May zaczęła lekko się przekonywać do tych treningów. Dość zabawna sprawa, bo jeszcze tydzień temu, kiedy tu przyjechała, zastanawiała się, czy zostać w tym miejscu, czy się zabić, a teraz zaczęła się lekko przekonywać, do treningów, obozu i ludzi z nim związanych. Dalej co prawda sądziła, że nie jest to miejsce dla niej i że jest tu z przymusu, ale już nie miała ochoty sobie palnąć w łeb. Przemiana prawda? No dobra, ale zacznijmy od początku dnia. May właśnie wstała z łóżka, z początkiem ćwierkania ptaków. Ledwo co otworzyła oczy, bo od przyjechania do obozu, albo w ogóle nie spała, albo spała po godzinę lub dwie. Co prawda ilość godzin snu, stopniowo i powoli się zwiększała, ale wciąż jej rekord długości snu w tym miejscu, było jakieś 4 godziny. Ten dzień wobec tego nie zaczął się rewelacyjnie, bo miała dziś drugi trening z Ianem. Było nawet gorzej, niż ostatnio, bo tym razem, po pierwsze trening (z tego co May zrozumiała) miał być intensywniejszy, a po drugie krócej dziś spała. Po prostu , jej fazy akceptacji, im bardziej zgadzała się na to, że jej życie zmienia się w tym kierunku, tym szybciej, jej przekonanie o obozie się zmieniało. Dalej nie lubiła tego miejsca, ale zmiany następowały. Było to przerażające, bo nie dość, że jej życie i tak przemieniło się i to bardzo, to na dodatek, zaczęła to akceptować. Bała się tego, że jak zaakceptuje, Ba, polubi to miejsce, to nie będzie odwrotu. Przecież jak poradziła sobie, przez te 5 lat swojego życia, to czemu nie miała, by sobie poradzić, przez resztę. Te myśli towarzyszyły May, przez większość nocy, jak i nie przez całą. Nie miała nawet pojęcia, czy spała, czy nie, w ciągu tej nocy. No, ale trzeba było się jakoś zebrać na trening. Postanowiła, że porozmyśla sobie po drodze. Pierwsze co zrobiła, to w swoim domku, podeszła do szafy z ubraniami, w której jakimś magicznym sposobem, znajdowały się ubrania, które miała w domu, kozła Stana. Hmm...Co by tu dziś ubrać? May nie zastanawiała się zbyt długo, bo dziś było już dość zimno. Co prawda, w porównaniu do Alaski, to było lato, no ale w obecnych warunkach, była to zwyczajna jesienna temperatura. May właśnie wchodziła, do łazienki, gdzie miała swoje kosmetyki, w które w sumie wliczały się tylko, szczoteczka i pasta do zębów, szczotka do włosów, antyperspirant pod pachy, mydło, szampon i odżywka. To w sumie tyle. Weszła więc pod prysznic, umyła zęby i ubrała się w, brązowo beżową kurtkę, z kieszeniami przy piersiach, zielone (khaki) spodnie i czarny T-shirt z różowym jeleniem, a w sumie tylko jego głową, zakończoną szyją. No dobra. Gdy ubrała się i umyła, ubrała na siebie, pomorańczowo, zielono, czarne coneversy. Wzięła tylko jeszcze ze sobą gumkę do włosów, by te jej nie przeszkadzały podczas treningu. Czy wszystko wzięłam? Rozejrzała się po swoim domku, po czym stwierdziła, że chyba tak. Wyszła więc z środka na dzielnicę grecką. Spojrzała na zegarek, by sprawdzić godzinę. Była 8:30, a do Koloseum miała z 20 min. Oznaczało to, że nie ma co się śpieszyć i może, przy okazji porozmyślać nad swoim zagadnieniem. Szła i rozglądała się wokół ,,podziwiająć'' widoki obozu. Stwierdziła przy tym, że obóz naprawdę stawia na jedno. Walka, walka i jeszcze raz walka, albo ucząc się umiejętności, które w tym się przydadzą. Przeszła więc przez całą dzielnicę grecką i nordycką, aż w końcu trafiła do Koloseum. Była godzina około 8:50.
Ian Core
Re: Sala treningowa #3 Pią 16 Paź 2020, 14:15
Nowy dzień i nowe wyzwania. Od czasu pierwszego Treningu Ian najczęściej przesiadywał w bibliotece i spotykał się z pewnym bardzo przystojnym Japończykiem. Cóż i jedno i drugie zaczynał nabierać coraz większego sensu dla Core’a. Owszem zdarzało mu się też przesiadywać samotnie czy to w pokoju czy to na łonie natury i tworzyć muzykę, którą przecież tak kochał. Łapał się nawet na tym, że coraz rzadziej myślał o tym co go spotkało. Owszem cały czas było mu ciężko i nie rozumiał dlaczego to wszystko musiało się zwali na jego głowę lecz nie miewał już takich dni, że w ogóle nie wychodził z łóżka. Tego dnia znowu miał się spotkać ze swoją podopieczną i nawet cieszył się na to, że będzie mógł mieć nowe wyzwania. Po wstaniu z łóżka i lekkim rozciąganiu wszedł pod szybki prysznic i spłukał z siebie zmęczenie, pot i wczorajszy dzień. Nie wiedział ostatnio dlaczego ale nie spał za dobrze. Co prawda wszystko wracało do stanu sprzed tych wszystkich popieprzonych rzeczy, które działy się w jego życiu ale teraz musiał uważać, by nie zawierzać znowu zbyt wielkiej ilości osób. Po prysznicu i zjedzeniu jakichś kanapek ubrał się jak zwykle w jakiś czarny T-shirt, na to założył czarną kurtkę skórzaną, do tego spodnie ze wzmocnionymi szlufkami i szwami na nogawkach i wysokie buty, które zawsze ubierał do trenowania. Gdy był już gotowy założył na szyję swój naszyjnik oraz przeplótł sobie bat przez szlufki. Po czym nie patrząc nawet na zegarek wyszedł z pokoju. Wiedział, że ma jeszcze trochę czasu więc się nie spieszył. Na arenie treningowej był wcześniej od swojej podopiecznej i od razu zaczął swój zwyczajowy trening. Wyciągnął bicz i zaczął nim wywijać wykonując ruchy podobne do tańca, śmiertelnego tańca. Przez lekki metalowy dźwięk swojej ulubionej broni Ian nie usłyszał kroków swojej podopiecznej i odwrócił się do niej dopiero gdy zarejestrował jakiś ruch katem spojrzenia. - Dzień dobry. Gotowa na trening. - zapytał przeplatając swój bicz ponownie przez szlufki.
May Turk
Re: Sala treningowa #3 Pią 16 Paź 2020, 14:39
May weszła gdy Ian wywijał batem i to nie w taki sposób, można powiedzieć, że ludzki, a w sposób, który naprawdę nie lada człowiekowi, by się udało osiągnąć taki poziom. Jego udawana walka z powietrzem, była dość imponująca, bo nie dość, że wyglądała super czysto, to jeszcze nie wyglądała jak walka, a bardziej jak taniec. May na pewno, nie chciała by zatańczyć w ten sposób, więc pomyślała, że może tym razem będzie troszkę mniej złośliwa wobec swojego trenera, szczególnie, że tak czy siak musiała przejść przez ten trening. -Tak, chyba jestem gotowa-Nie była. Przez całą noc nie spała i naprawdę, ale to naprawdę była zmęczona. Na walkę, na pewno nie była przygotowana, a z tego co widziała i słyszała, na tym głównie opierały się treningi. No dobra, ale trzeba było sobie jakoś poradzić. Postanowiła więc przejść jak najszybciej ten trening, by najszybciej trafić do domku i do łóżka, pomimo, że najpewniej i tak by nie zasnęła. -To do czego zaczynamy?
Ian Core
Re: Sala treningowa #3 Pią 30 Paź 2020, 02:14
Ian tak bardzo zatracił się w swoim treningu, że nie zauważył pojawienia się swojej podopiecznej. Owszem może i było coś fascynującego w jego sposobie poruszania się oraz technice walki lecz Core nie sądził, by było to nie do osiągnięcia przez normalnego człowieka. Jednakże nigdy się nad tym nie zastanawiał, ani nie mierzył się z ludźmi walczącymi podobnym orężem co i on. Nie było mu to potrzebne do szczęścia. W momencie gdy dostrzegł ruch momentalnie odwrócił się w jego kierunku, z gdy zobaczył dziewczynę. Przerwał swój taniec. Przeplótł bicz z powrotem przez szlufki spodni i spojrzał na adeptkę. - Cieszy mnie fakt, że dzisiaj przyszłaś przed czasem. To świadczy o tym, że chcesz się uczyć, a to jest już jakiś postęp biorąc pod uwagę twoje nastawienie na ostatnim treningu. Dzisiaj zajmiemy się walką na miecze. Oczywiście nie będą to prawdziwe ostrza tylko specjalne kije używane do treningów. - powiedział i podszedł do stojaka z bronią, by wziąć dwa kije. Podejrzewał, że dziewczyna nigdy nie trzymała takiej broni w ręku więc najpierw podał jej długi, drewniany kij, a potem odsunął się na odpowiednią odległość. - Twoim pierwszym zadaniem na dziś będzie zaatakowanie mnie i odparcie ciosu, który nadejdzie po twoim ataku. Kij najlepiej chwycić kładąc ręce na jego końcach i uderzać tak, by trafiać środkiem w broń przeciwnika. - powiedział i pokazał dziewczynie chwyt na swoim orężu. - Atakuj kiedy będziesz gotowa. Pamiętaj tak jak w przypadku walki wręcz musisz wiedzieć co chcesz osiągnąć i jakie ciosy zadać. - stwierdził spokojnie i czekał na atak. I choć Ian był na pozór spokojny w jego poruszaniu się i całej postawie widać było lekkie zdenerwowanie.
May Turk
Re: Sala treningowa #3 Sob 31 Paź 2020, 21:42
Gdy Ian wziął do ręki dwa kije, które były wyrzeźbione na kształt miecz, May dość się zdziwiła. Nigdy nie trzymała w ręce żadnej broni, oprócz gazurki, która była w sumie dość podobna do owego kawałka drewna. Nigdy więc nie walczyła niczym, a jedynie wybijała okna, lub bardzo rzadko włamywała się do czyiśch domów. Często też tam nocowała, po tym jak znowu wymykała się domu dziecka, z przyjaciółmi których straciła przez swoje głupie pochodzenie i przesiadując w jakimś dziwnym miejscu z stworzeniami z greckiej mitologii. Świetnie prawda? No właśnie, więc nie marzcie o tym, bo naprawdę, to nie jest fajne. May powoli już zaczęła się przekonywać do tego, że obóz nie chce jej skrzywdzić, zranić i tak dalej, a jedynie chce jej pomóc. To nie ich wina, że urodziła się w super, ale to naprawdę super dziwnej rodzinie, o czym świadczy samo posiadanie boskiego rodzica. Więc owszem po przemyśleniu paru spraw doszła do wniosku, że lepiej nauczyć się tego wszystkiego najszybciej i tak samo szybko nauczyć się jakie zasady panują w obozie. Wciąż jej to przeszkadzało, ale jak już zostało powiedziane, powoli nawet przestawała myśleć, że obóz jest zły, a poza tym, może była buntownicza i nieposkromiona, ale nie głupia i wiedziała, że prędzej czy później jeżeli nie chce zginąć musi tu zostać, a w związku z tym poznać zasady. Mogła się już połapać, że nie ma tu demokracji, a jest hierarchia i to nawet taka lekko zwierzęca, bo oparta na sile oraz oczywiście na statusu, dlatego też może nie przyszła tu z chęcią tak wcześnie, a ze strachem dostania po dupsku. Oczywiście już nawet troszkę polepszył się jej stosunek do Iana i zaczynała go lubić, ale nie na tyle by przychodzić na treningi z chęcią. Wzięła miecz z jego ręki i chwilę jak idiotka zaczęła się zastanawiać, co z nim zrobić. Wlepiła w niego oczy i chwilę się mu przyglądnęła. Zwykły, drewniany kij, który miał drewnianą rękojeść otoczoną lekką warstwą skóry. Wyglądał troszkę jak zabawka dla chłopców, którzy bawili się w wojnę czy inne tam pierdoły. Podeszłam do trenera, szybko kucnęłam, lecz z chwilą gdy schodziłam w dół wykonał uderzenie mieczem wprost w czuły punkt u facetów.
Ian Core
Re: Sala treningowa #3 Sro 11 Lis 2020, 23:29
No cóż Core spodziewał się właśnie takiej sytuacji. Przecież doskonale pamiętał, że rodzice czy też opiekunowie nie uczą swoich pociech walki jako czegoś co jest niezbędne do przeżycia. Sam doskonale pamiętał jak przybył do obozu i nagle jego trener kazał mu go atakować najróżniejszymi rodzajami broni czy to siecznej czy to drzewcowej czy to miotającej. Doskonale pamiętał swoją wściekłość na siebie gdy kolejne ciosy mu się nie udawały. Jednak po jakimś czasie wreszcie wszystko zaczęło się układać. Wiedział doskonale więc co teraz musi czuć jego podopieczna. Owszem miał jeszcze parę pomysłów czego powinien jej nauczyć ale postanowił zacząć od czegoś co dla niego też było problemem. Owszem w walce mieczem liczyło się wszystko. Uchwyt, celność i szybkość podejmowania decyzji oraz precyzja zadawania ciosów. Prosząc dziewczynę o pierwszy atak chciał ją sprawdzić i zobaczyć nad czym musi popracować na początku. Owszem widział, że jego podopieczna zaczęła myśleć co go ucieszyło lecz mierzony cios w krocze niestety się nie powiódł. Ian odwiódł lewą nogę w tył i stanął bokiem do dziewczyny i lekko dotknął końcówką swojego prowizorycznego miecza jej szyi. Cóż on miał ułatwione zadanie, bo nie zauważył czy dziewczyna przygląda się jego ruchom czy nie. - Całkiem nieźle jak na pierwszy cios. Widziałem, że włożyłaś w niego całe swoje serce do walki co mi się bardzo podoba jednak popełniłaś parę błędów, które są obecne u każdego adepta. Po pierwsze w walce mieczem lub jakąkolwiek inną bronią sieczną musisz pamiętać o kilku sprawach. Pierwsza z nich to uchwyt broni. Musi być on pewny i na tyle mocny, by nikt nie mógł wytrącić ci oręża z dłoni. Po drugie musisz patrzeć w miejsce, w które celujesz i gdy chcesz zadać prosty sztych musisz być pewna, że twój przeciwnik nie ma możliwości ucieczki w którąkolwiek stronę. Po trzecie musisz obserwować przeciwnika i jego poruszanie się. Jak widziałaś ja dość łatwo uniknąłem twojego ciosu. Zszedłem po prostu z jego toru i stanąłem z boku umożliwiając zbliżenie się do twoich słabych punktów. Także jest nad czym pracować ale nie przejmuj się. Szybko to nadrobimy. – powiedział i stanął znowu przed May. Obserwował dziewczyną przez chwilę i zastanawiał się jak ma wytłumaczyć jej podstawowe cięcia i podstawową pracę nóg. Wreszcie lekko się uśmiechnął i dwoma ruchami znalazł się znowu z jej lewego boku. - Przyjrzyj się mojej pracy stóp oraz cięciom jakie będę wykonywał. Chcę ci pokazać co możesz zrobić z prawdziwym ostrzem i jak możesz się z nim zżyć tak aby stało się przedłużeniem twojej ręki. – powiedział i lekko się uśmiechnął. Zdjął z szyi swój naszyjnik, który przy dotyku dłoni herosa przekształcił się w miecz, a Ian zaczął od kilku prostych cięć. Na początek pokazał May cięcie na skos od lewej do prawej z jednoczesną zmianą strony i odejściem do boku, po czym powtórzył cięcie na skos najpierw od góry do dołu, a potem dodał cięcie z dołu do góry i na koniec dodał proste cięcie celując na szyję niewidzialnego przeciwnika. - Zrozumiałaś. Czy masz jakieś pytania do tej sekwencji? – zapytał patrząc na dziewczynę jednocześnie zakładając sobie wisiorek na szyję.
Admin
Admin
Re: Sala treningowa #3 Pon 07 Gru 2020, 16:28
W związku z wysłaniem May Turk do nieaktywnych, trening został zakończony.
Podsumowanie:
Ian, otrzymujesz za oba treningi: +6 [Z] +2 [BO]
Ignis C. Hodel
Re: Sala treningowa #3 Pią 01 Sty 2021, 12:26
Jest tu zaledwie kilka dni. Czuje się jak bohaterka kiepskiego fantasy. Mogła przecież podejrzewać, że z jej rodziną jest coś nie tak — te ciągłe przeprowadzki i ten kuzyn matki, który okazał się pół człowiekiem pół kozą. Wcale to nie wydawało jej się takie straszne, dopóki nie okazało się, że od zawsze czaiły się potwory, które chciały ją dopaść, bo cuchnęła boskim smrodem. Pomijając matkę, która jest boginią i w ogóle cały ten obóz, w którym teraz musi być. Przejść trening nie wiadomo jak ciężki, a spotkania rodzinne tylko przez komunikator internetowy albo telefon. Musi chyba wybaczyć im tych kilka kłamstw, które serwowali jej przez całe życie. Nie zna tu właściwie nikogo, tylko Folklore taka przyjazna twarz, pomijając rozpłatanie potwora — takie to pierwsze spotkanie. Zjawia się w umówione miejsce. Jej mentorką jest niejaka Blake Simmons. Czy lepiej by się czuła, gdyby to był Folk? Pewnie nie. Na twarzy Ignis widać całkowitą obojętność. Co właściwie ona tu robi? Czy jakby powiedziała, że nie chce tego robić i tu być, puściliby ją do domu? Wie jedno, to nie ma sensu. Narażałaby tylko siebie i rodzinę, a jej bliscy właśnie to zrobili, uśmiercili jej opiekuna, tylko dlatego, aby ją zatrzymać przy sobie. Zasrani egoiści. Rozgląda się po sali, przyglądając się tym wszystkim rzeczą, które wyglądają jak narzędzia tortur. Właściwie nie żeby miała coś przeciwko ćwiczeniom, ale nie spodziewa się klubu fitness dla początkujących w wersji dla dzieci. Czeka na polecenia być może z lekką obawą, chociaż po jej twarzy nie przemykają żadne emocje. Ubrana jak na zajęcia sportowe w szkole. Tak zmieniłam sobie szkołę. Powtarza sobie w myślach. Tyle razy się przeprowadzali, a ona musiała dostosować się do nowych zmian. To tylko szkoła. Prawie zwyczajna. No właśnie prawie.
Blake odnajdywała szczerą przyjemność w wykonywaniu swoich obozowych obowiązków jako generał dywizji, dlatego informacje o nowych herosach, którzy przybywali do obozu traktowała jako bardzo dobre wieści. Do tego stopnia, że szesnastoletnią córką Hel, która miała tego dnia zacząć swoje szkolenie, postanowiła zająć się osobiście. Wchodząc na salę treningową numer trzy, z kubkiem kawy w dłoni, ubrana była dość luźno, stawiając na wygodę i tylko w niewielkim stopniu na funkcjonalność, w końcu to nie ona miała dzisiaj wyciskać z siebie siódme poty. Poniekąd miała to być miła odmiana. Przesunęła spojrzeniem po oczekującej na nią adeptce. Blada skóra, chuda sylwetka, wydawałoby się ani grama zbędnej tkanki podskórnej. Uśmiechnęła się pod nosem, bo miała wrażenie, że patrzy na bledszą wersję siebie z dawnych lat, z tą różnicą, że ona sama w tym wieku zdążyła wyrobić sobie znacznie więcej mięśni. Cóż, nadrobią to bez problemu. Strój sportowy jak na zajęcia WF'u? Dobrze, lepsze to niż słomiany zapał i aroganckie udawanie wojownika na pierwszym treningu. Ah tak, i ta ewidentna aura córki Hel... Tak, wyglądało na to, że ta dziewczyna miała masę potencjału. Simmons podeszła do niej, odstawiając po drodze swoją niedopitą kawę na parapet. - Jestem Blake - powitała nastolatkę bez zbędnych formalności, dając jej do zrozumienia, że dokładnie tak ma się do niej zwracać. Nie znosiła jak ktoś nazywał ją per Pani, bo i tacy się zdarzali. - Jak zapewne wiesz będę twoim mentorem na początku szkolenia w obozie i to moim zadaniem jest pomóc ci w pełnym rozbudzeniu twoich umiejętności. - Urwała na chwilę sięgając po telefon do kieszeni i wyciszając go zanim wylądował obok kubka z kawą. Córka Hel musiała wiedzieć, że ma jej pełną uwagę i powinna odwdzięczyć się tym samym. Blake znów zwróciła się do nastolatki. - Nie będę cię okłamywać, Ignis, nie będzie to łatwe szkolenie i mało kto bez samozaparcia i własnej silnej woli jest w stanie je przejść do samego końca. - Mówiąc to przeszła na środek sali. - Z racji na to, że nie lubię marnotrawstwa czasu, gdy ja będę mówić, ty zaczniesz się rozgrzewać. Idąc po kolei masz bieżnie, liny treningowe, na których będziesz robić naprzemienne wave'y, drabinki z podciąganiem nóg do brzucha, dalej burpeesy, opona, ergometr i znowu drabinki, tym razem podciągnięcia. - Pokazywała kolejne stanowiska. - Ćwiczysz na każdym aż nie dostaniesz sygnału do przejścia na następne stanowisko. Wszystko w pętli, bez ociągania się bo mamy sporo do zrobienia. Oczekuję poprawnych ćwiczeń i pełnej uwagi do tego co będę ci mówić. Zaczynamy. - Ostatnie słowo oznaczało, że Ignis nie pozostało nic innego jak wejście na bieżnię. Prędkość ustawiona docelowo nie była szaleńcza, jednak nie był to też lekki truchcik. - Jesteś sześć lat w plecy w porównaniu do swoich rówieśników - wznowiła Blake, kiedy Ignis już rozpoczęła ćwiczenia. - To dużo, jednak przy odrobinie zaangażowania uda nam się to nadrobić. Jesteś córką potężnej Hel, Ignis. Twoja matka przekazała ci niesamowite geny, musisz jedynie po nie sięgnąć. - Przyglądała się przez chwilę jak nastolatka biegnie po czym wskazała na liny. - Zmiana. Chcąc mieszkać w obozie, musisz wykazać się zaangażowaniem i ciężką pracą. Musisz wiedzieć, że tego chcesz, bo obóz to wspólnota, żyjemy i umieramy za siebie nawzajem, bo tylko w ten sposób jesteśmy w stanie utrzymać ten potworny pierdolnik w ryzach. Wyprostuj plecy, patrz przed siebie, nie na dłonie. Odwaga to coś, czego nie jestem w stanie cię nauczyć, dlatego poważnie skup się na tym aby w najbliższym czasie ją w sobie odnaleźć, bo będzie ci bardzo potrzebna. Nie rodzimy się bohaterami, nasze życie nie wygląda jak film marvela, nikt też nie opisze naszych wyczynów w pieśniach, które później będą śpiewać na Olimpie i w Asgardzie. Zmiana. - Wskazała na drabinki, oczekując od Ignis unoszenia nóg do brzucha. Przez cały czas obserwowała córkę Hel, krążąc pomiędzy stanowiskami. - Moim zadaniem niestety jest cię uświadomić, że heros w naszym świecie wcale nie oznacza bohatera w opiętym stroju, który codziennie ratuje świat przed zagładą, żeby w weekend napić się piwa ze swoimi znajomymi herosami, opowiadając sobie o swoich niesamowitych sukcesach. Jest to ciężka praca i poświęcenie, którego musisz być u siebie pewna. Bo jedno zawahanie może kosztować życie, czy to ciebie czy też twojego towarzysza.
Ostatnio zmieniony przez Blake Simmons dnia Sob 09 Sty 2021, 14:50, w całości zmieniany 1 raz
Ignis C. Hodel
Re: Sala treningowa #3 Pią 01 Sty 2021, 22:33
Mentalnie jest gotowa na wszystkie dziwne rzeczy. Musi, po zobaczeniu pół człowieka pół kozy i martwym potworze. Nie wie, czego może się spodziewać. Na pewno nigdy nie spotka swojej matki, co kiedyś było jej marzeniem z dzieciństwa. Poznać mamę, jakie to ckliwe. Nie przewidział tego, że jej mama to bogini. Już łatwiej byłoby skontaktować się z martwą rodzicielką, zorganizować jakiś seans spirytystyczny. Zjawia się ona. Blake Simmons. Hodel obiło się o uszy, że niby bogowie tutaj nie schodzą, ani nie zajmują się swoimi dziećmi, ale to, co widzi, wprawią ją w osłupienie. Nadal jej twarz nie ukazuje żadnych emocji. Mruga kilka razy, jednak nic nie wpadło jej do oka. Jest śliczna i to zdecydowanie za mało powiedziane. Trzyma kubek kawy, odkłada go zwyczajnie i przedstawia się, jako Blake. Po prostu Blake. Ignis wpatruje się w córkę z Aresa z lekkim otępieniem, ale ona taka już jest. Świat wydaje jej się zwalniać, kiedy przygląda mu się swoimi ciemnymi oczami, nadal zbyt jasnymi jak na córkę Hel. Wstrzymuje na chwilę oddech, a gdy Simmons zajmuje się wyciszeniem telefonu i odłożeniem go obok niedobitej kawy — wypuszcza powietrze cicho, aby nadal być niewidzialną. Nie odzywa się, nie chce przerywać. Słucha. Padają słowa "niełatwe", czy "mało kto". Brzmi to strasznie, może od razu powinna zostać skreślona? Albo to tylko sen, a Ignis mocno walnęła się w głowę, a teraz leży w śpiące. Nadal usta bladej dziewczyny ani drgną. Twarz wydaje się pod urokiem spojrzenia meduzy — kamienna. Nie musiała się przedstawiać ani nic mówić. Wygłaszać swoich wątpliwości, które na nic nie zdałyby się i chyba nie miała żadnych. Taki hardcorowy WF. Wchodzi na bieżnie, kiedy dostaje takie polecenie. Taśma porusza się nieco szybciej, niżby się spodziewała. Nadrabia to. Gdyby zjawiła się tu, jako dziewczyna, która wiecznie siedzi na dupie, spodziewałaby się, że wymiękłaby od razu na bieżni. Na razie nic takiego się nie dzieje. Hodel lubi sobie pobiegać. Sześć lat w plecy, zabrzmiało dość okrutnie. Pewnie w tym obozie będą traktować ją jak jakąś upośledzoną. Serce waliło jej szaleńczo, oddech nadal wchodził przez nos. Skupiona na zadaniu, rozpraszały ją delikatnie słowa Blake. "Potężnej Hel". To nie każdy bóg jest potężny? Kto to była w ogóle ta Hel. Dlaczego to wszystko brzmiało jak kiepski żart albo coś gorszego... - Pewnie wszystkim to mówicie. - Wyrzuciła na jednym wdechu, przeskakując do lin. Nie sprecyzowała, co miała na myśli, ale ewidentnie chodziło jej o boskie geny. Wątpiła, żeby była wstanie nadrobić aż sześć lat, niezależnie pod jakiego boga się podchodziło. Cały czas obserwowana. Simmons mówiła, ale równocześnie wyłapywała spojrzeniem każdy jej błąd. Wyprostowała plecy, spojrzała przed siebie, jakby od początku posłuszeństwo miała we krwi. Jej wzrok automatycznie pobiegł do dłoni, ale ponownie skierowała go na wprost. Zmęczenie jeszcze nie ciążyło. Wiedziała, że przyjdzie taki czas, że będzie w myślach błagać o koniec, albo się porzyga. Nie chciała śpiewów na Olimpie czy Asgardzie, pragnęła tylko jednego tej odwagi, o której mówiła Blake. Musiała w sobie ją odnaleźć. Niedawno chodziła do szkoły, zachowywała się całkowicie normalnie, nie licząc swojego lekkiego outsiderstwa, a teraz musiała szukać odwagi, jeśli przeżyje trening. Weszła na drabinki, ponownie rozpoczynając serie niełatwych ćwiczeń. Nogi pod brzuch. Nie szło jej najlepiej. Trzeba mieć silne ręce, nogi, a jej mięśnie widocznie drżały od wysiłku, mimo że dla niektórych wydawałoby się to dziecinnie łatwe. Im dalej w gąszcz sali treningowej tym było coraz ciężej. Powoli zaczynała to odczuwać. Zapewne nie raz będzie musiała przekroczyć swoją granicę wytrzymałości. Wiedziała jedno, że teraz herosi muszą stać się jej rodziną, a ona doskonale to pojmowała. Może dlatego, że doświadczyła ciepła rodzinnego domu, a może po prostu odzywała się w niej Hel, która zrobiłaby wszystko dla swojego królestwa. - Nie lubię piwa ani opiętych strojów. - Stwierdziła, opuszczając nogi, po czym ponownie starając się je przybliżyć do brzucha.
Blake Simmons
Re: Sala treningowa #3 Nie 03 Sty 2021, 12:05
Blake uśmiechnęła się pod nosem, kiedy Ignis wyraziła nagłos swoje skrzętnie skrywane wątpliwości, odzywając się po raz pierwszy. Dobrze, nie była arogancka, nie zdawała sobie sprawy z wielkości swojego rodzica ponad innymi Bogami. Im później to się zmieni tym lepiej, jednak córka Hel nade wszystko musiała uwierzyć że jest w stanie nadrobić nawet te zaległe sześć lat. I że, jeżeli tylko starczy jej samozaparcia, na koniec okaże się najlepszą z rówieśników. Jej twarz pozbawiona głębszego wyrazu nie zawiodła Blake, która domyślała się, że pod powierzchnią ciemnych oczu skrywało się morze niepewności i pytań bez odpowiedzi. Po raz kolejny dostrzegła w młodej dziewczynie odbicie samej siebie sprzed lat. Tyle oczekiwań, tyle wątpliwości, a pod spodem masa ambicji i nadziei. - Wszystkim? Nie, Ignis, ja mówię to tylko tym, którzy moim zdaniem będą na tyle rozsądni aby wziąć sobie te słowa do serca. - Odpowiedź krótka i dosadna, jednak wypowiedziana ze spokojem, a nie groźbą. Przyglądała się jak córka Hel wykonuje jej polecenia bez najmniejszego zawahania, dając z siebie wszystko i stosując się do jej poprawek. Dobrze zrobiła wybierając ją na swoją podopieczną. To była czysta karta, czekająca na to aby ją zapisać. Piękne i przerażające jednocześnie. Widziała drżące mięśnie, widziała jak wysiłek przebija się przez tę kamienną twarz, jednak córka Hel dalej ćwiczyła, bez słowa skargi czy zawahania. I słuchała jej. Mądra dziewczyna. - Dobrze - odpowiedziała z delikatnym uśmiechem, kiedy Ignis odrzuciła wszelkie zainteresowanie bycia pozornym bohaterem. - Zapamiętaj sobie własne słowa, pomoże ci to uniknąć wielu rozczarowań. Zmiana, czas na burpeesy. Musisz wiedzieć czego oczekujesz od siebie Ignis. Znaleźć w sobie to coś, za co chcesz walczyć. Coś, dla czego chcesz żyć i im silniejsze będzie twoje przekonanie, tym więcej uda ci sie w jego imię osiągnąć. Nie ma to być marchewka dla osła jak sława czy pieniądze. Żeby wspiąć się na wyżyny swoich możliwości musisz głęboko wierzyć w swój cel. Niektórzy robią to dla swojej ludzkiej rodziny, którą chcą chronić, przyjąć na siebie całą złą siłę tego świata żeby ludzie byli bezpieczni. Inni robią to dla bogów, ufając ich mądrości, wierząc że walcząc w ich imię pilnują dawno temu ustalonego porządku. Jeszcze inni robią to dla obozu i swoich towarzyszy, z miłości do nich i z poczucia braterstwa i jedności. Ty Ignis sama również musisz znaleźć w sobie powód, dla którego warto poświęcić swoje życie, dla którego przelanie litrów potu i krwi będzie tym właściwym... ba, wręcz przyjemnym poświęceniem. - Urwała na chwilę, pozwalając żeby przez kilka sekund jej myśli wypełniły salę treningową. W końcu wskazała na oponę, która czekała już na córkę Hel. - Zmiana. Przerzucasz oponę od jednej ściany do drugiej, podnosisz ją z kolan, zaczynasz od głębokiego przysiadu, poczuj siłę mięśni, najpierw wyprost z nóg, zaraz potem wykorzystujesz pęd ciała i płynnie przenosisz go na ramiona, żeby rękoma wypchnąć oponę i przewrócić ją na drugą stronę. Twoje mięśnie działają jak jedna, spójna maszyna, która nie pozwala na utratę wytworzonej już energii. Plecy proste, patrz przed siebie, nie blokuj karku, bo jutro nie będziesz mogła ruszać głową.
Ignis C. Hodel
Re: Sala treningowa #3 Nie 03 Sty 2021, 23:19
Nie było łatwiej. Szybki oddech wyrywa się z jej płuc, wdech jeszcze nie powoduje bólu, ale żołądek podejrzewa, że coś jest nie tak. Dobrze, że nie jadła za dużo. Zresztą przed treningiem nie powinno się napełniać brzucha. Zawsze miała z tym problem, z granicami. Kiedy stoisz na krawędzi swoich, jak ci się wydaje możliwości pierwsza myśl to — nie dam rady, druga porzygam się, a trzecia niech to się skończy. Jej całe ciało powoli zgłasza sprzeciw. Pot wstępuje na jej bladą skórę, a mięśnie drżą z wysiłku — nie lubi tego uczucia. Czy tak budzi się moc herosa? Wysiłkiem ponad całkowitą wytrzymałość? Jeśli upadnie i powie, że nie da rady, powiedzą, że się nie nadaje, wypuszczą ją z obozu i rzucą na pastwę potworów? Blake wydawała się być z Ignis całkowicie szczera. Podobało jej się to, ostatnio kłamstwo jest dla niej niczym zdrada. - Nie znasz mnie. Skąd wiesz, że jestem rozsądna? - Padają z jej ust słowa niczym wyzwanie. Nie musi nic zapamiętywać, ona po prostu to wie. Piwo w smaku jest gorzkie i paskudne, a opięte stroje przylegają do ciała, pozbawiając jakiejkolwiek godności zwłaszcza legginsy supermana. Pochwyciła słowo zmiana i przymierzyła się do burpeesów. Padnij, powstań. Jedno z najbardziej dających w kość ćwiczeń. Słowa Blake docierały do niej, ale bardziej myślała o tym, czy kiedyś się to skończy niż o filozofii jej celu życiowego. Jakiś taki ograniczony wybór. Ludzka rodzina, zło całego świata lub misja od bogów. - A Twój cel? Gdzie jest? - Wypowiada te słowa przez świst, niemal wstrzymując odruch wymiotny. Stara się skupić na wyrównaniu oddechu. Przelewanie krwi te słowa brzmią tak brutalnie. Będzie musiała zabijać? Takiego potwora, jakiego ubił Folk? Nie chciała wracać do tej chwili. Ten moment nadal skrywał ciężki ładunek emocjonalny, o którym wolała zapomnieć niż się z nim zmierzyć. Do opony podeszła już na drżących nogach. Czuła, że nie ma w ogóle żadnej siły w mięśniach. Potrzebowała chyba cudu. Nie protestowała, chociaż jej ciało mówiło dość. Czy to był początek treningu, a może koniec? Wykonała głęboki przysiad i zachwiała się, nie była silna. Nikomu nie dorówna. Pewnie dziesięciolatki przybywające tu do obozu posiadały większą sprawność fizyczną od niej. Czuła wszystkie mięśnie. Pęd ciała, płynne przenoszenie. Na pewno nie wyglądało to płynnie, ale opona została wypchnięta i przeniesiona na drugą stronę. Plecy proste, wzrok przed siebie, jak nie blokować karku? Uważała, że jak bardzo by się nie starała nie zablokować karku i tak jutro nie będzie w stanie nie tylko ruszyć głową, ale i całym ciałem.
Blake Simmons
Re: Sala treningowa #3 Pon 04 Sty 2021, 11:52
Blake widziała doskonale to znajome zmęczenie wstępujące na twarz brunetki, oznaczające, że jej ciało wyszło poza strefę swojego codziennego komfortu. Krok dalej i pojawił się ten cień paniki podpowiadający "kurwa, nie dam rady", za którym wciąż kryło się morze możliwości. Tych możliwości, o których istnieniu przekonywaliśmy się dopiero wtedy, gdy przekroczyliśmy granicę, przez nasz umysł wyznaczoną jako granica wytrzymałości. Ignis drżała, jej mięśnie wysyłały do głowy ostrzegawcze impulsy, mające zakończyć męczarnie, jednak umysł córki Hel nie dawał za wygraną. - Możesz nazwać to przeczuciem - odpowiedziała na pytanie dziewczyny, a po jej ustach przemknął cień uśmiechu. Dobrze, że miała pytania, oznaczało to, że przykuwała jej uwagę. Kolejna zmiana i kolejne ćwiczenie. Blake była na razie nieubłagana, chociaż całe ciało córki Hel krzyczało, że chce odpoczynku. Kiedy przy burpeesach z ust Ignis znowu padły słowa pełne wątpliwości, Blake pozwoliła sobie na chwilę namysłu. Odpowiedź na jej pytanie dotyczące motywacji Simmons, była skomplikowana, wielopoziomowa, zupełnie kontrastująca z tym co mogłoby się wydawać przedstawiła jej córka Aresa chwilę temu. Z tym, że ona była w obozie znacznie, znacznie dłużej... - Dziecko, które zamienia sierociniec na obóz herosów nie ma nic do stracenia, a wszystko do zyskania. To właśnie byłam ja. Kiedy się tutaj znalazłam to było jak druga szansa, moim celem było wykorzystanie jej do granic możliwości, a może i dalej jeżeli tylko będę w stanie. - Urwała na chwilę, smakując to wspomnienie, a jej ciemne oczy nie wyrażały niczego konkretnego. Mogła napomknąć Ignis o tym, że jej życiowym celem jest sprawienie, że jej ojciec zapała dumą, jednak nie miałoby to żadnego pozytywnego wpływu na ten trening. Nie teraz. Zresztą... jakby nie patrzeć pytanie było z tych mocno osobistych. Kolejna zmiana i opona, istna męczarnia po burpeesach, które wyciągały energię jak mało co. Blake przez chwilę przyglądała się jak Ignis radzi sobie w tej nierównej walce. Słuchała i poprawiała się na tyle na ile była w stanie. Po chwili, kiedy opona przemierzyła dystans od jednej ściany do drugiej i z powrotem, Blake skrzyżowała ręce na piersiach, idąc w stronę ergometru. - Zmiana. To co teraz czujesz, to twoje ciało odmawiające ci posłuszeństwa. Twoja silna wola jest tym, co ma sprawić, że mimo wszystko nadal będziesz miała kontrolę nad swoimi mięśniami. Jako heros z jednej strony musisz oddzielić umysł od ciała, ponieważ tak jak dłonie są tym co będzie trzymać za broń, tak twoja wola będzie używać boskich umiejętności kiedy już je w sobie rozbudzisz. Z drugiej strony musisz być świadoma tego nierozerwalnego połączenia, które sprawi, że jedno i drugie będzie pracować wspólnie, wpierać się i kontrolować. To co teraz robimy ma na celu umocnienie tej więzi, stworzenie hierarchii, w której to twoja głowa będzie siłą dla mięśni. Czujesz zmęczenie fizyczne, twoja psychika musi to znieść, przemóc się i wyjść wyżej. Odzyskać kontrolę. Zmiana. - Ostatnie słowo wypowiedziała po chwili. Ostatnia stacja. Drabinki i podciągnięcia. Gwóźdź do trumny, jednak poniekąd taki był zamysł. Stanęła obok drabinek i wskazała na najwyższą. - Łapiesz nachwytem, pamiętaj żeby kciuk był na dole, mocne dłonie gwarantują stabilność. Jesteś lekka, nie masz zbędnego ciężaru, który utrudniałby to zadanie. Napnij mięśnie całego ciała, spraw żeby podciągnięcia nie były tylko pracą ramion, ale też pleców, brzucha i nóg. I odseparuj mięśnie od umysłu, nie daj sobie wmówić, że jesteś za słaba.
Ignis C. Hodel
Re: Sala treningowa #3 Wto 05 Sty 2021, 15:25
Jej umysł krzyczy. Przestań, nie dasz rady. Ciało drży. To nie jest najgorsze, mimo że takie się wydaje. Uczucie upadku pojawia się, kiedy ulegniesz, bo twój umysł mówi ci, że nie możesz. Nie dasz rady. Fizyczna powłoka panikuje, chce poddać się i doświadczyć ulgi — to jest złudne, chwilowe. Najgorsze przychodzi po wystawieniu białej flagi, emocje, które niszczą nas i mówią: W końcu udowodniłeś, że jesteś słaby. Zawsze przecież taki byłeś, no nie? Oszukiwałeś się, po czym wierzysz, że to jest prawda i nic tego nie zmieni — twojego postrzegania. Oby Simmons miała dobre przeczucie. Czy Ignis wyglądała na rozsądną? Możliwe, ale ona tak naprawdę nie wiedziała, co to znaczy i czy była taka? Nie potrafiła zidentyfikować swoich uczuć, mimo że intensywność ich mogłaby stworzyć, a zarazem niszczyć światy. Słowa Blake pozwoliły córce Hel na chwile skupić się nie na fizycznym bólu, ale jej słowach. Trwało to za ledwie ułamek sekundy, ale to, co powiedziała jej trenerka, spowodowało, że miała coraz więcej pytań, a może i wątpliwości. Cel, jaki wybieramy, zależy od naszego pochodzenia? Motywacji? Pragnień? Czy Simmons mogła wybrać tylko taką drogę? Traktowało to, jak szanse. Inne rzeczy ukształtowały Ignis i nadal formowały. Miała rodzinę, może w jej życiu nie było matki, ale to dlatego, że zajmowała miejsce w boskim panteonie. Zachwiała się, idąc w stronę ergometru. Powietrze wręcz gwałtownie wdzierało się do jej płuc. Motywacja była ważna. Słowa Blake przytrzymywały ją na duchu. Teraz wiedziała, że umysł chce ją tylko oszukać. Zawsze to robił, ale wystarczyło kilka odpowiednich słów, aby to dostrzec. Zmienić swoją świadomość i na nowo ją ukształtować. Odzyskać kontrole. Powtarza w myślach z obsesją, chcąc oderwać swoje myśli od bólu. Kolejne słowo "zmiana" z ust córki Aresa brzmiało niczym niekończąca się opowieść tortur i cierpienia, a to wszystko po to, aby młoda córka Hel rozbudziła swoje umiejętności i stała się silnym półbogiem, jakim od początku była. Złapała za ostatnią z drabinek. Kciuk na dole. Mocne dłonie. Napina wszystkie mięśnie, które protestują. Podciąga się z ledwością. Ciała nie oszukasz, jego słabości. Mogła tylko nie zwracać uwagi na krzyczący umysł. Ułamek sekundy a posępne myśli, wkradają się do jej głowy. - A jak nie dam rady? - Pada z jej ust pytanie, ostatkiem sił. Nadal nie przerywa treningu, nadal chce wierzyć, że jest silna. Tak bardzo nie chce nikogo rozczarować, a zwłaszcza siebie.
Blake Simmons
Re: Sala treningowa #3 Sro 06 Sty 2021, 12:20
Ćwiczenie za ćwiczeniem Ignis słabła, a Blake pozostawała nieubłagana. Musiała jej pokazać, że jest w stanie przekroczyć tę granicę, że jej ciało potrafi więcej, a jej umysł musi w to uwierzyć i je zmobilizować. Gdyby teraz jej odpuściła, córka Hel na każdym kolejnym treningu czułaby tę niepewność. Na ile moje ciało mi pozwoli tym razem? Na wszystko, o ile tylko w to uwierzę. Adrenalina była dobrym pomocnikiem, chociaż tutaj na sali treningowej trudno było tego doświadczyć tak naprawdę. Jednak strach przed porażką był jej bliski, dlatego Blake nie odpowiadała na pytanie Ignis przez kilkanaście długich sekund, po których w końcu przeprawa przez mękę dobiegła końca. Oczywiście chwilowo. - Koniec. - sięgnęła po butelkę z wodą i podała ją Ignis. - Trzy łyki, nie więcej bo twój żołądek się zbuntuje. Wejdź na bieżnię i ustaw na szybki marsz, szóstka powinna wystarczyć. Jak widzisz na razie dajesz radę. - Uśmiechnęła się przelotnie i sięgnęła po swoją kawę. Pozwalając na to żeby ciało Ignis złapało oddech jednocześnie nie dopuszczając żeby spięte i bolesne mięśnie popadły w bezruch, po którym zapewne nie byłyby w stanie się spiąć przez dwa dni, Blake wzięła łyka swojego cappuccino zanim znów się odezwała. - Obóz to rodzina, ale jak zapewne zdążyłaś zauważyć mamy tutaj pewną hierarchię. Jest czterech bogów, Asklepios, zarządca szpitala, Dionizos, który zajmuje się grecką częścią obozu, Aegir od spraw koloseum oraz Tyr, który sprawuje pieczę nad nordycką społecznością. Wraz z nimi istnieje Rada Obozu, w skład której wchodzi przede wszystkim nasz Generał Corvus Juarez oraz dowódcy poszczególnych dywizji czyli Elisa Nero, koordynator szpitala i ja jako koordynator treningów. Twoją rolą na ten moment jest zyskać wykształcenie i umiejętności, które pozwolą ci na czynne wspieranie obozu. Można to robić na kilka sposób i w pewnym momencie swojego szkolenia będziesz musiała wybrać sobie swoją specjalizację. Mamy wojowników, medyków, mechaników i trenerów, a decyzja którą strefę działalności obozu będziesz chciała współtworzyć należy do ciebie. - Urwała na chwilę zastanawiając się czy powiedziała wszystko co chciała. - Jakieś pytania na ten moment?
Ignis C. Hodel
Re: Sala treningowa #3 Sro 06 Sty 2021, 13:46
Kilka sekund — trwa niczym wieczność. Myśli, tylko aby przestać. Jest to niczym obsesja, ale ciało nadal wykonuje posłusznie, chociaż z wysiłkiem jej ruchy. To jest tylko w mojej głowie. Jestem silna. Słabość to tylko złudna iluzja w głowie. Powoli to widzi i dostrzega w kilku ułamkach sekundowych przebłysków. Ciało, jakby już wiedziało, że to, co teraz wydaje się torturą, zsyła przyjemne uczucie triumfu. Pierwszy raz od początku treningu wierzy, że da radę i podoła temu, co ma nadejść. Słowo koniec niemal spowodowało szok i niedowierzanie. Ma ochotę puścić drabinki, po czym upaść bezwładnie, ale tego nie robi. Stoi na nogach oddychając ciężko. Sięga po butelkę wody, którą podaje jej Blake. Hodel pragnie łapczywie wypić wodę, ale tu również się powstrzymuje. Sączy trzy większe łyki przezroczystego płynu bardzo powoli, w obawie, że zwymiotuje. Nienawidziła, kiedy było jej nie dobrze. Wydawało się wtedy, jakby fizyczna powłoka odmawiała posłuszeństwa. Nie miało się wpływu na to i zgadzało się na wszystko. Co będzie, to będzie. Posłusznie wchodzi na bieżnię. Ustawia zgodnie z wytycznymi Simmons. Jej nogi wpasują się w tempo bieżni. Patrzy przed siebie, jednocześnie słuchając trenerki. Starała się wszystko pojąć, zapamiętać, przyswoić. To prawda była tu hierarchia, ale gdzie jej nie było. Bez tego każdej społeczności groziłby rozpad. Wszyscy mieli swoją rolę do odegrania. - Wszystko jasne. - Pada z jej ust, a w głowie stara się zapamiętać imiona bogów i ważnych półbogów w obozie. Na pewno chce być potrzebna, ale nie wie, czy podoła temu wszystkiemu.
Blake Simmons
Re: Sala treningowa #3 Czw 07 Sty 2021, 21:11
Mimo tego, że pierwsza część treningu mogła zdawać się ciężkim wyzwaniem, Blake dopiero się rozkręcała, chociaż może od tamtej pory tempo było nieco mniej szaleńcze. Po kilku minutach szybkiego marszu, kiedy oddech Ignis nieco się uspokoił, a mięśnie przestały drżeć, trening rozpoczął się w najlepsze od nowa. Ćwiczenia siłowe, koordynacyjne i pierwsze sekwencje walki wręcz trwały jeszcze przez półtorej godziny. W tym czasie Blake pilnowała techniki córki Hel, poprawiała jej postawę i wplatała w to wszystko opowieści o poszczególnych bogach i umiejętnościach ich dzieci. - Ty, Ignis, jako dziecko nordyckiej bogini śmierci będziesz musiała się nauczyć kriokinezy, nekromancji oraz kontroli kości. Wszystko będziemy omawiać oczywiście na bieżąco. Twoja matka to córka Lokiego, bogini strzegąca Helheimu i wszystkich dusz skazanych na potępienie. To samo w sobie powinno podpowiedzieć ci czy jest to pomniejsze bóstwo czy raczej ktoś o potędze przewyższającej wielu innych bogów. To sprawia, że masz potencjał, jednak jak go wykorzystasz zależy już tylko i wyłącznie od ciebie. Po skończonym treningu Blake pokazała Ignis jak rozciągnąć każdy jeden boleśnie spięty mięsień w serii ćwiczeń, którą sama zawsze praktykowała po każdej swojej sesji w koloseum. Pilnowała jej pozycji, pogłębiała je, nierzadko naginając ciało córki Hel do granic możliwości, jednak dzięki temu skutecznie i systematycznie rozluźniając wszystkie jego partie jedna po drugiej. - Minimum pół godziny w jacuzzi i drugie pół w saunie, możesz sobie wybrać czy wolisz mokrą czy suchą. Do końca dnia masz wypić chociaż dwa litry wody. Jutro widzimy się tutaj o tej samej porze. Popatrzyła na Ignis i skinęła głową ma pożegnanie. - Dałaś radę - rzuciła z czymś co było cieniem uśmiechu po czym wyszła zabierając kawę i telefon z parapetu.
Ignis C. Hodel
Re: Sala treningowa #3 Sob 09 Sty 2021, 13:44
Ciało może i jest zmęczone, jednak Ignis nie przejmuje się tym. Czuje się dobrze, że podołała wszystkiemu, co zafundowała jej Blake. W tym dobrym samopoczuciu jest coś potężnego i może właśnie dziś w jej głowie rodzi się myśl, która mówi: wszystkiemu podołasz. Twarz dziewczyny nie wyraża niczego konkretnego, ale oczy wypełniają się radosnym blaskiem. Na dłuższą chwilę wszystko staje się jaśniejsze, wyraźniejsze i klarowniejsze. Wydawało się, że po szybkim marszu, trening powinien się zakończyć. Córka Aresa być może pierwszą część potraktowała jako rozgrzewkę. Początkowo Ignis wyrównała oddech, a jej ciało nieco się uspokoiło. Jednak ponowne rozpoczęcie ćwiczeń siłowych, koordynacji, czy podstaw walki, nie sprawiały, że była mniej zmęczona, wręcz przeciwnie — męczyła się bardziej. Fizyczna powłoka na nowo dawała o sobie znać, ale córka Hel była silniejsza, niż gdy dopiero się to wszystko zaczęło. Słowa Simmons, która opisywała bogów i wyjaśniała ich umiejętności z początku brzmiały dość dziwnie, zwłaszcza kiedy wspomniała o jej matce. Kimś zupełnie obcym, po którym dziedziczyła te dziwne zdolności. Brzmiało to na swój sposób ciekawie, ale jednocześnie budziło trwogę. Czyli jej matka strzegła samego piekła, a Ignis miała w sobie spory potencjał. Samo to mówiło, jakby oczekiwano od Hodel więcej niż od innych półbogów. Stara się poprawić, stosować do wskazówek i poleceń, nawet jeśli to przynosi cierpienie. Zamyka oczy, marszczy czoło, zaciska szczękę, ale nic nie mówi. Każdy musiał przejść przez taki trening? Ilu odpadało? Może każdemu się udało? Na pewno nie chciała należeć do grupy od padniętych. A potem całe cierpienie odeszło. Zostawiła ją, wyszła, zabrała kawę i telefon. Ignis stała przez chwile, łapiąc powietrze, a także gapiąc się przed siebie. Nie miała w głowie żadnych myśli. Jacuzzi i sauna brzmiały niczym klucze do bram Edenu, a może powinna teraz mówić Walhalli. Ruszyła do wyjścia, pamiętając o tych, chociaż dwóch litrach wody do wypicia. Wiedziała, że jeszcze długa droga przed nią. Trening dopiero się rozpoczął, a ona czuła dziwną satysfakcję, ale także niepokój.
| zt
Admin
Admin
Re: Sala treningowa #3 Sro 13 Sty 2021, 18:17
Trening został zakończony.
Podsumowanie:
Blake, otrzymujesz: +2 [Z] +1 [BO]
Ignis, otrzymujesz: +2 [Z] +1 [BO]
Odysseas Spyros
Re: Sala treningowa #3 Sro 17 Lut 2021, 20:56
#4
Odysseas spał jak zabity, bo Viviana wymęczyła go (niestety nie w łóżku podczas seksu) i nie miał nawet sił zrobić sobie porządnej kolacji. Po porannym treningu spompował się do tego stopnia, że przysnął już po godzinie 17, ledwo po skończeniu swojej porcji obiadowej, którą podpierniczył z tawerny polecanej przez Vivianę. Kiedy obudził się rano, czuł się jak trup, a gdy zerknął w telefon, dostrzegając wieczorną wiadomość od Gavirii o której dzisiaj ma się odbyć trening, złapał się za głowę. Kolumbijka wyznaczyła zajęcia na 9 rano, podczas gdy zegarek pokazywał 8:57. Spyros zerwał się zatem z łóżka i wyciągnął byle jakie ciuchy, które mogły być uznawane za treningowe, nie chcąc spóźnić się bardziej niż to konieczne. I tak pewnie dostanie opierdol, ale mimo wszystko, wolał za 10 minut spóźnienia dostać 100 karnych kółek, niż za 11 minut 5000 karnych. Ubrany w zwykły t-shirt oraz wygodny dres, zjawił się spóźniony i zdyszany w trzeciej sali treningowej. Spojrzał na Vivianę, która dziś o dziwo stała bez żadnych dodatkowych przyrządów, a przynajmniej nie było ich obok niej. Uniósł lekko brwi, będąc nieco zaskoczonym, po czym przysunął się kilka kroków i gdy dzieliło ich już raptem parę metrów, zaczął się do niej zwracać. - Przepraszam za spóźnienie - od tego wypadało zacząć. - Byłem potwornie zmęczony po wczorajszym. Zasnąłem koło 17 i obudziłem się dopiero pół godziny temu. Zawsze tak jest po tym używaniu mocy? - domyślał się, że to być może przez te boskie fifirifi był tak spompowany, bo przecież na zewnątrz zdarzały się równie ciężkie ćwiczenia fizyczne choćby na siłowni. Teraz jednak było to coś całkiem innego i spodziewał się, że powodem zmęczenia jego organizmu mogły być właśnie boskie moce. - W dodatku śniłaś mi się, to nie chciałem się budzić - uśmiechnął się ciepło, spodziewając się, że mógł jak zwykle przegiąć i to również się jej nie spodoba. No ale, nie byłby sobą, gdyby nie dodał kolejnej głupoty. - Szkoda tylko, że to nie był mokry sen. Chciałbym mieć takie o tobie - przyznał jakby to była zwykła rzecz, ale przynajmniej poczynił jeden progres: nie tytułował ją "małą", co może będzie mieć odzwierciedlenie w przyszłych karach i może nie będą one tak wyniszczające, jak mogłyby być. - Swoją drogą, kiedy zjemy wspólnie obiad? Obiecałaś mi - poruszył wymownie brwiami, przeinaczając trochę to, o czym rozmawiali na weselu. Gaviria zaakceptowała go obok siebie przy stoliku, ale to nie było równoznaczne ze wspólnym obiadem czy nawet randką, za którą syn Chione mógł takie spotkanie uważać. No ale, co mu szkodziło pytać ją o to w taki sposób? To chyba powinno schlebiać, że taki mężczyzna jak on - przystojniak - interesował się tobą. Chociaż jakby tak podejść do tego logicznie, a nie po odysseasowemu, to Viviana mogła mieć bardzo duże powodzenie. W końcu kto nie chciałby przerżnąć poznać takiej seksownej Kolumbijki?
Kolejny dzień treningu, na który większych planów nie miała. To znaczy mieli trenować moce, a to nie było byle co. W końcu Odysseas smyrnął jedynie kriokinezy, a o drugiej mocy jeszcze nie było mowy. A jak wypadałoby. Trochę go zresztą fizycznie wymęczyła wczoraj, więc taki "odpoczynek" był wręcz w sam raz na dzisiaj. A to, że też będzie zdychał? Tak to bywa z początkami użytkowania mocy. Ubrana była dość luźno, w końcu dzisiaj będą w teorii ćwiczyć bardziej statycznie. Nie potrzebowała więc ultra wygodnych strojów typowo sportowych. Pojawiła się w wyznaczonej sali na dobry kwadrans przed czasem mając zaledwie garstkę pierdół typu kilka kart, długopis i tak dalej. Póki co jednak odłożyła rzeczy na półkę, a sama przysiadła na stercie materacy. W pewnym momencie zaczęła już podirytowana zerkać na zegarek widząc najpierw, że mężczyzna jest bliski spóźnienia, a później, że jest po prostu spóźniony. Ależ on się doigra za marnowanie jej czasu. Gdy w końcu się pojawił spojrzała na niego, a następnie na zegarek, by wiedzieć ile dokładnie minął się z czasem. Uniosła brwi, gdy zaczął się tłumaczyć, by w końcu z małym, rozbawionym uśmiechem westchnąć. Pamiętała sama jak przez mgłę ten stan. - Radzę tobie ustawić sobie codzienny budzik na ósmą powiedzmy na cały ten miesiąc, by sytuacja się nie powtórzyła. Tak, to od mocy tak bywa. Jak wybudzisz potencjał będzie już lepiej, a im będziesz miał większe umiejętności i tolerancję, tym będzie lepiej - wyjaśniła i wskazała na salę. Wywróciła oczami słysząc jego "tani podryw",, który wrażenia w żadną stronę na niej nie zrobił. Było to zbyt głupie i dziecinne, by czymś takim się przejmować. Mokrego snu też nie skomentowała, bo przecież choćby chciała, to nie jest w stanie kontrolować o czym śni. A miała to w dupie póki nie był natarczywy. W żaden inny sposób tego nawet nie skomentowała. - Najpierw przeżyj wybudzenie potencjału, później... Jak nie będziesz mnie wkurzał, to pozwolę się tobie dosiąść - zaakcentowała ostatnie słowo, by sobie nie wyobrażał nie wiadomo czego. Chociaż na tyle, na ile zdążyła go poznać, pewnie i tak będzie. Cóż jego zawód. - Co nie oznacza, że nie będziesz miał karnych ćwiczeń teraz. Zacznij od trzydziestu okrążeń, potem trzydzieści długości przerzutu opony, a na koniec trzydzieści podciągnięć. Przypominam, że nie mam całego dnia - rzuciła wskazując po kolei na całą salę i kolejno na dwie stacje. Sama wygodnie się oparła i gdy mężczyzna tylko zaczął biegać, odpaliła stoper.
Odysseas Spyros
Re: Sala treningowa #3 Czw 25 Lut 2021, 18:00
Podrywy Odysa nie były najwyższych lotów, ale już chyba oboje zdążyli przywyknąć do tej głupkowatości z jego strony. Viviana zdawała się dostrzegać w nim nieco bardziej rozgarniętego faceta, niż on sam sobą prezentował i dlatego nie dbała o to, co tam od czasu do czasu rzucił sobie za komentarz. Gdyby tak było, to raczej zrezygnowałaby z trenowania go, albo po prostu zabiłaby go na miejscu, zwalając winę na wypadek. Miała przecież tyle narzędzi, którymi mogła to zrobić, że gdyby faktycznie ją drażnił, to załatwiłaby sprawę rach ciach. Zaskoczyło go bardzo pozytywnie to, że nie opierdoliła go za marnowanie jej czasu i za spóźnienie. Jak widać reakcja organizmu była normalna i dzięki temu Spyros już wiedział, że zmęczenie wynikało z użytkowania mocy, nie z tego, że dostawał wycisk fizyczny, choć to pewnie też miało jakieś tam znaczenie. - Toleruję gluten, to się liczy? - obrócił to wszystko w żart, ale nie chciał urazić w żaden sposób Viviany. Dał po sobie poznać, że wszystko zakodował i była to bardziej sugestia na rozluźnienie atmosfery, która zaczynała być typowa dla ich zajęć. Klasnął w dłonie, po czym potarł nimi niczym prawdziwy złol z uśmiechem na ustach. - Fantastycznie. Przeżyję tylko po to, żeby zjeść z tobą spaghetti. Może nawet uda się zrobić tak jak w tej bajce o psach, nawet oddam ci swojego klopsika ostatniego - poruszył wymownie brwiami, raz jeszcze robiąc z siebie w jej oczach pajaca, ale o to nie dbał. Był cały czas sobą i skoro Viviana nie zabijała go za te "tanie podrywy", to on mógł sobie nimi rzucać ile tylko chciał. Mina zrzedła mu, kiedy zleciła karne ćwiczenia. - A może być trzydzieści minut medytacji? - spojrzał pytającym wzrokiem, ale kiedy dostrzegł ten charakterystyczny wzrok Gavirii zapowiadający wpierdol na całego, jak zaraz nie zacznie robić tego, co kobieta każe, to od razu zrezygnował z dalszych prób przekonywania jej. Zaczął od okrążeń, które były najprostsze z racji średniej wielkości sali oraz z racji tego, że było to ćwiczenie głównie na nogi. Trochę się spocił po tym wszystkim, ale szybko przeszedł do przerzucania opony, która z powtórzenia na powtórzenie robiła się coraz cięższa w jego odczuciu. Gdzieś tak w połowie dopadła go pierwsza poważna zadyszka, ale zdołał doprowadzić do pełnych 20 długości. Później szło mu to jednak jak krew z nosa, głównie dlatego, że ręce cały czas pracowały, a w perspektywie miał jeszcze te zasrane podciągnięcia. Udało mu się jednak wykonać wszystkie przerzuty, by następnie popracować trochę przy drążku. Tutaj sprawa była już nieco łatwiejsza i to nawet mimo zmęczenia, bo nie dość, że powtórzeń miało być bardzo mało, jak na treningowe standardy, to jeszcze było to ćwiczenie dość powszechne, a zatem był do niego przyzwyczajony. Kiedy już udało mu się ostatnie podciągnięcie, skoczył na obie nogi i podszedł do stojącej Viviany, a będąc jakieś dwa metry przed nią, położył się na plecach i rozłożył ręce. - Chwila przerwy, bo nie będę miał czym jeść za chwilę - ręce go bolały i to paskudnie. Równie dobrze ulgę sprawiłoby mu oderwanie ich teraz, bo przynajmniej nie musiałby czuć tych obolałych bicepsów, tricepsów i innych czwórcepsów. - Nie wiem czy ci to mówiłem, ale masz zajebisty tyłek - patrzył w tym momencie bezwstydnie na jej biodra, a wręcz je podziwiał. Vivianka miała ciałko, że hoho. Chciałby być piegiem ja jej policzku, taka była piękna.
Viviana Gaviria
Re: Sala treningowa #3 Nie 28 Lut 2021, 23:15
Pokiwała lekko głową po raz kolejny zwątpiając w jego inteligencję. Widziała po nim, że miał to być chyba żart, ale ileż można żartować? Czy jemu się to nie nudzi, zwłaszcza, że jej nie rozbawia? Co najwyżej żenuje, choć i tak rzadko kiedy reaguje bardziej jak zwyczajne wywrócenie oczami. - Dosiąść... by jeść z własnego talerza. A ja swojego - dodała patrząc na niego z uniesioną brwią, gdy dorzucił swoje marzycielskie plany o zakochanym kundelku. On chyba nie próbował jej teraz powiedzieć, że się w niej zadurzył? Miała nadzieję, że nie, bo obawiała się, że ten nie będzie rozumieć odmów. A to tylko spowoduje, że będzie go musiała zabić dla świętego spokoju. Wolała nie marnować swojego czasu na takie bzdety. Na głupie pytanie posłała mu jedynie niezbyt przyjemne spojrzenie sugerując, by lepiej brał dupę w troki i rozpoczynał trening. Gdy zaczął biegać, włączyła stoper by kontrolować kiedy zaczyna zwolnić, by trochę podrzeć na niego pyska, by przyśpieszył, bo ona całego dnia przecież nie ma. Już mówiła. Gdy zaczął przerzucać oponę patrzyła z małym uśmiechem, jak każda kolejna długość sprawia mu coraz większą trudność. Pod koniec zdecydowanie zwolnił, jednak nie popędzała go, bo początkowo szło mu tak dobrze, że mógł sobie na to pozwolić. Niemniej gdy już skończył, patrzyła ze skrywanym rozbawieniem na to, co on robi. Nie przerywała mu jednak zastanawiając się czy się zorientuje, że popełnia błąd. Naprawdę myślał, że miał zrobić 30 prostych podciągnięć na drążku? To obozowe dzieciaki potrafiły robić. Nie powiedziała też nic, gdy skończył i chwilę później padł na glebę, jedynie zatrzymała stoper. Dopiero po jego tekście o przerwie się cicho zaśmiała. - Następnym razem zwracaj uwagę, na co wskazuję. Trzydzieści podciągnięć miało być na linie. Zrobisz to później - powiedziała w końcu będąc nadal trochę rozbawioną. No cóż, jego strata. - Ale trochę mi zjebałeś, bo teraz nie wiem ile całość by tobie zajęła, bym mogła kontrolować czy faktycznie się rozwijasz. Może powinieneś zacząć od początku? - spojrzała na niego jakby naprawdę taką opcję rozważała. W końcu doszła do wniosku, że od jutra będzie mu te czasy mierzyć, no niech chłopina dzisiaj ma wytchnienie. Podniosła się z miejsca po to, by ze stosu materaców na których sięgnęła wysunąć jeden i rzucić go na wolną przestrzeń niedaleko niego. Ten pajac jednak musiał rzucić jakimś tekstem, dlatego spojrzała na niego jak się patrzyło na pajaca. - Nie wiem, na ogół ciebie nie słucham - rzuciła spokojnie mając gdzieś, że się na nią gapi. Gdyby miała wydłubywać oczy każdemu, kto to robi, połowa obozu chodziłaby ślepa. Póki nie był natarczywy, mógł sobie z daleka patrzeć w przerwach i tyle. A jak przedobrzy, to zapamięta na zawsze, by tego nie robić. - Dobra, siadaj - wskazała na materac i sama zajęła miejsce na jednym jego końcu. - Pora potrenować kriokinezę, dawaj - powiedziała dość ostro zachęcając go do rozgrzewki w tej kwestii.
Odysseas Spyros
Re: Sala treningowa #3 Pon 01 Mar 2021, 23:44
Odysseas wcale nie przejmował się tym, że 99% jego żartów nie trafia do Viviany, ponieważ już na samym początku uznał kobietę za sztywną i bez odpowiedniego dystansu. Każdy jednak żył tak jak potrafił i tak jak nie zamierzał wpływać na jej podejście, tak i nie zamierzał zmieniać swojego. Będzie sobie paplać co tam chce, starając się nie przekroczyć jakiejś granicy, która może przyspieszyć jego zgon. A co już o nim myśli sobie sama Gaviria to go nie obchodziło, wszakże z jej zapowiedzi po tym całym treningu rozejdą się w swoje strony i pewnie nawet nie będą rozmawiać. Choć z drugiej strony, skoro mieli w perspektywie wspólny posiłek, to może nie było do końca tak, że Kolumbijka chciała kicknąć go w ass? - No już dobra, dobra - machnął ręką, bo ani on, ani ona nie traktowali tego wszystkiego poważnie. Po zakończeniu serii morderczych ćwiczeń rozgrzewkowych, leżał sobie i podziwiał Vivianę, głównie skupiając uwagę na jej pośladkach, niekoniecznie na tym co mówi. Wyłapywał jednak wszystko co trzeba, by nie wyjść na buca i jakiegoś ignoranta, wszakże już dotarło do niego, że Viviana poświęca swój czas na "niańczenie" go, bo przecież treningiem tego nie da się nazwać, nie z jej perspektywy. Zmarszczył czoło, słysząc jej sugestię o tym, by powtórzyć sekwencję w celu zmierzenia mu czasu. - To by było durne - odezwał się, łapiąc jeszcze przez chwilę krótkie oddechy. - Jestem styrany, więc zmierzenie mi czasu teraz nie będzie w ogóle miarodajne. Następnym razem mów konkretniej. Umiesz to, czy jesteś jak typowa laska? - był naprawdę wkurzony tym, że kobieta w ogóle brała pod uwagę możliwość takiego tekstu, dlatego tym razem nie było miło i grzecznie, a trochę z charakterkiem. Nie zapominajmy, że to był gangster i jednak nie zawsze był taki potulny jak przez ostatnie dni. Uniósł lekko brew, patrząc to na nią, to na jej biodra. - To powtórzę. Masz zajebisty tyłek - skoro teraz go słuchała, to pewnie do niej dotrze. Leniwie podniósł się z podłogi i usiadł na materacu, który chwilę wcześniej został rzucony kilkanaście centymetrów od niego. Usiadł "po turecku", co było bardzo wygodne w tej sytuacji i wyprostował się, czekając na instrukcję Viviany. Zgodnie z jej poleceniem, zaczął trenować swą kriokinezę. Zanim jednak coś z siebie wykrzesał, najpierw dumał nad tym, co w ogóle ma zrobić. Śnieg i lodowa kałuża już były, teraz przyszedł czas na coś kreatywniejszego. Zamknął oczy, mocno się skupił i między dwoma rękami wytworzył tym razem nie płatki śniegu, a delikatny powiew chłodu, który następnie został skierowany prosto na Gavirię. Nie było to w żaden sposób ofensywne, po prostu Spyros sprawdzał, czy da radę otrzymać ten powiedzmy "zefirek" aż do ciała brunetki, która siedziała metr dalej. W rękach to każdy przedszkolak sobie mógł to tworzyć. Uśmiechnął się szerzej, gdy faktycznie mu się to udało, po czym z rozbawieniem patrzył na Vivianę, która nie dostrzegła tyci tyci, ale ważnego szczególiku. W reakcji na ten chłód, sutki Kolumbijki stwardniały i zaczęły uwypuklać się przez materiał górnej części garderoby trenerki. Czyżby nie nosiła stanika? W żaden sposób jednak tego nie skomentował, bo widok był przyjemny. No ale jak to Odysseas, musiał zaraz coś jebnąć. - Nie tylko tyłek masz zajebisty - dzień jak co dzień w wykonaniu tego dzbana.
Viviana Gaviria
Re: Sala treningowa #3 Sro 03 Mar 2021, 01:40
Viviana spojrzała na niego ostro z uniesioną jedną brwią. Czy on nie pozwalał sobie przypadkiem na zbyt wiele? To, że nie zabiła go od kilku dni, choć pierwszego byli najbliżej tego wydarzenia nie oznaczało, że miał się w ten sposób do niej odzywać. - Następnym razem patrz, gdzie pokazuję konkretnie. Umiesz to, czy jesteś jak typowy patus wiecznie patrzący na dupę laski i nie widzący nic poza nią? - warknęła zła, bo na pewno nie będzie sobie pozwalać na to, by ktoś taki na nią naskakiwał. Kim on był? A to, że byłoby to niemiarodajne? Wiedziała od samego początku, ale skoro on uważał, że naprawdę dla kogoś takiego jak ona miałoby to sens, to faktycznie myślał kutasem, a nie mózgiem. Przecież ona podczas treningów doskonale wiedziała co robi, był okres, gdzie praktycznie poza jedzeniem i spaniem nie opuszczała sal treningowych. Co ona ma z tym człowiekiem? Westchnęła tylko cicho na jego powtórzony tekst, co tylko potwierdziło jej pytanie sprzed chwili. Typowy gangus nie dopuszczający do siebie możliwości, że laska może być od niego lepsza i inteligentniejsza. To się chłopina zdziwi jak zacznie poznawać kobiety w tym obozie. Niemal każda by go tak owinęłaby sobie wokół palca, że typ nawet by się nie skumał, że jest zwykłym pieskiem dla nich. Siedziała sobie i czekała aż wreszcie mężczyzna coś zrobi. Zaczynała już nawet mieć pewne wątpliwości - miał ją w dupie czy wcześniej był na farcie i teraz nic mu nie szło? Według niej dłużyło się to niemiłosiernie, a jej cierpliwość bardzo szybko umykała - zwłaszcza po tym wcześniejszym naskoczeniu. W końcu jednak coś mu się udało, bo poczuła chłodny powiew powietrza, który w takim miejscu nie wziął się znikąd, tylko musiał od niego. Skinęła lekko głową akceptując to, choć mógł zrobić cokolwiek, a nie zgrywać cwaniaczka. Po jego słowach zerknęła tam, gdzie prowadziło jego spojrzenie, a potem na jego twarz wywracając przy tym oczami. - Nie mam czasu na przedszkole, skup się - powiedziała znudzona, bo ile można o tym samym? On faktycznie tego mózgu chyba za bardzo nie używał. - Spróbuj powtarzać za mną - rzuciła po chwili i między swoimi dłońmi wytworzyła małą konstelację zlepionych płatków śniegu. Gdy to mu się udało, przeszła do sopla lodu. To nie było już takie proste, jak poprzednie zadanie. Kiedy przez to przebrnęli ułożyła dłonie inaczej, jedną kładąc w powietrzu "na płasko" wewnętrzną stroną ku górze. Drugą umieściła kilkanaście centymetrów nad nią w odwrotnym ułożeniu. Na dolnej wytworzyła podmuch zimnego wiatru, górną zakręciła tworząc coś na wzór "trąby powietrznej". Mogła to wszystko sobie jedynie wyobrazić, ale wbrew pozorom próbowała go czegoś nauczyć i te gesty miały mu w tym pomóc.