Nie wiedział, jakie miał szczęście, chociaż mógł się domyślić, patrząc na niektórych tu herosów, że nie są oni tacy otwarci i skorzy to wyjaśniania nowemu krok po kroku wszystkiego. Drake naprawdę wydawał mu się spoko gościem, a to, że Elijah za bardzo się denerwował czy wszystkim przejmował to już inna sprawa. - Trochę to głupie. - Wymsknęło mu się, ale zaraz to postanowił rozwinąć i wyjaśnić swoją wypowiedź. - No... Bo tatuś faworyzuje, to zrobimy wojnę? - Co ci dzieci bogów mieli w głowach. Totalnie nasrane, aż się przestraszył, że mu też tak zryją beret po treningu. Jednak może i dobrze, że nie ma się dostępu do tych wszystkich wymiarów, gdzie żyją boscy rodzice. Słuchał z zaciekawieniem wyjaśnień dotyczących ognistych olbrzymów. Brzmiało to dość ciekawie. Pomaganie dziwnym stworą w zamian za materiały do broni. Elijah zdziwił się, że jednak półbogowie nie są tylko maszynkami do zabijania. Dalsze słowa wcale go nie uspokoiły, czyli nie było nadziei, monstra mściły się na dzieciach bogów. Miał nadzieje, że jego ojciec nie jest taki konfliktowy jak Zeus, Posejdon czy Hades, dzieci tych wszechmocnych z pewnością miały przejebane. Coś mu się nie chciało wierzyć, że każdy heros ma tu na koncie pokonanego potwora. Może, ale jeśli ktoś zginął ot, tak po prostu, mierząc się ze swoją pierwszą bestią? Trening treningiem, co jeśli Keaton się do tego nie nadawał? Jego droga do pierwszego monstra była jeszcze długa, zastanawiał się, czy przeżyje trening, skoro polegał on na pluciu krwią, czyli bycie bliskim śmierci tylko po to, aby złamać swoje ograniczenia. Nie za bardzo mu się to wszystko podobało. Myślał, że jednak dowiedział się najgorszych rzeczy. Niestety nie. Drake właśnie wyprowadził go z błędu. - Tak... - Przytaknął niepewnie, bo przecież niby miał chronić swoją półboską obcą rodzinne, jednocześnie się ich obawiając? Prawda niektórzy sprawiali przerażające wrażenie, ale... Chyba nie zabijano się nawzajem dla zabawy?
Drake Hellstorm
Re: Sala treningowa #1 Sro 08 Gru 2021, 20:41
Drake wcale nie dziwiło podejście Elijaha, który podzielił los niejednego herosa. Dopiero co trafił do obozu, cała otoczka tego miejsca wydawała się być kompletnie z dupy, życie zostało wywrócone do góry nogami, a to dopiero wierzchołek tego pierdolnika, który niebawem wchłonie młodzieńca. Niech Elijah cieszy się normalnością, póki ma na to czas, bo za kilka tygodni zapomni o tym, jak wyglądała jego egzystencja przed trafieniem tutaj. Syn Hadesa uniósł jedną brew podejrzliwie, by zaraz znów zaśmiać się cicho. - Witaj w świecie bogów - wzruszył ramionami. - Intrygi, zazdrość, faworyzowanie i konflikty to norma dla naszych rodziców - powiedział to dość spokojnie, choć paradoksalnie wiadomość ta miała ogromny ciężar emocjonalny. Drake po prostu przywykł do tego, jak funkcjonuje ten świat i już dawno pogodził się z tym, że jest nic nieznaczącym robakiem. I to nawet będąc jednym z nielicznych dzieci boga Podziemi. Po chwilowej przerwie i zebraniu zarówno myśli, jak i sił, Hellstorm przeszedł do dalszej części opowieści. Do tej najistotniejszej. Tym razem jednak nie stał już naprzeciw nastolatka, a znów usiadł w miejscu, które zajął kilka minut temu przed rozpoczęciem pierwszej części wykładu. - W obozie znajduje się mnóstwo herosów w różnym wieku, z różnymi temperamentami, charakterami i zdolnościami. Musisz brać pod uwagę to, że wiele z nich przejmuje cechy po swoich boskich rodzicach, albo świrują przez pobyt tutaj. Stąd moje ostrzeżenie, byś uważnie dobierał zarówno wrogów, jak i przyjaciół. Przede wszystkim uważaj na trzy grupy herosów: tych od bogów związanych z uczuciami i miłością, tych związanych z manipulacją oraz na dzieci Hermesa. Jak łatwo się domyślić, dzieci Afrodyty, Erosa czy Sif są mistrzami w uprzykrzaniu miłosnego życia każdemu. Jedni robią to dla korzyści, inni dla zabawy, a jeszcze inni z jakiejś chorej potrzeby bycia swatkami. Zachowuj więc ostrożność przy nich. Jeśli chodzi o manipulantów, to tutaj przede wszystkim dzieci Eris, Nemezis czy Vidara. Także twoje rodzeństwo, dzieci Dejmosa, też zaliczam do tej grupy. Często lubią mieszać i dlatego cię przed nimi przestrzegam. Ostatnia grupa to dzieci Hermesa, które mają lepkie rączki. Lubią przywłaszczać sobie cudze rzeczy, dlatego w rozmowach z nimi pamiętaj o tym, by nie świecić na brawo i lewo biżuterią oraz by kontrolować czy masz przy sobie portfel, klucze i telefon. Żeby jednak nie było aż tak pesymistycznie, nie wszystkie dzieci przejmują cechy charakteru swoich rodziców. Znajdziesz więc nieśmiałe dzieci Afrodyty, dzieci Hermesa, które nie mają ze złodziejstwem nic wspólnego czy potomków Eris, którym nie zależy na skłóceniu wszystkich ze sobą. Musisz po prostu sam poznać wszystkich i ich ocenić, bo heros herosowi nierówny. Miej jednak na uwadze to, że relacje interpersonalne przeplatają się tutaj ze zdolnościami, w tym tak zwanymi "mocami pasywnymi" - tu zrobił przerwę na moment. - Każde dziecko boga po wybudzeniu potencjału, nabywa specjalne umiejętności zwane "mocami pasywnymi", które często oddziałują na otoczenie. Ja jako dziecko Hadesa potrafię kontrolować ziemię, ciemność oraz jestem nekromantą. Poza tymi mocami roztaczam jeszcze wokół siebie mroźną aurę, która z czasem wywołuje u innych negatywne myśli. Teraz nad tym panuję, ale w chwilach dekoncentracji zdarza mi się wprowadzić bez słowa w okropny nastrój nawet moją ukochaną - znów wzruszył ramionami, jednocześnie korzystając z okazji na wzięcie głębokiego oddechu. - I to tyle jeśli chodzi o ostrzeżenia w sprawie konkretnych grup. Jeśli ktoś będzie ci dokuczać, przyjdź z tym do mnie. Wielokrotnie się to zdarzało i z doświadczenia wiem, że im dłużej będziesz takie rzeczy ukrywać przede mną, tym gorzej wpłynie to na twój pobyt tutaj, nasze relacje i twój trening - zakończył krótki wywód, by następnie potrzeć ręce o siebie i westchnąć lekko. - Teraz czas na ostrzeżenia personalne. Przede wszystkim unikaj zawracania głowy wyżej postawionym, zwłaszcza Corvusowi i Elisie. Póki jestem twoim trenerem, traktuj mnie jak swojego opiekuna. Kiedy skończy się nasza wspólna przygoda, także pamiętaj o tym, by nie iść z byle czym do generałów. Następny w kolejności jest wspomniany już przeze mnie Giotto Nero, mąż Elisy. To syn Fobosa, więc wychodzi na to, że to twój kuzyn. Nie próbuj z nim jednak żadnych dyskusji, bo jeśli chcesz znać moje prywatne zdanie, to uważam go za najniebezpieczniejszego herosa w tym obozie. To, że jest najsilniejszy z nas wszystkich to rzecz nie do zakwestionowania. Ma za sobą dziesiątki starć z potworami, także dwukrotnie wrócił z jądra Tartaru, w tym raz w pojedynkę. To dość niezwykły precedens nawet jak na nas. Ma przy tym jednak paskudny charakter i byle pierdoła potrafi go rozzłościć. Z reguły jest zdystansowany i cichy, ale jeśli uda ci się go zdenerwować, to już po tobie. Tak więc w jego obecności proponuję się nie odzywać, a już tym bardziej nie krytykować na przykład jego żony. Chyba, że zależy ci na konfrontacji z nim, ale to już życie musiałoby być ci niemiłe. Z innych obozowych osobistości radzę uważać na Vivianę Gavirię, to tylko trochę lżejsza wersja Giotto, która w dodatku od czasu bitwy nie ma zbyt dobrego nastroju nigdy. Osobiście na twoim miejscu nie ufałbym także Jellalowi Fernandesowi, bo to były członek sekty półbogów, która swego czasu prowadziła z nami otwartą wojnę. Dalej mamy Larę Gusevę, która mimo bycia dzieckiem Sif, nie roztacza wokół siebie miłości. To jest idealny przykład herosa, który nie ma zbyt wiele wspólnego ze swoim boskim rodzicem. Jest chamska, bezpruderyjna i agresywna, radzę więc jej nie podpadać. A jeśli jesteś bi lub homoseksualny, to dodatkowo ostrzegam przed jakimikolwiek próbami podrywania jej faceta - Errona Blacka. Zresztą... w drugą stronę działa to tak samo. Próbuj wyrwać Larę, to Erron wyrwie ci kręgosłup - uśmiechnął się przyjaźnie. - Na twoim miejscu nie wkurwiałbym także Sylvii Garcii, córki Hefajstosa, która przy okazji jest też ukochaną naszego dowódcy. Zapamiętaj dwie rzeczy: nie drażnij jej i nie denerwuj Corvusa, bo jeśli będziesz miał ją na karku, to równie dobrze możesz sam sobie strzelić w łeb. Jeśli chodzi o innych herosów, to osobiście nie mam też zaufania do Marca Deverilla i Alaude Laborde, ale to są płotki, które tak na dobrą sprawę mieszają tylko wtedy, gdy się ich do siebie dopuści - zakończył krótki cykl prezentowania największych obozowych kozaków, po czym poklepał Elijaha po ramieniu, jakby chciał dodać mu otuchy. - Ale nie martw się, w obozie jest mnóstwo herosów, którzy nie są wysłannikami ciemności - znów się zaśmiał. - Choćby moja ukochana Kate Gibbins, wiele osób przychodzi do niej ze swoimi problemami, bo ona jako córka Ateny potrafi znaleźć odpowiednie rozwiązanie. I powiem ci, że tych normalnych herosów jest tu więcej, niż tych "dziwnych", że tak to określę. Staraj się więc nie wkurwiać nikogo, to nie będziesz mieć problemów - skinął głową na koniec. - I teraz ostatnia część... bitwa - tutaj już spoważniał i to nie tylko jego ton, ale również wyraz twarzy. Spojrzał ze spokojem na Elijaha, już był gotów zacząć opowiadać, gdy nagle z tego zrezygnował. - Chyba, że to dla ciebie za dużo jak na jeden raz? - spytał, bo informacji do przetrawienia było mnóstwo, a czasu dość niewiele.
Elijah J. Keaton
Re: Sala treningowa #1 Czw 09 Gru 2021, 16:10
Zastanawiał się, czy młodszym dzieciakom nie jest łatwiej? Czy są bardziej przestraszone, kiedy tu trafiają czy podekscytowane? Nastolatkowie często przejawiali więcej buntu, byli podatniejsi na wszystkie te emocje i myśli, które burzyły się w nich niczym niespokojne morze dotknięte ręką samego Posejdona. Dzieci przejawiały pewną plastyczność, którą można było kształtować w określony sposób. To prawda, że świat Elijaha został wywrócony do góry nogami. Został wyrwany ze środowiska, które znał i wepchany do czegoś, co w rzeczywistości nie powinno mieć miejsca bytu, a miało. Słuchając o tych całych bogach, pomyślał, że jego rodzice przejawiali całkowicie normalne zachowanie ludzi zagubionych i z pewnością nie w głowie było im niszczenie świata czy faworyzowanie swojego jedynego dziecka. Jedno na pewno się nie zmieniło. Nie ważne, jakich by się nie miało rodziców, ponosiło się konsekwencje ich czynów. Tylko że tu niestety boscy opiekunowie wpływali swoim zachowaniem na cały świat, a także powodowali, że potwory urządzały sobie polowania na ich potomków. Patrząc na to, w jakiej sytuacji się znalazł, jego życie wcale nie wyglądało tak tragicznie, jak miało wyglądać teraz. Słuchając dalej Hellstroma, starał się zapamiętać imiona bogów dzieci, na których powinien uważać. Chociaż z pewnością najlepiej byłoby poczytać o nich i przyswoić sobie niektóre informacje na pamięć. Zdziwiło go, że można dziedziczyć charakter boskiego rodzica, nawet jeśli brzmiało to dość logicznie. Ciekawe co Keaton przejął od ojca? Robiło się coraz ciekawiej — moce pasywne, czyli po tak zwanym wybudzeniu potencjału, aktywuje się coś w rodzaju wpływania na otoczenie. Jako syn Hadesa, Drake z pewnością nie miał łatwo na pewno nie z początku, ale z tego, co mówił, można było mieć nad tym kontrole, czyli była jakaś nadzieja. Elijah nie wiedział, czy sobie poradzi z synami i córkami boskich rodziców, ale wszystko to w jakiś sposób odzwierciedlało się w rzeczywistości. W końcu ten obóz był jak akademik, szkoła przetrwania czy coś. Zawsze sobie radził, więc i tym razem na pewno da sobie radę, ale ulżyło mu, że będzie mógł się zwrócić o pomoc do mentora. - Wychodzi na to, że nie można nikogo denerwować w obozie, jeśli chce się pożyć? - Dopytał, słuchając opinii na temat wyżej postawionych członków obozu. Akurat z tym Keaton nie miał problemów. Tak naprawdę to od razu, gdy tu przybył, miał ochotę włączyć tryp niewidzialności. Musiał poznać lepiej kto jest kim i jak wygląda, żeby przypadkiem kogoś nie urazić. Trochę zbladł. Obóz był pełen napakowanych, wkurwionych półbogów. Pewnie nic dziwnego skoro musieli żyć w zamkniętym miejscu, gdzie świrowali lub wyżywali się na innych dla zabawy, bez powodu lub z czystej złośliwości. Związek psychiatrów na pewno ucieszyłby się z możliwości badania tak pojebanych przypadków zamkniętych w sekcie. Bo jak inaczej można było to nazwać. Elijah zastanawiał się, czy przypuszczalnie faktycznie nie umarł? Albo zwariował i trafił do psychiatryka? Drake niby opowiadał i się śmiał, a także dawał do zrozumienia, że wcale nie jest tu tak źle, ale chyba sam w to wierzył, żeby nie poddać się szaleństwu. Keaton układał sobie to wszystko w głowie, jak najlepiej potrafił. Nie był za bardzo rozmowny, ale chyba będzie musiał przez jakiś czas nie włączać trybu niewidzialności i wdrożyć się w życie obozu, aby lepiej poznać zasady, jak tu przetrwać, żeby nie zginąć bez powodu. - Nie... - Zaciął się, może i informacji faktycznie było zbyt dużo do przetrawienia, ale jeśli miał doznać szoku to niech to będzie za pierwszym razem. - Jaka bitwa? - Zachęcił do kontynuacji przerwanej przez Hellstorma wypowiedzi.
Drake Hellstorm
Re: Sala treningowa #1 Nie 12 Gru 2021, 14:53
Cała opowieść Drake w sumie sprowadzała się do tego, by przestrzec Elijaha przed niebezpieczeństwami czyhającymi zarówno wewnątrz jak i poza obozem. Mimo wszystko, choć przedstawił tylko kilka przypadków półbogów, którzy nie są tak cierpliwi jak on, to musiał przyznać, że diagnoza Keatona była trafna. Pokiwał więc głową, zgadzając się z młodzieńcem, że najlepiej nie denerwować nikogo, bo jak przez przypadek przetestuje się złą osobę, to nawet nie trzeba będzie wychodzić na zewnątrz, by dostać kosę pod żebra. Hellstorm był też pod wrażeniem odporności na nowe informacje syna Dejmosa, który wydawał się pojmować chociaż część tego, co mężczyzna teraz mu przekazał. Z reguły takie rozmowy odbywały się kilkukrotnie, bo nowi obozowicze nie byli w stanie spamiętać wszystkiego, o czym mówili ich trenerzy na początku. Tutaj jednak Elijah wydawał się pojętnym uczniem, wyciągającym kluczowe wnioski. Może i zbyt szybko go ocenił w tej kwestii, ale dobrze by było trafić w końcu na ucznia, któremu nie trzeba pięć razy tłumaczyć tego samego. Westchnął cicho, a jego nastrój od razu się pogorszył, bo rozmowy o bitwie zawsze były trudne. Ciężar gatunkowy tego wydarzenia był przeogromny, a on sam był przecież w środku tego piekła. - Od blisko dwóch lat jesteśmy w stanie wojny - zaczął spokojnie, choć po twarzy widać było, że powieka zadrżała z nerwów. - 5 sierpnia 2019 odbyła się uroczystość zaprzysiężenia nowego kapitana drużyny Asklepiosa - Corvusa. Zaczęło się niewinnie: kilka przemów, pierwsze posiłki, tańce i tak dalej. Nic niezwykłego. Potem jednak okazało się, że byliśmy w ogromnym błędzie... - jego ton był już w tym momencie bardzo poważny, by jeszcze bardziej uwiarygodnić historię. - Zostaliśmy zaatakowani od wewnątrz przez naszych wrogów: NoGods oraz tajemniczego półboga, który okazał się silniejszy od nas wszystkich. Pamiętasz, jak mówiłem ci, że można stąd wylecieć? Bardzo często ci, którzy nie dostosowali się do naszych zasad, wybrali inną drogę. Często z gniewu, frustracji czy nawet nienawiści wobec bogów. Tak powstało NoGods, organizacja, która przez ostatnie lata zrzeszała tych herosów, którzy nie zagrzali miejsca w obozie. Później zaczęli również sięgać nieco dalej i sprowadzać do siebie bezpośrednio tych, którzy dopiero mieli trafić do obozu. Przeoczyliśmy moment, w którym urośli w siłę i stali się dla nas problemem. To właśnie do tej sekty należał wspomniany już przeze mnie Jellal. Dlatego właśnie mu nie ufam - przyznał. - Wielokrotnie ścieraliśmy się z NoGods, ale do czasu bitwy wydawali się być tylko marginesem. Okazało się jednak, że w tajemnicy podpisali oni pakt z herosem, który zdziesiątkował nasz obóz. Nie wiemy kim on jest, ani skąd się wziął, ale w dniu uroczystości wszedł do obozu bez problemu, co oznacza, że ma w sobie boską krew i rozpoczął rzeź. Przedstawił się jako syn Tartaru, po czym zaczął otwierać portale, z których zaczęły wychodzić bestie. To był skoordynowany atak NoGods i syna Tartaru, na który nie byliśmy przygotowani. W bitwie poległo wielu półbogów, jak również wielu zostało rannych. To najtragiczniejsze wydarzenie w historii naszego obozu - dodał i zrobił krótką przerwę na uporządkowanie myśli oraz wzięcie kilku wdechów. - Po zdziesiątkowaniu nas, syn Tartaru ogłosił tartaromachię i po prostu zniknął, tak jak i NoGods, którzy z nim współpracowali. Później dowiedzieliśmy się, że NoGods zostali zniszczeni przez potomka Tartaru i tak też trafiło do nas kilku herosów stamtąd. Niektórzy z nich nigdy nie byli w obozie i uznaliśmy, że należy dać im szansę. Inni zaś zreflektowali się w jakiś sposób, by tu trafić nawet jeśli w przeszłości mocno zaleźli nam za skórę. Ostatecznie jednak zostało ich bardzo niewielu i większość z nich rozeszło się po świecie. Żyją na własny rachunek, czasem w nielicznych przypadkach mamy konflikt interesów, który rozwiązujemy w wiadomy sposób. Sam syn Tartaru został otruty czymś przez lidera NoGods i od tego czasu zniknął. Mamy podejrzenia, że dochodzi do siebie gdzieś na Antarktydzie. Wiemy też, że zbiera nowe zastępy potworów oraz wskrzesił kilku poległych herosów, z którymi już kilkukrotnie się ścieraliśmy - dodał. - Gdy bogowie wrócili do obozu, została zwołana narada, w której dowiedzieliśmy się o przepowiedni i zdecydowaliśmy, w jaki sposób będziemy walczyć z synem Tartaru. Musimy udać się w cztery strony świata i znaleźć cztery surowce, które posłużą nam do stworzenia broni zdolnej zranić syna Tartaru. Dwie z tych substancji już mamy: asgardzką stal ze skarbca Odyna oraz Mroczną Esencję z jądra Tartaru, po którą jakiś czas temu udała się grupa półbogów pod dowództwem Giotto. Pozostało zdobyć tylko krew Jormunganda oraz wykuć broń w świętym ogniu z Olimpu. W międzyczasie musieliśmy jednak jeszcze odbudować obóz i przygotować się na ewentualne kolejne ataki, stąd też nie wszystkie surowce jeszcze mamy - usprawiedliwił działania zarządców, choć sam nie był zwolennikiem tak długiego oczekiwania, wszak dalej nie było broni na syna Tartaru i chyba tylko obecność bogów w obozie stopowała zapędy wroga, by ponowić atak. - Jeśli zaś chodzi o wskrzeszonych półbogów, to poznaliśmy prawdopodobnie wszystkich z nich. Większość to zasłużone postacie obozowe: byli kapitanowie, znakomici wojownicy i inne ważne persony. Nie wiemy w jaki sposób zostali wskrzeszeni ani dlaczego słuchają poleceń syna Tartaru, ale nad tym też już pracujemy. Musisz więc wiedzieć, że szkolisz się po to, by w przyszłości stanąć ramię w ramię ze mną i każdym innym herosem przeciwko temu potworowi. Albo my, albo on. Innego wyjścia nie ma - wzruszył na koniec ramionami, bo to była dość patowa sytuacja. - Obiecuję, że zrobię z ciebie prawdziwego herosa - skinął głową, jakby chcąc się utwierdzić we wszystkim co powiedział, po czym spojrzał na zegarek. - Już dość późno. Przykro mi, że takim akcentem zakończyliśmy twój pierwszy trening, ale musisz wiedzieć na czym stoimy - poklepał Elijaha po plecach i wstał wzdychając lekko, co miało mu pomóc w rozluźnieniu się. - Wieczorem dam ci znać co masz przygotować na jutro - rzucił z uśmiechem na twarzy. - Jakbyś czegoś potrzebował, pisz albo dzwoń. Jestem pod telefonem cały czas - skinieniem głowy pożegnał się i wyszedł z sali treningowej, idąc w tylko sobie znanym kierunku.
zt
Elijah J. Keaton
Re: Sala treningowa #1 Sob 18 Gru 2021, 19:19
Samo w sobie życie było niebezpieczne. Potwory już nie wydawały my się tak straszne, skoro mógł nawet nie zdążyć, ubić swojego pierwszego stwora — nie żeby mu się do tego spieszyło. Obóz półbogów zaczął kojarzyć mu się z więzieniem. Drake nie wydawał się żartować, kiedy mówił te wszystkie rzeczy, chociaż bywało, że się śmiał, ale to raczej w dobrym znaczeniu tych słów, a nie żeby sobie zakpić. Keaton od razu zauważył, że rozmowa o bitwie wywołała u Hellstorma zmianę tonu wypowiedzi, a może i nerwowość w jego gestach, z pewnością zauważyłby jeszcze wiele innych rzeczy, jednak sam się denerwował od samego początku. Starał się zapamiętać i przetrawić wszystkie te informacje, których właśnie się dowiedział, a wcale nie było to łatwe. Jedno wiedział bezdyskusyjnie — bał się, a słowa Drake o stanie wojny, spowodowało w Elijaha ogrom przerażenia. Nie dość, że trafił do świata ani trochę nieprzypominającego Narnie czy Hogwart to na dodatek ten świat był w trakcie wojny, o której musiał się dowiedzieć. Niewiedza jednak była błogosławieństwem. W głowie mu się nie mieściło, że ktoś mógł wejść do obozu, ponieważ miał boską krew. Czyli każdy zdrajca tak po prostu może wkroczyć na teren obozu i zrobić rzeź. A już myślał, że najgorsze rzeczy ma za sobą. Słuchał dalej Hellstorma, nie chcąc mu przerywać. Przepowiednie, bogowie, wskrzeszenia, cały ten syf... W co on się wpakował? Dlaczego to właśnie on musiał urodzić się jako syn jednego z bogów Olimpu? Nie podobało mu się to, nawet jeśli miał zyskać moce niczym w jakiś komiksach. Pewność trenera, że uczyni z Elijaha prawdziwego herosa, w jakiś sposób wydawało się to pokrzepiającym stwierdzeniem, jednak brak pewności w tym młodym chłopaku sprawiło, że nie był do końca pewien tego, czy podoła. - Dobrze. - Odpowiedział na pożegnanie, zerkając jeszcze na swój telefon. Faktycznie trochę się im zeszło. Nie sądził, by miał z czymkolwiek dzwonić do Drake'a. Westchnął, rozejrzał się jeszcze po sali, po czym wstał i ruszył przed siebie. Musiał coś zjeść, położyć się i odpocząć.
| zt
Admin
Admin
Re: Sala treningowa #1 Sob 18 Gru 2021, 22:08
Trening został zakończony.
Podsumowanie:
Drake, otrzymujesz: +2 [Z] +1 [BO]
Elijah, otrzymujesz: +4 [Z] +1 [BO]
Isabelle Lancaster
Re: Sala treningowa #1 Pią 04 Mar 2022, 10:42
Obóz półbogów traktowałam jak kolonie. Lepsze studia. Inwestycja w moją świetlaną przyszłość, a porażkę mojego skurwysyńskiego ojca. Byłam gotowa na cokolwiek, co czekało na mnie za bramami społeczności herosów. Widziałam to wszystko niemal przez różowe okulary, bo kto by się nie cieszył, że jest półbogiem? Nadczłowiekiem! W głowie mi się to nie mieściło, ale przez kilkadziesiąt ostatnich godzin, dowiedziałam się, że to całkiem realne, a wręcz namacalne. Jeśli jednak to było tylko snem albo urojeniem to naprawdę wybitnym. Pogodna ostatnio nie rozpieszczała, a ja nienawidziłam zimna. Dlatego ubrałabym się w wygodne, ciepłe dresy, gdyby nie to, że mój pierwszy trening miał odbyć się w sali, a nie na zewnątrz. W końcu ktoś mi tu napomknął, że czekają mnie mordercze ćwiczenia i ogarnięcie zasad całego obozu. Nie wiem, czy miało mnie to zniechęcić i doprowadzić do porzucenia obozu, czy odwrotnie? Może po prostu lubili straszyć tu nowych, coś na zasadzie "chrzest nowicjuszy", dlatego musiałam trzymać się na baczności. Nie byłam dziesięciolatkiem, który z łatwością wkręci się w głupie żarty, aby następnie popłakać się i zadzwonić do rodziców. Westchnęłam podirytowana, czekając na mojego nowego nauczyciela. Dokładnie nie wiedziałam, kim on jest, przyszło tylko do mnie, że to niejaki Black. Nazwisko dość łatwe do zapamiętania. A poirytowana byłam tylko dlatego, że koleś postanowił się spóźnić. Zerknęłam na telefon albo to może ja za wcześnie przyszłam?
Erron Black
Re: Sala treningowa #1 Nie 06 Mar 2022, 11:03
Black nie spodziewał się, że zostanie wyznaczony do trenowania kogoś w najbliższym czasie. Wszystko przez wzgląd na jego charakter, który raczej nie nadawał się do tego, by być dla kogokolwiek mentorem. W obozie było zdecydowanie wielu lepszych kandydatów od niego, ale jak to się mawia: żaden pieniądz nie śmierdzi, a skoro Corvus zaproponował mu pewną zapłatę za przeszkolenie nowej, to dlaczego Black miałby odmawiać? Ostatnio po głowie chodził mu przecież harley. Nie było mu jednak po drodze z salą treningową, dlatego mimo umówionej godziny spotkania, postanowił trochę się spóźnić. Po pierwsze: miał lepsze rzeczy do roboty przed samymi ćwiczeniami, po drugie: chciał też przetestować w pewien sposób cierpliwość Isabelle, która będzie kluczem do tego, by coś z ich współpracy wyszło. Z raportu, który przekazał mu Corvus wynikało, że Lancaster nie należy do tych najbardziej łagodnych klusek, to raczej babka z pazurem i być może to też był powód, dla którego to właśnie Erron miał się zająć jej treningiem. No bo skoro syn Njorda poskromił kogoś takiego jak Lara Guseva, to z tą blondi powinno pójść mu gładziutko. Zjawił się spóźniony jakieś 15 minut, ubrany w dość zwyczajny strój, jak na potencjalny trening. Miał na sobie najzwyklejsze jeansy oraz skórzaną kurtkę, pod którą kryła się jakaś koszulka. Do tego wygodne buty i standardowy element jego jestestwa: kowbojski kapelusz. Na skórzanym pasku miał dwie kabury z rewolwerami S&W 629-6, które praktyczne w żaden sposób nie są, ale jako klimatyczny dodatek funkcjonują świetnie, a mamy tu przecież maniaka westernów. Wzrokiem dość intensywnie przyglądał się Isabelle, pokonując kolejne metry odległości między nimi, aż w końcu stanął jakieś półtorej metra od blondynki. - Cześć mała - powiedział w swoim, dość luźnym i nie zwracającym uwagi na konsekwencje stylu. - Mówili mi, że do obozu zawitała jakaś fajna laseczka, no i chociaż raz mieli rację - nie był to z jego strony komplement, raczej próba rozpoczęcia gry, która polegała na wybadaniu, kim tak naprawdę jest Lancaster. - Pytanie tylko, czy poza cyckami i fajnym tyłkiem możesz o sobie powiedzieć coś jeszcze? - chciał ją poznać, ale to był przecież Erron Black, on nie umie poprosić o coś takiego normalnie. Zawsze musi być w tym jakaś nuta prowokacji, sarkazmu, ironii albo wszystkiego tego na raz. - Wiesz w ogóle, co to za przedszkole? - dodał, by zaraz schować jedną rękę do kieszeni, a drugą swobodnie gestykulować, jeśli zaszła taka potrzeba.
Isabelle Lancaster
Re: Sala treningowa #1 Wto 08 Mar 2022, 16:52
Zdecydowanie jestem o czasie. Nie byłam jedną z tych, które się spóźniają, albo przychodzą za wcześnie. Spoglądam na ponownie na smartfon, no kurwa jakieś żarty. Kazał mi na siebie czekać. Z tego, co się orientuje, skoro koleś miał mnie trenować, być kimś w rodzaju mentora, nauczyciela to powinien robić za przykład, a nie za... Rozglądam się ponownie. Nie ma go, a kolejne minuty mijają, aż zaczynam przeglądać media społecznościowe i w krótkich wiadomościach skarżę się mojej dziewczynie, że czekam na jakiegoś durnia. Chociaż faceta jeszcze nawet nie poznałam. Może nie będzie tak źle. Po prostu nie jestem, z tych, co uwielbiają czekać, wole działać. W końcu słyszę, że kto się pojawia, odrywam się od smartfona, a spojrzenie kieruję w stronę kowboja. Przez chwilę pomyślałam, że może pomyliłam salę treningową z planem filmowym. Powstrzymuje się, żeby przetrzeć oczy czy zamrugać ze zdziwienia kilka razy. Niestety widzę dobrze, aż za dobrze. Facet dość wysoki, wyglądający na kogoś z pewnością nieszykującego się na trening, a na pojedynek gdzieś na dzikim zachodzie. Zbliża się do mnie, taksując mnie spojrzeniem, jakby oczekiwał, że zaraz sama wyciągnę dwa rewolwery, chociaż nie mam skąd. Krótkie sportowe spodenki nawet z kieszeniami nie utrzymałyby pistoletów. Wita się ze mną, a ja przez ułamek sekundy zastanawiam się, czy dobrze usłyszałam. Jednak ani trochę mnie mój słuch nie zawodzi. Zdaje sobie sprawę, że trafiłam na totalnego dupka. Jego styl wypowiedzi, powoduje, że mam ochotę podejść do niego dać mu w pysk i po prostu wyjść. Pójść do kogoś odpowiedzialnego za przydzielanie takich pajaców, po czym go opierdolić. Jeśli chodzi o mężczyzn mam totalnego pecha. Czekam, aż skończy swoją gadkę, chyba gdzieś tam z tyłu liczę do dziesięciu, aby nie wybuchnąć. Wiedziałam, że odpowiednie podejście, czy spokój czasami więcej mogą zdziałać niż jawna agresja, mając w domu do czynienia z dwoma skurwysynami, nauczyłam się, że do mężczyzn trzeba podchodzić metodycznie, sprytnie, jednak nie będę tolerować takich gadek i dawać się obrażać. Nie wiem, czy Black jest właśnie takim typem, czy może po prostu chciał mnie sprawdzić. Nie jestem wariatką, nie rzucę się na niego i nie wydłubie mu oczów... jeszcze nie. - Po pierwsze to nie jestem mała. - Mówię, a moja twarz chyba na chwile zastygła w pozie Królowej Lodu. - Isabelle. - Podaje swoje imię i nie chcąc jakichś nieudolnych prób wypowiedzenia przez niego mojego imienia w sposób niewłaściwy, oznajmiam: - Ale wystarczy Izzy. - Chociaż już wyobrażam sobie, że każde słowo z ust Blacka, a tym bardziej moje imię będzie mnie irytować. - Bez takich. - Mówię obojętnie, chociaż na samo słowo "fajna laseczka" zęby mi się zaciskają, ale odpuszczam, jego dalsza gadka jednak ponownie powoduje, że coś się we mnie gotuje. Biorę głębszy oddech, lecz spokojnie, nie teatralnie. - Powiedział to facet z dwoma rewolwerami i w kowbojskim kapeluszu. - Odpowiadam kąśliwie, nie lubiąc, kiedy ktoś oceniał mnie po wyglądzie, ale większość to robiła czy tego chciałam, czy nie. Powinnam się do tego przyzwyczaić, ale takie bezczelne uwagi powodowały, że miałam ochotę do mordu. - Przedszkole: Pewnego razu na dzikim zachodzie, a Ty to Lucky Luke? - Rzucam porównanie, kojarząc za dzieciaka western, który oglądałam z dziadkiem i jakąś bajkę o kowbojach.
Erron Black
Re: Sala treningowa #1 Czw 10 Mar 2022, 20:00
Pierwsze wrażenie może i było ważne, ale na pewno nie dla Errona. Gość swoje już przeżył i gdyby miał się silić na bycie uprzejmym za każdym razem, gdy miał ochotę zrobić coś odwrotnego, to nigdy tym chujem by nie był. Postanowił więc nie udawać, że mu zależy, że jest fajnym gościem i że można mu ufać. Każdy miał swoje wady, ale Erron miał ich dziesiątki i jedną z wielu było właśnie bycie pierdolonym chujem, który za nic ma zdanie innych, co postanowił zademonstrować niemal natychmiast, gdy blondynka mu odpyskowała. - Po pierwsze to mnie to nie obchodzi - jego głos standardowo był niski i spokojny, a przez to mógł budzić pewną niepewność. Podrapał się po karku, udając przy tym, że słucha czegokolwiek, co Isabelle teraz mówiła. Tak więc nie zarejestrował ani jej imienia, choć te znał już z papierów, ani też zdrobnienia, które uchodziło za dopuszczalne przez córkę Eris. Dopiero gdy rozmowa znowu zeszła na niego, postanowił cokolwiek odpowiedzieć. - A przy okazji najlepszy snajper tego obozu i świetny kochanek - nie była to oczywiście żadna sugestia w jej stronę, bo choć była całkiem urodziwa, tak odkąd Erron związał się z Larą, nie rozglądał się za dodatkowymi wrażeniami. Kto jak kto ale on cenił swoje jaja, nogi, kręgosłup, oczy, płuca i ogólnie życie. Złapał obiema dłońmi swój pasek, do którego miał przypięte kabury z bronią, a kciuki wsunął pod skórzany materiał, dla większej wygody. I nawet prychnął śmiechem na jej komentarz, bo trochę go to rozbawiło. - Lucky Black - sprostował, bo choć Lucky Luke był popularny wśród ludzi kultury szeroko pojętego Zachodu, tak w obozie był tylko jeden Lucky i tak się składało, że to był właśnie on. Może blondynka pozna kiedyś kulisy nadania mu tego pseudonimu, ale póki co, obowiązki wzywały. - Jeśli chcesz się czegoś dowiedzieć o tym miejscu, to popytaj innych, ja nie mam na to czasu - odparł pewnie i spokojnie, znowu nie dając po sobie poznać, co mu tak naprawdę chodzi po głowie. - Moim zadaniem jest zrobić z ciebie wojownika. Chyba, że wolisz być dziwką, wtedy powiedz i oszczędzimy sobie kłopotu - nie był to żaden przytyk w jej kierunku, a zwykłe "jak nie chcesz ze mną trenować, to po prostu powiedz" tylko powiedziane w języku Errona Blacka. - Jeśli jednak masz zamiar czegoś się nauczyć, to po tym treningu będziesz kimś. Powiedzmy... zaczniesz trafiać kolibry z dwudziestu jardów - i choć ptaszki nie były niczemu winne ani też zbyt widowiskowe, tak wiele osób nie miało świadomości, że trafienie koliberka choćby z metra było zadaniem nie do wykonania, co dopiero z 18 metrów, bo tyle w przybliżeniu wynosiły podane przez Errona jardy. - Jesteś w czymś dobra? - spytał. - I dodam, że nie chodzi tu o jedzenie bigosu na czas ani robienie wzorków na paznokciach - dodał od razu, by zaraz Isabelle nie pomyślała, że chodzi tu o jakieś bezsensowne umiejętności. Chodziło o walkę, wszelakiej maści.
Isabelle Lancaster
Re: Sala treningowa #1 Sob 12 Mar 2022, 13:06
Uważałam, że pierwsze wrażenie jest ważne, ponieważ na tej kilku sekundowej chwili tworzyło się potem całą relację. Nie byłam jedną z tych, co przejmują się, jak wypadną, ale to nie znaczy, że lekceważyłam wszystkich wokół. Black całkowicie zniszczył postrzeganie mojego treningu. Miałam jakieś wyobrażenie o tym, ale nie spodziewałam się spotkać na swojej drodze dupka. Chyba zarządca całego tego obozu, zakpił sobie ze mnie, albo to był jakiś cholerny test. Z przyjemnością zrobiłabym awanturę, ale z drugiej strony nie zamierzałam tak łatwo się poddać. Poradzę sobie z jeszcze jednym idiotą na swojej drodze, nawet jeśli miało mnie to dużo kosztować, a wiedziałam, że tak będzie. Jego odpowiedź zbiła mnie z tropu, a właściwie ton jego głosu, który był spokojny i niski, tak jakby całkowicie nie pasował do jego sposobu bycia. Miałam zapytać się Blacka czy cokolwiek go obchodzi, ale z pewnością nie doczekałabym się normalnej odpowiedzi, a gierki z nim były mi nie na rękę. Byłam półbogiem, jak na razie z uśpionym potencjałem, co nie dawało mi wielkiego pola do popisu i niestety skazywało mnie na łaskę i nie łaskę kowboja stojącego przede mną. Widziałam, jak mnie nie słucha, jak jego ciało wręcz krzyczy "mam w dupie co do mnie mówisz", co bardziej wzmagało we mnie frustracje, ale wiedziałam, że nakręcaniem się nic tu nie zdziałam. Powoli dochodziło to do mnie, że mój mentor to taki typ, który lubi, kiedy karmi się jego ego. Na jego słowa mimowolnie przewróciłam oczami. Nie sądziłam, żeby to, co mówił, było prawdą, z pewnością się przechwalał, a takie teksty nie robiły na mnie wrażenia. Arogancja z jego osoby, aż prosiła się o puszczenie pawia. W pierwszej chwili pomyślałam, że na serio jego rodzice nazwali go Lucky, w końcu nie wiedziałam, jak ma na imię. Moja pamięć była raczej na kierunkowana na nazwiska. Zresztą jego reakcja mówiła mi sama za siebie, że facet nie obrazi się z wołania na niego Lucky, chociaż wolałam tego uniknąć. - Myślisz, że wpadłam do obozu tylko po to, żeby być dziwkom? - Pewnie powinnam się wkurwić, kiedy tak rzuca tekstami, jak szowinista, ale postanowiłam dać sobie szanse i oszczędzać całą swoją złość na możliwość skopania Blackowi tyłka przy pierwszej lepszej nadarzającej się okazji. - To macie tu kolibry? - Unoszę wręcz pytająco brew, mając nadzieje, że nie odpowie na moje pierwsze pytanie, a z tymi kolibrami to myślę, że po prostu się przechwala i że po prostu jest to lekko naciągane. Jak na razie dupek potrafił robić tylko to, ale okey, zobaczymy, co tygrysek chowa w kaburach oprócz rewolwerów. Przez jego teksty, aż spojrzałam na swoje paznokcie, jakbym chciała się upewnić czy na serio nie mam na nich wzorków, ale nie... Zwyczajne, pomalowane bezbarwnym lakierem, zadbane. Nie robiłam hybryd ani tego typu rzeczy, zwłaszcza że to było niepraktyczne i nie wygodę w skakaniu po budynkach. - Jeśli chodzi ci o szkolenie na assassina to nie...- Nie zabiłam jeszcze nikogo, ale Lucky z pewnością będzie na mojej liście może trzeci zaraz po moim starym i bracie, chociaż miał szansę wbić się na szczyt listy. Co prawda od zawsze miałam dużo zajęć, ale nie mogłam na ten moment powiedzieć, że na przykład dzięki graniu na skrzypcach pewnego dnia będę w stanie nimi kogoś zabić. - Trenowałam trochę szermierkę czy akrobatykę.
Erron Black
Re: Sala treningowa #1 Wto 15 Mar 2022, 17:56
Każdy mentor był inny i tak jak wiele osób zachwalało takie postacie jak Balthazar czy Drake, tak koniec końców chodziło o skuteczność. Erron może i był chujem, myślał bardzo egoistycznie i lubił się przechwalać, ale to wcale nie oznaczało, że jest złym trenerem. Wyszkolił już kilku herosów, którzy jako tako, dłużej lub krócej radzili sobie zarówno w obozie jak i poza nim. Życie herosa towar nietrwały, więc pewno krytykanci mogliby zastosować rewersowo ten argument i wskazać, że nie jest taki dobry, skoro tylu jego podpiecznych gryzie glebę. On jednak patrzył na to inaczej, bo przecież po ostatniej rzezi w obozie, próżno było szukać jakiegokolwiek mentora z sukcesami (czyt. większą ilością wyszkolonych żywych półbogów od wyszkolonych martwych). Testowanie jej po raz kolejny było dla niego nawet fajną zabawą, ale jak to w przypadku nierównej walki, szybko mu się to nudziło. Isabelle musiała trzymać język za zębami, bo nawet jeśli miała dla niego ciekawsze riposty, to instynkt samozachowawczy nakazywał, by tego nie robić, wszakże w tym momencie była zwykłym człowiekiem naprzeciw półboga z pakietem supermocy i szkoleniem rodem z najskuteczniejszych ludzkich jednostek wojskowych. - Myślę, że tylko ty znasz na to odpowiedź - nie zamierzał jej oceniać, bo przecież jej nie znał. Spodziewał się jednak, że niektórzy herosi mogą mieć przesłonięty osąd w tej kwestii, bo przecież nie każdy był w stanie przeciwstawić się wpływom dzieci Eris, Afrodyty, Erosa czy Sif, co z kolei sprowadzało się często do różnych okołoseksualnych sytuacji. Nie mówiąc już o tym, że przeważająca część półbogów prezentowała kanony urody w zależności od kultur, do jakich przynależeli. To było dość ciekawe zjawisko, że tych pięknych półbogiń i przystojnych półbogów było znacznie więcej niż tych mniej urodziwych. Niejedna osoba mogłaby się w czymś takim zatracić, nawet tak charakterna jak Lancaster. - Jeszcze tak - odparł spokojnie, przyznając się do tego, że można tutaj spotkać pewne rodzaje kolibrów. Ziewnął lekko i rozprostował swój kark, machając szyją na boki, coś mu tam nawet strzeliła jakaś kość. - Więc nic nie potrafisz - stwierdził, bo dla niego "trenowałam trochę szermierkę" było równoznaczne z tym, że nie potrafiła nic w tym zakresie. A przynajmniej nic takiego, co mogłoby znacząco ułatwić im trening poza tym, że będzie kojarzyła niektóre ćwiczenia i może szybciej znajdzie swój ulubiony rodzaj broni, którym w przyszłości niewątpliwie będzie się posługiwać. - Ale dość tego gadania, pora zabrać się za coś na poważnie. Miej świadomość, że trening potencjału w niczym nie przypomina innych ćwiczeń. A przynajmniej nie, jeśli chodzi o intensywność. Będziesz rzygać krwią i wypluwać własne płuca. O śmierci będziesz tylko marzyć - próbował ją trochę zniechęcić, ale ostatecznie zaniechał dalszego wyjawiania tego, co ją czeka w nadchodzących dniach. - Zaczniemy od twojej kondycji. Muszę wiedzieć, ile jesteś w stanie wytrzymać. Na linię i biegasz od ściany do ściany. W jedną stronę trucht, w drugą sprint. Kiedy dobiegasz do środka masz dotknąć dłonią linii. Jeśli zobaczę, że przestajesz się starać, będziesz zapierdalać do końca tego dnia. Nie wiem czy wytrzymasz 10 godzin biegania, więc mnie nie irytuj. Ruszaj dupę - zakończył i odsunął się w kierunku ławki, na której od razu usiadł. I od tego czasu intensywnie spoglądał na Isabelle, która powinna zacząć swój trening.
Isabelle Lancaster
Re: Sala treningowa #1 Nie 20 Mar 2022, 10:20
Karma, fatum czy przeznaczenie, od razu myślę, że to pierwsze. Czy wierzyłam w reinkarnacje, sama nie wiem — możliwe, że w poprzednim życiu byłam skurwysynem, to teraz spotykałam dupków. Tacy mężczyźni jak Blake wkurwiali mnie, jakby uważali się za nie wiadomo kogo, a kobiety były dla nich tylko dodatkiem, albo czymś niepotrzebnym. Nie wiem, może myliłam się, może Blake Lucky miał tylko zryty beret. W końcu, kiedy tylko tu przybyłam, od razu zauważyłam, że półbogowie to nie są normalni ludzie, nie w tym obozie. Dlatego moim celem było przebudzenie nieziemskiego potencjału i spierdolenie stąd jak najszybciej. Jednak, żeby to zrobić, musiałam pohamować swoje pragnienia wydłubania oczu kowbojowi i zalaniu ich kwasem, albo innych zmyślnych torturach, które przepływały mi przez głowę, kiedy tylko spoglądałam na blakowy uśmieszek lub jego brak. Prawie zamrugałam z niedowierzaniem, kiedy nie usłyszałam kolejnego obraźliwego tekstu. Nie było sensu za dużo gadać, ponieważ marnowałam tylko czas, który odsuwał mnie od przebudzenia swoich możliwości, dlatego w duchu obiecałam sobie nie reagować na jego denerwujące słowa. Mieli tu kolibry, właściwie nie spodziewałam się, że udzieli mi jakiejś sensownej odpowiedzi, ale chyba wystarczyło po prostu normalnie pytać bez pyskówek, ironicznych tekstów i całego tego szitu, od którego ciężko było mi się powstrzymać. Obserwowanie jak ziewa i znowu zaczyna mnie lekceważyć, chociaż trudno było się z nim nie zgodzić. Niby czego oczekiwał od dwudziestopięciolatki? Że moja rodzina szkoliła mnie na Hitmana? Johna Wicka, no kurwa litości. Słucham go uważnie, nawet jeśli gdzieś tam w tle ten człowiek mnie irytuje. Nic jednak na to nie poradzę, muszę się z tym pogodzić, chociaż... Nie, to będzie prawie niemożliwe, ale jednak jeśli chciałam przetrwać jakoś ten obóz popaprańców, to musiałam to zrobić dla siebie, dla tych kurewskich supermocy i zemsty, o tak zemsty. - Już marzę o śmierci, ale nie swojej... - Mruczę pod nosem, nie chcąc, żeby usłyszał, aby nie prowokować go do kolejnych bezsensownych, obraźliwych gadek. Jego sposób bycia to jakieś jebane średniowiecze, a nie poprawka dziki zachód, western... Jeśli chciał mnie przestraszyć opowiastkami o morderczych treningach, to za nic mu się to nie udało. Mam to w dupie, z pewnością koloryzował, a jak nie to się przekonam na własnej skórze. Żebyś się kurwa nie zdziwił, myślę sobie, bo akurat kondycje mam dobrą, lubię biegać. Chociaż nie wiem, czy wytrzymałabym dziesięć godzin ze świadomością, że ten pajac patrzy na mój spocony tyłek. Ustawiłam się na linie, tak jak kazał i ruszyłam, zamiast odpyskować mu, że koleś sam siebie irytujesz. Dał dość prostą instrukcję od ściany do ściany, w jedną stronę truchtem, drugą sprintem. Zobaczymy, jak mi pójdzie, ale nie zamierzałam za wszelką cenę dawać mu satysfakcji "zapierdalania do końca dnia". Kiedy coś sobie postanowiłam, ciężko było mnie powstrzymać, dlatego ruszyłam, ze świadomością, że tak szybko mnie nie złamie.
Erron Black
Re: Sala treningowa #1 Wto 22 Mar 2022, 13:47
Czy Black starał się ją w jakikolwiek sposób nastraszyć? Nic z tych rzeczy. Podkreślił jedynie, posiłkując się kwiecistymi porównaniami, jakie zmagania ją tutaj czekają. Trenowała szermierkę i akrobatykę, ale co z tego, skoro zapewne żaden z jej treningów nawet w części nie oferował tego, co ćwiczą tutaj pozostali. Erron nie raz nie dwa widział, jak półbogowie rzygali pod siebie i to mając już wybudzony potencjał, co dopiero bez tego. Sam trening wybudzania tych możliwości był przecież pokonywaniem swoich limitów. Musiał być wyjątkowy i morderczy wręcz, bo gdyby wystarczyło trochę się wysilić, to przecież wielu półbogów już przed dotarciem do obozu mogłoby go wybudzać. Tak więc jeśli Isabelle mu nie uwierzyła, to był to tak naprawdę jej problem. Znudzony siedział na ławce i co jakiś czas zerkał w telefon, przeglądając na nim różne pierdoły. Wysłał nawet zdjęcie biegającej Isabelle swojej drugiej połówce - Larze, żeby się trochę pośmiać z jej losu. Obserwował też tempo jej biegu w celu weryfikacji oraz oceny jej możliwości. Widać, że miała doświadczenia ze sportem i miała jakąś tam kondycję, dlatego też początek szedł jej całkiem dobrze. Z czasem jednak zaczęła zwalniać i mniej się przykładać, co było oczywiste przez wzgląd na jej organizm, ten bowiem automatycznie podpowiadał, że można oszczędzić trochę sił mniej się angażując. Black jednak musiał na to zareagować, dlatego wstał na moment i bardzo szybkim ruchem wyciągnął jeden rewolwer, który zaraz wystrzelił. Pocisk odbił się od parkietu, kilka centymetrów za piętą Isabelle. - Jeszcze raz zwolnisz i następny trafi w twoją nogę - postraszył dziewczynę, bo swoim sprawnym okiem dostrzegł jej mniejsze zaangażowanie. Przy okazji popisał się też swoim sprawnym okiem, strzelając dokładnie tam gdzie chciał, co do milimetra. Było to o tyle widowiskowe, że przecież rewolwery nie były bronią dobrą na dystansie i już po kilku metrach zmieniały swoją trajektorię. Nie bez przyczyny strzelaniny na Dzikim Zachodzie odbywały się w bliskich odległościach. Swoją drogą było to dość zabawne, jak mało ludzie wiedzieli o tych czasach i posiłkowali się wiedzą z przekoloryzowanych westernów. Zawsze to bawiło Errona, który był zafascynowany tymi czasami. Pierwszy przykład z brzegu? Rewolwerów używało niewielu kowbojów, bo były one niepraktyczne. Strzelaniny w miastach zdarzały się rzadko, a na polowaniach bardziej przydawały się karabiny, dlatego też ludzie nosili właśnie broń długą, nie rewolwery przy paskach. Abstrahując już od tego, że w ogóle w miastach był zakaz noszenia broni. Po tym wszystkim usiadł i w dalszym ciągu przeglądał sobie telefon, zerkając co jakiś czas na swoją uczennicę.
Isabelle Lancaster
Re: Sala treningowa #1 Czw 24 Mar 2022, 18:36
Biegłam i z początku szło mi naprawdę dobrze. W końcu mój typowo ludzki dzień poza obozem bogów spędzałam aktywnie, na pewno nie siedziałam na dupie na kanapie czy przed komputerem. Kondycje miałam wyrobioną, oczywiście nie mogła równać się z żadnym herosem, który przebudził swój potencjał. Pewnie, gdyby to było takie proste, już dawno bez wbijania do obozu mogłabym szastać na prawo i lewo swoją boskością. To nie tak, że od razu się poddawałam, kiedy tylko głosik w głowie mówił mi, że nie dam rady zrobić jeszcze kolejnych kroków. Cała tajemnica polegała na tym, żeby właśnie mimo krzyków w głowie i udręki ciała, jakimś cudem to przezwyciężyć. Miałam tego świadomość, kiedy biegałam, lecz gdy skakałam po budynkach — tu sprawa miała się inaczej. Jednak teraz chodziło o uganianie się za zmęczeniem. Kilka razy zdążyłam spojrzeć w stronę Blake, który chyba świetnie się bawił. Pierwszy raz, kiedy odwróciłam w jego stronę wzrok, pisał coś na telefonie, za drugim razem chyba robił mi zdjęcie, albo mi się wydawało — a jednak jego głupi uśmieszek dał mi do zrozumienia, że moje męczarnie go bawią. Chyba że kolekcjonuje zdjęcia spoconych lasek. Z chęcią bym mu coś powiedziała, ale wolałam trzymać kilka oddechów na zapas, zwłaszcza że powoli traciłam siły i miałam nadzieje, że jego kowbojowatość tego nie zauważy, skoro prawie cała jego uwaga skupiona była na telefonie. Dlatego nie spodziewałam się wystrzelonej kuli w moją stronę. Normalnie na sekundę odruchowo schyliłam się i zatrzymałam. - Popierdoliło Cię!? - Wrzasnęłam, ponownie ruszając na pewno nie z taką werwą jak na początku, a koleś nic sobie z tego nie robił. Nadal do mnie nie docierało to, że facet strzelił do mnie z rewolweru. Myślałam, że ta jego broń to rekwizyty. Może wiedział, gdzie chce trafić, ale nie wierzyłam w jego nadzwyczajne strzeleckie umiejętności. Zresztą jego gadka nie miała sensu. - Jak mnie postrzelisz, to na pewno zwolnię i nie będę mogła biegać, więc mijałoby się to z Twoim celem. - Nie wiem, czy byłby w stanie to zrobić, ale jaki to miałoby sens? Biegłam nadal swoim tempem, na razie nie chcąc go prowokować. Zastanawiałam się, czy ma na to jakąś odpowiedź. Byłam w stanie z własnej głupoty lub odwagi go sprowokować i się zatrzymać, żeby tylko sprawdzić, czy mam racje.
Erron Black
Re: Sala treningowa #1 Pią 25 Mar 2022, 12:53
Black tak naprawdę się nudził, stąd też szukanie przez niego jakiejś formy zajęcia się czymkolwiek, byleby tylko czas minął trochę szybciej. Postanowił więc poflirtować sobie z Larą pisząc mniej czy bardziej pikantne smsy, z czasem nawet zaczęli sextingować, dlatego szybko skończył naśmiewanie się z Isabelle, bo miał ciekawsze rzeczy do roboty niż wysyłanie Gusevie wiadomości, że jego zdaniem blondynka się opierdala. Musiał jednak zareagować w odpowiedniej chwili, bo dostrzegł mniejszą koncentrację u Lancaster i nawet jeśli laska nie miała siły, to go to wcale nie obchodziło. Uniósł lekko brew zdziwiony, nie spodziewając się po niej odwagi do pyskówki, przecież właśnie strzelił obok niej rewolwerem. Każda normalna osoba w takiej sytuacji ugryzłaby się w język i zaczęła zapierdalać, tymczasem Isabelle odważyła się do niego coś powiedzieć. Schował rewolwer do kabury, wcześniej kilkukrotnie kręcąc nim w dłoni, a następnie wrócił do siedzenia na ławce, skupiając się tym razem nieco bardziej na jej ćwiczeniach. Ziewnął przeciągle w którymś momencie, a zaraz potem córka Eris odezwała się do niego. - To nie mój problem - odrzekł z obojętnością w głosie, bo tak naprawdę co on tracił? Jeśli Isabelle nie będzie się przykładać do treningów, to po prostu zginie poza obozem bardzo szybko. On nie jest jej ojcem, bratem, przyjacielem czy innym fraglesem, któremu zależało na jej życiu. Dla niego była kolejnym randomowym półbogiem, z którym jego relacje najpewniej będą opierać się na tym, że będą się kojarzyć, ale nawet nie będą się ze sobą witać. - Zawsze mogę ci dać wyższy poziom trudności. Powiedzmy... z przestrzelonym kolanem? - udał zastanowienie, po czym ziewnął przeciągle i wrócił do siedzenia na ławce oraz przeglądania swojego telefonu. Lancaster ćwiczyła, najpewniej oddychała już rękawami, ale jego to wcale nie obchodziło. Chciał ją wymęczyć, by zaczęła korzystać ze swoich głębokich rezerw oraz by nie miała siły na pyskówki, ale tutaj akurat pewnie sprawdzała się teza, że choćby miała zdechnąć ze zmęczenia, to na ostatnią pyskatą odpowiedź zawsze znajdzie trochę sił.
Isabelle Lancaster
Re: Sala treningowa #1 Sro 30 Mar 2022, 15:39
Mój pierwszy trening, a ja mogłam dostać kulkę i to nie za swoją niewyparzoną gębę, a za to, że zmęczenia po prostu zwolnię — zapowiadało się świetnie. Nie byłam jeszcze jedną z nich. Moje ciało po prostu było bardziej ludzkie, a mniej boskie. Chociaż myślałam z początku, że rzyganie krwią i wypluwanie płuc to jakaś metafora, wypowiedziana z ust Blacka; ale on chyba nawet nie wiedział, czym jest "metafora", więc powoli przekonywałam się, że cały ten nieludzki wysiłek faktycznie może być prawdą. Pocieszała mnie jedna myśl, że skoro taki Lucky przetrwał, to ja zdecydowanie mam większe szanse... Nie wierzyłam, w to, co usłyszałam, kiedy Black postanowił mi wyjaśnić, że właściwie mogłabym biegać z dziurą w nodze. Jak to ujął wyższy lvl, poziom hard? No kurwa. Już miałam się zapytać, jak niby kurwa można biegać z postrzałem, gdzie nawet na zasranych kinach akcji postrzeleni zwijają się z bólu, a jedyny bieg to podczołganie się do miejsca docelowego i wieczny spoczynek. Uważałam, że jestem w stanie przetrwać wiele, ale jak niby pokonać ból, który odbiera racjonalne myślenie, a także władzę nad ciałem? Do chuja nie chciałam się już przekonać. Jego słowa dobitnie mi powiedziały, że nawet jak strzeli do mnie to i tak będę zmuszona biegać. Może trochę koloryzował, ale powoli przestawałam być tego taka pewna. Biegłam w sumie na rezerwach. Każdy oddech wyrywany z moich płuc wydawał się ważyć tonę. Chyba mnie coś kuło w boku, a nogi miałam z ołowiu. Powoli jednak przestawałam czuć nawet to. W mojej głowie krążyły myśli, żeby się to wszystko skończyło, a ja sram na to. Całe te moje priorytety, zostanie półbogiem nagle przestały mieć znaczenie. Black chyba chciał zobaczyć, jak mdleje z wyczerpania. Kiedyś wydawało mi się, że to niemożliwe, no prawie. Nie chciałam się jednak zatrzymywać, najwyżej kurwa zemdleje, a jak umrę, to zejdę z zaświatów i będę tego skurwiela nękać.
Erron Black
Re: Sala treningowa #1 Wto 05 Kwi 2022, 12:52
Black nie miał zamiaru pierdolić się w tańcu, bo przecież nie był tutaj dla przyjemności a jedynie z obowiązku. Jeśli Isabelle chciała przeżyć ten trening, to dobrze byłoby dla niej słuchać się poleceń i nie pyskować zbyt często, bo to w zależności od nastroju Errona różnie mogłoby być interpretowane. Dziś nie miał ochoty na żadne gierki, więc od razu postanowił ją postraszyć rewolwerem, co zadziałało błyskawicznie. Strach od zawsze był najlepszym motywatorem i nie inaczej było dzisiaj. Co do postrzelenia w jakieś miejsce, wszystko zależało tak na dobrą sprawę gdzie było się postrzelonym. Pod wpływem adrenaliny ludzie byli w stanie biec nawet bez rąk, wystarczyła tylko odpowiednia motywacja w postaci zbliżającej się śmierci, jeśli ktoś nie wykona odpowiedniego wysiłku. Postrzelenie w stopę czy kolano byłoby co prawda większym utrudnieniem niż wyzwalaczem adrenaliny, ale czy to oznacza, że Erron by jej odpuścił? Nic z tych rzeczy, więc niech lepiej dziewczę ma się na baczności, bo jedna pyskówka za dużo i mogą przetestować jej umiejętności biegania na jednej zdrowej i jednej postrzelonej nodze. Dostrzegał jej wolniejsze tempo, które było podyktowane tym, iż zaczynało brakować jej sił. Właśnie teraz Isabelle korzystała ze swoich rezerw, które niebawem się skończą i zaczną uwalniać się te boskie pokłady, o których blondyna nie jest jeszcze świadoma. Siedział więc cały czas na ławce, ale tym razem już spoglądał na nią z jakimkolwiek zainteresowaniem, analizując każdy kolejny jej krok podczas biegu. - Mam strzelić drugi raz? - spytał na tyle głośno, by nawet będąca nieco dalej od niego zmęczona Lancaster usłyszała komentarz. Musiał ją żyłować, choć w tym wypadku nie spodziewał się, że przekaz do niej dotrze, bo ta zdawała się wykonywać dość mechaniczne ruchy. Wstał z ławki i pokręcił rewolwerem w dłoni, sugerując tym samym, że może go za chwilę użyć i gdy dostrzegł, że to zadziałało motywująco na Isabelle, uśmiechnął się pod nosem. - Musisz się do tego przyzwyczaić. Całe twoje życie będzie teraz tak wyglądało, mała - przestrzegł ją.
Isabelle Lancaster
Re: Sala treningowa #1 Wto 05 Kwi 2022, 19:33
Skąd mogłam wydobyć ten ukryty boski potencjał? Umierałam. Naprawdę sądziłam, że to już koniec. Miałam wrażenie, że zatrzymanie się będzie ulgą, jak i przekleństwem, kiedy puszczę pawia na salę treningową, a ten skurwiel zrobi mi zdjęcie i wyśle w jakiś jebany eter; będzie się debilnie szczerzył. Walić to. Groźba postrzału powoli malała. Zaczynałam bagatelizować jego słowa, powoli zwalniając, a także błagając, żeby to nie okazało się prawdą — że przestrzeli mi kolano i karze zapierdalać. Przecież nie byłabym w stanie, teraz też nie byłam. Słaniałam się na nogach, jakbym obaliła ze dwie butelki whisky ojca. Może powinnam wyłączyć świadomość odpowiadającą za cierpienie, które wydawało mi się poniewierać moje ciało i psychikę. Nie wiedziałam, jak to się robi, ale sądziłam, że prędzej czy później tak się stanie — światło mi zgaśnie w oczach. Nawet nie postanowiłam komentować jego pytania. Nie chciałam, żeby strzelił drugi raz, chyba że zamierzałby mnie zabić. Większe cierpienie nie wchodziło w grę. Tylko pokiwałam głową na nie, prawie niezauważalnie. Jego słowa odbiły się w mojej głowie echem. Tak, czyli, jak? Moje życie będzie teraz walką o każdy oddech, a z tyłu będę musiała się obawiać gościa w kowbojskim kapeluszu, z rewolwerami, który dla zabawy będzie chciał mi przestrzelić kolana? Zapowiadało się świetnie. Jakim cudem dzieciaki przechodziły te tortury, mając dziesięć lat? Może było im łatwiej? Nie na pewno nie. One nie miały celu, ja miałam. Dlatego biegłam, nawet jeśli to miał być mój ostatni bieg, będę mogła sobie powiedzieć, że próbowałam.
Erron Black
Re: Sala treningowa #1 Czw 07 Kwi 2022, 09:25
Jak widać Isabelle miała w sobie więcej charakteru niż można było się spodziewać. Przekuła swój upór w zawziętość, która pozwalała jej pokonywać kolejne metry, co w tym przypadku aż tak łatwe nie było i może nawet wzbudziła tym nutkę podziwu w oczach Errona. To był jednak dopiero początek i nawet jeśli dziewczyna nie była tego świadoma, to jej trener aż zanadto, stąd też nie wyrażał żadnej aprobaty ani też dezaprobaty podczas jej ćwiczeń. Wiedział doskonale, co ją czeka i dlatego też nie zamierzał jej sztucznie pocieszać. Im wcześniej blodyna wybudzi swój potencjał tym lepiej. Lancaster dotarła do swojego limitu, który nawet przy pomocy rezerwowych sił, o których zapewne do dziś dziewczyna nie miała pojęcia, nie był w stanie się powiększyć. Każdy kolejny jej krok był wolniejszy, bardziej niechlujny od poprzedniego i chyba nawet mało brakowało, by córka Eris zaliczyła spektakularną wywrotkę. Erron schował rewolwer do kabury i zaczął klaskać, choć było to bardziej sarkastyczne zagranie z jego strony niż prezentacja jakiegokolwiek podziwu. - Brawo, w końcu się zamknęłaś - powiedział swoim niskim głosem, co brzmiało doprawdy złowrogo. - Zrób sobie przerwę - nie było sensu wyciągać z niej więcej właśnie teraz, bo chwila moment i Lancaster by zemdlała, a przecież czekała ich jeszcze druga część treningu. Dostrzegając, że blondi nie miała ze sobą żadnej wody ani napoju izotonicznego, podszedł do siedzącej, leżącej bądź przebywającej w jakiejkolwiek innej pozycji Isabelle i wyciągnął rękę przed siebie. - Mogę ci stworzyć trochę wody pitnej, chcesz? - może był to jakiś akt miłosierdzia z jego strony, ale głównie chodziło o to, by Lancaster nie wyzionęła tutaj ducha. Musiała się czegoś napić, bo inaczej druga część treningu nie będzie miała sensu, skoro nie będzie w stanie nic z siebie wykrzesać. Jeśli się zgodziła, stworzył malutki strumień wody, który zaczął lecieć w kierunku jej ust z niezbyt dużą prędkością, by córka Eris mogła w spokoju się napoić. Jeśli nie, odpuścił temat i odszedł od niej, czekając aż blondynka będzie miała jakiekolwiek siły, by się podnieść.
Isabelle Lancaster
Re: Sala treningowa #1 Nie 10 Kwi 2022, 10:10
Nawet jeśli Black doprowadzał moje rezerwy cierpliwości do szału, z każdym krokiem przestawało mi zależeć na czymkolwiek, zwłaszcza jego opinii, która z pewnością nie mogłaby zabrzmieć w jego ustach normalnie. Moje myśli wydawały mi się zacinać, aż w końcu gdzieś znikły, a ja już się nie zastanawiałam czy kowboj spogląda na mój tyłek, czy też niemal byłam pewna, że żadne jego słowa nie wyprowadzą mnie z równowagi. Przy takim zmęczeniu musiałabym naprawdę go nienawidzić, co nie było prawdą. Okey, koleś mnie irytował. Zachowywał się jak idiota; uważałam to jedno z najmilszych określeń dla tego typu facetów, jednakże poznałam go niemalże przed chwilą. Słowo też poznałam, było dalekie od prawdy. Nic za bardzo o nim nie wiedziałam, tylko tyle, że po prostu nie zrobił na mnie pierwszego, lepszego wrażenia. Kiedy zaczął klaskać, prawie się potknęłam i upadłam na twarz, a jego dalsza wypowiedź zaakcentowana dziwnie niskim głosem niemal przebudziła mnie (jeszcze trochę, a przebudziłabym swój boski potencjał — z pewnością). Nie odpowiedziałam nic, chociaż w innych okolicznościach po prostu odpysknęłabym mu, jak to miałam w zwyczaju na takie "zaczepki". Nogi niemal załamały się pode mną. Odmówiły mi posłuszeństwa, tak więc z początku pomyślałam, że to podłoga jest jakaś niestabilna, gdy na jego znak, że mogę odpocząć, po prostu zareagowałam jak na komendę dla psa, nie mając czasu nawet pomyśleć. Łapałam powietrze niczym astmatyk. Starałam się jednak nie wyglądać na osobę przechodzącą atak paniki, dlatego też powoli zaciągałam powietrze i je wypuszczałam z płuc, aż dziwnie, że miałam siłę oddychać. Nie zauważyłam, kiedy do mnie podszedł. - Że co? - W pierwszej chwili pomyślałam, że "stworzyć" to jakaś gra słów, no i nie oszukujmy się, nie dotarło to do mnie. Byłam niemal pewna, że niespodziewanie wyciągnie zgrzewkę wody, jak pistolety z kabur, które okazały się niekupione w sklepie dla dzieci — zadziwiające. Przytaknęłam podejrzliwie, a kiedy dotarło do mnie, że chuj wie skąd, on tę wodę czaruje, to zaplułam się, robiąc niezłą fontannę. Chciało mi się naprawdę pić, więc ciężko było odmówić nawodnienia organizmu po takim treningu, a jednak kiedy do mnie dotarło, że to jest dziwne... Przetarłam usta ręką, dziękując za taką wodę, jakoś sobie poradzę. - Jesteś jakimś szamanem od hydrauliki? - Normalnie przy takim tekście spojrzałabym mu prosto w twarz czy coś w tym stylu, a jednak siedząc ledwo na podłodze, postanowiłam puścić pawia mimowolnie, gdzieś na bok, aby tym razem nie zapluć postronnych. - Ja pierdole. - I tym akcentem zakończyłam swoją przemowę; czując się naprawdę chujowo, błagając, żeby w końcu tortury się zakończyły, a jednak nie zapowiadało się na to. No i w sumie po wodzie.
Erron Black
Re: Sala treningowa #1 Pon 11 Kwi 2022, 09:42
Rzadko kto w obozie robił dobre pierwsze wrażenie, bo te miejsce było pełne psycho i socjopatów, a jeśli już ktoś był milszy, to był tutaj w zdecydowanej mniejszości. Lata życia w takich warunkach odbijały się na psychice i tylko ci, którzy odcinali się od tego typu grzeczności, byli w stanie funkcjonować tu w jakiś sposób. Inaczej każdy by ześwirował. Erron zatem nie dbał o to, by przypodobać się Isabelle, bo tak jak słusznie zostało stwierdzone w powyższej narracji: znała go raptem kilka godzin, więc nic o nim nie wiedziała. On sam przecież też nie za bardzo chciał się dzielić czymkolwiek, toteż powstawał pewien impas. Obserwował ją uważnie, kiedy powoli dochodziła do siebie. Reakcje jej organizmu były bardzo ważne, bo każdy heros był inny i niektórzy dawali radę wytrzymywać więcej, inni z kolei mniej. Lancaster zaliczała się do tych średniaków, którzy nie wybijali się ponad stan. To był dobry prognostyk, bo rzadko kiedy trafiał się ktoś wybitny, co innego ci, którzy nie spełniali pewnych standardów już po dotarciu tutaj, bo tych było znacznie więcej. Wyczarowując wodę, jego celem było tylko i wyłącznie napojenie Isabelle, bo bez nawodnienia dziewczyna zapewne zemdlałaby za kilka minut. Wcale nie dziwiły go jej reakcje, dlatego też nie popędzał jej, dając dziewczynie czas na zebranie myśli i jakichkolwiek sił. - Powiedzmy - wywrócił oczami, nie chcąc wchodzić w szczegóły posługiwania się swoimi mocami. Jego konikiem była aerokineza, ale z wodą też potrafił robić różne rzeczy, o czym właśnie przekonała się Lancaster. Ta zaraz zwymiotowała gdzieś na bok, zwracając wszystko to, co przyjęła przez ostatnie kilka godzin. To go też nie zaskoczyło, normalna reakcja organizmu na zmęczenie. - Później ktoś to posprząta - od tego byli przecież odpowiedni centaurzy, nimfy czy satyrowie, którzy zajmowali się koloseum do spółki z herosami. - Masz jeszcze pięć minut, potem wracamy do zajęć - zarządził i zaraz odsunął się, kierując swoje kroki z powrotem w stronę ławki, na której zaraz się usadowił. Podniósł się równo po pięciu minutach od rozpoczęcia odliczania i tego samego wymagał też od Isabelle. Nie obchodziło go to, że córka Eris ma nogi jak z waty i ledwo na nich stoi. Miał jej jeszcze coś do powiedzenia. - Widzę, że ledwo stoisz - zaczął. - Więc to koniec na dziś. Od teraz sama dbasz o swoją kondycję: codzienne bieganie z samego rana, najlepiej godzinne interwały. Popołudniami treningi ze mną, wieczorami siłownia i rozciąganie. Dokładną rozpiskę wyślę ci dziś wieczorem. Jeśli będziesz to olewać, będę to widział. Przez najbliższy miesiąc masz zapierdalać i nie zajmować się niczym poza treningiem. Jutro widzimy się o tej samej godzinie ale w sali obok. Możesz iść - powiedział, po czym sam udał się w kierunku wyjścia, kończąc tym samym dzisiejszy trening.
zt (jeśli nie chcesz pisać posta kończącego, możesz potraktować to jako wyjście z tematu dla nas obojga)
Admin
Admin
Re: Sala treningowa #1 Wto 12 Kwi 2022, 20:41
Trening został zakończony.
Podsumowanie:
Isabelle, otrzymujesz: - 4 punkty zwykłe - 1 punkt boski (Punkty zostaną odnotowane i gdy zakończysz trening potencjału, zostaną przypisane do twojej KP)
Erron, otrzymujesz: - 3 punkty zwykłe - 1 punkt boski
Nigdy nie sądziła, że jej przyrodni brat może zadawać się z kimś takim wkurwiającym. Nie zamierzała nawet się skarżyć, a zwyczajnie nie przyjść na kolejny trening pokazując co o tym myśli. No ale Henry tak dopytywał, że podsumowała Revana krótko "twój przyjaciel to zasrany kutas". Biorąc pod uwagę, że Hailey mało przeklina, to chyba dało mężczyźnie do myślenia. Oczywiście, że wybłagał, by wstawiła się na kolejnym treningu. Green nie miała pojęcia dlaczego tak ulega bratu, to nie miało żadnego sensu. A mimo to pół godziny przed rozpoczęciem treningu była już na sali i po krótkiej rozgrzewce naparzała w worek treningowi. Już miała nerwa na ten trening, a nawet jeszcze się nie rozpoczął. Co prawda Revan ani nie powiedział, ani nie napisał jaka sala, więc weszła do pierwszej lepszej i nie zamierzała go szukać. Albo ją znajdzie albo nie. Nawet lepiej jak nie, bo treningi się skończą i to nie z jej winy. W pewnym momencie blondynka zrobiła sobie chwilę przerwy na wodę, więc ściągnęła rękawice i wypiła sporo ze swojej butelki. Nim jednak wróciła do trenowania, związała jeszcze włosy w wysoki koński ogon, bo zaczynały te jej przeszkadzać. A potem już wróciła do napieprzania w worek kompletnie nie kontrolując czasu. Zresztą, miała to w dupie. Była pół godziny wcześniej, więc to raczej on ją zastanie.
Revan Le Tallec
Re: Sala treningowa #1 Nie 24 Wrz 2023, 16:57
Henry'ego i Revana nie dzieliło zbyt wiele jeśli chodzi o wiek, dzięki czemu finalnie trenowali w podobnych okresach i tym samym zaprzyjaźnili się, co ma zresztą miejsce do dziś. Hailey nie wiedziała, jaki Le Tallec był kiedyś, więc tak naprawdę nie znała ich historii i tym samym nie dziwiło go też to, że ma wątpliwości względem niego oraz całej tej przyjaźni z Henrym. Revan jednak jako oznakę lojalności do przyjaciela traktował właśnie zgodę na trenowanie jego młodszej siostry, która z jakichś niewyjaśnionych przyczyn była oczkiem w głowie syna Hypnosa. Skąd wzięła się ta ich relacja i dlaczego to właśnie Hailey miała te szczęście, że była ulubienicą jego kumpla? Chuj wie. Zaskoczył go widok trenującej blondynki, gdy tylko wszedł na salę gimnastyczną i zdziwiło go również to, że wszedł akurat tam, gdzie mogła ćwiczyć. Sal było przecież kilka, a sam nie sprecyzował tego, w której mają się spotkać, ale jak widać przeczucie go nie zawiodło i znaleźli się w tym samym miejscu niemal od razu. Co prawda po niej spodziewałby się raczej spóźnienia, ale kiedy tylko dostrzegł jej pot na ciele, dodał sobie 2 do 2 i wyszło mu, że musiała być tu już z dobre kilkanaście minut. - Cześć promyczku - rzucił w jej kierunku od razu, chcąc ją nieco sprowokować. Dziś jednak miał znacznie lepszy humor niż wczoraj, w czym ogromna zasługa Rachel, która zadbała o niego w odpowiedni sposób. Co prawda od rana musiał czytać dziesiątki smsów, które wysyłała mu sfrustrowana córka Aresa, ale jakoś nie przejmował się tym, że wyszedł zanim ta się obudziła. Nie obiecywał jej przecież małżeństwa i dzieci, a jedynie przelotny seks. Zanim odłożył swoją torbę z rzeczami, wyciągnął jeszcze na moment smartfona i napisał smsa do Rosaliny, żeby nie czekała na niego z obiadem, bo ma dużo obowiązków dzisiaj. I o dziwo tym razem nie kłamał, bo poza treningiem z Hailey miał jeszcze wyznaczony wieczorny patrol. Miał być w domu dopiero po 23, więc i tak nie uda mu się spotkać z Gomes, która dziś miała nockę w szpitalu i pewnie nie będzie jej w mieszkaniu zanim ten wróci. - Całkiem nieźle napieprzasz w worek - pochwalił ją, co było jedynie zasłoną dymną. - Z tym, że worek nie odda - prychnął, znów chcąc ją trochę podjudzić, choć to akurat nie było potrzebne, gdyż po nastroju córki Hypnosa było widać, że ta dziś nie jest w nastroju na przekomarzanki. - 10 minut samych pięści, a potem kolejne 10 minut kopnięć - zarządził i nie zamierzał przyjmować jej sprzeciwu. - Mają cię boleć i ręce i nogi, więc 20 minut bez przerw. Każda minuta przerwy to dodatkowe 5 minut naparzania, tak więc radzę spiąć pośladki i zrobić, co mówię - wyjaśnił jej zasady, po czym sam wyciągnął z torby sportowej bidon z wodą i napił się kilka łyków. - Czekasz na zaproszenie? No to - do boju promyczku, już już, nawalaj - zbył ją ręką, gdy ta patrzyła na niego przez kilka chwil i znowu zerknął w telefon, śmiejąc się pod nosem na wiadomość od Rachel, której przeszła już złość i znowu brakuje bolca. Może jednak po patrolu zahaczy jeszcze o mieszkanie córki Aresa?