ZOO - Detroit (Michigan) DpyVgeN
ZOO - Detroit (Michigan) FhMiHSP


 

ZOO - Detroit (Michigan)

Aiden DuVine
Aiden DuVine
ZOO - Detroit (Michigan) Czw 30 Maj 2019, 23:28

ZOO - Detroit (Michigan) Detroit-zoo-435x341
Aiden DuVine
Aiden DuVine
Re: ZOO - Detroit (Michigan) Pią 31 Maj 2019, 00:24



Aiden od dłuższego czasu włóczył się po obozie z zamysłem jakiejkolwiek wycieczki, którą mógłby sobie zorganizować. Codzienność obozowa w ostatnim czasie go mierziła i jedynie spotkania o zabarwieniu kulinarnym z Savio sprawiały, że czuł się lepiej. By przerwać tę monotonię i spędzić trochę więcej czasu z Włochem wpadł koniec końców na pomysł spontanicznego wypadu do Detroit, a konkretniej do ogrodu zoologicznego. Już od jakiegoś czasu planował się tam wybrać ze względu na fakt dość bogatej kolekcji zwierząt arktycznych. Z nich wszystkich wiadomym było oczywiście na punkcie których blondyn ma kompletnego bzika.  
Pingwiny były czystym uosobieniem spełnienia marzeń chłopaka. W swoim uroczym i niezdarnym stylu bycia były dodatkowo tak słodkie i niewinne, że nie sposób było ich nie kochać - przynajmniej zdaniem chłopaka. I choć może zabrzmieć to dziecinnie i dość infantylnie, to Aiden wciąż w swoim pokoju trzymał stare zabawki, które były właśnie pluszowymi nielotami. Z czasem, kiedy już dorastał potrafił zawsze zorganizować sobie jakiś element garderoby, który zawierał taki motyw. Chociażby na ten przykład teraz – Na sobie miał jeansowe szorty, które w bardzo letniej edycji stroju chłopaka, której nie zwykł nosić nawet w najgorętsze dni, zostały dopełnione poprzez krótkie, miętowe trampki. Skoro już wspomniałem o motywie pingwina pojawił się on na brudno błękitnej koszuli z krótkim rękawem, na której właśnie to rozsiane były urocze twarzyczki pingwinów. Fakt - wyglądał jak duże dziecko, ale w tym przypadku absolutnie się tego nie wstydził. Znajdował się w najlepszym, doborowym towarzystwie i mógł trochę się powygłupiać, nawet jeśli ta koszula na stałe znajdowała się w jego szafie.  
Wysiadając z autobusu razem z wysokim Włochem założył na nos okulary przeciwsłoneczne. Naprawdę... Nienawidzę lata. I faktycznie jego ciało niespecjalnie również przepadało za ciepłotą. On nigdy nie opalał się na brązowo - zawsze wyglądał jak gigantyczna malina, a skóra potrafiła schodzić z niego całymi płatami. Nie było też znaczenia czy jest stopni czternaście czy trzydzieści cztery zawsze, ale to zawsze ta porcelanowo-śnieżna skóra łapała najmniejsze problemy reagując szlachetnym zabarwieniem.  
- Lato... - Zwrócił się do Savio, przeciągając się na przystanku, tuż pod wejściem do zoo. - Nie przepadamy za sobą. - Wskazał na niebo i zjechał palcem na dół ukazując bezchmurne błękitne niebo. - Meh... Brakuje mi śniegu.  
Poprawił koszulę i spojrzał w kierunku Savio. Był bardzo zadowolony, że w sumie nie odrzucił od niego propozycji wycieczki. Ostatnio jakoś ich więzy się zacieśniały i sam Aiden czuł, że jest to początek całkiem porządnej i dobrze budującej się przyjaźni.  
Przeczesał włosy ręką i ruszył w kierunku bramy do zoo oglądając się na Savio. Rzucił mu lekko wyczekujące spojrzenie połączone z ciepłym uśmiechem, co było dość osobliwym zjawiskiem. Oczywiście Elmo nie miał, jak zobaczyć wzroku blondyna, ze względu na ciemne okulary, które spokojnie spoczywały na jego nosie.  
Pogoda sprzyjała wypadowi na otwarty teren, toteż Aiden był w niesamowicie pozytywnym nastroju naładowany pozytywną energią. Wyczekiwał od jakiegoś czasu tego wypadu i o to stało się. Uśmiech planował nie znikać z jego bladziutkiej twarzy przez dłuższą chwilę.
Savio E. Kallabrio-Scarco
Savio E. Kallabrio-Scarco
Re: ZOO - Detroit (Michigan) Pon 03 Cze 2019, 00:55



Syn Magniego miał już na ten dzień zaplanowaną całą masę różnorakich zajęć. Rano miał pomagać przy nadzorowaniu treningu na arenie, po południu czekała go nieobowiązkowa, acz sprawiająca mu radość praca w stajni, a wieczór miał spędzić, poprawiając kolejną partię raportów dla Pani Kapitan. Krótko mówiąc, miał pełne ręce roboty! A mimo to wystarczyło jedno słowa Aidena, aby wykreślił te wszystkie zajęcia ze swojego kalendarza. Nawet się nie zająknął, że może mieć problem ze znalezieniem czasu na wycieczkę. Uznał, że skoro blondyn wziął sprawy we własne ręce i wykazał się inicjatywą, to on mógł przynajmniej zadbać o to, aby nic im nie przeszkodziło. W końcu nie każdego dnia dwójka herosów jedzie do zoo.
Mimo wszystko był sam zaskoczony tym, że tak ochoczo przystał na tę propozycję. Takie nagłe wypady poza obóz nie były za bardzo w jego stylu. Jasne, jak każdemu tak i jemu zdarzało się opuszczać ten zarządzany przez czwórkę bogów przybytek, ale wtedy wszystko było skrupulatnie planowane z dużo większym wyprzedzeniem niż w tym przypadku. Może właśnie dlatego tak szybko się zgodził? Przez ten element nieprzewidywalności, który był wprowadzany do jego życia przez lodowe dziecię? W końcu pomimo tego, że złapali ze sobą kontakt, to nie znali się wyjątkowo dobrze.
To sprawiało, że niemalże... wyczekiwał kolejnego spotkania. Bez względu na to, czy wiązało się ono z krótką wymianą zdać na przerwie w pracy, ciężką harówką w ciszy w kuchni, gdzie najchętniej oboje by się zapadli pod ziemię przez własne nieogarnięcie czy próbą poszerzenia wiedzy na temat kulinariów. Po raz pierwszy od dawna spędzanie czasu z drugą osobą sprawiało mu czystą, niczym niezmąconą radość i nie czuł, że zmusza się do tego, aby utrzymywać kontakt. Aiden był niewiadomą, którą nieświadomie powoli rozpracowywał. Każde słowo, mimowolny gest ciała czy skrzyżowane spojrzenie było tajemnicą, którą należało odkryć i poprawnie zinterpretować. I chociaż normalnie byłoby to dla niego straszne przeżycie, które tylko bardziej uświadamiało mu, jak kiepski jest w interakcjach międzyludzkich, tak w tej sytuacji czuł, że jest inaczej, lepiej. Robił to z własnej nieprzymuszonej woli i cieszył się ze spędzanie czasu z kimś, kogo stopniowo poznaje coraz lepiej.
Jeśli zaś mowa o kwestii ubioru to tego dnia prezentowali się wybitnie interesująco i na pewno zwracali na siebie uwagę. I tak jak Aiden miał na sobie koszulę w pingwiny co raczej współgrało z resztą jego stroju pomimo lekkiego powiewu infantylności, tak Savio wyglądał, jakby zarzucił tego dnia na siebie pierwsze ciuchy, które mu wpadły w ręce, chociaż na pewno była w tym szaleństwie jakaś metoda. Tego ranka zdecydował się na koszulę z krótkim rękawem w kolorze stanowiącym połączenie morskiej zieleni i błękitu z motywem hieroglifów. Miał też na sobie krótkie czerwone spodenki i trochę zaniedbane trampki, które założył z nadzieją, że jeśli włoży jakieś rozchodzone buty, to przeżyje wyjazd, unikając masy odcisków i obtarć. Także no... Tak właśnie się prezentował. Idealnie, ponadczasowo, stylowo i zdecydowanie zaskakująco.
Lato – powtórzył za drugim chłopakiem, opuszczając autobus tuż przed zamknięciem się drzwi. – Najlepsza pora roku zaraz po wczesnej jesieni.
On w przeciwieństwie do Aidena preferował miesiące letnie. Przede wszystkim dlatego, że wtedy miał swobodny dostęp do jeziora i nie musiał się przejmować nagłymi zmianami pogody, które brutalnie wygnałyby go z tamtejszej plaży. Preferował odpoczynek przy naturalnych zbiornikach wodnych, a nie tanim zamienniku, jakim były łaźnie obozowe. Poza tym miał sentyment do lata, ponieważ najlepsza wspomnienia z dzieciństwa we Włoszech wiązały się właśnie z okresem wakacyjnym. Na samą myśl o nich, na jego usta wstąpił lekki uśmiech.
Przynajmniej masz to szczęście, że u nas występuje śnieg. Pomyśl, co by było, gdyby Obóz był zlokalizowany w jakichś tropikach. To by dopiero była masakra – zauważył po dłuższej chwili zamyślenia, żeby nie ograniczyć swojej odpowiedzi do pokiwania głową czy cichego "yhy".
Gdy ruszyli w stronę wejścia do zoo, Elmo cały czas mrużył oczy. Brak chmur, które mogłyby przysłonić względnie intensywne słońce, skutecznie utrudniał mu dostrzeżenie szczegółów i skupienie się na czymś konkretnym, ponieważ światło słońca co chwilę raziło go w oczy. Ale po co zakładać okulary przeciwsłoneczne, no po co? Lepiej się męczyć i utrzymywać, że wszystko jest okej. To było takie typowe.
Rozumiem, że ta koszula to sugestia, że chcesz zobaczyć pingwiny? – zagadnął, gdy stanęli w kolejce po wejściówki.
Osobiście sam był najbardziej zainteresowany zobaczeniem tygrysów. A już jakby udało im się natrafić na jakieś młode, to byłby w siódmym niebie. Z tego, co kojarzył, to czasami można było w niektórych ogrodach zoologicznych nawet takowego pomóc nakarmić. A może to było w jakichś rezerwatach? Cholera, nie pamiętał, ale wrył mu się w pamięć obraz małego, słodkiego kociaka karmionego z butelki.
Dwa normalne, prosimy – powiedział do drobnej dziewczyny przy kasie, gdy w końcu nadeszła ich kolej.
Sponsored content
Re: ZOO - Detroit (Michigan)

ZOO - Detroit (Michigan)
Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Powrót do góry
Strona 1 z 1
Similar topics
-
» Pub "The Requiem" - Detroit (Michigan)
» The Red Hook - Detroit (Michigan)
» Centrum Detroit (Michigan)
» Port Lotniczy - Detroit (Michigan)
» Waterloo Township, Michigan



Pozwolenia na tym forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
 :: OFFTOP :: Archiwum :: Fabuła-
Skocz do: