Bar "U Bandyty Keitha" - Page 3 DpyVgeN
Bar "U Bandyty Keitha" - Page 3 FhMiHSP


 

Bar "U Bandyty Keitha"

Idź do strony : Previous  1, 2, 3
Hector Collado
Hector Collado
Re: Bar "U Bandyty Keitha" Pon 04 Lip 2022, 12:55

To nie było tak, że on nie kochał swojej żony. Kochał, ale nie tak jak kocha Gabrielę. Z córką Aegira od razu znalazł nić porozumienia, która zrodziła się ze zwykłej sympatii. Byli dla siebie zarówno kochankami, jak i przyjaciółmi, i tak jak cenił relację z żoną, tak nigdy nie była ona tak naturalna, jak właśnie ta z Glavas. Byli parą, kochali się, wzięli ze sobą ślub i lubili się, ale było między nimi wiele różnic, przez które nie można było ich nazwać przyjaciółmi, o ile ktoś im się dobrze przyjrzał. Z Gabrielą tego problemu nie było, bo tutaj od razu wszystko przyszło spokojnie i naturalnie, jak gdyby to właśnie ona była mu przeznaczona.
Kątem oka spojrzał na ukochaną, która najwidoczniej trawiła wszystko to, co jej powiedział. Bardzo dużo rzeczy zostało tutaj poruszonych i dlatego też wcale nie dziwiło go to, że dziewczyna siedziała cicho. On sam do takich wniosków dochodził bardzo długo i nim wszystko sobie poukładał, musiało minąć wiele czasu. Nie spodziewał się więc tego, że Gabriela z miejsca wszystko zaakceptuje i da im drugą szansę. Na to prawdę powiedziawszy nie liczył, biorąc pod uwagę ile tkwili już w tym impasie.
Na jego twarz wstąpiło zatem ogromne zaskoczenie, kiedy poczuł jej dłoń na swojej. Instynktownie przysunął ją bardziej w jej kierunku, by więcej komórek ich skóry mogło się dotknąć. Bardzo mu tego brakowało i nawet nie miał zamiaru tego ukrywać, dlatego uśmiechnął się mimowolnie, kiedy dziewczyna zacisnęła palce i mocno go trzymała. On również przez ten czas patrzył na ich dłonie i dopiero kiedy ona przeniosła wzrok na niego, on zrobił to samo w drugą stronę.
Serce zabiło mu mocniej, kiedy wyznała mu miłość, a ciało zalała mieszanka ekscytacji, zdenerwowania i przyjemnego dreszczu, który przeszedł po całych jego plecach. Dalsza część jej wypowiedzi w żaden sposób go nie zraziła, bo choć wyraziła swoje obawy, tak nie skreśliła ich, a tego przecież do teraz się nie spodziewał. Myślał raczej, że to będzie koniec i spróbują być po prostu przyjaciółmi czy też kimś mniej ważnym dla siebie. Tymczasem Gabriela wprost powiedziała, że chce dać im szansę, ale nie wie czy zapomni o tym złu, które Collado jej wyrządził. Jemu to w zupełności wystarczyło, bo przecież spodziewał się czegoś zupełnie odwrotnego.
- Ja też tego chcę - odpowiedział cicho, lecz słyszalnie dla niej. - Spróbujmy. Kocham cię najmocniej na świecie i zrobię wszystko, żeby naprawić nasz związek. Jeśli się nie uda, to przynajmniej będziemy mogli spojrzeć sobie w twarz i powiedzieć, że próbowaliśmy - on stawiał wszystko na jedną kartę. Dla niego ta szansa była nowym otwarciem i podchodził do tego z zupełnie inną energią, niż podczas tych rozmów w trakcie wyjaśniania sobie wszystkiego. Po raz pierwszy od tygodni pojawiła się sposobność, by reaktywować ich związek, a na tym zależało mu najbardziej. - Zrobię wszystko, żebyś była szczęśliwa. Wszystko... - wyszeptał i zacisnął mocniej dłoń, czując jak jej palce mocno się nagrzewają. Oboje się denerwowali i było to po nich widać oraz czuć.
- Kochanie, proszę... daj mi szansę... - wyszeptał jeszcze ciszej, będąc z jednej strony bardzo podekscytowanym możliwą szansą, a z drugiej strony zażenowany swoim błagalnym tonem. Nie czuł się z tym komfortowo, ale musiał przebić tę barierę, bo toczyły się tutaj losy sprawy, która była dla niego najważniejsza.
Gabriela Glavaš
Gabriela Glavaš
Re: Bar "U Bandyty Keitha" Wto 05 Lip 2022, 10:15

Z jej strony relacja ta wyglądała na równie naturalną, choć od dłuższego czasu ma zaburzony jej obraz widząc to tylko jednostronnie. I choć wiedziała, że naprawdę ją kocha i w jego dzienniku wyczytała, kiedy zaczął patrzeć na nią inaczej oraz od kiedy przestał myśleć o zadaniu, a o relacji samej w sobie, tak wciąż było w tym wszystkim pewne "ale", którego pozbyć się ze swojej głowy nie potrafiła. Być może nie teraz, a być może, że nigdy.
Z całą pewnością to, co jej właśnie Hector powiedział, nie było najłatwiejsze do przyjęcia, ale znacznie przyjemniejsze do udźwignięcia, jak w tej dziurze w Australii, kiedy to usłyszała i zobaczyła rozmowę Hectora z Aegirem, bo tego drugiego nawet w myślach nie potrafiła już nazwać swoim ojcem. Dla niej on nie istniał i nie interesowały ją teoretyczne konsekwencje, gdy ten znowu będzie naciskał na ich spotkania i utrzymanie relacji.
Tak prosta czynność, jak dotknięciem dłoni jasno i bardzo wyraźnie dało jej znać, jak bardzo go wciąż kocha i jak ogromnie za nim tęskni nie tylko w sposób fizyczny, ale w ten oczywiście również. Brakowało jej bliskości, choć równocześnie się jej bała wiedząc, że ta rozmowa różnie może się skończyć. A ten dotyk z całą pewnością nie pomagał w zapomnieniu.
Początkowo Glavas drążyła temat chcąc wiedzieć, dlaczego tak okrutnie on sobie z niej zadrwił. Później jednak, gdy zrozumiała, że faktycznie ją kocha, próbowała to wszystko zrozumieć, by albo pozbyć się tlącej nadziei na miłość albo rozpalić ją ponownie. W końcu osoba, która definitywnie skończyła tą relację, nie ciągnęłaby rozmów na ten temat przez tyle czasu drążąc i tym samym raniąc siebie za każdym razem, gdy rozmawiali.
Chociaż go to motywowało, ją przerażało "jeśli się nie uda". Teraz ledwo przeżyła złamane serce, jak miałaby to znieść, gdyby zafundował jej to po raz drugi? To stanowiło jej znaczny opór w tej kwestii, bo nie wiedziała czy potrafi być z kimś, komu nie ufa i nie wie czy i kiedy zaufa. To była podstawa związku, więc jak miała bez tego funkcjonować? Czuła się zagubiona. Spojrzała na ich dłonie, gdy zacisnął na nich mocniej palce, a po chwili an niego, gdy zaczął szeptać. Widać było gołym okiem, że się waha.
- Jak miałoby nam się udać? Jak to wszystko odbudować i jak tobie zaufać? Nie chcę ciebie kontrolować, ani nigdy więcej zaglądać do twojego dziennika. Chcę ci zaufać... - mówiła coraz ciszej nie potrafiąc się w tym odnaleźć. Z jednej strony pragnęła tego bardzo - w końcu inaczej by o tym nie mówiła - z drugiej bała się okropnie, że zafunduje jej to tylko kolejne złamane serce.
Hector Collado
Hector Collado
Re: Bar "U Bandyty Keitha" Sro 06 Lip 2022, 14:43

Collado mówił zbyt dużo jak na siebie, przez co jego wypowiedzi mogłybyć trochę nieskładne oraz zbyt skomplikowane. Nie chciał przecież, by jego wypowiedź zabrzmiała negatywnie, a ostatecznie Gabriela zwróciła większą uwagę na to, że powiedział "jeśli nam się nie uda", niż na wszystko przed tym i po tym. Oczywistym było, że kiedy tylko pojawiła się szansa na odbudowanie ich związku, to Hector za nic w świecie nie myślał o tym, że im się nie powiedzie. Powiedział to bardziej po to, by zaakcentować, że nie mają tak naprawdę nic do stracenia, przynajmniej jego zdaniem. Oboje przecież cierpieli, nie potrafili znaleźć miejsca dla siebie i tęsknili.
- Więc mi zaufaj - odpowiedział równie cicho, po czym przeniósł drugą dłoń na jej podbródek i uniósł go, by spojrzała mu w oczy, wszakże nie utrzymywała z nim kontaktu wzrokowego od momentu, kiedy wypalił z tym "jeśli nie". - Nigdy cię nie skrzywdzę - powiedział znacznie głośniej, bo jego ton był poważny i pewny. - Nie będziesz musiała mnie kontrolować, bo nie dam ci nawet cienia pretekstu do tego - dodał po chwili. - Daj mi ostatnią szansę, a ja już zadbam o to, żebyś była szczęśliwa. Tego pragnę... uszczęśliwiać cię - znów jego ton był cichszy, ale on sam nie miał zamiaru oszczędzać na pewności i zdecydowaniu. To była pierwsza okazja od tygodni, by się pogodzić i spróbować zejść ze sobą. Kochał ją do szaleństwa, więc nie zamierzał wypuścić z rąk takiej szansy, zwłaszcza nauczony doświadczeniami z przeszłości: już raz ją zdobył i stracił, więcej tego błędu nie popełni.
- Gabriela... kocham cię nad życie i zrobię wszystko, żebyś dała mi szansę. Powiedz tylko co... - dodał na koniec i już nic nie mówił, po prostu czekał, cały czas trzymając jej dłoń w swojej.
Gabriela Glavaš
Gabriela Glavaš
Re: Bar "U Bandyty Keitha" Pią 08 Lip 2022, 19:49

Dla niego mogło to nie mieć znaczenia, a dla niej właśnie miało ogromne. Nie chciała już nigdy więcej tak cierpieć, nie chciała znowu rozumieć co to znaczy te złamane serce, ta jego częściowa utrata, o której przecież różni wykonawcy sobie śpiewali. Nigdy więcej nie chciała tego przeżywać, a to czy związek się uda w dużej mierze zależał od tego czy mu na nowo zaufa. A tego przecież nie wiedziała. Chciała, ale na ten moment nie potrafiła tego zrobić.
Gdy ją do tego zmusił, spojrzała mu w oczy, ale wiele z tego wyczytać nie mógł. Niepewność i rozdarcie to jedyne rzeczy, które od niej biły. Uśmiechnęła się smutno na jego słowa, bo chciała tego samego co on, ale bała się niewyobrażalnie. Nigdy nie sądziła, że będzie bać się miłości, a jednak Hector udowodnił jej że się da. Nieco romantyzmu z niej uleciało wraz z jego oszustwem.
- Wiesz, że to tak nie działa - powiedziała cicho wzdychając cicho przy tym. - To nie działa tak, że mówię, że ci ufam i faktycznie tak jest. To długi proces i nie wiem czy on się powiedzie, bo skąd mam wiedzieć? - patrzyła na niego tak, jakby miał mieć odpowiedzi wszechświata, ale ich nie miał. Jak miała więc wierzyć w każdy jego gest, każdą czynność, skoro mu nie ufała. A jak miała zyskać pewność, skoro nie chciała go kontrolować?
- Gdyby to było takie proste, to już dawno byś wiedział co robić. Nie wiem co powinieneś i nie wiem nawet co ja powinnam. Wiem jedynie, że chcę być z tobą, ale jednocześnie przeraża mnie to jak jeszcze nic nigdy na tym świecie - wyjaśniła szczerze, bo on mógł być pewny siebie, ale ona taka nie była. W końcu to nie on stracił zaufanie do niej, a odwrotnie.
Hector Collado
Hector Collado
Re: Bar "U Bandyty Keitha" Pon 11 Lip 2022, 15:15

Collado nie mógł więcej nic zaoferować Gabrieli, bo tak naprawdę jego opcje zawsze kończyły się na tym samym: dziewczyna musiała dać mu szansę, zaufać, by cokolwiek mogło z tego być. Póki ona nie zyska pewności i słuszności co do ich związku, tak długo będą tkwić w tym impasie, który rzecz jasna był jego winą, bo przecież gdyby jej nie oszukał, nie byliby tu teraz, ale na który niestety nie miał już wpływu. Był całkowicie na jej łasce i tak naprawdę Glavas musiała się poważnie zastanowić nad tym, czy znajdzie w sobie tyle siły, żeby dać mu jeszcze jedną, ostatnią szansę. Do dziś na to nie liczył, teraz jednak jego oczekiwania wzrosły i nie zamierzał wypuścić szansy z rąk. Na ile oczywiście miał na to wpływ.
Słuchając jej jego zapędy zostały skutecznie zatrzymane, bo Gabriela miała sporo racji, a on w dalszym ciągu nie miał na nic wpływu. Mógł jej obiecać lojalność i szczerość, ale koniec końców to ona musiała mu zaufać i to od niej zależało, czy te ponowne zejście się dojdzie w ogóle do skutku. Widząc jednak jej wą†pliwości, Hector coraz bardziej zapatrywał się na to negatywnie, co świadczyło o minięciu tej chwili pozytywnego uniesienia. Najwidoczniej syn Frejra wrócił już na ziemię. Odsunął się więc nieznacznie i skrzyżował ręce na klatce piersiowej, przymykając przy tym oczy. Tym samym zerwał ich kontakt fizyczny na moment, jednak zrobił to tylko dlatego, że poczuł jak Gabriela zaczyna się denerwować i tym samym jej dłoń jest gorętsza, nie chciał więc jej jeszcze bardziej dogrzewać.
- Nie mogę ci zaoferować nic więcej - odparł spokojnie. - To ja cię zawiodłem i to ty, jeśli chcesz być ze mną, musisz mi zaufać - wyjaśnił, bo taka była prawda: wszystko zależało od niej. - Wiem, że to wszystko przeze mnie i żałuję tego. Kocham cię ponad wszystko i jeśli jest dla nas jakakolwiek szansa, to chcę z niej skorzystać. Decyzja należy do ciebie - znów ją przeprosił i jednocześnie podkreślił, jak ważną ma teraz rolę do odegrania w tej całej hecy. Collado zrobił wszystko co mógł, by wyjawić jej prawdę i jakoś się wytłumaczyć. Coś to dało, bo córka Aegira znów rozpatrywała go pod kątem chłopaka, ale dalej była bardzo niepewna w tym, co wcale go nie dziwiło. Musiał więc okazać cierpliwość oraz zrozumienie, co starał się robić na swój sposób, nie krytykował przecież jej działań.
- Jeśli potrzebujesz, mogę dać ci więcej czasu... - zasugerował, jak gdyby w ogóle cokolwiek w tej sprawie zależało od niego. Zaraz jednak przygryzł dolną wargę i spojrzał w kierunku szklanki z alkoholem, którą zaraz opróżnił. Zaraz jednak wrócił do trzymania ją za rękę, bo przecież to nie było tak, że tego nie chciał. - Zaczekam ile trzeba - zapewnił ją, bo jednego był pewien: chciał z nią być za wszelką cenę, choćby i miał na nią czekać kolejne tygodnie, miesiące czy nawet lata.
Gabriela Glavaš
Gabriela Glavaš
Re: Bar "U Bandyty Keitha" Czw 14 Lip 2022, 08:34

Kiedy zabrał ręce po to, by skrzyżować je na klatce piersiowej, ona odwróciła spojrzenie gdzieś w przestrzeń, by nie pokazać jak taki mały gest ją zranił. Ona mówi o swoich wątpliwościach, które były jego winą, a on już zaczynał się od niej izolować, jakby to ona go właśnie zraniła, a nie odwrotnie. Napiła się więc drinka, sącząc go wręcz i to na nim skupiając chwilowo swój wzrok.
Słuchała więc tego, co miał jeszcze do powiedzenia, ale Gabriela sama milczała. Przestała utrzymywać nawet kontakt wzrokowy. Wciąż sączyła swój napój, byleby czymś zająć ręce i patrzeć w innym kierunku jak na niego. Chorwatka miała mętlik w głowie, a Hector podkreślający, że to tylko zależy od niej wcale nie pomagał. Zdawała sobie sprawę, że to kwestia zaufania z jej strony, ale tak jak mówiła, to nie działało tak, że stwierdzała, że ufa i tak właśnie było. Zaufanie ciężko odbudować i ona nawet nie wiedziała, z której strony powinna się za to zabrać. Odstawiła pustą szklankę na stół, nie wiedząc co ze sobą zrobić.
Dopiero, gdy mężczyzna złapał ją ponownie za dłoń, wróciła do niego spojrzeniem. Westchnęła zaraz na to, co powiedział i pokręciła przecząco głową.
- Co miałoby mi dać to, że będziesz mnie kolejne pół roku ignorować? Zniknie to, co zrobiłeś? - najprościej byłoby o tym zapomnieć, ale wiedziała, że to nie jest rozwiązanie. Poza tym w tym miejscu na pewno ktoś szybko, by jej to przypomniał.
- Bądźmy znajomymi - przerwała, by zebrać myśli, co zrobiła dość niefortunnie biorąc pod uwagę słowa. - Zacznijmy od nowa. Spotykajmy się, rozmawiajmy. Zobaczymy co z tego będzie. Może faktycznie na nowo ci zaufam i wtedy będziemy razem. Opartej na prawdzie relacji tym razem - dodała zaraz, bo to było jedyne sensowne wyjście, które widziała w tym wszystkim. Poznać Collado na nowo, bez tego grania z początku ich relacji.
Hector Collado
Hector Collado
Re: Bar "U Bandyty Keitha" Pią 15 Lip 2022, 13:13

Hectorem targały teraz różne emocje, z jednej strony pozytywne, bo w końcu pojawiła się realna szansa na uratowanie ich związku, z drugiej jednak Gabriela nie była co do tego pewna, co więcej - wyrażała coraz więcej wątpliwości, dlatego też delikatna frustracja siłą rzeczy musiała się pojawić w jego zachowaniu. Oczywiście wiedział, że to on wszystko spieprzył, ale byli na takim etapie, że on zrobił już absolutnie wszystko, co mógł, reszta zależała wyłącznie od niej. I zamiast choćby grama przekonania, raz po raz rzucała mu kolejnymi wątpliwościami. Gdyby jej nie znał, to mógłby pomyśleć, że Glavas chce się na nim odegrać i celowo wodzi go za nos.
Westchnął zrezygnowany i nieco mocniej zacisnął palce na jej dłoni.
- Czego ode mnie oczekujesz, Gabriela? - spytał wprost, bo te podchody zaczynały go męczyć. On powiedział już wszystko: zapewnił ją w swojej miłości, przeprosił, obiecał, że jej nigdy nie zawiedzie i że zrobi wszystko, by to odkręcić. W zamian nie dostał żadnego rozwiązania, a jedynie ciągłe wątpliwości, niepewność oraz kolejne próby wytykania mu tego, że to on jest tym złym. Dzielnie to przyjmował, ale Glavas chyba zaczęła dostrzegać, że chłodniej do tego wszystkiego podchodził, skoro zamiast jakiegokolwiek rozwiązania otrzymywał tylko kolejne przeciw.
Początkowo uderzyło go to, co powiedziała o byciu znajomymi. Syn Frejra kochał Gabrielę i jak miał to przed nią ukrywać? Poza tym, jak ona wyobrażała sobie to, że są zwykłymi znajomymi, biorąc pod uwagę, że oboje ewidentnie na siebie lecą i co więcej - kochają się. Wyznali to przecież sobie dzisiaj i wyznawali już znacznie wcześniej. Tak jak Glavas nie zapomni "ot tak" o jego grzechach, tak on nagle nie zapomni o tym, że córka Aegira jest miłością jego życia i że bez niej nic nie ma sensu. Udawanie przed innymi było łatwe, przed nią będzie niemożliwe.
Następne słowa go jednak trochę uspokoiły, bo choć domyślał się prawdziwego kontekstu, tak dobrze było usłyszeć, że miała na myśli coś dużo bardziej zdrowszego. Collado pomasował się więc wolną ręką po karku i spojrzał krzywo na ukochaną.
- Nie będę potrafił udawać, że jesteś tylko moją znajomą... - zaczął. - Kocham cię i już to powoduje, że będę zachowywał się inaczej, niż w stosunku do innych - ciągnął temat dalej. - Ale jeśli to jedyny sposób, żebyś znów mi zaufała, to zgadzam się. Jak mówiłem wcześniej, zrobię wszystko, żeby to naprawić - uśmiechnął się kącikiem ust, by wyjść na bardziej wiarygodnego i przyjaznego, taki był w końcu główny zamysł tej odpowiedzi.
- Idziemy się przejść? Nad wodospad? - spytał od razu, chcąc natychmiastowo wdrożyć plan Gabrieli w życie. Stracili już dość czasu, by przeciągać to jeszcze dłużej. I tak nie miał zamiaru wracać do mieszkania póki co, więc krótki spacer, a przy tym rozmowa mogła być świetnym rozwiązaniem, o ile w ogóle córka Aegira chce dalej z nim przebywać, a nie na przykład zacząć poznawanie się od nowa dopiero za kilka dni.
Gabriela Glavaš
Gabriela Glavaš
Re: Bar "U Bandyty Keitha" Sro 20 Lip 2022, 09:28

Może i tak to brzmiało, ale przecież powiedziała, że chciałaby spróbować, bo wciąż go kocha. Bała się jednak jego, bała się ponownego zranienia, co dla niej było ciężkim przeżyciem na wielu płaszczyznach. Złamał jej serce, a w dodatku był jej pierwszą miłością. Zepsuł obraz tego, jak związek powinien wyglądać oraz skrzywił nieco jej romantyzm, który przecież wierzył naiwnie w to, że jak ktoś ciebie kocha, to nie będzie ciebie celowo krzywdzić. Nic więc dziwnego, że Gabriela po prostu bała się powtórki z rozrywki czy to z jego winy czy po prostu dlatego, że pomimo miłości, nie zaufa mu ponownie.
- Cofnięcia czasu - fuknęła sfrustrowana, bo przecież już mu powiedziała, że nie ma magicznego zadania dla niego, które sprawi, że ona o wszystkim zapomni i z miejsca mu zaufa. Niby rozumiał jej wątpliwości, ale tak naprawdę tego nie robił, bo inaczej by się tak nie zachowywał. Nie wywoływałby u niej większego poczucia frustracji, bo obecny poziom jest i tak już wysoki. A on swoim dopytywaniem nie pomagał. Przecież gdyby znała sposób, to by mu powiedziała!
Bycie znajomymi czy zaczynanie od nowa, zwał jak zwał, nie będzie proste. Kochają się przecież. Jednak takie zdystansowanie się i proste rzeczy jak luźna rozmowa czy rozbawienie się powoli mogą doprowadzić do tego, czego właśnie oczekiwali. To był tylko pomysł, jedyny zresztą, który mógł się sprawdzić, ale mógł też okazać się katastrofą. Tak po prawdzie wszystko co z nimi związane, mogło właśnie nią być.
- Innego rozwiązania nie mam - mruknęła zmęczona tym wszystkim, gdy mężczyzna okazał swoje wątpliwości. Jasne, że pewne gesty, już nic nie mówiąc o spojrzeniu będą świadczyć o uczuciach. Ważne było by nie przekraczać tej granicy, którą wyznacza relacja koleżeńska. Nie było mowy o przytulaniu czy pocałunkach. Nie dopóki coś się nie zmieni i nie wskoczą na inny poziom.
- Jasne - uśmiechnęła się lekko, by zaraz podnieść się z miejsca. Nałożyła ponownie swoją grubą narzutę i skierowała się do wyjścia. Idąc obok Hectora  milczała długi czas nie wiedząc co powiedzieć i chyba nie była w tym sama. Dopiero po kilku minutach, gdy weszli między drzewa, postanowiła się odezwać.
- Słyszałam, że ostatnia twoja misja była ciężka. Corvus nie powinien ciebie wysyłać z samymi gówniarzami - zaczęła temat, bo przecież o funkcjonowaniu obozu i misjach rozmawiali każdy. To taki neutralny dla nich temat, jak rozmowa o pogodzie dla ludzi.


ZT
-> mały wodospad
Erron Black
Erron Black
Re: Bar "U Bandyty Keitha" Pon 25 Wrz 2023, 14:57

Lara w dalszym ciągu się nie budziła, jednak ostatnie informacje o tym, że obóz szykuje się do wysłania ekipy, mającej znaleźć panaceum, pozwoliły Erronowi funkcjonować w jakimś stopniu. To był pierwszy raz od bardzo, bardzo dawna, kiedy coś w tej kwestii ruszyło. Wszystko to było zasługą Elisy, która jako pierwsza zrozumiała, że obecność Gusevy jest im potrzebna wobec kryzysu z podróżnikami w czasie. Przepchnęła więc to, o co Black zabiegał od miesięcy, dzięki czemu już niedługo herosi mieli się udać w różne wymiary, by znaleźć składniki lub jakiekolwiek informacje na temat choroby trawiącej organizm jego ukochanej.
Poranek zaczął tak samo jak zawsze: ogarnął się i z samego rana ruszył do szpitala, by zjeść śniadanie obok nieprzytomnej Gusevy. Skontrolował przy okazji pracę pielęgniarek, które od jakiegoś czasu przestały zajmować się Larą w stopniu, jakiego Erron oczekiwał. Na szczęście po reprymendzie z jego strony, młode półboginie opiekujące się blondynką wróciły do odpowiedniego standardu, jednak przez brak zaufania z jego strony, spędzał on w szpitalu jeszcze więcej czasu niż wcześniej, a i tak bywał tu bardzo długo codziennie.
Dziś jednak nie mógł być przy niej tyle, ile chciał, gdyż musiał wykonać część swoich obowiązków, jakie zostały wyznaczone akurat na ten dzień. Po południu zatem udał się na patrol i nie było go aż do godzin wieczornych. Nieszczęśliwie złożyło się też tak, że wieczorem Guseva miała robioną kolejną serię badań, które miały skontrolować jej stan i być może znaleźć przyczynę jej choroby. Black nie wierzył w to, że dowiedzą się czegokolwiek nowego, gdyż schemat był zawsze ten sam: używali cholera wie jakiego sprzętu, wyniki wychodziły w normie, a Rosjanka dalej jak walczyła o życie, tak dalej o nie walczy. W pewnym momencie stracił zaufanie do technologii i zastanawiał się nawet nad alternatywnymi źródłami leczenia.
Wobec intensywnej pracy szpitala w ostatnim okresie, nie mógł zostać z Gusevą na badania, gdyż nie byli małżeństwem ani nie zarejestrowali się oficjalnie jako para w bazie herosów, przez co biurokratyczne sprawy stanęły między nimi. Nie wiedząc, co ma ze sobą zrobić, Erron udał się do baru, by przeczekać te kilka godzin badań i wrócić do Lary. Zamierzał spędzić z nią większą część nocy, tak jak miało to miejsce codziennie i wrócić koło 4 rano do mieszkania, by przespać godzinę i znów wrócić do obowiązków.
Nie spodziewał się jednak spotkać w pubie tej drugiej Lary, z przyszłości, która ostatnimi czasy kręciła się wokół niego i nie dawała mu spokoju (choć nie było już to tak intensywne jak na samym początku). Początkowo zamierzał ją zignorować i pójść w inne miejsce, ale za bardzo przypominała mu jego ukochaną, by tak ją po prostu zostawić. Podszedł więc do niej i usiadł naprzeciwko kwadratowego stołu, nie przejmując się tym, że równie dobrze mogła być z kimś umówiona.
- Śledzisz mnie? – zagaił, choć domyślał się, że akurat w tym przypadku było to zwyczajny zbieg okoliczności.
Zlustrował ją wzrokiem i musiał przyznać, że wyglądała znacznie lepiej niż jego ukochana. Wszystko oczywiście było kwestią tego, że ta Lara była przede wszystkim zdrowa i mogła zadbać o swój wygląd: włosy, makijaż czy ciało.
- Znaleźli już jakiś sposób na odesłanie was? – zapytał, by jakkolwiek podtrzymać rozmowę. Chodziło mu tylko o to, by usłyszeć głos ukochanej, a stety czy niestety, Guseva z innych czasów miała identyczny jak ten córki Sif, za którą tak bardzo tęsknił.
Lara Guseva
Lara Guseva
Re: Bar "U Bandyty Keitha" Czw 19 Paź 2023, 19:38

#12

Lara v2 odnajdywała się z tutejszych realiach coraz lepiej i tylko brak Blacka przy boku jej doskwierał. Starała się gdzieś tam być w jego okolicy, ale już nie tak namolnie jak pierwszego dnia. Robiła jednak coś innego, bo czasu wolnego to ona miała aż za nadto. Obserwowała sobie pracę szpitala, a zwłaszcza oddział tutejszej Lary. Za dni kilka zacznie dokładnie obserwować wizyty Errona, by wiedzieć, kiedy będzie miała okienko. A wtedy wiadomo, co może zrobić. Zabić tutejszą Larę, a dzięki temu mężczyzna nie będzie musiał już sztucznie udawać tych wszystkich oporów. Będzie już tylko jej, a na tym tylko jej zależało.
Niemniej nudno jej tu było, więc zawierała luźne znajomości. Głównie z mężczyznami, jednak po to jedynie, by zabić spędzony tu czas. W końcu właściwie jej jedyne zadanie to było nie opuszczać obozu i nie wszczynać burd. A ile można pić w samotności?
Umówiła się więc wieczorem w barze jednym z facetów poznanym dzień wcześniej. Domyślała się jak ten wieczór się zakończy i też nie zamierzała się tym przejmować. Chciała tylko Blacka, ale swoje potrzeby miała. Siedziała więc póki co sama w barze, bo przybyła na miejsce dobre pół godziny wcześniej. Zamówiła sobie drinka i czekała na swojego towarzysza.
Siłą rzeczy uśmiechnęła się na widok Errona, jak i fakt, że do niej podszedł i zagadał. Już zapomniała o tym, że na kogoś czekała.
- Chciałbyś - mruknęła tylko rozbawiona domyślając się, że nie pyta o to na poważnie. Zaraz jednak przewróciła oczami. - Gdyby tak było, to już by mnie tu nie było - wyjaśniła spokojnie. Zresztą podejrzewała, że gdyby znaleźli sposób, to cały obóz by o tym wiedział.
- Mam dla ciebie tylko chwilę, więc jak chcesz pogadać, to siadaj - wskazała na krzesło naprzeciwko ciekawa czy ta odmienna taktyka jakoś go nie poruszy. Nie chciała go? A co jakby zobaczył de facto swoją kobietę w ramionach innego? Jakby się poczuł? No i jak na zawołanie do baru i stoliku podszedł heros. Nie kto inny jak główny rywal Blacka o Larę, ale obecna tu blondynka nie miała o tym pojęcia. Guseva przywitała się z nim krótkim pocałunkiem pozwalając mężczyźnie wziąć ją w ramiona i nieco wymacać. W końcu poprosiła go o to, by usiadł przy barze i dał jej chwilę, a ten uśmiechnięty spełnił jej prośbę. Została więc znów sama z Erronem zajmując miejsce naprzeciw niego, jakby czekając aż powie co ma do powiedzenia. Choć z niemałą (chociaż skrywaną) satysfakcją obserwowała jego reakcje na to wszystko.
Erron Black
Erron Black
Re: Bar "U Bandyty Keitha" Pią 20 Paź 2023, 14:53

Black starał się unikać drugiej Lary, ponieważ jej obecność w obozie nie tylko go dekoncentrowała, ale też powodowała, że mimowolnie zaczął się zastanawiać, czy jest jakikolwiek sens czekać na Gusevę, która w dalszym ciągu nie poprawiła stanu zdrowia. Nie byli przecież małżeństwem, nie obiecywał jej miłości na śmierć i życie, ale ostatecznie cały czas przy niej trwał i mimo tego, że od dawna potrzebował nie tylko bliskości, ale też ulżenia swoim potrzebom seksualnym. Nigdy w żaden sposób życie go nie przetestowało tak, ale póki co syn Njorda zdawał egzamin i był wierny swojej Larze.
Chęć usłyszenia jej była większa, niż obawy o niebezpieczne rozwinięcie się ich relacji, więc siłą rzeczy zagadał do niej w barze. Ta oczywiście tryskała pewnością siebie, co z jednej strony go irytowało, a z drugiej w pewien sposób rozczuliło, bo co by nie mówić, przypominała bardzo tą Rosjankę, w której był zakochany po uszy.
- Może pozwolili ci zostać? Chuj ich wie – wzruszył ramionami, choć jak słusznie Lara zauważyła, gdyby faktycznie coś zostało ustalone w tej kwestii, to z dużym prawdopodobieństwem nie siedziałaby już przy nim tutaj, a balowała po prostu w swoim wymiarze, wracając przy tym do szarej rzeczywistości.
- Co, czekasz na kogoś? – udał obojętność w głosie, choć tak naprawdę trochę go to z jakiegoś powodu zirytowało, bo nawet jeśli zdawał sobie sprawę, że to nie jest jego Lara, tak oczekiwał bycia w centrum jej zainteresowania, a tymczasem zanosiło się na to, że otrzyma to ktoś inny.
Nie ma co się zatem dziwić, kiedy jego mina przybrała bardziej gniewny wyraz, kiedy zobaczył jak córka Sif obściskuje się z tym samym typem, który jeszcze kilka lat temu zarywał do jego ukochanej i nawet mimo odmów samej Rosjanki, czy nacisków ze strony syna Njorda dalej próbował jakoś dotrzeć do kobiety. Co prawda nie spoglądał na nich, gdy się obściskiwali, gdyż zdawał sobie sprawę, że to nie był jego biznes, ale sama świadomość tego, że jakiś facet mógł sobie łapać Larę za tyłek, nawet nie tą jego, wkurwiała go.
Spojrzał znów na blondynkę, gdy ta usiadła zadowolona naprzeciw niego i domyślał się, że owe zadowolenie nie wynikało stricte z pieszczoty, jaką otrzymała przed chwilą, a z reakcji Blacka, który ewidentnie pokazał, że nie jest mu to tak obojętne, jak starał się udowadniać przez ostatnie dni.
- Możesz mieć każdego, a zdecydowałaś się na tego pajaca? – uniósł lekko brew, udając zaskoczenie. - Moja Lara nawet by na niego nie spojrzała – puścił jej oczko, chcąc jej dogryźć w pewien sposób poprzez kolejne przyrównanie kobiety do nieprzytomnej ukochanej.
- Jak widać, nie jesteście aż tak podobne – rzucił niby bez głębszego kontekstu, ale jakby się tak zastanowić, to jakiś podtekst mógł w tym być. Jaki? To już kwestia interpretacji, ale warto było podywagować nad tym, gdyż Erron słynął z ironii, sarkazmu i inteligentnych obelg.
- Chciałem spytać, jak sobie radzisz, ale widzę, że beznadziejnie – spojrzał z małym rozbawieniem na cymbała, który siedział przy barze i czekał, aż łaskawie Lara zaszczyci go swoją uwagą, którą na razie poświęcała jedynie Blackowi.
W pewnym momencie kelnerka podeszła do ich stolika i położyła na nim bezalkoholowego drinka dla Blacka, a następnie nachyliła się i wskazała palcem na półboginię siedzącą kilka stolików dalej.
- To od niej – rzuciła tylko kelnerka, po czym odeszła, a sam Erron obejrzał się i dostrzegł Marcy Foley, córkę Hefajstosa, którą znał jedynie z widzenia.
Mężczyzna uśmiechnął się lekko i sugestywnie patrząc na Marcy, upił kilka łyków drinka, który pozytywnie go zaskoczył. Musiała znać jego preferencje, skoro wybrała wersję bezalkoholową, za którą Black optował, wszakże procenty tylko negatywnie wpływały na koncentrację i niewiele osób wiedziało o niemal całkowitej abstynencji syna Njorda. Sugestywnie nawet oblizał górną wargę, patrząc intensywnie na córkę Hefajstosa. A wszystko to na oczach Lary.
Lara Guseva
Lara Guseva
Re: Bar "U Bandyty Keitha" Pon 23 Paź 2023, 20:18

- Może tak? W końcu wszyscy widzą, jak za mną tęsknisz. Może zarządcy doszli do wniosku, że jak będziesz miał mnie, to odpuścisz sobie walkę ze sztucznie pompowanym trupem i im wszystkim ulżysz - prowokowała go, choć biorąc obozowe pogłoski, że kilkukrotnie zachęcano go do odłączenia Lary, taka wizja wcale nie musiała być przecież daleka od prawdy. Mówili o bogach i generale, który miał inne problemy jak martwa Rosjanka. Może było w tym ziarnko prawdy?
- Tak - odpowiedziała krótko, bo nie było nad czym tu rozprawiać. Jeśli liczył na to, że będzie do niego wzdychała z daleka niczym Romilda w Harrym Potterze, to się grubo mylił. Usidli go w ten czy inny sposób. teraz sprawdzała inną taktykę, a poza tym swoje potrzeby miała i zamierzała je realizować. Z nim czy bez niego.
- To ciekawe... Bo zdjęcia, które widziałam mówiły co innego. No chyba, że robiąc sobie z nim nagie zdjęcia w łóżku czy wypinając do niego dupę, na niego nie patrzyła. To wtedy by się zgadzało - uśmiechnęła się lekko, choć złośliwie. Niemniej nie kłamała w tym momencie, bo takie fotki widziała. Inna sprawa, że nie wiedziała, iż heros był głównym rywalem Errona. Wszak wiedziała po sobie, że zakonnicą nie była i seks lubiła. Jego Lara na pewno się nie różniła, co pokazał jej już w szpitalu. Czy go tym wkurwi? Pewnie tak, ale widać było po niej, że nie kłamała. Czy wkurwi się na nią czy na typa przy barze? Była ciekawa i nie żałowałaby jakoś mocno, gdyby półbóg przy barze dostał zaraz w mordę z tej złości.
- Mhm, nie ja się wkurwiam, bo odkryłam coś, czego nie wiedziałam o swojej dziewczynie - zaśmiała się cicho, gdy stwierdził, że radzi sobie beznadziejnie. Mógł sobie udawać, ale widziała jak ten typ działał jemu na nerwy i to nie tylko przez jego Larę, ale i przez nią.
I ona się obejrzała, gdy kelnerka wskazała kobietę, która wysłała Blackowi drinka. Spojrzała na nią kpiącym spojrzeniem, a następnie wróciła do Errona, którego szopkę obserwowała rozbawiona, czego zresztą nie kryła.
- I ty mówisz o beznadziejności? Ja przynajmniej wybrałam przystojnego, umięśnionego faceta i jeśli wierzyć słowom twojej dziewczyny, które mu mówiła, zajebistego w łóżku. Ty za to oblizujesz się do laski, która wygląda jak mops, któremu po ryju przejechał pick-up. No, niezły ten twój podryw - zakpiła z niego i upiła nieco swojego drinka.
Erron Black
Erron Black
Re: Bar "U Bandyty Keitha" Wto 24 Paź 2023, 14:00

Lara była bezczelna, ale to akurat było u niej normalne, więc w żaden sposób ta postawa Errona nie dziwiła. Nie prowokowało go też to, w jaki sposób wypowiadała się o samej sobie z tej rzeczywistości, bo już pierwszego dnia pobytu tutaj zdradziła swoje prawdziwe zamiary. Chciała Blacka i była gotowa zrobić bardzo wiele, by należał tylko do niej. Stąd między innymi częstsze wizyty Errona w szpitalu, który niejako pilnował nieprzytomnej ukochanej, żeby czasem coś głupiego nie wpadło do głowy Larze v2. Co prawda raz ją przestrzegł, że jeśli coś się stanie Gusevie, to syn Njorda będzie mieć ogromny żal, ale może wcale sobie z tego nic nie robiła?
Blondyn udawał spokojnego, ale w rzeczywistości trochę się zagotował, gdy usłyszał o domniemanych nagich zdjęciach Lary, w posiadaniu których był ten pajac. Chciał wierzyć, że nie jest to prawda, jednak coś mu podpowiadało, że akurat w tej kwestii podróżniczka w czasie nie kłamie. Zabolało go to tym bardziej, że sam nie otrzymał zbyt wielu takich zdjęć od ukochanej, nie wspominając już o tym, że nigdy nie robili sobie ich wspólnie. A tutaj wychodziło na to, że nie dość, że ten cymbał dostał kawał fapfolderu od Rosjanki, to jeszcze uczestniczył w części sesji. Z drugiej strony, mogło to być tak dawno i tak niewiele, że nie było się o co wkurzać, no ale Erron już swoje pomyślał.
- Każdy kiedyś zrobił coś głupiego – skwitował to ze wzruszeniem ramionami, bo co mu innego zostało? Nie chciał dać Gusevie satysfakcji z tego, że wyprowadziła go z równowagi, dlatego udawał spokojnego, choć tak naprawdę miał ochotę spuścić temu gogusiowi brutalny wpierdol.
- Fakt, ja się wkurwiam, bo im bliżej cię poznaję, tym gorsze mam o tobie zdanie – odpowiedział kąśliwie, acz było w tym ziarno prawdy. Lara, choć była wredną suką bardzo często, dla niego potrafiła być trochę inna, zwłaszcza kiedy już byli świadomi, co ich tak naprawdę łączy. Tymczasem ta Guseva nie dość, że prowokowała go, to jeszcze nie robiła sobie nic z tego, że Blackowi nie jest na rękę to, by ta sypiała z kimś innym. Oczywiście miała pełne prawo do realizowania swoich potrzeb, ale dość słabo wyglądało to, że córka Sif była zainteresowana Erronem, po czym tego samego dnia wypinała dupę w kierunku innego gościa bez żadnych zahamowań.
Na całe szczęście do wszystkiego wtrąciła się Marcy, która kiedyś próbowała do niego startować, ale szybko sobie odpuściła z niewiadomych przyczyn. Black przecież nigdy otwarcie jej nie odrzucił. Może założyła, że w jego guście są cycate blondynki, a nie „mopsy” jak to określiła Lara v2?
Upił kolejny łyk drinka i uśmiechnął się cynicznie do córki Sif.
- Widzisz, to jest ta różnica między nami. Ja się uśmiecham, czasem oblizuję albo poruszę brwiami. Ty dajesz dupy – uśmiechnął się szerzej, dzięki czemu teraz Guseva nie powinna mieć problemu z wychwyceniem sarkazmu w jego słowach. - Myślałem, że na ciebie trzeba sobie zasłużyć – znów prztyczek w nos, ale skoro Rosjanka sama chciała bawić się w taki sposób, to dlaczego Black miałby się wstrzymywać. Początkowo próbował być w miarę spokojny, ale skoro go celowo prowokowała i jeszcze miała czelność naśmiewać się z niego, podczas gdy sama oddała się w ramiona innego, to coś było nie tak.
- Dobrze, że cię wtedy nie przeleciałem. Żadna satysfakcja z posiadania kogoś, kogo jak widać – spojrzał na pajaca przy barze. - mogą mieć wszyscy – zakończył i znów uśmiechnął się, tym razem w najbardziej cyniczny sposób w jaki się tylko dało.
Lara Guseva
Lara Guseva
Re: Bar "U Bandyty Keitha" Sro 01 Lis 2023, 20:23

Prychnęła rozbawiona na jego słowa. Nie żeby ją to trochę nie zabolało, ale nie da tego przecież po sobie poznać. Chciała go desperacko, ale nie zniży się do płaszczenia się przed nim. Bardziej zastosuje różne fortele, by dostać to, co chce.
- Już zapomniałeś jaka była ona na początku, co? Przez lata przyjaźni zamydliło ci oczy i kolorujesz przeszłość? Takie jesteśmy i choć kocham twoją kopię dałeś mi jasno do zrozumienia, że nie jesteś nim. Więc nie traktuję ciebie jak jego - zrobiła krótką pauzę uciekając w bok wzrokiem. - A przynajmniej próbuję - mruknęła sama do siebie emocjonalnie mając nadzieję, że to złagodzi nieco ten obraz. Chciała go i zrobi wszystko (albo prawie) żeby dostać to, czego chce. A aktorką była naprawdę niezłą.
Uśmiechnęła się w podobny sposób do niego.
- Widzisz, tylko on na mnie zasłużył. Robił wszystko, co mu kazałam i zrobi jeszcze więcej, by mnie dostać. Ty za to chciałeś, bym się przed tobą płaszczyła, byś łaskawie mnie dotknął. Erron... Kocham cię... - ostatnie słowa mówiła łagodniej, nim zrobiła pauzę. - Czy kocham twoją kopię, nieważne. Tak czy inaczej nie będę się poniżać dla twojej uciechy, przykro mi. Gdybyś był mną zainteresowany... - wzruszyła lekko ramionami uśmiechając się delikatnie w typowy dla Lary sposób. Kolejnego jego komentarza jednak po tym się nie spodziewała.
- I ty mówisz o gorszym zdaniu? Dopierdalasz mi na każdym kroku, bo co? Bo śmiałam ciebie kochać, naprawdę? Nie mogą mieć mnie wszyscy, tylko ten, który na to zasłuży. A on robi wszystko, by nim być i mną nie pomiata jak ty. Dobrze wiesz, że wolałabym ciebie. Zawsze wybrałabym ciebie, ale mi na to nie pozwalasz - westchnęła ciężko patrząc na niego niemal z bólem w oczach.
Lara dopiła szybko swojego drinka i wstała od stolika, nim odeszła do baru, odezwała się raz jeszcze.
- Najgorszemu wrogowi nie życzę odczuwania takiego bólu, jakiego ja doświadczyłam. I mimo wszystko, że widzę w tym okazję, nie życzę tobie tego bólu, choć wiem niestety jak ta historia się skończy - powiedziała łagodnie, po czym poszła do baru. Umiała grać i doskonale o tym wiedziała.

ZT x2
Sponsored content
Re: Bar "U Bandyty Keitha"

Bar "U Bandyty Keitha"
Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Powrót do góry
Strona 3 z 3Idź do strony : Previous  1, 2, 3
Similar topics
-
» Bar "U Bandyty Keitha"



Pozwolenia na tym forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
 :: Obóz i okolice :: Dzielnica Nordycka-
Skocz do: