San Jose - Tanja Gashi, Scott Mercer | 18.07.2022 DpyVgeN
San Jose - Tanja Gashi, Scott Mercer | 18.07.2022 FhMiHSP


 

San Jose - Tanja Gashi, Scott Mercer | 18.07.2022

Idź do strony : 1, 2, 3, 4, 5, 6  Next
Scott Mercer
Scott Mercer
San Jose - Tanja Gashi, Scott Mercer | 18.07.2022 Sro 24 Sie 2022, 14:12

18.07.2022 - San Jose, USA
637045877707270000
Tanja Gashi, Scott Mercer
Władze obozowe ewidentnie sobie z nim pogrywały, bo jak inaczej nazwać przymus współpracy z Tanją, byłą członkinią NoGods? I tak jak mógł zrozumieć jeszcze przypadek, który polegał na wyznaczeniu im patrolu tego samego dnia o tej samej godzinie, tak wyraźny rozkaz Tyra, by naprawili swoje relacje, był dla niego mocnym ciosem. A jak inaczej to zrobić niż wysłać ich na wspólną misję? Tym samym dwójka najbardziej nienawidzących się półbogów w obozie została wyznaczona do tego, by zlikwidować ukrywającego się od miesięcy członka NoGods, który zadomowił się w San Jose, na to przynajmniej wskazywały wszystkie ślady. Zadanie mogło potrwać nawet kilka tygodni nim uda się go wytropić, więc na wszelki wypadek syn Hollera zabrał ze sobą wiele potrzebnych rzeczy: od ciuchów na zmianę po eliksiry. Na szczęście zatrzymali się w hotelu o dość dobrym standardzie i mieli też osobne pokoje, dzięki czemu było mniejsze prawdopodobieństwo, że zabiją się we śnie.
Po rozpakowaniu się, wyszedł z pokoju i udał się do tego, w którym przebywała Tanja. Wywieszka "nie przeszkadzać" nie zrobiła na nim żadnego wrażenia i tym samym pociągnął za klamkę, a następnie wszedł do środka i o dziwo, było otwarte. Najwidoczniej Gashi nie spodziewała się, że zawieszka na klamce będzie niewystarczająca i trzeba przyznać, że ów widok podobał się Mercerowi, bo właśnie patrzył na przebierającą się córkę Chronosa. Czy może raczej ubierającą się, bo miała na sobie jedynie bieliznę, która i tak była dość kusząca oraz odsłaniała co nieco.
Wrzaśnięcie kobiety też na nic się zdało, bo Scott tylko skrzyżował ręce na klatce piersiowej i tylko dzięki ostatnim pokładom przyzwoitości obrócił się plecami do niej, by pozwolić jej dokończyć proces zakładania stroju.
- Co wiesz o tym Martinezie? Jaki jest? Co lubi? Gdzie można się go spodziewać? - spytał spokojnie i spojrzał na swój zegarek, który miał na lewym nadgarstku. Chodziło mu rzecz jasna o informacje, które nie były dostępne w obozowej bazie, bo póki co Scott wiedział o nim tylko tyle, że był to syn Hefajstosa, pochodził z Meksyku i trwał do samego końca w NoGods, tylko udało mu się uciec od śmierci z rąk syna Tartaru. Wydawało mu się więc, że mają do czynienia z jakiegoś rodzaju cwaniakiem, ewentualnie szczęściarzem.
Mimowolnie odwrócił nieznacznie głowę i kątem oka zerknął na w dalszym ciagu ubierającą się Albankę. Z podziwem spojrzał na jej pośladki, które były efektem wieloletniego treningu, dzięki czemu były krągłe i mocne, a także na jej biust, który niemal wylewał się ze stanika, góry bowiem dalej nie założyła najwidoczniej zastanawiając się, co będzie najlepsze w tej sytuacji. Jeśli nie został przyłapany na podglądaniu, to odwrócił spokojnie wzrok. Jeśli został, to też odwrócił, trochę bardziej nerwowo i też udawał, że nic takiego nie miało miejsca.
Tanja Gashi
Tanja Gashi
Re: San Jose - Tanja Gashi, Scott Mercer | 18.07.2022 Czw 25 Sie 2022, 09:35

[4]

To chyba jakiś żart! Słuchając bezpośredniego rozkazu Tyra, aż gotowała się w środku z kilku powodów. To nie ona miała (jako taki) problem z Mercerem. Dla niej zwyczajnie nie istniał i póki jej nie groził było dobrze. To on chciał jej śmierci i na to się czaił. Dlaczego miała być karana? Kolejny powód to polowanie na NoGods. Czy to jakiś pierdolony żart? Niemal nie zginęła z rąk Scotta właśnie przez to zadanie, a teraz miała do niego dołączyć? Wygarnęła (no dobra, bardzo kulturalnie zaznaczyła) Tyrowi, że nie będzie bawić się w Scotta i zabijać jak popadnie. Zna mniej lub bardziej tych ludzi i może pomóc w przypadkach, które na to zasłużyły (jak Mercer), po prostu. Nie wiedziała czy bóg się zgodził czy po prostu mieli farta i pierwszy cel faktycznie na to zasłużył, bo przecież odpowiedzi nie otrzymała.
Gashi spakowała do torby sportowej wszystko, co mogło się okazać potrzebne zaczynając od ubrań i kosmetyków, a kończąc na broni i eliksirach. Na szczęście hotel był dość przyzwoity, chociaż przyzwyczaiła się do różnych warunków, więc koniec końców chyba przyjęłaby wszystko. Poza wspólnym pokojem. Od razu wchodząc do pokoju zawiesiła zawieszkę i chcąc się od razu przebrać nie pomyślała o tym, by przekręcić zamek. Nie spodziewała się przecież, że Mercer czy ktokolwiek inny jej tu wejdzie. Ściągnęła z siebie wszystko poza bielizną i po rozpakowaniu się debatowała w co się ubrać. Kątem oka dostrzegła ruch i wrzasnęła bardziej z zaskoczenia, a nie przerażenia. Miała mu dosadnie wygarnąć, ale stwierdziła, że nie ma to sensu, bo i tak nie wyjdzie. Cymbał. Widząc, że się odwraca założyła szybko czarne, materiałowe spodenki. Z górą jednak miała problem. Było gorąco, a jednocześnie Tanja chciała się ubraniami wpisać w to, z czego Martinez ją kojarzył i co lubił.
- Mnie lubi. Co jakiś czas próbował do mnie startować, możemy więc to wykorzystać do rozproszenia go. Chujowy jest, ot co. Typowy karaluch, strasznie wygodnicki więc najprawdopodobniej trzeba popatrzeć po bogatszych klubach, ale tych od zaplecza. Na takich lubił się bawić. Bogaci, nadęci, naćpani. To jest śmietanka towarzyska - nie zauważyła, że na nią patrzy i pewnie to dobrze. W końcu założyła półprzezroczysty, czarny top i spięła jeszcze włosy w specjalnym nieładzie, jak to często miało miejsce za NoGods. Makijaż na szczęście już miała, więc tu nie musiała się bawić.
- Takie imprezy dla vipów toczą się dzień i noc, więc możemy już szukać klubu i Martineza - rzuciła zakładając ciężkie buty, by w końcu wstać i stanąć przy Scotcie.
- Następnym razem pukaj - dorzuciła jeszcze, ale o dziwo spokojnie.
Scott Mercer
Scott Mercer
Re: San Jose - Tanja Gashi, Scott Mercer | 18.07.2022 Pon 29 Sie 2022, 15:00

Zastanawiał się, czemu bogowie i zarządcy tak go nienawidzą, że musi wszędzie łazić z Tanją. A to patrol, a to misja, zaraz zaczną sypiać ze sobą jeszcze, by "poprawić relacje", a co lepiej poprawia relacje niż wyładowywanie seksualnej frustracji na siebie wzajemnie? Scott miał już w planach rozmówić się z Corvusem oraz samym Tyrem jeśli będzie trzeba, bo na dłuższą metę ta sytuacja była dla niego nie do przyjęcia. Oczywiście rozumiał, że połączenie ich w ten duet z taktycznego punktu widzenia miało sens, ale pozostawała jeszcze sfera sympatii, która w ich przypadku obfitowała w samą nienawiść. Nawet najlepiej dobrani ludzie pod względem wiedzy i umiejętności nie dadzą rady dobrze współpracować, jeśli się nie znoszą.
Uniósł lekko brew, gdy usłyszał krótką charakterystykę Martineza.
- Nie dziwię się - stwierdził spokojnie, bo choć Mercer był chujem jakich mało, tak wcale nie zaskakiwało go to, że ów cel startował wielokrotnie do Tanji. - Myślisz, że do ukrywania się wybierze bogate kluby? - spytał poważnie, bo on w tej sytuacji krążyłby raczej po spelunach, nie chcąc zwracać zbytnio na siebie uwagi. Tymczasem ekskluzywne kluby w San Jose miały swoją renomę, swoich stałych bywalców i nietrudno było zostać tam dostrzeżonym. On jednak nic nie wiedział o tym Martinezie, więc musiał w całości polegać na osądzie Gashi, stąd dopytywał czy aby na pewno to dobry trop.
Kiedy stanęła przed nim, od razu schował ręce do kieszeni i spoglądał na nią z obojętnością wypisaną na twarzy.
- Jesteś pewna, że chcesz być przynętą? - spytał, choć tak naprawdę wcale go to nie obchodziło, po prostu może "tak o" rzuciła sobie ten pomysł, by coś sobie i jemu udowodnić.
Niewzruszony stał i kiedy usłyszał jej spokojną prośbę, by następnym razem pukał, nie mógł się do tego nie odnieść.
- Może zapukam - odpowiedział równie spokojnie, po czym odwrócił się na pięcie i już będąc plecami do niej dodał: - Ale nie bądź zaskoczona, jeśli zapomnę - dokończył równie spokojnie, ale jednocześnie dało się dostrzec w tym malutką nutkę dwuznaczności. Wszakże poniekąd zasugerował jej, że celowo tego nie zrobi i tak jak wcześniej mogła go podejrzewać o zwyczajną nieuprzejmość oraz czystą złośliwość, tak teraz wkradło się coś innego do tej wypowiedzi. On sam wiedział o co chodzi - podobał mu się widok półnagiej Tanji, bo jakby nie patrzeć, ciało Albanki było jedynym elementem jej jestestwa, który mu odpowiadał. To było dość ironiczne, że ze wszystkich kobiet w obozie to właśnie córka Chronosa była najbardziej w jego typie jeśli chodziło o fizyczne preferencje. Typowa zabawa bogów ich kosztem.
Chwycił swojego smartfona i od razu zaczął szukać klubów, które znajdowały się w standardzie Martineza. Mieli do obskoczenia 5 takich, więc wypadało się podzielić.
- Ja wezmę te dwa, ty weź te. Jeśli nie znajdziemy go w żadnym z nich, spotykamy się pod ostatnim - zarządził i nawet nie zamierzał z nią dyskutować o tym, czy zgadza się na taką wersję. - Zapisz sobie mój numer i napisz smsa, żebym widział twój - dodał i po chwili podyktował Gashi swój numer. Potem przedstawił jej resztę planu, która składała się wyłącznie z jednego punktu: jeśli go znajdzie, ma do niego zadzwonić i poczekać zanim wejdzie w jakąkolwiek interakcję.
Wyszedł z jej pokoju, ale zanim zamknął za sobą drzwi, rzucił tylko na odchodne:
- Nie daj się zabić... ślicznotko - powiedział niby z uszczypliwością w głosie, ale jednak nie do końca. A przynajmniej w jego mniemaniu nie wyszło tak kąśliwie, jakby chciał.
Udał się do pierwszego klubu, w którym rozpoczął poszukiwania Martineza.
Tanja Gashi
Tanja Gashi
Re: San Jose - Tanja Gashi, Scott Mercer | 18.07.2022 Pon 29 Sie 2022, 22:20

Gashi to rozumiała, że Tyr chciał zdusić sprawę w zarodku, niż dopuścić do początku wojny domowej. W końcu bóg jasno się wyraził, że jeżeli jedno z nich zginie czy to przez misję czy bo siebie pozabijają, drugie nie ma już dożywotnio wstępu do obozu. Chcąc nie chcąc musieli współpracować, o ile chcieli mieć gdzie wrócić. I tak czuła się karana, bo to nie w niej leżał problem. Chyba swoją drogą już wiedziała, co za "mam swoje powody" miał Corvus. Pod tytułem mam związane ręce, Tyr zadecydował. tak to widziała.
Nie skomentowała jego pierwszych słów spodziewając się, że miała to być jakaś obelga w stylu "wiadomo, że za kimś takim jak ty, tylko szuja z NoGods może się oglądać".
- Jestem przekonana, że tak jest - odpowiedziała pewnie, bo znała Martineza za dobrze, by podejrzewać, że on gdzieś będzie się chował. Lans, alkohol i dobra zabawa ponad wszystko. Przecież między innymi dlatego pewnie przeżył. Zawsze umiał się wymiksować w ostatniej chwili z ważnych akcji. A mimo to miał mnóstwo brzydkich spraw na swoim koncie.
- Nie pierwszy i nie ostatni raz - wzruszyła lekko ramionami, bo nie była to dla niej jakaś nowość. A tu było nawet łatwiej, bo nie wchodziła w rolę dziwki, agentki nieruchomości czy kogoś innego jeszcze, tylko jego znajomej, co niejako było prawdą. W końcu się znali, powinno więc być łatwiej.
Uniosła lekko jedną brew słysząc o tym, że być może zapomni zapukać. Nie wiedziała jak to interpretować, więc zrobiła to w jedyny słuszny - należy zamykać drzwi na zamek. Widziała co prawda jego wzrok jak wszedł, ale nie sądziła, by był na tyle prosty, by odrobina ładnego ciała sprawiła, że by zmięknął i patrzył na nią już inaczej. Pewnie chciał być złośliwy jak zawsze.
Kiedy Mercer szukał klubów, ona wkładała do ukrytej kieszeni kilka przydasiów. Spojrzała na niego i w jego telefon dopiero, gdy przedstawił jej plan. Nie miała zamiaru się wykłócać, bo był to dobry pomysł, a nie była dzieckiem (czy Scottem) by negować jego pomysły tylko dlatego, że go nie znosiła. Sięgnęła po telefon i zapisała dyktowany przez niego numer. Po chwili wysłała mu smsa z podpisem "Tanja" i tyle. Uniosła tylko lekko brew, gdy zabronił jej wchodzenia z interakcję. Uważaj bo będzie czekać na księcia.
- Tsa - mruknęła tylko na jego prośbę, a potem wyszła i ona. Po zamknięciu pokoju hotelowego kartą udała się do swojego pierwszego klubu. Ten był dość mały, więc po szybkim rekonesansie okazało się, że go tu nie ma i nikt o nim nie słyszał. W drugim klubie było już nieco lepiej, bo kilka osób go kojarzyło, ale od dawna tu się nie pojawiał. Zmienił miejscówkę. Poszła więc pod ostatni klub. Po kilku minutach czekania przed wejściem jej się znudziło i weszła do środka.
Gdy już wszystko wiedziała zamówiła drinka przy barze, którego zaczęła sobie sączyć w oczekiwaniu na tego cepa. Żeby nie było, wysłała mu wiadomość "weszłam do środka", by nie czekał na nią na zewnątrz, gdy ona już tu siedzi.
Scott Mercer
Scott Mercer
Re: San Jose - Tanja Gashi, Scott Mercer | 18.07.2022 Wto 30 Sie 2022, 15:21

To faktycznie mogło być tak, że bogowie decydowali za generała w wielu sprawach, bo nie można zapominać o tym, że Juarez wciąż był pod nimi. Bezpośredni rozkaz od Tyra mógł być już wcześniej realizowany tylko rękami Corvusa, a gdy okazało się, że jego autorytet nie wystarczy, do akcji musiał wkroczyć sam zarządca obozu. To było bardzo w stylu bogów, dlatego też jakby tak Scott się bardziej nad tym zastanowił, to pewnie przyznałby rację Tanji, o ile ta w ogóle podzieliłaby się tą myślą z nim.
- Więc będziesz przynętą - stwierdził chłodno, bo jemu przecież nie zależało na jej bezpieczeństwu. Liczyło się tylko i wyłącznie wykonanie zadania, bo tak naprawdę wątpił w to, że zostałby wydalony z obozu, gdyby poświęcił kogoś takiego jak Gashi dla wykonania misji. Obóz od wieków działał właśnie w taki sposób: za wieloma herosami wcale nie płakano, więc dlaczego tym razem miałoby być inaczej? Bo brakuje rąk do pracy? Give me a break, to tylko populistyczny tekst, by inni zaczęli akceptować NoGods pośród nich.
Będąc juz poza hotelem obskoczył dwa kluby, w których nie znalazł Martineza. W jednym co prawda bywał, ale był tam tak dawno, że nie było zbyt wielkich szans na to, aby się tutaj pojawił. Otrzymał też wiadomość od Albanki, która potwierdziła jego przypuszczenia: była bliżej namierzenia celu i przebywała właśnie w ostatnim z klubów do przeszukania. Swoją drogą, było to dość złośliwe ze strony świata (lub bogów), że na pięć nocnych klubów Martinez zabawiał się w tym, który zaczęli sprawdzać na samym końcu.
Wszedł jakieś kilkadziesiąt minut po Tanji do środka, bo w przeciwieństwie do niej miał dużo większy dystans do pokonania. Nie miał jednak jej tego za złe, bo przecież sam wybrał te dwa punkty do przeszukania. Pewnym krokiem zmierzał do baru, jednak gdy zobaczył, że przy blondynce znajduje się już jakiś facet, postanowił obserwować sytuację z daleka pod pretekstem szukania odpowiedniego miejsca dla siebie. Nie był to Martinez, ale być może córka Chronosa była już w trakcie wyciągania informacji, więc na wszelki wypadek udawał, że się nie znają. Robił to do tego stopnia, że po chwili podszedł do baru i nawet nie przywitał się ze znajomą (bo w normalnych warunkach by to zrobił, akurat...), a jedynie zamówił piwo u barmana, jednocześnie nawet nie zwracając uwagi na Tanję i jej nowego kolegę. Zdołał wyłapać tylko kilka zdań, które były raczej niezobowiązujące, czy może raczej - były próbą flirtu ze strony na oko 40-latka o dość przeciętnej aparycji.
Usiadł kilka miejsc dalej na krześle barowym i sączył piwo, co jakiś czas dyskretnie zerkając to na Albankę, to na teren wokół, by nie przegapić na przykład pojawienia się Martineza w środku. A może zabawiał się w jakimś pokoju VIP, którego wejście znajdowało się kilkanaście metrów dalej po schodach?
Tanja Gashi
Tanja Gashi
Re: San Jose - Tanja Gashi, Scott Mercer | 18.07.2022 Sro 31 Sie 2022, 10:06

Nie robiło na niej wrażenia bycie przynętą, ani też nie martwiła się zbytnio o swoje bezpieczeństwo. Umiała grać. Scott mógł sobie wątpić w bycie wypierdolonym, ale ona nie. Słyszała już od Jellala o złości samego Zeusa, gdy okazało się, że jego córka zmarła, a potem jeszcze większym gniewie, gdy okazało się, że żyła, tylko nikt nawet nie zamierzał spróbować znaleźć ciała czy coś. Corvus więc podobno bardzo mocno rozliczał za śmierć towarzyszy od tamtej pory, bo głupi nie był. Musiał wiedzieć, że wcześniej półbogowie byli gotowi poświęcić towarzyszy dla własnego bezpieczeństwa. Ba, pewnie sam niegdyś tak robił.
Gashi siedziała przy barze z drinkiem w ostatnim klubie obserwując otoczenie przy sączeniu alkoholu i akompaniamencie głośnej muzyki. Liczyła na to, że wpadnie na Martineza, skoro tutaj bywał. Nic jednak takiego się nie działo, a osoby wchodzące albo opuszczające pokoje VIP w niczym go nie przypominały. W końcu jednak przysiadł się do niej jakiś starszy facet, który spytał czy czeka na Martineza.
Tanja uznała, że facet może go znać, więc rozpoczęła miłą rozmowę oczywiście informując faceta, że nie czeka. Wpadła się pobawić i słyszała, że dawny znajomy tu bywa i chciałaby się spotkać, napić. Ot, nic poważnego przecież, bo to tylko przypadek. Usłyszała jego imię wypowiadane i się zainteresowała.
Z każdą chwilą jednak jej nadzieje malały i domyślała się, że facet nie ma nic wspólnego z Martinezem, tylko sprawdzał czy jest sama, bo miał ochotę ją poderwać. Z czym do ludzi? Kobieta zamówiła kolejnego drinka po wypiciu wcześniejszego i na kolejny tekst faceta aż westchnęła. Męczył ją.
- Czy ty widziałeś swoje odbicie w lustrze? Jesteś starym, zapuszczonym dziadem. Naprawdę sądzisz, że jakakolwiek młoda, atrakcyjna kobieta się tobą zainteresuje? I to jeszcze na ten denny podryw? Wypierdalaj stąd, bo stanę się nieprzyjemna - rzuciła dość ostro do starszego faceta. Patrzyła na szok malujący się na jego twarzy i zastanawiała się czy ma jaja. Wkurwi się czy zawstydzi? Po kilku chwilach okazało się, że to drugie, bo po zapowietrzeniu się odszedł bez słowa.
- Pojebani ludzie - mruknęła do siebie, gdy została sama. Upiła drinka i spojrzała na Scotta, bo wiedziała od jakiegoś czasu, że tu siedzi. Nie była ślepa. Zastanawiała się czy Martinez wie jak Mercer wygląda, ale było to możliwe. Lepiej nie ryzykować. Odwróciła się więc do niego plecami i pijąc powoli drinka obserwowała otoczenie. Po wypiciu alkoholu poszła nawet potańczyć, by wtopić się w tłum i utrzymać pozory, gdyby z jakiegoś powodu poszukiwany Martinez ją obserwował.
Scott Mercer
Scott Mercer
Re: San Jose - Tanja Gashi, Scott Mercer | 18.07.2022 Sro 31 Sie 2022, 14:58

Syn Hollera był dobrym łowcą, więc potrafił tropić i zdobywać informacje. Tu jednak musiał się zdać na umiejętności Tanji, która mogła wyciągnąć znacznie więcej od niego w znacznie krótszym czasie. Optymalizacja pracy była istotna, więc swoją rolę póki co ograniczył do obserwatora, który w odpowiednim momencie zareaguje, jeśli zrobi się zbyt gorąco. Póki co jednak na to się nie zanosiło, bo nawet nie zlokalizowali Martineza. Oboje jednak przeczuwali, że mężczyzna prędzej czy później pojawi się w tym klubie i wtedy będą mogli przejść do właściwej części zadania.
Spojrzał z małym zainteresowaniem na Gashi, która szybko spławiła natręta, a następnie zaczęła sączyć alkohol. Ich spojrzenia nawet spotkały się an moment, ale nic wielkiego z tego nie wyniknęło. Chwilę później Albanka wyszła na parkiet i zaczęła się bawić w najlepsze, podczas gdy on zamówił kolejnego drinka, by utrzymać pozory picia, bo przecież sączył stosunkowo wolno jak na swoje możliwości. Co jakiś czas zerkał w kierunku tańczących osób, skupiając swój wzrok oczywiście na Tanji, jednak z racji dystansu nie było wiadomo, na kogo tak naprawdę może patrzeć. Równie dobrze mógł obczajać inną laskę. Musiał przyznać, że córka Chronosa potrafiła się ruszać i robiła pożytek ze swojego ciała. Jeśli miała kogoś poderwać, to zanosiło się na sukces.
Obrócił wzrok i upił kilka łyków drinka, by następnie rozejrzeć się znudzonym wzrokiem po wnętrzu. W końcu dostrzegł Martineza, który właśnie wszedł do klubu, jednak nie wejściem głównym, a tym dla VIPów bez kolejki, jak gdyby w ogóle o tej godzinie miały być tu tłumy. Po przywitaniu się z kilkoma ochroniarzami oraz dwoma kelnerkami spotkanymi po drodze, już miał zamiar iść w kierunku pokoju dla ważnych osobistości, gdy nagle dostrzegł Tanję i po chwilowym przyjrzeniu się jej, najwidoczniej zmienił swoje dotychczasowe plany.
Zaszedł od tyłu tańczącą blondynkę, która najpewniej dała mu po prostu podejść i od razu położył dłonie na jej biodrach, zachęcając do tego, by pokręciła trochę nimi tuż przy jego spodniach.
- Nie spodziewałem się ciebie tutaj, niunia - rzucił tym samym, pół-kuszącym, pół-bezczelnym tonem, który najpewniej w uszach wielu brzmiałby obrzydliwie. Wiedział jednak na co może sobie pozwolić przy Albance. - Nie widzieliśmy się odkąd... odeszłaś od nas - dodał po chwili, przybliżając swoje usta niebezpiecznie blisko jej ucha. - Prawie umarłem z tęsknoty - przyznał niby uroczym tonem, jednak dało się wyczuć w tym nutkę podstępu. - Mam nadzieję, że będziesz chciała nadrobić stracony czas - zasugerował, po czym przeniósł dłoń na jej brzuch, a następnie niemal nie wsunął go pod dolną część odzieży córki Chronosa. Powstrzymał się jednak w ostatniej chwili, spodziewając się odrzucenia przez Gashi.
W tym czasie Scott udawał, że nie interesuje się tą sprawą, jednak w rzeczywistości co jakiś czas zerkał za siebie i kontrolował sytuację, by nie okazało się, że zaraz oboje znikną mu z oczu. Pierwsza część planu się powiodła: namierzyli Martineza, teraz należało się go pozbyć, ale do tego była jeszcze długa droga, wszakże nie opracowali szczegółowego planu i musieli działać trochę po omacku.
Tanja Gashi
Tanja Gashi
Re: San Jose - Tanja Gashi, Scott Mercer | 18.07.2022 Sro 07 Wrz 2022, 08:17

Tanja uwielbiała tańczyć, zresztą tak samo jak śpiewać, więc nic dziwnego, że okazywało się na parkiecie, że potrafi to robił. Jej ruchy były płynne oraz rytmiczne i choć robiła to dla własnej przyjemności, tak nie wątpiła w to, że wielu może w tym momencie pociągać. Nie interesowało ją jednak, kogo wzrok na niej spoczywa, a jedynie pilnowała się, by nie stracić czujności i właśnie pod pretekstem tańczenia lustrować otoczenie.
W pewnym momencie poczuła na sobie świdrujący wzrok i choć zachowywała pozory, była gotowa na wszystko. To Martinez czy Scott się wkurwia, że "dobrze się bawi"? Możliwości były właściwie dwie, no chyba, że był to inny napaleniec. Kiedy jednak poczuła za sobą zapach badziewnych perfum, od razu wiedziała kto za nią stoi. Tylko jedna osoba na świecie wydawała fortunę na "unikalne i personalizowane" perfumy, które śmierdziały jak kupa łajna. "Feromony". Pozwoliła więc się zajść, choć miała ochotę się odwinąć już w momencie, gdy jej dotknął. Jak ona tego nie cierpiała.
- Martinez? No ja z pewnością ciebie też nie - odpowiedziała zdziwionym tonem, by zaraz dodać. - Ale jak już tu przyszłam, to usłyszałam w tłumie twoje imię i byłam ciekawa czy to o ciebie chodzi - uśmiech w jej tonie głosu był niemal namacalny, chociaż miała ochotę robić coś zgoła innego. Zaśmiała się cicho i krótko, gdy powiedział o tęsknocie.
- Co to za oskarżenia? Ja wcale nie odeszłam - rzuciła oburzona, jakby faktycznie wkurzyła się na takie pomówienie. Niemal nie zwymiotowała kiedy rzucił tekstem o nadrabianiu czasu. Przekręciła nieco głowę i uniosła brew tak, by widział, gdy jedna jego ręka znalazła się na nisko. On już doskonale wiedział na ile była skłonna mu pozwolić, więc niech lepiej nie szarżuje. Chyba narkotyki aż tak mózgu mu nie wyżarły?
- Zdecydowanie musimy się napić i pogadać - przyznała chętnie uśmiechając się przy tym, jakby spędzanie czasu ze "starym kumplem" faktycznie ją interesowało. W końcu obróciła się do niego przodem szerzej się uśmiechając, jakby na jego widok.
- Nie powiem, brakowało mi znajomych gęb w ostatnich latach - mruknęła przesuwając paznokciem po jego zaroście, a następnie patrząc mu prosto w oczy. Nie ufała mu i sądziła, że on do końca nie ufa jej. Pewnie trochę ten "taniec" potrwa, nim w końcu go podejdą.
Scott Mercer
Scott Mercer
Re: San Jose - Tanja Gashi, Scott Mercer | 18.07.2022 Sro 07 Wrz 2022, 15:20

Mercer nie pierwszy raz był w terenie, więc doskonale wiedział, jak ma się zachować. Przede wszystkim musiał stać z boku i się niczym nie wyróżniać, by nie zaryzykować czasem rozpracowania go przez Martineza. Jako łowca NoGods zapewne był znany w środowisku i tak na dobrą sprawę musieli liczyć w największym stopniu na arogancję wroga, który mógł z tego powodu po prostu nie skojarzyć w pierwszej czy drugiej chwili syna Hollera. W końcu między nimi nigdy nie doszło do żadnego spotkania, więc skoro ich drogi się nie skrzyżowały, to może nawet nie miał świadomości istnienia kogoś takiego?
Wzrokiem dalej świdrował Tanję i Martineza, jednak co jakiś czas zachowując całkowitą naturalność w swoich ruchach tracił zainteresowanie parką, by spojrzeć to na wybór alkoholi, to na innych klientów klubu, którzy tak jak Gashi bawili się w najlepsze tańcząc i pijąc. Nie oznaczało to jednak, że nie zwracał uwagi na to, co dzieje się poza kadrem, bo cały czas kontrolował sytuację i z pomocą swoich wyczulonych zmysłów ogarniał wiele rzeczy, na które ktoś inny mógł nawet nie spojrzeć. Zaliczało się do tego między innymi dbanie o bezpieczeństwo Tanji, która zarzuciła sieć na Martineza i teraz potrzebowała swobody, by działać jak najskuteczniej. Tylko dlaczego on zakładał, że dziewczyna zechce wykonać zadanie? Dlaczego nie pomyślał najpierw o tym, że może go zdradzić i wydać byłemu członkowi NoGods, który z chęcią pozbędzie się kogoś takiego jak Scott? To było zastanawiające, że nie miał wątpliwości co do postępowania Albanki. Jeszcze kilka tygodni temu byłoby to nie do pomyślenia.
Martinez w tym czasie dotykał blondynkę w najlepsze i nawet nie zarejestrował tego, że dziewczyna czasem z obrzydzeniem wręcz reagowała na jego niektóre gesty. Inną sprawą było to, że Tanja świetnie się z tym kryła i pod płaszczykiem dobrej koleżanki, która może mieć ochotę na coś więcej, wymiotowała pewnie na wszystkie strony, gdy tylko były NoGods otworzył usta.
- Skąd wiedziałaś, że możę chodzić o mnie? Martinezów są tysiące na świecie - spytał z kuszącym tonem i bez pozwolenia Gashi zaczął ocierać się kroczem o jej pośladki. Chyba tylko pozorny taniec powstrzymywał go od tego, by nie wsunąć dłoni pod jej spodnie i nie zacząć się do niej dobierać. Fizyczności jednak odmówić sobie nie potrafił, bo jak przyznał: stęsknił się za córką Chronosa, która w dalszym ciągu bardzo mu się podobała.
- Moim zdaniem odeszłaś i to bez pożegnania - utrzymywał spokojny ton i zaraz odsunął rękę, gdy Tanja spojrzała na niego z tym samym wzrokiem co zawsze, gdy pozwalał sobie na zbyt wiele. Krocze też odsunął, wracając do gładzenia ją po biodrach. - No i bez porządnego rżnięcia - zasugerował, bo choć Gashi nigdy nie wyrażała zbytniego zainteresowania Martinezem, tak on będąc przekonany o swojej wyjątkowości żył w przeświadczeniu, że jej opór wynika z ogłady, a nie z braku zainteresowania. Innymi słowy, Martinez myślał, że Tanja chce uprawiać z nim seks, tylko jest zbyt dumna, by wyrazić to wprost.
Bezczelny uśmiech powiększył się, gdy blondynka obróciła się przodem do Martineza i ten mógł podziwiać teraz jej urodę. Mało tego, przesunęła paznokciem po jego zaroście, co on osobiście potraktował jako zachętę do zacieśnienia więzi.
- Mi brakowało tylko twojej - powiedział spokojnie i zaraz nachylił się do jej ucha. - Chociaż głównie tęsknię za tym, co masz pod ubraniem - jego ton był spokojny, ale miał też w sobie pewną dozę bezczelności, przez co mogło to zabrzmieć doprawdy obrzydliwie. Martinez jednak za nic się tym nie przejmował, bo przecież był najgorętszym facetem w całym mieście, nieprawdaż?
- Napijmy się, niunia - zaproponował chwilę po sugestii ze strony Gashi. - Potem możemy iść do pokoju VIP, gdzie najpierw zatańczysz dla mnie, a później przypomnisz mi, za czym tak tęskniłem - zabrzmiało to tak, jakby kiedykolwiek Martinez widział Gashi nago i co więcej - w jakiś sposób to wykorzystał, jednak takie coś nigdy nie miało miejsca. On po prostu był zbyt pewien siebie i emanował wręcz arogancja, by przyznać przed samym sobą, że Tanja nigdy mu za przeproszeniem "nie dała".
Scott patrzył na całą tę scenkę z pewnym obrzydzeniem i poniekąd irytowało go, w jaki sposób Martinez zwraca się do Tanji, jak gdyby była ona jakąś ladacznicą, a nie pełnowartościową kobietą. To właśnie przez takich jak Martinez, Mercer miał niepochlebne zdanie o wszystkich NoGods i paradoksalnie tylko Tanja zdawała się pokazywać, że byli też inni, nieco bardziej ułożeni herosi w ich szeregach. Na razie jednak nie mógł w żaden sposób reagować, bo ich działania dopiero się rozpoczęły i tak naprawdę więcej zależało teraz od Gashi niż od niego. Sprzedanie mu kosy w żebra czy w nerki nie wchodziło w grę, zbyt dużo było tu gapiów.
Tanja Gashi
Tanja Gashi
Re: San Jose - Tanja Gashi, Scott Mercer | 18.07.2022 Nie 18 Wrz 2022, 20:28

Gashi nienawidziła takich typów jak Martinez. Cwaniaki żerujące na innych, przekonani o własnej zajebistości, wręcz idealności... W rzeczywistości będąc zwykłą, kupą gówna. Każda chce im się oddać, ale tylko "bawią się", że nie. Żałosne.
- Martinezów może i tak, ale Adan to już niezbyt popularne imię - dobrze, że chociaż jeden barman wypowiedział jego imię, bo gdyby nie zdradziłby nikomu imienia mogłaby mieć problem. Jednak ten cymbał niezbyt krył się ze swoją tożsamością. Jak to ten typ, pewnie uważał, że nie musi. No cóż, może jednak było warto?
- Pojechałam tańczyć na grobie znienawidzonej rodziny. Gdy wróciłam nie było już nikogo i niczego. Nie miałam pojęcia co się stało. Gdybym tylko wiedziała o planowanej akcji i kiedy ona ma się odbyć, to bym była na czas - wyjaśniła spokojnie ignorując to rżnięcie. Zaraz jednak dodała. - Ty jednak przeżyłeś. Dobrze. Kto wie, może uda nam się odbudować wszystko - zarzuciła przynętę, bo być może cymbał wyda przy okazji swoich niezbyt ogarniętych kumpli. To by było dość wygodne dla niej, bo na pewno by tym zapunktowała w obozie. Przynajmniej u władz.
- Tego, słodziutki nigdy nie doświadczyłeś - mruknęła niby to rozbawiona gdy zasugerował tęsknotę za jej ciałem, którego nigdy nie widział w pełnej okazałości, jak i nie dotykał tak naprawdę. Boże, jaki ten człowiek był obrzydliwy. Dało się być bardziej odrażającym?
- Nie zapędzaj się Adan. Może ostatnio dostałeś w łeb, ale nie jestem jedną z twoich suń. Co najwyżej ty zatańczyć dla mnie. Jak ci pozwolę - błysk w oku pokazał charakter Tanji, z którym to już mężczyzna miał do czynienia. Przekraczał linię i musiał o tym wiedzieć. Jednak jako Tanja z NoGods zaraz cicho się zaśmiała jakby wszystko poszło już w zapomnienie. Ot, kumpelskie żarty.
- Chodź na tego drinka, ale do tamtego stolika. Wiesz, że lubię mieć parkiet pod ręką. Idź po drinki. Chyba pamiętasz jeszcze co lubię pić? - uśmiechnęła się słodko siadając przy wolnym stoliku zupełnie jakby nie brała pod uwagę jego sprzeciwu i nie brała, bo taką przecież Martinez ją znał i lubił.
Scott Mercer
Scott Mercer
Re: San Jose - Tanja Gashi, Scott Mercer | 18.07.2022 Wto 20 Wrz 2022, 13:34

Martinez nie krył się ze swoją fascynacją względem Tanji, dlatego łatwo było się domyślić, że przy swojej osobowości będzie próbował wręcz bezczelnie sugerować jej przespanie się ze sobą. Był jednak na tyle zapatrzony w samego siebie, że nie dostrzegał tych drobnych gestów czy reakcji, które świadczyły o zażenowaniu czy nawet obrzydzeniu Gashi. To działało na korzyść misji, dlatego też dobrze, że Adan łyknął to wszystko i dalej drążył temat, wpadając w pułapkę Albanki, która powoli rozpracowywała byłego kolegę z NoGods.
- Nie tylko ja przeżyłem - rzucił sugestywnie, po czym znów obrzydzliwym wzrokiem zlustrował Tanję, skupiając się w głównej mierze na jej piersiach, które jako tako było widać przez cienki materiał górnej części jej garderoby. - Zawsze można to zmienić - poruszył wymownie brwiami sugerując Tanji, że gdyby ta miała ochotę na pokazanie mu kawałka ciała, to on na pewno tym nie pogardzi.
Uniósł lekko brew nie kryjąc zaskoczenia, kiedy córka Chronosa wyraziła swoje delikatne oburzenie względem jego zachowania. Zareagował dokładnie tak jak zawsze, dlatego też nie było w tym nic zaskakującego. Gdy jednak dziewczyna się zaśmiała, Martinez również zachichotał i znów ją objął, tym razem u dołu pleców. Mało brakowało, by jego dłoń zjechała na jej pośladek, ale w ostatniej chwili mężczyzna się powstrzymał od tego gestu.
- Zawsze lubiłem w tobie to, że jesteś taka harda - uśmiechnął się i to nawet przyjaźnie. - Dzięki temu zaliczenie ciebie to wyzwanie, a nie "kolejny dzień w pracy" - zaśmiał się głośno ze swojego sprośnego żartu i chyba naprawdę sam siebie nim rozbawił.
Adan zgodził się przysiąść przy wybranym przez Gashi stoliku, a sam poszedł po drinki do barmana, który zaraz zaczął przygotowywać trunki dla obojga. Martinez niestety nie pamiętał, za jakim alkoholem przepadała Tanja, dlatego postawił na zwykłą margaritę, która była dość neutralnym wyborem i istniała duża szansa, że nawet wobec pomyłki, blondynka przyjmie to z ochotą. Kobiety miały słabość do tego drina.
Scott przekręcił się na krześle barowym i popijał piwo jak gdyby nigdy nic, udając przy tym, że zajmuje się czymś w telefonie. Co jakiś czas jednak spoglądał na Martineza, który podszedł na tyle blisko, że dzieliło ich raptem kilka krzesełek przy blacie. Przy odpowiednim timingu był w stanie załatwić członka NoGods tu i teraz, jednak powstrzymał się, gdyż w dalszym ciągu w klubie znajdowało się zbyt dużo gapiów, którzy mogliby stanowić kłopot podczas próby zabójstwa. Korzystając z chwili, kiedy Adan rozmawiał z barmanem, którego najwidoczniej znał, Scott wystosował SMSa do Tanji, a następnie spojrzał na dziewczynę i skrzywił się wręcz, potwierdzając tylko to, co napisał.
Zaraz wrócił do popijania piwa i czekał na odpowiedni znak od córki Chronosa, bo spodziewał się, że ta ma plan i zaczęła wdrażać go w życie, wszakże nie napisała do niego żadnej wiadomości z prośbą o pomoc. Uznał więc, że jego zadaniem jest czekać na jej znak, co średnio mu się podobało, ale misja była ważniejsza od ich niesnasek.
Cel chwycił po jednym drinku w każdą rękę i wrócił do stolika, przy którym siedziała wygodnie Gashi.
- Margarita dla mojej niuni - uśmiechnął się pewnie i położył na blacie drinka o jasnej barwie, a następnie od razu przysiadł się obok i objął Tanję jedną ręką niczym swoją kobietę. - Za spotkanie - delikatnie pomachał drugą dłonią, w której znajdował się najpospolitszy kamikadze, tylko w kielichu zamiast w kieliszku do wódki.
Tanja Gashi
Tanja Gashi
Re: San Jose - Tanja Gashi, Scott Mercer | 18.07.2022 Sob 24 Wrz 2022, 20:50

- O proszę. Ktoś interesujący przeżył? - spytała faktycznie zaintrygowana, jednak podłoże tej ciekawości było inne, niż Martinez mógł sobie zakładać. Jeśli było ich więcej, to może warto było spędzić tu więcej czasu i rozpracować wszystkich na raz, a nie tylko jednego wkurwiającego, ale jednak pionka? Oczywiście nie skomentowała tej propozycji zmiany sytuacji, bo oboje doskonale wiedzieli co ona na ten temat próbowała. Tyle razy mu się nie udało i naprawdę sądził, że tym razem coś się zmieni? Naiwny... I dobrze.
Uśmiechnęła się szerzej, gdy przyznał za co ją lubi. Nie była harda, tylko miała mózg. No dobra, może i była, ale tacy faceci jak on byli zabawni w swoim zachowaniu. Jednocześnie liczyli na uległe laski, które na jedno spojrzenie rozłożą nogi, a jednocześnie kobiety jej podobne najbardziej pociągały mężczyzn. Rozdwojenie jaźni czy jak? Na jego jakże ciekawy żart tylko wywróciła oczami, bo nie było to zabawne nawet dla byłej Tanji z NoGods.
Kiedy Adan był przy barze, jej telefon zawibrował, a kobieta od razu po niego chwyciła. Domyślała się kto wykorzystał okazję i postanowił jej coś przekazać. Spodziewała się jakiegoś opierdolu, że powoli jej idzie albo pytania o plan, dlatego te wiadomości ją zdziwiły. Odnalazła go wzrokiem i przytaknęła jedynie lekko w międzyczasie kasując owe wiadomości, gdyby jakimś cudem Martinez miał jej dobrać się do jej telefonu. Nie żeby umiał w te klocki, bo dobry był w sumie tylko w ucieczce i podkładaniu nogi innym.
Uśmiechnęła się lekko, gdy wrócił mężczyzna i postawił przed nią najbardziej nudnego drinka. Sięgnęła jednak po kieliszek unosząc go lekko.
- Za spotkanie - zawtórowała i upiła małego łyka, by zaraz uśmiechnąć się pod nosem. - Widzę, że jednak nie pamiętasz co lubię pić - uniosła lekko jedną brew jakby zawiedziona jego postawą, by zaraz machnąć lekceważąco wolną dłonią. - No nic, na pewno sobie przypomnisz. Tym bardziej, że zamierzam tu zostać, skoro możemy mówić o odbudowaniu organizacji - uśmiechnęła się jakby zadowolona z tego faktu, ale zaraz dodała unosząc lekko dłoń.
- Nie wiem kto rządzi, ale jeśli ja mam dołączyć, to nie chcę tam żadnych szczurów, które są tam przypadkiem, ale nie myślą o nas poważnie. Ustawisz spotkanie wszystkich? - spojrzała na niego ostro, ale też wyczekująco jakby nawet miała zaciągi do rządzenia. Lepiej żeby myślał w tą stronę.
- Hola, to nie takie proste niunia. Skąd możemy wiedzieć, że można ci ufać? - Martinez spojrzał na nią z pewnym uśmiechem na twarzy, a Gashi aż niemal się zapowietrzyła.
- Jaja sobie robisz? Całe życie spędziłam w tej organizacji. Gdyby góra nie była taka głupia i wprost powiedziała co się szykuje, to może byłoby nas więcej i nas los wyglądałby inaczej - warknęła niemal wściekła, by po chwili widząc jego niepewność uśmiechnąć się. Przesunęła rękę pod stolik na jego krocze, które ścisnęła stanowczo na kilka sekund.
- Załatw spotkanie na jutro, a po nim dostaniesz to, czego pragniesz od lat. Mam dość tej stagnacji, pora zrobić porządek i z bogami i obozem - zaoferowała i miała wrażenie, że Martinez to wręcz zaraz zacznie się ślinić.
- Jutro nie da rady... Mamy tu bal karnawałowy... - och, jak widać go to bolało. Przecież tak bardzo chciał ją zaliczyć. Tanja za to uśmiechnęła się cwanie.
- I w czym to kłopot? Tym lepiej, bo będziemy zamaskowani. Znamy swoje głosy, będziemy wiedzieli kto mówi. W czym przeszkadza kostium? - uniosła jedną brew, a u Adana było widać jak chodzą trybiki próbujące połączyć czy uda tak szybko to się ogarnąć oraz wyobrażające sobie ją w kostiumie. Kobieta upiła drinka.
- No dobra, spróbuję, ale niczego nie obiecuję - Tanja uśmiechnęła się zadowolona. Kiedy wyciągnął telefon wyrwała mu go z ręki i zapisała swój numer, po czym go oddała.
- W takim razie daj znać czy się uda i jeśli tak, to na którą mam być. Ja muszę skombinować jakiś strój, muszę przecież wyglądać zajebiście - uśmiechnęła się szerzej, dopiła na raz drinka i cmoknęła go w policzek. - Do jutra - mruknęła jeszcze, po czym z gracją ruszyła ku wyjściu.
Gdy już wyszła powoli kierowała się w stronę hotelu, wszak to Scott miał widok czy pierdolec nie postanowił iść za nią i czy sam może do niej dołączyć. Choć lepiej było mimo wszystko spotkać się dopiero w hotelu.


    Tanja Gashi

Scott Mercer
Scott Mercer
Re: San Jose - Tanja Gashi, Scott Mercer | 18.07.2022 Pią 30 Wrz 2022, 15:54

- Nie tak wielu, jak byśmy chcieli - odpowiedział spokojnie Martinez, który zaczął w pamięci szukać nazwisk osób. - Marcus, Andre, Mei, Darryl, Alexandra, Volodya, Sasha i Karen żyją na pewno, kontaktowałem się z nimi - dodał po chwili. - Nie mam pewności co do kilku innych, w tym: Vince, Parkera, Henry'ego i Claire, bo po pierwszych rozmowach kontakt się urwał - i to było związane zapewne z pracą Scotta, który przecież cały czas polował na NoGods i istniała duża szansa, że w międzyczasie pozbył się wspomnianej czwórki.
Po powrocie do stolika i przyniesieniu drinków, Adan jeszcze bardziej się rozluźnił, co było na rękę Tanji, która wyciągała z niego informacje jak z otwartej księgi. Na samo wspomnienie o reaktywacji organizacji Martinez uśmiechnął się diabelsko, po czym upił kilka łyków swojego drinka.
- Musisz dać mi czas, niunia - stwierdził. - Jesteśmy zdziesiątkowani, rozpieprzeni po całym świecie, w dodatku mamy na głowie ten pieprzony obóz. A przecież cały czas trzeba walczyć z tymi pierdolonymi bestiami. Nie wiem czy na jutro da się ustawić te spotkanie - wzruszył ramionami powtarzając to, co powiedział jej przed chwilą, po czym jeszcze mocniej przytulił ręką Gashi do siebie. - Wcale nie musimy czekać na nich ze zrobieniem tego, czego oboje bardzo chcemy - poruszył obleśnie brwiami i brakowało chyba tylko tego, by oblizał się na samą myśl. Wiadomo było, co sugerował Albance i chyba tylko skupienie na misji pozwoliło jej powstrzymać odruch wymiotny, jaki niewątpliwie pojawiał się po tego typu tekstach. Nie spodziewał się jednak tego, że zaraz Gashi wstanie i po cmoknięciu go pożegna się, co widać było po jego reakcji pełnej frustracji. Zaraz jednak uśmiechnął się bezczelnie, bo wiadomo było, że patrzył na pośladki oddalającej się córki Chronosa, a później zaczął wyobrażać sobie ją w stroju karnawałowym.
Scott został w tym czasie w barze, by poobserwować jeszcze Martineza i opuścił lokal jakieś 20 minut później, gdy okazało się, że Adan wcale nie ma planu pójść za Tanją, wszak zajął się obracaniem innych panienek, co można było przewidzieć. Zapłacił więc swój rachunek i wyszedł bez słowa, a następnie udał się w kierunku hotelu, w którym mieli wynajęte pokoje na czas misji.
Po dotarciu na miejsce, Scott od razu zawędrował do pokoju Tanji i jak miało to miejsce wczesnym popołudniem dzisiejszego dnia, tym razem również wszedł do pokoju bez pytania, nie dostrzegając nawet wywieszki "nie przeszkadzać". Nawet nie zaanonsował swojego przybycia żadnym smsem czy telefonem do niej, dlatego też można było powiedzieć, że miał deja vu, bo znowu było mu dane oglądać byłą członkinię NoGods w samej bieliźnie. Jak widać, żadne z nich niczego się nie nauczyło, bo i tym razem Mercer stał przez chwilę zanim w ogóle zdecydował się coś powiedzieć.
- Mam wrażenie, że ciuchy są ci zbędne czasami - nie był to wyszukany żart, ale w pewien sposób rozbawiło go to, że znów mógł ją oglądać w bieliźnie. Nie zamierzał też ukrywać, że ten widok mu się podobał, dlatego bezwstydnie wpatrywał się w nią, nim nie narzuciła na siebie czegokolwiek. - Zakładam, że masz coś ciekawszego niż tylko fajne cycki - zaczął temat, bo najbardziej interesowało go to, czego dowiedziała się od Martineza i co z nim ustaliła. A to, że przy okazji pochwalił jej biust? Pewnie nie był pierwszym i ostatnim, wszakże jeśli chodziło o jej atuty, to piersi były na pewno w czołówce jeśli chodzi o części ciała, na które mężczyźni zwracają u niej uwagę.
Usiadł bez pozwolenia na fotelu i spoglądał z neutralnym wyrazem twarzy na Gashi, która zaraz powinna zacząć się produkować. W międzyczasie zerkał sobie tu i ówdzie, podziwiając jej ciało, które mimo kilku blizn, wydawało się być niemal idealne, jeśli chodziło o proporcje. Że też musiała wcześniej być w NoGods... była totalnie w jego typie.
Tanja Gashi
Tanja Gashi
Re: San Jose - Tanja Gashi, Scott Mercer | 18.07.2022 Wto 04 Paź 2022, 21:47

Tanja przytaknęła z zadowoleniem na nazwiska, które mężczyzna wymienił kodując je sobie w głowie. Cieszyła się, że nie ma wśród nich osób, które ona lubiła, ale w sumie zdziwiłaby się gdyby były. Po rozbiciu NoGods ci, co przeżyli mieli niepowtarzalną okazję by spierdolić raz na zawsze z tej sekty. I dobrze, że skorzystali.
Tanja postanowiła zagrać pewną siebie, twardą laskę z NoGods, za jaką przecież ją mieli. Twarda, zdeterminowana, okrutna i z mocami, które warto było mieć po swojej stronie. Albanka wiedziała, że ma potężne karty, a dodając do tego chcice Adana łatwo było go ograć jak chciała. Cymbał zdradził jej wszystkie nazwiska żyjących NoGods, którzy w dodatku chcieli reaktywacji. Jak łatwo manipulować facetami... Śmieszne tym bardziej gdy weźmie się pod uwagę to, że to oni mają się za tych silniejszych, dominujących i kontrolujących. Akurat.
- Dałam czas przecież. Do jutra - stwierdziła zdziwiona, by uśmiechnąć się bezczelnie. - Nie martw się, jak się nie uda, to i tak z wami się spotkam, ale o seksie możesz już zapomnieć - dodała jeszcze zanim go cmoknęła w policzek, by zrobić to właśnie po tych słowach. Następnie już udała się w stronę wyjścia jemu zostawiając spanikowane telefony próbujące ugrać wszystko w dobę. Jak mu się uda, to naprawdę będzie zdziwiona. To tłuk przecież.
Będąc już w hotelu Tanja czekała na Scotta w swoim pokoju, by mu o wszystkim opowiedzieć. No i czekała i czekała, a gdy ten się nie pojawiała zrezygnowała. Doszła do wniosku, że albo został na drinku albo poszedł do siebie, dlatego też zaczęła się przebierać zapominając o otwartych drzwiach, które przecież zostawiła właśnie dla Mercera.
Słysząc za sobą głos obejrzała się tylko przez ramię i westchnęła lekko, bo oczywiście, że musiał przyjść akurat w tym momencie mimo, że ostatnie 20 minut na niego czekała. Bez słowa narzuciła na siebie koszulkę i obróciła się w jego kierunku siadając przy okazji na łóżku. Oczywiście komentarz o cyckach puściła mimo uszu, bo nie robiło to na niej wrażenie. Już dzisiaj trochę się nasłuchała obrzydliwych "komplementów".
- Marcus, Andre, Mei, Darryl, Alexandra, Volodya, Sasha i Karen - wyrecytowała notując w głowie dokładnie to, co jej powiedział Adan. - Oni żyją i chcą reaktywować NoGods. Podpuściłam go trochę i jak się uda, to jutro będzie spotkanie w sprawie odbudowania NoGods. Myślę, że wybadam ich i będzie można zastanowić się gdzie zwabić ich wszystkich, by ich zabić. Mamy przewagę - uśmiechnęła się, bo o ile było ich zdecydowanie mniej, to poza zaskoczeniem mieli ją, czyli zatrzymywanie czasu. - No i jeszcze jedno. Jutro jest bal przebierańców w klubie i tylko tak nas wpuszczą, ale widzę w tym okazję. Jak dobrze się przebierzesz, nałożysz maskę i będziesz milczał, to jesteś w stanie podejść bliżej niż dzisiaj i raczej nikt nie powinien ciebie rozpoznać - zdała mu wszystko po czym spojrzała na zegarek.
- Teraz już za późno, ale jutro od rana trzeba kombinować stroje. A Adan ma mi napisać smsa, jeżeli uda mu się ustawić spotkanie - dodała jeszcze, by powiedzieć wszystko i zdawało się, że tak właśnie było.
Scott Mercer
Scott Mercer
Re: San Jose - Tanja Gashi, Scott Mercer | 18.07.2022 Sro 05 Paź 2022, 11:02

Sytuacja im sprzyjała, bo Adan zdawał się być na tyle głupi, że wystarczyło poświecić przy nim trochę cycakami, żeby zaraz wysypał się z najważniejszych informacji. Inną sprawą było to, że koneksje Tanji z NoGods były w tym momencie kluczowe, bo w moment odzyskała zaufanie swojego kolegi, który najwidoczniej nie spodziewał się zasadzki... albo takiego zgrywał i tak naprawdę to oni mieli wpaść w pułapkę. Niemniej jednak z opowieści Gashi wynikało, że Martinez jest tym typem człowieka, który nie nadaje się ani na przywództwo, ani nawet na jakąś wyższą funkcję w stylu kwatermistrza, bo nie umie zarządzać ani zasobami ludzkimi ani jakimikolwiek innymi. W NoGods zapewne robił za cyngla, co wcale by go nie zdziwiło, bo chyba tylko w ten sposób mógł okazać swoją przydatność.
W pewien sposób bawiło go to, że Albanka tak szybko przeszła do oswajania się z tym, iż jest przez niego bezwstydnie podglądana. Co prawda sytuacja była dynamiczna i tak naprawdę był to przypadek, że znów zobaczył ją w bieliźnie, ale jak na kogoś, kto pała do niego wręcz nienawiścią, przyjęła ten fakt bardzo spokojnie. Najwidoczniej była do tego przyzwyczajona albo wcale jej to nie przeszkadzało, wszakże poza nieco wulgarnym komentarzem, który miał być komplementem, Scott przecież nic takiego nie zrobił.
Mężczyzna skrzyżował ręce na klatce piersiowej i cały czas wpatrywał się w blondynkę, która po chwili niecelowego pozowania w bieliźnie w końcu zdecydowała się narzucić na siebie jakąś koszulkę, by zgodnie z jego prośbą, przekazać mu coś ciekawszego aniżeli świecenie cyckami, aczkolwiek gdy tylko je zakryła, pojawił się pewien niedosyt u Mercera. Z chęcią popatrzyłby jeszcze trochę. Mógłby mieć jej wiele do zarzucenia, ale urodą potrafiła przyćmić wszystko, bo była piękną kobietą i to nie uszło wcale jego uwadze.
Po chwili usiadł na fotelu i z zainteresowaniem spoglądał na córkę Chronosa, która zaczęła mu wyjawiać wszystko to, czego dowiedziała się od Adana.
- Marcus nie żyje. Jade go załatwiła - rzucił spokojnie. - I to z twoim kumplem Jellalem - dodał po chwili, celowo nadając swojej wypowiedzi taki ton, by znajomość z Fernandesem Tanja odebrała wręcz jako coś ujmującego.
Westchnął lekko i znów skrzyżował ręce na piersiach, zastanawiając się dłuższą chwilę.
- Ośmiu członków NoGods, w tym każdy może przyjść z kimś jeszcze - odezwał się głośno. - Nie mamy żadnej przewagi, idiotko - dodał z wyczuwalną agresją w głosie. - Możesz sobie mieć swoje moce, fajną dupę i ich zaufanie, ale nawet to nie wystarczy, żeby załatwić ich wszystkich - skrytykował jej tok myślenia, bo jego zdaniem Gashi była zbyt pewna swojej strategii, która miała mnóstwo luk: począwszy od tego, że to oni mogą być wciągani w pułapkę, skończywszy na tym, że nie wszyscy muszą przepadać za Tanją i tym samym mogą jej nie ufać. Zwłaszcza biorąc pod uwagę fakt, że Martinezowi wystarczy odsłonić kawałek cycka, żeby się do kogoś ponownie przekonał.
- Poluję na was od lat i nawet ja nie porwałbym się na tylu NoGods na raz - rzucił. - Ciebie też rozpracowywałem długo i czekałem na dogodny moment kiedy będziesz sama, z opuszczoną gardą. A wtedy nie miałaś tak silnych mocy jak teraz - z jednej strony trochę jej tym ujmował, z drugiej jednak mogła odebrać to jako komplement, że nawet gdy była słabsza, nie lekceważył jej. - Co jeśli oni też są silniejsi? - spytał wprost, bo Gashi zdawała się olewać wiele rzeczy, które mogłyby wpłynąć na wynik starcia.
- Nawet jeśli ci ufają i wpuszczą cię do kręgu z powrotem, musimy ich eliminować pojedynczo. Jednocześnie musimy to zrobić na tyle szybko, żeby nie zdążyli się połapać - to był jego plan i póki co jedyny sensowny. Chyba, że Tanja dalej żyła w przeświadczeniu o nieokiełznanej potędze swoich zdolności.
Domyślał się, że zapewne podkurwił ją tą krytyką i wyzwiskami, które wymsknęły mu się raz czy dwa, ale ostatecznie wydawało mu się, że zrobił to w słusznej sprawie, bo dopuszczał do siebie myśl, że jednak muszą współpracować i Tanja nie chce go wyrolować. Plan zakładał wszakże to, że wrócą do obozu oboje.
- Szczęście w nieszczęściu - skomentował fakt balu. - Dodatkowe rozpoznanie nie zaszkodzi, chociaż dalej jest ryzyko, że ktoś mnie rozpozna - zauważył, bo większość z wymienionych NoGods kojarzył, a z częścią nawet stanął twarzą w twarz podczas jakichś starć. - Podejrzewam jednak, że spotkanie będzie za zamkniętymi drzwiami, więc nie pomogę ci w środku. Dalej uważasz, że dasz sobie radę? - nie był głupi i wiedział, że NoGods będą o interesach rozmawiać w innym pomieszczeniu, niedostępnym dla tych, którzy nie będą częścią procederu.
Spojrzał na blondynkę poważnym wzrokiem.
- Ewentualnie jeśli to dla ciebie za dużo, sam się nimi zajmę - zaproponował, choć pewnie to zajęłoby tygodnie, jeśli nie miesiące, by dorwać każdego z nich z osobna. - Możesz być potrzebna w obozie - dodał na koniec, czym mógł zasugerować, że jest tam mile widziana i że nawet ktoś taki jak on dostrzega jej przydatność. Nie mówcie tylko, że jest jak Martinez i wystarczyło, by zobaczył ją półnagą, żeby ją polubić. Trochę jednak tak to wyglądało...
Tanja Gashi
Tanja Gashi
Re: San Jose - Tanja Gashi, Scott Mercer | 18.07.2022 Wto 11 Paź 2022, 20:59

Tanja uniosła rozbawiona brew, gdy powiedział o Marcusie.
- Wiem, sama ci to powiedziałam cymbale. Nie mówię o Marcusie Holcie, ale podejrzewam, że chodziło o Marcusa Andrusa. On dość dobrze trzymał z Adanem, chociaż chuj wie - koniec końców wzruszyła ramionami, bo nie wiedziała, choć Marcus nie żyje od września, więc minął prawie rok, także raczej nie chodziło mu o Holta, wszak nie wymienił go w grupie, z którą kontaktu nie miał.
Niemal warknęła, gdy nie tyle nazwał ją idiotką, co zwyczajnie skrytykował i zdyskredytował ją. Nie lubiła tego bardzo, bo wiedziała doskonale na ile jej umiejętności jej pozwalają. Nie była idiotką... Słuchała go jednak i mu nie przerywała, chociaż miała ochotę wyjebać go na zbity pysk za drzwi albo po prostu zatrzymać czas, by zwyczajnie zamknął ten ryj. Odezwała się dopiero, gdy skończył wywód śmiejąc się na początek.
- Powodzenia w robieniu tego pojedynczo. To paranoicy. Przy pierwszym trupie rozpłyną się jak kamfora - na końcu języka miała obelgę, ale ugryzła się w język. Była znacznie bardziej wychowana od tego ćwierćinteligenta.
Kolejnymi słowami jednak wkurwił ją znacznie bardziej, bo znowu sugerował, że jest słaba i nie da sobie rady.
- Wiesz co? Wypierdalaj z mojego pokoju. Nie będę dyskutować z kimś, kto jedyne co potrafi to obrażać - prychnęła pod nosem kpiąco, bo Scott okazywał się bardzo małostkowym gościem, z którym nie można na bok emocji odłożyć i porozmawiać normalnie o tym, co trzeba wykonać. Jak chciał, mógł działać w pojedynkę, a ona rozegra to na swój sposób. Kiedy nie kwapił się do wyjścia, wskazała mu drzwi.
- Nie żartowałam, wypierdalaj - zawsze mogła mu w tym pomóc, ale wolała nie eskalować konfliktu. I chyba on też, bo wreszcie podniósł dupę i opuścił jej apartament. Ona nauczona dwoma lekcjami zamknęła tuż za nim drzwi na zamek i walnęła się na łóżko starając się nie myśleć o tym jak bardzo nienawidzi w tym momencie zarówno Mercera, jak i Tyra za to zadanie. Mogła mieć w dupie innych byłych NoGods. Mogła pozwolić im żyć i się odbudowywać, a zwyczajnie załatwić Adana, ale chciała pokazać lojalność obozu i przy okazji zabić gnidy. Jak widać niepotrzebnie.
Scott Mercer
Scott Mercer
Re: San Jose - Tanja Gashi, Scott Mercer | 18.07.2022 Czw 13 Paź 2022, 15:55

Wywrócił oczami na odpowiedź Tanji, która praktycznie w całości zlekceważyła jego słuszny wywód i tym samym dała obraz nie tylko swojej ignorancji, ale również ślepej wiary w umiejętności, które owszem, były potężne, ale miały też kilka słabych punktów. Nie rozmawiali przecież o podrzędnych członkach NoGods, a o śmietance organizacji, która dążyła do reaktywacji. Skoro potrafili się ukrywać przez taki czas i uniknęli śmierci ze strony syna Tartaru, to albo musieli być ogromnymi szczęściarzami, albo mieli umiejętności, które pozwoliły im przeżyć w tych ciężkich warunkach.
Dostrzegał jej irytację czy nawet wrogość, ale to w sumie nic nie zmieniało, bo ona zawsze patrzyła na niego w taki sposób. On na nią zresztą tak samo, więc tutaj wszystko było po staremu. Zaskoczyło go jednak to, że Gashi aż tak oburzyła się na jego słowa.
- Wolę zabijać ich pojedynczo, niż próbować zabić kilku i sam przy tym zginąć - nie bał się śmierci, ale też niespieszno było mu do Valhalli, więc dlaczego mieliby porywać się na całą grupę NoGods mając tylko siebie nawzajem oraz doświadczenie? Nie żeby wątpił w swoje umiejętności, ale potrafił oszacować siły i nawet jeśli Tanji wydawało się, iż jej moce dadzą im gigantyczną przewagę, tak on nie chciał stawiać wszystkiego na jedną kartę. Przez lata nauczył się tego, że najpierw należy się przygotować i rozpracować wroga, a dopiero potem zabierać się za likwidowanie go.
Znów wywrócił oczami, gdy kazała mu się wynosić z pokoju.
- Ty nie dyskutujesz. Ty uważasz, że skoro jesteś córką Chronosa, to jesteś nie do zajebania. Przypomnę ci tylko, że żyjesz przez mój błąd. Nie przez to, że jesteś jego córką - odpowiedział równie kąśliwie co ona, bo choć cenił jej umiejętności bojowe, tak nie mógł pojąć, skąd taki przypływ arogancji w jej słowach. Nie wyglądała przecież na taką, która porywa się z motyką na słońce. Może źle ją ocenił i najwidoczniej była w gorącej wodzie kąpana, tak jak większość jej ziomeczków z NoGods, którzy dzięki takiej postawie teraz gryźli glebę?
Po drugim rozkazie, postanowił faktycznie opuścić bez słowa jej pokój i tak też zrobił. Jemu również nie zależało na zaognianiu tego konfliktu, dlatego postanowił przeczekać to wszystko, przemyśleć jeszcze raz i ewentualnie ułożyć inny plan, tym razem uwzględniając także bojową postawę Tanji, która swoją drogą, nie była aż tak zła, jak początkowo mu się wydawało. Obstawiał jednak, że jej chęć do zlikwidowania tego grona wynikała z własnych pobudek, a nie z chęci działania na rzecz obozu. Mimo to było jednak miło zobaczyć, że Albanka chce odciąć się całkowicie od NoGods i poczyni wszelkie możliwe środki w tym kierunku, choćby miało to oznaczać zabicie swoich byłych towarzyszy.
Nazajutrz Mercer wstał bardzo wcześnie i udał się na przeszpiegi w czasie, gdy Gashi jeszcze spała. Kiedy wrócił, blondynka najwidoczniej dalej nie opuściła swojego pokoju, a że zbliżała się godzina 7 rano, to Scott postanowił znów bez pytania wejść do pomieszczenia. Tym razem jednak drzwi były zamknięte na zamek, co oznaczało, że po uprzednich dwóch razach Gashi wyciągnęła wnioski i tym razem nie dane było mu wejść do środka. Zaraz jednak skarcił się w myślach za to, że pomyślał o prozaicznym powodzie, przez który drzwi były zamknięte: Tanja pewnie spała nago i na samą myśl Scott mimowolnie zarumienił się, bo przecież pamiętał widok sprzed kilku godzin, kiedy widział ją w bieliźnie. Dostrzegł wtedy jej cudowne kształty i teraz trudno było mu wyrzucić z głowy myśl, że mogły one w tym momencie być zasłonięte jedynie kołdrą... i to też niekoniecznie.
Postanowił więc trochę naprawić stosunki z córką Chronosa i zszedł na dół do restauracji hotelowej po śniadanie: kilka kromek chleba, masło, twarożek, jakieś pokrojone porcje warzyw, jajka w różnych formach i coś do picia. Z takim zestawem stanął przed jej drzwiami, po czym zapukał, a gdy potwierdził, że to on i w dodatku Tanja otworzyła mu drzwi, wszedł do środka jak tylko miał do tego sposobność. Położył sporą tacę z rzeczami na stolik i obrócił się w kierunku Gashi, chowając przy tym ręce do kieszeni.
- Nie myśl, że to jakiś przypływ dobroci z mojej strony - zaznaczył od razu z powagą w głosie. - Masz dziś ważne zadanie, więc musisz być w odpowiedniej formie. Śniadanie powinno w tym pomóc - rzucił na koniec i potem już się nie odzywał, a jedynie skierował się w stronę wyjścia. Chyba, że córka Chronosa go zatrzymała w jakimś celu, wtedy nie miał problemu z tym by się cofnąć, czy nawet zostać. Wszystko de facto zależało od niej.
Tanja Gashi
Tanja Gashi
Re: San Jose - Tanja Gashi, Scott Mercer | 18.07.2022 Pią 13 Sty 2023, 21:57

Uśmiechnęła się tylko pod nosem słysząc o jego śmierci. Gdyby nie miała silnej woli, to pewnie powiedziałaby, że tak byłoby lepiej dla świata, więc nie ma ona z tym problemu. To jednak ciekawe, że typ, który miał się za kogoś nie do zajebania bał się kilku przegrywów, jak on to zwykł mawiać. Niemniej nie skomentowała tego.
- Jasne - mruknęła ironizując nie mając ochoty wchodzić w nim dyskusje, skoro on wiedział lepiej co ona sama myśli. Nie sądziła, że potrafi czytać w myślach, no proszę. Wskazała mu drzwi, by dać mu do zrozumienia, że wcale nie żartowała i czekała aż łaskawie wyjdzie.
Gashi miała problem z uśnięciem przez nerwa, którego zafundował jej Mercer. W końcu jednak usnęła śpiąc jak zwykle nago i jak zwykle obok kołdry, a nie pod nią. Na szczęście jednak sam sen był spokojny przez całą noc. Obudziła się na kilka minut przed pukaniem do drzwi. Kończyła właśnie myć zęby, gdy właśnie ktoś zapukał. Krzyknęła, że już idzie, opłukała do końca usta i po założeniu jedynie szlafroka stanęła przed drzwiami.
- Słucham - rzuciła jeszcze przez zamknięte drzwi, ale domyślała się, że za nimi stoi Scott chcący ją już od rana wkurwić. Chcąc nie chcąc otworzyła mu drzwi i usunęła się w głąb pokoju wierząc, że poradzi sobie z tak trudną czynnością jak zamknięcie za własną dupą drzwi.
Zdziwiona (mało powiedziane) spojrzała na tacę jedzenia, które przyniósł. Nie wiedziała jak to rozumieć, bo ani nie wierzyła w przypływ dobroci, ani też zresztą jego tłumaczenie. A jakieś musiało być.
- Zatrute? - spytała pół żartem pół serio. W końcu nigdy nic nie wiadomo. Westchnęła też nie wierząc we własną naiwność. - Skoro tyle przyniosłeś, to zostań i też zjedz - mruknęła neutralnie wkurzona na samą siebie, że skazuje się dobrowolnie na jakieś docinki. Dlaczego ona była taka dobra?
Sama usiadła na jednym z krzeseł przy stoliku, jak zwykle na nodze, i niezależnie od jego decyzji zaczęła sobie nakładać.
Scott Mercer
Scott Mercer
Re: San Jose - Tanja Gashi, Scott Mercer | 18.07.2022 Pon 16 Sty 2023, 14:42

Mercer też nie miał zamiaru wchodzić w głębsze dyskusje, bo nie miało to żadnego sensu. I tak byli już zmęczeni dzisiejszym dniem, więc po co mieli jeszcze zatruwać sobie dodatkowo noc, która i tak była pełna wrażeń? Wypadało więc ulotnić się i odpocząć, a skoro blondynka nie zatrzymała go w trakcie, to Scott opuścił jej apartament i udał się do swojego, gdzie po wszystkich podstawowych czynnościach przed spaniem udał się w objęcia Morfeusza.
Nazajutrz przyszedł do Tanji szybciej, niż ktokolwiek mógł się tego spodziewać, ale miał też przy sobie jakiś symbol pojednania, jakim niewątpliwie było śniadanie. Co prawda sam wypierał tę myśl, ale czy można było to inaczej zinterpretować nawet wobec jego dennych tłumaczeń? Nie dziwiło go więc zaskoczenie Gashi, skoro on sam wydawał się być tym gestem zaskoczony. Nie spodziewał się po sobie tego przejawu dobroci, ani też nie spodziewał się akurat takiej reakcji córki Chronosa, która była dość... mało uszczypliwa jak na nią.
- Tylko połowa - odparł chłodno. - Drugą połowę oplułem - jemu też udzielił się nastrój, więc pozwolił sobie na dość wyuzdany żart, którego raczej nie powinna dziewczyna brać na poważnie.
- Już jadłem - dodał po chwili, jednak by uwiarygodnić swoje dobre zamiary, symbolicznie złożył sobie jedną kanapkę z kilku składników, by udowodnić jej, że posiłek jest czysty jak łza. To było dużo wygodniejsze niż droczenie się z nią, tym bardziej, że mieli do załatwienia ważna sprawę dzisiaj i im szybciej to zrobią, tym szybciej będą mogli od siebie odpocząć, a na tym chyba zależało im najmocniej.
- Zrobiłem małe rozpoznanie i w okolicy nie ma zbyt dużo wypożyczalni strojów. W całym mieście są tylko trzy i do najbliższej mamy jakieś 40 min samochodem - poinformował Tanję, po czym wziął kolejnego gryza kanapki. - Chyba, że zmieniamy plan - zasugerował, bo w końcu Scott przystał na propozycję Albanki, która polegała na wycięciu wszystkich członków NoGods już dzisiaj. Co prawda dalej uważał to za bardzo ryzykowne, a w pewnych aspektach wręcz bezsensowne, ale z drugiej strony, skoro córka Chronosa sama chciała się narażać, to dlaczego miałby ją zatrzymywać? Nie ona pierwsza i nie ostatnia w gorącej wodzie kąpana.
- Adan pisał ci coś o spotkaniu? - spytał, bo Gashi sama powiedziała mu wczoraj, że czeka na kontakt czy uda się zorganizować zlot byłych NoGods w klubie podczas balu przebierańców.
Tanja Gashi
Tanja Gashi
Re: San Jose - Tanja Gashi, Scott Mercer | 18.07.2022 Wto 17 Sty 2023, 21:42

Śniadanie zupełnie ją zaskoczyło, z czym nawet się nie kryła, bo i nie pomyślała o tym. Postanowiła jednak potraktować to - niezależnie od jego przyczyny - jako symbol gałązki oliwnej może nie tyle w całej ich relacji, a co wczorajszym sporze. Nie zamierzała więc być złośliwa, bo koniec końców - o ile faktycznie tego nie zatruł - było to zwyczajnie miłe. A Gashi na miłe rzeczy chamstwem nie odpowiadała.
- Do plucia w obozie się przyzwyczaiłam - pociągnęła żart dalej, choć niewątpliwie była to jakaś przyczyna tego, dlaczego sama sobie gotowania aniżeli stołowała w obozowych jadłodajniach. Z napojami było ciężej, bo tam ślinę już widać, więc drinki piła spokojnie.
Nie przejęła się, gdy powiedział, że już jadł, więc była też pewna, że zaraz wyjdzie, dlatego nie przejmując się składała sobie kanapkę. Zdziwiła się więc, gdy ani nie wyszedł, ale i też ostatecznie zrobił sobie jedzenie. Nie skomentowała tego jednak, tylko wgryzła się w pieczywo.
Westchnęła słysząc o wypożyczalni strojów. Zaczęła od razu zastanawiać się nad rozwiązaniem w międzyczasie przeżuwając kanapkę.
- Masz garnitur? - spytała po przełknięciu, domyślała się, że nie, więc od razu dodała. - Kup białą koszulę i czarne spodnie z marynarką. Pomaluje ci gębę... twarz znaczy i będzie dobrze. A sobie też coś wymyślę, nie będę jeździć pół dnia po mieście i kupować jakieś dziadostwo - złożyła sobie następną kanapkę, w którą znowu się wgryzła.
- Jeszcze nie pisał, podejrzewam, że śpi. Co do planu, proponuję dziś zrobić rekonesans kto przyjdzie i tak dalej. Ja ich spróbuje przycisnąć i kolejne spotkanie zrobić chociaż w jakiejś części w kontrolowanych przez nas warunkach, czyli nie w klubie. Wtedy ich zajebiemy - zaproponowała pomiędzy kęsami zupełnie bez emocji. Gdy zjadła i wypiła, zasugerowała mu łagodnie, by sobie wyszedł, a ona sama pochyliła się nad torbą, by wyciągnąć bieliznę i ubrania, w które zaraz wskoczy. Szkoda, że jej biust postanowił niemalże wyskoczyć spod luźno zawiązanego szlafroka. Tylko szybka jej reakcja sprawiła, że materiał nie rozwiązał się do końca, a ona nie stała właśnie całkowicie nago. Rzuciła mu tylko krótkie spojrzenie, a potem zebrała się z ciuchami do łazienki, gdzie się przebrała.
- Dziękuję za śniadanie. Ty idź szukaj garniaka, a ja kupię kosmetyki do malowania twarzy i sobie coś wykombinuję - stanęła nawet przy drzwiach jasno dając do zrozumienia, że chce tym zająć się jak najszybciej.
Pod hotelem poszła w drugą stronę jak on najpierw wchodząc do drogerii po kosmetyki, a potem... do seksszopu w nim widząc największą szansę na strój. W międzyczasie napisała też do Scotta wiadomość, że spotkanie ustawione na 18.
Scott Mercer
Scott Mercer
Re: San Jose - Tanja Gashi, Scott Mercer | 18.07.2022 Sro 18 Sty 2023, 14:20

Czasem dobrze było porozmawiać z Tanją bez jadu, bo koniec końców wypadało się dogadywać, zwłaszcza będąc na wspólnej, przymuszonej misji. To było dość dziwne, że Scott tak szybko oswoił się z myślą, iż będzie musiał wykonywać z nią te zadanie i nawet dał jej prawo głosu, bo przecież wprost spytał o to, czy plan jest dalej aktualny. Niemniej jednak sam się trochę sobie dziwił, że tak łatwo odpuścił, ale chyba znał rozwiązanie: Gashi w bieliźnie była widokiem, który budował jej obraz w jego oczach. Skoro jej charakter średnio mu odpowiadał, to chociaż wizualnie to nadrobiła. Tym samym znowu potwierdziło się to, że pięknym ludziom (czy też herosom) jest w życiu łatwiej.
Zjadł tylko jedną kanapkę na dowód dobrych zamiarów, po czym siedział już tylko i obserwował ją, co takie trudne nie było, wszakże siedziała w samym szlafroku. I tak jak większość ciała miała zakrytą, tak wystarczyło tylko chwilę się pokręcić, ot choćby nakładając coś na kanapki, by pokazać mu fragment dekoltu czy też gładkich i długich nóg, jakimi niewątpliwie dziewczyna dysponowała, choć do najwyższych herosów na pewno nie można było jej zaliczyć. Jego spojrzenie było jednak na tyle kontrolowane i subtelne, że niemal niedostrzegalne.
- Miałem inny plan - odpowiedział jej po prezentacji całego planu z ubiorem. - Niedaleko San Jose Sharks mają swój stadion - zaczął. - Kupię tam maskę hokejową, zabiorę ze sobą maczetę i ubiorę się w jakieś podarte łachy. Z moim podejściem Jason Voorhees to idealny kamuflaż - trochę zażartował na koniec z samego siebie, ale skoro mieli już taką miłą atmosferę, jakiej nie byli w stanie osiągnąć przez ostatnie tygodnie, to warto było to pociągnąć dalej. Tym bardziej, że czekało ich ciężkie zadanie.
- Chyba, że to sugestia, bo chcesz mnie zobaczyć w garniturze - uniósł lekko brew, ale skąd u niego ten dwuznaczny ton? - W końcu ja ciebie też widziałem w dobrze leżącym na tobie stroju - rzecz jasna odnosił się do samej bielizny, którą miała na sobie, gdy bez pytania wparował do jej pokoju dzień wcześniej.
- Czyżbyś przemyślała sobie wszystko i jednak rzucanie się na całą grupę uzbrojonych po zęby półbogów było idiotyczne? - zakpił z Gashi, bo przecież jeszcze wczoraj chciała wytłuc ich od razu, jak tylko będą wszyscy razem. - No no, Gashi... imponujesz mi - kontynuował kpiący ton wypowiedzi.
Kiedy zasugerowała mu wyjście, nie miał zamiaru dłużej tu siedzieć, dlatego niemal od razu się zgodził. Zanim jednak wyszedł, chciał rzucić coś jeszcze na koniec, a wtedy córka Chronosa dała mu niezły pokaz. Jej piersi niemal wyleciały ze szlafroka i go rozwiązały, czego efektem było prawie to, że widział ją nago. Ta scena na długo pozostanie mu w głowie, bo wydawało mu się nawet, że zobaczył jej sutki, ale może to był efekt jego wyobraźni w stosunku do tej całej sytuacji? Niemniej jednak podobało mu się to i nawet nie zamierzał tego ukrywać, co przypieczętował bezczelnym wręcz uśmiechem.
- Masz boskie ciało, szkoda tylko, że charakter paskudny - powiedział na odchodne i zadowolony wyszedł z pomieszczenia, a następnie udał się do najbliższego sklepu z garniturami, skoro pomysł przebrania się za Jasona jej nie odpowiadał. Nie zajęło mu to długo, gdyż kilka przecznic dalej znajdował się markowy sklep, a przy jego warunkach fizycznych nie było też trudno o odpowiedni krój i rozmiar, bowiem wyłączając doskonała rzeźbę ciała, wagowo i wzrostowo mógł uchodzić za przeciętniaka, a dla takich najłatwiej coś znaleźć przecież.
Wracając mijał sexshop, w którym dostrzegł Tanję i to go nawet rozbawiło. Wszedł więc po cichu i akurat trafił na moment, w którym dziewczyna przyglądała się gumowym penisom. Co prawda domyślał się, że po prostu na coś czekała, albo rozglądała się i na moment tutaj utkwiła wzrokiem, ale zamierzał to wykorzystać, by się z niej ponabijać.
- Zapomniałaś zabrać z obozu swojego? - zakpił z blondynki. Domyślał się bowiem, że wobec tak słabych znajomości, Tanja musi zaspokajać seksualne potrzeby w inny sposób. Nie zakładał, że miała kogoś, bo ani mu się to nie obiło o uszy, ani też sama Gashi nie zachowywała się tak, jakby miała z kimś się pieprzyć. Choć w sumie miała tego całego Jellala, może się zaspokajają wzajemnie? Chuj wie.
Wzrokiem spojrzał na strój króliczka, który więcej zasłaniał niż odsłaniał.
- Może króliczek? Na to z pewnością poleci - zachichotał, ale tym razem nie zamierzał z niej żartować, a bardziej z ich wroga, który pewnie był łasy na takie stroje. Z drugiej strony było to hipokryzja z jego strony, bo on sam też z chęcią by w tym zobaczył Tanję. - Masz już wszystko czy jeszcze zastanawiasz się nad kulkami analnymi? Rusz tą dupę - ponaglił ją, jak gdyby w ogóle miał coś do powiedzenia w tej kwestii. Zaraz jednak wyszedł ze sklepu i czekał na nią na zewnątrz, chyba, że go zatrzymała w jakimś celu.
Tanja Gashi
Tanja Gashi
Re: San Jose - Tanja Gashi, Scott Mercer | 18.07.2022 Pią 20 Sty 2023, 22:08

Tanja musiała się chwilę zastanowić, by połączyć wymienione personalia z postacią fikcyjną, którą Mercer chciał odgrywać. Jej ten plan nie do końca się podobał, ale ostatecznie to była przecież jego decyzja.
- To musiałabym ciebie zobaczyć bez niego, byśmy byli kwita - odpowiedziała pewna siebie nie przejmując się tym, że wraca do nagłego najścia, gdzie była tylko w bieliźnie. Nie żeby chciała, by tak ją oglądał, ale koniec końców po niej to spływało, a nie zawstydzało.
- I nie, to nie jest halloween, a zabawa. Poza tym ugotujesz się w tym stroju, mamy lato. Lepiej kup wysokiego gatunku garnitur i nic się grzać nie będziesz. Niemniej twoja decyzja - wzruszyła lekko ramionami, koniec końców mając to gdzieś. Wolała skupić się na smacznej kanapce aniżeli jego stroju w tej chwili.
- Nie. Uważam, że lepiej mieć swój teren i go kontrolować. A przy okazji przygotujemy się wiedząc dokładnie kto będzie. Dobrze by było znaleźć na obrzeżach jakiś magazyn czy coś, który mógłby robić za tymczasową bazę dla odrodzenia NoGods czy jakkolwiek planują się nazwać tym razem - zasugerowała mając nadzieję, że jednak on się tym zajmie.
- A jednak mimo to ślinisz się na mój widok jak zwykły kundel - rzuciła głośniej, by ją usłyszał gdy zmierzał do drzwi. Wkurzyła się na świat zdaje się, że kolejna sytuacja tego typu miała miejsce przy Scotcie. Dlaczego nigdy jej szlafrok nie spadł przy Jellalu, tylko musiał przy jej wrogu? Co za popaprany świat, ale to dziwota patrząc na bogów?
O dziwo w sexshopie szybko odnalazła coś, co mogło być początkiem stroju. Po długich negocjacjach udało jej się kupić strój z gabloty jakiejś rzekomo słynnej tu prostytutki, która została brutalnie zabita. Średnio wierzyła tej historii, a nawet jeśli to nie miało znaczenia. Tak samo jak kasa, której jej nie brakowało. Zamyśliła się więc czekając aż wyciągną i zapakują kostium. Musiał oczywiście wtedy pojawić się Mercer.
- Myślałam, że przyjechał ze mną, ale już widzę, że do niczego się nie nadaje nie mówiąc już o zaspokojeniu kobiety - uśmiechnęła się fałszywie miło w jego stronę. Chciał ją tym zawstydzić? Cóż, źle trafił.
- Pewnie jemu by to wystarczyło, ale to tandeta - wzruszyła lekko ramionami. A jak wiemy już Gashi lubiła dobrze wyglądać, więc nic dziwnego, że nawet w takim zadaniu zamierzała dać taki pokaz, że Mercer to chyba całą podłogę zaślini, skoro i tak już powstrzymać się nie potrafił.
Wywróciła tylko oczami na jego tekst i chwilę później po dobraniu kabaretek, w końcu odebrała kartonik ze strojem w papierowej eleganckiej torbie. Zupełnie jakby wychodziła od Gucciego, a nie sexshopu.
- Ja jeszcze muszę znaleźć jedno miejsce. Ty rób co chcesz - rzuciła przed budynkiem i od razu ruszyła dalej. O dziwno całkiem niedaleko znalazła coś, co mogło być odpowiedzią na jej potrzeby, choć akurat nie sklepu z tkaninami szukała. Miała już się poddać nie odnajdując wpasowujących się materiałów, kiedy jednak je dostrzegła. Po zakupieniu ich, znowu dając więcej w łapę niż powinna, została wpuszczona na zaplecze, gdzie mogła skorzystać z maszyny i od razu przyszyć sobie materiały jak sobie życzyła. Jeżeli mężczyzna z nią był, to tam wpuszczony nie został. Skończyła po około pół godziny wychodząc z zapakowanym strojem ponownie do uroczej torebeczki, choć ta ledwo mieściła strój po dodaniu sporej ilości materiału. Później już (razem czy samotnie) wróciła do hotelowego pokoju.
Scott Mercer
Scott Mercer
Re: San Jose - Tanja Gashi, Scott Mercer | 18.07.2022 Nie 22 Sty 2023, 17:51

Mimo całej tej przekomarzanki, Mercer przytaknąl na słowa Tanji po chwilowym zastanowieniu, bo faktycznie sprawiedliwie byłoby, gdyby dziewczyna zobaczyła go w samych bokserkach lub nawet fragmentem bez nich, wszakże on dalej żył w przeświadczeniu, że widział jej sutek, gdy szlafrok się osunął. Nie miał jednak zamiaru jakoś drążyć tego tematu, bo był to tylko small talk z ich strony, który tak na dobrą sprawę na nic nie wpływał. Decyzja i tak zależała od niego, więc ostatecznie mógł postawić na swoim, pojawiając się na imprezie w masce hokejowej i jakichś łachach.
Uniósł lekko brew zastanawiając się przez moment, czy Gashi mówi poważnie o tym przegrzaniu się w ciuchach Jasona.
- Jestem półbogiem, przepocenie raczej mi nie grozi - odpowiedział spokojnie, bo najwidoczniej blondynka zapomniała o tym, iż dzięki ich boskiej krwi mieli dużo lepszą tolerancję na wysokie i niskie temperatury: co za tym idzie trudniej było im się zgrzać oraz wyziębić. Zaraz jednak uśmiechnął się bezczelnie, chcąc pociągnąć tę niby niewinną rozmowę w innym kierunku. - I co ci to da, że będę w garniturze? I tak mnie nie przerżniesz - może i było to trochę dziecinne, ale skoro miał okazje wyprowadzić ją ze strefy komfortu, to dlaczego miałby nie wykorzystać sytuacji?
Słuchał Gashi z powagą, jednak zaraz na jego twarz wdarło się bezczelne rozbawienie. Dziewczyna przecież właśnie prezentowała mu wizję planu bardziej zbliżoną do tej, którą on przedstawił wczoraj. Ona przecież chciała hurr durr rzucić się na uzbrojonych po zęby półbogów, bo mogła to być jedyna okazja, żeby dorwać ich wszystkich na raz. Najwidoczniej jej nienawiść do niego przesłaniała jej osąd wczoraj, a dziś w wielu aspektach zaczęła przyznawać mu rację. To było dość satysfakcjonujące, bo kto nie lubił mieć racji?
- Myślisz, że uda nam się wpędzić w pułapkę wszystkich na raz i to na potencjalnie obstawionym przez nich terenie? - uniósł lekko brwi zaskoczony, wszakże to sugerowała Albanka. - NoGods są durniejsi, niż myślałem - zastanawiające było to, że on od razu jej uwierzył w tego typu możliwość i nawet nie kwestionował żadnych jej słów. Najwidoczniej wszystko to pasowało mu do aroganckiego podejścia wywrotowców, które większość zaprowadziło prosto do trumien lub na stos. - Rozejrzę się za takim miejscem - wolał samemu to załatwić i przygotować potencjalny arsenał pułapek, gdy już ich cele mogły się potencjalnie tam zjawić. Zanosiło się jednak na to, że misja potrwa jeszcze kilka dni i nie skończą wszystkiego dzisiaj, tak jak początkowo chciała to zrobić Gashi.
Wychodząc pokiwał lekko głową i poniekąd się z nią zgodził, bo po co miał ukrywać, że fizycznie go pociągała? To i tak nic nie zmieniało, skoro, jak zaznaczył wcześniej: miała paskudny charakter.
- Właśnie przez ten charakter, tylko się ślinię - rzucił na odchodne.
Prowokacja w sexshopie nie wyszła tak jak oczekiwał, bo spodziewał się raczej irytacji bądź zawstydzenia ze strony Tanji. Ta jednak zdecydowała się odpowiedzieć mu równie kąśliwie, co nawet mu się spodobało, wszakże preferował kobiety z charakterem ponad ciche myszki.
- Na twoim miejscu raczej bym nie wybrzydzał - odparł spokojnie, sugerując jej, że z tym podejściem nigdy nie znajdzie herosa, który ją zaspokoi. Co prawda on był ostatnim, który by to zrobił, bo nawet mimo fizycznego pociągu blondynce wiele brakowało, by w ogóle zainteresowała go sobą i myślał o niej w kategoriach "dziunia do zaliczenia". Z drugiej strony, on o niewielu tak myślał, bo też nie był jakimś łowcą, żeby zaraz co środę stukać się z inną babką.
Czekając na nią na zewnątrz spojrzał tylko z pewnym zażenowaniem w oczach na jej zakupy.
- Co, zastanawiałaś się nad kolorem? - zakpił z niej znów, a następnie rozeszli się, bo nie miał zamiaru towarzyszyć jej do kolejnego miejsca. Tu miał po drodze i dostrzegł ją przypadkiem, ale na tym kończyła się jego tolerancja i też nie zamierzał zabiegać o jej względy. Zamiast tego wrócił do wynajętego pokoju i po zjedzeniu czegoś szybkiego postanowił raz jeszcze przymierzyć garnitur, który zakupił. Tak na wszelki, by na spokojnie przed samym sobą stwierdzić, że wszystko jest w porządku. Zaczął więc się rozbierać i gdy został jedynie w bieliźnie, powoli nakładał po jednym elemencie stroju. Gdy wszystko okazało się pasować, uśmiechnął się tylko sam do lustra i rozpoczął proces rozbierania, wszakże do imprezy mieli jeszcze dobre kilka godzin. Nie ubrał się jednak w ciuchy casualowe, gdyż miał ochotę wziąć prysznic po długim poranku. Zawędrował więc do łazienki, wziął prysznic i wyszedł w samym ręczniku, który owinął wokół pasa. Nie spieszył się jednak z ubieraniem, ani też nie pamiętał, że nie zamknął za sobą drzwi na klucz i w każdej chwili córka Chronosa mogła tu wejść.
Tanja Gashi
Tanja Gashi
Re: San Jose - Tanja Gashi, Scott Mercer | 18.07.2022 Nie 22 Sty 2023, 20:11

- Skoro można się ubrać luźniej i tym samym ciało nie musiało nad tym pracować, to po co nakładać na siebie więcej i się grzać? A zresztą... - machnęła ręką, bo nie chciało jej się prowadzić tej dyskusji zwłaszcza, że kanapki i kawa były dobre. - Jeszcze żebyś miał czym - prychnęła sugerując chyba, że albo jest kastratem albo zwykłą pizdą. W końcu zawartości jego majtek nie widziała, więc ciężko było oceniać jakość jego sprzętu, niemniej znając ją to sugerowała tą pizdę właśnie. Gówniarskie odzywki i zachowanie nie robiły z niego mężczyzny, ale on chyba jeszcze nie zdawał sobie z tego sprawy.
Nadal chciała ich wyrżnąć na raz, a nie pojedynczo. Różnicą było kontrolowanie terenu, bo faktycznie sobie trochę to przemyślała. Nie miało to jednak nic wspólnego z problemem przyznania mu racji, tylko chciała zrobić wszystko, by od tej misji się uwolnić.
- Nie przeczę - mruknęła tylko, gdy powiedział o durnowatości NoGods. Ona zawsze tak uważała i dziwiła się, że obóz się z nimi nie rozprawił. No chyba, że tak jak przypuszczała maczał w tym palce jakiś bóg, któremu zależało na konflikcie. A mało to takich żyło? Było w czym wybierać. - Świetnie - rzuciła bez ironii, gdy powiedział, że zajmie się poszukiwaniem miejsca.
- Nie przypominam sobie byś był moim materacem - wywróciła oczami, bo co on mógł wiedzieć o jej życiu erotycznym w obozie? - Tam jest półka dla ciebie, bo tylko taka może ciebie szanować - wskazała mu na gumowe lalki, a następnie odeszła kilka kroków, by zasugerować mu, że ma spierdalać. Czy jakaś kobieta mogła w ogóle się nim zainteresować dłużej niż na seks i właśnie szanować kogoś takiego? Wątpiła.
Nie odpowiedziała w ogóle na jego pytanie, tylko poinformowała go, że idzie gdzie indziej i sobie poszła. Ulżyło jej nieco, gdy ruszył nie za nią, a w przeciwnym kierunku.
W drodze powrotnej gdy mijała sexshop miała ochotę tam znowu wejść, by kupić mu tą gumową lalkę, ale stwierdziła, że jednak szkoda jej pieniędzy nawet dla takiego żartu z niego i pomimo sporych oszczędności. Mogła jak widać wydawać na głupoty, ale na niego to jednak była przesada. Gdy znalazła się w hotelu, zamiast do siebie, poszła od razu do jego pokoju, do którego weszła jednak jak do siebie. Z pewnym zdziwieniem jednak, bo nie sądziła, że ktoś taki zapomina o zamykaniu drzwi.
Uniosła tylko jedną brew na widok, który zastała i nic sobie z tego nie robiąc siadła na fotelu identycznym jak w jej pokoju. Ani nie odwróciła wzroku, ani nie udawała, że nie gapi się na niego równie bezczelnie jak on na nią, z równie bezczelnym uśmiechem przyklejonym do twarzy. To świadczyło o tym, że chciała go wyśmiać czy jednak jak on ją po cichu podziwiać? Ciężko stwierdzić.
- Jaki jest plan? - spytała go chyba po raz pierwszy o zdanie, bo jeszcze sporo czasu mieli i dobrze by było ustalić jakiś plan działania.
Scott Mercer
Scott Mercer
Re: San Jose - Tanja Gashi, Scott Mercer | 18.07.2022 Pon 23 Sty 2023, 18:48

Oboje prezentowali poziom przedszkola, dlatego też ta słowna bitwa nie miała dalszej racji bytu, bo nikt tego nie wygra. Oboje są jak gołębie w pojedynku szachowym: przewrócą wszystkie pionki, nasrają na szachownice i myślą, że wygrali. Mercera po jakimś czasie znudziły już te przekomarzanki, dlatego koniec końców odpuścił temat i opuścił jej apartament, zastanawiając się nawet przez moment, czy faktycznie znajdzie u niej jakieś dobre cechy poza wyglądem. Zaraz jednak zapomniał o tym i udał się po garnitur, bo do sklepu z dobrą odzieżą męską było zdecydowanie bliżej niż do stadionu rekinów z San Jose.
Gdy spotkali się już w sexshopie, znowu wróciły te przedszkolne teksty, które znów on zainicjował. Trochę bawiło go to, że za każdym razem jak ją widzi, ma ochotę nawtykać jej i się ponabijać z niej, a najlepiej jeszcze przy tym obrazić ją tak, że córka Chronosa dostanie spazmów. Brał jednak poprawkę na to, że Gashi jest nie w ciemię bita i tym samym sprowokować ją będzie bardzo trudno, tym bardziej, że ostatnimi czasy między nimi było zaskakująco spokojnie. Mam tu oczywiście na myśli okres, kiedy Scott udał się po garnitur, a ona robiła zakupy do swojego stroju. Nie trudno zatem było o spokój w momencie, w którym de facto się nie widzieli. Później było trochę gorzej.
- Mnie chociaż ktokolwiek szanuje - to była dość mocna szpila z jego strony, ale prawda była bolesna dla Tanji. Stety czy niestety, to on miał przewagę wśród obozowiczów i tak naprawdę poza Jellalem ciężko było wymienić kogoś, kto szanował Albankę w przeciwieństwie do Mercera, który jakichś tam swoich zwolenników miał. Czy poszło jej w pięty tego jednak nie wiedział, gdyż tuż po tym opuścił sklep nie przejmując się nikim i niczym.
Po powrocie do apartamentu i ogarnięciu się, przygotował wszystkie rzeczy na dzisiejszy wieczór, po czym w planach miał ubranie się i zejście do hotelowej restauracji. Zbliżała się bowiem pora obiadu i należało coś zjeść, tym bardziej, że nie wiadomo było, czy kolacja również będzie w planie. Zamiast tego jednak paradował w samym ręczniku chodząc z kąta w kąt i nie mogąc się zdecydować, czy ostatecznie chce zjeść coś tutaj, czy chapnąć jakiegoś kalorycznego fast fooda w okolicy, który prawdopodobnie będzie starczył mu na dłużej niż jakiś makaron z dodatkami, ale podany w estetyczny sposób.
Drzwi za sobą nie zamknął, bo nie sądził, że ktokolwiek będzie miał odwagę wejść tu do środka, a już tym bardziej ona: ostatnia osoba, która chciałaby się z nim widzieć. Był więc delikatnie zaskoczony, gdy córka Chronosa pojawiła się w jego apartamencie i bezwstydnie gapiła się na jego zabliźnione ciało. Pierwszy raz miała okazję widzieć go w takim wydaniu i chyba nawet zrobiło to na niej wrażenie. No ale na kim by nie zrobiło? Umięśniony przystojniak z masą blizn, które dodawały mu hardości i charakteru. Znał takie, które po czymś takim same rozłożyłyby nogi, co niekoniecznie było pożądaną przez niego reakcją.
Spodziewał się, że satysfakcjonuje ją ten widok, no bo kto nie lubił popatrzeć na kawał dobrego ciałka, dlatego też zanim ogarnął rzeczy, chwilę jeszcze tak paradował. Niech Tanja też ma coś z życia, w końcu i tak on widział znacznie więcej dzisiaj rano,
- Na początek się ubiorę i pójdę coś zjeść. Ty pewnie w tym czasie przetestujesz nowe zabawki - rzucił kpiąco, jak to on, celowo nie poruszając tego istotniejszego tematu.
Pochylił się więc do torby i wyciągnął z niej pospolite ciuchy, które ponosi przez kilka godzin do momentu przygotowań do imprezy. Pech oczywiście chciał, by ręcznik nieco zsunął się z jego pleców i tym samym pokazał jej skrawek pośladków. Od razu pomyślał o identycznej sytuacji z jej szlafrokiem, gdy to dostrzegł fragment jej piersi. Teraz to ona widziała fragment jego pośladka. Ironia.
- Czekasz na rżniecie, chcesz mi obciągnąć czy co? - warknął w jej kierunku. - Wypierdalaj stąd - nie musiał dodawać, że chciał się po prostu przebrać, a nie będzie iść do łazienki tylko dlatego, bo jej się nie chce podnieść tych seksownych czterech liter.
Widząc jednak, że Gashi nie zareagowała, podszedł do niej w samym ręczniku i spojrzał z góry na kobietę.
- Ostatni raz. Wypierdalaj - rzucił gniewnym spojrzeniem ale Tanja była twarda, jak to ona i najpewniej robiła mu po złości. - Albo odwróć się i nie podglądaj, jeden chuj - dodał na koniec, bo nie chciało mu się bawić w te przekomarzanki, a jednak dziś była mu potrzebna do polowania na NoGods, więc nie mógł jej skrzywdzić, a ręka go świeżbiła delikatnie rzecz ujmując.
Jeśli Gashi posłuchała i odwróciła się, ten zaczął się ubierać nie przejmując się wcale tym, że mogła go podglądać. Co zobaczy, to jej. Najważniejsza była świadomość, że nie wertuje go tym przeszywającym wzrokiem, z którym było jej bardzo do twarzy... Tak jak i z tym bezczelnym uśmiechem. Dawno żadna na niego tak nie patrzyła i było to w pewien sposób podniecające. Nawet nie pytajcie o czym Scott pomyślał, gdy znalazł się przed nią a węzeł ręcznika znajdował się na poziomie głowy córki Chronosa. To było popierdolone, że w takiej sytuacji pomyślał o czymś seksualnym i udał, że go zirytowała.
Po narzuceniu na siebie ciuchów obrócił się w kierunku blondynki i schował ręce do kieszeni jeansów.
- Zostawić cię tu samą z dildem czy też idziesz jeść? - spytał o dziwo bez jakiejś zbytniej wrogości, ot zwykłe pytanie z delikatną szpileczką. Mógł wyjść nawet na względnie miłego w tej sytuacji.
Sponsored content
Re: San Jose - Tanja Gashi, Scott Mercer | 18.07.2022

San Jose - Tanja Gashi, Scott Mercer | 18.07.2022
Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Powrót do góry
Strona 1 z 6Idź do strony : 1, 2, 3, 4, 5, 6  Next
Similar topics
-
» Tanja Gashi
» Tanja Gashi
» Tanja Gashi
» Mieszkanie 18 - Tanja Gashi
» Scott Mercer



Permissions in this forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
 :: Reszta globu :: USA-
Skocz do: