Odnosiłam wrażenie, że to nie koniec tych specyficznych spotkań w starannie dobranym gronie. Przynajmniej nie musiałam iść daleko, choć były mi znane i tak wszystkie bary. Ten u Keitha wydawał się być dość eleganckim, albo to tylko ja odnosiłam takie wrażenie. Wystrój, dominująca czerwień i złoto, oświetlenie; całość składała się na obraz przypominający bardziej restaurację, ale sekret tkwił w fotelach. Były cholernie wygodne; w połączeniu z nawet mniej wyszukanym alkoholem człowiek odnosił wrażenie, że jest królem życia; kimś ważnym i wpływowym, nawet jeśli był ot, zwykłym szaraczkiem. Przez powagę sytuacji, zapewne też wybór miejsca, zdecydowałam się na bardziej poważny ubiór, choć ciężko było mi rozstać się z glanami, które w krótszej edycji, bo jedynie przed kostkę, znalazły się na moich stopach. Ku swojemu zdziwieniu zauważyłam, że na miejscu jestem pierwsza; nie mogłam namierzyć nikogo, kto byłby członkiem tej jakże zaszczytnej grupy. Zamówiłam to, co zwykle na początek - karsk był świetnym drinkiem na pobudzenie i rozgrzanie, choć ten drugi efekt wydawał się na mnie nie działać. Usiadłam na jednym z foteli, założyłam nogę na nogę i postanowiłam zaczekać na innych. Gdy tylko jednak dostałam norweski "koktajl", zaczęłam go powoli upijać, co włączyło też moje, ostatnio dość męczące, nad-myślenie. Co jeśli to tylko żart? Nic, będę mogła przesiedzieć dłuższą chwilę w tym miejscu, po prostu wyjść kiedy będę miała pewność, że nikt się nie zjawi. A jak z przyszłością obozu? Może i to dość poważne zmartwienie, a jednak sama wydawałam się nie martwić akurat tą sprawą. Może to przez świadomość i pewne zaufanie do tych, którzy mieli zająć się najważniejszymi sprawami. Oczywiście, nie pełne. Ufałam im na tyle, żeby wierzyć w to, że odpowiednio wykonają swoje obowiązki, nie doprowadzą nas do ruiny, a do tego nie odwali im przez natłok obowiązków. I się nie załamią. A czy ty będziesz w ogóle miała czas na to, żeby jeszcze przysiąść i wypić coś, co miało w sobie procenty? Przecież na to zawsze powinien być czas, a przynajmniej tak mi się wydawało. Jak nie - może i przerwa od tego dobrze mi zrobi. Nie wszystkie problemy można przecież rozwiązać alkoholem.
Blake Simmons
Re: Bar "U Bandyty Keitha" Wto 11 Sie 2020, 18:59
outfit Blake odnosiła wrażenie, że ostatnie dni polegały na samych ważnych zebraniach i dyskusjach na temat wielkich zmian, jednak nie miała nic przeciwko temu. O dziwo czuła wręcz ulgę, ponieważ dzięki takiemu zaangażowaniu w końcu nie towarzyszyło jej to irytujące poczucie bezradności, które gdzieś tam zawsze siedziało na jej ramieniu odkąd obóz został zaatakowany. Teraz, z planem postawionym jasno, wszystko nabierało większego sensu, a w niej samej rozpalał się ten niebezpieczny bojowy duch. Weszła do baru, w którym, zgodnie z wytycznymi Corvusa, miało odbyć się spotkanie, czując gdzieś ukłócie nostalgii. Nie była w tym miejscu od dawna i miała wrażenie, że przez ten czas życie wywróciło się do góry nogami, tutaj natomiast nie zmieniło się nawet ustawienie stolików. Przesunęła spojrzeniem po pomieszczeniu aż nie dostrzegła Alvy, w której kierunku ruszyła niemal natychmiast. - Hej – rzuciła do niej, z delikatnym uśmiechem, zajmując fotel obok. Uniosła lekko brwi, zainteresowana drinkiem, który córka Hel sobie zamówiła, sama jednak szybko doszła do wniosku, że na razie poczeka z alkoholem. Ostatnio jej zainteresowanie napojami wyskokowymi malało w drastycznym tempie. Nigdy jej się to nie zdarzało, jednak nie miała czasu zaprzątać sobie tym głowy i zakładała, że być może to Folk zaraził ją nieco swoją motywacją do pozostawania trzeźwym. Wszystko było w tych czasach możliwe.
Czuła w kościach, że szykują się wielkie zmiany. W końcu kto jak kto, ale Elisa Gatti przyszła żona Giotto wiedziała doskonale, co wydarzyło się w drużynie Dionizosa. Zarówno o jego żałosnym zastraszeniu herosów, rezygnacji ze stołka kapitana (wreszcie) czy też opuszczeniu chwilowym obozu. Poza tym była głównym medykiem, a herosi tak jak ludzie, z nudów w łóżku szpitalnym zaczynali plotkować. Wiedziała więc całkiem sporo zawsze o funkcjonowaniu obozu, jak i o poszczególnych herosach, których nierzadko nie znała osobiście, ale z opowieści już tak. Gdy Sylvia wpadła do szpitala przekazać jej co nieco oraz informację o spotkaniu zaraz po jej zmianie, przytaknęła jedynie nie głowiąc się za bardzo. Wszak od kobiety dostała strzępki informacji, że "i tak zostaniesz zastępcą, więc miałam rację". No i weź tu rozmawiaj z Garcią. Brunetka więc tuż po zmianie od razu skierowała się do wskazanego baru, a nie na odpoczynek do domu. Szkoda, że akurat dzisiaj była ciężki dzień. No trudno. Zamiast marudzić z wielką torbą podeszła do baru i poprosiła o kawę. Widząc nietęgą minę herosa postanowiła nieco zmienić zamówienie i poprosiła o kawę... mrożoną z ajerkoniakiem. Na to przystał już nieco chętniej, choć wciąż zdziwiony, ale dostała co chciała, więc z torbą na ramieniu i kawo-drinkiem w łapce, ruszyła w stronę stolika z dziewczynami domyślając się, że i one biorą w nim udział. - Cześć wam - rzuciła z uśmiechem odstawiając torbę z boku fotela i zaraz po tym opadając właśnie na jego siedzisko. - Wiemy na ile osób jeszcze czekamy poza Juarezem? - spytała, bo przypuszczała, że obie mogą wiedzieć, skoro były na zebraniu z bogami. Ach te plotki.
Ostatnio zmieniony przez Elisa Gatti dnia Sob 15 Sie 2020, 23:29, w całości zmieniany 1 raz
Gość
Gość
Re: Bar "U Bandyty Keitha" Czw 13 Sie 2020, 21:33
Folk nie dał rady nawet dobrze przekroczyć bram obozu kiedy podszedł do niego satyr z bardzo ważną informacją. Okazało się, że chłopak jest pilnie proszony na spotkanie w swoim ulubionym pubie. Dowiedział się również, że pomimo braku bogów na spotkaniu to obecność jest obowiązkowa. Nie zwlekając więc podał swoja torbę podróżną satyrowi i poprosił o zaniesienie jej do jego mieszkania. Sam zaś udał się natychmiastowo do baru zaciekawiony co tam go czeka. Kiedy minął próg baru od razu zauważył znaną sobie scenerie. Trzeba było przyznać, że to miejsce miało niecodzienny, a wręcz wyjątkowy klimat. Folk rozejrzał się po sali w celu sprawdzenia kto już przybył. Pierwsza na linii jego wzroku pojawiła się Eli, którą przywitał lekkim skinięciem głowy. Następnie ruszył w stronę baru i dwóch znajdujących się tam osóbek. Podchodząc cicho do Blake objął ją od tyłu i przybliżył usta do jej ucha: - Tęskniłaś za mną kochanie? Po tych słowach zwolnił uścisk i dał kobiecie zaznajomić sie z tym co sie stało. Co prawda włosy Folka były dłuższe, a na twarzy widniał kilkutygodniowy zarost - jednakże wciąż był to Folk. Nim jeszcze kobieta wyraziła swój zachwyt spojrzał w stronę Alvy, a z jego ust wydobył się cichy, spokojny głos: - Hej Alva.. Z Tobą chciałbym później porozmawiać. Jeśli oczywiście znajdziesz czas dla takiego starego piernika jak ja. Po tych słowach pozwolił Blake na wszelkie przywitania, uściski, itp. a następnie udał się do baru i zamówił colę z lodem. Następnie usiadł w jednym z wolnych foteli nieopodal Blake.
Corvus Juarez
Re: Bar "U Bandyty Keitha" Sob 15 Sie 2020, 19:54
Corvus zgodnie z założeniami zjawił się w barze ostatni, głównie przez wzgląd na to, że chciał zastać wszystkich przy stole, bez potrzeby czekania na kogokolwiek. Czas przed zebraniem spożytkował na załatwianie obozowych spraw, między innymi popołudniowy trening z młodzikami oraz na przeanalizowanie raportu z dzisiejszego patrolu, który całe szczęście nie był zbyt obszerny - głównie przez to, że nic się nie działo podczas niego. Później zjadł obiad w pawilonie jadalnym i zawędrował jeszcze do szpitala, by porozmawiać z Asklepiosem. Gdy dochodziła godzina spotkania, Juarez na styk przybył do baru "u Bandyty Keitha" i skinieniem głowy witał się z każdym herosem, który na niego spojrzał, bądź w jakiś inny sposób zwrócił na niego uwagę. Podszedł do stolika, przy którym zebrała się już większość zaproszonych herosów. Rozejrzał się jeszcze chwilę, chcąc dostrzec wzrokiem Alexa, który mógł się ukrywać gdzieś z boku, ewentualnie być przy barze. Jego jednak nie dostrzegł, ale nie zaprzątał sobie tym głowy - nie pierwszy i nie ostatni zastępca, który go zawiódł. - Witajcie - rzucił spokojnie w stronę całej grupy i skinął głową w stronę innego stolika, który znajdował się za ścianą i trzeba było przejść do niego przez specjalne drzwi znajdujące się po prawej stronie od baru. - Mamy stolik za zamkniętymi drzwiami, chodźcie - dodał, po czym sam skierował swoje kroki w stronę wspomnianego pokoju. Gdy wszyscy znaleźli się już w środku, Juarez nie zamykał póki co drzwi na klucz, chcąc poczekać na zamówione przez herosów drinki oraz obsługę, by samemu coś sobie wziąć do picia. Usiadł na jednym z wolnych foteli, poprawiając sobie od razu poduszkę pod tyłkiem i spojrzał najpierw na szklany stół, a później na każdego z osobna. Pomieszczenie było przygotowane na sześć osób, jednakże Silverhand się nie zjawił, toteż jedno siedzenie pozostawało puste. Corvus miał jednak plan na tę ewentualność, ale póki co nic nie zdradzał. - Zanim zaczniemy podział zadań i obowiązków, najpierw spytam was, czy jesteście pewni, że chcecie zostać zastępcami? - było to obowiązkowe pytanie, bez którego nie mogli się obejść, wszakże ktoś być może nie chciał brać w tym udziału tak jak Nietoperz w walce z El Sadzonką. - Jeśli tak, to po kolei powiedzcie, czym chcielibyście się zająć jako moi zastępcy. W czym czujecie się dobrzy, co byście chcieli i czego byście nie chcieli robić? Jesteśmy tutaj, by dojść do jakiegoś kompromisu, więc proszę o szczerość. Unikniemy wtedy kolejnych minut rozprawiania nad wydumanymi problemami - zaproponował i oparł się wygodnie o fotel, krzyżując ręce na klatce piersiowej.
Deadline: 18.08.2020 23:59:59 Kolejka: Dowolna
Blake Simmons
Re: Bar "U Bandyty Keitha" Sob 15 Sie 2020, 22:39
Blake uśmiechnęła się do Elisy, gdy ta, stylowa jak zwykle, co Simmons potrafiła docenić w przeciwieństwie do niektórych, pojawiła się w barze. Sama nie do końca była pewna czy zna nazwiska wszystkich, którzy mogli się pojawić na dzisiejszym spotkaniu. Z pewnością natomiast nie spodziewała się tego, który przyszedł jako przedostatni - kiedy Folk nachylił się nad jej uchem, drgnęła i odwróciła się w jego stronę z zaskoczeniem. Wyglądał nieco inaczej, był jakby bardziej surowy, a jednak pełen życia, a przy tym wszystkim to wciąż był on. Nie minęło kilka sekund zanim wstała i rzuciła mu się na szyje. Ot tak, po prostu przytuliła go, wdychając jego zapach i ciesząc się tą bliskością, którą w pełni nacieszyć się nie miała przecież jeszcze okazji, przez tę krótką chwilę zupełnie nie przejmując się pozostałymi. -Wróciłeś - zauważyła, a w tej prostej i jakże błyskotliwej obserwacji zawarte były wszelkie uczucia radości i wdzięczności. Z bólem odsunęła się od niego, powoli, wiedząc doskonale że na większe czułości będą mieli jeszcze czas po czym wróciła na swoje miejsce, z Galichetem obok siebie. Teraz dopiero nabrała ochoty na alkohol. Kiedy za Corvusem przeszli do odizolowanego pomieszczenia, usiadła blisko Folka i wysłuchała słów generała, starając się skupić na spotkaniu bardziej niż na obecności syna Hekate, co wcale nie było takie łatwe. A jednak kiedy Juarez poprosił ich o odrobinę inicjatywy, Blake odezwała się jako pierwsza. -Możesz na mnie liczyć zarówno w kwestiach treningowych czy szkoleniowych, tak jak sugerowałeś wcześniej, jak i oczywiście na misjach i patrolach. Chcę działać, to jest to co robię najlepiej.
Elisa Nero
Re: Bar "U Bandyty Keitha" Sob 15 Sie 2020, 23:48
Od Blake nie uzyskała odpowiedzi, ale niezależnie od tego czy Bergman ją dała czy nie, jedynie przytaknęła ewentualnie na uzyskaną informację. Popijała swoją wersję kawy, gdy dostrzegła przed sobą Folka. Zdziwiona z całą pewnością była, bo sądziła, że dłużej go nie będzie, choć musiała przyznać przed samą sobą, że cieszy ją widok żywego przyjaciela jej męża... Znaczy przyszłego i to nie tylko dlatego, że ze względu na ewentualną żałobę ślub znowu mógłby się odwlec w czasie. Lubiła mężczyznę, który kierował się w ich stronę, jedynie ostatnimi czasy irytował ją swoim zachowaniem, czyli użalaniem się nad sobą i alkoholizmem. Pomimo jednak ogólnego zaniedbania poprzez włosy i zarost paradoksalnie wyglądał lepiej... Zdrowiej? Posłała mu mały uśmiech i skinęła mu na powitanie, jednak nie spodziewała się tego, co zaraz usłyszy. Kochanie? Zerknęła na Blake zarówno zdziwiona, jak i rozbawiona tym obrotem sytuacji, ale chyba dobrze dla nich? O ile oczywiście Galichet doceni to, co właśnie zyskał. A właściwie jaką kobietę. Szybko o tym zapomniała, gdy tylko Corvus pojawił się wśród nich. Posłała mu uśmiech chcąc uniknąć chóralnego "witaj" czy innego sformułowania, by następnie bez słowa podnieść się i zabierając zarówno napój oraz torbę, skierować się do drugiego pomieszczenia. - To mamy wybór? Twoja luba nie tak mi to przedstawiła - spytała nieco rozbawiona, jednak by nie miał wątpliwości przytaknęła mu pewnie. Nie wiedziała do końca jakie zmiany miały zajść, ale widząc grupkę osób czuła się nieco pewniej. Ciekawe czy Blake albo Folklore wiedzieli o co dokładnie chodzi, bo o Alvę nie wątpiła. - Szpital jest mój i nikomu go nie oddam. A tak całkiem poważnie, to chciałabym w pełni się temu poświęcić. Zarówno leczeniu, jak i nauczaniu medycyny. Za wielu medyków nie mamy, a są jeszcze tacy jak Silverhand, którzy pomimo jakiś umiejętności, unikają pojawiania się w tym miejscu - przyznała poważnie nie mając pojęcia, że porusza temat osoby, która właściwie miała się tu znaleźć, ale to olała. Nie było to zbyt szokujące biorąc pod uwagę, że szkolił się z medycyny, a potem też to olał. Może taka jego natura?
Alva Bergman
Re: Bar "U Bandyty Keitha" Pon 17 Sie 2020, 09:45
W kierunku nowo przybyłych jedynie skinęłam głową znad szklanki, nie ukazując w ich kierunku żadnych większych emocji. Żadnego uśmiechu, tylko pełne pewnej powagi skinienie głową, po którym upijałam łyk ze szklanki. Stopniowo zaczynało brakować mi trunku, ale nie tym się przejmowałam. Eli odpowiedziałam jedynie nazwiskami; w głowie wcześniej odnotowałam, że wszyscy z nich byli grekami. Galichet, Gatti, Juarez, Simmons, Silverhand, Bergman. Z czego ten przedostatni w ogóle się nie pojawił, a na widok Folklore jedynie zrobiło mi się odrobinę niedobrze, choć nie dałam tego po sobie poznać. Odparłam mu jedynie krótkim mhm i skinieniem głowy, zupełnie ignorując fakt, że nazwał Blake kochaniem. Co mi do tego, kto z kim śpi? Nie mnie to też oceniać. Wszyscy jesteśmy przecież dorośli. Nawet w kierunku Corvusa również tylko skinęłam głową, kończąc szklankę i spoglądając w kierunku baru ze szkłem uniesioną w górze. Dobrze wiedział, co będę chciała wypić. Wraz z całą grupą przeszłam do pomieszczenia, zajęłam inne miejsce; obserwowałam i słuchałam. Ta taktyka wydawała się mnie nigdy nie zawodzić; przynosiła pewne efekty. - Sprawy nordyckiej części obozu - odpowiedziałam na pytanie syna Melinoe gdy wypowiedziały się też i panie. - Jeżeli przez to rozumiemy, że zajmuję się każdą sprawą związaną z nimi, to biorę to na siebie - bo przecież znam tych ludzi, mogę za nich odpowiadać i wiem, co zrobić, żeby mnie słuchali. Poza tym, potrafię zająć się młodszymi herosami, niezależnie od tego, co mówi się na mój temat. Nie mówiłam już więcej, jedynie milczałam, patrząc między herosami.
Gość
Gość
Re: Bar "U Bandyty Keitha" Pon 17 Sie 2020, 17:57
Folk mimowolnie uśmiechnął się na informację o tym iż Corv przygotował dla wszystkich odseparowane od reszty pomieszczenie, w którym mogliby na spokojnie porozmawiać. Był kapitan dionizosów znał Glewje nie od dziś i światom był tego, że jego zapobiegawczość oraz zmysł strategiczny zdecydowanie odbiegają od normy - oczywiście na korzyść. Zabrał się więc z resztą "drużyny" do tajnego pomieszczenia. Tam natomiast usiadł obok swojej ukochanej, a kiedy przyszedł czas zamawiania drinków to zamówił dla siebie i Blake sok pomarańczowy - cytrusy to były zdecydowanie jedne z najbardziej lubianych owoców przez Galicheta. Następnie nadszedł czas przemówień. W pierwszej kolejności odezwał się Corv zadając niezrozumiałe dla Folka pytanie. Po młodym kapitanie głos zabrała Blake, Eli, a na samym końcu Alva. Folklore wiedział, że nadszedł czas jego wypowiedzi na dany temat, ale chłopak nie miał totalnie pojęcie o czym ma w ogóle gadać. W końcu w obozie nie było go przez jakiś czas, a ewentualne spotkania, które działy się podczas jego nieobecności niestety nie były transmitowane na Canal+ niczym mecze NBA. W pewnym momencie byłego kapitana dionizosów zaczął napawać swego rodzaju niepokój. W głowie tworzyć zaczęła się pewna sieć powiązań... wytłumione pomieszczenie, spotkanie bez obecności bogów, a także rozdzielanie między siebie konkretnych zadań. To prawda, że Folk był najstarszy z tej grupy, ale na pewno nie należał do osób zdziadziałych, które wysnuwałyby jakiekolwie kdomysły z palca. Jego wzrok przeszedł powoli po każdym z członków spotkania: Alvie, Eli, Blake, a zatrzymał się dopiero na młodym kapitanie drużyny asklepiosa. Folk powoli oparł łokcie o stół, a metalową ręką pogładził bransoletę, która była prezentem od matki. - Czy wy planujecie bunt wewnątrz obozu? - Ton jego głosu był bardzo spokojny, mogłoby sie wydawać, że aż za spokojny jeśli mówimy o Galichecie.- Dzielicie się tutaj obowiązkami, mianujecie zastępcami, a wydaje mi się, że brakuje nam tu parę osób. Sam zrozumiałem, że mam sie tutaj zjawić jako wprowadzający nowego kapitana mojej drużyny, miałem nadzieję, że tym kimś będzie Blake. Całkowicie to zrozumiałe biorąc pod uwagę, że Giotto w ogóle nie kręcą takie rzeczy. Nie widzę tutaj jednak kapitana drużyny Aegira, całkowicie pominięta też została drużyna Tyra. Czy możecie mi proszę do jasnej cholery wyjaśnić co tutaj się dzieje? Nie było mnie dwa tygodnie ziemskiego czasu, a mam wrażenie, że obóz został postawiony do góry nogami. Proszę więc Corv, powiedz mi co tutaj się dzieje i błagam... nie mów mi, że jest to jakakolwiek zdrada. Wzrok byłego kapitana cały czas znajdował się na Corvusie.
Corvus Juarez
Re: Bar "U Bandyty Keitha" Wto 18 Sie 2020, 17:18
Corvus cieszył się z obecności wszystkich, jednakowoż pod maską obojętności nie dawał po sobie tego poznać. Miał żal jedynie do Alexa, który już po kilku tygodniach bycia jego zastępcą, przestał wywiązywać się ze swoich obowiązków. To z kolei spowodowało, że znowu było więcej na głowie Juareza i tym samym przyszedł on na spotkanie co prawda o czasie, ale mając za sobą maraton załatwianych po drodze spraw. I tak to ciągnęło się już kolejny tydzień. Prawdę powiedziawszy, to aż takiego zapierdolu syn Melinoe przyzwyczajony nie był. A przecież był jednym z obozowych pracusiów. Na swoje zapracowanie postanowił więc zwalić fakt nie wprowadzenia dwójki "nowych" w tym towarzystwie. Chodziło oczywiście o Elisę i Folklore, którzy przecież nie byli obecni na zebraniu i poza szczątkowymi wiadomościami, które wydostały się na zewnątrz, nie wiedzieli tak naprawdę po co tu są. Sylvia była czasem oszczędna w słowach i pewnie nie przekazała Gatti nawet połowy tego, co medyczka powinna wiedzieć, by odnajdywać się w tej sytuacji. Folklore z kolei nie miał kto poinformować o zmianach, bo przecież dopiero co wrócił do obozu i nie spotkał się z Gio, który miał wypięte wrotki i oglądał sobie hokej na wózkach inwalidzkich na TV Jard. Słysząc więc odpowiedź Galicheta, zrobił mordę niczym Korwin, gdy zarzucono mu, że obraża ludzi starszych. Różnica była taka, że nie śmiał się przed tym, a jedynie potakiwał wszystkim zebranym, wysłuchując ich propozycji. Kiedy zarzucono mu planowanie zdrady, od razu postanowił uciąć wszelkie spekulacje, tłumacząc jednocześnie pozostałej dwójce przyjęte zarządzenia. - Wybacz - odparł nieco zakłopotany Juarez. - Dwa tygodnie temu mieliśmy naradę, podczas której ustaliliśmy wraz z bogami, że trzeba zreformować obóz. Trzy drużyny zostały bez kapitanów, więc to odpowiedni moment na to. Wszyscy z wyłączeniem Dionizosa zagłosowali za następującymi zmianami: porzuceniem podziału drużyn i stworzenia jednej wspólnoty. Jak już pewnie się domyślasz, mam tym wszystkim zarządzać. Zebrałem was tutaj, bo chcę żebyście byli moim zastępcami i chcę wam oddać część obowiązków, żeby wszystko szło sprawniej. Stąd te pytanie o to, czym chcecie bądź nie chcecie się zająć. Ponadto ustaliliśmy jeszcze, że zostaje powołana specjalna grupa, do której będą należeć najwięksi zabijacy naszego obozu oraz, że stosunki głosów podczas narad zostają 4-4. Mam wybrać trzech zastępców, którzy poza mną będą posiadać prawo głosu podczas narad. Reszta procedur zostaje ta sama, przy remisie odpada głos zastępcy z najmniejszym stażem w tej funkcji - odpowiedział, po czym zwilżył gardło drinkiem, który przyniósł mu kelner. - Ponadto byliśmy też zgodni w kwestii urozmaicenia treningów - spojrzał w stronę Alvy, która była pomysłodawczynią tego. - Mam nadzieję, że wszystko jest jasne, więc pozwól, że przejdę od razu do odpowiedzi dla reszty - rzucił spokojnie w stronę Folkmeistera i pierwszej postanowił odpowiedzieć Blake, która najdłużej na to czekała. - Myślałem o tym, by tobie zostawić organizację treningów, które konsultowałabyś też z Bergman, która zajęłaby się sprawami nordyckiej części obozu. Wobec nieobecności Silverhanda mam jednak do ciebie pytanie. Jesteś w stanie wziąć też na siebie patrole? Wyznaczanie herosów, ustalanie grafiku i tak dalej. A może ty Galichet chciałbyś się tym zająć? - spytał, przenosząc wzrok na Folka, bo to była kwestia, którą należało rozwiązać jak najszybciej. Chwilę później spojrzał w stronę Alvy. - Chcę, żebyś miała pewność, że nie zamierzam was lekceważyć w żaden sposób - zaczął. - Dlatego uważam, że również powinnaś mieć głos podczas narad, zatem oficjalnie przyznaję ci to prawo i mam nadzieję, że poradzisz sobie z tym, tak jak radziłaś sobie do tej pory z funkcją zastępcy - dodał, po czym wrócił do meritum. - Jeśli chodzi o sprawy nordyckie, możesz się nimi zająć, jednakże chciałbym, żebyś koordynowała takie sprawy jak treningi, dyżury w szpitalu czy patrole z pozostałymi. Proces jednoczenia się należy zacząć od wspólnej pracy, tak nauczymy się ze sobą funkcjonować - zaznaczył, choć Corvus akurat pozytywnie widział dotychczasową współpracę Nordów i Greków. Różnili się zwyczajami, ale wspierali się podczas bitew, wspólnie chodzili na misje czy na patrole, już nie wspominając o tym, że wielu Greków wiązało się z Nordkami i wielu Nordów z Greczynkami. No i z pozostałymi 63 płciami, ale nie chciało mi się tego wypisywać. Juarez spojrzał w stronę Elisy, której postanowił odpowiedzieć jako ostatniej. - Sylvia jest mniej ugodowa ode mnie - zaśmiał się głupio, bo w sumie mogliby teraz pomyśleć, że Corvus jest pod pantoflem Garcii. - Macie wybór, bo nie chcę, żeby praca dla obozu była dla was tylko przykrym obowiązkiem. Uważam, że jesteś odpowiednią osobą na zarządzanie szpitalem, z resztą sam Asklepios bardzo cię ceni. I też jestem zdania, że wobec tej ciężkiej sytuacji, trzeba na poważnie zająć się szkoleniem nowych medyków, bo tych zdecydowanie brakuje. Proszę jednak o to, żebyś koordynowała to wszystko z Simmons i Bergman, żeby zaraz nie wyszło tak, że w tym samym czasie jakiś heros ma szkolenie w szpitalu, patrol i ma poprowadzić albo wziąć udział w treningu - zakończył i znów zwilżył gardło, spoglądając teraz na Galicheta, który miał teraz okazję opowiedzieć, czym on mógłby się zająć jako zastępca. Corvus miał już co prawda pewien plan, ale postanowił poczekać z wyjawieniem go, dopóki syn Hekate nie zaproponuje swojej wersji. A nuż może się pokryją?
Deadline: 20.08.2020 23:59:59 Kolejka: Dowolna
PS. Jestem z was bardzo zadowolony, bo odpisujecie szybko i możemy pchać fabułę do przodu. Będą punkciory na koniec :)
Elisa Nero
Re: Bar "U Bandyty Keitha" Wto 18 Sie 2020, 23:09
Alvy podejście wydawało się słuszne, jako że była jedyny Nordem na tym spotkaniu. Swoją drogą trochę dziwne to mimo wszystko. Oczywiście na tyle słuszne, na ile dostała strzępek informacji od Sylvii, bo jedyne czego się właściwie dowiedziała, to to, że jest przeorganizowanie obozu i ona będzie zastępcą. Właściwie to byłoby na tyle, bo o co miałoby chodzić w tych zmianach w funkcjonowaniu ich domu już nie wiedziała. Nie była jednak aż tak skołowana jak Folklore, który prawdopodobnie nie wiedział absolutnie nic. W pierwszej chwili co prawda rozbawiła ją wizja tego rzekomego buntu, bo błagam Juarez i zdrada? To jednak po chwili zastanowienia zrozumiała tok jego rozumowania i właściwie nie były to jakieś z kosmosu podejrzenia. W końcu brzmiało to wszystko dziwnie i biorąc pod uwagę, że już raz na mapie pojawiło się NoGods, mogła zawsze być powtórka. Cieszyła się, że Corvus sprawnie to wyjaśnił i to nawet z dość sporymi szczegółami, więc w końcu miała niemal pełny pogląd na całą sprawę. Musiała przyznać, że było to ciekawe rozwiązanie i odważne, ale prawdopodobnie jedyne sensowne na ten moment. Stracili niemal wszystkich, a chętnych do większej pracy i ryzykowania życiem jakoś nie było. Ona sama przecież nie tak dawno odmówiła, jednak z nieco innych powodów, bo Gatti to trochę taki lekarz z powołania. Aż dziwne, że nie była córką Asklepiosa. Słuchała uważnie swojego kapitana, gdy rozmawiał z pozostałymi kobietami (swoją drogą, mocno feministyczny skład trzeba przyznać, fajnie) i też wysłuchała go uważnie, gdy zwrócił się w jej stronę. Parsknęła cicho tylko słysząc o jego ukochanej tym samym się z nim zgadzając. Momentami mogło się wydawać, że mniej ugodowa to spore niedopowiedzenie, chociaż jednocześnie nie można jej odmówić sympatii. - Dla mnie to nie problem, mogę w takim zakresie być zastępcą - przyznała, by nie miał wątpliwości nie wiedząc natomiast co jej ukochany powie dla odmiany na to wszystko. Niemniej za wiele się w sumie nie zmieni, jeśli się tak dobrze zastanowić. Teraz jedynie będzie miała oficjalną władzę, by zmusić co poniektórych, by wstawili się w szpitalu na zmianach. W końcu do tej pory oficjalnie żadnej władzy nad medyczną stroną obozu nie została, Asklepios też nikomu palcem nie pogroził. Niemniej doceniła informację o tym właśnie bogu i mogło to lekko połechtać jej ego. Po chwili zastanowienia postanowiła coś dodać zanim Folk się odezwał. - Żeby ułatwić wszystkim życie, mam pewną propozycję. Poprośmy któregoś z naszych informatyków albo nawet kilku, by stworzyli dla nas aplikację na telefony i tablety, w zależności co kto woli zarówno na androida, jak i ios. Bo nie wiem z czego wy korzystacie - tu spojrzała po wszystkich, by na końcu znowu spojrzeć na Juareza. - Można co prawda każdemu z nas dać sprzęt z tym samym systemem by ułatwić informatykom pracę, ale myślę, że wtedy możemy mieć większe skłonności do zapominania, by zajrzeć w apkę. W każdym razie widzę to tak, że mamy ładnie uszeregowaną listę herosów i każdy z nas, jeśli wyznaczy któregoś z nich do jakiegokolwiek zadania, odnotowuje to w aplikacji podając datę czy daty i prawdopodobnie godziny zadania. Taki trochę grafik tylko do naszego dostępu, byśmy nawet dużo do przodu mogli pewne rzeczy planować - w końcu to będzie wygodniejsze, niż kontaktować się z każdym nazwiskiem z każdym z zastępców by skonsultować każdy krok. Tak przynajmniej jej się wydawało i biorąc pod uwagę jak skomplikowane aplikacje istnieją, nie wydawało się to dla niej rzeczą nie do zrobienia.
Blake Simmons
Re: Bar "U Bandyty Keitha" Sro 19 Sie 2020, 13:42
Blake wysłuchała odpowiedzi Elisy i Alvy. Uśmiechnęła się też pod nosem, kiedy usłyszała podejrzenia Folka odnośnie ich rzekomego buntu, zapominając zupełnie że mężczyzna przecież o niczym nie wiedział. Posłała mu nawet drapieżny uśmiech, jakby potwierdzała jego obawy, szybko jednak Corvus wyprowadził syna Hekate z błędu, wprowadzając go w ogół sytuacji. Simmons nie mogła nic poradzić na to, że od momentu pojawienia się Folka, jej humor podskoczył o 100% w górę. Wysłuchała Corvusa, w międzyczasie z wdzięcznością przyjmując szklankę soku pomarańczowego. W końcu odezwała się kiedy przyszła na nią kolej. - Nie wiem co na to Folk, ale uważam że sama bez problemu połączę organizację treningów wspólnie z Alvą oraz patrole. - Spojrzała na syna Hekate z delikatnym uśmiechem i lekko uniesioną brwią, teraz zwracając się już bezpośrednio do niego. - Myślę że szkoda marnować twojego czasu, skoro mógłbyś być bliżej Corvusa. Jemu najbardziej przyda się twoja pomoc i twoje doświadczenie. Poza tym herosi będą inaczej patrzeć na nowego generała, jeżeli ten będzie miał przy sobie dawnego kapitana. Plus może ty udobruchasz trochę Dionizosa i przekonasz go, że to jedyny dobry pomysł. Uśmiechnęła się nikle, mając ochotę sięgnąć do dłoni Folka, jednak powstrzymała się przez wzgląd na dość formalny charakter spotkania. Kiedy Elisa zaproponowała stworzenie aplikacji, dzięki której mogliby się porozumiewać między sobą odnośnie organizacji, Blake pokiwała głową z uznaniem. - Myślę że to dobry pomysł, co po niektórzy będą musieli przestawić się nieco na nasze czasy - zauważyła myśląc o tych mniej technologicznych herosach. - Ale myślę że najwyższa pora na to. Musimy korzystać z każdego udogodnienia na jakie nas stać.
Alva Bergman
Re: Bar "U Bandyty Keitha" Czw 20 Sie 2020, 09:37
Fakt, że zostałam wyróżniona spośród innych nordów, był dla mnie dość dużym wyróżnieniem, a jednak zdawałam sobie sprawę, że gdyby nie doszło do śmierci kapitana, siedziałby wraz ze mną w tym pomieszczeniu, spijając pianę z piwa. Tymczasem, byłam sama wśród greków. Przynajmniej były tu panie, co może odrobinę mnie uspokajało, choć w bardziej męskim gronie nie czułabym się skrępowana. To tylko praca, bardzo poważna, bo w samym zarządzie obozu, jednak wciąż praca, którą trzeba wykonać jak najlepiej. Jak najwięcej rozmawiać i starać się sprawić, żeby z tej współpracy wyszły same dobre rzeczy, choć, co nawet jest logiczne, nie zawsze to wychodzi. W tak wąskim gronie, w którym bardziej znałam jedynie eks-kapitana Dionizosów, nie powinno się pić piwa. Właściwie, to w ogóle nie powinno się pić trunków z zawartością alkoholu, a wychodzi na to, że jedyna zdecydowałam się na kolejną szklankę trunku z wódką; Tokyo Iced Tea i tak było moim ulubionym, więc kiedy tylko dostałam go w swoje ręce, zaczęłam go powoli pić, wysłuchując tego, co inni mają do powiedzenia. A że to mądrzy ludzie byli, to na mojej twarzy było widać cień uśmiechu, estetycznie zakryty za szklanką. - Dziękuję za to wyróżnienie, panie kapitanie- skinęłam jedynie głową w kierunku Juareza; faktycznie, to było dość mile z jego strony. W końcu gdyby mnie tu nie było, cały obóz byłby pod władzą greków, co mogłoby szybko doprowadzić do buntu po stronie nordów. Odnosiłam wrażenie, że w sumie to nikt jakoś specjalnie nie przepadał za wykonywaniem poleceń od człowieka, który nie ma na względzie akurat tej grupy, która jest częścią całości. Ustanawiając mnie zastępcą, Corvus zapewnił sobie, może nie całkowite, ale pewne zaufanie od strony nordyckiej. - Wtedy możnaby sprawdzić, jakie ktoś preferuje godizny i naprawdę sprawniej tym dowodzić - zauważyłam, co do pomysłu Elisy. - I tak mogę zaoferować się na każdy nocny patrol, przecież nie śpię po nocach - spojrzałam tylko na Blake, bo w końcu to ona miała zostać główną odpowiedzialną za organizację patroli. Mi pozostało ustalić, jak rozwiązać sprawę ze zmianami i co zrobić ze śmieszkami, którzy będą wykorzystywali aplikację, jeżeli taka kiedykolwiek powstanie. - I tak jestem bardziej za tworzeniem grup mieszanych na zmiany, po jednym nordzie i greku, ewentualnie po dwóch. Jeżeli nauczą się współpracować na zmianach i złapią wspólny język, chętniej będą walczyć po swojej stronie - i chociaż była to jedynie luźna propozycja, byłoby naprawdę miło, jakby było możliwe jej zrealizowanie. Upiłam kolejny łyk drinka, poprawiłam spódnicę i spojrzałam na swoje tatuaże na palcach. A może zdałoby się nauczyć wszystkich greków naszych run i ich znaczenia?...
Gość
Gość
Re: Bar "U Bandyty Keitha" Czw 20 Sie 2020, 23:17
Słowa młodego generała zdecydowanie uspokoiły Folka, a krótkie i treściwe wyjaśnienie pozwoliło mu na zdecydowanie samemu, że została podjęta dobra decyzja. Po "odwiedzinach" dziecka Tartaru obóz został zdziesiątkowany i w ogóle nie było sensu na dłuższe utrzymywanie aktualnego stanu rzeczy. Ponadto byli w czasie wojny, która zbliżała się nieubłaganie, a co za tym idzie konieczne była mobilizacja. Siedząc spokojnie w swoim fotelu wysłuchiwał każdej osoby w pomieszczeniu. Całkowicie zgadzał się z decyzją Corvusa co do przejęcia szpitala przez Eliskę. Znał kobietę jakiś czas i z opowieści Giotto łatwo mógł wywnioskować, że zna się ona na rzeczy. Co za tym idzie nie było nikogo lepszego na to miejsce aniżeli ona. Następnie Blake mająca zająć się treningami i organizowaniem patroli. Tutaj Folk miał lekki zgrzyt ze swoją ukochaną, a mianowicie uważał, że kobieta kompletnie nie nadaje się do tego, aby zajmować się patrolami. W żaden sposób nie wątpił w jej umiejętności bitewne - Blake była silna, sprytna i wytrzymała, brakowało jej niestety nie raz wewnętrznego spokoju, jak zresztą każdemu dziecku Aresa. Ponadto kobieta wydawała się być raczej kobietą, która powierzchownie podchodzi do większości osób mieszkających w obozie, oczywiście poza takimi wyjątkami jak Joanne czy on sam. Czynnik wierności względem jednostki mógł mieć tutaj ogromne znaczenie i o ile Folk wiedział, że kobieta poradzi sobie z treningami, tak wielce prawdopodobne jest, że drużyny pełniące patrole dobierałaby niestarannie. Jeśli chodzi o Alve to nie miał żadnych zastrzeżeń. Dziewczyna znała się na swojej robocie, już jakiś czas była zastępcą i wywiązywała się ze swoich obowiązków wyśmienicie. Folk nie mógł wymarzyć sobie lepszej protegowanej.. no cóż, byłej protegowanej. W końcu jednak do uszu zaczęły docierać słowa, które z sekundy na sekundę coraz bardziej go zadziwiały. Upijając trochę soku pomarańczowego spojrzał w stronę Blake: - Zacznijmy od tego Blake, że nie jest to kwestia "nie wiem co na to Folk". To Corvus jest teraz naszym generałem i to on podejmuje decyzję co do tego co będziemy robić, a czego nie. Kolejna sprawa Blake... Jesteśmy w jednej drużynie długi czas i zapewne to moja wina, ale nigdy więcej nie sugeruj sama z siebie kandydatów na tak ważną pozycję jak chociażby osobisty doradca. Jest to nietaktowne, a także całkowicie nieprofesjonalne. Zapominacie również, że w tym momencie, bez bogów w tym pomieszczeniu, nie mamy demokracji. Corvus jest naszym przywódcą i to on podejmuje tu wszelkie decyzje.- po tych słowach zwrócił się w stronę Corva.- Jestem w stanie wziąć na siebie obowiązki związane z organizowaniem patroli. Wydaje mi się, że po przejrzeniu dokumentów każdego z bogów będę w stanie dobierać drużyny tak, aby zawsze się uzupełniały. Po ostatnich wydarzeniach na misjach wyraźnie widać, że niemalże każdej drużynie czegoś brakuje. Musimy eliminować takie braki i tworzyć jak najbardziej samowystarczalne zespoły. Kolejna kwestia.. - upił łyk soku.- Uważam, że aplikacja to rzecz całkowicie zbędna. Pomijając już fakt, że od tego mamy satyry, a także innych mieszkańców obozu to konieczność noszenia przy sobie kolejnego badziewia dokłada jedynie kolejny obowiązek, a pragnę wam przypomnieć, że tym spotkaniem mamy zmniejszyć ilość obowiązków u każdego. Ponadto z tego co rozumiem to po to każde z nas otrzymuje swoje obowiązki, aby nie trzeba było każdorazowo spotykać się i pytać o pozwolenie. Rozumiem jednak, że chodzi wam o to, aby nie zmuszać herosa do bycia w dwóch miejscach jednocześnie. W związku z tym wprowadźmy bardzo prosty system, a mianowicie każdy heros dobrowolnie zapisze się na zajęcia dodatkowe. Trening musi odbywać każdy, ale nie każdy nadaje się na udział w patrolach, nie każdy chce się również uczyć medycyny. Co za tym idzie taka aplikacja miałaby zostać stworzona tylko dla mnie i Eli, a co za tym idzie dla mnie jest ona całkowicie zbędna. Telefony są nam tak bardzo potrzebne jak spotify czy kredka do oczu w muspelheimie. Następnie... - tutaj Folk wziął bardzo głęboki wdech.- Wytłumaczcie mi proszę. Dlaczego każde z was cały czas zakłada, że w tym obozie widnieją jakiekolwiek poróżnienia na tle boskiego pochodzenia? Pragnę wam wszystkim przypomnieć, że każde z nas do 10 roku życia nie miało pojęcia o istnieniu tego obozu, a wtedy raczej nie patrzyliśmy na ludzi inaczej z powodu ich pochodzenia. Skąd więc w was myślenie, że po przybyciu do obozu to się zmieniło i zaczęliśmy tworzyć rasistów? Jesteście młodzi więc powiem wam prawdziwą powód stworzenia drużyn. A więc... Pierwszym z nich była chęć pomocy w asymilacji do społeczności nordyckich i greckich dzieci, a druga o dziwo miała na celu usunięcie JAKICHKOLWIEK podziałów między nami. Skąd więc wysnuwacie takie teorie? Każdy z członków mojej drużyny uczony zawsze był, że trzeba chronić członka obozu, a nie drużyny dionizosa. Nawet kurwa, pomimo delirium, starałem się im to przekazać na swoim spotkaniu pożegnalnym. W tym obozie jedyny moment kiedy istnieje podział i rywalizacja między drużynami to walka o flagę. To nie jest pierdolony Hogwart, zrozumcie to w końcu. Ci ludzie żyją ze sobą od lat, jedzą w tych samych miejscach ,w tych samych miejscach spędzają czas i trenują. Nigdy nie istniały oddzielne zajęcia wyłącznie dla nordów bądź greków. - Folk spojrzał na Alvę. - Gdyby taki podział istniał to dziś byłabyś już martwym dziesięciolatkiem, który nie dotarłby do obozu z powodu śmierci opiekuna. Powinnaś wiedzieć, że to nie Odyn, Tyr bądź Aegir mnie wysłali po Ciebie. To Dionizos bez chwili zawahania podjął taką decyzję. A teraz już kończąc. - wzrok Folka wrócił na Corvusa. - Jeśli zechcesz mnie jako swojego doradcę to będę bardziej niż rad, niczego tak nie pragnę jak dalej służyć temu obozowi i go chronić. Proszę Cię również o jedną rzecz... Chciałbym chociaż czasem być członkiem grupy specjalnej. Po tych słowach oddał głos swojemu generałowi.
Corvus Juarez
Re: Bar "U Bandyty Keitha" Pią 21 Sie 2020, 00:22
Corvus przepadał wręcz za tym, gdy wszystko szło jak po maśle i można było skupiać się na innych rzeczach. Zebranie miało pomóc mu w zarządzaniu obozem, które teraz było nieco bardziej czasochłonne, niż wcześniej. Bo przecież od kilku dni obozowicze byli przygotowywani do zmian, a co za tym idzie, na barki Corvusa zostało zrzuconych nieco więcej obowiązków niż dotychczas. Dzięki doświadczeniu w organizacji czasu, znalazł kilka chwil na te spotkanie i na wyznaczenie zadań swoim przyszłym zastępcom, co do których miał wielkie nadzieje. Gdyby ich nie miał, to nigdy by im nie proponował tego spotkania. A to, że zawiódł się na swoim zastępcy chociażby? Zdarza się, wszakże to Silverhand się zgłosił na tę funkcję, Corvus tylko zaakceptował jego kandydaturę, między innymi przez brak innych. Ale przyjmował to na siebie, wszakże powinien najpierw przetestować Alexandra. Słuchał z ogromną uwagą Elisy, której pomysł bardzo mu się podobał. Sam był człowiekiem młodym i obytym z technologią, dlatego też stworzenie wewnątrzobozowej aplikacji było jego zdaniem strzałem w dziesiątkę. Postanowił jednak wysłuchać odpowiedzi pozostałych zebranych, nim sam zabrał głos w tej kwestii. Zdziwiło go niejako złe zrozumienie intencji Gatti przez chociażby Blake, która uznała, że to ma być aplikacja dla wszystkich herosów w obozie. Zanim jednak odezwał się, by wyprowadzić ją z błędu, wywód na ten temat zaliczył Folklore. A chwilę później jeszcze kilka innych. - Żebyśmy się zrozumieli, bo pojawiły się sprzeczności... - zaczął, kierując odpowiedź w stronę Elisy. - Myślisz o stworzeniu aplikacji dla nas, czyli mnie i zastępców, która miałaby pomóc nam koordynować między sobą dyżury, patrole i treningi, tak? - dodał, a gdy usłyszał od razu jej odpowiedź, rzekł: - Moim zdaniem to świetny pomysł. Teraz marnujemy mnóstwo czasu na to, by istniał obieg informacji między nami, satyrami i herosami. Informację o treningu czy patrolu można przekazać błyskawicznie, bo nie spotkałem jeszcze półboga, który nie korzystałby z telefonu. Dzięki temu nie potrzebni nam są pośrednicy w osobach satyrów i informacja zamiast dotrzeć w godzinę do herosa, dojdzie w sekundę. Mamy utalentowanych informatyków, którzy byliby zdolni to zaprojektować. Dostęp do aplikacji mielibyśmy tylko my i dzięki temu, istniałaby baza danych herosów, dzięki czemu gdyby Gatti zapisała któregoś o danej godzinie na naukę medycyny czy dyżur, byłby on niedostępny dla Simmons, Bergman czy Galicheta w tamtej chwili. Aplikacja informowałaby nas też o tym, gdzie znajdują bądź powinni się znajdywać herosi, co ułatwi ich szukanie, jeśli będą potrzebni dla któregokolwiek z nas. Uważam, że to jest świetne rozwiązanie, tym bardziej, że przy obecnym układzie, system podziału obowiązków będzie wyglądać gorzej. To znaczy, przykładowo Galichet będzie musiał kontaktować się z Gatti, by skoordynować między sobą patrol i dyżur w szpitalu. A tak to mielibyśmy aplikację, która ustaliłaby grafik i nawet jeśli chciałoby się wcisnąć gdzieś herosa, to jeśli byłby on gdzież zapisany wcześniej na tę godzinę, byłby zwyczajnie niedostępny. Jedyne dwa problemy jakie widzę to takie, że moglibyście zbyt dużo życia organizować herosom, zarządzając im treningi dwa razy dziennie, o co was nie podejrzewam oraz potencjalny wyciek informacji, który wobec dotarcia do tych danych przez wroga, mógłby doskonale poznać plan funkcjonowania obozu. Uważam jednak, że to niewielkie ryzyko w porównaniu do korzyści jakie możemy z tego mieć - zakończył wywód, kolejny raz pijąc drinka, który miał mu pomóc w nawilżeniu nieco przeschniętego gardła. Heros spojrzał na Folka, który skrytykował słowa Blake odnośnie propozycji bycia doradcą. - Spokojnie - rzucił w stronę byłego kapitana. - Blake ma racje, że twoje doświadczenie i pomoc się przydadzą. Byłbym głupi, gdybym z tego nie skorzystał. Ramię w ramię walczyliśmy z tym potworem i już wtedy wiedziałem, że gdyby obok mnie był ktokolwiek inny poza wami, zginęlibyśmy wszyscy - dodał nieco ciszej, ale dalej słyszalnie. Dobrze pamiętał wydarzenia sprzed roku i moment swojej śmierci, co nie oznaczało wcale, że uważał iż Folklore i Ragnar nie sprawdzili się w boju. Wręcz przeciwnie. Przy tej różnicy poziomów mocy między nimi a potomkiem Tartaru, aż dziw bierze, że udało im się go kilka razy trafić. - Wolę jednak, by akurat twoje doradztwo pozostało tajemnicą dla reszty. Nie zrozum mnie źle, szanuję cię, ale wbrew temu co powiedziała Simmons, wielu herosów w obozie ma na twój temat złe zdanie i jest to na tyle istotna część półbogów, że oficjalna informacja na ten temat mogłaby przynieść więcej szkody niż pożytku. Stąd też nie chciałbym, żebyś zajmował się patrolami. Przyznanie ci obowiązków teraz byłoby niewłaściwe. A co do Dionizosa? Nie jest niczym nowym, że ktoś z czymś się nie zgadza. Zapewniam cię Simmons, że Dionizos przyjął te zmiany łatwiej niż sądzisz. To nie pierwsze głosowanie, w którym został przegłosowany i nie trzeba go udobruchać - dokończył, jednakże co do samej funkcji Galicheta nie był jeszcze pewien. Z jednej strony powinien wziąć pod uwagę panujące nastroje wśród sporej części herosów i nie dawać mu żadnych oficjalnych obowiązków, z drugiej strony jednak rezygnacja Alexa pozostawiła wakat na pozycji koordynatora patroli. - Podziwiam twój bojowy nastrój, Bergman - rzucił w stronę Alvy po chwilowej wymianie uprzejmości. Dalsza odpowiedź Folklore go nieco zszokowała, gdyż dotąd nie postrzegał tak obozowej sytuacji. Kiedy jednak syn Hekate przedstawił to w taki sposób, Corvus wyraźnie zaczął się zastanawiać, czy może on po prostu przeoczył podziały, czy też faktycznie ich tutaj nie było. I w sumie bardzo szybko znalazł odpowiedź, mając w pamięci dobre relacje z wieloma Nordami. - Zgadzam się w pełni z Galichetem. Ja nie dostrzegam żadnych podziałów, przynajmniej nie na tle mitologicznym, o ile tak to można nazwać - zaczął. - Więcej problemów wywołują niesnaski na tle etnicznym, kulturowym czy narodowym. Prędzej Izraelczyk z Irańczykiem o coś się poróżnią, aniżeli Nord z Grekiem. Mitologia nie ma tu prawie żadnego znaczenia, wszakże tak jak mówił Galichet, dużo ze sobą przebywamy. To prawda, mamy nieco inne zwyczaje, ale to są niewielkie różnice i nikogo one raczej nie drażnią. Nie traktujcie tego jak rywalizacji między grupami. Najlepszym dowodem na to jest chociażby moja wieloletnia przyjaźń z byłym kapitanem drużyny Dionizosa siedzącym obok oraz byłym kapitanem drużyny Tyra - Ragnarem Crowem - dokończył, wspominając jednego z ich compadres, który również dzielnie walczył z potomkiem Tartaru. - Co do specjalnej drużyny... - zaczął znów. - Jesteś potrzebny tutaj, dlatego nie zaproponowałem żadnego zastępcy czy nawet siebie jako członka tej formacji. Na nich nie ciążą żadne obowiązki poza podstawowymi, więc jeśli wyruszą z obozu na misję, to w jego funkcjonowaniu nic się nie zmieni. Jeśli ty wyruszysz, wtedy chociażby nie będę mógł zasięgnąć twojej rady w potrzebie - wyjaśnił, kierując się przy doborze formacji nie tylko umiejętnościami poszczególny herosów oraz ich profilem osobowościowym, ale także logiką, która podpowiadała mu, by trzymać zastępców jak najbliżej obozu. To pozwoli na stabilizację. Dość już pochówku kolejnych kapitanów i ich zastępców. Wlał resztkę drinka do gardła i westchnął cicho, prosząc kelnera o kolejną porcję, gdyż nagadał się co niemiara. Po chwili jednak postanowił znów się odezwać: - Sprawy zarządzania Nordami, szpitalem i treningami mamy z głowy. Wiemy kto się tym zajmie - zaczął. - Pytanie co z tymi patrolami, gdyż dalej jestem przeciwny kandydaturze Galicheta w tej kwestii. No i co z tą aplikacją? Nie wprowadzimy jej, jeśli dla polowy zastępców to będzie ogromny kłopot. Czy ktoś poza mną i Gatti jest za na sto procent? - spytał, nie chcąc podejmować takich decyzji w samotności. Obiecał między innymi Blake, że będzie brał ich zdanie pod uwagę i jako słowny człowiek, Hiszpan postanowił się z tego wywiązywać kiedy tylko może. Wiadomo, że czasem musiał zadecydować o czymś sam i gdy przyjdzie taki czas, na pewno to zrobi. Teraz jednak zwołał zebranie nie tylko po to, by podzielić obowiązki, ale również po to, by pokazać im, że ich rola jest równie ważna jak jego.
Deadline: wyjątkowo do 31.08.2020 23:59:59 ze względu na mój wyjazd Kolejka: Dowolna
Blake Simmons
Re: Bar "U Bandyty Keitha" Sob 22 Sie 2020, 16:43
Blake uniosła lekko brwi, słysząc że jej słowa zostały odebrane jako nietaktowne i to jeszcze przez Galicheta, jednak, jakże taktownie wbrew temu, że była córką Aresa, nie wtrąciła się z żadnym sprzeciwem, pozwalając mu dokończyć wątek. Gdy Corvus poparł jej zdanie odnośnie zrobienia syna Hekate zastępcą, oparła się wygodnie w fotelu i spojrzała na swojego byłego kapitana, ze spokojem w ciemnych oczach. - Z całym szacunkiem, ale nie było cię na naszym pierwszym spotkaniu, a to właśnie tam sam Corvus wymienił ciebie jako propozycje swojego zastępstwa więc… - Uniosła lekko dłonie w pokojowym geście, chociaż w jej oczach mógł dostrzec drobny cień urazy. - Nie narzucałam niczego, czego nasz generał sam nie wziął wcześniej pod uwagę.p Wytknięcie Folka przyjęłaby pewnie lepiej, gdyby ten nie zrzucał dodatkowo winy na własne zaniedbanie. Zupełnie jakby była jakimś niewychowanym dzieciakiem, które po raz pierwszy pojawiło się wśród dorosłych i już robiło mu wstyd. Cóż, pewne rzeczy faktycznie działały na córkę Aresa niczym płachta na byka, tym razem jednak jej twarz nie zdradzała nawet cienia złości czy irytacji. Zdawała sobie sprawę z tego, że wcześniej odpychano ją od ważnych stanowisk w obozie ze względu na jej pochodzenie i temperament, ba, rzadko kiedy ktoś pozwalał jej chociażby dowodzić misją tylko ze względu na to, że była dzieckiem Aresa. Nie miała zamiaru, teraz gdy już znalazła się wśród zarządców obozu mających wpływ na podejmowane decyzje, na drugim spotkaniu udowadniać wszystkim, że dotychczasowe odsuwanie jej było słuszne. Folk jasno wyraził swoje zdanie w długim monologu, podczas którego Blake słuchając z uwagą jego słów przesuwała palcem po literze F widniejącej na jej dłoni. Spotkanie rozwijało się dość szybko, co zapewne spowodowane było chęcią wszystkich do tego, aby w końcu zacząć działać na nowych zasadach. Sama Simmons, być może dość pesymistycznie, wciąż uważała, że znajdą się w obozie czarne owce, które nie będą chciały iść z nurtem zmian. Idealistyczny pogląd na członków obozu burzyło chociażby wcześniejsze istnienie NoGods, które co jakiś czas zbierało żniwa w postaci dezerterów, nie miało to jednak w tym momencie znaczenia. Wszelkie swoje wątpliwości wyraziła na pierwszym spotkaniu i nie widziała powodu aby znów wywlekać zakończone sprawy na wierzch. Jeżeli chodziło natomiast o funkcjonowanie greków i nordów obok siebie, podejrzewała, że Corvus miał rację i poza tym, że wielu herosów ze skrajnie różnych bóstw, mieszało się towarzysko między sobą, to przecież istniało o wiele więcej powodów do podziałów niż tylko pochodzenie. Ponadto Simmons nie miała wątpliwości, że lojalni herosi znajdą sposób na to aby zakopać wszelkie spory w imię wyższego celu. Milczała przez dłuższy czas, słuchając Folklore i Corvusa, czując w kościach, że skoro syn Hekate nie poparł otwarcie jej chęci zarządzania patrolami, z jakiegoś powodu był temu przeciwny. Tak bardzo jak wierzyła w jego umiejętności organizacyjne i ocenę poszczególnych herosów, tak przez chwilę czuła, że ciężko jest jej przełknąć ten brak wiary w nią samą. Czy o co tam mu innego mogło chodzić. W końcu zwróciła się do Corvusa, gdy ten skończył mówić. - Tak jak mówiłam, popieram pomysł aplikacji – odparła krótko, nie mówiąc na głos, że Folk potwierdził jej obawy odnośnie tego, że pewni mniej technologiczni herosi mogą być przeciwni takim innowacjom. - Poza tym pozostaję otwarta w kwestii patroli, jeżeli tylko wszyscy będą popierać moją osobę w tej roli. - Zerknęła na Folka, ewidentnie chcąc usłyszeć na głos jego zdanie na ten temat. Nie prowokacyjnie, w końcu szanowała jego zdanie, nawet jeżeli było mocno surowe dla niej. No... do pewnego stopnia. Nie byłaby przecież sobą gdyby czasami nie zareagowała nad wyraz.
Alva Bergman
Re: Bar "U Bandyty Keitha" Sro 26 Sie 2020, 11:06
Zdecydowanie, nie zabieranie głosu było jedną z moich lepszych decyzji, których, o zgrozo, zdecydowałam się nie trzymać. A przecież gdybym tego dotrzymała, to nie musiałabym słuchać, już kolejny raz, monologów na temat tego, że to tylko obóz, wszyscy są dorośli, jakie podziału; duperele. Czasem odnosiłam wrażenie, że i tak biorą wszystko to co mówię trochę zbyt dosłownie. Albo nie wyrażam się wystarczająco jasno. Pozwoliłam sobie na zignorowanie wszelkich uwag od Galicheta, a nawet faktu, że przecież nie ma podziału na tle mitologicznym, a pochodzeniowym. W głowie zanotowałam nie zabierać głosu w sprawie podziałów, jedynie słuchać i ewentualnie kiwać głową. Piłam łyk za łykiem, po chwili orientując się, że w szklance tak właściwie nic nie ma. Spojrzałam na nią z małym zdziwieniem, wymieszałam ostatnie krople na samym dnie okrężnym ruchem dłoni, po czym skierowałam swoje oczy już na wszystkich, szkło trzymając i tak w ręce. Sama byłam już tym wszystkim znużona, ale nie dawałam tego po sobie poznać. - Również uważam, że aplikacja nie jest złym pomysłem - nieco bardziej oparłam się na fotelu; znowu spojrzałam na szklankę. Nie zamierzałam prosić o dolewkę. Zdecydowanie nie alkoholu. Nie zamierzałam też sprostować swojego stanowiska; nie czułam potrzeby bycia zrozumianą przez wszystkich. Może i kiedyś wrócę z pomysłem faktycznego nauczenia greków nordyckich run, ale czy teraz jest to aż tak istotne, żebym od razu musiała wyciągać to jak najważniejszy temat? Prościej było to po prostu odrzucić. Miałam dorzucić jeszcze coś do tej aplikacji, ale już wolałam się wycofać. Znowu dostałabym wykład od starszych, bardziej doświadczonych herosów, którym to jeszcze rodziny przyjdzie zakładać. Tylko pozazdrościć, prawda? Przecież u mnie jedynie doświadczenie jakkolwiek mogło się wyróżniać, ale to i tak w niewielkim stopniu. Trudno; może jakkolwiek docenią chociaż to.
Gość
Gość
Re: Bar "U Bandyty Keitha" Pon 31 Sie 2020, 20:58
Folk wysłuchał w spokoju każdego obecnego w pomieszczeniu. W zupełności zgadzał się z tym co powiedział Corvus. Na ten moment pozycja Galicheta z powodu ostatnich wydarzeń upadła tak bardzo, że nikt nie brałby na poważnie młodego generała, który słuchałby rad starego chlora. Wiadomo, Folk czuł lekką przykrość z powodu takiego obrotu sytuacji, niemniej jednak wszystko to miał na swoje własne życzenie. Gdyby nie jego podejście przez ostatni rok to możliwe, że to spotkanie w ogóle nie miałoby miejsca. - Całkowicie się z Tobą zgadzam Corv. Nieoficjalny doradca wydaje się być najlepszym posunięciem w aktualnej sytuacji. Jeśli chodzi o krótkie i zwięzłe wypowiedzi Alvy to nie miał niczego do czego mógłby się przyczepić. Dziewczyna odpowiadała zdawkowo, ale rzeczowo. Przynajmniej większość swoich fanaberii pozostawiała dla siebie. Na samym końcu postanowił odnieść się do wypowiedzi Blake. Kochał ją, to było pewne. Nie miał jednak zamiaru zgadzać się na wszystko co kobieta mówiła, a tym bardziej kiedy pierdoliła jak potłuczona. Kiedy dziewczyna zakończyła swoją wypowiedź i wymownie spojrzała w stronę Folka, ten skonsternował się. Miał wrażenie, że albo dziewczyna wyłączyła się na ostatnie parę minut, albo miała wyraźne problemy z pamięcią i słuchaniem ze zrozumieniem. Patrząc wprost w oczy kobiety rzekł: - Żartujesz sobie Blake? Ja przed chwilą wyraźnie powiedziałem dlaczego nie pasujesz mi Ty jako osoba zajmująca się patrolami. Na to Ty wyskakujesz, że jeśli wszyscy Cię poprą to weźmiesz ta posadę. - w tym momencie Folk zapauzował i zdał sobie sprawę, że wywód na temat Blake odbył tylko w swojej głowie- Okej, mój błąd. Według mnie jesteś zbyt impulsywna i Twój zmysł strategiczny jest na niskim poziomie. Jeśli uważasz, że powinienem zmienić zdanie to najpierw mnie do tego przekonaj. - uśmiechnął się delikatnie. - Rzeczowymi argumentami, a nie walorami fizycznymi. W spokoju czekał na rozwój sytuacji.
Elisa Nero
Re: Bar "U Bandyty Keitha" Pon 31 Sie 2020, 22:34
Elisa zajęła się swoją kawą, gdy skończyła już omawiać swój pomysł. Pierw odezwała się Blake, która zgodziła się z jej pomysłem, choć nie do końca. Rozejrzała się po ich gronie zastanawiając się kto z nich ma sobie z obsługa prostej apki nie poradzić. Do głowy przychodziła jej tylko jedna osoba, więc uśmiechnęła się głupio w jej stronę i mężczyzny przy niej. - Nauczysz tatuśka obsługiwać, da sobie radę - zażartowała puszczając oczko do Folka. W końcu był jednym z najstarszych, musiał się liczyć z pewnymi przytykami od czasu do czasu. Tego jednak co padło chwilę wcześniej - o większym szacunku do jej kapitana dzięki Galichetowi - nie skomentowała, a jedynie uniosła brwi w niedowierzaniu. Ale ona była w niego zapatrzona. - Jasne, że możemy brać takie rzeczy pod uwagę. W końcu mamy dzieci typowo nocnych bogów bądź odwrotnie, można wykorzystać najlepsze godziny funkcjonowania herosów dzięki temu. Jednak za bardzo w upodobania bym nie wchodziła, bo nagle okaże się, że większość ma ochotę na jakiekolwiek zadania od 15 do 16 i radźcie sobie - zaznaczyła w odpowiedzi na słowa Alvy, by nie było wątpliwości. To niestety nie jest koncert życzeń, musieli zarządzać zasobami ludzkimi najbardziej efektywnie jak mogli. - Co do patroli powiem tak. Sami na to pozwalacie. Połowa herosów znalazła sobie sposób na siedzenie na dupie. Och jaki to ja jestem delikatny kwiatek, nie lubię broni, więc nie muszę chodzić na patrole, o misjach to nawet nie wspominam. Medycyny się uczyć nie muszę, a skoro jej nie muszę, to i alchemii nie muszę, ani informatyki, mechaniki. Właściwie to niczego nie muszę - nieco oburzona spojrzała po nich, by na końcu zatrzymać wzrok na Corvusie. - Zdaję sobie sprawę, że nie wszyscy nadają się do wszystkiego, ale nie może być tak, że nie nadaje się do niczego albo nawet prostego patrolu nie potrafi wykonać. Skoro jest taki słaby w walce, moim zdaniem należy przydzielić obowiązkowe dodatkowe treningi, by każdy był w stanie bronić obozu w jakimś stopniu, a nie że my musimy bronić ich. To nie dzieci, bo wiadomo o nich w tym momencie nie mówię, tylko o dorosłych herosach - jej zdaniem za dużo swobody weszło w to "spełniajcie się". Nie chodziło przecież o bieganie po łące i wąchanie kwiatków, a przyczynianie się do rozwoju i ochrony obozu w ten czy inny sposób. Nie wszyscy musieli się z nią zgadzać, właściwie nikt nie musiał, ale w końcu musiała powiedzieć co o tym myśli komuś innemu jak Gio. Co do Hogwartu, to jedynie przytaknęła lekko ciesząc się, że ktoś o tym głośno powiedział. A co do zastrzeżeń do jej pomysłu totalnie tego nie rozumiała, bo wzywanie satyra i komunikowanie się ze wszystkimi w ten sposób bądź telefonicznie zajmowało znacznie więcej czasu, niż wklepanie nazwiska w grafik. - Tak Corvus, aplikacja ma być tylko dla nas - przytaknęła, bo wydawało się jej to oczywiste, ale jak widać niekoniecznie. Ważne, że on zrozumiał zamysł. Dalej już słuchała kapitana i wypowiedzi innych a to lekko potakując, a to patrząc z niedowierzaniem na to, co pada z ich ust. Czasami zapominała z jak różnymi osobami ma do czynienia... Po prostu.
Corvus Juarez
Re: Bar "U Bandyty Keitha" Wto 01 Wrz 2020, 15:28
Zebranie szło dość sprawnie, biorąc pod uwagę ilość spraw i obowiązków, które mieli podczas niego poruszać. Corvus był zadowolony z tego, że każdy z vice-kapitanów ma coś do powiedzenia i nie są to tylko zdawkowe informacje. Każdy z nich wnosił coś nowego do rozmowy, a takie pomysły jak chociażby stworzenie aplikacji tylko potwierdzały mu to, co sądził już od pewnego czasu: większość z zebranych tutaj osób na pewno sprawdzi się w swoich nowych rolach. Zadowolony z przebiegu głosowania, zaakceptował pomysł stworzenia aplikacji, nie widząc żadnego sprzeciwu poza obawami Galicheta, który koniec końców nawet gdyby dezaprobował ten pomysł, zostałby przegłosowany. Postanowił więc oficjalnie podsumować i tę część spotkania, uprzednio zwilżając gardło zawartością kolejnego drinka, którego sobie zamówił. - Zatem pomysł aplikacji przechodzi. Jeśli macie jakieś propozycje odnośnie tego, kto powinien zająć się jej tworzeniem, mówcie od razu. Jeśli nie, to znajdę kogoś na dniach - powiedział, nie chcąc teraz rzucać nazwiskami, które przyszły mu do głowy. Co prawda większość z ludzi których znał, bardziej odnajdywała się w mechanice, aniżeli w informatyce, ale z tego co pamiętał, to tacy ludzie jak Jin Kyoya, Erron Black czy chociażby jego ukochana Sylvia Garcia mieli dryg do aplikacji. Poza tym, to było niemożliwe, by nie znaleźć kogoś o takich umiejętnościach w tym obozie. Byli tu wszakże sami wybitni ludzie, głównie dzięki swojej części "idealnej" boskiej krwi. Słuchał uważnie wszystkich, którzy mieli coś do powiedzenia na temat patroli. To był pierwszy duży problem, z którym musieli się zmierzyć. Juarez nie znał zbyt dobrze Blake, dlatego nie chciał uchodzić za specjalistę w kwestii jej charakterologicznego profilu. Słowa Folka wywołały w nim jednak niepokój, a dodatkowo wypowiedź Elisy tylko wzmocniła jego obawy. - Z własnego doświadczenia wiem, że cierpliwość i spokój są wymagane podczas organizowania jakiejkolwiek pracy w obozie - rzucił, zgadzając się tym samym ze swoim doradcą: Folkiem. - Popieram też to, o czym mówi Gatti. Koniec z pobłażaniem, unikaniem treningów, patroli i misji. Jest nas zbyt mało, żeby wszystkie zadania spoczywały na nas czy takich ludziach jak Samuel Blade, Giotto Nero czy też Joanne Collins. Tutaj mam prośbę zarówno do ciebie Simmons, jak i do ciebie Bergman. Organizujcie treningi tak, by każdy heros brał w nich udział. Musimy ich przeszkolić, by nie dać się znowu zaskoczyć. Czeka nas wojna i każdy wyszkolony heros jest w tym momencie na wagę złota. Pora nauczyć ich kilku nowych obowiązków - zarządził, chcąc jasno przekazać, że teraz w dużej mierze od Blake i Alvy będzie zależeć szkolnictwo w obozie. Miał co do nich spore nadzieje, bo oboje wykazały się w boju już niejednokrotnie, a będąc córkami odpowiednio boga wojny i władczyni nordyckiej krainy śmierci wydawały się być wręcz skrojone do tego typu zadań. Cały czas jednak pozostawała kwestia zajęcia się patrolami, która zmierzała w złą stronę. Wcześniej Corvus zaproponował to zarówno Blake, jak i Folkmeisterowi, jednak wraz z rozwojem tej dyskusji zaczął mieć ogromne wątpliwości. Do tego stopnia, że już po kilku chwilach zrezygnował z Galicheta, a los organizacji patroli przez córkę Aresa wisiał na włosku. - Simmons - zwrócił się w stronę brunetki. - Jestem coraz mniej za tym, żebyś zajmowała się patrolami. Głównie przez to, o czym mówi Galichet, który zna cię najlepiej z nas wszystkich. Wiem, że sam ci to zaproponowałem, ale wobec tego co wynikło z rozmowy mam duże wątpliwości. Powiedz mi tak szczerze, jak heros herosowi... Uważasz, że nadajesz się na tę funkcję i że dasz sobie z tym radę? - nie chciał jej skreślać, bo w tym momencie była tak naprawdę ich jedyną nadzieją. Jeśli jednak nie przekona się do niej, to najpewniej sam zajmie się tym aspektem funkcjonowania obozu, przynajmniej przez jakiś czas, póki nie pojawi się odpowiedni kandydat na kolejnego zastępcę. Nikt przecież nie powiedział, że na tej grupie ma się to kończyć. Oparł się wygodnie o fotel i złapał się dwoma palcami za podbródek, oczekując na odpowiedź córki Aresa.
Deadline: 3.09.2020 23:59:59 Kolejka: Dowolna
Alva Bergman
Re: Bar "U Bandyty Keitha" Sro 02 Wrz 2020, 10:32
Zaskakującym było to, jak wszyscy dobrze się dogadywali. Doprawdy, dobrze to świadczyło o wszystkich. Żadnych kłótni, interwencji kogoś z zewnątrz, tylko pełna spokoju wymiana poglądów, poparta argumentami większej lub mniejszej wagi. Nie czułam się częścią całości, ale to raczej nie powinno być zaskoczeniem. Czułam się bardziej obca w tym gronie, może i przez pochodzenie; a przecież z widzenia znałam tu każdego. Może i te nieznaczne różnice w wieku mnie trochę dobijały, ale przecież to, ile mam lat, nie powinno wpływać na moje umiejętności i ich zaufanie wobec mnie. Nie byłam przecież tylko nieodpowiedzialnym dzieciakiem, któremu zachciało się dostać władzę we własne ręce. W tym miejscu byłam tylko i wyłącznie z powodu zaufania, jakim obdarzył mnie Corvus, ale też i bogowie. Chyba najwyższa pora spróbować skontaktować się z ojcem... Obserwowałam. Nic nie mówiłam; właściwie, nie potrzebowałam zabierać głosu. Spojrzałam w stronę Blake, kiedy to Juarez skierował pytanie w jej stronę, wtedy przypomniałam sobie słowa przyjaciółki. Pomoc. Ale czy prośba o dobranie sobie własnych pomocników nie będzie pewnego rodzaju okazaniem słabości? Z drugiej strony, nie mogę przecież zrobić wszystkiego sama, nawet jeśli nie były to zbyt wymagające zadania. Ustalanie treningów, patroli, prowadzenie treningów, wyznaczanie ludzi do misji. Powinnam raczej dać sobie radę. Nie zabrałam głosu. Patrzyłam po zebranych; poprawiłam odruchowo spódnicę, odłożyłam w końcu pustą szklankę na niewielki stolik. Długo to jeszcze potrwa? Nawet zdążyłam popatrzeć po wszystkich runach na swoich palcach, w głowie powtarzając sobie ich nazwy. I znów, patrzyłam na herosów w pomieszczeniu, ręce krzyżując na klatce piersiowej.
Blake Simmons
Re: Bar "U Bandyty Keitha" Sro 02 Wrz 2020, 20:17
Blake w odpowiedzi uśmiechnęła się znacząco do Elisy, doskonale zdając sobie sprawę z tego co dziewczyna ma na myśli odnośnie uczenia tatuśka obsługi telefonu, chociaż, spoglądając na niego nie miała do końca pewności czy sobie poradzi. Słysząc kolejną nie do końca adekwatną reakcję Folka, zmarszczyła czoło, zastanawiając się czy podczas swojej podróży dokądtamkolwiek się nie wybrał, któryś z ćpunów podających się za mnicha nie zrobił mu niezłej sieczki z mózgu dodając czegoś psychoaktywnego dzień w dzień do porannej owsianki, bo wcześniej nawet napierdolony jak szpadel zdawał się kojarzyć więcej niż w tej chwili. Patrzyła na niego przez chwilę jak na chore psychicznie dziecko słyszące głosy w swojej głowie, tyle że na jej twarzy zamiast współczucia była konsternacja. - Chyba powinieneś odespać tą swoją podróż – rzuciła tylko z lekko uniesionymi brwiami i ukradkiem podsunęła mu swój sok pomarańczowy. Odwodnienie może niechybnie prowadzić o szaleństwa, czyż nie? W praktyce skutecznie powstrzymała w sobie wybuch złości, nie chcąc aby słowa Galicheta zostały przez jej zachowanie natychmiast potwierdzone, chociaż napięcie na jej twarzy zdradzało oznaki irytacji dość wyraźnie. Miała ochotę wypalić coś na temat swoich walorów fizycznych, jednak ugryzła się w język i skupiła na słowach Elisy i Corvusa. Zgadzała się w stu procentach z córką Nyks, która wytykała dotychczasowe błędy w zbyt luźnym podejściu do trenowania herosów. Być może gdyby wymagali od wszystkich więcej, bitwa z NoGods i synem Tartara przebiegłaby jednak nieco inaczej? Być może nie. Tym razem mięli ostatnią szansę żeby się przekonać, a Simmons zdawała sobie sprawę, że jeżeli ma zajmować się treningami herosów, spoczywać to będzie między innymi na jej barkach. Odnośnie słów Corvusa, patrzyła na generała aż do końca jego wypowiedzi, kiedy to zadał jej ostatecznie pytanie czy poradzi sobie na patrolach. Uniosła lekko brwi i wzruszyła ramionami. - Cóż, czy się to komuś podoba, czy też nie, jestem i będę córką Aresa, a co za tym idzie bywam impulsywna i łatwo się denerwuję. Nie będę się wykłócać o swój zmysł strategiczny i wyrzucać wam tutaj na stół całego arsenału moich umiejętności, bo to nie jest konkurs talentów. Jeżeli mój kapitan uważa, że się nie nadaję, z szacunku do jego doświadczenia nie będę się z nim wykłócać w tej chwili. - Zwróciła się bezpośrednio do Corvusa. - Odpowiadając na twoje pytanie, oczywiście, że sobie poradzę - odparła bez ogródek, lecz w jej głosie nie było zuchwałości czy wyniosłości, a jedynie sucha pewność siebie. - I wbrew opinii co poniektórych mam zamiar faktycznie myśleć podczas pracy, a nie świecić cyckami. - Zrobiła krótką pauzę, wydymając lekko wargi. - Moja próba udowodnienia tego jednak nie jest teraz najważniejsza. Jeżeli ten obóz ma przetrwać, nie możemy pozwolić na niedomówienia w naszym gronie. Jeżeli macie kogoś, kogokolwiek, kto będzie miał możliwości i bardziej nadawałby się do organizowania patroli niż ja, nie mamy tutaj o czym mówić. - Uniosła lekko dłonie w pokojowym geście i opadła subtelnie plecami na oparcie fotela. - Do tego czasu jestem do usług.
Elisa Nero
Re: Bar "U Bandyty Keitha" Czw 03 Wrz 2020, 22:06
Ucieszyła się, że pomysł z aplikacją ostatecznie został przyklepany. W końcu trzeba sobie (i innym, w tym przypadku satyrom) ułatwiać pracę, a nie utrudniać. Skoro technologia daje nam takie możliwości, to czemu z tego nie skorzystać? Satyrowie mają i tak mnóstwo zajęć zwłaszcza po bitwie bo należy pamiętać, że ich tez ubyło - więc raczej będą wdzięczni za zmniejszenie zadań, a nie będzie to powód do narzekań. Gdy jednak padło pytanie o konkretnych twórców aplikacji, pokręciła przecząco głową w tym momencie nie mając nikogo na uwadze. Wiedziała, że takich herosów mieli, ale kto w tym był najbardziej obcykany, to pojęcia jednak nie miała. Kapitan obozu czy - jak to z jakiegoś niezrozumiałego powodu niektórzy nazywali - generał będzie musiał w tej kwestii poradzić sobie sam i znaleźć odpowiednich kandydatów. Pokiwała z zadowoleniem głową widząc, jak Corvus przyznaje jej racje. Nikt za bardzo się tym nie przejmował, gdy mieli kilkaset herosów więcej do dbania o obóz i bronienia go. Po bitwie odpuścili chyba z racji na wszechobecną żałobę i widać, że zostało to wykorzystane przez tych bardziej leniwych. Dopiła swojego drinka z kawą, podczas gdy Juarez ewidentnie się wahał pomiędzy swoją intuicją, a tym, co powiedział Folk. Nie zamierzała im przeszkadzać, więc w spokoju dała im obojgu się wypowiedzieć, starając się nie skupiać uwagi na sobie. Uważnie więc przysłuchiwała się odpowiedzi Blake i musiała przyznać, że brzmiało to dość rozsądnie. Każdy wiedział jakie krążą opinie o dzieciach Aresa, ale przecież to samo dotyka Afrodyty, Sif czy innych bogów, które z góry mają przyklejoną łatkę. Czy słusznie? Simmons z pewnością wyglądała jej na osobę wybuchową, ale błagam, Gatti też taka była. Sęk był w tym czy umiała to powstrzymać, gdy była taka konieczność.
Corvus Juarez
Re: Bar "U Bandyty Keitha" Pią 04 Wrz 2020, 13:39
Należało podjąć kluczową decyzję w tym momencie, która mogła przenieść obowiązki albo na Blake, albo na Corvusa, który wydawał się być jedynym "pewnikiem" w kwestii jakichkolwiek zadań i zarządzania pewnymi grupami. Ani słowa Folklore nie nastawiały go negatywnie, ani też słowa Simmons nie upewniały go w tym, że postępuje właściwie, chcąc dać jej więcej obowiązków. Nie mieli jednak czasu na to, by rozprawiać nad tym dłużej, gdyż żaden inny kandydat nie pojawi się na pstryknięcie palca i ich nie zbawi. Musiał się więc chwilę zastanowić, nim podejmie ostateczną decyzję w kwestii przyznania opieki nad patrolami. Nie słysząc niczego ani od Alvy, ani od Elisy, ani też od Folklore, który złapał chyba laga mózgu i odbywał dwa różne spotkania: jedno tu fizycznie i jedno w swojej głowie; postanowił w końcu podjąć decyzję w sprawie przyznania patroli. Dokończył drinka i spojrzał po kolei na każdego półboga, kończąc wędrówkę wzrokiem na córce Aresa. - Myślę, że na razie powinniśmy się wstrzymać z przyznaniem ci kolejnych zadań - zaczął spokojnie. - Najpierw zobaczymy jak poradzisz sobie z treningami i jeśli będzie wszystko szło dobrze, dostaniesz też patrole, o ile wcześniej nie znajdę innego kandydata. Do tego czasu będę to nadzorował osobiście. To będzie najlepsze wyjście - tym razem nie było to głosowanie, a zwykłe zarządzenie, do których stety czy niestety herosi musieli przywyknąć. - Ostatnia kwestia to głosowania. Zgodnie z ustaleniami mamy do dyspozycji cztery głosy podczas narad z bogami. Jeden z nich mam ja, co do pozostałych trzech proponuję Bergman, Gatti i Simmons - rzucił. - Jeśli któraś z was nie chce tego prawa, niech powie od razu, wtedy na to miejsce wskoczy Galichet - poinformował, nie chcąc przeciągać dłużej tego zebrania. Wszystko więc zależało od decyzji dziewczyn, które mogły zrezygnować z tego prawa, wszak nie był to żaden przymus. Miał nadzieję, że jeśli któraś nie będzie chciała brać udziału w głosowaniach, to że będzie to tylko jedna osoba i wtedy Folklore wejdzie w jej miejsce. Gorzej będzie, gdy odmówią dwie, wtedy trzeba będzie szukać innych rozwiązań.
Deadline: 6.09.2020 23:59:59 Kolejka: Dowolna
PS. Będzie to prawdopodobnie ostatnia kolejka postów, chyba, że ktoś z was zacznie jakiś temat, który będzie trzeba przegadać. Jeśli to będzie koniec, wraz z postem podsumowującym dam wam z automatu ZT, także nie macie obowiązku pisać, że wychodzicie i tak dalej.