Balthazar nadal nie wiedział, kiedy to wszystko skręciło w tak intymnym kierunku. Wydawało mu się, że jeszcze chwilę temu po prostu przekomarzali się w kuchni bez zbyt wielu zalotnych podtekstów, a teraz... Teraz trzymał ją w swoich ramionach i nie miał ochoty puszczać. Wbrew tak naprawdę sobie i swojej ciężko wypracowanej dyscyplinie pozwolił ponieść się momentowi oraz uczuciom, jakie mu towarzyszyły by wreszcie przełamać tę barierę, która była między nimi tak naprawdę od początku. Może podświadomie tylko czekał aż rozstanie się z Samuelem? Oczywiście nie życzył jej tego w tak tragicznych okolicznościach, lecz wyglądało na to, że po cichu, podświadomie gdzieś tam na to liczył. Już jakiś czas temu zauważył, że zaczynało się dziać to samo, co kiedyś z Iris. Gdzieś tam powoli przestawała być tylko studentką, a w jego oczach stawała się kobietą. W przypadku Jo to wszystko tak przyśpieszyło ze względu na niebezpieczną misję, z której udało jej się wrócić. Po kilku miesiącach zaczynał już tracić nadzieję, więc kiedy ją odzyskał, coś się zmieniło. Może chociaż raz szczęście było po jego stronie. Juarez zrobił coś dobrze dla odmiany, co w efekcie pozwoliło mu wreszcie zdjąć z barków ciężar oraz etykę trenera. Z życia Iris zniknął zaraz po tym, jak go pokonała, a jej nauki uznał za zakończone. Z córką Heliosa tak nie było. Mogli kontynuować swoją znajomość, a on nie miał zamiaru drugi raz zaprzepaścić szansy na to, żeby coś z tego wyszło. Bogowie, gdyby jego młodsza wersja usłyszała, że coś takiego jak związek w ogóle przychodzi mu na myśl to by go wyśmiała. Dumny syn Thora nigdy z nikim się nie wiązał. Dzisiaj też ciężko było mówić o tym, żeby już rozmyślał o rzuceniu się na kolano i proszeniu o spędzenie z nim reszty życia. Nie mniej, nie chciał też robić z tego po prostu łóżkowej przygody. Strasznie przyjemnie było czuć na sobie kobiece dłonie, które nie dotykały go tylko z pożądania, a również czułości oraz przywiązania. Były kobiety, które wcześniej wyznawały mu swoją miłość, ale nie kochały jego. Były zadurzone w jego legendzie, obrazie, który stworzył, a nie jego osobie. Jo też jeszcze aż tak dobrze go nie znała, jednak jej dotyk był inny. Przyjemny, kojący. Nie chciał jej tylko posiąść. Chciał się nią nacieszyć, zrobić to porządnie. To było cholernie niepodobne do jego gwałtownego charakteru, ale tego właśnie pragnął. Wychwycił tę chwilę zawahania w jej spojrzeniu, co spowodowało, że lekko zmarszczył brwi. Nie chciał by córka Heliosa dała się po prostu ponieść tej atmosferze. Czułby się jakby złapał ją w chwili słabości, a nie wybaczyłby sobie gdyby ją tak wykorzystał. Pomimo jej potwierdzenia oraz promiennego uśmiechu jeszcze przez chwilę bacznie ją obserwował jakby miała się rozmyślić. Przechylił lekko głowę w stronę jej dłoni, łaknąc jej dotyku. Odwzajemnił jej pocałunek i dopiero teraz będąc pewnym, że tego właśnie chce uśmiechnął się szczęśliwy. - Tak, chcę tego. Chcę ciebie Jo. - wyszeptał w jej usta zanim zamknął je w kolejnym pocałunku. Zamknął jej twarz w swoich dłoniach głaszcząc jej policzki i rozkoszując się ich bliskością oraz słodkością ich pocałunków. Nie wytrzymał jednak dłużej jak kilka minut zanim jego dłonie przesunęły się w dół jej ciała wprost na jej pośladki, które złapał żeby podnieść ją do góry. Chciał by byli jeszcze bliżej kiedy pocałunki stawały się coraz bardziej namiętne. Przesunął się do jednych z zamkniętych drzwi tarasowych, opierając ją o wychłodzoną już taflę szkła przylegając do niej całym ciałem.
Pierwszy raz, kiedy myślała o tym by go pocałować, nastąpił już pierwszego dnia ich znajomości- takiej prawdziwej, a nie zwykłym kojarzeniu jego twarzy z tytułu mieszkania za murami tego samego obozu. Długo rozpamiętywała to jak wtedy zdołała oprzeć się jego urokowi i z jakiś przyczyn była z tego powodu dumna. Istniało wysokie prawdopodobieństwo, że gdyby wtedy w jej życiu nie było Samuela, który i tak już sam odsuwał się na dalszy plan, nie miałaby w sobie ani krzty zawahania i pocałowała by syna Thora , gdy tylko o to poprosił. Nie wiadomo do czego by ich to zaprowadziło. Możliwe, że prosto do łóżka lub w miękką trawę, zależnie od tego jak bardzo by im sie spieszyło. Wtedy nie miałoby to absolutnego znaczenia dla żadnego z nich przez to na jakim etapie była wtedy ich znajomość. W innym alternatywnym scenariuszu pocałowała by go i odeszła z tej polany, pozostawiając go z tym małym przedsmakiem do ich domniemanej dalszej relacji, co również obeszłoby się bez większych emocji. Patrząc na to jak teraz sie przy nim czuła i jaką więź zdołała z nim stworzyć, cieszyła się, że tamtego popołudnia sobie darowała. Tego wieczoru, gdy znowu pomyślała o tym jak może smakować jego pocałunek, nie mogła się już powstrzymywać. Od powrotu z misji nieraz szukała upustu dla swoich nerwów, a przygoda łóżkowa połączona z dużą ilością alkoholu wydawała jej się najprostszym rozwiązaniem. Kłamstwem byłoby stwierdzenie, że ani razu nie była bliska posunięciu się do tego. Ostatecznie i tak skończyło się na niczym, bo nikt jej nie zainteresował. To nawet nie kwestia bycia wybredną, a tego, że myśl o obcych łapach na jej ciele doprowadzało jej libido do zera. To doprowadzało ją czasami do rozdrażnienia, bo nie było to do niej podobne. Z dotykiem Balthazara była obyta, choć nie z takim, którym miał ten intymny charakter. Teraz, kiedy stali w swych objęciach, nie mogąc oderwač od siebie rąk, czuła się z tym znakomicie, jakby wracał do niej jej własny ogień. Zaklinała siebie w myślach, gdy tylko dostrzegła ten cień zmartwienia na twarzy Balthazara po tym jak okazała małą niepewność. Dlatego chciała szybko wynagrodzić mu to swoim dotykiem, który wskazywał na to, że nie zamierza się wycofać. Gdy przechylił swoją głowę do jej dłoni, mógł poczuć ciepło, które z niej emanowało. Kąciki jej ust uniosły się lekko ku górze, gdy zapewnił ją o swojej pewności, ale to nie zmusiło jej, by oderwać się choć na moment od jego warg. Przylgnęła do niego całą swoją sylwetką, nie pozwalając by jakaś przestrzeń ich jeszcze dzieliła. Szybko pojęła co chcą zrobić dłonie, które przeniosły się na jej pośladki, dlatego wspomogła Balthazara i objęła udami jego biodra, a rękoma wciąż obejmowała jego szyję. Podniósł ją z taką łatwością, że miała wrażenie jakby ważyła tyle co piórko. Po chwili poczuła chłodną szybę na swoich plechach, która działała na nią kojąco, w obliczu jej rozpalonej skóry. Z ust Joanne wymsknął się cichy pomruk, który bez wątpliwości wskazywał na jej zadowolenie. Znowu wplotła swoje palce w jego blond włosy. Przygryzła lekko dolną wargę Balthazara, kończąc tym jeden z gorących pocałunków, by zacząć muskać ustami jego szyję. Jedną dłonią sunęła powoli w dół szyi aż do barku, by zatrzymać się wreszcie na jego klatce piersiowej, by uporać się z pierwszym guzikiem białej koszuli.
Ich pierwszy pocałunek rzeczywiście mógł mieć miejsce już kilka miesięcy temu na tamtej polanie. Jednak na tym oraz ewentualnej łóżkowej przygodzie by się skończyło. Gdyby córka Heliosa uległa mu tamtego dnia nie byłoby mowy o żadnych dalszych treningach. Miał zasadę nie sypiania ze swoimi studentami, więc jeśli nawet zdarzyło się to w przeszłości, nie było mowy o żadnym mentorstwie. Nie poznałby jej również na tyle by wyszło z tego coś więcej. Pomimo swojej miłości do Iris syn Thora nadal był po prostu facetem. Musiał czasami zaspokoić swoje potrzeby i tylko do tego by mu posłużyła. Dziś, przesuwając swoimi dłońmi po jej ciele nie myślał o córce Zeusa. Nie musiał udawać, że dotyka kogoś innego. Chciał dotykać ten drobnej blondynki i tylko to mu było w głowie. Nigdy nie posądziłby się o to, że spodoba mu się ktoś inny. Tym bardziej ta pyskująca małolata. Zawsze gnębił ten typ człowieka, aczkolwiek jej docinki były na tyle zabawne, że pozwolił sobie na takie potyczki słowne. Gdzieś pomiędzy treningami zaskarbiła sobie wystarczająco dużo jego przychylności żeby stać się jego pupilką. Sam nie zauważył kiedy i z tego statusu szybko wyrosła. W pewnym momencie nie mógł już nie zauważać, kiedy jej ciało ocierało się o niego, zwłaszcza podczas treningów w parterze. Za każdym razem się za to karcił, próbował się temu oprzeć z nawet nie najgorszym skutkiem. Nie spróbował niczego dopóki nie zrobiła mu niespodzianki i nie awansowała w hierarchii obozu. Od tego momentu nie miał już żadnych wyrzutów sumienia związanych z tym, co robił. Choć raz los się do niego uśmiechnął. Kiedy wszystkie zapewnienia mieli już za sobą, Balthazar nawet przez sekundę nie pomyślał by zaprzestać ich pocałunków. Było w nich wszystko, czego nie wiedział, że pragnął i poszukiwał. Nigdy nie całował kobiety na której rzeczywiście mu zależało i bogowie, jakie to było cholernie przyjemne. Mógłby spędzić na tym resztę wieczoru, ale w miarę tych igraszek rósł jego apetyt na więcej. Skoro już ten czuły gest był tak przyjemny, co kryło się za kolejnymi bramkami? Spojrzał na dziewczynę pożądliwie kiedy zakończyła tę serię pocałunków przygryzieniem jego wargi. Czując jej usta na swojej szyi przeszedł go lekki dreszcz. Zanim jednak odchylił głowę na bok by ułatwić jej dostęp nie pozostał jej dłużny i naznaczył płatek jej ucha swoim językiem po czym lekko go przygryzł. Ubolewał nad faktem, że jego dłonie nie mogą teraz błądzić po jej całym ciele, ale nie zamierzał tam tak po prostu stać. Mając ją przyciśniętą do szyby swoją sylwetką wsunął dłonie pod materiał sukienki gładząc jej nagą skórę na udach by w końcu powoli znów skończyć na jej pośladkach, tylko tym razem jedyne, co go od nich oddzielało to jej bielizna. Nie omieszkał sobie tutaj pobaraszkować ściskając i głaszcząc.
Pomimo jej różnych ułomności i pewnej rozwiązłości, zawsze umiała skupić się na swoim celu. Bez względu na to czy była akurat w sali treningowej, na rekreacyjnym joggingu czy też na polu walki. Za to mogła sobie dziękować, bo w jej życiu pojawiało się dużo rzeczy, które mogły potencjalnie ją rozpraszać. Potrafiła wyznaczać sobie priorytety i nawet z ciężkim bólem serca się im poświęcała. Dowiodła tego już niejeden raz, więc nikt nie powinien śmieć jej zarzucić, że kiedykolwiek olała sprawę z własnych prywatnych powódek. W tej kwestii była tak konsekwentna, że nawet zaraz po śmierci Samuela umiała wymusić na sobie wystarczającą determinację, by dalej dążyć do zrealizowania celu misji, zamiast tarzać się w prochach Noaha i opłakiwać swoją stratę. Konsekwencją tego było to jak te całe zduszone do końca misji emocje próbowały rozedrzeć ją na strzępy, kiedy tylko weszła do swojego mieszkania. Jej "profesjonalizm" uaktywniał się także w trakcie treningów z Balthazarem, choć ktoś obcy mógłby tego nie dostrzegać. Jak już wielokrotnie wspominano, urzekł ją już podczas ich pierwszej rozmowy i już zawsze widziała w nim przystojnego faceta z atrakcyjną osobowością. Pomimo tych ich przekomarzanek nie pozwalała sobie na syndrom zakochanej uczennicy. Dość powszechny wydawał jej się motyw, w którym podopieczna podkochuje się w swoim mentorze, co miało nawet swoje uzasadnienie. Trudno jest nie ulec zauroczeniu, kiedy miało się przed sobą kogoś takiego, kto nie tylko był nienagannej urody, ale także stanowił autorytet i dawał poczucie bezpieczeństwa. Podobnych cech niektórzy doszukują właśnie u swoich potencjalnych partnerów. Jo nie planowała tak zbłądzić i psuć ich współpracy, jednak teraz, kiedy oficjalnie zakończyła lekcje u swojego mentora, podobnie jak on, przestała myśleć już tą kategorią. Mogła uwolnić tą cząstkę siebie, której zależało na Balthazarze jako kimś więcej niż starszym bracie lub przyjacielu. Spojrzenie, którym ją uraczył, było tylko paliwem dla jej potrzeby, by brnąć w to dalej. Badała ustami szyję Balthazara, napajać się kolejny już raz cudownym zapachem jego perfumy. Pozwoliła się ponieść tym skromnym pieszczotom na tyle, że w jednym miejscu zostawiła malutki lekko zaczerwieniony ślad. Napięła lekko swoje uda, mogąc pewniej trzymać się syna Thora, kiedy jego dłonie zabrnęły pod cienki materiał sukienki, którą sam w końcu wybrał. Tak daleko te dłonie jeszcze nigdy nie powędrowały, ale to nakręcało ją jeszcze bardziej. Przesunęła powoli nosem wzdłuż jego szyi, kierując swoją głowę lekko do góry, by móc wrócić do całowania jego ust. Dłonie zaś w międzyczasie rozbroiły już wszystkie guziki białej koszuli, dzięki czemu mogły się wsunąć tuż pod nią. Przejechała powoli palcami wzdłuż lekko napiętego brzucha, czując pod opuszkami wszystkie mięśnie, a także blizny zdobiące skórę. Przeniosła dłonie na plecy Balthazara, gdzie sunęła powoli paznokciami po jego skórze, ale tak delikatnie, że nie pozostawiało to nawet czerwonych śladów. - Chodźmy do środka.- zaproponowała, gdy oderwała się na moment od jego ust. Przez jej oczy śmignęła subtelna poświata, która szybko zniknęła. Ten sugestywny błysk w oczach był kolejną rzeczą, której się nauczyła od Szkota.
Choć Balthazar zawsze szczycił się swoją dyscypliną oraz kontrolą, dzisiaj wyraźnie mu jej brakowało, a raczej po raz pierwszy po prostu odpuścił sobie wszystkie zasady według których żył. Gdyby tak nie było, w życiu nie doprowadziłby do tej romantycznej kolacji. Ba, pewnie nawet nie zabrał by jej do swojej tajnej kryjówki ponieważ takich rzeczy nie robił dla nikogo prócz Iris. Może tak jak on uczył jej swojej dyscypliny oraz technik, trochę jej beztroski przeszło na niego. Gdyby komukolwiek powiedziała, że nie tylko zrobił jej już kolację dwa razy, ale jeszcze zabrał na urlop wmawiając wszystkim, że to trening? Ktokolwiek, kto go chociaż trochę znał w obozie pewnie by ją wyśmiał. On natomiast miał już to wszystko w głębokim poważaniu od momentu w którym ich usta po raz pierwszy się spotkały. Od tego punktu myślał tylko o niej. Nie o tym, co będzie następnego ranka, czy kiedy wrócą do obozu, bądź jak przedstawią nowy stan rzeczy innym. Nie planował, nie wiedział, co było dalej i nawet mu to pasowało. Stanie się to, co ma się stać, nie będzie walczył ze zrządzeniami losu. Nawet fakt, że jest o niej o dekadę starszy tak na nim nie ciążył. Balthazar mruknął zadowolony czując, jak córka Heliosa zaczyna mu zostawiać po sobie ślady. Akurat tego typu tymczasowe blizny przyjmował z przyjemnością. Była to miła odmiana do tego, co już teraz znaczyło jego ciało. Z uśmiechem przyjął jej usta z powrotem na swoich odpowiadając mnóstwem namiętnych pocałunków. Jego ciało zdecydowanie zwiększało swoją temperaturę, kiedy jej dłonie błądziły po jego brzuchu, a paznokcie po plecach. Wszędzie, gdzie dotknęła mogła poczuć przyjemne mrowienie w swoich dłoniach. - Nie oszczędzaj się, nie jestem z papieru. - wyszeptał jej w usta między pocałunkami. Z wyraźną niechęcią pozwolił jej się od siebie na moment oderwać, jednak gdy zobaczył tę łunę przebiegającą przez jej tęczówki, jego odpowiedziały tym samym, tylko o wiele silniejszym, a usta wykrzywiły się w ponętnym uśmiechu. Nie trzeba mu było dwa razy powtarzać. Łapiąc ją mocniej za tyłeczek skierował się w stronę salonu w między czasie przygryzając płatek jej ucha by za chwilę nie szczędzić jej pocałunków na szyi również pozostawiając jej tam kilka śladów. Nie zatrzymywał się nawet na chwilę prowadząc ich od razu do sypialni. Niestety nie miał zdolności widzenia w ciemności, więc potknął się o zostawioną przez nią na ziemi torbę. Pomimo tego, że lecieli na łóżko i tak odruchowo chciał ją uchronić przed upadkiem, więc to on rozpłaszczył się na pościeli kiedy ona siedziała na nim okrakiem. - Zaplanowałaś to, żeby być na górze? - uśmiechnął się w ten filuternie zadziorny sposób przyglądając się jej sylwetce dość łapczywie kiedy jego dłonie z pośladków przesunęły się na uda i powoli sunęły w górę.
Cudownie było móc obserwować jak ciało syna Thora reaguje na dotyk, jakim go raczyła Joanne. Kiedy sunęła dłońmi po plecach zdobionych bliznami, czuła delikatne mrowienie w palcach, które było naprawdę przyjemne. Na pewno zdecydowanie przyjemniejsze od wszelkich ostrzegawczych dreszczy, jakimi Balthazar miał okazję ją uraczyć. Planowała stopniować wszystkie pieszczoty, którymi chciała sprawić blondynowi przyjemność, ale nie było to łatwe, kiedy on tak bezceremonialnie domagał się o więcej. Uśmiechnęła się szeroko, gdy usłyszała jego wskazówkę. Postanowiła natychmiast wziąć ją pod uwagę, więc wbiła lekko paznokcie w jego skórę, co trwało tylko chwilę, niczym zwiastun dla ich kolejnych wspólnych chwil. - Dopiero się rozgrzewam.- mruknęła z nutką tajemniczości w głosie. Podobało jej się to jak ze swojej chwilowej ostrożności, przeszedł do swojego typowego zdecydowania. Prawdę mówiąc, Balthazar zaliczał się do tych nielicznych osób, do których Joanne potrafiła bez większych oporów się podporządkować. Co więcej, przychodziło jej to naturalnie i chciała by tak zostało. Nie była zbyt uległa, ale Szkot miał na tyle silny temperament, że często nie orientowała się, kiedy poddawała się jego pewności siebie i pewnej dominacji. Wbrew temu jak często się przy nim próbowała buntować, nie czuła się źle, kiedy pokazywał jej kto tu rządzi. Właściwie to nawet jej się to podobało, jakby czekała właśnie na kogoś takiego, kto weźmie ją w garść i nie pozwoli na totalną samowolkę. Nawet się nie oglądała, gdy zmierzali w kierunku sypialni. Była zbyt zaabsorbowana bliskością syna Thora, by zwracać uwagę na resztę otoczenia, w tym na potencjalne zagrożenia w postaci mebli lub rzeczy znajdujących się na podłodze. Gdy dotarło do niej, że zostali pokonani przez torbę leżącą na ziemi i grawitację, pisnęła cicho niczym zwykła dziewczyna, a nie wojowniczka, która przetrwała misję w jądrze Tartaru. Zamknęła na moment oczy, a gdy znowu je otworzyła, Balthazar leżał pod nią, otoczony miękką pościelą. Miała tego farta, że mogła go lepiej widzieć w tej ciemności, niż on ją, ze względu na jej wrodzone boskie zdolności. - No jasne, inaczej bym cię przecież ostrzegła.- zaśmiała się cicho, nachylając się jednocześnie w kierunku leżącego Balthazara. Prawda była jednak taka, że Joanne nawet nie zerknęła w kierunku podłogi, gdy ją niósł.- A przy okazji, pozbędę się znowu tej koszuli.- westchnęła, jakby ta biała koszula przeszkadzała jej od początku ich wyjazdu. W końcu już wcześniej oponowała przed oddaniem jej Balthazarowi, a jeszcze bardziej przed tym, by ją z powrotem zakładał. Teraz miała okazję pozbyć się jej po raz drugi. Sunęła dłońmi wzdłuż jego brzucha od dołu do góry, rozsuwając biały materiał na boki. Gdy dotarły do silnych ramion herosa, zaczęła zdejmować z nich koszulę, którą zaraz po tym odsunęła gdzieś na bok. Poprawiła swoją pozycję siedzenia na jego biodrach w prowokującym stylu i nachyliła się znowu, by móc scałować każdą bliznę, która odznaczała umięśnioną klatkę piersiową syna Thora. Kierowała się powolnym tempem z powrotem do jego ust, a gdy wreszcie do nich dotarła, pocałowała je tak łapczywie jak nie zdarzyło jej się jeszcze do tej pory.
Jo mogła poczuć, jak jego mięśnie mimowolnie się spinają kiedy zatapiała swoje paznokcie głębiej w jego skórze. Przygryzł lekko jej wargę, a w odpowiedzi ścisnął o wiele mocniej jej pośladki i już teraz było widać, że mu się to podobało. Syn Thora nigdy nie należał do tych pruderyjnych typów. Uwielbiał, kiedy kobieta zostawiała mu po sobie ślady i nie było absolutnie nic złego w używaniu w tym celu zębów czy paznokci. Daleko mu do typowego masochisty, ale przyjemność połączona z odpowiednią dozą bólu była cholernie seksowna i nakręcała go do dalszych igraszek. - Mógłbym przysiąc, że to ja cię rozgrzewam. - uśmiechnął się do niej zawadiacko zanim na nowo zajął się całowaniem jej szyi w drodze do sypialni. Ciężko było oprzeć się pokusie by nie zrobić tego gdzieś bliżej, na sofie, na blacie kuchennym, ale z nią miał ochotę zrobić to porządnie. Jeśli mają to zrobić po raz pierwszy to w łóżku. Jutro będzie mógł się na nią rzucić w innych miejscach i już sam fakt, że pomyślał o kolejnych razach uświadomił mu, że nie jest to tylko chwilowa słabość. Chciał więcej, więcej czasu, więcej jej i nie miał zamiaru sobie tego odmawiać. Uśmiechnął się tylko słysząc jej cichy pisk. Nie sądził, że to mogłoby ją przestraszyć, ale z nim nie miała się czego obawiać. Zawsze ją złapie. Chociaż był przyzwyczajony do bycia na górze, musiał przyznać, że przyjemnie patrzyło się na córkę Heliosa siedzącą na nim okrakiem, a najlepszym dowodem na to były jego tęczówki barwiące się już na niebiesko. - Plan zadziałał, więc co dalej? - uśmiechnął się filuternie omiatając jej sylwetkę gorącym spojrzeniem. Przyglądał się jej poczynaniom z zadowoleniem, kiedy jego dłonie na nowo eksplorowały jej uda oraz pośladki, powoli przechodząc również na biodra podsuwając materiał sukienki nieco wyżej. Nie dało się ukryć, że uwielbiał, kiedy go dotykała. Żadna inna kobieta tego tak nie robiła. To przyjemne mrowienie powracało, a jego mięśnie mimowolnie lekko spinały się pod jej dotykiem zupełnie gdyby chciały jej zaimponować podobnie co ich właściciel. Kiedy przyszła pora żeby zdjąć koszulę wychylił się do przodu korzystając z okazji by znów wycałować sobie ścieżkę wzdłuż jej szyi aż dotarł do jej ucha. - Też powinnaś coś zgubić. - wyszeptał jej do ucha zniżonym głosem, który nie zdawał się być tylko sugestią. Przygryzł jeszcze płatek jej ucha i na nowo opadł na łóżko wolny od swojej koszuli. Jej usta rozpalały jego skórę. Każdy pocałunek złożony na bliźnie był cholernie przyjemny. Czy to było jej zamiarem, czy nie właśnie pokazała mu, że nie ma nic przeciwko temu jak został przez te wszystkie lata oszpecony. Choć nigdy nie czuł się przez to gorszy, zawsze gdzieś z tyłu głowy zdawał sobie sprawę, że nie są one raczej miłym widokiem. Wplótł swoją dłoń w jej włosy napawając się jej pieszczotami. Kiedy była w okolicach najgorszej blizny przechodzącej przez połowę klatki piersiowej lekko zacisnął pięść w jej włosach, ale nie powstrzymał jej przed dotknięciem również tego miejsca. Do tej pory za każdym razem, gdy ktoś jej dotykał, wracał na sekundę do tamtej chwili, jednak ona... Nie powodowała żadnych przykrych wspomnień. Wręcz przeciwnie. Mruknął zadowolony kiedy tak łapczywie wpiła się w jego usta i nie miał zamiaru jej ustępować. Zacisnął swoją dłoń w jej włosach trochę mocniej by czuła tam to lekkie napięcie. Druga dłoń już od dawna przeniosła się z jej pośladków i błądziła teraz po jej plecach pod jej sukienką, których tym razem to on nie omieszkał zadrapać, a kiedy jej usta uchyliły się przez to nieco szerzej przesunął po jej wargach swoim językiem i nie szczędził go w kolejnych namiętnych pocałunkach.
Joanne nie miała nic przeciwko wzbogacaniu takich zbliżeń odrobiną pikanterii. Zawsze był to jakiś środek do pogłębienia towarzyszących im doznań. Jako rasowi wojownicy tym bardziej domagali się silniejszych przeżyć, a teraz takowe mogli sobie sprezentować. Nie da się ukryć, że ta forma była o wiele fajniejsza od rzucania się w ogień walki. - Czyżby?- odparła prowokacyjnie. W tej chwili, gdy Balthazar całował delilatną skórę na jej szyi, mógł poczuć jak ciało blondynki na moment robi się gorętsze. Trwało to może dwie sekundy, a potem Joanne zbiła to do naturalnej temperatury, by nie przegrzali się oboje jeszcze podczas samej gry wstępnej. Collins nie traciła jednak swojego zapału na ciągłe droczenie sie z synem Thora, bo jego pocałunki skutecznie odwiodły ją od tego. Cichy pisk był raczej reakcją na coś niespodziewanego niżeli przejawem lęku. Joanne wystarczająco wiele razy uległa zderzeniom po upadku z większych wysokości, więc ten lot nie był taki straszny. Potem zaśmiała się słodko, zdając sobie wreszcie sprawę z tego, że przez leżącą na podłodze torbę runęli prosto na łóżko, jeszcze szybciej niż było to przewidziane. W odpowiedzi na jego pytanie poruszyła sugestywnie brwią, zamiast używać jakichkolwiek słów. Następnie przystąpiła do badania jego brzucha i klatki piersiowej. Prawdę mówiąc, była pod wrażeniem, że choć na chwilę oddał jej dowodzenie. Znała jego władcze zacięcie, więc sprawił jej tym miłą niespodziankę. W dużej mierze pochlebiało jej to, że był w stanie choć na chwilę ulec. Dał jej szansę i cierpliwie znosił to jak muskała ustami blizny, które zdobiły jego skórę. Zarejestrowała reakcję Balthazara, gdy dotarła do największej z blizn w okolicy klatki piersiowej. W związku z brakiem oznak sprzeciwu, kontynuowała. Z jej ust wymsknął się cichy pomruk, gdy poczuła, jak dłoń syna Thora mocniej zaciska się z tyłu jej głowy. Gdy jego druga ręka powędrowała w kierunku jej pleców, wbijając w nie lekko paznokcie, przeszedł ją przyjemny dreszcz, czego efektem była delikatna gęsia skóra. Pamiętała o jego uwadze dotyczącej sukienki, która coraz bardziej im obojgu wadziła bez względu na to jak śliczna była. Joanne musiała na moment zabrać swoje dłonie z jego ciepłej skóry, by zająć się tym problemem. Wyprostowała się i złapała za dół błękitnego materiału, ściągając go z siebie. Podobnie jak z Balthazara koszulą, odrzuciła sukienkę gdzieś na bok, niespecjalnie się już nią interesując. W międzyczasie zsunęła ze swoich stóp tenisówki. W efekcie pozostała w samej bieliźnie, choć tym razem zapewne nie będzie to już jej byłemu trenerowi przeszkadzać. - Ups.- uśmiechnęła się łobuzersko, nie wykazując ani krzty onieśmielenia. Mogła wrócić do ust Balthazara, by rozchylić lekko językiem jego wargi i pogłębić się w kolejnym pocałunku. Balthazar jednak wciąż pozostawał w swoich spodniach, przez co nadal brakowało sprawiedliwości w tym układzie. Dlatego córka Heliosa zaczęła majstrować przy pasku od spodni Balthazara, nie przestając go całować ani przez sekundę.
Uśmiechnął się całkiem zadowolony, kiedy skóra dziewczyny rozgrzała się do temperatury, która mogłaby sugerować dużą gorączkę. Oczywiście, że teraz też nie przestawała się z nim droczyć i jeśli kiedyś był dobry moment na takie przekomarzanki to zdecydowanie podczas gry wstępnej. Chociaż ona nie mogła tego wiedzieć, syn Thora strasznie się tym nakręcał, a że we wszystkim musiał być najlepszy... Czekała ją długa noc jeśli nie zaprzestanie takich gierek. Oby nie przestała. - Jak widać. - przygryzł skórę na jej szyi po czym uśmiechnął się do niej zadziornie, ponieważ jakby nie patrzeć właśnie potwierdziła jego słowa. Jej pieszczoty były cholernie przyjemne. Zazwyczaj jego partnerki od razu dobierały się do jednego fragmentu jego ciała i to je najbardziej interesowało, więc chociaż raz świetnie było doznać czegoś zupełnie innego. Zawsze dość mocno bronił swojej przestrzeni osobistej, ale Joanne... Joanne mogła go dotykać ile chciała i kiedy chciała. Nigdy jej tego nie odmówi. A jej usta... Te pragnął poczuć jeszcze na kilku częściach swojego ciała, a niektóre z nich już rwały się do akcji na samą myśl o tym, co jeszcze potrafi nimi zrobić. Balthazar potrafił być czasami cierpliwy, ale ta sukienka nie byłaby zdatna do ponownego założenia gdyby nie pozbyła jej się akurat w tym momencie. Naprawdę zaczynał mu działać na nerwy ten cholerny materiał, który nie pozwalał im ciałom w pełni się spotkać. Zawsze lubił, kiedy to kobieta się przed nim rozbierała. W jakiś sposób cholernie go to jarało. Było coś w tym subtelnym geście zaufania, który sprawiał, że jego serce biło trochę szybciej. Po jego ciele przeszły mozolne wyładowania mające tylko jeden cel, oświetlić jej sylwetkę żeby mógł omieść jej ciało bardzo pożądliwym wzrokiem. Mogła być pewna, że podoba mu się to, co zobaczył. Wyładowania ustały gdy tylko na powrót nachyliła się w jego stronę by wznowić ich namiętne pocałunki. Kiedy ich języki tańczyły, a ona zaczęła dobierać się do jego spodni, on również nie próżnował. Jego dłonie powędrowały do jej stanika. Zgrabnym ruchem pozbył się jej górnej części bielizny, a gdy uporała się z jego paskiem ściągnął sobie spodnie jednym silniejszym podmuchem. Rozpłaszczyły się na jednej ze ścian i opadły w bliżej nieokreślonym miejscu, ale kto by się teraz tym przejmował. Nareszcie mógł dowolnie eksplorować jej nagie ciało przesuwając dłońmi od jej ud, przez pośladki, plecy, które ponownie zadrapał schodząc wzdłuż jej boków by w końcu położyć obie na jej piersiach i napawając się tym jak dobrze leżą w jego dłoniach. A wszystko to nawet na sekundę nie odrywając swoich ust oraz języka od jej.
W takim razie Balthazar był bardzo brawurowy, skoro nie bał się ryzyka pod postacią poparzeń. Gdyby Joanne miała okazję się przygotować, skóra syna Thora już byłaby skropiona topniejącym woskiem, który z pewnością dostarczyłby dodatkowych bodźców, jednocześnie nie powodując żadnego uszczerbku na zdrowiu. To zbliżenie jednak nie było zaplanowane, więc pozostawało im improwizować. Na szczęście żadne z nich nie miało z tym większych problemów. Mieli zbyt dobre warunki i wystarczająco dużo czasu, by zabrać się za siebie na porządnie. Joanne chciała nacieszyć się ich wspólnym pierwszym razem. Może tego jeszcze nie przyznawała, ale zależało jej, żeby mieć z tego coś więcej niż przelotny seks. Choć z drugiej strony, nie zastanawiała się jeszcze nad tym co będzie z nimi później. Nie był to raczej najlepszy moment na takie ustalenia, co by przypadkowo atmosfery nie popsuć. Obustronny pociąg był tutaj oczywisty, ale to co głębiej Balthazarowi w duszy grało było blondynce niewiadome. Ba, nawet własnych uczuć nie umiała jeszcze rozszyfrować, ale pewne było to, że pragnęła Balthazara. W dotyku, który on sam jej dostarczał była masa nienachalnej przyjemności. Spojrzała ukradkiem na twarz Balthazara, zaraz po tym jak zdjęła z siebie sukienkę, by móc ujrzeć jak bezwstydnie się jej przyglądał. Ten pożądliwy wzrok nakręcał ją jeszcze bardziej, więc nie zamierzała ukrywać się przed nim w całkowitej ciemności. Domyśliła się co Balthazar chciał uzyskać tworząc mały błysk, dlatego ułatwiła mu tą sprawę, tworząc dwa małe świetliki dające niewiele więcej światła niż tradycyjne świeczki. Unosiły się w powietrzu po obu stronach łóżka.
Jo podobała mu się już od ich pierwszego spotkania. Wtedy był to oczywiście tylko niezobowiązujący flirt z obietnicą przyjemnie spędzonej nocy, lecz nie było w tym niczego więcej. Serce Balthazara nadal należało do Iris, więc nie mogło z tego wyjść nic więcej niż przelotna znajomość łóżkowa. Dzisiaj natomiast, nie był już taki pewien, czy jego pierwsza pupilka nadal miała monopol na jego uczucia. To, co rodziło się pomiędzy nim, a córką Heliosa było czymś zupełnie nowym, czego nie doświadczył wcześniej, przynajmniej nie z drugiej strony. Nie poznawał sam siebie. On i romantyczna kolacja? To się nigdy nie zdarzyło. Gotował wcześniej dla innych, głównie córki Zeusa, ale wino, świece, lampiony i cała reszta? To zupełnie nie z jego bajki. Chciał sprawić Jo przyjemność i wszystko wyszło jakoś naturalnie. Tak samo naturalnie jak teraz ich niespieszne zbliżenie. W jakiś sposób ta układanka miała wszystkie puzzle na swoim miejscu, a on nie zaprzątał sobie głowy tym, co będzie później. Nawet jeśli dla niej będzie tylko przelotną przygodą, sposób w jaki go dotykała i jak sprawiała, że się czuł był tego wart. Kiedy stworzyła dla niego dodatkowe źródło światła spojrzał na nią z wdzięcznością, która jednak szybko została zastąpiona przez płomień pożądania. Przygryzł nawet dolną wargę wiedząc już ile cholernie przyjemnych rzeczy z nią dzisiaj zrobi i chociaż ona jeszcze tego nie wiedziała, podziękuje mu za tę nieprzespaną noc. Oraz pewnie poranek i popołudnie... Trochę minęło od jego ostatniej przygody.
Od samych początków wiele rzeczy wskazywało na to, że ich relacja nie może być czysto platoniczna. Oboje starali się jednak zachować pewien porządek i przełożyć swoje obowiązki oraz pewne niepisane zasady ponad te wszystkie pikantniejsze zachcianki. Wystarczyła im tylko chwila bez tej niewidzialnej smyczy, by wyjść z pewnej strefy, którą sami długo budowali. Jak się właśnie okazywało, całkiem słusznie postąpili umacniając swoją więź jeszcze zanim postanowili porwać się na totalne zbliżenie. Przystąpienie o ten jeden krok dalej wydawało się blondynce o wiele bardziej ryzykowne, bo nie chciała nim zepsuć ich dotychczasowej relacji, jednak kiedy Balthazar ruszył w tym samym kierunku co ona, okazało się, że jest to bardzo wyzwalające. Nieporównywalna była przyjemność w całowaniu kogoś, w kim ma się jednocześnie przyjaciela, z przelotnym dogodzeniem sobie w towarzystwie osoby, która potem odejdzie w swoją stronę. Dlatego z sekundy na sekundę była coraz bardziej pewna tego, że chce to zrobić właśnie z Balthazarem, właśnie teraz.