Porzucony ogród DpyVgeN
Porzucony ogród FhMiHSP


 

Porzucony ogród

Idź do strony : 1, 2  Next
Admin
Admin
Admin
Porzucony ogród Sro 03 Cze 2020, 15:30

Porzucony ogród QiK7pTJ
Alva Bergman
Alva Bergman
Re: Porzucony ogród Wto 16 Cze 2020, 11:22

- 2 -


Czasem każdy potrzebuje odrobiny ciszy. Odosobnienia się, zaszycia w miejscu z dala od wszystkich ciekawskich
spojrzeń i szeptów; z dala od ludzi i szumu, jaki ich otaczał. Własna sypialnia nie zawsze jest wystarczająca, jeżeli naprawdę zachodzi potrzeba całkowitego odcięcia się, chociaż, wedle niektórych, takie zachowanie było u mnie na tyle częste, że już dawno powinnam była nabrać pewnej wprawy; móc się izolować od społeczeństwa nawet w pełnym ludzi pokoju.
We własnym mieszkaniu potrafiły nachodzić mnie różne, niezbyt miłe dla mnie samej myśli; wręcz krzywdzące dla mnie samej. Zresztą, koszmary nawiedzały mnie coraz częściej; może to własna matka chciała mi coś przez to powiedzieć? Może to przez wspomnienia wydarzeń zeszłorocznego sierpnia decydowały się nawiedzać mnie w formie zjaw sennych? Przecież nie widziałam nic aż tak przerażającego. Tylko krew i śmierć; klasyczny, nieodłączny obrazek każdej możliwej bitwy. Twarze poległych, pamięć o wszystkich tych, których dusze dostały zabrane do Valhalli; a potem nagle dowiaduję się, że zostałam wicekapitanem drużyny Tyra.
Może to nie było odpowiednią decyzją? Czy to w ogóle było możliwe, że to był główny powód wszelkich moich zmartwień? Cholera, miałam wtedy dziewiętnaście lat, teraz mam ledwo dwadzieścia; przetrwało tylu dzielnie walczących, starszych doświadczeniem i wiekiem ode mnie; czym zasłużyłam na ten tytuł? Czy miało to być pewnego rodzaju wyróżnienie? Odznaczenie za osiągnięcia?
A właściwie, co takiego osiągnęłam? Zabiłam ogromną ilość przeciwników? Wystrzelałam ich wszystkich? Przecież jestem nikim w porównaniu z tymi, co faktycznie dzielnie walczyli. Ot, najzwyklejszym herosem, jeszcze dość młodym, z doświadczeniem może i niewielkim, ale sporą wiedzą...
Potrzebowałam przerwy. Odpoczynku; oczyszczenia umysłu. Skoro nie mogłam tego osiągnąć przez powtarzanie tej samej rutyny każdego dnia, musiałam się z niej wyrwać. Znaleźć miejsce, w którym faktycznie mogłabym spokojnie pozbierać myśli, może pomedytować przez chwilę; przede wszystkim znaleźć spokój i...
Nawet nie wiem, kiedy znalazłam się na obrzeżach. I to w miejscu, gdzie nigdy nie myślałam, że będę. Tu powinny spacerować dzieci Sif, Frejra, Frei, może Demeter; co tutaj po mnie? A jednak miejsce było o dziwo... spokojne. Może i tutaj znalazłabym harmonię, której tak bardzo mi brakowało?
Przechadzałam się pomiędzy zaniedbanymi kwiatami; naprawdę przydałby się tutaj pewien ogrodnik. Pamiętam, jak kiedyś tutaj uciekłam, z dala od wszystkiego; może dlatego znowu mnie tutaj przywiało? O dziwo, było naprawdę... dobrze. I nawet to słońce nie było problemem, chociaż nigdy nie mogłam narzekać, że doskwierał mi gorąc. Pierwszy raz zapomniałam też chyba o potrzebie palenia; nie miałam nawet przy sobie papierosów. Po prostu chodziłam wzdłuż alejek zniszczonych kwiatów, nikogo nie oczekując. Czasami samotność jest chyba najlepszym lekarstwem.
Hoshi Usami
Hoshi Usami
Re: Porzucony ogród Wto 16 Cze 2020, 12:27

^1^

Dni mijały Hoshiemu jak co dzień. Jednak ile można siedzieć w swoim lokum i nie wychodzić? Niestety Azjata był raczej aspołeczny i trudno było mu się zaaklimatyzować. Może to przez jego oryginalny ubiór? Możliwe.
Jednakże syn Hekate nie miał zamiaru udawać przed światem, że jest jak niektórzy czyli... niejakim. Nie bał się pokazywać prawdziwego siebie. Może dlatego też nie miał koło siebie bliskich osób? Ludzie niestety boją się inności.
W końcu Usami się spakował i wyściubił nos ze swojego pokoju. Już w głowie miał obmyślone co dziś będzie robił. Ruszył w kierunku obrzeży. Hoshi ciekaw był czy herosi związani z naturą coś zrobili związku z więdnącymi roślinami. Niestety Usami nic nie mógł zdziałać związku z tym, bo nie był synem żadnego z tych bogów takich jak Demeter czy Freya.
Jednakże wiedział jedno, że poszuka leczniczych ziół. Azjata zaopatrzony w męską torbę wypełnioną specjalnymi torebeczkami wziął także szkicownik, a na plecach umiejscowił sobie gitarę. Jak nie znajdzie ziół to chociaż pogra sobie dla odprężenia.
Syn Hekate zanim się obejrzał doszedł do swojego celu wyprawy. Znalazł pewne miejsce, a mianowicie dość stare drzewo. Stwierdził, że pod jego ciężarem gałęzie nie powinny się złamać. Zaraz wskoczył na jedno z nich. Oparł się o pień i zaczął grać dość znaną piosenkę..
Hoshi nie miał pojęcia, że tutaj nie jest sam.


hjPeRpq.gif
In your eyes I feel the flames of love.
I'm drowning in the sea of love.
And enough is never enough.
Alva Bergman
Alva Bergman
Re: Porzucony ogród Wto 16 Cze 2020, 12:48

W niewielkiej odległości słychać było już ptaki, może i dobrze wróżyło to dla obozu. Ponoć te nie pojawiają się w miejscach, gdzie jest śmierć, a skoro pojawiały się już w coraz większych grupach, nadzieja również wydawała się ożywać. Nie wywołało to uśmiechu na mojej twarzy, jedynie pewien spokój w głowie; wyciszało coraz bardziej. Chyba muszę częściej wychodzić na obrzeża, nie ma tu praktycznie żadnej żywej duszy. Tylko spokój, świeże powietrze, śpiew ptaków, niczym niezakłócona cisza...
Gitara? Bogowie, kto zdecydował się przypałętać aż tutaj z instrumentem i myślą, że to dobrze zakłócać mój spokój? Chociaż, nikt nie wiedział, że tutaj jestem. Przewróciłam jedynie oczami, puszczając delikatnie kwiat i patrząc, jak powoli wraca na swoje miejsce. Trzeba ściągnąć tutaj wszystkie dzieci-kwiaty, może będą w stanie naprawić to miejsca na tyle, żeby wyglądało przyzwoicie.
Poprawiłam jeszcze koszulę, zanim zdecydowałam się iść w kierunku, z którego dobiegał dźwięk. Znajomy, a jednak nie potrafiłabym stwierdzić ot tak, co gra ów grajek. I przystanęłam na moment przed drzewem, krzyżując ramiona na klatce piersiowej i patrząc w górę, szukając grajka.
Kto by pomyślał, twarz, która jest mi mniej znana. Więc grek? Nie lubiłam greków. Nigdy nie darzyłam ich jakąś bardzo szczególną sympatią; jedynie może Galichet odstawał od tej reguły, ale on to w ogóle był dziwny. Uniosłam kącik ust w górę i w sumie nie zrobiłam nic z grajkiem. Nawet opuściłam dłonie, żeby poprawić ten biały kosmyk, i odwróciłam się od drzewa, bardziej w stronę kwiatów. Szkoda, że nie potrafiłam się nimi zajmować. Może wiedziałabym, co trzeba zrobić, żeby wyglądały jeszcze ładniej...
Nawet nie zauważyłam, kiedy podłapałam melodię, cicho ją nucąc pod nosem i powoli chodząc między kwiatami. Mimo swojego stanu, ich zapach nadal był wyczuwalny, choć dość nikły. Chociaż sama ta ich obecność, ten delikatny zapach dawały to dziwne uczucie ukojenia.
Hoshi Usami
Hoshi Usami
Re: Porzucony ogród Czw 18 Cze 2020, 15:41

Azjata zauważył w końcu, że nie jest sam. Jakoś nie kojarzył ten dziewczyny. Prawdopodobnie była z innej drużyny.
- Przydałoby się tutaj dziecko Demeter czy innego boga nie uważasz? - zagadał.
Usami czekał na odpowiedź dziewczyny. Jednakże nadal coś sobie brzęczał na gitarze, ale już ciszej.
Syn Hekate nie wiedział czemu, ale miał wrażenie, że nieznajoma nie lubi zbytnio muzyki.
Muzyczne melodie najczęściej oddawały artystę, albo jak ktoś jakieś słuchał to wpływała na jego nastrój. Hoshi był naprawdę wdzięczny, że ludzie wymyślili muzykę, ale też i sztukę i inne super rzeczy.
- Nie lubisz muzyki? - zapytał.
Jednakże Usami nie miał zamiaru zejść z drzewa. Dobrze mu tu było. Poza tym choć wszystkich herosi mieszkają w obozie to może się po nich wszystkiego spodziewać.


hjPeRpq.gif
In your eyes I feel the flames of love.
I'm drowning in the sea of love.
And enough is never enough.
Alva Bergman
Alva Bergman
Re: Porzucony ogród Pią 19 Cze 2020, 11:10

Zdecydowanie niedopatrzeniem było niepowołanie opiekuna do tego miejsca, ale czy można kogokolwiek za to obwiniać? W obozie było tyle do pracy, że nawet nie było co myśleć o małym ogródku niedaleko lasu; może i on był ucieczką od rzeczywistości dla kogoś, kto miał już dość robienia tego samego w obozie? Może kiedyś tutaj któryś mężczyzna zdecydował się na oświadczyny? Miejsce musiało być piękne.
Wlałam chyba podziwiać jego martwe piękno w samotności. Słysząc jego pierwsze słowa skierowane w moim kierunku, odruchowo złapałam za kotwicę przy bransoletce, obracając ją sobie między palcami. Przyjaciół trzymaj blisko, wrogów jeszcze bliżej. Mógł nie sprawiać wrażenia kogoś niebezpiecznego, ale ludzi nie powinno się tak traktować. Nikogo nie powinno się oceniać tylko po wyglądzie. Na pytanie jedynie wzruszyłam ramionami, a moje własne kroki stały się nieco bardziej ostrożne, jakbym ważyła w głowie ich ciężar.
- Nie lubię ludzi - zdecyowałam się jeszcze raz spojrzeć w jego kierunku, odwracając się do niego bokiem. Może i mój ton był odrobinę zbyt chłodny, ale nauczyłam się, dawno zresztą, mówić w taki sposób, żeby nie dało się wyczuć moich emocji. Mógł sprawiać wrażenie oschłego.
Przyjrzałam mu się uważniej, obracając zawieszkę bransoletki między palcami. Nie był nordycki, poznałabym go z miejsca; znałam twarze każdego z mojej części obozu. Więc grek? Ale milusio. Ci rzadko wpadali w moje gusta.
Puściłam bransoletkę tylko po to, żeby poprawić kosmyki wpadające mi na twarz, w tym ten biały, bezpośrednio wskazujący na moje pochodzenie. Jeżeli tatuaże na palcach czy udzie jeszcze mu na to nie wskazały.
Skrzyżowałam ramiona na klatce piersiowej, wbijając, dość delikatnie, paznokcie w swoje ramię. No dalej, grajku. Zaskocz mnie.
Hoshi Usami
Hoshi Usami
Re: Porzucony ogród Sob 20 Cze 2020, 16:09

Widać, że towarzyszka Hoshiego to trudny orzech to zgryzienia. Zaraz zobaczymy kto pierwszy opuści to miejsce on czy ona.
- Rozumiem, ja też ich nie lubie - powiedział obojętnie.
Jednakże to nie znaczy, że od tak sobie stąd pójdzie. Akurat tutaj Usami był pierwszy.
- Szkoda, że nikt nie zajmuję się tym ogrodem. Na pewno rosły by tu świetne zioła oraz kwiaty na napary i nie tylko - odrzekł.
Azjata chciał potrzymać rozmowę. Jeśli nieznajoma nie będzie chciała rozmawiać niech sobie idzie. Drogę ma wolną.
Poza tym każdy miał innego rodzica za boga. Trochę tak nie fajnie, że Japończyk został przekreślony, że jego matką jest grecka bogini. No cóż... niektórzy po prostu są niesprawiedliwy i za nim poznają drugą osobę to spisują ją na straty z racji pochodzenia. Jeśli o Hoshiego chodzi on taki nie był. Po prostu nie lubił ludzi, przez różne przejścia w sierocińcu. Jednakże trzeba wziąć się w garść i żyć. Człowiek niestety jest istotą społeczną i przed innymi osobami nie ucieknie nawet jakby bardzo by chciał.


hjPeRpq.gif
In your eyes I feel the flames of love.
I'm drowning in the sea of love.
And enough is never enough.
Alva Bergman
Alva Bergman
Re: Porzucony ogród Nie 21 Cze 2020, 17:32

- Zepsułbyś tylko jego obraz - zauważyłam, przewracając oczami. W tym miejscu nie pasowały żadne zioła lecznicze. Przez samą rzeźbę, znajdującą się w samym środku ogrodu, wyglądało raczej jak miejsce, w którym rosłyby kwiaty pachnące. Różnorodne; choć białe nadawałyby uroku, może pewnego rodzaju magii... albo to tylko moje skojarzenie; lubiłam białe kwiaty. Sam biały był dość ładnym kolorem; może i dlatego mnie tutaj ciągnęło?
Zastanawiało mnie tylko, czemu tak bardzo chciał ze mną utrzymać kontakt; z jakiej racji chciał ze mną rozmawiać. Może i szukał najzwyklejszej w świecie rozrywki? Wspólnego tematu? Mogłaby nim być gitara i muzyka, ale chyba lubiliśmy zupełnie inne gatunki. A przynajmniej tak mi się wydawało. I chociaż nie zamierzałam go skreślać, odnosiłam wrażenie, że dość szybko się znudzę, może i pożałuję tej decyzji, jeżeli z nim zostanę dłużej w tym miejscu. Westchnęłam cicho, opuszczając ramiona luzem. Odwróciłam się na pięcie i zaczęłam iść głębiej w ogród; może i zmienię miejsce, w którym jestem.
- Dzięki za rozmowę - bardziej powiedziałam to do siebie niż do niego, więc wątpię, że to usłyszał. Nawet jeżeli było to skierowane do niego. No cóż, może jest więcej takich miejsc, gdzie prawie nikogo nie ma? Co szkodzi sprawdzić?

z/t
Ignis C. Hodel
avatar
Re: Porzucony ogród Pią 01 Sty 2021, 23:53

Zagubienie. To uczucie, które towarzyszyło jej odkąd tu przybyła. Powinna być gotowa na każdą zmianę. Na tę nie była. Nie codziennie dowiadujesz się, że jesteś półbogiem.
Idzie. Nie szwenda się po obozie. Nie zwiedza go. Jeszcze zabłądziłaby, a może mają tu potwory dla herosów, którzy sprawiają problemy.
Porzucony ogród wygląda dość samotnie, trochę strasznie. Cisza bywa złudna — oczekiwanie na zjawy.
Obserwuje. Przygląda się i zerka na Folka, z ukosa niemal niezauważalnie. To on ją uratował, a teraz sobie spacerowali, jakby tak właśnie miało być.
Nie wie, o co ma zapytać? Co powiedzieć? Nie lubi dużo mówić. Jest dziwna.
Temperatura nie rozpieszcza o tej porze roku. Nadal jest człowiekiem. Nadal to jej przeszkadza, dlatego ubiera się ciepło. Czarna kurtka, a nawet czapka, która przykrywa długie, lekko rozczochrane włosy.
Gość
Gość
avatar
Re: Porzucony ogród Sob 02 Sty 2021, 00:19

Folk nie miał dużych problemów z ubraniem się. Dzięki swojemu zahartowanemu ciału niezależnie od tego czy była jesień czy zima zawsze zakładał na siebie swoją ramoneskę. Było to dla niego w zupełności wystarczające.
Galichet nie wiedział w sumie do końca dlaczego postanowił zabrać Ignis na spacer. Nie był jej mentorem, nie należał już do sektora dowódców, ale jednak czuł jakąś dziwną więź z dziewczyną. Wszystko to mogło być spowodowane tym, ze zarówno jak i Alva dziecko, które teraz kroczyło obok niego było córką Hel. Nie miał jednak zamiaru teraz zaprzątać sobie tym głowy.
Od paru dni wypytywał i obserwował dziewczynę. Z tego co udało mu się ustalić to ta definitywnie nie odnajdywała się w obozie. Nie było w tym nic dziwnego - lata spędzone w "normalnym" świecie, nagła zmiana otoczenia i wywrócenie życia do góry nogami dla każdego było mniejszym bądź większym przeżyciem - nikt jednak nie zostawał na to wszystko niewzruszony.
Po kilkuminutowym spacerze w milczeniu postanowił się odezwać:
- A więc jak Ci się podoba nasz obóz? Wygląda i funkcjonuje zupełnie inaczej niż świat poza nim, ale jednak to Twój nowy dom. Co o nim myślisz?
Dla Folka w tym momencie najważniejsze było to, aby dziewczyna nie czuła się tutaj samotna i zdana na samą siebie.
Ignis C. Hodel
avatar
Re: Porzucony ogród Sob 02 Sty 2021, 19:35

Zahartowana. Ona nie może tego powiedzieć o sobie. Lubiła biegać, ale nic poza tym. Na WF'ie nie była wybierana pierwsza, nie to żeby podchodziła pod jakieś niezdary, ale również nie należała do sportowców. Blada skóra i mizerny wygląd, w niczym nie pomagają. Mogłaby jedynie grać wampira w sztuce Dracula albo trupa — żadna z niej aktorka.
Nie przeszkadzało jej milczenie. Nie starała się nigdy utrzymywać konwersacji na siłę. Nie odzywała się zazwyczaj pierwsza, chyba że uznała to za słuszne. Ludzie mogli czuć się w jej otoczeniu nie na miejscu, dziwnie, zakłopotanie wkradało się w ich serca, ale ona nadal nie starała się tego naprawić.
- Nie wiem. - Odpowiada zgodnie z prawdą, ponieważ nie wyrobiła sobie jeszcze opinii o tym miejscu i o ludziach. Powinna? Już? Tak szybko?
- Nowy dom. - Powtarza niczym marionetka słowa Folka. Miała dużo nowych domów. - Dom jest tam, gdzie rodzina. Nie wiem, czy oni mnie zechcą — taką. - Dużo było tu półbogów, jedni zarozumiali, drudzy zbyt pewni siebie, inni egoiści. A ona jaka miała być? Córka bogini podziemi? Boski rodzić decydował, o tym, jak postrzegają cię inni, więc jak ją będą postrzegać?
- A tobie? - Pyta i przez chwilę milczy. - Ci tu się podoba? - W końcu dodaję, chcąc rozjaśnić to niedopowiedzenie. Skoro ją uratował i można było uznać to za przypadek to czy naprawdę Folklore Galichet chciał tu być?
Gość
Gość
avatar
Re: Porzucony ogród Nie 10 Sty 2021, 15:30

Idąc obok dziewczyny w spokoju słuchał co ta ma do powiedzenia. Wiedział o tym, że często świeży herosi mają niemałe problemy z odnalezieniem się w nowej rzeczywistości. Folk miał zamiar okazać dziewczynie tyle zrozumienia i wsparcia na ile był tylko w stanie:
-Pamiętaj o tym, że rodzina nie zawsze musi oznaczać połączenia za pomocą krwi. - przerwał swoje milczenie.- Często ludzie, którzy są przy Tobie, którzy są gotów oddać za Ciebie życie i Ci pomóc są zdecydowanie ważniejszą rodziną niż ta genetyczna. To miejsce ma przede wszystkim chronić Cię i nie dopuścić abyś przedwcześnie opuściła świat żywych.
Po tych słowach zamilkł na chwilę, aby zastanowić się nad odpowiedzią na ostatnie pytanie dziewczyny. Spuścił wzrok tylko po to, aby po chwili spojrzeć przed siebie:
- To miejsce to pierwsze miejsce, w którym poczułem się jak w domu. Dionizos okazał się nie tylko zarządcą obozu, ale był dla mnie swego rodzaju ojcem, którego nigdy nie miałem. Poczucie sensu życia - to chyba to co najbardziej mi się podoba... Nie licząc co prawda nimf, które lubią się kąpać nago nieopodal mojego ulubionego miejsca odpoczynku. - zaśmiał się. - Wiem, że ta sytuacja jest dla Ciebie nowa i czujesz się zagubiona. Pamiętaj jednak, że nic nie dzieje się bez powodu, a nawet względne przypadki mogą okazać się zrządzeniem losu. Zastanawiałaś się co by z Tobą było gdybym wtedy na Ciebie nie trafił?
Mężczyzna czekał w spokoju na to co dziewczyna odpowie na jego wywód.
Ignis C. Hodel
avatar
Re: Porzucony ogród Sro 13 Sty 2021, 19:49

Lubi słuchać innych. Zapamiętywać ich głosy, to, jak zmieniały się pod wpływem emocji lub ulegały barwnemu akcentowaniu. Często też przygląda się ludziom, wpatruje się w nich. Niektórzy myślą, że wyzywa ich na jakiś pojedynek, inni spuszczają zakłopotani wzrok, a ci ostatni uważają ją za wariatkę, albo niewychowaną dziewuchę. Nigdy nie miała z tym problemu, to, jak widzieli ją postronni ludzie. Półbogowie również należeli do emocjonalnych istot inni bardziej drudzy mniej, pod tym względem nie różnili się od nieboskich śmiertelnych.
W jej głowie nie istniały gotowe odpowiedzi. Folk miał racje, zapewne dostrzegał to wszystko nie tylko, bo to wiedział, ale i z własnego doświadczenia. To miejsce było ważne dla Galicheta. Jak dom dla Ignis.
Na jej twarzy pojawia się delikatny uśmiech. Nagie nimfy przeszło jej przez myśl, że to musi być ciekawy widok i na pewno warty pobytu tu.
- Byłabym martwa? - Wypowiada te słowa, jakby śmierć była jej całkowicie obojętna. - Trochę to dziwne... - Mówi, nie wiadomo właściwie, co ma na myśli, jednak jej usta nie dokańczają rozpoczętego zdania.


original.gif
W du­szę mą jad wsą­cza­ły chłod­ny. Pró­bo­wał ku­sić nie­stru­dze­nie. Opatrz­ność swy­mi bluź­nier­stwa­mi, Pięk­no na­zy­wał uro­je­niem, Gar­dził twór­czy­mi na­tchnie­nia­mi - Mi­łość i wol­ność nie wzru­sza­ły.
Gość
Gość
avatar
Re: Porzucony ogród Pon 18 Sty 2021, 18:11

-Najpewniej tak by było Ignis. Mówiąc szczerze byłem nieźle zdziwiony, że dałaś radę przeżyć tyle lat ze swoją ludzką rodziną. Twój satyr odwalił kazał porządnej roboty. Niestety nawet oni mają swoje limity. - W tym momencie Folk się zatrzymał i wskazał dziewczynie niemałą, szczelną chatkę z drewna. Była to ogrodowa altana, która przerobiona została w taki sposób, aby nawet w zimę można było się w niej ogrzać i podziwiać biały ogród przez jej szklane okna. Wewnątrz altana wyglądała dosyć surowo, ale jednocześnie przytulnie. W okrągłym pomieszczeniu znalazł się okrągły stolik z trzema krzesłami, sofa oraz dwa fotele. Nie zabrakło również wszelkiej maści koców i narzut, którymi herosi mogli się ogrzać podczas przesiadywania w tym miejscu.
Kiedy weszli do altany Folk od razu ruszył w stronę metalowej kozy, która służyła za źródło ciepła. Rozpalił w niej, a następnie ustawił stary, metalowy czajnik na jej palenisku.
- Z początku jest tu trochę zimno, ale to raczej nie powinno Ci przeszkadzać biorąc pod uwagę czyją córką jesteś. Masz ochotę na gorącą czekoladę, kawę czy herbatę? Zapasy nie są tu stale uzupełniane, a więc tylko to tutaj zostało.
Przygotowawszy trunek, który dziewczyna sobie zażyczyła podał jej pełen napoju kubek, a sam ze swoim (którym była gorąca czekolada) usiadł wygodnie w fotelu:
- Słyszałem, że trenujesz z Blake. Jak idzie Ci wybudzanie Twojego potencjału?
Folk popijał powoli gorącą czekoladę, dmuchając do kubka przed każdym siorbnięciem, aby ochłodzić napój.
Ignis C. Hodel
avatar
Re: Porzucony ogród Czw 21 Sty 2021, 14:58

Folk nie mylił się, na pewno jej kuzyn miał swój limit. W końcu zginął i to była właściwie wina jej rodziny. Gdyby od razu powiedzieli o obozie. Oddali ją w ręce tego boskiego internatu... Lubiła Rogera, chociaż wydawał się irytujący. Myślała, że to, dlatego że byli spokrewnieni. Nie dziwiła się swoim bliskim, że się bali. Przebywanie w obozie wiązało się z wykonywaniem obowiązków, treningów, a także branie udział w misjach, które często przynosiły śmierć.
Słucha Galicheta i po chwili podąża wzrokiem za nim na to, co postanowił jej wskazać. Szczelna chatka, zapewne coś w stylu ogrodowej altany w tym zapomnianym przez bogów ogrodzie. Wchodzą do środka, Ignis rozgląda się pod dość nietypowym pomieszczeniu. Można byłoby tu mieszkać. Przysiada sobie na sofie i obserwuje Folka, jak ten rozpala w piecu i stawia czajnik na herbatę. Wszystko tu było, jakby czekało na ich przybycie.
- Nie wydaje mi się, żebym zdążyła pokochać zimno. Dopiero co poznaje swoją matkę, a raczej jej brak z dziwnymi genami, które śmiała mi przekazać. - Wypowiada się dłużej, niż chyba chce i raczej mniej przychylnie niż zamierza.
Powoli w pomieszczeniu robi się ciepło.
- Herbatę. - Nie lubi kawy. Na czekoladę też nie ma ochoty.
Bierze ostrożnie przygotowany napój przez Folka.
- Chyba dobrze. Blake dużo wymaga, ale to nie jest złe. - Wręcz przeciwnie myśli w duchu. Dużo się nauczyła już pierwszego dnia.
Nic nie mówi przez chwilę, ale zastanawia się nad czymś, co ją od dłuższego czasu męczy.
- Czyli właściwe nie mamy wyboru. Śmierć albo obóz? Lub wieczna ucieczka? Ten obóz to całkowicie inny świat. - Gdyby nie było tu internetu i nowinek technicznych uznałaby, że przeniosła się do średniowiecza.


original.gif
W du­szę mą jad wsą­cza­ły chłod­ny. Pró­bo­wał ku­sić nie­stru­dze­nie. Opatrz­ność swy­mi bluź­nier­stwa­mi, Pięk­no na­zy­wał uro­je­niem, Gar­dził twór­czy­mi na­tchnie­nia­mi - Mi­łość i wol­ność nie wzru­sza­ły.
Gość
Gość
avatar
Re: Porzucony ogród Sro 10 Mar 2021, 23:14

Folk miał już coś powiedzieć na słowa dziewczyny, jednakże zamilkł. Przez krótką chwilę wyglądał jak osoba, która złapała konkretnego laga mózgu, tylko po to, aby po chwili powiedzieć:
- Wiesz co? Właśnie przypomniałem sobie, że zostawiłem piecyk na gazie, a moja mikrofalówka pewnie już skończyła robić pranie!
Po tych słowach założył kurtkę i dosłownie wybiegł z altany.. Co za popierdolony dzieciak.
Charlie Lowell
Charlie Lowell
Re: Porzucony ogród Pią 13 Maj 2022, 19:17

Ciepłe, suche powietrze przemyka po jego twarzy, zostawiając na ustach pocałunek skorupy. Powstrzymuje się, aby oblizać popękane usta. Przywołuje intensywne wspomnienie minionych lat, gdy był jeszcze małym chłopcem, a zwilżenie ust miało swoje konsekwencje w postaci nieznośnego szczypania.
Jego uwaga zostaje przeniesiona na ogród, na odgłosy ptaków i reszty zwierzątek kryjących się w gąszczu traw, krzewów czy drzew. Porzucony ogród wcale nie jest skazany na samotność czy odrzucenie.
Lubi skryć się w miejscach takich jak to, chociaż przesiąkniętych życiem to jednak ledwo dotkniętych przez ludzką obecność.
Tu w ciszy i w blasku dnia może odetchnąć. Wyjmuje słuchawki z uszu, do których jest przywiązany niczym do boskiej broni podarowanej mu przez Dejmosa, ukrytej pod medalionem w postaci smoka zjadającego swój ogon. Rozmyślał, kiedyś nad symboliką, lecz zabrnął w zakamarki umysłu mrocznego.
Cieszy się chwilą, zamykając oczy i nasłuchując harmonijnego chaosu, symfonii natury, grającej nieustanie, nieprzerwanie. Kryje się w tym jakiś dziwny niepokój, ale też i chwila ulgi, którą przyjmuje.


6qoYIaf.gif
❝wild beasts wearing human skins❞ you were not born of stardust, darling, stardust was born from you, it’s why the stars feel your sorrow and aching heart, they are the fragments of your lost soul, scattered across an endless galaxy, but don’t be afraid, darling, maybe life has broken you, but it can never destroy you.


Character Song | Battle Song
Margo Davies
Margo Davies
Re: Porzucony ogród Nie 15 Maj 2022, 15:33

Chociaż do obozu przybyła niedawno to już ochoczo zwiedzała każdy kąt, pytając się satyrów, centaurów czy herosów o interesujące miejsca i te mniej interesujące. Większość udzielała jej odpowiedzi, a jeszcze inni nie byli tak skorzy do rozmów. Nie zniechęcała się jednak takimi drobnostkami. Przecież nie każdy może mieć dzisiaj dobry dzień, prawda?
Zaszła aż na skraj obozu, kierując się w stronę porzuconego ogrodu, chcąc poznać jego tajemnicę bycia porzuconym. Interesowało ją niemal wszystko, nawet wydawałoby się te nieistotne rzeczy jak nazwy poszczególnych miejsc czy dlaczego siedzący mężczyzna w ogrodzie, wydawał się ukrywać przed całym światem. To była jej pierwsza myśl, chociaż nie musiało być to prawdą. Nie chciała się zakradać do nieznajomego, to z pewnością byłoby niegrzeczne. Dlatego, gdy tylko podeszła do mężczyzny postanowiła się z nim przywitać.
- Dzień dobry, śliczny mamy dzień. - Powiedziała melodyjnym głosem, a uśmiech nie schodził z jej twarzy. Miała zamiar się przedstawić, ale uznała, że nieznajomy może nie chcieć jej towarzystwa, więc postanowiła poczekać na lepszy moment, na jego odpowiedź lub jej brak.
Charlie Lowell
Charlie Lowell
Re: Porzucony ogród Pon 16 Maj 2022, 16:29

Jej głos nie jest dla niego niespodzianką, a jednak wzdryga się. Słyszy ją już z oddali, jak stawia krok za krokiem, aby następnie przywitać się z nim brzmieniem lekkim, miłym dla ucha. Otwiera oczy, łapiąc się na tym, że o ułamek sekundy dłużej przytrzymuje powietrze w płucach, niż powinien. Więc zaciąga się powietrzem ostrożnie, niemal z paranoicznym umiarem w obawie, że jakikolwiek jego gwałtowny ruch, pozbawi uśmiechu, który tkwi na jej twarzy nie wzruszony, a jakże żywy.
Widzi ją tu pierwszy raz, chociaż usilnie błądzi gdzieś w umyśle, a jego oczy na chwile tańczą w dziwnym rytmie szaleństwa, jakby na kilka chwil zapomniał, że stoi przed nim dziewczyna o uroczym uśmiechu, jakże nieznanym dla tego miejsca, dla całego obozu skąpanego we krwi, frustracji i przemocy. Nie może odszukać jej w swojej głowie, obrazach, które szybko przemykają przed jego oczami, ukazując znajome i te mniej znajome twarze, a jednak żadna nie należy do niej.
Może jest jedną z nowych, dopiero co przybyłych? Jeszcze przez chwile przygląda się jej, zapominając wręcz o tym, że ona oczekuje od niego odpowiedzi. Usta otwierają się w krótkiej próbie wypowiedzenia słowa, ale nie pada nic, żaden dźwięk, więc syn Dejmosa próbuje jeszcze raz.
- Tak... - Głos ma lekko ochrypnięty, jakby dawno nie wypowiedział żadnego słowa, a może to te suche powietrze, przedarło się przez jego wargi, zapowiadając upalne lato. - To prawda.- Poprawia się, mówiąc już trochę wyraźniej i pewniej.


6qoYIaf.gif
❝wild beasts wearing human skins❞ you were not born of stardust, darling, stardust was born from you, it’s why the stars feel your sorrow and aching heart, they are the fragments of your lost soul, scattered across an endless galaxy, but don’t be afraid, darling, maybe life has broken you, but it can never destroy you.


Character Song | Battle Song
Jellal Fernandes
Jellal Fernandes
Re: Porzucony ogród Wto 16 Sie 2022, 15:40

Ostatnie dni były dla niego dziwne, bo po powrocie z Portland nic już nie było takie same. Fakt przespania się z Jade nie był niczym wyjątkowym, bo zdarzyło im się to już w przeszłości kilkukrotnie. Nowością natomiast było to, że zachowywali się inaczej niż dotychczas: szczere rozmowy, które o dziwo kleiły im się, żarty, późniejszy sen wtuleni w siebie czy nawet wspólne prysznice. Trochę wyglądało to tak, jakby zachowywali się niczym para i to go przerażało, bo przecież za żadne skarby nie chciał się angażować w tę relację właśnie w taki sposób. Nie uważał co prawda, że Grey robi to nieświadomie albo tak naprawdę chce go skrzywdzić w odpowiednim momencie, ale osobiście uważał, że on na nią po prostu nie zasługuje. Jade nie była kobietą dla niego, bo była zbyt dobra i zbyt wiele przeszła, by miał jeszcze zrzucać jej na głowę swoje problemy. To w końcu on był jednym z prowodyrów jej nieszczęścia.
Unikał więc jej w ostatnim czasie, ograniczając się jedynie do odpisywania na SMSy i to też zdawkowo, by nie dać po sobie poznać, że wyjazd do Portland wiele zmienił. Musiał pójść na przysłowiowy "odwyk" od niej, bo niebezpiecznie zbliżał się do granicy, w której fizyczny pociąg do pięknej kobiety może nagle zmienić się w zauroczenie nią, czy może nawet zadurzenie. Wiedząc jednak, że jeszcze nie odpokutował swoich win, zamierzał dalej karać się za przeszłość w NoGods i tym samym nawet nie próbował zbliżyć się do córki Melinoe, która może i nie dała mu jednoznacznych znaków, że jest nim zainteresowana, ale zaskakująco blisko dopuszczała go do siebie, może nawet podświadomie. Do myślenia dało mu też końcówka ich "wycieczki", kiedy to rano Jade po upojnej nocy z nim, prędko po wybudzeniu poszła pod prysznic i zamknęła się w toalecie. Potraktował to jak poranek po imprezie, kiedy człowiek zdaje się dopiero ogarniać, co tak naprawdę zaszło. Nie widział u niej chęci rozwoju tej relacji, a raczej żałowanie, do czego się dopuściło. Dlatego też nie zamęczał jej dalej i wrócił do obozu sam nieco wcześniej, przy okazji sprawdzając jej drogę powrotną czy aby nie czyhali na nią jacyś niedobitkowie NoGods.
Spacerował więc po obrzerzach kampusu, korzystając z dnia wolnego i rozmyślał nad wszystkim oraz nad niczym. I oczywiście jak złośliwy los chciał, musiał natknąć się na Grey, tą samą Grey, której unikał od kilku dni. Gdy ta go dostrzegła, nie było już możliwości odwrotu lub udawania, że jej nie widzi, więc siłą rzeczy musiał się z nią skonfrontować. Tym bardziej, że dziewczynie zależało chyba na rozwiązaniu tej sprawy, bo jednak najpierw się do siebie zbliżyli, a następnie tak się od niej alienował? To było dziwne zachowanie.
Stanął naprzeciw blondynki i schował ręce do kieszeni, by następnie rzucić ciche i szybkie:
- Cześć - bo nie wiedział, co ma teraz zrobić tak naprawdę. Nie chciał tej konfrontacji, nie chciał się angażować bardziej, bo niewiele brakowało, by Jade stała się dla niego kimś wyjątkowym, a przy przeświadczeniu, że nie zasługuje na nią, może to doprowadzić do wielu nieszczęść, wszakże ile to osób było nieszczęśliwie zakochanych.
Jade Grey
Jade Grey
Re: Porzucony ogród Wto 16 Sie 2022, 18:16

- 8 -

Szesnasty sierpnia od rana zapowiadał się bardzo słonecznie i upalnie, ale jej to nie przeszkadzało w ogóle. W końcu pochodziła z Seszeli, byłoby dziwne, gdyby upał dawał jej się w kość. Tym bardziej, że przecież jej ojczyzna charakteryzuje się w niektórych miesiącach prawie 90% wilgotnością powietrza. To wszystko nie oznaczało jednak, że tego ciepła nie odczuwa, stąd też iście wakacyjna stylizacja być może mocno odsłaniająca ciało, ale Jade chciała je odrobinę opalić, a poza tym jej strój przy niektórych heroskach to niemal dewotyzm.
Korzystając z tego, że zmianę ma dopiero nocną w szpitalu, tuż po zjedzeniu śniadania wybrała się na spacer. Musiała odświeżyć głowę, dlatego telefon został w mieszkaniu, a ona sama szybko znalazła się na obrzeżach. Korzystając z uroków pogody (i braku ludzi) Grey urządziła sobie na trawie nawet małe zajęcia z jogi, co też mogło jej pomóc z tą głową. Nie mogła rozgryźć Jellala. Zostawił ją samą w Portland na ostatniej prostej i kobieta nie wiedziała czy może go czymś nie uraziła. Kiedy jednak próbowała z nim rozmawiać smsowo zbywał ją, więc nawet nie poruszyła tego tematu. Próbowała go łapać w obozie, ale jakimś cudem nawet w szpitalu jej unikał. Zauważyła natomiast, że bardzo dużo czasu spędza z Tanją i miało to sens, bo przecież znali się pewnie z NoGods. Biorąc pod uwagę pozytywne wypowiedzi Corvusa na ich temat podejrzewała, że mogli trzymać ze sobą. Rozumiała niejako potrzebę Tanji, w końcu chyba mało kto ją jeszcze zaakceptował. Jednak w ostatnim czasie jeśli już gdzieś widziała Fernendesa, to właśnie w towarzystwie Gashi i to blondynkę w jakiś sposób... drażniło. Stąd też potrzeba oczyszczenia głowy i prawdę mówiąc joga i cisza wokół pomogła jej się nieco zdystansować od wszystkiego. Nie chciał Jellal z nią utrzymywać kontaktu? W porządku, ale chyba jakieś wyjaśnienie jej się należało.
Podniosła się, by kontynuować swój spacer po porzuconym ogrodzie i dostrzegła go. Jellala. Czy to znak, że jednak warto porozmawiać?
- Zrobiłam coś nie tak? - spytała po chwili ciszy ignorując jego mierne przywitanie. Patrzyła mu prosto w oczy, niemal wyzywająco, bo nie można zapomnieć o jej charakterze. Może i nieco złagodniała przy blondynie z racji ich zmiany relacji, ale to nie oznaczało, że gdy ktoś ją zirytuje będzie potulna. Jedno było pewne, oczekiwała wyjaśnień. Bo o ile pytanie sugerowało, że błąd leżał po jej stronie, tak Jade uważała, że jako dorosły człowiek powinien to wyjaśnić, a nie zachowywać się jak rozemocjonowana nastolatka. Unikać jej będzie do końca życia? Pracują w jednym budynku przecież.
Jellal Fernandes
Jellal Fernandes
Re: Porzucony ogród Sro 17 Sie 2022, 10:08

Sam nie wiedział, dlaczego udał się akurat do ogrodu, bo bardzo rzadko tam bywał, niemniej jednak coś tchnęło go, żeby pójść właśnie w to miejsce i jak widać okazało się, że nie był to przypadek. Spodziewał się, że jacyś bogowie mogą delikatnie wpływać na ich życie i się po prostu nimi zabawiać dla własnej uciechy, wszakże wychodziło na to, że ani Jellal ani Jade nie chcieli tego spotkania. Na to przynajmniej wskazywały ich miny, gdy już siebie zobaczyli i postanowili się skonfrontować.
Chwila ciszy była dość dziwna, bo tylko gęstniała przez nią atmosfera, a przecież w ostatnim czasie świetnie się dogadywali i tak naprawdę już dawno zeszli ze ścieżki wojennej. Nie żeby zakładał kolejny konflikt, ale jej pretensjonalny ton sugerował, że Grey może mieć bardziej bojową postawę niż wskazywała na to jej postawa. Fernandes pomasował się po karku i przechylił głowę, zyskując odrobinę czasu na to, by ubrać wszystko w odpowiednie słowa. Nie chciał jej przecież prowokować, a jedynie przedstawić swoje wątpliwości.
- Co masz na myśli? - spytał, bo nie wiedział do końca, o co tak naprawdę Grey pyta i kiedy udzieliła mu odpowiedzi, od razu załapał o jaką sytuację chodzi. - Wtedy w Portland... rano wyglądałaś tak, jakbyś żałowała wszystkiego, co zdarzyło się wcześniej. I nie mówię tu o zabiciu Marcusa... - rzucił niepewnie, bo tak na dobrą sprawę mógł po prostu źle zinterpretować jej zachowanie. Wtedy jednak wydawało mu się, że córka Melinoe bardzo żałuje nocy z nim i kiedy rano cała quasi-romantyczna otoczka zeszła, uznała to za spory błąd. - Nie chciałem robić ci problemów, więc dałem ci przestrzeń - trochę usprawiedliwiał swoje szczeniackie zachowanie, ale innej opcji nie widział. Nie chciał brać całej winy na siebie, bo tak naprawdę przecież nie zrobił nic złego. Myślał w tej sytuacji o niej i o tym, żeby nie czuła się źle, dlatego podjął właśnie takie środki. A, że przy okazji ranił samego siebie? Przywykł do tego - w końcu był osobą, która twierdziła, że nie zasługuje na szczęście.
Jade Grey
Jade Grey
Re: Porzucony ogród Czw 18 Sie 2022, 10:09

Jade nie podobała się sytuacja, bo powiedzieć, że się zdziwiła, gdy okazało się, że ją zostawił, to jak nic nie powiedzieć. Poza tym w pierwszej chwili bała się, że coś mu się stało, więc gdy tylko jej odpisał, że jest w obozie wkurwiła się niewyobrażalnie. Tak się chyba nie robi i nie rozumiała co go zbawił ten czas dotarcia, jakby nie mógł na nią poczekać kwadrans czy dwa. Dopiero później zaczęła się zastanawiać czy zrobiła coś nie tak, gdy okazało się, że jej unika. Musiał być jakiś powód, prawda?
- Mam na myśli to, że unikasz mnie od Portland. Już nic nie mówiąc o tym, że poszedłeś sobie bez słowa - jej ton odrobinę zelżał, ale jej wyraz twarzy nie. Oczekiwała wyjaśnień, by móc się do tego odnieść, jeżeli zrobiła coś nie tak. Słysząc jednak jego wyjaśnienia, jej spojrzenie złagodniało, a ona sama westchnęła ciężko odgarniając włosy, które nieco naleciały jej na twarz.
- Jelllal... Gdybym żałowała seksu, to uważasz, że byśmy go tyle razy uprawiali? - pytanie było rzecz jasna retoryczne, a ona znowu westchnęła. - Wtedy w Portland... Nie żałowałam naszej nocy, jedynie poczułam się nieswojo gdy zrozumiałam, że spaliśmy przytuleni, co do tej pory się nam nie zdarzyło. Zwyczajnie nie wiedziałam jak się zachować, dlatego poszłam pod zimny prysznic - wzruszyła lekko ramionami nie wiedząc co mogłaby jeszcze dodać, ale zaraz uniosła lekko jedną brew.
- I z tego powodu mnie unikałeś i zbywałeś w wiadomościach? Nie uważasz, że dorośli ludzie rozmawiają, a nie unikają się? - to było szczeniackie tym bardziej, że pisała do niego, więc to nie tak, że nie chciała go znać. W końcu to nie była na tyle poważna sprawa, żeby nie odzywać się już do siebie do końca życia. Nie zabiła mu brata.
- Jaki seks... Jade? - usłyszała za swoimi plecami, a ją aż zmroziło, co Jellal mógł dostrzec, jeśli na nią patrzył. Niepewnie obróciła się za siebie, by przeżyć szok, gdy zobaczyła przed sobą Eryka.
- Nie wiem, który dzieciak Lokiego ze mną igra, ale jesteś już martwy - warknęła dobywając swojej boskiej broni, choć za cholere nie wiedziała skąd mieliby wiedzieć jak wygląda jej ludzki chłopak. Może ktoś ukradł jej zdjęcie?
- Boże Jade, co ty opowiadasz! - wrzasnęła osoba, kimkolwiek ona była. - Wiem, że się rozwiedliśmy, ale to nie powód by tak na mnie reagować - Jade zatkało. Z oczami jak pięć złotych patrzyła to na "Eryka", to na Jellala.
- Ty nie żyjesz! - krzyknęła w końcu i spojrzała nieco zdesperowana na Fernandesa. - Powiedz, że też go widzisz - czy ona wariowała czy to nieśmieszny żart obozowiczów?
Jellal Fernandes
Jellal Fernandes
Re: Porzucony ogród Czw 18 Sie 2022, 15:02

Ucieczka była bardzo wygodną formą odpowiedzi dla Jellala, bo dzięki temu nie musiał martwić się o to, że powie o dwa słowa za dużo i tym samym podejście Jade do niego zmieni się w jakiś sposób. Dlaczego mu tak na tym zależało? Bo bardzo ją polubił i nie chciał schrzanić tego, co wypracowali przez ostatnie miesiące. Jasne, że gdzieś tam przebąkiwał w myślach o tym, co by było, gdyby jednak postanowił wykonać krok i powiedzieć jej, że pociąg seksualny to jedno, ale pojawiły się też jakieś uczucia i za bardzo nie wie, co ma teraz z tym zrobić. Ostatecznie jednak nie decydował się na taki krok, bo miał zbyt wiele do stracenia, by stawiać na chwilową słabość do Grey, która jego zdaniem winna być tymczasowa.
Wyjął ręce z kieszeni i skrzyżował je na klatce piersiowej wzdychając lekko.
- O to mi właśnie chodzi - przerwał jej w momencie, gdy wspomniała, że nie żałowała ich wspólnej nocy. - Poczułaś się nieswojo i twoja reakcja tylko to potwierdziła. Zamiast porozmawiać, postanowiłaś uciec do łazienki. W tamtej chwili naprawdę myślałem, że zrobiłem coś złego - przyznał pozornie spokojnie, bo w rzeczywistości trochę się denerwował. Niełatwo było mu mówić o swoich uczuciach i poniekąd to też było powodem, dla którego nie chciał się z nią konfrontować.
Stanął bokiem do blondynki i patrzył gdzieś w dal, jakby to miało mu pomóc w zbieraniu myśli.
- Tak - odpowiedział szczerze. - Jesteśmy różni, Jade. Ty nie byłaś gotowa rozmawiać o tym wtedy, ja nie byłem gotów później. Gdyby nie przypadek, dziś też byśmy o tym nie rozmawiali - dodał po chwili. - Wiem, że było to słabe z mojej strony, ale nie wiem czemu... dotknęło mnie to, co zrobiłaś wtedy rano - odezwał się znów, zbierając tym samym całą swoją odwagę do tego, by wyjawić nieco więcej niż tylko jakiś zalążek swojego rozumowania, jednak nie dane było mu wyjaśnić więcej, bo zaraz ich oczom ukazał się Eryk.
Nie wtrącał się w tą rozmowę, bo był równie zszokowany co Grey, jednak informacja o rozwodzie kompletnie zbiła go z tropu. Spojrzał na Jade, która nigdy nie chwaliła się tym, że Eryk był jej mężem. Zaraz jednak przypomniał sobie, że w jednej z rozmów wyjawiła mu, iż oni dopiero planowali ślub, do którego ostatecznie nie doszło. Spojrzał więc na Eryka, czy może raczej osobę podającą się za niego i wyszedł przed córkę Melinoe, która potrzebowała jego wsparcia.
- Odczep się od niej - Jellal pchnął mężczyznę, a następnie całkowicie zasłonił Grey stojąc do niej plecami. - Kimkolwiek jesteś, lepiej skończ z tą szopką i się ujawnij, bo jak widzisz, nie mamy nastroju na zabawy - rzucił groźniejszym tonem, by do fałszywego Eryka dotarło, że syn Gullveig wcale nie żartuje i naprawdę jest gotów zrobić mu krzywdę, jeśli ten dalej będzie drażnił w ten sposób Jade. Swoją drogą, nawet nie spostrzegł tego, że stanął między nimi i zasłonił blondynkę własnym ciałem, byleby tylko ją ochronić. Poczuł za to ogromny gniew, który był podyktowany nienawiścią do Eryka. Wszystko dlatego, że przypomniało mu się, jak nieboszczyk potraktował Jade jakiś czas temu, przez co ta targnęła się na swoje życie. Dlaczego tak mu na niej zależało, że był gotów jeszcze raz zgrzeszyć, byleby tylko ona poczuła się lepiej?
Jade Grey
Jade Grey
Re: Porzucony ogród Pon 22 Sie 2022, 10:12

- Ja poszłam na kilka minut, ty mnie zbywasz od kilku dni - zresztą uważała, że i tak zachował się nie w porządku zostawiając ją samą w Portland. Przybyli tu razem i razem powinni opuścić to miasto chociażby ze względów bezpieczeństwa. A nie poszedł bez słowa i ona po wyjściu z hotelu spanikowała, że coś mu się stało. Niefajne zachowanie, choć z tym strachem się przecież nie przyzna.
Zdziwiło ją to, że dotknęło Jellala jej wyjście do łazienki. Koniec końców większość ludzi tuż po wstaniu tam się kierowała i nie było w tym nic złego. Przywitała się przecież z nim też, więc nie bardzo rozumiała sytuację. Rozumiała, że mógł wyczuć, że dziwnie się czuje, ale dotknięcie poprzez wyjście do łazienki to przesada. Nie dane jej było jednak to skomentować, bo ktoś odezwał się za jej plecami. Ktoś, kogo pochowała dawno temu.
- Jak to, nie żyję? - fałszywy Eryk wydawał się zaskoczony i nawet spojrzał na własne ręce, jakby spodziewał się, że mogą być półprzezroczyste. Zaraz jednak ściągnął brwi widząc jak jakiś facet staje w obronie kobiety, do której wciąż żywił przecież uczucia.
- Nie wiem kim jesteś, ale radzę, nie wtrącaj się - warknął i wydobył swoją boską broń, ale jeszcze nic nie zrobił. Zaśmiał się za to na kolejne słowa przeciwnika. - Jade, nie wiem co ćpaliście, ale daj spokój. Wiem, że się rozwiedliśmy przeze mnie, ale przecież żyję...Czekaj... - zawiesił się na moment, a Grey wychyliła się zza Fernandesa. Przez nerwy nawet nie dotarło do niej, że Jellal ją osłaniał swoim ciałem.
- Przecież rozmawialiśmy godzinę temu... To znaczy kłóciliśmy się. Miałaś krótkie, rude włosy. Jak to możliwe, że są już inne? - widać było, że nie orientuje się co się dzieje, co zresztą działo się nie tylko u niego. Kobieta też niczego nie rozumiała.
- Nie rozmawialiśmy i skąd do cholery boska broń? Jesteś człowiekiem! Znaczy byłeś... - Jade stanęła obok Jellala czując, że raczej nic jej nie grozi, choć słabo jej się robiło na całą sytuację.
- Co ty opowiadasz? Całe życie jestem półbogiem, tu jest mój dom - Grey aż pomrugała ze zdziwienia zerkając do na jednego, to na drugiego z mężczyzn. Jellal tam był, widział, że jest człowiekiem. Poza tym ona doskonale wiedziała z kim żyje! Wpadła w końcu na pomysł, ale nie wiedziała czy się uda. Wszystko zależało przecież od dobrej woli prawdziwego Eryka. Używając swoich mocy rozmowy ze zmarłymi poprosiła go o jedną, pilną rozmowę. Ciekawe czy chociaż tyle jej da. Tylko co jej to da ostatecznie? Przecież wiedziała, że ktoś podszywa się pod Eryka, zobaczenie ducha niczego nie zmieni. Powinna była zabić oszusta i tyle. I pewnie nad tym cały czas myślała, skoro nie schowała boskiej broni.
Sponsored content
Re: Porzucony ogród

Porzucony ogród
Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Powrót do góry
Strona 1 z 2Idź do strony : 1, 2  Next



Permissions in this forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
 :: Obóz i okolice :: Skraj obozu-
Skocz do: