- Słowa "nadużywać" i "z umiarem" chyba się wykluczają.- zauważyła. Uniosła jedną brew, pozwalając Balthazarowi jeszcze chwilę zastanowić się nad tym co powiedział. W pewnym stopniu rozumiała co miał na myśli, ale zabrzmiało to dla niej dość zabawnie i paradoksalnie. Prawdę mówiąc ani razu nie przeszło jeszcze blondynce przez myśl, żeby w jakiś sposób wykorzystywać swoją nową rangę. Przyjęła ją jako przepustkę do nowych obowiązków i trudniejszych misji, a nie jako przywilej do wywyższania się nad innymi w jakiejkolwiek formie. Nigdy nie było jej spieszno do takiego awansu, bo wydawało jej się to dla niej bardzo odległe albo całkiem poza jej zasięgiem. Los postanowił dać jej okazję do tego by awansować, ale nigdy wcześniej nie zastanawiała się nad tym co postanowi w związku z tym zrobić. To prawda, że razem z otrzymaniem nowej rangi przestałą być podopieczną Balthazara i dopiero, gdy odważyła się wreszcie go pocałować, dotarło do niej, że przecież już nic nie stało jej na przeszkodzie. Na chwilę obecną nawet nie wyobrażała sobie misji, na której miałaby dowodzić, mając pod sobą syna Thora. Miała nadzieję, że nigdy tak się nie stanie albo przynajmniej do czasu aż oduczy się robienia wszystkiego, oczekując z jego strony aprobaty. - W porządku.- odpowiedziała mu nieco skołowana jego powagą, gdy powiedział jej o swoich oczekiwaniach. Rozumiała powagę, jaka się kryła za tą sugestią.- Ale musisz mi obiecać, że nie będziesz strzelać we mnie piorunami, jeśli nie spodoba ci się kiedyś to co mogę powiedzieć.- dodała po chwili i uśmiechnęła się zadziornie, próbując ubrać to chociaż trochę w żart. Zdołała zauważyć, że jego temperament byłdość burzliwy, jak to na syna Thora przystało. O ile nigdy sama nie odczuła tego na własnej skórze, odniosła wrażenie, że niejednokrotnie była bardzo bliska tego momentu, w którym jej docinki mogłyby wytrącić go z równowagi. - Wiem, że to żarty.- przewróciła oczami kolejny raz. Nie spodziewała się, że tym razem postanowi jej się tłumaczyć ze swoich przekomarzanek, była w stanie je jak wszystkie inne przyjąć na klatę, choć tym razem było to dla niej trudniejsze.- Ale lepiej nie poddawaj mojej celności żadnym wątpliwościom, bo może skończyć się to dziurą w jakiejś części twojego ciała.- ostrzegła go i uśmiechnęła się półgębkiem, choć w pewnym stopniu mówiła to na poważnie. Jak się okazywało, o wiele łatwiej było jej się śmiać, gdy podważał jej zdolności w walce wręcz. Oczywistym było, że w ten dziedzinie była słabsza od niego. Kiedy chodziło o łucznictwo, jej ego znacznie wzrastało i śmiała nawet uważać, że była w tym jedną z najlepszych. Tak jak Balthazar przewidział, całus w policzek załagodził jej lekko nadszarpnięte ego. Uśmiechnęła się subtelnie i westchnęła ciężko, spuszczając z siebie całkowicie parę. Niepokojące było to z jaką łatwością wpływał na jej nastroje. Miała wrażenie, że już owinął ją sobie wokół paluszka i może właśnie stąd pochodziła jej chęć do przejęcia choć małej inicjatywy w planowaniu dzisiejszego poranka. Po prostu musiała mieć kontrolę nad czymkolwiek, a przy Balthazarze szybko ją traciła. - Oj nie wiem. Wciąż nie rozkwasiłam ci nosa, a te wszystkie plamki na moim ciele wskazują na to, że i tak już wygrałam.- zauważyła i uśmiechnęła się dumnie. W końcu przypomniała sobie o tamtym układzie, bo przecież rozmawiali o Balthazara skłonnościach do zakładania się. Wiedziała, że jeśli dłużej będzie przywierać do ust syna Thora będą nici z treningu i z czegokolwiek innego niż odhaczenie kolejnego kąta w tym domku, w którym będą mogli się jeszcze kochać. Dłonie, które ścisnęły jej pośladki przywołały to przyjemne ciepełko, które gromadziło się w jej podbrzuszu zawsze, gdy wzmagało się w niej to chorobliwe pragnienie. Dlatego musiała się wreszcie odsunąć, bo inaczej nie postawiłaby na swoim. Wizyta w łazience nie trwała wcale aż tak długo. Musiała się szybko odświeżyć, co nie zajmowało jej wiele czasu. Rozczesała szybko swoje włosy, które wiązała w koński ogon. Ubrała swój sportowy komplet, który był przylegający do jej ciała. Założyła też wygodne i lekkie obuwie sportowe. Gdy wyszła z łazienki, Balthazara nie było już na swoim miejscu. Rozejrzała się po małym saloniku i zerknęła potem do sypialni, gdzie również go nie zastała. Wzięła więc swój łuk i kołczan, a potem wyszła na zewnątrz. Zauważyła jego rzeczy leżące na ziemi, a potem głowę, która wynurzyła się spod tafli wody. - Teraz to zrobiło mi się nawet przykro, wiesz?- zawołała, opierając ręce na swoich biodrach.- Wczoraj nie byłeś taki chętny do pływania.- zauważyła i posłała mu niby oburzony grymas.
- Nie w moim słowniku. - uśmiechnął się do niej rozbrajająco. Cała jego trenerska kariera była oparta na tych dwóch słowach w jednym zdaniu. Zasady zawsze były po to żeby je naginać, a czasami łamać. Ważne, żeby robić to na tyle umiejętnie, że ludzie nie będą później biegać i się skarżyć. Nie to, żeby im to w czymś pomogło, ale Balthazar zawsze lawirował na granicy nadużywania trenerskich przywilejów podczas swoich treningów. Sama córka Heliosa miała już okazję się o tym kilkukrotnie przekonać kiedy była jeszcze jego podopieczną. Nawet nie wspominając o tych wszystkich kontaktach fizycznych, ponieważ po prostu mu się podobała, ale też wiele z jego praktyk nie było do końca normalnych i całkowicie akceptowalnych przez obozowe władze. Grunt w tym, że mówił to z takim przekonaniem, że trudno było mu odmówić. - Stoi. Takie pieszczoty tylko w łóżku. - uśmiechnął się zadziornie przesuwając dłonią po jej policzku oraz szyi wywołując to przyjemne mrowienie, którego mogła posmakować poprzedniej nocy. Mogli o tym żartować ile chcieli tak długo jak dziewczyna zdawała sobie sprawę, że może z nim porozmawiać o tym, co jej się w jego zachowaniu nie spodoba. Nie mógł obiecać, że na pewno się w tym poprawi, aczkolwiek przynajmniej będzie wiedział na co powinien zwracać większą uwagę. Niestety, już raz się zmienił na lepsze i dość wątpliwym było by w jakiejś dużej skali stało się to ponownie. Czas pokaże, czy będą się w stanie dogadać. - Tego wolałbym uniknąć. Już wystarczająco często ktoś lub coś mnie dziurawiło. - zaśmiał się cicho, bo tylko to mu pozostało przy tych wszystkich bliznach - Nie wątpię w twoją celność słońce, podejrzewam, że jesteś jedną z najlepszych w obozie. Po prostu mocno wierzę w swoje zdolności do uniku. - uśmiechnął się łagodnie przekazując swój punkt widzenia. Przynajmniej ten buziak zdawał się wkupić trochę syna Thora z powrotem w jej łaski. Wydawało mu się, że nie był zbyt dobry w tych całych czułych gestach, jednak na razie robiąc to, co wydawało mu się naturalne przynajmniej nie działał jej na nerwy, a to już był jakiś sukces. Nigdy nie posądzałby się o to, że to wszystko będzie takie naturalne. Z nią wszystko wydawało się po prostu na miejscu. Przynajmniej na razie. - Ty wygrałaś? Ja to widzę jako wygraną po mojej stronie, bo to ja te wszystkie pamiątki ci zrobiłem. Mogło mi to sprawić więcej przyjemności niż tobie. - uśmiechnął się zadowolony z siebie - I tak na marginesie skoro tamtego zakładu jeszcze nie wygrałaś, nawet nie wiesz jak przyjemna będzie nagroda. - uśmiechnął się tajemniczo a jego tęczówki błysnęły obietnicą naprawdę dobrej zabawy. Balthazar może nie był wielkim hazardzistą, ale nigdy nie przegrywał. Dlatego tak chętnie się z nią o wiele rzeczy zakładał. Wrodzona arogancja nie pozwalała mu nawet wziąć pod uwagę scenariusza w którym przegra. Z resztą... Na takie ewentualności specjalnie konstruował zakłady w taki sposób by nawet przy przegranej wygrać, jak w tym przypadku. Jeden rozkwaszony nos był niczym w porównaniu do kolejnej upojnej nocy spędzonej z nią. Niestety to chorobliwe pragnienie nie doskwierało tylko dziewczynie. Kąpiel w jeziorze miała zadziałać trochę jak kubeł zimnej wody po tych kilku namiętnych pocałunkach w kuchni, lecz nie do końca zadziałała. Zdążył przypomnieć sobie jak dobrze wyglądała wczoraj, wskakując do wody niedaleko stąd. To prowadziło do tego, co stało się tej nocy i znów myślał o tym, o czym teraz nie powinien. Zszedł pod wodę na dłuższą chwilę by trochę oczyścić umysł, a gdy się wynurzył biorąc głęboki wdech okazało się, że córka Heliosa już na niego czekała. - Wczoraj ryzykowałem potraktowaniem cię jakimś mało przyjemnym wyładowaniem. Dodatkowo gdybym wszedł do wody nie byłbym w stanie trzymać rąk przy sobie. - odpowiedział jej wyłaniając się spod wody wychodząc na plażę całkowicie nago i bezwstydnie z tym swoim charakterystycznym uśmieszkiem - Cholernie seksownie wyglądasz, jak jesteś mokra, wiesz? - uśmiechnął się filuternie wyciągając ręcznik z plecaka by trochę się nim osuszyć zanim zarzucił na siebie jakiś t-shirt oraz krótkie spodenki. - To co masz dzisiaj dla nas zaplanowane? - uniósł na nią wzrok wsuwając stopy w sportowe obuwie.
No tak, jakim cudem Jo mogła zapomnieć, ze Balthazara wiele zasad po prostu nie obowiązuje. Miał własny styl życia i nawet niektóre sprzeczności w jego mniemaniu mogły do siebie pasować. Joanne w tej chwili nie do końca rozumiała jakim cudem w tym przypadku te dwie różne rzeczy mogły się nie wykluczać, ale z łatwością zaakceptowała, że w słowniku syna Thora prezentuje się to całkiem inaczej. Zapewne znowu to ten rozbrajający uśmiech uśpił w niej potrzebę posiadania racji, więc nie drążyła dłużej już tego tematu. - Wtedy nie musisz sobie ich żałować.- odpowiedziała i uśmiechnęła się, gdy poczuła lekkie mrowienie na swoim policzku. Już miała okazję przekonać się, że Balthazara moce niosły ze sobą także wiele przyjemności, o ile potrafiło się je odpowiednio wykorzystać. - W każdym razie, mam nadzieję, że nigdy nie będziemy musieli się przekonać czy ja lepiej celuję, czy ty robisz lepsze uniki.- zaśmiała się cicho, kwitując tym kwestie ich zdolności. Nawet jeśli w pewnym stopniu dała za wygraną w tej chwili, nie odczuwała z tego powodu żadnej ujmy. Nie zamierzała podważać zdolności Balthazara, bo wiedziała, że był bardzo doświadczonym herosem. Sam fakt tego, że dopiero co był jej mentorem dowodził tego, że znajdował się w czołówce wojowników w swych specjalizacjach. - To może być jeszcze lepiej?- spytała z nieco naciąganym zdziwieniem. Nie śmiała ani przez chwilę wątpić w możliwości syna Thora. Nie po tym co jej zrobił ubiegłej nocy. Miała wrażenie, że wciąż czuje lekkie zmęczenie w swoich udach, które tak szeroko przed nim rozkładała.- Uznajmy, że w kwestii przyjemności osiągnęliśmy remis. Nie zamierzam się w tej kwestii ścigać.- uśmiechnęła się półgębkiem. Nie mogła mu zaprzeczyć, ponieważ w jedną noc niejednokrotnie doprowadził ją do granic własnej wytrzymałości, której towarzyszyła niezmierzona przyjemność. Sama dokonywała wszelkich starań, by mógł doświadczyć tego samego, a jeśli w ogóle było to możliwe, to czegoś więcej. Z jego słów wynikało, że był zadowolony, więc tym bardziej była skłonna oznajmić, że doszło do remisu. - I tak nie byłeś w stanie trzymać ich przy sobie zbyt długo.-wzruszyła lekko ramionami i uśmiechnęła się szeroko, jakby w jakiś sposób było to dla niej powodem do dumy.- A wystarczyło dać ci jednego słodkiego całuska.- dodała żartobliwie. Teraz mogła się z tego śmiać, ale wtedy, gdy tylko dała się ponieść chwili miała poważne obawy co do tego, czy przypadkiem nie posunęła się za daleko. Wiedziała, że pomiędzy żartami, a rzeczywistością stoi gruba i wyraźna linia granicząca. W związku z tym ich przekomarzanki mogły nimi pozostać aż do samego końca. Joanne ryzykowała ich relacje posuwając się o krok dalej, a nie chciała zepsuć tego co ich do tej pory łączyło. To, że tak żywiołowo na to zareagował dało jej ogromne poczucie ulgi, a kolejne wspólne chwile utwierdziły ją w fakcie, że słusznie zdecydowała się na ten pocałunek. Zlustrowała jego nagą sylwetkę, zadowalając własne oczy tym cudownym widokiem. Już poprzedniej nocy miała okazję dobrze zapoznać sie z tym genialnie zbudowanym ciałem. Nie poczuła ani cienia onieśmielenia. Właściwie to nie spieszyła się z tym, by spojrzeć w końcu w jego oczy, zamiast zachwycać się jego całą sylwetką. - Wiem, czasami zastanawiam się czy na pewno jestem córką Heliosa, a nie jednego z bogów, których domeną jest woda.- odparła, jak zwykle nie popisując się ani odrobiną skromności. Oczywiście, że nie mogła być dzieckiem choćby Posejdona, bo jej moce wskazywały na coś innego, ale to nie oznaczało, że nie mogła sobie pożartować. Od zawsze lubiła kontakt z wodą, nawet jeśli był przeciwstawnym żywiołem dla ognia. Nigdy jej to nie przeszkadzało. - Nic wielkiego. Improwizuję.-przyznała całkiem szczerze i podrapała się po głowie.- Może jakaś krótka rozgrzewka, a potem trochę postrzelamy?- zasugerowała, podnosząc lekko łuk do góry, by przypomnieć o jej pierwotnym zamiarze dla ich dzisiejszego mini treningu.
- I nie zamierzam. - uśmiechnął się uwodzicielsko z obietnicą kolejnej przyjemnie spędzonej nocy. Dość długo zajęło mu opanowanie swoich mocy do tego stopnia by mógł ich w miarę bezpiecznie używać podczas obcowania z innymi herosami. To Aerokineza była jego zdecydowaną specjalnością, lecz nie zaniedbał również drugiego daru, którym teraz mógł sprawiać jej tak wiele przyjemności. - Tutaj jesteśmy zgodni. - uśmiechnął się pogodnie - Jednak jeśli kiedyś tak by się zdarzyło to wiedź, że nie obrażę się jeśli mnie trafisz w samoobronie. Spróbuj tylko oszczędzić tę buźkę. - puścił jej oczko cicho się śmiejąc. W ich życiu właściwie wszystko było możliwe. Zwłaszcza teraz nie mogli wykluczyć sytuacji w której ktoś lub coś zmusi ich do zwrócenia się przeciwko sobie. Chciał tylko by wiedziała, że nie powinna się wtedy oszczędzać i powinna zrobić, co będzie musiała żeby przetrwać. Niczego innego by od niej nie oczekiwał. Życie herosa potrafi być cholernie niebezpieczne i krótkie, on już żył wystarczająco długo. Dlatego nie miałby jej za złe gdyby zdarzyło jej się go ustrzelić. - Nie wiem, ale nie mam w zwyczaju spoczywać na laurach. - uśmiechnął się do niej całkiem przekonująco z tą pewnością siebie, której nikt nie był mu w stanie odebrać - Remis..? No nie wiem... Ty już znalazłaś mój czuły punkt, ja się jeszcze muszę trochę postarać. - przyznał się do tej małej porażki, aczkolwiek wszystko w jego mimice wskazywało na to, że w żadnym wypadku nie zamierzał się poddawać. Może doprowadził ją wczoraj do granic przyjemności, aczkolwiek nie odkrył tego, co sprawiłoby, że straci kontrolę tak jak on wczoraj pod prysznicem. Nie miał nic przeciwko temu, że znalazła jego słaby punkt. Nie była to też żadna rywalizacja. Skoro ona była w stanie sprawić mu tyle przyjemności chciał się odwdzięczyć tym samym, więc może się spodziewać, że dzisiaj spróbują czegoś nowego. On nie polega w tym, co sobie założy. Nie było takiej możliwości. - W wodzie nie potrzebowałbym prawdopodobnie nawet tego słodkiego całuska... - odpowiedział z lekkim przekąsem, jednak szeroko się uśmiechając - Cieszę się, że się na niego zdecydowałaś. - uśmiechnął się wesoło nareszcie mogąc stworzyć z nią normalną relację, w której nie będzie się musiał tak ograniczać. To wszystko tak naprawdę nie było jego intencją. Ten wyjazd miał być po prostu przyjemnym weekendowym wypadem żeby wreszcie mogła odetchnąć pełną piersią poza obozowymi murami. Przez myśl mu nawet nie przeszło, że to mogło się skończyć tak, jak się skończyło. Nie żałował niczego. Cieszył się, że pomiędzy nim a Joanne nareszcie coś się stało. Przynajmniej mają z głowy pewne napięcie które tym wszystkim żartom towarzyszyło. Pomimo tego, że obawiał się, co będzie dalej, nawet jeśli nic więcej z tego nie wyniknie, już ta jedna noc była tego wszystkiego warta. Łapiąc jej spojrzenie na swoim ciele tylko uśmiechnął się wymownie jakoś wolniej zakładając na siebie te wszystkie ciuchy dając jej szansę by trochę dłużej wspominała poprzednią noc. - Zdecydowanie nie. Tamte wyglądają w wodzie po prostu ładnie. Ty po wyjściu wyglądasz cholernie seksownie. - uśmiechnął się bezwstydnie obcinając jej sylwetkę wzrokiem przypominając sobie jak wyglądała wczoraj w trochę bardziej skąpym wydaniu na plaży. - Mhm... Rozgrzewka. No to co nam zaproponujesz pani trener? Oddaję się w twoje ręce. - uśmiechnął się zadziornie krzyżując ręce na piersi i patrząc na nią z zaciekawieniem. Dawał jej szansę by dzisiaj to ona wskoczyła na jego miejsce, a on będzie tylko mniej albo bardziej posłusznym studentem. Na razie to ona wydawała rozkazy, a on nie zamierzał ich kwestionować, tylko czy zdobędzie się na jakieś figlarne zagrania?
- W samoobronie?- powtórzyła po nim z lekkim zwątpieniem.- Co musiałby się wydarzyć, żebym musiała się przed tobą bronić?- uniosła jedną brew. Wiedziała jak popaprany potrafił być świat, w którym żyli. Odkąd wróciła z misji w Tartarze mniej rzeczy było w stanie ją zadziwić. Nawet jeśli z Noahem nie łączyła ją żadna braterska więź i tak nie przypuszczała, że kiedykolwiek będzie musiała z nim walczyć. Próbowała jednak nie myśleć o tym, że kiedykolwiek ona i Balthazar będą musieli stanąć przeciwko sobie. Nie potrafiła nawet przewidzieć jaką postawę, by wtedy przyjęła. Taka sytuacja wydawała jej się za mało prawdopodobna, żeby umieć ją sobie wyobrazić. - Więc wychodzi na to, że jednak ja wygrałam.- uniosła lekko ramiona w udawanym geście bezradności.- Remis zaproponowałam z grzeczności, skoro nie chciałeś być przegranym.- uśmiechnęła się diabelsko. Przy Balthazarze często budził się w niej duch rywalizacji, ale nigdy nie zdarzyło się, by miało to jakieś toksyczne konsekwencję. Prawdę mówiąc, działało to na nią bardzo mobilizująco i może dlatego wspólne treningi były bardziej efektywne. Kiedy jednak trafiali w swoje objęcia przestawało chodzić o współzawodnictwo w jakiejkolwiek formie. Joanne nie próbowała niczego udowadniać, a jedynie doprowadzić go do granicy przyjemności. Odczuwana wtedy satysfakcja była tylko miłym dodatkiem. - Długo opierać się nie umiałam, a ty się strasznie z tym ociągałeś.- uśmiechnęła się zadziornie. Nie miała pojęcia o tym jakie dokładnie intencje kryły się za pomysłem na ten wyjazd. Oficjalna wersja była taka, że musiała odetchnąć i wypocząć po wszystkim co się ostatnio działo. Jednak nic dziwnego z tym, że blondynka zaczęła domniemać, że chodziło o coś więcej, nawet jeśli tak nie było. Balthazar bardzo się postarał, żeby zrobić jej niespodziankę pod postacią tego cudownego domku nad jeziorem. Spakował jej rzeczy, więc musiał któregoś dnia bardzo dyskretnie zakraść się do jej mieszkania. Potem stała się pierwszą pasażerką jego ryczącego mustanga. Kolacja również nabrała w pewnym momencie bardzo romantyczny charakter. Joanne nie przypominała sobie, by ktoś kiedykolwiek się tak dla niej postarał. Nawet jeśli miał być to wyjazd, którego celem było odetchnięcie od wszelkich dram, mógł on wyglądać całkiem inaczej. Gdy kolejny raz pochwalił jej wygląd, uśmiechnęła się wdzięcznie. Każdy komplement, który wypadał z jego ust sprawiał jej ogromną radość. Bycie postrzeganą jako atrakcyjną lub/i seksowną wydawało jej się o wiele fajniejsze, kiedy działo się to w oczach Balthazara. Chciała się mu podobać i dawno nie czuła tej potrzeby, by postarać się jeszcze bardziej, żeby to osiągnąć. Balthazar postanowił całkiem poddać się jej pomysłom na trening i w tym momencie zrozumiała, że popełniła błąd. W przeciwieństwie do syna Thora nie miała takich przywódczych zdolności. Nie lubiła dyrygować innymi, nawet jeśli chodziło o zwykły trening. - Najpierw krótki jogging. Pewnie znasz tu jakąś fajną trasę, żeby się przebiec, hm?- zaproponowała. Nawet jeśli planowała strzelać z łuku, nie miał być to jedyny element porannego treningu. Poza tym, nawet przed tym warto było rozciągnąć ramiona i obręcz barkową, ale zanim to tego przejdą warto było się trochę rozruszać. Joanne lubiła biegać i chętnie robiła przemierzając różne leśne ścieżki. Podejrzewała, że w pobliżu jeziora również się jakiejś znajdą.
- Musiałabyś zrujnować mi Mustanga. - odpowiedział jej figlarnie delikatnie pstrykając ją w nos. Wolał to wszystko obrócić w jakiś żart niż wchodzić teraz w sto i jeden możliwości w jakich ktoś mógłby zawładnąć jego ciałem bądź umysłem i skierować jego moce przeciwko tym, na których mu zależy. Te czasy były wystarczająco niepewne, żadne z nich nie potrzebowało dodatkowych przypominajek na temat tego jak niebezpieczne jest ich życie. Wolał się dzisiaj po prostu cieszyć z jej towarzystwa oraz wolnego dnia, a tych drugich nie robił sobie zbyt wiele. Zazwyczaj nie miał takiej potrzeby. Był trenerem z powołania, jednak dziś wyspany, wypoczęty i szczęśliwy nie chciał nawet myśleć o swoich podopiecznych. Dzisiaj mieli się po prostu dobrze bawić w swoim towarzystwie i on na pewno im tego nie odbierze. Spojrzał na córkę Heliosa trochę z ukosa kiedy tak bezkarnie ucierała mu nosa, a przynajmniej tak sądziła. Balthazar nie uważał tego za swoją porażkę. Doznał naprawdę wiele przyjemności sprawiając jej przyjemność czy to będąc w niej, czy używając tylko swojego języka. Mogła odkryć jego słaby punkt, lecz to nie znaczyło, że pozwoli jej go tak łatwo wykorzystywać. W każdym razie to chyba jedyne pole bitwy na którym mógł ugiąć kolana i przyjąć porażkę. Tego oczywiście nie może wiedzieć ta pewna siebie dziewczyna, więc nie pozostało mu nic innego jak sięgnąć po swoje zdolności w odwracaniu uwagi. - Ja nie przegrywam Joanne. - uśmiechnął się tajemniczo z pewną nutą niebezpieczeństwa, które miało zapewnić ją o tym, że czeka ją naprawdę dużo przyjemności tego dnia, ona jeszcze tylko nie wiedziała kiedy. - Nie martw się. Odpłacę ci się za to, że musiałaś wykonać pierwszy krok. - odpowiedział jej równie zadziornym uśmiechem puszczając jej jeszcze buziaka. Prawda była taka, że on na ten pierwszy krok raczej by się nie odważył. Mógł to zrobić, gdy spotkali się po raz pierwszy lecz od tamtej pory naprawdę dużo się zmieniło. Nie chciał by poczuła się jakby wywierał na niej jakąś presję. Jeśli mieli stworzyć coś więcej niż tylko relację student-mentor, to musiała być jej własna decyzja. Tylko w takim przypadku mógł być pewien, że naprawdę tego chciała, a nie robiła tego pod jego wpływem. Może trochę nabroił stwarzając im trochę intymniejszą i bardziej romantyczną atmosferę, lecz pocałunek były czymś zupełnie innym. Ten wyjazd miał wyglądać zupełnie inaczej, jednak tak wyszedł w najlepszy sposób, jaki mógł. Uśmiechnął się zalotnie widząc jej reakcję na ten mały komplement. Zawsze uchodził za prawdomównego herosa. Nie miał zamiaru ukrywać tego, że córka Heliosa cholernie mu się podobała, o czym z resztą mogła już się przekonać ostatniej nocy. Chciał by to wiedziała. Tym razem, kiedy wyjdzie cała mokra z wody może liczyć na to, że syn Thora będzie bardzo szczęśliwy, że ją widzi. - Jasne, coś się znajdzie. Myślisz, że dasz radę utrzymać moje tempo? - uśmiechnął się zadziornie rozciągając się w miejscu by zaraz dość żwawym tempem pokonać pierwszą górkę i wyprowadzić ich ścieżką biegnącą wzdłuż jeziora. Już na pierwszy rzut oka było widać, że nie była zbyt często uczęszczana. Nie było właściwie żadnej wydeptanej ścieżki, a jedynie mniej lub bardziej szerokie przestrzenie pomiędzy drzewami, gdzie Balthazar był w stanie nakreślić im jakąś trasę. Było widać, że robił to nie pierwszy raz.
Zażartowanie w takiej sytuacji było najlepszym wyjściem. Oboje nie chcieli kiedykolwiek stawać przeciwko sobie, ale mieli tą świadomość, że kiedyś mogą zostać do tego zmuszeni wbrew ich woli. Strach pomyśleć jakie sztuczki trzyma jeszcze w swoim rękawie syn Tartara. Wiadome było o tym, że wskrzeszał herosów, którzy już dawno od nich odeszli, piorąc im doszczętnie mózgi. Do tego dochodziły te mistyczne medaliony, więc rzeczywiście można było spodziewać się nawet najgorszego. Nie było sensu jednak debatować o tym co będzie, gdy zaskoczy ich czymś nowym, więc pozostawało im odsuwać ten temat i zastępować niewinnym żartem. - Nawet gdyby mi się zdarzyło to zrobić, to byłabym już wystarczająco daleko ukryta, żebyś mnie nie znalazł i nie próbował pomścić swojej bryki.- uśmiechnęła się półgębkiem. Jakoś niespecjalnie przejęła się faktem, że mustang mógł być dla niego aż tak ważny, żeby przeważył o jego relacji z córką Heliosa. Faceci i ich samochody.. Mimo, że odpowiedzi Balthazara wydawały jej się coraz bardziej paradoksalne do tego co mówił wcześniej, Joanne domyślała się, że przyznanie się do nawet tak błahej i pozornej porażki nie przejdzie mu przez gardło. Ceniła jego waleczność i nie narzekała, kiedy wciąż pozostawał przy swoim. Jak dotąd nie doświadczyła z tego powodu żadnych problemów. - I niech tak pozostanie, nawet jeśli czasami cholernie chcę ci utrzeć nosa.- uśmiechnęła się życzliwie, pomimo tego niebezpiecznego tonu z jakim odezwał się do niej Balthazar. Życzyła mu jak najlepiej, więc nie mogła przecież liczyć na jakiekolwiek porażki z jego strony. Naprawdę w niego wierzyła i pragnęła, by całe jego życie było usiane sukcesami. Ona w tym czasie mogła się jedynie czasami nacieszyć krótkimi chwilami, gdy pozwalał jej chociaż troszkę potriumfować. Rozumiała też, że nie wywyższał się po to, by zaważyć na jej pewności siebie. Wbrew pozorom jej arogancja znacznie wzrosła odkąd zaczęła się z nim zadawać. Zaraziła się od niego tą pewnością siebie i czasami gdy się popisywał, czuła ogromną motywację by dać z siebie jeszcze więcej. Robił to wszystko w taki umiejętny sposób, że ani razu nie wprawił ją w poczucie porażki i nie zniechęcało jej to do dalszych starań. - Nie martwię się ani trochę.-powiedziała pewnie. Zawsze wierzyła w to, że Balthazar miał wiele do zaoferowania, a poprzedniej nocy jej udowodnił, że w rzeczywistości tak właśnie jest. Domyślała się rzeczy, które go wcześniej powstrzymywały przed przystąpieniem o jeden krok dalej w ich relacji i nie zamierzała tych przyczyn kwestionować. Wydawały jej się całkiem słuszne. W momencie, gdy zdecydowała się go pocałować nie była pewna czy to kwestia tego co go ograniczało, czy może nie był zainteresowany. Teraz już wiedziała i czuła ogromną ulgę dzięki temu, że postanowiła się o tym przekonać. - A wydaje ci się, że nie?- uniosła jedną brew, gdy rozciągała swoje nogi przed biegiem. Przeciągnęła się jeszcze kilka frazy, a gdy znów chciała zwrócić się do syna Thora, zauważyła tylko jego sylwetkę, która już oddalała się od niej. Pokręciła głową i uśmiechnęła się pod nosem. Nie czekała jednak aż Balthazar zniknie jej z oczy, tylko ruszyła za nim żwawo. Najpierw go dogoniła, a potem utrzymywała jego tempo.
- Czyli skasowałabyś mi samochód i uciekła z miejsca zdarzenia nic mi nie mówiąc? Nie ładnie... Nie ładnie... - pokręcił głową łapiąc się pod boki, jednak robiąc to mimo wszystko z rozbawionym uśmiechem. Jego Mustang był mu drogi, co do tego nie było żadnych wątpliwości. Włożył w niego kilkadziesiąt godzin swojej ciężkiej pracy żeby doprowadzić go do takiego stanu, jaki prezentował dzisiejszego dnia. Mało było rzeczy, którymi by się interesował, a mechanika akurat do niego trafiała. Nie żałował żadnej minuty spędzonej na dorabianiu części, które nie były już dostępne czy niekończącej się polerce lakieru. Była to jedna z niewielu rzeczy w których się spełniał prócz mentorowania młodszym herosom, więc utrata tego cacka na pewno by go zabolała. W żadnym wypadku nie na tyle by kiedykolwiek chciał zrobić córce Heliosa z tego powodu krzywdę, ale nie widział nic złego w tym żeby trochę ją w żartach postraszyć. - Pokręcisz się przy mnie jeszcze trochę i na pewno znajdziesz jakąś okazję. - puścił jej oczko z szerokim uśmiechem chcąc by nabrała trochę wiatru w żagle, chociaż nie to żeby tego akurat potrzebowała. Balthazar mógł uchodzić za cholernie aroganckiego dupka, lecz prawda była taka, że wcale tak wysokiego mniemania o sobie nie miał. Przynajmniej nie odkąd stracił swoich studentów i złamał kilka obietnic danych córce Zeusa. Daleko mu było do użalania się nad sobą, aczkolwiek podchodził do siebie o wiele bardziej realistycznie. Z wiekiem zmądrzał i zdołał sobie uświadomić, że nikt nie jest perfekcyjny. On też ma swoje gorsze strony i wcale nie jest najlepszym wojownikiem, jakiego widział ten obóz. Znalazłoby się kilka osób, które potrafiłyby dać mu w kość. Nie wiedział, czy by przegrał, ale na pewno nie wygrałby tak prosto jak kiedyś. Teraz utrzymywał swoją pewność siebie bardziej dla swoich podopiecznych niż samego siebie. Wielu potrzebuje właśnie takiego przykładu. Jej zapewnienie skwitował tylko drapieżnym uśmiechem oraz dość lubieżnym spojrzeniem na jej sylwetkę. Miał na nią ochotę już w kuchni, jednak ona była na tyle cwana by mu się wywinąć i zamiast tego zaproponować ten trening. Na razie poszedł jej na rękę, ale mogła być pewna, że to tylko kwestia czasu zanim nie wytrzyma i zaciągnie ją jednak do łóżka czy w jakieś inne ustronne miejsce, gdzie będzie w stanie jej pokazać jak bardzo mu się podoba. - Zawsze dawałem ci trochę fory jako trener. - uśmiechnął się do niej zadziornie zanim ruszył naprzód. Tym razem również z grzeczności lekko zwolnił żeby mogła go dogonić, a jednocześnie nie zgubiła jego śladu. Z ich kondycją mogliby tak biec przez kilka kilometrów, ale jaka jest w tym zabawa? Korzystając z faktu, że nie było tutaj żadnej wydeptanej ścieżki, a las nieco zgęstniał zdecydował się z nią trochę zabawić. Lekko przyśpieszył raz po raz znikając jej na chwilę z pola widzenia za pniami drzew z każdym razem trochę dłużej aż w końcu nagle zniknął całkowicie. Znał ten teren na tyle dobrze, że nie było dla niego żadnym problemem uniknięcie wykrycia. Poruszał się od pnia do pnia poza jej wzrokiem próbując ją zdezorientować odgłosami łamanych pod jego stopami gałęzi. W końcu gdy kilka razy okręciła się wokół własnej osi lekkim podmuchem wiatru odwrócił jej uwagę by odwróciła się do niego plecami. Stanął w bardzo bliskiej odległości szeleszcząc liśćmi pod swoimi stopami, a kiedy się odwróciła złożył na jej ustach namiętny pocałunek. - Orientuj się słońce. - uraczył ją tym swoim tryumfalnym uśmieszkiem patrząc jej w oczy z wesołymi iskierkami w swoich tęczówkach.
- Przyznanie się do winy byłoby istnym samobójstwem.- uniosła ręce w geście bezradności. Uśmiechnęła się szeroko, próbując w ten sposób wejść w jego łaski, choć prawdopodobnie nie było to aż tak konieczne. Sam zdawał się być lekko rozbawiony taką wizją, więc nie czuła przymusu, by cofać swoje słowa. Nie przewidywała samotnej wycieczki mustangiem, która mogłaby się zakończyć rozbiciem wozu. - Nie będziesz się spodziewał.- zapewniła go z pewnością siebie w głosie. Prawdę mówiąc, często zapominała o tamtym zakładzie, bo pozostawał on jednym z licznych wspomnień, które wspólnie z synem Thora stworzyła. Jednak raz na jakiś czas zabawnie było sobie o tym przypomnieć tylko po to, żeby pożartować. W jego towarzystwie miała o wiele ciekawsze rzeczy do robienia niż szukanie okazji do tego, by w końcu rozkwasić mu nos. Poza tym, coraz mniej była pewna tego, czy w ogóle chciała narażać tą cudną twarz na jakiekolwiek urazy. - I to mógł być twój podstawowy błąd. Być może nawet nie wiesz na ile tak naprawdę mnie stać.- stwierdziła, dokazując mu palcem. Nie spodziewała się, że będą biegli teraz maraton, bo nie taki był cel ich porannego treningu. Poza tym, nawet taki maraton nie był kłopotem dla żadnego z nich, choćby przez to, że byli półbogami i nie mieli problemów z pokonywaniem typowo ludzkich granic. Przygotowywali się przecież do walk, które przekraczały powszechnie ludzkie pojęcie, więc czym miałaby by dla nich zwykła przebieżka. Z lekkim zdziwieniem przyjęła fakt, że już dawno zboczyli z jakiejkolwiek ścieżki i biegli na przełaj lasu, mijając po drodze drzewa i różne zarośla. Coś jej podpowiadało, że Balthazar celowo wybrał tego typu trasę. Znała go wystarczająco dobrze, by wiedzieć, że lubił stawiać przed nią nowe wyzwania i przy okazji się z nią droczyć. Joanne w pewnym momencie straciła orientację w terenie przez brak jakichkolwiek charakterystycznych punktów w jej otoczeniu. Mijała obce drzewa, które z każdym kolejnym pokonanym metrem rosły coraz gęściej, zasłaniając jej granicę lasu, przez którą mogłaby wejrzeć w kierunku obieganego jeziora. Balthazar niespodziewanie przyspieszył, w ten sposób gubiąc za sobą blondynkę. Próbowała nasłuchiwać się w odgłosy zgniatanej przez jego podeszwy ściółki, ale w pewnym momencie straciła już swój trop. Przez chwilę biegła jeszcze przed siebie z nadzieją na odnalezienie Balthazara, ale nim zabrnęła głębiej w las zatrzymała się. Rozejrzała się dookoła, próbując rozgryźć, w którym kierunku powinna go szukać. Przez myśl przeszło jej nawet, by wrócić do domku i olać jego zabawę, ale nim rezygnacja całkiem przejęła inicjatywę, usłyszała szelest liści. Spojrzała w tamtym kierunku, spodziewając się zobaczyć tam syna Thora albo jakieś zwierze, ale bezskutecznie. Dopiero po chwili zorientowała się, że ktoś stoi tuż za jej plecami. - Bez takich mi..- zaczęła nieco marudnie, gdy odwracała się w kierunku Balthazara, ale nim skończyła zdanie jej usta zostały przytkane namiętnym pocałunkiem. Nie zamierzała się opierać, tylko oddała się tej bliskości, która za każdym razem była dla niej niezwykle błoga. - Robienie mnie w konia sprawia ci zbyt dużą radość. Nie podoba mi się to.- odparła z udawaną złością i skrzyżowała ręce na piersi. Niestety uśmiech zaczął się powoli wkradać na jej usta, choć starała się stawiać temu opór. To zdradzało Balthazarowi, że nie potrafiła tak po prostu się gniewać.
- Jeśli to się kiedyś zdarzy raczej dogadamy się w kwestii jakiegoś zadośćuczynienia. - uśmiechnął się sugestywnie i puścił jej oczko. Ten Mustang był dla niego cholernie ważny, ale nie na tyle by kiedykolwiek zrobił jej krzywdę. Mogli się teraz w tym temacie przekomarzać, ale musiała wiedzieć, że nic jej z jego ręki nie grozi. Pewnie najgorsze co jej zrobi to kilka śladów po ich namiętnych nocach. Będzie za to na pewno cholernie kreatywny w kwestii tego jak musiałaby odkupić u niego swoje winy. Potrafił być naprawdę pomysłowy kiedy sytuacja tego wymagała, a przez to, co mu się majaczyło pod kopułą prawie nabierał ochoty na to żeby rozbiła mu tę furę. Tylko prawie... - Tak trzymaj. - uśmiechnął się do niej wesoło nie mając nic przeciwko żeby kiedyś jednak udało jej się dosięgnąć jego twarzy. Trochę krwi z nosa jest zupełnie nieadekwatne do tego, co będzie mógł zrobić po rozwiązaniu ich zakładu. To ciężkie brzemię, lecz był w stanie podjąć ten ciężar dla przyszłości ich związku oraz kolejnej upojnie spędzonej nocy. Zdecydowanie dla tej nocy. - Wydaje mi się, że wiem, ale chętnie się pomylę jeśli mi to udowodnisz. - zaśmiał się cicho ruszając naprzód. Zawsze mu się wydawało, że potrafi dość dobrze ocenić możliwości swoich podopiecznych, ale za każdym razem miło się zaskakiwał, kiedy się mylił. Oczekiwania dla córki Heliosa były dość wysokie. Wraz z Iris były jedynymi dwiema osobami, które miały w swoim czasie być jeszcze lepsze i potężniejsze od niego. Jeśli obie przekroczą jego oczekiwania będzie z nich o tyle cholernie bardziej dumny. W końcu to one będą tym, co po sobie pozostawi, kiedy jego zabraknie i ta wiedza sprawiała, że mógł walczyć bez żadnych ograniczeń, nie bojąc się śmierci. Może nigdy nie zasłużył sobie na względy ojca, ale sam stworzył coś o wiele lepszego. Jego jeden prawdziwy powód do dumy. Co tu dużo mówić. Balthazar uwielbiał takie zabawy. Lubił się trochę popisywać. Ta część jego charakteru nigdy nie uległa jakiejś większej modyfikacji, a jedynie wyciszeniu, jeśli można to tak nazwać. Lubił się też przekomarzać z dziewczyną, więc całkiem naturalnym było, że prędzej czy później to zrobi. Z resztą, chyba mogła winić tylko siebie prawda? To ona wybrała trening, kiedy on miał ochotę pobaraszkować z nią w kuchni. Plan jak zawsze okazał się sukcesem. Mógł zasmakować tych cudownych, miękkich ust od których za każdym razem ciężko było mu się oderwać. Teraz też wcale nie miał na to ochoty, więc nienachalnie kontynuował przez kolejne kilka sekund aż w końcu to ona dała mu sygnał, że wystarczy. To przecież miał być trening, a nie nie sex na świeżym powietrzu. - Chyba sekretnie trochę ci się to podoba. Zobacz jaki twój facet jest pomysłowy i dobry w tym, co robi. - uśmiechnął się do niej wesoło po czym wziął ją za dłoń i przeprowadził przez kolejne kilka rzędów drzew. Po chwili wyszli na małą plażę skrytą pomiędzy pniami drzew. Miała nie więcej niż pięćdziesiąt na pięćdziesiąt metrów, ale co najważniejsze w pobliżu nie było zupełnie nikogo. Żadnej innej plaży, zagajnika. Nawet po drugiej stronie. Byli tutaj całkowicie sami w otoczeniu przyrody i pięknej, czystej wody. Mogli robić tutaj co tylko im się podobało. Nie było szans by ktokolwiek im przeszkodził. Po środku tego wszystkiego stał spory głaz. Trochę nawet wyższy od samego syna Thora i zdecydowanie szerszy, tak kilkukrotnie. Nosił na sobie znamiona jakichś uszkodzeń, przypaleń. Można tylko się domyślać co mogło się stać... - Chyba się nada na pole treningowe, nie sądzisz? - wyszczerzył się do dziewczyny zadowolony z siebie wiedząc, że mu nie odmówi.
- Ja sądzę, że jednak nie wiesz.- odparła, trzymając się uparcie swojego zdania. Chciała poniekąd podroczyć się z nim, podważając jego domysły, ale jednocześnie tak właśnie uważała. W kwestii walki Balthazar na dobrą sprawę poznał się na niej w dość skrojonym spektrum. Trenował ją w dziedzinach, na których sam się znał najlepiej, bo tylko w takim wypadku miało to sens. Joanne jednak nie była jedną z minionków z jego grupy juniorów i już wcześnie wyuczyła się kilku rzeczy, którymi Balthazar się nie parał. Przykładem jest choćby łucznictwo. Nigdy też nie byli na wspólnej misji, przez co tak naprawdę nie widział jej w obliczu prawdziwej walki. Było jeszcze wiele rzeczy, jakimi mogła go zadziwić albo też rozczarować. W każdym razie, miał się jeszcze czego o niej dowiadywać. O niektórych rzeczach trudno było nawet ot tak powiedzieć, bo to odpowiednie okoliczności wyciągały z nich konkretne zachowania. - Nawet jeśli, to przecież ci się do tego nie przyznam, bo przestanie być to sekretem.- uniosła lekko ramiona. Nie zamierzała mówić o tym, że w gruncie rzeczy lubiła, kiedy ją tak zaskakiwał. Zazwyczaj zanim jego wygłupy przynosiły efekt "WOW!" Joanne potrafiła się dość negatywnie nastroić. Syn Thora miał jednak ten talent, że to wszystko rozgrywał w taki sposób, że natychmiast mu wszystko wybaczyła. Doskonale wiedziała, że może się po nim wiele spodziewać, więc za każdym razem była coraz bardziej gotowa na nową niespodziankę. Zwłaszcza po tym jak zobaczyła domek na plaży, kiedy formalnie mieli zaplanowany istny surwiwal. Ruszyła tuż za Balthazarem nie puszczając jego dłoni. Choć sam jako pierwszy ją złapał, zamierzała pilnować go, żeby znowu nie zniknął jej z zasięgu wzroku. Okazało się, że nie musiała się już o to martwić, bo dotarli na bardzo małą dziką plażę. Ogromny głaz dość szybko zwrócił jej uwagi i domyślała się czego efektem były ślady, które się na nim znajdowały. - Ujdzie.- odpowiedziała kręcąc nieco nosem. Tak naprawdę bardzo podobało jej się to miejsce i uważała je za świetny zakątek do treningu. Uznała jednak, że musi czasami pomarudzić, bo od poprzedniego dnia użyła naprawdę wielu pochwał w kierunku syna Thora. Nie mogła pozwolić, żeby w głowie mu się poprzewracało. - Zacznij rozciągać barki i ramiona, a ja wybiorę odpowiedni cel to strzelania.- poleciła nieco rządzącym się tonem i puściła mu oczko, by zrozumiał, że po części się z nim droczyła. Rozejrzała sie dookoła, aż wybrała drzewo, które miało stosunkowo szeroki pień w porównaniu do pozostałych. Nie zamierzała strzelać w głaz, ale był dobrym punktem orientacyjnym dla tego małego zakątka. Wystrzeliła niewielką kulę ognia w kierunku pnia drzewa, żeby wyznaczyć środek, do którego będą mogli celować. Odłożyła na bok łuk i kołczan i podeszła bliżej Balthazara, by również zacząć się rozciągać. Nie zawsze to robiła, bo jej ciało było już oswojone z strzelectwem. Podejrzewała, że synowi Thora bardziej się to przyda. Potem podniosła z powrotem łuk, a z kołczanu wyjęła jedną strzałę. Podała je prosto do rąk Balthazara. - Proszę. Możesz zacząć.- uśmiechnęła się szeroko, a potem wskazała drzewo, które oznaczyła jedną przypaloną kropką.
Balthazar po części się z nią droczył, a po części rzeczywiście wydawało mu się, że zna jej możliwości. Tylko jej dokuczał dość mocno im umniejszając. Po kilkunastu latach trenowania herosów był w stanie znaleźć ich mocne i słabe strony. Nie musiał zobaczyć jej w walce by wiedzieć, że sobie w niej radzi. Nie musiała dominować w jego dziedzinie by uznał ją za dobrą wojowniczkę. Nie wszyscy jego podopieczni specjalizowali się w walce wręcz, podobnie jak on, to nie znaczyło jednak, że nie wiedział na ile ich stać. Nie mógł ich nauczyć wszystkiego o każdym rodzaju broni, aczkolwiek mógł ich przygotować do potyczek oraz wyrobić w nich odpowiedni styl myślenia podczas walki, a przede wszystkim zachowanie zimnej krwi, kalkulacji w swoich ruchach oraz oceny zagrożenia. Nie miał wątpliwości, że Jo na pewno świetnie radzi sobie na dystansie, ale potrzebowała jeszcze trochę praktyki w tym, jak ten dystans utrzymać i bronić się przed przeciwnikiem walczącym wręcz. To potrafił jej już zapewnić. Nie chciał po prostu przesadnie nadmuchiwać jej ego, by w przyszłości nie popełniła błędu. - A kiedykolwiek było? - uśmiechnął się do niej zadziornie z tą irytującą pewnością siebie. Przecież to ich całe droczenie nie wzięło się znikąd. Już podczas ich pierwszego spotkania podobało jej się wszystko, co robił. Większość z tych rzeczy obracał w coś miłego dopiero po tym, jak zrobił coś, co miało zadziałać jej trochę na nerwy. Taki już był. Lubił się drażnić i popisywać. Raczej nie było co liczyć na to, że się to zmieni. Ten nawyk był w nim zbyt głęboko zakorzeniony, ale cieszył się, że jego partnerce nie zdaje się to przeszkadzać. Lubi moment kulminacyjny tych wszystkich niespodzianek. - Nie kłam. - posłał jej delikatne wyładowanie elektryczne w te krągłe pośladki z rozbawionym uśmiechem. To miejsce nie było jakoś specjalnie urokliwe. Nie miało takie być, ale na treningi nadawało się znakomicie. Odwiedzał je z prawie każdą swoją wizytą. Poza czasem, kiedy przebywał tutaj po domniemanej śmierci Iris. Był tutaj, jednak nie po to by trenować. Aż dziw, że ten głaz ostał się po tym, co tutaj wyczyniał, ale będąc fair, wtedy był trochę większy. - Tak jest pani trener. - zaśmiał się cicho zaczynając wykonywać jej komendę i wyglądając przy tym cholernie profesjonalnie. Co, jak co, ale do sprawności fizycznej podchodził na poważnie i zawsze unikał niepotrzebnych kontuzji. Nie byłby jednak sobą gdyby po małej serii ćwiczeń trochę się nie popisał wykonując chociażby kilka pompek stojąc na rękach czy kilka gwiazd dla naprawdę dobrego rozgrzania mięśni. Przyjął od niej łuk oraz strzałę z lekkim niesmakiem. Nie lubił pokazywać się z tych gorszych stron, a łucznictwo oraz broń miotana zdecydowanie nie były jego mocnym punktem. Potrafił się z tym obsłużyć, ale daleko mu do jakiegoś mistrza czy nawet specjalizacji. Na szczęście miał na to pewien trik, który pewnie przyjdzie mu z czasem wykorzystać by nie przegrać tutaj z kretesem i nie dać jej tej satysfakcji. Nałożył strzałę, pociągnął za cięciwę i po chwili celowania wypuścił. Grot wbił się w pień drzewa. Nie w sam środek kropki, ale był jej bliżej niż się spodziewał. W każdym razie trafił w drzewo, nawet w okolice punktu, więc nie było tak źle. - Widzisz, potrafię wszystko. - uśmiechnął się do niej rozbrajająco oddając jej łuk.
Joanne podświadomie wiedziała, że Balthazar w nią wierzy, tak samo jak w jej możliwości, ale szybko o tym zapominała, gdy tylko cokolwiek kwestionował. Nawet jeśli robił to na żarty, ona czuła tą silną potrzebę, żeby się zbuntować i zawalczyć o swoje. Na szczęście szybko jej to wynagradzał na różne sposoby, dzięki czemu fakt, że się z nią droczył ostatecznie po niej spływał. Nie umiała nic poradzić na to, że od zawsze próbowała wszystko udowadniać i przypominać, że nie jest tylko obozową blondie. To się trochę zmieniło po jej powrocie z ostatniej misji, ale wiele jej nawyków pozostało. - Było.- odpowiedziała mu infantylnie, świadoma tego, że w tej kwestii Balthazar już dawno ją przejrzał.- Było do czasu, aż poznałam ciebie.- przyznała po chwili i uśmiechnęła się półgębkiem, pozwalając mu przywłaszczyć sobie odkrycie jej sekretu. Tak naprawdę Joanne nie znała żadnej innej osoby, która potrafiła ją tak łatwo przejrzeć. Balthazar nie potrzebował dużo czasu, żeby się na niej poznać. Odnosiła wręcz wrażenie, że potrafił utrwalić sobie każdą sytuację, która w jakiś sposób demaskowała jej wady lub dziwactwa. Pisnęła cicho, łapiąc się od razu za oba pośladki, gdy wystrzelił w jej stronę wyładowaniem. Potem posłała mu ostrzegawcze spojrzenie, choć wiedziała, że Balthazar i tak będzie robił to na co będzie miał ochotę. Gdy odwróciła się od drzewa, które dopiero co oznaczyła, zobaczyła syna Thora, który w wyczynowy sposób rozgrzewał swoje ramiona i barki. Uśmiechnęła się szeroko i pokręciła lekko głową. Balthazar najwidoczniej nie uznawał półśrodków i już na starcie dawał z siebie maksimum. Widziała jego niezadowolenie, gdy przekazywała mu swój łuk, ale czuła dzięki temu dziwną satysfakcję. Nie to, że podobało jej się gnębienie go, ale podejrzewała, że sam niejednokrotnie miał podobny widok, kiedy to on wydawał jej polecenia. Odsunęła się o krok i obserwowała Balthazara, który właśnie celował do drzewa. Nie wątpiła w to czy trafi w pień. W końcu każdy heros w podstawowym szkoleniu nabywa choćby minimum umiejętności w posługiwaniu się każdą bronią. Podejrzewała, że te silne ramiona bardzo dawno nie naciągały cięciwy, ale najwidoczniej pamiętały jeszcze jak to się robi. Spojrzała na syna Thora z szczerym uznaniem i wyciągnęła z kołczanu jeszcze jedną strzałę, którą od razu mu podała. - Nigdy w to nie wątpiłam.- odpowiedziała mu z uśmiechem. Nie przyjęła łuku, który próbował jej już oddać. Chciała jeszcze wykorzystać trochę ich zamianę ról i podroczyć się z nim chwilę dłużej.- Jeszcze raz, a potem moja kolej.- oznajmiła i uśmiechnęła się szeroko.- Nogi w trochę większym rozkroku, plecy prosto i łokieć wyżej.- podyktowała siląc się na ton profesjonalistki. Położyła dłoń między jego łopatkami, a drugą ręką dźwignęła lekko łokieć ręki, którą naciągał strzałę. Jego postawa wcale nie była zła, ale Joanne nie mogła sobie odpuścić.
- W takim razie mam nadzieję, że to nadal pozostanie sekretem dla innych. - uśmiechnął się do niej wesoło przyciągając ją na chwilę bliżej i dając jej buziaka. Może i on rozgryzł ją bardzo szybko, lecz był to jego personalny tryumf, którym nie miał zamiaru dzielić się za żadne skarby, jak z resztą wieloma rzeczami, kiedy chodziło o jego byłą podopieczną. Nie ukrywał nawet faktu, że potrafi być zaborczy, a właściwie nie potrafi, a jest. Zdawał sobie też sprawę, że nie było jej łatwo się do tego przyznać, więc nie miał zamiaru jej więcej torturować. Postawił na ten miły gest, który miał wskazywać, że może mu w tej kwestii zaufać i na pewno nie będzie się z niej nabijać. Potrafił być cholernie upierdliwy i wkurzający, ale po kilku latach zdawał już sobie sprawę z tego, że są pewne granice których nie powinno się przekraczać. Z resztą córka Heliosa znaczyła dla niego coraz więcej, a on starał się tego wszystkiego nie spartaczyć. Jakiś wewnętrzny głos podpowiadał mu kiedy należy odpuścić. Nie podpowiedział mu na pewno niczego takiego kiedy posyłał w stronę tego krągłego tyłeczka jedno ze swoich wyładowań. To oczywiście było zupełnie na miejscu i tylko się do niej żartobliwie uśmiechnął, kiedy uraczyła go tym ostrzegawczym spojrzeniem. Raczej nie przeszkadzały jej takie gierki. Miał na tyle panowania nad swoimi darami by nigdy nie wyrządzić jej krzywdy. Już od momentu kiedy łuk wylądował w jego dłoniach czuł na sobie jej wzrok i naprawdę wolał nawet nie spoglądać w tamtą stronę by zobaczyć ten uśmiech tryumfu, który teraz musiał rysować się na jej twarzy. Kto by pomyślał, że dumny syn Thora da sobie wydawać rozkazy. Gdyby sam siebie zobaczył pewnie nie dałby wiary. Nawet na misjach kroczył swoimi ścieżkami, a tutaj wystarczyła obietnica jednego uśmiechu z jej strony i już był gotów się skompromitować. Zmiękł. Cholernie zmiękł i nie wiedział, czy to dobrze. Przynajmniej trafił w drzewo nie używając swoich trików. To mogło napawać optymizmem, lecz podanie mu drugiej strzały wywołało na jego mimice coś na wzór - mówisz serio? Jej komplement oraz uśmiech trochę tę całą sytuację osładzały, lecz nadal trudno było mu przyznać się do swoich słabych stron. Ciężko pracował by nikt nie zwracał na nie uwagi. Z pewną niechęcią wysłuchał jej uwag i wprowadził korektę do swojej postawy. Druga strzała wylądowała bliżej celu. Wiedział, że jest dobra w tej dziedzinie, ale bycie w niej dobrym, a umiejętność przekazania swojej wiedzy to dwie zupełnie inne rzeczy i tym najbardziej mu w tym momencie zaimponowała. Spojrzał na nią z uznaniem zanim oddał jej łuk. - Dobra, teraz twoja pora żeby się popisać. - uśmiechnął się do niej wesoło bo wiedział, że tylko na to czekała. Droczenie się z nim było tylko śmietanką na torcie. To, że będzie mogła przy nim zabłysnąć swoimi umiejętnościami musiało być tą wisienką, której jeszcze jej brakowało. Nie miał nic przeciwko, chętnie zobaczy co Joanne tak naprawdę potrafi. Zawsze promował wiarę w siebie wśród swoich studentów, a skoro już o tym mowa on też by sobie nie odpuścił gdyby nie dał jej dodatkowej zachęty. - Jeśli trafisz obie moje strzały, a później trzy razy w środek tak by żadna ze strzał nie wypadła to... - tym razem to on ustawił się za jej plecami całując ją kilka razy w szyję i szepcząc do ucha - Pokażę ci romantyczne miejsce i zrobię ci tam dobrze. - przygryzł płatek jej ucha zanim wrócił do całowania jej szyi. Nie miał zamiaru jej tego aż tak ułatwiać, lecz chyba też nie utrudniać. Przecież potrafi się skupić pod presją, prawda?
Joanne odwzajemniła uśmiech, a potem pocałunek Balthazara. Tak samo jak on, chciała by ten sekret został między nimi. Nigdy nie sądziła, że może spodobać jej się to jak ktoś ją odkrywał. Wiele rzeczy zachowywała tylko dla siebie, nie czując potrzeby, by pozwolić się poznać lepiej komukolwiek. O ile była zdolna do bliskich relacji, nikomu nie podawała siebie na tacy. Tak naprawdę także Balthazarowi tego nie ułatwiała, ale był na tyle spostrzegawczy i bystry, że wyciągał z niej co chwilę coś nowego. O niektórych z tych rzeczy sama nie zdawała sobie sprawy. Uśmiechnęła się uroczo i zatrzepotała rzęsami, gdy podawała mu drugą strzałę. Nie dała się omamić temu sceptycznemu spojrzeniu. Cieszyła się, że w ostateczności zgodził się spróbować jeszcze raz. Nie zamierzała przecież go ośmieszać, a jedynie odrobinę się z nim podroczyć. Podejrzewała, że po takim czasie bycia trenerem, trudniej było zamienić się nawet na krótki moment z kimś miejscem. Ona w tej sytuacji mogła jedynie triumfować, ale w drodze wyjątku zamiast się wywyższać, uśmiechnęła się pod nosem, gdy grot drugiej strzały znalazł się jeszcze bliżej wypalonej kropki. Nie sądziła, że jej małe wskazówki rzeczywiście mogą dać jakieś rezultaty, więc była w tej chwili dumna z ich obojga. Wciąż nie widziała siebie w roli trenera, ale warto było spróbować. - Teraz możesz patrzeć i się uczyć.- odpowiedziała mu, gdy przejmowała z powrotem swój łuk. Uśmiechnęła się szelmowsko i sięgnęła po jedną strzałę. Zanim jednak zdecydowała się wycelować i strzelić, Balthazar zaproponował jej nowy zakład. Jak zwykle potrafił ją skutecznie zachęcić, by się zgodziła. - To będzie bułka z masłem.- odpowiedziała mu bez chwili zawahania. Zmrużyła lekko oczy w lekkim skupieniu. Naciągnęła cięciwę i wyprostowała plecy. Wycelowała w pierwszą strzałę, która była wbita w pień. Wzięła głęboki wdech i wypuściła strzałę dopiero, gdy wypuszczała z siebie powietrze. Grot przepołowił pierwszą strzałę w całej jej długości, wbijając się w pień. Nie traciła czasu na triumfowanie, tylko ponowiła strzał, celując w drugą strzałę. Tym razem również trafiła, a jej mina wskazywała na to, że ani chwilę nie wątpiła w to, że jej się uda. - Jesteś gotów na swoją pierwszą przegraną?- zagaiła z szelmowskim uśmieszkiem. Jeszcze niedawno zarzekał się, że zawsze wygrywa. Joanne nie wątpiła ani przez chwilę, że uda jej się trafić tak jak jej polecił. Tego dnia była w dobrej formie. Wyspała się i nie była narażona na presję lub zmęczona jak w trakcie niektórych misji, co sprzyjało jej celności. Przesunęła się lekko w bok i strzeliła w sam wyznaczony środek. Nie zwlekała tylko zrobiła kolejny krok, naciągając w tym czasie ponownie cięciwę i wypuściła drugą strzałę. Kiedy zatopiła się w wyznaczonym miejscu, Joanne znowu się przesunęła i strzeliła trzeci raz. Każda ze strzał wbiła się pod innym kątem, tkwiąc w samym centrum wypalonej kropki.
Balthazar zawsze lubił zdobywać. Czy to nowe tytuły, miejsca, potwory. Miał w sobie ten głód przygody, którego przynajmniej w swoich młodzieńczych latach nie potrafił ugasić. Nie inaczej było z jego podbojami łóżkowymi. Zawsze mierzył w te najbardziej niedostępne. Teraz, po wszystkim co przeżył w ostatnich latach jego zapał znacznie przygasł, aczkolwiek nie zatracił w sobie tej radości ze zdobywania, w tym przypadku serca Joanne. Sam się tym zaskakiwał, ale miał ochotę dowiadywać się o niej więcej i więcej. Odkrywać kim tak naprawdę jest, nie zadowolony jedynie tym, co mu do tej pory pokazywała. Rzeczywiście chciał by zrodziło się z tego coś więcej niż tylko przelotne łóżkowe przygody. Nigdy nie był typem, który się o cokolwiek prosił. Jeśli ktoś powiedział mu nie, albo odbierał to czego chciał siłą, albo po prostu odpuszczał tracąc zainteresowanie. Dla niej byłby w stanie zrobić wyjątek. Nawet jeśli pod koniec tego wyjazdu powie mu, że było fajnie, ale nie jest to to, czego szuka, spróbuje ponownie. Prawdopodobnie tylko raz, lecz spróbuje uzyskać jej względy. Coś co robił tylko dla swojego ojca. Kobieta rzeczywiście potrafi zmienić, nawet półboga. Dał jej się chwilę napawać tą zamianą ról. Nie sądził, że do tego kiedyś dojdzie, ale patrzcie. Strzela z łuku żeby zobaczyć ten niewinny uśmiech oraz trzepotanie rzęsami. Było to dość upokarzające, nawet jeśli jej rady działały. Nigdy nie okazywał słabości, w żadnej dziedzinie. Tak się wychował, tak przeżył do prawie czterdziestki. Nie zrobiłby tego przy kimś innym z obozu prócz Iris. Mimo wszystko było warto się chwilowo upokorzyć żeby zobaczyć jej uśmiech. W końcu nikogo innego tutaj nie było. Ucierpiała tylko jego duma, jeszcze sobie to odbije. - Oh... Patrzeć będę na pewno. - uśmiechnął się do niej filuternie odstępując od niej o krok by dać jej miejsce do popisu. Dobrze było widzieć w niej tę pewność siebie. Taki właśnie efekt chciał osiągnąć. Kto się czasami nie lubi przed innymi popisać? Do tej pory nie miała ku temu zbyt wielu możliwości, zwłaszcza w jego towarzystwie. Ostatnio miała problemy z wiarą w samą siebie oraz własną wartość, więc ten pokaz dobrze jej zrobi. On przy okazji z chęcią zobaczy jej możliwości. Oczywiście ten mały zakład rzeczywiście będzie dla niej bułką z masłem. Nie zakładał nawet, że zobaczy pełnię jej możliwości. Do tego miałby okazję dopiero podczas prawdziwej misji. Nie mniej jednak z szerokim uśmiechem oglądał z jaką pewnością siebie posyła kolejne strzały w stronę drzewa. Nawet dla niej prychnął z udawaną frustracją, kiedy docinała mu z pierwszą przegraną. Prawda była taka, że gdyby nadal był jej trenerem pewnie utarłby jej trochę nosa posyłając jakiś lekki podmuch, który sprawi, że przegra ten zakład zwalając to na naturę. Tylko, że nie był już jej trenerem. Uważał się za jej faceta, a tak nie powinien się zachowywać mężczyzna, któremu zależy na kobiecie. Nawet jeśli te przekomarzanki były poniekąd fundamentem ich relacji. Wiedział kiedy odpuścić. Teraz to ona miała swój moment tryumfu, a ta przegrana... Czy to naprawdę przegrana biorąc pod uwagę ile przyjemności sprawia my sprawianie jej przyjemności? - O nie, przegrałem, niemożliwe! - warknął bardzo teatralnie klaszcząc na jej wyczyn - Jesteś niesamowita Joanne. - spojrzał jej w oczy kładąc jej dłonie na biodrach i w końcu z szerokim uśmiechem kilka razy ją pocałował - Co ma jeszcze dla nas zaplanowane pani trener skoro już ustaliliśmy twoją wyższość we władaniu łukiem? - spojrzał na nią z zaciekawieniem.
Dobrze się składało, bo Joanne akurat lubiła być zdobywana. Niekiedy umyślnie nie ułatwiała niektórym drogi do celu, bez względu na to o co mogło chodzić. Czasami przejawiało się to zwykłym droczeniem się w formie żartu. Bywały też sytuacje, że utrudniała innym zadanie ze zwykłej złośliwości, ale na to trzeba było sobie specjalnie zasłużyć. Dla takich przypadków jak Balthazar podkręcała tym jedynie atmosferę. Tylko nieliczni mieli w sobie wystarczająco dużo samozaparcia, by nie zniechęcić się już na pierwszej przeszkodzie. Można nazwać to typowym babskim rozegraniem w stylu zgrywania niedostępnej, ale na ogół wychodziło jej to na dobre i zazwyczaj nie pastwiła się zbyt długo nad swoim wybrankiem. Właściwie to potrafiła w tym czasie jednocześnie okazywać swoje zainteresowanie, by jakiekolwiek jej zachowanie nie okazało się zbyt złudne. Nie omieszkała również wystąpić o krok do przodu, kiedy poczuła taką potrzebę, o czym Balthazar mógł się już przekonać. Dobrze, że Balthazar nie zdołał na głos wspomnieć o swoim poczuciu upokorzenia, ponieważ Joanne z pewnością odebrałaby to zbyt osobiście. Jako osoba, która miała już kilku trenerów w swojej herosowej karierze nie widziała niczego co mogłoby komuś uwłaczać, gdy dostawało się nowe wskazówki, które przecież miały ją doskonalić. Owszem, nie lubiła porażek i kiepsko sobie z nimi radziła, ale wtedy tym bardziej była skłonna wysłuchać jakiejś rady. Syn Thora zapewne za bardzo oswoił się ze swoją rolą trenera, by umieć bez zająknięcia wykonać cudze polecenie. Zerknęła ukradkiem na Balthazara, gdy prychnął. Przez jej wzrok przemawiało lekkie zwątpienie, bo nie była pewna czy ta wygrana nie została jej podsunięta prosto pod nos. To dopiero musiałoby być upokarzające. Nie zaprzątała jednak tym swoich myśli, bo nie chciała psuć sobie zabawy. Poniekąd cieszyło ją to, że wreszcie miała okazję pokazać się z czymś co naprawdę wychodzi jej bardzo dobrze. Prawdopodobnie nawet gdyby próbowałby ingerować w jej strzał, córka Heliosa zorientowałaby się. Jako łuczniczka musiała brać pod uwagę warunki pogodowe, gdy mierzyła do swojego celu. Byłaby mocno zdziwiona, gdyby strzała nagle zboczyła ze swojego kursu i wbiła się obok wybranego celu. Zresztą..potrafiła oskarżyć Balthazara o złamanie gałęzi, na której się podciągała, gdy spotkali się tamtego pamiętnego popołudnia na leśnej polanie. Dlatego teraz tym bardziej podejrzewałaby go o jakieś niecne sztuczki. - Przegrana się nie liczy, kiedy nie próbowało się nawet wygrać.- zmrużyła lekko oczy w podejrzliwym geście, który szybko ustąpił i zelżał. Uśmiechnęła się, gdy tylko poczuła jego dłonie na swoich biodrach. - Cóż.. nie sądziłam, że tak długo dasz sobie wydawać polecenia.- przyznała nieco rozbawiona. Wymyślając ten trening kompletnie improwizowała, nie posiadając żadnego planu. Podejrzewała, że Balthazar zrezygnuje z zamiany ról już po pierwszym strzale.- Popracowałabym jeszcze nad twoją postawą podczas strzelania, ale chyba oszczędzę ci tych tortur.- uśmiechnęła się zadziornie. Chciała jedynie się z nim podroczyć, a wiedziała jak duży nacisk kładł na technikę.
Zdecydowanie zdążył się już przekonać o tym, że Joanne potrafi wykonać pierwszy krok, jeśli naprawdę czegoś chce. W tym wypadku oczywiście wyszło im to obojgu na dobre. Gdyby tego nie zrobiła bardzo możliwe, że syn Thora albo w ogóle nie zdobyłby się na ten gest albo musiałaby czekać kolejne miesiące zanim znów nadarzy się równie sprzyjająca okazja. Nie chciał tego spieprzyć, tym bardziej po tym, co dziewczyna przeżyła w ostatnich tygodniach. Utrata ukochanego nigdy nie jest prosta i nawet nie łudził się, że już o nim zapomniała. Miał tylko nadzieję, że nie zastępuje jego miejsca. Nie jest po prostu wypełnieniem tego uczucia, którego musi jej teraz brakować. Czas pokaże. Nie byłby to też pierwszy raz kiedy jego uczucia są po prostu niespełnione. Z Iris było podobnie. Tutaj postąpili o kilka kroków dalej, lecz to niczego jeszcze nie przypieczętowało i to sprawiało, że chyba po raz pierwszy w swoim życiu Balthazar czuł się po prostu niepewnie. Było to cholernie nieprzyjemne uczucie dla kogoś takiego, jak on. Nie sądził, że kiedykolwiek je poczuje, ale podobnie jak inni herosi, częściowo był tylko człowiekiem. To prawda, że trochę się w tym wszystkim podkładał. Gdyby rywalizowali na równych warunkach nadal mógłby przegrać, ale na pewno doświadczyłaby od niego trochę więcej walki. Nawet nie mówiąc o jego honorze, w jego charakterze były różnego typu przekomarzanki, więc nie byłoby niczym dziwnym gdyby użył swoich mocy by jej poprzeszkadzać. W końcu podczas zakładu nie wspominał nawet słowem, że nie będzie w jej strzały ingerować. Tylko po co to robić, jeśli nawet przegrywając wygrywa? Nie mógł się już doczekać wieczora i tego wszystkiego, co z nią tam zrobi. - Hej, wygrałaś całkowicie fair. Nie ułatwiałem ci niczego. Dałem ci zadanie, moim zdaniem nie najprostsze. Ty się z niego wywiązałaś, więc uczciwie wygrałaś. Nie mogłem wiedzieć, że ci się uda. - uśmiechnął się wesoło tylko rozkładając ręce na jej podejrzliwy wzrok. - Od ciebie mogę wysłuchać kilku poleceń, jak... Chodźmy do środka, Nie przestawaj i Balthazar, błagam chodź już tu do mnie. - ostatnie kwestie wymówił nieco niższym głosem bezwstydnie patrząc w jej oczy - Myślę, że można o wiele lepiej spożytkować ten czas. Potrenować inne postawy. - uśmiechnął się niebezpiecznie powoli popychając jej biodra by cofnęła się o kilka kroków i oparła o ścianę kiedy on już zaczynał całować jej szyję - Co ty na to?
Joanne tak naprawdę była teraz na Balthazarowym haju i sama nie umiała przewidzieć tego co z nimi będzie, gdy ten urokliwy weekend dobiegnie końca. Od zawsze działała w ten sposób, że gdy w danym momencie czegoś pragnęła, to po to sięgała. Myślenie bardziej przyszłościowo było dla niej już zdecydowanie trudniejsze. Nie lubiła składać obietnic, jeśli nie była pewna, że zdoła ich spełnić. Pozostaje jeszcze ta kwestia, że cholernie ciężko jej było kiedykolwiek się na taką pewność zdobyć. Być może przez to tak trudno jej było podejmować się większych zobowiązań. W tej chwili jedyne czego pragnęła to Balthazar, ale wciąż nie wiedziała co to oznacza. Dla własnego spokoju nawet nie próbowała tego jakoś nadmiernie interpretować. Na dobrą sprawę, przez pryzmat tego co sie aktualnie między nimi działo, można było jej naprawdę wiele zarzucić. Podświadomie o tym wiedziała, ale nawet nie śmiała o tym wspominać, by przypadkiem nie zepsuć tego co obecnie dawało jej tak dużo ukojenia. To, że wypełniał w niej jakąś pustkę było równie prawdopodobne jak to, że jej uczucia wobec Samuela z czasem stawały się coraz mniej czyste. Co więcej, żadna z tych opcji nie świadczy dobrze o córce Heliosa. Dlatego tym bardziej nie chciała teraz przechodzić żadnej autoanalizy, a zamiast tego wolała trzymać się blisko Balthazara. - Naprawdę sądziłeś, że to zadanie może być dla mnie wymagające?- uniosła jedną brew, wciąż powątpiewając w jego intencje. Westchnęła ciężko z udawanym rozczarowaniem. Musiała pogodzić się z tym, że perspektywa jakiejkolwiek wygranej przysłoniła jej fakt, że tak naprawdę nie otrzymała zbyt trudnego zadania jak dla osoby, której przewodnią bronią jest właśnie łuk. - Masz szczęście, że lubię wygrywać, bo inaczej utarłabym ci wreszcie nosa za takie umniejszanie moim łuczniczym zdolnościom.- dokazała mu palcem, ale ostatecznie uśmiechnęła się do niego pogodnie. Jej mina natychmiast przybrała ten bardziej łobuzerski wyraz, gdy Balthazar zaczął przypominać jej o kilku innych poleceniach, które już zdołała mu wydać albo prawdopodobnie jeszcze wyda. - Możesz być pewien, że usłyszysz jeszcze niejedno takie polecenie.- przygryzła lekko dolną wargę, która zaczęła uwalniać się nieco, gdy jej uśmiech stawał się szerszy. Jej biodra bez najmniejszego oporu podążyły za naciskiem dłoni Balthazara. Po chwili poczuła na swoich plecach kamienną ścianę, o której szybko zapomniała, gdy tylko zaczęła otrzymywać pocałunki na swojej szyi. Przeszył ją przyjemny dreszcz na samo wspomnienie o tym ile przyjemności dawały jej te usta jeszcze poprzedniej nocy. Jedną rękę zawiesiła na jego szyi, a dłoń u drugiej ręki zsunęła powoli na wysokość jego krocza. - Czy taka odpowiedź ci wystarczy?- spytała głębszym tonem głosu, a jej dłoń zacisnęła się lekko na męskości Balthazara.
Balthazar na chwilę zapomniał o tym co stało się dzisiejszego poranka. Wtedy zdecydowanie nie było mu zbyt przyjemnie kiedy Joanne nie chciał potwierdzić tego, czym dla siebie są. W całym swoim życiu tylko raz był niepewny. Gdy chodziło o wyznanie swoich uczuć Iris. Teraz nadszedł drugi raz, kiedy te uczucia w pewien sposób wyznał, jednak nie zostały jasno odwzajemnione. Nie cierpiał tej niepewności. To nie było w jego naturze. Zawsze podążał swoim wewnętrznym kodeksem, a ten nie dopuszczał żadnych zawahań oraz niedomówień. Dla niej robił pewien wyjątek. Postanowił dać jej trochę czasu na przemyślenie tego, czego tak naprawdę pragnie. Na razie nie zamierzał zaprzątać sobie tym głowy. Ten weekend okazał się chwilą odpoczynku dla nich obojga i zamierzał z tego skorzystać. Rzadko robił coś po prostu dla zabawy. Przy niej czuł się dość swobodnie. Nieskrępowany wszystkimi zasadami, normami. Po prostu wolny. - Musiałem improwizować, skoro nie chciałaś się zgodzić strzelać do ruchomego celu czyli do mnie. - uśmiechnął się rozbawiony jej reakcją - Jeśli chcesz coś naprawdę trudnego mogę ci zaproponować kolejny zakład. Jeśli trafisz mnie jedną z pierwszych trzech strzał tak by jedynie rozciąć skórę, a nie wbić grotu, zrobię co tylko zechcesz. Co tylko zechcesz... - powtórzył ostatnią frazę w dość charakterystyczny sposób z zadziornym uśmiechem. Oczywiście, że próbował ją podpuścić. Czy był pewny swego? Tak. Zawsze. Dopuszczał jednak scenariusz, w którym jej się udaje. Teraz chyba nie może mu powiedzieć, że nie docenia jej zdolności łuczniczych. Według niego to zadanie było cholernie trudne. Nawet dla niej, lecz nagroda była równie kusząca. Wiedziała, że Balthazar nie łamie danego słowa, więc mogła wygrać coś bardzo, bardzo cennego do wykorzystania w najlepszym momencie. - To właśnie chciałem usłyszeć. - uśmiechnął się do niej z niebezpiecznym błyskiem w oku. Uwielbiał kiedy przygryzała swoją dolną wargę. Wyglądała wtedy naprawdę seksownie i jeśli wcześniej było mu się ciężko opanować ze względu na ich relację, tak po ostatniej nocy wszystkie blokady zostały zwolnione. Nie wiedział, co miała takiego w sobie, czego brakowało wszystkim innym kobietom, aczkolwiek strasznie na niego działała. Już od rana ciężko było mu odlepić od niej swoje dłonie. To właściwie cud, że w ogóle udało im się odbyć coś co wyglądało jak jakaś namiastka treningu zanim spróbował się do niej dobrać. Jedno było pewne. Teraz, kiedy zaczął, nie miał zamiaru kończyć dopóki nie doprowadzi jej do ekstazy. Składał na jej szyi kolejne pocałunki pomrukując z zadowolenia, kiedy jej dłoń powoli wędrowała po jego ciele. Kiedy zacisnęła się na jego męskości mogła poczuć, że dużo mu nie brakuje do pełnej gotowości. On natomiast w ramach swojej aprobaty przygryzł skórę jej szyi zostawiając jej kolejny ślad. Odstąpił od niej o krok ściągając z siebie koszulkę. Uśmiechnął się do niej ponętnie obnażając wszystkie swoje blizny w świetle słonecznym. Spojrzał jej głęboko w oczy, a w jego tęczówkach już tańczyło pożądanie, zanim przycisnął jej ciało swoim łapczywie wpijając się w jej usta. Całował ją zupełnie tak jak poprzedniej nocy, zupełnie jakby znów powstrzymywał się od tygodni przed zrobieniem pierwszego kroku. Zupełnie jakby poprzedniej nocy nie było, a to było ich pierwsze zbliżenie od tamtego pierwszego pocałunku.
- O nie, nie ma mowy.- zaprotestowała bez chwili zawahania. Choć często dawała się podpuszczać w ten lub podobny sposób, tym razem za żadne skarby nie zamierzała podejmować się tego wyzwania. Próbowała sobie wmówić, że Balthazar żartował, ale jakiś cichy głos podpowiadał jej, że ten brawurowy świr z chęcią pouciekałby przed kilkoma strzałami. W tej dziedzinie Joanne była bardziej pewna siebie niż w czymkolwiek innym czym mogłaby się zajmować, więc obawiała się, że uda się jej trafić w syna Thora. Poza tym, psychicznie nie była w stanie nawet spróbować.- Masz chyba coś z głową nie tak, jeśli myślisz, że będę w twoim kierunku strzelać.- zamachnęła się rękami wyraźnie skonternowana usłyszaną propozycją.- A raczej strzelać z zamiarem trafienia.- pokręciła głową z dezaprobatą. Balthazar kolejny raz uraczył ją tym swoim niebezpiecznym błyskiem w oku, który sprawiał, że jej kolana momentalnie miękły. Tym razem podziałało to tak samo. Joanne dostatecznie długo opierała się urokowi Balthazara, bo aż od samej pobudki, więc nie mogła już dłużej się powstrzymywać. Nagromadziła za to sił na więcej i z pewnością wykorzusta caly ten apetyt na syna Thora. Zlustrowała wzrokiem sylwetkę Balthazara, gdy ściągał z siebie koszulkę. Zachwycała się widokiem imponująco umięśnionej klatki piersiowej, której rysy były jeszcze bardziej uwydatnione po ich krótkiej przebieszce i kilku ćwiczeniach. Miała nadzieję, że ten widok nigdy jej się nie znudzi i szczerze w to wierzyła. Już poznała się na tym spojrzeniu i sama wymiana wzrokowa wystarczała, by jej libido w ułamek sekundy się spotęgowało. Zarzuciła swoje ręce na szyje Balthazara, odwzajemniając każdy jego pocałunek. Całowała go namiętnie i łapczywie, w sposób nie znoszący w tej chwili najmniejszego sprzeciwu. Uniosła się lekko na palcach, by móc być jeszcze bliżej Balthazara. Jedną dłoń powoli zsunęła na wysokość jego klatki piersiowej, a pod palcami poczuła nierówności od blizn, które zdobiły jego skórę. Dość szybko zdążyła je polubić. Oderwała się od niego dosłownie na sekundę, by zrzucić z siebie top sportowy, pod którym nie miała absolutnie nic. Nie przejmowała się niczym, bo nie przewidywała żadnej publiczności, a Balthazar pomimo, że nocą otaczał ich półmrok, widział już wystarczająco. Gdy top leżał już w piasku, pogła znowu wpić się w usta syna Thora. Przylgnęła do niego, dzięki czemu stykała się swoją nagą klatką piersiową z jego skórą.
- Od razu coś z głową nie tak... Chciałaś trudne wyzwanie to daję ci trudne wyzwanie. - uśmiechnął się rozbawiony tak żywiołową reakcją z jej strony - Nawet jakbyś trafiła, nie miałbym Ci tego za złe. To nie byłby pierwszy raz kiedy obrywam, a tak długo jak nie trafisz mnie w serce, nasi medycy poradzą sobie z takimi ranami. - puścił jej oczko zupełnie nic nie robiąc sobie z potencjalnego niebezpieczeństwa bo wierzył w jej umiejętności i wiedział, że takie istnieje - Chociaż.. Wydaje mi się, że pewną strzałą już mnie tutaj trafiłaś. - wziął jej dłoń i przyłożył ją sobie do serca z rozbrajającym uśmiechem. Kto odważy się powiedzieć, że Balthazar nie potrafił być romantyczny. Pomimo swojego trudnego charakteru potrafi zdobyć się na jakiś miły, czy uczuciowy gest jak chociażby cała ta wyprawa. Musi mieć tylko kogoś, kto wart jest tego całego zachodu, a Joanne była. Szczerze w to wierzył, stąd nie bał się raz jeszcze dzisiejszego dnia wysunąć się z taką deklaracją. Syn Thora bał się naprawdę niewielu rzeczy i okazywanie swoich uczuć nie było jedną z nich. Chociaż na te prawdziwe, poważne deklaracje dopiero nadejdzie odpowiednia pora. Zwłaszcza, że córka Heliosa tak chętnie odpowiadała na jego pocałunki. Wiedział, że nie będzie w stanie opierać mu się cały dzień, a on miał na nią ochotę już tego poranka. Lubił się czasami trochę popisać, więc to ściągnięcie koszulki było nieprzypadkowe. Zdawał sobie sprawę z tego, że w świetle słonecznym będzie wyglądać jeszcze lepiej niż poprzedniej nocy. Wpił się w jej usta ponownie zapominając o całym świecie. Każdy kolejny pocałunek był coraz bardziej namiętny i łapczywy. Oboje mieli się ku sobie i żadne nie zamierzało tego ukrywać. Jego dłonie od razu zaczęły błądzić po odsłoniętych partiach jej ciała powodując lekkie mrowienie i przypominając o całej przyjemności, którą potrafił jej sprawić. Spojrzał na nią trochę niezadowolony, kiedy w trakcie tego wszystkiego na chwilę go odepchnęła, lecz widząc po co to robiła od razu szeroko się uśmiechnął, a jego wzrok powędrował na jej odkryte piersi. Jego dłonie pewnie zrobiłyby to samo gdyby znów do niego nie przyglnęła dając mu poczuć to wszystko na klatce piersiowej. Mruknął zadowolony łapiąc ją mocno za tyłeczek i podnosząc do góry chcąc być z nią tak blisko jak to tylko możliwe. Wzrast ze wzrostem jego pożądania po jego ciele przemknęły delikatnie wyładowania. Bogowie, jak ona go podniecała... Przesunął językiem po jej ustach pragnąc pogłębić ich pocałunki.
- Sęk w tym, że to nie byłoby dla mnie wcale takie trudne.- uśmiechnęła się szeroko. Podświadomie wiedziała, że tymi słowami popełniła ogromny błąd. Podejrzewała, że dla Balthazara będzie to niemal rzucenie mu rękawicy. Mimo to nie zamierzała ryzykować i przekonywać się o tym, kto w tym zakładzie spisałby się lepiej.- To dowodzi jedynie tego jak dobrego mam cela.- puściła mu oczko i uśmiechnęła się szeroko. Balthazar kolejny raz na głos oświadczył jej, że dla niego nie był to tylko seks. Joanne poczuła jak przechodzi przez nią dreszcz, któremu towarzyszył drobny lęk. To jednak wywoływało u niej dziwny skok adrenaliny, jakby uczucie, którym darzyła Balthazara było o wiele silniejsze od niepokoju. Córka Heliosa nie umiała z taką łatwością składać jakichkolwiek deklaracji. Nigdy nie była niczego pewna, dlatego tak łatwo oddawała się pokusom lub spontanicznym zachciankom. Może w tym tkwił powód, dla którego pomimo tylu prób nie umiała z nikim związać się na długo, a gdy się odważyła, było zbyt późno, a jej kochankowie marnie kończyli. Paradoksalnie do tych doświadczeń jej lęk przed takimi deklaracjami rósł, a ona nie wyciągała pożytecznych wniosków. Chwilami próbowała posilić się na coś więcej, powiedzieć co czuje i wyznać to co skrywała także przed samą sobą, ale ostatecznie poddawała się nim odpowiednie słowa opuściły jej usta. O wiele łatwiej szło jej wyrażanie siebie poprzez czyny. Choć niczego nie umiała tak dobrze ubrać w słowa, jak to robił Balthazar, starała się to nadrabiać każdym kolejnym pocałunkiem. Zamierzała pokazywać mu jak bardzo go pragnęła choćby najdrobniejszym gestem i dotykiem. Całowała go zachłannie, nie pozwalając mu uciec przed sobą. Gdy jego dłonie wylądowały na jej pośladkach, mruknęła cicho w jego usta i rozsunęła nogi, pozwalając się podnieść. Otuliła jego biodra swoimi udami, a rękami oplotła szyję, by było mu łatwiej ją trzymać. Palce u jej lewej dłoni natychmiast wsunęły się w jego krótkie włosy. Czuła, że robi jej się coraz goręcej, a pożądanie gwałtownie zaczyna wzrastać. Nie miała pojęcia jak to robił Balthazar, ale był w stanie w ułamek sekundy ją rozpalić, a ogień był przecież jej domeną. Delikatne wyładowania, które wędrowały po jego ciele, łaskotały subtelnie jej skórę, przypominając jej o tym, ile przyjemności potrafił jej dać. Nie chciała by przestawał, co wyrażała w każdym pocałunku, jaki z nim dzieliła. - Czy to jest to romantyczne miejsce, które miałeś mi pokazać?- powiedziała cicho, gdy na moment oderwała się od jego ust. Chciała jedynie mu przypomnieć o niedawno zawartej umowie, choć samo miejsce było dla niej mniej znaczącym elementem deklaracji, którą jej złożono.
- Tak myślisz..? - uśmiechnął się z nieco niebezpiecznym błyskiem w oku. Oczywiście, że potraktował to jako rzucenie mu rękawicy. Gdyby był to ktokolwiek inny pewnie już wpakowałby w ręce tej osoby ten cholerny łuk, a sam zaczął krążyć po okolicy, ale tutaj chodziło o Joanne. Nie umniejszał jej zdolnościom, ale ona zdawała się to robić w stosunku do niego. Nigdy nie pokazał jej całego wachlarza swoich zdolności, więc mógł to zrozumieć. Była też młoda, dużo młodsza od niego, więc na pewno było w niej dużo arogancji oraz pewności siebie za którą mógł winić między innymi właśnie samego siebie. Sam pielęgnował w niej te cechy odkąd się poznali. Naprawdę ciężko było mu po prostu odpuścić i nie odpowiedzieć jej jakąś złośliwą zaczepką. Mogła być za to pewna, że jej tego nie zapomni i znajdzie jakiś cwany sposób żeby jej się za to odegrać. Już jego w tym głowa. - Mhmm... Niesamowicie dobrego, nie było łatwo. - uśmiechnął się do niej zadziornie pozwalając by małe wyładowania elektryczne połaskotały jej dłoń na jego klatce piersiowej. Balthazar nie słynął z żadnych tego typu deklaracji. Właściwie pierwszą osobą, której powiedział, że ją kocha była Iris i choć ona zrozumiała to inaczej niż on to powiedział, było to pierwsze tego typu wyznanie z jego życiu. Zdecydowanie nie należał do tych, którzy zakochują się co i rusz w nowej osobie. Nawet nie był do końca pewien, czy to, co czuje do córki Heliosa można pisać przez duże K. Na pewno mu na niej zależało. Na pewno cholernie mu się podobała i jeszcze bardziej go podniecała. Na pewno było w tym coś więcej niż relacja mentor-student, lecz czy to już miłość? Jeszcze nie był do końca pewien. Na szczęście nie musiał się nad tym zbyt długo zastanawiać ponieważ bardzo szybko znów trafili w swoje ramiona. Podobało mu się jak go całowała. Naprawdę tego chciała, nie tylko seksu, ale zbliżenia z nim i cholernie go to nakręcało. Oddawał każdy jej pocałunek z takim samym pragnieniem, jak ona. Nie było nawet możliwości żeby wypuścił jej tyłeczek ze swoich rąk trzymając ją w powietrzu. Gdyby miał wolne dłonie pewnie już błądziłyby po całym jej ciele. Na razie musiał się nacieszyć jej piersiami przyciśniętymi do jego klatki piersiowej i wcale, ale to wcale nie narzekał. Temperatura jego ciała znacznie podskoczyła kiedy pogłębiał te pieszczoty kolejnymi pocałunkami. - Nie... Je odwiedzimy wieczorem, ale tutaj też bardzo chętnie zrobię ci dobrze. Uwielbiam patrzeć jak jest ci dobrze. - uśmiechnął się bezwstydnie patrząc jej w oczy, w których tańczyły już iskierki pożądania.
- Mhm.- skinęła głową i uśmiechnęła się szeroko, nie dając się zwieść jego groźnemu spojrzeniu. Powoli uczyła się sobie radzić z tym niebezpiecznym błyskiem, który niegdyś sprawiał, że zaczynała się wahać. W tym spojrzeniu było jednocześnie coś co ją pociągało, prowokowało i ekscytowało. Prawdopodobnie przyszedł czas, w którym nie sprawiało to, że chciała się wycofać, a zamiast tego wolała podjąć się wyzwania. Nawet jeśli chodziło o niezobowiązujące gdybanie, tak jak to było w danej chwili. Poruszyła lekko palcami u dłoni, którą trzymała na jego piersi. Wyładowania delikatnie ją łaskotały i zdążyła już polubić to uczucie. Świadomość tego jak elektrokineza Balthazara potrafiła być niebezpieczna sprawiała, że blondynka tym bardziej cieszyła się mogąc poznawać ją w ten przyjemny sposób. W myślach porównała to sobie do oswajania tygrysa, który mógłby być znakomitym towarzyszem, choć jednocześnie niebezpiecznym, jeśli popełni się nawet najdrobniejszy błąd. Jej serce zaczęło mocniej łomotać w klatce piersiowej, gdy Balthazar pogłębiał swoje pocałunki. Z sekundy na sekundę pożądała go jeszcze bardziej, a świadomość, że może mieć go tak blisko siebie wywoływała w niej dodatkową euforię. Natychmiast zapominała o otaczającym ich świecie, jakby to miejsce stanowiło dla nich bańkę, odgradzającą ich od rzeczywistości. Napawała się ich odizolowaną przystanią, bojąc się nawet pomyśleć o tym, że w którymś momencie będzie trzeba ją opuścić. - Nic nie stoi na przeszkodzie, żeby nam obojgu było dobrze.- uśmiechnęła się zadziornie, przygryzając delikatnie swoją dolną wargę. Wciąż wpatrując się w jego wygłodniałe oczy, odchyliła się minimalnie, by powstała mała przestrzeń między ich sylwetkami. Choć nie było to teraz takie łatwe, zsunęła jedną dłoń na wysokość męskości Balthaza. Zaczęła masować go zmysłowymi ruchami, ale robiła to nadal przez materiał jego spodenek, chcąc jeszcze chwilę go prowokować.