Pub "The Requiem" - Detroit (Michigan)   DpyVgeN
Pub "The Requiem" - Detroit (Michigan)   FhMiHSP


 

Pub "The Requiem" - Detroit (Michigan)

Admin
Admin
Admin
Pub "The Requiem" - Detroit (Michigan) Czw 04 Kwi 2019, 12:49

Alexandra Jones
Alexandra Jones
Re: Pub "The Requiem" - Detroit (Michigan) Czw 04 Kwi 2019, 19:40

#1
Była zmęczona, obolała, głodna i zła. Chociaż w przypadku Alex głodna było praktycznie synonimem słowa "zła". Do tego stopnia, że już nawet Arthur zaproponował krótki postój, chociaż do Obozu pozostały niecałe dwie godziny drogi. Jones zastanawiała się tylko, czy jej towarzysz stwierdził, że kupi jej kanapkę, czy może tak go wkurzyła, że musiał się napić.
Zaparkowali za najbliższym pubem. Alex wyskoczyła z auta, pragnąc rozprostować zdrętwiałe ciało. Przeciągnęła się niczym kotka i poprawiła plecak na ramieniu. Jej włosy splecione były w niedbały warkocz, luźne kosmyki okalały jej twarz, na której widniało sporo kilkudniowych zadrapań. Na czarny podkoszulek narzuconą miała bluzę z kapturem i skórzaną kurtkę. Jeansy były poprzecierane i w niektórych miejscach nieco przybrudzone. Ale heroina cieszyła się, że żyje.
Żadna misja nie była łatwa i dopóki nie dotarli do obozu, nie mogli tracić czujności. Jednak przy okazji wyrwania się z obozowej rutyny, mogli przynajmniej wypić po piwku. Weszli więc do lokalu, a Alex natychmiast zarejestrowała scenę i karaoke. Chwilowo nikt nie był chyba jeszcze na tyle pijany, by bawić się w gwiazdę rocka, ale takie atrakcje zwykle zwiastowały tłumy. Jeszcze nie była pewna, czy to dobrze.
Szturchnęła delikatnie Arthura w ramię i głową wskazała bar. Chwilę później siedziała już na wysokim stołku i wbijała wzrok w ścianę alkoholi tuż za barmanem.
- Ciemne piwo poproszę. - Uśmiechnęła się, jednak mina jej zrzedła, kiedy zorientowała się, że większość kobiet w pubie miała na sobie sukienki lub ubrała się jakoś bardziej... No jak na wieczór.
Pospiesznie zdjęła bluzę, zostając jedynie w kurtce i podkoszulku, a włosy rozpuściła, pozwalając by opadły falami na jej ramiona. W ten sposób przynajmniej ukryje swoją poobijaną po walce twarz.
- Myślisz, że mają tu coś do jedzenia? - Szepnęła do Arthura, rozglądając się po ludziach w poszukiwaniu jakiegokolwiek talerza z przekąskami.
Arthur Crow
Arthur Crow
Re: Pub "The Requiem" - Detroit (Michigan) Pią 05 Kwi 2019, 04:19

Pomruk burzy tak można było określić pracę silnika czarnego Forda Mustanga boss’a w wersji 429 classic stworzonej, by zrywać asfalt, łykać na wyścigach na dystansie 3/4 mili kozaków w plastikowych sportowych wozach i zadowalać takich ludzi jak Arthur. Ludzi, którzy pragną połączenia klasycznej estetyki aut z lat 70’ z mechaniką i nowoczesnymi udogodnieniami sprawiając tym samym połączenie tak doskonałe jak szkło wypełnione zimną bursztynową szkocką i urodziwa kobieta przy barze. Wóz ten nie był najlepszym wyborem na misję, lecz chcąc szybko uporać się z problemem jaki stanowił pewien wilkołak Blondyn uznał, że padnie na mustanga. Musiał przyznać przed samym sobą, iż zwyczajnie lubi ten wóz i mimo kilku wad nie przestanie o niego dbać, czy też robić z niego auta na specjalne okazje. W gruncie rzeczy był to samochód i służył do jazdy, a że przy okazji dostarczał sporą dawkę radości to inna kwestia.
Jego partnerka Alexanda Jones, była młodą kobietą o nieprzeciętnej urodzie i niewątpliwych zdolnościach bitewnych chociaż w oczach Arthura jawiła się jako początkująca i jeszcze wiele wody w Gangesie upłynie nim sprosta mu w walce, a jeszcze więcej by go pokonała. I mimo kilku wad jakie dziewczyna posiadała była stosunkowo znośna jako towarzyszka podróży i partnerka w  polowaniu. Nawet przymusowe zatrzymanie się w jednym z barów na obrzeżach Detroit nie powodowało irytacji czy zniechęcenia. Sam Arthur, musiał przyznać że nieco zgłodniał i wrzucenie czegoś na ruszt nie było takim złym pomysłem. To też w cichości ducha cieszył się z postoju chociaż na zewnątrz pozostał obojętny.
Jedno spojrzenie na pub oraz jego klientelę i Crow, wiedział jakiego rodzaju to miejscówka uznając ją jednocześnie za stosunkowo bezpieczną. Usiadł ponaglany przez partnerkę na jednym z krzeseł przy barze i rozpiął o dwa guziki jeansową koszulę pod którą miał biały T-shirt, a na nogach ciemne jeansy i solidne buty za kostkę. Jednym słowem był ubrany do bólu normalnie i nie wyróżniał się z tłumu. Chociaż patrząc na jego gabaryty ciężko było go zwyczajnie nie zauważyć wszak był potężnym mężczyzną. Niestety jego towarzyszka nie zgłębiła sztuki zlewania się w tłumie i w myślach zakładał, że gdyby ta ubrana była w worek po ziemniakach przyciągałaby wzrok, a kiedy dodatkowo zadbała o swoją prezencję tym bardziej stanowiła magnes dla podpitych klientów pubu. Bezceremonialnie i jakby ostudzając wszelkie zapędy ujął dziewczynę w tali i spojrzał wymownie w jej łagodne oczy.
Oczywiście, że mają masz ochotę na coś słodkiego czy słonego? – odparł po chwili i by nie musieć robić za adwokata w wyborze wolną dłonią podsunął jej pod nos menu. Krzątającego się za barem barmana poprosił o szklankę wody z cytryną wcale nie żałując, iż nie może się upić jak dzika świnia, ot korzystają z przerwy jaka im się należała po ciężkiej pracy. – Nieźle walczyłaś – stwierdził po jakimś czasie i spojrzał na Jones pogodniej niż zazwyczaj, acz uśmiechu na jego twarzy nie uświadczysz. W pubie zaczęli puszczać akurat kawałki Blues Saraceno i od razu świat wypiękniał.
Alexandra Jones
Alexandra Jones
Re: Pub "The Requiem" - Detroit (Michigan) Pią 05 Kwi 2019, 13:25

Zabawne było to, jak różnie się postrzegali. Alex w życiu nie powiedziałaby o sobie, zwłaszcza teraz, że mogłaby przyciągnąć jakikolwiek wzrok i z łatwością wskazałaby w lokalu kilka ładniejszych od siebie dziewczyn. Nie była to kwestia kompleksów, a raczej skromności i faktu, że od zawsze wygląd schodził u niej na drugie miejsce. Pierwsze zawsze zajmowała służba w obozie, a tam najczęściej nie było miejsca i czasu na strojenie się. Chyba się jej to opłacało, bo jak widać póki co żyła, kilkanaście godzin temu nawalała się z dwumetrową, ważącą kilka razy więcej bestią i wyszła z tego z kilkoma zadrapaniami. Zdecydowanie w tym zawodzie liczyło się bardziej to jak władasz mieczem, a nie pędzelkiem do makijażu czy grzebieniem.
Nie mieli co liczyć na wtopienie się w tłum. Crow poza tym, że był postawnym chłopcem, to jeszcze miał w sobie coś takiego, że po prostu chciało się obok niego być. Przynajmniej córa Aegira tak miała, bo mężczyzna kojarzył się jej ze słońcem, spokojem, jej rodzinnymi stronami. Jednak miała okazję spędzić z nim na tyle dużo czasu, że przywykła do jego stosunku względem kobiet i też nasłuchała się od kilku co nieco o nim. Dlatego dziewczyna uważała, aby nie podlecieć zbyt blisko tego słońca i się nie sparzyć. W dodatku nie była pewna, czy Arthur jest świadomy, że tak niewinny gest, jak objęcie w talii, zrobił z niej chodzący cel dla większości lasek w lokalu, które już ostrzyły pazurki na blondyna. Sama nie wiedziała co gorsze - potwory czy baby.
Uśmiechnęła się pod nosem, przeglądając propozycje dań. Zdecydowanie potrzebowała konkretnej porcji kalorii i coś jej mówiło, że...
- O tak, mamy zwycięzcę! Podwójny cztery sery z sosem serowym i dodatkową porcją bekonu. - Wyszczerzyła się do Arthura, podskakując entuzjastycznie na krześle. Barman skwitował to tylko pomrukiem, że taka chuda i gdzie ona to zmieści. Za to do Alex jakby wróciła energia. Upiła pokaźny łyk piwa, otarła wierzchem dłoni wąsy z piany i wbiła błękitne oczęta w towarzysza. Z racji, że trochę jej się marzyło stanowisko dowódcy drużyny, słowa uznania od Arthura miło połechtały jej ego. - Ty też dawałeś radę. - Jej usteczka wygięły się w figlarnym uśmieszku, tuż nad brzegiem kufla. - Za każdym razem jak będziesz mi kazał robić pompki na treningu, przypomnę sobie widok twojej twarzy - tu ściszyła nieco głos- uwalonej flakami wilkołaka. Minę miałeś bezcenną. - Kolejny pokaźny łyk piwa i połowa naczynia była już opróżniona.
W tym samym czasie do lokalu napłynęło więcej osób, które oblegały stoliki, ale również bar. Alex przysunęła się bliżej Arthura, wyginając na moment pod dziwnym kątem, by nie dostać przez przypadek czyimś łokciem w twarz.
- Wiesz... Gdybyś chciał wypić, myślę że nic się nie stanie jak wrócimy dopiero jutro. Trochę zabawy wśród normalnych ludzi by ci się przydało.  Jakiś taki ostatnio spięty jesteś.- Podsunęła mu swoje piwo, patrząc trochę zachęcająco, a trochę błagalnie. - Żal nie skorzystać z takiej okazji. - Zatrzepotała rzęsami, przybierając na twarz najbardziej uroczy uśmiech, na jaki było ją stać.
Arthur Crow
Arthur Crow
Re: Pub "The Requiem" - Detroit (Michigan) Pią 05 Kwi 2019, 16:30

Szklanka wody stuknęła o dębowy wypolerowany blat wyrywając tym samym Arthura z chłonięcia muzyki, która wydobywała się z głośników. Zdecydowanie bardziej wolał koncerty na żywo i miał cichą nadzieje, że jeśli zmitrężą trochę więcej czasu w pubie to i jakaś kapela wystąpi. W ostateczności zadowoli się słowiczym głosem swojej towarzyszki, która zapewne nie odmówi popisania się swoim wokalem przed szerszą publiką tym bardziej jeśli zostanie o to poproszona. Zdecydowanie dużo mógł o panie Jones powiedzieć, lecz nie słyszał nic o jej wybrykach, miłosnych przygodach, czy spaniu na sianku z satyrami. Ot, wyglądało na to, że jeśli chodzi o tego typu uciechy blondynka, czy też będąc dokładniejszym ciemna blondynka była skromna. W przeciwieństwie do niego na swoją opinię zapracował choć bogiem, a prawdą nie było tych kobiet aż tyle by budziło to jakąś sensację, ba! Raz czy dwa poczuł coś w rodzaju jakby to określił fachowym językiem poeta: „motyli w brzuchu” aczkolwiek czasem jadł takie rzeczy, że nie tylko jemu w kiszkach grało jak w filharmonii. Wracając jednak do przerwanego wątku to w sytuacjach takich jak ta przypuszczał co większość kobiet może o nim myśleć i miał na to wywalone. Był sobą, a to czy wierzył w głębsze uczucia nie powinno nikogo obchodzić. Kończąc rozważania upił łyk wody i spojrzał ciekawie na towarzyszkę jakby zastanawiając się o czym ta myśli, o ile myśli…
Arthur nigdy chyba nie pojmie jakim cudem w takiej kobiecie może być tyle z dziecka. Te reakcje, ta niewymuszona szczerość, uśmiech wiecznie błądzący na twarzy, kiedy jest smutna, czy zła widać to po niej zero blefów, mydlenia oczu i gierek, czysta prawda. Było to coś co ostatnio zanikało w ludziach i cieszył się na swój sposób, że przyszło mu poznać taką osóbkę. I momentalnie pożałował swoich myśli. Na słowa kobiety westchnął i podparł głowę dłonią patrząc to na nią, to na ścianę za jej plecami.
Jak ty coś powiesz to człowiek nie wie, czy ma się śmiać czy płakać… – przerażająco poważnie odpowiedział i ku swemu zdumieniu uśmiechnął się leciutko. Widząc pragnienie towarzyszki heros zamówił dolewkę by ta mogła posiłek zjeść nie dławiąc się przypadkiem i mogąc zwilżyć gardło w razie konieczności. W między czasie kątem oka dostrzegł większą falę ludzi napływającą do pubu i przeklął w myślach ten stan rzeczy. Nie lubił tłumów, a hałas skutecznie utrudniał komunikację chociaż i tak w dalszym ciągu nie było, aż tak źle jak to sobie wmawiał, lecz Alex zareagowała dość szybko nim ten zdołał cokolwiek powiedzieć przybliżyła się do niego.
Jednakże, jej kolejne działania wprawiły w małą konsternację Arthura, który już miał cichą nadzieje, że dziewczę wyczerpało amunicję z dziwnymi tekstami na ten dzień, a tu nagle strzał ze strzelby prosto w łeb. Wolno, wolniutko spojrzał wpierw na proponowane piwo później błękitne oczęta spoczęły na twarzy Jones. Trwał tak przez jakiś czas sekundy mijały, uderzenia serca przemijały, a chłodny wzrok przeszywał wojowniczkę. – Jak będę potrzebował rady to o nią poproszę, a teraz wcinaj żarcie bo ci ostygnie – odparł i spojrzał na barmana, który jakby zastygł w ciekawości na odpowiedź kobiety, lecz widząc minę blondyna szybko uciekł wzrokiem i zajął się obsługiwaniem innych klientów.
Alexandra Jones
Alexandra Jones
Re: Pub "The Requiem" - Detroit (Michigan) Pią 05 Kwi 2019, 20:02

Przez chwilę mieli swoją małą bitwę na spojrzenia, którą Alex dzielnie znosiła i nawet ostentacyjnie wbiła widelec w bułkę, po czym odkroiła kawałek burgera. Władowała porcję jedzenia do ust, dopiero w tym momencie kierując spojrzenie na scenę, na której pojawił się jakiś facet. Mężczyzna przywitał wszystkich i zapowiedział otwartą scenę oraz polecił drinki w barze.
- Ch*ja tam, a nie poprosisz o radę. Serio Crow, zluzuj gacie i przestań zachowywać się jakbym proponowała ci niewiadomo co... - Przewróciła oczami, wpakowując kolejne kawałki burgera do ust. - A tak swoją drogą, to czemu nic nie jesz? - Zmarszczyła brwi, bo wydało jej się to conajmniej niemożliwe, żeby taki wielki chłop nie zglodniał przez tyle czasu.
Pierwsi śmiałkowie wkroczyli na scenę. Dwie dziewczyny wybrały jakiś nieznany dla Jones utwór i nawet nieźle im wychodził ale nie porwały specjalnie półbogini. Nie na tyle, aby na dobre oderwać jej uwagę od blondyna u jej boku.
Skończyła swój posiłek, po czym zaczęła saczyć drugi już kufel piwa, który zamówił jej Arthur.
- Jeden wieczór? Pokaż że umiesz się bawić - Nie dała za wygraną i minimalnym skinieniem palca uniosła kilka kropelek wody z jego szklanki, opryskując mu nos. Najwyraźniej miała zamiar stestować dzisiaj jego cierpliwość.

/sorki za niewyraźne dialogi ale na komórce pisałam :c
Arthur Crow
Arthur Crow
Re: Pub "The Requiem" - Detroit (Michigan) Pią 05 Kwi 2019, 21:10

Błękitne oczęta Alex nie dały się zwieść powadze i zmianie tonu, a ich małe przedstawienie trwało dalej do momentu kiedy kobieta nie sięgnęła po swoje jedzenie. Mała demonstracja blondynki wywołała cień uśmiechu na twarzy Arthura, który spoglądał na nią kątem oka bo akurat na scenie zaczęło się coś dziać i tam skupił swą uwagę. Cisza jaka między parą zapadłą przerwała wojowniczka, a Crow wrócił do niej wzrokiem.
Mam wyluzować, tak? – spojrzał na nią nieco rozbawiony tym, że ktoś go poucza ale jednocześnie odwaga i celna uwaga były na miejscu. – Zgoda, ale zabawimy się razem – odparł po krótkiej chwili namysłu. Ciężko było mu to przyznać, ale kobieta miała odrobinę racji w tym co mówiła chociaż ująć to można było nieco inaczej. Doświadczenie przestrzegało przed tego typu rozluźnianiem się poza obozem wiedział doskonale czym może skończyć się nieuwaga i nazbyt wielka swoboda. Jednakże byli w sporym mieście i w głębi ducha przyznał rację panience Jones. Westchnął nie chcąc bawić się w dalsze przepychanki słowne, a przynajmniej nie na ten temat i zamówił klasycznego burgera bez udziwnień.
Występ pomimo początkowej ciekawości nie zachęcił zanadto mężczyzny i zdecydowanie bardziej wolał skupić się na wymianie uwag z Alex, która dostała mały zastrzyk pewności siebie. Kiedy Arthur chciał przystać na propozycję blondynki ta postąpiła dość niespodziewanie bawiąc się jego cierpliwością w nader dziecinny sposób. Przymknął powieki, a po kilku sekundach na jego ustach pojawił się skromny uśmiech.
Mała wiedźmo doigrasz, ale postawiłaś mnie przed wyborem i go dokonałem – odpowiedział pozornie poważnie mierząc ją surowym spojrzeniem. – Barman! Dwa drinki na bazie białego rumu „Cuba Libre” z plastrem limonki – skierował swą prośbę do faceta za ladą i po chwili przed sobą mieli dwa dobre i mocne drinki w których smak alkoholu był nikły. Biały rum w połączeniu z colą i sokiem z limonki sprawiał, że smaki się wzajem przenikały ale żaden z nich nie dominował. – Twoje zdrowie – podniósł swą szklankę w kierunku kobiety.
Alexandra Jones
Alexandra Jones
Re: Pub "The Requiem" - Detroit (Michigan) Sob 06 Kwi 2019, 10:29

Wyrzuciła ręce w górę i przeciągnęła się jak kotka, wyraźnie zadowolona ze swojego małego zwycięstwa nad Arthurem. Poza tym ufała Arthurowi, w końcu walczyli razem i już wielokrotnie go pewnie wkurzyła. Nie sądziła aby był z tych facetów, co skrzywdzą kobietę, kiedy ta powie lub zrobi coś nie po ich myśli. I jedyną barierą, jaką musiała pokonać Alex, były ich "stopnie". Crow poniekąd był jej dowódcą. Jego głos liczył się zaraz po głosie Alvy. Córa Aegira nie zamierzała zaprzeczać, że misja u jego boku była dla niej nie lada przygodą, a fakt, że miała okazję go jeszcze lepiej poznać to bardzo miły bonus. W końcu jeszcze kilka lat temu patrzyła na jego treningowe wyczyny z podziwem i jako nieśmiała dziewczyna, nigdy nie liczyła nawet, że taki moment jak ten nastanie. Nie spodziewała się, że któregoś razu po prostu będą się razem bawić, a ona bez zająknięcia lub odwrócenia wzroku będzie z nim rozmawiać. Ba! Prowokować i drażnić! Jak widać wiele się pozmieniało w głowie Jones przez ten czas. Była pewniejsza siebie, silniejsza, wydoroślała - choć zachowała swój urok i pogodę ducha.
- No i proszę, oto i on! Arthur, czy ja widziałam uśmiech, czy dostałeś chwilowego porażenia mięśni twarzy? - Ta "wiedźma", jak ją urokliwie nazwał, właśnie w najlepsze z niego żartowała. - Skål! - Uniosła swoją szklankę, po czym stuknęła delikatnie o jego. Szkło wydało dźwięczny brzdęk, po którym przyszła pora na skosztowanie barmańskiego dzieła.
W pubie było głośno, ale ten gwar miał pewien urok. Ludzie wybuchali śmiechem, na scenie ktoś śpiewał, chwilami można było podsłuchać, o czym rozmawiają. Typowe tematy jak praca, kryzys, żona, mąż, dzieci, niesamowite historie z imprez, wyniki ostatnich meczów, o tym że Detroit Tigers znów przewalili eliminacje.
- Brakuje ci czasem tego? Chciałbyś żyć jak oni? - Zapytała, popijając co chwilę ze swojej szklanki. Jej życie na dobre rozkręciło się po zamieszkaniu w obozie. Gdyby przebywanie poza nim nie wiązało się z ciągłym spoglądaniem przez ramię, pewnie chciałaby, aby wszystko potoczyło się inaczej. Może właśnie poznawałaby jakichś miłych studentów na uniwerku w LA? Zamiast walczyć z wilkołakami, spędzałaby wieczory na imprezach bractwa lub nauce do egzaminów.
Przygryzła wargę, patrząc na grupkę koleżanek okupujących kanapy w rogu lokalu. Były jakoś w jej wieku. Śmiały się i flirtowały z chłopakami. Alex nigdy nie będzie tak beztroska. Nawet teraz, z tyłu głowy wiedziała, że nadal może być niebezpiecznie, chociaż uśmiechy, które posyłała Arthurowi były zupełnie naturalne i niewymuszone. Łatwo było się do niego uśmiechać, kiedy nie katował cię na treningach, albo nie kazał zajmować się bzdurnymi rzeczami.
Arthur Crow
Arthur Crow
Re: Pub "The Requiem" - Detroit (Michigan) Sob 06 Kwi 2019, 12:54

Uwaga Alex oraz jej późniejsze zachowanie pokazywało, że dziewczyna czuje się swobodnie w obecności Arthura, sam wojownik czułby się źle gdyby ich relacja przypominała tą z struktur hierarchii wojskowej nie wymagała takiego zachowania względem swojej osoby i zdecydowanie bardziej wolał przyjacielskie stosunki oraz to co dzięki temu zyskiwał, a było to zaufanie, które na polu walki było niezwykle ważnym elementem. Owszem syn Baldura nie należał do osób wylewnych, a jego postawa wrodzona wyniosłość i pewność siebie połączone z powagą i stylem bycia mogły odstraszać i budzić niepokój, lecz nic nie mógł na to poradzić taki już był. Ba! Kilka osób namawiało go do tego, aby częściej się uśmiechał, ale wówczas w jego mniemaniu wyglądał jak naćpany wilk, który wietrzy swe kły.
Przepraszam, nie jesteś wiedźmą, gorzej jesteś syreną tylko gdzieś schowałaś ogon... – odparł pogodzony z tym, że blondynka nie da mu dziś spokoju. Jej komentarz w tak barwny sposób opisujący jego uśmiech sprawił, że owy skurcz twarzy potrwał jeszcze dłużej, a w jego oczach niespodziewanie pojawiły się iskierki radości. Dawno nie miał luźnego wieczoru zajęty wojaczką i treningami, a jeszcze dawniej nie był w pubie z kobietą to tylko świadczyło o tym jak się postarzał lub zgubił gdzieś swój „blask” mimowolnie obejrzał się za siebie ale tam go nie było.
Czasem w życiu mężczyzny jest taki okres, że najlepszą opcją na spędzenie wieczoru jest oddanie się treningowi, dobrej książce, czy alkoholowi po to tylko by odegnać natrętne myśli. Arthur, nigdy nie ukrywał, że woli przebywać w mniejszym towarzystwie, czy też samotnie wraz z psem podróżować po górach i lasach. Lecz chwile takie jak ta przypominają mu o tym co jednocześnie traci odsuwając się na kilka tygodni od rozrywek. Wszechobecny gwar podniesionych ludzkich głosów zaśmiewających się lub żartujących na wszelakie tematy połączony ze śpiewem niosącym się od sceny sprawiał, że mimowolnie człowiek się uśmiecha. Atmosfera w pubie była niezwykle sprzyjająca, a na to wszystko nałożona woń perfum, zapachy od kuchni, ba nawet zapach papierosów dodawał pewnego klimatu. Oczami wyobraźni przypomniał sobie swoje rodzinne strony kiedy to wraz z bratem wykradali się w nocy pod oka karczm by słuchać pieśni skaldów.
Pytanie Alex wyrwało go z zadumy i spojrzał na nią poważniejąc. Była młoda… w świetle świec i lam wydawała się jeszcze młodsza niż w rzeczywistości była. Nie dziwił się temu pytaniu wiedział, że myśli o tym „co by było gdyby?” nie mógł jej tego zabierać, a jednocześnie myślenie o tym zbyt często bywało zdradliwe.
Tak, ale jednocześnie wiem, że bogowie, czy też los postawił mnie w takim miejscu jaki jestem. Mam swoją misję chociaż jej nie znam, swoją rolę w teatrzyku bogów i ludzi. Czy to jest złe, czy dobre nie mi osądzać, lecz tak ich troski przy naszych wydają się błahe, ale jednocześnie rozumiemy ich i przyjemnie byłoby tak żyć. Martwiąc się o to czy indyk nie piekł się za długo, czy szef da ci podwyżkę, czy chociażby debatowanie nad polityką transferową LA Lakers...– spojrzał na Alex i uśmiechnął się leciutko – Nie powiem „nie myśl o tym” ale pamiętaj, że jesteś wyjątkowa i czasem trzeba za to płacić – odparł i dotknął jej ramienia uśmiechając się pogodnie. – A żebyś nie zamotała się w plątaninie złych myśli proponuję byś napiła się białego rumu z Hawany chyba, że wolisz miód pitny? – już wcześniej dostrzegł, że pub ma bogatą ofertę i kilka firm jest godnych swojej renomy.
Alexandra Jones
Alexandra Jones
Re: Pub "The Requiem" - Detroit (Michigan) Sob 06 Kwi 2019, 15:19

Słuchała mężczyzny, rozważając w myślach to co mówi. Była wyjątkowa? Być może... Była córką mitycznego, nordyckiego Niszczyciela okrętów, lecz imię nadano jej greckie i z tego co wiedziała, akurat tutaj głos Aegira był decydujący. Alexandra od słowa "aleksandros", co jak się dowiedziała po przybyciu do obozu, oznaczało "obrońca ludzi". I faktycznie, pasowało do niej. Kiedy patrzyła na śmiertelników, chciała zabić wszystkie potwory świata, przeciwstawić się nawet samym bogom, aby zapewnić tym kruchym istotom spokojne, długie życie.
Jego dłoń na ramieniu dodawała jej otuchy, tak samo jak ten uśmiech, który swoją drogą miał bardzo ładny.
- Hawana brzmi kusząco. - Stwierdziła, dopijając poprzedniego drinka. W piciu była całkiem niezłą zawodniczką, ale chyba miała to po prostu w swoich rosyjsko- nordyckich genach. Lub alkoholowe, babskie wieczory, które sobie urządzały z siostrą zaprawiły ją w boju. - Ale weźmiemy jeszcze dziesięć shotów. Mogą być na bazie wódki. - Zwróciła się do barmana, który uniósł jedną brew i spojrzał sceptycznie na dziewczynę. W końcu po dwóch piwach i drinku była już nieco wstawiona, a obsługujący najwyraźniej oceniał, ile jeszcze wytrzyma, zanim trzeba ją będzie zbierać z podłogi.
- Wyzywam cię a barowy turniej, Crow. - Skierowała na niego palec wskazujący, próbując robić groźną minę, ale wyszło raczej komicznie. - Zasady są proste, nawet ty powinieneś ogarnąć. - Zgryźliwym komentarzom nie było końca... - Najpierw konkurencja w piciu shotów. Kto pierwszy, ten wygrywa. Później rzutki, a na koniec bilard. Kto ma mniej wygranych, musi za karę coś zaśpiewać. - Wskazała na scenę, na którą z każdym kolejnym kawałkiem wchodzili coraz bardziej podpici.
Chciała się ruszyć zza tego baru, mieli całą noc dla siebie. Żadnych potworów, treningów, obozowych obowiązków. Czuła się trochę jak Kopciuszek. Miała jedną noc żeby się wyszaleć, bo kto wie, kiedy znów będzie poza obozem. Jutro wszystko miało zniknąć, obawiała się trochę, że ta relacja, jakąkolwiek z Arthurem mieli, również zniknie, gdy tylko wrócą do szarej codzienności. W końcu wyczuwała to, że traktuje ją trochę jak dziecko i jej wewnętrzna, młoda kobitka się buntowała. Nie była dzieckiem, potrafiła walczyć, przetrwać i cholera, cycki urosły jej już dawno! Nawet jeśli jej żarty były głupie, nawet jeśli czasem się wygłupiała, to przez ostatnie lata bardzo mocno wydoroślała. Nabrała doświadczenia w walce z potworami, co roku odbywała samotne podróże do LA i nie zawsze było łatwo. Mogła być twardsza, niż Arthur sądził.
Arthur Crow
Arthur Crow
Re: Pub "The Requiem" - Detroit (Michigan) Nie 07 Kwi 2019, 01:25

Arthur domyślał się w co gra ta mała syrenka i jakie karty postawi na stół, lecz mimo tej wiedzy przystał na tą partię wiedząc jednocześnie, że ma w rękawie nie jednego, a kilka asów i tak łatwo jej nie pozwoli przejąć pałeczki nad tym wieczorem. Chociaż z drugiej strony mogła to być pewna nagroda za dobrze wykonaną robotę i odpoczynek po harówce na treningach. Istną mordownię czasem im urządzał to i teraz ma tego rezultaty ale dobrze przynajmniej Jones, nie posłuży jako mięso armatnie. Jej ambicje sięgają wysoko i widać to w jej spojrzeniu. Stworzono ją do czegoś więcej niżeli machanie mieczem i babranie się w błocie los zapewne postawi na jej drodze wyzwania, lecz wracając z tej wędrówki w niepewną i wątpliwą przyszłość do tu i teraz.
Mężczyzna nieco dłużej trawił słowa blondynki niż powinien pomijając słabą jak rozcieńczone piwo prowokację to plan, a przynajmniej jego zarys był całkiem przyjemny. – Zgoda– odparł krótko i spojrzał na Alex, uśmiechając się tajemniczo – stoły bilardowe mają wiele zastosowań i chętnie przetestuje kilka z wariantów chociaż w tak tłocznym miejscu może to być nazbyt śmiała propozycja – spoglądał w jej oczy badając reakcję. Diabełki w błękitnych oczach fikały koziołki zdradzając ochotę do małej rywalizacji i czegoś jeszcze.
Spojrzał na barmana, któremu widać nie spieszyło się z realizacją zamówienia Alex, ale kiedy tylko jego wzrok napotkał oczy blondasa w podskokach zaczął robić kolorowe shoty. Crow mógł liczyć na swój organizm, hart oraz to że wraz z bratem i wujkiem z dalekiego wschodu podczas rodzinnych imprez lecieli ostro bez przerw prawdziwy maraton, a nie taki co się biegnie 40 km i człowiek później powoli umiera. Ich diabelski maraton był jak pocałunek śmierci dla osoby, która przekładała całe życie wino nad mocniejszymi trunkami. Dlatego też sądził, że panna Jones zwyczajnie padnie jak elektryczna zabawka po wyjęciu źródła zasilania. Mógł się mylić owszem ale to się dopiero okaże.
Zaczynajmy Kopciuszku – zażartował kiedy dostali pod nos shoty i sięgnął po pierwszego z nich.
Alexandra Jones
Alexandra Jones
Re: Pub "The Requiem" - Detroit (Michigan) Nie 07 Kwi 2019, 02:24

Mógłby powiedzieć jej to wszystko, o czym myślał. Pewnie zrobiłoby jej się miło, może nawet dodałoby jej to powera do dalszej pracy nad sobą. Chociaż i tak dawała z siebie 300% na treningach i nie odpuszczała. Miała świadomość, że w obozie pozycję trzeba było sobie wypracować.
Uśmiechnęła się pod nosem, gdy wreszcie zwróciła uwagę na to, jak barman reaguje na Arthura. A gdy dostrzegła to zachowanie, zaczęła je zauważać również u innych mężczyzn w pubie. Niektórzy przechodząc obok nich zerkali na Crow'a z mieszanką podziwu oraz zazdrości wymalowanej na twarzy. Część z nich wyglądało, jakby chcieli podjąć wyzwanie i zastanawiali się, co może sprowokować takiego faceta. A ci, co byli z kobietami, obejmowali je nieco mocniej, jakby te miały im gdzieś uciec. Pośrodku tego wszystkiego, siedziała ona, z podrapanym policzkiem, podpita, rozczochrana i nie mająca nic poza dobrym humorem i uroczym uśmiechem.
Zaskoczyła ją odpowiedź Arthura. Co on chciał na tych stołach robić? W myślach jej szczęka opadła, ale było to widać jedynie w jej oczach. Przez moment kryła się w nich niepewność, jakby obawiała się, że ten wieczór doprowadzi ich gdzieś, gdzie nie chcą być. A może chcieli, ale nie powinni? Mimo wszystko nachyliła się w jego stronę i najsłodszym głosem wyszeptała:
- Uważaj, bo jeszcze skończysz z kijem nie tam gdzie trzeba. - Gdy się wyprostowała, puściła mu tylko oczko i również złapała za kieliszek. - Nie ma co się oszukiwać Arthur, taka ze mnie księżniczka, jak z ciebie książę. - Prychnęła, gotowa do pierwszej konkurencji. Skinęła na barmana, by ten powiedział "Start".
Wlewała w siebie shota za shotem, nie patrząc nawet na swojego rywala. Na koniec skrzywiła się delikatnie, zakrztusiła i oblizała wargi. Jednak kiedy spojrzała na barmana, ten ruchem ręki wskazał na Arthura.
- Kurwa...
Arthur Crow
Arthur Crow
Re: Pub "The Requiem" - Detroit (Michigan) Nie 07 Kwi 2019, 14:46

Arthur Crow nie był ślepcem czuł na sobie praktycznie zawszę spojrzenia innych ludzi tym bardziej w takich miejscach jak to. I owszem może wśród tłumu ludzi kilka z kobiet chętnie zamieniłaby się z Alex miejscami, lecz był zasadniczy minus. Crow, tego nie chciał. Coby o nim nie mówiono to mężczyzna, był lojalny względem innych w tym oczywiście kobiet z którymi się spotyka. A jakoś tak wychodziło, że los zawszę mu sprzyjał i tak też dzisiejszego wieczoru było. Siedział bowiem naprzeciwko kobiety za którą niejeden wskoczyłby w ogień lub wywołał wojnę nie mówiąc już o barowej bójce. Widział w smarkuli blask jaki okala jej osobę połączony z głębią spojrzenia, mową ciała i dodając uroczy uśmiech wychodziła czerwona płachta na byka tyle, że w tym wydaniu rogaczami mieli być faceci. Mimo, że poobijana, rozczochrana i miejscami nosząca ślady błota na ubraniu prezentowała się w oczach blondyna znacznie atrakcyjniej niżeli reszta kobiet w pubie, ot co tu wiele mówić jego partnerka była zabójczo ponętną personą.
Słowa blondyna chyba ugodziły ją zbyt mocno, a wszak potrafił być delikatny. Dostrzegł to w jej oczach, lecz nic nie zdziałał by temu zaprzeczyć czekając jak się słusznie okazało na jej ruch. Nie kłamiąc przed samym sobą herosa w momencie zbliżenia przeszył elektryzujący dreszcz słodki alt dziewczyny rozbrzmiał w jego uszach nazbyt ochoczo i przez moment walczył z samym sobą by nie porwać jej w objęcia, lecz za stosowne uznał takie zachowanie za zbyt narowiste co w konsekwencji mogło wywołać niepotrzebny zgrzyt.
To groźba, czy propozycja? – odparł konspiracyjnym szeptem niemal muskając wargami ucho dziewczyny. Widać było, że kobieta chce grać ostro, a przynajmniej spróbować podnieść rękawice. Arthur zastanawiał się na jak długo starczy jej tej śmiałości. W końcu napotka barierę i spuści zawstydzona główkę, a to zakładał. Chociaż chętnie powitałby niespodziankę.
Wypraszam sobie! Nie wiem co panienka insynuuje, ale to kłam i potwarz. Jestem dumnym spadkobiercą woli Batroca Białego – odparł nagle zmienionym nie do poznania głosem pełnym wyniosłości i przesadnych manieryzmów, ot szlachcic z XVIII wieku brakowało tylko peruki i pudru na twarzy. Po tym pozornym uniesieniu spojrzał na Alex i uśmiechnął się szelmowsko. – Możesz temu zaprzeczać ale masz w sobie coś z damy dworu – i nie czekając na odpowiedź sięgnął po pierwszego shota, a kiedy barman dał znać poszedł po swoje zapominając o degustacji i wlewając do ust kolorowe drineczki.
Jeśli przez wypitą tęczę zacznę widzieć jednorożce to znaczy, że jest źle – uśmiechnął się i ruchem dłoni zasugerował barmanowi by polał białego rumu. Spoglądał cały ten czas łagodniej niż zwykle na partnerkę, ot troska wychodziła z niego.
Alexandra Jones
Alexandra Jones
Re: Pub "The Requiem" - Detroit (Michigan) Nie 07 Kwi 2019, 16:53

Nie odpowiedziała na jego pytanie. Westchnęła tylko, uśmiechając się pod nosem. Nie spodziewała się takiego obrotu spraw, ale już nie pamiętała, kiedy była gdzieś z jakimkolwiek facetem. Raczej nie należała do tych najbardziej rozchwytywanych kobiet w obozie.
Zaśmiała się dźwięcznie, kiedy wspomniał o swoich jakże szlacheckich korzeniach. Niesamowite! Okazało się, że Crow potrafi też żartować. Wyłapywała każdy jego uśmiech, jakby miał być tym ostatnim. Kiedy się śmiał, wyglądał młodziej, bardziej chłopięco i trochę Alex kusiło, żeby sięgnąć ręką przeczesać palcami jego włosy, układając postrzępione kosmyki. Powstrzymała się jednak, zamiast tego sięgając po alkohol.
I w tej konkurencji została totalnie pokonana. Zrobiła teatralną, smutną minkę i udała, że ociera łezkę z policzka.
- Księżniczki, syreny, jednorożce... Dużo bajek czytasz. - Wzięła swojego drinka i zsunęła się z barowego krzesła. Zachwiała się lekko i odruchowo złapała się tego, co akurat było pod ręką, a mianowicie ramienia Arthura. - Ale chyba wolę jednorożce od wilkołaków. - Jej błędnik zamroczony nagłą i dużą ilością alkoholu, nawet nie zarejestrował, kiedy nagle prawie zetknęli się nosami. Dopiero po chwili do Alex dotarło, co ona właściwie wyrabia i na jej policzki wkradł się rumieniec.
- Dasz mi minutkę? - Poprosiła, odstawiając jednak swojego drinka i kierując się w stronę toalet. - Zajmij rzutki! - Krzyknęła jeszcze na odchodnym i zniknęła w tłumie ludzi.
Przepchnęła się na początek kolejki, ignorując niezadowolone okrzyki innych dziewczyn. Wpadła do toalety i stanęła przed umywalką, by opłukać twarz zimną wodą. Oddychała głęboko, patrząc na swoje odbicie w lusterku. Musiała się ogarnąć, jeśli nie chciała tu zaraz paść. Wyjęła z kieszeni paczkę gum i wrzuciła jedną do ust. Osuszyła twarz papierowym ręcznikiem, a włosy przerzuciła na jedno ramię. Po jakichś dziesięciu minutach wróciła do Arthura już prostym, pewnym siebie krokiem. Obiecała sobie, że to ten wieczór, kiedy przestanie uciekać od damsko-męskich sytuacji. Jeśli będzie później cierpieć - trudno. Jeśli będzie miała przez to przesrane w obozie - trudno. Mimo wszystko postanowiła zaufać Arthurowi i liczyła, że się nie zawiedzie.
Arthur Crow
Arthur Crow
Re: Pub "The Requiem" - Detroit (Michigan) Nie 07 Kwi 2019, 18:23

Szczery śmiech Jones, był naprawdę przyjemny dla ucha, a Arthur zdawał sobie sprawę z tego, że zwyczajnie lubił, kiedy ta się śmiała. To była jedna z pierwszych oznak, że zaczyna kroczyć po cienkim lodzie wiedząc doskonale jakie mogą być tego następstwa, lecz mimo to dla tych kilku chwil oderwania od szarej rzeczywistości gotów był zaryzykować. Oboje wszak byli dorośli, samotni i pełni życia więc to normalne, że odczuwają wzajemny pociąg. Tym bardziej skraplany wspólnymi misjami i walką, która dodawała jedynie pikanterii tej relacji.
Heros zauważył, że co się uśmiecha, czy też odsłania swą „wrażliwszą” naturę Alex spogląda na niego nieco inaczej. Jak gdyby odsłaniając się przed nią zyskiwał jej zaufanie. To była miła odmiana w relacjach z kobietami. Na ogół to te raczej prezentowały się czysto fizycznie bez większych przejawów tego typu otwartości. A, ot tak małe gesty mogą znaczyć tak wiele w budowaniu relacji.
Fakt dziewczyna zachowywała się czasem jak dziecko, ale było to urocze i nadawało jej osobie ciepła. Wydawała się niewinna i delikatna, a jednocześnie zdawał sobie sprawę z tego, że idealizuje ją będąc pod wpływem alkoholu zaczyna odpływać w nader fantastyczny świat rusałek i krasnoludków.
Bajki pobudzają wyobraźnię – a wiele spośród nich miało swe ziarno w naszej rzeczywistości – dodał w myślach. Chociaż bajki, czy legendy mało kiedy kończą się źle, a dobro, moralność i honor wygrywa. To niestety życie udowadnia, że bycie dobrym rycerzem z ballad jest przereklamowane, gdyż przypisuje się mu wówczas łatkę „frajera” lub „dzbana” bo daje się wykorzystywać czasem nieświadom tego. Z mętnych rozważań wyrwał go chwyt Alex, która niezdanie próbując zejść nie złapała równowagi. Arthur, momentalnie jej pomógł wręcz ruch asekuracyjny wykonał się instynktownie. Zmierzył partnerkę niepewnym spojrzeniem, a wówczas ich twarzy się zetknęły. Czuł nikłą woń alkoholu i ziół, a wyczulone zmysły rejestrowały każdy szczegół tak blisko, a zarazem tak daleko niej jeszcze nie był. I teraz miał znakomitą okazję do podziwiania tych dużych błękitnych oczu w których można było utonąć po większej ilości alkoholu oczywiście.  Ta magiczna chwila nie trwałą jednak długo, a dziewczyna złapała równowagę niczym będąc na żaglówce podczas sztormu, przystosowała się. Szkarłat jaki podkreślił jej urodzę był dla Arthura niespodziewaną reakcją i zwalał ją na alkohol nie doszukując się drugiego dna. Na jej słowa skinął tylko głową i również wstał zabierając szklanki z rumem. W głębi duszy cieszył się ze swej roztropności gdyby zamówił zwykły rum dziewczyna mogłaby mieć jeszcze większe problemy ze złapaniem równowagi, a biały cóż był łagodniejszy w smaku jak i procentach.
Niespiesznie podszedł do stanowiska z rzutkami odprowadzany dziwnymi spojrzeniami kobiet. Nie analizował ich były mu zwyczajnie obojętne. Nieco strapiony oparł się o drewniany filar naprzeciwko tarczy do rzutek zastanawiając się czy, aby te kilka szotów nie było zbyt dużym obciążeniem dla kobiety. Odstawił szklanki z rumem na wolny stolik przy filarze i wzrokiem zawędrował  w stronę okna. Ciemność ogarnęła świat dosłownie i w przenośni, a pub wydawał się być latarnią pośrodku tego mroku. Miejscem zabawy, śmiechu, żartów i rozmów.
Alexandra Jones
Alexandra Jones
Re: Pub "The Requiem" - Detroit (Michigan) Nie 07 Kwi 2019, 19:28

Wyłapała go wśród ludzi i uśmiechnęła się, na chwilę przystając. Miała już sięgnąć po leżące nieopodal rzutki, kiedy nagle uderzenie barku jakiegoś faceta sprawiło, że musiała się cofnąć o krok, by utrzymać równowagę. Zmarszczyła brwi, spoglądając na nieznajomego. Normalnie mężczyźni jego postury nie byli dla niej większym wyzwaniem. Zwłaszcza niewyszkoleni w walce ludzie. Jednak ten miał kolegów, a ona wyjątkowo nie chciała nikogo zabijać. To był miły wieczór i mógłby taki zostać.
Nieznajomy brunet udał, że potrącił ją niechcący, po czym zaczął przepraszać i normalnie Jones machnęłaby na to ręką, wyminęła go,po czym wróciła do Arthura. Ale facet się zagalopował, a jego dłoń powędrowała do twarzy dziewczyny, odgarniając jej włosy. Nie było w tym geście nic z troski czy delikatności. Był obrzydliwy, nachalny, a Alex momentalnie przeszły dreszcze. Złapała za nadgarstek mężczyzny i odtrąciła go. Coś jeszcze mówił, ale jego kolega postanowił się wtrącić, zaganiając Jones w kozi róg. Popełniła podstawowy błąd, robiąc krok w tył. To była jedna z pierwszych zasad, których się nauczyła na treningu. Nie dać się zastraszyć, nie okazać słabości! Ale była rozkojarzona, szumiało jej jeszcze trochę w głowie.
- Jeszcze krok, a przysięgam, że... - Warknęła, jednak wywołała jedynie salwę śmiechu. Zacisnęła usta, a jej tęczówki były teraz jak wzburzone morze. Szklanki z wodą zaczęły delikatnie wibrować, jakby płyn w nich wyczuwał wzburzenie córy Aegira. Jednak walka z człowiekiem, była czymś zupełnie innym niż walka z potworem. Ten facet był słabszy i Jones zwyczajnie nie chciała go zabić. Dlatego stała nabuzowana, nie będąc pewną, co powinna zrobić. Jak drapieżnik, któremu zamknie się drogę ucieczki.
Z kranu za barem nagle wytrysnęła woda i dało się słyszeć przeklinanie biednego barmana. W pewnym momencie prawy prosty półbogini spotkał się ze szczęką jednego z nachalnych facetów. Mężczyzna upadł na ziemię i zakaszlał, wypluwając przy tym ząb. Kilka dziewczyn obok pisnęło, ale poza tym większość ludzi było zbyt zajętych zabawą, by przejąć się jakąś bójką. Za to ktoś z całą pewnością miał wezwać zaraz ochronę.
Kolega poszkodowanego zamachnął się na dziewczynę, chcąc uderzyć ją w twarz...
Arthur Crow
Arthur Crow
Re: Pub "The Requiem" - Detroit (Michigan) Nie 07 Kwi 2019, 20:19

Tego promiennego uśmiechu nie da się przeoczyć rzucany przez połowę sali poprzez tłum i szereg innych twarzy. Ją odnalazł kiedy tylko wyszła z łazienki. Sięgnął po szklankę z rumem chcąc zwilżyć gardło przed jak sądził emocjonującym pojedynkiem. I kątem oka obserwował jak blondynka zwinnie lawiruje pomiędzy ludźmi jakoby ci byli tylko pachołkami, a ona na treningu z obciążeniem biegnie nic sobie nie robiąc z faktu, że alkohol zapewne jej nieco uderzył już do głowy. Ot, reakcje może mieć nieco inne niż powinna ale poza tym raczej wszystko w normie.
To normalne i było do przewidzenia, ot scena wyjęta z klasyka, ładna dziewczyna w pubie świetnie się bawi ale w paradę muszą jej wejść dranie. Jak zwykle nachalni i chamscy bez krzty kultury traktują damę. Było to tak oczywiste i zarazem trywialne, że Arthur w pierwszej chwili nie wiedział czy ma się śmiać czy reagować. Postanowił nie robić nic dając tym samym możliwość do wykazania się dziewczynie. Nie wątpił w jej umiejętności bo wiedział, że normalnie rozszarpała by skorych do uciech kundli na strzępy, lecz była w pubie, i musiała schować pazurki.
W miarę jak sytuacja nabierała rumieńców Arthur zaczynał się nieco niepokoić za długo to w jego mniemaniu trwało, a Alex wydawało się, że zacięła się. Wszak to nic strasznego nawet niezawodny AK 47 - rosyjski karabin ma prawo się zaciąć. Ale ona była wojowniczką i nie mogła sobie na to pozwalać. Pierwszy krok w tył i Crow już wiedział, że kociak przyparty do ściany może zacząć gryźć i drapać, a wówczas rozpęta się rzeźnia. Samą tego zapowiedzią była awaria rury za ladą, która na całe szczęście odwróciła część uwagi od tej pożalcie się bogowie "walki". Druga część ludzi nawet nie zauważyła tego, że coś się dzieje tak zajęci byli swoim towarzystwem za co Arthur dziękował opaczności.
Stuk odstawianej szklanki na blat stolika i kilka kroków wystarczyło by zbliżyć się do miejsca akcji. Widząc jak zgrabnie powaliła pierwszego typa mógł stać i przyglądać się jak to samo robi z następnym, lecz nie. Postanowił zareagować chwytając faceta za biceps i udaremniając tym samym zamach oraz cios. Od napastnika czuć było słodko kwaśną woń trawionego alkoholu i potu. Spoglądał na blondyna z szeroko rozdziawionymi ustami nie wiedząc co powiedzieć. Arthur nie miał tego problemu.
Zabierz kolegę i znikajcie – szepnął pijakowi do ucha i poklepał go po ramieniu. Napastnik był o wiele niższy od herosa, a dodatkowo aura jaka otaczała półboga sprawiała, że mało kto ryzykował walki z nim. Doskonale zdawał sobie sprawę z tego i sporadycznie dawał się sprowokować. Tym razem obyło się bez rozlewu krwi, a przynajmniej nie tak dużego gdyby on zadawał ciosy.
Spektakl zakończył się równie szybko co rozpoczął, a Crow podszedł do kobiety i ujął dłonią jej podbródek zmuszając do tego by na niego spojrzała.
Długo cię nie było – uśmiechnął się lekko i pogładził kciukiem jej policzek. Była rozpalona, a w jej oczach czaiła się groza i nutka strachu.
Alexandra Jones
Alexandra Jones
Re: Pub "The Requiem" - Detroit (Michigan) Nie 07 Kwi 2019, 21:03

Była gotowa zadać kolejne ciosy, chociaż o dziwo już po tym jednym czuła się źle. Patrzyła lekko otępiała przez mieszankę uczuć, która się w niej kotłowała, jak powalony przez nią facet wstaje, trzymając się za szczękę. Jego koledzy najwyraźniej zwątpili w powodzenie ich obrzydliwych planów, co do dziewczyny. Zadrżała raz jeszcze, gdy tylko przypomniała sobie dotyk tego faceta na sobie. Przez krótki moment zrobiło jej się niedobrze. Dotyk Arthura i jego głos podziałały na Jones kojąco. Zamrugała, jakby budziła się z jakiegoś dziwacznego snu.
- Chyba trochę nawaliłam. - Zmarszczyła brwi, wskazując w stronę baru, gdzie powoli opanowywano niespodziewaną powódź. Nie odrywała jednak wzroku od Arthura. Kącik jej ust drgnął, gdy poczuła ciepło jego palców. Położyła swoją dłoń na jego, w jakimś kompletnie naturalnym odruchu, jakby nie chciała żeby się odsunął. - Nie chciałam ich skrzywdzić.- W jej głosie było słychać złość na samą siebie, a jednocześnie na nich, że pchali się tam gdzie nie trzeba. - Mogłam ich zabić. - Stwierdziła, a opuszki jej palców powędrowały od dłoni Arthura, poprzez jego przedramię, aż do łokcia. - Dzięki, że... No wiesz... - Przygryzła wargę, jakby zastanawiała się, czy to był ratunek dla nich, czy dla niej. Wzięła głębszy oddech i nie mogąc oprzeć się pokusie, skierowała wzrok z jego błękitnych oczu na wargi.
- To przykre, że największe potwory są wśród tych, których powinniśmy chronić. - Dodała po chwili, ale już szeptem. Wolną dłonią odgarnęła kosmyki z jego czoła i posłała mu niepewny, smutny uśmiech.
Gdy spróbowała się lekko przesunąć, napotkała za sobą przeszkodę w postaci ściany. Ale tym razem nie czuła się jakby była w zasadzce. Właściwie to odpowiadało jej, że Arthur zasłonił ją swoją posturą. Przynajmniej nie musiała znosić spojrzeń osób, które widziały całe zajście.
Arthur Crow
Arthur Crow
Re: Pub "The Requiem" - Detroit (Michigan) Nie 07 Kwi 2019, 22:44

Crow, wiedział że w normalnych okolicznościach blondyneczka rozszarpałaby swych oprawców na drobne kawałeczki i dziękował losowi, że akurat nie przydarzyło się to w „te dni” bo wówczas i jemu niechybnie by się oberwało. Zignorował świat cały na rzecz Alex, to ona się teraz dla niego tylko liczyła i chciał żeby czuła, iż tak w rzeczywistości jest. Miał w głębokim poważaniu, że mogą uchodzić za przedstawienie dla innych. Wyłączył się dla świata skupiając na niej.
Jej słowa docierały z lekkim opóźnieniem do Arthura, wciąż badał ją wzrokiem i cóż można powiedzieć, że się zagapił.
Niczym się nie martw – rzucił gdy ta zaczęła się tłumaczyć i brnąć w to jakich to błędów się dopuściła. To nie miało dla niego, dla nich większego znaczenia. Wszyscy żyli i większej rozróby nie spowodowali. Zdawał sobie sprawę, że alkohol odcisnął na kobiecie swoje piętno i ta może nie myśleć tak trzeźwo jak on. Co więcej dała się ponieść emocjom i wzburzona krew musi ochłonąć dlatego tak szczelnie do niej przywarł hamując jej ewentualne zapędy i chyba to jednak bardziej z czystej egoistycznej przyjemności, że mógł ten moment wykorzystać pozwalając sobie na tą bliskość.
To fakt ludzie są jacy są, lecz nie pozwól by nienawiść cię zaślepiała – odparł z powagą, lecz pozwalał by go dotykała wiedział, że tego potrzebuje w tej chwili. Jej dotyk na jego zimnej twarzy i to jak odgarnęła włosy z jego twarzy. Uśmiechnął się nieznacznie i dotknął opuszkami palców jej policzka gładząc go i powoli sunąc dłonią na kark. Wolną dłonią odnalazł jej dłoń i splótł palce zaciskając lekko, acz stanowczo.
Obiecaj mi, że jak wybije północ nie uciekniesz – spojrzał w jej oczy i nie myślał już dłużej, pocałował ją. Przyparci do ściany nie odrywali się od niej długo. Serce wojownika waliło jak dzwon przed nabożeństwem, a usta i język robił swoje. Namiętność i podniecenie sprawiały, że odpłynął pogrążając się dla niej.
Alexandra Jones
Alexandra Jones
Re: Pub "The Requiem" - Detroit (Michigan) Pon 08 Kwi 2019, 00:18

Myślała że serce wyskoczy jej z piersi. Przylgnęła do Arthura, wplatając palce w jego włosy. Przymknęła oczy, skupiając się tylko na doznaniach, jakie zapewniała jej jego bliskość. Nie miała zbyt dużego porównania, ale był dobry w te klocki. Alex odgoniła od siebie wredne myśli z tyłu głowy, które mówiły, jak tę praktykę nabył. Teraz był tu z nią i to się liczyło, prawda?
Gdy przyszła wreszcie pora na oddech, opierali przez moment o siebie swoje czoła. Półbogini obdarowała go jeszcze krótkim, bonusowym pocałunkiem i delikatnie skubnęła zębami jego dolną wargę.
- Nie mogę, ty masz kluczyki. - Udała wielki zawód tym faktem, spoglądając na ich splecione ręce i porozumiewawczo ściskając mocniej jego dłoń. - Poza tym... Puściłbyś mnie? - Uniosła ku górze jedną brew, robiąc zabawną minę.
Po chwili rozejrzała się po pubie. Podczas gdy oni przekraczali kolejne granice swojej znajomości, w lokalu rozkręciła się niewielka impreza. Część ludzi już tańczyła, część jeszcze siedziała i popijając drinki, obserwowała co odważniejszych.
- Powinniśmy ogarnąć sobie jakiś nocleg, żeby później nie zawracać sobie tym głowy. - Zauważyła, prześlizgując się obok Arthura i sięgając po rzutki, które miała zamiar wziąć wcześniej. Wetknęła niesforny kosmyk włosów za ucho i od niechcenia rzuciła do tarczy. Prawie trafiła przy tym jakiegoś faceta, ale ostatecznie igiełka wbiła się w tarczę. Raczej dziś z takim celem nic by nie ugrała, jednak musiała czymś zająć ręce. Spojrzała po ludziach, upewniając się, że nikt tego nie widział, po czym posłała niewinny uśmieszek Arthurowi.
Podczas przerwy w karaoke, ktoś puścił "You Give Love A Bad Name" i Alex wyszczerzyła się jeszcze szerzej, zaczynając podrygiwać w rytm piosenki. Powoli powracał jej wcześniejszy humor. Nawet podśpiewywała refren, kręcąc biodrami i bezczelnie prowokując Crow'a.
- Jakieś sugestie, co do reszty wieczoru? - Zapytała, posyłając kolejną rzutkę w tarczę. Tym razem igiełka wbiła się tuż obok środka.
Nie wiedziała, co zrobić dalej. Z jednej strony bardzo chciała z nim zostać sam na sam, a z drugiej trochę się tego obawiała. Nie chciała być jakąś przygodą na jedną noc, więc mimo wszystko starała się być ostrożna. Zresztą co to za frajda dla faceta, jak wszystko dostanie podane na tacy.
Arthur Crow
Arthur Crow
Re: Pub "The Requiem" - Detroit (Michigan) Pon 08 Kwi 2019, 01:42

Poddanie się uczuciom nie należało do częstych zachowań u Arthura, człowiek ten na ogół poważny i stonowany nie ukazywał swej natury przed innymi. Bywały jednak dni takie jak ten kiedy to poddanie się woli serca jest najrozsądniejszą decyzją, a jednocześnie najprzyjemniejszą. Co prawda miejsce jakie Crow wybrał by obdarować partnerkę tym drobnym prezentem było niekoniecznie w jego stylu bowiem szanował swoją i najbliższych prywatność, lecz chwila im sprzyjała, a nie chciał marnować tak dogodnej okazji wiedząc, że następna może się tak szybko nie nadarzyć.
Kiedy oderwali się, by złapać oddech blondyn uśmiechnął się co wykorzystała wojowniczka obdarowując go drobnym prezentem i niewielką złośliwością, którą jednak przyjął bez marudzenia.
Fakt, dziś już raczej nigdzie się nie wybierzemy chyba, że do hotelu – uśmiechnął się nieco zakłopotany ale tylko przez chwilę słabość tą było po nim widać. Winę za to mógł niewątpliwie zrzucić na alkohol, który sprawiał iż stawał się nazbyt wylewny ze swych uczuć niżeli powinien. A przynajmniej w oczach herosa takie zachowanie było nieco żenujące i wolał wykreślić takowe wybryki z pamięci. Na całe szczęście nie było ich wiele i jego reputacja dzielnie się broniła w obozie dlatego w przypadku gdyby panna Jones, zaczęłaby opowiadać o „wrażliwszej” stronie Arthura, nikt by jej nie uwierzył. – Tak, wybacz – rzucił krótko i puścił dłoń dziewczyny.
Heros, przytaknął stwierdzeniu blondynki i bez większego namysłu sięgnął po telefon, lecz zatrzymał się na chwilę przypominając sobie, że jadąc do pubu mijali kilka hoteli, które były całkiem blisko więc wystarczyło tylko złożyć rezerwację. Czym zajął się po wyjęciu smartfona. Corw, należał do ludzi, którzy cenili elegancję i dobry wystrój oraz klimat, lecz nie lubił przepychu, to też i wybrał przytulny niewielki hotelik ulokowany jakieś pół mili od nich.
Zrobione, możesz bawić się do upadłego, dosłownie – stwierdził neutralnie bez kpiny, czy entuzjazmu. W razie konieczności zaniesie dziewczynę do pokoju nie widział w tym problemu. Niespiesznie wrócił na swoje dawne miejsce czyli pod filar i z cieniem uśmiechu na ustach spoglądał na wyczyny Alex, która po pijaku cudownie rzucała. Modlił się jedynie w duchu by dziewczynie nie przyszły jakieś durne pomysły do głowy chociażby z rzucaniem rzutkami do jabłka zamieszczonego na czubku głowy. Co jak co, ale teraz jej nie ufał jej zdolnością, a także przyzwyczajony był do swojego oka.
Drugi rzut udał się Syrence całkiem nieźle i teatralnie zaklaskał tym samym nieco bawiąc się wyrazem twarzy blondyneczki, której humor chyba powracał. W sumie jak mogło być inaczej w końcu była tu wraz z nim. Uśmiechnął się szelmowsko, kiedy puszczana muzyka zaczęła grać w duszy kobiety i ta udowadniała, że nie tylko na zabijaniu potworów się zna. Crow z przyjemnością obserwował jej poczynania i w końcu postanowił się do niej przyłączyć podchodząc do niej od tyłu i obejmują w talii. – Tak, daję ci dwa wybory albo wskoczysz na scenę i rozkochasz w sobie nie tylko mnie, albo dasz się porwać do tańca? wybieraj... – Nachylając się nad jej uchem szeptał nie przestając się uśmiechać. Wiedział, że śpiewanie i taniec przynoszą jej wielką radość i chętnie ponownie, by ujrzał pogodny uśmiech na twarzy blondynki.
Alexandra Jones
Alexandra Jones
Re: Pub "The Requiem" - Detroit (Michigan) Pon 08 Kwi 2019, 09:15

Pomimo tego, że Alex już na początku stażu w obozie ukochała sobie szczególnie broń białą, a zwłaszcza noże, rzucanie do celu po alkoholu nie wychodziło jej jakoś szczególnie. Wymierzyła ostatnie dwie rzutki, podejmując się wyzwania rzucania obiema na raz. W końcu z nożami jej wychodziło, więc co teraz mogło pójść źle? Jednak w tym momencie poczuła jak wielkie ramiona Arthura zagarniają ją do siebie. Przylgnęła pośladkami do jego bioder, a głowę odchyliła do tyłu, by oprzeć ją na klatce piersiowej mężczyzny. Przez jej ciało przeszedł przyjemny dreszcz, gdy zaczął szeptać. Miał przyjemny dla ucha głos. Niski, z delikatną chrypką wywołaną alkoholem i późną porą. Chyba każda dziewczyna określiłaby go jako po prostu seksowny.
Rzuciła rzutkami, nawet nie patrząc za bardzo gdzie lecą. Ruch ręki był jakby od niechcenia, a choć jedna z igieł wbiła się w zamierzony cel, to druga wybrała obraz jelenia wiszący na ścianie, trafiając perfekcyjnie w jego zad. Alex nie zwróciła nawet na to uwagi, za bardzo zaaferowana jego uwagą.
- Rozkochałam cię w sobie? - Zapytała, obracając się do niego przodem i łapiąc za jego dłoń. Zrobiła krok do tyłu, uniosła rękę mężczyzny i wykonała pod nią zgrabny piruet. Ten gest wyraźnie wskazywał na to, że wolała zostać teraz przy nim i się trochę poruszać. - Jak dobrze pójdzie, jeszcze będziesz miał wiele okazji żeby mnie posłuchać. Za tydzień daję pierwszy występ "U Keitha". Jak to pianie do kieliszka dobrze wyjdzie, to pewnie dostanę tam stałe wieczory. - Wyszczerzyła się, bo była to dla niej konkretna okazja, żeby spełniać się w jakiejś innej dziedzinie niż walka i ciągła nauka przetrwania, zabijania oraz rozwiązywania boskich problemów. Nie chciała być tylko żołnierzem. Pragnęła się rozwijać w wielu dziedzinach, a ta artystyczna sprawiała jej chyba najwięcej radości.
Poruszyła biodrami w rytm muzyki, kładąc na nich jego dłonie. Swoje ramiona zarzuciła na jego szyję, choć wymagało to od niej stanięcia na palcach.
- Jesteś pewien że dotrzymasz mi kroku w tańcu? - Zniżyła trochę głos i ustawiając się tak, że jego ręce zsunęły się nieco niżej, na jej pośladki.
Arthur Crow
Arthur Crow
Re: Pub "The Requiem" - Detroit (Michigan) Pon 08 Kwi 2019, 18:53

Crow uśmiechnął się nieznacznie kiedy dreszcz podniecenia przeszył jego ciało. Bliski kontakt ciał z Alexandrą sprawiał mężczyźnie naturalną przyjemność zważywszy na fakt, że nić porozumienia między nimi zaczynała wyglądać coraz solidniej to  nie było czemu się dziwić. Dla niego nie liczył się sam wygląd, a też to co dana osoba ma we łbie i jakiej klasy olej zasila jej umysł. Mimo, że kobieta czasem sprawiała wrażenie głupkowatej smarkuli to miała w tym pewien urok, który on dostrzegł i który tak go zaintrygował.
Wyczulone zmysły rejestrowały woń perfum, nikły ślad potu jak również krwi i alkoholu. Tworzyło to mieszankę dość specyficzną, lecz nie przejmował się tym. Widział jak blondynka reaguje na jego gesty i czulsze słówka, a on już wiedział, że może sobie pozwolić na nieco więcej. Chociażby przez chwilę zapominając iż są poza obozem i żadne niebezpieczeństwo im nie grozi co było iluzją ale jakże miłą. Ot, spokojny wieczór wśród nieznanych ludzi tylko we dwoje. Dziwnym splotem wydarzeń akurat padło na tą kobietę i tego mężczyznę. Był wdzięczny losowi, że podarował mu taką partnerkę wszak mógł odbywać misję z kimś mniej wyluzowanym i skorym do uciech.
Polubiłem twój głos – odparł poważnie nie siląc się na uśmiech czy kontakt wzrokowy. Wjebał się na minę mówiąc za wiele i wolał ukrócić temu wątkowi łeb niżeli przyznać się otwarcie do głębszych uczuć. Nie był aż tak pijany by wygadywać takie głupoty, a sam nie wie co go do tego podkusiło. Przeklął w myślach urok dziewczyny bo faktycznie miała coś z syreny i nie mowa tu o głosie.
Mała ale efektowna pokazówka utwierdziła Arthura co do zamiarów kobiety i odpowiadało mu to bo prawdę powiedziawszy chciał egoistycznie mieć ją tylko dla siebie nie dzielić się z nikim jej talentami. – Okazji mówisz…? Myślę, że dzisiejszej nocy chętnie posłucham jak śpiewasz – nie zamierzał czekać tygodnia na występ na który i tak by nie przyszedł. Wolał usłyszeć ją jeszcze dziś ewentualnie jutro, a to zależnie od tego, kiedy ulotnią się z pubu.
Uśmiechał się kącikami ust widząc jak Jones kieruje jego dłońmi po jej ciele. Nie miał nic przeciwko, lecz doskonale znał drogę nie potrzebował nawigacji.
Nie zapominaj, że tańca uczyły mnie Huldry – odparł całkowicie poważnie i trzymając, a raczej obejmując to co obejmował, a musiał przyznać sam przed sobą, że dziewczyna miała kształtną pupcię zawirował w rytm skocznej muzyki robiąc piruet. Niestety grane kawałki nie dawały zbyt wielu wariacji tanecznych, a rockowe ballady raczej nadawały się do wolnego obmacywanka niżeli tańca. Jednak miał cichą nadzieje, że ktoś wskoczy na scenę z żywszą piosenką wszak tyle jest kawałków granych pod puby. Nim to jednak nadejdzie posyłał delikatny uśmiech w stronę swej partnerki, która jak zauważył musiała stać na palcach więc nie myśląc długo objął dłońmi jej uda i podniósł tak, że ta zrównała się wzrostem z nim i przy okazji nie musiała przebierać nóżkami. Bujali się jak żaglówka na spokojnych wodach jeziora w grupce innych par.
Alexandra Jones
Alexandra Jones
Re: Pub "The Requiem" - Detroit (Michigan) Pon 08 Kwi 2019, 21:37

Nie drążyła tematu, było na to trochę zbyt wcześnie i wiedziała, że mogłaby wszystko popsuć. Za to faktycznie, pozwoliła sobie na więcej niż mogłaby zakładać jeszcze godzinę temu. Jednak ciężko było mu nie zaufać. Mogła wyjść na naiwną, jednak czułe słówka mężczyzny, jego uśmiech i troska sprawiały, że niczym głupia rybka dała się złapać w sieć. A ucieczki już nie było, a w przyszłości mogła być albo jedną ze szczęśliwszych dziewczyn w obozie, albo płakać.
- A czego zwykle słuchasz? - Zapytała, trochę żeby zmienić temat. - Trenujemy już razem sporo lat, a ja nadal niewiele o tobie wiem. Na przykład dopiero dzisiaj się dowiedziałam, że masz poczucie humoru. - Pokazała mu język, po czym pozwoliła się poprowadzić w tańcu. Nie był zbyt wymagający, bo i muzyka nie sprzyjała.
- A więc to tak spędzasz wieczory? Tańcząc z Huldrami? - Zaśmiała się, wyobrażając sobie Arthura pomiędzy tymi biuściastymi, nagimi kobietami, które tańczą przy trzaskającym ognisku, gdzieś na polanie. - Tylko tego cię uczyły? - Wyszeptała mu to niemal w usta, bo zaskoczył ją nagłym dźwignięciem do góry. Uczepiła się go mocniej, jakby bała się, że Arthur jej nie utrzyma. Jednak nie wydawał się nawet w najmniejszym stopniu wzruszony jej ciężarem, więc Alex nieco się rozluźniła.
Jakby na ich życzenie na scenę, popychana i zachęcana przez znajomych weszła dziewczyna. Alex zerknęła w stronę sceny wyraźnie zaciekawiona, co nieznajoma wybierze. Nie wydawała się zbyt pewna siebie, ale gdy rozległy się pierwsze tony utworu, Jones wybuchnęła jeszcze głośniejszym śmiechem i niemal natychmiast zawtórowała wokalistce.
- "Where have all the good men gone? And where are all the gods? Where's the street-wise Hercules to fight the rising odds..." - Lekko przechyliła głowę do tyłu, w dramatycznym geście dotykając dłonią swojego czoła. - Mogłabym jej dać numer do kilku Herkulesów z obozu. - Wyszczerzyła się, podrygując wesoło w rytm jakże trafionej piosenki.
Ludzie też jakby ożyli, zdecydowanie więcej osób znalazło sobie trochę miejsca do tańca.
- "...He's gotta be strong. And he's gotta be fast. And he's gotta be fresh from the fight!" - Wybuchnęła na refrenie, sugestywnie przesuwając palcami w dół klatki piersiowej Arthura. Wygłupiała się trochę, chociaż przecież Crow idealnie wpisywał się w silnego i szybkiego wojownika. Tylko za Herkulesa mógłby się trochę obrazić, bo wiadomo, że herosi z północy byli lepsi - we wszystkim!
Arthur Crow
Arthur Crow
Re: Pub "The Requiem" - Detroit (Michigan) Wto 09 Kwi 2019, 19:20

Crow nie był głupcem widział spojrzenia dziewczyny kierowane w jego stronę i podejrzewał co ta może sobie myśleć. Nie przeszkadzało mu to zbytnio, lecz i nie chciał dawać jej jednoznacznej odpowiedzi. Można stwierdzić, że obawiał się tego jaki ta mogłaby przynieść skutek na ich relacje, gdy już wrócą do obozu. Oczywistym było, iż relacje typu: „jedna noc i nara” są spoko wszak to tylko seks i nic w tym złego nie było, byli dorośli. Aczkolwiek nigdy człowiek do końca nie jest pewien jak to wyjdzie w praktyce. Dlatego też mimo że rozumiał rzucane mu przez blondynkę spojrzenia udawał, że nie rozumie. Chociaż na Odyna ileż jeszcze zostało mu rozwagi, kiedy tak apetyczna kobieta jak Jones przymila się do niego? Tego w żaden sposób nie mógł określić.
Folk, rock, muzyka klasyczna trudno określić się do jednego gatunku – odparł mimowolnie, lecz dalsze słowa dziewczyny nie wywarły w nim takiego entuzjazmu jak pytanie o muzykę. Nie przejął się zanadto jej dziecinną zagrywką raczej olał ją zastanawiając się nad odpowiedzią. – Nie jestem skory do tego typu rozmów ale jeśli aż tak zżera cię ciekawość to poza treningami lubię motoryzację, samotne wędrówki z psem po górach, ciszę i spokój – odparł patrząc nieprzerwanie w jej błękitne oczy. Był poważny owszem, lecz nie chciał jej zaniepokoić, ot był to jego naturalny wyraz twarzy.
Nie uznał za celowe wyjawiania wszystkich swoich asów za pierwszym razem wolał pomęczyć dziewczynę, a samo wspomnienie przez nią o Huldrach skwitował tajemniczym uśmieszkiem, który mówił aż nadto.
Zastanawiał się czy Alex krzyknie właściwie to sądził, że tak ale nie z paniki, a raczej z zadowolenia, a tu nic. Tylko wbiła mu mocniej pazurki w ciało, lecz po czasie się odprężyła. Nie chciał by była spięta miała się rozluźnić, dobrze zabawić i napić. Chociaż może alkoholu jej już wystarczyło. To co wydarzyło się później zaskoczyło Arthura ale zareagowała nieznacznym tylko uśmiechem i przyglądał się kobiecie z lekkim zaciekawieniem, a może i podziwem. Miała w sobie niewątpliwy czar jaki przyciągał i kusiła samą sobą nie mówiąc już o tym, że gdy otworzyła usta wypłynął z nich słowiczy śpiew, który całkiem ładnie komponował się z głosem wokalistki na scenie. Mężczyzna uśmiechnął się pogodniej na słowa Jones, nasi „herosi” ech, czasem powątpiewał w to że na świecie ostali się jeszcze jacyś. Z chwilowej zadumy ponownie wyrwała go Alexandra, która ruchem bioderek i całego zresztą ciała sprawiała, iż Arhurowi włosy na karku się jeżyły. Kiedy czas refrenu przyszedł, a ludzie czując ochotę do rozruszania się wybuchli entuzjastyczną energią i Crow nie pozostawał bierny. Zawirował z dziewczyną wokół własnej osi psując tym samym podchody jej dłoni, a zmuszając raczej do pewniejszego chwytu. Chociaż nie mógł powiedzieć, że nie podobała mu się inicjatywa Jones, ta ze śpiewaniem i resztą rzeczy…
Rozpaliłaś się na dobre – stwierdził uśmiechając się leciutko. Byłą to przytyka, a jednocześnie stwierdzenie faktu. Po udanym kawałku wokalistka została nagrodzona brawami także przez Arthura, który pozwolił małpce na zejście z niego i dzięki temu miał wolne dłonie, które same się składały do oklasków.
Wyjdźmy na zewnątrz – nie czekając na odpowiedź porwał blondynkę za rękę i wyszli w chłodną noc.

z/t oboje
Sponsored content
Re: Pub "The Requiem" - Detroit (Michigan)

Pub "The Requiem" - Detroit (Michigan)
Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Powrót do góry
Strona 1 z 1
Similar topics
-
» ZOO - Detroit (Michigan)
» The Red Hook - Detroit (Michigan)
» Centrum Detroit (Michigan)
» Port Lotniczy - Detroit (Michigan)
» Waterloo Township, Michigan



Pozwolenia na tym forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
 :: OFFTOP :: Archiwum :: Fabuła-
Skocz do: