Boston Heights - Misja: Joanne Collins, Lucifer Černý, Iris Grimsdóttir - Page 2 DpyVgeN
Boston Heights - Misja: Joanne Collins, Lucifer Černý, Iris Grimsdóttir - Page 2 FhMiHSP


 

Boston Heights - Misja: Joanne Collins, Lucifer Černý, Iris Grimsdóttir

Idź do strony : Previous  1, 2
Mistrz Gry
Mistrz Gry
Mistrz Gry
Re: Boston Heights - Misja: Joanne Collins, Lucifer Černý, Iris Grimsdóttir Pon 21 Gru 2020, 18:12

Misja się skomplikowała, a grupa herosów została wykryta przez - jak się okazało - dwa potwory. Behemot rozpoczął zatem szarżę, której głównym celem było zabicie Lucifera, a później najpewniej posilenie się nim, bo przecież większość potworów lubowało się w herosowym mięsie. Ten jednak postanowił w końcu zacząć działać w jakiś sposób i tuż po tym, jak behemot zaczął swój bieg, Cerny powstał, by zaraz odpiąć z paska jeden z ładunków wybuchowych i wręczyć go iluzji papieża, która miała służyć za wabik kamikadze. Na nieszczęście swoje, a szczęście herosów, behemot przecenił możliwość szarżowania i w pewnej chwili zahaczył ramieniem o ścianę, co wybiło go z rytmu, dzięki czemu Lucifer przeżył. Chwilę później bestia napotkała kolejną przeszkodę. Kilka skał spadło na głowę i pod nogi bydlaka za sprawą pioruna Iris, który co prawda nie miał szans dolecieć bezpośrednio do potwora, ale uszkodził górną część jaskini na tyle, by odrobinę uprzykrzyć mu życie.
W tym czasie Benedykt XVI biegł truchtem w stronę dwóch potworów. Behemot jednak nie był na tyle bezrozumnym stworem, by spełnić oczekiwania twórcy iluzji zrobić sobie z bombowego papieża podwieczorek. Zamiast tego uderzył on iluzje, która odleciała na kilka metrów, mniej więcej w to samo miejsce, z którego przybyła. Herosów już tam jednak nie było, bo zdołali oni dotrzeć do końca jaskini przed wybuchem semtexu.
Nastąpiła eksplozja, która nie tylko uszkodziła część jaskini, ale również niestety Lucifera. Wydostał się on z jamy jako ostatni i pech chciał, by odłamek skalny o wielkości piłki do koszykówki trafił go w prawą część czaszki, tuż za uchem i nad potylicą. Przez brak jakiejkolwiek tolerancji poza podstawową dla herosów, Czech poczuł ból w okolicach głowy oraz na moment został ogłupiony, co jednak nie trwało długo. Mógł mieć jednak jakiś lekki wstrząs mózgu. W tej sytuacji nie był w stanie tego ocenić. Żadna też z jego towarzyszek nie posiadała odpowiedniej wiedzy medycznej, więc i one nie mogły rozsądzić, czy uraz jest poważny. Wydawał się nie być.
Dzięki bohaterskiej postawie Benedykta XVI oraz szybkiej reakcji córki Zeusa, która również utrudniła bestiom dotarcie do nich, wydostali się oni z jaskini, a ładunek został zdetonowany, co spowodowało zapadnięcie się pagórka, który rozpościerał się nad wejściem do jamy. Wejście nie zostało co prawda zasypane, ale już korytarz tak, przez co nawet jeśli herosi chcieli wrócić do środka, nie mieli na to szans przez stertę kamieni blokującą im drogę gdzieś od piątego metra jaskini.
I mogło się to wydawać końcem ich zmagań, ale oczywiście byłoby to za proste. Drużyna ledwo co była w stanie rozeznać się w sytuacji, a już dostrzegli, że element pagórka, na oko w tym miejscu, pod którym znajdowały się bestie, zaczął się poruszać. Z gruzu wydostała się najpierw ręka behemota, a później sam potwór, który poważnie oberwał, ale nie zginął. Miał przysmażoną lewą część ciała i najprawdopodobniej nie funkcjonowała także jego ręka po tej stronie, gdyż ruszał tylko jedną, a w dodatku z różnych miejsc w ciele leciała mu krew. Największy krwotok miał miejsce na czubku głowy behemota, który zabarwił dotychczas ciemną sierść na czerwień.
Mało optymistycznie? To będzie jeszcze gorzej, bo tuż za nim wydostał się rancor, który również krwawił w kilku miejscach oraz miał przysmażoną skórę, jednakże wyszedł z tego dużo lepiej niż behemot. Oba potwory wyszły na zewnątrz i stanęły na stabilnym gruzie, patrząc z góry na herosów. Wtem półbogowie dostrzegli w dłoni rancora dziwne świecidełko, najpewniej jakiś medalion. Iris ani Lucyfer nie byli w stanie określić co to jest, ale Joanne już wiedziała: to był ten sam medalion, który podczas jej poprzedniej misji, został użyty przez jednego z minotaurów. Biżuteria zaświeciła w ręce brązowego stwora, po czym mogli oni dostrzec, jak zmienia się jego ciało. Zęby dotychczas uszeregowane w dwóch rzędach wydłużyły się o kilka centymetrów i stały się ostrzejsze, mało tego pary kłów zyskały dodatkowych kilkanaście centymetrów, co zwiastowało kłopoty. Rancor podrósł także o metr, jego ręce wydłużyły się proporcjonalnie do wzrostu ciała, głównie w okolicach dłoni, których pazury również były większe. Na garbie zaś pojawiło się kilka dużych, około metrowych kolców.
Zmutowany rancor ryknął głośno, alarmując wszystkich mieszkańców okolic o swojej obecności i wypuścił z ręki medalion, chcąc zrobić teraz dokładnie to samo, co behemot. Zaczął zbiegać ze skarpy, chcąc zeżreć wszystkich herosów. Behemot szybko dołączył się do ataku, choć jego ruchy były dużo powolniejsze i przy większości potwór pojękiwał, gdyż odczuwał skutki poprzedniego starcia.
Zanim jednak herosi zdołali jakkolwiek zareagować na szarżę rancora, ten wypluł w ich stronę kulę ognia o średnicy dwóch metrów, która leciała prosto w Lucyfera. Bestie najwidoczniej czegoś się nauczyły i postanowiły wykorzystać semtex przeciw herosom. Cerny miał tylko kilka sekund na to, by odpowiednio uniknąć ataku. Na szczęście, wysłannicy obozu znajdowali się teraz na otwartej przestrzeni i poza tym pagórkiem, wokół nich nawierzchnia była równa, a z gleby wyrastały drzewa, które mogły posłużyć za jakiś rodzaj tarczy. Wyjątkiem był wodospad, który znajdował się kilkadziesiąt metrów od jaskini i który był tak dobrze schowany między drzewami, krzewami oraz głazami, że herosi dostrzegli go dopiero po kilku chwilach.
W tym samym czasie behemot zmienił nieco tor swojej wędrówki i sunął w stronę Joanne, chcąc najpewniej zadać jej śmiertelny cios, nadziać na pazury zdrowej ręki i rozerwać na strzępy. Ewentualnie zepchnąć w stronę wodospadu, który mógł być kłopotliwą rzeczą dla córki Heliosa. Tylko Iris nie była obiektem ataku w tym momencie, choć zapewne za chwilę się to zmieni.

Kolejność odpisów: Dowolna
Deadline: 23.12.2020 23:59

Stan zdrowia:

Joanne: w pełni formy.
Iris: w pełni formy.
Lucifer: rozbita głowa, początkowo byłeś nieco oszołomiony, jednakże wszystko wróciło do normy. Nie wiadomo jednak, czy ta rana nie wpłynie w żaden sposób na funkcjonowanie, więc radziłbym nie przesadzać z brawurą.

Gratuluję trzymania się terminów, bardzo mnie to cieszy. Jeśli utrzymacie takie tempo do końca misji, będą bonusowe punkty za szybkie odpisy :)
Iris Grimsdóttir
Iris Grimsdóttir
Re: Boston Heights - Misja: Joanne Collins, Lucifer Černý, Iris Grimsdóttir Wto 22 Gru 2020, 23:18

Odetchnęła z niemałą ulgą, gdy wreszcie opuściła jaskinię, choć trwało to zaledwie sekundę. Znajdując się w największej odległości od jaskini obejrzała się na swoich towarzyszy w momencie, gdy nastąpił wybuch. Instynktownie ukryła twarz w dłoniach obracając się też plecami, by teoretycznie mniej wrażliwe części ciała ewentualnie oberwały. Nic takiego jednak się nie wydarzyło, więc ponownie spojrzała na pozostałą dwójkę herosów, którzy wydawali się cali. Wydawali, bo dopiero po chwili dostrzegła głowę mężczyzny, ale uraz wydawał się niegroźny, ale co ona tam wiedziała?
Zerknęła na kupę gruzu łapiąc oddech, jednak wciąż wycofując się jak najdalej wejścia jaskini tak na wszelki wypadek. Rozejrzała się jednocześnie po okolicy wypatrując zagrożeń nadchodzących z innej strony bądź dobrych elementów do walki typu osłony, wysokie punkty i inne tego typu rzeczy. Oczywiście długo czekać nie musieli, bo chwilę później kamienie zaczęły się ruszać i ona wiedziała co to oznacza. Za nimi była dopiero pierwsza runda tej walki. Wycofała się o kolejne metry, by mieć jak największy dystans i obserwowała najpierw ciało behemota, który nie wyglądał już tak dobrze, by potem niemal z rozdziawioną gębą obserwować przemianę rancora. Wyrwałoby jej się krótkie "co do kurwy", ale nawet tego nie była w stanie wykrztusić próbując połamać co to było i dlaczego takie zmiany zaszło.
- Jak uda nam się przeżyć, dobrze będzie zgarnąć ten medalion do badań - zasugerowała Joanne, nie wiedząc zarówno o jej styczności z takim przedmiotem, ani tym bardziej o tym czy było to już w obozie i sprawdzane.
Widząc kulę ognia zerknęła na oddalonego od niej samej Lucifera. Na całe szczęście dla niej i Jo się rozproszyli, ale facet i tak miał kłopoty. Przez sekundę rozważała jak mu pomóc, ale w tym momencie atak padł w kierunku kobiety, która znajdowała się w bliższym otoczeniu. Chciałaby pomóc i obojgu, ale wiedziała, że jak dwukrotnie po macoszemu spróbuje użyć mocy, to najpewniej nie pomoże nikomu.
Uniosła się na wysoką gałąź najbliższego drzewa i z tego miejsca posłała w stronę behemota dużą ilość czerwonych wyładowań elektrycznych, skupiając się na oczach przez które w tym momencie najprościej wydawało się go zabić albo chociaż oślepić i otumanić na jakiś czas.
Lucifer Černý
Lucifer Černý
Re: Boston Heights - Misja: Joanne Collins, Lucifer Černý, Iris Grimsdóttir Sro 23 Gru 2020, 18:24

- Jak uda nam się przeżyć, to będzie wyczyn, biorąc pod uwagę jak bardzo uparłaś się by nas zabić. - Lucifer odkrzyknął Iris trzymając się jedną ręką za zranioną głowę.
Plan nie wypalił tak jak miał wypalić i z jednego stwora nie została kupka dymiącej sierści okraszona interpretacją kopalni hamburgerów. Zgodnie z przewidywaniami Syna Lokiego, gdy behemot zauważył jakikolwiek atak ze strony herosów, ciosem potężnego ramienia odrzucił iluzję aby utorować sobie miejsce do agresora, czyli napieprzająca piorunami pannę Zeusdottir. To samo w sobie nawet nie byłoby problemem. Lucifer widząc zamiary potwora mógłby po prostu detonować ładunek właśnie w tej chwili gdy "papież Benedykt" był od bestii jedynie na odległość uderzającej łapy, jednak fruwające mu chwilę wcześniej znienacka nad głowa pioruny, skutecznie zdezorientowały herosa i wcisnął detonację o kluczową chwilę za późno. Przez to behemot choć ranny to sobie wciąż jeszcze hasał, a Lucifer sam oberwał od zainicjowanego przez siebie wybuchu.
Tym razem był bardziej przygotowany, bo wcześniej gdy minęło oszołomienie eksplozją i wiążącą się z nią raną na głowie, Lucifer patrząc na łapę wyłaniająca się z gruzów postanowił zadbać o optymalizację… Nawet przy dywersji Iris syn Lokiego może uniknąłby całkiem wcześniejszego wybuchu, gdyby nie stracił chwili na wyjęcie zapalnika z kieszeni i włożenie go w ładunek wybuchowy zanim podał go iluzji-kamikaze. Zabezpieczył się teraz przed podobną stratą czasu - walka wszak już trwała na całego. Dlatego gdy potwory wyszły z rumowiska, w trzech pozostałych semtexowych ‘puszkach budweisera’ tkwiły trzy zapalniki nastrojone na trzy różne częstotliwości sygnału inicjowanego ze smartphona.

- Noż ja pierdolę… – heros stęknął ciężko widząc jak teraz dla odmiany rancor się uparł akurat na niego i wziął na celownik ognistej kuli. - Mój fanklub się powiększa… – Mówiąc to już skupiał się na użyciu mocy i w miejscu gdzie stał nagle zaroiło się od postaci. Tym razem (w przeciwieństwie do tunelu jaskini, gdzie nie miało to sensu) Lucy sięgnął po pełnię mocy iluzji i wykreował tyle materialnych projekcji ile mógł. Zamiast samotnego Lucifera nagle stała już cała grupka… różnych osób.
I wszystkie od razu od kiedy się pojawiły zaczęły robić coś jednocześnie.
Święty Mikołaj, Darth Vader i Elvis Presley momentalnie rozkradli od swojego protagonisty trzy pozostałe ładunki semtexu wiszącego na jego uprzęży taktycznej i błyskawicznie rzucili się w trzy różne strony, aby w przypadku gdyby jedną z iluzji detonowało przez kulę ognia, wybuch nie sięgnął żadnej pozostałych, czy też samych herosów. Ten trzeci nosił na sobie biały strój z koncertu w Madison Square Garden z 1972, pozostałym jako postaciom ikonicznym Lucifer tworząc projekcje nic nie zmieniał. Również Benedykt XVI powracający niczym komornik sądowy albo opryszczka (ubrany w niemiecki mundur, lecz z papieską tiarą zamiast hełmu), targnął się w inną stronę, ale on bez ‘wybuchającego Budweisera’, za to z zabranym Luciferowi karabinem. Tym razem staruszek był materialną projekcją, której nie ograniczała starość prawdziwej formy i poruszał się szybko, tak jak ktoś w kogo leci wielka kula ognia, a chce być daleko miejsca w które ma ona uderzyć. Piąta z iluzji – Sasha Grey, pozostała w miejscu. Jej zadaniem było przyjąć na siebie uderzenie, a wręcz nawet sama miała je specjalnie ‘wyłapać’, gdyby rancor w jakiś sposób mógł magicznym pociskiem kierować w locie. Jako jedyna nieuzbrojona w nic projekcja była w zasadzie nieprzydatna w starciu z potworem poza właśnie możliwością poświęcenia się dla reszty i wzięcie specjalnie kuli ognia na siebie.
- Och jak ty mnie rozpalasz, misiu… – pornogwiazdka zajęczała przeciągle  w stronę rancora, spoglądając na nadlatujący pocisk i uśmiechając się lubieżnie. Biorąc pod uwagę jak zaraz faktycznie miała się rozpalić – to dwuznacznością pięknie wpisywała się w tysiące internetowych memów.

Lucifer tymczasem już spieprzał ile Loki dał mu w nogach, bo do ucieczki rzucił się zaraz po odpaleniu projekcji. Podobnie jak Iris – kierował się ku drzewom mogącym stanowić ochronę czy to przed fajerwerkami rancora, czy to przed jego brutalną siłą zogniskowaną w szarży. Paradoksalnie, choć była to ze strony herosa jawna rejterada w celu ratowania życia, to połączona ze wstępem do kontrataku.  Święty Mikołaj, Vader i Król Rocka wszak rozpryśli się na wszystkie strony by uniknąć uderzenia ognia, ale potem mieli po kolei szarżować w rancora by Lucifer mógł ich wysadzać tuż obok ogromnej bestii. Iluzja Ratzingera zaś…
- Jeszcze z tobą nie skończyłem du Hurrensohn! – papież wydarł się też odbiegając na bezpieczną odległość od kuli ognia i ‘semtexowych towarzyszy’. Lucifer przywołał na powrót tę iluzję, bo był uparty. Co prawda Joseph Alosius Ratzinger w czasie swojej służby w Luftwaffenhelfer podczas drugiej wojny światowej strzelał raczej z działek przeciwlotniczych do alianckich bombowców, a nie z MG42, to był to detal. Jak syn Lokiego zaplanował sobie go strzelającego na ich misji z niemieckiej broni to nie było zmiłuj. W tunelu nie było sensu, ‘papcio’ puściłby jedną długą serię i po zabawie, a broń by przepadła. Tutaj zaś iluzja Ratzingera miała napierdalać ile tylko mogła z nabojami 7,92x57 mm z szybkostrzelnością dwudziestu pocisków na sekundę, w nogi potwora. Mnogość celów dla rancora mogła dać projekcji staruszka może nawet czas na wyprucie całej taśmy. - Alleluja, Kurwa!
- Ja ci dam prezenty gnoju…
- Poczuj siłę mocy.
- Rock’n’Roll!
Iluzje krzyczały wszystkie przez siebie, rozbiegając się aby zaraz przejść do ataku.
Joanne Collins
Joanne Collins
Re: Boston Heights - Misja: Joanne Collins, Lucifer Černý, Iris Grimsdóttir Sro 23 Gru 2020, 19:19

Iris jak zwykle stanęła na wysokości zadania, ubiegając syna Lokiego w ataku na szarżujące potwory. Joanne czuła, że towarzystwo blondynki podczas tej misji to jakieś istne błogosławieństwo, ponieważ nie wyobrażała sobie jak wyglądałaby ta misja, gdyby była tu tylko z Luciferem. Jego pomysł miał jakąś szansę powodzenia, jednak nie było to pewne. W tak krótkim czasie trudno było ocenić co byłoby bardziej pomocne, a co nie. Kamienie zaczęły walić się na bestie, a Joanne w tym czasie uciekała do wyjścia z jaskini. W drodze zgasiła światełko, które nie było już im potrzebne.
Wybiegli przed jaskinie, której wlot został zasypany głazami. Córka Heliosa przez moment przyglądała się pagórkowi, aż jej oczy zarejestrowały wśród skał ruch. Zaraz potem wyłoniło się wielkie łapsko behemota, a następnie jego podfajczone cielsko.
- Kurwa, no nie.- burknęła przez zaciśnięte zęby, obserwując jak zaraz po jednym potworze wynurza się spośród kamieni drugi. W jego ręce zabłysnęło coś, co Joanne już widziała i na samo wspomnienie tego, czym skutkowało użycie tego przedmiotu, w jej dłoni rozpalił się ogień. Niestety, tak jak poprzednim razem, nie zdążyła zareagować nim medalion zaczął przeobrażać cielsko rancora.
- Już widziałam taki medalion.- odpowiedziała pospiesznie Iris, ograniczając się tylko do tego, bo na opowiastki o tym, gdzie spotkała się z tym przedmiotem, będzie czas później, o ile w ogóle przeżyją, co stawało się coraz mniej prawdopodobne. Kiedy jego ciało się deformowało, nogi Joanne pędziły już w kierunku drzew. Rancor popisał się czymś, czego nie widziała na poprzedniej misji u minotaura. Skryła się za pniem szerokiego drzewa, chcąc uniknąć w ten sposób kontaktu z ogniem, którym potwór zaczął miotać. Zabawa zdawała się nie mieć końca, ponieważ nim się obejrzała, dostrzegła behemota idącego prosto na nią. Jedynym plusem tej sytuacji było to, że nie musiała w tym czasie patrzeć na klony Lucifera. Prawdopodobnie sama pogubiłaby się w tym gdzie znajduje się pierwowzór. Joanne osunęła się pospiesznie, robiąc unik przed ciosem ostrymi pazurami. W międzyczasie, w obu jej dłoniach zapłonął ogień, przyjmując kształt ognistych kul. Córka Heliosa nadała im maksymalną wielkość jaką tylko mogła i cisnęła nimi prosto w łeb behemota, jedną po drugiej. Zwiększyła dystans między nią i bestią, by dać sobie więcej przestrzeni do działania. Kierowała się głębiej między drzewa, starając jednocześnie oddalić się od wodospadu.
Mistrz Gry
Mistrz Gry
Mistrz Gry
Re: Boston Heights - Misja: Joanne Collins, Lucifer Černý, Iris Grimsdóttir Czw 24 Gru 2020, 13:30

Można powiedzieć, że walka dopiero się rozpoczęła, a herosi nie konsultując się ze sobą w sprawie strategii, postanowili odpowiedzieć osobnymi atakami, by nie stać się obiadem dla dwójki szarżujących potworów. Lucifer zaczął jako pierwszy, skupiając w sobie całą moc, jaką odziedziczył po Lokim i stworzył pięć iluzji, czyli limit jaki mógł w tym momencie pojawić się na placu boju. Wobec konkretnych wizji postaci, zajęło mu to trochę dłużej niż zazwyczaj, ponieważ każdy pożądany przez Cernego element ubioru pojawił się na zjawach. Wystarczyło mu jednak czasu, by uniknąć lecącej w jego stronę kuli ognia, którą teraz na siebie miała przyjąć uzurpatorka Sashy Grey. Pozostała trójka nowych przyjaciół Lucifera rozdzieliła się, zmniejszając tym samym ryzyko niepożądanej eksplozji. U boku Czecha został tylko papież, który zapewne chciał wziąć rewanż na rancorze.
Kula ognia uderzyła w byłą gwiazdę porno, ta zaś zniknęła niemal od razu po kontakcie z nią. Syn Lokiego wykorzystał te kilka chwil, w których rancor spróbował odnaleźć się w sytuacji i cofnął się na tyle daleko, by zniknąć na moment z jego pola widzenia, głównie przez mnogą ilość drzew w tym borze, które stanowiły naturalną kryjówkę.
W międzyczasie behemot, tym razem nieco wolniejszym tempem niż w jaskini, kierował się w stronę Joanne, która miała już przygotowaną swoją wersję obrony. Zaczekała kilka chwil, by uśpić czujność bestii i w odpowiednim momencie wykonała unik, co dzięki jej akrobatycznym zdolnościom nie było żadnym problemem. Dużą rolę w tym odegrała również niezdolność drugiej łapy do zadawania jakichkolwiek obrażeń. Od razu po tym, behemot oberwał prosto w łeb kilkoma ładunkami elektrycznymi, jakie wytworzyła w międzyczasie Iris. Wywołało to u niego ogromny ból, głównie dlatego, że krew płynąca cały czas z czubka jego głowy rozprowadziła napięcie służąc za przewodnik. I nim włochaty stwór zdołał w ogóle zarejestrować obecność córki Zeusa na drzewie, oberwał kilkoma kulami ognia, które Collins produkowała na potęgę, jednocześnie oddalając się od potwora.
Widząc całą tą akcję, rancor przeniósł swoje spojrzenie na Iris, w stronę której wypluł kolejną kulę ognia tej samej średnicy co wcześniej. Była ona jednak nieco szybsza niż ta, która spopieliła iluzję Sashy Grey, dlatego blondynka miała stosunkowo niewiele czasu na unik.
Po pokonaniu odpowiedniej odległości Joanne zaprzestała używania kul ognia, by nie stracić w pierwszych fazach walki całej swej energii. Mimo to dostała lekkiej zadyszki, ponieważ zmarnowała dużo sił do produkcji kul o maksymalnej wielkości, jaką była w stanie z siebie wykrzesać. Zrobiła to jednak na tyle sprytnie, by dać sobie chwilę odpoczynku i odzyskać odpowiedni zasób sił.
Iluzja Ratzingera w tym czasie strzelała z karabinu do rancora, który nic sobie nie robił z tego, że taki kaliber pocisków zmierza seriami w jego stronę. Lucifer i Iris dostrzegli, że zmutowany stwór w ogóle nie odczuł tych obrażeń, mimo tego, że kilkadziesiąt pocisków przebiło jego skórę i znalazło się w środku. Czyżby medalion oddziaływał również na układ nerwowy i blokował receptory bólu?
Behemot ocknął się chwilę później i chciał odnaleźć swój poprzedni cel, który zniknął gdzieś między drzewami. Węch nie działał jak powinien, dlatego musiał postawić wyłącznie na receptor wzroku i po rozejrzeniu się, pierwszą osobą jaką dostrzegł była Iris, znajdująca się na drzewie i w stronę której leciała kula ognia. Potwór potraktował to niemalże jak zaproszenie i to właśnie córka Zeusa pojawiła się w jadłospisie, dlatego też nabierając odpowiedniego rozbiegu, mknął w stronę drzewa.
Druga z bestii miała kłopot z określeniem liczby przeciwników, ponieważ co tylko zarejestrował kogoś nowego i zamierzał kierować się w jego stronę, zaraz inna projekcja stworzona przez Lucyfera skupiała jego uwagę. W pewnej chwili potwór naprawdę się wściekł i ryknął potężnie, do tego stopnia, że cała trójka herosów odczuła ogromny ból głowy, hałas ten był bowiem nie do zniesienia. Nie zatrzymało to jednak iluzji, które mniej więcej w tym samym momencie dotarły na odpowiednią odległość do potwora i zdetonowały się. Rancor utonął w potężnej eksplozji, której chyba nawet sam Odyn by nie przeżył. Nastąpił potężny huk, a kawałki skał ciskały na wszelkie strony, przeszkadzając nie tylko herosom, ale również behemotowi, któremu jeden z głazów wbił się w lewy bok ciała, gdy ten napierał na drzewo. W tym momencie zwolnił, rycząc przeraźliwie z bólu.
I wszystko byłoby fantastyczne, gdyby nie to, że... eksplozja zaczęła się gwałtownie zmniejszać, a powstały ogień zapadać w sobie. Dopiero po chwili herosi dostrzegli, że rancor nie tylko stał cały i zdrowy, ale również wchłaniał za pomocą swoich ust cały ogień powstały po eksplozji, jak gdyby wcale go to nie ruszało. Skóra stwora zaświeciła bardzo jasno, po czym półbogowie mogli dostrzec, jak światło skupia się w jednym miejscu, konkretnie w brzuchu rancora i idzie w górę. Gdy dotarło do ust, zmutowany potwór wypluł potężną falę ognia, która omiotła cały teren, na którym znajdowali się teraz herosi. Miała ona metr wysokości, kilkanaście metrów szerokości i została zastosowana na tyle sprytnie, by objąć drzewo, na którym stała wcześniej Iris oraz drzewa, za którymi skrywali się Lucyfer i Joanne.
Jedynym pozytywem tej sytuacji było to, że behemot również stał na drodze fali ognia i gdy miał z nią kontakt, został spalony żywcem. Najpierw spaliło mu nogi, razem z kośćmi, a gdy ciało nie miało żadnego podtrzymania i bestia upadła na brzuch, ogień dokończył dzieła zniszczenia, popieląc ciało rannego potwora.
Herosi mieli jednak inny problem, w ich stronę kierowała się fala ognia, która wymagała nie tylko jakiejś reakcji, ale przede wszystkim szybkiej reakcji, by żaden z półbogów nie dołączył do leżącego popiołu, który kiedyś był jeszcze behemotem.

Kolejność odpisów: Dowolna
Deadline: 28.12.2020 23:59

Stan zdrowia:

Joanne: w pełni formy, dostałaś lekkiej zadyszki od użytkowania mocy.
Iris: w pełni formy.
Lucifer: rozbita głowa nie przeszkadza ci w ruchach, głównie dzięki adrenalinie. Również masz małą zadyszkę przez wykorzystanie sporej części mocy na wytworzenie tych zmyślnych iluzji. Jednakże tak jak Joanne, wystarczy chwila wytchnienia by odzyskać większość sił.
Iris Grimsdóttir
Iris Grimsdóttir
Re: Boston Heights - Misja: Joanne Collins, Lucifer Černý, Iris Grimsdóttir Nie 27 Gru 2020, 23:45

Spojrzała na syna Lokiego jak na zdrowo powalonego, gdy powiedział, że ona próbuje ich pozabijać. Niemniej zdaniem wariata przejmować się nie zamierzała, więc komentować tego nie komentowała, jedynie jej wzrok mówił wszystko, co sądziła na jego temat i jego dyrdymałów. Bardziej do serca wzięła sobie słowa kobiety, która miała już styczność z tego rodzaju artefaktami. Nie wiedziała jednak czy to dobrze czy jednak cholernie źle, bo przecież nic nie wiedziała więcej. Joanne najwyraźniej przeżyła spotkanie z czymś podobnym, więc może i dla niech jest szansa?
Udawała, że nie widzi jaką szopkę odpierdala Lucyfer, bo naprawdę można było dostać jakiegoś mózgotrzepa, jak się to obserwowało. Co trzeba mieć (albo właśnie nie mieć) we łbie, żeby takie zjawy stworzyć, a nie najprostsze możliwe? Ona miała swoje przypuszczenia, ale głośno nie mówiła, bo nie wypadało. Była na ogół kulturalną kobietą.
Z góry miała dość dobry punkt obserwacji, dlatego dostrzegając rancora i jego kulę ognia, od razu podleciała drzewo dalej na podobną wysokość wybierając ten pień, którego była pewna, że ogień nie sięgnie i gdzie mogła odsapnąć. Zmartwiła się jednak poważnie widząc, że całe serie kul nic nie robią stworowi. A raczej, że on sobie nic z tego nie robi pomimo otrzymania większości z nich. To nie za dobrze im wróżyło i coraz bardziej się tej misji obawiała Niemniej przynajmniej behemot wydawał się do zabicia. Tylko czy to im coś da?
Zacisnęła mocno oczy i docisnęła głowę do ramienia oraz wolną rękę do drugiego ucha, by chociaż minimalnie uchronić swój słuch i głowę, która zaczęła ją od razu boleć. Drugą ręką bowiem przytrzymywała się drzewa, by przypadkiem się nie pośliznąć i nie spaść prosto w paszczę behemota będącego tuż pod drzewem na dole.
Gdy nastąpił wybuch, również instynktownie obróciła się w miarę możliwości plecami do wybuchu próbując siebie chronić i na szczęście niczym nie oberwała. Szkoda tylko, że chwilę później widziała jak wszystko się nienaturalnie zmniejsza i wiedziała, że mają już totalnie przejebane. Czy on w ogóle był do zabicia czy stał się nieśmiertelny?
Patrzyła z przerażeniem na wypluwaną falę ognia i jej rozmiar. Joanne była bliżej, więc Islandka momentalnie do niej podleciała i wciągnęła ją na gałąź kilka metrów nad ziemią.
- Skacz! - warknęła do mężczyzny i podleciała do niego od razu, wciągając ją na również wysoką gałąź innego drzewa jak ich kapitana. Sama przystanęła nad głową Lucyfera łapiąc oddech, jednak za wiele czasu nie mieli.
- Proponuję kierować się w stronę wodospadu. On zdaje się operować ogniem, więc może woda zadziała. A jak nie, to nie wiem już co - powiedziała na tyle głośno, by oboje ją usłyszeli i przeskoczyła na gałąź drzewa obok kierując się we wspomnianym kierunku. Jedynie jeszcze kurtkę naciągnęła wyżej na twarz i nos, by chronić się przed mało przyjemnym dymem.
Lucifer Černý
Lucifer Černý
Re: Boston Heights - Misja: Joanne Collins, Lucifer Černý, Iris Grimsdóttir Pon 28 Gru 2020, 23:40

- Noż ja pierdolę... - Lucifer aż stęknął z wrażenia widząc, że zamiast malowniczo rozrzuconych strzępów rancora, ten cały i zdrowy kontratakował skumulowaną moc wybuchu kierując na wszystkie strony.
Przynajmniej behemota mieli z głowy, ale co z tego jak to drugie wielkie bydle zdawało się być niezniszczalne.

Syn Lokiego rozproszył iluzję Ratzingera, bo dalsze nawalanie z karabinu również nie miało sensu. Papież zniknął, a MG-42 głucho uderzył o ziemię.

- No to zmykajcie nad wodospad, ja sprawdzę czy w ogóle da się go ranić - Mówiąc to rozdarł poły koszuli, która miał pod garniturem, aż guziki prysnęły na wszystkie strony. Teraz nie pajacował z 'uroczym zagrzebywaniem się w ubraniu' po przemianie i po prostu wyfrunął z ciuchów w powietrze, znów w formie  jastrzębia. I znów z maskotką w szponach.

the-mountain-t-shirt-chimp-face-adult-tee-5.gifLucifer odfrunął w górę w tę stronę, aby rancor chcąc go śledzić wzrokiem na niebie musiał patrzeć wprost w słońce. Tysiące myśli buzowały w głowie herosa.
Bydle wyszło z rumowiska lekko poranione i przypalone, a po użyciu tego pieprzonego naszyjnika zdawało się być niezniszczalne. Podstawowym pytaniem było - czy ta jebana biżuteria dała mu odporność na wszystko, czy jedynie na.... coś? Semtex, broń palna, - może to była odporność na broń niemagiczną.
Lucifer chciał sprawdzić jednak co innego -czy da się bydle zranić niejako "gołymi rękami", choć nie dosłownie.

Już wkrótce po niebie przelatywał nie jeden jastrząb, a sześć ptaków. Cztery z nich zaczęły pikować na rancora w dosyć beznadziejnym ataku. Niewielkie ptaki nie mogły uczynić większej krzywdy takiemu potworowi na dodatkowo: "magicznych sterydach", ale i nie o krzywdę wielkiego włochacza Luciferowi chodziło. To był jedynie test, czy dzioby i szpony drapieżnych ptaków pozostawią po sobie jakąś pamiątkę, czy na to odporny jest również. Dwa ptaki na cel obarły sobie oczy potwora, a dwa miały po prostu wbić się w jego cielsko, na pełnej prędkości pikującego jastrzębia, gdzie głowicą ataku był twardy dziób. Piąta z iluzji celowała nie w rancora, a w leżący na ziemi naszyjnik.
Bydle zapewne po prostu uwolniło zaklętą moc i teraz biżuteria była jedynie kosztownym złomem, ale nie zaszkodziło sprawdzić czy coś się zmieni gdy iluzja rozedrze błyskotkę swoimi szponami.
Sam syn Lokiego pozostał na bezpiecznej wysokości obserwując jedynie na razie wydarzenia na dole.
Joanne Collins
Joanne Collins
Re: Boston Heights - Misja: Joanne Collins, Lucifer Černý, Iris Grimsdóttir Wto 29 Gru 2020, 15:58

Joanne liczyła na to, że piorun połączony z dwie kulami ognia dostatecznie osłabi behemota, by ten nie był w stanie hasać dalej pomiędzy drzewami, próbując dopaść którąkolwiek z półbogiń. Córce Heliosa udało się umknąć przed potworem, więc ten zdecydował ruszyć prosto na Iris. Collins chciała sięgać już po jeden ze swoich noży, by rzucić nim prosto w łeb potwora, ale w tym momencie rozległ się przeraźliwy ryk rancora. Dlatego też dłonie Joanne zamiast rzucać ostrzami, sięgnęły odruchowo do jej uszu, by je zatkać, jednak to nie powstrzymało bólu głowy. Na twarzy blondynki powstał grymas, spowodowany tym nieznośnym bodźcem. Pokręciła lekko głową próbując się otrząsnąć po donośnym ryku. W międzyczasie nastąpiła kolejna eksplozja, która sprawiła, że wzrok córki Heliosa wylądował na rancorze, pełen nadziei, że chociaż tym razem odniesie jakieś obrażenia. Zauważyła lecące w różnych kierunkach odłamki skalne, więc zaczęła unikać kontaktu z każdym, który mógł stanowić dla niej potencjalne zagrożenie. Rancor ostatecznie pozostał niewzruszony, co nasunęło Collins wrażenie, jakby ten najzwyczajniej chłonął wszelkie wybuchy. Potwierdzeniem dla tej teorii było to jak skóra potwora zaczęła się mienić pod wpływem ciepła, które kumulowało się w jego brzuchu. Spodziewała się więc, że rancor zaatakuje zaraz z siłą co najmniej tak ogromną, jak wybuch, którym przed chwilą był zaatakowany. Nim jednak znalazła dla siebie drogę ucieczki, dostrzegła Iris, która leciała do niej z odsieczą. Wyskoczyła do góry, ułatwiając tym ten heroiczny czyn córki Zeusa i podciągnęła się do góry, chwytając się gałęzi, gdy tylko okazało się to możliwe. Nie czekając wspięła na kolejną, znajdującą się wyżej, która wydawała jej się wystarczająco silna.
- Albo operuje ogniem, albo tym czym w niego ładujemy.- odpowiedziała natychmiast Iris, dzieląc się pospiesznie swoim spostrzeżeniem. Trudno było stwierdzić jakie dokładnie możliwości uzyskał rancor, kiedy wykorzystał medalion. Jasne było tylko to, że bestia była odporna na wybuchy, a w dodatku sam miotał dookoła ogniem.- Nie przekonamy się, jeśli nie sprawdzimy.- dodała, zgadzają się tym ze swoimi towarzyszami. Wybiła się nogami z gałęzi na której się utrzymywała, by doskoczyć do drzewa, które znajdowało się w pobliżu. Podobnie jak Iris, zamierzała dostać się do wodospadu, unikając tym również fali ognia, która obejmowała obszar pod nimi. Chwyciła się więc gałęzi kolejnego drzewa, podciągnęła się wyżej i szukała kolejnego punktu zaczepienia dla swej ucieczki.
Mistrz Gry
Mistrz Gry
Mistrz Gry
Re: Boston Heights - Misja: Joanne Collins, Lucifer Černý, Iris Grimsdóttir Pią 01 Sty 2021, 14:23

Fala ognia, która została wypluta przez rancora była potężniejsza i bardziej destruktywna, niż początkowo sądzili herosi. Dzięki szybkiej reakcji Iris, która póki co nie szarżowała tak jak reszta, udało się chociaż w części zapobiec tragedii. Córka Zeusa wzbiła się w powietrze, kierując swój lot prosto w stronę Joanne, która znajdowała się w największych opałach. Fala dochodziła do niej bardzo szybko i blondynka nie miała za bardzo możliwości żadnego uniku. Collins podskoczyła w ostatnim możliwym momencie i Grimsdóttir zdążyła ją złapać, jednakże nie poszło to do końca po ich myśli, ponieważ fala zahaczyła o nogi Joanne. Początkowo nie poczuła tego aż tak mocno, bo dzięki częściowej odporności na ogień przeznaczonej dla dzieci Heliosa wydawało się to być niegroźne, aczkolwiek z czasem ogień rozprzestrzenił się po jej stopach oraz dotarł prawie do kolana, co liderka drużyny już odczuła. Skóra zapiekła ją dość poważnie i kiedy próbowała przeskoczyć z jednej gałęzi na drugą, nie była w stanie skontrolować swojego skoku przez nasilający się ból. Zaryła więc piszczelem o gałąź, jednocześnie spadając prosto na spopieloną ziemię. Miała jednak szczęście, gdyż wylądowała obok wgłębienia w ziemi, w którym znajdowała się śnieżna zaspa, nienaruszona przez falę ognia, która przeszła nieco nad nią. To był chyba uśmiech losu, bo tuż po tym Joanne mogła włożyć nogi w zimny śnieg i tym samym ugasić ogień, który poparzył jej nogi, w tym spalając całe odzienie od kolan w dół.
W tym czasie syn Lokiego postawił na dywersję i odwrócił uwagę potwora, który najpierw zgodnie z założeniami Lucifera skierował swój wzrok w niebo, a po oślepieniu światłem słonecznym stracił rozeznanie na polu walki i nie doliczył dobrze wszystkich przeciwników. Wszystkie jastrzębie spikowały w stronę rancora, jednakże tylko dwa z nich doleciały celu, ponieważ chaotyczne machanie łapani na wszystkie strony pozwoliło mu na pozbycie się dwóch iluzji. Jeden z ptaków wbił się w okolice prawego barku potwora, drugi zaś atakował jego oczy, co niestety się nie udało, gdyż rancor zasłonił jedną ręką gębę i gdy tylko poczuł powiewy wiatru przy swoim przedramieniu, zdzielił łapą trzecią iluzję, niszcząc ją za jednym uderzeniem. Wbicie się w jego bark nie zrobiło na nim żadnego wrażenia, a sam jastrząb chwilę później został wyciągnięty i zgnieciony w dłoni rancora. Rana jednak pozostała i pojawiła się krew, więc bestia najwidoczniej nie była niezniszczalna, tylko nie odczuwała bólu, to była zasadnicza różnica.
Ostatni z ptaków zabrał się za medalion, którego zlokalizowanie nie trwało długo dzięki świetnemu wzrokowi. Zanim jednak udało mu się dostać do biżuterii, musiało minąć kilka chwil, bo na nieszczęście dla zamiarów Cernego, błyskotka spadła w mały dołek, który był przysłonięty kamieniami. Zwierzę o gabarytach sokoła nie było w stanie zmieścić się w otwór, dlatego musiał trochę pokombinować ze spychaniem głazów na boki. Ostatecznie jednak udało się i iluzja czekała na dalsze rozkazy swojego pana.
Tak przynajmniej mogło się wydawać, bo chwilę później ptak się zachwiał, tak jak z resztą i jego pierwowzór. Wszystko przez ranę, która w dalszym ciągu znajdowała się na głowie Lucifera oraz przez dość duże użytkowanie swoich mocy. Lot Cernego bardzo się obniżył, ponieważ czuł duże zmęczenie z powodu tej eksploatacji, ale zdołał utrzymać jedną iluzję, która w dalszym ciągu oczekiwała konkretnych poleceń.
Iris dotarła pierwsza do wodospadu i od razu dostrzegła, że nie był on tak mały, jak początkowo im się wydawało. Stojąc cały czas na drzewie, obserwowała jak fala ognia leci w dół, gdy tylko dotarła do skarpy przed którą stał już tylko wodospad. Pojawiła się spora ilość pary wodnej, która była niegroźna dla nikogo, a sama córka Zeusa mądrze postąpiła, zasłaniając na wszelki wypadek twarz, by ani dym, ani para nie wpłynęły na nią negatywnie.
Straciwszy ze swojego wzroku Cernego, rancor zaczął gnać w stronę Joanne, która znajdowała się co prawda ponad pięćdziesiąt metrów od niego, ale dla takiej bestii było to raptem kilka, może kilkanaście kroków. Collins miała co prawda dostatecznie dużo sił, by wstać i zacząć uciekać, ale musiała brać pod uwagę poparzenia nóg, które na pewno przeszkodzą jej w osiągnięciu pożądanej prędkości. Jedynym pozytywem było chyba to, że siłą rzeczy bestia zmierzała w stronę wodospadu.

Kolejność odpisów: Joanne -> Reszta
Deadline: 04.01.2021 23:59

Stan zdrowia:

Joanne: poparzenia obu nóg od kolan w dół, które wpływają na twoje ruchy.
Iris: w pełni formy.
Lucifer: rozbita głowa zaczęła przeszkadzać, czujesz zmęczenie przez tworzenie kolejnych iluzji, wykorzystując cały czas limity, zamiast ograniczać do jednego czy góra trzech egzemplarzy kopii. Polecam spróbować w jakiś sposób odsapnąć, bo coraz więcej akcji może się nie powieść.

Uwagi:
- Joanne za spóźnienie się z odpisem otrzymuje karę, która wpłynie na ilość zdobytych punktów. Następne spóźnienie to poważny uszczerbek na zdrowiu postaci, proszę brać to pod uwagę.
Joanne Collins
Joanne Collins
Re: Boston Heights - Misja: Joanne Collins, Lucifer Černý, Iris Grimsdóttir Nie 03 Sty 2021, 10:48

Dzięki pomocy Iris córka Heliosa uniknęła istnego spopielenia. Niestety ogień sięgnął do jej nóg, parząc je aż do wysokości kolan. Na twarzy Joanne natychmiast pojawił się paskudny grymas, a z ust wydobyło zduszone jęknięcie spowodowane bólem. Poparzenia na tyle dawały jej o sobie znać, że gdy próbowała uciekać, uderzyła nogą o gałąź i spadła z drzewa. Podniosła swoją głowę, najszybciej jak tylko zdołała, by zorientować się w swoim położeniu i obecnej sytuacji. Kiedy tylko dostrzegła śnieg, uniosła się się na rękach i szybko przeturlała w zaspę, by zanurzyć w niej poparzone kończyny. Odetchnęła niby z ulgą, choć ból nadal był odczuwalny. Gdy tylko poczuła się na siłach podniosła się, oceniając to na ile nogi będą w stanie ją utrzymać. Ruszyła znowu na wodospad tak szybko jak tylko mogła. Obejrzała się i dostrzegła rancora, który spoglądał w jej stronę. Biegła więc dalej, pamiętając o planie zwabienia potwora do wodospadu. Obejrzała się jeszcze raz, oceniając odległość między nią, a bestią. Nie była pewna czy kula ognia znowu nie naładuje ogromnego brzucha rancora, więc zdecydowała się na użycie fotokinezy. Posłała skumulowaną energię prosto w oczy potwora, by oślepić go choć na chwilę światłem. Nie zatrzymywała się, tylko biegła dalej. Zauważyła jak Iris zasłania twarz, więc postanowiła pójść w jej ślady, dopinając kurtkę do końca i chowając w niej swoje usta i nos. Planowała dobiec w takie miejsce, by znaleźć się po przeciwnej stronie wodospadu niż ta, z której biegła.
Iris Grimsdóttir
Iris Grimsdóttir
Re: Boston Heights - Misja: Joanne Collins, Lucifer Černý, Iris Grimsdóttir Nie 03 Sty 2021, 23:59

Jakoś nie zdziwiło ją w ogóle to, że Lucifer miał swój plan nie zamierzając po raz kolejny działać w grupie. Nie zamierzała jednak się kłócić, ona wszakże tylko zaproponowała. Od rządzenia była Joanne, choć to po pozorach można stwierdzić, że mężczyzna próbował nimi zarządzać. A raczej im rozkazywać, co też średnio mu szło. Iris od razu zaczęła się kierować ku wodospadzie i przez to też nie zauważyła kłopotów Collins z ogniem. Szkoda, bo wtedy spróbowałaby jej jakoś pomóc, ale nim się zorientowała, że córka Heliosa nie kica wesoło z nią po gałęziach, Islandka była już przy wodospadzie.
Przystanęła na drzewie niemal najdalej wysuniętym na skarpie i szybko zorientowała się, że na tej wysokości, nie mają szans na walkę. Musieli albo dostać się na polane u dołu wodospadu albo tą u góry. Spojrzała w obu kierunkach decydując, że góra jest znacznie bliższą, a co za tym idzie szybszą opcją.
Zerknęła przez ramię w momencie, gdy Joanne posyłała strumień światła w potwora i wiedziała, że musi jej jakoś pomóc. Biorąc głęboki wdech skupiła się mocno, by jak najszybciej znaleźć się przy kobiecie.
- Usztywnij się! - rzuciła do niej zanim jeszcze przy niej się znalazła i nie zwalniając w locie, po prostu chwyciła ją mocno za biodra. - Tylko wytrzymaj proszę i się nie ruszaj - rzuciła od razu wzbijając się w górę wodospadu. Leciały niczym Buzz i Chudy w Toy Story, by dość szybko znaleźć się u szczytu wodospadu. Tam na polanie (czy cokolwiek to było) ostrożnie postawiła Collins na nogi i tuż po tym sama na nie stanęła oddychając głęboko, by odsapnąć ten lot.
- Jak nogi? - rzuciła pomiędzy kolejnymi oddechami przemieszczając się w głąb terenu, by miały choćby o sekundę więcej czasu na reakcje, gdy tylko rancor pojawi się tutaj, bo w to nie wątpiła.
Lucifer Černý
Lucifer Černý
Re: Boston Heights - Misja: Joanne Collins, Lucifer Černý, Iris Grimsdóttir Pon 04 Sty 2021, 22:59

the-mountain-t-shirt-chimp-face-adult-tee-5.gifPodczas gdy obie kobiety miotały się trochę bez celu w ucieczce przed rancorem, Lucifer spokojnie szybował w powietrzu zataczając niewielkie kręgi po odsłonecznej stronie potwora, aby wciąż pozostawać dla niego niewidocznym. Szumiało mu w głowie i z coraz większym wysiłkiem musiał operować utkanymi iluzjami. Przez uderzenie w głowę kamieniem w wyniku dywersyjnych działań Zeusdottir nie mógł właściwie operować mocą. Normalnie mógł utrzymywać projekcje dłużej, a teraz czuł się słabo po dwóch krótkich utkaniach materialnych mamideł.

Musiał nabrać sił, dlatego przed rozwianiem ostatniej z iluzji jastrzębi kazał jej rozerwać naszyjnik, który z trudem, ale odnalazła, po czym nabierał sił w leniwym spokojnym locie, aby uderzyć ponownie, w mniej spodziewanym przez rancora momencie.
Mistrz Gry
Mistrz Gry
Mistrz Gry
Re: Boston Heights - Misja: Joanne Collins, Lucifer Černý, Iris Grimsdóttir Pią 08 Sty 2021, 20:52

Joanne wpadła na dobry pomysł z próbą oślepienia rancora, ponieważ ten już wcześniej pokazał, że jest wrażliwy w jakiś sposób na światło słoneczne. Blondynka wygenerowała w dłoniach fotokinetyczny promień, który sięgnął oczu szarżującego nań potwora i tym samym... uratowała się. Było to trochę ryzykowne, ale w tym stanie Collins nie miała możliwości uciec i bez podjęcia jakiejkolwiek próby zatrzymania rancora choć na chwilę, marny był jej los. Rzutem na taśmę zastopowała zmutowaną bestię, która natychmiast zasłoniła swoim ramieniem oczy i nim wyhamowała, uderzyła o potężne drzewo, przez które niemal straciła równowagę. Ten czas wykorzystała Iris, która podleciała do córki Heliosa i zgodnie z planem, chwyciła ją rękami za biodra, po czym uniosła w górę, zwalniając nieco lot z racji balastu, ale przenosząc się zdecydowanie szybciej w kierunku szczytu wodospadu. Joanne bardzo jej w tym pomogła, usztywniając całe ciało tak, by opór podczas lotu był jak najmniejszy. Widać było, że dziewczyny potrafią ze sobą współpracować, co innego Lucifer, który zdawał się być solistą w tym tercecie.
Nakazał on bowiem jedynej iluzji znajdującej się na polu walki rozerwanie medalionu, który kilka chwil wcześniej napompował rancora. Wobec braku innych możliwości, jastrząb postanowił rozbić biżuterię o dość ostrą skałę, pikując z nią w dół po wznowieniu lotu i utrzymując względnie dużą prędkość. Cały akt się udał, ale poza pojawieniem się dziwnej, ciemnozielonej chmury dymu wydobywającej się z miejsca, w którym został rozbity kryształ medalionu, nie zadziało się zupełnie nic. Rancor ani się nie zmienił, ani też nawet nie zwrócił uwagi na działania Lucifera, odzyskując poczucie przestrzeni dopiero po kilku dłuższych chwilach. W międzyczasie jednak... szop pracz, który najwidoczniej obserwował waszą walkę, podszedł ciekawski do rozbitej biżuterii i ujął ją w swoje małe łapki, najpewniej chcąc zapierdzielić błyskotkę z pola walki. Gdy tylko jednak dotknął paluchem rozbitego kryształu, zaczął się dziwnie wzdrygać oraz tarzać, a jego dotąd szare futerko z białymi i czarnymi fragmentami, zmieniło się całkowicie w czerń. Włoski się naelektryzowały, z pyska zaczęła lecieć mu ślina i wydawał dziwne warkoty, które chyba miały sugerować, że dostał pierdolca. Tak więc Lucifer wcale się nie mylił w swoich osądach i najpewniej właśnie miał do czynienia z szopogodzillą, która stała właśnie na dwóch nogach i próbowała sięgnąć pazurami iluzji jastrzębia, ciągle latającego gdzieś kilka metrów nad miejscem zrzucenia medalionu.
Rancor ruszył do przodu, dostrzegając wzrokiem powoli lądujące na szczycie wodospadu dziewczęta i był jeszcze wścieklejszy niż wcześniej. Dlatego też wyrwał z ziemi kilka drzew po drodze, wydawał przeraźliwe ryki i jakieś dwadzieścia metrów przed celem, skumulował w brzuchu kolejną dawkę energii, tworząc z niej kulę ognia, która natychmiast wyleciała z pyska potwora. Celem były rzecz jasna dziewczyny, które wobec małej odległości, w jakiej się od siebie znajdowały, obie mogły oberwać. Tuż po tym zmutowany dwunóg wznowił bieg, pokonując ten krótki dystans dość szybko, bo potrzebne mu było raptem kilka kroków. Wyprowadził lewą łapą cios w tułów Grimsdóttir, która miała co prawda trochę czasu na reakcje, ale już teraz dostrzegła, że potwór jest wścieklejszy niż wcześniej. Kolejnego ciosu jednak nie wyprowadził, gdyż ryknął potężnie, wyginając głowę w górę. Coś go najpewniej zabolało i to potężnie, ponieważ sam warkot był tak głośny, że mógł sugerować tylko nieprzyjemne odczucia. Ponadto, przymknął oczy, dając dziewczynom czas na atak, który powinien być przemyślany i co najważniejsze - precyzyjny. Nie wiadomo było bowiem, czy jest to jakiś stopień agonii, czy tylko chwilowa niedyspozycja sługusa Tartaru.


Kolejność odpisów: Iris -> Reszta
Deadline: 12.01.2021 23:59

Stan zdrowia:

Joanne: poparzenia obu nóg od kolan w dół, które wpływają na twoje ruchy, jest tylko odrobinę lepiej.
Iris: w pełni formy, z małą zadyszką związaną z użytkowaniem lotu i dodatkowym obciążeniem w postaci Joanne.
Lucifer: rozbita głowa przestała pulsować i jesteś teraz w stanie znów stworzyć tyle iluzji, na ile pozwalają limity opisane w mocach Lokiego.
Iris Grimsdóttir
Iris Grimsdóttir
Re: Boston Heights - Misja: Joanne Collins, Lucifer Černý, Iris Grimsdóttir Nie 10 Sty 2021, 00:43

Gdy tylko udało im się wylądować, Iris wycofując się oddychała głęboko. Chodziło o to, by zyskać choćby sekundę w tym pojedynku oraz żeby uspokoić organizm, który nieco zmęczył się tym lotem z obciążeniem w postaci Joanne. Prawidłowe i umiejętne oddychanie pomagały przy każdym wysiłku, więc szybko była w stanie wyciszyć organizm i pozbyć się zadyszki.
Nie musiały jednak długo czekać na pojawienie się w zasięgu wzroku potwora i gdy tylko to się stało, zobaczyła lecącą kulę ognia. Kolejną tego dnia. Wiedziała, że za wiele zrobić nie może, bo albo w górę albo w bok. Nie chcąc jednak przedobrzyć, mając okazję - w końcu była szybkim herosem - uskoczyła do boku jak najdalej mogła ustając na nogach tuż po tym dzięki swoim umiejętnościom akrobacji. Collins chociaż poszkodowana, była wyszkolonym półbogiem, więc była pewna, że sobie poradzi i Islandka nie musi przy najmniejszej czynności ją nosić, by ta przeżyła.
Grimsdóttir wywinęła się do tyłu zwinnie ponownie korzystając ze swoich umiejętności akrobatycznych, gdy tylko rancor wypuścił atak w jej kierunku. Od razu też zwiększyła dystans, chcąc mieć nieco większą swobodę ruchów przy kolejnej próbie zamordowania jej... A ta nie nadeszła. Jego ryk ewidentnie oznaczał, że coś było nie tak, więc nie czekając na dalszy rozwój wydarzeń i mrzonkę o tym, że sam tu padnie trupem, zaatakowała przymknięte oczy potwora serią piorunów prosto z nieba pod idealnym kątem, by wbić się w środek jego oczu (o ile nie odwróci głowy). Fajnie by było, gdyby go zabiła, ale gdyby jednak tak się nie stało, podleciała kilkanaście metrów w górę na gałąź drzewa, przy którym się znajdowała. I gdzie do cholery był Lucifer?
Lucifer Černý
Lucifer Černý
Re: Boston Heights - Misja: Joanne Collins, Lucifer Černý, Iris Grimsdóttir Pon 11 Sty 2021, 19:10

Lucifer zaś nadciągał w rytmie trzęsącej się ziemi.

Gdy Syn Lokiego zauważył, że jedna z iluzji drapieżnych ptaków drasnęła (bo inaczej nazwać się tego nie dało) wielkiego stwora, otworzyło mu  to możliwość zaatakowania.

the-mountain-t-shirt-chimp-face-adult-tee-5.gifSześć stóp w kłębie, ponad cztery metry długości  ćwierćtonowego cielska z wielkim łbem uwieńczonym ponad metrowym rogiem pędziło na rancora w dzikiej szarży. "Bestia chciała się bawić w 'grube kalibry', zwiększając jeszcze magią swoje rozmiary? No to proszę bardzo" - przemykało przez głowę Lucifera gdy pędził na zmutowanego włochacza,  z napieciem zaciskając paszczę na swojej maskotce.

Jednak Lucy nie lubił się narażać niepotrzebnie  i starcie 1 na 1 z rancorem nie uśmiechało mu się szczególnie..
Lucifer-Nosorożec pędził niejako w "drugim rzucie", bo przed nim, z różnych kierunków cwałowało ciężko z pochylonymi łbami pięć kopii tego pięknego, monumentalnego zwierzęcia. Atakowały niesynchronicznie, aby wbić się w potwora niejednocześnie i na różnych osiach ataków oraz w pewnej odległości od siebie, aby w razie kolejnej kuli ognia nie oberwał więcej niż jeden z nosorożców. Szarżowały również pod tym kątem, aby w razie uniku stwora, żaden na linii kontynuacji szarży (takiego cielska nie dałoby się wstrzymać), nie miał Iris lub Joanne.

Lucifer cwałujący 'w drugim rzucie' bacznie obserwował atak swoich iluzji, bowiem przeczuwał, że wielkie bydle może mieć jeszcze jakiegoś asa w rękawie. Miał nadzieję,  że uderzenie jego kopii, błyskawice Iris i zapewne jakiś atak Joanna załatwią sprawę. W wersji pesymistycznej, planował wbić się w stwora śladem swoich iluzji...
Jednak gdyby się okazało, że i to po rancorze 'spływa' był gotów zmienić się znowu w ptaka, aby odbić z linii ataku i nie ryzykować samobójstwa.
Joanne Collins
Joanne Collins
Re: Boston Heights - Misja: Joanne Collins, Lucifer Černý, Iris Grimsdóttir Pon 11 Sty 2021, 20:15

Kolejny raz na ratunek Joanne przybyła Iris. Collins zdawała sobie sprawę z ogromnego długu jaki będzie winna tej znakomitej wojowniczce. Dzięki niej blondynka znalazła się na szczycie wodospadu, skąd łatwo było zaobserwować kolejne poczynania rancora. Kiedy szare tęczówki Jo dostrzegły kumulującą się energię w tym obleśnym cielsku potwora, wyskoczyła w bok, uciekając od kuli ognia najdalej jak się tylko dało. Nie minęła dłuższa chwila, a mutant pokonał dzielący go dystans od dziewczyn. Kiedy ten brał zamach, by uderzyć swym łapskiem córkę Zeusa, Joanne posłała kolejny promień fotokinetyczny w jego oczy. Chciała w ten sposób znowu go oślepić, aby z ten sposób utrudnić mu atak na Iris.
- Spróbujmy go zrzucić w dół wodospadu.- zawołała do Iris i nadciągającego w postaci nosorożca Lucifera. Rozejrzała się pospiesznie, oceniając ich i rancora położenie w stosunku do granicy szczytu wodospadu. Obiegła potwora, kiedy ten zaczął powtórnie wydawać z siebie jakieś ryki tak, żeby znaleźć się po jego jego przeciwnej stronie od granicy urwiska. Iris jak zwykle nie próżnowała, ładując w potwora tym co miała. Joanne w tym czasie skumulowała energię świetlną na kształt kuli, takiej wielkości, jaką była w stanie stworzyć, by wycelować nią w łeb potwora. Spodziewała się, że w ten sposób mogła co najwyżej go osłabić, ale co jej pozostawało. Rancor zdawał się być ognioodporny, a jego skóra odbijała strzały nawet bez dziwnej mutacji spowodowanej jakimś amuletem. Nie planowała również się zbliżać, ponieważ nie chciała paść ofiarą szarży jednej z iluzji Lucifera.
Mistrz Gry
Mistrz Gry
Mistrz Gry
Re: Boston Heights - Misja: Joanne Collins, Lucifer Černý, Iris Grimsdóttir Sro 13 Sty 2021, 17:59

Skoordynowany atak był pierwszym dobrym planem (w ogóle pierwszym planem) jaki herosi wspólnie obrali. Co prawda nie skonsultowali go ze sobą, ale potrafili ocenić nawzajem o swoich ruchach co powinni zrobić. W końcu też Joanne wydała wyraźne polecenie, które miało kluczowe znaczenie dla tej bitwy. Rancor zdawał się być odporny na ogień, więc jego naturalnym przeciwnikiem powinna być woda. Wszyscy wzięli sobie to do serca i akcja się zaczęła!
Dziewczyny odskoczyły bezproblemowo dzięki swoim akrobatycznym umiejętnościom, w dodatku Joanne nie odczuwała już takiego bólu nóg, by miał on bardzo duży wpływ na jej następne poczynania. To był dobry prognostyk, zwłaszcza dlatego, że chwilę później podczas ataku łapą bestii, córka Zeusa zdołała uniknąć ataku. Dużą zasługę w tym odegrał błysk strzelony prosto w papę rancora, który oślepił go na moment i tym samym monstrum straciło ponownie rozeznanie w terenie.
Nadszedł moment ryku, który pokrył się z oślepieniem i Grimsdóttir zamierzała z tego skorzystać. Zaczęła więc od przyzwania kilku piorunów z nieba, które spadły prosto na głowę szkarady i to już chyba ów jegomość poczuć musiał. Na to przynajmniej wskazywał kolejny ryk, który wydał się bodaj po trzecim piorunie, jaki uderzył go w twarz. Iris poszczęściło się do tego stopnia, że jednym z nich trafiła nawet oko potwora, mocno uszkadzając jego wzrok. Dalej co prawda pozostawało mu jedne oko do spoglądania na herosów, ale w przypadku bestii, które opierały się na instynktach i od początku swojego istnienia używały w taki sam sposób zmysłów, strata oka była ogromną korzyścią dla grupy.
Lucifer w tym czasie gnał z tyłu swojej pięcioosobowej armii nosorożców, które raz po raz uderzały mutanta, tworząc kolejne dziury w różnych częściach jego ciała. Dwa pierwsze uderzyły w dół pleców i nim rancor desperackim atakiem rękoma poprzez obrócenie w ich kierunku zniszczył iluzje, te zdążyły wyciągnąć już swoje rogi i ukazać herosom lejącą się krew z ran. Następny nosorożec nie miał tyle szczęścia i nim dotarł do celu, rancor chwycił go jedną ręką, zatrzymując jego szarżę, a następnie ciosem młotkowym drugiej ręki zgniótł na miazgę iluzję, która natychmiast zniknęła. W stronę dwóch następnych, które szarżowały na niego, potwór posłał tym razem dwie kule ognia, których nie sposób było uniknąć. Ostał się zatem tylko Lucifer, który miał tę przewagę, że potwór stał do niego bokiem i w dodatku chyba go nie dostrzegał, gdyż była to ta część twarzy, której oko nie funkcjonowało już po piorunie Iris.
Mutant skupił się zatem na Joanne, którą wypatrzył jako pierwszą przez wzgląd na to, że Iris oddaliła się w stronę klifu obok wodospadu. Nim ją zaatakował, wydał jednak przeraźliwy ryk, przez który cała trójka wojowników aż ogłupiała na moment. Syn Lokiego pod postacią nosorożca wbił się w bok ciała rancora, zadając mu cios krytyczny i najpewniej uszkadzając jakieś narządy wewnętrzne bestii, jednakowoż atak nie był doskonały. Dlaczego? Ponieważ szarżując Lucifer przesunął o kilka metrów potwora i na nieszczęście Iris, został on przepchnięty właśnie w jej kierunku. Córka Zeusa nie widziała tego, ponieważ ryk rancora ją ogłuszył i kobieta z przyzwyczajenia nie tylko zasłoniła uszy, ale również zamknęła oczy. To była naturalna reakcja.
Rancor stracił równowagę i przewrócił się. Spadł niemal całym ciałem na nieświadomą niczego Grimsdóttir, która stała na skraju skarpy co związane było z jej poprzednimi posunięciami. Iris wraz z potworem spadli z wodospadu. Poprzedzający atak ostatni krzyk rozpaczy mutanta rozległ się po całej dolinie. Grimsdóttir oberwała w powietrzu potężnym ciosem łapą, dlatego też nie zdołała ani uruchomić zdolności lotu, ani też zareagować w jakikolwiek inny sposób. Natychmiastowo niemalże straciła przytomność, a Lucifer dostrzegł tylko jak ciało córki Zeusa bezwładnie opada i uderza w taflę wody. Chwilę później w to samo miejsce spadł rancor, dokańczając dzieła zniszczenia, jednocześnie kończąc swój żywot poprzez uderzenie się głową o spory głaz.
Po kontakcie bestii z wodą, nagle zaczęła unosić się para, a sam rancor zdawał się nie ruszać. Rzeka nie była głęboka, ale zdołała zanurzyć leżące monstrum od stóp aż do szyi. Najgorsze w tym wszystkim było jednak to, że Iris nie wypłynęła. Nie było też żadnych oznak tego, że przeżyła upadek. Córka Zeusa poległa w starciu z wysłannikiem syna Tartaru...


Podsumowanie:

Lucifer otrzymujesz:
+10 punktów zwykłych
+5 punktów boskich
Komplet metamorfa - nietuzinkowy przedmiot, który służy do kooperacji ze zdolnością zmiennokształtności. Wygląda jak czarny bojowy kombinezon, lecz jego specjalną właściwością jest to, że dostosowuje się do mocy zmiennokształtności użytkownika, co oznacza, że będzie się rozciągał bądź pomniejszał podczas dowolnej przemiany. Poza tym nie ma żadnych dodatkowych właściwości. (bonus za komplet odpisów w terminie)

Joanne otrzymujesz:
+8 punktów zwykłych (w tym kara -2 za spóźnienie się za odpis)
+4 punkty boskie (-1 za spóźnienie się za odpis)

Iris:
Poległaś podczas misji, zatem nie przysługują ci żadne punkty.

Uwagi:
- Rany wszystkich herosów nie są duże, więc po kontroli w szpitalu i kilku dniach odpoczynku, wrócą do normalnej sprawności.
- Medalion został zniszczony.

Dziękuję za wasz udział, było bardzo ciekawie. Piwo, semtex, papież, szopogodzilla, pioruny z nieba i fajczące się nogi. Polecam się na przyszłość :)

ZT wszyscy
Sponsored content
Re: Boston Heights - Misja: Joanne Collins, Lucifer Černý, Iris Grimsdóttir

Boston Heights - Misja: Joanne Collins, Lucifer Černý, Iris Grimsdóttir
Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Powrót do góry
Strona 2 z 2Idź do strony : Previous  1, 2
Similar topics
-
» Hades - Misja: Giotto Nero, Folklore Galichet, Lara Guseva, Joanne Collins
» Lucifer Černý
» Lucifer Černý
» Lucifer Černý
» Mieszkanie 2 - Lucifer Černý



Pozwolenia na tym forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
 :: Reszta globu :: USA-
Skocz do: