Joanne zacisnęła zęby i wpatrywała się w Noaha, kiedy resztki jego ciała obracały się w proch. W tamtej chwili jego krzyki były melodią dla jej uszu, co prawdopodobnie było złym znakiem. Teraz jednak nie zaprzątała sobie myśli tym, jak to na nią wpłynie, gdy wróci z tej misji (o ile wróci). Silverstone nie stanowił już zagrożenia, choć kto wie czy ktoś nie wymyśli sobie wskrzesić go na nowo. Joanne liczyła jednak na to, że tej kupy popiołu nikomu nie będzie chciało się sklejać na nowo, albo nikt nie będzie umiał tego już zrobić. Na polu walki powstała dziwna cisza i choć córka Heliosa nie dostrzegała żadnego przeciwnika, wciąż towarzyszył jej niepokój. Folklore, Lary ani Giotto nie było w zasięgu jej wzroku, choć domyślała się, gdzie ich szukać. W pobliżu wciąż leżał James, więc to nim postanowiła się zająć najpierw, by wiedzieć czy jest co ratować. Cała reszta uznałaby ją teraz za debilkę, ale ona była skłonna poświęcić mu swój czas, choć obecnie miała go naprawdę niewiele. Zanim do niego pobiegła, poszła w miejsce, gdzie zginęła Rose, by znaleźć jej apteczkę. Jeśli w pobliżu ciała półbogini jej nie znalazła, Jo nie traciła zbyt wiele czasu na poszukiwania. W przeciwnym wypadku, od razu zabrała ją ze sobą i pobiegła do Jamesa. Przykucnęła przy nim i pierwsze co zrobiła to sprawdziła akcję jego serca i oddech. Choć nie posiadała medycznych zdolności, powinna umieć to ocenić, bo tego uczy się każdy od najmłodszych lat. - Anderhil, nie rób sobie jaj. Ocknij się.- powiedziała cicho, analizując jego stan i szukając obrażeń na jego ciele.
Folk czuł, że wpływ mocy Zane oraz długie używanie mocy zaczęło powoli na nim odbijać swoje piętno. Ból, który niedawno mu towarzyszył został teraz zamieniony przez delikatne zmęczenie. Oznaczało to jedno - trzeba było zakończyć tą walkę jak najszybciej. Wiedząc gdzie jest Connors, Folk postanowił najpierw upewnić się, ze tym razem złapał odpowiednią osobę. W tym też celu zadziały się symultanicznie dwie rzeczy. Pierwszą z nich było wytworzenie przez mgłę "aury" wokół Zane, dzięki czemu Folk wiedział jak ułożone jest ciało jego przeciwnika. W tym samym czasie wytworzył też trzy mroczne sztylety, które posłał przez mgłę w stronę swojego przeciwnika - dwa w brzuch, jedno w plecy. Kiedy już upewnił się, że Zane to Zane wytworzył przed nim swoją kopię z mgły. Tworzenie klona wyglądało dokładnie tak samo jak dematerializacja, przez co Zane nie był w stanie odgadnąć czy pojawia się przed nim klon czy prawdziwy Folk. Miało to na celu uniknięcie potencjalnej iluzji syna Fobosa. Sam Galichet zaś pojawił się za swoim przeciwnikiem i wykonał cięcie swoim mieczem przez szyję rywala: - Przegrałeś po raz drugi Zane... To była dobra walka. - Kończąc te słowa powinien zobaczyć jak łeb Connorsa pada na ziemię.
Ajgajon był trudnym przeciwnikiem i tylko dureń by to kwestionował. Nawet Nero, którego jedną z wielu wad była arogancja, wiedział doskonale z kim ma do czynienia. To pozwoliło mu uniknąć potencjalnych błędów i niedoceniania przeciwnika, dzięki czemu też uzyskał pewną przewagę, przynajmniej tymczasowo. Najpierw zastawił pułapkę, w którą sturęki wpadł, by następnie sparaliżować go i poprzez wbiegnięcie na jego ramię, strzelić mu prosto w twarz kulą kwasu, która w dodatku wydzielała z siebie opary mające na celu obniżenie możliwości korzystania ze zmysłów oponenta. Wszystko to się udało, a sam Giotto bezpiecznie odskoczył na skalną półkę, obserwując jak strażnik krząta się po ogromnej jaskini i potyka o jeden ze sporych głazów, ale zamiast rąbnąć o podłoże, amortyzuje upadek za pomocą kolejnych rąk, które tym razem wyrosły z pleców. Wyszło jeszcze lepiej niż zakładał, bo jezioro kwasu, które wytworzył na samym początku, posłużyło jeszcze do tego, by podrażnić jego stopę, a sam Ajgajon również wykonał nerwowy ruch ręką, próbując zdjąć ze swojej twarzy warstwę żrących chemikaliów i co prawda uratował tym większość skóry twarzy, ale przy tym też poranił jedną z rąk. Zostało jeszcze 99... Korzystając z chwili, złapał kilka głębszych oddechów, próbując zregenerować jak najwięcej magicznej mocy, którą ostatnio trochę szarżował. Widząc jednak, że hekatonchejr ma kłopoty przez niego, postanowił dokręcić śrubę zamiast poczekać aż Ajgajon się ogarnie i będzie mógł wyprowadzić kontrujący cios. Dzięki kwasowemu jezioru, Nero nie musiał tworzyć kolejnych litrów żrących chemikaliów. Wykorzystał więc to, co utworzył do tej pory, ograniczając się wyłącznie do uformowania z nich kolejnego obiektu, który miał na celu zranienie strażnika. Nero z pomocą samych myśli wytworzył dwa słupy kwasu, które zaczęły formować się niemal na samym środku małego jeziorka. Następnie zwiększył ich prędkość, co pozwoliło dostać się gdzieś w okolice klatki piersiowej sturękiego. Tam właśnie te dwa słupy kwasu miały go zaatakować i kiedy tylko trafiły, rozlały się po sporej części jego tułowia, przenosząc tym samym jezioro w okolice klatki piersiowej przeciwnika. Sam Nero skorzystał ze sposobności i zeskoczył ze skalnej formacji, chcąc znaleźć się jak najniżej. Dzięki temu mógł być gorzej wykrywalny dla hekatonchejra, który głowę miał dużo wyżej i tym samym, lepiej widział to, co znajdowało się na poziomie właśnie niej. Syn Fobosa zachował się jednak na tyle sprytnie, by zostawić projekcję astralną swojej postaci na półce skalnej, dzięki czemu Ajgajon mógł zostać zmylony. Sam Giotto zaś pobiegł na wprost, a dokładniej między stopy sturękiego, chcąc w pierwszej kolejności znaleźć się w okolicach prawej pięty oponenta, a następnie by wykonać serię cięć, które miały na celu podcięcie achilesów i tym samym spowodować upadek kolosa. Czy przejmował się konsekwencjami? Nie. Ajgajon był najpotężniejszym hekatonchejrem i strażnikiem więzienia tytanów. Z pewnością jego rany zasklepią się dużo szybciej, niż u pozostałych bestii. Renoma robiła przecież swoje.
Zerknęła na akrobacje Giotto oraz prezent zafundowany Ajgajonowi z kwasu. To musiało boleć, co zaraz krzyk jego potwierdził. Nie żeby Rosjanka współczuła potworowi, ale jakby nie patrzeć szkoda, że nie potrafił wyłączyć agresora i pomóc im z czymś, o czym doskonale sobie zdawał sprawę. A tak całą ich trójka mogła ucierpieć albo i zginąć, bo sturęki choćby sam Zeus tu zszedł to nie mógłby pomóc. Ruda pojmowała to w ten sposób, jakby na strażnika nałożony został czar nakazujący ochronę więzienia. Logika podpowiadała jedno, ciało i umysł robiło coś zupełnie przeciwnego. Po krótkim zerknięciu Lara skupiła się na własnym zadaniu, bo im szybciej to zbiorą, tym szybciej będą mogli się stąd wynieść i wrócić do obozu. Prawdę mówiąc w tym momencie kobieta zapomniała, że brakuje jeszcze trzech osób, które cholera wie gdzie są. Myślała tylko o esencji i rozgnieceniu z Nero pereł, by wrócić do domu. Reszta - o ile sobie o nich przypomni - mądrze zrobi jak wykona to samo. Nieco niepokoiły ją te wyładowania, ale z drugiej strony nie pierwszy raz byłaby porażona, więc zakładała, że to przeżyje. Nie zmienia to faktu, że była ostrożna jak tylko mogła i szło jej dobrze... dopóki przestało tak być. W pierwszej chwili próbowała drugą dłonią chwycić lecącą próbówkę, ale nie zdążyła ze względu na uderzenie... sama nie wiedziała czego. Czuła się dziwnie patrząc ze zdziwieniem na symbol pojawiający się na dłoni. Jakby była córką Thora, a nie Sif. To wszystko przestało mieć znaczenie, jak upadła na ziemię, bo zupełnie się tego nie spodziewała. Odetchnęła kilkukrotnie głęboko będąc na klęczkach i jak słabość w nią momentalnie uderzyła, tak samo przestała. - Co jest kurwa - sapnęła widząc zombie w zbroi przypominającej jej własną. Szybko policzyła widoczne jednostki, jednak ich rozstawienie sugerowało, że jest ich więcej niż ich widzi. Niestety. - A spierdalajcie. Giotto uważaj na oczy! - mruknęła słysząc, że jest za blisko. Końcówkę krzyknęła, aby Włoch został uprzedzony i nie patrzył w górę, o ile nie jest ponad wysokością uniesionej ziemi. W tym samym czasie wysoko ponad więzienie uniosła się sporo ziemi, która rozprysła się tworząc piaskowy deszcz. Przy tej ilości na pewno przynajmniej część zombie zostanie dotknięta wystarczającą ilość razy, by wyparować. Tuż po tym wykonała dwie akcje - podłoże zamieniło się w litą skałę oraz Rosjanka chwyciła za miecz, by tym ścinać kościste łby stworów. Nie chcąc jednak być otoczoną z więzieniem strzelającym piorunami za plecami, przemknęła w stworzonej wyrwie między zombie, by mieć znacznie większą przestrzeń do wykorzystania. Unikała rzecz jasna zręcznie ataków, a gdy tylko nadarzała się okazja, cięła swoim Dao powietrze i kości, które się do niej zbliżały.
Możecie czytać fragmenty dotyczące wyłącznie waszych postaci.
Joanne: Po pokonaniu Noaha, Joanne jeszcze chwile stała i czerpała satysfakcję z tego, co tu się dokonało, po czym nagle wróciła na ziemię. Przypomniała sobie o Jamesie, do którego od razu chciała pobiec. Nim to zrobiła, zahaczyła jeszcze o przepalone ciało Rose, chcąc znaleźć w torbie martwej heroski jakieś medykamenty, które mogłyby pomóc synowi Magniego. Tak się rzeczywiście stało i po zabraniu apteczki blondynka podbiegła do Anderhila, będąc cały czas pod wpływem błogosławieństwa. To oznaczało, że Collins w dalszym ciągu miała mnóstwo energii, a przy tym jej zmysły się wyostrzyły. Po sprawdzeniu akcji serca i oddechu okazało się, że James w dalszym ciągu żyje. Niepokojąca była jednak rana na głowie, która była dużo większa niż ta, jaką Rose zaszywała Giotto jakiś czas temu. Wyglądało na to, że Anderhila należało jak najszybciej zoperować, by ten się nie wykrwawił i Joanne od razu oceniła, że jest to robota dla medyka, nie dla niej. Mimo wszystko, brunet ocknął się, ale w dalszym ciągu był ogłupiony, w dodatku czuł się bardzo słabo. Zerknął w kierunku Joanne, którą rozpoznał dopiero po chwili, po czym w końcu się odezwał: - Perły... - wskazał na swój plecak oraz magiczną torbę, które ugrzęzły kawałek dalej pod stertą kamieni. Jakieś pięć metrów po lewicy Joanne. James zaczął mrużyć oczy, widać było, że powieki bardzo mu ciążą, ale starał się utrzymać przytomność, gdyż miał świadomość, że następny raz może się nie obudzić. Nie miał jednak siły wstać. - Ratuj nas... - znów odezwał się słabym tonem, dając do zrozumienia, że dalej już nie da rady iść i jeśli chcą przeżyć, muszą się ewakuować z Tartaru jak najszybciej. Tylko czy Joanne posłucha?
Folklore: Galichet po początkowych problemach i zmiennej sytuacji na polu bitwy, wydawał się mieć Zane na muszce. Zlokalizował go za pomocą mgły, oplótł go łańcuchami i zajął czymś niespokojne klony, które bawiły się w kółko graniaste z wabikami wytworzonymi przez syna Hekate. Oznaczywszy specjalną mgielną aurą Connorsa, Wielki Ułatwiacz zaznaczył jego obecność, widząc dokładne ułożenie jego ciała. Folk musiał się jednak mocno skupić, gdyż przez nadużywanie swoich mocy, zaczął odczuwać zadyszkę i coraz trudniej było mu manipulować mgłą. Jakby tego było mało, wytworzył trzy mroczne sztylety, które trafiły zamaskowany obiekt dokładnie tam, gdzie Galichet planował: dwukrotnie w brzuch i jeden raz w plecy. Każdemu wbiciu ostrza towarzyszył krzyk pełen bólu, który rzecz jasna należał do syna Fobosa. Potomek Hekate raz jeszcze użył swoich zdolności i wytworzył przed zdemaskowanym Zanem swojego klona, który również miał go tylko podpuścić. Sam użytkownik mystokinezy przeteleportował się za Connorsa i zmaterializował za nim, wykonując cięcie w okolicach szyi oponenta. Na sam koniec rzucił prawie onelinerem i odciął synowi Fobosa głowę, a gdy tylko to się stało, całe otoczenie natychmiast wróciło do normalności. Baniak Zane upadł na ziemię, a tuż za nim poleciało bezwładnie jego ciało. Sam Folklore z kolei musiał aż przyklęknąć, bo nadużywanie mocy w końcu dało mu się we znaki, gdy adrenalina nieznacznie zaczęła opadać. Heros był bardzo zmęczony. I wszystko byłoby ładnie pięknie gdyby... no właśnie, gdyby... Były kapitan drużyny Dionizosa usłyszał daleko za swoimi plecami klaskanie. Gdy tylko odwrócił się, by zlokalizować źródło dźwięku dostrzegł rzecz jasna Zane. Ledwo draśniętego, który w dodatku cały czas dzierżył swój ekwipunek przy sobie. - Brawo Folklore - przyklasnął jeszcze kilka razy. - Świetnie się bawiłem, widząc jak dzielnie radzisz sobie z moimi iluzjami - przestał klaskać, a ciało, które wcześniej Galichet pozbawił głowy, rozpłynęło się w powietrzu. - Wspominałem, że jesteś bardzo naiwny? No ba! - rzucił rozbawiony i wcale nie wyglądał nawet na zmęczonego. Nagle syn Hekate poczuł, jak jego ciała oplata ta sama zła energia, która towarzyszyła mu przy paraliżu. Connors znów użył zdolności Fobosa na swoim wrogu i z rękami w kieszeniach powoli podchodził do niego, rozkoszując się nie tylko tym, że Folklore nie może się ruszyć, ale przede wszystkim tym, że odczuwał w tej chwili ogromny ból. Wskrzeszony półbóg stanął jakieś trzy metry od Galicheta i ziewnął przeciągle. - Odkąd tylko zaczęliśmy spadać, byłeś w mojej iluzji. A potem w iluzji iluzji. I iluzji iluzji iluzji. I tak dalej. Wiesz przecież, że to pojebane - cyniczny uśmiech nie schodził mu z twarzy. - Ale muszę przyznać, mimo naszych nieograniczonych magicznych zasobów, trochę się z tobą namęczyłem - tu już przybrał poważniejszy ton, w dodatku kiwając lekko głową na znak aprobaty do swoich słów. - Musisz się jeszcze trochę podszkolić, Folk. Do tego czasu, żyj z tym uczuciem, że nie byłeś dla mnie nawet połową przeciwnika. Do zobaczenia wkrótce, Folklore - po tych słowach Zane przez moment jeszcze torturował Galicheta za pomocą swoich zdolności, wytwarzając w jego głowie rozmaite wizje strachów, wciągając go w iluzje oraz wysyłając coraz to nowe wiązki bólu, które ostatecznie doprowadziły do pozbawienia Folklore przytomności. Nawet on ze swoją tolerancją na ból, wielkim doświadczeniem i umiejętnościami, nie był w stanie się temu oprzeć. Sam Connors zniknął zaś niedługo po tym, zostawiając nieprzytomnego syna Hekate na samym środku piętra tortur w Tartarze.
Lara/Giotto: Początek walki należał do Ajgajona, który wywarł ogromną presję na Giotto, ale ten szybko dostosował się do taktyki przeciwnika i już po chwili wyrównał stan, wyprowadzając kilka sprytnych ciosów, które finalnie złożyły się na całkiem niezłą kombinację. Mając chwilę przerwy od ciągłego produkowania mocy, zaczerpnął powietrza, które nomen omen nie było tu wcale najgorsze. Dzięki temu odzyskał chociaż ułamek sił, ale najwidoczniej na nic się to zdało, skoro syn Fobosa zaraz postanowił przycisnąć oponenta. Nero przeformował jezioro na dwa słupy z kwasu, które następnie skierował prosto na tułów sturękiego. Ten, gdy tylko poczuł kolejne dawki żrących chemikaliów, tym razem w innych rejonach ogromnego ciała, warknął z bólu i to na tyle głośno, że jaskinia delikatnie się zatrząsnęła. Na szczęście jednak niczego ze sklepienia to nie naruszyło, dlatego też herosi ani Ajgajon nie musieli martwić się spadającymi na głowy skałami. Giotto pozostawił na półce skalnej swojego klona, a sam zleciał na dół, korzystając z kilku przystanków - innych półek skalnych. W końcu znalazł się na samym dole, dzięki czemu miał pewien komfort, bo Ajgajon kojarzył, że ów heros znajduje się gdzieś wysoko, a przecież cały czas był pod wpływem trucizny działającej na wzrok i słuch. Syn Fobosa pobiegł przed siebie, chcąc znaleźć się między stopami hekatonchejra i to mu się udało. Jednakże zamiast serii cięć, mógł wykonać zaledwie dwa, bo Ajgajon od razu poczuł ból i nie chcąc dać sobie przepiłować mięśnia achillesa, podniósł nogę, by następnie próbować nią zdeptać Giotto. Ten co prawda nie dał z siebie zrobić tortilli, ale to nie był koniec kłopotów Nero. Zdradził on bowiem swoją pozycję i tym samym, sturęki nie zamierzał się już powstrzymywać. Momentalnie w kierunku lidera grupy poleciały dziesiątki rąk różnej wielkości, które miały za zadanie go sponiewierać, albo nawet zgnieść, bo dwie były naprawdę potężne. I mimo tych wszystkich uników, Nero siłą rzeczy nie był w stanie oprzeć się takiemu naporowi, dlatego też w końcu został dosięgnięty. A gdy już to się stało, Ajgajon momentalnie wyczuł okazję, by dokończyć dzieła zniszczenia. Giotto został wklejony w ścianę, o którą uderzył plecami, z kolei hekatonchejr zmniejszył się do trzech metrów wzrostu i będąc przy samym Nero wyrzucił z siebie kilka rąk, które miały na celu przytrzymać syna Fobosa na ścianie. - Jesteś za blisko... - znów ten sam robotyczny ton, ale Włoch nie miał nawet czasu na zastanowienie, bo zaraz po tym Ajgajon znalazł się przy nim i zaczął go okładać pięściami po twarzy. Naprzemiennie: lewy sierp, prawy sierp. Nie trzeba było długo czekać na reakcję twarzy, która po złamaniu kości policzkowych, szczęki czy nosa, była w opłakanym stanie. Momentalnie całą głowę Giotto pokryła krew, w dodatku zaszyta rana się otworzyła, a Ajgajon go po prostu tłukł. Nero dostawał teraz lanie stulecia i nic nie zapowiadało się na skończenie tego. Z czasem sturęki dołożył do tego inne uderzenia, maltretując całe ciało oponenta. Mimo wszystko Nero pozostawał przytomny i choć jego stan był tragiczny, jakiś łut szczęścia się do niego uśmiechnął. Owym łutem była Lara, która po uniesieniu ziemi wokół siebie, rozprysła się tworząc małą burzę piaskową, mającą na celu odebranie wszystkim wokół koncentracji. Ajgajon siłą rzeczy również tym oberwał, bo nie zastosował się tak jak Nero do polecenia córki Sif i momentalnie, czując piekące uczucie w okolicach oczu, odsunął się od Giotto, a także odwołał pozostałe pary rąk, które dociskały syna Fobosa do ściany. Ten miał więc moment na ucieczkę albo kontratak, tylko czy był w stanie to zrobić teraz przy takich obrażeniach? W tym czasie Lara podjęła walkę z zombie uzbrojonymi w zbroje ze stygijskiego żelaza i zastosowała bardzo mądrą strategię. Część zombie została dotknięta odłamkami tyle razy, że w końcu wyparowała, co oznaczało, iż były to twory należące do Hadesa. Najpewniej była to jakaś forma ochrony więzienia, narzucona przez władcę podziemi. Podobną strategią mogło się okazać te poparzenie, po którym wyskoczył na dłoni Gusevy symbol Zeusa. To już dwie bariery do sforsowania. Rosjanka zamieniła podłoże w litą skałę i od razu zaczęła ciąć mieczem łby zombie, które z racji ograniczonych warunków widzenia oraz podłoża, były bardzo podatne na atak. Niektóre broniły się całkiem dobrze, kontrując ataki rudej, jeden jednak drasnął ją ostrzem po lewym ramieniu i pociągnął cięcie nieco dalej, co już Larę zabolało. Przemknęła w wyrwie między nieumarłymi i dzięki temu miała jeszcze większą swobodę w walce. Pozbyła się wszystkich zombie, które dostrzegła na samym początku. Okazało się jednak, że wokół więzienia było ich jeszcze kilka i była to kolejna ósemka umrzyków, które w powolnym tempie zbliżały się do córki Sif, chcąc najpewniej ją posiekać, a później zjeść. Momentalnie Lara poczuła nieprzyjemny przypływ gorąca oraz ból dłoni, która wcześniej została poparzona przez barierę więzienia. Mimowolnie wypuściła nawet z ręki miecz, a dyskomfort, który pojawił się przy okazji, był nie do opisania. Mało brakowało, by Rosjanka zwymiotowała w środku akcji, czując jak przez raptem kilka sekund boli ją przełyk. Gdy kaszlnęła, zobaczyła małą plamę z krwi, która pojawiła się albo na podłożu, albo na jej dłoni, jeśli heros zasłoniła sobie usta w momencie kaszlu. Zaraz jednak wszystko jej przeszło, czy może raczej, ból przełyku zmalał na tyle, by móc kontynuować bój. Dao na szczęście leżało pod nogą rudej, a zombie były na tyle daleko, że mogła przygotować odpowiednią strategię.
Deadline: 17.07.2021 23:59
Lista postaci i ich aktualny stan: - Giotto Nero (złamanie obu kości policzkowych, nosa, szczęki, lewego dolnego żebra, obity niemal cały tułów, rana na głowie znów się otworzyła i krwawi / pęknięcie prawego obojczyka / poziom zmęczenia trochę się zmniejszył, ale dalej jest odczuwalne / ból całego ciała) - Folklore Galichet (poparzenia drugiego stopnia całego ciała z wyjątkiem tułowia zakrytego przez zbroję / ogromne zmęczenie / nieprzytomny) W NASTĘPNEJ KOLEJCE NIE MUSISZ ODPISYWAĆ - Lara Guseva (poparzenie dłoni w kształcie błyskawicy / ciągle towarzyszący dyskomfort / rana cięta na lewym bicepsie nieznacznie krępująca ruchy / ból przełyku) - Joanne Collins (boskie błogosławieństwo tura 5/6) - James Anderhil (NPC) (wojownik) (syn Magniego) (magiczna torba) (półżywy / uraz tyłu głowy w formie dziury, z której wydobywa się krew) - Mara Wells (NPC) (mechanik) (córka Hel) - Billy Rocks (NPC) (wojownik/trener) (syn Zeusa) - Xander Devei (NPC) (wojownik/trener) (syn Frei) - Maryline DiLaurentis (NPC) (wojownik) (córka Chione) - Jasmine Kerr (NPC) (wojownik) (córka Ateny) - Thomas Blackwild (NPC) (mechanik/trener) (syn Posejdona) - Avalon Johnson (NPC) (wojownik) (córka Eola) - Samuel Blade (NPC) (jednostka specjalna, wojownik/mechanik) (syn Tanatosa) - Rose Drayton (NPC) (medyk) (córka Demeter)
Jak to mówił Wilk w Czerwony Kapturek - prawdziwa historia: "wobec rozpętanych sił natury należy zachować stoicyzm". Tym właśnie stwierdzeniem Giotto naznaczył swój pobyt w Tartarze, nie denerwując się prawie wcale. Nawet w przypadku starcia z potężnym Ajgajonem nie zmienił swojego podejścia, ale jak widać, chuja mu to dało, bo gdy tylko zszedł na dół i próbował zaatakować nogi oponenta, ten dość szybko się połapał, a potem już równia pochyła... Nero nie zdążył zareagować na potężny atak, który wkleił go w ścianę. Nawet przy jego tolerancji na ból, siłą rzeczy musiał to poczuć i nie było to przyjemne. Później jednak zaczęło się najgorsze, Ajgajon wytworzył mnóstwo rąk które przyszpiliły Giotto do skalnej ściany i zaczął go torturować, bo walką tego nazwać nie można. Z każdym kolejnym ciosem Nero miał coraz większe mroczki przed oczami, a ból zdawał się tylko nasilać. Kilka jego kości pękło, inne w ogóle zostały złamane i chwilę później jego twarz zalał wodospad krwi, który wydobywał się z kilku miejsc. Prawdę powiedziawszy, Giotto był już gotów na swój koniec. Nie miał bowiem siły na to, by przeciwstawić się potędze hekatonchejra i uwolnić się z potrzasku. W pewnej chwili upadł bezwładnie na ziemię i minęła chwila, zanim w ogóle zdołał podnieść głowę, by zobaczyć, co się wydarzyło. Krzyku Lary w jego stronę nie słyszał, dlatego też o niczym nie wiedział. Dopiero kiedy połączył fakt małej burzy piaskowej i Ajgajona zasłaniającego oczy, dotarło do niego, że Guseva właśnie uratowała mu życie. Syn Fobosa splunął krwią, co nie było łatwe z racji złamanej szczęki. Wytarł ręką oczy i kiedy zebrał się w sobie, szybkim ruchem nastawił sobie złamany nos po to, by móc w ogóle w jakikolwiek sposób oddychać. Z bólem w klatce piersiowej wstał i spojrzał na zbroję, która tak naprawdę uratowała jego wnętrzności przed zmasakrowaniem, bo najpewniej przez zwykły pancerz strażnik by się przebił. Dłonią sprawdził tył głowy, który stał się jakoś dziwnie mokry. Kiedy poczuł kolejną krew, dokładnie w miejscu poprzedniego urazu, upewnił się tylko, że jest jeszcze gorzej niż myślał. Problemów z oddychaniem nie miał, ale czuł ogromny ból za każdym razem, gdy próbował robić coś lewą stroną tułowia, szybko ocenił, że ma złamane któreś żebro. Także prawa część była osłabiona, ale tutaj już ból pojawił się w okolicy obojczyka, który co prawda nie był złamany, ale też nie był w całości, prawdopodobnie to jakieś pęknięcie. Giotto był w kropce, bo z tymi obrażeniami nie był w stanie kontynuować starcia z Ajgajonem. Musiał jednak go zatrzymać, by ten nie przeszkadzał Larze w zdobyciu Mrocznej Esencji. Giotto raz jeszcze wypluł krew, która zebrała się w jego ustach i poczuł ogromny ból twarzy. Najwidoczniej nie tylko nos i szczękę miał połamane, ale kości policzkowe również, acz dopiero przy drugim splunięciu to się ujawniło. Widząc, że Ajgajon w dalszym ciągu nie może poradzić sobie z piaskiem w oczach, syn Fobosa skorzystał z mocy odziedziczonych po ojcu i wytworzył w jego głowie przerażające wizje jego największych strachów, by zająć go chociaż na chwilę. Mało tego, nie uwzględnił iluzji stworzonego jeziora kwasu, które pojawiło się zaraz po użyciu na sturękim wizji. Te Giotto wytworzył tuż pod Ajgajonem, który miał teraz zasadniczy problem: mógł utonąć bardzo szybko w żrących chemikaliach. Sam Nero obszedł skałę obok, by schować się przed hekatonchejrem i złapać chwilę oddechu, a przede wszystkim, by skupić się i na moment zapomnieć o bólu, celem kontynuowania starcia. Na to jednak będzie gotowy dopiero za kilka minut. Do tego czasu musi się chować.
Lara zadziałała instynktownie i gdy część zombie wyparowała, dopiero w tym momencie powiązała to z Hadesem. Zerknęła jeszcze na symbol pioruna na dłoni i westchnęła ciężko wiedząc z jaką jeszcze zaporą będą musieli się zmierzyć. Co, potopić ich chcieli? Zeus nie zdradził Giotto zabezpieczeń nawet czy ten zwyczajnie się nie podzielił? Syknęła tylko cicho czując nieprzyjemne cięcie na ramieniu. Szybkim rzutem oka skontrolowała, że nie jest ono złe i poza nieprzyjemnym uczuciem nic jej nie powinno być w tej kwestii. Kiedy osiem kościotrupów zniknęło, była gotowa na kolejne, które zauważyła zmierzające ku niej. Miała już ku nim pobiec, by pozbyć się ich jak najszybciej, a nie czekać na niezdary, kiedy znowu poczuła się niepokojąco dziwnie. Kiedy poczuła pieczenie w przełyku, była milimetr od zwymiotowania nie przypominając sobie, by kiedykolwiek tak słabo się poczuła. Ból i uczucie gorąca to było coś, z czym się nie raz i nie dwa mierzyła, jednak do tej pory nie chorowała, więc nie wiedziała jakie to uczucie. Nie była pewna nawet czy to jakieś zatrucie czy coś kompletnie innego. Medykiem też nie była przecież. Spojrzała z lekkim zdziwieniem na plamę krwi na ziemi, by zaraz względnie wrócić do siebie i chwilowo zapomnieć o całej sytuacji. Sięgnęła po ostrze i wtedy też dostrzegła Włocha i to w jakim był stanie. Wyszeptała nawet "ja pierdolę", bo już dawno nie widziała kogoś tak uszkodzonego i wiedząc, że jeśli facet ma przeżyć nie mają za dużo czasu. Spięła więc jeszcze bardziej dupę i nad zombie ponownie wywołała piaskowy deszcz. Do tych, które zostały szybko się zbliżyła i pewnymi, szybkimi ruchami Dao pozbawiła kości "życia". Tuż po tym podbiegła do Gio i wzięła go pod ramię pomagając mu się schować za skalną ścianką. - Właź - szepnęła agresywnie do towarzysza, wykruszając w tym czasie wnętrze skałki. Chciał czy nie chciał wepchnęła go do środka i "zamurowała" zostawiając mu jednak w kilku miejscach niewielkie otwory, by widział co się dzieje. - Jak masz siłę, rzuć na mnie iluzję by Ajgajon mnie nie widział. Idę po esencję i spierdalamy - poprosiła szybko i gdy już się miała zbierać, coś jej się przypomniało. - A i możliwe, że zaraz ktoś nas będzie próbował zatopić. Jakby coś się działo, daj jakkolwiek znać, to w pół sekundy ciebie wypuszczę. Nie umieraj, jesteśmy już blisko - szybki, wręcz nieco nerwowy szept, bo przecież nie była pewna co się działo ze sturękim. Tuż po tym rzuciła się biegiem w stronę "kostki" po drodze wyjmując ponownie nieco napełnioną już próbówkę. Tym razem stanęła ciut dalej i chcąc sobie pomóc, podniosła garstkę ziemi, którą uformowała w skalną szpachelkę, którą zgarniała szybciej Mroczną Esencję do próbówki. O ile jej się to udało, od razu pobiegła do mężczyzny celem wspólnego ewakuowania się. Jeżeli z jakiegoś powodu jej się to nie udało, to się broniła przed napastnikiem. No chyba, że tym razem atakowała ich woda, to zburzyła (o ile Nero nie zażądał wcześniej) zrobioną wcześniej cieniutką ściankę, która dawała Włochowi jakiekolwiek bezpieczeństwo i chwilę oddechu w tamtym miejscu.
Joanne w pierwszej kolejności postanowiła się względnie zająć raną na głowie Jamesa. Nie umiała jej zszyć, wiec jedyne na co się pokusiła to choć minimalnie zatamowanie krwawienia. Wyjęła z apteczki dwa lub trzy bandaże dziane, zależnie od wielkości rany i bez rozwijania ich docisnęła je ostrożnie w krwawiące miejsce. Potem sięgnęła po jeszcze jeden bandaż, tym razem po to, by owinąć nim głowę Jamesa. Dzięki temu opatrunek tamujący miał zostać przytrzymany na dłużej przy ranie. - James, kurwa, nie waż mi się odlecieć.- mruknęła i zerwała się prędko, by znaleźć magiczną torbę. Wygrzebała ją spod kamieni i przybiegła z powrotem do rannego. Poszukała jego pereł i jeśli jej się udało je znaleźć, wcisnęła jedną z nich do ręki Jamesa. Poklepała go lekko po policzku, by go nieco pobudzić. - James, słuchaj mnie uważnie. Myśl teraz o magicznej bramie. Skoncentruj się chłopie. Magiczna brama. Zachodnie wejście. Pomogę ci zgnieść perłę, a gdy się przeniesiesz wystrzel od razu błyskawicę. Strzelaj ile wlezie, póki starczy ci sił, aż wreszcie ktoś cię stamtąd zabierze.- mówiła bardzo rzeczowym i stanowczym tonem, pilnując by James słuchał jej instrukcji. Pomogła mu objąć perłę jego własną dłonią.- Zachodnie wejście. Magiczna brama. Powtarzaj.- poleciła, a gdy tylko dał jej jakikolwiek znak lub powtórzył, pomogła mu zacisnąć dłoń na tyle, by perła w końcu pękła i przeniosła go tuż przed bramę obozu. Jeśli udało jej się odesłać Jamesa już pod bramę obozu, gdzie jakiś patrol powinien go dojrzeć, sama, w swym debilnie heroicznym geście, zamiast spierdalać razem z nim z Tartaru pobiegła w kierunku zasypanej szczeliny, w której przepadli Gio i Lara. Zabrała ze sobą apteczkę i magiczną torbę. Nie zamierzała pozostać dezerterem na najważniejszej jak dotąd misji. Poza tym, pomyślała, że i tak już nie ma nic do stracenia, więc cel misji uznała za ważniejszy od ratowania własnego dupska. Korzystając z resztek boskiego błogosławieństwa, stworzyła kulę ognia i wystrzeliła nią w zasypaną szczelinę. Kula miała jakieś 4 metry średnicy i maksymalną temperaturę. Zaraz po zderzeniu z stertą kamieni miała eksplodować, by stworzyć zejście na dół. By przyspieszyć zejście do szczeliny, zamiast się zatrzymywać, wytwarzała pod stopami świetlne stopnie, po których stąpała coraz niżej. Wiedziała, że zaraz straci siły, dlatego zamiast pobiec od razu do samego centrum zagłady, tworzyła kolejny wybuch, tym razem mniejszy, by stworzyć małą wnękę w ścianie. Wczołgała się do środka i przyciągnęła do siebie trochę kamienia, by stworzyć sobie lepsze schronienie. Czując jak boskie siły ją opuszczają, czekała na nieuniknione, naiwnie modląc się do bogów, by nic jej nie dopadło do czasu odzyskania przytomności.
Możecie czytać fragmenty dotyczące wyłącznie waszych postaci.
Folklore: W dalszym ciągu nieprzytomny.
Joanne: Podejście do Jamesa okazało się dobrym pomysłem, bo heros okazał się żyć, choć jego rany mogły świadczyć o zgonie. Ten jednak zdołał z siebie wydukać kilka słów, co zasugerowało blondynce dalszy sposób działania. Ta pod wpływem błogosławieństwa zaczęła przeprowadzać akcję pierwszej pomocy, co w przypadku każdego herosa było elementem niezbędnym, by jakkolwiek w tym obozie funkcjonować. Córka Heliosa ostrożnie docisnęła bandaż do dziury w głowie towarzysza, a ten, choć bardzo osłabiony, starał się nie odpłynąć, bo wiedział, czym się to może skończyć. Chwilę później dziewczyna pobiegła znaleźć magiczną torbę oraz plecak syna Magniego, oba przedmioty leżały bowiem obok siebie pod stertą gruzu. Po pozbyciu się kilku warstw kamieni, Joanne w końcu zdołała znaleźć obie torby i już po chwili znalazła się z nimi obok Anderhila. Ten tylko spojrzał pustym wzrokiem na nie, a następnie na towarzyszkę, która zaczęła coś do niego mówić. - Magiczna brama... zachodnie wejście... - powtórzył po niej półprzytomnym tonem. Bardzo słabo, ledwo zauważalnie zacisnął dłoń na podarowanej mu perle, po czym znów powtórzył to, co powiedziała mu Joanne. Herosi wspólnie ścisnęli perłę, która zamieniła się w błękitny dym. Ten oplótł całe ciało Anderhila, po czym przeniósł go w wybrane przez niego miejsce razem z plecakiem, który w tej chwili znajdował się przy nodze herosa. Joanne nie miała pewności dokąd James się teleportował, ale miała chociaż jeden problem z głowy. Córka Heliosa zabrała magiczną torbę i postanowiła dołączyć do Lary i Giotto, rejestrując kątem oka kilkanaście minut temu ich zniknięcie w okolicach gruzu po jej lewicy. Dziewczyna korzystając z resztek błogosławieństwa spopieliła skały, dzięki czemu odkryła sporą dziurę, a tuż pod nią korytarz, w którym znalazła się zaraz później. Świadoma tego, że zaraz zemdleje, Collins wytworzyła kolejny wybuch, który zrobił małą dziurę w ścianie. Wczołgała się do niej razem z magiczną torbą, zasłoniła dwoma większymi głazami i zaraz po tym straciła przytomność, czując jak boskie siły opuszczają ją na przestrzeni kilku sekund. Ciało w mig przypomniało sobie o zmęczeniu i prawdopodobnie blondynka nigdy jeszcze nie czuła takiego wycieńczenia w swoim życiu. To spowodowało jej natychmiastowe omdlenie.
Lara/Giotto: Nero przecenił trochę swoje umiejętności, bądź nie docenił potęgi Ajgajona, którego przecież nawet sami bogowie się bali. Przypłacił to sporymi złamaniami czaszki, które walnie wpływały na to, jak heros się czuł. Jedynie tolerancja na ból oraz doświadczenie w boju pozwoliły mu nie omdleć w wyniku tych ran. Jednak im dalej w las, tym heros tracił coraz więcej krwi, a co za tym idzie, jego uwaga się zmniejszała, zwiększało się zmęczenie, a przy tym coraz ciężej było mu korzystać z magicznych zdolności. Po sprawdzeniu swojego stanu zdrowia, Giotto postanowił się tymczasowo ukryć, dlatego też korzystając z oślepienia Ajgajona, wytworzył w jego głowie ponure wizje jego największych strachów, co było trudne do wykonania, ale było wykonalne. Nero poczuł ogromne uderzenie ciepła, które w moment zaczęło go wycieńczać. Im dłużej utrzymywał wizję w głowie sturękiego, tym ciężej było mu skupić się na pozostałych rzeczach. Mimo to dzielnie trwał w tej pozycji i doprowadził hekatonchejra do takiego stanu, że ten darł się w niebogłosy z przerażenia, co chwilę zwiększał się, by zaraz znowu się zmniejszyć i machał na prawo i lewo swoimi rękami, tnąc nimi czasem powietrze, a czasem rozbijając skały wokół, gdy mierzył nieco więcej niż te zwyczajowe sześć metrów. Ponadto, sturęki został wciągnięty w pułapkę o nazwie "jezioro kwasu", w którym najzwyczajniej w świecie zaczął tonąć. Stopy wręcz paliły mu się od żrących związków chemicznych, dlatego też finalnie strażnik zwiększył swój wzrost do piętnastu metrów i wykonał dwa chaotyczne kroki do tyłu, byleby tylko przestać znajdować się w pułapce. To w połączeniu z towarzyszącymi wizjami spowodowało, że nie dostrzegł sporego stalaktytu, który zwisał z półki skalnej po prawej stronie i rąbnął o niego głową. Było to na tyle mocne uderzenie, że cała jaskinia się zaczęła się trząść przez chwilę, a sam hekatonchejr po tym zdarzeniu, został wyrzucony siłą kinetyczną w przód i tu kolejny raz uderzył, tym razem czołem o ścianę jaskini. Przy tym wzroście był trochę jak słoń w składzie porcelany, dlatego też po drugim kontakcie głowy z jaskinią, zmniejszył się do podstawowych sześciu metrów wysokości. Nero w tym czasie obszedł jedną ze skał i postanowił odpocząć czując, że Ajgajon ma własne problemy w tym momencie. Z pomocą przyszła mu Lara, która po wykonaniu kolejnego piaskowego deszczu, znów wróciła do formy i zaczęła ciąć wszystkie trupy w drodze do swojego towarzysza, a gdy już do niego dotarła, od razu włączyła tryb "bitch, im the boss now" i zaczęła organizować synowi Fobosa jego życie. Wzięła mężczyznę pod ramię i doprowadziła go do skalnej ściany, w której zrobiła dziurę z pomocą swojej geokinezy. Wepchnęła go tam i zamurowała, zostawiając tylko mały lufcik, który dostarczał mu niezbędnych ilości powietrza. Tym samym Nero zniknął z pola widzenia sturękiego i gdy ten w końcu doprowadził się do porządku, rozgniewany rozejrzał się wkoło. Nie dostrzegłszy swojego oponenta, wydał z siebie złowrogi ryk, który zatrząsł ponownie całą jaskinią na moment. - Nie uciekniesz mi, synu Fobosa! - tym razem mimo tego służbistycznego tonu, dało się wyczuć odrobinę emocji w słowach strażnika. Ruda pobiegła w kierunku więzienia, chcąc dokończyć zbieranie niezbędnej ilości Mrocznej Esencji wyciągnęła probówkę, która w nieznacznym stopniu była już napełniona i tym samym potrzebowała nieco mniej czasu na dokończenie tego. Zanim jednak dotarła do sześcianu, jak na zawołanie uaktywniła się kolejna pułapka, tym razem związana z wodą. Guseva kątem oka dostrzegła, że z sufitu spadają na nią cienkie strumienie krystalicznie czystej cieczy. Były one znacząco szybsze od tych, które swego czasu tworzyła Alexandra podczas walki na górze, więc Rosjanka miała może sekundę czy dwie na reakcję, bo przy takim ciśnieniu zapowiadało się na przebicie się wody przez jej skórę i mięśnie, co mogło doprowadzić do poważnych obrażeń. Nero był osłonięty cały czas skałami, Ajgajon rozglądał się wokół i przez skalne formacje nie dostrzegł Gusevy biegnącej do więzienia, z kolei sama Lara była teraz zasypywana gradem wodnych strumieni pod wysokim ciśnieniem, które mogły pozbawić ją w mig życia.
Deadline: 21.07.2021 23:59
Lista postaci i ich aktualny stan: - Giotto Nero (złamanie obu kości policzkowych, nosa, szczęki, lewego dolnego żebra, obity niemal cały tułów, rana na głowie znów się otworzyła i krwawi / pęknięcie prawego obojczyka / poziom zmęczenia trochę się zmniejszył, ale dalej jest odczuwalne / ból całego ciała) - Folklore Galichet (poparzenia drugiego stopnia całego ciała z wyjątkiem tułowia zakrytego przez zbroję / ogromne zmęczenie / nieprzytomny) W NASTĘPNEJ KOLEJCE NIE MUSISZ ODPISYWAĆ - Lara Guseva (poparzenie dłoni w kształcie błyskawicy / ciągle towarzyszący dyskomfort / rana cięta na lewym bicepsie nieznacznie krępująca ruchy / ból przełyku) - Joanne Collins (boskie błogosławieństwo tura 6/6 / nieprzytomna) (magiczna torba) W NASTĘPNEJ KOLEJCE NIE MUSISZ ODPISYWAĆ - James Anderhil (NPC) (wojownik) (syn Magniego) (???) - Mara Wells (NPC) (mechanik) (córka Hel) - Billy Rocks (NPC) (wojownik/trener) (syn Zeusa) - Xander Devei (NPC) (wojownik/trener) (syn Frei) - Maryline DiLaurentis (NPC) (wojownik) (córka Chione) - Jasmine Kerr (NPC) (wojownik) (córka Ateny) - Thomas Blackwild (NPC) (mechanik/trener) (syn Posejdona) - Avalon Johnson (NPC) (wojownik) (córka Eola) - Samuel Blade (NPC) (jednostka specjalna, wojownik/mechanik) (syn Tanatosa) - Rose Drayton (NPC) (medyk) (córka Demeter)
Giotto był w potrzasku i sytuacji wcale nie zmieniał fakt, że troszeczkę odpoczął. Ból, który towarzyszył każdemu oddechowi z racji złamania żebra i kilku kości czaszki był frustrujący, przez co nie regenerował sił w taki sposób, w jaki by chciał. Niemniej jednak dzięki inwencji twórczej Lary, nie dość, że odciął się na moment od Ajgajona, to jeszcze schował w kamiennym bunkrze, z którego ciężko było go wypatrzeć. Nero wykorzystał więc te kilka chwil, by zregenerować możliwie jak najwięcej sił i stawić opór sturękiemu raz jeszcze, wszakże Guseva nie mogła się z nim mierzyć, mając jednocześnie na uwadze potrzebę zdobycia Mrocznej Esencji. Nero od początku wiedział, że to będzie trudna walka i wcale się nie przeliczył. Można powiedzieć nawet, że był zadowolony z jej przebiegu, bo już dawno nikt nie postawił przed nim takich wymagań jak właśnie hekatonchejr. Wystarczył zaledwie jeden błąd, by zaraz oberwać tak mocno, że czaszka ledwo się trzymała. To było coś, na co Giotto liczył i dlatego też w żaden sposób nie gniewał się ani na swoją arogancję, ani też na swój stan zdrowia. To była walka na całego! Gdy już był gotowy do kolejnej, prawdopodobnie ostatniej rundy z Ajgajonem, zasygnalizował Larze, by ta go wypuściła i kiedy to się stało, od razu przylgnął ciałem do skały, rozglądając się ostrożnie wokół siebie. Dzięki wydobywanym dźwiękom przez hekatonchejra, zdołał go szybko zlokalizować i mógł opracować plan ofensywy. Postanowił wytworzyć kopię samego siebie, która miała za zadanie obejść sturękiego i zaatakować go od tyłu. Była to jedynie zmyłka, gdyż prawdziwy atak miał nadejść z innej strony. Iluzja zaatakowała łydkę Ajgajona i kiedy ten zaaferowany ciosem odwrócił się, bądź zrobił coś, żeby pozbyć się klona, syn Fobosa od razu wytworzył w rękach dwie kule kwasu, które wystrzelił odpowiednio w głowę strażnika oraz nad niego. Pierwsza miała na celu rozbić się na jego twarzy i znów wywołać te chwilowe oślepienie i ogłuszenie. Druga zaś, kiedy znalazła się nad głową hekatonchejra, rozprysła się, zwiększając swoją objętość i wytworzyło się z tego jezioro kwasu, które natychmiastowo spadło na całą górną część ciała Ajgajona: ramiona, głowę, może nawet tułów, jeśli się udało. Czując, że to nie wystarczy, Giotto wytworzył jeszcze jezioro kwasu pod sturękim, dzięki czemu kwas zżerał go i z góry i z dołu. Sam Giotto ulotnił się, zostawiając w miejscu, w którym być może Ajgajon wcześniej go dostrzegł, kolejnego swojego klona, który kontynuował gestykulację syna Fobosa. Miała to być kolejna zmyłka, a zarazem preludium do sekwencji końcowej.
Oczywiście, że nie zdążyła nawet dobrze dobiec do więzienia, gdy kolejna i miała nadzieję ostatnia pułapka się uruchomiła. Dostrzegła wodę, która błyszczała wręcz dzięki swojej krystaliczności. Nie jednak to było istotne, a prędkość z jaką leciały. Na szczęście sufit był bardzo wysoko i dzięki temu miała jakikolwiek czas na reakcję. Wytworzyła grubą, skalną "tarczę" pod którą się schowała. Miała jedynie nadzieję, że to faktycznie woda, a nie jakiś kwas, który na przykład bez problemu przeżre się przez skałę. Wtedy przejebane. Próbówkę ponownie schowała, by przypadkiem się nie rozbiła. Skałę podtrzymywała barkiem, głową i obydwiema dłońmi za prowizoryczne uchwyty znajdujące się rzecz jasna od spodu. I tak dość szybko pokonała brakującą odległość do sześcianu. Tam ustabilizowała pozycję, puściła jedną dłoń, w której chwilę później znalazła się ponownie próbówka, do której znowu zaczęła zbierać Mroczną Esencję. W pewnym momencie rozkruszyła utworzoną ściankę u Nero, gdy dostała taki właśnie sygnał. Popierdolony był, że chciał dalej walczyć, ale co ona mogła? Jego życie koniec końców. Jeżeli z jakiegoś powodu jej osłona uległa zniszczeniu, jak najprędzej schowała się w najbliższej skałce jak to niedawno zrobiła z Nero chcąc przeczekać ten "deszczyk".
Możecie czytać fragmenty dotyczące wyłącznie waszych postaci.
Folklore: W dalszym ciągu nieprzytomny.
Joanne: W dalszym ciągu nieprzytomna.
Lara/Giotto: Giotto potrzebował długiej chwili wytchnienia, by chociaż w części zregenerować siły. Do bólu trudno było się przyzwyczaić, bo popękana czaszka cały czas dawała się we znaki i chyba tylko fakt, że to był Giotto Nero nie żaden podrzędny heros, powodował, że syn Fobosa był jeszcze w stanie podjąć jakąkolwiek walkę. Przyszedł czas więc na kolejną, a zarazem ostatnią rundę ze sturękim i kiedy już Nero chwilę odpoczął, zasygnalizował Larze, by ta dała mu wyjść z dotychczasowej kryjówki. Giotto szybko znalazł Ajgajona, który cały czas wydawał z siebie jakieś dźwięki świadczące o jego obecności. Heros stworzył swojego klona i wysłał go na przeszpiegi, które miały zakończyć się atakiem od tyłu. Sam Giotto zaś znalazł się z innej strony, czekając na rozpoczęcie swojego diabolicznego planu. Sobowtór Nero o dziwo dostał się do hekatonchejra, który jednak nic sobie nie zrobił z ataku na łydkę, przynajmniej w pierwszej chwili, bo zaraz po cięciu jednak poczuł ból i obrócił się, celem znokautowania herosa. Iluzja po pierwszym kontakcie z atakującą ręką Ajgajona zniknęła, zaś Nero skupił się na wytworzeniu dwóch kuli kwasu, które zostały wystrzelone symultanicznie w głowę potwora oraz nad niego. Po rozbiciu się na twarzy sturękiego, kwas zaczął przeżerać mu twarz, co nie było przyjemnym uczuciem. Trwało to jednak chwilę, bo główną funkcją tego ataku było chwilowe pozbawienie przeciwnika wzroku i słuchu. To się udało, dlatego też spanikowany Ajgajon nie był w stanie dostrzec kolejnej kuli, która zaraz zamieniła się w mały płaszcz i pokryła całą górną część ciała strażnika, który zaczął odczuwać ogromny ból w okolicach obu ramion, góry pleców oraz przede wszystkim głowy. Hekatonchejr w panice zaczął machać rękami oraz niespokojnie kręcić się, by spróbować zrzucić z siebie ten żrący płaszcz kwasu. Chwila ta została wykorzystana przez Giotto, który zaraz wytworzył pod potworem jezioro o niemal równej wielkości co ów płaszcz, dokładnie pod nogami strażnika. To spowodowało, że jeszcze przed dłuższą chwilę Ajgajon miał cały czas wokół siebie mnóstwo kwasu, który przeżarł warstwę skóry na jego ramionach, stopach, plecach i głowie. Sturęki wrzasnął i jaskinia zatrząsnęła się ponownie. Potwór znów się zmniejszył i odskoczył na bok, czując, że znajduje się na niepewnym gruncie. Wykonał obrót podczas lądowania i zaczął strzepywać z całego ciała resztki kwasu, które nie zleciały z niego podczas tej akrobacji. Dopiero po chwili udało mu się tego pozbyć i kiedy odzyskał też wzrok oraz słuch, rozejrzał się rozgniewany wkoło, chcąc znaleźć swojego przeciwnika. Dostrzegłszy postać syna Fobosa, która była rzecz jasna iluzją stworzoną przez Nero, Ajgajon podniósł się do pozycji stojącej. - Imponujesz mi, synu Fobosa! - krzyknął i tym razem nie brzmiał jak typowy robot, co mogło oznaczać, że Ajgajon podzielił się właśnie swoimi przemyśleniami. Hekatonchejr zaczął zwiększać swoje rozmiary, aż osiągnął rekordowe trzydzieści metrów wysokości, a waga urosła proporcjonalnie do wzrostu. Tym samym strażnik miał wgląd niemal na całe pole walki, jednak całe szczęście nie dostrzegł Lary, która schowała się za skalną tarczą. Skupił się więc tylko na klonie Giotto, postanawiając zmiażdżyć go razem z kawałkiem ziemi. Zamachnął się i wyprowadził cios ręką, który wyglądał jak ten z samego początku starcia. W powietrzu z jego ramienia i przedramienia zaczęły wyrastać inne ręce, które miały na celu wgnieść Nero w podłoże. Klon przyjął wszystkie ciosy na siebie, a ziemia zatrząsnęła się pod naporem siły sturękiego. W miejscu sobowtóra została tylko kilkumetrowa dziura w kształcie kilku pięści. Nero miał więc chwilę, by przygotować ostateczny atak, jeśli na takowy zamierzał się zdecydować. W tym czasie Lara już witała się z gąską, jednak tym razem Posejdon postanowił przerwać jej bieg w kierunku więzienia. Z sufitu zaczęły spadać cienkie strumienie wody o różnym ciśnieniu, co stworzyło pewną zaporę między półboginią a sześcianem. Ta sprytnie uniosła ręce ku górze, tworząc przy okazji skalną tarczę, która przypominała nieco skorupę żółwia i przyjęła na nią kilkanaście pierwszych strumieni. Jak się okazało, nie były one tak słabe, jak mogło się wydawać i dwa nawet przeszyły tarczę, na szczęście nie raniąc w żaden sposób Rosjanki. Guseva zdołała dobiec do więzienia i kiedy wyciągnęła probówkę, by zebrać resztkę Mrocznej Esencji, przed jej twarzą przeleciał strumień, który przebił się przez tarczę. Lara miała naprawdę dużo szczęścia w tym przypadku, bo wystarczyłoby kilka centymetrów wprzód i już oberwałaby w głowę. Guseva odpowiednio zabezpieczyła się, nie chcąc popełnić kolejnego błędu w bezpośrednim kontakcie z barierą sześcianu i dzięki temu zebrała odpowiednią ilość Esencji. Zanim jednak zdążyła się komukolwiek tym pochwalić, kolejny strumień przebił się przez tarczę i wbił się w jej lewe ramię. Tym razem było to dużo bardziej bolesne niż ta rana cięta na lewym bicepsie i znacznie ograniczała ona ruchy Lary. Ponadto, ciśnienie było tak duże, że zrobiło dziurę nie tylko w skórze i mięśniach, ale także w kości ramienia. Ból był ogromny i nawet z jej tolerancją ciężko było o tym zapomnieć. W pewnej chwili sześcian zaczął pulsować, a ciemne błyskawice strzelać na wszystkie strony. Nastał wybuch, który wyrzucił Gusevę kilkanaście metrów w dal i tylko dzięki tej tarczy, którą miała cały czas przy sobie, kobieta nie rozbiła sobie głowy. Widząc tę reakcję obronną więzienia, Ajgajon natychmiast obrócił spojrzenie w kierunku leżącej Lary i mając w dalszym ciągu trzydzieści metrów wzrostu, zaczął biec w jej stronę, czemu towarzyszyło nieznaczne trzęsienie się podłoża. Miał do pokonania raptem kilkadziesiąt metrów, co w tej sytuacji mógł zrobić dwoma susami. - Jesteś za blisko... - odezwał się strażnik, tym razem znów jak robot. Lara była zaś lekko oszołomiona, w dodatku odezwał się znów ból przełyku, który niemal nie doprowadził do jej wymiotów, a mało tego, miała przecież jeszcze przebite lewe ramię. No nieciekawie, tyle powiem.
Deadline: 25.07.2021 23:59
Lista postaci i ich aktualny stan: - Giotto Nero (złamanie obu kości policzkowych, nosa, szczęki, lewego dolnego żebra, obity niemal cały tułów, rana na głowie znów się otworzyła i krwawi / pęknięcie prawego obojczyka / poziom zmęczenia rośnie w związku z nadużywaniem mocy / ból całego ciała) - Folklore Galichet (poparzenia drugiego stopnia całego ciała z wyjątkiem tułowia zakrytego przez zbroję / ogromne zmęczenie / nieprzytomny) W NASTĘPNEJ KOLEJCE NIE MUSISZ ODPISYWAĆ - Lara Guseva (poparzenie dłoni w kształcie błyskawicy / ciągle towarzyszący dyskomfort / rana cięta na lewym bicepsie / dziura w lewym ramieniu / ból przełyku / ogromny ból lewej ręki, nie jest w stanie nawet trzymać broni) - Joanne Collins (nieprzytomna) (magiczna torba) W NASTĘPNEJ KOLEJCE NIE MUSISZ ODPISYWAĆ - James Anderhil (NPC) (wojownik) (syn Magniego) (???) - Mara Wells (NPC) (mechanik) (córka Hel) - Billy Rocks (NPC) (wojownik/trener) (syn Zeusa) - Xander Devei (NPC) (wojownik/trener) (syn Frei) - Maryline DiLaurentis (NPC) (wojownik) (córka Chione) - Jasmine Kerr (NPC) (wojownik) (córka Ateny) - Thomas Blackwild (NPC) (mechanik/trener) (syn Posejdona) - Avalon Johnson (NPC) (wojownik) (córka Eola) - Samuel Blade (NPC) (jednostka specjalna, wojownik/mechanik) (syn Tanatosa) - Rose Drayton (NPC) (medyk) (córka Demeter)
Lara była już bardzo blisko zebrania Mrocznej Esencji, z kolei Ajgajon zaczynał być coraz cięższym przeciwnikiem. Nie żeby od samego początku nim nie był, ale im dalej w las i im więcej obrażeń Giotto otrzymywał, tym trudniej było mu sprostać tak wymagającemu oponentowi. Musieli więc się sprężać, bo Nero dłużej nie jest w stanie powstrzymywać strażnika jądra Tartaru. Na szczęście syn Fobosa kupił im trochę czasu, bo cała jego kombinacja powiodła się, a co za tym idzie, mógł przygotować się do końcowej sekwencji, którą zaplanował już w swoich myślach wcześniej. Skupiwszy się całkowicie na Ajgajonie, postanowił zainterweniować od razu, kiedy tylko olbrzym ruszył w kierunku Lary, chcąc powstrzymać ją od kombinowania przy sześcianie. Najwidoczniej był zaprogramowany jakimś urokiem na ochronę więzienia, dlatego też za każdym razem kiedy poruszał tę kwestię, mówił w nienaturalny sposób. Nero dostrzegł, że Guseva jest w nie najlepszym stanie, co zapewne było związane z szeregiem pułapek, na które trafiła podczas całej tej przeprawy. Widząc Ajgajona biegnącego w jej kierunku, postanowił znów użyć swoich mocy, Najpierw narzucił na córkę Sif iluzję, by ta zniknęła z pola widzenia hekatonchejra. Następnie wystawił jedną rękę przed siebie i sparaliżował Ajgajona w trakcie biegu. Zaraz po tym drugą ręką wytworzył więzienie z kwasu, w którym zamknął sturękiego. Ponadto w samym środku tworu wytworzył trujący gaz, który miał zadziałać na zmysły i pogorszyć samopoczucie, a przy okazji układ immunologiczny potwora. Wszystko to jednak było tylko po to, żeby zatrzymać na chwilę Ajgajona. Prawdziwym celem tej sekwencji było wytworzenie w jego głowie iluzji, która zmieniła nieco układ skał w tej jaskini. Chodziło o to, by po wydostaniu się z więzienia, hekatonchejr zarył o coś głową, bądź najlepiej wywrócił się o jakąś skałę, nie pamiętając rzeczywistego układu głazów i innych ziemnych formacji. Jeśli to się powiodło i sturęki upadł, Nero wytworzył pod jego ciałem jezioro z kwasu, a dodatkowo jeszcze jedno takie zrzucił na niego z góry, zamykając go w jeszcze szczelniejszym więzieniu.
Tarcza była nieco większa i choć dwa strumienie przeszły przez nią, to jednak wiedziała jakie zadanie musi wykonać. Musi zebrać tą pierdoloną esencję, bo ani ona ani tym bardziej Giotto za długo już nie wytrzymają. Wiedziała, że sporo ryzykuje i gdy tylko strumień przeleciał jej tuż przed twarzą, zaklęła w myślach pośpieszając również wlewanie się esencji "możesz się kurwa nalewać szybciej?". Nie była pewna czy ta jej posłuchała, ale udało jej się zebrać tą maź. Szybko zamknęła próbówkę i na szczęście zdążyła - choć nie do końca - wsunąć ją do kieszeni nim poczuła ostry, przeszywający ból. Warknęła czując jak uczucie to obezwładnia jej lewą kończynę. Oparła inaczej skalną tarczę, by prawą ręką wsunąć próbówkę do końca i zamknąć kieszeń. Chwilę szukała w głowie czy aby w plecaku nie ma czegoś, by rękę unieruchomić, ale niestety nic albo nie miała, albo nie pamiętała. Miała za to się wycofywać i informować Włocha o sytuacji, poszkodowaną rękę przyciskając mocno do ciała. Wybuch, a jakżeby inaczej. Złapała w ostatniej chwili zdrową ręką tarczę, chociaż i tak nie do końca tak jak planowała. Głowy na szczęście nie roztrzaskała, więc połowa sukcesu. Odruch wymiotny był bardzo uciążliwy, ale udało jej się ponownie nie zwymiotować. Zaraz jednak miała kolejny, dużo większy (w każdym sensie) problem. Spojrzała na Ajgajona podnosząc się na nogi. Nero całkiem sporo jej pomógł, choć nie miała świadomości z narzuconą iluzją. Uciekła więc w bok i niezależnie czy plan Gio się udał, rzuciła się do ucieczki (ze sporej odległości) wzdłuż więzienia, by obiec je z następnej strony. Zachowywała dystans od sześcianu, by nie uruchomić jakiejś pułapki. Jeżeli sturęki chciał ją zaatakować, wytworzyła pod nim wyrwę, w którą miał nie tyle wpaść, co miała tam ugrzęznąć noga stwora, przynajmniej póki pozostanie takich rozmiarów. - Mam co trzeba! Spierdalamy Nero! - krzyknęła w czasie tego obiegania szykując się ponownie na ślizg po błotku w głąb korytarza, gdzie będą mogli użyć pereł. Inni członkowie misji? Założyła, że nie żyją.
Możecie czytać fragmenty dotyczące wyłącznie waszych postaci.
Folklore: Galichet był nieprzytomny kilkanaście minut i w tym czasie w głowie miał różne rzeczy, począwszy od niewykorzystanej okazji z sukkubami, skończywszy na tanecznym pojedynku w gejowskim barze, gdy razem z Giotto szukali niejakiej Leslie Summers, mającej uszyć ślubną kieckę dla Elisy. W końcu jednak wybudził się i początkowo obraz był niewyraźny. Syn Hekate słyszał tylko ciche: "i can't breathe..." oraz zapach fentanylu po swojej lewej stronie. Dopiero kiedy wzrok odzyskał ostrość, Wielki Ułatwiacz dostrzegł, że leży obok George Floyda, którego właśnie podduszał kolanem jakiś demon. Sytuacja najwidoczniej wróciła do normalności, bo wokół znowu było pełno różnych postaci, które cierpiały niewyobrażalne katusze, m.in. Stalin, jego sobowtór czy krowa ludojad.
Lara/Giotto: Gusevie udało się zdobyć Mroczną Esencję, aczkolwiek okupiła to ciężką raną oraz zwróceniem się Ajgajona w jej stronę, który rozpoczął szarżę mającą na celu zlikwidowanie Rosjanki. Olbrzym został jednak zatrzymany przez Nero, który w trakcie biegu sparaliżował z pomocą swoich zdolności hekatonchejra. Ten jednak stawiał jeszcze większy opór niż wcześniej, głównie przez włożenie większych sił w przeciwdziałanie paraliżowi oraz ulatniającą się energię Nero, której zużył już dość sporo jak na jedną walkę. Mimo to, udało mu się zamknąć sturękiego w więzieniu z kwasu oraz stworzyć wewnątrz niego trujący gaz. Kolejnym etapem rozwiniętego planu Włocha było wytworzenie iluzji w głowie Ajgajona, która zmieniła pomieszczenie poprzez przesunięcie formacji skalnych wokół potwora. Ten ryknął kolejny raz i jaskinia zatrząsnęła się ponownie. W między czasie rozbił dziesiątkami rąk kwasową barierę, ale widać było, że gaz dał mu się we znaki, bo hekatonchejr zasłonił oczy jedną dłonią, a resztą wymachiwał na wszystkie strony, próbując rozgonić chemię wytworzoną wokół niego. Potwór kątem oka dostrzegł miejsce, w którym może ustać i kiedy postawił tam jedną nogę stracił nagle równowagę, co z kolei spowodowało jego upadek. Jaskinia znów się zatrząsnęła i tym razem spadło nawet z sufitu kilka głazów, które na szczęście nikogo nie trafiły. Ajgajona zresztą też nie. Nero wykorzystał okazję i stworzył pod sturękim jezioro kwasu, a następnie przykrył go jeszcze dodatkowym płatem od góry, co ostatecznie zamknęło na kilka chwil hekatonchejra, który darł się niemiłosiernie, czując jak kwas zżera mu warstwę skórną i dochodzi do mięśni. W tym czasie Lara miała trochę czasu i mogła ominąć wroga, jednocześnie informując swojego towarzysza o zaopatrzeniu się w Mroczną Esencję. Ajgajon chwilowo miał inne problemy i był to odpowiedni moment by opuścić jądro Tartaru i wrócić do domu z pomocą pereł. Problem był jednak taki, że tylko Guseva posiadała owe przy sobie, syn Fobosa zostawił swoje w plecaku, który znajdował się w korytarzu prowadzącym do jądra ciemności. Jaką sposób na ucieczkę wybiorą herosi? Tym bardziej, że Giotto poczuł ogromne osłabienie przez nadużywanie swoich zdolności na tak potężnym przeciwniku. Nie mówiąc już o tym, że cały czas tracił krew przez różne swoje rany, a ciało coraz mocniej odczuwało skutki pokiereszowania kilku kości.
Joanne: Collins również ocknęła się po aktywacji boskiego błogosławieństwa i pierwsze co ją przywitało to ogromne zmęczenie. Cała adrenalina oraz dodatkowe siły wysłane przez Heliosa zeszły już z niej, co spowodowało, że teraz jej organizm odczuwał skutki używania tych wszystkich mocy. Co prawda nie było to nie do zniesienia, ale na pewno te kilkanaście minut nieprzytomności nie przywróciło jej zbyt wielu sił. Dziewczyna jednak zdołała usłyszeć wiele dźwięków, które dobiegały z jednego końca korytarza. W pewnej chwili usłyszała nawet wyraźnie krzyk Lary: "mam co trzeba, spierdalamy Nero" i to powinno jej dać do myślenia. Tym bardziej, że tuż po tym usłyszała kilka przeraźliwych ryków Ajgajona, który męczył się z kwasem Giotto.
Deadline: 29.07.2021 23:59
Lista postaci i ich aktualny stan: - Giotto Nero (złamanie obu kości policzkowych, nosa, szczęki, lewego dolnego żebra, obity niemal cały tułów, rana na głowie znów się otworzyła i krwawi / pęknięcie prawego obojczyka / ogromne zmęczenie / ból całego ciała) - Folklore Galichet (poparzenia drugiego stopnia całego ciała z wyjątkiem tułowia zakrytego przez zbroję / lekkie zmęczenie) - Lara Guseva (poparzenie dłoni w kształcie błyskawicy / ciągle towarzyszący dyskomfort / rana cięta na lewym bicepsie / dziura w lewym ramieniu / ból przełyku / ogromny ból lewej ręki, nie jest w stanie nawet trzymać broni) - Joanne Collins (przemęczenie) (magiczna torba) - James Anderhil (NPC) (wojownik) (syn Magniego) (???) - Mara Wells (NPC) (mechanik) (córka Hel) - Billy Rocks (NPC) (wojownik/trener) (syn Zeusa) - Xander Devei (NPC) (wojownik/trener) (syn Frei) - Maryline DiLaurentis (NPC) (wojownik) (córka Chione) - Jasmine Kerr (NPC) (wojownik) (córka Ateny) - Thomas Blackwild (NPC) (mechanik/trener) (syn Posejdona) - Avalon Johnson (NPC) (wojownik) (córka Eola) - Samuel Blade (NPC) (jednostka specjalna, wojownik/mechanik) (syn Tanatosa) - Rose Drayton (NPC) (medyk) (córka Demeter)
Ocknęła się i pierwsze co zrobiła to prześledziła swoje ciało po omacku, by upewnić się, że jest cała. Nie bała się żadnych nieznanych efektów ubocznych boskiego błogosławieństwa, ale tego, że na czas braku przytomności coś będzie próbowało ją zjeść. Nie bez powodu zakitrała się w jakiejś wnęce, która powstała po wysadzeniu kawałka ściany. Na szczęście była cała i zdrowa, pomijając towarzyszące jej uczucie zmęczenia. Nie miała pojęcia jak długo tam leżała, ale nie zamierzała przedłużać sobie drzemki. Wyczołgała się z swojej nory, rozsuwając kamienie, którymi wcześniej się względnie osłoniła. Zabrała ze sobą swoje rzeczy i magiczną torbę. Wyprostowała się i rozejrzała, by przeanalizować czy nie zaszły tu jakieś zmiany. Widoki był te same jak przed omdleniem, ale odgłosy dobiegające z oddali wydawały się głośniejsze. Pierwsze co zrobiła to ruszyła biegiem w tamtym kierunku, choć jej tempo z pewnością było wolniejsze niż wcześniej przez przemęczenie. Po chwili usłyszała krzyk Lary, który prawdopodobnie oznaczał, że zdobyła esencję. Nie miała stuprocentowej gwarancji, że właśnie o to chodziło, bo zdanie mogło być wyrwane totalnie z kontekstu. Ryki Ajgajona wskazywały na to, że sie wkurwił, więc szanse na to, że chodziło właśnie Mroczną Esencję rosły. Dlatego wybiegła Larze i Gio na wprost, bo przecież mieli "spierdalać". - Macie esencję?!- zawołała gdy tylko ich dojrzała, wygrzebując w biegu perłę, z nadzieją, że będą mogli już opuścić to miejsce.- Nie mam pojęcia co z Galichetem.- rzuciła pospiesznie. Nie była pewna na ile ta informacja była istotna, ale jeśli Folklore i Giotto rzeczywiście byli takimi przyjaciółmi za jakich się mieli, to chyba warto było cokolwiek wspomnieć, nawet jeśli się powie, że w sumie to nie wie się nic. Po konfrontacji z liderami w tej misji postąpiła zgodnie z ich poleceniami. Jeżeli zdecydowali się na ewakuację z Tartaru, rozbiła równo z nimi swoją perłę, myśląc o magicznej bramie znajdującej się na granicy ich obozu, gdzie próbowała odesłać Jamesa.
Szok spowodowany torturami wywołanymi przez Zane niemalże całkowicie odciął Folka. Dlatego też kiedy się obudził w jego głowie utrzymywał się niedawny sen, a a nie chwile cierpienia poprzedzające omdlenie. Galichetowi chwilę zajęło zrozumienie co się stało i dlaczego zemdlał. Wtedy też wezbrała się w nim ogromna złość. Zaciskając pięści powiedział do siebie: - Jestem kurwa zbyt słaby! - uderzył metalową pięścią w ziemię. - Muszę to zmienić... Nie mogę pozwolić żeby ten śmieć wygrał ze mną ponownie!. Minął dłuższy moment nim Folk dał radę się uspokoić i podnieść z ziemi. Dopiero wtedy zauważył Żorża, który próbował coś śpiewać, ale nie wychodziło mu to przez zaciśnięta krtań. Syn Hekate był również świadkiem tortur wielu osobistości, takich jak na przykład Stalin, który pomimo bycia Słoneczkiem Narodu znalazł się pod ziemią - cóż za ironia. Nie było jednak czasu na dłuższe podziwianie widoków, gdyż konieczne było sprawdzenie co dzieje się z pozostałą częścią drużyny. Zamieniając się w mgłę wleciał w niebo i z powrotem znalazł się w miejscu, w którym rozdzielił się ze swoją ekipą. Nie tracąc czasu zaczął się rozglądać w poszukiwaniu Giotto i reszty muppetów. Jeśli Folk usłyszał ryk Ajgajona, szybko zwrócił się w tą stronę i ruszył jak najszybciej w stronę źródła dziwnego dźwięku. Starając się przyspieszyć swoją podróż momentami zmieniał się w mgłę, aby jak najszybciej znaleźć się na miejscu pojedynku z ogromnym strażnikiem jądra Tartaru. W momencie kiedy znalazł się już na placu bitwy i ujrzał całe pobojowisko, od razu zaczął rozglądać się za swoim przyjacielem. Po tym jak w końcu udało mu się go dostrzec, wykorzystał swoją moc mystokinezy i stając się niematerialny przeteleportował się do Giotto. Kiedy był już przy nim, wytworzył z mgły cienkie, ale twarde konstrukty, których zadaniem było prowizoryczne zatamowanie krwotoków Włocha a także usztywnienie ciała. - Bierz to kurwa i spierdalajmy stąd! - wypowiedział te słowa wyciągając w stronę Giotto jedną ze swoich pereł. Jeśli cały plan się udał to wykorzystując "ki portację" wszyscy powinni stamtąd spierdolić.
Giotto miał świadomość, że w tym momencie wyglądał jak Rocky Balboa po siódmej rundzie z Apollo Creedem, ale nie było czasu na zastanawianie się nad tym. Ajgajon też trochę oberwał, dlatego Nero był nader usatysfakcjonowany tym starciem, bo od wielu wielu lat nie miał tak wymagającego przeciwnika jak strażnik Tartaru. Mimo to, musiał wiedzieć, kiedy się wycofać i choć starczyło mu jeszcze odrobinę sił na kilka ataków, tak instynkt podpowiedział mu co innego. Walka przestała być dla niego ważna, bo pomyślał o Elisie i swoich dzieciach, które przecież niedługo miały przyjść na świat. To ostatecznie przeważyło na decyzji o odwrocie. Czując jak coraz ciężej mu się oddycha, a adrenalina powoli zaczyna spadać, ból się nasilił i przez to Giotto mało nie upadł. Ostatecznie utrzymał się na nogach, ale w pewnym momencie poczuł, że ciało odmawia mu posłuszeństwa. Wsparł się więc na Gusevie, czując jak cały ból uderza w niego w jednej chwili. Czegoś takiego nie czuł już od dawna. Ostatkiem sił skierował się w stronę korytarza, gdzie zaraz mieli razem z Gusevą zniknąć. Nie dbał o to czy Folklore, James lub Joanne przeżyli, bo w tym momencie liczyło się tylko ratowanie własnej skóry i przetransportowanie fiolki z Mroczną Esencją do obozu półkrwi. Skarcił się jednak w myślach za to, że nie wziął do kieszeni żadnej perły i musiał biec do plecaka, który był gdzieś w korytarzu. - Jeśli masz perłę, to daj mi jedną - rzucił ledwo w kierunku Gusevy, mając nadzieję, że ruda znów schowała perły do kieszeni, tak jak miało to miejsce podczas wymarszu z obozu kilka dni temu. Dostrzegłszy Joanne, postanowił wcielić plan w życie i jeśli Lara miała przy sobie dwie perły, to jedną z nich pożyczył, by zaraz rozbić ją i teleportować się przed magiczną bramę. Wcześniej jednak rzucił jeszcze kulą kwasu, by zniszczyć cały swój plecak, w którym znajdował się dość dobry ekwipunek, w tym przecież aż cztery perły. Jeśli Guseva nie posiadała przy sobie więcej egzemplarzy, szybko podbiegł do swojego plecaka i zamiast go niszczyć, wyciągnął z niego jedną perłę, założył go i teleportował się razem z nim przed bramę. Ewentualnie skorzystał z pomocy Folka, o ile ten dotarł do reszty w tym czasie i użył jednej z jego pereł.
Lara planowała ślizgiem wspólnie oddalić się od Ajgajona i tam spierdolić za pomocą perły. Im dalej od rąk sturękiego, tym większa pewność, że nie pochwyci czy nawet nie zabije ich w ostatniej chwili, gdy będą gnieść perłę. Widząc jednak, że Giotto nie da rady, chwyciła go pod prawe ramię lewym w dalszym ciągu nie mogąc w ogóle poruszać. Starała się wręcz wesprzeć mężczyznę na swoim boku ciała i wręcz go nieść, bo czuła przecież, że on ledwo wlecze nogami. - Mam dwie, zaraz ci dam - rzuciła wciąż wspólnie się oddalając, bo z lewej ręki pożytku teraz nie miała. Gdy jednak oddalili się na tyle i jeszcze dotarła do nich blondi, przystanęła chcąc wreszcie się ewakuować. Ale, co by nie mówić, uśmiechnęła się nawet lekko widząc, że dziewczyna wciąż żyje. To oznaczało, że jednego żywego trupa mieli mniej... O ile znowu go nie wskrzeszą. Gdy tylko przystanęli, puściła pod ścianą Włocha tak, by miał wsparcie, a następnie prawą dłonią wyjęła jedną perłę, którą mu przekazała, a następnie drugą dla siebie. Niezależnie od tego czy Folkowi udało się do nich dotrzeć, kiwnęła tylko głową i w tym samym czasie co pozostali rozgniotła perłę myśląc rzecz jasna o magicznej bramie.
Herosi zdecydowali się na taktyczny odwrót, toteż zabrali nogi za pas i biegli w kierunku korytarza, gdzie później mogli zniknąć z pomocą pereł. Giotto był bardzo zmęczony, dlatego Lara musiała mu pomóc w poruszaniu się, co znacznie zwolniło ich ruchy. Po pewnym czasie dostrzegła ich Joanne, która zaraz znalazła się obok nich i wypytała, jak wygląda sytuacja. Ostatni z drużyny Folklore zamienił się we mgłę i wydostawał się dopiero z dziury, do której wpadł podczas eksplozji. W tym czasie pozostali byli już w korytarzu i zabierali się do drogi powrotnej. Nero ostatni raz użył swoich mocy i pokrył kwasem swój plecak, żeby zniszczyć cały ekwipunek, który miał ze sobą. Zaraz po tym Lara wręczyła mu jedną z pereł i herosi niemal równocześnie rzucili ją na ziemię, rozdeptali, a następnie przeteleportowali się w okolice magicznej bariery. Całe szczęście Galichet zdołał dolecieć w formie mgły do korytarza i dostrzec kątem oka, że trójka półbogów znika, więc sam nie pierdolił się w tańcu i również wykonał teleportację, tym razem z użyciem Perły Posejdona. Wszyscy uczestnicy wyprawy z wyjątkiem Folklore znaleźli się w nieznacznych odległościach od siebie, bo trójka pomyślała o bramie wejściowej obozu. Galichet z kolei znalazł się w innym rejonie lasu, również blisko bariery, konkretniej na południu. Byli jednak pewnie niemało zaskoczeni, kiedy dostrzegli niemal wakacyjny klimat okolicy. Pogoda mówiła o tym, że jest to typowy letni okres, podczas gdy przecież półbogowie wyruszyli na misję w marcu. Herosi bardzo szybko zostali odnalezieni przez patrolujących obrzeża mieszkańców kampusu, którzy poinformowali ich o następujących faktach: był 10 czerwca 2021 oraz James wrócił do obozu kilkanaście dni temu, niestety zmarł podczas prób ratowania go w szpitalu tuż po powrocie. To oznaczało, że czas w Hadesie i Tartarze płynął zupełnie inaczej. Wieść o zdobyciu Mrocznej Esencji i przeżyciu czwórki: Lara-Joanne-Folklore-Giotto bardzo szybko rozeszła się po obozie i tym samym dotarła ona niemal od razu do generała. Ten zarządził natychmiastową interwencję medyczną, wyznaczając do wszystkich ocalałych najlepszych medyków, w tym dzieci Asklepiosa, którzy otrzymali również dostęp do najpotężniejszych eliksirów. Tym samym, po zaledwie kilkudziesięciu minutach interwencji lekarskich, nie było już śladu po żadnych ranach ani u Giotto, ani u Folklore, ani u Joanne. Guseva też została uleczona, jednak na jej dłoni pozostał symbol błyskawicy, który był najwidoczniej pamiątką po próbie interakcji z sześciennym więzieniem. Ponadto, decyzją Corvusa, wszyscy uczestnicy misji mogą zatrzymać swoje prototypy zbroi ze stygijskiego żelaza oraz zostali wyłączeni z obowiązków obozowych na następne trzy miesiące (do końca sierpnia 2021), o ile nie mają ochoty wrócić do akcji wcześniej.
------------------------
No i cóż, to już jest koniec. 6 stron, dziesiątki postów, ponad 4 miesiące sesji z MG, masa zwrotów akcji etc. Mam nadzieję, że misje wam się podobała i że się na niej nie nudziliście. Jestem zachwycony waszą postawą i jednocześnie dumny, że przebrnęliśmy przez te najważniejsze fabularne wydarzenie od przeszło roku na forum. Jeśli o mnie chodzi, możecie sobie to wpisywać nawet do swoich CV! To była przyjemność grać z wami jako Gio i prowadzić wątek jako MG, mam nadzieję, że nie było z mojej strony żadnego metagamingu, niesprawiedliwości czy innego naginania uprawnień. Jeśli było, to pardon, nie było to celowe z mojej strony, ale wiecie jak to jest, czasem się po prostu nie da nie popełnić błędu. Jednocześnie dziękuję wam za to, że wytrwaliście do końca i że wspólnie pchnęliśmy fabułę do przodu. Z mojej strony mogę wam obiecać, że to jeszcze nie koniec przygód i niebawem czekają na was kolejne ważne misje.
Podsumowanie:
Joanne: +55 [Z] (w tym bonus za brak niezgłoszonych spóźnień) +55 [Bo] (w tym bonus za użycie boskiego błogosławieństwa) + Prototyp zbroi ze stygijskiego żelaza - bardzo lekka, a zarazem bardzo trwała zbroja ze specjalnego materiału, przez który ciężko się przebić potworom. Składa się z szarej tuniki, czarnego napierśnika sięgającego aż do pasa oraz czarnych naramienników. Zwiększa ona odporność na obrażenia i czary, ponadto dostosowuje się do budowy ciała użytkownika. To oznacza, że tą samą zbroję może założyć każdy i w magiczny sposób będzie ona się pomniejszać lub powiększać w zależności od potrzeb. Zbroja niweluje także truciznę zawartą w Medalionach Tartaru. Za pomocą tego materiału można ranić zarówno śmiertelników, jak i bogów, tytanów, gigantów czy nieumarłych. Mając bowiem tę zbroję na sobie, jej właściwości przechodzą na broń, którą dzierży użytkownik. To oznacza, że póki ktoś ma tę zbroję na sobie, ma również oręż ze stygijskiego żelaza. Działa zarówno na broń białą, jak i palną, na przedmioty zwykłe, jak i pochodzenia boskiego.
Giotto: +55 [Z] (w tym bonus za brak niezgłoszonych spóźnień) +50 [Bo] + Prototyp zbroi ze stygijskiego żelaza - bardzo lekka, a zarazem bardzo trwała zbroja ze specjalnego materiału, przez który ciężko się przebić potworom. Składa się z szarej tuniki, czarnego napierśnika sięgającego aż do pasa oraz czarnych naramienników. Zwiększa ona odporność na obrażenia i czary, ponadto dostosowuje się do budowy ciała użytkownika. To oznacza, że tą samą zbroję może założyć każdy i w magiczny sposób będzie ona się pomniejszać lub powiększać w zależności od potrzeb. Zbroja niweluje także truciznę zawartą w Medalionach Tartaru. Za pomocą tego materiału można ranić zarówno śmiertelników, jak i bogów, tytanów, gigantów czy nieumarłych. Mając bowiem tę zbroję na sobie, jej właściwości przechodzą na broń, którą dzierży użytkownik. To oznacza, że póki ktoś ma tę zbroję na sobie, ma również oręż ze stygijskiego żelaza. Działa zarówno na broń białą, jak i palną, na przedmioty zwykłe, jak i pochodzenia boskiego.
Lara: +60 [Z] (w tym bonus za brak niezgłoszonych spóźnień i za największą liczbę postów spośród wszystkich uczestników - 30) +50 [Bo] + Prototyp zbroi ze stygijskiego żelaza - bardzo lekka, a zarazem bardzo trwała zbroja ze specjalnego materiału, przez który ciężko się przebić potworom. Składa się z szarej tuniki, czarnego napierśnika sięgającego aż do pasa oraz czarnych naramienników. Zwiększa ona odporność na obrażenia i czary, ponadto dostosowuje się do budowy ciała użytkownika. To oznacza, że tą samą zbroję może założyć każdy i w magiczny sposób będzie ona się pomniejszać lub powiększać w zależności od potrzeb. Zbroja niweluje także truciznę zawartą w Medalionach Tartaru. Za pomocą tego materiału można ranić zarówno śmiertelników, jak i bogów, tytanów, gigantów czy nieumarłych. Mając bowiem tę zbroję na sobie, jej właściwości przechodzą na broń, którą dzierży użytkownik. To oznacza, że póki ktoś ma tę zbroję na sobie, ma również oręż ze stygijskiego żelaza. Działa zarówno na broń białą, jak i palną, na przedmioty zwykłe, jak i pochodzenia boskiego.
Folklore: +50 [Z] +50 [Bo] + Prototyp zbroi ze stygijskiego żelaza - bardzo lekka, a zarazem bardzo trwała zbroja ze specjalnego materiału, przez który ciężko się przebić potworom. Składa się z szarej tuniki, czarnego napierśnika sięgającego aż do pasa oraz czarnych naramienników. Zwiększa ona odporność na obrażenia i czary, ponadto dostosowuje się do budowy ciała użytkownika. To oznacza, że tą samą zbroję może założyć każdy i w magiczny sposób będzie ona się pomniejszać lub powiększać w zależności od potrzeb. Zbroja niweluje także truciznę zawartą w Medalionach Tartaru. Za pomocą tego materiału można ranić zarówno śmiertelników, jak i bogów, tytanów, gigantów czy nieumarłych. Mając bowiem tę zbroję na sobie, jej właściwości przechodzą na broń, którą dzierży użytkownik. To oznacza, że póki ktoś ma tę zbroję na sobie, ma również oręż ze stygijskiego żelaza. Działa zarówno na broń białą, jak i palną, na przedmioty zwykłe, jak i pochodzenia boskiego.
Uwagi: - Data powrotu Jamesa do obozu: 22.05.2021 - Data powrotu pozostałych do obozu: 10.06.2021 - Wasze ekwipunki zostały odblokowane - Część z was otrzymała PW z pewnymi informacjami
ZT wszyscy
PS. Bonusowo dorzucam kilka memów upamiętniających nasze zmagania ze światem herosów: https://imgur.com/a/md968sj