Uśmiechnęła się chytrze do Balthazara, czując pełną satysfakcję z tego, że jej zachcianki będą częściej spełniane. Prawdę mówiąc, tym zdaniem uprzedził ją zanim sama wyznała mu, że chyba owinął ją sobie wokół paluszka. To ciekawe, że oboje mieli teraz te same przeczucia względem siebie. Było to równie satysfakcjonujące co niepokojące. Z pewnością nakłaniało do refleksji, które sprawiały, że córka Heliosa poczuła drżenie w swojej klatce piersiowej. Rozkoszowała się tym jak jego dłonie sunęły wzdłuż jej sylwetki, zatrzymując się na jej pośladkach. Coś jej podpowiadało, że tyłek był jego ulubioną częścią ciała. Drobną zmianę atmosfery przyjęła z błogim spokojem. Mogła zejść z ognistego tonu, by móc rozczulać się nad ich dalszymi pieszczotami. - Hm.. jakoś się z tym pogodzę.- puściła mu oczko, nie mogąc sobie darować powrotu do przekomarzanek. Chociaż, jej figlarny zapał odrobinę przygasł, gdy usłyszała jego kolejne słowa. Miały taki wydźwięk, że jej serce znowu zadrżało, a twarz oblało ciepło, które dawało tyle samo przyjemności co dziwnego niepokoju. Wywołało to w niej tak sprzeczne uczucia, że wpatrywała się w oczy Balthazara w pełnym rozczuleniu, jakby nowe myśli do niej dopiero docierały. Cholernie tęskniła za uczuciem, że do kogoś się należy i była bliska wzruszeniu się na samą myśl, że może mieć przy sobie kogoś tak wyjątkowego. Jednocześnie poczuła lęk. Jak bardzo egoistyczna musiała być, zapewniając siebie i Balthazara o kolejnych wspólnych nocach, angażując się coraz bardziej emocjonalnie w to co ich połączyło, a jednocześnie czując przed tym wszystkim strach? Pamiętała o ciążącym nad nią fatum, nawet jeśli Balthazar niedawno próbował jej to wyperswadować. Więc co uczyniła córka Heliosa w tej chwili? Pogrążyła się jeszcze bardziej w swym egoizmie, pozwalając uwierzyć im, że naprawdę od teraz jest jego. Uśmiechnęła się wreszcie, ewidentnie rozczulona tym co usłyszała. Oparła swoje czoło o jego, przymykając na moment oczy. Skinęła subtelnie głową, potwierdzając słowa syna Thora. - Tylko nie potknij się tym razem.- powiedziała żartobliwie, gdy niósł ją do łazienki. Zderzenie z kafelkami nie byłoby już tak przyjemne jak spadnięcie prosto na materac łóżka. Gdy znaleźli się już w kabinie prysznicowej, wyprostowała swoje nogi, by móc na nich stanąć. Poczuła pod stopami chłodne kafelki, które przyjemne studziły jej ciało. Joanne omiotła swoim wzrokiem sylwetkę Balthazara, po której spływały krople wody. Uniosła swoją dłoń, by położyć ją na policzku syna Thora. Pokręciła lekko głową, wpatrując się w jego oczy, jakby wciąż nie dowierzała. - Mówiłam ci już, że jesteś najlepszy?- spytała, uśmiechając się do niego subtelnie.
Gdyby natura ich związku się nie zmieniła pewnie nigdy nie wypowiedziałby podobnych słów żeby nie miała na niego żadnego haka, który mogłaby wykorzystać później, jednak teraz... Zupełnie mu to nie przeszkadzało. Dla wszystkich innych mógł być zupełnym dupkiem i arogantem, jednak nie było takiej rzeczy, której by nie zrobił dla bliskich mu osób. Teraz Jo dołączyła do tego grona stojąc na równi z Iris, co też było dla niego niemałym zaskoczeniem, gdy to sobie uświadomił. Doskonale znał swoje uczucia względem Iris, więc czy naprawdę coś podobnego rodziło się teraz względem córki Heliosa? Trochę go to martwiło, bo postępowało naprawdę szybko, a on nie chciał by okazało się, że tylko przeniósł uczucia z jednej byłej podopiecznej na drugą. Nie chciał jej zranić. - Nie masz wyboru. - uśmiechnął się do niej dumnie rozpędzając te czarne chmury w swoich myślach mogąc powrócić do bycia Balthazarem, którego znała. Nie spodziewał się, że jego słowa wywołają u niej taką reakcję. Przyszły mu zupełnie naturalnie. Po tym, co przed chwilą przeżyli czuł do niej bardzo silne przywiązanie i to nie tylko jednostronne. To, co powiedział nie było przedmiotowe. Należała do niego jako kobieta. Zarówno ciałem jak i uczuciem. Już wcześniej mógłby oddać za nią swoje życie, ale teraz zrobiłby to z zupełnie innych pogódek. Potrafił być cholernie zaborczy, ale to nie znaczyło, że będzie jej czegoś zabraniał. To przyszli amanci będą musieli liczyć się z jego gwałtownością oraz pociągiem do przemocy. Utrzymywał jej spojrzenie bez cienia zawahania, jakby chciał ją zapewnić, że teraz i on należy do niej. To zawsze działało w obie strony. Kiedy ułożyła swoje czoło na jego zabrał na chwilę dłonie z jej tyłeczka żeby ją po prostu przytulić, a gdy przytaknęła pocałował ją czule zanim przyszło im wstać. - Teraz już pamiętam, gdzie zostawiłaś tę torbę. - odpowiedział z pewnym przekąsem akurat wyżej podnosząc nogę by ominąć tę przeszkodę - Ale mogę zapomnieć, jak będziemy wracać, więc zastanów się, czy chcesz mi przypomnieć. - uśmiechnął się chytrze, kiedy weszli już pod prysznic. Ostrożnie opuścił ją na kafelki upewniając się jeszcze, że nie będzie miała problemu ze staniem. W końcu mogły jej trochę nogi zdrętwieć. Znów delikatnie przechylił głowę w stronę jej dłoni ewidentnie lubiąc jej dotyk. Spojrzał jej w oczy i szeroko się uśmiechnął słysząc jej słowa. - Tak naprawdę mając to na myśli? Nie. - prychnął rozbawiony - To chyba będzie pierwszy raz. - położył jej dłoń na policzku i pochylił się by ją pocałować, a drugą dłonią przysunął ją bliżej siebie by ich ciała znów mogły się spotkać.
Prawdę mówiąc, Joanne jeszcze nie do końca wiedziała czego mogłaby się spodziewać po Balthazarze jako partnerze. Sam fakt, że zaczęło ją to zastanawiać był dla niej z leksza szokujący i niepokojący zarazem. W każdym razie, potrafił ją tak często zaskakiwać, że nie wątpiła, iż tego by w sobie nie zmienił w swojej nowej roli. W tej chwili bardzo podobało jej się to jak trzymał ją przy sobie, oznajmiając, że od teraz jest cała jego. Nie miała za to zielonego pojęcia jak sytuacja między nimi rozwinie się, gdy wrócą do obozu. - Chyba najprościej byłoby ją przesunąć, ale jeśli chcesz to możesz się o nią potykać do woli.- zaśmiała się, mocniej obejmując jego szyję, by zachować stabilizację, gdy przemieszczali się w inne miejsce. Stając na kafelkach poruszyła lekko nogami, by nieco je rozprostować. Przyglądała się jego twarzy, kiedy pogłaskała go policzku, mając trudności z uwierzeniem jak potulny teraz był. Cóż, mogła teraz szczycić się tym, że okiełznała tego gorącego i krnąbrnego ogiera, a ponoć nie było to wcale takie proste. Balthazar od zawsze był bardzo asertywny i zdecydowany. Zdawał się nawet nie lubić, kiedy ktoś krzyżował jego plany, jakby zawsze chciał trzymać wszystko w swojej garści. Pochlebiało jej, że dla niej potrafił opuścić gardę i wpuścić ją do siebie. Odwzajemniła jego pocałunek i dotarło do niej jak niewiele czasu potrzebowała, żeby zatęsknić za jego ustami. Uśmiechnęła się zawadiacko, kiedy ich ciała przylgnęły do siebie. - I tu się mylisz, kochany.- poruszyła sugestywnie brwiami.- Ja zawsze tak uważałam, ale nie chciałam byś wiedział, że właśnie tak myślę.- oznajmiła, jakby właśnie chwaliła mu się jakimś swoim błyskotliwym dokonaniem, choć wprawdzie była to tylko pierdoła i to trudna do zweryfikowania. W dużej mierze było to prawdą. Doświadczyła już tego jak wielkie miał ego i coś jej podpowiadało, że nadmiar pochwał sprawiłby, że chłop by się już całkiem zatracił. No i lubiła się z nim przecież droczyć- ten czynnik również musiał odegrać sporą rolę. Uniosła się lekko na palcach i musnęła noc Balthazara swoim. Przez chwilkę spoglądała mu w oczy, napawając się ich bliskością. Zbliżyła do niego swoje usta, ale ledwie musnęła jego wargi, zanim odsunęła z powrotem od niego twarz. Uśmiechnęła się chytrze, nie mogąc darować sobie chociaż chwili droczenia się z nim. - Wypadałoby się umyć, prawda?- stwierdziła, przypominając mu domniemany cel w jakim weszli pod prysznic. Rozejrzała się, szukając jakiegoś środka do mycia się. Na małej półeczce stałą butelka z jakimś żelem pod prysznic. Nie miała pojęcia czy należał on do Balthazara, czy może należy do właściciela tego domku, ale niespecjalnie ją to obchodziło. Nie zamierzała teraz stąd wychodzić ani wypuszczać Balthazara, by znaleźć kosmetyki, które on ze sobą zabrał. - Powinno się nadać.- sięgnęła po buteleczkę i otworzyła ją. Najpierw powąchała wieczko, analizując zapach żelu, który z pewnością był męski i miał przyjemną woń. Wycisnęła go trochę na swoją dłoń. Rozdzieliła go na obie ręce, które położyła na ramionach Balthazara. Zaczęła powolnymi ruchami rozprowadzać śliski żel na jego skórze. Wędrowała swoimi dłońmi w kierunu barków, a potem zniżyła je na klatkę piersiową. Płyn zaczął lekko się pienić, wydzielając z siebie nieco mocniejszy aromat.
- Czasami jesteś mało domyślna słońce. - przewrócił oczami kręcąc głową z lekkim rozbawieniem. Przecież zupełnie nie o to mu chodziło, ale może jak chwilę nad tym pomyśli to załapie, że nie mówił o samym zdarzeniu, a po tym, co mogłoby się stać później. Nie przeszkadzało mu to jednak, było to dla niego nawet całkiem rozczulające, a po jakimś czasie najczęściej śmieszne kiedy zaczynają mówić o dwóch zupełnie innych rzeczach. Koniec końców, zgodnie z jej życzeniem po prostu przesunął torbę. Balthazar na szczęście nie odziedziczył swojego podejścia do bliskich po którymkolwiek z rodziców. Wręcz przeciwnie. Przykłady z dzieciństwa sprawiły, że wszystko robił dokładnie odwrotnie. Zawsze był osobą, która jeśli coś sobie postanowiła, to to osiągnęła bez względu na koszty. Zarzekał się, że nigdy nie będzie traktować swojej kobiety tak jak jego ojciec, ani nie porzuci jak jego matka. W efekcie dla całej reszty świata mógł być całkowicie aroganckim dupkiem o skłonnościach do przemocy, ale dla tych, którzy byli mu bliscy zdolny był do niesamowitej wręcz dozy czułości. Pytaniem było, czy córka Heliosa właśnie tego szukała w swoim partnerze? Mógł nosić ją na rękach, gotować, kochać się z nią każdego dnia. Zdecydowanie, kilka razy dziennie, to na pewno. Jednak w momencie, gdy ktoś krzywo na nią spojrzy będzie zdolny połamać tej osobie wszystkie kończyny. Najwyraźniej czas pokaże. Mruknął zadowolony gdy ich ciała znów się spotkały i ciężko mu teraz było odmówić sobie kilku dodatkowych pocałunków, ale był nawet wobec siebie asertywny, więc jedyne co zrobił to położył obie dłonie na jej tyłeczku. Miał jakąś moc przyciągania. - Ale wiesz, że i tak wiedziałem? - uśmiechnął się zadziornie z tą swoją pewnością siebie - I zdecydowanie jestem najlepszy dla ciebie. - szepnął jej do ucha całując jego płatek po czym tylko chytrze się uśmiechnął ściskając jej tyłeczek. Pomimo tego, jak zmieniło się jego zachowanie względem jej, pewne rzeczy zostawały niezmienne. Zawsze będzie lubił się z nią droczyć i zawsze będzie chciał te przekomarzanki wygrywać. Teraz czekały go same pozytywy, ponieważ nawet jak się na niego zdenerwuje, mogą się później kochać na zgodę. Wpadła, tylko jeszcze o tym nie wiedziała. To pocieranie noskiem było w jej wykonaniu bardzo urocze i nawet jemu zrobiło się cieplej z powodu takiego gestu. Nikt tego wcześniej nie robił. To była różnica pomiędzy przelotnym seksem, a prawdziwą relacją. To, co działo się później. A później postanowiła się z nim podroczyć markując kolejny pocałunek, do którego on już się nachylił. Kiedy tylko musnęła go wargami w jego tęczówkach niebezpiecznie błysnęły wyładowania, a on sam klepnął ją w tyłek kręcąc głową jakby chciał powiedzieć, że tak się nie bawimy. - Mhm... - mruknął przyglądając jej się lekko zmrużonymi oczami nie do końca będąc przekonanym do tego pomysłu. Normalnie pewnie palnąłby coś o tym, że przecież wie, że potrafi sam to zrobić, ale jej dotyk był zbyt przyjemny żeby jej odmawiać. Z żelem czy nie, uwielbiał kiedy jej dłonie znajdowały się na jego ciele, więc przymykając na chwilę oczy po prostu korzystał z okazji. To jednak prowadziło do tego, że znów budził się w nim pewien płomień, więc nie trwało to zbyt długo zanim tym razem jego dłonie zaczęły przesuwać się po jej talii, a on sam nachylił się do jej ucha. - Jesteś pewna, że to już pora..? Moglibyśmy się jeszcze trochę spocić... - wyszeptał pojedyncze słowa pomiędzy pocałunkami złożonymi na jej szyi oraz obojczyku, które robiły się coraz bardziej namiętne.
Ściągnęła lekko brwi, zastanawiając się chwilę nad tym co Balthazar mógł mieć na myśli. Joanne najzwyczajniej w świecie już nie potrzebowała takiej torby pałętającej się między nogami, że wylądować z nim w łóżku- dosłownie i w przenośni. Pewne było to, że ich spór o kanapę odszedł już w eter, bo bez oporów podzielą się sypialnią. Zaakceptowała to mało istotne nieporozumienie, nawet jeśli to ona nie do końca zatrybiła. Swego czasu po Joanne można było prędzej spodziewać się przelotnych i niezobowiązujących romansów. Być może bitwa nieco ją odmieniła, bo wtedy również straciła osobę, która w tamtym czasie była jej najbliższa. Wyrzucała sobie wtedy, że nie odważyła się na nic więcej. Potem pojawił się Samuel i to z nim jako pierwszym zdecydowała się na coś poważniejszego, co i tak nie trwało długo. Może to było fatum albo to z nią było coś nie tak. W każdym razie, sama nie potrafiła do tego dojść. Nie umiała też przewidzieć jaką byłaby partnerką, gdyby związała się z kimś najdłużej. Nie przypominała sobie, kiedy ostatnio mogła odczuć jakąś silniejszą zazdrość. Zawsze wydawało jej się, że jej ukochany będzie miał sto procent jej zaufania i nikt nie będzie w stanie wprawić ją w poczucie zagrożenia. Jaka była jej prawdziwa natura, o tym nie zdołała się przekonać. Jednak zdołała się złapać na tym, że zdarzało jej się poczuć małą gorycz, gdy kolejny raz Balthazar opowiadał jej o Iris. Miewała z tego powodu nawet wyrzuty sumienia, bo naprawdę lubiła córkę Zeusa. Teraz o niej nie myślała, ale nie mogła być pewna tego, czy to nieprzyjemne uczucie nie powróci i to jeszcze z podwojoną siłą, zważywszy na to, że wreszcie zbliżyła się do Balthazara jak nigdy dotąd. - Z grzeczności nie zaprzeczę.- mruknęła, a jej głos wskazywał na to, że znowu rozpływała się, za sprawą jego ciepłego oddechu, który poczuła w okolicy swojego ucha. Podciągnęła nawet lekko swoją stopę do góry, bo energia na nowo zaczęła wpędzać jej krew w buzowanie. Roześmiała się wesoło, gdy odgłos klepnięcia rozległ się po łazience. Klaps nieco lepiej siadł niż zazwyczaj, a to za sprawą cienkiej warstwy wody, która spływała po jej skórze. Jego brak przekonania jedynie dowodził tego, że w drodze wyjątku udawało jej się z nim trochę podroczyć. Nie zdarzało się to często, bo pomimo wielokrotnych prób, Balthazar zazwyczaj znajdywał sposób, by obrócić to na swoją korzyść. Chociaż teraz też nie powinien narzekać, bo Joanne znalazła tylko pretekst, by znowu wodzić dłońmi po jego ciele. Fakt, nie potrzebowała już żadnych wymówek, ale zawsze to było jakieś urozmaicenie. - Nie będzie to problemem, jeśli zostaniemy tu chwile dłużej..- zasugerowała.
Balthazar w sumie nie miał pojęcia o romantycznej przeszłości Jo. Wiedział o Samuelu, ale na tym jego wiedza się kończyła. Nigdy nie czuł potrzeby by grzebać w tym co już było. Czy prowadziła wcześniej bogate życie seksualne, czy nie, najważniejsze było, że teraz należała do niego i biada temu, kto odważyłby się powiedzieć o nich coś przykrego albo chociaż krzywo na nich spojrzeć. Powrót do obozu był nieunikniony, ale dla niego nie był żadnym problemem. Nie zamierzał się ukrywać z tym, co między nimi zaszło na tym wyjeździe. Był tym typem dumnego, terytorialnego partnera. Nie miał problemów z okazywaniem uczuć publicznie, a zwłaszcza tego, że kobieta należy do niego. Lubił, kiedy wszyscy wiedzieli, zwłaszcza potencjalni amanci. Syn Thora zawsze lubił rozgłos, więc i tą wiadomością chętnie się podzieli. Musiał jedynie dopilnować żeby Iris dowiedziała się o tym pierwsza. Nie spodziewał się żeby pomiędzy nią a Jo narodziły się jakieś negatywne uczucia, ale musiał to odpowiednio rozegrać. Jasnym było, że córka Zeusa nie czuje do niego nic więcej niż platonicznej miłości, nad czym przez długi czas ubolewał, a tego weekendu w ogóle o tym nie myślał, ale nadal była najważniejszą kobietą w jego życiu i z szacunku powinna się dowiedzieć od niego osobiście. Nawet jeśli on o Aronie dowiedział się zupełnie inaczej... W każdym razie ona pierwsza, a później może już bezwstydnie nosić córkę Heliosa na rękach po całym obozie. - Z grzeczności, co..? - wyszeptał raz jeszcze do jej ucha tym razem przygryzając jej płatek ucha i tylko przelotnie dotykając go swoim językiem. Niekoniecznie takiej reakcji oczekiwał po tym jak klepnął ją w tyłek, ale zaczynał się przyzwyczajać do jej melodyjnego śmiechu, więc w sumie nie miał nic przeciwko. Jo nie zdawała sobie jeszcze z tego sprawy, ale miała teraz nad nim niesamowitą władzę. Nie wzięła też pod uwagę, że może się z nim droczyć i kusić ile chce, a on nie będąc już skuty łańcuchami mentorstwa mógł w końcu przekroczyć tę granicę i z gróźb przejść do czynów. W prawdzie lubił kiedy tak go kusiła, za każdym razem nakręcało go to coraz bardziej. w końcu była to duża część ich relacji. - Chwilę..? Nie doceniasz mnie... - przygryzł skórę na jej szyi i uśmiechnął się zadziornie.
Tych dwoje mieli całkiem sporo ze sobą wspólnego i dzięki temu zapewne tak dobrze się dogadywali. W kwestii obnoszenia się z niektórymi rzeczami jednak się chyba trochę różnili. O ile Joanne lubiła się popisywać i przechwalać, wybierała tylko niektóre aspekty swojego życia, którymi de facto się dzieliła z innymi. Zawsze miała swoje tajemnice, te bardziej istotne i mniej ważne, ale jednak. Nie była kłamczuchą i jeśli coś było wiadome wśród innych herosów, nie zaprzeczała. Jednak wciąż pozostawały te rzeczy, o których wiedziało bardzo niewielu. Nawet Samuel nie zdążył dowiedzieć się o niej wystarczająco dużo. Dlatego dla niej powrót do bram obozu z pewnością będzie bardziej emocjonalny niż dla Balthazara. Właściwie, wyobrażenie tego, jak trzyma ją blisko siebie niemal na każdym kroku wprawiało ją w dziwne, aczkolwiek przyjemne uczucie w brzuchu, jakby znowu była nastolatką. Miała jednak gdzieś z tyłu głowy te ciekawskie i nachalne spojrzenia, zadające mnóstwo pytań. Chętniej obnosiłaby się z tym co połączyło ją z Balthazarem bez przymusu odpowiadania na nie wszystkie. Czasami nawet czuła takie dziwne parcie na to, by opowiedzieć komuś o pewnych sprawach, ale nigdy nie umiała się za to zabrać. Innymi pokazówkami kreowała chociaż jakoś swój wizerunek, a w jej życiu były też sprawy, którymi nie chciałaby się teraz nikomu chwalić. Z Balthazarem chciała dumnie chadzać po obozowych ścieżkach, ale chyba musiała się do tego lepiej przygotować mentalnie niż on. Odchyliła lekko swoją głowę na bok, uśmiechając się szeroko, gdy Balthazar przygryzł lekko jej ucho. Przeszył ją lekki, aczkolwiek przyjemny dreszcz.
Joanne opadła ciężko stopami na mokre kafelki i przez chwilę miała wrażenie, że kolana ugną się pod ciężarem jej ciała. Czuła, jakby były z waty, a jej mózg pracował jak na haju. Córka Heliosa była totalnie odurzona bliskością Balthazara oraz powtórnym stanem, do którego ją doprowadził. Gdy ją przeprosił, na jej twarzy pojawiła się ulotna konsternacja, bo chwilę jej zajęło zanim zrozumiała o co mogło mu chodzić. Zaraz po tym jak ucałował jej szyję, przyłożyła dłoń do miejsca ugryzienia. Dopiero wtedy skóra w tamtym miejscu zaczęła lekko pulsować od podrażnienia, ale to uczucie było całkiem znośne. Jak widać, oboje mieli w sobie tyle zapału, że niektóre ich igraszki mogą nieść za sobą kilka siniaków, kropel krwi i zadrapań. Objęła Balthazara na wysokości jego bioder, krzyżując dłonie tuż pod jego lędźwiami. Uniosła swój podbródek, by móc odwzajemnić każdy z namiętnych pocałunków, którymi ją uraczył. Gdy powiedział jej, że jest przepiękna, miała wrażenie, że akcja jej serca zatrzymała się na ułamek sekundy. Gdy mięsień wrócił do pracy, poczuła towarzyszące mu ciepło. Mogłoby się zdawać, że Joanne przecież to wiedziała. Lubiła to co widziała zazwyczaj w lustrze i nigdy się z tym nie kryła. Jednak teraz, kiedy Balthazar powiedział to na głos, ten komplement był dla niej jak spoza tego wymiaru. Uśmiechnęła, nie kryjąc się z tym jak to ją rozczuliło. Nie umiała zliczyć, który to już raz syn Thora wywołał u niej takie uczucie. - Dobrze mi tu z tobą.- przyznała, a zaraz po tym ucałowała czule jego usta, przeciągając jeszcze przez kilka sekund ten moment. - Czy twoje seksowne spocone ciało jest gotowe, żeby je umyć?- spytała żartobliwie, przesuwając jednocześnie swoje dłonie nieco wyżej, tuż pod łopatki Balthazara.
Dość niechętnie pozwolił jej stanąć na własnych nogach. Chętnie trzymałby ją tak blisko siebie jeszcze przez kolejne kilkanaście minut wymieniając się drobnymi pieszczotami. Mruknął z lekkim dreszczem wysuwając się z niej. Dla asekuracji jednak nadal trzymał dłonie na jej tyłeczku gdyby nogi odmówiły posłuszeństwa albo po prostu się poślizgnęła. Nie zamierzał się natomiast powstrzymywać z czułymi gestami, więc zaraz po tym jak ucałował bolące miejsce, pocałował również kilka innych miejsc na jej szyi oraz obojczyku. Ciężko mu było trzymać ręce czy usta przy sobie kiedy była tak blisko niego, albo w ogóle w pobliżu. Lubił pozostawiać po sobie ślady obecności na ciele kobiety, ale w tym przypadku nie był zbytnio zadowolony widząc, co jej zrobił. Nie miał problemu by podobne rzeczy pojawiły się również u niego, nosiłby je z dumną, lecz tym razem przesadził. Naprawdę sprawiła, że stracił kontrolę. Przesunął swoje dłonie na jej biodra będąc już pewnym, że nic sobie nie zrobi. Wymienił z nią kilka namiętnych pocałunków przyciągając ją bliżej siebie, a dalej od zimnej ściany. Bardzo dużą przyjemność sprawiał mu widok tego rozczulonego wyrazu twarzy córki Heliosa. Może wcześniej nie schlebiałby jej tak przez jej wrodzoną arogancję, której nie chciał napędzać, jednak teraz nie był to tylko komplement. Kryło się za nim coś więcej, trochę uczucia, którego nie potrafił jeszcze opisać, ale zdecydowanie było bardzo ciepłe. Przestał się ograniczać i w końcu mówił to, co naprawdę myślał, a ta dziewczyna w jego ramionach zdecydowanie była cholernie piękna. - Cieszę się. Lubię mieć cię w swoich ramionach. - odwzajemnił jej czuły pocałunek nachylając się trochę mocniej w jej stronę, kiedy chciała go przerwać - Mhm... A Twoje..? - przygryzł delikatnie jej wargę przesuwając swoją dłoń z jej biodra tuż pod pierś przesuwając kciukiem po jej zarysie. Nawet jeśli właśnie dopiero co skończyli się kochać nie było niczego złego w droczeniu się z Joanne. Nie był pewien, czy jest gotów na kolejną rundę, ale ona tego nie mogła wiedzieć. Skoro tak dobrze im razem, dlaczego miałby trzymać ręce przy sobie? Akurat ta część ich relacji chyba nigdy się nie zmieni.
Joanne nie odsuwała się od Balthazara ani o krok. To, że wciąż nie mogli oderwać od siebie rąk było dobrym zwiastunem. Zdecydowanie lepiej świadczyło o ich relacji i powstałej więzi, niż gdyby rozeszli się teraz jak gdyby nic. Córka Heliosa zamierzała wracać do jego ramion tak długo i często jak tylko będzie jej pozwalał. Możliwe, że mogłaby się nawet nie zgodzić, gdyby chciał się od niej odsunąć. Nie mowa tu o dosłownym odstąpieniu o krok, ale o pójściu swoją ścieżką, która nie prowadziłaby z powrotem do tej pyskatej blondynki. Collins mogła oderwać się od kafelek za jej plecami. Podążyła za Balthazarem, wchodząc prawie z powrotem pod strumień wody, przed którym wciąż broniły ją szerokie barki blondyna. Od teraz pewnie większość wypowiadanych przed nich słów znacznie zmieni swój charakter i ton. Gdy ma się większą świadomość ich znaczenia i pochodzenia, zdają się brzmieć całkiem inaczej i wywołują zupełnie inne uczucia. Prostym dowodem tego było to jak podziałał na nią komplement, który mogła przecież już kiedyś słyszeć, ale nigdy wcześniej nie zadziałał na nią tak magicznie jak teraz. - Nie ukrywam, że zawsze się starałam jakoś w nich znaleźć.- uśmiechnęła się na ten swój łobuzerski sposób. Nie było sensu kryć się z tym, że zawsze lubiła wchodzić z nim w kontakt fizyczny. Na treningach nie było to wcale takie trudne, zwłaszcza, że ćwiczyła z nim solo zamiast z jego grupą młodziaków. Uśmieszek jej trochę zrzedł, kiedy musiała wreszcie przyznać się, że jej ciało to już istna galareta po tym wszystkim co jej zrobił, w pozytywnym sensie. - Moje ciało błaga o odpoczynek.- przyznała, unosząc lekko brwi w swej bezradności.- Jesteś seksualną bestią.- zaśmiała się cicho i przysunęła się jeszcze bliżej, żeby przylgnąć swoją sylwetką do jego ciała. Balthazar był chyba najwytrzymalszą osobą jaką poznała i, jak się okazywało, w wielu dziedzinach. Nawet to jak obudziło się w nim zwierze po tym jak zrobiła mu dobrze, nie było w stanie zmienić tego co o nim myślała w tej kwestii. Nie miała pojęcia jak to robił, ale jak dotąd wszystko robił dokładnie tak jak powinien i wyglądał jakby nie kosztowało go to żadnego wysiłku.
Nawet gdyby chciała mu dzisiaj uciec nie było takiej możliwości. Powiedział jej już po pierwszym razie, że nie wypuści jej dzisiaj ze swoich rąk i zamierzał tej obietnicy dotrzymać. Chciał się nacieszyć tym, co mieli dzisiaj, bo nigdy nie było wiadomo, co przyniesie jutro. Dzisiaj była w niego zapatrzona, lecz następnego ranka może stwierdzić, że to wszystko było wielkim błędem. Mieli się ku sobie już od pierwszego spotkania, ale to nie znaczyło, że coś jej się nie odwidzi. W końcu nigdy nie zainteresował kobiety na dłużej niż jedną noc. Miał nadzieję, że tym razem będzie inaczej, a wszystko na to wskazywało. W każdym razie szybko odpędził od siebie te myśli trzymając Joanne w swoich ramionach. Nie mógł się od niej oderwać, chociaż nie to żeby jakoś specjalnie próbował. Syn Thora zaciągnął dziewczynę pod prysznic pozwalając by ciepła woda spływała po jego ciele wprost na jej, chroniąc ją przed ciśnieniem wody z prysznica. Pasowała mu tu gdzie teraz była. W jego ramionach, wyraźnie zmęczona po wszystkim przez co przeszli dzisiejszego dnia. Żywił względem niej bardzo protekcyjne uczucia. Nie jako byłej studentki, a swojej kobiety. Za każdym razem gdy myślał o niej w ten sposób napawało go to dumą. Chyba był już całkowicie stracony. Nie do końca rozumiał, co się dzieje, ale wiedział tyle, że teraz nie wyobrażał sobie dnia bez zobaczenia się z tą pyskatą blondynką. A najgorsze było to, że jeszcze się z tego cieszył. - Wiesz, że wystarczyło poprosić? - odpowiedział jej podobnie łobuzerskim uśmiechem po czym złapał ją za podbródek i uniósł jej twarz w swoją stronę by czule ją pocałować - Ale ja też nie bez powodu nalegałem na więcej treningów z walki w parterze. - przygryzł delikatnie jej wargę zanim puścił jej oczko i jeszcze raz pocałował. Jego specjalność była bardzo dobrą wymówką do tego, by zwiększyć między nimi kontakt fizyczny. Nawet kiedy wiedział już o istnieniu Samuela nie potrafił odmówić sobie dodatkowej sesji w której dziewczyna dość często znajdowała się w jego ramionach. To wysoce nieetyczne z jego strony i nikt nigdy nie mógł się o tym dowiedzieć, ale chyba nie było tego złego, co by na dobre nie wyszło, skoro w końcu znaleźli się tu, gdzie są? - Zawsze do usług Joanne. - uśmiechnął się do niej dumnie. Kiedy przylgnęła do niego całym ciałem po prostu ją do siebie przytulił ściskając ją odrobinę mocniej i przez dłuższy czas po prostu patrząc jej w oczy z zadowolonym i usatysfakcjonowanym uśmiechem. Od lat nie czuł się tak swobodnie i tak dobrze, jak przy niej. W jego oczach wymalowała się wyraźna wdzięczność, a on sam zaczął nieśpiesznie się z nią całować. Tym razem nie było w tym nic seksualnego. Wszystkiego, co teraz czuł nie potrafił wyrazić słowami, więc może te pocałunki chociaż w części przekażą to, co chodzi mu po głowie. Po dłuższej chwili sięgnął w końcu po żel i zaczął go rozprowadzać po jej skórze. W każdym ruchu i kolejnym pocałunku była duża doza czułości do której nawet nie wiedział, że był zdolny.
Joanne korzystała z bliskości Balthazara, póki magia między nimi nadal trwała. Jej także przeszło przez myśl, że następnego ranka czar już może prysnąć i to niezależnie od jej woli. Nie mogła w końcu wpłynąć na to co działo się właśnie w głowie syna Thora. Wbrew temu jak wiele czułości zdążyli sobie okazać wisiało nad nimi jeszcze wiele niedopowiedzeń, ale Joanne dla własnego komfortu nie zamierzała poruszać rozmowy na temat tego co teraz między nimi będzie przynajmniej aż do następnego dnia. Nie chciała budzić się z tego cudownego snu i miała nadzieję przeciągnąć go najdłużej jak się dało. Chciała, by trwał w nieskończoność. Sama wierzyła w to co ich połączyło i nie zamierzała z tym kończyć. Może i to nie określało ich teraz jako parę, ale nie chciała ich skreślać, a jedynie rozpracować to na tyle, by móc być pewną, że może mieć to swoją przyszłość. Wypytywanie teraz o to Balthazara wydawało jej się jeszcze bardziej niebezpieczne od walki z potworami wyższych poziomów. O wiele wygodniej było podążać za swoimi pragnieniami, które krążyły teraz wokół tylko jednej osoby i nie myśleć o tym co będzie dalej. Podświadomie odczuwała pewien lęk przed tym, że jeśli znowu postanowi się w coś zaangażować, zaraz wydarzy się coś, co znowu odbierze jej szansę na jakikolwiek happy end. Być może ten strach był jedyną rzeczą, która powstrzymywała ją przed otwartym stwierdzeniem, że pragnie, by Balthazar stał się jej mężczyzną, któremu ofiaruje swoją miłość. Sęk w tym, że już darzyła go ogromnym i bardzo ciepłym uczuciem. W dużej mierze poczuwała też już przywilej "przywłaszczenia" go sobie. To co działo się obecnie w jej głowie to istna masa paradoksów, ale odsuwała je na rzecz czerpania radości z tego co dzieje się tu i teraz. - W pewnym sensie się prosiłam, ale bez używania słów.- zmarszczyła lekko nos, nieco rozbawiona. Nie dało się zaprzeczyć, że każda jej zaczepka lub prowokacja narażała ją na różne konsekwencje, które Balthazar sumiennie egzekwował. Nigdy sobie nie odpuszczał, gdy próbowała podstępem go podhaczyć albo uraczyć kulą ognia, którą rzekomo przypadkowo nie trafiła. Zazwyczaj spodziewała się tego, że zaraz będzie próbował jej wyjaśnić kto tu rządzi i nigdy nie narzekała, nawet jeśli lądowała po chwili plecami na ziemi. Gdyby miała coś przeciwko, z pewnością nie podejmowałaby tylu prób, by go jakoś zaskoczyć. Przeczesała dłonią wilgotne włosy Balthazara, gdy lekko pociągnął ją za dolną wargę. Uśmiechnęła się, ewidentnie zadowolona z tego co potem jej powiedział. Od zawsze trudno było im się kryć z tym, że darzyli siebie większym zainteresowaniem niż na mentora i podopieczną przystało. O dziwo, mieli w sobie tyle samozaparcia, że pozostawali w tej relacji tak długo jak było to wymagane. Jak widać, nie potrzebowali wiele czasu, by wejść na nowy poziom zaraz po tym jak jej lekcje u niego się zakończyły. - Możesz być z siebie dumny.- uśmiechnęła się szeroko i pocałowała go przelotnie w usta, gratulując mu w ten sposób za to, że wycisnął z niej siódme poty. Każde kolejne muśnięcie jego warg było jak przypomnienie o tym co ich tej nocy połączyło. Bardzo brakowało jej w życiu kogoś, kto dałby jej tyle ciepła. Balthazar robił to wszystko z niezwykłą czułością, a jednocześnie posiadał w sobie tyle ekspresji, że Joannie pochłaniała całą jego energię. To sprawiało, że chwilami czuła jakby byli jednomyślni, co napawało ją ogromem nadziei na lepsze jutro. Wyciągnęła swoją dłoń, gdy Balthazar sięgnął po żel pod prysznic, by wycisnął go trochę też dla niej. Musiała oderwać się od jego ciepłego torsu, by zacząć na nim rozsmarowywać kosmetyk. Nawet jeśli już wcześniej przelotnie umyła jego skórę, po tamtej pianie nie było już ani śladu. Na nowo mogła cieszyć się rzeźbą, którą czuła pod opuszkami swoich palców, jednak nie przyglądała się tym mięśniom tak jak wcześniej, bo była zbyt zajęta odwzajemnianiem pocałunków, które nie były już tak intensywne, ani perwersyjne. Joanne czuła się jakby była uzależniona od smaku tych miękkich warg, dlatego chciała nieprzerwanie się nimi delektować. Jej ręce na nowo objęły sylwetkę Balthazara, by dłonie mogły rozprowadzać pianę po jego plecach. Sięgnęła nawet do silnie zbudowanych pośladków syna Thora, które lekko ścisnęła palcami. Zaśmiała się krótko, a potem wróciła do przenoszenia żelu tam, gdzie jeszcze go brakowało.
To co stanie się następnego dnia na pewno było dla nich obojga zagadką. Oboje mieli swoje obawy oraz bagaż doświadczeń, który nie ułatwiał patrzenia na świt z wielką dozą optymizmu. W końcu wszystko, co się między nimi działo mogło być jedynie efektem chwili. Dali się ponieść romantycznej atmosferze, a później jak nastolatkowie nie mogli oderwać od siebie rąk. Najwyraźniej obojgu brakowało bliskości i tylko czas pokaże, czy te wszystkie uczucia oraz czułości którymi do tej pory się darzyli okażą się prawdziwe oraz na tyle silne by następnego dnia nic się nie zmieniło. Syn Thora na pewno wiedział, że on by nic nie zmienił. Nie ważne jak bardzo jego zachowanie było nieetyczne jeszcze podczas ich treningów, w tej chwili zupełnie się tym nie przejmował. Nie chciał tego przed sobą do końca przyznawać, ale już po kilku pierwszych pocałunkach wiedział, że to właśnie ją chce. Nie w sensie pożądania, a jako swoją kobietę. Zniknęła gdzieś obawa o różnicę wieku oraz to jak to wszystko będzie widzieć Iris. Po raz pierwszy od lat córka Zeusa nie kołatała się w jego myślach. Była tylko Joanne i chociaż źle to zabrzmi było mu z tym dobrze. Czuł się w pewien sposób wyzwolony, jakby pewien ciężar został zrzucony z jego barków. Był po prostu sobą i było to świetne uczucie. - Dobrze ci to wychodziło. Miałaś też szczęście, że jesteś piękna. Inaczej tak często nie ratowałbym cię przed upadkiem. - uśmiechnął się nieco zadziornie. Nie było dla niej tajemnicą, że była specjalnie traktowana. Dostała od niego pewną taryfę ulgową ze względu na swoje pyskówki oraz to, że rzeczywiście dobrze wpasowywała się w jego ramiona. Tak, teraz mógł już to przyznać. Żadna z jego podopiecznych nie była na tyle odważna żeby się z nim droczyć, prócz oczywiście Iris te wszystkie lata temu. Zawsze było tam również coś więcej, ale tak długo jak Samuel był częścią obrazka żadne z nich nie chciało przekroczyć tej niewidzialnej granicy, chociaż kilka razy było całkiem blisko. Na szczęście zdrowy rozsądek wziął górę. Gdyby było inaczej, kto wie czy staliby teraz nago przytuleni do siebie po naprawdę upojnej nocy. - Zamierzam. - wyszczerzył się rozbrajająco - Z ciebie też jestem dumny i nie boję się tego okazywać. - wyszeptał jej do ucha całując jego płatek. Podobało mu się jak Joanne na niego patrzyła. Nie widziała w nim tylko obiektu pożądania. Widziała wszystko inne, czym był i zdawała się to akceptować. Oczywiście nie miała jeszcze szansy poznać tych wszystkich gorszych stron jego charakteru, lecz chciał wierzyć, że nie ucieknie gdy tylko dadzą o sobie znać. Na razie miała tylko przebłyski jego agresji oraz dominacji, co będzie kiedy zobaczy jaki naprawdę jest kiedy puszczą mu hamulce i to nie w sytuacji łóżkowej? Nie miał pojęcia, ale wszystkie jego obawy topniały kiedy na nowo zaczynali się całować. Bogowie, mógłbym to robić do końca życia... Z tym przemyśleniem ani myślał zaprzestać swoich czułych pocałunków. Nie potrafił się oderwać od tych słodkich, miękkich ust, które obserwował od ich pierwszego spotkania. Teraz były całe jego i miał zamiar to wykorzystać aż sama nie każe mu przestać. Nie szczędził jej kosmetyku. Uwielbiał gdy jej dłonie błądził po jego ciele. Nawet po największych bliznach, których nigdy nikomu nie pozwalał dotykać. Zawsze przypominało mu to o tym, jak je zdobył, w jej przypadku dotyk był wręcz kojący. Uśmiechnął się i mruknął coś między pocałunkami kiedy jej dłonie zawędrowały do jego pośladków. Nie omieszkał odpowiedzieć jej tym samym i na wszelki wypadek zrobił to jeszcze ze dwa razy bo jej tyłeczek naprawdę świetnie leżał w jego dłoniach. Nie zaprzestając swoich pocałunków zmoczył jej włosy i potraktował je szamponem robiąc jej jednocześnie mały masaż głowy. Opłukał dłonie i przeniósł je na jej policzki. Trzymając jej twarz w swoich dłoniach jego pocałunki przybrały trochę na namiętności a jego język potrafił zbłądzić pomiędzy jej usta.
- Szczęście to mam, że reszta twoich podopiecznych to dzieciaki, bo nie pogodziłabym się z faktem, że trenujesz jeszcze inne piękne panny.- odparła półżartem. Te drugie pół, czyli serio, nie było już tak wygodne dla blondynki, jeśli uroda była kryterium, dzięki któremu była ratowana przed większością upadków. Dopiero teraz przez myśl przeszło jej, że nie zniosłaby faktu, gdyby wśród podopiecznych Balthazara pojawiła się jakaś nowa pupilka. Joanne w teorii już nią nie była, bo przedwcześnie ukończyła nauki u niego ze względu na swój awans. Teraz się śmiała, ale gdzieś podświadomie zaczęła obawiać się, że pewnego dnia pojawi się przed nią jakaś konkurencja. Jedną już miała, ale w przypadku Iris sytuacja była jakby odwrócona. Przecież dogonienie kogoś, a zostanie dogonionym to zupełnie inne sprawy, budzące całkiem przeciwstawne uczucia. Jedyne co jej pozostawało to dopilnować, by nikt jej nie prześcignął. O tym, że była specjalnie traktowana doskonale wiedziała i nawet nie czuła, by mogła być to dla niej jakakolwiek ujma. Ba, sama sobie zażyczyła, by byś jego faworytką, gdy tylko nawiązali współpracę. Wszelkie ustępstwa wynagradzała mu zawsze swoim nietuzinkowym żartem albo brawurową pyskówką, której nie mógł zaszczycić na innych treningach. Zawsze to jakieś urozmaicenie w jego życiu mentora, prawda? - Zauważyłam.- uśmiechnęła się szeroko. To było niemożliwe, by choćby najdrobniejszy ciepły gest z jego strony uszedł jej uwadze. Sprawiał, że czuła się taka...chciana? Po powrocie z Tartaru zastanawiała się długo co powinna ze sobą zrobić. Miała jakiś kryzys egzystencjalny i nie wiedziała po co ma siedzieć jeszcze w tym obozie. W ucieczce z niego też nie widziała sensu. Nie potrafiła odnaleźć dla siebie żadnego celu. Na szczęście, niemal każdego dnia przed jej oczami pojawiał się Balthazar, który znajdywał dla niej zajęcie, nawet jeśli był to kolejny trening, na którym wypacała z siebie wszystkie siły. Od teraz czuła, że ma w ogóle dla kogo żyć, nawet jeśli następny poranek wciąż pozostawał dla nich wielką nie wiadomą. Może i czuła, że to on jest jej teraz bardziej potrzebny niż ona jemu, ale i tak sprawił, że uwierzyła, iż jest dla niego ważna. Skrycie bardzo tego potrzebowała. Blizny, które przemierzała opuszkami swoich palców, przenosząc razem z nimi żel pod prysznic, nie przykuwały już tak jej uwagi jak wcześniej. Wciąż uważała je za coś imponującego, co opowiada od Balthazarze więcej niż jego słowa, ale była z nimi coraz bardziej oswojona. Stanowiły one nieodłączną część syna Thora, takiego jakiego go właśnie uwielbiała. Każda skaza na jego skórze była dla niej czymś naturalnym. Dlatego obmywała ciało Balthazara, nie szczędząc sobie dotykania go wszędzie, gdzie tylko jej dłonie sięgały. Uśmiechnęła się szeroko, jednocześnie nie odrywając się od jego ust, gdy spore dłonie zacisnęły się delikatnie na jej pośladkach. Od teraz będą mieli o wiele więcej sposobów na przekomarzanie się. Potem te same ręce, przeniosły się na jej głowę. Przymknęła oczy i mruknęła zadowolona z masażu głowy, który ukoił ją jeszcze bardziej. Nie pamiętała, kiedy ostatnio była tak zrelaksowana jak w tej chwili. Rozmarzyła się na samą myśl o tym, że zaraz razem położą się w miękkiej pościeli. Przesunęła swoim językiem po jego dolnej wardze, kontynuując niespiesznie ten pocałunek, który sprawiał, że coś w jej klatce piersiowej znowu zadrżało. O ile z początku to uczucie wydawało jej się niepokojące, tak teraz zaczęła oswajać się z nim i lubić je coraz bardziej. Do tego stopnia, że szukała sposobów, by to ciepło co chwilę na nowo ją ogarniało. Piana w jej włosach zaczęła spływać po jej nagich plecach, docierając aż do spływu pod prysznicem. Po chwili oderwała się od ust Balthazara i musnęła delikatnie jego nos swoim. Cholernie polubiła ten mały gest, który kojarzył jej się ze Szkotem odkąd poznała go na tamtej małej polanie. Doskonale pamiętała, jak pomyślała wtedy, że będzie próbował ją pocałować. Było to całkiem zabawne i dziwne, bo choć wtedy wolała, by tego nie zrobił, podświadomie trochę tego chciała. Ah, te baby. - Zdaje się, że rozwiązaliśmy problem ze spaniem na kanapie.- zauważyła. Przesunęła dłońmi po jego plecach po raz kolejny, pospieszając w ten sposób pianę do tego, by spłynęła już na dół. Przeniosła je potem na jego klatkę piersiową. Ustami musnęła jego policzek, a potem jedną z malinek, które zostawiła na jego szyi.- Ale uprzedzam, że nie dam sobie zabrać kołdry.- zaśmiała się cicho i podgryzła lekko jego skórę, by zaraz zacząć znowu niespiesznie całować okolice zgięcia pod jego szyją.
- Oh..? Już jesteś o mnie zazdrosna słońce? - uśmiechnął się do niej nieco zadziornie, ale chciał zobaczyć jej wyraz twarzy. Jeśli rzeczywiście byłaby zazdrosna trochę by mu to schlebiło. Według niego nie było nic złego w zazdrości o ile nie była jakaś chorobliwa. Traktował ją nawet jako coś dobrego. Dla niego był to przejaw, że komuś na drugiej osobie zależało. Był to brak obojętności. Dziwnie by się czuł gdyby córka Heliosa nie miała zupełnie nic przeciwko żeby z jakąś inną heroską tarzał się po macie przez kilka godzin treningu. Może się zdarzyć, że będzie musiał to zrobić, ale w takiej sytuacji wolałby by dziewczyna była zazdrosna niż bierna. W tym momencie rzeczywiście trenował w większości dzieciaki, ale był już po słowie z kilkoma herosami oraz heroskami, którzy zdecydowali się poprosić go o pomoc. Kiedyś pewnie byłoby to dla nich pewnym problemem, lecz teraz nie miał problemu z odrzuceniem ich próśb. Zdecydował już, że treningi odsunie na dalszy plan, a zacznie brać bardziej aktywną rolę w zabiciu syna Tartaru. Jako trener był już spełniony. - To dobrze. W takim razie nie będziesz miała nic przeciwko żebym się tobą chwalił. - uśmiechnął się wesoło kradnąc jej jeszcze jeden czuły pocałunek. Balthazar nigdy nie był typem, który czegokolwiek by się wstydził. Kiedyś potrzebował rozgłosu, renomy, sławy. Teraz prowadził o wiele spokojniejsze życie z dala od tego wszystkiego, jednak z nią miał ochotę wrócić do starych nawyków. Może nie będzie przy każdej możliwej okazji wspominał, że pomiędzy nim, a byłą podopieczną jest coś więcej, jednak już teraz wiedział, że jeśli będą gdzieś razem nie będzie szczędził czułych gestów by oświadczyć wszem i wobec, że ta kobieta należy do niego. Kiedy myślał o powrocie do obozu budziło się w nim coś bardzo zwierzęcego. Myślał w cholernie zaborczych kategoriach i nie był pewien, czy o wiele młodsza od niego córka Heliosa będzie z tego powodu zadowolona. To uczucie pochodziło z dobrego miejsca, lecz niekoniecznie musi zostać dobrze odczytane. Szkot delektował się jej dotykiem. Zdążył się już z nim oswoić i zupełnie nie przeszkadzało mu gdy opuszkami palców śledziła kolejne z jego blizn. Czerpał z tego niemałą przyjemność. Przerażająco szybko się do tego przyzwyczaił i uświadomił sobie, że gdyby od jutra tego zabrakło, cholernie by za tym tęsknił. Nikt nie dotykał go tak, jak ona. Miał nadzieję, że chociaż częściowo jego dotyk działa na nią podobnie jak ten jej. Tak czy inaczej nie potrafił odlepić od niej swoich rąk równie chętnie sięgając do jej tyłeczka oraz całej reszty jej aksamitnej skóry. Uwielbiał sprawiać jej przyjemność, więc całkiem szeroko uśmiechał się podczas ich pocałunków kiedy tak słodko dla niego pomrukiwała podczas masażu głowy. Nie był w tym mistrzem, ale tyle mu wystarczyło żeby się w tym trochę podszkolić. Dla swojej kobiety potrafił zrobić naprawdę wiele, nikt do tej pory po prostu nie miał okazji się o tym przekonać. Pomimo tego, że ich pocałunki były z początku całkiem nie winne, nie trzeba było czekać długo by zrobiły się o wiele bardziej namiętne. Nie można im się chyba dziwić. W końcu obmacywali się nago pod prysznicem od ostatnich kilku minut, to nie mogło się inaczej skończyć. Na szczęście przynajmniej jedno z nich miało jeszcze na tyle rozsądku by przerwać zanim całkiem się rozkręcą, a syn Thora był już naprawdę blisko. Ta dziewczyna aż za dobrze na niego działała. Potrafiła też szybko ostudzić jego zapał tym uroczym gestem, który najwyraźniej zaczynał wchodzić jej w krew. On również zaczynał go coraz bardziej lubić. - A to kiedyś był problem? Czy już wtedy chciałaś żebym się z tobą położył? - zaśmiał się cicho po czym mruknął zadowolony gdy jej usta znów znajdowały się na jego ciele - O to nie musisz się bać. Zazwyczaj nie sypiam przykryty. - przeszedł go delikatny dreszcz kiedy podgryzła jego skórę. Westchnął zadowolony czując kolejne niespieszne pocałunki w okolicy szyi. Bardzo, bardzo przyjemne. On również przesuwał swoimi dłońmi po jej skórze pomagając resztkom kosmetyku spłynąć z jej skóry i wcale wielce się z tym nie śpieszył. Lubił jej dotykać, a jeśli jeszcze miał do tego pretekst po co robić to szybko? W końcu jednak nie pozostała już na niej ani krztyna piany, więc sięgnął po ręcznik z grzejnika i zarzucił jej na ramiona pomagając jej się trochę wysuszyć.
- Zazdrosna?- prychnęła i przewróciła oczami.- Nawet nie wiem co to znaczy.- uśmiechnęła się półgębkiem, przybierając dobrą minę do złej gry. Dopiero gdy Balthazar powiedział to na głos, dotarło do niej, że to jednak może być ta nieszczęsna zazdrość. Miała nadzieję, że nie będzie narażona na sytuacje, w których to nieprzyjemne uczucie będzie atakować ją znienacka. Gdy wspomniała o innych podopiecznych, wydawało jej się to całkiem niewinne, ale z sekundy na sekundę coraz bardziej możliwe. Teraz, po tym jak mogła jeszcze lepiej poznać Balthazara i skosztować innych przyjemności, jakie mógł jej dać, tym bardziej nie chciała się nim dzielić. Prawdę mówiąc, jeszcze nigdy nie zdarzyło jej się aż tak chcieć trzymać kogoś tylko dla siebie. Nawet przy Samuelu ani przez moment nie czuła się zagrożona. Był facetem, który rzadko kiedy się otwierał, nawet przed nią samą, jednak ona jako jedna z naprawdę niewielu jednostek potrafiła to zaakceptować. - Tak? A w jaki sposób?- spytała, zaraz po tym jak ją pocałował, unosząc jedną brew. To pytanie było poniekąd podchwytliwe, bo w ten sposób Joanne chciała wycisnąć trochę więcej informacji o tym jak Balthazar widzi ich kolejne wspólne dni, nawet te po powrocie do obozu. Spodziewała się jednak odpowiedzi dwojakiego rodzaju. Równie dobrze mógł mieć na myśli awans swojej podopiecznej, a niekoniecznie to co ich połączyło. Nawet jeśli mogło być to oczywiste, chciała to usłyszeć na głos. Uśmiechnęła sie szeroko, świadoma tego, że znowu została przyłapana na tym, że już od jakiegoś czasu rozmyślała o Balthazarze. Tak naprawdę była skłonna podzielić się z nim łóżkiem, jeszcze zanim zdecydowała się go pocałować. O dziwo, w tamtym momencie było to z jej strony całkiem niewinne. Powstrzymało ją to, że syn Thora mógłby uznać to za przesadę oraz to, że tym trudniej byłoby o nim nie myśleć w inny sposób niż o swoim mentorze lub przyjacielu. - Łóżko od samego początku było wystarczająco duże dla nas obojga, ale zdawało mi się, że i tak wolałeś kanapę.- oderwała na moment się od jego skóry, by posłać mu niewinny uśmieszek. Przychodził już ten czas, w którym wypadało choć na chwilę zaprzestać tych drobnych pieszczot. Joanne coraz silniej zaczynała odczuwać zmęczenie po tym niezwykle emocjonującym dniu. Nie wiedziała nawet, która jest godzina. Zupełnie straciła rachubę czasu odkąd tylko wsiadła do mustanga. Nie zdarzyło jej się nawet spojrzeć na ekran swojego telefonu w tym czasie, a to oznaczało, że przejażdżka i obecność Balthazara dostatecznie skupiły na sobie jej uwagę, by nie potrzebowała niczego więcej. Wyszła spod prysznica, zatrzymując się na miękkim łazienkowym dywaniku, by móc się powycierać. Ręcznik wchłonął znaczną ilość wody, która znajdowała się w jej włosach, więc mogła zetrzeć resztki ze swojej skóry, by na koniec się nim owinąć. Kolejny raz wspomogła się swoimi mocami, by blond pasma mogły szybciej wyschnąć. W łazience było bardzo parno, przez co w lustrze nie dało się nawet dojrzeć swojego odbicia. Joanne otworzyła drzwi łazienki, by wpuścić do niej trochę chłodniejszego powietrza. - Może i nie był to trening, ale i tak dałeś mi niezły wycisk.- uśmiechnęła się zadziornie, w międzyczasie chwytając jego dłoń. Zaczęła prowadzić ich w kierunku sypialni, ziewając po drodze dyskretnie.