Okolice Ludington - Joanne & Balthazar - Page 5 DpyVgeN
Okolice Ludington - Joanne & Balthazar - Page 5 FhMiHSP


 

Okolice Ludington - Joanne & Balthazar

Idź do strony : Previous  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7  Next
Balthazar MacGrioghair
Balthazar MacGrioghair
Re: Okolice Ludington - Joanne & Balthazar Pią 17 Wrz 2021, 16:20

- Oh... Czyli nie będziesz miała nic przeciwko żebym znalazł sobie nową pupilkę i poświęcał jej kilka godzin każdego dnia? - spojrzał na nią i uśmiechnął się zadziornie.
Syn Thora nigdy nie miał problemów z poczuciem własnej wartości. Zawsze był tym aroganckim dupkiem, który uważał się za lepszego od wszystkich innych. Z nią było trochę inaczej. Nie był to po prostu przelotny skok w bok. Nie zrobiłby tego z którąś ze swoich studentek, nawet byłych. Tak bardzo jak uważał ją teraz za swoją kobietę, chciał to samo usłyszeć z jej ust. Chciał żeby potwierdziła, że zależy jej na tyle żeby być zazdrosną i kategorycznie mu tego zakazać. Nie zdarzało się to często, jednak teraz był po prostu niepewny względem tego, co do niego czuje córka Heliosa. To do niego niepodobne i dość niepokojące uczucie. Nigdy by nie pomyślał, że będzie potrzebował od kogoś zapewnienia, że jest wystarczający.
- No nie wiem... Wyślę zbiorową wiadomość do wszystkich w Obozie, że moja studentka właśnie awansowała i tym samym ukończyła jako ostatnia słynne treningi Balthazara, syna Thora. - zrobił całkiem niewinną minę spodziewając się, że nie to chciała usłyszeć, a on nie byłby sobą gdyby nie wodził jej trochę za nos - Albo... - złapał ją za biodra i przysunął tak blisko siebie jak tylko się dało po czym pocałował ją cholernie namiętnie nie szczędząc przy tym swojego języka - Pocałuję cię tak na oczach całego Obozu? - uśmiechnął się zadowolony z siebie dając jej jeszcze buziaka w policzek.
Jej uśmiech zdradzał, że miał rację. Już wtedy myślała o tym żeby zagościć go w swoim łóżku. Nie wnikał już w jaki sposób, bo tak czy inaczej trochę mu to schlebiało. Prawda była taka, że normalnie nie miałby z tym problemu, ale już od kilku dni przestawał sobie ufać. Bardzo możliwe, że nie byłby w stanie utrzymać granicy pomiędzy mentorem, a uczennicą, gdyby przyszło im spędzić noc tak blisko siebie. Plus, bardzo możliwe, że i tak wyląduje na kanapie, ponieważ był jeszcze jeden powód dla którego nie mógł się na to zgodzić.
- Kanapa jest po prostu dla mnie lepszym, a dla ciebie bezpieczniejszym rozwiązaniem. Pewnie i tak na niej skończę jak zaśniesz. Mam koszmary, które sprawiają, że tracę kontrolę. - starał się odpowiedzieć, jakby nie było to nic takiego, ale po jego tonie głosu dało się wyczytać, że był z tego powodu zażenowany i niełatwo dzielił się tą informacją.
Nie chcąc wchodzić w dalsze szczegóły skorzystał z chwili ciszy by razem z nią wysuszyć się ręcznikiem. W przeciwieństwie do niej nie władał mocą, która potrafi zwiększać temperaturę, ale na potrzeby swoich krótszych włosów, wystarczyła jego aerokineza by sobie je osuszyć. Kiedy w końcu otworzyli drzwi do środka wpadło trochę przyjemnego, chłodniejszego powietrza. Miła odmiana od zaparowanej łazienki. Owinął ręcznik wokół bioder i dał się wyprowadzić z powrotem do sypialni.
- A pomyśl, co czeka cię jutro skoro spędzisz ze mną cały dzień i całą noc... - uśmiechnął się uwodzicielsko siadając na łóżku i wymownie poruszając brwiami.
Joanne Collins
Joanne Collins
Re: Okolice Ludington - Joanne & Balthazar Pią 17 Wrz 2021, 19:43

Joanne przygryzła lekko kawałek swojego policzka z wewnętrznej strony, siląc się na to, by powściągnąć się od zbyt ekspresyjnej odpowiedzi. Balthazar właśnie postawił ją pod ścianą, oczekując od niej jeszcze większego uzewnętrznienia się. Otwierała się przed nim niejednokrotnie, jednak w większości sytuacji były to impulsy prowadzące do różnych zachowań. Teraz zadał jej pytanie, przed którym nie mogła w tej chwili sobie po prostu uciec. Przełknęła ślinę, trawiąc jeszcze swoje myśli i szukając jakiejś odpowiedzi.
- Żadna inna pupilka nie będzie dorastała mi do pięt.- skrzyżowała ręce i zmrużyła lekko oczy. Jednak znalazła ucieczkę w swej arogancji, którą podszkoliła u samego Balthazara. Wiedziała, że to nie jest odpowiedź na jego pytanie, ale nim zaprzeczyła, co byłoby zgodne z tym co czuła, coś nad jej głową pociągnęło za sznurki, by wpędzić ją w swój dziwny mechanizm obronny. Było to zupełnie niepotrzebne, ale Joanne tym razem się nie przemogła. W myślach maglowała samą siebie, sadzając na dywaniku pod samodzielną analizę psychologiczną.- A poza tym, postaram się, byś nie miał czasu na to, żeby sobie jakąś znaleźć.- uśmiechnęła się tym razem zadziornie, próbując w ten sposób jakoś nadrobić swoje upośledzenie, które w poprzedniej odpowiedzi dało się we znaki. Przesunęła powoli i zmysłowo swoją dłonią wzdłuż jego torsu, kierując ją oczywiście w dół. Zatrzymała ją dopiero na wysokości bioder syna Thora.
Balthazar nie pozostawał jej dłużny, poddając ją chwilowym wątpliwościom. On jednak zdawał się robić to na żarty, czego dowodziły jego kolejne słowa. Był w tym wszystkim lepszy od niej, nawet jeśli na co dzień nie uzewnętrzniał się przed nikim. Pokręciła lekko głową z dezaprobatą, choć wciąż się uśmiechała, gdy słuchała jego odpowiedzi. Dała się nabrać, ale na bardzo krótką chwilę. Balthazar nie zwlekał zbyt długo, by przedstawić jej drugą alternatywę. Gdy przyciągnął ją do siebie, zawiesiła swoje ręce na jego szyję, wpuszczając między swoje wargi jego język w tym gorącym pocałunku.
- Druga opcja jest o wiele bardziej obiecująca.- przyznała zadowolona. Wiedziała, że nie musiałby tego zrobić nawet przed połową obozowiczów, a wieści i tak rozeszłyby się w ciągu kilku dni. W ich obozowej atmosferze wszystkie plotki rozprzestrzeniały się w mgnieniu oka. Wiele osób utwierdzało się w tym, że ich one nie obchodzą, ale czasami niektórym doskwierała zbyt duża monotonia, żeby trzymać język za zębami. Joanne to nie przeszkadzało, nauczyła się jakoś z tym żyć.
- Znowu próbujesz mnie nastraszyć?- uniosła jedną brew, gdy uprzedził ją przed swoimi koszmarami. Nie chciała mu umniejszać jego problemów, ale nie był pierwszą osobą z takimi problemami w jej życiu. Sama od powrotu z Tartaru sypiała gorzej, a już wcześniej męczyły ją raz na jakiś czas sprawy spędzające sen z powiek.- A może to się zmieni, gdy nie będziesz spał już sam?- zasugerowała, uśmiechając się do niego półgębkiem. Nie mogła być pewna tego, czy jej obecność mu pomoże. Aż tak siebie nie przeceniała, by móc mu to zagwarantować. Miała jednak nadzieję, że będzie to wystarczająca zachęta do tego, by nie uciekł jej, gdy tylko uda jej się zasnąć.
- Obawiam się, że do końca tego weekendu stracę czucie w nogach.- zaśmiała się, wyobrażając sobie potencjalne atrakcje, które Balthazar mógłby jej zapewnić. Większość kręciła się teraz wokół gorącego seksu w różnych zakamarkach tego domku i wokół niego. Nawet nie winiła siebie za tak perwersyjne myśli, bo trudno było utrzymać je na wodzy po tym co syn Thora z nią zrobił.
Gdy znaleźli się znowu w sypialni, zrzuciła z siebie ręcznik, kolejny raz prezentując przed Balthazarem swoją nagą sylwetkę. Odwiesiła go na oparcie krzesła, by mógł sobie swoim tempem schnąć.
- A teraz idziemy spać, żeby jutro starczyło ci na to wszystko sił.- poleciła stanowczo, ale w dość rozczulający sposób, a nie tak jakby wydawała jakiś rozkaz. Podeszła bliżej Balthazara, który usiadł na brzegu łóżka. Nachyliła się lekko i pocałowała go czule w usta. Jednak nim zdążył jakkolwiek zacząć zachęcać ją do dalszych pieszczot, odsunęła się od niego i wślizgnęła pod kołdrę. Wiedziała, że nie będzie umiała mu niczego odmówić, więc musiała prędko się położyć.  Odchyliła kawałek kołdry w geście zapraszającym Balthazara, żeby położył się obok niej. Pamiętała o tym co powiedział o spaniu pod przykryciem, ale nie zamierzała odpuścić sobie przytulania go aż do samego rana.
Balthazar MacGrioghair
Balthazar MacGrioghair
Re: Okolice Ludington - Joanne & Balthazar Pią 17 Wrz 2021, 22:04

- Tak myślisz? Słyszałem o takiej jednej córce Freyi, która miała być całkiem niczego sobie... - uśmiechnął się złośliwie nie mając zamiaru tak łatwo jej odpuścić.
Jeśli nie chce powiedzieć tego, co on chce usłyszeć, będzie ją ciągnąć za język aż wymyśli coś lepszego niż taka arogancka wypowiedź. To on jest mistrzem arogancji, jej jeszcze trochę brakowało, więc będzie musiała wymyślić coś innego. Oczywiście kłamał jak z nut. Nie znał żadnej córki Freyi, nawet nie wiedział czy takowa istnieje ale liczył na wrodzoną pewność siebie, która pomoże mu to sprzedać. To było wykalkulowane ryzyko. Liczył na to, że córka Heliosa nie będzie wiedziała za dużo o dzieciach Nordyckich bogów. Nie okłamałby też Jo w jakiejś ważnej sprawie, ale na potrzeby ich przekomarzanek chyba nie było nic złego w dopowiedzeniu sobie pewnych faktów.
Jej drugie podejście było już o wiele lepsze. Z zadowolonym uśmiechem patrzył jak jej dłoń sunie coraz niżej po jego ciele, jednak gdy zatrzymała się tuż przed jego męskością nie mógł sobie odpuścić cichego prychnięcia oraz dodatkowego komentarza.
- Mhhmmmm... I jak zamierzasz to zrobić..? - uśmiechnął się zadziornie patrząc jej w oczy podpuszczając ją do tego by przesunęła dłoń jeszcze niżej ryzykując, że znów wyrwie jej kilkanaście minut z życia i kolejne na jeszcze jeden prysznic. Jego spojrzenie mówiło, że jest gotowy, ale czy blefował? Będzie musiała się przekonać.
Uśmiechnął się szeroko wiedząc, że przynajmniej przez chwilę dała się nabrać. Nie wiedziała jeszcze, że on i elektronika nie są najlepszymi przyjaciółmi. Smsy i telefony to szczyt jego możliwości, wszystko inne przychodzi mu z trudnością, a szkoda mu czasu na naukę. Zdecydowanie woli wszystko, co mechaniczne. Jego uśmiech zdecydowanie zmienił charakter podczas tego gorącego pocałunku. To nigdy mu się nie znudzi i każdy taki wybryk działa jak narkotyk zachęcając by wziął więcej.
- Też myślałem, że wybierzesz bramkę numer dwa. - uśmiechnął się w ten swój charakterystyczny, pewny siebie sposób.
Nie miał pojęcia jak miałby to zrobić przed całym obozem. Podejrzewał, że wystarczyłoby by zrobił to kilka razy gdzieś w Obozie, ale nie miał nic przeciwko temu by zrobić to przy większej publiczności i raz na zawsze pokazać, że córka Heliosa należy do niego i biada każdemu, kto pomyśli inaczej. Może nadarzy się jakaś dobra okazja.
- Nie, nie tym razem słońce. Każdej nocy budzę się tracąc kontrolę nad swoimi wyładowaniami w mniejszym bądź większym stopniu. Nie chciałbym zrobić ci krzywdy. - spojrzał na nią przepraszająco rozkładając ręce - Nie wiem Joanne... Możemy spróbować, ale nie wybaczę sobie jeśli coś ci zrobię. - westchnął ciężko nie będąc do końca przekonanym czy to dobry pomysł.
Zazwyczaj po prostu pojawiały się lekkie wyładowania, które co najwyżej by ją trochę poparzyły, ale bywało też tak, że zrobił dziurę w swoim mieszkaniu kiedy koszmar był wyjątkowo paskudny. Nawet tutaj kilka razy musiał przemalować wszystkie ściany. Tę decyzję przyjdzie mu jednak podjąć dopiero gdy dziewczyna zaśnie, więc miał jeszcze chwilę na przemyślenie wszystkich za i przeciw.
- Wyzwanie... Podjęte. - zaśmiał się razem z nią, ale szybko posłał jej ten uwodzicielski i pewny siebie uśmiech, który wskazywał na to, że wcale nie żartował.
Miał już przewidziane przynajmniej kilka miejsc w których chętnie będzie się z nią kochać, więc bardzo prawdopodobne, że jej życzenie się ziści. Widziała już na co go stać, a to tylko jedna noc. Dajcie mu kolejne dwa dni z taką zachętą... Na pewno stanie na wysokości zadania.
W sypialni łapczywie oblizał usta, kiedy zrzuciła z siebie ręcznik. Nigdy nie znudzi mu się widok jej nagiego ciała ani to, jak na niego działał. Wcale nie krył się z tym, że cholernie mu się podoba, a jeszcze bardziej go kręci.
- O moją wytrzymałość nie musisz się raczej martwić. - uśmiechnął się wymownie po czym odwzajemnił jej pocałunek.
Wyciągnął ręce w jej stronę żeby posadzić ją sobie na kolanach, ale cwana wiedziała już co zrobi i zdołała mu się zgrabnie wyślizgnąć. Zrobił trochę naburmuszoną minę bo rzadko coś mu się nie udawało, ale w końcu podążył za jej zaproszeniem i po ściągnięciu ręcznika położył się obok niej. Wsunął dłoń pod kołdrę mozolnie sunąc nią po jej boku kciukiem muskając zarys jej piersi.
- Ale wiesz, że właściwie mam cię teraz dokładnie tutaj, gdzie cię chciałem? - wyszeptał całując ją kilka razy w szyję.
Joanne Collins
Joanne Collins
Re: Okolice Ludington - Joanne & Balthazar Pią 17 Wrz 2021, 22:53

- To chyba nikt ważny, bo pierwszy raz o niej słyszę.- wzruszyła ramionami. Był to jednak kolejny raz, kiedy robiła dobrą minę do złej gry. Może i nie umiała sobie przypomnieć jakie są dzieci tej bogini, ale i tak zamierzała postawić się ponad nimi. Bądź co bądź, obecnie to o niej mówiło się więcej niż o mięczakach, które czekały na powrót grupy z misji w Hadesie. Tak naprawdę Jo nie stawiała siebie ponad resztę herosów, ale wygodnie było jej utrzymywać pozór aroganckiej blondie. Balthazar jako jeden z niewielu miał okazję poznać się na tym, że wcale nie była tak silna jakby chciała. Zdołał też ujrzeć ją w chwili słabości, która ukazywała, że wcale nie była dumna ze swojego powrotu. Gdy przyszedł do niej po jej powrocie z misji wcale nie wyglądała jak bohaterka, a zamiast tego jak wrak półboga. Jej pozycję w przekomarzankach podważało to, że Balthazar miał okazję się już na niej poznać. Często rozpoznawał kiedy próbowała odegrać jedną ze swoich wymyślonych ról, a kiedy naprawdę była sobą. Było to równie irytujące co wspaniałe. Pewne było jedno. Po powrocie z ich milutkiego weekendu będzie musiała zrobić research wśród dzieci rzekomej bogini.
- Mam swoje sposoby.- odpowiedziała mu tajemniczo, choć wprawdzie nie miała jeszcze na to pomysłu. Nie umiała sobie nawet wyobrazić ich powrotu do obozu, a co dopiero to co będzie działo się w kolejnych dniach. Czuła, że powstała między nimi bardzo silna więź i nie chciała jej za nic przerywać. Miała dość wygórowane oczekiwania wobec tego jak będzie wyglądało zwykłe wspólne spanie. Do tego stopnia, że zastanawiała się czy będzie umiała zasnąć sama w swoim mieszkaniu. Balthazar podziałał na nią tak inwazyjnie, że najchętniej wpierdzieliłaby się do jego lokum ze swoimi rzeczami już dzisiaj lub zrobiła włam i wzięła jego bagaż do siebie. Nigdy nie zdarzyło jej się aż tak intensywnie chcieć mieć kogoś dla siebie.
Przechyliła lekko głowę w bok i spojrzała w błękitne tęczówki Balthazara. Wierzyła w to, że koszmary musiały być dla niego ciężkimi chwilami. Z jakiś przyczyn nie przejmowała się zagrożeniem z nimi związanymi. W tej kwestii ufała mu chyba bardziej niż on sam. Tyle razy była o krok od śmierci, że wpadnięcie w jego wyładowania wydawały jej się błahostką. Nawet jeśli miało ją to sporo kosztować. Jeśli nie mogła pomóc najbliższej jej osobie, to naprawdę musiała nie mieć nic do stracenia.
- Nie mam pojęcia co się dzieje w twoich koszmarach, ale.. musisz stawić temu czoła. Prędzej, czy później. Zaufaj sobie, tak jak ja tobie ufam, a ta noc będzie pierwszą spokojnie przespaną.- uśmiechnęła się do niego ciepło. Uniosła swoją dłoń, przy przyłożyć ją do jego policzka. Pogłaskała jego zarost swoim kciukiem, cały czas wpatrując się w jego cudowne oczy, które wręcz hipnotyzowały. Mogą nazywać ją masochistką, ale naprawdę wierzyła w Balthazara.
Oj tak, Balthazar już jej udowodnił jak ogromną miał wytrzymałość. Musiała być ogromną szczęściarą, skoro mogła doświadczyć tego wszystkiego, co syn Thora mógł jej zaoferować. Przez cały czas zdawał się móc dać jej jeszcze więcej. Było to równie przerażające co podniecające.
- Nie martwię się, wierz mi.- przyznała z uśmiechem.
Balthazar był wspaniały i wyjątkowy, ale wciąż pozostawał mężczyzną. I to nieustanne złaknionym mężczyzną. Spodziewała się, że pokazując mu się na nowo, znowu pobudzi jego instynkty, które sprowadzą ich obojga do kolejnych upojnych chwil. W przeciwieństwie do jego szalejącego testosteronu, Joanne była skłonna tą energię zachować na następny dzień. Nie to, że miała go dość. Prawdę mówiąc, wycisnął z niej resztki energii i trudno było jej uwierzyć, że on sam miał jeszcze siły na kolejne rundy. Nie wiedziała czy bardziej się tego bać, czy może zazdrościć sobie samej. Wiele kobiet narzekało na krótkodystansowość facetów, ale część z nich pewnie w międzyczasie nie doznało prawdziwego orgazmu. Joanne doszła dwukrotnie, wyrzucając z siebie maksimum sił, więc z pewnością czuła się spełniona i pełna nadziei odnośnie kolejnego wspólnie spędzonego dnia.
- Powiedz jeszcze, że chciałeś odkąd się poznaliśmy.- odparła zaczepnie. Przymknęła oczy, chłonąć pocałunki, które lądowały na jej posiniaczonej szyi, wzbogaconej o masę malinek. Przysunęła się maksymalnie blisko Balthazara tak, że przylgnęła piersiami do jego klatki piersiowej. Mogła przysiąc, że słyszy bicie jego serca. Był to przyjemny rytm, który skłaniał ją do zapadnięcia w sen. Swoje kolano wsunęła ostrożnie między nogi syna Thora, by nawiązać z nim wszelaki kontakt.
- Jesteś najlepszym co mnie spotkało.- wyznała, wtulając swoją twarz w jego tors. Oczy miała zamknięte, a całe jej ciało stykało się z sylwetką syna Thora. Z czasem zaczęła powoli odlatywać, aż udała się do krainy snu.
Balthazar MacGrioghair
Balthazar MacGrioghair
Re: Okolice Ludington - Joanne & Balthazar Sob 18 Wrz 2021, 02:04

Jo mogła robić dobrą minę do złej gry, ale akurat tym razem Balthazar przejrzał ją na wylot. Wiedział, że jak tylko wrócą do obozu zainteresuje się dziećmi tej bogini, a wtedy cały jego fortel padnie. To już nie będzie miało znaczenia, bo do tego czasu on osiągnie swój cel. Zdawał sobie sprawę, że dziewczyna potrafi być uparta. Pokazała mu to setki razy na treningach, ale dlaczego akurat tak bardzo nie chciała powiedzieć na głos tego, co czuła? Nie miał pojęcia. Cieszył się natomiast, że zdążył już poznać ją na tyle by takie zagrywki z jej strony były dla niego oczywiste. To zawsze pomagało mu wygrać większość ich małych potyczek. Tutaj lata doświadczenia w pracy z młodszymi herosami dawały o sobie znać. Widział ją jako dorosłą kobietę, lecz nie dało się ukryć, że była od niego o dekadę młodsza. Najwyraźniej potrafi to zrobić różnicę w wielu miejscach.
- Naprawdę..? - uniósł lekko brew patrząc na nią trochę do jej tajemniczego uśmiechu nie przekonany.
Zdawał sobie sprawę, że wielu rzeczy jeszcze o niej nie wie i zdecydowanie będzie go w stanie jeszcze kilkukrotnie zaskoczyć zarówno pozytywnie i negatywnie, lecz tym razem znów miał przeczucie, że blefuje. Próbowała sobie kupić czas, ale nie widział w tym nic złego. Wiedział, że jak już coś wymyśli, na pewno będzie to coś nietuzinkowego i bardzo możliwe, że bardzo mu się to spodoba. Kiedy naprawdę się na czymś skupiła, potrafiła wymyślić całkiem ciekawe zagrania. Nie strofował jej już więcej zawierzając, że wie, co robi. Potrafi cierpliwie poczekać.
- Rzeź niewiniątek, takie tam. - zaśmiał się dość gorzko kiedy zeszli na jego koszmary - Stawiam temu czoła każdej nocy, ale gdy stawką jest twoje bezpieczeństwo, może się ona okazać zbyt wysoka... - odpowiedział z pewną troską w głosie.
Przechylił delikatnie głowę gdy położyła dłoń na jego policzku łasząc się trochę jak kot do pańskiej ręki. Podobało mu się to, jak go dotykała. Wbrew pozorom dotyk również może być nacechowany emocjami. Inny był podczas seksu i inny był teraz, kiedy się o niego troszczyła. Była tylko jedna osoba, która to do tej pory robiła, a i wtedy czuł się trochę inaczej. Przez dłuższą chwilę patrzył jej w oczy próbując dopatrzyć się tam jakiegoś zawahania, albo strachu, ale nie było niczego takiego. Nie wiedziała jak źle jest, ale mu ufała. Już kiedyś ktoś mu ufał i skończył nawiedzając go w jego koszmarach. Problem był w tym, że to on nie ufał samemu sobie.
Uśmiechnął się tylko i puścił jej oczko kiedy przyznała mu rację. Żałował, że udało jej się wymknąć spod jego starannie zaplanowanej akcji, ale przynajmniej będzie miała więcej siły na następne dni. Nigdy wcześniej seks nie był dla niego tak przyjemny i najwyraźniej budziła się ta stara, hedonistyczna cząstka jego charakteru, która pragnęła więcej tej przyjemności. Poza tym dziewczyna zaczynała działać na niego jak narkotyk, chciał słyszeć więcej jej jęków rozkoszy oraz rzeczywiście sprawić by nogi jej zmiękły. Czekał ją naprawdę długi weekend pełen przyjemności.
- Znaleźć się z tobą nago w łóżku? - wyszeptał pomiędzy kolejnymi pocałunkami, które tym razem lądowały na jej obojczyku i wędrowały w górę szyi - Zdecydowanie, od pierwszego momentu, w którym zobaczyłem cię na polanie. Nawet myślałem o tobie po naszym małym treningu. W końcu byłaś pierwszą osobą, która sprawiła, że poprosiłem o pocałunek. - mruknął jej koło ucha całując jego płatek - Wtedy nie wiedziałem, jednak, że będę chciał czegoś więcej. - wyszeptał przygryzając płatek jej ucha.
Mruknął zadowolony gdy przylgnęła do niego swoim ciałem. Zamknął ją w swoich ramionach delikatnie ściskając by cały czas czuła, że jest przy niej. Nigdy nie był tym typem, który zostawał po seksie, ale z nią chciał. Nie rzucał słów na wiatr. Powiedział, że dzisiaj jej nie wypuści i słowa zamierzał dotrzymać. Pasowała w jego ramionach. Ucałował ją czule w głowę zanim delikatnie oparł o nią swoją. Kiedy znów się odezwała zmęczonym głosem jego serce na chwilę zabiło szybciej. To pierwszy raz, kiedy coś takiego usłyszał. To naprawdę wiele dla niego znaczyło i szczerze nie wiedział, jak ma na to odpowiedzieć. Już zdążyła go zaskoczyć i sprawić, że go zatkało.
- Śpij dobrze słońce. - wyszeptał głaszcząc jej głowę.
Bał się tego, co w pierwszej chwili chciał powiedzieć, a co zaczynało kiełkować w jego sercu. Najlepiej było to na razie po prostu przemilczeć. Bijąc się z myślami nie zauważył nawet kiedy przymknął na chwilę głowę i rzeczywiście zasnął z Joanne w swoich ramionach. Pierwszy raz od ataku przesypiając całą noc.
Joanne Collins
Joanne Collins
Re: Okolice Ludington - Joanne & Balthazar Sob 18 Wrz 2021, 11:54

Odkąd wróciła z ostatniej misji Balthazar poświęcał jej bardzo dużo swojej uwagi. Zdążyła się już do tego przyzwyczaić i trudno było jej sobie wyobrazić, że mogłaby widywać go coraz rzadziej. Takiej opcji nawet nie dopuszczała do swojej myśli, jakby obecność syna Thora była stałym punktem dla każdego jej dnia. Zapewne to właśnie dzięki temu każda kolejna doba stawała się dla niej coraz łatwiejsza do przeżycia. Ba, nie tylko przeżycia, ale spędzenia jej w godny sposób, co oznaczało coś więcej niż samo egzystowanie. Od teraz czuła się jeszcze silniej przywiązana do Balthazara, ale z niewiadomych jej przyczyn o wiele łatwiej przychodziło jej pokazywanie tego, niż nazywanie rzeczy po imieniu. O dziwo Szkot darował sobie kolejne pytanie o jej potencjalną zazdrość, ale coś jej podpowiadało, że wciąż jej nie wierzył. Całkiem słusznie, zresztą.
- Naprawdę.- potwierdziła skinieniem głowy.- Czasami potrafię być bardzo natarczywa.- uśmiechnęła się jeszcze szerzej, po czym uniosła się na palcach, by przelotnie ucałować jego usta, jakby stało się to już stałym elementem ich gry.
Ściągnęła lekko brwi, między którymi pojawiła się wąska zmarszczka. Współczuła każdemu, kto musiał przeżywać koszmary po tym co przeszli w swoim życiu herosa. Doskonale zdawała sobie sprawę z tego, że bywały to wspomnienia, które potrafiły zniszczyć każdemu psychikę. Dość często słyszała od innych półbogów, że powinna wyłączyć się z uczuć i podchodzić do każdej osoby i zadania z zimną krwią. Niektórym się to ponoć udawało, choć Joanne nie potrafiła ot tak uwierzyć im w to, że nie czują kompletnie nic.
- Nie stawiasz im czoła, tylko im ulegasz. To zasadnicza różnica.- uśmiechnęła się łagodnie, nie odrywając swojego wzroku od jego oczu. Nie zamierzała pod żadnym pozorem podważać jego walki ze swoimi koszmarami, ani tym bardziej zasmucić. Miała jedynie nadzieję, że inny pogląd na ten problem może pomóc go wreszcie zwalczyć. Była skłonna zaryzykować i spędzić z nim noc w jednym łóżku, nawet jeśli uważał to za niebezpieczne. Jeśli mogła być nowym kolorowym liściem na jego plecach, chciała nadać temu jeszcze większe znaczenie choćby poprzez ukojenie jego trudnych snów.
- Uwierz mi, ledwo cię znałam, a i tak byłam w szoku.- zaśmiała się, gdy wspomniał o swojej prośbie o pocałunek. Tamtego dnia nie potrzebowała zbyt wiele czasu, by poznać się na tym, że syn Thora rzadko o cokolwiek prosił. Wydawał jej się być jednym z tych, którzy bez pytania biorą to na co mają ochotę.- Żadne z nas tego nie wiedziało.- mruknęła cicho, nie umiejąc zatrzymać uśmiechu, który wkradł się na jej usta. Ich spotkanie na polanie bardzo chętnie wspominała i za każdym razem wywoływało ono u niej same pozytywne odczucia. Był to jeden z tych dni, z których nie pożałowała ani sekundy. Nawet tego jak spadła z drzewa albo popełniła jakikolwiek błąd podczas ich treningu. Miała dziwne przeczucie, że wszystko wtedy potoczyło się tak jak powinno.
- A teraz przyznaj się, spodziewałeś się, że ci odmówię?- spytała nagle po kilkusekundowej ciszy, która zdawało się, że zamykała temat jego niespełnionej prośby. Jednak skoro o tym wspomniał, Joanne nie mogła darować sobie tego pytania. Była cholernie ciekawa tego, co wtedy o niej pomyślał, bo miała wrażenie jakby odmówienie mu w tamtej chwili graniczyło z cudem. Miał w sobie ten czar, który sprawiał, że trudno było jej o nim nie myśleć. Córka Heliosa wnioskowała, że z łatwością przychodziło mu uwodzenie kobiet. Samą siebie zaskoczyła tym, że już wtedy nie rzuciła się w jego ramiona.
Gdy znużenie zaczęło powoli ściągać ją do krainy snów, czuła jakąś dziwną potrzebę, by jeszcze cokolwiek powiedzieć Balthazarowi zanim zaśnie. Może nie do końca cokolwiek, ale coś na wzór wyznania, które pozwoli im odpowiedni sposób zamknąć miniony dzień. Brakło jej odwagi i zaparcia, by posilić się na coś bardziej dobitnego, choć i tak wydawało jej się, że zabrnęła dość daleko. Potrafiła sporo powiedzieć, ale rzadko siliła się na bardziej otwarte wyznania. Ostatnie co jeszcze przed zaśnięciem zarejestrowała to cichy głos Balthazara i jego dłoń, która głaskała jej głowę.

Gdy się obudziła, światło próbowało się przedrzeć przez zasłony do sypialni. Wszystko wskazywało na to, że był już poranek, a więc udało im się obojgu dotrwać bez żadnego porażenia ani poparzeń. Otworzyła dość opornie oczy i pierwsze co zrobiła to spojrzała na mężczyznę, który otaczał ją swoimi ramionami. Najchętniej poleżałaby dłużej, ale postanowiła wykorzystać fakt, że udało jej się obudzić pierwszej. Chciała zrobić dla niego coś miłego, póki miała szansę uprzedzić w tym syna Thora. Taka okazja wzbudziła w niej dziwną szaleńczą ekscytację, która wystarczająco rozbudziła ją do tego, by zwlec się z łóżka. Ostrożnie wyślizgnęła się spod ramienia Balthazara i wstała. Sięgnęła po wymiętą sukienkę, która leżała na podłodze i założyła ją pospiesznie, darując sobie na razie szukanie bielizny. Wiedziała, że potem będzie się przebierać. Nim wyszła z sypialni, obejrzała się jeszcze raz i uśmiechnęła się ciepło, widząc śpiącego syna Thora. Była to scena warta zapamiętania. Kiedy spał, wyglądał bardzo niewinnie, co na nowo ogrzało serce córki Heliosa.
W końcu zmusiła się do tego, żeby wyjść z pokoju i udać się do części kuchennej. Tam zaczęła przeszukiwać szafki i lodówkę, by sprawdzić co się w nich znajduje. Wyciągnęła jajka, wędlinę, cebulę i pomidory, by wziąć się wreszcie do roboty. Masło rozpuszczało się już na patelni, a blondynka w tym czasie siekała cebulę w kostkę.
Balthazar MacGrioghair
Balthazar MacGrioghair
Re: Okolice Ludington - Joanne & Balthazar Sob 18 Wrz 2021, 15:51

Przyznanie się do tego, że chciał do tej relacji czegoś więcej niż tylko seksu przyszło mu dość łatwo i było to dla niego dość zaskakujące. Nigdy się z nikim nie wiązał, a nawet kilku przyjaciół, których miał trzymał z pewnym dystansem, lecz względem jej takie wyznania zadziwiająco, przychodziły bardzo naturalnie. Fakt, że i ona potwierdziła, że pragnie trochę więcej niż jedną upojną noc ze swoim mentorem wywołało uśmiech na jego twarzy, który skrył między kolejnymi pocałunkami złożonymi na jej szyi. Dawało im to szansę na zbudowanie czegoś większego, czegoś, co najwyraźniej już zaczynało w nim kiełkować, tylko trudno było się do tego przyznać.
- Nie... - mruknął z przekąsem - Jesteś pierwszą, którą poprosiłem i pierwszą, która odmówiła. - przygryzł skórę na jej szyi w żartobliwej formie kary.
Balthazar nigdy nie był wielkim kobieciarzem, tym bardziej po ataku, kiedy te kontakty ograniczył do absolutnego minimum. Nigdy nie miał natomiast problemu z tym, by jakakolwiek mu odmówiła. Czy wcześniej, gdy jego arogancja oraz pewność siebie, a tym bardziej dokonania były sławne. Czy teraz, kiedy ten uśmiech, doświadczenie oraz kolekcja blizn sprawiały, że większość chciała chociaż spróbować. Córka Heliosa oparła się jego urokowi osobistemu, co jak się okazało wyszło im obojgu na dobre.
W głowie syna Thora kłębiło się dużo myśli na temat tego, co będzie dalej. Jej wyznanie tuż przed zaśnięciem stawiało go w trudnej sytuacji. Nie chciał jej zwodzić, a sam jeszcze nie do końca wiedział czym jest to, co tworzy się między nimi. To mogło rozwinąć się w każdą stronę po tej jednej nocy, a on nie chciał powiedzieć czegoś, co później musiałby wycofać. On takich rzeczy nie robił. Z tego wszystkiego nawet nie zauważył kiedy i on odpłynął trzymając ją w swoich ramionach.

Była to jego pierwsza, w pełni przespana, noc po ataku. Zarówno ciało oraz umysł musiały być na tyle zmęczone, że nawet nie obudził się, kiedy Jo oswobadzała się z jego uścisku i wstawała z łóżka. Zazwyczaj był na tyle przytomny, nawet podczas snu, że wystarczyło wejść do pomieszczenia, a on już się budził. Po latach spędzonych poza obozem musiał to w sobie wypracować. Tym razem spał jak zabity nie rejestrując niczego, co się działo. Nawet nie pamiętał już jak to jest obudzić się bez krzyku czy zerwania się z łóżka, więc gdy powoli otwierał oczy był całkowicie zdezorientowany tym, co się stało. Zamrugał kilka razy łapiąc ostrość i dopiero wtedy zaczynało dochodzić do niego to, co stało się poprzedniej nocy. Nie widząc przy sobie córki Heliosa szybko omiótł sypialnię spojrzeniem sprawdzając, czy znów pojawiły się gdzieś jakieś ślady po jego wyładowaniach. Kiedy niczego nie zauważył wybudziły się powoli inne zmysły. Usłyszał nóż uderzający o deskę, więc na pewno żyła i miała się dobrze. Dźwignął się do siadu nie mogąc uwierzyć w to, że po raz pierwszy nie dręczył go żaden koszmar. W ogóle nie pamiętał, co mu się śniło. Zupełnie go odcięło.
Wiedział już, co musi zrobić. Wyszedł z łóżka od razu kierując swoje kroki do kuchni. Nie myślał nawet o tym żeby się ubierać. Całkowicie skupiony na swoim celu, jak drapieżnik namierzający swoją zdobycz podszedł do dziewczyny, obrócił ją do siebie i trzymając jej twarz w swoich dłoniach zaserwował jej serią stanowczych, gorących pocałunków w których namiętność mieszała się z wdzięcznością.
- Jesteś niesamowita Joanne i najlepszym, co mnie spotkało. - spojrzał jej w oczy mogąc teraz powiedzieć te słowa z pełnym przekonaniem zanim pocałował ją jeszcze raz, tym razem z niespotykaną czułością.
Joanne Collins
Joanne Collins
Re: Okolice Ludington - Joanne & Balthazar Sob 18 Wrz 2021, 21:19

Nie umiała nawet kryć się z tym jak ogromną dumą napawał ją fakt, że potrafiła zadziwić Balthazara już podczas ich pierwszego spotkania. Czuła się jakby jej odmowa była jakimś ogromnym osiągnięciem, co również było wypisane w jej szerokim uśmiechu, który próbowała ukryć, gdy wtulała swoją twarz w jego tors. Pewne było to, że jego odpowiedź w pełni ją usatysfakcjonowała. Lubiła być jedną z tych niewielu, o cokolwiek by nie chodziło.

Siekała cebulę, nucąc pod nosem jakąś piosenkę. Zapach tego warzywa zaatakował jej nozdrza, wyciskając przy okazji z jej oczu łzy. Uniosła swoją dłoń, by zetrzeć tą, która śmiała wydostać się na zewnątrz, jeszcze zanim zdołała spłynąć po jej policzku. Masło na patelni było już zupełnie rozpuszczone, więc zsunęła z deski posiekaną cebulę prosto na patelnię. W pomieszczeniu zaczął rozprzestrzeniać się przyjemny zapach, zapowiadający jeszcze niewiadomą potrawę. Joanne sięgnęła po szynkę, którą planowała również rozdrobnić w kostkę. Nim jej się to udało, poczuła na swoich biodrach silne dłonie Balthazara, które nakłoniły ją do obrócenia się o sto osiemdziesiąt stopni. Miał całkiem sporo szczęścia, ponieważ blondynka nie zdołała unieść noża w swojej dłoni próbując się obronić zanim zdała sobie sprawę z tego kim jest jej oprawca. Oparła się pośladkami o kraniec blatu kuchennego, a nóż odłożyła obok siebie, by nie stanowił żadnego zagrożenia dla żadnego z nich. Wpiła się w usta Balthazara, odwzajemniając każdy z jego pocałunków. Mruknęła pod nosem wyraźnie zadowolona z jego bliskości oraz cudownego smaku jego ust.
- Ktoś tu się dzisiaj wyspał.- stwierdziła z uśmiechem na ustach. Jego słowa sprawiły, że jej serce znowu zadrżało, wyrzucając z siebie przyjemne ciepełko, które łagodziło wszelkie nerwy.- Jak widać, oboje przespaliśmy tą noc bez żadnego szwanku.- zauważyła i ucałowała jeszcze raz jego miękkie wargi.- Dlatego możesz teraz usiąść i poczekać na zasłużone ci śniadanko.- uśmiechnęła się szeroko, całkiem naturalnie wcielając się w rolę porannej gosposi. Chciała uczynić ten poranek jednym z najprzyjemniejszych w życiu Balthazara, a pierwszy krokiem ku temu było przyrządzenie mu smacznego śniadania. Obróciła się z powrotem przodem do blatu, by skończyć kroić wędlinę. Dorzuciła ją na patelnię, przemieszała jej zawartość, a potem sięgnęła po kolejny składnik, którym były pomidory. Krojenie ich nie było zbyt czasochłonne, więc kiedy tylko się z nimi uporała sięgnęła po jajka. Rozbiła ich kilka nad patelnią, a potem pospiesznie zaczęła doprawiać cały zestaw. Wzięła drewnianą łopatkę, którą zaczęła mieszać wszystkie składniki na patelni aż jajko dostatecznie się ścięło.
Balthazar MacGrioghair
Balthazar MacGrioghair
Re: Okolice Ludington - Joanne & Balthazar Nie 19 Wrz 2021, 00:35

Wychodząc z sypialni miał tylko jeden cel i była nim ta niesamowita dziewczyna, która dzisiejszej nocy samą swoją obecnością odpędziła jego koszmary. W ogóle nie patrzył na to, co dzieje się dookoła czy to, że była akurat zajęta. Całkowicie skupiony na jej sylwetce nie zwrócił uwagi, że trzymała nóż w ręce. Mogła go nawet podnieść, był całkiem przekonany, że zdążyłby się uchylić. To wszystko w ogóle nie miało znaczenia w stosunku do tego jak wielką wdzięczność czuł i miał zamiar jej okazać. Słowa nie były w stanie wyrazić tego, jak bardzo był jej wdzięczny za to, że nakłoniła go do tego by został jednak z nią w łóżku. Zdążył już zapomnieć jak to jest się obudzić jak normalny człowiek bez jakichś wyładowań, czy krzyków. Nie mówiąc już o tym jak cholernie wypoczęty był zarówno mentalnie oraz fizycznie. Nie miał takiego poranka od lat. To wszystko postarał się upchać w te kilka namiętnych pocałunków, którymi ją uraczył, chociaż to na pewno nie było wystarczająco.
- Zdecydowanie. Pierwszy raz od lat. - uśmiechnął się do niej wesoło skradając jej jeszcze jeden pocałunek - Hmm... No nie wiem, chyba dobrze byłoby gdybym jednak sprawdził, czy jakieś wyładowanie nie dotknęło twojego ciała. - uśmiechnął się cwanie wsuwając dłonie pod jej sukienkę, a zauważając, że nie ma na sobie bielizny bardzo wymownie przesunął dłońmi po wewnętrznej stronie jej ud - Zasłużyłaś na podziękowania, a te kilka buziaków nie wystarczy. - ucałował ją kilka razy w szyję, ale przestał jak tylko usłyszał o śniadaniu.
Odsunął się o krok patrząc na nią ze zdziwieniem. Dopiero teraz rozejrzał się po kuchni i leżących wszędzie składnikach. Inne zmysły podłapały również przyjemny zapach cebuli. Zaczynał się domyślać dokąd to wszystko dąży, ale cały ten pomysł był dla niego zupełnie abstrakcyjny.
- Ty zrobisz mi śniadanie..? - spojrzał na nią jeszcze raz z wyraźnym niedowierzaniem, które bynajmniej nie miało żadnego związku z tym jakoby myślał, że córka Heliosa nie potrafi gotować - Nikt nigdy nie zrobił dla mnie śniadania. - uśmiechnął się dość mocno zawstydzony zaczesując włosy do tyłu - To ja się może ubiorę.
Nie chcąc jej przeszkadzać wrócił się do sypialni w poszukiwaniu swoich bokserek. Dopiero po chwili przypomniał sobie, że wczoraj był dość niecierpliwy, więc pozostały z nich co najwyżej strzępki. Nie przyniósł też swojej torby z samochodu, więc po prostu wcisnął się we wczorajsze spodnie. Pomyślał nawet chwilę nad zarzuceniem koszuli, aczkolwiek wczoraj Jo nie była z nią zbyt szczęśliwa, a teraz nie wiedział już powodu by miał się przed nią zakrywać. Wrócił do kuchni siadając na barowym stołku i obserwując ją przy pracy. Po chwili wpadł na bardzo dorosły pomysł by skorzystać ze swoich mocy i lekkim powiewem wiatru unieść jej sukienkę żeby popatrzeć sobie na ten krągły tyłeczek. Rzeczywiście musiał się dzisiaj naprawdę wyspać.
Joanne Collins
Joanne Collins
Re: Okolice Ludington - Joanne & Balthazar Nie 19 Wrz 2021, 12:42

Joanne nie była zupełnie zaskoczona przyjściem Balthazara. Okazałaby się beznadziejną wojowniczką, gdyby pozwoliła niespodziewanie zajść się od tyłu komuś, kto nawet nie starał się zachować jakiejś większej dyskrecji. Jedyne czego nie mogła przewidzieć, to tego, że postanowi ją tak gwałtownie obrócić, a wtedy nóż niefortunnie mógłby zmierzyć się z jego skórą. Tak się na szczęście nie stało, ale na wszelki wypadek odłożyła tą potencjalną broń.
Nie uszło jej uwadze, że był całkiem nagi. Trudno było tego nie zauważyć, jednak ten widok przyjęła jako naturalny i cieszyła się z pełnej swobody Balthazara. Nie kryła się także z tym ile radości dawało jej to, że udało mu się przy niej wyspać. Miało to dla niej dość spore znaczenie, bo pomimo swoich pewnych słów, których używała jeszcze zanim zasnęli, nie miała stuprocentowej gwarancji, że będzie miała na syna Thora tak kojący wpływ. Położyła dłonie na jego barkach, które zaczęła lekko rozmasowywać palcami. Nawet mięśnie wydawały się jej o wiele mniej spięte niż poprzedniego dnia, co uznała za dobry znak.
- Nic nie stoi ci na przeszkodzie.- uśmiechnęła się zadziornie i spoglądała w te radosne błękitne tęczówki. Dużo myślała nad tym jak będzie wyglądał ich poranek, ale nie spodziewała się, że będzie w nim aż tyle beztroski i radości. Czuła się szczęśliwa widząc zadowoloną minę Balthazara.Gdy wsunął dłonie pod jej sukienkę, kierując je na wewnętrzną stronę ud, przygryzła lekko dolną wargę. Ciepło kotłujące się w jej klatce piersiowej momentalnie zaczęło przenosić się niżej w okolice jej podbrzusza. Tak niewiele było trzeba, by każdy jej nerw reagował żywiołowo na dotyk, a nawet słowo, które pochodziło prosto od Balthazara.
Temat śniadania skutecznie ściągnął ich z powrotem na ziemię. Dobrze się złożyło, bo gdy tylko Balthazar odsunął się o krok, Joanne pospiesznie obróciła się w kierunku patelni, by przemieszać cebulę. Zmniejszyła trochę ogień, by zapobiec jej przypaleniu.
- Tak jak widać.- odparła luźno i uśmiechnęła się przelotnie do Balthazara, wzruszając zaraz po tym ramionami. Zrobiła z tego błahostkę, ale nie uszło jej uwadze, że syn Thora był trochę poruszony tym zjawiskiem.- Więc masz za sobą kolejny "pierwszy raz", a nie ma jeszcze południa.- zauważyła wesoło. Zsunęła pomidory z deski prosto na patelnie i zerknęła kolejny raz na syna Thora. Chyba pierwszy raz miała okazję dostrzec w nim jakiś przejaw zawstydzenia. Takiego widoku akurat się nie spodziewała, ale wydawało jej się, że w tym przypadku miało do swoje pozytywne podłoże. Kiedy poszedł do sypialni, Joanne w milczeniu mieszała składniki na patelni, czekając na zamierzony efekt.  Po rozbiciu jajek nad patelnią, zaczęła wszystko energicznie przewracać, by jajecznica w miarę równomiernie się ścięła. Nie zauważyła, kiedy Balthazar wyszedł z sypialni, ale szybko przypomniał o swojej obecności, posyłając powiew, który uniósł jej sukienkę do góry. Natychmiast puściła drewnianą łopatkę i przycisnęła niebieski materiał do swoich pośladków.
- Uważaj, bo przypalę ci jajka.- rzuciła ostrzegawczo, chwytając z powrotem za drewnianą łopatkę. Gdy przemieszała szybko jajecznicę, obróciła swoją głowę, by posłać Balthazarowi złowieszczy uśmieszek, który jasno wskazywał na to, że niekoniecznie musiało jej chodzić tylko o produkty spożywcze. Wyłączyła w końcu palnik pod patelnią i wyjęła dwa talerze.
- Napijesz się kawy albo herbaty?- spytała, nakładając jednocześnie jajecznicę na oba talerze.- O ile coś takiego tutaj mamy..- zaśmiała się nieco nieporadnie i odłożyła patelnię, żeby przeszukać szafki w poszukiwaniu jakiegoś opakowania z czymś co by się nadawało do wypicia przy śniadaniu.
Balthazar MacGrioghair
Balthazar MacGrioghair
Re: Okolice Ludington - Joanne & Balthazar Pon 20 Wrz 2021, 03:10

Ten poranek mógł pójść w dziesięć różnych stron, lecz nawet przez chwilę nie przeszło Balthazarowi przez myśl, że nie tylko się wyśpi, ale zastanie jeszcze swoją byłą podopieczną w kuchni, szykującą dla nich śniadanie. To scena niczym z jakiejś książki, czy serialu. Już dawno przestał ubolewać nad tym jak wyglądało jego życie i co było z nim złe, jednak pomimo tego nigdy nie pomyślałby, że takie widoki wystąpią w jego przyszłości. Jak mogłyby skoro wyszedł z tak dysfunkcyjnej rodziny i nie miał żadnego dobrego wzoru do naśladowania? Jo przerastała jego wszelkie oczekiwania raz za razem. Jakoś nigdy nie wziął jej za ten typ, który wstaje wcześniej żeby przygotować śniadanie. Może to po prostu kwestia tego, że to on był przyzwyczajony do opiekowania się innymi, a może to ten zadziorny charakter. W każdym razie bardzo miło go zaskoczyła, a ten dodatkowy masaż sprawił, że cicho mruknął zadowolony, lekko się rozluźniając.
- Właśnie czuję... - mruknął trochę niższym głosem przesuwając dłonie z powrotem ku górze tą samą drogą którą przyszły, a gdy przygryzła wargę nie mógł się powstrzymać przed ukradnięciem jej kilku namiętnych pocałunków - Myślę, że będę miał dzisiaj ku temu kilka razy okazję. Obiecuję być bardzo skrupulatny. - wyszeptał jej do ucha przygryzając jego płatek zanim z wyraźną trudnością zabrał z niej swoje dłonie.
Sam nie wiedział, co w niego wstąpiło, ale córka Heliosa strasznie mocno na niego działała. Nawet kiedy nie robiła niczego specjalnego by wzbudzić w nim podniecenie, sama bliskość wystarczyła by jego myśli uciekły w tę stronę. Na pewno wpływ na to miał fakt, że od dawna nie miał partnerki, ale z nią nie chodziło tylko o seks. To było coś więcej, miał ochotę się z nią kochać w każdym pomieszczeniu i o każdej porze. Chyba dlatego tak silnie go do tego ciągnęło. Tylko z nią mógł się kochać, a nie robiąc tego przez blisko czterdzieści lat swojego życia miał bardzo dużo do nadrobienia.
Dla niej mogła być to błahostka, lecz dla niego znaczyło to więcej niż mogła sobie wyobrazić. Normalnie pewnie dorzuciłby jakimś kąśliwym, acz zabawnym komentarzem, jednak ten moment trochę za mocno go rozczulił. Ciężko mu było jakkolwiek wyjść obronną ręką z sytuacji gdy to ktoś zajmuje się nim, a nie na odwrót.
- Dziękuję. - odpowiedział nieco ciszej bo tylko na tyle było go stać zanim wrócił się do sypialni.
Oglądanie jej w kuchni było bardzo przyjemne. Fakt, że robiła to dla niego tylko potęgował to ciepłe uczucie w jego klatce piersiowej, które atakowało go w takich momentach coraz bardziej żywiołowo. Nigdy sobie tego nie wyobrażał, ale czy tak mogłoby wyglądać życie herosa? Mieć do kogo wracać wieczorami oraz z kim dzielić poranki? Na pewno nie byłoby to złe życie. Balthazar nie był wybredny. Tyle by mu zupełnie wystarczyło, a dołóż do tego świetny seks i naprawdę piękną kobietę, która jest od niego o dekadę młodsza? Jeśli tego nie można nazwać szczęściem, to chyba niczego nie można. Jednak zanim to wszystko całkiem uderzyło mu do głowy musiał zrobić coś w swoim stylu i podwiać jej sukienkę.
- Nie zrobisz tego, w końcu są też twoje. - uśmiechnął się do niej zadziornie wzmagając trochę podmuch wiatru by materiał zaczął jej się wymykać, ale zanim znów podniósł się do góry, po prostu przestał z wymownym uśmiechem.
- Kawy. - małym wyładowaniem sprawił, że automat na końcu blatu wydał z siebie kilka dźwięków podczas rozgrzewania.
Zaraz obok znajdował się również czajnik oraz pudełko z kilkoma rodzajami herbat.
- Jeśli zgadniesz jaką pijam wykonam dzisiaj twoje jedno polecenie bez żadnych pytań. Cokolwiek powiesz. - uśmiechnął się tajemniczo zapraszając ją do wspólnej zabawy.
Joanne Collins
Joanne Collins
Re: Okolice Ludington - Joanne & Balthazar Pon 20 Wrz 2021, 15:42

Śniadanie było pierwszą rzeczą, o jakiej pomyślała Joanne, gdy próbowała coś miłego zdziałać dla Balthazara. Wielu powiedziałoby, że poszła na totalną łatwiznę, zważywszy choćby na to, że lodówka była pełna tylko dlatego, że to syn Thora zrobił jakieś zakupy. Jak się okazuje- w prostocie tkwi piękno i nawet takie śniadanie było w stanie roztopić trochę więcej lodu w tym aroganckim serduchu. Przy okazji, Joanne mogła obalić kolejny stereotyp, który pasowałby do jej wizerunku. Mogłaby się pogniewać za to, że ktoś nie spodziewa się po niej takich miłych gestów, ale zamiast tego najzwyczajniej cieszyła tym, że mogła znowu kogoś zaskoczyć. Było to o wiele lepsze niż zawodzenie innych, ponieważ mieli wobec niej wygórowane oczekiwania.
- Trzymam cię za słowo.- uśmiechnęła sie, przekręcając lekko głowę w bok, gdy jego ciepły oddech zaczął łaskotać jej skórę. Niewielu rzeczy była aż tak pewna jak skłonności Balthazara do skrupulatności. Od zawsze uważała go za perfekcjonistę, a teraz miała okazję poznawać najjaśniejszą stronę tej cechy jego charakteru.
Joanne od bardzo dawna obiecywała sobie, że wykorzysta każą okazję, by odwdzięczyć się Balthazarowi za wszystko co dla niej do tej pory robił. Może i nie dziękowała mu zbyt często, a z pewnością o wiele rzadziej niż powinna, ale to nie oznaczało, że go nie doceniała. Lubiła mu dokuczać i się z nim przekomarzać, ale powiedzmy, że to był jej pierwszy etap okazywania mu sympatii. Wiele się zmieniło odkąd tylko wsiadła do jego ryczącego mustanga. Nie pamiętała już ile razy mu podziękowała od wczoraj, ale nie zamierzała przestawać, dopóki nie uzna, że już wystarczy. W tym domku o wiele łatwiej było też znaleźć okazję, by okazać mu swoją wdzięczność. Śniadanie było jedną z form wynagradzania mu całej dobroci, którą ją obdarzył do tej pory. Czasami zastanawiała się jakim cudem posiadał renomę aroganckiego agresora, skoro ona zawsze widziała w nim opiekuńczego i czułego mężczyznę.
- Nie podpuszczaj mnie.- pokręciła głową rozbawiona jego odpowiedzią. Jak zwykle był wystarczająco uparty, by nic sobie nie zrobić z jej ostrzeżenia. Był teraz jak dzieciak, który wymyślił sobie nowy psikus i będzie go powtarzał aż to znudzenia. Joanne na szczęście te przejawy infantylnego zachowania uznała za coś rozkosznego. Sama niejednokrotnie zachowywała się niedostatecznie dojrzale. To dobrze, że była z nią tu osoba, która również potrafiła na chwilę wyluzować do podobnego stopnia. Materiał wyślizgnął się spod jej dłoni, a ona nie mogła zrobić nic, żeby temu zapobiec.
Wzrokiem uciekła do ekspresu do kawy, który nagle dał o sobie znać. Joanne nie zwróciła na niego wcześniej uwagi. Mruknęła cicho pod nosem zdumiona tym zjawiskiem i sięgnęła po kubek dla Balthazara.
- Obstawiam, że pijesz mocną czarną, z masą cukru. Trzy łyżeczki?- spojrzała z uśmiechem na ustach na Balthazara, zastanawiając się czy przeczucie jej nie myliło. Wyglądało to jakby była pewna swojej odpowiedzi, która przyszła jej bardzo szybko do głowy. Miała ciche przeczucie, że nie lubił zabielać kawy, żeby ta nie była za słaba. Z drugiej strony, mógł ją mocno słodzić, żeby nie była dla niego zbyt gorzka. Właśnie tak to widziała. Twardziej pijący mocną czarną, którą dosładza kilkoma łyżeczkami cukru.
W międzyczasie nalała wody do czajnika, który od razu wstawiła. Wyciągnęła drugi kubek, żeby wrzucić do niego torebkę czarnej herbaty. Receptura jej ulubionego porannego napoju nie była zbyt skomplikowana.
Balthazar MacGrioghair
Balthazar MacGrioghair
Re: Okolice Ludington - Joanne & Balthazar Pon 20 Wrz 2021, 21:28

- Możesz być pewna, że tej obietnicy nie złamię. - kiedy odwróciła twarz pocałował ją kilka razy w szyję, delikatnie przygryzając jeszcze jej skórę zanim pozwolił jej w końcu wrócić do pracy.
Trudno było oprzeć się impulsowi by już teraz skorzystać z okazji i spróbować się do niej dobrać. Córka Heliosa cholernie go pociągała i nareszcie nie musiał się z tym kryć. Wręcz przeciwnie. Chciał jej pokazać jak bardzo mu się podoba na wszelkie możliwe sposoby, a na razie seks zdawał się dość dobrze działać w połączeniu ze wszystkimi czułymi gestami, które po nim występowały. Na razie jednak jego własna wdzięczność wygrywała z tymi dzikimi impulsami. Dla innych mogło nie być to nic takiego, aczkolwiek dla niego sam gest zrobienia śniadania, a co za tym idzie dbania o kogoś, bo tak to odczytywał, był naprawdę wielki. Nikt do tej pory tego nie robił. Ani jego rodzice, ani tym bardziej przyjaciele, których nie miał. Nawet w przypadku Iris to on był tym starszym bratem, więc zawsze to on doglądał żeby niczego jej nie brakowało. Nie był przyzwyczajony do tego, by ktoś o nim w ogóle w ten sposób myślał, dlatego cenił sobie tę chwilę na tyle by nie rujnować jej swoimi seksualnymi zachciankami. Na to przyjdzie jeszcze pora. Na razie cieszył się tym widokiem nie wiedząc jak często będzie mu dane go zobaczyć.
- Nie mogę bo stracisz mną zainteresowanie. Przecież nie oczarowało cię to zabliznowane ciało, a moja niesamowita elokwencja oraz poczucie humoru. - zaśmiał się rubasznie zaprzestając tych przekomarzanek, przynajmniej na razie, kiedy trzymała w ręce gorącą patelnię.
Przecież nie chciałby żeby zrobiła sobie krzywdę. Zabawy, zabawami, ale wszystko musiało być bezpieczne i w dobrym smaku. Był na tyle pewny siebie by wiedzieć, że dzisiejszego dnia znajdzie jeszcze dziesięć rzeczy żeby trochę utrzeć jej nosa. Najgorsze było jednak to, że i ona miała teraz na niego o wiele więcej haków. Brak ograniczeń działał w obie strony, a ona znalazła już jeden z jego słabych punktów. By wyrównać szanse też będzie musiał być dzisiaj wyjątkowo skrupulatny w swoich poszukiwaniach.
Kiedy przyszło do rozwiązania ich małego zakładu syn Thora bardzo szeroko uśmiechnął się do Joanne pragnąć by uwierzyła, że rzeczywiście zgadła. Chwilę po tym uśmiech był już na tyle zadufany w sobie, że mogła być pewna, że niestety nie zdobyła dzisiaj tego jednego magicznego polecenia, które by dla niej wykonał jakiekolwiek by ono nie było.
- Byłaś blisko... Piję mocną, czarną. Bez cukru. Kawa powinna być kawą, ale w ramach nagrody pocieszenia zdradzę ci jeden ze swoich sekretów. - nachylił się ponad blatem wskazując by dziewczyna zrobiła to samo - Uwielbiam słodycze, mam na nie osobny żołądek. - wyszeptał za chwilę wesoło się uśmiechając - A, że niczego nie mam musisz mi użyczyć tych słodkich ust słońce. - położył jej dłoń na policzku i ucałował ją kilka razy delektując się smakiem jej miękkich ust.
Joanne Collins
Joanne Collins
Re: Okolice Ludington - Joanne & Balthazar Wto 21 Wrz 2021, 12:13

- Zapomniałeś wspomnieć o swojej cudownej buźce.- dodała do jego żartu. Nie mogła się w z nim nie zgodzić w sprawie jego elokwencji i nietuzinkowego poczucia humoru. Pomimo ich znakomitej relacji i częstych treningów, nie miała wcześniej okazji oglądać go bez koszulki. Zdawał się sumiennie ukrywać swoje blizny pod materiałem noszonych ubrań. Musiała jednak przypomnieć o jego rozbrajającym uśmiechu, który idealnie współgrał z jego osobowością.
Jego uśmiech dał jej sporą nadzieję na to, że udało jej się rozszyfrować jego kawowe upodobania. Z sekundy na sekundę dochodziło do niej coraz bardziej, że jednak się pomyliła, a Balthazar zdawał się z tego faktu mocno zadowolony. Zgodnie z jego wskazówkami, przygotowała kawę w taki sposób w jaki lubił. Gdy nachylił się nad blatem, przysunęła tuż pod jego nos gotową kawę i jajecznicę. Potem również się lekko uchyliła, by poznać jego sekret. Jego słowa i pocałunek szybko wynagrodził jej nietrafiony strzał odnośnie kawy.
- Kto by pomyślał, że potrafisz być taki uroczy?- uśmiechnęła się szeroko i wyprostowała, gdy czajnik zagotował już wodę do jej herbaty.- W każdym razie, w kolejnej sprawie jesteśmy trochę do siebie podobni.- zauważyła, wyraźnie usatysfakcjonowana. Zalała swoją herbatę i pozwoliła, by jeszcze się chwilę parzyła.- A pijam herbatę dokładnie w ten sam sposób.- oświeciła go. Przysunęła talerz ze swoją porcją jajecznicą obok Balthazara, by móc zaraz tam usiąść. Poczekała jeszcze chwilę na swoją herbatę, a gdy jej kolor uznała za odpowiedni, wzięła kubek do ręki u siadła tuż obok syna Thora.
- Smacznego.- pocałowała go w policzek, a potem przysunęła bliżej swój talerz. Był to ich pierwszy wspólny posiłek, który Joanne w stu procentach wykonała samodzielnie. Może to tylko jajecznica, ale i tak była pod ogromnym wrażeniem, że nie próbował się wtrącić albo zwrócić na cokolwiek uwagę. Teraz pozostawało tylko przekonać się czy po spróbowaniu będzie miał coś do powiedzenia.
Balthazar MacGrioghair
Balthazar MacGrioghair
Re: Okolice Ludington - Joanne & Balthazar Wto 21 Wrz 2021, 20:59

- Była w pakiecie. - uraczył ją tym swoim rozbrajającym uśmiechem, który zawsze sprawiał, że wszystko uchodziło mu na sucho, przynajmniej z tą dziewczyną.
Jego arogancja znała naprawdę mało granic, ale zdawał sobie sprawę, że jego ciało po tych wszystkich latach do końca arcydziełem nie jest, a żeby nie mówić tego wprost postanowił wszystko obrócić w lekki żart. Nawet jeśli nie podrywał jej celowo kiedy była jeszcze jego studentką, ich filuterne przekomarzanki opierały się całkowicie na drobnych docinkach oraz sarkazmie. Zatem cokolwiek nie popchnęło jej do tego pierwszego pocałunku, który wszystko zmienił, na pewno nie były to jego walory fizyczne. To rzeczywiście mógł być ten jego zadziorny uśmieszek, obok którego ciężko było przejść obojętnie.
Przez to jak rozwijała się ich znajomość takie lekkie uszczypliwości niestety sprawiały mu przyjemność. Lubił wodzić córkę Heliosa za nos, nawet w tak błahych sytuacjach jak to jaką kawę pije. Na szczęście zawsze mogła liczyć na to, że w jakiś sposób jej to wynagrodzi. Kiedyś robił to w bardzo pomysłowy sposób, teraz natomiast nie musiał się już do tego uciekać i mógł robić to takimi słodkimi pocałunkami, jak tym razem.
- Nikt. Ten sekret czekał na pierwszą, która skradnie mi serce. - uśmiechnął się do niej wesoło - Mhm... Zapamiętam. Jeszcze jakieś upodobania pani posiada, o których powinienem wiedzieć? - spojrzał na nią trochę rozbawiony, co nie znaczyło, że nie mówił na serio.
Miał zamiar dowiedzieć się o niej wszystkiego, czego tylko zdoła. Czerpał ogromną przyjemność ze sprawiania jej radości i ta chora fiksacja nie kończyła się u nich w sypialni, chociaż tam osiągała swój najwyższy poziom. Miał zamiar rozpieszczać ją również w życiu codziennym, więc każda wskazówka będzie cenna.
- Smacznego. - przytaknął z uśmiechem, a zanim w ogóle sięgnął po swoją porcję położył swoją wolną dłoń na jej udzie delikatnie gładząc je kciukiem. Miał potrzebę czuć ją blisko nawet jeśli siedzieli tuż obok siebie jak absurdalnie by to nie brzmiało.
Dopiero teraz pozwolił sobie spróbować przygotowanego przez nią śniadania. Nie byłby sobą, gdyby przy tej okazji też się z nią trochę nie podroczył, dlatego po pierwszym kęsie nie wyraził absolutnie żadnych emocji, jakby nie było o czym mówić. Obserwował kątem oka jej reakcję, bo na pewno będzie to ukrywać, ale czeka na to aż coś powie. Dopiero gdzieś pomiędzy drugim a trzecim kęsem delikatnie ścisnął jej udo i szeroko się do niej uśmiechnął.
- Pyszne, dziękuję. - pocałował ją w policzek w ramach podziękowania nadal nie zabierając swojej dłoni z jej ciała. Ta najwyraźniej sobie tam pozostanie.
Joanne Collins
Joanne Collins
Re: Okolice Ludington - Joanne & Balthazar Sro 22 Wrz 2021, 20:32

Jej uroda była prawdopodobnie pierwszym czynnikiem, który wzbudzał zainteresowanie u innych osób. Natomiast tylko niewielu traciło tyle czasu, by poznać się na jej charakterze. Córce Heliosa niespecjalnie to przeszkadzało, bo wolała mieć blisko siebie mniejsze grono bliskich osób niż mieć za swoimi plecami całą chmarę oszustów. Jeśli chodziło o Balthazara, to rzeczywiście musiała go przekonać do siebie czymś więcej niż śliczną buźką, skoro ich znajomość potoczyła się aż do tego etapu. Dlatego tym mocniej wierzyła w to, że mogą być naprawdę zgranym duetem.
Zagadkę związaną z kawą, jaką pijał i tak traktowała z o wiele większym spokojem niż zakład o rozkwaszenie jemu nosa. Trudno nawet stwierdzić czy był on nadal aktualny, a jeśli tak, to Joanne będzie już mniej spieszno do osiągnięcia tego celu skoro i bez tego miała już Balthazara całego dla siebie.
Jego wesołą odpowiedź przyjęła bardziej osobiście niż oboje mogliby się spodziewać. Nawet jeśli słodzili sobie od począrku ich wyjazdu, Balthazar chyba pierwszy raz oświadczył na głos, że jego uczucia mogą być głębsze, a nie przelotne. Chyba, że tak dobrze operował słowami, aby wejść w jeszcze większe względy, o ile było to jeszcze możliwe. Uśmiechnęła się do niego słodko, co nie przypominało tego jak to robiła na ogół w swój zadziorny sposób. Wyglądała jakby była z siebie dumna, ale w tym uroczym a nie zarozumiałym stylu. Z tego oczarowania wyrwało ja dopiero pytanie Balthazara.
- Zakochałam się w twoich perfumach, więc bardzo proszę, nie zmieniaj ich.- wyznała, wspominając o pierwszej rzeczy, jaka przyszło jej teraz do głowy.- A o reszcie będziesz musiał przekonać się sam. Nie dostaniesz wszystkiego na tacy.- puściła mu oczko, wracając do swojej formy w przekomarzaniu się z synem Thora. Nawet jeśli zawsze ją faworyzował to i tak nie ułatwiał jej wszystkiego. Nie zamierzała pozostawać mu dłużną.
Kiedy tylko Balthazar wziął do ręki swój widelec, Joanne spojrzała na niego kontrolnie spod ukosa, by sprawdzić czy jajecznica mu posmakuje. Jak widać, wciąż nie umiała wyleczyć się z poddawania się jego opinii. Było to bardzo dziwne, bo opinie całej reszty świata miała tam gdzie słońce nie dochodzi, więc w jej przypadku bardzo głęboko. Tym razem wytrzymywała bez zmuszania go do udzielania swojego zdania. Po prostu jadła swoją porcję i ukradkiem zerkała na jego minę.  Gdy położył swoją dłoń na jej udzie, automatycznie przysunęła swoje nogi bliżej niego, obracając się lekko na hokerze. Była to oznaka całkowitej aprobaty dla tego przyjemnego gestu.
- Cieszę się, że ci smakuje.- odpowiedziała z uśmiechem. Sięgnęła po kubek z herbatą, by napić się trochę. Musiała przyznać, że była całkiem dobra i nie przypominała żadnej wody pachnącej herbatą, jak to bywało z tymi taniochami z niektórych marketów. Po tym jak już się wydelektowała smakiem ciepłego napoju mogła wcinać dalej jajecznicę.
- Masz jakiś plan na dzisiejszy dzień?- zapytała, gdy kończyła już swoją jajecznicę. Podejrzewała, że może usłyszeć zaraz o jego ponownym skoku libido, co przyszło jej do głowy dopiero po zadaniu pytania.- Bo jeśli nieee...- dodała szybko, uśmiechając się coraz szerzej.- To możemy zacząć od małego treningu, co ty na to?- zaproponowała. Wcisnęła resztki jajecznicy do swoich ust i popiła herbatą.
Balthazar MacGrioghair
Balthazar MacGrioghair
Re: Okolice Ludington - Joanne & Balthazar Czw 23 Wrz 2021, 16:09

Jej uroda zdecydowanie mogła być tym, co w ogóle otworzyło przed nią drzwi do treningów z Balthazarem, ale to zdecydowanie ten urok osobisty oraz całkowity brak strachu względem jego osoby były tym, co pozwoliło jej przekroczyć próg tych drzwi i stworzyć z nim mentorską relację. Jak widać zdołała nawet otworzyć i przekroczyć nowe drzwi w ich związku, a to już zdecydowanie nie była kwestia tego jak piękna była. Dzięki temu mogli stworzyć naprawdę dobry duet, aczkolwiek musieli się jeszcze o sobie naprawdę dużo dowiedzieć, a zwłaszcza ona. Balthazar nigdy nie był zbyt wylewny. Dopiero teraz będzie miała okazję tak naprawdę go poznać.
Te ciepłe słowa przyszły mu zupełnie naturalnie przez co nawet nie zwrócił uwagę na to, co tak właściwie powiedział. Może Joanne nie była pierwszą osobą, która skradła mu serce, ponieważ ten tytuł należał do Iris, ale była na pewno pierwszą, która skradła mu serce i zbliżyła się na tyle by poznać tę inną, troskliwą stronę jego charakteru. Prawda była taka, że z Iris sprawę łączącej ich miłości wyjaśnili sobie miesiące temu. Już wtedy jego serce zaczęło się godzić z faktem, że jego uczucia nigdy nie zostaną odwzajemnione. Przy blondynce wreszcie zaczął myśleć o córce Zeusa jak o swojej młodszej siostrze. Najwyraźniej czekał na osobę, która mogłaby odwzajemnić jego uczucia. Zdecydowanie mógłby się w niej zakochać.
- Nie zmienię, ale pewnie zauważyłaś, że nieczęsto ich używam. Rozumiem, że teraz powinienem częściej? - uśmiechnął się trochę jej wyznaniem rozbawiony - Hmm... W takim razie będę dzisiaj musiał przeprowadzić dużo testów. - uśmiechnął się lubieżnie by nie było wątpliwości, co takiego miał na myśli.
Nigdy nie był typem, który lubił mieć wszystko podane na tacy, więc takie rozwiązanie było dla niego nawet lepsze. Jeśli córka Heliosa chciała być zdobywana, będzie zdobywana. Nigdy wcześniej nie musiał tego robić, więc będzie to dla niego nowe doświadczenie i coś mu podpowiadało, że całkiem przyjemne biorąc pod uwagę to ile przyjemności znajduje w sprawianiu jej przyjemności.
Jo naprawdę dobrze się trzymała próbując nie okazać swojego zainteresowania jego opinią. Nie pisnęła ani słówka przez dobrych kilka kęsów, ale nie mogła ukryć tych wszystkich ukradkowych spojrzeń w jego stronę. Schlebiało mu, że była tak ciekawa jego opinii, a nawet aprobaty. To bardzo urocze.
- Nie mogło być inaczej słońce. - uśmiechnął się do niej szeroko.
Wrócił do kończenia jajecznicy powoli głaskając jej udo, co robił bardziej z automatu, czy świadomie. Nie zauważał, jak bardzo potrzebował kontaktu fizycznego, nawet tak drobnego. Pewnie ciężko będzie mu się odzwyczaić, kiedy ten weekend dobiegnie końca i każde z nich wróci do swojego własnego mieszkania. Zdąży się już przyzwyczaić do jej obecności.
- Treningu..? - spojrzał na nią zupełnie zdumiony nie mogąc uwierzyć w to, co właśnie usłyszał - Zabrałem cię na weekend poza obozem, a ty od razu po śniadaniu chcesz iść na trening..? - nie mógł otrząsnąć tego szoku - No dobra, to kim jesteś i co zrobiłaś z moją Joanne? - spojrzał na nią podejrzliwie po czym po prostu szeroko się uśmiechnął.
Wypił mniej więcej połowę swojej kawy zanim trochę się skrzywił i nachylił do dziewczyny by kilka razy ją pocałować.
- Mówiłem, że będę ich potrzebować do gorzkiej kawy. - uśmiechnął się wesoło puszczając jej oczko.
Joanne Collins
Joanne Collins
Re: Okolice Ludington - Joanne & Balthazar Pią 24 Wrz 2021, 13:29

- No może nie aż tak często, żebym się zbyt do nich nie przyzwyczaiła.- odpowiedziała mu w pełni świadoma tego, że jej życzenie może być ciut dziwne, choć według niej uzasadnione. Chciała za każdym razem móc zachwycać się tym cudownym zapachem, a jeśli się zbyt przyzwyczai, stanie się on dla niej zwyczajny albo odrobinę mniej odczuwalny. Nie zamierzała sobie odbierać tak przyjemnego bodźca. Lubiła zadowalać się różnymi chwilami w życiu, wykorzystując przy tym wszystkie swoje zmysły.- No wiesz co?- rzuciła z pretensjonalnym tonem, gdy tylko zrozumiała podtekst ukryty w jego kolejnych słowach. Właściwie to nawet nie próbował tego zamaskować, a zamiast tego posłał jej ten swój perfidny uśmieszek.- Mam o wiele więcej do zaoferowania niż ci się wydaje.- odparła, dumnie unosząc swój podbródek do góry. Musiała przecież wzbronić się przed jakimkolwiek uprzedmiotawianiem, choć wierzyła w to, że Balthazar dostrzegał w niej o wiele więcej niż tylko ciało. Jej reakcja również była poniekąd żartobliwa.
Joanne toczyła ogromną walkę z samą sobą, próbując zachować chociaż resztki samokontroli. Odniosła mały sukces, bo z jej ust nie wystrzeliło ani jedno pytanie dotyczące jajecznicy. Dała Balthazarowi czas na ocenę, choć istniała też opcja, że nie powie kompletnie nic. Takiego scenariusza akurat nie przyjmowała do swojej podświadomości, dlatego udało jej się w milczeniu wyczekać tyle ile było trzeba.
Uśmiechnęła się szeroko, zadowolona z faktu, że kolejny raz zdołała go zadziwić. Balthazar najwidoczniej nie zdawał sobie jeszcze sprawy z tego co córka Heliosa właśnie planowała w swojej głowie, a to wywoływało u niej dodatkową radochę.
- Przecież nie ma niczego lepszego od porannych ćwiczeń.- wzruszyła lekko ramionami, jakby taki trening traktowała jako najzwyklejszą i najbardziej oczywistą sprawę, nawet kiedy przebywało się na krótkich wakacjach. Wprawdzie, Joanne każdego dnia podczas pobytu w obozie wykorzystywała jakąś przerwę od rozrywek lub obowiązków, by się trochę poruszać. Nie było w tym nic dziwnego, bo większość herosów nieustannie rozwijało lub podtrzymywało swoją formę. Balthazar jednak miał prawo się zdziwić, bo choć blondynka zjawiała się na każdym umówionym treningu, lubiła sobie w międzyczasie pomarudzić. Syn Thora był wymagającym mentorem, który potrafił dać jej niezły wycisk.- Jestem nową, ulepszoną wersją siebie. Bycie jednostką specjalną to żadne przelewki.- oznajmiła z dumą i roześmiała się wesoło. Nie do końca mówiła to na poważnie.
Uniosła jedną brew, gdy na ustach Balthazara pojawił się nikły grymas. Zastanawiała się czy jakoś nie spartoliła tej kawy, ale wydawało jej się to niemożliwe. Mocna czarna bez cukru i bez mleka mogła być trudna do zepsucia. Kilka całusów wyjaśniło jej całe zajście.
- Jestem ciekawa jak wcześniej osładzałeś sobie poranną kawę.- spojrzała przenikliwie w jego błękitne tęczówki i uśmiechnęła się nieco zarozumiale.
- Będę potrzebowała kluczyki od auta, muszę zabrać stamtąd parę swoich rzeczy.- oznajmiła po chwili. Spakowała sobie masę rzeczy, które mogłyby być przydatne podczas ich małego survivalu połączonego z treningami. Nie zamierzała ich wszystkich wykorzystywać, ale parę z nich z pewnością im się dzisiaj przyda.
Balthazar MacGrioghair
Balthazar MacGrioghair
Re: Okolice Ludington - Joanne & Balthazar Pią 24 Wrz 2021, 17:17

- Ach, tak... Wyczucie. Coś w czym jestem dobry. - zaśmiał się cicho ponieważ nie było to coś z czego byłby znany we wszystkich dziedzinach swojego życia.
Potrafił aplikować wystarczająco dużo wyczucia podczas swoich treningów żeby nie złamać tych biednych dzieciaków, czy nawet dorosłych herosów, jak Jo czy Iris, aczkolwiek poza treningami... Nie był najlepszy w umiarze jeśli chodziło o inne sprawy. Operował bardziej na zasadzie włącznika. Włącz albo wyłącz, nie było w nim zbyt wielu pokręteł, które pozwalały dobrać uczucie czy zachowanie do sytuacji. Córka Heliosa będzie musiała go najwyraźniej nauczyć jak poprawnie używać perfum żeby nimi nie capić, a jednocześnie żeby jej się nie znudziły.
- Oj przestań słońce... - przewrócił oczami lekko kręcąc głową - Przecież wiesz, że nie jestem z tobą tylko dlatego, że jesteś piękna i świetna w łóżku. - spojrzał na nią ze szczerym uśmiechem - Bo... Jesteśmy razem..? - uśmiechnął się z pewnym zakłopotaniem - Mam na myśli... Zrobiłaś nam śniadanie, a to chyba, coś co robią pary, prawda? - przeczesał włosy wyraźnie zmieszany - Przepraszam, jestem kiepski w tych całych... Związkach. - westchnął cicho.
Dopiero po chwili ponownie na nią spojrzał i w tym momencie nie było tam tego dumnego syna Thora, a trochę pogubiony starszy gość, który nie wiedział do końca jak ugryźć to, czym się teraz stali. Pewnie po jednej nocy ciężko powiedzieć by chciało się z kimś być. Zwłaszcza biorąc pod uwagę, że była od niego o dekadę młodsza coś takiego mogło mieć zupełnie inne znaczenie dla niego oraz dla niej. Większość herosów nie przywiązuje się do jednej partnerki bądź partnera, więc dlaczego ona miałaby to zrobić? Może był po prostu staroświecki i zbyt się tym wszystkim przejmował, ale miałby duży problem by z kimkolwiek się nią dzielić.
- To zazwyczaj nie były pierwsze słowa z twoich ust, jak kazałem ci się stawić o siódmej, czy nawet ósmej na trening... - mruknął spoglądając na nią podejrzliwie, bo takie zachowanie naprawdę było do niej niepodobne.
Ciężko było mu powiedzieć, czy coś sobie wykombinowała, czy ten wyjazd tak dobrze na nią działał. Nie podważał jej umiejętności ani chęci do ruchu, a jedynie porę, którą sobie na to wybrała. Zaczynanie dnia od treningu było do niej niepodobne. Nawet specjalnie dla niej większość przeprowadzał w okolicach południa albo później. Jeśli rzeczywiście weźmie sobie teraz swoją gotowość bojową do serca, jej były mentor będzie z niej cholernie dumny.
- Ehe... - spojrzał na nią trochę sceptycznie - W takim razie zobaczymy jak jednostka specjalna radzi sobie z poczciwym trenerem. - uśmiechnął się z tą swoją wymowną arogancją.
Jeśli myślała, że będzie miała teraz taryfę ulgową tylko przez to, że ze sobą sypiali, to się myliła. Dla jej własnego dobra teraz będzie dawał jej jeszcze większy wycisk. Jeśli bardziej mu na niej zależy, będzie musiała być gotowa na każdą sytuację. Nie zamierzał stracić jej na jednej z misji, więc szybko będzie musiała mu dorównać swoimi umiejętnościami, a najlepiej go przewyższyć. Dopiero wtedy byłby bardziej spokojny gdy przekroczy któryś z portali.
- Nie osładzałem, dlatego był ze mnie taki gbur. - uśmiechnął się zadziornie spoglądając jej w oczy - Ale może teraz kiedy już mam czym, też będę lepsza, milszą wersją siebie? - poruszył wymownie brwiami po czym skradł jej jeszcze jednego całusa.
- Jasne. Weźmiesz też mój plecak? Te spodnie nie nadają się do treningu. - wyciągnął kluczyki z kieszeni i przekazał je dziewczynie.
Joanne Collins
Joanne Collins
Re: Okolice Ludington - Joanne & Balthazar Pią 24 Wrz 2021, 19:27

Joanne przez chwilę nie umiała się odnieść do kwestii jego wyczucia. W trakcie treningów trudno było to ocenić, choć wydawało jej się, że wtedy robił wszystko z odpowiednią finezją, a w kwestii samej techniki walki było to dość potrzebne. Zauważyła też, że zawsze starał się dawać z siebie sto procent, zamiast tracić czas na półśrodki. Przejawiało się to choćby w dokładności z jaką przyrządzał różne potrawy albo w rozmachu z jakim zorganizował im ten wyjazd. Co do innych aspektów jego życia musiała się jeszcze przekonać, do czego dał jej właśnie okazję, gdy tylko odniósł się do ich obecnej relacji. Kiedy tylko odpowiednie słowa uderzyły do jej świadomości, otworzyła szerzej oczy i znieruchomiała. Sam Balthazar zaczął chyba nad nimi myśleć dopiero po tym jak wypełzły z jego ust. Jego uśmiech w ułamek sekundy przestał być tak śmiały jak zwykle. Na szczęście, Joanne nim cokolwiek mu odpowiedziała, zdołała wyczuć jego zakłopotanie. Obróciła się na hokerze, by być przodem do Balthazara. Uniosła lekko brwi, bo niełatwo było jej odnaleźć odpowiednie słowa, by właśnie w tej chwili odbyć taką rozmowę. Prawdę mówiąc, sama nie wiedziała jak to z nimi teraz jest i miała nadzieję to jeszcze trochę poodwlekać. Było to zajebiście wygodne podejście, ale i godne tchórza.
- Nie wydaje ci się, że to trochę za szybko, żeby zakładać, że już tworzymy związek?- spytała bardzo ostrożnie. Zmarszczyła lekko czoło, czując jak ogarnia ją dziwny stres. Bała się jego reakcji, ale równie mocno bała się tak śmiałego nazewnictwa dla ich relacji. Uśmiechnęła się łagodnie i odrobinę niezręcznie.- Nie zrozum mnie źle.. Cieszę się z tego, że tu jesteśmy i z tego co się dzieję między nami. Nie chcę tego przerywać.- zapewniła go, sięgając w międzyczasie po jego dłonie. Coś w jej żołądku nieprzyjemnie się przewróciło, przez obawę, że Balthazar odbierze to wszystko źle. Prawdę mówiąc, nigdy nie musiała w podobny sposób się tłumaczyć. Zaatakowały ją nagłe wyrzuty sumienia, jakby właśnie niszczyła cudze nadzieje, a tak przecież nie było. Pragnęła Balthazara i tego, by ich więź stała się jeszcze głębsza, ale potrzebowała chyba więcej czasu na to, by uczynić to tak silnie zobowiązującym. Najgorsze jest to, że nie umiała tego konstruktywnie uzasadnić. Była to jakaś pieprzona blokada w jej umyśle, którą zabezpieczał jakiś szyfr, do którego klucza jeszcze nie znała.
- Bo ja o takiej godzinie dopiero zaczynam wygrzewać się na słoneczku, zamiast tarzać się po śmierdzącej macie.- wytłumaczyła, szukając jakiegoś uzasadnienia dla swojego dotychczasowego marudzenia na poranne treningi. Zaraz po tym uśmiechnęła się szeroko, prezentując szereg białych ząbków, z nadzieją, że w ten sposób ugasi jego podejrzenia.
- Aaaaa, bo ty myślałeś, że będziemy trenować tak jak zwykle?- spytała, udając ogromne zdziwienie. Mina ta zaraz została zastąpiona diabelskim uśmieszkiem i niebezpiecznym błyskiem w oku, co mogło sugerować, że miała już swój szatański plan.- Oj nie, kochany. Dzisiaj potrenujemy na moich warunkach.- oznajmiła. Jej głos wskazywał na to, że nie przewiduje żadnych sprzeciwów. W końcu mogła wykorzystać to, że już nie miał nad nią takiej władzy jak wcześniej, więc i warunki ich treningów mogły ulec zmianie.
- Mi się spodobałeś nawet w wersji gbura, ale nie pogardzę nowymi ulepszeniami.- uśmiechnęła się, odwzajemniając jego kolejny pocałunek. Zaraz po tym przejęła kluczyki od jego auta i wstała ze swojego miejsca.
- Umiesz łapać stopa, prawda?- zagaiła ni stąd ni zowąd, gdy zmierzała w kierunku drzwi.- Pytam czysto hipotetycznie, gdybym przypadkiem nie wróciła, a twój mustang zniknął w tajemniczych okolicznościach.- wyjaśniła z głosem niewiniątka. Nim skończyła sobie żartować zniknęła za drzwiami, zostawiając go z tym co usłyszał i pomknęła w kierunku samochodu. Dopiero, gdy skończył się piasek pod jej stopami, zorientowała się, że nie założyła nawet butów. Najwidoczniej swoimi myślami wciąż była ogarnięta sielanką, ale nie przejęła się tym ani trochę. Dotarła boso do mustanga i wyciągnęła z niego swoje rzeczy i Balthazara plecak.
- Mam nadzieję, że pamiętasz jak się trzyma łuk.- powiedziała, gdy tylko weszła z powrotem do domku. W jednej ręce trzymała kołczan pełen strzał, który oparła o szafkę, która stała niedaleko drzwi.
Balthazar MacGrioghair
Balthazar MacGrioghair
Re: Okolice Ludington - Joanne & Balthazar Sob 25 Wrz 2021, 00:52

Balthazar nie spodziewał się jakiejś cholernie żywiołowej reakcji z jej strony. Widział, że ją tym zaskoczył i znał ją już na tyle by ocenić, że wcale nie było to w pozytywnym sensie. Zbyt pospieszył się z wprowadzeniem jakiejś nazwy dla tego, co między nimi było. Nigdy nie był dobry w półśrodkach, wchodził all in albo nie wchodził wcale. Nie musiał czekać długo by potwierdziła jego przypuszczenia. Oczywiście, że było dla niej za szybko. Głupio robił myśląc, że kilka czułych słów czy momentów pomiędzy kolejnymi stosunkami robiły z nich od razu parę. Pewnie nie był jej pierwszym facetem bez zobowiązań. To, że on był bardzo selektywny, zwłaszcza w ostatnich latach, ze swoimi partnerkami i zazwyczaj po seksie udawali, że się nie znają, nie znaczy, że każdy tak robił. Pewnie był zbyt staroświecki dla dużo młodszej od siebie dziewczyny. Trudno było nie pomyśleć, że raz jeszcze był niewystarczający by zasłużyć sobie na miano partnera. Iris nigdy tak o nim nawet nie pomyślała, a Jo najwyraźniej nie brała go na tyle poważnie.
Tylko nie chcesz być do mnie uwiązana. - dopowiedział sobie do jej następnej wypowiedzi.
- Jasne. Masz rację, jeszcze nie znamy się za dobrze. Pospieszyłem się. - uśmiechnął się szeroko, jak nauczył się robić przez te wszystkie lata przy Iris lekko ściskając jej dłonie na potwierdzenie swoich słów.
Skoro ona nie przejrzała go znając go od nastolatka, tym bardziej nie powinno udać się to córce Heliosa. Mógł być rozczarowany, ale nie miał zamiaru tego pokazywać. Przecież miała absolutne prawo ostudzić jego zapał, a on nie pozwoli na to by to, że liczył na coś więcej spieprzyło jej weekend. Potrzebowała go pewnie bardziej niż zdawała sobie sprawę, więc będzie dla niej tym, czego potrzebuje, a kiedy wrócą do obozu zobaczy czym dla siebie będą. Zdążył się już przyzwyczaić do tego, że jest tolerowany tak długo jak jest użyteczny.
- Wypraszam sobie, zawsze dbam o maty. - prychnął na jej tłumaczenia.
On wstawał zazwyczaj przed wschodem słońca, a raczej był budzony przez koszmary, więc ćwiczenia zawsze odbywały się w wypucowanych przez niego salach. Jak być perfekcjonistą to we wszystkim.
- A nie..? - spojrzał na dziewczyną dość sceptycznie bo ten uśmiech oraz błysk w oku nie zwiastowały dla niego niczego dobrego.
Przez te wszystkie miesiące zdążył ją już zdrowo przetyrać na swoich treningach, nawet jeśli miała dość dużą taryfę ulgową. Pewnie wbiła sobie do tej pięknej główki, że odpłaci mu pięknym za nadobne, lecz może się dość mocno zdziwić. Czego by nie wymyśliła, syn Thora był całkiem pewien, że sobie z tym poradzi. Nie bez powodu dożył swojego wieku oraz dorobił się tylu blizn. Nauczył się całkiem sporo.
- Mhm... Jeśli myślisz, że skoro awansowałaś w randze to będziesz mi teraz kazać wspinać się przez wodospad, czy któreś z innych moich metod, to się mylisz. Albo robimy to we dwójkę albo wcale. - wyszczerzył się do niej obstając przy swoim. Zawsze był dość uparty i to raczej się nie zmieni.
- Mówisz, że mam nad czym popracować? - odpowiedział jej nieco zadziornie odnoście poprawek w swoim charakterze.
- Nie, ale zdarzyło mi się już wracać stąd pieszo do obozu. Zajmuje to tylko jakieś pół dnia szybkim tempem. - uśmiechnął się dość beztrosko opierając głowę o swoją dłoń i odprowadzając ją wzrokiem do drzwi - I byłem wtedy kompletnie pijany, teraz dałbym radę w kilka godzin. - mruknął już sam do siebie dopijając swój kubek kawy.
- Łuk..? - uniósł lekko brwi nie spodziewając się takiego pomysłu - Pamiętam, ale do walki dystansowej mam inne metody. Jeśli chcesz naprawdę potrenować proponuję siebie jako cel. Spróbuj utrzymać mnie na dystans. - uśmiechnął się w ten swój arogancki sposób zeskakując z hokera by odebrać od niej swoje rzeczy - Możemy dorzucić do tego jeszcze jakiś zakład. - puścił jej oczko z całkiem niewinnym uśmiechem.
Tak, próbował się wyłgać od tego, w czym nie był dobry na swój kreatywny sposób. Przecież nie będzie się przed nią kompromitować. Łuk to zdecydowanie nie jego domena. Coś tam trafi, lecz jej na pewno nie dorówna. Może nie przejrzy jego małej gierki i mu się upiecze.
Joanne Collins
Joanne Collins
Re: Okolice Ludington - Joanne & Balthazar Sob 25 Wrz 2021, 09:42

Córce Heliosa towarzyszyło to nieprzyjemne przeczucie, że zawiodła właśnie Balthazara. Spoglądała mu w oczy badawczo, próbując zweryfikować czy uśmiech na jego twarzy na pewno jest szczery. Zawsze jej się wydawało, że to właśnie te cudowne tęczówki zdradzały najwięcej. Nie omieszkała także przelotnie zerknąć na jego szyję, której mięśnie napinały się czasami, gdy zdarzało mu się kłamać. Nie do końca była przekonana w tej chwili, ale ta sytuacja wydawała jej się teraz zbyt trudna, by rozkładać ją na czynniki pierwsze.
- Nie w ten sposób.- sprostowała, bo Balthazar w końcu nie był jej całkiem obcy. Mimo wszystko udało im się do tej pory stworzyć dość silną więź i nie zamierzała tego zaprzepaścić. Wiedziała jednak, że gdy w człowieku pojawiają się głębsze uczucia i zaczyna mu zależeć, budzi się w nim jakieś nowe oblicze. W przypadku ich dwojga, dopiero się z nim zapoznawali. Mieli jeszcze trochę czasu, żeby się z nim oswoić przed powrotem do obozu. Dlatego uśmiechnęła się ciepło do Balthazara, mając nadzieję, że między nimi wciąż jest dobrze. Czuła się niezręcznie, więc poprawila się lekko na hokerze, by poprawić chociaż komfort swojego ciała. Wyglądało na to, że Balthazarowi udało się wrócić do poprzedniego nastroju, więc postanowiła pójść jego śladami.
Uśmiechnęła się tajemniczo, gdy dostrzegła to sceptyczne spojrzenie Balthazara. Nie wyobrażał sobie pewnie jak dużo radochy dawała jej okazja by dla odmiany to jego wodzić teraz za nos. Zamierzała jeszcze chwilę podtrzymać go w niepewności. Było to dziwne satysfakcjonujące i zaczynała rozumieć dlaczego Balthazar tak często jej to robił.
- Za kogo ty mnie masz?- spytała retorycznie.- Nie ufasz mi?- uśmiechnęła się szeroko, wiedząc, że tylko jedna odpowiedź na to pytanie może być prawidłowa w przypadku takich relacji jak tak, która ich łączyła.
- Wiesz, że nie o to mi chodziło.- przewróciła oczami. Jej słowa faktycznie można było odebrać w podobny sposób, ale przecież nie zamierzała zmieniać Balthazara. W tej chwili wydawało jej się, że nie ma w nim cechy, która by jej przeszkadzała. Znając życie, pewnie się taka jeszcze znajdzie, ale Jo nie dopuszczała tej myśli do swojej podświadomości.
- Hm..dobrze wiedzieć.- odpowiedziała mu równie beztrosko jeszcze zanim zniknęła za drzwiami. Tym razem Balthazar nie dał się zwieść jej pozorom, ale szybko się z tym pogodziła. W myślach miała tylko swój plecak, do którego doczepiła kołczan i kilka noży do rzucania.
Oparła dłonie na swoich biodrach i wesoło spoglądała na Balthazara, napawając się zdziwieniem, jakie wymalowało się na jego twarzy.
- Nie ma mowy, nie chce dzisiaj robić sobie dodatkowo powtórki z udzielania pierwszej pomocy.- natychmiast zaprotestowała. Biła od niej determinacja, której niekiedy mogło jej brakować podczas ich wcześniejszych treningów. Teraz miała okazję zaprezentować to co najlepiej jej wychodziło.
- Musisz bardzo lubić wygrywać skoro o wszystko chciałbyś się zakładać. I zapominasz chyba, że potrafię naginać niektóre zasady.- skrzyżowała ręcę na piersi, czując jak jej pewność siebie skacze drastycznie do góry. Fajnie było być na miejscu Balthazara w tej chwili.
Podeszła do Balthazara i nachyliła się lekko, by ich twarze były na tej samej wysokości. Oparła się rękami o jego uda i uśmiechnęła się szeroko, patrząc w jego oczy.
- Albo we dwójkę albo wcale.- powtórzyła jego słowa, a potem ucałowała czule jego usta jeszcze zanim zdołał zaprotestować.- Tylko, że żadne "wcale" nie wchodzi w grę.- dodała, gdy tylko oderwała się od miękkich warg herosa, jakby dopiero sobie przypomniała o tym małym haczyku.
Balthazar MacGrioghair
Balthazar MacGrioghair
Re: Okolice Ludington - Joanne & Balthazar Sob 25 Wrz 2021, 18:23

Syn Thora nie był jakimś zjawiskowym kłamcą czy aktorem. Nigdy nie zaprzątał sobie zbytnio głowy negatywną opinią wśród innych herosów. Nie musiał się nikomu podlizywać, ani wkradać w łaski. Mówił, to co myślał i nie musiał uciekać się do kłamstwa. Dlatego też zazwyczaj Jo nie miałaby zbyt dużego problemu z przejrzeniem jego blefu, aczkolwiek kiedy chodził o osoby na których naprawdę mu zależy potrafił wspiąć się na wyżyny swoich zdolności aktorskich by nie spieprzyć ich relacji. Pomimo tego, że jego uśmiech był całkiem przekonujący dziewczyna nie dawała za wygraną, lecz na próżno było szukać typowych dla niego przesłanek mówiących o kłamstwie. W tęczówkach natomiast... Mogła dojrzeć, że nie był z nią kompletnie szczery, lecz udało mu się ukryć swoje rozczarowanie oraz gorycz. Brakowało w nich trochę tego zwyczajowego zadziornego błysku, ich kolor był trochę przygaszony.
Przytaknął na jej małe sprostowanie, które dla niego nie wnosiło zbyt wiele. On wiedział już jakie są jego uczucia względem córki Heliosa, a przynajmniej na jakie najprawdopodobniej wykiełkują. Po tym, co mówiła mu ostatniej nocy spodziewał się, że to on będzie problemem w czynieniu dalszych kroków, ale najwyraźniej raz jeszcze czegoś mu brakowało. Powinien był się już przyzwyczaić. Na szczęście miał w tym już trochę praktyki, więc nie było mu tak trudno zepchnąć te myśli na dalszy plan by nie spieprzyć im całego weekendu.
- Ufam. - uśmiechnął się łagodnie - Ufam też, że chętnie wykorzystasz swoją nową pozycję w obozie oraz naszej relacji żeby chociaż na chwilę zamienić nasze role. - jego uśmiech wykrzywił się w ten zadziorny sposób ponieważ nie miał co do tego najmniejszych wątpliwości i nawet nie zamierzał z tym walczyć. Należało jej się.
- Ale nadal nie zaprzeczysz. - zaśmiał się cicho nie mając jej tego za złe.
To oczywiste, że wszystko w jego charakterze nie mogło jej pasować. Nie miał żadnych urojeń na temat swojej perfekcyjności. W ostatnich latach miał wystarczająco dużo czasu by podumać nad swoim charakterem oraz zachowaniem. Nie miał od razu zamiaru się zmieniać, lecz przynajmniej zdawał sobie sprawę z tych negatywnych cech samego siebie. Jest nad czym pracować.
- Nie bądź taka pewna, że zdołałabyś mnie trafić. Tym razem atakowałbym całkiem na serio. - uśmiechnął się do niej dość arogancko posyłając wzdłuż swoich rąk małe wyładowania.
- Lubię wygrywać. - przytaknął - Ale jest też tak, że po prostu nie przegrywam. - wyszczerzył się do niej beztrosko w swoim mniemaniu po prostu stwierdzając fakt.
Trochę zabawnie było ją zobaczyć taką zdeterminowaną. Teraz poczuła się jakby chodziła w jego butach i on nie miał nic przeciwko temu, co nie znaczyło, że się z nią trochę nie podroczy. Nie byłby sobą gdyby tak jej się po prostu podroczył. Z resztą jeśli już chciała dzisiaj stać tam, gdzie on, musiał w takim wypadku przyjąć rolę pewnego siebie i nieposłusznego ucznia. Chyba skądś to znała, prawda?
- Wpadłem z tym, co? - zaśmiał się rubasznie spoglądając jej w oczy zanim odwzajemnił jej pocałunek - Masz mnie, masz mnie... - mruknął rozbawiony rozkładając swoje uda by przyciągnąć ją bliżej do siebie i dać jeszcze kilka buziaków.
Chyba nie myślała, że przegapi jakąkolwiek okazję by zrewanżować się jej pocałunkami? Akurat w tym wypadku jego chyba zawsze będzie musiało być na wierzchu. Uwielbiał całować jej usta.
Joanne Collins
Joanne Collins
Re: Okolice Ludington - Joanne & Balthazar Sob 25 Wrz 2021, 21:32

Joanne miała problemy z nazywaniem własnych uczuć praktycznie od zawsze, w przynajmniej odkąd tylko pamiętała. Nie przypominała sobie, by Samuelowi kiedykolwiek powiedziała, że go kocha. Tak naprawdę chwilami sama nie była pewna, czy to właśnie tym uczuciem go darzyła, choć w momencie jego śmierci była pewna, że tak. Mogła za to mówić wiele innych rzeczy, które były bardzo bliskie wyrażaniu tak odważnych uczuć. Nie miała pojęcia co aktualnie siedziało w głowie Balthazara, więc tym trudniej było jej się odnieść do obecnej sytuacji. Miała wrażenie jakby pojawiła się przed nią jakaś niewidzialna bariera, która nie pozwalała jej odnaleźć podpowiedź odnośnie tego jak właśnie się czuł. Zaklinała siebie w myślach za przeszkody, które sama przed sobą stawiała, a jednocześnie nie umiała ich przezwyciężyć. Musiała być bardziej upośledzona emocjonalnie niż komukolwiek mogłoby się zdawać. Prawdopodobnie to co robiła było gorsze od składania fałszywych obietnic i zbyt pochopnego deklarowania swoich uczuć. Swoim zachowaniem potrafiła bardzo wiele zasugerować, ale trudno było jej to jakkolwiek potwierdzić słowami, by zapewnić drugą osobą o swojej szczerości. Teraz najłatwiej było zamknąć temat skoro w jakiś tam sposób objaśniła Balthazarowi, że nie są jeszcze parą, choć czuła, że właśnie w ten sposób zaczyna go już krzywdzić. Być może zasługiwała na te wszystkie nieszczęścia, które ją spotykały, skoro nie potrafiła być szczera ze światem.
- Może i wykorzystam, ale na pewno nie będę jej nadużywać.- stwierdziła otwarcie. Co jak co, ale nigdy nie uważała, by nadawała się do pełnienia jakiejkolwiek funkcji, która wymagałaby od niej dowodzenia nad jakąkolwiek jednostką. Wciąż pamięta szok jaki ją ogarnął, gdy Juarez wyznaczył ją jako lidera podczas jej misji, na którą udała się razem z Iris. Była tam najmniej doświadczonym i najmłodszym herosem, a generał i tak powierzył jej dowodzenie. Czuła wtedy, że niesie na swoich barkach więcej niż była w stanie udźwignąć. O wiele łatwiejsze wydawało jej się realizowanie rozkazów Giotto, który na dobrą sprawę miał w dupie losy kogokolwiek z grupy, która wtedy znajdowała się w Hadesie.
- Nawet jeśli, to nie znalazłam jeszcze tego czegoś nad czym miałbyś pracować.- odpowiedziała, próbując jakoś się wybronić i jednocześnie pozostać z nim uczciwą. Oboje doskonale wiedzieli, że nikt nie jest bez wad. Joanne nie zdołała jeszcze odkryć tego, co mogłoby jej przeszkadzać w synu Thora, ale nie wykluczała, że takie coś może istnieć. Za wszelką cenę próbowała uwierzyć w to, że nie będzie musiał niczego dla niej zmieniać.
- A ty znowu mnie nie doceniasz..- westchnęła z rozczarowaniem, tym razem mniej udawanym niż zazwyczaj, gdy mu to wypominała. Swojej celności w strzelectwie była równie pewna, co Balthazar swoich zdolności w walce wręcz. Uważała, że osiągnęła wystarczający poziom, by trafia również w ruchome cele, więc nie zamierzała poddać się zakładowi, do którego Balthazar próbował ją nakłonić. Prędzej dałaby mu go wygrać niż ryzykowałaby trafieniem go grotem w jakąkolwiek z części jego ciała.
- Trudno jest przegrać, kiedy gra się na własnych warunkach.- wzruszyła lekko ramionami. Poczuła jakby właśnie zrozumiała sedno jego wszystkich zakładów. Łatwo było wyjść z taką inicjatywą, bo wtedy miało się szansę na podyktowanie większości warunków. Na ogół Balthazar proponował układy, w których to on miał większe szanse, więc trudno było przegrać. Joanne nagle poczuła chorą ambicję, żeby nieco utrzeć mu nosa i pokazać, że też posiada swoje własne pionierskie umiejętności.
- Mhm.- mruknęła, potwierdzając jego domysły. Jeśli dał jej okazję, by wykorzystała jego własne słowa przeciwko niemu, to oczywistym było, że wpadł. Kolejny jej pocałunek stał się bardziej namiętny. Rozchyliła językiem wargi Balthazara, by wkraść się od niego jeszcze bardziej. Kusiło ją, by rozsiąść się teraz na jego kolanach, ale przypomniała sobie, że była jeszcze wczesna pora i chciała robić z nim coś więcej niż ochrzcić kolejny kąt tego cudownego domku.
- Nie wiem jak ty, ale ja idę się przebrać.- oznajmiła, gdy tylko oderwała się od jego ust. Cholernie trudno było jej odrywać się od tych przyjemnych w całowaniu ust. Cmoknęła go jeszcze raz aż wreszcie wyprostowała się, by pójść po jakieś rzeczy, które nadadzą się do ich porannego treningu. Poszła na moment do sypialni, gdzie z torby wyciągnęła sportową odzież, a potem zajęła łazienkę, póki miała ku temu okazję, by zająć się poranną higieną.
Balthazar MacGrioghair
Balthazar MacGrioghair
Re: Okolice Ludington - Joanne & Balthazar Nie 26 Wrz 2021, 15:53

- A tam... Możesz nadużywać słońce, tylko wszystko z umiarem. - puścił jej oczko z szerokim uśmiechem.
Nie podejrzewałby jej nigdy o to, że wykorzysta otwarcie swoją nową pozycję by mu w jakiś sposób zaszkodzić albo publicznie utrzeć nosa. Myślał tutaj bardziej o jakichś figlarnych nadużyciach faktu, że zaczęli ze sobą sypiać by wymusić coś na Balthazarze. Oczywiście, jak właśnie powiedział nie miałby nic przeciwko tak długo jak zrobi to w jakiś inteligentny i zadziorny sposób, a przede wszystkim będzie miała w tym jakiś umiar. Jego ego nie było tak wrażliwe, że nie mógłby przyjąć rozkazu od swojej byłej podopiecznej. Wręcz przeciwnie, bardziej prawdopodobne jest, że właśnie taki rozkaz wykona zamiast innego zleconego przez nawet ich generała, ponieważ tajemnicą nie było, że nie żywił do niego żadnej sympatii i uważał, że ktoś starszy powinien nimi wszystkimi zarządzać. Między innymi też dlatego wycofał się z uczestniczenia w misjach.
- Na pewno się coś znajdzie, ale jeśli ma to zadziałać to musisz mi wtedy o tym powiedzieć, w porządku? - pomimo uśmiechu jego tęczówki wskazywały na to, że mówił całkowicie poważnie i tego od niej oczekiwał.
Raczej nie będzie miała szansy poznać w ten weekend tych gorszych stron jego charakteru jak chociażby jego agresja, jednak gdy ten czas nadejdzie będzie musiała zainicjować z nim konwersację na temat tego jak się z tym uporać. Pewnie będzie jeszcze kilka innych pierdółek, które z czasem mogłyby zacząć doprowadzać ją do szału, a on wolał zająć się problemem zanim stanie się powodem jakiejś większej kłótni. Zawsze był dość szczerym typem człowieka.
- Joanne... Nie bierz tego tak do siebie, przecież to tylko żarty. - uniósł jej dłonie do swoich ust i ucałował każdą z nich - To nie tak, że nie wierzę w twoje umiejętności. Wiesz, że arogancki ze mnie dupek, więc po prostu jestem cholernie pewny swoich. Jesteś świetną heroską i nie musisz tego udowadniać ani mnie ani nikomu innemu. - uśmiechnął się ciepło i dał jej buziaka w policzek chcąc jakoś złagodzić jej emocje, bo najwyraźniej poszedł o krok za daleko w ich przekomarzaniach.
- I to czyni ze mnie dobrego hazardzistę. - zaśmiał się wesoło kiedy w końcu przejrzała jak udało mu się wychodzić obronną ręką z ich wszystkich zakładów.
Mruknął zadowolony czując jak rozchyla jego usta językiem. Przysunął ją bliżej odwzajemniając ten namiętny pocałunek instynktownie zjeżdżając swoimi dłońmi do jej tyłeczka lekko go ściskając. Był już o krok od wzięcia jej na kolana, gdy nagle się do niego oderwała oznajmiając, że powinna się przebrać. Zmrużył lekko oczy bo zdążył się już trochę wczuć, ale nie protestował. To jej inicjatywa i nie zamierzał stawać jej na drodze jeśli jej zależało.
- Ty złośliwcze... - mruknął przez ramię oglądając się za siebie.
Skoro ona zajęła łazienkę, jemu nie pozostało nic innego jak ogarnięcie się w starym stylu. Wziął po drodze swój plecak wychodząc na plażę przez taras. Ściągnął spodnie i wskoczył do jeziora żeby trochę się opłukać i ogarnąć z rana. Przy okazji trochę rozprostował kości pływając i nurkując. Nie miał pojęcia ile zajmie jej ogarnięcie się przed treningiem, a jemu pozostało po prostu wrzucić na siebie jakieś ubranie kiedy już po niego wyjdzie.
Sponsored content
Re: Okolice Ludington - Joanne & Balthazar

Okolice Ludington - Joanne & Balthazar
Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Powrót do góry
Strona 5 z 7Idź do strony : Previous  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7  Next
Similar topics
-
» Okolice Nairobi, Kenia
» Balthazar
» Balthazar MacGrioghair
» Balthazar MacGrioghair
» Balthazar MacGrioghair



Pozwolenia na tym forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
 :: Reszta globu :: USA-
Skocz do: