Jellal nie wątpił w to, że Tanja znajdzie w końcu kogoś dla siebie, bo była po prostu fajną dziewczyną, która mimo swojej zadziorności, ma też tą słodszą i delikatniejszą stronę. Jej uroda zdecydowanie pomagała w tym, bo rzadko kiedy ktoś tak ładny nie znajdował sobie partnera czy partnerki, dlatego też to była jego zdaniem kwestia czasu zanim Gashi znajdzie kogoś dla siebie. Niby Fernandes zawsze był w jej pobliżu i można było nawet pokusić się o stwierdzenie, że pasowali do siebie, ale jakoś nigdy żadne z nich nie wykonało tego kroku w przód, by się zejść, choć nie trudno było dostrzec, że się sobie podobali. Najwidoczniej jednak bardziej cenili przyjaźń i dotychczasową relację niż łączenie się w parę tylko dlatego, że mają pewne potrzeby fizyczne. Z jednej strony mogłoby coś z tego wykiełkować nawet jeśli główną tego przyczyną mógł być pociąg fizyczny lub zwyczajna chęć posiadania kogoś bliskiego, z drugiej jednak istniało ryzyko, że mogłoby się między nimi coś zepsuć, a tego na pewno nie chcieli. Jedyną głupotą jaką popełnili było chyba to, że nigdy się ze sobą nie przespali - zamiast tego szukali półśrodków lub przygód na jedną noc, choć też nie jakoś nadzwyczajnie często. - Było z tego więcej problemów niż pożytku - odparł krótko, bo naprawdę nie chciał rozmawiać o epizodzie zarządzania obozem, gdyż jego zdaniem był to dość ciężki i niewdzięczny okres, za którym Fernandes za nic w świecie nie tęsknił. Cieszył się, że blondynka przyjęła jego przeprosiny, choć nie spodziewał się innej reakcji. Nie widział z jej strony żadnego żalu, dlatego też uznał, iż nie musi się jej tłumaczyć w żaden sposób, a jedynie przeprosić za to, że postanowił opuścić NoGods bez słowa. Ale jak już zostało ustalone: nadarzyła się szansa, a fakt, że Gashi została w organizacji również dlatego, by zainteresowanie członków nie przeniosło się na dezertera, którym był Jellal, świadczyło o oddaniu Tanji. Żeby tylko ci obozowi mężczyźni wiedzieli, jak lojalna jest córka Chronosa dla swoich przyjaciół. Idealny materiał na partnerkę. - Czuję to samo, Tanja - uśmiechnął się przyjaźnie, gdyż naprawdę zrobiło mu się bardzo miło, kiedy Tanja stwierdziła, że dobrze jest mieć obok siebie kogoś takiego jak on. Praktycznie nigdy nie słyszał takich słów, więc tym bardziej była to wyjątkowa chwila. Był jej wdzięczny nie tylko za dobre słowo, ale przede wszystkim za przyjaźń, która była bardzo szczera: zawsze mogli na siebie liczyć i teraz nareszcie zaznają odrobiny spokoju, bowiem obojgu udało się uciec z toksycznej organizacji. Po pewnym czasie ten dotyk go jednak trochę zakłopotał, gdyż rzadko kiedy stosowali wobec siebie takie gesty, głównie przez fakt możliwości wykorzystania tego przez NoGods. Poczuł się znacznie lepiej, ale też serce trochę przyspieszyło mu, gdy patrzył to na jej uśmiech, to na ich splecione dłonie. Dopiero jej kolejne pytanie wyrwało go z tego letargu, dlatego też powoli poluzował uścisk, by następnie spokojnie odsunąć dłoń i tym samym nie dać jej ani jednego powodu do niepokoju. Ujął kufel piwa w dłoń i napił się kilka łyków zanim postanowił udzielić odpowiedzi na zadane mu pytanie. - Wydaje mi się, że większość jest mocna tylko w gębie. Mało kto w tej sytuacji zdecydowałby się na narażenie Corvusowi - stwierdził. - Chyba, że mówisz o czym innym? - ich tok rozmowy prowadził do mściwych obozowiczów, ale może Gashi zmieniła dość pokracznie temat i chodziło jej na przykład o syna Tartaru i wstrzemięźliwość obozu w tej kwestii? Co prawda nie sądził, by tak rzeczywiście było, ale zostawił jej furtkę, gdyby jednak okazało się, że temat wrogości obozowiczów do nich został już zakończony. - Poza tym... naprawdę nikt cię jeszcze nie zaprosił na randkę? - rzucił luźno nie kryjąc zaskoczenia wymieszanego z rozbawieniem. - W NoGods chyba tylko ja nie myślałem o tym, żeby się z tobą przespać - zaśmiał się głośno i nie miał tu na myśli wyłącznie męskiej części członków organizacji. Zaraz jednak odrobinę spoważniał. - Kłamię, raz czy dwa o tym myślałem... - teraz zrobiło mu się głupio, bo nigdy dotąd jej tego nie mówił, ale kiedyś tam przeszło mu przez głowę to, że mogliby pójść do łóżka. I to nie raz. Czemu jej więc to powiedział teraz? Był znacznie bardziej otwarty i bezpośredni od jakiegoś czasu, w zasadzie odkąd poznał Jade i okazało się, że wcale nie musi hamować się ze wszystkimi myślami. W obozie zdecydowanie było łatwiej o bycie sobą, bo niewielu ludzi chciało to wykorzystać przeciw tobie. - Nieważne... - rzucił zażenowany swoim zachowaniem i schował twarz za kuflem piwa, który powoli zaczął opróżniać.
Tanja Gashi
Re: Tawerna "Jolly Roger" Sob 24 Wrz 2022, 20:49
Przytaknęła tylko nie kontynuując tematu jego pracy jako ordynatora, bo zdawało się, że była to drzazga w jego palcu. Z jakiegoś nieznanego powodu. Nie żeby sądziła, że była to łatwa praca, bo z pewnością tak nie było. Jednak oni byli z tych, którzy nie bali się ciężkiej pracy, więc też nie sądziła, że o to się rozchodzi. Z drugiej strony jeszcze nie słyszała o próbie samobójczej Jade z powodu jej przyjaciela. Uśmiechnęła się ciepło, gdy mężczyzna odwdzięczył się podobnymi słowami w jej kierunku. Ta przyjaźń wiele dla niej znaczyła tym bardziej, że poznali się gdy tylko pojawiła się w NoGods. Jakby wyczuli, że siebie wzajemnie będą w przyszłości potrzebować, trzymali się tej relacji. A teraz nie musieli się kryć z tym, że dość mocno im na sobie zależało, choć nie w sensie romantycznym. Widziała jednak wykorzystywanie przez wywrotowców nawet przyjaźni, dlatego w organizacji woleli nie ryzykować. Teraz mogli mieć wszystko i wszystkich w dupie. Nareszcie. Kiedy przyjaciel zaczął odpowiadać na jej pytanie zrozumiała, że w ogóle pominęła słowa kluczowe, by zrozumiał o co jej chodzi. Ona jednak zrozumiała do czego on nawiązuje i w sumie dobrze było znać jego opinie na ten temat. On wszak tu siedział dłużej, choć największym problemem wydawał się Mercer mimo wszystko. - Chodziło mi o syna Tartaru, oczywiście zapomniałam o najważniejszym członie pytania - zaśmiała się z samej siebie, po czym upiła nieco swojego piwa. - Niemniej dobrze wiedzieć - mrugnęła do niego jednym okiem pociągając jeszcze jednego łyka ze swojego kufla. Zaśmiała się słysząc o zaproszeniu na randkę i nawet już miała odpowiedzieć na pytanie, ale Jellal postanowił kontynuować i uargumentować swoje zwątpienie. Uniosła jednak leciutko brwi, gdy Fernandes przyznał, że myślał o przespaniu się z nią. Nie żeby nie przypuszczała, wszak raz czy dwa pod wpływem próbowała go przecież podrywać. Sam ten fakt mógł wywołać jedynie myśl o nich w jednym łóżku i to nie podczas filmowego seansu. Widząc jednak jego zażenowanie, uśmiechnęła się lekko. Postanowiła więc zacząć temat od końca chcąc uspokoić jego sumienie. - Ja ciebie podrywałam, więc to mówi samo przez się - wzruszyła lekko ramionami mówiąc o tym bardzo swobodnie, bo przecież byli dorośli i wiedzieli jak było. Zresztą gdyby teraz Jellal zaproponował jej seks, raczej by nie odmówiła, bo niby czemu? Byli młodzi, piękni i ufali sobie. Pomijając podstawy takie jak potrzeby. Widząc jednak, że wcale nie spowodowało to jego zrelaksowania, uśmiechnęła się pod nosem upijając nieco piwa. - Odpowiadając na twoje pytanie. Owszem, zostałam zaproszona na randkę. Wszystko po to, by po zamówieniu drinka dowiedzieć się, że jestem tylko zwykłą szmatą z NoGods, którą można przelecieć i koniec mojej przydatności w relacji... Co w sumie niczym się nie różni podejściem debili z NoGods. Przynajmniej w jednej rzeczy mogliby sobie ścisnąć grabę - wzruszyła znowu ramionami i dopiła piwo. Mówiła o tym dość luźno, jednak tak jak spodziewała się ataków, tak kręcenia z nią przez moment, by tylko zaprosić ją na randkę i tam ją zwyzywać już nie i było to niemiłe zaskoczenie. Nie żeby przeżywała to strasznie, ale kto lubił być obrażany?
Jellal Fernandes
Re: Tawerna "Jolly Roger" Czw 29 Wrz 2022, 15:00
Jellal spodziewał się, że kontekst pytania mógł być inny, dlatego właśnie dopytał i jak widać miał rację, bo Tanji chodziło tak naprawdę o plan działania obozu względem syna Tartaru, a nie o potencjalny odwet ze strony niezadowolonych z ich obecności obozowiczów. Upił łyka piwa, a następnie zastanowił się chwilę, bo niewiele rozmawiał o polityce obozu względem ich największego wroga. Paradoksalnie, częściej rozmawiał z innymi o NoGods, ale to też nie powinno dziwić, bo ten temat interesował chociażby taką Jade, z którą Jellal spędzał ostatnio mnóstwo czasu. - Nie dziwi mnie to - odpowiedział szczerze. - Corvus jest bardzo rozważny, brakuje herosów w obozie, a ci którzy są nie prezentują odpowiednich umiejętności, by udać się w taką podróż. A ile można wysyłać takich ludzi jak Giotto czy Lara? Inni też muszą się wykazać, też muszą być przydatni. Nie dziwi mnie więc w ogóle to, że obóz zwleka z odwetem, bo nie ma ku temu możliwości. Mało tego, nie wiemy tak naprawdę gdzie ten syn Tartaru teraz jest i co szykuje. Może on czeka właśnie na taki ruch? Cholera wie - to było już bardziej głośne myślenie niż wyrażanie opinii, a przynajmniej jeśli chodziło o drugą część tej wypowiedzi. Dopadło go lekkie zażenowanie swoim zachowaniem, ale reakcja Tanji była na tyle odpowiednia, że jej słowa nie pogłębiły tego dyskomfortu. Zrobiło mu się nawet miło, gdy Gashi przypomniała próby podrywania go, kiedy akurat trochę za dużo wypiła. Ktoś mógłby wziąć to za obrazę, że zainteresowała się nim dopiero, gdy nafaszerowała się procentami alkoholu, ale on patrzył na to trochę inaczej: to właśnie przy upojeniu alkoholowym człowiek był najszczerszy. Uśmiechnął się więc przyjaźnie i nawet spojrzał z zafascynowaniem na Tanję, której dużo łatwiej przychodziło rozmawianie o tych sprawach. Mocno zaczęło go zastanawiać to, dlaczego nigdy nie spróbowali być razem, nawet mimo obaw związanych z NoGods. Pasowali przecież do siebie jak mało kto, inaczej nie przyjaźniliby się tyle lat. Czy on byłby skłonny pójść z nią do łóżka teraz? To była kwestia dyskusyjna, bo z jednej strony nie był wobec nikogo zależny i jeśli chodziło o zwykłe preferencje, to Tanja była w sferze jego zainteresowań. Uważał ją za atrakcyjną, nie raz nie dwa myślał o uprawianiu seksu z nią, więc to byłaby normalna kolej rzeczy, o ile dziewczyna by się zgodziła. Z drugiej jednak czuł się zobowiązany wobec Jade, z którą więzi zacieśniły się przez ostatnie tygodnie i nawet jeśli próbował ukrywać swoje uczucia, tak coraz częściej myślał o niej jako o kobiecie, nie znajomej, z którą łączą go stosunki seksualne. Technicznie rzecz biorąc nie byli ze sobą, więc przespanie się z Tanją nie byłoby problemem, ale czy aby na pewno? I dlaczego on właśnie o tym myślał? Z letargu wyrwały go kolejne słowa Albanki, która opowiadała o swojej nieudanej randce. Upił kolejny łyk alkoholu i westchnął ciężko, bo nie była to zbyt ładna historia. - Idiota... - powiedział cicho zażenowany i zirytowany podejściem obozowicza, który w ten sposób potraktował jego przyjaciółkę. - Wystarczyło tylko, żeby chcieli cię poznać i już mieliby przy sobie kobietę, z którą można spędzić życie - dodał spokojnie, choć naprawdę irytowało go takie podejście. Tym bardziej, że znał Tanję i bardzo ją cenił jako osobę. Gdyby nie różne losowe sploty, pewnie sam chciałby z nią być i zapewne od lat prowadziłby szczęśliwe, a przede wszystkim spokojne życie z odpowiednią osobą u boku. Miał jednak nadzieję, że Gashi znajdzie w końcu swojego księcia z bajki i będzie szczęśliwa, bo zasługiwała na to jak mało kto. - Jeśli to cię jakoś pocieszy, to ja z kolei w ogóle nie randkuję... - bo schadzek na seks lub wspólne zabijanie NoGods (zakończone seksem) z Jade chłop przecież nie liczył. - Ale jedno mi się w tym podoba, przynajmniej dzieci Afrodyty nie mają mnie na celowniku - zaśmiał się głupio i podrapał po głowie, chcąc wybrnąć jakoś z tej żałosnej sytuacji. Naprawdę trzeba było być imbecylem, żeby przy jego charakterze i aparycji nie znaleźć sobie nawet jednej dziewczyny, z którą poszłoby się na randkę. Takich przecież tu nie brakowało.
Tanja Gashi
Re: Tawerna "Jolly Roger" Wto 04 Paź 2022, 21:24
Wysłuchiwała Jellala uważnie, gdy odpowiadał na jej pytanie dość obwicie, co ją cieszyło jak zawsze. W końcu lubiła z nim rozmawiać, a odpowiadanie po dwa słowa to byłaby jałowa dyskusja, o ile dyskusją można by było to w ogóle nazwać. - Ja nie chcę głośno krytykować, ale prawdę mówiąc trochę mnie to dziwi. Może i syn Tartara czeka na taki ruch, a może sam czai się, by dokończyć sprawę? Znowu nas zaskoczy, zniszczy obóz i tak dalej. Lepiej walczyć nie na swoim terenie i na własnych warunkach. A niestety nie wyszkolisz w kilka miesięcy ludzi na drugiego Giotto. Albo stawiasz na swoje pewne konie albo na jakiekolwiek i liczysz na sukces. Wypadałoby jednak na jakieś postawić... moim zdaniem - odpowiedziała cicho, bo jednak ściany miały uszy, a ona nie zamierzała narobić sobie więcej wrogów jak już miała. Nie żeby zresztą wiele krytyki wynikało z jej tonu, bardziej zastanawiała się nad przyczynami tej stagnacji i nieco ją to martwiło, że nikt nie wiedział jakie są plany co do czegoś, co dotyczyło wszystkich. Jakby nie było przeżyła ( i to dosłownie) dokładnie to samo z pierwszą bitwą po drugiej stronie. Nikt nic nie mówił i nie dał się przygotować porządnie. - Miło, że tak mówisz, ale przyzwyczaiłam się. Całe życie otaczali mnie idioci... z małymi wyjątkami - uśmiechnęła się szerzej nawiązując rzecz jasna do niego samego. Czy to obóz czy NoGods, to herosi widzieli w niej tylko kawałek mięsa do przelecenia. Raz czy dwa wydawało się, że jest inaczej, ale właśnie... wydawało. Zastanawiała się czasami czy mężczyźni byli po prostu tak spierdoleni bez wyjątku, ale potem rozglądała się po otaczających ją parach i rozumiała, że ma pecha na takich trafiać. - No właśnie, dlaczego nie randkujesz? - spojrzała na niego zaintrygowana wcześniej śmiejąc się z jego żartu o dzieciach Afrodyty. - Wiesz, zwykle to facet mimo wszystko wychodzi z inicjatywą - dodała od razu nim odpowiedział sugerując mu, że wystarczy przecież zaprosić dziewczynę. Tym bardziej, że większość zdawała się już go mniej lub bardziej akceptować go w obozie.
Jellal Fernandes
Re: Tawerna "Jolly Roger" Sro 05 Paź 2022, 11:30
Syn Gullveig szanował opinię Tanji i poniekąd się z nią zgadzał, gdyż jego zdaniem każdy kij miał dwa końce i tak jak decyzje Juareza miały pozytywne skutki, tak miały też jakieś negatywne lub mogły mieć na przestrzeni najbliższych dni, tygodni czy miesięcy. Rozumiał jednak obie strony i sam też nie czuł się na tyle kompetentny, by wydawać osądy dotyczące pracy ważniejszych od niego półbogów. Sam przecież zasmakował szefowania szpitalem i już tutaj musiał podjąć mnóstwo decyzji, które miały wpływ na życie innych i niestety nie zawsze były one dobre. Co dopiero taki ktoś, kto zarządza całym tym przybytkiem. - Masz trochę racji - przyznał. - Po prostu rozumiem jego podejście, co nie oznacza, że zgadzam się ze wszystkimi decyzjami - sprostował, by Gashi nie pomyślała, że Jellal jest jakimś psychofanem Corvusa i nie dostrzega żadnych błędnych lub potencjalnie błędnych decyzji generała. Uśmiechnął się lekko, gdy przyjaciółka podkreśliła raz jeszcze, iż Jellal jest w jej życiu pozytywnym wyjątkiem, który nie prezentował tych samych cech co większość NoGods, przez które wielu po prostu nie dało się lubić. Miło było słyszeć takie rzeczy, zwłaszcza gdy ostatnie miesiące w obozie były przesiąknięte raczej krytyką (czasami nawet bezpodstawną), krzywdzącymi stereotypami i wrogością, jaką okazywali mu inni obozowicze. Nie spodziewał się jednak tego, że córka Chronosa zacznie go wypytywać o jego sprawy sercowe, choć akurat temat randkowania nie był dla niego aż tak krępujący. Postanowił więc podzielić się swoją historią z blondynką, mając na uwadze to, że trochę zmienił się od przybycia do obozu i do wielu spraw podchodził zupełnie inaczej. - Wpierw myślałem, że nikt nie będzie zainteresowany mną - odpowiedział szczerze. - Gdy tylko się tu pojawiłem, dano mi odczuć, że nie jestem mile widziany. I to poniekąd przełożyło się też na zainteresowanie dziewczyn, które było niewielkie - co nie oznaczało jednak, że go nie było. - Ostatecznie jednak chodzi o to, że ja po prostu nie zasługuję na nikogo. Zrobiłem za dużo złego, żeby przejść sobie "ot tak" do randkowania z półboginiami w obozie - wzruszył ramionami, bo fakt samobiczowania się zrozumiał już wiele, wiele miesięcy temu. - Najpierw muszę odpokutować, dopiero potem zacznę myśleć o sobie - był z nią szczery, niemal tak jak zawsze, bo jej ufał i nie miał problemu z tym, by się uzewnętrznić w jej obecności. Dopuszczał do siebie myśl, że może jest dla siebie zbyt surowy i że Tanja nie pochwali takiej postawy, ale nie zamierzał mydlić jej oczu i wymyślać jakichś zbywających historii, które miały usprawiedliwiać jego nieudolność. - Poza tym... żadna nie wykazała wystarczającego zainteresowania, żebym to zauważył. Wiesz, że nie jestem z tych, którzy robią pierwszy krok... - powiedział już nieco mniej ochoczo, bo tu wychodziła jego indolencja w relacjach interpersonalnych. To był jeden z wielu problemów Jellala i pewnie jeden z powodów, dla których nigdy nie chodził z Tanją: nie miał jaj, by zrobić pierwszy lub ten kluczowy krok, żeby przeskoczyć na inny etap relacji. Zostało mu to do dziś i nawet przestał się łudzić, że w jego życiu pojawi się nagle jakaś dziewczyna, która nie dość, że zawróci mu w głowie, to jeszcze sama zechce go poznać i to ona będzie poczyniać kolejne kroki, by ich stosunki ewoluowały. - Jeśli już, to chcą tylko seksu - dodał po chwili z automatu i od razu pomyślał o Jade, która była jedyną osobą, jaka dopuściła się tego. Podejrzane było to, że gdy tylko wspomniał o pierwszym kroku, zaraz pomyślał o Grey, która w pewien sposób wpisała się w schemat przedstawiony wyżej: wszakże przeskoczyli z nienawiści do jakiejś sympatii... no i sypiania ze sobą. A to wszystko za jej inicjatywą. Jego słowa nie do końca jednak oddawały jego myśli, bo przecież wcale nie myślał o Jade w taki sposób, że go wykorzystuje i chce tylko seksu. Dlaczego więc to powiedział? Chyba ze zwykłej frustracji i zawodu na samego siebie, że ma na tacy to, czego szuka, a sam tego nie weźmie, bo jest zbyt ciapowaty. - Życie singla ma swoje plusy. Mogę na przykład spotykać się z kim chcę i kiedy chcę - uśmiechnął się nieszczerze i nawet wymusił zaśmianie się, by Albanka odebrała to jako poluzowanie atmosfery. - Wyobraź sobie, że widuję się z tobą mając kogoś. Przecież to aż prosi się o kłopoty - znów się zaśmiał, tym razem szczerze, bo taka była prawda. Tanja była piękną kobietą i ich relacja siłą rzeczy mogłaby przeszkadzać potencjalnej partnerce Jellala. Nie mówimy tu nawet o typowych zazdrośnicach, bo te w każdej sytuacji byłyby zazdrosne, no ale spójrzmy prawdzie w oczy: Jellal i Tanja są ze sobą blisko, dużo się widują, widać chemię między nimi, mają wspólną przeszłość i gdzieś tam pojedyncze słowa czy gesty mogą sugerować, że się sobie podobają. Zatem jaka partnerka nie nabrałaby podejrzeń? Zwłaszcza przy tak asekuracyjnym Fernandesie i tak pewnej siebie Gashi, która nawet swoją aparycją przypomina osobę typu "zawsze biorę co chcę".
Tanja Gashi
Re: Tawerna "Jolly Roger" Wto 11 Paź 2022, 21:25
Gashi była zainteresowana szczerze stagnacją i samotnością Jellala, bo był jej przyjacielem, a tym samym był dla niej niezwykle ważny. W tym momencie w sumie najważniejszy w jej życiu. Nic dziwnego, że chciała dla niego jak najlepiej. Słuchała go więc z uwagą,gdy zaczął odpowiadać na jej pytanie. I tak jak początkowo uniosła lekko jedną brew wyłapując to "niewielkie" zamiast zerowe, co miało go zachęcić do pociągnięcia tego tematu dalej, ale zaraz jednak spoważniała, bo nie spodziewała się tego, co powiedział później. Miała ochotę nawet wejść mu w słowo, ale powstrzymała się chcąc, by opowiedział wszystko co chciał, a dopiero potem dostanie zjebę. Starała się jednak po sobie nie pokazywać, że nie podoba jej się to zachowując neutralny wyraz twarzy. - Oj przestań pieprzyć o plusach singla, kiedy z nich nie korzystasz - wywróciła oczami, choć na jej twarzy malował się delikatny uśmiech. Nie chciała być źle zrozumiana. Zasługiwał na zjebę, ale przyjacielską i taką, by wiedział, że to wszystko z troski o niego. - Jellal, ile ty zamierzasz odpokutowywać to, co było w przeszłości? - minimalna pauza, nawet nie dała mu szansy na otwarcie ust, a co dopiero odpowiedź. - Nie możesz się samobiczować, wystarczy, że inni nas biczują - znów lekki uśmiech, ale taka była prawda. - Słuchaj. Kto jak kto, ale ty zasługujesz na szczęście i mówię to z pełną stanowczością. Byliśmy zmuszani do różnych rzeczy, rzeczy które nas prywatnie brzydziły i odrzucały, ale chociażby ze względu na własne życie robiliśmy to. Nie świadczy to o tym, że jesteś złym człowiekiem, tylko człowiekiem. No... w połowie - pozwoliła sobie na żart na koniec, by nieco spuścić z tonu. Ona sama nie uważała siebie za złego człowieka, była zmuszona do wieli rzeczy, a od tego co mogła, to się migała. - I kto do cholery wykorzystuje ciebie seksualnie? - dodała już nieco wkurzona, bo tak to dla niej zabrzmiało i bardzo nie podobało się Albance to, że Fernandes się na to godzi. Czym innym były potrzeby fizyczne i "just sex", ale w jego tonie brzmiał wyrzut, a to już nie brzmiało tak, jak obopólna zgoda i chęć na takie zabawy. - I słonko, musisz się nauczyć robić ten krok, kiedy ci zależy. Jasne, że kobiety są teraz bardziej pewne siebie i często same sięgają po co chcą, ale nie zapominaj, że wciąż jesteśmy kobietami, które lubią jak się o nie zabiega i są adorowane - dodała już łagodniej, bo nie przypuszczała, że mężczyzna ma w tej sferze takie problemy. Może dlatego, że w NoGods chodziło o ruchanie, a nie emocje.
Jellal Fernandes
Re: Tawerna "Jolly Roger" Czw 13 Paź 2022, 15:39
Nie rozumiał w zupełności oburzenia Tanji, skoro sama od wielu lat odmawiała sobie poważnych związków z różnych przyczyn. Czy jego powody były gorsze od tych jej? Czy może zwyczajnie nadinterpretował jej niepowodzenia w tej kwestii? Spojrzał więc na nią zaskoczony, gdy zaczęła go w pewien sposób besztać za taki tok rozumowania, zupełnie jakby była jego starszą siostrą czy nawet matką. Zaraz jednak przypomniał sobie, że przecież nie miała nic złego na myśli, a tylko martwiła się o niego, jak na dobrą przyjaciółkę przystało. Nie oburzył się więc jakoś mocno na jej krytyczne słowa, a jedynie spojrzał na nią i przytaknął lekko. - Tyle, ile będzie trzeba - sam nie potrafił określić ile owa pokuta będzie trwała, ale sam Fernandes nie sądził, że już ją odbył. Nie czuł tego wewnętrznego spokoju, który pozwoliłby mu sądzić, że może w końcu zająć się sobą i swoim życiem. Poza tym, jak wspomniał wcześniej, nie trafiła się jeszcze osoba, która bardzo by o niego zabiegała i tym samym pozwoliła mu w ogóle zacząć myśleć o tym, że może to już czas na koniec samobiczowania. Wyłączając oczywiście Jade, ale tutaj zaczęło się wszystko od nienawiści i zwykłego pociągu fizycznego, z czasem pojawiła się jakaś sympatia, a teraz nawet przyjaźń, do której chyba oboje się przyznawali. Dopiero od jakiegoś czasu myślał o niej trochę inaczej, ale było zbyt wcześnie na to, by podejmować decyzję, tym bardziej, że był zwykłą ciapą w relacjach damsko-męskich i gdy przychodziło do romantyzmu, zwyczajnie się gubił w tym wszystkim. Zaraz jednak uniósł brew zaskoczony, by po chwili zachichotać lekko i unieść ręce w uspokajającym geście. - Nikt mnie nie wykorzystuje, spokojnie - ostudził bojowy nastrój przyjaciółki, bo najwidoczniej źle go zrozumiała. - Po prostu czasem wydają się być zainteresowane, po czym okazuje się, że tylko seks im w głowie. Co nie oznacza z kolei, że nie korzystam z okazji - uśmiechnął się głupio nieco zażenowany swoją postawą, bo choć nie robił nic złego, tak niekomfortowo było wyjawiać Gashi, że zdarzały mu się w obozie jednorazowe przygody. Celowo jednak nie powiedział nic o tym, że od ponad roku te jednorazowe przygody są wielorazowe i za każdym razem mają miejsce z Jade. Wyprostował się na siedzeniu i wywrócił oczami, a następnie westchnął zrezygnowany. - Łatwo ci mówić... - odchrząknął. - Ty jesteś pewna siebie, bierzesz co chcesz i kogo chcesz. Ja tak nie potrafię - przyznał cicho, ale sam nie wiedział, z czego to dokładnie wynikało. Prawdopodobnie z tego, że w NoGods napatrzył się na relacje romantyczne, które kończyły się najczęściej tragicznie i wyzbył się tej umiejętności zabiegania o głębsze relacje, skupiając się wyłącznie na zaspokajaniu cielesnych potrzeb. Dzięki temu jednocześnie nie musiał odmawiać sobie seksu, ale też nie istniało ryzyko straty, którą za każdym razem ciężko było przeżyć, czego chociażby sama Jade była najlepszym przykładem. - Ja pewnie skończę jako stary kawaler, a ciebie zaraz ktoś zaobrączkuje. Ty masz "to coś", ja nie - mówił szczerze i nawet bez jakiegoś użalania się nad sobą. Ot zwyczajny ton człowieka, który pogodził się ze swoim losem.
Tanja Gashi
Re: Tawerna "Jolly Roger" Wto 18 Paź 2022, 21:29
Tanja aż westchnęła i pokręciła lekko głową na jego odpowiedź. - Jellal... Nie przywrócimy życia tym, którym je odebraliśmy, ani nie damy szczęścia i zdrowia tym, których tego pozbawiliśmy. Musisz sobie wybaczyć, mówię poważnie - nawet w trakcie tych słów sięgnęła po jego rękę, by lekko ją ścisnąć, ale gdy skończyła mówić zabrała dłoń, choć nie odsuwała jej jakoś znacząco. Może i Albanka zbyt lekko podchodziła do ich byłego życia i tego, co robili, ale już dawno zdała sobie sprawę, że robiła to co musiał, by przetrwać. Wiele ludzi dla ratowania swojego życia zmienia się w bestię i półbogowie wcale w tej kwestii się od nich nie różnili. Wybaczyła sobie więc dość szybko i to między innymi pozwoliło jej dołączyć do obozu. - No to dobrze, bo zabrzmiało to co najmniej tak, jakby ktoś ciebie zmuszał albo oszukiwał dla seksu - zażartowała cicho. Ona nie miała problemu z mówieniem głośno o takich rzeczach i nie sądziła, by on miał. Może to już spaczenie NoGods? - A ty niby nie jesteś pewny siebie? Wystarczy na ciebie spojrzeć w szpitalu, dyrygujesz innymi jak chcesz i przychodzi ci to z łatwością. Dlaczego więc miałbyś tracić tą pewność siebie poza szpitalem? Tak sobie wmawiasz po prostu - może i jej przyjaciel nie był figo fago (ale między innymi dlatego się przyjaźnili), ale nie odmówiłaby mu nigdy pewności siebie, zwłaszcza w NoGods. - Akurat - wywróciła oczami słysząc o zaobrączkowaniu, a potem spojrzała na niego zaciekawiona. - No dobra, inaczej. Jest w obozie ktoś, o kogo chciałbyś się postarać? Nie musisz mi mówić o kogo chodzi - dodała ostatnie zdanie widząc wręcz wypisaną niepewność na jego twarzy. To raczej oznaczało, że ktoś taki był.
Jellal Fernandes
Re: Tawerna "Jolly Roger" Sro 26 Paź 2022, 15:37
Gashi miała swój sposób na radzenie sobie z przeszłością, on miał znacznie inny. Cierpienie Jade jeszcze bardziej uświadomiło mu, jak wiele zła popełnił lub był jego świadkiem i mimo to nic nie zrobił. Jasne, że jego sytuacja była dramatyczna i wiele rzeczy musiał robić z przymusu, by mieć w ogóle co zjeść i gdzie spać. Wszakże jako nastolatek czy młody mężczyzna bardziej zastanawiał się, czy na zewnątrz nie zeżre go jakaś bestia aniżeli czy przez jego zadania będą cierpieć inni. Poznanie Grey pozwoliło mu na zrozumienie wielu rzeczy i choć sporej części z nich był świadom wcześniej, tak dopiero po weselu Nero doszedł do wniosku, że jego dostateczną nagrodą jest samo życie, za wszystko inne musi odpokutować. A ile to potrwa? Tego nie wiedział nawet on. - Wybaczę sobie, kiedy przyjdzie na to czas. Jeszcze nie przyszedł - odpowiedział pewnie, bo tak jak przyjaciółka mogła uważać, że mogła wywrzeć jakąkolwiek presję na nim, tak Fernandes nie dopuszczał do siebie takiej możliwości. To było jego piętno, którego nie pozbędzie się w tak prosty sposób jak wybaczająca mu Jade czy praca na rzecz obozu. Musiał zrobić dużo, dużo więcej by wyjść chociaż na "zero" w kontekście złych i dobrych czynów, które przez całe życie popełniał. - Z tym oszukiwaniem to nawet mógłbym się zgodzić - zachichotał cicho, bo poniekąd takie zachowania można było podpiąć pod oszustwo. Co prawda Jade nigdy go nie oszukała w tej kwestii i nie udawała, że jest nim zainteresowana bardziej niż kawałkiem mięsa do przerżnięcia, ale zdarzyły się sytuacje, w których dziewczyna początkowo udawała, że dziś żadnego seksu nie będzie, po czym okazywało się, iż jej plan opierał się głównie na pójściu do łóżka. Choć z drugiej strony, mogły to być po prostu spontaniczne decyzje, bo akurat miała chcicę. - W szpitalu jest inaczej. Tam mam wiedzę i pewność, że robię coś dobrze. W relacjach z innymi tego nie ma i dlatego są takie trudne - przyznał spokojnie i chyba nawet miał trochę racji, bo nie tylko on miewał problemy z rozczytywaniem innych. Co prawda nie był jakimś introwertykiem, który operuje tylko w swojej sferze komfortu, ale na pewno daleko było mu do tych bardziej wygadanych i pewnych siebie w stylu Tanji czy nawet Jade, która radziła sobie znacznie lepiej od niego w tym wszystkim. W NoGods było inaczej, tam musiał grać, nie był sobą. Bez tego by nie przeżył, co nie oznaczało, że czuł się z tym dobrze. Odbicie piłeczki go zaskoczyło, bo przecież miała to być luźna sugestia, a tymczasem wyszło pytanie wprost o to, czy ktoś w obozie mu się podoba. Syn Gullveig zarumienił się lekko i oczywiście w pierwszej kolejności pomyślał o Jade. Otworzył nawet usta, chcąc być szczerym ze swoją przyjaciółką, jednak z jakiegoś powodu ostatecznie nie wydukał z siebie nic, a jedynie westchnął cicho. - Sam nie wiem... - jego niepewność ewidentnie sugerowała, że myśli o kimś, w końcu gdyby było inaczej, to wyparłby się tego, a nie poddawał w wątpliwość, tak? - Chyba nie widzę tu nikogo dla siebie - przyznał cicho i nieszczerze, bo przecież jakby się zastanowić, to masa dziewczyn w obozie pasowała do niego. Najbardziej rzecz jasna Jade, z którą dogadywał się ostatnimi czasy znakomicie, a przecież na horyzoncie były jeszcze takie dziewczyny jak chociażby Tanja, które też były w jego typie i z którymi utrzymywał dobre stosunki. Pewnie w samym szpitalu znalazłby się wianuszek półbogiń, które cicho do niego wzdychają. Elisa kiedyś mu wspominała o tym, że czasami inne mniej się skupiają w jego obecności. Długo mu zajęło dotarcie do tego, dlaczego tak było. - A ty masz kogoś na oku? Poważnie pytam - tylko w ten sposób mógł odzyskać trochę pewności siebie. Gashi co prawda nie wydawała się być taką, która miała się z kimś ku sobie i może nawet wspominała o tym w smsach czy nawet podczas tej rozmowy, ale może trzeba było ją nieco bardziej nacisnąć i wtedy powie prawdę? Była w NoGods, to prawda, ale jednocześnie była jedną z najpiękniejszych półbogiń w obozie, więc to było oczywiste, że wzdycha do niej wielu herosów. Może nawet z wzajemnością? - Tylko bez tekstów, że mnie, tylko nie wiesz jak zagadać - zażartował od razu, by nadać luźniejszy ton rozmowie i jednocześnie nieco wybadać reakcję Tanji na te słowa. Ot ze zwykłej ciekawości... raczej.
Tanja Gashi
Re: Tawerna "Jolly Roger" Pią 13 Sty 2023, 22:16
Westchnęła tylko ciężko słysząc o wybaczeniu sobie, ale odpuściła. Nie zmieni jego przekonań w dwie godziny, ale wiedziała już gdzie musi drążyć dziurę i powoli oraz systematycznie będzie to robić aż Fernandes w końcu sobie odpuści. Musiał, za fajnym facetem był. Spojrzała na niego rozbawiona, gdy się zaśmiał domyślając się, że chodzi o typowe zagrywki kobiet w stylu "mam ochotę się poprzytulać", a potem dobierała się do niego. Jellal nie wydawał się jednak narzekać, także nie drążyła tego tematu ciesząc się, że chociaż jedno z nich nie jest na przymusowym celibacie. - Wiem, że to nie to samo, ale ludzie naprawdę ciebie polubią. Tylko daj im się poznać - uśmiechnęła się zachęcająco, bo on nie był z tych "trudnych" ludzi, do których należała chociażby ona sama. Z takimi charakterami trudniej się operowało i Gashi od dawna o tym wiedziała. Nie przejmowała się jednak tym i próbowała. - Mam inne zdanie - mruknęła rozbawiona, gdy niepewnie wyraził swoje wątpliwości, co do atrakcyjności kogoś w jego oczach. - A po wywaleniu samobiczowania się, widzisz opcje dla siebie? Nawet nie odpowiadaj, tylko przemyśl to słonko - uśmiechnęła się lekko, bo obydwoje doskonale wiedzieli, że ktoś mu po głowie chodził, a Jellal po prostu nie dopuszczał tej opcji do siebie. Podejrzewała, że to wszystko przez nastawienie "na nic nie zasługuję", a nie dlatego, że wzdycha do Elisy, co byłoby samobójstwem. Już miała odpowiadać na jego pytanie, jednak cicho zaśmiała się pod nosem na jego żart. Jej takie rzeczy nie wybijały z rytmu. - Kurna, skąd wiedziałeś? Ja tu robię podchody z tymi w twoim typie i w ogóle, a ty nic nie czaisz- westchnęła teatralnie i nawet wywróciła oczami, by na koniec uśmiechnąć się do niego serdecznie z nutką rozbawienia. Pobał jej się i doskonale zdawali sobie sprawę, tylko nigdy nie ruszyli w tym kierunku. Ten żart jednak pozwolił jej koniec końców nie odpowiadać na zadane przez niego pytanie. Nie żeby miała coś do ukrycia, ale nie miała okazji na tyle poznać facetów w obozie, by ich oceniać. Fizycznie to nawet co czwarty jej się podobał mniej lub bardziej, ale nie o wygląd tylko się przecież rozchodziło. Zajęła się więc powolnym piciem swojego drinka. - Co opijamy tym razem? - wskazała na kończące się drinki i dała nawet znać przechodzącemu barmanowi, że poproszą raz jeszcze to samo.
Jellal Fernandes
Re: Tawerna "Jolly Roger" Pon 16 Sty 2023, 14:54
Rozumiał pocieszający charakter słów Tanji, ale nie podzielał jej opinii w tym względzie. Nie czuł się aż tak komfortowo w obozie, jak mogłoby się wydawać i dawno też przestał liczyć na wszechobecną akceptację jego osoby. Dla wielu herosów on już do końca swoich dni będzie mordercą i byłym NoGods, który przysporzył im więcej cierpienia niż ktokolwiek inny. To tyczyło się również spraw typowo romantycznych i potencjalnego znalezienia sobie partnerki: Fernandes nie liczył na udany związek z nikim, bo wyraźnie na to nie zasługiwał, przynajmniej nie teraz. - To jeden z problemów. Nikt nie chce nas poznać - zauważył i choć prawda była bolesna, tak oboje musieli przyznać, że przecież złymi ludźmi nie byli, a mimo to łatka ex-NoGods została im przypięta tak mocno, że pewnie nigdy się jej nie pozbędą. Przez to też nikt nie chciał nawiązać z nimi głębszych relacji i tym samym poznać ich bardziej. On na palcach jednej ręki był w stanie zliczyć osoby, które dały mu szanse: Corvus, Elisa, Jade i to w zasadzie wszystko. Miał jednak jeden sukces na swoim koncie, bo przekonanie Grey do siebie było czymś, co na pewno należało odnotować. Skrzywił się tylko, gdy blondynka zasugerowała mu, by przemyślał sobie kwestię znalezienia kogoś dla siebie po wyrzuceniu tego samobiczowania się. Odpowiedź nasunęła się automatycznie, ale tym razem jego ciało nie zareagowało w żaden sposób na myśl o Jade, dzięki czemu ostatecznie nie dał po sobie poznać, że to właśnie o niej pomyślał niemal od razu, gdy Gashi zasugerowała mu tego typu rozkminkę. Następnie uśmiechnął się krzywo, by zaraz roześmiać się delikatnie. - Mówiłem ci, że relacje są trudne! - po tych słowach zaśmiał się jeszcze głośniej, domyślając się, że oboje w tym momencie robią sobie żarty. - Nie mogę przecież wyskoczyć z tekstem, że "wiesz... wynająłem pokój na górze, może chciałabyś pooglądać ze mną żyrandol?" czy coś w ten deseń - znów zaśmiał się na koniec, ale zaraz nieco spoważniał. - I nie wykręcaj się od odpowiedzi, skoro ja ci się spowiadam, to ty mi też będziesz - dodał już nieco spokojniej, dokańczając swojego drinka. Zaraz zostały zamówione następne, na które długo nie musieli czekać, co dla syna Gullveig było idealnym rozwiązaniem, gdyż właśnie wchodził w tryb nieśmiertelności: coś pomiędzy podpiciem a przeświadczeniem, że mógłby wypić teraz tysiąc litrów spirytusu, a i tak by się trzymał na nogach. Język zatem mu się nieco rozplątał, aczkolwiek miał nadzieję, że Tanja tego nie wykorzysta przeciw niemu. Co prawda podświadomie, bo świadomie raczej kontrolował jedynie to, co dzieje się tu i teraz. - Jest tyle możliwości... - zastanowił się na pytanie o opijanie czegoś. - Za duże zarobki i niskie podatki? - zachichotał, by zaraz znów spoważnieć na moment. - Czy może za koniec życia w celibacie? - czy coś sugerował? Skądże znowu. Te dwuznacznie spojrzenie, którymi obdarował najpierw jej dekolt, a później jej twarz było zupełnie przypadkowe. Podpitego Jellala jeszcze tutaj nie grali.
Tanja Gashi
Re: Tawerna "Jolly Roger" Wto 17 Sty 2023, 21:57
- Cóż... To prawda, niemniej jesteś bardziej akceptowany ode mnie - z tym argumentem nie miała zamiaru walczyć, bo przecież nie była głupia czy naiwna. Jeżeli ktoś nie chciał ich poznać, to nie pozna. Niemniej Jellal był już w lepszej sytuacji od niej i może nie miał powszechnej akceptacji, ale sam fakt, że tyle lekarek w szpitalu go słuchało dawało do myślenia, by może w tym kierunku cokolwiek ruszyć? - A wiesz, że nikt nigdy nie proponował mi oglądanie żyrandola? To mogłoby być nawet ciekawe - zaśmiała się wyobrażając sobie tą sytuację. Zaraz jednak wywróciła oczami i uśmiechnęła łagodnie. - Ale co ja mam ci mówić? Nie znam tu facetów. Jesteś ty, który mnie uwielbiasz, wiadomo... - zaśmiała się znowu. - Jest Mercer, który najchętniej by mnie zabił na środku placu w obozie przy publiczności i jest typ, któremu chciało się ze mną flirtować, by w twarz nazwać mnie dziwką. Innych facetów nie poznałam na tyle dobrze, by jakkolwiek ich ocenić - wzruszyła lekko ramionami, bo taka była prawda przecież. Za krótko tu była, a i nie wychylała się też jakoś specjalnie. Tanja też powoli wchodziła w stan podpicia, a jej przecież na trzeźwo dwuznaczne teksy nie przeszkadzały. Nie żeby z Jellalem jakoś często się nimi wymieniali, prędzej ona mu coś sugerowała, ale tak czy siak zachęty nie potrzebowała. - To propozycja? - spytała mrucząc wręcz, choć rozbawienie gdzieś w tle na jej ustach było grane i w kącikach oczu. Dostrzegła jednak ten wzrok na swoich piersiach. Zaraz stuknęła swoją szklankę o jego, a następnie o stół i się napiła. - Przyklepane! - rzuciła rozbawiona nieco bardziej, co najmniej jakby Fernandes podpisał cyrograf i nie mógłby już z tego się wycofać. Choć w zasadzie żadnej propozycji nie składał, bo może chciał opić swój koniec celibatu? W końcu ktoś go seksualnie wykorzystywał, choć nie do końca, bo jednak mężczyzna był zadowolony.
Jellal Fernandes
Re: Tawerna "Jolly Roger" Sro 18 Sty 2023, 20:09
Jellal odnosił wrażenie, że jego "większa akceptacja" była związana ze stażem w obozie, wszakże był tutaj nieco dłużej niż Tanja i miał też już okazję się wykazać. Nie zdziwiło go więc zatem to, że Corvus zadecydował, by Gashi aktywniej uczestniczyła w pracach na rzecz kampusu i wysyłał ją na kolejne patrole czy misje. Chciał ją sprawdzić: jej motywacje, przywiązanie i lojalność, co było dość czasochłonne. Niemniej jednak sam Fernandes nie uznałby się za kogoś, kto jest zaakceptowany przez większość czy nawet połowę obozowiczów. W przewadze dalej byli ci, którzy za nim nie przepadali i uważali go za wilka w owczej skórze, nieważne było to, że przez ostatnie miesiące uratował niektórych z nich nawet kilka razy. - Kwestia czasu, a i od ciebie się odczepią. Zwłaszcza, jeśli zakręcisz się wokół tych, których trzeba - upił łyk drinka i dalej nic już nie miał zamiaru jej sugerować. Niech sama wyciągnie wnioski z jego odpowiedzi. Niejako wymusił na niej w dalszej części rozmowy podzielenie się swoimi "miłosnymi podbojami", o ile tak można było określić facetów, którzy jej się podobają w obozie i nawet zastanowił się chwilę, czy powinni wyłącznie do facetów się ograniczać. - To prawda, uwielbiam - przytaknął jej rozbawiony, ale po części mówił prawdę, bo bardzo za nią przepadał. Następnie upił łyk drinka. - Nie sądziłem, że kiedykolwiek wymienisz mnie obok Mercera - zachichotał lekko, bo kontekst był wiadomy, ale i tak bawiło go to, że z przyjaciół przeszła od razu na wrogów. Nie znała innych facetów? - A może ty wcale nie jesteś hetero? - uniósł brew podejrzliwie i zastanowił się przez moment, czy Gashi kiedykolwiek wspominała coś o pociągu do tej samej płci. Nie przypominał sobie takiej rozmowy, ale przecież mogła być biseksualna i tak naprawdę niewiele by to zmieniało. - Może powinienem pytać o laski, które chciałabyś wyrwać? - zaśmiał się głośno i upił znowu łyk drinka. Bawił się świetnie, a że przy Gashi zawsze czuł się nieco swobodniej, tak po podpiciu również łatwiej było mu o dwuznaczności, jednak w granicach rozsądku, bo przecież nie pozbył się do końca swoich hamulców. Jej pomruk w pewien sposób na niego zadziałał, bo przeszły go przyjemne ciarki po plecach i prawdę powiedziawszy, nawet zaczął myśleć o tym, czy nie przekuć tego w jakąś propozycję. Oboje byli młodzi i wolni na papierze, więc co im szkodziło się przespać ze sobą, skoro było widać, że lecą na siebie? Na pewno w tych rozmyślunkach pomógł mu fakt wpatrywania się w dekolt córki Chronosa, który w tej sukience wyróżniał się aż nadto. Po stuknięciu się szklankami Fernandes niemal jednym haustem wypił połowę drinka i to prawdę powiedziawszy był wyczyn, bo szklanki były naprawdę spore. Alkohol wyjątkowo dziś mu wchodził i nie zamierzał się hamować, skoro ma go kto do domu odstawić, haha! - A jeśli to propozycja, to co? - spytał wyraźnie rozbawiony, ale też z podtekstem, by Tanja nie była wcale taka pewna jego niewinnych intencji. Jasne, że daleko było mu do złożenia oficjalnej propozycji przespania się ze sobą, ale z każdym kolejnym słowem i drinkiem się do tego przybliżał. Na razie jednak warto było wybadać temat, bo inną sprawą jest sobie z tego żartować, a jeszcze inną wyrażać faktyczne zainteresowanie tematem. - Teraz już nie ma odwrotu! - dodał chwilę po tym jak Gashi krzyknęła, że deal przyklepany. Czknął lekko czując, że zbliża się czkawka, z którą od razu poradził sobie dopijając drinka, po czym z nieco luźniejszym spojrzeniem zerknął na Tanję. Najpierw na jej twarz, a następnie w dekolt, co było aż nazbyt widoczne. Zaraz jednak znów wrócił do kontaktu wzrokowego. - Zawsze się tak ubierałaś na nasze spotkania? - rzucił luźno. - Odnoszę wrażenie, że tym strojem chciałaś mnie uwieść, tylko w jakim celu? Mam wziąć za ciebie poranną zmianę na patrolu? - zaśmiał się głośniej, po czym dopił końcówkę drinka i zamówił następnego. Wcale właśnie nie powiedział jej, że ten ubiór odebrał jako próbę zdobycia go. Choć w sumie jakby nie patrzeć, to wcale takie trudne nie było. Wystarczyło być dla niego miłym, uśmiechać się i nie grozić mu śmiercią. Stąd już prosta droga do łóżka... chociaż taka jedna laska zachowywała się zupełnie odwrotnie i wiadomo jak się skończyło. Wychodzi na to, że bez względu na stosunek do niego, Jellal to taka trochę whore pod płaszczykiem zawstydzenia. Ale kto by się tym przejmował?
Tanja Gashi
Re: Tawerna "Jolly Roger" Pią 20 Sty 2023, 21:38
- Też mam poderwać Nero? - zażartowała, jakby Jellal właśnie Elisę poderwał i stąd takie przywileje z jej strony. A że była wysoko postawiona, to może jednak nie do końca to był żart? Tym bardziej, że Fernandes rzadko bawił się w takie podchody i raczej dobre rady dawał prosto z mostu. No chyba, że nie chciał, by sytuacji przyjaciółki się poprawiła, ale o to go nigdy by nie posądzała. - Kobiety obiektywnie patrząc są bardzo atrakcyjnie, ale nie pociągają mnie w sposób seksualny. Co innego z... - zrobiła krótką pauzę rzucając mu wymowne spojrzenie. - ... facetami - dokończyła zdanie dając do zrozumienia, że żadna z niej bi czy lesbijka. Dawno już nie rzucała dwuznacznych spojrzeń czy tekstów zwłaszcza do przyjaciela i miała wrażenie, że trochę wyszła z wprawy. Chyba musi częściej to robić, by znowu robić to dobrze. Albanka nie miała najmniejszych oporów, by pójść do łóżka z Fernandesem. Z jej strony nie rodziło to żadnych problemów, ale też nie naciskała w żaden sposób tym bardziej mając w pamięci sytuację z NoGods, gdzie bezpośrednio zaproponowała mu seks, a on odmówił. Może dla niego znacząco wpłynęłoby to na ich relacje, dlatego też nigdy nie naciskała w żaden sposób nie chcąc stawiać ich w niezręcznej sytuacji. Niemniej kto jej zabroni sugerowanie tego? - To możliwe, że bym z niej z przyjemnością skorzystała. Kto to wie? - wzruszyła lekko ramionami z delikatnym uśmiechem, jakby faktycznie nie miała pojęcia jakby się zachowała. Co innego mówiły jej oczy, bo bijąca z nich pewność sugerowała tylko jedną możliwość. Upiła nieco alkoholu i od przechodzącego kelnera zamówiła chipsy do pochrupania. Popijąc drinka czuła spojrzenia Jellala na swoich piersiach, ale nic sobie z tego nie robiła, ani też nie pokazywała mu jasno, że to widzi. Był facetem i lubił ładne ciało, a one je miała. Byli podpici, więc nieco hamulce przyjaciela opadły, a jej to w pewien sposób schlebiało, że nawet jej kumpel wraca co jakiś czas spojrzeniem do jej dekoltu. - Słonko, ja zawsze chcę ciebie uwieść - uśmiechnęła się prowokacyjnie, a po kilku sekundach wstąpiło na jej twarz delikatne rozbawienie. Zanim jednak odpowiedziała, dokończyła drinka i poprosiła od razu o następnego. - Zawsze tak ubierałam się na nasze spotkania, może nie zwracałeś na to aż takiej uwagi, bo częściej w NoGods tak chodziłam ubrana. Przynosiło to więcej korzyści, bo wiadomo, że z prymitywami tam żyliśmy - chrupnęła chipsa, bo właśnie pojawiła się przy nich miska, a zarówno nowy drink dla niej. - A co, twoim zdaniem przesadzam z ubiorem? - spytała zaciekawiona, bo być może przyjaciel tak to od dawno odbierał, ale nigdy się tą myślą nie podzielił.
Jellal Fernandes
Re: Tawerna "Jolly Roger" Nie 22 Sty 2023, 18:29
Na samą myśl o tym, co czekałoby go, gdyby w ogóle podjął jakieś próby startowania do Elisy, autentycznie się przeraził. Jellal dopiero budował swoją tożsamość obozową i raczej nie w smak byłoby mu zrobienie sobie wroga z kogoś takiego jak Giotto, który kochał Elisę i który bez wahania zabiłby dla niej nawet z bardziej błahych powodów niż wianuszek niepożądanych wielbicieli. Mimo tego, że wiedział, iż był to żart ze strony Gashi, tak on tę kwestię odebrał bardzo poważnie, bo dla niego przestępstwem było nawet pomyślenie o czymś takim, w końcu Nero to wybryk natury, pewnie czyta też w myślach. Zaraz jednak uśmiechnął się i pociągnął żart dalej, w końcu podczas upojenia alkoholowego łatwiej się zapominało o grzesznych myślach. - Możesz próbować - zaśmiał się. - Tylko nie wiem co poza dobrym seksem można dostać. Chyba tylko wpierdol - zażartował, automatycznie uznając, że Tanja mogłaby być zainteresowana Giotto, no bo przecież nie Elisą, skoro była hetero? Osobiście jednak Fernandes nie widział w synu Fobosa dobrego partnera dla kogokolwiek, głównie z racji jego specyficznej osobowości. By być z kimś takim jak Giotto, trzeba być w nim zabójczo zakochanym i najwidoczniej generał dywizji to do niego czuła, skoro tyle czasu byli już razem, są małżeństwem i mają dzieci. On jednak uważał siebie za w miarę normalnego osobnika i dlatego też nie potrafił zrozumieć kobiet, które pociąga syn Fobosa. Z drugiej strony, on o nim nic tak naprawdę nie wiedział: znał jego umiejętności, a jaki Giotto był naprawdę sam na sam to już tylko ordynator szpitala wiedziała. Przytaknął jej, gdy potwierdziła mu to, co od dawna wiedział. Wtem przypomniało mu się też, jak rozmawiali o tym lata temu jeszcze w NoGods i wtedy odpowiedź była podobna. - Czyli dalej jesteś hetero, odnotowane - zachichotał i rękami udał, że trzyma jakiś dziennik, w którym zaznacza długopisem listę rzeczy do odhaczenia. Zrobił nawet drugą dłonią prowizorycznego ptaszka przy niewidzialnej kategorii, by tylko żart wydał się jeszcze śmieszniejszy. O ile w ogóle taki był. Gdy byli w NoGods, Jellal odmówił jej seksu z prostej przyczyny: nie chciał, by ktokolwiek dowiedział się o tym, że mogą się sobie podobać. To zawsze rodziło problemy i konflikty, a oboje chcieli przecież pozostać na uboczu, by w odpowiedniej chwili odejść. Związanie się ze sobą, nawet zwykłym rodzajem znajomości "friends with benefits", mogło mocno negatywnie wpłynąć na ich życie wtedy. Oczywiście istniała maleńka szansa, że nikogo by to nie zainteresowało i teraz powinni żałować, że tego nie spróbowali, ale bardziej prawdopodobne było wykorzystanie takiego faktu przeciw nim niż olanie go. Jellal zatem w pokręcony sposób troszczył się już wtedy o Tanję i dziewczyna zdawała się to rozumieć. Dziś jednak sytuacja była zupełnie inna, bo raczej nikt nie wykorzystałby przeciw nim faktu, że uprawiają seks. Na co więc oni czekali w ogóle? - Z przyjemnością skorzystała... - powtórzył po niej z lekkim rozbawieniem. - A z nieprzyjemnością? - zachichotał łapiąc ja trochę za słówka, ale to była tylko niewinna gra z jego strony. Upił kolejnego łyka drinka i też wziął po kolei kilka chipsów, które sobie przekąsił, bo skoro już zamówiła, to i on z tego skorzysta. Zaczął jednak się zastanawiać, czy aby Gashi nie sugeruje mu dokładnie tego samego, co on próbuje jej zasugerować od kilku minut. W końcu gdyby chciała go trzymać w niepewności, to powiedziałaby zwykłe "może", a nie jeszcze podkreśliła, że "z przyjemnością". Czyżby przyjaciółka miała na niego ochotę? Instynktownie więc zaczął myśleć o tym, co by było, gdyby hamulce im dzisiaj puściły i nawet rozgrzało go to w pewien sposób, na co musiał zareagować wypiciem kolejnych mililitrów drinka. Nie pomagał też fakt, że piersi Tanji zdawały się go wołać od kilku chwil i niemal non stop przyciągały jego uwagę, a on bezczelnie się w nie patrzył jak jakiś napalony nastolatek. - To możliwe, bo poza tobą inne też ubierały się podobnie. Choć czasami nawet przekraczały pewne granice... - na samo wspomnienie wyseksualizowanych na maxa członkiń NoGods niemal nie zrobiło mu się niedobrze, bo tak jak część półbogiń miała co pokazać, tak w organizacji były też takie, które źle dobierały stylizacje i wyglądały bardziej na zaniedbane dziwki, niż na femme fatale. Chrupnął chipsa, a następnie spojrzał na Tanję. Najpierw rzecz jasna na jej dekolt, później dopiero w oczy. - Nigdy. Umiesz się ubierać tak, żeby światła reflektorów świeciły właśnie na ciebie. To komplement - uśmiechnął się przyjaźnie nie mając zamiaru kryć się z tym, że podziwiał jej stylizacje, gdyż Albanka miała naprawdę dobry gust i potrafiła podkreślić wszystkie swoje atuty oraz jednocześnie ukryć niedoskonałości, o ile takie w ogóle były. - Powiem tak... mimo tego, że nigdy nie doszło do niczego między nami, wiele razy zastanawiałem się, co masz pod strojem - chrząknął na koniec. - I dziś wcale nie jest inaczej - Jellal już chyba zapomniał o jakichkolwiek hamulcach. Ale na odwagę i tak upił kolejne kilka łyków ze szklanki, po czym zamówił kolejnego, tym razem mocniejszego drinka.
Tanja Gashi
Re: Tawerna "Jolly Roger" Nie 22 Sty 2023, 20:34
- Hm, chyba znajdę inny sposób w takim razie - zaśmiała się. Nie żeby Gashi bała się konfrontacji, jednak Giotto był pewną legendą i słyszała o nim na długo przed dołączeniem do obozu. Lepiej takim ludziom nie wchodzić pod rękę i była trochę zdania, że skoro z Elisą mu się układało, to ona musiała być równie pierdolnięta jak on. Nie miała jednak odwagi powiedzieć tego głośno mimo, że szefowa sprawiała raczej przyjazne wrażenie, ale kto wie? Może umiała się lepiej kryć? Uśmiechnęła się, gdy sobie zażartował z jej orientacji, choć żałowała, że nie wyłapał sugestii dotyczącej jego albo przynajmniej w ogóle nie dał tego po sobie poznać. A szkoda, bo lubiła obserwować jego reakcje na jej mniej lub bardziej śmiałe sugestie. Miała z tego całkiem niezłą zabawę, choć nie w kontekście nabijania się z niego. Było to na swój sposób urocze, po prostu. - Słonko, jakoś nie wierzę by z tobą w łóżku mogło być w jakikolwiek sposób nieprzyjemnie - czy była pewna siebie czy już po prostu bezczelna? Swoją drogą Fernandes był jedyną osobą, do której zwracała się per słonko nieironicznie. To też było ciekawe i chyba dość dobrze świadczyło o jego wyjątkowości i całej ich relacji. A jak to dobierali inni z boku? Cóż, nigdy ją plotki nie obchodziły za bardzo, więc mogli gadać co chcieli. Jellalowi najwyraźniej też to nie przeszkadzało, skoro jeszcze nigdy jej nie upomniał. Albanka naprawdę nie miała problemu z seksem z przyjacielem, a to wręcz potencjalnie mogło rozwiązać wiele spraw, na przykład frustrację wynikającą z niezaspokojonego popędu seksualnego. Jej zdaniem ich relacja tylko im pomagała, a nie przeszkadzała, ale nie wszyscy mieli takie podejście. Dlatego też nie naciskała obawiając się, że z tego wynikają właśnie hamulce przyjaciela. A przecież dla zwykłego seksu nie chciała go tracić, nie było to tego warte. Już wolała swojego gumowego przyjaciela, jeżeli taki byłby skutek ich pójścia do łóżka. Pokiwała głową na zgodę z dziwną miną, która miała chyba wyrażać to, co blondynka myślała o strojach niektórych kobiet z NoGods. Dziwki to dla niektórych zbyt łagodne wręcz określenie, choć czy da się wyglądać gorzej? Na to wychodzi. Dopiła swojego drinka i zamówiła kolejnego. - To dobrze - uśmiechnęła się szeroko na jego komplement, swoje słowa odnosząc oczywiście do tego, że potrafi się ubrać, a nie do podkreślenia, że był to komplement. Niemniej chyba na ich poziomie znajomości było to dość oczywiste. Uniosła lekko brew i kącik ust na jego kolejne słowa, jednak nim odpowiedziała zwilżyła językiem wargi obserwując jak dopija alkohol. - Może jak się ładnie uśmiechniesz, to w końcu będziesz miał okazję sprawdzić? - uśmiechnęła się szerzej ciekawa jego reakcji. Był podpity nieco bardziej niż ona sama, z czego doskonale zdawała sobie sprawę. A prawda była taka, że już dawno nie byli razem w takim stanie, bo zazwyczaj jedno z nich się hamowało, by "stać na straży", jak to w NoGods.
Jellal Fernandes
Re: Tawerna "Jolly Roger" Pon 23 Sty 2023, 17:28
Fernandes na pewno zgodziłby się z tym, że Giotto już za czasów ich pobytu w NoGods był swego rodzaju legendą świata herosów, wszak nikt nie chciał na niego trafić podczas misji. Paradoksalnie, wzbudzał on większy strach niż Scott, który słynął przecież z tego, że polował na NoGods. To tylko świadczyło o tym, jakim respektem darzono Nero i jak bardzo niebezpieczny był to heros. Mimo tego, że nigdy nie wyraził jakiejś dezaprobaty (ani aprobaty) w stosunku do Jellala, to jednak chłopak wolał się trzymać na dystans od męża swojej przełożonej, bo kogoś takiego nie powinno się prowokować niczym. I dobrze, że Tanja zamierza wziąć z niego przykład. Nie wyłapał tej dwuznaczności związanej z jej orientacją, dlatego też w żaden sposób się do tego nie odniósł. Mogła to być wina jej braku doświadczenia w ostatnich miesiącach z tymi sugestiami bądź jego przez stan upojenia alkoholowego. I prawdopodobnie obie rzeczy miały wpływ na to, że mimo dwuznaczności, Fernandes w żaden sposób się nie zawstydził, bo nawet tego nie wyłapał. Za to następną wypowiedź zrozumiał już doskonale. Na jego twarzy pojawił się mały rumieniec, no bo kto nie chciał być adorowany w taki sposób? Jego partnerki seksualne nigdy nie narzekały na stosunki z nim, a biorąc pod uwagę zachowanie chociażby takiej Jade, musiało jej być bardzo dobrze z synem Gullveig w łóżku, skoro tak chętnie powtarzała z nim seks. Nie uważał się co prawda za mistrza obsługiwania kobiet, ale często instynktownie wiedział gdzie dotknąć lub gdzie pocałować, by jeszcze bardziej się nakręcić. - Cieszę się, że masz o mnie takie zdanie - uśmiechnął się przyjaźnie, choć tak naprawdę było mu głupio i nie wiedział jak ma zareagować na to, co powiedziała przyjaciółka. Z jednej strony mógł to potraktować jak bezczelną sugestię, że chciałaby się przekonać o prawdziwości tych słów, z drugiej mogła z nim pogrywać, jak to ona. Niemniej jednak zaczęło go zastanawiać to, czy jej zabawa słowem nie była następstwem jego odmowy jeszcze z czasów pobytu w NoGods. Może w pewien sposób tą seksualizacją rozmowy odbijała sobie brak stosunków płciowych z nim? A może po prostu lubiła wprowadzać go w zakłopotanie, co często jej się udawało? Czasami ciężko było ją rozczytać, ale to też nie było tak, że taki stan rzeczy mu przeszkadzał. Przywykł do tego i ciężko było mu sobie wyobrazić Albankę bez tych dwuznaczności. No i bez zwracania się do niego per Słonko, bo to też był stały element jej słownika. Jellal był mocno przeciętny, o ile nie powiedzieć słaby w prawieniu komplementów, ale starał się od czasu do czasu obdarowywać nimi osoby, które były dla niego ważne. Pochwała wyglądu, zachowania, ciężkiej pracy - to zawsze działało na plus, bo jednak większość społeczności obozowej była łasa na tego typu komplementy. Dziś jednak jego słowa przybierały nieco bardziej erotyczny wydźwięk, co było wypadkową wielu rzeczy: jego nastroju, litrów wypitego alkoholu czy satysfakcji ze spotkania z przyjaciółką. Patrzył na nią w momencie, gdy oblizywała usta i musiał przyznać, że ten widok mocno na niego wpłynął. Zrobiło mu się dziwnie gorąco, a jej odpowiedź tylko pogłębiła to uczucie i tylko pity w tym czasie przez niego alkohol powstrzymał go od tego, by nie otworzyć ust ze zdziwienia. Jeśli on był podpity i sugerował jej takie rzeczy, to co powiedzieć o niej? Odłożył więc szklankę na bok, którą do połowy już opróżnił i przez moment wpatrywał się w oczy Albanki. Następnie znów jego wzrok spoczął na jej dekolcie i po chwili wrócił do twarzy przyjaciółki. Jego usta wygięły się w czymś, co miało przypominać uśmiech, jednak nie taki jak zawsze. Ten miał więcej pewności siebie i może nawet nutkę arogancji. Pytanie tylko czy córka Chronosa uzna to za ów "ładny uśmiech"? Nawet jeśli to jej nie wystarczyło, jego dłoń dotykała już od kilku sekund jej kolana i był to chyba pierwszy kontakt fizyczny, który miał wiadomy podtekst. W drugą dłoń natychmiast chwycił szklankę i napił się kolejnych kilka łyków drinka. - To moje wrażenie czy siedzimy bliżej siebie niż na początku? - zerknął na jego dłoń gładzącą jej kolano, a następnie na odległość, która ich dzieliła. Dał by sobie rękę uciąć, że jeszcze 15 minut temu dzieliło ich więcej przestrzeni niż teraz. A może to po prostu jego wyobraźnia?
Tanja Gashi
Re: Tawerna "Jolly Roger" Pon 23 Sty 2023, 18:53
Uśmiechnęła się nieco szerzej, gdy dostrzegła niewielki rumieniec na jego twarzy. Lubiła ten efekt, co było w sumie trochę śmieszne. Przecież w jej typie byli zazwyczaj cholerni pewni siebie mężczyźni albo po prostu choć bardzo pewni, a jednak Jellal był swego rodzaju jej słabością, bo pomimo jego nieco spokojniejszego charakteru, leciała na niego jak głupia. Choć tu może ich relacja miała znaczący wpływ dużo dodając punktów Fernandesowi? W końcu to był przyjaciel, uwielbiała go i kochała na swój sposób. Jak mogłoby jednocześnie jej się nie podobać to, za co właśnie go kochała? - Zawsze najlepsze - uśmiechnęła się promiennie, ale taka była przecież prawda. Nie przypominała sobie sytuacji, w której pomyślałaby o przyjacielu w negatywny sposób. Czy to była zabawa słowem czy już gra i chciała coś osiągnąć? Ciężko stwierdzić, ale bawiła się wręcz szampańsko i kończyć tego nie zamierzała. A gdzie ich to doprowadzi? Nieistotne, bo przecież nie pozwolą na zepsucie tej przyjaźni. Tak czy siak będzie dobrze. Gashi nie wstydziła się swojego ciała. Ba, była dumna z tego jak dobrze wygląda. Może nie zamierzała się rozbierać przed każdym facetem, ale jeśli jej przyjaciel miał chęć sprawdzenia czy pod tego typu jej ubiorem kryje się bielizna czy nie, nie miała z tym problemu. A przynajmniej nie dzisiaj po tylu wypitych drinkach. A czy ich by to zaprowadziło do łóżka? Może, ale kto ma z tym problem, skoro oboje byli sami? Zaskoczył ją ten uśmiech, bo dostrzegła tą nutę arogancji, której nigdy u niego nie widziała. Przynajmniej nie w kontekście ich relacji, bo u lekarza czy wojownika widziała wielokrotnie. Czyżby Jellal przekroczył pewną dawkę alkoholu, która pozwoliła mu przeciąć kable hamulcowe? Potwierdziła jej to jeszcze dłoń na kolanie, na którą tylko przelotnie spojrzała, bo jak można się domyślać, nie miała nic przeciwko nawet temu, by znalazła się ona znacznie wyżej. Musiała to nadrobić, więc wychyliła sporą ilość swojej szklanki do gardła. - Nie wiem - rzuciła luźno zerkając na to jak siedzieli, jednak nie chciało jej się analizować sytuacji. Zamiast tego dopiła szklankę i zawołała od razu po następną. Która to już? - A co, za blisko? - mruknęła zatrzymując spojrzenie na jego oczach. Miała gdzieś z tyłu głowy, że faktycznie może mu to przeszkadzać, ale chyba wtedy nie macałby jej po kolanie i zwyczajnie powiedział? - To moje wrażenie czy robi się w lokalu znacznie tłoczniej i głośniej? - sparafrazowała nieco jego słowa. Ona właśnie sugerowała by gdzieś się przenieśli czy pytała tak poważnie? Ciężko stwierdzić.
Jellal Fernandes
Re: Tawerna "Jolly Roger" Wto 24 Sty 2023, 18:31
Nie było tajemnicą, że z tej dwójki to właśnie Tanja była tą pewniejszą siebie osobą, podczas gdy Jellal wydawał się być bardziej skryty. Rzecz jasna żadne z nich nie było przejaskrawione w jakiś sposób i tym samym nie tworzyli ekstremalnie mrocznych lub rezolutnych postaci. Wszystko to było wyważone, a oni doskonale uzupełniali się w wielu sytuacjach, dzięki czemu potrafili też tworzyć zgrany duet. Nie było bowiem tajemnicą, że za czasów NoGods często wyruszali razem na misje i też właśnie dzięki temu porozumieniu byli tak skuteczni: jedno za drugie było w stanie skoczyć w ogień. Raz Gashi nawet dosłownie to zrobiła: wróciła do płonącego budynku po syna Gullveig, choć ten przecież kontrolował pyrokinezę, więc był dużo bardziej odporny na ogień i był w stanie wyjść stamtąd sam. To wtedy dała mu pierwszy z wielu dowodów lojalności. Od tamtej pory wiedział, że jest jedna osoba na tym świecie, która nie będzie chciała go skrzywdzić. Kolejny raz zarumienił się, gdy skomplementowała go, potwierdzając jego słowa. Rzadko słyszał tego typu komplementy i dobrze było usłyszeć, że ktoś ma o nim tak dobre zdanie. Nawet jeśli zdawał sobie z tego doskonale sprawę, to usłyszenie tego na głos było czymś bardzo przyjemnym. Tym bardziej, że sam cenił przyjaciółkę i miał o niej również bardzo dobre zdanie, jednak jemu w przeciwieństwie do niej zdarzało się myśleć o niej negatywnie... na przykład kiedy irytowała go zbyt dużą ilością dwuznaczności, podczas gdy powiedzieli sobie definitywne "nie" jeśli chodziło o pójście do łóżka. To było dość frustrujące, że tak seksowna kobieta wprost sugerowała mu chęć przespania się z nim, a on przez de facto strach przed konsekwencjami w postaci wykorzystania tego faktu przeciw nim, musiał raz po raz przeinaczać coś, zmieniać temat lub jej po prostu odmawiać. Dziś jednak nadrabiali chyba za cały ten okres, bo o dziwo to od niego zaczęły wychodzić te bardziej bezpośrednie sugestie. Alkohol oczywiście dodawał mu odwagi, ale warto było się zastanowić, czy na trzeźwo również nie był w stanie tego zrobić? Jeśli spojrzeć na to z punktu zwykłej logiki, to tak naprawdę największa i definiująca ich relację obawa odeszła wraz z trafieniem tutaj do obozu, tak więc teoretycznie nic nie stało na przeszkodzie, by zaczęli ze sobą sypiać. Oczywiście gdzieś tam było te ryzyko, że któreś z nich za bardzo się zatraci i zakocha się w drugim, co wobec braku odwzajemnienia mogłoby przekreślić całe dekady ich przyjaźni. Jego dłoń cały czas spoczywała na jej kolanie do momentu, w którym nie zareagowała na pytanie o bliskość. Potraktował to jak swego rodzaju wyzwanie i gdy zasugerowała mu, że może są za blisko, on przekornie przesunął dłoń wyżej i zaczął gładzić jej udo. Przekręcił się również tak, by siedzieć bardziej bokiem do niej, a jednocześnie przysunąć się nieznacznie, co zniwelowało większą odległość między ich ciałami. W tym czasie miał opuszczoną głowę, więc przez te kilka sekund zmiany pozycji, bezwstydnie wpatrywał się jej w dekolt i wyobraźnia chyba płatała mu figle, bo wydawało mu się, że córka Chronosa nawet bardziej wypięła klatkę piersiową, jakby na jego niemą prośbę. A może Gashi faktycznie to zrobiła i nie była to jego wyobraźnia? Zadanie mu w podobny sposób pytania wywołało na jego twarzy mały uśmiech, tym razem ten bardziej pospolity. - Też mam takie wrażenie - odparł spokojnie i przesunął dłoń nieco wyżej. Brakowało naprawdę niewiele, by ręka Fernandesa znalazła się pod sukienką Tanji. - Choć nie przeszkadza mi to, czasem najciemniej jest pod latarnią - zachichotał lekko, po czym zawstydził się, gdyż jemu chodziło wyłącznie o to, iż przy takim tłumie i w takim hałasie mogą sobie pozwolić na znacznie więcej, niż gdyby było tu mniej osób. Tyle się bowiem działo, że mało kto skupiał się na dwójce herosów siedzących przy stoliku i popijających drinki. Zaraz jednak pomyślał o tym, że mogła to być pośrednia sugestia do tego, iż jemu nie przeszkadzałby seks w miejscu publicznym, a to było krępujące w pewien sposób, w dodatku nie sądził w ogóle, by się na to odważył. Co innego jednak kokietowanie, dwuznaczne spojrzenia i gesty czy nawet dotyk, wszakże kto by się spodziewał, że pozwoli sobie na tak odważną podróż dłonią? Co prawda nie dotknął jej kobiecości, ale z racji krótkiej sukienki wystarczyło tylko delikatnie włożyć ją pod materiał i niemal od razu poczułby bieliznę. Zrobiło mu się znacznie goręcej od tej bliskości, ale wcale mu to nie przeszkadzało. Musiał jednak upić łyk drinka, więc zamiast pociągnąć zabawę dalej i wsunąć dłoń pod sukienkę, ujął szklankę i wypił niemal jednym haustem drugą połowę alkoholu. Zaraz jednak wytarł nieznacznie usta i położył rękę znów na jej udzie, tym razem jednak pozwolił sobie na wsunięcie raptem jednego palca pod skrawek materiału. Posunął się więc o te kilka milimetrów dalej niż wcześniej. - Chyba, że to była jakaś sugestia? - odezwał się dopiero po dłuższej chwili, spoglądając najpierw na nią z uśmiechem, a później na jej biust, na którego widok instynktownie oblizał górną wargę, co musiało zostać przez nią zauważone. - Zastanawiam się coraz mocniej, co tam masz... - powiedział i rękę z uda przesunął na jej dekolt. Nim jednak dotknął czegokolwiek, poprosił spojrzeniem o zgodę, czy może w ogóle odchylić skrawek jej sukienki, by spojrzeć na jej stanik. Nie chciał jednak robić niczego na siłę, dlatego domagał się wręcz tego, by sama ujęła jego dłoń i nakierowała go tam, gdzie chce być dotknięta. Wszakże nie musiał to wcale być dekolt.
Tanja Gashi
Re: Tawerna "Jolly Roger" Wto 24 Sty 2023, 21:18
Kącik jej ust drgnął w uśmiechu, gdy na pytanie o bliskość - czy może, czy jest ona za duża - Jellal przesunął dłoń odważnie na jej udo. Jak widać, nie miała nic przeciwko. Ani też tego, że najzwyczajniej gapił się w jej cycki podczas zmiany pozycji. Ona jednak nie prężyła się, więc tutaj zadziałała wyobraźnia przyjaciela. Prawdę mówiąc gdyby tu się zatrzymali, Gashi nie czułaby frustracji z jednego, prostego powodu. Świetnie się bawiła z przyjacielem, a samo flirtowanie sprawiało jej dużą satysfakcję. Nie pogniewałaby się jednak, gdyby sprawa poszła dalej, bo czemu by nie? Gdy Jellal przesunął dłoń jeszcze wyżej, Albanka zmieniła pozycję nóg tak, by ta z jego dłonią była tą podpierającą, a na jej kolanie znajdowała się druga noga. Tym sposobem zarówno nieco uniemożliwiła mu cofnięcie się do kolana, a jednocześnie spowodowała, że napięty materiał spódnicy stworzył małą lukę, w którą przyjaciel mógł wsunąć dłoń. O ile będzie chciał. Jego słowa jednak nieco ją zaskoczyły, bo takiej bezpośredniości się nie spodziewała, ani takiej odwagi. Zrozumiała oczywiście to tak, by mogli uprawiać seks tutaj, co mimo wszystko i dla niej było granicą nie do przeskoczenia. Co innego raczej niewidziany dla innych dotyk, flirt czy nawet pocałunki, a czym innym intymniejsze pieszczoty czy sam seks w ogóle. Nie skomentowała tego jednak w żaden sposób, jakoś nie umiejąc znaleźć odpowiednich słów. Patrzyła więc z małym uśmiechem jak na nią patrzy i jak po wypiciu alkoholu, jego ręka wraca na swoje miejsce albo nawet ciut dalej. Nie ma co ukrywać, że ta zabawa ją podnieciła, bo chociażby nikt dawno jej w ten sposób nie dotykał. A gdy pomyślała, że ta dłoń może zaraz przesunąć się głębiej, robiło jej się bardziej gorąco. Chciała tego, co tu dużo ukrywać, choć niekoniecznie w barze. - Tak mi się wydaje - mruknęła obserwując mężczyznę i to, jak reaguje na jej piersi, choć w zasadzie sam dekolt. Widziała jego spojrzenie po kolejnych słowach, jednak zamiast mu pozwolić (a no jednak nie chciała być widziała macana po cyckach w barze), jego dłoń skierowała ponownie na swoje udo dość wysoko wsadzając kilka palców pod spódniczkę. Tym samym też nachyliła się, by szepnąć mu do ucha. - Jeśli chcesz to sprawdzić, idziemy do ciebie albo do mnie - szepnęła i odchyliła się nieco, by wybadać jego reakcje. Przed nimi pojawiły się właśnie nowe szklanki z drinkami, a ona w niemym pytaniu uniosła brew. Pijemy czy wychodzimy?
Jellal Fernandes
Re: Tawerna "Jolly Roger" Sro 25 Sty 2023, 15:56
Fernandes miał nieco inne podejście do tego, bo tak jak większość mężczyzn, on odbierał nieco mniej bodźców i tym samym nie mógł zadowolić się jedynie grzesznym flirtem, nie po tym wszystkim co dziś między nimi zaszło. Podniecenie odebrało mu zdrowy rozsądek i zamiast przystopować to w odpowiednim momencie, lgnął w to dalej, czego efektem była deklaracja wprost, że chciałby dobrać się do niej. Dotąd tylko ona rzucała mu takie sugestie, najczęściej tylko po to, by go zawstydzić, gdyż doskonale wiedziała, że syn Gullveig i tak z tym nic nie zrobi. Dziś jednak sytuacja była zupełnie inna, bo po raz pierwszy nie musieli się oglądać za siebie i nawet mimo niechęci wielu obozowiczów, dalej była to wyłącznie niechęć, a nie świadomość tego, że ich relacja zostanie wykorzystana przeciw nim. Co prawda mógł się mylić, ale przez te miesiące spędzone w obozie nabrał pewnego zaufania do półbogów. Musiał przyznać, że Gashi potrafiła działać na jego zmysły, gdyż tak naprawdę ona nie robiła zbyt wielu rzeczy, a mimo to Jellal niemal ślinił się na jej widok. Podczas gdy on wprost sugerował jej chęć seksu, ona bardziej dopytywała go, czy jest pewien, jakby chciała w pewnym momencie go ograć i mu odmówić. Kiedy on dotykał ją w dwuznaczny sposób, ona tylko delikatnie przesuwała się, co jednocześnie mogło go zachęcać, jak i zniechęcać. Z drugiej strony kiedy założyła nogę na nogę i tym samym zablokowała mu możliwość powrotu do gładzenia ją po kolanie, ale przede wszystkim udostępniła mu małą przestrzeń między jej udami a skrawkiem materiału spódniczki, poczuł się bardzo pewnie. To oznaczało, że mógł włożyć tam dłoń jeśli tylko chciał, tak przynajmniej to odczytał. I prawie by to zrobił, gdyby nie ostatnie pokłady rozumu, które podpowiedziały mu, że może to zbyt prostackie, by tak wsunąć jej po prostu dłoń pod spódniczkę. Uniósł więc dłoń i dopiero za jej zgodą chciał dotknąć jej piersi póki co przez materiał górnej części odzieży, choć gdyby się uparł, pewnie jakoś wsunąłby łapę i wymacał. Gashi jednak zaprotestowała, najpewniej nie chcąc być obłapiana w miejscu publicznym, a przynajmniej nie w taki ostentacyjny sposób. Nie odebrał jednak tego jako nic złego, tym bardziej, że blondynka sama skierowała jego dłoń ponownie na udo, jednak tym razem zachęciła go do wsunięcia ręki nieco głębiej, co syn Gullveig posłusznie uczynił. Jej szept wywołał u niego dreszcz ekscytacji i długo nie trzeba było czekać, aż reszta ciała również zaczęła dawać znaki podniecenia seksualnego. Jeśli kobieta się przyjrzała, to spodnie Jellala w okolicach jego podbrzusza zdawały się być nieco przyciasne, głównie przez ich uwypukloną delikatnie część. Gdyby nie twardy materiał, wzwód zapewne byłby bardziej widoczny. Na moment tylko zerknął na kelnerkę, która zabrała puste szklanki i wymieniła im na pełne, nie zwracając kompletnie uwagi na to, że są niemal przyklejeni do siebie, a jego dłoń leży na udzie Tanji. Co prawda pomagał w tym stolik, który wiele zasłaniał, ale jak widać sprawdziło się również twierdzenie Fernandesa, że najciemniej jest pod latarnią i półbogini nawet będąc na wprost nich nie dostrzegła, że brunet de facto dobiera się do przyjaciółki. Jellal zastanowił się przez moment i spojrzał to na sugestywny ruch brwią Albanki, to na alkohol. Jego ręka zaś przesunęła się odrobinę wyżej, a palce zaczęły dotykać materiału jej majtek. Od razu wyczuł wilgoć w tamtym miejscu, co oznaczało tylko tyle, że nie tylko on zaczął się nakręcać. To go bardzo podnieciło i nawet pozwolił sobie na przejechanie kilka razy po plamce, nim wysunął dłoń. Zamiast jednak robić nią coś bardziej neutralnego, przysunął do swoich ust i oblizał te palce, którymi dotykał jej kobiecości. Najwidoczniej rozbudziła w nim tą bardziej zboczoną wersję Jellala. Jego to bardzo nakręcało, pytanie tylko czy ją również? Nim jej odpowiedział, przysunął się bliżej i nachylił nad jej twarzą, by delikatnie cmoknąć ją w usta swoimi, chyba że Tanja pozwoliła mu na normalny pocałunek, wtedy był on znacznie głębszy i nawet przez moment bawili się swoimi językami. Chwilę później spojrzał na swojego drinka, którego chwycił w rękę i następnie wypił duszkiem. - Chcę - odpowiedział jej pewnie, a następnie podniósł się razem z blondynką i będąc prowadzony przez nią za rękę między kolejnymi klientami tawerny, w końcu doszli do wyjścia. Na zewnątrz Jellal pozwolił sobie już na znacznie więcej i od razu objął Tanję tak, by dłońmi ściskać jej pośladki, a następnie pocałował ją namiętnie. - Chodźmy do ciebie - szepnął jej do ucha, gdy odkleił się od niej i spojrzał nieco niżej na swoje spodnie na górze których było widać wybrzuszenie. Jeśli Tanja sama nie dotknęła go tam, on nakierował jej dłoń, by go choć sekundę pogładziła. - Niecierpliwię się - niby mówił prawdę, ale równie dobrze mógł się z nią nakręcać jeszcze przez dobre kilkadziesiąt minut, zwłaszcza że podczas drogi do jej mieszkania trochę ochłonął. Gdy tylko znaleźli się w środku, pozwolił Gashi zadecydować, czy siadają w salonie i jeszcze kontynuują grę wstępną czy przechodzą do głównej części zabawy, która zapewne odbędzie się w sypialni. Wszystko więc zależało od niej czy miała jeszcze na tyle ogłady, by mu się opierać. On mógł się jeszcze chwilę ponakręcać, wszakże mieli siebie i alkohol do dyspozycji.
zt -> mieszkanie Tanji
Hector Collado
Re: Tawerna "Jolly Roger" Wto 11 Kwi 2023, 14:49
Życie Collado nie było usłane różami, ale w ostatnim czasie dało się zauważyć pewną poprawę. Nie wyglądał już jak brudny mop, wrócił do pełnienia swoich obowiązków i nawet relacja z Gabrielą nieco się poprawiła. Co prawda herosi w dalszym ciągu żyli osobno, ale na pewno było im bliżej do tego, co stworzyli przy pierwszym zauroczeniu, niż do niechęci i nienawiści. Glavas dalej nie wybaczyła mu błędów, ale postanowiła dać mu drugą szansę i dopuszczała go do siebie. Raz nawet się pocałowali, choć tu akurat Hector wykorzystał sytuację i po prostu odpowiednio obrócił głowę, gdy rozweselona córka Aegira akurat chciała go cmoknąć w policzek. Poza tym jednak nie poczynili żadnego zdecydowanego progresu i prawdę powiedziawszy, Hector powoli zaczynał wątpić w to, czy uda im się jeszcze raz stworzyć związek. Starał się, próbował cały czas przekonać do siebie blondynkę, jednak ilekroć myślał, że jest ku temu bliżej, to Glavas dawała mu do zrozumienia, że jeszcze daleka droga przed nimi. Niemniej jednak nie poddawał się i choć czasami go to bolało, starał się robić dobrą minę do niekiedy złej gry. Dziś kolejny raz umówił się z Chorwatką, jednak nim udał się na miejsce spotkania, postanowił wstąpić jeszcze w kilka miejsc, żeby ogarnąć wszystkie sprawy do załatwienia. Nieoczekiwanie został jednak wezwany do Wielkiej Biblioteki, w której to miał się spotkać z Corvusem. Spodziewał się krytyki jego zachowania i lekceważenia obowiązków przez ostatnie miesiące, jednak gdy tylko dostrzegł stojącą Gabrielę obok generała, niemal od razu domyślił się o co chodzi. - Jest z przeszłości, prawda? – to było pytanie retoryczne, bo potrafił wychwycić od razu niewielkie różnice w aparycji między jego ukochaną, a jej odpowiednikiem z innych czasów. Ta przede wszystkim była nieco młodsza. Juarez jedynie skinął głową potwierdzając, że syn Frejra się nie myli, po czym wygonił oboje herosów z gabinetu. Tuż po tym, Glavas uśmiechnęła się lekko i wyciągnęła dłoń w kierunku Collado. - Miło mi Cię poznać, Hector. Choć tak naprawdę, trochę Cię już znam – zaśmiała się z przyjaznym tonem w głosie, po czym znów uśmiechnęła. - Odprowadzisz mnie do mieszkania? Chciałabym z tobą trochę porozmawiać – powiedziała uprzejmie i niemal bez pytania wsunęła łapę tak, by iść z nim pod rękę. Heros nie oponował, bo tak jak wiedział, że nie do końca jest to właściwe, tak stęsknił się za odrobiną czułości. Szli więc przez jakiś czas obozowymi drogami nie wzbudzając przy tym żadnej sensacji i dopiero po kilku chwilach Hector się odezwał. - O czym chciałaś rozmawiać? – spytał wprost, domyślając się, że Glavas ma jakieś konkretne powody, dla których poprosiła go o ten wspólny spacer. - O tutejszej mnie… pierwsze o czym pomyślałam, to jak sama bym się zachowała, gdyby wparował tu mój sobowtór – zachichotała lekko, a Hector tylko uśmiechnął się lekko. - Tutejsza ty jest najwspanialszą kobietą w obozie – rzucił pewnie, na co Glavas z przeszłości uśmiechnęła się w odpowiedzi. - Czyżbym słyszała podziw w twoim głosie? – zaśmiała się lekko. - Wierzę. Pytanie, czy twoja opinia jest chociaż trochę obiektywna? – znów zachichotała, tym razem nieco głośniej. Collado z niewiadomych przyczyn trochę się zawstydził, co również zostało uchwycone przez Gabrielę. - Droczę się z tobą – powiedziała po chwili i odsunęła nieco głowę, jednak uśmiech z jej twarzy w ogóle nie schodził. Najwidoczniej dowiedziała się już tego, czego chciała, bo dalej szli w ciszy aż do momentu, w którym nie dotarli do mieszkania tymczasowo wyznaczonego dla Gabrieli z przeszłości. Collado nie skorzystał z zaproszenia i zamiast wejść „na kawę”, pożegnał się z półboginią, po czym od razu wyjął telefon i zadzwonił do… tej właściwiej Glavas. - Spotkajmy się za godzinę w tawernie przy jeziorze, musimy pogadać... – rzucił tajemniczo, po czym rozłączył się zmieniając tym samym miejsce ich spotkania, którym miała być nordycka strefa relaksu. Godzinę w zasadzie też zmienił, bo mieli się widzieć dopiero za dwie, czyli o 18:30. Poszedł zatem załatwiać swoje sprawy i gdy skończył, od razu wszedł do tawerny, w której nie było jeszcze Gabrieli. Poprosił barmana o duże piwo i niemal duszkiem wypił je od razu. Zaraz też zamówił następne w oczekiwaniu na ukochaną. Tym razem jednak nie pił go już przy samym barze, a w loży, która jako jedyna była wolna od jakichkolwiek rezerwacji.
Poranny patrol, następnie trening, a potem odpoczynek w saunie, a następnie już własnej wannie celem umycia się. Dzień był intensywny, ale dobrze spędzony. Humoru i wigoru dodawał jej z pewnością fakt, że pod wieczór umówiona była z Hectorem. Powoli zmierzali do przodu, choć Gabriela czuła w sobie jeszcze wewnętrzny opór. Zastanawiała się czy to uczucie minie, które ją czasami nachodziło nawet w najmilszych chwilach. Patrzyła na Collado i nagle jedyne co widziała, to to nagranie. Wiedziała, że ją kochał, starał się i zmienił od tamtej pory, a jednak bolało nadal, że tyle miesięcy była oszukiwana. A coś jednak się zmieniło, bo Chorwatka chciała to przyznać czy nie, przed lustrem spędziła mnóstwo czasu wybierając odpowiedni strój. Był środek lata, a ona tą porę roku uwielbiała, a więc i wybór ciuchów był ogromny. Spotkanie było luźne, więc nie chciała się stroić, ale jednocześnie chciała spodobać się Hectorowi, tak po prostu. W końcu kochała go i lubiła być pożądana przez niego, to się nie zmieniło (poza kilkoma pierwszymi miesiącami, gdzie wręcz go nienawidziła). W końcu postawiła na prosty zestaw spodenek i topu, który raczej nie był zbyt nachalny, a jednocześnie robił wrażenie. Nie spodziewała się telefonu i tajemniczej prośby. Nie zdążyła nawet się nic dopytać, bo mężczyzna powiedział do chciał i się rozłączył. Miała niewiele czasu. Spojrzała krytycznie na strój, do tawerny mogła się bardziej wystroić. Ostatecznie postawiła więc na nowy komplet, który wręcz pokochała zarówno na zdjęciu w sklepie internetowym, jak i na sobie nieskromnie mówiąc. Makijaż był wręcz ekspresowy, więc i lekki, by koniec końców z rozpuszczonymi włosami i w sandałkach z lekkim obcasem wyruszyć do tawerny. Na miejscu była dwie minutki przed czasem, więc jeszcze poprawiła włosy przed wejściem, a następnie weszła szybko odnajdując Hectora, do którego od razu uśmiechnęła się ciepło. - Cześć - cmoknęła go nawet w policzek. - Skąd ta nagła zmiana? - spytała zaintrygowana gestem dłoni zamawiając to samo piwo, co miał Collado.
Hector Collado
Re: Tawerna "Jolly Roger" Sro 19 Kwi 2023, 16:31
Sytuacja nie była najlepsza, gdyż Hector, jak to osoba z pewnymi skłonnościami do paranoi, zaczął już nadmiernie rozmyślać o tym, co złego może przynieść przybycie do obozu Gabrieli z innych czasów. Postanowił więc jak najszybciej spotkać się z tą właściwą Glavas, by w razie czego uprzedzić ją o tym fakcie, gdyż tak naprawdę niewiele osób wiedziało, że jej inna wersja przeniosła się w czasie. Nie potrafił jednak powstrzymać swojego popędu do alkoholu, co było złym prognostykiem, biorąc uwagę jego wcześniejsze problemy. Na szczęście, nim zaczął się rozkręcać, w tawernie pojawiła się córka Aegira, która wyglądała jak zwykle obłędnie, a i postanowiła go przywitać cmoknięciem w policzek, co było rzecz jasna przez niego pożądane. Jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki Collado uspokoił zszargane nerwy i uśmiechnął się delikatnie w jej kierunku. - Cześć – odparł po chwili. - Jak zwykle wyglądasz zjawiskowo – powiedział z nieudawanym podziwem w głosie, a następnie zachęcił ją do zajęcia miejsca przy barze obok niego, skoro sama już się do tego przygotowywała. - Będę walić prosto z mostu – na jego twarz wstąpiła powaga. - Przybyła do obozu Gabriela Glavas z innych czasów… Wygląda tak jak ty, zachowuje się jak ty… i poprosiła o to, żeby w pierwszej kolejności zobaczyć się ze mną – wyjaśnił pokrótce i upił łyk alkoholu. - Chciała wypytać o ciebie najpierw, ale dlaczego akurat poprosiła o spotkanie ze mną? Nie mam pojęcia – aczkolwiek się domyślał, mogło tu chodzić o kwestie czysto intymne. Nie mógł tego w żaden sposób potwierdzić, ale odniósł dziwne wrażenie, że tamtejsza Glavas bardzo cieszy się z jego towarzystwa i okazuje mu mnóstwo uwagi oraz uczuć. - Zaprosiła mnie nawet na kawę do siebie – postanowił dodać, jednak nie zrobił tego po to, by wzbudzić zazdrość ukochanej. Jedynie informacyjnie, żeby blondynka miała pełny wgląd w sytuację. Obiecał jej przecież, że nie będzie Chorwatki okłamywać i starał się trzymać swoich założeń cały czas. - Była bardzo miła, ale zastanawia mnie, skąd u niej ten spokój? Gdybyś była na jej miejscu, nie zwariowałabyś? – choć Glavas mogły się różnić od siebie z racji różnych przeżyć, logicznym wydawało się spytanie Gabrieli o jej opinię. Nie musiały być przecież tak daleko od siebie pod względem charakteru, by żadnej cechy ze sobą nie dzielić. Może córka Aegira również zachowałaby spokój w tak niecodziennej sytuacji? Nerwowo chwycił za szkło i wydudnił kolejną szklankę, jednocześnie prosząc barmana o polanie następnej.
Gabriela Glavaš
Re: Tawerna "Jolly Roger" Nie 23 Kwi 2023, 19:02
Gabriela nie lubiła, gdy Hector szczególnie dużo pił. Obecnie jednak dalece jej było do pouczania go w tej kwestii czy sugestii jakichkolwiek, bo uważała, że nie jest to jej miejsce. Nie byli razem przecież, więc dlaczego by miała mówić, że coś jej się nie podoba? Chorwatka wiedziała, że wprowadza trochę zamieszania raz witając się tak, a raz bardziej z dystansem, ale to dużo zależało od dynamiki ich spotkań. Jeżeli poprzednie kończyło się nieciekawie, wiadomym było, że będzie ją to trochę trzymać. No ale starała się, tak? Przecież gdyby nie chciała tego naprawić i być z nim, w ogóle by się nie spotykała z nim. Zależało jej, to oczywiste. - Dziękuję - uśmiechnęła się lekko na komplement i zajęła miejsce obok niego. Po zamówieniu piwa, skupiła się całkowicie na nim, bo ciekawiła ją przyczyna przyśpieszenia spotkania, tym bardziej, że nie brzmiał tak, jakby po prostu chciał się spotkać wcześniej. Spoważniała, gdy powiedział, że nie będzie owijać w bawełnę, a następne jego słowa to w ogóle jej się nie spodobały. Od razu upiła kilka łyków piwa, gdy tylko barman postawił je przed nią. Mimowolnie uniosła jedną brew słysząc, że kosmitka wypytywała o nią. - Ja mam - mruknęła, bo nie trudno było się domyślić. Skoro od razu poprosiła o spotkanie z Collado, to znaczy, że i jej był bliski. A łatwiej było wśród znajomych twarzy, prawda? Odchrząknęła i upiła znowu piwa, po czym westchnęła ciężko, bo wolałaby uniknąć sytuacji, w której właśnie się znaleźli. - O, jaka miła - zaśmiała się cicho, bo to już było oczywiste, jaki był jej cel. Nie spytała jednak czy skorzystał z zaproszenia, bo tak jak z jego piciem - nie była to jej sprawa. Już albo jeszcze, zależy jak spojrzeć. Zanim jednak odpowiedziała na pytanie mężczyzny, mocno się zastanowiła jakby to mogło wyglądać, co takie proste nie było. - Nie mam pojęcia, ale... Pewnie odchodziłabym od zmysłów. W sensie wiesz, bałabym się obecnej sytuacji, bo nie wiedziałam, że takie rzeczy są możliwe. No chyba, że ona wiedziała. W każdym razie na pewno starałabym się zachować spokój i stosować do zaleceń rządzących, ale byłabym kłębkiem nerwów - westchnęła i upiła piwa. - Ostatnie o czym bym myślała, to zapraszanie innych na kawę i pogawędki - zaznaczyła dobitnie, bo może tamta Glavas chciała szybko wykorzystać sytuację albo po prostu znaleźć się przy kimś, kto kojarzył jej się z bezpieczeństwem. Tak czy inaczej to dziwne i nie zamierzała tego ukrywać. - A ty jakbyś zareagował? - z jego strony przewidywała wiele skrajnych reakcji, więc ciekawiło ją, jak on sam to widzi.