Opcja na tyle kusząca, że gdyby tylko napomknął o niej, Elisa z całą pewnością, by go to tego zachęcała. W końcu tak bardzo za nim tęskniła i tak mocno chciała na nowo zasmakować się w jego ustach i rozpływać pod jego dotykiem. Problem, który jednak zdawałaby się ignorować już w takiej sytuacji, był dość znaczny. Gdyby teraz gdzieś poszli i byli tylko we dwoje, nie sądziła, by dałaby radę się powstrzymać przed czymkolwiek. Już i tak była rozpalona, a gdyby nie tylko pożerał jej spojrzeniem, ale jego ciało robiłoby to samo? Przypuszczalnie wszystkie hamulce by jej puściły, a pomijając to, co teraz czuła - w ogólnym rozrachunku nie chciała, by do tego doszło. Na pewno nie teraz oraz nie tutaj i nie chciała się złamać, co Nero znacznie jej utrudniał. Oczywiście, że błędów na swojej drodze popełniła mnóstwo. Kłócili się nie raz i to nie tylko z powodu jego ówczesnych partnerek. Niemniej po tylu latach nauczyła się jego obsługiwać i wychodziło jej to całkiem sprawnie w wielu obszarach, a ostatnio doszedł ten najważniejszy, gdy zdawało się, że ktoś zdjął wreszcie Gio maskę z oczu i pozwolił dostrzec po tylu latach to, co od dawna było oczywiste. Właśnie tak powinno być - znać swoje zachowania i granice, a wydawałoby się, że to drugie w szczególności. Dlatego udawało im się jeszcze powstrzymywać, by nie olać wszystkiego i nie pójść do jej mieszkania. Wiedzieli doskonale oboje, że tego nie chcą zrobić. Jeszcze. Wiedzieli, że nie są do tego zdolni i to przede wszystkim powinno być w każdym związku. W końcu nikomu bezpodstawne oskarżenia się nie podobały. Widziała to zaintrygowane spojrzenie, gdy zadrżała i widziała to pożądanie w jego spojrzeniu. Wszystko to sprawiło, że zrobiło jej się jeszcze bardziej gorąco. Przydałby się jakiś wodospad, by to schłodzić... Niemniej ją samą zaskakiwało nieco jej własne zachowanie. Potrafiła być przecież opanowana, zdecydowanie umiała udawać, że nie czerpie przyjemności, gdy właśnie to się działo. Przy nim jednak nie umiała grać, a przynajmniej nie teraz. Jego dotyk za bardzo na nią działał i ją rozpalał. Uśmiechnęła się jedynie zadowolona na jego słowa, chwile wcześniej zupełnie nieświadomie rozchylając odrobinę nogi. Nie zdawała sobie sprawy z tego, dopóki nie poczuła jego ciepłej dłoni przynoszącej samą przyjemność. Mimowolnie napięła mięśnie brzucha, a jej spojrzenie błagało jednocześnie o to, by nie przestawał, a także o to, by to zrobił, jeśli nie chce złamać jej resztki silnej woli. Ich zachowanie z pewnością było nie na miejscu, ale wydawało się, że nikt nawet tego nie zauważył. A już z pewnością nikt istotny. Czując jego dłoń ponownie, przygryzła odrobinę mocniej usta zduszając pomruk, który Gio spowodował. Chyba nigdy nie pożądała nikogo tak bardzo, jak teraz jego, także reakcja jej ciała musiała być dla niego jednoznaczną odpowiedzią, jeśli jeszcze wątpił jak to jest z jej ochotą. - Nawet nie wiesz, jak teraz o tym marzę - szepnęła w rodzimym języku z trudem się powstrzymując przed czymkolwiek. Nie była jednak zapanować nad wszystkim, dlatego też lekko pochyliła się w jego stronę i zasłaniając jego bok nieco swoim ciałem, wsunęła dłoń pod jego koszulkę. Zatrzymała ją jednak tuż nad materiałem spodni, gdy tylko poczuła jego nagą skórę. Bywała tak blisko niego i większość nawet gdyby patrzyła, nie zrozumiałaby. Ktoś uważny jednak mógł bez problemu dostrzec różnicę, w końcu napięcie między nimi było dość oczywiste. Niebezpieczne myśli zaczęły krążyć jej po głowie dostrzegając kątem oka przynajmniej kilka miejsc, w które mogli się udać. A bycie w sukni jednak sporo ułatwiało... - Nie możemy zostać sam na sam - szepnęła próbując przekonać zarówno jego, jak i przede wszystkim siebie. Jej spojrzenie jednak prosiło o to, by zaprzeczył i gdzieś ją zabrał, by mogli być bezwstydni jeszcze bardziej.
Giotto Nero
Re: Stoliki Sro 10 Lip 2019, 15:15
Najpewniej właśnie dlatego jej o tym jeszcze nie wspomniał, bo wtedy z pewnością wykorzystaliby ten pomysł i udali się gdzieś na bok, by zająć się sobą. Bił się ze swoimi myślami, a całą tę sytuację można było porównać do rozmowy aniołka z diabełkiem - jeden namawiał do dobrego, drugi do zgrzeszenia, a pośrodku tego był Giotto, który miał podjąć decyzję. Każdy przedstawił swoje racje oraz argumenty, a Włochowi coraz trudniej było dokonać wyboru, bo zarówno i jedna i druga opcja miały ręce i nogi. Najgorsze jednak było w tym to, że nie do końca wiedział, czy to diabełek zachęca go do zbliżenia czy aniołek... Apetyt rósł w miarę jedzenia i Giotto był już naprawdę na skraju wytrzymałości psychicznej. Miał swoje postanowienia, ale czym one były wobec potęgi jaką niosło za sobą uczucie, którym darzył Elisę? Każdy normalny facet na jego miejscu już dawno by skorzystał z kilku okazji, by skonsumować ten związek. On miał dość niecodzienne podejście, głównie przez swój nietypowy charakter. Teraz jednak zwyczajnie mu to przeszkadzało, gdyż tak naprawdę i tak nie jest nic winny Alvie. Zamierza się z nią rozstać i to jak najszybciej, ale do wiadomości jej tego nie podał, bo nie chciał zaszkodzić dziecku. Im dłużej jednak tkwił w tym miejscu, tym więcej krzywdy mógł zrobić. Przesunął dłoń znów na jej bieliznę, palcami przejeżdżając kilkukrotnie po wzgórku w momencie, gdy ta włożyła rękę pod jego koszulkę. Nie mógł trzymać rąk przy sobie dłużej, a sukienka, w której była Gatti ułatwiała dobieranie się do niej. Widząc aprobatę ukochanej, zacisnął mocno zęby i westchnął głośno, łamiąc tym samym swoje postanowienie. Wzrok skierował na magazyn, który mieścił się nieopodal stolików. - Za pięć minut tam - rzekł znów po włosku, po czym znów przejechał palcem po jej skarbie, by doskonale wiedziała, dlaczego tam będą się widzieć. Odsunął się nieznacznie, wyjął rękę spod jej sukienki, a później obrusu i ujął w dłoń szklankę, w której jeszcze jakiś czas temu miał whisky - Idę po drinka - dodał już w języku angielskim i wstał z siedzenia, by udać się do baru, który znajdował się po przeciwnej stronie miejsca docelowego. Przy ladzie zamówił kolejną szklankę whisky, którą wypił od razu na miejscu, chcąc dodać sobie nie tylko odwagi, ale również pewności, że robi słusznie, bo jednak te małe poczucie winy gdzieś tam w nim było, że podczas przemów i ważnej chwili dla Alvy - matki jego dziecka, on będzie zajmować się Elisą. Z drugiej strony, gdy tylko poczuł ten palący wyraz w przełyku, nabrał jeszcze większej pewności. Bo przecież zawsze robił to co chciał, a w tym momencie chciał tylko jednego. Będąc chwilę przed czasem rozejrzał się, czy aby na pewno nikt na niego nie zwraca uwagi i gdy się upewnił, wszedł do środka magazynu, w którym znajdował się nie tylko alkohol, ale również masa innych produktów - najczęściej popakowanych w folie i zabunkrowanych gdzieś, by było tu dostatecznie dużo miejsca. Przeszedł kilka kroków w ciemnościach, nim nie znalazł włącznika, który znajdował się gdzieś obok ściany. Znalazł jeszcze mniejsze pomieszczenie, które było za ścianą i nie posiadało żadnych okien, dzięki czemu nikt z zewnątrz nie mógł ich podglądać. Uśmiechnął się kącikiem ust, gdy dostrzegł, że trafił na zapas wina należącego do Dionizosa. Nie był to jednak jakiś niezwykły rocznik czy rodzaj, bo te bóg winorośli trzymał w swoim Wielkim Domu. Oparł się o blat, na którym leżały dwie zgrzewki z jakimś sokiem w kartonach. Odsunął je jeszcze na bok, by mu nie przeszkadzały i w ciszy oczekiwał Elisy, która miała się tu zjawić niedługo.
Gość
Gość
Re: Stoliki Sro 10 Lip 2019, 23:10
Ona właściwie biła się jedynie z tym pomysłem dlatego, że nie chciała być w jakikolwiek sposób drugą. Bardzo łatwo, a teraz już w szczególności, tłumaczyła sobie, że jest w istocie jedyną. Nawet jeśli Alva nie zdaje sobie z tego sprawy i to wyłącznie ze względu na jej stan i towarzyszącą imprezę oraz oddanie kapitana, jak już się domyśliła. Elisa była jedyną kobietą w jego życiu w kontekście romantyczno-erotycznym. Nie miała co do tego wątpliwości, więc właściwie czemu nie? Rudej nie była absolutnie nic winna i chyba jedynie teraz trzymała ją myśl, że to również ważne jest dla niego, by zaczekać. Fakt faktem nie da się ukryć, że im dłużej będzie tkwił w impasie z rudą, ta będzie bardziej cierpieć. W końcu kobiece hormony i tak szaleją i raczej łatwo przywyknąć do myśli, że stworzy się rodzinę w takiej sytuacji. Musiała zrozumieć, że tak się nie stanie, przynajmniej nie w tradycyjnym ujęciu, bo owszem - będą wspólnie rodzicami, ale to tyle. Doceniała Gatti generalnie tą jego lojalność, chociaż trzeba też przyznać, że w połączeniu ze śmiałymi krokami, które podejmował - bardziej zaczynało ją to drażnić, aniżeli napawać dumą. A to oznaczało, że była na skraju wytrzymałości, bo nawet herosi mają swoją wytrzymałość w wodzeniu ich na pokuszenie. A jej za sekundę miała pęknąć i rozsypać się w drobny mak. Robiła wszystko, by nie pokazać po sobie innym, że teraz robią coś niegrzecznego i wcale przyjaciel jej dość bezczelnie nie kusił. Niemniej z każdą chwilą było ciężej, więc nawet przymknęła oczy zduszając w sobie westchnięcie, a zastępując je głębokim uspakajającym oddechem, gdy znów poczuła jego dłoń. Zerknęła na wskazane drzwi magazynu przygryzając przy tym wargę, by ukryć zadowolenie. Przecież przed sekundą mu powiedziała, że nie powinni zostawać sami, a teraz oczywiście cieszyła się, że podjął całkowicie przeciwną decyzję. Skinęła tylko ledwo widocznie głową, by wiedział, że na pewno przyjdzie. Gdy się odsunął, opadła plecami na oparcie krzesełka i wzięła kilka uspokajających oddechów. Nie żeby coś to dało, nie za wiele przynajmniej. Sama po chwili też się podniosła i przybierając całkowicie neutralny wyraz twarzy i ton, zamieniła kilka słów z kilkoma osobami powoli zbliżając się tym samym w kierunku tych konkretnych drzwi. Zaskakujące, że przed innymi nie miała najmniejszego problemu, by udawać, że wcale nie drży na samą myśl o jego dotyku i najchętniej już teraz by tam pobiegła. Nawet udało jej się złapać kapitana na pół minuty, by oficjalnie mu pogratulować, ale na szczęście ktoś inny domagał się jego uwagi. Nie żeby go nie lubiła, ale w obecnej sytuacji... Te wszystkie rozmowy to tylko pozory. Dyskretnie rozejrzała się czy aby nikt nie idzie do magazynu albo nie patrzy w tym kierunku i gdy zobaczyła, że nikt nawet nie zerka, szybko wsunęła się do środka cicho zamykając za sobą drzwi. Nie zwracała uwagi na te wszystkie pudła, a jedynie zgasiła światło trochę się obawiając, że może ktoś je dostrzec pod drzwiami. Widziała jak zawsze zresztą dobrze, także pewnie przeszła przez pomieszczenie, by znaleźć się w kolejnym. A tak dopiero przystanęła z uśmiechem i biorąc głęboki wdech po to, by się upewnić (jakby już od dawna nie była) podeszła do niego od razu wpijając się w jego usta. Tak bardzo za nimi tęskniła, że całowała go namiętnie i bez opamiętania, przyklejając się do niego całym ciałem. - Kochaj... mnie... - wyszeptała pojedyncze słowa między pocałunkami wiedząc, że zrozumie ich dwojaki sens.
Giotto Nero
Re: Stoliki Pią 12 Lip 2019, 20:13
Oboje nie byli nic nikomu winni z wyjątkiem samych siebie, bo minęło ponad dwadzieścia lat odkąd się poznali i ten cały okres miał ich doprowadzić do jednego momentu, do tej pamiętnej rozmowy nad wodospadem, gdzie wyjawili sobie wszystkie uczucia. Musieli przecież nadrobić cały ten czas i nie sposób było to zrobić w jedną czy dwie noce, których z resztą i tak nie mieli jeszcze za sobą. Z jakiegoś dziwnego, niezrozumiałego dla samczego popędu powodu, Giotto zrezygnował z uciech z Elisą wcześniej, kierując się tylko jakimś pieprzonym honorem i lojalnością względem kobiety, z którą łączy ją jedynie fakt wspólnego rodzicielstwa. Nigdy jej nie kochał, a chwilowe zauroczenie przeminęło tak szybko, jak tylko się pojawiło. Co innego z Gatti, bo do niej czuł coś od zawsze, tylko sam nawet o tym nie wiedział. Spokojnie stał oparty biodrami o biurko, gdyż wiedział, że brunetka go nie wystawi i przybędzie w porę. Nie zwykła się spóźniać, zatem oczekiwał jej mniej więcej punktualnie. Rzucił losowe pięć minut, bo w tyle oboje mogli się ogarnąć i niepostrzeżenie wejść do magazynu, co jemu się udało zrobić w minut trzy. Skrzyżował więc ręce i przymknął oczy, pochylając głowę, oczekując na swą ukochaną. Gdy światło zgasło, natychmiast przesunął wzrok w jedyny jasny punkt, czyli kawałek podłogi, która była oświetlona przez lampę, która uderzała bezpośrednio w jedną z szyb poprzedniego pomieszczenia, dzięki czemu nie przebywał w całkowitej ciemności. Uśmiechnął się kącikiem ust, gdyż wiedział, że tylko dzieci nocnych bogów kochają taki klimat, a on na jedną z potomkiń bogini nocy właśnie czekał. Opuścił ręce, spodziewając się naporu ze strony ukochanej. I jak zwykle nie zawiodła go, gdyż chwilę później była już naprzeciw niego i ustami poszukiwała jego warg, czym zainicjowała namiętny pocałunek - pełen pasji i uczucia. Nero odpowiedział natychmiastowo tym samym, obejmując ją swoimi silnymi ramionami - jedną rękę skierował na jej łopatki, drugą zaś pod jej pośladki, czym pomógł sobie w uniesieniu jej do góry, by nie musiała męczyć się z zadzieraniem głowy, był wszakże od niej sporo wyższy. Jej cudowny głos uświadomił go tylko w słuszności ich poczynań i w tym momencie nie miał już żadnych zahamowań. Bardzo stęsknił się za tym i za tą bliskością, dlatego wykorzystał to do maksimum, przedłużając pocałunek do momentu, aż zabrakło im tchu. Posadził ją na biurku, o które przed chwilą się opierał i mając idealną pozycję na dobranie się do niej, natychmiast przeniósł ręce na jej odsłonięte uda, by podwinąć jej sukienkę za pomocą swoich palców i obdarować całą jej szyję oraz dekolt pocałunkami różnej długości i siły. Czując, jak rozpalona jest jego ukochana i jak on sam jej pragnie, nie mógł długo się powstrzymywać, by znów nie wpić się w jej rozchylone wargi. Wepchnął tam swój język i rozpoczął taniec z jej mięśniem, byleby tylko być jak najbliżej niej i jak najdłużej ją smakować. Oderwał się dopiero pod dłuższej chwili, kładąc dłoń na jej odsłoniętym biodrze, czując na palcach bieliznę, którą kilka chwil wcześniej poznał swym dotykiem. - Dłużej nie chcę czekać - wyszeptał jej między kolejnymi pocałunkami, tłumacząc i jednocześnie przepraszając ją na swój sposób, że ich pierwszy raz nie odbędzie się w jakimś cichym i ustronnym miejscu, a w obozowym magazynie. Miał jednak nadzieję, że Włoszka zamiast besztać go za taką nieromantyczność, skupi się na tym, co najistotniejsze w tym wszystkim, czyli złączy na moment nogi, by mógł ściągnąć z niej majtki, za które właśnie ciągnął obiema dłońmi.
Gość
Gość
Re: Stoliki Sob 13 Lip 2019, 00:24
Początkowo chciała być w porządku wobec świata, samej siebie, a nawet i rudej. Jednak z każdym dniem coraz bardziej rozumiała, że pierwszemu i ostatniej nie jest winna absolutnie nic. Sobie jednak coś była i jak dłuższy czas myślała o tym, jak o jakimś szacunku do samej siebie - w końcu nikt nie chce być drugim - to jednak dzisiejszego wieczoru bardzo szybko zrozumiała, że jest jedyną i brak powszechnie rozpowiedzianej informacji wcale tego nie zmieniał. Była jedyną, a co oznacza, że była w porządku wobec samej siebie, nawet gdy samo przekroczenie pewnych granic w takim miejscu mogłoby się zdawać niewłaściwe. Przynajmniej części ich społeczności, ale ich akurat miała gdzieś. Nie zamierzała się ociągać, swoją podróż w kierunku odpowiedniego pomieszczenia rozpoczęła kilka sekund po tym, jak Gio poszedł po drinka. Zagadywała ludzi na pół zdania, by odwrócić uwagę od tego, że mężczyzna gdzieś zniknął, a przy okazji samej pokazać się kilku osobom na oczy. Wszystko z powodu pozorów, bo jednak ostatnie czego chciała, to wpadającą wściekłą rudą czy kogokolwiek, kto mógłby im zwyczajnie przeszkodzić. To światło to taki trochę automatyzm, bo owszem wolała, gdy było ciemno. Z drugiej strony robiła to przecież po to, by zminimalizować szansę na odnalezienie ich w tym magazynku w dość jednoznacznej sytuacji. Tak czy siak wiedziała, że ryzykują, ale mogli przecież zachować pewne środki ostrożności, by nie zwiększać szansy na przerwanie im intymnych chwil. Nigdy jej różnica nie przeszkadzała. Sama nie należała do najniższych kobiet, więc i tak musiała przywyknąć, że ktoś był od niej niższy albo znowu wyższy. Tym bardziej teraz nie miała najmniejszego zamiaru narzekać, gdy wiązało się to z podnoszeniem i unoszeniem jej na wszelkie możliwe sposoby. Tak więc i tym razem kącik ust drgnął jej w uśmiechu, gdy poczuła jak ją podnosi, choć nie miała zamiaru przerywać w jakikolwiek sposób pocałunku. Całowała go namiętnie, niemal z widoczną gołym okiem tęsknotą. Za nim, za jego bliskością, za jego pożądliwym spojrzeniem i niecierpliwymi dłońmi, których tutaj chować nie musiał. Dlatego też już i ona nie hamowała się tak, jak kilka minut wcześniej i kilkanaście metrów dalej - na stracie wyszeptała do niego prośbę wiedząc, że ją spełni. Gdy tylko znalazła się na biurku, podniosła nieco nogi i przyciskając je do bioder mężczyzny, przyciągnęła go jak najbliżej siebie. Dłońmi oparła się o blat za swoimi plecami, lekko się odchylając i przymykając oczy, gdy obsypywał ją pocałunkami. Gdy ponownie się pocałowali, zbliżyła się do niego całym ciałem, którym lekko na niego napierała, a jej dłonie błądziły po jego karku i skórze głowy. Miała momentami wrażenie, że przy nim zapominała o oddychaniu, ale w końcu dał jej szansę zaczerpnąć powietrza, gdy w krótkich przerwach między pocałunkami, wyszeptywał jej kolejne słowa. Nie zamierzała mieć do niego jakiegokolwiek żalu, sama pragnęła go bardziej, niż kogokolwiek kiedykolwiek w swoim życiu. Więc z jej ust wydobył się tylko krotki pomruk świadczący o tym, że się z nim zgadza. Czując co robi, niemal od razu złączyła nogi i podpierając się za plecami na dłoniach, nieco się uniosła, by ułatwić mu zadanie jeszcze bardziej. Gdy już się ich pozbył, rozsunęła nogi na powrót i znów nimi przyciągnęła Gio do siebie. Sięgnęła dłońmi pod jego koszulkę, ale było jej zdecydowanie za mało, więc szybkim ruchem do z niego ściągnęła. Dobrze, że jednak nie miał na sobie tej koszuli...
Giotto Nero
Re: Stoliki Nie 14 Lip 2019, 21:44
+18
Gość
Gość
Re: Stoliki Nie 14 Lip 2019, 22:45
+18
Giotto Nero
Re: Stoliki Pon 15 Lip 2019, 14:44
Przerwanie tej chwili czułości z ukochaną było najgorszym, co ten debil syn Tartara mógł tutaj teraz zrobić. Co prawda Giotto nie miał pojęcia, co się dzieje na zewnątrz, ale wybuchy, trzęsienia podłoża czy w końcu krzyki i odgłosy znanych mu potworów jednoznacznie dały mu obraz tego, co się dzieje poza magazynkiem. Spodziewał się, że to może być żart któregoś z bogów, bo w końcu znaleźli moment dla siebie i się przemogli, a tu nagle raptem trzeba zająć się wszystkim tylko nie sobą (jak zwykle). Nero nie mógł zostawić jednak tego bez echa, dlatego nim jeszcze przestali, chwilę to trwało i dopiero spadek napięcia skłonił go do tego, by zaprzestać przyjemności. Odsunął się od Gatti, zaciskając zęby. Był zły, ale wiedział, że nie mógł z tym nic zrobić. Trzeba było wykonać swoje obowiązki i sprawdzić, co się tam dzieje. Narzucił na siebie z powrotem koszulkę, podciągnął spodnie, zapiął je i zdjął bransoletkę z nadgarstka, która przemieniła się w długi miecz. Obrócił rękojeść w dłoni, rozgrzewając przy tym dłoń i przysunął głowę do twarzy Elisy. - Pięć minut nas nie ma i wszystko staje na głowie - ponarzekał, by chwilę później wpić się w usta Włoszki, zapewniając ją, że to jeszcze nie koniec czułości. Na razie jednak musieli sprawdzić, co się dzieje na zewnątrz. Giotto wyszedł z magazynu i gdy dostrzegł palące się domy nieopodal lokacji, w której się znajdowali oraz chmarę potworów, z którymi herosi dzielnie walczyli, natychmiast zrozumiał, że jest nieciekawie. Dostrzegłszy grupę ghuli atakującą członkinię jego drużyny - Andromedę, natychmiast spojrzał na Gatti. - Pomóż jej. Sam miał zamiar zająć się skorpionem z otchłani, który powalił kilku herosów. Obok niego dostrzegł również jakąś blondynkę i skoro jej bestia nie atakowała, to pewnie była z NoGods. Tylko dlaczego stwory nie zwracały uwagi na złych półbogów? To mu od razu dało do myślenia. Obrócił znów mieczem w dłoni i podszedł do Angel oraz stojącego nieopodal skorpiona z otchłani. - Jestem w podłym nastroju - rzucił spokojnym głosem. - Przeszkodziliście mi w czymś bardzo ważnym, dlatego teraz was zabiję - oznajmił i natychmiast użył na Ward jednej ze swoich mocy: kontroli strachu, wywołując z jej pamięci jej największe strachy, które urzeczywistniły się za pomocą drugiej mocy - iluzji. Wyjął w tym samym czasie swój pistolet i wystrzelił trzy kule w stronę skorpiona.
Gość
Gość
Re: Stoliki Pon 15 Lip 2019, 21:40
(2)
Przygotowana do rzezi jaką mieli zgotować półbogom szła wraz z resztą organizacji do obozu. Wszyscy byli przygotowani, jedynie nad czym ubolewała, to to, że nie mogła stanąć u boku Garretta podczas tego ataku. Rozdzieleni na kilka grup działali tak jak im nakazano. Kiedy była już przy stolikach wraz z potworami stanęła z boku przyglądając się jak te wykonują swoją niesamowitą robotę. Skrzyżowała ręce na klatce piersiowej i dosunęła do końca suwak swoich czarnych bodów, na które narzucone miała naramienniki, ochraniacze i pas z różnego rodzaju nożami. Związała swoje blond włosy i patrząc jak herosi nagle schodząc się do niej zaśmiała się cicho. Nie wiedziała co oni sobie wymyślili, to było doprawdy żenujące. Ich słowa, to jak się zachowywali. I to mieli być potomkowie bogów greckich i nordyckich? Prychnęła widząc jak jeden z nich staje przed nią i zaczyna kłapać jęzorem wywróciła oczy. Niech sobie gada ile chce, jak na razie ona nie będzie się wychylać, ale może trochę mu poprzeszkadza. - Gadaj zdrów, "herosie" - zakpiła sobie z niego i przez chwilę męczyła się z dziwnymi wizjami. Widziała jak postać jej ukochanego ginie na jej oczach. Miała ochotę płakać, krzyczeć, ale wiedziała, że to nie możliwe. Mężczyzna był w zupełnie innym miejscu, więc starała się nie zwracać uwagi na iluzję mimo iż do oczu napływały jej łzy. Warknęła cicho i spoglądając w stronę Giotto wystrzeliła długie cienie, które zebrały się ze wszystkich stron i nakazała im związać bruneta i trzymać całych sił. Nie pozwoli mu się wyrwać i atakować, cienie miały opleść jego ręce, nogi i szyję. Widziała jak obok dziewczyny zostały zaatakowane przez ghule, dopóki nie zajmie się na jakiś czas jednym herosem, nie miała zamiaru przechodzić do kolejnych i ryzykować, że zostanie zaatakowana od tyłu. Prawą ręką odczepiła od pasa nóż i rzuciła nim w stronę Giotto celując w jego klatkę piersiową. Jeśli trafiła, powinien utrudnić mu oddychanie. Jeśli nie, będzie próbowała dalej.
Gość
Gość
Re: Stoliki Wto 16 Lip 2019, 22:28
Do Elisy przez chwilę nie docierało to, co dzieje się wokół, jakby zupełnie się wyłączyła i cały świat skurczył się do tego małego pomieszczenia w magazynie. Nic innego się nie liczyło, ani płomienne (albo i mniej) przemowy, ani ruda, ani ktokolwiek inny, kto byłby na tyle głupi, żeby im przerwać. Oczywiście, że nie przewidziała tego, że zostaną zaatakowani i to w takiej chwili, bo to chyba już jakaś kpina ze strony bogów. W końcu jednak do niej dotarły echa tego, co dzieje się za drzwiami i jak w pierwszej chwili nieco się przestraszyła, to w kolejnej sekundzie zmieniło się to we wściekłość. Wiedziała, co to oznacza. Była jednak wdzięczna swojemu mężczyźnie, że dał im jeszcze dodatkową chwilę. Gdy tylko się odsunął, zeskoczyła z blatu, by sięgnąć po swoją bieliznę i wsunąć ją ponownie na siebie. Niech ich wszyscy diabli wezmą łącznie z tymi bogami, którzy ewidentnie igrali sobie z losem. Poprawiła zarówno suknię, jak i nieodłączny jej element, jakim były pasy na udach z nożami. Można by stwierdzić, że były przyklejone do jej skóry, ale bywały momenty, kiedy naprawdę ich nie miała. Gio będzie miał szansę się o tym przekonać. Wzięła głęboki wdech, gdy się do niej ponownie zbliżył. Nie mając szansy na odpowiedź, jedynie odwzajemniła pocałunek, choć pomimo pożądania, czuła w nim złość i wcale się nie dziwiła. Całowała podobnie. Szybkim ruchem związała włosy w ciasny kok idąc tuż za Nero na zewnątrz magazynu. Szybko zrozumiała, że jest gorzej niż przypuszczała i ogarnęła ją kolejna fala wściekłości. Musiała zniszczyć tą cudowną suknię, by sobie pomóc. Nie przywiązywała się do ubrań, ale ta była dla niej wyjątkowa. Mimo to nacięła materiał swoim nożem i oderwała materiał robiąc z pięknej, eleganckiej i długiej sukni, krótką i niemal wyzywającą w innych okolicznościach. Można by było się zastanowić, co ją bardziej rozjudziło - przerwanie seksu z Gio czy zniszczenie wyjątkowej sukni - ale z całą pewnością połączenie to zrobiło z niej bardzo niebezpieczną osobę. Skinęła tylko do Nero głową i pewnym krokiem ruszyła do Andromedy unikając przy tym paskudnych stworów. - Zabijmy te pokraki, a później tych niegodnych miana herosa - powiedziała niezwykle spokojnym, ale zimnym tonem do kobiety. Oni wszyscy nie wiedzieli w co się wpakowali atakując ich w takim momencie i o ile zwykle Gatti ratuje życia, to tak teraz miała żądzę mordu. Chwyciła za leżące nieopodal dwie butelki wypełnione trunkiem i rzuciła nimi w stwory, choć sama nie miała zapalniczki, to rzuciła swojej towarzyszce krótkie, jednoznaczne spojrzenie. Jeśli miała ogień, powinna go użyć, w końcu tu i tak wszystko już szło z dymem. Sięgnęła po jeden z noży, obróciła się w stronę stwora stojącego najbliżej niej. Ghul kłapnął szczękami i w tym dostrzegła swoją szansę. Gwałtownym ruchem prawej dłoni skierowała ostrze w stronę odsłoniętego gardła stworzenia i wykonała pchnięcie, unikając przy tym jego pazurów, głupia nie była i wkładając w to całą swoją wściekłość. Odskoczyła i momentalnie chwyciła za swój naszyjnik zmieniając go w łuk z kołczanem wypełnionym strzałami.
Andromeda L. Starling
Re: Stoliki Czw 18 Lip 2019, 17:54
W jednej chwili z uśmiechem rozkoszowała się mocnym drinkiem, a w drugiej leżała na podłodze z zakrwawioną twarzą i potwornym bólem głowy. Jęknąwszy podniosła się, otrząsnęła i zaskoczonym spojrzeniem ogarnęła rozgrywającą się wokół masakrę. To był chaos. Herosi i potwory. NoGods. Zanim zdążyła jeszcze oszołomiona gdziekolwiek umknąć, znalazła się w potrzasku. Andromeda zaklęła głośno, widząc otaczające ją ghule. Otarła krew z oka i przyjęła bojową postawę, szykując się do walki (i uników). Kątem oka dostrzegła Elisę i w lot pojęła jej plan. Wymacała zapalniczkę w kieszeni kurki i rzuciła zapaloną w oblane mocnym trunkiem stwory. Miała nadzieję, że podłoga również była nasiąknięta alkoholem - w całym tym zamieszaniu przy stolikach musiało się zbić przynajmniej kilka butelek. W razie gdyby ogień zaczął rozprzestrzeniać się jej pod stopy, planuje wskoczyć na najbliższe krzesło. Gdyby spostrzegła, że ghule szykują się do ataku, zanim dotrze wsparcie, Starling pochwyciłaby znajdujący się najbliżej stolik i cisnęła go w potwory, najlepiej w taki sposób, aby uderzyć jak najwięcej i je unieruchomić (zależy od ich ustawienia). Gdyby któryś zdążył do niej doskoczyć, zamierza unikać, korzystając ze swojej zdolności akrobatyki i wyczulonych zmysłów, a w razie czego zniknąć którąś z atakowanych części ciała, gdyby nie mogła wykonać skutecznego zwodu. W płonące ghule również zamierza rzucić jakimś znajdującym się w zasięgu meblem i przygotować się na kontynuację starcia, zmieniając swój pierścień w rękawice do walki.
Mistrz Gry
Mistrz Gry
Re: Stoliki Pią 19 Lip 2019, 21:41
Błogość i miła atmosfera nigdy nie trwa wiecznie, lecz przechodząc od skrajności w skrajność w tak szybkim tempie można nabawić się niemałych zawrotów głowy. Atak pieczętujący otwarty konflikt jaki od lat wiedli ze sobą herosi z Obozu i Nogods nareszcie przybrał kolorków. Tej nocy ziemia przesiąknie krwią, a zemsta i nienawiść zakiełkują. Giotto nie zwykł się rozczulać nad wrogami i z miejsca zafundował Angel , przykrą i dość uporczywą wizję, a raczej horror. Iluzję i strach do tego stopnia spotęgowaną, że mimo racjonalnego myślenia dziewczyna była w lekkiej rozsypce. Mimo takiego stanu zdołała pochwycić Włocha w swe macki ciemności, które wyciągnęła ku niemu. Unieruchomienie nie było jednak częściowe jedynie lewą nogę spowił czar mroku do tego stopnia, by zatrzymać ją. Mężczyzna mógł zatem w miarę swobodnie ruszać ciałem chociaż odczuwalny był dyskomfort. Rzucony przez osłabioną psychicznie Angel sztylet leciał tak jakby miał nie dolecieć i faktycznie ostrze wbiło się tuż obok czubka buta Gio. Niestety wasze zachowanie przykuło uwagę olbrzymiej bestii jaką był skorpion z otchłani. Czarny jak smoła potwór spojrzał pierw na Blondynkę, a po chwili jakby się wahając jego wzrok spoczął na Nero. Bursztynowe ślepia przeszywały herosa na wylot w pewnej chwili wydał z gardzieli ni to ryk, ni to pisk, coś co sprawiło, że stojąca nieopodal wojowniczka z Nogods musiała zatkać uszy. Czarny „czołg” ruszył na herosa z obozu rozpędzając się powoli. Jego kończyny wbijały się nieznacznie w drewniany parkiet tym samym nieco hamując natarcie. Ogromne szczypce jednak już szykowały się do pochwycenia i rozszarpania ofiary. Giotto musiał spinać pośladki jeśli nie chciał skończyć jak rozkwaszony pomidor pod podeszwą buta. Duet: Gatti & Starling, rozumiał się widać całkiem nieźle zarówno pomysł jak i wykonanie przebiegło dość sprawnie. Jedynym minusem był fakt, że ghule otoczyły półkolem Andromedę, a trafione „zapalającym drinkiem” zostały tylko dwa z szóstki. W tym jeden na tyle dotkliwie, że rycząc wniebogłosy wybiegł płonąc z namiotu i pognał, gdzieś w las. Drugi dostał jedynie lekko poparzony w bok. Skutki tej zabawy ogniem dziewczyny mogły zobaczyć niemal natychmiast plama alkoholu pożerała drewniany parkiet, porozrzucane krzesełka i stoliki napotykając okazjonalnie butelkę z alkoholem wybuchała nieznacznie płomieniem. Stwory odeszły od blondynki, która skryta za zasłoną ognistej kurtyny mogła czuć się poniekąd bezpiecznie. Ogień jednak kierował się w ich stronę. Natomiast flanki dziewczyny miały czyste i to szybko wykorzystały trupojady; dwa z jednej, dwa z drugiej i tylko jeden z ghuli (ten zraniony) czekał na dogodniejszą sytuację. Bestie nie poruszały się specjalnie szybko były raczej jak hieny podchodzące do umierającej zwierzyny. Będąc trzy metry od czarnowłosej zaatakowały dwa naraz jeden szponami chciał drasnąć kobietę w udo, drugi wyskoczył i celował w ramię. Ogień ponadto zbliżał się z każdą chwilą do Andromedy sama wysokość płomienia nie przekraczała metra w najlepszym wypadku, ale był przeszkodą.
Uwagi:
- Kolejki nie ma, piszecie tak, by wyrobić się do końca tury - Nie róbcie miliona akcji na raz - Możecie pisać w dowolny sposób: dokonany/niedokonany, o powodzeniu akcji decyduje MG, który co turę będzie podsumowywać wydarzenia w danym temacie - Jeden post na turę - Prosimy o to, by nie rozpisywać się o dupie maryni, piszcie konkrety (czyli bez opisywania jakości klocka zeszłego wieczoru) - Czas na odpis: do 22.07.2019 włącznie - W razie wątpliwości pisać do; James Anderhil - Powodzenia!
Giotto Nero
Re: Stoliki Sob 20 Lip 2019, 20:36
Zdolności wytwarzania iluzji były przydatne i raz jeszcze uchroniły go od straty życia. Był pewien swego, dlatego nawet nie drgnął, gdy zobaczył lecący w jego stronę sztylet. Spodziewał się, że Angel, jak i wiele innych ofiar Nero w przeszłości, zlekceważy potęgę koszmarów i strachu, uważając, że zwykły racjonalizm wystarczy, by pojąć, iż to wszystko to omamy. Kobieta krzyknęła i to dało mu czas na wykonanie uniku przed jej umbrakinezą. Zablokowanie nie było problemem, gdyż fizyczna forma zdolności mogła zostać szybko przerwana przez broń. Nero mając już miecz w dłoni tylko machnął nim odcinając mroczną mackę, by odzyskać pełnię kontroli nad swoim ciałem. Spojrzał na nacierającego w jego stronę skorpiona i przeczekał chwilę, nim nie znalazł się on wystarczająco blisko. W tymże momencie Włoch wykonał dwie kluczowe rzeczy: ponownie uzewnętrznił strachy Ward, które powinny jej przesłonić widok i zająć ją na jakiś czas, a także wywołał ponurą wizję u samego skorpiona. Instynkty powinny skłonić go do obrony przed wyimaginowanym wrogiem. Ponadto, Giotto wytworzył dwie repliki samego siebie. Jedna została na miejscu, w którym wcześniej on stał. Druga nacierała na blondynkę celem zranienia jej i wykończenia, póki potencjalnie jest zajęta swoim strachem, a sam zaś zniknął wśród wytworzonych przez siebie iluzji, chcąc zaatakować w odpowiednim momencie potwora. Obszedł go z lewej strony, mieczem próbując odrąbać nie więcej niż jedną jego kończynę, tą od razu za prawym szczypcem. Skorpion powinien stracić równowagę chociaż na chwilę i to powinno dać tym samym Giotto szansę na kolejny, zaskakujący atak. Wyciągnął desert eagle i strzelił trzykrotnie w otwartą ranę pajęczaka. Założył ponownie bransoletę, która jeszcze wcześniej była mieczem, Zaryzykował inny ruch, wbiegł tuż pod ciało potwora i zamiarem jak najszybszego przebiegnięcia z lewej strony na prawą i wyciągnął drugi pistolet, chcąc przedziurawić skorpiona od dołu za pomocą pocisków, które wystrzelał w górę, biegnąc po szerokości przeciwnika.
Andromeda L. Starling
Re: Stoliki Nie 21 Lip 2019, 16:36
Andromeda cicho liczyła na to, że ogień dokona większego spustoszenia i popłochu wśród ghuli. Z drugiej strony nie mogło być przecież za łatwo, prawda? I teraz miała okazję stłuc na krwawą miazgę te pokraki własnymi rękami. Szybko oceniła sytuację - teoretycznie była w potrzasku, Elisa miała na swojej głowie dwa potwory, a Giotto półboginię z NoGods i wielkiego skorpiona. Wraz z ciemnowłosą powinny szybko rozprawić się z trupojadami, bo Nero mógł niedługo znaleźć się w dużo większym niebezpieczeństwie. Starling szybko ułożyła w głowie plan i miała nadzieję, że się powiedzie. Przyjęła nieco bardziej otwartą pozycję, licząc na to, że flankujące ghule się zbliżą. Gdyby skoczyły w jej kierunku lub były w odległości około metra od niej, również za ścianą ognia, dematerializuje się szybko i przeskakuje przez płomienie (liczy na to, że jej wyczulone zmysły i znajomość akrobatyki oraz walki wręcz pomogą jej w wykonaniu manewru), w kierunku poparzonego potwora; w momencie bycia bezpieczną od zrobienia sobie krzywdy ogniem, materializuje się z powrotem i wymierza potężny cios swoją wzmocnioną rękawicą prosto w łeb atakowanego stwora. Przy odrobinie szczęścia flankujące ją ghule zostaną uwięzione za kurtyną płomieni, a kolejny wyeliminowany - gdyby jeden cios nie wystarczył, z miłą chęcią dołoży jeszcze kilka uderzeń lub kopniaków. Jeśli będzie mieć okazję, zamierza pchnięciem posłać atakowanego ghula prosto w płomienie. Jeżeli plan się powiedzie, usiłuje zdążyć jeszcze pomóc Gatti z walczącymi z nią potworami. Jednocześnie stara się również uważać na inne ataki - wrogiej heroski, innych potworów, które najwyraźniej mogły się jeszcze pojawić, ogromnego skorpiona. Jej wyczulone zmysły powinny się odpowiednio sprawdzić w tym zadaniu, a zwinne i gibkie ciało w uniknięciu ewentualnego zagrożenia. Starling nie zamierza dać się trafić - w ostateczności, gdyby zwód był niemożliwy, dematerializuje część swojego ciała lub całą siebie.
Gość
Gość
Re: Stoliki Nie 21 Lip 2019, 23:03
Nie obawiała się wielu rzeczy w życiu, ale ta iluzja wzbierała na sile. Nie była w stanie zdzierżyć tego widoku i po prostu starała się nie patrzeć. Silnie zacisnęła oczy mimo iż wiedziała, że byłą w trakcie walki. Przeszły ją nieprzyjemne deszcze, które oznaczały tylko jedno. Coś się zbliżało, nie podobało jej się to. Krzyknęła głośno obracając się na sekundę plecami do swojego przeciwnika pozwalając aby mroczny skorupiak przejął pałeczkę. W między czasie wytworzyła tarczę z cienia na swoich plecach i chcąc wyzbyć się tych przykrych iluzji klepała się dość mocno i intensywnie po policzkach. Nie wiedziała jak długo mogłyby one trwać. Stwierdziła, że mimo to nie pozwoli, by przez nią w tym miejscu NoGods przegrali. Zwłaszcza, że od niedawna była jedną z głów organizacji. Szarpnęła za nóż przy jej pasie i trzymając go w dłoni przedłużyła go, tworząc z niego miecz cienia. Ciskanie pociskami z cienia z niego raczej nie powinno być problemem, ale najpierw wewnętrznie walczyła z iluzją, która ją dosłownie przerażała. Chciała sobie nawet wydłubać oczy, ale powstrzymała się. Słyszała jak potwór próbuje walczyć i zmierzyć się z przeciwnikiem. Problem pojawił się tylko w momencie gdy Angel chciała wykonać jakiś atak, było to prawie niewykonalne. Ale mimo to gdy coś zaczęło zbliżać się w jej kierunku nie miała zamiaru stać jak ten debil. Dlatego kilka razy zamachnęła się ostrzem na zbliżające się w jej stronę niebezpieczeństwo nie otwierając jednak ciągle oczu. Była zbyt przerażona tym co mogłaby znowu dostrzec.
Gość
Gość
Re: Stoliki Nie 21 Lip 2019, 23:29
Liczyła na to, że ogień zajmie się większą liczbą szkaradnych pokrak, ale lepsze to niż nic przecież. Na moment na jej twarzy pojawił się zadowolony uśmiech, gdy widziała uciekającego stwora. Mrugnięcie oka później była już na nowo skupiona, zdeterminowana i w dalszym ciągu, wściekła jak sam diabeł. Korzystając ze swojej wysoko rozwiniętej zdolności akrobatyki, Elisa starała się uniknąć obu ataków, które przeprowadzały na nią ghule. Decyzja o wyciągnięciu łuku nie mogła być gorsza - odległość od bestii i ogólny brak przestrzeni sprawiał, że ta broń była tu bezużyteczna. Wróciła więc do postaci łańcuszka, jednocześnie drugą ręką szukając rękojeści jej nieodłącznego sztyletu, schowanego w pasie na udzie. Z pomocą krótkiego ostrza starała się odpędzić od napierających bestii, kontrolując jednocześnie kątem oka pozycję Andromedy i Giotto. Wiedziała jednak, że nie może zbyt długo skupiać się na ukochanym, bo chwila nieuwagi mogła się dla niej skończyć tragicznie. Zresztą zdążyła zauważyć, że Włoch radził sobie świetnie, co nikogo pewnie nie dziwiło, więc tym bardziej nie miała powodów do obaw. Wykorzystując dłoń, w której nie trzymała aktualnie ostrza zamierzała przystąpić do kontrofensywy. Korzystając ze zdolności umbrakinezy zmaterializowała kule ciemności, którymi planowała cisnąć w zbliżające się potwory, cały czas kontrolując ich ataki za pomocą swego gibkiego ciała i dzierżonego sztyletu. Nie miała pewności, czy ciemność pomoże jej w walce z ghulami, które wyglądały jak żywcem wyjęte z najmroczniejszej nocy, ale czegoś musiała spróbować, choćby po to, by kupić sobie więcej czasu na próbę kolejnego, skoordynowanego ataku z Andromedą.
Mistrz Gry
Mistrz Gry
Re: Stoliki Sro 24 Lip 2019, 23:54
Andromeda, bez większych problemów wykonała „manewr” nad płomieniami gubiąc nieco tym samym zapędy potworów do ataku z flanki, ale jednocześnie narażając Elisę na dodatkowe niebezpieczeństwo czające się od pleców. Blondynka jednak na samym skoku i pierwszym uderzeniu nie przerwała i wymierzyła trupojadowi kilka solidnych kopniaków sprawiając tym samym, że połamała mu kilka kości, żuchwę, a mimo to stwór dalej „pełzał” w jej kierunku i uczepił się łapą nogi dziewczyny. Elisa, dzięki akrobacji oraz refleksowi udało ci się uniknąć ataków ghuli, lecz te nacierały dalej na ciebie. Jednego z nich uderzyłaś pociskiem ciemności jednak nie za wiele to dało. Stwór otrząsnął się i z lekkim opóźnieniem co jego towarzysz ponownie przystąpił do natarcia, celowali głównie w nogi. Najbardziej napastliwemu ghulowi po czasie odcięłaś łapę w przedramieniu. Chociaż to szumnie powiedziane, gdyż sztylet mimo iż rozciął skórę i poważnie skruszył kość potwora to dalej kończyna wisiała na resztkach ścięgien. Ból sprawił, że ranny potwór zaczął atakować jeszcze szybciej niż dotychczas. Twoje cofanie się nie mogło mieć również końca. Ogień otoczył was półkolem, a Andromeda znajdowała się po jego drugiej stronie natomiast pozostałe ghule czekały tylko na to aby zaatakować cię od pleców. Byłaś delikatnie mówiąc w pułapce otoczona przez trupojady. Angel, iluzje mąciły ci myśli, lecz zmysł wojowniczki był czujny i ostrzegł cię przed zbliżającym się niebezpieczeństwem w postaci kopi – Giotto, który uniknął tarczy i zaatakował. Nie zdołał jednak cię trafić bo w tym samym czasie zaczęłaś machać mieczem z mroku na oślep i nieświadomie pokroiłaś iluzję w dzwonka. Powoli przyzwyczajałaś się do tego mętliku w głowie jednak nie byłaś jeszcze w stanie całkowicie się pozbierać do kupy. Giotto, udało ci się wyswobodzić z chwytu umbrakinezy Angel, a lecz siła twoich strachów nie była już tak potężna jak za pierwszym razem mimo to zyskałeś cenne sekundy do walki ze skorpionem. Potwór zareagował tak jak tego oczekiwałeś widząc swe strachy w postaci innego skorpiona tylko dużo potężniejszego. Bestia zatrzymała się w miejscu i poczęła cofać przestraszona, skulona w sobie. Jednak trwało to do pewnego momentu, a mianowicie, gdy wyczuła obecność, a później poczuła ból w jednej z kończyn, która była chroniona grubym pancerzem i odrąbanie jednej z kończyn zajęło Włochowi znacznie więcej czasu niż początkowo zakładał. Skorpion mimowolnie wykonał gwałtowny ruch w tył i uderzył Nero prawym szczypcem cios nie był aż tak silny, a to ze względu na oszołomienie przez strach i na wpół odciętą kończynę. Mimo to heros zaliczył kilkumetrowy lot w tył. Skorpion skulił się w sobie i teraz przypominał prawdziwy czołg czekał tylko na to aż ktoś podejdzie do niego, by zaatakować.
Podsumowanie: - Angel, czujesz się strasznie przybita przez wizje wręcz zdruzgotana, lecz mimo to powoli odzyskujesz władzę nad swymi myślami. - Elisa oraz Andromeda, bez zmian. - Giotto poczułeś jakby grubol w autobusie cię popchnął, straciłeś równowagę jedynie. Nic więcej. Zasady: - Czas na odpis do 27.07.2019 włącznie. - Nie róbcie miliona akcji. - Krótkie posty, to nie konkurs bajkopisarstwa.
Kolejka: - Dowolna
Dziękuję za kolejną turę postów, tak trzymać!
Andromeda L. Starling
Re: Stoliki Pią 26 Lip 2019, 14:13
Nie wierzyła, że ta pokraka jeszcze się rusza! Andromeda warknęła ze złością, wymierzając jej kolejny cios. Kątem oka dostrzegła, że Elisa była w nieciekawej sytuacji. To było tylko 6 ghuli, na bogów! Powinny je razem zniszczyć w kilka sekund. Potrzebowała lepszego planu. Musiała być sprytniejsza. Obróciła się i kopnęła ghula, z którym walczyła, z półobrotu, posyłając go w płomienie, którymi oddzielona była od Gatti. Miała nadzieję, że zostanie już unieszkodliwiony. Jeśli tak by się nie stało, zamierza wykonać kopnięcie opadające i wbić go w być może żarzącą się jeszcze pod jego cielskiem podłogę. Gdyby ten manewr zapewnił jej czyste przejście do Elisy, od razu atakuje najbliższego niej ghula, również obdarowując go silnym kopnięciem, najlepiej takim, które przepchnie potwora w ogień lub ciśnie nim o ścianę (w zależności od możliwości, preferowane jest to pierwsze). Jeżeli nie byłoby wolnego od płomieni przejścia, Andy przenika przez nie, dematerializując się i po ponownej materializacji przechodzi do ofensywy - atakuje jednego z ghuli obok swojej towarzyszki (atak jak ten opisany zdanie wcześniej).
Gość
Gość
Re: Stoliki Sob 27 Lip 2019, 00:56
Elisa nie miała innego wyjścia, jak tylko spróbować czegoś skrajnie ryzykownego. Ghule nieuchronnie zbliżały się w jej stronę, a za jej plecami szalał ogień tak intensywny, że wykluczonym była szarża przezeń. Wstrzymała oddech i rzuciła się do przodu licząc, że element zaskoczenia będzie kluczem do sukcesu. Planowała przedostać się na drugą stronę, kupując sobie więcej czasu i ustawić ghule tyłem do ognia, by mogła spróbować kopnięciami kierować je w stronę płomieni. Gdyby którakolwiek z bestii planowała ją zatrzymać, planowała wyślizgnąć się z pomocą wszystkich akrobatycznych sztuczek które znała oraz oczywiście ostrzy, z którymi nie ważyła się rozstać. Niezależnie od swojej pozycji, uśmiechnęła się na moment do towarzyszki, gdy ta przyszła ze wsparciem. Dość zabawne biorąc pod uwagę, że w tym celu pojawiła się tu Gatti, a była obecnie w większej dupie. Niemniej wściekłość, zawziętość i ogólna odwaga oraz waleczność wciąż się jej mocno trzymały, więc z zacięciem walczyła z tymi upierdliwymi pokrakami próbując wepchnąć ich do ognia bądź zadając rany nożami, głównie rzecz jasna koncentrując się w okolicy gardeł.
Giotto Nero
Re: Stoliki Sob 27 Lip 2019, 02:53
Giotto opracował pewną strategię, która polegała na ogłupianiu umysłu Angel, by wykluczyć ją z walki na czas starcia z największym potworem w okolicy, którego Nero wziął na swoje barki. Miał więc tylko chwilę, by załatwić skorpiona z otchłani, a potem zrobić Ward to, co obiecał kilka chwil wcześniej - skończyć jej żywot. Jego pewność siebie została jednak wystawiona na próbę, gdyż założenia Włocha nie sprawdziły się i pajęczak, choć przestraszył się widma większego drapieżnika i oberwał po odnóżach, dalej się trzymał. Ponadto uderzył syna Fobosa tak, że ten zaliczył kilkumetrowy lot. Giotto był jednak na tyle sprawnym i wyćwiczonym wojownikiem, że zrobił w powietrzu obrót i zamortyzował upadek opierając się na stopach, które przejechały po piasku oraz utrzymując równowagę dłonią, w której wcześniej miał miecz, ale schował go na czas lotu. Wziął kilka głębszych oddechów, czując lekkie zmęczenie z powodu używania swoich zdolności oraz podchodów ze skorpionem. Skorzystał z okazji, by dostrzec co dzieje się u Elisy. Widząc, że jest w potrzasku, chciał jej pomóc, ale potwór skutecznie odciął mu drogę. A później czekała jeszcze na niego Angel. Nero ponownie skupił się i wyrównał oddech, tworząc nowy plan w swojej głowie. Stworzył dwie kopie samego siebie, które miały na celu związać bestię w taki sposób, by stanął odrąbanym odnóżem w stronę prawdziwego Giotto. Brunet ponownie zdecydował się na wbiegnięcie pod ciało skorpiona, jeśli oczywiście pozwoliła mu na to dywersja w postaci iluzji stworzonych za pomocą zdolności Fobosa. Ponownie wyciągnął oba pistolety i zaczął nimi strzelać w górę, chcąc przebić w biegu jak najwięcej miejsc tułowia pajęczaka. Jeśli jednak to mu się nie udało, spróbował mieczem zrobić kilka rys na jego brzuchu, licząc na trafienie jakiegoś czułego punktu i rozpłatania mu wnętrzności, w które potem można było strzelić jeszcze kilkoma nabojami z desert eagle.
Gość
Gość
Re: Stoliki Sob 27 Lip 2019, 11:14
Cała ta sytuacja ją wkurzała. Że jakieś pieprzone iluzje mogły ją powstrzymać, żart. Przetarła kilka razy oczy jedną z dłoni i gdy mniej więcej dostrzegła, jak Giotto odleciał w tył przez atak skropiona. W kolejnych sekundach nie zawahała się i wykorzystała swoją zdolność umbrokinezy, aby wywołać zaciemnienie. Było to na tyle szerokie, żeby złapać prawie każdego w lokacji. Jej ciało powoli znikało w ciemnościach i dziewczyna mogła spokojnie podejść do swojego przeciwnika - Giotto. Podchodząc do niego od tyłu wymierzyła cios ostrzem w jego plecy, a konkretniej gdzieś na wysokości nerek. Jeśli jednak przeciwnik się na niej poznał uderzyła go pod żebrami najpierw jedną ręką, a następnie ostrzem cieni zamachnęła się na herosa od prawej strony. Odparła zapewne atak na nią i kopnęła to z całej siły w brzuch odpychając go na taką odległość, żeby skorpion mógł swobodnie zadać mu obrażenia. Przez resztę czasu ukrywała się w ciemnościach przez nią roztaczanych przyglądając się jak herosi mają trudności z widzeniem.
Mistrz Gry
Mistrz Gry
Re: Stoliki Pon 29 Lip 2019, 22:39
Andromeda, kolejne uderzenia spadły na ledwo co słaniającego się na łapach potwora, który popisał się zawziętością godną „lepszej sprawy”, lecz był w ostateczności bezradny pod wpływem potężnych uderzeń blondynki. I tak jak dziewczyna chciała tak też uczyniła. Cielsko stwora posłużyło jej jako most przez powoli dogaszające się języki płomieni. A sprzedany kopniak jednemu z czterech ghuli atakujących Elisę poskutkował. Potwór padł na drewniany słup i chwilę minęło nim zdołał zaatakować. Widząc zajętą wojowniczkę jeden z ghuli postanowił wykorzystać tą nieuwagę i skoczył dziewczynie na plecy z zamiarem wbicia kłów w kark. Elisa, śmiało rzuciłaś się na nadciągające ghule. Dzięki wsparciu Andromedy nie musiałaś walczyć z całą czwórką naraz. Twoja kombinacja uników tym razem była zwyczajnie za wolna bestie ani trochę nie przestraszyły się twojego natarcia wręcz przeciwnie stanowiłaś dla nich jeszcze łatwiejszy kąsek. Pierwszy z nich ten z odciętą – połowicznie łapą drasnął cię w wewnętrzną stronę lewego uda, a głębokość rany nie była znacząca jednak sprawiła, że straciłaś na prędkości i dało to czas drugiemu ze stworów na wymierzenie potężniejszego ciosu który spadł na prawe biodro. Potwór miast atakować łapami wbił się kłami w skórę, lecz nie tyle głęboko by naruszyć ważniejsze organy wewnętrzne. Natomiast górnymi kończynami zablokował nogę co w konsekwencji sprawiło, że musiałaś jak najszybciej wywinąć się z tego zabójczego chwytu. Angel, skupienie i irytacja podziałały bardzo pobudzająco na twój umysł, a świat wokół ciebie utonął w mroku. Uciekłaś skryta w cieniu, którego nawet herosi z wyczulonymi zmysłami nie byli w stanie przejrzeć. Poczułaś ulgę od mocy Nero i mogłaś złapać oddech. Dostrzegając już wcześniej sytuację Giotto uznałaś że mężczyzna był pochłonięty wyłącznie skorpionem. Wykorzystałaś to zakradając się od tyłu i wymierzając cios, który jednak nie trafił w miejsce docelowe, a chybił kilka centymetrów i klinga ostrza prześlizgnęła się po kręgosłupie. Giotto, wytworzone kopie zajęły skorpiona walką, ba zmusiły go do ataku szczypcami. Jeden z klonów został weń pochwycony, lecz drugi wykonał swoje zadanie i odciął pajęczakowi dwie kończyny zmuszając go jednocześnie do podpory szczypcem by nie stracić równowagi. Kolejne ataki były już mniej skuteczne aż w końcu skorpion pochwycił wolnym odnóżem klona Nero i zniszczył go. Heros po serii kilku strzałów dzięki, którym nieco wystawił na szwank pancerz potwora poczuł czyjąś obecność za plecami. Niestety nie zdążył uniknąć zdradliwego pchnięcia w plecy.
Podsumowanie: - Angel, czujesz jak papka psychiczna, która do tej pory mąciła ci umysł powoli zanika. - Elisa, lekkie draśnięcie na wewnętrznej stronie lewego uda, które intensywnie krwawi oraz rana po ugryzieniu na prawym biodrze. Kły nie wbiły się znacząco w ciało, lecz odczuwasz mimo tolerancji ogromny ból. Co więcej zostałaś zarażona trupim jadem: „ Braki w zwinności i sile rekompensuje jad jaki pokrywa ich pazury. Wystarczy jedno draśnięcie, a wspomniany trafia do krwiobiegu i wywołuje niemal natychmiastowe osłabienie organizmu w tym: gorączkę, zimne poty, mdłości, rozwolnienie, a w konsekwencji śmierć. Sposobem na odtrutkę od „jadu wisielców” jest przemycie rany poświęconą wodą oraz napary z mniszka lekarskiego, pokrzywy i rumianku. „ - Andromeda, bez zmian. - Giotto oberwałeś kosą w dolny odcinek kręgosłupa. Ostrze ominęło ważne organy, lecz czujesz stłumiony przez adrenalinę ból, który nie przeszkadza ci jednak walczyć. Dodatkowo odczuwasz zmęczenie związane z używaniem boskich mocy. Zasady: - Czas na odpis do 01.08.2019 włącznie. - Nie róbcie miliona akcji. - Krótkie posty, to nie konkurs bajkopisarstwa.
Uwaga: - Umbrakineza okryła całą waszą okolicę około: 30 metrów. Światło płomieni nie rozświetla w pełni najbliższego terenu. Ostrożność zalecana. - Elisa, powoli odczuwasz działanie jadu.
Kolejka: - Dowolna
Andromeda L. Starling
Re: Stoliki Wto 30 Lip 2019, 16:53
Andromeda miała nadzieję, że wyczulone zmysły pomogą jej uniknąć śmiertelnych ataków w mroku. Ghule miały przewagę. Wyciągnęła jedną rękę ku Elisie i razem z nią cofnęła się bliżej ku płomieniom, które zapewniały większą widoczność i osłonę przed atakami trupojadów. Ustawiła się tak, aby niemalże stykać się ze swoją towarzyszką ramionami, aby mogły wzajemnie osłaniać swoje plecy. Łopatki i częściowo drugie ramię skierowane miała ku ścianie ognia tak, że przodem zwrócona była w mrok. Jasnowłosa przyjęła postawę bojową, czekając na atak. W tej sytuacji nie mogła zrobić wiele więcej, niż wyostrzyć wszystkie zmysły i czekać, aż któryś z potworów odważy się atakować. Jeśli dojdzie do takiej sytuacji, Starling odpiera atak atakiem, czyli pchnięciem (nogi lub ręki, w zależności od okazji) stara się posłać szarżującego ghula w płomienie, albo chociaż wymierzyć mu jak najsilniejszy cios. Gdyby była zmuszona, atakowana cofa się, najbliżej ognia jak może, aby wciąż uniknąć poparzenia i w momencie, w którym atakujący ją stwór nie może już zmienić swojej trajektorii, dematerializuje się z nadzieję, że trupojad przeniknie przez nią i trafi prosto w gorące objęcia płomieni. Natychmiast materializuje się z powrotem i w razie potrzeby ponawia manewr.
Gość
Gość
Re: Stoliki Sro 31 Lip 2019, 21:57
Elisa wiedziała doskonale, że ryzykuje, ale była kompletnie otoczona i swą próbę podjęła jeszcze przez ponownym pojawieniem się Andromedy w najbliższej okolicy. Musiała działać, bo nie bardzo miała ochotę grać z pokrakami w kółko graniaste. Jeśli już, to w starego niedźwiedzia, ale wiedziała doskonale, że tkwienie w pętli, to nie był najlepszy pomysł. Szybka kalkulacja, która tym razem nie poszła po jej myśli. Poczuła draśnięcie i w odpowiedzi tylko zamachnęła się na ghula chcąc mu poderżnąć gardło, a w najgorszym przypadku odciąć do końca tą wiszącą łapę. Zaraz jednak niestety poczuła kły wbijające się w jej skórę. Stłumiony wrzask przeobraził się w coś na kształt warknięcia, a ona sama ze zdojoną wściekłością podjęła próbę poderżnięcia mu gardła jednym nożem, a drugi dla pewności kilkukrotnie i szybko wbijała w jego klatkę piersiową. Jeśli inne stwory na nią nacierały, ataki nożem przenosiła chwilowo na nie. Jeżeli udało jej się go zabić, oby prędzej jak później, schwyciła dłoń Andromedy i stanęła do niej plecami, by mogły siebie ubezpieczać. Czuła, że jad powoli zaczyna na nią wpływać, ale wiedziała jakie są objawy, prędkość rozprzestrzeniania się trucizny i sposoby leczenia. Wtedy też dostrzegła Angel i jej atak na ukochanego. Mogła się bawić ciemnością, ale Elisa nadal była córką Nyks. - Gio, uważaj! - krzyknęła, choć wiedziała, że i tak jest za późno. Odpierała ataki ghuli raniąc ich nożami, celując w gardła i spychając w płomienie. Wykorzystała chwilę względnego spokoju i zmieniła swój naszyjnik w łuk ze strzałami. - Zapłacisz za to głupia suko - mruknęła do siebie wściekła i wystrzeliła kilka strzał w Angel. Cel miała jeden - zabić i gdyby nie była już nieco roztrzęsiona przez jad, celowałaby w oczy wiedząc, że nie spudłuje. Znając swoje ograniczenia wypuściła kilka strzał prosto w klatkę piersiową kobiety. Miała nadzieję, że ją zabiła, jednak nawet nie poświęciła jej pół sekundy więcej, by się przekonać. Wiedziała, że w tym czasie mogła liczyć na Andromedę, ale też wróciła do atakowania resztek ghuli. Dopiero po sekundzie czy dwóch zrozumiała, co może jeszcze zrobić, by pomóc swojej partnerce w boju i ukochanemu - rozgoniła wytworzoną przez Angel ciemność.
Gość
Gość
Re: Stoliki Czw 01 Sie 2019, 00:00
To jak nie trafiła krytycznie swojego przeciwnika ją podkurwiło. Schowała się w ciemnościach umbrokinezy i odsunęła się unikając tym samym pocisków dziewczyny, która w nią mierzyła. Głośne westchnienie wydobyło się od dziewczyny, nie miała zamiaru jednak przestać ukrywać się. Zaczesała mokre od potu włosy do tyłu i nie będąc zainteresowaną bitką z jakąś ladacznicą. Tamta byłą już lekko zmęczona i nie chciała by ktoś z poza mieszał się w walkę między nią a Giotto. Dlatego ostrożnie zaplanowała swoje kolejne kroki. Brunet mógł być wściekły, jego adrenalina mogła jeszcze mu nie pokazywać jak bardzo został zraniony przez blondynkę. Ta spokojnie stała kilka metrów od niego, niewidoczna dla jego oczu. Odetchnęła głęboko i stworzyła dwie kule o średnicy 2 metrów które zmierzały w kierunku jej obozowego przeciwnika. Obie naładowane mroczną energią. Chciała mieć bruneta w potrzasku, by nie mógł uciec przed skropionem, ani kolejnym atakiem. A ta jego mała dziewczynka mogła próbować ją zranić. Gotowa jednak na wszelkie kolejne ataki trzymała swoje ostrze cienia w dłoni i gdyby mężczyzna spróbował ją zaatakować, nawet jej nie widząc, uchyliłaby się przed jego atakiem i zadała mu cios ostrzem w brzuch przecinając jego skórę. Następnie odskoczyłaby i czekała z boku obserwując jak z jego ciała cieknie krew.