Zajęcie roli kapitana przez Corvusa Juareza było przede wszystkim dobrą wymówką do tego, by się napić. Nie ruszał alkoholu na co dzień, za bardzo skupiając się na obozowych obowiązkach. Nie miał na to czasu, musiał z resztą być w pełni władz umysłowych i fizycznych, gdyby cokolwiek się stało. Trunki zaś mogły mu obniżyć nieco umiejętności, na co ani on, ani żaden heros nie powinien sobie zbyt często pozwalać. Przynajmniej w oczach Idena. Ale skoro było co świętować to przecież nie miał zamiaru odpuszczać sobie takiej przyjemności, szczególnie że naprawdę przepadał za dobrym piwem. Wino to nie były raczej jego smaki, wódka była po prostu pozbawiona głębi, a na whiskey rzadko kiedy miał ochotę, ale złotemu trunkowi nie miał zamiaru dziś odmawiać. Wszedł wśród stoliki, automatycznie kierując swoje kroki ku temu najbardziej obficie zastawionemu piwem. Namiot był jeszcze niemalże pusty: herosi po prostu nie zdążyli jeszcze się zebrać. Iden wyszedł ze swojego pokoju nieco zbyt szybko. Miał jednak nadzieję, że prędko zobaczy jakąś bliższą sobie twarz. Miał na sobie białą koszulę z luźno zawiązanym krawatem oraz jeasny, do których pasa przypięty był kordzik: sztylet zawsze mógł się przydać, w końcu nigdy nie wiadomo czy przypadkiem nie będzie trzeba czegoś przeciąć. A u pasa wyglądał zdecydowanie lepiej, niż scyzoryk. Jak zawsze na palcu mężczyzny znajdował się pierścień skrywający bicz. Poza tymi dwoma przedmiotami Iden nie miał przy sobie żadnej broni: bo i po co, mieli przecież tylko świętować. Wnoszenie kuszy do baru, choć kuszące, raczej nie było szczególnie dobrym pomysłem. W końcu zajął miejsce, od razu nalewając sobie piwa. Siedząc sam, uważnie obserwował otoczenie, czekając, aż do namiotu wejdzie ktoś choć nieco bardziej mu znajomy. Może któryś z chłopaków? Nie wątpił, że jakiś z innych herosów też postanowi się napić, korzystając z dobrej okazji, a głupio byłoby przecież przez cały wieczór cieszyć się trunkami samotnie. Nie miał jednak zamiaru czekać z piciem, aż ktoś łaskawie przyjdzie na czas zamiast przed nim i prędko pociągnął łyka, wyciągając z kieszeni komórkę. Spojrzał na czas: pewnie za jakieś dziesięć minut zaroi się tu od ludzi.
Alexandra Jones
Re: Stoliki Pon 10 Cze 2019, 23:03
Fakt, że wypuścili ją ze szpitala idealnie na imprezę był nie lada szczęściem. Czuła się już dobrze. Rany na obojczyku przykrywał dyskretny opatrunek w kolorze jej skóry, a po szwach na policzku została jedynie zaczerwieniona blizna, która i tak zbladła pod wpływem makijażu. Alexandra Jones zdawała się mieć w sobie jakąś nową energię. Nadal było jej nieswojo się uśmiechać, bo za każdym razem przypominała sobie twarze poległych towarzyszy oraz Victora. No właśnie... Pomimo, że ten heros gdzieś zaginął i jest bardzo prawdopodobne, że zwyczajnie dopadła go karma, Jones żałowała iż nie może najprościej na świecie przywalić mu w mordę. Zacisnęła dłoń na monecie, którą w kuźni zwinne ręce półbogów zmieniły w wisiorek. Miał jej przypominać to, co widziała, czego doświadczyła i dodawać sił. W końcu nie dała się klątwie. To było dość budujące. Co najmniej tak bardzo, jak okazja na oderwanie się od obozowej rzeczywistości i możliwość odstawienia. Z racji, że w planach, jak zwykle, miała raczej zabawę w męskim gronie, postawiła na pełną wygodę. Wcisnęła swój tyłeczek w zdobiony haftami kombinezon, który idealnie odsłaniał jej długie nogi, podkreślone kremowymi sandałkami na grubym obcasie. Blond loki opadały jej na ramiona, jednak grzywka upięta była z tyłu. Gdzieś między kosmyki wplecione miała drobne, białe kwiatuszki, które roztaczały wokół kuszący zapach. Jej przedramiona zdobiły szerokie bransolety z niebiańskiego spiżu, których mizerne grawery wyraźnie wskazywały na to, czyją córą była Alex. Oczywiście nie zapomniała również o swojej bransoletce, która zmieniała się w miecz. Usta podkreśliła ulubioną szminką w kolorze pudrowego różu. Tak wystrojona dziarskim krokiem wbiła na imprezę. Już przed wejściem do namiotu pomachała kilku znajomym i posłała im przepiękne uśmiechy. Jej wzrok próbował odszukać szerokich pleców i blond czupryny jej jedynego, prawowitego mężczyzny, jednak albo była ślepa, albo Arthur za dobrze wtapiał się w tłum. Praktycznie natychmiast zwinęła duży talerz i napakowała na niego konkretną ilość przekąsek, której nie powstydziłby się rosły chłop. Było na nim wszystko, od panierowanych krewetek, poprzez mini desery, na owocach i chipsach kończąc. W drugą rękę zgarnęła butelkę szampana i już po chwili stała obok Redbay'a. Nachyliła się i z zaskoczenia cmoknęła herosa w policzek, by następnie zająć miejsce obok niego. - Pijemy Iden. I nie ma, że nie. - Otworzyła z hukiem szampana, chowając się za przyjacielem, gdy korek walną jakiegoś biedaka w tył głowy. - Ups... - Zachichotała, nalewając sobie pełny kielich i wypijając go niemal na raz. Oblizała pełne wagi, zagryzając alkohol truskawką i puściła oczko do syna Hodra. - Co tam powiesz towarzyszu? - Zagadnęła.
Iden Redbay
Re: Stoliki Wto 11 Cze 2019, 00:21
No i nici z wieczorku w męskim towarzystwie. Nim Iden zdążył zauważyć i zaczepić jakiegokolwiek z chłopaków na miejscu pojawiła się Jones. Dziewczyna bezpardonowo zajęła miejsce obok niego z talerzem wypchanym jedzeniem. Redbay zaś, przynajmniej chwilowo, miał przed sobą jedynie kufel z wypitym do połowy piwem. Cóż, chwilę przyszło mu czekać, aż namiot zacznie się wypełniać. Ciekawe, ile jeszcze czasu zostało do oficjalnej części? Mianowanie Corvusa na kapitana prawie na pewno nie będzie szczególnie porywające i Iden miał nadzieję, że albo całość pójdzie szybko, albo uda mu się z tego wywinąć w połowie. Uniósł brew i zaśmiał się, słysząc „rozkaz” dziewczyny, unosząc kufel. – A co właśnie robię? – spytał, unosząc naczynie i popijając solidny łyk. Obserwował z lekkim uśmiechem zmagania dziewczyny z szampanem, nawet nie ruszając się, by jej pomóc. W końcu gdyby tego chciała to po prostu by go o nią poprosiła. Mimo wszystko ostatecznie okazało się, że chyba jednak przydałaby się jej męska ręka, gdy korek wylądował na cudzej głowie. Iden roześmiał się w głos, odstawiając kufel dość gwałtownie na stół; niewiele brakowało, aby cenny płyn rozlał się na blacie stołu. – Chyba ty masz więcej do powiedzenia ode mnie – zauważył, spoglądając na jej bandaż na obojczyku. Dobrze wiedział, że miała być na misji, choć ostatnio po prostu nie miał czasu by z nią rozmawiać. – Jak misja? Chyba nie poszło bezbłędnie? – dopytywał z cieniem troski w głosie, nie tracąc jednak uśmiechu. W końcu wieści w rozmowie roznosiły się szybko. Szczególnie te związane ze śmiercią bądź zaginięciem innych herosów. Dobrze było jednak poznać prawdę z pierwszej ręki. Wstał na chwilę, nakładając sobie na talerz posiłek. Po chwili na jego talerzu wylądował duży stek z niewielkim dodatkiem ryżu i zapiekanych warzyw. Gdy znów usiadł, prędko odkroił kawałek mięsa, wkładając go sobie do ust. – Nowy kapitan Greków chyba średnio powinien nas obchodzić – stwierdził w przerwie od przeżuwania. – Ale przynajmniej najeść się można. I napić. Znów sięgnął po kufel, robiąc wielkiego łyka, a następnie sięgnął po butelkę, aby dolać sobie więcej trunku.
Alexandra Jones
Re: Stoliki Wto 11 Cze 2019, 00:43
Brakowało jej tego śmiechu. Zarówno na misji, jak i w szpitalu czuła się po prostu źle. Przeszedł ją dreszcz na samo wspomnienie beznamiętnego wzroku Victora. Mogła być na miejscu Matiego. Niezależnie gdzie ostatecznie trafiali zmarli, miała nadzieję, że zarówno Cohonen, jak i Fay wiedzieli, że ona o nich myśli i pamięta. Zresztą sama upewniła się, aby ciało Matiego zostało należycie przetransportowane do obozu. A teraz, siedząc z Idenem miała poczucie, że jest wśród ludzi, którzy nie patrzyliby na nią w tak obojętny sposób. Niesamowicie zaczęła doceniać, że ma ich wokół siebie. Nieco posmutniała, nalewając kolejny kielich szampana i biorąc konkretny łyk. Poruszyła barkiem, jakby szwy zaczęły ją swędzieć. Jak miała powiedzieć kolejnemu mężczyźnie, który uczył ją władać mieczem, że spieprzyła sprawę? Nie chciała widzieć zawodu w jego oczach. I tak sprawiała go już zbyt wiele dla Arthura. - Spierdoliłam. Byłam odpowiedzialna za tych ludzi i pozwoliłam im zginąć. - Wycedziła, szukając dna w swoim kielichu. - Wróciłam tylko ja. Wciąż nie wiem, co właściwie stało za tym wszystkim. Jakaś klątwa, czy coś... - Wzruszyła ramionami, ale zrobiła to zbyt gwałtownie, bo rany dały o sobie znać. Kolejny powód aby się upić. - Za dużo poświęciliśmy, a ja zabiłam winną. Tak sądzę... Powinnam zafundować jej gorszą, wolniejszą śmierć. - Na twarzy Alex pojawiło się obrzydzenie zmieszane ze złością. - I nie tylko jej. - Dodała, mając na myśli Victora. O jego zaginięciu obóz też już gadał. Nawet powstało kilka wersji, jak to się stało, że nie wrócił. Jones natomiast czuła w kościach, że jeszcze kiedyś spotka tego okropnego mężczyznę i wtedy miała zamiar go po prostu zabić. Tematy imprezy interesowały ją w tej chwili znacznie bardziej. Nie chciała tracić humoru, ale jednocześnie miała świadomość, że w końcu musi pogadać z kimś o tym, co się stało i jak się z tym wszystkim czuje. - Tylko dlatego tu przyszłam! No i może jeszcze trochę dla parkietu i mojego ulubionego tancerza. - Pacnęła go pięścią w bark, poruszając sugestywnie brwiami. O tak! Szykuj się Redbay, bo narobisz sobie dzisiaj odcisków!
Iden Redbay
Re: Stoliki Wto 11 Cze 2019, 01:36
Dobrze wiedział, jak to jest. Życie w obozie hartowało ducha; musiało hartować, skoro herosi bezustannie tracili bliskie sobie osoby. Takie sytuacje jak ta tylko utwierdzały Idena w przekonaniu, że nadmierne zbliżanie się do kogokolwiek nie może mieć dobrego zakończenia. Pomoc, wsparcie, nauka innych, współpraca – to było jak najbardziej na miejscu. Zakładanie rodziny było jednak szczytem nieodpowiedzialności. Życie ludzkie było kruche, by angażować się w relacje ponad opartą na braterskiej stopie przyjaźń. Skinął głową, słysząc słowa Alexandry. Bywał już na jej miejscu. Może nie dokładnie w ten sam sposób, co ona, ale… bywał. Wiedział, jak to jest stracić na misji ludzi, za których jest się odpowiedzialnym. Czasem jednak po prostu nic na to nie da się poradzić. – Tylko nie obwiniaj się zanadto, to nic nie zmieni – powiedział tylko, przestając się na chwilę uśmiechać i nie próbując ciągnąć tematu dalej. To nie był teraz czas na długie dyskusje o śmierci. Tłum wokół gęstniał coraz bardziej, hałas wzrastał, a Iden nie miał ochoty obserwować przez resztę wieczoru smutnej Alexandry. To przecież miało być święto, nie pogrzeb, a łzy martwym i tak już nie pomogą. Co prawda gdzieś na duszy dnie czuł ciekawość: chciał się dowiedzieć, o jaką klątwę chodzi i w jaki sposób odszedł Mati. Wiedział jednak, że w tej chwili sprawiłby jedynie Jones ból. Jeśli kiedyś będzie chciała mu się wyspowiadać… to po prostu to zrobi. Nie do końca wiedział, jak ma poradzić sobie z posmutniałą dziewczyną, ale na całe szczęście Alexandra już po chwili odzyskała odrobinę dobrego nastroju, wyrywając go do tańca. Iden zaśmiał się, jednak tylko pokręcił głową. – Wybacz, ale chyba mam już partnera na dziś – powiedział, unosząc kufel. Iden być może lubił się napić, ale raczej nie był imprezowym typem, który lubiłby spędzać czas na parkiecie. Właściwie to w ogóle nie lubił tańca i nie potrafił tego robić. Alexandra więc nie powinna liczyć na to, że uda mu się go na coś takiego namówić. Mimo zachęceń Jones, siedział twardo na swoim miejscu, wkładając sobie do ust kolejny kęs potrawy i zapijając go piwem. – A jak cię wezmę jutro na przebieżkę to ci się odechce tańców na kolejny rok – dodał. On sam właściwie nie miał już dziś szczególnej ochoty na nadmierny wysiłek. Siedzenie i picie, ewentualnie przerywane rozmową, było szczytem jego obecnych marzeń. Poranny trening był wystarczająco intensywny.
Gość
Gość
Re: Stoliki Wto 11 Cze 2019, 23:17
(event)
Imprezy nie były przez nią lubiane. Uważała, że kurwienie się i zalewanie w trupa było zbyteczne. Już wolała, aby odjebali jakiś trening grupowy, a nie wystawną imprezę, która nikomu nie była wcale potrzebna. Zebrała jednak dupę w troki, bo ojciec chciał by tam się mimo wszystko zjawiła pod jego nieobecność w obozie. Grzeczny piesek przyszedł i nawet ubrał się stosownie. Założyła na siebie czarne spodnie, białą marynarkę i brązową koszulkę na ramiączkach. Na stopy wsunięte miała odjebane wchuj szpilki, w których wcale nie było wygodnie. Spięła włosy brązowymi wsuwkami i nałożyła na twarz delikatny makijaż. Była mniej więcej gotowa na imprezowanie. Gdy weszła pod materiałowe zadaszenie zaczęła rozglądać się za swoją siostrą, z którą mogła zawsze znaleźć wspólny język. W przypadku jednak picia musiałaby odmówić, bo nie splamiłaby swoich ust tym obrzydliwym trunkiem. Mimo wszystko miała zamiar potowarzyszyć innym i w razie wypadku... Wpierdolić komu trzeba. Dostrzegła swoją siostrę po kilku minutach stania jak debil na samym środku. Usiadła obok niej i z szerokim uśmiechem zawadiaki szturchnęła ją lekko w ramię. -Co tam laska? - zaśmiała się i spojrzała na Iden'a, który też należał do drużyny jej ojca. Nie rozmawiali często, ale mieli właśnie okazję bardziej się zapoznać. Quinny nie spędzała wystarczająco dużo czasu z ludźmi z obozu, by wszystkich znać. Poświęcała się treningom i misjom, nie zastanawiając nad tym czy czuje się samotnie, czy też nie. Robiła to, co do niej należało. -Co to za groźby? - złapała za kanapkę z tuńczykiem, która wyglądała naprawdę apetycznie, no bo wiadomo przebita wykałaczką i dodatkowo była z oliwkami. Zarzuciła nogę na nogę i mierząc szybko wzrokiem dwójkę przy stole odchyliła się na krześle i ugryzła kanapkę. - Alex, jak chcesz potańczyć, a ten dzban nie będzie chciał być Twoim partnerem, zawsze możesz poprosić mnie. - wchłonęła prędko jedzenie i nie zastanawiając się zbyt długo złapała za szklankę, aby nalać sobie sprite'a. Co jak co, ale odjebana impreza przez drużynę Asklepiosa mogła liczyć na piątkę z plusem.
Alva Dahlberg
Re: Stoliki Wto 11 Cze 2019, 23:25
Własnoręcznie wyprasowała mu koszulę, której i tak nie założył. Początkowo zamierzała wygłosić tyradę słowną, jak to miała w zwyczaju, ale z racji, że równie dobrze mogła mówić do ściany, zrezygnowała. To był Giotto Nero i jego nie imały się ani koszule, ani kazania przedstawiane przez matkę swojego dziecka i przyszłą żonę. Miał swoje zdanie i choćby chuj na chuju stanął, założy czarną koszulkę. Tak też uczynił. Jednak w porównaniu do niego, Alva nie zamierzała wypiąć się na dress code, o który to podpytała odpowiedzialną za organizację całej imprezy Aryę. Oczywiście nie planowała też przesadzać z elegancją. W końcu to nie był jej własny ślub, ani żadne inne szykowne wydarzenie, jednakże chciała wyglądać, cóż... godnie. I seksownie. Jej organizm nieustannie się zmieniał podczas ciąży, tak samo zachcianki oraz upodobania. Na ten moment odczuwała przymus, aby przypodobać się Giotto jeszcze bardziej, toteż postawiła na klasyczną małą czarną z odsłoniętymi plecami. Materiał sukienki sięgał do połowy jej ud, a krój idealnie leżał na jej gibkim ciele z - jeszcze - dość płaskim brzuszkiem. Całości dopełniły równie czarne szpilki oraz bransoletka, z którą się nie rozstawała. Włosy zostawiła rozpuszczone, choć końce lekko podkręciła. Rude, idealnie wypielęgnowane pasma miękko opadały na jej ramiona nadając jej szykowności i elegancji. Efektem końcowym były zalotne kreski na powiekach, wytuszowane rzęsy i wiśniowa pomadka na jej ustach. - Mam nadzieję, że jako potencjalna pani Nero prezentuję się dość... względnie? - Obróciła się wokół własnej osi, aby Giotto mógł się jej przyjrzeć z każdej możliwej strony. Jeśli przyszły mąż swojej równie przyszłej żony skwitował to jakkolwiek pozytywnie, Alva wzięła go za rękę i pociągnęła do wyjścia z mieszkania. W drodze na imprezę nie wypuszczała swojego mężczyzny z mocnego uścisku. I choć nie miała żadnych podstaw do tego, aby trzymać go tak kurczowo, coś podświadomie kazało jej mieć go blisko przy sobie. Kiwała do mijanych przez nich ludzi i uśmiechała się delikatnie. Dahlbergh promieniała i ciężko było zignorować ten fakt. Stan błogosławiony oraz związek z największym obozowym gburem zdecydowanie jej służyły, choć mogło się to wydawać dziwne. - Whisky dla mojego mężczyzny - rzuciła, gdy znaleźli się przy barku, nim przeszli dalej, aby zająć jakiś wolny stolik. Dla siebie wzięła schłodzony sok, gdyż z wiadomego powodu unikała teraz wszelakiej maści trunków wyskokowych. - Czy wybranek mojego serca zaszczyci mnie dzisiaj choć jednym tańcem, czy też muszę szukać kogoś innego do tego typu rozrywki? - zapytała, gdy usiadła na krześle i przybliżyła się nieznacznie do Giotto, posyłając mu to znaczące spojrzenie spod lekko przymrużonych powiek. Ruda była dzisiaj w lekko figlarnym nastroju. Ach, te hormony.
Alexandra Jones
Re: Stoliki Sro 12 Cze 2019, 00:06
Kolejny kielich został opróżniony w zawrotnym tempie. Alex zdecydowanie nie stawiała dzisiaj na delektowanie się alkoholem i bardzo możliwe, że ostatecznie będzie potrzebować silnych, męskich ramion do podtrzymywania włosów. Posłała przyjacielowi jeden ze swoich piękniejszych uśmiechów i zacmokała z dezaprobatą. - Oj, twojego partnera weźmiemy ze sobą... Jestem bardzo zaradną kobietą. - Wymierzyła palec wskazujący w mężczyznę, po czym ujęła butelkę szampana w dłoń, chcąc zobaczyć pod światło, ile tego dobra jeszcze zostało. Zachwiała się przy tym niebezpiecznie na krześle, jednak szybko wróciła do stabilnego, wygodnego siedzenia. Otwierała już usta, by odpowiedzieć na groźbę, jednak w tej właśnie chwili pojawiła się osoba, która oznaczała, że córy Aegira zaraz rozkręcą tą stypę. - Widzisz?! Bezczelnie mi grozi! - Pożaliła się siostrze, teatralnie wspierając głowę na ręce. - Śliczny, jutro to ty będziesz kaca leczył. - Zapewniła Iden'a, po czym uznała, że i tak nikt inny raczej nie zdąży skusić się na tego szampana i po prostu gulnęła sobie z gwinta. - Wyzeruję i lecimy się pokręcić, Quinny. - Rzuciła do siostry, jak zwykle zdrabniając jej imię. - Trzeba pokazać Grekom jak się bawić. I niektórym Nordom najwyraźniej też... - Tu znów obrzuciła Redbay'a przenikliwym spojrzeniem. - Pij pij, będziesz łatwiejszy i nawet się nie zorientujesz, jak cię wyciągnę do Makareny. - Prychnęła, unosząc kącik ust. Jednak w tym momencie zespół zaczął grać bardziej rytmiczną nutkę, a Jones niemal zaczęła podskakiwać na krześle. Przyssała się do butelki, żeby przyspieszyć wyjście na parkiet.
Iden Redbay
Re: Stoliki Sro 12 Cze 2019, 01:20
Podniósł wzrok sponad kufla, gdy w ich okolicy zjawiła się Quinn. Choć była przyrodnią siostrą Alexandry nigdy nie dane było mu spędzić z nią większej ilości czasu. Młodsza o sześć lat dziewczyna wydawała się całkiem zawziętą duszą, jednak Iden właściwie niewiele więcej mógł o niej powiedzieć. Na pewno – w jego oczach – była stworzeniem mniej towarzyskim i bardziej skupionym na swoich celach, czego w żadnym razie nie miał zamiaru krytykować. – Cześć, Quinn – rzucił w jej stronę, delikatnie unosząc kąciki ust i znów grzebiąc w swoim talerzu. Jednocześnie przeszło mu przez myśl, że właściwie z tej dwójki wyrosły naprawdę ładne kobiety. Gdy po raz pierwszy spotkał Alexandrę miał lat czternaście, Quinn przybyła do obozu, gdy skończył szesnaście. Wtedy dwie dziewczynki wydawały mu się ledwo odrośniętymi od ziemi dzieciakami. Z czasem jednak ich różnica wieku zaczęła się zacierać i Iden nawet nie zauważył, gdy córki Aegira naprawdę stały się dorosłymi osobami. Ta nagła myśl uderzyła go jak piorun z nieba, choć w praktyce nie robiła żadnej różnicy. Jedna była mu siostrą, drugą ledwo znał, choć pewnie dla obydwu na misji ryzykowałby życie, jeśli znalazłyby się w niebezpieczeństwie. Poza tym jakaż to ironia losu! Wieczór planował spędzić wśród chłopaków, a tu znienacka obok niego pojawiły się dwie panie. Znów zaśmiał się, kręcąc głową, widząc docinki i słysząc słowa dwójki dziewczyn. – Chyba ty. Trzeba wiedzieć jak pić – odpowiedział sentencjonalnie Alexandrze. – Quinn, to jak, niezależnie od okoliczności wyciągamy ją jutro na szlak? Po tym co ma na talerzu… chyba by się jej przydało, co? – spytał, spoglądając znacząco na talerz dziewczyny, wciąż pełen chipsów i słodkich deserów. Dziewczyny, choćby usilnie próbowały, nie miały raczej szans, by wyciągnąć Idena na parkiet. Redbay po prostu tego nie robił i już. By tańczyć trzeba mieć poczucie, że choć trochę potrafi się to robić… a syn Hodra ledwo znał się w ogóle na jakiejkolwiek muzyce. Nie licząc tego, co liznął w nastoletnich czasach. – Dobry pomysł, idźcie tańczyć razem, ja chętnie popatrzę – stwierdził, unosząc brew i spoglądając na dziewczyny. Odkroił kawałek steka, wkładając go sobie do ust.
Gość
Gość
Re: Stoliki Sro 12 Cze 2019, 01:47
Impreza dopiero się rozkręcała. Ludzie jeszcze nie bardzo lgnęli na parkiet. Większość siedziała przy barze lub przy stolikach. Z wielką chęcią popatrzyłaby na to wszystko z boku czekając tylko na chwilę, aż komuś coś się nie spodoba. Pięść w zębach, kopniak w czułe miejsce, portki dziadka opadają. Przeżywała powoli kanapkę, która była wyjątkowo smaczna. Wolała nie zatruwać swojego organizmu tak jak jej siostra, ale nie będzie komentowała jej wymysłów. Tak więc słowa Iden'a w sprawie talerza Alex, który pełen był wszelakiego rodzaju fastfoodów przeszły obok i nawet kupy nie postawiły. Oblizała usta i zerkając na towarzyszy stwierdziła, że to zdecydowanie nie w jej stylu przesiadywać na imprezach. Teraz była tego jeszcze bardziej pewna. Poprawiając kołnierz marynarki, która opinała ciało blondynki zerkała w stronę ciemnego lasu, który był zdecydowanie lepszym miejscem dla takiej duszyczki Quinn niż parawan z jedzeniem, alkoholem i jebutną muzyką, która tylko przebijała uszy niczym kołek dupę. Ugryzła ponownie kanapkę i niezbyt zadowolona z aktualnego stanu rzeczy pochyliła się w stronę stołu. -Ona nawet jutro nie wstanie, więc wyciąganie jej będzie tylko męczące. Raczej mało osób będzie trzeźwych dzisiejszego wieczoru...- mruknęła zerkając na swój biały, pusty talerz. Będzie musiała dobrać odpowiednie potrawy na dzisiejszą noc, aby się nie zanudzić i nie zgłodnieć. Frajerzy pewnie będą szukać alkoholu, upijać się na maxa. Jeśli spotka ją to co ostatnio na treningu z kapitanem drużyny Dionizosa to zajebie komuś gonga nawet bez powodu. Doprowadzanie się do stanu "Pije bo lubię i chuj innym do tego, że jestem debilem" było według Wolf po prostu głupie. Podniosła wzrok kończąc kanapkę. Spojrzała raz na Iden'a, raz na Alex i podkręciła po chwili głową. Ta dwójka się znała, ona tu zdecydowanie nie pasowała. Przejechała kciukiem po końcówce nosa jakby wycierała go i upiła sporą część nalanego przez siebie wcześniej sprite'a. -Potańczyć mogę... Ale jeden taniec. Potem idę stanąć gdzieś z boku. Znasz mnie, Alex. Nie lubię siedzieć w tłumie. Zresztą... Ktoś musi przypilnować, czy ktoś nie chce w zęby zarobić. - wzruszyła ramionami i upiła jeszcze trochę napoju, by po kilku chwilach odstawić szklankę na stół.
Olov Eriksson
Re: Stoliki Sro 12 Cze 2019, 05:04
//No to pierwszy post. Nie bijcie tylko xD
Po tych dwóch miesiącach w terenie, wrócił, nareszcie do domu. Misje bywały długie, ale jak jemu coś dali to musiał niemalże koczować gdzieś w metropoliach albo na końcu świata, full wypas. Westchnął z ulgą w głosie kiedy tydzień temu wchodził do obozu. W szpitalu wiedzą co robią, poskładali go do kupy w oka mgnieniu. Nareszcie mógł przespać się w swoim wyrku. Obóz aż huczał odnośnie nadchodzącej imprezy z okazji nowego kapitana. Oczywiście planował się wybrać jak tylko usłyszał, dobra okazja by zobaczyć wszystkich no i napić się. Nie zjawić się w tak ważnej chwili dla całego obozu, nie wypada przecież. Otworzył ślepia leżąc jak kłoda w łóżku. Tak mu wygodnie, tak przyjemnie, ale obudził się przed budzikiem. Chyba? Podparł się i sięgnął po telefon na komodzie nocnej. Skwasił twarz, jeszcze pół godziny spania. Poleżał tak z pięć minut i poderwał dupe do góry. Rana na lewym boku dała o sobie znać. Może nie była jakoś kolosalnie wielka, czy niebezpieczna, ale piecznie jest irytujące. Podszedł do kuchni i wyjął szkło z szafki. Zalał Dziki Indykiem i wypił duszkiem na ocucenie. Sucho w gębie to dało w palnik równo “uuła”. Poszedł ogarnąć się do łazienki i zobaczyć co może założyć na dzień w którym trzeba świętować. Garderoba nie powalała, ale było kilka ciekawych rzeczy, których dawno nie miał na sobie. Wzruszył ramionami “Dlaczego nie”, przebrał się i wyszedł. Miał na sobie jeasny z paskiem, czarne tenisówki bez sznurówek i gładką hawajską koszulę. Zabrał ze sobą tylko pierścienie i zapalniczkę. Broń to chyba już przyzwyczajenie, to uczucie kiedy czegoś nie masz na sobie, a powinno być. Nieznośne i wrzynające się gdzieś w tył głowy. Zapalniczka zaś tak na wszelki, bo może stroni, ale czemu nie użyczyć jak ktoś czuje się po tym lepiej. Spotkał kilka znajomych twarzy po drodze i na miejscu, przywitał się, rzucił uśmiech to tu, to tam i zwrócił się w kierunku wielkiego namiotu ze stolikami. Rozejrzał się na zaś i zobaczył kilka osób ale to stoły przykuły jego uwagę z początku. Ależ jakie to były stoły, zasłane jadłem i różnym różniastym alkoholem. “Kurwa śnie chyba” Może się nie wybudził do końca. Dwa miesiące dały się we znaki, w brzuchu aż zabrzmiały bębny wojenne. Nie było czasu do stracenia ruszył do kurzych udźców i poczęstował się kawałkiem. Zobaczył po co uda się potem, ale aktualnie tyle mu starczy. Podszedł do alkoholowego i wziął kufel jasnego. Upił łyk, wziął głęboki wdech i wypuścił całe zło jakie się w nim zagnieździło. Teraz może wszystko, poczuł że wrócił do domu. Niektórzy już zaczynali się bawić więc postanowił do nich dołączyć. Przecież nie widział ich już od jakiegoś czasu. “Ale to piwo jest dobre” Nim się zorientował miał już połowę kufla, a był dopiero w połowie drogi do trójki obozowiczów. Usłyszał jak mówili coś o szlaku, tańczeniu i jutrzejszej niemocy, która mogła być bardzo prawdopodobnym scenariuszem. Postara się tego uniknąć ale nic sobie nie obiecuję. Kiedy już do nich podchodził uśmiechnął się i podniósł kufel do góry w geście powitania. Iden, Alexandra i Quinn. Nikogo z jego drużyny, może czają się gdzieś indziej, potem się poszuka pozostałych. - Kopę lat kochani. Już starasz się wyciągnąć je na ćwiczenia? Daj im chociaż zatańczyć dzisiaj i zabawić się. - Rzucił do trójki herosów z rozbawieniem w głosie. Dawno w sumie ich nie widział. Inne drużyny, inne misje, czasu mało, trza będzie nadgonić stracony czas. Upił łyczek piwa, zostawiając pianę na wąsach, a wolną rękę wsparł na klamrze od paska. - Też nie możecie doczekać się rozpoczęcia? - Chciałby żeby wszystko już się zaczęło, przemowa, rozpoczęcie i hulanki. Tańczyć może nie potrafi po mistrzowsku, ale lubi pobawić się w doborowym towarzystwie.
Alexandra Jones
Re: Stoliki Sro 12 Cze 2019, 22:23
A wyrosły, wyrosły! Nawet cycki miały większe, nie?! Zarówno Alex, jak i jej siostra była niczym ogień i woda. Właściwie w ich przypadku można by użyć określenia alkohol i woda, bo o ile Jones kochała imprezy, taniec, picie i ogólnie była uroczym, kuszącym promyczkiem, tak Quinn kusiła i uderzała do głowy (a częściej w głowę), jednak w zupełnie innym stylu. Razem stanowiły duet, z którego Aegir mógł być dumny! Alexandra westchnęła, smucąc się teatralnie, bo naprawdę miała ochotę potańczyć. Na parkiecie jeszcze za bardzo nikogo nie było, herosi raczej zbijali się w grupki, rozmawiali, szwendali się to tu, to tam. Chociaż zespół dawał konkret występ i Jones kompletnie nie rozumiała, czemu jeszcze nikt nie brykał. Samej jej było głupio, potrzebowała partnera. Zwłaszcza, że Arthura znaleźć nie mogła, a Quinny zapowiedziała już, że ma zamiar się szybko zwijać. - Jestem Nordem i piję jak Nord! - Odstawiła z hukiem pustą butelkę po szampanie, stwierdzając że opróżnienie jej nie było wcale takim trudnym zadaniem. W dodatku poczuła miłe rozluźnienie, którego od czasu misji jej brakowało. Otarła kantem dłoni usta i sięgnęła po kolejną truskawkę, w którą wgryzła się z dziką satysfakcją, niczym na reklamie jakiegoś jogurtu, albo co... - Redbay, skarbie... Mój metabolizm jest jak zygzak McQueen. Szybki jak błyskawica. A ten wspaniały umysł - w tym momencie odrzuciła swoje loki na plecy - potrzebuje konkretnej dawki glukozy, żeby nadrabiać żartami waszą sztywność. Myślę, że będzie tak przynajmniej do trzydziestki, więc ja jestem spokojna. Za to tobie już zdaje się niewiele zostało do magicznej 3 z przodu. - To mówiąc, odrzuciła szypułkę od truskawki na bok i natychmiast sięgnęła po kolejny owoc. Jednak zanim ten trafił do jej ust, aż podskoczyła, słysząc znajomy głos. Obróciła się powoli i omiotła spojrzeniem przybysza. Schudł. Miał gęstszą brodę. Jakby jeszcze trochę przypakował? Rok, tyle tak na dobrą sprawę nie gadali. Zajęta obowiązkami, wciąż się z nim mijając, nie odczuwała jakiegoś braku. Mimo to teraz poczuła, że trochę za nim tęskniła. Chociaż to, co ich kiedyś łączyło, rozmyło się gdzieś w bliżej nieokreślony sposób. Wstała z krzesła i zupełnie spontanicznie rzuciła się Olov'owi na szyję, mocno do siebie przytulając. Z pewnością mężczyzna musiał się postarać aby przy tym nie wylać swojego piwa. - Gdzieś ty do cholery był?! - Pisnęła, co z pewnością było słychać aż przy barze. - Myślałam, że przepadłeś na dobre. Zwłaszcza ostatnio cię jakoś nie widywałam w obozie. Dałbyś jakiś znak życia! - Uderzyła go delikatnie dłońmi w klatkę piersiową, karcąc jakby była jego matką albo kobietą. Nie była, chociaż przyzwyczajenie zostało. No i Jones po prostu lubiła rozstawiać panów po kontach. Ostatecznie przypomniała sobie, że nie są sami i odsunęła się od bruneta, przestawiając swoje krzesło tak, by mógł do nich dołączyć. Jakoś poweselała i zarówno Iden, jak i Quinny mogli to zauważyć, pomimo prób maskowania tego przez Jones, pochłanianiem owocków. - Nah... Wolałabym totalnie pominąć tą całą ceremonię. Nuuuuda! Swoją drogą... Wiecie czemu taboret ma depresję? - Wyszczerzyła się, patrząc po wszystkich zgromadzonych i dając im moment na pomyślenie. - Bo nie ma oparcia!
Iden Redbay
Re: Stoliki Czw 13 Cze 2019, 00:33
Nie do końca przepadał za tłumem. Duża ilość osób w jednym miejscu oznaczała większe ryzyko. To w tłumie najczęściej zdarzały się bójki i to z tłumu najtrudniej było uciec, gdy działo się coś złego. Wprawdzie tutaj, w Obozie, właściwie każdy był przeszkolony i Iden nie wątpił, że wokół niego nie ma w tej chwili bezbronnego herosa, ale ilość osób wokół zagęszczała się. Syn Hodra czuł więc narastający gdzieś w żołądku ścisk. Starał się go jednak zignorować: miał tu spędzić miło czas, a nie myśleć o tym, co ewentualnie mogłoby się wydarzyć, gdyby Obóz nie był otoczony barierą. Pokręcił głową, widząc popisującą się Alexandrę. Quinn miała racje: raczej jutro nie wyciągnie jej z łóżka. Ale poprzekomarzać się nikt mu przecież nie broni. On sam jak na razie ledwo czuł wypite piwo. Może był Nordem, ale pił ten trunek dla smaku, nie upicia się; nie lubił nadmiernie tracić kontroli nad sobą, choć w przeciwieństwie do panny Wolf nie był kategorycznie przeciwny alkoholowi. Z resztą, jak Alexandra słusznie zauważyła: już niewiele brakowało mu do trzydziestki. Jeszcze kilka lat temu może byłby bardziej skory do szalonego imprezowania, ale teraz… teraz miał po prostu inne priorytety. – Nie chcę cię zasmucać, Jones, ale tobie też już bliżej niż dalej. Latka lecą – powiedział, lustrując ją wzrokiem i uśmiechając się pod nosem. Gdy ujrzał Olava uniósł kufel w jego stronę. – Olav – zdążył jedynie powiedzieć w geście przywitania, gdy Alexandra rzuciła się na jego szyję. Iden obserwował sytuację z lekkim zdziwieniem: nie pamiętał, aby Jones żywiła wobec Erikssona mocniejsze uczucia. Z drugiej jednak strony nie do końca zwracał uwagę na to, z kim dziewczyna chadzała, wiedząc z jej życia prywatnego tylko tyle, ile sama zechciała mu powiedzieć. Nie należał do szczególnie wścibskich charakterów. Zaczekał więc cierpliwie, aż Jones odklei się od ich wspólnego znajomego, spoglądając to na nich, to na własny talerz. Nabił na widelec warzywa i akurat włożył je do ust, gdy syn Tyra opuścił kobiece objęcia. – No ciekawie raczej nie będzie, byle część oficjalna się skończyła – stwierdził, wzruszając ramionami. Ceremoniały nieszczególnie go interesowały. Parsknął pod nosem, słuchając żartu Jones, choć bardziej bawiło go samo zachowanie Alexandry niż jej słowa; szampan chyba zaczynał jej uderzać do głowy. Iden miał wrażenie, że truskawy zaś wcale nie pomagały dziewczynie w zachowaniu trzeźwości. Oby nie musiał jej potem odprowadzać pod mieszkanie… Choć szczerze mówiąc, wcale by się nie zdziwił, gdyby za godzinę był do tego zmuszony. Zwrócił się w stronę Olava: – A może wiesz coś więcej o tym mianowaniu Corvusa i stąd entuzjazm? – Uniósł brew.
Olov Eriksson
Re: Stoliki Czw 13 Cze 2019, 04:59
//Sorry, że tak późno robie te odpisy, ale jakoś nie mogę się za to zabrać xD No i chyba polałem wodę ale ocenicie sami GL HF
Huk uderzenia butelki dotarł do niego kiedy zmierzał w ich stronę. Nagle różne myśli przeszły mu przez głowę. Jedną z nich było to, że Jones w dalszym ciągu jest pełna energii i nie spowalnia tempa w piciu. Zależy jak na to spojrzeć. On lubił dalej pić, chyba bardziej nawet niż wcześniej. Ogrom rzeczy jaki się nagromadził przez te lata spędzone w obozie dawały o sobie znać, ale nie czuł się z tym źle. Dalej uważa, że skoro wszystkiego więcej to on też musi dać więcej. W sumie to dziwnie się poczuł. Z jednej strony jakby nic się nie zmieniło. Zawsze znikał, czasami rzucił jakimś strzępkiem informacji co idzie zrobić albo nic nie mówił i poof. W większości przypadków zawsze o to samo, misja. Pracoholik chędożony, pomijając to jemu dalej to się podobało, że może zarzynać te potwory. Pomagać w obozie, nowych szkolić, dawać rady, ćwiczyć i dalej się katować treningami z dnia na dzień. Z drugiej zaś, jakby nie zadbał odpowiednio o kilka rzeczy które teraz go lekko męczyły, poczuł się jak taki świeżak który dopiero co dołączył. Trochę nie wiedział na czym teraz obóz stoi ale odrobi to, na pewno. Wrócił szybko do rzeczywistości, żeby sekundę zaraz znowu odlecieć. Lecz zanim to się stanie przywita się ładnie i zapyta co tam słychać, wszystko byłoby dobrze gdyby nie to jak zareagowała jedna z nic. Zaczęło się… Myśl... Alex ta z którą figlował rok temu dalej chyba miał dobry kontakt, jeśli tak można opisać sytuację między nimi. Chyba to dobre słowo. To jego wykwintne znikanie rozwiało wszystko, nawet tego nie zauważał, zawsze to robił. Jednak taka reakcja była inna jak z filmów, on się tylko odezwał, a scena wyglądała jak lecąca dłoń w kierunku czerwonego przycisku i nagle ciach. Czego się spodziewać po tym jak poderwała się z siedzenia. Coś poczuł jak tak na nią spojrzał, coś go tknęło. Ruszyła się… Chyba strach poniekąd co będzie dalej? Kopniak? Plaskacz? Kosa w żebra? Może da buzi? Może zapyta kim jest? Nie to chyba niemożliwe, cnie? Usłyszał jak Iden coś powiedział, chyba jego imię. Było to dość szybkie bo finlandczyk ma krótkie imię. Chciał mu odpowiedzieć i zagadać do niego dalej. Dawno bydlaka nie widział, w sumie tak patrząc to wszystkich dawno nie widział. Długie były te dni bez ludzi z obozu. Nie chciał wyjść na chama, co z tego, że jest nim od czasu do czasu, ale stało się. Nagle Alex rzuciła się. “Wiedziałem udusić mnie chce!!!” Pomyślał i przygotował się na atak. Ta oplotła ręce wokół jego szyi i pisnęła mu prosto w ucho. Tego nie wziął pod uwagę, ale nie zamierzał pozostawać dłużnym. Chwycił ją ręką w tali, lekko przytulił i przytrzymał na ten moment jak na nim wisiała. Jaka lekka, ja pierdole, to w ogóle nic nie nabrało wagi. Ładnie pachnie, ale zaraz Flądra jedna miała ćwiczyć, a siedzi i wpieprza te truskawki jak zawsze. Odstawił ją delikatnie na ziemię, a ta mu wysadziła kuksańca prosto w klatę i zaczęła opieprzać. Mało go nie połamało, ale ustał. No argument dobry, miała rację. Trafiła go, a on dość brał to do siebie, jak zawsze. “O kurwa piwo” Szybkie łypnięcie na kufel, całe, dzięki bogom. Westchnął słabo. - Misja. Wiem straciłem poczucie czasu. Nic mi nie jest. - Odpowiedział jej z nutką poczucia winy w głosie. Potem może wyjaśnić zniknięcie, ale to po zabawie, przy innej wolnej chwili. Zmartwił się o nią jak zobaczył opatrunek. W szpitalu mówili, że ostatnio sporo herosów zginęło. - Też się cieszę, że Cię widzę Alex, nawet bardzo. Nie nadwyrężaj się proszę, wiesz, że martwię o takie sprawy. - Powiedział łagodnie i z troską w głosie patrząc jak się odsuwa. Przyjął krzesło ale nie zamierzał siadać, postawił je przodem do nich i oparł się jedną ręką o oparcie i spojrzał na Redbay’a. Upił mały łyczek, usłyszał go jak mówił jego imię. Czekał tylko na chwilę, musiał jakoś odwzajemnić to. Imieniem? O to będzie dobre pewnie zrozumie, posłał mu uśmiech kącikiem ust. - Iden - Jak jakiś szyfr, Olov weź się jebnij to nie film. Spojrzał po sekundzie na mała Wolf. - Hej, Quinn - Nachylił się do niech opierając się już cały o krzesło. Ceremonie nie były jakieś interesujące czy zapierające dech w piersiach ale lubił je. Było to niejako uczestniczenie w życiu obozu, a to lubił robić. Suchar jaki poleciał z ust Jones jak zawsze nie wiedział jak zareagować. Zaśmiał się, właśnie z tego powodu czy to zrobić czy nie, ale lubił takie poczucie humoru, zawsze lubił się zaśmiać, poprawiało mu to humor. Iden rzucił ciekawą rzecz, czas wynieść ciężkie działa. Wyprostował się i przyłożył browara do klaty. Spojrzał na mężczyznę uniósł jedną brew i uśmiechnął się lekko. - Więcej mówisz, mogę uchylić rąbka tajemnicy jeśli chcesz, a widzę, widzę to, że chcesz więc… - Mówił z przekonaniem w głosie, wiedział co chce zrobić. Uśmiech zniknął, pokazał się typowy poker face, zmarszczył brwi. - … proszę cię, nie wiem nic, przecież nie było mnie tutaj od dwóch miesięcy. Czuje się jak świeżak ale zaraz się obudzę, spokojnie. - Gra aktorska jaką od początku przyjął mogła wydawać się podejrzana, ale i tak myślał, że dobrze mu poszło. On nawet nie wie, co on robił po przyjeździe tutaj po za leżeniem w szpitalu. Skończył kufel do końca i odłożył na stół. Wytarł brodzisko i wąsy. Zrobił minę jakby wpadł na pomysł. - Ale możemy iść po kolejnego browara i szampana, zahaczając o parkiet, myślę, że to nienajgorszy pomysł. Zobaczę jak się ruszacie i czy coś się zmieniło pod moją nieobecnością. - Wystawił ręce w ich kierunku i czekał na reakcje. Nie był najlepszym tancerzem, ale lubił to, lubi poczuć rytm muzyki, lubi pobujać się w ten rytm, dalej to lubi.
Gość
Gość
Re: Stoliki Czw 13 Cze 2019, 14:45
Czuła się lepiej nie będąc w centrum zainteresowania. Alexandra zawsze się w tym lepiej odnajdywała, obie bardzo się od siebie różniły, ale miały za to, też wiele rzeczy wspólnych. Jednakże w przypadku, kiedy wszyscy się na Ciebie bezczelnie gapią, rozmawiają z Tobą o pierdołach i piją z Tobą gorzałę, to Alex była stawała na wysokości zadania. Quinny podczas tej całej imprezy miała zamiar po prostu odwalić co trzeba, córka Aegira mimo wszystko musiała się zjawić na ceremonii. Jakby jeszcze tego było mało to akurat ona musiała wszystko potem opisać i przekazać ojcu, bo jakże by nie inaczej, kolejna kara za “złe zachowanie”. Moczyła usta w gazowanym napoju i tylko obserwowała jak ludzi coraz to przybywa. Oblicze Olov’a za bardzo jej nie zaskoczyło. Jakiś rok temu przyuważyła, że częściej spędza czas z Alexandrą i dobrze się nawet dogadują. Przełknęła po cichu ślinę wraz z napojem i odstawiając powoli szklankę z powrotem na stół zmierzyła mężczyznę szybkim spojrzeniem. Głąb faktycznie nie dawał znaków życia. No ale czego się po facetach spodziewać? Puszka makreli we łbie zamiast mózgu i nic więcej, nawet oleju. Złapała smętnie za krakersy, które stały w naczyniu przed nią i powoli chrupiąc zwróciła swoje spojrzenie w kierunku parkietu. - No elo. - mruknęła do Olov’a, gdy ten się z nią przywitał. Zdawała sobie sprawę, że jej obecność wśród członków przeróżnych grup była zbyteczna. Wpierdalając więc niczym wiewiór krakersy odsunęła powoli swoje krzesło zakładając nogi na stole i przymykając oczy. Jesu... Pierdolą o tej całej ceremonii, a ja już chcę stąd iść... Pomachała kilka razy prawą stopą, która była założona na lewą nogę i ziewając przeciągle dokończyła jeść krakersy. Czuła się jakby była w klatce, nie dość, że pod przymusem, to jeszcze do kurwy nędzy musi znosić osoby pod wpływem alkoholu. Brakowało tego, by Folklore się zjawił narąbany w trzy dupy i zażądał jeszcze jednego zasranego treningu. Kolejny frajer, który nie zna umiaru w piciu. Przysłuchiwała się spokojnie reszcie, a gdy padło pytanie o mianowanie Corvusa na kapitana parsknęła głośno. - Fagas nawet się pewnie nie zjawi. A jeśli się zjawi, wyduka trzy zdania i resztę wieczoru spędzimy na tym samym co teraz. - wzruszyła ramionami i dolała sobie sprite’a do szklanki zginając się w pół i nie zdejmując nóg ze stołu. Oparła się niczym król i władca o krzesło i spokojnie odetchnęła chłonąc energię zewsząd, aby móc później zatańczyć chodź trochę z siostrą.
Alexandra Jones
Re: Stoliki Czw 13 Cze 2019, 23:04
Alex nie miała już pod ręką alkoholu, którym chciałaby się w tym momencie uraczyć. Poza tym dobrze byłoby pozostać na chodzie nieco dłużej. Zwróciła też uwagę na swoją siostrę i gdzieś w duchu wiedziała, że po prostu powinna zwolnić. Poczuła na sobie czyjś wzrok i zerknęła w kierunku baru. Nawet jeśli przed momentem na nią patrzył, to teraz stał do niej plecami. Jones uśmiechnęła się pod nosem, bo od tyłu wyglądał niesamowicie, a co dopiero od przodu! Ten tyłek... W garniaku! Blondynka przygryzła wargę, zdecydowanie mając brudne myśli, dopóki widoków nie zasłonił jej Olov. Zaśmiała się z komentarza siostry. - Jeśli nowy kapitan zdołał przekonać Crow do wbicia się w garnitur, to chyba już go lubię. - Stwierdziła, zerkając na siostrę i puszczając do niej oczko. Poza tym Alex miała to spojrzenie, które mówiło, że musi z nią później pogadać, na TE tematy. Propozycja tańca oczywiście poderwała Jones z krzesła. Ta bardziej imprezowa córa Aegira, ujęła dłoń Erikssona i zrobiła zgrabny piruet, by na koniec dygnąć. Ona się całkowicie pisała, miała nadzieję, że jej siostra również ulegnie urokowi bruneta i nieco się zabawi. Jones czasem się o nią martwiła. Quinny miała charakterek, ale Alex uważała, że czasem po prostu zgrywała taką twardą, aby ukryć to, czego naprawdę chce lub potrzebuje. Obie stosowały tę samą taktykę, chociaż Alex częściej zakładała maskę uroczej, wiecznie uśmiechniętej heroiny. - Redbay'a raczej na tańce nie namówisz. Nawet mój urok na niego nie działa. - Zwróciła się do Olov'a, jednak język pokazała synowi Hodra. - Quinny, idziesz? - Alex wręcz podrygiwała już w takt muzyki, nie mogąc się doczekać, aż wyjdzie na parkiet.
Iden Redbay
Re: Stoliki Czw 13 Cze 2019, 23:36
Z gardła Idena wyrwał się krótki śmiech, gdy Olav próbował go „nabrać”, że wie coś więcej. Otworzył usta, kręcąc głową: – Nigdy nie wiesz, kto dźwiga jakie tajemnice – odpowiedział przyjacielowi. – W szpitalu też się plotkuje, Alva mogła ci coś zdradzić – wyjaśnił, wzruszając ramionami. Spojrzał na Quinn, sięgając dłonią w stronę włosów i zasuwając za ucho włosy, które wysunęły się z upiętego na szczycie głowy koczka. – Oby, Quinn, oby – stwierdził. – Chyba że szykują dla nas jakieś wielkie atrakcje. Bogów nie ma, ale może coś zarządzili? – zaczął się zastanawiać. W końcu kto wie? W obozie lepiej było nie zakładać niczego z góry. Liczysz na spokojny wieczór? Nie ma opcji, misja ratunkowa! Chcesz odpocząć po trudnym dniu? W środku nocy wyrwie cię sąsiadka z pokoju obok, bo znów śniły jej się koszmary po ostatniej wyprawie. Masz zamiar spędzić czas ze znajomymi? Iden wcale by się nie zdziwił, gdyby zaraz zaatakowały ich jakieś potwory albo gdyby ich boscy rodzice postanowili listownie obwieścić nadchodzącą apokalipsę. Posłał Alexandrze przepraszające spojrzenie. – Wybacz, Alex, musiałabyś się chyba bardziej postarać – powiedział zaczepnie, unosząc brew. – Idźcie, idźcie się bawić. Quinn, chyba że zostaniesz ze mną? Twoja siostra chyba znalazła sobie kogoś do duetu – stwierdził. Dziewczyna i tak nie miała szczególnej ochoty na wycieczkę na parkiet, więc równie dobrze mogli posiedzieć trochę razem. – Jak tam ostatnio treningi? Wyrabiasz normę? – spytał, aby zahaczyć jakiś temat i kto wie, może dowiedzieć się czegoś nowego o dziewczynie. Często mijali się w Koloseum, więc dla Idena nie było tajemnicą, że dziewczyna tak jak i on spędza wiele czasu na ćwiczeniach. Nie próżnowała, a to się ceniło; lepiej być za dobrym niż zupełnym przypadkiem umrzeć w trakcie misji. Redbay wydział niejedno. Z resztą już sam stan Jones oraz to, co stało się z jej współtowarzyszami doskonale świadczyło, jak niebezpieczne potrafiły być wycieczki tego typu. Sięgnął widelcem po ostatni kawałek warzywa znajdujący się na talerzu. Właściwie czuł się już całkiem najedzony; raczej prędko niczego więcej sobie nie nałoży. Nie było sensu się przejadać. Tak na wszelki wypadek. I właściwie tego alkoholu też chyba wystarczy.
Olov Eriksson
Re: Stoliki Pią 14 Cze 2019, 05:38
Quinny jak zawsze w swoim bojowym nastawieniu. Samo jej przywitanie pozostawiło wiele do przemyślenia dla biednego Olov’a. Uśmiechnął się tylko do niej ciepło. Na dokładkę jeszcze te wyrzuty i obrazy pod adresem nowego kapitana. Każdy jest jaki jest, ale on postara coś się z tym zrobić, może karą okaże się parkiet, bo czemu nie. Celna uwaga od Idena, ale on tylko leżał i spał, musiał odespać. Nie słuchał tego co do niego mówili, dlatego też czuje się tak, a nie inaczej. Wzruszył tylko ramionami i dodał. - Składali mnie do kupy, poza spaniem, nic mi się nie chciało, uwierz. - Nawet słuchanie byłoby uciążliwe w ten czy inny sposób. Wiać nudą, może będzie wiało, może nie zobaczymy w praniu, co od razu tak skreślają wszystko? Chociaż jedna poderwała się do góry. Chwycił dłoń Jones kiedy ta mu ją podała i odsłonił zęby w szerokim uśmiechu poruszając się przy tym w rytm muzyki. Rany będą rwały, ale chociaż coś ciekawego się stanie. Teraz czas na przeprowadzenie ataku. Ruszył lekko biodrami w bok i przysunął się do Wolf. Położył rękę na jej oparciu i nachylił się lekko w jej stronę. Przestępująć z nogi na nogę. - Quinny, twoja siostra tu jest, Iden jest, ja jestem. Dawno się nie widzieliśmy, daj chociaż mi jakoś odpłacić to w tańcu z tobą. - Mówiąc to potrząsnął leciutko jej krzesłem. Mała prowokacja, wkurzy się, poczuje się raźniej. Nie przerywał mężczyźnie w jego pytaniach o treningi. Aktualnie były one ważne, zawsze były, ale czas na zabawę też musi być. Patrząc dalej na nią zwrócił się do Redbay’a. - A ty Red… - Odwrócił głowę teatralnie w jego stronę. - ...jak myślisz, że Ci odpuszczę, to się mylisz. Wyszedłem ze szpitala, jeden taniec, a potem może się napić kolejnego piwka. Tak na rozluźnienie. Alex jest za jak widać. - Rzucił zadowolony. Mógł wyluzować, odpocząć, całe napięcie mogło w końcu z niego zejść. Odsunął się lekko w kierunku parkietu wraz z Alex, uśmiechnął się złowieszczo do dwójki i kaszlnął teatralnie. - Ekhm… Jesteście nordami i boicie się desek na podłodze? - Spoglądał na jedno i drugie, zapraszając wolną ręką. No bez przesady, przecież nie mogli siedzieć cały czas to nie bar czy oberża, gdzie przychodzi się uchlać.
Gość
Gość
Re: Stoliki Pią 14 Cze 2019, 18:42
Nim zdołała ogarnąć, że w sumie to mogłaby zaszaleć, ale nie tak jak inni, chłopaki zaczęli na nią naciskać. Otworzyła szerzej oczy i zdziwiona spojrzała na Olov’a, który ją prowokował. Na jej czole zaczęły formowa się fałdki zdziwienia, zaskoczenia, a usta lekko się rozchyliły, jakby miała zamiar nawrzeszczeć na tego gamonia. Podniosła się w ciągu sekundy i mierząc wzrokiem ulizańca stanęła przed nim palcem dźgając go w ramię. -Nie. Trząś. Moim. Krzesłem. - powiedziała wpatrując się w jego oczy, które zawsze ją w jakiś dziwny sposób uspokajały. Odchrząknęła cicho i odwracając się prędko spuściła głowę, wzięła szklankę swojego napoju i dokończyła go siorbać. Spojrzała na Iden’a i uśmiechając się szeroko pochyliła się w jego stronę. -Aż tak nie lubisz parkietu? - spytała śmiejąc się pod nosem i w sumie nie dziwiła, się, że zaproponował jej siedzenie przy stole. Alex i Olov dobrze się ze sobą dogadywali, nawet im tego zazdrościła. Ale nigdy tego na głos nie powie. Kiwnęła po prostu głową i obróciła się w stronę dwójki, która była niesamowicie skora do tańców. -Nie każdy nord musi iść na parkiet tańczyć. My się lepiej bijemy, pamiętaj, a to też się robi na parkiecie. - poruszyła znacząco brwiami i puszczając tej dwójce oczko siadła na stole. Myślała, czy by nie rozejrzeć się za pewnym osobnikiem, ale pokręciła głową i westchnęła ciężko. -Olov... proszę Cię. Pójdę, kiedy będę chciała... Przecież się nie rozdwoję... - sapnęła machając nogami. Była przepełniona energią, fakt, ale nie pchała się do tańca. Łączyła go z walką, więc zwykłe podrygiwanie dla tej gorącej głowy, która myśli pięścią zawsze kończyło się bójką. A dzisiaj chciała tego uniknąć. Zwłaszcza, że dzisiaj był ważny dzień, nie dla niej, ale dla reszty.
Alexandra Jones
Re: Stoliki Pią 14 Cze 2019, 22:21
Jones patrzyła z uniesionymi brwiami, jak brunet drażni Quinny. I do tego szczęka gruchotnęła jej o ziemię, kiedy nie oberwał w nos. A nawet zmusił ją do odwrócenia wzroku! Wygrał z nią wojnę na spojrzenia! Alex uśmiechnęła się pod nosem, rozumiała siostrę aż za dobrze. Jones w podobny sposób przegrywała takie walki z Arthurem. W głowie tego blond diabełka wykwitła iście szatańska myśl. - Qllie... - Zdrobniła imię mężczyzny, robiąc szczenięce oczy i przytrzymując się jego ramienia, by wspiąć się na palce i szepnąć mu do ucha. - Zrób coś dla mnie i po prostu ją zanieś na ten parkiet. - Upewniła się, że pozostała dwójka tego nie słyszała, częstując ich jedynie tajemniczym, chochlikowatym uśmieszkiem. - Zaufaj mi. - Powiedziała już głośniej, odsuwając się od Olov'a. Zrobiła dwa kroki w tył, skinając zachęcająco głową do bruneta. - Widziałam cholernie gorącą blondynę przy barze, którą chętnie się zajmę. Tak więc spotkamy się na parkiecie później. - Powoli się cofała. - Quinny, kocham cię siostrzyczko! - Posłała dziewczynie całusa. - Redbay, jutro wieczorem trening, robimy nogi, Bocianie! I pupy! - W tym momencie obróciła się, klepnęła na odchodne swój pośladek, podkreślając wcześniej wypowiedziane słowa i zwinnie zginęła w tłumie. Naprawdę miała nadzieję, że Olov po prostu przerzuci ją sobie przez ramię i zaniesie na te głupie deski. Miała jakieś wewnętrzne przeczucie, że jako jeden z niewielu przeżyłby taką akcję. I w dodatku, że miał jaja coś takiego zrobić. Czyżby Alex postanowiła zabawić się w swatkę?
-> bar
Iden Redbay
Re: Stoliki Sob 15 Cze 2019, 00:39
Olav właściwie nie musiał mu tłumaczyć, jak to bywało w szpitalu. Nie raz i nie dwa Alva musiała poskromić obrażenia syna Hodra. Sam zwykle przesypiał większość czasu, niechętnie przyjmując gości. Nie chciał, aby ktokolwiek widział go w nienajlepszym stanie. No i oczywiście przeszkadzał mu w spaniu. Słysząc jego propozycje, pokręcił jednak głową. Nie, nie ma takiej opcji. Iden nie miał zamiaru dać się wyciągnąć na parkiet. – Panie do tańca proś, nie mnie – odpowiedział. – Mi tu dobrze z piwem, serio. – Uniósł delikatnie zapełniony do połowy kufel, jednak zgodnie ze swoim wcześniejszym postanowieniem, odłożył go na stół bez popijania ani łyka. Najwyżej za chwilę się jeszcze napije. Nie wszystko od razu. Wzruszył ramionami; strach nie był przecież niczym złym, nie? – Kto wie co się pod nimi kryje. – Ton głosu mężczyzny był dość obojętny. Powiedział już jasno, że nie zamierza tańczyć i nie miał zamiaru zajmować dłużej myśli tym „problemem”. Obserwował z rozbawieniem przepychanki trójki znajomych. Irytująca się Quinn i naciskający na nią Olov i Alex wyglądali całkiem zabawnie, choć Iden cieszył się, że nie był na miejscu najmłodszej z dziewczyn. Posłał jej współczujące spojrzenie, jednak nie miał zamiaru wchodzić pomiędzy ich wspólne porachunki. Wolf i tak powinna sama sobie poradzić. Podniósł dłoń w geście pożegnania Jones. – Co tylko zapragniesz – rzucił jej na pożegnanie, spoglądając jak znika w tłumie. Zauważył, że wokół naprawdę zrobił się tłok: chyba rozpoczęcie ceremonii było coraz bliżej. Herosi śmiali się, pili, jedli, rozmawiali. Prawie tak, jakby byli zwyczajnymi ludźmi, mimo że tak wiele im do nich brakowało. Większość z nich nigdy nie założy szczęśliwych, zdrowych rodzin. Ich dzieci nie będą chodziły do normalnych szkół, a jeśli jedna piąta z nich dożyje starości to będą mogli uznać, że statystki im sprzyjają. Niestety, nadzwyczajne umiejętności nie mogły gwarantować bezpiecznego, radosnego życia. Przynajmniej nie w ich świecie. Z piersi Idena wydostało się długie, głębokie westchnienie.
Giotto Nero
Re: Stoliki Sob 15 Cze 2019, 01:30
Leżał na kanapie, mając podpartą głowę rękami i przymknięte powieki. Nie chciał iść na imprezę z okazji mianowania Corvusa na kapitana, ale wobec obowiązku stawienia się na te wydarzenie Alvy, nie mógł zostawić jej samej. Ostatnie wydarzenia wiele zmieniły w jego życiu, może nie do końca podejście, ale miał jeszcze większe poczucie obowiązku. Będzie za kilka miesięcy ojcem, a w niedalekiej przyszłości zamierza się również oświadczyć Alvie - jego dominacyjna natura nie pozwalała na to, by córka i partnerka miały inne nazwiska niż te, które nosi on. Dlatego postanowił pójść ze swoją wybranką na obozowe przyjęcie, choć już na samym początku doszło między nimi do małej utarczki słownej. I to jeszcze przed wyjściem, gdyż odmówił założenia wyprasowanej przez Alvę koszuli. Zamierzał iść w czarnej koszulce, którą miał na sobie teraz. Wrócił na kanapę, gdy tylko udało mu się dość szybko wyperswadować ukochanej pomysł z założeniem czegoś bardziej eleganckiego. Ponownie wrócił do oczekiwania na Alvę, bo ta przecież musiała się stroić na przyjęcie. Giotto wiedział, że ruda jest szczęśliwa i było to po niej widać. Początkowo zaskakująca wieść o macierzyństwie, zamieniła się w niespożyte siły, nieschodzący uśmiech z twarzy i przeświadczenie, że "sky is the limit". Jemu również się to trochę udzielało, choć w mniej ekspresyjny sposób. Otworzył oczy i spojrzał na przepiękną kobietę, matkę swojego nienarodzonego dziecka. - Zawsze tak wyglądasz - skomplementował ją po swojemu i podniósł z sofy uznając, że nadszedł czas wymarszu. Chwycił ukochaną za dłoń, po czym został wyprowadzony z mieszkania. Zamknął je na cztery spusty i udali się do greckiej części obozu, bo przecież przygotowania odbywały się w lokum należącym formalnie do Alvy Dahlbergh. Z chłodem na twarzy i brakiem zainteresowania względem czegokolwiek lub kogokolwiek z wyłączeniem swojej przyszłej żony, przemierzał kolejne kroki. Najpierw zahaczyli o bar, przy którym Alva szybko zamówiła dla niego to, co tygryski lubią najbardziej i chwilę później znaleźli się już przy jakimś stoliku. Odsunął partnerce krzesło, a gdy siadała, dosunął je, pokazując, że i ten największy obozowy gbur ma trochę okłady. Ale tylko dla Alvy. Usiadł siedzenie obok i po wypiciu duszkiem całej zawartości ze szklanki, skrzyżował ręce na klatce piersiowej. - Zatańczę - odparł lakonicznie, jak to Gio. Nie lubił tego, ale Alvie się nie odmawia. Poza tym, jaki był w tym sens, że zatańczyłaby z kimś innym? Szkoda tego obozowicza, który by na to przystał, bo Nero by go rozpierdolił. Impreza zamieniłaby się w stypę. Przekręcił nieznacznie ciało, by w całości skupić się tylko i wyłącznie na rudej. Nie obchodziło go stado tych debili z jakiejkolwiek z dzielnic. Przyszedł tu tylko dla niej i miał zamiar kurczowo się jej trzymać.
Olov Eriksson
Re: Stoliki Sob 15 Cze 2019, 02:50
Patrzył na Wolf, jak ona myśli, że odpuści to się grubo dziewczyna myli. - O ty mała… - Powiedział sam do siebie kiedy Jones coś powiedziała. Spojrzał na nią i lekko pochylił, by usłyszeć co tam mówi. Momentalnie zrobił zdziwioną minę i zmarszczył brwi. Kiedyś Quinny była potulną istotką, jak była małą dziewczynką, ale to się szybko zmieniło i przerodziło w agresywność do świata. - Słuch... - Zaczął ze zdziwioną miną, ale kiedy go wyprzedziła, wrócił do normalności. “Zaufać?” Powtórzył w myślach. Zawsze ufał swoim, nigdy w nich nie zwątpił, nie da się im nie ufać. Śledził ją jak odchodzi i mówi coś o blondynce. - Eee, przedstaw mnie potem jak taka zgrabna. - Rzucił z wspierając ręce o biodra. Zobaczył kogoś kto macha w jego kierunku. Jebaka tam był, to najprawdziwszy jedyny w swoim rodzaju. Nie widział go te cholerne dwa miesiące, nie pił z nim, nie trenował, nie grał. Tak być nie powinno. Uniósł ręce do i zaczął nimi machać do Ian’a. - CZOŁEM BRACIE, MUSZĘ COŚ ZROBIĆ, ZARAZ BĘDĘ!!! -Wydarł się do niego, tak by go usłyszał przez cały tłum ludzi i muzykę. Lecz najpierw trzeba dokończyć niedokończone. Połżył dłonie na sprzączce od paska i obrócił się na pięcie w kierunku dwójki herosów których namawiał na taniec. Jak ma się bawić, to trzeba się zabawić, jak kiedyś. Tanecznym krokiem zmierzał w ich kierunku i wskazał palcem na młodszą z córek Aegira. - Nie Quinny, nie uciekniesz mi. - Rzucił w jej kierunku zaczepny zwrot. Za dobry był w tą grę, nawet jak spróbuje, to i tak ją zgarnie, za blisko podszedł. Odsunął krzesło na którym siedział, żeby mu nie przeszkadzało i znowu zaatakował oparcie krzesła Wolf. Biedne oparcie ;-;. - Idziesz ze mną, moja droga, złap się. - Rzucił szybko do dziewczyny. Ugiął lekko kolana, nie chcemy sobie nic naciągnąć przecież, nie może mieć kontuzji. Zsunął rękę delikatnie na Quinn, drugą dał pod jej nogi i poderwał do góry. Klasycznie, na księżniczkę. Planował jak strażak albo kłodę, ale tak to może na treningach nią rzucać. “Kurwa jeszcze lżejsza niż tamta” Myśl przemknęła mu szybko w głowie. Co one jedzą? A no tak truskawki… - Red, wybacz mi to. Porywam ją. Zagrzejesz nam miejsca przy barze, to potem dołączymy do ciebie? - Zwrócił się do Iden’a spokojnym głosem. Potem odwrócił się i skierował swoje kroki w kierunku parkietu. Spojrzał na dziewczynę na rękach i wpadł na pomysł, który może jej lekko pomóc. W sumie pierwszy raz widzi ją w szpilkach. Sam nawet nie wie jak na to zareagować. Matrix mu się spierdolił? - Quinny, wygoda, wybieraj, bez butów czy z. Hymm?- Rzucił jej szybki uśmiech kiedy byli już prawie przy parkiecie. Trza wybrać mądrze, jak ta zdejmie szpile to on też zdejmie swoje trampki, na bosaka to jest dopiero przyjemność tańczyć.
-----> zapraszam na parkiet Quinny, zaczynaj :P
Gość
Gość
Re: Stoliki Nie 30 Cze 2019, 00:50
Elisa początkowo pełna entuzjazmu, teraz nie miała ochoty wychodzić na tę imprezę w ogóle. Jasne, że cieszył ją sukces Corvusa. Planowała mu pogratulować tak oficjalnie i dlatego tylko wybierała się jeszcze do tego cyrku. To nie tak, że nie lubiła w ogóle takich większych imprez. Czy jednak wszyscy już przed tym musieli mówić wyłącznie o piciu? Nie o samym sukcesie, o spotkaniu w większym gronie, nawet nie o tańcach i pysznym jedzeniu. Tylko i wyłącznie o alkoholu wszyscy rozprawiali, co naprawdę ją wkurzało delikatnie mówiąc. Planowała wpaść i wypaść, bo nie było tam nic, co ją by zatrzymało na dłużej. No może na chwilę jedzenie, ale reszta? Alkohol jeśli już sięgnie to po jedno piwo albo lampkę wina. Parkiet? No nie bardzo, tańczyła tylko między drzewami w samotności. Nigdy nie robiła tego publicznie i nie zamierzała tego teraz zmieniać. Tańczyła dla siebie, nie dla innych. Niemniej jednak jeśli miała już tam iść w nie najlepszym humorze, to chciała, by jej wygląd pokazywał coś z goła innego. Poza tym chciała pokazać nowemu kapitanowi, że naprawdę docenia, a zwyczajnie... Takie imprezy nie są dla niej. Postarała się jednak dobrze wyglądać ze względu na okazję (czym nie było picie alkoholu) i szacunek do Corvusa. Zdecydowała się na czarną suknię, ale przetykaną srebrną nitką, która rzucała świetlne refleksy, gdy tylko padło na nią światło, migocząc i mieniąc się tysiącem błysków niczym rozgwieżdżone nocne niebo. Obcisła aż do pasa idealnie podkreślała jej figurę, od talii w dół spływała już swobodnie do ziemi, układając się w miękkie fałdy. O dziwo nie miała odsłoniętych pleców, ale nieco głębszy dekolt. Migotał również długi naszyjnik, którego zawieszka w kształcie księżyca zatrzymała się między jej piersiami. Włosy związała w bardzo luźny, gruby warkocz, a delikatny makijaż oczu wzmocniła swoją ulubioną pomadką w kolorze czerwonego wina. Na stopach miała delikatne sandałki i gdy wiedziała, że minęło już imprezy na tyle, że ominął ją moment zbierania się ludzi, wyszła z domu. Większość czasu kręciła się po obrzeżach widząc, że nowy kapitan jest zajęty. Stwierdziła po dłuższym czasie, że sobie wreszcie przysiądzie i mając lepszy punkt obserwacyjny, wyczuje dobry moment i podejdzie. A potem będzie mogła się zmyć i mieć święty spokój. Gdy znalazła się przy stolikach, ze zdziwieniem dostrzegła Gio, do którego zaraz podeszła i przysiadła się obok. Miała gdzieś czy nie zajęła miejsca tej rudej jędzy, bo nie wątpiła, że gdzieś się tu kręciła. - Nie spodziewałam się ciebie tutaj - przyznała zerkając na niego zaciekawiona. Zaraz jednak ją olśniło, nim jeszcze zdążył jej odpowiedzieć. A jej zdziwiony wyraz twarzy ustąpił miejsca rozbawieniu wymieszanego ze zniesmaczeniem. Ona go tu zaciągnęła, już zaczęło się przekręcanie Nero na własną modłę. I on się temu dawał...