Sala treningowa #2 - Page 2 DpyVgeN
Sala treningowa #2 - Page 2 FhMiHSP


 

Sala treningowa #2

Idź do strony : Previous  1, 2, 3  Next
Viviana Gaviria
Viviana Gaviria
Re: Sala treningowa #2 Nie 31 Sty 2021, 00:24

- Zdecydowanie - prychnęła rozbawiona nic więcej już na ten temat nie mówiąc. Były kapitan Dionizosów zdecydowanie nie był wart dyskutowania nad przebiegiem jego życia. Podejrzewała jednak z jakiegoś powodu, że akurat Grek bez problemu znalazłby wspólny język z Galichetem. Nieważne!
Wywróciła jedynie oczami słysząc informację o zmianie boskiego rodzica, nie chcąc wchodzić w tą niezbyt interesującą rozmowę. Zresztą to nie był klub dyskusyjny, a trening, by w końcu po latach mężczyzna wybudził swój potencjał i chociaż trochę umiał się bronić przed czyhającym na niego złu tego świata. Z drugiej strony... czy to nie był skrócony opis ich boskich rodziców?
Viviana wiedziała, że Odysseas nie ma szans w potyczce jakiejkolwiek z nią, ale siłą rzeczy na tym polegał trening - walczyło się z kimś niewiarygodnie lepszym od przeciętnego zjadacza chleba i liczyło się na to, że kiedyś dorównają, że choć jeden cios wyjdzie. A potem kolejny i kolejny. Fakt, że nie walczyła tak, jak w normalnych warunkach powodował, że mógł w ogóle trenować. Inaczej treningi nie miałyby sensu, bo podopieczni byliby pokonywani w pierwszej sekundzie. Umiar we wszystkim był konieczny, a wraz z jego wzrostem umiejętności, ona będzie starać się mocniej, by za łatwo nie miał.
Skinęła mu lekko głową, bo Kolumbijka nie była z tych, co będą chwalić, by komuś miło na serduszku się zrobiło. Tą dogodność miały tylko jej dzieci, ale to i tak nie we wszystkich sytuacjach. Widywała ludzi, a nawet początkujących już herosów, którym szło znacznie gorzej niż jemu. Udział w tym swój miała na pewno jego przeszłość i liźnięcie walki.
- To unikaj prób ukłucia - prychnęła mając jednak świadomość (a może nadzieję), że to był żart. Trochę się irytowała, gdy pierwsze próby szły mu średnio, bo z glewią poszło mu łatwiej. Gdy jednak już mniej więcej wyczuł broń, Viviana kijem podcięła mu nogi i zaprezentowała wbijanie mu włóczni prosto w oko z pewną satysfakcją kryjącą się za małym uśmiechem i błyskiem w oku. Po chwili się odsunęła.
- Skup się bardziej - rzuciła ostro i gdy tylko stanął na nogi zaczęła wyprowadzać ciosy w jego stronę. Gdy udało mu się ich uniknąć, postanowiła przejść do defensywy, by sprawdzić jak ją atakuje. Czy tylko w brzuch czy szuka innych zastosowań broni? Po krótkim zapoznaniu się z jego atakiem, Gaviria zaczęła ponownie na zmianę bronić się i atakować jak to wynika w naturalnej walce. Widząc, że idzie mu coraz lepiej postanowiła popracować też nad jego tolerancją przy okazji i trzeźwością umysłu. Nacięła mu na kilka centymetrów ramię (naruszając tylko wierzchnią warstwę skóry) ciekawa czy zacznie syczeć, krzyczeć czy może skupi się na walce a ranę zignoruje przynajmniej w poczynaniach. W głowie mógł ją wyzywać ile sobie chciał.
Odysseas Spyros
Odysseas Spyros
Re: Sala treningowa #2 Sro 03 Lut 2021, 20:23

Jak widać Odysseas świadomie nie potrafił w żaden sposób rozbawić Viviany, ale kiedy już przychodziło do przypadkowych żartów, jakoś się to udawało. Spyros tylko uśmiechnął się lekko na to wszystko, bo Gavirii zdecydowanie do twarzy było bardziej z uśmiechem, aniżeli bez niego. Choć z drugiej strony musiał zgodzić się z wieloma obozowiczami, którzy uważali, iż Kolumbijka ma typowy "bitchface" i jeśli jakiś uśmiech do niej pasuje, to taki bardziej kokietujący, kpiący albo kuszący. Chociaż taki naturalny też miał na pewno swój urok i paradoksalnie trafiał do niego bardziej, aniżeli wszystkie inne wymienione wyżej.
Odysseas coraz sprawniej radził sobie z posługiwaniem się włócznią, jednakże była to woda na młyn dla takich herosów jak Gaviria, którzy wobec wyższego poziomu przeciwnika, sami podnosili swoje umiejętności, by móc z nim konkurować. W tym przypadku jednak Viviana osiągała pułapy niedostępne dla Greka, dlatego też szybko wyszła na wierzch różnica ich poziomów. Spyros co prawda próbował bronić się i wyprowadzać ciosy, ale po podcięciu mu nóg, czy wyprowadzeniu ciosu, który został przez niego całe szczęście uniknięty, nawet syn Chione nabrał wątpliwości. Nie żeby wcześniej uważał, że ma jakiekolwiek szanse z gorącą Kolumbijką. Liczył jednak na jakieś fory, których niestety nie dostał.
Nabierał coraz więcej wprawy i jego ataki były skoordynowane oraz dokładne. W pewnej chwili jednak Viviana postanowiła naciąć mu skórę na ręku, przejeżdżając włócznią przezeń. Odysseas warknął z bólu, gdyż nie było to przyjemne, a nie miał też wyrobionej aż takiej tolerancji, by przyjąć to bez żadnego syknięcia. Dzięki adrenalinie był jednak w stanie dalej wyprowadzać ciosy, a sama rana nie była z tych, które przeszkadzały jakoś znacząco w ruchach. Czuł pieczenie i nieprzyjemny ból co jakiś czas, ale było to w granicach jego tolerancji oraz dzięki wspomnianej adrenalinie, był w stanie jakoś to wyprzeć ze swojego umysłu. Przynajmniej na czas walki.
Wyprowadził cios prosto w korpus Gavirii, następnie wykonał podobny ruch, atakując tym razem ramię trenerki i korzystając z okazji, przybliżył się bardziej, używając również swojego ciała jako broni. Wyprowadził szybkie kopnięcie w brzuch Viviany, które dzięki tej kombinacji mogło dojść celu, jeśli córka Hodra dalej utrzymywała to samo tempo starcia.
Viviana Gaviria
Viviana Gaviria
Re: Sala treningowa #2 Sro 03 Lut 2021, 21:36

Kolumbijka zdawała sobie sprawę, że była na ustach wielu, zwłaszcza po załamaniu nerwowym trwającym od bitwy całkiem sporo czasu. Miała gdzieś to, co inni o niej myśleli i gadali. Przejmowała się jedynie, ale to też nie tak w stu procentach, najbliższymi, a tych na palcach jednej ręki można było zliczyć. A to, że nie była najmilszą osobą w obozie? Doskonale zdawała sobie z tego sprawę i nawet nie próbowała udawać, że jest inna. W końcu po co? I dla kogo?
Brunetka nie uważała, że dawanie fory coś mu da. W sumie trochę mu dawała, skoro nie grała w pełni swoich możliwości, ale widziała kilka treningów, pamiętała swoje - mogła udawać jeszcze słabszą. Nie widziała w tym sensu wiedząc, że ktoś taki jak on będzie starać się bardziej nie chcąc być wiecznie pokonywany przez kobietę. To podobno jakieś uwłaczające jest.
Przy drugiej próbie jednak szło mężczyźnie już znacznie lepiej, co jej się podobało. Widać było różnicę, gdy bardziej skupił się na zadaniu i nie miała wątpliwości, że minimalne zrozumienie broni też pomogło, tak miała wrażenie, że poprzednim razem był nieco rozkojarzony.
Skinęła sama do siebie głową lekko, gdy tylko zauważyła, że rana za bardzo go nie rozproszyła. Z drugiej strony miała dziwne wrażenie, że Grek był mężczyzną, który w poprzednim życiu choćby miał całą twarz zakrwawioną, to póki nie padł, walił przeciwnika po głowie i ciele. Czym więc dla niego była ta minimalna rana?
Uniknęła ciosu w korpus, zastanawiając się tuż po tym nie tyle czy, tylko jak zranić go bardziej. Skoro zadrapanie nie robiło na nim wrażenia, trzeba było sprawdzić jego możliwości. Rozproszyła się i dzięki temu mężczyzna zyskał. Co prawda w ramię jej nie trafił, ale zareagowała na to minimalnie za późno, więc cios w brzuch przyjęła już na siebie. Cofnęła się o kilka kroków robiąc zaskoczoną minę, by po chwili zaśmiać się krótko. Nie żeby nie poczuła kopnięcia czy lubiła ból, ale była przyzwyczajona do niego do tego stopnia, że nie wybiło jej to jakoś.
- Brawo - skinęła głową zadowolona i ruchem palców zasugerowała, by oddał jej broń. Swoją też odłożyła do torby. A w tej została tylko już jedna broń i to wcale nie ta wersja treningowa. Podała mu kosę, a swoją wyciągnęła z biżuterii.
- Ostrzegam, nie dotykaj mojej kosy. To jest boski przedmiot i póki nie masz wybudzonego potencjału, możesz dostać pierdolca - wyjaśniła zanim cokolwiek zaczęli. - Od muśnięcia nic ci nie będzie, ani krótkiego dotyku, ale tak żebyś miał świadomość. Nie brakuje debili i przy okazji śmieszków w obozie - dodała po chwili i skinęła mu głową dając znać, że może zacząć kiedy tylko będzie miał ochotę.
Odysseas Spyros
Odysseas Spyros
Re: Sala treningowa #2 Czw 04 Lut 2021, 22:17

Odysseas był z siebie naprawdę dumny, ale póki Viviana nie zarządziła żadnej przerwy, raczej nie było szans na to, że będzie mógł się nacieszyć tym niewątpliwym sukcesem, jakim było coraz lepsze opanowywanie włóczni. W porównaniu do glewii jednak była to broń dość słaba, przynajmniej w jego mniemaniu, ale to też nie oznaczało, że Spyros zapałał jakąś dziką miłością do przetestowanego wcześniej oręża. Niemniej w zestawieniu glewii i włóczni to właśnie ta pierwsza wygrywała.
Po kopnięciu Gavirii uśmiechnął się szerzej, choć wcale nie potrzebował jakiegoś jej komentarza. Mimo wszystko, zareagował na to dość pozytywnie, no ale jak to Odysseas, musiał przekuć to w jakiś debilny czy może raczej arogancki tekst na temat swojej zajebistości.
- Autografy później - poruszył wymownie brwiami, chcąc kolejny raz rozbawić Vivianę. Może takim przyziemnym tekstem się uda?
Odrzucił jej włócznię i czekał na ostatnią broń, którą miała być kosa. Pamiętał sprzed kilku chwil oraz z poprzednich spotkań, że akurat ona jest konikiem Viviany, więc nawet nie łudził się, że cokolwiek uda mu się tutaj zrobić. Wiedział doskonale, że i tak ma ogromne fory u niej i gdyby chciała, to wytarłaby nim podłogę. Testując jednak jej główną broń, był trochę sceptycznie nastawiony i bynajmniej nie chodziło o to, że nastraszyła go z dotykaniem jej kosy. Tego był poniekąd świadom, że zwykli ludzie mogą nie udźwignąć potęgi boskiego sprzętu. Chodziło o zwykłą wiedzę o tym, że nawet jeśli byliby na równym poziomie, to w tej broni by z nią przegrał. A taka z góry przegrana potyczka to dość słaba zachęta na cokolwiek.
Sprawdził jak w dłoniach trzyma się nowa broń i pokiwał głową sam do siebie, chwilę analizując całą sytuację.
- Poręczna - rzucił ot tak, bo nie wiedział zbyt wiele o pozytywach posługiwania się kosami, dlatego też podzielił się tylko taką podstawową obserwacją.
Dostrzegając jej gotowość, Spyros ruszył do przodu i wymierzył kilka ciosów kosą, które miały na celu wypróbowanie nowej broni. Od razu dostrzegł, że używa się jej bardzo podobnie jak glewii, choć kąty uderzenia są nieznacznie inne i w sumie dużo zależy od wbijania ostrego końca oraz rozrywania nim tkanek, dlatego też nie była aż tak łatwa w posługiwaniu się jak wspomniana glewia. Wydawała się jednak być takim orężem, który wobec trafienia zdoła już wyrządzić wielkie szkody. Sprawdzała się tutaj zatem teza: duże szkody przy małym wysiłku.
Syn Chione zamachnął się mocno i chciał po prostu wbić od boku treningową kosę, by Viviana miała jakąś chwilową uciechę z tego, że Odysseas się stara. Nie żeby robił to od początku na pół gwizdka, ale trochę stracił na animuszu w porównaniu do dwóch pierwszych rund.
Viviana Gaviria
Viviana Gaviria
Re: Sala treningowa #2 Nie 07 Lut 2021, 21:42

Trening coraz bardziej się rozkręcał, a Viviana była wdzięczna niejako mężczyźnie, że nie próbował jej zepsuć tego dnia. Walka jej ulubioną bronią to było łączenie przyjemnego z pożytecznym, choć to nie tak, że traktowała trening Greka jak też swój. Dla niej to mogła być zaledwie rozgrzewka.
Wywróciła oczami na jego głupi komentarz i chwilę później chciała odzyskać broń, by zamienić ją na inną. Tym razem jednak miał prawdziwą broń w ręku, a nie wersję treningową, co być może było głupotą z jej strony. Ale czy aby na pewno? Nie sądziła, by mógł ją sięgnąć swoją, tym bardziej, że planowała zasypać go atakami, by wyrobić jego refleks i sposoby obrony przez tą bronią. Nie żeby nie pozwoliła mu wyprowadzić ataku, ale koniec końców zagrożona się nie czuła.
Skinęła lekko głową zgadzając się nad poręcznością swojej głównej broni. Czekała jednak cały czas na jego ruch, gdy on ważył broń w ręku i szukał najlepszego chwytu. Gdy na nią ruszył, kobieta pozwoliła mu na kilka pierwszych ciosów, by w ogóle znalazł jakiś dobry sposób na używanie jej. Po uniknięciu ciosu na swój bok, tym razem to ona przeszła do ataku. Celowała w różne miejsca jego ciała, rozpoczynając od najprostszego tułowia. Później atakowała jego nogi zarówno od tyłu czy boku chcąc je ściąć, ale także od przodu nieco bezpieczniejszą częścią broni próbując go niejako przepchnąć. Istniała bowiem szansa, że popełni podstawowy błąd i zamiast uskoczyć w jakimś kierunku, po prostu podskoczy. Widywała to wielokrotnie, dlatego atakowała nisko przy ziemi. Jeśli popełnił taki błąd, spojrzała na niego z uniesioną brwią i zbliżyła kosę będącą teraz za nim, do jego ścięgien. Nie dotykała ich jednak, by nie zranić tego wrażliwego miejsca, ale pokazała mu jak niebezpieczny zwykły podskok mógł być.
Później zmieniła nieco kąt ataku, starając się uderzać od góry pod pewnym ukosem, by stojąc przed nim zaatakować kręgosłup. Ciosy Kolumbijki były wyprowadzane bardzo szybko, więc po jakimś czasie dostrzegła jego zmęczenie. Nie chciała go przypadkowo zabić, więc przeszła do obrony, co jakiś czas jednak wyprowadzając cios. Jednak nie zalewała go tym, jak jeszcze kilka chwil temu.
Odysseas Spyros
Odysseas Spyros
Re: Sala treningowa #2 Wto 09 Lut 2021, 17:21

Otrzymanie prawdziwej kosy zamiast treningowej niewiele zmieniło jego podejście, które było w pewien sposób lekceważące. Tym razem jednak umniejszał swoim umiejętnościom, ale co się dziwić? Spyros od samego początku był na straconej pozycji w każdej broni, a teraz miał się tłuc z Vivianą, kiedy ona dzierżyła swoją ulubioną? Tylko głupek wziąłby to na poważnie, tym bardziej, że różnica poziomów była kolosalna. Mimo wszystko, Odysseas nie chciał wyjść na ignoranta i po kilku chwilach niepewności, odzyskał animusz z poprzednich ćwiczeń, starając się jak najlepiej wypaść w jej oczach.
Ataki były skoordynowane, ale niezbyt proste, przez co Spyros trochę się męczył. Zwłaszcza kiedy się bronił przed atakami Kolumbijki, która znała na wylot mocne i słabe strony kos. Dostrzegał pewien protekcjonalizm z jej strony, bo gdy tylko zaczynało mu brakować sił, ona przechodziła do obrony, co trochę go podirytowało. Chciał być wyżyłowany podczas tych treningów, miał pluć krwią, a tymczasem brunetka daje mu jeszcze większe fory niż trzeba? A może go polubiła i chce z nim pójść na randkę, a nie wypada go pokaleczyć przy okazji? Opcji było wiele.
Kiedy podskoczył nad jej kosą, zaraz został powitany drugą, mniej ostrą częścią oręża, które mimowolnie go przepchnęło, a on stracił równowagę i się przewrócił. Całe szczęście, że Viviana odsunęła ostrze, bo miałby już po ścięgnach. Drugi raz nie zamierzał popełnić tego błędu i gdy Gaviria wyprowadziła bardzo podobny atak, tym razem odskoczył na bok, co dało mu czas nie tylko na złapanie oddechu, ale również na poprawienie chwytu, który z minuty na minutę był coraz mniej pewny, głównie przez zmęczenie.
Kiedy zaczęła go atakować pod ukosem, szybko zrozumiał, że to bardzo ryzykowne, ale jednocześnie opłacalne z jej perspektywy, ponieważ ostrze kosy najlepiej było wbijać końcówką, a nie za pomocą całej długości, dlatego też ataki na jego kręgosłup wydawały się być z perspektywy Greka bardzo sensowne. Nie zdołał jednak zrobić niczego kreatywnego, bo po każdym ciosie nadchodził następny, jeszcze szybszy i mocniejszy od poprzedniego, dlatego też mógł się tylko bronić, co było coraz trudniejsze.
Gaviria przeszła do obrony, a Spyros jakby doznał zastrzyku sił i wyprowadził kilka celnych ataków, w dokładnie taki sam sposób jak trenerka wcześniej. Zaczął na nią napierać, a gdy ta się broniła, syn Chione wpadł na pewien szalony pomysł. Zwolnił nieco tempo swoich ataków, by w pewnej chwili stworzyć za broniącą się Vivianą kawałek śliskiej podłogi. Naparł na nią ciosami i gdy ta nastąpiła nogami na śliski grunt, ułatwiło mu to przewrócenie brunetki, na którą poleciał samym ciałem, odrzucając na sam koniec kosę gdzieś na bok.
Podparł się rękami po obu stronach jej głowy, dzięki czemu Viviana nie przyjęła całego ciężaru jego ciała na siebie. Wisiał tak nad nią przez chwilę, mając ciało między jej rozłożonymi nogami oraz stykając się z nią w pewnym stopniu tułowiem. Było to bardzo dziwne, a zarazem ekscytujące i może nawet trochę kuszące?
Pochylił się nad twarzą Viviany, którą miał idealnie przed sobą.
- Teraz też będzie brawo? - nawiązał do wymiany zdań sprzed kilkunastu minut, gdy pogratulowała mu kopnięcia jej. Okropnie dyszał, gdyż takie użycie mocy wymagało od niego mnóstwa sił i trochę nawet dziwił się, że wszystko mu się powiodło.
I mogło być miło, gdyby nie to, że Odysseas ponownie dał pokaz swojej zbytniej pewności siebie.
- Swoją drogą, kręci mnie takie dominowanie - poruszył wymownie brwiami, nadając tej sytuacji kontekst seksualny. I cały czar prysł. Chociaż może Viviana nie odbierze to jak jakiejś prowokacji i weźmie udział w małej, niezobowiązującej grze? To by było zaskakujące.
Viviana Gaviria
Viviana Gaviria
Re: Sala treningowa #2 Sro 10 Lut 2021, 21:24

Viviana z całą pewnością nie dawała mu specjalnie za dużych forów, może przypadkiem jedynie. Sęk był wszystkim taki, by go nie zabić, a wiedziała, że gdy już miał ewidentnie spóźniony refleks, ona ze swoim atakiem na pół gwizdka może go zabić. Całkiem przypadkiem. Dlatego też przechodziła go obrony, by on nieco odsapnął i dostosował swoje siły do możliwości. Irytowało go to? Bardzo dobrze, to też jakiś motor napędowy.
Kącik jej ust drgnął, gdy popełnił ten sam błąd co większość. Może jednak zapamięta, jak łatwo może stracić możliwość chodzenia, w najlepszym przypadku. Teoretycznie uskok nie jest niczym trudnym, bo co ona próbuje go uderzyć w stopy? A jednak nawet taki banał może wygrać, jak nie widzi się tych kilku ruchów do przodu. Przy kolejnej próbie jednak nie dał już się nabrać, co było dobrym prognostykiem.
Kolumbijka wiedziała, że ataki na jego plecy są dość ryzykowne, bo jeśli Grek zasłabnie albo z jakiegokolwiek powodu cofnie się w nieodpowiednim momencie, może skończyć z ostrzem przy samym kręgosłupie. Z drugiej strony na tym polegało życie w obozie, na wiecznym igraniu ze śmiercią i udawaniu, że wcale taka sytuacja nie ma miejsca. Bronił się jednak przyzwoicie, choć gołym okiem było widać, że z każdą chwilą sprawia mu to coraz więcej trudności. Niemniej, dał radę, dlatego też przeszła do obrony.
Ciosy wyprowadzane przez mężczyznę nie były najgorsze, przynajmniej w pierwszej chwili. Kilka wymachów i zdecydowanie zwolnił, co nieco ją drażniło, ale przez chwilę zamierzała mu na to pozwolić. Zdecydowanie jednak nie spodziewała się tego, co nastąpiło później. Teoretycznie utrzymanie równowagi nie powinno być dla niej problemem, ale było to tak niespodziewane z jego strony, że się poślizgnęła i upadła.
Gdy tak wisiał nad nią przyglądała mu się z niemałym zaskoczeniem, czując pod pośladkami zimno ciągnące od cieniutkiej warstwy lodu, która zresztą pod wpływem jej ciała topniała. Ogarnęła się dopiero, gdy postanowił się odezwać, na co zareagowała uniesioną brwią i małym, wrednym uśmieszkiem.
- Przyznam szczerze, zaskoczyłeś mnie. Raz, że kreatywnością, a dwa tym, że ci to wyszło. Może coś z ciebie jeszcze będzie - mruknęła słysząc i czując jak wymęczyła go ta akcja. Niestety używanie mocy to nie taka prosta sprawa, szczególnie na początku. Robiło to jednak pewne wrażenie, że udało mu się to.
Wywróciła oczami, gdy Odesseas wrócił do bycia Odysseasem i odepchnęła go mocno na bok - ten, na którym nie leżała kosa. Podniosła się szybko na nogi, chowając do torby kosę, której używał.
- Czterdzieści długości - rzuciła przysiadając sobie na jednej ze skrzyń. Jej spojrzenie mówiło jasno, że nie żartowała. - Musisz mieć na uwadze, że ten numer wyjdzie tylko na treningu i tylko z tymi, którzy myślą, że nic z mocami nie potrafisz. Jak pewnie doskonale wiesz, w walce nic się nie dostosuje do twoich wolniejszych ciosów. Wykorzysta to przeciw tobie - rzuciła, gdy zaczął biegać. Sama siedziała i licząc mu długości, wypiła nieco wody. A później tylko kazała mu biegać szybciej i szybciej, aż o mało co nie wypluł sobie płuc. Pozwoliła na to dopiero po wyznaczonej ilości.
- To był dobry trening, do jutra - rzuciła zbierając się razem z wypożyczonym sprzętem, by zanieść je na miejsce. - Gdybyś miał wątpliwości, możesz na salach tu dostępnych trenować do woli, o ile nie są w całości zarezerwowane. Gdybyś miał taki szalony pomysł, by pluć krwią bardziej - rzuciła jeszcze przez ramię stojąc już w progu sali. Po krótkim spojrzeniu, po prostu wyszła.

ZT x2
Giotto Nero
Giotto Nero
Re: Sala treningowa #2 Sro 03 Mar 2021, 00:04

Nie minęło dużo czasu od ich rozmowy na temat zyskania nowych mocy, by powiększyć swój arsenał, głównie celem ochrony nienarodzonych dzieci. Niedługo po niej zgłosili się do zarządców obozu, którzy przygotowali dla nich specjalną miksturę, a ci wypili ją i nazajutrz umówili się na trening otrzymanych zdolności, by przede wszystkim szybko wskoczyć na odpowiedni poziom ich użytkowania. Giotto nie miał wątpliwości, że oboje się do tego przyłożą, skoro mają dużą motywację.
Na sali treningowej zjawił się jako pierwszy, mając na sobie wygodne dresy, czarną koszulę bez rękawów oraz wygodne buty, a także obwiązane bandażami obie ręce. Był tutaj dużo wcześniej niż się umawiał z żoną, dlatego nim się jej doczekał, przeprowadził sobie samemu porządny trening, który zajął ponad godzinę. Nie oszczędzał się, bo ostatnimi czasy trochę się lenił, prawdę powiedziawszy, dlatego też należało nadrobić te dni spędzone na lenieniu się z humorzastą panią Nero na sofie.
Zaczął od biegów, później podnosił ciężary, a na sam koniec obijał worek treningowy oraz manekiny, skupiając się tym razem na nauce wing chun, bardzo przydatnego stylu walki, którego jeszcze nie opanował. Obejrzał wiele relacji z zawodowych treningów w Internecie, dzięki czemu miał już sporą wiedzę teoretyczną i mógł przejść do praktyki. W dodatku dzięki wymaksowaniu pozostałych stylów walki, którymi operował, dużo łatwiej było mu poznawać coś nowego, gdyż świetnie kontrolował swoje ciało, miał refleks, był rozciągnięty, zahartowany i przede wszystkim pojętny jako adept sztuk walki.
Po ponad godzinnej sesji, Nero zrobił sobie krótką przerwę, wycierając głowę ręcznikiem oraz popijając wodę, w międzyczasie oczekując przybycia małżonki, która miała jeszcze kilka minut w zapasie. Spodziewał się jej o czasie, bo córka Nyks rzadko kiedy się spóźniała, nawet jeśli miała na głowie mnóstwo obowiązków. Trzeba nadmienić, że kręciła go ta zaradność u Włoszki, która zawsze znajdowała czas na wszystko, dzięki odpowiedniemu zagospodarowaniu go. A przeważnie zyskiwał on na tym dodatkowe godziny seksu, o które jak już wiemy z sesji weselnych, Giotto bardzo zabiegał.
Elisa Nero
Elisa Nero
Re: Sala treningowa #2 Czw 04 Mar 2021, 15:38

#12 | brzuchol

Data: 18/02/2021r.

Elisa wiedziała, że Giotto będzie chętny do uzyskania kolejnej mocy, a tym samym stania się jeszcze bardziej niebezpiecznym dla każdego, poza rodziną Nero. Sama ciężarna od razu pomyślała o swoich dzieciach i potrzebie ich ochrony. W końcu ciąża trwa niemal dziewięć miesięcy przez które dużo się może wydarzyć. Kiedy jeszcze nie wiedziała o ciąży, rzecz jasna pomyślała o medycynie Asklepiosa, ale teraz ją to nie interesowało. Dzieci były jej priorytetem. Dlatego też po tygodniu kilkunastu tygodniach od rozmowy, a dzień później od uzyskania mocy, umówili się na trening.
Zanim jednak to, miała jeszcze sporo obowiązków. Miała rzecz jasna dyżur w szpitalu, a jeszcze musiała znaleźć czas na rozmowę z Corvusem o ciąży bliźniaczej i potrzebie zastępcy - Jellala konkretnie. Kiedy w tej kwestii się dogadali, Nero zostało dokończyć dyżur i ruszyć na trening. Brunetka przebrała się jeszcze w swoim gabinecie w strój sportowy i zawędrowała z torbą do sali treningowej, gdzie umówiła się z mężem. Nie wątpiła w to, że on już tam był od dawna, za dobrze go znała.
Zjawiła się na miejscu kilka minut przed czasem, rzucając swoją torbę pod ścianę tak by im nie przeszkadzała. Uśmiechnęła się do męża, gdy tylko go zobaczyła.
- Cześć przystojniaku - mruknęła podchodząc do niego i całując krótko. Widziała doskonale po nim, że był po porządnej rozgrzewce prawdopodobnie dla własnej przyjemności. Odsunęła się odrobinę, by miał mężczyzna jakąkolwiek przestrzeń i spojrzała na niego wyczekująco.
- To jaki jest plan? - spytała ciekawa, bo przecież to on zaoferował się ich trenować. Sądziła zatem, że ma jakiś pomysł na to wszystko. Ona sama najchętniej usiadłaby na dupie i w ten sposób trenowała nim cokolwiek im wyjdzie. Podejrzewała jednak, że Giotto od razu zacznie z grubej rury, na co narzekać nie miała zamiaru. Trzeba jednak przyznać, że trochę się obawiała o dzieci. Że przypadkiem dostanie w brzuch albo sama na niego upadnie i stanie się dzieciom krzywda. A tego, by nie przeżyła.


Ostatnio zmieniony przez Elisa Nero dnia Sob 24 Kwi 2021, 14:35, w całości zmieniany 4 razy
Giotto Nero
Giotto Nero
Re: Sala treningowa #2 Sob 06 Mar 2021, 15:21

Giotto bardzo poważnie traktował każdy trening, dlatego nie zamierzał się oszczędzać, tym bardziej, że ostatnio trenował znacznie rzadziej, niż miało to miejsce jeszcze kilka miesięcy temu. Ojcostwo zaczęło go zmieniać i mimo tego pragnienia działania na zewnątrz, pojawiło się również inne, dużo większe pragnienie ochrony Elisy oraz swoich dzieci. Wcześniej było o to dużo łatwiej, bo wystarczyło odciążać Włoszkę od obowiązków poza obozem, a gdy Corvus zarządził reorganizację, to już w ogóle odeszli od wyznaczania jej zadań poza szpitalem. Dzięki temu więc Giotto mógł sobie pozwolić na pozostanie w środku, ale niestety odbiło się to również na liczbie ofiar i jakości prowadzonych misji, ponieważ wiele tych zadań, które Nero mógłby wykonać bez problemu, było wykonywanych przez mniej doświadczonych herosów. Nie wszyscy radzili sobie z tym tak szybko, a część w ogóle nie wracała z nich.
Odwzajemnił pocałunek, który w ich przypadku nigdy nie był praktycznie całusem. Byli małżeństwem już od kilku tygodni, a mimo to dalej był między nimi ten ogień, który co wieczór ich nakręcał, gdy już leżeli wtuleni obok siebie. Normą więc stało się to, że zamiast dawać sobie całuski w policzek czy usta, zawsze całowali się jak na miłość przystało. I nieważne czy byli zmęczeni, spoceni czy rozgniewani, wszak pocałunki były najlepszą metodą na rozluźnienie.
Syn Fobosa schował jedną rękę do kieszeni, drugą zaś pomasował się po brodzie.
- Jarasz mnie w takim stroju - przyznał bez ogródek, jak to on. Chociaż było to trochę na wyrost, bo Elisa była taką pięknością, że nawet w piżamie w kaczuszki była dla niego boginią seksu. Także "jarasz mnie w tym stroju" to taka wyuczona formułka do każdego ubrania, jakie nałoży na siebie córka Nyks, nieważne czy to fartuch, piżama, suknia, strój bojowy czy przyduża koszulka.
- Gdybyś nie była moją żoną, przeszedłbym od razu do konkretów - poinformował ją. - Zaczniemy jednak od czegoś prostego - położył nacisk na słowo "prostego", bo w przypadku Giotto nigdy nic nie wiadomo. On trochę inaczej pojmuje znaczenie tego słowa.
- Pamiętaj o tym, że moc działa na zasadzie instynktów. Tak więc czuj, nie myśl - pouczył ją i przeszedł kilka kroków obchodząc ją z prawej strony, utrzymując przy tym cały czas tą samą odległość.
W pewnej chwili Nero zniknął. Po prostu rozpłynął się w powietrzu, a kilka metrów za sobą córka Nyks usłyszała ryk minotaura. Jak się okazało, ta bestia faktycznie w tym miejscu. Zaraz potem ruszyła w kierunku Włoszki, której nogi zostały od razu oplecione przez jakieś dziwne rośliny. Z czasem to samo stało się również z rękami, które zostały naciągnięte i tym samym generał wypięła pierś w kierunku szarżującego minotaura. A ten ewidentnie celował w jej brzuch swym średniej wielkości toporem.
- Skup się, Lisa... - głos męża rozbrzmiewał w głowie brunetki, która była zdana tylko na swoją nową moc, w innym wypadku może się to skończyć źle.
Tak, Elisa była pod wpływem iluzji syna Fobosa, która nie dokona żadnych fizycznych obrażeń, ale dzięki oddziaływaniu na niemal wszystkie zmysły oraz świadomość, była to bardzo realistyczna wizja, która pozwoli się wczuć nawet najsilniejszym herosom.
A to był dopiero początek.
Elisa Nero
Elisa Nero
Re: Sala treningowa #2 Nie 07 Mar 2021, 22:43

Elisa pomimo tego, że nie chciała, by herosi ginęli, była zadowolona, że wreszcie ma więcej męża w domu. Mógł być najlepszym wojownikiem, co nie oznaczało, że całe życie miał wyręczać część półbogów. Dla niej te śmierci oznaczały jedynie tyle, że są to ci, którzy albo mieli pecha - zdarza się najlepszym przecież - albo niewiele potrafili, bo przez lata system pozwalał im nic nie robić. Nero pomimo zadań wyłącznie w szpitalu od wielu miesięcy, a teraz ciąży, ćwiczyła bardzo często. Może nie tak często i intensywnie jak przed zaciążeniem, ale jednak. A widziała tych, co wyruszali obecnie na misje. Łatała ich przecież co chwilę. Mięśnie ledwo zarysowane, czasami niewielka nadwaga, olewcze podejście albo typ chojraka. Nic dziwnego, że umierali.
Mogła go próbować cmokać w usta, ale to zawsze kończyło się w ten sam sposób. A oni nie są takimi, którzy będą sobie odmawiać przyjemności, więc pocałunki bardzo szybko stały się typowymi buziakami innych par. No i jak tu go nie kochać, skoro ona w tej czułości czuła jego miłość, pożądanie, troskę i wszelkie inne uczucia?
- To dobrze - uśmiechnęła się zadowolona głaszcząc go po brodzie. Wiedziała doskonale, że ten zwrot padał bardzo często, ale co z tego, skoro był szczery i doskonale Włoszka o tym wiedziała? Nic tylko się cieszyć, że mąż tak na nią patrzy. Zresztą nie wątpiła w to, że akurat strój sportowy albo bojowy mogły działać na jego zmysły nieco bardziej biorąc pod uwagę, że te okoliczności w swoim życiu bardzo lubił.
Wywróciła nieco oczami słysząc o "konkretach". Wiedziała co ma na myśli - chęć mordu. Nie wątpiła w to, że ich trening będzie bardzo konkretny od samego początku, choć dla niego mogła to być dopiero rozgrzewka. No ale umówmy się, Giotto miał zupełnie inne spojrzenie na trening niż cała reszta obozu, może z nielicznymi wyjątkami. Więc słysząc o czymś prostym pokiwała lekko głową powątpiewając w te słowa. Za dobrze go znała.
- Wiem, wiem. Nie mam dziesięciu lat - mruknęła spokojnie nie mając do niego żadnych pretensji. Rozumiała po części, że chciał jej pewne założenia przedstawić, w końcu teraz potrafili używać swoich mocy bardzo naturalnie.
Kiedy kątem oka dostrzegła znikającego Nero, zdziwiła się, a ryk za plecami spowodował, że instynktownie zwróciła się w tamtą stronę. Od razu chciała uskoczyć, ale szybko dotarło do niej, że jest w potrzasku. Nie zastanawiając się wytworzyła z umbrakinezy włócznię, która w planach miała świdrować w dużą prędkością w kierunku oka minotaura. Wtem jednak usłyszała głos męża i zrozumiała, że robi to źle. Instynkty, tak? Te jak widać w pierwszej kolejności opierały się na tym, co potrafiła najlepiej.
Nie mając za wiele czasu na cokolwiek innego, wyobraziła sobie jak topór minotaura przeszywa powietrze w miejscu, gdzie chwilę wcześniej były jej dzieci. Skupiła się na tym bojąc się potwornie o swoje dzieci, a póki co odkładając na później próbę rozpętania się. To zrobi, jak zyska odrobinę czasu.
Giotto Nero
Giotto Nero
Re: Sala treningowa #2 Pon 08 Mar 2021, 18:03

Giotto zmienił swoją filozofię życiową i postanowił skupić się bardziej na tym, co ma tutaj na miejscu, zamiast poszukiwać wrażeń i adrenaliny gdzieś poza obozem. Elisa gwarantowała mu stabilizację i szczęście, co w przypadku jego preferencji okazało się być bardzo ważne. Dotąd przecież Nero wychodził z założenia, że wszystko przyjdzie samo, a on może działać dalej po swojemu, łazić własnymi ścieżkami i tak dalej. I w rzeczy samej, przyszło, ale żeby to pielęgnować, należało nieco przemodelować swój sposób funkcjonowania, choćby poprzez dłuższe pobyty w obozie. A to wiązało się z wieloma udogodnieniami, począwszy od lepszej regeneracji, skończywszy na tym, że tak jak adrenaliny było stosunkowo mniej, to z kolei chociażby seksu było dużo więcej, wszak Nero nigdy nie odmawiali sobie szybkiego czy wolnego numerku. Tak więc ostatecznie wyszedł na tym najlepiej, jak się tylko dało.
Syn Fobosa był prostym herosem, dlatego kiedy coś mu przychodziło do głowy, dzielił się tym ze swoją żoną. A skoro Elisa lubiła słuchać, że Giotto jej pożąda i że dla niego w każdym wydaniu jest ikoną seksu, z której heros natychmiast chciałby zedrzeć wszystkie ubrania, to dlaczego miałby jej tego nie mówić? Komplementowanie jej w taki sposób przychodziło mu naturalnie i nie miał problemu z tym, by powiedzieć jej, jak bardzo go pociąga. Która żona narzekałaby na coś takiego?
Po rozpoczęciu treningu od razu narzucili dość dobre tempo, choć z perspektywy Gio było to zupełnie nic. Być może dlatego, że on nigdy nie bywał pod wpływem iluzji, między innymi dzięki swej odporności z racji bycia dzieckiem Fobosa. Domyślał się jednak, że zaangażowanie tylu zmysłów spowoduje, iż Elisa naprawdę weźmie to na poważnie oraz postara się wyciągnąć z siebie maksimum, wszakże tutaj chodziło o bezpieczeństwo ich bliźniaków.
Dzięki wyobraźni potrafił wytworzyć bardzo realistyczne wizje w głowie córki Nyks, dlatego też mimo tego, że w rzeczywistości nic się nie działo, potrafił się wczuć w jej sytuację i oceniać jej ruchy. Nie zdziwiło go ani instynktowne użycie umbrakinezy, ani też korzystanie z innych umiejętności, które już wcześniej nabyła. To było normalne, bo należało robić to, czego jest się pewnym i co się potrafi. Od pewnego momentu było to jednak ograniczające, zwłaszcza w perspektywie nauki nowych mocy.
Kiedy minotaur wyprowadził cios, a Elisa skupiła się na tyle, by zdematerializować ten fragment swojego ciała, Giotto spojrzał na nią zaskoczony, a jednocześnie z pewnym podziwem. Żonie naprawdę zależało na nauce i stosowała się do jego rad.
Po udanym uniku, iluzja natychmiast zniknęła i Nero wróciła do rzeczywistości, w której powitał ją mąż stojący dwa metry naprzeciw niej z ręką w kieszeni.
- Bardzo dobrze - pochwalił ją, będąc naprawdę dumny z osiągnięć swojej ukochanej. - Pytanie tylko co zrobisz, kiedy wrogów będzie więcej? - Giotto ponownie rozpłynął się w powietrzu i po małym błysku, który chwilowo oślepił Elisę, wokół niej pojawiły się dwa minotaury i dwa behemoty. Wszyscy zgodnie wyprowadzali ataki w córkę Nyks, tym razem celując w różne części ciała z wyłączeniem brzucha. Dopiero w pewnym momencie behemot zdecydował machnąć łapą i wbić pazur w momencie uniku pani generał, zmuszając ją do tego, by użyła raz jeszcze nowych zdolności. W innym wypadku zostanie z wielką dziurą w brzuchu.
Elisa Nero
Elisa Nero
Re: Sala treningowa #2 Czw 11 Mar 2021, 22:38

Elisa dostrzegała te zmiany i była za nie wdzięczna. W końcu pamiętała po pierwsze niespodziewaną zgodę na operację, na którą namawiała go przez naprawdę długi czas. Pamiętała też niecierpliwość w regeneracji i chęć powrotu na misje czy prędzej. No i teraz odkąd była w ciąży, to wspomnianych misji było mniej. Czy były bezpieczniejsze ciężko powiedzieć, ale na pewno nie były tak długie jak poprzednie. A to dawało pewien spokój ducha.
Z pewnością głupia by narzekała albo jakaś lewaczka chcąc jednocześnie być wyzwoloną, ruchać się na prawo i lewo oraz być pożądaną, a jednocześnie mając problem z komplementami od własnego partnera, który to pożądanie właśnie opisuje. Albo nawet tak subtelnie jej urodę. No dramat z tym obecnym światem.
No właśnie, słowo klucz - z jego perspektywy, czyli osoby która nie ma pojęcia jak to wygląda poza teorią i opowieściami innych. Elisa zresztą też na tym się opierała, bo pomimo swojego stażu w obozie, pierwszy raz znalazła się pod wpływem iluzji i to ją zalało. To zdecydowanie nie było to, co sobie oboje wyobrażali.
Elisa oddychała ciężko w momencie wyprowadzenia w nią ciosu, co wynikało tylko i wyłącznie że strachu o własne dzieci. Zadrżała mrużąc na moment oczy, gdy wszystko rozpłynęło się w powietrzu i wróciła do rzeczywistości. Mimo, że logika podpowiadała, że to wszystko była iluzja, w momencie doświadczenia jej nie ma możliwości, by mózg to zrozumiał i oswoił się ze sztucznym otoczeniem.
Nie miała nawet chwili na wytchnienie czy odpowiedzenie ukochanemu na jego słowa. Mimo, że w momencie wypowiadania przez niego pytania wiedziała, że znajdzie się w iluzji, to kiedy to się wydarzyło była to dla jej zmysłów nowa rzeczywistość, która mogła ją bardzo skrzywdzić. To ciekawe jak mózg się przestawia.
Zasłoniła instynktownie dłonią oczy, kiedy nastąpił rozbłysk. Po chwili trzepotania rzęsami jej oczy zaczęły odzyskiwać ostrość widzenia. To, co zobaczyła z całą pewnością jej się nie spodobało.
Robiła więc to, co umiała najlepiej. Walczyła stosując uniki oraz umbrakinezę do wyeliminowania wrogów. Tych było jednak całkiem sporo, więc starała się przede wszystkim zachowywać dystans. Kiedy jednak kątem oka zobaczyła zbliżającą się łapę do jej brzucha, ponownie bez zastanowienia wyobraziła sobie jak stwór przeszywa powietrze.
Kiedy po chwili wróciła do rzeczywistości oddychała szybko dając gestem dłoni mężowi znać, by dał jej chwilę wytchnienia. Kilka głębokich wdechów i była już względnie uspokojona, choć w jej oczach czaiły się łzy.
- To nie jest tak, jak sobie wyobrażaliśmy. Zupełnie jakby mózg był zatruwany i pomimo, że milisekundę wcześniej wiedziałeś, że pojawia się iluzja, to gdy ona już jest, nie da się mieć takiej świadomości. Nie da - wyjaśniła mu w międzyczasie sięgając po wodę, której upiła nieco. Była rozemocjonowana nieco, bo jeszcze chwilę wcześniej była pewna, że jej dzieci zostaną naprawdę skrzywdzone. To było coś przerażającego, choć wiedziała, że jej mąż w pełni tego nie zrozumie nigdy, by tego nie przeżyje na własnej skórze.
- Możemy kontynuować - odpowiedziała pewnie nastawiając się mentalnie na ponowny emocjonalny rollercoaster.
Giotto Nero
Giotto Nero
Re: Sala treningowa #2 Nie 14 Mar 2021, 15:12

Giotto spodziewał się tego, że Elisa będzie się opierała głównie na instynktach i na tym, co już potrafi, bo było to oczywiste. Każdy heros w pierwszej kolejności starał się robić to co umie, skoro był tego pewny. W tym treningu chodziło jednak o ulepszanie swojej nowej mocy, która jak dotąd nie była zbyt mocno eksploatowana. Dematerializacja ciała była czymś specyficznym, ponieważ nie była żadną kinezą, która opierała się głównie na wyobraźni i konstruktach z danej dziedziny: mroku, wody czy ognia. Tutaj chodziło o wpływanie na samego siebie, a skoro córka Nyks dotąd nie posiadała takich zdolności, nie dziwota że stosowała zupełnie co innego, choć przecież świadomość mówiła, iż przyszła tutaj ćwiczyć właśnie znikanie.
Mąż nie przewidywał żadnej przerwy, ale widząc zmęczenie swojej żony oraz biorąc pod uwagę fakt, że może mieć to negatywny wpływ na jego dzieci, postanowił nie drążyć dalej tematu i cała iluzja zniknęła wraz z jej kolejnym unikiem, tym razem za pomocą zdematerializowania ciała. Nie był co prawda zadowolony, gdyż spodziewał się większej odporności po Włoszce tym bardziej, że to był dopiero początek. Brał jednak pod uwagę to, że w ciąży na pewno szybciej się męczyła i część sił, które mogłaby przeznaczyć na walkę, musiała angażować w utrzymywanie przy życiu bliźniaków, które przecież non stop domagały się witamin, soli mineralnych i tego typu rzeczy.
Schowawszy rękę do kieszeni spojrzał z lekkim zdziwieniem na Elisę, która miała szklane oczy.
- Tym się różni iluzja całkowita od optycznej - dodał od siebie, bo tak jak różni magicy mogli się chwalić, że oszukują percepcję ludzi, tak Giotto mógł śmiało stwierdzić, że oszukuje niemal wszystkie zmysły, wymuszając na organizmach naturalne reakcje dla takowych zdarzeń w rzeczywistości. Subtelna różnica.
Skrzyżował ręce na klatce piersiowej i przymknął oczy, czekając w spokoju na to, aż Elisa dojdzie do siebie i będzie mogła kontynuować trening. Nie był na nią zły za tak wczesną przerwę, ale nie miał zamiaru też udawać, że spodziewał się trochę czego innego.
- Jesteś pewna? - spytał spokojnie, bo choć on wiedział, że trening jest niezbędny, tak jako mąż i przyszły ojciec martwił się o swoją rodzinę, która może ucierpieć przez jego "ambicje", o ile tak można nazwać chęć szybkiego nauczenia kobiety dematerializacji.
Otrzymawszy zgodę Nero na kontynuowanie treningu, Giotto natychmiast znów rozpłynął się w powietrzu, a Elisa znowu była poddana działaniom jego iluzji. Tym razem jednak, syn Fobosa nie zaimplikował jej jedynie rollercoasteru emocjonalnego. Dołożył coś ekstra.
Na sali treningowej pojawił się jeden z członków NoGods - Garrett Gray, który przed upadkiem organizacji był jednym z przybocznych Midnighta. Mężczyzna natychmiast zaatakował Elisę falą ognia, która była kierowana rzecz jasna prosto w jej tułów, a już na pewno w brzuch. Dodatkowym problemem było to, że w pewnej chwili Włoszka poczuła nieco trudniejsze oddechy do złapania oraz swego rodzaju zieloną mgłę, która nie przesłaniała widoku na Garretta, ale negatywnie wpływała na jej samopoczucie. Tak, Giotto użył właśnie kolejnej ze swoich mocy: wytworzył trujący gaz, który tylko na dłuższą metę mógłby być śmiertelny, heros nawet w ciąży da radę przetrwać dużo więcej niż ustawa przewiduje. Wpływało to jednak na koncentrację Elisy, która otrzymała pewną symulację walki na trudnym terenie, gdy powietrze nie jest tak dobrej jakości jak w East Lansing.
- Gaz nic nie zmienia - rzucił w kierunku żony, która go nie widziała. - Skup się na tym, co masz do zrobienia. Nie zwracaj uwagi na nic innego - poinstruował ją. W iluzji nie było go na sali treningowej. W rzeczywistości jednak stał ze skrzyżowanymi rękami na piersiach i obserwował, jak Elisa walczy z własną wyobraźnią, w której on mąci.
Elisa Nero
Elisa Nero
Re: Sala treningowa #2 Sob 20 Mar 2021, 15:18

Łatwo było osądzać, gdy samemu stało się z ręką w kieszeni na wyjebaniu i nie miało się tak na dobrą sprawę bladego pojęcia, co samemu się tworzyło. Miała swoje wątpliwości co do treningu z mężem i pewnie większość by powiedziała, że są bardziej niż uzasadnione. Nero jednak wbrew temu, co Giotto sobie myślał, chciała jak najszybciej zapanować nad nową umiejętnością. Cholera, w innej sytuacji raczej by nie proponowała pozyskania nowej mocy oraz treningu dzień po tym, gdy to zrobili. Nie robiła w końcu tego dla siebie, a dla swoich dzieci, bo gdyby nie one, pewnie zainwestowałaby w medycynę, by być jeszcze lepszym specjalistą.
Warto pamiętać o tym, że choć heros w ciąży to nie człowiek w tej sytuacji, to jednak pewne stany się jej udzielały czasem mniej, czasem więcej i mimo wszystko przy ciężarnej warto myśleć, co się mówi.
- Przestań się wymądrzać, bo właśnie ci powiedziałam, że gówno wiesz - warknęła zła na niego za takie podejście. Po co te przechwałki, skoro oboje wiedzieli, że jest to iluzja całkowita, a jednocześnie właśnie oświadczyła mu, że to nie wygląda tak, jak sobie to wyobrażali? Po co więc te wywyższające teksty, jakby on zjadł wszystkie rozumy, a ona była tylko głupiutkim uczniem? Wkurzył ją, co z całą pewnością było widać.
Widząc jego niezadowolenie z przerwy, miała ochotę po prostu wyjść. Nie była byle kim i z pewnością nie chciała przerwy, bo była pieprzonym leserem, który unikał swoich zadań czy wysiłku. Zamiast tego jednak zacisnęła zęby i postanowiła dać Włochowi jeszcze jedną szansę.
- Tak - powiedziała oschle nie chcąc się wdawać w żadne dyskusje, zwłaszcza, że nadal była na niego zła za to, co powiedział chwilę wcześniej i jakie miny stroił. W tym momencie prawdę powiedziawszy wolała walczyć w iluzji, niż oglądać jego gębę. Czy jej reakcja była emocjonalna? Z pewnością, ale była w ciąży to dość normalne.
Kiedy zobaczyła Garreta przed sobą, ogarnęła ją czysta wściekłość. Pewnie częściowo przez podburzenie na męża, ale miała jedynie ochotę zabić tego śmiecia. Zdziwiła ją oczywiście jego obecność, ale szybko jej mózg znalazł wyjaśnienie - Jellal przeżył, to i ten mógł się ukrywając. Nim jednak zdążyła wyprowadzić atak, sama została zaatakowana.  Zdążyła się schować w cieniu bojąc się, że kula ognia obejmie więcej jej ciała, a tym samym dematerializacja jej nic nie da. Skorzystała więc z najprostszego wyjścia i gdy tylko była bezpieczna, wyszła z cienia gotowa się zmierzyć z wrogiem.
Okazało się to jednak trudniejsze poprzez mgłę, która utrudniała jej oddychanie. Zakasłała kilka razy, wywracając oczami na głos męża. Jak widać nadal była zła i wyglądało na to, że szybko jej nie przejdzie. Postanowiła wyżyć się na przeciwniku, dlatego ruszyła w jego kierunku w locie właściwie tworząc włócznię z umbrakinezy, którą wbiła w jego brzuch. Następną też w brzuch, kolejną prosto w serce i w gardło i w oko... Zabawa trwała, póki Giotto tego nie przerwał, a ona dźgała trupa ze sporą satysfakcją.
Giotto Nero
Giotto Nero
Re: Sala treningowa #2 Sro 24 Mar 2021, 16:46

Giotto prawdę powiedziawszy nie wiedział nawet jak się zachować, kiedy Elisa wybuchła gniewem i go zrugała za oczywistą oczywistość. Nie żeby go to w jakiś sposób szczególnie ruszyło, bo stał niewzruszony i takie rzeczy raczej nie wywoływały u niego żadnych reakcji, ale było to zastanawiające, że tak nagle podczas teoretycznie zwyczajnej rozmowy i standardowego treningu, dała upust złości. Zanim jednak cokolwiek powiedział, przypomniał sobie jej słowa sprzed kilku tygodni, kiedy wprowadzała go w cały ten ciążowy bajzel. Wspominała wtedy właśnie o wahaniach nastroju, które nie są do końca zależne od niej. Tak więc w jednej chwili mogła być przeszczęśliwa, żeby zaraz zacząć płakać, czy się wydzierać na niego bez powodu. A zapalnikiem mogło być wszystko i pewnie to była właśnie taka sytuacja.
Zacisnął więc zęby i nie wdawał się z nią w dyskusję, przymykając tylko oczy i spokojnie reagując na potencjalne zaczepki, których o dziwo nie było. Kiedy więc przeszli do następnego etapu ćwiczeń, tym razem wytworzył w jej głowie obraz poległego herosa, który wiele lat działał na rzecz NoGods i uprzykrzał im życie. Garrett jako przyboczny Midnighta i jeden z jego najbardziej zaufanych ludzi był dobrym materiałem na przeciwnika w iluzji. Wymagał on bowiem od córki Nyks nie tylko koncentracji, ale również i pomyślunku, wszak Gray potrafił dostosowywać się do panujących warunków na polu walki. Nie działał na instynktach jak potwory.
Kiedy zaczęła przejmować inicjatywę i radzić sobie z iluzją syna Hefajstosa, Giotto nie przyciskał jej, a pozwolił wykończyć drania, co chyba spotkało się z aprobatą żony, która jeszcze na długo po zadaniu śmiercionośnych ran kłutych włócznią z umbrakinezy, dalej tłukła iluzję, która dopiero po kilku chwilach zniknęła, tak jak i cała ta gazowa otoczka wytworzona przez Nero.
Giotto dalej stał niewzruszony i obserwował przez moment swoją ukochaną, by zaraz... wyprowadzić w jej kierunku atak! Rzucił się na nią w szaleńczej furii, chcąc możliwie jak najbardziej ją uszkodzić. Ta jednak broniła się z pomocą swoich mocy i miała o tyle szczęścia, że Nero nie używał niczego innego poza pięściami i nogami. Było to jednak dość dziwne, bo taki niespodziewany atak nie był podobny do Włocha, raczej zapowiedziałby, że zamierza teraz ją trochę przycisnąć. Na rozmyślania jednak nie było czasu i kiedy Giotto z racji swojego doświadczenia, większej ilości sił oraz większym umiejętnościom bojowym zaczął zdobywać przewagę, w pewnej chwili przerwał wszystko.
Przestrzeń wokół nich ponownie się zmieniła i Elisa po chwili dostrzegła swojego męża, który stał ciągle w tym samym miejscu, odkąd tylko stworzył w jej głowie iluzje Garretta. Jak się okazało, zawarł iluzję w iluzji, dzięki czemu ponownie oszukał córkę Nyks i kiedy ta myślała, że już nie jest pod wpływem jego zdolności, okazało się, że jest zgoła inaczej.
Syn Fobosa podszedł do Elisy i chowając jedną rękę do kieszeni, obserwował ją. Nie tylko jej wyraz twarzy, który mógł wyrażać teraz niezadowolenie, ale też wszystkie jej odruchy. Oceniał jej kondycję, bo był ciekaw jak ciało się "zużywa", kiedy poza ćwiczeniami trzeba jeszcze cały czas podtrzymywać życie w łonie, które wymaga z dnia na dzień coraz więcej witamin.
- Zadałem ci kilkadziesiąt ciosów i ani razu nie pozwoliłaś trafić dzieci - zaczął. - Dobra robota - pochwalił ją mając cały czas chłodny wyraz twarzy, jak to on. - Czujesz różnicę? - spytał, nawiązując oczywiście do jej nowej zdolności, której w czasie ostatniej "wymiany" ciosów kilkukrotnie użyła, byleby tylko ratować swoje potomstwo.
Elisa Nero
Elisa Nero
Re: Sala treningowa #2 Sob 27 Mar 2021, 22:32

Reakcja Włoszki była z pewnością przesadzona, ale nic na to poradzić nie mogła. Ba, nie zdawała sobie sprawy, że nieco histeryzuje w tym momencie, co nie zmienia faktu, że jego słowa były bezsensowne. Teorie jego mocy znali, nie musiał w ten sposób odpowiadać na jej opis faktycznych odczuć. Zwykle milczał potrafiąc czasem tylko spojrzeć w odpowiedzi na pytanie, a w tej chwili postanowił się głupio odezwać. No nic, przecież jej pewnie przejdzie za kilka minut. Albo godzin.
Elisa chyba musiała się wyżyć na swoim wrogu jakby nie było za wszystko. Za to, że jeszcze oddychał, a nie powinien, za ból fizyczny, który czasem ciąża jej przysparza, za ograniczenia w wielu kwestiach, za to, że brakuje jej operowania, za wkurzającego ją w tym momencie męża, za całe zło świata i to, że ich dzieci będą herosami. Wolałaby tego uniknąć. Generalnie pretekstów była cała masa.
Zdziwiła się nieco, gdy iluzja opadła i Gio ponownie przed nią stał. Wydawało jej się, że nie był zachwycony z przerw, więc myślała o kolejnym ataku. Dlatego też nie trudno było jej kryć zdziwienie, gdy ten się na nią rzucił. Wiedziała, że robi to dla jej treningu, ale masywnie ją wkurwiło to, gdy bez problemu wyprowadzał ciosy w kierunku brzucha.
- Popierdoliło cię?! - wrzasnęła na niego nawet w międzyczasie, bo przecież Nero zdawała sobie sprawę, że pomimo dbania o własne umiejętności, nie miała szans z mężem. Mogła jej się powinąć noga i wtedy otrzymałaby bardzo niebezpieczny dla dzieci cios. Jej wściekłość wręcz z niej kipiała, bo nawet po nim nie spodziewała się takiego braku myślenia i dzieciniady. Broniła się więc zaciekle, co rusz też wyprowadzając atak. Po tym wszystkim naprawdę miała ochotę go uderzyć. Narażał ich dzieci!
Kiedy nagle wszystko zniknęło i kobieta dostrzegła mężczyznę kawałek od niego, pokręciła lekko głową. Zrozumiała, że to wszystko nadal była iluzja, ale jej emocje były jednak prawdziwe i ta wiedza nie sprawiła, że nagle cała złość magicznie z niej wyparowała. Tak to nie działa, dlatego też oparła dłonie na biodrach i patrzyła na niego trochę spod byka. Starała się oddychać spokojnie wymuszając głębokie wdechy i wydechy, bo czuła doskonale, że trening dał jej w kość, a organizm pracował na znacznie wyższych obrotach.
Nie odsunęła się jednak, gdy do niej podszedł zastanawiając się przez moment czy to nie jest podstęp i kolejna iluzja. Wtedy prawdopodobnie go zabije. Sięgnęła po wodę, którą popijała podczas gdy Włoch się produkował. Nie odpowiedziała od razu na pytanie, a jedynie nawadniała się i oddychała głęboko, w pewnej chwili jednak schylając się trochę łapiąc jednocześnie za dolną część brzucha i robiąc niepewną minę.
- Czuję, że muszę siusiu - szepnęła po czym prędziutko podreptała do toalety. Od wściekłego dziecka numer jeden dostała najzwyczajniej po pęcherzu i nie miała innego wyjścia. W toalecie miała szansę między chłodnymi ścianami ochłonąć zastanawiając się czy wściekłość udzieliła się również ich potomkom.
Po kilku minutach wróciła na salę znacznie spokojniejsza, nawet z małym uśmiechem na twarzy. Przesunęła koszulkę pod piersi i chwyciła jego dłonie przykładając je do dwóch różnych miejsc.
- Myślisz, że udzieliła im się moja wściekłość czy też chcą potrenować? - spytała nieco żartobliwie, bo oba dzieciaczki dawały czadu. Żałowała, że jeszcze nie znali płci, ale na ostatnim USG obracały się wiecznie pupciami. Chamy.
Giotto Nero
Giotto Nero
Re: Sala treningowa #2 Sro 07 Kwi 2021, 20:31

Giotto był świadom tego, że jeśli użyje iluzji w iluzji i wywoła mętlik w głowie Elisy, okłamując ją, że to on sam ją atakuje, kobieta może zareagować dość niechętnie na to. W tym momencie jednak najważniejszy był dla niego trening oraz wytrenowanie swojej żony tak, by już w najbliższym czasie mogła bez problemu użytkować tej nowej mocy. Jeśli będzie na niego przez to zła, to trudno. Takie metody miał i tylko w ten sposób potrafił zmaksymalizować jej potencjał. Nie robił przecież tego naprawdę, bo tak na dobrą sprawę nie miał pojęcia, czy byłby w stanie zaatakować ciężarną ukochaną. Tworzenie iluzji było dużo łatwiejsze, bo w pewien sposób unikał odpowiedzialności za zrobienie czegoś, a przy okazji mógł częściowo wybadać jej reakcje. Jak widać, Elisa zadowolona nie była.
Widząc jej zmęczenie, schował rękę do kieszeni i patrzył w spokoju na Nero, która musiała zebrać trochę sił. W jakiś tam sposób rozumiał, że jej ciało - nawet mimo wyszkolenia - nie było w stanie osiągać takich wyników jak zazwyczaj, bo przecież miała dwójkę innych istotek na swoim witaminowym utrzymaniu. Był więc bardziej wyrozumiały, niż byłby w stosunku do kogokolwiek innego. Poza tym, umówmy się... to była jego żona. Giotto mógł być najtwardszy ze wszystkich, ale kiedy przychodziło do kontaktu z Włoszką, bardzo pokorniał i czasami nawet był miły.
Drugą ręką pogładził Elisę po policzku, będąc bardzo zadowolonym z jej pracy. Chwila jednak była dość dziwna, bo tak jak spodziewał się załagodzenia atmosfery i objęcia, tak żona zaskoczyła go informacją, że musi iść do toalety. Nero tylko przymknął oczy i pokiwał lekko głową, potwierdzając, że odebrał ten komunikat. Odprowadził ją wzrokiem aż do samego wyjścia, a kiedy został na sali sam, postanowił chwilę poćwiczyć. Narzucił ogromne, niepodrabialne wręcz tempo ciosów, którymi okładał worki oraz manekiny wokół. Wyglądał jak jakiś berserk, który w swojej furii niszczył wszystko, co stało na jego drodze. Prawdopodobnie nawet dzieci Aresa czy Enyo nie dotrzymaliby mu kroku. I trwało to wszystko aż do jej powrotu kilka chwil później, co trochę się wydłużyło z racji jej odpoczynku, odległości między salą treningową #2 i łazienkami, a także jej rozmyśleniami.
Słysząc stukanie butów, które niosło się po hali, zaprzestał dalszych ćwiczeń i odwrócił się w kierunku Elisy, która wydawała się mieć już dużo lepszy humor, niż jeszcze kilka minut temu. Zaskoczyła go tym ruchem, bo początkowo pomyślał, że żona zamierza się przed nim rozebrać w jakimś celu. Nie żeby pogardził, ale było to dla niego dziwne, choć z drugiej strony, nie w takich miejscach już się bzykali, więc to z kolei nie byłoby takie dziwne. Kto tam wie te ciężarne?
Posłusznie dotknął dłońmi jej brzucha w dwóch różnych miejscach i gdy tylko poczuł kopanie z obu stron, momentalnie się wyłączył i z lekko rozszerzonymi źrenicami kucnął przy ukochanej, przysuwając twarz możliwie jak najbliżej jej ciała, ale jednocześnie z pewnym odstępem, by nie wyrwać kopa od bobo. Dłońmi gładził jej brzuch raz z jednej strony, raz z drugiej i tak po prostu trwał w tej pozycji, nie zwracając nawet uwagi na to, co powiedziała Elisa.
Ogarnął się dopiero po chwili i potrząsnął głową, wracając do rzeczywistości.
- Co mówiłaś? - spytał, bo naprawdę nie zarejestrował nic z jej żartu. Nie dlatego, że nie chciał. Dlatego, że niemal czuł dotyk swoich dzieci i jedyną "przeszkodą" był brzuch córki Nyks. To zrobiło na nim ogromne wrażenie i zaczął rozmyślać nagle nad wszystkim co związane z bliźniętami.
- To moje dzieci... - rzucił ledwo słyszalnie, choć Elisa na pewno zdołała to zarejestrować, po czym uśmiechnął się szeroko, przyglądając się jeszcze przez moment brzuchowi ukochanej i gdy dzieciaki przestały już ćwiczyć karate, w końcu podniósł się do pozycji stojącej.
Na twarzy miał wypisane wiele emocji, ale były one wyłącznie pozytywne: troskę, miłość, szczęście, radość czy spokój. Jedną ręką objął Elisę wokół szyi i przyciągnął ją do siebie, nie przejmując się, że oboje byli odrobinę spoceni. Odetchnął głęboko i przymknął oczy, rozkoszując się bliskością. Jak widać jemu zebrało się teraz na czułości. Czy przyszli ojcowie też mieli humorki?
Elisa Nero
Elisa Nero
Re: Sala treningowa #2 Pią 09 Kwi 2021, 23:00

Elisa czasami zastanawiała się nad tym czy aby ich dzieci nią nie manipulowały. Pomijając humorki, które w sumie wynikały z ich istnienia i rozwoju w jej organizmie, to jednak nie jest pierwszy raz, kiedy dostaje po pęcherzu w czasie, w którym wścieka się na męża albo ten zaczyna ją irytować. Czyżby dzieci szukały dla niej drogi ucieczki i dawały czas na ochłonięcie i zrozumienie, że trochę szaleje? Choć też przecież nie zawsze, na ogół jednak te negatywne strony ciąży w nią nie uderzały jakoś szczególnie.
Córce Nyks zdecydowanie to łazienka pomogła, więc choć nadal na samą myśl się denerwowała, że Giotto był w stanie w teorii zaatakować ich dzieci, tak teraz starała się o tym nie myśleć. Zresztą te się o to postarały skupiając jej myśli na tych kopnięciach oraz innych ruchach, które zamierzała zaprezentować przyszłemu tatuśkowi. Nawet do głowy by jej nie przyszło, aby teraz uprawiać seks, ale kto wie co jej strzeli do łba za pięć minut?
Zerknęła na męża z małym uśmiechem i od razu cała złagodniała widząc jego reakcję na dzieci. Wiedziała, że to co tu robił wynikało z miłości zarówno do niej, jak i do tych maluchów, ale co ona mogła poradzić, skoro sama myśl o jakiejkolwiek krzywdzie ich powodowała u niej niemal furię? Przyglądała się więc całej sytuacji z małym rozczuleniem, bo widok takiego zachwyconego Giotto to naprawdę coś wyjątkowego - a ostatnimi czasy dla niej niemalże codzienność.
Parsknęła cicho śmiechem na jego słowa.
- Są wściekłe przez moją wściekłość czy też po prostu trenują? - spytała rozbawiona ponownie mówiąc przy okazji wprost o tym, że nie podobała jej się ta zagrywka. Chociaż w tej sytuacji Nero nie potrzebował werbalnego zapewnienia w tym, wiedział o tym doskonale. Nie był głupi.
- No nie da się ukryć, nikogo innego - uśmiechnęła się lekko, bo nawet jeśli znalazłby się dureń wątpiący w jej wierność, to te mocne kopniaki mówiły same za siebie. Kto jak nie największy obozowy wojownik mógł być ich ojcem?
Dała się przytulić, gdy mężczyzna już wstał i nawet przymknęła oczy uspakajając się do końca w jego ramionach. Trwało to dłuższą chwilę, a ona nie zamierzała tego przerywać czy też narzekać na ich spocenie. Chociaż dopiero po chwili zrozumiała, że przecież jak szła siku to nie był, więc musiał trenować te kilkanaście minut. Jakoś ją to nie dziwiło. Giotto nie pasował na typa dłubiącego w nosie i patrzącego w sufit w oczekiwaniu na nią. Uniosła nieco głowę dopiero po jakimś czasie, jednak póki co nie opuszczając jego bezpiecznych ramion.
- Jestem głodna - rzuciła jasno i klarownie, co oznaczało koniec ich (a raczej jej) treningu. W końcu ani ona ani dzieci głodne być nie mogą, prawda? Zebrali więc wszystkie swoje manatki i poszli do domciu zahaczając o kantynę.



ZT x2

Admin
Admin
Admin
Re: Sala treningowa #2 Pią 09 Kwi 2021, 23:05

Treningi zostały zakończone.

Podsumowanie:

Viviana, otrzymujesz:
+3 [Z]
+2 [BO]

Odysseas, otrzymujesz:
+6 [Z]
+4 [BO]

Elisa, otrzymujesz:
+1 [Z]
+3 [Bo]

Giotto, otrzymujesz:
+1 [Z]
+3 [Bo]
Odysseas Spyros
Odysseas Spyros
Re: Sala treningowa #2 Wto 25 Sty 2022, 17:40

Spyros ostatnio miał lepszy okres w swoim życiu, który sprowadzał się do tego, że oswajał się z myślą życia w obozie i nawet nawiązywał jakieś znajomości. Viviana nie była już dla niego taką suką jak na początku i można było nawet powiedzieć o zalążku jakiejś dziwnej relacji między nimi, która przyjaźnią nie była na pewno, ale była czymś zdecydowanie bliższym niż zwykłe kolegowanie się. Wziął więc na poważnie wszystkie kwestie związane z treningiem, bo jeśli chciał się tutaj utrzymać, to musiał szlifować swoje umiejętności i starać się dogonić co poniektórych półbogów, którzy w tym momencie byli lata świetlne przed nim.
Zjawił się więc na sali treningowej w godzinach wieczornych, nie dbając o to, czy była to godzina 18 czy 19, liczyło się tylko to, by potrenować sztuki walki na kukłach i jeszcze lepiej kontrolować swoje moce. Ubrany był w sportowy t-shirt, który nie krępował ruchów oraz przede wszystkim oddychał, dzięki czemu nie było mu aż tak gorąco podczas ćwiczeń oraz w wygodne spodenki, które były tutaj totalnie od czapy. Widać było, że nie przejmował się czy pasuje to do siebie kolorystycznie, chodziło wyłącznie o funkcjonalność.
Podszedł do jednej z kukieł i zaczął ją okładać pięściami oraz nogami, skupiając się przede wszystkim na tym, by zadawać dobre ciosy, a nie odwalać prowizorkę, która polegała na odpychaniu drewnianego ludzika. Czynność powtarzał przez blisko dwadzieścia minut, zmieniając co jakiś czas sposób zadawania ciosów, kąty, siłę oraz tempo w jakim wyprowadzał kolejne ataki. Dopiero po dłuższej chwili zauważył, że nie jest tu sam. Na salę weszła jakaś dziewczyna, która wyglądała na przygnębioną. Od razu rozpoznał ten nastrój, bo ostatnio miał do czynienia głównie z Vivianą Gavirią, która była albo obojętna na wszystko albo wściekła, toteż do perfekcji opanował rozpoznawanie nastrojów u kobiet. Zwłaszcza pięknych.
Podszedł więc pewnie do blondynki i wytarł twarz ręcznikiem, spoglądając na tajemniczą nieznajomą.
- Co to za zła mina? - spytał z głupkowatym uśmiechem. - Nie pasuje do ciebie - ten to miał bajerkę. Umiał zagadać i poprawić humor każdemu, w końcu komu by się humor nie poprawił, kiedy na scenie pojawia się ktoś taki (czyt. większy debil od ciebie - via Viviana Gaviria)?

@Gabriela Glavaš
Gabriela Glavaš
Gabriela Glavaš
Re: Sala treningowa #2 Czw 03 Lut 2022, 14:51

- 9 -

Gabriela za to miała od jakiegoś czasu najgorszy okres w swoim życiu. Od spotkania z Hectorem w barze miała mętlik w głowie nie mając pojęcia co o tym wszystkim sądzić. Ten na szczęście bądź nie, nie wchodził jej o tamtej pory w drogę, więc nie musiała za często o tym myśleć. Albo udawać, że tego nie robi, bo niestety słowa Collado echem odbijały się co chwilę o jej głowę, co potrafiło zdenerwować. Zwłaszcza gdy serce zaczynało wierzyć w ich prawdziwość, a rozum podpowiadał coś zgoła innego.
Chcąc choć przez chwilę mieć spokój, ubrała się w strój sportowy i ruszyła na salę treningową, by skupić myśli na silnych ciosach i niczym więcej. Miała dość swojego analizowania wszystkiego, którego nie potrafiła do tej pory zatrzymać. Musiała skupić się chociaż chwilowo na czymś innym, bo inaczej by zwariowała.
Chorwatka zabezpieczyła dłonie i po krótkiej rozgrzewce zaczęła uderzać w gruszkę, by chociaż w ten sposób się wyżyć. Myślami była jednak gdzie indziej cały czas wracając do słów Hectora. Zła na siebie uderzała mocniej i szybciej i tak to się zapętlało. Zajęta sobą i swoją głową zupełnie się wyłączyła, dlatego też nie wyczuła, że ktoś się do niej zbliża. Uderzyła w worek mocniej na słowa mężczyzny, którego głosu nie rozpoznawała. Dopiero po tym spojrzała na niego i po wyglądzie wiedziała, z kim ma do czynienia.
- A co do mnie pasuje Spyros? - spytała beznamiętnie patrząc na Greka, jakby faktycznie miał jej coś ciekawego do powiedzenia. Prawda jednak była taka, że gruszka nie uciszyła myśli, więc może on chociaż na chwilę to zrobi?
Odysseas Spyros
Odysseas Spyros
Re: Sala treningowa #2 Pią 04 Lut 2022, 15:10

Początkowo Odysseas nie miał w ogóle planów zagadania do Gabrieli, ale kiedy zobaczył, że jest szansa na niewinny flircik, to on by odpuścił? Nie żeby od razu myślał o tym, żeby przelecieć Gabrielę, ale po tych podchodach z Vivianą, które trwały już ponad rok, warto było przejść na łatwiejszy poziom i pogadać z dziewczynami, które nie mówią co kilka zdań o tym, że urwą ci jajca. Dostrzegając jednak jej niezadowolenie, czy może raczej smutek wypisany na twarzy, od razu zaniechał prób podrywu, mając na celu w pierwszej kolejności wybadanie sytuacji. Glavas bowiem dość mocno biła tę gruszkę.
- Bikini - pokiwał głową sam sobie, rzucając jej komplementem w swoim stylu. Był pewien, że Chorwatka nie odbierze tego w taki sposób, w jaki on by chciał, ale prawdę powiedziawszy Grek nie umiał flirtować z głową. On był dużo bardziej bezpośredni, prosty wręcz, dlatego ciągle rzucał Vivianie, że ta ma fajne usta, tyłek czy cycki. Wirtuozerii w tym nie było za grosz, ale przynajmniej starał się być trochę lepszy niż kiedyś, bo wcześniej pewnie bez refleksji rzuciłby tekstem w stylu "pasuje do ciebie mój penis w twoich ustach" czy coś innego z gatunku gangusowych patusiarzy.
- Możemy się wybrać nad ocean gdzieś, gdzie teraz jest ciepło. Nasmaruję cię olejkiem czy coś - tak naprawdę nie wiedział, jak ma do niej zagadać. Nie znali się prawie w ogóle, jedynie z widzenia i znali swoje personalia. Warto jednak było poszerzać grono znajomych wśród herosów, bo przecież nie samą Vivianą człowiek żyje, nie?
- Chyba, że wolisz posiedzieć tu. Też mogę ci dotrzymać towarzystwa - wzruszył ramionami nie dbając o to, czy urazi ją jakkolwiek czy też przekona ją do siebie. Gadał, by gadać i jeśli Gabriela nie będzie zainteresowana, to nie będzie pierwszą i ostatnią kobietą z takim nastawieniem w jego życiu. Liczył jednak na to, że może zamienią kilka słów i ostatecznie spędzą razem czas produktywnie, chociażby napierdalając wspólnie na wszystko i wszystkich.
Gabriela Glavaš
Gabriela Glavaš
Re: Sala treningowa #2 Czw 17 Mar 2022, 20:45

Wywróciła oczami słysząc o bikini, ale mały, ledwo widoczny uśmiech pojawił się na ułamek sekundy na jej twarzy. Wiedziała przecież doskonale, że idealnie wygląda w stroju kąpielowym i tylko głupi by temu zaprzeczył. Jako nastolatka nawet przez moment rozważała zostawienie tego w pizdu i zostanie modelką, ale była zbyt romantyczna na taki wyścig szczurów i życzenia innym śmierci, jak to ma miejsce w tym światku.
Dobrze, że padł taki, a nie inny tekst, bo choć Chorwatka z natury była uosobieniem spokoju, w obecnej sytuacji mogłaby pomóc Grekowi wsadzić tego penisa w jego własne usta. Tylko nie byłoby pewne czy poprzez urwanie czy złamanie kręgosłupa.
- Nad ocean? Teraz? Nie za bardzo marzysz? - spytała rozbawiona, choć rodzimym krajem by przecież nie pogardziła. Pogoda może nie idealna, ale kochała Chorwację i chociaż to głupie, miło było pogadać z Europejczykiem. Jednak Ameryka rządzi się trochę innymi prawami oraz kulturą i choć żyli w tyglu tego wszystkiego, to jednak wciąż dało się wyczuć zamerykanizowanie, co kłóciło się trochę z jej stylem bycia.
- Dobra, niech będzie. Ale trenujemy jednocześnie - rzuciła wskazując na ring, do którego od razu ruszyła. Była ciekawa czy mężczyzna wyzbył się tego oporu, który miało większość mężczyzn tutaj, by uderzyć kobietę. Chociaż możliwe też było, że jako były gangster nie miał nigdy z tym problemu.
- Lubisz bić kobiety, co? - spytała, unikając pierwszego ciosu. Nie czepiała się naprawdę, tylko chciała go zbić z tropu, bo od razu wyprowadziła szybki cios w ramię.
Odysseas Spyros
Odysseas Spyros
Re: Sala treningowa #2 Pią 18 Mar 2022, 12:29

Odysseas nie bardzo przejmował się tym, co mówił, ale tutaj dostrzegł niemal od razu jej zły nastrój, dlatego też nie chciał jakoś mocno ryzykować. Nie wiadomo bowiem co mogłoby jej strzelić do głowy, gdyby wkurwił ją trochę mocniej. Tutejsi mieszkańcy mieli różne sposoby na wymierzanie kar, dlatego nierozważnym było prowokowanie kogokolwiek. Nie zawsze oczywiście Spyros się do tego stosował, bo przykładowo z taką Vivianą dawał radę bez problemu sobie pogrywać i na tyle już ją wyczuł, że wiedział, w którym momencie może przycisnąć, a w którym trzeba odpuścić.
- Ocean to zawsze dobry pomysł - przyznał pewnie, bo co ich tu tak naprawdę trzymało? Jedynie strach przed napotkaniem potwora, którego nie byliby w stanie pokonać. To jednak zdarzało się rzadziej, niż opisywali to co po niektórzy półbogowie, dlatego też Spyros stał się trochę odważniejszy w ostatnich miesiącach, kiedy już zaczął pojmować zasady działania swoich mocy. No i cały czas był na tym hype swoich nowych możliwości cielesnych, bo po wybudzeniu potencjału czuł się silniejszy, szybszy i zdrowszy.
- No niech ci będzie - westchnął zrezygnowany, bo choć przyszedł tutaj poćwiczyć, tak zdecydowanie wolał wyobrażać sobie Gabrielę w stroju kąpielowym. On nigdy nie odmawiał sobie przyjemności, a ten widok na pewno do nich należał.
Wszedł za nią na ring, nie kryjąc się nawet z tym, że kiedy szła, bezczelnie gapił się na jej tyłek. Czy to zauważyła czy nie za bardzo go nie obchodziło, ale odniósł wrażenie, że nawet jeśli tak, to jej to nie przeszkadzało, bo w żaden sposób się do tego nie odniosła. Albo po prostu tego nie widziała, co nie zmieniało faktu, że obie wersje były dla niego wygodne.
Cios wyprowadził jako pierwszy, bo z racji swojego "wychowania" nie wyznawał zasad dżentelmenów. Tłukł wszystkich równo nieważne czy ów osoba miała między nogami siuśka czy go nie miała. Ponadto, wystarczyło mu kilka tygodni w obozie by zażegnać wszelakie wątpliwości w tej kwestii, wszakże nie raz nie dwa musiał ścierać się z innymi półbogami, choćby w ramach obowiązkowych treningów. Zresztą, uczyła go Viviana, więc z taką nauczycielką na pewno nie zamierzał dawać nikomu forów.
- Czy lubię, to nie wiem - rzucił rozbawiony i sam uniknął kolejnego ciosu w swoim kierunku. - Ktoś mógłby stwierdzić, że bardziej lubię być przez nie bity - zaśmiał się i na wydechu wyprowadził kolejne kilka ciosów pięściami, które Gabriela sprytnie uniknęła. Odnosił się rzecz jasna do irytowania Gavirii, co zostało dostrzeżone już przez dziesiątki obozowych półbogów i ci zgodnie stwierdzili, że Spyros musi lubić sado-maso, bo co innego mogłoby nim kierować?
Unikał kolejnych ciosów, aż na jego twarz wstąpiło lekkie zdziwienie.
- Weź się przyłóż, bo to wygląda jak starcie dwóch emerytów - co prawda podejrzewał ją o to, że daje mu fory, bo przecież doświadczeniem bitewnym biła go na głowę, ale on nie lubił czegoś takiego. No chyba, że robiła to dlatego, by nie obić go i wykorzystać seksualnie później. Na to już by się zgodził i nawet by nie marudził!
Sponsored content
Re: Sala treningowa #2

Sala treningowa #2
Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Powrót do góry
Strona 2 z 3Idź do strony : Previous  1, 2, 3  Next
Similar topics
-
» Specjalna sala treningowa
» 2. Sala Treningowa
» 1. Sala Treningowa
» Sala treningowa #1
» Sala treningowa #3



Pozwolenia na tym forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
 :: Obóz i okolice :: Koloseum-
Skocz do: