Można powiedzieć, że Nero miał teraz podwójną motywację, jeśli chodziło o nieopuszczanie tak często obozu. Nie żeby Elisa nie była wystarczającym powodem do tego, ale jednak dwójka dzieci w drodze siłą rzeczy działała na wyobraźnię trochę bardziej, niż tylko żona i jeden potomek. Giotto był jednak bardzo szczęśliwy z tego powodu i po początkowym szoku, którego nawet on nie był w stanie ukryć, teraz nastawiał się już bardzo pozytywnie na wszystko, co związane z ciążą i ojcostwem. Normalnie jak nie on. Westchnął głośno, nie mając pojęcia o tym, kiedy płeć dzieci będzie im już znana. Nie żeby był przeciwko córce, ale gdyby tak miał dwóch synów, czy nawet jednego, to ustawiałoby go to bardziej. Był Włochem, w dodatku miał nieco konserwatywne podejście, czy nawet staroświeckie i uważał, że jeśli ktoś miałby przejąć po nim schedę (choćby najsilniejszego półboga w obozie) to powinien być to właśnie męski potomek. Ponadto, chodziło o same przetrwanie nazwiska, które było przecież jego dumą. A wszyscy znali obecne tendencje i w przypadku córki dużo trudniejsze byłoby danie dla wnucząt nazwiska Nero i przedłużenia rodu, niż w przypadku syna. Z drugiej strony, to były dla niego po prostu idealne scenariusze, ale zapewne zmieni zdanie, gdy tylko dzieci pojawią się na świecie. I choćby urodziły się dwie córki, Giotto i tak będzie najszczęśliwszym herosem na świecie. - Nie Gulia, tylko Giulia - zaakcentował trochę inaczej, niż usłyszała to małżonka, by wyprowadzić ją z błędu. Nie sądził jednak, że będzie miało to duży wpływ na ich decyzję, skoro nie podobała się jej wersja podobnie brzmiąca tego imienia. - Chiara... - zastanowił się chwilę, po czym skinął głową, że podoba mu się. - Flora nie - choć samo imię brzmiało "tak sobie", to jednak był to dla niego wystarczający powód, by je odrzucić. Jego dzieci miały mieć najlepsze możliwe imiona, nie zadowoli się 7 czy nawet 9 w skali do 10, skoro może mieć cztery 10. - Felicia? - Chiara póki co było jego faworytem, ale Felicia też brzmiało bardzo dobrze. Chwilę jednak się zastanowił, masując się po podbródku i patrząc na Elisę. - Luna - nawiązał oczywiście do księżyca, czyli siłą rzeczy, atrybutu matki jego żony i tym samym również jej samej. - Chcę Lunę - a skoro chciał, to było już postanowione. Przykro mi, pani Nero. Poprawił się nieco na sofie i słuchał uważnie ukochanej. - Niegłupie - odparł, chwilę się zastanawiając. - Pamiętasz chociaż, jak się trenuje własne moce? - spytał nieco prześmiewczo, bo Elisa ostatnim razem używała swoich zdolności na weselu, a wcześniej to chyba podczas bitwy. Nie chodziła na misje, więc nie było ku temu potrzeby, a podczas wspólnych treningów ćwiczyli w 99% swoje zdolności bojowe, nie moce. Wszakże z jego mocami byłoby to bez sensu, bo mógłby błyskawicznie unieszkodliwić żonę albo poprzez przerażające iluzje, albo poprzez ból, albo przez paraliżujące trucizny. - Pomogę ci - przyznał, jak gdyby decydując za nich oboje, że będzie jej trenerem. Może i on zacznie uczyć się tej zdolności? Tylko, że jemu na pewno pójdzie sprawniej, biorąc pod uwagę mnogość treningów i świeże doświadczenia z używania swoich supermocy. Pomasował Elisę po brzuchu znowu. - Nikt ich nie tknie - rzekł groźnym tonem, choć wcale nie musiał tego robić. Dla kogo był to straszak? Dla wszystkich. Łącznie z Zeusem, Odynem i każdym innym Kronosem.
Właśnie znając obecne tendencje, nawet przy dwóch córkach ród Nero pozostanie żywy, bo to zięciowie będą chcieli wpisać się w taką rodzinę i dumnie mówić: "Jestem Nero", co od razu coś będzie oznaczało. Nie sądziła by ich dzieci, niezależnie jakiej płci będą, zepsują obraz tej najsilniejszej rodziny w tym lesie. Będą mieli charaktery po nich przecież. Elisa przypuszczała jednak, że istnieje jakaś szansa, że bogowie zaśmieją im się w twarz w tej sprawie i ich dzieci będą najgłupszymi w obozie albo na przekór Gio, to córka będzie tą twardszą i silniejszą. Włoszka zaakceptowałaby wiele - i cieszy się, że nie musi zamartwiać się o zdrowie dzieci - ale dzieci mięczaki? Załamałaby się. Albo głupie niczym Haley ze Współczesnej czy Hoshi z Demigods. - Nah - mruknęła marszcząc nosek, bo ta zmiana wcale nie spowodowała, że brzmiało ono zdecydowanie lepiej. - Okej, to póki co mamy Enzo i Chiarę - powiedziała myśląc nad kolejnymi możliwościami. Musieli mieć cztery i to najlepsze. Choć obecnie wybrane dwa brzmiały naprawdę dobrze, to póki co nie miała pewności, że nie ma o niebo lepszych. Pokręciła lekko głową na Felicie na boki, jednak nie negując, tylko rozmyślając nad nim w różnych kombinacjach i sytuacjach. - Możee być? - rzuciła przeciągając, bo złe nie było, ale Chiara była zdecydowanie lepsza. Słysząc jego kolejną propozycję, uśmiechnęła się ciepło - a ten po chwili zmienił się w lekkie rozbawienie, gdy postanowił za nich oboje. - Zdecydowanie Luna, popieram - że też ona na to nie wpadła! Córka Nyks uwielbiająca wpatrywać się w księżyc nie pomyślała o takiej oczywistości. - Luna i Chiara póki co. No i Enzo - podsumowała, by zaraz się zamyślić nad swoimi propozycjami. - Gianna? Fiore? Nico? - rzuciła trzema propozycjami, które przyszły jej do głowy. Wiedziała, że to nie będzie proste zadanie i tak dobrze, że jedno już mieli na pewniaka. - Tak, używam ich czasem wbrew pozorom - wywróciła oczami. Może stricte nie używała ich na kimś, ale z umbry tworzyła różne masy i nimi manipulowała. A jak widać po weselu, nie zatraciła zdolności do tego pierwszego. - A co, sugerujesz, że powinnam zacząć chodzić na misje? - spytała z małym uśmiechem doskonale wiedząc, co on o tym myśli. Chronił ją, gdy byli przyjaciółki, a teraz miałby tego nie robić? Pewnie się wścieknie za sam żart o tym, ale skoro on się z niej śmiał, to ona mogła podrażnić jego. - Jesteś pewny? Mogę poprosić Corvusa albo Jade - pogłaskała go po podbródku, bo jak najchętniej poćwiczy z Giotto, ale czy on będzie miał do niej cierpliwość? Bo w to, że nie będzie miał problemu z zaatakowaniem jej nie wątpiła, takiego męża sobie wybrała przecież. Uśmiechnęła się lekko na jego zapewnienie, bo chciałaby aby było to takie proste. Oboje jednak doskonale wiedzieli, że to takie nie będzie. - Wiem, że dzieci jeszcze nie ma, ale musimy pomyśleć o ewentualnych rodzicach adopcyjnych - nie wiedziała w sumie jak to nazwać, bo nazwy na to nie mieli. Rodzice chrzestni też teoretycznie pasowali, ale ich życie właściwie wykluczało istnienie religii chrześcijańskiej. Rodzice zastępczy? No może...
Giotto nie wątpił w to, że wiele osób chciałoby nosić tak dumne nazwisko, ale mężczyźni przecież byli na tyle charakterni, że raczej chcieli stawiać na swoim, nawet kosztem czegoś tak wybitnego jak Nero. Z drugiej strony, to może być córka albo córki Giotto, a co za tym idzie, jeśli któraś z nich odziedziczy charakter po ojcu, to wtedy potencjalny zięć będzie mieć ogromny problem, jeśli będzie chciał zostać przy swoim nazwisku. No ale, jeśli już to o to będą się martwić dopiero za wiele lat. Propozycje imion padały spontanicznie, aczkolwiek akurat ta Giulia bardzo się Giotto podobała, głównie przez podobieństwo między tymi imionami. Od razu byłoby wiadomo, kogo jest to córka i jakoś tak dumniej to brzmiało, niż pozostałe propozycje. Nawet Chiara, która również mu się podobała, nie brzmiała tak dobrze jak Giulia w jego wyobrażeniu. Musiał jednak się dostosować, bo przecież Elisa nie da za wygraną i nawet jeśli zamierzałby forsować ile się da, to nic by nie ugrał. Albo imiona będą podobać się im obojgu, albo w ogóle ich nie ustalą. - Nie - odparł pewnie, bo żadne z zaproponowanych imion mu się nie podobało. - Salvatore? - rzucił kolejną propozycją. Uniósł lekko brew, zaskoczony w nieznacznym stopniu tą małą prowokacją z jej strony. - Nie bądź bezczelna - przestrzegł ją, bo przecież oboje doskonale wiedzieli, że Elisa nie chodzi na misję nie tylko przez to, że zajmuje się szpitalem, ale również dlatego, że Giotto wykonuje zadania przeznaczone dla ich obojga i dzięki temu nie musi się martwić o swoją żonę na zewnątrz. I Lisa doskonale wiedziała, że ta kwestia go irytuje, bo przecież to on był od ochrony obozu od zewnątrz. A już zwłaszcza jej. Pogłaskanie po podbródku podziałało na niego bardzo pozytywnie, bo nawet mimowolnie uśmiechnął się lekko, dając przy tym obraz swojej przyjemności. Elisa znała go na wylot i wiedziała doskonale, że on też jest pieszczochem, tylko bardzo dobrze się z tym chował do tej pory. - Możesz - odparł na propozycję poproszenia Corvusa albo Jade o trening. - Wtedy zajmie ci to dłużej. Ja cię wyszkolę w kilka tygodni - był pewien siebie, ale oboje doskonale wiedzieli, że to prawda. Giotto miał największą wiedzę na temat kwestii bojowych czy mocy w obozie, dlatego też wiedział jak zmaksymalizować potencjał w jak najkrótszym czasie. Trenerem nie był ze względów osobowościowych, ale dla swojej żony raczej powinien być bardziej znośny, nie? Nero przymknął oczy i skinął głową na znak zgody, jednocześnie gładząc Włoszkę po plecach poprzez materiał jej ubrania. - Viviana - nie musiał tego tłumaczyć, powody były jasne. Lubili się, a ponadto Gaviria miała już dzieci i potrafiłaby się zająć tymi ich w przeciwieństwie do reszty propozycji, które padły chwilę później: - Jade, Corvus albo Drake - dodał, choć tutaj już nie miał takiej pewności. Folklore nie brał pod uwagę z wiadomych przyczyn, był nieodpowiedzialny i nie nadawał się na opiekuna.
Z imionami nie dało się walczyć, albo obojgu się spodobają albo nie będzie danego na liście dla dzieci płci nieznanej. Tu nie było zmiłuj, w końcu będą tak się do nich zwracać całe życie, to nie mogło być imię, które źle im się kojarzy albo jest "meh" albo, że ujdzie. To musiały być świetne wybory, po prostu. - Takie średnie - mruknęła przeszukując głowę, by znaleźć te idealne. A cztery idealne to nie taka prosta rzecz była. - Ofelia, Lucia, Luca - rzucała w zamyśleniu i dopiero po sekundzie spojrzała na niego zdecydowanym wzrokiem. - Luca - powtórzyła badając jego reakcję, bo ona zakochała się w tym imieniu niemal tak samo jak w Lunie. - To mnie nie drażnij - mruknęła nie przejmując się tym, że mogła go zirytować. Teraz na szczęście dla niej, Gio nie miał "wymówek", by chodzić częściej na misje. Odkąd przeszli reorganizację, ona, Blake i Corvus nawet nie byli brani pod uwagę mając pracować wyłącznie od wewnątrz. Dzięki temu był w domu znacznie częściej, a od niedawna to w ogóle można powiedzieć, że miała go na co dzień. Co ją rzecz jasna cieszyło. Wywróciła oczami słysząc jego słowa, jakby nie mógł tego ubrać w inne, znacznie lepsze. Nie żeby na co dzień nie była do tego przyzwyczajona, co nie oznaczało, że czasami jej to nie może drażnić. A już zwłaszcza teraz, jak jest w ciąży i momentami nad tym nie panuje. - A nie możesz po prostu powiedzieć, że chcesz mi pomóc? - spytała patrząc na niego z uniesionymi brwiami. - Poza tym pytałam, bo nie wiem czy wytrzymasz. Albo ja jak się będziesz darł - wzruszyła ramionami, bo skąd mogła wiedzieć, jakie będą jego metody pracy? Nigdy chyba nikogo nie trenował, a to o czymś świadczyło. Nie żeby uważała męża za tyrana, tym bardziej względem niej, ale czy on był pewny, że miał na to siłę? Psychicznie rzecz jasna. Gdy Giotto zaczął ją głaskać po plecach, zrobiło jej się znacznie lepiej, dlatego odetchnęła też głęboko i przymknęła oczy na moment. Pierwszy wybór, jak i kolejne propozycje były dla niej sporym zaskoczeniem. Jakoś tak... - Zdecydowanie Viviana - zgodziła się, bo tu nie było nawet nad czym dyskutować. Miała dzieci i Nero czuła, że zrobiłaby wszystko, by je ochronić. Nikt nie chce dwukrotnie tracić dzieci, nawet tych nie do końca swoich. - Nie wiem co do reszty. Jade... Wiem, że byłaby gotowa, ale nie mamy pewności czy nie opuści nigdy obozu, a wtedy jeśli dzieci będą na tyle duże, by się sprzeciwić, zostaną same sobie - wyjaśniła. Niejako to opis ich życia, ale przecież chodziło o to, by nawet później ktoś nad nimi czuwał tak długo, jak się da. - Corvus chce opuścić obóz po pokonaniu syna Tartara razem z Sylvią więc odpada. Drake to jest całkiem niegłupi pomysł. Póki co jest z Kate, a to chyba najbardziej odpowiedzialne osoby w tym miejscu. Myślę, że by nie odmówił - dodała po chwili zastanawiając się ewentualnie nad innymi opcjami. - Jedynie jeszcze do głowy przychodzi mi Aron. Choć on dopiero układa sobie życie. Widziałam na weselu, że poczyniał sobie z Grimsdóttir - to ostatnie powiedziała nieco zdziwiona, bo choć córka Zeusa opiekowała się nim z polecenia generała, to biorąc pod uwagę ich przeszłość, nie sądziła, że to może się zmienić.
Giotto nie sypiał nie wiadomo iloma imionami z głowy, ponieważ była to dla niego kwestia dość trudna. Nie miał zbyt dużych preferencji, raptem kilka imion brzmiało mu na tyle dobrze, by obdarować nimi swoje dzieci. A teraz musiał wymyślić po dwa dla obu płci, gdzie on z połową tego miałby już problemy. Całe szczęście jednak, że obok niego cały czas była Elisa, która miała swoje różne pomysły, choć większość z nich brzmiała źle. Ot choćby Fiore, które było dla niego wręcz obraźliwe. W życiu nie nazwałby tak swojego dziecka. - Nie żartuj sobie nawet - przerwał, słysząc kolejne dwie propozycje ukochanej: Ofelię i Lucię. Kiedy jednak rzuciła Lucą, Giotto spojrzał na nią, a ona spojrzała na Giotto. I już chwilę później tylko powtórzyła, bo jego reakcja była jednoznaczna. Luna i Luca w przypadku bliźniaków różnych płci było strzałem w dziesiątkę. Enzo i Luca? Również było świetne, więc problem mieli chyba zażegnany. Luna i Chiara w przypadku dziewczynek, Enzo i Luca chłopcy, Luna i Luca różne płcie. I tak oto państwo Nero ustalili imiona dla swoich potomków i potomkiń, o ile zaraz Elisa nie dostanie jakichś ciążowych odpałów i raptem nie stwierdzi, że któreś z tych imion to te najbardziej odrażające na świecie. - To się zachowuj - odparł trochę podirytowany, bo córka Nyks doskonale wiedziała, jaki stosunek do wykonywania przez nią jakichkolwiek zadań na zewnątrz ma jej mąż. Kiedy temat zszedł na wspólny trening, Giotto spojrzał tylko z politowaniem na Elisę i zakpił sobie z niej. - To jest przecież oczywiste - odparł, bo nie oferowałby jej swojej pomocy, gdyby nie chciał tego zrobić. - Nie będę się darł. Mam inne metody - dodał i choć nikt nie miał pojęcia jakim Giotto jest trenerem, to on ze swoją nieco arogancką postawą już jakieś mniemanie o sobie miał. Skoro potrafił zrobić z samego siebie tak kompletnego wojownika, to nauczenie jednej dodatkowej mocy córkę Nyks będzie bardzo proste. A przy tym wyciągnie z niej jak najwięcej w jak najkrótszym czasie, bo doskonale wiedział, jak się za nią zabrać. Zaskoczyła go wieść o tym, że Corvus zamierza opuścić obóz, gdy konflikt z synem Tartara się skończy. Akurat po generale nie spodziewał się takiego podejścia, bo mężczyzna zadawał się być bardzo zżyty z obozem. Tak jak i ta jego Sylvia, choć akurat w ich przypadku mógł się mylić, wszakże prawie w ogóle ich nie znał prywatnie. Skinął głową zgadzając się na Drake i Kate, którzy na pewno nadawaliby się na rodziców zastępczych. Swoją rozwagą, pogodą ducha i spokojem na pewno potrafiliby zająć się małymi Nero, gdyby Elisa i Giotto nie byli w stanie. - Który to? - poważnie nie przypominał sobie żadnego Arona, więc nawet nie był w stanie sobie go skojarzyć z nikim. Córkę Zeusa znał, ale co do niej uczucia miał neutralne, więc więcej zależało na pewno od tego całego Arona. - A może Folklore? - spytał poważnie, by po zobaczeniu zszokowanej, a później rozgniewanej miny Elisy roześmiać się dość głośno, nienaturalnie jak na niego. Nie mówił serio od samego początku, ale reakcja żony tak go rozbawiła, że nie potrafił powstrzymać się od tego wybuchu śmiechu. - Viviana i ktoś, albo Drake i Kate. Innych opcji nie widzę - podsumował ich dotychczasowe ustalenia. - Co z pracą w szpitalu? - spytał poważnie. - Za jakiś czas będziesz mieć mocno ograniczone możliwości. Musisz znaleźć zastępstwo - i to nie była prośba, raczej rozkaz, bo żona Giotto nie będzie się przemęczać w ciąży. Będzie matką jego dzieci, więc miała być w formie, humorze i wypoczęta na tyle, na ile to możliwe. A jak ktoś się postawi, to najwyżej puści z dymem cały szpital i wtedy siłą rzeczy Lisa dostanie urlop. Jak trzeba będzie, to i Asklepiosa zabije. - W ogóle jak tam te twoje pokemony? - nawiązał rzecz jasna do Jade i Jellala, którzy od wesela musieli razem współpracować w szpitalu pod jurysdykcją Elisy. Był ciekaw jak im idzie.
Elisa nie sądziła, że tak dość sprawnie pójdzie im wybieranie imion. Z drugiej strony nic dziwnego, skoro ich "nie" było czymś ostatecznym i nie próbowali się na siłę przekonać do którejś wersji imienia. Musiało im pasować w stu procentach albo wcale. Co prawda mogło się skończyć kilkudniowym wymienianiem imion posiłkując się internetem, bo przecież mogło się okazać, że jej propozycje nie leżą jemu i odwrotnie. Niemniej udało się jakoś znaleźć tę czwórkę i teraz pozostawała zagadka, które ostatecznie się pojawią w rzeczywistości. Ale do takich informacji jeszcze trochę im brakowało. Wywróciła oczami, bo wydawało się, że oboje byli chwilowo podirytowani. Niemniej to on zaczął nabijając się z jej nieumiejętności w używaniu mocy. Sam wszystko sprowokował, więc teraz mógł mieć tylko pretensje sam do siebie. Po co prowokować ciężarną? - Z tobą? Niekoniecznie - mruknęła, po chwili jednak machając ręką, by nie kontynuował tej dziwnej dyskusji. Nie było sensu się w nią wciągać i ponownie wkurzać. A miała teraz się nie denerwować, prawda? - No dobrze, możemy spróbować - dodała, gdy zapewnił o braku krzyku. Co prawda nie wiedziała czym są tajemnicze inne metody, ale Nero doskonale zdawał sobie sprawę, że jeśli ją wkurzy, to może być kaplica. Co prawda emocje jej tak nie szalały jak kobietom w ciąży, ale miała wrażenie, że wszystko odczuwa intensywniej. Więc jej wkurzenie byłoby... no cóż, potężne. - Co do Corvusa jeszcze, nie mów o tym nikomu, czyli za nic nie mów Folkowi, bo ten ma długi język. A wiesz jak niektórzy mogliby zareagować wiedząc, że planuje on sobie życie gdzieś indziej - wzruszyła ramionami, bo nie brakowało tu tez takich, którzy szukali pretekstu do agresywnego przejęcia "władzy". W końcu na tej niektórym tylko zależało. - Ten z amnezją - w końcu jeden był taki w obozie, więc była spora szansa, że Giotto połączy tę informację z konkretną twarzą. Gdy natomiast jej mąż rzucił kolejną propozycję, najpierw spojrzała na niego niedowierzając w to, co usłyszała, by z sekundy na sekundę jej wyraz twarzy zmieniał się na wkurzony. Czy on chciał pozabijać ich nienarodzone dzieci albo w najlepszym wypadku zrobić z nich głupich, wykolejonych herosów? O nie, już wolałaby aby skończyły martwe niż pod opieką kogoś takiego. Gdy jednak zaczął się śmiać, uderzyła go dość mocno w ramię i spojrzała na niego oburzona. - Ty mnie lepiej nie wkurzaj - burknęła, bo ten "żart" wcale jej nie przypadł do gustu. Taki mało śmieszny był. Zaraz jednak odetchnęła, gdy mężczyzna powrócił do tematu na poważnie. - A może cała trójka? Tylko priorytetowo. Najpierw Viviana, gdy tej coś się stanie to Drake z Kate. No chyba, że się rozstaną to Drake, a potem Kate - w końcu, po co się ograniczać? Cała trójka wydawała się być dobrym pomysłem, więc można było to rozwiązać w inny sposób zamiast eliminacji. - Wiem, już mam plan. Muszę tylko pogadać z Corvusem czy zgadza się z moją decyzją o Jellalu na zastępcę - wyjaśniła trochę ciekawa, jak sam Giotto zareaguje na jej pomysł. W sumie za bardzo nie rozmawiali o jej "nowym" medyku, więc właściwie nie była pewna czy podziela jej zaufanie do niego. - A daj spokój, jak uwielbiam Jade, to mam jej teraz dość - zaczęła wzdychając ciężko. - Znaczy żeby nie było, ja się nie dziwię, że jest jej ciężko. W końcu między innymi Jellal jest odpowiedzialny za śmierć jej faceta, ale... No ona musi się pogodzić z jego obecnością albo ktoś z nich opuści obóz. W ten czy inny sposób, a wolałabym medyka nie tracić. Czy dwóch. Póki co trzymam ich zmiany z daleka od siebie o ile się da, więc kryzysu większego nie ma. Jeszcze - wzruszyła ramionami, by wtulić się w niego mocniej.
Giotto Nero
Re: Mieszkanie 1 - Elisa i Giotto Nero Sob 20 Lut 2021, 00:56
Giotto nie był żartownisiem, dlatego jego słowa trzeba było brać na poważnie. Jeśli nie podobało mu się to, że Elisa np. pije alkohol, to mu się nie podobało i zamierzał poinformować o tym wszystkich wokół bardzo dobitnie. Byli na tyle charakterni, że mieli scysje z różnych powodów, ale cóż się dziwić: temperamenty, Włosi, cholerycy i diabelnie pewne siebie persony. Taka mieszanka nie mogła skutkować miłą i przyjemną pogawędką, jeśli mieli odrębne zdania. Z drugiej strony, to pewnie dzięki temu, że dostrzegali nawzajem kawałek siebie u tej drugiej osoby, łatwiej było im żyć ze sobą, niż się na to zanosiło. W końcu jakby nie patrzeć, najpierw się zaprzyjaźnili, później zakochali, a teraz będą zakładać rodzinę. Niezły początek wzajemnego zrozumienia. Skinął głową kończąc temat, bo nie było co tu dalej drążyć. Skupili się więc na pozostałych sprawach związanych z dziećmi, które trzeba będzie bardzo szybko ustalić. Machnął ręką na Arona, nie mogąc sobie nawet przypomnieć o kogo chodzi. Przystał na to, co sam zaproponował, bo innych opcji na horyzoncie widać nie było. Viviana z racji swojej przeszłości i doświadczenia była świetnym wyborem, z kolei Drake i Kate są takimi osobami, że bez problemu poradzą sobie w roli opiekunów zastępczych. - Bez różnicy - zaznaczył, bo nie dbał o to, czy Drake czy Kate będzie mieć pierwszeństwo do dzieci w razie ich śmierci. Mógł wydawać się trochę arogancki, ale on nie zakładał śmierci ani swojej ani Elisy, dlatego też była to dla niego tylko formalność, nie coś na co rzeczywiście powinni się przygotować. Jego pewność siebie nie wynikała jednak z głupoty, a raczej z tego, że Giotto poruszy niebo i ziemię, by oboje zachowali życie dla swoich dzieci. Choćby miał, wybierając łatwiejszą drogę, wyszarpać za kudły jakieś dziecko Asklepiosa i wymusić użycie błogosławieństwa do wskrzeszenia Elisy, bądź wybierając dużo trudniejszą, udać się do Hadesu i znaleźć ją po drugiej stronie Styksu. Giotto zrobiłby dla swojej żony wszystko i oboje doskonale o tym wiedzieli. A to, że Hades, cały Olimp, Asgard, syn Tartaru i Czesiek z Łęczycy mieliby przejebane? To już ich problem. - Jellal? - spytał, unosząc lekko brew zdziwiony. - Dlaczego on? - dodał z czystej ciekawości, bo nie za bardzo obchodziło go, jaki tam Fernandes jest. Ale skoro już się temat nawinął, to warto było poznać przyczyny, którymi kieruje się Włoszka w wyborze właśnie jego na swojego zastępcę. Co do samego zaufania, skoro Elisa mu ufała, to Giotto również. Nic prostszego. Objął mocniej ukochaną, która rzeczywiście martwiła się o swoich współpracowników. - Biorąc go na zastępcę raczej do tego doprowadzisz, niż zapobiegniesz temu - odparł, bo sprawa Jade i Jellala była dość specyficzna. Nawet on wiedział, że tutaj chyba tylko cud mógłby spowodować, że Grey przestanie traktować Fernandesa jak wroga. - Niech się pozabijają, chętnie to zobaczę - rzekł choć bardziej przemawiało przez niego znudzenie. Szybko stracił zainteresowanie tym tematem. Co innego Elisą, bo mieli dzisiaj co świętować, wieść o bliźniakach była wszakże najważniejsza. - Pieprzyć ich - stwierdził, po czym podniósł się i wziął swoją ukochaną na ręce. - Idziemy do sypialni, nie wypuszczę cię z łóżka do końca dnia. Zamierzam uczcić bycie tatusiem moich bobasków - mówiąc to wyglądał trochę jak nie on, w dodatku jego ton był pełen czułości, ekscytacji i miłości, co już w ogóle było podejrzane. Zaniósł ukochaną do sypialni, zamknął drzwi nogą i położył Elisę na pościeli, po czym od razu zaczął się do niej dobierać. - Czy mi się wydaje, czy piersi ci urosły? - rzekł wyraźnie zadowolony, spoglądając na jej biust. Nie minęło dużo czasu kiedy już oboje byli nadzy i kochali się w najlepsze, aż do nocy, robiąc sobie tylko przerwy na jakieś jedzenie zamówione z kantyny czy też z przyczyn biologicznych. Gdy nadeszła późna noc, a państwo Nero wyseksili się na najbliższe kilka godzin (bo przecież oni wiecznie byli na siebie napaleni), syn Fobosa leżał sobie spokojnie na łóżku, mając twarz na wysokości brzucha Elisy. Z przymkniętymi oczami cały czas go gładził to nosem, to policzkiem, to ustami, by w końcu zacząć szeptać coś do swoich dzieci. - Tatuś was kocha i nie może się was doczekać - rzucił nic nie robiąc sobie z tego, że córka Nyks w tym momencie może patrzeć na niego i być tym aktem trochę rozbawiona. Chociaż prędzej pewnie będzie rozczulona, bo to naprawdę rzadki widok, by Giotto okazywał tak uczucia. Ale cóż, Nero może okazać uczucia tylko innym Nero. A dwójka z nich jest właśnie w brzuszku, z kolei ta najnowsza, leży sobie i pewnie gładzi go po włosach, jak to często ma w zwyczaju. W pewnej chwili mężczyzna przerzucił rękę przez brzuch Elisy i objął ją, przykładając policzek do boku brzucha, który delikatnie już przybierał na wielkości. Było mu bardzo błogo i przyjemnie.
Elisa Nero
Re: Mieszkanie 1 - Elisa i Giotto Nero Nie 28 Lut 2021, 20:23
- Jest moim najlepszym medykiem i już i tak pomaga mi ogarniać tych durniów. Czasami poprawia za mnie papiery, wie co z czym się je - wyjaśniła rzeczowo swoje powody. - Ufam mu - dodała po chwili, bo nie dla wszystkich to było takie oczywiste, że można było to robić. Fernandes znał najbardziej już to całe "know-how", więc według niej to był idealny kandydat na to stanowisko. Byle się zgodził. - Wiesz, łatwiej mi będzie zmusić Jade by wykonywała jego polecenia, aniżeli ingerować w każde rozdysponowanie w grafiku, gdyby Jellal dostawał od niej same chujowe zadania. A nikt inny nie nadaje się na to stanowisko - w skrócie, jak były członek NoGods się nie zgodzi, miała trochę przejebane. Nawet trochę bardzo, bo nie odda roboty w ręce jakiegoś matoła, po którym i tak wszystko będzie musiała poprawiać. Oboje o tym wiedzieli. Zabijania się nie skomentowała, bo było to typowe dla Giotto, choć miała nadzieję, że jednak nie będzie miał czego oglądać w tej kwestii. Objęła go za szyję, gdy ją podniósł, by uśmiechnąć się wesoło na jego słowa, jak i sam ton, w jakim to wypowiadał. Zdecydowanie dużo emocji jak na niego. Chwilę później była już na łóżku, by parsknąć śmiechem na jego pytanie. - Tak, kochanie. Są większe i to dopiero początek - wyjaśniła nieco rozbawiona, choć kto jak kto, ale jej mąż z pewnością mógł wychwycić taką zmianę, chociaż jeszcze nie była to jakaś wielka zmiana. Niemniej Nero miała kupionych mnóstwo, naprawdę mnóstwo ciążowych ubrań łącznie z większą bielizną. Zresztą niebawem dostaną już nowe mieszkanie, na które się będą musieli przenieść i przy okazji zacząć urządzać pokój dziecinny. Niestety dla nich, obóz nie przewidywał za bardzo ciąży wielorakich, więc jak dzieci podrosną zrobi się ciasno na mieszkaniu. Choć znając Włochów wymuszą na obozie połączenie z sąsiednią "jedynką" mieszkań, aniżeli wygonią swoje kilkuletnie dzieci "na swoje". Seks jak seks, jak zwykle był cudownie przyjemny, choć początkowo nieco nieswojo się czuła z myślą, że ich dzieci w jakiś sposób to odczuwają nie mając świadomości co właściwie się dzieje. Szybko jednak przyjemność sprawiła, że nie myślała o pierdołach, o których dzieci przecież nie pamiętają. To byłoby dopiero traumatyczne. Gdy leżeli wypoczywając stało się coś, czego nie przewidywała. Gładziła leniwie męża po włosach, a ten zaczął rozmawiać do dzieci. Uśmiechnęła się rozczulona, bo to dało jej (po raz milionowy) ostateczny dowód na to, że oboje bardzo pragną tych dzieci. Nawet łezka w oku się jej zakręciła, gdy tak słuchała coraz to kolejnych słów ukochanego. W końcu jednak i ich dopadło zmęczenie, dlatego wsunęli się pod kołderkę, Gio objął swoją żonę i dość szybko poszli w kimę.
Giotto opuścił mieszkanie z samego rana, nie budząc przy tym Elisy. Dziś był umówiony na najważniejszy trening w ostatnim czasie, ponieważ musiał poddać swoje ciało niemalże torturom. W głównej mierze chodziło o zbadanie oddziaływań poszczególnych mocy na bioniczne oko. Umówił się więc z kilkoma bardzo silnymi herosami, którzy mieli w trakcie walki testować na nim kolejne moce. Tak więc udał się już koło 7 rano poza obóz na wielką polanę, która była idealnym miejscem do walki. Zero miejsc, w których można się schować, a także zero miejsc, które można zniszczyć. Nero poczekał cierpliwie na dzieci: Magniego, Eola, Hefajstosa, Njorda oraz Sif, chcąc zasmakować każdej kinezy. Trening się rozpoczął, a sam Giotto od razu przeszedł do ofensywy, chcąc też czegoś nauczyć tych herosów. Walka trwała blisko godzinę i prawdę powiedziawszy, nawet mimo tego, że walczyli na polanie, zostawili tutaj niezłe pobojowisko. Syn Fobosa oczywiście pokonał wszystkich swoich przeciwników, ale nie oznaczało to wcale, że wyszedł ze starcia bez szwanku. Został i porażony i poparzony i podtopiony... nawet zakopano go żywcem! Nie wspominając już o tym, że wiatr wiał mu wybitnie prosto w oczy, które wytrzymywały cały ten napór. Wrócił do domu trochę poobijany z porwanym w wielu miejscach strojem, ale także i z małym uśmiechem na ustach, który tym razem oznaczał ogromną satysfakcję z treningu. - Jestem gotów - rzucił pewnie w kierunku żony, która coś tam robiła w kuchni. Giotto mógłby przysiąc, że Elisa w ogóle go nie słyszała przez grającą muzykę i tańczyła sobie w kuchni w najlepsze, machając pupą i trochę fałszując, jak to ona. Ten widok trochę go rozczulił i nawet przez moment przypatrywał się jej z zadowoleniem, kiedy tak poruszała bioderkami. Aż mu się noc poślubna przypomniała, kiedy też dostał mały pokaz na jachcie. Widząc brak reakcji ze strony pani Nero, syn Fobosa ominął wysepkę w kuchni i dostrzegając leżący pilot, wyłączył na chwilę muzykę, by przywitać się ze swoją ukochaną. Ograniczył się tylko do cmoknięcia jej w usta, bo był tak brudny i spocony, że to było aż niehigieniczne. - Idziesz ze mną pod prysznic? - spytał, po czym nie czekając na odpowiedź obrócił się na pięcie i powędrował do łazienki, zostawiając oczywiście otwarte drzwi, gdyby Elisa zdecydowała się do niego dołączyć.
Elisa obudziła się wyspana chwilę przed dziewiątą dzięki energicznemu kopnięciu w pęcherz. Szybko pognała więc za potrzebą, a potem od razu też ogarnęła buzię, umyła zęby, wzięła witaminki i wróciła do sypialni. Początkowo miała ochotę się położyć przypominając sobie o treningu Giotto, ale dzieci zrobiły się nadto ruchliwe, więc i jej się trochę udzieliło. Zamiast wskoczyć do łóżka, wskoczyła więc w wygodne, cienkie dresiki. Następnie udała się do kuchni, chcąc przygotować swój koktajl z warzyw i owoców, od którego zaczynała dzień, odkąd tylko była w ciąży. Umiała dbać o swoje dzieci, bez dwóch zdań. Miała jednak wybitnie dobry humor, więc uruchomiła na telewizorze jedną z ulubionych playlist na youtube i podgłośniła ją naprawdę mocno. Nic więc dziwnego, że zaczęła sobie śpiewać i kręcić pupą w rytm muzyki, w międzyczasie przygotowując odżywczy koktajl. Kilka chwil później piła sobie gęsty napój tańcząc właściwie po całym mieszkaniu, a przy okazji głaszcząc się po brzuchu chcąc okazać ciepło i troskę swoim dzieciom. Po kilku minutach było po koktajlu, a ona nadal była głodna. Dlatego też po wstawieniu szklanki do zmywarki, od razu sięgnęła po chlebek, z którego kilka kromek zaczęła smarować masłem. Co prawda nie była jeszcze pewna co na nich się znajdzie, ale jak to zobaczy, to przecież będzie wiedzieć. Wstawiła nawet wodę na herbatę, a wszystkie te czynności schodziły jej niesamowicie długo, bo bardziej tańczyła i śpiewała, aniżeli faktycznie przygotowywała posiłek. Nie słyszała więc nawet, jak jej ukochany mąż wrócił i nawet się do niej odezwał. Nic dziwnego więc, że zerknęła na telewizor zdezorientowana, kiedy muzyka przestała grać. Uśmiechnęła się do Giotto, którego dopiero teraz zauważyła. Na jej twarzy malowało się tak wiele emocji, ale same pozytywne - rozbawienie, miłość, pewne zawstydzenie, szczęście. Cmoknęła go w odpowiedzi przyglądając się krytycznie jego wyglądowi. To był trening czy misja? Słysząc jednak pytanie zawahała się zerkając na kromki chleba, to na męża. W końcu zdecydowała się wyłączyć palnik pod czajnikiem i pójść za Nero do łazienki. Chwilę po nim więc się rozebrała i dołączyła pod prysznicem. - Jak było? - spytała po chwili, gdy woda już jakiś czas oblewała ich strumieniem. Wydawał się cały, ale to mogły być przecież tylko pozory.
Ostatnio zmieniony przez Elisa Nero dnia Sob 24 Kwi 2021, 14:37, w całości zmieniany 1 raz
Giotto był za to w wybornym nastroju, bo oko już od jakiegoś czasu z nim współpracowało, a trening okazał się na tyle owocny, że w końcu poczuł się jak za starych dobrych czasów, kiedy to śmierć spoglądała mu w oczy niemal codziennie. Bardzo brakowało mu tej adrenaliny towarzyszącej każdej chwili, ale z drugiej strony zaczął też doceniać nieco bardziej stabilny tryb życia, którego doświadczał każdego dnia z Elisą. Początki mieli trudne, bo Nero był zwyczajnie zbyt często w domu, by takie osobowości się ze sobą nie ścierały, ale odkąd się pobrali i zaczęli starać się o dziecko, wszystko inne nagle przestało mieć znaczenie. Teraz co prawda na moment wrócił do myślenia o misjach, ale było to podyktowane - siłą rzeczy - rozkazem, a nie własną chęcią. Coraz łatwiej było mu przyznawać, że podobało mu się takie życie: przebywanie z Elisą, dbanie o rodzinę, wysypianie się we własnym łóżku, częstszy odpoczynek dla ciała. Miało to zdecydowanie swoje priorytety. Znalazłszy się w łazience, chwilę zastanawiał się nad tym, co będzie robić przez dalszą część dnia, po czym do kabiny dołączyła żona, która od razu wparowała do środka i zaszczyciła go nie tylko swoją obecnością, ale również towarzystwem bobasków, które siłą rzeczy ciągle były przy niej. Na sam widok wyraźnie zarysowanego brzucha, Giotto uśmiechnął się lekko i od razu pogładził ją po wypukłości, rzucając krótkie "hej, maluchy" po włosku. Doprawdy ujmujący widok. - Zajebiście - odpowiedział stanowczo, bo dawno już nie odbył tak katorżniczego treningu, który przypomniał mu o tych wszystkich umiejętnościach, jakie napawały go dumą. Przylgnął od tyłu do swojej żony i zaczął błądzić dłońmi po jej ciele, masując ją to po brzuchu, to po piersiach, to po udach. Lubił ją dotykać i ona lubiła być dotykana przez niego, dlatego też - kiedy mieli okazję - nie odmawiali sobie tego, a już na pewno nie pod prysznicem, pod który chodzili niemal zawsze razem. Nawet jeśli któreś z nich myło się tego dnia. - Jak moje dzieci? Też ćwiczyły? - spytał, nawiązując do ostatnich dni, w których berbecie urządzały sobie własne treningi sztuk walki w łonie matki. To szczególnie napawało go dumą, bo jakoś dziwnie czuł, że te ruchy to nic innego jak bitka, którą w genach mają po tatusiu. Oboje. Bycie wojownikiem było dla niego ważnym elementem tożsamości i siłą rzeczy, podświadomie gdzieś tam w środku marzył o tym, by któreś z nich przejęło po nim schedę najsilniejszego półboga w obozie. To by stworzyło dynastię Nero. I wtedy byłby dopiero szał. Obrócił ukochaną przodem do siebie i nieznacznie zgiął kolana, by zrównać się wzrostem razem z nią oraz nie narażać ją na strumień z deszczownicy, który pewnie by jej przeszkadzał, gdyby zadzierała głowę w normalnej pozycji. - Jestem nakręcony - rzucił, ale chodziło tutaj o energiczność, nie o pożądanie seksualne. - Zaraz zrobię ci następną dwójkę - a jednak, seksu też mu się chciało. Nic jednak w tym dziwnego, skoro za kilka dni mieli ruszać do Tartaru i nie wiadomo było, ile im to zejdzie. Musiał więc korzystać nie tylko z towarzystwa żony dla komfortu psychicznego, ale również - siłą rzeczy - z jej ciała, które póki co jeszcze nadawało się do seksu. Zapewne jak wróci, to już nie będzie na to szans i do czerwca będzie mieć szlaban na to, głównie przez ogromny brzuch Nero, który będzie ewidentnie przeszkadzać im podczas igraszek.
Elisa Nero
Re: Mieszkanie 1 - Elisa i Giotto Nero Sob 24 Kwi 2021, 14:16
Elisa cieszyła się, że tydzień temu udało im się wreszcie poznać płeć dzieci. Ekscytowała się bardzo na bliźnięta, bo to była sytuacja idealna - oboje będą bardzo zadowoleni, bo mieli co chcieli, a jednocześnie pewien gratis. Odkąd znała ich płcie bardziej się zastanawiała po kim będą miały moce oraz jakie z charakteru będą. Wygląd to sprawa trzeciorzędna, bo nie wątpiła w to, że będą cudowne. Uśmiechnęła się czule, kiedy mąż pogłaskał ją po brzuchu i przywitał się z dziećmi. Ona sama tak samo jak on, starała się bardzo dużo do nich mówić, ale właśnie po włosku. Dzieci muszą znać ten język, bo przecież małżeństwo Nero było bardzo dumnymi Włochami. - To cieszę się. Jesteś cały? - spytała jeszcze na wszelki wypadek, bo co prawda nie dostrzegała czegoś wymagającego hospitalizacji, ale musiała przed sobą przyznać, że wyglądał bardziej jakby wrócił z kilkudniowej misji, a nie treningu dwugodzinnego. Przymknęła zaraz oczy relaksując się jego dotykiem, który jak zawsze był bardzo przyjemny. Oparła nawet głowę na jego ramieniu delektując się tym wszystkim. - Jeszcze nie. Niemniej poranek miały dość ruchliwy, aż mi się udzieliło - zaśmiała się nawiązując do tańców w kuchni. Dla niej nie było to tak ważne, by były najlepszym wojownikiem. Właściwie to nawet nie chciała, by któreś z nich piastowało ten tytuł, bo wtedy tak jak i ojciec, większość życia spędzi poza obozem, a przecież nie tego dla własnych dzieci chciała. No i narażania się znacznie bardziej niż reszta. Jasne, że musieli być świetnymi wojownikami, to kwestia bezpieczeństwa, ale nie najlepszymi. Albo przynajmniej bez parcia na bitki jak ojciec. Od razu zarzuciła mężczyźnie ręce na ramiona, gdy znalazła się przodem do niego. Zaśmiała się cicho na jego komentarz, by na kolejny już głośno parsknąć śmiechem. - Wolałabym mieć cały kręgosłup - rzuciła rozbawiona, chociaż oboje doskonale wiedzieli, że na to szans nie ma. Co innego na sam seks, na to przecież niemal zawsze była możliwość. Pani Nero co prawda brzuch już dość mocno odczuwała, w końcu już wyglądała, jakby miała dawno urodzić.
Kiedy wyszli spod prysznica, wytarła się dokładnie i ubrała ponownie w swoje ubrania, po czym poszła dokończyć robienie kanapeczek. - Też chcesz śniadanie? - spytała nawet w drodze do pomieszczenia znowu przystając w kuchni. Odpuściła sobie już jednak herbatę, zajmując się kanapeczkami. W końcu podeszła do lodówki - po zastanowieniu wyjęła sobie szyneczkę i ser praz to, co dla męża o ile sobie czegoś zażyczył. Ułożyła wszystko na posmarowanych masełkiem kromeczkach i pomyślała na koniec o akcencie, na który nabrała ochoty. Sięgnęła więc ponownie do lodówki po ketchup, którego na drzwiach nie było. A przecież zawsze stoi w tym samym miejscu. - Dlaczego nie przyniosłeś ketchupu, skoro go zużyłeś? - rzuciła zła zerkając na męża. Oczywiście nie rozejrzała się po lodówce, bo i po co? Skoro ketchup miał swoje miejsce, to właśnie tam miał być. - No i jak ja teraz zjem śniadanie? - spytała już smutna, bo chwili zaczynając płakać. Musi być głodna teraz? No jak on mógł?
- Tak - odparł lakonicznie, jak to on, by Elisa nie musiała się martwić o jego stan zdrowia. Nero czuł się bardzo dobrze, ponieważ trening był dla niego satysfakcjonujący, a takowych nie miał już od tygodni. Żona była dobrym sparingpartnerką, ale przy niej nie mógł pójść na całość i musiał zwracać uwagę na jej stan zdrowia przecież. W przypadku walki z innymi herosami, nie miał żadnych skrupułów i po prostu trenował tak, jak gdyby był na zewnątrz podczas jakiejś misji. Dzięki temu odzyskał trochę komfortu psychicznego, który co prawda jakoś mocno nadwyrężony nie był, ale na pewno nie czuł się tak zwyczajnie, jak miało to miejsce normalnie. - Widziałem - odparł i choć widok go rozbawił, to jednak twarzą tego w żaden sposób nie skomentował, dlatego też Nero powinna potraktować tą odpowiedź tylko jako informację o przyswojeniu przez niego tej treści. Szybko jednak przeszli do konkretów i najpierw się trochę poobściskiwali, żeby zaraz pójść pod prysznic i zaliczyć tam szybki numerek, który trochę się przeciągnął z racji jej brzucha, o który należało dbać. Nic więc dziwnego, że ich stosunek nie był tak dziki jak mógłby być, ale co sprawili sobie przyjemność, to już ich. Po wyjściu spod prysznica wytarł się dokładnie i przeciągnął, czując jak mięśnie już ostygły i dopiero teraz poczuł rzeczywiste zmęczenie tym treningiem. - Niech będzie - odparł, bo mógł coś tam przekąsić. Kiedy ona poszła do kuchni robić kanapki, on usiadł na sofie i standardowo odpalił telewizję, puszczając sobie powtórkę jakiejś walki MMA podrzędnej organizacji w Stanach Zjednoczonych, która miała akurat swój program na jakimś kanale sportowym w stylu ESPN. Kiedy żona spytała go o dodatki, Giotto odpowiedział tylko, że dla niego to bez znaczenia i zje ze wszystkim, po czym wrócił do - jak się okazało - całkiem ciekawego seansu, bo walka była naprawdę dobra. Dopiero słysząc lament ukochanej, która nie znalazła w lodówce ketchupu, postanowił wstać z siedzenia i zawędrować do kuchni. Jego twarz wyrażała w tym momencie ogromne zdziwienie, kiedy dostrzegł płaczącą niegdysiejszą pannę Gatti. Doskonale wiedział, że ketchup jest w lodówce, bo wczoraj go używał i była go jeszcze ponad połowa. Bez słowa więc podszedł i znalazł sos gdzie indziej, niż zazwyczaj, przypominając sobie od razu, że bezrefleksyjnie odłożył go w inne miejsce. Chwycił ketchup w dłoń i stanął przed Elisą, wręczając jej go. Spojrzał z politowaniem na żonę, po czym obrócił się i zawędrował z powrotem w kierunku sofy, ale mniej więcej tuż po opuszczeniu aneksu kuchennego, stanął i obrócił się. - Co do kurwy...? - rzucił zdziwiony, widząc, że Elisa... no właśnie, co?
Elisie obecnie było już dość ciężko trenować z tak wielkim brzuchem, więc trochę jej to dawało w kość. Mogło to się wydawać zaskakujące, ale z drugiej strony ona też miała swój rygor. Może nie trenowała do wyprutych flaków jak Gio, ale jednak zawsze trenowała. Teraz jej trening właściwie kończył się na przysiadach sumo albo na skakaniu na wielkiej, gumowej piłce. No i dźwigała ten brzuch, to też jakiś trening, nie? Pani Nero domyśliła się, że jej mąż musiał być tego wszystkiego świadkiem, więc była mu wdzięczna za to, że jej teraz nie wyśmiał. Wiedziała, że nie umie śpiewać i nie zmuszała ludzi na karaoke do słuchania tego. Śpiewała jak była sama i wiedziała, że jeśli kogoś rani, to tylko siebie... No teraz to trochę dzieci, ale one chyba jej to wybaczą. Cóż, najwyraźniej od śpiewania kołysanek będzie tatuś. Po ubraniu się i znalezieniu w kuchni, rozpoczęła przygotowanie im smacznych kanapeczek. Gdy niemal wszystko już było gotowe i w jej głowie pojawił się świetny plan na dodatek okazało się, że ketchupu nie ma. NO JAK TO?!11!oneone! No dobra, dobra... powoli. Zobaczyła jak Giotto podchodzi, choć nie wiedziała co on mógł wyczarować z lodówki, w której nie ma ketchupu, ale niech mu będzie. Obserwowała więc go odsuwając się nawet nieco, by zrobić mu miejsce. Elisa, gdy dostrzegła skąd wyciąga butelkę wściekła się jak chyba jeszcze nigdy. Chociaż jedynie te dziwki na kawalerskim ją bardziej wkurwiły. - Dlaczego nie odstawiasz na miejsce?! Chowasz przede mną?! - wrzasnęła, ale widząc, że mąż jest już do niej zwrócony dupą, wybuchła? Podwójnie wybuchła? Czy chuj wie który tam raz. Rzuciła ketchupem o podłogę chcąc w jakiś sposób rozładować te negatywne uczucia, które nią zawładnęły i olewanie jej przez męża wcale nie pomogło. - Nie olewaj mnie! I dlaczego mnie obrażasz? - krzyknęła znowu, bo przecież on tym pytaniem właśnie chciał ją obrazić. Znów zaczęła szlochać i zostawiając to wszystko w pizdu poszła usiąść na kanapę. Nie mogąc usiąść w pozycji embrionalnej przez brzuch popłakała się jeszcze bardziej ukrywając twarz w dłoniach na kilka sekund. - Dlaczego ty mnie nie kochasz? Dlaczego nikt mnie nie kocha? - spytała roztrzęsiona zerkając na męża, a jej po policzkach ciekły sznurkiem łzy, jakby faktycznie tragedia się jakaś wydarzyła.
Giotto Nero
Re: Mieszkanie 1 - Elisa i Giotto Nero Sob 01 Maj 2021, 22:34
Giotto naprawdę nie wiedział jak się zachować i choć te humorki ciążowe Elisy coraz częściej dawały o sobie znać, to jednak za każdym razem stał jak wryty i liczył sobie owieczki w głowie, nie wiedząc, co ze sobą zrobić. Dopiero od jakichś dwóch czy trzech tygodni zmienił nieco strategię, by niczego nie brać do siebie i po prostu zestawiać ją z faktami. Ot choćby poprzez pokazanie jej, gdzie ten ketchup leży, bo przecież w tej lodówce był. Niemniej jednak, zadziałało to tylko raz. W pozostałych sytuacjach Nero znajdowała zupełnie inne pomysły na robienie dram, które zaczynały go nawet trochę męczyć. Westchnął tylko lekko, nie chcąc się z nią przekomarzać, bo go naprawdę nudziły te jej humorki. Zaraz jednak się odwrócił z niezłym "wtf", kiedy tylko usłyszał jak butelka rozpieprza się o podłogę, a sama Włoszka krzyczy, jak gdyby Giotto właśnie ją zdradził i poinformował, ze zostawia ją z dzieciakami, a sam wyrwał sobie jakąś nastolatę od Afrodyty. Kiedy tylko usłyszał jej pretensję, zrobił twarz typową dla Swaggy'ego P ze zdziwioną mordą, nie wiedząc kompletnie co ma ze sobą zrobić teraz. W tym stanie córka Nyks była do wszystkiego, począwszy od zadźgania go, skończywszy na rozłożeniu przed nim nóg i zaproszeniu na seks. Odprowadził ją wzrokiem na kanapę, po czym westchnął lekko, nieznacznie ściągając brwi do siebie. Przejechał dłonią po karku, a następnie powoli udał się w kierunku mebla i usiadł obok swojej żony, która dopiero po chwili na niego spojrzała - cała we łzach i gilach. - Oczywiście, że cię kocham - od razu przytulił Elisę i przysunął się do niej, a także ją nieco bardziej do siebie, by poczuła jego bliskość. - Już nie płacz, myszko - rzadko kiedy zwracał się do niej w taki sposób, ale uznał, że w tej sytuacji może to być bardzo pomocne, więc należało tego użyć. Zaczął gładzić brunetkę po głowie i drapać ją z tyłu, dokładnie w tym miejscu, w którym to uwielbiała. - A ketchup to moja wina, mogłem go odłożyć na swoje miejsce - rzekł spokojnie, spoglądając sobie na telewizor, w którym grał jakiś program. - Zajdę wieczorem do spiżarki i wezmę kolejny. I co tylko będziesz chciała - zaznaczył, bo skoro już miał plan się tam udać, to mógł wziąć wszystko, czego sobie Elisa zażyczy. Tylko niech nie wypierdoli z jakimś mięsem z mamuta, bo to akurat było niewykonalne. - Lepiej? - spytał po dłuższej chwili głaskania, przenosząc drugą dłoń na jej brzuch, który zaczął masować, tak jak często to robił, kiedy tylko siedzieli bliżej siebie.
Elisa Nero
Re: Mieszkanie 1 - Elisa i Giotto Nero Pon 03 Maj 2021, 23:58
No niestety czasami bycie w ciąży dawało w kość i chociaż nie sądziła, że akurat ją złapią humorki ciążowe, to jednak tak bywało. Buzujące hormony to jednak ciężki temat do udźwignięcia. Sama Włoszka zastanawiała się momentami czy nie odczuwa tego silniej niż niektóre ludzkie kobiety, a miało jej niby być łatwiej. Chwała za to, że nie miała w pierwszym trymestrze żadnych mdłości, bo to byłoby do kitu. Elisa mogła jednak pocieszać męża, bo te powinny się już powoli wyciszać, a organizm powoli przygotowywać do porodu. Jednak co by kobiecie nie dodawać rogów, to nie tak, że codziennie rzucała talerzami. Było to raczej sporadyczne, ale przez tak długi okres, na pewno męczące. Butelka ketchupu niczym jej nie zawiniła poza tym, że leżała w złym miejscu, ale cóż zrobić skoro się poczuła, jakby mąż chował przed nią jedzenie? Aż tak mocno przytyła? Starała się dbać o swoje dzieci, by nie nabrać nadprogramowych kilogramów, ale może dla mężczyzny to wciąż było za dużo. Z tej bezsilności i bólu, który de facto poczuła poszła sobie płakać na kanapę, jakby to miało jej w czymś ulżyć. Prawda była taka, że pobolewały ją też już nieco plecy od dźwigania takiego ciężaru non stop. Dopiero po chwili zerknęła na niego, gdy poczuła, że również się przysiadł. - No nie wiem czy kochasz. Dlaczego byłeś na tej misji z Vivianą? Prosiłam was byście razem na nie nie chodzili - spytała pociągając nosem, wypominając sytuację sprzed dwóch miesięcy. Na swoje usprawiedliwienie miała to, że na dniach się o tym dopiero dowiedziała, bo przecież Giotto nie opowiada jej takich rzeczy jak przebieg misji, a co dopiero z kim tam był. - Twoja, to prawda - mruknęła cicho zgadzając się całkowicie z mężem w kwestii jego winy. Sięgnęła na stolik po chusteczkę i wytarła najpierw oczy, a potem wysmarkała nos. Już nie płakała mocno, choć nadal nie było najlepiej. Pokiwała tylko głową słysząc o zakupach, bo póki co to ona pomysłu nie miała. Tylko głodna była przecież nadal. - Może - pociągnęła nosem i znowu otarła oczy. Po chwili zatrzymała spojrzenie na jego twarzy, smutne niczym u zbitego psiaka. - Uważasz, że jestem za gruba? - spytała, bo skoro chował jedzenie, to coś musiało być na rzeczy. Oparła się plecami o oparcie kanapy i sama też zaczęła głaskać się delikatnie po brzuchu, to ją uspokajało. - Mam ochotę na lody i tzatziki. Przyniósłbyś? - ach te maślane oczka. No ale skoro już ustalili, że gruba nie jest, to mogła zjeść, co nie?
Giotto Nero
Re: Mieszkanie 1 - Elisa i Giotto Nero Wto 04 Maj 2021, 23:43
Nero w ogóle nie rozumiał kobiet, a już tym bardziej, kiedy miały takie humorki jak Elisa. Nie sposób było w ogóle cokolwiek zrobić, bo czego tylko by nie powiedział, zawsze byłoby źle. Postanowił więc zacisnąć zęby i przetrzymać to, wszak ukochana informowała go o tym, że w jakimś tam okresie ciąży będzie mieć takie skoki hormonów, iż czasem będzie chciała ze sobą coś totalnie sprzecznego. Początkowo nie wiedział, o co jej chodzi, ale kiedy Nero wytłumaczyła mu na przykładzie: "to będzie tak, że w jednej chwili będę bardzo napalona, a za sekundę mogę być smutna albo mieć napad śmiechu", wtedy już zrozumiał o co chodziło z tymi wahaniami nastroju. - Nie wiedziałem, że na nią idzie - odpowiedział szczerze, nie rozmawiał przecież zbyt dużo z Gavirią. - Miej pretensje do generała - wzruszył tylko ramionami, bo to akurat nie była jego wina, że Corvus wyznaczył kogoś powiązanego z Giotto na misję. Gładził Elisę cały czas z tyłu głowy, by już przeszedł jej ten stan maniakalno-depresyjny, inaczej przecież nie mógł temu w żaden sposób przeciwdziałać. Pozwolił sobie nawet pocałować ją w skroń, o ile wyczuł, że żona nie jest tak cięta na niego, że nie da się przytulić. Chociaż u niej to było tak, że nawet jak zapierała się rękami i nogami z krzykiem: "nie chcę", to w rzeczywistości jednak bardzo chciała i mówiła tak tylko bo... no bo tak! I już. Masując ją po brzuchu w ogóle nie myślał o tym, że trochę się jej przytyło, bo on poza brzuchem nie dostrzegał żadnej różnicy. No może poza tym, że cycki miała nieco większe, ale to już akurat był profit dla niego, który często podkreślał. Który facet nie chciał mieć żony z dużymi piersiami? Gio nie był wyjątkiem. Spojrzał na nią z uniesioną brwią. - Nie - odparł lakonicznie. - Jesteś w świetnej formie, wyglądasz naprawdę dobrze. Gdybym mógł, znowu bym się z tobą ożenił - poruszył wymownie brwiami, co było dość niepodobne do niego, bo nigdy tak nie robił. Musiał jednak ją przekonać, więc postawił nawet na jakąś większą emocjonalność, a nie tylko krótkie, proste i neutralne odpowiedzi, na które początkowo mogłaby wskazywać pierwsza część jego odpowiedzi. Westchnął lekko i kiedy tylko córka Nyks spojrzała na niego tymi maślanymi oczami... zmiękł. Jak zwykle zmiękł, bo odkąd zaczęła to na nim stosować, nigdy jej chyba niczego nie odmówił. Co ta miłość robiła z księciem ciemności?! - Przyniosę - odparł krótko, po czym dał jej całusa w usta i wstał z kanapy, by zaraz ubrać buty i wyjść z mieszkania, celem zdobycia dla niej wszystkiego, co chce. To był jednak Giotto Nero, więc musiało to być epickie i dlatego zeszło mu co prawda trochę dłużej, ale efekt był wspaniały. Zeszedł do spiżarki po tzatziki i ketchup, który miał wziąć, po czym wleciał na pełnej kur... do gabinetu Corvusa i zażądał otwarcia portalu do Palermo. Generał łaskawie zgodził się, a sam Giotto udał się od razu po ukochane lody Elisy z jej ulubionej knajpki w ich rodzinnym mieście. Poprosił też o cztery porcje makaronu na wynos: dwie z białym sosem i dwie z czerwonym, a także o spory kawałek lasagne czy nawet dwa kawałki tiramisu. Wolał się zabezpieczyć, dlatego wziął wszystko, co jego żona lubiła najbardziej i czego mógł się spodziewać, że w niedalekiej przyszłości może sobie zażyczyć. Nawet jak z niczym nie trafi, to i tak będzie git, bo przynajmniej będą mieli co sobie odgrzać na obiad czy kolację. Wrócił do mieszkania po niecałej godzinie, z dwoma reklamówkami w ręce, po czym wszystko ułożył na blacie kuchennym i widząc zdziwienie Elisy, skrzyżował ręce na klatce piersiowej, po czym oparł się pośladkami o brzeg wysepki. - Ketchup, tzatziki, lody, dwa rodzaje spaghetti, lasagne i tiramisu. Poza ketchupem i tzatziki wszystko z twojej ulubionej restauracji w Palermo - odetchnął w końcu, po czym uśmiechnął się lekko. Sam miał zamiar zjeść trochę lasagne, ale póki co czekał na reakcję swojej żony, w końcu postarał się jak mało kto!
Elisa Nero
Re: Mieszkanie 1 - Elisa i Giotto Nero Nie 09 Maj 2021, 23:43
Westchnęła słysząc jego odpowiedzi. Będzie chyba musiała porozmawiać z Corvusem, by zaczął lepiej respektować to, co zostało ustalone. Nie interesowało ją nawet to, że misja miała być banalna. Wiele osób z takich nie wraca, bo rzeczywistość zaskakuje. Niemniej nie zamierzała o to wojować z mężem, który i tak powinien się oburzyć widząc Kolumbijkę na miejscu zbiórki. Wiedział jakie były zasady z rodzicami zastępczymi. Trzeba przyznać, że Włoch doskonale umiał uspokajać ją dotykiem. Z drugiej strony nie było to trudne - głaskać, przytulać i całować. Niemniej on wiedział jak to robić i w których miejscach, by zadziałało najlepiej, więc nic dziwnego, że się z każdą chwilą coraz bardziej uspokajała. To jednak spowodowało, że zaczęła zastanawiać się nad swoją formą i tym schowanym ketchupem. Czy przytyła ostatnio za dużo? Nie kontrolowała tego w ostatnim tygodniu, może i tak? Uśmiechnęła się szeroko na jego próbę przekonania jej, że wygląda dobrze. Chyba nawet bardzo dobrze. - Nadal ci się podobam? - spytała chcąc się upewnić, by zaraz dodać już rozsądnie. - Wiesz, wielu mężczyznom kobiety w ciąży wydają się aseksualne - kochali się dużo, ale mogło to przecież wynikać z potrzeb oraz miłości. A czysto pociąg seksualny powodowany jej wyglądem mógł zaniknąć przecież. Miała nadzieję, że tak nie było, ale przecież różnie bywało. - Dziękuję - szepnęła zadowolona już po tym całusie. Obserwowała go jak się zbiera, by tuż po jego wyjściu położyć się na kanapie. Puściła jakąś playlistę z muzyką z bajek dość cicho i cały czas głaskała się po brzuchu i mówiła do swoich dzieci. Opowiadała im o sobie, o ich ojcu oraz o tym, jak bardzo je kochają. O trudzie życia w obozie i tym, jak świetni będą. I tak gadała, gadała aż przysnęła sobie. Obudziło ją wejście mężczyzny do domu. Podniosła się do pozycji siedzącej i ze zdziwieniem obserwowała jego z tymi siatami, które rozłożył w kuchni. Prosiła go o dwie rzeczy, po co tyle? No i w plastiku? W obozie raczej się tego nie stosuje. Słysząc jego wyliczenia uniosła zdziwiona brwi, by na koniec pisnąć wesoło, skąd to wszystko jest. Gdyby nie ten brzuch, w ułamku sekundy znalazłaby się przy nim - czy raczej na nim. W obecnej rzeczywistości powoli wstała, po czym szybko do niego podeszła całując go mocno. - Jesteś niesamowity - nie chciała nawet wiedzieć jak przekonał do tego Corvusa, a była przecież przy tym głodna. Zapach zniewalał zmysły, więc siadła na stołku przy wyspie i zaczęła wszystko wypakowywać. Poprosiła ukochanego o sztućce do... wszystkiego, bo jeszcze nie wiedziała na co ma ochotę. - Zrobiłeś to dla mnie? - dodała w międzyczasie wciąż nieco zaskoczona. Spojrzała na swój brzuch z uśmiechem, który pogładziła. - Dzieci, wiecie, że wasz tata kocha mnie najmocniej na świecie? A to będzie nic przy tym, jak was kocha i będzie kochać - odparła rozczulona, po czym przeszła do próbowania makaronów.
Giotto Nero
Re: Mieszkanie 1 - Elisa i Giotto Nero Pon 10 Maj 2021, 23:05
Giotto średnio orientował się w tych wszystkich ciążowych zawiłościach, dlatego też słuchał się rad Elisy, która niejako zapowiedziała te mentalne chwiejności. Był więc w stanie zareagować w sposób dojrzały i stonowany, zamiast po prostu mieć wyjebane czy też wydrzeć się na nią, do czego pewnie ktoś taki jak Giotto byłby zdolny. Niemniej trochę go też bawiły te wahania nastrojów, bo w sumie to było zabawne jak ze skrajności w skrajność popadała jego żona. Chował to jednak dla siebie, by dodatkowo jej nie prowokować. I tak miała już na głowie dwóch małych nicponiów w brzuszku. - Tak - odparł lakonicznie i gdy tylko córka Nyks dodała jeszcze coś, Nero spojrzał na nią ze spokojem w oczach, jak to on. - Jesteś najpiękniejszą kobietą w tym i każdym innym wymiarze. Jeśli ty byś mi się nie podobała, to raczej coś ze mną byłoby nie tak - odrzekł szczerze. Był prostym herosem i właśnie w taki sposób to widział. Elisa miała brzuch, bo była w ciąży i to było normalne. Przytyło jej się w kilku miejscach, ale było to tylko na korzyść dla niej, bo dzięki tak wytrenowanemu ciału, miała jeszcze spory zapas na przybieranie wagi. Wyprostował się na sofie. - Poza tym, cycki masz większe - mimowolnie kącik ust drgnął mu w małym uśmiechu. - A wiesz, że je uwielbiam - jego ton nie był już tak zimny i poważny jak zawsze, a dało się wręcz dosłyszeć nawet odrobinę kuszenia z jego strony. I za słowami poszły też czyny, bo za chwilę Nero schylił się w kierunku dekoltu Elisy i poocierał się twarzą o jej piersi, które przed chwilą tak pochwalił. Po powrocie do mieszkania z tej krótkiej, acz treściwej eskapady, oparł się pośladkami o wysepkę i patrzył na reakcję żony, która była dokładnie taka, jaką przewidział. Ten pisk powiedział mu wszystko, bo kobieta robiła to tylko wtedy, gdy naprawdę została pozytywnie czymś zaskoczona. Odwzajemnił pocałunek z czułością i oddaniem, jednocześnie pozwalając sobie na objęcie ukochanej i macaniem w tym czasie jej pośladków z pomocą swoich dłoni. Podniósł ją po chwili i usadził na stoliku przy wysepce, czekając na jej decyzję odnośnie tego, co sobie wybierze. Kiedy go poprosiła, ruszył po sztućce i położył obok siatek z jedzeniem. - Dla ciebie i dla nich - wskazał wzrokiem na brzuch żony, bo jak wiadomo było, Nero już dawno miał odpalony tryb super tatusia i dbał o swoją rodzinkę. Mimo to, rozczulił go widok chwilę później, a słowa, które powiedziała Elisa do ich dzieci bardzo do niego trafiły. Nigdy nie czuł takiej dumy jak teraz, kiedy żona właśnie potwierdziła mu, że jest dobrym mężem i ojcem. To było lepsze uczucie, niż satysfakcja z wygranej każdej walki którą stoczył. Mimowolnie obrócił głowę w bok, czując jak chwyta go uczucie wzruszenia, które odczuwał bardzo, bardzo rzadko. Udało mu się jednak utrzymać powagę na twarzy i chyba tylko jakiś szósty zmysł Elisy mógłby jej cokolwiek powiedzieć o tym, że Giotto o mało co nie uronił łzy ze wzruszenia w tym momencie. - Idź na kanapę - zarządził. - Nałożę wszystko na talerze i pokarmię cię - zaproponował, obchodząc najpierw wysepkę, a później wyciągając talerze z szafek, by nałożyć po trochu wszystkiego na największe jakie mieli: mały kawałek lasagne, oba rodzaje makaronów. Usiadł obok niej na kanapie i zaczął ją karmić. Co czwarty widelec dawał sobie, reszta lądowała w brzuchu Elisy. Wiadomo dla czego: jeden dla Lisy, jeden dla Luny i jeden dla Luci. Instynkt sam mu to podpowiedział, a gdy tylko papu na talerzu się skończyło, szybko poszedł uzupełnić zapasy, nakładając kolejne porcje. I tak do momentu, aż cała czwórka się nie najadła. - Lody, ciasto? - spytał po chwili. No chyba, że już jej przeszło.
Elisa Nero
Re: Mieszkanie 1 - Elisa i Giotto Nero Pon 17 Maj 2021, 23:08
Uśmiechnęła się na jego słowa, bo jak tu się nie uśmiechnąć! Cieszyła się, że jej mąż tak na nią patrzy i nadal uważa ją za pociągającą, co było pewnym problemem wśród związków z zaawansowaną ciążą w tle. A to nadal było tabu, kobiety o tym nie mówiły i czuły się paskudne i niechciane zamiast cieszyć się tym, co miało nadejść. Oczywiście w przypadku chcianych ciąż, w tych innych są te i wiele innych problemów. Nero sama siebie też postrzegała jako za grubą w tych gorszych dniach. Wiedziała jednak, że dba o siebie i wygląda dobrze. Gdyby stanęła tyłem, to raczej nikt po jej figurze nie stwierdziłby, że jest gruba czy w ciąży. Poza kilkoma raptem kilogramami (które poszły siłą rzeczy też w cycki) miała jedynie "dodany" brzuch. Niemniej czasem niepewność ją dopadała. - No mam, bo mleko dla naszych dzieci tam jest - odparła rozbawiona patrząc jak Gio wtyka między je swoją twarz. Na szczęście to nie był dzień tkliwości, które też się zdarzały. Niestety. Włoszka z całą pewnością była zaskoczona tym, gdzie jej mąż przed chwilą był i że zrobił to wszystko po to, by ona była (najedzona) szczęśliwa. Z całą pewnością nie spodziewała się czegoś takiego, więc zarówno zaskoczenie jak i radość były szczere. Tylko przez moment przeszła jej myśl, jak przekonał do tego pomysłu Corvusa i na same alternatywy tego spotkania w jej głowie, nieźle ją to rozbawiło. Do tego stopnia, że nawet parsknęła pod nosem śmiechem, na szczęście się nie rozkręcając i nie wpadając w kolejny emocjonalny rollercoaster. Elisa niestety nie zauważyła wzruszenia męża skupiając się dłużej na pełnym miłości patrzeniu na własny brzuch, jakby zupełnie oczekiwała, że ich dwójka brzdąców to zobaczy i zrozumie jak bardzo ona kocha je i ich ojca oraz jakim uczuciem ich ojciec darzy ich wszystkich. O tym jednak przekonają się dopiero jak się pojawią na tym świecie. Pokiwała tylko głową, po czym wróciła na kanapę wygodnie siadając. Podłożyła sobie nawet niedawno zamówioną, specjalnie wyprofilowaną poduszkę pod plecy, by wygodniej siedziało jej się w pionie. Prawda była taka, że brzuch był ciężki i wolała leżeć albo siedzieć-leżeć, jeżeli wiadomo o co chodzi. Dalej to już czekała tylko aż Giotto przyjdzie do niej z tymi wszystkimi pysznościami. No i jadła będąc karmioną tak długo, aż nie poczuła się naprawdę syta. Chociaż raczej powinna powiedzieć, aż nie poczuli się syci. W końcu jej głód często wynikał z głodu dzieci, wielkie ich potrzeby wiązały się z wielkimi jej potrzebami. Inaczej się nie dało. - Lody, ciasto zjem później - powiedziała entuzjastycznie przypominając sobie swoje pragnienie. - I sos tzatziki daj - dorzuciła jeszcze, gdy był już przy kuchennym blacie. Gdy tylko dostała wszystko co chciała, nałożyła całkiem sporo sosu ze słoika do... lodów. Wolała nie patrzeć na minę Włocha, bo wiedziała, że profanowała teraz lody i w sumie to nie pasuje nawet do siebie. No ale musiała! A z zachcianką się nie walczy. O dziwo, a może i nie, smakowało jej to połączenie bardzo, więc zajadała się tym dość mocno. Miała jednak na tyle rozumu, by nie proponować Gio spróbowania. - Nowe mieszkanie jest już praktycznie wykańczane. Myślę, że jak wrócisz z misji, to właśnie tam już będziemy mieszkać - rzuciła po chwili ciszy przypominając sobie, że zaglądała tam wczoraj, by zobaczyć postępy. Wszystko praktycznie było też zamówione, więc zostały detale tak naprawdę.
Giotto Nero
Re: Mieszkanie 1 - Elisa i Giotto Nero Czw 27 Maj 2021, 17:43
Giotto potrafił zadbać o Elisę i ktokolwiek miał co do tego wątpliwości, to teraz musiał pewnie to przyznać. Nero był bardzo zadowolony, że żona jest szczęśliwa, ale nie pokazywał tego jakoś bardzo mocno. To było dla niego normalne, bo przecież niezbyt emanował jakimikolwiek emocjami, co często spotykało się z dezaprobatą jego ukochanej. Karmił ją więc na tyle długo, by najadła się i ona i dwójka jego dzieci w jej brzuszku, a to oznaczało pożarcie potężnej porcji makaronu. Śmiesznym było to, że Elisa nawet nie zauważyła, kiedy w ruch poszła lasagne i też całą ją wtranszoliła, choć była to na tyle mała porcja, że w sumie wzięła to na dwa albo trzy gryzy razem z nim. Niemniej jednak musiał dołożyć jeszcze ze dwa razy zapiekankę i makaron, bo Elisa jadła jak opętana. Nie żeby mu to przeszkadzało... o ile pójdzie w cycki rzecz jasna. Skinął głową, kiedy żona zażyczyła sobie teraz lodów i sosu tzatziki, o który poprosiła zaraz po tym, jak tylko Giotto znalazł się w kuchni. Przerzucił lody do dużego kieliszka, sos zostawił w słoiku z racji wygody i przyniósł wszystko do salonu, po czym spojrzał nieco zniesmaczony na te dziwne połączenie, które właśnie zastosowała Elisa. Nijak mu to do siebie pasowało, ale zaraz przypomniał sobie jedną z wielu rozmów, w których córka Nyks tłumaczyła mu, że może mieć nawet najbardziej pojebane zachcianki w ciąży. Dotąd nie występowało to w takiej formie, ale teraz nareszcie wiedział, o co jej chodzi. Co następne, kiełbasa z cebulką w sosie karmelowym? Uniósł lekko brew na wieść o mieszkaniu. - Pokój dzieci też? - spytał, bo to było w sumie najważniejsze dla niego w tym momencie. W czasie posiłku Elisy, cały czas masował ją po brzuchu, od czasu do czasu patrząc sobie na wypukłość i mimowolnie uśmiechając się do niej. Bardzo się cieszył, że będzie ojcem i im dłużej siedział razem z ukochaną, tym bardziej upewniał się, że to właściwa droga rozwoju dla niego. W końcu coś robi ze swoim życiem, a nie tylko walka, walka i walka. - A co z tym stołem bilardowym? - te pytanie też go nurtowało, bo on bardzo chciał mieć w salonie stół, nawet mimo niesprzyjającego temu metrażu mieszkania. Miał jednak nadzieję, że jego ukochana, najlepsza projektantka wnętrz w obozie (a przy okazji, również najgorętsza) wymyśliła coś i może gdzieś jednak ten stół wcisną. Ciekawe czy pomyślała o tym, że to kolejny mebel, który mogą wypróbować jako potencjalne zastępstwo łóżka...
Elisa Nero
Re: Mieszkanie 1 - Elisa i Giotto Nero Nie 30 Maj 2021, 14:18
Elisa naprawdę pochłaniała ogromne porcje jedzenia, a im bardziej zaawansowana ciąża była, tym było tego jeszcze więcej. Ktoś myślał, że heros je spore ilości, to niech zobaczy herosa w ciąży! Wciąga niemal każde żarcie, które napotka na swojej drodze niczym Noo Noo z Teletubisiów. Na całe szczęście większość tych pokarmów zabierały dzieci, więc poza brzuchem i cyckami nie przytyła jakoś szczególnie mocno. Wiadomo, dzieci wszystkiemu winne. Niech lepiej nie rzuca taką propozycją, bo ta cebula karmelizowana mogła zabrzmieć aż za dobrze w jej głowie. I kto by jej to przyrządził? Niemniej jednak zdawała sobie sprawę, że teraz profanuje swoje ukochane lody i normalne to nie jest. No ale, to dzieci chciały! Ona tylko robi to, co organizm na niej wymusza, biedna ta Eliska. Smakowało to chociaż, przynajmniej w tym momencie, bo pewnie gdyby w ciąży nie była, to na samą propozycję zrobiłoby jej się niedobrze. - Właściwie to tak. Ściany pomalowane, łóżeczka i szafy skręcone. Czekamy właściwie na dywaniki, fotel dla mnie i wyposażenie typu poduszki, pieluchy, podkłady, chusteczki, pudry i tak dalej - o ubraniach wspominać nie musiała, bo przecież już teraz w ich mieszkaniu piętrzyły się niebotyczne ich ilości. No ale jak się powstrzymać, jak to wszystko takie urocze? - No i lampki nocne, na specjalne zamówienie w kształcie ich imion. Mam nadzieję, że niedługo będą - dodała jeszcze mając nadzieję, że delikatne kolorowe światło sprawdzi się w tej roli równie dobrze jak zwykłe. W końcu są takie, które co chwile zmieniały kolory, więc nie mógł to być głupi pomysł. Oby, bo bardzo jej się to podoba. Zanotowała sobie, by na wszelki wypadek zamówić też zwykłą lampkę. - Możliwe, że się to uda. Salon jeszcze rozplanowuję tak, byś miał ten stół, a jednocześnie dało się tam żyć. Niczego nie obiecuję - widziała takie stoły, gdzie nakładało się nakładkę imitującą zwykły stół, ale tak wielkiego też nie potrzebowali. Kombinowała i możliwe nawet było, że kuchnie przeniesie w inny kąt pomieszczenia, niż jest to w całym pionie. Będzie to mnóstwo dodatkowej roboty dla herosów, ale skoro jej mąż chciał stół, to ona postara mu się to zorganizować. Uśmiechnęła się zaraz, choć wyrwało jej się sapnięcie, kiedy niespodziewanie dostała po żebrach. Dzieci zdaje się, że wstały, bo widać było po brzuchu, że się kręcą albo właśnie kopią. - Chyba ktoś chce się przywitać z tatusiem - rzuciła po chwili zerkając na swojego męża.
Giotto Nero
Re: Mieszkanie 1 - Elisa i Giotto Nero Nie 30 Maj 2021, 20:45
Nero nie przeszkadzało to, że Elisa zarządzała remontem ich nowego mieszkania, bo on naprawdę nie dbał o takie rzeczy. Przez lata podróży po świecie i misji, zdarzało mu się sypiać w naprawdę chujowych warunkach, toteż jego jedyną zachcianką było wygodne łóżko... no i stół bilardowy. Zostawił więc wszystko w rękach żony, która lubiła bawić się w takie rzeczy i jak na jego, to nawet nadawała się na dekoratora wnętrz. Gdyby zdecydowali się kiedyś żyć poza obozem, to to mogłaby być profesja, w której Nero by się odnalazła. - Nie rozpieszczasz ich? - spytał, bo Elisa wpadła w prawdziwy szał zakupowy, jeśli chodziło o wszystko, co dotyczyło ich dzieci. Ilości ubrań, które ukochana bunkrowała w mieszkaniu jeszcze zanim dostali zgodę na przeprowadzkę to on nawet nie zliczy. Całe szczęście, że mogli to przenieść praktycznie za jednym zamachem korzystając z takich udogodnień jak centaury ciągnące wóz z zaopatrzeniem do ich nowego lokum. Niemniej jednak, Elisa jeśli nie zajmowała się rzeczami ze szpitala albo akurat nie jadła, to ciągle robiła zakupy. Zaczynał się nawet o nią martwić. Na wieść o stole bilardowym mimowolnie usta drgnęły mu w uśmiechu. - Skoro ty to rozplanujesz, to mogę już sobie wybrać kolor i tak dalej - wyprostował się, bo wiedział, że Elisa poruszy niebo i ziemię, byleby tylko ten stół wszedł. Wierzył w nią bezgranicznie, a już zwłaszcza gdy chodziło o tego typu prośby. Córka Nyks zapewne doskonale wiedziała, że w przypadku powodzenia tej operacji, mocno zapunktuje u swojego męża. A wiadomo z czym się to wiązało... Oj tak, Elisa będzie miała jak w niebie, a w łóżku będą robić niestworzone rzeczy. Czy może raczej, ona będzie, bo on oczywiście jeszcze bardziej przyłoży się do roli tatusia i za te zorganizowanie stołu bilardowego weźmie wszystkie nocne warty w pierwszym miesiącu pobytu maluchów w ich domku, byleby tylko mamusia wypoczęła. Nero wchodzili w etap, kiedy kartą przetargową nie były orgazmy, a przespane noce. Kiedy sapnęła, syn Fobosa spojrzał na swoją żonę, niepokojąc się o jej stan. - Wszystko w porządku? - spytał, spoglądając z troską na nią i na brzuch. Dostrzegł te ruchy charakterystyczne dla wybudzonych ze snu dzieci, a gdy tylko Włoszka upewniła go w tym, uśmiechnął się lekko, pozwalając sobie na zmianę pozycji. Przekręcił się tak, by twarzą niemal dotykać brzucha ukochanej. - Moje skarby - zwrócił się standardowo po włosku, bo 99% treści kierowanych do dzieci było właśnie w tym języku. - Mama już wam przygotowała pokój. Zajebista jest. Tylko jej tego nie mówcie, bo tatuś będzie w niebezpieczeństwie - sam nie wiedział, skąd bierze się u niego ten miły i uroczy ton, ale przychodziło mu to nader łatwo. Ostatnią część wypowiedzi kierował już do Elisy, lekko się śmiejąc, bo wyobraził sobie, jak małe bobasy uczą się języka tatusia i zamiast "kocham cię mamo" mówią "jesteś zajebista mamo". Elisa by go ukatrupiła za to. Zaczął gładzić brzuch żony, chcąc jak najdłużej dotykać dzieci, które były nader aktywne i czasem nawet udawało się poczuć coś więcej, niż tylko delikatną wypukłość. Ujęło go to.
Elisa Nero
Re: Mieszkanie 1 - Elisa i Giotto Nero Sob 05 Cze 2021, 18:17
Elisa nie widziała siebie zawodowo w projektowaniu wnętrz, głównie ze względu na brak klasy i po prostu gustu wielu ludzi. A ona nie potrafiłaby zrobić czegoś, co w jej mniemaniu jest kiczowate tylko dlatego, że ktoś tak chciał. Dlatego też bez wątpienia byłaby chirurgiem i to pewnie niezłej klasy biorąc pod uwagę ile specjalizacji mogła bez problemu sobie wpisać. No i lepsze i stabilniejsze wynagrodzenie, choć z ich odłożonymi pieniędzmi, to też nie jest jakiś wymóg. - Czym? Pieluchami? - zaśmiała się, chociaż wiedziała o co mu chodzi. Czy to było już rozpieszczanie? Nie wiedziała, nie sądziła, bo przecież chodziło o to, by niczego nie zabrakło. A skoro było ich stać na to, by wyrzucać ubranka, jak tylko dzieciaki je bezpowrotnie zaplamią zamiast chodzić w takich, to się przygotowywała. Gio jednak chyba nie zdawał sobie sprawy, że ubranka to oni mieli dla dzieci z przedziału 3 miesiące - roczek. Dla noworodków było raptem kilka sztuk w różnych rozmiarach, bo przecież nie wiadomo jak duże będą. To kupi dopiero po porodzie. - Przykro mi kochanie, ale nie. Stół musi się komponować, więc będzie w takich barwach, by się nie wyróżniał. Postaram się znaleźć kilka opcji i ci je przedstawić - w końcu na obicie też ich było stać, gdyby okazało się, że kolor musi odbiegać od standardowych. Co od razu założyła, bo zieleni w pokoju nie planowała. Ani ciemnego drewna. Uśmiechnęła się ciepło, gdy mąż się pochylił w stronę brzucha planując sobie porozmawiać z dziećmi, co działo się dość często. Tak samo zresztą, jak ona bardzo często czyniła z tą różnicą, że zdecydowanie nie mogła tak się pochylić. - Nie mów tak do dzieci - zbeształa go, bo nie chciała mimo wszystko takiego języka kierowanego wprost do ich potomków. Wiedziała, że nie wyplewią takiego języka z ust wszystkich, a nawet samych siebie, ale w kierunku dzieci to można było się już powstrzymać. Oparła głowę o kanapę i przymknęła oczy delektując się chwilą. Zarówno aktywnością dzieci, jak i dotykiem męża. Sama również przyłożyła jedną dłoń do brzucha ciesząc się, że już niebawem się spotkają. Naprawdę nie mogła się tego doczekać. Ona sama również niemal tylko do dzieci mówiła po włosku, ale z drugiej strony nie było to jakoś szczególnie zaskakujące. W końcu większość rozmów państwa Nero tak wyglądała, a na angielski przełączali się w interakcji z innymi. Oba znali przecież perfekcyjnie, ale włoski miał ten atut, że był dużo piękniejszy. Bardziej ekspresyjny, co dla takich charakterków miało jednak znaczenie. - Uważaj, żeby kopniaka nie zarobić - zaśmiała się, kiedy poczuła, że Giotto przykłada głowę bezpośrednio do brzucha. Ostrzegała go kilkukrotnie, ale też trzeba pamiętać, że dzieci były coraz bardziej silne.
Oczywiście Elisa nie brała pod uwagę tego, że może przeginać z rozpieszczaniem dzieci, no ale w tej kwestii nie było jak przemówić jej do rozumu. Sama doskonale była świadoma tego, że wpadła w szał zakupowy i brała wszystko jak leci, dbając rzecz jasna o odpowiednią jakość zakupywanych produktów. Jego to trochę bawiło, bo nie miał takiej wyobraźni i nie łączył faktów. Dla niego ubrań było za dużo, ale poza tym, że będą mieli bliźnięta, to przecież one będą rosnąć jak na drożdżach. Przez pierwsze dwa lata niemal co miesiąc trzeba będzie wietrzyć szafę, żeby bobasy się mieściły w ubranka. O tym jednak nie wiedział, bo nie zastanawiał się nad tą kwestią. Zmarszczył brwi, kiedy kolejny raz odezwała się jej natura dekoratorki wnętrz i przez moment patrzył na nią podejrzliwie. Stół ma się komponować z całym mieszkaniem... co za pierdoły. Niemniej jednak dostrzegając jej jednoznaczne spojrzenie, nawet nie miał zamiaru się sprzeczać. Z nią nie wygra w te klocki. Tak, Giotto stawał się powoli typowym mężusiem, który potakuje na wszystko, byle mieć spokój i nie drażnić żonki. Cóż poradzić? Spojrzał na nią krzywo, kiedy zwróciła mu (jak zwykle) uwagę, kiedy odezwał się w nieco wulgarny sposób do dzieci. Spodziewał się tej krytyki, ale jakoś się tym nie przejął, bo jednak co Gio to Gio i on nie będzie dostosowywać języka do brzucha. Co innego, jak malce już faktycznie pojawią się na świecie, wtedy pewnie jego ton i język będą dużo łagodniejsze. Cały czas masował ukochaną po brzuchu i twarzą ocierał się o niego, nie przejmując się jej ostrzeżeniem. Dostał przecież nie raz nie dwa i to od mocniejszych zawodników, to też mały kopniak od dziecka nie zaszkodzi. No i w końcu się doigrał, bo oberwał, po czym instynktownie odsunął się na kilka centymetrów. - Synek w formie - przyznał z prawdziwą dumą w głosie, bo nie potrafił ukryć, że to właśnie na Lucę czeka najbardziej. Oczywiście Lunę będzie darzyć równie wielką miłością, co jej braciszka, ale wiadomo jak to w przypadku mężczyzn: Nero już sobie wyobrażał jak będzie spędzał czas z synem na wspólnych treningach i typowych męskich rzeczach. Nie bojąc się kolejnego kopniaka, znów przylgnął twarzą do brzucha i zaczął głaskać Elisę nieco energiczniej, przymykając przy tym oczy. Kompletnie zatracił się w tym niesamowitym doznaniu, a dzięki swoim zmysłom nawet słyszał coś w środku. To było niesamowite. - Moje dzieci... - rzucił cicho, całując ukochaną w brzuch kilkukrotnie, po czym ułożył głowę na jej udach i twarzą zwrócił się znowu w kierunku bobasów, tym razem jednak leżał od nich w pewnej odległości. - Nie mogę się was doczekać... - przyznał cicho, aczkolwiek słyszalnie dla Elisy i znów pogłaskał ją po brzuchu, patrząc cały czas na wiercące się dzieci.