Ostatnio zmieniony przez Admin dnia Wto 19 Lut 2019, 14:56, w całości zmieniany 1 raz
Alejandro Gonzales
Re: 2. Sala Treningowa Pią 15 Lut 2019, 15:48
#3
Sala treningowa nie była jednym z ulubionych miejsc przebywania Alejandra, który zdecydowanie bardziej wolał spędzać czas na pielęgnowaniu obozowych związków niż walce, jednakże bycie herosem zobowiązywało go do trenowania swoich umiejętności, właśnie dlatego umówił się ze swoją przyjaciółką Lemon na trening. Oczywiście miał w tym tez swój drugi cel, w końcu sala treningowa nie była tylko dla nich ale również dla pozostałych herosów, na przykład przystojnych, cholernie dobrze zbudowanych dzieci Aresa przyzwyczajonych do ćwiczenia bez koszulek. Już będąc w szatni męskiej czuł się niczym w niebie, a co dopiero widząc jak herosi ćwiczą zapasy. Czasami przychodził tutaj aby właśnie nacieszyć oczy tymi cudownymi widokami, czasami się zdarzało, że udało mu się kogoś do siebie przekonać, kogo zaprosił do swojego pokoju na.... mały relaks, jednakże tym razem musiał zrezygnować z tego. W końcu nie wypadało przy przyjaciółce podrywać chłopaków... no i dziewczyn. W końcu Alejandro był biseksualny, chociaż zdecydowanie bardziej jego serce, jak i pociąg seksualny kierował się ku męskiej części tej ich małej społeczności. Przyszedł do sali treningowej ubrany w skórzaną zbroję, która miałaby ochronić jego doskonałe, wręcz pozbawione skaz ciało przed zranieniami ze strony bicza, który stanowił jego ulubioną broń, jak i ulubioną broń Lemon. Z drugiej strony przybył tutaj chcąc również poćwiczyć swoje boskie zdolności. Chłopak od zawsze chętniej korzystał z magii, którą bogowie podarowali mu wraz z domieszką genów niż rozwiązywał siłowo problemy. Jakże cudownie w końcu używało się perswazji na kimś kto chciał go jeszcze chwilę wcześniej pobić! Raz nawet upokorzył jedno z dzieci Fobosa karząc mu uklęknąć przed sobą podczas kolacji w pawilonie jadalni. Alejandro potrafił wykazywać się okrucieństwem, w końcu miłość nie zawsze była taka słodka i niewinna. Z drugiej strony w upokorzeniu tkwiła iskierka namiętności, którą niewielu potrafiło dostrzec. Kiedy wszedł na salę, stanął pod ścianą i czekając na Lemon wpatrywał się w trening dwójki całkiem przystojnych herosów.
Lemon Sparkling
Re: 2. Sala Treningowa Pią 15 Lut 2019, 16:45
Lemon znacznie bardziej wolała się szlajać po wszystkich innych częściach obozu. Zwłaszcza lubiła części wspólne, takie jak kuchnia, place, czy bardziej zaciszne, romantyczne miejsca. Miejsca, gdzie nie było znowu tak dużo par oczu, osób, które mogłyby zainterweniować i zniszczyć delikatną, miłosną atmosferę. Cytrynka kochała się w pięknie, nie tylko fizycznym, ale także natury. Przemocą delikatnie się brzydziła, może dlatego, że naruszało harmonię ciała i duszy. Oczywiście, było coś pięknego w krwawych wykwitach siniaków na skórze, jednak znacznie bardziej wolała widzieć je na swoim ciele, nie na tym, na kogo akurat spadła łaska jej uwagi. Przejawy brutalności względem jej wybranków lub wybranek wzbudzały w niej uzasadniony niepokój, po poznaniu przyczyny - gniew. Oczywiście, jeżeli patrzeć tylko na argument piękna zewnętrznego, sala treningowa i kompleks wokół niej były idealnymi miejscami do spędzania wolnego czasu przez dzieci Erosa czy Afrodyty. Dlatego też mając bardzo poważny powód - trening z jej kochanym przyjacielem Alejandro, mogła tym razem mieć pewność, że nie będzie bezużytecznie siedzieć i kusić co to ciekawszych (w jej mniemaniu) herosów do popełnienia jakichś kroków w jej stronę. Była przygotowana - zabrała ze sobą oba swoje bicze, ponadto miała na szyi także swój wisior - to z kolei "na wszelki wypadek". W obozie było spokojnie, już od dłuższego czasu, ale doświadczenie nauczyło ją, że wszystko może się zmienić w ułamku sekundy. Poza tym ubrana była w skrojoną specjalnie dla niej zbroję ze skóry - jej krój co prawda nie przypominał tych znanych z zbroi kobiet z gier wideo, ale nadal podkreślał to, co trzeba. Długie włosy tym razem zostały związane w dwa wysokie kucyki, które przy odpowiednio szybkim obrocie mogły stanowić kolejną parę biczy. Kiedy weszła na salę, od razu rzucił jej się w oczy Alejandro, wyraźnie wpatrzony w ... no właśnie. Kolejni herosi, nawet całkiem przystojni. Lemon nie byłaby sobą, gdyby nie wykorzystała takiego lekkiego gapiostwa swojego dzisiejszego partnera i nie smagnęła go lekko, bo z małej odległości, biczem w tyłek. - Są całkiem nieźli. Ale widziałeś tego nowego syna Apolla? Nie mam pojęcia, jak się taki uchował tyle lat poza obozem... Trzeba się będzie nim zaopiekować~ - zaświergotała wyjątkowo ciepłym i raczej rozweselonym głosikiem tuż przy uchu mężczyzny.
Alejandro Gonzales
Re: 2. Sala Treningowa Pią 15 Lut 2019, 18:00
Syn Erosa chyba miał odrobinę inne podejście od swojej przyjaciółki, co do kwestii swoich wybranków i ewentualnych wybranek. Piękno siniaków czy krwiaków również było dla niego hipnotyzujące, chociaż trzeba pamiętać, że Eros, uosobienie namiętności, seksualności i miłości prezentował nieco mroczny aspekt tego pięknego uczucia. Zapewne ze względu na pośrednie powiązania z bogiem wojny - Aresem, miał nieco większa tolerancję na brutalność, szczególnie tą, która następowała pomiędzy spragnionymi bliskości kochankami. To co się działo nierzadko w głowie Alejandra zapewne doprowadziłoby do tramy niejednego człowieka. Zapatrzył się oczywiście na tą dwójkę, co Lemon oczywiście musiała wykorzystać. Wzdrygnął się czując ból na pośladku, który w pewnej innej sytuacji zapewne by mu się nawet spodobał. Lemon była jedną z niewielu osób, z którymi nie był w związku, które miały prawo dotknąć jego tyłka, reszta dostawała raczej po rekach, no chyba że Alejandro wyczuwał potencjał do przeniesienia akcji w bardziej ustronne miejsce. - Gdybym miał możliwość - zaczął rozmasowując tyłek - to bym owinął ich obu wokół palca. - Spojrzał w końcu na ukochanego cytruska, do którego uśmiechnął się szeroko ukazując rzędy idealnie białych zębów, które wydawały się jeszcze bardziej białe na tle jego ciemniejszej, latynoskiej karnacji. - Zaopiekować? Hmm... gramy o niego czy ewentualnie się nim podzielimy? - spytał unosząc brew. Zaśmiał się, chociaż przecież mówił całkiem poważnie. Ile to już razy podbijali z Lemon do tego samego chłopaka, który nawet nie wiedział, że znajduje się w sidłach dwójki przyjaciół, którzy zwyczajnie się dogadali za jego plecami. - Chyba trzeba nieco potrenować, prawda? - zaproponował w końcu. Bransoletka zsunęła się z jego nadgarstka i zmieniła w bicz, którego złocistą rączkę, Alejandro chwycił w pewnym uścisku.
Lemon Sparkling
Re: 2. Sala Treningowa Pią 15 Lut 2019, 20:12
Oczywiście, Lemon była wielce świadoma, że dotykając jakiegokolwiek miejsca w okolicy lędźwi Alejandro - niezależnie od strony - tak naprawdę igrała z ogniem. Byli jednak taką specyficzną dwójką, że działali na siebie jak dwie takie same bieguny magnesu. Siła nakładających się na siebie mocy tej dwójki neutralizowała się wzajemnie lub dalej delikatnie odpychała. Stąd oczywiście Alejandro mógł być pewien, że rozchichotana Cytrynka nie będzie stanowiła dla niego przeszkody czy też nie padnie ofiarą jego wdzięków, o ile nie będzie chciała. - Oj już, już. Wierzę ci - powiedziała od razu, jakby chcąc załagodzić te przechwałki latynosa. Oczywiście, że mógł mieć ich dwóch na jedno skinienie. Ich moce były równie potężne, a źle użyte może i nawet bardziej krzywdzące niż wszystkie sztuczki dzieci bogów wojny i śmierci razem wzięte. To przecież oni prowokowali konflikty - Lemon na swoją obronę miała jedynie to, że jako uosobienie pierwszej miłości nie robiła wszystkiego całkowicie specjalnie. Brała udział w konfliktach, ale pchana jedynie gorącym uczuciem, którego nie chciała utracić. Nie potrafiła, a raczej nie chciała móc wykorzystać swej siły perswazji tylko po to, by skrzywdzić kogoś, kto zalazł jej za skórę. Jedyne wyjątki zdarzały się w trakcie misji, w obozie starała się za wszelką cenę utrzymać chociażby względnie pozytywną relację z każdym, kogo napotkała. - Może kto pierwszy ten lepszy? - przechyliła główkę w bok i pozwoliła sobie na krótki śmiech. Ten był na tyle cichy, że nie udało mu się rozproszyć atmosfery panującej na sali. Nawet jej na tym nie zależało. - Równie dobrze możemy też oboje spróbować i pozwolić mu zdecydować. Niech wygra najlepszy. Sparkling mogła sobie pozwolić na takie ustalenia, w końcu sama czuła się na tyle podekscytowana tym "nowym nabytkiem", że miała wystarczająco dużo motywacji na spróbowanie wszystkich potrzebnych sztuczek, jakie miała w rękawie. Widząc jednak jak Alejandro dobywa broni, a zaraz proponuje przejście do właściwego treningu, na dłuższą chwilę musiała zastopować swoje fantazje o synu Apolla. Sama dobyła oba swoje baty - bo walczyła dwoma na raz. - Mamy manekiny, czy wolisz sparing? - cofnęła się w końcu o parę kroków od niego, by ostatecznie zająć pozycję naprzeciw herosa. Uderzyła biczami dwa razy w podłogę, tak dla przetrenowania. Następnie spojrzała przed siebie, prosto w ciemne oczy przyjaciela, oczekując jego decyzji.
Alejandro Gonzales
Re: 2. Sala Treningowa Sob 16 Lut 2019, 11:00
- Dobra, to kto wygra ten lepszy - odpowiedział z uśmiechem wręcz nie mogąc się doczekać tej przyjacielskiej rywalizacji o serce syna Apolla. Chociaż czy Alejandro faktycznie chciał podbić jego serce? Trudno powiedzieć. W końcu sam ostatnimi czasy unikał poważniejszych związków oraz znał siebie, często w końcu to on zdradzał, ponieważ przytrafiło mu się być zbyt kochliwym, nawet na tle swoich braci i sióstr. Przynajmniej nie było wątpliwości czyim synem był. Nawet Isaac nie wyróżniał się pod względem podbojów miłosnych tak, jak Brazylijczyk. - Sparing będzie chyba dobry, tylko uważaj na moją piękną twarz - powiedział przesuwając dłonią po swoich policzkach podkreślając tym samym fakt, że szczególnie dba o swój wygląd. Podobno najpierw człowiek patrzy na twarz a dopiero później na resztę ciała, na szczęście Alejandro w podarku od Erosa dostał atrakcyjne obie te rzeczy. Charakter może już nie był tak atrakcyjny, w końcu czasami zbyt arogancko odnosił się do tych, którym bogowie poskąpili atrakcyjności a już na pewno często unikał kontaktów z dziećmi Hefajstosa, który przecież uchodził za jednego z najbrzydszych bogów spośród wszystkich greckich. Również w celu rozgrzania nieco się i przyzwyczajenia do istoty bicza trzasną nim w podłogę, co zapewne zwróciło uwagę niektórych herosów. Bicze częściej były używane przez dziewczyny, więc widok mężczyzny, który używał tej broni z całą pewnością przyciągną uwagę. - Okej, gotowa?
Aiden DuVine
Re: 2. Sala Treningowa Sob 04 Maj 2019, 16:21
D
zień, w którym Aiden został zmotywowany do treningu przyszedł niespodziewanie. Ni stąd ni zowąd odezwała się do niego Lara – jego po trosze przyjaciółka, po trosze mentorka w sprawach swojego przeszkolenia bojowego. Nie spodziewał się kompletnie tak gorącego i umotywowanego wezwania na stawienie się w jednej z sali treningowych. Blondyn zawsze wychodził z przekonania, że z dziećmi Aresa nie ma sensu się sprzeczać, bo nawet jeśli wygrasz siłą argumentów, one zawsze wygrają z tobą czystą przemocą fizyczną. Poza tym, nie widział dziewczyny od dłuższego czasu, doskonale zdawał sobie sprawę, że tamta była na misji i w przeciwieństwie do niego samego nie gniła w obozowym półświatku. Przywdział najwygodniejsze dresy i stary, rozciągnięty i wypłowiały t-shirt, a swoje kroki kierował w kierunku areny. Nie do końca wiedział czego ma się dziś spodziewać. Łuk? Miecz? Może walka wręcz? Wszystkie możliwości były jednocześnie tak dalece prawdopodobne jak i nie. Dziewczyna zawsze w sprawach treningowych z Aidenem była dość enigmatyczna i za wiele mu nie zdradzała. Doskonale zapewne wiedziała, że można się po nim spodziewać słomianego zapału i tanich, tandetnych wymówek. Choć myśl o treningu skutecznie go mierziła i sprawiała, że odechciewało mu się absolutnie wszystkiego to perspektywa zobaczenia córki Aresa i wymienienia się tym co u obojga działo się w tym okresie, w którym się nie widzieli była bardziej kusząca. Wszedł do jeszcze pustego pomieszczenia i na wolną ławkę rzucił bluzę, którą do tej pory trzymał w ręce. Obok niej położył instrument, bez którego w ostatnim czasie się praktycznie nie ruszał - telefon i usiadł na pozostałym miejscu. Czas zajmowało mu roztrząsanie wszelkich możliwych scenariuszy dzisiejszego upokorzenia. Nie było tajemnicą, że gdyby nie fakt, że chłopak potrafił strzelać z łuku to nie nadawałby się do niczego. Wtedy zawsze gdzieś z czeluści piekieł wyłaniała się ona – cudowna i urocza postać córki Aresa, tak niepozornej pod swoim wyglądem, a maszyny do zabijania. Przebiegł go zimny dreszcz na samą myśl o tym, że dziewczyna poświęcała się do tego stopnia, że teraz pojawia się prawie na wszystkich misjach i zdobywa bezcenne doświadczenie. W przeciwieństwie do coponiektórych.
Lara Doherty
Re: 2. Sala Treningowa Sob 04 Maj 2019, 19:21
Wygląda, jakby zaraz miał zostać ścięty, pomyślała Ruda, przyglądając się uważnie koledze z drużyny przez uchylone drzwi od sali treningowej. Szczerze mówiąc, była nieco zdziwiona, widząc go w koloseum przed czasem. Zanim opuściła swoje mieszkanie, była niemal pewna, że będzie musiała wrócić do dzielnicy mieszkalnej, żeby go wyciągnąć z łóżka. A tutaj pozytywnie ją zaskoczył, chociaż była zaniepokojona tym, co teraz widziała. Może to jej doświadczenie zebrane przez lata udziału w sesjach treningowych lub wrodzona opiekuńczość w stosunku do bliskich, ale po samej mowie ciała Aidena mogła wywnioskować, że jest poddenerwowany. Czyżby jej dosyć dosadna wiadomość wysłana poprzedniego wieczoru była nieco za mocna? Wprawdzie nie napisała nic niemiłego, ale w smsie wspomniała tylko o terminie, miejscu spotkania i o tym, że lepiej będzie, jeśli się pojawi. Po prostu nie chciała wchodzić z synem Chione w dyskusje na ten temat, bo znając życie, zaraz by ją zagiął jakimś nic dla niej nieznaczącym argumentem. A przecież jej wcale nie chodziło o to, żeby pozbawiać go czasu wolnego. Wręcz przeciwnie, w końcu ona sama należała do tych, co woleliby spędzać cała dnie na kanapie. Miała jednak świadomość, że dla chłopaka zdecydowanie lepiej będzie odbębnić ćwiczenia z nią niż potem kajać się przed kapitanem i pracować za karę w obozowej stajni za nic nierobienie. – Dobra, czas wkroczyć do akcji – mruknęła i weszła do środka. Jej widok musiał być wręcz oszołamiający. Rudowłosa piękność miała na sobie iście wakacyjną stylizację. Jej twarz była przyozdobiona czarnymi, jak dusza pewnego gościa z NoGods, okularami przeciwsłonecznymi, a w dłoniach trzymała dwa szejki czekoladowe z plastikowymi łyżeczkami, które udało jej się świsnąć z kuchni. Żeby nie było, że paraduje nago po Obozie Herosów, należy zaznaczyć, że dziewczyna miała też na sobie białą koszulkę z krótkim rękawem, szare szorty dresowe i znoszone, acz wygodne tenisówki. Włosy, które były jej znakiem rozpoznawczym, były ułożone w niezdarny, robiony na szybko kok, co by się nie plątały, jeśli dojdzie do jakiegoś pojedynku treningowego. – Sorry za spóźnienie, Aiden. Pomyślałam, że będziesz potrzebował zachęty – powiedziała uśmiechnięta, dając chwilę chłopakowi, żeby oswoił się z jej zacnym widokiem i pomachała mu szejkiem przed nosem. – Jeśli chcesz zjeść później, to gdzieś tutaj powinna być lodówka... Lara rozejrzała się dookoła, szukając urządzenia, o którym właśnie wspomniała, co musiało być dla DuVine'a dosyć zabawnym widokiem, biorąc pod uwagę, że mała, działająca lodówka znajdowała się zaledwie dwa, trzy metry od nich pod ścianą.
Aiden DuVine
Re: 2. Sala Treningowa Pią 10 Maj 2019, 03:22
W
yjątkowo tym razem wyciąganie Aidena z łóżka nie było konieczne. Lecz patrząc na jego “zamiłowanie” do trenowania się w chociażby fechtunku, to nie było czemu się dziwić, że podobne sytuacje w przeszłości zdarzały się nawet nagminnie. Prawda byłą taka, że chłopak wyglądał jak siedem nieszczęść kroczących ku zagładzie ze względu na to, że podczas nieobecności dziewczyny, on praktycznie nie tknął manekina treningowego. Jedyna próba jaka podjął to był kilkuminutowy trening zdolności boskich na polanie, który szybko został przemieniony w jakby na to nie patrzeć rozmowę rekrutacyjną. Najzwyczajniej w świecie chłopak czuł głęboko w środku siebie wstyd i zażenowanie. Te uczucia pogłębiał fakt tego, że w dodatku po tak długiej przerwie to nie on ostatecznie wyszedł z propozycją ćwiczeń, a jego przyjaciółka. Patrząc na to z dystansu wyglądało to jak tani pastisz herosa niźli obrazek porządnego półboga. Niemniej jednak, mimo iż ciało okazywało zmartwienie i to w taki sposób, że zostało to dostrzeżone przez Larę to mentalnie chłopak trzymał się wyjątkowo dobrze. Doskonale zdawał sobie sprawę z faktu, że gdy tylko przyjdzie tutaj ta rudowłosa półboginia wszystko jakoś się potoczy. W końcu najtrudniejsze są pierwsze chwile, a potem przychodzi uczucie spadającego ciężaru z serca i ulga. Nie do końca wiedział, czy słowo “oszołomienie” opisuje stan faktyczny tego co stało się w chłopaku, kiedy ten ujrzał Larę. Była to mieszanka zaniemówienia, paraliżu i absolutnego pogubienia myśli przynajmniej na kilak sekund. Bardziej niż wakacyjnej kreacji, okularów przeciwsłonecznych i szejka spodziewał się pancerza tarczy i włóczni. Niemniej jednak mile zaskoczony po kilku sekundach wracając na tory normalnego i względnie logicznego rozumowania wybełkotał. - Wow... Em. - Dawał po sobie poznać dokładnie, że zatracona kilka sekund temu zdolność mowy dopiero się odnawiała i ciężko było przewidzieć, kiedy ma zamiar wrócić do stanu wcześniejszego. Niemniej jednak blondyn kontynuował nie chcąc wyjść na kompletnego idiotę. - Jestem... pod sporym wrażeniem. Kiedy już jego pomieszane zmysły wróciły na swoje miejsca, a synestezja, z tego co zaobserwował chłopak, nie utrudniała mu życia skupił się uważniej na tym co powiedziała dziewczyna. Fakt! Zachęta może się przydać. Niestety, traktował to również jako swego rodzaju nagrodę, ale doskonale sobie zdawał sprawę, że na tę nie zasługiwał. Nie do końca wiedział, czy szukanie lodówki w obecności dziecka Chione to jakiś zabawny, bądź co bądź, przytyk do Aidena czy też raczej umyślne i wyjątkowo urokliwe zabieganie się rudzielca. Nie chcąc kłopotać dziewczyny po prostu przejął od niej pojemnik z cudownym napojem i siłą woli skupił się dokładniej na nim. Już po kilku sekundach napój był przyjemnie schłodzony i lekko zamrożony, a ścianki potencjalnego kubka oszroniły się przyjemną warstwą lodowej pokrywy. - Teraz nie potrzebujemy lodówki. Powinno akurat się roztopić aż skończymy trening. - Odstawił tak swój kubek jak i zaoferował się gestem w kierunku do dziewczyny by i jej napój postawić na wolnej już po tym Aiden wstał ławce. - [i] To czym się dziś zajmujemy? - Zagaił do niej czekając na odpowiedź. Skrycie w duchu wiedział, ze dziewczyna raczej nie będzie z nim ćwiczyć walki dystansowej – to nie był ten model.[/i]
Lara Doherty
Re: 2. Sala Treningowa Pią 10 Maj 2019, 20:53
Chłopak nie musiał się niczego wstydzić, tym bardziej przebywając w towarzystwie Lary. Może i wywiązywała się ostatnimi czasy z większości swoich obowiązków, ale wciąż trudno ją było porównywać do herosów, którzy dużo bardziej angażowali się w obozowe życie i poświęcali się mu każdą cząstkę siebie organizując, chociażby treningi dla świeżaków, którzy niedawno przybyli. A ona? Ona po prostu wyrabiała niezbędne minimum. Jeśli zaś chodzi o kwestię reakcji Aidena na jej dosyć niespodziewany ubiór to odpowiedziała na to szerokim uśmiechem i pokręceniem głową z niedowierzaniem. Tak, nawet taka wojowniczka, jak ona od czasu do czasu miała potrzebę uwolnienia się od brązowych napierśników, rękawic czy naramienników. I akurat tak się złożyło, że tego dnia nie miała w planach paradować po koloseum w pełnym rynsztunku z połową wyposażenia zbrojowni na plecach. Nie miała zamiaru rzucać przyjaciela na głęboką wodę i zmuszać go do poważnego pojedynku. Zależało jej przede wszystkim na zbudowaniu podczas dzisiejszego spotkania swoistych fundamentów pod następne treningi, niezależnie od tego, czy będzie przy nich pomagać, czy też nie. Miała już przygotowany w głowie pewien zestaw ćwiczeń, które teoretycznie miały być łatwe do wykonania i nie powinny zniechęcać do dalszej aktywności fizycznej. Miała cichą nadzieję, że dzięki temu pokaże synowi Chione, że spędzanie czasu w tym salach gimnastycznych nie musi być mordęgą, która pozbawia człowieka resztek chęci do życia. – Ja też – przyznała, zdejmując okulary i robiąc sobie miejsce na ławce, tak że teraz niemal stykali się ramionami. – Sądziłam, że po moim powrocie będziesz w dużo gorszym stanie. A prezentujesz się całkiem przyzwoicie. Może wcale nie był w takiej złej formie i oceniał się po prostu zbyt surowo? Czasami nawet zwykły spacer w dosyć szybkim tempie przynosił lepsze efekty niż kilkukilometrowy bieg, po którym nie miało się siły, żeby podnieść się z ziemi. Tereny Obozu Herosów były dosyć duże, więc nawet przejście z jednego końca na drugi, aby się z kimś spotkać czy zdążyć na jakieś ważne zajęcia, było samo w sobie dobrym ćwiczeniem. DuVine mógł nawet nieświadomie odwalać całkiem niezłą robotę. Oczywiście mogło być też tak, że rudzielec był ślepy i na pierwszy rzut oka nie zauważył spadku formy u drugiego herosa. – Aah, no tak – mruknęła zawstydzona pod nosem, przyglądając się pokazowi mocy kriokinezy. – Czasami zapominam, że tak umiesz. Niezła sztuczka. Przydatna. Pomimo tego, że dary odziedziczone po ojcu dawały jej znaczną przewagę na polu bitwy, tak czasami chciałaby wyróżniać się w nieco inny sposób. Jej zdolności nie miała zbyt dużego zastosowania w normalnym życiu, nie przydawały się w zwykłych sytuacjach, jak właśnie moc lodu Aidena. Ona swoje umiejętności mogła wykorzystać tylko w praktyce albo za ich pomocą przyuczać innych. Niektórzy obozowicze mogli kontrolować żywioł wody, ognia, ziemi czy nawet cienia. Lara zaś była tylko i aż wojowniczką. – Powiedzmy, że dam ci dzisiaj pewnego rodzaju fory. Nie chcę cię nieść do szpitala, bo za dużo oczekiwałam na początek. Zaczniemy od rozgrzewki. Parę prostych ćwiczeń we własnym zakresie, żeby rozgrzać przede wszystkim nogi, ramiona i ręce – opowiadała, starając się, aby jej plan zabrzmiał jak najbardziej przystępnie. – Potem zrobisz trzy, cztery okrążenia wokół salki i przejdziemy do właściwej części treningu. Stoi? Ruda wstała i poprawiła kok na swojej głowie, z którego wymsknął się samotny kosmyk włosów. Gdy Aiden przystał na jej propozycję (w końcu nie miał już zbyt dużego wyboru), przeszli na środek sali, gdzie rudowłosa zaczęła wykonywać m.in. krążenia głową czy nadgarstków, powtarzając je kilkukrotnie. – Więc... Co u ciebie? – spytała zaciekawiona, bo w końcu nie przyszła tutaj tylko po to, żeby odeprzeć od chłopaka widmo niezbyt miłej rozmowy z kapitanem na temat lenistwa, ale też po to, aby trochę się zintegrować.
Aiden DuVine
Re: 2. Sala Treningowa Czw 16 Maj 2019, 11:50
WSkupienie się przez Larę na fundamentach było dobrym pomysłem, bo przy Aidenie nigdy nic nie wiadomo. Czasem miał ochotę na trening, czasem nie. Głównie druga opcja była popularniejsza. Po prostu uważał, że trening bojowy jako taki nie jest mu już więcej potrzebny - może przecież wykorzystać swoja moc do obrony. Dysponowanie umiejętnością manipulacji zimnem i lodem było na tyle niebezpieczne, że śmiało mogło służyć za broń. Niemniej jednak gdzieś podświadomość mówiła mu, że są sytuacje w życiu, kiedy użycie mocy nie będzie możliwe bądź będzie najzwyczajniej w świecie nieszkodliwe. Na ten przykład, gdyby przyszło mu walczyć z armią krwiożerczych zmanipulowanych przez kogoś bałwanów? Jeśli cisnąłby w jednego lodowym oszczepem nic konkretniejszego by mu nie zrobił, a taka pałka baseballowa już tak - poważnie naruszyłaby potencjalna strukturę śniegu uniemożliwiając dalszą akcję. Niemniej jednak odgonił myśl o czymś tak abstrakcyjnym i skupił się na Larze i tym co do niego mówiła. Uśmiechnął się do niej, kiedy przyznała, że mógł być w gorszej formie znając jego zachowania. Kompletnie się z nią nie zgadzał, ale nie chciał wdawać się w dyskusję. Wiedział, że ruda mówi tak tylko dlatego, żeby zwiększyć jego morale. Niemniej jednak – bardzo to doceniał - Gorzej to chyba byłoby tylko jakbym już nie wstawał tylko całe życie leżał w łóżku - parsknął pod nosem. Jedyną aktywność fizyczną jaką podejmował w ostatnim czasie to był właśnie szybszy chód. To wszystko i aż tyle. Zawsze jeszcze do lenistwa mógł dołożyć spóźnialstwo, prawda? Niemniej jednak trzeba było zauważyć, że w ostatnim czasie trochę działo się w jego życiu i znalezienie czasu na trening bez oparcia, jakim dla chłopaka była Lara, było po prostu – nieatrakcyjne. Po zmrożeniu napoju uśmiechnął się do niej. Lubił wykorzystywać zdolności w praktyce – w końcu po coś były. Dobrze, że Aiden nie słyszał rozważań dziewczyny nad mocą, bo kompletnie by się z nią nie zgodził. To Lara dla niego kontrolowała prawdziwy żywioł - wir walki. Zawsze wiedziała na czym się skupić, wypatrywała najmniejsze i najsłabsze punkty wrogów, a w końcu motywowała i zwiększała morale. To była prawdziwa siła i to zawsze okaże się przydatne. - Dobra, dobra... - Zaczął rozgrzewać swoje mięśnie, tak jak mówiła rudowłosa. Jego ćwiczenia rozgrzewały każdą partię po kolei i angażowały coraz więcej mięśni zaczynając od stóp, a kończąc na górze. Przy okazji podpatrywał w kierunku dziewczyny. Nie zauważył większych zmian od kiedy wróciła z misji. Nie wydawała się bardzo zmieniona, ale może to dobrze - oznaczało to, że po prostu wszystko poszło jak z płatka i nie było się czym przejmować. - A nic konkretnego. Ostatnim czasem poświęcam się dwóm nowym pasjom. Lodom i Netflixowi. Także zamieniam się w domowego pingwina. - Parsknął śmiechem i skinął głową w jej kierunku. - A ty? Opowiadaj, jak było na misji. - Mówiąc to pochyli głowę w dół rozciągając partie mięśni na plecach. - Pościgi, wybuchy, krew i łzy? - Sztampowe i stereotypowe hasła padające zawsze przy tego typu konwersacjach na dobrą sprawę nigdy konkretniej nie odzwierciedlały tego jak wyglądał prawdziwy trud misji. Niemniej jednak chłopak liczył, że coś jednak ciekawego się wydarzyło i jest o czym wspomnieć. W końcu to nadal była misja, czyli przebywanie poza obozem, obcowanie ze światem i ludźmi
Lara Doherty
Re: 2. Sala Treningowa Nie 19 Maj 2019, 18:14
Owszem, rudowłosa może i nie zmieniła się za bardzo, odkąd wróciła z Paryża, ale miały na to wpływ trzy bardzo ważne czynniki — to, że nikt nie umarł, subskrypcja na Netflixie i dobra recepta od Pani Nero. Gdyby nie te rzeczy, prawdopodobnie wyglądałaby teraz, jakby dopiero co wygrzebała się z otchłani podziemnego wymiaru Hadesa i wciąż przeżywałaby każdy niepokojący moment konfrontacji z Cieniem, gdy jej instynkt samozachowawczy zaczynał świrować. Sama wyprawa wprawdzie nie nadwyrężyła zbytnio jej ciała i ducha, ale swoje piętno odcisnęła, więc cisza i święty spokój, jakie zapewniło jej zwolnienie, okazało się nieocenione w przejściu do porządku dziennego ze wszystkim, czego była świadkiem. – Ja z lodami poczekam, aż zrobi się jeszcze cieplej – powiedziała, wykonując kilka krążeń bioder. Nie mogła się już doczekać gorącego, amerykańskiego lata. Zwłaszcza tutaj. – Ale z Netflixem jesteśmy na tym samym poziomie. Mam go włączonego ostatnio przez większej dnia. Przygoda z tym serwisem to w ogóle była ciekawa sprawa u niej i od czasu do czasu czuła, że traci trochę na niego pieniądze. Zamiast obejrzeć coś nowego, jakiś hucznie zapowiadany od miesięcy serial czy film to sięgała po jakieś starsze animacje. Na przykład wczoraj miała w planach nadrobić Vaianę, a skończyło się na tym, że obejrzała dwie pierwsze części Shreka. Nie, żeby uważała, że to złe produkcje, które marnują jej czas! W końcu sequel filmu o zielonym ogrze był powszechnie uznawany za jedną z lepszych kontynuacji. Tylko... Ona oglądała to już jakieś kilkadziesiąt razy. Wypadałoby chociaż udawać, że jest w stanie zaufać nowszym produkcjom. – Inaczej niż się spodziewałam, to na pewno. Było wręcz niestandardowo – zaczęła opowiadać Lara, robiąc skłony tułowia. – Asklepios wysłał nas do Paryża, gdzie nie dość, że było zimno to jeszcze wietrznie. Jeśli miałabym być szczera, to sądziłam, że dłużej nam tam zejdzie. Chciałam kupić jakieś pamiątki dla was przed powrotem. Gdy przypomniała sobie, że nie udało jej się załatwić żadnych suwenirów dla siebie i znajomych, wydęła niezadowolona dolną wargę. Tak naprawdę to nie było nawet czasu, żeby zajrzeć do zwykłego osiedlowego po jakieś słodycze, nie mówiąc już o jakimś stoisku z magnesami czy miniaturowymi wieżami Eiffla. Cholerni bogowie i ich artefakty... Skoro Termos tyle czasu spędził w Europie, to chyba mogli poczekać te kilka godzin? Wtedy przynajmniej mieliby czas na krótkie zakupy. – Mieliśmy odzyskać Termos Wiatrów, bo w jakiś dziwny sposób zaginął. Na początku nawet nie wiedzieliśmy, czy trafiliśmy w dobre miejsce. Ale spotkaliśmy Cienia, który coś przy nim kombinował. Okazało się, że był odpowiedzialny za wahania pogodowe w tej części Europy. Kiedy doszło do konfrontacji, resztę grupy sparaliżowała, a ja... – tutaj na chwilę przerwała, zastanawiając się, jak najlepiej ubrać to w słowo. – Ja próbowałam zrobić wszystko, aby nikomu nic się nie stało. Wręcz błagałam Cienia, żeby ze mną porozmawiał i wytłumaczył, o co mu chodzi. Także tego ekhm trochę głupie, nie? Córka Aresa przerwała wykonywane ćwiczenie i spojrzała na Aidena z mieszanką ciekawości i niepokoju. Chciała, nie, potrzebowała poznać opinię kogoś z zewnątrz w tej sprawie i zobaczyć reakcje na jej słowa. Sama wciąż była rozdarta odnośnie do całej tej sytuacji. Tym razem trafiła na istotę niezbyt agresywną, z którą można było się jakoś dogadać i cała sprawa skończyła się relatywnie dobrze. Ale co się stanie następnym razem? Czy podczas starcia z innym potworem zawaha się w kluczowej chwili, sądząc, że będzie w stanie rozwiązać problem poprzez negocjacje? Co, jeśli zostanie oszukana i przez jej nieadekwatną do realiów reakcję ktoś zostanie ranny lub zginie? Po otrzymaniu od chłopaka odpowiedzi, Lara poleciła mu wykonać te kilka wcześniej wspomnianych okrążeń wokół sali treningowej. Sama zaś zaczęła poszukiwać sprzętu do ćwiczeń, który miał się im dzisiaj bardzo przydać. – Bingo – mruknęła do siebie, dostrzegając w okolicach drabinek kilka worków treningowych podwieszonych pod sufitem. Dziewczyna skierowała swe kroki w kierunku jednego z nich, popychając go mocno parokrotnie, chcąc sprawdzić, czy się dobrze trzymają. – Chyba się nadadzą! – krzyknęła do przyjaciela, gdy ten przebiegał blisko niej. I nie, widok Rudej zakładającej rękawice nie miał na celu w żaden sposób go przestraszyć. Ot, tylko zapowiedź kolejnego punktu ich treningu.
Aiden DuVine
Re: 2. Sala Treningowa Sob 25 Maj 2019, 13:50
Aiden też z natury osoby dość leniwej i o guście dość wybrednym i wąskim wolał wracać do czegoś sprawdzonego niż zaczynać coś, co prawdopodobnie mu nie podpasuje. Ciągle katował w kółko Disneya, ale i wciąż płakał i śmiał się na tych samych scenach. Wciąż Mustang z dzikiej doliny wywoływał w nim wole walki i zmiany, Tarzan podpowiadał, jak odszukać siebie samego istniejąc w dwóch siatach jednocześnie, a Hercules jak być półbogiem. Oczywiście wszystko z przymrużeniem oka i jakąś taką wewnętrzną nostalgią. Oczywiście na tej liście nie pojawiło się jeszcze wiele innych dzieł, tak nowszych jak i starszych, a wszystkie miały jakaś pozycję w sercu chłopaka. Merida, Aladyn, Zaplatani, Kraina Lodu... Szczególnie ta ostatnia po dość hucznej promocji utkwiła w jego pamięci, bo wszyscy jego znajomi doszukiwali się silnego połączenia Elsy z nim samym. Zabawne... Bo dzieciaków Chione była trójka. Dlaczego tylko do niego przylgnęła ta łatka? Sam nie wiedział, jak może odpowiedzieć na to pytanie, ale wiedział, że nawet całkiem mu się podoba to powiązanie. - Paris ... Une ville d'amour! - Powiedział mimowolnie korzystając z chwili zachwytu nad miastem pełnym miłości. Paryż był... Wyjątkowy. - Ale katedra to nie wy? - Skrzywił się lekko na wspomnienie ostatnich tragicznych wydarzeń dla Francji. Choć z pochodzenia był Włochem to duszę miał bardziej francuską. - Jak ci się w ogóle podobało miasto? Jest ogromne... O Francji i każdym mieście w niej mógłby opowiadać godzinami, a jednak powinni skupić się na treningu. Poza tym, nie wydawało mu się, że ktokolwiek jest jeszcze tak obsesyjnie zakręconym na punkcie kultury i języka tego kraju. - Pff.. Termos wiatrów. - Parsknął chłopak. - Ja widzę, że jak my się nie zainteresujemy to żadne z bóstw się nie zainteresuje, nie wspominając już o samych wiatrach. - Westchnął ociężale wykonując ćwiczenie. - Ani jeden z czterech braci nie zainteresował się zmianami pogodowymi. Znając życie każdy hula tam, gdzie nie trzeba. - Wywód o wiatrach komentował w sumie każde inne podejście bóstw. Robili oni wszystko tylko nie to co powinni. W sumie Aiden nigdy nie spotkał nawet Zefira – najbardziej towarzyskiego z wiatrów, ale mógł tylko spodziewać się jakie charaktery prezentują, będąc uosobieniami siły natury. - Lara ty każde nieprzemocowe zachowanie, które jest efektem twojego sprytu i twojej inteligencji nie wiedzieć czemu traktujesz za głupie. - Schylił się teraz ponownie wykonując skręty tułowia. - Prawda jest taka, że jesteś na tyle silna na ile nie musisz używać orężu. Aiden od zawsze był zwolennikiem rozmowy, dyskusji, debaty czy innej formy rozmowy i szukania wspólnego punktu niż najzwyczajniej w świecie niewdzięcznej i brutalnej walki fizycznej. Może głównie z tego względu, że on swoją posturą był dość niepozorny i zawsze bardziej zależało mu na doskonaleniu darów, które otrzymał od matki. Nie spodziewał się w sumie co Lara zamierza uskuteczniać na tym treningu, ale spotkanie z przyjaciółką tchnęło w niego trochę pozytywnej energii i jakiegoś takiego zapału, którego od dawna w jego życiu brakowało. Wziął kilka głębszych wdechów starając się uspokoić serce po wysiłku, który spotkał go przed chwilą i rozejrzał się. - O masz... Boks... To nie był totalnie styl chłopaka. Niemniej jednak, skoro już zaczął z nią przyjacielska pogadankę połączoną z treningiem to chyba nie mógł już się jej przeciwstawić. Podbiegł do niej lekkim truchtem stając dwa metry przed nią i mierząc wzrokiem worek treningowy. - A w sumie spotkałaś kogoś ciekawego tam na tej misji? Ojca albo... Kogoś? - Odezwała się ciekawość w chłopaku. On bardzo, ale to bardzo chciałby spotkać swoja matkę i zamienić z nią chociażby jedno słowo.
Lara Doherty
Re: 2. Sala Treningowa Sob 25 Maj 2019, 18:20
– Nie! Oczywiście, że nie! – zaprzeczyła od razu Lara. – Chociaż, gdyby sprawy potoczyły się nieco inaczej, to paryżanie mogliby stracić wtedy swój Łuk Triumfalny. Tragedia, jaka miejsce w stolicy Francji wypełniała jej serce zarówno smutkiem, jak i niepokojem. Była wprawdzie niemal na sto procent pewna, że Cień odszedł na dobre, ale jego próba zniszczenia zabytku i pożar Notre-Dame wystąpiły bardzo blisko siebie. Martwiło ją to do tego stopnia, że zastanawiała się, czy w czasie, gdy jej drużyna błądziła po Polach Elizejskich, w mieście nie przebywała jeszcze jakaś mitologiczna istota. Lepiej, żeby to był zwykły pożar, pomyślała Ruda, przygryzając dolną wargę. – Było ładne. A przynajmniej tyle jestem w stanie powiedzieć po tak krótkiej wycieczce. Architektura też jest ciekawa, zwłaszcza tam, gdzie widać, że to odnowione starsze budowle, a nie coś, co zostało zbudowane rok temu – powiedziała, a po chwili się zaśmiała. Miałam wrażenie, że powietrze jest tam jakby świeższe. To też się liczy? Paryż nie był miastem, które można było tak po prostu zignorować. I to nie tylko przez jego znaczenie polityczne, ekonomiczne czy turystyczne w skali całego świata. Jako kobieta nie mogła nie lubić tego miejsca. W końcu każda z nich nawet jeśli była gruboskórna, miała w sercu pewną słabość dla uczucia równie budującego ludzkie życie, jak i je niszczącego — miłości. A to europejskie miasto nie było tylko jednym z najpopularniejszych na starym kontynencie, ale także stanowiło symbol tego pięknego uczucia. Na słowa Aidena odnośnie do bogów i Termosu Wiatrów, tylko wzruszyła ramionami, przewracając przy tym oczami. Czasami nie rozumiała, czemu ich rodzice nie zejdą na ziemię i nie załatwią pewnych spraw samodzielnie. Nawet jeśli uniemożliwiały im to jakieś starożytne prawa i przysięgi, to przecież byli bogami. Może i sami się za takowych nie uważali, ale władali tym światem. Ukształtowali całe cywilizacje, które rozwijały się tak, jak oni sobie tego życzyli, bo ludziom wydawało się, że dzięki temu ich obłaskawią. Skoro mieli taką potęgą, to równie dobrze mogli złamać stare przyrzeczenia lub stworzyć nowe prawa. – Bycie córką Aresa zobowiązuje mnie do tego do pewnego stopnia. Strategiczne myślenie jest bardziej domeną tych suk od Ateny – powiedziała z nieukrywaną odrazą na samo wspomnienie o tych dziewuchach. – Ale rozumiem, co próbujesz mi przekazać. Ja po prostu boję się, że jeśli wejdzie mi to nawyk, to w pewnym momencie nie rozpoznam oczywistego niebezpieczeństwa, skończy mi się szczęście i... Przerwała, nie mogąc zmusić się do dokończenia tego zdania. Oboje wiedzieli, o co jej chodzi, więc nie kontynuowała myśli. Słysząc reakcje Asklepiosowego Pana Elsy na widok treningowego worka, parsknęła śmiechem i rzuciła mu pod nogi rękawice, które powinny być na niego w sam raz. Na pewno wszystko pójdzie okej... – Nie. Oprócz Cienia nikogo nie spotkaliśmy – przyznała, prostując się na wzmiankę o boskim ojcu. – A Aresa nie widziałam od lat. Nasze ostatnie spotkanie nie zakończyło się w zbyt dobrej atmosferze. Było to jedno z najbardziej żywych wspomnień w jej pamięci. W końcu nie każdego dnia można zwyzywać boga podczas spotkania w cztery oczy i wypomnieć mu każdą chwilę, w której go potrzebowała i nie dać mu nawet dojść do słowa. A może on po prostu stał i słuchał? W sumie to z perspektywy czasu była zdziwiona, że jej nie spopielił. Z drugiej strony po kimś odziedziczyła swój temperament, więc może wybaczył jej to zachowanie właśnie z uwagi, że jest jego córką? Ugh, bogowie i ich podejście do dzieci. Najbardziej skomplikowana i niejasna kwestia na świecie. Mogliby o niej napisać całą serię książek, a i tak mało co zostałoby wytłumaczone. – Nie martw się. Nie chce jeszcze zrobić z ciebie boksera. Ale nawet techniki początkowe powinny ci się przydać nawet przy ewentualnej samoobronie. Zawsze to większe szanse na wykaraskanie się z trudnej sytuacji. Gdy oboje byli już przygotowani do dalszej części treningu, podeszli do worka. Najpierw miała w planach objaśnić przyjacielowi samą techniką, a potem dopuścić go do ewentualnych ćwiczeń na wyposażeniu sali. – Dobra, to zacznijmy od podstaw. Najważniejsza jest postawa – zaczęła swój wywód heroina. – Nogi powinieneś mieć mniej więcej na szerokości barków. Jedna noga idzie do przodu, druga do tyłu, z czego odległość między nimi powinna mieć około pół metra. Oh, i najlepiej będzie jak będziesz stać na palcach. W tym samym czasie, gdy mu wszystko tłumaczyła, sama robiła za swoisty manekin, ponieważ starała się pokazać mu na sobie najlepszą pozycję. A przynajmniej najlepszą, jaką sama zaobserwowała na treningach innych obozowiczów i filmików na YouTubie. Bo nie żeby sama była jakimś ekspertem w tej dziedzinie... – Ręce trzymasz wysoko, przy twarzy, bo musisz chronić szczękę. Przy każdym wyprowadzanym ciosie, lekko zginasz kolano. Oczywiście ważną kwestią był też dystans osoby ćwiczącej od celu, w tym wypadku worka, jednak liczyła, że tego nie musi tłumaczyć. Aiden raczej wiedział, że odległość powinna być taka, aby mógł w pełni wykorzystać zasięg swoich rąk. Także stanie 10cm od celu odpadało. Po tym jak syn Chione parokrotnie poprawnie zaprezentował jej odpowiednią pozycję, pozwoliła mu na kilka minut ćwiczeń na worku. Miał przez trzy do czterech minut ćwiczyć wyprowadzanie lewego ciosu, a potem przez tyle samo czasu prawego. Jak wspomniała, same podstawy.
Christopher Davies
Re: 2. Sala Treningowa Pon 15 Lip 2019, 20:21
// jakiś tydzień przed eventem
Trening był nieodłączoną częścią życia herosów. Kilka godzin dziennie to takie minimum, a wiadomo że były różne rodzaje treningów. Zwłaszcza gdy miało się jeszcze boskie umiejętności. trzeba było je ćwiczyć dość namiętnie, żeby coś potrafić, a do tego dochodziła przecież walka wręcz, trening celności i wiele innych. Tak naprawdę gdyby chciało być się doskonałym w każdej dziedzinie to nie starczyłoby życia na to wszytko. Zwłaszcza biorąc pod uwagę przeciętną długość życie półbogów. Chris już mógł coraz częściej jeździć nad morze i się do piachu przyzwyczajać. Niemniej aktualnie przyszedł z rana na trening i zajął salę, ponieważ umówił się z Amelią, z którą czasami trenował. Ubrał się w standardowy, sportowy strój do ćwiczeń i sportowe obuwie. Dzisiaj chyba będą trenowali zwyczajną walkę wręcz, więc nie potrzebują żadnych dodatkowych gadżetów. Postawił sobie butelkę wody niedaleko wyznaczonego "ringu", po czym zaczął się rozgrzewać. Miał nadzieję, że nie będzie musiał na nią długo czekać, bo jak przegapi trening to nie będzie potem poświęcał swojego wolnego czasu na trenowanie jej. I tak mógłby w tym czasie trenować z kimś lepszym i się doskonalić. Chociaż, nie oszukujmy się, mało osób miało większy skill od niego - tak w ramach skromności. Nie no, na pewno byli tacy, którzy potrafili lepiej się bić, ale Chris raczej stawiał siebie na piedestale. I to nie z jakiegoś próżnego powodu, po prostu znał swoją wartość i wiedział, że umie o siebie zadbać. Był tyle lat w obozie i przeżył, więc to miało swoje uzasadnienie, prawda?
Amelia Bowman
Re: 2. Sala Treningowa Pon 15 Lip 2019, 20:51
Wyczerpujące treningi, pot spływający po twarzy, godziny spędzona na samodoskonaleniu się; to nie był świat Amelii Bowman. Robiła to wszystko bez cienia radości, wykonywała ćwiczenia jedynie po to by nie być najsłabszym ogniwem pośród reszty herosów. Nie wkładała serca w walkę, nieraz musiała liczyć na pomoc innych. Próbowała to zmienić, podporządkować się regułom panującym w obozie ale nie potrafiła. Sparingi nie sprawiały, że drżała z podniecenia, adrenalina nie buzowała w żyłach. Był to kolejny smutny obowiązek na liście nielubianych rzeczy, który musiała odhaczyć. Miała jednak w sobie odrobinę rozsądku, który nakazywał jej chociaż spróbować. Robić cokolwiek byleby nie dać się zabić. I dlatego zdecydowała się na regularne treningi pod opieką Chrisa. Z początku nie dogadywali się najlepiej. Do tej pory pamiętała chwile, kiedy podobnie jak reszta mieszkańców obozu i on wyśmiewał jej nieskoordynowane ruchy podczas sparingów. Działał jej na nerwy, zwyczajnie nie lubiła go. Późniejsze wydarzenia wpłynęły na zmianę zdania. Nie mogła przypomnieć sobie tego jednego momentu kiedy zamiast śmiechu spotkała się z propozycją pomocy. Zapewne nieudolnie wypowiedzianą ale na tyle szczerą, że bez wahania ją przyjęła. Przez szereg lat polubiła Chirtophera, stał się kimś bliskim na tyle by mogła mu zaufać. Nauczył ją wiele. Czasami jego metody doprowadzały ją do płaczu ale wiedziała, że był to najlepszy sposób aby na nią wpłynąć. Gdyby było inaczej, zapewne nie przychodziłaby z nim trenować o tak nieludzkiej porze. Poddałaby się dawno, godząc się z tym, że nigdy nie będzie wojownikiem jak reszta herosów. Nie odpuściła. Nie umiała. Musiała udowodnić Billy'emu, swoim przyjaciołom a przede wszystkim sobie, że jest w stanie osiągnąć więcej niż można było sądzić. Zmierzała więc w umówione miejsce, ubrana w koszulkę i dopasowane sportowe spodnie. Włosy miała spięte, pozwalając kilku kosmykom muskać jej twarz. W dłoni dzierżyła butelkę ze wcześniej schłodzoną wodą. Była pozytywnie nastawiona, chociaż jej twarz zdradzała nutę znużenia. A może było to zmęczenie? Tak czy inaczej z pięciominutowym spóźnieniem pojawiła się i niemal od razu uśmiechnęła widząc Chrisa. Był to jednak uśmiech niepewny, podobny z resztą do spojrzenia, którym lustrowała rozciągającego się mężczyznę. - Jestem... - nie chciała mu przeszkadzać, nie zamierzała przerwać czynności, którą wykonywał. Co więcej dołączyła do niego, chociaż nie robiła tego aż tak dokładnie. Nie można było jednak zaprzeczyć temu, że się starała. A przynajmniej takie sprawiała wrażenie.
Christopher Davies
Re: 2. Sala Treningowa Pon 15 Lip 2019, 22:52
Amelia była kompletnie inna niż Chris. Byli jak z dwóch różnych światów i szczerze to mężczyzna był zdziwiony, że w ogóle się dogadywali. Ale tak to jest, że czasami to przeciwieństwa się przyciągały, a ludzie zbyt podobni do siebie nie mogli się przez to dogadać. Wiedział, że Amelia nie bardzo lubiła ćwiczyć i trenować, dlatego z początku zwyczajnie ją wyśmiewał. Bo jak to heros, który olewa ćwiczenia? Nie radziła sobie kompletnie, więc z czasem zaczęło mu być jej zwyczajnie szkoda. Nie wiedział do końca jak to się stało, ale w pewnym momencie po prostu zaproponował jej pomoc. Dziwne, bo rzadko robił coś bezinteresownie. Ale widocznie miał lepszy dzień, a potem było mu już głupio się wycofać. A treningi z nią nawet mu się podobały, bo po pierwsze mógł na nią nakrzyczeć ile wlazło, a po drugie mógł jej rozkazywać do woli. Z czasem oczywiście zależało mu przede wszystkim na jej postępach i gdy widział, że ich nie robiła to się denerwował i czasami krzyczał, bo o dziwo ją to motywowało. Wiedział, że go przez to nie lubiła, a on też nie pałał do niej wtedy sympatią, bo uważał, że jest leniwa i się nie przykłada. A przecież poświęcał swój czas na jej treningi. Niestety czas spędzony razem przełożył się też na ich relację i z czasem po prost zaczęli się lubić. Nie wiedział jak to się stało, ale w końcu spędzali razem dość dużo czasu na treningach i jakoś się tam poznawali przez te lata. Trochę przebiła się przez jego barierę ochronną. - ... spóźniona - mruknął tylko w swoim stylu, nie przerywając rozciągania. Razem dokończyli rozgrzewkę. - Gotowa? - zapytał, stając naprzeciwko niej. Ustawił się i czekam na jej odpowiedź, by zacząć atak. No chyba że ona przejmie inicjatywę i go wyprzedzi, ale na taką ewentualność również był gotowy.
Amelia Bowman
Re: 2. Sala Treningowa Wto 16 Lip 2019, 22:04
Christopher wywoływał w niej wiele skrajnych uczuć. Irytował, bawił, drażnił, czasami nawet rozczulał ale niezaprzeczalnie najczęściej robił coś, za co miała ochotę go zwyczajnie zabić. Z drugiej jednak strony musiało być w nim coś, przez co nie zrezygnowała z treningów. Przecież nie lubiła ich, wolała spędzać czas w inny, według niej bardziej rozwojowy sposób. Tymczasem regularnie odwiedzała salę treningową, często przeklinając samą siebie, wysłuchując kazań mężczyzny i komentarzy, które nie należały do najprzyjemniejszych. Davies nie dawał jej forów, za każdym razem ich sparing był równie wyczerpujący co poprzedni. Musiała być więc idiotką, zgadzając się na to aby na własne życzenie dostawać łomot albo zwyczajnie, gdzieś w głębi serca wierzyła, że to co właściwie wyrabiał z nią Christopher mogło pomóc jej w życiu. - Tylko odrobinę - zareagowała spokojnie, starając się nie dać ponieść negatywnym emocjom. Była przyzwyczajona do tego, że Chris wytykał jej nawet najmniejsze, pięciominutowe spóźnienie. Próbowała być punktualna ale wizja kolejnego, ciężkiego treningu o tak wczesnej porze nigdy nie napawała ją optymizmem. - Nigdy nie jestem gotowa - westchnęła cicho, kontynuując rozgrzewkę, która była najprzyjemniejszą częścią całego treningu. - Przecież doskonale zdajesz sobie z tego sprawę - dodała czując, że jej ciało w niewielkim stopniu przygotowane było na walkę. W przeciwieństwie do głowy, w której kotłowały się różne mało przyjemne wizje tego, jak będzie czuła się po skończonym sparingu. Próbowała jednak za wszelką cenę się ich wyzbyć i skupić na tym co aktualnie musiała zrobić. - Oszczędź mnie, chociaż ten jeden raz - na jej twarzy pojawił się nikły uśmiech i tylko oczy blondynki zdradzały drobne zażenowanie ale również niepokój. Była pewna, że Chris nie zrobiłby jej krzywdy, ufała mu tak jak on nie potrafił zaufać jej. Znała go na tyle dobrze by wiedzieć, że w treningi wkładał serce i dlatego musiała być przygotowana na wszystko. Przecież o to tu chodziło, prawdziwy wróg nie dałby jej żadnych forów, nie czekałby aż byłaby gotowa zrobić pierwszy krok i zaatakować. Na polu walki nie było czasu na rozmyślanie ani tym bardziej na brak reakcji. Bierność w większości przypadków kończyła się śmiercią. A Bowman nie zamierzała umierać, chociaż czasami sprawiała inne wrażenie. I dlatego stanęła po drugiej stronie ringu, przyjmując pozycję, która w mniejszym bądź większym stopniu miała uchronić ją przed atakiem mężczyzny. Być może prezencja nie była doskonała ale przynajmniej starała się wyglądać jak ktoś, kto gotów był zmierzyć się z przeciwnikiem.
Christopher Davies
Re: 2. Sala Treningowa Wto 16 Lip 2019, 23:17
Sam nie wiedział jakim cudem dziewczyna jeszcze to znosiła. Naprawdę jej nie oszczędzał i nie przewidywał dla niej taryfy ulgowej tylko dlatego, że była kobietą. Walczył z nią jak równy z równym, a raczej starał się to robić, bo jednak przewyższał ją doświadczeniem i siłą. Niemniej podziwiał ją za tę nieustępliwość i wolę walki. Mogła się poddać już dawno, a ona nie opuszczała żadnych treningów. Jedynie wtedy, gdy naprawdę była chora i nie mogła. Co do uczuć, jakie wywoływała w nim Amelia to była zwykle frustracja. Wymagał od niej dużo, ale czasem po prostu zbyt dużo i potem sam był na siebie zły. Poza tym naprawdę zaczął ją lubić i nie chciał jej krzywdy, dlatego trenował ją ciężko i niemiłosiernie. Musiała być gotowa do walki w prawdziwym życiu, gdzie nikt jej już nie zapyta czy jest gotowa. Może czasem przesadzał, ale podchodził do tego poważnie i chciał, żeby ona też to robiła. - Po prostu szanujmy swój czas - westchnął cicho, nie komentując więcej. Wiedziała jak do tego podchodził, a punktualność na treningu to podstawa. Nie miał do niej jakiegoś wielkiego żalu oczywiście, ale wytknąć musiał. - Liczę, że któregoś dnia powiesz "tak" - mruknął nieco rozbawiony jej odpowiedzią. Jakby ktoś z boku posłuchał to jego słowa mogły zabrzmieć dość dwuznacznie, ale jego myśli były czyste jak łza. Gdy się w końcu rozgrzali i stanęli na ringu, mężczyzna miał wykonać swój pierwszy atak, ale w ostatniej chwili się powstrzymał. - Dobra, dam ci dzisiaj odrobinę luzu - stwierdził ostatecznie, bo przecież cały czas ją cisnął. Może pora nieco przystopować i dać jej poćwiczyć trochę podstawowych ciosów? Polubił te treningi, więc gdyby nagle się zniechęciła to czegoś by mu brakowało w ciągu dnia. - Wykonuj ciosy w moją stronę, a ja będę tylko się bronił, bez atakowania ciebie - zaproponował nieco nową odmianę treningu. Dzięki temu ona nie będzie pod presją, że zaraz otrzyma cios, a będzie mogła się wykazać i jego zaskoczyć. No i może nawet trochę obić jak nie będzie dość szybki. Uśmiechnął się do niej pokrzepiająco i zachęcił gestem do ataku.
Amelia Bowman
Re: 2. Sala Treningowa Sro 24 Lip 2019, 00:26
Poddała subiektywnej ocenie jego słowa, zdając sobie doskonale sprawę z tego, że intencje Chrisa były szczere. Nigdy nie dawał jej powodów ku temu by mogła sądzić inaczej. Nie stwarzał dwuznacznych sytuacji a ich relacja została z góry określona. Był wspaniałym przyjacielem i pomimo tego, że skrzętnie ukrywał w sobie pozytywne cechy, Amelia widziała w nim dobrą osobę. Choć wielokrotnie irytował ją, doprowadzał na skraj szaleństwa to jednocześnie swoim opacznym zachowaniem dawał do zrozumienia, że dba wyłącznie o jej bezpieczeństwo. I o to, żeby w sytuacjach kryzysowych potrafiła sobie poradzić. Amelia doceniała to wszystko ale zdarzało jej się źle formułować myśli i zachowywać się jak ktoś, kto ma gdzieś dobre rady. Nie chciała swoim postępowaniem zdenerwować mężczyzny, po prostu taka była. - Może kiedyś. Cuda się zdarzają - posłała mu delikatny uśmiech a z jej ust uleciało ciche westchnięcie. Chciała wierzyć, w to że pewnego dnia wstanie i uzna, że jest w pełni gotowa na trening. Nie próbowała oszukać ani siebie, ani tym bardziej Chrisa, że walka jest czymś co lubi. Jednakże coraz częściej zdarzało jej się przyłapać na tym, że taka forma spędzania czasu wywoływała drżenie na jej ciele, przepływ adrenaliny i podświadome szczęście. Może to towarzystwo przyjaciela tak na nią wpływało? A może zwyczajnie chciała stać się lepszą wersją siebie? Udowodnić przede wszystkim sobie ale i również reszcie herosów, że nie jest już tą samą płochą dziewczynką, której dokładnie piętnaście lat temu odebrano dom i ojca? Powodów mogłoby być wiele, najważniejsze jednak że zdecydowała się kontynuować swoją wewnętrzną walkę, pomimo tego że uparcie twierdziła co innego. Próbowała jak najdłużej przeciągnąć moment, w którym rozgrzewka miała się skończyć. Kiedy jednak usłyszała głos Chrisa, zrozumiała że nadszedł czas na zrealizowanie faktycznego powodu ich spotkania. Odwróciła się w jego kierunku, posyłając powątpiewające spojrzenie. - Luzu? Ostatni luz skończył się tym, że miałam ochotę Cię zabić - splotła dłonie pod piersiami. Przywołała w pamięci ostatni trening, podczas którego ów "luz" okazał się prawdziwym polem walki, przynajmniej dla Christophera. Angażował się zbyt mocno, przynajmniej kiedy chodziło o potyczki, działał impulsywnie i częstokroć zapominał o tym, że są na sali treningowej a jego przeciwnikiem nie był kto inny jak Amelia. Z drugiej jednak strony musiała liczyć się z tym, że podczas prawdziwego spotkania z wrogiem, ten nie litowałby się nad nią, nie czekał aż pierwsza zaatakuje. Zdawała sobie z tego sprawę ale nie na tyle mocno, by nie liczyć na taryfę ulgową ze strony mężczyzny. - Dobrze - wyprostowała się i przełknęła głośno ślinę. Odmiana choć miła była dla blondynki wyzwaniem. Atak nie był jej najmocniejszą stroną ale zdecydowała się to przemilczeć. Zamiast tego ruszyła w kierunku bruneta prawą, zaciśnięta w pięść dłonią celując w jego mostek. Był to szybki, trochę niepewny ruch, który próbowała wykonać zgodnie ze wskazówkami ze wcześniejszych treningów? Czy udało jej się zdziałać cokolwiek? Być może.
Christopher Davies
Re: 2. Sala Treningowa Pią 26 Lip 2019, 23:48
Prawda była taka, że Chris nie potrafił się przyjaźnić. I o ile dość łatwo nawiązywał znajomości, bo potrafił być miły i czarujący jeśli tylko chciał, to nie wychodziło mu pogłębianie tych relacji. Po pierwsze nie potrafił w pełni zaufać, chociaż często bardzo się starał. To powodowało też, że był egoistyczny i dbał głównie o siebie, nawet jeśli szedł po trupach do celu. W rzeczywistości przejmował się bardziej niż był w stanie przed sobą przyznać. Nawet z Amelią tak było. Z jednej strony traktował ją jak wrzód na tyłku i codziennie narzekał, że musi się z nią użerać, że się nie stara i że przez nią traci tylko czas. Ale tak naprawdę chciał jej ten czas poświęcać, żeby nauczyła się o siebie dbać i nie umarła na najbliższej misji. Może dlatego jeszcze miał jakąś tam cierpliwość i w jakimś stopniu robił się miększy, a czasem nawet pokazywał jej swoją prawdziwą twarz, gdzie był w gruncie rzeczy kochany i troskliwy. - Może zdarzy się cud i weźmiesz sobie moje rady i nauki do serca - mruknął jeszcze, bo nie byłby sobą, gdyby się ograniczył. Czasem naprawdę go frustrowała i ręce mu opadały. Wiedział, że był surowy i musiała dużo znosić z jego strony, ale naprawdę na tym korzystała. Widział, że robiła postępy i choć nie działo się to na przestrzeni kilku dni to jednak te poprawy dawały mu nadzieję. Chris akurat lubił treningi i walki, ale ich osobowości były całkowicie różne. Rozumiał, że są osoby, które nie lubią walczyć, choć w takim obozie jest to spory problem. Nie zawsze można polegać na swoich mocach, dlatego Christopher polegał przede wszystkim na swoich umiejętnościach walki. - Najpierw musisz mi dorównać w walce, a potem możesz myśleć o zabiciu mnie - wzruszył lekko ramionami. Zdawał sobie sprawę, że wywołuje u niej tak skrajne emocje. Nie mógł nic na to poradzić, jego metody były twarde, ale dawały efekty. Jeśli chciała taryfę ulgową to musiała znaleźć innego trenera. Kiwnął jej głową, żeby zaczynała i wtedy wykonała swój pierwszy ruch. Jak na nią nawet szybki, ale jej niepewność, a jego doświadczenie sprawiły, że w ostateczności sparował jej cios i z automatu wycelował w jej lewe ramię. Na szczęście w porę przypomniał sobie, że miał tylko unikać i nie atakować, więc zatrzymał rękę dosłownie przed jej barkiem. Uśmiechnął się do niej jakby chciał ją przeprosić za gapiostwo i cofnął rękę, - Dobra, skup się. Szybkie, pewne uderzenia - poinstruował, oczekując poprawy.
Amelia Bowman
Re: 2. Sala Treningowa Wto 30 Lip 2019, 22:41
Nie zniechęciła się po pierwszym nieudanym ataku. Włożyła w niego niewiele siły, zbyt mało chęci a przede wszystkim wiary. W większości przypadków to właśnie ten ostatni czynnik sprawiał, że stawała się łatwym kąskiem, idealną ofiarą dla rozjuszonego przeciwnika. Wątpiła we własne umiejętności, zdarzało jej się na starcie rezygnować. Łatka ofiary przylgnęła do niej już na początku obozowego życia. Musiała jednak przyznać, że gdyby nie Christopher byłaby jeszcze większą niezdarą. Nie przyznawała tego zbyt często ale to właśnie dzięki niemu zyskała odrobinę pewności, poprawiła swoją sprawność a przede wszystkim zrozumiała, że bez odpowiedniego przygotowania nie byłaby w stanie zmierzyć się z potencjalnym wrogiem. - Kiedyś dorównam - kiwnęła głową, spoglądając na niego nieco wyzywająco. Zdawała sobie sprawę z tego, że nigdy nie uda jej się być tak wspaniałym wojownikiem jakim był Chris ale nie dążyła do tego. Pragnęła jedynie aby pewnego dnia powiedział, że jest z niej zwyczajnie dumny. Kiedy wymierzył cios w jej ramię automatycznie odsunęła się. Jej reakcją kierował impuls niżeli jakiekolwiek wskazówki mężczyzny. Oczywiście gdyby zdecydował się kontynuować atak zapewne mogłaby oberwać. Nadal była zbyt powolna, niezdecydowana ale robiła postępy. Jeszcze kilka miesięcy temu potrafiła stać sparaliżowana, nie reagowała a większość sparingów kończyła się kłótnią. Od pewnego czasu zaczęły pojawiać się pierwsze emocje, była bardziej świadoma tego co się wokół niej działo. Potrafiła przeanalizować sytuację i stosowała się do cennych uwag oraz rad Chrisa. - Rozumiem - krótką wypowiedź dopełniło skinienie głową. W ułamku sekundy jej twarz stała się bardziej poważna, w oczach pojawiła się nuta determinacji. Czuła podskórne drżenie, mięśnie napięły się. Ugięła lekko nogi w kolanach a następnie przeniosła ciężar ciała na lewą kończynę. Obserwowała przeciwnika kierując uderzenie w stronę jego barku. Ruch pewniejszy, szybszy wskazujący na to, że Amelia wzięła sobie słowa mężczyzny do serca. A przynajmniej takie sprawiała wrażenie, kiedy zaraz po jednej próbie ataku pojawiła się kolejna - tym razem celowała w mostek. W prawdziwym starciu nie mogłaby się wahać, wróg nie dałby chwili wytchnienia dlatego uznała, że seria ataków była najlepszym rozwiązaniem.
Christopher Davies
Re: 2. Sala Treningowa Pią 02 Sie 2019, 22:05
Oczywiście, że przypisywał sobie zasługę za jej postępy w walce. Na początku sam się z niej śmiał, bo naprawdę nie widział jeszcze takiej niezdary. Ale odkąd z nim ćwiczyła to poprawiła koordynację i robiła się coraz silniejsza. Nie mógł wiedzieć, że w jej głowie również zachodzą zmiany na lepsze dzięki niemu. Ale może to i dobrze, bo jeszcze zacząłby się chełpić osiągnięciami. - Wątpię - westchnął jeszcze, chociaż był rozbawiony. Ciężko jej będzie dorównać jego poziomowi, ale zawsze mogła próbować. Czasem jej mówił, że żałuje, że dziewczyna nie ma tak jadowitych ciosów jak słów. Czasami potrafiła dowalić słownie, ale Chris rzadko kiedy się przejmował. Przekraczał jej granice i możliwości, a także pewnie strefę komfortu. I robił to dla jej dobra, ale złość była raczej naturalna, więc nic sobie nie robił z jej gróźb, wyzwisk i innych. To prędzej jej było potem głupio, że się na nim wyżywa. Chyba się już po prostu przyzwyczaił. Uśmiechnął się gdy odskoczyła, bo to zdrowy odruch, gdy ktoś atakuje. To albo umiejętny blok. Oczywiście nie uderzył jej, bo w porę sobie przypomniał na jakich zasadach to się miało odbywać. - Szybciej, dziewczyno. Nawet dziadka byś nie powaliła - powiedział głośno, ale jeszcze nie krzyczał. Jej ciosów unikał drobnymi ruchami, choć za kolejnym uderzeniem jej dłoń lekko musnęła ramię, gdy się obrócił. Seria jej ciosów nie sprawdziła się w jego przypadku, bo wszystkie udało mu się uniknąć. Wiedziała, że nie będzie działał wolniej tylko dlatego, żeby go trafiła i poczuła się lepiej. Pokręcił głową i stanął na przeciwko niej. - Jeszcze raz. Wyżej ręce, przyjmij pozycję - poinstruował i gdy zastosowała się do jego słów, czekał na kolejne uderzenia. Stał w rozkroku z opuszczonymi rękoma, ale gotowymi do wykonania bloku. Ciężko mu było powstrzymać się od ataku, ale ostatecznie miało być jej trochę lżej, skoro na co dzień jest bardziej surowy. Nie chciał przecież, żeby się załamała albo coś.
Amelia Bowman
Re: 2. Sala Treningowa Pon 12 Sie 2019, 21:30
Zaczęła tracić cierpliwość, kiedy mimo starań nie mogła wprowadzić skutecznego uderzenia. Wykrzywiła usta w grymasie niezadowolenia, jej policzki poczerwieniały a w oczach pojawiła się dotąd głęboko skrywana irytacja. W innych okolicznościach zapewne już dawno by się poddała. Opuściłaby salę treningową podważając przy tym autorytet Christophera. W obecnej sytuacji bardziej niż na ucieczce zależało jej na tym aby udowodnić sobie oraz innym, że nie jest tchórzem. Zbyt wiele razy migała się, poddawała na starcie albo szukała coraz to nowszych pretekstów do tego aby nie walczyć. Musiała nauczyć się dbać o siebie albo przynajmniej przez swoją niezdarność nie ściągać kłopotów na innych biorących udział w walce. Być może dla tego została na swoim miejscu, słowa mężczyzny komentując jedynie cichym westchnięciem. Zgodnie z kolejną wskazówką przyjęła pozycję, poprawiając nie tylko ułożenie rąk ale również nóg. Ugięła kolana, próbując skoncentrować się na przeciwniku. Starała się wyobrazić sobie, że na przeciw nie stoi jej przyjaciel ale prawdziwy, niebezpieczny wróg. W gruncie rzeczy przyszło to dosyć łatwo, szczególnie kiedy w pamięci miała wszystkie te momenty, w których Christopher swoim zachowaniem doprowadzał ją na skraj wytrzymałości. W większości przypadków starała się bagatelizować wszelkie zaczepki słowne, czasami jednak była równie kąśliwa. Potrafiła dogryźć mu przybierając przy tym najbardziej nieszczery i uroczy uśmiech jaki miała w całym swoim katalogu. Zaatakowała nieoczekiwanie kiedy ostatnie słowo wypływało z ust mężczyzny. Przeniosła ciężar ciała do przodu Jej prawa dłoń zaciśnięta w pięść poleciała bezpośrednio w kierunku jego lewego ramienia, w dość szybkim tempie. Nie minęła sekunda kiedy druga dłoń dołączyła do pierwszej tym razem skupiając się na brzuchu mężczyzny. Amelia zadała impulsywne uderzenie wkładając w nie więcej negatywnych emocji niż mogłaby się spodziewać. Była nie tylko poirytowana ale z każdą chwilą narastała w niej złość. Prowokował ją, przypominał o tym - chociaż robił to w dobrej wierze - że była niezdarna. Zaczynał działać na nią jak płachta na byka i dlatego uskoczyła do przodu, zmniejszając dzielącą ich odległość. Zbliżyła się do niego i korzystając z możliwej okazji wycelowała kolano prosto w jego brzuch.
Christopher Davies
Re: 2. Sala Treningowa Sob 17 Sie 2019, 15:56
Uśmiechnął się nieco złośliwie widząc jej irytację na twarzy. To zadziwiające dla niego jak szybko zwykła się poddawać i denerwować. Musiała się jeszcze wiele nauczyć, więc takie nastawienie było zgubne. Myślała, że on nauczył się wszystkiego w rok? Co prawda nieco łatwiej mu to wszystko przychodziło, ale on inaczej do tego podchodził. Miał dużo cierpliwości, na zimno wszystko analizował i brnął nawet jeśli mu nie wychodziło. A że był tyle lat w obozie to stał się w tym naprawdę dobry. I tak naprawdę nie uważał się za jakiegoś wybitnego nauczyciela ani nawet za dobrego. Wiedział, że jest zbyt surowy i jego metody niekoniecznie są poprawne wychowawczo. Ale uważał, że to najszybsza droga do sukcesu, a dziewczyna miała spore braki. Wiedział też, że nie jest takim bezbronnym aniołkiem na jakiego się kreuje, bo nieraz odgryzała się po jego słowach i widział, że ma ochotę go zabić. Nic sobie z tego nie robił, a nawet w jakimś stopniu podobało mu się, że wywołuje tak skrajne emocje. Rzadko miał okazję i była to jakaś forma rozrywki dla niego. Chyba zdawała sobie sprawę, że Chris był gruboskórny i obraźliwe słowa nie ranią go w najmniejszym nawet stopniu. I może nie całkiem oczekiwanie, bo spodziewał się jej ataku w każdej chwili, zaatakowała pięścią jego ramię. Była szybka to fakt, ale udało mu się zablokować ten cios. Niestety drugiego już nie. Gdy uderzyła w jego brzuch lekko się zgiął i wypuścił powietrze. Potrafił przyjmować ciosy, choć sam fakt, że go trafiła był najważniejszy. drugiej strony czuł jej złość, a to nigdy nie jest dobry doradca podczas walki. Kiedy zmniejszyła odległość i wymierzyła kopniaka w jego brzuch, odsunął się lekko w bok by chybiła, a póki miała jedną nogę w górze, swoją stopą podhaczył jej nogę na której stała. w założeniu miała się wywalić oczywiście. - Lepiej, ale przestań używać złości jako napędu. Dodaje siły i szybkości, ale potrafi zaślepić - powiedział i mówił to na podstawie swoich własnych przeżyć. Każda jego walka z Lennisterem kończyła się fiaskiem, bo zawsze gdy go widział ogarniała go wściekłość. A niestety w walce trzeba być opanowanym i na chłodno analizować ruchy przeciwnika. - Jeszcze raz - powiedział, po czym ustawił się, gotowy na jej atak.