Odysseas lubił naginać rzeczywistość i jego reakcją obronną była arogancja objawiająca się w rozmaitych formach. Viviana była ofiarą jego przestraszenia sytuacją oraz całkowicie nowych okoliczności dla niego, w których to nie on dyktował warunki. Spyros przywykł do pewnej władzy i choć był w świecie ludzi zwykłym bandziorem, to jednak samo należenie do gangu dawało już jakieś profity oraz budowało narrację bycia kimś ważniejszym od wielu innych ludzi. Tutaj w obozie znów był zerem, ale jak typowy chłopak z ulicy, nie zamierzał się poddać. Chciał udowodnić wszystkim, że jeszcze będzie z niego heros i być może za jakiś czas to on będzie kazał tytułować się królem, gdy już zemści się na Gavirii w uczciwym pojedynku. Podnosił ciężary spokojnie, skupiając się nie tylko na treningu, który był pochłaniający, ale również na sprytnym podziwianiu ciała Gavirii. Zerkał bowiem w jej kierunku co jakiś czas, zachwycając się nie tylko jej piersiami czy wyrzeźbionym tyłkiem, ale również umięśnionym brzuchem czy w końcu tymi ustami, które podkreślone intensywną czerwienią bardzo na niego działały. Ewidentnie kobieta była w jego typie. W dodatku ten temperament... ach! Działało to na niego niczym zapach końskiego potu na muchy, stosując poetyckie porównania pani trener. - To dlaczego wcześniej mnie nie znalazły? - spytał, nie przerywając ćwiczeń. - Nigdy tego nie robiłem - przyznał, spodziewając się tego, że czeka go również trening jazdy konnej, wszakże nie trudno było połączyć fakt istnienia zapełnionych po brzegi obozowych stajni z greckimi i nordyckimi herosami. To akurat bardzo pasowało do obrazu całego kampusu. Mięśnie mu zadrżały, gdy ciężar robił się już dla niego nieznośny. Wciągał powietrze do ust, jednocześnie napinając policzki. Było mu ciężko, ale nawet się nie zająknął, nie chcąc wyjść przy takiej lasce na mięczaka. Gdy przechwyciła od niego sprzęt, znów jej nie podziękował, bo to by uraziło jego dumę. Miał jednak pewien spokój oraz satysfakcję ze swojego wyniku. Czy zaimponował Gavirii? To już nie on oceniał. - Miałem kilka dni przerwy - odpowiedział. - Jutro zrobię tyle, ile trzeba - spotulniał ten Spyros przez ostatnie kilka chwil, ale to akurat było normalne, biorąc pod uwagę jego pochłonięcie treningiem oraz męczące ćwiczenia, które nie pozwalały mu na utrzymywanie aż tak częstego bycia bucem jak do tej pory. - Ty pewnie codziennie na tym walisz serię po milion, co mała? - spojrzał na nią, bezwstydnie gapiąc się na jej brzuch, który był w wyśmienitej formie. W życiu nie powiedziałby, że Gaviria odpuszczała czasem treningi i to nie było jej najlepsze wydanie. Była fit as fuck. Usiadł na sprzęcie do robienia brzuszków i rozpoczął proces, co szło mu wręcz banalnie. Wystarczyło spojrzeć na jego kaloryfer, który ukazał się jej oczom po kilku pierwszych brzuszkach, gdy tylko koszulka zsunęła mu się na poziom klatki piersiowej. Dla dodatkowego efektu trzymał ręce za głową i podczas pochylania się zanim opadł, przekręcał jeszcze ciało na oba boki, chcąc dodać trochę efekciarstwa do tego. Akurat brzuszki były jego konikiem, więc tutaj Kolumbijka nie powinna być zawiedziona. Gdy jednak nakazała mu przyspieszyć, spojrzał na nią z wrogością w oczach, nie spodziewając się, że to co robił do tej pory jej nie wystarczy. Zatem kosztem jakości i techniki robienia ćwiczeń, postawił na szybkość, przez co jego ruchy były siłą rzeczy mniej dokładne. Normalnie też pewnie nawiązałby w jakiś chory sposób do takiego tekstu podczas seksu, ale przez swoje zmęczenie i zaaferowanie, nie przyszło mu to do głowy. A szkoda.
Viviana Gaviria
Re: Sala treningowa #1 Sob 17 Paź 2020, 22:35
Viviana nie zwróciła uwagi na to, że mężczyzna nie skupia wzroku na samych ciężarach, ale też i na nią patrzy mając dość dobrą perspektywę nie oszukujmy się. A może zwyczajnie nie chciała tego zauważyć wiedząc, że znowu się zirytuje, a to nie było przecież im potrzebne. Póki Odysseas potrafił się chociaż trochę zachować jak kulturalny mężczyzna albo umiał go po prostu udawać, była w stanie się opanować i zająć tym, czym powinni. - Cóż, miałeś szczęście w nieszczęściu. Twój satyr z jakiegoś powodu zjebał sprawę i nie dowiedziałeś się o swoim pochodzeniu, ale wychowywałeś się w nieprzyjaznych środowiskach, a później wpadłeś w nieodpowiednie towarzystwo, aż w końcu sam zostałeś gangusem. A smród marginesu społecznego maskuje zapach półboga, także bycie przestępcą ciebie uratowało - wyjaśniła mu spokojnie naprawdę uważając, że facet miał zwyczajnie farta. Nie żeby pochwalała terroryzowanie niewinnych osób, bo tego nigdy nie będzie w stanie zaakceptować, ale z jego perspektywy, wyszło to dla niego na plus. Przypuszczała, że na koniu nigdy nie siedział, tak jak i nie miał w dłoni bardziej szlachetnej broni typu miecz, ale przecież wszystko przed nimi. Grek musi tylko się postarać. - Rozumiem i na to liczę - odpowiedziała spokojnie, bo choć wymówka była trochę naciągana, to miała nadzieję, że faktycznie z dnia na dzień będzie coraz lepiej i on będzie wkładał w to coraz więcej siebie. Wszak po jego ciele widziała doskonale, że musiał lubić ćwiczyć, więc powinno mu się spodobać, choć niekoniecznie wszystkie zajęcia będą przypominały mniej lub bardziej te z siłowni. - Nie liczę ile robię - przyznała puszczając mimo uszu jakimś cudem ten prostacki zwrot. Prawda była taka, że obecnie miała tak wytrenowane ciało, że nie potrzebowała dążyć do określonej liczby brzuszków, przysiadów, pompek czy czegokolwiek innego. Od razu widziała, że jest dobrze umięśniony, dlatego nie zdziwiła się tym, co zobaczyła, gdy koszulka za sprawą grawitacji się podwinęła. Wywróciła oczami, gdy jej zdaniem zaczął się popisywać, ale nic nie mówiła, póki utrzymywał przy tym sensowne tempo. A to z czasem było za wolne, stąd też jej popędzenie. Na jego pseudo groźne spojrzenie, uśmiechnęła się na sekundę rozbawiona. Widziała jednak, że brzuszków Spyros naklepać umie, dlatego wiedziała, że czas zmienić ćwiczenie. - Wystarczy na razie - rzuciła i poszła na drugi koniec sali po kilka rzeczy. Ustawiła kawałek od jednej ściany dużą, gumową piłkę i na długości sali rozłożyła dwie grube liny coraz częściej spotykane na siłowniach. - Sprawdzimy teraz twoją siłę oraz równowagę. Żeby było prościej pokażę ci, jak to ma wyglądać - Kolumbijka uklękła na piłce i utrzymując równowagę zaczęła naprzemiennie machać linami. Po chwili prezentacji, zeszła z piłki robiąc mu miejsce. Była ciekawa jak to u niego wyjdzie, bo podejrzewała, że z tą równowagą mniejszy lub większy problem mógł się pojawić. Z samymi linami przypuszczała, że jakieś doświadczenie miał - ciekawe tylko czy z ich najcięższą wersją, którą oni posiadali.
Odysseas musiał przyznać, że po pierwszym złym wrażeniu, Viviana zaczęła wywierać na nim lepsze. Może to kwestia tego, że podobała mu się fizycznie i łatwiej było mu tolerować piękną Latynoskę aniżeli jakiegoś bazyla z Niemiec? Może też coś jest w tym, że zaczęli ze sobą normalnie rozmawiać, co jak się okazało, nie jest wcale takie trudne? Ciężko było powiedzieć, ale na pewno Spyros również stonował z głupimi tekstami, mając gdzieś tam z tyłu głowy nie tylko strach przez ostrym wpierdolem i kolejnym poniżeniem, ale również fakt, że Gaviria mu się podoba i tylko idiota by ją zniechęcał do siebie, tak jak on to robił do tej pory. - Ironia, co? - spytał z żartobliwym tonem głosu, bo zrozumienie zależności między ucieczką od potworów a byciem członkiem gangu była dla niego naprawdę zabawna. Dotąd przecież traktował to jako sposób na życie i jak się okazało, był to sposób na życie dosłownie: dzięki byciu kryminalistą, żył i nie dorwały go żadne zębate szkarady. Póki co forma zajęć mu się podobała, bo skupiał się głównie na sobie, a nie na ukazywaniu swoich słabości. Viviana zyskiwała zatem jego zaufanie, co było dość sporym zwrotem akcji, zwłaszcza biorąc pod uwagę początek ich znajomości. Spyros schował dumę do kieszeni i pozwolił dać się trenować, a w zamian otrzymał przystępniejszą wersję Gavirii. Nie można było tak od razu? - Jaka skromna - odparł prześmiewczo, traktując jej odpowiedź "nie liczę ile robię" jako pochwalenie się, że robi mnóstwo brzuszków albo różnych powtórzeń i jest to dla niej norma. Kiedy nakazała mu skończyć, Grek zszedł z platformy i znów stanął na nogi, głaszcząc się prawą ręką po lewym bicepsie. Obserwował uważnie, co tam dalej przygotowała mu kobieta i nie był wcale zaskoczony. Mimo tego uniósł jednak brwi markując zdziwienie, bo akurat czegoś takiego się nie spodziewał. Nie tak wyobrażał sobie trening na herosa. Skrzyżował ręce na klatce piersiowej i patrzył jak Viviana wymachuje linami, utrzymując przy tym równowagę na piłce. Zrobiła na nim wrażenie, ale nie tyle co siłą i koordynacją, co oczywiście wygięciem ciała, które jego zdaniem było bardzo seksowne i podkreślało zarówno jej świetną figurę, jak i wyćwiczony tyłek. Nie miał wcześniej do czynienia z takim ćwiczeniem przy pomocy piłki, liny zaś były mu znane. Zamieniając się z Vivianą, niem przechwycił od niej liny, spojrzał w jej kierunku i uśmiechnął się bezczelnie. - Tylko skomplikowałaś sprawę, mała - odezwał się. - Cały czas patrzyłem na twój tyłek - przyznał bez ogródek, jak gdyby była to oczywistość. Zaczął robić po chwili to samo co ona, choć widać było różnicę poziomów. Nie miał problemu z równowagą, gdyż miał na tyle silne ręce i całe ciało, by nie wkładać w to nie wiadomo ile siły. Czuł jednak, że sprzęt jest bardziej oporny niż na siłowniach w Grecji, ale to akurat nietrudno było wytłumaczyć: to był przyrząd typowy pod herosów, nie ludzi.
Viviana Gaviria
Re: Sala treningowa #1 Nie 18 Paź 2020, 01:41
- Można tak to ująć - rzuciła z lekkim rozbawieniem, choć ona miała na to lepsze określenie - więcej szczęścia, jak rozumu. No tak czy siak przeżył sobie tyle lat zupełnie nieświadomie i pewnie mogłoby mu to się udać do końca życia, gdyby siedział cały czas w gangu. Niestety albo i stety obóz zaczął się dopominać o herosów, którzy w obozie być powinni i coraz więcej od roku pojawiało się osób, które przynajmniej od kilku lat w obozie mogłyby być. Gaviria nie była pewna czy takie naciski były czymś słusznym, bo skoro ktoś chciał się narażać (albo nawet nie miał takiej świadomości), to nie jest to rolą obozu, by zmuszać czy manipulować innymi tak, by jednak do obozu dołączyli. Zdawała sobie sprawę, że dla bogów to tylko mięso armatnie dla uchronienia ważniejszych półbogów. Dlatego też zamierzała przykładać się do tych treningów i liczyła, że on zrobi dokładnie to samo. Dla własnego dobra. Tak naprawdę trening herosa w celu wybudzenia potencjału u każdego trenera wyglądał inaczej. Nie mieli standaryzowanego podejścia i dla niej samej to było dobre, bo robiła co chciała, jednak w szerszej perspektywie mogło to jednak nie najlepiej funkcjonować. W końcu teraz dużo zależało od tego, na kogo się trafi. - Twój problem, oczekuję, że będziesz to robił poprawnie - wzruszyła ramionami postanawiając póki co podchodzić do tego tekstów w taki sposób, jakby w ogóle nie były nieodpowiednie. Może widząc jak obojętne to dla niej jest, zmieni swoją taktykę z typowego bandziora na kulturalnego mężczyznę. Jakaś nadzieja była. - Dupa wyżej, ty nie masz na tej piłce siedzieć, a klęczeć - rzuciła po kilku sekundach uważając, że ty samym ułatwiał sobie pracę. - Spróbuj mocniej uderzać tymi linami - wiedziała, że są ciężkie, ale przecież nikt nie mówił, że będzie lekko. Sama usiadła na skrzynce i obserwowała jego poczynania. Kilka razy rzuciła jakimś komentarzem z uwagą, ale po długim czasie uznała, że wystarczy. - Dobra, koniec rozgrzewki. Możemy przejść do konkretów - rzuciła odsuwając to, czego właśnie używał i skinęła na pustą przestrzeń na środku sali idealną do tego, by trochę się porzucać. - Dzisiaj potrenujemy trochę Krav Magę. Uważam, że to najlepszy sposób, by zapoznać się z najlepszymi elementami różnych sztuk walki, które później można pogłębiać. - zaczęła, bo nie wiedziała czy wiedział cokolwiek o tym. - Uderzenia widać, że masz nawet dobre, ale trzeba to sprecyzować wszystko i też umieć się bronić - podeszła bardzo blisko niego odwracając się do niego plecami. - Spróbuj się odwdzięczyć i mnie poddusić - rzuciła mając nadzieję, że nagle nie będzie miał problemów z zaatakowaniem jej, kiedy wcześniej wymachiwał pięściami na lewo i prawo.
Odysseas Spyros
Re: Sala treningowa #1 Nie 18 Paź 2020, 22:34
Viviana znosiła coraz lepiej jego prowokacje, co z jednej strony mu się podobało, bo mogli zająć się konkretami, a z drugiej było trochę smutne, bo nie mógł wyciągać z niej takich reakcji jakie chciał. Co prawda byłby samobójcą, gdyby zależało mu na irytowaniu jej, ale jeśli kobieta stosunkowo szybko przywyknie do jego dwuznaczności, to te treningi mogą być nudniejsze niż im się zdaje. Mieli jeszcze jednak grubo ponad miesiąc, by dotrzeć bardziej do siebie i zaleźć sobie za skórę. Chociaż Odysseas to chyba już jej zaszedł, skoro miała go ochotę zwyczajnie zabić. Spojrzał na nią dość wymownym wzrokiem, gdy kazała mu poprawić pozycję i rzucała raz po raz jakimiś uwagami. Spyros nie czuł się komfortowo w tej pozycji, gdyż z ich dwojga to raczej ona powinna wypinać dupeczkę, a nie on. Może jednak Vivcia chciała sobie popatrzeć na jego pośladki i dlatego kazała mu robić coś takiego? Przy okazji też mogła sobie zerkać na jego bicki, które pracowały przy każdym ruchu liną. Odłożył sprzęt na bok i zsunął się z piłki, by oprzeć ręce o biodra i odetchnąć lekko, spoglądając przy tym na brunetkę. - Rozgrzewki? - spytał zaskoczony, nie spodziewając się tego, że Gaviria ma zaplanowane coś jeszcze na dzisiejszy dzień. Mógł to jednak przewidzieć, skoro herosi byli tak wysportowani i mieli supermoce. Tego nie dało się wypracować zwykłym reżimem treningowym, do tego potrzeba było czegoś jeszcze. Uniósł brwi w geście zdziwienia, słysząc o krav madze. Słyszał o tej sztuce walki i nawet znał kogoś, kto ją praktykował. Nigdy jednak nie interesował się nią na tyle, by znać jej tajniki czy nawet jakieś podstawy. Wiedział o niej tylko tyle, że jest z Izraela i że jest bardzo skuteczna w obezwładnianiu przeciwników. Kolejny raz zaskoczyła go, gdy stanęła do niego plecami w bardzo bliskiej odległości. Z tej perspektywy miał idealny wgląd w jej piersi, które przykuły całą jego uwagę. - Poddusić? - powtórzył, chcąc jej jasnej deklaracji w tej kwestii. - Jak chcesz się poprzytulać, to wystarczy powiedzieć, mała - zadrwił znów z niej, jak gdyby nie liczył się z tym, że Kolumbijka może go połamać w każdej chwili. - Twój wybór - wzruszył ramionami, po czym przybliżył się jeszcze bardziej i zacisnął palce obu dłoni na jej szyi, by przydusić ją dokładnie tak, jak sobie ta fetyszystka to wymyśliła. Nie skupiał się teraz na tym, że się ocierali o siebie i że ta bliskość była dosyć przyjemna dla niego. Nawet opanował się, by nie gapić się w jej piersi, które mogły go dekoncentrować. Zacisnął palce jeszcze mocniej, korzystając z zapasu sił, których miał jeszcze sporo. Ponadto z jego warunkami fizycznymi mogło to nie być tak łatwe do wydostania się, jak zakładała Viviana. Pamiętajmy, że Spyros akurat z podduszaniem miał do czynienia wielokrotnie. Co prawda powinien ją od samego początku przyduszać za pomocą przedramion, ale nie wskazała mu właściwej formy, więc zaczął od najprostszej możliwości dla takich gigantów jak on.
Viviana Gaviria
Re: Sala treningowa #1 Pon 19 Paź 2020, 00:15
To, że kobieta dzisiaj z jakiegoś powodu miała zwiększoną tolerancję dla świeżaka nie oznaczało, że będzie to tolerować codziennie. W końcu nawet oaza spokoju by się wkurwiła słysząc to dzień w dzień, a ona raczej zaliczała się do tej grupy "zero cierpliwości". Także i tak miał dzisiaj dobrze i chyba na jego plus w tym momencie działała jej złość na bogów, którzy ewidentnie dla niej sprowadzali młodych czy młodych-starych dla mięsa armatniego. Ona chciała dać mu jakiekolwiek szanse, jeśli do tego starcia miałoby dojść już niebawem. Mięśnie ładnie mu pracowały, tego ukryć się nie dało, jednak on naprawdę był naiwny, jeśli taki cel widział w tym ćwiczeniu. Niemniej mógł sobie myśleć co chciał, póki robił o co prosiła, a i nie rzucał głupich uwag, za które miała ochotę urwać mu dosłownie głowę. - No tak. Mówiłam, że będziesz musiał pluć krwią, to nie był barwny opis - spojrzała na niego rozbawiona wiedząc jednak wcześniej, że zaskoczy go tym tekstem. W końcu tak raczej wyglądał trening, a nie jakaś tam rozgrzewka. No niestety nie tutaj, nie na tego typu treningu i nie z nią. Albo i stety, bo może właśnie ratuje mu dupę. Gaviria krav magę za to bardzo lubiła, bo łączyła ona to, co najlepsze z wielu technik walki. Niemniej, to nie była jedyna znajoma jej forma i w przyszłości z całą pewnością zapozna go z innymi. Wiedziała, że część zaczynała od boksu, ale on pseudo "boks uliczny" znał, także wolała coś innego. Plus krav maga to dobry start na poznanie właśnie tych smaczków różnych technik walki. - Tak jak powiedziałam - mruknęła nie komentując kolejnych słów. Przynajmniej póki co. Na razie czekała na jego ruch z każdą sekundą wątpiąc czy się na to zdecyduje, a co ją bawiło. W końcu nie tak dawno bez namysłu i opamiętania machał pięściami chcąc jej przywalić. W końcu kobieta poczuła najpierw jego dłonie, a po chwili ucisk, który faktycznie był dość nieprzyjemny. Wręcz nieco zaczynało brakować jej oddechu, ale jego ludzka siła nijak się miała do jej półboskiej. Dała mu jeszcze chwilę na ewentualne poprawienie zacisku - jaka miła - by w końcu gwałtownie i wysoko unieść łokieć, co tym samym rozluźniło uścisk i pozwoliło jej na zwrócenie się w jego kierunku. Uczyniła to niewiarygodnie szybko oczywiście z pięści przy okazji strzelając mu w twarz. To jednak zrobiła go na tyle mocno, by go zdecydowanie od siebie odepchnąć, a on sam pewnie się skulił w naturalnej reakcji, jednak nie na tyle, na ile potrafiła, by połamać mu kości czaszki. - Jak już mówiłam, nie lubię tego zwrotu - uśmiechnęła się rozbawiona nawiązując do tej "małej". To, że nie wyrywała mu innej części ciała, gdy to mówił nie oznaczało, że zaczęła to tolerować. - Spróbujmy jeszcze raz, tym razem w prowizorce, byś dokładnie zaobserwował moje ruchy - poczekała, aż się pozbiera i wróci do poprzedniej pozycji. Wtedy uczyniła to samo, jednak dużo wolniej i lżej podbijając jego rękę, by później pokazać ruch w kierunku twarzy, ale ostatecznie mu nie przywalając. Choć niezmiernie ją kusiło. - Dobra, teraz ty spróbuj - zaproponowała nie mając pewności czy na pełnej kurwie jej przyjebie w twarz czy jednak się powstrzyma. Ciekawiło ją to niezmiernie.
Odysseas Spyros
Re: Sala treningowa #1 Pon 19 Paź 2020, 22:33
Odysseas nie był zawiedziony takim treningiem, ale też nie spodziewał się takiego typu ćwiczeń. Liczył na wybuchy, eksplozje, supermoce i takie tam rzeczy, które pewnie wyobrażały sobie tylko dzieciaki. Viviana szybko sprowadziła go na ziemię, choć nie był też jakoś przesadnie poruszony tym wszystkim. Zwyczajnie mija się to póki co z jego wyobrażeniami, ale tłumaczył sobie, że to dopiero pierwsze zajęcia z mentorką. Musi przecież kiedyś nauczyć się tej kriokinezy, o której wspominała Gaviria, dlatego też był dobrej myśli. Kiedy zaczął podduszać Kolumbijkę, skupiał się wyłącznie na tym, by wykonać odpowiednio ćwiczenie. Spodziewał się, że zaraz dostanie po pysku, ale nie będzie to pierwszy i na pewno nie ostatni cios, jaki otrzyma w swoją grecką facjatę. Krav magę coś tam kojarzył z nazwy, ale nie powiązał jej z żadną konkretną sztuką walki, nie chcąc uchodzić za eksperta w tej kwestii. Brunetka sprytnie wywinęła się z jego uścisku, choć jak dla niego było to w sumie idiotyczne, bo nikt tak nie podduszał. Dużo trudniej sprawa wyglądałaby, gdyby zrobił jej duszenie zza pleców typowe dla zawodników MMA. Niestety wybrał taki banał i w zamian za to oberwał pięścią w twarz, na co nie zdążył zareagować. Ciało zareagowało samo i cofnął się dwa kroki, wyginając przy tym plecy oraz łapiąc się dłońmi za przód głowy. - Kurwa! - krzyknął, czując jak bolą go kości policzkowe, jarzmowe, szczęka i nos. Był to zaledwie jeden cios, a był tak mocny i celny, że aż dziw bierze, iż Odyseusz ostał się cały i nawet nie miał połamanego nosa. Przecież takimi ciosami w jego środowisku pozbawiało się czasem kogoś przytomności. Wyprostował się, nie opuszczając dłoni z twarzy. Kontrolnie sprawdził, czy aby na pewno nie leci mu krew i spoglądał wyraźnie niezadowolony w stronę Viviany, która miała z tego niezły ubaw. - Mała, ale ma jebnięcie - przyznał niechętnie, potwierdzając jej wyższość nad nim w kwestii siły ciosu. Opuścił dłoń i poruszył kilkukrotnie szczęką w koło, jak również porobił jakieś dziwne miny, które chyba miały mu pomóc w odzyskaniu komfortu czucia twarzy. - Jeszcze raz? - spytał. - Mała, w takim tempie pierwszą randkę będziemy mieć na OIOMie - zażartował, choć wcale mu do śmiechu nie było, głównie przez ciągłe odczuwanie bólu twarzy. Mimo to stanął znów za nią, by z pewną dozą nieufności kolejny raz ją poddusić. Obserwował uważnie jej ruchy i wydawało mu się to nader proste, wystarczyło tylko trochę wprawy w użytkowaniu. Gdy zaproponowała mu zamianę ról, Odysseas spojrzał na nią rozbawiony. - Przecież to nie ma sensu. Jestem wyższy od ciebie, więc ostatnie co będziesz robić, to dusić mnie w taki sposób. Potrenuję na dużych chłopcach kiedy indziej. Lepiej pokaż mi, jak wydostać się z duszenia zza pleców. Poprzytulamy się trochę, mała - rzucił bezczelnie, jak gdyby to on był tu trenerem i decydował. Nie miał jednak zamiaru ćwiczyć z nią tego, co w tym momencie nie będzie właściwym ćwiczeniem. On ją mógł ścisnąć dłońmi, ona miała za wysoko, przez co nie musiał się wykaraskać z tego, a wystarczyło pieprznąć jej w tułów łokciem. I po co to komu będzie? - Chyba, że mam cię uderzyć i potem wymasować? To by było nawet sprytne, malutka - wyznał rozbawiony, chcąc znów ją podjudzić. Jakby wcale przed chwilą nie dostał porządnego strzała w ryj. I to z pięści.
Viviana Gaviria
Re: Sala treningowa #1 Wto 20 Paź 2020, 00:30
Szczerze mówiąc Viviana była trochę zaskoczona, bo spodziewała się, że ktoś taki jak on wybierze inny sposób jej złapania, a tym samym podduszenia. W sumie jednak dobrze wyszło, bo tak czy siak, Grek musiał wiedzieć jak się z tego wywinąć, gdyby w ten sposób ktoś go zaatakował. Kolumbijka naprawdę starała się go uderzyć możliwie jak najdelikatniej, a przy okazji zaprezentować mu, jak ciało napastnika automatycznie na to reaguje. Już sama siła mężczyzny sprawiłaby, że odczułby to znacznie mocniej, a do dopiero, gdyby ona się do tego przyłożyła. Wiedziała jednak, że tak czy siak go zaboli, ale skoro miał pluć krwią, to i siniaki też były oczywiste. Z jednej strony trochę współczuła mu tego bólu, bo nic to przyjemnego, a z drugiej siłą rzeczy trochę ją to bawiło. W końcu taki z niego kozak. Czekała więc tyle czasu, aż mężczyzna się ogarnie nie popędzając go akurat w tej kwestii. Nie wiedziała w końcu na ile kogoś takiego jak on to zabolało, czy nie ma mroczków przed oczami albo czy słabo mu się nie zrobiło. A na to wszystko musiałaby ewentualnie zareagować, dlatego cierpliwie - wciąż nieco rozbawiona - czekała. - Mamy specjalne paczki z lodem w lodówkach, możesz przyłożyć po treningu - wskazała na mały sprzęt w rogu sali, który na pierwszy rzut oka nie rzucał się w oczy. Co prawda najlepiej by było od razu przyłożyć coś zimnego, ale przecież mieli trening do odbycia. - Randkę to ty będziesz miał, ale faktycznie z respiratorem, jak nie ogarniesz się z tym tekstem - już nawet nie mówiła "tekstami" nie łudząc się, że będzie potrafił się zachować. Spodziewała się, że tego typu rzeczy staną się regularnością na treningach raz irytując ją bardziej, raz mniej. Tylko niech do kurwy nędzy nie nazywa ją małą. Trochę nie podobało jej się to, że tak się postawił w tej kwestii, ale koniec końców dała sobie spokój. Jak chce dostać wpierdol od innych jeszcze, to przecież nie jest jej sprawa. A wzrost może i problematyczny się wydawał na pierwszy rzut oka, ale ona potrafiła dusić większych od niego. Trzeba było tylko wiedzieć jak. - Serio ty znowu w ryj chcesz? - spojrzała na niego, jak na kogoś naprawdę niepoważnego. Nie była nawet zła czy rozdrażniona, a przynajmniej tego nie okazywała. Biło za to od niej zdziwienie nad jego lekkomyślnością i głupotą. - W takim razie załóż mi klucz, zobaczymy, komu pójdzie lepiej - zaproponowała po chwili i gdy to zrobił, naparła dłońmi na przedramię przed nią, by ku zewnętrznej stronie wykręcić się z uścisku razem z jego ręką, która była wygięta, a na koniec Gaviria zastosowała kilkukrotne uderzenie kolanem w krocze oraz brzuch. Choć ją kusiło, wszystko robiła powoli i symbolicznie, prezentując mu ruchy, jakie należy wykonać. Jedynie wykręciła się spod jego ręki szybko, by udowodnić mu, że to nie takie trudne, jak się wie jak. Nie czekając jednak na "to nie ma sensu, jesteś niższa. Potrenuję z dużymi chłopcami" po prostu szybkim ruchem założyła mu klucz wykorzystując swój nieco niższy wzrost i ściągając go nieco w dół i do tyłu, przez co stabilnie na nogach nie mógł stać. Była ciekawa czy sobie poradzi, choć dość prowizorycznie go zaciskała, oddychać mógł. Najwygodniejsze to z pewnością dla niego nie było, ale z pewnością nie było to to, co zasmakował na samym początku.
Odysseas Spyros
Re: Sala treningowa #1 Czw 22 Paź 2020, 15:54
Viviana mogła się nabijać, ale Odyseusz bardzo szybko zrozumiał, że różni ich mnóstwo, zwłaszcza jeśli chodzi o znajomość sztuk walki oraz o potencjał genetyczny. Półbogowie z wyburzonym genem boskim mieli przewagę w każdym aspekcie, więc można sobie teraz wyobrazić jaki ból czuł Spyros, gdy tylko Gaviria zbliżyła do jego twarzy swoją pięść. Nie była to może siła sierpowego zawodnika top 5 wagi ciężkiej w boksie, który ma bilans 28-0 i wszystkie walki skończone nokautami, ale z pewnością był to cios prostym o bardzo podobnej skali. Można więc powiedzieć, że 99% ludzi nie wytrzymałoby tego i musiałoby pożegnać się z idealnie prostym nosem czy też całymi kośćmi jarzmowymi. Jemu jednak się przyfarciło i nic takiego nie miało miejsca. Po prostu bolała go twarz, więc trzymał się naprawdę nieźle. Spojrzał na Kolumbijkę. - Wolę z tobą - przyznał otwarcie, nie mając w tym momencie dalszych sił na jakieś tam gierki słowne. Naprawdę bolała go cała twarz i musiało minąć kilka chwil, nim się ogarnął. Dalsza część ćwiczeń przebiegała w ciszy, bo syn Chione skupił się całkowicie na tym, żeby wykonać prawidłowo ćwiczenie. Najpierw podszedł do niej od tyłu i zaczął ją dusić kluczem stworzonym ze swoich rąk, ta szybko wyswobodziła się z uścisku, choć Odysseas naprawdę mocno ją dociskał, głównie po to, by zobaczyć naturalną reakcję, a nie teatr, że "tak to powinno wyglądać". Viviana ostatecznie powstrzymała się później od uderzenia go kolanem w klejnoty, za co był jej wdzięczny. Już na samą myśl o tym, gdy zbliżyła niebezpiecznie nogę do jego kroku, poczuł nieprzyjemny dreszcz. Nie raz oberwał tam i wie, jak to boli. Następna była jej kolej i nawet nie dała mu nic powiedzieć, tylko od razu zrobiła to samo, ściągając go za sobą w dół. Mimowolnie położył się, choć przez krótką chwilę zapierał się nogami i rękami. Viviana potrafiła jednak doskonale użyć swojego ciężaru, by mimo takiej małej wagi, sprowadzić go na ziemię. Niejednego pewnie już tak dusiła. Grek powtórzył ćwiczenie za swoją trenerką, która nie stosowała jakiegoś mocnego zacisku, stąd też mógł dokładnie i z większą łatwością wyswobodzić się z jej objęć. Było to dużo łatwiejsze niż sądził, a jednocześnie był ciekaw tego, czy w trakcie walki, kiedy dynamika jest większa i wszystko dzieje się dużo szybciej, będzie w stanie w ogóle ułożyć tak ręce. Korzystając z okazji obrócił się tak, by szybko znaleźć się na górze przodem do Kolumbijki w dość dwuznacznej sytuacji. Nie zrobił jednak nic zboczonego czy czegoś w stylu próby skrępowania jej rąk, tylko po prostu ułożył się nad nią, spoglądając na jej twarz z góry i opierając się na swoich dłoniach po bokach jej twarzy. - Urocza jesteś, jak się gniewasz - zaśmiał się lekko, ryzykując w tym momencie utratę płodności czy coś w tym stylu. Viviana miała bowiem swobodny dostęp do jego krocza i mogła mu przyfasolić kolanem. Ewentualnie mogła go też uderzyć w twarz, na co on nie zdążyłby zareagować z jej szybkością. - Jeśli nie będę cię nazywać małą, dasz się wyciągnąć na randkę? - spytał odważnie, choć w rzeczywistości nawet na to nie liczył. Widział, jaki stosunek ma do niego Gaviria i w tym momencie byłaby chyba ostatnią dziewczyną w obozie, która pójdzie z nim gdziekolwiek z własnej woli. Zapytać jednak nie zaszkodziło. Podniósł się z ziemi i otrzepał kolana z kurzu, którego było relatywnie niewiele. Kulturalnie wyciągnął rękę w stronę brunetki, by pomóc jej wstać. - Nie jestem taki zły, jak uważasz. Musisz tylko przywyknąć do pewnych rzeczy - zapewnił, zmieniając zupełnie podejście, przynajmniej na te kilka chwil. Widział, jak irytuje ją to słowo "mała", dlatego też nie chciał testować dłużej jej cierpliwości, bo doskonale widział, że jest ona na wykończeniu. Gdyby przegiął, nie byłoby później odwrotu. - Co dalej? - dało się wyczuć nutkę ciekawości w jego głosie. Chyba, że to był już koniec na dziś?
Viviana Gaviria
Re: Sala treningowa #1 Pią 30 Paź 2020, 00:31
Viviana kompletnie olała jego słowa nie komentując ich w żaden sposób. No, poza wywróceniem oczami, czego raczej nie zauważył skupiając się na własnej twarzy. Przede wszystkim nie chodziła na randki, a poza tym on ze swoim zachowaniem nie sprawiał wrażenia gościa, które na tokowe chodzi i ona go interesuje w takim kontekście. Raczej wyglądał na typa "przerucha i zostawi", aniżeli materiał na partnera. Kusiło ją zafundowanie mu ciosu, ale koniec końców jako dobry trener powstrzymała się. On z pewnością ze swoim fachem nie raz i nie dwa oberwał, więc doskonale wiedział jak by z automatu zareagował na takie uderzenie. Także jak widać miała w sobie trochę serca pomimo tego, że drażnił ją niesamowicie. Viviana była wprawioną i wieloletnią wojowniczką. Miała na swoim koncie nie tylko potwory, ale też i herosów z przeciwnej strony barykady, która pewnie by mu się spodobała, gdyby tylko istniała. W końcu tam prawdopodobnie nie mieli takiego reżimu jak oni. Miał jednak pecha, bo skazany był na obóz albo radzenie sobie w pojedynkę - jak zadecyduje, jego sprawa. Z pewnością za jakiś czas, może nawet dalej jak za miesiąc będzie mógł sobie pozwolić na dynamiczniejszy trening i walkę podczas niego, by wypróbować to w prawdziwej sytuacji. Niekoniecznie z nią, bo jak on tak będzie zachowywał się bity miesiąc, to ona albo go zabije albo siebie przy okazji siwiejąc. Dała jednak mu fory, bo przy braku oddechu wielu ludzi włącznie z półbogami potrafi panikować. Musiał jednak załapać schemat, a taka prowizoryczna póki co sytuacja, wydawała się być najłatwiejszym sposobem. Nie spodziewała się jednak, że będzie miał on na tyle odwagi (i głupoty), by zamiast grzecznie wstać, odwrócić się i nad nią wisieć. Uniosła jedną brew w reakcji na jego zachowanie. Nie miała problemu z bliskością innych osób, a przynajmniej nie podczas walki czy treningów. Nie wiedziała jednak co on chce tym osiągnąć. Misję samobójczą miał czy jak? - A ty nie - odpowiedziała nieco znudzona nie wiedząc czy teraz sądził, że to najlepszy czas na podryw czy jak? Nie żeby była przestraszoną dziewczynką, ale wciąż pamiętała jak jego pierwszą reakcją było najpierw poniżenie jej, a później lecenie do niej ze złością z łapami. Słaby materiał nawet na kumpla, a co dopiero na kogoś innego. - Jak mnie nie będziesz nazywać małą, to ciebie nie zabiję - zaproponowała z szerokim, ewidentnie sztucznym uśmiechem. Gaviria potrafiła pięknie się uśmiechać, ale nie było to dla niego, ani właściwie dla nikogo w tym obozie. Osoby do których potrafiła się tak uśmiechać nie żyły, także technicznie tak samo jak całe jej ciepło i właśnie ten uśmiech. Sięgnęła po jego dłoń, by z jej pomocą wstać. Poradziłaby sobie świetnie sama, ale skoro oferował taką pomoc, to nie będzie niczym nastolatka odrzucać jego ręki, by pokazać jak bardzo samodzielna jest. - W takim razie masz miesiąc na pokazanie tej lepszej strony, by zmienić moje zdanie. Póki co się nie popisałeś - wzruszyła lekko ramionami dostrzegając pewną zmianę w nim, która zaszła na przełomie tego treningu. Niemniej chwilowy spokój niczego nie udowadniał. - Dalej to odpocznij - podeszła do lodówki i podrzuciła mu wspomniany wcześniej woreczek chłodzący. - Umiesz pływać? - rzuciła pytaniem zbierając swoje rzeczy. - A zresztą, jak nie, to do jutra radzę się nauczyć. Dzisiaj wieczorem dostaniesz smsa z informacją gdzie i o której jutro jest trening - spojrzała na niego poważna, ale w oczach minimalnie czaiło się rozbawienie. Te jednak wynikało bardziej z jego miny, aniżeli jej "żartowania", bo wcale tego nie robiła. Po tym bez słowa opuściła salę.
ZT x2
Admin
Admin
Re: Sala treningowa #1 Pon 02 Lis 2020, 22:50
Trening został zakończony.
Podsumowanie:
Viviana, otrzymujesz: +2 [Z] +1 [BO]
Odysseas, otrzymujesz: +4 [Z] +1 [BO]
Gość
Gość
Re: Sala treningowa #1 Czw 31 Gru 2020, 03:48
Ostatnie podróże Folklore spowodowały, że zaniedbał on trochę swoje regularne obozowe treningi. Co prawda życie poza obozem nie należało do najłatwiejszych z powodu ciągłego zagrożenia wynikającego z potworów czyhających na mięso boskiego potomka. Niemniej jednak większość potworów działała wedle stworzonych przez siebie schematów, a co za tym idzie walka z nimi w pewnym momencie zaczynała być monotonna i powodowała wyuczanie się złych nawyków. Dlatego też Folk był wielce rad kiedy Hrafna zdecydowała się z nim potrenować. Kim w ogóle była dla niego potomkini nordyckich bogów? Znali się wiele lat, w końcu obydwoje mieli w obozie niemały staż. Wspólne misje nie raz doprowadziły ich do niesnasek, które potrafił przerodzić się w poważniejszą kłótnię. Pomimo bycia kapitanem dawnej drużyny Dionizosa jego zdanie nie zawsze spotykało się z aprobatą ze strony Hrafny. Głośna wymiana zdań powiecie? Nic z tych rzeczy. Hrafna to twarda babka i przez to nie raz doszło między nimi do szarpaniny czy kolokwialnego strzelenia sobie po mordzie. Nie ma co ukrywać, że Folk bardzo szanował kobietę. Była dla niego pewnego rodzaju głosem rozsądku i dobrym doradcą kiedy musiał podejmować ważne decyzje podczas trudnych misji. Często zastanawiał się dlaczego to nigdy nie poszło dalej. Może było to spowodowane różnicami pod względem pochodzenia? Albo Hrafna też wierzyła, ze ten obóz to pierdolony Hogwart i nie warto wiązać się z "rywalem"? W sumie to chuj tam wie. Teraz nie ma już podziału na nordów i greków. Folk obudził się dosyć wcześnie, co było dla niego nie lada wyzwaniem. Korzystając z porannego tchu energii szybko wziął prysznic, zjadł skromne śniadanie, a następnie ubrał się i wyszedł z mieszkania. Kiedy zmierzał w stronę Koloseum nie raz zauważył dziwne spojrzenia młodszych obozowiczów skierowane w jego stronę. Z początku pomyślał, że może nie są zwykli do widzenia go tak wcześnie na zewnątrz i to trzeźwego. Dopiero po chwili zrozumiał, że ludzie dziwnie mu się przyglądają ze względu na strój który miał na sobie, czyli zwykłą zwiewną koszulkę z krótkim rękawem oraz długie, delikatnie przypominające dres spodnie, a wszystko to zwieńczone najzwyklejszymi na świecie conversami. Co prawda temperatura była ujemna, a słońca brakowało. Niemniej jednak dzięki długoletniemu hartowaniu swojego ciała Folk w ogóle nie odczuwał takiej temperatury. Kiedy doszedł na miejsce nadchodzącego treningu zauważył, że jest pierwszy. To był szok dla niego samego. W życiu nie pomyślałby, że przyjdzie na trening pierwszy i na dodatek będzie trzeźwy! Eh.. trzeba było wziąć tą piersiówkę ze sobą... Teraz jednak nie było już sensu wracać. Korzystając z okazji, że jest przed swoją partnerką postanowił się trochę rozgrzać, poprawić krążenie, a przede wszystkim rozciągnąć mięśnia. W tym celu najpierw wykonał standardowy zestaw ćwiczeń na rozciągnięcie wszystkich partii mięśni. Kiedy już skończył postanowił zrobić parę rundek dookoła sali. Nie był to najszybszy bieg, raczej starał się utrzymać trucht przeplatając go ze skipem A i C
Hrafna Rúnarsdóttir
Re: Sala treningowa #1 Czw 31 Gru 2020, 05:07
Znali się zbyt długo, by cokolwiek udawać. Przeszli razem zbyt wiele, by cokolwiek wymuszać, zbywać milczeniem bądź drobnym kłamstwem. Między nimi nie było miejsca na cokolwiek innego poza brutalną wręcz szczerością. We swoim towarzystwie byli sobą - tak po prostu. Pełni wad, skaz i świadomi demonów, co czaiły się w ich cieniach, czekając na najmniej odpowiednią chwilę. Ich siłą była nagość relacji - brudna lecz autentyczna. I właśnie to wszystko sprawiało, że Hrafna w ostatnim czasie tylko obserwowała herosa. Nie narzucała mu swego towarzystwa, świadoma, iże sam zjawi się, kiedy tylko tego zechce bądź uzna, że tego właśnie potrzebuje.
Gdy więc zjawiła się na sali, jej oblicze nie zdradzało nic poza skupieniem. Nie przykrywał go nawet uprzejmy, tkany pozorami uśmiech, co nie sięgał oczu. Przybyła spowita ciszą - jej kroki nie zwracały uwagi pomimo noszonego wojskowego obuwia, zgubione miękkością jej ruchów oraz zgraniem z dźwiękami otoczenia. Zaatakowała bez słowa, wyzwalając wchłoniętą po drodze energię jako oślepiający rozbłysk. Natychmiast sięgnęła też po dwa krótkie miecze treningowe zatknięte w mieczowym pasie, by wyprowadzić dwa krzyżujące się cięcia w pierś - oba kierowane z góry, lecz jedno od prawej, a drugie od lewej. Dopiero wtedy przywitałaby herosa z nikłym uśmiechem i pytaniami, których nie zadała, choć pozwoliła im wypełnić spojrzenie.
Gość
Gość
Re: Sala treningowa #1 Sob 02 Sty 2021, 00:12
Nagły atak ze strony Hrafny delikatnie zdziwił Folka. Spodziewał się raczej chociaż krótkiego "Hej" bądź "Spierdalaj", a nie bezpośredniego frontalnego ataku w jego stronę. Czas reakcji był dosyć krótki, głównie przez to, że dziewczyna początkowo oślepiła go wydobytym z siebie rozbłyskiem, dając mu całkiem mało miejsca do manewry. Opuścił wzrok, aby nie dać się dalej oślepiać. Nie miał jednak najmniejszego zamiaru przyjmować na siebie bądź swoją broń dwóch nadchodzących cięć. W zamian za to Folk obliczył mniej więcej długość broni wraz z ręką kobiety i wycofał się o tyle, aby bezpiecznie uniknąć nadchodzących cięć. Na jego twarzy pojawił się delikatny uśmiech: - Też miło Cię widzieć Hrafna. Widzę, że już tak dawno razem nie obcowaliśmy, że zaczęłaś podchodzić do mnie jak do pierwszego lepszego herosa ze stażem mniejszym niż miesiąc. - Stojąc w bezpiecznej odległości zaczął okrążać kobietę idąc w swoją prawą stronę. - A może stwierdziłaś, że to jedyna opcja, aby kobieta mogła pokonać mężczyznę? Bo.. no nie chce mi się wierzyć, że te dwa zwoje mózgowe więcej od konia pozwalają Ci na wymyślenie jedynie tak słabego planu ataku. - Kiedy przeszedł około 30% wyznaczonego sobie okręgu, bransoleta na jego lewym nadgarstku rozpromieniała i po dosłownie w ułamku sekundy zamieniła się w spartański miecz. To był moment, w którym Folk postanowił zaatakować. Przenosząc ciężar ciała na lewą nogę wybił się w stronę kobiety układając rękę z dłonią w pozycji do backhandu. Liczył na lekki handicap towarzyszący swojej silniejszej ręce, a także pozycji, którą obrał. Wyprowadził równoległe do podłoża cięcie. Na tym jednak nie zakończył. Wykorzystując impet, który towarzyszył barkom w momencie wyprowadzania cięcia płynnie wykonał uderzenie sierpowe swoją prawą, metalową dłonią - wprost w lewy policzek kobiety.
Hrafna Rúnarsdóttir
Re: Sala treningowa #1 Sro 06 Sty 2021, 21:55
- Dobrze, że twoje ego nie ucierpiało w tym czasie, bo twoje żarty już bardziej nie mogą. Gdy on stąpał po obwodzie okręgu, ona robiła to samo, lecz w przeciwną stronę, by mieć go stale przed sobą. Gdy zaatakował, zareagowała natychmiast, lekko rotując ciało do boku i odwiodła ostrza od dołu po łuku i w tył, by zatoczyły koło i - jedno za drugim - opadły znów ku dołowi. Ich ułożone równolegle głownie dzieliła odległość wystarczająca, by jedno ostrze celowało w miecz Galicheta na wysokości sztychu, a drugie - bliżej nasady głowni. Manewr ten sprawił jednak, że odsłoniła się na ułamek chwili za długo. Zapomniawszy, że protetyczna ręka Galicheta nie zachowuje się tak samo co tkankowa, nie zdołała uchylić się na czas i tylko uniosła barki oraz łokieć, by to na nie, miast głowy, przyjąć impet uderzenia. Warknęła w głos, gdy tępe pulsowanie rozlało się ogniem po kończynie. Była jednak przyzwyczajona do bólu i dyskomfortu, a jej zdolność reakcji wytrenowana, by zachodzić również właśnie w takich sytuacjach. Konsekwencje ciosu jej więc nie zatrzymały, choć zakres jej ruchów stał się bardziej przewidywalny. Natychmiast spróbowała podciąć mężczyźnie choć jedną nogę - nawet na tyle, by zachwiać jego równowagę. Gdyby jej się to udało, wyprowadziłaby błyskawiczne pchnięcie prawym ostrzem, celując w miękkie tkanki brzucha. Gdyby pierwszy manewr nie odniósł skutku, wykonałaby podobne pchnięcie, lecz ukierunkowując samą głownię wierzchołkiem ku górze i używając ciężaru ciała, a nie tylko energii pochodzącej z rotacji bioder i samego ataku.
Gość
Gość
Re: Sala treningowa #1 Pon 18 Sty 2021, 18:20
Największym i zarazem ulubionym aspektem boskich mocy Folka było to, że mógł on stać się całkowicie niematerialny. Przez wiele lat w obozie, a także niezliczonej ilości potyczek z innymi herosami, NoGods czy potworami, dał radę wyrobić w sobie w pewien sposób ruch bezwarunkowy - zachowanie, które zawsze miało ratować jego skórę w najcięższych sytuacjach. Tak samo było i tym razem. Co prawda Folk nie dał rady zareagować w momencie kiedy jego przeciwniczka podcięła mu nogę w konsekwencji prowadząc do utraty równowagi. Jednakże w momencie kiedy w stronę jego ciała skierowane zostało ostrze podświadomość zareagowała, a jego ciało momentalnie rozpłynęło się, zostawiając po sobie jedynie białą, mglistą smugę. W postaci niematerialnej Folk przemknął za plecy Hrafny, a następnie zmaterializował się i wykonał proste pchnięcie mieczem w plecy kobiety. W tym samym czasie owinął swoją metalową dłoń stworzonym przez siebie mrokiem. Czarny bandaż, który niemalże zasłonił metal wcześniej urabiany przez samego Hefajstosa wydał się być niemalże nie do pokonania. Wykorzystując impet po pchnięciu miecza Folk doskoczył do swojej przeciwniczki i ponownie wymierzył jej uderzenie w twarz, jednocześnie cofając miecz po (udanym bądź nie) ataku.. Jego celem nie było tyle co uszkodzić Hrafnę, ale ogłuszyć ją na tyle, aby kobieta nie była w stanie trzeźwo myśleć.
Drake Hellstorm
Re: Sala treningowa #1 Pią 26 Lis 2021, 20:02
Drake był zaskoczony faktem, że został mu przydzielony nowy heros do treningu. Od czasu śmierci jego matki, zaniedbał trochę swoich uczniów i nie brał kolejnych, skupiając się całkowicie na próbach odnalezienia swojego zaginionego brata. Niestety brak jakichkolwiek poszlak związanych z młodszym Hellstormem powodował, że tkwił cały czas w martwym punkcie, a życie biegło przecież dalej. Corvus długo pozwalał mu na załatwianie swoich spraw, za co syn Hadesa był mu bardzo wdzięczny. Przyszła jednak pora na wrócenie do swoich obowiązków, które nie były przecież dla niego czymś złym. Od zawsze lubił szkolić innych i warto było do tego wrócić, by powoli zacząć przywracać normalność. Ustalił więc pierwszy trening, czy może raczej spotkanie z Elijahem Keatonem, który mimo piętnastu lat na karku, trafił do obozu dopiero tydzień temu. Drake wiedział, że nie wszyscy trafiają do obozu w dniu dziesiątych urodzin, ale rzadkością były aż tak długie "spóźnienia". Niemniej jednak w żaden sposób nie zamierzał dyskredytować nowego obozowicza, wręcz przeciwnie. Uznał to za coś dobrego, bo skoro przeżył już te 15 wiosen, to coś tam o życiu wie i tym samym, może będzie ogarniał więcej niż im się wydaje? Syn Hadesa pojawił się w sali treningowej #1 o godzinie 17:45, dokładnie piętnaście minut przed umówioną godziną spotkania. Elijah został o nim poinformowany przez jednego z obozowych satyrów, którzy przekazali tę wiadomość prosto od samego Hellstorma. Brunet usiadł więc na ławce przy ścianie i cierpliwie oczekiwał swojego nowego podopiecznego, który miał jeszcze kilka minut na przybycie. A jeśli się spóźni? To też się zdarza, był przecież dopiero tydzień w obozie i może jeszcze nie ogarnął, gdzie co się znajduje. Drake miał jednak cichą nadzieję, że Elijah okaże się być punktualny, a jeśli się spóźni to tylko odrobinę, że nawet tego Hellstorm nie odnotuje. Wyciągnął z kieszeni telefon i zaczął smsować z Kate, która też miała teraz okienko. Zawsze było to jakieś zajęcie tych kilku minut, w których oczekiwał przybycia syna Dejmosa. --- Na potrzeby tej i przyszłych sesji treningowych będę pełnić też funkcję MG, także jeśli będziemy opisywać walkę, używanie mocy itd. to moje posty poza kwestiami Drake będą również zawierać podsumowanie tego, co Elijahowi się udało, a co nie :) Treningów przewiduję kilka, które mam już jako tako rozplanowane. Ich długość zależy od częstotliwości naszych postów oraz od ich jakości: im mniej głupot będziesz robić, tym szybciej nam to pójdzie, haha! Od razu też uprzedzam, że ów sesje będą fabularnie odbywać się w ciągu miesiąca, bo tyle trwa trening potencjału. Jednakże miej na uwadze to, że gry mogą się przeciągać i niekoniecznie te kilka treningów zajmie nam tylko miesiąc ;) Po ukończeniu treningu potencjału, zostaną ci przydzielone punkty oraz będziesz mógł założyć KR, która upoważnia cię do brania udziału w eventach czy misjach.
W razie pytań czy problemów pisz bezpośrednio do mnie lub do któregoś z adminów.
Elijah J. Keaton
Re: Sala treningowa #1 Pią 26 Lis 2021, 22:45
Przerażenie, zdziwienie, szok i lekki obłęd — to wszystko dręczyło jego głowę, którą zdobiła burza kręconych włosów. Bał się to mało powiedziane. To, co ostatnio wydarzyło się w jego życiu, sprawiło, że zaczął obawiać się własnego cienia. Nie chciał nawrotu ataków paniki, jednak albo zwariował, albo to rzeczywistość poddała się obłędowi na miarę Krainy Czarów, tylko on nie był Alicją, a jego królikiem przewodnikiem miał być Hellstorm. Elijah kompletnie nie łapał się, kto jest kim i gdzie co jest, a ten satyr, który przekazał mu wiadomość, że ma przybyć do sali treningowej — przerażał go. Wszystko i wszyscy sprawiali, że reagował zbyt emocjonalnie. Wzdrygał się na byle jaki głośniejszy dźwięk, jak gdyby chodził w ciemnościach, mając zaledwie pięć lat. To wszystko z pewnością nie było normalne. Kto by pomyślał, że jego ojciec tak naprawdę nie był jego ojcem, tylko jakiś bóg? Totalnie nie ogarniał tego całego panteonu i z pewnością bał się zapytać z obawy, że jego boski rodzić mógłby okazać się jakimś szaleńcem, a on przejąłby te... Dziwne moce, które zniszczyłyby cały świat. Wiedział o tym dość sporo z różnych filmów, z pewnością nie odzwierciedlały one rzeczywistości, jednakże... Nie mógł niczego wykluczyć skoro nagle to, co wydawało się tylko mitem, okazało się najprawdziwszą prawdą. Od razu zapytał jak tu dotrzeć na miejsce tego dziwnego stwora o kopytach i kozim wyglądzie, nawet jeśli on wydawał mu się straszny. Nie chciał się spóźnić, w końcu miał stawić się o określonym czasie, nie zamierzał nikogo denerwować już na samym początku swojego pobytu tu. - Dzień dobry? To znaczy dobry wieczór... - Zaczął niepewnie, nie mając pojęcia jak rozpocząć rozmowę. - Miałem się tu stawić. - Dodał, kierując słowa do Drake'a, ponieważ tylko on tu był. Zastanawiał się, czy tak się tu witali, a może używali jakichś dziwnych boskich powitań? Na pewno Elijah czuł się jak przybysz z kosmosu na obcej mu planecie, której nie mógł nazwać domem.
Drake Hellstorm
Re: Sala treningowa #1 Nie 28 Lis 2021, 11:05
Drake nie musiał długo czekać na Elijaha, bo chłopak stawił się punktualnie w sali treningowej, czym zdobył już sympatię Hellstorma. Miło było od czasu do czasu pozytywnie zaskoczyć, bo niestety większość półbogów, którzy zjawiali się w obozie, raczej spóźniali się na pierwsze treningi i to przez okres kilku dni, nim wyrobili odpowiednie nawyki (lub wkurzyli na tyle swoich trenerów, że ci za każde spóźnienie stosowali kary). Jak ma to miejsce podczas pierwszych spotkań, syn Hadesa od razu zlustrował wzrokiem młodzieńca i - jakby nie patrzeć - ocenił go. Postura typowa dla dziesiątek nastolatków, którzy nie wpadli w nałóg wpierdalania Big Maców, troszkę dłuższe włosy i trochę strachu w oczach, który naprzemiennie pojawiał się razem z niepewnością. Drake tylko skinął głową na przywitanie, bo nie przyszli przecież tutaj wymieniać uprzejmości. Heros schował ręce do kieszeni i jeszcze chwilę przyglądał się w ciszy Keatonowi, nim zaszczycił go swoim głosem. - Nazywam się Drake Hellstorm i będę twoim trenerem przez najbliższy miesiąc - by wydać się bardziej przyjaznym niż na początku, heros wysunął rękę, chcąc uścisnąć dłoń świeżakowi. - Jeśli będziesz mieć jakieś pytania, wątpliwości czy problemy, w pierwszej kolejności kierujesz je do mnie. Jeśli masz przy sobie telefon, zapisz mój numer i od razu podaj mi swój, żebyśmy mogli być w stałym kontakcie. O treningach będę cię informować przez smsy, nie musimy angażować do tego satyrów - jeśli Elijah miał przy sobie smartfona i go wyciągnął, Hellstorm podyktował mu swój numer i poprosił o wysłanie tzw. "strzałki", by mieli pewność, że wszystko zostało dobrze zapisane i by przede wszystkim Drake również miał numer Elijaha. - Zanim przejdziemy do tematu dzisiejszego spotkania, chciałbym cię trochę poznać. Powiedz mi coś o sobie: kim jesteś, skąd pochodzisz, co lubisz, czego nie lubisz, dlaczego trafiłeś tu tak późno i tak dalej. Wszystko to co ciebie definiuje - Hellstorm usiadł na ławce i gestem ręki zachęcił też Elijaha, by ten zrobił to samo, wszak mogła ich czekać dość długa opowieść, o ile Keaton jest z gatunku tych, którzy lubią się produkować lirycznie.
Elijah J. Keaton
Re: Sala treningowa #1 Nie 28 Lis 2021, 21:15
Miał wrażenie, że spojrzenie Hellstorma spoczywa na nim zbyt długo, a wręcz chyba trwało to całą wieczność. Robił, co tylko mógł, żeby przypadkiem nie złapać za długo kontaktu wzrokowego z półbogiem. Czy go ocieniał z pewnością. Elijah widząc wszystkie te dzieci boskich potomków, miał wrażenie, że totalnie tu nie pasuje. Większość wyglądała, jakby latami trenowała ciało i bóg wie co jeszcze. Nowe miejsce, nowi ludzie czy też cała sytuacja w jakieś się znalazł, nie sprawiała, że się cieszył z tego powodu, a raczej miał ochotę wybiec stąd i gnać przed siebie niczym spłoszone zwierze. Gdziekolwiek, tylko żeby ten dziwny sen się skończył. Jednak był tu, a także z pewnością szybko nie opuści tego miejsca. Obowiązywały zasady, a on nie był skory do ich łamania. Nerwowo wyciągnął dłoń, aby ją uściskać, po czym ze zdenerwowania zagryzł wargę, ale tylko na chwile, słuchając, co ma dopowiedzenia jego trener. Z ulgą przyjął do wiadomości, że nie będą musieli angażować do tego tych kozich stworów, dlatego wyjął telefon i zapisał numer Drake. Trwało to dłuższą chwilę, ponieważ dłonie mu się tak trzęsły, że prawie wypuścił z rąk smartfona. Bardzo tego nie lubił, kiedy było widać po nim, jak się denerwuje, ale miał nadzieje, że ujdzie to uwadze — niestety chciał czy nie chciał, ludzie często zwracali mu na to uwagę i pytali, czy wszystko w porządku — po prostu nie panował nad tym. - Jestem... - Nie spodobało mu się to, że musiał gadać o sobie. Bardzo tego nie lubił uzewnętrzniać się, odbierał to w nieprzyjemny sposób. Po takich rozmowach zawsze czuł się okropnie. - Elijah Keaton. - Z pewnością to Hellstorm wiedział, miał nadzieje, że jego drugie imię nie jest potrzebne, dlatego pominął tą małą istotną rzecz. Przysiadł sobie zachęcony do tego gestem trenera, jednak trochę mu się to nie podobało, że usiedli, w końcu spoczynek oznaczał coś w rodzaju "chodź, pogadamy, a gadka nam trochę zajmie". Wolał poddawać się morderczym treningom niż rozmowie, która była gorsza niż... Właściwe nie wiedział co, a także obawiał się tych treningów — miesiąc to sporo. Na czym to w ogóle polegało — na nie przeżyciu? Odsunął się, żeby nie być za blisko swojego rozmówcy. Oby nie wyglądało to jakoś dziwnie. - Jestem z Belfastu. - Kontynuował niepewnie, ponownie rozmyślając nad tym, czy powinien wyjaśnić, gdzie znajduje się ta miejscowość. Podanie podstawowych informacji to nic, ale gdy już trzeba było, powiedzieć o tym, co się lubi, a czego nie... Nie miał pojęcia, co właściwie chciał usłyszeć Hellstorm. - W sumie nic takiego interesującego. Lubie trochę poczytać i pojeździć na desce. A nie lubię różnych rzeczy. - Miał powiedzieć, że nie lubi, jak jest za dużo ludzi, albo kawy z rana? Stresowało go to. Miał nadzieje, że Drake nie będzie chciał poznać całego jego życiorysu. - Późno... Bo z tego, co wiem to te ko... satyry? Dostarczają wiadomości i chyba z moim listonoszem coś się stało. - Coś tam wiedział, powoli został, wprowadzany w ten dziwny świat gdzie, gdyby nie taka sytuacja trafiłby do obozu, mając zaledwie dziesięć lat. Nie za bardzo miał śmiałość, żeby cokolwiek dalej powiedzieć. Odpowiadał, bo musiał, tego oczekiwał jego trener. Jednak co tak naprawdę go definiowało. Właściwie nic, nie uważał, żeby był godny tego słowa. Definiował go z pewnością strach — wiecznie się bał.
Drake Hellstorm
Re: Sala treningowa #1 Pon 29 Lis 2021, 20:25
Hellstorm siłą rzeczy oceniał Elijaha w jakiś sposób, ale to nie było też tak, że od razu zaczął go krytykować. Chłopak wyglądał dość zwyczajnie, jak typowy, współczesny nastolatek niewyróżniający się pośród tłumu. Fakt, że Drake znał dużo bardziej umięśniony rówieśników Keatona wśród herosów nie oznaczał, że w jakikolwiek sposób zamierzał się nad nim pastwić. Wręcz przeciwnie. Drake uznał to za dość ciekawe wyzwanie i z pewnością przyłoży się do tego jeszcze bardziej, niż do trenowania 10-latków, co i tak robi z pełnym zaangażowaniem. Dostrzegłszy niepewność w ruchach Elijaha, a później jego podenerwowanie (głównie przez trzęsące się ręce), od razu postanowił być nieco bardziej naturalny, wszak ostatnim czego potrzebował syn Dejmosa było dalsze stresowanie go. Postanowił więc pójść w zupełnie innym kierunku i zamiast opowiedzieć o funkcjonowaniu obozu, jego historii czy najważniejszych postaciach, wolał wysłuchać krótkiej historii Elijaha, który być może nie zdawał sobie z tego sprawy, ale był pierwszym, tak późno "odkrytym" herosem od kilkunastu miesięcy. Ostatnim był bodaj Odysseas, który zdołał się uchować jakieś 20 lat... - Niektórzy polecają na nerwy medytację. Nie wiem czy to działa, ale może warto spróbować? - zasugerował, chcąc pokazać Keatonowi jakąś nietuzinkową drogę do uzyskania względnego spokoju. Drake od razu dostrzegł niechęć Elijaha, jednak nie potrafił tego nigdzie przypisać: stresował się rozmową, całą sytuacją czy może już na starcie syn Hadesa jakoś go uraził i Keaton zaczął pałać do niego niechęcią? W skupieniu słuchał tych zdawkowych informacji, które postanowił mu wyjawić młody półbóg. - Belfast? Nigdy nie pamiętam czy to Szkocja czy Irlandia i jeśli Irlandia, to która - zagaił, bo tak jak Elijah mógł podejrzewać, że mało kto z tych tępych Amerykanów ogarnia inną geografię niż ta Stanów Zjednoczonych, tak przecież w obozie przewinęło się wielu herosów pochodzenia irlandzkiego (w tym północnoirlandzkiego) czy szkockiego. Najważniejsze, że chociaż mniej więcej pamiętał kierunek. Uśmiechnął się krzywo na kilka kolejnych odpowiedzi, które nie były jakoś mocno satysfakcjonujące. Drake jednak szybko zrozumiał, że Keaton nie jest typem osoby, który lubi się produkować o sobie. Najwidoczniej jego domeną było działanie, a to ułatwiało sprawę, bo nie musieli bawić się w sztuczność. - W obozie mamy kilka miejsc do jazdy, więc może znajdziesz coś dla siebie - rzucił po chwili. - Jeśli nie zabrałeś deski ze sobą, mogę ci ją szybko zorganizować, daj tylko znać - dodał pewnie, a jednocześnie bardzo wiarygodnie, by spróbować chociaż trochę zbliżyć się do nastolatka. - Rzadko się zdarza, by satyr nie dostarczył wiadomości na czas. Niestety, oni też są łakomym kąskiem dla potworów - przyznał cicho wzdychając, po czym znów spojrzał na Elijaha. - Widzę, że nie jesteś zbyt rozmowny, więc nie będę cię dalej przyciskać. W zamian proszę o to, żebyś mnie wysłuchał i możliwie zapamiętał jak najwięcej, bo to co ci teraz powiem, to bardzo ważne rzeczy - jak to Drake, długo w miejscu nie potrafił usiedzieć, więc zaraz po tych słowach wstał i schował obie ręce do kieszeni spodni. Zaczął chodzić przed ławką, co jakiś czas obracając się o 180 stopni i tak dwa razy pokonał niemalże długość ławki, nim ułożył sobie w głowie wszystko to, co miał do powiedzenia Keatonowi. - Zacznijmy może od początku - wziął głęboki wdech. - Obóz herosów istnieje od wieków, a został on założony przez Zeusa i Odyna, dwóch najważniejszych bogów mitologii greckiej i nordyckiej. Kiedyś znajdował się w Europie, ale jak tylko USA zaczęły zyskiwać na znaczeniu, bogowie przenieśli obóz tutaj. Miejsce te jest skryte pod magiczną barierą, która nas ochrania głównie przed potworami, ale też nie pozwala na wykrycie nikogo. Ci, którzy nie posiadają w sobie boskiej krwi, idąc przez las nie będą w stanie się tu dostać. Gdy tylko przekroczą barierę, magia sprowadza ich na drugi koniec lasu, oczywiście z pomocą iluzji, by ci nie połapali się, że nagle są w zupełnie innym miejscu. Potwory z kolei obiją się o barierę, a te bardziej niecierpliwe usmażą się. My jesteśmy tutaj bezpieczni i to jest dla ciebie najistotniejsza informacja. Wewnątrz nic ci się nie stanie, gorzej poza barierą... - zastopował na moment, by przejść do dalszej części monologu. - W obozie znajduje się czterech bogów: Dionizos, Asklepios, Aegir i Tyr, pełnią oni funkcję zarządców i przekazują zarówno wolę Olimpu czy Asgardu tutaj, jak i nasze prośby do bogów. Niegdyś cały obóz został podzielony na cztery frakcje, którym przewodził każdy z bogów, ci zaś wyznaczali czterech kapitanów wśród obozowiczów, którzy mieli być ich głosem w społeczności. Nie myl jednak tego z jakąś rywalizacją, bo tej było tu relatywnie niewiele. Bardziej chodziło o organizację, niż przynależność do barw. Jakiś czas temu zaszły tu jednak pewne zmiany i od czasu reorganizacji, ten podział już nie istnieje. Od roku mamy jednego dowódcę, generała obozu, którym jest były kapitan drużyny Asklepiosa - Corvus Juarez. Zapamiętaj dobrze to imię, bo to najwyższy przełożony każdego z nas. Jego rozkaz jest ostateczny. Tuż pod nim znajduje się Elisa Nero, która pełni funkcję generała dywizji i jednocześnie dyrektorki szpitala. Oboje są bardzo rozważni i lubiani w obozie, więc nie musisz się martwić o to, że są straszni - zaśmiał się cicho. - Niemniej jednak nie wystawiaj ich cierpliwości na próbę, bo tak jak Corvus ma ludzi od tego, by doprowadzić kogoś do porządku, tak Elisa nie zostawi tego samopas i osobiście cię zatłucze. A już nie daj boże, nie próbuj denerwować jej męża Giotto, z nim już w ogóle nie ma żartów. Dosłownie. To tak w ramach zawodowej uprzejmości - znów zachichotał, tym razem nieco głośniej. - Wcześniej mieliśmy jeszcze kilku innych generałów dywizji, jednakże z różnych przyczyn zrezygnowali z tych funkcji bądź się nie sprawdzili. Nie ma jednak co tego roztrząsać. Najważniejsze byś zapamiętał: Corvus Juarez - generał obozu, Elisa Nero generał bądź jak wolisz dowódca dywizji i dyrektor szpitala - zakończył pierwszą część i stanął mniej więcej naprzeciwko siedzącego herosa, łapiąc oddech na dalszą część monologu. - Trafiłeś tutaj, bo jeden z twoich rodziców jest bogiem. Z tego co zdążyłem się dowiedzieć, twoim ojcem jest Dejmos, czyli jeden z pomniejszych bogów. Jego dzieci w obozie nie jest zbyt wiele, więc nie będziesz mieć tyle rodzeństwa co ci od Afrodyty czy Njorda. Nie jest jednak tak źle jak w moim przypadku, bo ja z kolei jestem synem Hadesa. Ci najważniejsi bogowie mają relatywnie mało dzieci, głównie przez wzgląd na historię - uśmiechnął się lekko. - Tak... Hitler był synem Hadesa, Stalin Posejdona, a Roosevelt Zeusa. Nie muszę ci mówić, jak to się skończyło - znów się zaśmiał. - Wracając jednak do ciebie. Jesteś tutaj, bo masz w sobie boską krew, a to oznacza, że masz w sobie ukryty potencjał. Tak mówimy na cząstkę boskiej krwi, która do momentu jej wybudzenia jest nieaktywna. Po wykonaniu ciężkiego treningu, w którym najpewniej będziesz pluć krwią naprzemiennie z wypluwaniem własnych płuc, zyskasz dostęp do części mocy, które ma twój ojciec. Będziesz mógł zarówno używać siły perswazji, która jest podobna do magicznego uroku, a także będziesz kontrolował strachy: zarówno swój, jak i innych. Nim to się jednak stanie, przez bity miesiąc, niemalże dzień w dzień, będziesz ćwiczyć ze mną na sali treningowej i pokonasz każdy limit, który sam sobie narzucisz i który ja narzucę tobie. Gdy już wybudzisz potencjał, staniesz się dużo sprawniejszy. Dla zobrazowania: będziesz biegać tak szybko, jak czołowi olimpijscy sprinterzy, będziesz wytrzymalszy, dzięki czemu twoje rany będą goić się szybciej, a chorować na zwykłe choroby będziesz raz na X lat. A to tylko niektóre z "usprawnień", które odróżniają nas od śmiertelników. Wraz z ukończeniem treningu otrzymasz prezent od swojego rodzica, będzie to broń zaklęta w jakimś przedmiocie i tutaj uprzedzam, nie zawsze rodzice trafiają w gusta swoich dzieci. Ponadto, gdy oficjalnie zakończymy trening, staniesz się równorzędnym mieszkańcem obozu. Zyskasz wszystkie prawa oraz obowiązki, które mamy i my. Na razie twoim jedynym obowiązkiem będą treningi. Jeśli nie chcesz stąd wylecieć, musisz się trzymać tej zasady. Ponadto żyjemy tutaj jak w normalnym miasteczku, dlatego możesz korzystać ze wszystkich jego uroków: chodzić do pubów, kantyn, nawet do wesołego miasteczka. Wszystko co znajduje się w obozie, jest darmowe i dostępne dla wszystkich: nowych czy starych - zrobił przerwę. - Nadążasz? - spytał kontrolnie, bo informacji było dość dużo i warto było, by zostało to w miarę dobrze przyswojone przez Elijaha.
Elijah J. Keaton
Re: Sala treningowa #1 Wto 30 Lis 2021, 23:09
Być może siedzenie w miejscu, w bezruchu pomogłoby mu oswoić się z jego trzęsącymi się rękoma, chociaż wątpił w to. Ta cała sytuacja, w której się znalazł, to wszystko z początku wydawało mu się niczym sen. A tu się okazało, że to prawdziwa rzeczywistość. Nadal do niego to nie docierało i przeróżne sytuacje wprawiały go w zdenerwowanie czy nawet paniczny strach, ale radził sobie z tym — naprawdę dobrze. Jak na dzieciaka brakowało mu pewności siebie. Nie chciał uchodzić za słabeusza czy też okazać się porażką, jaką wiecznie był. Może los chciał mu podarować szanse wykazania się, z drugiej strony — przerastało go to. - Irlandia Północna. - Odpowiedział, rozjaśniając gdzie leży ta mieścina, w której się wychował. Co prawda nie zabrał deskorolki. Nawet nie miał, kiedy i może gdyby skontaktował się z matką, ta przekazałaby mu ją. Nie wiedział za bardzo, jak to tu wszystko działa. To, że są tu takie miejsca do jazdy — ucieszyło go to. Wyglądało mu to na niewielką społeczność dzieci bogów, którzy tylko żyją sobie trochę odseparowani od tych przeciętnych ludzi. Skazani na wieczną walkę z potworami — przerażające. Widocznie nie tylko satyrowie byli łakomy kąskami. - Nie chce sprawiać kłopotu. - Dodał odnośnie do tej deskorolki. Elijah nie wiedział, czy to, że nie jest zbyt rozmowny, Drake odebrał jako wadę czy zaletę więc się nieco trochę speszył, dlatego też postanowił całkowicie skoncentrować się na tych informacjach, które miał mu przekazać syn Hadesa. Nie kazano mu wstać, więc siedział i przyglądał się chodzącemu Hellstormowi. To, co mówił, brzmiało niczym powieść fantasty, ale nie zamierzał komentować. Słuchał uważnie o położeniu obozu, barierze gdzie smażą się potwory i iluzji. Ucieszył go fakt, że jest tu bezpieczny. Skoro żadne monstra się tu nie przedrą, mógł spać spokojnie — chyba. Nie znał się też za bardzo na mitologi nordyckiej, bardziej kojarzył tą drugą, a właściwie podstawowych bogów. Kto by nie znał Zeusa, ale czy to wszystko, co wiedział, to było prawdą, czy może nie do końca? Na pewno zaskoczyła go informacja o tym, że w obozie znajdują się bogowie. Bogowie na ziemi? W tym obozie? Tak po prostu. Starał się zapamiętać ich nazwy, a także imiona i nazwiska ważnych tu szych. Keaton wyznawał jedną zasadę — nie denerwować nikogo, a najlepiej nie rzucać się w oczy. Z początku pomyślał, że skoro są tu bogowie to, że oni mogą schodzić z tego Olimpu czy Asgardu i spotykać się ze swoimi dziećmi, czyli mógłby poznać swojego tatę? Jednak nie usłyszał, że jeden z wymienionych bogów w obozie jest jego ojcem, a był nim niejaki Dejmos. Nie za dużo mu to mówiło. Informacja o rodzeństwie go lekko zmieszała. W głowie mu się nie mieściło, że mógłby mieć rodzeństwo... Zdecydowanie wszystko było możliwe. Dlatego im dalej Hellstrom wypowiadał się o świecie, w którym Elijah się znalazł, tym bardziej chłopak zaczynał akceptować te dość nowe informacje, które do niego docierały. - Pluć krwią? - Zapytał, chcąc mieć jasność, że Drake nie żartował, bo z pewnością wcześniej trochę chichotał, gdy opowiadał o przywództwie obozu. Dalsze słowa o perswazji spowodowały, że zbladł, a informacja o kontrolowaniu strachu chociaż trochę go pocieszyła, to również wywołała lęk. Na pewno nie chciał kontrolować marów innych. Sam sobie ze swoimi nie radził. Dalsza część informacji brzmiała, jakby miał stać się jakimś superbohaterem, ale dopiero po morderczym treningu. Co, jeśli nie należał do tych dobrych, a raczej do tych złych? Prezent jako broń? Nie mógł w to uwierzyć, przecież był dzieciakiem, który w życiu nie trzymał w doni żadnej broni, nie licząc gałęzi z drzewa. Ostatnie słowa o pubach, darmowym wesołym miasteczku i innych miejscach brzmiało to super tylko, że nie przywiązywał uwagi do tych słów, ponieważ to te wcześniejsze zawróciły mu w głowie. - Czyli można stąd wylecieć? I co wtedy... Zabiją mnie potwory? - Zapytał całkowicie przerażony tym, że można ponownie zostać skazanym na monstra za barierą, a przecież ledwo uszedł z życiem, gdyby nie jeden z półbogów, który go ocalił. - Chyba tak. - Chyba nadążał, aż za bardzo, a może tylko tak mu się wydawało, że rozumie wszystko. - Nadążam. - Poprawił się, to zaraz myśląc, że z pewnością jego mentor chce usłyszeć pewną odpowiedź. Nie mógł stąd wylecieć, jeśli chciał przeżyć.
Drake Hellstorm
Re: Sala treningowa #1 Sro 01 Gru 2021, 20:49
Drake nie zamierzał mydlić oczu, dlatego też przekazywał wszystkie treści dokładnie tak, jak powinny zostać przekazane. To czy Elijah weźmie to na poważnie czy też większość oleje to już nie jego brożka, choć Hellstorm wolałby, żeby Keaton okazał się pokornym uczniem. To wiele ułatwiało, zwłaszcza mając w pamięci narzekania Viviany, która podczas trenowania Odysseasa dwa razy tyle energii musiała marnować na docinanie mu. - No i wszystko jasne - przyznał z małym uśmiechem, skinieniem głowy dziękując za doinformowanie go w kwestii położenia Belfastu. Z zaskoczeniem przyswoił drugą odpowiedź, zaraz jednak cicho się roześmiał, bo skąd Elijah miał to wiedzieć? - To żaden kłopot. Korzystamy z boskich kurierów. Hermes, jeden z głównych bogów greckich ma swoją firmę kurierską, która wszystko nam tu dostarcza. I mając na myśli wszystko, mam na myśli wszystko - znów uśmiechnął się na koniec, by zaraz przejść do wywodu. W trakcie dłuższej przerwy, którą syn Hadesa wykorzystał na złapanie oddechu oraz na potencjalne pytania Elijaha, Hellstorm dalej stał przed nim z jedną ręką w kieszeni i obserwował go mniej lub bardziej wnikliwie. - To obóz herosów, nie koncentracyjny - odparł wzruszając ramionami. - Jeśli nie chcesz pracować na jego rzecz, to znaczy, że nie chcesz być jego częścią. Dbamy o siebie nawzajem, czasem nawet na najdziwniejsze sposoby - skinął głową, po czym gdy Keaton upewnił go w gotowości do wysłuchiwania dalszej części wywodu, Hellstorm od razu przeszedł do przekazywania kolejnych informacji. - Jeśli chodzi o inne uroki obozu. Dzieli się on na kilka stref, ale najważniejsze byś zapamiętał, że mamy dwie dzielnice: grecką i nordycką. Oczywiście masz wstęp do obu i to nie jest nic nadzwyczajnego, po prostu tak przydzielamy każdemu herosowi lokum - przez wzgląd na panteon, z którego pochodzi jego rodzic. Dalej mamy koloseum, pawilon jadalny, wielką bibliotekę, szpital i teren wokół miasteczka. W koloseum znajdziesz wszystkie niezbędne rzeczy i miejsca do treningu oraz regeneracji po nim. Pawilon jadalny to częste miejsce zebrań obozu, ale przede wszystkim jest to miejsce, w którym herosi bardzo często jedzą. Poza nim, tak jak wspomniałem możesz pójść do jakiegoś baru czy kantyny, których jest kilka w naszym miasteczku. W wielkiej bibliotece znajdziesz wszystko, co zostało spisane na temat obu mitologii, znajdują się też tam księgi dotyczące każdego herosa, satyra, nimfy czy centaura, a ponadto znajduje się tam gabinet generała. Z reguły jednak to najrzadziej odwiedzane miejsce przez większość półbogów, choć od kiedy Corvus rządzi, siłą rzeczy jest tam większy ruch. Szpitalem, jak już wspomniałem wcześniej kieruje Elisa i tam trafiasz tylko wtedy, jeśli jesteś ranny, bądź jeśli tam pracujesz. Jeśli cię to nie kręci, to raczej tam nie trafisz, ale na wszelki wypadek każdy z herosów przechodzi podstawowe szkolenie medyczne, dlatego w sytuacjach kryzysowych możesz mieć obowiązek wesprzeć tam lekarzy. Znajduje się tam też gabinet Elisy. Teren wokół obozu to zarówno jezioro, las, ruiny jak i masa innych ciekawych widoków. To bardzo częste miejsce relaksu wielu herosów, zwłaszcza wiosną czy latem. Poza tym, w obozie znajduje się masa lokalizacji, które początkowo mogą ci nie przyjść nawet do głowy, ot choćby w takiej dzielnicy nordyckiej mamy budkę z naleśnikami - teraz Drake zrobił przerwę, by zaczerpnąć trochę powietrza. - Co do wyposażenia, wyżywienia, zakwaterowania i finansów... Zacznijmy od lokum. Jako heros otrzymujesz odgórnie lokum w dzielnicy greckiej lub nordyckiej, w zależności od tego z jakiej mitologii pochodzi twój rodzic. Zazwyczaj przydzielony zostaje ci losowy numer i rzadko kiedy nadarza się okazja do jego zmiany. W swoim mieszkaniu masz podstawowy ekwipunek w stylu lodówki czy szafy i wraz ze swoim obozowym stażem możesz sobie pozwalać na coraz więcej. Od ciebie zależy, w jaki sposób wydajesz swoje pieniądze. W obozie znajduje się skarbiec, w którym trzymane są wszystkie pieniądze obozu. Dzięki bogom mamy też specjalną bankowość, która działa na całym świecie i pozwala ci z dowolnego bankomatu wypłacić dowolną sumę w dowolnej walucie. Kartę z dostępem do swojego konta otrzymasz po ukończeniu treningu i od razu będziesz mieć na niej 2000 dolarów. Z czasem będziesz mieć więcej i więcej, bo te dwa tysiące to twój stały dochód. Biorąc pod uwagę, że w obozie wszystko jest darmowe, szybko idzie oszczędzić na coś do mieszkania. Ponadto, jeśli interesują cię droższe inwestycje, to gdy już zostaniesz pełnoprawnym członkiem obozu, możesz ubiegać się o dofinansowanie: piszesz wtedy wniosek do generała, który akceptuje go bądź odrzuca. I tutaj dam ci radę: nie ma sensu kłamać, ani też brać na zapas. Mamy środki do tego, by sprawdzić co zrobiłeś z tymi pieniędzmi i jeśli przewalisz je na głupoty, wtedy prawdopodobnie więcej wniosku Corvus nie przyjmie. Jeśli jednak odpowiednio będziesz motywować swoje zakupy, np. potrzebna ci nowa lodówka, zmywarka, lepszy komputer - wtedy z reguły nie ma problemu - wziął kolejny oddech. - Jeśli chodzi o transport, to tak jak już wspominałem, wszystko urządzamy z reguły z pomocą Hermes Express, która działa dopiero w momencie użycia boskiej karty lub opłat z boskiego konta. Jest to o tyle ważne, że ta usługa może przetransportować ci wszystko z dowolnego miejsca na świecie oraz w każdym innym wymiarze. Żeby nie skłamać... jakieś 90% obozowych zakupów odbywa się z udziałem tej usługi. Troszkę jesteśmy rozleniwieni, ale po co taszczyć samemu lodówkę, skoro można ją zamówić prosto do mieszkania z montażem? Hermes Express to jedyny kurier, który może wejść do obozu, pracuje tam bowiem wielu herosów, a także nimfy, centaury czy satyrowie. A... i jeszcze te wymiary. Żebyś miał jasność: Olimp nie znajduje się na górze Olimp w Grecji. Zostało to kiedyś wymyślone na potrzeby trzymania ludzi w ryzach, bo jeszcze wieki temu nikt nie spodziewał się, że jakikolwiek śmiertelnik da radę tam dotrzeć. Olimp jest tak naprawdę innym wymiarem, do którego dostać można się tylko z pomocą specjalnego portalu. To samo tyczy się pozostałych wymiarów: Hadesu, Niflheimu, Asgardu, Muspelheimu, Jotunheimu, Alfheimu, Wanaheimu, Svartalfheimu czy naszego, ziemskiego. Od razu uprzedzam, że do większości nie mamy wstępu. Dostępne dla nas są tylko: Jotunnheim, Muspelheim, Svartalfheim, Alfheim i to tylko za zgodą generała, który otwiera nam tam specjalny portal. Jednakże rzadko kiedy odbywają się jakiekolwiek podróże tam, z reguły działamy w obrębie naszego wymiaru, choć czasem zdarza się pomagać ognistym gigantom z Muspelheimu. Jeśli chodzi z kolei o wyżywienie, to tutaj sprawa jest prosta: wszystko w obozie jest darmowe, mamy ściągane na bieżąco zaopatrzenie ze wszystkich części świata, więc bez problemu znajdziesz u nas świeżutkie Ananasy, marchewki czy specjalną odmianę papryczek chili, która rośnie tylko w jednej wiosce w Meksyku. Jeśli kiedyś trafisz do spiżarni to gwarantuję ci, że to studnia bez dna. Jeśli chodzi z kolei o zaopatrzenie, to poza sprzętem do mieszkania, mamy też zbrojownie i inne magazyny, w których przechowujemy broń... każdą. Jedni lubią miecze, inni łuki, jeszcze inni pistolety, granatniki czy snajperki. Mamy tu wszystko, czego dusza zapragnie. Nigdy nie zabraknie ci amunicji ani odpowiedniej ilości ostrzy. Czym chata bogata - uśmiechnął się na koniec, po czym usiadł na ławce, biorąc jednocześnie głęboki oddech. - Chwilę odsapnę i zaraz przejdziemy do obowiązków herosa oraz do naszej obecnej sytuacji, o której powinieneś wiedzieć. Ty w tym czasie ułóż sobie wszystko w głowie i w razie czego, dopytaj jeśli coś jest niejasne. Wiem, że to sporo informacji, więc nie krępuj się, lepiej żebyś teraz coś sobie wyjaśnił, niż w najgorszym możliwym momencie.
Elijah J. Keaton
Re: Sala treningowa #1 Pią 03 Gru 2021, 16:27
Mieli tu wszystko. Nawet firmę kurierską Hermesa. Nadal te wszystkie nowe informacje zaskakiwały go, chociaż powoli powinien zacząć obczajać, że naprawdę boska społeczność zadbała o naprawdę wszystko w obozie herosów. Słuchał Drake. Syn Hadesa wydawał się znać odpowiedź na każde pytanie, jeśli chodziło o świat bogów i społeczność ich dzieci. Trochę dziwnie było dla niego to, że miał dbać o obce dla niego osoby. Nie znał w większości tu półbogów. Trafił nagle w nowe środowisko bez żadnej wiedzy i z problemami typowego introwertyka. Już miał plan — być niewidzialnym, nikomu się nie narazić, a także skupić się na treningu. Obóz dzielił się na dzieci bogów greckich i nordyckich, ale tylko ze względów mieszkalnych, czyli nie miało to znaczenia, z jakiego panteonu pochodzisz. Dostęp w każde miejsce niezależnie od boskiego pochodzenia rodzica. Brzmiało to dość dobrze. Faktycznie nie był to obóz koncentracyjny jak na razie. Słuchając o miejscach, jakie są tu od koloseum, jadalnie po szpital czy teren wokół miasteczka zaczynało go to jednocześnie uspokajać, jak i przerażać. Zamknięta społeczność niczym w serialu Miasteczko Wyward Pines, które oglądał, co go tak emocjonalnie zmasakrowała końcówka, że drugiego sezonu postanowił nie tykać. Na pewno Elijah ucieszył się, że jest tu biblioteka. Musiał nadrobić zaległości związane z mitologiami, skoro przyjdzie mu tu żyć do końca swojej egzystencji, a także dowiedzieć się trochę więcej o swoim ojcu. Mógłby też poczytać o tych satyrach i potworach dobrze mieć jakąś wiedzę, gdy coś będzie próbowało go zabić. Nie znał się na medycynie, ale podstawowe szkolenie zawsze mogło się przydać. Widział, że zyskał dużą szansę, aby zdobyć nowe umiejętności i nie być już zwykłym dzieciakiem, który nie ma o niczym pojęcia. Ta myśl go nawet ucieszyła, gdyby nie wizja potworów czyhających poza murami miasteczka. Nie wiedział jakim cudem przeżył tak długo, skoro powinien znaleźć się tu pięć lat temu. W głowie mu się nie mieściło, że będzie miał swoje mieszkanie i pieniądze. Brzmiało to naprawdę fantastycznie. Prawie otworzył buzie ze zdziwienia, ale szybko się powstrzymał. Starał się ułożyć słowa Hellstorma w głowie, a także zapamiętać te ważniejsze. Brzmiało to tak, jakby był w raju, a jednocześnie jakby śnił najgorszy koszmar. Potwory jednak istniały. Urodził się po to, żeby zabijać monstra. A jeszcze niedawno myślał, że jest zwykłym dzieciakiem, który musi skończyć jakoś szkołę. Pomijając, że jego ziemski ojciec okazał się nim nie być. Może nie miał najlepszych rodziców, ale to nie tak, że w ogóle się nim nie interesowali, czasami po prostu nie mogli. - Dlaczego do większości wymiarów nie macie dostępu? - Zadał pierwsze pytanie, jakie przyszło mu do głowy. Nie rozumiał. Czy te miejsca były jakieś niebezpieczne, zakazane? Pewnie coś w tym rodzaju. - Kim są ci ogniści giganci z Muspel..heimu? - Zawahał się przy tej dziwnej nazwie, którą udało mu się cudem wymówić. - W jaki sposób im pomagacie? - Pewnie chodziło o zabijanie potworów, na samą myśl miał ochotę zwymiotować. Musiał przyznać, że świeże owoce, warzywa i produkty z każdego zakątka świata, do których będzie miał dostęp, to jakby właśnie okazało się, że jest zaginionym księciem z arystokracji, a Hermes Express spełnia każdą zachciankę... Naprawdę miał mieszane uczucia, jeśli chodzi o cudowne życie w obozie, a jednocześnie mordercze treningi, dostęp do broni i zabijanie potworów. Nie wiedział, czy to, co go spotkało, jest darem czy może przekleństwem. A może jednym i drugim?
Drake Hellstorm
Re: Sala treningowa #1 Nie 05 Gru 2021, 11:56
Nie tylko przez swoje umiejętności Drake miał status obozowego trenera. Również jego wiedza i doświadczenie były nieocenione w tej kwestii, bo wszystkie swoje tezy i sugestie mógł wspierać różnymi anegdotami oraz innego rodzaju opowieściami, które uwiarygadniały wszystko to, co przekazywał swoim uczniom. Nieskromnie pisząc, Elijah trafił w dobre ręce, bo przecież zawsze mógł trafić do mniej kompetentnego trenera: oschłej Viviany, Arona prosto po utracie pamięci czy Corvusa, który z racji swoich obowiązków prawdopodobnie nie poświęcałby Keatonowi tyle uwagi, na ile chłopak zasługuje. - To dość proste - odparł. - Chodzi o to, by ograniczyć kontakt bogów z ich dziećmi. Kiedyś tego nie było, a ponadto bogowie często faworyzowali któreś z dzieci. W najlepszym przypadku kończyło się to drobnym konfliktem. W najgorszym... I i II wojną światową. Dlatego właśnie mamy dostęp tylko do wymiarów, w których nie żyją żadni bogowie. Oczywiście są od tego wyjątki, ale jeśli mam być szczery, to w takim Asgardzie w ostatnich załóżmy 50 latach było może 10 herosów? Wizyta w zakazanym wymiarze to coś wyjątkowego nawet jak na nasze obozowe standardy - zachichotał na koniec. - Ogniści giganci? - powtórzył po Elijahu. - Wyobraź sobie dziesięciometrowych ludzi o czerwonej skórze, która w dodatku w niektórych miejscach się pali. To jest właśnie ognisty gigant - odparł spokojnie. - Pomagamy im na różne sposoby. Z racji swoich gabarytów, często nie są w stanie wejść w wiele miejsc, np. w siedliska mniejszych potworów, które w jakiś sposób wpływają negatywnie na ich życie, wybijając bydło załóżmy. Poza tym, w Muspelheimie znajdują się różne surowce, które są potrzebne do wytwarzania broni dla nas. W zamian za nie, rozwiązujemy problemy ognistych gigantów. To samo tyczy się innych ras rozumnych potworów: orków czy jotunów. Zapamiętaj jednak, że większość potworów, nawet w obrębie jednej rasy, ma do nas negatywne nastawienie. Jesteśmy dla nich łakomym kąskiem z dwóch powodów: podobno dobrze smakujemy oraz wiele bestii ma zatargi z naszymi boskimi rodzicami, więc poniekąd mszczą się na nich, pożerając nas - wzruszył ramionami, bo tak jak dla niego było to oczywiste i już dawno się z tym oswoił, tak Elijah mógł nie mieć podobnego podejścia. Drake jednak nie zamierzał udawać, że ta sprawa w jakikolwiek sposób go rusza. - Żebyś miał jasność... walki z potworami to nasz chleb codzienny. Nie znam żyjącego herosa, który nie ma na koncie pokonanej bestii. Potwory to jednak temat na następną lekcję. Dziś poznajesz tylko nowe otoczenie i mam cię przygotować na funkcjonowanie w najbliższych tygodniach. Mamy za sobą większość, co chciałem ci powiedzieć jeśli chodzi o funkcjonowanie obozu. Teraz musimy przejść do niebezpieczeństw, jakie niesie za sobą mieszkanie tutaj. I nie mówię o bestiach, a o innych herosach. Gotowy na kilka ostrzeżeń? - spytał, bo być może Elijah potrzebował jeszcze chwili, by wszystko przetrawić. Ewentualnie może miał jeszcze jakieś pytania dotyczące poprzednich zagadnień?