Misja - Co słychać w leśnym gąszczu? Mimo regularnego oczyszczania okolicznych lasów z pojawiających się bestii, ciągnących niczym ćmy do miejsca skupiska herosów, od paru dni słychać z głębi boru głośne i niepokojące lamenty. Coś niewątpliwie się tam zalęgło i jest coraz bliżej samego obozu, a to oznacza, że trzeba się z tym rozprawić, zanim narobi szkód.
Zebranie ekipy ma miejsce przy wschodnim wyjściu z obozu, skąd wspólnie macie wyruszyć na przeszukiwanie rozległego lasu w poszukiwaniu tego, co od kilku dni wydaje te straszne lamenty. Zapadł już zmierzch, na niebie, jak światło wielkiej latarni wisi jasny księżyc, który zaczyna już przybierać kształtu litery C, czyli charakterystycznej dla ostatniej kwadry zaraz po pełni. Kiedy już wszyscy będą na miejscu, będziecie mogli wyruszyć w bór.
Parę spraw organizacyjnych: • Zaczynamy krótkim postem startowym, który będzie zawierał notkę o pojawieniu się waszej postaci w miejscu spotkania (czyli przy wyjściu z obozu), a także krótki opis tego, co ze sobą zabieracie ( proszę także o odpowiedni wpis w ekwipunek w Character Sheet). • Proszę także o uzupełnienie pól w profilu, zwłaszcza karty rozwoju i Character Sheet, bo niektórzy z Was jeszcze tego nie zrobili. • Od teraz macie czas do piątku, do godziny 20:00 na napisanie posta startowego, bez niego nie możecie uczestniczyć w dalszej rozgrywce. • Następnie daję Wam 48h na napisanie posta po każdej odpowiedzi od MG, po tym czasie biorę Wasz brak odpowiedzi za brak ruchu. • Kolejka, jaką teraz ustalicie będzie domyślną kolejką w kolejnych postach, chyba, że postanowię inaczej. • Uważajcie na siebie, powodzenia.
Matthew Ainsworth
Re: Bagna Pią 22 Lut 2019, 17:43
Od kilku dni z głębi boru słychać było tajemnicze, wyjątkowo głośne lamenty, przez co cały obóz zastanawiał się, co też dokładnie się wydarzyło. W końcu został ogłoszony skład drużyny, która miała sprawdzić to niepokojące zajście i jak się okazało Matthew stał się jej częścią. Podczas kolacji poprzedzającej wymarsz chłopak wrzucił kilka sporawych kawałków mięsa do ogniska w ofierze Aresowi, ale stwierdził, że „pomodli się” do swojego ojca dopiero przed samą misją. Zapadał zmierzch, toteż Ainsworth naprędce spakował plecak. Zważywszy na źródło hałasu droga nie była aż tak daleka, toteż zrezygnował ze śpiwora czy namiotu. Stwierdził natomiast, że mały prowiant nigdy nikomu jeszcze nie zaszkodził. Przygotował więc dwie duże kanapki z pastrami i chutney’em z czerwonej cebuli, a także wrzucił do środka plecaka litrową butelkę wody mineralnej, licząc na to, że ta nie zamarznie. Poza tym miejsce w jego bagażu znalazł także notes z długopisem i portfel – nie wiedzieć czemu, bo w leśnym gąszczu dokumenty czy nawet złote drachmy raczej nie były mu potrzebne. Chłopak założył na siebie bojówki z wieloma kieszeniami, ciepły sweter i kurtkę snowboardową. Może i mało eleganckie zestawienie, ale silny i porywisty wiatr, siarczysty mróz i ciągłe opady śniegu niejako wymusiły na nim taki dobór stroju. Poza tym musiał postawić na coś wygodnego, bo kto mógł przewidzieć, z czym przyjdzie im walczyć. Pozostała jedynie kwestia broni – w tym przypadku wybór nie był trudny. Nałożył na palce u obu dłoni dwa sygnety o dumnej nazwie Ostrakismos, Przy pasie umieścił zaś z jednej strony Xiphos, a z drugiej dwie bronie palne: Colta M1991A1 i SIG Sauera P320. Po kieszeniach bojówek pochował zaś po dwa zapasowe magazynki oraz scyzoryk. Było tego sporo, ale jako dzieciak Aresa raczej nie miał problemu z uniesieniem takiego ciężaru. Zresztą, gdyby cokolwiek z jego ekwipunku miało stać się balastem, zawsze mógł odrzucić część osprzętu w śnieg na czas ewentualnej walki. Ekipa miała zebrać się przy wschodnim wyjściu z obozu, toteż właśnie tam się udał. Pech chciał, że na miejscu znalazł się jako pierwszy. Cóż, trudno. Miał tylko nadzieję, że nie będzie musiał zbyt długo czekać na resztę. Nie przepadał za spóźnieniami i sam także starał się być zawsze i wszędzie o czasie. Korzystając natomiast z chwili samotności, przymknął oczy, wyobrażając sobie tak dawno niewidziane oblicze Aresa. „Ojcze…” – Odezwał się jego własny głos, ale usta nawet się nie poruszyły. Mówił do niego w myślach, bo niekoniecznie chciał, by któryś z przybyłych na wyprawę obozowiczów słyszał jego rozmowę z boskim rodzicem. Poza tym po tym pierwszym słowie zawahał się. Niespecjalnie przepadał za rozmowami z kimś tak nienamacalnym, ale jednocześnie zdawał sobie sprawę z tego, że pomoc Aresa podczas tak niebezpiecznej misji jest warta więcej niż miliony złotych drachm. „Po prostu miej oko na mnie i moich towarzyszy. Dzięki.” – Dodał w myślach niezwykle krótko i zwięźle. Miał ochotę na dłuższą rozmowę, jasne, ale gdyby rzeczywiście spotkali się twarzą w twarz, a nie oszukujmy się, takie sytuacje należały do rzadkości. Spoglądając na światło księżyca, zastanawiał się nad tym, co zastaną i czy ich misja zakończy się powodzeniem. Wiedział, że głównodowodzącą ma być Pandora, co właściwie dawało mu pewne odczucie ulgi. W pamięci nadal miał w końcu tę misję, podczas której stracił swoją towarzyszkę, ukochaną przez niego córkę Eola. Po tamtych wydarzeniach długo jeszcze paraliżował go strach i poczucie winy. Te uczucia nigdy nie zniknęły, ale z biegiem czasu wyraźnie osłabły. Z jednej strony cieszył się więc, że wraz z innymi z drużyny Dionizosa ma szansę się wykazać, ale jednocześnie był rad z tego, że największa doza odpowiedzialności spada tym razem na kogoś innego. Jego samego ostatnie lata wiele nauczyły, toteż zamierzał być ostrożny i nie miał nic przeciwko temu, by zaufać pannie Reyes. Szczególnie, że ta sprawiała raczej wrażenie stanowczej i rozsądnej osoby.
Gość
Gość
Re: Bagna Pią 22 Lut 2019, 19:01
Poczucie absurdu zawładnęło nią na równi z gniewem, który prędko zatruł myśli i krew. Na wieść, że wręcz wydano jej polecenie przejęcia roli kapitana zespołu na czas trwania misji, zaniosła się podmytym drwiną śmiechem, próbując przekonać samą siebie, że był to tylko kiepski żart. Mimo to, nikt poza nią się nie śmiał… I słusznie. Zrzucenie na jej barki podobnego obowiązku nie tylko wydawało jej się istnym szaleństwem, ale i godziło wielce w jej naturę - wymusiwszy nań odpowiedzialność za innych, niejako zmuszono ją jednocześnie do działania wbrew sobie. Folklore znał ją jednak tak dobrze - co powiedzieć o sobie mogło doprawdy niewielu - że opanował już dźwięki każdej ze strun parszywego charakteru. Ta, którą trącił, wygrywała fałszywą melodię chciwości, ambicji i potrzeby dominacji. Podszedł ją na sposób, którego nie zdołałby skonstruować nawet sam Dionizos. Pandora Reyes prawdziwie odpowiedzialna za czyjś los… Parodos tego dramatu rzewnymi słowy zwiastowałoby rychłą klęskę…
Na miejscu pojawiła się o czasie, wypatrując pozostałych. Widząc Matthew, skinęła mu tylko głową i oceniającym spojrzeniem przesunęła po sylwetce. Podobnie postąpić miała z każdym, kto się pojawił, zwracając uwagę na widoczne oznaki przygotowania do zadania.
Jako że preferowała walkę w zwarciu, ochrona była dlań równie istotna, co stosowne środki ataku - nie posiadając szczegółowych danych na temat przeciwnika, jego słabości, atutów oraz spectrum możliwości, założyła swój ciemny, niezwykle trwały i odporny kevlarowo-zylonowy kombinezon. Wykonane z oktagonalnych płytek osłony powierzchni stroju przypominały wężową skórę, która doskonale zabezpieczała, acz nie krępowała ruchów. Wzmocnienia te przesłaniały klatkę piersiową i plecy, przednie powierzchnie ud i goleni oraz wierzch ramion i przedramion. Osłoniętą czernią kevlaru szyję kobiety zdobił charakterystyczny dla niej srebrny torkwes zamieniający się w jednoręczny miecz. Drugi - o krótkim ostrzu - spoczywał w pochwie przy prawym biodrze, zaś przy lewym uwiązany miała swój bicz. W kaburach zmodyfikowanych szelek taktycznych tkwiły dwie Beretty 92FS, a poniżej - po dwa pełne magazynki schowane w łatwo dostępnych pokrowcach. Zapięty na okalającym talię pasie przybornik zawierał dwa bandaże, niewielkie nożyczki, małą buteleczkę octaniseptu, garść krakersów, kilka pasków suszonego mięsa, podręczny zestaw do szycia ran oraz menażkę z wodą. Wykończeniem całości były wojskowe buty i rękawiczki bez palców.
Mistrz Gry
Mistrz Gry
Re: Bagna Pią 22 Lut 2019, 20:12
Polecenie było proste: iść do lasu, zabić parę bestii, wrócić do obozu na późną kolację. Szybko, bezboleśnie i bezpiecznie. Widocznie nie dla wszystkich, bo połowa wyznaczonej grupy nie pojawiła się wcale na miejscu zbiórki, czekaliście za nimi jeszcze dobrych parę minut, ale zarówno Noah, jak i Connor nie pojawili się, zostawiając waszą dwójkę na spotkanie z tym, co niepokoiło wszystkich obozowiczów. Ruszyliście w duecie, licząc na to, że lamenty były wykrzykiwane jedynie przez jakieś zagubione ghule, co odpowiadałoby niedawnej pełni, która wisiała nad lasem. Nie podejrzewaliście wcale, że przez pierwszą godzinę będziecie jedynie przedzierać przez las w poszukiwaniu tychże strasznych stworów, a trop poniesie was aż na niepewny teren grząskich, wilgotnych bagien. Mam nadzieję, że włożyliście kalesonki, bo pogoda nie rozpieszcza, zwłaszcza gdy szaleje piekący w uszy i nosy mróz, a porywisty wiatr tylko wzmaga poczucie zimna. Poruszania się po tej okolicy na pewno nie ułatwia wszechobecny śnieg ścielący ziemię i zamrożone kałuże, które pod naporem mocnego ucisku mogą pęknąć i dosłownie usunąć grunt spod waszych nóg. Co jednak z tropem? Przywiódł was aż tutaj nie bez powodu. Zapoznając się z terenem szybko mogliście poczuć ten kwaśny smród rozkładu, który usiłował ukryć się pod wonią wilgoci i błota. Rozłożone mięso, mimo że przykryte kilkoma warstwami śniegu, szybko przyciągnęło do siebie starego, znajomego ghula, który nieuważnie zatracił się w pożeraniu tego, co tam wykopał spod szarej pokrywy śnieżnej. Skupiony na posiłku kompletnie nie zarejestrował waszego przyjścia, bo też nie staraliście się mocno hałasować. Zakrzywionymi pazurami jedynie odrywał kolejne kawałki martwego ciała, a jego zdeformowana paszcza, uwalona błotem i krwią raczyła się tym, jak najdroższym kawiorem. Był teraz zupełnie bezbronny w obliczu wojowników, którzy przybyli tutaj by go zgładzić. Jeżeli chcecie zrobić to na spokojnie, musicie poruszać się na tyle cicho, by nie zagłuszyć jego głośnych, obrzydliwie mokrych mlasków, którymi raczy Was by wydzieraniu kolejnych części zepsutego mięsa. Warto też rozejrzeć się wkoło, kto wie czy nie zaprosił kolegów na wieczorek przy gnijącym trupku.
Efrosyni Oneiros
Re: Bagna Sob 23 Lut 2019, 04:19
Dołączam z polecenia MG w miejsce nieobecnych osób.
Żyjąc w obozie herosów powinna być gotowa na każdą ewentualność, postawiona na baczność, kiedy wymaga tego sytuacja. Nie spodziewała się, jednak prośby ze strony samego Dionizosa o wsparcie oddziału, który zapuścił się w głąb lasu, celem sprawdzenia dochodzących stamtąd lamentów. Gdyby rozkaz wyszedł od kogoś innego, prawdopodobnie kręciłaby nosem, pomimo swojej spokojnej oraz uległej natury, a tak wiedziała, że narzekanie zda się na nic. Nie wspominając o odmowie. Wciąż nie rozumiejąc, dlaczego spośród wszystkich półbogów wybrano akurat ją, obawiała się, że jest przygotowana do zadania gorzej niż zapuszczający się w poszukiwaniu źródła odgłosów członkowie jego drużyny. W końcu otrzymała od boga wina jedynie krótki opis misji wraz z informacją, że dwójka, której ma towarzyszyć zdążyła już wyruszyć. Gdy tylko zdała sobie sprawę z pośpiechu, w którym będzie musiała przygotować niezbędny ekwipunek, jak również faktu, iż przyjdzie jej przedzierać się przez leśne gęstwiny w minusowej temperaturze oraz zacinającym śniegu zaniosła się gniewem jeszcze bardziej. W takich momentach najbardziej tęskniła za cypryjskimi plażami i całorocznym słońcem, a tym bardziej nieograniczoną niczym wolną wolą. Nie miała czasu na zmianę ubrania, dlatego natychmiast po przekroczeniu progu mieszkania sięgnęła po niedużą, podręczną torbę zaczęła pakować do niej potrzebne przedmioty; środek antyseptyczny, bandaże elastyczne, gazy jałowe, silne środki przeciwbólowe, parę nożyczek – w skrócie dysponowała dość dobrze wyposażoną apteczką pierwszej pomocy, a także rzeczami zupełnie niepotrzebnymi takimi jak karty albo zapalniczka, których zapomniała się pozbyć. Krótki sztylet wsunęła do pochwy na prawym boku, a bransoleta zmieniająca się w miecz jednoręczny, spoczęła na nadgarstku tuż nad rękawiczkami, okalającymi jej palce. Łuk i kołczan przewiesiła przez klatkę piersiową. Miała rację, wierząc, iż nieobładowana broniom i zbędnymi bagażami przemieści się szybciej, jednak wciąż napotkała problemy, podążając za częściowo zasypanymi śladami stóp pozostawionymi przez herosów. Gdy jakimś cudem udało jej się ich zlokalizować, obserwowali już ucztującego w oddali ghula. Zatrzymała się w bezruchu kilkanaście metrów dalej, wiedząc, że dzięki temu ograniczy szansę na zaalarmowanie przeciwnika.
Gość
Gość
Re: Bagna Nie 24 Lut 2019, 18:29
Widok ghula nie stanowił zaskoczenia - raczej zdawał się być naturalną konsekwencją woni, jaką przesiąknięta była okolica. Uniósłszy przedramię w niemym poleceniu zatrzymania się, oszacowała odległość od bestii i przyjrzała się dokładnie jego bezpośredniemu otoczeniu - jak rysowała się rzeźba terenu, czy obecne były naturalne osłony bądź miejsca, w których z powodzeniem mogłaby ukryć się niepostrzeżenie większa grupa. Czy śniegowa pokrywa przesłaniała równo cały obszar, czy może gdzieś topniała, zdradzając podmokły, grząski grunt. W tym czasie nasłuchiwała również otaczających ich dźwięków. Bagna bywały wszak zdradliwe, co mogło być pułapką, ale i atutem. Następnie spojrzała na Matta i sekwencją gestów zaproponowała ominięcie zajętej pokraki, przy jednoczesnym zbadaniu okolicy. Mogliby zajść bestię po łukach, z dwóch przeciwnych stron. Jeśli ghul był sam, jego obecność nie stanowiłaby wyzwania, lecz nie mogli mieć pewności, że atak nie ściągnie na nich większej liczby tego cholerstwa. Uniosła brwi w zapytaniu czy zrozumiał, co próbowała mu przekazać. Żałowała, że żadne z nich nie ma ze sobą łuku, bowiem ciche zdjęcie przeciwnika zapewniłoby im zarówno bezpieczeństwo, jak i możliwość stosunkowo swobodnego zbadania terenu.
_________ NC: Wrzucam jako pierwsza, gdyż zamieniliśmy się z Mattem kolejką - prosimy nie bić!
Matthew Ainsworth
Re: Bagna Nie 24 Lut 2019, 18:52
Nie musiał zbyt długo czekać na Pandorę, a kiedy tylko ta pojawiła się w zasięgu jego wzroku, skinął jej na przywitanie. Nie rozmawiali, bo i nie było sensu debatować nad taktyką w chwili, w której nie wiedzieli nawet jeszcze, co ich czeka. Trzeba jednak przyznać, że ich małą misję rozpoczął niezbyt przyjemny akcent, mianowicie na miejscu zbiórki nie pojawił się ani Noah ani Connor. Jak to się mówi, czas to pieniądz, więc wyglądało na to, że muszą wyruszyć w duecie. W mniejszej grupie z pewnością łatwiej było się porozumieć, ale zważywszy na to, że nie mieli pojęcia, jakiż to potwór znalazł sobie gniazdo w borze, utrata wsparcia dwóch członków drużyny zdawała się dość niepokojąca. Mimo tego Matthew nie wspomniał o nich nawet słowem, aby nie zbijać przywódczyni z tropu. Wędrówka przez las w siarczystym mrozie, przy wyjątkowo porywistym wietrze… nie był to chyba szczyt marzeń żadnego z herosów. Ba, Ainsworth miał może jakieś umiejętności w zakresie tropienia zwierzyny czy potworów, ale przy tak intensywnych opadach śniegu szczerze wątpił w to, że uda mu się odnaleźć jakieś ślady. Mieli jednak trochę szczęścia w nieszczęściu – lament był na tyle głośny, że mogli posłużyć się innymi zmysłami. Te zaś zaprowadziły ich na grząski, bagienny teren, który nie napawał optymizmem, jako że stanowił jeszcze większą przeszkodę niż śnieg czy zamrożone kałuże. Chłopak zdawał sobie sprawę z tego, że przy takich warunkach trzeba uważać na każdy kolejny krok, a kiedy dojdzie do tego walka z jakimś monstrum, sytuacja pewnie skomplikuje się jeszcze bardziej. Narzekać można było na wiele rzeczy, poza pogodą w szczególności na paskudny smród, przywołujący na myśl obraz śmierci. Dokładnie tak, waliło tutaj trupem, co mogło chociaż pomóc we wstępnym zidentyfikowaniu potwora, który niepokoił obóz. Po chwili Matt dostrzegł ghula, toteż to jedno spojrzenie potwierdziło jego przypuszczenia. Nie było najgorzej, ale musieli się mieć na baczności. Ten tutaj ich nie zauważył, ale nikt nie powiedział przecież, że nie przywiódł ze sobą również wygłodniałych kumpli. Odwrócił na chwilę wzrok w kierunku Pandory, mając nadzieję, że złapie z nią jakiś kontakt. Nie pomylił się, choć musiał dokładnie przeanalizować jej gestykulację, by zrozumieć co ma na myśli. Okazało się jednak, że łączą ich podobny plan i obawy. Pewnie oboje chętnie sięgnęliby po swoją broń i załatwili to jak najszybciej, ale ryzyko było zbyt duże. Najpierw trzeba było zbadać teren, bo gdyby zostali nagle otoczeni przez bandę wygłodniałych potworów, do obozu mogliby wrócić nie z tarczą, a na tarczy. Skinął głową do dziewczyny, zgarniając drugą flankę. Szerokim łukiem obszedł potwora z przeciwnej strony niż panna Reyes, starając się przedzierać przez bagna na tyle cicho, by nie zwabić ghula. Rozglądał się także uważnie w poszukiwaniu jego potencjalnych przyjaciół, a także próbował sobie przypomnieć wszystko to, co wiedział o tego rodzaju stworach. Wrażliwe na ogień… to im niespecjalnie pomagało. Nie wiedział jak Pandora, ale on nie zabrał nawet ze sobą zapalniczki. Poza tym wszystko wokoło było tak wilgotne, że i tak ciężko by było o jakąś pochodnię, którą mogliby postraszyć padlinożercę. Żałował natomiast, że nie pomyślał o latarce, która przy ewentualnym starciu mogłaby się przydać do oślepienia potwora. Teraz jednak nie zamierzał płakać nad rozlanym mlekiem. Zapamiętał, by następnym razem ją ze sobą zabrać, ale w tym momencie musieli sobie radzić z tym, co mieli. I uważać na pazury. Tak, zdecydowanie musieli uważać na pazury. Rzeczywiście przydałby im się łuk albo noże myśliwskie. Cokolwiek, czym można by było zaatakować cicho, niepostrzeżenie i z dystansu. Kusiło go, żeby sięgnąć po broń palną, ale miał świadomość tego, że nie jest to najlepszy pomysł. Odgłos wystrzału mógł tutaj zwabić inne krwiożercze bestie. Dlatego też skoncentrował się na przeczesywaniu pobliskiego terenu, nie tylko w poszukiwaniu innych potworów, ale i ewentualnych „asów w rękawie”, choćby w postaci kryjówek, z których można byłoby uderzyć z zaskoczenia czy schronienia, jeżeli coś miałoby pójść nie tak jak sobie to zaplanowali. Starał się jednak nie spuszczać na zbyt długo z oczu ucztującego przeciwnika, jak i samej Pandory. Nie chcieli się przecież w tym gąszczu rozdzielać czy też pogubić. Był na tyle skoncentrowany na swoim zadaniu, że nie dostrzegł póki co skradającej się za nimi Efrosyni – być może też dlatego, że nie spodziewał się, że ktokolwiek z obozu pomyśli o wysłaniu im jakiegoś wsparcia.
Mistrz Gry
Mistrz Gry
Re: Bagna Pią 01 Mar 2019, 13:02
Ghul nadal oddawał się słodkiej rozkoszy pożerania trupa, zupełnie nieświadomy waszej obecności. Pandora i Matthew, wasze kroki są ostrożne i wyważone, a technika obejścia go z dwóch stron, jaką obraliście, zadziałała na Waszą korzyść, gdy ze strony, z której przyszliście zawiał silniejszy podmuch, który niewątpliwie przywiódłby bestii wasz zapach, gdybyście stali tam odrobinę dłużej. Bagna, są zdradliwe, przez zapadający już zmrok coraz ciężej, jest wam dojrzeć głębokie kałuże ukryte pod warstwą śniegu, dlatego warto poruszać się powoli. Równie zdradliwe jest położenie trupa i raczącego się nim ghula, który znajdują się na niewielkim wniesieniu, paręnaście kroków od ściany lasu, które dzieli niezbyt głęboki rów. Jeżeli popełnicie błąd, ghul pewnie kolejny raz się rozwyje, a ten nieprzyjemny dźwięk w połączeniu z zapachem gnijącego mięsa niewątpliwie może sprowokować inne bestie do przyłączenia się do uczty. Jedynym wyjściem na zaskoczenie bestii może okazać się lichy, ale dość wysoki krzak, który znajduje się po stronie, z której nadchodzi Matthew, musiałby być jednak dostatecznie cichy i szybki, by ściągnąć ghula za pierwszym razem bez wydania jakiegokolwiek dźwięku, który mógłby zwrócić uwagę czegoś, co potencjalnie ukrywa się w lesie. Pozostaje także kwestia tego, że z tej odległości nie możecie sprawić, czy coś nie ukrywa się za wzniesieniem, a tym bardziej za drzewami. Efrosyni nikt nie zarejestrował twojego przyjścia co działa na korzyść was wszystkich, w końcu nagły ruch mógłby zaniepokoić bestię. Twoja pozycja, a także okrążenie ghula przez resztę herosów działa jednak na korzyść twoją i twojego łuku, który przełożony masz nadal przez klatkę piersiową. Jeżeli przejdziesz przez jedną czwartą odległości, która dzieli cię od ghula i twoich towarzyszy, będziesz w stanie oddać czysty strzał w głowę potwora. Problem polega jednak na tym, że musiałabyś ominąć dużą połać zamrożonej wody, a dopiero potem odpowiednio się ustawić, musisz także uważać na wiatr, który może ponieść twój silny zapach herosa prosto w stronę ghula. Wszystko zależy od ciebie.
• Ustalam kolejkę na tę turę: Efrosyni, Pandora, Matthew.
Efrosyni Oneiros
Re: Bagna Pią 01 Mar 2019, 17:38
Za sprawą ograniczonego pola widzenia nie zdołała rozszyfrować gestykulacji herosów. Poniekąd domyśliła się, co mieli na myśli, kiedy rozdzielili się i udali w przeciwnych kierunkach, ale nie wiedziała, co zamierzają zrobić dalej – zaatakować ghula czy tylko wybadać sytuację? Miała na uwadze, że w gęstwinach może czaić się więcej tego draństwa. Zadecydowała pozostać na swoim miejscu, by przypadkiem nie zrujnować ich planu nagłymi ruchami, w międzyczasie dokonując samodzielnej analizy otoczenia. Nie martwiła się, że zostanie zaskoczona z tyłu, ponieważ przywiązywała dużą wagę do swojego bezpieczeństwa i zauważyłaby, gdyby coś za nią podążało. Prawa oraz lewa strona boru została zabezpieczona przez przemieszczających się półbogów, zatem zyskała trochę czasu na zaplanowanie następnego ruchu. Jeśli poruszyłaby się kilka metrów w przód, miałaby szansę na szybkie zdjęcie przeciwnika z użyciem łuku. Niemniej pogoda nie rozpieszczała – im bardziej padało i wiało, tym zwiększało się prawdopodobieństwo na to, że chybi, a wtedy nie tylko straciłaby strzałę, ale także ściągnęłaby na siebie przeciwnika. Sytuacji nie poprawiały duże połacie zamrożonej wody, które ją od niego dzieliły. Chociaż lód, przy obecnej temperaturze bez problemu wytrzymałby ciężar ciała, to podmuchy wiatru niosące jej zapach zrujnowałyby element zaskoczenia, zanim przekroczyłaby zamrożony odcinek, sięgnęła po łuk czy ustawiła się do strzału. Nie widząc innego rozwiązania, postanowiła cofnąć się na skraj lasu – ukryć przed wzrokiem przeciwnika, przy jednoczesnej zmianie trajektorii kroków – a później przebyć potrzebny dystans między drzewami, bez wstępowania na zamarzniętą powierzchnię. Zajmie to więcej czasu niż bezpośrednie podejście, ale bodajże zakończy powodzeniem. Kroki stawiała niegwałtowne, w miarę możliwości ostrożne oraz wyważone. Dzieląc swoją uwagę między uważne ruchy, a żerującego ghula, zatrzymała się w dogodnym, jak się wydawało miejscu. Znajdujące się na granicy boru drzewa częściowo osłaniały ją przed wiatrem i zacinającym śniegiem, aczkolwiek pozbycie się ghula mogło okazać się trudniejsze pod względem technicznym z powodu ukośnego ustawienia. Wyjątkowo powolnymi ruchami sięgnęła po przewieszony przez klatkę piersiową łuk i dopiero w momencie zyskania pewności, iż nic nie będzie krępować jej ruchów, wyciągnęła rękę po bełt. Potrzebowała momentu na dogodne ustawienie się, napięcie cięciwy, jak również wypuszczenie strzały. Mogłaby powiedzieć, że jest pewna trafienia, lecz życie potrafiło być złośliwe. Na wszelki wypadek ponownie sięgnęła do kołczanu, nie wykluczając tego, że będzie zmuszona naprawić własny błąd.
Gość
Gość
Re: Bagna Sob 02 Mar 2019, 21:31
Bagna w zastanych warunkach pełne były osobliwości, których Pandora nie pojmowała. Pogoda, rodzaj terenu oraz wynikające z nich niuanse zdawały się wzajemnie wykluczać, utrudniając analizę sytuacji, zaś przewidywania nie całkiem odnajdowały swe pokrycie w rzeczywistości. Kobieta, korzystając z dziedziczonej po matce zdolności postrzegania mimo ciemności, rozejrzała się ponownie po okolicy - prędko, lecz uważnie. Wrażliwe zmysły bezustannie skanowały otoczenie w poszukiwaniu woni, dźwięków i ruchu, na który przede wszystkim reagowało oko wśród statycznego krajobrazu. Pewna mogła być jednakże jednego: ghul znajdował się na wzniesieniu. Wzniesienie zaś nie pozwalało im z ich odległości dostrzec tego, co znajdowało się za nim. Wciąż mieli za mało informacji o otoczeniu, toteż kolejną serią gestów dała znać Mattowi, że zamierza zwiększyć łuk i obejść wzniesienie aby sprawdzić, co znajdowało się za nim, acz z zachowaniem bezpiecznego - jak zakładała - dystansu. Chłopakowi zaś wskazała na krzak i następnie na ghula, licząc, że pojmie w lot niewypowiedzianą sugestię.
Przez cały czas się skradała, próbując stąpać jak najciszej w śnieżnej pokrywie, bądź synchronizując kroki z naturalnymi dźwiękami. Stale obserwowała okolicę, zwracając również uwagę na Matta. Była przygotowana do ewentualnego uformowania cienistej kuli i ciśnięcia nią w ghula, gdyby ten z jakiegoś powodu zwrócił na nich uwagę, co - w przypadku trafienia - mogło dać im chwilę na wykonanie kolejnego ataku.
________ NC: Proszę o opisanie odległości pomiędzy postaciami a ghulem oraz wskazanie wysokości wzniesienia.
Matthew Ainsworth
Re: Bagna Sob 02 Mar 2019, 22:14
Wydawało się, że podjęli wraz z panną Reyes odpowiednią decyzję i póki co nie zostali dostrzeżeni przez ghula. Zapadający zmrok znacząco jednak utrudniał przynajmniej Ainsworthowi poruszanie się po bagnach. Chłopak liczył w tej kwestii na dowodzącą misją koleżankę, której jako córce Eris powinno być znacznie łatwiej odnaleźć się w obecnych warunkach. Na ich niekorzyść w pewnym zakresie działało także ukształtowanie terenu. Przez to, że potwór znajdował się na niewielkim wzgórzu za niezbyt głębokim rowem nie mogli dostrzec co znajduje się za wzniesieniem. Mogło to być nic ale równie dobrze mogło znajdować się tam siedlisko padlinożernych kreatur – z drugiej strony czy te nie wypełzłyby ze swojego gniazda, czując zapach rozkładającego się mięsa? Matt dostrzegł po swojej stronie lasu lichy, ale dość wysoki krzak, który niby był jakimś pocieszeniem, ale nie takim, jakie by sobie wymarzył. Dzięki niemu chłopak mógł jakiś czas pozostać niezauważonym, ale nadal przy ewentualnym ataku musiał przebyć rów i wspiąć się na wzniesienie, co przy swojej kondycji mógł zrobić dość szybko… ale czy dostatecznie, by nie zwrócić na siebie uwagi ghula? Pandora chyba miała podobne do niego wątpliwości. Ich mały zwiad nadal nie dał pełnego obrazu sytuacji, a dziewczyna wskazała mu gestem dłoni, że zamierza sprawić czy faktycznie za podwyższeniem terenu czeka na nich krwiożercza szajka przyjaciół. Ainsworth skrył się więc za wspomnianym wyżej krzakiem, dobywając swojego miecza. Nie podnosił go jednak wyżej, trzymając w pogotowiu gdzieś poniżej pasa, gdyż nie chciał, by ewentualne światło księżyca odbijające się od ostrza zwróciło na niego uwagę ghula. Teoretycznie mógłby pójść razem z Reyes, ale szkoda byłoby utracić tak dogodną pozycję. Jego towarzyszka najwyraźniej też to rozumiała. Inna sprawa, że korciło go, żeby niepostrzeżenie zaatakować, kiedy tak ściskał rękojeść swojej broni. Powstrzymał jednak swoje zapędy, nie chcąc niweczyć planu dowódczyni. Poza tym zdawał sobie sprawę z tego, że najbliższe minuty i tak będą decydujące. Jeśli okaże się, że za wzgórzem nic nie ma, będą mogli z większą pewnością rzucić się do ataku na ucztującego samotnika. A jeśli jednak ghul przyprowadził ze sobą kumpli, cóż… wtedy i tak nie będą mieli raczej większego wyboru, toteż tak czy inaczej spodziewał się walki. Chłopak czekał więc czy to na znak od Pandory, czy też na odpowiednią okazję, ten jeden dogodny moment dla swojej szarży.
Mistrz Gry
Mistrz Gry
Re: Bagna Nie 03 Mar 2019, 23:17
Efryosyni, przejście przez granicę, która dzieliła bór i bagna było niewątpliwie bezpieczniejszą opcją, niż stąpanie po niepewnym gruncie zaśnieżonych bagien. Dzięki twoim wyważonym krokom, udało ci się nie narobić hałasu, przynajmniej nikt nadal nie zdaje sobie sprawy z tego, że znajduje się tutaj jeszcze jeden heros. Kiedy udaje ci się pokonać odległość dzielącą cię od wniesienia, na którym żeruje ghul, znajdujesz się jakieś 70 metrów od niego, odległość nie jest problemem do wypuszczenia strzały, problemem był jedynie kąt, pod którym wypuszczasz ostatecznie strzałę z łuku, a także to, że w ostatnim momencie, but zapada ci się w miękkim podłożu. Strzała chybia, ale cała twoja uwaga skupia się teraz na tym, w co wdeptałaś - cały but masz zanurzony w resztkach podgnitych jelit, jakieś dwa metry dalej, pod starym, pokrytym mchem dębem możesz zobaczyć resztę ciała, z której one pochodzą, ktoś ciął bezpośrednio przez środek czyjegoś brzucha na wysokości pępka, ty jednak masz okazję zobaczyć tylko dolną połowę, którą stanowią kozie nogi i kobiece biodra. Możesz teraz spróbować naprawić swój chybiony strzał, lub wydostać nogę z bebechów trupa i przyjrzeć się miejscu zbrodni. Druga połowa ciała, której ubywało na wskutek uczty ghula, leżała wciąż na wysokim na 4 metry wniesieniu, za którym rozciąga się już tylko ściana lasu. Pandora i Matthew, znajdowaliście się dotychczas w odległości dobrych 70 metrów od niezbyt stromych boków wniesienia. Wciąż jednak zbliżając się na bezpieczną odległość do potwora, w porę usunęliście się z jego widoku, kiedy strzała Efrosyni spadła jakieś 3 metry przed ghulem i zwróciła jego uwagę. U jego kącika zdeformowanej paszczy wciąż jeszcze wisiał kawałek mięsa, kiedy na bagnach zapadła cisza, a on podniósł wysoko łeb i zaczął niuchać w powietrzu za tym, kto wypuścił tę strzałę. Matthew, wskakując w krzaki u podnóża wniesienia, znajdujesz się około 8 metrów od ghula. Chwila, w której potwór węszy wydaje się trwać w nieskończoność, w końcu wyczuwa twój wyraźny zapach półboga. Jest jednak na tyle najedzony, że samo wstanie z miejsca zajmuje mu cenne sekundy, które ty możesz wykorzystać na zwinne i szybkie unicestwienie wroga. Pandora, ghul wraz z podniesieniem się z miejsca, wydaje z siebie głośny ryk sfrustrowania za to, że ktoś mu przerywa w trakcie uczty, a to pobudza do działania uśpione dotychczas pod warstwą śniegu i lodu, utopce. Trzy z nich jednak znajdują się za daleko, by sprawić ci jakikolwiek problem, zwłaszcza, że najpierw muszą się wygrzebać spod lodowej pokrywy. Na twoje nieszczęście jednak kolejny był akurat tuż obok ciebie, około 4 metry, w jednej z kałuż, przez którą potwory zrobiły sobie zimowe wyjście na zewnątrz. Jeżeli jesteś czujna i nie śledzisz wiernie tego, co się dzieje na wniesieniu, to udaje ci się wykonać unik, zanim ostre szpony potwora dosięgają twojego ciała. Utopiec jest jednak szybki, a jego sine ciało zlewa się z otoczeniem, kiedy kolejny raz doskakuje do ciebie, dla twojej umiejętności umbrakinezy to jednak nie jest problem, więc możesz szybko pozbyć się tego potwora i zacząć przejmować się kolejnymi. Zewsząd słychać hałas, jaki utopce wydają przy próbach przebicia się przez lód, ghul wydaje kolejny ryk. Oby nie sprowokowały tego, co zabiło tę biedną przeciętą na pół istotę.
• Kolejka: Efrosyni, Matthew, Pandora. • Macie czas na odpis do środy do 18:00.
Efrosyni Oneiros
Re: Bagna Pon 04 Mar 2019, 15:33
Chybiła. Gdy wydawało jej się, że znajduje się w dogodnym miejscu oraz pozycji do wypuszczenia strzały, nieopatrznie zapadła się nogą w miękkim podłożu. Ze ściągniętymi w grymasie brwiami obserwowała, jak pocisk ląduje trzy metry od potwora, następnie zwraca jego uwagę i prowokuje do wydania żałosnego ryku. Stanęła bez ruchu na kilka uderzeń serca, nie ze względu na rozglądającego się dookoła ghula, który poszukiwał potencjalnego agresora, a na to, co ujrzała pod swoją nogą oraz za sobą. Stwierdzić, że się wzdrygnęła to za mało. W myślach przeklinała sobie za nieuwagę, zrujnowanie elementu zaskoczona oraz narażenie na niebezpieczeństwo pozostałych herosów, jeśli w borze kryło się więcej potworów. A sądząc po tym, co właśnie ujrzała, ghul nie był ich największym zmartwieniem. Później przełknęła nerwowo ślinę, próbując powstrzymać odruch wymiotny – w końcu nie często stoi się w rozłożonych jelitach jakiegoś stworzenia. Miała dwa wyjścia; pozostawić ghula na głowie półbogów i zbadać miejsce zbrodni albo naprawić swój błąd. Wybór nie był trudny, bo ile nagle zaczęła czuć się niepewnie we własnej kryjówce, tak prędkie pozbycie się padlinożercy zadziałałoby na jej korzyść. Ponowne przygotowanie się do oddania strzału wymagało od niej nie lada samodyscypliny. Cały czas towarzyszyła jej nieodparta chęć zrzucenia z siebie zgniłych pozostałości. Nim wypuściła drugą strzałę stanęła stabilnej na podłożu, a także, upewniła, iż silny podmuch wiatru nie zmieni trajektorii ani siły pocisku. Dopiero po tym zdecydowała się przyjrzeć miejscu pozostawienia zwłok, jeszcze przez moment obserwując szybującą w kierunku ghula strzałę.
Matthew Ainsworth
Re: Bagna Wto 05 Mar 2019, 20:59
Usłyszał dziwny świst, który nijak nie kojarzył mu się z odgłosami wydawanymi przez ghule. Rozpoznał ten dźwięk z małym opóźnieniem, ale wreszcie doznał olśnienia - ktoś wypuścił w kierunku potwora strzałę. Matthew był zaskoczony tą sytuacją i nie miał pojęcia, kto też zdecydował się na taki ruch. Kto by to jednak nie był, wyglądało na to, że jest po ich stronie. Z tego też względu nie zamierzał się wycofywać, by sprawdzić tożsamość swojego wsparcia. Nadrabianie kolejnych kroków po tak grząskim gruncie nie było raczej najlepszym pomysłem. Zresztą razem z dowódczynią brygady mieli na razie inne problemy, z którymi trzeba było się zgrabnie uporać. Pandora musiała chyba wpaść na grupkę jakichś innych potworów (nawet jeśli Ainsworth ich nie widział, to prawdopodobnie usłyszał, choć może mieć chwilowo kłopot z ich identyfikacją). Ponadto sam ghul najwyraźniej wyczuł jego obecność, bo ruszył się z miejsca. Matt miał jednak szczęście, że to bydlę nażarło się tak, że nawet próba podniesienia się była w jego wykonaniu dość powolnym manewrem. Cóż, chłopak miał nadzieję, że jego towarzyszka nie zrobi w tym czasie niczego głupiego i nie rzuci się sama na chmarę kolejnych przeciwników, a jeśli już zdecyduje się ich zaatakować, to zrobi to chociaż z dystansu, powoli zbliżając się do niego. W końcu jeśli potworów było więcej, musieli trzymać się razem, żeby zwyciężyć. Na razie nie mógł jednak jej pomóc, skoro sam został wykryty. Zamierzał natomiast skorzystać ze swojej zręczności i akrobatycznych zdolności, które dawały mu sporą przewagę nad powolnym ghulem. Atak z zaskoczenia już i tak nie miał racji bytu, toteż Matthew wziął rozpęd, aby jak najszybciej wskoczyć na wzniesienie i wyprowadzić skuteczny cios. Zamierzał jednym, skutecznym ruchem ciąć potwora wpół, jednak starał się przy tym mieć oko na jego niebezpieczne pazury i w razie konieczności był gotowy do wykonania uniku. Chciał jak najszybciej pozbyć się tego padlinożercy i wesprzeć koleżankę, która najprawdopodobniej znalazła się w jeszcze gorszym położeniu, ale jednocześnie zdawał sobie sprawę z tego, że musi pozostać ostrożny – jakoś niespecjalnie widziało mu się bycie otrutym. A nie oszukujmy się, musiał na razie skoncentrować się na swojej walce, bo gdyby chciał jednocześnie rzucić się na pomoc Pandorze, prawdopodobnie tylko by się pogubił i skomplikował sprawę.
Gość
Gość
Re: Bagna Wto 05 Mar 2019, 21:33
Z każdym krokiem powietrze wokół kobiety zdawało się gęstnieć od narastającego napięcia, a jej naturą coraz silniej władał pierwiastek Eris. Metodyczne działania budziły sprzeciw cichego szeptu, który sączył między myśli swe jadowe słowa. Pragnienia kłębiły się głęboko na dnie umysłu, czerpiąc z przywar odziedziczonych po matce. Chaos i niezgoda stanowiły trwałą dominantę charakteru Pandory. Nie chciała ukradkowych działań i planowania - pomatczyna scheda pchała ją ku wykonaniu jednego ruchu, który roznieciłby ogień braku kontroli i rozpętał burzę. Gdy więc ryk ghula przeciął powietrze, natura kobiety odpowiedziała, a dreszcz wstrząsnął jej ciałem. Pragnęła konfrontacji. Pragnęła tego, czego za wszelką cenę starali się uniknąć - chaosu. Kolejne dźwięki dosięgły jej uszu - serce jakby potknęło się w swym pościgu i na ledwie mgnienie zgubiło rytm. Prędko rozejrzała się dokoła, chcąc ocenić skąd dokładnie dobiegały dźwięki poddającego się lodu. Utopce… Odruchowo - choć z baczeniem na podłoże, po którym stąpała - spróbowała cofnąć się, by zwiększyć dystans pomiędzy sobą a wypełzającą z topieli grupą, jednak niemal tuż obok wyrósł kolejny. Wytężone zmysły zbierały bodźce, a dłonie splotły cienistą kulę i posłały ją pełnią mocy w kierunku pokraki. Jeśli tylko miała możliwość - ponownie nadłożyłaby dystansu, by móc choćby zwiększyć teren, jaki obejmował wzrok. Sięgnęła też do szyi, zamykając palce na srebrnym torkwesie. Zimno przeniknęło przez materiał rękawiczek i musnęło odsłonięte palce, mrowieniem zmuszając do zwiększenia uścisku. Czuła jak splot zwiększa swą objętość, a łuk wydłuża się i prostuje, zmieniając środek ciężkości broni. Wnet w jej dłoni znajdował się jednoręczny miecz. Druga dobyła krótszego ostrza. Głęboki oddech zgrał się w pełnym wyczekiwania unisono ze szczękiem stali. Ciemnowłosa stałaby się jednym z cieniem, by niewidziana spróbować zajść od tyłu tego osobnika, który jako pierwszy wysunąłby się naprzód i choć nieznacznie oddalił od pozostałych. Mogłaby tedy wprost wyłonić się spomiędzy warstw rzeczywistości, skąpana w ciemności, i zatopić klingi - jedna przy drugiej - w szyi utopca, a potem płynnym ruchem rozerwać ją szarpnięciem w przeciwnych kierunkach i na powrót zniknąć pośród kłębów cienia.
Mistrz Gry
Mistrz Gry
Re: Bagna Sro 27 Mar 2019, 15:28
Choć zapadła już ciemność, to przynajmniej Pandora mogłaby śledzić zgrabny, idealny łuk szybowania strzały, która już teraz trafiła idealnie w prawą gałkę iczną ghula, przebijając na wylot jego mózg i skutecznie go unicestwiając. Odgłos jego padania był jednak zbyt cichy w porównaniu do hałasu, jaki roznosił się po całych moczarach, gdy czwórka utopców przebiła warstwę lodu i śniegu jakieś 20 metrów od wniesienia i z dzikim wrzaskiem, słyszalnym jakby spod powierzchni wody, wylały się na powierzchnię bagien i zaczęły na oślep biec w stronę wzniesienia i Pandory, która ogłuszyła cienistą kulą utopca, który przed chwilą wyrósł tuż przed nią, w porę jednak zniknęła w otaczających ciemnościach, a następnie wynurzyła się z nich, by z sukcesem ukrócić swoim jednoręcznym mieczem o głowę jedną z nadbiegających bestii. Następna z nich jest tuż obok z ostrymi pazurami gotowymi do ataku, zwinnie unikając krótszego ostrza, którym pogroziła mu panna Reyes, następnie doskakuje do niej, chybiając zaledwie o milimetry od skóry jej twarzy. Dotychczas ogłuszony utopiec, wpełzł właśnie pod powierzchnię wody, szykując się zapewne na atak z ukrycia. Dwójka utopców odłączyła się od swoich towarzyszy i rozpoczęła wspinaczkę po śliskim i stromym zboczu wniesienia do miejsca, w którym stał Matthew z trupem ghula i nie do końca pożartą połową ciała. Jeden z utopców wyskoczył w powietrze zirytowany mozolną wspinaczką i upadł tuż u stóp młodego herosa pazurami sięgając do nogawki jego bojówek, zwinność syna Aresa pozwala jednak uniknąć wbicia ostrego jak brzytwa pazura, który jedynie ucina kawałek materiału. Drugi z nich nadal kontynuuje wspinanie się, nadal jest jednak poza zasięgiem dorwania któregokolwiek z herosów. Efrosyni, po wysłaniu celnej strzały postanawiasz zignorować hałas wywołany przez utopce i odwracasz się, by obejrzeć miejsce zbrodni. Na oko, zwłoki mają od czterech do pięciu dni. Jelita, które wcześniej rozdeptałaś pociągnięte są przez większość drogi dzielącą tę połowę ciała od drugiej z nich, która znajduje się na wzgórzu. Masz okazję przyjrzeć się jeszcze precyzyjnemu cięciu przez środek brzucha ofiary, zanim okropny odór zwłok wywołuje u ciebie odruch wymiotny. Możesz wywnioskować, że było to jednorazowe cięcie wykonane z dużą siłą, poza nim nie widać innych śladów walki. Kozie nogi wskazują na to, że ofiarą był najprawdopodobniej jakiś satyr płci żeńskiej, co jednak tutaj robił i dlaczego został zabity, musicie wywnioskować sami. Okropny hałas na bagnach odwraca twoją uwagę od zwłok, zwłaszcza, gdy ogłuszony wcześniej utopiec postanowił znaleźć sobie łatwiejszą ofiarę i przebija się przez lodową pokrywę jakieś dwa metry od ciebie, wykorzystując element zaskoczenia, wyskakuje w twoim kierunku, a jego pazury przecinają materiał twojej kurtki, wraz z twoją skórą a wysokości lewego bicepsu, pojawia się co prawda krew, która tryska na jedną ze śnieżnych zasp, jednak rana ta nie zagraża twojemu życiu, musisz jednak wykonać zwinny przewrót w tył, żeby uniknąć kolejnych ataków ze strony potwora.
• Kolejka dowolna • 78h na odpis.
Gość
Gość
Re: Bagna Nie 31 Mar 2019, 16:04
Gdy strzała znalazła się w zasięgu jej wzroku, poświęciła jej ledwie przelotne spojrzenie. Pośród skupienia pojawiła się świadomość, że najpewniej w okolicy jest ktoś jeszcze, co mogło skutecznie zwiększyć ich szanse w tym starciu. Zaczęła więc przemieszczać się po łuku w stronę Matta, bacząc nie tylko na pułapki podłoża, ale i znajdujących się w jej zasięgu przeciwników. Gdy jeden z nich zamachnął się, a świst tnących powietrze pazurów w nagłym podmuchu odbił się od skóry jej twarzy, odruchowo wzniosła przed sobą szeroką, nieprzenikalną ścianę cienia, by spróbować zyskać na czasie i móc oddalić się na bezpieczną odległość. Jeśli tylko Matt w którejś chwili zerknął ku niej, dałaby mu znak, by wycofał się w jej stronę, dzięki czemu spotkaliby się w pół drogi. Wspólna walka wiązała się ze skupieniem na nich uwagi całej grupy, lecz miało to również zaletę - mogli skuteczniej ową grupę kontrolować. Gdyby udało jej się wytworzyć choć kilkumetrowy dystans, podjęłaby próbę wpłynięcia na instynkty bestii, od której dzieliłaby ją najmniejsza przestrzeń. Nie przestając się przemieszczać, stworzyłaby myślowy konstrukt i przyoblekła go w znamiona intencji, aby zmusić choć jedną z pokrak do zaatakowania otaczających ją pobratymców. Utopce nie były równe ludziom i ich umysłom, lecz posiadały instynkt - i to właśnie na tenże Reyes chciała wpłynąć; przekonać się czy możliwym było zmanipulowanie tak podstawowych, a zarazem pierwotnych dyspozycji jaką były potrzeby natury. W przypadku ewentualnego ataku, starałaby się wykonać unik bądź zablokować cios.
Efrosyni Oneiros
Re: Bagna Wto 02 Kwi 2019, 22:49
Dosłownie przez kilka uderzeń serca śledziła wzrokiem szybującą w stronę utopca strzałę. Uczucie satysfakcji, również towarzyszyło jej zaledwie przez moment, bo szybko zastąpił je niepokój, spowodowany leżącymi nieopodal zwłokami. Na rzecz ich zbadania zdecydowała się zignorować odgłosy walki i hałas wywołany przez utopce, które nie zdawały się stanowić wyjątkowego zagrożenia dla zaprawionych w boju herosów. Nie tylko liczyła, że pozostali poradzą sobie bez jej pomocy, ale także, iż informacje, które pozyska okażą się kluczowe. Wiedziała, że ukryta za drzewami, z dala od ślepi oraz nozdrzy przeciwników miała szansę na lepsze rozeznania się w sytuacji niż gdyby zabrała się za to po walce. Musiała działać, zanim śnieg przykryje wszystkie kluczowe dowody albo co, gorsza coś lub ktoś przeniesie zwłoki. Wstrzymując odruch wymiotny, nachyliła się nad ciałem, najwięcej uwagi poświęcając pojedynczemu cięciu w okolicach tułowia. Od razu założyła, że musiało zostać ono wykonane bronią białą, prawdopodobnie mieczem, a co za tym idzie przez półboga? Z drugiej strony zarówno warunki pogodowe, jak i ograniczona widoczność wpływały znacząco na jej ocenę. Gdyby chciała postawić odpowiednie wnioski potrzebowałaby godzin pracy ze specjalistycznym sprzętem w dobrze oświetlonym i suchym pomieszczeniu, a także...drugiej połowy ciała. Zaaferowana badaniem, zareagowała za późno na wyskakującego spod lodowej pokrywy utopca. Zdążyła zaledwie się odwrócić, kiedy długie pazury przebiły materiał jej kurtki wraz ze skórą. Adrenalina dominująca nad przeszywającym ramię bólem sprawiła, że uniknęła – co prawda, ledwo – następnego ataku potwora. Po przewrocie w tył miała zaledwie sekundy na wyciągnięcie z pochwy z boku sztyletu i przygotowanie się na natarcie agresora. Nie zyskała czasu na przeprowadzenie ataku, dlatego wierzyła, że szybciej pozbędzie się szarżującego w amoku utopca niż, gdyby sama zainicjowała starcie.
Mistrz Gry
Mistrz Gry
Re: Bagna Pią 05 Kwi 2019, 15:06
Wyważone i umiejętne używanie swoich umiejętności i doświadczenie, które posiada pani Galichet nie dają szans impulsywnemu instynktowi utopców na przejęcie kontroli nad tą potyczką. Udaje się jej zgrabnie stworzyć dystans między utopcem, który na nią natarł. W tym czasie Matthew, który znajduje się na górce zdziela utopca, który rozdarł mu część garderoby, mocnym kopniakiem i zerka przelotnie w stronę Pandory, by zarejestrować to, co miała mu do przekazania. Chłopak nie wdaje się w dalszą walkę z bestią, tylko kilkoma susami doskakuje do towarzyszki, przez nieuwagę jednak jedna z jego nóg do wysokości zatapia się w głębokiej kałuży lodowatej, brudnej wody. Utopiec, który jeszcze przed chwilą z żądzą mordu wyskoczył ponownie do Pandory przenosi całą swoją uwagę na syna Aresa, który wyswobadza przemarzniętą kończynę z kałuży. Bestia naciera na niego, pazurami sięgając jego ramienia i orając mu skórę od mosta do ramienia długimi, bolesnymi, głębokimi pręgami. Chłopak nie może powstrzymać wrzaśnięcia bólu, czym zwraca uwagę dwójki pozostałych utopców, które przestały się już mozolnie wspinać na wzgórze. Na szczęście Pandora, która znalazła sposób na dotarcie do umysłu najbliższego utopca, kieruje go przeciwko tym dwóm, które zbliżają się do rannego. Zmanipulowany daje wam czas na to, by zabrać rannego Matta w jakieś bezpieczniejsze miejsce i na krótkie opatrzenie zadanych obrażeń. Efrosyni, po osunięciu się na bezpieczną odległość i wyciągnięciu sztyletu, przeciwnik ponownie naciera na ciebie, ty jednak jesteś już na to przygotowana i wykonujesz unik w bok przed jego pazurami jednocześnie zatapiając sztylet w boku bestii, która wydaje z siebie gniewny ryk. Wyrywasz ostrze, wykonujesz kolejny unik przed nadciągającymi pazurami i tym razem znajdujesz się za stworzeniem, z sukcesem wbijasz ostrze w tył głowy bestii, która przewraca się na brzuch w konwulsjach. Padł. Słychać już jedynie dźwięki walki utopców po drugiej stronie moczarów, gdzie Pandora opatruje rannego Matta. Zapadła już całkowita ciemność, zrobiło się jeszcze zimniej, przez wiejący wiatr. Z lasu niedaleko strony Efrosyni wydobywa się jednak głośny ryk, czegoś, co jest zdecydowanie większe, niż byle utopiec, czy ghul, czegoś, co zmierza prosto do was. Lepiej się zgrupować i przygotować na przywitanie nowego przeciwnika.
• Kolejka dowolna • 72h na odpis.
Gość
Gość
Re: Bagna Nie 07 Kwi 2019, 15:03
Krzyk Ainswortha nie ostudził erisowej natury, a jedynie wzmógł kotłujące się w Pandorze żądze. Przez krótką chwilę, ledwie mgnienie, zawahała się. Uwięziony i ranny Matt skupiłby wszak na sobie uwagę przeciwnika, dając jej i strzelcowi czas na oddalenie się w bezpieczne miejsce. A jednak świadomość, że kapitan na nią liczył, nie dawała jej spokoju, sącząc między myśli jadowe krople. Upewniwszy się więc, że będzie mieć czas na bezpieczne odciągnięcie chłopaka, ruszyła w jego stronę, przeklinając życie rannego herosa. W duchu ważyła ciężar konsekwencji, jakie poniosłaby, podejmując najbardziej kuszącą ją decyzję: porzucenie go. Nim wróciłaby do obozu, z jego truchła zapewne zostałyby ledwie parujące jeszcze resztki. Jego wzrok nie przenikał ciemności, toteż nawet, gdyby się oswobodził, nie zaszedłby daleko. Lecz czy rana była na tyle poważna, by go osłabić i utrudnić wędrówkę? Gdyby zdołał powrócić... Zbyt wielkie poniosłaby ryzyko. Mogła go również zwyczajnie dobić, lecz każda z rozważanych możliwości miała jeden mankament: świadka. Świadka, którego należałoby się pozbyć, co zaś czyniło wszelkie starania całkiem nieopłacalnymi.
Zbliżywszy się do Matta, upewniła się ponownie, że oboje są chwilowo bezpieczni i wzniosła przed nimi kolejny, półkolisty mur. Tym razem znacznie szerszy; równie co poprzedni nieprzenikalny, lecz ciemność go wypełniająca nie była tak samo gęsta - pozwalała jej oczom badać swą głębię i mieć baczenie na to, co działo się po drugiej stronie. Dopiero, gdy od przeciwnika dzieliła ich stosowna odległość, oceniła, jak głębokie były rany Ainswortha oraz czy przerwano którekolwiek z dużych naczyń. - To nie są warunki do walki... Stwierdziła, prędko wyjmując z przybornika buteleczkę octeniseptu i bandaże. Nie mieli czasu nawet na prowizoryczne zszycie ran, a i naprawa nie była jej domeną. Tąż był dlań chaos. Nie mogła więc zaoferować mu wiele. - Powinniśmy się wycofać i przynajmniej przeczekać noc. Nie dasz rady walczyć w ciemności. O ranie, zbyt oczywistej, nawet nie wspomniała. - Widziałeś strzelca? Wiesz kto to? O ile znała Matta i zakres jego możliwości, postać łucznika była jej całkiem obca. - Ruszaj się. Wydostańmy się między drzewa, lecz tak, żeby widzieć polanę. Może nie odejdą zbyt daleko od skupisk wody. Wśród drzew powinno być jej mniej. Nie wiemy nawet, ile tego ścierwa jest, lecz na każdego zabitego, kolejny wyłazi spod tafli. Potrzebujemy planu. Nie czekała na jego odpowiedź. Oszacowawszy miejsce wystarczająco odległe i bezpieczne, podążyłaby w tamtym kierunku, wskazując jednocześnie ewentualnie grząskie i podejrzanie wyglądające miejsca w podłożu - chłopak przecież nie widział jak ona. Miała też nadzieję, że strzelec dostrzeże ich i dołączy do nich prędko. Wtedy będą mogli prawdziwie się przegrupować i podjąć ostateczne decyzje. Gdyby jakiekolwiek zagrażające im stworzenie jakoś przedostało się przez mur, cisnęłaby w nie czerniącym się pociskiem, by nie dopuścić do zmniejszenia dzielącego ich dystansu.
Efrosyni Oneiros
Re: Bagna Pią 12 Kwi 2019, 15:47
Okrzyk bólu, ledwie słyszalny po tej stronie moczar na moment zbił ją z pantałyku. Walczyła nawet z myślą, że przeceniła umiejętności dwójki herosów i pożałowała, że nie dołączyła do nich wcześniej, woląc skupić się na zwłokach satyra. W końcu nadal nie wiedziała za kim podążyła na tę misję, a także jakie są ich możliwości, obycie z bronią czy zdolność oceny sytuacji. Sprawnie pozbyła się utopca, najpierw zatapiając sztylet w jego boku, a następnie tyle głowy. Obyło się bez kolejnych ran, a tę już nabytą postanowiła opatrzyć dopiero po przegrupowaniu, gdyż nie zagrażała ona życiu, a po dotknięciu nie wydała się głęboka. Zdążyła zebrać wszystkie swoje rzeczy i postawić parę, pośpiesznych kroków, kiedy do jej uszu dotarł głośny ryk stworzenia prawdopodobnie groźniejszego niż topielec, a nawet ghul. Po raz kolejny tego wieczoru wzrosło w niej uczucie niepokoju, pogłębiające się wraz ze świadomością otaczającej ją ciemności. Nie zdążyła zarejestrować chwili, w której ruszyła do biegu na drugą stronę moczar, dzieląc uwagę między stworzenie czające się w leśnej gęstwinie, a stawiane kroki. W końcu skupiła się wyłącznie na tym, by znaleźć pozostałych. Skradanie zdałoby się na nic - zdradziłby ją własny zapach, dlatego wiedziała, że musi szybko dołączyć do dwójki półbogów. Miała nadzieję, że ich sytuacja jest lepsza, niż pierwotnie założyła i nie odnieśli oni żadnych poważnych obrażeń. Na szczęście pamiętała, w którym kierunku wystrzeliła strzały.
Mistrz Gry
Mistrz Gry
Re: Bagna Pon 15 Kwi 2019, 20:08
Pandoro, twój niesamowity urok i czar pozwoliły ci na wyjątkowo długi czas zniewolić umysł topielca, który nadal próbował w twoim imieniu uporać się z dwójką pozostałych bestii na moczarach, które teraz jawiły się jakoby pole walki. W tym czasie postanowiłaś wbrew swojej naturze, pomóc młodemu herosowi, który przez swoją nieuwagę odniósł rany i z sukcesem udało ci się wstępnie opatrzeć jego ranę, która krwawiła obficie przez co nie udało ci się dokładnie dojrzeć jak poważnie ucierpiał. Niemniej jednak polanie rany octeniseptem i założenie prowizorycznego opatrunku wystarczy na tę chwilę, ale syn Aresa wymaga możliwie jak najszybszej interwencji medyka, który odpowiednio opatrzy i pozszywa ranę. Zanim udaje wam się podnieść i wejść między drzewa, dobiega do was zdyszana Efrosyni, która informuje was o nadchodzącym niebezpieczeństwie. Postanawiacie więc w miarę możliwości się ukryć i początkowo idzie wam nieźle. Sam Matt, choć stara się być twardy, jak to na herosa przystało i w pośpiechu porusza się za wami, mimo skręconej w wyniku wpadnięcia w kałużę kostki, to po przejściu jakichś 100 metrów odkąd przeskoczyliście ścianę lasu, osuwa się na pierwsze najbliższe drzewo z jęknięciem. Cały jego bandaż przesiąkł krwią, a chłopak bełkocze coś pod nosem. Słyszycie kolejny ryk nowego przeciwnika i parę zgłuszonych jęków umierających utopców, potem następuje kompletna cisza, dosłownie na kilka minut, bo bestii udaje się zwietrzyć zapach świeżej krwi Matta, więc zaczyna podążać tym tropem robiąc duże, zdecydowane kroki. Sam Matthew chyba właśnie odpłynął od rzeczywistości. Możecie go tutaj zostawić na pastwę bestii i spróbować uciec od potyczki z nieznanym przeciwnikiem, albo zostać tutaj z nieprzytomnym rannym i stawić czoła bestii. Wybór należy do Was. Byle szybko.
• Kolejka dowolna • Odpis do czwartku 25.04, do końca dnia.
Gość
Gość
Re: Bagna Czw 25 Kwi 2019, 21:16
Gdy znaleźli się między drzewami, czas jakoby się dla niej zatrzymał - trwało to ledwie mgnienie; chwila była równie ulotna co moment dzielący kolejne uderzenia serca. A jednak pomiędzy wspomnieniami zagościła miękka ciemność; jej śladem zaś podążyła sceneria niezwykle podobna do tej, w jakiej się znaleźli: równie ciemna noc, równie zimna, równie pełna potworów czających się śród cieni. Z tą różnicą, iż wówczas to nie jej życie było zagrożone... To nie ona musiała oglądać się przez ramię - kreatura przybrana w ludzkie afekty kroczyła bowiem wtedy tuż obok, zaś spojrzenie tejże, które wypaliło swe odbicie pod powiekami Pandory, znajdowało teraz ujście w jej własnych oczach. Ziejącą z nich początkowo pustkę wypełniła świadomość zbliżającego się końca. Do niej zaś należała decyzja, czyim ów będzie. I to właśnie owa myśl zasiała ziarno powleczonej pogardą ekscytacji. Ryk jaki rozdarł przestrzeń wyrwał jej widmo z okowów przeszłości, osadzając na powrót w rzeczywistości. I tylko jej wzrok pozostał niezmieniony... Patrzący na osuwającego się Matta w ten sam sposób, w który łupił widok rozpościerający się niegdyś na horyzoncie Victora. Zupełnie jak gdyby brocząca krew zbudziła więcej niż jedną bestię... - Ty - zwróciła się do Efrosyni głosem pozbawionym emocji. - Jak dobrze widzisz w ciemności? Kolejny ryk nieznanego przeciwnika dosięgnął ich uszu, przywołując nagląco do działania.
Pandora walczyła... Próbowała doprawdy nie poddać się temu, co zacisnęło swe pazury na spragnionej należności naturze. Nie mieli czasu. Matt nie miał sił. Krwawił obficie, a ona nie zamierzała poświęcać własnego życia za tak niewielką cenę. Ona albo on. Równanie było proste, a odpowiedź rysowała się przed nią wyraźnie pomimo prób zapanowania nad jątrzącym myśli chaosem.
Nie czekała na odpowiedź łuczniczki. Upewniwszy się, że mają jeszcze chwilę - jakoby w osobliwym transie - uklękła przy rannym herosie i objęła go czule; niczym matka tuląca do piersi swe dziecię. - Marzniesz... Powiedziała cicho, próbując zasłonić jego postać swym ciałem tak, by Efrosyni nie mogła widzieć, co dokładnie robi. Pandora natomiast ostrożnie sięgnęła po przesiąknięty krwią bandaż i wręczyła go nieznajomej. - Unurzaj w niej groty i wystrzel daleko. Być może kilka zdoła odwrócić od nas uwagę bądź chociaż zmyli którąkolwiek z pokrak. Gdyby kobieta nie odebrała materiału, Reyes odrzuciłaby go na bok i na powrót zajęła się Mattem. Pochylona nad nim, jak gdyby dzieląc się z nim własnym ciepłem, chwyciłaby go delikatnie za szyję, nucąc szeptliwie jakąś kołysankę. Jej wskazujący palec poczerniałby i wydłużył się znacznie, przybierając postać utkanego z ciemności szponu o nierównej powierzchni. Zamierzała zatopić go w tkance - przebić się do tętnicy szyjnej i pozwolić ciemności dotrzeć do serca, by stopniowo opleść je ciasnym kokonem i zapobiec jego biciu. Nowo powstała rana utoczyłaby więcej posoki, ścieląc biel śniegu barwą najgłębszej ze wszystkich czerni - tylko szkarłat nabierał tej cechy pozbawiony rzucanego nań światła. Nuciłaby stale, spychając jaźń herosa na dno otchłani, z której nie było powrotu. Może nawet zakołysałaby jego więdnącym ciałem w geście podobnym do troski. Jego poświęcenie należało docenić...
Wszystko to trwałoby tyle co oddech głęboki - a zmysły Pandory wciąż szukałyby w otoczeniu zagrożenia. Gdyby Oneiros spróbowała jej przeszkodzić, cisnęłaby w nią splataną za sylwetką rannego kulą. Chciała wstrzymać serce chłopaka właśnie teraz, gdy utrata krwi wpędzała go w błogi sen. W obliczu nowego niebezpieczeństwa nie widziała innego wyboru. On albo ona. Życie łuczniczki było jej wszak zupełnie obojętne. Walka i próba ocalenia Ainswortha być może okazałaby się heroicznym czynem, ale erisowa córa nie była bohaterem. Dla niej liczyło się tylko przetrwanie. Jeno jej oczy mogły zdradzać zaspokojoną naturę - spowite wypełniającym ją mrokiem, przybrały barwę zwietrzałego onyksu. Pora uciekać...
Efrosyni Oneiros
Re: Bagna Pią 26 Kwi 2019, 05:47
Odniosła wrażenie, że wydarzenia następują po sobie w zwolnionym tempie, minuty przeciągają się w nieskończoność, w przeciwieństwie do prędkiego bicia serca, które niemalże wyrywało się z jej piersi pod wpływem emocji oraz adrenaliny. Nie pozwoliła, jednak by rozszalałe uczucia przejęły kontrolę nad mimiką jej twarzy – pustym, niemalże pozbawionym wyrazu wzrokiem, śledziła osuwające się na ziemię ciało chłopaka, widziała nasiąkniętą krwią tkaninę, a także wykrzywioną w wyniku cierpienia twarz. Pamiętała przeszywający powietrze, niedawny okrzyk bólu, teraz zastąpiony przez świszczący, ciężki oddech. Cichszy z każdą minutą. Walczyła z mocnym uściskiem w okolicach klatki piersiowej, który przypominał o pogruchotanym przed laty przez bruneta naiwnym, nastoletnim sercu. Nie chciała tęsknić ani płakać za kimś, kogo jeszcze niedawno z udawaną neutralnością mijała w różnych zakątkach obozu, ale w końcu przestała karcić się za typowo ludzkie odruchy. Drążącą ręką przejęła od Pandory przesiąknięty szkarłatem materiał, nie trudząc się na odpowiedź. Nauczyła się wykonywać zadania, pomimo ograniczonych predyspozycji. Tkaninę poprzecinała, owijając jej skrawki wokół wyciąganych z kołczanu grotów. Niedługo potem zaczął rozlegać się dźwięk naciąganej i puszczanej cięciwy. Wbrew pozorom łapała się na tym, że coraz częściej myślała o śmierci. W pierwszym odruchu ten scenariusz napełniał ją lękiem – czuła pustkę, jakby wpadała w przepaść. Zagryzła na moment wargę, czując nieprzyjemny dreszcz strachu wstrząsający ciałem. Może była przy niej Pandora, ale to nie oznaczało, że lada moment nie zginą. - Posłuchaj mnie uważnie. W torbie znajdziesz apteczkę pierwszej pomocy. Wyciągnij z niej gazy i bandaże uciskowe. – mówiła półszeptem w czasie ściągania przewieszonej przez klatkę piersiowej torby. Nieświadoma tego, co dzieje się za jej plecami po omacku podała kobiecie dopiero, co ściągnięty element ekwipunku, by niedługo potem poinstruować ją podczas tamowania krwawienia. - Jeśli opatrunek przemięka, nałóż kolejny. Okryj go jego kurtką, nie możemy pozwolić, by się wychłodził. Połatam go, tylko utrzymaj go przy życiu. - zmartwił ją brak odpowiedzi ze strony erisowej córki, a także ledwo słyszalna melodia, którą tamta nuciła, obejmując Matta. Spokój Pandory prawie ją zmiażdżył, prawie zgasił ognik złości i zahartowania. Nie musiała na nią patrzeć, by poznać wyrok – według kobiety nie było sensu walczyć o życie bruneta. Tylko to nie była jej decyzja. To nigdy nie była jej decyzja i gorycz tej myśli zdławiła gardło Efrosyni. Targowały się o kolejne minuty, wymieniając je za życie dwudziestoparolatka.