1. Sala Treningowa  - Page 3 DpyVgeN
1. Sala Treningowa  - Page 3 FhMiHSP


 

1. Sala Treningowa

Idź do strony : Previous  1, 2, 3
Steven Graves
Steven Graves
Re: 1. Sala Treningowa Sro 28 Sie 2019, 15:17

Oboje należeli do bardziej ogarniętych herosów w obozie, ale mogła też zgubić ich pycha, jakiej niewątpliwie nie brakowało tutaj. Steven był nad wyraz pewny swoich umiejętności, a Diana swojego uroku i podstępu, co mogło się skończyć różnie. Przy sobie jednak mogli być jak najbardziej przejaskrawieni i nadużywać takich zachowań, bo przecież nie byli wrogami. Trudno było nazwać to przyjaźnią, ale na pewno się lubili i nie zależało im na nieszczęściu tej drugiej osoby. Pod osłoną wspólnych treningów, wypadów na alkohol czy misji kryło się coś więcej, aniżeli zwykła fizyczna fascynacja sobą czy realizacja zbieżnych celów. Gravesowi z pewnością ciężko będzie to przyznać nawet przed samym sobą, ale Diana go pociągała na różne sposoby i była dalej w tej fascynacji, niż którakolwiek inna dziewczyna, do jakiej syn Magniego mógł żywić podobne odczucia.
Wywrócił oczami, kiedy jeszcze leżał praktycznie na niej.
- To może zacznij być? - odparł z niemniej uroczym uśmiechem niż ten jej. Wszystko sprowadzało się do tego, czy Reed odmówi sobie tej przyjemności, którą Steven mógł jej sprawić tylko po to, by trzymać się swojego podejścia.
Nigdy nie przeszkadzała mu przesadna pewność siebie Diany, bo przecież sam wyznawał podobne zachowania i ona również je tolerowała. Poza tym, wystarczyło na nią spojrzeć - bogini seksu i świetna wojowniczka, to pierwsze co rzucało się na myśl, gdy tylko się o niej pomyśli. Miała zatem umiejętności i aparycję, a skoro sama była tego świadoma i korzystała, to czego się czepiać? Może tylko tego, że jeszcze nie wykorzystała tego na nim aż tak mocno.
Być może, gdyby nie był to trening a jakaś inna fizyczna rozgrywka, to najpewniej wpiłby się w jej usta i porzucił wszystko, chcąc wziąć ją tu i teraz, tak jak zapowiedział. Te subtelne przesunięcia ust po jej wargach nakręcały go, a coraz mniejsza odległość między nimi i odczuwanie ciepła jej ciała, zachęcało go do tego jeszcze bardziej. Ostatkiem własnej woli zaprzestał tego procederu, by dokończyć to, po co tu przyszli. Co nie zmienia faktu, że gdy skończą, oferta randki będzie dalej aktualna.
Strzelił karkiem i spojrzał na nią, unosząc lekko brwi, gdy już się podniosła.
- Tak - potwierdził. - Ja też wyznaję zasadę: najpierw seks, potem randka - z pewnością przeinaczył jej przekaz, ale nie zrobił tego po złości, ot zwyczajne sensowne podejście. Dla niego dziewczyny były obiektami seksualnymi, gdyż nie szukał stałych partnerek czy przyjaciółek. Diana była piękną kobietą i ociekała seksem, a on już nie raz rozbierał ją wzrokiem, albo nawet wyobrażał sobie, że robią niestworzone rzeczy czy to w jego, czy to w jej łóżku. Nie byli jednak ze sobą aż tak blisko, by zmienił swoje dotychczasowe podejście. Oboje nie bawili się w randki, ale to nie oznaczało, że nie mogli zacząć, bo on nawet jako tako dopuszczał do siebie myśl regularnych spotkań z córką Melinoe i bynajmniej nie tak jak z Blake, mogło mieć to podłoże głębsze, niż tylko spełnianie potrzeb seksualnych.
- Pamiętaj, że najpierw trzeba poznać przeciwnika - przeszedł natychmiast do treningu. - Szarżujesz, ociągasz się z ciosami, stosujesz zbyt skomplikowane uderzenia i odpuszczasz obronę przy udach - wytknął jej każdy błąd ze starcia sprzed chwili, potwierdzając tylko swoje wcześniejsze słowa.
Nim jednak zdążył coś dopowiedzieć, blondynka rzuciła się na niego z serią ciosów, które co prawda Steven uniknął, ale część z nich musiał sparować, gdyż były bardzo precyzyjne i przemyślane. To nie pozwoliło mu na wyprowadzenie sensownej kontry, gdyż nie chciał stosować półciosów, tylko uderzenia krytyczne. Dostrzegł też, że zmieniła pozycję i zaczęła chronić w końcu nogę, która trochę oberwała podczas poprzedniej rundy.
- Doskonale, Diana - pochwalił ją, choć sama córka Melinoe mogła nie wiedzieć, do czego potomek Magniego się odnosi.
Zmienił pozycje, w której stał i teraz wysunął pięści do przodu, trzymając prawą bliżej twarzy. Wyprowadził dwa szybkie ciosy w jej klatkę piersiową, tym razem w okolice obojczyków, po czym kopnął ją lewą nogą w jej wysuniętą prawą nogę i odskoczył, prezentując teraz typowe ruchy z karate, które również opanował w ogromnym stopniu. Sparował dłonią do boku jej cios ręką, później od kolejnego się uchylił i zaatakował pięścią brzuch blondynki z nadzieją, że ta obroni się od tego, gdyż w rzeczywistości miała być to tylko podpucha, celem zapunktowania w jej szyję, którą odsłoni w momencie obrony.
Diana Reed
Diana Reed
Re: 1. Sala Treningowa Nie 01 Wrz 2019, 23:35

Wiadomo, że inaczej zachowywali się w swoim towarzystwie, bo mogli sobie na wiele pozwolić i nie krępowali się przy sobie. Co prawda w stosunku do innych Diana również była pewna siebie, a czasem wręcz arogancka, ale jednak przy Stevenie zachowywała się dużo bardziej swobodnie. Nigdy nie zastanawiała się jak nazwałaby ich relację, ale zdecydowanie lubiła go bardziej niż 90% społeczności obozowej. Większość ją denerwowała, a Steve miał to szczęście, że nawet jak ją denerwował to w taki bardziej zabawny i czasem uroczy sposób.
- Po co? Lubiłbyś mnie bardziej, gdybym była grzeczną dziewczynką? - zapytała z nieco kpiącym uśmiechem, bo jakoś nie wierzyła, żeby lubił taki typ dziewczyn. Zdawała sobie sprawę, że mężczyzna używa sobie do woli. Ciężko się dziwić, każdy miał potrzeby, ale nie zaspokajał ich z tymi grzecznymi dziewczynami, bo ich nie interesowały jednorazowe przygody. Diana do nich nie należała, bo też lubiła korzystać z życia. Zresztą od młodego wieku była adorowana przez mężczyzn, więc był to jeden z powodów, że obecnie ma o sobie takie wysokie mniemanie. A trenować lubiła i robiła to często, więc wiedziała, że jest dobra. Niestety Steve to twardy zawodnik i nie było z nim lekko. Ale lubiła wyzwania.
Ostatecznie cieszyła się, że jej nie pocałował. Dzięki temu pożądanie tylko urosło i teraz naprawdę chciała się z nim później spotkać. Czuła ekscytację, którą naprawdę rzadko odczuwała. Z nikim nie czekała tyle lat, żeby do czegoś doszło. Z drugiej strony to nie było celowe czekanie aż zwróci na nią uwagę. Nie była jakąś desperatką.
- Ja wyznaję zasadę: tylko seks - zaśmiała się w odpowiedzi, bo nie zrozumiał jej słów. Zresztą nie przypuszczała, że on chodził na randki. Przypuszczała, że jest podobnie jak u niej, czyli bez zobowiązań. Ale kto wie, jeśli ich późniejsze spotkanie okaże się wyjątkowo miłe to może zastanowi się nad ewentualną powtórką? Póki co trzeba było skupić się na treningu.
- Znam cię doskonale - prychnęła, gdy stwierdził, że trzeba znać przeciwnika. A gdy zaczął wytykać jej błędy, zmarszczyła brwi. Zdecydowanie jej się to nie podobało.
- Ty za to jesteś aroganckim dupkiem - warknęła w jego stronę. Niemniej wzięła sobie jego słowa do serce i skupiła się na swoich ruchach, by nie wykonywać niepotrzebnych ciosów, a już na pewno się z nimi nie ociągać. Gdy ją pochwalił, wywróciła oczami. Nie starała się dla jego pochwał, ale chciała skopać mu ten przemądrzały tyłek. Chroniła nogę i obserwowała go z pełnym skupieniem, żeby móc w porę reagować. Był szybki, ale ona również. Dwa ciosy w obojczyki uniknęła szybkimi ruchami ciała. Niewiele brakowało, ale udało jej się cofnąć w porę nogę. Wiedziała, że przy dwóch uszkodzonych nogach nie wygra tego sparingu.
Postanowiła wyciągnąć wnioski z rundy pierwszej i nie frustrowała się jego unikami i blokami. Pozostała skupiona, a gdy wycelował jej w brzuch odskoczyła do tyłu, by zwiększyć między nimi dystans.
- Tym razem tak łatwo ci nie pójdzie - uśmiechnęła się do niego słodko, po czym znów do niego doskoczyła, jednocześnie wymierzając cios nogą w jego brzuch. Bez względu na to z jakim efektem, zaatakowała go następnie pięściami - najpierw w szczękę, a potem w bark. Jej wzrok był skupiony i uważnie obserwowała jego ruchy, by w porę zareagować.
Steven Graves
Steven Graves
Re: 1. Sala Treningowa Czw 05 Wrz 2019, 15:34

Byli podobni do siebie, dlatego z pewnością lepiej się dogadywali. Bzdurą było to, że to przeciwieństwa się przyciągały. Ktoś kto to wymyślił, musiał mieć niezłą wyobraźnię albo ogromne szczęście, by pogodzić ze sobą odwrotne cechy. Steven z doświadczenia wiedział, że jeśli kogoś się lubi i z kimś sympatyzuje, to prezentuje on cechy podobne do ciebie. Diana była właśnie taką osobą - pewną siebie, posiadającą klasę oraz z jasno wytyczoną ścieżką, którą zamierzała iść. Miała oczywiście też coś wyjątkowego w sobie, ale to czasem przeszkadzało w porozumiewaniu się z blondynką, bo jednak nie nadawali całkowicie na tych samych falach. By jednak oddać jej słuszność, nie irytowała go i Graves na pewno szanował córkę Melinoe, co było pierwszym krokiem do zauroczenia się? Chyba tak to można określić, bo Reed była totalnie w jego typie i zdaje się, że zaczęła to w końcu dostrzegać. Szkoda tylko, że zamiast pójść z nim do łóżka, woli migdalić się z jakimiś gówniarzami przed treningiem.
- A kto powiedział, że cię lubię? - odparł z taką samą kpiną co ona.
Wszystko to było oczywiście jedną wielką grą, w którą jak zwykle dali się oboje wciągnąć. W rzeczywistości chyba nawet nie wiedzieli, po co utrzymywali takie pozory. Tak było ciekawiej? Bardziej interesująco? Nietypowo? Te określenia rzucały się pierwsze na myśl Stevenowi, ale w gruncie rzeczy sam nie zastanawiał się aż tak bardzo, co ich tak naprawdę łączy. Być może dlatego, że wszystkie te gesty i słowa przychodziły im naturalnie. Rywalizowali ze sobą nie tylko na płaszczyźnie sportowej, ale również tej lirycznej.
Czy jego typem były grzeczne dziewczynki? Raczej nie miał określonych norm, bo każda dziewczyna mogła mieć to "coś" w sobie, co mogłoby go urzec w niej. Przeważnie jednak leciał na to co wszyscy: cycate blond księżniczki, które nadawały się w zasadzie tylko do pieprzenia. Diana wyrywała się z tego schematu, bo choć była chodzącą boginią seksu, tak miała też coś do powiedzenia i często było to sensowne, poparte doświadczeniem i argumentami. Tak więc wychodziło jak zwykle na to, że Graves oceniał konkretne kobiety, dając zarówno szanse grzecznym jak i niegrzecznym.
Oczywiście, że zrozumiał jej słowa, tylko cały czas grał z nią i starał się ocieplać jej wizerunek. Wolała wychodzić na pannę lekkich obyczajów? Trudno. Syn Magniego starał się przestawić ją w jak najlepszym świetle, a nie jak bezduszną femme fatale, która okręci wszystkich wokół palca i będzie korzystać z ich niewiedzy, oddania oraz miłości.
Wyprostował się i pokiwał głową przecząco, patrząc gdzieś tam na bok. To był jej wybór i sam pewnie go w jakimś stopniu podzielał. Był jednak nieco grzeczniejszy od niej i starał się też spotykać z dziewczynami, chcąc stworzyć coś głębszego. Nie był naiwny i nie szukał ideału, ale spróbował wszystkiego i musiał przyznać, że seks z miłości jest dużo lepszy niż seks dla przyjemności.
- Diana - opuścił głowę i znowu pokiwał nią, chichocząc. - Nie znasz mnie w ogóle - przyznał, bo w rzeczywistości ich treningi nie opierały się na takiej intensywności, jaką preferował Steven. To, że kiedyś byli raz czy dwa na misji razem i że pomógł jej z harpiami, a także, że trenowali rekreacyjnie raz na jakiś czas, nie oznaczało poznania go jako wojownika. Między nimi była przepaść wynikająca z tego, że Graves całe życie poświęcił walce i swój byt oparł właśnie o nią. Była lepsza od niego w stu innych rzeczach, ale na polu bitwy to on był tym wybitnym.
Skinął głową przyznając jej rację.
- Zapomniałaś dodać przystojnym - sama to zauważyła, więc brunet dalej był tym aroganckim dupkiem, za jakiego go miała.
Wznowili pojedynek, a sama Reed zmieniła swoje podejście, dzięki czemu jej perspektywa była dużo szersza. Uniknęła kilku błędów z poprzedniej rundy i dzięki temu ochroniła nie tylko obolałą nogę, ale również nie pozwoliła, by jakikolwiek cios syna Magniego ją trafił. Stąd też pochwała i nieco większe skupienie ze strony wojownika.
Odskoczył od ciosu w brzuch, a chwilę później odparował oba ciosy najpierw ten skierowany na szczękę, a później na bark. Dostrzegał pewien schemat uderzeń u córki Melinoe, dlatego mógł przewidywać jej ciosy. Bardzo często schodziła coraz niżej, zamiast atakować pozornie losowe miejsca i ustawiać oponenta, tak jak robił to on. Nie był to błąd, ale schematyczność w ciosach była do wyłapania, a to budowało jego przewagę.
Korzystając ze swojej okazji tym razem to on naparł i zaatakował pięścią jej prawe ramię, później zamarkował cios w udo, by opuściła nieznacznie gardę i tym razem przywalił jej prawą ręką w drugie ramię, powodując niemały ból, wszakże trochę siły w to włożył. Naparł na nią i tym samym wymusił na niej cofnięcie się, z czego skrzętnie skorzystał i wykonał dwa kolejne kroki w jej stronę, zasypując ją gradem ciosów: niskim kopnięciem w prawą łydkę, dwoma ciosami na korpus, następnie szybkim uderzeniem w obolałe ramię, a finalnie kończąc wysokim kopnięciem z obrotu wewnątrz, które z pewnością uniknęła, ale już drugiej nogi, która w poziomie zaatakowała jej brzuch z pewnością nie dała rady odparować. Ciosem wyrzucił ją kilka metrów dalej.
Wyprostował się i spojrzał na blondynkę, która przyjęła teraz niemałą dawkę uderzeń na swoje ciało.
- Jeden do jednego, kochanie - rzekł kpiącym tonem, gdyż w jego słowach nie było ani trochę pieszczoty. To była walka, a w czasie walki wszystko jest dozwolone. Zwłaszcza walka psychologiczna, która bardzo wspierała wojowników.
Diana Reed
Diana Reed
Re: 1. Sala Treningowa Pią 06 Wrz 2019, 00:54

Były przypadki, że przeciwności się przyciągały. Ale to nie znaczy, że były trwałe. Przyciągały się w takim sensie, że dane osoby były sobą zainteresowane, bo kompletnie się różniły i były ciekawe cech tej drugiej osoby. Ale czy taki związek ma szansę to już druga kwestia. Zdecydowanie więcej udanych związków tworzą pary ludzi podobnych do siebie, bo mając wspólne tematy i zainteresowania są w stanie zbudować silną relację. Niekiedy te same cechy charakteru powodują spięcia i starcia, które nie pozwalają na dogadanie się. Bo jeśli ktoś jest wybuchowy i spotka na swojej drodze równie wybuchową osobę to prawdopodobnie spięcia będą spore. Wybuchowa osoba potrzebuje raczej kogoś spokojniejszego, kto potrafi rozładować napięcie drugiej strony. Ale to tylko teoria, bo w praktyce jest wiele czynników i czasem nawet związki skazane z góry na niepowodzenie są szczęśliwe. A chyba o to w tym wszystkim chodzi.
Jeśli o nich chodzi to faktycznie mieli wiele wspólnych cech, przez co dobrze się dogadywali. Nie byli w 100% tacy sami, co było raczej dobre i zdrowe. A Steven był jedną z niewielu osób w obozie, które lubiła i szanowała.
- A kto powiedział, że nie lubisz? - odpowiedziała pytaniem na pytanie z cwanym uśmieszkiem. Nie musiał jej tego mówić, żeby wiedziała, że ją lubi. Ich gry wobec siebie były w jakimś stopniu dziecinne, ale Diana nie potrafiła sobie odmówić tej przyjemności.
Cóż, Diana miała wiele do powiedzenia i faktycznie większość z tych rzeczy były logiczne i sensowne. Rzadko który facet to zauważał, skoro wyglądała jak wyglądała. I to nie tak, że narzekała, bo przecież sama dbała o wygląd. Gdyby się zapuściła to mimo naturalnie ładniej urody byłaby brzydka. Nie przeszkadzało jej specjalnie to, że mężczyźni oceniają ją głównie przez pryzmat urody, bo z takimi się po prostu nie zadawała. Chyba, że na raz, ale wtedy musiał spełniać odpowiednio wysokie standardy. Nie zadawała się z byle kim. Biorąc pod uwagę jej charakter generalnie mało z kim się zadawała. Ale wiedziała jacy są faceci i choć nie wszyscy to większość się za nią chociaż raz obejrzała. Dlatego nigdy nie miała problemu z podrywem, bo zawsze to ona była wyrywana. Dlatego tak lubiła relację ze Stevenem. Nie było to wszystko ani oczywiste ani proste. Czekanie dawało jakiś dreszczyk, a przez to każde zbliżenie było bardziej ekscytujące.
Cóż, Diana nie potrzebowała ocieplania wizerunku, a nawet go nie chciała. Nie obchodziło jej zdanie innych ludzi, czy myśleli o niej jak o pani lekkich obyczajów. Ona znała swoją wartość i robiła to co chciała. Trzymała swój poziom i nie sypiała codziennie z kim innym. Po prostu od czasu do czasu musiała załatwić swoje potrzeby, a w obozie każdy to robił w mniejszym lub większym stopniu. I de facto wolała uchodzić za bezduszną famme fatale, bo wtedy ludzie dawali jej spokój. A w relacjach była szczera i otwarcie mówiła, że nie szuka związku. Może kiedyś związek znajdzie ją, ale na razie nic się takiego nie wydarzyło. Była w związkach, które nie wyszły i po prostu szkoda jej było na to czasu. Angażowanie się, potem cierpienie. Jaki w tym sens? Nie wiedziała czy Steve był od niej grzeczniejszy, ale jeśli szukałby ideału to miał go właśnie przed sobą (skromność lvl expert).
- W takim razie daj się poznać - powiedziała seksownym głosem i nie mówiła tylko o treningu.
Był od niej lepszy w walce i doskonale zdawała sobie z tego sprawę. Dlatego z nim trenowała i uczyła się od niego, żeby być coraz lepszą. Dla niego liczyła się tylko walka, a ona choć dużo ćwiczyła i była w tym dobra, to jednak nie mogła go pokonać. Było to dla niej frustrujące, bo zawsze chciała być we wszystkim najlepsza.
- Nie zapomniałam - mruknęła tylko, po czym przeszli do walki. Na komplementy jeszcze przyjdzie czas, jeśli faktycznie spotkają się wieczorem.
Uderzała, żeby trafić, ale wiedziała, że Steve jest szybki i najprawdopodobniej albo uniknie albo sparuje jej ciosy. Niemniej pozostawała skupiona na swoim zadaniu, czyli chroniła nogę i wykonywała szybkie i precyzyjne ciosy. Drugi raz w podobnym stylu to jeszcze nie schemat, ale wydawało się, że syn Magniego był przygotowany na każde uderzenie, gdziekolwiek by nie było zadane. Nie poddawała się jednak, a jej umysł był czysty i skupiony na swoich ruchach.
Nie było lekko zwłaszcza, gdy mężczyzna zaczął wykonywać swoje ciosy. Musiała się skupić na obronie i tyle ile mogła to uniknęła. Jak najwięcej ciosów starała się też sparować, ale niestety nie wszystkie się udało i kilka razy dostała. Najgorszy był ostatni cios w brzuch, który najdotkliwiej zabolał, przez co odleciała kawałek do tyłu, ale jednak ustała na nogach. Nieco się zachwiała co prawda, ale stała. Wypuściła powietrze i przez moment nic nie mówiła, bo potrzebowała chwili odpoczynku.
- Jak będziesz mnie tak odbijał to potem będziesz musiał mnie zanieść do pokoju - stwierdziła. Chyba że ją tu zostawi samą sobie, ale wtedy wieczorem się nie spotkają, bo nie będzie dziewczyna w formie i będzie musiała się leczyć. - Poza tym jeszcze dyszę.
Jego zasada nadal aktualna? No to runda się nie skończyła, a ona nawet nie upadła na matę. Szybkim susem pokonała dzielącą ich odległość i tym razem to ona zasypała go ciosami: najpierw kopnęła go prosto w kolano, jednocześnie uderzając pięścią w brzuch, by potem kolejno uderzyć w mostek, pod żebrami z prawej strony, w biodro i na końcu zacisnęła obie dłonie w jedną większą pięść i sprawnym a co ważniejsze szybkim ruchem ku góry uderzyła w jego szczękę (od dołu).
Jej ciało dawało już o sobie znać i wiedziała, że walka zmierza ku końcowi, w końcu nie będzie tutaj walczyć do upadłego. Chciała jeszcze wykorzystać maksymalną ilość siły, choć przypuszczała, że mężczyzna zaraz znów zaleje ją ciosami i będzie musiała albo się bronić albo padnie.
Sponsored content
Re: 1. Sala Treningowa

1. Sala Treningowa
Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Powrót do góry
Strona 3 z 3Idź do strony : Previous  1, 2, 3
Similar topics
-
» 3. Sala treningowa
» 2. Sala Treningowa
» Sala Konferencyjna
» Sala treningowa #2
» Sala treningowa #3



Pozwolenia na tym forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
 :: OFFTOP :: Archiwum :: Fabuła-
Skocz do: