Ostatnio zmieniony przez Admin dnia Wto 19 Lut 2019, 14:55, w całości zmieniany 1 raz
Noemi Enamorado
Re: 1. Sala Treningowa Sro 13 Lut 2019, 02:01
Po całym dniu pełnym wrażeń, głównie po tym, jak na dyżurze w skrzydle szpitalnym musiała jakiemuś nieostrożnemu obozowiczowi, który wrócił z misji, przyszywać do ciała zwisający płat skóry na udzie, jedyne o czym była w stanie myśleć to to, że po pierwsze: zdecydowanie musiała sobie odreagować ciężkie, ostatnie parę dni, kiedy jechała już praktycznie na oparach swojej cierpliwości i empatii do innych ludzi. A po drugie: że musi się w końcu zobaczyć ze swoim ukochanym, z którym praktycznie wcale się przez ostatnie dni nie widziała, bo albo mijali się w drzwiach do jego mieszkania, albo zasypiali przy swoich nieprzytomnych już uśpionych ciałach tylko po to, żeby jak otworzą oczy, odkryć, że to drugie już rozpoczęło swój dzień. Dlatego zaraz po wyjściu ze szpitala wieczorem, wyciągnęła telefon i wystukała do Corvusa smsa o treści: "Mam ochotę być dziś bardzo niegrzeczna w sali treningowej, wpadniesz?", a na koniec dała jeszcze jakieś buźki, czy serduszka, żeby podkreślić wagę tej wiadomości. W szatni natychmiastowo przebrała się w swój strój do ćwiczeń i nałożyła na nadgarstek swoją wężową bransoletkę, z którą praktycznie nigdy się nie rozstawała. Myśląc o tym, jak porządnym treningiem odbije sobie wszystkie te negatywne emocje, które się w niej nagromadziły, zaczęła się rozgrzewać, coby być porządnie przygotowaną na nadejście swojego ukochanego, którego uważała za wspaniałego wojownika i świetnego towarzysza dzisiejszego treningu.
Corvus Juarez
Re: 1. Sala Treningowa Sro 13 Lut 2019, 02:59
Corvus od paru dni był w tym samym trybie - załatwiał masę spraw wewnątrz obozu, zapominając nawet o tym, że ma dziewczynę (i to jaką!), no bo nie wiedział w co ręce włożyć tak naprawdę. Czuł się jak jakiś typowy pomagier, bo wszystkie te zadania polegały na tym, by coś przynieść, do kogoś zagadać, coś przekazać, no jakby kurwa nie było w tym obozie internetu i telefonii komórkowej! Syn Melinoe jednak przykładał się do wszystkich zajęć, by skończyć to jak najszybciej i móc pokontemplować sobie w ciszy przy zamarzniętym jeziorze, do którego tak bardzo lgnął, gdy tylko nie był obok swojej miłości - ona przecież tylko w jego wannie lubiła się pluskać. Dość powiedzieć, że któregoś razu myślał o tym, by jej motylki sprawić na urodziny. Prezent może i słaby, ale przynajmniej jakiś, nie to co ten na jej piętnastkę... Tym razem Korwuna z nim nie było. Ptaszek latał sobie gdzieś po kampusie i może szukał okazji na darmowe żarełko w postaci jakiegoś robaka. Juarez przysiadł na ławce, mając znakomity widok na oszronioną taflę jeziora i po prostu przyglądał się temu. Wziął trochę śniegu w swoje delikatne dłonie, który później roztarł, czując nawet przyjemne zimno. Fascynował go śnieg, w Barcelonie nie widywał go aż tak często. Chwilę porozmawiał też ze swoim bratem, który zjawił się na kolejny dialog z zaświatów, gdy tylko Hiszpan go wezwał. Jakiś czas później był już w domu, a nie minęło nawet południe! Wiedząc, że jego ukochana Marcelina ma dziś dyżur poranny, spodziewał się jej wieczorem. Postanowił więc przespać się trochę, by zresetować cały organizm. Wtem nadeszła do niego wiadomość na komórkę. Brunet po omacku szukał wibrującego przez moment przedmiotu, który odnalazł. Zaspany otworzył oczy i przyglądał się wiadomości. Zmarszczył brwi, bo była ona w jakimś dziwnym języku. Jak się okazało - czytał ją na odwrót. A podobno nie można pomylić się w dotykowych telefonach i ekran sam się dostosowuje... Potrząsnął głową, by szybko się ogarnąć i ziewnął, czytając wiadomość od Enamorado. Oczy mu się zaświeciły. Ta wiadomość... Przełknął ślinę, czując przyjemne ciepło w okolicach podbrzusza i dreszcz rozchodzący się wzdłuż całego kręgosłupa. Chciała się kochać w sali treningowej! Tak pewnie pomyślałby każdy inny na jego miejscu, ale nie on. Corvus zrozumiał to zupełnie inaczej. Pamiętając ostatnią rozmowę, w której Noemi wspominała, że będzie grzeczna i nie będzie przez jakiś jadła tłustych rzeczy. - Aha. Spryciula, więc to test... - powiedział sam do siebie Corvus, który wiadomość przeczytał nie jako zaproszenie na namiętny seks, tylko na test tego, czy on słucha w ogóle co ona mówi! Skoro mówi, że będzie grzeczna i nie będzie jeść tłustego, a potem pisze, że chce być niegrzeczna, to ten sprytny inaczej amebus pomyślał po swojemu i dodał dwa do dwóch, dzięki czemu wyszło mu pięć. Zadowolony, że rozpracował już najgorętszą dziewczynę na tym kampusie na czynniki pierwsze, ubrał się tylko w coś lekkiego, nie krępującego ruchów - wygoda przede wszystkim i udał się na tournee po najlepszych knajpach w obozie. Wziął trochę wszystkiego - jakiegoś kurczaka, sushi, kilka kawałków pizzy, no czego dusza zapragnie. Do koloseum przybył kilkanaście minut później i wszedł na salę treningową. Jakież dopadło go zdziwienie, gdy zobaczył rozgrzewającą się Enamorado. Prężyła się bardzo ładnie - jak zwykle najseksowniejsza. Ale no... on tu stał z żarciem jak cymbał, a ona chyba chciała trenować. Zmrużył oczy, wykonując jakieś dziwne obliczenia i oparł się plecami o ścianę, gdy ta odwróciła się w jego stronę. - Przyniosłem to co chciałaś! - krzyknął jej przez niemal całą, pustą salę i podszedł do brunetki, prezentując jej pudełko pizzy, jakiegoś zapakowanego burgera, frytki i tak dalej. Zadowolony był z siebie jak nigdy, bo czuł, że to jest ten moment, w którym już zrozumiał jej zachcianki i będzie mógł mówić, że dogadują się bez słów. Tylko ten strój treningowy trochę go mylił. Nie mówiąc o tym, że wyglądała w tym stroju zachwycająco. Jak w każdym z resztą.
Noemi Enamorado
Re: 1. Sala Treningowa Sro 13 Lut 2019, 17:40
Na tym właśnie polegała różnica między nim, a Noemi, ona załatwiłaby to wszystko po jak najmniejszej linii oporu, żeby mieć czas dla siebie. On czuł się w tej kwestii za bardzo obowiązkowy, robił to, co mu kazano, Noemi te mniej istotne dla niej sprawy, robiła od niechcenia, nie kryjąc się z tym, jak mało absorbujące i nudne zadanie ktoś jej przydzielił, dlatego właśnie bardzo rzadko ktokolwiek zajmował jej głowę błahostkami, albo czymś, na co po prostu kręciłaby nosem, bo potrafiła długo się gniewać, albo po prostu długo coś wypominać. Owszem, wspominała ostatnio swojemu ukochanemu, że powinni wspólnie przejść na jakiś detoks, zważając na to, że byli tak zabiegani, że ostatnio kończyło się wiecznie na jakiejś pizzy, burgerze czy, o zgrozo, chyba najgorzej, na jakichś gotowych daniach z pudełka. Zwłaszcza na popularnym amerykańskim makaronie z serem, który choć był smaczny, to jednak piekielnie kaloryczny. A to w połączeniu z nieregularnością posiłków i jedzeniem w biegu skończyło się ostatnio na tym, że Enamorado zobaczyła na wadze całe dwa kilogramy więcej! I to nie była wcale wina cyklu miesiączkowego, który też sprawiał jej w ciągu miesiąca przykrość, zwłaszcza przed samym wywalaniem z organizmu całego tego "gniazdka" dla przyszłych Corvusków, tylko jej lenistwa do gotowania i spędzenia każdej wolnej chwili w łóżku i to nie w celach rekreacji, czy tam prokreacji, jak kto woli, tylko porządnego wyspania organizmu, by przygotować go na kolejny dzień pełen wysilania szarych komórek i swoich boskich umiejętności. Dlatego też złożyła swojemu ukochanemu to przyrzeczenie, żeby ładnie się do niego zastosował i nie wodził jej na pokuszenie pytając czy ma może ochotę na burgera, albo zostawiając w kuchni resztki po jakimś zakazanych produkcie. Z resztą od ostatnich dni jedynym, co biedny Corvus mógł znaleźć w kuchni to płatki owsiane, mleko sojowe, szpinak, czy inny jarmuż i inne podobne temu produkty, które od samego patrzenia na nie smakowały mdle i nijako. Z drugiej jednak strony nie miała także tutaj na myśli namiętnego seksu, chciała dzisiaj porządnie wyżyć się na treningu, dlatego właśnie użyła takiego sformułowania, żeby ostrzec ukochanego, że nie będzie miała dla niego żadnej litości i nie przyjmuje od niego żadnych forów w tej materii. Nie chciała by ją oszczędzał, bo chciała w pełni dać pokaz swoich umiejętności i po trochu też pokazać mu, że jest gotowa na opuszczenie obozu. Kiedy przyszedł zdążyła już zrobić porządne rozciąganie i zastał ją akurat, gdy uderzała w worek treningowy z pięści, czekając na niego. Kiedy odwróciła się w jego stronę, a adrenalina już porządnie buzowała jej w żyłach, zamiast uśmiechnąć się szeroko w jego kierunku, wysłała mu pochmurne spojrzenie w reakcji na zapach i skurcz jej żołądka, który od rana pozostawał pusty. Wkurzonym krokiem podeszła do środka dzielącej ich odległości i rzuciła mu treningowy pancerz. - Miałeś przynieść wyłącznie siebie, Ararielu! - Warknęła używając jego z jego imion, o których pojecie miała tylko ona, a to oznaczało u niej powagę. - Przygotuj się do walki, bo za to co zrobiłeś, dostaniesz porządny wycisk! - Rzuciła gniewnie i sama sięgnęła na podłogę po swój treningowy pancerz, rozciągnęła jeszcze kark w ramach ostatnich przygotowań, a potem napięła mięśnie w oczekiwaniu na rozpoczęcie treningu.
Corvus Juarez
Re: 1. Sala Treningowa Czw 14 Lut 2019, 03:37
Robił to co mu kazano, bo pierwszy raz w życiu czuł się przydatny w jakikolwiek sposób. Dotąd życie nie wymagało od niego wiele, tak jak z resztą inni. Żył, bo żył i w domu dziecka był tylko jedną z kresek na liście obecności, którą codziennie się oznaczało, by rejestrować, czy ten dzieciak w ogóle jeszcze tam jest. Przykładał się do tych zadań, bo pierwszy raz ktoś na niego liczył i nie miał zamiaru go zawieść. Tak jak i jej - cały czas uczył się ich związku, tej relacji, wszystkich tricków, które pomogłyby mu spędzić z nią resztę życia. Mógł udawać nieobecnego myślami, lekceważącego, ale naprawdę się starał, a przynajmniej - na tyle ile potrafił. Pierwszy szok minął dość szybko, gdy jego rozpracowanie Enamorado okazało się być rozpracowaniem swojego własnego debilizmu. Westchnął lekko, patrząc na cały ten asortyment, który ze sobą przywlókł. Widząc, że nie czekają ich miłe chwile relaksacji przy jedzeniu, postanowił podjąć wyzwanie. Jej nigdy niczego nie odmawiał, a skoro chciała trenować, to jako przykładny chłopak powinien dać jej się wyżyć. Ubrał się nawet dość dobrze, jak na takie ekscesy - bo przecież miał w miarę sportowy strój. Położył wszystko na bok i spojrzał na zbroję, która być może i chroniła, ale on nie uważał jej, za dobry element treningu. Z prostej przyczyny - wzmacniała pewność kogoś, że może popełnić ryzykowny ruch i za to nie beknie. To tak jak nauka walki bronią - co z tego, że umiesz walczyć bronią, skoro gdy ktoś cię jej pozbędzie, jesteś bezbronny? Pokręcił szyją i ramionami, strzelając przy okazji kilkoma kośćmi, po czym kopnął zbroję gdzieś na bok. - Calma, chica - zwrócił się po hiszpańsku w jej stronę i uśmiechając nieznacznie, przyjął pozycję do walki. Natychmiast naparł na Noemi, wymierzając kilka szybkich ciosów rozpoczynających starcie - były to dwa szybkie proste lewą ręką prosto na jej twarz, lekki zryw w lewo i kopnięcie na udo prawą nogą, które miało wymusić na niej jak najlepsze poruszanie się. W wojażach Hand-to-hand był nieco lepiej wyszkolony niż ona, ale mimo to nie dawał jej żadnej taryfy ulgowej. Była jego dziewczyną, to fakt, ale zawsze wyciągali z siebie maksimum. Widząc, jak znakomicie radzi sobie brunetka z odparowywaniem ciosów, przyspieszył ruchy, dodając do tego jeszcze kolejne kombinacje. Starał się nie popełniać błędów, bo nie to było istotą tego treningu - to ona miała znaleźć odpowiedni moment.
Noemi Enamorado
Re: 1. Sala Treningowa Pią 15 Lut 2019, 02:13
To była kolejna różnica, która ich dzieliła. Ona nie czuła, że jest przydatna i potrzebna do odwalania jakiejś nie istotnej roboty, ona czuła, że ktoś od niej tego wymaga i wciska jej coś, czego samemu nie chce mu się robić. Ale wynikało to głównie z faktu, że ją wyrwano siłą z rodzinnego życia, kochającego domu, od ludzi, dla których zarówno ona była ważna, tak jak i oni dla niej. On, jak już było wspomniane po prostu gdzieś tam był, kolejny na liście, kolejnym numerkiem z wielu innych. A to przekładało się na życie codzienne, mimo że dla Noemi jego ganianie i załatwianie było zupełnie niezrozumiałe i niepotrzebne, bo dla niej, to powinien być cały czas przy niej, wtedy te wszystkie starania miały przynajmniej jakiś sens, nie wcinała się jednak w żaden sposób w jego plan dnia, tylko po prostu starała się to wytrzymywać w wierze, że kiedyś będzie po prostu cały dla niej. Przez cały czas obserwowała uważnie każdy jego ruch poczynając na tym, jak doszło do niego, jaką gafę odwalił,a kończąc na porzuceniu przez niego pancerza, na co sama też w ostateczności się zdecydowała. Nie przyjmowała jakichkolwiek forów, nawet w takiej kwestii. Z resztą czułaby się w nim bardziej niebezpiecznie z uwagi na to, że mimo wszystko krępował jej ruchy, a na to sobie nie mogła pozwolić. Ze wszystkich atrybutów walki treningowej, mogła być chociaż trochę szybsza od Corvusa, on dużo myślał o ruchach i obronie, ona działała instynktownie, czemu towarzyszyła przynajmniej szybkość tego, co i kiedy to wykonywała. Nie chciała jednak wątpić także w ten atrybut, więc przygotowała się na porządny wycisk. Corvus w końcu walczył praktycznie tyle, co ona przesiadywała w szpitalu, a to dawało mu nad nią znaczną przewagę. Czasem czuła, że jest lata świetlne za nim w walce, a to ją martwiło, bo przecież nie mogła być wiecznie zdana tylko na niego. - Bésame el culo... - Odwarknęła z groźną miną również po hiszpańsku, a potem uśmiechnęła się uwodzicielsko - ... querido. - Dodała na koniec, a potem już przygotowała się do walki. Wzięła głęboki wdech i wydech, żeby oczyścić umysł. I zrobiła to w ostatniej chwili, bo już w następnej przyszło jej odparować parę szybkich ciosów od Corvusa. Starała się nie myśleć o tym, jak wygląda jego twarz, gdy nie widać w jego oczach tego ogromu miłości do zawsze. Starała się nie myśleć o tym, że staje się zupełnie jak wyszkolony do walki wojownik o kamiennej twarzy. Skupiła się na jego ruchach, szukała luk w kolejnych kombinacjach, by móc wyprowadzić cios w odpowiedniej chwili, ale był w tym naprawdę świetny. Po odparowaniu kolejnego kopnięcia wymierzonego w jej prawy bok, sama wyprowadziła cios pięścią prosto w jego szczękę natrafiając jednak na powietrze. To ją sfrustrowało, co oznaczało brak koncentracji z jej strony, co przepłaciła lżejszym kopniakiem w brzuch, który chyba nawet nie był celem tej kombinacji. To pozwoliło jej złapać dystans między sobą, a Corvusem, bo siła wykopu, posunęła ją lekko w tył, dotychczas pozostawali cały czas w zwarciu. Dali sobie kilka sekund na odsapnięcie, Noemi czuła, jak emocje zaczynają wpełzać na jej ambicję, a to oznaczało błędy, więc odrzuciła je głęboko na tył swojej głowy, tym razem jako pierwsza ruszając do ataku. Lewy prosty trafił w powietrze, prawy natrafił na blokadę, więc spróbowała ponownie lewą pięścią w splot słoneczny, jednocześnie wyciągając jedną ze swoich nóg do podcięcia jego i wytrącenia go z równowagi.
Corvus Juarez
Re: 1. Sala Treningowa Sob 16 Lut 2019, 00:56
Być może brakowało jej trochę dyscypliny i dlatego też nie potrafiła odnaleźć się w roli medyka obozowego. Z drugiej strony jednak, gdzie ona siebie widziała? Była jedną z najzdolniejszych lekarek w tym obozie, mało tego, posiadała zestaw mocy, który był niezbędny do pracy w szpitalu, a przynajmniej niezbędny do najskuteczniejszej pracy. Każdy musiał mierzyć siły na zamiary i tak jak jego umiejętności były stricte ofensywne, zwłaszcza przy jego sposobie ich użytkowania, tak jej wiązały się z pracą w miejscach bezpiecznych. Mogło jej brakować adrenaliny, mogła czuć się nieprzydatna, ale prawda była taka, że jej rola w tym obozie była dużo ważniejsza, niż jego. Corvusa da się podmienić - jeśli ucierpi kiedyś, takiego medyka jak Noemi jednak już się nie znajdzie drugiego. Uwielbiał ich hiszpańskie przekomarzanki, bo nawet warknięcie "pocałuj mnie w dupę, kochanie" w jej wykonaniu było cholernie seksowne. Niestety, taka była wada bycia chodzącym ideałem i obiektem westchnień całego obozu - musiała się liczyć z tym, że często dostanie fory, że wszyscy będą ją oszczędzać i że nikt nie będzie brał jej na poważnie. Juarez wiedział, że takie lekceważenie jej, to była płachta na byka i przekonał się o tym już niejednokrotnie. Wygrywał z nią praktycznie zawsze przez wzgląd na swoje doświadczenie, umiejętności i przewagi fizyczne, co nie oznacza, że było mu łatwo. Wręcz przeciwnie. Miała ten niegasnący płomień, który nie pozwalał jej poddać się nawet po kilkunastu upadkach. Skinął głową, widząc jak odrzuca zbroję na bok. Mieli zamiar trenować na poważnie, a on już nie raz jej mówił, że niebezpieczna stanie się dopiero wtedy, gdy nie będzie potrzebowała żadnej ochrony czy broni. Widać brała sobie jego słowa do serca, co jako słabego instruktora, a zarazem jej chłopaka - bardzo cieszyło. Starli się dość szybko i w dość zawrotnym tempie, dlatego sama sekwencja trwała tylko kilka sekund. Mimo to, zyskała jego uznanie, gdyż już na wstępie starała się pilnować - żadnych zbędnych emocji. Zawsze jej tłumaczył, że wściekły umysł, to wąski umysł i powinna kontrolować pojedynek za pomocą swoich umiejętności, nie psychologii. Wyblokował niemalże wszystkie jej ciosy, ale nie odpowiedział niczym, gdyż atakowała mądrze i z pewnym planem. Tylko kopniak w brzuch wszedł, który był typową zmyłką, ale gdy tylko Juarez dostrzegł okazje - zamienił to w prawdziwy cios. Odsunął głowę, gdy wymierzyła kolejny cios, dzięki czemu jej ręka minęła się z powietrzem. Ręką zablokował kolejną pięść, a chwilę później dostrzegł kątem oka, że ma odsłonięty splot słoneczny, co tak świetna wojowniczka jak ona musiała wykorzystać. Miał jednak po coś lewą rękę, która - gdy tylko pięść ukochanej zbliżyła się niemalże do samej klatki piersiowej - chwyciła ją za nadgarstek, spychając poza tułów. Dzięki tej szybkiej akcji miał teraz przewagę dwa do jednego w liczbie gotowych do akcji rąk. Dopiero pod sam koniec spostrzegł, że starała się go również podciąć, na co zareagował nerwowym wyskokiem w powietrze, by uniknąć ataku, jednocześnie wystawił dalszą od niej nogę, by uderzyć ją dość mocno w lewe ramię, odsłonięte teraz przez jej poprzedni, nieudany cios w splot słoneczny. Cios miał na celu odsunięcie jej na kilka metrów. Tutaj jednak dużo ryzykował, gdyż musiał upaść na plecy po tym wszystkim - było to zbyt nerwowe zatem i tak naprawdę, tylko dobry refleks uchronił go przed obaleniem. Natychmiastowo wstał, odbijając się niemalże od ziemi i pokręcił szyją, czując, że pierwsza runda ich starcia dobiegła końca. Był zatem czas na dosłownie chwilę oddechu. - Prawie mnie miałaś, kochanie - rzekł nieco cieplejszym tonem, niż typowym dla walki i miało to ją pokrzepić, bo przecież prawie go trafiła dość poważnie, wyłącznie dzięki zastosowaniu swojej własnej strategii. Podświadomie, ale jednak. Był z niej naprawdę dumny, gdyż jako jej trener i sparingpartner widział każdą jej poprawę - była coraz lepsza, a już wcześniej była przecież znakomita. - Moja kolej - dodał po chwili, by ruszyć do przodu i narzucić jeszcze ostrzejsze tempo. Będąc niecałe trzy metry od ukochanej wybił się w powietrze, a lądując tuż przed nią uderzył ją dość potężnym ciosem swoją dominującą ręką, celując zapewne w jej gardę. Chwilę później wyprowadził następującą kombinację: lewa pięść w jej policzek, prawa noga na jej lewą łydkę, instynktowne sparowal jej rękę na bok, by dołożyć jeszcze jedno uderzenie pięścią, tym razem mocniejsze, a później jeszcze dołożyć cios zewnętrzną stroną tej samej dłoni, przedłużając sekwencję o jeszcze jeden cios. Szybko jeszcze skorzystał z okazji i zastosował niskie kopnięcie na jej udo drugą nogą, by dołożyć jeszcze jeden podbródkowy i na koniec sierp słabszą ręką. Chciał, by spróbowała poradzić sobie z obroną pod presją, którą narzucił dość mocną - sam miałby pewnie problem z uniknięciem bądź obroną części tych uderzeń.
Noemi Enamorado
Re: 1. Sala Treningowa Sob 16 Lut 2019, 01:42
Gdzie siebie widziała? U jego boku daleko stąd, choć na chwilę obecną ta wizja wydawała jej się głęboko utopijna i należała zaledwie do sfery jej marzeń, które czekały na spełnienie. Gdyby dłużej to przemyśleć to pewnie chciałaby działać w szpitalu, może nawet nie takim obozowym, ale wiedziała jednocześnie jakie ryzyko to za sobą ciągnęło, pracując w zwyczajnym, ludzkim szpitalu naraziłaby pacjentów na niebezpieczeństwo, głównie za sprawą swojej aury półboga, która przyciągała do niej bestie za wyjątkiem sytuacji, kiedy maskowałaby się odorem podłych ludzi. Mogłaby więc, czysto hipotetycznie, zająć się leczeniem skazańców we więzieniu. Wcale nie dziwiło więc to, że wiele herosów zostawało w obozie pomimo mijających lat. Prowadzenie walki w pojedynkę, próbując nie zwracać uwagi ludzkich sąsiadów i jednoczesne próby życia jak zwykły człowiek, chodzenie do pracy i bycie wiecznie czujnym musiało być niesamowicie wyczerpujące. W sumie Noemi nie powinno w ogóle ciągnąć do tego, żeby żyć poza obozem, nie z jej defensywnymi umiejętnościami, które wręcz zmuszały ją do pozostania w obecnym miejscu. Ale Enamorado z natury była indywidualistką, nie lubiącą, gdy się jej czegoś odmawiało, musiała się widocznie przekonać na własnej skórze jak to jest. Poza tym Corvusa nie dało się podmienić, nikt nie potrafiłby podrobić tej ameby i świetnego wojownika w jednym, tylko on traktował to wszystko tak poważnie, tylko on się tak przykładał do wszystkiego co robił, a to pozwalało mu być najlepszym wojownikiem w tym miejscu, dziwne było dla wszystkich to, że nie sięgnął jeszcze po posadę kapitana, bo odnalazłby się na niej idealnie. Przechodząc jednak do samego starcia to mimo tego, że trwało naprawdę niedługo, to było dostatecznie wyczerpujące jak na tę pierwszą rundę, którą to przegrała Noemi. Musiała przełknąć poczucie porażki, bo jak zwykle on wyprzedzał ją nie tylko umiejętnościami i doświadczeniem, ale też strategią, którą rysował sobie w głowie analizując na bieżąco każdy jej ruch. Miała w głowie cały czas jego słowa "Wściekły umysł, to wąski umysł" i choć przez ten moment, kiedy do niej mówił i kiedy dał jej tę chwilę na rozpoczęcie kolejnej rundy, to właśnie wściekłość zalała ją od środka, jakby trująca toksyna wlewana do czystej probówki, to odepchnęła ponownie na bok niepotrzebne emocje, skupiając się na jego wyskoku w jej stronę, normując oddech i napinając mięśnie, które już same zaczynały ją prowadzić i odpowiadać na jego przyspieszoną sekwencję spadających na nią kolejnych ciosów. Pierwszy, naprawdę mocny cios sparowała porządną gardą, ale i tak poczuła go aż w żebrach. Zablokowała jego lewą pięść swoim prawym łokciem, podskoczyła w idealnym momencie, by uniknąć jego nogi spadającej na jej łydkę, jej instynkt zareagował przed umysłem i to pozwoliło jej sparować kolejny grad ciosów, które na nią spadły w naprawdę ostrym tempie. Co prawda nie udało się jej do końca sparować kopnięcia w udo, ale zignorowała zupełnie ból w kończynie i sparowała jego pięści, to dało jej furtkę do odwetu. Zarzuciła na niego parę ciosów pięściami i wykonała mocne kopnięcie w jego brzuch, które, jak się spodziewała, sparował, sprowadzając ją tym samym na ziemię, do czego doprowadziła umyślnie, bo gdy zamachnął się do kolejnego ciosu kończącego rundę, zgrabnym przewrotem, przeturlała się za niego, żeby uderzyć mocno nasadą dłoni wrażliwe na ból miejsce między obojczykiem, a zgięciem szyi, a potem spróbować powalić go na ziemię silnym kopnięciem w dół pleców i wygrać tę potyczkę.
Corvus Juarez
Re: 1. Sala Treningowa Pon 18 Lut 2019, 01:39
Sytuacja z życiem poza obozem w ich przypadku była o tyle kłopotliwa, że mogli nie być gotowi na wykonanie takiego kroku i każdy błąd może zakończyć przedwcześnie ich żywot. W obozie teoretycznie mieli większe szanse na przetrwanie, bo ryzykowali tylko w grupach uderzeniowych, sam kampus nie widział już od dawna żadnych poważnych konfliktów - ostatni taki miał miejsce w latach czterdziestych ubiegłego wieku. Corvus jednak wiedział, że prędzej czy później historia się powtórzy, dlaczego? Otóż przez całe swoje istnienie ludzkość próbuje wytłuc siebie nawzajem, z różnych przyczyn. Kiedy jednak do gry weszła broń atomowa, nareszcie gatunek homo sapiens ma ku temu okazje. Pytanie więc należało postawić nie czy świat się skończy, a kiedy? Juarez nigdy nie myślał o posadzie kapitana z dwóch powodów - pierwszym była interakcja z innymi, która w jego przypadku leżała i kwiczała, drugim zaś był nadmiar obowiązków wynikających z tego tytułu. Jeśli teraz trudno im było zorganizować czas dla siebie, to będąc na pozycji lidera drużyny Asklepiosa, było niemal pewne, że tego czasu będzie jeszcze mniej. A na tym mu nie zależało, bo przecież wszystko robił z myślą o Noemi, nie o sobie. Mogła go uważać za dobry materiał na kapitana, ale on swoje wiedział - byli lepsi od niego. Jego przewaga wynikała głównie z doświadczenia, acz z dnia na dzień było widać znaczącą poprawę u Enamorado, która już wcześniej znakomicie radziła sobie w walce hand-to-hand. On tylko pomagał jej rozwijać umiejętności, czując dumę za każdym razem, gdy zastosowała się do jego rad i uniknęła kolejnych błędów. Wiedział, że jej temperament może przeszkadzać w chłonięciu wiedzy, ale w tym przypadku była całkowicie uległa - a to dawało efekty w postaci lepszej techniki walki. Swoją kombinację zaczął z myślą o tym, by wprowadzić ją do głębokiej defensywy i by sprawdzić, czy jest w stanie wykaraskać się z tego w jakiś sensowny sposób. Brunetka przyjęła na siebie część ciosów, co było nieuniknione, biorąc pod uwagę jego przewagi. Zblokował sprytnie większą część jej pięści, kilka innych uniknął i cały czas pracował doskonale na nogach, dzięki czemu mógł w każdej chwili zastosować kolejną zmyłkę. Sparował kopnięcie w brzuch gdzieś na bok, jednocześnie podcinając ją, by znalazła się na ziemi - na teoretycznie gorszej pozycji. Dostrzegając jednak pewną pułapkę w tym wszystkim, poczekał aż jego ukochana się przeturla i spróbuje go zaatakować w okolice karku. Nie pozwolił sobie na to, gdyż w momencie jej przewrotu, wykonał obrót w powietrzu w przód, opierając się otwartą dłonią o ziemię, dzięki czemu nie miała dostatecznie dużo zasięgu, by trafić go nasadą dłoni w szyję, bądź w późniejszej fazie kopnięciem w plecy. Lądując na obu nogach od razu wyprostował się i pokręcił trochę szyją, jak gdyby to dopiero była rozgrzewka. - Musisz być szybsza- poinstruował ją, tłumacząc, dlaczego sekwencja się nie udała. Wyprostował się, po czym rozszerzył nieco nogi, zginając je przy okazji w kolanach i wystawił jedną rękę do przodu drugą zaś trzymał kilka centymetrów od swojej klatki piersiowej. - Spróbuj mnie sprowadzić na ziemię - miał na myśli obalenie go w taki sposób, by miała całkowitą kontrolę i ten nie miał już szans na podniesienie się. W tym momencie cały czas myślała o ciosach kończących, a nie mogła zapomnieć również o tym, że są specjalnego rodzaju chwyty, pomagające unieruchomić przeciwnika. A walka wręcz wykorzystywała nie tylko bezpośrednią fizykę uderzeń.
Noemi Enamorado
Re: 1. Sala Treningowa Wto 19 Lut 2019, 01:57
Mimo wszystko, mimo tych wątpliwości i tego, że wyjście na dłużej poza obóz, mogło być dla nich obojga zgubne, to Noemi nie mogłaby tutaj nie zostać, nie bez przekonania się, jak wygląda świat poza tym jednym obozem. Była tutaj od dziesięciu lat, pozostałe dziesięć lat swojego życia spędziła w Sacramento, a świat był przecież przeogromny. Zawsze marzyły się jej podróże, poznawanie innych krajów, kultur, to było to, co chciała robić, gdy już dorośnie. Spodziewała się, że na pierwszą z swoich podróży wyruszy po skończeniu osiemnastego roku życia, a w rzeczywistości do tych dwóch lat, gdy miała zwiedzać świat, stała cały czas w miejscu, w obozie, którego broniła, choć nie uważała go do końca za swój dom. W każdej chwili mogła przecież też zginąć, a mimo to wciąż tu była i największym z powodów poza bezpieczeństwem tego rozwiązania, było to, że Corvus też tutaj był, a ona bez niego nie mogła się przecież nigdzie ruszyć. Oboje nie chcieli i nie nadawali się na kapitanów, i choć łączył ich jeden powód, którym było ograniczenie czasowe, to ten drugi był u nich zupełnie inny. On nie mógł nim być z powodu nadmiernego milczenia, niechęci do interakcji z innymi, ale za to trzymał głowę na karku i ogarniał wiele spraw, których inni nie byliby w stanie. Za to Noemi była zbyt porywcza, pod wpływem emocji, zwłaszcza negatywnych, nie pozwalała sobie na zimny obraz sytuacji i podejmowała decyzje na podstawie intuicji, ale za to potrafiłaby się dogadać z każdym. Lepiej byłoby jednak żeby ta dwójka pozostała po prostu zwyczajnymi członkami swojej drużyny, skoro i tak w nieodległym czasie mieli zamiar opuścić obóz i dalej rozwijać swój związek. Noemi chciała być z Corvusem już do końca swojego życia, nie wykluczała też zaślubin i wielu potomków z połączenia rodzin Enamorado i Juarez. Ale do tego potrzebowała swojego ukochanego mieć dla siebie, więc musiała być pojętnym uczniem. Sapnęła już mocno sfrustrowana, gdy nie udało się jej kolejny raz go zaskoczyć i pokonać. Miała wrażenie, że Corvus ma oczy, ręce i nogi wszędzie dookoła swojego ciała. Był od niej zdecydowanie lepszy, ale uważała, że nie musiał się z tym tak obnosić. - Masz dużo więcej doświadczenia ode mnie! - Rzuciła oskarżycielsko, podchodząc do niego bliżej. Widać było już mocną frustrację w jej sposobie poruszania się i gniew w jej kolejnych krokach - Robisz to specjalnie, prawda? Żeby odwieść mnie od wyruszenia z obozu! - Krzyknęła i podeszła do niego już naprawdę blisko. - Wiedziałam, że już się tutaj zadomowiłeś i wcale nie masz zamiaru się stąd ruszać. Dobrze ci tak jak jest, wyruszysz na misję od czasu do czasu, a domu już czeka na ciebie ciepły posiłek i kobieta w łóżku! Ty... Szowinisto! - Krzyknęła i popchnęła z pewnością zdezorientowanego Corvusa tak mocno, że runął na ziemię, ułożyła nogę na jego szyi i ze zwinnością i szybkością pantery opadła na niego, by błyskawicznie założyć mu dźwignię i zablokować kończyny, żeby nie miał szans się wywinąć. Trzymała go mocno, ale do ucha szepnęła mu słodkim głosem: - Tak szybko wystarczy?
Corvus Juarez
Re: 1. Sala Treningowa Wto 19 Lut 2019, 15:02
Kwestią drugorzędną pozostaje, że na horyzoncie za bardzo nie było widać żadnego materiału na kapitana i wcale by się Corvus nie zdziwił, gdyby Asklepios podjął decyzję sam, by obdarować tym tytułem albo jego, albo właśnie ją. Bo co by to oznaczało w praktyce? Jeszcze mniej czasu dla siebie, mniejszą szansę na "wpadkę" i mniejszą szansę na to, że będą między nimi kwasy z tego powodu, że mają się dość po prostu. Liczył jednak, że bóg medycyny weźmie pod uwagę predyspozycje i umiejętności, a nie w pierwszej kolejności zechce organizować życie swojej pięknej córce. Jego przewaga wynikała nie tylko z predyspozycji fizycznych ale również z doświadczenia. Mimo tego, że Noemi wcześniej wylądowała w obozie, to on wykonał dużo więcej misji od niej, dzięki czemu nadrobił zaległości względem ukochanej i szybko ją przegonił. Wszystkie aspekty przemawiały za nim, a przecież nie użył jeszcze nawet swoich mocy, które w przeciwieństwie do tych Enamorado, stworzone były do starć bezpośrednich. Teraz się irytowała, nie mogąc go trafić? To niech sobie wyobrazi sytuację, w której zapędzi już go w kozi róg, już myśli, że go trafi, a tu nagle chłopak się dematerializuje albo zasłania go jakaś zjawa. To by było dopiero frustrujące. Zdziwił się dość mocno, kiedy zaatakowała go słownie. Momentalnie odpuścił gardę i stał jak wryty, gdy wylewała wszystkie swoje żale względem niego. Brzmiało to tak, jakby naprawdę chciała mu to wszystko wygarnąć, a ten trening był jednym wielkim pretekstem do tego. Zamurowało go, co ona skrzętnie wykorzystała, najpierw popychając go mocno, a później zakładając mu dźwignię, przed którą się nawet nie wzbraniał. Dopiero kiedy szepnęła mu do ucha, zrozumiał w jaki sposób sobie z niego zażartowała teraz i odklepał wolną ręką, uderzając kilka razy otwartą dłonią o ziemię. Nie był jednak zadowolony, że przegrał. Nie chodziło tu jednak o sam fakt porażki, a o metodę, jaką posłużyła się Enamorado. Miała korzystać z jego słabych punktów i doskonale wiedziała, że jego największym jest ona sama. Dzisiaj jednak nastawił się na coś zupełnie innego - chciał, by pokonała go umiejętnościami, nie podstępem i było mu naprawdę przykro, że w taki sposób potraktowała nie tylko jego, ale też cały ten trening. Mimo to, nie dał po sobie tego poznać. Podniósł się do pozycji siedzącej i dłonią przejechał po karku, próbując rozluźnić mocno spięte mięśnie. - Wystarczy - odparł spokojnie w swoim stylu, acz wcale mu się to nie podobało. Zerwał się na obie nogi i podszedł do Noemi. Wystawił rękę w jej stronę, by pomóc jej wstać z podłogi, a gdy to już się stało, położył jej rękę na ramieniu i uśmiechnął się lekko. - Jesteś świetną wojowniczką i masz rację, że dobrze mi tak jak jest - zaczął. - Obóz nie ma nic do rzeczy. Jest mi tu dobrze, bo ty tu jesteś - dokończył, bo czuł potrzebę wytłumaczenia się. Mogła to być jej prowokacja, mogła to być podpucha, ale on to wziął na poważnie i wolał wyprowadzić ją z błędu. Zależało mu tylko i wyłącznie na niej, dlatego szczęśliwy będzie wszędzie, jeśli ona będzie u jego boku, miejsce nie ma żadnego znaczenia. Pocałował ją w skroń, tak jak miał to w zwyczaju i odsunął się, spoglądając na jedzenie, które przyniósł kilkadziesiąt minut temu. - Pewnie już zimne - rzucił w eter, ale nie narzekał. Bardziej zauważył po prostu.
Noemi Enamorado
Re: 1. Sala Treningowa Wto 19 Lut 2019, 23:37
Taak, cały ten wybór kapitana. Noemi czuła niewątpliwy stres z tym związany, bo bała się, że Corvus jednak zostanie wybrany, a w praktyce, poza tym co napisano wyżej, oznaczało też to, że jedno z nich byłoby w hierarchii wyżej, niż drugie. A to nie mogło oznaczać niczego dobrego poza konfliktem, zwłaszcza gdyby to Corvus próbował zarządzać czasem i zajęciami Noemi, czy nawet posunąć się do krytykowania w jakiś sposób jej postępowania, wydawania rozkazów i dawania jej nagan. O ile pozwalała na to na treningu, bo wiedziała, że to wyłącznie dla jej dobra, to tak w codziennym życiu by to zupełnie nie przeszło, zwłaszcza, że Enamorado nierzadko zdarzało się narzekać przy Corvusie na poprzedniego kapitana i wiedział on o tym, jakie ma ona zdanie na ten temat. Głównie wyrażała się niepochlebnie na temat tego, że "ktoś tu poczuł za dużo władzy i ma się za bossa mafii" albo " ****** służbistka". Więc nie było to zdecydowanie najlepsze rozwiązanie. Przynajmniej nie dla ich związku. Oczywiście, że zdawała sobie sprawę z tego, że jest od niego wiele słabsza w bijatyce, zwłaszcza przez to, że zbyt często liczyła po prostu na szczęście i swoją intuicję, ale to nie znaczyło, że jest totalnie nieprzydatnym wojownikiem. Kiedy było trzeba potrafiła zakręcić batem, czy po wymachiwać glewią w słusznej sprawie. Nie można było jednak ukryć tego, że miała dużo więcej doświadczenia w leczeniu ran, dogadywaniu się z innymi obozowiczami, wiedziała co, u kogo załatwić, a swoich boskich mocy mogłaby używać do leczenia innych nawet na ślepo i na totalnym zmęczeniu, które pewnie skończyłoby się dla niej omdleniem, ale była zdolna do ryzyka i poświęcenia dla innych, zwłaszcza dla nawet tych nie do końca znanych jej obozowiczów. Jeżeli chodzi o Corvusa, to on nie czuł aż takiej jedności z tymi ludźmi, nie była pewna czy byłby zdolny do poświęcenia się dla kogoś tak, jak dla niej. Ona altruizm miała też wpisany w swoją boską krew, musiała żyć, by być dla innych. Corvus potrafił walczyć, ale mógł to robić równocześnie tylko dla siebie, albo dla innych. Po odklepaniu natychmiast go puściła i wstała wdzięcznie z ziemi używając jakiegoś akrobatycznego zawijaska. Oczywiście nie widziała w jego zachowaniu niczego, co podpowiadało jej, że zirytował go fakt tego, że udało się jej go przechytrzyć na swój sposób. Może i był rozczarowany tym, że zrobiła to podstępem, bo liczył na czysto fizyczny trening, jednak Noemi cały czas była zdania, że Juarez nie doceniał wagi ataku psychicznego, który nie raz pozwolił Enamorado zwyciężyć potyczkę. - Oboje się czegoś dzisiaj nauczyliśmy. - Powiedziała tylko. Wiedziała, że on jest od niej zdecydowanie lepszy w walce i że gdyby to trwało dłużej to potrafiłaby się już na poważnie zirytować i wyszliby z sali pewnie pokłóceni, dlatego zakończyła to we własny, może trochę zbyt mocno bezlitosny sposób. A on z pewnością mógł nauczyć się tego, że Noemi była jego wielką słabością i bardzo łatwo przez to można go było rozproszyć i zdezorientować, a przez to robił się bezbronny jak dziecko. Oboje mają zdecydowanie nad czym pracować. - Daj spokój, nie musisz niczego tłumaczyć. - Odparła lekko, z beztroskim uśmiechem i odeszła parę kroków w kierunku stojącej tam butelki wody. Czuła jednak pod skórą, że to nie do końca była prawda i mimo wszystko czuła w środku ten strach o to, że tak będzie naprawdę - że zostaną w tym obozie już na zawsze, zwłaszcza teraz, gdy uświadomiła mu, jak wielką jest słabością dla niego, nie tylko dlatego, że nie jest tak wprawiona w walce, jak on, ale też z tego powodu, że jeżeli zranią ją, to on także ucierpi, bo była jego jedną, wielką słabością i czyniła go podatnym na manipulacje innych. Upiła spory łyk wody i zaproponowała butelkę ukochanemu po tym, jak ucałował jej czoło. - I tak to weźmiemy, ostatnie o czym teraz myślę to gotowanie super zdrowego posiłku. - Odparła. W końcu mikrofalówka stała otworem, gotowa na podgrzanie tego niezdrowego, kalorycznego żarcia.
Corvus Juarez
Re: 1. Sala Treningowa Sro 20 Lut 2019, 14:36
Z drugiej strony, patrząc na to z zupełnie innej perspektywy, Corvus nie musiał być wcale takim złym materiałem, a już zwłaszcza dla ukochanej, która w końcu może miałaby kogoś na tej pozycji, w kogo umiejętności nie wątpi i komu bezgranicznie ufa. Każdy kij miał dwa końce i tak jak Enamorado często narzekała na decyzje przełożonych, tak teraz miałaby świadomość, że to jej ukochany po części o tym decyduje, gdyby faktycznie ktoś zdecydował się go wybrać. On sam nie pchał się w to, bo pamiętał swoją obietnicę złożoną jakiś czas temu, że odejdą stąd i spróbują normalnie żyć. Że da jej to wszystko, o czym Marcelina marzy - nieważne czy był to wielki dom na wybrzeżu, gromadka dzieci czy lata pełne podróży i przygód. Był gotów na wszystko, tylko potrzebne było odpowiednie przeszkolenie. Nigdy nie zapomniał o tej obietnicy i miał zamiar ją dotrzymać, bo mogło to nie być widoczne, ale jemu zależy na tym równie mocno co jej. Juarez czuł lojalność tylko wobec Noemi i to była jedna z wad, która potencjalnie mogła mu przeszkodzić w drodze na kapitański stołek. Miał nieliczne grono osób, którym ufał w tym obozie, ale czy byłby skłonny do poświęceń dla nich? Tego nie był w stanie jednoznacznie określić. Na pewno jakiś tam altruizm w sobie miał, ale na ile był gotów to wcielić w życie to już tylko czas pokaże. Tylko co do Enamorado nie miał wątpliwości - skoczy za nią w ogień, zrobi wszystko, by nic się jej nie stało, a nawet odda własne życie, byleby tylko ona przeżyła. Spoglądał na jedzenie, analizując jednocześnie to, co zaszło przed chwilą między nimi. Dalej mu się ta sytuacja nie podobała, bo nie był to trening psychologiczny tylko czysto fizyczny. Czuł się źle, że dał się w to wciągnąć, ale jeszcze bardziej dosięgała go irytacja, że ona to wykorzystała przeciw niemu. Wiadomym było, że starcie należało kontrolować na każdym szczeblu, ale ten trening miał na celu rozwinięcie jej umiejętności bojowych, nie podstępu, który jak widać, miała już w dość dobrym stopniu opanowany. Z letargu wyrwała go brunetka, która zbliżyła się do niego i wręczyła mu butelkę wody, z której upił kilka łyków chwilę później. Odetchnął lekko, gdy już zwilżył gardło i spojrzał na Enamorado, a cała irytacja wnet znikła. - Trzeba mieć co spalać następnym razem - zażartował, uśmiechając się lekko. Swoimi specjalnymi zdolnościami wezwał dwie zjawy, które posłużą mu dzisiaj za tragarzy - nakazał im bowiem wzięcie wszystkich pudełek i opakowań, a sam ujął dłoń Noemi w swoją i splótł ich dłonie. Kroki skierował do wyjścia z sali treningowej, a później do greckiej dzielnicy mieszkalnej.
zt oboje
Admin
Admin
Re: 1. Sala Treningowa Sob 09 Mar 2019, 21:13
Kończę wątek.
Podsumowanie: - Obydwoje otrzymujecie po 2 punkty zwykłe.
Gość
Gość
Re: 1. Sala Treningowa Sro 10 Kwi 2019, 23:36
(2)
Nie była chętna do jakichkolwiek treningów. Miała dość planowania jej życia przez osoby trzecie. Jakby to jeszcze kurwa miało sens, nie? Ona nie mogła powiedzieć nic, musiała się zachowywać godnie, jak na córkę Aegira przystało. Jeszcze za ostatni wpierdol chłopaczkom z innej drużyny dostała niesamowite manto od tatusia, karę i o właśnie bardzo proszę - darmowy, przymusowy trening. Osoba, która miała jej pomóc nie wyjdzie na sto procent cało z tego spotkania, zwłaszcza, że Quinn nawet za bycie cicho i bycie miłym mogła komuś przygrzmocić w zęby. Splunęła na bok, typowa chłopaczara, wchodząc na salkę treningową. Odziana w luźne dresidła w kolorze bieli i szarości stanęła przy jednym z worków treningowych. W głowie już miała zarys tego jak atakuje, jak się broni, skąd i pod jakim kątem wykonuje uderzenia jedną i druga pięścią. Ona była mistrzem w walce na pięści, trenowała od małego, czuła we krwi, że to jest jej jedna z ulubionych części dnia – naparzanie twardymi jak skały kostkami. Blond włosy, które pokazywały przy samej skórze głowy trochę ciemnych odrostów swobodnie opadały na jej ramiona. Były lekko pokręcone od wilgoci, splątane, nie wysuszone. Mruknęła pod nosem, że cierpliwość nie jest jej najlepszą stroną i z całej siły przywaliła pięścią w worek, który przez impet prawie zrobił fikołka. Z jej oczu ciekła złość, dlaczego ona, córka Aegira, dobra wojowniczka, miała obrywać, bo ktoś jest głupi i jest totalną cipą? Nim worek wrócił na miejsce, Wolf wyprowadziła kolejne uderzenie, które posłało worek jeszcze wyżej. Jak miała trenować, to musiała czuć ból, druga osoba mogła przy tym ucierpieć i to był aspekt, który jej kompletnie nie interesował. Wykonać zadanie i spierdolić robić swoje rzeczy. Nie miała zamiaru marnować swój cenny czas z jakimś przydupasem, który skacze jak mu się zagra. Zatrzymała worek jedną ręką i fuknęła cicho spoglądając w jakiś kąt w salce.
James Anderhil
Re: 1. Sala Treningowa Czw 11 Kwi 2019, 14:18
Prawdzie kapryśnym uśmiechem losu był fakt, że drużyna którą Anderhil skompletował i wysłał na negocjacje z trollami po całości dała dupy – dosłownie. Negocjacje nie poszły po myśl herosów, ba one się nawet nie odbyły. James sądził, że wysyłał kompetentnych ludzi, niestety zawiódł się. Drużyna i owszem wróciła, lecz poturbowana natomiast parka trolli dalej zamieszkuje tereny na obrzeżach obozu. Oczywiście całe gówno, które z tego powodu się nagromadziło spłynęło na zastępcę kapitana, a dodatkowo Tyr dołożył swoje trzy grosze. Także Anderhil mógł się radować, iż nie skończył jako szambo nurek u Surtura w klopie miast tego miał się zająć indywidualnymi treningami młodych i sam już nie wiedział co gorsze? Wyszedł z mieszkania na kwadrans przed ustaloną godziną ubrany w czarne dresy i szarą koszulkę na plecach miał niewielki czarno-czerwony plecak w którym schował rękawice bokserskie, ręcznik oraz kilka drobiazgów. W drodze zastanawiał się co może zaoferować dziewczynie, której prawdę powiedziawszy nie znał. Owszem widział ją nie raz ale ani Alva nie żaliła się na nią, ani nie podpadła większymi gafami w obozie, a przynajmniej nic o tym nie słyszał. Bo naturalnie bójki wykluczał z tej kategorii, były zbyt naturalną sprawą w miejscu przepełnionym młodymi buzującymi hormonami herosami pragnącymi się wykazać lub zakosztować adrenaliny. Widząc, że młoda kobieta stawiła się przed czasem uśmiechnął się lekko lubił punktualnych, lecz zastanawiał się jak u wojowniczki z dyscypliną? Wprawdzie obóz to nie koszary armii Pruskiej z XVIII wieku, gdzie za niesubordynację karano batem ale i tak było wesoło. – Witaj nazywam się James Anderhil i dziś poprowadzę twój trening. Widzę, że rozgrzewkę masz za sobą, doskonale. Możemy zatem przystąpić do czegoś konkretniejszego. – Cień uśmiechu nie schodził mężczyźnie z twarzy, a sam głos był serdeczny i pogodny. Odstawiając plecak pod ścianą i rozejrzał się po salce i chwilę się zastanawiał. – Dla poprawy krążenia i sprawdzenia wytrzymałości twoich rąk pięć razy wdrap się po linie z obciążnikami po piętnaście kilogramów – sucho zawyrokował pierwsze ćwiczenie.
Gość
Gość
Re: 1. Sala Treningowa Czw 11 Kwi 2019, 20:07
Przez kilka dobrych minut rozgrzewała nadgarstki i szyję. Rozciągnęła mieście przy łopatkach i również przy stawach. Nie miała zamiaru pieprzyć się w tańcu, ona przyszła tu wykonać zadanie i spierdolić jak najdalej stąd. Czy buzowały w niej hormony? Skądże, ona taka po prostu była, nie przepadała za wygadanymi mordami, posłusznymi pieskami. Gdy do jej uszu dobiegły czyjeś kroki pomyślała sobie - Oho... Spóźnialski trener... Jakże, kurwa, miło.... Zrezygnowana obróciła się przodem do typka krzyżując ręce na klatce piersiowej. Zmierzyła go chłodnym spojrzeniem, niech zadrżą bramy Helheim’u, bo możliwe, że córka Aegira właśnie się doń teraz modli. A żeby dały jej siłę, żeby ojciec i Valkyrie zesłały na nią prochy zwycięzców. Ona obije zaraz mordę kolejnemu fagasowi z ulizaną fryzurką. Wywracając oczami nawet nie raczyła się przedstawić, chuj mu do tego, kim była. Spoufalanie się z osobami, którzy wyglądają jak lalunie nie leżało w jej naturze. Bez słowa złapała za cztery obciążniki po 4 kg. Dwa na ręce, dwa na nogi, zaczepiła rzepami i bez przedłużania zaczęła wspinać się zwinne po linie. Pierwszy raz wciągnęła się powoli, ostrożnie, linia zwisała między jej nogami, a ta pięła się ku górze. Gdy już dotarła na „szczyt” zeszła równie powoli. Po plecach poczuła jak spłynęła jej niewielka kropelka potu. Przy ostatnim podciągnięciu zaszalała, podciągnęła się do góry w niecałe kilka sekund i równie prędko zeszła. Nie zdjęła ciężaru z nóg i rąk. Patrzyła się chłodno na faceta. James, Jones, czy jak mu tam, pierdoliła jego imię. Miała je gdzieś. Przeczesała szybko włosy ręką i nie zastanawiając się dłużej burknęła: - No... Dalej. – Pośpieszając chłopaka zdążyła zrobić kilka głębokich przysiadów. Zmierzyła wzrokiem pupilka z innej drużyny i fuknęła, odwracając jednocześnie wzrok na hantle z ciężarami. W lokum miała takich kilka, zawsze wieczorem ćwiczyła, przy świetle księżyca. Nie pierdoliła się z treningami, odwalała je na tip-top i wychodziła z trzaskiem drzwi.
James Anderhil
Re: 1. Sala Treningowa Sob 13 Kwi 2019, 15:34
Cień uśmiechu nie znikał z oblicza Anderhila, był tam i będzie towarzyszyć mu podczas tej jakże przyjemnej pracy z tak obiecującą wojowniczką. Pochwalał fakt, że dziewczyna przystąpiła do konkretów bez zbędnego mielenia językiem, to się ceniło. Spoglądał, bez większych emocji na to jak radziła sobie z zadanym ćwiczeniem i zastanawiał się, czy aby nie za lekko jej to szło? Nie spodziewał się po tak drobnej istocie aż takiej siły, energii i pasji, a może był to jedynie zalążek frustracji? Nie jemu było to oceniać i szczerze mówiąc miał do tego co pod czupryną blondyny się kryje dość obojętny stosunek. Jednakże nie mógł zapomnieć i zignorować faktu jakim był brak kultury. Nie byli dzikimi orkami dla których liczyła się tylko walka, posiłek oraz stosunek, ba! I wśród orków czasem widać było więcej manier niż u tej wojowniczki. W momencie, kiedy wykonała zadanie ćwiczenie James już miał pomysł na resztę treningu nieco modyfikując pierwotny plan, a właściwie całkowicie go zmieniając. – Ściągnij obciążniki – polecił obojętnym tonem, a sam poszedł po dwa proste kije długie na metr osiemdziesiąt, były stosunkowo lekkie, acz wytrzymałe. Rzucił jeden z nich blondynce. – Widać rozpiera cię energia pozwolisz zatem, że nieco ją rozładujemy – nie czekając na jakąkolwiek reakcję za-młynkował kijem nad głową przecinając z sykiem powietrze i uderzył w prawe udo nie wysilając się na delikatność. Chciał, aby dziewczyna po tych zajęciach zakonotowała w głowie kilka istotnych elementów począwszy od szacunku skończywszy na kulturze osobistej. Na tą żmudną naukę mieli cały dzień.
Gość
Gość
Re: 1. Sala Treningowa Pon 15 Kwi 2019, 16:50
Facet jest chyba na tyle dumny z siebie i z tego co robi, że myśli, że sobie poradzi ze wszystkim. Nie wszystkie racje są prawdziwe i to co ludzie uważają to ich osobista sprawa. Quinn należała do osób, która pokazywała to co uważa za pomocą siły i niejednemu by zęby wybiła, gdyby się z nią nie zgadzał. Mimo wszystko zachowanie kultury jakiejkolwiek graniczyło z cudem, więc gdy jaśnie pan wypucowany zaanonsował, że obciążniki mają zniknąć, Wolf rzuciła je gdzieś na bok mając na nie totalnie wyjebane. Chłopak jednak mylił rozpieranie energii z po prostu przysłowiowym wyjebaniem i znudzeniem. Nie musiała mieć do niego szacunku, na to każdy musi sobie zasłużyć. A że typa nie znała, to tym bardziej, musiał sobie zasłużyć. Kątem oka zaobserwowała jego ruchy i gdy ten rzucił jej jakiegoś drągala, ona go szybko odrzuciła. Nie była wyspecjalizowana w walce jakimiś kijkami, miecze i pięści były jej atutem. Oczywiście, nie zapominając o doskonałej koordynacji nóg i tego jak bardzo szybkie one były. Muai Thai, bo tego się uczyła przez cały pobyt swój w obozie, tak samo jak i Taekwondo, gdzie główną rolę odgrywały nogi, były stylami, które miała zamiar wykorzystać przeciwko kijkowi. Więc gdy chłopak uderzył ją w nogę, ta tylko wywróciła oczami zawiedziona. -Ehh... szkoda, bo liczyłam, że się wykażesz... - wzruszyła tylko ramionami i gdy przyjęła swoją pozycję do ataku, na pierwszy rzut wykorzystała swoje nogi. Zrobiła niewielki rozbieg i wybijając się z prawej nogi obróciła się wokół osi w powietrzu, a gdy już była na tyle blisko James’a wybiła mu jedną stopą kij z ręki, a drugą zatrzymała przy jego twarzy lądując poprzednią kończyną na ziemi. -Nie znając dobrych i słabych stron przeciwnika łapiesz się za coś, co znasz. - odsunęła stopę od jego twarzy, która wcześniej, mogłaby mu złamać szczękę, gdyby się nie zatrzymała. W walce trzeba było mieć szacunek do przeciwnika, ale jeśli przeciwnik pokazywał, że stoi zdecydowanie wyżej od Ciebie, nie powinieneś się wahać przed atakiem i wymierzeniem ciosu. Takiej zasady się trzymała. Tak więc skoro chłopak chciał, aby wydobyła z siebie całą energię, to rzuciła mu pod nogi tarczę do muai thai oraz dwie łapy treningowe dla trenera. Powinien wcześniej pytać Alvy, w czym słynie, a nie rzucać się na głęboką wodę i nie przynosić efektów z ogólnym treningiem, który miałby ją tylko rozciągnąć czy wzmocnić. Specjalizowanie się w walce każdego z członków obozu, niezależnie jakiej, było ważne i pokazywanie im, że w czymś są gorsi, dajmy na to łucznikowi, że jest gorszy w walce ciężkimi toporami albo mistrzowi mieczy, że nie poradzi sobie z biczem, było naprawdę nierozsądne. Ona mimo wszystko o tym wiedziała, więc pozwoliła pucowatej mordzie bronić się tym, czym powinien. Bo ona nie miała zamiaru się cofnąć przed atakiem z kolana czy z łokcia, który mógł ogłuszyć nie jednego osiłka. -Radziłabym odłożyć na bok kije, bo tylko skończą połamane. A jeśli nie chcesz, by Twoje dłonie też nie skończyły, gdzieś pomiędzy, to załóż rękawice. - rzuciła beznamiętnie wsuwając na dłonie rękawiczki do Taekwondo. Co jak co, ale nie miała zamiaru ranić niepotrzebnie sobie dłoni. Zmierzyła zmęczonym wzrokiem typka i lekko uginając się na nogach czekała cierpliwe na jego ruch.
James Anderhil
Re: 1. Sala Treningowa Pią 19 Kwi 2019, 10:55
Widział dezaprobatę malującą się na twarzy wojowniczki i zdawał sobie sprawę z faktu, że cokolwiek powie zostanie zignorowane bądź odparte przez dziewczynę. Irytacja na obecną sytuację nie zaciemniła mu jednak umysłu, a raczej wręcz przeciwnie uśmiechnął się niewymuszenie w momencie, gdy kij wyleciał mu z dłoni po jakże spektakularnym uderzeniu blondynki. Westchnął cicho i słuchał tego co ta ma jeszcze do zakomunikowania. – Pierwszy błąd, ja jestem twoim trenerem i w chwili obecnej moje słowo jest dla ciebie rozkazem. Drugi błąd, nie uczę cię walki wręcz bo wiem, że akurat w tym jesteś dobra, a sięgam po broń drzewcową bo kaleczysz walkę nią. Trzeci błąd, za dużo gadasz, milcz i słuchaj poleceń. – Po tym jakże krótkim instruktarzu, bez obijania w bawełnę James schylił się po wytrącony kij i czekał, aż jego towarzyszka dostosuje się do wydanych poleceń. Jej słowa były trafne jak strzał ślepego z łuku, gdzieś strzałę poniosło ale nie wiadomo gdzie? Jednak jakieś przesłanie miały mimo to James był na tyle doświadczonym wojownikiem, że nie potrzebował instruktarzu od smarkuli. To że ta była świetna w walce wręcz - cudownie, spoko umiejętność, ale jest jeden mały szkopuł w obozie co druga osoba walkę wręcz opanowała do poziomu mistrzowskiego lub w jego okolicach. To też szlifowanie czegoś co się potrafi, a co w walce z chociażby trollem, gigantem bądź nawet wargiem nie przyniesie skutku było najzwyczajniej w świecie głupie. Życie jej być może jeszcze nie nauczyło pokory, lecz tacy jak ona zostają szybko zweryfikowani. Co prawda Anderhil nie należał do ludzi źle życzących drugiej osobie to w przypadku akurat tej upartej smarkuli chciał, aby ktoś sprał jej solidnie tyłek. Być może i on sam to uczyni kiedy granica jego cierpliwości zostanie przekroczona. – Chwytaj kijaszek i walcz, nie filozofuj – uśmiechnął się delikatnie i szczerze bez ukrytej ironii.
Gość
Gość
Re: 1. Sala Treningowa Sob 04 Maj 2019, 14:32
Rozbawiona postawą swojego “trenera” parsknęła głośno śmiechem. Chłopaczek z ulizaną gębą wydawał jej się dość butny, nie przepadała za takimi co myślą, że tylko ONI i nikt inny mają rację. Miała walczyć kijaszkami? Spaliłaby je, gdyby miała taką zdolność, a tak to mogła jedynie podnieść poziom alkoholu w organizmie pieska na posyłki. Zamiast wymyślać, w czym jest gorsza, powinni się zając tym w czym jest właśnie najlepsza i zobaczyć, czy nie ma jakichś odstępów. Miała się uczyć władania kolejną bronią? Czy kij powstrzyma miecze? Czasami zdarzają się takie przypadki, ale drewno łamie się szybciej od stali i ostrza. Ale jeśli mieli się bawić kijkami, dobrze, ona i tak obróci sprawę na swoją korzyść. Nie pozwoli by jakiś typek patrzył na nią z góry tylko dlatego, że jest starszy i “bardziej doświadczony”. Wiek nie grał tu roli, zwłaszcza, że wielu młodych wojowników mogło się szczycić lepszymi zasługami i osiągnięciami niż Ci nieco starsi. Patrzenie na osoby z obozu w ten sposób było jedynie idiotyzmem. Oblizała suche wargi, przeczesała włosy jedną ręką i wydrylują wzrokiem dziurę w czole ulizańca. Dziewczyna teoretycznie powinna wykonywać co jej się nakazało, jednak debilizm i temperament jakim była obdarzona w dzisiejszej sytuacji jej na to nie pozwalał. Skrzyżowała ręce na klatce piersiowej i nie myśląc dłużej stopą podniosła kijek z podłogi. Trzymając go na zgięciu stopy z piszczelem stała tak przez chwilę, a po chwili podrzuciła drewno i złapała je w prawą rękę. Przez chwilę myślała, czy by nie złamać drewna na pół i bawić się częściami jak nożami. Kurwa, ona przecież trenowała drewnianymi mieczami przed rozpoczęciem treningu stalowymi mieczami! Złapała kijka w taki sposób, aby móc trzymać go jak miecz dwuręczny. Zmrużyła oczy, zmarszczyła czoło i stojąc twardo na nogach, z lekko ugiętymi kolanami, uśmiechnęła się szyderczo. -Jak na razie to Ty więcej biadolisz, Anderhill.- rozbawiona zamachnęła się kijkiem celując prawy bok chłopaka. To, że kij był za długi do tego, jej kompletnie nie przeszkadzało, walczyła większymi mieczami i musiała sobie wiele razy radzić z ich władaniem, a jeśli będzie musiała nauczyć się walczyć kijkami, zrobi to tylko by poczuć wewnętrzną satysfakcję z pokonania ulizańca.
Ostatnio zmieniony przez Quinn Wolf dnia Wto 11 Cze 2019, 22:39, w całości zmieniany 1 raz
James Anderhil
Re: 1. Sala Treningowa Nie 05 Maj 2019, 17:53
Widział jakie emocje budził w dziewczynie i mówiąc szczerze nie przeszkadzało mu to. Z natury swej spokojny nie tracił głowy w stresujących sytuacjach. Mimo to chęć skopania tyłka Quinn, była niezwykle kusząca. Po tym czym go potraktowała i zapewne gdyby nie ta odrobina rozsądku jaki tlił się jeszcze pod tą bujną czupryną mogłaby rzucić autentycznie gównem w niego. Nie wątpił, że miała taki zamiar. Problem pojawiał się jednak w tym momencie taki, że takie zachowanie kosztowałoby ją zapewne życie. To że ktoś jest miły, sympatyczny i nie zwykł bluzgać co drugie słowo nie oznaczało, że nie będzie biernie stał w momencie ataku. Zręcznie zablokował kijem pierwszy cios wojowniczki o ognistym temperamencie. I zrobił mimowolnie krok w tył. Chciał przekonać się ile faktycznie dziewczę jest warte więc wyprowadził szybki cios od dołu pod kątem w lewe udo, a następnie zawirował kijem w dłoniach i uderzył od góry w prawy bark. Przy drugim ciosie włożył weń znacznie więcej siły niż przy pierwszym. – Wiecznie chodzisz taka wkurwiona? – zapytał między atakami.
Gość
Gość
Re: 1. Sala Treningowa Nie 05 Maj 2019, 18:13
Zablokował jej atak, więc domyślała się, że ogarniał mniej więcej walkę kijkami. Czyli to ona była na tej - minusowej pozycji. Rewelacja, no po prostu kurwa świetnie. Przez głowę przeszły jej wszystkie sceny filmów akcji, które od dziecka badała i sprawdzała czy da się to wykonać w rzeczywistości. W żadnej z nich niestety nie figurowało nic co mogłoby jej w tej sytuacji pomóc. Oddech miała w miarę stabilny, to wewnętrznie czuła podkurwienie. Rozkazy mogła przyjmować od Alvy lub od ojca, a ten goguś myślał chyba, że od tak po prostu tez na ten przywilej zasługuje. Jego morda już dawno leżałaby w gównie, gdyby tu takowe leżało. Oddmuchnęła włosy sprzed nosa i odpierając ataki kijem, jakie były w jej stronę wymierzone pozwoliła aby uderzenie w bark zostało wykonane, ale sama swoim kijem z całej siły dźgnęła Anderhilla w brzuch końcem kija. Nie poprzestając na tym obróciła jako tako kijem w dłoniach i robiąc dwa kroki w przód pizła ulizańca w czereb koło prawego ucha. - Morda, ulizańcu. - wybuchnęła marszcząc czoło. Spoufalanie mógłby sobie zostawić dla kogoś innego. Wykonanie treningu było dla niej ważniejsze niż jakieś zasrane widzi mi się pieska Tyr'a. Może i czasem za ostro się wypowiadała, ale takie uroki życia samej, z telewizorem przed ryjcem i paczką czipsów. Wszystkiego uczyła się z telewizji, a reszta przyszła sama podczas pobytu w obozie. Gdyby nie to, że jej ojczulek wolałby, żeby ta trenowała niż obijała innym mordy, to siedziałaby teraz z coca colą i paczką Lays'ów w wygodnym fotelu i oglądała Simpsonów, którzy bawili ja do rozpuku.
James Anderhil
Re: 1. Sala Treningowa Nie 12 Maj 2019, 11:05
James'owa taktyka, o ile można to tak nazwać sprowadzała się do tego by poznać nie tyle przeciwnika. Jego maniery, ruchy, tiki, a raczej wojownik wychodził z założenia, że podczas walki człowiek staje się prawdziwym sobą bez zbędnych dopełniaczy i innych masek, odkrywa się. Tego chciał i tego szukał w tym pojedynku. Zrozumiał, że dziewczynie nie przemówi do rozsądku bo ta pyskata i naburmuszona jak osa lata i szuka kogo tu użądlić. Ale być może kiedy odegra swoją rolę należycie wówczas Quinn, nieco zmieni podejście. Nie chciał wpływać na jej światopogląd, a raczej miał ochotę zaszczepić w niej trochę więcej kultury łamanej przez życzliwość, ot każdy może mieć jakieś cele, nie? Wiadomo, iż sztuka ta z nią może okazać się jedną wielką klapą ale i tak chciał to zrobić. Zwyczajnie zaczęło mu zależeć. Odskoczył w tył przed ciosem w brzuch, lecz nie zdążył zasłonić się przed następnym atakiem. Kij, gdzieś mu się zawieruszył i był zwyczajnie za wolny, a przynajmniej przy tej reakcji. Uderzenie jednak nie było aż tak bolesne, a wręcz przeciwnie Anderhil miał nadzieję, że kij się nie złamie... Wprawdzie było jeszcze kilka ale no szkoda tak niszczyć na początku walki "instrumenty". Uśmiechnął się kwaśno kwitując tym samym jej atak. . Słowa Quinn, wywołały uśmiech politowania na twarzy "ulizańca", lecz i ten nie pozostawał jej dłużny. Może i odpuścił szermierkę słowną na tą rundę ale za to ataki, które wyprowadził były silniejsze od poprzednich. Ciosy od góry celujące jak uprzednio w prawy bark, oraz w głowę, ot sam środek. Nie myślał by Wolf, miała tam coś nad wyraz cennego dlatego nie hamował się z siłą.
Ostatnio sporo miała na głowie, głownie chodziło o misje, które uwielbiała wykonywać i najczęściej robiła to w samotności, choć oczywiście nie podobało się to reszcie, dlatego też starała się ograniczać samotne wypady do minimum, choć nie należało to do najprostszych, od zawsze bowiem była samotnym wilkiem, który teoretycznie stworzony jest do życia w stadzie, lecz nie potrafi do końca stosować się do tego w praktyce. Mimo wszystko jest zdecydowanie lepiej od tego, co było przed dołączeniem do obozu, teraz już o wiele lepiej walczyła, znała swoją moc którą zresztą też nadal szlifowała, jeszcze sporo brakowało jej do perfekcji. Sale treningowe były niczym druga sypialnia, sporo czasu tu spędzała, szczególnie że była ambitnym uparciuchem, może nie potrafiła władać biegle w kilku językach i walczyć każdą bronią, skupiała się bowiem na aerokinezie oraz broni palnej, trochę też bawiła się nożami, które mogła wystrzelić dzięki powietrzu, na tym jednak się kończyło. Zwykle w walce preferowała kontakt, gdyż od dziecka trenowała różne sztuki walki, a gdy potrzebowała dystansu, manipulowała powietrzem. Nie raz już słyszała że za bardzo polega na tym, co jednak mogła zrobić, skoro czuła się z tym dobrze, to to samo co przywiązanie do pistoletu. Tego dnia zrobiła sobie wolne, nie takie normalne, na zasadzie obijania się, oj nie. Rano zjadła nie za duży posiłek, by później trafić prosto na salę treningową, bowiem umówiła się na ćwiczenia z Erronem. Co prawda miał przyjść później, jednakże Avalon nie przepadała za siedzeniem na tyłku, dlatego przyszła wcześniej i najpierw się porozciągała a później zaczęła ćwiczyć, zaczynając od worka i okładania go, by później przejść do ćwiczeń aerokinezy.