Choć ostatnie wydarzenia w obozie sprawiły, że minimalnie zaczęłam wątpić w swoje umiejętności, w swoją pozycję, a nawet w to, czy w ogóle powinnam być odpowiedzialna za tak wiele spraw, wszystko wydało się jakby odejść w zapomnienie przez noc. Potrzebowałam tylko przejść się, nawet gdziekolwiek, najlepiej z dala od wszystkich i... pomyśleć? Prędzej bym powiedziała, że pomedytować i pooddychać świeższym powietrzem. Najlepiej w miejscu, gdzie naprawdę nikt mi nie przeszkodzi, a tak się złożyło, że takie miejsce znałam. Przecież las jest dla mnie jak własna kieszeń, uciekałam do niego niemal zawsze i w nim czułam się najpewniej, nawet jeśli byłam w nim podczas misji. Znałam niemal każdą ścieżkę, nawet te ukryte; różnego rodzaju skróty, przez które zaskakiwałam podczas takiej bitwy o sztandar; dokładnie wiedziałam, które drzewo nadaje się do wspinaczki, a z którego trzeba szybko przeskoczyć na inne, żeby go nie nadwyrężyć. Przecież gdybym opuściła obóz, mieszkałabym w lesie, jak pustelnik. Wśród zieleni i szumiących drzew ukryte było jedno, wyjątkowe miejsce - kapliczka, dość wiekowa, choć postaci wciąż dało się rozpoznać. Delikatnie uśmiechnęłam się już w chwili, gdy ją zobaczyłam. Mało kto w ogóle wiedział o jej istnieniu, nawet ja sama trafiłam na nią przez przypadek, choć miała w sobie to coś, co zachęcało do niej. Może to te staro wyglądające posążki, albo fakt, że została jakby zatrzymana w czasie... Odruchowo schyliłam się i weszłam do środka; chociaż byłam tutaj już tyle razy, to miejsce nadal zachwycało. Usiadłam pod jedną ze ścian; zimno ciągnące od kamienia nawet mi nie przeszkadzało. Ciężko o to, żebym akurat na niskie temperatury narzekała. Skrzyżowałam jeszcze nogi i przymknęłam oczy, zaciągając się zapachem lasu i... właściwie to odpoczywając. W całym tym zamieszaniu ciężko było znaleźć chwilę na taką prostą pieszczotę dla siebie.
Mia za to nie wiedziała jeszcze za wiele o szykowanej zmianie, w końcu ona jak szeregowy heros dowie się na samym końcu. Jednak nigdy jej to nie przeszkadzało, takie były realia życia w obozie i tyle. Wiedziała natomiast o tym, co odbiło się szeroko plotkami czyli rezygnacji Galisheta oraz o tym, co ją zabolało - śmierci ich kapitana. Może i Corvus był najbardziej chwalonym prawdopodobnie przez swój wiek i rozgarnięcie, ale oni też mieli dobrego kapitana. Wiedziała, że może mu zaufać, więc jego śmierć ją zasmuciła. Czekał ich pogrzeb, a tego nigdy nie lubiła. Niemniej dziś potrzebowała przyjaciółki obok siebie. Czy coś się wydarzyło pomijając wspomniane rzeczy? I tak i nie, właściwie nie wiedziała jak to wszystko nazwać. Potrzebowała po prostu pogadać, bo sama zaczynała wątpić w to, co o tym wszystkim myśleć. Bergman nie było w mieszkaniu, ani w innych oczywistych miejscach typu pawilon jadalny, sale treningowe czy całe koloseum nawet, to zaczęła się zastanawiać, gdzie dziewczyny szukać. Wiedziała, że nie ma jej na misji, chyba, że dzisiaj rano została nagle wysłana. Wiedziała, że dziewczyna dobrze się czuje w lesie, ale to raczej nie było miejsce możliwe przeszukania. Już miała rezygnować, gdy przypomniało jej się, że Alva o kapliczce kiedyś wspominała. Może warto zaryzykować? Po zasięgnięciu języka u dwóch ogarniętych osób, tylko jedna była w stanie jej wskazać prawdopodobny kierunek w lesie i to tyle. No nic, może dopisze jej szczęście? Krążyła trochę wśród zieleni, ale to ją przecież nie niepokoiło. Dobrze się tu czuła, ale gdy dojrzała murki prawdopodobnie kapliczki, uśmiechnęła się dumna z samej siebie. Gordon weszła ostrożnie do środka rozglądając się uważnie. Tak jak przypuszczała, dostrzegła znajomą twarz, a na jej własnej uśmiech zrobił się większy. Cicho podeszła do przyjaciółki, jednak nieszczególnie się zakradając, w końcu ciężko zaskoczyć tak herosa, poza tym to nie było jej celem. - Cześć mała - przywitała się cicho siadając obok. Kamienie były zimne, ale dzięki tolerancji nie było to coś nieprzyjemnego. Sama oparła głowę o ściankę za ich plecami i przyglądała się uważnie swojej najlepszej przyjaciółce.
Alva Bergman
Re: Opuszczona kapliczka Wto 11 Sie 2020, 10:02
Kroki gdzieś z oddali usłyszałam nagle, choć nie przerwało to mojej medytacji. Wciąż wierzyłam, że może to po prostu jakieś zwierzę chodzi po ściółce, albo ewentualnie ktoś urządził sobie jakąś niezobowiązującą wycieczkę; może i nie zauważy porzuconych ruin, które przecież wtapiały się w tło i ciężko było, bez uprzedniego rozejrzenia się, cokolwiek zauważyć wśród drzew. A jednak byłam coraz bardziej pewna, że ktoś, może coś, do mnie się zbliża; może zostawią mnie w spokoju? Jeśli zwierzę - może obwącha, stwierdzi, że potencjalny cel jest martwy i sobie pójdzie? Ten głos sprawił, że porzuciłam te scenariusze. Otworzyłam oczy i uśmiechnęłam się, patrząc na Mię. Nie spodziewałam się akurat jej, nie w tym miejscu. Nie pokazywałam jej, gdzie dokładnie jest. Wspominałam tylko, że gdzieś w lesie, ale nic poza tym. Może to przez instynkt mnie znalazła? - Hej Mia - odpowiedziałam, wyciągając ramię w jej kierunku i przytulając się do jej boku. Chociaż cała ta sytuacja sprawiła, że straciliśmy sporo ludzi, przynajmniej miałyśmy siebie. Dziesięć lat to sporo czasu i naprawdę byłam wdzięczna, że mam kogoś takiego jak Gordon. Nawet jeśli, przynajmniej według niektórych, byłyśmy z dwóch światów. - Jak się trzymasz? - bo przecież wszystkich dotknęło to, że straciliśmy kapitana. Zmiany w obozie musiały nastąpić, a ja w sumie nie wiedziałam, czy spotkam się z poparciem tak dużej grupy. W końcu, obydwie drużyny liczyły jeszcze sporo członków, bardziej lub mniej doświadczonych; zastanawiała mnie ich reakcja, choć doskonale wiedziałam, że przecież nic sobie nie zrobię z ich zdania. Może podczas misji zdarzy mi się niefortunnie zginąć, a wtedy ktoś inny przejmie moją rolę? - Wiem, jakie będą zmiany - przyznałam też; w końcu, najlepszej przyjaciółce mogłam powiedzieć wszystko, prawda? A jak jej to wszystko opiszę, łatwiej będzie mi to tłumaczyć w większym gronie. O ile oczywiście będzie zainteresowana, ale o to chyba nie musiałam się martwić.
Mia Gordon
Re: Opuszczona kapliczka Pią 14 Sie 2020, 23:48
Gordon była zbyt uparta, by tak łatwo się poddać. Nie miała za bardzo nic do roboty, a że stęskniła się za przyjaciółką, krążyła po lesie naprawdę dość długo nim wypatrzyła ruiny kapliczki. Sama cisza i zieleń między drzewami sprawiły, że dziewczyna stety bądź nie, zaczęła sporo rozmyślać. O tym obozie, jak w złym miejscu są w tym momencie, o ich nieżyjącym kapitanie i o tym ile dzięki niemu się nauczyła oraz także o swoim życiu, które sama przypadkiem pokomplikowała. Cieszyła się jednak, że póki co jej brat o niczym nie wiedział, bo dopiero zacząłby się tutaj kociokwik. Widok Alvy ucieszył blondynkę i prawdę powiedziawszy odetchnęła z ulgą, bo powoli traciła wiarę w to, że w ogóle odnajdzie to miejsce, a w dodatku jeszcze przyjaciółkę tam. W końcu to był czysty strzał przecież. Przytuliła brunetkę w odpowiedzi, cmokając ją jeszcze w policzek jak to miała od zawsze w zwyczaju. Podobno były z dwóch różnych światów, ale czy tak naprawdę? Mia nie do końca wierzyła w to całe "przeciwieństwa się przyciągają" niezależnie od płaszczyzny. Jedynie magnesy jej przychodziły na myśl w ramach wyjątku. - Jakoś - rzuciła dość mizernie wzruszając ramionami. - Bywało już gorzej, co nie? - dodała po chwili nie wiedząc czy bardziej tym próbuje pocieszyć przyjaciółkę czy samą siebie. Westchnęła cicho i przyjrzała jej się uważnie. - A ty? - spytała z troską, w końcu to nie Mia, a Bergman była zastępcą tego świetnego człowieka. Nie żeby kobieta nie była. Gordon uważała, że z Alvy świetny będzie kapitan, bo zakładała jednak, że tradycji stanie się za dość i zarządcy bardziej kombinować będą z drużyną Dionizosa, a nie całym obozem. - Och, nie podoba mi się ten ton - przyznała niepewnie, ale po chwili kiwnięciem głową zachęciła ją, by powiedziała, co tam na serduchu czy w głowie jej się kotłuje. W końcu jeśli powie o tym na głos, mogło i zastępcy kapitana to się ładnie wyklarować. O cokolwiek w tych zmianach nie chodziło.
Alva Bergman
Re: Opuszczona kapliczka Czw 20 Sie 2020, 10:17
Nie rozumiałam, jak ludzie mogli nie przepadać za lasem. Przecież to miejsce było doprawdy wyjątkowe i dobrze działało na każdego, o ile nie ma się uczulenia i wejdzie między drzewa w okresie pylenia. Korony drzew delikatnie szumiały przez wiatr, a cichy śpiew ptaków im akompaniował, tworząc tym samym niesamowitą harmonię. Czasem wydawało mi się, że tylko ja potrafię to docenić. Piękno natury, ciszę i spokój, świeże powietrze. Samotność wśród drzew i leśnej ściółki, na której przecież tak miękko się siedzi. Co prawda, teraz siedziałam na chłodnym kamieniu, ale nadal mogłam słuchać drzew i ptaków. Było to naprawdę odprężające. Obecność Mii jedynie mnie zaskoczyła, dość pozytywnie. Niewiele jest osób, które samą swoją obecnością nie zakłócają mojego wewnętrznego spokoju, wywołanego samotną medytacją, a ona zdecydowanie do nich należała. W końcu, jest przyjaciółką. I to praktycznie od momentu w którym znalazłam się w obozie. - Nie jest źle - odparłam tylko na jej pytanie. Ta sytuacja ze zmianą funkcjonalności obozu jedynie trochę mnie przytłaczała, ale przyzwyczajałam się dość szybko; nie musiałam szczególnie rozmawiać na ten temat. Mój mózg powoli przyjmował do wiadomości to, że będę pełnić naprawdę odpowiedzialną rolę. - Nie będzie podziału na grupy - spojrzałam w górę, jakby wśród najwyższych punktów drzew mogłabym znaleźć ciąg dalszy swojej wypowiedzi. - Co oznacza, że będziemy współpracowali z grekami już wciąż. Wspólne treningi, a nie tylko misje i bitwy. A na deser - spojrzałam na przyjaciółkę - będę odpowiedzialna za całą nordycką stronę - kiedy to już powiedziałam, wcale nie brzmiało tak przytłaczająco jak myślałam. Ba, czułam pewnego rodzaju ulgę, w mniejszym stopniu. - Zastanawiam się, jak pozostali przyjmą to do wiadomości. No bo to może i nie jest jeszcze oficjalne, musimy jeszcze dogadać pewne sprawy, ale fakt, że jestem odpowiedzialna za naszą część wydaje się być przyklepany. Na zebraniach nie ma żadnego innego norda - westchnęłam tylko, opierając się plecami o murek i przymykając oczy. Powietrze łaskotało mnie w nos jak oddychałam, a delikatny wiatr nawet nie wywołał dreszczy na mojej skórze. Było mi... Dobrze. I czułam ten wewnętrzny spokój w sobie. Naprawdę mile uczucie po tej całej niepewności.
Mia Gordon
Re: Opuszczona kapliczka Czw 20 Sie 2020, 22:44
Gordon też lubiła las i generalnie naturę, głównie jednak wolała między drzewami krążyć na grzbiecie konia bądź znanymi sobie wydeptanymi kopytami ścieżkami galopować bądź cwałować wśród zieleni niczym się nie przejmując. Takie miejsca sprawiały jednak, że dzięki wyciszeniu, zaczynała rozmyślać. Czasem to było pożądane, ale tak jak dzisiaj - nie bardzo. Już i tak głowę miała pełną mieszanki wybuchowej emocji, nie musiała nad tym debatować sama ze sobą po raz kolejny. Mia zdawała sobie sprawę, że Alva różni się od niej trochę charakterem, ale czy znowu można było znaleźć dwie identyczne osoby? No nie bardzo, a blondynka od samego początku złapała z nią dobry kontakt i z każdym tygodniem i miesiącem było tylko coraz lepiej. Teraz z dumą nazywała Bergman przyjaciółką i to nie dlatego, że była kimś ważnym w obozie, ale dlatego, że była kimś bardzo wartościowym. Pokiwała lekko głową na jej słowa czekając tak naprawdę, na tę bombę, którą prawdopodobnie na nią zaraz zrzuci. Początkowo zakładała niewielkie zmiany, ale ton przyjaciółki podpowiedział jej, że na coś takiego nie ma co liczyć. Będzie grubo. Słysząc jednak pierwszą rewelację miała wrażenie, że się przesłyszała. Uniosła zszokowana brwi. - Co? - tylko tyle była w stanie z siebie wykrztusić, bo jak tu bez drużyn zapanować nad kilkoma setkami herosów? Nie widziała tego w ogóle, choć podejrzewała, że istniał pewien plan wspomagający ten proces. Słuchała więc brunetki uważnie dalej i o ile współpraca z grekami jej nie przeszkadzała, w końcu robili to od dawna w jakimś stopniu. Treningi czy też podejrzewała inne zadania obozowe, to nie była wielka zmiana. Jednak fakt, że na głowie Alvy miało być połowa obozu nie brzmiało już dobrze i to nie dlatego, że nie wierzyła w jej możliwości. Do tej pory jednak była to robota dla czterech, jak ona miała wyrobić? Zanim jednak cokolwiek powiedziała, wysłuchała tym razem jej do końca, już nie wtrącając się w jej wypowiedź. - Przyjmą to dobrze. Dobrze wiesz, że to gadanie o twoim wieku to zwykły adultyzm i seksizm. Każdy wie, że dobrze się spisujesz, nawet jeśli głośno tego nie przyzna - zaczęła od upewnienia Bergman, bo naprawdę nikt z Tyra nie miał powodu do narzekań w związku z władzą dziewczyny. Westchnęła cicho i uważnie spojrzała na przyjaciółkę. - Słońce, nie żebym w ciebie nie wierzyła, ale czy ty dasz radę? Nie chodzi mi wiesz, psychicznie bo wiem, że pobijesz wszystkich, ale fizycznie. Z tego co zrozumiałam greków jest kilka i oni przypuszczam, że podzielą sobie zadania między siebie. A ty sama masz mieć na głowie połowę obozu? Kilkaset herosów? To nie jest w porządku - Alva zdecydowanie potrzebowała pomocy i Mia miała nadzieję, że kobieta to zrozumie. Nie chciała, by przyjaciółka zaharowała się na śmierć.
Alva Bergman
Re: Opuszczona kapliczka Sro 26 Sie 2020, 11:51
Im bardziej myślałam nad tym wszystkim, tym bardziej zdawałam sobie sprawę z tego, że Mia ma rację. Taka wielka odpowiedzialność wiązała się z ogromem pracy; nie tylko tej papierkowej, ale też tej fizycznej. Przecież będę musiała też chodzić za ludźmi, ogarniać każdego z osobna i wszystkich razem; być jakby drugą matką ich wszystkich. I choć było mi wmawiane, że przecież nie mam o co się martwić i że dam sobie radę, miałam pewne prawo do wątpienia w swoje umiejętności. Przecież rozłożenie zadań na nich nie było niczym trudnym; z resztą, nie miałam na głowie tak naprawdę każdego możliwego zadania... - Są osoby po greckiej stronie odpowiedzialne za patrole i treningi, ja tylko muszę wyznaczyć do tego ludzi - i nie wiem, czy chciałam bardziej tym uspokoić siebie, czy raczej Gordon, ale na mnie to raczej nie zadziałało. I tak miałam świadomość, że ciąży na mnie połowa obozu. Teraz to wszystko zdało się mi obrazować przed oczami. - Może i powołam sobie pomocników - wzruszyłam delikatnie ramionami; chyba cała ta sytuacja przestała też mi w jakikolwiek sposób imponować. Wielka odpowiedzialność też nie ciążyła mi w jakikolwiek sposób. Jeżeli wszystko rozplanuję tak, żeby mieć czas na wszystko... - A co u ciebie, słonko? Jakoś się pozmieniało? - zmiana tematu wydała się być odpowiednią opcją; nie chciałam się przecież zamartwiać. Nie miałam takiej potrzeby. Może i Mia potrzebowała dobrego słowa, a ja tylko się jej wyżalam? Przecież jesteśmy przyjaciółkami, powinnyśmy ze sobą rozmawiać. I to na każdy temat.
Mia Gordon
Re: Opuszczona kapliczka Wto 01 Wrz 2020, 21:46
Gordon nie chciała naciskać na przyjaciółkę za bardzo, ani też podburzać jej wiary we własne umiejętności. Sama przecież w nie wierzyła, tylko nie chciała, by Alva pracowała dziesięć razy ciężej od reszty tych odpowiedzialnych za obóz. W końcu to nie było w porządku i jej też należała się pomoc. Tylko czy po stronie nordów był ktoś na tyle odpowiedzialny i chętny? To już inna kwestia do rozważenia. - Okej, to brzmi już trochę lepiej - przyznała, bo jednak co innego wyznaczyć, a co innego jeszcze samemu poprowadzić trening czy coś. Choć te z drugiej strony nierzadko były nawet teraz mieszane, ale to raczej z własnych chęci aniżeli takiego obowiązku. Niemniej, brzmiało to w miarę dobrze, choć pewnie mogłoby być jeszcze lepiej. - Moim zdaniem powinnaś - przytaknęła zachęcając ją do odciążenia siebie, skoro ma takie możliwości. Uśmiechnęła się jeszcze lekko zachęcając i w ten sposób ją do tego, aby po chwili oprzeć głowę o ścianę i przymknąć na moment oczy. Wsłuchiwała się w las, a przynajmniej do czasu, aż przyjaciółka nie zadała pytania. Uśmiechnęła się głupio i spojrzała na nią. - Jakby to powiedzieć... Od kilku tygodni sypiam z Alaude - zaśmiała się cicho obserwując przyjaciółkę uważnie. Niemal każdy w obozie wiedział o jej, a właściwie o układzie jej brata z mężczyzną. Jej przyrodni brat tak bardzo bał się skrzywdzenia Mii, że postanowił ucinać jej wszelkie relacje z mężczyznami. W końcu jednak nawinął się Laborde, który wisiał sporą przysługę chłopakowi i tak od kilku miesięcy był jej "ochroniarzem". Chyba jej bratu coś nie pykło, skoro Gordon zaciągnęła go do łóżka. Ją to osobiście bawiło, bo choć ten jeszcze nie wiedział o sytuacji, to pewnie prędzej czy później się dowie i dostanie białej gorączki. Może w końcu zrozumie, że nie ma prawa zarządzać życiem Mii?
Mistrz Gry
Mistrz Gry
Re: Opuszczona kapliczka Pon 26 Kwi 2021, 20:26
Półbogowie niejednokrotnie opuszczali obóz, udając się w najdalsze zakątki świata na parę dni, kilka miesięcy, a niektórzy także na stałe. Rzadko zdarzało się to wśród takich młodych osób, jaką była Corinne Sullivan. Na jej zniknięcie zwrócono szczególną uwagę głównie za sprawą jej rówieśników, którzy znali ją najlepiej. Córka Chione była pracowitą, punktualną i sumienną wojowniczką, która bez dobrego uzasadnienia nie opuszczała treningów ani szkoleń. Zaczęto od zwykłych rozmów i przesłuchań wśród herosów, zwłaszcza tych, z którymi miała najlepszy kontakt. Z ich relacji, dziewczyny nie widział nikt od kilku dni. Rozmowy z nastolatkami nigdy nie były łatwe, dlatego dopiero po jakimś czasie udało się od jednego z półbogów wyciągnąć więcej informacji. Jak się okazało, Corinne od jakiegoś czasu zaczęła urządzać sobie regularne wieczorne schadzki do lasu. Długo nikt nie zwracał na to uwagi, ponieważ Sullivan słynęła również z tego, że zazwyczaj chodziła z głową w chmurach i lubiła spędzać sporo czasu sama. Dopiero gdy zdradziła jednej ze swoich koleżanek, że kogoś spotyka nieopodal kapliczki, pojawiły się pewne wątpliwości. W mieszkaniu córki Chione pozostały wszystkie jej rzeczy, z wyjątkiem odzieży, którą mogła mieć na sobie tamtego dnia. Teren całego obozu został już przeszukany, a po dziewczynie nie było ani śladu. W związku z tym generał Corvus Juarez zdecydował się wysłać Ximenę Tavares oraz Eveline Farawey, aby przeszukały las oraz sprawdziły opuszczoną kapliczkę, którą Corinne rzekomo odwiedzała. Córka Enyo została wytypowana na lidera tej dwuosobowej grupy z racji jej dłuższego stażu w obozie. Ximenę i Eveline wysłano popołudniu, tuż po obiedzie, by w pełni sił mogły rozpocząć misję. Pogoda była średnia. Choć temperatura wynosiła prawie piętnaście stopni, z nieba padał lekki deszcz. Wyruszyły wspólnie prosto do lasu, zaczynając od sprawdzenia kilku ścieżek, którymi Corinne ponoć lubiła chadzać. Na swej drodze nie znalazły żadnych poszlak, które mogłyby wskazywać na to, że córka Chione mogła tu niedawno być. Po pewnym czasie dziewczyny zdecydowały się udać do opuszczonej kapliczki.
Proszę o uwzględnienie w swoich pierwszych postach ubioru waszych postaci oraz załączenie linku do zaktualizowanych ekwipunków. Po napisaniu posta w misji wszelkie zmiany w ekwipunku nie będą uwzględniane.
Liczę na wasze zaangażowanie w tą misję i nie marnowania swoich kolejek na zwykłe lanie wody bez podejmowania się jakiegokolwiek działania. Misję rozpoczynacie w drodze do opuszczonej kapliczki, więc od razu możecie przystąpić do poszukiwań.
Wszelkie pytania i informacje należy kierować do Joanne Collins.
Deadline: 29.04.2021, godz. 23:59
Udanej zabawy! ;)
Eveline Farawey
Re: Opuszczona kapliczka Czw 29 Kwi 2021, 16:22
Evka na szczęście wykurowała się znośnie po poprzedniej akcji. Nie dostała zawału sercu chociaż była blisko. Na szczęście Xim zareagowała szybko i tym sposobem dziewczyny przeżyły. Eveline znała z widzenia Corinne nie kumplowały się aż tak blisko, ale pomyślała sobie że jest całkiem niezła w tropieniu i to dało jej impuls do zapisania się na akcję. Zresztą była nygusem i potrzebowała wrażeń więc dlaczego by nie? Wszystko lepsze od integrowania się z ludźmi... W ten pochmurny dzień ubrała się ciepło, ale również tak żeby nic nie krępowało jej ruchów, mając na uwadze że w tej kapliczce może być zimno. Założyła główne czarną bluzę z kapturem, spodnie w tym kolorze i to raczej wystarczyło, żeby w razie czego wtopić się. Uzupełniła również swój ekwipunek. Kiedy szła do kapliczki nie spuszczała wzroku z drzew, ścieżek chociaż wiedziała, że raczej niczego nie dopatrzy, ale kto wie? Lepiej dmuchać na zimne niż przeoczyć ważną wskazówkę. Była tropicielem i już miała wpojony taki właśnie nawyk aby trzymać oczy... oraz uszy szeroko otwarte. Na ów misję wyruszyła Xim i Evka nie miała nic przeciwko, polubiła ją, zawsze to raźniej i lepiej mieć kogoś do bezpośredniego ataku. Ohh, nie ma to jak myśleć praktycznie i chłodnie. Iście to przyjacielskie, tak tak. Po znalezieniu się tuż przy ziejącej dziurze również okrążyła co się dało w poszukiwaniu czegoś dziwnego, może nawet jakiś symboli? Corinne z kimś się tutaj spotykała i tylko tutaj, czy to jakieś tajne stowarzyszenie? Sekta? A może całkowicie coś innego, jakiś stworek? Jakby ten stworek miał dobre zamiary to wróciłby. Trudno oszacować. Zastanawiała się również, czy tam będzie jakiekolwiek oświetlenie, nawet słabe i czy łuk w ogóle jej się przyda (ciężko trzymać latarkę i strzelać), chociaż dosięgnęła takiego poziomu, że potrafiła strzelać posiłkując się swoim słuchem i na wyczucie zakładać strzałę. Problem był taki, że męczył jej się okropnie wzrok wtedy. No cóź jeśli nie będzie, zmuszona użyje umbrakinezy. Spokojnie dokonywała oględzin, nie pomijając niczego. Dopiero po pieczołowitym oglądaniu weszła do środka wzbogacona (albo nie) w jakieś tropy.
Ximene Tavares
Re: Opuszczona kapliczka Czw 29 Kwi 2021, 19:59
Również Ximene po niezbyt fortunnym spotkaniu z podpitymi herosami, pozbierała się dosyć szybko. Nie należała do ludzi, którzy płaczą nad swoim losem, zamiast tego wolała działać, najpierw więc odtransportowała Eveline, by kiedy ta była już w dobrych rękom pokazać medykom również swoją dłoń. Koniec końców ręka była zdrowa. Było chłodnawo, Ximene założyła więc czarną kurtkę skórzaną, czapkę typu beanie, sweter, długie spodnie i ciężkie buty trapery, które dobrze miały trzymać się podłoża. Wszystko w czarnym kolorze. Spakowała również swój plecak. Ximene sama była wojowniczką niż tropicielem, dlatego cieszyła się, że sparowano ją akurat z Eveline, jedna będzie tropić, druga bardzije eliminować potencjalne zagrożenie. Corinne znała z widzenia, niezbyt wiele o niej wiedziała, ale to nie miało teraz znaczenia liczył się tylko cel misji. Sama również zaczęła wypatrywać śladów w każdym możliwym miejscu, od połamanych krzewów, przez ślady krwi czy ciągnięcia kogoś po drodze aż po bardziej rzucające się w oczy znaki jak jakieś namalowane symbole, które mogłyby świadczyć o jakimś kulcie. Szukała po przeciwnej stronie niż Eveline, w końcu co dwie pary oczu to nie jedna.
Mistrz Gry
Mistrz Gry
Re: Opuszczona kapliczka Pią 30 Kwi 2021, 22:03
Gdy dziewczyny dostrzegły kaplicę, mogła ona wydawać się całkiem zwyczajna. Jak można było się spodziewać po opuszczonym miejscu, jej mury były odrobinę spękane od zewnątrz, a w niektóre szczeliny wrastały już różne rośliny, w tym głównie jakieś pnącza oraz mchy. Otoczenie samej kapliczki również nie wskazywało na nic nadzwyczajnego. Zwykły las, porośnięty głównie drzewami liściastymi oraz ściółka przykryta mniejszymi roślinami oraz liśćmi, mokrymi już od padającego deszczu. Zarówno Ximene jak i Eveline nie dostrzegły na zewnątrz niczego podejrzanego. Sytuacja zmieniła się, gdy zdecydowały się wejść do środka. Natychmiast przeszył je lekki chłód, panujący wewnątrz, choć nie był on na tyle dotkliwy, by którejś z wojowniczek groziła hipotermia. Tavares chłód mniej doskwierał niż jej towarzyszce, co zawdzięczała swojej wysokiej tolerancji. Z półokrągłego sufitu zwisało kilka lampionów, a w niektórych z nich wciąż paliły się świece, dzięki czemu kaplica była oświetlona na tyle, by dziewczyny mogły zauważyć parę rzeczy. Obie zdołały dostrzec od razu cztery ławki, z czego dwie z nich były przewrócone, jedna została połamana, a nogi czwartej z nich przymarznięte do podłogi. Ponadto, w tym pomieszczeniu znajdowało się jeszcze kilka niewielkich oblodzeń. Był to dość niecodzienny widok, zważywszy choćby na to, że mamy już wiosnę. Oprócz lodowych śladów na ścianach nie było już niczego nadzwyczajnego, czego nie powinno tu być, poza jednym szczegółem. Pomiędzy kolumnami tkwiącymi w jednej ze ścian została wybita spora dziura. Mogła mieć około 1,5m szerokości i 2m wysokości. W tej chwili nie dało się niestety ocenić co znajdowało się po drugiej stronie, ponieważ wybity fragment został zastąpiony lodem, co uniemożliwiało przejście dalej, zupełnie jakby ktoś po wykonaniu tej luki postanowił ją załatać.
Ze względu na to, że czeka nas majówka, daję wam dzień dłużej na odpisanie. W razie pytań i wątpliwości piszcie PW na konto Joanne Collins. Deadline: 04.05.2021, godzina 23.59
Miłego weekendu majowego i powodzonka!
Eveline Farawey
Re: Opuszczona kapliczka Wto 04 Maj 2021, 19:34
Evka rozglądała się uważnie w gruncie rzeczy zadowolona. Nie było całkowitej ciemności, więc mogła strzelać śmiało w razie czego. Teraz tylko świeciła latareczką żeby niczego nie przeoczyć. Krąg światła zataczał żwawo kręgi po ścianie, stąpała jednak wolno i bezszelestnie, podejrzliwie. Zawsze przecież trzeba zachować czujność, prawda? Nadal było dosyć zimnawo, ale maszerowanie pozwalało jej się rozgrzać, no i na szczęście miała bluzę. Weszła do pomieszczenia i rozejrzała się czujnie dookoła. Przewrócone meble... wyraźny ślad walki. Zamrożone części. Sullivan jest dzieckiem Chione, czyż nie? Pewnie próbowała się bronić z pomocą mocy. No to już wiadomo, że grozi jej niebezpieczeństwo... Eve wyciągnęła języczek w skupieniu, próbując odegrać scenkę w swojej wyobraźni, świeciła również latareczką aż znalazła dziurę wypełnioną lodem. Sullivan jest pewnie przedostała się na drugą stronę. Jednak nie warto chyba wydzierać się i zdradzać o swojej obecności. Co jeśli ktoś tutaj jest? Albo leży gdzieś związana? Eve naszła głupia, nieprzyjemna myśl o zejściu do królestwa Hadesa. Czemu o tym nagle pomyślała? Może dlatego że co nieco dowiedziała się o historii Sullivan i Mayi? Maya o ile pamiętała została zaatakowana i zmarła przez drauga. Evka próbowała czym prędzej odgonić tą myśl, żeby nie była tak natrętna. Jednocześnie jednak brała ją pod uwagę. - Trochę jak w grobowcu, nie sądzisz? - podzieliła się swoją myśl z Xim, podchodząc bardzo blisko, żeby nie narobić echa ani niczego, szepnęła jej również do ucha spokojnym, wyważonym głosem. Była pewna, że nie musi tłumaczyć wojowniczce co tu się mogło stać i sama na pewno się domyśli, widząc te poprzewracane meble.
Ostatnio zmieniony przez Eveline Farawey dnia Czw 06 Maj 2021, 21:12, w całości zmieniany 1 raz
Ximene Tavares
Re: Opuszczona kapliczka Wto 04 Maj 2021, 21:17
Na zewnątrz jak się okazało nie było nic ciekawego, można więc było śmiało wejść do środka. Tutaj sytuacja przedstawiała się już zgoła inaczej. Przede wszystkim od razu rzucał się w oczy chłód, który tutaj panował. Było na tyle jasno, że dało się na przykład powiedzieć od razu, że stan ław w kapliczce wskazywał na walkę, a córka Chione musiała bronić się z pomocą swoich mocy. Na pewno dziura wypełniona lodem zwraca największą uwagę i nie ulegało wątpliwości, że powinny się przez nią przebić. Najpierw jednak Ximene zapaliła swoją latarkę i dokładnie przejrzała, stawiając kroki tak delikatnie i cicho jak się tylko dało, podłogę i ściany w poszukiwaniu czegokolwiek jak ślady krwi, albo jakichkolwiek oznak kto lub co dokonał tutaj ataku, jak ślady pazurów, bądź kłów lub czegokolwiek innego. Sprawdzała metodycznie ściany i podłogę, nie chcąc przegapić czegoś co może im doadać trochę informacj. Kiedy skończyła swoje oględziny wróciła do Eveline. -Mmm zdecydowanie można się tak poczuć. Nie ma wyjścia raczej trzeba przebić się na drugą stronę tej lodowej kurtyny. Masz jakiś sposób, który byłby bardziej cichy niż mój, czyli po prostu rozwalenie tego siłą? W końcu nie wiadomo co tam jest po drugiej stronie. wyszeptała do Eveline, również bardzo spokojnie, skupionym wręcz głosem. Miała misję i cel do wykonania i to jemu poświęcała się teraz w pełni. W końcu przy tak małej ilości informacji jaką mają lepiej nie zdradzać swojej obecności za wcześnie. Narazie podeszła i lekko naparła, w sumie nie wiadomo na co mając nadzieję, chyba po prostu szukała wyjścia zanim przystąpią do najgłośniejszej opcji usuwania bariery.
Eveline Farawey
Re: Opuszczona kapliczka Wto 04 Maj 2021, 21:23
Evka pomyślała chwilkę i skinęła głową. W sumie to jest jakiś pomysł, tylko czy zdołają się przebić przez ten lód? Nie wiadomo, ale warto spróbować. Wyjęła swój taktyczny, ostry nóż i spokojnie uklęknęła przy otworze. Pewnie Xim tak samo postąpi. Ostrożnymi, precyzyjnymi ruchami zaczęła dłubać, licząc że lód może puści. Jeśli nie, będą musiały poszukać jakieś ścieżki i nią właśnie pójdą. Rozpalanie ogniska kiedy nie wiadomo czy ktoś jest, zapach dymu byłoby ryzykownym posunięciem, ale może spróbują jak okaże się że to ślepa uliczka.
Mistrz Gry
Mistrz Gry
Re: Opuszczona kapliczka Sro 05 Maj 2021, 17:43
Wygląd wnętrza kaplicy ewidentnie wskazywał na to, że odbywała się tu jakaś jakaś walka. Ławki nie bez powodu leżały porozwalane lub połamane. Jedynymi śladami wskazującymi na to, że Corinne prawdopodobnie była tu niedawno, pozostawały jedynie niewielkie oblodzenia w których miejscach. Po obejściu całego pomieszczenia dziewczyny nie znalazły za to żadnych plam z krwi. Lodowa bariera wciąż stanowiła dla uczestniczek misji przeszkodę. Napieranie na nią nie przyniosło żadnego skutku. Lód jak stał tak stał i trudno było cokolwiek przed niego zobaczyć. Po przyjrzeniu się można było wnioskować, że z drugiej strony jest ciemno, jednak bariera nie była na tyle przejrzysta, by stwierdzić co może się tam znajdywać. Miała ona biało-błękitną barwę, co świadczyło o tym, że jest zbyt gruba, by rękoma ją połamać. Po chwili rozważań Eveline zdecydowała się podejść bliżej i zacząć dłubać w dolnej części kryształowej ściany. Nie było to wcale takie łatwe jak mogło się wcześniej wydawać. Praca nad wyryciem w lodzie dziury okazała się bardzo żmudna i przynosząca marne efekty. Po dłuższej chwili dłubania córce Nemezis udało się wyryć dziurkę o średnicy i głębokości wynoszących po ok. 10cm. Na tym etapie nie udało jej się przebić lodowej ściany na wylot. Po chwili obie mogły usłyszeć stłumiony huk, który pochodził z drugiej strony lodowej bariery. Niestety wciąż nie były w stanie zobaczyć co dokładnie było źródłem tego dźwięku. Po upływie kilku sekund Ximene mogła dostrzec jak jakaś sylwetka odbija się od lodu, czemu towarzyszył ten sam dźwięk co poprzednio. Nie dało się jednak stwierdzić co ta sylwetka mogła przypominać. Jedynie w momencie zderzenia z barierą było widać zacienienie tam, gdzie to coś miało z nią bezpośredni kontakt. Zaraz po uderzeniu sylwetki znowu nie było widać. Potem pojawił się kolejny odgłos, który brzmiał dość podobnie do tego, który było słychać gdy Eveline dłubała w lodzie. Wszystko wskazywało na to, że po drugiej stronie zjawiło się coś lub ktoś, kto próbował również zniszczyć tą samą przeszkodę- najpierw przez użycie własnego ciała, a teraz przez wydrapanie dziury, co także przynosiło bardzo słabe efekty.
Eveline- przypominam, że szukacie Corinne Sullivan, a nie Joanne Collins. Collins jest córką Heliosa, nie posiada żadnej mocy związanej z lodem.
Joanne Collins to moje aktywne konto, na które możecie się zwracać w razie potrzeby.
Tak jak na początku wspominałam, proszę o konkretne działanie, nie wymagam zaś lania wody. Ponad to, do końca misji obowiązuje was zasada pisania po jednym poście na kolejkę. Wy możecie pisać w dowolnej kolejności, jednak po napisaniu przez was po jednym poście czekacie na odpowiedź MG.
Deadline: 8.05.2021, godz. 23:59
Eveline Farawey
Re: Opuszczona kapliczka Czw 06 Maj 2021, 21:25
Lód był zbyt twardy, jak podejrzewała Eveline i że tak łatwo nie będzie się go dało przebić. Po jakimś czasie nie chciało jej się dłubać w tym i zniechęciła się. Zerknęła tylko na Xim z pytaniem w oczach. Ktoś po drugiej stronie napierał, ponieważ Eveline widziała niewyraźny cień i wyłapywała huk. - Mam spróbować użyć umbrakinezy czy chcesz inaczej w to walnąć? - spytała latynoski ponownie bardzo cicho i ostrożnie, odwróciwszy się aby na nią spojrzeć uprzednio. Były w kropce szczerze powiedziawszy. Miały krzyknąć do tego kogoś po drugiej stronie? A co jeśli tam jest jeszcze więcej tych ludzi? Złych ludzi? Xim była liderką więc wypadało ją spytać a poza tym Evka za dużo snuła czarnych wizji i za bardzo wycofywała się. Lepiej żeby Xim podjęła decyzję. Jeśli Xim zgodziła się, to czarnowłosa wykonałaby jej polecenie bez szemrania. Pomieszczenie nie było aż tak oświetlone wszędzie, można było znaleźć sobie jakieś zaciemnione miejsce. Jeśli cień okaże się zbyt słaby ma do dyspozycji nieco hałaśliwszy sprzęt: wzmocnione groty które być może dadzą radę bo są dosyć solidne. Wystarczył tylko znak Xim.
Poprawione imiona już w uprzednim poście
Ximene Tavares
Re: Opuszczona kapliczka Pią 07 Maj 2021, 11:53
Nie pozostało już tutaj nic do zrobienia, nie dowiedzą się tutaj nic więcej. Jedynym krokiem jest przebicie tej lodowej bariery, albo wrócą z niczym, a tego Ximene by nie chciała. Próby wydrapania dziury chcąc uniknąć hałasu również przyniosły mało zadowalający efekt. Ximene wiedziała już, że trzeba będzie to przebić i to z hukiem mniejszym lub większym. W pewnym momencie dało się słyszeć głuchy huk i najwyraźniej ktoś chciał przebić tą barierę od drugiej strony swoim ciałem, również jak dotąd z niewielkim powodzeniem. Cóż nie mogą zostawić córki Chione. Raz się żyje. -Próbuj umbrakinezą Na początek Ximene wolała spróbować to rozbić bez konieczności podchodzenia do tej bariery za blisko bo nie wiadomo co tam jest. Sama sięgnęła po swój pierścień na środkowym palcu, żeby przemienił się w topór, na wszelki wypadek. Po raz kolejny żałowała, że nie posada mocy, którą można atakowac na odległość.
Mistrz Gry
Mistrz Gry
Re: Opuszczona kapliczka Pon 10 Maj 2021, 14:42
Bryła lodu, która stanowiła obecnie przeszkodę dla Ximene i Eveline wymagała czegoś więcej niż kosmetycznej dłubaniny nożem, by choć w małym stopniu ją przebić. Po chwili okazało się, że i z drugiej strony coś próbowało się przez nią przedostać, ale uderzenia własnym cielskiem również nie przynosiło żadnych efektów. Po konsultacji dziewczyny opracowały krótki plan, który polegał na użyciu przez córkę Nemezis ubrakinezy. Eveline skorzystała z panującego w kaplicy półmroku i wytworzyła kulę cienia wielkości piłki do koszykówki. Mroczny twór wystrzelił prosto w lodową ścianę i rozproszył się zaraz po zderzeniu. Siła uderzenia okazała się dostateczna, by na lodzie powstały spękania, rozchodzące się od wgniecenia, które pozostało po cienistej kuli. Po kaplicy rozległ się odgłos pękającego lodu, jednak bariera nadal grodziła dziewczynom drogę. Kilka kawałków lodu spadło na ziemię, zostawiając po sobie bardzo małe otwory. Przez dwie sekundy panował bezwzględny spokój, ale była to tylko cisza przed burzą. Gdy tylko upłynęły, coś lub ktoś z drugiej strony ponownie ruszył z impetem na lodową ścianę. Uderzył w nią swoim ciałem, przez co kawałki lodu runęły na ziemię. Choć oblodzenia w otworze pozostały, powstała wystarczająca dziura, by móc przez nią przejść. Jednak zanim którakolwiek z uczestniczek misji zdecydowały się do zrobić z ciemności wyłoniła się karykaturalna sylwetka, szarżująca prosto na Eveline. Ghul poruszał się na czterech kończynach. Wykorzystując swój rozpęd uderzył swoim cielskiem prosto w korpus córki Nemezis, jakby była kolejną przeszkodą do pokonania, nie dając jej czasu na reakcję. Eveline runęła na plecy i dopiero po upadku miała chwilę, by się pozbierać i cokolwiek zrobić. Ghul obiegł pomieszczenie i obrócił się przodem do swojego celu, którym wciąż pozostawała Farawey. Wybił się z podłoża wszystkimi czterema kończynami, ruszając znowu na nią. W biegu uniósł swoją przednią łapę, do złudzenia przypominającą ludzką rękę wyposażoną w długie ostre pazury. Zamachnął się, celując w Eveline, która tym razem miała krótką chwilę, by zareagować. Ximene w tym samym czasie mogła obserwować z boku jak ghul wybiega z ciemności i szarżuje na jej towarzyszkę. Chwilę później jej uwagę odwrócił kawałek lodu, który sunął po ziemi i uderzył ją w stopę. Zaraz po tym zauważyła jak przechodzi przez dziurę w ścianie drugi ghul, który niezdarnie poślizgnął się na innej bryle lodu. Wydał z siebie jakieś paskudne charknięcie, a potem podniósł się i ruszył na Tavares, robiąc zamach obiema przednimi kończynami.
Ilość ghuli: 2
Eveline, nie sprecyzowałaś w jaki sposób używasz umbrakinezy, więc przyjęłam, że będzie to zwykła kulista forma. Ściślejsze określanie sposobu używania mocy może wyjść wam na korzyść :)
W obecnej chwili nie macie żadnych obrażeń.
Tak jak poprzednim razem, piszecie po jednym poście, w dowolnej kolejności i czekacie na odpowiedź MG. W razie pytań, pisać PW na konto Joanne Collins.
Deadline: 13.05.2021, godz. 23:59
Eveline Farawey
Re: Opuszczona kapliczka Czw 13 Maj 2021, 17:06
Umbrakineza okazała się strzałem w dziesiątkę i na szczęście (a może na nieszczęście) zdołała rozkruszać lód, więc Evka była dobrej myśli i nie zastanawiała się na tą chwilę co się stanie kiedy wyskoczy z otworu potencjalny wróg. Straciła po prostu czujność. Stwór walnął ją z całej siły i dziewczyna doznała chwilowego szoku jednak dosyć szybko otrząsnęła się i prędkościowo znalazła się w bezpieczniejszym miejscu. Przez głowę jej przemknęło, że ghule żywią się padliną i miała nadzieję, że to nie trup Sullivan ich nasycił. Obserwowała już baczniej te stworki, wybrała ponownie zaciemnione miejsce i kiedy paskuda zamachnęła się zrobiła unik. Później na dokładkę walnęła z całej siły wstęgą cienia w łeb ghula. Jeśli to nie podziałało mogła go prosto ubić, zmieniając broszkę w łuk i wyciągnąwszy strzałę z wzmocnionym grotem. Przyglądała się po tym drugiej karykaturze i jeśli Xim potrzebowała w jakiś sposób pomocy, to również przywaliła tym razem strzałą w stwora. - Trzymasz się jakoś? - spytała cicho, patrząc uważnie w towarzyszkę czy nic jej nie dolega. Raczej to było kontrolne pytanie, niż żeby Evka myślała, że z Xim jest źle. Dopiero akcja się rozkręcała jak widać. Następnie pewnie weszły do ów otworu.
Ximene Tavares
Re: Opuszczona kapliczka Czw 13 Maj 2021, 17:39
Na szczęście umbrakineza zadziałała tak jak planowały i lód został rozbity. Gorzej, że za tą bryłą lodu czekały średnio przyjemne stworzenia, no ale trzeba było się z tym liczyć. Jej pierwszym odruchem było rzucić się na ghula, który zaatakował córkę Nemezis, jednak jej zamiary zmieniły się kiedy zobaczyła kolejnego ghula przechodzącego przez dziurę. Dwa ghule i one dwie, każdy z nich zaatakował jedną z nich. Ximene zaczęła od uskoczenia w lewo przed pazurami ghula, by potem zadać cios swoim toporem, w sposób mniej spodziewany, a więc ciąć od ghula od dołu do góry, po linii skośnej, od prawa do lewa. -Trzymam się, a Ty? odszepnęła. Bitwa to był jej żywioł więc czuła się dobrze. Jeżeli sytuacja na to pozwoliła to zaczęła się kierować ku dziurze.
Mistrz Gry
Mistrz Gry
Re: Opuszczona kapliczka Sob 15 Maj 2021, 18:41
Eveline udało się w porę odsunąć i uniknąć ciosu wymierzonego przez śmierdzącego Ghula. Jego pazury śmignęły tuż przed jej oczami, nie sięgając na szczęście ani skrawka skóry. Potwór nie ociągał się jednak i śmiało ruszył tuż za córką Nemezis w bardziej zacienione miejsce. Nim zdołał zadać jej cios, cienista wstęga przecięła w poziomie jego łeb. Eveline miała przyjemność obserwować jak fragment górnej części głowy Ghula ześlizguje się powoli i spada na ziemię. Sekundę później trupojad osunął się całkiem na ziemię, a pozostałość po jego mózgu wysunęła się na zewnątrz. Farawey postanowiła wykorzystać maksimum swoich sił podczas stosowania umbrakinezy, którą miała opanowaną na wysokim poziomie, dlatego cienista wstęga okazała się tak efektowną bronią. Tak śmiałe posunięcie i zastosowanie tej umiejętności na pełnej mocy poniosły za sobą również mały efekt uboczny. Wymagało to od niej pewnego wysiłku, co poskutkowało lekkim zawrotem głowy i chwilowym poczuciem zmęczenia. W tym samym czasie Ximene miała okazję podjąć się walki ze swoim własnym przeciwnikiem. Wykonując szybki unik poprzez uskoczenie w bok, minęła z łapskami ghula. Tak samo jak Eveline , słusznie trzymała się z dala od pazurów tego potwora. W momencie, gdy zdecydowała się na kontratak, ghul obracał się w jej kierunku, przez co wymach okazał się mniej precyzyjny niż zapewne to planowała. W ruchach tego śmierdziela było mało finezji, więc w wyniku całego zajścia ostrze topora odcięło jedynie jego prawe łapsko na wysokości łokcia. Ghul zakwiczał ochryple i przeraźliwie i bez zastanowienia rzucił się swoim cielskiem na Ximene, w wyniku czego przewróciła się na plecy. Potwór natychmiast stanął nad nią, opierając się swoimi pozostałymi trzema kończynami. Obnażył przed Tavares swoje krzywe, brudne, ale i tak ostre zębiska. Mogła poczuć jego śmierdzący padliną oddech oraz kilka kropel śliny, które opadły na jej policzki. Gdy Eveline zwróciła się do swojej towarzyszki, mogła zauważyć, że ta nie trzyma się aż tak dobrze. Był to moment, w którym paskudny ghul zwisał nad jej ciałem, ewidentnie przymierzając się do tego, by w drodze wyjątku rozpocząć konsumpcję jeszcze przed zgonem swojej ofiary. Dalszy przebieg misji oraz losy Ximene zależały teraz od tego co ona lub Eveline zrobią.
Eveline- czuje lekkie osłabienie i zmęczenie. Ximene- zero uszczerbków
Ilość ghuli: 1
Tak jak poprzednim razem, piszecie po jednym poście, w dowolnej kolejności i czekacie na odpowiedź MG. W razie pytań, pisać PW na konto Joanne Collins.
Deadline: 18.05.2021, godz. 23:59
Eveline Farawey
Re: Opuszczona kapliczka Wto 18 Maj 2021, 00:27
Eve była zadowolona z efektu i rozprysku krwi, chociaż poczuła zawroty głowy i ogólnie powolny spadek energii. Mimo to zebrała się w sobie i nie zamierzała zapomnieć o swojej towarzyszce. Tym razem postanowiła użyć swojego łuku, chcąc zostawiać umbrakinezę tylko w ostatecznej ostateczności. Czarnowłosa na szczęście nie musiała aż tak bardzo myśleć nad czynnościami, naciągała łuk szybko i niemal bezrefleksyjnie. Dodatkowo nigdy w życiu nie przyznałaby się, że coś jej dolega chociaż nieznacznie pobladła i przez moment świat zawirował. Ignorując te dolegliwości skupiła się na wypuszczeniu umocnionej strzały w skroń ghula. Nie było opcji żeby spudłowała nawet w takim stanie, ale zapewne ghul nieco obrzyga krwią biedną Xim. Lepsze to niż bycie pożartym. Po tym zaczęła pocierać nieznacznie skronie i grzebnęła w swoim ekwipunku żeby coś przekąsić, dobrać również jakieś zielska lecznicze z apteczki i być może w ten sposób pozbyć się chwilowego osłabienia. Nie chciała ich opóźniać.
Ximene Tavares
Re: Opuszczona kapliczka Wto 18 Maj 2021, 11:08
Cóż jak się miało okazać to Eveline miała sobie dużo lepiej poradzić w tej sytuacji niż Ximene. Już w momencie wyprowadzania ciosu Ximene była zła na siebie, zobaczyła, że ghul się obraca, nie trafi więc tak jak zamierzała, a nie przewidziała tego, że ta prymitywna bestia może się odwrócić. Kiepski przykład dawała swojej podopiecznej. Pchnięta, wylądowała na plecach, a ghul znajdował się tuż na dnią, jego obrzydliwa ślina właśnie na nią skapywała, pozycja zdecydowanie nie była najlepsza. Nie miała też czasu, żeby przyglądać się co robi Eveline, skorzystała więc z tego, że wciąż trzymała topór w ręce i bez odwracania wzroku od ghula, cięła go w bok gdzięś na wysokości tuż pod żebrami. Chyba z tym, że będzie zbryzgana krwią już się pogodziła, zresztą posiadanie krwi wroga na sobie znaczyło, że jest się dobrym wojownikiem. Jeżeli wszystko było dobrze to wstała, podeszła do Eveline, która masowała skronie i zapytała -Wszystko dobrze? Możemy iść dalej?