Aron być może wprowadzał nieco zakłopotania do tej rozmowy, ale on nie potrafił inaczej. Zawsze był wylewny i radosny, a skoro miał przy sobie swoją ukochaną, to dlaczego miałby nie chełpić się tym na prawo i lewo? Iris była dla niego wszystkim i de facto odkąd pamiętał, zawsze miał ją u swojego boku. Wszystko co dobre kojarzył właśnie z nią, dlatego im dłużej tkwili w tej relacji, tym bardziej stawał się jej oddany i tym mocniej ją kochał. W przypadku Ortegi było to równoznaczne z tym, że będzie wszem i wobec podkreślać, jak bardzo kocha swoją partnerkę i że cieszy się z każdego dnia razem. Na samą myśl o tym, co potencjalnie Grimsdóttir mogła dla niego przygotować, uśmiechnął się radośnie, choć trzeba było przyznać, że nie pomyślał wyłącznie o jedzonku. Gdzieś tam przez myśli przemknęły mu pewne niegrzeczności, którymi czasem Iris potrafiła go zaskoczyć. Ot chociażby w walentynki, gdy on przygotował dla niej coś romantycznego, a tymczasem ona zadbała o to, by bielizna dotarła na czas i noc 14-ego lutego była niezapomniana. Choć to nie oznaczało tego, że Aron nie potrafił podejść do tego bardziej seksualnie. Zdarzało się przecież odwrotnie, że to ona budowała romantyczny nastrój, a Ortega z kolei dbał o ich łóżkowe wrażenia. Po prostu dopełniali się we wszystkim. Aron z przeszłości skinął głową w kierunki Grimsdóttir. - Rozmawiałem z Corvusem przed spotkaniem z wami - dodał spokojnie tuż po tym, jak wyjaśnił, że nie trzeba mu żadnej pomocy z zakwaterowaniem. - Prawdę mówiąc, nie sądziłem, że ktoś taki jak on może z powodzeniem kierować całym obozem. Juarez w moim świecie jest... zdystansowany, tak bym to określił - zachichotał na koniec, podkreślając kolejną różnicę względem jego wymiaru. Następnie nastała niezręczna cisza, a sytuację musiał ratować jak zwykle tutejszy Boliwijczyk, który zawsze wiedział co powiedzieć, nawet jak nie wiedział. - Jeśli chciałbyś o czym porozmawiać, wal jak w dym - skinął głową do swojego młodszego odpowiednika. - Mieszkanie numer 4 w greckiej dzielnicy jest moje, często bywam też w 5, bo tam mieszka Iris. Gdybyś chciał mnie znaleźć, to właśnie tam - znów skinął głową w stronę Ortegi, po czym obrócił się wraz z córką Zeusa, którą cały czas obejmował i powędrował w kierunku wyjścia z sali treningowej. - Zaczekaj na mnie kilka minut, umyję się i lecimy na piknik - cmoknął ukochaną w usta, po czym powędrował do szatni, a następnie pod prysznice. W tym czasie młodszy Aron podszedł do czekającej Grimsdóttir i zagadał jeszcze na chwilę. - Mogę cię o coś spytać? - gdy uzyskał zgodę, od razu przeszedł do pytania: - Jak żyje ci się ze świadomością, że odbiłaś Arona Cassandrze? - wypalił nagle i nawet nie dał czasu na odpowiedź, bo zaraz obrócił się na pięcie i po prostu wyszedł, zostawiając jedno wrażenie jednego wielkiego WTF. Po kilku minutach Ortega wrócił z kąpieli i ubrany w codzienne ciuchy uśmiechnął się do blondynki, by następnie objąć ją od przodu i pocałować namiętnie, przy okazji unosząc ją ku górze. Uważał też na koszyk, żeby go nie rozwalili w jakiś sposób. Dostrzegł jednak nietęgą minę Iris i od razu spoważniał. - Coś nie tak? - spytał, bo Grimsdóttir wydawała się być nie tyle co zatroskana, co zbita z tropu. - Zapomniałaś o czymś do pikniku? - o tym pomyślał w pierwszej chwili, no bo przecież nic złego przez te 5 minut się nie mogło wydarzyć, prawda?
Iris Grimsdóttir
Re: Sala treningowa #3 Wto 21 Lut 2023, 21:52
Uśmiechnęła się lekko rozbawiona na odpowiedź innego Ortegi o generale. Ciekawe czy jak bitwy nie było, to czy wciąż tamten Corv był z Noemi czy też z Sylvią? O to jednak nie pytała, bo to w sumie poza chwilową ciekawością ją nie obchodziło. Fakt faktem jednak Garcia zmieniła generała i wyciągnęła go bardziej do ludzi, co wyszło mu tylko na dobre. Tak to przynajmniej widziała mając w pamięci jego związek z Noemi. Nie żeby coś miała do kobiety, ale w samym Juarezie różnica była kolosalna. Uśmiechnęła się lekko nie tyle, co na propozycje ukochanego dla swojej kopii, ale na zakończenie niezręcznej ciszy, ale też subtelne całego spotkania. Dobrze, bo zaczynało się robić dziwnie. Razem z ukochanym opuściła salę treningową i zatrzymała się dopiero przed szatnią, do której chciał się udać Aron. - Pośpiesz się - uśmiechnęła się tylko i również go cmoknęła, a następnie pozostało jej czekanie. Oparła się o ścianę i położyła koszyk na ziemię, coby niepotrzebnie go nie dźwigać przez kilka minut. Niby wielki ciężar to nie był, ale po co, skoro mogła postawić na ziemi? Zdziwiła się, gdy Ortega z przeszłości do niej podszedł, ale odpowiedziała mu najpierw delikatnym uśmiechem, a następnie przytaknęła. Może nasunęło mu się jakieś ważne pytanie? Zaraz jednak uniosła brwi zaskoczona jego pytanie, myśląc sobie właśnie WTF, ale nie zdążyła nawet zareagować, bo po tym tekście od razu sobie poszedł. Co to kurwa w ogóle było? Grimsdóttir próbowała to rozkminić zastanawiając się czy chodzi tu o ból po stracie czy może o coś więcej. Tak się zamyśliła, że nawet nie dostrzegła nadejścia ukochanego. Nie zdążyła więc nawet zareagować na pocałunek, a znów była na ziemi. - Nie... Ten drugi... ty spytał się mnie jak mi się żyje ze świadomością, że odbiłam ciebie Cassandrze i nie czekając na odpowiedź sobie poszedł. Mam wrażenie, że chciał być złośliwy, ale sama nie wiem. Dziwne to było - wyjaśniła, a po chwili uśmiechnęła się szeroko i cmoknęła go w usta. - Nieistotne, zabieram ciebie na piknik - chwyciła za koszyk, a następnie za dłoń mężczyzny i poprowadziła go do ogrodów Demeter, gdzie rozłożyli kocyk i rozpoczęli piknik.
Aron Ortega
Re: Sala treningowa #3 Czw 02 Mar 2023, 15:57
Ortega starał się dość szybko ogarnąć pod prysznicem, bo też nie było co dalej tego przedłużać. Czekało go przyjemne późne popołudnie z Iris, która przygotowała wiele smakołyków, a w dodatku była w dobrym nastroju mimo tej całej sprawy z jego sobowtórem z przeszłości. Dzięki temu rozluźnił się niemal od razu i tym samym nie odczuwał aż tak dużego zmęczenia, jak powinien po takim treningu. Wyszedł z kabiny, wytarł, popsikał antyperspirantem i ubrał w wygodne ciuchy, po czym wrócił do ukochanej, z którą od razu pozwolił sobie na trochę czułości. Dopiero jej niemrawa reakcja dała mu do myślenia, czego efektem było jego pytanie. Słuchał blondynki uważnie, by zaraz ściągnąć brwi do siebie, gdyż był zaskoczony tym wszystkim. Początkowo wydało mu się to dość dziwne, dlatego też w pierwszej chwili jego reakcja była raczej bagatelizująca cały problem. - Może chciał to z siebie wyrzucić, w końcu sama widziałaś jego minę, gdy dowiedział się, że jesteśmy parą - wzruszył ramionami. - Jakbym ja stracił kogoś ważnego, to nic nie potrafiłoby podnieść mnie na duchu, a on chociaż próbował udawać spokojnego - dodał. - Wyglądałem znacznie gorzej, gdy zniknęłaś - przypomniał o sytuacji sprzed kilkunastu miesięcy, kiedy Iris przez niefortunny obieg zdarzeń trafiła na jakiś czas do orków, którzy tygodniami doprowadzali ją do "stanu używalności", a cały obóz wziął Grimsdóttir za martwą. Ortega wtedy niemal się nie załamał i bardzo dobrze znał uczucia, które teraz mogły targać jego odpowiednikiem z innych czasów. Zresztą sama córka Zeusa też powinna mieć świadomość, jaki to ból, gdy potencjalnie traci się najważniejszą osobę w swoim życiu. Skinął głową zgadzając się z ukochaną, że to nieistotna kwestia i uśmiechnął się mocno, gdy tylko Iris chwyciła za koszyk, a następnie i za jego rękę. Zawędrował z nią do ogrodów Demeter, choć jeszcze przez kilka chwil myślał o tym zdarzeniu, zastanawiając się, czy aby na pewno powinni być tak ufni wobec Arona jak dzisiaj. Skoro u niego masa rzeczy potoczyła się inaczej, to kto wie, czy nie jest on innym herosem niż zakładają? To rodziło wiele pytań i coraz bardziej rozumiał stonowane podejście Corvusa, który póki co nie angażował przybyszów w żadne obozowe prace. Gdy rozłożyli koc i usiedli na nim, Ortega od razu uśmiechnął się do Iris. - Pamiętam, jak robiliśmy piknik po twoim powrocie. Ledwo byłaś w stanie ustać na nogach - ileż czasu im zajęło doprowadzenie Grimsdóttir do dobrej formy! Zwłaszcza jej nogi, która została poskładana przez orków dość prymitywnymi metodami i ostatecznie źle się zrosła. Na szczęście w obozie mogli odwrócić te działania i przeprowadzić odpowiednią rehabilitację, której jednym z elementów były spacery po piasku. Wtedy jednak robili to nad jeziorem, nie tak jak dzisiaj, na dość równej i dobrze przystrzyżonej trawce. Ortega od razu chwycił do rąk plastikowy pojemnik, w którym znajdowała się jego ulubiona sałatka z różnych rodzajów papryk pokrojonych w drobną kosteczkę. Do tego bułka wypełniona pieczenią, kilkoma dodatkami w stylu sałaty, cebuli i pomidorów oraz oczywiście majonez, nieodzowny element tej mieszanki. Wszystko spod rąk Iris, co oznaczało tylko jedno: niebo w gębie i bynajmniej nie miało to nic wspólnego z tym, że była córką władcy niebios. - Jeśli kiedyś będą mieli mnie stracić, to moim ostatnim posiłkiem będzie właśnie to - wgryzł się od razu w bułkę i jak zwykle drobne plamki majonezu pozostały na jego policzkach z obu stron. Chwilę po przełknięciu od razu poczęstował się sałatką, którą nałożył sobie na łyżeczkę (z racji wygody, wiadomo) i wyszczerzył się jeszcze bardziej. - A ty co byś zjadła w takiej sytuacji? - spytał z ciekawości, by rozpocząć jakiś temat.
Iris Grimsdóttir
Re: Sala treningowa #3 Wto 21 Mar 2023, 21:53
- Dlatego mówię, że dziwne to było, o nic go nie oskarżam... Jeszcze - uśmiechnęła się lekko, bo nie lubiła wspominać okresu, w którym była uważana za martwą. Nie z samego tego faktu, a tego, co ona faktycznie przeżywała w tym czasie i co musiała przeżyć, gdy wróciła do obozu. Nadal czasami oczami wyobraźni widziała w odbiciu lustra tą wychodzoną kobietę, a nie siebie taką, jak aktualnie wyglądała. Na szczęście jak tylko zajęli się sobą i droga na piknik, tak szybko córka Zeusa zapomniała o nieprzyjemnych wspomnieniach. Skupiła się na pięknej pogodzie, ukochanym przy boku i pysznościach w koszyku, dzięki czemu poprawa humoru była murowana. - Tak, też pamiętam - uśmiechnęła się niemrawo, bo znów wywołał wspomnienia z niefajnego okresu. Może i sam piknik i wygłupy były fajne, tak to wszystko było konsekwencją jednej konkretnej rzeczy. Nieudanej misji, narażenie ją przez cymbała na śmierć i jeszcze nawet brak upewnienia się, że nie żyje. Ba, nawet nie próbowali znaleźć jej ciała, by pomóc jej się przedostać na drugą stronę. Skazali ją na wieczne tułaczki i potępienie. Dalej tego obozowi nie wybaczyła i nie była już tak miła i służalcza jeżeli chodziło o pracę na rzecz obozu. Skoro inni mogli stawiać warunki, to ona także. Ona sama sięgnęła też po jedną z wypełnionych po brzegi bułek, w którą od razu się wgryzła. Zaśmiała się cicho na jego stwierdzenie, by pokiwać przecząco głową tuż po tym. - Gdyby ktoś miał ciebie stracić, prędzej spaliłabym całe miasto, żeby to powstrzymać aniżeli pozwoliłabym ci zjeść ostatni posiłek - sytuacja była mocno abstrakcyjna, bo Ortega był dobrą osobą i nie wyobrażała sobie, by słusznie miał odbyć taką karę. Widziała więc to tylko w kolorach wrobienia lub jakiejś zemsty. - Nie mam pojęcia, pewnie zależy jakiego dnia byś zapytał - zaśmiała się i sięgnęła po napój. Po kilku łykach znów skupiła się na nim. - Na dzień dzisiejszy byłby to chyba placek po węgiersku - wzruszyła ramionami, bo sama nie umiała wyjaśnić dlaczego akurat to. Bardzo lubiła, ale nie nazwałaby to ulubionym daniem. Wynikało to pewnie z aktualnego apetytu na konkretne smaki. - Możemy przez chwilę poudawać, że jesteśmy normalną parą? Bez herosów, bogów, a już na pewno widma śmierci z rąk psychola i przybyszy z innych czasów? Zwłaszcza tych dwóch ostatnich - zaproponowała ze śmiechem i nawet sięgnęła jego policzka, by otrzeć do z majonezu. Rozłożyła się zaraz wygodniej na kocu i dalej szamała swoją bułkę.
Aron Ortega
Re: Sala treningowa #3 Czw 23 Mar 2023, 15:37
Aron starał się wytłumaczyć zachowanie samego siebie z przeszłości, jednak nie był do końca pewien, czy aby na pewno takie właśnie były powody. Skoro jego czasy wyglądały inaczej, to również mógł być zupełnie inną osobą niż on sam, a to generowało pewnego rodzaju niebezpieczeństwo. Tym bardziej, gdy rzucił tego typu tekstem do Iris. Powinno im to dać do myślenia i na pewno da, choć miał cichą nadzieję, że albo źle się zrozumieli, albo Aron v2 musiał to z siebie po prostu wyrzucić. Kiedy już znaleźli się na pikniku, humor z powrotem był wyborny i co za tym idzie, Ortega uśmiechał się od ucha do ucha za każdym razem, jak patrzył na swoją ukochaną. Później miłość zamieniła się w rozbawienie, gdy córka Zeusa wprost przyznała, że nie pozwoliłaby mu umrzeć i prędzej wycięłaby w pień wszystkich, którzy mieliby z tym cokolwiek wspólnego. - Nie wątpię – zachichotał lekko, bo choć samo wyznanie mogło być nieco straszne, tak oboje doskonale wiedzieli, że przemawiało przez nią uczucie, które wyraziła w bezpośredni sposób. Pokiwał głową na placek po węgiersku, ale miał pewne wątpliwości. Grimsdóttir lubiła te danie, ale żeby aż tak? Chyba wymyśliła coś na szybko, byleby tylko odpowiedzieć na jego pytanie, o czym wcześniej co prawda poinformowała, ale dalej miał co do tego wątpliwości. Ugryzł dość sporą część kanapki, po czym ze zdziwieniem spojrzał na blondynkę, która zaproponowała mu coś, czego jeszcze nie grali. Chwilę nawet zastanowił się nad tym wszystkim, korzystając z chwili na odpowiednie pogryzienie i przełknięcie. - Więc… jak było w pracy, kochanie? – celowo obrał też typowy, amerykański akcent, jakby był pospolitym mieszkańcem USA i właśnie pytał swoją żonę o to, jak minął jej dzień, którego sporą część spędziła w pracy. Po chwili roześmiał się lekko. - Zapomniałaś odebrać dzieci z przedszkola? – rozumiał jej potrzebę pozornej normalizacji życia, ale on nie bardzo czuł się poważnie w tej roli, dlatego też troszkę śmieszkował sobie z tego wszystkiego. Zaraz jednak uniósł lekko brew, chcąc trochę sprowokować Grimsdóttir. Co prawda wspominała już jakiś czas temu, że nie zależy jej na ślubie czy dzieciach, ale może zmieniła zdanie? Postanowił więc zagrać w nieco inne nuty. - Czemu nie nosisz obrączki? – uśmiechnął się lekko i tym razem z niej nie kpił. No może trochę, ale to tylko w ramach sportu. Wyglądał nawet poważnie jak na gościa uwalonego majonezem na policzku.
Iris Grimsdóttir
Re: Sala treningowa #3 Nie 21 Maj 2023, 20:13
Iris trudno było jednoznacznie wybrać danie, które ubóstwiała nad wszelkie inne. Jedzenie było na tyle smaczne, że ona naprawdę wiele rzeczy bardzo lubiła. A że była wychowana na kuchni islandzkiej, to omówmy się, dziwne rzeczy też potrafiły jej smakować. Dlatego też doszła do wniosku, że jej "ostatni posiłek" zależałby od dnia i zwyczajnie tego, na co miałaby ochotę. Kto wie, może w takiej sytuacji chcąc ukoić strach poszłaby w kuchnię rodzimą szukając pseudo bezpieczeństwa, bo przecież to jej się kojarzyło z domem. A dom to bezpieczeństwo. Zaśmiała się cicho słysząc udawany akcent ukochanego, bo przecież zupełnie nie chodziło jej o to, by udawali kogoś kompletnie innego. No, może nie do końca aż tak. Dlatego kiedy rzucił pytanie o dzieciach, blondynka spojrzała na niego rozbawiona nie mówiąc nic jednak. Ale to tylko dlatego, że usta miała pełne bułki i dodatków, bo szybko zrozumiała, że... się nie zrozumieli. Automatycznie zerknęła na swoją rękę, gdy usłyszała o obrączce, jakby faktycznie tam mogło się coś znajdować. Zaraz jednak pokręciła głową i nim się odezwała, otrała policzek z majonezu. - Nie o to mi chodziło, byśmy tworzyli dziwną historię. Chodziło mi raczej o nie rozmawianie o tych wszystkich rzeczach. Mocach, bitwie, innych czasoprzestrzeniach i tak dalej - wyjaśniła mu, bo prawda była taka, że obozowe dyskusje często dotykały właśnie mniej lub bardziej ich życia. Dlatego postanowiła mu pokazać, o co jej chodziło i wskazała głową na telefon, który wystawał z jego kieszeni. - Jakieś nowe utwory na playliście? - spytała zaciekawiona i to tak na poważnie, bo przecież nie raz i nie dwa wspólnie słuchali muzyki, więc dobrze byłoby wiedzieć, co może zabrzmieć na pół mieszkania, bo jeszcze zawału by dostała czy coś. - Mi ostatnio kilka kawałków z Eurowizji wpadło - dodała zaraz, chociaż szczerze mówiąc nie sądziła, by Ortega miał blade pojęcie o czym ona w ogóle mówi. W końcu był z Boliwii.
Aron Ortega
Re: Sala treningowa #3 Sro 24 Maj 2023, 12:26
Aron potraktował jej prośbę jako żarcik, stąd też decyzja o pociągnięciu tego dalej i przejaskrawieniu wielu wypowiedzi, którymi finalnie nie rozbawił aż tak mocno ukochanej, jak planował. Niemniej jednak on uważał, że wobec ich sytuacji, ciężko będzie nie wplatać do rozmów tych wszystkich rzeczy związanych z obozem i ich genetyką, bo funkcjonowali w tej rzeczywistości na co dzień i żyli obozem w mniejszym lub większym stopniu. Czegokolwiek by nie zrobili, jakiejkolwiek decyzji czy rozmowy by nie podjęli, zawsze będzie gdzieś wisieć w powietrzu tematyka półbogów. Wzruszył tylko ramionami na jej sprecyzowanie tematu, tworząc wrażenie w stylu „starałem się”, by zaraz się uśmiechnąć i zająć usta bułką. Dopiero jej pytanie skłoniło go do tego, by czymkolwiek się podzielić, bo dotychczas szukał neutralnego tematu, który nie będzie miał heroicznego zabarwienia. - Ostatnio dodawałem coś chyba z miesiąc temu, więc na pewno już to słyszałaś – zastanowił się chwilę przed odpowiedzią, jednak wydawało mu się, że od czasu dorzucenia nowości do playlisty minęło już sporo czasu i tym samym istniała ogromna szansa, że Grimsdóttir już te utwory słyszała. Na wszelki wypadek jednak wyciągnął telefon i odblokował go, a następnie sprawdził, co jest na szczycie jego polubionych teraz. - Man of the moon mam najwyżej, więc to ostatnie, co dodałem – zaśmiał się lekko, bo to tylko pokazywało, jak bardzo nie na czasie był Ortega, skoro na szczycie jego playlisty znajdował się utwór z poprzedniego roku. Zmarszczył lekko brwi i spojrzał z niepewnością na córkę Zeusa, szukając w pamięci czegokolwiek o tzw. Eurowizji. - Co to Eurowizja? – spytał, choć domyślał się, że jest to jakiś festiwal muzyczny czy inny konkurs, w którym to piosenki grają główną rolę (choć pewnie nie zawsze). Może gdyby poruszyła ten temat przed jego amnezją, byłyby większe szanse na to, że gdzieś to zasłyszał. Teraz jednak nic mu nie przychodziło do głowy, ale też nie zastanawiał się nad tym nie wiadomo jak mocno. - Możesz coś puścić w tle. Nie jest to zabronione na pikniku – poruszył wymownie brwiami i cmoknął ukochana w policzek, jednocześnie zlizując czubkiem języka drobną kropelkę majonezu, jaka jeszcze pozostała na jej ślicznej twarzyczce. Uniósł jedną brew w niedowierzaniu, gdy Grimsdóttir puściła muzykę i pierwszym utworem było jakieś techno po fińsku. - Da fuck... – powiedział tylko zaskoczony, próbując naśladować Kano z najnowszego filmu Mortal Kombat. - Od kiedy lubisz taką muzykę? – spytał po chwili, patrząc w dalszym ciągu ze zdziwieniem na blondynkę. - To jakiś festiwal klaunów? – na początku miał trochę inne wyobrażenie tego konkursu po tłumaczeniach córki Zeusa. Teraz jednak zastanawiał się, czy to nie jest po prostu jakiś performance, bo ta piosenka brzmiała dość oryginalnie. - Podobno chciałaś gadać o normalnych rzeczach – dodał już z rozbawieniem i kolejny raz wgryzł się w bułkę, chcąc dać więcej szans na oczarowanie go tą piosenką, która w dalszym ciągu leciała przez głośnik telefonu.
Iris Grimsdóttir
Re: Sala treningowa #3 Sob 19 Sie 2023, 10:55
Iris doskonale zdawała sobie sprawę, że ciężko będzie znaleźć wiele tematów neutralnych, ale na pewno jakieś by się znalazły. Zresztą chwilę później przyszedł jej jeden do głowy, który od razu zapodała. Była ciekawa jak tam jego playlista wygląda, a i przy okazji pomyślała o tym, jak wdzięczna jest, że ich gusta muzyczne dość mocno się pokrywają. Inaczej dość ciężko byłoby słuchać muzyki w domu. Kiedy usłyszała, że na jego muzycznej liście jest man of the moon, skinęła tylko głową, bo bez wątpienia słyszała to już niejednokrotnie. Zresztą jej ten utwór się nie bardzo podobał, ale od razu dodała go również u siebie czując w kościach, że wkręci jej się biorąc częstotliwość puszczania utworu przez Ortegę... i nie myliła się. - To taki europejski konkurs piosenki. Reprezentanci krajów występują na żywo, a później każdy kraj oddaje głos na faworytów. W sumie dużo w tym polityki, ale co zrobić. No i ludzie też mogą głosować - wyjaśniła mu pokrótce, choć wiele rzeczy pominęła. Nie chciała go jednak zanudzać, dlatego jeżeli czegoś nie zrozumie albo dopyta, to ona wtedy dopowie. - W sumie masz racje - uśmiechnęła się i sięgnęła po telefon. Spojrzała na pierwszy utwór, potem na ukochanego i tylko rozbawienie pojawiło się na jej twarzy nim kliknęła play. A później już tylko obserwowała reakcję Arona. Nic nie odpowiedziała na jego pierwsze pytanie, lecz na klaunów już się zaśmiała głośno. - Finowie zazwyczaj są... oryginalni - skomentowała, by zaraz dodać. - Moja pierwsza reakcja była dość podobna do twojej, choć przyzwyczaiłam się do ich odwalania. Ale jak posłuchasz jej kilka razy, można zmienić zdanie - sama również w międzyczasie dokończyła bułkę popijając ją napojem. - Zajęli drugie miejsce - zaznaczyła jeszcze, gdy utwór się skończył i wybrała następną. - A tu masz na przykład zwyciężczynię ze Szwecji - oparła głowę na ramieniu i obserwowała ukochanego. Uwielbiała to robić, po prostu patrzeć. Z miłością.
Aron Ortega
Re: Sala treningowa #3 Wto 22 Sie 2023, 13:41
Aron nie był uprzedzony do tego konkursu piosenki, ale ze słów Iris zaczynał się klarować dość dziwny obraz tego przedsięwzięcia. Zwłaszcza w momencie, gdy puściła mu jednego z tegorocznych faworytów, którym było techno w języku fińskim, na co pierwszą jego reakcją było sławienne "da fuck". Nie zamierzał jednak krytykować tego jakoś mocno, bo wiedział Eurowizji tyle, co powiedziała mu ukochana, a też nie należało oceniać książki po okładce. Postanowił więc dać temu szansę i popytać o trochę więcej szczegółów, skoro już temat się narodził. - I jak to się głosuje? Jakoś przez internet? Smsowo? Jakieś jury jest? - dopytał, bo w dalszym ciągu cały ten konkurs był dla niego czarną magią. - Dużo polityki mówisz... w jakim sensie? - nie chciał zakładać, o co chodzi, ale obstawiał, że niektóre głosowania nie były do końca obiektywne. Pewnie kraje, które się lubią z reguły, częściej głosują na siebie. Ściągnął brwi do siebie i uśmiechnął się krzywo, bo oryginalność była tutaj raczej delikatnym słowem. Nie żeby nie przywykł do spoglądania na różne, dziwne performance, ale on jednak był chyba kimś starszej daty i niekoniecznie domagał się kontrowersji czy wręcz cyrku na scenie. Zdecydowanie cenił bardziej artystów, którzy skupiali się wyłącznie na swoim repertuarze, nie na otoczce wokół niego. I nie przeszło mu to nawet mimo amnezji, bo w dalszym ciągu na jego playlistach można było znaleźć piosenki hiszpańskojęzycznych artystów, których największym udziwnieniem podczas występów było to, że czasem potańczą w rytm swoich piosenek i to też zazwyczaj ograniczając się do delikatnego kołysania, nie do żadnych fancy chorografii w stylu Jennifer Lopez, Dua Lipy czy Lady Gagi. - Raczej nie mój klimat - stwierdził wprost, choć zapewne istniało pewne ryzyko, że jak już kilka razy przesłucha piosenkę Cha Cha Cha, to faktycznie chacha mu się odpali i będzie namiętnie konsumować ten kawałek na swojej playliście. Wielokrotnie było już tak, że początkowo wzbraniał się przed jakimiś kawałkami, ale ostatecznie i tak wpadały mu w ucho, bo ich częstotliwość np. w radiu była zatrważająca. No i Grimsdóttir też często lubiła sobie odpalić na głośnikach muzykę lub też pośpiewać pod prysznicem, dlatego siłą rzeczy nie zamykał się na to. Potem przyszedł czas na drugą piosenkę, która brzmiała już dość zwyczajnie. W pewien sposób nawet generycznie, bo kawałek brzmiał jak typowa piosenka do radia i gdyby nie fakt, że Spotify pokazywało artystę przy piosence, spokojnie można byłoby przypisać utwór do wielu z nich. Niemniej jednak od razu było czuć, że przy tym kawałku pracowało wiele osób znających się na muzyce i gustach ludzi, bo wpadała w ucho i zachowywała wszystkie kluczowe cechy dla robienia z niej virala. Przez dłuższą chwilę słuchał piosenki i dopiero po chwili spojrzał na córkę Zeusa, która wpatrywała się w niego intensywnie. - Co tam? - uśmiechnął się przyjaźnie w kierunku ukochanej. - Całkiem przyjemna- nie wpadła mu jakoś mega w ucho, ale zdecydowanie była lepsza w pierwszym odczuciu niż te fińskie techno, stąd też jego ocena była nieco bardziej pozytywna. W pewnym momencie spojrzał na jej telefon i playlistę, po czym nawet uniósł lekko brew ze zdziwienia. - Poczekaj... to jest Eurowizja, tak? Co tu robi Australia? - zaśmiał się nie tylko ze swojej niewiedzy, ale też z głupoty, jaką wydawało mu się wzięcie Australii do europejskiego konkursu. Jeszcze rozumiał jakieś zachodnie kraje w stylu USA czy Kanady, które kulturowo są bardzo blisko Europy, ale Australia z drugiego końca globu? Kulturowo się zgadza, ale jednak z takich przykładowo Niemiec do Australii to jest jednak bardzo daleko.
Iris Grimsdóttir
Re: Sala treningowa #3 Nie 24 Wrz 2023, 19:04
- Każdy kraj, który występuje oddaje głosy. 12 punktów na faworyta, 10 na drugie miejsce i potem od 8 punktów do 1. No i te jury to jakiś dramat, sama polityka. Skandynawia zawsze daje sobie najwyższe noty. Grecja z Cyprem to samo i tak dalej. No i ludzie mogą głosować smsowo albo przez internet. Tylko nie można na swój kraj, chyba, że mieszkasz poza jego granicami. Ja na przykład mogłabym stąd oddać głos na Islandię, gdybym chciała, ale rodzice już nie - miała nadzieję, że dobrze te zasady mu wyjaśniła, ani że o niczym nie zapomniała, choć nie miało to znaczenia koniec końców. Uśmiechnęła się tylko rozbawiona, gdy Aron stwierdził, że to nie jego klimat. Jej tez nie był, a teraz słuchali fińskiej piosenki. Nie żeby zamierzała ukochanego tym katować, ale różne rzeczy wpadały w ucho nawet wtedy, gdy się tego nie chciało. Stety czy niestety. Piosenka Loreen była zdecydowanie przyjemniejsza do słuchania, aniżeli Cha Cha Cha, ale mówili w ogóle o gwiazdach innego formatu. Loreen była w zasadzie gwiazdą, a o fińskim zespole chyba nikt nigdy wcześniej nie słyszał. - A nic, lubię na ciebie patrzeć - przyznała szczerze zadowolona. Gdy się skończyła, puściła swojego faworyta czyli reprezentantkę Norwegii. Zaśmiała się na słowa ukochanego, gdy zajrzał na playlistę w jej telefonie. Rozumiała jego zdziwienie, bo gdzie Australia miała do Europy? Wszystko jednak miało swoje wytłumaczenie, ale na ile to ma sensu, to już Aron musi ocenić. - Australia jest fanem numer jeden Eurowizji. Leci u nich w telewizji, ludzie bardzo ją przeżywali i tak dalej. Dlatego kilka lat temu ta cała organizacja stwierdziła, że za te lata kibicowania da im honorowe miejsce. W sensie nie mają niczego zapewnionego, tylko mogą brać udział - wzruszyła lekko ramionami rozbawiona i sięgnęła do koszyka po maliny, które zarz po tym zaczęła jeść. - Dużo jest odpałów w czasie Eurowizji i generalnie nie wiem jaki trzeba zrobić hit, by tylko piosenką wygrać. Tu liczy się show i wiele krajów na tym polega. Utwory mają całkiem fajne, ale wykonawca stoi na tej ogromnej scenie jak słup soli albo siedzi na krzesełku. Dodajmy do tego smęty i katastrofa murowana. Jak ma się wtedy bawić publiczność? - co prawda w dużej mierze to był jej punkt widzenia, ale niejako to się przez lata sprawdzało.
Aron Ortega
Re: Sala treningowa #3 Pon 25 Wrz 2023, 14:08
Ortega słuchał swojej ukochanej uważnie, gdyż nie chciał wyjść na ignoranta, choć sam temat tej całej Eurowizji jakoś nie interesował go bardzo mocno. Niemniej jednak im dłużej o tym opowiadała, tym więcej pojawiało się nieścisłości oraz pytań, które tworzyły jakiś karykaturalny obraz całego tego konkursu. Nie przerywał córce Zeusa do momentu, w którym ta się nie zatrzymała z opowieścią. - Czyli ustawka – skwitował jej wywód dwoma słowami. - Mówisz o jury i głosach widzów, one są jakoś zliczane, coś jak w NBA, że głosy fanów do All-Star Game to 25% całej puli głosów i pozostałe 75% należy do działaczy ligi? Czy jakoś oddzielnie głosują? – dopytał, by mieć jasność co do tego, jak odbywa się ten festiwal i jak przyznawane są za niego oceny. Słuchał uważnie Cha Cha Cha oraz Tattoo i to właśnie ta druga piosenka bardziej do niego trafiła, choć zachwytów nad nią też jakichś nie było. Ot zwykły radiowy hit, których pełno w przemyśle muzycznym i za dwa miesiące zostanie zastąpiony przez hit jakiejś Duy Lipy, Blackpink czy innego Shawna Mendesa. Uśmiechnął się na słowa Grimsdóttir, bo bardzo lubił, kiedy otwarcie wyrażała swoje uczucia oraz komplementowała go lub mówiła mu po prostu coś miłego. - To się dogadamy – puścił jej oczko, bo on sam również uwielbiał spoglądać na blondynkę, co już dawno zostało zauważone. On to jednak robił znacznie mniej subtelnie i czasem jego spojrzenie miało również dwuznaczny podtekst, w końcu przebywali u siebie nawzajem bardzo często, a to sprzyjało paradowaniu z gołymi cyckami po mieszkaniu przez Islandkę. Wiele razy już został złapany na tym, jak bezczelnie jopił się na jej piersi czy pośladki, no ale co on miał poradzić? Iris była śliczna i miała świetną figurę, więc skoro chciała mu ją pokazywać, to dlaczego on miałby się tym nie zachwycać? - Rozumiem skąd nazwa Queen of Kings – nawiązał do kolejnej piosenki, która została puszczona przez córkę Zeusa, bo ta zdecydowanie miała taki średniowieczny, królewski rytm. Od razu generowała pewne skojarzenia i nawet osoba z amnezją, czyli Aron, mógł sobie skojarzyć to z tymi dziejami. - Czyli mówisz, że Australia wybłagała sobie w tym udział? – skrócił jej wywód do jednego wniosku. - Cóż… dla mnie to trochę mylące, ale nie oceniam, nie ja jestem grupą docelową tego konkursu – wzruszył ramionami na koniec i poprosił ukochaną o to, by ta też dała mu ze dwie malinki do zjedzenia. Otworzył usta i pozwolił wrzucić sobie kilka kawałków owocu do ust, po czym uśmiechnął się lekko, kiedy te okazały się pełne smaku. - Mogę się założyć, że nie ściągali ich ze Stanów – on o żywności w Ameryce wypowiadał się zawsze dość krytycznie, dlatego cieszył się, że zapasy były tworzone na bazie najlepszych pod względem jakości składników i jeśli nawet na takim Capo Verde była najlepsza coca-cola, to właśnie stamtąd do obozu będzie ściągana. Z drugiej strony, to była kwestia subiektywna, więc równie dobrze ktoś może przepadać za pepsi z Wietnamu czy coś. - Odpałów? Co masz przez to na myśli? – spodziewał się, że niektórzy artyści mogą stosować jakieś kontrowersyjne zabiegi czy happeningi, które wpływały na odbiór dzieła i konsternację wśród publiczności, jednak ciężko było mu sobie wyobrazić coś konkretnego. Liczył zatem na to, że Grimsdóttir go naprowadzi i powie, co uważa za odpał. - Brzmi trochę jak konkurs zabawiania publiczności, nie piosenki – zauważył, ale dalej starał się tego nie oceniać jednoznacznie negatywnie, choć trzeba było przyznać, że córka Zeusa niezbyt dobrze mówiła o tym wydarzeniu i siłą rzeczy pojawiały się pewne nieprzyjemne konotacje. - To jest niezłe – wtrącił, kiedy dotarli do refrenu piosenki reprezentanta Cypru. - Nawet bardzo niezłe – pokiwał głową i od razu wystukał tytuł w swoim telefonie, by zaraz dodać go do listy ulubionych utworów.