Parkiet - Scena  DpyVgeN
Parkiet - Scena  FhMiHSP


 

Parkiet - Scena

Idź do strony : 1, 2, 3  Next
Admin
Admin
Admin
Parkiet - Scena Pon 10 Cze 2019, 00:33

Erron Black
Erron Black
Re: Parkiet - Scena Pon 10 Cze 2019, 20:16

Od czasu pobytu w Nowym Jorku w życiu Errona zmieniło się dość dużo. Ograniczył treningi i swoje wypady, spędzał więcej czasu z Ambrozją, która, jak się okazało, zaczynała dojrzewać niczym banan i przestała go odpychać na wszelkie możliwe sposoby, byleby tylko zwrócić na siebie jego uwagę. Dogadywali się to mało powiedziane, oni żyli jak para i to też skłoniło Blacka do poczynienia odpowiednich ruchów. Pierwszym z nich było zaproszenie Shepard na wydarzenie, mające miejsce w drużynie Asklepiosa. Jej aprobata (a bynajmniej nie odmowa) pozwoliły mu pójść o krok dalej i nie tylko umówił się z nią w tym czasie, ale również na kilkadziesiąt minut przed planową godziną rozpoczęcia wydarzenia, przyszedł po nią do jej pokoju.
Zapukał kilkukrotnie i gdy usłyszał bądź nie odpowiedź, wszedł jak do siebie. Zrobiła na nim wrażenie i to nie podlegało dyskusji - rzadko widział Ambrozję w tak odświętnym stroju. Wieczorowa suknia leżała na niej jeszcze lepiej niż wszystkie marynarki i spódnice, które tak chętnie nosiła. Skinął głową, uśmiechając się sam do siebie, gdy dostrzegł ją w tym wydaniu. On oczywiście nie silił się na nic ambitnego - czarny t-shirt, skórzana kurtka i czarne spodnie, gdzieś przy pasku kabura z jednym P226, nałożony też naszyjnik, który zamieniał się w drugi egzemplarz tej broni.
- Gwiazda, zbieraj się - popędził brunetkę, która kończyła jeszcze swoje przygotowania.
Wyszli na kilkanaście minut przed startem imprezy, toteż zajęli dobre miejsca w środku. I to dosłownie, bo ich stolik znajdował się gdzieś blisko parkietu, na który raczej oboje nie mieli zamiaru wchodzić. Ot zwykły strzał jeśli chodzi o wybór miejsca siedzącego.
- Chcesz drinka? - spytał, siedząc na swoim krześle, choć sam Black nie miał zamiaru pić dzisiaj. Rzadko pijał i ta okazja nie wydawała mu się być odpowiednia. Ktoś przecież musi zostać skupiony. A przecież skupiać było się na czym, ot choćby na biodrach Ambrozji, które zasługiwały na wnikliwą obserwację.
Ambrozja Shepard
Ambrozja Shepard
Re: Parkiet - Scena Wto 11 Cze 2019, 00:13

Tym razem zadziwiająco łatwo wyszło Ambrozji odpuszczanie. Odpuszczanie sobie samej i wszystkim dookoła, a szczególnie Erronowi, który był, prawdę mówiąc, bogu ducha winny za całe gówno, które spotykało Shepard w przeciągu całego jej życia. W sposób perfidny i niesłuszny przez lata wyżywała się na synu Njorda, aby w końcu zrezygnować z tej chorej maski, którą przywdziewała aż za często. Czuła ulgę. I szczęście. Zwykłe ludzkie szczęście.
Nie zdążyła odpowiedzieć, gdyż w momencie wejścia Blacka do jej pokoju, ona sama była jeszcze niespecjalnie gotowa, aby opuścić swoje M2. Właśnie kończyła poprawiać suknię; pozwoliła delikatnemu oraz drogiemu materiałowi opaść, zasłoniwszy tym samym jej szczupłe nogi.
- Mogłeś chociaż założyć koszulę - mruknęła, gdy podeszła do Errona i, jakby czyniła to za każdym razem, gdy gdzieś razem wychodzą, poprawiła kołnierz jego kurtki. - Kochanie... - Pokręciła głową, po czym zaśmiała się uroczo, naprędce założyła niebotyczne szpilki i wraz ze swoim mężczyzną skierowała swoje kroki ku wybranej przez niego destynacji.
Zdziwiła się doborem miejsca, choć szybko zrozumiała, że to był zwyczajny przypadek. Których to w ich życiu w sumie bywało dość sporo. Zignorowała więc parkiet, który, co najwyżej, mógłby im służyć jedynie jako miejsce do mordobicia i skupiła wzrok na Blacku.
- Coś słabego może. Mojito? - Wzruszyła delikatnie swoimi nagimi ramionami, których to materiał sukni nie zakrywał ani trochę.
Ona również nie odczuwała potrzeby do przesadnego ogłupiania swojego organizmu alkoholem. Może nie poczuwała się tak bardzo do obowiązku jakiegokolwiek, a na pewno nie względem osób innych, niż Erron, lecz z powodu dość prozaicznego - zejścia się, choć żadne z nich tego oficjalnie nie potwierdziło, z Blackiem - odstawiała jakiekolwiek mocniejsze używki. Ograniczyła nawet papierosy, co wydawało się w jej przypadku kwestią niemożliwą.
Cóż ta miłość robi z ludźmi...
- Jeśli przez najbliższą godzinę nie wydarzy się tutaj nic godnego uwagi, idziemy do ciebie. Albo wyjeżdżamy. - Rozglądała się dookoła kątem oka i delikatnie przygryzała dolną wargę. - Chyba, że zatańczymy. Co jak co, ale to akurat będzie wydarzeniem wieczoru. Istotniejszym, niż mianowanie Corvusa na kapitana niebieskich.
Erron Black
Erron Black
Re: Parkiet - Scena Wto 11 Cze 2019, 01:18

Dość szybko przyzwyczaił się do takiego nazewnictwa i tak jak on stosował miliony epitetów takich jak "gwiazda" w stronę Ambrozji, tak za każdym razem reagował pozytywnie na to, gdy ona nazwała go swoim "kochaniem". Ich relacja bardzo dojrzała przez ostatnie tygodnie i z jej rozwoju cieszył się niezmiernie, choć często nie dawał po sobie tego poznać. Black jednak od jakiegoś czasu nie myślał o nikim innym poza nią, czego zwieńczeniem było ich przybycie na obozową imprezę. Nie dość, że Ambrozja przyszła w ogóle i się wystroiła, to jeszcze przyszła z kimś.
Wysłuchał córki Tanatosa i skinął głową, podnosząc się od razu z siedzenia. Postanowił zadbać o swoją kobietę i wedle jej życzenia ruszył do barku z alkoholem, po czym wziął się za przygotowywanie mojito. Postarał się nawet ze wszystkimi składnikami, by wyszło idealne i po kilku minutach wrócił do stolika, siadając ponownie.
Skrzyżował ręce na klatce piersiowej i zerknął na Shepard. Nawet uniósł mimowolnie brwi ku górze.
- Chcesz zatańczyć? - spytał, podejrzewając ją o mały rumieniec. Dotąd nie słyszał od niej podobnych propozycji, to było zbyt urocze jak na Ambrozję Shepard. - Mam jeszcze lepszy plan. Najpierw trochę posiedzimy, potem zatańczymy i idziemy do mnie. Albo jedziemy do Vegas - zaproponował, gdyż tak naprawdę dla niego nie liczyło się nic poza tym, by spędzić z nią możliwie jak najwięcej czasu. A z tańcem nie miał żadnego problemu, tym bardziej, że miało to jej sprawić przyjemność.
Obserwował ją, gdy przygryzała dolną wargę i bardzo mu się podobał ten widok. Przejechał palcem po jej dłoni.
- Z tobą zawsze zatańczę - dodał, uśmiechając się lekko.
Zachęcił Shepard, by przysunęła się ze swoim krzesłem bliżej niego. Chwycił szklankę lemoniady i upił kilka łyków, obserwując gości, którzy bawili się już w najlepsze, choć sama ceremonia jeszcze się nie zaczęła.
Ambrozja Shepard
Ambrozja Shepard
Re: Parkiet - Scena Sro 12 Cze 2019, 16:13

Po ich wspólnych przygodach w Nowym Jorku i kilku tygodniach niemal wspólnego obozowego życia Ambrozja nawet nie zauważyła, jak łatwo i naturalnie przychodzi jej zwracanie się w sposób pieszczotliwy do Errona. Podobało jej się to jednak na tyle i czuła się dzięki temu tak pewnie, że nie zamierzała z tego rezygnować, gdziekolwiek by się nie znajdowali w danym momencie. I choć trzeba było nieustannie brać poprawkę na pannę Shepard, tak nie można powiedzieć, że się nie starała bardziej, niż kiedykolwiek.
- Postanowiłam, że chcę... - urwała i faktycznie się zarumieniła. - Chcę próbować z tobą rzeczy, których zwykle bym nie robiła - dodała ciszej i nachyliła się ku niemu.
Zaśmiała się, gdy wspomniał o Vegas. Bardzo jej się spodobała wizja wspólnego wyjazdu akurat w to miejsce, zważywszy na to, że jeszcze tam nie byli. Jej myśli już zaczęły krążyć wokół kwestii, które raczej nie nadawały się do ich publicznego ogłaszania. Wierzyła jednak, że Erron domyśli się, co jej chodzi po głowie. Znał ją na tyle, że mógł w niej czytać niczym w otwartej księdze.
Zmniejszyła odległość między ich krzesłami na tyle, aby Black mógł swobodnie ułożyć rękę na jej kolanie, jeśli tylko miał na to ochotę.
- Nie spodziewałam się, że kiedykolwiek zaproponuję ci taniec, ale... - Jej usta znalazły się nagle bardzo blisko jego ucha. - Podoba mi się ta wizja. Nas. Razem. Na parkiecie.
Z twarzy Ambrozji nie schodził ten szczery, wyrażający szczęście oraz swoiste rozluźnienie, uśmiech, którego powodem był Erron. Sięgnęła po swoje mojito i wzięła niewielki łyk trunku. Oblizała koniuszkiem języka swoje pełne usta.
- Nie ukrywam, że takie imprezy w ogóle nie są dla mnie. Zdecydowanie wolałabym teraz być gdzieś indziej, ale... - wzruszyła ramionami i na kilkanaście sekund oparła głowę o ramię mężczyzny. - Może nie będzie tak źle, jak zwykle zakładam. Poza tym, niech te inne lafiryndy zobaczą, że jesteś mój, a one mogą tylko pomarzyć o możliwości dotknięcia ciebie.
Uniosła wysoko podbródek w wojowniczej pozie.
- Choć nawet i to sprawia, że każda pojedyncza automatycznie trafia na moją listę - odparła ciszej, a w jej oczach rozbłysły złowieszcze iskierki. Szybko jednak opuściła gardę i wybuchła gromkim śmiechem. I mimo tego, że Ambrozja obróciła ten tekst w żart, tak Erron mógł być świadom faktu, że naprawdę byłaby zdolna skrzywdzić każdą kobietę, która stanęłaby pomiędzy nimi.
Gość
Gość
avatar
Re: Parkiet - Scena Sob 15 Cze 2019, 03:24

(Olov, zabiję Cię...)


Dlaczego? Jej się kurwa mać dobrze siedziało na tym stole, nie narzekała wcale na kurwa ja pierdole Sprite'a czy towarzystwo. Bulgotało w niej jak cholera. Brakowało tylko tego, by ktoś ją zobaczył i zrobił zdjęcie, bo tak wyglądała jak skończony debil. Nawet nie zdążyła pogadać do końca z Idenem. Nie wiedziała na kogo była bardziej wściekła, na Alexandrę, czy na Olova. Chuj, że facet skrycie jej się podobał, teraz pokazał klasę kradnąc ją!
-Puść mnie, Eriksson! ALE JUŻ! - niestety oni już byli na parkiecie. Wykurwiście! Quinny tylko liczyła w głowie sekundy. Chłopak mimo iż postawił ją na ziemi i nawet grzecznie spytał czy chce tańczyć w szpilkach, czy bez to jednak nie uspokoił w stu procentach rozjuszonego byk. Trzęsła się zdenerwowana i gdy miała już rzucić w jego stronę potop słów co o nim myśli - zamilkła. Ścisnęła wargi, nawet je przygryzła. Obróciła się wokół własnej osi mówić cicho "Kurwa" i gdy stała już przodem do bruneta westchnęła głęboko robiąc tych kilka kroków w przód.
-Dobra... zatańczę z Tobą... W szpilkach, nie będę sobie stóp brudzić. Ale. Mam pewne życzenie. - powiedziała wpatrując się w jego twarz i jednocześnie krzyżując ręce na klatce piersiowej. - Trzy tańce i potem dasz mi pójść w swoją stronę. Ja... nie mogę być długo na parkiecie. - powiedziała spokojnie. Kątem oka dostrzegła jak już ktoś tańczy i świetnie się bawi. Quinn niestety nie należała do tych co to tańczą i imprezują. Wiedziała jak się poruszać, ale mimo wszystko to nie było w jej stylu. Poklepała Olov'a po ramieniu i wskazała podbródkiem na parkiet.
-Prowadź, małpo. - wszystkie wyzwiska jakich używała jej kompletnie nie pasowały do aktualnej sytuacji. Już nie wiedziała jak go przezywać. Nie chciała być nie miła, ale mimo wszystko ją mocno zdenerwował.
Olov Eriksson
Olov Eriksson
Re: Parkiet - Scena Nie 16 Cze 2019, 09:14

//nie wiem jaka muzyka jest, ale co tam
//Wybacz za niedbałość, pisałem na lotnisku

Dlaczego nie? Rozluźnił się do granic możliwości. Zapomniał o całym jebanym zgiełku jaki był na świecie. Kiedy tak ją niósł rwał go lekko tylko bok, ale i to da się uśmierzyć. Przy takim temperamencie, można wszystko ostudzić. Odstawił ją na parkiet, jak go poprosiła, jeśli tak można ująć jej słowa. Powoli pozwalając jej odzyskać władzę mówił wpatrując się w nią.
- Ależ już Cię odstawiam, Quinny. Wedle twojego uznania. - Przechylił lekko głowę na bok i tak patrzył na nią. Odejdzie? Wywali z siebie wściekłość? Pomuskał się po brodzie w zadumaniu. Całkiem słodka się wydaje. Zrobiła obrót. Otworzył szerzej oczy, niewiarygodne, poczuła rytm muzyki? Wróciła po sekundzie, uśmiechnął się w kąciku ust. Zaczęła. Ociężale jej szło ale na słowo ”życzenie” odpowiedział szybko i sprawnie.
- Wszystko - Odparł bez namysłu. Mówiła dalej więc wsłuchał się w to co mówiła. Trzy. Trochę mało. Nawet nocy nie starczy, może zaledwie, wejdziemy i się rozgrzejemy. Przecież nie na darmo pytał o buty. Był świadkiem jak niekiedy szpilki dawały kobietom w kość. Samo było dziwne, że mówiła o jednym tańcu wcześniej, a teraz i trzech. Musi to wykorzystać. Nigdy nie widział jej tańczącej. Nie odrywał od niej wzroku dopóki nie skończyła mówić swojego życzenia. Pokręcił wąsem na twarzy i zwrócił głowę w kierunku parkietu. Uznał, że zaczniemy powoli, sam nie tańczył z kimś od paru miesięcy. To przy ognisku na pustkowiu się nie liczyło, to był alkohol, aż w boku go zaswędziało. Dotknęła go i dała sygnał. Znak, był prosty, wyzwisko, dawno nikt tak na niego nie powiedział.
- Zobaczymy - Odpowiedział lakonicznie. Co miał na myśli? Oczywiście to, że jej nie odpuści dzisiaj. Tak łatwo się go nie pozbędzie. Quinn tańczy, w szpilkach, z nim, coś niesłychanego, idzie na to. Cały jest za, biodra poszły w ruch. Ujął jej prawą dłoń i wziął delikatnie pod lewe ramię, poprowadził na parkiet. Zobaczymy na czym stoimy, wybadamy teren. Pierwsze ruchy dosyć proste, niezbyt skomplikowane. Jakby nie patrzeć trochę pobył sam przez ten czas. Dziewczyna była za to energiczna i pełna werwy jak zawsze, to trzeba było przyznać. Zawsze jak reagowała na coś, rezultat był ciekawy. Przysunął się nieco bliżej i spojrzał na nią.
- Wracając, ślicznie wyglądasz Quinny. Zdajesz sobie sprawę, że trzy tańce to za mało? - Uśmiechnął się promiennie i spojrzał w jej oczy.
- No ale nic, wierzę w ciebie. Teraz się przygotuj, przyspieszamy. - Zwiększył nieco tempo. Poradzi sobie dziewczyna, ale zawsze będzie uważał na jej ruchy. Najwyżej przystosuje swoją prędkość.
- Coś się stało? - W sumie trochę się o nią zmartwił. Chce poprostu wiedzieć czy wszystko w porządku.
Erron Black
Erron Black
Re: Parkiet - Scena Nie 16 Cze 2019, 16:28

Zmiana charakteru Ambrozji nie uszła jego uwadze i prawdę mówiąc, Erron czuł się w tej sytuacji doskonale. Z reguły nie lubił sideł zarzucanych na niego, ale w przypadku Shepard przymykał na to oko, ciesząc się, że udaje im się w końcu dogadywać i że dziewczyna pokazuje swoją prawdziwą tożsamość. Dotąd podchodziła do wszystkiego z chłodem i dystansem, z reguły do pierwszego jej focha było wszystko dobrze, teraz jednak brunet czuł, że córka Tanatosa zmieniła już zupełnie podejście do spraw sercowych. Chyba w końcu zrozumiała, że Black nie jest jej wrogiem i że nawet jej dobrze z nim. W końcu ma się komu wygadać, z kim spędzić wolny czas i z kim spełniać swoje najskrytsze i najdziksze żądze.
Przesunął dłoń z jej kolana na włosy i podrapał ją kciukiem za uchem, słuchając jej uważnie.
- Zmieniłaś się - zauważył, mając zamiar sprawić jej komplement.
Chyba sama brunetka zauważyła, że otwarcie się na niego przyniosło więcej korzyści i że warto było spuścić gardę, by otrzymać w końcu coś, czego podświadomie szukała przez większość swego życia. Erron nie planował nigdy aż takiego rozwoju tej relacji, ale skoro stało się to tak naturalnie i samoistnie, to uznał, że musi coś w tym być. W końcu nikt nie wierzy w przypadki.
Spodziewał się, że to wszystko, o czym mówi Ambrozja to jest prawda. Ona byłaby zdolna załatwić każdą osobę, która mogłaby się zainteresować nim. Nie miał zamiaru tego sprawdzać, bo zaskakująco dobrze było mu w towarzystwie Shepard. Musiała być jednak świadoma, że jeśli zacznie go osaczać, to on zacznie się bronić i uciekać, a to nigdy na dłuższą metę nie jest odpowiednie.
Spojrzał na nią z uwagą i uśmiechnął się kącikiem ust, bo krótkoterminowo ten akt zazdrości zdecydowanie mu się podobał.
- To nawet dobry pomysł - odparł kusząco i ponownie skierował dłoń na tył jej głowy. Obrócił ją nieznacznie w swoją stronę i zainicjował głęboki pocałunek, który miał być oczywiście informacją dla wszystkich gapiów, że ta dwójka jest zajęta. Sam Erron zrobił to głównie dla swojej własnej przyjemności, bo kto nie lubił się całować? Potwierdził też jednak swoje słowa, że nie przeszkadza mu taki stan rzeczy i zamierza z tego korzystać.
Trwało to kilka dłuższych chwil, nim Black postanowił złapać trochę oddechu. Oblizał ze swoich warg drobny ślad szminki Ambrozji i wyprostował się, przenosząc ponownie dłoń na jej kolano.
- Chodź - szepnął do ukochanej, po czym wstał i wyciągnął dłoń w jej stronę, pomagając jej tym samym podnieść się z krzesła. Wyciągnął ją od razu na parkiet, ciągnąć za sobą powoli, by nie przyspieszać i tak już troszkę krępującego dla niej aktu.
Wobec nieco wolniejszej piosenki, która właśnie się rozpoczęła, Black przylgnął swoim ciałem do ciała Ambrozji i umieścił dłonie na jej biodrach, zachęcając, by oplotła go swymi rękami wokół szyi. Zaczął kołysać się w rytm muzyki, spoglądając w oczy Shepard.
- I jak? - spytał, uśmiechając się nieznacznie. Czuła się wyjątkowo?
Gość
Gość
avatar
Re: Parkiet - Scena Nie 16 Cze 2019, 16:29

Imprezy obozowe omijała szerokim łukiem. Albo stała przed drzwiami i patrzyła, czy ktoś problemów nie sprawia. A jeśli sprawiał, to mu wyjaśniała grzecznie pięścią gdzie jego zasrane miejsce. Niektórzy nawet opór stawiali, zdarzały się takie przypadki, owszem. Ale co to za problem dla wyszkolonej Quinn? Maszyna do zajebania nie jednemu pięścią w ryj. Była nieco więc zaskoczona, że ludzie tak dobrze się bawili w środku, chcieli ją nawet wyciągać do pieprzonego tańca! Warknęła cicho na jego odzywki. Czyżby planował coś zupełnie innego? Dla Alex zatańczyła by raz, dla niego aż trzy, powinien czuć się kurwa zaszczycony, że w ogóle ja to widzi.
Seria min, jaka pojawiła się na jej twarzy była dość zabawna, bo a to raz przygrywała policzek od środka, za drugim razem unosiła wysoko brwi, a jeszcze innym razem jej usta wyginały się w niezbyt zadowolonym grymasie. Spojrzała na Olova, który nie tracił czasu i po wzięciu jej na parkiet zaczął te obozowe densy. Już nawet nie komentowała jego słów, bo raz się zgadza, na wszystko, a potem się waha. Pierwsze słowo do pamiętnika, drugie słowo do śmietnika, zasada numer jeden.
Oboje nabierali prędkości w swoim tańcu wraz z narastającym rytmem muzyki. Była nieco zszokowana, bo jeszcze nic złego z jej strony się nie stało. Ale mimo wszystko uważała, że to wciąż nie dla niej. Powinna była zostać w na chacie i trenować mięśnie. Dziewczyna nie zauważyła kiedy brunet zbliżył się do niej, ale jego słowa, owszem dotarły do niej. Zszokowana Wolf wpatrywała się w niego ze zdziwieniem wymalowanym na tej swojej opryskliwej twarzyczce, aż w końcu zamrugała kilka razy oczami.
-Olov... Czy ty już jesteś nawalony? Bo kurwa nie wierzę w to co słyszę. I tak, te trzy tańce zdecydowanie nam wystarczą... - mruknęła w jego stronę wciąż nie wierząc w to co facet powiedział. Że ona niby kurwa ślicznie wygląda? Aż chciała się zapytać czy po drodze nie zajebał czołem w jakiś murek, bo to co mówił było zdecydowanie dziwne. Zaśmiała się cicho, nerwowo wręcz i tańcząc z Olovem starała się nie patrzeć mu prosto w oczy. Przełknęła gorzko ślinę i uśmiechając się sztucznie kontynuowała to co w sumie robili - tańczyli. Mimo wszystko z tyłu głowy miała pewne pouczenie, żeby przypadkiem jej się nie ujebało, żeby świrować całą noc.
Dopiero po kilku minutach była już rozluźniona, nie czuła presji i nerwów, na spokojnie tańczyła kręcąc tyłkiem, rękami ładnie poruszając w rytm muzyki i stawiając w odpowiednim miejscu stopy. Gdyby przypadkiem szpilką stanęła Olovi na stopę to by darł ryja jak laska podczas porodu. Zmrużyła oczy słysząc jego pytanie i uśmiechając się lekko pochyliła się delikatnie w jego kierunku.
-Wszystko jest okay. Serio. - miała nadzieję że usłyszy to co do niego mówi, muzyka była dość głośna, więc i ona mówiła dość głośno. W międzyczasie wyszukała Alexandry przy barze i uśmiechając się niewinnie pokazała w jej stronę fuck'a. Na sto procent to zauważy. Jak nie na dwieście. Spojrzała tym razem na Erikssona.
- Gdzie byłeś przez ten cały czas? - była ciekawa i to bardzo. Jego osoba w obozie była dla niej czymś w rodzaju mentora, razem trenowali i mimo, iż Quinn wszystkie sprawy rozwiązałaby ręka to on jakoś sprawiał, że się zastanawiała czy na pewno to dobre wyjście. Alexandra też narzekała, że go nigdzie nie ma, nie dawał znaku życia. I nagle jebs, przychodzi na imprezę obozową jak gdyby nigdy nic. Niech lepiej się teraz tłumaczy, bo blondyna znów robiła się nerwowa.
Olov Eriksson
Olov Eriksson
Re: Parkiet - Scena Wto 18 Cze 2019, 19:02

Ian zauważył, ale mu to przyjemność zrobiło. Odmachał mu szybko.Teraz już wie co będzie robił w najbliższym czasie w obozie. Ma nadzieję, że pod jego nieobecność Deviant trochę poćwiczył z ognistą wodą i oczywiście zadbał o nowy kawałek który chcieli napisać. Będzie się działo oj będzie.
Teraz zaś nie mógł zrozumieć, nieważne jak by się starał. Komplementujesz kobietę jest źle, nic nie mówisz jest źle. Quinn co prawda to inna bajka, więc może woli bardziej szorstkie traktowanie. Olovowi jednak przez myśl nie może takie coś przejść, z kilku względów. Lecz taka obraza, że po jednym małym kufelku jest się pijany, co może żec.
- Brakowało mi twojego temperamentu. - Skwitował jej opryskliwą wypowiedź, uśmiechając się lekko. Nie miał jej tego za złe, przecież to cała ona która pamięta. Utrzymywał dobre taneczne tempo, aż sobie się dziwił, że tak dobrze mu idzie. No z tańczeniem to jak z jazdą na rowerze, zaczniesz powoli to zaraz przypominasz sobie wszystko czego się nauczyłeś do tej pory. Trzeba tylko ostrożnie dobierać kroki i wszystko będzie dobrze.
Nie wiedział tylko czemu robi taką paradę grymasów. A to odwróciła wzrok, a to coś szepnęła, co się dzieje. Na jego pytanie odpowiedziała tylko, że wszystko jest ok. Aż nasuwa się na myśl " Serio, serio?" Mruknął tylko, że zrozumiał. Jeśli w ogóle było słychać cokolwiek przez tą muzykę.
Jako, że Eriksson prowadził to zmienił trochę tempo zakręcił dziewczyną kilka piruetów i taniec zaczynał nabierać coraz to lepszych odcieni.
Przypomniała mu o ranie na boku kiedy zadała pytanie. Na chwilę przyłożył łokieć to rany i spojrzał gdzieś w przestrzeń za Quinn.
- Na misji... - Odpowiedział bez namysłu. Wypadając lekko z rytmu muzyki. Pokręcił głową na boki i wrócił na Wolf. Uśmiechnął się nieznacznie i kontynuował.
- ...na Grenlandii, tropiłem tego skurw... - Ugryzł się w język. Uznał, że do tego woli usiąść i napić się, nie chce o tym myśleć aktualnie, nie ma zamiaru. Woli pogadać o czymś przyjemniejszym, o czymś ważnym, przyziemnym.
- Wybacz, potem sobie usiądziemy to Ci opowiem jak sobie odmrażałem dupe na pie… lodowcu. - Westchnął na ile pozwoliło mu tempo narzucone przez muzykę, po czym zamknął oczy na chwilę i otworzył po kilku sekundach.
- Ale wymyśliłem już trochę rytmu do nowego kawałka. Nie najgorzej idzie, mogę potem Ci zagrać na saksofonie, to sama ocenisz. - Trza było trochę zejść z tematu. Może da mu spokój dopóki nie skończą tańczyć. Ale można się wszystkiego spodziewać po małej. Zmarszczył lekko brwi, zaraz coś tu nie gra? Przysunął się bliżej i złapał ją za talię, pochylił się nieznacznie.
- Quinny, martwiłaś się o mnie? - Wyszczerzył ząbki w chytrym uśmieszku. Nie wpadł na to, żeby ktoś się o niego martwił, zawsze ona jakoś myślał czy wszyscy sobie dają radę, czy bezpiecznie wrócą z misji. Miłe, bardzo miłe.
Gość
Gość
avatar
Re: Parkiet - Scena Wto 18 Cze 2019, 20:29

Pierdolnięty taniec, biesiadna muzyka. Olov prowadził ją przez parkiet i mimo iż na początku stawiała opór to jednak pozwoliła tej zabójczej energii, która rozpierała jej ciało, by powiodła ją przez parkiet. Obroty, zawirowania, było jej niezmiernie łatwo poruszać się mimo założonych pierdolonych szpilek. Te chyba niejedną kobietę by zabiły. Wygodne spodnie za które dziękowała, no niestety ojcu, prawie na niej wisiały, gdyby nie czarny pasek, który je trzymał, to pewnie zahaczały by o podłogę.
Dlaczego jeszcze nie wjebała Olovowi? Alexandra zdawała się wiedzieć, jakie dziewczyna ma słabości. Na sto procent w niedalekiej przyszłości grzecznie jej przedstawi co myśli o takiej zagrywce. Prawie warczała przez zamknięte zęby, ale była pewna, że Olov tego nie usłyszy. Miała do niego pewną słabość, mimo iż od jakiegoś czasu spotykała się z kimś to jego osoba dalej tak samo na nią działała. Aż ciężko uwierzyć, że ta buntownicza dusza, ta mała gangsterska, dawała się tak podejść. Cicho westchnęła na słowa chłopaka. Widać było, że coś ukrywa lecz nie miała zamiaru naciskać. To nie była jej sprawa i nie powinna się tym zajmować.
Gdy tylko się do niej przysunął otworzyła szeroko oczy. Co on odpierdalał? Pokazała zęby zaciskając dłoń na jego ręce. Im bliżej był tym bardziej miała ochotę mu wjebać.  Odchrząknęła znacząco i wlepiając w niego gniewne spojrzenie odepchnęła go dość mocno, bo zobaczyła jak się prawie potknął. Wytknęła go palcem i zatrzymała się nie zwracając uwagi kompletnie na pierdolone otoczenie.
- Eriksson, waż na słowa. Alex zachodziła w głowę gdzie jesteś. A Ty mi wyskakujesz tu kurwa z tekstem, że ja się martwiłam? Kurwa... - teatralnie wywróciła oczami i przesunęła palcami po spiętych włosach. On sobie jaja stroił? Cóż był dla niej ważny, ale wiedziała doskonale, że nie musi się o niego martwić, on sobie zawsze z misjami radził bez problemu. Jedyne o co się martwiła to o swoją własną dupę.  
-Zagraj komuś innemu... Mnie to nie kręci. Bez urazy, ale zaproponowałeś to najgorszej osobie jakiej mogłeś. - mruknęła krzyżując ręce na klatce piersiowej i gdy zobaczyła w oddali Folklora zabulgotało w niej. Kpił sobie z niej? Spojrzała na bruneta, z których przed chwilą tańczyła i z cichym westchnieniem zakręciła nim na parkiecie w rytm muzyki. Chuj, że to facet powinien okręcić kobietę, złapała go za ręce niczym dzieciaka z przedszkola i kołysząc się lekko odetchnęła głęboko. Nie znała się na sztuce i nie oceniała jej. Nawet muzyki często nie słuchała. Miała więc nadzieję, że Olov nie weźmie do siebie jej słów. Ona po prostu nie doceniała sztuki.
-Powiesz o misji, kiedy będziesz chciał. - skwitowała go i tańcząc powoli spojrzała na ich buty, które lekko odrywały się od ziemi. Przed oczami stanął jej obraz tego debila Galicheta, który po misji, w której ucierpiał popijał alkohol i zabawiał Scarlett. Wszystko byłoby super i miałaby to w dupie, ale problem polegał na tym, że ten ulizaniec był jednak związany z Quinn. A zarywał do jakiejś obozowej laski. Nawet nie chciała wiedzieć co odpierdalał przez te kilka dni. Wyjaśni mu jasno swoją pięścią co o tym wszystkim myśli.
Olov Eriksson
Olov Eriksson
Re: Parkiet - Scena Sro 19 Cze 2019, 05:52

Złapał się za lewy bok, a drugą rękę złożył po klatce piersiowej. Patrzył na nią, nie miał zamiaru odwracać wzroku, zawsze śledził rozmówcę. Siła z jaką popchnęła go Wolf nie była jakoś niewiarygodnie wielka, lecz coś zabolało go kiedy zaczęła mówić. Może lekko przesadził, sam nawet nie wiedział. Nigdy jakoś nie zarejestrował tego, żeby ktokolwiek zamartwił się o niego. Może to przez te wszystkie emocje jakie wychodzą po niedawnych zdarzeniach Alex i jego zniknięciu. Mina mu lekko zrzedła, nie miał jej tego za złe, reakcja jak każda inna. Mógł się czegoś takiego spodziewać, ale zbyt topornie do niego to docierało. Nie odzywając się odnośnie muzyki kontynuował taniec z Quinn. Poprowadziła go, śmiesznie się poczuł. Lekko odetchnął jakby ciśnienie z niego zeszło. Nie miał ochoty przyspieszać w ich tanecznych walkach.
- Wiesz, mnie na ziemi nie znajdziesz. - Zachichotał kiedy opuściła wzrok. Gdzie tym samym skomentował jej ciągłe grymasy i przewracanie oczami, dość neutralnym głosem. W sumie sam nie wie czemu tak powiedział, może zrozumiał co nie co. Chyba był niemiły w tym momencie.
- Dopiero niedawno usłyszałem takie słowa. To nowe doznanie, jest dość dziwne. Zawsze ja wtykałem nos w cudze sprawy i starałem się pomóc. - Nawiązał do zamartwiania się przez Alex. Wolał wiedzieć jak ktoś się czuje. Podtrzymać kogoś na duchu i tak wielu z nich już odeszło, a on dalej by chciał z nimi posiedzieć. Przecież ile z nich już straciło życie.
- A tu patrz jestem ślepy. W sumie wiesz Quinn. Nic na to nie poradzę, że się o was martwię. Taki już jestem...- Miał dość normalny wyraz twarzy. Spojrzał na całą Quinn sam diabeł wie co siedzi jej w głowie. Sam nie wie jak ma na to zareagować. Uśmiechnął się lekko, potem będzie musiał pogadać z Jones.
- ...nie będę Ci robił wywodów, bo nie na tym rzecz polega. Chodzi o to że jak mam zareagować na to, że dałaś się porwać i tańczysz ze mną? Znam Cię nie od dziś, dobrze wiesz jaki ja byłem dziesięć lat temu. Potem Ci coś powiem, ale najpierw... - Jeśli dziewczyna myśli, że zapomniał o tym jak ona się zachowywała kiedy przybyła do obozu to się grubo myli. Przecież on nie urodził się dzisiaj. Każdy przechodzi metamorfozy, każdy przechodzi różne chwile w życiu, każdy zdobywa doświadczenie i robi wszystko by dalej iść, po to by przezwyciężyć samego siebie. Na szczęście nie miał zamiaru sobie przerywać w mówieniu i tylko uśmiechnął się jak wcześniej, jakby cała sytuacja nie istniała. Mógł jej co nie co, wytłumaczyć jak się czuje, zawsze lepiej sobie wyjaśnić takie rzeczy. Złapał ją i zachęcał by dalej prowadziła.
- ...chcesz się czegoś napić? Ja bym podskoczył do baru napić się czegoś i możemy wrócić. - Zaśmiał się lekko i nabrał jakby kolorów na twarzy.
Gość
Gość
avatar
Re: Parkiet - Scena Sro 19 Cze 2019, 11:49

Nie przepadała za dziecinnymi żartami, ten o ziemi jakoś jej kurwa nie rozbawił. Podirytowany wzrok Quinn zwrócił się na Olova, czasem nie dowierzała, że takie słowa padają z jego gęby. Zamienił się mózgami z Alexandrą na moment, czy co? Westchnęła głęboko i przewróciła oczami nie chcąc więcej zagłębiać się w ten temat. Gdzie indziej miała go znaleźć, jak nie stojącego kurwa mać na parkiecie, który postawiony był na pieprzonej ziemi?
-Super, że się martwisz Olov. Ale są też osoby, które martwią się kurwa o Ciebie. - burknęła do niego puszczając nagle jego ręce. Nie miała siły znosić tej ignorancji. Alex i Olov kręcili ze sobą rok temu, sądziła, że mimo wszystko interesowali się sobą i znali siebie w jakimś stopniu. Najwidoczniej się myliła. Zeszła z parkietu i stanęła obok zerkając na mężczyznę.
-Jak masz mi coś do powiedzenia to później i tak się pewnie spotkamy. I nie, nie mam ochoty się napić, wybacz. Idę coś zjeść. - westchnęła głęboko i nawet nie odpowiadając mu na jego zdziwienie wobec jej zachowania po prostu obróciła się na pięcie i poszła w stronę bufetu. Nie chciało jej się strzępić języka i tłumaczyć jakiemuś ślepcowi, że jest tak i tak.

(z.t. do bufetu)
Olov Eriksson
Olov Eriksson
Re: Parkiet - Scena Czw 20 Cze 2019, 23:23

Zmrużył lekko oczy i założył ręce na klatce piersiowej kiedy ta je puściła. Nabrał powietrze i czekał aż skończy. Cudownie, że się dowiedział o tym, źle że w taki sposób. Westchnął głęboko i poklepał się po ramieniu. Poszła w stronę bufetu.
- Do potem. - Rzucił jej na pożegnanie. Spojrzał do góry, no tak, nie było nieba, cholerne przyzwyczajenie. Klepnął się po twarzy ręcyma i zwrócił się w kierunku baru. Przemyśli wszystko na spokojnie, ale potem.

----> lece do baru, DEVIANT chujuuuuu
Arthur Crow
Arthur Crow
Re: Parkiet - Scena Pią 28 Cze 2019, 18:21

Corw nie miał niczego sensownego do powiedzenia swojej partnerce. Wręcz przeciwnie powiedział już wystarczająco dużo by ta potrafiła połączyć kropeczki i wyjść z labiryntu zagubienia w jaki wpadła podczas rozmowy przy fontannie. Widząc herosa, który został po niego przysłany skinął jedynie głową i ruszył bez słowa do namiotu.
Przeklinał w duchu, że w dniu dzisiejszym pełni funkcje kapitana jasne tymczasowego ale i tak powinna na jego miejscu być Alva i czynić honory. On nie potrafił wygłaszać przemówień, bawić się w tą kurtuazję i inne takie. Potrafił opracować strategię, walczyć i zabijać, a nie gadać. Szedł zatem jak na szafot i jeśli wrodzona pewność siebie oraz postura mogły temu przeczyć to wyraz twarzy mówił więcej niż tysiąc słów.
Rozejrzał się za Ragnarem i Folkiem, którzy o ile nie leżeli już gdzieś schlani jak Bonus po popijawie z Pakolem to włóczyli się za alkoholem. Nie wchodził na parkiet póki nie zobaczył reszty. Nie miał zamiaru stać jak kretyn sam na widowni.
Corvus Juarez
Corvus Juarez
Re: Parkiet - Scena Sob 29 Cze 2019, 13:51

Corvus zachowywał się nerwowo, bo nie w smak były mu takie przemówienia. To był ten najgorszy aspekt bycia kapitanem. Nawet brak wolnego czasu nie był tak denerwujący, jak przymus mówienia czegoś do tłumu. Nigdy nie uważał się za dobrego mówcę, ale przecież to nie jemu oceniać, czy jest złotoustym erudytą czy też nie. Fakt był taki, że z minuty na minutę czuł się coraz gorzej i spodziewał się przybycia po niego jakiegoś herosa, który zaprosi go na scenę, gdy przyjdzie już ten czas. Dlatego też spróbował drinka Noemi, której skinieniem głowy podziękował za to.
Nie pomagały mu też słowa chociażby Olova czy w późniejszej kolejności Iana, którzy złożyli mu gratulacje z powodu objęcia tytułu. Im również podziękował skinieniem głowy, ale gdy Olov zapytał o tremę, nie potrafił jednoznacznie odpowiedź, dlatego poruszył niezrozumiale głową, wyglądało to tak, jakby jednocześnie potwierdzał i zaprzeczał tej tezie.
W końcu przyszedł ten moment, gdy ktoś nakazał mu udać się na scenę i ku pokrzepieniu samego siebie, Juarez złożył pocałunek na ustach Noemi, jakby miało mu to dodać odwagi. I chyba pomogło, bo wyraz jego twarzy wskazywał na względny spokój. W środku pewnie szalało, ale najważniejszym było nie dać po sobie poznać, że jest spięty.
Wszedł na scenę i dostrzegając wszystkich pozostałych kapitanów przywitał się z nimi. Poczuł się nieco pewniej, gdy dostrzegł luz Folklore i wyjebanie w całą sytuację braci Crow. W tej samej chwili muzyka ucichła, by nie przeszkadzać Corvusowi w trakcie przemowy. Nowy kapitan drużyny Asklepiosa wyszedł na środek i schował obie ręce do kieszeni, ponieważ nie wiedział co z nimi zrobić na czas monologu.
- Nazywam się Corvus Juarez i jestem nowym kapitanem drużyny Asklepiosa - zaczął, a dzięki swojej donośnej barwie głosu nie musiał się przejmować, że ktoś może go nie usłyszeć.
Przeszedł kilka kroków po scenie, spoglądając na zwróconych ku niemu herosów na dole.
- Trochę się denerwuję, bo nigdy tyle ode mnie nie zależało. Jednocześnie jestem wdzięczny za to, że moja drużyna mi zaufała - kontynuował. - Wiem, że mało obchodzi was to, co tu mówię i że większość z was przyszła tutaj tylko po to, żeby się najeść, napić i wybawić. Bo w sumie to jest cała istota tego wydarzenia. Postaram się, by w obozie nie zaszły żadne wielkie zmiany, żebyście dalej mogli czuć się tutaj jak u siebie w domu. Będę ciężko pracować na sukces drużyny Asklepiosa i od dziś staję się najlepszym przyjacielem każdego jej członka. Możecie przyjść do mnie z każdą sprawą, zawsze was wysłucham i postaram się doradzić. Jednocześnie wymagam od was, byście i wy pracowali na dobre imię tej drużyny - Corvus przeszedł kolejne kilka kroków, powracając mniej więcej na środek sceny i złapał oddech.
- Chcę być z wami szczery, dlatego powiem od razu, jaki mam plan. Kapitanem będę do momentu, póki nie znajdę i nie przygotuję swojego następcy. Gdy ten lub ta się znajdzie, zrezygnuję z tytułu i tak jak obiecałem mojej Noemi, opuszczę wraz z nią obóz. Do tego czasu jednak będę kapitanem drużyny Asklepiosa - rzekł, obracając głowę w stronę baru, przy którym stała Enamorado.
- Taniec nauczył mnie prawdy i ukazywania siebie. Gdyby bestie więcej tańczyły, może nie zeżarłyby poprzednich kapitanów - rzucił, kompletnie bez sensu.
- To wszystko ode mnie. Bawcie się dobrze i świętujcie, bo w końcu mamy dzień spokoju od tych dziadów - ostatnia część była już nieco żartobliwa i odnosiła się oczywiście do nieobecnych w obozie bogów.
Obrócił się na pięcie i powędrował w stronę pozostałych kapitanów, którzy być może zechcą coś jeszcze powiedzieć. Spojrzał na każdego z osobna.
- Jak mi poszło? - spytał, gdyż tamta trójka miała z pewnością większe doświadczenie od niego w takich przemowach.
Ragnar Crow
Ragnar Crow
Re: Parkiet - Scena Wto 02 Lip 2019, 09:29

Minął zaledwie moment od kiedy Ragnar wymienił kilka słów z Ladgertą, a wszak nie wiadomo skąd pojawiło się jakichś dwóch zjebów i przeszkodziło w konwersacji, przez co musiał odłożyć tą rozmowę na później. Chwile później wszyscy czterej wraz z Folkiem znaleźli się na scenie w której to młody kapitan drużyny Asklepiosa, miał przemówić do gawiedzi zebranej hucznie pod sceną. Ragnarowi przypomniały się chwile młodości, kiedy był w podobnej sytuacji, jednakże pod sceną nie było już wielu jego rówieśników. Wszyscy albo zginęli, albo odeszli co przyprawiło Kapitana Nordów o lekki smutek.
Gdy tylko Corvus skończył swój monolog, wyjaśniając tym samym swoje stanowisko w sprawie zostania nowym kapitanem, nadeszła pora by także Ragnar powiedział coś od serca. Tak więc wstał z minął jakby właśnie miał odebrać swojego pierwszego oscara i podszedł do młodego kapitana. Uścisnął mu dłoń w geście przyjaźni, poklepał po ramieniu i przybliżył się do mikrofonu, który stał na scenie. Wtem wrzask ze strony nordyckich półbogów prawie zwalił go z nóg, na co ten tylko odmachnął w ich stronę i przybliżył palec do ust w geście zamknięcia ich mord. Skupił się i odchrząchając kilkakrotnie zaczął przemowę uprzednio dziękując nie wiadomo komu:
- Franciszku, Corvusie - zwrócił się uprzednio do byle jakiego herosa napotkanego na scenie, a później w kierunku tłumu:
- Kiedy mówię obóz, mam przed oczami pszeniczny kłos wyrosły na tej ziemi!
- Znajome boćki, co przycupnęły na przyjaznej nordyckiej chacie!
- Widzę bursztynowy świerzop tańczący wśród fal burzanu, to tak sobie myślę, że bogowie żrący swe hamburgery na Olimpie zapomnieli co ten obóz, co ten lud zrobił dla ludzkości, dla całego świata. Także z racji tego, że mamy dziś okazję się zjednoczyć, jedzcie i pijcie do syta, gdyż dobrych chwil będzie równie wiele co tych złych.
- gdy Ragnar skończył swoją wypowiedź, zwrócił się w kierunku Folka, by także on dodał od siebie pare słów.
Gość
Gość
avatar
Re: Parkiet - Scena Wto 02 Lip 2019, 23:28

Folk co prawda nie był za bardzo w stanie do prowadzenia jakiejkolwiek dyskusji z kobietami. Alkohol, który już podróżował po jego organizmie zabił jakiekolwiek obawy czy troski. Niemniej jednak "wybawienie" go z opresji przez jednego z prowadzących ten cały festyn bardzo go ucieszyło. (X FORCE!)
Stojąc na scenie po kolei wysłuchiwał zarówno słów Corvusa, a następnie Ragnara. Podczas ich przemówień spoglądał na nich niczym Bandażgan na swojego pierwszego ucznia - i to ten nocny. W końcu nadszedł również czas kiedy to on miał wypowiedzieć parę słów. Skłaniając lekko głowę w stronę Ragnara podszedł do mikrofonu. Kiedy jednak zbliżył usta, aby coś powiedzieć wydobył się z nich dźwięk przypominający odgłos łosia w rui. Zniesmaczeni tym faktem obozowicze zaczęli buczeć na Folka. Ten jednak nie przejmując się tym zbytnio upił trochę trunku z butelki, której nie puścił aż do teraz, a następnie rzekł:
- Gratuluje młodemu Asklepiosowi otrzymanej funkcji. Mam nadzieję, że będziesz brał przykład z najlepszych... Barzini, Tataglia.. I głowy innych pięciu rodzin. Jakby co to pamiętaj, że zawsze możemy spalić razem cygaro z wąsem.
Następnie spojrzał na publiczność:
- A wam mam do powiedzenia, że jebałem wasze matki. Jak macie z tym jakiś problem to możecie to wyjaśnić z moim zastępcą... - nastąpiło wymowne milczenie ze strony Folka. Ten bowiem dopiero teraz zrozumiał, że takowego zastępcy nigdy nie miał. Nie było teraz jednak czasu na zastanawianie się, który z kandydatów będzie najlepszy. Nie myśląc długo kontynuował - Giotto... Tak! Giotto Nero! Jak macie jakiś problem do mnie to walcie do niego!
Po tych słowach beknął do mikrofonu jeszcze raz, założył na nos okulary przeciwsłoneczne i niczym Big Lebowski udał się w stronę pozostałych kapitanów.
Avalon Johnson
Avalon Johnson
Re: Parkiet - Scena Sro 03 Lip 2019, 00:52

Zdecydowanie coraz mniej było dżentelmenów, może właśnie dlatego postanowiła zrobić sobie małą przerwę od randek i czegokolwiek związanego z facetami, bo z kim tu w ogóle coś zaczynać. Nie była typem dziewczyny która rzuca się na każdego przystojniaka, czy kręci się byle zwrócił na nią uwagę, to nie jej charakter. Zdecydowanie wolała gdy to ktoś zabiega o jej względy, jak za starych lat, warto też dodać iż do prostych zadań to nie należało. Okazywało się że w jednym ta dwójka była zgodna, gdy się coś waliło nie mieli problemu spalić za sobą most, odciąć się od takiej relacji bez przyszłości. Nie miała zamiaru marnować swojego życia na jakieś głupie i nic nie znaczące miłostki, szczególnie że w tym obozie średnia wieku była dość niska.
Czy posiadała jakąś mroczną tajemnicę? Kto wie, może sama nawet nie ma o tym pojęcia, będzie musiał to sam odkryć, gdyż tak szybko wszystkich swoich sekretów panna Avalon nie zdradzi, może jednak próbować. -Cudownie, oby to był ktoś godny uwagi.- zaśmiała się delikatnie, puszczając mu oczko. Była świadoma że, szczególnie dziś, zwracała uwagę mężczyzn, nie żyła w klasztorze, jednakże cały czas wydawało się jej że byli to tacy, co chcieli jedynie przygody, nie związku na dłużej, tak jak ona, więc po co marnować czas? -Z chęcią.- odpowiedziała, po czym złapała go pod rękę i powoli ruszyła w stronę namiotu. Im bliżej tym głośniej się robiło, jednakże nie miało już to dla niej większego znaczenia, przynajmniej dobrze się będzie bawić w czyimś towarzystwie, może też się jeszcze napije? Gdy weszła do środka, akurat rozpoczęły się przemówienia, no cóż, takie miała szczęście. Wysłuchała uważnie Corvusa, stojąc u boku James'a w swej pięknej sukience, aż do momentu gdy na scenę wszedł Folk. Kompletnie nie ogarniała kto go wybrał i dał mu głos w takim momencie, przecież to była chodząca tragedia. -Oby szybko puścili znowu muzykę, albo wyląduję zaraz w barze, bo na trzeźwo się tego ogarnąć nie da.- westchnęła, trochę bardziej sama do siebie niż do James'a, nie znosiła swojego kapitana momentami, uważała go za dzieciaka bez wyobraźni, kompletnie nie odpowiedzialnego do swojego stanowiska, zresztą widać to po dalszym braku zastępcy, może gdyby takowego wybrał zachowywałby się nieco inaczej, pilnowałby go trochę, na przykład by nie wchodził na scenę.
James Anderhil
James Anderhil
Re: Parkiet - Scena Sro 03 Lip 2019, 02:15

James wiedział, że Avalon jest cudowną kobietą jakich mało na tym świecie. Dlatego wizja wspólnego tańca jawiła się w oczach bruneta całkiem przyjemnie, ba może nawet i spędzą ze sobą nieco więcej czasu? Kto ich tam wie? A przede wszystkim, któż może przewidzieć koleje losu? Jedynie można przed nimi uciekać niczym sławetny struś pędziwiatr, chociaż i jego w końcu wilk, choroba lub zagubiona strzała jakiegoś Apacza dosięgnie. Wszystko ma swój początek i koniec. Ot takie filozoficzne rozważania nęciły umysł nie młodego już herosa w drodze na parkiet. Wnet z myśli wyrwał go pierw słodki szczebiot partnerki, a chwilę później głos Ragnara, a potem Folka. I jeśli ze swego kapitana, przyjaciela i druha wiecznych śmieszków mógł odczuwać swoistą "dumność", to niestety przemowa Folka była strzałą w kolano. Znów się cholipka schlał i biadoli trzy po pięć i osiem, a później się dziwi dlaczego wszyscy, bez wyjątku myślą, że nie ma mózgu...  Anderhil przeklął pod nosem dość słyszalnie widząc jak ciało Avalon się spina na niedawne słowa kapitana drużyny Dionizosa. Zastanawiał się czy mu jebie z całej epy, a jeśli tak to ile dziewczyn pójdzie w jej ślady?
Oddałbym wszystko za dobrze schłodzoną whisky... – odparł w zamyśleniu błądząc wzrokiem po twarzach zebranych herosów. Szukał zbawienia, a może i ucieczki? Sam nie wiedział co czuje i jak to może odbierać. Sądził, że poczuje się lepiej, kiedy Ona dostrzeże go z inną, ale ni hu hu, zero, null. A nawet wręcz przeciwnie czuł się źle z tym, że postąpił jak dupek na jej oczach.
Uroczo się uśmiechasz, ale muszę coś... – urwał bo jakiś baran wjebał się na niego.
Erron Black
Erron Black
Re: Parkiet - Scena Sro 03 Lip 2019, 14:05

Erron siedział w ciszy, gdy już zatańczył z Shepard i obserwował wszystko wokół, gdyż Ambrozja nie była skłonna do rozmowy. Chwilę później dziewczyna w ogóle gdzieś zniknęła, zostawiając go samego przy stoliku. Być może znów był świadkiem jednego z jej odpałów, które często miewała. Przywykł do tego, że była niezrównoważone i w każdej chwili mogła zrobić coś szalonego albo niezrozumiałego. Najwidoczniej znudziło jej się już udawanie szczęśliwej pary, na co Black tylko machnął ręką, bo to było typowe dla niej. Ale skoro go zostawiła, mógł się zająć innymi przyjemnościami. Alkoholu nie tykał, ale miał zamiar pogadać z kimś ze swoich znajomych.
Przeszedł się zatem kilkadziesiąt metrów i wstąpił na moment do sekcji poczęstunkowej, z której zabrał kanapeczkę, tak tylko do spróbowania. Chciał wrócić na swe miejsce, ale zaczęła się przemowa, zatem wszyscy ludzie wstali i słuchali co mają do powiedzenia kapitanowie. Erron średnio był tym zainteresowany, ale gry Folker dał do pieca, nie mógł przejść wobec tego obojętnie. Pokonywał kolejne metry, mając głowę przekręconą w lewo i cały czas patrzył na Galicheta, który nieco rozbawił go swoją postawą. Nie zauważył, jak wpadł na Jamesa, przy którym stała jego dobra znajoma Avalon.
Black przekręcił głowę natychmiast i spojrzał na tego karła.
- James, amigo! - rzucił zadowolony, klepiąc po ramieniu swego compadre. - Ty nie z Maryline? - spytał zdziwiony, gdyż ostatnim razem jak rzucali jabłkami w obozowym biegaczy, wspomniał mu, że zszedł się z jedną z córek Chione.
Potomek Njorda przeniósł spojrzenie na Johnson, która w wieczorowej kreacji wyglądała obłędnie.
- Wow - zdołał z siebie tylko wydukać, unosząc przy tym brwi.
James Anderhil
James Anderhil
Re: Parkiet - Scena Sro 03 Lip 2019, 15:43

Przeklął pod nosem typek z którym zaliczył zderzenie barów miał już oberwać wiązanką sprośnych, a dobitnych epitetów wyrażających jego ciamajdowatość do trzeciego pokolenia wstecz, lecz spostrzegł że to jego druh z którym nie jeden mieli maraton nagiej broni i wspólnie opłakiwali jednego z najwybitniejszych aktorów kina akcji i komedii Lesliego Nielsena – oby bawił się w Valhalli i był szczęśliwy, że jego dziedzictwo aktorskie i kunszt wciąż bawią i rozweselają miliony osób na świecie...
Compadre! – podniósł nieco głos by przebił się przez harmider jaki panował po ostatnich słowach Folka. Zlustrował kumpla od stóp po głowę i zmartwił się bo nie dostrzegł u jego boku partnerki. Co prawda o tej całej Ambrozji - nie mylić z pokarmem bogów, bo po niej można nabawić się iście gorącego siodła i niestrawności. Chociaż patrząc na mordę towarzysza wspólnych treningów można orzec, że "ta" Ambrozja działała podobnie jak nie gorzej. Współczuł tedy kumplowi, że spotkał taką laskę na swej drodze.
Nie, wiesz jakoś tak relacja skisła, trochę – wyraźnie przygasł. Nie był to temat do rozmowy przy damie, ale widząc jak Black, spogląda na Avalon już wiedział, że za (Ambrozją niech jej ziemia lekką będzie, a kac morderca nie dobija) nie będzie tęsknił.
Moja droga ja skoczę po whisky, a ciebie zostawię pod opieką tego oto herosa – skłonił się i ująwszy dłoń kobiety za koniuszki palców pocałował. Posłał parze raz jeszcze na odchodne uśmiech po czym zniknął w tłumie ludzi.

z.t
Avalon Johnson
Avalon Johnson
Re: Parkiet - Scena Sro 03 Lip 2019, 17:47

Los bywał przewrotny, nie było sensu planować za bardzo do przodu, bowiem później wyskakiwały różne niespodzianki, dlatego też nie szukała nikogo na siłę, czy też liczyła na związki bądź przyjaźnie po wsze czasy, różnie wychodziło w życiu, sama zresztą się nie raz przekonała, chociażby po ostatnim rozstaniu. Jakiś czas wolała trzymać się na dystans, teraz jednak zaczynała się otwierać, dzięki czemu między innymi zgodziła się na ten taniec, który chyba nawet nie będzie miał miejsca, oraz ogólnie postanowiła z nim tu przyjść. Chciała korzystać z życia, póki jeszcze je miała, bo jak już wiadomo, różnie może się ułożyć. -Hm?- uniosła lekko brwi, kierując wzrok na James'a, na którego to właśnie wpadł kelner z alkoholem, no to nieźle się zaczęło. Zanim jednak zdołała wykonać jakikolwiek ruch, nagle pojawił się przy nich Erron, z którym to najczęściej trenowała i od jakiegoś czasu nie był jej obojętny. Najwidoczniej oni również dobrze się znali, przynajmniej na to wychodziło słysząc ich przywitania. Ponownie lekko brwi uniosła gdy usłyszała o dziewczynie, czyżby był świeżo po rozstaniu i próbował sobie zapełnić pustkę Avą? Nie przepadała za czymś takim i pewnie gdyby wiedziała od początku że ma robić jako wabik na zazdrosną dziewczynę odeszłaby jak najszybciej. Chyba że jednak podchodził do tego zupełnie inaczej, wtedy dałaby pewnie mu szansę na bliższe poznanie, tak czy siak, szybko się ulotnił w pogoni za bursztynowym trunkiem, pozostawiając ją przy Erronie, do którego uśmiechnęła się lekko, może nawet lepiej że James się zmył? -Oj tam zaraz wow.- zaśmiała się lekko. -Zdecydowanie mam lepsze.- jednakże nie przepadała za strojeniem się więc wolała postawić na małą czarną, która robiła wrażenie na swój sposób. Miło jednak było usłyszeć te trzy litery z jego ust.
Mistrz Gry
Mistrz Gry
Mistrz Gry
Re: Parkiet - Scena Czw 04 Lip 2019, 15:42

Nadszedł czas szeregu przemówień, które wykonali kapitanowie. Pierwszy z nich był świeżo mianowany lider drużyny Asklepiosa - Corvus Juarez, który spotkał się głównie z pozytywnymi reakcjami. Nie było to jednak nic wielkiego, dlatego brawa nie były aż tak gromkie, jak mogłyby być. Zdecydowanie największe wrażenie swoim wystąpieniem zrobił Ragnar Crow, który wprowadził obozowiczów w melancholijny i sentymentalny nastrój. Wielu z nich ulało kilka łez, słuchając filozoficznego wywodu lidera drużyny Tyra. Folklore Galichet swymi słowami wywołał mieszane reakcje - został wybuczany, dało się usłyszeć śmiechy oraz zdegustowanie tym wystąpieniem. Jak to mawiał pewien działacz PZPN: Folklore się kurwa skompromitował tym wystąpieniem kompletnie.
Ostatnim kapitanem, który zabrał głos była Alva Dahlbergh. Wyszła na środek i podeszła do mikrofonu, zwracając się w stronę zebranych:
- Witajcie, obozowicze! - rzuciła wyraźnie zadowolona. - Mam nadzieję, że świetnie się bawicie. Ta impreza jest w końcu dla was i korzystając z okazji chciałabym powiedzieć, że w drużynie Aegira również nastąpią pewne zmiany. W związku z pewnymi wydarzeniami muszę zrezygnować ze stanowiska kapitana - słowa te wywołały lekkie poruszenie. - Moim następcą został Arthur Crow, który dotąd był moją prawą ręką. Proszę, abyście obdarzyli go takim zaufaniem jak mnie oraz byście wspólnie ze mną pomogli mu w zajęciu się drużyną Aegira. Kapitan powie zaraz kilka słów. Ja tymczasem życzę wam dobrej zabawy! - ruda odeszła od mikrofonu i stanęła obok reszty kapitanów. Uśmiech zszedł jej jednak z twarzy, gdy dostrzegła Elisę Gatti w obecności jej faceta, świeżo mianowanego zastępcy Folklore w drużynie Dionizosa.
Erron Black
Erron Black
Re: Parkiet - Scena Czw 04 Lip 2019, 16:06

Lekki uśmiech zszedł z twarzy Errona, gdy tylko James wyjaśnił mu, że między nim a Maryline jest dość słabo. Poklepał compadre po ramieniu i tym samym starał się go pocieszyć. Świat się przecież nie kończył na jednej dziewczynie, zawsze można było znaleźć inną, która okaże nieco więcej zainteresowania. Sam przeżył to właśnie w tej chwili, gdy Ambrozja kopnęła go za przeproszeniem w tyłek i zostawiła samego na imprezie, na której początkowo miało go nie być.
Uniósł rękę, żegnając się z Anderhilem i przeniósł spojrzenie znów na Avalon, którą od razu pochwalił za strój.
- Z chęcią cię w nich zobaczę - odparł bezpośrednio.
Podobała mu się w tym wydaniu, bo podkreślała wszystkie swoje atuty, a jednocześnie nie brakowało jej gracji i kobiecości. Wyglądała obłędnie i jeśli Black tak twierdził, to na pewno musiało być coś na rzeczy. On nie prawił byle komu komplementów, bo był dość wymagający, jeśli chodzi o takie sprawy. Johnson jednak zaimponowała mu swoim strojem, który idealnie pasował do niej: jednocześnie odrobinę wyzywający i skromny.
Spojrzał na puste miejsce, na którym siedziała wcześniej Ambrozja. Był zirytowany jej zachowaniem, ale nie zamierzał szukać pocieszenia u Avalon. Podszedł do nich dlatego, bo byli jednym z nielicznych duetów w okolicy, za którym przepadał. Darzył ich jakąś sympatią, dlatego wolał podejść do ludzi, z którymi się w miarę dogaduje, niż na siłę szukać kontaktu z innymi. Brunetka nie miała być żadną nagrodą pocieszenia, bo on nie traktował tego jak jakiś konkurs. Podszedł bo chciał, po prostu.
- Współczuję kapitana - zaczął temat, niejako podśmiewając się Galicheta, który dał do pieca swoim przemówieniem. Troszkę nie wiedział o czym rozmawiać z Avalon. Rozmyślania przerwała mu następna część monologów, tym razem Alvy, która zaskoczyła go swoją decyzją, choć spodziewał się, że to nastąpi. Plotki po jego drużynie chodziły już od dawna: Alva była w ciąży z Giotto i przez to nie mogła dalej pełnić funkcji kapitana. Cieszył się, że ruda odchodzi ze stanowiska, bo jednak Arthur miał nieco inne podejście. A z pewnością bliższe wizji obozu Errona Blacka.
- Drinka? - spytał Avalon, mając na myśli oczywiście przyniesienie jej jakiegoś schłodzonego napoju.
Sponsored content
Re: Parkiet - Scena

Parkiet - Scena
Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Powrót do góry
Strona 1 z 3Idź do strony : 1, 2, 3  Next
Similar topics
-
» Parkiet
» Parkiet



Pozwolenia na tym forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
 :: OFFTOP :: Archiwum :: Fabuła :: Lokacja Eventowa-
Skocz do: