Jade trochę niewczas pojawiła się w obozie, bo ten był w trakcie istotnych przemian oraz próby ogarnięcia całej sytuacji przez Corvusa, który do tego momentu nie miał aż tak dużo wspólnego z całym tym procesem. On przecież nie był zbyt długo kapitanem drużyny Asklepiosa, nim nie zginął i nie wrócił z powrotem do żywych. Można więc było zaryzykować stwierdzeniem, że Grey została ofiarą niedoświadczenia Corvusa, gdyż Scott nie podejrzewał go o aż takie wyrachowanie, jakie wybrzmiało z wypowiedzi córki Melinoe. Z drugiej strony Juarez był dla niego niemal obcą osobą, a wiadomym było, że z rodziną najczęściej wychodzi się dobrze jedynie na zdjęciach. Uniósł lekko brew w geście zdziwienia, jednak zrobił to tylko po to, by zamaskować swoją irytację. Nie chciał wierzyć w to, że Tanja spotyka się z Jellalem, dlatego też każde kolejne precyzowanie widoku, jaki zastała Jade, było dla niego uderzaniem w wykreowany w jego głowie wizerunek Gashi, który z jakiegoś powodu zaczynał zaciemniać mu prawidłowy osąd. - Raz się zdarzyło, że oboje byliśmy nadzy. Misja na Nowej Zelandii, nie pamiętasz? – przypomniał jej o jednej z sytuacji, kiedy musieli improwizować i siłą rzeczy przebywać przez krótką chwilę w swoim towarzystwie nago. Co prawda miało to miejsce lata temu, kiedy Grey dopiero co skończyła 18 lat, ale jednak się zdarzyło i nawet zapadło w pamięć Mercera, więc warto to było przywołać w tej sytuacji. Swoją drogą, na wspomnienie o tym, od razu w jego głowie pojawiły się losowe obrazy z tamtego dnia i nawet prychnął z rozbawieniem, przypominając sobie okoliczności ich ekshibicjonizmu. Zerknął nawet na moment kątem oka na Grey, lustrując ją wzrokiem od góry do dołu i przytaknął sam sobie w duchu na to, że jako nastolatka była mniej atrakcyjna niż teraz. Jade nigdy nie była brzydka, ale w tamtych czasach brakowało jej kilku rzeczy, by być uznawaną za gorącą laskę. Teraz nie brakuje jej niczego, więc można było powiedzieć, że Jellal miał szczęście. Mina zrzedła mu jednak, gdy córka Melinoe ponownie wywołała Tanję do tablicy i napomknęła o czymś, czego syn Hollera był całkowicie świadom. Albanka miała taki styl bycia i nie dziwiło go to, że kokietowała innych facetów oraz zwracała się do nich pieszczotliwymi zwrotami. On co prawda doświadczył tego tylko w ramach zorganizowanej mistyfikacji w San Jose, ale przecież przez lata polował między innymi na nią, toteż trochę o jej zachowaniu się dowiedział i nauczył. Jednak fakt, że mówiła to również do Fernandesa, wywoływał pewien niepokój. - Nie są ze sobą – wyparcie, po raz kolejny. Scott powiedział to jednak w tak oschły i beznamiętny sposób, że tylko idiota nie dostrzegłby, jak bardzo go do wkurzyło. Wychodziło na to, że mężczyzna nieco zaprzeczał sam sobie, jednak gdzieś tam w duchu cały czas miał nadzieję, że pomiędzy Tanją i Jellalem jest tylko przyjaźń i że nawet jeśli kiedyś byli sobą zainteresowani, to teraz już tak nie jest. W końcu i Gashi i Fernandes mają swoich cichych lub głośniejszych adoratorów w obozie. Kiedy po całym zajściu w klubie znaleźli się już w opuszczonej piwnicy, Scott zaczął analizować ich położenie oraz fakt, że Andre był w tym momencie nieprzytomny i niczego za bardzo im nie powie. Wykorzystał więc ten czas na zadanie kilku pytań, bo od samego początku nurtowało go to, jakie narkotyki heros zażywał, że tak szybko go poskładały. Na balkonie VIP przecież wyglądał całkiem dobrze. Umysł Mercera rozjaśnił się w momencie, kiedy Jade wprost przyznała, że za sprawą eliksiru nadającemu półbogom nowe moce, nabyła zdolności trucicielskie niczym dzieci Asklepiosa. - To teraz rozumiem, że mam cię nazywać jadowita Jade? – prychnął rozbawiony, siląc się na małą gierkę słowną, w której wykorzystał imię swojej przyjaciółki. - Yosemite Sam, Jadowita Jade… nawet pasuje – zachichotał nieco głośniej, jednak zaraz spoważniał, dostrzegając drobny ruch nieprzytomnego półboga. Ten jednak jedyne co zrobił, to przekręcił głowę, by najpewniej złapać nieco więcej powietrza niż w pozycji, w której znajdował się chwilę wcześniej. Sam syn Hollera nie zamierzał siedzieć, więc nie ściągnął folii, która uchroniłaby jego pośladki przed brudem i kurzem tak jak Grey, toteż ograniczył się tylko do skrzyżowania rąk na klatce piersiowej oraz obserwacji Andre, który w dalszym ciągu nie podnosił się. - To na pewno – przytaknął. - A potem posra się w gacie – dodał, bo nie wątpił w to, że mógł wywoływać strach oraz popłoch u swoich wrogów. Zwłaszcza takich, którzy na własne oczy doświadczyli tego, co Mercer jest w stanie zrobić i ile kałuż krwi stworzył, korzystając z zaledwie cząstki swojej mocy. - Masz jakąś truciznę, która sparaliżowałaby go od szyi w dół?[b] – spytał spokojnie, bo jeśli nie, to prawdopodobnie Scott będzie musiał zająć się spacyfikowaniem drania i za pomocą mocy tworzyć wokół niego takie pole grawitacyjne, by nie był w stanie nawet ruszyć małym palcem. Nie mogli wszak lekceważyć Andre, który w dalszym ciągu pozostawał herosem posiadającym magiczne zdolności. Członek NoGods w końcu zaczął się wybudzać, na co Mercer zareagował na jeden z dwóch sposobów: albo sparaliżował go za pomocą ciążenia, albo zostawił to dla Grey, która korzystając z nowych mocy ubezwłasnowolniła półboga i tym samym sprawiła, że na kilka chwil będzie on niegroźny. Nie patyczkując się, syn Hollera od razu podszedł do leżącego Andre i kopnął go z dużym impetem w środek klatki piersiowej, na co mężczyzna syknął z bólu. Heros nadepnął na jego klatkę swoją stopą i zaczął ją dociskać, jednocześnie opierając swoją rękę o zgięte kolano. [b]- Gdzie jest Corvus? – zadał pierwsze, najistotniejsze w jego mniemaniu pytanie, na które NoGods nie zareagował. Mercer kopnął go zatem jeszcze raz, przesuwając go nieznacznie po podłodze i wrócił do poprzedniej pozycji. - Jeszcze raz… gdzie jest Corvus Juarez? – sprecyzował, by idiota nie pomyślał, że chodzi o jakiegoś Corvusa Sancheza, sprzedawcę amfor z Tijuany. - Nie wiem… – wydukał Andre, któremu nie w smak było to, że nie ma jak bronić się przed ofensywą przygotowaną przez dwójkę półbogów z obozu. Scott kątem oka spojrzał na siedzącą Jade, która dotąd była cicha, jednak po jej minie było widać, że blondynka nie będzie w tej kwestii grzeszyć jakąś wielką cierpliwością. Mercer odsunął się zatem, by dać miejsce córce Melinoe na zadanie „odpowiednich pytań” w „odpowiedniej formie”.
Jade Grey
Re: Palenisko Pią 17 Maj 2024, 21:41
- No faktycznie - przyznała mu racje wcześniej wywracając oczami i prychając pod nosem. Już miała powiedzieć, że Jellal z Tanją też byli na misji, ale pod tytułem ruchanie, ale ugryzła się w język. Widziała jak bardzo próbował to z jakiegoś powodu wypierać, co z wielu powodów zaczynało działać jej na nerwy. Przede wszystkim przypominała sobie co zastała; sama świadomość, że rżnął Gashi, a w dodatku robił to w tym samym czasie co z Jade. No i samo wybielanie tej... kobiety przez przyjaciela. Lepiej zostawić temat. Prychnęła na jego słowa i ton. I on niby miał Albankę w dupie? - Nie trzeba być z kimś, żeby się rżnąć. Nie mówiłam, że są w sobie szaleńczo zakochani, tylko przyłapałam ich na seksie - wzruszyła lekko ramionami tym samym próbując zakończyć ten temat. - Bardzo śmieszne - skomentowała, a jednak zaśmiała się cicho. W końcu rozbawiło ją to, ale z całą pewnością nie chciała, by przyjaciel tak się do niej zwracał. Uśmiechnęła się tylko lekko, gdy Scott wykazał się ogromną pewnością siebie. Czy jednak wątpiła w jego słowa? Nie. - Nie, ale mogę zrobić coś przeciwnego - uśmiechnęła się i podeszła do Andre, tylko po to, by napluć mu w twarz. Dało jej to podwójną satysfakcję, bo nie tylko sam czyn, ale i trucizna zaczęła działać, co po kilku chwilach było widać, jak ciało nieco się rozjeżdża. Po tym wróciła na swoje miejsce w międzyczasie wyjaśniając. - Mięśnie ma ta rozluźnione, że są właściwie galaretą. Będzie mógł mówić - klapnęła na szafkę, by również przyglądać się leżącemu debilowi. W końcu się przebudził, a jej przyjaciel przejął stery zadając mężczyźnie pytania. Ku żadnemu zaskoczeniu nie zamierzał odpowiadać pewnie naiwnie licząc, że się z tego wywinie. Gdy złapała spojrzenie z Mercerem wstała i kucnęła przy bezbronnym w tym momencie mężczyźnie. Uśmiechnęła się sztucznie. - Może przedstawię ci twoje opcje. Opcja jeden, mówisz nam gdzie znajdziemy Corvusa, kto go pilnuje i jak tam się dostaniemy. Gdy mój brat będzie bezpieczny umrzesz szybko i bezboleśnie. Opcja dwa. Stawiasz się jak idiota powodując sobie wiele cierpienia i gdy będziesz nas już błagał o śmierć, powiesz nam to, co chcemy wiedzieć - wyjaśniła spokojnie, jakby rozmawiała z dzieckiem o zabawkach, a nie z kimś, kogo miała ochotę udusić gołymi rękoma. Widząc pewne i agresywne spojrzenie, Grey skinęła głową. - Daj znać jak zmienisz zdanie, bo widzisz, ja ci nie odpuszczę. Nie zrezygnuję z rodziny - dotknęła go czubkiem palca na przedramieniu powodując po chwili syczenie. Odpowiednio dawkowała poziom kwasu, by ten powoli przeżerał skórę w małym punkcie który dotykała. - Nie wiem! - wrzasnął znów i chyba najgorsze dla niego było to, że nawet nie mógł się wić z bólu, bo przecież jego mięśnie nie funkcjonowały. - Mama nie uczyła, że brzydko kłamać? - spytała łagodnie i dwa palce drugiej ręki przyłożyła do jego uda z daleka od aorty i głównych naczyń krwionośnych. Jedyne co usłyszeli w odpowiedzi to krzyk i przekleństwa. - Zawsze mnie ciekawiło jak wygląda proces niszczenia oka po kwasie - powiedziała jakby faktycznie była tym zafascynowana do przyjaciela. - Co o tym myślisz? Raczej nie są mu potrzebne. Jedno na pewno nie - Jade była przy tym wszystkim niezwykle spokojna wiedząc, że to zwykle wywołuje większą grozę aniżeli amok złości. A niech myśli, że ma do czynienia z większymi pojebami od siebie, może wtedy szybciej się złamie.
Scott Mercer
Re: Palenisko Czw 06 Cze 2024, 15:44
Uniósł lekko brew, czując chwilowy przypływ irytacji, czy nawet gniewu, kiedy Jade wprost powiedziała, że przyłapała Tanję i Jellala na seksie. - I właśnie z niej wychodził czy dopiero wchodził? – zakpił sobie ze słów przyjaciółki, której przecież powinien ufać w tej kwestii, wszak nie miałaby powodu, by go okłamywać. Niemniej jednak coś cały czas blokowało jego percepcję i dopuszczenie do siebie takiego obrotu spraw, przez co idealizował siłą rzeczy obraz Albanki w swojej głowie. I co gorsza, robił to nie do końca świadomie. Kiedy Jade splunęła w twarz ich wrogowi, Mercer mało co nie parsknął śmiechem, kiedy zobaczył jak mięśnie zaczynają się rozluźniać i tym samym tworzyć obraz upośledzonego półboga. Ostatecznie powstrzymał się od tego, choć ilekroć spoglądał w kierunku Andre, tylekroć ta myśl powracała i prowokowała go do śmiechu. Coś jak ten żart „przychodzi młody łepek do burdelu”. Scott uniósł lekko brew, gdy NoGods zaprzeczył, jakoby wiedział gdzie jest Corvus. Zaraz też wywrócił oczami, jak gdyby gdzieś tam w synu Hollera wcześniej tliła się nadzieja, że Andre zachował resztki instynktu samozachowawczego i spróbuje polepszyć jakkolwiek swoją sytuację, na przykład sprzedając im informacje. Z drugiej strony, półbóg pewnie wiedział, że nieważne co powie i tak czeka go egzekucja tutaj, miał w końcu przed sobą łowcę NoGods oraz troskliwą siostrę, która w dodatku jest zakochana po uszy w jednej z postronnych ofiar tego porwania. Mimo to Mercer zapytał jeszcze raz, by wykluczyć chociaż Corvusa, sprzedawcę amfor z Tijuany. Po odsunięciu się, syn Hollera wsłuchał się w słowa Grey, która nie zamierzała się patyczkować z Andre, co było dość przewidywalne. Dobrze chociaż, że wyjaśniła mu, iż żywot NoGodsa tak czy inaczej się skończy, ale to od niego zależy, czy będzie on szybki czy najwolniejszy jak się tylko da. Trzeba było pamiętać, że mieszkańcy obozu również w pewien sposób uniewrażliwili się na pewne akty, toteż zabijanie się czy torturowanie nie było wyłącznie domeną wywrotowców od Midnighta. Scott kątem oka spojrzał na Jade, która używała ledwie cząstki mocy trucizny, wyżerając skórę i mięśnie Andre w odpowiednim miejscu, tworząc ból, któremu jednocześnie heros nie mógł się przeciwstawić. To było bardzo sprytne, a zarazem podchodziło po sadyzm, ale on nie będzie oceniać rozsierdzonej kobiety, która w jednej chwili mogła stracić brata i miłość. - Zaraz to sprawdzimy, ale wrzuciłem drobniaka do maszyny, więc teraz moja kolej – zakpił sobie z tragicznej sytuacji NoGodsa, przyrównując torturowanie go do skorzystania z jakiejś gierki barowej typu pinball. Andre na samą myśl utraty wzroku przeraził się jeszcze bardziej, jednak to nie pomogło w wysprzęgleniu się i dalej nie zdradził im żadnych szczegółów. Pałeczkę przejął zatem Scott, który gestem dłoni poprosił Grey, by ta się odsunęła na kilka metrów. - Zanim przejdziemy do oczu… którą ręką piszesz? – udał, że jakkolwiek interesowała go ta kwestia, po czym bez wcześniejszej zapowiedzi zwiększył ciążenie w okolicach jego lewej dłoni. Po chwili ręka Andre zaczęła się deformować, aż w końcu zapadła się pod własnym ciężarem i niemal wybuchła, pozostawiając po śródręczu i palcach jedynie plamę krwi na podłodze. NoGods zawył z bólu, a syn Hollera jedynie spojrzał na niego niewzruszony, a następnie na swój but i fragment nogawki, które zostały pobrudzone w wyniku tej małej eksplozji. - Corvus Juarez albo następna będzie prawa – powiedział ze spokojem w głosie, który w tej sytuacji budził jeszcze większą grozę. - Albo któraś stopa – dodał beznamiętnie i podniósł się do pozycji stojącej. Na nic jednak zdały się jakiekolwiek groźby, bo Andre w tym momencie skupiony był jedynie na swoim bólu oraz przyswajaniu informacji, że właśnie stracił dłoń, przez co nie był w stanie udzielić im jakichkolwiek odpowiedzi. Scott odwrócił się do Jade i poruszył lekko ramionami w geście niemocy. Może troszeczkę przesadził?