Collado spodziewał się wielu rzeczy, ale na pewno nie tego, że do obozu przybędzie masa herosów z innych czasów, co wywróci do góry nogami całe jego funkcjonowanie, które od jakiegoś czasu było całkiem dobre. Kolejną rzeczą, której się nie spodziewał, było poznanie sobowtóra ukochanej. Najgorsze w tym wszystkim było to, że obca zachowywała się bardzo podobnie do tutejszej Gabrieli i tym samym przez ten krótki spacer miał do czynienia z dysonansem poznawczym, bo zdawało mu się, że rozmawia z „tą prawdziwą” Glavas. Starał się ograniczać alkohol, ale ta sytuacja dawała mu się we znaki i ciężko było odnosić się do tego w pełnym spokoju. Tym bardziej, że jego spiskowa głowa zaczęła tworzyć kolejne, głównie straszne scenariusze z tym związane. Nie mieli przecież pewności, że tamtejsza Glavas jest dobrą osobą, mogła wszystko udawać, byleby tylko osiągnąć swoje cele. Mało to było takich półbogów w historii tego obozu? - Więc czemu to zrobiła? – dopytał, bo miał swoje podejrzenia i może córka Aegira je potwierdzi. Z drugiej strony, nie myślał jak ona, więc dziewczyna może też rzucić nowe światło na tę sprawę. Wsłuchiwał się w odpowiedź blondynki, ale nie przerywał jej w żaden sposób, by mogła skończyć całą myśl. Dopiero kiedy odbiła piłeczkę i spytała go o to samo, postanowił w pierwszej kolejności odnieść się do jej słów. - Ona nie wyglądała na zdenerwowaną – gdyby faktycznie były tak podobne do siebie, Hector raczej by wyhaczył nawet w tak krótkim czasie niepokój u Gabrieli z przeszłości. Ta jednak zdawała się być zaskakująco wyluzowana jak na okoliczności i to też dawało mu do myślenia od samego początku. - Najwidoczniej nie jest aż tak podobna do ciebie – skwitował i upił od razu kilka łyków alkoholu, nim zabrał się za opowiedzenie swojej wersji. - Starałbym się zachować spokój i raczej szło by mi to całkiem dobrze – nie musiał przecież potwierdzać, jak skuteczny był w chłodnej kalkulacji. - Ale też by mi nie przyszło do głowy, żeby zapraszać kogoś na kawę. To popierdolone – stwierdził bez ogródek, po czym znowu napił się alkoholu. - Z drugiej strony, pewnie bym się do tego przyzwyczaił po jakimś czasie i to nawet szybciej niż później – potrafił adaptować się do różnych sytuacji, więc i do tego by przywykł. Spojrzał na ukochaną, a następnie pomasował się ręką po karku. - No i pewnie snułbym dziesiątki teorii spiskowych na ten temat – zażartował już na koniec z samego siebie, acz nie było to wcale dalekie od prawdy. Pierdolca by raczej nie dostał, ale z pewnością myślałby o podróżach w czasie w kategoriach niekoniecznie poprawnych.
Gabriela Glavaš
Re: Tawerna "Jolly Roger" Nie 21 Maj 2023, 20:49
- A jak myślisz? Poprosiła o spotkanie z tobą i wypytywała o mnie. Daj spokój, ona chce ciebie. Czy na teraz czy na dłużej to nie wiem, ale chce ciebie mieć blisko - odpowiedziała spokojnie, nawet odrobinę rozbawiona, że Hector o tym nie pomyślał. Gdy chwilę później dowiedziała się o zaproszeniu na kawę, sprawa była jeszcze bardziej oczywista. Kosmitka robiła rozeznanie na ile może sobie pozwolić z Collado. A może przesadzała i jej inna wersja szukała poczucia bezpieczeństwa u znajomej jej twarzy? Choć czy nie najlepiej trzymać się swojej tutejszej wersji? Po namyśleniu Chorwatka stwierdziła, że to właśnie z samą sobą próbowałaby nawiązać pozytywną relację, bo ta właśnie może być kluczowa dla jej życia. Wzruszyła lekko ramionami na wieść, że nie wyglądał na zaniepokojoną. Mężczyzna znał ją na tyle dobrze, że raczej by to zauważył u jej innej wersji. To wszystko było dziwne, choć koniec końców były tylko spekulacjami. Może tamta Glavas zupełnie inaczej była wychowana, a tym samym na zupełnie kogoś innego wyrosła? Było to możliwe. Wysłuchując odpowiedzi Hectora upiła kilka łyków. Nie skomentowała jego pierwszej części wypowiedzi, bo wiadomy był kontekst. Od słowa do słowa mogliby się pokłócić znów wracając do przeszłości. Oboje doskonale wiedzieli, że potrafił udawać, nie musieli nad tym debatować. Uśmiechnęła się lekko na końcówkę jego wypowiedzi, bo o tym też doskonale wiedzieli. Hector doszukiwał się wszędzie spisków, ale czy można mu się dziwić, skoro on sam tyle czasu spiskował z Aegirem? W końcu wydaje ci się, że wszyscy robią to co ty, a skoro on spiskował przeciw innym, to oni musieli przeciw niemu. To trochę jak zdradzający oskarża zdradzanego o zdradę, widzisz w innych swoje złe zachowania. Spodziewasz się ich. - Uważaj na nią Hector. Może wygląda jak ja, ale już ustaliliśmy, że nie do końca zachowuje się tak, jak ja bym się zachowała - może jest po prostu odważniejsza, pewniejsza siebie i hop do przodu, ale może z nią jest coś nie tak. - Zmieniając temat... Jak ci minął dzień? - miała nadzieję, że temat kosmitki jest zakończony, choć szczerze wątpiła by ona albo inny kosmita nie pojawił się w ich rozmowie. Za wiele ich było, a przecież Collado miał nawet jednego za sąsiada.
Hector Collado
Re: Tawerna "Jolly Roger" Nie 04 Cze 2023, 14:40
Collado nie szedł aż tak daleko ze swoimi domysłami, ale jemu też wydawało się podejrzane to, że ze wszystkich ludzi w obozie Gabriela z innych czasów wybrała akurat jego jako swój pierwszy kontakt po przenosinach do ich obozu. Nie miał więc powodu do tego, by nie wierzyć swojej ukochanej, która trochę utwierdziła go w tym przekonaniu, że jej odpowiedniczka pragnie go w jakimś stopniu i stąd też te wszystkie ruchy w jego kierunku. Czy było to łechtające ego? Tak. Czy oczekiwane? Niezbyt, a w dodatku było kłopotliwe i mogło zrodzić wiele innych problemów, których w tym momencie nie sposób było zliczyć. - Tylko nie wiem, czy ja chcę - choć użył określenia "nie wiem", to jego ton sugerował ewidentnie, że nie miał wcale takiego zamiaru. Dla niego tylko jedna Gabriela się liczyła i siedziała tutaj obok niego, więc to na nią chciał przeznaczać cały swój czas i to jej chciał dawać uwagę. Nie potrzebna była mu tutaj druga, która równie dobrze mogła być kimś innym i mało tego, najprawdopodobniej wróci za jakiś czas do swojej rzeczywistości. Hector wychodził z jednego założenia: skoro mogli tu przybyć, to mogli też stąd wybyć. Syn Frejra dopił szklankę i poprosił o następną, tym razem zadowalając się piwem. - Ja zawsze uważam - odpowiedział z przekąsem, a jednocześnie pewnym, niemal niewidocznym rozbawieniem na twarzy. Kto jak kto, ale Hector potrafił oglądać się za siebie i ciężko było go zaskoczyć. Nie trzeba było więc mu przypominać o tym, że podróżniczka w czasie mogła być niebezpieczna i niekoniecznie być tą, za którą się podaje. Było to jednak w pewien sposób miłe, że Glavas martwiła się od niego i postanowiła służyć radą w tej sytuacji. - Ty też uważaj. Cholera wie, co może jej strzelić do łba - ukochana była w niemniejszym zagrożeniu niż on sam, wszakże jeśli choć część teorii o zagarnięciu Hectora dla siebie ma rację bytu, to półbogini z innych czasów może też w jakiś sposób zadziałać w tej kwestii i najprościej mówiąc: pozbyć się konkurencji. Nie zdziwiłoby go to, gdyby część przybyszów chciała zająć miejsca swoich tutejszych odpowiedników z różnych względów albo po prostu zostać tu, robiąc innym półbogom konkurencję. Nieco zaskoczył go fakt zmiany tematu, jednak domyślał się, z czego on wynikał. Hector również średnio chciał dyskutować o nowych mieszkańcach kampusu, więc dobrze było zejść na bardziej neutralny grunt, który pozwoli im spędzić miły wczesny wieczór. - Intensywnie - skwitował to tylko jednym słowem, bo wystarczyło jedno spotkanie z Gabrielą z przeszłości, by Collado uznał ten dzień za pełen wrażeń. Nie chciał jednak z wiadomych względów się rozpisywać w tej kwestii, dlatego też postanowił odbić piłeczkę, bo może to właśnie córka Aegira ma więcej neutralnych rzeczy do powiedzenia. - Twój rozumiem był mniej widowiskowy? - spytał po chwili i wychylił sporą część zawartości kufla, który został przed nim postawiony przez barmana chwilę wcześniej. Tym razem jednak robił to w celu zwilżenia gardła i pragnienia, nie po to, by opanować nerwy jak dotychczas. - Zjemy dzisiaj razem kolację? - zapytał i rozejrzał się po tawernie. - Tylko raczej nie tutaj... może jakiś wyjazd poza obóz? - uniósł sugestywnie brew na koniec, a następnie wrócił do piwa, tym razem sącząc je w oczekiwaniu na odpowiedź Glavas.
Gabriela Glavaš
Re: Tawerna "Jolly Roger" Pią 16 Cze 2023, 21:18
Ciężko powiedzieć, żeby ta niepewność co do kontaktów z kosmitką nie zabolała jej, bo właśnie tak było. Gabriela była przekonana, że Hector chce jej i tylko jej, a wychodziło na to, że wystarczyło jej ciało? W końcu ustalili, że zachowywała się inaczej,a zresztą nawet bez tego spodziewała się, że na stwierdzenie "ona ciebie chce", usłyszy proste i jasne, że bez wzajemności. A jednak usłyszała nie wiem, co sprawiło, że znowu zaczęła wątpić. Skinęła tylko głową i upiła swojego piwa, gdy stwierdził, że zawsze uważa. W sumie była to prawda, ale nie zaszkodziło tego głośno powtórzyć, zwłaszcza, że rozważał kontakty z kosmitką. - Będę - odpowiedziała krótko, choć to było dziwne, że ostrzegał ją przed kimś, do kogo sam chciał pójść. Wolała jednak nie zawracać sobie tym głowy, dlatego upiła sporo piwa i zmieniła temat, by im obojgu żyło się teraz lepiej. Nie potrzebowała dyskutować o lasce, która się do niego klei i co w jakimś stopniu go interesuje. Znowu nabrała dystansu. - Mniej. Patrol, trening i sauna - krótko opowiedziała swój dzień, a skoro nie rozgadywała się o poszczególnych etapach, to można uznać, że nic niezwykłego się nie zadziało. Zresztą tak prawdę mówiąc wciąż siedziały jej w głowie słowa Hectora sprzed kilku minut. No spierdolił jej tym humor nieco, co tu kryć. Zaskoczyła ją propozycja mężczyzny, czego nie kryła, więc pewnie z jej twarzy z łatwością to wyczytał. Kilka chwil to rozważała, a potem uśmiechnęła się delikatnie. - Jasne, czemu nie - co prawda nie była aż tak pozytywnie nastawiona jak w momencie wchodzenia do tawerny, ale może taki wyjazd i kolacja w neutralnym miejscu nieco ociepli ich wieczór? Była na to spora szansa. - Masz jakimś pomysł gdzie? - spytała zaraz, bo ona nie znała dobrych restauracji w okolicy obozu, ale może Collado miał już jakiś pomysł?
Hector Collado
Re: Tawerna "Jolly Roger" Pią 30 Cze 2023, 17:16
Gabriela powinna czytać między wierszami, gdyż od pewnego czasu Hector bardzo uważał na swoje słowa i używał specyficznych określeń, by nie deklarować się w jednoznaczny sposób. Nie chodziło tu o to, że był zainteresowany Glavas z przyszłości, bo nie był. Chodziło o to, by nie rzucać deklaracjami na lewo i prawo, gdyż nie wiadomo kto i kiedy może ich podsłuchać, a przy tym obrócić coś przeciw nim. Jego zdaniem, więcej obojętności w tej kwestii może przynieść jakiś pożytek, bo nawet jeśli on nie był zainteresowany Gabrielą, to przecież pozostawała jeszcze druga strona. Zakładając, że byłaby miła i sympatyczna, dlaczego miałby ranić ją w tak okrutny sposób? Ponadto, w najgorszym wypadku stanowcza odmowa mogłaby poskutkować zemstą i to krwawą. Inna sprawa, że Collado był paranoikiem i nawet teraz rozglądał się wokół siebie z wrażeniem, że ktoś ich podsłuchuje. Blondynka uspokoiła go nieco, gdy przyznała, że będzie na siebie uważać. Nie wątpił w to, zwłaszcza po uprowadzeniu jej z obozu, ale nigdy nie można było być do końca niczego pewnym. Chorwatka jednak potwierdziła mu to, czego de facto od niej wymagał i dzięki temu trochę mniej się o nią martwił, co wcale nie oznaczało, że przestał to robić. - Dawno nie byłem w saunie - wtrącił na moment i nawet zastanowił się, kiedy ostatnim razem tam był. Jako Meksykanin lubował się w bardziej cieplejszych klimatach, więc jeśli już wybierał saunę, to taką z podwyższoną temperaturą w przeciwieństwie do innych herosów, którzy czasem wybierali sobie np. lodową. Dostrzegł zmianę nastroju Gabrieli, jednak nie powiązał tego z jego poprzednią wypowiedzią, a z całą sytuacją odnośnie jej kopii z przyszłości. Wcale nie dziwił się ukochanej, że ta martwi się całą tą sytuacją i że nie jest to w żaden sposób przez nią pożądane. Jakby mało mieli problemów między sobą i z całym obozem, żeby jeszcze dochodziło do tego piąte koło u wozu, którym Glavas z przyszłości już teraz zdawała się być, a przecież jeszcze nie poznała swojej tutejszej odpowiedniczki. - Jest kilka opcji - odpowiedział na pytanie o miejsce wyjazdu i zaraz wyciągnął smartfona, by otworzyć kilka lokalizacji knajp, które ostatnio poleciło mu kilku półbogów. - W Detroit mają podobno dobrą restaurację indyjską - zaczął od niej. - Na obrzeżach miasta jest też przyzwoity grill i tam nawet byłem, na pewno lepsze steki niż tutaj - zachichotał nawet lekko. - W dzielnicy włoskiej w Detroit możemy też pojechać do pizzerii Papa Gianfranco. Niedawno ją otworzyli i ma całkiem niezłe oceny - pokazał jej oceny z tripadvisora, gdzie przy kilkudziesięciu tysiącach ocen knajpa utrzymywała się na solidnej czwóreczce. - Ewentualnie możemy jechać gdzieś indziej... albo wykorzystać portal i zjeść pizzę... w Mediolanie? - uniósł lekko sugestywnie brwi, gdyż jak wypowiedział pomysł na głos, brzmiało to jeszcze lepiej niż w jego głowie. Co prawda spodziewał się, że Gabriela mogła już kiedyś być we włoskiej stolicy mody, ale która kobieta odmówiłaby kolejnego wyjazdu tam? Zwłaszcza, że przy ich konszachtach (albo raczej jego jako członka oddziału specjalnego) mogliby tam zostać na noc lub dwie i poza dzisiejszą kolacją, zjeść jeszcze kilka innych posiłków, a także zobaczyć wiele miejsc. W tym idealnych do fotografowania. - Ostatnia opcja to ogarniamy coś na wynos, dwa portale i jemy przy wodospadzie niedaleko Detroit. Tam gdzie kiedyś byliśmy w pensjonacie - przypomniał o ich wcześniejszej podróży, podczas której spędzili naprawdę przyjemne chwile. Pytanie tylko, czy Glavas miała ochotę na trochę sentymentów, czy raczej wolała spróbować czegoś nowego. W ciemno obstawiał, że raczej ten Mediolan wygra, zwłaszcza wobec perspektywy mega zakupów, które można tam zrobić. Może nawet mu się poszczęści i będzie obecny przy przymierzaniu różnych strojów Gabrieli? Wtedy on też by pewnie optował za Mediolanem.
Gabriela Glavaš
Re: Tawerna "Jolly Roger" Pon 21 Sie 2023, 18:53
Gabriela już próbowała czytać między wierszami i dopatrywać się więcej uczuć i chęci z jego strony, niż to było naprawdę. Teraz zamierzała trzymać się tego, co słyszała i widziała, a nie tego, co jej się wydawało. A powiedział, że nie wie czy chce z nią być blisko. Nie wiem nie oznacza nie chcę, niestety dla Hectora. Porwanie odbiło się szerokim echem po obozie, bo takie rzeczy raczej się nie zdarzają. Ją jednak to nic nie interesowało i o ile można tak powiedzieć, cieszyła się, że do tego doszło. Inaczej skąd mogłaby wiedzieć, że jest okłamywana i ile czasu by to trwało? Żeby nie było wątpliwości, panicznie bała się tego eliksiru miłości, ale samo porwaniu otworzyło jej oczy. Na wiele spraw. Ona sama nie miała ani pomysłu, ani jakiś szczególnych chęci na konkretne miejsce, kuchnię czy danie nawet. Liczyła więc na jego propozycje, bo zakładała, że skoro proponował kolację poza obozem, to miał na to jakikolwiek pomysł. Słuchała więc jego popijając w międzyczasie swoje piwo. Kuchnię indyjską skreśliła na starcie, bo nie miała ochoty, nawet od razu lekko zaprzeczyła głową. Stek już bardziej do niej trafiał, a jak wspomniał o włoskiej dzielnicy, to nabrała ochoty na pyszny makaron. Zerknęła więc nie tylko na oceny w wyciągniętym w jej kierunku smartfonie, ale też na menu, którego niestety strona nie dodała. Podniosła jednak zaskoczona na niego spojrzenie, gdy zaproponował Mediolan. To mogło być to, czego potrzebowała. Zaczęła to intensywnie rozważać do momentu następnej propozycji. Uśmiechnęła się na nią dość smutno, bo jak miejsce było piękne i liczyła, że kiedyś znów je odwiedzą, tak teraz nie chciała go widzieć. Nie chciała wracać do miejsc, gdzie ją mamił. Nie powiedziała jednak nic, dopóki nie dopiła piwa. - To Mediolan, ale nie pizzeria, a włoska knajpa. Mam ochotę na makaron - zerknęła na godzinę, bo oczywiście pomyślała w drugiej kolejności o zdjęciach. Przygryzła lekko wargę nie wiedząc czy chce mu to proponować, ale ciężko było nie skorzystać z okazji, skoro już tam by byli. A co to za różnica czy śpią w East Lansing czy Mediolanie? Poza tym, że w tym drugim miejscu będą pewnie dzielić pokój... Choć z ich budżetem też nie musieli. - Zostaniemy na noc? Przy okazji zrobiłabym zdjęcia, a już jest po złotej godzinie. Jutro z rana chętnie bym je zrobiła - inna sprawa, że w tym przypadku "z rana" mówiła o chorych porach jak 5 czy 6 rano, w końcu wtedy mają wschód słońca, a więc i złotą godzinę. No, ale nie musiał jej z drugiej strony przy tym towarzyszyć.
Hector Collado
Re: Tawerna "Jolly Roger" Sro 23 Sie 2023, 13:10
Hector jeszcze długo będzie żałować całej tej sytuacji z Aegirem, jednak zamiast skupiać się na dopierdalaniu samemu sobie i użalaniu się, wolał pracować sumiennie nad odzyskaniem chociaż części zaufania Gabrieli, co - jakby nie patrzeć - udało się już w dość dużym stopniu. Jeszcze przecież kilka miesięcy temu nie było mowy o spotkaniu, rozmowie, kolacji czy wspólnym wyjeździe gdzieś. A teraz wyglądało to dość normalnie w ich wykonaniu i oboje bardziej chcieli niż nie, co było dobrym prognostykiem na przyszłość. Po wymienieniu wszystkich potencjalnych miejsc na kolację, Collado tylko skinął głową zgadzając się z Glavas, bo akurat wcale nie zdziwiło go to, że blondynka zdecydowała się akurat na Mediolan. Miała do wyboru zapchlone Detroit, obóz i jedno z najpiękniejszych miast na świecie. Nad czym w ogóle było się tu zastanawiać? - Sądzę, że damy radę znaleźć jakąś włoską knajpę w Mediolanie - powiedział poważnie i tylko na koniec zachichotał lekko, bo był to oczywiście sarkazm z jego strony, co córka Aegira na pewno wyhaczyła. Miło było jednak porozmawiać o czymś bardziej przyziemnym niż o spotkaniu z klonem ukochanej z innych czasów, który według ich ustaleń, kleił się do Hectora. Było to na swój sposób przyjemne, ale synowi Frejra zależało na atencji ze strony innej Gabrieli Glavas. - Coś ci chodzi po głowie? - spytał, dostrzegając jej przygryzienie delikatne wargi, co robiła często wtedy, kiedy nad czymś się zastanawiała, a nie do końca wiedziała, czy chce się tym podzielić. - To zależy tylko i wyłącznie od ciebie - przyznał szczerze. - Wiesz, że chcę spędzać z tobą jak najwięcej czasu - obiecał, że będzie z nią szczery, więc nie zamierzał skrywać swoich uczuć. Dla niego każda kolejna sekunda w jej towarzystwie była nagrodą, a lubił być nagradzany, więc oczywistym było, że jeśli ma opcje spędzenia z nią kilku dni włączając w to noclegi, to tylko dureń by na jego miejscu nie skorzystał. - Jeśli o mnie chodzi, możemy zostać tam nawet na dłużej - zaproponował. - Tak się złożyło, że mam do odebrania zaległe przysługi za wzięcie czyichś patroli - skoro już wybierali się do Mediolanu, to wypadało spędzić tam nieco więcej czasu niż raptem dwa niepełne dni. Oczywiście dopuszczał do siebie możliwość, że może Chorwatka nie ma ochoty na aż tak długi wyjazd, ale co mu szkodziło zaproponować? Miał do wygrania mnóstwo: od podstawowych potrzeb spędzania z Glavas czasu, poprzez zwiedzenie ciekawego miejsca na świecie, skończywszy na czymś bardziej przyziemnym ot choćby na zakupach z ukochaną, która a nóż widelec może zaskoczy go czymś i nawet wpuści go do przymierzalni na moment żeby ocenił jak na niej leży bielizna. Co prawda wątpił w aż takie otwarcie na niego Glavas, ale z drugiej strony, jeszcze jakiś czas temu w ogóle nie było mowy o jakichkolwiek wspólnych wypadach do barów, a dziś rozmawiali o wspólnym wyjeździe do Mediolanu. Perspektywa nieco się przesunęła i na pewno jest bliżej jej serca niż wcześniej.
Gabriela Glavaš
Re: Tawerna "Jolly Roger" Nie 24 Wrz 2023, 19:50
Mediolan miał w sobie to coś, choć akurat w tym mieście jeszcze nie była. Wiedziała jednak wiele o tym mieście, bo już nie raz szykowała się, by tam się wybrać. Koniecznie musiała sfotografować słynną na całym świecie katedrę o tej chorej porze, bo gwarantowało to brak ludzi na zdjęciach. Oczywiście oprócz samego budynku chciała swoje zdjęcia, ale od czego jest statyw i wyzwalacz w pilocie na bluetooth? Do tego słynne centrum handlowe (gdzie też zamierzała zrobić potężne zakupy u projektantów) oraz poszwendanie się po mieście, by uchwycić jego piękno. Parsknęła i ona śmiechem, gdy tak to ujął. Oczywiście nie sądziła, by mieli z tym problem, ale raczej chodziło jej o to, by nie postawili na pizzerię. Trzeba znaleźć jakąś dobrą knajpę, choć w czasach internetu nie było z tym wielkiego problemu. Niech żyje tripadvisor. Bardzo szybko jednak zrozumiała, że przy patrzeniu na opinie warto włączyć filtrowanie na ichniejszy język. Zdecydowanie wolała opinie lokalsów, o czym nie raz i nie dwa przekonała się w Chorwacji. Turyści z reguły byli mniej wymagający. Nie odpowiedziała początkowo na jego pytanie, a przynajmniej w pierwszej chwili, bo zaraz spytała ostatecznie o ten nocleg we włoskim mieście. Uśmiechnęła się ciepło na jego odpowiedź, która była miła. Jednocześnie zdawała sobie sprawę ze szczerości, choć wcale nie pomógł jej rozwiać wątpliwości. Co prawda już zaczęła się ekscytować tym Mediolanem, ale czy wspólny nocleg to był dobry pomysł? Zaskoczył ją propozycją skorzystania z okazji i zostania tam dłużej, jak półtora dnia w zasadzie. Znów przegryzła wargę rozważając jego propozycję, która była dość kusząca. Co jednak jak się pokłócą? Kolejne miejsce zostanie splamione. A wtedy będzie jeszcze dzwonić i prosić o otwarcie portalu ojca, z którym nie rozmawia? Czy może generała, który ma inne sprawy na głowie? Podróż klasyczna samolotem średnio jej się widziała, choć im dłużej o tym myślała, tym mniej sądziła, by mieli się poprztykać w takim miejscu. W końcu więc uśmiechnęła się lekko zerkając wcześniej w swój kalendarz w telefonie i grafiki. - Trzy dni nie licząc dzisiejszego wieczora. Później mam już dyżur w szpitalu - odparła zadowolona, a następnie odpaliła aplikację z recenzjami miejsc. Co prawda niczego nie rozumiała z komentarzy, gdy ustawiła filtr włoski, ale widziała ich przyznane gwiazdki. Dłuższą chwilę przewijała listę popijając piwo w międzyczasie. - Mamy do wyboru lokalną trattorię oraz restaurację z gwiazdkami Michelin. Swoją drogą tych jest kilka, ale ta jest najbardziej chwalona. Co wolisz? - podsunęła mu swój telefon z polubionymi dwoma miejscami, które mógł sobie przejrzeć.
Hector Collado
Re: Tawerna "Jolly Roger" Pon 25 Wrz 2023, 14:42
Skoro Mediolan obojgu im się spodobał, to należało teraz znaleźć odpowiedni termin. Co prawda Hectorowi zależało na tym, by udali się na kilka dni z noclegiem, jednak jeśli Glavas zdecydowałaby się na jeden dzień, to też by nie pogardził. Szczytem marzeń byłaby oczywiście możliwość spania w jednym łóżku, jednak na to w ogóle się nie nastawiał, bo choć ich relacje się poprawiły, tak od tych feralnych wydarzeń, które miały miejsce głównie z jego winy, nawet się nie całowali. Ciężko było też określić, czy można o nich mówić jako o parze, bo choć zachowywali się czasami w ten sposób, tak nie okazywali sobie czułości nawet za zamkniętymi drzwiami. Collado co prawda bardzo chciał zbliżenia, ale nie naciskał w żaden sposób na Chorwatkę, by nie zrazić jej do siebie. Wyjazd do Mediolanu był tylko pretekstem do tego, by odnaleźli wspólny język. Meksykanin w przeciwieństwie do niej nie zakładał w ogóle tego, że pokłócą się podczas wycieczki. On widział to tylko w różowych barwach, co było dość dziwne biorąc pod uwagę jego ogólne podejście do wielu spraw. Z natury był pesymistą i paranoikiem, więc logika podpowiadałaby, że taki wyjazd może się skończyć bardzo źle. Tymczasem on naprawdę wierzył w to, że spędzenie kilku dni poza obozem pozwoli naprawić między nimi jeszcze więcej i może nawet wykonają kolejny krok ku sobie, na którym zależało mu tak, jak na niczym innym na świecie. - Więc jutro z rana mógłbym poprosić o portal do Mediolanu – odpowiedział, gdyż to był jeden z profitów jakie otrzymał będąc członkiem jednostki specjalnej. Mógł do woli żądać otwierania portali w rozmaite miejsca i za każdym razem musiało to zostać spełnione. Inną sprawą było to, że dotąd w ogóle z tego nie skorzystał. Spojrzał na propozycje na jej telefonie i chwilę się zastanowił. - Nigdy nie jadłem w restauracji z gwiazdkami Michelin – wyjawił. - Ale ta trattoria też wydaje się być niezła, sam nie wiem – cały czas zastanawiał się, bo tak naprawdę dla niego było to wszystko jedno. I jedna i druga opcja miały swoje plusy i minusy, a jemu bardziej zależało na zacieśnianiu więzi z ukochaną, aniżeli na próbowaniu różnych rzeczy. Liczył więc po cichu na to, że Chorwatka jest przekonana nieco bardziej do któregoś pomysłu i zasugeruje mu tym samym, że wolałaby pójść np. do ogwiazdkowanej knajpy. - A ty masz jakieś preferencje? – domyślał się, że skoro podsunęła mu kilka możliwości, to sama nie była pewna i liczyła zapewne na to samo z jego strony, na co on liczył z jej. Mógł się jednak mylić i tak naprawdę Glavas testowała go w jakiś sposób, chcąc udowodnić coś sobie i jemu. - Zgłoszę Corvusowi naszą nieobecność – rzucił, po czym wyciągnął swój telefon i w obozowej aplikacji poinformował generała o swoich planach. Jako członek jednostki specjalnej miał do niego bezpośredni kontakt i nie musiał się starać o pozwolenia, wystarczyło tylko znaleźć zastępstwo. Co prawda może zbyt pochopnie postąpił i najpierw powinien skontaktować się z innymi herosami, od których odebrałby w końcu przysługę, jednak było tego tak dużo, że zakładał, iż nawet przy najgorszych wiatrach uda mu się znaleźć kogoś, kto wyręczy go w obowiązkach. - Załatwione – uśmiechnął się lekko i dopił alkohol do końca, jednocześnie spoglądając kątem oka na siedzącą obok córkę Aegira. - Tobie też już klepnęli urlop – uśmiechnął się nieco szerzej, całkiem niepodobnie do siebie, po czym poprosił o dwa piwa. Kiedy barman im je podał, chwycił swój kufel i delikatnie stuknął go o kufel Glavas, by uczcić tym samym ich krótkie wakacje. - Mediolanie… szykuj się na nas – zachichotał nawet lekko, ale cóż mu się dziwić? Wyjazd z Gabrielą poprawił mu nastrój po dzisiejszym spotkaniu z jej sobowtórem i nawet niepokój związany z obecnością innej Glavas nie potrafił przełamać szczęścia, jakie w tym momencie Hector odczuwał.
Gabriela Glavaš
Re: Tawerna "Jolly Roger" Nie 22 Paź 2023, 19:39
- Jutro? - spytała zdziwiona, bo jeszcze przed chwilą proponował wypad na kolację dzisiaj. Nie była właściwie pewna czy jutro wciąż byłaby taka chętna, gdyby to tak sobie mogła przeanalizować przez całą noc. - Wydawało mi się, że mówiłeś o dzisiejszej kolacji - dodała zaraz nie wiedząc czy pomylił się teraz czy wcześniej. A może zmienił zdanie? Nie była pewna, ale z całą pewnością wolałaby, aby odbyło się to dzisiaj. Nie zdążyłaby zmienić zdania. Kiedy podała mu telefon z dwoma propozycjami, pozwoliła mu nad tym podumać. Jej zdarzało się jeść w restauracjach z gwiazdkami Michelin, ale ona takie rzeczy lubiła. Niemniej nie odzywała się dopóki nie spytał o jej zdanie. Chwilę się nad tym zastanowiła, bo przecież pokazała mu obie propozycje nie bez powodu. - Może trattoria? Zawsze następnego dnia można iść do tej z gwiazdkami - uśmiechnęła się, bo przecież jak mieli spędzić tam trzy noce, to dawało im to trzy kolacje. Mogli więc akurat w tym przypadku zjeść cukierka i mieć cukierka. Niejako. A zawsze mogła sobie kupić coś pięknego prosto od projektantów idealne na kolację w tak ekskluzywnym miejscu. Skinęła głową, gdy postanowił poinformować generała o nieobecności. Było to wygodne, że miał do niego bezpośredni kontakt. Nie żeby Juarez był kimś całkowicie niedostępnym dla "plebsu", ale gdyby każdy do niego miał przychodzić z każdą pierdołą, to by nic nie robił, a tylko wysłuchiwał ludzi. Uśmiechnęła się nieco szerzej, gdy mężczyzna poinformował ją, że i jej urlop jest już załatwiony. Co prawda nieco ją zdziwiło, że to przyklepali jej, skoro to Hector się wypowiadał w jej imieniu. Nie byli małżeństwem, ani parą z długim stażem, a raczej ich historia odbiła się mocnym echem po obozie. Stuknęła się nowym piwem z Collado, a jego radość zaczęła udzielać się trochę jej. Upiła jednak małego łyczka i odstawiła kufel. - Chyba nie ma na co czekać. Proponuję iść się spakować i ruszać - zaproponowała, a gdy na to przystał, niemal od razu zebrali się do wyjścia. Każde poszło spakować się do siebie, choć wiadomym było kto na to potrzebuje więcej czasu. Umówili się więc, że gdy Hector będzie gotowy, to do niej przyjdzie.
Hector Collado
Re: Tawerna "Jolly Roger" Wto 24 Paź 2023, 14:46
Hector spojrzał na Gabrielę jak na wariatkę przez moment, a następnie przejechał dłonią po twarzy, będąc zażenowanym własnymi słowami. - Tak, chodzi o dzisiejszą – odpowiedział spokojnie, choć w rzeczywistości trochę się wkopał. Proces uzyskiwania pozwolenia na urlopy jeszcze tego samego dnia był znacznie trudniejszy niż uprzedzanie generała wcześniej, dlatego też Collado dostrzegł pierwszą z barier, którą musi jakoś pokonać wobec swojej ignorancji, czy braku skupienia, jak zwał tak zwał. Skoro jednak powiedział A i uznawał się za słownego mężczyznę, to wypadało powiedzieć również B i wziąć na klatę konsekwencję. Skinął więc porozumiewawczo głową, potwierdzając przy tym, że chodzi mu o dzisiejszą kolację. - Stoi – znów pokiwał głową twierdząco zgadzając się najpierw na kolacje w trattorii, a następnie w restauracji z gwiazdkami Michelin. O dziwo rozmowa z Corvusem przebiegła sprawnie i bez problemowo, co było w pewien sposób zadziwiające, bo za nic w świecie nie spodziewał się tego, że generał ot tak klepnie urlop dla dwójki półbogów i to z dzisiejszą datą. Inną sprawą było to, że generał być może był tak bardzo zajęty, że nie zwrócił uwagi ani na wniosek Hectora w imieniu ich obojga ani na datę, która wypadała dzisiaj. Z drugiej strony, to nie była ich wina, mógł sobie znaleźć jakąś cizię do załatwiania takich rzeczy, najwidoczniej jedna Holly nie starczy. Syn Frejra uśmiechnął się szerzej, kiedy Chorwatka zaproponowała opuszczenie kantyny w celu spakowania się i od razu wypił duszkiem całe piwo. Następnie podniósł się z siedziska i wyszedł razem z ukochaną, by w kolejnym kroku znaleźć się w swoim mieszkaniu i zacząć się pakować na wyjazd. Nie zabrał zbyt dużo, więc miał jeszcze trochę miejsca w walizce i kiedy zjawił się u Glavas, zaproponował, że może część jej ekwipunku wziąć do siebie, jeśli ta nie może się zapiąć. Spakowani i zadowoleni udali się na obrzeża obozu, w miejsce portalu do Mediolanu, który został otwarty na życzenie Hectora przez jednego z satyrów. Na miejscu złapali taksówkę i udali się nią do hotelu, w którym mieli się zatrzymać na najbliższe kilka dni.
Zt x2
Revan Le Tallec
Re: Tawerna "Jolly Roger" Sro 24 Sty 2024, 14:07
Od ostatniego treningu z Hailey minęło trochę czasu, jednak Revan autentycznie zastanawiał się nad tym, co dziewczyna porabia. Nie chciał tego przyznać przed sobą, ale ostatnimi czasy zdarzało mu się myśleć o niej, jak również o tym, że w jej towarzystwie czas mijał mu dość szybko. Oczywiście nie można było tego nazwać jakąś fascynacją czy zauroczeniem ze strony Le Talleca, jednak można było odnieść wrażenie, że obecność Green pasowała mu znacznie bardziej, niż starał się to okazywać. Mimo tego nie zabiegał o jej uwagę ani kontakt, gdyż był świadom innych obowiązków zarówno jej, jak i swoich, a napisanie do niej pod pretekstem jakimkolwiek innym poza treningiem, mogłoby się wydać dziwne. Rosalina była w pracy, więc mieszkanie miał do swojej dyspozycji, jednak nie zamierzał w nim siedzieć zbyt długo. Przejrzał listę kontaktów na swoim drugim telefonie, o którego istnieniu Gomes rzecz jasna nie wiedziała i zastanowił się, czy znajdzie na niej kogoś, z kim mógłby spędzić popołudnie, a może i wieczór, wszak ruda miała dziś też nocny dyżur. Początkowo zastanawiał się nad telefonem do którejś z dwójki Emily-Isabella, wszak dawno się z nimi nie widział i może nawet miałby ochotę je dziś zaliczyć. Ostatecznie jednak nie wybrał żadnej z nich, bo dziwnym trafem gdy tylko pomyślał o szybkim numerku z nimi, w jego głowie zaraz pojawiła się Hailey niczym jego sumienie, która skarciła go za tego typu wizje. Machnął więc na to wszystko ręką, ubrał się w coś wygodnego i wybył bez konkretnego celu z mieszkania, zabierając ze sobą jedynie oba telefony, portfel i plan wstąpienia do baru, w którym zatrzyma się na jednego czy dwa drinki, a może i przy okazji coś zje. Nie potrafił zatem ukryć zaskoczenia, gdy przybywając do pubu ujrzał siedzącą samotnie przy stoliku Hailey, która sączyła sobie jakiś napój, najpewniej procentowy. Wyglądała ładnie, choć ciężko było stwierdzić, czy ubrała się jakoś wyjątkowo, czy po prostu dobrała kolejny raz odpowiednie ciuchy, by nawet w codziennej wersji wyglądać zjawiskowo. Mimo to postanowił zagaić. - Nieudana randka? – pierwsze co wpadło mu do głowy. Jakiś chłopak mógł ją wystawić i przez to córka Hypnosa siedziała teraz w oczekiwaniu na niego, jednocześnie zaspakajając złamane serce drinkiem. Po jej spojrzeniu jednak zrozumiał, że totalnie nie o to chodziło i nie dbając o jej przyzwolenie, usiadł z drinkiem na siedzeniu naprzeciw niej. - Czyżby twój kumpel wystawił ci rachunek za szkody? – zakpił z sytuacji, nawiązując do wesela, które koncertowo schrzaniła młodej parze Hailey. Może istniały jakieś podstawy do tego, by Green musiała oddać za coś spory szmal, wszakże mogła nie powiedzieć Le Tallecowi o wszystkim, co tego dnia odwaliła podczas zaślubin? - Co pijesz? – spytał ni to z ciekawości, ni to bez żadnego zainteresowania. Zwyczajnie chciał podtrzymać rozmowę, a przy okazji też co nieco usłyszeć od niej. Tylko czemu mu na tym zależało?
Ostatnie dnie Hailey miała bardzo zajęte, ale nie narzekała na to. Dzięki temu, że jej plany i Revana się rozjeżdżały, to nie mieli jak zaplanować kolejnego treningu. Jaka szkoda! Nie żeby nie uważała tak obiektywnie na to patrząc, że ten był jej potrzebny i na nowo była w stanie zmusić się do wysiłku. Nadal jednak nienawidziła walczyć, jej natura przecież się nie zmieniała. Odpoczywała więc, a jej nogi w szczególności za to dziękowały. Nadal grymas wkradał się na jej twarz, gdy przypominała sobie jak grzmotnęła o drzewo w nieprawidłowy sposób krzywdząc się przy okazji. Cholerna zabawa z dzieciństwa i cholerna Irina. Ona zawsze musiała najbardziej wymyślać, a odkąd Rossa nie żyła, nie miała nikogo w swoim narożniku, kto by hamował tą wariatkę. Westchnęła i znów spojrzała na zestaw ubrań przygotowany przez koleżankę. Generalnie i spódniczka i koszulka jej się podobała. Niemniej w nawiązaniu do zadania, które dostała sprawiał, że dostawała rumieńców. Ostatecznie ubrała się w to, co zostało dla niej przygotowane. Zrobiła nawet delikatny makijaż i dobrała biżuterię, włosy postanowiła zostawić rozpuszczone. Tak wystrojona ruszyła po baru, by zrealizować swoje zadanie. A przynajmniej spróbować, choć miała duże wątpliwości w jego sukces. Zajęła miejsce przy odległym stoliku od razu zamawiając sobie drinka. Szybko wyłapała przy innym stoliku na sobie wzrok i gdy odkryła, że to Irina, wywróciła gniewnie oczami. Zamierzała ją sprawdzać! Cholerna zabawa. Zamyśliła się na moment, co wykorzystał Revan, dlatego zaskoczona podniosła wzrok, gdy usłyszała jego głos nad sobą. Od razu spojrzała na niego z uniesionymi brwiami, gdy zasugerował, że randka jej się nie powiodła. Zaskoczył ją tym, że się przysiadł, ale uśmiechnęła się na to. Mężczyzna nieświadomie pomagał jej w zrealizowaniu tego głupiego zadania. Może nawet to się uda? - Nie jest moim kumplem i nie. Podejrzewam, że obóz ma w dupie to, że zepsułam komuś humor - Hailey wywróciła oczami na tą sugestię. Nieświadomie na jego pytanie zerknęła na Irinę, która z zadowoleniem się wszystkiemu przygląda. - Cosmopolitan - blondynka odpowiedziała z łagodnym uśmiechem, a potem wskazała brodą na szklankę przed nim. - A ty co? - spytała z pewnym zainteresowaniem, po czym przyjrzała mu się chwilę. Nie żeby teraz jej nie pomagał, ale nie chciała go zatrzymywać, jeśli miał inne plany. - Czekasz na kogoś? - postanowiła spytać luźno, bo kto go tam wie? A może akurat przyszedł bez planów i Green uda się go wykorzystać? Tylko jak go zmusić bez słów, by postawił jej drinka, gdy tego już skończy?
Revan Le Tallec
Re: Tawerna "Jolly Roger" Pon 29 Sty 2024, 14:04
Hailey się poszczęściło, gdyż nakład obowiązków, jakie otrzymał w ostatnich dniach Revan skutecznie zniechęcał go do tego, by jeszcze umawiać się na dodatkowe treningi z blondynką. Co prawda jej towarzystwo coraz mniej mu przeszkadzało i ogólnie uważał ją za dość kumatą laskę, tak spędzać swój wolny lub zawodowy czas wolał z osobami, z którymi łączyło go nieco więcej. No może poza żoną, która ostatnio zrobiła mu awanturę o to, że nie chciał spędzić z nią rocznicy. Było to parszywe z jego strony, ale robili to już tyle razy, że w ów „święcie” nie było już dla niego nic wyjątkowego. Poza tym… na kilka godzin przed planowanym obiadem dostał informację od Rachel, że ta wróciła z misji nieco szybciej niż było to planowe i coś ją swędzi. Nie trzeba było go dwa razy zachęcać do tego, w końcu od miesięcy zdradzał żonę między innymi właśnie z córką Amfitryty. Dopiero gdy przysiadł się naprzeciwko Hailey zlustrował ją wzrokiem i musiał przyznać, że w tym stroju wyglądała naprawdę kusząco. Nic dziwnego, że w pierwszej kolejności Le Tallec pomyślał o wystawieniu jej przez kogoś, w końcu czy taka cnotka jak ona stroiłaby się, gdyby nie miała umówionej randki? Nawet gdyby wyskoczyła z koleżankami na obozowe miasto, to żadnej nie było w pobliżu i ta siedziała sama już od kilku chwil. - Zdziwiłabyś się jak mściwy może być obóz – rzucił chłodno. Nie żeby zdarzało się to często, jednak wielokrotnie był już świadkiem nadużycia władzy w obozie, toteż nie zdziwiłoby go wcale to, jakby z jakiegoś powodu ktoś chciał się zemścić na Green za zepsucie wesela i to nawet nie musiał być ten półbóg, który wówczas był panem młodym. Obserwował ją z mniejszą uwagą niż wcześniej, jednak wszystko to pozorował. Wyglądało to tak, jakby przez kilka chwil skupiał się na jej drinku, chcąc odgadnąć, co to może być, jednak w rzeczywistości z dużą sprawnością spoglądał w jej dekolt, który bardzo go zafascynował. Pierwszy raz widział ją w tak odważnym wydaniu i trzeba było przyznać, że pobudziła jego wyobraźnię. Co prawda piersi dalej miała trochę przymałe jak na jego preferencje, ale ściśnięte w taki sposób za pomocą górnej części garderoby zdawały się być nieco większe niż w rzeczywistości. Tym samym Revan sprytnie gapił się jej w cycki, pozorując wpatrywanie się w zawartość drinka. Widać, że miał w tym doświadczenie. - Jakaś mieszanka… trochę rumu, trochę absyntu i jakieś soki. Numer 4 z karty drinków – powiedział, bo nie pamiętał nazwy napoju, który zamówił i jeśli blondynka miała chęć, to sama mogła sobie sprawdzić wszystko, wszak przed nią leżała zalaminowana kartka ze spisem drinków. Wyprostował się na krześle i rozluźnił, rozszerzając przy tym nieznacznie nogi. - Wolny wieczór, żona w robocie, więc co mi zostało poza drinkiem? – wzruszył ramionami. Był to czysty teatr, ponieważ Le Tallec w takich momentach właśnie rzadko chodził na drinki. Albo może inaczej, rzadko chodził na drinki same w sobie. Kiedy Rosalina miała dyżury w szpitalu, zwłaszcza te nocne, on najczęściej wyjeżdżał z obozu, ewentualnie z odpowiednią ostrożnością szukał sobie lasek na jedną noc wewnątrz kampusu, których było tutaj na pęczki. Ostatecznie jeśli nie udawało mu się nikogo poderwać, to przecież zawsze pozostawała jakaś Rachel, Maria czy inna Violet, które zawsze były chętne rozłożyć przed nim nogi, kiedy tylko syn Pasithei je o to poprosił. - Mogę posiedzieć z tobą, jeśli nie masz kumpli – zakpił z niej trochę, jednak była to jedynie szpileczka, której koniec końców nie zamierzał ciągnąć dalej. Upił więc kilka łyków ze swojej szklanki, zerując przy tym pierwszego drinka i kiedy Hailey odwróciła się z jakiegoś powodu, wzrokiem zjechał niżej w jej dekolt. Mało co nie oblizał się na widok jej cycków tak mocno ściśniętych, niemal wylewających się na zewnątrz. Ona zawsze była taka… gorąca?
Hailey Green
Re: Tawerna "Jolly Roger" Wto 30 Sty 2024, 21:41
- Wiem, że jest. Jednak oni to... cóż, nikt. Delikatnie mówiąc. Poza tym ten idiota uważa, że kiedyś wrócimy do przyjaźni - wywróciła oczami na samą myśl. Jak mogłaby przyjaźnić się z kimś, kto ma za żonę wroga swojej niedoszłej żony. - Zresztą, jakby mi zależało - wzruszyła lekko ramionami odnosząc się do wspomnianych przez niego wcześniej pieniędzy, ale w sumie nie tylko. Nie żeby miała myśli samobójcze, bo to pomimo całego syfu nigdy nie przyszło jej do głowy, ale jednak czuła, że bardziej wegetuje niż żyje. Zerknęła na Revana, który najwidoczniej uważnie analizował jej drinka, jakby po kolorze mógłby wpaść na to, co za mieszanka się tam znajdowała. No chyba, że był stałym bywalcem i wygląd drinków miał wyryty w pamięci. No ale wtedy raczej by tak się długo nie przyglądał. Dlatego postanowiła też szybko rozwikłać jego zagadkę odwzajemniając jego pytanie. Zerknęła na kartę na środku stołu automatycznie, gdy podał jej zawartość. To zdecydowanie nie był jej drink, co jej wzrok mógł pokazywać. Ten absynt ją odstraszał, bo choć domyślała się, że nie wpływał na herosów tak, jak na ludzi, to jednak wolała nie pić takich rzeczy. Jakoś tak... - Bez kumpla? - spytała lekko, choć nieco zdziwiona, że postanowił samotnie spędzić wieczór w barze. Co prawda jednak nie sądziła, by był z nią całkowicie szczery, wszak już swoje słyszała u swojego brata, ale kto go tam wie? Może mówił prawdę akurat teraz? - Mam, ale... - zerknęła znów w stronę koleżanki. - Dzisiaj miałam inne plany - przyznała spokojnie, a następnie wywróciła oczami. Nie na niego, a na swoją koleżankę. - Wybacz na moment - mruknęła, a następnie podeszła do stolika znajdującego się po drugiej stronie sali. Wsparła dłonie o blat pochylając się nieco zupełnie nieświadoma, że teraz wypina się w stronę Revana i całej reszty pijących osób. W kilku szorstkich i cichych słowach próbowała przegonić Irinę mówiąc jej, że jest po sprawie. Wszak to Revan się dosiadł, a ona z całą pewnością nie zamierzała na nim uczyć się flirtu, by wymusić darmowego drinka. Rosjanka jednak bawiła się w najlepsze, nic sobie nie robiąc z jej słów, więc ostatecznie blondynka wróciła nieco poirytowana do mężczyzny szybko dopijając swój alkohol. - Jak ci minęły ostatnie dni? - spytała neutralnie mając nadzieję, że jego ciekawość nie weźmie góry i nie spyta o to, co właśnie sobie wyjaśniała z koleżanką.
Revan Le Tallec
Re: Tawerna "Jolly Roger" Sro 31 Sty 2024, 14:20
Revan sączył drinka skupiając swoją uwagę na tym, co odpowiadała mu właśnie Hailey. Nawet uśmiechnął się niemal niewidocznie na jej stwierdzenie, że owi herosi są nikim, co poniekąd było zgodne z prawdą. Natomiast zdziwiło go to, że półbóg wierzył w zjednoczenie i tym samym pogodzenie się z Green, co później mogłoby się przerodzić w przyjaźń. Dotąd miał go po prostu za debila, a tutaj dochodził jeszcze masochizm? Dziwny typ. - Faktycznie idiota – skwitował tylko krótko i znów przechylił zawartość drinka, tym razem pijąc go w całości. Poprosił więc o kolejnego i o dziwo tego samego, gdyż wchodził mu jak złoto i najwidoczniej odpowiedni przygotowywał to wszystko odpowiedni barman, który poniekąd potrafił wyczuć wymagania swojego „klienta”. - Ostatnio ciężko się z nimi zgrać – odpowiedział spokojnie i zgodnie z prawdą. - Zresztą sama wiesz najlepiej. Henry jak nie na patrolu, to zaraz wysyłają go gdzieś na zewnątrz. Więcej herosów, więcej roboty – wzruszył ramionami, bo na tym polegał cały paradoks sytuacji. Niektórzy z przybyszów z innych rzeczywistości powinni lepiej się zasymilować i odciążyć chociaż w małym stopniu mieszkańców kampusu. Juarez natomiast wychodził z innego założenia i nie przydzielał im zbyt wielu zadań, co też miało jakieś logiczne podłoże, wszakże im nie mógł ufać tak do końca jak swoim sąsiadom. - Inne plany? – zaintrygowała go tym stwierdzeniem, gdyż w pierwszej kolejności pomyślał o tym, że Hailey mogła być tu na podrywie. To by wyjaśniało fakt, że siedziała przy dwuosobowym stoliku sama i odstawiła się pomimo tego, że z reguły ubiera się znacznie bardziej neutralnie. Zlustrował więc ją wzrokiem po raz kolejny, skupiając wzrok na głębokim dekolcie blondynki, znów symulując wpatrywanie się w drinka, jakby faktycznie było tam coś ciekawego. Skinął głową w geście aprobaty, kiedy przeprosiła go i odeszła od stolika. Spodziewał się bardziej tego, że uda się do toalety lub może poprosi o jakąś przekąskę na stół, wszak w tawernie podawali wiele ciekawych rzeczy nawet na ciepło. Zamiast tego córka Hypnosa zaczepiła jakąś dziewczynę, czemu Le Tallec przyglądał się z zainteresowaniem, popijając kolejnego drinka. Wszystko za sprawą tego, że Hailey wypięła się w jego kierunku i tym samym mógł podziwiać zarys jej pośladków oraz w miarę długich nóg, które były naprawdę ładne. Revan musiał przyznać, że zrobiło mu się odrobinę goręcej, kiedy pomyślał o tym, że mógłby położyć swoje łapy na wyrzeźbionej pupie Green. Dalej już poszło bardzo szybko i wyobraził sobie znacznie przyjemniejsze oraz z perspektywy żonatego faceta – nikczemniejsze rzeczy, które mógłby robić z siostrą swojego kumpla. Sprytnie przekręcił głowę i skupił się na piciu drinka, dzięki czemu Hailey nie miała nawet szansy dostrzec tego, jak obczajał ją jeszcze kilka sekund wcześniej. Udając, że nie zauważył jej podirytowanej miny, postanowił dalej grać tego samego Le Talleca, który zaczepił ją chwilę temu. - Zwyczajnie i nudno – wzruszył ramionami, nakierowując córkę Hypnosa na to, że nie bardzo ma o czym opowiadać. Jedyną rzeczą, która wyłamywała się spoza schematu była awantura z Rosaliną, wynikająca z jego nagłej zmiany planów i zostawienia jej na lodzie w ich rocznicę. - Poniekąd to też powód, czemu tutaj jestem. Potrzebuję jakiejś rozrywki – i tutaj był z nią szczery, nudził się w domu, plus chciał skorzystać z okazji i zapolować na jakąś młodą siksę, którą mógłby wykorzystać. O dziwo w tym kontekście nie myślał o Hailey, więc to na pewno był jakiś plus. Z drugiej strony, jeśli uczennica sama chciałaby się z nim przespać czy na ten przykład obciągnąć mu, to przecież nie będzie odmawiać. Nie podejrzewał jej jednak o to. - Co to za laska? – skinął głową w kierunku Iriny, która przyglądała im się dłuższą chwilę. Z obserwacji wywnioskował, że muszą się znać, wszakże ich rozmowa nie wyglądała na neutralną, na naturalną już z kolei tak. Nic więcej nie zakładał, gdyż mogły ich łączyć doprawdy różne relacje, wielu było tutaj pojebów przecież. - I jak twoje nogi? – zapytał z pewną troską w głosie. O dziwo naprawdę interesowało go to, czy ciało Green zdążyło się już odpowiednio zregenerować. Mieli przecież na dniach wracać do ćwiczeń i kontynuować rozwój jej muai thai. Nieintencjonalnie znów zaczął wpatrywać się w jej dekolt, tym razem znacznie mniej subtelnie, co oznaczało, że tym razem blondynka mogła to dostrzec. Zawsze może się wybronić tym, że skoro nie chciała, by skupiali wzrok na jej cyckach, to mogła założyć coś bardziej cnotliwego. Sama kusiła swoim ubiorem, on tylko korzystał ze sprzyjających warunków.
Hailey Green
Re: Tawerna "Jolly Roger" Czw 01 Lut 2024, 20:51
- To prawda, ostatnio na tyle rzadko go widzę, że zaczyna mi brakować tego wrzoda na tyłku - zażartowała sobie, choć nie mijało się to z prawdą. Henry był nieco nadopiekuńczy, ale koniec końców mieli bliską relację i jeśli kobieta nie spędzała z nim regularnie czasu, to zaczynała najzwyczajniej w świecie tęsknić. - Powiedzmy, że dostałam zadanie do wykonania - mruknęła w ramach wyjaśnienia, choć to niewiele wyjaśniało. Co jednak miała powiedzieć, że odkąd skończyła 12 lat ma głupią zabawę z koleżankami? Były we trzy, a odkąd zabrakło jej przyjaciółki, Irina folgowała sobie jeszcze bardziej. Oczywiście nie przekroczyła pewnych granic, bo były rzeczy, do których nie mogły się wzajemnie zachęcić, ale jednak zdecydowanie utrudniała jej to od Rossy. Nie żeby pokłóciła się z Rosjanką, ale jej upór działał Green na nerwy. Upierała się, by spróbować zrobić to, co miała z Revanem, ale blondynka wiedziała, że nie ma takiej opcji. Przede wszystkim on miał żonę, a poza tym spaliłaby się ze wstydu, gdyby miała właśnie na nim testować próby flirtu. A on z całą pewnością nigdy by jej tego nie zapomniał. - Nie wiem czy jestem wystarczająco ciekawą rozrywką - uśmiechnęła się lekko z pewnym rozbawieniem. Jakby bawiła ją myśl, że szukając rozrywki zdecydował się podejść akurat do niej. I w sumie tak było, bo podejrzewała, że mężczyzna był dość popularnym facetem i bez problemu znalazłby sobie odpowiedniejsze dla siebie towarzystwo od niej. Nie żeby chciała się go pozbyć, bo przynajmniej ratował ją przed zadaniem, ale patrzyła też na to obiektywnie. Słysząc pytanie Revana z cichym westchnieniem zamówiła u przechodzącego kelnera drugiego, tego samego drinka. - To Irina Petrova, moja koleżanka. Dołączyłyśmy w tym samym czasie do obozu i trzymałyśmy się we trzy z Rossą - wyjaśniła spokojnie. Wszak nie spytał dlaczego ich obserwuje, a ona nie zamierzała wychodzić przed szereg nie niepotrzebnie się kompromitować. Uśmiechnęła się subtelnie na jego pytanie, które było miłe. Wszakże nie wydawał się być osobą, która będzie pytać o coś z grzeczności. - Już dobrze. Zdradzisz plan na następny trening? - na tak neutralnym gruncie bardzo chętnie z nim porozmawia, choć ku jej zaskoczeniu generalnie rozmowa do tej pory im się kleiła. Zauważyła w pewnym momencie gdzie Revan się spojrzał i oczywiście na jej policzkach pojawił się delikatny róż. Wiedziała, że choć te ubrania były w jej stylu generalnie, to za dużo odsłaniały na jej gust. Automatycznie zaczęła bawić się zawieszką na naszyjniku, by nieco uspokoić swoje zakłopotanie, nieco z przypadku przysłaniając mu widok na piersi. - Opowiesz mi jakieś żenujące historie o Henrym? - spytała po kilku chwilach z uśmiechem mając nadzieję, że przyjaciel brata coś na niego sprzeda, a ona będzie mogła się z niego nabijać.
Revan Le Tallec
Re: Tawerna "Jolly Roger" Pon 05 Lut 2024, 14:48
Nawet nie zareagował na to, gdy Hailey przyznała, że brakuje jej obecności brata, bo dla niego było to oczywiste. Mogła prezentować różne postawy względem niego i czasami nawet go zwyzywać, ale na koniec dnia zawsze traktowała go jak rodzeństwo i darzyła prawdziwą, siostrzaną miłością. Takie rzeczy wyłapywali jedynie ci, którzy nie mieli takich kontaktów ze swoimi braćmi i siostrami, a Revan jako jeden z niewielu synów Pasithei, do takiego grona także należał. Znów napił się ze szklanki i nawet uniósł lekko brwi zaskoczony, a jednocześnie zaintrygowany tym, co powiedziała blondynka. - Zadanie, huh? – powtórzył po niej. - Nie mów, że tym razem zabierasz się za spierdolenie wesela przed ślubem – zachichotał wyraźnie rozbawiony, choć jego reakcja nie była jakoś przesadnie ekspresyjna. W pierwszej kolejności jednak pomyślał o tym, że Hailey mogła być tu na podrywie i mścić się na kolejnym faceciku, który skrzywdził jakąś inną jej przyjaciółkę. To by wyjaśniało poniekąd nie tylko jej obecność tutaj, ale też strój, który pasował do typowej barowej flirciary. - Lepszej nie mam, więc się postaraj – wychylił łyka ze szklanki, dając jej szansę na to, by wieczór z Green okazał się przyjemny i co najważniejsze ciekawy, bo tego też Le Tallec dzisiaj poszukiwał. Mężczyzna nie miał wygórowanych oczekiwań, więc wystarczyło zająć mu trochę czasu i powiedzieć coś, dzięki czemu nie będzie skupiać się wyłącznie na opróżnieniu szklanki. Dotąd szło jej przyzwoicie, więc to był dobry prognostyk na następne kilkanaście, a może nawet i kilkadziesiąt minut. - Irina Petrova… – znów powtórzył po córce Hypnosa, tym razem imię i nazwisko jej przyjaciółki. Spojrzał nawet w kierunku Rosjanki, która rozbawiona uśmiechnęła się dwuznacznie w jego kierunku, co gdyby nie fakt przyjaźni z Hailey, Revan mógłby potraktować jako wstęp do flirtu. Wzrokiem powrócił najpierw do szklanki, a następnie do Green, nie zapominając rzecz jasna o tym, by skorzystać z okazji i zerknąć jej w dekolt. - Nic mi to nie mówi – westchnął cicho udając zrezygnowanie. Nie obchodziła go postać Iriny, bo poza tym, że siedziała w oddali i nie brała aktywnego udziału w rozmowie, to też nie wzbudzała ani jego sympatii ani też wrogości. Była nijaka. Z wyglądu również, więc kolejny aspekt mogący wpłynąć na jego potencjalne zainteresowanie zniknął. - Teraz będziesz robić to samo czołem – rzucił pewnie i spokojnie, upijając przy tym łyka drinka. Miało to zabrzmieć wiarygodnie, by wprowadzić małe zwątpienie w ich szeregi, toteż nie zdziwiłby się, gdyby Hailey naprawdę brała coś takiego pod uwagę. Długo jednak nie potrafił wytrzymać bez parsknięcia śmiechem, co niedługo potem nastąpiło i tym samym zniweczyło cały jego misterny plan. - Będziemy dalej wzmacniać twoje ciało, zahaczymy też o inne sztuki walki – dodał już neutralnym tonem. - Aloes pomóg? – dopytał, gdyż sam już od dawna nie potrzebował okładów z aloesu na nogi czy łokcie, wszak miał je doskonale umięśnione, wyrzeźbione i zahartowane. Kiedy córka Hypnosa zaczęła bawić się wisiorkiem, Revan potraktował to jako subtelną sugestię, by wrócić oczami do jej twarzy i nie obłapiać jej tak bezczelnie wzrokiem. Dlatego też uniósł nieco spojrzenie i przechylił lekko głowę w oczekiwaniu na kolejnego, trzeciego już drinka. - A ile masz czasu? – spytał poważnie, jednak jego twarz zdradzała pewne rozbawienie. - Opowiadał ci, jak kiedyś mało co nie wylądował w żołądku trolli? – dodał po chwili, a gdy Hailey potwierdziła swoją niewiedzę, od razu syn Pasithei rozwinął temat. - Jeszcze jako nastolatek dał się złapać w pułapkę niezbyt mądrym trollom, którzy przywiązali go do rusztu i zaczęli grzać nad ogniskiem – zaśmiał się cicho. - Na szczęście pozostała część grupy szybko go namierzyła i uwolniła – wzruszył ramionami, udając zawiedzionego tym. - Ale dupę mu trochę przysmażyli, to trzeba przyznać. Później zaczęliśmy się z niego śmiać, że ciemny ślad na jego pośladku to nie znamię, a pamiątka po tym spotkaniu – zaśmiał się już głośniej i skinął kelnerce w podziękowaniu na przyniesienie mu drinka, w którego zaraz zamoczył dziób. Dostrzegając spojrzenie Hailey, wyprostował się i odłożył szklankę, zerkając na jej naszyjnik przez moment. I to co było pod nim. - Nie wiesz, że ma znamię na lewym pośladku, prawda? – spytał, nie kryjąc rozbawienia. Z drugiej strony, skąd miała to wiedzieć? Henry raczej nie paradował nago, więc takie detale o jego ciele znali tylko nieliczni.
Hailey Green
Re: Tawerna "Jolly Roger" Czw 15 Lut 2024, 15:24
- Nie, nikomu już nic psuć nie zamierzam - uśmiechnęła się rozbawiona. Nie rozwijała się na temat zadania jakie dzisiaj dostała, bo pewnie spaliłaby się ze wstydu wyjaśniając zarówno to, co miała osiągnąć dzisiaj, jak i samo w sobie to, co postanowiły sobie trzy głupie i nieśmiałe nastolatki. Green przy każdym zadaniu zawsze zastanawiała się dlaczego tego po prostu nie zakończy, nie przestanie brać w tym udziału. Wiedziała jednak czemu. Przez Rosse, która skopałaby jej dupę, ale przede wszystkim za to, że to chyba była jedna z ostatnich rzeczy jakie robiły razem i mogła to kontynuować. Mimo więc, że często wściekała się na Irine za jej zadania, nie umiała zrezygnować. - Nie przypominam sobie, bym pracowała tu, by zabawiać klientów - wywróciła jeszcze oczami dla podkreślenia jakie ma podejście do jego polecenia, by się postarała. Nie miała nic przeciwko rozmowie z nim, ale nie była małpą w cyrku, by robić wszystko, by zapewnić mu rozrywkę. Jeżeli o to mu chodziło, to nie wątpiła, że znalazłby inne, które bardzo chętnie pajacowałaby przed nim dla kilku chwil uwagi, komplementu czy uśmiechu. Wzruszyła lekko ramionami, bo ani nie ziębiło jej, ani nie grzało to czy znał bądź nie jej drugą przyjaciółkę, bo chyba zasługiwała na to miano ze względu na sam staż relacji, choć zdecydowanie nie była to relacja z Rossą. Jej mogła powiedzieć o dosłownie wszystkim, z Rosjanką było inaczej. Prychnęła słysząc o tym, że niby miałaby uderzać głową. Było to niekontrolowane od razu po jego słowach, jednak widząc jego pewny siebie wyraz twarzy wywróciła oczami. - To poproszę tą setkę w demonstracji. Wiesz, żebym opatrzyła się jak to właściwie robić - niejako zakpiła sobie, bo nie wierzyła w to zadanie, co zresztą potwierdził jej śmiech mężczyzny tuż po chwili. Nie miałaby jednak nic przeciwko, by na to popatrzeć. Kto wie, może poukładałoby mu się reszcie w głowie? - Pomógł, dzięki - odpowiedziała wcześniej lekko przytakując na wieść o tym, że jej trening będzie dość zbliżony do tego, co już przeżyła. Zaśmiała się tylko na jego pytanie, bo to mogło sugerować wiele dobrych historii z udziałem jej brata. Co prawda nie sądziła, by przyjaciel Henry'ego sprzedał te najciekawsze, ale ona chętnie przyjmie wszystko, co da jej możliwość pośmiania się z niego. - Nieee - przeciągnęła lekko zaintrygowana, bo trolle? To wydawało się wręcz głupie, dlatego popijając drugiego drinka słuchała uważnie jego opowieści. Zaśmiała się na jego historię, która może nie była jakaś porywająca, ale na pewno teraz będzie mogła śmiać się z jego przypalonego dupska, o czym do tej pory nie miała świadomości. Zdziwił ją jednak fakt, że mężczyzna ma w tym samym miejscu znamię, co i ona. - Cóż, do tej pory nie, ale wygląda na to, że mamy coś wspólnego pomijając ojca - wzruszyła lekko ramionami nieco rozbawiona. Jej szklanka stała od kilku chwil pusta, jednak w końcu z cichym westchnieniem zamówiła kolejnego drinka. W tym samym czasie zaczęła grać jej ulubiona piosenka ostatnich tygodni, co Irina od razu postanowiła wykorzystać podchodząc do ich stolika. - Twoja ulubiona piosenka! Musisz zatańczyć! Jestem pewna, że Revan dotrzyma ci kroku - puściła nawet oczko do mężczyzny nim nie uśmiechnęła się nieco złośliwie do koleżanki. - Idź stąd wariatko - rzuciła Green do Rosjanki, a ta ze śmiechem się posłuchała i wróciła na swoje miejsce. Hailey za to siedziała zawstydzona, bo istotnie to była jej ulubiona piosenka i miałaby ochotę do niej potańczyć. Niemniej Irina swoim zachowaniem wprawiła ją w zakłopotanie, bo co niby miała teraz zrobić?
Revan Le Tallec
Re: Tawerna "Jolly Roger" Czw 15 Lut 2024, 15:59
- Zatem zdrowie państwa młodych – rzucił teatralnie unosząc przy okazji szklankę, by zaraz wychylić ją niemal całą w geście toastu. Revan spodziewał się bowiem tego, że Hailey nie zamierza zepsuć kolejnego wesela komuś, wszak wszystko to odbyło się w ramach żartu i zgrywy, jaką zakończył tym przyjemnym dla gardła akcentem w postaci wlania sobie procentów do przełyku. - Jakby w ogóle tu ktokolwiek pracował – wywrócił oczami, bo jego zdaniem wielu z półbogów opierdalało się pracując na barze czy jako kelnerzy, przez co tawerny i bary nie funkcjonowały tak prężnie, jakby tego oczekiwał taki człowiek jak Le Tallec. Z drugiej strony on sam jako nastolatek mając swoje dyżury w takich miejscach, udawał, że pracuje, wszak koniec końców większość półbogów zaopatrywało się w asortyment przez spiżarnię i robili sobie imprezy w domu. Inną sprawą było to, że syn Pasithei zastanawiał się, dlaczego w obozie nie ma przygotowanej dyskoteki, a jedynie same bary z ograniczonymi zasobami? A potem przypominał sobie, że wystarczyłoby tylko popić i przypałętać się nie do tej półbogini co trzeba, by wysadzić cały obóz. Pewnie dlatego nie było tu dancingów jak we Fregacie w 1974. - A to ja jestem od demonstrowania? – spytał z kpiną wypisaną na twarzy, spodziewając się tego typu odzywki ze strony blondynki. Ta nie zrobiła na nim żadnego wrażenia, toteż od razu wychylił kolejne kilkadziesiąt mililitrów trunku ze swojej szklanki w oczekiwaniu na to, aż i jej przejdzie nastrój na uszczypliwości, przynajmniej na moment. Skinął głową na wieść o aloesie, który wspomógł proces regeneracji jej ciała, choć na pewno nie w takim stopniu jak zrobiłby to jakiś eliksir lecznicy. Następnie wziął się za opowiadanie jej krępujących historii z życia Henry’ego, których nie było może aż tak wiele, jak oczekiwałaby tego młodsza siostra, jednak z pewnością znalazło się kilka, o których warto byłoby co nieco powiedzieć. Z drugiej strony Le Tallec nie chciał też wpierdalać kumpla na minę, wszak on o nim również mógłby opowiedzieć coś nieciekawego, a on tego nie chciał. Uniósł lekko brew, kiedy podsumowała całą historię wspólną cechą. - Też masz znamię na pośladku? – rzucił nieco zaintrygowany, choć bardziej wynikało to z zaskoczenia tym faktem, aniżeli faktycznym zainteresowaniem odnoszącym się do znamion na ciałach różnych półbogów. Kelner przyniósł mu kolejnego drinka, za którego syn Pasithei niemal natychmiast się zabrał oraz zabrał pustą szklankę od Green, która również zdecydowała się coś zamówić. Revan nie zwrócił uwagę na zmianę piosenki, bo dla niego było to tylko tło do picia, jednak pojawienie się Iriny już przykuło jego spojrzenie i pozwoliło na to, by omiótł ją wzrokiem nieco dokładniej. Początkowo nie wydawała się być jakoś bardzo atrakcyjna, ale jednak musiał przyznać, że z tamtej perspektywy dziewczyna nie mogła pochwalić się swoim największym atutem, czyli nogami, które były w miarę długie i smukłe. Porównując ją jednak z Hailey, to Irina zdecydowanie wychodziła na tą brzydszą i to w każdym aspekcie. Uniósł lekko brew na komentarz przyjaciółki córki Hypnosa, która wprost zasugerowała mu to, by wyciągnął blondynkę na parkiet. Zamiast cokolwiek odpowiedzieć, znów przechylił szklankę i upił z niej kilka łyków. Dostrzegł zakłopotanie Hailey, toteż odłożył szklankę od razu i przechylił nieznacznie głowę. - Jak chcesz, to z tobą zatańczę – zaproponował, bo nie miał problemu z tym, by poruszać się trochę na parkiecie. Co prawda nie robił tego często, ale nie było to też coś nadzwyczajnego, po prostu rzadko kiedy miał ochotę gibać się w barach. Dziś był bliżej tego, by zgodzić się na takie propozycje, toteż można powiedzieć, że Irina miała doskonały timing. Le Tallec podniósł się z siedzenia i gestem ręki zachęcił córkę Hypnosa, by ta pozwoliła pomóc sobie wstać, a następnie zaprowadził ją na parkiet, na którym zaczął się ruszać w rytm muzyki. Na razie nie pozwalał sobie na nic konkretnego, tańczył rytmicznie przeskakując z nogi na nogę, ale już gdzieś tam zrodził się malutki plan, by wykorzystać sytuację i podotykać Hailey tam, gdzie w czasie tańca jest to dopuszczalne, jednak w normalnych okolicznościach mogłoby zostać odebrane w różny sposób. Nienachalnie zbliżył się do blondynki i zachęcił ją do tego, żeby przylgnęła bardziej do niego, rozpoczynając wspólną sekwencję tańca. Dał jej wybór, czy wolała robić to przodem czy tyłem i na razie jego ręce nie obłapiały jej tak, jak Revan zakładał, że będą to robić, więc trzeba było mu przyznać punkty w kategorii samokontrola.
Hailey Green
Re: Tawerna "Jolly Roger" Wto 27 Lut 2024, 21:52
Wywróciła jedynie oczami na jego komentarz. Hailey nie chodziła często po barach, ale przywykła, że młodzi herosi tu pracujący często się lenią jak mogą. Niemniej jednak drinki mieli podane pod same nosy, więc koniec końców ktoś tu pracował. Nie musieli nawet na nie jakoś długo czekać. - Oczywiście. Czasem łatwiej jest coś zrobić, gdy się to zobaczy, a nie po słownym instruktarzu - wywróciła oczami, bo tak jak z tym uderzaniem głową sobie żartowali, tak nie mógł zaprzeczyć temu, że demonstracja była czasem bardzo ważna. No nie wyobrażała sobie jedynie słownego instruktarzu jakiś ciosów czy sposobów na obronę. A przynajmniej trwałoby to wieku w porównaniu do demonstrażu. - Tak - wzruszyła lekko ramionami, bo o ile dyskusja o jej pośladkach byłaby dla niej bardzo krępująca, tak sam fakt znamienia już nie. W końcu jedynie zdziwił się tym, że ma znamię w tym samym miejscu (czy też w bardzo zbliżonym miejscu) jak Henry. Nie wiedziała jak często się to zdarza, bo medykiem nie była, ale nie sądziła, by było to powszechne. Green spojrzała niezadowolona, gdy jej koleżanka postanowiła do nich podejść i to jeszcze z tak głupim tekstem. Hailey myślała, że zapadnie się ze wstydu pod ziemię, bo bardziej głupią i bezczelną nie dało się być. Na szczęście udało jej się przegonić Rosjankę, a sama blondynka wbiła wzrok w swojego drinka. Czuła, że policzki ma zaróżowione, dlatego nie patrzyła na mężczyznę, póki się nie odezwał. - Przepraszam za nią, jest głupia i narwana - odpowiedziała na jego propozycję nie umiejąc się do niej odnieść. Sądziła, że to jasno pozwoli na zakończenie tematu, dlatego spojrzała na niego zaskoczona, gdy się podniósł i wyciągnął do niej rękę. Zawahała się przez moment, ale ostatecznie podała mu dłoń i dała się wyciągnąć na niewielki parkiet. Z pewnym ociąganiem zaczęła tańczyć w takt muzyki stając przodem do mężczyzny. Kiedy nieco się zbliżył, zerknęła na ich złączone dłonie, by następnie drugą rękę oprzeć na jego ramieniu. Nie zamierzała tańczyć z Revanem, ale z drugiej strony nie robiła nic złego, prawda? Nie raz tańczy się z kolegami na imprezach czy kuzynami czy kimś innym. Po kilku chwilach mężczyzna mógł wyraźnie odczuć, że kobieta wreszcie się rozluźnia, a delikatny uśmiech na jej twarzy świadczył o tym, że naprawdę lubi pobujać się rytm ulubionych melodii.
Revan Le Tallec
Re: Tawerna "Jolly Roger" Pią 01 Mar 2024, 14:56
- Też racja – przytaknął jej, bo instruktaż był jedną z najlepszych opcji do tego, by opanować szybciej jakąś nową zdolność czy nawet pojedynczy ruch. On sam nie zliczyłby, ile razy trenerzy w przeszłości pokazywali mu różne pozycje, ułożenia części ciała czy całe sekwencje, które potem przydały mu się na polu bitwy. Nic więc dziwnego, że Hailey również ceniła sobie tego typu trening, bo choć słowa mogły oddać bardzo dużo, to jednak nie było nic bardziej odpowiedniego od obrazu. Pokiwał głową, dając jej tym samym znak, że dotarło do niego jej potwierdzenie. To było dość zaskakujące, że mieli znamiona w tym samym miejscu na ciele, jednak jeśli ktoś już miał je mieć, to właśnie rodzeństwo. Nie było to jednak coś bardzo powszechnego, a już tym bardziej wśród półbogów, którzy bardzo często rodzili się bez żadnych „defektów” na ciele. Większość z nich jakiekolwiek niedoskonałości na ciele zawdzięczała ranom i bliznom lub zaniedbaniu własnego ciała, wszak rzadko ale jednak zdarzało się, że półbogowie na ten przykład byli otyli. Le Tallec nie widział nic złego w tym, że blondynka chciałaby zatańczyć. Nie dziwiło go też zachowanie Iriny, która już z mordy wyglądała na lubiącą sobie pomącić oraz wprowadzić zamieszanie, korzystając na ten przykład z mniejszej otwartości swoich koleżanek. Green była zatem idealną modelką do tego, by wprowadzić w życie ten niecny plan, w który Revan nomen omen się włączył. Nieświadomie, ale jednak. Dostrzegł zawahanie na jej twarzy, gdy wyciągnął rękę w jej kierunku, jednak widział też rzeczywistą chęć udania się z nim na parkiet, co finalnie się wydarzyło. Hailey już wielokrotnie pokazała mu, że choć często jej pierwszą reakcją jest zawstydzenie lub zawahanie, tak jest to tylko jej mechanizm obronny, który nie bierze nad nią góry do samego końca. Potrafi się przemóc i coś zrobić mimo tego, że początkowo może wydawać się to jej niewłaściwe z jakiegoś powodu. Pierwszym etapem tańca było włączenie się do kilku innych herosów, którzy również przeskakiwali z nogi na nogę przy średnio dynamicznym kawałku. Zaraz jednak jego ręka zawędrowała na dłoń Hailey, sugerując jej, by ta przylgnęła nieco bardziej do niego i gdy to się stało, Le Tallec tylko uśmiechnął się. Drugą rękę córka Hypnosa zarzuciła na jego ramię, na co on odpowiedział delikatnym chwytem za biodro. Nie było w tym jednak nic erotycznego czy dwuznacznego, gdyż złapał ją tam, gdzie każdy partner w tańcu mógłby pewnie ją dotknąć, jeśli pod uwagę braliby jakieś niepisane zasady tańca z osobą płci przeciwnej, z którą nie łączą cię żadne intymne relacje. Dostrzegając większy luz na jej twarzy, uśmiechnął się lekko, a zarazem pewnie i przeniósł dłoń z biodra nieco za plecy blondynki, zachęcając ją do tego, by przylgnęła odrobinę bardziej do niego. Ręka została w dole jej pleców i tym samym mógł bez problemu po skórze, wszak miała odsłonięte plecy w tej stylizacji. Pochylił się nieznaczne, by powiedzieć coś w ciszy do Hailey, a jednocześnie by skorzystać ze sposobności i zerknąć w jej dekolt, który nieco się uwydatnił, gdy córka Hyposa zaczęła trzymać ręce nieco bliżej swojego tułowia z racji ich tanecznej pozycji. - Więc jesteś tutaj po to, by wykonać zadanie, w dodatku jest niedaleko twoja dobra koleżanka, która niby przypadkiem wrabia cię w taniec ze mną – rzucił spokojnie. - Masz za zadanie przelecieć kogoś z tawerny i po prostu padło na mnie, bo pierwszy podszedłem czy o co chodzi? Drinka raczej nikt ci tu nie postawi, skoro wszystko jest za darmo – rzekł z małym rozbawieniem, gdyż nie obstawiał wersji z przerżnięciem jakiegoś gościa w pubie. Hailey, jak każda osoba, czasem potrafiła być szalona, ale takie akcje nie pasowały do niej i nawet jeśli dostałaby takie zadanie, to nie wyglądała na kogoś, kto by mu podołał. Z drugiej strony znał ją na tyle krótko, że może nie zdążył dostrzec w niej swego rodzaju diablicy, która wyłazi na wierzch dopiero jak nikt nie patrzy? Może ona co weekend wraca z innym bolcem do obsłużenia? Na samą myśl o tym Le Tallec prychnął z rozbawienia, bo to kompletnie nie pasowało do córki Hypnosa, toteż porzucił całkowicie ten pomysł. - Pomogę ci wygrać zakład – rzekł spokojnie i na tyle cicho, by nawet ktoś z wyczulonymi zmysłami go nie usłyszał. - Co masz zrobić? – spytał wprost, chcąc dowiedzieć się, jak może wspomóc siostrę swojego kumpla w nierównej walce z nazbyt otwartą i rozbawioną Iriną, która dość intensywnie im się przyglądała, biorąc pod uwagę okoliczności. To było pewne, że dziewczyny się o coś założyły lub wykonują jakieś zadania dla zabawy, wszak Petrova nie podniosła do tej pory tyłka i cały czas gapiła się na nich, zamiast pójść coś zamówić albo wyjść na parkiet. Partnerów do tańca tu nie brakowało. Partnerek zresztą też, gdyby okazało się, że Irina woli bycie nożycami od bycia kowbojką. Revan obrócił wokół własnej osi Hailey, nie puszczając jej ręki i zaraz znów do niej przylgnął, urozmaicając na moment ten nieco przywolny jak na tempo piosenki taniec. - Muszę przyznać, że dobrze się ruszasz – pochwalił ją, jednak nie do końca miał tu na myśli jedynie odpowiednie poczucie rytmu. Bardziej chodziło mu o ruchy biodrami, którymi może nawet nieświadomie Hailey zaczęła się poruszać i ktoś mógłby to nawet potraktować jako sensualną próbę zwrócenia na siebie uwagi. Jego na pewno zwróciła, bo nawet nie potrafił ukryć tego, że patrzył w tamtym kierunku. No i mało brakowało też, by dłoń z jej pleców nie zjechała nieco niżej, pozwalając sobie na coś, na co zwykły kolega pozwalać sobie na pewno nie powinien.
Hailey Green
Re: Tawerna "Jolly Roger" Wto 05 Mar 2024, 21:58
Kiedy Revan przyciągnął ją odrobinę bliżej, dziewczyna idealnie wpasowała się z jedną nogą między jego dając im sposobność do rytmicznego bujania się. Dopiero teraz miała okazję zwrócić uwagę, że mężczyzna jak na swoje lata i doświadczenie, miał wyjątkowo gładkie dłonie. Czy raczej dłoń będąc precyzyjnym, bo to właśnie ona znajdowała się na jego plecach. Płynące od niej ciepło co by nie mówić, również było bardzo przyjemne. Momentalnie zrobiła się czerwona na samą jego sugestię o seksie z kimś tawerny, a nawet i z nim samym. Green było daleko do myśleniu o stosunku z kimś, a tym bardziej przygodnym. Z racji bliskości tego rumieńca nijak nie mogła zasłonić. Odchrząknęła cicho, bo aż zaschło jej w gardle z zakłopotania. - Ona mnie obserwuje czy wykonam zadanie - wywróciła oczami, ale i uśmiechnęła się lekko. - To głupie, ale we trzy z Rossą jako nastolatki wymyśliłyśmy, że będziemy sobie raz w miesiącu dawać zadanie, które wychodzi poza naszą strefę komfortu. I nie, seks nie jest zadaniem. Są pewne zasady zadań, a zmuszanie kogoś do seksu by je łamało. Niemniej odkąd nie ma Rossy, to jest jedyna rzecz, która mi po niej została poza wspomnieniami, więc mimo że drażniło mnie od zawsze to, teraz nie odpuszczę - wzruszyła lekko ramionami wiedząc, że pewnie wychodziła teraz na totalnego dzieciucha, ale w ogóle się tym nie przejmowała. W końcu tańczyła z Revanem - starszym, przystojnym zamężnym facetem, a w dodatku przyjacielem jej brata. Dla nich zawsze będzie dzieckiem, więc co to za różnica? Uśmiechnęła się nieco szerzej na jego propozycję pomocy, choć jak miał to zrobić, jeśli nie wiedział co zrobić? - Nie mogę ci powiedzieć, to wbrew zasadom. Ale uznajmy, że czasami nie chodzi o pieniądze, a gest - nawiązała do jego wcześniejszych słów, gdy wymieniał kilka opcji jej zadania. Uśmiechnęła się szeroko na jego słowa, bo choć nie wątpiła w nie o dziwo, tak miło było coś takiego usłyszeć. - Dzięki, lubię tańczyć - rzuciła jakby to miało coś wyjaśnić, choć czy poniekąd tak nie było? Skoro lubiła, to musiała to robić często, a więc i instynktownie jej ciało poruszało się w odpowiedni sposób. Co prawda wiadomo, że trzeba mieć też odrobinę do tego podrygu, ale generalnie to wszystko to "nauka przez zabawę" można rzec. Nie postrzegała też swoich ruchów jako uwodzicielskich, bo siebie samej też tak nie widziała. Nie mogła więc tak się poruszać, to logiczne. Po kilku chwilach piosenka zmieniła się na niego szybszą, zmuszając ich do przyśpieszenia. Kilka razy otarła się nieznacznie o mężczyznę, oczywiście przypadkowo, ale po kilku obrotach na jej twarzy był wręcz wielki uśmiech zadowolenia. Chyba naprawdę dobrze się bawiła i co najważniejsze rozluźniła.
Revan Le Tallec
Re: Tawerna "Jolly Roger" Wto 12 Mar 2024, 15:28
W pewnym sensie dziwiła go reakcja wielu dziewczyn w obozie, które nie chciały spełniać swoich zachcianek. Po pierwszych ruchach Hailey na parkiecie było widać, że ta tylko czekała na moment, by zatańczyć (lub na właściwego partnera), a mimo to nie zdecydowała się go poprosić o to. I nawet udała jego zdaniem zawahanie, nim zgodziła się wziąć go za rękę i pójść wgłąb tawerny. Nie mówili tutaj przecież o czymś nie wiadomo jak kuszącym, ponętnym, seksualnym czy niekomfortowym, co mogłoby nie przystawać komukolwiek. Chodziło tu o prozaiczne czynności i prawdę powiedziawszy Revan postrzegał to trochę tak, jakby Hailey wstydziła się go poprosić o herbatę, gdyby przyszła do niego w odwiedziny. Kiedy przyciągnął ją bardziej do siebie, odczuł na skórze córki Hypnosa pewną zmianę i to na plus. Blondynka wydawała się być coraz mniej spięta, a taniec pochłaniał ją coraz bardziej, dzięki czemu pozwoliła sobie nawet na to, by zbliżyć się do niego mocniej, niż on o to zabiegał. Le Tallec nie zwykł marnować takich szans i dlatego też pogładził ją pieszczotliwe po plecach oraz skupił się na wpatrywaniu w dekolt Hailey, który ta bez problemu mu teraz prezentowała. Nie zareagował w żaden sposób na jej widoczne zakłopotanie, jednak w duchu zaśmiał się, bo było to z jednej strony urocze, a z drugiej bardzo dziecinne. Nie była dwunastolatką, która ma przed sobą swój pierwszy „poważny” związek i zaraz dojdzie do momentu pocałunku ze swoim chłopakiem, by się w ten sposób zawstydzać. Mimo to widać było róż na jaj policzkach i gdyby nie makijaż, to najpewniej policzki byłyby znacznie mocniej zarumienione. - Cóż… szkoda – rzucił jak gdyby nigdy nic na jej informację o tym, że zadaniem nie jest seks. Tak po prawdzie, to Revan w jakiś sposób był już zainteresowany Hailey i gdyby ta dała mu wyraźny znak, że chciałaby się z nim przespać, pewnie by się nawet nie zawahał. Alarmujące natomiast było to, że odważył się powiedzieć coś takiego przy blondynce, która doskonale miała świadomość tego, iż syn Pasithei jest żonaty. Korzystając z chwili, zaproponował Green obrót, by teraz przylgnęła do niego bardziej plecami i by mógł ją objąć tym samym w pasie. Mając chwilowy dostęp do jej ucha, postanowił wyszeptać coś swojej uczennicy: - Spróbuję się domyślić, co masz zrobić – rzucił poniekąd nawet kuszącym tonem, po czym musnął czubkiem nosa jej ucho tak, jakby przymierzał się do pocałowania jej tutaj lub nawet zassania płatka. Tego jednak nie zrobił, bo po jego następnych słowach i komplemencie dotyczącym jej ruchów, piosenka zmieniła się, a wraz z nią tempo znacznie przyspieszyło i nie było już stworzone pod stykające się ciałami pary. Powrócili więc do poprzedniej pozycji, stojąc przodem do siebie i kołysząc się na różne sposoby, co jakiś czas siląc się na obroty czy inne chaotyczne układy taneczne, jakie przyszły im właśnie do głowy. W pewnej chwili Le Tallec złapał bardzo mocno Hailey za biodra i przyciągnął ją do siebie, wymuszając na niej przylgnięcie ciałami. Zrobił to jednak z takim wyczuciem, że blondynka najpewniej nie poczuła nic poza chwilowym skokiem adrenaliny związanym z gwałtownym przyciągnięciem jej ciała. Mężczyzna spojrzał na nią z góry, trzymając cały czas dłonie na jej biodrach i delikatnie przygryzł dolną wargę, zdradzając przy tym, że jego wzrok zawędrował na moment niżej, niż na jej twarz, rozkoszując się wyeksponowanym dekoltem córki Hypnosa. Revan jedną dłoń pozostawił na jej biodrze, drugą zaś przeniósł znów na plecy, muskając ją kolejny raz palcami, tym razem w bardzo przyjemny sposób za pomocą opuszków. Zgrało się to wręcz idealnie z muzyką, która ponownie zwolniła tempo i nadała ich zbliżeniu nieco bardziej intymnego, a przede wszystkim sensualnego charakteru. W głośnikach bowiem było słychać jedną z tych piosenek, które jednoznacznie mówią o tym, co dzieje się między dwojgiem napalonych ludzi po ich tańcu w klubie. Była to więc idealna szansa na to, by chociaż przez krótką chwilę mogli zabawić się w parę, a Hailey zatańczyć coś tak dwuznacznego, że nawet Irinie opadnie szczęka. Pytanie tylko, czy blondynka w ogóle tego chciała? Syn Pasithei robił to świadomie, jednak zawsze mógł się zasłonić próbą pomocy w odgadnięciu zadania, jakie ma wykonać siostra jego kumpla. Niebezpieczne było jednak to, że dłoń Revana, która dotąd spoczywała na biodrze Green, zmieniła nieco ułożenie i była znacznie bliżej jej pośladka, niż wskazywałaby na to zażyłość ich relacji.
Hailey Green
Re: Tawerna "Jolly Roger" Pią 22 Mar 2024, 21:44
Poczuła przyjemne ciepło, które rozchodziło się po jej ciele w miejscu, gdzie mężczyzna pieścił w jakiś sposób jej skórę na plecach. Zaraz jednak wywróciła oczami ukrywając swoje zawstydzenie za tym, bo przecież w życiu na poważnie nie potraktowała jego słów o tym, że szkoda. Revan przecież nie mógł mówić poważnie o seksie, bo a) miał żonę i b) ona była tylko ładnym dzieckiem, a nie atrakcyjną i pociągającą kobietą. Nieco zaskoczył ją tym, gdy chciał, by obróciła się tyłem. Zrobiła to jednak pilnując się, by za bardzo na niego nie napierać. Znów jednak poczuła ciepło, gdy jego wielkie dłonie znalazły się w jej nagim pasie. Uśmiechnęła się lekko rozbawiona na słowa, które wyszeptał jej do ucha. Dlaczego jego ton brzmiał tak kusząco? A może jej się jedynie wydawało? Przełknęła mocniej ślinę, gdy musnął jej ucho powodując dreszcz wzdłuż kręgosłupa. Co on robił? Zaraz jednak piosenka się zmieniła, a oni wrócili do poprzedniej pozycji tańcząc do znacznie szybszego rytmu. Z zaskoczeniem spojrzała na mężczyznę, gdy gwałtownie ją przyciągnął, a serce zabiło jej przez chwilę odrobinę mocniej. Oparła dłonie o jego tors, choć znacznie wygodniej byłoby je zarzucić na jego ramiona. Na to oczywiście się nie odważyła. Jej policzki delikatnie się zaróżowiły, gdy zauważyła, że mężczyzna wpatruje się w jej biust. Nie umiała jednak na to zareagować odpowiednio i go opieprzyć. Pierwszy raz przyłapała mężczyznę na czymś takim i nie umiała się zachować prawdę mówiąc. Wiedziała, że powinna zwrócić mu uwagę, ale było jej zbyt głupio by to zrobić. Nie trwało to jednak zbyt długo, co oczywiście Hailey zaczęła od razu sobie tłumaczyć tym, że Revan musiał się zamyślić, a nie patrzeć na jej małe piersi. Muzyka zwolniła, a ona oczywiście dostosowała się do jej tempa bujając się z mężczyzną. Kiedy jednak poczuła, jak dłoń Le Talleca przesuwa się w stronę jej pośladka, uśmiechnęła się do niego szeroko i wskazała na ich stolik. - Może się napijemy? - zaproponowała i w zasadzie już po chwili właśnie przy nim siedziała. Posłała mężczyźnie lekki uśmiech popijając swojego drinka. - Dziękuję za to - dorzuciła po chwili dziękując oczywiście za taniec, bo Irina niejako to na nim wymusiła, a on nie mógł być na to taki chętny, jakiego zgrywał. Z drugiej strony nie wyglądał też na osobę, która robi coś wbrew sobie...