Sala treningowa #1 DpyVgeN
Sala treningowa #1 FhMiHSP


 

Sala treningowa #1

Idź do strony : 1, 2, 3, 4  Next
Admin
Admin
Admin
Sala treningowa #1 Wto 02 Cze 2020, 21:33

Alva Bergman
Alva Bergman
Re: Sala treningowa #1 Nie 14 Cze 2020, 17:33


Kiedyś łapałam się na myśleniu, że przecież treningi nic mi nie dadzą, jedynie zmarnowany czas. Dawno to było, bo teraz zaśmiałabym się w twarz każdemu, kto wyciągnąłby właśnie taki wniosek. Zresztą, pewnie było to spowodowane pewną niechęcią do Folka, a teraz? Teraz to mój ziomek, tak dobry, że nadal nie potrafię zrozumieć, kiedy to się tak naprawdę wydarzyło; mam wrażenie, że z dnia na dzień zdobył moją sympatię i zaufanie. A może to po prostu fakt, że z nim te treningi były jakkolwiek skuteczne? Ciężko powiedzieć.
Z drugiej strony, ciężko było nazwać tę relację zwykłym ziomkowaniem, a jego sposób nauczania, ot, "zwykłym" treningiem. Do niego ciężko było się przekonać, przystosować, ale efekt wart był czekania i pewnego rodzaju katorgi.
Sala treningowa była pusta, o zgrozo, kiedy ostatni raz widziałam taki obrazek? Może mają radar na chłód i przede mną spierdalają? Albo to przez fakt, która była godzina. Galicheta nadal nie było na miejscu, więc zdecydowałam się na samodzielną rozgrzewkę, oczywiście odstawiając przed tym wodę na podłogę.
Najczęściej nasze treningi opierały się na sparingach - "jak oberwiesz, szybciej się nauczysz" czy jakoś tak. Szczerze, nie narzekałam na to. Działało, a to było chyba najważniejsze. Z każdym kolejnym, nawet może i delikatnym, wpierdolem, robiłam się coraz to wytrzymalsza. I te ciosy wychodziły lepiej i lepiej; może faktycznie jeszcze coś ze mnie będzie?
- Spóźniłeś się - zmarszczyłam brwi, widząc Galicheta wchodzącego do sali; spojrzałam po chwili oczywiście na zegarek i znowu na niego. - Wisisz mi dwie paczki fajek albo flaszkę.


Ostatnio zmieniony przez Alva Bergman dnia Sro 17 Cze 2020, 10:18, w całości zmieniany 1 raz
Gość
Gość
avatar
Re: Sala treningowa #1 Nie 14 Cze 2020, 17:55

Wczesne wstawanie było dla Folka tak samo uciążliwe jak "incydenty kałowe" po KFC. Niestety jak już się coś obiecało to trzeba dotrzymać słowa i zerwać z łóżka o nieludzkiej porze. Swoją drogą to nawet lubił te spotkania z Alvą. To w końcu Folk był tym, który, po nieprzyjemnym incydencie ze świętej pamięci satyrem Alvy, przyprowadził ją do obozu lata temu. Aż dziw uwierzyć, że ten mały sraluch przez te wszystkie lata tak się zmienił. Wspólne treningi i nawiązana relacja mistrz-uczeń na pewno w jakiś sposób się do tego przyczyniły. Mistrz Folkster był jednak zbyt skromny żeby otwarcie to przyznać.
Na trening ubrał się standardowo - luźne dresy jako spodnie i zwiewna koszulka z obrazkiem jakiegoś zespołu rockowego. Nie zapomniał również o swoich ukochanych nożach surwiwalowych, które umieścił na paskach po obu stronach swoich bioder.
Kiedy wszedł na salę treningową usłyszał od razu zarzuty względem siebie jakoby się spóźnił. Nie patrząc nawet na Alve rzucił od niechcenia w jej stronę:
- Spóźnił? Nic z tych rzeczy. Po prostu nie miałem zamiaru patrzyć na tą Twoją pseudo-rozgrzewkę. Tyle lat razem trenujemy, a Ty co dziś dzień nie potrafisz zrobić nawet tego prawidłowo. -Kończąc usiadł na najbliższej ławce i porządnie się przeciągnął. - Zacznij od porządnego rozciągnięcia mięśni, a następnie wykonaj serię dziesięciu podciągnięć na drążku najpierw nachwytem, następnie podchwytem - dla każdej z rąk oddzielnie. Kiedy to zrobisz to cztery okrążenia wokół sali. Jak skończysz to przejdziemy do treningu właściwego.
Następnie oparł głowę o ścianę i zamknął oczy. W takiej pozycji czekał aż dziewczyna skończy rozgrzewkę, a w jego głowie kłębiły się myśli ... kurwa, ile ja bym teraz dał za flachę...
Alva Bergman
Alva Bergman
Re: Sala treningowa #1 Nie 14 Cze 2020, 19:26

Chujowe to było jego zachowanie, wiek i cała aparycja, ale im bardziej się nad tym szło zastanowić, to chyba nazywało się starzenie, albo i nawet różnica pokoleń, bo, jakby nie patrzeć, te dwadzieścia lat różnicy robiło swoje. A jednak nawet pozycje mieliśmy minimalnie do siebie zbliżone, chociaż kapitan to nie to samo co zastępca, ale mniejsza oto. Niech tylko dostanę się na misję z nim, to go kopnę w jaja, jak tylko będę miała okazję. Najlepiej prosto do wulkanu.
Tym razem skończyło się na krótkim warknięciu, oznaczającym jedynie niezadowolenie. Dobre słowo na mój temat powiedział może raz; z drugiej strony, obserwował mój rozwój praktycznie od kiedy znalazłam się w obozie. Preferowałam inną broń niż on, nadawałam się do innego stylu walki, a jego słowa, chociaż pewnie nigdy nie miały takiego zabarwienia, działały nawet pokrzepiająco. Żeby przez przypadek nie użyć sformułowania zachęcająco.
I po wykonaniu pierwszego polecenia, to jest naciągnięcia mięśni, spojrzałam jedynie na niego, bardziej mierząc go wzrokiem ot tak, kiedy podchodziłam do krążków. - Przyzwyczaiłeś się do ramienia? - rzuciłam raczej bardziej tak o, żeby stary pijak mógł się wygadać, podczas kiedy zabrałam się do jego rozgrzewki. Może to tak, że po prostu wszystko, co moje jest fe i be? Może to przez różnicę wieku i inne podejście? Przynajmniej kondycję miałam dobrą.
Dziesięć podciągnięć, zmiana, kolejne dziesięć; mógł sobie odpuścić przynajmniej to bieganie dookoła sali. Codziennie biegałam, nie tylko w formie treningu, ale też i z miejsca na miejsce po obozie, chociaż nigdy nie byłam osobą niepunktualną. Nawet teraz. Nie lubiłam ani się spóźniać, ani spóźnialskich.
- Ale i tak wisisz mi flaszkę! - przewróciłam jeszcze oczami, bo w sumie to miałabym to gdzieś, ale z nim dobrze się piło. I nie odpadał szybko; można było pofilozofować, czy nawet wymienić poważne poglądy...
Kogo ja oszukuję. Folklore Galichet - poważny. Wybierz jedno. Wybierz mądrze. W parze nie chodzi.
Gość
Gość
avatar
Re: Sala treningowa #1 Wto 16 Cze 2020, 23:32

Do momentu póki nie wspomniała o jego nowej ręce to całkowicie o niej zapomniał. To już prawie rok od kiedy ją miał. Z początku było to co najmniej dziwne uczucie. Była wiecznie chłodna, nie miała czucia w jak dużym stopniu jak prawdziwa ręka. Niemniej jednak po tym czasie stała się już całkowicie częścią jego ciała.
- Wydaje mi się, że już jest w porządku. Co prawda ma parę różnic względem prawdziwej, ale... Zresztą Ty mnie kurwa nie zagaduj tylko ćwicz! A co do flachy to jeszcze na nią nie zasłużyłaś. Ja natomiast tak... - po tych słowach wyciągnął z kieszeni swoją bezdenną piersiówkę, którą otrzymał od Dionizosa, otworzył i pociągnął sporego łyka whisky, która znajdowała się w środku. Uwielbiał pić, a bycie kapitanem boga alkoholu mu tylko w tym pomagała. Po wypiciu paru głębszych zauważył, że dziewczyna skończyła rozgrzewkę. Nie było w takim razie już czasu na zabawy, trzeba było konkretnie dziewczynie wpierdolić. Wstał, schował piersiówkę do kieszeni wraz ze swoimi dłońmi, a następnie rzekł do dziewczyny:
- Dziś mamy dzień dobroci dla Ciebie. Możesz sama wybrać co chcesz poćwiczyć. A więc? Jakieś specjalne życzenia?
Borze, Folk jest zdecydowanie zbyt dobry dla tej dziewczyny.
Alva Bergman
Alva Bergman
Re: Sala treningowa #1 Sro 17 Cze 2020, 10:32

Powiedzenie, że się o niego martwię, byłoby przesadą. Chociaż fakt, że otarł się o śmierć był trochę przytłaczający, chociażby przez to, że był jedną z tych niewielu osób, z którymi tak naprawdę mogłam się dogadać. I jednym z niewielu, komu ufałam. Może to przez okoliczności, w jakich było nam dane się poznać, chociaż samo wspomnienie tego nie wydawało się być szczególnie przyjemne. Kto by pomyślał, że odpowiedzialny za mnie satyr zawali sprawę i obóz będzie musiał wysłać kapitana?
Przez te dziesięć lat naprawdę musiałam stać się wrzodem na jego dupie, albo czymś mniej lub bardziej przyjemnym. Kto wie; pytać się go nie będę.
Przewróciłam jedynie oczami na jego stwierdzenie, że nie zasłużyłam na flaszkę. Cóż, chyba fakt, że spędził z Dionizosem tak długi okres wpłynął na jego tolerancję, ale także na preferencje. Zresztą, ta piersiówka... Nawet ja nie piłam tak dużo. Decydowałam się tylko na papierosy, co szczerze mówiąc również było jego zasługą. Z kim przystajesz takim się stajesz, czy jakoś tak.
Spojrzałam na niego, uniosłam brew w górę w akcie zaskoczenia i nawet na moment się uśmiechnęłam.
- Dzień dziecka, czy dzień dobroci dla zwierząt? - bo na takie rarytasy mogłam liczyć chyba tylko w te dni, prawda? - Boks - rzuciłam, jeszcze zanim zdążył odpowiedzieć na moje pytanie. - Tego mnie uczyłeś od samego początku i mogę nazwać cię damskim bokserem, jak przywalisz za mocno - uśmiech przerodził się w bardziej chytry półuśmieszek, a w oczach jakby coś zabłysło. Zawsze powracały wspomnienia z tego pierwszego razu, jak próbował mi to wszystko wytłumaczyć. Odruchowo przyjmowałam gardę za każdym razem, kiedy wyczuwałam pewne niebezpieczeństwo.
Teraz mógł być ze mnie dumny, bo przynajmniej to potrafiłam robić bezbłędnie. Gorzej z wymierzaniem czy przyjmowaniem ciosów.
- Z elementami kick-boxingu? - zaproponowałam jeszcze; lubiłam używać całego ciała podczas treningu. Im częściej to robiłam, tym lepiej sobie radziłam.
Gość
Gość
avatar
Re: Sala treningowa #1 Pon 22 Cze 2020, 22:30

Delikatnie uśmiechnął się kiedy dziewczyna powiedziała mu na jaką formę treningu ma ochotę. Walka to było to co, oczywiście poza piciem, spaniem, paleniem i seksem, lubił najbardziej. Chociaż nie, stawiał to zdecydowanie wyżej niż seks. Nie ma co się dziwić, lata spędzone w obozie, a później na stanowisku kapitana okupione zostały wieloma litrami potu, krwi oraz niezliczoną ilością ran. Teraz nie było jednak czasu na przypominanie sobie o tym z jakich pieców chleb jadł, on w końcu nie był Songo.
Nie odzywając się do dziewczyny ruszył w stronę rozłożonych na ziemi mat. Nie lubił walki na ringu, a więc taka forma miejsca do walki była zdecydowanie lepsza. Nie można też zapominać o tym, że kiedy zapędzą się z Alvą to znów będzie trzeba łatać ściany sali treningowej.
Kiedy znalazł się już na macie odwrócił się w stronę dziewczyny i skinięciem głowy dał jej znak żeby założyła rękawice oraz włożyła ochraniacz na zęby. Cały czas czekał w bezruchu na moment aż młoda podopieczna przestanie się szykować. Kiedy w kocu to nastąpiło wyciągnął swoje dłonie z kieszeni, nie były one jednak puste. W lewej dłoni widniał papieros, w prawej zaś zapalniczka. W sali rozległ się głos Galicheta:
- Twoje dzisiejsze zadanie jest bardzo proste. Masz wybić mi z ust tego papierosa. Banalne, co nie? I spokojnie, dziś Ty jesteś jedyną stroną, która atakuje.. A i radzę Ci się spieszyć, bo mam zamiar palić tego szluga. - włożył papierosa do ust, odpalił go, a następnie włożył zapalniczkę do kieszeni. Jego pozycja była wręcz żałosna, stał wyprostowany, z metalową ręką wiszącą przy ciele, drugą zaś włożył do kieszeni - był całkowicie odsłonięty,
Alva Bergman
Alva Bergman
Re: Sala treningowa #1 Sro 24 Cze 2020, 10:43

Jego pomysł był... niecodzienny, chociaż to mało powiedziane. Ciekawiło mnie, czy w ogóle się nad tym zastanowił przez zaproponowaniem, w końcu, to było dość ryzykowne miejsce, chociaż nie wiem, czy to w ogóle odpowiednie słowo. Jak kopnę go w szczękę to chyba nie będzie taki zły, prawda? Zresztą, wymierzenie kopniaka w stronę jego ust było bardziej wyzwaniem dla mnie ze względu na jego przewagę wzrostu, a nie miałam zamiaru najzwyczajniej w świecie wybić go pięścią. Przecież to byłoby zbyt proste.
Z drugiej strony, kopniak z wyskoku był ryzykowny, bo nie trenowałam tego szczególnie często; mogłam się przynajmniej chwalić tym, że mam rozciągnięte ciało, a większe sztuczki akrobatyczne nie były dla mnie żadnym problemem. I chyba Galichet był tego świadomy.
Spojrzałam jeszcze tylko jak zapala papierosa i mocniej ścisnęłam pięści. Skoro byłam leworęczna, to lewa noga pewnie miała też więcej mocy, nie? Dlatego też zrobiłam wykrok prawą nogą, lewą zostawiając z tyłu; oczami sprawdziłam odległość, po czym zrobiłam krótki rozbieg zakończony wyskokiem z lewą nogą w górze. I byłam zaskoczona, że nawet zdołałam wymierzyć nią kopniaka; gorzej, że nie mogłam określić już, czy trafiłam, a może i nie. Wylądowałam na macie, co wywołało mały ból, ale zignorowałam go; szybko wstałam i, nie patrząc na Folklore, odeszłam o kilka kroków w tył, do swojego miejsca początkowego.
- Kurwa - mruknęłam jeszcze po norwesku, delikatnie rozmasowując obolałe udo przez zaledwie kilka sekund; potem znów przyjęłam gardę i spojrzałam na mentora.
Gość
Gość
avatar
Re: Sala treningowa #1 Pią 03 Lip 2020, 21:04

Folklore nawet nie musiał za specjalnie się ruszać, aby kopniak dziewczyny zakończył się totalnym fiaskiem. Nie było mu jednak do śmiechu. To w końcu jego podopieczna, a nie jakiś random. Tym bardziej Galichet chciał żeby jej się powiodło. Są jednak rzeczy, których nie można przeskoczyć, ale na pewno nie ma takich, których nie da się trafić. Patrząc na dziewczynę zaciągnął się porządnie papierosem:
- Słuchaj mały kurwiu. Nie tak Cię uczyłem. Co Ty w ogóle odpierdalasz? Myślałem, że wtłukłem Ci do głowy, że chodzi o efektywność Twoich ciosów, a nie o efektowność. Jak masz zamiar napierdalać piruety to zapisz się na balet, ale nie zapomnij odłożyć wtedy miecza na półkę i nigdy więcej go nie dotykaj. A teraz jeszcze raz! Bez popisówek, to w końcu tylko wytrącenie z ust jebanego szluga.
Folk miał nadzieję, że wylanie zimnego wiadra wody na dziewczynę pomoże jej się ogarnąć. Ćwiczyli razem niemalże każdego dnia, a tu nagle taki wybryk. Alva chyba dawno nie dostała porządnego wpierdolu na treningu...
Alva Bergman
Alva Bergman
Re: Sala treningowa #1 Pon 13 Lip 2020, 12:24

Coś we mnie zawrzało na jego słowa. Wyzwiska nigdy nie były najlepsze przy nauczaniu, ale do jego najwyraźniej przyzwyczaiłam się na tyle, że już mi nie przeszkadzały. Aż tak. Mały kurwiu, bo co, ma prawie dwa metry i uważa się za lepszego? I co mnie ma niby obchodzić, że uczył mnie w inny sposób? Walka wręcz jest czymś zupełnie innym niż strzelanie z łuku czy pistoletu. Dopóki nie chodziło o szczególny sport, wszystkie chwyty były dozwolone. A mnie chodziło tylko o samoobronę, stąd też gówno mnie obchodziło to, że mnie tak nie uczył. Było użyteczne, zaskakujące i wprowadzało przeciwnika w zdezorientowanie. To, że on był tylko głupim, starym pijakiem, uważającym się za nie wiadomo kogo, zaczynało mnie wypełniać odrazą po raz drugi. Ale żeby tak w trakcie treningu? Cóż, kiedyś musi być ten przełomowy moment, w którym swojego dotychczasowego mistrza trzeba uznać za kogoś, kto tak naprawdę tylko stopuje dalszy rozwój. Może to była jego ochrona, żebym przez zupełny przypadek, nagle, nie stała się lepsza od niego? Przecież nie może sobie pozwolić na to, żeby jakaś dwudziestolatka z o wiele mniejszym doświadczeniem była od niego lepsza w tym, co robił najlepiej - piciu czy bijatyce. I pomyśleć, że do takiego myślenia przekonało mnie po prostu takie zwykłe zdanie, które powiedział już, znając życie, z przyzwyczajenia do wyzywania i poniżania. I te wszystkie lata pod jego okiem; dlaczego nie mam jeszcze traumy pourazowej?
Najzwyczajniej w świecie ścisnęłam dłoń w pięść i, wcześniej oczywiście odpowiednio mocno ją odciągając, z mocną siłą uderzyłam w jego policzek. I nie obchodziło mnie to, że nie wywaliłam mu papierosa z ust. Jak dla mnie, to mógł się nawet nim zachłysnąć teraz. I to nie był koniec. Równocześnie drugą ręką uderzyłam go w brzuch, stopą natomiast wycelowałam prosto w jego krocze. I żeby tego było mało, korzystając ze swojej mocy, przywołałam jednego wojownika-zombie, który to zaatakował głowicą miecza mężczyznę w sam środek krzyża, wytworzyłam przed sobą niewielkie, czarne szpikulce, na które mój dotychczasowy mistrz miał upaść. W końcu nie był przygotowany. Nie trzymał gardy. A to wszystko działo się tak szybko, że nawet nie miał czasu na reakcję przekonany, że pewnie i tak zrobię tylko to, o co mnie prosi. Zombie jeszcze przeciągnął sztyletem po jego plecach, robiąc podłużne przecięcie na środku jego łopatek, ja zabrałam swoją torbę i zniknęłam swojego sługusa w chwili, w której trzymałam już drzwi.
- Dzięki za lata treningów. Więcej już nie trzeba - rzuciłam jeszcze tylko, zostawiając czterdziestolatka na podłodze. Już go nie potrzebowałam. A on nie potrzebował mnie. Teraz mógł po prostu umrzeć.
I pomyśleć, że przez dziesięć lat miałam go za swojego najprawdziwszego mentora, bo mnie uratował.
Czar prysł.

z/t
Gość
Gość
avatar
Re: Sala treningowa #1 Pon 13 Lip 2020, 16:11

Folklore widział wściekłość, która ogarnęła Alvę i w tym momencie zrozumiał, że przegiął. Najwyraźniej słowa, których użył w stosunku do dziewczyny okazały się dla niej zbyt bolesne, można zrozumiała je całkowicie na opak - nie miał bladego pojęcia. W końcu dla większości ludzi w obozie, a teraz najwyraźniej też i dla niej był jedynie starym chlorem.
Nie miał zamiaru unikać pierwszego uderzenia, rozumiał bowiem, że sobie na to zasłużył. Uznał to za swojego rodzaju formę zrewanżowania się przez dziewczynę. Alva jednak najwyraźniej zapomniała, że pomimo tego iż Folk był pijakiem to miał za sobą ponad 30 lat życia w obozie - nie miał zamiaru pozwolić sobie na drugie uderzenie. Dosłownie w momencie kiedy oberwał w twarz jego ciało zdało się wybuchnąć, a prawie całą salę treningową zalała mgła. Był to naturalny środek obronny Folka. Dziewczyna raczej nie była tym faktem zdziwiona, w końcu go znała. Dlaczego więc pomyślała, że jej nieudolna próba pozbawienia go życia się powiedzie? Będąc we mgle rzucił dziewczynie na odchodne:
- Masz rację - i tak niczego nie dałaś się nauczyć.
Poczekał kiedy dziewczyna opuści salę treningową, a następnie zmaterializował się. Przecierając uderzony policzek sięgnął drugą dłonią do kieszeni i wyciągnął z niej piersiówkę. Patrząc na nią rzekł:
- Czasem mam wrażenie, że tylko Ty mnie rozumiesz... matko.
Po tych słowach upił łyka z piersiówki, zakręcił ją i po raz ostatni spojrzał na grawer piersiówki "Dla Dionizosa od Hekate - Dbaj o mojego syna", po czym wyszedł z sali.

z/t
Odysseas Spyros
Odysseas Spyros
Re: Sala treningowa #1 Wto 13 Paź 2020, 23:43

- 1 -

Odysseas po przybyciu do obozu miał raptem kilka dni na zapoznanie się z najważniejszymi punktami kampusu i przez to cały czas spędził na poznawaniu okolicy. Nie potrafił więc ukryć zdziwienia, gdy w końcu upomniano się o niego i zarządzono mu pierwszy trening, który miał odbyć się w sali treningowej #1 w Koloseum. Jego "mentorką" miała być niejaka Viviana Gaviria, o której syn Chione nie wiedział kompletnie nic. Spodziewał się jednak kogoś wyluzowanego, kto potrafi przekazywać wiedzę, a co za tym idzie... da sobie wejść na głowę. Arogancja nie pozwalała Spyrosowi myśleć o tym, że może się przeliczyć i Viviana okaże się żyletą jakich mało. Nastawił się więc na luźny trening, w końcu kto chciałby nowych herosów zabić na pierwszych zajęciach?
Ubrał się w zestaw ubrań otrzymany przez jednego z satyrów: nałożył na siebie jakąś zbroję, która w specyfikacji nazywana była "lekką", ale przez brak doświadczenia Spyrosa w użytkowaniu takiego sprzętu, wydawała się dość ciężkawa jak na odzież, nawet ochronną. Do tego czarne spodnie, wygodne buty oraz poszczególne elementy jak karwasze czy nawet hełm.
Odysseas lekceważąco spojrzał na te przedmioty, prychając pod nosem i decydując się na rzucenie ich w kąt swojego nowego pokoju. Nie zabierał ze sobą także swoich łańcuchów, spodziewając się tego, że pierwsze zajęcia nie będą wymagały od niego jakiejkolwiek broni, a jeśli już to magazynek będzie w nią dobrze zaopatrzony.
Heros stawił się na miejscu treningu trochę spóźniony, na co składały się dwie przyczyny: źle wymierzył czas w dotarciu do Koloseum z dzielnicy greckiej, a także jeszcze przez kilka chwil szukał odpowiedniej sali, gdzie miał zostać przeprowadzony trening. Był nieco zaskoczony, gdy jego oczom ukazała się seksowna latynoska, z wymalowanymi na czerwono ustami, za którymi z miejsca zaczął szaleć oraz po której widać było, że nie należy do grona najmłodszych półbogów w obozie. Prawdopodobnie byli w podobnym wieku.
- Cześć mała - zwrócił się w stronę Gavirii, rozpoczynając swoje zaloty. - Myślałem, że masz mnie trenować, a nie zabawiać. Dobrze dbają o tych półbogów - rzucił zadowolony, zbliżając się na niebezpiecznie bliską odległość do Viviany. Spojrzał na nią z góry z cynicznym uśmiechem i już miał ochotę dotknąć jej, ale się powstrzymał.
Viviana Gaviria
Viviana Gaviria
Re: Sala treningowa #1 Sro 14 Paź 2020, 00:27

- 1 -

Trening. To lubiła, nie dało się ukryć. Trenowała właściwie codziennie o tak chorych porach, gdy obóz świecił pustkami. Najczęściej w nocy, bo spać w pustym łóżku nadal nie potrafiła i wlokąc się wykończona z treningu zazwyczaj padała na kanapę w mieszkaniu, choć i zdarzało się jej własne łóżko. Czasem nawet dzieci. Nie przypuszczała jednak, że ktoś wpadnie na tak debilny pomysł, by uczynić z niej trenera, zwłaszcza teraz przy jej niestabilności. Ktoś chyba nowemu nie życzył dobrze chcąc, by to właśnie ona się tym zajęła. Tak czy inaczej, wolała szkolić jakiegoś debila, który po wielu latach dopiero trafił do obozu i trochę się powyżywać, aniżeli narażać się na misjach dla tego miejsca.
Ubrała się tak jak zwykle ubiera się na własne treningi - legginsy, stanik sportowy i koszulka będąca tylko po to, by mieć długi rękaw. Włosy związała w kucyk, usta od rana jak zwykle miała wymalowane na krwistą czerwień. Wzięła jeszcze butelkę wody, choć nie sądziła, by jej się przydała. No chyba, że do schłodzenia gościa, ale na to miała też inne sposoby.
Po drodze na salę treningową zaszła jeszcze do znajomego satyra i spytała go, o co chodzi z tym gościem. Co nieco więc już wiedziała, ale w szczegóły z księgi z archiwum wdawać się zamiaru nie miała. Nie interesowało ją to, a "bycie gangsterem" z całą pewnością nie robiło na niej wrażenia. Ten obóz był pełen przekozackich gangsterów tak naprawdę.
Przysiadła na skrzynce do ćwiczeń i grzebiąc w telefonie oczekiwała świeżaka, który się tak swoją drogą spóźniał. Niezbyt jej się to podobało, bo ona tym samym traciła czas, ale w końcu usłyszała jak ktoś ciężkimi krokami się zbliża. Odłożyła na półkę telefon i podpierając dłoń na biodrze oczekiwała jeszcze-nie-herosa. Gdyby Kolumbijka o tym myślała, z pewnością mogłaby uznać go za przystojnego, jednak na to najmniejszej uwagi nie zwróciła.
Zwróciła jednak uwagę na debilne zachowanie gościa, więc gdy podszedł odrobinę przekrzywiła głowę na jedną stronę uśmiechając się pod nosem. Może i wziął to za zaloty, ale ona właśnie myślała jak najlepiej go zabić. Po sekundzie zrobiła krok w tył i wydawałoby się, że jakby od niechcenia kopnęła go w środek klatki piersiowej powodując jednak, że gość na chwilę nauczył się latać.
- Jesteś gangsterem czy cipą? Na cholerę ci ta zbroja? - prychnęła gdy Oddyseas ledwo wylądował z łomotem kilka metrów dalej. Wiedziała doskonale, że każdemu dają zbroję i niemal każdy ją zakłada na pierwszy trening nie wiedząc czego się spodziewać. Skoro jednak postanowił z niej zadrwić - bo tak to odbierała - to przesrał sobie jeszcze bardziej, niż miał to w pakiecie standard zapewnione.

Odysseas Spyros
Odysseas Spyros
Re: Sala treningowa #1 Sro 14 Paź 2020, 01:09

Spyros nie spodziewał się w żadnym stopniu tego, co czekało go na sali treningowej, stąd też jego wręcz bezczelna odwaga (czy może raczej głupota) w stosunku do swojej trenerki. Gdy tylko ją ujrzał, natychmiast pomyślał nie o tym, że może mu przekazać wiele wiedzy, a o tym, że jeśli bzyka się tak dobrze, jak wygląda, to musi być demonem seksu. I srogo został za to pokarany, gdy tylko zbliżył się do brunetki, a ta wymierzyła w niego soczysty cios. Pierwszy raz odbył taki bolesny lot, ale nie skupiał się na tym, że ucierpiał nawet pod ochroną zbroi, a na tym, że przeleciał dobre kilka metrów w dal, nie będąc w ogóle przyzwyczajonym do tego. Szybko więc znalazł jakąś teorię, która miała tłumaczyć tą dziwną fizykę. Albo pomieszczenie naginało jej prawa niczym w Matrixie, albo Viviana posiadała moce, pozwalające jej uderzać mocniej, albo każdy heros był tak wytrenowany, że osiągał dużo lepsze wyniki w różnych dyscyplinach od ludzi.
Leżąc na brzuchu, poczekał aż ból minie, co stało się dość szybko, biorąc pod uwagę jego wytrzymałość, zbroję oraz pewno nie najmocniejszy cios w wykonaniu Gavirii, po czym wstał i sprowokowany zrzucił z siebie zbroję. Pycha znów dała o sobie znać i podjudzony jej komentarzem, rozgniewał się, co z kolei przesłoniło mu umysł. Wyparł więc ze świadomości lot sprzed chwili i liczył na to, że więcej to się nie powtórzy. Uderzył pięścią w otwartą dłoń, spoglądając w oczy latynoski.
- Cipę to widać ci przez legginsy, mała - odparł pogardliwie, nawiązując do "cameltoe", którego rzecz jasna Gaviria nie miała, bo dobrała idealne legginsy do siebie, ale jakoś odpowiedzieć musiał, a nie był też zbyt kreatywny jeśli chodziło o wyzwiska czy próby prowokacji. Zazwyczaj siła i bezczelność robiły swoje.
Ponownie zbliżył się do Viviany, tym razem samemu wyprowadzając ciosy pięściami. Widać było, że brakowało mu odpowiedniej techniki, ale jednak utrzymywał pozorną gardę, chciał robić uniki i nie wyprowadzał głupio ciosów. To była najlepsza szkoła walki ulicznej, zatem coś jednak potrafił. Jednakże czy wystarczyło to w konfrontacji z taką wojowniczką?
W końcu zdecydował się na uderzenie kolanem, które miało zostać wyprowadzone w jej odsłonięty brzuch, tuż po serii dwóch prostych i zbliżeniu się do niej, gdyż miał przewagę zasięgu.
Viviana Gaviria
Viviana Gaviria
Re: Sala treningowa #1 Sro 14 Paź 2020, 01:56

No brawo Einstainie chciałoby się krzyknąć na te niesamowite przemyślenia, na które go naszło podczas lotu. Brunetka jednak nie miała ochoty na użeranie się z bachorem, więc powinien sobie uważać, by nie zastosowała się do żarciku kolegi przekazującemu jej "dobre" wieści o zostaniu trenerką. No coś, o czym od zawsze marzyła, gdyby miała nierówno pod sufitem. Wszyscy jednak spodziewali się, że kozak może stawiać się aż za bardzo i żeby w końcu zrozumiał, że tutaj jest nikim potrzebny był ktoś, kto miał chwilowo całkiem spore problemy z agresją. Idealny przypadek zamieniania wad w zalety, typowe dla bogów. Po co kobiecie pomóc się uporać z problemami? Lepiej wykorzystajmy jej problemy, by samemu ich nie mieć. Tylko jak ich zdaniem przegnie pałę, to nie będą mieli pretensji do siebie. O nie... Są zbyt głupi na wyciąganie wniosków.
Wiedziała, że kogoś takiego jak on to za boli, bo głupi ludzie zawsze byli prości do manipulacji. Wiedziała, że im szybciej facet zrozumie, że przegra tu nawet z byle dzieciakiem, tym szybciej będą mogli wreszcie rozpocząć ten cholerny trening, który ona miała ochotę już zakończyć. Popatrzyła jedynie na niego jak na debila, gdy uderzył w swoją dłoń. To ten moment, w którym powinna się zlęknąć?
- Żenujące - westchnęła jedynie na jego jakże wybitną ripostę. No, ale po gangusie to inteligencji się nie spodziewała. Stała więc spokojnie widząc, jak się do niej zbliża. Gdy zaczął wyprowadzać ciosy, bez problemu ich unikała analizując ponownie czy go zabić, a może jedynie trochę połamać. Każdy scenariusz wydawał się kuszący prawdę mówiąc.
Myślała początkowo o połamaniu mu tych paluszków odważnie zaciśniętych w pięść, ale pomyślała o przedłużającym się treningu z tego powodu. Dlatego też z pomocą umbrakinezy wytworzyła wokół niego totalną ciemność w międzyczasie odsuwając się na bezpieczną odległość, gdyby zaczął się szamotać. Bo fragment ciemności przybrał formę szalika, który zacisnął się na jego szyi znacząco utrudniając mu oddychanie. Reszta ciemności powoli rozpływała się w powietrzu, a jedynie energia skupiona pozostawała wokół jego szyi.
- Nudzisz mnie - mruknęła dla podkreślenia tego przeglądając własne paznokcie. W końcu odwróciła się ponownie przodem do niego jedynie odrobinę rozluźniając uścisk. - Mogłabym ciebie zabić w każdej chwili, więc przestań pajacować i daj się wytrenować. Wtedy oboje będziemy mieli święty spokój od siebie. No chyba, że chcesz jeszcze polatać - uniosła pytająco brew dla zabawy całe jego ciało ściskając mroczną energią niczym jakimś kokonem. Z dobrych wieści, mógł spokojnie oddychać, więc miał czas na pokaszlenie sobie i grzeczne przeproszenie.
Odysseas Spyros
Odysseas Spyros
Re: Sala treningowa #1 Sro 14 Paź 2020, 15:31

Duma nie pozwalała mu ot tak zrezygnować, dlatego też nawet mimo druzgocącej przewagi Viviany, Odysseas postanowił zaatakować. Wyszło mu to gorzej niż średnio, ponieważ brunetka unikała każdego jego uderzenia, a sam Spyros miał wrażenie, że dziewczyna jest od niego nienaturalnie szybsza. Na ulicy nie spotykał nigdy człowieka, który potrafił w ten sposób się poruszać. Nawet jego oczy miały problem z zaobserwowaniem jej ruchów, które były tak nienaturalne dla niego, tak szybkie, że zaczynały je traktować jako jakiś błąd fizyki.
Gdy nagle się ściemniło, Spyros odczuł ogromny niepokój, a jednocześnie zaczął machać łapami na lewo i prawo, próbując trafić półboginię. Chwilę później poczuł, jak coś zaciska się na jego szyi, a on przez ten mrok nie był w stanie spostrzec, co to było. Czuł jakiś dziwny materiał, który przygniatał jego szyję i powoli pozbawiał go oddechu.
Ciemność opadła, a on leżał na środku sali treningowej z "szalikiem", który go dusił. Takiego zacisku nie czuł już od dawna, dlatego też był wręcz przerażony, że Viviana może go udusić w tak prosty sposób. Rękami próbował ściągnąć z siebie materiał wytworzony za pomocą umbrakinezy, ale nic to nie dawało, gdyż nie miał tyle siły, by chociaż spróbować poluzować to i odzyskać oddech. Ponadto z sekundy na sekundę coraz bardziej z nich opadał.
Kiedy w końcu Gaviria się nad nim zlitowała i poluzowała ścisk, Odysseas przekręcił się na plecy i zaczął głęboko oraz bardzo głośno oddychać, kaszląc przy tym kilka razy. Był jednak uparty i dumny, co w tym wypadku bardziej wyglądało na głupotę i choć treść jej przekazu do niego dotarła, to nie miał zamiaru poddać się w tym momencie. Życie na ulicy nauczyło go, by nigdy tego nie robić, choćby cały świat miał się zawalić.
Spyros wstał i ciągle oddychając głośno, spojrzał na brunetkę, która w dalszym ciągu go prowokowała. Pewnie większość młodych odpuściłaby po pierwszym ciosie, on jednak uważał się za twardziela i takim chciał pozostać. Nie miał zamiaru jej imponować w żaden sposób, więc mogła to traktować jak chciała: odwagę bądź głupotę.
Nie zdołał jednak niczego zrobić, gdyż Viviana natychmiast ścisnęła go w jakiś kokon utworzony z umbrakinezy i zablokowała wszystkie jego części ciała. Mógł oddychać, ale jednocześnie nie mógł poruszyć nawet ręką, bo kobieta gniotła go cały czas.
- Zamknij się - rzucił oschle, nie mając pojęcia, jak może się wydostać z tej klatki. Postanowił więc napiąć wszystkie mięśnie i zaczął się rozpychać w kokonie, chcąc pokazać jej, że nie podda się bez walki. W pewnej chwili warknął, jakby miało mu to pomóc w użyciu jeszcze więcej siły i wyswobodzeniu się.
I nawet jeśli udało mu się w jakiś sposób poluzować ucisk, to jednak brakowało mu sił, by całkowicie się stamtąd wydostać, toteż w pewnej chwili spasował, wiedząc doskonale, że bez jej łaski nie ma szans.
- Poddaję się... - wycedził przez zęby, bo ciężko było mu przyznać tak pozornie prostą rzecz. Fizycznie aż tak bardzo nie ucierpiał w tym momencie, ale jego duma? Jak najbardziej.
Viviana Gaviria
Viviana Gaviria
Re: Sala treningowa #1 Sro 14 Paź 2020, 23:55

Kobieta nie miała pojęcia, jakich bzdur ewentualnych mogli mu nawciskać sprowadzający go herosi. Może z racji jego profesji chcieli się podlizać, by nie robić dymu i naopowiadali, jakim to super półbogiem jest. A to guzik prawda. Był zwykłym - no może odrobinę ciut ciut lepszym fizycznie - człowiekiem, w którego żyłach co prawda płynęła częściowo boska krew, ale jej moc nie została jeszcze wybudzona. Stąd też jej ruchy dla jego wzroku i niego samego wydawały się nienaturalnie szybkie i mózg powoli się lasował. Choć z tym miała wrażenie, że wydarzyło się to już lata temu i był to stan nieodwracalny.
Póki co naprawdę nie chciało jej się go tutaj katować dla samego katowania i udowadniania, że jego gangsterstwo tu na nikim wrażenia nie robi. Stąd też użycie umbrakinezy, która herosów potrafiła wprowadzić w panikę samą ciemnością tak nieprzenikliwą, że choć dotykało się swojego nosa, to nawet zarysu dłoni nie było widać. No niczego, niczym ślepy bez poczucia światła. Takiej ciemności boi się niemal każdy, a gdy dodatkowo zaczęła go podduszać, wiedziała, że w końcu go złamie. Walka z oddechem to nieprzyjemna sprawa.
To wydawała się najszybsza opcja i najmniej dla niego bolesna, by dojść szybko do pewnego zrozumienia i wyznaczenia ich miejsc. Ona trener, który może go zabić w każdej chwili - on byle uczeń, który musi się naprawdę wykazać.
Obserwowała go jak w końcu walczy o każdy oddech, gdy już pełną możliwość łapania powietrza odzyskał. Później jak się podniósł i coś tak właśnie czuła, że rozumu dalej gość nie odzyskał. Stąd też ten kokon, który miał mu przypomnieć jak wielką ma nad nim teraz władzę i że to przez najbliższe lata się nie zmieni. On będzie umiał coraz lepiej się bronić, ale dojście do takiego poziomu, zajmie mu właśnie lata.
Wywróciła oczami na kolejną wybitną ripostę i zwyczajnie z mieszanką rozbawienia i znudzenia obserwowała jak szamotał się z niemożliwym dla człowieka. Mroczna energia, która go oplatała, to nie był byle koc, który mógł z siebie zerwać. Tym bardziej, że masa sama w sobie była dość nieokreślona. Czekała i czekała, aż w końcu świeżak zrozumiał i odpuścił. Poddanie się kobiecie z pewnością nie było łatwe dla takiego twardziela, więc złość od niego bijąca wcale jej nie dziwiła. No ale co zrobić, skoro sam się o to wszystko prosił?
Dla podkreślenia tego, jak operowanie taką masą jest pozornie dla niej łatwe, pstryknęła palcami, a energia zaczęła z wolna rozpływać się w powietrzu. Każdy heros wiedział, że używanie mocy wiąże się z dużym skupieniem, ale Odysseas tego jeszcze nie wiedział. Trzeba było mu wbić do głowy, że obóz to są kozaki, do których on jeszcze nie dorasta.
- Słuchaj ty nie chcesz być poniżany w taki sposób, ja nie chcę marnować czasu na szamotaninę z tobą, kiedy mogłabym ciebie czegoś przydatnego nauczyć. Schowaj więc swoją wybujałą dumę do kieszeni i daj się wyszkolić, byś w teorii mógł mieć jakiekolwiek szanse ze mną - zaczęła wcześniej biorąc głęboki wdech i wydech. Usiadła na skrzynce wcześniej jemu podrzucając drugą kilka metrów od siebie. Za blisko siedzieć nie musieli.
- Nie wiem ile wiesz o tym świecie i na ile to, co wiesz jest prawdziwe. W teorii powinnam ciebie zapoznać z całym działaniem obozu, ale nie mam na to ochoty, więc zrobię to skrótowo - zaczęła i w zamyśleniu rozejrzała się po wnętrzu zastanawiając się od czego zacząć.
- Przez najbliższe 30 dni będę ciebie zajeżdżała treningami, bo to właśnie ja zostałam do tego zadania wyznaczona. Zajeżdżała to nie przesadzony opis, bo momentami będziesz wyrzygiwał swoje płuca i pluł krwią, a wszystko po to, by z tego człowieka, którym obecnie jesteś zrobić herosa. To nazywa się obudzeniem potencjału półboga i absolutnie każdy musiał to przejść. Przez ten czas jestem więc najważniejszą osobą w twoim życiu, jestem twoją królową i masz robić wszystko, co powiem, bo robię to dla ciebie, a nie dla siebie. Kapujesz? - spojrzała na niego z uniesionymi brwiami i otrzymując jakikolwiek sygnał, że to usłyszał, bo o zrozumienie i zaakceptowanie nie podejrzewała, przeszła dalej.
- W obozie jest czterech bogów: Tyr, Aegir, Asklepios i Dionizos. Jak nie wiesz kto kim jest, to do podręczników, ja ci tego tłumaczyć nie będę. Są też satyrowie i centaurzy, którzy pracują na rzecz obozu i są opiekunami herosów, którzy jeszcze do obozu nie trafili. Pilnują ich i w wieku 10 urodzin informują o tym świecie i proponują dołączenie do obozu. Uprzedzając twoje pytanie, tak twój opiekun spierdolił sprawę - sięgnęła po swoją wodę i upiła łyka, bo już dawno nie musiała się tak produkować.
- Generałem obozu, czyli najważniejsza osoba tutaj tuż po bogach i dla ciebie mnie, jest Corvus Juarez. Zapamiętaj. On może dodatkowo dawać ci zadania, które absolutnie musisz wykonać. Do tego jest Blake Simmons, która zajmuje się organizacją treningów, planowaniem kto z kim i gdzie i tak dalej. No i jeszcze Elisa Nero, która jest ordynatorem szpitala najprościej mówiąc i pod której nóż będziesz chciał trafić, jeśli coś ci się stanie. Od niej lepszy obecnie jest jedynie sam Asklepios - boże, ile to gadania! Dramat.
- Z teorii to tyle tak naprawdę, masz jakieś pytania? - spojrzała wyczekująco. - Powiedz mi jeszcze czym i jak już walczyłeś? Jakaś walka wręcz widzę, ale coś jeszcze? Sztuki walki, broń? Jaka broń? - skoro był gangsterem to z pewnością jakąś broń musiał mieć w rękach.
Odysseas Spyros
Odysseas Spyros
Re: Sala treningowa #1 Czw 15 Paź 2020, 00:25

Jego wysiłek był niewspółmierny do efektów, bo choć starał się jak mógł, zapierał się rękami i nogami, prężył muskuły, wyprowadzał ciężkie (dla ludzi) ciosy, to Viviana jednak zrównała go z ziemią i nie pozostawiła na nim suchej nitki. Prawdę powiedziawszy, to Grek mógł obrywać jeszcze dobrych kilkanaście minut niczym Kapitan Ameryka, bo żadna rana nie bolała go tak bardzo, jak urażona duma i przyznanie się do porażki. Na ulicy jeśli przegrywał, to dlatego, że był uparty, ale wierzył w swoje szanse i po prostu tracił przytomność przez popełnianie błędów. Tutaj niemalże od razu zrozumiał, z kim ma do czynienia i jak daleko jest od niej w kwestiach bojowych.
Czując rozchodzący się mrok, Odysseas stanął na nogach i oparł ręce o kolana, pochylając się nieznacznie. Ciężko było mu spojrzeć w oczy Gavirii, która najwidoczniej miała niezły ubaw z jego kozaczenia. W porę jednak spostrzegł lecącą w jego stronę skrzynkę, którą złapał. Nie była ciężka, ale nawet w tym wypadku wiedział, że on sam nie rzuciłby jej tak daleko, jak zrobiła to Viviana zaledwie jedną ręką.
Usiadł w ciszy i słuchał jej z uwagą oraz opanowaniem, choć miał ochotę udusić ją przy każdym marudzeniu. Uniósł lekko brwi w geście zdziwienia, gdy kazała nazywać się królową.
- Moją królową? - spytał. - Masz fajną dupę i fajne cycki, z twarzy też jesteś niczego sobie, ale do królowej dużo ci brakuje, mała - choć duma ucierpiała, to kąśliwość wypowiedzi została i wcale nie zamierzał być dla niej miły. Ani też traktować jej jak swoją królową, bo takie poniżanie go wyłącznie zniechęcało Odysseasa do nawiązywania jakichkolwiek innych kontaktów z brunetką.
Jeśli chodziło o mitologię grecką, to nie miał problemów z powiązaniem Asklepiosa i Dionizosa, ale takie imiona jak Tyr czy Aegir były dla niego całkowicie obce. Słysząc jednak sugestię Gavirii, by zajrzał do książek, postanowił, że tak zrobi, w końcu "królowa" niczego go nie nauczy w tej kwestii.
Słuchał dalej, choć mnogość nazwisk, których nie kojarzył zaczęła go przytłaczać i od razu zapomniał, jak nazywają się najważniejsi herosi w obozie. Nie przykładał do tego większej wagi.
- Nie obchodzą mnie jakieś Chujusy, czy jak wy tam nazywacie tego generała - przyznał otwarcie, bo przecież nie wiedział, jakie zasady panują w obozie i jakie argumenty mają za sobą rządzący, by je egzekwować. - A pytanie mam. Pierwsze: czy całe życie jesteś zimną suką? Drugie: czy brakuje ci seksu i to jest powód twojej wredoty? I trzecie: co potrafisz poza tą ciemnością? - spytał, bo o rodzica pytać nie musiał. Tak się złożyło, że już wcześniej herosi poinformowali go o tym, iż jest dzieckiem Chione i Kolumbijka nie musiała mu tego tłumaczyć.
- Noże, pistolety, haki, łańcuchy, łopaty... i inne takie - przyznał, przypominając sobie, jakimi przedmiotami zrobił ludziom krzywdę. - Biłem się na ulicach, ale żadnych sztuk walki. Wszystkiego nauczyłem się sam - odparł, po czym bez pozwolenia wstał i zbliżył się do Viviany, by następnie pożyczyć jej butelkę i bezczelnie napić się z niej, bo jemu również zaschło w gardle.
- Myślałem, że to jakaś super woda, a to zwyczajna ze sklepu - rzucił niedbale, jak gdyby wcale nie tknął rzeczy należącej do kobiety, która najprawdopodobniej znalazła właśnie kolejny powód do skręcenia mu karku.
- Z góry wyglądasz jeszcze lepiej, mała - stwierdził bez ogródek, bezczelnie spoglądając w jej biust, który wyróżniał się, gdy tak na nią spoglądał.
Viviana Gaviria
Viviana Gaviria
Re: Sala treningowa #1 Czw 15 Paź 2020, 01:34

Odysseas musiał czym prędzej właśnie to zrozumieć, że może i poza obozem był kozakiem, którego niewinni i znowu nie tak niewinni się go bali, to tutaj nikt takich odczuć miał nie będzie. No ewentualnie jakiś niepokój, gdy okaże się, że ma po prostu napierdolone we łbie i może ich wszystkich dla kaprysu podpalić w nocy. No ale wtedy najpewniej każdy pozbyłby się problemu, zanim on się ukaże. On jednak wyglądał na typowego bandziora, który nim był, bo chyba nudziło mu się w życiu i "miał pecha". To ostatnie to dość typowe dla półbogów. W teorii bogowie wybierali dobre osoby i nierzadko rodziny, w praktyce wiele osób wychowywało się chociażby w domu dziecka.
Westchnęła przeciągle kręcąc z dezaprobatą głową, gdy jej przerwał i to jeszcze takim tekstem. Popatrzyła na niego jak nauczycielka na dziecko, które ewidentnie zbroiło. I co ona miała zrobić z tym tłukiem? Przecież jak tak dalej pójdzie, to ona jeszcze dzisiaj go zabije.
- Posłuchaj, ty nie musisz mnie tak nazywać. Użyłam tego zwrotu byś miał świadomość, że to co powiem masz bez marudzenia wykonać. To ja zarządzam twoim treningiem, to ja będę musiała ciebie dopatrywać, jak przypadkiem połamie ci nogi i to do mnie powinieneś się zwracać z każdym problemem, który tutaj napotkasz - wyjaśniła siląc się na spokój, puszczając mimo uszu jego "komplementy". Uniosła tuż po tym palec, jakby chciała mu pogrozić. - Ostrzegam, że jak będziesz mi zawracał gitarę niepotrzebnie i twoimi problemami okaże się złamane serce albo dobijająca informacja, że żadna przed tobą nie chce rozłożyć nóg, zabiję cię - zaznaczyła, by przypadkiem gość nie miał posranych pomysłów. Chociaż i w to nie wierzyła widząc jaki jest, będzie ją męczył, a ona go zabije. Tak ten trening się właśnie skończy.
- Zanim odpowiem na twoje pytania. Spróbuj tak kozaku do niego powiedzieć, to zaskakująco nie ja poślę ciebie do trumny. Musisz zrozumieć podstawę funkcjonowania obozu. Tu nie ma demokracji, nie ma "pierdol się, ja tego nie zrobię". Jak ktoś z wyższą rangą mówi, że masz coś robić, to choćbyś miał ochotę splunąć w twarz, to to robisz. Tu nikt nie będzie trzymał nieroba na ciepłym mieszkanku, z żarciem podsuniętym i w jedynym bezpiecznym dla ciebie miejscu. Nie pasuje ci to, nie umiesz się dostosować, to wypierdalaj i sam sobie radź z wszelką maścią potworów - mówiła to naprawdę spokojnie, wręcz tak, jakby pierwszoklasiście tłumaczyła dlaczego musi przez pewien czas siedzieć w ławce. Naprawdę, była z siebie bardzo dumna.
- Choć to nie twoja sprawa, to tak, całe życie byłam zimną suką. Gorszej tu nie znajdziesz. I nie, nie brakuje mi seksu, więc to nie jest żaden powód - zaśmiała się. - A tak żebyś nie miał wątpliwości, to jest ta milsza wersja mnie. Tak, potrafię coś poza ciemnością. Nazywa się to kriokineza. Ty jak się postarasz uzyskasz moce, też kriokinezę oraz aerokinezę - dorzuciła, bo być może chociaż to go zachęci do przyłożenia się do treningu. Operowanie "super mocami".
Słuchała jak wymieniał swoje bronie i zdolności. Zgodnie z przewidywaniami nie było to nic kreatywnego, a przynajmniej póki co tak to brzmiało. Pokiwała lekko głową wstępnie analizując przyszłe treningi, ale wiedziała że chcąc nie chcąc przysiądzie nad tym w domu. Skoro już miała to zrobić, to wyszkoli go najlepiej jak potrafi. O ile nie będzie samobójcą. Gdy podszedł i napił się z jej butelki, wykrzywiła się niezadowolona, ale nic nie powiedziała, ani też nie odebrała mu takiej możliwości. Może i jego gardło tego potrzebowało po podduszaniu, ale nie z jej butelki.
- Następnym razem przynieś swoją - rzuciła nie mając ochoty się przepychać niczym przedszkolak, do czego on ewidentnie dążył.
- Mam dla ciebie małą radę Odyseuszu, nie nazywaj mnie małą. Tak możesz mówić w swoje gacie albo do swoich dziwek. Ja jestem twoim trenerem i mi się należy szacunek. No chyba, że nie chcesz już nigdy w życiu zaruchać, jak ci odetnę to, co wolałbyś zatrzymać - powiedziała wręcz przerażająco spokojnie, wręcz znudzonym tonem wcześniej patrząc w górę na jego jak na debila.
- Jak walczyłeś tymi hakami? Po prostu trzymałeś je w zaciśniętych dłoniach, jakoś je mocowałeś? - wróciła do tematu, wcześniej dłonią nieco go od siebie odpychając, by zasugerować mu grzecznie, że powinien wrócić na miejsce.
Odysseas Spyros
Odysseas Spyros
Re: Sala treningowa #1 Czw 15 Paź 2020, 09:08

Odysseasowi ciężko było to wszystko przetrawić, a jego naturalnym odruchem obronnym było nic innego jak bagatelizowanie wszystkiego, aroganckie odnoszenie się do tego oraz przesadna pewność siebie. Viviana mogła teraz doświadczyć typowego Spyrosa, który niby to rozumiał, ale jednocześnie nie do końca godził się z zaistniałą sytuacją. Irytował ją tym, ale inaczej nie potrafił, bo nie wyuczył się odpowiednich mechanizmów obronnych.
Grek spojrzał z uniesionymi brwiami na Gavirię.
- Ale ty chcesz, żebym cię tak nazywał - odparł, bo skoro tak upierała się przy tym porównaniu, a także wytłumaczyła to w jeszcze dosadniejszy sposób, to nic innego nie cisnęło mu się na myśl, jak właśnie wymóg Viviany, by tak na nią wołać.
Skrzyżował ręce na klatce piersiowej, spoglądając z lekkim zainteresowaniem w stronę Kolumbijki. Jakoś nie widziała mu się wersja wydarzeń, w której spowiada jej się z czegokolwiek, dlatego też nie musiała się martwić o jego niepowodzenia. Nawet jeśli się pojawią, to Odysseas na pewno nie będzie się z nią nimi dzielić.
Reżim w obozie nie był mu obcy, bo w gangu wyglądało to bardzo podobnie, dlatego do despotycznej władzy lidera akurat przywykł. Czy się do niej dostosuje? To już inna kwestia, bo póki co był na etapie zaklinania rzeczywistości i zaprzeczania nawet najłatwiejszym do spełnienia wymogom. Musiał jednak przyznać, że argument w stylu "nikt nie będzie tu trzymał nieroba" do niego przemawiał, bo trochę się bał tego wszystkiego na zewnątrz, zwłaszcza po ostatnich zajściach z Grecji.
Znów go zaskoczyła, odpowiadając. Choć oczywiście nie wierzył w ani jedną jej odpowiedź i już sam sobie wszystko dodał: nie była suką od zawsze, brakuje jej bolca i nie jest dla niego teraz miła. On z resztą dla niej też nie jest, ale to nie miało dla niego znaczenia.
- Tak, a ja oglądam teletubisie - zakpił z niej, dając wyraz swojej obojętności w kwestii jej nieszczerości.
Skinął głową, rozumiejąc co ma na myśli na temat kriokinezy, bo kojarzył Chione właśnie z zimowym klimatem i zdolnościami wokół lodu. Aerokineza mniej go interesowała, ale był zadowolony z tego, że jego moce mają tak rozległe zastosowania.
Zaskoczyła go reakcją, czy raczej jej brakiem w związku z bezpodstawnym wzięciem jej butelki wody.
- Nie wiem czy nie wystraszyłaś mnie tym, wampirzyco - znów z niej zakpił, choć wiedział, że nie miał wyboru i musiał stawić się na następnych treningach.
Uśmiechnął się bezczelnie, gdy zwróciła mu uwagę w temacie zwrotu, którego wobec niej używał. Niczym przedszkolak włożył palce pod gumkę spodni i naciągnął je tak, by zerknąć w swoje majtki.
- Mały zdecydowanie do niego nie pasuje - stwierdził równie spokojnie co ona. - Sama ocenisz za jakiś czas, mała - dodał bezczelnie z małym, szyderczym uśmiechem, za który w normalnych okolicznościach pewnie dostałby w pysk.
- Jak mi go odetniesz, to wiele stracisz - pociągnął temat, bo bawiła go cała ta sytuacja i jej sztuczny chłód, który wydawał mu się wręcz nienaturalny.
Postanowił być jednak odrobinę milszy, w końcu i ona zeszła z tonu. Wrócił na swoje miejsce i spoglądał na nią.
- Różnie - odparł. - Samych haków nie używałem dużo, częściej były one na łańcuchach dla większego zasięgu. Wbijanie ich w ciała, duszenie za pomocą łańcuchów czy nawet ściąganie kogoś do siebie - opowiedział, jak dotąd posługiwał się swoją ulubioną bronią.
Viviana Gaviria
Viviana Gaviria
Re: Sala treningowa #1 Czw 15 Paź 2020, 20:22

Wywróciła jedynie oczami na jego "pewność", że ona właśnie chciałaby być tak nazywana. Nie zamierzała się przerzucać argumentami, które ewidentnie do niego nie trafiały. Równie dobrze mogłaby to tłumaczyć ścianie, na jedno by wyszło. Tak naprawdę mógł sobie myśleć co chce, ważne aby robił co do niego należy.
I chwała bogu za to, bo inaczej skończyłoby się dla niego tragicznie. Szczerze mówiąc widziała przez tyle lat wiele dzbanów w tym obozie, ale Odysseas z całą pewnością wspinał się dość szybko po drabinie, by zająć pierwsze miejsce. Póki co niewiele osób gorszych poznała od niego. Właściwie to był najgorszy, jeśli nie liczymy osób odpowiedzialnych za zabicie jej rodziny.
Mógł jej wierzyć, mógł tego nie robić. Gdyby jednak otworzył gębę do kogoś innego i podpytał o nią, to każdy poza może trzema osobami powiedziałby mu właśnie to, co ona mu przedstawiła. Może i jej chłód wydawał się dla niego czymś nienaturalnym wręcz, a ona taka się urodziła. Nigdy nie twierdziła, że nie jest na swój sposób popierdolona, ale chociaż mózg ma i potrafi go używać w porównaniu do pewnego Greka.
Wieść o teletubisiach puściła mimo uszu, bo naprawdę miała gdzieś czy jej wierzył. Odpowiedziała dla świętego spokoju i w chyba złudnej nadziei, że jak nie będzie na niego warczeć, to i on się chociaż odrobinę ogarnie. Gość ją ewidentnie drażnił i jedynie jego komplementy tudzież obelgi tudzież jedno z drugim razem ją bawiło, czego nie dała po sobie poznać. On naprawdę myślał, że "wampirzycą" i "małą" coś ugra? Istniały jeszcze tak bezdennie głupie laski?
- Boże, dostałam niedorozwoja do treningu - wypowiedziała cicho  z jednoczesnym głębokim wydechem. Bardziej mówiła to do siebie, ale jeśli dotarło to do jego uszu, trudno. Nie kryła się przecież z brakiem sympatii czy uznawaniem go za skończonego kretyna. Ewidentnie chłopak na poziomie emocjonalnym zatrzymał się w przedszkolu i jakoś musiał z tym żyć. Szkoda, że na tej samej planecie.
- O, w sumie te haki z łańcuchami brzmi całkiem fajnie. Pod koniec tego miesięcznego treningu popracujemy nad tą bronią, o ile masz ochotę dalej jej używać. Ciekawe co da ci matka w prezencie - ostatnie zdanie mruknęła bardziej do siebie zaciekawiona.
- Dzisiaj jednak zaczniemy od podstawy podstaw - rozejrzała się po sali. Dlaczego dali jej akurat najgorszą? Nie lubiła jej, naprawdę. Następnym razem sama będzie wybierać czas i miejsce dostosowując się do wolnych sal, ale lepszych. Wstała i skinęła na worki treningowe znajdujące się na końcu sali. Sama do nich też podeszła.
- Pokaż, co potrafisz - zerknęła na niego oczekując, że chociaż raz posłucha i zacznie uderzać w worek. Najlepiej z werwą.
Odysseas Spyros
Odysseas Spyros
Re: Sala treningowa #1 Pią 16 Paź 2020, 15:43

Oboje byli uparci i choć ona mogła stać przy tym, że nie wymagała od niego nazywania jej królową, to tak na dobrą sprawę sama była sobie winna. Zastosowała takie, a nie inne porównanie, które w jego uszach brzmiało trochę komicznie i tym samym Odyseusz zamierzał to wykorzystywać. Normalnie obróciłby to pewnie na swoją korzyść i faktycznie by ją tak nazywał, celem poderwania jej, ale widząc ten chłód i niedostępność, nastawiał się bardziej na jakąś nieszczęśliwą, nielubianą i niedoruchaną wojowniczkę, która odstraszała wszystkich potencjalnych partnerów. Na obrączkę wszakże nie zwracał uwagi, bo na to raczej nie miał czasu.
Nastroje się trochę stonowały, bo Viviana najwidoczniej zrozumiała, z kim ma do czynienia i choćby próbowała na siłę wywrzeć na nim jakiekolwiek uznanie czy szacunek, to nic nie wskóra. Na dobre zdanie trzeba było sobie zapracować i póki co Spyros traktował ją wyłącznie jako półboginię, mającą go wytrenować. Ani nie był do niej chętny, ani nie był niechętny. Doceniał też jej niewątpliwą urodę, choć tego w obozie było raczej bez liku - co druga półboginia wyglądała na ruchable.
Spoglądał na nią ze spokojem, a jednocześnie delikatnym rozbawieniem. Bezwstydnie zerkał co chwilę w jej biust, czy nawet między nogi, nic nie robiąc sobie z tego, że było to niestosowne. Dopiero po chwili się odezwał, gdy już temat przeszedł na jego ekwipunek.
- Nie zamierzam się z nimi rozstawać - przyznał, zapewniając ją tym samym, że nie zrezygnuje z łańcuchów i haków. Choćby matka obdarowała go inną bronią, on pozostanie przy tej, którą najlepiej mu się posługiwać. Z drugiej strony, nie wykluczał możliwości poszerzenia arsenału, w końcu wielu z rodzajów broni nie widział nigdy na oczy.
- Podstawy? - powtórzył po niej, przyjmując to jako pewną ujmę. Bardzo chciał utrzeć jej nosa, bo uważał się za człowieka, który nie powinien być traktowany jak pospolity gówniarz. Mimo wszystko podszedł do worka i spojrzał na brunetkę.
- Potem twoja kolej - zaproponował, chcąc porównać swoje ciosy do tych jej.
Odysseas zaczął poruszać się przy worku i uderzał go pięściami. Z czasem przyspieszył oraz wzmocnił swoje uderzenia, co mogło dać jej do myślenia, bowiem było widać, że akurat na tym tle wyróżniał się spośród zwykłych ludzi. Ciosy były bowiem mocniejsze i gdyby porównać go do innych śmiertelników, uchodził za bardzo silnego.
Z czasem pojawił się pot, który zalał mu plecy oraz przód koszulki tuż pod szyją. Bawił się jednak znakomicie, wyżywając się na worku. A miał z czego, bo ostatnie dni były dla niego rollercoasterem uczuć, głównie tych negatywnych. Dodał nawet do kombinacji kopnięcia, by trochę urozmaicić cały proces.
Gdy skończył, spojrzał na Vivianę i oddychał głęboko, czując, że zeszło z niego całe napięcie, które towarzyszyło mu w ostatnich godzinach.
- Masz ładne usta - rzucił między oddechami, chcąc pierwszy raz dzisiaj nawiązać z nią jakiś normalny kontakt, a nie spróbować ją obrazić czy zniechęcić do siebie. Zmęczenie dodawało mu chyba szczerości i ogłady.
Viviana Gaviria
Viviana Gaviria
Re: Sala treningowa #1 Pią 16 Paź 2020, 22:39

No cóż, tu się trochę mylił chłopak, bo ona niczego nie odpuściła. Przynajmniej nie w takim sensie, że ugięła się przed totalnym cepem bez kultury, bo jednak czym innym było uznanie, a czym innym szacunek, który należał się każdemu, póki nie zapracował na jego zabranie. A ona nie zdążyła się nawet odezwać, nim Odysseas nie postanowił jej upokorzyć takimi idiotycznymi tekstami. Miał szczęście w nieszczęściu, że nikogo przy tym nie było, bo nie skończyłoby się na podduszeniu i urażeniu dumy. Było to ostrzeżenie, które miała nadzieję, że zapamiętał, bo następnym razem połamie mu łapy albo inne części ciała.
No z niedorozwojem niewiele już zrobią, ale w sumie nie bardzo dziwił ją jego stan. W końcu po łbie musiał dostać tyle razy, że poprzestawiało mu się totalnie. Może myślał, że zachowania z gangu w stosunku do fanek "badboyów" przejdą i w obozie, ale tu zwyczajnie od niemal każdej dostanie w ryj za coś takiego. Oj jak ona by chciała, żeby jakaś córka Sif albo Afrodyty się nim zabawiła. Może nawet zagadnie do którejś i uda się to zaaranżować?
- Okej - w końcu powiedziała, że jeśli chce to spoko. Tu każdy walczy jak chce, choć faktycznie trzeba przyznać, że większość upodobała sobie szczególnie broń od rodzica. Może to nie jest przypadkowy prezent i nawet przez sekundę nad tym się zastanawiają? Tak czy siak Grek będzie walczył jak chce, jedynie wypadałoby wyszkolić się z broni z prezentu, bo ta nawet jeśli awaryjna, zawsze jest przy nim w porównaniu do łańcuchów i haków.
Skinęła głową nie będąc pewna czy mężczyzna jest zwyczajnie przygłuchawy czy jednak to jego niedorozwój wychodził na wierzch. Skoro już wiedziała, że jego uderzenia choć nie są najgorsze, to jednak dalej niepoprawne, musiała wyłapać to, z czego będzie się szkolił. Nie da mu przecież od razu do łapy miecza, bo pewnie by sobie je poodcinał.
Nie skomentowała jego zarządzenia, bo on to sobie mógł co najwyżej pomarzyć o tym, że mówi jej co ma robić. Nie zamierzała mu nic udowadniać, co najwyżej pokazać właściwy ruch, by spróbował się poprawić. Tyle. Viviana obserwowała go uważnie, gdy zaczął wykonywać polecenie, a po czasie nawet się do tego przykładać. Obchodziła go od lewej strony worka do prawej za jego plecami i z powrotem, wyłapując to, że Spyros ma dużo siły i coś tam w tej kwestii potrafi. Całkiem spoko, bo ułatwia to i skraca pracę. Przynajmniej w teorii, gdyby potrafił się zachowywać. W końcu oparła się o siatkę od klatki tuż obok i pod takim kątem uważnie go obserwowała. Dostrzegła kilka spraw do korekcji, ale dramatu nie było w tej kwestii. Przynajmniej w ataku, bo pamięta jego tragiczną gardę.
- Wiem - rzuciła krótko, choć jeden kącik jej ust minimalnie uniósł się ku górze. Jak widać można sprawić prawdziwy komplement z klasą, a nie to, co zaprezentował wcześniej. Co prawda nie potrzebowała tego, ale wolała już to, ni to poprzednie, co traktowała jak obelgi.
Podała mu swoją butelkę wody, po którą w międzyczasie jego uderzeń podeszła. Ona już i tak nie zamierzała z niej pić, więc mógł do woli korzystać. Obserwując jego spoconą koszulkę postanowiła skupić się dzisiaj na typowym wycisku, by nie miał czym oddychać, by zacząć przełamywać pierwsze granice. Chcąc jednak dać mu chwilę oddechu, przynajmniej w kontekście kardio, wskazała na sztangi.
- Zobaczymy ile dźwigniesz. Będę ci stopniowo zwiększała obciążenie. Kładź się - wskazała na ławkę, a sama wybrała sztangę dając mu na start ledwo 50 kilogramowe obciążenie. Stanęła z nią za jego głową przytrzymując ją pewnie do momentu, w którym nie zdecydował się jej przejąć. Oczywiście cały czas kontrolowała, by w razie czego ją złapać.
- 20 powtórzeń - rzuciła, gdy tylko przejął sztangę i rozpoczęła liczenie na głos, by on przypadkiem się nie popierdolił w tym oraz nie zarzucał jej, że celowo źle liczyła, by robił więcej.
Odysseas Spyros
Odysseas Spyros
Re: Sala treningowa #1 Pią 16 Paź 2020, 23:15

Nie spodziewał się żadnego ugięcia przed nim, bo widział z jaką kobietą ma do czynienia. Bardziej chodziło mu o to, że Viviana spuściła z tonu, nie wdając się z nim w te przekomarzanki. On był facetem, w dodatku gangusem i gburem, więc jemu nawet pasowały te debilne teksty. Ona jako dama nie powinna angażować się w takie dyskusje, bo rysowało to obraz zimnej suki, za jaką ma ją do tej pory. Wiadomym było, że obelg nie mogła zostawić bez komentarza, ale na niego działało to tylko jak płachta na byka. Dziwnym trafem, im bardziej hardo Kolumbijka odpowiadała, tym bardziej Odyseusz przeciągał strunę. On zwyczajnie korzystał z jej niecierpliwości, bo w duchu bawiła go cała ta sytuacja i niewątpliwie była to reakcja organizmu na narastający od kilku dni strach.
Wiedział też, że kobieta nie da się namówić na zaprezentowanie mu swojej techniki, dlatego też traktował to bardziej w ramach luźnej propozycji aniżeli faktycznej wiary w to, że tak się stanie. Niemniej chciał spojrzeć, jak wygląda heros tłukący worek treningowy. Skoro on radził sobie z nim dobrze, to Viviana ze swoją siłą i biologią herosa powinna go za przeproszeniem rozpierdolić.
Wyłapał ten mały uśmiech, gdy rzucił jej komplementem, co wcale nie było trudne, gdyż swoją odpowiedzią zwróciła na niego swoją uwagę. Spoglądając na nią, widział dużo więcej pozytywnych cech, żeby nie powiedzieć, że wyglądowo Gaviria bardzo mu odpowiadała. Nie był jednak szczeniakiem, który zadurza się w każdej ładniej kobiecie, dlatego też póki co zachwycał się tym widokiem po cichu. Ale kilka komplementów miał jeszcze w głowie, na nie również przyjdzie czas.
Nie podziękował za wodę, zachowując się tak, jakby mu się należała i od razu wypił dość sporą jej część, by nawodnić organizm. Było to bardzo ważne podczas treningów i nigdy nie zapominał o tym ani na siłowni, ani też na ringu, gdzie bardzo rzadko zdarzało mu się ćwiczyć chociażby z bokserami.
- Jaka stanowcza - wykpił w delikatny sposób jej zarządzenie. - Choć ta końcówka zdecydowanie mi się podoba, mała - poruszył wymownie brwiami, nawiązując do polecenia "kładź się", które rzecz jasna dla niego miało wydźwięk typowo erotyczny. I do tego właśnie swoją odpowiedzią nawiązywał, w dalszym ciągu badając reakcje córki Hodra.
Położył się na ławce i z asystą Viviany zaczął podnosić sztangę, co przy jego budowie nie sprawiało mu trudności. Popisówki odłożył na bok, chcąc skupić się na tym, by faktycznie chwilę potrenować. Od kilku dni nie miał takiej możliwości, a przez ostatnie 20 lat robił to regularnie praktycznie dzień w dzień. Miał hopla na punkcie swojej sylwetki, dlatego też gdy już nadarzyła się okazja na podbudowanie mięśni, skorzystał z niej.
Kiedy doliczyła mu do dwudziestu, odłożył bez jej pomocy sprzęt na specjalne uchwyty i podniósł się do siadu, spoglądając na Vivianę.
- Dawaj następne, mała królowo - zażartował, nie mając w tym przypadku żadnych negatywnych intencji. Chciał trochę rozluźnić atmosferę i przy okazji oswajać ją z tym, że będzie do niej mówić tak, jak mu się podoba. Trener, sensei czy inny mistrz to były określenia dla zwykłych lamusów, on pozwalał sobie na dużo więcej.
Znów się położył i przyjął kolejne ciężary, tym razem mając już większe problemy z tym, by podnosić je do góry. Ostatecznie jednak udawało mu się to i czując jak pracują wszystkie jego górne partie mięśniowe, zaczął głęboko oddychać z każdym kolejnym uniesieniem sztangi.
Viviana Gaviria
Viviana Gaviria
Re: Sala treningowa #1 Pią 16 Paź 2020, 23:53

Z całą pewnością kiedyś było znacznie trudniej trenować półbogom, gdy chociażby takie worki treningowe przypominały worek z ziemniakami, który z całą pewnością bardzo łatwo było rozerwać przy odpowiedniej sile ciosu. Teraz sprawa była znacznie łatwiejsza, choć i tak im sprzęt niszczył się szybciej niż na jakiejkolwiek innej siłowni. Raz, że kilkaset herosów trenujących mniej lub bardziej, a dwa, że większa siła uderzenia sprawia, że wypełnienie szybciej się odkształca. No trudno, pieniędzy tu nie brakowało.
O jej pozytywnych cechach wiedzieli nieliczni, bo mało kto jej upór, siłę woli czy zdystansowanie w wielu kwestiach traktował w tych kategoriach. Nie była typową, ciepłą kobietą z częstym uśmiechem na twarzy. Jej prawdziwy uśmiech może i widziała większość, ale w bardzo nielicznych chwilach. Jej ślub, powodzenia dzieci i to tyle właściwie, chociaż ten mniejszy pojawiał się na jej twarzy co jakiś czas w tym szczęśliwym okresie jej życia.
Nie spodziewała się podziękowań, miała jednak nadzieję, że następnym razem sobie przyniesie, bo więcej mu nie pozwoli ze swojej się napić. Wywróciła jedynie oczami na te jego teksty, choć tą małą naprawdę przeciągał strunę. Wyjątkowo ją ten tekst mierzwił, może też dlatego, że zawsze go słyszała w negatywnym sensie z zerowym szacunkiem do rozmówczyni.
Nieco ją zaskoczył tym, że bez marudzenia jako takiego wykonywał swoje zadanie. Spodziewała się, że może sobie poradzić z pierwszą serią, ale z każdą kolejną łatwiej nie będzie, a ona zamierzała trochę w tej kwestii go pomęczyć. Doliczyła więc do dwudziestu stosując spokojne tempo, by i on przypadkiem w pośpiechu krzywdy sobie nie zrobił. Gdy odłożył sztangę na miejsce, odwróciła się od razu po kolejne ciężary.
Skrzywiła się nieco na tej jego tekst, ze względu na to małe (hehe) irytujące słowo, które tam się pojawiło. Tego jednak dostrzec nie mógł, a Kolumbijka zamocowała mu obciążniki o łącznej wadze 30 dodatkowych kilogramów. Wiedziała, że same serie będą go męczyć, a każdorazowe dokładanie ciężaru nie będzie ułatwiać sprawy. Nikt nie mówił, że będzie lekko.
Ponownie liczyła do dwudziestu widząc, że ma już niewielki z tym problem. Gdy jednak mu się udało, skinęła głową zadowolona, by zaraz nieco bardziej zmienić mu obciążenie, bo z 80 kilogramów do 140.
- Próbuj - powiedziała, gdy położył się ponownie, jednak normalnie, a nie z jakąś złośliwością. tak jak mówiła, musiała zobaczyć jak to u niego wygląda i nieco naciskać na jego granice.
- Nie wiem czy ktoś ci mówił, skąd w ogóle potwory wiedzą, gdzie nas szukać. Otóż wydzielamy dla nich specyficzny zapach, który ich przyciąga jak muchy do końskiego potu. A propos, umiesz jeździć konno? - zaczęła w myślach licząc mu oczywiście powtórzenia. Miała nadzieję, że chociaż na tyle jej ufał w tym momencie. W pewnym momencie jednak odpuściła, widząc jak on walczy z drżącymi mięśniami, a przed nimi jeszcze przecież sporo tego treningu. Przejęła więc od niego sztangę i odłożyła na miejsce.
- Chociaż chciałabym zobaczyć ile jeszcze byłbyś w stanie wymusić, to jednak ręce ci się dzisiaj jeszcze przydadzą. Jutro ze sztangą zaczniemy od tego momentu - zaproponowała zastanawiając się jakie następne zadanie mu dać, by ramiona jako tako mogły mu odpocząć. Wskazała mu w końcu na sprzęt do brzuszków, jednak nieco trudniejszy, bo bez podparcia dla pleców. Musiał się więc cały czas utrzymywać za pomocą mięśni.
- Wyciśnij ile możesz - nie chciała mu narzucać liczb, bo widziała, że jest wyćwiczony i nie chciała dać za mało. Nie sądziła, by ktoś taki jak on chciał przed nią pokazać, że stać go na małą ilość powtórzeń. - Szybciej - rzuciła ostro po to, by zmobilizować go do przyśpieszenia. On tu nie działał dla własnej rekreacji.
Sponsored content
Re: Sala treningowa #1

Sala treningowa #1
Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Powrót do góry
Strona 1 z 4Idź do strony : 1, 2, 3, 4  Next
Similar topics
-
» Specjalna sala treningowa
» 2. Sala Treningowa
» 1. Sala Treningowa
» Sala treningowa #2
» Sala treningowa #3



Permissions in this forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
 :: Obóz i okolice :: Koloseum-
Skocz do: