The Red Hook - Detroit (Michigan) DpyVgeN
The Red Hook - Detroit (Michigan) FhMiHSP


 

The Red Hook - Detroit (Michigan)

Zachary Knight
Zachary Knight
The Red Hook - Detroit (Michigan) Nie 14 Kwi 2019, 18:53

Zachary Knight
Zachary Knight
Re: The Red Hook - Detroit (Michigan) Nie 14 Kwi 2019, 21:53

Dzisiaj... był dobry dzień. Był po udanej misji, więc miał chwilę wolnego, zanim będzie musiał wrócić do siedziby. A do tego myśli, które zazwyczaj były zza pewnego rodzaju mgłą, stały się bardziej przejrzyste, przez co Zachary czuł się bardziej pewny siebie, bardziej... przy kontroli. Nie, żeby zazwyczaj nie był, bo był. A przynajmniej tak uważał. Bo mimo wszystko doskonale zdawał sobie sprawę, że przez ostatnie parę lat nie należał do najstabilniejszych osób. Był skory do wybuchów emocji, bardziej gniewu niż innych, lecz panował nad nimi. Jak tylko zdał sobie z tego sprawę.
Co było lepiej niż siedem lat temu.
I może dlatego tutaj teraz przyszedł? Był w okolicy i jakoś wzięło go na nostalgiczne wspominki. Przypominał sobie jak ze swoim przyjaciółmi często wykradał się z obozu właśnie w te okolice, gdy czuli się śmielsi i chcieli zaznać przygody z jednoczesnym odczuciem normalnego życia. W końcu to robili normalni nastolatkowie, chodzili do kawiarni, aby spędzić miło czas. Nie musieli uciekać przed potworami, chodzić na misje, gdzie w każdej chwili mogli umrzeć czy trenować każdego dnia, aby przetrwać. Mogli być zwykłymi śmiertelnikami, martwiącymi się o swoje oceny czy status związku.
Ehh... takie proste lecz bezpieczne życie.
- Cappuccino, poproszę. - powiedział Zachary, płacąc dziewczynie zza ladą odpowiednią kwotę z jakimś tam napiwkiem. Nie pamiętał jej, więc musiała być tutaj nowa. A to odpowiadało półbogowi. Mniejsza szansa, że ktoś przypadkiem wydałby go obozowi, który uważał go za martwego. Jaki był jego status u bogów, tego nie wiedział. Może oni też tak myśleli lub może po prostu go ignorowali, bo co mają się martwić jednym, niestabilnym synem Ateny. Był dla nich jednym z wielu pionków z ich gierkach. Kolejną ofiarą, mającą ich zabawić.
- Przestań, przyszedłeś tutaj cieszyć się filiżanką kawy. Nie rozmyślać o nich. - skarcił siebie w myślach Knight, po czym poszedł szukać wolnego miejsca. O tej porze był tutaj wyjątkowy ruch, głównie studentów, ale znalazł jakiś wolny stolik. Przyśpieszył lekko kroku, aby ktoś przed nim nie zajął miejsca. A gdy już usiadł, to wyciągnął sobie niedawno zaczętą książkę. Czytanie zawsze było dobrym sposobem na spędzenie tej wolnej chwili.
Aiden DuVine
Aiden DuVine
Re: The Red Hook - Detroit (Michigan) Nie 14 Kwi 2019, 22:40

Herbata z dala od obozu. Właśnie tego potrzebował chłopak. Gdzieś, gdzie niespecjalnie przeszkadzać mu będzie ta cała panująca wokół wrzawa czy zamęt. Musiał troszeczkę odsapnąć. Tak wiele rzeczy wydarzyło się w tak krótkim czasie. Nowe praktyki w szpitalu, dużo siermiężnych i wyczerpujących treningów i jeszcze nadganianie materiału mitologicznego. Problem z nim był taki, że niespecjalnie było wiadomo, którym podaniom wierzyć. W jednym coś miało trzy głowy, w innym tylko jedną, ale trzy oblicza na niej, a jeszcze w innym jeszcze większą liczbę. Ciężko przygotować się na jakąkolwiek walkę nie znając tak naprawdę żadnych konkretów. Lekko przesadzał, kilka konkretów miał. Jeden bankowo – wszyscy prędzej czy później znajdą się w hadesie, a niestety oni przez wzgląd na czasy w jakich żyją nie zapiszą się na kartach historii w żaden sposób. Na pewno nie przez ten, przez jaki praktycznie ochraniają ludzkość.  
Wchodząc do kawiarni poprawił za duży sweter w kolorze ciemnego burgundu i skinął głową w kierunku ekspedientki. Nie wyglądał dziś jakoś specjalnie. Standardowe białe trampki silnie kontrastowały z czernią spodni rozdartych w okolicach kolan. Generalnie standardowy dół z wymienialna górą. Podciągnął rękawy do ramion odsłaniając tatuaż odwzorowujący granicę francusko-włoską. Dla większości ludzi był nieudolnie wykonaną, powykrzywianą linią. Tylko on i jego najbliższy krąg przyjaciół znał historię towarzyszącą temu dziełu.  
Podszedł do lady z odgórnym przeświadczeniem, że nie chce zamawiać kawy. Nie przepadał za jej smakiem. Dodatkowo niespecjalnie przepadał za cukrem, dlatego większość rzeczy pijał niesłodzonych. Kawę wypić bez cukru było dla niego wyczynem. Dodatkowo teina uważana była za środek mocniejszy niż kofeina. A przynajmniej tak sobie tłumaczył.  
- Zieloną herbatę z hibiskusem poproszę. - Posłał dziewczynie ciepły uśmiech, a kiedy już otrzymał swój produkt przekazał jej pieniądze. Rozpoczął poszukiwania wolnego stolika. Od razu zlokalizował wolne miejsce, a kładąc herbatę na stolik wyciągnął skrywaną pod grubą warstwą swetra książkę. Czas odosobnienia pozwalał mu na niewinną chwilę przyjemności jaką była lektura niezwiązana kompletnie z tym co dzieje się w obozie. Książka też nie zawierała w sobie specjalnie dużo treści pisanej. Był to photobook sztuki sakralnej. Dość osobliwe hobby, które mimo wszystko tliło się gdzieś w środku chłopaka. Piękno tego, jak ludzie w tak różny, a jednocześnie podobny do siebie sposób przedstawiają to co ich zdaniem daje im siłę i nadaje sens ich życiu było ogromną przyjemnością. Jednocześnie lubił to podziwiać ze względu na swoją półboską cząstkę pychy, która czasem rozsierdzona potrafiła palić wnętrzności z zazdrości. Zabawne, że akurat właśnie ten z grzechów głównych budził się w nim, kiedy ten oglądał różnej maści freski.  
Otwierając książkę wyciągnął rękę w kierunku herbaty. Dotykając filiżanki odczuł dyskomfort spowodowany zbyt wysoką temperaturą. Rozejrzał się dokładnie o pomieszczeniu, czy aby na pewno nikt się na niego nie patrzy, po czym uniósł nieznacznie swoją dłoń nad filiżankę i skupiając swoją wolę wyobrażał sobie jak herbata stygnie. Nie musiała być lodowata, wystarczyła letnia. Strużka pary, która wcześniej unosiła się znad filiżanki zniknęła, a chłopak delikatnie się uśmiechnął.  
Tym co mogło dać się we znaki był ogarniający najbliższą okolicę blondyna chłód. Niestety, akurat nad tym nie mógł zapanować. Zimno zawsze za nim kroczyło i było jak cień. Nie można było pozbawić się cienia, tak nie można było pozbawić się tej zdolności. Efekt chłodu o tyle o ile nie oddziaływał na Aidena, to wszelkiej maści półbogowie, którzy nie byli odporni na zmiany temperatur czy też śmiertelnicy byli w stanie zauważyć różnicę. Skrycie w sercu liczył, że ktoś powiąże to z przeciągiem, powodowanym przy wchodzeniu i wychodzeniu z kawiarni niźli z tym, że ów chłód może epatować od chłopaka.  Pociągnął pierwszy, dość duży łyk po czym na jego twarzy wymalował się wyraz opowiadający historię tego jak piękne było to doznanie. Po prostu uwielbiał herbatę.
Lancelot A. M. Ouvert-Roi
Lancelot A. M. Ouvert-Roi
Re: The Red Hook - Detroit (Michigan) Pon 13 Maj 2019, 02:53



Praca w szpitalu szczególnie ostatnim czasem bywała wykańczająca. Dwie specjalizacje mocno dawały w kości i każda możliwość wyrwania się ze smutnej, szpitalnej i pachnącej rumiankiem szpitalnej codzienności była mile widziana. Z ulubionym tomikiem legend i baśni Lancelot opuścił swój pokój prawie niezauważalny przez nikogo. Początkowo siedział na pobliskich polanach szukając wytchnienia wśród łącznika pomiędzy tym światem, a światem, w którym żyła jego matka. Z drugiej zaś strony rośliny zawsze sprawiały, że czuł się lepiej. Jakoś tak w przedziwny sposób poprawiały mu humor.  
Długo nie musiał się zastanawiać, gdzie chciałby napić się kawy. W tej okolicy było tylko jedno miejsce tak obskurne a z drugiej strony niesamowicie tajemnicze, że Lance mógłby chcieć w nim spędzić czas. Wrodzony pedantyzm czasami przeszkadzał mi zjeść czegoś w miejscu, które najzwyczajniej w świecie było w lekkim rozgardiaszu. Niemniej jednak owa zasada obowiązywała do pewnego mementu. Potem, było już jedynie zaintrygowanie, dlaczego tak jest.  
Lancelot wyglądał dziś bardzo swobodnie. Bez lekarskiego kitla i białych spodni, które były ewidentnie za duże na niego. W sumie odpoczywał również od tych cholernych drewniaków, które ustawicznie piją w palce swoją wygodą. I ta cisza... No względna, bo co paręnaście minut przemknął jakiś pojedynczy samochód.  
Wszedł do środka i uśmiechnął się ciepło w kierunku ekspedientki. Zamówił szybko latte i usiadł na wolnym miejscu ze szklanką wyśmienitej kawy.  
W kieszeni jego przydługiego, nawet jak na swoje rozmiary kardiganu znajdował się stetoskop. Od studiów nie rozstał się z nim nawet na moment. Zbiegiem okoliczności jadąc na ogólny test lekarski, który jest egzaminem ciężkim i predestynującym całą dalszą karierę w autobusie zdarzył się wypadek. Jeden z pasażerów dostał ataku serca, a chłopak jadąc na egzamin udzielił mu pierwszej pomocy. Ot, historia jak ich mało. I choć stetoskop wtedy nie był niezbędny, to ustawicznie mu o tym przypomina, że takie sytuacje się zdarzają.  
Praca lekarza w ogóle jest zatrważająco zajmująca szczególnie w czasie wolnym. Dochodzisz do takiego wniosku w momencie, w którym zamiast oglądać Netflix ty czytasz historie choroby, w pokoju lekarskim, leżąc na kozetce.  
Upił łyk kawy i przeczesał włosy palcami odgarniając niesforne kosmyki na bok. Biorąc głęboki oddech wstrzymał na kilka sekund gaz w płucach wypuszczając dopiero po momencie. Relaks... Tego właśnie potrzebował.  
Veronica Fincher
Veronica Fincher
Re: The Red Hook - Detroit (Michigan) Pon 13 Maj 2019, 14:33

The Red Hook - Detroit (Michigan) JMi9aKm

Kilka dni temu Ronnie wróciła do kraju. Nuda, rutyna i brak intensywnych uczuć popchnęły dziewczę do konkluzji, iż przecież nie może przesiedzieć na wrzosowiskach reszty swojego życia. Potrzebowała zajęcia tak samo jak powietrza czy jedzenia. Przez pierwsze dni świetnie się bawiła w swoim towarzystwie, jednakże później było coraz gorzej. Co ciekawe, nie potrafiła nawet pozbierać myśli w jedną, spójną całość. Miała za dużo czasu na wewnętrzne powroty do przeszłości i katowanie się w kółko tymi samymi wydarzeniami. Wyjazd miał być odpoczynkiem, a nie torturą. Dlatego też z zadowoleniem wróciła do swojego pokoju w siedzibie NoGods. Niestety tam również długo nie posiedziała, ponieważ myśli, które nawiedzały ją w samotni, podsunęły Fincher pewien pomysł. Korzystając z braku misji, stwierdziła, że pojawi się w okolicy, w której ostatni raz była dwa lata temu, jeżeli nie policzymy odwiedzin w snach czy owych wspomnieniach. Zastanawiała się jak tego typu podróż na nią wpłynie i bardzo chciała to sprawdzić.
Tego dnia miała na sobie białe futro, które sięgało aż do kolan. Nogi Ronnie odziane były w materiałowe, beżowe spodnie, które rozszerzały się na nogawkach. Hesperia zdecydowała się na białe, wysokie szpilki, które wynosiły jej osobę ponad szarą masę, jaka toczyła się po ulicach.  Pod futrem miała biały golf, a na jej dekolcie znajdował się niewielki naszyjnik ze złotą różą. Veronica zdecydowanie postanowiła wyróżniać się z tłumu, emanowała energią godną niezbyt sławnego celebryty, który w końcu mógł znaleźć się na czerwonym dywanie. Jej malinowe usta błyszczały, dzięki warstwie błyszczyku, a rzęsy zostały podkreślone najlepszym tuszem, jaki miała. Zdecydowanie chciała pokazać samą siebie z najlepszej strony, zupełnie jakby liczyła, że wpadnie na kogoś znajomego w okolicy. Na nią.
W pewnym momencie zatrzymała się obok znajomej kawiarni. Gdy przeczucie nakazało jej wejść do środka, to aż nie mogła uwierzyć własnym oczom. Po przekroczeniu progu ujrzała swój słodko-gorzki prezent i uśmiechnęła się pod nosem. Nie była to może sama Różyczka, ale spotkanie jej brata zaliczało się do znaków od losu. Kiedy Hess zamówiła kawę i ślicznie poprosiła, aby kelnerka zaniosła zamówienie do wskazanego przez Ronnie stolika, powoli podążyła w stronę Lancelota. Delikatnie przejechała palcami po oparciu jego krzesła, a potem, zanim w końcu usiadła, przesunęła opuszkami po stoliku, przy którym siedział.
- Kogo my tu mamy?- spytała i założyła nogę na nogę, obserwując dokładnie lico mężczyzny.
Następnie obdarzyła go jednym ze swoich niepokojących uśmiechów. W milczeniu analizowała aparycję obozowicza, chcąc zobaczyć jak bardzo się zmienił od czasu jej odejścia. Następnie wyciągnęła w jego stronę paczkę papierosów, gdyby jednak chciał się poczęstować, ponieważ sama zamierzała zaraz zapalić.
Lancelot A. M. Ouvert-Roi
Lancelot A. M. Ouvert-Roi
Re: The Red Hook - Detroit (Michigan) Czw 16 Maj 2019, 02:11



Było wiele sposobów na koszmary. Kubek melisy albo gorącego mleka, wyciszenie umysłu czy też spanie w chłodniejszym pomieszczeniu. Niemniej jednak nie każdej mary nocnej szło się pozbyć w ten sposób i najwidoczniej niektóre potrafiły wracać po dłuższym czasie.  
Uczucie, które pojawiło się w Lancie przy pierwszym spojrzeniu w kierunku dziewczyny było mieszanką wybuchowa. Z jednej strony kompletnie nie mógł uwierzyć, że znowu ją widzi. Z tą nocną marą powrócił każdy koszmar jego życia, każde nienawistne czy złe wspomnienie. Powróciła również przedziwna żądza zemsty. Z drugiej strony jednak był dość opanowany i czuł się jakby oczekiwał na ten rozdział w swoim życiu. Gdzieś na dnie jego podświadomości czaiła się idea tego, że Veronica kiedyś powróci. Jednak czego ona oczekiwała i co planowała.  
Swoje kroki skierowała w jego kierunku. Lancelot zacisnął mocniej, żeby co skutkowało mocniejszym zarysowaniem się kości policzkowych na jego twarzy, a tym samym wyglądał na odrobinę bardziej spiętego niż zwykle. Mimo to wykrzywił swoją twarz w grymasie mającym zapewne przypominać uśmiech. Zdecydowanie było to coś na kształt śmiejącej się twarzy, ale było tym samym tak wykarykaturzone i wyolbrzymione, że aż śmieszne.  
Zakładać coś w swoich myślach, a zderzyć się z tym niespodziewanie to niestety dwie różne rzeczy i choć Lancelot we własnych imaginacjach stawał przed spotkaniem z Ronnie to stanie dosłownie w tym momencie przed faktem dokonanym nie sprawiało, że czuł się jakby miał plan. Wiedział jedno... Jeśli dojdzie do ewentualnej konfrontacji nie daruje dziewczynie. Dla niego dziewczyna zawsze była nieobliczalna i nie wiedział czego ma się po niej spodziewać.  
- Widzę, że oboje z nas spotkał dziś nieprzyjemny prezent. - Parsknął w jej kierunku.  
Pierwszy raz w życiu Ouvert-Roi nie zamierzał się przejmować etykietą czy jakimiś podstawowymi konwenansami. W jego głowie od kilku minut panował totalny bałagan. Tona pytań i ani jednej odpowiedzi.  
Odkręcił się w jej kierunku patrząc się jej prosto w oczy. Na sam początek miał już pytanie otwierające bezdenny worek znaków zapytania.  
- Co ty tu na Zeusa robisz...
Wiedział, że po niej nie ma co się spodziewać jakiejś klarownej czy sensownej odpowiedzi. Z drugiej strony może zamierzała uszczknąć choć rąbka tajemnicy. Lancelot nigdy nie lubił tego dziewuszyska, jak miał w zwyczaju nazywać Fincher. Była niezłym ziółkiem i mieszała dość porządnie w relacji jego i Rose, a tego nie mógł wybaczyć. No i przede wszystkim mieszała też Rose w głowie. Na samo wspomnienie przebiegł go zimny dreszcz, a ręce zwinęły się w pięści. W żadnym wypadku nie miał zamiaru uderzyć kobiety, aż tak pochłonięty nienawiścią nie był. Była to raczej czysta afirmacja gniewu przez jego organizm.
Veronica Fincher
Veronica Fincher
Re: The Red Hook - Detroit (Michigan) Sro 22 Maj 2019, 16:18

The Red Hook - Detroit (Michigan) JMi9aKm

Veronica nie była osobą, którą zwykły dręczyć koszmary, albowiem to w stanie świadomości i przebudzenia cierpiała najbardziej. Mary senne trzymały się od niej z daleka, a sen stał się dla dziewczęcia w pewnym momencie swoistą ucieczką od rzeczywistości i jedynym miejscem, gdzie mogła w pełni zapomnieć o wszystkim, co dręczyło jej umęczoną duszę. Zasypianie było słodką podróżą, ponieważ nocne fantazje Ronnie znajdowały się zawsze na innej płaszczyźnie, miejscu dalekim od przykrych wspomnień. Choć w marzeniach odwiedzały ją upragnione osoby, związane z jej dawnym życiem, tak nigdy nie sprawiały problemów w sennych wizjach Fincher. W snach to właśnie ona spełniała wszystkie najgłębsze pragnienia, życzenia i zachcianki- Veronica była koszmarem, którego doświadczały projekcje ukochanych osób, za każdym razem, gdy oddawała się w objęcia Morfeusza.
Dlatego też Hesperię nie zdziwiło spojrzenie, którym obdarzył ją brat ukochanej. Już nieraz doświadczała takiego zachowania czy to w snach, czy na jawie. W tamtym momencie poczuła politowanie i pokręciła głową, przysuwając paczkę z powrotem do siebie. Wyciągnęła jednego papierosa, a potem wsadziła go do ust, szukając w tym samym czasie zapalniczki. Kompletnie ignorowała rozmówcę, dopóki nie usłyszała jego głosu. Uśmiechnęła się sama do siebie, uważając aby używka nie wypadła jej z ust, i pokręciła głową. Była teraz stuprocentowo pewna, iż mężczyzna nie wyleczył się z nienawiści do niej, a szkoda, bo tylko utrudniał w ten sposób życie blondynki.
Kiedy znalazła zapalniczkę, to odpaliła papierosa, a potem zaciągnęła się nim oraz postanowiła skomentować kwestię nieprzyjemnego prezentu:
- Też się cieszę, że cię widzę.
Dym z jej ust poleciał prosto na twarz Lancelota, a Veronica z zadowoleniem obserwowała jak stworzona przez nią szarawa, cuchnąca chmura wchodzi w przestrzeń osobistą wrogo nastawionego obozowicza. Starała się nie odrywać wzroku od jego spiętej postaci, ponieważ czerpała z negatywnych emocji jakąś chorą satysfakcję. Możliwe nawet, że gdyby ją uderzył, to nie miałaby mu tego za złe. Samo doprowadzenie dobrodusznego Lanciego do takiego stanu byłoby niezwykle zadowalającą rekompensatą. Lubiła wywoływać w innych silne, skrajne uczucia, a kumulacja nienawiści wprowadzająca mężczyznę w osobliwy stan ekstazy, w którym skrzywdziłby Veronicę, zaliczałaby się do zwycięstwa blondynki nad bratem Różyczki.
- Tatusia w to nie mieszaj- powiedziała na wzmiankę o Zeusie, a potem dodała- Jak to co? Odwiedzam starego znajomego.
Znów zaciągnęła się papierosem, powodując wciągnięcie trującego dymu do płuc, a potem powoli wypuściła go z ust, zupełnie jakby razem z nim pozbywała się wszystkich problemów. Jednakże jedno z jej największych utrapień, znajdowało się właśnie przed nią. Lancelot stał na drodze szczęścia Fincher, a ona nie zamierzała kolejny raz przegrać. Pragnęła brutalnie, pogwałcając wszelką etykę, zabrać to, co należy do niej.
- Tak w ogóle… Co u siostry?- spytała, postanawiając wbić kolejną szpilkę w opanowanie rozmówcy i sprowokować go do agresywnej reakcji.
Sponsored content
Re: The Red Hook - Detroit (Michigan)

The Red Hook - Detroit (Michigan)
Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Powrót do góry
Strona 1 z 1
Similar topics
-
» ZOO - Detroit (Michigan)
» Pub "The Requiem" - Detroit (Michigan)
» Centrum Detroit (Michigan)
» Port Lotniczy - Detroit (Michigan)
» Waterloo Township, Michigan



Pozwolenia na tym forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
 :: OFFTOP :: Archiwum :: Fabuła-
Skocz do: