Jasnym było, że kiedy Giotto mówił o tym, jak idealna jest Elisa, nieco przeinaczał rzeczywistość, bo jak w każdym człowieku, półbogu czy bogu dało się znaleźć coś, co nie za bardzo komuś odpowiadało. Nie był ślepo zapatrzony w swoją ukochaną i nieco wyolbrzymiał jej idealność, a najlepszym tego przykładem były jej piersi. Oczywistością było to, że Nero je uwielbiał, ale jeśli chodziło o jego stricte fizyczne preferencje, to w tym momencie bardziej podobały mu się w aktualnym rozmiarze, niż te sprzed ciąży. Nie oznaczało to jednak, że był to jakiś wielki defekt, którego syn Fobosa nie zdzierży. Kochał wszakże swoją żonę i uwielbiał jej biust wcześniej, więc nawet jeśli ten rozmiar się nie utrzyma, na co się zanosiło, to dalej będzie ubóstwiać ją tak samo. - Uwierzę na słowo - nie żeby się bał siły zębów swoich dzieci, ale to by wyglądało dość dziwnie, gdyby próbował testować ten rodzaj bólu w jakikolwiek sposób. Ostatecznie więc skwitował to tylko beznamiętnym skinieniem głowy, co córka Nyks mogła potraktować jako rzecz jasna zgodę na to wszystko. Podirytowany spojrzał tylko na Elisę, która najpierw zaczęła go całować, a zaraz potem wróciła do kubka z kawą. Zawsze to robiła: najpierw chciała się miziać, żeby zaraz zostawić go nakręconego, bo przecież zimna kawa jest fe. To po cholere robisz ją kobieto przed seksem? Gio najwidoczniej nigdy nie zrozumie tych bab. On w ogóle ostatnio mało rzeczy rozumiał poza tym, że kocha swoje dzieci i że rodzicielstwo to tak naprawdę nauka krótkiego i nieefektywnego spania. - Od czegoś są zamki w drzwiach - zasugerował, bo dla niego chodzenie dzieci raczej nie było problemem. Nero lubił seks, dlatego też nie zamierzał z niego rezygnować tylko dlatego, że Luna lub Luca mogą ich kiedyś nakryć. Jak nauczą się chodzić, to będą robić to w zamkniętych pomieszczeniach, co może nie jest zbyt bezpieczne z perspektywy dzieci, ale już na pewno daje im jakąś pewność, że nie zobaczą ich podczas uprawiania miłości. Widząc jednak jak żona krzywo na niego patrzy, postanowił od razu się zreflektować. - Oby nie były wścibskie... - westchnął cicho i zaraz przeszedł do tego, na co czekał od dobrych kilku minut. Kolejny szybki numerek był za nimi, a sam Giotto zadowolony siedział na kanapie, głaszcząc po głowie swoją ukochaną, która po stosunku postanowiła uciąć sobie krótką drzemkę. Dość szybko usnęła, więc Nero starał się poruszać niemal bezszelestnie, ograniczając swoje ruchy tylko do gładzenia tych części jej głowy, którymi nie przylegała do jego kolan. Musiał jednak wstać, gdyż zaraz przez elektryczną nianię dało się usłyszeć charakterystyczne dźwięki wydawane przez dziecko, do którego zaraz dołączyło kolejne w nieco gorszym humorze, które zaczęło płakać. Podniósł się więc z kanapy, zostawiając Elisę chwilowo samą i pobiegł do Luny, która miała dziś gorszy humor niż jej brat turlający się po swoim łóżeczku. Od razu wziął córkę na ręce i zaczął się z nią delikatnie kołysać, mówić do niej i głaskać ją, co zadziałało tylko na chwilę, bo zaraz znowu płakała. - Chyba jest głodna - rzucił głośniej, by żona usłyszała jego wołanie o pomoc. Tutaj nic nie mógł zaradzić, tylko Eli miała w cyckach mleko, którym Luna mogła się najeść.
Elisa nie spodziewała się, by Giotto chciałby sprawdzać teorię z gryzieniem dzieci po sutkach. Czym innym była bowiem pewna odporność na ból i jego tolerancja, a czym innym lubienie go. A o to drugie nie posądzała Włoszka swojego męża. Nero nie rozumiała, dlaczego dla niektórych mężczyzn (chyba większości) dłuższy pocałunek oznaczał od razu chętkę na seks i “bawienie się” nimi. Jakby nie można było czerpać przyjemności z samego pocałunku dla samego pocałunku. Z potrzeby tego rodzaju bliskości, a nie próby nakręcania się na coś kompletnie innego. No cóż, chyba nigdy nie zrozumie do końca mężczyzn. Spojrzała krzywo na męża, jak tylko zasugerował zamykanie się przed ledwo chodzącymi dziećmi. Bardzo bezpieczne. Nie posądzała go przecież o żart, bo mówiliśmy jednak o Gio. Uśmiechnęła się lekko, gdy się poprawił i miała nawet mówić mu o swoim pomyśle, ale chwilowo jednak zajęli się czymś innym. Po seksie postanowiła odpocząć i z racji niewyspania nie potrzebowała wiele czasu, żeby przysnąć. Co prawda gdzieś tam zarejestrowała płacz dziecka, ale także to, że jej mąż poszedł zareagować, więc spokojnie odpoczywała. Podniosła się dopiero po nawoływaniu mężczyzny, odgarniając po drodze włosy z twarzy. W pokoiku dzieci od razu zajęła miejsce w wygodnym fotelu kupionym z myślą między innymi o karmieniu. Oparła nogi na podnóżku, pozbyła się niepotrzebnych ubrań i wyciągnęła ręce po córkę. Luna szybko zajęła się jej cyckiem, a Elisa patrzyła jak Gio zajmuje się synem. Chwila obserwacji wystarczyła by wiedzieć, że ten zaraz też zacznie płakać, ale z innego powodu. - Przebierz go, bo wydaje mi się, że ma pełnego pampersa - rzuciła spokojnie obserwując swoją rodzinę. Dobrze, że pani Nero 2.0 się uspokoiła.
Mężczyźni byli zbudowani nieco inaczej i zostało już udowodnione, że im wystarczyła tylko chwila pieszczot, by pobudzić ciało do seksu, z kolei kobiety wymagały dłuższego zajmowania się nimi i tym samym pewnie powstała gra wstępna, która miała na celu nakręcenie się w równomiernym stopniu. Mało tego, Giotto był facetem, który wolał czerpać całymi garściami, więc skoro ma możliwość się z nią całować, to dlaczego nie wziąć więcej i nie sprawić, by możliwe stało się też penetrowanie jej, bawienie się jej piersiami czy ściskanie jej pośladków? Półśrodki były fajne gdy nie mieli czasu na okazywanie sobie uczuć. Dziś wyjątkowo go mieli i należało korzystać z każdej możliwej na to chwili, bo wiadomym było, że jak tylko smarkacze się obudzą, to do nocy nie będzie mowy o seksie. Natychmiast przekazał Lunę Elisie, gdy tylko ta usiadła i przygotowała się do karmienia. Zaraz jednak spojrzał na żonę, która zasugerowała mu coś, co dotarło do niego od razu po tym komunikacie. Czuć było pewien smrodek, zatem nastawił się już na przebieranie Luci i gdy dziewczyny zajmowały się garmażerią, Giotto wylądował w prawdziwym szambie: dosłownie. Najwidoczniej Nero musiała zjeść coś cięższego wczoraj, bo nie pamiętał, by Luca dał tak do pieca w ostatnim czasie. Istniało więc niebezpieczeństwo, że podobne niecne zapachy pojawią się po śniadaniu Luny, ta przecież też zapewne niedługo będzie musiała zostać przewinięta. To jednak zostawił dla swojej kochanej żony. Syn Fobosa pozbył się pampersa paląc go na proch w odpowiednim miejscu (ekologiczniej), następnie przeszedł do obmycia i wyczyszczenia swojego synka, który z racji tego, że najwidoczniej lubił różne ciecze na swojej skórze, był bardziej skory do współpracy, zastosował wszystkie niezbędne kosmetyki i inne specyfikamenty, które Elisa nauczyła go używać i już po kilku minutach Luca był czyściutki, pachnący i z nowiusim pampersem na dupie. Giotto wziął syna na ręce i po chwili położył go w łóżeczku. Nie miał zamiaru go jednak zostawiać, bo zaraz zajął się zwracaniem na siebie uwagi malucha i zabawieniem go. Podawał mu różne grzechotki, mówił do niego, uśmiechał się, dotykał go raz po raz i tak mijały mu kolejne chwile, póki Luna się nie najadła porządnie. Przechwycił zatem córeczkę, której teraz musiało się odbić i dlatego położył wcześniej ręcznik na swoje ramię, a Luca znalazł się w ramionach matki, bo teraz przyszła jego kolej na śniadanie. Uniósł lekko brwi zdziwiony, kiedy usłyszał beknięcie córki. - Co ty wczoraj żarłaś? - spytał Elisę, bo najpierw ta kupa, a teraz takie beknięcie? - Chcesz, żeby były grube i zostały lewakami? - spojrzał niby z wyrzutem i pretensja na ukochaną, by zaraz nieznacznie ruszyć kącikiem ust, co miało zasugerować żart. Luna i Luca Nero po stronie lewicy... oboje by się chyba powiesili, gdyby ponieśli taką porażkę rodzicielską.
Elisa Nero
Re: Mieszkanie 1 - Elisa i Giotto Nero Pią 18 Mar 2022, 18:24
Elisa bardziej obstawiała pampers pełen siuśków, ale gdy tylko go otworzył i do niej dotarł ten niezbyt przyjemny zapaszek. Poruszyła nawet kilkukrotnie nosem, ale skupiła się na karmieniu córki. Włoszka jednak nie kojarzyła, by jadła wczorajszego dnia coś strasznego, ale z drugiej strony w ogóle nie mogła sobie przypomnieć, co takiego w siebie wpakowała. Nero jednak kątem oka obserwowała, jak sprawnie sobie radzi jej mąż z synem, który w dodatku ku zaskoczeniu całego świata, lubił być przewijany. Ewenement, co tylko potwierdzało to, że Luna nienawidziła zmian pampersa, więc ją czeka trudniejsza droga. Była jednak nadzieja, bo Giotto od razu podał jej syna, a przechwycił córę. Elisa przyssała chłopaka do drugiego cyca, by nie chodziła z takimi o kilka rozmiarów różnicy pomiędzy. Luca jednak wydawał się nie być aż tak głodny jak siostra, jednak coś tam ciumkał. Elisa spojrzała z wyrzutem na męża, nie bardzo rozumiejąc o co mu chodzi. Zaraz jednak się cicho zaśmiała, na co zaprotestował Luca, bo przecież ruszyła przy tym lekko cyckiem. - Nie pamiętam szczerze mówiąc. A ty nie pamiętasz co jedliśmy? - spytała, bo naprawdę nic nie kojarzyła. Syn jednak zaraz zamiast jeść, zaczął się bawić piersią, na co ona sama zaczęła protestować i zabrała mu tą zabawkę. Wstała z nim, by i jemu się odbiło, na co trochę poczekali z racji tego, że chłopiec niewiele właściwie zjadł. - Spacer? - zaproponowała, bo pogoda dopisywała, a ruch zawsze jest dobry. Jak nie dla nich, to dla dzieci, choć te niewiele właściwie mogły z perspektywy leżenia w wózku.
Giotto Nero
Re: Mieszkanie 1 - Elisa i Giotto Nero Pon 21 Mar 2022, 11:17
Giotto zajął się swoimi dziećmi po kolei i tak jak Luca był skory do współpracy, tak Luna wyraźnie dawała znać, że charakterek ma po mamusi i będzie jak ona chce: czyli najlepiej z dupą na wierzchu bez pampersa. Na to jednak ojciec zgodzić się nie mógł, bo jeszcze tego brakowało, by dzieci przejawiały ekshibicjonistyczne zachowania w obozie pełnym popaprańców. Zatem po chwilowych wojażach z własną córką w końcu udało się jej założyć pieluszkę, a następnie udobruchać ją kołysaniem, co niemal natychmiastowo ją uspokoiło. Szkoda, że to działało tak rzadko... - Ja dojadłem gulasz z przedwczoraj, ty chyba jakąś sałatkę jadłaś... - on też miał pustkę w głowie, bo nie pamiętał, co Elisa jadła wczoraj na kolację. Kiedy Nero wstała z Lucą, Giotto przez chwilę patrzył na swoją ukochaną oraz na synka, po czym bez pytania o zgodę żony, przechwycił malucha, biorąc go na drugie ramię. To już był taki jego rytuał, że po posiłku zazwyczaj Elisa się ogarniała i odpoczywała, a on brał bliźnięta na ręce i chwilę je zabawiał, nim ukochana nie odzyskała sił po przekazaniu pociechom pokarmu. - Muszę zdać raport z patrolu - powiedział spokojnie, jak to on, choć wcale mu się nie uśmiechała ta biurokracja, zwłaszcza wobec tego, że warta była spokojna. - Możemy więc iść na spacer o 13, dołączę do ciebie w parku, a potem zjemy coś w kantynie? - zaproponował, bo ta wersja wydawała mu się być najlepsza. Elisa poradzi sobie przez te kilka godzin bez niego w domu, była przecież cudowną matką (wbrew opiniom co po niektórych osób mówiących na alkohol "drynk"), a on załatwi wszystko co trzeba, by mieć wolne popołudnie oraz wieczór. - Chcesz? - spytał, nie wiedząc, czy ma odkładać dzieci do kołysek czy też Nero chce je trochę sama teraz potrzymać. I w zależności od tego co żona odpowiedziała, zrobił to. Zaraz usiadł obok niej na sofie i spojrzał na zegarek na nadgarstku. - Mam jeszcze chwilę, więc może mnie wymasujesz? - spytał jak gdyby to nie on obudził ją dzisiaj swoim wzwodem po ciężkiej nocy. To bardziej jej należał się taki relaks, ale no... mówimy o Giotto. On raczej nie przejmował się takimi konwenansami, a z masażu zawsze fajnie było skorzystać. Tym bardziej, że pani Nero często dodawała do masażu coś ekstra, chcąc pokazać jak bardzo kocha i pragnie swojego męża. Nie żeby nastawiał się na niewiadomo co, ale taki lodzik przed wyjściem był jak najbardziej wskazany i chyba to była myśl przewodnia masażu.
Elisa zastanowiła się nad odpowiedzią męża próbując przywołać porę kolacji w dniu wczorajszym. I faktycznie, w końcu ją olśniło, że jadła najprostszą sałatkę bez jakiś udziwnień. Nie rozumiała więc, skąd te rewolucje u dzieci. A może to ten słoiczek z deserkiem, który dostały bliźniaki popołudniu? Coś na pewno im zaszkodziło, ale ciężko było w tym wszystkim znaleźć konkretnego winnego. - Nie wiem co im tak zaszkodziło - podsumowała głośno swoje myśli i wzruszyła ramionami, bo co oni mogli? Co najwyżej liczyć na to, że na porannej kupie się skończyło i następne będą już normalne. Włoszka standardowo oddała syna w ręce Gio, a sama otarła piersi z mleka i schowała cycki. Poprawiła również koszulkę i była gotowa do przejęcia dzieci. Dlatego kiedy brunet spytał czy chce je wziąć, skinęła tylko głową i wyciągnęła nieco ręce, by ułatwić mu przekazanie bobasów. - Możemy tak zrobić- zgodziła się nie dodając, by śpieszył się z tym raportem, bo przecież Giotto raczej nie słynął z wodolejstwa. Usiadła w międzyczasie na sofie w salonie, do którego zresztą przeszli, jak tylko przejęła dzieci. Nie spodziewała się jednak tego, co chwilę później padło, więc spojrzała na męża jak na całkowicie niepoważnego człowieka. Miała dwójkę małych dzieci na piersi, nie dał jej się wyspać, a on chce być masowany? Teraz? Nie skomentowała tego jednak w inny sposób, bo sama jej mimika powinna dać mu do zrozumienia, co myśli o tym pytaniu. Chcąc nie chcąc, Giotto wyszedł zdać raport bez masażu, a tuż po nim Elisa zaczęła szykować się z dziećmi na spacer. I na ten faktycznie wyszli kilka minut później.
Dziś to Elisa miała poranek i sporą część dnia spędzić z dziećmi, bo Giotto został zobligowany nie tylko do przeprowadzenia porannego patrolu, ale również do kilku innych zadań, które wyznaczył mu sam generał. Ostatecznie więc zamiast zjawić się w mieszkaniu bezpośrednio po zrobieniu rekonesansu w terenie, musiał zahaczyć jeszcze o kilka miejsc i tym samym w domu był dopiero o godzinie 16:40. Wszedł po cichu, nie wiedząc czy dzieci śpią bądź są po prostu grzeczne z racji braku żadnych wrzasków dochodzących z mieszkania, toteż zastosował taki środek zapobiegawczy. Ściągnął buty i zrzucił z siebie lekką zbroję, po którą ma wieczorem wstąpić jeden z satyrów i wypucować mu ją. Już w korytarzu zaczął się rozbierać, toteż niemal od połowy swojej drogi paradował jedynie w samych bokserkach. Nie dostrzegając żony w salonie, od razu zawędrował do pokoju dziecięcego, w którym zastał całą swoją rodzinkę. Widok był rozczulający, bo synek leżał sobie w łóżeczku i coś się kręcił, a córkeczka tuliła się do siedzącej na krześle mamy, bawiąc się przy okazji jej włosami - córeczka tatusia, widać od razu. Przechylił głowę lekko w bok i oparł ją o framugę. - Grzeczne te nasze dzieci - rzucił cicho. - Zupełnie niepodobne do nas - dodał zaraz po tym, próbując zażartować, aczkolwiek przy jego neutralnym tonie nie brzmiało to zbyt zabawnie. Dostrzegł wzrok żony na swoim ciele, bo choć bardzo często paradował bez koszulki, tak nie zawsze wyrażała swój zachwyt w taki sposób jak teraz. Najwidoczniej była już poniekąd przyzwyczajona do męża atlety. - Idę pod prysznic, przygotuj mi obiad - nie był to rozkaz, a raczej "prośba w stylu Gio" czyli neutralny ton i pewność, że tak właśnie się stanie. Był trochę zmęczony oraz głodny, dlatego też nie miał ochoty na żadne dyskusje w tym momencie, musiał przez moment odsapnąć. Żałował co prawda, że żona nie może wziąć prysznica z nim, ale całkowicie to rozumiał, mieli przecież dwójkę niemowlaków w pomieszczeniu nieopodal. Na wszelki wypadek jednak się nie zamykał, by w razie potrzeby Elisa mogła wejść do niego i wziąć coś z łazienki, ewentualnie wejść do niego do kabiny, jeśli była taka szansa. Tego co prawda kompletnie się nie spodziewał, ale Nero była tak zaradną matką, że mogła coś wymyślić, by odbyli wspólnie rytuał ogarniania się po pracy, co przed rodzicielstwem zdarzało im się niemal zawsze. Wszedł do kabiny, odkręcił wodę i od razu zaczął z siebie spłukiwać wszystkie brudy.
Dziś zamiast pracy, Elisa miała można by rzec "home office", z którego była tak szczęśliwa jak nigdy. Uwielbiała spędzać czas z dziećmi i chociaż jak każdy potrzebowała czasem odetchnąć, tak dzisiaj była wdzięczna, że zadania zostały przydzielone właśnie Giotto. Sam generał wiedział, że wiąże się to z brakiem jej w szpitalu, ale przecież zawsze była pod telefonem, gdyby coś się paliło. Bliźniaki od rana zdawały się mieć równie dobry humor, co ich mama. Bez problemów zaliczyły też pierwszą drzemkę, a gdy Włoch wszedł do mieszkania, Elisa właśnie siedziała w fotelu z córką, która zdawała się być zafascynowana jej włosami. Opowiadała jej i synkowi zresztą też w rodzimym języku o ich życiu, pracy i pochodzeniu - zarówno tym z ziemi, jak i tym z krwi. Była na tyle skupiona na Lunie, że dopiero słowa męża sprawiły, że zdała sobie sprawę z jego obecności. Uśmiechnęła się jednym kącikiem ust na jego żart, jednak gdy przyjrzała mu się uważniej, nie umiała się nie skupić na odsłoniętym ciele. Pociągał ją i to bardzo, o czym doskonale zdawał sobie sprawę i blizny niczego nie zmieniały. Ba, może to było dziwne, ale tak jak mu powiedziała nad wodospadem lata świetlne temu, podobały jej się one. Ona sama miała przecież tendencję do odsłaniania swojej przy byle okazji. Nie skomentowała prośby Gio, którą wiele innych osób zakwalifikowałoby jako polecenie. Znała jednak swojego ukochanego na tyle, by wiedzieć jak to traktować. Prawdę mówiąc, trochę się jej nie chciało, ale rozumiała jego potrzebę. Zabrała obydwa swoje szkraby pod pachę i poszła do kuchni. Luca chwilę później znalazł się w zlewie pełnym ciepłej wody oczywiście w specjalnym zabezpieczeniu. Jego siostra natomiast półleżąco obserwowała świat z siedziska postawionego na blacie nieopodal swojego brata. Brunetka upewniając się, że dzieci są bezpieczne, zaczęła odgrzewać obiad dla ich ojca. Nie przestawała jednak ględzić, tym razem właśnie o Giotto i o najlepszej na świecie, włoskiej kuchni rzecz jasna. Kto nie uwielbiał makaronów?
Home office Elisy był dobrym pomysłem, bo dzięki temu nie stresowała się aż tak mocno w pracy i nie tęskniła za dziećmi, które od dnia urodzenia były jej oczkiem w głowie. Czasami Nero zastanawiał się, czy jej reakcje w pracy nie były podyktowane wyłącznie tęsknotą, dlatego też warto było zrobić tego typu test i jak się okazało: wszystko się ułożyło po ich myśli. Córka Nyks była efektywna, w szpitalu zdawała się panować mniej nerwowa atmosfera, a Giotto mógł w końcu się rozruszać. Przez ostatnie miesiące jego aktywności obozowe ograniczały się tylko do podstawowych zadań, więc trochę tęsknił za adrenaliną. Dziś miał tego chociaż malutki zalążek i dzięki temu od razu miał lepsze samopoczucie. Jego prośba była taka jak zwykle, on już po prostu taki był i Elisa zdawała się z tym nie dyskutować. Znała go na tyle, by odbierać wszystko to co mówi i robi w odpowiedni sposób, zatem zamiast burknąć na niego, że nie zwraca się do niej czule podczas prośby, zrobiła co trzeba i zajęła się obiadem. To właśnie wyróżniało Elisę spośród innych ludzi w obozie: nie wymagała od Giotto bycia kimś, kim nigdy nie był. Pogodziła się z jego charakterem i co dostała w zamian? Męża, dwójkę cudownych dzieci i bezwarunkowe oddanie. Syn Fobosa ogarnął się pod prysznicem, odsapnął i po wyjściu z kabiny wytarł się ręcznikiem. Następnie użył antyperspirantu i wyszedł z łazienki nago, nie przejmując się tym, że tak nie wypadało. Był u siebie w domu, mógł robić co chciał. Wyciągnął z szafy jakieś lżejsze ubrania, wskoczył więc w dresy i koszulkę, po czym przywędrował do kuchni przywitać się ze swoimi dziećmi. Od razu wziął Lunę na ręce, widząc jak Luca bawi się w najlepsze w zlewie. Pogładził córkę po plecach i dostrzegając jej chęć do zabawy jego zarostem, pozwolił jej dotykać jego twarzy, przez co czasem musiał przekręcić głowę z racji tego, że zasłaniała mu usta, albo wkładała paluchy do oczu czy nosa. Taki to już urok zabawiania dzieci. - Raczej cię nie słucha - rzucił spokojnie, widząc jak Luca zajmuje się wodą i pluskaniem podczas tych wszystkich opowieści Elisy. Miło jednak było posłuchać, jak Nero opowiada o swoim mężu dzieciom i jakie zdanie ma o nim. Co prawda nie dał po sobie tego poznać w żaden sposób, ale zrobiło mu się cieplej na sercu, gdy żona raz jeszcze otwarcie powiedziała o tym, jak bardzo go kocha, szanuje i docenia. Rzadko która chwaliłaby kogoś takiego jak syn Fobosa. - Wyglądasz seksownie w tym fartuszku - kącik ust drgnął mu w zadowoleniu i od razu wolną ręką pogładził żonę po pośladku. Jasna sprawa, że wolał ją całkowicie nago, ale prawdę powiedziawszy, Elisa pociągała go w każdej kreacji, więc nieważne czy odjebała się jak stróż w boże ciało czy siedziała w dresie, zawsze był gotów ją zaliczyć i napawać się widokiem jej idealnego ciała. - Następnym razem możesz założyć tylko to - zasugerował bez żadnych emocji, co było równoznaczne z jednym: mówił poważnie. Zaraz po tym obrócił się w kierunku synka i nachylił się, by pocałować go w główkę, na co ten zaczął od razu gaworzyć. - Plinowałeś mamy? Bardzo dobrze - przytaknął, jak gdyby naprawdę treść przekazana przez Lucę znaczyła właśnie to. - Siostra była grzeczna? No proszę... - spojrzał podejrzliwie na Lunę, która straciła zainteresowanie jego twarzą i rozglądała się po pomieszczeniu. Parsknął rozbawiony i pocałował córkę w skroń. - Co chcesz robić, córcia? - spytał, ale odpowiedzi nie otrzymał. Wszystko rzecz jasna mówił po włosku, biorąc przykład ze swojej żony, która wcześniej opowiadała dzieciom historie właśnie w tym języku. - Pobawię się z nią na kanapie - rzucił i udał się w kierunku sofy, by położyć się na niej, a następnie ułożyć córeczkę na swoim brzuchu. Ta usiadła i zaczęła coś tam robić, a on po prostu patrzył na nią, co jakiś czas brał ją na ręce i podrzucał, przybliżał do siebie i całował po całym ciele lub łaskotał Lunę, na co ta reagowała szczerym śmiechem, jak to dziecko.
Elisa Nero
Re: Mieszkanie 1 - Elisa i Giotto Nero Pon 16 Maj 2022, 21:05
Coś, co początkowo wydawało jej się absurdem, to po czasie okazało się wspaniałym rozwiązaniem. Kąpiel w dużym zlewie zamiast dźwigania wanienek to naprawdę genialny pomysł. Dzieci miały niezły fun - choć miała wrażenie, że Luca zdecydowanie bardziej kocha wodę - a ona mogła w spokoju przyrządzić posiłek, mieć ich na oku i jeszcze z nimi rozmawiać. A to było niezwykle dla niej istotne, by ich relacja była od początku bardzo bliska. Czy bała się, że dzieci wdadzą się w Fobosa i się zdystansują za kilka lat? Być może, stąd też chciała zbudować naprawdę niezniszczalną relację. Z drugiej strony obserwując bliźniaki miała już swoje typy, kto dostanie jakie moce, bo ich charakter nieco się już różnił od siebie. Ale tego tak naprawdę dowiedzą się dopiero, przy wybudzaniu potencjału. - Mamy by nie słuchał? No co ty - zażartowała posyłając synowi głupią, niezadowoloną minkę, by zaraz się rozpogodzić. Ba, podeszła nawet i cmoknęła go w główkę, by miał pewność, że madre nie jest zła. Tuż po tym wróciła do garów. - Mam na sobie jedynie krótką bluzę, jeszcze ci mało? - zażartowała, ale prawda była taka, że przecież tyłek miała na wierzchu, co zaraz zresztą Włoch wykorzystał gładząc ją w tym miejscu. Skupiła się zaraz na podgrzewanym posiłku, co chwilę jednak rzucając krótkie spojrzenia pełne rozbawienia, gdy Gio wszedł w dyskusje ze swoimi dziećmi. Nie zareagowała na to, że idą po chwili na kanapę. Jedynie uśmiechała się pod nosem, gdy słyszała ten autentyczny, radosny śmiech Luny. Nałożyła porcję na duży talerz, ale też na mały, przecinając makaron na mniejsze kawałki. Dzieci zaraz i tak będą się dopominać zainteresowane ojca talerzem, więc lepiej na to się przygotować. - No, wychodzimy - rzuciła do syna wyciągając go i od razu zawijając w puchaty, ciepły ręczniczek. Tak przeszli na kanapę, gdzie Luka szybko wskoczył w ubranka, a Nero przekazała chłopca ojcu. Sama poszła po talerze i sztućce, które chwilę później znalazły się już na stole przed kanapą. Sama też na niej zasiadła i jeśli mąż tego chciał, przejęła dzieci, by mógł w spokoju jeść. Była ciekawa, kiedy zaczną się dopominać, by dać im spróbować.
Giotto Nero
Re: Mieszkanie 1 - Elisa i Giotto Nero Wto 17 Maj 2022, 15:40
Na pewno tego typu kąpiel miała swoje uzasadnienia praktyczne, ale sam Giotto raczej tego nie praktykował zajmując się familią, bo z reguły nie zajmował się garami czy obiadami. Nie nadawał się do prac domowych, toteż raczej się nie przemęczał w tej kwestii, w końcu czasem nawet mieli od tego ludzi (czy magiczne stwory), które mogły to zrobić za nich. Życie herosa miało swoje plusy i takowe usługi były jednym z nich. Elisa jednak lubiła od czasu do czasu pożyć "normalnie", toteż mając trochę wolnego czasu, zachowywała się tak, jak prawdziwa pani domu. Spojrzał na nią z pewnością siebie wypisaną na twarzy. - O jedną krótką bluzę za dużo - poprawił ją, bo Giotto ubóstwiał ciało swojej żony i korzystał z każdej możliwej sposobności, by jej o tym przypomnieć. Nie mówiąc już o tym, że wielokrotnie nawet zachęcał ją do tego, by chodziła naga po mieszkaniu zarówno wcześniej, jak i teraz. Tym bardziej było to wskazane, bo dzieci póki co nie były jeszcze aż tak świadome, żeby pamiętać widok nagiej matki, toteż to mogły być ich ostatnie miesiące, kiedy córka Nyks mogła sobie na to pozwolić. Oj tęsknić będzie za tym widokiem, bo przecież noce czy chwile dla siebie nie będą aż tak częste w ich wypadku, kiedy bąbelki trochę urosną. Nero zabawiał córkę, czy może raczej leżał opierdalając się na kanapie, podczas gdy Luna sama znajdowała sobie zajęcie wędrując po jego klatce piersiowej i brzuchu. Czasami tylko asekurował ją ręką, by zaraz młoda nie wpadła na pomysł zrobienia salta w przód prosto na stolik kawowy. Ta jednak miała zabawę głównie z dotykania materiału sofy oraz bawienia się zarostem ojca od czasu do czasu. Swoją drogą, syn Fobosa zauważył już jakiś czas temu, że córka uwielbia jego brodę i wąsy, podczas gdy syn jakoś za nimi nie przepada. A przynajmniej na to wskazywały pewne reakcje jego dzieci. Zaraz podniósł się do siadu i jedną ręką objął Lunę, a drugą Lucę, kiedy to żona w końcu skończyła ogarniać wszystkie rzeczy i przyszła do salonu. Giotto pokołysał trochę dzieci w rękach, kiedy te sobie gaworzyły coś, aż wróciła do nich Włoszka i przejęła od niego bliźnięta. On w tym czasie zabrał się za posiłek i szło mu dość sprawnie z racji wprawy w szybkim konsumowaniu jedzenia, ale zaraz dostrzegł, że i syn i córka mają ochotę na jego obiad. Nero spojrzał zatem na swoją ukochaną. - Dać im? - on się nie znał na tym, co może dawać dzieciom do jedzenia i wszystko konsultował z Elisą, choć duże znaczenie miało też to, że matka chciała mieć wpływ na wszystko, co dzieje się z jej dziećmi, toteż nierozważnie byłoby jej o to nie spytać. Nie żeby Giotto bał się swojej żony, bo on nie bał się nikogo ani niczego, ale jednak respekt przed nią jakiś czuł. Tym bardziej, jeśli chodziło o jej ukochane skarby. Jeśli żona się zgodziła, Giotto zaraz dał po malutkiej porcji obiadu Lunie i Luce. Jeśli się nie zgodziła, to jadł dalej z przepraszającym wzrokiem skierowanym w kierunku swoich dzieci mówiącym: "kocham was, maluchy, ale lepiej żebyście nie zjadły, niż żebyście wychowywały się bez ojca", bo przecież Elisa by go zatłukła, gdyby zrobił coś wbrew niej.
Elisa Nero
Re: Mieszkanie 1 - Elisa i Giotto Nero Wto 31 Maj 2022, 19:46
Zaśmiała się cicho na komentarz męża, ale prawda była taka, że Elisa nie czuła się komfortowo chodząc nago. Przede wszystkim dlatego, że mieli duże okna wychodzące na obóz i herosów z wyczulonymi zmysłami. Po drugie od jakiegoś czasu - dzieci i choć zdawała sobie sprawę, że nic nie będą pamiętać, to i tak jakiś opór miała. No i trzecia sprawa, było to zwyczajnie niewygodne, odkąd jej piersi znacznie urosły, by pomieścić ciężki pokarm. Luna była zdecydowaną córeczką tatusia już teraz, ale Elisie to nie przeszkadzało. Ona miała za to swojego synusia mamusi, więc każdy był szczęśliwy. Oczywiście oboje kochali swoje dzieci równie mocno, ale fakt faktem zaczynały u nich wychodzić te stereotypowe preferencje dzieci. Włoszka ułożyła się wygodnie z dziećmi, jednak te szybko przerzuciły zainteresowanie na to, co tatuś pakuje sobie do ust. Obserwowała je z niemałym rozbawieniem, gdy rozdziawiały buzię licząc, że coś im skapnie, ale w końcu nawet ojciec się zlitował. Wskazała brodą na drugi talerz na stole, z pocietym makaronem, coby bliźniaki się nie podławiły. - Tylko zrób to sprytnie, bo inny talerz, to inne danie dla nich - dodała próbując skupić uwagę szkrabów na sobie, żeby mąż mógł chwilowo dokonać podmianki. Nero obserwowała więc reakcje dzieci na dość częste i klasyczne danie w ich kuchni. Na całe szczęście chyba obojgu posmakowało, bo zaraz Luca wyciągnął szyję i rozdziawił buzię czekając na kolejną porcję, a Luna po prostu wystawiła ręce domagając się chyba całego talerza. Elisa tylko na to wzruszyła ramionami, bo co się takiego stanie? Najwyżej ubrania i kanapa do prania,a dzieci do mycia. Wszystko więc zależało od mężczyzny czy chce ich ładnie karmić czy dać im spróbować samodzielnego posiłku.
Te duże okna bardzo mu doskwierały, bo właśnie one były głównym powodem, dla którego Elisa nie paradowała w mieszkaniu całkiem naga, a co jej mężowi z pewnością byłoby na rękę. Poniekąd przywykł już do tego, dlatego też nie zwracał na to aż tak mocno uwagi, ale jak można było wywnioskować po jego odpowiedziach, ten temat cały czas gdzieś się tam przewijał i Nero nie szczędził pochwał swojej żonie, która miała idealne ciało i to pomimo urodzenia dwójki dzieci na raz. Pokiwał głową zgadzając się z ukochaną i gdy ta na moment zajęła bliźnięta, on od razu podmienił talerz. Dodatkowo uwiarygodnił małą manipulację tym, że poczęstował się porcją przygotowaną dla maluchów. Luna i Luca rzecz jasna łyknęli to jak młode pelikany, więc od razu zaczęli się domagać żarcia i syn Fobosa po kolei karmił raz jedno, raz drugie swoje dziecko. Tak jak synek trzymał fason i korzystał z profitów bycia maluchem, tak córeczka była w gorącej wodzie kąpana i domagała się od razu całego talerza. Mając jednak do dyspozycji wyłącznie jedną porcję wspólną dla swojego potomstwa, Giotto zdecydował się na dalsze karmienie obojga, nie dając Lunie szans na to, by zaczęła się bawić jedzeniem i brudzić wszystko wokół. Na szczęście dziewczynka nie była jakaś mocno niecierpliwa i tylko czasem jęknęła coś pod nosem, próbując wymusić na ojcu danie jej tego, czego w tym momencie pragnęła. Ten jednak niewzruszony karmił raz Lunę, raz Lucę i tak porcja zeszła bardzo szybko. Jak widać obojgu spaghetti podeszło, co było chyba ostatecznym potwierdzeniem ich włoskich korzeni. Ojciec pokazał swoim dzieciom pusty talerz i wzruszył ramionami. - Nie ma. Zjedliście wszystko - przez niedługą chwilę dzieci patrzyły na niego z konsternacją, zdziwieniem, nadzieją, a jednocześnie zawodem w oczach, by zaraz zapomnieć o tym wszystkim i wrócić do kręcenia się wokół celem poznania otaczającego ich świata, wszak cały czas uczyli się czegoś. Giotto wyniósł talerze i w drodze do kuchni dokończył swoją porcję, by następnie namoczyć naczynia i włożyć je do zmywarki. Tak oto nie musieli martwić się o to, że coś pozostanie brudnego. Wrócił do rodziny już po kilku chwilach i od razu usiadł obok Elisy trzymającej bliźnięta na kolanach. Objął żonę ręką i zachęcił do tego, by ta oparła się o niego oraz ewentualnie posadziła mu jednego z bobasów na kolana. - Mówiłem, że będą szaleć za twoim spaghetti - rzucił, wspominając jedną z rozmów z przeszłości, kiedy to Elisa miała wahania nastroju i niemal nie popłakała się na samą myśl o tym, że dzieci mogłyby nie lubić jednego z jej ulubionych, a zarazem popisowych dań. Jak widać, rzeczywistość była zupełnie inna, Luna i Luca ubóstwiały wiele rzeczy, które przygotowywała im ich matka. Najlepszym dowodem na to były puste talerze czy miseczki, co nie zawsze miało z kolei miejsce przy przygotowywaniu posiłków ze słoiczków.
Elisa Nero
Re: Mieszkanie 1 - Elisa i Giotto Nero Sob 04 Cze 2022, 16:12
Dzieci wydawały się być zachwycone jedzeniem, co było rzecz jasna miodem na jej serce. Nie żeby wątpiła w ich korzenie, ale jednak nigdy nie wiadomo co z tego wyjdzie. A jakby mieli jakieś popierdolone kubki smakowe po boskich dziadkach? To dopiero by było, a Elisa z całą pewnością by długi czas nie mogła tego przeboleć. Na szczęście na nic takiego się nie zapowiadało an tym etapie przynajmniej. Obserwowała z małym rozbawieniem dzieci, gdy ojciec pokazał im pusty talerz. Wydawały się autentycznie zawiedzione i wcale by się nie zdziwiła, gdyby domagały się więcej. Na szczęście nic takiego nie nastąpiło, a te po chwili zajęły się sobą i poznawaniem wnętrz ich domu. A raczej kanapy i tego, co ją otaczało. nero jednak pilnowała, by dzieci nie zrobiły sobie jakiejkolwiek krzywdy. Oparła się o męża, gdy ten tylko wrócił, nie oddając mu jednak ani córki, ani syna. Zaśmiała się cicho na jego słowa, przypominając sobie histerię jaką urządziła z tego powodu w ciąży. Kto by pomyślał, że ta burza hormonów może być tak absurdalna. - Mówiłeś - zaśmiała się, jednak zaraz przestała, bo Luca postanowił złapać w palce jej dolną wargę i zajrzeć jej do buzi. Nie ruszała się więc przez kilka sekund, póki trwało zainteresowanie, a potem nieco bardziej się położyła na ramieniu Gio, co od razu postanowiła wykorzystać Luna. Ta ruszyła w swą podróż przez brzuch mamy, twarz i całą głowę, by położyć się na torsie taty i zacząć ponownie bawić się jego zarostem. Luca za to zaczął bawić się włosami mamy, by w pewnym momencie powiedzieć coś sensownego poza losowymi sylabami. - Ma-ma - Elisa zrobiła wielkie oczy i od razu zaczęła przytulać synka. - Tak, to twoja mama - brzęczała do chłopca tuląc go i całując. Luna postanowiła nie być gorsza, więc pół minuty później mogli usłyszeć jej pierwsze słowo. "Ta-ta" wybrzmiało z ust córki, na co Włoszka zareagowała serdecznym uśmiechem. Nie była pewna czy byli świadkami wojny dzieci na lepszego rodzica, ale właśnie usłyszeli pierwsze słowa ich dzieci.
Nero nie przywiązywał większej wagi do tego, czy jego dzieci pokochają włoską kulturę (w tym kuchnię), bo tak na dobrą sprawę nie utożsamiał się jakoś bardzo mocno z ojczyzną. Jasne, że mówił po włosku i nie miał problemu z różnymi typowo włoskimi rytuałami w ich domu, ale przez lata spędzone w obozie stał się bardziej kosmopolityczny, niż mogłoby się wydawać. Wiedział jednak, że Elisa faworyzuje ich kraj i jest dumna z bycia Włoszką, dlatego też przystawał na wszystkie wewnątrzwłoskie propozycje w ich domu, bo jego to ani nie grzało, ani nie ziębiło, a skoro żona miała się czuć z tym bardziej komfortowo, to dlaczego by nie krzewić tej miłości do Italii nawet wsród dzieci? Siedział w ciszy na sofie, mając całą swoją rodzinkę pod ręką i w tym momencie nie było mu potrzebne nic więcej do bycia szczęśliwym. Oczywiście nie dał po sobie tego poznać jak to on, ale pod tą kamienną twarzą kryło się naprawdę wiele emocji i gdyby tak teraz przeszło obok niego jakieś dziecko Afrodyty, z pewnością cofnęłoby się i oglądałoby go z niedowierzaniem, bo przecież syn Fobosa nigdy czegoś takiego nie pokazywał. Spojrzał kątem oka tylko na dzieci, które zajęły się poznawaniem części ciała swoich rodziców: Luna bawiła się jego zarostem, Luca z kolei bawił się włosami Elisy, co było naprawdę rozczulające, bo przecież on sam wielokrotnie to robił. Jak widać jedno dziecko odziedziczyło jego włosowe preferencje. Uniósł lekko brew nim otworzył oczy, by następnie spojrzeć na swojego synka, który właśnie po serii niezrozumiałych słów w swoim własnym języku, odezwał się w dość uniwersalny sposób, nazywając Elisę "mamą". Pogładził tylko dłonią najpierw Lucę, a później Lunę, która dalej bawiła się jego zarostem. Wtem nagle usłyszał jak córka powiedziała "tata", co było dla niego bardzo zrozumiałe, a kiedy w dodatku na nią spojrzał z zaskoczeniem, ta patrzyła na ojca z bliżej nieokreślonymi uczuciami wypisanymi na twarzy. Mężczyzna przekręcił głowę i spojrzał na żonę. - Jaka była na to szansa? - spytał, bo to było dość niezwykłe, przynajmniej w jego mniemaniu. Nie dość, że oboje dzieci powiedziało swoje pierwsze słowo tego samego dnia, to jeszcze były to nazwy ich roli jako rodziców. - Córeczka tatusia, co? - odezwał się do swojej pierworodnej, podnosząc ją jedną ręką w górę i delikatnie nią potrząsając, co ewidentnie spodobało się małej, bo ta zaczęła śmiać się swoim naturalnym, dziecięcym śmiechem. Miód na jego serce i uszy, dlatego robił to jeszcze przez kilka chwil, by zaraz posadzić Lunę z powrotem na swojej klatce piersiowej. - Wytrzymasz, jak wda się we mnie? - spytał poważnie, spoglądając na żonę. Co prawda jeszcze za wcześnie było, by wnioskować jakie będą w przyszłości ich dzieci, bo przecież może się wydarzyć szereg sytuacji losowych, które zdefiniują ich osobowości, ale już od wczesnych miesięcy było widać, że Luna lgnie bardziej do ojca i jest tak jakby "twardsza" od swojego brata. Stąd takie wnioski.
Elisa Nero
Re: Mieszkanie 1 - Elisa i Giotto Nero Nie 03 Lip 2022, 19:26
Kiedy tak Luca bawił się jej włosami, ona zastanawiała się kiedy jest dobra pora na zabranie dzieci do Włoch i rodzinnego miasta rodziców. Z drugiej strony czy aby na pewno chciała ich tam zabierać? Jej własna niechęć to jedno, ale nie chciała, by jakimś cudem jej ojciec na nich wpadł i dowiedział się o wnukach. Jak to jest, że złego diabli nie biorą? Żałowała też, że nie wygarnęła tego Nyks, że pozwalała na to wszystko i chujowa jest z niej matka. - Niewielka - zresztą to też za dużo powiedziane, bo o ile rywalizacja rodzeństwa potrafi pchać rozwój znacznie szybciej, tak nie sądziła, by odbywało się to już na tym etapie. Chociaż co ona tam wie? Przecież wciąż się trąbiło o tym, że dzieci rozumieją znacznie więcej, niż dorosłym się wydaje. Uśmiechnęła się szerzej zarówno na komentarz męża, jak i na późniejsze atrakcje, które Lunie najwyraźniej bardzo się spodobały. Zerknęła na synka i nawet próbowała go podnieść, ale kiedy zacisnął piąstki na jej koszulce, zrozumiała jasno komunikat i zamiast posyłać chłopca w górę, przytuliła i ucałowała w główkę. Spojrzała zaraz zaskoczona na Giotto, gdy ten zadał jej pytanie. - Skoro ciebie pokochałam, to jak myślisz? - uśmiechnęła się ciepło do męża, bo o ile dzieciom byłoby nieco łatwiej, gdyby mieli charakter po niej, tak ojciec jej dzieci nie jest przecież złym człowiekiem. Koniec końców nie było czego się obawiać. Myślami zaraz znowu odpłynęła do rodzinnej wycieczki po Włoszech i tym, że nie zabierze tam dzieci, póki jej ojciec żyje.
Giotto póki co nie myślał o żadnej wycieczce do Włoch, bo uważał, że dzieci były jeszcze za małe na tego typu atrakcje. W dalszym ciągu wyrabiały przecież swoją odporność i tak drastyczna zmiana klimatu mogłaby się źle odbić na ich zdrowiu, a tego przecież żaden ojciec nie chciał. Na razie zatem ich potencjalne wypady rodzinne ograniczał do okolicy lub zbliżonych klimatycznie i pogodowo miejsc, bo przecież w Stanach Zjednoczonych czy w Europie była tego cała masa, wystarczyło tylko wybrać odpowiedni portal i się tam udać. Uśmiechnął się kącikiem ust, kiedy Elisa potwierdziła jego przypuszczenia i spoglądał z zadowoleniem na swoje dzieci, które rozwijały się prawidłowo, a przede wszystkim kojarzyły coraz więcej rzeczy, dzięki czemu coraz łatwiej było się z nimi porozumiewać. Inną sprawą było to, że przez tak długie przebywanie z nimi w domu sam wiele się o nich nauczył i potrafił interpretować wiele rzeczy bez słów, bo przecież innej możliwości nie było: dzieci tylko gaworzyły, nie mówiły ani po angielsku ani po włosku. Skinął tylko głową na kolejną odpowiedź Nero, bo przekonała go zarówno treścią, jak i tym ciepłym uśmiechem, którym go obdarowała. Z wdzięczności syn Fobosa cmoknął żonę w usta oznajmiając, że właśnie takiej odpowiedzi się spodziewał. Zaraz jednak spojrzał na nią kątem oka, czując jak narasta w niej jakieś dziwne poczucie strachu, które było związane z ich dziećmi. Jako potomek boga strachu, Nero bez problemu mógł odczytać jej obawy, która były dość silne, jak na zwykłą podróż do Włoch, o której kobieta właśnie myślała. Potrafiła jednak zamaskować prawdziwą istotę problemu tak, że nawet on nie był w stanie dowiedzieć się, iż chodziło tutaj o jej ojca. Mimo to, postanowił odnieść się do tematu. Podrapał córeczkę po pleckach i przesunął ją nieco niżej, by leżała też po części na jego brzuchu. - Nad czym myślisz? - spytał wprost, nie chcąc bawić się w żadne podchody. Nie zamierzał używać na niej swoich mocy, by dowiedzieć się prawdy, bo poza dyskomfortem mogłoby to wywołać w najgorszym wypadku nawet jakiś atak paniki czy ból, dlatego też nie można było ryzykować i musiał postawić na starą, dobrą szczerą rozmowę. - Czuję, że się czegoś boisz - dodał po chwili, by córka Nyks nie myślała, że ten fakt mu umknął. To, że nie mówił jej zbyt często o tym nie oznaczało braku działania jego pasywnych zdolności. Wielokrotnie wyczuwał jej strach i gdyby miał za każdym razem pytać się o co chodzi, zwariowaliby oboje, wszakże Elisa przez pierwsze kilka miesięcy bardzo się denerwowała w niemal wszystkich sprawach związanych z dziećmi.
Elisa Nero
Re: Mieszkanie 1 - Elisa i Giotto Nero Nie 10 Lip 2022, 21:27
Ona odporności raczej się nie obawiała, bo we Włoszech nie był przecież dramatycznie inny klimat tym bardziej, gdy wie się w jakim miesiącu pojechać. A oni o tym doskonale wiedzieli. Bardziej myślała o tym, że dzieci nic z takiego wyjazdu nie będą pamiętać, bo są zwyczajnie za małe. Z drugiej strony jak bardzo są urocze zdjęcia bobasów na wakacjach, gdy patrzą na coś zaskoczeni albo się czymś ekscytują? To zawsze pamiątka, choć niekoniecznie trip musiałby być do Włoch. Elisa sama siebie nie rozumiała, bo wiedziała, że gdyby chciała, złamałaby ojca w pół jednym gestem. Mogła bez problemu pozbyć się problemu, ale przez to, że ten problem nigdy nie wyszedł i nie był wyprowadzony przez psychologa, wciąż bała się tamtego człowieka, jakby zawsze miałaby przy nim być bezbronną ośmiolatką. Buziak był miłym gestem, na który uśmiechnęła się szeroko zadowolona. Przynajmniej do momentu, w którym nie pochłonęły ją myśli. Może i Giotto nie był tak przywiązany do ich ojczyzny, ale Elisa była prawdziwą Włoszką z krwi i kości, więc nic dziwnego, że tej ojczyzny brakowało jej w życiu. A jak na to niezwykle rzadko tam bywała. Czy to nie dziwne? Spojrzała zaskoczona na męża głównie przez fakt wyrwania z zamyślenia. Dopiero jego kolejne słowa ją ocuciły. Tak rzadko o tym mówili, że Nero wręcz zapomniała, że on takie rzeczy wyczuwa. Tylko czy powinna mu powiedzieć? Nie chciała go okłamywać do końca życia, ale też nie bardzo chciała na głos przyznawać co ją spotkało. Była przed czterdziestką, a jeszcze nigdy nie powiedziała tego na głos. Nie wiedziała czy potrafi. Nie wiedziała nawet zresztą czy Gio pamiętał jej ojca. Co prawda byli bezpośrednimi sąsiadami, ale mówimy o Giotto. No i wtedy jej ojciec był przecież chodzącym aniołem. Ile kolegów i koleżanek zazdrościło jej takiego ojca. Ciekawe czy gdyby znali dalszy ciąg, też by tak uważali. - Swojego ojca - przyznała po włosku bardzo cicho wiedząc jak to brzmi. Ona się bała staruszka? Zwykłego człowieka, który przecież ją kochał i wszyscy wokół o tym wiedzieli? Może o to też od początku chodziło? O iluzję. - Wykorzystywał mnie - dodała nieco enigmatycznie jeszcze ciszej. Brzmiało to lepiej od gwałcił. Może i wykorzystywaniem też było to, że jako dziecko robiła za praczke, sprzątaczkę i kucharkę, ale nie miałoby to znaczenia gdyby nie to, co działo się nocami. Czując napływające łzy skupiła wzrok na synku, którego zaczęła miarowo głaskać po plecach jakby to on potrzebował uspokojenia, a nie ona. Musiała się jednak czymś zająć, by nie musieć patrzeć na Giotto. Nie chciała widzieć jego obecnego wyrazu twarzy. Wściekłego, być może zawiedzionego, że nie powiedziała mu o tym szybciej. Może rozczarowanego tym, że nadal ktoś taki na nią działa paraliżująco. Cokolwiek się malowało na jego twarzy, lepiej tego nie widzieć.
Dzień był dość przyjemny, dlatego też rozmowa o Włoszech była czymś, co wydawało się być naturalne w ich wykonaniu. Giotto miał co prawda obawy względem tak wczesnej podróży z dziećmi, ale to przecież Elisa była tutaj od decydowania o wszystkim i skoro ona wydawała się być pewniejsza dotycząca takiej wycieczki, to on mógł podchodzić do tego nieco spokojniej. Ostatecznie jednak żadna konkretna propozycja nie padła, więc mogli się tylko zastanawiać cały czas nad tym, kiedy i czy w ogóle odwiedzą swoją ojczyznę, w której nie byli od blisko dwóch lat. Choć wyczuwał jej strach, to nie spodziewał się tego, co zaraz miało miejsce. Elisa pierwszy raz pękła w jego obecności, bo dotąd przecież nigdy nie rozmawiali o jej problemach w domu, choć coś tam Nero przeczuwał, że nie było tak kolorowo, jak mogło się wszystkim wydawać. Jemu co prawda Gatti nigdy nic nie zrobił, ale żona zbyt często reagowała strachem na rozmowę o nim (który on przecież mógł wyczuć) oraz za rzadko chciała się z nim widywać, jak na prezentowaną zażyłość relacji ze strony teścia. Z trudem ukrył więc zaskoczenie, kiedy matka jego dzieci uchyliła rąbka tajemnicy dotyczącej przeszłości. Powieka drgnęła mu delikatnie, kiedy usłyszał, że ukochana była wykorzystywana przez ojca. Choć mógł się spodziewać nieco lżejszej wersji, tak zinterpretował to od razu w ten najbardziej negatywny sposób, wszakże jej strach sugerował mu, że nie chodziło tu o zwykłe wysługiwanie się nią w stylu: przynieś, podaj, pozamiataj. Tylko fakt trzymania w tym momencie swojej rodziny przy sobie pozwolił mu zachować pozorny spokój i nie wybuchnąć, co w przypadku kogoś tak potężnego jak Nero mogłoby odbić się szerokim echem w całym obozie. Pierwszy raz od bardzo, bardzo dawna Giotto poczuł żywą nienawiść do kogoś i nie był spokojny. To się zdarzało bardzo rzadko i jeśli już, to zazwyczaj kierowało się w inną stronę, w stronę pozytywnych uczuć. Teraz jednak ledwo powstrzymywał się od tego, by nie ruszyć do Palermo tak jak teraz siedział. Postanowił więc dać ostatnią szansę panu Gatti. - Skrzywdził cię? - od jej odpowiedzi niewiele teraz zależało tak naprawdę, bo przecież potrafił wyczuć jej strach i jeśli by go okłamała, interpretacja tych odczuć podpowiedziałaby mu zupełnie co innego. Zrobił to jednak po to, by nie wydawać wyroku jeszcze przed jego zapadnięciem, choć w tym wypadku była to tylko zwykła prowizorka raczej. Gatti popełnił najgorszy z możliwych błędów - skrzywdził Elisę, a to oznaczało tylko jedno: gniew Giotto. Ostatni, który go rozgniewał i to z bardziej błahych powodów gryzie glebę. Za nic w świecie jednak nie był zły na żonę, która miała pełne prawo do tego, by się bać. To mogła być przecież nieprzepracowana trauma i dlatego nie można było doszukiwać się w jej zachowaniu logiki, wszakże najłatwiejszym rozwiązaniem była ucieczka od tematu. Córeczka w tym czasie widząc smutną mamę przeniosła się znów wyżej i zaczęła dotykać policzka Elisy, symulując nieudolne próby głaskania jej, tak przynajmniej można było to zinterpretować. Luca z kolei zaczął się denerwować i wydał z siebie kilka dźwięków, które mogły zwiastować płacz. - Lisa... - wyszeptał. - Zabiję go - dodał po chwili, gdy już okazało się, na czym tak naprawdę stoją. W tym momencie nie było już odwrotu, Giotto podjął decyzję i nawet największa litość ze strony Elisy nie uratuje jej ojca. Są granice, których nie wolno było przekraczać i jedną z nich było właśnie wykorzystywanie seksualne dziecka. Jako ojciec nie potrafił sobie wyobrazić niczego gorszego. - Będzie cierpiał - zapewnił ukochaną, ale nie szukał u niej poklasku. Była to bardziej zwykła informacja dla niej, aniżeli jakaś prośba akceptacji tej decyzji.
Elisa nie wiedziała do końca dlaczego nigdy nie powiedziała o tym Giotto. Zdawała sobie sprawę przecież, że już jako jej przyjaciel, gdy mieli lat naście, zareagowałby tylko w jeden możliwy sposób. Jej problem by zniknął raz na zawsze, przynajmniej z pozoru. Odsuwała od siebie tyle lat i ignorowała problem, byleby tylko ta bomba nie pękła. Wiedziała, że potrzebuje terapii. Wiedziała też, że nie ma mowy, by powiedziała o tym komuś w obozie. Może powinna znaleźć poza obozem dobrego psychologa, blisko jakiegoś portalu. Czy to we Włoszech czy w Stanach albo Kanadzie. Nero wiedziała, że nie zdradziła za wiele, ale czuła też, że wcale nie musi. Giotto znał ją na tyle, by wiedzieć, co mogłoby ją do takiego stanu doprowadzić i nie chodziło wcale o gotowanie obiadu. Mogła mieć mu to za złe, być wściekła i nie wybaczyć, ale na pewno po czymś takim, by się nie bała. Śladów na ciele też nie miała przecież, więc nie mogło chodzić o bicie. Gio nie był głupi i w sekundę połączył kropki. Negatywne emocje wręcz biły od niego. - Tak - odparła cicho, ale pewnie choć i tak uważała, że pytanie było retoryczne. On już wiedział, że ją skrzywdził. Nie wiedział tylko ile razy. Wiedziała też co czeka starszego Gatti, ale Elisa nie miała dla niego nawet grama litości. Wiedziała, że gdyby choć trochę przepracowała tą traumę, zrobiłaby to sama, by jej oprawca zniknął raz na zawsze z tej planety. Brunetka zerknęła ze smutnym uśmiechem na córkę, która zdawała się wyczuwać sytuację i chyba próbowała matkę w jakiś sposób pocieszać. I owszem, rozczulenie sytuacją pomogło na chwilę. Wróciła wzrokiem do syna, który wykonał kilka niespokojnych ruchów i wydał z siebie dźwięki świadczące o niezadowoleniu. Wstała z nim od razu uważając na córkę i zaczęła bujać w ramionach chłopca. Panią Nero więc nie zdziwiły następne słowa męża, których w żaden sposób nie skomentowała. - Wiem - dorzuciła tylko, gdy wspomniał o cierpieniu nic sobie z tego nie robiąc. Znała go, więc to było dla niej coś oczywistego. Chciała zresztą by tamten cierpiał, sama pewnie nie miałaby tyle cierpliwości fundując mu może bolesną, ale jednak dość szybką śmierć. Zaraz jednak skupiła się na Lucu, który znów wydał kilka niespokojnych dźwięków. Elisa zaczęła mu szeptać, że wszystko będzie dobrze i mama z tatą obronią go zawsze przed wszystkim, póki chodzą po tym śmiecie. Zdawało się to działać.
Giotto był osobą, którą zdecydowanie ciężko było wyprowadzić z równowagi, ale takie akty mu się zdarzały. Nie kończyło się to nigdy dla nikogo dobrze, a już zwłaszcza dla osób, które go irytowały. Tutaj o irytacji nie było mowy, przemawiała przez niego czysta nienawiść, która podsycona gniewem i troską o Elisę narosła do olbrzymich rozmiarów. Jedynie obecność dzieci i podłamana żona powstrzymywały go od tego, by nie wybuchnąć w jakiś irracjonalny sposób. W przypadku takich osób jak Nero mogło to być szczególnie niebezpieczne, bo jego moce mogłyby zrównać z ziemią cały obóz. Starał się oddychać spokojnie, by nie skrzywdzić nikogo wokół, ale kotłowało się w nim. Syn Fobosa chciał jak najszybciej zakończyć sprawę i ukarać Gattiego za to, co zrobił Elisie. Szybko więc zrodził się w jego głowie plan, który polegał na wielogodzinnych torturach fizycznych i psychicznych. Giotto był najgorszym z możliwych oprawców dla kogokolwiek, kto choć trochę obawiał się tortur, bo nie dość, że sam znał niemal wszystkie techniki, to jeszcze zdolności jego ojca pomagały wyciągać kolejne dawki bólu i strachu z innych. Pogładził córkę po plecach, która zaraz oplotła ręce wokół jego szyi i przez moment tak leżała, by zaraz znowu wrócić do bawienia się jego brodą. Na szczęście zamiast brać przykład z brata i się denerwować, ta gaworzyła sobie w najlepsze, nie mając chyba świadomości, jak ciężką rozmowę przeprowadzają teraz ich rodzice. - Wyruszę w nocy - rzucił tylko spokojnym, niemal chłodnym tonem, nie przedstawiając Elisie dalszych szczegółów. Dla dobra własnego samopoczucia i wyobraźni żona powinna zaniechać jakichkolwiek prób wyciągania z niego czegokolwiek, nie mówiąc już o tym, że Włoch kategorycznie odmówi, jeśli ukochana zechce udać się do Palermo razem z nim. Tortury, które planował dla Gattiego były zbyt ciężkie, by Nero to oglądała. Poza tym, ktoś musiał zająć się dziećmi. - Chodź tu - zarządził, a niemal nawet rozkazał i poklepał miejsce na swoim kolanie. Chciał mieć całą rodzinę przy sobie, dlatego też chwycił jedną ręką córkę i odsunął ją na moment, póki żona nie zajęła miejsca na jego kolanach i nie ułożyła się odpowiednio z Lucą. Zaraz Giotto dołożył Lunę do tej potencjalnie niezbyt wygodnej dla siebie pozycji, zależało mu jednak na bliskości całej familii. - Macie pilnować mamy, zrozumiano? - rzucił poważnie patrząc najpierw na Lucę, a później na Lunę, dzieci chyba niezbyt rozumiały co ich ojciec mówi, bo nie bardzo przejęły się tymi słowami. - Do rana będę z powrotem - nie miał zamiaru pieścić się z Gattim. Potorturuje go, doprowadzi do szaleństwa, a następnie zakończy jego żywot. Nie dlatego, że jest litościwy. Dlatego, że na taką gnidę czeka Tartar, a tam już znajdą sposoby na to, by torturować go przez powiedzmy... wieczność.
Elisa Nero
Re: Mieszkanie 1 - Elisa i Giotto Nero Sro 10 Sie 2022, 16:23
Tak, Giotto był wręcz urodzoną osobą do torturowania innych, a co do tej pory nie było tak oczywiste do wykonania. W sensie, że zdarzało mu się to (w co nie wątpiła), ale chyba nie z tak emocjonalnej pobudki. Wyciąganie informacji to był pewnie główny cel, a osobiste, bardzo negatywne pobudki? Podejrzewała, że nikt na świecie bardziej nigdy nie cierpiał i nigdy nie będzie jak jej ojciec. No chyba, że ktoś ośmieli się skrzywdzić ich dzieci, czego nawet nie brała pod uwagę. - Dobrze - nie zamierzała się kłócić, wstrzymywać tego czy wyruszać z nim. Pomijając opiekę nad dziećmi wiedziała, że nie była na to gotowa. A zatrzymywanie Giotto tak podminowanego nie było zbyt bezpieczne nawet dla niej samej. Zresztą jakby jej zależało na tym, a przecież tak nie było. Nie miała też czym się martwić, bo Gatti był tylko starszym, wątłym człowiekiem, a przy kimś tak potężnym jak jej mąż był wręcz robakiem. Jedyne czego się bała, to że ojciec czegoś nagada Gio albo po prostu od teraz będzie inaczej na nią patrzył. Chyba tego ostatniego najbardziej się martwiła, że nie będzie w jego oczach już tą samą osobą. Nie sprzeczając się od razu zajęła miejsce na kolanie męża czując, że oboje tego potrzebują. Spojrzała na swoje dzieci, do których Włoch przemówił, a które zdawały się mieć to gdzieś. Na szczęście Luca się uspokoił, co tylko potwierdził chwilę później uśmiechem i powtórzeniem swojego pierwszego słowa. Elisa instynktownie się uśmiechnęła, bo to był przecież miód dla jej uszu. - Będziemy czekać - odpowiedziała krótko patrząc na całą swoją rodzinę. Robiło się jednak niewygodnie, a ziewanie Luny potwierdzało to, co sugerowała godzina. To czas na drzemkę dzieci. Przeszli więc do pokoju dziecięcego i właściwie bliźniaki nie potrzebowały wiele czasu, by odpłynąć. Gdy tylko znaleźli się w łóżeczkach, brunetka wyszła po cichu i ciężko usiadła na kanapie. - Nie chcę o tym rozmawiać - zaznaczyła od razu, gdy mąż do niej dołączył, by rozwiać wątpliwości. Nie sądziła, by chciał ją męczyć, ale wolała też uprzedzić, że uznaje temat za zakończony.
Giotto Nero
Re: Mieszkanie 1 - Elisa i Giotto Nero Czw 11 Sie 2022, 11:10
Ta sytuacja zmieniła całe jego postrzeganie ojca Elisy, którego co prawda znał tyle, co z dzieciństwa, ale też domyślał się, iż muszą być jakieś przyczyny tego, że jego żona nie ma ochoty się z nim widzieć. Nie drążył zatem tematu i jak widać Nero w końcu się przełamała, by wyjawić mu o tym dość smutnym fakcie ze swojej przeszłości. Przez moment zastanawiało go, dlaczego akurat teraz pękła, skoro rozmawiali kilkukrotnie o jej ojcu wcześniej, ale nie zamierzał prowadzić dochodzenia w tej sprawie. Wystarczająco dużo musiała się nacierpieć jeszcze w czasie dzieciństwa. Jej akceptacja świadczyła wyłącznie o tym, że Gatti mocno sobie nagrabił i skoro nawet tak empatyczna osoba jak Elisa życzyła mu śmierci, to krzywdy musiały być ogromne. To tylko jeszcze bardziej podjudzało Giotto, który i tak już był mocno zdenerwowany. Ranienie jego rodziny w jakikolwiek sposób było najgorszą z możliwych rzeczy i tak jak w wielu przypadkach syn Fobosa zachowywał wręcz stoicki spokój, tak tutaj wcale nie krył swojego oburzenia, gniewu i nienawiści, którą w moment zaczął darzyć ojca swojej ukochanej. Nie odzywał się przez dłuższy czas pozwalając Elisie na zajęcie się w odpowiedni sposób dziećmi, które bardzo szybko zasnęły. Żona naprawdę miała dryg do uspokajania ich, dlatego też Giotto często nie mieszał się, kiedy córka Nyks czyniła swoją magię, bo tylko tak można było nazwać proces niemal błyskawicznego uspokajania bliźniąt. Kiedy tylko wyszła z pokoju, Nero spojrzał na nią od razu oczekując odpowiedzi, ale Włoszka zdecydowała się, że nie chce w ogóle poruszać tego tematu. Miała do tego prawo, ale niech teraz nie myśli, że brunet zostawi to samemu sobie, na pewno poruszą ten temat, bo skoro żona tak długo ukrywała tak ważną rzecz, to kto wie, czy nie ukrywała czegoś więcej? Usiadł obok niej na kanapie i siedział przez długi czas w ciszy co jakiś czas zerkając w kierunku swojej ukochanej. Powiedziała mu o tak ważnej rzeczy, a teraz nie chciała z nim o tym rozmawiać? To co mieli robić? Najwidoczniej zostało tylko gapić się na siebie lub w ścianę, bo telewizora też nie odpalili, więc nawet nic nie brzęczało im w tle. - Co teraz? - spytał, by w ogóle zacząć jakikolwiek temat, gdyż ta cisza w tym momencie dla niego była bardzo męcząca. Naprawdę nie wiedział jak się zachować i co ma robić, bo teraz wszystko mogło sprowokować Elisę. Wolał więc nie drażnić żony, która już i tak musiała przemóc się, by w końcu wyjawić mu ważną rzecz ze swojej przeszłości.
Elisa Nero
Re: Mieszkanie 1 - Elisa i Giotto Nero Czw 18 Sie 2022, 09:16
Elisa wiedziała, że gdyby miała więcej siły, gdyby była trochę bardziej odważna, to sama by to zrobiła. Co prawda nie w taki sposób jak Giotto, bo nie miałaby cierpliwości do takiej zabawy, ale by go zabiła. Włoszka zaczęła nienawidzić ojca po pierwszym razie, a po drugim pragnęła tylko jego śmierci. Zastanawiała się nawet jakim sposobem Nyks wybrała akurat takiego człowieka na jej ojca. Oni muszą przecież wiedzieć więcej, więc dlaczego tylko półbogów ma za ludzkiego rodzica jakąś gnidę? Usypianie dzieci przychodziło jej niemal zawsze z łatwością, z czego mogli być zadowoleni. Nie miała więc pretensji o to, że mąż zostawiał to zadanie jej, jeżeli oboje byli dostępni. W końcu po co on i dzieci mają się męczyć dłużej, skoro ona zrobi to szybciej? Musiała być naprawdę padnięta, by Giotto musiał się tym zająć. Brunetka nie chciała już rozmawiać na ten temat, bo było to niezwykle trudne. Poza tym, po co nad tym debatować, skoro decyzja została już podjęta? Włoch miał pojęcie co jej się działo i co chce zrobić. Po co więc rozgrzebywać to? Milczeli długi czas, co naprawdę tym razem działało jej na nerwy. Czuła na sobie wzrok męża i wiedziała, że chciałby poruszyć ten temat raz jeszcze, ale najwidoczniej próbował się zastosować do jej słów. Nie mogła zlokalizować wzrokowo pilota, co drażniło ją jeszcze bardziej, dlatego gdy Nero zadał z pozoru zwykłe pytanie, Elisa sfrustrowana westchnęła ciężko. - Co jeszcze chcesz wiedzieć? - spytała bez przekonania bez emocji woląc powiedzieć już jak najszybciej to, co chciał wiedzieć, niż czuć na sobie ten jego badający wzrok. Nie była szczurem laboratoryjnym, by po eksperymencie trzeba było uważnie obserwować każdy jej ruch. No i tego właśnie się między innymi obawiała, że Gio będzie patrzył na nią inaczej. No i patrzył.
Giotto Nero
Re: Mieszkanie 1 - Elisa i Giotto Nero Czw 18 Sie 2022, 14:25
Czy patrzył na nią inaczej? Oczywiście, w końcu nie co dzień człowiek dowiaduje się, że jego żona była krzywdzona przez swojego ojca, u którego on jako dziecko nie dostrzegał zbyt wielu wad. Na szczęście nie był zły na to, że Elisa dusiła te rzeczy w sobie, bo po pierwsze był do tego przyzwyczajony, a po drugie to nie ona była winna tej sytuacji, więc nie należało rozładowywać swojej złości na niej. Niemniej jednak fakt, że Nero był w stanie jeszcze tutaj wysiedzieć był ogromnym osiągnięciem. Całe szczęście, że żona mogła się tylko domyślać, co tak naprawdę teraz siedziało w jego głowie, bo to co planował dla pana Gattiego było... okropne. Temat jednak musiał poruszyć, bo to nie była błahostka, która koniec konców nie ma na nic wpływu. - Wszystko - odparł pewnie i chłodno, co mogło się nie spodobać ukochanej, ale skoro teraz mieli chwilę dla siebie, to mogli poświęcić ją na zwierzenia. On nie miał co jej opowiadać, bo znała go na wylot, wiedziała o wszystkich jego grzechach i o przeszłości, które najwidoczniej była bardziej kolorowa niż ta jej. Wystarczyło mu raz o tym powiedzieć i więcej do tematu wracać nie będą, tym bardziej, że rychły koniec żywota Gattiego zbliża się wielkimi krokami. To było normalne, że chciał wiedzieć wszystko, co Elisa była gotowa u powiedzieć, bo tak jak niewiele zmieni to w jego patrzeniu na nią, tak jako jej mąż powinien ją znać nawet w tym aspekcie. - Chodź tu - powiedział znowu, kiedy Włoszka odsunęła się odrobinę. Wiedział, że Elisa jest z tych osób, które wolą trzymać wszystko dla siebie i które są zbyt dumne, by powiedzieć wprost, że czegoś potrzebują. W tym wypadku wiedział, że ukochana potrzebowała jego wsparcia i utonięcia w jego objęciach, dlatego też od razu objął ją, gdy ta pod wpływem jego słów znów się przybliżyła. Podniósł ją też tak, by ostatecznie znalazła się na jego kolanach i bardziej położyła się na nim, niż faktycznie siedziała. Giotto od razu wplótł dłoń we włosy żony i zaczął ją gładzić z tyłu głowy, naprzemiennie muskając ją koniuszkami palców oraz drapiąc ją tam, gdzie lubiła najbardziej. Wiedział, że jeśli tylko brunetka zacznie mówić, zaraz pęknie i poleją się łzy, ale od czego miała właśnie męża, jak nie po to, by móc ukazać swoje słabości i strach bez konsekwencji, że zostanie to użyte przeciw niej?