To było jedno z jej ulubionych miejsc. Odgłosy strzałów, które były zagłuszane przez nauszniki. Kule śmigające prosto do celu. Gdy tylko wchodziła do tego miejsca, poddawała się pewnego rodzaju transowi i odprężeniu. Nie dla niej była zwyczajna medytacja, siedzącego buddyjskiego mnicha w miejscu, a właśnie ruch poprzez naciśnięcie spustu. Za nim poddała się temu miejscu, sprawdziła broń. Umieściła pociski w magazynku, po czym założyła okulary. Tarcze czekały, aż tylko Puriel je podziurawi, lecz ona się nie spieszyła. Celebrowała każdy ruch, dotyk broni, a gdy tylko na uszach znalazły się słuchawki tłumiące dźwięk, szybkim ruchem uniosła pistolet i praktycznie nie celując, oddała dziesięć strzałów. Magazynek został pusty w niemalże kilka sekund. Zdjęła sprzęt, odłożyła broń, a następnie zaczęła sprawdzać swoich papierowych przeciwników. Dwa ładne strzały w serce, cztery w głowę reszta brzuch czy kończyny, nim jednak przyjrzała się wszystkim celą z bliska, wiedziała, że już nie jest tu sama. - Myślałam, że wolisz sobie pociąć niż postrzelać, Jin. - Wypowiedziała jego imię, dość twardo je akcentując. Dziecko Heliosa Jin Kyoya to z nim czasami trenowała sztuki walki i to on rzucał się w oczy, używając w walce Hookswords'ów.
Jin Kyoya
Re: Strzelnica Sro 15 Gru 2021, 20:23
Kyoya ostatnio przeżywał najlepszy okres w swoim życiu i to pomimo całej tej otoczki związanej z wojną. Odkąd zaczął spotykać się z Carlą, wszystko wychodziło mu dwa razy lepiej, miał dwa razy więcej energii i dwa razy szybciej ogarniał się ze swoją robotą. To właśnie dzięki tej niekończącej się fali endorfin miał czas na takie spotkania jak te dzisiejsze: na strzelnicy. Jin od początku swojej obozowej kariery nie przykładał zbyt dużej wagi do broni palnej, uważając ją za niezbyt dostojną. Co prawda jego specjalnością była walka z użyciem "hakomieczy", co nie było obozowym standardem i pewno też nie wiązało się z dostojeństwem, ale z pewnością był to bardziej klasyczny oręż niż jakikolwiek pistolet. Korzystając jednak z odrobiny wolnego czasu, postanowił podszlifować swoje podstawowe umiejętności w obsłudze broni palnej. Zabrał się od razu za większy kaliber i zdecydował się na karabinek, z którym szło mu dość dobrze. Musiał nawet przyznać, że spodobało mu się masakrowanie papierowego przeciwnika, ale im więcej strzałów oddawał, tym jego ekscytacja coraz bardziej malała, aż w końcu dotarła do poziomu zwiastującego koniec ćwiczeń. Odłożył więc słuchawki, spojrzał jeszcze raz z małym uśmiechem na ustach na swój cel i już miał zamiar opuścić strzelnicę, gdy nagle zagadała do niego jakaś osoba. - Dobrze myślałaś - na widok swojej znajomej Japończyk uśmiechnął się przyjaźnie. - Ale od czasu do czasu warto urozmaicić sobie ćwiczenia - wyjaśnił swoje postępowanie. Przyjrzał się Puriel uważniej i kiedy ta podeszła bliżej w efekcie jego odejścia od wyznaczonej strefy dla strzelca, on również jeszcze się przybliżył, by mogli nawiązać ze sobą spokojny dialog, uważając oczywiście by nie przesadzić z bliskością. Było to więc neutralne spotkanie na neutralnym gruncie, choć na widok córki Frei Jin mimowolnie bardziej się uśmiechał. Dobrze było spotkać kogoś, z kim łączą cię przyjaźniejsze relacje. - Naruszyłem twój teren? - zażartował nie kryjąc swojego rozbawienia tym sposobem zagajenia do niego. Puriel na strzelnicy czuła się jak ryba w wodzie i on doskonale o tym wiedział. Nawet nie śmiał z nią konkurować w zawodach strzeleckich, bo poniósłby sromotną klęskę. - Teraz mnie nie dziwi, czemu tu tak pusto - tym razem okrasił swój żart drobnym chichotem. Humor miał wyborny, ale tak to już było, kiedy wszystko układało się po twojej myśli.
Puriel Northwood
Re: Strzelnica Sob 18 Gru 2021, 20:38
Jin był godnym przeciwnikiem, jeśli chodziło o walkę wręcz, dlatego też Puriel darzyła go wielkim szacunkiem, mimo że mogła tego nie okazywać. W końcu nawet swojemu przyszywanemu bratu szczędziła czułości. Ciężko było ją rozgryźć, ale nikt raczej się nie skarżył na bezemocjonalność heroski. Może niektórzy. Northwood zazwyczaj nic sobie z tego nie robiła. Mało ją obchodziła opinia innych, a jak już ktoś się rzucał, zawsze można było dać sobie po mordzie, jednak zazwyczaj ignorowała innych, jednak każdy miał swoje granice. - Karabinek to krótka frajda. - I chociaż Puriel była zwolenniczką broni, to wolała jednak celność i szybkie strzały niż chodzenie na łatwiznę w celu masakrowania wrogów niczym szaleniec karabinkiem. - Jak będziesz sobie tak urozmaicać ćwiczenia, to szybko stracisz zapał. - Stwierdziła, całkowicie niezadowolona z masakrowanego papierowego ludzika Jina. - Niektórzy uciekli, a resztę pozabijałam i schowałam na zapleczu strzelnicy. - Odparła na żart Kyoya, nie okazując żadnej radości, jakby to, co mówiła, było najprawdziwszą prawdą. Nie miała w zwyczaju się śmiać, a gdy jednak już to robiła, nikt inny się nie śmiał.
Jin Kyoya
Re: Strzelnica Pią 31 Gru 2021, 13:59
Kyoya miał zdecydowanie luźniejsze podejście do życia od Puriel, która zdawała się być godna swojej matki. On, z racji swojego wychowania, raczej nie był uznawany za wybuchowego i nieokiełznanego herosa. Zdecydowanie należał do tej grzecznej mniejszości, która nie generowała żadnych problemów i była po prostu skuteczna. Tym zaskarbił sobie sympatię chociażby generała, z którym łączyły go relacje oparte na szacunku i zaufaniu. Nie musiał być tak obojętny jak Puriel, by zaznaczać swoją obecność w obozie. - Broń powinna być skuteczna, nie sądzisz? - odbił piłeczkę. Osobiście sam nie odczuwał pociągów w kierunku broni palnej, ale dostrzegał jej plusy. W przeciwieństwie do łuków, kusz czy innej broni miotanej, broń palna była wygodniejsza, skuteczniejsza i można było ją stosować na dalsze dystanse. O ile rzecz jasna nie strzelało się rewolwerem, bo te miały dość krótki zasięg. - Z drugiej strony zgodzę się, że na dłuższą metę pistolety są nudne - dlatego właśnie Kyoya preferował walkę hookswords, bo to była broń, która nigdy mu się nie nudziła. Niemniej jednak tak jak zaznaczył na początku, warto było przypomnieć sobie od czasu do czasu proces szkolenia, w którym to poznawało się wszystkie rodzaje broni i uczyło nimi posługiwać. Mówi się, że nieużywany mięsień zanika i to można było podpiąć również do umiejętności: im dłużej czegoś nie robisz, tym więcej czasu potrzeba na ponowne przyzwyczajenie się do tego. - Jaka szkoda... - parsknął śmiechem udając, że uwierzył w jej wersję zdarzeń. - Więcej naboi dla nas - wzruszył ramionami na koniec, jakby wcale nie przejmowały go treści, o których teraz mówią.
Puriel Northwood
Re: Strzelnica Sob 01 Sty 2022, 11:42
Z pewnością córka Freji nie była normalna i chociaż jej obojętność odbiegała od standardów zwyczajnych zachowań, to nie przejmowała się tym, co prawda jej relacje z innymi wyglądały dość rzeczowo bez zbędnych, głębszych emocji czy uciech cielesnych, jakby tego w ogóle nie potrzebowała. Może tak właśnie było. Radość znajdowała gdzie indziej w rozrywaniu potworów na strzępy i składaniu z nich ofiar, jakby to pojebanie nie brzmiało, każdy heros w obozie miał jakieś swoje uchybienia w zachowaniu. Patrząc na ten obóz, można było odnieść wrażenie, że to jeden wielki psychiatryk pełno alkoholików, socjopatów czy po prostu półbogów skrzywionych przez życie. W końcu droga herosa nie była łatwa, wręcz przeciwnie. Żeby przeżyć, już od małego musieli albo uciekać, albo wychowywać się w patologi, gdzie ich zapach był maskowany przez zło tego świata. - Prawda. W odpowiednich rękach każda broń jest skuteczna. - Ona w przeciwieństwie do Kyoya wolała broń palną. Nie dlatego, że była szybka czy skuteczna, ale dlatego, że dawała kontrole, władzę za jednym pociągnięciem spustu. - Broń tnąca wymaga większego nagimnastykowania się, ale z tego, co widziałam na ćwiczeniach i w walce nie masz z tym żadnego problemu. - Oznajmiła, uśmiechając się nieznacznie na jego odpowiedź odnośnie trupów na strzelnicy. Jak zwykle preferowała więcej naboi niż rąk, aby je wykorzystać. - To jak? Robimy rundkę, dam Ci czas na rozgrzewkę. - Spojrzała wyczekująco na Jina i chociaż wiedziała, że ma lepszą rękę, jeśli chodzi o broń to w walce wręcz byli na równym poziomie. Nie to, że lubiła wygrywać z herosami, którzy nie radzili sobie tak dobrze, jak ona z różnymi rodzajami oręża. Kto wie, może Jin kiedyś zrobi jej tę przyjemność i w strzelaniu będzie również godnym przeciwnikiem. - Po pięć tarcz. W głowę zdobywasz dwadzieścia punktów, a ja dziesięć, klatka piersiowa za dziesięć punktów dla ciebie, a pięć dla mnie. Reszta trafów po pięć punktów, a ja zero. - Wyjaśniła zasady, które zbudowała na prędko. - Na tarcze po trzy naboje. - Dodała. Nie mogła sobie odpuścić, szkoda byłoby nie wykorzystać to, że Kyoya wpadł na strzelnice, przecież nie często to robił, a ona właściwie chciała zobaczyć jak strzela i może lekko zmotywować go do treningów.
Jin Kyoya
Re: Strzelnica Wto 04 Sty 2022, 19:44
Kyoya był normalny, dlatego też nigdy nie potrafił zrozumieć tych dziwnych zapędów, które mieli różni herosi. Jedni składali ofiary z bestii, inni kolekcjonowali trofea z nich, jeszcze inni domagali się takiej uwagi od innych półbogów, że byli gotowi manipulować nimi z pomocą swoich mocy, byleby tylko dostać to czego chcą. Jednocześnie jednak też nie próbował tego robić, bo uznawał, że każdy ma swój sposób na przeżycie swoich chwil i jeśli w taki sposób osiągają oni równowagę, to jemu nic do tego. Byleby tylko on nie został ofiarą. - W odpowiednich rękach wszystko jest skuteczne - odpowiedział z niemałym rozbawieniem, przypominając sobie wielu herosów, którzy niczym Jackie Chan potrafią nawet z pałeczek do sushi zrobić broń masowego rażenia. Nie brakowało tu przecież person specjalizujących się w nietypowych broniach czy w zwykłych przedmiotach, które zyskiwały bitewne zastosowanie. - Nie mogę się nie zgodzić - mimo wszystko ten "komplement", bo tak odebrał go Jin, troche go onieśmielił. Może dlatego, że ów nagimnastykowanie się powiązał z ostatnimi wydarzeniami w swoim życiu, które stricte obracały się wokół Carli i tego, co robili za drzwiami jego lub jej mieszkania... i nie tylko. Zaraz jednak opanował swoje grzeszne myśli i z pewnym zainteresowaniem spoglądał na Puriel, która próbowała wciągnąć go w gierkę. Nie był idiotą i wiedział doskonale, że przy takim strzelcu jest na przegranej pozycji, ale co szkodzi się zabawić chociaż tę chwilę? - Zgoda, ale nie dawaj mi forów, życie tak nie działa. Zasady te same dla obojga - nie chciał konkurować w sposób znany z polityki, czyli wszechobecnych ustawek i iluzji, że wszyscy mają tak samo. Dużo bardziej interesujące było starcie doświadczonego strzelca i osoby, która jakąś tam styczność z bronią palną miała, tylko nie używa jej tak często, jak mogłaby. Kyoya stanął zatem przy swoim stanowisku i rozpoczął konkurs. Pierwszy strzał trafił (o dziwo) w głowę, na co Kyoya sam zareagował z niemałym podziwem. Poprawił nawet gogle na oczach niczym prawdziwy żołnierz. Kolejne strzały były jednak dużo słabsze i tak jak większość trafiała celu, tak spora część (około połowa) nie była trafieniami krytycznymi. Mimo wszystko starał się w dalszym ciągu oddawać celne strzały, ale im dalej w las, tym większą przewagę uzyskiwała Northwood co z jednej strony było zrozumiałe, a z drugiej trochę frustrujące.
Carla po patrolu odświeżyła się tylko w domu i przebrała, by od razu ruszyć na indywidualny trening. Narzuciła na siebie to, co lubiła najbardziej w takiej sytuacji, czyli sportowy stanik i legginsy wiedząc doskonale o tym, że inni użytkownicy sali będą ją pożerać wzrokiem. Z drugiej strony, gdyby przyszła w worku na śmieci to stanowiłoby to jakąś różnicę? Była córką Afrodyty i była pożądana. Ba, po ostatniej eskapadzie jej matki miała wrażenie, że ona i jej rodzeństwo są jeszcze bardziej złaknieni. Może liczyli na to, że przy zbliżeniu poczują to samo, co przy samej boginii? Niemniej pomimo, że to uczucie było przyjemne, blondynka trochę się zmieniła dzięki Jinowi. Nie flirtowała już tak dużo i nie robiła tego umyślnie, ale taka była już jej natura, więc czasem nawet nie zdawała sobie z tego sprawy. Garrido gdy tylko znalazła się na sali, rozpoczęła rozgrzewkę, a następnie porządkny trening na dostępnych urządzeniach i pewnie na tym by się skończyło, gdyby jej "brat" nie zaoferował jej małego sparingu. Hiszpanka przyłożyła się, dlatego nic dziwnego, że dwie godziny później kończąc trening była spocona i zdrowo zmęczona. Nie weszła jednak pod ogólnodostępny prysznic, w głowie mając już wannę Jina. Nawet zaczęła do niego pisać SMSa i wtedy go zobaczyła na strzelnicy przez lustro weneckie. Mimowolnie się uśmiechnęła i już miała wchodzić, kiedy przez uchylone drzwi usłyszała jego rozmowę z jakąś kobietą. Ciekawa przysłuchowała się chwilę i dopiero słysząc propozycję tamtej do małych zawodów, uśmiechnęła się pod nosem. Tak zaprezentowane zasady pokazywały, że nie traktowała Jina z szacunkiem bardziej traktując go jak zabawkę dla własnego ego, aniżeli dobrego rywala. Czy jakiegokolwiek w zasadzie. Hiszpanka nie wiedziała co prawda z kim ma do czynienia, ale z całą pewnością córka Afrodyty to to nie była. Postanowiła więc zaryzykować i gdy tylko kobieta przymierzyła się do strzału, Carla za pomocą swoim wysokich umiejętności czaromowy sprawiła, że wszystkie strzały były albo w puste, białe pole albo w ogóle w tarczę nie trafiły. Blondynka przeczekała jeszcze chwile i dopiero gdy oboje zdjęli nauszniki, odłożyli broń i zaczęli przywoływać ostatnią tarczę, weszła jakby nigdy nic do pomieszczenia. Od razu podeszła do Jina uśmiechając się słodko. - Cześć skarbie - mruknęła i nie czekając na cokolwiek, pocałowała mężczyznę czule tak, jak zawsze gdy się witali. - Co ciekawego robicie? - spytała, gdy już się odsunęła nieco od Kyoyi. Carla była bardzo ciekawa ogłoszenia przez kobietę wyników. Chyba jednak warto szanować swojego rywala, a już zwłaszcza gdy jest to jej chłopak.
Puriel Northwood
Re: Strzelnica Czw 06 Sty 2022, 20:51
Może tak naprawdę chciała wygrać, chociaż Jin nie miał z nią żadnych szans, a może po prostu jej się nudziło. - Wiesz, że nie masz żadnych szans z takimi samymi zasadami, ale jak chcesz. - Wzruszyła obojętnie ramionami, przygotowując się na swoje zwycięstwo bez żadnego smaku. Może Kyoya zmieni zdanie na temat broni i ta rywalizacja zachęci go do treningów, chociaż żadna to rywalizacja dla Puriel, ale być może porażka w jakiś sposób zachęci Azjatę do przyłożenia się do tego stylu walki — dla niektórych niezbyt atrakcyjnego, ale jakże skutecznego. Rozpoczęli serie rywalizacji, gdzie z początku wydawało się wszystko w porządku, gdy nagle jej umiejętności zaczęły ją zawodzić, a raczej ktoś z pewnością maczał w tym palce. - Strzelamy, jak widać, Twój chłopak nie jest w tym taki najgorszy, jak z góry zakładałam. - Zilustrowała wzrokiem Carle, która jako dziecko Afrodyty miała w sobie ten czar atrakcyjności, a Northwood zdecydowanie nie podobało się to. Nie przepadała za manipulacjami, zwłaszcza tymi, które wpływały na jej zdolności lub emocje. Po zachowaniu kobiety było widać, że Jin nie jest jej obojętny, ale Puriel nie wnikała w takie rzeczy. Wiedziała, że nie mogła mieć takiego pecha i z pewnością prowodyrem całej tej sytuacji była piękna Carla. - Ładne zagranie. - Nie uśmiechnęła się, bo nie miała tego w zwyczaju. Jej zimne spojrzenie przeszywało Garrido, po czym na moment przeszło na Kyoya, który z pewnością miał coś do powiedzenia. - Widocznie nie potrzebujesz fory, jak widać, życie lubi dawać fory. - Powiedziała do mężczyzny, po czym podeszła do broni sprawdzając amunicje, mimochodem zerkając na tarcze Azjaty, na swoje nie było sensu.
Jin Kyoya
Re: Strzelnica Pon 10 Sty 2022, 12:23
Kyoya prawdę powiedziawszy był trochę skołowany całym tym wydarzeniem. Od samego początku nastawił się na sromotny wpierdol, nie oczekując nawet zbliżenia się do wyniku Puriel. Tymczasem dziewczyna z jakichś niewyjaśnionych przyczyn przestrzeliła niemal wszystko, wyłączając początkową sekwencję. Przez pierwsze kilka tur brał to za tanią prowokację, która miała zaatakować jego dumę. Jednak z każdą kolejną chybioną kulą, Jin zaczął się zastanawiać, co ta Northwood za przeproszeniem odwala? To się w ogóle ładu i składu nie trzymało. - Może dać ci parę wskazówek? - zadrwił z brunetki syn Heliosa, choć bardziej miało to na celu rozluźnienie atmosfery niż prowokowanie jej. Mała szpileczka jednak nie była przecież zabroniona, prawda? Dopiero gdy poczuł te charakterystyczne napiecie, które czuł za każdym razem, gdy w pobliżu pojawiało się dziecko Afrodyty, Erosa lub Sif, wiedział z czym mają do czynienia. Za nic jednak nie spodziewał się spotkać tutaj Carli, na widok której od razu uśmiechnął się od ucha do ucha. Nie żeby od blisko 20 minut nie myślał o niej co chwilę w przerwach między słuchaniem Puriel. Widać myśli też miały jakąś siłę sprawczą. - Cześć - uśmiech nie schodził z jego twarzy, a na powitanie odpowiedział oczywiście tym samym: czułym pocałunkiem. Zaraz jednak wrócił na ziemię i zaczerwienił się, bo w dalszym ciągu nie był przyzwyczajony do okazywania sobie uczuć publicznie. Puriel pewnie to nie obchodziło, ale odczuł pewien dyskomfort po samym pocałunku, choć nic złego przecież nie zrobił. Od razu oczywiście połączył fakty i wiedział doskonale, że to Garrido wpłynęła na wynik tego starcia. Mimo wszystko, nie wyjawił nic Northwood, bo ta chyba też już ogarniała, co tak naprawdę tu zaszło. - Chcesz spróbować? - spytał Carlę, wskazując na broń, którą jeszcze chwilę temu trzymał w rękach. - Rzadko zdarza się szansa na pokonanie Puriel - zaśmiał się cichutko. - Swoją drogą... - obrócił się w stronę córki Frei. - Mierzyłaś się kiedyś z Erronem Blackiem? - ciekawość biła od niego na kilometr. Sam Jin uważał Errona za Giotto Nero wśród strzelców, czyli herosa, który najlepiej posługuje się bronią palną w całym obozie. Wzrokiem powrócił do swojej ukochanej. - Jak trening? - spytał grzecznie pamiętając o tym, że córka Afrodyty wspominała o ćwiczeniach dzisiejszego dnia. Miał o to spytać dopiero po powrocie do mieszkania, w którym spodziewał się ją zobaczyć, ale skoro juz tu była, to co mu szkodzi zapytać?
Carla Garrido
Re: Strzelnica Nie 16 Sty 2022, 17:44
Uśmiechnęła się jeszcze lekko widząc zaczerwienione policzki Japończyka. Kiedy on przywyknie do tego, że mają prawo publicznie się pocałować? W końcu to nie tak, że uprawiali tutaj teraz seks. - No popatrz. Może jednak warto szanować każdego przeciwnika? - spytała z przekąsem wcale nie oczekując jakiejkolwiek odpowiedzi. Nie wiedziała co prawda jak Jin, ale dla niej zakładanie innych zasad było po prostu oznaką nie szanowania drugiej osoby. Jin nie był 10letnim dzieciakiem, który wybudzał potencjał, zderzał się ze wszystkim pierwszy raz i trzeba było go nieco ulgowo potraktować. - W sumie dawno nie strzelałam - wzruszyła blondynka ramionami, po czym przejęła broń, załadowała ją i wystrzeliła kilkukrotnie do tarczy. Zablokowała broń i odłożyła ją, by po chwili spoglądania na tarczę skinąć samej sobie głową na znak, że jeszcze nie zardzewiała. Choć Garrido za bronią palną jakoś mocno nie przepadała. Wszystko to miało miejsce, gdy Jin zwrócił się do nieznajomej kobiety, a Carla gdy już skończyła, zajęła ponownie miejsce obok mężczyzny. - Jakiś problem, słonko? - rzuciła nieco przekręcając głowę w bok z wyraźnym zadowoleniem, tym samym ignorując jej "komplement". Wyczuła bez trudu niezadowolenie kobiety i nie widziała problemu, by zagrać typową córkę Afrodyty, za którą i tak ją brali. Jin mógł znać ją naprawdę, ale gawiedzi dawała pokaz tego, czego oczekiwali dla swojej własnej frajdy. - Trening dobrze, nieźle się zmęczyłam - odparła zwracając się do Jina i momentalnie zmieniając swoje nastawienie na przyjazne. Miała nawet już rzucić, że trening w domu i tak ich nie ominie, ale nie chciała bardziej zawstydzać swojego ukochanego.
Puriel Northwood
Re: Strzelnica Wto 18 Sty 2022, 14:01
W jej naturze nie było gniewu, czy złości, ale w swoje umiejętności zawsze wierzyła. Nie mogła nagle stracić czegoś, na co pracowała tyle lat, dlatego od razu wydawało jej się to podejrzane, że nic, a nic nie udało jej się trafić. Broń sprawdziła, dlatego od razu, kiedy tylko pojawiła się na horyzoncie córka Afrodyty, wszystko stało się jasne. Na pewno przewróciła oczami na uwagę Jina, który zaproponował udzielenia jej paru wskazówek. Nie odebrała tego w żaden sposób źle. Przez moment obojętnie przyglądała się ich okazywaniem uczuć wobec siebie. To zajmując się bronią i chociaż miała w sobie wiele chłodu czy zdystansowania, to zawsze niekomfortowo czuła się w obecności dzieci bogów, którzy swoją obecnością naginali rzeczywistość czy uczucia innych wokół. Gariddo również należała do takowych osób. Chociaż nic takiego nie robiła, to Puriel wiedziała, że myślenie o Carli jako o atrakcyjnej, zjawiskowej kobiecie wiązało się z jej boską matką. Chociaż to prawda, kobieta miała swój wdzięk. I nie udzieliła odpowiedzi, której córka Afrodyty i tak nie oczekiwała. Nie rozumiała, co miała na myśli poprzez szacunek. Nie uważała, żeby w jakikolwiek sposób uraziła swoim zachowaniem mężczyzny. W końcu nic takiego nie powiedział, dał do zrozumienia, że nie chce fory. To nie miał — proste. - Nie. - Odpowiedziała na pytanie Kyoya dotyczące Errona Blacka. Nie miała jeszcze takiej przyjemności, a rywalizacje lubiła. Może Azjata był chujowy w strzelaniu, to jednak w walce wręcz oboje musieli się nieźle na siłować. Zerknęła jeszcze na oddane strzały przez Carle, ale wiedziała też, że nie ma czego tu szukać. W końcu nie wchodzi się między kobietę, a kumpla od treningów i to w dosłownym tego znaczeniu. Dzieci bogów piękna, czy też miłości lubiły być czepialskie. - Słonko ma się dobrze. - Odpowiedziała, powstrzymując się od jakiejkolwiek lekceważącej reakcji. Zostawiła broń, która należała do strzelnicy. Sama zaś wyszła bez słowa pożegnania, jak to miała w zwyczaju.
| zt
Jin Kyoya
Re: Strzelnica Pią 21 Sty 2022, 12:58
Jin nie czuł się jakoś szczególnie zdyskredytowany propozycją o obniżeniu poprzeczki przez Puriel, jednakże on to był on. Carla widziała to zupełnie inaczej i jeśli uważała, że to było coś obraźliwego, to może w rzeczywiście Kyoya podchodził do tego zbyt pobłażliwie? Z drugiej strony Northwood nigdy nie dała mu powodów, by czuł się gorzej traktowany niż inny, więc bardziej prawdopodobne było, że to Garrido przesadziła z reakcją. Jednak co się stało, to się nie odstanie i tym samym w dość dwulicowy sposób wygrał ten krótki konkurs, czym za bardzo się nie przejął, tak jak i nie przejąłby się przegraną. Zaśmiał się tylko cicho, gdy córka Afrodyty zwróciła się do Puriel per "słonko", bo to było dość zabawne widzieć interakcje dwóch tak pewnych siebie person. Tym bardziej było to zabawne, gdy zestawiło się je obie z Kyoyą, który na ich tle wyglądał naprawdę potężnie ze swoją posturą i umięśnieniem. Z tej trójki to właśnie on wyglądem mógłby predysponować do roli najbardziej pewnego siebie osobnika, tymczasem wychodziło na to, że był na samym końcu w zestawieniu z Carlą i Puriel. - Jeśli kiedyś wyzwiesz Errona albo on ciebie, daj znać. Chcę to zobaczyć - rzucił pewnie, gdy tylko dostrzegł, że córka Frei zamierza opuścić strzelnicę. Nie zastanawiał się jednak w żaden sposób nad powodami tejże decyzji, bo przecież miał obok siebie Carlę, która z racji zażyłości ich relacji, była na pewno ciekawszą osobą do prowadzenia dyskusji, wszak z Northwood ograniczało się to tylko do zwykłych obozowych pierdół, tymczasem z Garrido mógł rozmawiać w zasadzie o wszystkim. W dodatku z jakimś zaangażowaniem, bo córka Frei nie należała do zbyt rozmownych osób. Odprowadził Puriel wzrokiem do wyjścia, po czym spojrzał na ukochaną. - Zbieramy się? - było to bardziej pytanie retoryczne, bo zaraz po tym Jin zebrał wszystkie manatki, odłożył co trzeba tam gdzie trzeba i był gotów do wyjścia. Udali się więc z Carlą do mieszkania, w którym mogli sobie "porozmawiać" o wszystkim.
zt x2
James Moore
Re: Strzelnica Czw 14 Kwi 2022, 15:43
Przybywając do obozu, jestem zwykłym dzieciakiem po przejściach, jak każdy. Nie znam się na walce, a o użytkowaniu broni wiem tyle, co z filmów. Nie mam też żadnego ulubionego typu oręża no bo skąd? Kiedy tylko przebudzam swój boski potencjał; otrzymuje boską broń — karabin sako TRG-22, zaklęty w zwyczajnej srebrnej obrączce. Do tej pory zastanawia mnie, czym kierowała się moja matka, ale jej wybór sprawił, że sięgam po broń palną. Czy bogowie znają przyszłość, czy po prostu ich wybór jest dokonywany na chybił trafił? Nie wiem, czy kiedykolwiek się tego dowiem; ale mijają lata, a ja w końcu z całą pewnością mogę stwierdzić, że to jest mój ulubiony oręż. To nie tak, nie tylko długie wyczekiwanie w ukryciu i mierzenie do celu jest tym, co preferuje, ale też poświęcam uwagę krótszym kalibrom. Broń dystansowa wydaje mi się bezpieczniejsza. Strzelanie z określonej odległości daje szanse na szybkie zlikwidowanie celu bez podchodzenia do niego; może to po prostu z mojej strony pewna forma tchórzostwa. Zabijanie na dystans. Mniej krwi, szybka śmierć i brak kontaktu. Na strzelnice przychodzę przed czasem. Nigdy nie spóźniam się na treningi. Nie potrafię. Wykonuje serie szybkich strzałów na rozgrzewkę, z początku trochę niepewnych, nerwowych, aż w końcu znajduje odpowiedni punkt, trafiając tam, gdzie pociski powinny trafić — w sam środek tarczy. Oczekuje na przybycie Kate Gibbins, to ona od początku prowadzi mnie za rękę, jeśli chodzi o broń palną. Wiem, że jeszcze wiele mogę się od niej nauczyć.
Czas powrócić do starego rytmu i treningów, nie tylko młodzików jako takich wybudzających potencjał, ale też wszystkich tych młodych ludzi, którzy wciąż potrzebują pomocy i wskazówek. Dziś Kate ma spotkanie z Jamesem i już niejako przywykła do jego aury, ale i tak narzuca lekką bluzę na wierzch, by jednak uczucie zimna było mniejsze. Kate preferowała cieplejsze klimaty, ale pomimo różnorodnych, czasami nieco irytujących aur, nigdy nie odmówiła komuś treningu właśnie z tego powodu. A przecież bywali tacy, co brali tylko najłatwiejsze sprawy na siebie, olewając zapotrzebowanie pozostałych herosów. Gibbins, może nie była najlepszym strzelcem w obozie, ale z całą pewnością należała do dobrych. Ciekawa była jak aktualnie wyglądały umiejętności chłopaka, bo z racji zawirować wokół rodziny Drake'a, jakiś czas nie poświęcała treningom tyle czasu, ile wcześniej. Miała też nadzieję, że chłopak poszedł po rozum do głowy, bo jak nie, znowu czeka ich rozmowa o tym, jak łatwo jest w tym miejscu zginąć. Kobieta weszła na strzelnicę minutę przed czasem i dostrzegając chłopaka, od razu się do niego uśmiechnęła. - Cześć. Mam nadzieję, że trenowałeś, jak mnie nie było - mijając go zmierzwiła mu nieco włosy, co mogło wyglądać nieco śmiesznie, bo przecież James już jakiś czas temu ją przerósł. No ale jak to mówią, w małym ciele wielki duch i Kate z całą pewnością braki centymetrów nadrabiała osobowością.
James Moore
Re: Strzelnica Sob 16 Kwi 2022, 17:55
Wszyscy tu jesteśmy jak jedna wielka rodzina. Mój czas spędzony w obozie mogę policzyć w latach na jednej ręce. To nie dużo, lecz wystarczająco, aby zapoznać się z większością tutejszych półbogów. Jestem spostrzegawczy i lubię słuchać. Wiem na kogo uważać, przy kim mogę czuć się swobodnie, a kogo unikać, aby nie narobić sobie kłopotów. Nigdy nie szukam problemów, to zazwyczaj one znajdują mnie, ponieważ lubię być pomocny. W obozie jest wysyp trudnych charakterów, myślę, że do nich nie należę. Może jestem tajemniczy, ale chyba chce za takiego uchodzić po prostu boje się, że ktoś przeczyta mnie, jak otwartą księgę i wyjdę na durnego dzieciaka z problemami, z kompleksem samarytanina. Od razu polubiłem Kate, nie da się jej nie lubić, chociaż z początku jak to ja podchodziłem z dystansem do każdej znajomości, to z czasem, kiedy wprowadziła mnie w tajniki broni palnej, nabrałem pewności, a także obdarzyłem córkę Ateny zaufaniem. - Hej. - Rzucam, odwracając się w jej stronę, odkładając broń na blat. - Jasne... Trochę. - Odpowiadam niepewnie, zastanawiając się nad jakością moich treningów. Nie jestem taki jak Cassandra — ambitny, ale też nie zaniedbuje ćwiczeń. Sam nie wiem, nie jestem w stanie ocenić obiektywnie swojego zaangażowanie. Uważam, że jest ono za małe. Gdzieś we mnie tkwi ta niepewność, brak poczucia własnej wartości, nawet jeśli już dawno powinienem się tego wyzbyć. Pozwalam, aby jej dłoń prześlizgnęła się po mojej czuprynie, chociaż jestem od niej zdecydowanie wyższy. Zastanawiam się, czy nie ukucnąć, ale wyglądałoby to jeszcze bardziej komicznie. Z początku chce zapytać o Drake, co tam u niego? W końcu zawsze wydawał mi się jednym z tych w porządku półbogów, mniej chaotycznych czy konfliktowych, ale... To chyba głupio tak myśleć o synu Hadesa. Milknę jak to mam w zwyczaju. Nie chce być wścibski. Bywa, że po prostu brak mi słów.
Rose po kolejnych porannych docinkach męża wiedziała, że musi wyjść z domu. Ubrała strój sportowy, choć zdecydowała się na legginsy i długą bluzkę, by ukryć jak najwięcej swojego ciała. Starego ciała. Nie wiedząc co ze sobą zrobić, zabrała ze sobą psa i wyruszyła do lasu na lekką przebieżkę, jednak dzisiaj Karmel nie miał zbyt wielu chęci na wspólny trening. Zmęczony był pewnie jeszcze dniem wczorajszym, bo przecież sporo biegali po kłótni z Revanem. Po krótkim więc czasie Gomes przyprowadziła psa do domu, a sama ruszyła dalej nie wiedząc właściwie gdzie. Trochę bez pomysłu weszła do koloseum i dopiero dostrzegając pustą strzelnicę, postanowiła tu się zatrzymać. Już nie pamiętała, kiedy ostatnio tu trenowała czy w ogóle trzymała broń palną w dłoniach. Kiedyś częściej po nią sięgała, a teraz zapomniała o tym skutecznym sposobie na walkę. Przy jednym ze stanowisk położyła swój telefon, a sama stała w następnym pomieszczeniu dumając za jaką broń się zabrać. Zdecydowała się na start na klasyczny pistolet uzupełniając magazynek nim opuściła kantorek i nie wróciła do wybranego toru. Założyła słuchawki, a następnie wymierzyła w znajdujący się w oddali cel. Oddała serię szybkich strzałów, a następnie odłożyła na półkę zabezpieczoną broń i ściągnęła słuchawki. Nacisnęła w międzyczasie przycisk przywołujący ostrzelaną kartkę, choć im ta była bliżej, dostrzegała, że poszło jej gorzej niż się spodziewała. Zaklęła pod nosem dostrzegając kolejną kwestię, w której zardzewiała. Revan pewnie miałby ubaw, gdyby teraz to widział.
Brandon Farrell
Re: Strzelnica Nie 10 Wrz 2023, 16:25
Brandon ostatnimi czasy również nie miał najlepszego okresu w swoim życiu, gdyż natłok treningów, patroli, misji i dodatkowych obowiązków jak chociażby sprzątanie w kantynie przez tydzień skutecznie uniemożliwiał mu zrelaksowanie się. Nie miał zatem jak pomedytować przy wodospadzie, co przecież uwielbiał, więc musiał znaleźć jakiś substytut relaksu, którym okazała się być strzelnica. Mimo tego, że rzadko korzystał z broni palnej, miał do niej niezwykły talent oraz po prostu lubił trzymać w ręku pistolety. Z reguły ograniczał się do tych lekkich, jednoręcznych, jednak dziś wyjątkowo postanowił potrenować użytkowanie karabinu wyborowego. Z tego powodu zawitał na strzelnicę, a następnie udał się do zbrojowni, by wziąć ekwipunek treningowy i udał się na zewnątrz, gdzie miał do dyspozycji kilka kilometrów terenu dla siebie i swoich celów. Wystarczyło mu nieco ponad 30 minut, by uznać, że już się nastrzelał i pora zająć się czym innym. Zanim jednak się to stanie, musi oddać całe wyposażenie do zbrojowni, stąd też jego powrót na strzelnicę po jakimś czasie. Kątem oka dostrzegł herosa trenującego strzelanie i nawet chwilę przyglądał się treningowi, którego nie można było nazwać jakimś wybitnie skutecznym. Nim dostrzegł, do kogo należały te niecelne trafienia, postanowił podejść. Minął kilka pustych boksów, aż w końcu dotarł do - jak się okazało - kobiety, która od razu przykuła jego wzrok. Ubrała się zwyczajnie, jak każda inna na strzelnicę, jednak musiał przyznać, że legginsy dość dobrze opinały jej pośladki, stąd też jego spojrzenie utkwiło w tym miejscu na chwilę przed tym, jak zagadał do rudej. Miał nawet okazję popatrzeć jak te falują, gdy półbogini oddała kolejne dwa ostatnie strzały, co też było pewnym hipnotycznym doznaniem. Farrell oparł się o jedną ze ścianek boksu i skrzyżował ręce na klatce piersiowej, spoglądając razem z półboginią na jej papierowy cel. - Znosi cię troszkę na lewo - rzucił, by zagaić w jakikolwiek sposób i nawet uśmiechnął się sympatycznie, by nie wyjść na jakiegoś gbura. - Ale nie jest najgorzej, w końcu trafiłaś w żołądek, a po tym rzadko kto potrafi się podnieść poza jakimś robocopem w stylu Giotto - zażartował od razu i przyjrzał się kobiecie, z którą dotąd nie było mu dane obcować bardzo często. Znał ją z widzenia i nawet wiedział, że to Rosalina Gomes, ale z racji różnicy wieku nigdy ze sobą nie rozmawiali, wyłączając oczywiście jego szczeniackie próby startowania do niej jakieś 10 lat temu, czego ta pewnie nawet nie pamiętała, a z niego do dziś przez to mają niezły ubaw. - Brandon Farrell, syn Vidara - przypomniał jak się nazywa, jeśli ruda go nie kojarzyła i od razu też wyciągnął rękę, by oficjalnie przywitać się z nią, co pozwoli im przełamać lody.
Rosalina Gomes
Re: Strzelnica Nie 10 Wrz 2023, 17:05
Rose po pierwszej nieudanej próbie, poszła do zbrojowni od razu po kilka magazynków, z którymi wróciła do swojego stanowiska. Podziurawioną tarczę pogniotła i wyrzuciła do śmieci, by na jej miejsce przyczepić nową. Znów założyła słuchawki, wpakowała nowy magazynek do pistoletu i odesłała tarczę na koniec toru. Tym razem skupiła się bardziej na każdym oddawanym strzale i wydawało się, że tym razem poszło jej już nieco lepiej. Ściągnęła słuchawki w międzyczasie znów przywołując papierową tarczę. Z całą pewnością nie spodziewała się usłyszeć głosu za swoimi plecami, ale nic dziwnego, skoro słuchawki dość dobrze wyciszają otoczenie. Spojrzała przez ramię na młodego mężczyznę, by chwilę później obrócić się bardziej przodem do niego w międzyczasie zabezpieczając broń i odkładając ją na półeczkę pod ręką. Spojrzała jeszcze raz na swoją tarczę, a potem znów na chłopaka. Uśmiechnęła się nawet delikatnie na jego żart o Giotto. Żołądek to zawsze coś, choć nie był to wymarzony strzał. - Rose Gomes, córka Maniego - przedstawiła się również ściskając jego dłoń krótko. Uśmiechnęła się lekko i znów zerknęła na tarczę. - Jakieś jeszcze masz wskazówki Brandon? Nie ukrywam, że przydałyby się. Zresztą sam widzisz - machnęła dłonią w kierunku podziurawionej tarczy. Nie miała problemu z tym, by przyjmować rady od młodszych, bo sama doskonale wiedziała, że wiek to nie wszystko. Szczególnie gdy trafi się ambitny młodziak, który nie odpuszcza sobie treningów. Co prawda nie wiedziała czy Farrell do nich należy, ale wydawał się bardziej pomocny jak złośliwy, więc może faktycznie jej jakiś rad udzieli.
Brandon Farrell
Re: Strzelnica Nie 10 Wrz 2023, 18:09
Brandon zdawał sobie sprawę z tego, że Rosalina może go nie kojarzyć, dlatego w żaden sposób nie uraziło go to, iż sama również się przedstawiła, co tym samym wytworzyło wrażenie nowej znajomości. Uścisnął więc dłoń kobiecie, co sam zresztą zainicjował, a następnie spojrzał na jej pistolet, którym do tej pory się posługiwała. - Mogę? - spytał, wyciągając rękę po broń i jeśli ruda mu ją przekazała, od razu sprawdził ją, czy wszystko jest w porządku. - No no, czyściutka. Heros na magazynie musi cię lubić, albo dałaś mu w łapę - zachichotał lekko znów żartując, choć wcale nie musiało być to dalekie od prawdy, w końcu większość broni była w dobrym stanie, ale nie aż tak dobrym z racji jej użytkowania przez innych ćwiczących. - Mogę ci coś podpowiedzieć, ale najpierw musisz mi pokazać jak strzelasz i to tak na poważnie - oddał broń Gomes, po czym założył kolejną kartkę z celem, w którą miała strzelać kobieta. - Nie żałuj amunicji, zużyj cały magazynek, a ja cię poobserwuję i zobaczymy, co z tego będzie - zarządził, po czym odsunął się nieznacznie i dał córce Maniego odpowiednio dużo miejsca, by ta mogła bez problemu zająć się opróżnieniem magazynka. Farrell w tym czasie obserwował ją uważnie i dostrzegł kilka mankamentów zarówno w jej postawie, jak i sposobie trzymania broni zwłaszcza po którymś z rzędu wystrzale. Nie ingerował jednak w ćwiczenie nim ruda nie miała już czym dziurawić kartki. - Nie jest najgorzej - powiedział spokojnie, gdy ta zdjęła słuchawki. - Tak jak myślałem, znosi cię na lewo - zauważył, gdyż spora część pocisków znajdowała się właśnie po lewej stronie tarczy. - I nie utrzymujesz pozycji. Poniekąd dlatego też cię znosi - zaczął tłumaczyć, po czym poprosił o pistolet Rosaliny, w którym wymienił magazynek. Stanął obok kobiety w jej wyznaczonym boksie i stanął w nieco innej pozycji niż ona. - Uczyli mnie, że są dwie szkoły strzelania. Albo wystrzał ma cię zaskoczyć albo masz być go w 100% pewna - zaczął. - W przypadku zaskoczenia, będziesz działała instynktownie, w przypadku pewności, na doświadczeniu i mechanizmach. Nie powiem ci, który sposób jest lepszy, ale musisz coś wybrać. Tylko wtedy poprawisz skuteczność - dodał i od razu też zainscenizował obie techniki strzelania, oddając po trzy strzały jednym i drugim sposobem. Wszystkie trafiły w głowę z wyjątkiem jednego, który trafił gdzieś obok szyi. - Udany jestem. Mądrzę się, a sam nie trafiłem - znów zachichotał lekko. - To całkowicie normalne. Ponownie tylko robocopy trafiają 100%, zwłaszcza seriami - oddał pistolet Rose i od razu stanął za nią, by wspomóc ją w znalezieniu odpowiedniej pozy. - Wiesz, którym okiem celujesz, więc w przypadku małego kalibru możesz spokojnie stanąć bokiem - bez pozwolenia przeniósł ręce na biodra rudej, które delikatnie obrócił, żeby stanęła nieco bokiem do swojego celu i by dominująca ręka była nieco schowana. - Traktuj broń jak wydłużenie swojej ręki, pistoletów też się to tyczy. Ręka dominująca trzyma broń, palec cały czas na spuście. Druga dłoń jest do stabilizacji, żeby odrzut aż tak cię nie zniósł i żebyś mogła szybko skorygować cel - znów bez pozwolenia dotknął jej ręki, którą przytrzymał i dociągnął do tej drugiej, trzymającej pistolet. Nie zwrócił też uwagi na to, że cały czas był za nią i tym samym nieco na nią napierał swoim ciałem, głównie biodrami. - No i najważniejsze, bez słuchawek, Rose - uśmiechnął się lekko i odłożył je na bok. - Byłaś kiedyś na cichym polu bitwy? Ja też nie właśnie, więc słuchawki raczej są zbędne, nie sądzisz? - uśmiechnął się na koniec i odsunął, by ta miała swobodę ruchu oraz by mogła oddać strzały w kierunku swojego celu.
Rosalina Gomes
Re: Strzelnica Nie 10 Wrz 2023, 19:09
Skinęła głową na jego pytanie i podała mu broń, której przed chwilą używała. Zaśmiała się cicho na jego komentarz, choć tak de facto się nie mylił. - Odbierałam poród jego żony, więc jest szansa, że chodzi o sympatię - uśmiechnęła się lekko z rozbawienia przypominając sobie, że gdy weszła na magazyn od razu zapytała jak się ma jego młody synek. Nie robiła tego dla korzyści, ale z prawdziwej ciekawości, co być może przyniosło jej też lepszą broń, choć z tego nie zdawała sobie sprawy aż do teraz. Jak widać faktycznie dawno nie zaglądała na strzelnicę. Pokiwała lekko głową zgadzając się zaprezentować swoje zardzewiałe umiejętności. Przejęła więc broń i ponownie ustawiła się tak, jak poprzednio skupiając się na każdym oddawanym strzale. Gdy skończyła, przywołała tarczę ściągając tym samym słuchawki i obróciła się do mężczyzny wiedząc, że usłyszy sporo uwag. Zresztą nie po to prosiła o wskazówki, by ich nie dostać. Skinęła lekko głową na jego uwagi licząc poniekąd na to, że poza wskazaniem jej błędów doradzi jej jak z tym sobie poradzić. Nic póki co nie mówiła, tylko podała mu broń, o którą poprosił gestem dłoni. Przesunęła się bliżej ścianki robiąc mu tym samym miejsce w dość wąskim boksie obok siebie. Przyglądała się temu, jaką pozycję przybrał oraz słuchała tego, co ma jej do powiedzenia. - A który sposób ty wolisz? - spytała więc inaczej po prezentacji obu sposobów, bo skoro nie chciał powiedzieć który jest lepszy, to może na bazie jego preferencji wybierze ten sam. Uśmiechnęła się lekko rozbawiona, gdy chłopak kolejny raz zażartował tym razem z samego siebie. Miła odmiana po wiecznych uwagach i fochach. - Chciałabym tak nie trafiać jak ty - pochwaliła go, bo czym był jeden spudłowany na tle reszty. Ona nawet nie miała podejścia. Przejęła pistolet i próbowała przyjąć podobną pozycję jak Brandon. Nie miała problemu z tym, że jej dotknął, by w ten sposób ją ustawić, choć zaskoczyło ją to nieco. Pewnie dlatego, że już dawno nie trenowała nowych umiejętności albo ich nie odświeżała. Skupiła się na tym co mówił oraz by ustawić się tak, co jego dłonie próbowały osiągnąć. Musiała jednak w duchu przyznać, że dawno nie czuła tak blisko ciała drugiego mężczyzny, zwłaszcza tak młodego i siłą rzeczy to działało nieco na wyobraźnię. W końcu od dawna brakowało jej bliskości, jednak zamiast skupiać się na tym, skupiła się na zadaniu. Zerknęła na niego przez ramię z lekkim uśmiechem. - Nawyk. Jak byłam młodsza instruktorzy tłukli nam do głowy te słuchawki, choć masz rację - uśmiechnęła się szerzej i wróciła spojrzeniem do tarczy. Po kilku spokojnych wdechach oddała serię strzałów, dopóki nie wystrzelała magazynka. Starała się pilnować pozycji, by ta po kolejnych strzałach nie zmieniała się. Odłożyła broń i odsunęła się pół kroku do tyłu, kiedy tarcza była przywoływana. - Broń palna to twój konik? - zagaiła w międzyczasie, nim nie dotarła tarcza i nie ocenił jej strzałów tym razem. Widziała, że poszło jej lepiej, ale dalej to nie było to, co zamierzała osiągnąć. Nie żeby była w gorącej wodzie kąpana, widziała po prostu, że musi wrócić do treningów w tej kwestii.
Brandon Farrell
Re: Strzelnica Pon 11 Wrz 2023, 13:17
Brandon tylko uśmiechnął się na odpowiedź Rose, co tylko potwierdziło jego podejrzenia, że ruda miała jakieś konszachty z magazynierem odpowiadającym za broń w koloseum. Swoją drogą zastanawiało go to, że herosi wyznaczani do opieki nad sprzętem czasem olewają kwestie konserwacyjne, zostawiając to dla kogoś innego na następnej zmianie. Był to jeden z mankamentów, który jeszcze nie został poprawiony przez Corvusa i jego świtę, a prawdę powiedziawszy dla Farrella była to istotna kwestia, gdyż jako trenerowi zależało mu na jak najlepszej jakości sprzętu do ćwiczeń. - Osobiście wolę pewność - odpowiedział spokojnie. - Ale to już raczej wynika z mojego doświadczenia, w końcu niemal od początku pobytu tutaj ćwiczyłem strzelanie - to był jeden z jego koników, ale nie ten główny. Doceniał jednak zalety posiadania konkretnych umiejętności i tak jak posługiwanie się konkretnym rodzajem broni było w pewien sposób ograniczające, tak każda broń palna była do siebie podobna w pewien sposób. Uniósł lekko brew rozbawiony, gdy pochwaliła jego celność w dość oryginalny sposób. - Pierwszy raz ktoś rzucił mi takim komplementem - zachichotał lekko, po czym oddał jej pistolet i pomógł w odnalezieniu oraz ustabilizowaniu odpowiedniej pozycji, dzięki czemu już tylko z tego faktu skuteczność Rosaliny nieco się poprawiła. - Niektórzy czasem zapominają, że treningi służą przygotowaniu nas do akcji na zewnątrz - nawiązał tylko do instruktorów, którzy młodszym herosom nakładają słuchawki. Wiadomym było, że przy odrobinę bardziej wyczulonych zmysłach po odblokowaniu potencjału heros jest bardziej narażony na jakieś urazy słuchowe, ale osobiście Farrell nie sądził, by miało to aż takie znaczenie, w końcu tysiące półbogów miało do czynienia z głośniejszymi dźwiękami i dalej nie było tu zbyt wielu głuchych. Skinął głową z podziwem na tarczę, która była bardziej podziurawiona niż poprzednia i to wyłączając również te strzały, które oddał on. - Dość dobrze sobie z nią radzę - odpowiedział spokojnie. - Ale mój konik to miecze - nacisnął na swój pierścień i od razu zaprezentował Gomes katanę, która była prezentem od ojca, gdy tylko zakończył podstawowe szkolenie. - Katany lubię najbardziej - dodał, po czym spojrzał na rudą i jeśli ta zechciała, podał jej rękojeść miecza, by chwilę sobie go potrzymała. - Rozumiem, że ty tylko rekreacyjnie na strzelnicy? - nie kojarzył, by kiedykolwiek ją tu spotkał, więc broń palna musiała być dopiero którymś z kolei wyborem w arsenale Rosaliny. Przez moment, gdy półbogini zajmowała się czymś innym, zlustrował ją wzrokiem i musiał przyznać, że nawet mimo w miarę luźnej koszulki, dało się dostrzec rozmiar jej biustu, który był całkiem spory. Nie mówiąc już o legginsach, które dość dobrze podkreślały jej długie nogi. Swoją drogą, jej twarz była dość młoda jak na czterdziestoparolatkę, więc gdyby nie jego świadomość, że córka Maniego przekroczyła już 40 lat, dałby jej zdecydowanie mniej. - Nawet wiem dlaczego, pewnie nie mogłabyś się odpędzić od fanów, gdybyś bywała tu częściej - czyżby Brandon zaczął flirtować z Rose? Nie skądże.
Rosalina Gomes
Re: Strzelnica Wto 12 Wrz 2023, 21:34
- Pewność więc - mruknęła bardziej do siebie aniżeli do niego, choć z całą pewnością bezproblemowo ją usłyszał. Sama może nie uczyła się od zera, ale jej umiejętności nieco zardzewiały i wymagały odświeżenia. Lepiej było wziąć na przykład kogoś lepszego, aniżeli porywać się z innym sposobem, na który pomysłu nie miała. Parsknęła cicho śmiechem, bo faktycznie ten jej komplement śmiesznie zabrzmiał, ale nadal był to komplement. W dodatku szczery i prawdziwy. Skinęła tylko lekko głową zgadzając się z nim odnośnie instruktorów. Sama przecież z automatu nakładała słuchawki, bo tak zostało lata temu jej wpojone. Co prawda słuch teoretycznie mógł na tym ucierpieć, ale to trzeba by było dużo czasu i niezwykle często spędzać na strzelnicy. - To się rozumiemy - uśmiechnęła się zarówno na jego słowa, jak i katanę, by zaraz zaprezentować liuyedao zaklęte w swoim pierścionku. Jeżeli miał ochotę sprawdzić ciężar i chwyt jej broni to podała chłopakowi, w innym przypadku po chwili ją schowała. - I tak i nie. Przyszłam rekreacyjnie, ale jak zobaczyłam jak bardzo zardzewiałam, to pomyślałam o ponownym trenowaniu - ponownie skupiła wzrok na przywołanej, podziurawionej tarczy, a następnie wzięła ponownie pistolet do ręki, który najpierw oglądała w swojej dłoni, a później wymieniła magazynek i odłożyła. Zaśmiała się na słowa Brandona odnosząc je oczywiście do magazyniera i odbierania porodów. W życiu by nie wpadła na to, że młody, przystojny chłopak może z nią flirtować. - Aż tylu porodów nie odebrałam - zaśmiała się znowu i zerknęła na broń. W końcu odwróciła się całkowicie przodem do Farrella i oparła o ściankę boksu zupełnie nieświadomie poprawiając swoją postawę, a tym samym swoje atuty. - Słuchaj Brandon, nie wiem nawet czy jesteś trenerem, ale nawet jeśli nie, to nie miałbyś może ochoty trochę mnie w kwestii operowania bronią podszkolić? Odwdzięczę się. Co prawda raczej porodu ci nie odbiorę, ale jakbyś potrzebował internisty - zażartowała, lecz zaraz dodała. - Nie żebym tego życzyła. Zawsze mogę odwdzięczyć się jakimś obiadem. Podobno dobrze gotuje - zachęciła go, bo coś w jej gotowaniu musiało być, skoro Revan nadal to potrafił chwalić.
Brandon Farrell
Re: Strzelnica Pią 15 Wrz 2023, 12:46
Uśmiechnął się dość lekko, ledwo widzialnie dla Rosaliny, bo z jakiegoś powodu jej odpowiedź go ucieszyła i połechtała jego ego. Jako trener wielokrotnie spotykał się z krnąbrnymi herosami przeświadczonymi o własnej zajebistości i często zdarzało się też tak, że mimo większego doświadczenia czy umiejętności, nie był przez nich słuchany podczas treningów. Tymczasem Gomes najpierw go zapytała, a później postanowiła obrać ten sam sposób strzelania pistoletu, który on sam preferował. Warto też dodać przy tym, że nigdy aż tak nie ucieszyła go żadna akceptacja jego metody treningowej jak właśnie teraz, choć to może akurat wina tego, że ostatnimi czasy niewielu herosów z nim ćwiczyło. Uniósł lekko brwi udając zaskoczonego, gdy ta wyciągnęła kolejną broń, tym razem białą zaklętą w pierścionku. Uśmiechnął się, tym razem trochę rozbawiony, gdyż nie spodziewał się, że akurat boska broń niejako ich połączy, a tu proszę, jak się okazało, mieli więcej wspólnego niż z początku mogło się wydawać. - Tym pewnie wymiatasz - zasugerował, choć mógł mieć co do tego wątpliwości, bo córka Maniego wydawała się być dość łagodną półboginią, z którą da się dogadać. Tym samym mogła mieć mniejsze doświadczenie w boju nawet mimo swojego wieku, bo wiadomym było, że lekarze mieli w obozie sporo innych zadań, które kolidowały z patrolami czy misjami. Brał jednak pod uwagę to, że mimo mniejszej ilości misji w terenie, nadrabiała to wszystko na treningach, być może nawet z mężem. Z ciekawości wziął do ręki jej liuyedao, które było dobrze wyważoną bronią. Machnął nawet dwa razy najpierw w lewo, a później w prawo, chcąc wyprowadzić dość szybkie cięcia powietrza. - Widać oboje przepadamy za nieco wygiętymi ostrzami - uśmiechnął się znów, tym razem nieco szerzej, gdyż katanę i liuyedao łączyła właśnie ta część, dzięki czemu w pewien ograniczony sposób przypominały same siebie. - Nie zardzewiałaś aż tak bardzo - pocieszył ją, bo w jego opinii naprawdę poszło jej całkiem nieźle jak na fakt, że to nie jest jej dominująca broń i jak sama stwierdziła, przyszła tu tylko rekreacyjnie. - Choć włosy trochę mogą mylić - zaśmiał się na koniec, bo to był żart z jego strony nawiązujący rzecz jasna do jej rudej czupryny, która kolorem była zbliżona do rdzy. Zanim jednak Gomes zdążyła zareagować w jakikolwiek sposób, od razu postanowił sprostować, by nie odebrała tego jako jakiejś obelgi ubranej w żarcik. - Bynajmniej nie uważam, że są wredne. Przynajmniej nie wszystkie. Za to uważam, że są ładne - mrugnął do Rose, kolejny raz zaczynając niewinny flircik, który przecież nikomu nie zaszkodzi. Uniósł lekko brew, tym razem skonsternowany tym, że jego subtelny tekst o fanach, od których nie mogłaby się odpędzić, został błędnie odczytany. Początkowo odebrał to jako niezrozumienie jego wypowiedzi, aczkolwiek pojawiła się gdzieś tam z tyłu myśl, że może zbyła ją, bo sobie nie życzy flirtu? Wszakże miała męża. - Myślałem raczej o fanach... - na moment się zawahał, gdyż w momencie jego odpowiedzi Rose zmieniła pozycje i tym samym mimowolnie wyeksponowała bardziej swoje atuty, co zrobiło wrażenie na Brandonie oraz spowodowało moment dekoncentracji u niego. - Twojego jedzenia - wydukał dopiero po kilku chwilach, kiedy ta skończyła swoją kolejną wypowiedź, jednocześnie w miarę sprytnie odchodząc na moment od tematu flirtu i swojego skupienia na jej nogach oraz piersiach, które zdawały się nie mieć aż tak wygodnie w tej koszulce. - O tak... internista by się przydał, coś mnie łupie w krzyżu ostatnio - zasymulował na moment zgarbienie się i ból pleców, na które położył dłoń i chwilę je pomasował, po czym znów się zaśmiał. - Jestem trenerem, więc mogę ci podpowiedzieć to i owo - uśmiechnął się przyjaźnie. - Nigdy jednak nikt mi nie oferował ugotowania obiadu, więc przyznam, że zaintrygowałaś mnie tym - spojrzał na nią i zlustrował ponownie, choć tym razem znacznie dyskretniej niż wcześniej. Miła, skromna, piękna, a w dodatku dobrze gotuje. Dziwiło go to, że tak wyróżniała się na tle sporej części obozowych dziewczyn i jednocześnie kompletnie nie dziwiło go to, że miała obrączkę na palcu. Taka żona to skarb. - Umowa stoi - poruszył wymownie brwiami wyraźnie zadowolony. - Tylko weź pod uwagę, że jeśli gotujesz tak dobrze jak wyglądasz, to będę mieć spore oczekiwania co do tego posiłku - zachichotał niby żartując delikatnie, a jednocześnie znowu podejmując próbę flirtu z córką Maniego, tym razem bezpośrednio chwaląc jej wygląd. Co prawda mogło to zabrzmieć nieszczerze i kokieteryjnie, biorąc pod uwagę nikły stopień ich znajomości, ale w tym przypadku Farrell był całkowicie szczery: uważał Rosalinę za piękną kobietę i oczywiście w swoim typie. Szkoda, że mężatka.
Rosalina Gomes
Re: Strzelnica Pią 15 Wrz 2023, 15:52
Ona była za stara i zbyt doświadczona, by robić coś na przekór trenerom. Może gdyby to był jej mąż to i owszem mogłaby nie wszystkie rady wziąć sobie do serca. Brandon jednak wydawał się życzliwy, szczery i pomocny, więc dlaczego miałaby zrezygnować z rad kogoś bardziej doświadczonego? - Oj wymiatam - potwierdziła pewnie, choć z uśmiechem rozbawienia. Rose nie była szczególnie pewna siebie tak ogólnie, ale jak wiedziała, że jest w czymś dobra, to sztucznie nie wątpiła w siebie. W szpitalu wymiatała, w walce wręcz wymiatała i w walce liuyedao też wymiatała, zresztą tak samo jak z inną bronią tnącą. Chociaż wiadomo, że to jej boska broń była opanowana do perfekcji. - Albo nasi rodzice, ale fakt, lubię swój boski prezent - przyznała żartobliwie, bo przecież wyboru w sumie nie mieli. Dostali co dostali i niektórzy z braku laku uczyli się boskiej broni, ale woleli coś innego. Ta jednak była zawsze przy nas i nie zajmowała miejsca, więc warto było umieć się nią posłużyć cokolwiek by to nie było. - Fakt, wiem jak wygląda pistolet i tarcza - zażartowała sama z siebie, chociaż wiadomo, że pamiętała znacznie więcej. Zerknęła na swoje włosy i cicho zaśmiała się na jego żart. Faktycznie, zardzewiała jest od dziecka. Włosy, wredne? Dopiero po sekundzie domyśliła się, że chodzi o właścicielki rudych czupryn. Zdziwiło ją więc to o byciu ładnym, ale nie pozostało nic, jak tylko delikatnie się uśmiechnąć. Chciał być chłopak miły, to trzeba mu oddać. Fanach jedzenia? To nie miało sensu, dlatego ściągnęła lekko brwi zaskoczona, by zaraz na jej twarz wstąpił uśmiech rozbawienia. - Aż tak wielu fanów nie mam - pewnie dlatego, że za wielu gości też nie mieli. Czasem wpadł Henry albo ktoś inny, ale nie byli szczególnie rozchwytywani. Na całe szczęście Revan miał na tyle rozumu, by nie przyprowadzać swoich kochanek do domu podczas jej nieobecności. Niedobrze by się jej zrobiło, gdyby odkryła, że w jej osobistym łóżku pukał jakąś siksę. Może przestrzegał tej niepisanej granicy, a może miał na tyle szczęścia, że Gomes nigdy w domu nie znalazła obecności innej. Zaśmiała się znów cicho, gdy zasymulował ból pleców. Chyba od dawna się tyle nie śmiała, a była to zwykła rozmowa. Z całą pewnością Brandon byłby dobrym trenerem, o ile się w ogóle zgodzi. - Wiesz, nie masz obowiązku trenowania mnie dodatkowo, nawet pomimo bycia trenerem - wyjaśniła na jego zdziwienie propozycji obiadowej. Już miała się uśmiechnąć na to, że się zgodził, lecz zaraz nieco ją zaskoczył tym komplementem. Nie wiedziała w zasadzie jak się zachować, bo już dawno ich nie słyszała. Delikatnie zaróżowiły się jej policzki, a rudowłosa znów sięgnęła po nabitą broń, którą zabezpieczoną zaczęła obracać w dłoniach. - Oczywiście zgłoszę Corvusowi, że zgodziłeś się na trening, byś nie miał więcej obowiązków od reszty. Powiem mu, że raz w tygodniu trenujemy... - uśmiechnęła się lekko widząc jego minę. - Dwa razy? - spytała więc i gdy przytaknął i ona to zrobiła. A jednak trochę zardzewiała, skoro dwa razy w tygodniu potrzeba była trenowania. - Jaką kuchnię lubisz? Muszę coś wykombinować - zaczęła dumać, bo oczywiście chciała mu ten obiad zrobić niedługo, a nie za pół roku. Należało mu się za sam fakt, że się zgodził, a nie sądziła, by teraz nagle zaczął się wykręcać od treningów.