Tawerna "Jolly Roger" - Page 2 DpyVgeN
Tawerna "Jolly Roger" - Page 2 FhMiHSP


 

Tawerna "Jolly Roger"

Idź do strony : Previous  1, 2, 3, 4, 5  Next
Aida Gongora
Aida Gongora
Re: Tawerna "Jolly Roger" Pon 16 Maj 2022, 20:29

Oboje byli więc upośledzeni w kwestii uczuć, ona wręcz uciekając gdzie pieprz rośnie, gdy tylko ktoś wyznawał jej miłość. Ta kojarzyła jej się nie pozytywnie, ale negatywnie. Z krzywdą, bólem, uwiązaniem, brakiem ucieczki, więzieniem i cierpieniem tak naprawdę. Nic dziwnego, że nie chciała i nie potrafiła się zaangażować tak, jakby wypadałoby to w związku. Fajnie, że Thomas był, bo miała stały seks, do kogo się poprzytulać czy pogadać w łóżku, ale w sumie różnicy by jej nie robiło czy był to on czy ktokolwiek inny, kto jej fizycznie i charakterologicznie odpowiada. Czy to się leczy?
- Jak chciał to powiedzieć od dawna, to jeszcze gorzej - mruknęła wyczuwając jednak jego rozgoryczenie jej zachowaniem. Czy można to potraktować jak brak szacunku do ludzi? Pewnie tak, ale nic na to poradzić nie mogła.
- A co mam zrobić, jak jest mi to totalnie obojętne? - spytała całkiem szczerze, bo przecież właśnie w takiej sytuacji była. Wkurzył ją tym wyznaniem, ale przecież o zerwaniu myślała od dłuższej chwili chcąc to właśnie zrobić dla niego. By mógł znaleźć sobie normalną kobietę, a nie wybrakowaną jak ona, która ma problem z naprawdę wieloma rzeczami i zachowaniami. A jeszcze pretensji o kolejne nawet nie rozumie, bo nie widzi w swoim zachowaniu nic złego.
Z całą pewnością pytanie ex, z którym w sumie była w podobnej sytuacji nie jest ani najczęstsze, ale ani też najzdrowsze czy właściwe. No ale właśnie, Aida tych "niewłaściwości" czasami po prostu nie widzi i nie łapie. Może to autyzm?
- Jestem spokojna - odpowiedziała już pewnie nie rozumiejąc do końca o co mu chodziło. Ją prawdę mówiąc bardziej ruszyła kłótnia o jej spotkania z Killianem, niż wyznanie miłości, które pchnęło ją jeszcze bardziej w kierunku zerwania, o którym jakiś czas już myślała.
- Zmieniając temat, samochód chodzi jak złoto. Jeszcze raz dzięki za doglądanie go - tu już ewidentnie się rozpogodziła i uśmiechnęła nawet, bo wiadomo - mowa była o jej dziecku.
Killian Torres
Killian Torres
Re: Tawerna "Jolly Roger" Czw 19 Maj 2022, 15:32

Jak widać Aida była teraz w takim stanie, że nawet najlepsze powody nie były w stanie skierować jej myśli na bardziej pozytywne tory. Najwidoczniej nie był jej potrzebny do podjęcia jakiejkolwiek decyzji, a jedynie do wysłuchania, co kiedyś działo się dość częśto. Najwidoczniej w pewien sposób zaczynali wracać do starej wersji swojej znajomości sprzed tego kryzysu, kiedy to Killian podłamał się po śmierci swoich przyjaciół, a Gongora z kolei zaczęła szukać szczęścia po bitwie w wątpliwej jakości związkach (głównie opartych na fizyczności).
- Sama sobie odpowiedziałaś - wzruszył ramionami, przyznając wprost, że skoro ten związek jest dla niej obojętny, to nie ma dla niego żadnego ratunku i tak naprawdę jest to relacja czysto fizyczna.
Od razu wziął do ręki drinka i upił kilka łyków, bo jemu też nie uśmiechało się być doradcą w takich sprawach, skoro sam od lat nie potrafił poukładać swojego życia uczuciowego. Swoją drogą, było to dość ironiczne, że kobieta, którą Killian kocha do tej pory, szuka pocieszenia u innych i ten zamiast o nią walczyć, udaje jej dobrego kumpla, by doradzić jej wpieprzenie się w inny, równie gówniany związek. Gdyby miał choć trochę jaj w miejsce tej obojętności, która narodziła się w nim po bitwie, to wprost by powiedział, że to on jest tym właściwym facetem dla niej. No ale... nie powiedział, zamiast tego sączył drinka.
Po zmianie tematu atmosfera zdawała się ulec polepszeniu, a przynajmniej nie była tak nerwowa. Killian uśmiechnął się przyjaźnie, będąc zadowolonym z efektów swojej pracy, tym bardziej, że chodziło tutaj o ukochaną brykę Aidy.
- Nie ma za co - zrobiło mu się naprawdę miło, gdy usłyszał ten komplement i dlatego też nawet z większą ochotą upił kolejny łyk ze swojej szklanki. - W przyszłym miesiącu zaktualizujemy ci oprogramowanie, bo pojawiła się nowa wersja. Pewnie nie wyczujesz różnicy, ale twój synek będzie mniej eksploatowany - zaśmiał się delikatnie, nazywając samochód Gongory jej "synem". Nie zdarzało mu się to często, ale jak już przedmówczyni wcześniej zaznaczyła: Aida traktowała ten pojazd jak swoje własne dziecko, zatem nic dziwnego, że i taki cep jak Killian to dostrzegł.
- Kiedy następna wycieczka? - spytał, by kontynuować trochę przyjemniejsze tematy, niż gadanie o byłych i obecnych partnerach czy partnerkach, choć ona go akurat o życie miłosne nie wypytywała. Pewnie wiedziała, że Torres nikogo nie ma i całymi dniami przesiaduje w warsztacie.
Aida Gongora
Aida Gongora
Re: Tawerna "Jolly Roger" Pon 30 Maj 2022, 21:28

Wzruszyła lekko ramionami do końca nie rozumiejąc w pierwszej chwili, ale potem zdała sobie sprawę, że dla normalnych ludzi brak zaangażowania źle świadczy o związku albo robi z niego jakąś fikcję. Co prawda nie uważała, żeby jej związek był czysto fizyczny, bo przecież lubiła gościa. Lubiła spędzać z nim czas, rozmawiać i... tylko albo i aż tyle.
Aida też wróciła do picia drinka już postanawiając, że to był właśnie koniec jej całkiem długiego (jak na nią) związku. Uznała więc, że do tematu też nie ma co wracać, bo po co, skoro decyzja zapadła? Kilkukrotnie zachęcała przyjaciela, by sobie kogoś znalazł, ale ten zdawał się nie być zainteresowany jakąkolwiek formą relacji zbliżonej do związku. Przestała więc już jakiś czas temu tych zachęt, bo jaki był sens, skoro bardziej kończyło się to jego dąsaniem albo walką na argumenty, która koniec końców nie miała sensu, bo wszystko sprowadzało się do tego, że Killian tego nie chciał.
- O, ciekawie - odparła wesoło słysząc o aktualizacji, nic sobie jednocześnie nie robiąc z tego, że żartuje nazywając samochód jej dzieckiem. Ona sama to robiła i rozumiała, że tak niektórzy ją widzą - mającą pierdolca na punkcie samochodu w taki sposób, jak większość reaguje na swoje dzieci.
- Co powiesz na za dwa dni? - zaproponowała po szybkiej kalkulacji swoich obowiązków. Upiła nieco drinka i z całą pewnością nie spodziewała się, że usłyszy głos za swoimi plecami zwracający się do nich, a właściwie Killiana.
- Wycieczka? Podoba mi się ten pomysł. Wybierzesz się ze mną Killian? - Marpesja, bo to do niej prawdopodobnie należał głos, mogła się cieszyć, że nie widziała miny Aidy. Ta uniosła brew, a jej twarz wyrażała zarówno niedowierzanie, jak i rozbawienie, że ta laska próbuje w tak nieudolny sposób podbijać do jej przyjaciela. Poza tym, a raczej przede wszystkim, Gongora nie cierpiała, jak ktoś im przerywał spotkania. Druga kobieta jednak zdawała się nie mieć z tym problemu, bo zaraz zajęła miejsce obok mężczyzny wymuszając wręcz na nim, by dla niej je zrobił.
- To jak Killian, ty i ja? Co ty na to? Może być fajnie - dodała przesuwając dłonią po jego włosach, choć ta zdawała się udawać jakby wyciągała z nich paproszka.
- To wy sobie gderajcie papużki, a ja idę po drinki - mruknęła zażenowana sytuacją wstając dość gwałtownie przez to stół nieco zadrżał. Aida zajęła miejsce przy barze zamawiając małego drinka i obserwowała sytuację z daleka. Niech ta jędza sobie idzie i nie psuje im spotkania z łaski swojej.
Killian Torres
Killian Torres
Re: Tawerna "Jolly Roger" Wto 31 Maj 2022, 11:04

Torresowi zdecydowanie podobał się pomysł wycieczki jak najszybciej, bo podczas ostatniej doskonale razem się bawili, dlatego warto było to powtórzyć. Skinął więc głową z nieudawanym uśmiechem i dodatkowo potwierdził to słowem "okej", by zaraz zostać wpędzonym w kozi róg. Bardzo niekomfortowo poczuł się w momencie, kiedy Marpesja podeszła do nich i od razu zaczęła z nim rozmawiać. Nie mieli przecież żadnych bliskich relacji, dlatego też czuł się dziwnie, gdy ta próbowała się zachowywać jak jego "przyjaciółka". Aida chyba też to dostrzegła.
Instynktownie przesunął się na bok, by zrobić miejsce Marpesji, co jednak było sprzeczne z jego rzeczywistymi chęciami. Torres nie chciał jej tutaj, wolał spędzać wieczór wyłącznie z Gongorą. Mimo to nie powiedział, by córka Ateny sobie poszła, bo zwyczajnie brakło mu odwagi do tego.
- Wiesz... może kiedyś... - powiedział niepewnie, nie chcąc ani zrażać do siebie dziewczyny, ani też potwierdzać jej, że wybiorą się razem na wycieczkę. Aida też mu nie pomogła, bo zaraz rzuciła jakimś komentarzem i poszła do baru, zostawiając go na pożarcie. Korzystając jednak z większej ilości miejsca na kanapie, Killian odsunął się od Marpesji, która zdecydowanie na zbyt dużo sobie pozwalała, choćby dotykając jego włosów chwilę wcześniej.
- Czekasz na kogoś? - spytał nieco zbity z tropu, bo tak naprawdę miał nadzieję, że kobieta tylko zajmuje sobie chwilę czasu w oczekiwaniu na swoje towarzystwo, które jeszcze zdało się nie przybywać. Jednocześnie spoglądał z utęsknieniem na Aidę, która siedziała przy barze i zamiast wrócić do niego, dawała sytuacji się rozwijać, co bardzo mu się nie podobało.
Marpesja też zaczęła sobie śmielej poczyniać, ciałem przylegając bardziej do Killiana, któremu zaczynało kończyć się miejsce do przesuwania. Jej dotyk był przyjemny, bo umiała kokietować, ale syn Bragiego nie tego oczekiwał na tym spotkaniu, dlatego też nie czuł się z tym komfortowo.
- Zaraz wracam - wstał i udał się do toalety, co było w miarę bezpiecznym rozwiązaniem, by ogarnąć się i przeczekać nieco więcej czasu, byleby tylko znajomi Marpesji przyszli i się nią zajęli w odpowiedni sposób. Bo ktoś przyjdzie, prawda?
Aida Gongora
Aida Gongora
Re: Tawerna "Jolly Roger" Pią 03 Cze 2022, 21:11

Uśmiechnęła się zadowolona, kiedy Torres przystał na najszybszy możliwy termin ich wyjazdu. Ten trip będzie jeszcze lepszy, jako, że nie będzie miała już żadnych łańcuchów i tego co "wypadało". Możliwe więc było bardzo, że w trakcie zaproponuje go wydłużyć o przynajmniej cały weekend i spędzić go w trasie albo gdzieś wynająć fajną miejscówkę. Stać ich.
Gongora o mało co nie wywróciła oczami słysząc to przyjaciela "może kiedyś". To był też dla niej sygnał, że potencjalnie może być zainteresowany relacją, co dla niej było znakiem do ewakuowania się. Zrobiła to jednak póki co do baru, licząc jednak na to, że Killian nie zakończy w taki sposób ich spotkania. W końcu potrzebowała tego wieczoru i o ile, wiedziała już co zrobić ze swoim życiem, to jednak czas spędzony z brunetem poprawiał jej zwyczajnie nastrój. Nie chciała z tego rezygnować.
- Można tak powiedzieć - odpowiedziała Marpesja dość tajemniczo, ale prawda była taka, że czekała na koleżankę, która postanowiła się spóźnić. Killian od dawna jej się podobał i często to właśnie on zajmował się naprawą jej sprzętów wszelakich, dlatego poczuła, że to jest okazja do wykorzystania. A to, że przerwała spotkanie? Chyba nawet nie zwróciła uwagi.
Widząc, jak kobieta się do niego klei, poczuła się jeszcze bardziej zła, aniżeli było to gdy tylko im przerwała. Zaraz jednak syn Bragiego udał się do toalety, co ona postanowiła wykorzystać na swoją korzyść. Jednym haustem dopiła drinka i poprosiła barmana o dostarczenie kolejnego już do stolika. Sama do niego wróciła, uśmiechając się słodko do kobiety.
Odezwała się jednak w niej matczyna natura, dlatego ujęła delikatnie jej dłoń, jakby chciała jej coś zdradzić tudzież poradzić. Zamiast tego jednak za pomocą kontroli strachu sparaliżowała Marpesję i wywołała u niej ból. Aidy uśmiech zszedł, a jej powaga wyglądała dość niebezpiecznie.
- Nienawidzę, gdy ktoś mi przerywa spotkanie z przyjacielem. Dlatego rada na przyszłość, nie rób tego. Zagaduj sobie, kiedy nie spędza czasu ze mną. A teraz spieprzaj - ostatnie słowa wręcz warknęła i puściła od razu rękę kobiety, więc jej moce przestały działać. Córka Ateny wyglądała na wściekłą, kiedy opuszczała bar, ale nie przejmowała się tym. Zerknęła jeszcze czy Killian nie widział sytuacji, ale jeszcze nie wyszedł z toalety. I bardzo dobrze. Gongora rozluźniła się i upiła łyczka drinka, który właśnie barman jej przyniósł.
Killian Torres
Killian Torres
Re: Tawerna "Jolly Roger" Pon 06 Cze 2022, 14:30

Jego "może kiedyś" było reakcją obronną, która miała na celu wyłącznie to, by nie doprowadzać do żadnej eskalacji. Gdyby odmówił Marpesji, ta mogłaby zareagować dość ostro, a przecież jemu chodziło o to, by się odczepiła. Mówił to z nadzieją, że będzie mógł zbyć tą wypowiedzią brunetkę i wrócić do swojej strefy komfortu, która została naruszona w momencie, kiedy heros zaczęła się do niego kleić pod nieobecność Aidy. Gdy więc sytuacja zaczynała się zmieniać na jego niekorzyść, wykonał taktyczne wycofanie się do toalety, co mogło zostać odbrane albo jako akt tchórzostwa, albo coś zupełnie normalnego, w końcu nawet herosi mieli swoje fizjologiczne potrzeby. Ten czas zdecydowała się wykorzystać Gongora, która skutecznie wyperswadowała Marpesji dzisiejszą "randkę" z Killianem.
Po powrocie z łazienki Torres ucieszył się na widok Aidy siedzącej przy ich stoliku, ale jeszcze bardziej ucieszył go brak Marpesji w okolicy. Ta najwidoczniej opuściła już bar i miał nadzieję, że straciła też nim zainteresowanie, co od początku było pożądanym przez niego obrotem wydarzeń.
- Poszła już? - spytał kontrolnie z nutką niechęci w głosie, by zaraz dosiąść się do Aidy i znowu w spokoju pić swojego drinka. - Nie lubię takiego czegoś... - westchnął zrezygnowany, spoglądając na swoją przyjaciółkę. - Następnym razem nie zostawiaj mnie samego w takiej sytuacji - rzekł proszącym tonem, a następnie upił łyk swojego drinka, który na jego nieszczęście właśnie się skończył. Poprosił więc obsługę o kolejnego, dokładnie tego samego oraz o jakieś przekąski, bo zachciało mu się pochrupać chipsów.
- Teraz by się przydały te skrzydełka - rozmarzył się, po czym zachichotał z rozbawienia, wspominając ich ostatnią wycieczkę. Z minuty na minutę czuł się coraz bardziej głodny, ale to nie o nim miał być ten wieczór, więc zaraz zapomniał o tych pierdołach, wracając tym samym do sprawy, która tak mocno nurtowała teraz Gongorę. - Jeśli nie czujesz się dobrze w tym związku, to nie ma on sensu - przyznał wprost i choć kierowały nim altruistyczne pobudki, czyli chęć pomocy swojej przyjaciółce, tak jednak w duchu gdzieś czuł satysfakcję, że córka Gullveig nie będzie miała chłopaka, bo przecież w jego mniemaniu każdy był dla niej nieodpowiedni. Z wyjątkiem jednego.
Aida Gongora
Aida Gongora
Re: Tawerna "Jolly Roger" Czw 09 Cze 2022, 08:56

Aida nie miała nic przeciwko, by Killian zaczął umawiać się z Marpesją czy jakąkolwiek inną kobietą. W końcu wielokrotnie sama go do tego namawiała. Nie lubiła jednak, jak ktoś przerywał im spotkanie, czego nauczył się też już-niedługo-ex po pierwszej próbie dołączenia do spotkania. Jej czas z przyjacielem, to tylko i wyłącznie ich czas, więc inni niech wyszukują sobie chwil w innych momentach. Zdaniem Aidy od bitwy i tak spędzali ze sobą zdecydowanie za mało czasu, więc nie pozwoli, by ktoś jeszcze im to zabierał.
- Tak - mruknęła nie będąc pewna czy ta niechęć wynika z tego, że Marpesja się dosiadła czy sobie poszła. W końcu wyraził zainteresowanie wspólnym wyjazdem. Kolejne jego słowa rozjaśniły całkowicie interpretację, na co kącik ust Gongory drgnął w uśmiechu.
- Nie lubię być piątym kołem u wozu, a skoro się zgodziłeś na wyjazd to uznałam, że jesteś zainteresowany - wzruszyła lekko ramionami, nie wiedząc co jeszcze mogłaby powiedzieć. Może i Killian czuł się nie do końca swobodnie, ale jak miałaby czuć się córka Gullveig, która by mogła jedynie siedzieć i patrzeć, bo przecież była ignorowana.
- Hah, no dobre były - przyznała przypominając sobie ich nieco wydłużoną ostatnią wycieczkę. Chociaż tak po prawdzie mieli przecież tylko sprawdzić, jak samochód jeździ po naprawie. Spojrzała zaraz na niego nieco zdziwiona, gdy wrócił do jej rozterek związkowych, których już de facto nie było. - To nie do końca tak, ale koniec końców on nie ma sensu - machnęła ręką sugerując, że nie ma co ciągnąć tego tematu, skoro decyzję już podjęła. Napiła się nieco swojego drinka rozglądając się chwilę po barze.
- Jemy coś? Tutaj albo gdzieś indziej? - spytała, bo odkąd wspomniał o tym kurczaku, ona sama zaczynała się robić nieco głodna.
Killian Torres
Killian Torres
Re: Tawerna "Jolly Roger" Czw 09 Cze 2022, 10:52

Torres też nie przepadał za takimi nieplanowanymi spotkaniami, bo skoro nastawił się na wieczór z Aidą, to miał być to wieczór z Aidą, nie z jakąś Marpesją, która ni stąd ni zowąd dosiadła się do nich i zaczęła kokietować Killiana. Nie żeby kobieta nie była atrakcyjna, bo urody nie można było jej odmówić, ale syn Bragiego przybył do tego miejsca w zupełnie innym celu niż szukanie dla siebie potencjalnej partnerki (chociaż, czy aby na pewno?), dlatego też jego humor został trochę popsuty. Musiał też wykonać taktyczną "wycofkę", by możliwie w ten sposób zniechęcić do siebie brunetkę.
Uniósł lekko brew podejrzliwie.
- Bo jestem, tylko niekoniecznie z nią - odparł z pewnym urazem w głosie, bo trochę był wkurzony na Gongorę za to, że zostawiła go samego w takiej sytuacji. Znała go przecież doskonale i wiedziała, że on nie lubi być adorowany w taki sposób. Wolał coś subtelniejszego, bardziej oparte na przyjacielskiej relacji niż na ewidentnym popędzie seksualnym i preferencjach fizycznych. Aida jakoś nie musiała się do niego mizdrzyć i ocierać o niego, żeby w końcu go usidlić. On od tamtego czasu niewiele się zmienił w tych kwestiach, co innego w pozostałych.
Wzruszył ramionami, kiedy córka Gullveig uznała, że nie ma co dalej ciągnąć tematu jej związku z Peterem, Johnem, Czesiem czy jakkolwiek ów facet się nazywał, bo niedługo to wszystko miało być historią.
- Jestem za - przytaknął. - Możemy tutaj. Chyba, że masz jakiś pomysł? - co prawda w tej knajpie nie serwowali nie wiadomo czego, ale coś dało się tu zamówić i nie było najgorsze. Jeśli jednak Aida nie miała ochoty na typowe barowe potrawy, to zawsze mogli wybyć stąd i pójść do innej, nieco lepszej knajpki w obozie czy też poza nim. Jedno było pewne: zjeść powinni, bo oboje byli głodni, co zostało ustalone chwilę wcześniej.
- Gdzieś podają dobre skrzydełka? - spytał, bo nie pamiętał dobrze, czy w obozie są w stanie znaleźć podobnego rodzaju przyrządzone mięso do tego, które jedli jakiś czas temu podczas swojej wycieczki poza kampus. - To dość zabawne, że nie próbowałem nigdy skrzydełek w obozie - zaśmiał się cicho, bo taka była prawda. Jadł tu wiele rzeczy, ale nigdy właśnie skrzydełek.
Aida Gongora
Aida Gongora
Re: Tawerna "Jolly Roger" Pon 13 Cze 2022, 20:37

Marpesja nie wydawała się być zniechęcona jego wyjście do toalety, dlatego Gongora postanowiła nieco z tym pomóc. tego jednak syn Bragiego wiedzieć nie musiał. Z drugiej strony nie była to też wielka tajemnica, w końcu doskonale zdawał sobie sprawę z tego jaka ona jest i jak lubi, gdy ktoś próbuje się do nich przyłączyć. I nie miało to znaczenia czy ktoś chciał ich uwodzić czy nie. Zwyczajnie inaczej miała zaplanowane spotkanie i takie rzeczy tylko to psuły. Czy to już autyzm czy jednak nie?
- Brzmiało to inaczej - przyznała lekko, bo może i był wzięty z zaskoczenia, ale wciąż to córce Ateny powiedział, że mogą się wybrać na wycieczkę. Kiedyś to kiedyś. Mogło być jutro, a mogło i za pół roku. - Oj no nie patrz tak na mnie, przecież ją przegoniłam! - wywróciła oczami, bo nieco drażniło ją to niezadowolone spojrzenie. To niego się przyczepiła laska, a on miał pretensje do niej. Kurde, to trzeba było jej powiedzieć "spierdalaj".
- Może być tu. Mamy już stolik, a zaczyna się robić tłoczno - zaproponowała, bo wolałaby nie tracić tak dobrego miejsca dla jakiś trochę lepszych frytek czy czymś w tym stylu. Zresztą, jak nic dobrego tu nie będzie, to zawsze jedno z nich może szybko po coś skoczyć albo wykorzystać przysługi.
- Nie kojarzę. Możemy znowu tam podjechać, skoro i tak się wybieramy gdzieś. Tym razem weźmiemy na wynos - zaproponowała, bo przecież nie określili jeszcze dokąd jadą. A skoro im posmakowało i Killian robił im teraz apetytu, to równie dobrze mogli pojutrze z tego skorzystać. Poprosiła barmana o kartę i chwilę jej się przyglądała.
- Ja wezmę po prostu burgera. A ty? - spytała wracając do niego spojrzeniem. Kiedy się zdecydował, zawołali barmana, swoją drogą Aida całkiem dobrze go znała i zamówili co chcieli. Zaczęła przeglądać telefon, co może byłoby niekulturalne, gdyby nie fakt, że powiedziała, że szuka fajnej miejscówki, którą mogliby zobaczyć. W końcu pokazała mu ofertę (klik).
- Co ty na to? Wynajmiemy sobie na trzy dni całość. Mamy ciszę, las, jaccuzi i bilard. No i tylko cztery godziny drogi. Czy wolisz jednodniowy wypad? - bo w sumie tego nie sprecyzowali, ale skoro była całkowicie wolna, to ona bardzo chętnie uwolni się na kilka dni od obozu i wszystkich tych ludzi.
Killian Torres
Killian Torres
Re: Tawerna "Jolly Roger" Pon 13 Cze 2022, 21:09

Killian postrzegał to bardziej przez swój dyskomfort, który przeminął dopiero kilka chwil temu, dlatego też nie dostrzegł wielkiej pomocy ze strony Aidy, bo przecież jego perspektywy mogła to zrobić znacznie wcześniej! Temat jednak został przez nich zamknięty, bo nie było sensu dalej tego ciągnąć, skoro finalnie Marpesji już tu nie było, a oni mogli kontynuować swój wieczorek przy piwku.
- Zgoda - przyznał zarówno na pozostanie tutaj, jak i później na sugestię pojechania do knajpy, w której byli ostatnio. Skrzydełka może nie były najwyższych lotów, ale były dobre, do samej restauracji było blisko, a skoro już i tak planowali podróż, to czemu mieliby tam nie zajechać? Na ich miejscu pewnie inni skorzystaliby z udogodnień świata herosów i pojechaliby spróbować tym razem czegoś innego, ale tutaj mówimy o dwóch dość rzadko wychodzących ze swojej strefy komfortu osobnikach, którym jak już coś podejdzie, to raczej się tego trzymają.
Zerknął w kartę i chwilę zastanawiał się między zestawem przekąsek w stylu kiszonych warzyw oraz burgerem, ale ostatecznie postanowił pójść w nieco innym kierunku.
- Ja kanapkę farmera - tak nazywało się ów danie i polegało na tym, że była to kanapka wypchana po brzegi różnymi warzywami, kilkoma rodzajami mięsa, przyprawami, sosami i w dodatku z jajkiem sadzonym. - W razie czego dam ci spróbować - uśmiechnął się przyjaźnie, bo dostrzegł ten błysk w oku Aidy, kiedy ta zobaczyła w karcie z czego ów kanapka się składa. Zaraz jednak odrobinę się zawstydził, co nie zostało zauważone, bo Gongora przeglądała swój telefon w celu znalezienia im jakiejś fajnej miejscówki.
Przechwycił od niej telefon, gdy ta w końcu znalazła coś dobrego i zaczęła opowiadać o potencjalnym planie działania. Przytaknął kilka razy w trakcie zaznajamiania się z ofertą i w końcu oddał telefon brunetce.
- Trzy dni są w porządku - uśmiechnął się przyjaźnie. - Chcę trochę odpocząć od tej pracy - westchnął zrezygnowany, bo ostatnio bardzo dużo herosów przychodziło do niego z różnymi sprzętami, choć głównie i tak zajmował się ich samochodami, a to przecież było bardzo czasochłonne.
Zaraz jednak spojrzał na córkę Gullveig, a następnie przypomniał sobie o tym, co mówiła - mieli do dyspozycji jacuzzi. Szybko więc wyobraził sobie Aidę w bikini, co automatycznie wywołało na jego twarzy rumieniec. Na szczęście przyjaciółka raczej tego nie dostrzegła (choć miała szansę), bo zaraz kelner przyszedł z ich jedzeniem oraz drinkami. Killian na widok owej kanapki podrapał się po głowie i spojrzał głupkowato na Gongorę.
- Nie ma wyjścia, musisz mi pomóc to zjeść - zaśmiał się cicho, bo kanapka była sporych rozmiarów. Oczywiście Torres dałby radę wciągnąć ją całą, ale kto mu zabronił trochę pożartować? Poza tym, ona naprawdę była duża!
Aida Gongora
Aida Gongora
Re: Tawerna "Jolly Roger" Wto 28 Cze 2022, 20:04

Skoro się ze sobą zgodzili, to nie było o czym dłużej rozprawiać. Przynajmniej w tej kwestii. Zaraz oboje zajęli się swoją kartą menu i jak się okazało, każde z nich znalazło coś dla siebie. Kiedy usłyszała jednak co bierze przyjaciel, zerknęła na zalaminowaną kartkę raz jeszcze, a potem na mężczyznę z pewnym błyskiem w oku. Na pewno będzie chciała od niego tego spróbować! Killian znał ją za dobrze, dlatego szybko zrozumiał co jej chodziło po głowie, na co ona uśmiechnęła się jedynie zadowolona.
Zaraz jednak skupiła się na znalezieniu im fajnego miejsca, choć ujęła to w sposób sugerujący sam kierunek jazdy i miejscowość, ona przeglądała różne chatki w lesie w dość niedalekiej odległości. Zdziwiło ją nieco to, że nawet powieka mu nie drgnęła, gdy od razu wyskoczyła z kilkoma dniami i konkretnym noclegiem, ale przecież nie zamierzała marudzić, że nie miał rozterek. A może już zwyczajnie wspomniała o noclegu? Przez tego durnia (niedługo ex) nieco zapomniała, co tam już paplała do niego przez pierwsze kilkanaście minut od wejścia do lokalu.
- To prawda, nie wiem co oni robią teraz takiego, że jesteśmy tak zawaleni - co prawda ona głównie sprzęty wszelkiego rodzaju, ale też jednoślady i w ostatnim czasie znacznie więcej pojawiało się tego w warsztacie.
Zaśmiała się na słowa Killiana zerkając to na niego, to na jego kanapkę. Z całą pewnością należała do potężnych, ale i on sam mógłby sobie z nią poradzić.
- To smacznego - rzuciła krótko i przeszła do zajadania swojego burgera, którego od czasu do czasu popijała swoim drinkiem.
- Zabieramy coś szczególnego na wyjazd? - zaczęła się w międzyczasie zastanawiać myśląc rzecz jasna o jakichś kartach czy innych grach na dwie osoby. Z drugiej strony będą mieli las, jacuzzi i bilard. Czy to im nie wystarczy?
Killian Torres
Killian Torres
Re: Tawerna "Jolly Roger" Sro 29 Cze 2022, 15:16

Czy było coś dziwnego w tym, że Killian chciał odpocząć od pracy w obozie? Wielu herosów podzielało jego zdanie w kwestii tego, że po reorganizacji wszystko działało dużo sprawniej, ale dzięki temu też siła przerobowa się zwiększyła i co za tym idzie: niektórzy w dalszym ciągu pracowali tak samo, choć zmiany miały przecież służyć ułatwieniu wszystkim ogarniania swoich obowiązków. Inną sprawą było też to, że generał Juarez przychylniej patrzył na wszelkiego rodzaju nowinki w obozie, więc zaczęło się pojawiać tutaj coraz więcej samochodów czy motocykli, które spora część półbogów bardzo chciała mieć, a na które wcześniej nie wszyscy mogli sobie pozwolić przez pewne restrykcje. Rozbudowa warsztatu i garażu była krokiem właśnie w tę stronę.
- Ja sobie zadaje te pytanie od roku - wzruszył ramionami i też teatralnie udał zmartwienie, po czym zaśmiał się lekko.
Kiedy tylko kanapka pojawiła się na stole, od razu przeszedł do konsumpcji i dopiero po pierwszym gryzie zrozumiał, jak bardzo był głodny. Przez te wszystkie afery, w których dzisiaj wziął udział: głównie żale Aidy i zaproszenie od Marpesji, kompletnie zapomniał o tym, że jedzie dzisiaj tylko na śniadaniu i podgryzaniu sobie jakichś przekąsek w trakcie pracy, czego nie robił odkąd tylko wyszedł z warsztatu, a trochę już czasu od tego minęło.
Kiedy spytała o jakieś rzeczy na wyjazd, Torres zastanowił się chwilę, po czym powiedział pierwszą rzecz, jaka wpadła mu do głowy.
- Może jakieś gry planszowe? - nie grali w nie zbyt często, ale kiedyś zdarzyło im się pyknąć w coś na dwie osoby, bo z reguły właśnie robili to w duecie, zamiast w większych grupkach. Sam jednak nie posiadał żadnych, więc trzeba było albo zabrać jakieś stare z biblioteki Gongory (jeśli ta takowe w ogóle trzymała gdzieś), lub po prostu zajechać do sklepu i kupić, ewentualnie zamówić usługami Hermesa, co też było przecież bardzo wygodne. - No i ładowarki do telefonów! Ostatnio jak byłem na misji zapomniałem ją zabrać ze sobą. Dramat - podzielił się przeżyciami, po czym wrócił do jedzenia swojej kanapki.
W pewnej chwili, po odgryzieniu kolejnego fragmentu pieczywa wypełnionego różnymi dodatkami spojrzał na Aidę i podsunął jej kanapkę.
- Chcesz gryzka? - wcześniej ją o to już pytał, ale przecież do teraz nie otrzymał odpowiedzi, a spodziewał się twierdzącej, więc dobrze by było sprawę wyjaśnić, póki jeszcze jest co spróbować. I jeśli Gongora zechciała skosztować zamówionego przez niego dania, podsunął jej bliżej pod usta, by ta ugryzła sobie taki kawałek, na jaki miała ochotę, po czym wrócił do jedzenia. Jeśli brunetka jednak odmówiła z jakiegoś powodu, to dalej jadł jak gdyby nigdy nic.
- A ty masz jakiś pomysł? - wrócił do tematu rzeczy, które mogą ze sobą zabrać, choć z oferty noclegu wydawało się, że raczej znajdą sobie zajęcie. Jak nie jacuzzi, to spacer po lesie albo bilard. Na miejscu pewnie też dowiedzą się o większej ilości atrakcji, więc nudzić się raczej nie będą.
Aida Gongora
Aida Gongora
Re: Tawerna "Jolly Roger" Pią 01 Lip 2022, 09:46

Aida nie była jakoś mocno głodna, ale burger okazał się naprawdę całkiem niezły. Jadła go więc spokojnie w porównaniu do jej towarzysza, który chyba dopiero teraz zrozumiał, jak bardzo głodny był. Nie było przecież w tym nic złego, więc poza drobnym uśmiechem, nie skomentowała tego.
- To dobry pomysł. Zajedziemy do sklepu po drodze - ona co prawda jakieś miała, ale nie była pewna w jakim pudle były zakopane - tak często grała w te planszówki. Ach te wybredne towarzystwo. Zaraz zaśmiała się jednak słysząc o ładowarce, bo ona dziesięć razy upewniała się, że ma ją w swoim plecaku. Zresztą miała ich tyle, że można było ją znaleźć niemal w każdej szafce w domu czy też samochodzie w schowku i kilku torebkach. Aida dość sporo korzystała z telefonu słuchając nonstop w pracy chociażby muzyki, więc nic dziwnego, że zaopatrzyła się w całkiem spory zestaw. A jakby jakimś cudem oboje zapomnieli, to ona w samochodzie też na pewno miała.
- Jasne - od razu odpowiedziała pochylając się nieco, by zaraz porządnie wgryźć się w jego kanapkę. Gdy tylko to zrobiła, wróciła do poprzedniej pozycji skupiając się na tym, co miała w ustach. Nie brzydziło ją w żaden sposób takie jedzenie z Killianem, co innego z Thomasem po którym nic nie potrafiła zjeść czy spróbować właśnie z jednego widelca czy coś.
- Zdecydowanie lepsza od burgera, następnym razem biorę kanapkę - skomentowała, gdy już przełknęła to, co miała w ustach i popiła odrobiną drinka.
- Właściwie to nie. Też myślałam właśnie o jakiś kartach czy plaszówkach. Podejrzewam, że zajęć nam tam nie zabranie - choćby mieli siedzieć w w fotelach na ganku, to wypoczywanie w takiej głuszy to zupełnie inny poziom wyciszenia. Wróciła do jedzenia swojego burgera, którego nie zostało za wiele.
- To co, rezerwuję domek, nie? - dopytała jeszcze oblizując palce a następnie wycierając je chustkę. Gdy tylko Torres jej potwierdził, ona od razu przeszła do sprawnej rezerwacji ich miejsca.
- Nie zapomnij o kąpielówkach - zażartowała nawiązując rzecz jasna do jego wcześniejszych słów o zapomnieniu ładowarki.
Killian Torres
Killian Torres
Re: Tawerna "Jolly Roger" Pon 04 Lip 2022, 13:05

Skinął głową na jej propozycję o kupieniu jakichś gier po drodze, dzięki czemu mogli mieć spokojną głowę. Zabrał się więc za konsumowanie kanapki, która Aidzie też mocno podeszła, kiedy to jej spróbowała. Nawet skomentowała to, a Killian tylko uśmiechnął się w stronę swojej ex i kiedy ta dziubała burgera, on odłożył kanapkę i przysunął ją bliżej.
- To jedz, ja już się najadłem - było to szczere, bo jak wcześniej zauważyli, rozmiar kanapki był potężny i nawet mimo jego głodu, nie starczyło mu miejsca na zjedzenie całej. I choć początkowo nie miał zamiaru się zamieniać, tak widząc jej maślane oczy na widok jego przysmaku, bez słowa zabrał jej burgera z dłoni i dojadł końcówkę. O dziwo smakował mu dość dobrze, choć tutaj chyba musimy się zgodzić, że nie chodziło o to z czym ów burger jest, a kogo resztki śliny się na nim znajdzie. Obrzydliwe, ale prawdziwe.
- Wygląda fajnie, pewnie nie ma czym się martwić - wzruszył ramionami, dziubiąc sobie kolejne kawałki bułki naszpikowanej mięsnym kotletem i dodatkami. Nie było się co zaopatrywać na zapas, bo z samej oferty wynikało dużo ciekawych rzeczy, ot choćby jacuzzi czy bilard, które pochłoną im na pewno masę czasu, wszakże oboje lubili tego typu rozrywkę. Dodając do tego jakieś spacery i spanie do późna oraz oczywiście posiłki, mieli już całkiem ambitny plan na wspólny weekend. Gdzieś uda im się na pewno wcisnąć te karty i planszówki, ale nie ma co brać ze sobą nadmiaru sprzętu.
- Dobrze - potwierdził tylko z pewnym rumieńcem na twarzy, bo dopiero teraz dotarło do niego, że wyjadą sobie razem spędzić miło czas i będą tylko we dwoje. Normalny facet pewnie wykorzystałby to jako pretekst do podrywu, ale Torres na samą myśl o romansowaniu z Gongorą już się zawstydzał, więc on chyba będzie na tyle ciapowaty, że nawet jej nie dotknie, choć sposobności na pewno ku temu mieć będzie.
- To akurat najmniejszy problem - machnął ręką, ale gdy zrozumiał, że zabrzmiało to dość dwuznacznie, znów się zawstydził i zaraz prędko postanowił wyjaśnić, o co dokładnie mu chodziło. - Męskie spodenki są uniwersalne - zaśmiał się cicho, modląc się w duchu o to, by córka Gullveig nie odebrała jego poprzedniej wypowiedzi z podtekstem, że niepotrzebne mu są kąpielówki, bo przecież może kąpać się nago.
Znów wziął gryza burgera i popił go drinkiem, by następnie rozejrzeć się po barze i wrócić wzrokiem do brunetki.
- Ale ładowarkę to już dzisiaj spakuję - zaśmiał się głupkowato i znów pociągnął kilka łyków ze szklanki.
Aida Gongora
Aida Gongora
Re: Tawerna "Jolly Roger" Pią 08 Lip 2022, 19:48

Uniosła lekko brew, gdy zaoferował jej końcówkę swojej kanapki. Nie wierzyła mu do końca z tym najedzeniem się, tylko raczej reagował na jej entuzjastyczną reakcję na jego posiłek. Kiedy jednak po prostu wziął z jej ręki burgera, kłócić się nie zamierzała. Killian był dorosły i miał swój rozum, doskonale wiedział, że przy niej nie musi być na siłę uprzejmy. Skoro więc tak stawiał sprawę, Aida zajęła się dokańczaniem jego kanapki. Czy raczej już jej.
Jedynie skinęła głową przytakując mu z powodu buzi napchanej bułką z dodatkami. A dodatki jak dodatki, ona samą tą szarpaną wołowinę mogłaby wyjeść ze środka. Taka dobra była. Gongora wprawdzie wątpiła, by jakoś mocno siedli do tych gier, bo ten bilard i jacuzzi już ją kupiły na maksa. A jak trafi się jeszcze jakiś dart, to już w ogóle będą mieli bajkę. Zresztą ona chciała wspólnie wypocząć, a nie nawalić sobie weekend aktywnościami.
Aida wypieki zinterpretowała jako ekscytację albo ewentualne zawstydzenie, że wytyka mu zapominalstwo, do którego sam się przyznał. W życiu by nie pomyślała, że myśli teraz o romansowaniu z nią, którego boi się podjąć. A szkoda, bo może by szybciej zrozumiała, że powinni być razem. Gdy to do niej dotrze, na pewno nie będzie się bawiła w podchody tak jak on.
- Teoretycznie damska bielizna też jak się uprzeć - wzruszyła ramionami i uśmiechnęła się głupio. Chodziło raczej o rodzaj materiału, który przy tych wersjach do wody nie przyklejał się aż tak do skóry podkreślając, cóż... wszystko. Niemniej w teorii szczególnie dla kobiet noszących dwuczęściowy strój nie powinno to robić większej różnicy, o ile bielizna jest z tych normalnych, a nie tych "chcę ciebie przelecieć". Choć pewnie dla niektórych wystarczyła odrobina koronki albo po prostu ładne ciało i każdą bieliznę tak postrzegali na swojej partnerce. Z całą pewnością było to budujące i każda kobieta by tak chciała być adorowana.
Zaśmiała się słysząc o ładowarce, by zaraz dopić swojego drinka. Wytarła jeszcze usta i palce w chusteczkę i rozejrzała się po sali, która stawała się coraz głośniejsza.
- To co, dobranoc czy kolejny drink? - spytała jak on widzi ich dalsze plany. Robiło się późno, ale jej to nie przeszkadzało. Nie była pewna jednak jak Killian na to się zaopatruje.


Killian Torres
Killian Torres
Re: Tawerna "Jolly Roger" Nie 10 Lip 2022, 16:40

On w tej sytuacji nie chciał być na siłę uprzejmy, po prostu dostrzegł ten błysk w oku Aidy, kiedy ta spróbowała jego kanapki i uznał, że skoro tak jej podeszłą, to dlaczego miałby się nie podzielić? Nie oddał przecież całej i sam nie zajadał się czymś, czego tak naprawdę nie chciał w pierwszym ani nawet drugim wyborze. Torres już tak miał i choć przez ostatnie miesiące nieco się zdystansował do ludzi, tak Gongora zawsze będzie bliska jego sercu i pewnych rzeczy się po prostu nie wyzbędzie. Mogli nie być razem, ale w dalszym ciągu przyjaźnili się i to był jeden z wielu gestów przyjaźni, którymi siebie obdarzali dość regularnie.
A to, że Gongora nie odczytała z jego twarzy myśli o romansowaniu było mu tylko na rękę, bo jeszcze tego brakowało, że po tej akcji z Marpesją i rozstaniu Aidy z Thomasem nagle Torres zacząłby smalić cholewki do córki Gullveig, która kilka chwil temu nie była jeszcze pewna decyzji o rozejściu się z dotychczasowym chłopakiem. Tak więc całe szczęście dla ich relacji (czy aby na pewno?), że brunetka była równie tępa w sprawy sercowe co on, bo gdyby była odrobinę bardziej ogarnięta w te sprawy, to mogłaby go rozgrywać jak Amerykanie wszystkie inne kraje w koszykówkę.
Zaczerwienił się znowu chwilę po tym, jak Gongora zasugerowała, że damska bielizna też ma wiele funkcji, a on rzecz jasna pomyślał o swojej ex w kuszącej bieliźnie, której kiedyś aż tak dużo nie miała, a teraz z pewnością jej kolekcja się powiększyła, w końcu była dojrzałą kobietą i na pewno zainwestowała w pobudzające seksualnie elementy ubioru. Zaraz jednak otrząsnął się, nie chcąc znowu dać po sobie poznać, że jego myśli zdążyły skierować się w stronę uprawiania miłości z Aidą. Coś go ten alkohol za bardzo rozochocał, dlatego na moment Killian go odstawił, skupiając się wyłącznie na rozmowie.
- Jeśli ci mało, to możemy zostać. Jeśli nie, to możemy się zbierać, ja drinka wypiłem - rzucił tuż po wychyleniu ostatnich mililitrów napoju. Nie chciał podejmować decyzji, bo tak naprawdę jemu było to obojętne. Jeśli mieli jeszcze jakieś tematy do przegadania, to syn Bragiego nie widział problemu w tym, by posiedzieć tu jeszcze z godzinkę. Z drugiej strony, zaczynało się już robić późno, więc jeśli Aida była zmęczona, zawsze można było skończyć spotkanie.
Aida Gongora
Aida Gongora
Re: Tawerna "Jolly Roger" Nie 10 Lip 2022, 21:37

Gongora ceniła sobie tą przyjaźń jak nic innego i była mu niezwykle wdzięczna, że potrafi to w ogóle robić po tym, jak go zostawiła w nastoletnim okresie nie potrafiąc wytłumaczyć tak właściwie dlaczego. Co prawda ich kontakt się wtedy trochę poluźnił, ale po pewnym czasie znów znaleźli drogę do siebie, a Killian nigdy nie wypomniał jej tego rozstania. Zresztą teraz już chyba sam dostrzegał, że miała z tym problem wiążąc się co jakiś czas z nieodpowiednimi typami pod różnym względem, a i często gdzieś przypadkiem wychodziło jaki miała do nich stosunek. Jeszcze gorszy co do tego, co dzisiaj Torres usłyszał o Thomasie. Bo tego przecież nawet lubiła i szanowała, czego nie można powiedzieć o innych. On jednak wyjęty był spoza skali, bo przyjaźnili się przecież.
W jej mniemaniu od ich rozstania czy jakiegoś czasu po nim, gdy ten sobie odpuścił, nigdy nie pokazał jej, że zależy mu bardziej niż na przyjaźni. Ale jak to było zauważone, może była zbyt tępa w te klocki, by te drobne rzeczy dostrzec. Tego już raczej się nie dowiedzą, o ile Killian nie upije się za bardzo i w przypływie szczerości nie wyrzuci jej tego wszystkiego, co czasem sobie myślał.
- Zdecydowany jak zawsze - zaśmiała się niejako spodziewając się takiej odpowiedzi. Rozejrzała się raz jeszcze po sali, która zyskiwała na hałasie z każdą chwilą i też kolejnymi osobami. Jeszcze trochę i o zgrozo ktoś znowu postanowi się przysiąść.
- Zwijamy się - zarządziła w końcu wracając do niego spojrzeniem. Tuż po tych słowach podniosła się z miejsca i wspólnie ruszyli do wyjścia. Wspólnie też ruszyli ku mieszkaniom, jeszcze poruszając kilka luźnych tematów. W końcu dotarli do odpowiedniego budynku. Jedyne co ich dzieliło to kilka pięter.
- Dobranoc - rzuciła stojąc pod swoimi drzwiami na parterze, a następnie weszła do mieszkania zostawiając mężczyznę samego.

/ZT x2


Jellal Fernandes
Jellal Fernandes
Re: Tawerna "Jolly Roger" Sro 24 Sie 2022, 13:55

Obecność Tanji w obozie była dla Jellala czymś dobrym, bo w końcu znalazła się osoba, która całkowicie rozumiała jego los i nie oceniała go przez pryzmat pobytu w NoGods. Co prawda Jade też od jakiegoś czasu wydawała się traktować go normalnie, ale gdzieś tam zawsze zostawał mu w głowie początek ich znajomości: wzajemna nienawiść, która podyktowana była różnymi czynnikami. Ucieszył się więc, gdy Gashi znalazła w końcu chwilę czasu, by wyskoczyć na przysłowiowe piwko do obozowego baru. Umówili się więc na miejscu i Fernandes, jak to on, przybył chwilę przed czasem, by zadbać o wszystko: odebrać rezerwację stolika, rozsiąść się wygodnie i przeanalizować sytuację, czy aby nie za dużo anty-NoGods półbogów siedziało razem z nim.
Sączył spokojnie piwo i zerkał za siebie, by nie przegapić momentu, w którym córka Chronosa wejdzie do budynku. I w pewnej chwili się to stało, na co Fernandes zareagował nie tylko uśmiechem, ale również wzrokiem pełnym podziwu. Tanja zawsze była piękną kobietą i zawsze potrafiła się dobrze ubrać, ale dziś przeszła samą siebie. Gdyby nie lata przyjaźni pomyślałby, że blondynka celowo wybrała akurat takie ciuchy, żeby go poderwać. Dla gapiów pewnie też wyglądało to tak, że dziewczyna przyszła na randkę.
Zaśmiał się cicho pod nosem, a następnie przywitał z przyjaciółką, która zaraz zajęła miejsce przy tym samym stoliku.
- Wyglądasz jak milion dolarów, a ja jak jakiś menel - znów się zaśmiał i spojrzał ostentacyjnie na swoje ciuchy: zwykłe spodnie jeansowe, wygodny t-shirt z nadrukiem i sportowe buty. Dobrze, że chociaż włosy ułożył. - Lubisz się stroić, co? - zapytał, choć doskonale znał odpowiedź. Miał nawet w głowie to, że celowo się tak ubrała, by go kokietować, w końcu w przeszłości zdarzało jej się go podrywać. Kiedyś nawet stwierdziła po pijaku, że jest przystojny i że z chęcią by się z nim przespała, ale Jellal zamiast to wykorzystać, jak grzeczny cuckold ululał Gashi do snu i nie skorzystał z jej propozycji tym samym. Ciekawe czy dalej jej się podobał chociaż w minimalnym stopniu? Trzeba było to zbadać.
- Scott pewnie nie może oderwać od ciebie wzroku - trochę zadrwił z przyjaciółki, korzystając z wcześniejszej swojej wypowiedzi, która komplementowała jej wygląd. - Jak to mówią... kto się lubi, ten się czubi, tak? - znów zażartował, jednak tym razem zaśmiał się, by wyraźnie wskazać, że robił sobie z niej jaja. Jeszcze tego brakowało, by Jellal zaczął kibicować temu "związkowi", o ile tak można nazwać relację typu hejt-hejt. Z drugiej strony... on z Jade przespał się już kilka razy, a przecież zaczynali niemal z identycznego pułapu.
Tanja Gashi
Tanja Gashi
Re: Tawerna "Jolly Roger" Sro 24 Sie 2022, 22:51

[3]

Tanja wiedziała z czym będzie się mierzyć, gdy podjęła decyzję o dołączeniu do obozu. Miło jednak było się przekonać, że jest od jakiegoś czasu w nim nie tylko jej przyjaciel, ale że on w ogóle żyje. W końcu odkąd udało mu się opuścić struktury NoGods pomimo, że tego nie planowali, kontakt się urwał. Po sytuacji z synem Tartaru bała się, że może nie żyć, już nic nie mówiąc o tym, że pojeb typu Mercer mógł na niego zapolować. Nie żeby nie doceniała Fernandesa w walce, ale zaskoczenie plus moce Scotta robiły swoje.
Kontakt szybko odnowili, choć ze strategicznego punktu widzenia chyba nie było to najlepsze rozwiązanie. Dwóch byłych NoGods świetnie się dogaduje na widoku innych, czyżby wesolutko im było od robienia obozu w chuja? Żadne z nich się tym nie przejmowało, bo wiedzieli, że nie mają nic do ukrycia. Medyk zresztą też zaskarbił już sobie pewne zaufanie, więc było też trochę łatwiej. Nic dziwnego więc, że tak chętnie przystawała na spotkania z mężczyzną, skoro był jedyną osobą w obozie, z którą mogła szczerze i na luzie o wszystkim dosłownie pogadać.
Umówmy się, Tanja lubiła dobrze wyglądać. I o ile na co dzień w pracy stawiała na wygodę, tak "w czasie wolnym" głównie na to, by dobrze wyglądać. Piwo z kumplem mogło skończyć się na spodenkach i tshircie, ale ona jak zwykle się odjebała niczym na randkę. Nihil novi.
Uśmiechnęła się od razu do Fernandesa, gdy tylko ich spojrzenia się spotkały. Po przywitaniu się od razu zajęła miejsce naprzeciwko niego, by wygodnie im było rozmawiać.
- Nie przesadzałabym z tym menelem - zaśmiała się zerkając na jego ubiór. Ot, obozowa codzienność. Nic specjalnego, ale też nic strasznego. - No wiadomo - odpowiedziała z miną niewiniątka, by zaraz się zaśmiać. Lepiej lubić się stroić niż puszczać albo mordować innych. Gashi nigdy nie zaprzeczała temu, że Jellal jest przystojny. Nigdy jednak nie próbowali pogłębić swojej relacji, choć kilka razy próbowała z nim flirtować. Może gdyby podłoże było inne, nie byli tak pilnowani w organizacji, a może gdyby w niej nie byli, to coś by z tego wyszło. Nigdy jednak jakoś mocno ani nad tym nie rozpaczała, ani nie analizowała nie wiadomo jak. Cieszyła się po prostu, że ma tak świetnego przyjaciela.
- Tak, świdrującego morderczego wzroku, który spodziewa się ataku, a jako jedyny on cały czas go obmyśla - wyśmiała Mercera, który był dla niej trochę paranoikiem. Zaraz jednak spojrzała spod byka na Jellala i nawet popukała się po czole. - Ja to nie ty złotko. To ty się kleisz do Grey - zaśmiała się, jednak nie miała na celu urazić mężczyzny, ot zwykłe żarty. Wiedział przecież, że ona nie ma nic przeciwko (jakby miała coś do powiedzenia) i sama Jade wydawała się w porządku na tyle, na ile poznała ją w szpitalu. A skoro potrafiła się z nim dogadać pomimo przeszłości, to dobrze o niej świadczyło.
Zamówiła sobie piwo, którego łyknęła też od razu.
- Corvus nie zamierzał mi wyjaśnić dlaczego byłam na patrolu z tym cymbałem - od razu uniosła ręce sugerując swoją niewinność po zobaczeniu miny Jellala. - Tylko grzecznie zapytałam skąd ten pomysł połączenia nas, skoro Scott nie kryje się z tym, że chce mnie zabić. Chce mnie zabić podwójnie, bo jestem też jego zadrą w oku. No ale skwitował to tym, że miał swoje powody - wzruszyła lekko ramionami, choć miała wrażenie, że Juarez nie był za bardzo przekonany do własnych słów. Zupełnie jakby nie był to jego pomysł. Ale co ona tam wiedziała? Ledwo go znała.
Jellal Fernandes
Jellal Fernandes
Re: Tawerna "Jolly Roger" Pon 29 Sie 2022, 14:14

Jakby się nad tym zastanowić, to lubili się i nawet pasowali do siebie, więc fakt, że nigdy nie spróbowali pchnąć swojej relacji w bardziej romantyczne strefy mogli zrzucić na przebywanie w NoGods, które tylko czekało na tego typu potknięcia. Jasne, że zdarzały się sytuacje, w których dwoje członków nawet pobierało się i dalej funkcjonowali w organizacji, dla Midnighta jednak zawsze był to dodatkowy argument, by mieć kogoś pod ścianą w razie czego. Hipotetyczna sytuacja: Jellal odmawia wykonania zadania przez swoje przekonania, zatem Midnight straszy go, że skrzywdzi w jakiś sposób Tanję. Tak to zapewne by wyglądało, stąd też wielu NoGods miało taki czujnik w głowie, że gdy tylko przychodziło do uczuć, niemal od razu się ich wyzbywali. Z czasem nawet w ogóle ich do siebie nie dopuszczali, przez co naprawdę ciężko było o tworzenie z kimś związku.
- Ale przyznam, że spodziewałem się tego - uśmiechnął się przyjaźnie, bo przecież wiedział doskonale, że Gashi odwali się na te spotkanie. Lubiła to i on nie miał też nic przeciwko, bo pokazywanie się z taką laską, nawet jeśli była dla niego tylko przyjaciółką, zawsze było w dobrym tonie i tym samym punktował u wszystkich.
- Czyli tobie ani razu nie przyszło na myśl, by go sprzątnąć? - uniósł lekko brew rozbawiony, bo córka Chronosa przedstawiała to tak, jakby jedynie Mercer chciał się jej pozbyć. Znał ją już trochę i wiedział, że gdyby nie przyniosło to więcej szkód niż pożytku, to Tanja z chęcią by go załatwiła dla świętego spokoju chociażby. Na pewno musiała pomyśleć sobie raz czy dwa, że pętelka na szyi w miejscu naszyjnika byłaby bardziej wskazana. Niech już nie zgrywa takiej cnotki.
Policzki zaróżowiły mu się lekko, gdy Tanja wspomniała o Jade.
- Nie kleję się do niej... - powiedział wyraźnie zdenerwowany tą sugestią przyjaciółki. - Jesteśmy tylko znajomymi - dodał, choć tutaj akurat po prostu kłamał, bo zwykli znajomi nie uprawiają tyle seksu co oni.
Skrzyżował ręce na klatce piersiowej i westchnął lekko zastanawiając się chwilę.
- Corvus nie jest głupi, na pewno ma swoje powody - przyznał. - Jakby nie patrzeć, to dzięki niemu obóz dobrze funkcjonuje. Pamiętasz? Nawet w NoGods śmialiśmy się z tego chaosu, który tu panował. Zmiana dowódców co tydzień, jedni gorsi, inni lepsi, bogowie na wyjebce... Mieliśmy dużo mniejsze zasoby, a radziliśmy sobie momentami lepiej. Teraz sobie tego nie wyobrażam - podzielił się spostrzeżeniami dotyczącymi zmian wprowadzonych przez generała. - Aczkolwiek... nie jest też nieomylny. Moim zdaniem, to nie jest dobry pomysł parować was - jakby Amerykę odkrył.
- Może Corvus chce go jakoś utemperować? Kto jak kto, ale ty się do tego świetnie nadajesz. Nawet Giotto dałabyś radę wziąć pod pantofel - zaśmiał się głośno, po czym upił łyk alkoholu. - Tylko uważaj, żeby ci się Scott nie spodobał, bo wtedy dopiero będę darł z ciebie łacha - dodał po chwili, bo jakby się zastanowić, to Gashi i Mercer zajebiście by do siebie pasowali gdyby nie fakt, że ten drugi nienawidzi tej pierwszej za powiązania z NoGods. A znając preferencję Tanji, ona też byłaby skłonna do pogłębienia relacji, bo ona lubiła takich drani. Chociaż może nauczyła się po ostatnim razie, że z takimi nie ma co wchodzić w relacje?
Tanja Gashi
Tanja Gashi
Re: Tawerna "Jolly Roger" Pon 29 Sie 2022, 21:58

Uśmiechnęła się tylko szerzej, gdy przyznał, że spodziewał się tego, że się odjebie. Za dobrze się znali, by zaskakiwały go takie proste rzeczy. Ona co prawda nie sądziła, by ktokolwiek w obozie patrzył na nią z pożądaniem. Przynajmniej nie jeszcze, póki ta zaćma zwana też nienawiścią nie zeszła z ich oczu. Tym się jednak nie przejmowała, bo ubrania były dla niej, a nie dla innych.
- No dobra, masz mnie - zaśmiała się kręcąc przy tym lekko głową. Zaraz jednak uniosła nieco wskazujący palec na sekundę, by coś zaakcentować. - Było to jednak w reakcji na jego zachowanie. Jest szują, ale nie przeszkadza mi to, że żyje, póki nie próbuje mi utrudnić życia albo mnie zabić - mogła go nienawidzić za próbę zabicia jej, ale koniec końców miała go w dupie. To on darzył ich chorą nienawiścią i choćby skały srały, chciał ich widzieć martwych.
- Mhm - mruknęła sugestywnie wyrażając swoje powątpiewanie co do "tylko znajomych". - To dlatego strzeliłeś buraka? Bo to tylko koleżanka? - wytknęła mu to, co widziała przed sobą. Jej ton jednak był żartobliwy i Jellal powinien wiedzieć, że zarówno mogą o tym poważnie pogadać, pożartować, jak i nie poruszać tematu wcale, tylko musi dać jej o tym znać. W końcu nie chciała by poczuł się źle, a jedynie pożartować odrobinę.
- No tu był cyrk większy jak u nas - zaśmiała się cicho potwierdzając tym samym to, co przyjaciel powiedział. Zgadzała się z tym, że dzięki niemu obóz znacznie lepiej funkcjonował. Szkoda tylko, że potrzebowali tak wielkiej tragedii by do tego dojść. Mądry heros po szkodzie? Zaśmiała się na to "nie jest dobry pomysł, by was parować". Pewnie gdyby piła aktualnie, to poszłoby jej nosem. Niedopowiedzenie roku.
- Aż tak doceniasz moje możliwości? - uśmiechnęła się rozbawiona słysząc o temperowaniu Giotto. Nie znała go co prawda poza widywaniem go, ale też poznać go póki co nie chciała. Nie sądziła, by z kimś takim sobie poradziła mimo wszystko. Uśmiechnęła się głupio na jego kolejny komentarz, by zamyślić się na chwilę.
- No jest przystojny, ale fajne ciałko to nie wszystko. Sypianie z wrogami nie jest w moim guście - skomentowała upijając kilka łyków kompletnie nieświadoma, że Fernandes to przecież zrobił. Chociaż czy on nienawidził Jade? To raczej relacja jednostronna była.
- No dobra, a co u ciebie słychać? - spytała ciekawa, bo przecież ostatnio nie było jak porozmawiać poza kilkoma krótkimi wiadomościami.
Jellal Fernandes
Jellal Fernandes
Re: Tawerna "Jolly Roger" Wto 30 Sie 2022, 13:23

Tanja mogła próbować wciskać komuś bycie łagodną pacyfistką, ale prawda była trochę inna: ona była wojowniczką z krwi i kości, zawsze gotowa bronić swojego zdania oraz nie dająca sobie wejść na głowę. Bez tego nie udałoby się jej tak długo utrzymać na powierzchni ani też zdobyć choćby odrobiny szacunku obozowiczów, gdy już tutaj przybyła. Co prawda dalej była skazana na ostracyzm, ale na pewno szło jej lepiej niż na samym początku, kiedy to Scott był jej najmniejszym problemem.
- Facet chce cię zabić, a tobie nie przeszkadza, że on żyje? - spytał z udawanym zaskoczeniem. - Luuuubisz go - celowo przeciągnął pierwsze słowo by wyszło mocno sugestywnie. Zaraz jednak zaśmiał się, by następnie zostać skontrowanym tym samym, czego sam przed chwilą użył. Tylko, że na Gashi jego słowa nie zrobiły aż takiego wrażenia jak te jej o Jade na nim. Zaczerwienienie policzków było dla niego bardzo niekomfortowe, ale też nie chciał dać za wygraną. Niech córka Chronosa nie myśli, że tak łatwo go zagnie!
- Buraka, akurat... - rzucił z niedowierzaniem chcąc poddać w wątpliwość to, co mówiła Tanja, jednak chyba nie wyszło zbyt dobrze. - Lubię ją, po prostu - przyznał cicho i od razu upił łyk alkoholu, który pomógł mu powrócić do strefy komfortu.
- Masz charakter Tanja, a wielu tego brakuje - odezwał się po chwili i uśmiechnął przyjaźnie. - Możesz myśleć co chcesz, ale wielu chciałoby mieć kogoś takiego jak ty obok siebie - był całkowicie szczery, bo przecież wielokrotnie wspominał Albance o tym, jak wspaniałą jest osobą mimo swoich wad.
Mało co nie wypluł tych mililitrów cieczy, które miał właśnie w ustach, kiedy usłyszał tekst o sypianiu z wrogami od córki Chronosa. Mogła sobie rzucić to "tak o", ale on raczej doszukiwał się w tym drugiego dna. Nie było tajemnicą, że sypiał z Jade i to częściej, niż ktokolwiek by zakładał, więc taka uszczypliwość ze strony Gashi była czymś naturalnym, bo przecież mogła to gdzieś usłyszeć.
- Sypianie z wrogami jest niebezpieczne... w większości przypadków - rzucił z pozornym spokojem, nie chcąc pokazać swojego przejęcia się tym, co powiedziała. Koniec końców jednak nie była to żadna tajemnica, że niegdyś Jade była jego wrogiem, a dziś jest jego kochanką i paradoksalnie... przyjaciółką.
- W zasadzie to nic ciekawego. Szpital, patrol, misje trochę rzadziej i trochę czasu dla siebie, tak wygląda moje życie w ostatnich kilku miesiącach - rzucił. - I chyba nawet przywykli już do mnie, bo życzą mi śmierci raz w tygodniu, a nie jak na początku raz na kilka minut - zaśmiał się cicho, po czym upił łyka piwa. - U ciebie pewnie znacznie więcej się działo? Jakim cudem tu trafiłaś? - spytał nie ukrywając swojej ciekawości. - I jak udało ci się opuścić NoGods przed tym wszystkim? - on wcześniej od niej opuścił organizację i dużo się ukrywał, od tego czasu stracili kontakt i dopiero teraz nadarzyła się okazja, by go odnowić. Wcześniej wiedział tylko, że Tanja żyje i to mu wystarczyło, bo to też przecież nie było tak, że nie interesował się jej życiem.
Tanja Gashi
Tanja Gashi
Re: Tawerna "Jolly Roger" Pią 02 Wrz 2022, 08:10

Prychnęła słysząc o swojej rzekomej sympatii do Scotta. Oboje doskonale wiedzieli gdzie leży prawda, więc nie było sensu, by przerzucać się głupimi argumentami. Niby mogli, ale po co rozmawiać o kimś tak odrażającym? Były z pewnością lepsze tematy, chociażby taka Jade, bo jej urody odmówić nie można było. Co prawda nie była w guście Gashi, o ile można mówić o guście, gdy jest się hetero, ale nietrudno było zauważyć, że wielu chciałoby ją mieć. Tym bardziej, że ta wydaje się być lubiana.
- No dobrze, przecież masz prawo ją lubić - odpowiedziała spokojnie upijając drinka, by zaraz uśmiechnąć się głupio. - Czy nawet coś więcej jak lubić - zaśmiała się cicho trochę się nabijając z przyjaciela, a trochę chcąc, by przynajmniej przed samym sobą się otworzył. Jego reakcje bowiem świadczyły o czymś innym jak "tylko koleżanka". Jednak jak to Albanka, ona za długo nie będzie drążyć, ale być może da mu tym do myślenia.
- Ja zdaję sobie z tego sprawę słodziutki - uśmiechnęła się do mężczyzny, gdy ją skomplementował na swój sposób. Może nie było to zbyt skromne, ale przynajmniej szczere, bo nie zamierzała sobie odejmować, by wyjść na bardziej... No właśnie jaką? Była pewna siebie i wiedziała zarówno, że ma mnóstwo zalet, jak i wad. Jak każdy. - Tylko trzeba najpierw chcieć mnie poznać, a nie widzieć tylko NoGods, jakbym miała to na czole wytatuowane - wzruszyła lekko ramionami, bo o ile miło by było mieć obok siebie kogoś, tak póki co jeszcze samotność jej nie doskwierała pewnie przez to, że póki co skupiała się na udowadnianiu władzom, że naprawdę jej zależy.
Akurat o tym, że Jade i Jellal sypiają ze sobą nie słyszała, ale pewnie to była kwestia czasu nim plotki zaczną docierać i do niej. Powiedzenie tego akurat jemu było więc całkowitym przypadkiem. Wzruszyła więc tylko ramionami, gdy skomentował sprawę sypiania z wrogami.
- Przywykli? Słyszałam, że za Nero prowadziłeś szpital długi czas. Nazwałabym to czymś więcej, jak przywyknięciem - w końcu skoro taki dowód niektórym nie wystarczał, to tych zawsze będzie za mało, by wreszcie zaufali Fernandesowi, jej czy innemu byłemu NoGods. Durni nie brakuje, a skoro z powodzeniem prowadził szpital, to znacznie więcej osób musiało w niego uwierzyć jak sama Elisa Nero.
- Rozmawialiśmy kilkukrotnie o tym, by spróbować życia w obozie, gdy uda nam się wyrwać - odpowiedziała na jego pierwsze pytanie, by po upiciu nieco alkoholu uśmiechnąć się szerzej. - Coś od dłuższego czasu się kroiło, ale za wiele góra nie zdradzała i chyba dla zachowania pozorów nie zabronili podróży po świecie. Kiedy dowiedziałam się, że moja albańska rodzina nie żyje, po prostu wyszłam jak po masło do sklepu, a pojechałam tańczyć na ich grobach do ojczyzny. Dzięki temu ominęła mnie bitwa, bo trochę zabalowałam w Albanii i nie wróciłam na czas. Dotarły do mnie wieści zarówno o bitwie, jak i pogromie NoGods, dlatego zaszyłam się w ciemnej dziurze na wiele miesięcy - zrobiła pauzę na oddech, upicie piwa i wzruszenie ramionami. - A gdy uznałam, że jest już bezpiecznie, od razu skierowałam się tutaj. Corvus był negatywnie nastawiony przez to potrucie obozowiczów, ale gdy przedstawiłam mu swoją wersję chyba trochę zmienił zdanie, skoro tu jestem - wzruszyła lekko ramionami, bo prawda była taka, że blondynka nie miała wariackich historii do opowiadania.
- A twoje odejście było nagłe ćwoku. Zamiast mi coś powiedzieć i może zabrać przyjaciółkę ze sobą, to zniknąłeś bez słowa - co prawda oboje wiedzieli, że mieli trudną sytuację w NoGods, zwłaszcza ona, gdzie zamieszana w jej pobyt była mafia albańska, ale nadal miała odrobinę żalu do mężczyzny, choć starała się tego nie okazywać.
Jellal Fernandes
Jellal Fernandes
Re: Tawerna "Jolly Roger" Pią 02 Wrz 2022, 14:15

Jellal nie odnajdywał się w tego typu tematach, więc z łatwością można było go wyprowadzić z równowagi i tym samym wprowadzić w stan zakłopotania, tak jak teraz zrobiła to właśnie Tanja. Zdawał sobie sprawę, że Jade nie jest mu obojętna i że lubi ją trochę bardziej niż powinien, ale póki co zatrzymywał to wszystko dla siebie, bo przecież nie było możliwości, by Grey była nim zainteresowana. Zbyt dużo ich dzieliło, no i ta wspólna przeszłość... to było coś, co jego zdaniem było nie do przeskoczenia. Pewnie dlatego nawet nie starał się jakkolwiek dążyć do tego, by się do niej bardziej zbliżyć. Pozostawił więc słowa Gashi bez komentarza, jedynie próbując ukryć swoje zawstydzenie.
- Na pewno prędzej czy później ktoś będzie chciał cię poznać - rzucił. - I będzie mu wszystko jedno gdzie jesteś lub byłaś - pocieszył przyjaciółkę, bo choć on sam nie łudził się, że znajdzie kogokolwiek takiego w swoim życiu, tak w Tanję wierzył. Kobietom było dużo łatwiej znajdować partnerów, a już zwłaszcza tak urodziwym jak Albanka. On należał do obozowych przeciętniaków, a poza tym jego charakter bywał dość średni, bo nie miał w sobie tej iskierki romantyzmu czy nawet podrywu, który mógłby mu pomóc w podbojach. Tanja zaś potrafiła mówić zarówno o miłości, związkach, jak i o samym seksie w przeciwieństwie do niego.
Uśmiechnął się krzywo na samą myśl o swoich przygodach podczas bycia ordynatorem.
- Nie polecam - odparł lakonicznie. - To przesrana robota - dodał tylko na koniec i znów upił łyk alkoholu. Choć jako tako poradził sobie w roli zarządcy szpitala, tak za nic w świecie nie chciałby do tego wrócić. Głównie chodziło o brak chęci współpracy ze strony co po niektórych.
Słuchał z uwagą jej historii, bo choć co jakiś czas zdarzało im się sporadycznie kontaktować, tak nigdy nie rozmawiali o jakichś szczegółach. Wiedzieli po prostu, że żyją i to tyle, nie było czasu na zaznajomienie się z tematem.
- Wydaje mi się, że mieliśmy po prostu szczęście, o ile tak można nazwać fakt nagłej potrzeby rekrutowania nowych herosów - wzruszył ramionami, bo co innego mógł powiedzieć? Oni nie uczestniczyli w tej rzeźni, więc nie mieli do siebie żadnych zastrzeżeń, skorzystali jedynie z tego faktu i przybyli do obozu, co było znacznie łatwiejsze niż kiedyś.
Uniósł lekko brew, by zaraz zaśmiać się. Tutaj akurat wyrzuty sumienia miał, że odszedł bez słowa, ale to wyszło też trochę samo z siebie. Nie miał czasu opracować jakiegoś wybitnego planu, który uwzględniałby również Tanję.
- To była jedyna szansa i skorzystałem z niej - westchnął cicho. - Żałuję, że nie zabrałem cię ze sobą. Przepraszam za to - stwierdził cicho, by następnie wypić kilka kolejnych mililitrów procentowej cieczy. Może jego życie inaczej by się potoczyło, gdyby Tanja była wtedy z nim? Może zbliżyliby się bardziej do siebie i zostali parą? A może rozeszliby się wobec różnicy charakterów? Może trafiliby do obozu wcześniej lub później albo w ogóle? Kto wie?
- Najważniejsze, że obojgu nam się udało i jesteśmy tutaj. Razem - uśmiechnął się przyjaźnie i nawet pozwolił sobie położyć rękę na dłoń Gashi, jednak nie miało to żadnego romantycznego podkładu, był to jedynie przyjacielski gest. - Teraz tylko nie dać się zabić i czekać, aż im się znudzi prowokowanie nas - zaśmiał się lekko, ale żart był chyba słaby, więc zaraz się uciszył i znowu się napił.
Tanja Gashi
Tanja Gashi
Re: Tawerna "Jolly Roger" Nie 18 Wrz 2022, 20:07

- Być może - wzruszyła lekko ramionami nie bardzo wierząc w tą wersję. Za bardzo nienawiść do NoGods była pielęgnowana w obozie i odwrotnie zresztą też. Ona jednak w porównaniu do wielu innych po obu stronach, nie poddała się jej. Nie myślała jednak, by w obozie znalazła miłość, no chyba, że będzie to były NoGods, któremu siłą rzeczy nie będzie i jej przeszłość przeszkadzała. Może z Jellalem powinni stworzyć związek z rozsądku? Lubili się, byli atrakcyjni i w łóżku też by się z pewnością dogadali. Kto wie? Może nawet po jakimś czasie pojawiłoby się uczucie?
- A jednak była sporym uznaniem ze strony obozu - w końcu niby Elisa trzymała nad wszystkim pieczę, ale czy ona miała cokolwiek do powiedzenia w tej sprawie? Nigdy nie wiadomo w sumie, kogo była to decyzja. A przynajmniej jej zdaniem, bo ona tej historii przecież nie znała.
- To na pewno nam pomogło - nie żeby była zadowolona w jakikolwiek sposób z tej rzezi nawet pomimo unicestwienia NoGods. Za dużo ludzi straciło przez to życie, by uznać to za sukces wymazania tej organizacji z mapy świata. Niemniej dzięki temu, być może tylko dzięki temu udało się im dołączyć do obozu.
- Rozumiem, naprawdę - uśmiechnęła się lekko na jego przeprosiny. Miała żal do przyjaciela przez serce, ale rozum podpowiadał, że we dwójkę im by się nie udało. Fernandes wykorzystał sprzyjającą sytuację i tyle. Zniknięcie ich dwójki wzbudziłoby znacznie większy szum i chęć odnalezienia ich. A tak będąc wewnątrz mogła nawet studzić zapędy w granicach swoich możliwości.
- To prawda - uśmiechnęła się, a następnie parsknęła cicho na jego słaby żart. Zaraz jednak po upiciu piwa ścisnęła lekko jego dłoń. - Dobrze jest mieć obok siebie akurat ciebie - dodała z uśmiechem, bo przecież nigdy nie kryła tego, że Jellal był kimś istotnym w jej życiu. No dobra, nie kryła przed nim, bo w organizacji tonowali swoje relacje, by nikt tego nie wykorzystał.
- Nie dziwi ciebie to, że tak długo zbierają się do odwetu? - spytała po chwili ciszej, bo jednak ją to dziwiło. Wynikało to ze strachu czy z innych powodów? Nie wiedziała co ma o tym myśleć, ale średnio podobał jej się pomysł odsuwania nieuniknionego. Przez to znowu mogliby zostać zaskoczeni atakiem.
Sponsored content
Re: Tawerna "Jolly Roger"

Tawerna "Jolly Roger"
Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Powrót do góry
Strona 2 z 5Idź do strony : Previous  1, 2, 3, 4, 5  Next
Similar topics
-
» Tawerna "Jolly Roger"
» Tawerna pod płaczącym Mamutem



Permissions in this forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
 :: Obóz i okolice :: Skraj obozu :: Jezioro-
Skocz do: