Corvus Juarez Sob 13 Cze 2020, 16:23 | |
| Corvus Sergio Arariel Juarez Wiek i data urodzenia: 31 lat - 11/09/1992 Boski rodzic: Melinoe Pochodzenie: Barcelona, Hiszpania Staż w obozie: 18 lat Ranga: Generał obozu Specjalizacja: Wojownik/Trener Alex Meraz Wizerunek Corvus mierzy metr dziewięćdziesiąt wzrostu i waży nieco ponad osiemdziesiąt pięć kilogramów, z czego najistotniejszą oznaką jego ciała są mięśnie wyrobione katorżniczym treningiem. Istotną cechą jego wyglądu są oczy, które przez brak intensywnej barwy, mienią się różnymi pokrewnymi kolorami w zależności od oświetlenia. Kolejną istotną cechą jego wyglądu są dwa tatuaże: chiński smok, który zakrywa całe jego plecy i nieznaczną część pośladków oraz znak rodziny Juarez, czyli literka “J” na lewej piersi. Jest ona jednak przekreślona, co zawsze przypomina mu o tym, że ta rodzina już prawie wymarła i on jest ostatnim jej członkiem. Z istotnych blizn warto wymienić jego całe ciało, gdyż przez ogromną ilość misji jakie przeżył, zdołał dorobić się kilkunastu pamiątek. Są to mniejsze lub większe kreski na całej klatce piersiowej, rękach a także plecach w losowych miejscach. Ma typowo latynoską karnację, zatem nietrudno zgadnąć, że pochodzi z hiszpańskojęzycznego kraju. Kruczoczarne włosy, tego samego koloru kilkudniowy zarost, wyglądający na wiecznie opalonego - dokładnie tak Corvus wygląda. Choć pochodzi z krajów ciepłych, nie ma problemów z tym, by nosić na sobie kurtki czy czapki - przywykł do życia poza Hiszpanią. Jego główną bronią jest glewia, jedyny podarunek jaki dostał od matki (co prawda przez pośrednika, ale jednak) i jest ona zamknięta w formie srebrnego pierścienia, z którym Corvus się nie rozstaje - jest to jego jedyna pamiątka od ojca, którego nie znał. Nawet nie wie, czy dostał to na pewno od niego, ale wierzy Charakter Osobowość Corvusa jest bardzo złożona, a jednocześnie trudna do zrozumienia dla tych, którzy nie znają bliżej jego historii, zatem warto zacząć od tego jaki jest na zewnątrz i dla większości obcych. Aparycje ma dość poważną i tego typu wrażenie stara się na innych wywrzeć, przynajmniej na samym początku. Emanuje spokojem, choć może to być równie dobrze obraz kogoś zamyślonego, gdy spojrzy się na niego z innej perspektywy. Wygląda na taką osobę, która nie gniewa się prawie w ogóle, jest introwertykiem i praktycznie nie udziela się towarzysko. Ta część się zgadza z jego prawdziwą naturą, bo Juarezowi daleko do bycia duszą towarzystwa. Samo wrażenie spokoju i chłodu jest jednak mylne, gdyż jeśli pozna się jego historię bliżej, to powody takiej osobowości są proste - nigdy nie zaznał tak naprawdę uczucia jakiejkolwiek miłości. Matka porzuciła go zaraz po urodzeniu, ojciec zmarł niedługo potem, a on sam już jako niemowlę trafił do domu dziecka, gdzie kształtowała się jego osobowość. Był to koniec lat 90 i wczesne lata dwutysięczne, dlatego wobec rosnącej ilości lokatorów w barcelońskim domu dziecka bardzo szybko zszedł na dalszy plan. Nikomu na nim nie zależało, dlatego wyalienował się dość wcześnie. Nie nauczył się nawiązywać prawidłowych relacji i przez to trudniej było mu żyć z roku na rok. Podczas gdy inni zdobywali nowych przyjaciół, on nie miał żadnego. Zostało mu to do dziś, bo okres domu dziecka i późne trafienie do obozu (w wieku 12 lat), przekreśliło jego szanse na odnalezienie jakiegoś kółka adoracji. Dodatkowo jest od samego początku bardzo przybity. W życiu miał jednego przyjaciela, którego zaczął nazywać nawet bratem - z potrzeby serca i dla własnej wygody, chciał mieć przez chwilę rodzinę. Jak się okazało, obaj byli półbogami i nawet tego samego dnia mieli trafić do obozu. Mieli, bo jeden z nich nie trafił. Corvusowi się poszczęściło, Andres zginął podczas ataku jednej z bestii, przed którą uchronił potomka Melinoe. Przez pierwsze kilka lat pobytu w obozie herosów, Juarez nie nawiązał żadnej relacji z nikim. Do dziś cały czas wspomina swego “brata” i tak naprawdę twierdzi, że więcej łączy go z umarłymi, niż z żywymi. Kilka lat później nieco otworzył się na świat, a wszystko dzięki pewnej dziewczynie, która wzięła go w obroty. Mimo tego, że koniec końców im nie wyszło, to właśnie dzięki niej Corvus otworzył się na innych obozowiczów, a z czasem został nawet kapitanem drużyny Asklepiosa. Jako wojownik jest błyskotliwy w swoim działaniu i zaskakująco pewny siebie. Lata w obozie, a wcześniej w domu dziecka pozwoliły nabyć mu takie cechy jak niezłomność, ambicja i spokój nawet w najgorszych sytuacjach. Warto wspomnieć o tym, że kiedyś pokonał mistrza areny tylko po to, by udowodnić wszystkim, że to potrafi. Ogólnie nie czuje też potrzeby udowadniania nic nikomu, to był jedyny taki wyjątek. Jest spokojny, momentami cyniczny, zdarza się, że bywa niemiły i nie uznaje żadnej rywalizacji - nie interesuje go to. Misje wykonuje z różną ochotą. Jest oddany Asklepiosowi i swojej ukochanej - Sylvii, która pomogła mu się podnieść z kolejnego dołka po przegranej z dzieckiem Tartaru. Post Nie było dnia, by Corvus nie myślał o tym, co wydarzyło się kilka tygodni po jego dwunastych urodzinach. Tyle przeszedł w tamtym okresie, że mało kto stał by się tym, kim on jest teraz. Dwudziestolatek, umięśniony, w zbroi herosa, z glewią w dłoni, obserwujący kilka potworów, gotowych rozszarpać go natychmiast. W oku miał ten niezawodny błysk, a sama prezencja ukazywała niezwykłą pewność siebie. Zabijał już setki takich, może nawet tysiące. A skoro bóg medycyny wyznaczył tylko jego do tego trudnego zadania, to albo go testował, albo uznał, że tylko Corvus nadaje się do wykonania tej roboty. Albo i jedno i drugie. Stojąc pośród tych wszystkich bestii przypomniał mu się jeden trening. Liczba herosów otaczających go była podobna, z tym, że oni myśleli. Popełniali mniej błędów, działali na instynktach, ale zachowawczych i starali się wyciągać wnioski po każdym pojedynczym starciu. Tym razem jednak nie było odwrotu, nie było też tej myśli, że gdy nie odeprze wszystkich ataków, to niczym nie zostanie pokarany. Tutaj mógł stracić życie, dlatego margines błędu był niewielki. Pierwszy rzucił się ghul, a tuż za nim - kolejny. Sprawnym ruchem przesunął się na bok, kontrolując całkowicie pracę nóg i uderzył ghula drewnianą końcówką glewii, by chwilę później wykonać obrót i odciąć głowę potwora jednym cięciem. Odskok, kolejne przesunięcie się, tym razem w lewą stronę i dwa szybkie cięcia, najpierw nogi, później całego ciała monstrum. Kiedy zaatakowali całą grupą, Juarez tylko rozejrzał się szybko i ocenił prawidłowo swoje szanse, przy kombinacji, którą chciał zastosować. Przyjął na glewię atak potwora, po czym szybko go odepchnął, przesunął się do przodu, ciachnął raz przed siebie, następnie obił znajdującego się tuż za nim ghula drugim końcem broni. Oparł kij na ciele stworzenia, podskakując, a jednocześnie sama mniej ostra część glewii wbiła się w potwora uśmiercając go, kopnięciem uderzył innego i lecąc z powrotem na ziemię, wyciągnął natychmiastowo swoją broń z ghula, tnąc ostrym końcem ostatnią ze stojących poczwar na pół. Zabicie troglodyty, który rzucił się na niego chwilę później nie było trudne, gdyż cofającym ruchem najpierw uderzył ślepe stworzenie w korpus, obrócił w dłoniach glewię i wbił ją za siebie, dokładnie w to samo miejsce, w które wcześniej uderzył kijem. Westchnął lekko, bo nawet się nie zmęczył i jak się okazało, pobojowisko które miał sprawdzić z polecenia Asklepiosa, było tylko małą bazą wypadową kilku mniej groźnych gatunków potworów. Wcisnął specjalny przycisk na glewii i z powrotem założył ją na palec, myśląc, że to już koniec. Gdy jednak rzucił się na niego ghul, który przeżył, ten tylko spojrzał za siebie. Chwilę później potwór leżał przebity na ziemi, a obok Corvusa tlił się bliżej niezidentyfikowany, humanoidalny obiekt - zjawa, która właśnie chowała swoje noże do czegoś, co przypominało kiedyś pochwę. Syn Melinoe zabrał z ziemi to, co przykuło jego uwagę, a mianowicie był to pewien mały medalion, najpewniej pamiątka jakiegoś człowieka, może herosa, którego napadły te kreatury. Zobaczył tylko wygrawerowane inicjały LSN, które o niczym mu nie powiedziały. Może to był jakiś kod? Tego też nie wiedział. Sama podróż do obozu zajęła mi kilkadziesiąt minut, a on sam natychmiast poszedł zdać raport Asklepiosowi. Kiedy to się stało, otrzymał następującą informację: poprzednia kapitan jego drużyny zrezygnowała ze swojej funkcji i miało odbyć się głosowanie. Corvus wziął w nim udział i ku swemu zdziwieniu, wygrał, zostając nowym kapitanem drużyny. Co bardziej zaskakujące, przyjął ten tytuł, choć przecież nie musiał. Ciekawostki
Ostatnio zmieniony przez Corvus Juarez dnia Nie 15 Sie 2021, 11:13, w całości zmieniany 4 razy |
|