W końcu nastał ten dzień. Dzień, w którym dzielni herosi zmierzą się ze swoimi strachami, ze swoim przeznaczeniem i z samymi sobą. Odkładana przez ponad rok podróż do Hadesu w celu zdobycia Mrocznej Esencji wreszcie została zorganizowana. Generał Corvus Juarez wybrał najdzielniejszych herosów do tego zadania. Na liście znaleźli się między innymi: Giotto Nero, Folklore Galichet, Lara Guseva czy Joanne Collins. Wszyscy oni byli półbogami, którzy bardzo przyczynili się do poprawy życia tutaj i do zapewnienia bezpieczeństwa swoim braciom i siostrom. Kampus raz jeszcze musi skorzystać z ich pomocy, a asystować im będą: Samuel Blade, Rose Drayton, Mara Wells, Avalon Johnson, Billy Rocks, James Anderhil, Maryline DiLaurentis, Jasmine Kerr, Thomas Blackwild oraz Xander Devei. Wszyscy oni mieli się zjawić o godzinie 10:00 przy zachodnim wejściu do obozu. Na miejscu czekał na nich sam generał, który przed misją chciał osobiście poprowadzić odprawę. Miał obok siebie kilku satyrów oraz centaurów, którzy pilnowali różnych przedmiotów na przenośnym stoliku, przygotowanym zapewne przez dowódcę już chwilę wcześniej. Większość drużyny zaczęła pojawiać się chwilę przed czasem, co Corvusowi bardzo się spodobało, gdyż cenił punktualność oraz dyscyplinę. Skinieniem głowy witał każdego herosa, z niektórymi zamieniając też kilka słów. W oczekiwaniu na pozostałych członków zespołu, obecni już przy zachodnim wejściu obozowym, zajęli się swoimi sprawami, albo odpoczywając gdzieś pod drzewami, albo rozmawiając ze sobą. Gdy już cała drużyna, składająca się z 14 osób była na miejscu, Corvus wyszedł mniej więcej na środek, by rozpocząć odprawę. - Herosi! Zostaliście wytypowani do najważniejszego zadania w całej historii tego obozu. Waszym zadaniem jest zebrać próbkę Mrocznej Esencji z samego jądra Tartaru. Jest to niezbędne, żebyśmy mogli przygotować broń, którą będziemy w stanie zgładzić syna Tartaru. Wiedzcie jednak, że to najtrudniejsze z możliwych zadań... - przerwał na chwilę. - Z racji swojego doświadczenia, rangi i faktu, że jako jedyny był w Tartarze i stamtąd wrócił, Giotto Nero zostaje mianowany dowódcą tej misji. Zastępować go będzie w razie potrzeb Lara Guseva, dlatego macie się ich słuchać. Od tego zależy wasze życie - dodał już nieco bardziej energicznie. - Kiedy będziecie już po drugiej stronie, portal się zamknie, dlatego jesteście zdani sami na siebie. Przygotowaliśmy jednak dla was kilka rzeczy, które mogą wam pomóc w Hadesie - jeden z satyrów podał Corvusowi kilka przedmiotów: Torbę Sportową, Kamień Runiczny Perłę Posejdona oraz magiczną probówkę. Zaczął prezentować je w dokładnie takiej kolejności. - To jest magiczna torba, w której znajdziecie przenośny obóz. Wystarczy, że odepniecie główny zamek i postawicie na ziemi, a w ciągu kilku chwil zamieni się on w kilka namiotów, ognisko, przenośną lodówkę, w której znajdziecie mnóstwo zapasów oraz w kocioł i rożen, na których możecie przygotować w razie czego coś do jedzenia czy też jakieś mikstury. Gdy będziecie chcieli schować ten obóz, należy ugasić ognisko, które zareaguje wyłącznie na wasze moce. To oznacza, że wylanie butelki wody nic nie da, ale użycie przykładowo zdolności hydrokinezy już tak - odłożył torbę, po czym wziął do ręki kamień runiczny z wyrytymi symbolami Zeusa i Odyna. - Kamień runiczny pozwoli wam na wypoczynek nawet w najgorszych warunkach. Wystarczy, że zakopiecie go gdzieś i po 15 minutach w obrębie 30 metrów zostanie wytworzona nie tylko bariera, chroniąca was przed bestiami, ale również wewnątrz wytworzy się kopuła, która będzie ignorować pogodę i temperatury panujące w Hadesie. To oznacza, że w obrębie bariery nie będzie doskwierać wam chłód czy gorąco, ani też żadne zjawiska pogodowe, które negatywnie mogą wpłynąć na wasz odpoczynek. Runy nie musicie ładować po wykorzystaniu, wystarczy, że odkopiecie ją i nie będziecie używać przez kolejne 8h. Po upłynięciu tego czasu, znów możecie zabezpieczyć swój tymczasowy obóz - odłożył runę i przeszedł do prezentacji ostatniego artefaktu: Perły Posejdona. - Perła Posejdona pozwoli wam przeteleportować się w dowolne miejsce na Ziemi, gdziekolwiek byście nie byli. Cerber nie pozwoli wam opuścić krainy umarłych, dlatego to jedyny sposób, żeby udało wam się wrócić z Hadesu. Każdy z was otrzyma po dwie perły na głowę, tak dla bezpieczeństwa. Pamiętajcie jednak, że nie mogą one wpaść w niepowołane ręce, ani też nie możecie przenieść się nimi do obozu z racji bariery. Żeby się przeteleportować, musicie położyć perłę na ziemi, rozdeptać ją i pomyśleć o miejscu, do którego chcecie się przenieść - poinformował, po czym satyrowie i centaury zaczęli rozdawać herosom Perły Posejdona. Magiczną runę otrzymał dowódca grupy: Giotto Nero, z kolei magiczną torbę otrzymał James Anderhil, który został jej powiernikiem (he he). - Ostatnim przedmiotem jest magiczna probówka, którą również otrzyma każdy z was. To w niej macie schować Mroczną Esencję. Wystarczy nam jedna probówka do zaopatrzenia całego obozu, ale na wszelki wypadek prosiłbym was o zdobycie ich więcej - przyznał, po czym stanął wyprostowany i omiótł wzrokiem wszystkich półbogów, którzy dotąd go słuchali. - Życzę wam powodzenia, wróćcie cali i zdrowi. Jesteście naszą jedyną nadzieją - nie ma to jak narzucenie presji na koniec General Transporti, brawo. Juarez skinął głową w kierunku satyra, który dotąd nic nie robił i przed herosami nagle pojawił się portal, prowadzący prosto do samego początku krainy umarłych. Co czeka ich po drugiej stronie? Tego dowiemy się w następnym poście.
Proszę o uwzględnienie w pierwszym poście waszego ubioru oraz o umieszczenie linku do zaktualizowanego ekwipunku. Przypominam, że napisanie posta przed założeniem/zaktualizowaniem ekwipunku skutkuje wybraniem się na misję bez żadnego zaopatrzenia, w tym broni. Każdy z graczy otrzyma do ekwipunku dodatkowo: dwie Perły Posejdona oraz jedną magiczną probówkę. Giotto Nero otrzyma do ekwipunku Kamień Runiczny. James Anderhil (NPC) otrzyma do ekwipunku magiczną torbę. Kolejność odpisów jest dowolna. Liderem grupy zostaje Giotto Nero, zaś jego zastępcą Lara Guseva. Nadmienię również, że im więcej wodolejstwa i bajkopisarstwa, tym cięższa będzie dla was ta misja. Oczekuję konkretów, więc starajcie się skracać posty, by szło to sprawnie i bez komplikacji. Misja ma rangę S i będzie tak trudna, jak tylko się da. Miejcie to na uwadze. Wszelkie pytania i wątpliwości kierować poprzez PW do: @Corvus Juarez. Nie piszcie na admina/MG, bo tam wchodzę tylko umieścić odpis, więc częściej jestem na Corvie. Deadline: 24.03.2021 23:59
Lista postaci i ich aktualny stan: - Giotto Nero - Folklore Galichet - Lara Guseva - Joanne Collins - Samuel Blade (NPC) (jednostka specjalna, wojownik/mechanik) (syn Tanatosa) - Rose Drayton (NPC) (medyk) (córka Demeter) - Mara Wells (NPC) (mechanik) (córka Hel) - Avalon Johnson (NPC) (wojownik) (córka Eola) - Billy Rocks (NPC) (wojownik/trener) (syn Zeusa) - James Anderhil (NPC) (wojownik) (syn Magniego) (magiczna torba) - Maryline DiLaurentis (NPC) (wojownik) (córka Chione) - Jasmine Kerr (NPC) (wojownik) (córka Ateny) - Thomas Blackwild (NPC) (mechanik/trener) (syn Posejdona) - Xander Devei (NPC) (wojownik/trener) (syn Frei)
Niemałym zaskoczeniem dla Collins było to, że została wytypowana do tej jakże ważnej misji. Spośród pozostałych wybranych herosów prezentowała się całkiem marnie, zważywszy choćby na wyniki ostatnich misji, na jakich była. Gdy pakowała się na tą podróż, zastanawiała się czyją śmierć będzie jej dane jeszcze zobaczyć, choć wiedziała, że istnieje duże prawdopodobieństwo, że i ona ją poniesie. Rozkazy jednak były jasne, a Joanne pozostawała lojalna obozowi. Inaczej wszystkie jej dotychczasowe działania poszłyby zupełnie na marne. Wśród uczestników misji znalazł się również Samuel, z którym w ostatnim czasie miała słabszy kontakt, więc liczyła chociaż na typowo służbową współpracę. Bez emocji, tak przynajmniej by chciała to rozegrać. Spakowała ekwipunek, wybierając rzeczy, które mogą okazać się przydatne. Nie opuszczało ją przeczucie, że nie wzięła czegoś niezwykle ważnego, co może w trakcie misji nawet uratować komuś życie. Nigdy nie była w Hadesie i nie wiedziała nawet jakie dokładnie warunki może tam zastać. Zastosowała więc technikę ubierania się na cebulkę, by móc w razie czego zrezygnować z niepotrzebnych warstw. Miała na sobie komplet bielizny termoaktywnej, spodnie z kilkoma kieszeniami, t-shirt, bluzę oraz kurtkę, chroniącą przed wiatrem i deszczem (tak, wiem to podziemia, ale różnie bywa) z możliwością odpięcia warstwy ocieplającej. Na wszelki wypadek zabrała ze sobą komin, czapkę, rękawiczki z palcami i bez palców, które na razie miała spakowane w plecaku. Buty wybrała sznurowane, za kostkę, nieprzemakające. Miała ze sobą również elementy lekkiej zbroi skórzanej w postaci nagolenników, napierśnika i naramienników. Jak zwykle zjawiła się chwilę przed czasem. Nigdy nie lubiła spóźnialskich, dlatego też sama wychodziła z wyprzedzeniem. Przywitała się z pozostałymi uczestnikami prostym "cześć", bez wdawania się pogaduchy o pogodzie, ponieważ czekała ich odprawa. Słuchała uważnie przemowy Corvusa, próbując najważniejsze kwestie zarejestrować i zapamiętać. Jej wzrok na chwilę uciekł w kierunku Giotto i prawdę mówiąc nie miała pojęcia czego się spodziewać po nim jako dowódcy misji. Wiedziała jedno, był świetnym wojownikiem, a jego obecność tutaj wcale jej nie dziwiła. Dlatego szybko zaakceptowała go jako swojego przełożonego. Kiwała niekiedy głową na znak, że instrukcje generała są przez nią wysłuchiwane i tradycyjnie przewróciła oczami, gdy wypowiedział swoje ostatnie zdanie, bo kto jak kto, ale ona natychmiast poczuła ciążącą w powietrzu presję. Niedługo po tym jak Corvus ich opuścił, życząc im powodzenia, pojawił się przed nimi portal prowadzący do krainy umarłych. Z jakiś przyczyn zerknęła kątem oka na Galisheta, by ocenić jego zapał do tej misji, co być może wywodziło się z tego, że przez wiele lat był jej kapitanem. Zaraz potem ruszyła za resztą przez portal, by zmierzyć się z tym co czekało ich po drugiej stronie.
Giotto spał sobie słodko jak zawsze, nie przejmując się zawczasu misją, która zapowiadała się na najtrudniejszą w historii tego obozu. Jego pewność siebie, którą większość uznawała za arogancję, pozwalała mu na przeżycie tego okresu w pełnym spokoju. Elisa za to denerwowała się za ich dwoje, a już zwłaszcza wtedy kiedy miała te swoje humory ciążowe. Ostatecznie jednak oboje doskonale wiedzieli, że jeśli ta misja ma się powieść, to udział Giotto w niej jest niezbędny. Był przecież jednym z najlepszych wojowników w obozie, nigdy nie zawiódł kampusu, to jeszcze sam przecież wrócił stamtąd, kiedy został wepchnięty do portalu podczas bitwy. Co prawda zapłacił za to pewną cenę i właśnie z tego powodu jego jedno oko jest bioniczne zamiast normalnego. Niemniej od tygodni sytuacja z nim się unormowała i nie czuł żadnego dyskomfortu z tego powodu, dlatego też uznał, że organizm przyjął bioniczne oko. Spakował się na misję już poprzedniego dnia, dlatego też przed samym zebraniem wystarczyło mu tylko założyć kevlarowy kombinezon, który wydał mu się bardziej adekwatny od zbroi tym razem. Narzucił na to zwyczajne, acz wygodne ciuchy, dlatego też wyglądał w miarę normalnie: wygodne czarne spodnie, skórzana kurtka i czarny t-shirt z nadrukiem. Potem jednak było już na pełnym rozpierdolu, bo zabrał ze sobą plecak wojskowy, w którym pochował wszystko, łącznie z dowodami na inwazję kosmitów, którą Watykan przed nami ukrywa. Włożył pistolety do kabur, nóż i inne narzędzia do futerałów, przypiął granaty do paska i na wszelki wypadek sprawdził, czy wziął wszystko. Głównie rozchodziło się o książkę po koreańsku, którą dostał od Folka. To było najważniejsze. Nałożył też ciężkie buty, które w hadesowych warunkach mogły okazać się zbawienne, zwłaszcza jeśli będą się przeprawiać przez jakieś bagna czy inne ruchome piaski. Na koniec przypiął oba karabiny do specjalnych kieszonek w swoim czadowym plecaku oraz zważył cały plecak, a następnie narzucił go na plecy, czując pewien ciężar, ale do tego był akurat przyzwyczajony. Nawet wyszkolony człowiek dałby radę to unieść, co dopiero wyszkolony heros w stylu Giotto Nero. Na koniec żona wręczyła mu drugi gladius razem z pokrowcem, który był przecież prezentem od niej. Skinął głową i przywiązał pokrowiec do paska. Pożegnał się bardzo czule z Elisą, obiecując jej, że wróci cały i zdrowy. Oczywiście jak dobry mąż jeszcze chwilę poprzytulał żonę, wycałował ją i pogładził, by nieco ją uspokoić. Ostatnim elementem pożegnania było ucałowanie sporego już brzucha Elisy i zapewnienie również bliźniaków, że ojciec wróci. Zjawił się na kilkanaście minut przed planowanym rozpoczęciem zebrania i nie odzywał się zupełnie do nikogo. Zarejestrował tylko obecność wszystkich zebranych herosów oraz Corvusa, który po skompletowaniu drużyny zaczął przedstawienie i przekazał im de facto najważniejsze rzeczy do ekwipunku. Stał niewzruszony, ale mimo wszystko zaimponowało mu to, że Juarez pomyślał o takich rzeczach jak przenośna bariera, obóz czy perły Posejdona. Po wszystkim, zanim przekroczyli portal, Giotto jeszcze wyszedł na środek i odezwał się w kierunku drużyny: - Idziemy tam po Mroczną Esencję, żadnych wycieczek, bo zabije - przestrzegł ich. - Po drugiej stronie czeka na nas wielkie, jebane gówno. Bądźcie na to gotowi - pocieszył ich, jak to Gio i jako jeden z pierwszych przekroczył bramy portalu, zastanawiając się już na starcie nad wieloma kwestiami. Czy ktoś poza nim wziął jebane drahmy, żeby opłacić przepłynięcie rzeki z Charonem? Oraz czy Folk wziął nunczako, którego nie zdołał użyć na poprzedniej misji?
Prawdę mówiąc Folk z początku nie miał zamiaru brać udziału w misji. Po odejściu Blake był w totalnej rozsypce i nie miał ochoty na nic. Dopiero wizyta Giotto i Dionizosa, a następnie Corvusa przekonała go do udziału w niej. Przez pewien czas heros myślał nawet o tym, aby uczynić tę misję swoją ostatnią i polec niczym prawdziwy bohater dla dobra obozu. Porzucił jednak ten pomysł wiedząc, że do dziś dzień nie poszli z Giotto na koncert Sandu Ciorby - a bez tego nie był w stanie opuścić ludzkiego padołu. Przygotowania nie zajęły mu długo. Oczywiście założył swoje standardowe ubranie, na które składały się jeansy, ramona, zwykła koszulka i martensy. Tym razem jednak postanowił zabezpieczyć dodatkowo swoje ciało i założył pod ubranie cienką zbroję z kevlaru, której zadaniem miało być uratowanie go przed obrażeniami. Nie mógł również zapomnieć o swoim nunchaku, które otrzymał od Giotto jako prezent. Po ogarnięciu wszystkiego wziął ze stolika przy drzwiach przygotowane KFC dla Harona, a następnie opuścił swoje mieszkanie, to samo, w którym mieszkał z Blake. Idąc na spotkanie postanowił zajść jeszcze do zbrojowni, z której pobrał swojego spersonalizowanego PKP PECHENEG. Broń ta przygotowana do korzystania z herosa zdolna była strzelać znacznie większą iloscią naboi serią. Jeśli natomiast o same naboje chodzi to Folk wziął ze sobą 3 rolki (2 w plecaku i jedna bezpośrednio w broni), z których każda liczyła po 200 naboi. Normalnie człowiek miałby niemałe problemy z poruszaniem się mając ze sobą tyle sprzętu, ale no mówimy o herosie. Poza tym grałem w Battlefield 4 i jest to i tak lżejsze niż noszenie ze sobą skrzynki z amunicją więc szczym ryj i czytaj dalej. Kiedy doszedł na miejsce zbiórki było dosłownie kilka minut przed odprawą, której o dziwo się przysłuchiwał. Kiedy generał odszedł odezwał się Giotto. Oi wysłuchaniu tego co miał to powiedzenia podszedł do swojego przyjaciela: - Pamiętaj, że i tak większość z nich to jebane boty. W ogóle, nigdy Cię nie spytałem, ale czy w Hadesie na serio chodzą Sukkuby z gołymi cyckami i świecą dupami jak była mojego znajomego na Onlyfans? - Uśmiechnął się i przekroczył wraz z przyjacielem wrota do królestwa podziemi.
Larze chyba po raz pierwszy z trudem przyszło wyjść z mieszkania. Co prawda jeszcze wczoraj zachowywała się, jakby nigdy nic i z lekkością panowała się na misje słuchając przy okazji rad Errona. Ten nadal do końca nie przeżył, że nie wybiera się z nią, ale musieli to zaakceptować. A raczej on musiał, bo dla Gusevy było to z pewnością na rękę. Tego poranka jednak pożegnanie w nim wydłużało się znacznie i kobieta sama czuła, że nie jest takie, jak przy każdej misji. Zawsze byli kurewsko pewni siebie i wiedzieli, że wrócą z misji. Tu też niby wiedzieli, ale jednak to uczucie kiełkującej niepewności pozostało. Robiła dobrą minę do złej gry nie chcąc mówić głośno oczywistości - była to misja samobójcza i pewnie mało kto z niej wróci. Oby ktokolwiek. Ubrała się w czarny, porządny kostium z kevlaru wyglądając niczym Black Widow w filmie o tym samym tytule. Chwilę wahała się czy nakładać coś więcej, ale przecież to był jej strój bojowy i do tego ultra wygodny, podrasowany pod jej potrzeby. Narzuciła jedynie dodatkowo skórzaną, czarną kurtkę i rzecz jasna ciężkie, wojskowe (i czarne) buty sięgające niemal połowy łydki. Włosy związała w dwa warkocze od połowy głowy, by te jej nie przeszkadzały w walce. Plecak na plecach, na udach berreta, nóż oraz kilka magazynków do obu broni. Reszta przypięta do paska w specjalnych pokrowcach, a sam dao przypięła do jednego z pasków plecaka tak, by móc po niego sięgnąć nawet mając całość na plecach. Ciężar problemem nie był, mobilna jak najbardziej była, więc po kolejnym długim pocałunku ruszyła na miejsce zbiórki. Na miejscu stanęła w pewnej odległości od generała z nikim się nie witając. Mogła wyglądać na wkurzoną, ale czy Lara kiedykolwiek tak nie wyglądała? Była skupiona na zadaniu, które było przed nimi. Słuchała więc Juareza w spokoju, choć zdziwiła się nie słysząc o Drahmach. Jak dobrze, że Erron przekonał ją, by wzięła tak na wszelki wypadek. Perły schowała w ukrytych kieszeniach, każdą w innej dla pewności oraz próbówkę z jedną z nich. Po krótkim wprowadzeniu przez Giotto, wzruszyła sama do siebie ramionami i weszła razem ze wszystkimi przez portal prowadzący do - jak niektórzy mówili - piekła.
Drużyna po przejściu przez portal była gotowa praktycznie na wszystko. Wybierali się do Hadesu, krainy umarłych, która kryła w sobie więcej tajemnic niż Dionizos alkoholi w swoim barku. Część przeszła spokojnie, w tym najbardziej doświadczeni herosi w postaci Giotto, Folkore, Lary czy Samuela. Inni zaś mieli pewne obawy tak jak Joanne, Rose czy Xander, czego jednak mocno po sobie poznać nie dali. Z resztą, kto na to teraz patrzył? Zostali wyznaczeni do misji, stawili się na odprawie, więc teraz mają problem, jeśli okazuje się, że tak naprawdę nigdy nie chcieli tu być. Przeważała jednak ta część półbogów, która czuła się pewnie, bądź która nie dawała po sobie poznać, że ogarnął ich jakiś niepokój, gdy tylko znaleźli się po drugiej stronie portalu. Hades okazał się krainą dość jednoznacznie mroczną. Były to de facto podziemia, zatem herosi dostrzegali wielki tunel, po którym płynęła rzeka Styks. Gdzieniegdzie wystawały różnej wielkości stalaktyty, które dodawały nieco charakteru tej sporej jaskini. Mimo wszystko jednak teren był w pewien sposób oświetlony, ponieważ co jakiś czas herosi napotykali pochodnie, lub różne świecące naloty na skałach czy też nawet dziwnie jarzące się roślinki, które w pierwszej chwili wydawały się być trujące. Rose jednak zapewniła wszystkich, że to tylko niegroźna fluorescencja, a na udowodnienie swej tezy zerwała nawet jeden krzaczek i schowała go do swojej skórzanej torby. Być może do czegoś się przyda. Intuicja podpowiedziała półbogom, by ci udali się wraz z nurtem rzeki. Póki co, na horyzoncie nie było widać nic poza małymi skupiskami światła i niekończącą się jaskinią. Było jednak pewne, że coś się zaraz wydarzy, gdyż im dalej herosi szli, tym intensywniej czuli nieprzyjemne zapachy, zapewne wydzielane przez jakieś bestie. Wkrótce potem członkowie drużyny usłyszeli dziwny warkot, który był charakterystyczny dla troglodytów. Joanne dzięki swojej umiejętności widzenia w ciemnościach, dostrzegła nieco więcej z przodu, niż pozostali (z paroma wyjątkami) i dostrzegła rozgałęzienie jaskini, które wydawało się być stworzone manualnie. W każdym razie, obok niego widać było gruz w formie większych kamieni czy piachu oraz tlące się światło, które po jakimś czasie zaczęli dostrzegać również pozostali. Po lewej stronie mieli zatem herosi rzekę, po prawej zaś mały dodatkowy korytarz w wielkiej jaskini, który wydawał się być siedliskiem potworów. Na nieszczęście półbogów, troglodyci szybko wyczuli ich obecność i z korytarza zaczęły wychodzić całe grupy pierwszopoziomowych potworów. Było ich około pięćdziesięciu, niemal wszystkie z wyjątkiem jednego egzemplarza mierzyły koło 1,2m wzrostu i wyglądały jak typowi troglodyci. Ostatni jednak wyróżniał się czerwonym ubarwieniem grzbietu oraz kolcami wzdłuż linii kręgosłupa. Był także uzbrojony w szeroki miecz, w przeciwieństwie do swoich pobratymców, którzy w dłoniach dzierżyli lagi, kije bądź proste narzędzia w stylu zużytych młotków. Grupa rzuciła się na herosów, tworząc niemały zamęt i wysyłając różne przeraźliwe dźwięki, które szybko niosły się po jaskinii. Folklore Galichet musiał poradzić sobie z atakiem trzech troglodytów z kijami, którzy biegli w jego stronę wykrzykując bliżej nieokreślone dźwięki. Jakieś "ecelelefranki" i inne tego typu zwroty, które nic nikomu nie mówiły. Półbóg miał jednak na tyle dużo czasu, by zareagować, że z pewnością nie będzie to dla niego żadnym problemem. Inaczej sytuacja miała się z kolei przy Giotto Nero i Joanne Collins. Ten pierwszy prowadził grupę, dlatego był najbliżej. Z kolei Collins została wykorzystana jako "latarka", która miała oświetlać pozostałym drogę, a także informować cały skład o wszystkich niepokojących sytuacjach. Dwójka półbogów musiała sobie poradzić z pięcioma troglodytami, w tym z kolczastym przywódcą stada. Rzucili się oni z atakami swoich tępych narzędzi oraz szerokiego miecza na potomków Fobosa i Heliosa. Trzy zwykłe bestie zajęły się Giotto, odcinając go od razu od Joanne i otaczając go. Z kolei blondynka musiała uporać się z jednym zwyczajnym i szefuniem, któremu na samą myśl tak gorącego mięska (jest córką Heliosa, zboczuchy, wiem co pomyśleliście) ślina zaczęła lecieć z pyska. Oni nie bawili się w taktykę i zaatakowali Joanne od przodu, która miała chwilę czasu na reakcję. Lara Guseva miała na karku czterech troglodytów. Trzech z nich było uzbrojonych w kije, ostatni miał tępy toporek, który najpewniej podpierdolił jakiemuś biednemu drwalowi. Te również zastosowały bardziej taktyczne rozwiązania i kijowa trójka zaczęła odciągać uwagę doświadczonej heros, z kolei czwarty z toporkiem, chciał się zaczaić na córkę Sif i zaatakować ją w najmniej spodziewanym momencie. Reszta półbogów zajęła się pozostałymi troglodytami, gdyż po wyjściu z jaskini od razu wszystkie się rozpełzły i atakowali również innych członków drużyny, nie tylko tych z pierwszych miejsc w tej autonogowej ciuchci.
Kolejność odpisów jest dowolna. Liderem grupy jest Giotto Nero, zaś jego zastępcą Lara Guseva. Nadmienię również, że im więcej wodolejstwa i bajkopisarstwa, tym cięższa będzie dla was ta misja. Oczekuję konkretów, więc starajcie się skracać posty, by szło to sprawnie i bez komplikacji. Misja ma rangę S i będzie tak trudna, jak tylko się da. Miejcie to na uwadze. Wszelkie pytania i wątpliwości kierować poprzez PW do: @Corvus Juarez. Nie piszcie na admina/MG, bo tam wchodzę tylko umieścić odpis, więc częściej jestem na Corvie.
Ilość troglodytów: 50
Deadline: 28.03.2021 23:59
Lista postaci i ich aktualny stan: - Giotto Nero - Folklore Galichet - Lara Guseva - Joanne Collins - Samuel Blade (NPC) (jednostka specjalna, wojownik/mechanik) (syn Tanatosa) - Rose Drayton (NPC) (medyk) (córka Demeter) - Mara Wells (NPC) (mechanik) (córka Hel) - Avalon Johnson (NPC) (wojownik) (córka Eola) - Billy Rocks (NPC) (wojownik/trener) (syn Zeusa) - James Anderhil (NPC) (wojownik) (syn Magniego) (magiczna torba) - Maryline DiLaurentis (NPC) (wojownik) (córka Chione) - Jasmine Kerr (NPC) (wojownik) (córka Ateny) - Thomas Blackwild (NPC) (mechanik/trener) (syn Posejdona) - Xander Devei (NPC) (wojownik/trener) (syn Frei)
Joanne Collins
Re: Hades - Misja: Giotto Nero, Folklore Galichet, Lara Guseva, Joanne Collins Nie 28 Mar 2021, 15:37
Stanowczo i konkretnie- właśnie takiej postawy mogła spodziewać się po Giotto. Podzielała takie podejście, ponieważ nie zamierzała urządzać sobie wycieczki po podziemiach. Chciała ukończyć tą misję najsprawniej jak się dało, choć jednocześnie wiedziała, że to wcale nie będzie takie proste. Wszyscy zdawali sobie sprawę z tego, że to nie jest kolejne standardowe zadanie, gdzie trzeba pójść, spuścić łomot upierdliwej bestii i wrócić do domu. Perspektywa bezpiecznego powrotu to było tylko marzenie, na które mogła się obecnie posilić, wiedząc, że niekoniecznie musi się spełnić. Zaraz po przekroczeniu portalu zaczęła rozglądać się dookoła. Jako córka Heliosa, widziała w podziemiach stosunkowo dobrze. Pomimo kilku skupisk światła, blondynka zdecydowała się stworzyć dwa świetliki wielkości piłek do tenisa, które krążyły w obrębie idącej drużyny, doświetlając im drogę. - Uwaga.- wyrzuciła z siebie i zatrzymała się, gdy tylko dostrzegła rozgałęzienie jaskini. Paskudny swąd jaki unosił się w powietrzu wskazywał na to, że nie są tutaj sami. Mógł być to zapach jakiś brudnych potworów, ich odchodów albo czegokolwiek co mogłyby po sobie zostawić. Dlatego chwyciła lewą dłonią rękojeść miecza, którego jeszcze nie wyciągała z pochwy. Ruszyła się z miejsca i ostrożnie zrobiła kilka kroków jeszcze do przodu. Niedługo po tym jej oczom ukazała się zgrała troglodytów maszerujących prosto z wyżłobionego korytarza. - To troglodyci. Cała zgraja.- poinformowała szybko grupę, nie wiedząc czy zauważyli pierwsze wyłaniające się potwory równie szybko co ona. Prawdopodobnie nie dała im zbyt dużo czasu swoim ostrzeżeniem, ponieważ troglodyci dość szybko zaczęli tworzyć zamęt i otaczać herosów. Kilkoro z nich postanowiło odseparować od siebie Joanne i Giotto, jednak bezpośrednio musiała zmierzyć się w tamtej chwili z dwójką reprezentantów tych parszywych stworów. Jednym z nich był zapewne jakiś ich lider na co wskazywało jego odmienne umaszczenie oraz broń jaką dzierżył w dłoni. Collins uchyliła się przed atakiem. W ramach tego manewru natychmiast zamachnęła się mieczem, by odciąć szefowi troglodytów rękę, w której trzymał swoją broń. Zaraz po tym posłała mu jeszcze prawą dłonią kulę ognia w łeb, której temperatura docelowo powinna mieć ok. 800-900 stopni Celsjusza. Bez zatrzymywania się zrobiła półobrót, unosząc lewą rękę trochę wyżej tak, by ostrzem poderżnąć drugiemu potworowi gardło. Osunęła się na bezpieczną odległość, by móc przeanalizować jej obecne położenie i efekty tego tańca z troglodytami.
Lara Guseva
Re: Hades - Misja: Giotto Nero, Folklore Galichet, Lara Guseva, Joanne Collins Nie 28 Mar 2021, 18:11
Rosjanka wcale się nie zdziwiła po przejściu przez portal spodziewając się właśnie miejsca w podobnym klimacie. Jasne przestrzenie i na zewnątrz by ją dopiero wprawiły w osłupienie. Jaskinia? Banał. Oświetlenie jednak nieco ją zdziwiło, więc rozejrzała się uważnie dookoła zanotowując w pamięci, że nad ich głowami są stalaktyty, które są bliżej lub dalej od nich samych, jednak była to konstrukcja, która po naruszeniu mogła spierdolić się na nich. Należało uważać. Spojrzała na Rose jak na chorą, gdy ta sięgnęła po świecące roślinki. Nigdy nie rozumiała tych popierdoleńców, co kwiatki uważają za równych człowiekowi i "rozmawiali z naturą". Mogła być sobie specjalistką od alchemii, ale nie mieli pojęcia jakie oszustwa tutaj na nich czyhały. Przecież te roślinki mogły celowo przypominać coś dobrego z ich świata. Koniec końców wzruszyła tylko ramionami, bo to nie jej sprawa, jak dziewczyna zaraz się przekręci. Skrzywiła się nieco czując coraz większy smród i sięgnęła ku rękojeści szabli, choć jeszcze jej nie wyciągnęła. Rozglądała się uważnie wytężając swoje wyostrzone zmysły, by od razu wyjąć broń jak tylko Joanne powiedziała kogo widzi. Rosjanka chwilę później też to dostrzegła i nawet uśmiechnęła się pod nosem, bo takich przeciwników to ona mogła mieć - czysta zabawa. Gdy tylko pojawiły się przy niej cztery osobniki, zaatakowała tych z kijkami w pierwszym momencie odcinając im głowy albo niemalże rozpłatając ich na pół. Trzeciego zostawiła na deser, kątem oka dostrzegając ruch tego z toporkiem, któremu szybkim zamachem odcięła łeb i przedłużając ten ruch zrobiła to samo z ostatnim kurduplem. Z obrzydzeniem spojrzała na brudny i śmierdzący miecz, który po tym, jak towarzystwo też się rozprawiło z troglodytami, zamoczyła w Styksie, by chociaż trochę go oczyścić z tego gówna. Że też nie pomyślała o butelce z wodą.
Gość
Gość
Re: Hades - Misja: Giotto Nero, Folklore Galichet, Lara Guseva, Joanne Collins Nie 28 Mar 2021, 20:02
Jak to zwykle bywa, najpierw był smród, a dopiero później jego źródło. Dzięki swojej wrodzonej umiejętności widzenia w ciemności Folk nie potrzebował świetlistych kulek Jo, aby wiedzieć co nadchodzi. Jak się po chwili okazało przed nimi pojawiła się banda reptiliańskich karłów, która dzierżąc byle gówno znalezione na ziemi postanowiła udać specjalny oddział delta. W pierwszej myśli Folk miał zamiar po prostu wyciągnąć pompkę, dać wszystkim znać (aby nikt mu nie podszedł przed lufę jak Corv w BF2) i rozpierdolić to całe towarzystwo amunicją dum dum. Jak się jednak okazało troglodyci nie grzeszyli mądrością jeszcze bardziej niż Galichetowi się wydawało i rozdzielili się zmniejszając swoją siłę. W momencie kiedy na Folka rzuciła się trójka jego muppetów uśmiechnął się: - Jak ja kurwa kocham walki karłów. - Ostatnie słowa wypowiedział tworząc w swoich słoniach mroczne ostrza. Nie miał zamiaru pierdolić się w ceregiele - był od tych gówniaków większy i silniejszy, a co za tym idzie miał przewagę. Pierwsze ostrze postanowił więc wbić bezpośrednio w łeb trogusia, który był na czele, powinno to ostudzić jego zapał do walki jak i zresztą całe ciało. Szybkie cofnięcie ostrza i podobny manewr z drugim urwipołciem. Ostatniego zaś postanowił potraktować wyjątkowo i wycelował ostrzami prosto w niego - jednym ostrzem w głowę, drugim zaś w klatkę piersiową. W momencie kiedy wbiły się one dosyć głęboko po prostu je zdematerializował i pozwolił na to, aby cała życiodajna posoka wypłynęła z ciała naszego delikwenta. Jeśli jakimś cudem, któryś z manewrów się nie powiódł, Folk próbował zrekompensować to ponownymi pchnięciami ostrza, uważając przy tym, aby nie dostać z kija.
Giotto Nero
Re: Hades - Misja: Giotto Nero, Folklore Galichet, Lara Guseva, Joanne Collins Nie 28 Mar 2021, 20:41
Giotto spojrzał tylko zniesmaczony na Folklore, który jak zwykle zadawał pytania nieadekwatne do sytuacji. Czy istniała prostsza odpowiedź od zżalenia syna Hekate wzrokiem? Czy tak doświadczony heros, pyta innego doświadczonego herosa o rodzaj stworów w Tartarze? Logika podpowiadałaby wszakże, że te pierdolone bestie są w swoim "domku", także mogą być tu wszystkie ich rodzaje. Łącznie z onlyfansowymi sukkubami, które świecą dupami i cycolami na wszelkie kierunki. A co jakby dodał, że jeszcze ogony wsadzają w dupę i robią lewatywę niczym posterunkowa Crystal? Nie żeby Giotto to kiedykolwiek przeżył, ale z opowieści herosów słyszał różne rzeczy. - Ty, blondyna. Idziesz z przodu - skinieniem głowy wskazał Joanne początek ich formacji, by szła obok niego i poza oświetlaniem drogi dla tych, którzy nie mieli żadnych umiejętności w rodzaju widzenia w ciemnościach, informowała też za pomocą swojego wzroku o tym, że coś się zbliża. - Folkmeister, zajmij tyły i ogarniaj tych plastusiów - nawiązał rzecz jasna do pozostałych członków drużyny z paroma wyjątkami, o których nic nie wspomniał. Niech każdy sam kmini, czy jest plastusiem czy nie. Plan był dobry, bo dwóch najlepiej widzących herosów ogarniało teren przed nimi, a także miało oko na całą drużynę, dlatego też potencjalnie zaskoczyć może ich tylko wyrostek robaczkowy, albo grupa Diglettów popierdalająca pod ziemią i udająca ziemniaki z oczami. Idąc sobie hadesowym spacerniakiem, herosi natknęli się na grupę ślepych karłów, którym najpewniej przeszkodzili w walce o tytuł najlepszego troglodyty-boksera. Nero tylko skrzywił się lekko, czując, że "coś tu śmierdoli", cytując Ragnara Crowa i po informacji od Joanne natychmiast westchnął zrezygnowany, tracąc w ogóle zainteresowanie całą walką. Troglodyci? Cała zgraja? Przecież to jakby Big Show miał się bać ataku przedszkolaków. I nawet fakt, że coraz więcej dzieci jest otyłych nic by tu nie dał. Giotto schował obie ręce do kieszeni i niewzruszony stał, czekając na atak. W międzyczasie usłyszał jakieś "esiesiebarhajasie", które wypaplał jakiś potworek biegnąć na Folka. Co za debil w ogóle pomyślał, że to może być "ecelelelfranki"? Chuj wie. Bestyjki chyba wyczaiły, że mają do czynienia z kimś o wiele potężniejszym niż całe ich stado razem z dziesięcioma pokoleniami wstecz i go nie zaatakowały. Giotto potraktował to więc jako zaproszenie i wyciągnął gladius, który podarowała mu żona, żeby zaraz ciachnąć nim całą trójkę niezbyt ogarniętych, a przede wszystkim ślepych potworów. Poruszał się z gracją i opanowaniem, odparowywał dziki napór narzędzi troglodytów, by zaraz jednemu odciąć łeb, drugiemu pochlastać szyję, z której powinna sączyć się krew, co uniemożliwi mu dalszą walkę, a ostatniego potraktował z większą litością i po prostu odjebał mu najpierw obie ręce, następnie nogi, a na sam koniec kopnął bezwładną kulę i wbił miecz prosto w czoło, chcąc zakończyć żywot ostatniego z troglodytów. Nawet się przy tym nie spocił i widząc, jak reszta herosów daje sobie radę z potworami, wszak były to bestie najniższego poziomu, ziewnął tylko lekko, zerkając najpierw na zegarek, którego nie miał, a później na zwisające stalaktyty, doceniając architekta tego wnętrza.
Grupa 50 troglodytów nie była nawet rozgrzewką dla tak opakowanej w talent i umiejętności drużyny, dlatego też szkarady nie wiedziały, na co się porywały. Najpewniej przemawiał przezeń głód, który zawsze się dwoił i troił, jak tylko w powietrzu czuć było zapach herosa. To było coś jak wpadanie do domu na weekend po kilku tygodniach nieobecności w wykonaniu studentów i otrzymanie od kochanej mamy informacji, że dziś na obiad ich ulubione danie. Nie dało się wobec tego przejść obojętnie i niczego nieświadomi troglodyci już rozkminiali, co tu przyrządzą z blondyneczek, brunetów, debili i plastusiów. Myślał indyk o niedzieli... Każdy heros poradził sobie wręcz śpiewająco z naporem tych niezbyt inteligentnych stworzeń. Joanne po poinformowaniu całej drużyny o ataku troglodytów, od razu uchyliła się przed atakiem, który był w nią skierowany. Lider formacji bestii nie spodziewał się tak szybkiego kontrataku, który dzięki przyzwoitej umiejętności akrobacji Collins, udał się w stu procentach. Ręka została odcięta i opadła bezwładnie na ziemię, a sam ślepiec krzyknął z bólu, co było ostatnim dźwiękiem jaki wydał, gdyż chwilę później jego głowa została przysmażona za pomocą ognistej kuli. Bardzo gorącej ognistej kuli. Następnie z gracją i efekciarsko córka Heliosa zrobiła półobrót, nacinając skórę drugiego z oponentów w miejscu szyi tak, że ten natychmiast wypuścił z ręki swój prymitywny oręż i złapał się dłońmi za ranę, która bardzo szybko doprowadziła do wykrwawienia się potworka. Odsunąwszy się, blondynka dostrzegła kilka innych grup troglodytów, którzy raz po raz padali od różnej maści broni herosów. Lara Guseva również doskonale radziła sobie w starciu z bestiami, które miała wokół siebie cztery. Córka Sif zdecydowała się na zaatakowanie tych z kijami, co było dobrym ruchem z perspektywy samych szkarad. O to właśnie chodziło, by skupić jej uwagę. Zastosowali więc gambit, który zakończył się przedwczesną śmiercią całej trójki poprzez odcięcie dwóch głów oraz rozplataniu trzeciego na pół. Ostatni zaś skorzystał z okazji i przyatakował Gusevę niczym David Babunski obronę przeciwnika, ale niestety popełnił błąd... Zaatakował Larę. Kobietę, która z powodzeniem mogłaby startować o tytuł najlepszej wojowniczki w obozie, tak więc czy dałaby się zaskoczyć tak prymitywną strategią, mając takie doświadczenie? Nic z tych rzeczy, dlatego też nim toporzasty troglodyta zamachnął się, by zranić ją tępym narzędziem, ta machnęła tylko swoim ostrzem i odcięła mu łeb, nim w ogóle zdążył wylądować po tym szaleńczym skoku. Ciało osunęło się na ziemię i przeturlało niecały metr obok. Galichet również miał przewagę z racji swojego doświadczenia i ogólnych umiejętności, a także inteligencji. Tego ostatniego jednak nie trzeba było aż tak zanadto używać, dlatego skupiwszy chakrę między swoimi pośladami, wytworzył w rękach mroczne ostrza, którymi zamierzał naciąć kilka brzydkich organizmów. I tak oto pierwszy karzeł padł od wbicia mu umbrakinetycznego wytworu w łeb, drugi podzielił jego los jakąś sekundę później. Czy oni nie widzieli, że taktyka szarżowania na herosa pokroju Folklore nie zadziała? No tak, byli ślepi. Dla ostatniego przygotowane było coś specjalnego i poza wbiciem pierwszego ostrza w głowę, drugie również zostało użyte, by przedziurawić jego klatkę piersiową. Troglodyta zginął na miejscu, ale Galichet chciał chyba dodać trochę efekciarstwa i kiedy tylko miecze z umbrakinezy zniknęły, krew trysnęła i chwilę później zalała w nieznacznym stopniu martwe ciało potwora. Kolejny odważny potworek skierował się w stronę Galicheta krzycząc znamienite: "esiesiebarhajasie", ale nim zdołał w ogóle dobiec do syna Hekate i uderzyć go swoją lagą, poślizgnął się na krwi swojego pobratymca i minął się z celem, wpierdalając się prosto do Styksu, w którym się utopił. Świadkiem tego wybitnego ataku była Lara Guseva, która w międzyczasie czyściła swoją broń właśnie w rzece Hadesu, widząc jak pozostali dobrze radzą sobie w walce z troglodytami. Nero również dobył w tym czasie miecza i poradził sobie śpiewająco ze swoimi przeciwnikami. Najpierw wciągnął troglodytów nieco głębiej, by zaraz jednego pozbawić głowy. Drugiemu poderżnął gardło niemal w tym samym miejscu, co Joanne swojemu oponentowi, jak gdyby było to mierzone. Ostatniemu zaś odrąbał po kolei prawą i lewą rękę, a następnie lewą i prawą nogę, zostawiając coś na wzór Mike Wazowskiego z Potworów i Spółki, tylko, że bez nóg i rąk. No i bez dużego oka. W sumie to była to trochę taka piłka do soccera Selecta, z wystającym kikutem-balonem, nie nadająca się już do gry. Resztka ciała przeturlała się na bok i zderzyła się z innym trupem, pokonanym z kolei przez Jamesa Anderhila. Pozostali herosi zajęli się resztą troglodytów, którzy padali jak muchy. Jedni dostawali ostrzami, inni biczami, jeszcze inni obrywali bronią palną, która robiła trochę hałasu. Kilka strzał również zostało wbitych w troglodytów, przez co też pomarli. No i na koniec zabawę postanowił skończyć Xander Devei, który widząc dziesięciu troglodytów przed sobą, spalił ich na popiół za pomocą swojej pyrokinezy. Po zebraniu się do kupy i ogarnięciu wszystkich strat, których nie było aż tak wiele, raptem kilka naboi i strzał, herosi podążyli dalej w kierunku tajemniczej zatoki, w której miał znajdować się statek na drugą stronę rzeki. Jego kapitanem miał być Charon, znany też skądinąd jako przewoźnik i jak się okazało, półbogowie po kilkudziesięciu minutach spokojnej wędrówki, dostrzegli zakapturzoną postać, która stała niewzruszona przed potężną drewnianą łodzią, czy może raczej statkiem, mogącym pomieścić kilka tuzinów dorosłych chłopów. Stał tuż przed platformą, po której obozowicze mogli wejść na statek. Zanim ktokolwiek zdążył się odezwać, Charon wystawił tylko siną dłoń zza czarnego rękawa stroju kostuchy i rzucił złowrogim, rozdwojonym głosem w kierunku całej grupy. - Opłata - to były jego jedyne słowa, ale co mniej odważnym herosom mogły zmrozić krew w żyłach. Gdyby herosi się przyjrzeli przewoźnikowi, nie dostrzegliby nic poza strojem kostuchy. Twarz była zakryta przez potężny kaptur, który nie dość, że samym materiałem zasłaniał głowę boga, to jeszcze rzucał tak intensywną ciemność nań, że nie sposób było dostrzec jak przewoźnik wygląda nawet posiadając umiejętności widzenia w ciemnościach. Jedynym skrawkiem skóry jaki był widoczny, była ta sina ręka z uwydatnionymi kostkami jak u jakiegoś trupa. No dobra, to teraz kto buli przewoźnikowi? Nope, nie da się kartą. Nie ma terminala.
Kolejność odpisów jest dowolna, z wyłączeniem tego, że Giotto Nero pisze ostatni. Liderem grupy jest Giotto Nero, zaś jego zastępcą Lara Guseva. Nadmienię również, że im więcej wodolejstwa i bajkopisarstwa, tym cięższa będzie dla was ta misja. Oczekuję konkretów, więc starajcie się skracać posty, by szło to sprawnie i bez komplikacji. Misja ma rangę S i będzie tak trudna, jak tylko się da. Miejcie to na uwadze. Wszelkie pytania i wątpliwości kierować poprzez PW do: @Corvus Juarez. Nie piszcie na admina/MG, bo tam wchodzę tylko umieścić odpis, więc częściej jestem na Corvie.
Deadline: 02.04.2021 23:59 (wyjątek: Giotto Nero, on ma czas do 03.04.2021 do 23:59)
Lista postaci i ich aktualny stan: - Giotto Nero - Folklore Galichet - Lara Guseva - Joanne Collins - Samuel Blade (NPC) (jednostka specjalna, wojownik/mechanik) (syn Tanatosa) - Rose Drayton (NPC) (medyk) (córka Demeter) - Mara Wells (NPC) (mechanik) (córka Hel) - Avalon Johnson (NPC) (wojownik) (córka Eola) - Billy Rocks (NPC) (wojownik/trener) (syn Zeusa) - James Anderhil (NPC) (wojownik) (syn Magniego) (magiczna torba) - Maryline DiLaurentis (NPC) (wojownik) (córka Chione) - Jasmine Kerr (NPC) (wojownik) (córka Ateny) - Thomas Blackwild (NPC) (mechanik/trener) (syn Posejdona) - Xander Devei (NPC) (wojownik/trener) (syn Frei)
Po oczyszczeniu broni w wodzie, Rosjanka machnęła nią kilka razy jeszcze nad samą rzeką, by na broni było mniej aniżeli więcej wody. W międzyczasie jeszcze zaprzestała czynności na chwilę patrząc, jak jeden ze śmierdzieli się topi. Ni to spojrzała z obrzydzeniem, ni to prychnęła pod nosem, by zaraz po tym schować broń do pokrowca. Wydawało się, że póki co potrzebna jej nie będzie, choć jak to ona trzymała rękę na pulsie. A raczej - będąc już precyzyjną - na broni na swoim udzie, drugą mając rzecz jasna niemal w ręku tylko w formie pierścionka póki co. Póki co jednak kobieta była pewna i nawet trochę się nudziła, choć wiedziała, że to jedynie kilka pierwszych minut wyprawy z misji, która zajmie kilka dni. Szła więc spokojnie gdzieś w połowie tej niecodziennej wycieczki, aż napotkali przewodnika. Bo w sumie, można było go teoretycznie za takiego wziąć, nie? Grupa osób i opłata za wejście na pokład, jak w normalnym życiu, tylko waluta nie taka. No i może przewodnik nie taki siny, ale to też różnie bywa. Spojrzała na Giotto, któremu się chyba nie śpieszyło z wejściem - może chciał policzyć za ile dzieciaków sam musi zabulić? Jak trzeba będzie, to i ona się dorzuci, ale po co tak szastać swoimi-obozowymi pieniędzmi, nie? Jako pierwsza więc wyjęła z kieszonki jedną Drahmę i położyła ją na dłoni Charona nie bojąc się tego dotyku. Może to odważy innych, którzy za nią stali trzęśli portkami... o ile nie zrobili już pod siebie. Obejrzała się przez ramię, wzruszyła ramionami i po kładce weszła na statek czekając na całą resztę tej upośledzonej wycieczki.
Z troglodytami poszło gładko. Córka Heliosa mogła sadystycznie podziwiać jak jeden z nich wykrwawia się na ziemi, a drugi pada od poważnych poparzeń na jego facjacie. Joanne rozejrzała się dookoła, by upewnić się, czy ktoś przypadkiem nie potrzebuje jej pomocy. Jak się okazało, cała ekipa poradziła sobie z tymi szkaradami bardzo sprawnie. Mierzyli się z potworami pierwszego poziomu, więc można było się spodziewać takiego lub podobnego efektu. Collins poprawiła swoją kurkę i wyczyściła ostrze miecza. Po tej krótkiej rozgrzewce mogli udać się dalej. Joanne dołączyła na przód grupy do Giotto nim ten musiał ponownie przyzywać "blondynę" niczym nowego pokemona ognia zapisanego w pokedeksie (jakkolwiek to się pisze). Po jakimś czasie dostrzegli zakapturzoną postać, która wyglądała intrygująco i dość niepokojąco. Gdy padło hasło "opłata", Joanne zaczęła panicznie przetrzepywać kieszenie swojego odzienia w poszukiwaniu chociaż jednej Drahmy, która mogłaby się gdzieś przypadkiem zaszportać. - Kurwa, wiedziałam, że o czymś zapomnę.- burknęła, zaklinając siebie w myślach. Już idąc na zbiórkę, myślała nad tym czy czegoś ważnego nie zapomniała zabrać. Trochę szkoda, że nikt przed wymarszem nie wspomniał o tak istotnej rzeczy, równie dobrze sama mogła wpaść na to, by zabrać ze sobą Drahmy. Przykładem takiej wspaniałomyślnej postawy była choćby Lara, która jako pierwsza wyciągnęła monetę. Joanne rozejrzała się po innych obecnych i zdecydowała zwrócić się akurat do swojego byłego kapitana. - Folk, błagam cię. Będziesz tak dobry i pożyczysz mi Drahmę?- spytała, spoglądając na niego niczym szczenię, które czeka na jakiegoś smakołyka. Spodziewała się, że jej prośba może nie przejść tak łatwo, ale co innego mogła począć?
Za każdym razem kiedy Folk przebijał ostrzami troglodytę miał w głowie TEN dźwięk. Co się dziwić - uwielbiał karły i zabawki. Dlatego też kiedy ostatni z ancymonków biegł w jego stronę, uśmiechnął się szczerze i rozłożył ręce, aby pochwycić nowego pupila. Jak się jednak okazało ten wolał popełnić tradycyjne wasabi i wpierdolił się do wody z pluskiem. - Kurwa, a już go zdążyłem polubić. Czułem, że łączy nas nierozerwalna więź. Jego szkoda mi najbardziej.. Żegnaj Apollo Creed Clubber Lang. - Po tych słowach spojrzał przed siebie, a na jego twarzy pojawił się grymas Jeremyego Clarksona - Anyway. - Ruszył za resztą ekipy. Szli i szli, a Folka z czasem zaczęło zastanawiać kiedy ta jebana mapa się skończy, nikt w końcu nie stworzył jeszcze tak dużego otwartego świata. Wtem przed nimi pojawił się on - kapturzysta, którzy nie zdjął kaptura. Wyciągając ostentacyjne łapę rzekł "Opłata" i Folk już wiedział z kim ma do czynienia. Z początku chciał od razu ruszyć do ów jegomościa, ale ubiegła do Lara kładąc "czarnej" postaci kawałek blachy na dłoni. Na twarzy Galicheta pojawiło się niemałe obrzydzenie. Kiedy chciał ruszyć po raz drugi zagadała do niego Jo z pytaniem o jakieś kurwa talarki z Lajkonika. Folk spojrzał na swoją dawna podopieczną: - Co Ty mi tu za farmazony pierdolisz? Jakie Drahmy? Może od razu mnie zapytasz gdzie jest hajs za las? Ja to załatwię blondi. Po tych słowach w końcu ruszył w stronę zamaskowanej postaci. - Co się kurwa ukrywasz pod tym kawałkiem szmaty Haron? Co Ty myślisz, że ja Cię nie poznałem? Oczywiście, ze poznałem. Przyznaj się, znów nie masz kasy na wódę i sępisz od ludzi, a później znów wszystkich usuniesz ze znajomych? - Stanął przed kapitanem tej wątpliwej łajby. - Powinienem wziąć tą drahmę co masz na dłoni w ramach rekompensaty za stracony alkohol na urodzinach Giotto, ale wiesz co? Mam lepszy pomysł. - Po tych słowach wyciągnął zza pazuchy kubełek KFC - Wpierdolisz całą zawartość i jesteśmy kwita. Daj mi się chociaż pośmiać. - położył dłoń na ramieniu Harona. - Powodzenia brachu. Nie czekając na dalszy rozwój sytuacji i mając nadzieję, że Haron wpierdoli wszystko już na pokładzie ruszył przez kładkę na pokład łajby.
Wyłączenie z gry troglodytów nie było żadnym problemem, zwłaszcza, że prawie każdy heros w tej grupie byłby w stanie w pojedynkę załatwić całą pięćdziesiątkę, a niektórzy nawet i więcej. Dlatego też Nero obserwował wszystko w spokoju, spoglądając od czasu do czasu na swojego kumpla, który bawił się chyba zacnie w tym całym towarzystwie. Uniósł tylko jedną brew, widząc jak potworek przypuszcza ostatni atak, po czym wypieprza się i wślizguje prosto do Styksu, w którym się topi. I jak tu traktować tych oponentów jakkolwiek poważnie? Wyszedłszy naprzód, nawet nie zamierzał sprawdzić, czy ze wszystkimi wszystko w porządku. Kto przeżył, ten przeżył i tyle. Giotto nie jest ich opiekunką, by liczyć za każdym razem jak będzie się zastanawiać, czy na pewno wszyscy są. Wędrowali więc w kierunku zatoki, w której miała się znajdować łajba Charona. Kiedy dotarli w te miejsce, Giotto od razu zlustrował wzrokiem tajemniczą postać, którą poznał od razu, wszakże miał już z nim do czynienia podczas ostatniej podróży, tylko że w drugą stronę. Jak widać, dalej nie pokazywał pyska, ani też nie odzyskał żadnego wigoru, bo jego dłoń wyglądała na niezbyt zadbaną, kiedy to wysunął ją, chcąc przyjąć od wszystkich zapłatę. Usłyszawszy jęki Joanne, spojrzał tylko z politowaniem na blondynkę i pokręcił głową, zastanawiając się, jakie procesy zachodziły jej w głowie, kiedy pakowała się na misję do Hadesu. Żeby jeszcze była Nordem, to Giotto by to może zrozumiał. Tymczasem Greczynka z krwi i kości nie wie, że płaci się zawsze drahmy Charonowi. I to ta lasia, której streak śmierci współtowarzyszy przedłuża się niemal co misje. Spoglądał z lekkim zdziwieniem na Folka, który zaczął odpierdalać jakąś inbę. Najpierw pomylił Charona z Haronem, później opierdolił go za chlanie na krzywy ryj, a na koniec wręczył kubełek z KFC, który zabrał ze sobą na misję. Giotto tylko spuścił głowę, wiedząc doskonale, jaki efekt Galichet zamierza osiągnąć. Na koniec syn Fobosa tylko pokiwał głową i podszedł do przewoźnika. - Za pozostałych - rzucił krótko, wręczając odpowiednią ilość drahm za wszystkich, którzy nie wzięli ich ze sobą: począwszy od Folka, skończywszy na Joanne. Następnie skierował swoje kroki w stronę pokładu, który wyglądał dość nieciekawie. Zdecydowanie przydałaby mu się renowacja, choć z drugiej strony, było to bardzo wymowne, wszak to ostatnia podróż i to do krainy zmarłych, więc co oni będą się wykosztowywać na nowe żagle? Stanął gdzieś z boku i skrzyżował ręce na klatce piersiowej, przymykając przy tym oczy. Czeka ich długa podróż, więc można było odpocząć.
Po dotarciu do zatoki, w której znajdowała się łódź Charona, herosi zaczęli po kolei wchodzić na pokład, chcąc przepłynąć jak najszybciej Styks i rozeznać się w głębszej części Hadesu, która była początkiem ich podróży do jądra Tartaru. Wszystko szło sprawnie, ponieważ wielu herosów, w tym Lara Guseva, Samuel Blade, Billy Rocks, Jasmine Kerr czy Thomas Blackwild posiadali w swoim ekwipunku drahmy, toteż Charon bez problemu wpuszczał ich na spory, odrobinę przerażający statek. Z pozostałą częścią było już gorzej i gdyby nie interwencja pozostałych, mogłoby się to skończyć dużo gorzej. Pierwszy do Charona podszedł Folklore, który zamiast spróbować przekonać przewoźnika, zaczął gadać jakieś pierdoły o kasie na alkohol i po obrażeniu boga, udał się prosto na statek, wręczając wcześniej kubełek z KFC zakapturzonej postaci. Szedł kładką raptem kilka kroków, nim nie napotkał na swojej drodze bariery, o którą uderzył ciałem. Charon nie był tak głupi, jak jego imiennik z Wałbrzycha, toteż zabezpieczył się na ewentualność przytłaczającej liczby martwych, którzy nie chcieliby zapłacić podczas wchodzenia na statek. Galichet stracił w tym momencie równowagę, bo statkiem trochę zachwiało i niemal wpierdolił się do Styksu. Całe szczęście w ostatniej chwili odbił w drugą stronę, przeturlał się po kładce i znów znalazł się obok swojego compadre - Giotto Nero. Szybka interwencja syna Fobosa pozwoliła na wejście wszystkim członkom drużyny i po chwilowych problemach, znaleźli się oni na pokładzie, zajmując różne charakterystyczne miejsca. Jedni zawędrowali na dziób, inni w stronę rufy, jeszcze inni pozostali przy burtach, zajmując się swoimi sprawami. Ostatni na pokład wszedł Charon, który z pomocą magicznych zdolności zwinął kładkę i poszedł w stronę steru. Rzucił w dziurę pod nim drahmy, i chwilę później statek ruszył, nawet pomimo dziur w żaglach. Folklore oraz Joanne mogli być świadkami dość paskudnej sceny, w której to Charon, trzymając w jednej dłoni hot wingsa, wystawiał z kaptura kawałek swojej twarzy, właściwie same usta, które były koloru czarnego, otoczone szarością skóry. Herosi mogli dostrzec zaledwie jeden górny ząb, którym bóg rozrywał mięso. Na sam koniec wrzucał do ust całą kość, którą przegryzał i połykał. Nie było to zbyt przyjemne, ale Galichetowi chyba się podobało. Statek płynął, a herosi zajęli się swoimi sprawami, głównie odpoczynkiem. W pewnej chwili Lara, Folklore i Giotto usłyszeli jakiś cichy śpiew. Wszystko to za sprawą swoich rozwiniętych zmysłów, które pozwalały im na nieco więcej niż pozostałym. Joanne dostrzegła w oddali jakieś dziwne postacie, które - zanim blondynka je dobrze obejrzała - zeskoczyły z głazów do wody i zniknęły pod jej taflą. Z czasem pozostali członkowie drużyny również zaczęli słyszeć ten charakterystyczny śpiew. Z sekundy na sekundę stawał się on wyraźniejszy i głośniejszy. Wszyscy herosi z wyjątkiem Giotto Nero, zaczęli bardzo dziwnie się zachowywać, bowiem bardzo się rozluźnili, uśmiechnęli i zaczęli kierować się w stronę brzegu statku, chcąc być jeszcze bliżej tego cudownego dźwięku. Pierwszy wychylił się Thomas Blackwild, który z zachwytem spoglądał w dół, patrząc na taflę wody. Nie przyszło mu jednak długo się cieszyć z tego widoku, gdyż po chwili jakiś stwór wyskoczył z wody, oplótł rękami wokół szyi syna Posejdona i wciągnął go pod wodę. Pozostali mogli dostrzec tylko jak woda w Styksie nabrała sporo czerwonej barwy, zapewne od krwi herosa, który mimo swoich zdolności, już się nie wynurzył. Na szczęście heros zostawił swoją torbę ze sprzętem na pokładzie, dlatego nie zniknęła ona w odmętach rzeki. To rozbudziło wszystkich, którzy byli pod wpływem tej dziwnej hipnozy dźwiękowej i kiedy odsunęli się od brzegów, mogli dostrzec zgraję przeciwników. To były syreny, które przez cały ten czas imitowały głosy osób, za którymi herosi tęsknili. Zatem Folklore słyszał głos Blake Simmons, Joanne Collins słyszała naprzemiennie głosy Alexandra Silverhanda i Samuela Blade, Lara Guseva słyszała głos Errona Blacka, a Giotto Nero słyszał głos Elisy Nero. Jedyna różnica między nimi była taka, że syn Fobosa z racji swojej odporności na trucizny oraz iluzje, był dużo cięższym półbogiem do zaatakowania i mógł zdecydowanie dłużej opierać się tym dźwiękom, zwłaszcza, że nie były one aż tak inwazyjne. Pomogło to ogarnąć się wszystkim pozostałym i kiedy Thomas został wciągnięty do wody, reszta przygotowała się do walki, a na pokład wskoczyło dwanaście syren - około 1,9m wzrostu licząc rybi ogon, smukła budowa oraz bez żadnego uzbrojenia z wyjątkiem jednej, nieco większej i uzbrojonej w trójząb. Dwie z nich od strony dziobu, dwie od strony rufy i pozostałe z obu burt. Jedna rzuciła się z ostrymi kłami na Joanne, która miała raptem chwilę na odskok i skontrowanie tego ataku. Dwie zajęły się Giotto, który wydał im się być poważnym przeciwnikiem, dlatego też postawiły na ilość. Zanim jednak wykonały jakikolwiek ruch, najpierw kilka razy syknęły w jego stronę, a następnie obie rzuciły się na niego w szaleńczym ataku. Kolejna chciała zaatakować od tyłu Larę, ale ta dzięki swoim wyczulonym zmysłom spostrzegła tak i sprytnie go uniknęła. Zaraz jednak syrena wymierzyła w jej kierunku cios ręką, która miała też dość ostre pazury i celowała w twarz blondynki. Jedyna wyróżniająca się syrena swoim wzrostem (była bowiem nieco większa niż standardowa oraz miała w ręku trójząb) obrała za cel Folklore, którego natychmiast zaatakowała ostrą końcówką swej broni mierząc w brzuch. Czasu na reakcje było niewiele. Pozostałe syreny zajęły się pozostałymi członkami będącymi na pokładzie, a Collins i Galichet dzięki swoim umiejętnościom widzenia w ciemnościach dostrzegli jeszcze coś... kolejne syreny czekały parędziesiąt metrów dalej, dlatego dobrze będzie rozprawić się z tymi jak najszybciej, gdyż zaraz mogą one uzyskać przewagę liczebną. Pozostali członkowie ekspedycji tego niestety nie widzieli.
Ilość syren: 12
Kolejność odpisów jest dowolna, z wyłączeniem tego, że Giotto Nero pisze ostatni. Liderem grupy jest Giotto Nero, zaś jego zastępcą Lara Guseva. Nadmienię również, że im więcej wodolejstwa i bajkopisarstwa, tym cięższa będzie dla was ta misja. Oczekuję konkretów, więc starajcie się skracać posty, by szło to sprawnie i bez komplikacji. Misja ma rangę S i będzie tak trudna, jak tylko się da. Miejcie to na uwadze. Wszelkie pytania i wątpliwości kierować poprzez PW do: @Corvus Juarez. Nie piszcie na admina/MG, bo tam wchodzę tylko umieścić odpis, więc częściej jestem na Corvie.
Deadline: 06.04.2021 23:59
Lista postaci i ich aktualny stan: - Giotto Nero - Folklore Galichet - Lara Guseva - Joanne Collins - Samuel Blade (NPC) (jednostka specjalna, wojownik/mechanik) (syn Tanatosa) - Rose Drayton (NPC) (medyk) (córka Demeter) - Mara Wells (NPC) (mechanik) (córka Hel) - Avalon Johnson (NPC) (wojownik) (córka Eola) - Billy Rocks (NPC) (wojownik/trener) (syn Zeusa) - James Anderhil (NPC) (wojownik) (syn Magniego) (magiczna torba) - Maryline DiLaurentis (NPC) (wojownik) (córka Chione) - Jasmine Kerr (NPC) (wojownik) (córka Ateny) - Thomas Blackwild (NPC) (mechanik/trener) (syn Posejdona) - Xander Devei (NPC) (wojownik/trener) (syn Frei)
Joanne szybko pojęła, że Folklore jednak nie był odpowiednią osobą do proszenia o pożyczenie Drahmy. Uniosła jedną brew i śledziła wzrokiem jego poczynania z zażenowaniem wypisanym na twarzy. Na szczęście, po chwili znalazł się ktoś kto zdecydował się ruszyć z pomocą i założyć za nią podróż tą przeklętą łajbą. Weszła na pokład i zajęła miejsce przy prawej burcie. Miała chwilę, by się rozejrzeć i los chciał, by jej wzrok zatrzymał się akurat na paskudnych sinych wargach Charona, który zdecydował się poczęstować panierowanymi skrzydełkami. Widok ten uznała za co najmniej odrażający, odbierający apetyt, więc wzdrygnęła się z grymasem na ustach i zaczęła rozglądać się, wypatrując czegokolwiek w okolicy. Po chwili jej oczy spotkały jakąś poruszającą się sylwetkę, która zeskoczyła do wody. - Coś tam jest.- poinformowała grupę, wskazując kierunek, w jakim dostrzegła poruszające się istoty. Joanne mogła się domyślać, kto na nich czyha, ale gdy tylko usłyszała śpiew była już pewna z kim mają do czynienia. Chwyciła za rękojeść miecza i zerwała się na równe nogi. Niestety, słyszane melodie zaczęły na moment obezwładniać jej umysł. Collins poczuła lekkie otępienie, choć wydawało się ono całkiem przyjemne. Ocknęła się, gdy syn Posejdona został wciągnięty pod wodę. Odskoczyła od burty, wyciągając natychmiast swój miecz. Dostrzegła jak woda przybiera barwę szkarłatu, uświadamiając wszystkim, że już po synu Posejdona. Chwilę później na pokład wdrapały się syreny, które nie próżnowały i od razu ruszyły do ataku. Collins trzymała pewnie swój miecz w lewej dłoni, a prawą pozostawiała w gotowości do miotania płomieniami. Syrena, z którą miała się zmierzyć nie zwlekała, tylko od razy rzuciła się na nią z swoimi śmierdzącymi zębiskami. Joanne osunęła się szybko w bok, wykonując unik, by bez chwili zwłoki wykonać kontratak. Jako, że syrena wychyliła się paszczą do przodu córka Heliosa zrobiła szybki wymach mieczem, próbując skrócić bestię o głowę. Jeśli jej się to nie udało, szybko dołączyła do ataku swoją prawą dłoń, posyłając w szkaradną gębę kulę ognia, wielkości kuli do kręgli, o temperaturze ok. 800 stopni Celsjusza. - Miejcie oczy dookoła głowy, jest ich więcej!- zawołała, po tym jak tylko dostrzegła kolejne bestie z oddali.
Folkowi nie dane było długo się cieszyć wystąpieniem Harona, gdyż oczywiście ktoś musiał wpierdolić się na imprezę bez zaproszenia. Co prawda Galichet nie miałby żadnych obiekcji gdyby były to Sukkuby z gołymi cyckami i wielkimi dupami. Wtedy od razu prawdopodobnie założyłby im onlyfans i liczył tylko te wszystkie miliony, które spływałyby mu na konto. Prawda była jednak taka, że to nie żadne demonice, a syreny postanowiły zaatakować herosów na łajbie. W momencie kiedy Folk odzyskał świadomość jego pierwszym ruchem było rozejrzenie się po łajbie i zorientowanie w sytuacji. Żadnych ostrzeżeń na szczęście wydawać nie musiał, gdyż ubiegła go w tym Collins - dobrze mieć czasem babę, która robi coś za Ciebie. Chcąc zwiększyć swoją mobilność Galichet szybkim ruchem zrzucił z siebie broń oraz torbę z osprzętem. Jak się po chwili okazało była to dobra decyzja, gdyż jedna z tych spasionych krów, która udawała, że jest trans Posejdonem postanowiła odjebać solo rodem z Yakuza Kiwami. Gdyby Folk był z 30 lat młodszy to może i taki atak bronią jakoś by na niego podziałał, zszokował czy coś. Prawda jest taka, że 20 lat temu to Galichet już z nie takimi wariatami walczył. Nie na łajbie, tylko na kumitsu, ale jednak. Na twarzy mężczyzny pojawił się delikatny uśmiech: - Szybkość czasu! - słowa te wyszły z jego ust w tym samym czasie kiedy jego ciało rozpływało się w niematerialną mgłę. Dzięki temu Folk nie musiał martwić się o atak ze strony potwora. Sam zaś korzystając z potencjalnej chwili zaskoczenia syreny przetransportował się za nią i materializując się, wraz ze swoimi taktycznymi nożami w dłoniach, wbił obydwa ostrza w plecy syreny i pociągnął mocno w dół - mając tym samym nadzieję, że doprowadzi do szybkiego wypatroszenia przeciwnika.
Lara po wejściu na pokład zajęła miejsce mniej więcej na jej środku licząc z każdej strony. Oparła się nawet ramieniem o jakiś słup podtrzymujący pewnie żagiel i czekała, aż reszta hołoty wejdzie. Kilka kolejnych osób poradziło sobie bez problemu, ale dalej zaczął się cyrk. Wywróciła oczami słysząc prośbę blondynki. Ona miała świadomość, do kogo ją kierowała? Guseva co prawda nadal była zaskoczona, że nie dostali Drahm od generała, ale Folk nie był kompetentną osobą. O tym po chwili się przekonali wszyscy, na co blondynka najpierw zareagowała zażenowaniem - na samą wypowiedź - a po przeturlaniu się spojrzała wręcz z obrzydzeniem. Co Grek to głupszy, a ten to chyba otwierał to zestawienie. Już miała mówić coś do Giotto, że ma więcej monet, ale gdy ten opłacił całą resztę, wzruszyła ramionami i zajęła się patrzeniem gdzieś przed siebie. Zmrużyła oczy słysząc cichy śpiew wiedząc od razu z czym ma do czynienia. Zawahała się nad bronią, ale ostatecznie zdecydowała się na dwa pistolety - boski oraz ten na udzie. Oba obecnie znajdowały się w jej dłoniach, jednak nim pojawiły się syreny do zabicia, ona poczuła jak wyraźnie się rozluźnia. Uśmiechnęła się nawet lekko, bo jednak usłyszeć Errona było miło. Zrobiła jednak raptem kilka kroków naprzód, kiedy już Thomas został wciągnięty. Ten widok i syreny ją otrzeźwił, bo krwi nie dostrzegła, gdyż nie dotarła jeszcze do samego dziobu. Skrzywiła się i zacisnęła palce mocniej na obydwu pistoletach czekając na atak. Gdy tylko dostrzegła ruch za sobą, odsunęła się patrząc z pogardą na stwora. Uskoczyła, gdy został wyprowadzony kolejny cios, po czym wpakowała dwie kule prosto w łeb niezbyt bajkowej syrenki. Jeżeli jej to nie wyszło, oczywiście strzelała dalej, ale liczyła na to, że nie musi marnować póki co więcej naboi. Jeśli jej to wyszło rozejrzała się czy ktoś potrzebował pomocy, ale też zaklęła pod nosem na słowa Joanne. Oni na statku nie powinni być bezpieczni w tej "ostatniej podróży"? Takie trochę oszustwo się teraz odbywało.
Wejście na pokład powinno być momentem, w którym wszyscy mieli trochę odsapnąć po tej dość długiej podróży. Giotto jednak spodziewał się, że nie będzie tak łatwo, głównie przez fakt, że na statek Charona zawitali wyłącznie żywi i to była zasadnicza różnica. Wszelkiej maści potwory miały do skosztowania świeże mięsko, a nie jakieś duchopodobne byty, które nie wydzielały żadnych zapachów i mogły być bezpiecznie transportowane na drugi brzeg. Nie spodziewał się jednak tego, że stanie się to szybko. Ledwo co zdążył położyć swój plecak na pokład, a tu już trzeba było odpierać atak. Zaczęło się dość zwyczajnie, od charakterystycznego dla syren śpiewu. Giotto mimowolnie uśmiechnął się kącikiem ust, gdy bestia sprezentowała mu idealną barwę głosu jego żony, za którą - co by nie mówić - Nero tęsknił. Będąc jednak całkowicie świadom tego, że jest to pewien rodzaj hipnozy, nie dał się temu chwycić, choć na pewno większą rolę odegrały w tym jego zdolności i immunitet na słabsze uroki czy iluzje. Syn Fobosa stanął wyprostowany i czekał na rozwój wydarzeń, spodziewając się, że syreny prędzej czy później zaatakują ich na pokładzie. Wiadomym było, że trzeba unikać sprowadzenia do wody, bo to była już prosta droga do Hadesu ale nie jako żywy byt. Odsunął się więc nieznacznie od burty i stanął bliżej środka, niż brzegu statku, oczekując chaotycznego ataku. Giotto błyskawicznie rozejrzał się po całym statku, lustrując wzrokiem ilość przeciwników oraz sojuszników, których ubyło o jednego z racji śmierci Thomasa. Następnie już skupił się w pełni na dwóch syrenach, które wybrały sobie jego na obiad. Uniósł lekko brew, spoglądając z pogardą na paskudy, które najwidoczniej nie śpieszyły się do żadnego ataku. Czyżby czuły respekt? Kiedy tylko syknęły, Giotto od razu zmienił swoją bransoletkę w gladius, który dostał od swego ojca i z ogromnym impetem rzucił go w kierunku głowy pierwszej z syren, która nim go zaatakowała, powinna już mieć przeszytą głowę mieczem, a samo ostrze powinno się wbić w drewniany pal za nimi. Z drugą postanowił się trochę zabawić, dlatego też wyciągnął drugi gladius i widząc frontalny atak, który bardziej opierał się na instynkcie niż strategii, od razu wywołał u niego następującą reakcję: odskok w bok. Giotto sprawnie przesunął się, zyskując nieco przestrzeni, po czym zamachnął się trzymając miecz oburącz i atakując rękę bestii, która zamierzała zatopić w nim swoje pazury. Chodziło o to, by odrąbać jej łapę. Następnie, trzymając gladius w prawej dłoni, zamachnął się do wewnątrz, chcąc naciąć w poziomie brzuch syreny, a następnie unieść ją nieznacznie i ruchem po ukosie wbić ostrze prosto w szyję, by jak najszybciej pozbyć się stworzenia.
Statek płynął, a herosi mieli raptem kilka chwil na złapanie oddechu. Jak słusznie zauważył Giotto w swoich umysłowych dywagacjach, bestie zainteresowały się półbogami i zaatakowały ich, ponieważ byli świeżym mięsem, dlatego też w ogóle zareagowały na ich obecność. W przypadku dusz, która mają trafić do którejś części Hadesu, syreny pozostawały bierne. Widać to chociażby po tym, że oswojone z zapachem przewoźnika, nawet nie zamierzały go ruszyć. Sam Charon zaś niewzruszony płynął w najlepiej sobie znanym kierunku, wcześniej ponownie chowając twarz w cieniu kaptura, kiedy już skończyły się skrzydełka. Joanne miała przed sobą jedną syrenę, która chciała się w nią wgryźć jak w Charon w hot wingsa. Wyszczerzyła zębiska, po czym rzuciła się w szaleńczym ataku na córkę Heliosa, która dzięki sprytowi i przyzwoitym zdolnościom bojowym, uniknęła ataku kierując się w bok, po czym wyprowadziła cios mieczem, mający na celu pozbawienie głowy syreny. Ta jednak okazała się być trudniejszym przeciwnikiem, niż się wydawało, dlatego też zanim Collins zdołała ruchem typowym dla kata odciąć łeb bestii, ta podhaczyła ją ogonem, przez co blondynka straciła równowagę i wywróciła się. Na całe szczęście użyła jednak kuli ognia, która nie została co prawda idealnie wyprowadzona, bowiem trafiła w klatkę piersiową syreny zamiast w jej głowę, ale wywołała ogromne poparzenia oraz krzyk pełen bólu. Do tego stopnia, że syrena od razu wyskoczyła za burtę, by złagodzić w chłodnej wodzie pieczenie. Z pewnością zostawi to ślad. Dzięki temu Joanne miała chwilę wytchnienia, bowiem żadna z syren się nią nie interesowała. Wszystkie zajęte były swoimi przeciwnikami. Collins dostrzegła, że grupa trójka towarzyszy: James, Mara i Xander walczą z dwiema innymi szkaradami, które stały plecami do córki Heliosa. Być może była to szansa na atak z zaskoczenia. Folklore miał trudniejsze zadanie, bowiem jego ciałkiem zainteresowana była pokaźniejszych rozmiarów syrena, najpewniej alfa całego stadka. Galichet całe szczęście był wytrzeźwiały, dlatego też syrena mogła dać sobie spokój z tak prostymi atakami, które w łatwy mogły zostać uniknięte przez weterana zmagań Kumitsu. Zrzuciwszy osprzęt, syn Hekate rozpłynął się w powietrzu, zmieniając się tym samym we mgłę i obleciał wroga, chcąc zajść go od pleców. To się jednak nie powiodło, ponieważ syreny nie były bezmyślnymi bytami w stylu studentów stosunków międzynarodowych z uniwersytetu w Św. Lipce i gdy tylko wyłapała mgłę, od razu odsunęła, czy może raczej prześlizgnęła się na bok nie dając się zaatakować od tyłu. W zamian ponownie wyprowadziła atak w kierunku Folklore, tym razem serią. Najpierw zaatakowała po ukosie trójzębem, celując w szyję herosa, następnie bocznym cięciem od lewej strony Galicheta chciała porysować nieco jego brzuch, od razu po tym cofnęła broń i błyskawicznie skierowała ją do przodu, chcąc wwiercić się w bebzon Folkmeistera, a na koniec jeszcze obróciła się wokół własnej osi i ostrą płetwą ogonową wymierzyła cios w twarz syna Hekate, która miała zostać poharatana po tym. Lara kolejny raz została zaatakowana po szwedzku (tzn. od tyłu) i chyba zaczynało ją to drażnić. Wszakże nie była szkaradą, by trzeba było zachodzić ją od tyłu z obawą, że ciało może mieć do porno, ale twarz to do radia co najwyżej. Bezlitośnie więc skorzystała z przesadnej pewności siebie syreny i kiedy tylko ta wymierzyła cios ręką, chcąc poharatać uroczą buźkę córki Sif, ta odskoczyła do tyłu i wyciągnęła gnaty, wystrzeliwując dwa naboje, akurat w oba puste oczodoły. Po lasce z takim wzrokiem dzięki wyczulonym zmysłom, można było spodziewać się takiej celności, toteż nikogo nie zaskoczyło, gdy ciało bestii bezwiednie opadło na drewniany pokład, a sama Guseva zaczęła rozglądać się za herosami, którym mogłaby pomóc. Dostrzegła zatem Rose Drayton, która w walce wręcz była mocno przeciętna, bowiem jej domeną była dystansówka z użyciem łuku. Dziewczyna dzielnie odpierała ataki syreny, ale nie mogła jej ukatrupić, gdyż była cały czas za wolna, bądź ostrze jej miecza nie dosięgało celu przez uniki potwora. Guseva jednak nie mogła skorzystać z elementu zaskoczenia, ponieważ syrena raz po raz unikała ciosów na boki i sama wyprowadzała w Rose inne, dlatego też kątem oka dostrzegła stojącą Rosjankę nieopodal. Giotto nie brał jeńców i zanim w ogóle pierwsza z dwóch atakujących go syren ruszyła naprzód ku niemu, ten rzucił w nią gladiusem, który idealnie wbił się w jej głowę i zgodnie z zamysłem syna Fobosa, przeszył ją. Sam miecz wbił się w drewniany pal kilka metrów dalej, ale teraz nie było czasu na odzyskanie go, ponieważ drugi z potworów przystąpił do ataku, chcąc w końcu coś przegryźć. Nero zlekceważył w pewien sposób syrenę, ale przez różnicę w doświadczeniu i umiejętnościach nie musiał jakoś tego żałować. Odrąbanie ręki się nie powiodło, ponieważ morski stwór odsunął się na bok, unikając tym samym ostrza, ale już kolejny atak się powiódł, dlatego syrena zawyła z bólu, kiedy gladius rozciął jej skórę oraz sporą część mięśni w okolicach brzucha. To jednak nie zniechęciło przeciwniczki, która była chyba tak głodna, że zdawała się nie przejmować tryskającą z jej wnętrza krwią. Było to jednak za mało na tak doświadczonego wojownika, który korzystając z wprowadzenia do kombinacji, zakończył ją ciosem po skosie, zanurzając kawał miecza w szyi syreny, której odcięło tlen jakieś dwie czy trzy sekundy później. Samoistnie zsunęła się z miecza, padając martwa na pokład, a Giotto miał teraz chwilę na rozejrzenie się oraz skontrolowanie sytuacji. Statek bowiem niebezpiecznie zbliżał się do punktu, w którym oczekiwały herosów kolejne syreny. Wtem półbogowie usłyszeli głos Billy'ego Rocksa, który - zaalarmowany wcześniej przez Joanne - stanął pewnie na dziobie i zaczął kumulować w rękach energię elektryczną. - Zajmijcie się tymi na pokładzie! Wyczyszczę nam drogę! - krzyknął pewnie, po czym strzelił kilkoma piorunami w różne cele. Dwa z nich nie trafiły, ale za to spłoszyły syreny, które instynktownie wycofały się do idealnego dla siebie środowiska, czyli do wody. Syn Zeusa skorzystał więc z sytuacji i przywołał potężny piorun, który trzasnął w taflę wody, rażąc elektrycznością wszystkie syreny znajdujące się w wodzie, w tym "uciekinierkę", z którą chwilę temu walczyła Joanne. Herosi mogli dostrzec wypływające na wierzch ciała, które bezwładnie dryfowały po Styksie, co świadczyło o powodzeniu tej akcji. Sam Billy widząc, że nikogo dalej nie ma z przodu, wrócił do pomocy w walce na statku, który należało jak najszybciej oczyścić z pozostałych sześciu syren.
Ilość syren: 6
Kolejność odpisów jest dowolna, z wyłączeniem tego, że Giotto Nero pisze ostatni. Liderem grupy jest Giotto Nero, zaś jego zastępcą Lara Guseva. Nadmienię również, że im więcej wodolejstwa i bajkopisarstwa, tym cięższa będzie dla was ta misja. Oczekuję konkretów, więc starajcie się skracać posty, by szło to sprawnie i bez komplikacji. Misja ma rangę S i będzie tak trudna, jak tylko się da. Miejcie to na uwadze. Wszelkie pytania i wątpliwości kierować poprzez PW do: @Corvus Juarez. Nie piszcie na admina/MG, bo tam wchodzę tylko umieścić odpis, więc częściej jestem na Corvie.
Deadline: 09.04.2021 23:59
Lista postaci i ich aktualny stan: - Giotto Nero - Folklore Galichet - Lara Guseva - Joanne Collins - Samuel Blade (NPC) (jednostka specjalna, wojownik/mechanik) (syn Tanatosa) - Rose Drayton (NPC) (medyk) (córka Demeter) - Mara Wells (NPC) (mechanik) (córka Hel) - Avalon Johnson (NPC) (wojownik) (córka Eola) - Billy Rocks (NPC) (wojownik/trener) (syn Zeusa) - James Anderhil (NPC) (wojownik) (syn Magniego) (magiczna torba) - Maryline DiLaurentis (NPC) (wojownik) (córka Chione) - Jasmine Kerr (NPC) (wojownik) (córka Ateny) - Thomas Blackwild (NPC) (mechanik/trener) (syn Posejdona) - Xander Devei (NPC) (wojownik/trener) (syn Frei)
Z syrenami już nie szło tak łatwo jak z troglodytami. Joanne starała się szybko zareagować na atak ze strony jednej z nich, dzięki czemu udało jej się uniknąć zranienia. Niestety nie była na tyle zwinna, by od razu w ramach kontrataku odciąć jej ten szkaradny łeb. Zdawała sobie za to sprawę z tego jak sprytne i mordercze bywały te wodne stwory, a dzięki temu zdobyła się na plan B w postaci kuli ognia, która na szczęście trafiła jej przeciwnika. Jazgot syreny był teraz muzyką dla uszu córki Heliosa, bo nie omamiał jak ich śpiewy. Joanne miała czas na podniesienie się z desek, co też uczyniła. W tym momencie dostrzegła jak paskuda ucieka do wody. Ten widok nie był zbyt zadowalający, ponieważ Collins wolała dobić bestię tu na tym pokładzie, by mieć pewność, że ta już nie wróci. Joanne rozejrzała się, szukając kolejnego celu dla siebie. Jej uwagę natychmiast zwróciły na siebie dwie syreny, które aktualnie ścierały się z Xanderem, Jamesem i Marą. Blondynka postanowiła wykorzystać fakt, że żadna z paskud nie zwracała na nią uwagi. Zdjęła plecak, by nie ograniczał jej ruchów i zlustrowała sylwetki syren. Były dwie, więc aby nie zdemaskować się przed choćby jedną z nich, dając jej dużo czasu na atak w obronie "siostry", schowała swój miecz, zamieniając go na dwa noże do rzucania. Joanne wyrzuciła oba ostrza, jedno po drugim, celując w plecy syren, po jednym w prezencie dla każdej z nich. Potem wyjęła z powrotem swój miecz i podbiegła bliżej, uważając na ich ogony, by drugi raz nie dać się tak frajersko wywrócić. Bez zatrzymywania się, wykonała zamach, próbując odciąć łeb jednej z nich, jakby chciała wynagrodzić sobie to, że wcześniej jej się to nie udało. Jeśli syrena była w stanie zamachnąć się jakkolwiek na nią, kiedy ta biegła, spróbowała uniknąć ataku robiąc ślizg i haratając ostrzem jej tułów. Spojrzała na drugą z syren, w którą również wcześniej rzucała nożem, by zorientować się co się z nią teraz dzieje. Liczyła na to, że w czasie, kiedy ona rozprawiała się do końca jedną z nich tamta padła, albo któryś z tamtej trójcy świętej wykorzystał zamieszanie i ją wykończył. Jeśli tak się nie stało, Joanne szykowała się do ewentualnego uniku.
Najwyraźniej syrena była tajemnym uczniem Klakiera, który pomimo przegranej z Markiem Kumitsu jednak potrafił to i owo. Czyżby jednak duch samego Klakiera przeżył i po śmierci ciała trafił do Hadesu, aby uczyć podziemne byty sztuki pięści żmiji? Tak czy siak, Klakier posiadał jedynie 15 Dan Kumitsu, a co za tym idzie Folk posiadający poziom 35.8 Dan i pół litra w piersiówce miał przewagę. Po zmaterializowaniu i wcześniejszym użyciu "szybkości czasu" Galichet miał wystarczająco dużo chwil, aby spojrzeć na swego przeciwnika nim ten jeszcze wykonał jakikolwiek ruch: - Ja Ci mówię, daj se spokój! - rzekł wyciągając dłonie z ostrzami przed siebie. - Folka nie nakryjesz!. - Po tych słowach znów zmienił się w mgłę, tworząc przy okazji małą jej ilość za syreną, w celu ponownej zmyłki. Sam zaś wykorzystując swoją niematerialność i nieważkość uniósł się nad bestię w formie mgły, aby następnie szybko się zdematerializować: - Grom króla węży! - okrzyk tej sławetnej techniki wydobył się z ust Folka dokładnie w momencie kiedy jego prawa pięść przywaliła wprost w górną podstawę czaszki potwora: - Paaa! Nie było szans, aby bestia dała rade ustać po tak potężnym uderzeniu, wykonanym w dodatku przez osobę posiadającą tak wysoki Dan. To nie był jednak koniec. Korzystając z chwili Folk spadł na potwora z nożami w dłoni i dosiadając go niczym Marek Klakiera podczas wiejskiego Kumitsu: - Ukąszenie żmii! - po tych słowach wbił ostrza noży wprost w szyję potwora powodując, jak miał nadzieję, natychmiastową śmierć.
Lara uważała, że atak od tyłu jest bardzo żałosny, stąd też drażniło ją to mniej lub bardziej. Co prawda od żadnych potworów nie spodziewała się "honorowej" walki, ale liczyła, że syrena zaatakuje ją od przodu, zresztą tak samo jak jej chyba wszystkie siostry na tym pokładzie zrobiły innym. Może nie mogła znieść jej widoku - szczególnie, że jest ślepa - bo była Nordem i tutaj to już wyjątkowo śmierdziała? A może właśnie wyjątkowo pachniała? Uśmiechnęła się lekko, kiedy zobaczyła opadające na pokład cielsko. Po co było z nią zadzierać? Szkaradnego potworka leżącego niczym wykręcona ryba złowiona na Kamczatce nawet nie ruszyła. Charon miał w dupie co się dzieje na jego pokładzie, choć mógł to załatwić na pstryknięcie - ona miała w dupie burdel, który tutaj zostawią. Ten zresztą był na jego życzenie. W ogóle ona tych Greków to nie ogarniała - pojeby. Guseva była dobrym wojownikiem, więc miała już teraz zapewniony fajny, ciepły kącik w Valhalli. Grecy? Choćby najlepsza osoba pod słońcem zmarła albo taki wojownik typu Gio zginie gdzieś, gdzie nikt nie położy jebanej Drahmy na jego gębie i ma problem. Tułaczka i brak spokoju do końca świata razem z najgorszymi istotami. Przyjaźni ci bogowie greccy. Po tym rozglądaniu się dostrzegła kwiatkową w małych opałach. Przyglądała się tej pseudo walce z zażenowaniem, no bo to wstyd tak walczyć i właściwie nawet przez chwilę uważała to za dobrą lekcję dla Rose i pomagać jej nie zamierzała. Widząc jednak, że z każdą sekundą jest gorzej zmieniła zdanie. Nie chciała później pierdolenia kogoś, że kwiatka dało się ocalić, a jej się nie chciało. Chwilę więc obserwowała ich walkę, która była bardzo schematyczna i przewidywalna, po czym z dwóch broni wypuściła po naboju w dwa różne miejsca przy głowie syreny minimalnie odchylone od jej środka (patrząc od boku) - to w jednym z tych dwóch miejsc spodziewała się jej dosłownie środka skroni. Oby tylko Rose nie podeszła pod nabój, ale to już nie jej problem. Zerknęła na Rocksa, który chwilę później usmażył resztę stworków kryjących się w wodach. Nawet parsknęła pod nosem dostrzegając raz po raz wypływające ciała, dość zabawny widok.
Folk był taki kurwa wytrzeźwiały, to on też jest. Giotto widząc, że jego compadre niezbyt dobrze radzi sobie z królową syren (czy może raczej, ta ma nieco więcej ilorazu inteligencji niż koleżanki i nie atakuje chaotycznie), postanowił włączyć się do akcji niczym War Machine i Kobieta-Pająk. Zgodnie więc z przyjętym założeniem nie zrobił zupełnie nic, obserwując z ręką w kieszeni jak Galichet udaje Kumitsu. Pokiwał tylko głową zniesmaczony, gdyż powaga tej misji raczej nie skłaniała ku temu, żeby odpierdalać takie maniany. Z drugiej strony, kiedy syn Hekate zatytułował swoją technikę "grom króla węży", Nero spojrzał na Folklore z lekkim podziwem, gdyż była to naprawdę chwytliwa nazwa. Ciekawe gdzie ją wyczytał? Pomasował się ręką po karku, ziewając przy okazji, gdyż trochę nudziła go ta nieporadność większości herosów. Z paroma wyjątkami oczywiście, bo Lara poradziła sobie koncertowo ze swoją przeciwniczką. Joanne też zdawała się prezentować jakiś poziom, a Folklore można było usprawiedliwić tym, że trafił na szefową. Reszta jednak (zwłaszcza Rose) to była po prostu kpina. Jak można wysłać kogoś takiego na tak trudną misję? Dlaczego Corvus nie przydzielił jakiegokolwiek medyka, który ma też pojęcie jak walczyć? Takich przecież tutaj nie brakowało. Teraz co prawda nie kojarzył nazw tych pokemonów, ale Elisa coś tam mu wspominała o jakichś imbecylach ze szpitala, którzy potrafią nieco więcej niż lekarze polskiej służby zdrowia. Nie zamierzał angażować się w dalszą część starcia, ponieważ syreny go nie interesowały. Uznawał je za przeciwniczki niewarte swojej uwagi i skoro poradził sobie błyskawicznie z dwójką przeznaczoną jemu, to gdzieś ma resztę półbogów i ich problemy na statku Charona. Mimo wszystko jednak postanowił kontrolować sytuację wokół nich, obserwując nie tylko unoszące się na wodzie truchła syren po elektrostymulacji mózgowej Billy'ego, ale również cały obszar obok nich, by zaraz jakieś inne dziwolągi im tu nie wyskoczyły. Mimo wszystko żałował jednak, że nie zabrał ze sobą kanapki z pasztetem, tak jak na poprzednią misję, bo teraz był idealny czas na przekąskę. Zapomniał jednak o koreańskiej książce od Folka, bo gdyby o niej pamiętał, to pewnie olałby obserwację i usiadł gdzieś w rogu, czytając sobie w spokoju jakąś ciekawą literaturę.