Re: San Jose - Tanja Gashi, Scott Mercer | 18.07.2022 Pon 23 Sty 2023, 19:24
Chciał czy nie chciał (z pewnością to pierwsze) to ta szpilka zabolała ją dość konkretnie, bo Tanja jednak była towarzyską osobą i zależało jej na jakimś kręgu znajomych. Może nie potrzebowała połowy obozu, bo nie była bogiem towarzystwa, ale w tej chwili miała jedynie Jellala. Uwielbiała go jak nikogo, ale fakt że (w jej opinii) nie zasłużyła sobie na taki lincz nie pomagał. Wiedziała doskonale, że NoGods to zło, tylko nikt poza Corvusem nie dał jej nawet szansy na przedstawienie swojej historii. Trudno, jak będzie jej źle to za jakiś czas opuści obóz. Akurat Gashi nie była zwolenniczką blizn, nie widziała w nich nic atrakcyjnego, więc "wartość" jego ciała z tego względu spadła. Niemniej był dobrze zbudowany i to było na plus. Zastanawiała się jednak czy blizny świadczą o ilości walk czy jednak o tym, jak bardzo przeceniał swoje umiejętności. Po chwili nawet zaczęła rozważać, które blizny powstały dzięki niej. Ta myśl była niezwykle satysfakcjonująca. Nic dziwnego, że tak świdrowała go wzrokiem. Próbowała odtworzyć ich walkę i dopasować do tego miejsca, które zraniła wtedy. - Dorośnij - mruknęła tylko znudzona wywracając oczami, gdy po raz kolejny zasugerował jej masturbacje. Może to jakiś fetysz? Rozbawiło ją to, że i jemu życie lubiło dać kopa, gdy ręcznik się osunął, choć dupa, to nie to samo co cycek. Mimo wszystko. Zaskoczyła ją jednak jego reakcja, dlatego w pierwszej chwili zdziwiona uniosła brwi, a potem prychnęła rozbawiona. - O nie, ktoś zobaczył kawałek dupy księżniczki i ta myśl jest nie do zniesienia - ironizowała dalej z bezczelnym uśmiechem. - Co innego bezczelnie gapić się w cycki swojego wroga. Wtedy im więcej się zobaczy, tym fajniej - znowu wywróciła oczami jak widać nic sobie nie robiąc z jego pseudo gniewu. Ale hipokryta. I to zwykły kawałek dupy go tak ruszył? Niesamowite... Tak naprawdę mogła wyjść, bo skoro nie potrafił jej jak człowiek odpowiedzieć na pytanie dotyczące ich zadania, to nic tu po niej. Widząc jednak jego irracjonalną złość, miała ochotę zrobić mu na złość. Po prostu. Spojrzała więc tylko w górę, gdy nad nią stanął nie zamierzając ani patrzeć przed siebie, by debil nie wyciągnął złych wniosków ani też przejąć się jego groźbą. Zupełnie jak on jej, nieprawdaż? Kącik ust drgnął jej w uśmiechu, kiedy Scott odpuścił i nie robiąc problemów już odwróciła się. Nie podglądała nawet w dupie tak naprawdę mając jego ciało. Bawiła ją sama sytuacja, która się odwróciła. Najpierw on wszedł do niej bez pukania i zastał ją w bieliźnie, by dzisiaj ona zrobiła to samo i znalazła go w ręczniku. Dość zabawne, ale jak widać nie dla niego. Może gościu miał ogromne kompleksy? - Widziałam niejednego wałacha i nie jest to podniecający widok, jeśli to próbujesz zasugerować - zakpiła z niego, ale podniosła się z miejsca sugerując, że też z nim idzie. Była mimo wszystko głodna, a wciąż nie dostała odpowiedzi jaki według niego powinni mieć plan. No i weź spytaj pizdę o zdanie, to wymiga się od odpowiedzi. Może nie miał pojęcia co robić?
Scott Mercer
Re: San Jose - Tanja Gashi, Scott Mercer | 18.07.2022 Wto 24 Sty 2023, 15:06
Sam nie był pewien dlaczego zareagował na jej obecność właśnie w taki sposób. W NoGods zapewne widziała dziesiątki nagich męskich i damskich ciał, więc dlaczego miał się przed nią w jakikolwiek sposób zawstydzać? Tutaj Tanja chyba trafiła w punkt, że Mercer zwyczajnie wstydzi się sporej części blizn, gdyż to była oznaka, że nie wszystko poszło zgodnie z planem i musiał pocierpieć, by wykonać zadanie. Dla kogoś tak skupionego na swojej pracy była to ujma i tak jak wiele osób wychodziło z założenia, że każda porażka czy uszczerbek hartuje, tak on traktował to jako błędy, które świadczą o jego skuteczności. Tak naprawdę nie miał żadnych argumentów po swojej stronie, bo na podstawie czego miał jej dokuczać czy ją krytykować? Wiedział jedynie o tym, że dziewczyna jest sama i ma problem z akceptacją w obozie, także najpewniej dlatego uczepił się tego typu obelg. Jasne, że mógł ją skrytykować jeszcze za sam plan działania, ale tutaj pokazała mu, iż wzięła pod uwagę jego doświadczenie i znacznie zmieniła swoje podejście do sprawy, co świadczyło o jakimś tam wyciąganiu wniosków. Stąd więc te jego obelgi okołoseksualne, które były po prostu dziecinne. Spojrzał na nią z wrogością, gdy wytknęła mu (słusznie zresztą) hipokryzje. Nie mógł jednak zostawić tego samopas, gdyż duma zwyczajnie nie pozwalała mu na zaakceptowanie faktu, iż wbiła mu konkretną szpilę. - To wszystko co masz do zaoferowania, więc nie powinno cię dziwić, że się gapiłem - starał się być równie kąśliwy co ona, ale w tym momencie raczej ratował poczucie własnej wartości, aniżeli faktycznie w mocny sposób ją obrażał. W końcu wielokrotnie już o tym wspominał i nie ruszało ją to aż tak bardzo, zatem można było uznać, że tę potyczkę słowną wygrała Tanja. Po ubraniu się schował ręce do kieszeni i słysząc odpowiedź Gashi niemal od razu wyszedł z pomieszczenia, a następnie poczekał, aż ona zrobi to samo. Zamknął na klucz swój pokój i niechętnie udał się z blondynką do hotelowej restauracji, w której był już dzisiaj na śniadanie. Wybrał jakiś schowany w kącie stolik, który rzecz jasna był dla dwóch osób, gdyż nie było tu jednoosobowych. Musiał więc pogodzić się z tym, że potencjalnie mogą zjeść obiad razem. Sytuacji nie poprawiał również stan zajętych miejsc, bo niemal wszystkie stoliki były zajęte, a te które nie były miały tabliczkę z rezerwacją niemal na samym środku. Tak więc stety czy niestety, musieli zjeść razem, dobrze że chociaż umiejscowienie stolika było odpowiednie dla jego preferencji. Zapoznawał się z menu przez krótką chwilę, aż nie podszedł do nich kelner, który chciał przyjąć zamówienie. - Coś dla uroczej pary? - Scott mało co nie wybuchł śmiechem, gdy mężczyzna mylnie określił ich jako parę. Mimo tego zachował resztki godności i w żaden sposób nie obraził przy nim Albanki ani nawet nie zaprzeczył temu stwierdzeniu. Siedział jednak na tyle cicho, by pracownik mógł odnieść wrażenie, jakoby heros w ogóle go nie usłyszał. Gdy pytanie zostało powtórzone, tym razem bardziej neutralnie poprzez wyuczoną formułkę "czy zdecydował się już Pan na coś", Scott spojrzał w końcu na kelnera. - Stek z frytkami, well-done i dzbanek coli - odpowiedział krótko i konkretnie, a następnie spojrzał na Tanję. - Słonko, tylko nie bierz nic kalorycznego, bo znowu pójdzie ci w biodra - pod płaszczykiem pieszczotliwego zwrotu zakpił z Albanki nie zdając sobie w ogóle sprawy z tego, że określenie "Słonko" było używane przez nią nader często i zwracała się nim między innymi do Jellala. Był to zatem przypadek, dość zabawny, z czego on w ogóle nie zdawał sobie z tego sprawy.
Tanja Gashi
Re: San Jose - Tanja Gashi, Scott Mercer | 18.07.2022 Wto 24 Sty 2023, 21:40
Prychnęła tylko na jego słabą wypowiedź, bo w sumie sam sobie tymi słowami jeszcze bardziej zaszkodził. Czyli co, mogła być przed nim największa szmata, którą ma ochotę udusić gołymi rękoma, ale i tak poświęci czas jej cyckom, bo... był zwyczajnym kundlem, który nie umiał się opanować? Żadna mu nie chciała pokazać, więc ślinił się na każdą okazję, jaka się nadarzyła? Żałosne. Gdy znaleźli się w restauracji, rozejrzała się wokół i dostrzegając niemal wszystkie zajęte stoliki, omal nawet nie westchnęła. Trudno, usiądzie z nim. Może chociaż ustalą plan działania, bo księżniczka jej łaskawie odpowie. Raz kurwa pytała go o zdanie i brała je w ogóle pod uwagę, a on nawet nie chciał odpowiedzieć. Co za baran... A przecież normalnie spytała, tylko księciunio się zawstydził sekundę wcześniej. Siadła więc naprzeciw przy wybranym przez niego stoliku i od razu też zaczęła studiować kartę. Za dużego wyboru tu nie było. Spojrzała na kelnera jakby zaraz miała zwymiotować i minimalnie pokręciła przecząco głową, by dać znać chłopakowi, jak bardzo nie trafił tym razem. Zaraz wróciła wzrokiem do karty i zastanawiania się. Już miała składać swoje zamówienie, gdy pajac postanowił pajacować dalej. - Ty się o moje biodra nie martw księżniczko... Co innego o swoją dupę - rzuciła lecz dość cicho wypominając mu, czy po prostu nabijając się z niego z tego, jak zachował się kilkanaście minut wcześniej. Później już zerknęła na kelnera. - Stek z pieczonymi ziemniakami, medium i lampka czerwonego, wytrawnego wina - odłożyła kartę na bok, a kelner podziękował im i odszedł. Nie podobało jej się to, że zwrócił się do niej per słoneczko, choć ona sama sarkastycznie tak zwracała się do wielu. Jellal był wyjątkiem, do którego autentycznie tak mówiła. Nic jednak nie powiedziała nie chcąc mu dawać pożywki do wkurwiania jej dalej. Chwilę później przyszedł kelner z dzbankiem coli, szklanką, lampką wina i samym winem, które jej od razu nalał. Upiła małego łyka i spojrzała na Scotta. - A tak na poważnie, jak widzisz dzisiejsze spotkanie? - spytała neutralnie mając nadzieję na uzyskanie od niego konkretnej odpowiedzi. Tym razem.
Scott Mercer
Re: San Jose - Tanja Gashi, Scott Mercer | 18.07.2022 Sro 25 Sty 2023, 13:38
Przyjście do restauracji w tej sytuacji mogło być nawet wskazane gdyby nie fakt, że ta dwójka naprawdę się nienawidziła i co za tym idzie: nie potrafili zachować klasy nawet w miejscu publicznym. Jako herosi tym bardziej nie powinni zwracać na siebie uwagi, a zamiast tego Scott niczym przedszkolak znowu zaczął te głupie przekomarzanki, które Tanję zwyczajnie już męczyły. On jednak bawił się przednio, gdyż nie mogąc zrobić jej krzywdy fizycznej, mógł chociaż w taki sposób wyżywać się na niej. Dostrzegł też, że część z tych rzeczy naprawdę ją ruszała, dlatego satysfakcja była tym większa, kiedy obraził ją i to zabolało. Niemniej jednak jej odpowiedzi były równie kąśliwe, co w przypadku wydarzeń sprzed kilku chwil w jakiś sposób też go drażniło. Wzruszył ramionami udając, że nie dba o to co je, choć to nie była prawda. Nie bez kozery był świetnym łowcą, bo przecież interesował się również swoim ciałem, by było jak najefektywniejsze podczas pracy. Jako heros mógł sobie pozwolić na znacznie więcej niż człowiek, gdyż metabolizm robił większość rzeczy za nich, a boska krew nie pozwalała być otyłym czy wychudzonym, o ile półbóg naprawdę nie starał się zapuścić w jedną bądź drugą stronę. Jednak świadomość tego, że widziała go praktycznie nago i odnotowała wszystkie jego blizny, w tym zapewne te, które sama zadała, była w pewien sposób nieznośna, czego dał dowód jakiś czas temu. Do momentu zadania przez nią pytania nie odzywał się już, gdyż zwyczajnie nie miał ochoty na konwersacje z kimś takim jak Gashi. On w ogóle był średnim partnerem do rozmowy, więc jeśli nie obrażał jej, to siedział cicho i to nawet mimo tego, że mogli mieć coś sobie do powiedzenia. Ot choćby w kwestii planu działania. - Jak to widzę? - powtórzył po niej. - Beznadziejnie - wzruszył lekko ramionami i nalał sobie coli do szklanki, z której zaraz upił kilka łyków. - Nawet jeśli wtopimy się w tłum, to i tak wyciągną cię zapewne do jakiejś sekcji VIP czy innego pokoju, do którego nie będę miał dostępu. Będziesz zatem sama pośród wrogów, a w dodatku musisz udawać, że chcesz reaktywacji grupy i nawet zaproponować im znalezienie miejsca na siedzibę. Wpierdoliłaś się po same uszy, bo wystarczy jeden błąd i będziesz sama przeciw chuj wie jakiej grupie ostatecznie. Równie dobrze może ich być więcej niż zapowiadał to twój kolega - końcówka miała już kpiący ton. - Gdybyśmy likwidowali ich pojedynczo, zagrożenie byłoby mniejsze. Ale z drugiej strony, nie obchodzi mnie to, że sama pchasz się do grobu - znów wzruszył ramionami będąc całkowicie szczerym w tej kwestii. Jej zależało na szybkiej eliminacji, bo wtedy była większa szansa na załatwienie wielu NoGods jednocześnie, podczas gdy polowania na nich pojedynczo mogłyby trwać nawet latami. Był poniekąd ciekaw czy jest to kwestia arogancji Tanji, jej głupoty, niedoświadczenia czy dużej pewności siebie we własne umiejętności. - Dobrze więc, żebyś grała typową dziwkę z NoGods, co raczej nie powinno być dla ciebie problemem - znów ją obraził, a jakże. - Zdobądź ich zaufanie, zasugeruj znalezienie nowej siedziby i kup nam kilka dni, żebyśmy mogli coś znaleźć. Jak już to zrobimy, przygotujemy cały plan eliminowania ich - upił łyk coli, a następnie spojrzał na kelnera, który przyniósł im zamówione dania, a następnie położył przed nimi. - Ewentualnie jest jeszcze jedna możliwość... - zaczął, zanim przeszedł do jedzenia. - Jest jakiś cień szansy, że nikt mnie tam nie pozna, więc może jakoś uda ci się mnie wkręcić do grupy i o ile ten plan z makijażem wypali, będę tam z tobą w razie czego. Mniejsza szansa na to, że cię zgwałcą i zadźgają. Jest jednak ryzyko, że ktoś mnie rozpozna i nie uwierzą w wersję wyrzuconego z obozu herosa, który nie wie gdzie się podziać i kochana Tanja wyciągnęła do niego pomocną dłoń - teraz już bardziej głośno myślał, bo najbardziej problematyczna wydawała się kwestia tego, że Albanka może zniknąć z pozostałymi NoGods i przez jakiś czas być niedostępna. Jaką będzie mieć wtedy gwarancję, że przekaże mu wszystko bądź że w ogóle wróci cała? A co jeśli to ona wpadnie w pułapkę? Nie żeby przejmował się jej życiem, ale Corvus wyraźnie zaznaczył, że mają wrócić oboje i jeśli jakaś krzywda stanie się córce Chronosa, to Mercer też oberwie. - Gdyby to się udało, może byłaby szansa, żeby wykończyć ich wszystkich od razu, bez bawienia się w szukanie masowego grobu - dodał na koniec i zajął się krojeniem steka.
Tanja Gashi
Re: San Jose - Tanja Gashi, Scott Mercer | 18.07.2022 Sro 25 Sty 2023, 22:50
- Faceci nie są problemem, uwierz, to tępe świnie. Co innego z laskami, które mogą poczuć się zagrożone i z samego tego faktu mogą próbować mnie podłożyć. Jednak znam ich i wiem czego po mnie się spodziewają, dokładnie też to dostaną - sam fakt przebywania wśród NoGods, czy dokładniej mówiąc byłych NoGods jej nie ruszał. Wiele lat udawała kogoś, kim nie do końca była, więc wiedziała dokładnie co ma robić. Zawsze była pyskata i wygadana, miała swoje pomysły, no i kąpana w gorącej wodzie była, więc obecnie znalezienie już siedziby byłoby w jej stylu. Czy w stylu Gashi, którą oni znali tak dokładniej mówiąc. - Wiesz co, zaczynasz mnie męczyć. Chcę zabić kilka gnid, choć zadanie polegało na jednej. Jak masz z tym taki problem, wystawię ci tego śmiecia, wrócimy do obozu, a po raporcie możesz i do usranej śmierci polować na resztę, która po tym pochowa się w ciemnych dziurach. Koniec końców wisi mi to - zirytowała się, bo na swój sposób chciała wykazać lojalność obozowi, a ten odpierdalał manianę cały czas. Adana załatwi w trzy sekundy i mogą wracać do obozu, nie ma sprawy. Upiła tylko wina słysząc o dziwce. Naprawdę kogoś to ruszało z ust tego czegoś? Może gówniarę za pierwszym razem, ale gdy tylko zdasz sobie sprawę, że to zwykły śmieć, który próbuje się dowartościować, zaczyna to po tobie spływać. - To dość niebezpieczna zabawa, byłeś dość popularnym gościem wśród nich. Nie mam pojęcia czy te konkretne osoby wiedzą, jak ty wyglądasz, ale jest taka możliwość - przyznała głośno myśląc nad tym intensywnie. Gdyby się to udało, to byliby w znacznie lepszej sytuacji. Gorzej, gdyby rozpoznali w nim kata. Oboje byliby trupami. - Może spróbujmy inaczej. Pójdziesz chwilę wcześniej i nie wiem... zasmrodzisz czymś pokoje vip, ale tak żeby nie dało się tam wysiedzieć. Jest wtedy duża szansa, że impreza przeniesie się do loży na balkonie, a wtedy wśród tłumu przebranych ludzi już prędzej mógłbyś się swobodnie kręcić - zaproponowała jeszcze coś innego, a następnie zabrała się za jedzenie, które od kilku chwil przed nią była. Ciekawe czy uda im się wypowiedzieć więcej jak trzy kwestie do siebie na poważnie. Póki co to rekord, ale czy czwarta też się zaliczy?
Scott Mercer
Re: San Jose - Tanja Gashi, Scott Mercer | 18.07.2022 Czw 26 Sty 2023, 16:01
Scott również brał pod uwagę żeńską część NoGods, która delikatnie mówiąc, mogła nie przepadać za Tanją. Mogli być tam przecież herosi, którzy mieli do niej żal o odejście bez słowa, bądź mogli być po prostu bardziej podejrzliwi. Nie mówiąc już o potencjalnej zazdrości, wszakże niemal oczywistym było, że w tak toksycznym środowisku jak NoGods, ktoś o takim uroku jak córka Chronosa może mieć łatwiej z męskim gronem i homo lub biseksualnymi kobietami, ale już z heteroseksualną płcią piękną może być niezły klops. Zazdrość i zawiść to był element, który jak ulał pasował Mercerowi do wszystkich członków NoGods, a już na pewno do półbogiń. Tym samym, istniała spora szansa, że członkinie NoGods mogą go zdemaskować, bo po facetach raczej nikt się tego nie spodziewał. Trochę seksistowskie, ale cóż poradzić? Skrzyżował ręce na klatce piersiowej i uniósł lekko brew, kiedy Albanka wylała z siebie część frustracji dotyczącej jego planu. Początkowo myślał, że Tanja naprawdę przemyślała sobie wszystko i chciała ułożyć jakiś sensowny plan. Jak widać była to jednak nadinterpretacja w jego wykonaniu, bo wystarczyło napomknąć o kupnie kilku dni i już się zirytowała, że nie załatwią ich wszystkich teraz-zaraz. - Ty bierzesz w ogóle pod uwagę, że oni też nas mogą zabić i im więcej ich jest, tym większe są na to szanse? - spytał znudzony, a jednocześnie w pewien sposób zaskoczony, bo naprawdę nie spodziewał się po niej takiej arogancji. On siebie uznawał za aroganckiego, ale bez dobrze dopracowanego planu on nie widział możliwości na wycięcie połowy z nich, co dopiero wszystkich na raz. - Nawet mając swoje kurewsko potężne moce... co jeśli ktoś się im przeciwstawi w jakiś sposób? Albo od samego początku będziesz w pułapce i nawet nie będziesz o tym wiedzieć? Ja naprawdę mam cię gdzieś i prawdę mówiąc, gdyby nie rozkazy generała, od razu bym się zgodził i wysłał cię na rzeź. Moim zadaniem jednak poza eliminacją Adana jest też doprowadzenie cię całej do obozu. Nie wiem komu obciągnęłaś, nie wiem kogo szantażujesz, nie wiem u kogo masz chody, ale jak widać ktoś z dowódców nie ma cię za sukę z NoGods. I jeśli nie wykonam zadania, oberwę, a ostatnie czego chcę to oberwać za ciebie - wzruszył ramionami na koniec. - Więc powtarzam pytanie, bierzesz pod uwagę to, że oni też nas mogą zabić czy wisi ci to? - upił łyk coli. Westchnął lekko zrezygnowany, bo Tanja upewniła go w tym, że wkręcenie go będzie niemal niemożliwe. Był zbyt znany wśród NoGods i nie było pewności, czy jego makijaż będzie na tyle dobry, żeby zakryć twarz ich arch nemesis. - Zniszczenie vip roomu brzmi trochę lepiej, ale dalej nie będę słyszeć o czym mówicie - zauważył i westchnął lekko. - Chyba nie mamy wyjścia, trzeba rozpieprzyć vip room i liczyć na to, że na balkonie będą zachowywać się tak samo, jak za zamkniętymi drzwiami. Będę mieć na ciebie oko i w razie problemów ustalimy jakiś znak, który będzie oznaczał, że jest przesrane i mam wkraczać. Z ciekawości zapytam... jesteś gotowa na rzeźnię w klubie? - kącik ust drgnął mu w uśmiechu, bo choć plan był w chuj ryzykowny, to możliwość wyrżnięcia tylu NoGods na raz w pewien sposób go nakręcała. Mało tego, zazwyczaj starał się być skrytobójcą, a jeśli dochodziło do konfrontacji, to na wyludnionych terenach, by nikt nie oberwał. Tymczasem tutaj mogło się skończyć tak, że znajdzie się kilka trupów pośród tańczących ludzi i bynajmniej nie będzie to przebranie trupa. Ukroił kawałek steka i najpierw go skosztował, zanim przeszedł do regularnych ruchów. Co jakiś czas podgryzał dodatki oraz popijał colę, by po dłuższej chwili spojrzeć na Tanję. - Jakim cudem trafiłaś do obozu? - rzucił nagle, ale sama ta kwestia bardzo go nurtowała. Niby wiedział, że nie uczestniczyła w ataku syna Tartaru, że opowiedziała Juarezowi ckliwą historyjkę o tym, iż nigdy nie była bad girl, ale nie mogła się uwolnić od NoGods i że miała tu swoją wtykę w postaci Jellala, który miał coraz więcej do powiedzenia w różnych sprawach. Niemniej jednak to nie tłumaczyło mu decyzji o przeprowadzce tutaj. Była dorosła, doświadczona, nie najgorzej wyglądała, więc jaki problem był w zakręceniu się gdzieś w jakimś towarzystwie i życiu w świecie ludzi? Niejeden heros radził sobie w takich warunkach. Czemu więc ona zdecydowała się akurat na obóz półkrwi?
Tanja Gashi
Re: San Jose - Tanja Gashi, Scott Mercer | 18.07.2022 Pią 27 Sty 2023, 22:24
- Biorę i do cholery nie donoszę się do tego, tylko twojego podejścia. Gdyby nie ja nie wiedziałbyś nic o próbie odbudowania NoGods oraz o tych, którzy żyją. Próbuję od jakiegoś czasu ułożyć z tobą plan i to ty mnie zbywasz. Tak, jestem tym zmęczona i podirytowana. Tak, zaczynam żałować, że cokolwiek ci powiedziałam i z każdym twoim pseudomądrym pociskiem mam ochotę wrócić do pierwotnego planu i załatwić tylko Adana, a resztę mieć w dupie, bo nie na tym polegało moje zadanie. Jaśniej? - pomimo zirytowania, mówiła naprawdę spokojnie i rzeczowo, co pewnie i tak zostanie przekręcone, by przedszkolak mógł ją obrazić. A zresztą niech spróbuje, to nic kurwa więcej nie ustalą, a ona sama załatwi sprawę z pajacem i tylko z nim. - Podsumowując, tak biorę pod uwagę wszystkie te czynniki. Dlatego też rano zaproponowałam zapoznanie się z celami, znalezienie siedziby, którą poznamy do podszewki i wykończymy ich za kilka dni na nieznanym im terenie. Wystarczyło słuchać co mówię - naprawdę była zmęczona tymi przepychankami, a to dopiero drugi dzień. Mercer chcący jej dopierdolić może zjebać całą misję i ich zabić. I tego najbardziej się bała, bo za grama profesjonalizmu z jego strony nie widziała. - Zawsze możesz wynająć drugą lożę na balkonie. Z tego co zauważyłam na piętrze były trzy, więc jest szansa. Dla zrobienia tłumu do swojej weźmiesz... losowe osoby zaprosisz, może jakaś grupka dziewczyn będzie świętować urodziny i nie będzie miała za wiele w głowie dosiadając się do ciebie do kurewsko drogiej loży za darmo - łatwiej byłoby znaleźć kurwy, które dla szpanu loży byłyby gotowe obciągnąć. Powstrzymała się jednak przed tą sugestią domyślając się jak to się skończy. - Nie zamierzam robić rzeźni w klubie. Jeśli okaże się, że jestem w pułapce spierdolę i oddam na bezpiecznym terenie. Nie zamierzam zabijać ludzi... Nie rajcuje mnie to - nie wiedziała czy to był test czy przytyk, ale to u niego widziała większą ekscytację na rzeźnię aniżeli u "potwora" siebie. Ironia. Na szczęście skupili się na jedzeniu, więc chociaż chwilę mogła odpocząć od patrzenia na durnia, bo wzrok raczej miała w swoim talerzu albo na ścianie. Spojrzała na niego z uniesionymi brwiami, gdy zadał jej dość normalne pytanie. Po nim tego się nie spodziewała. Wzruszyła więc ramionami przełykając to, co miała w ustach. - Bo poprosiłam? - zaraz jednak westchnęła. - Jeżeli ciebie interesuje jednak dlaczego chciałam dołączyć, to inna sprawa. Zawsze chciałam. Do obozu trafiłam za dzieciaka, tu wybudziłam potencjał, a gdy tuż po tym mój własny trener mnie porwał i oddał w ręce NoGods, obóz nawet nie zainteresował się moim zniknięciem - uśmiechnęła się krzywo, bo pewnie nie to chciało się słyszeć o swoim domu? - Obóz to jedyne miejsce, w którym czułam się bezpieczna, o ironio. Ani nie miałam tego w domu, bo mój ojczym był głową gangu Albańskiego, ani tym bardziej w NoGods - była w stu procentach szczera i co on z tym zrobi, to była jego sprawa. Czy dałaby sobie radę na wolności sama? Tak. Ale czy tego chciała, choć byłoby jej łatwiej, bo nie mieliby jej za największego potwora? No jak widać nie.
Ostatnio zmieniony przez Tanja Gashi dnia Sob 28 Sty 2023, 21:37, w całości zmieniany 1 raz
Scott Mercer
Re: San Jose - Tanja Gashi, Scott Mercer | 18.07.2022 Sob 28 Sty 2023, 20:27
Był zbyt dumną personą, by przyznać jej rację, a zarazem przyznać się do błędu. Faktem było natomiast to, że gdyby nie jej wkład w tę misję, nie mieliby pojęcia o reaktywacji NoGods, ani też nie mieliby wystawionych jak na tacy wielu przedstawicieli tej organizacji, na których on zapewne polowałby całymi latami. Tymczasem istniała szansa załatwienia wszystkich tu i teraz, jednak wymagało to odpowiedniego planu, który póki co on sabotował swoim szczeniackim podejściem. Patrząc na nią zmrużył nieznacznie oczy, dostrzegając zarówno pasję, jak i pewność siebie w jej wywodzie. Ona naprawdę chciała mu pomóc w tym wszystkim i nawet jeśli miała jakieś swoje prywatne pobudki, ot choćby jakąś chęć vendetty za całe zło, którego doświadczyła w czasach NoGods, on odbierał to jako pozytyw. Nie żeby jego stosunek jakoś drastycznie się zmienił, ale przekonała go tym wystąpieniem. Przymknął tylko oczy, sugerując lekceważenie jej wysrywu, choć w rzeczywistości wszystko odebrał bardzo pozytywnie. Nie chciał dać jednak po sobie tego poznać, stąd też chłód i obojętność. - Skończyłaś? - odpowiedział znudzony, jak gdyby cały monolog wleciał jednym uchem, a drugim wyleciał. - Mój stosunek do ciebie ani twój do mnie nie jest istotny. Liczy się tylko zadanie i nasz powrót, a skoro ty zaczęłaś słuchać mnie, być może ja zacznę ciebie - nieco enigmatycznie, ale wprost jej przecież nie powie, że przeprasza za swoje zachowanie i że Tanja ma sporo racji w tym co mówi. Zapewnił ją zatem jedynie, że jest szansa, iż zacznie brać ją na poważnie, co w tej sytuacji musiało jej wystarczyć. To między innymi po tej krótkiej, ale intensywnej wymianie uwag, zmienił odrobinę jej podejście i zaczął bardziej analizować możliwości przez nich przedstawione. - Ryzykowne, bo nigdy nie mamy pewności, czy znajdą się takie idiotki - kierunek był dobry, jednak pozostawianie tak istotnego aspektu niejako przypadkowi było nierozważne z ich strony, bowiem w najgorszym wypadku mógłby być sam na tej loży, lub się nawet na niej nie stawić i wróciliby do punktu wyjścia, czyli obserwacji Mercera ze znacznej odległości. - Ale to już coś - powiedział i zaczął się zastanawiać. Pokiwał tylko głową na jej odpowiedź o rzeźni, bo tak naprawdę podchodziła do tego zbyt lekkomyślnie. Skąd miała pewność, że gdy zacznie się robić niebezpiecznie, to zdąży uciec? Co jeśli nie dostrzeże tego jedynego okienka na ucieczkę i zatrzaśnie się w pułapce? Moce Chronosa nie rozwiązywały wszystkiego, gdyż jak Mercer już się wielokrotnie przekonał, NoGods byli obślizgłymi typami i często mieli równie śliskie sposoby na ujście z życiem. Kto jak kto, ale Tanja powinna o tym wiedzieć. Słuchając jej historii o trafieniu do obozu początkowo traktował to jako ckliwą historyjkę, którą mógł łyknąć Corvus. Jednak im dalej w las, tym bardziej zawierzał blondynce w to co mówi, zwłaszcza w to, że obóz się nią nie interesował, gdy ta zniknęła. To był swego czasu jego ogromny zarzut do zarządców, że ci lekceważyli wiele problemów, choćby właśnie NoGods. Jak widać Gashi była kolejnym powodem do tego, by określać czas rządzenia kampusem przez bogów jako słaby. Przyjmował to wszystko jednak z neutralnym wyrazem twarzy, gdyż nie chciał dać po sobie poznać, że przekonała go swoją historią. Zrobiło mu się w pewien sposób nawet jej szkoda, co jak na Scotta było dużym osiągnięciem. - Wtedy obóz funkcjonował znacznie gorzej... - rzucił. - Zawsze mogłaś odejść wcześniej, czemu tego nie zrobiłaś? - nie był to zarzut w jej stronę, a jedynie zauważenie pewnej rzeczy. Dopuszczał do siebie możliwość, że mogli mieć na nią jakiegoś haka, zazwyczaj był to ziemski rodzic. Mercer wywnioskował z jej opowieści, że nie miała zbyt dobrych kontaktów z ojcem, czy raczej ojczymem, więc pozostawała kwestia matki, może to ją NoGods mieli na celowniku, jeśli Tanja byłaby nieposłuszna?
Tanja Gashi
Re: San Jose - Tanja Gashi, Scott Mercer | 18.07.2022 Sob 28 Sty 2023, 21:59
Wywróciła oczami słysząc to "skończyłaś", a następnie zrobiła to drugi raz, gdy powiedział, że jego stosunek do niej nie jest istotny. Właśnie idealnie to pokazuje utrudniając od początku całą tą misję. Zupełnie jakby ona była szczęśliwa, że została przydzielona do takiego zadania i to właśnie z nim. No lepiej sobie tego wymarzyć nie mogła... - Zawsze można kogoś... wynająć. Albo zgarnąć grupę z kolejki przed wejściem, najlepiej gdzieś z końca i powiedzieć, że wysypali ci się znajomi, więc jeśli mają ochotę to mogą ci potowarzyszyć w loży. Podejrzewam, że młodzi, ale nie za młodzi się skuszą. Albo trzeba wymyślić inny plan - no innego pomysłu niestety na ten moment nie miała, więc szukała potencjalnych rozwiązań. Może on będzie miał lepsze? Odpowiedzią było: nie wiedziała. Niemniej przez wiele lat była w takiej sytuacji. Wpuszczana była w miejsce, gdzie nie wiedziała czy z tego wyjdzie. Nie żeby chciała umrzeć, ale przestała się przejmować możliwością tego faktu. Tak czy siak, jak pewnie sam Scott z satysfakcją by przyznał, nikt by po niej nie płakał. No, jedna osoba, ale Fernandes by sobie z tym poradził. Nie wiedziała czy w ogóle uwierzy w jej wersję i koniec końców niewiele ją to obchodziło. Z czystej uprzejmości odpowiedziała, bo też zresztą nie zamierzała kryć się z prawdą, bo być może ktoś to będzie podważał. W dupie to miała, wiedziała jak było. - Mój ojczym jak się dowiedział o NoGods, sam zaproponował im porwanie mnie. Wiedział jakie moce wybudziłam i podejrzewam, że to też spodobało się organizacji. Długi czas ze sobą współpracowali. Ojczym często mi groził, że zabije matkę jak spierdolę. Nie żebym ją kochała, bo była tak samo zdegenerowana jak on, ale nie chciałam jej mieć na sumieniu. Tak samo zresztą jak kilku osób z NoGods, z którymi się trzymałam - upiła łyk wina i o dziwo kontynuowała wywód. - Pewnie gdyby nie moje moce, dawno byłabym martwa, bo podpadłam kilkukrotnie samej władzy NoGods. Czekałam więc latami na okazję i gdy w końcu się trafiła, spierdoliłam. Miałam o tyle szczęścia, że o bitwie wiedział właściwie mało kto, a na pewno nie ja. Ojczyma i matkę zajebali, więc pojechałam na ich pogrzeb. Chyba dla zachowania pozorów mnie puścili. Zabalowałam za długo z tej radości, a gdy wróciłam, nie było NoGods - wzruszyła lekko ramionami i wpakowała sobie do ust kolejny kawałek steka. - Dlatego między innymi nie powinni mnie podejrzewać o dezercję. Wiele osób wiedziało, że jadę zatańczyć taniec radości na jego grobie i wiele osób, które przeżyły syna Tartaru zaszyło się w ciemnej dziurze na wiele miesięcy jak ja - wyciągnęła na koniec z tego jakąś konkluzję, by zaraz nie jebnął jej, że nie prosił o historię jej życia.
Scott Mercer
Re: San Jose - Tanja Gashi, Scott Mercer | 18.07.2022 Pon 30 Sty 2023, 14:38
Mercer słuchał proponowanych przez Tanję rozwiązań, bo tylko w taki sposób mogli pogodzić kwestię bliskości w terenie. Musieli wymyślić coś, co dałoby pretekst do zajęcia sąsiadującego balkonu VIP, dzięki czemu w razie potrzeby Scott mógłby zareagować znacznie wcześniej, a ponadto mógłby też wyłapać coś z rozmów członków NoGods. Sam jednak nie miał pomysłów na to, jak to zorganizować, bo zazwyczaj nie planował takich podchodów w klubach z racji zbyt dużej ilości gapiów oraz niewiadomych, które finalnie mogłyby zniszczyć cały plan. To było zatem sprytne zagranie ze strony Adana, który zapewne nauczony doświadczeniem, organizował schadzki w głośnych i przeludnionych miejscach, im przecież było to bez różnicy, czy będą również ofiary w ludziach, a zawsze można było ich wykorzystać jako żywe tarcze, czyż nie? - Może się uda - odpowiedział. - Jeśli się uda, będę w pobliżu. Jeśli nie, zrezygnuję z balkonu i tyle - dodał, bo nie widział lepszej możliwości niż to, co zaproponowała Tanja. Trzeba było ogarnąć grupkę jakichś średnio rozgarniętych studentów, którzy przyjechali się zabawić do dużego miasta, zaoferować im bilet VIP oraz nielimitowany alkohol i dalej już sami rozkręcą sobie imprezę. Można było nawet zrobić to nieco wcześniej, by w momencie pojawienia się NoGods impreza grupki Scotta już trwała. Kiedy opowiadała dalszą część swojego życia, on siedział cicho i jadł steka z dodatkami, popijając wszystko od czasu do czasu colą. Nie miał jednak tego samego niezainteresowanego wyrazu twarzy, dlatego też Gashi raczej nie powinna mieć wątpliwości, że syn Hollera cały czas jej słuchał. - Nie żebym ci wierzył we wszystko, ale współczuję. Miałaś nieźle przejebane - podsumował to tylko prostym komentarzem. - Musi ci naprawdę zależeć na tym, żeby zostać w obozie. Nie męczyłabyś się, gdybyś nie miała w tym celu - zauważył, jednak nie był to żaden przytyk, a jedynie obserwacja z jego strony. Dało się też dostrzec zmianę tonu, który nie był już tak wrogi jak wcześniej. Czyżby Scott uwierzył w dobre zamiary Tanji i zaakceptował fakt, iż do NoGods trafiła tylko przez nieszczęśliwe zbiegi okoliczności, których z kolei było aż nazbyt dużo jak na taką historię? - Syn Tartaru zabił wszystkich moich przyjaciół - odezwał się nagle. - Zabijam NoGods jednak nie z zemsty czy nienawiści. Chcę zapewnić spokój obozowi, podczas gdy oni zawsze przyczyniali się do jego destabilizacji - dodał po chwili. - Nie znoszę cię, ale masz w sobie coś, co nie pozwala mi już patrzeć na ciebie jak wcześniej. I może popełniam błąd, ale wierzę, że kiedy twoja przyszłość się klarowała, byłaś po prostu w złym miejscu, w złym czasie - napił się znów coli. - Jeśli naprawdę chcesz być jedną z nas, musi nam się udać ich załatwić. Wiedz jednak, że jeśli zabijemy ich wszystkich i okażesz się skuteczna, to generał zacznie ci przydzielać więcej takich zadań. To oznacza, że będziemy współpracować częściej. Nie przeszkadza ci to? - spytał z czystej ciekawości, bo on miał ambiwalentny stosunek do tego wszystkiego. Jak jeszcze 10 minut temu można było twierdzić, że jej nienawidzi, tak po krótkim streszczeniu jej życiorysu nabrał do niej więcej szacunku, zwłaszcza mając w pamięci wielu dobrych herosów, którzy na pewnym etapie życia pogubili się i finalnie trafili do NoGods. - W Chinach mają takie powiedzenie... Dobrzy szukają się wzajemnie, a źli stronią od siebie. Obóz od ciebie nie stronił ani ty od niego, z kolei NoGods chciałaś uniknąć. Myślisz więc, że jesteś dobra? I że jesteś gotowa zrobić dla obozu to, co chcemy zrobić? - wiedział doskonale, że część jej chce zabicia tych NoGods dla spokoju duszy i oddalenia od siebie niebezpieczeństwa. Dla niego jednak sama chęć pozbycia się problemu dla własnych pobudek nie była wystarczająca. Jeśli chciała żyć w obozie, musiała pracować na jego sukces, w końcu nie zawsze zlecone zadania pokryją się z własnymi przekonaniami. - Zastanów się, czy jesteś gotowa na to, by poświęcać się dla obozu - dodał na koniec i wytarł usta chusteczką, a następnie wstał i rzucił pliczek banknotów na stół, płacąc zarówno za swój obiad, jak i za ten jej. Sam udał się do swojego pokoju, by jakiś czas pomedytować przez wieczorem pełnym wrażeń. A gdy przyszedł czas na przygotowania, zaczął się ubierać, jednocześnie cały czas mając na uwadze to, że musi udać się do klubu nieco wcześniej, aby wykupić balkon i zacząć tam imprezę ze swoimi nowymi znajomymi. Do tego miał jeszcze trochę czasu, dlatego przygotowywanie się zajmowało mu nieco dłużej niż zwykle, był jednak znacznie szybszy niż Gashi, która była na razie na początku szykowania się. Wszedł więc jak zwykle bez pytania do jej apartamentu i uniósł lekko brew, dostrzegając ją w zwyczajnym ubraniu. Chłop normalnie spodziewał się, że kolejny raz uda mu się zobaczyć ją w bieliźnie, samym szlafroku lub nawet nago. Poważnie na to się nastawiał. - Gotowa na ten makijaż? - spytał, bo to był jeden z ostatnich elementów przygotowań. Może popełnił błąd, że ubrał się już wcześniej, ale w razie czego przecież Tanja zawsze może cofnąć czas, jeśli odrobina kosmetyków popaskudzi jego outfit, w którym prezentował się dość dobrze. I nawet szrama po podcięciu gardła nie wyróżniała się jakoś mocno dzięki odpowiednio dobranej koszuli z kołnierzem.
Tanja Gashi
Re: San Jose - Tanja Gashi, Scott Mercer | 18.07.2022 Pon 30 Sty 2023, 21:39
Skinęła tylko głową na ten moment kończąc temat balkonu. Tak czy inaczej nie będą jakoś szczególnie daleko od siebie. Oczywiście wolałaby mimo wszystko, żeby był trzy metry od niej, a nie trzydzieści. A to nie tylko z powodu możliwości zarzucenia jej, że coś kręci, ale też kwestii bezpieczeństwa. O ironio. Tanja nie była pewna dlaczego to wszystko mu opowiedziała. Pewnie dlatego, że zawsze była otwartą osobą i nie były to sprawy, z którymi będzie się kryć. Wiadomo, że w NoGods takich rzeczy nie wygłaszała, bo jednak wielu z nich było przekonanym, że ona w końcu wtopiła się w to towarzystwo. Jak zresztą widać po dzisiejszym karnawale z niedobitkami. Prawda była jednak jedna i nie zamierzała w obozie udawać inaczej, bo ktoś będzie zły za rzekome udawanie. Dostatecznie długo grała kogoś innego, by teraz to też robić. Gashi początkowo wzruszyła lekko ramionami mieląc jedzenie, które miała aktualnie w ustach. - Miałam przejebane, niektórzy mieli bardziej, inni mniej - znów wzruszyła ramionami, bo o ile miała w tej kwestii sporo do zarzucenia obozowi, tak nie będzie się z tym dzielić głośno. No i ostatecznie pomimo wszystkiego właśnie tam postanowiła dołączyć, gdy po wielu latach odzyskała wolność. O czymś to jednak świadczyło. A licytować się na nieszczęścia nie zamierzała. Cały czas jadła popijając wszystko winem, gdy Scott całkiem sporo i zaskakująco spokojnie się produkował. Słuchała więc go uważnie i dopiero gdy skończył, postanowiła odnieść się do poszczególnych kwestii. - Co do NoGods, rozumiem. Chociaż bogowie mnie wkurwiają, to już sam zamysł pozbycia się ich był dla mnie absurdem. A atakowanie obozu to już w ogóle jakieś kurestwo - przyznała mu racje, bo przecież od zawsze tak uważała i nie ona jedna. Co prawda Fernandes chyba większą nienawiścią darzył bogów od niej, ale koniec końców podejście mieli zbliżone i atakowanie oraz zabijanie kogoś, o de facto po prostu innych poglądach było czymś chorym. - Jeżeli generał uzna, że takie zadania mam robić, to będę je robić nawet z tobą. Może i działasz mi na nerwy, ale ważniejsze jest wyeliminowanie zagrożenia - co prawda nie będzie gotowa zabić każdego, ale to inna para kaloszy, o której głośno wolała teraz nie mówić, skoro chociaż na kilka minut jego chęć mordu spadła. A może brał ją pod włos, a ona dawała się właśnie manipulować? Może, ale miała to w dupie. Ona przynajmniej była szczera, reszta to jego sprawa. - Nie mnie oceniać czy jestem dobra. Robiłam dobre i złe rzeczy, do tych drugich będąc niejako zmuszona. Czy same uczynki robią ze mnie złą osobę czy to, co miałam w sercu wykonując polecenia też się liczy? To już historia mnie oceni - odpowiedziała dość filozoficznie, ale zgodnie z tym co myślała. Nie wiedziała jaka jest, choć wolała na siebie patrzeć jak na dobrego człowieka zmuszanego do okropnych rzeczy. Nie miała też problemu z zabiciem tych konkretnych osób, ale na pewno nie zabije każdego. Było raptem kilka, ale jednak było, osób które nie zasługują na śmierć. Co prawda Gashi nawet nie wiedziała czy oni żyją, ale jakby przyszło co do czego, to na nich wyraziłaby swój sprzeciw i przynajmniej uniknęła w tym udziału. Za wiele lat robiła rzeczy w sprzeczności z samą sobą, by nadal to robić, tylko na rzecz obozu. Nie powiedziała tego jednak, bo Mercer zaczął się zbierać. Gdy zniknął, ona w spokoju dokończyła obiad, a następnie udała się na krótki spacer wokół budynku. Wróciła po kilkunastu minutach i gdy przewietrzenie głowy nic nie dało, zaczęła w pokoju najpierw uprawiać jogę, a na końcu medytację, by wyciszyć pojawiające się w głowie głosy. Mercer wszedł, gdy jeszcze siedziała na ziemi z zamkniętymi oczami, ale już zbierała się do podniesienia się. - Jasne, siadaj - wskazała mu łóżko w końcu podnosząc się. Sięgnęła do jednorazówki po specjalne produkty do malowania twarzy i nim do tego przeszła, wskazała na marynarkę. - Ściągnij - tu po tym wsadziła mu chusteczki za kołnierz koszuli, by jej nie upaskudzić i po przesunięciu sobie fotela tuż przed niego, zaczęła go malować, co jakiś czas wstając, by bliżej się przyjrzeć czy makijaż dobrze pokrywa skórę. Trwało to sporo czasu, ale ostatecznie aż uśmiechnęła się na efekt, jaki wyszedł. Wzięła jeszcze odrobinę żelu na dłonie i potargała mu nieco włosy, bo ta ulizana fryzura niezbyt pasowała do stylizacji. - Gotowe - mruknęła odsuwając się, by mógł jeżeli chciał w łazience sprawdzić efekt. Celowo też wyjechała na szyję, by zakryć jego dość charakterystyczną bliznę. - Dobra, może idź spróbuj z tymi pokojami i bachorami. Daj znać jak wyglądają sprawy, widzimy się na miejscu - rzuciła, gdy widziała, że się zbiera. Wszak musiał być wcześniej, jeżeli miał zniszczyć pokoje vip. A może przy okazji szybciej znajdzie towarzystwo, które w międzyczasie się upije i nie będzie nic jarzyło? Gdy tylko została sama, zaczęła się ubierać i malować. Jak na taki pomysł, poszło jej bardzo szybko. Musiała przyznać, że pomysł był idealny, bo w razie potrzeby strój kompletnie nie krępował jej ruchów. Buty miała na lekkim obcasie, ale szerokim, masywnym dopełniającym dominujący wygląd. Mogła i się napieprzać i spierdalać i tańczyć. Idealnie.
Re: San Jose - Tanja Gashi, Scott Mercer | 18.07.2022 Wto 31 Sty 2023, 15:06
Historia Tanji na pewno w jakiś sposób go poruszyła, dlatego też zmienił podejście do niej w przeciągu kilkunastu minut. Niemniej jednak istotne było też to, że wytknęła mu jego dziecinadę i to, że ona przyszła tutaj załatwiać interesy jak dorośli ludzie, bez tych przedszkolnych przytyków, które głównie wychodziły z jego strony. Mercer mógł zatem poznać nieznany dotąd obraz Gashi, która gdyby nie powiązania z NoGods, paradoksalnie byłaby jedną z jego ulubionych półbogiń. Imponowało mu bowiem jej zdecydowanie i pewność siebie, a także oddanie misji, które potwierdziła kilkukrotnie mimo jego nieświadomych testów. Ponadto jej historia wydawała się być prawdopodobna, więc mimo wrażenia lekkiego podkoloryzowania tego wszystkiego, uwierzył w jej dobre intencje i w to, że kobieta chce się raz na zawsze uwolnić od NoGods. - Nie dbam o bogów - odparł w kontrofensywie do jej opinii o ich rodzicach. - Oni mają nas gdzieś, więc czemu miałbym podchodzić do nich inaczej? - pytanie retoryczne. - Zabiłaś kiedyś mieszkańca obozu? - spytał, jednak nie było w tym żadnego podtekstu. Jej odpowiedź i tak niewiele zmieni, gdyż Scott domyślał się odpowiedzi. Niemniej był ciekaw tego, czy Gashi, jeśli komuś odebrała życie, to czy pamięta ów osobę lub osoby. Zaimponowało mu w pewien sposób to, że była gotowa pójść z nim na kolejne misje, jeśli tego wymagałaby sytuacja. W dodatku użyła odpowiednich słów, by przekonać go do prawdziwości swojego przekazu, więc tym bardziej zostało to przez niego odebrane pozytywnie. Jak widać Tanja nie była taka zła, za jaką miał ją od początku i chociaż jego stosunek do niej odrobinę się zmienił, tak zawsze mogło to być mydlenie oczu, byleby tylko odsunąć od siebie podejrzenia. Trzymał więc rękę na pulsie i nie dawał omamić się niczemu, choć trzeba było przyznać, że przedstawiła na tyle wiarygodną historię, iż mimowolnie zawierzył jej chociaż w części spraw. No i punktowała u niego niemal każdą kolejną wypowiedzią, zupełnie jakby znalazła sposób na przekabacanie go. - Masz duży wpływ na swoją historię - odpowiedział nieco filozoficznie, by pokrzepić ją w tym, żeby nie zeszła z drogi, którą właśnie obrała, bo ta jest właściwa. - Dosłownie - prychnął nawet lekko, co miało być swego rodzaju żartem, wszak odnosiło się do jej mocy cofania czasu, dzięki czemu mogła zmienić chociaż częściowo jakieś wydarzenia, zwłaszcza te bliższe teraźniejszości. Po ogarnięciu się w apartamencie przyszedł do niej na zrobienie makijażu i prawdę powiedziawszy, nie był z tego faktu zadowolony. Nie chodziło o samą Tanję, a o żmudny proces nakładania kolejnych warstw kosmetyków, by wszystko trzymało się odpowiednio i nie pozwoliło na zdemaskowanie go. Zaskoczył go jednak fakt, że ułożyła mu też włosy, co było bardzo przyjemnym uczuciem, gdy tak dotykała swoimi dłońmi tych okolic. Nie dał po sobie jednak tego poznać, by nie wzbudzać żadnych podejrzeń. Przejrzał się w łazience i pokiwał głową ani to z aprobatą, ani to z dezaprobatą. Ot zwykły makijaż, mający na celu głównie zasłonienie jego ryja. Udało się? Więc nie będzie marudzić. Wyszedł z toalety i schował ręce do kieszeni, spoglądając na Gashi, która jeszcze nie zaczęła się przygotowywać. - Nie najgorzej ci to wyszło - rzucił chłodno, po czym po jej słowach opuścił apartament i powędrował do klubu, w którym miał się odbyć dzisiejszy zwiad. Zanim pojawił się jako gość, wkradł się tylnym wejściem do klubu i odnalazłszy pokoje VIP, uśmiechnął się lekko, a następnie za pomocą psychokinezy pokierował kilkoma pracownikami, u których wymusił za pomocą kontroli zmysłów paskudny odór, dobiegający z pokoi przeznaczonych dla specjalnych gości. Proces trwał kilka minut i musiał nagimnastykować się, by osoby decyzyjne również zostały zmanipulowane jego mocą, a gdy to się udało, wszystkie pokoje zostały zamknięte na cztery spusty i przeznaczone do dezynfekcji, która najpewniej zostanie wykonana w najbliższych dniach. Miał zatem pewność, że menedżer klubu nie pozwoli wynająć żadnego z tych pomieszczeń. Udał się zatem na zewnątrz, by wejść do środka już jako pełnoprawny klubowicz. Chętnych było sporo, ale całe szczęście, że miał przy sobie mnóstwo pieniędzy, dzięki czemu mógł wkupić się w łaski ochroniarzy i wejść przed innymi. Od razu wyhaczył grupkę znajomych, która już była w środku, poprzebierana w jakieś mniej czy bardziej gustowne stroje. Na szczęście nie musiał długo ich namawiać, gdyż sam fakt o luksusowej trybunie VIP im całkowicie wystarczył, ażeby zawędrowali ze Scottem na górę. Dzięki temu zrobił sobie sztuczny tłum w postaci kilku chłopaków i dziewczyn. Udawał, że integruje się z nimi w jakiś sposób, zamówił też kilka butelek wódki w wiadrach pełnych lodu, dzięki czemu odrobinę się rozluźnił, bo sam też się napił te dwie czy trzy kolejki. Nie szarżował jednak, gdyż nie przepadał za alkoholem to po pierwsze, a po drugie chciał być maksymalnie skupiony na zadaniu. Wypatrywał więc Tanji, która miała się niebawem pojawić w klubie. Kiedy w końcu ją ujrzał, mało co nie zaczął zbierać szczeny z podłogi. Gashi wyglądała niesamowicie w tym stroju, który był wulgarny i podkreślał jej atuty, a jednocześnie nie powodował, że chodziła z gołą psiochą po klubie. Mercer dawno zrozumiał, że pod względem aparycji Tanja jest bardzo w jego typie, ale teraz przeszła samą siebie. Nie mógł oderwać wzroku od jej nóg, dekoltu czy pośladków, które od czasu do czasu był w stanie skrawkiem dostrzec. Wywarła na nim takie wrażenie, że nawet mimo potencjalnej obecności NoGods, przemógł się i skontaktował się z nią telepatycznie. - Muszę przyznać, że potrafisz się ubrać na imprezę - był to oczywiście komplement, ale za chiny ludowe nie przejdzie mu przez gardło pochwalenie jej w jakiś przyjazny sposób. - Zrobiłaś na mnie wrażenie - a jednak! Wtem w klubie pojawił się Adan, który od razu wywołał lekkie zamieszanie, był tu bowiem częstym bywalcem i jak widać niektórzy klubowicze znali go lub kojarzyli, a co za tym idzie, chcieli się też przywitać z gwiazdorem. Ten jednak niemal natychmiast zwrócił uwagę na Tanję, która wobec nieobecności reszty sączyła sobie drinka przy barze. NoGods podszedł do niej i widać było, że obłapia ją swym wzrokiem niemal od stóp do głów. - Dzisiaj to już na pewno cię zerżnę, niunia - oblizał dolną wargę, po czym pozwolił sobie nawet na położenie dłoni na jej lędźwie, a zaraz na dotknięcie jej pośladka. Dostrzegając jednak reakcję kobiety, od razu cofnął rękę i uniósł brew rozbawiony oraz pewien siebie. - Może skorzystamy z twojego zapału i pójdziemy do toalety? Szybki numerek albo możesz mi obciągnąć, co ty na to? - był obrzydliwy jak to on, dlatego Gashi musiała zachować stoicki spokój, a jednocześnie nie wychodzić z roli NoGods-Tanji. - Reszta niedługo powinna się zjawić, więc mamy kilka minut dla siebie - ponowił sugestię, jednocześnie dając chyba znać, że póki co nie ma zamiaru iść wynająć pokoju VIP, a przelecieć Tanję. Całej sytuacji dyskretnie przyglądał się Scott, który nie chciał ingerować w rozmowę Gashi, dlatego też nie kontaktował się z nią telepatycznie i nie dzielił się z nią uwagami, bo jeszcze powiedziałby coś w nieodpowiednim momencie i zagłuszyłby prostackie treści Adana. Dostrzegł jednak tą rękę na jej plecach czy pośladku i nie wiedzieć czemu, nie podobało mu się to. Zupełnie jakby... tykał coś, co należy do niego bez pozwolenia. Dziwne to było uczucie...
Tanja Gashi
Re: San Jose - Tanja Gashi, Scott Mercer | 18.07.2022 Wto 31 Sty 2023, 22:16
- Tak. Dziesiątkę. Otrułam ich, sam mi to wypominałeś, nie pamiętasz? - uśmiechnęła się lekko jednak nie z radości na myśl o tym, a na wyjaśnienie całej sytuacji. Doszła do wniosku, że nie ma sensu, bo zapewne i tak jej nie uwierzy. - Było jeszcze dwóch, ale szczerze mówiąc nie wiem czy byli z obozu. Nie przedstawili się, a zamiast dać się zabić, zabiłam ich - dodała po chwili przypominając sobie o kobiecie i mężczyźnie, na których w różnym czasie kiedyś wpadła. Nie miała pewności skąd są, ale jeżeli ktoś ją atakuje, to nie zadaje pytań, tylko broni się i oddaje mocniej. Jak widać. Prychnęła rozbawiona słysząc żart o wpływie na historię. To było dość zabawne, że ktoś z takimi umiejętnościami dopiero ostatnio odzyskał kontrolę nad własnym życiem. Czy to jakaś chora lekcja od ojca? Miało jej to bardziej uświadomić wielkość jej mocy? Nie miała pojęcia, ale czasami myślała, że tak właśnie to wyglądało. - Też tak myślę - mruknęła jeszcze, a następnie niejako go wygoniła do roboty. Sama zaczęła się szykować i prawdę mówiąc brak wiadomości od Scotta nieco ją denerwował. Domyślała się jednak, że ma ją w chuju i normalnie wybrała się do klubu kilka kwadransów przed czasem, by w razie czego rozeznać się w sytuacji. Kto wie, może Mercer nie był chujem tylko martwy? W sumie to nie zmieniało faktu, że był chujem. Pomijało tylko jedną sytuację z brakiem wiadomości. Weszła pewna siebie do klubu subtelnie rozglądając się po parkiecie. Nie dostrzegając ani tam, ani przy barze NoGods, zerknęła na balkon, gdzie dostrzegła Scotta z grupą ludzi. A to chujek, jednak do niej po prostu nie napisał. Skierowała się w stronę baru, nim jednak tam doszła, odezwał się do niej Mercer. W jej głowie... Nienawidziła tego uczucia. Najpierw uniosła brew, a gdy skomplementował ją wprost, puściła mu oczko, choć nie była pewna czy ktoś mu nie przysłonił widoku. Nieważne. Usiadła przy barze, zarzuciła na głowę kaptur, by sprawić wrażenie bardziej tajemniczej i zamówiła kolorowego drinka. Można mieć wrażenie, że nim Adan się odezwał i jej dotknął, już czuła jego smród. Nim jednak się odezwała, rzuciła mu ostre spojrzenie, gdy złapał ją za pośladek. Niech sobie nie pozwala za bardzo. - Obciągnąć to może ci któraś z tych gówniar - wskazała na tłum bawiący się za jej plecami. - Co do seksu, to zapomnij słońce. Jak spotkanie faktycznie ze wszystkimi się odbędzie, wtedy dostaniesz nagrodę. Przecież znasz zasady - mruknęła jakby niczym tłumaczyła podstawy dziecku. Nic nowego, zawsze traktowała go jak głąba, którym de facto był. Wywróciła oczami i obróciła się bardziej w jego stronę (i tym samym Scotta), od razu biorąc też w rękę drinka, którego sączyła przed sobą. - Jak będziesz się tak zachowywał, to nic nie dostaniesz. Nie jestem jedną z twoich kurewek, więc uważaj sobie. Na mnie trzeba zasłużyć - syknęła niebezpiecznie, ale zaraz uśmiechnęła się szeroko jak (nie)typowa Gashi. - Dobra, już dobra... Spokojnie mała, dzisiaj sobie na ciebie zasłużę - odparł pewnie przysuwając się bliżej, by choć na udzie zatrzymać dłoń. Niech mu będzie. - Rozumiem, że załatwiłeś jakieś ustronniejsze miejsce? - spytała kończąc drinka, jednak widząc wstępującą na jego twarz niepewność, wiedziała, że już go miała. Zrobiła ni to złą, ni to zdziwioną minę. - No nie mów kurwa, że w klubie, w którym każdy ciebie zna, nie załatwiłeś jakiegoś pokoju - odstawiła z pewnym impetem puste szkło na bar patrząc cały czas na niego. - To nie tak, niunia. Była awaria, ale mamy loże na balkonie, tam będziemy mogli spokojnie porozmawiać - po chwili niepewności wróciła mu pewność siebie, a Tanja najpierw westchnęła, a potem uśmiechnęła się do niego słodko jakby dawała mu znać, że ta wersja jej pasuje. Dupek nawet nie zdawał sobie sprawy jak bardzo jej odpowiadała.
Scott Mercer
Re: San Jose - Tanja Gashi, Scott Mercer | 18.07.2022 Czw 02 Lut 2023, 13:29
Scott prawdę powiedziawszy zapomniał o części planu, gdyż nie był przyzwyczajony do pracy w grupie i tym samym nie przetwarzał aż tak dobrze tego typu elementów. Stąd też właśnie brak powiadomienia Tanji o tym, że wszystko ogarnięte i znalazł grupę młodziaków, którzy chcieli pobalować na balkonie VIP. Całe szczęście Gashi przewidziała taki obrót wydarzeń i pojawiła się w klubie nieco wcześniej, co nie było w żaden sposób podejrzane, wszakże miała pełne prawo przyjść tutaj przed czasem i chwilę się pobawić. To nawet pasowało do wersji Albanki, która przede wszystkim miała być kurewsko pewna siebie i skora do zabawy, a tym na pewno było picie drinków oraz taniec. Na jej widok zrobiło mu się goręcej, bo w życiu by nie przypuszczał, że będzie aż pod takim wrażeniem. Wyglądała przepięknie, a jednocześnie cholernie seksownie, czemu z pewnością pomagał fakt, że Tanja była po prostu w jego typie. Nawet ktoś tak zdystansowany i oschły jak on nie mógł przejść obojętnie wobec takiego widoku tym bardziej, że blondynka już teraz była najpiękniejszą kobietą w tym klubie, a jakby nie patrzeć miała sporo konkurencji, w końcu było tu wiele urodziwych, wymalowanych dam, które również zapewne pragnęły być tak postrzegane. Doskonale też widział, kiedy po jego komplemencie córka Chronosa puściła mu oczko, co jeszcze bardziej do niego trafiło, bo było to niezwykle urocze i w pewien sposób kuszące. Czy tak zachowywała się Tanja na co dzień? Może warto byłoby ją bliżej poznać? Zdradziła już przecież kilka szczegółów o sobie i to wystarczyło, by nieco zbastował ze swoją momentami bezzasadną i dziecinną krytyką. Dlaczego on w ogóle myślał o tym, by ją bliżej poznać? Może to jakiś urok? - Właśnie wszedł do klubu... - rzucił poprzez telepatię do swojej partnerki, mając na myśli oczywiście wejście Adana. Dzięki temu też Gashi mogła się nastawić na konfrontację, choć pewnie i tak wyhaczyła jego obecność niemal od razu po wejściu. Tak to już czasem było z obślizgłymi typami, których wszędzie pełno. Tak więc jego ostrzeżenie najpewniej było niepotrzebne, ale przynajmniej się starał. Scott obserwował wszystko z daleka, ale dzięki wyczulonym zmysłom i wyciszeniu psychicznemu mógł usłyszeć co nieco rozmowy, dlatego od razu zareagował z niemniejszym obrzydzeniem na jego sugestie co Tanja. Był jednak zaskoczony, że mimo takiej bezczelności Gashi nadal grała swoją NoGodsową wersję tak dobrze. To było zadziwiające, jak córka Chronosa potrafiła zmienić swoje zachowanie rozmawiając z Adanem w porównaniu do tego, gdy rozmawiała z nim. Świetny materiał na szpiega. Rozbawiło go też na koniec to, że zwracała się do wroga jak do dziecka, które ciągle domagało się jednej, wymarzonej zabawki. Nie chodziło jednak o sam ten fakt, a o bezproblemowe rozgrywanie członka NoGods, który jadł jej po prostu z ręki i robił dokładnie to, czego ona chciała. Nie dość, że potrafiła się dostosować do warunków, to jeszcze świetnie manipulowała innymi. Kolejny plusik przy ewentualnym zatrudnieniu jako szpieg. Mercer nie zakłócał jednak jej pierwszej rozmowy, nie chcąc rozkojarzyć dziewczyny, a jedynie obserwował i słuchał. Dostrzegając jej wywrócenie oczami nawet parsknął śmiechem, co idealnie wstrzeliło się w czas z żartem kogoś z jego towarzystwa, dzięki czemu reakcja wyszła bardzo naturalna, choć dotyczyła zupełnie czego innego. Adan poprowadził Tanję na balkon VIP, dzięki czemu syn Hollera miał teraz znacznie lepszy dostęp do nich i widział oraz słyszał znacznie więcej. Cały czas jednak udawał, że bawi się razem z towarzystwem i nie dawał po sobie poznać, że jest tym kim jest. Nawet Gashi mogła odnieść wrażenie, że Scott chyba o niej zapomniał na dłuższą chwilę. Jak widać on też potrafił dobrze grać, więc wychodziło na to, że tworzyli doskonałą parę szpiegów. W klubie zaczęli się pojawiać kolejni członkowie NoGods, którzy nie zrobili takiej furory jak Adan z racji tego, że większość była tutaj pierwszy raz. Loża zaczęła się zapełniać, Marcus, Andre, Mei, Darryl, Alexandra, Volodya, Sasha i Karen zjawili się niemal w tej samej kolejności, która została podana przez Adana podczas ich poprzedniej rozmowy. Jedynie Mei i Volodya się spóźnili, dlatego przyszli na końcu. Rzecz jasna zanim zaczęła się miła pogawędka o reaktywacji NoGods, Sasha i Karen spojrzały na Tanję, której od razu posłały wrogie spojrzenia. - Co tu robi ta suka? - odezwała się Karen, która najwidoczniej nie przepadała za Albanką. - Adan, wiemy że na nią lecisz, ale ona się na nas wypięła. Zamiast pomóc w walce z obozem, pojechała się puszczać, nie chcę kogoś takiego tutaj - wtórowała jej Sasha. Adan spojrzał na półboginie, po czym na córkę Chronosa. - Tanja pojechała pożegnać w huczny sposób swoją rodzinkę, za którą nie przepadała, jak dobrze wiecie. To nie jej wina, że balet się przedłużył. Mam wam przypomnieć jak same tak się naćpałyście, że przez dwa tygodnie byłyście na haju i nie dawałyście znaków życia? Tanja zrobiła to w złym momencie po prostu. Nie każdy ma tyle szczęścia co wy, żeby naprzemiennie ćpać, pieprzyć się i pić, a potem nie ponieść za to konsekwencji. Więcej zrozumienia, niunie - wytknął im Adan. Karen oblizała się na wspomnienie o tych tygodniach. - Musimy to kiedyś powtórzyć Sasha, pieprzyłaś mnie lepiej niż Adan i to bez penisa - jak widać półboginię zabolało to, co Adan powiedział, więc musiała mu się jakość odgryźć. I chyba to zadziałało, no bo jednak to była dość dobra obraza tak męskiego faceta jak właśnie Adan. - Jak mówiłem, kontakt z Claire, Parkera, Henrym i Vincem się urwał, nie dostałem od nich żadnej odpowiedzi, więc zapewne nie żyją - wzruszył zrezygnowany ramionami zmieniając temat i kierując swoje słowa do Albanki. Wtem odezwał się Darryl. - Czemu jesteśmy na widoku? Nie załatwiłeś osobnego pokoju? - Adan oczywiście odpowiedział to co Gashi, więc temat szybko ucichł. - Chcecie o tym gadać tutaj, tak przy wszystkich? - upewnił się Volodya, który swoją łamaną angielszczyzną zdradzał wschodnie zaciągi, ale mówił nawet ładniej w tym języku niż jeszcze kilka lat temu. Praktyka czyni mistrza. - Tanja się za nami stęskniła i też chce wziąć udział w odbudowie. Przyda się nam jak mało kto - odpowiedział Adan. - Nawet jeśli, to skąd mamy pewność, że jest po naszej stronie? Musimy to sprawdzić - rzucił Darryl. - Ja to zrobię! - krzyknęła radośnie Mei. - Jeden obozowicz, którego zabiłam, miał przy sobie eliksir rozbudzający nowe moce. Tak się składa, że potrafię czytać w myślach z pomocą psychokinezy. Zobaczymy więc, co nasza Tanja skrywa w swojej główce - tego nikt się nie spodziewał, bo przecież podczas uzupełniania swoich danych wzięli pod uwagę wszystkie moce ów herosów. Żadne z nich nie miało wcześniej psychokinezy, a biorąc pod uwagę fakt, że tylko obozowicze mieli dostęp i to bardzo trudny do tego eliksiru, mało prawdopodobne było zdobycie go przez kogokolwiek z NoGods. Scott musiał zatem zareagować i gdy Mei weszła do głowy Gashi, ten zrobił to samo. Zablokował w umyśle Albanki wspomnienia z ostatnich tygodni, zmieniając je jednocześnie na czas czytania w myślach przez Mei. Dzięki temu członkini NoGods zobaczyła najistotniejsze fragmenty tej historii, ale przeinaczone: rozpacz, gdy zjawiła się po nieobecności i zobaczyła siedzibę w zgliszczach, a potem samotne życie i zmienianie miejsca zamieszkania co kilka dni, by nikt jej nie wytropił. Na całe szczęście Mei nie miała aż tak silnych zdolności psychicznych, by spostrzec ten delikatny kant ze strony Mercera. Po chwili Chinka uśmiechnęła się i spojrzała na zebranych NoGods. - Jest czysta, jej życie nie różni się od naszego i nawet zapłakała, jak zobaczyła zniszczoną siedzibę. Także jest szansa, że włożysz jej w końcu rękę w majtki, Adan - zaśmiała się na koniec i gdy Scott odczuł, że ta nie stosuje już psychokinezy, wyszedł z głowy Gashi, po czym poczęstował się kilkoma przekąskami i napił się drinka, gdyż to było bardzo męczące. - Było blisko... - rzucił dopiero po chwili w myślach partnerki i spojrzał na nią, po czym odetchnął z ulgą. Na szczęście uratował ich od potężnej wtopy, która nie byłaby ich winą, ale jednak sprawdziło się po części to, czego obawiał się Scott: co jeśli wiedzą i umieją więcej niż im się wydawało?
Tanja Gashi
Re: San Jose - Tanja Gashi, Scott Mercer | 18.07.2022 Czw 02 Lut 2023, 20:34
Ruszyła zaraz za Adanem, gdy postanowił pójść już na balkon. Zajęła miejsce obok niego wiedząc, że dobrze jest go mieć obok. Jednocześnie niemal naprzeciw siebie miała Scotta, więc mieli na siebie stały podgląd. Choć on zdawał się nie interesować tym, co się dzieje i w jego przypadku akurat nie miała pewności czy jest to gra czy wkręcił się w picie z jakąś młodą grupką. Na szczęście nie za głośną, więc nie powinni wkurwiać NoGods. Zanim odeszli Gashi zamówiła sobie jeszcze jednego drinka, z którym zawędrowała na górę. Była znana z tego, że lubiła dużo pić. Szkoda tylko, że nikt nigdy się nie jorgnął, że połowa co najmniej tego, co w siebie wlewała nie była alkoholem albo jedynie imitowała go. Cóż, chyba umiała rozgrywać głupich ludzi. Sączyła więc w spokoju drinka prowadząc luźną pogawędkę z Adanem, który oczywiście nawiązywał często do seksu. No kto by się spodziewał. Albanka na słowa Karen ostentacyjnie wywróciła oczami, brakowało tylko jeszcze ziewania i oglądania paznokci, ale kto wie, może później to dostaną. Prychnęła jednak na słowa Sashy. - Powiedziała zawodowa kurwa NoGods - rzuciła pewnie patrząc kobiecie prowokacyjnie w oczy. Czy kłamała? No każdy w tej loży wiedział, że nie sposób nie zgodzić się z Tanją. Takie były fakty, co zabawne chyba Sashę mimo wszystko to ubodło. Uśmiechnęła się lekko, gdy Adan stanął od razu w jej obronie. Nie żeby imponowało jej to, bo było to zwyczajnie śmieszne, ale reakcja dwóch pustaków była tego warta. Choć je miałby zaliczać i codziennie i miały spełniać jego każdy rozkaz, to on jak pies wpatruje się właśnie w Albankę. A to peszek. Znowu wywróciła oczami na komentarz Karen, która chyba najwyraźniej dalej miała przepalone styki od narkotyków. Tego chwasta już nie dało się odratować, choć nie żeby miała taki plan w jakimkolwiek momencie. - A gdzie Fern? Mówiłeś, że macie stały kontakt - spytała, gdy wymienił osoby, które były od początku niepewne. Jakie to kurwa szczęście, że Fern się nie pojawił. Po pierwsze, nie będzie musiała robić wykrętów od seksu, bo zwyczajnie na nie nie zasłużył. A po drugie Fern może nie był jednym z tych dobrych, ale nie był też psychopatą i nie raz ratował jej dupę. Gdyby musiała, to by go zabiła bez wahania, ale z drugiej strony może Adan w chuja ciął i gościu choć trochę zmądrzał? - O to samo pytałam - podniosła nieco głos machając przy tym ręką jakby chcąc pokazać, że zgadza się z Darrylem. Wzruszyła lekko ramionami na wyjaśnienie Adana, co miało sugerować, że już to słyszała. - A co Volodya tak się martwisz? Ktoś cię śledził? Jak jesteśmy spaleni, to lepiej żebyś nam to zdradził teraz - Tanja niby się uśmiechała i była przyjazna, ale w głosie można było wyczuć groźbę. Gashi nigdy nie pierdoliła się w tańcu z nikim w NoGods. Pewnie też o mało co nie skazano jej na śmierć, ale nieważne. Każdy tego się spodziewał, więc spektakl trwał. Dobrze jednak było delikatnie podsycać w nich myśl, że to nie jest odpowiednie miejsce na spotkania. Łatwiej będzie ich przekonać do nowego lokum następnym razem. Uniosła lekko brew na sugestię Darryla, że trzeba ją sprawdzić. Już miała mu coś powiedzieć, kiedy niespodziewanie odezwała się radosna Mei, choć dla niej zawsze była pierdolniętą Mei. No i tego co usłyszała się nie spodziewała. - Eliksir rozbudzający moce? Że co? - udała zdziwioną, bo przecież jeżeli była tak bardzo wyłączona, to nie powinna o tym wiedzieć. - A zresztą rób kurwa co chcesz, nic ciekawego tam nie zobaczysz - rzuciła niemal rozbawiona Albanka, w duchu wcześniej myśląc kurwa, ratuj. Jeżeli Mercer tego nie ogarnie, oboje już teraz mają przejebane. Siedziała jednak z pozoru spokojnie bawiąc się jakby z nudów pierścionkiem, w którym miała swoją boską broń. Jednocześnie z pewnym znużeniem obserwowała Azjatkę. - Ilu obozowiczów muszę zabić, żeby zdobyć ten eliksir? - spytała całkiem poważnie Mei, to do niej właśnie kierując to pytanie. - Wy też coś takiego macie? - spojrzała po pozostałych jakby nadal nie mogła wyjść z szoku, że takie rzeczy były możliwe i była żywo tym zainteresowana właśnie z tego powodu. Rzuciła krótkie spojrzenie Scottowi, zgadzając się z nim w stu procentach. Kolejne zaprzeczenia herosów ją jednak uspokoiły, a ona sama upiła nieco swojego drinka. - No dobra, a jaką ja mam pewność, że wśród was nie siedzi zdrajca? Albo że ty Mei nim nie jesteś. Przyznaj się lepiej od razu, jak przeszłaś na ich stronę. Ty może czytasz w myślach, ale ja mogę ciebie zmusić, żebyś zaprowadziła mnie tam, gdzie rzekomo zabiłaś tego herosa. Mogę sprawdzić historię tego miejsca i zobaczyć czy jest jak mówisz. Lepiej żeby wtedy nie wyszło kłamstwo... Teraz masz jeszcze jakąkolwiek szansę się uratować... Jak się przyznasz - rzuciła ziarno niezgody, a następnie zbliżyła się do ucha Adana, choć oczywiście i tak półbogowie wszystko mogli usłyszeć dzięki wyczulonym zmysłom. - Lepiej mi powiedz, że ich sprawdziłeś. Kurwa Adan, tylko tobie tak naprawdę ufam i jak wpierdoliłeś mnie w jakieś gówno ze szpiegiem, to urwę ci jaja - szepnęła mu na ucho nie martwiąc się tym, że "nie wypada". Jakby ktokolwiek w NoGods się tym przejmował. Odezwał się jednak Volodya. - No co ty, Tanja. Ja szpieg? Wiesz, że nienawidzę obozowiczów tak bardzo jak ty - rzucił facet, a Tanja uśmiechnęła się lekko. Zajebiście, upewniają innych, że ona jest po ich stronie tłumacząc samych siebie, że między innymi jej właśnie by nie zdradzili. I o to chodziło.
Scott Mercer
Re: San Jose - Tanja Gashi, Scott Mercer | 18.07.2022 Pią 03 Lut 2023, 15:09
Scott tylko udawał cały ten czas, że nie jest zainteresowany tym, co dzieje się na balkonie obok. Jeśli nawet Tanja w to uwierzyła, to oznaczało, że dobrze odegrał swoją rolę i istniało małe ryzyko rozpoznania jego zamiarów przez kogokolwiek. Cały czas jednak kontrolował sytuację, dzięki czemu mógł w odpowiedniej porze zareagować i uchronić ich od zdemaskowania, co w tej sytuacji byłoby rozwiązaniem najgorszych z możliwych, gdyż jeszcze nie opracowali planu na eliminowanie po kolei wszystkich członków NoGods, jeszcze na dobre impreza się nie rozpoczęła, a oni już musieli zmieniać wszystkie pierwotne założenia. Całe szczęście też, że Tanja nie wypadła z roli i to nawet mimo ryzyka demaskacji, dzięki czemu najwidoczniej wszyscy zebrani łyknęli jej tłumaczenie oraz przyswoili wszystko to, co przekazała im Mei. Natenczas jednak Scott musiał zregenerować nieco sił, bo choć NoGods nie posiadała wyjątkowo silnych możliwości psychicznych, tak robienie takiego szumu w głowie Gashi, przy jednoczesnym zachowaniu wszystkiego w jednym kawałku było dość ciężką robotą. Jasne, że mógł jej poprzestawiać w głowie na stałe i pieprzyć to, że jakieś wspomnienie ucieknie jej bezpowrotnie, ale z jakiegoś powodu bardzo się wysilił i dzięki temu zablokował możliwość czytania w jej właściwych myślach oraz stworzył fejkowe życie w ostatnich latach, dzięki czemu podejrzenia zostały zlikwidowane. Adan uniósł głowę ku górze i aż krzyknął zirytowany, po czym zaliczył charakterystycznego facepalma. - Ja pierdole... zapomniałem o nim. Kurwa! - NoGods wiedział, że to oznaczało brak nagrody ze strony Albanki, dlatego też pluł sobie w brodę, że przez swoje niedbalstwo nie zaliczy dzisiaj Tanji. Chociaż jak to Adan, pewnie miał nadzieję na coś, nawet mimo niewywiązania się w całości z umowy. Ślinić się do Gashi przecież nie przestanie. Volodya zirytowany spojrzał na Tanję. - Nikt mnie nie śledził, umiem o siebie zadbać - odparł z wrogością w głosie heros. Mei tylko zaśmiała się głośno, niemal psychopatycznie na sugestię Gashi, jakoby to ona mogła być potencjalną zdrajczynią. Widać było w jej oczach pewne szaleństwo, co oznaczało, że półbogini niewiele zmieniła się przez ostatnie miesiące, zawsze bowiem miała nie równo pod kopułą. - To było tylko szczęście, siostrzyczko - zaśmiała się znów. - Możesz mnie sprawdzić jeśli chcesz. Zobaczysz jak wykończyłam tego herosa, a potem zaprowadzę cię tam, gdzie przeleciałam Jellala, twojego kumpla i pierdolonego zdrajcę, któremu odetnę głowę, jak tylko go spotkam - uśmiechnęła się uroczo Mei. - W ogóle to aż dziw bierze, że jak wierna suczka nie polazłaś za nim tam - wzruszyła ramionami na koniec, a sam Adan postanowił interweniować, gdyż rozmowa robiła się nieco zbyt nerwowa jak na spotkanie "dobrych znajomych z NoGods. - Są czyści, niunia - odpowiedział na pytanie Tanji. - Prawdę mówiąc, największe wątpliwości były co do ciebie, ale skoro Mei nic nie znalazła, to wychodzi na to, że rodzinka w komplecie - uśmiechnął się niczym zadowolony alfons, który zebrał wszystkie zarobione pieniądze od swoich prostytutek. - Volodya, wszyscy wiemy, że za bardzo lubisz życie, żeby być jakimś obozowym pajacem słuchającym rozkazów pierdolonych bożków, których nie chcieli nawet na Olimpie czy w Asgardzie - zaśmiał się Darryl, a reszta wtórowała mu w tym. - Jellala trochę szkoda... zawsze chciałam się z nim sparzyć - wtrąciła się Karen, a Sasha tylko przytaknęła głową i nawet oblizała usta z zadowoleniem. - No ale, jak zbratał się z wrogiem, to nie pozostaje nic innego jak dać mu nauczkę. W Helheimie na pewno znajdzie się dla niego miejsce - dodała pewnie Karen, po czym do głosu znowu doszedł Adan. - Zanim wykończymy Jellala, musimy najpierw znaleźć siedzibę, zabezpieczyć się i przy tym nie dać się wykryć, w końcu te przyjeby z obozu pewnie myślą, że NoGods już nie ma i nie będzie - rzekł z rozbawieniem Adan. - Oni mają teraz większe problemy. Podobno syn Tartaru powskrzeszał kilku herosów, w tym wielu z obozu, zrobił im pranie mózgu i raczej nie mają czasu na zabawę z nami - odezwał się po raz pierwszy od kilku chwil Andre. - Tym lepiej dla nas. Tanja obiecała, że znajdzie nam dobre miejsce i zapewne niedługo znajdziemy sobie nowy dom. Zupełnie jak miła, dobra rodzinka - zaśmiał się na koniec Adan. Mercer obserwował to wszystko z uwagą, ale jednocześnie również dystansem, dzięki czemu wszystko wychodziło naturalnie. Zdziwiło go jednak to, że Jellal trafił na czarną listę NoGods. No może nie sam fakt, że tam jest, ale że jest to tak istotna sprawa dla nich, w końcu kilku półbogów wprost stwierdziło, że zdradę należy karać. Ciekaw był reakcji Tanji na to, która przecież przyjaźniła się z Fernandesem i prawdopodobnie otrzymała teraz jeszcze większą motywację do zabicia wszystkich tych osób.
Tanja Gashi
Re: San Jose - Tanja Gashi, Scott Mercer | 18.07.2022 Pią 03 Lut 2023, 19:32
- Zapomniałeś o nim? Ja jebie... - mruknęła rozbawiona Tanja, po czym głośno się zaśmiała. - Kto jak kto, ale ty Adan nie nadajesz się do organizacji czegokolwiek - wyśmiała go, ale znów wszyscy wiedzieli, że miała rację. Adan pierdolił organizację wielokrotnie, on był od wykonywania rozkazów, nie od myślenia i analizy sytuacji czy myślenia trzy kroki do przodu. Za tępy był na to. Przytaknęła tylko lekko na słowa wschodniego "przyjaciela", bo przecież nie miała powodów, by mu nie ufać. Przynajmniej ta Tanja z NoGods. Debile nawet sobie nie zdawali jak bezproblemowo nimi manipulowała, to na nich zrzucając widmo zdradzenia ich w jakikolwiek sposób. Dlaczego obóz nie wykończył NoGods? Patrząc na nich dzisiaj znów o tym myślała i nie mogła wyjść z podziwu głupoty obozu tym razem. - To się nazywa idiotko przyjaźń i nie. Nie odetniesz mu głowy - na samą myśl, że wiedzą o Jellalu i chcą go skrzywdzić, aż się zagotowała. Zdołała to jednak wykorzystać na swoją korzyść. - Ciebie przeleciał jak zwykłą szmatę, a ze mną się przyjaźnił albo zgrywał przyjaciela, nie wiem. Wiem jedynie, że sama go wykończę i jeżeli ktokolwiek z was mnie uprzedzi, jest trupem. Uprzedzam. Sama mu wyrwę serce z klatki - warknęła wyładowując swoją wściekłość w dość dobry sposób jak na sytuację. W końcu kogo bardziej ta zdrada zabolała? Członków NoGods, którzy mieli go w dupie czy tego członka, który życie by za niego oddał? No właśnie. Uniosła tylko brew oburzona sugestią Adana, że to o nią najbardziej się bali, ale nic nie powiedziała. W końcu ostatecznie wszyscy już wiedzieli, że jest po ich stronie. W końcu grzebała jej w głowie, tego nie da się oszukać, prawda? Prychnęła pod nosem niby to rozbawiona razem z resztą na słowa Darryla. Faktycznie, boki zrywać. Powiedzieli ci, którzy tępo wykonywali rozkazy typa, który miał przerost ego. - Zanim wykończę - wtrąciła groźnie Tanja na słowa Adana jakby dalej podkreślając jak bardzo miała ochotę ukatrupić Fernandesa. Znów, nie mogli jej się dziwić. Dalej już słuchała go spokojnie kończąc swojego drinka. - Mam już kilka miejsc na oku, w ciągu kilku dni wyklaruje się sytuacja - rzuciła rzeczowo, a następnie spojrzała na nich i się zaczęła śmiać. Najpierw pod nosem, a następnie gdy przykuła uwagę, nieco głośniej. - Jakim cudem siedzimy o suchym pysku? Czyżbyście już zapomnieli, jak to było w domu? - rzuciła w końcu rozbawiona i spojrzała na Adana. W końcu on znał ten klub, niech załatwi jakiś alkohol w trybie natychmiastowym. Kilka osób chyba podłapało temat, bo po zaśmianiu się ochoczo przytaknęli. Darryl nawet popędził Martineza. - Bo dobra Mei, a tak serio. Jak zdobyć ten eliksir. Każdemu z nas przydałoby się to cudo. Prawda? - rozejrzała się po grupie, bo kto by nie chciał kolejnej mocy? Być może równie potężnej jak psychokineza czy jej własna moc? Musiała wybadać ile oni wiedzą, a takim podejściem łatwo było ich zmanipulować.
Scott Mercer
Re: San Jose - Tanja Gashi, Scott Mercer | 18.07.2022 Pią 17 Lut 2023, 13:05
Adan tylko pokiwał głową z niezadowoleniem, zdając sobie sprawę z tego, że skoro nie wywiązał się z warunków umowy, to szanse na zaliczenie Tanji przepadły. Zaczął się nawet zastanawiać, jakim cudem nie dopilnował tego, skoro pragnął tego bardziej niż samej reaktywacji NoGods. Rozmowa była jednak na tyle dynamiczna, że nawet mimo tego faktu, szybko odrzucił wszystkie myśli i skupił się na interesach. Mężczyzna spojrzał na bojowo nastawioną Gashi i uśmiechnął się. - Tanja zabijająca Jellala... wczoraj jeszcze nie do pomyślenia - zaśmiał się głośno, a Mei spoglądała na Tanję z tym samym psychopatycznym uśmiechem w tym czasie. - Jest kolejka do niego i tak się składa, że ty jak zawsze jesteś na jej końcu, siostrzyczko - uśmiechnęła się tym razem uroczo Mei, jednak widać było w tym coś szalonego, jak to w przypadku Chinki często miało miejsce. Dalsza część rozmowy przebiegała dość neutralnie jak na NoGods z tymi wyjątkami, kiedy poruszana była kwestia Jellala. Jak widać, każdy kolejny członek organizacji miał z nim rachunki do wyrównania, które ograniczały się w zasadzie do prostej kwestii: zdrajców należy ubić, nie będzie dezerterów. - W ciągu kilku dni? - spytał Volodya. - Mogę zostać tutaj maksymalnie 3, muszę załatwić biznes po drugiej stronie kraju - wytłumaczył od razu, jednak nie było w tym słychać żadnej wrogości. Ot zwykłe podkreślenie, że on ma ograniczony czas pobytu tutaj i z chęcią dowiedziałby się o siedzibie nieco wcześniej. Na słowa Tanji o alkoholu niemal wszyscy uśmiechnęli się szeroko, jedynie Volodya odebrał to dość neutralnie, aczkolwiek gdy już alkohol pojawił się na stole, polał sobie kieliszek tak jak wszyscy pozostali. Mei i Sasha zdecydowały się na kolorowe drinki zamiast czystej wódki. Mei przysiadła się do Gashi i od razu objęła ją niczym swoją przyjaciółkę. - Siostrzyczko... ja bym cię nie okłamała nigdy. Naprawdę miałam szczęście z tym eliksirem. Nie sądzę, żeby obóz szastał tym na lewo i prawo - upiła łyk ze swojego kieliszka. - Podobno przepis zna tylko Asklepios, więc nawet nie mamy jak sami go zrobić - wzruszyła ramionami. - Zabawiłaś się coś w tej Albanii czy tylko nasikałaś na groby rodziców? - zaśmiała się niczym psychopatka. Całą rozmowę obserwowała Karen, która po chwili podeszła do dziewczyn i usiadła po drugiej stronie Gashi. Tym samym półbogini znalazła się między dwiema członkiniami NoGods. - Wybacz za tą szorstkość, kochanie - uśmiechnęła się przyjaźnie w kierunku Tanji. - Nie miałam pewności, czy można ci ufać. Teraz widzę, że dalej jesteś jedną z nas - dokończyła Karen, po czym oblizała dolną wargę. - Gdybyś chciała gdzieś przenocować, wpuścimy cię z Sashą do naszego łóżka - poruszyła wymownie brwiami, a Sasha stojąca około metra obok tylko pokiwała głową z pewnym siebie uśmiechem. Natychmiast wtrąciła się Mei: - Odczep się od niej, Karen - warknęła. - Tanja jest hetero. Jeśli byłaby lesbijką albo chociaż bi, to wolałaby moje łóżko niż wasze - pokazała im język na koniec, a następnie wszystkie trzy zaśmiały się głośniej. Do rozmowy włączył się Andre, który chwilę wcześniej przez krótki czas rozmawiał z Alexandrą. - Rozpieprzyłyście się na tej sofie jak księżniczki. Idźcie sobie potańczyć, bo mam sprawę do Tanji - rzucił wrogim tonem Andre. - Naprawdę myślisz, że nas to obchodzi? - odpowiedziała beznamiętnie Karen. - Daj najpierw siostrom pogadać, później przyjdzie czas na podnóżki - dodała z szyderczym uśmiechem, a następnie zaśmiała się cicho. - Karen... będę teraz twoim dobrym starszym bratem. Tanja nie jest tobą zainteresowana z wielu względów i pewnie jednym z nich jest ryzyko chorób wenerycznych. Znajdź sobie inną cipkę do trójkąta z Sashą, albo zaproś Adana. Na jedno wyjdzie - rzucił Andre, na co dziewczyny zareagowały śmiechem. Mei szturchnęła lekko Tanję. - Widzisz tego kolesia na drugim balkonie? Założę się o 100 dolarów, że nie zajęłoby ci nawet minuty zaciągnięcie go do kibla na szybki numerek - Chinka wskazała palcem na Scotta, który bawił się ze swoim towarzystwem balkon dalej. - Przyjmujesz zakład? - zaśmiała się cicho, na co Karen od razu postanowiła zareagować. - Pfff, jego nawet Andre dałby radę poderwać. Bez obrazy, braciszku - zakpiła z innego rozmówcy. - Mam lepszy pomysł, przyprowadź go tu. Zabawimy się z nim, a potem możemy go zabić albo potorturować chwilę. Ewentualnie wszystko na raz - uśmiechnęła się słodko Karen.
Tanja Gashi
Re: San Jose - Tanja Gashi, Scott Mercer | 18.07.2022 Sob 18 Lut 2023, 09:21
- To ciekawe, że zawsze jestem na końcu kolejki, a to mnie najbardziej się pożąda. Może dlatego, że nie puszczam się na prawo i lewo? - uśmiechnęła się słodko, zupełnie jakby sobie słodziły, ale czy tak nie wyglądały rozmowy w NoGods? No wyglądały w większości, bo to banda pojebów jest. - Dobrze Vlodek, sprawdzę wszystko jutro i najpóźniej pojutrze spotkamy się w nowej siedzibie, jak coś fajnego się trafi. A jak nie, to dołączysz do nas po swoich biznesach - rzuciła luźno. Swoją drogą lubiła do niego mówić Vlodek, słyszała to zdrobnienie w domu i zawsze bawiła ją ta chwila skonsternowania na jego twarzy, gdy tak zwracała się do niego. Sama zdecydowała się również na kolorowego drinka, jednak upiła tylko małego łyczka. Zresztą zaraz dosiadła się Mei, więc musiała skupić się na niej. Również ją objęła w pasie i uśmiechnęła się lekko na jej słowa, jakby faktycznie wierzyła, że są sobie bliskie. Później zaśmiała się cicho. - Zabawiłam się ostro... ale najpierw nasikałam na ich nagrobki - znów się zaśmiała trochę głośniej, jakby to było czymś, czym można się chwalić. I jakby faktycznie dosłownie miała zasikać ich groby. Nie była pojebem, ale pozostali tego nie wiedzieli przecież. - Z tymi eliksirami jak się ogarniemy trzeba będzie pomyśleć, warto to mieć - przyznała tylko, bo nie chciała przecież naciskać jakoś za mocno. Kiedy przysiadła się z drugiej strony Karen, Tanja miała aż ochotę wywrócić oczami. Zamiast tego uśmiechnęła się szeroko. - Nie ma sprawy, słonko - rzuciła i nawet cmoknęła kobietę w policzek, żeby pokazać, że dalej są ze sobą w tej samej relacji, co kiedyś były. Ha. Uśmiechnęła się jednym kącikiem ust szerzej na propozycje kobiety, zerkając jeszcze na Sashę, która wszystko przytaknęła. Na szczęście nie musiała odmawiać, bo Mei z jakiegoś powodu się oburzyła, na którą przeniosła Albanka swoje spojrzenie. Ach, więc to tak... Tanja nigdy nie zdawała sobie sprawy, że Mei jest nią zainteresowana. Zaśmiała się razem z dziewczynami, a następnie zwróciła się do nich. - Jesteście wszystkie pięknymi kobietami, ale chęć rozłożenia nóg wywołują u mnie niestety tylko faceci. Przykro mi - uśmiechnęła się szeroko zastanawiając się jak zakończyć ten temat, ale uratował ją Andre. Zaśmiała się cicho słysząc o księżniczkach, ale zaraz uniosła brew ciekawa, jaką sprawę do niej ma. Mimowolnie zaśmiała się, gdy mężczyzna nazwał Adana cipą. W sumie miał rację. Intrygowało ją jednak, co facet chce od niej i chciała to załatwić, choć pozostałe kobiety wolały jednak walczyć o jej względy. O losie. Spojrzała na Scotta, którego wskazała Mei. Oczywiście, że ktoś wymalowany na trupa trafiał w gusta tej psychopatki. Uśmiechnęła się pewna siebie. - Mei, bez problemu zrobię to w minutę, więc pytanie, kto w to nie wierzy i przyjmie twój zakład? - zakład przyjęty, bo wyjście do kibla z Mercerem miało swoje plusy. Mogliby cokolwiek ustalić z dala od uszu wszystkich pozostałych. Pomysł Karen już mniej jej się podobał, bo mogło to ich narazić. Przyglądała się Scottowi, jakby się zastanawiała, a widząc niemalże niewidoczne przytaknięcie, spojrzała na kurewkę. - No dobra, ale dajcie mi chwilę na pogadanie z Andre. Tamtego zaraz tu ściągnę - uśmiechnęła się pewna siebie i niechętnie, ale dziewczyny pozajmowały miejsca w innych częściach loży robiąc przestrzeń dla Andre. Tanja wskazała głową miejsce obok siebie i oparła się na dłoniach za plecami. - Co tam Andre? - rzuciła lekko i czekała na to, co ma jej do powiedzenia. Po ich rozmowie, przykuła uwagę dziewczyn i poruszyła wymownie brwiami. - Liczcie czas - rzuciła, a następnie wstała i poszła w kierunku Mercera. Gashi wiedziała, że laski mogą słuchać, dlatego najpierw pochyliła się nad uchem Scotta. - Zapewnię ci lepszą zabawę - mruknęła, a następnie rozsiadła się na jego kolanach. Spojrzała mężczyźnie prosto w oczy i choć raczej inni tego dostrzec nie mogli, uśmiechnęła się lekko wczuwając się w rolę kokieterki. - Nudzi cię to towarzystwo, moje jest lepsze. Ja jestem lepsza. Idziemy - zakomunikowała właściwie, a nawet nie spytała, pochyliła się jeszcze by przygryźć płatek jego ucha, a następnie podniosła się i za rękę zaprowadziła go do paszczy lwa. - Czas? - rzuciła tylko, gdy wróciła, a Scottowi wskazała miejsce na kanapie sama znowu siadając na nim okrakiem. - Masz jakieś imię? - rzuciła niby to zainteresowana, widząc wzrok dziewczyn, ale też i Adana, który zachwycony z tego obrotu spraw nie był. - A mogłeś to być ty, ale jesteś zbyt głupi - wykpiła go, a Sasha z Karen to podłapały. Mei jednak chciała pocałunku, więc Gashi nie pozostało nic innego, jak pocałować Mercera dość zachłannie.
Scott Mercer
Re: San Jose - Tanja Gashi, Scott Mercer | 18.07.2022 Nie 19 Lut 2023, 10:58
Atmosfera pośród NoGods i Tanją nieco się uspokoiła, w końcu bowiem przeszli do rozmowy o konkretach oraz zabawy, która była stałym elementem tego typu spotkań. Mercer wszystkiemu nie mógł się przyglądać, bo byłoby to zbyt podejrzane, dlatego też ograniczył się do kilku razów, co wyszło dość naturalnie. Dzięki temu nie wzbudził żadnych podejrzeń i mógł udawać cały czas, że bawi się pośród swojego towarzystwa, które rozkręciło się już na dobre. Całe szczęście, że żadna z dziewczyn nie pchała mu się na kolana czy nie wsuwała mu języka do gardła, bo odmawianie raz po raz mogłoby być trochę podejrzane. O ile w ogóle jakikolwiek członek NoGods zwracał uwagę na Scotta i jego towarzystwo. Karen wywróciła oczami na słowa Tanji, która potwierdziła, że nie jest zainteresowana tą samą płcią. - Słonko... - powtórzyła po Gashi te specyficzne określenie. - Sasha też przede mną pieprzyła się wyłącznie z facetami. Teraz rozkłada nogi tylko dla mnie, więc to żadna przeszkoda - uśmiechnęła się niby uroczo, niby odrobinę kokieteryjnie, ale jednak dało się dostrzec w tym pewnego rodzaju szaleństwo. Mei zaśmiała się lekko na przyjęcie challenge przez Albankę, a następnie spojrzała na nią. - Pewnie znajdzie się jakiś cymbał. Volodya? - krzyknęła w stronę innego NoGodsa, po czym wyjaśniła mu sytuację. Ten niechętnie przyjął zakład, spodziewając się, że go przesra. Sto dolarów nie było jednak jakimś wielkim wydatkiem, bo jego fundusze sięgały znacznie dalej, także wziął po prostu udział w tej specyficznej zabawie. Zanim jednak Gashi podeszła do Scotta, dziewczyny zrobiły miejsce obok córki Chronosa, by ta mogła porozmawiać z Andre na jego życzenie. Mężczyzna od razu przysiadł się do Tanji i spojrzał na nią kątem oka z neutralnym wyrazem twarzy. - Corvus Juarez, pamiętasz go? - dopytał, a gdy odpowiedź była twierdząca, Andre przeszedł od razu do sedna sprawy. - Postawił obóz na nogi, co jest nam nie na rękę. Trzeba znaleźć jakiś sposób na wyciągnięcie go stamtąd, a potem już wiesz co. Bez niego to wszystko pierdolnie na jakiś czas, a oni znowu skupią się na walce o władzę i tak dalej. Dzięki temu my będziemy mogli spokojnie działać i się odbudować. Twoje zdolności przydałyby się bez względu na to, jaki plan ostatecznie byśmy opracowali - to było coś nowego, niedobitki NoGods właśnie potwierdziły, że mają na celowniku dowódcę obozu. - Przemyśl sprawę i zastanów się, jak można byłoby go załatwić - Gashi przecież uchodziła za jedną z najinteligentniejszych osób w NoGods, co jak widać miało ogromne znaczenie przy okazji tworzenia różnych planów. Następnie rozmowa dobiegła końca, a Gashi udała się prosto na sąsiedni balkon, na który bez problemu się dostała niezauważona. Mercer dostrzegł ją dopiero w momencie, gdy ta nachyliła się nad jego uchem i zaczęła go kokietować. Początkowo bardzo się zdziwił, czego nawet nie ukrywał, jednak od razu domyślił się, że może to być jakaś gra. Ewentualnie Tanja wpadła na jakiś lepszy pomysł i może jednak woli go włączyć do rozmowy. Udał więc, że uległ jej wpływowi i pozwolił jej się rozsiąść na swoich kolanach. Musiał przyznać, że zrobiło mu się nieco goręcej, gdy tak kilka razy otarła się dolną częścią ciała o jego krocze oraz gdy podgryzła płatek jego ucha. On dość instynktownie przejechał dłonią po jej plecach, by ostatecznie położyć ją na pośladku. Póki co zrobił to jednak przez materiał spódniczki, choć bez problemu mógł wsunąć ją pod materiał, wystarczyło tylko nieco podwinąć odzież. Przygryzł delikatnie wargę i postanowił dodać swoje trzy grosze. - Interesujące - nie odmówił blondynce i zaraz został zaprowadzony na drugi balkon, gdzie znalazł się pośród wrogów. Całe szczęście, że herosi nie potrafili wyczuwać krwi innych herosów, bo mogłoby być bardzo źle. Przelotnie wymienił spojrzenia z większością NoGods, którzy nie byli nim jakoś mocno zainteresowani. Jedynie Mei i Volodya pokazali, że nie jest im to obojętne, gdyż w dalszym ciągu oczekiwali rozwiązania zakładu. - Masz jeszcze 20 sekund - powiedziała z uśmiechem Mei ciekawa tego, czy Gashi będzie w stanie zaciągnąć Scotta do łazienki na szybki numerek w tak krótkim czasie. Syn Hollera pozwolił ponownie rozgościć się Tanji na swoich kolanach, bo co by nie mówić, spodobało mu się to. Pozwolił sobie nawet na gładzenie jej po pośladku, gdy ta zapytała go o imię. Trochę zbiła go tym z tropu, bo nie przygotował sobie żadnej wygodnej wersji, dlatego naprędce stworzył nową osobę w swojej głowie. - Paul - rzucił dość pospolitym imieniem, nie budząc tym samym podejrzeń. - A ty, piękna? - dopytał, cały czas grając zainteresowanego Tanją. Tak naprawdę wcale nie grał, ale lepiej by dziewczyna o tym nie wiedziała. Alexandra uśmiechnęła się tylko lekko, ponieważ jako córka Afrodyty była w stanie odczytać proste emocje u Scotta. - Pewnie to czujesz, ale facet leci na ciebie i chce cię przerżnąć - rzuciła półbogini kierując się swoimi mocami prosto do Gashi, co w tej sytuacji mogło być nieco krępujące dla obojga. Chociaż z drugiej strony, czy córka Chronosa nie była tego świadoma? Widziała, jak na nią patrzy i przecież sam podkreślił, że gdyby nie jej charakter oraz przeszłość w NoGods, byłby nią zainteresowany. Może nie wprost, ale coś podobnego powiedział. Nie spodziewał się jednak tego, że przyjdzie mu się całować z Tanją, dlatego gdy ta wsunęła język do jego ust i zaczęła go zachłannie pieścić, on odwzajemnił to, ale w duchu był bardzo zaskoczony. Domyślał się, że musieli grać i że taki spektakl na pewno uwiarygodni ich wejście. Co więcej, syn Hollera pozwolił sobie na to, by wsunąć dłoń pod spódniczkę blondynki i tym samym gładził jej pośladek w znacznie bardziej bezpośredni sposób. Pocałunek trwał dość długo, a Mei spojrzała na zegarek. - 5 sekund, siostrzyczko - zachichotała doskonale wiedząc, że Gashi już wygrała i zaraz zaciągnie Scotta do toalety, żeby uprawiać seks. Mercer posłusznie podniósł się za Tanją i poprowadzony za rękę minął niemal wszystkie balkony, cały czas spoglądając na jej biodra, a następnie znalazł się z nią w łazience. Zamiast jednak skończyć przedstawienie, od razu przycisnął ją do ściany i przysunął się blisko. Jedną rękę oparł właśnie o ścianę, blokując jej tym samym możliwość pójścia w tamtym kierunku. W jego agresji było widać coś na wzór pożądania i mało brakowało, by jego wargi nie stykały się z ustami Tanji. Dzieliło ich może kilka milimetrów. - Następnym razem ostrzeż mnie, że zamierzasz wepchnąć mi język do gardła - niby miały być to pretensje, ale jego ton był łagodny, co tworzyło dość sprzeczną reakcję. - I całuj lepiej, bo nie postarałaś się tam na kanapach - trochę ją tym prowokował, tylko po co? A no wiadomo po co - żeby chciała mu udowodnić, że potrafi znacznie lepiej. Choćby tutaj w tej zaskakująco czystej toalecie. Nie bez powodu nie odsunął się nawet o centymetr.
Tanja Gashi
Re: San Jose - Tanja Gashi, Scott Mercer | 18.07.2022 Nie 19 Lut 2023, 12:22
- Jeżeli przyjdzie mi kiedykolwiek chęć na spróbowanie, to odezwę się do was dziewczyny - rzuciła na odpierdol, bo nie miała ochoty debatować na temat przespania się z naczelnymi kurwami. Mało tego, że kobiety ją nie interesowały, to jeszcze kurwy... No już biegnie do nich do łóżka. Uśmiechnęła się lekko, gdy Volodya przyjął zakład, choć widać było, że zdawał sobie sprawę, że stówkę już stracił. Nawet gdyby to nie był Mercer, Tanja była atrakcyjna, a w tym stroju? Cóż zjadała wszystkich i po zastanowieniu nie dziwiło ją to, że nawet Mei ma obecnie na nią chęć. - Chyba tak... To nie ten kapitan z obozu? - dobrze, że pamiętała, żeby pamiętać go z roli jednego z kapitanów, a nie generała, bo to przecież wydarzyło się już po bitwie, czyli czasie, który dla niej był niedostępny informacyjnie. Słuchała Andre z zainteresowaniem wiedząc od razu, kogo muszą zabić przede wszystkim. Generalnie ci tutaj mieli siano w głowie, ale ten typ umiał ruszyć głową i to go czyniło niebezpiecznym. Udała, że się zastanawia nad jego słowami. - Mam jakiś zalążek, ale muszę wybadać teren czy to się uda. Wrócimy do tematu pojutrze - uśmiechnęła się pewnie, bo coś wymyślić musiała, a przecież to i tak nie ma znaczenia, skoro wszyscy tu zebrani padną trupem w ciągu kilku najbliższych dni. Zainteresowaną i skupioną jednak musiała grać, a to jej całkiem nieźle do tej pory wychodziło. Gashi była przekonana, że po słowach Karen zakład nieco się zmienił, stąd też Scotta przyprowadziła na lożę, a nie do toalety. Kiedy jednak usłyszała, że ma jeszcze 20 sekund, a nie, że wyrobiła się w 40 zrozumiała, że Mei dalej chodzi o seks w kiblu. Może to i lepiej, ustalą sobie na osobności kilka faktów. - Piękna wystarczy - uśmiechnęła się pewnie jakby nie chciała zdradzić swojego imienia. Zaraz uznała, że to głupie, bo jeśli mu się wyrwie, to będzie problem. - Tanja - dodała po chwili, by padło to, co musiało dla zabezpieczenia. - Zdecydowanie czuję Alex - mruknęła nie wychodząc z roli, choć to trochę ją zbiło z tropu. Scott na nią leciał? W sumie fizycznie tak, a większość facetów to jednak instynktowne zwierzęta. Wystarczy odrobina dotyku i reszta przestaje mieć znaczenie. Skoro Mei mogła na nią dzisiaj lecieć, to dlaczego nie Mercer? Pocałunek był konieczny do uwiarygodnienia przedstawienia, ale słysząc o kilku sekundach, zakończyła tą pieszczotę i podniosła się z kanapy łapiąc "Paula" za rękę. Pociągnęła go w wiadomym kierunku wybierając toaletę znajdującą się dalej, bo do bliższej była kolejka. Na szczęście, bo kilka dodatkowych metrów im nie zaszkodzi. Nie spodziewała się jednak tego, co nastąpiło zaraz po wejściu do toalety. Aż tak go podnieciła? Patrzyła mu pewna siebie w oczy zaciekawiona tym, jak się zachowa. Znajdował się zdecydowanie za blisko, jak na ich relację, ale w tej chwili jej to nie przeszkadzało. Nie żeby zamierzała z nim uprawiać seks, ale w jakiś sposób ta sytuacja ją podniecała. Tego jednak głośno nie przyzna. - Mógłbyś w to włożyć więcej emocji, byłoby prościej - mruknęła z małym uśmiechem, jedną dłonią sięgając do małego cypelka pod klamką zamykając ich tym samym w tym miejscu. Dlaczego amerykańskie, drogie kluby miały taką opcję? Znaczy domyślała się dlaczego, ale wciąż to było dziwne. Naparła na niego wymuszając na niem cofnięcie się. Rozejrzała się po wnętrzu, a następnie ruszyła na koniec łazienki wybierając ostatnią kabinę. Tam zamknęła klapę i wskazała mu, by usiadł. Zupełnie jakby faktycznie mieli się bzykać, ale przecież chodziło o to, że muszą być przygotowani na udawanie. - Zdaje się, że łyknęli póki co wszystko. Mamy trzy dni na znalezienie odpowiedniego miejsca, bo potem Volodya wyjeżdża. Andre planuje zabić Corvusa - zanim to wszystko powiedziała, rozsiadła się znowu okrakiem na jego kolanach i następnie wyszeptała mu to do ucha. Im ciszej, tym bezpieczniej dla nich. Nie wątpiła, że i Mercer kontroluje w jakiś sposób grupę, by wiedzieć czy ktoś ma w planach do nich się zbliżyć czy cokolwiek takiego. Musieli uważać, ale z drugiej strony mieli do czynienia w większości z baranami, którzy łykają bajeczki, jakie im się serwuje.
Scott Mercer
Re: San Jose - Tanja Gashi, Scott Mercer | 18.07.2022 Nie 19 Lut 2023, 18:35
Póki byli pośród NoGods, Mercer naprawdę wczuł się w rolę uległego człowieczka, któremu wystarczyło jedynie pomrugać zmysłowo rzęsami i już był na skinienie palca każdej kobiety. Gashi chyba też wydawała się być znacznie pewniejsza w towarzystwie, choć na pewno była to jakaś maska na potrzeby misji. Niemniej jednak odnosił wrażenie, że dziewczyna bez problemu odnalazłaby się w roli kokieterki i być może nie jest aż tak kryształowa, jak się zdawało. Takie zagrywki to całe lata praktyk i przy okazji też świetna obserwacja innych. Niczym mentalistka potrafiła zgadywać wiele rzeczy na podstawie niekontrolowanych odruchów, co przekładało się na jej dominację w całej sytuacji. Ona przecież wyrwała go raptem na kilka gestów i mimo tego, że od razu skumał, co się święci, to na jego miejscu mógł być ktokolwiek inny i efekt prawdopodobnie byłby ten sam. Sytuacja zmieniła się, gdy wylądowali w toalecie, w której mieli się rżnąć przez te kilka chwil, nim nie opanują swoich żądzy. W rzeczywistości jednak wrócili do zwykłych siebie i poza tym dziwnym, acz bardzo podniecającym napięciem, do niczego między nimi nie doszło. Niemniej jednak Mercer wykorzystał chwilę, by nie tylko wyrazić swoje niezadowolenie wymieszane z nakręceniem, ale by też zlustrować ją od stóp do głów. Nie umknęło jej zapewne, że uwagę skupił na jej dekolcie, który był w zasięgu jego ręki. Pociągała go fizycznie, co zostało udowodnione przez Alexandrę, a w dodatku miała na sobie strój podkreślający wszystkie jej atuty. Dopiero z bliska jednak dostrzegł, jak biust niemal wylewa się z jej dekoltu. Podniósł wzrok i z zimnym wyrazem twarzy przygryzł delikatnie wargę. - Mam się ślinić na twój widok? - spytał nieco prowokacyjnie, bo czego więcej od niego mogła wymagać? Udawał podjaranego nią cymbała i wszyscy łyknęli to, jak na nią leci. Nie chciał pokazywać więcej charakteru, bo im bardziej anonimowy i bezbarwny był, tym większa inwencja była po ich stronie, a on mógł dowiedzieć się wielu rzeczy nie otwierając nawet paszczy. Z jakiegoś powodu trochę nakręciło go to, jak Tanja zamknęła drzwi na cypelek i prawdę powiedziawszy, nawet widział to, jak zdzierają z siebie część ubrań i kochają się w kiblu. Wyobraźnie jednak długo nie pracowała, bo zaraz blondynka naparła na niego i tym samym wymusiła odsunięcie się od niej, po czym powędrowała do ostatniej kabiny, do której z kolei go zaprosiła. Posłusznie usiadł na klapie i był już gotów pytać, co jej chodzi po głowie, gdy nagle Albanka znów rozsiadła się na jego kolanach. Poczuł pewnego rodzaju ekscytację, ale też czuł się w pewien sposób nieswojo, bo to jednak nie była codzienność ani dla niego, ani tym bardziej dla nich. Ciarki przeszły go z przyjemności, gdy wyszeptała mu do ucha wszystko to, czego się dowiedziała nawet pomimo tego, że były to dość złe wieści. Okoliczności i sytuacja robiły jednak swoje. - Tutaj nie musisz udawać - odpowiedział jej równie cicho do ucha, a przy okazji też poczuł kolejny raz jej perfumy, których zapach bardzo polubił. Już wcześniej to zarejestrował podczas ich pierwszego bliższego spotkania na jego balkonie oraz później na balkonie NoGods, jednak dopiero teraz mógł się tym choć chwilę nacieszyć. - Bardzo mądre posunięcie - odniósł się w końcu do ostatniej kwestii, bo on sam pewnie też miałby na ich miejscu taki plan. Zdestabilizowany obóz to szansa dla NoGods, którzy nie musieliby się martwić chociaż jedną frakcją w tym konflikcie. Już raz obóz podnosił się kilka miesięcy, a skoro tutaj NoGods zaczynali reaktywację, to była to idealna szansa na kolejny wewnętrzny atak. Scott spoglądał na Tanję niby normalnym spojrzeniem, ale dało się dostrzec pewną nutkę ekscytacji tym wszystkim. Dotąd nie zdarzyło im się być tak blisko i musiał przyznać, że było to bardzo przyjemne. Tym bardziej, że ostatnio z żadną kobietą się nie zbliżył, a swoje potrzeby miał, co organizm wyraźnie starał się mu zasygnalizować. Nie skrępowało go jednak to, że w pewnej chwili jego penis stwardniał, gdy Gashi ocierała się o niego co jakiś czas. Na pewno musiała to wyczuć. Wyczuła już wcześniej, gdy siedzieli w loży VIP, a Alexandra tylko to nagłośniła. - Niedługo znajdę jakieś miejsce i wtedy ich dorwiemy - dodał, bo póki co miał tylko zalążek kilku lokacji, w których można byłoby urządzić siedzibę, a jednocześnie zasadzkę. Spojrzał na dół, jednak przez bliskość nie był w stanie dostrzec wypukłości. Zamiast tego wyszło tak, że bezwstydnie wgapiał się w jej dekolt, co mimowolnie wywołało u niego przygryzienie dolnej wargi. Delikatnym ruszeniem biodrami zasugerował, by Gashi podniosła się nieco, gdyż przyrodzenie było coraz większe i tym samym miało coraz mniej miejsca w spodniach oraz coraz mocniej było dociskane, co w pewnej chwili przestało być przyjemne. - Za bardzo się wczuwasz, piękna - rzucił tajemniczo, jak gdyby chciał ją skarcić za te zachowanie, a jednak użył określenia, którym opisał ją podczas tego całego teatru. Czy to oznaczało, że on również się wczuwał i tak naprawdę mu to nie przeszkadzało? Najwidoczniej tylko się zgrywał. - Chociaż warto by było wyglądać tak, jakbyśmy właśnie zrobili to w kiblu. Jakiś pomysł? - spytał niby chłodno, a jednak z pewnym błyskiem w oku, bo przecież powinni wyjść chociaż trochę roztrzepani albo jak w jego przypadku: z nieco rozmazanym makijażem. Był na to pewien sposób, jednak on sam nie miał odwagi tego zaproponować, nie jej. Aczkolwiek myśl o tym, że mógłby znów posmakować jej warg i dotknąć ją w kilku miejscach, wywoływała u niego jeszcze większą ekscytację. Typowy samiec.
Tanja Gashi
Re: San Jose - Tanja Gashi, Scott Mercer | 18.07.2022 Nie 19 Lut 2023, 23:02
Ślepa nie była, więc widziała jak mierzy ją swoim spojrzeniem tak naprawdę dopiero teraz widząc dokładnie to, jak jej strój się komponował. I co, warto jednak było wejść do tego sexshopu, co? Uniosła tylko lekko brew, gdy wzrok Scotta na dłuższą chwilę zatrzymał się na jej cyckach. Musiał być aż tak bezczelny? Pewnie gdyby nie adrenalina i podniecenie, zdecydowanie ostro by na to zareagowała. Teraz jednak poza uniesioną brwią nic nie dostał. - Już to robisz - uśmiechnęła się pewnie, choć było to wymieszane z dozą rozbawienia. - W pocałunku chodzi o odwzajemnianie. Nie zapomnij o tym, to będzie lepiej następnym razem - może i wzięła go z zaskoczenia, ale hej, mógłby chociaż trochę się postarać. Nie oczekiwała bowiem od niego integrowania się z pozostałymi, bo im mniej uwagi na nim, tym lepiej. Może i nie musiała siadać mu na kolanach i szeptać i z całą pewnością nie było to jej marzeniem, ale coś czuła w kościach, że te trzy kurewki będą za bardzo ciekawe i postanowią zobaczyć to na własne oczy albo chociaż odrobinę podsłuchać, skoro drzwi są zamknięte. Lepiej było dmuchać na zimne mimo wszystko. - Nigdy nie wiesz, kiedy się zbliżą idiotki i zaczną podsłuchiwać. Skup się na Mei, Sashy i Karen, jeżeli masz komuś grzebać w głowie - znów szepnęła, ale tym razem nieco odsunęła się od jego ucha, co znowu takie za mądre nie było. Może i nie szeptała mu prosto do niego, ale przez to, że siedziała mu na kolanach, to ich twarze nie dzieliło za wiele. Mimowolnie spojrzała na jego usta, przegryzając swoją dolną wargę przy tym. - Mądre. Andre z nich wszystkich cokolwiek ma w głowie i liczy na to, że wymyślę genialny plan jak to osiągnąć. Nie ma to jednak znaczenia biorąc pod uwagę nasze plany - jasne, że zabicie Corvusa było świetnym posunięciem i o ile na samym Juarezie jej personalnie nie zależało, tak w jakiś sposób na obozie tak. A brak generała oznaczał chaos, możliwe nawet zamieszki. Trzeba było jednak mieć na uwadze, że jeśli Andre o tym pomyślał, to być może nieobecny Fern również. Tanja czuła pod sobą, jak penis mężczyzny twardnieje. Ciężko było tego nie wyczuć, bo poza pozycją, to miała przecież na sobie kabaretki i body, więc materiału nie dzieliło ich za wiele. Nic jednak sobie nie robiła z jego podniecenia, bo idiotką nie była i wiedziała, że czasami ciało robi swoje, choć głowa niekoniecznie by tego chciała. Hej, ona też była podniecona, a ostatni z kim by się przespała byłby właśnie Mercer... Nie, Adan, ale Scott zajmuje zaszczytne przedostatnie miejsce. - Mamy mało czasu, trzeba jutro się na tym skupić - jeśli chcieli dopaść ich wszystkich, to nie mogli pozwolić wyjechać Vlodkowi. Jeszcze jego wyjazd oznaczałby rozprzestrzenienie się wieści albo coś jeszcze gorszego. Nie było sensu ryzykować, choć doskonale wiedziała, że trzy dni to tyle co nic. Kiedy mężczyzna poruszył biodrami, Gashi podniosła się nieco, by mógł poprawić co chciał i siadła kilka centymetrów dalej na jego nogach. Co prawda miał teraz większy ciężar Scott, ale nie sądziła, by był to jakiś problem dla niego. - Muszę, jedno potknięcie i może być po nas... Paul - mruknęła nieco rozbawiona, ale taka była prawda. Udawanie przy członkach NoGods kogoś innego weszło jej w krew i wiedziała doskonale jak niebezpieczne jest odsłonienie się. A teraz to już w ogóle. - Nie za bardzo, ale można... - zamilkła raptownie, bo usłyszała ten wysoki śmiech Karen. Od razu zatkała mu usta dłonią i wskazała głową w kierunku drzwi, co miało sugerować, że ktoś może zacząć ich słuchać. Zabrała dłoń i zaczęła... jęczeć. Głośno i wyraźnie, by kobieta po drugiej stronie drzwi całej łazienki nie miała wątpliwości co teraz się odbywa. Tylko cholera gdzie odgłosy ruchu i całej reszty? Niewiele myśląc pocałowała go zachłannie, by było słychać szamotanie, o ile tak to można było nazwać. Z każdą chwilą nienawidziła tej misji coraz bardziej, ale skupiła się na tu i teraz. To pomogło, przynajmniej z pozoru, bo podnieciła się nieco bardziej. Liczyła jednak na to, że Scott da znać, gdy Karen sobie pójdzie; a najlepiej jak pogrzebie jej w głowie. Pocałunek przerywała zgłuszonymi jękami do jego ust, jakby w rzeczywistości teraz ją rżnął.
Scott Mercer
Re: San Jose - Tanja Gashi, Scott Mercer | 18.07.2022 Pon 20 Lut 2023, 14:57
Tego akurat nie miał jak się spodziewać, gdyż zapewne żadne z nich nie przewidywało akurat takiego rozwoju spraw. Niby zawsze istniało ryzyko, że Scott ze swoją aparycją zwróci uwagę innych NoGods na sąsiednim balkonie, ale że stanie się to tak szybko i w dodatku Gashi będzie miała go tam zaciągnąć? To już wydawało się być mało prawdopodobne, a jednak się wydarzyło i dzięki temu nie dość, że był w samym centrum akcji, to jeszcze w nagrodę dostał chwilę z Tanją, która trzeba przyznać, była bardzo przyjemna. Spojrzał na nią tylko z chłodem w oczach, gdy zasugerowała mu, że następnym razem powinien się bardziej zaangażować. Fizycznie była w jego typie, ale przekonania Scotta nie do końca pozwalały mu poddać się nastrojowi, który stworzyła na potrzeby tego całego przedstawienia córka Chronosa. Niemniej jednak chyba nie wyszło aż tak źle, skoro odwzajemnił jej pocałunek i nie sprowadził na siebie żadnych podejrzeń innych, prawdopodobnie. Z jednej strony rozumiał jej podejście, gdy zamknęli się w kabinie i usiadła na nim. Z drugiej jednak mogli przecież rozmawiać za pomocą telepatii i wtedy nikt kompletnie by ich nie usłyszał. Najwidoczniej Tanja zapomniała o jego zdolnościach, albo być może myślała bardziej metodycznie od niego i chciała zachować realizm. No bo jak by to wyglądało, gdyby poszli się pieprzyć i nie wydawali żadnych dźwięków, nawet szeptów? Podejrzanie. - Odkąd tylko tu weszliśmy, "skanuję" całe pomieszczenie - przyznał spokojnie, gdyż sam nie lubił być zaskoczony, czego dowód dał kilka chwil wcześniej krytykując ją niejako za zbytnią nonszalancję. Dostrzegł też te jej spojrzenie, które nie było tak jednoznaczne jak zawsze. Oboje przygryzali dolne wargi, co wywołało u niego dziwne uczucie. Zastanawiał się, czy jej również spodobał się ten pocałunek i czy ciało domaga się zupełnie czego innego niż rozum. U niego trochę tak było, bo choć pałał do niej niechęcią (mniejszą niż jeszcze dzień temu, ale jednak), tak cała ta sytuacja go nakręcała, a i Gashi dodatkowo zaprezentowała mu cały wachlarz umiejętności oralnych, całując go tak, jak jeszcze nikt nigdy go nie całował. Miała bardzo miękkie wargi i giętki język, idealnie komponujące się z tymi jego. Tylko dlaczego on teraz o tym myślał? - Warto wyeliminować go pierwszego - wyszeptał. Choć załatwienie Andre mogło być najcięższe z racji jego ilorazu inteligencji, tak miał nadzieję, że Gashi uda się naprowadzić go na odpowiedni trop i znaleźć sposób na herosa. Poza tym, czekała ich jeszcze narada wojenna, bo tak jak Mercer kojarzył niemal wszystkich z towarzystwa, tak warto było uzupełnić swoje informacje dotyczące ich zdolności, przyzwyczajeń i być może słabości. Albanka mogła mieć jakąś wiedzę na ten temat, a będzie to bardzo przydatne podczas tworzenia planu zasadzki. Skinął głową, zgadzając się z partnerką, że mają mało czasu na znalezienie potencjalnej siedziby i wykończenie NoGods. Zamiast jednak podnieść się i skończyć spotkanie w kabinie, dalej siedział na klapie i spoglądał na Tanję, która bardzo się wczuła w rolę kokieterki. Był ciekaw, co blondynce chodziło po głowie, jednak wyczuł zbliżającą się członkinię NoGods, dlatego nie odpowiedział nic, a mimo to córka Chronosa i tak zatkała mu usta. Skinął tylko głową, że rozumie to i delikatnie złapał ją za nadgarstek, po czym osunął jej rękę, żeby nie trzymała jej na jego twarzy. Za nic jednak nie spodziewał się, że zaraz blondynka zacznie jęczeć i to go totalnie zbiło z tropu, bo choć klimat odpowiadał temu, żeby trochę poudawali, tak odkąd przesunęła się nieco wyżej na jego kolana, penis nie był już tak stymulowany przez jej biodra. Nie wiedzieć czemu, spodobało mu się to, choć jego zdaniem dziewczyna znacznie przesadzała z odgłosami. Brzmiała jak typowa gwiazda porno, która robiła to na potrzeby dźwięku w produkcji. Choć z drugiej strony, może ona naprawdę tak miała? Jeśli tak, to... nakręcała go tym. Nie spodziewał się jednak tego pocałunku, na który odpowiedział z równie dużą zachłannością, by dorównać jej tempu. Co więcej, w przerwach na oddechy zdarzało mu się wzdychać mniej lub bardziej rozkosznie, bo Gashi znów osunęła się nieco niżej i ocierała się o jego członka. Ich krzątanie się brzmiało naturalnie i w rzeczywistości takie było, bo jedyne co udawali, to penetrację, reszta się zgadzała. W uniesieniu Mercer trochę się zapomniał i zaczął łapać Tanję za pośladki, mało brakowało też, by zahaczył palcami o jej kobiecość. Zamiast przerywać to, pogłębiał pocałunki i wsłuchiwał się w jej jęki, mając nadzieję, że chociaż w niewielkiej części powiązane są one z tym jak ją całuje, dotyka dłońmi i jak ocierają się o siebie. Niebezpiecznie zrobiło się w momencie, gdy Karen postanowiła sprawdzić, co dzieje się w kabinie, a on wyczytał to w jej myślach. Od razu skomunikował się za pomocą telepatii z Tanją, która bardzo wkręciła się w te udawanie i głównie na tym się skupiała. - Karen chce tu wejść - powiedział do blondynki, po czym wpadł na pewien pomysł. Nie było to jednak coś, za czym optowałby od samego początku, jednak sytuacja wymagała nadzwyczajnych środków. Telekinezą przekręcił cypel w drzwiach delikatnie, by półboginie nic nie słyszały i na moment uniósł Gashi za oba pośladki. Mocą odpiął swój pasek i opuścił spodnie do kolan, pozostając jedynie w bokserkach. Na sekundę przed wejściem Karen, złapał ręką za skrawek ubrania Gashi i osunął jej dekolt tak, by jedna pierś wyszła na zewnątrz. Nie pytając nawet o pozwolenie córki Chronosa, Mercer złapał za nią i zaczął ssać jej brodawkę wraz z sutkiem. Wtedy weszła Karen, która widząc ich teoretycznie pod koniec gry wstępnej, uśmiechnęła się tylko i poruszyła wymownie brwiami. Scott liczył na to, że Tanja dobrze odegra swoją rolę i oburzy się tym nieproszonym wejściem półbogini, a następnie wyrzuci ją z kabiny i zamknie za nimi drzwi, by uwiarygodnić całą tą farsę. Jasne, że można było rozwiązać to na wiele różnych sposobów, ale kto powiedział, że syn Hollera o tym nie myślał? Jakaś część bruneta chciała dobrać się do Tanji i na moment znalazła wspólny język z jego rozumem, proponując mu właśnie tego typu rozwiązanie. Pytanie tylko czy nie przegiął, bo jednak Albanka właśnie ocierała się szparką o jego penisa, przy czym dzieliły ich tylko materiały nie najgrubszych bokserek i cieniutkiego body, oraz Scott bez pozwolenia zaczął bawić się jej piersią. Dla niego najważniejsze było to, że Karen to kupiła, czytał jej przecież w myślach. Oby tylko Tanja nie wkurwiła się za tą improwizację.
Tanja Gashi
Re: San Jose - Tanja Gashi, Scott Mercer | 18.07.2022 Pon 20 Lut 2023, 20:48
Tanja ostatnie na co miała ochotę, to grzebanie w jej głowie, więc telepatyczne rozmowy nie były dla niej. Może i Scott był do tego przyzwyczajony, ale dla niej było to popierdolone, że w jej własnej głowie pojawia się ktoś inny i do niej mówi. Przytaknęła jedynie lekko, gdy przyznał, że ma oko na otoczenie. To dobrze. Pocałunek na kanapach nie był jakiś znakomity, ale do najgorszych też go zaliczyć nie mogła. Niemniej miała nadzieję, że nie będą musieli tego powtarzać, a ograniczą się do lekkiego flirtu i tyle reszcie wystarczy z tej szopki. Zaraz jednak przytaknęła na to, że Andre powinien paść jako pierwszy. Nie było to takie proste, ale z drugiej strony to mogło być najlepsze rozwiązanie. Jeżeli zabiją go pierwszego, to reszcie trudniej będzie się połapać w sytuacji aniżeli właśnie Andre. Czuła w kościach, że jakaś wścibska pizda będzie chciała sobie podglądać sytuację. Dlatego też siedziała mu właśnie na kolanach, a nie na umywalce oddalona od niego na 5 metrów. Warto było być przygotowanym na różne sytuacje, a skoro mieli udawać, to dla bezpieczeństwa lepiej było to robić bez przerw. Niestety. Zaczęła jęczeć, bo skoro uprawiają seks, to takie odgłosy temu towarzyszą. A że się nie hamowała? Raczej mało kiedy to robiła. Widziała konsternację na twarzy Mercera, ale chyba wiedział z czego to wynika. Trochę liczyła na to, że Karen chwilę posłucha przed łazienką i sobie pójdzie. Po co przeszkadzać, prawda? Ten pocałunek był inny i można tym razem powiedzieć, że Scott się postarał. Przez chwilę tylko go całowała i pojękiwała, ale gdy poczuła dłoń na swoim pośladku, podnieciła się bardziej, co tu dużo kryć. Przycisnęła więc ciało nieco bardziej do niego i jedną dłoń wsunęła w jego włosy i zacisnęła na nich palce. Ten pocałunek zdecydowanie jej się podobał, więc nawet na kilka chwil nie myślała o tym, że wcale nie musi jej dotykać, bo Karen przez drzwi nie widzi. Oczy jej nieco się rozszerzyły, gdy usłyszała w swojej głowie kto chce zobaczyć wszystko na swoje oczy. Myślała, że to sobie odpuści. Kiedy podniósł ją za pośladki, wiedziała, że ma w tym jakiś plan i to nawet sensowny... Do momentu w którym jej pierś nie znalazła się w jego ustach. No to kurwa mógł sobie odpuścić. Pomimo pewnego poziomu podniecenia, wkurwiła się, co postanowiła wykorzystać na intruza. Spojrzała oburzona na Karen. - Pojebało cię? Wypierdalaj stąd - warknęła i pociągnęła za klamkę z siłą zamykając przed jej twarzą drzwi, a następnie przekręcając cypel tym razem głośno i wyraźnie. Kobieta z NoGods tylko zachichotała i w akompaniamencie własnego stukania szpilkami opuściła łazienkę. Albanka jeszcze kilka chwil jęczała, coby uwiarygodnić swój powrót do przyjemności, ale pierś od razu schowała, a Mercerowi posłała wściekłe spojrzenie. Miałby problem, gdyby wzrokiem dało się zabijać. Po kilku chwilach zeszła z jego kolan i od razu poprawiła się i otrzepała, jakby mogła zmyć jego dotyk z siebie. Czym innym był pocałunek, a czym innym jej pierś. Przecież to tak, jakby ona go po jajach zaczęła dotykać. Są granice, a ta niepotrzebnie została przekroczona. Mógł ją po prostu całować albo po szyi nawet. Cycek był niepotrzebny. Nic jednak nie powiedziała, uspakajając się w kilka chwil. Rozpięła jeden guzik jego koszuli, potargała mu włosy i wyszła z kabiny, by zerknąć na swój makijaż. Ona pomadki na ustach już nie miała. - Zajebisty ten twój makijaż, nic się nie rozmazał - rzuciła normalnie, bo takie były fakty, a gdyby ktoś słuchał, to również mogłaby coś takiego powiedzieć. Skinęła głową w kierunku drzwi w niemym pytaniu czy wracają. Po chuj się ona zakładała z tą świruską?
Sponsored content
Re: San Jose - Tanja Gashi, Scott Mercer | 18.07.2022