Palenisko - Page 2 DpyVgeN
Palenisko - Page 2 FhMiHSP


 

Palenisko

Idź do strony : Previous  1, 2, 3  Next
Gabriela Glavaš
Gabriela Glavaš
Re: Palenisko Nie 01 Lis 2020, 18:28

Skinęła głową przyznając mu rację, czyli jednak niepotrzebnie się zaskakiwała. To, że życia były inne to wiedział każdy i myślała, że podkreślając to, ma na myśli, że jest lepsze. Niestety myliła się, co było dość smutne. Uśmiechnęła się jednym kącikiem ust na jego kolejne słowa. Zastanawiała się czy mówił tak tylko w kontekście żony, którą utracił. Takie wrażenie odnosiła. Nie miała do niego o to żalu, widać gołym okiem, że bardzo ją kocha. Wychodziło jednak na to, że nie był gotowy na następny związek, a spotkanie to był pic na wodę. Nie powiedziała więc nic, bo nie było sensu. To, że wolałaby urodzić się jako człowiek wyraziła dość jasno, więc nie było potrzeby by mu przytakiwać, skoro to była oczywistość.
Cóż czasy się zmieniają. Kiedyś romantyzm był pożądany, a teraz wyśmiewany. Przykładów można mnożyć do woli, chociażby to wyzwolenie kobiet, nie tylko seksualne. W końcu kiedyś nie miały nic do powiedzenia w związku z jakimkolwiek aspektem swojego życia łącznie z małżeństwem. Póki co nikt nie pokazał jej, że romantyzm to coś, z czego powinna być dumna, a przynajmniej się nie wstydzić. Przecież ten obóz przypominał bardziej burdel i nie miała tu na myśli nieporządku. Mało tu było normalnych herosów jej zdaniem.
Uśmiechnęła się jedynie lekko w odpowiedzi, nie zamierzając się o to sprzeczać z kimś, kto okazał się być niezainteresowany. Albo przynajmniej niegotowy na to wszystko. No cóż, może to wszystko go przerosło i czucie do zmarłej żony wciąż było za mocne i żywe. Tak ona to wszystko widziała.
Gdy przejął od niej spray i zaczął ją spikiwać, była mu wdzięczna. W końcu ona z plecami tak łatwo by sobie sama nie poradziła. Kiedy skończył, obróciła się w jego kierunku choć on w tym momencie pozostawał zajęty zabezpieczaniem siebie.
- Dziękuję - mruknęła jeszcze jak stała tyłem do niego, a on skończył dopiero ją psikać. Czekała, gdy i on skończy z zabezpieczaniem siebie, a gdy odwrócił się do niej posłała mu lekki uśmiech w odpowiedzi na ten jego.
- Tak myślałam - zaczęła z małym uśmiechem. - Ale jeżeli to dla ciebie za dużo, uznajmy je za spotkanie koleżeńskie - uśmiechnęła się nieco bardziej kryjąc się ze swoim małym zawodem. Naprawdę liczyła, że znalazła kogoś, z kim mogłaby miło spędzać czas, a kto wie czy coś z tego by nie wynikło. Hector czy to zaplanował czy nie, obecnie wydawał się kimś, kto usilnie wpychał ją w ramiona kogoś nie będąc na to samemu gotowym bądź nawet chętnym. Tak jednak jak było wcześniej mówione, rozumiała to i nie miała pretensji. Jedynie do siebie, że znowu zrobiła sobie nadzieję, na ułożenie sobie życia z kimś wreszcie. W jej przypadku to raczej niemożliwe.
Hector Collado
Hector Collado
Re: Palenisko Nie 08 Lis 2020, 23:13

Hector zdecydowanie zgodziłby się ze stwierdzeniem, że ten obóz był jednym wielkim burdelem, zwłaszcza organizacyjnym. Był jednym z cichych orędowników zmian, acz kłóciło się to z jego oddaniem Aegirowi, który uważał, że dotychczasowy system działa. Collado jako osoba, która zawsze doszukiwała się drugiego dna, różnych luk w planach i systemach oraz zawsze pesymistycznie podchodziła do wszystkich kwestii, był w stanie zaryzykować stwierdzenie, że ten system nie jest zły, jest tragiczny. Mnóstwo herosów postrzega podział między Nordami i Grekami jako jakąś rywalizację, tak samo jak i między obozowymi drużynami. Wielu półbogów realizuje tylko własne interesy i przy tak leniwych kapitanach jak Folklore Galichet czy nawet jego od drużyny Aegira, później ciężko ich zaciągnąć do jakiejkolwiek pracy. A przez to z kolei inni herosi mają dużo więcej obowiązków, ot chociażby taki Hector, który swoje już odsłużył, a mimo to dalej jest najbliższej Aegira z całej drużyny żółtych.
Skinął głową z delikatnym uśmiechem, bo poczuł się bardzo miło, gdy mu podziękowała za taki gest. W obozie brakowało kultury, on sam nie był jej wiodącym przykładem, dlatego też fajnie było dostrzec u kogoś taką normalność: takt, kulturę, trochę romantyzmu. Bardzo podobała mu się ta wersja Gabrieli, którą poznawał coraz lepiej.
Instynktownie Collado ujął dłoń Glavas w swoją, dostrzegając ten niepewny uśmiech, który innych może i by zmylił, ale jego nie.
- Ja też tak myślałem - odparł spokojnie, spoglądając jej w oczy, które dostrzegał dzięki tlącemu się płomieniowi, oświetlał on bowiem ich twarze. - Dalej tak myślę - przygryzł delikatnie wargę, bo choć bardzo chciał się przed nią odsłonić, tak kosztowało go to wiele, głównie przez mieszankę uczuć, jakie nim teraz targały. Z jednej strony chciał zbliżenia, chciał przekroczyć barierę przyjaźni, dotykać ją, nawet całować. Z drugiej jednak wiedział, że wykorzystuje teraz zaufanie Aegira, którego bardzo szanował. I którego na pewno zawiedzie swoim podejściem, bo przecież gdyby bóg szukał męża dla swojej córki, na pewno zwróciłby się w stronę Hectora i zaoferował właśnie jego.
Dalej trzymał jej dłoń, którą delikatnie gładził swoim kciukiem.
- Wypadłem trochę z obiegu - zaczął się usprawiedliwiać. - Ale chcę żebyś wiedziała, że spotkania z tobą są wyjątkowe i nie zamierzam ich traktować jako zwykłe koleżeńskie schadzki. To są randki i póki nie powiesz mi, żebym się odczepił, będę to tak traktować - powiedział bardzo spokojnie i poważnie, co wobec takiej emocjonalnej gadki mogło wydać się nieco mylące. Miał jednak nadzieję, że córka Aegira wyciągnie z tego wnioski i poważnie potraktuje treść, a nie ton czy dykcję, bo to właśnie ona odgrywała tutaj kluczową rolę.
Puścił jej dłoń i siląc się na małe drgnięcie prawym kącikiem ust, które miało imitować uśmiech, wrócił na swoje miejsce, nie chcąc wymuszać na niej niczego więcej, poza zrozumieniem go. Nie był głupi i nie liczył na to, że raptem po tym wyznaniu Gabriela się otworzy, rzuci na niego czy usiądzie mu na kolanach i zacznie go całować. Na to było chyba jeszcze za wcześnie, ale widząc jej zawód, nie mógł dłużej udawać, że niczego do niej nie czuje.
Upił kilka łyków wina i w tym samym momencie również on się zawiódł, bo trunek się skończył. Co prawda mieli jeszcze jedną butelkę, ale jakoś nie spieszyło mu się do jej otwierania.
Gabriela Glavaš
Gabriela Glavaš
Re: Palenisko Wto 10 Lis 2020, 23:56

Kultury to zdecydowanie na ogół brakowało mieszkańcom obozu w znacznej większości i w prawie każdej sytuacji. Gabriela miała wrażenie, że przez to, że są "zdrowi i silni" oraz mieszkają w lesie w obozach, stali się trochę dzikusami. Niby nadal byli ludźmi, ale wiele półbogów pieprzyło się na oczach dzieci, nie potrafili powiedzieć przepraszam czy dziękuję i tak dalej. Dzicz.
Zerknęła na dłoń, którą mężczyzna ujął, by po kilku sekundach obserwacji, przenieść wzrok na jego twarz. A na jej własnej pojawił się mały uśmiech, gdy usłyszała, co on ma jej do powiedzenia. Co prawda ta forma przeszła na początku nieco ją zniechęciła i przypuszczała, że potwierdzi on jej obawy, że tak myślał, ale jednak nie da rady - na szczęście tak się nie stało. Widziała to przygryzienie wargi i jakąś niepewność też z jego strony, ale nadal miała wrażenie, że to nie kwestia niepewności względem jej uczuć, bo te chyba okazywała dość jasno - a z powodu jego niepewności czy na pewno tego chce. Może się myliła, ale tak to odczytywała póki co.
Gdy zaczął się usprawiedliwiać, uśmiechnęła się jednym kącikiem ust. Wielokrotnie już słyszała te słowa, jako zapowiedź nadchodzącego końca. Dlatego też zdziwiły ją bardzo kolejne słowa o tych randkach i to, z jaką powagą to powiedział. Uśmiechnęła nieco szerzej zadowolona z tego, w którą stronę to poszło. Naprawdę spodziewała się nadchodzącej katastrofy, a tu jeżeli wierzyć jego słowom, było bardzo dobrze. Na całe szczęście.
Gdy puścił jej dłoń i odszedł, ona z wolna też wróciła na swoje miejsce. Tu też było cieplej dzięki ognisku, a lubiła czuć na skórze ten przyjemny żar pochodzący typowo od otwartego ognia, dlatego niemal od razu nieco się uśmiechnęła. Dopiero po chwili spojrzała na Hectora, gdy już ten przestał zaglądać do pustej butelki. gdyby to zauważyła, z pewnością otworzyłaby drugie wino, ale tak to na razie musieli wytrzymać bez picia.
- Raczej nie zapowiada się na to, bym kazała ci się odczepić. Za dobrze spędza mi się przy tobie czas - skomentowała wreszcie to, co powiedział kilka chwil temu. Chciała, by miał jakąś jasność w tym wszystkim, ale też i ona chciała. Wahała się więc dłuższą chwilę, jak ugryźć temat, by przypadkiem go jeszcze nie urazić niefortunnym wyrażeniem.
- Widzę, że coś ciebie, jakby to ująć... męczy? Mogę tylko zgadywać, że może chodzić o twoją żonę. Jeśli nie jesteś w stanie się zaangażować przez to, co do niej czujesz, po prostu mi powiedz. Zrozumiem, naprawdę - uśmiechnęła się ciepło chcąc mu pokazać, że naprawdę rozumie i nie jest to dla niej problem. Znaczy jakiś jest, ale wolałaby to wiedzieć teraz, aniżeli po trzech kolejnych miesiącach randkowania.
Hector Collado
Hector Collado
Re: Palenisko Pią 13 Lis 2020, 20:08

Hector długo musiał walczyć ze sobą, żeby aż tak się na nią otworzyć, ale bynajmniej nie wynikało to z powodu żony. Z jej śmiercią dawno temu już się pogodził i tak naprawdę czasem tylko wspominał stare dobre czasy u jej boku. To była jednak przeszłość i Collado w całości poświęcił się sprawom obozowym, w głównej mierze lojalności Aegirowi. Poniekąd właśnie dzięki temu otrzymał te zadanie, które teraz być może doprowadzi w jakiś sposób do zmiany relacji nie tylko z Gabrielą, ale również z jej ojcem. Hector podejrzewał, że bóg nijak zaakceptuje związek jego ulubionej córki, nawet jeśli jej partnerem zostanie jeden z najbardziej zaufanych półbogów.
Kiedy usiedli z powrotem przy ognisku, przez moment była między nimi cisza, dopóki Glavas nie postanowiła się odezwać. Hector co prawda miał wątpliwości co do całej tej sprawy i ich relacji, ale nie wynikały one w żadnym stopniu z tęsknoty za żoną. Musiał więc jak najszybciej wyjaśnić sprawę, by blondynka nie czuła się w żaden sposób ani winna, ani przytłoczona tym, że być może to przez przeszłość syn Frejra się tak wstrzymuje.
- To nie to - odrzekł bardzo spokojnie. - Jej już nie ma i dawno się z tym pogodziłem. Chodzi o twojego ojca - zdecydowanie łatwiej było wszystko pisać niż mówić. Gdyby Hector przelewał teraz myśli na papier, poszłoby mu dużo sprawniej, gdyż mógłby się skupić i odpowiednio wszystko sformułować. Teraz jednak musiał liczyć trochę na swoje umiejętności improwizacyjne, które nie były jakieś spektakularne.
- Bardzo szanuję Aegira i martwię się, że on nas nie zaakceptuje - przyznał i co najważniejsze, był w tej sytuacji szczery. Co prawda nie do końca, bo Gabriela nie wiedziała o pewnym kontekście tej sytuacji, ale jednak nie kłamał jej w żaden sposób, a to już było coś. - Jednocześnie jestem zły na siebie, że jestem gotów olać go i zobaczyć co z tego wyniknie. Nie jesteś mi obojętna, Gabriela - przyznał z zadziwiającym spokojem, choć mówił o bardzo trudnych i emocjonalnych rzeczach. Dla kogoś takiego jak on było to bardzo wiele.
- Bardzo zaangażowałem się w relację z tobą i mam nadzieję, że tego nie pożałuję - romantyk z niego był żaden, ale uśmiech, który pojawił się pod koniec, tłumaczył wszystko. Hector pierwszy raz od lat był szczęśliwy oraz zauroczony kimś, dzięki czemu jego nastrój był dużo lepszy niż zazwyczaj. Gabriela znajdowała się teraz w centrum jego zainteresowania i w końcu jej o tym powiedział, z czego był zadowolony, a jednocześnie budziło to wiele jego wątpliwości, których i tak miał bez liku.
- Żeby to było jasne - zaczął po chwili. - To nie miłość. To na razie zauroczenie, ale od tego chyba się zaczyna, prawda? - zakończył małym uśmiechem, po czym położył dłoń ja jej kolanie i chwilę je pogłaskał, jakby chcąc zapewnić, że wszystkie te słowa, które padły z jego ust, są prawdziwe. Martwił się tylko o odbiór tego wszystkiego przez Glavas, która może oczekiwała bardziej emocjonalnego i mniej... pragmatycznego podejścia? Choć może logicznego byłoby właściwszym określeniem.
Gabriela Glavaš
Gabriela Glavaš
Re: Palenisko Nie 15 Lis 2020, 01:51

Gabriela przestała myśleć o swoim ojcu od ich spotkania na plaży, gdy uratował ją od uschnięcia. A konkretnie od czasu jak popłynęli na wysepkę. Powiedziała mu o tym, jaki jest Aegir w stosunku do potencjalnych partnerów kobiety. Starała się go ostrzec. Był jednak dorosły i kiedy postanowił spotkać się z nią ponownie (i znowu i znowu), stwierdziła, że co ma być to będzie, a ojciec to może się wypchać. Hector nie wyglądał na takiego, który przestraszyłby się groźby boga właściwie nie podyktowanej niczym. W końcu ufał jemu, był ogarnięty i tak dalej. Więc jak nie Collado, to niby kto byłby odpowiedni?
Cóż, Glavas nie wiedziała ani o zażyłości Aegira z mężczyzną, ani tym bardziej o układzie. Stąd też założenie, że to pamięć o żonie może go wstrzymywać. W końcu nie byłby pierwszym, który nie potrafi się na nowo otworzyć na inna kobietę (tudzież mężczyznę w przypadku odwrotnej sytuacji), nawet jeśli teoretycznie tego chce. Miłość, lojalność, wierność to cechy, których niektórzy się trzymali kurczowo nawet po wieloletnim już odejściu partnerów. Zakładała więc logiczniejszą dla siebie opcję.
Spojrzała na niego uważniej zaciekawiona stwierdzeniem, że nie o to chodzi. Liczyła, że objaśni nieco jej sytuację i na szczęście pytać nie musiała, bo brunet kontynuował. Uniosła nieco brwi w geście zdziwienia, słysząc o swoim ojcu. Prawdę mówiąc nie spodziewała się tego, skoro Hector nie zrezygnował spotkań po ostrzeżeniu go. Gdyby tylko wiedziała, że nie mógł...
Słuchała go uważnie, gdy zaczął jej to dokładniej tłumaczyć nie bardzo to rozumiejąc. Znaczy jasne, słowa były jak najbardziej zrozumiałe, jak i to, co mówił. Tylko skoro to taki problem, to po co ta próba? By odpuścić koniec końców, nim w ogóle spróbuje się czego chce? Wiedziała, że jest w nieco komfortowej sytuacji, bo raczej mało kto stawia się Aegirowi tak, jak robi to Chorwatka. Tak stanowczo i często wierząc, że koniec końców nic jej nie zrobi. Naiwna nawet nie zdawała sobie sprawy, że cały czas była wyprowadzana na smyczy boga z pomocą właśnie Collado.
Uśmiechnęła się lekko w odpowiedzi na jego uśmiech, który posłał jej na koniec. Prawdę mówiąc nie wiedziała, jak ma mu to wszystko skomentować i wyjaśnić swój punkt widzenia. Ten chyba był zresztą jasny biorąc pod uwagę postawę szatynki wobec ojca. Była wręcz wielkim transparentem z napisem "olać Aegira, zawsze".
- Nie wiem, to ty powinieneś to wiedzieć. Ty już kochałeś - posłała mu ciepły uśmiech, gdy dorzucił ostatnie sprostowanie. Nie zakładała po jego poprzednich, że ją kocha - nie była taka głupia. Nie utożsamiała zaangażowania z miłością. Może i nigdy nie była zakochana, ale swój rozum miała i zakładała, że to tak nie działa.
- Hectorze, ja ci powiem tak. Jak dobrze widzisz, ja również się zaangażowałam w pewnym stopniu - przerwała na moment, by posłać mu ciepły uśmiech, a jednocześnie własną dłoń położyć na tą mężczyzny, która znajdowała się na jej nodze. - Nie chcę i nie będę ci mówić, co masz robić. Uważam, że twoja lojalność nie powinna przysłaniać tobie własnego życia. Mój ojciec za ciebie go nie przeżyje. Ja go olewam i tobie radzę przynajmniej w tej kwestii zrobić to samo - wyjaśniła mu spokojnie, by zaraz wziąć kilka głębszych oddechów i kontynuować swój wywód, a właściwie go zakończyć.
- Jeśli jednak nie potrafisz tego zrobić - choć istnieje szansa, że akurat ciebie zaakceptuje, skoro tak ci ufa - to powiedz mi to teraz albo w ciągu kilku najbliższych dni, bym nie zaangażowała się za bardzo i nie cierpiała przez twoją nagłą rezygnację - ścisnęła lekko jego dłoń i posłała lekki uśmiech sugerując, że naprawdę nie będzie mieć do niego żalu. Chciała jedynie wiedzieć na czym stoi, a nie żonglować swoimi uczuciami, które przez ojca przez lata i tak zostały wielokrotnie stłamszone i podeptane.
Hector Collado
Hector Collado
Re: Palenisko Pon 16 Lis 2020, 22:42

Gabriela musiała zrozumieć, że w tym momencie Hector walczył z własnymi myślami i choć całego kontekstu nie znała, to jednak mogła się domyślać, że ta decyzja musi zostać przemyślana. Collado już od wielu tygodni zastanawiał się, w jakim kierunku brnie ta relacja. Znał to z autopsji, bo ta fascynacja drugą osobą i chęć coraz częstszego spotykania się była tym samym uczuciem, które towarzyszyło mu podczas zakochiwania się pierwszy raz w zmarłej żonie. Nic więc dziwnego, że nawet w otoczeniu gwiazd, ciepłego ogniska i Glavas, która swoim strojem oraz częścią zachowań kusiła go, nie potrafił podjąć decyzji.
Doceniał nie tylko wyrozumiałość córki Aegira, ale również i jej stanowczość oraz niejako determinację, by wydusić z niego właściwą odpowiedź. Ciężko było mu zadeklarować się w jednoznaczny sposób, ale jednocześnie nie miał pretensji o te ponaglanie go, bo Gabriela miała do tego pełne prawo. Dość długo była już sama, ciągle odrzucana przez tych, którzy jej się podobali, bądź przez Aegira, który nie zgadzał się na żaden związek i skutecznie zniechęcał jej partnerów. Nie dziwiło go to, że mogła okazywać swoją niecierpliwość w taki sposób. Zapewne on zrobił by podobnie, gdyby tak bardzo pragnął tego uczucia, tak jak mówi o tym blondynka.
Skinął porozumiewawczo głową, zgadzając się z tym, że lojalność bogom nie powinna definiować jego życia. Naszła go nawet pewna refleksja, że jeśli on, Hector Collado, nie jest odpowiednim partnerem dla córki przełożonego, to kto nim jest? Chyba tylko jakiś bóg, który tysiące kobiet ma na pstryknięcie paluchami. Naprawdę dała mu do myślenia tym co mówiła i widać było to po jego szczątkowych reakcjach, które ewidentnie wskazywały na zadumę.
- W tej kwestii? - powtórzył za nią w formie pytania, unosząc przy tym brwi nieznacznie. - Zdecydowana jesteś - stwierdził z małym przekąsem, choć była to oczywiście subtelna gra z nią. Mógł być dla niej milszy niż dla innych, ale pewnych gierek słownych i cech charakteru się nie wyzbędzie, dlatego też w najbardziej nieoczekiwanych sytuacjach może to zostać wykorzystane przeciw Gabrieli.
Ściśnięcie jego dłoni przez Glavas bardzo mu pomogło, bo poczuł już nawet fizycznie jej zawziętość. Widział w jej oczach, że oboje pragnęli tego samego i chcieli zaryzykować, a jednocześnie on cały czas miał wątpliwości, a ona zamiast terroryzować go i wymuszać oczekiwaną przez siebie odpowiedź, starała się wszystko zrozumieć, zaakceptować jak najwięcej i pozwolić podjąć mu decyzję samemu.
- Nagiąłem w swoim życiu wiele zasad - zaczął nieco filozoficznie. - Nie zaszkodzi nagiąć kolejnej - na jego twarzy pojawił się tajemniczy uśmiech, a dłonie, które dotąd się ściskały, w końcu się splotły.
Hector pochylił się i odważnie przysunął twarz w stronę policzka Gabrieli, na którym złożył mały pocałunek.
- To za miły wieczór - szepnął, po czym kolejny pocałunek został złożony w kąciku jej ust. - A to zapewnienie, że podjąłem już decyzję - sposób w jaki użył swoich warg podczas pocałunku ewidentnie świadczył o tym, że za przeproszeniem pieprzył Aegira i zamierzał wyciągnąć możliwie jak najwięcej z relacji z Gabrielą.
Podniósł się ze swojego siedzenia, po czym spojrzał na gasnący powoli ogień, a następnie na blondynkę.
- Wracajmy już - wystawił rękę w stronę Gabrieli, by pomóc jej wstać. - Chłodniejsze noce sprzyjają ciepłej herbacie i kocykowi - uśmiechnął się lekko, sugerując jej być może dalszą część nocy, o ile Glavas jest zainteresowana takim obrotem zdarzeń. Jeśli nie, zawsze mogą się rozejść w swoje strony i umówić kiedy indziej. Najważniejsze, że oboje chcieli.
Gabriela Glavaš
Gabriela Glavaš
Re: Palenisko Pią 20 Lis 2020, 23:37

Czy miała straszne życie w obozie? Pewnie zależy od tego, kto na to spojrzy. Według niej trochę tak - nie mogła w jakikolwiek inny sposób pomagać obozowi jak z wewnątrz, no teraz po naciskach innych bogów pozwolono jej łaskawie na patrole chociaż i tak była wiecznie nadprogramowym graczem. Jasne, część osób jej zazdrościła tego bezpieczeństwa i "lenistwa". No cóż, mówiły to typowe obozowe lesery, nie oszukujmy się. Niemniej ciężko było codzienne treningi z kimś nazwać lenieniem się, a przecież jeszcze pomagała w obozowej alchemii. Miłość? Każda próba nawet spróbowania czegokolwiek wiązała się z klapą i to nie przez nią czy mężczyzn, a Aegira. Także tu też miała klapę. Naprawdę żyła w złotej klatce i choć na pozór mogła dużo, to jej życie było w znacznym stopniu ograniczone.
Skinęła mu lekko gdy powtórzył za nią słowa w formie pytania. Tak twierdziła i nie będzie się teraz z tego wykręcać czy wstydzić tego, co sądzi zwłaszcza w kontekście olania swojego ojca. Wywróciła lekko oczami, gdy postanowił dać jej pstryczka w nos. Nie wiedziała przecież czy coś im z tego wyjdzie, ale ona była gotowa tego spróbować, a Hector póki co nie wydawał się tak bardzo przekonany. Ona mogła mu powiedzieć co o tym wszystkim sądzi, ale z pewnością nie zamierzała go na siłę do czegokolwiek namawiać. Chciał? Okej. Nie chciał? Jego sprawa, niezależenie czy "chciał-nie chciał" czy o lojalność się rozchodziło czy nawet trzęsienie dupą przed jej ojcem. Albo w jedną albo w drugą, nie ma w tym wypadku nic pomiędzy.
Zdziwiła się więc trochę, gdy Collado postanowił dać jej odpowiedź już teraz, aniżeli rozgryźć to w samotności i na spokojnie. Co prawda pierwsze słowa jedynie mogły jej zasugerować odpowiedź i tak naprawdę w każdym kierunku, bo przecież do tego pasowałby zarówno "więc mogę i kolejną" ale też "więc kolejnej już nie wypada". Uśmiechnęła się lekko słysząc, że to o pierwszą opcję chodziło i spojrzała na ich splecione dłonie. Fajny widok.
Uśmiechnęła się na wieść o wieczorze i na buziaka, by zaraz ten się powiększył zarówno na słowa, jak i gest. Nawet drobny rumieniec pojawił się na jej twarzy, bo prawdę mówiąc spodziewała się dezercji, aniżeli zaryzykowania. Może patrzyła trochę na to przez pryzmat przeszłości, ale Hector jeszcze kilka chwil temu wydawał się bardzo niepewny. Oby nie zmienił zdania.
Skinęła lekko głową i chwyciła jego dłoń, by wstać i ruszyć razem z nim. Spojrzała na niego lekko rozbawiona na kolejne słowa chwilę się nad nimi wahając.
- Pod warunkiem, że masz dobrą herbatę - zaśmiała się cicho, bo czym oboje z wolna ruszyli do obozu, a konkretniej mówiąc do jego mieszkania. Miała ochotę wydłużyć nieco ten późny już wieczór, ale noc planowała spędzić mimo wszystko w swoim łóżku. I tak to też się skończyło - posiedzieli przy ciepłym napoju ciekawie dyskutując, by w końcu powiedzieć sobie dobranoc i się rozejść.



ZT x2
Scott Mercer
Scott Mercer
Re: Palenisko Wto 03 Paź 2023, 14:24

Mercer był zaskoczony akurat takim rozwojem sytuacji, gdyż chyba nikt nie spodziewał się tego, co wydarzyło się w obozie w ostatnich godzinach i dniach. Jego sobowtór został zabity, Corvus został porwany, a Jellal trafił do szpitala w stanie krytycznym i ledwo chłopa odratowali. Tym samym na czele obozu musiała stanąć Elisa, która była naturalnym wyborem wobec nieobecności Juareza, a szpitalem musiał zarządzać kto inny. Dobrą opcją byłby Jellal gdyby nie to, że leżał w śpiączce. Choć sam Scott nie przepadał za nim z wiadomych względów, tak podobno sprawdził się jako zastępca Nero w czasie jej ciąży, toteż wydawał się być dobrym kandydatem. Drugą opcją była Jade i to w sumie syn Hollera obstawiał, jednak jego myślenie zmieniło się, gdy tylko poznał pewne szczegóły.
Zszokowało go to, że ze wszystkich herosów w obozie, Grey utrzymywała tak zażyłą relację właśnie z Jellalem, który nie dość, że był z NoGods, to jeszcze brał udział w uśmierceniu jej narzeczonego. Co prawda minęło już od tego wiele czasu, ale dla niego było to dziwne. Pomyślał też o tym, że może ich łączyć coś więcej niż dogadywanie się i nawet podejrzewał ją o to, że sypiają ze sobą. Nigdy jednak tego nie przyznał wprost. Zresztą, on był nie lepszy, skoro w peaku nienawiści do Tanji sam poszedł z nią do łóżka.
Spodziewając się zemsty ze strony córki Melinoe, Mercer nie mógł zostawić jej z tym samej. Po pierwsze, miał znacznie większe doświadczenie w tropieniu NoGods i w walce z nimi, a po drugie, Jade była jego przyjaciółką. Miał ich niewiele, więc gdy tylko nadarzyła się szansa, by któregoś z nich wspomóc, zamierzał zrobić to bez zawahania. Wypytał więc o blondynkę w obozie i dowiedziawszy się, że ta zażądała urlopu na kilka tygodni oraz zgody na wyjście z obozu, wiedział doskonale, co dziewczyna szykuje. Zamiast jednak odwiedzić ją w mieszkaniu, dowiedział się, w które miejsce Grey zamierza się udać portalem najpierw i czekał na nią właśnie tam: uzbrojony po zęby oraz z gotowym planem działania.
Stanął więc nieopodal portalu, który za zgodą samego Giotto Nero został otwarty na obrzeżach i czekał w ciszy na Jade. Oparł się plecami o drzewo i skrzyżował ręce na klatce piersiowej, wcześniej rzucając spory plecak na ziemię w oczekiwaniu na przyjaciółkę, która nadeszła kilka minut później. Na jej widok syn Hollera od razu wyprostował się, odbijając się ówcześnie od drzewa, o które się opierał i uśmiechnął się lekko, a zarazem pewnie.
- Myślałaś, że puszczę cię samą? – pytanie retoryczne. - Jesteś świetnym lekarzem, ale tropiciel z ciebie marny. Na szczęście masz mnie – prychnął lekko, jak gdyby miała być to obraza w jej kierunku. - Nie wiem, dlaczego chcesz to zrobić, ale możesz na mnie liczyć. Tylko nie myśl, że robię to dla niego. Jeśli o mnie chodzi, może iść do piachu, znasz moje zdanie – trochę liczył na to, że sprowokuje ją do tego, co podejrzewał już od jakiegoś czasu. Jeśli te słowa ją zranią, to będzie oczywiste, że Jade kocha Jellala, a wtedy zemsta będzie nie tylko koniecznością, ale też zupełną oczywistością.
Jade Grey
Jade Grey
Re: Palenisko Sro 11 Paź 2023, 20:22

- 15 -

Ostatnie wydarzenia powiedzieć, że wstrząsnęły Jade, to jak nic nie powiedzieć. Jellal mało co nie zginął wyłapany przez niedobitków NoGods i ci sami porwali jej brata, a zarazem generała obozu. Grey była strzępkiem nerwów próbując dzielić swój czas na wspieranie Elisy, na którą spadło zarządzanie całym obozem; wspieranie Sylvii, która umierała ze strachu, a przy tym próbowała znaleźć zdrajcę w obozie; a niewygodne krzesło przy szpitalnym łóżku Fernandesa obserwując go i dopatrując się choćby minimalnych oznak polepszania się jego sytuacji.
Mijały jednak dni, a ani Elisa ani bogowie nic z tym faktem nie robili. Jade nie wiedziała na co czekają, ale oświadczyła przyjaciółce że ma dosyć i sama jedzie po sprawiedliwość. Włoszka próbowała ją potężnymi siłami od tego odciągnąć, ale co szokujące, Grey przekonała Giotto by ustąpił i nie utrudniał jej tego, co i tak zrobi. Nawet otworzył jej portal, za co była mu wdzięczna, a za co nie podziękowała z tego wszystkiego. Nie żeby Gio się tym przejął.
Uzbrojona po zęby udała się więc na obrzeża, gdzie czekał na nią portal. Może i porywała się z motyką na słońce nie wiedząc ile ma przeciwników, gdzie dokładnie i jakich, ale była zdeterminowana nie tylko do zemsty za Jellala, ale i brata, którego chciała odzyskać. Nie spodziewała się na miejscu spotkać Scotta, dlatego zwolniła zdziwiona. Czyżby kolejna osoba miała ją od tego odciągać? W sumie Mercer nienawidził NoGods, więc pewnie śmierć Fernandesa by go ucieszyła.
Odetchnęła z ulgą na jego pytanie, co jej lekki uśmiech wyrażał. Wsparcie zawsze przyjmie, nie była przecież kretynką. A już od Scotta w szczególności, bo kto jak kto, ale on miał doświadczenie z tymi karaluchami.
- A spierdalaj - rzuciła, choć nie na poważnie tylko wkurzając się na fakt, że właściwie cieszy go ta sytuacja. Nie żeby mogła spodziewać się czegoś innego, wszak po stracie narzeczonego prosiła go nawet o to, by zabił pozostałą dwójkę NoGods.
- Jak tam żona? - rzuciła do przyjaciela chcąc go oczywiście wkurwić. Kto by pomyślał, że jego żoną miałaby być akurat Tanja. Ironia losu, choć szkoda, bo tej nadal Grey nie lubiła. Ruszyła jednak w stronę portalu wiedząc, że mężczyzna znajdzie się po drugiej stronie razem z nią.
- Masz jakiś pomysł, kto to może być? Obiło mi się o uszy, że kogoś nie zabiliście w San Jose. Myślisz, że to jego robota? - zapytała, gdy znaleźli się z sekundy na sekundę daleko od obozu.
Scott Mercer
Scott Mercer
Re: Palenisko Czw 12 Paź 2023, 13:36

Scott szczerze nienawidził NoGods i dla niego każdy, nawet były członek tej organizacji, który nie chciał mieć z nią nic wspólnego, był spisany na straty. Jego podejścia nie zmieniły też w żaden sposób misje z Tanją, przy której starał się być opanowany, ale tak na dobrą sprawę dalej życzył jej śmierci. A przynajmniej tak to sobie wmawiał, bo wyparcie było dużo łatwiejsze, aniżeli akceptacja faktu, że Gashi nie jest mu tak odległa, jak mogłoby się wydawać.
Chciał jednak pomóc Jade, która potrzebowała jego wsparcia i to nie tylko bojowego, ale też tropicielskiego, bo co ona jako lekarka wiedziała o tropieniu? Zabiła co prawda kilku NoGods, w tym tych, którzy byli winni śmierci jej narzeczonego, ale koniec końców większość informacji uzyskała od niego, gdyż on był na ich tropie już od dawna wtedy. Domyślał się jednak, że wobec kolejnej krzywej akcji z wywrotowcami, Grey nie popuści, ale w życiu nie spodziewałby się tego, że córka Melinoe będzie chciała się zemścić za innego, byłego NoGodsa, który oberwał od swoich niedoszłych fumfli.
Prychnął tylko na jej wulgarną odpowiedź, bo było oczywiste, że w żaden sposób dziewczyna się do tego nie odniesie. Jednak emocje jakie jej towarzyszyły wskazywały na to, że to nie była wyłącznie zemsta za dobrego kolegę, który pomógł jej w pracy w szpitalu. Jade nie była tego typu osobą, by robić takie rzeczy dla kogoś nijakiego. Coś musiało ich łączyć i jak widać, nawet sama przed sobą nie potrafiła przyznać, że Fernandes jej się podoba i że jej zachowania mają też akcent romantyczny. Śmieszne, bo Juareza nawet nie brał pod uwagę, a przecież to był jej brat i był kolejnym logicznym powodem za tą akcją ratunkową.
- Zjebana, jak zawsze – odparł spokojnie, bo jego te słowa nie prowokowały aż tak mocno, głównie dlatego, że ani on, ani też Tanja nie brali ich na poważnie. Co prawda zastanawiało go (i to dość mocno) dlaczego jego odpowiednich z innych czasów ożenił się z kimś takim jak Albanka, ale tak na dobrą sprawę nie obchodziło go to. Po innych przybyszach widział, że w ich czasach historie toczyły się zupełnie inaczej, więc w tej jego może i nawet nie było żadnej Tanji z NoGods. A dobrze wiedział, że gdyby nie jej przeszłość, to dziewczyna byłaby zdecydowanie w topce najseksowniejszych herosek w obozie jego zdaniem i na pewno w czołówce tych, do których mógłby kiedykolwiek startować.
Scott udał się do portalu tuż za Grey i kiedy znaleźli się po drugiej stronie, schował jedną rękę do kieszeni, a drugą podrapał się po brodzie.
- Niewykluczone – odparł, pamiętając słowa Gashi, która wspominała o tym, że NoGods mogą szukać zemsty, jeśli ich plan się nie powiedzie. Mało tego, podczas ich prowokacji padły przecież słowa o tym, że Jellal jest ich wrogiem, więc wydawał się być naturalnym celem. To miała być nauczka dla wszystkich zresocjalizowanych półbogów, którzy otrzymali zgodę na dołączenie lub powrót do obozu.
- Zanim zaczniemy gdziekolwiek szukać… dowiedziałaś się czegoś? – spytał i spojrzał na blondynkę. - Ja wiem tylko tyle, co krąży po obozie. Ty jesteś z Jellalem i Corvusem bliżej. Może wiesz coś więcej? To nie brzmi jak przypadkowy atak. Nie wtedy, gdy porwany zostaje generał, a o życie walczy zastępca ordynator szpitala – zauważył i spojrzał tym razem nieco bardziej podejrzliwie na Jade. - Może Elisa coś ci powiedziała? – warto było wiedzieć, czy wyżej postawieni w hierarchii herosi nie wiedzieli czegoś więcej, co mogłoby się im przydać podczas poszukiwań.
- Swoją drogą, Elisa puściła cię ot tak? – pstryknął palcami w momencie wypowiadania ostatnich dwóch słów, by tylko zaakcentować swoje zaskoczenie i lekkość, z jaką Nero wydała decyzję o puszczeniu trzeciej w kolejności najważniejszej lekarki w szpitalu samopas.
Jade Grey
Jade Grey
Re: Palenisko Nie 22 Paź 2023, 22:03

To dość zabawne, że nikt nie patrzył na tą sprawę poprzez Juareza, a to ten był jej bratem. W dodatku wszyscy wiedzieli, że są sobie bliscy. Zaskakujące więc było to, że bardziej skupiali się na plotkach aniżeli rzeczywistości. A to, że plotki miały w sobie sporo prawdy, to już była inna para kaloszy. Istotniejsze było to, że wszyscy zapominali o jej bracie, który był (oby) przetrzymywany.
- I tu się zgadzamy - zaśmiała się cicho słysząc jego komentarz o Tanji. No nie lubiła suki. Niemniej Scott trochę pudrował rzeczywistość, bo nawet do niej dotarła informacja, że historia tego drugiego Scotta była taka sama jak jej przyjaciela. Gashi po latach w NoGods przeszłą do obozu, a tam strzała amora trafiła Mercera.
Westchnęła tylko na jego odpowiedź, bo liczyła na coś więcej jak niewykluczone. Z drugiej strony czego ona oczekiwała? Przecież nie miał jak na tacy podać jej winowajców, choć to byłoby najwygodniejsze.
- Mi się wydawało, że ty mi powiesz więcej. Słyszałam tyle, że na twojej misji z Tanją jakiś typ proponował porwanie Corvusa czy tam zabicie. I to ten typ z waszej jatki właśnie przeżył. To na waszej misji padło, że chcą zabić Jellala. Kto natomiast ich wystawił ciężko stwierdzić, raczej nie Scott, skoro skończył martwy. Ten Andres też poobijany, choć najmniej z nich wszystkich. Jest szansa, że Jellal coś widział, ale nie wiadomo kiedy się ocknie. Zresztą jego znaleziono w zupełnie innym miejscu niż te, które wskazał Andres i gdzie był Scott - podsumowała raczej wszystko, co wiedziała. Wszystkie tropy prowadziły do niejakiego Andre z NoGods.
- Elisa nie, Giotto okazał się pomocny - uśmiechnęła się lekko wciąż tym zaskoczona, ale pozytywnie. Dobrze było wiedzieć, że da się do Włocha dotrzeć i to nawet pomimo prośby jego żony.
- Jesteśmy w Seattle swoją drogą, bo ktoś tam doniósł, że tu widział tego Andre - wyjaśniła mu, a następnie ruszyła przed siebie. Nie wiedziała co prawda gdzie mają iść, ale jaka to różnica? Wskazała na hotel nieopodal, który mógł być ich bazą. Gdy tylko się w nim znaleźli, Grey wynajęła jeden pokój i tam się przenieśli.
- To duże miasto. Masz pomysł gdzie najpierw się udać? - spytała przyjaciela mając nadzieję, że będzie miał jakiś plan.
Scott Mercer
Scott Mercer
Re: Palenisko Pon 23 Paź 2023, 15:00

Najwidoczniej plotki miały większą siłę w obozie niż logika, co Scotta wcale w żaden sposób nie dziwiło. Mężczyzna od lat uważał, że na kampusie nie brakuje plotkar i plotkarzy, którzy sieją ferment i zakłócają obieg informacji. Chcąc nie chcąc, sam zaczął brać w tym udział, rozpowszechniając czasami nieprawdziwe informacje na temat swoich łowów, ażeby usprawiedliwić chociażby brak konkretów w poszukiwaniach poszczególnych NoGods. Sam jednak zaczął się łapać na tym i starał się z tym walczyć, jednak to nie oznaczało wcale, że był wolny od wpływu innych, bo siłą rzeczy różne informacje do niego również docierały.
Dobrze było czuć wsparcie Grey, która jako jedna z nielicznych otwarcie wyrażała swoją dezaprobatę do Tanji, która dalej była w obozie niemile widziana przez nich. Co prawda okazało się, że Jade sama została zmanipulowana i podczas gdy Gashi nie cierpiała, tak za Jellala, jak widać, była gotowa zabić, ale przynajmniej niechęć pozostała jej chociaż do Albanki.
Mercer westchnął spokojnie.
- Corvus rozumiem, ale Jellal? Co się zmieniło w twoim podejściu, że nie chcesz go zatłuc na śmierć? – spytał, bo jeśli wierzyć plotkom, to córka Melinoe zadurzyła się w Fernandesie. Co prawda syn Hollera już co nieco zasugerował jej swoją poprzednią wypowiedzią, na co usłyszał zwykłe „spierdalaj”, ale dalej nie do końca chciał wierzyć w to, że Jade zakochała się w ich wrogu. Nie było go jednak tak długo i tak często w obozie, że może nawet taka osoba jak Grey została zmanipulowana w jakiś sposób.
Prychnął tylko na wspomnienie o tym, że nie do końca udało im się wyrżnąć NoGods, tak jak mieli to w planach podczas wspólnej misji z Tanją.
- Nie sądzę, by się na to porwali, skoro ich zdziesiątkowaliśmy – jego zdaniem nie było na to zbyt dużych szans, bo NoGods nie byli gotowi do ataku na Corvusa mając znacznie większe zasoby ludzkie. Dlaczego więc mieli go zaatakować, gdy było ich tak niewielu? Z drugiej strony to mógł wcale nie być przypadek, że Juarez został porwany, a Jellal ranny, skoro obie te rzeczy były ważnym fragmentem rozmów wywrotowców w San Jose.
Mercer wysłuchał uważnie do końca Jade i przemyślał sprawę, gdyż w tym momencie plan NoGods, o którym usłyszeli wraz z Tanją był ich jedynym tropem. To oznaczało, że trzeba było zapolować na niejakiego Andre Johnsona, nomen omen kumpla Charliego.
- Giotto? – uniósł lekko brwi zdziwiony, gdy okazało się, że syn Fobosa pomógł w jakikolwiek sposób Jade. - Zaintrygowałaś mnie, powiedz coś więcej – rzucił nieco rozbawiony, bo dotąd nie wyobrażał sobie Nero jako osoby, która jest skora do jakiejkolwiek pomocy. Co najwyżej mógł mieć ten sam cel i nawet mimo podążania własną ścieżką, realizował go z kimś wspólnie. Ale żeby od razu pomóc?
Seattle było ostatnią lokacją, w której widziany był Andre, więc dobrze było zrobić tutaj punkt wypadowy. Wybrali zatem hotel, udali się do niego i tam zdeponowali wszystkie rzeczy, by nie chodzić uzbrojeni po zęby ulicami miasta. Nie zanosiło się bowiem na to, by szybko odnaleźli zbiega.
- Spodziewa się, że ruszymy zanim, więc nie będzie się wychylać – rzucił spokojnie. - NoGods muszą też gdzieś przetrzymywać Corvusa, więc nie wiemy, czy Juarez jest tutaj, czy Andre po prostu uciekł, żeby zatrzeć ślady za generałem – wywnioskował. - Jeśli jest na tyle głupi, jak wspominała Tanja, to powinniśmy zacząć od nocnych klubów. W którymś mógł zakotwiczyć – choć obstawiał, że na to była bardzo mała szansa, wszakże już raz udało mu się zbiec z rzeźni, jaką urządził Mercer, toteż dlaczego miałby teraz się odsłaniać?
- Kluby możemy obskoczyć szybko. Jeśli go tam nie będzie, to chociaż pogrzebię w głowach pracowników i może się czegoś dowiemy – zaproponował, gdyż i tak nie mieli zbyt wielkiego pola manewru. Nocne życie Seattle było jedyną poszlaką do obecności Andre, więc warto było zacząć się rozglądać właśnie po klubach.
- Masz ze sobą jakąś kieckę czy tylko stroje bojowe? – dobrze by było, żeby nie ruszali na dancingi uzbrojeni po zęby w kevlarze, bo to od razu wzbudzi podejrzenia. Ciekawe czy Grey w ogóle pomyślała o imprezowym odzieniu w tak nieimprezowych okolicznościach?
Jade Grey
Jade Grey
Re: Palenisko Czw 26 Paź 2023, 21:01

- O ironio, był dla mnie dużym wsparciem, kiedy kogoś potrzebowałam. Małymi kroczkami, miesiącami sprawiał, że moja nienawiść malała. A potem mi pomógł uporać się ze śmiercią Eryka, o czym nikt inny kompletnie nie pomyślał - przyznała szczerze, choć uśmiechała się nieco ironicznie wiedząc jak to brzmi. Kto jak kto, ale oni akurat doskonale się rozumieli w kwestii NoGods. Zresztą Mercer był chyba jedynym półbogiem, który poznał Eryka. Wszak żyjąc poza obozem bywało tak, że w okolicy był syn Hollera, więc czemu by się nie spotkać? A skoro go znał, to przypomniało jej się coś jeszcze.
- Wiesz, że przy którejś rozmowie, wiesz tej ze zmarłymi, Eryk powiedział mi, że chce zakończyć te rozmowy i relacje? Bo kurwa się zakochał i znalazł sobie kogoś w zaświatach. Rozumiesz? - aż zaśmiała się głośno, bo tak jak wtedy ją to zabolało, tak teraz pozostało dziwacznym żartem. Trup szybciej ruszył ze swoim życiem jak ona.
- Przecież oni są popierdoleni. Może to właśnie zemsta za zdziesiątkowanie ich? - podsunęła możliwą motywację, bo tak jak Jellal był na ich czarnej liście i o tym wiedzieli, tak jej brat mógł być aktem zemsty, po prostu.
- Elisa wysłała go, żeby mnie zatrzymał. O dziwo trafiła do niego wizja zemsty, gdyby chodziło o nią czy dzieci. Puścił mnie i załatwił portal - wciąż rozbawienie kryło się na jej twarzy, choć koniec końców była wdzięczna Włochowi. Wiedziała przecież, że gdyby chciał ją zatrzymać, to z palcem w dupie by to zrobił. Nie miała z nim nawet najmniejszych szans.
- Wierzysz Tanji? - rzuciła zaskoczona, choć zaraz machnęła ręką i uśmiechnęła się neico. Droczyła się z nim po prostu. - Kluby więc, zapowiada się męcząca noc - westchnęła, bo podejrzewała, że klubów w takim mieście jak Seattle to nie brakuje. Byłaby jednak przeszczęśliwa, gdyby w jednym z nich go znaleźli. Problem tak naprawdę zacznie się wtedy, gdy ten trop się nie sprawdzi.
- Tak szybko to nie będzie - mruknęła pokazując mu na telefonie niemalże setkę punktów. - Z tym grzebaniem w głowach, to dobry pomysł - przyznała zaraz, bo przecież nawet jeśli na niego nie trafia, to nie oznaczało, że w danym miejscu nie bywał.
- Trzeba skoczyć na zakupy. Widziałam sklep naprzeciw hotelu - rzuciła od razu wyjaśniając, że kiecki to ona ze sobą na pewno nie ma.
Do otwarcia lokali było jeszcze trochę, więc Jade sama tudzież ze Scottem skoczyła po kilka strojów imprezowych do sklepu, a następnie wróciła(li) do pokoju hotelowego, gdzie zamówili sobie żarcie.
- Można się zwijać chyba - odparła po jakimś czasie przebierając się najpierw w sukienkę.
Scott Mercer
Scott Mercer
Re: Palenisko Pią 27 Paź 2023, 15:54

Scott słuchał odpowiedzi Jade i mało jej nie wyśmiał, jednak z jakiegoś powodu się powstrzymał. Być może chodziło tu o to, że mimo nienawiści do Tanji, wystarczyła jedna wspólna misja z nią, by ten przestał postrzegać ją w aż tak negatywny sposób jak do tej pory. Nie chciał więc być hipokrytą, a przede wszystkim nie znał przecież Jellala i może faktycznie on i Gashi znaleźli się w NoGods nie z powodu chęci, a pecha.
- Brzmi albo jak frajer, którego sfriendzonowałaś, albo jak ktoś, z kim się rypiesz co weekend i bynajmniej nie o sam seks tu chodzi – wskazał tylko w pokrętny sposób to, że Fernandes w ustach Grey wyglądał na bardzo fajnego gościa i nawet nie dziwiło go to, że przyjaciółka wyraziła nim zainteresowanie. Nie był przecież brzydalem, miał kompetencje (w końcu przez jakiś czas zarządzał szpitalem) i jak widać człowiekiem też mógł być całkiem w porządku.
Mercer westchnął cicho.
- To twoje życie, obyś tylko się nie sparzyła – rzucił, choć bez większej refleksji. On nie spodziewał się po NoGods zbyt wiele, jednak jakby się zastanowić, to kto wie czy z Erykiem życie Jade byłoby szczęśliwe? Teraz się tego już nie dowiedzą, bo ten nie żyje, ale skoro córka Melinoe znalazła pociechę w niedoszłym mordercy swojego narzeczonego, to może ich związek nie był taki kolorowy, jaki był przez nią kreowany?
Spodziewał się zakończenia tematu, jednak zaraz Grey podzieliła się z nim kolejną nowiną, na którą Scott zareagował początkowo zdziwieniem, a później prychnięciem z rozbawienia.
- Czekaj… – odpowiedział, by zebrać myśli. - Chcesz mi powiedzieć, że rzucił cię nieboszczyk? – dopiero jak to wyszło z jego ust, dotarło do niego, jak komiczna to była sytuacja i mimowolnie zaśmiał się, choć nie jakoś mega głośno.
- To może ty tego Jellala chcesz z zemsty do Eryka, a nie dlatego, bo się w nim zakochałaś? – pierwszy raz wprost określił to, o co podejrzewał blondynkę i nawet nie obrzydziło go to w żadnym stopniu. Dość łatwo przeszło mu przez myśl, że córka Melinoe może być zakochana w Fernandesie i to jest jeden z powodów, dla którego wylądowali właśnie w Seattle.
- Są popierdoleni – potwierdził. - Ale to nie znaczy, że działają bez planu – wyjaśnił przyjaciółce, bo nawet jeśli byli bezpruderyjni, bezwzględni i mieli w swoich szeregach mnóstwo psychopatów, to historia pokazała, że działają oni bardzo często według planu. Nie bez przyczyny NoGods generowali przez lata tyle problemów dla obozu, a kwintesencją tego był atak na kampus wraz z potomkiem Tartara.
- Wow – rzucił tylko zaskoczony, gdy okazało się, że Giotto zmiękł i wystarczyło rzucić romantycznym tekstem o chęci zemsty za ukochanego, by sprzeciwił się własnej żonie.
Ściągnął brwi do siebie i spojrzał na Jade, która wytknęła mu, że ten może wierzyć Tanji.
- Wierzę czy nie, ostatnio mnie tam zaprowadziła i… – oczywiście pomyślał najpierw o tym, co działo się między nimi na parkiecie, a później w hotelu. Dopiero potem o skuteczności jej przeczuć. - I byliśmy pośród wielu NoGods, dokładnie wiedziała, gdzie ich szukać – powiedział już znacznie mniej pewnie, mając w głowie erotyczny taniec z Albanką, a później seks.
Mercer zgodził się, że skoro Jade nie wzięła ze sobą odpowiedniej odzieży, to trzeba było iść do sklepu. Nie towarzyszył jej jednak, gdyż kompletnie nie interesowały go te klimaty, zamiast tego wykorzystał ten czas na drobny research w internecie, by wykluczyć co bardziej grzeczne i elitarne kluby, w końcu do takich nie chodziliby członkowie tak podrzędnej organizacji.
Po powrocie córki Melinoe najpierw zjedli coś, a później zaczęli się przygotowywać na imprezę. On całe szczęście zabezpieczył się na taką okoliczność i zabrał ze sobą cały zestaw: elegancką koszulę, ciemne spodnie, buty i nawet skarpetki do tego. Wziął nawet zegarek, by wyglądać na dobrze ułożonego i stylowego faceta.
- No no – rzucił, lustrując wzrokiem przyjaciółkę, gdy ta wyszła z łazienki pomalowana i ubrana w sukienkę. - Nie żebym uważał cię za brzydką, ale zaczynam rozumieć, dlaczego Jellal leci na ciebie – zakpił sobie trochę z obojga herosów, jednak ostatecznie jego wypowiedź nie miała negatywnego wydźwięku. Przyjaciółka podobała mu się w tym stroju i gdyby nie to, że się przyjaźnili tyle lat, a przy tym nic między nimi nie było, pewnie zaproponowałby jej, by się ze sobą przespali. Choć z drugiej strony, Jade nie do końca była w jego typie, by przeć w tym kierunku za wszelką cenę.
Wybyli z hotelu i najpierw postawili na zwiad, więc zabrali ze sobą tylko podstawowy oręż, który można było dobrze schować. Mercer wskazał potencjalne kluby, w których mógł przesiadywać Andre lub ktoś powiązany z NoGods i tym samym udali się do najbliższego, który jednak z racji oddalenia od ich hotelu, musiał zostać poprzedzony przejazdem taksówką, w końcu bez sensu było iść prawie godzinę, skoro mieli niemal nieograniczony budżet.
Jako elita, czy może raczej osoby szastające kasą, załatwili sobie wejście poza kolejką i już po chwili znaleźli się w środku dość estetycznego, acz mającego najlepsze lata za sobą klubu nocnego. Impreza dopiero się zaczynała, więc dobrze było znaleźć odpowiednie miejsce i poobserwować trochę.
- Zajmij nam jakiś stolik, ja pójdę po drinki – rzucił spokojnie syn Hollera i udał się do baru, by zamówić coś do picia.
Jade Grey
Jade Grey
Re: Palenisko Nie 29 Paź 2023, 15:21

Prychnęła niby to oburzona, niby rozbawiona na jego stwierdzenie. Jeszcze jakiś czas temu miałaby problem z przyznaniem tego głośno, ale tak, Jellal był w porządku facetem. Łatwiej by jednak by jednak było, gdyby się w nim nie zakochała i zostali na stopie przyjacielskiej tak, jak to było wcześniej. Nic sobie nie obiecywali i nie miała prawa być na niego zła, że sypia z innymi. A jednak doprowadzało ją to do szewskiej pasji.
- Nic między nami nie będzie. On woli pieprzyć się z przyjaciółkami, niż coś stworzyć. Trochę mnie trzęsie na myśl, że po mnie uprawiał seks z Tanją. Niemniej nie zasługuje na śmierć - wzruszyła lekko ramionami. Czy pokazywała tym swoje prawdziwe uczucia? Może tak, ale też fakt, że niczego to nie zmienia w relacji. Musiałyby dwie osoby chcieć, a Fernandes jest tym, który chce się tylko bawić. Gdy się więc zemści i odzyska brata, Jellal zostanie tylko z jedną przyjaciółką do ruchania i nie będzie to ona. A może było ich jeszcze więcej? Wolała nie myśleć.
- No niestety tak. Nie sądziłam, że jest to możliwe, ale jak się nad tym zastanowisz, to ma to sens. Przecież w zaświatach masz drugie życie - wzruszyła lekko ramionami ponownie, a potem prychnęła na jego kolejne słowa.
- Już ci mówiłam, że nie chcę go. Nie potrzebuję zastanawiać się czy Tanja rozsuwa przed nim kolana, gdy ja jestem na misji - fuknęła trochę zła, ale nie na niego, a na tą szmatę oczywiście i Fernandesa.
- Skąd ta przerwa? - spytała zaintrygowana z uniesioną brwią. Czegoś jej nie mówił i widziała to po nim doskonale. Znali się przecież od lat. W życiu by jednak nie obstawiła, że z nią spał.
- Dopiero teraz? Wzrok odzyskałeś po latach czy jak? - zaśmiała się z komplementu przyjaciela. Grey lubiła towarzystwo Scotta, bo mieli prawdziwą platoniczną przyjaźń. A to im pozwalało rozmawianie na naprawdę różne tematy czy właśnie komentowanie wyglądu drugiego. Jade nigdy nie czuła się przy nim nieswojo czy nie pomyślała, by doprowadzić do czegoś między nimi. Inna sprawa, że sporo życia była w stałym związku, ale nawet wcześniej, gdy żyła w obozie tego nie było. I dobrze, bo taka relacja potrzebna jej była w życiu.
Kiedy znaleźli się w klubie, Grey rozejrzała się po jego wnętrzu. Tylko skinęła głową na słowa Mercera i szybko odnalazła stolik, który pozwolił im mieć wgląd na niemal cały lokal. Stolik VIP na balkonie kosztuje, ale dla niej to nie był przecież problem. Poinformowała ochroniarza, że zaraz dołączy do niej mężczyzna z dwoma drinkami i czekała na przyjaciela.
- Czegoś się dowiedziałeś może przy barze? - spytała, gdy mężczyzna usiadł koło niej. Cóż, była niecierpliwa jak widać i nie miała ochoty na zabawę na parkiecie.

Scott Mercer
Scott Mercer
Re: Palenisko Wto 31 Paź 2023, 15:12

Scott z pewnym zaskoczeniem spojrzał na Jade, bo dotąd wydawało mu się, że Tanja raczej z nikim się nie spotyka. Przynajmniej na to wychodziło, kiedy byli ze sobą w łóżku, bo jeśli faktycznie byłoby tak, jak mówi Grey, to Gashi raczej by się opanowała. Tymczasem odbył się między nimi dziki stosunek, w którym wylali wiele swojej seksualnej frustracji, w tym chociażby z przymusowego celibatu. Z drugiej strony było to jednak oczywiste, że mogły być między Gashi a Fernandesem jakieś seksualne kontakty, w końcu przyjaźnili się i oboje brzydcy nie byli.
Mercer prychnął z rozbawienia.
- Więc gdyby nie pukał Tanji, to chciałabyś mieć go dla siebie? – pociągnął ją za język, chcąc się jeszcze trochę pobawić jej kosztem, choć okoliczności odpowiednie do tego wcale nie były. - Tanja nic nie wspominała o tym, że sypia z nim – rzucił niby zastanawiając się, po czym spojrzał na Grey. - Może to był jednorazowy wyskok? – nie wiedzieć czemu, chciał zarówno w jakiś sposób „pocieszyć” przyjaciółkę, jak i usprawiedliwić nieco… samą Tanję, która w oczach córki Melinoe wyglądała na naprawdę paskudną osobę.
Wzruszył ramionami na koniec, bo choć początek tej historii go rozbawił, tak koniec końców nawet zrobiło mu się szkoda Jade, która musiała przeżyć nie tylko złamanie serca, ale też pewną kompromitację towarzyską, bo zapewne to wszystko rozniosło się po obozie i tym samym blondynka mogła stać się obiektem drwin co po niektórych półbogów.
- Inni drugie życia mają nawet tutaj – dodał niby od czapy, a jednak było w tym sporo racji, wszakże samych herosów było wielu, którzy starali się prowadzić podwójne życie. Spotykać na raz z kilkoma osobami, łączyć pracę dla obozu z mieszkaniem poza nim i takie tam.
Znów zachichotał lekko, gdy usłyszał odpowiedź Grey, która mimo całego swojego sensu, tonem wskazywała na coś zupełnie innego. I jak to złośliwiec Scott, postanowił wytknąć to swojej przyjaciółce.
- Chcesz go. Nie chcesz Tanji, to różnica – znów zachichotał, nie przejmując się niemal w ogóle tym, że mógł zranić w jakiś sposób Jade tymi słowami. - Zakochałaś się Jade – powiedział to wprost za nią, stwierdzając oczywisty fakt, z którym nie musiała się zgadzać. On to jednak widział dokładnie w ten sposób, skoro nawet fakt sypiania z kim innym Grey zwalała na Tanję, a nie na samego Fernandesa.
- Znikąd – odparł mniej pewnie, gdy przez moment pomyślał o samej Albance i o tym, co zaszło między nimi w San Jose. Pech chciał, że Jade wyłapała jego zawahanie i tym samym mogło coś zasugerować blondynce, która mimo całego zdenerwowania i gniewu, dalej była przecież sobą i potrafiła myśleć trzeźwo w wielu trudnych sytuacjach.
- Wolę bardziej cycate, ty za płaska jesteś – zaśmiał się lekko, usprawiedliwiając swoją ślepotę jedną z najbardziej płytkich rzeczy, jakimi tylko mógł to zrobić. Niemniej jednak było w tym ziarenko prawdy i Mercer lubił pomacać sobie większe cycki niż te, które posiadała córka Melinoe. Nie żeby miała jakieś małe czy była totalną deską, ale z pewnością wolał większe rozmiary niż ten Jade.
Kiedy znaleźli się w barze i rozdzielili, Scott postanowił popytać trochę barmana o to, co się tu dzieje, jednak nie dość, że trafił na świeżaka, który nic nie wiedział, to jeszcze na debila, który nawet jakby coś wiedział, to zapamiętałby akurat nie to, co jest im potrzebne. Zrezygnowany zatem poszedł do stolika, przy którym siedziała Grey i kiedy został wpuszczony do loży przez ochroniarza za interwencją blondynki, usiadł obok niej kładąc na stół od razu drinki.
- Że barman to cymbał – wyjaśnił krótko i chyba więcej nie musiał tłumaczyć. Od razu upił kilka łyków ze szklanki i pokiwał głową na boki. - Ale przynajmniej niezłe drinki zrobił – marne pocieszenie w tej sytuacji, zatem pozostało im jedynie czekać, aż coś się tu zacznie dziać. Były na to szanse, biorąc pod uwagę coraz większą liczbę osób wchodzących do lokalu.
- Dobra pozycja obserwacyjna, ale nas też mogą szybko wypatrzyć – zauważył, mówiąc dość głośno do swojej przyjaciółki, by nie zostać zagłuszonym przez muzykę grającą z głośników. I miał tu rację, bo i oni dobrze widzieli i oni byli dobrze widziani przez wchodzących, o ile ci pokwapili się spojrzeć nieco wyżej niż pośladki koleżanek.
- Ostatnio latam po klubach więcej niż przez całe swoje życie – rzucił, byleby tylko o czymś porozmawiać i zaraz tego pożałował, bo oczywiście przypomniało mu się to, co wyprawiali z Gashi na parkiecie. Aż musiał nieco poluzować koszulę przy szyi, bo zrobiło mu się znacznie goręcej.
Jade Grey
Jade Grey
Re: Palenisko Nie 05 Lis 2023, 17:07

- Nie wiem, być może - wykręciła się od odpowiedzi nie chcąc wprost przyznać, że chciałaby mieć Fernandesa na wyłączność. Zaraz jednak uniosła brwi w geście zdziwienia, jak i rozbawienia. - Och, to teraz Tanja ci się zwierza? - rzuciła, by zaraz na kolejne jego słowa parsknąć śmiechem. Teraz już rozumiała. - Pieprzyłeś się z nią - rzuciła mu pewnie siebie spojrzenie, gdy stwierdzała coś oczywistego. Po co miałby inaczej bronić swojego największego wroga? Czy tam po prostu wroga, no ale dalej to wróg.
Przytaknęła lekko na jego słowa nie wiedząc co ma dokładnie na myśli. Nie zamierzała jednak dopytywać, bo nie brzmiało to jak zachęta do kolejnego tematu. A jeżeli się myliła, to przecież Scott zawsze mógł do tego wrócić i pociągnąć to dalej.
- Nawet jak zakochałam to co? - rzuciła wściekła, choć zaraz westchnęła uspokajając się. - Nawet gdybym się zakochała, to to musi działać w dwie strony, żeby coś z tego było. A działa tylko w jedną, więc nie ma to znaczenia - wyjaśniła spokojnie przyjacielowi i z tym kłócić się nie mógł. Nie dało się stworzyć prawdziwego związku, gdy tylko jedna osoba tego chciała.
- Cholera, myślisz o tej suce - odparła zaskoczona widząc niepewność na jego twarzy. Mercer był ostatnią osobą, którą posądziłaby o coś takiego. Jak jeszcze była w stanie zrozumieć seks, sama go uprawiała z Jellalem, gdy go jeszcze nienawidziła. Tak wychodziło na to, że Scott zmieniał swoje podejście do niej. A Jade dalej jej nienawidziła przecież i trochę ją podejrzewała o bycie koniem trojańskim. Ktoś wydał Jellala i Corvusa i może ten pierwszy był jej przyjacielem, ale gdyby Grey przyjaciel wbił nóż w serce (czym dla NoGods było dołączenie do obozu), to zrobiłaby wszystko, by go wykończyć. Łącznie z udawaniem przejścia na drugą stronę.
- Aż taka płaska nie jestem. Mam cycki - mruknęła ściskając je nieco do siebie. Widząc jego minę zaśmiała się głośno. Dobrze, że mogli sobie tak żartować, gdyby straciła i tą relację byłoby słabo.
Gdy byli już w klubie i Scott do niej wrócił, westchnęła ciężko na jego odpowiedź. Nie na taką liczyła, ale domyślała się, że nie wszystko pójdzie im gładko. Upiła nieco drinka, gdy go pochwalił i przytaknęła mu zgadzając się z jego oceną. Drink był faktycznie niezły.
- Mnie raczej nie kojarzą, gorzej z tobą - przyznała, gdy stwierdził, że mogą ich zauważyć i rozejrzała się nieco po klubie. - Widzisz lepsze miejsce dla nas? - spytała nie dostrzegając za bardzo potencjału w innych miejscach w lokalu.
- Może musisz nadrobić wszystkie lata - zażartowała, by zaraz unieść brew na jego zachowanie. - Gorąco ci? - spytała zaintrygowana mając nadzieję, że przyjaciel podzieli się z nią tym, co mu chodzi po głowie.
Po kolejnych dwóch godzinach pogaduszek doszli do wniosku, że przestrzelili z lokalem.
- Który następny? - spytała, gdy znaleźli się na zewnątrz. To on miał listę w telefonie.
Scott Mercer
Scott Mercer
Re: Palenisko Wto 07 Lis 2023, 15:19

Jade w tej kwestii była bardzo łatwa do rozegrania, ale wcale też nie dziwiło Scotta to, że córka Melinoe wykręca się od konkretnych odpowiedzi. Była wszakże zawiedziona postawą Fernandesa, który jak widać stukał się również z Tanją, co paradoksalnie… trochę zirytowało Mercera, jednak nie na tyle widocznie, by zostało to odnotowane przez przyjaciółkę.
Już miał zamiar odpowiedzieć jakoś kąśliwie na jej pytanie, jednak został przyłapany na czymś, czego nie chciał nikomu zdradzić.
- Nie pieprzyliśmy się – skłamał wprost, bo wcale nie był dumny z tego, co zaszło między nim a Gashi podczas misji w San Jose. Serce zabiło mu zdecydowanie zbyt mocno i przez to zdenerwował się, dlatego też mimo próby zaprzeczenia, wyszło to mało wiarygodnie i po spojrzeniu Grey widział, że przyjaciółka nijak nie łyknęła tego kłamstwa. Zacisnął więc zęby i westchnął cicho, nie patrząc nawet na blondynkę.
- To był tylko raz, nic wiążącego – powiedział ledwo słyszalnie, jakby się tego wstydził, a jednocześnie szczerze. I była to prawda, bo od tamtego momentu do niczego poważnego między nimi nie doszło i starali się siebie unikać nawzajem, by nie wyszły z tego jakieś inne kwasy. A przynajmniej on próbował, bo z Tanją się przecież nie kontaktował i tylko domyślał się, jak on zapatrywała się na ich dalszą znajomość.
Skrzyżował ręce na klatce piersiowej i stanął w miejscu, kiedy córka Melinoe uniosła się.
- To nic – odpowiedział oschle. - Poza tym, że zakochałaś się we wrogu i prawie-mordercy twojego narzeczonego – wzruszył ramionami, jak gdyby te dwa argumenty miały być nic nieznaczące. - I ma to znaczenie, bo jesteś gotowa dla niego zginąć. On byłby dla ciebie? – tu już nawet nie chodziło o kwestie związane z nielubieniem NoGods przez Scotta. Tu chodziło o ryzyko, jakiego podjęła się Jade i braku pewności, że Jellal zachowałby się tak samo.
- Nie myślę o niej! – zaprzeczył, tym razem wyraźnie podirytowany, bo trochę męczyły go już te sugestie odnośnie Tanji. To ona tu była zakochana w Jellalu, nie on w Tanji, więc niech nie próbuje obracać kota ogonem, byleby tylko nie rozmawiać z nim o znacznie cięższym temacie niż jednorazowy szybki numerek z Albanką. Na obronę Gashi jednak warto zaznaczyć, że Scott w życiu nie postawiłby jej w roli kreta. Była jedną z ostatnich osób, które jego zdaniem mogły chcieć zniszczyć obóz. Ona po prostu nie miała wyboru, musiała tu być, by móc chociaż odrobinę żyć.
Zachichotał lekko z rozbawienia, kiedy skomentowała jego wypowiedź o jej piersiach.
- No dobra, zapamiętałem je trochę inaczej. Czasami dalej widzę w tobie płaską nastolatę – zaśmiał się znów, bo przecież znali się nie od dziś i przyjaźnili od wielu, wielu lat. Scott patrzył na nią bardziej przez pryzmat relacji nawet nie przyjacielskiej, a bratersko-siostrzanej, stąd też nie zdarzyło mu się nigdy poważnie myśleć na temat potencjalnego pociągu do niej. Zazwyczaj ograniczało się to jedynie do komentarzy w stylu „Jade jest ładna”, które miały bardziej walor informacyjny dla innych, aniżeli miały być pochlebstwem, próbą flirtu czy zdradzenia swoich preferencji. Jak zostało już powiedziane wcześniej, on wolał bardziej cycate, a przy tym odrobinę mniej blade. Najlepiej z ponętnymi ustami i kręconymi włosami… Cholera.
Scott podrapał się po głowie, przy okazji rozglądając się, czy gdzieś tutaj znajdą lepszy punkt obserwacyjny.
- Niestety nie – przyznał wprost, dlatego musieli podjąć ryzyko siedzenia tutaj, nieco na widoku.
Kiedy Grey zauważyła i skomentowała później jego próby poluzowania kołnierza, brunet spojrzał na przyjaciółkę niepewnym wzrokiem.
- Wszystko w porządku – znów skłamał, bo jeszcze przez chwilę myślał o tym, co działo się na parkiecie między nim a Tanją i z tego powodu temperatura jego ciała stale rosła.
Skinął głową, zgadzając się z córką Melinoe, że wypada zmienić lokal, bo tutaj nic się nie działo, a przynajmniej nic, co interesowałoby właśnie dwójkę półbogów. Wyciągnął więc telefon i wybrał kolejną lokację, do której tym razem musieli pojechać taksówką z racji odległości. Tę złapali bardzo szybko i już po kilkunastu minutach byli w kolejnym klubie, w którym było znacznie mniej gości, za to w środku widać było, że nie jest tu najtaniej.
Scott rozejrzał się po całym lokalu i szturchnął Jade, kiedy dostrzegł wzrokiem Andre siedzącego w jednej z lóż vip na parterze, albo kogoś bardzo do niego podobnego, wszakże z tej odległości nie mógł ocenić w stu procentach, czy to na pewno był członek NoGods.
- Spróbuj go zidentyfikować. Daj mi znać telepatią, że to on – rzucił do przyjaciółki i od razu rozpoczął „transmisję” w jej głowie, by ta bez problemu mogła mu przekazać myślami wiadomość. Jej raczej nie poznają, więc mogła spokojnie poruszać się po klubie, on musiał stać za filarem i czekać na rozwój sytuacji. Było to jednak bardzo ciekawe przeżycie, gdyż z racji swoich umiejętności i braku psychokinezy u Grey, miał dostęp do wielu jej wspomnień. Nie chciał grzebać jej w głowie, ale ogromna ich ilość wiązała się z Jellalem i siłą rzeczy, pojawiały się mimowolnie jakieś obrazy.
Ze zdziwieniem zajrzał w jedno wspomnienie, w którym Grey próbowała odebrać sobie życie, jednak na szczęście uratował ją sam Fernandes, który w porę ją znalazł i udzielił pierwszej pomocy. Nie żeby kupił go tym gestem, ale z pewnością zaplusował u syna Hollera, a i przy okazji dowiedział się tego, że jego przyjaciółka miała za sobą próbę samobójczą, czym wcześniej się „nie pochwaliła”. Ale o tym porozmawiają później, teraz trzeba było skupić się na Andre.
Jade Grey
Jade Grey
Re: Palenisko Sro 27 Gru 2023, 19:17

- Akurat - prychnęła słysząc jak kłamie jej prosto w oczy o Tanji. Nawet on sam musiał przyznać, że nie zabrzmiało to wiarygodnie. Znała go na tyle, by złapać go na denerwowaniu się i właśnie tak było. Jego głos nie był obojętny czy nawet zły za taką insynuację z jej strony. Był... podenerwowany. Rzuciła więc mu powątpiewające spojrzenie, bo oboje znali już prawdę. Nawet jeśli on tego nie chciał przyznać.
- Wierzę ci - mruknęła spokojnie, gdy w końcu się przyznał, ale zaznaczył, że nie miało to znaczenia. Była skłonna w to uwierzyć. Jej seks na weselu z Jellalem też nic nie znaczył, zwyczajne zaspakajanie swoich potrzeb, choć gdyby tak na ich czwórkę spojrzeć z boku - z perspektywy narratora - to u Mercera i Tanji było znacznie więcej emocji, jak u Grey i Jellala. Tu była czysta nienawiść, przynajmniej z jej strony.
- On go nie zabił, tylko pilnował terenu... I do dzisiaj żałuje - broniła Jellala, choć wiedziała, że nadaremno. Niewiele było osób, które nienawidziły NoGods bardziej od niej. Gaviria i Mercer to jedyne osoby, które przychodziły jej do głowy. - Nie wiem czy byłby, nie interesuje mnie to - odpowiedziała spokojniej chcąc zapewnić, że na pewno były NoGods zrobiłby to samo, ale tego nie wiedziała. Lubił ją, ale czy aż tak, by się narażać? Nie miała pojęcia.
- Okej, jasne - mruknęła powątpiewając, jednak odpuszczając temat. - Myślisz więc o moich boskich cyckach, mogłam się domyślić - zażartowała po chwili, by rozładować jego napięcie. Zaśmiała się cicho na własne słowa.
- Żebym ja nie pokazała przypadkiem laskom zdjęć tego pryszczatego chudzielca - zażartowała, gdy wypomniał jej żartobliwie jej jeden z największych kompleksów nastoletnich lat. Mogła obiektywnie stwierdzić, że jej przyjaciel był przystojny, ale w żaden sposób nie pociągał jej. Ciężko było stwierdzić czy to zwyczajnie nie jej typ czy ich relacja była na tyle zakorzeniona, że nie potrafiła na niego inaczej spojrzeć jak platonicznie. Tak czy inaczej, uniknęli w tej przyjaźni wiele kłopotów dzięki temu.
W nowym klubie było drożej i nieco spokojniej, dlatego z zadowoleniem przyjęła, gdy Scott wskazał jej potencjalnego mężczyznę. To on go widział lepiej, ale to ona musiała to sprawdzić. Nie martwiła się, bo jego zdjęcie z obozowych akt miała wypalone w umyśle.
Skinęła tylko lekko głową przyjacielowi i ruszyła swobodnym krokiem w stronę kanap. Na całe szczęście za nimi dostrzegła drugi bar, więc to była wymówka, by przejść tak blisko. Nie zakładała, że Scott wykorzysta tą chwilę, by grzebać jej w głowie. Nigdy tego nie robił, a przynajmniej nigdy się z tym nie wydał, więc zakładała, że szanował jej prywatność, o ile tak to można było nazwać. Grey powolnym krokiem minęła kanapę i choć Andre nie patrzył w jej kierunku wiedziała, że to na pewno on. Podeszła do baru za kanapami i dla picu zamówiła kolorowego drinka.
- To on, co robimy? Trzeba z niego wyciągnąć informację o Corvusie - powiedziała w swoich myślach, bo choć świerzbiło ją, by po prostu tak tutaj i nagle go zamordować, to jeszcze gdzieś w tym wszystkim był jej brat, na którego uwolnieniu jej zależało.
Scott Mercer
Scott Mercer
Re: Palenisko Czw 28 Gru 2023, 15:27

Scott nie miał nigdy problemu z kłamaniem, jednak przy Jade starał się tego nie robić, gdyż akurat relację z nią uważał za istotną i nie chciał psuć jej poprzez kłamstwa. Zdarzały się jednak sytuacje, w których Mercer nie mógł wyjawić swoich prawdziwych intencji i tylko przez przyciśnięcie Grey, heros przyznał się do współżycia z Tanją, do czego początkowo w ogóle nie miał zamiaru się przyznawać. Co prawda spędził z nią cudowne chwile i bez wątpienia był to najlepszy seks w jego życiu, ale nie był dumny ze swojego występku i traktował to niejako jak ujmę na honorze, że został uwiedziony przez swojego wroga. Z drugiej strony jednak… tak sobie to próbował tłumaczyć, a tak naprawdę rozpamiętywał wyjazd do San Jose dość często, uśmiechając się w domowym zaciszu na samą myśl o Tanji.
Mężczyzna uniósł lekko brew, bo dla niego te tłumaczenia były grubymi nićmi szyte. Jade sprzed powrotu do obozu nie puściła by tego płazem i ukatrupiłaby wszystkich, nawet tych stojących na czatach. Tymczasem ona nie tylko oszczędziła Jellala, ale też ruszyła w pogoń za jego oprawcami, ubierając to w wygodną narrację zemsty za Corvusa. To miałoby ręce i nogi, gdyby nie fakt, że Juarez już zginął raz i wtedy Grey nie ruszyła palcem, by go pomścić.
- Powie ci wszystko, bylebyś tylko mu odpuściła – wzruszył ramionami, gdyż on nie do końca wierzył w opowieści byłych NoGods i wiedział, że w 90% to są próby wybielenia się. Przynajmniej w wykonaniu Jellala, bo jak wiemy doskonale, w przypadku Gashi Scott nie jest już tak konsekwentny i tam dopuszcza znacznie więcej. A wszystko to dlatego, że rozłożyła przed nim nogi… mężczyźni są bardzo prości w obsłudze.
- No no, Jade… – rzucił cmokając lekko ustami. - Brzmi to bardzo poważnie. Bardzo – znów chciał jej zasugerować, że zabrnęła w tą relację bardzo głęboko i najpewniej kocha się w Jellalu, przez co właśnie dlatego są teraz tutaj. Juarez był wygodnym argumentem do upiększenia tego wszystkiego, ale syn Hollera doskonale zdawał sobie sprawę z tego, że tu chodzi o zwykłą zemstę za to, jak NoGods potraktowali jej faceta. Chociaż cholera wie, czy byli razem, wszak córka Melinoe tego nie przyznaje i jedynie prezentuje postawę sugerującą jednostronne zainteresowanie relacją miłosną.
- Jade, bądźmy szczerzy… mieć boskie cycki, a nie być płaską to różnica. Boskie ma Tanja, ty jesteś gdzieś po środku – wypalił nagle, nie zdając sobie kompletnie sprawy z tego, że ponownie poruszył temat Gashi, co z pewnością zostało wychwycone przez blondynkę.
Zachichotał lekko.
- Ale wyglądasz bardzo dobrze. Pobyt w obozie ci służy – ta wypowiedź miała już mniej uszczypliwości, a w zasadzie była jej pozbawiona. Teraz był uprzejmy i przede wszystkim szczery, bo jak podkreślił wcześniej, przyjaciółka naprawdę podobała mu się w tej wersji i uważał ją za piękną kobietę. Co prawda nie tak piękną jak pewna Albanka, ale tego już dodawać nie musiał, wszakże nie był to konkurs porównywania się z nikim.
Jade miała zbyt dobre zdanie na temat Scotta, który wiele miał za uszami i choć się przyjaźnili, zdarzało mu się grać nieczysto, jak w zasadzie z każdym wrogiem czy przyjacielem. Wszystko to zostawiał jednak dla siebie, gdyż i tak w wielu przypadkach zaufanie było nadszarpnięte, a przecież nikt koniec końców nie chciał być pozostawiony sam sobie. On jednak ostatecznie bardziej cenił informację aniżeli jakąkolwiek relację, więc siłą rzeczy grzebał ludziom w umysłach. Co prawda z Grey robił to rzadko, nawet bardzo rzadko, ale tutaj zżerała go ciekawość po prostu. I dowiedział się rzeczy strasznych, bo wieść o próbie samobójczej córki Melinoe kładła się cieniem na wszystko to, co miało między nimi miejsce w tamtym czasie. Jak on mógł tego nie zauważyć?
- Spróbuję wejść mu do głowy – odpowiedział na pytanie swojej przyjaciółki, po czym przerwał połączenie telepatyczne między nimi i od razu zaczął czytać w myślach wskazanego przez blondynkę osobnika, co jednak okazało się być karkołomne.
- Ma jakąś blokadę… nie przebiję się przez nią – wznowił połączenie z Jade, tłumacząc jej, dlaczego tak szybko odpuścił temat i nie próbował bardziej się skupić na dotarciu do umysłu członka NoGods.
- Musimy go stąd zabrać, ale wcześniej najlepiej byłoby go upić… albo i naćpać – zasugerował, gdyż nawet wobec porwania go i tortur, nie mieli gwarancji, że coś wypapla. A jeśli udałoby się go odurzyć, to może znalazłoby się jakieś obejście blokady lub jakiś inny sposób manipulacji, który zadziałałby na Andre i tym samym skłoniłby półboga do wyjawienia jakichkolwiek informacji.
- Masz jakiś pomysł? – zapytał. - Nie mogę czytać jego myśli, ale mogę wytworzyć w jego głowie jakieś obrazy albo na przykład… podmienić ci twarz, żeby nie mógł cię rozpoznać. Wtedy mogłabyś się do niego zbliżyć, tylko dalej nie mamy nic poza tym, że cię nie zdemaskuje – stwierdził. Tkwili teraz w impasie, bo wobec takich tłumów i braku dostępu do mocy takich jak zatrzymywanie czasu Tanji (ach… Tanja *ślini się*), nie mogą go tak po prostu capnąć przy wszystkich. Nawet on nie wejdzie do tylu głów na raz i nie wytworzy jakiegoś rodzaju iluzji, która wymazałaby Andre z krótkotrwałej pamięci klubowiczów.
Wziął do ręki drinka i wychylił całą jego zawartość, spoglądając pytającym wzrokiem na Jade, która chyba zastanawiała się nad tym, jakie mają możliwości.
Jade Grey
Jade Grey
Re: Palenisko Sro 24 Sty 2024, 20:32

- Możliwe, ale Corvus jasno dał mi do zrozumienia dawno temu, że prędzej mnie wyrzuci z obozu niż jego - skrzywiła się przypominając sobie ten nóż zdrady w sercu. Mimo, że teraz nie patrzyła w ten sposób na Jellala, zachowanie brata wciąż ją bolało. Może nie na co dzień, ale gdy wracała do tego wspomnieniami tak jak teraz, nadal bolało to jak cholera, że Juarez przedkładał obóz i wroga ponad siostrę i jej zdrowie psychiczne. Nie on jeden zresztą, bo oparcia w przyjaciółce wtedy też nie miała.
- Och weź już się przymknij - mruknęła. Wiedziała, że czuła do Fernandesa więcej niż on do niej. Nie musiał jej tym rzucać jeszcze w twarz, gdyż sam fakt, że zakochała się w byłym wrogu był wystarczającym powodem do wątpienia w samą siebie.
- No tak, jak mogłam zapomnieć o naszej boskiej Tanji - niemal warknęła przewracając oczami. - Dogadacie się pod tym względem z Jellalem, możecie zbić sobie grabę - rzuciła tylko po to, by go podkurwić jak miała nadzieję. Nienawidziła tej suki, a on jeszcze wyjeżdżał z jej boskimi cyckami. Nie żeby Scott nie miał prawa tak uważać, bo przecież to nie o jego uwagę była zazdrosna czy znalezienie się niżej na jego liście z fajnymi cyckami. Chodziło tu o Fernandesa, a jakże.
- Dziękuję. Czuję się dużo lepiej, na ogół. Chodząca kopia byłego narzeczonego jednak nie pomaga - prychnęła tym razem z rozbawienia nad końcówką swojej wypowiedzi. Zaraz jednak uśmiechnęła się lekko, bo doceniała jego słowa. Znali się jednak na tyle, że mężczyzna z pewnością o tym wiedział.
Czekała przy barze ledwo sącząc drinka pozwalając przyjacielowi zagłębić się w umysł ich wroga. Miała nadzieję, że tak pozna lokalizację Corvusa i będzie mogła już teraz go zabić. Powiedzieć, że palce ją świerzbiły, to nic nie powiedzieć. Gotowała się w środku, choć to maskowała zgrywając wręcz znudzoną ze szklanką w dłoni.
Westchnęła słysząc to, co powiedział jej telepatycznie Scott. Oczywiście, że nie mogło iść po ich myśli, bo czemu wszechświat miałby im cokolwiek ułatwiać? Zastanawiała się chwilę nad tym, co mężczyzna jej powiedział szukając jakiegoś rozwiązania. Świetnie bawiłaby się torturując go na wymyślne sposoby, ale podejrzewała, że nawet przy ogromnym bólu ktoś taki może nie pęknąć.
W końcu jednak wpadła na pomysł, na który aż ją zatelepotało z obrzydzenia do samej siebie, sytuacji i ogólnie wszystkiego.
- Muszę go pocałować. Zmień mi twarz, idę do niego - cóż, trucizna to dobry sposób na osłabienie go. Nie wiedziała czy zdążyła się Mercerowi pochwalić o swojej mocy, ale tak czy siak musiał jej zaufać, bo już podchodziła do typa. Musiała przyznać, że fizycznie nie był brzydki, a nawet atrakcyjny był do pewnego stopnia. Co z tego jednak, skoro obrzydzał ją całą swoją osobą? A mimo to przywdziała swój najlepszy uśmiech i pojawiła się tuż przed nim. Po posłaniu uśmiechu usiadła przy jego boku i postawiła swoją szklankę na stoliku obok jego drinka.
- Wyglądałeś tak samotnie, że postanowiłam dotrzymać ci towarzystwa - przyznała, po czym przygryzła delikatnie dolną wargę zgrywając niewinną i zawstydzoną. - Cóż, o ile ci to nie przeszkadza oczywiście - dodała już nieco nieśmielej. Widząc jego zadowolenie wiedziała, że fortel się udał. Teraz musiała go zainteresować na tyle, by postanowił ją pocałować.
- Na piękne towarzystwo narzekać - odpowiedział z małym uśmiechem, a Jade zatrzepotała rzęsami. Oparła się o oparcie kanapy tym samym nieco się do niego zbliżając. - Cóż robisz tu sama? - uprzedził ją swoim pytaniem. Grey uśmiechnęła się krzywo.
- Umówiłam się z dupkiem, który myślami jest przy innej, więc go olałam - przyznała na swój sposób szczerze, co ją nieco rozbawiło. Tak łatwiej było zresztą jej odpowiadać. Zobaczyła jak jego brwi się unoszą, a on bezczelnie mierzy ją wzrokiem. Chyba oceniał jaka musiała być inna albo jak wielki był ten dupek. Dobrze, niech myśli, że może ją poderwać, by ją pocieszyć.
Scott Mercer
Scott Mercer
Re: Palenisko Czw 25 Sty 2024, 15:31

Z pewnym zaskoczeniem przyjął słowa Jade, jakoby Corvus wprost stwierdził, że prędzej pozbyłby się z obozu swojej siostry niż byłego członka NoGods. Dotąd Scott postrzegał generała jako kogoś rozważnego, kto musi podejmować ciężkie decyzje, ale robi to dla dobra obozu. Nie zgadzał się z polityką sprowadzania byłych wywrotowców z powrotem na kampus, ale to był tylko jeden duży minus w zestawieniu z wieloma plusami, jakie znajdowały się na koncie syna Melinoe. Osobiście Mercer uważał, że zmiany w obozie były bardziej pozytywne aniżeli negatywne, choć z pewnością poza werbowaniem ex-NoGodsów znalazłby jeszcze kilka mankamentów.
- Coś mnie ominęło, że dałaś mu powody do tego? – spytał wprost, spodziewając się, że ów deklaracja ze strony generała musiała mieć jakieś konkretne podłoże. - Czy odjebało mu już od władzy? – to była druga, równie sensowna opcja, wszak nie on pierwszy i nie ostatni zachłysnąłby się własnymi wpływami, które często były uzależniające.
Wzruszył tylko ramionami, gdy Jade kazała mu się przymknąć, jednak uśmiechnął się szyderczo, zdając sobie doskonale sprawę z tego, że kolejny raz trafił w czuły punkt. Z jednej strony bawiło go zachowanie przyjaciółki, która nawet już nie próbowała zaprzeczać, że coś czuje do Fernandesa. Z drugiej jednak wyczuwał w tym znacznie większe skomplikowanie, aniżeli chęć zejścia się z nim, co mogło zwiastować jakieś kłopoty. Czyżby uczucie faktycznie było jednostronne?
Następne słowa córki Melinoe wiele mu wyjaśniły, jednak zamiast przyjąć to z rozbawieniem, trochę się zirytował. Nie żeby uważał Tanję za swoją własność, ale ilekroć myślał o tym, że mogłaby flirtować lub, co gorsza, uprawiać seks z innymi facetami (albo kobietami, tego przecież nie wykluczał), to zaczynał się coraz bardziej zagotowywać. Wspólna misja w San Jose zmieniła wiele i tak jak wcześniej nienawidził Gashi, tak teraz jej obecność już mu nie przeszkadzała, a wspomnienie cudownych stosunków seksualnych jakie odbyli na przestrzeni tych kilku dni jeszcze mocniej zacierało wszystko to, za co powinien nie znosić córki Chronosa.
- Tanja z Jellalem? Nie kpij sobie nawet – powiedział pewnie z wymuszonym uśmiechem, który miał świadczyć o jego pewności siebie, a zarazem obojętności do tych słów. - Takie przeciętniaki nie mają u niej szans. Widziałem, jak Gashi ich traktuje – zaśmiał się cicho, wspominając niezliczone ilości komentarzy w stronę świętej pamięci Adana, który ilekroć tylko podbijał do Albanki, ta zaraz gasiła go albo obiecywała mu spełnienie jego marzeń, by zaraz brutalnie weryfikowała to rzeczywistość.
- Chociaż… są różne gusta – to już była kolejna szpileczka w stronę Jade, co potwierdziło tylko dwuznaczne spojrzenie Scotta. Skoro Jade była żywo zainteresowana Fernandesem, to dlaczego Tanja nie miałaby być? Tym bardziej, że łączyły ją przyjacielskie relacje z synem Gullveig. Sam Scott też nie zgadzał się z tym, że Jellal należy do przeciętniaków, ale nie zamierzał tego przyznawać, skoro już wyszła z jego ust fałszywa krytyka urody byłego NoGodsa.
- Miejmy nadzieję, że wyślą ich w pizdu – odparł, zgadzając się z Grey, że obecność herosów z innych rzeczywistości była bardzo kłopotliwa. On sam przekonał się o tym ostatnio, gdy koncertowo rozegrał go jego odpowiednik z innych czasów, który w dodatku zasiał w jego głowie jakieś dziwne nasionko. Oto bowiem Scott z przyszłości poinformował, że jest szczęśliwym mężem… Tanji ze swoich czasów i podobno ich historia była niemal identyczna jak ta tutejszych Mercera i Gashi.
- Jesteś pewna? – spytał kontrolnie, lekko wzdrygując się na samą myśl o tym, że jego przyjaciółka musiałaby pocałować takiego typa. Za nic jednak Scott nie spodziewał się tego, że Grey ma już plan na unieszkodliwienie Andre, wszak nie pochwaliła się zdobyciem nowej umiejętności, którą była moc produkowania różnego rodzaju toksyn oraz trucizn.
Scott z lekkim niepokojem, a jednocześnie w absolutnej gotowości czekał na rozwój sytuacji, pilnując cały czas utrzymywania fałszywego obrazu twarzy Jade, która w tym momencie przypominała jakąś dziewczynę z ulicy, jaką Mercer dzisiaj dostrzegł i którą zapamiętał.
Andre uniósł lekko brew z kuszącym spojrzeniem, po czym rozszerzył nieznacznie nogi i poklepał się po udzie, sugerując tym samym, by Grey spoczęła na jego kolanie.
- Mogę sprawić, że i ty będziesz myślami gdzie indziej – powiedział kuszącym tonem, gdzieś z pogranicza obślizgłości i flirtu. Widać było, że to nie pierwsze rodeo, w którym Andre brał udział i że ma jako takie umiejętności flirtów opanowane.
Mercer patrzył z oddali na tę sytuację i wychylał już kolejnego drinka, czując jak wzbiera się w nim adrenalina oraz gniew zmieszany z obrzydzeniem. Nie chciał, by Jade poświęcała się w taki sposób, ale obecnie nie widział żadnej innej sposobności na pochwycenie Andre. Był jednak cały czas w gotowości, by zareagować odpowiednio, choćby miał zgnieść NoGodsa tak jak jego kolegów w San Jose.
Kiedy Grey usiadła na kolanie wroga, ten od razu objął ją jedną ręką i pozwolił sobie na masowanie jej po plecach, jednocześnie skinieniem ręki prezentując jej stos szklanek z drinkami na stole oraz rozsypane ścieżki narkotyków do wciągnięcia lub łyknięcia w formie tabletek.
- Częstuj się, kochanie – teraz już jego ton był wręcz obrzydliwy, jednak on sam nie bardzo się tym przejmował. Najwidoczniej „nauczył się” kilku rzeczy od Adana, który w flirtowaniu zdawał się być równie bezczelny. To był też swego rodzaju test, który miał pokazać, czy blondynka należy do kobiet ufnych i co za tym idzie – łatwiej ją wykorzystać, czy jest bardziej wstrzemięźliwa. Obie wersje w pewnym stopniu mu odpowiadały.
Jade Grey
Jade Grey
Re: Palenisko Nie 28 Sty 2024, 21:06

- Chciałam zabić Jellala? Znaczy nic nie zrobiłam, tylko jak idiotka poprosiłam swojego brata o zezwolenie. Generalnie stwierdził, że Jellal jest zbyt cenny jako lekarz i woli zatrzymać jego niż mnie - prychnęła próbując zignorować ból, jaki to wspomnienie wywołało. Zaraz westchnęła ciężko. - Znaczy jest zajebistym lekarzem, okej. W końcu zastępował Elisę - znów grymas pojawił się na jej twarzy, ale tylko na pół sekundy, bo tu już lepiej się zamaskowała. - Liczyłam jednak na wsparcie brata, a zastałam wyrachowanego generała. A przynajmniej dopóki... - przerwała. Przecież nie powie mu, że próbowała się zabić. Instynktownie zasłoniła ręką ledwo widoczną bliznę ciągnącą się przez przedramię. - Dopóki nie zmienił zdania za późno - dokończyła po chwili sztucznie. Może Mercer nie wyłapie biorąc to za bolesne wspomnienia?
- Sam jesteś przeciętniak - wywróciła oczami, po czym uśmiechnęła się złośliwie. - Nie kpię. Chyba, że chcesz mi powiedzieć, że jak zastałam ich w samych gaciach w jego mieszkaniu, to grali w bierki. Tym bardziej, że Gashi od razu zaczęła drzeć mordę, że znowu ktoś wchodzi wtedy, kiedy nie powinien - wywróciła oczami przypominając to sobie. I choć nieco zagotowała się na to wspomnienie, chętniej obserwowała Scotta, by to jego reakcję wyłapać. Niby próbował być wcześniej obojętny, ale wtedy nie podkreślałby tego, że Fernandes nie miałby u tej suki szans.
- Tak - rzuciła tylko szybko, nim nie podeszła do Andre. Niby mogła samym dotykiem zapodać toksyny, ale jednak ślina to najlepszy i najszybszy sposób. Musiała się poświęcić dla wyższego celu... czyli zemsty.
Kiedy poklepał się po kolanie Jade zmierzyła go ostentacyjnie wzrokiem na koniec oblizując dolną wargę. Może nie była wybitną aktorką, ale umiała udać na tyle, by typ myślał, że jest nim zainteresowana. Zwłaszcza ten typ, który myślał, że każda na niego leciała. I on niby miał być tym sprytniejszym z NoGods? Uśmiechnęła się więc lekko na jego propozycje zabrania jej myśli, po czym usiadła bokiem na jego kolanach.
Uśmiechnęła się jedynie nieco bardziej, gdy zaczął ją gładzić po plecach. Miał szczęście, że po nich. Podążyła wzrokiem na wskazany stolik analizując to, co się na nim znajdowało. Przybrała niewinną, niemal zawstydzoną minę i sięgnęła po swoją niemal pełną szklankę z drinkiem, z której upiła łyk.
- Może później - wróciła do niego spojrzeniem, gdy odstawiła swój drink zamierzenie nieco poruszając się na jego kolanach. Zaraz jednak oparła dłonie o tors i przybliżyła twarz do jego na tyle, że ich usta dzieliły milimetry. Spojrzała na jego wargi sugestywnie, a następnie w jego oczy. Znów przybierając wyraz niewinnej odezwała się cicho.
- Wspominałeś coś, że sprawisz, że zapomnę o tamtym dupku? - przygryzła wargę niby w nieśmiałości na własną śmiałość, co miało go tylko zachęcić do pocałunku. Nie chciała mieć na sobie jego łap dłużej, niż to konieczne, więc liczyła na to, że zacznie się z nią całować.
Scott Mercer
Scott Mercer
Re: Palenisko Wto 30 Sty 2024, 12:25

Scott początkowo słuchał jej z neutralną miną, ale gdy Jade po pierwszym zdaniu wyjawiła mu, że chciała poprosić Corvusa o pozwolenie na zabicie Jellala nie potrafił już utrzymać powagi, więc zaśmiał się. Głośniej niż planował.
- O pójście do kibla też pytasz go o zgodę? – zakpił z przyjaciółki, gdyż on w przypadku wykonywania egzekucji raczej nie pytał się o zdanie kogokolwiek. Z drugiej strony był w tym momencie trochę hipokrytą, gdyż on sam zderzył się ostatnio z Corvusem i jak się okazało, mężczyzna nie wcisnął generałowi swoich racji, że wspólna misja z Tanją do głupi pomysł. Zamiast tego odpuścił i zaakceptował decyzję syna Melinoe, co wiązało się przede wszystkim z charyzmą, jaką zaprezentował Juarez w tamtym momencie. Przez moment Scott naprawdę uwierzył, że to wszystko może się udać i okazało się, że Corvus miał całkowitą rację.
Zaraz jednak przestał się śmiać i spojrzał z jednej strony z politowaniem na Jade, a z drugiej z pewnym współczuciem.
- Domyślam się, że taki kop od brata nie jest niczym przyjemnym – powiedział już spokojniej i nawet położył na moment dłoń na ramieniu Grey, by okazać jej swoje wsparcie. On sam nie miał zbyt wiele rodzeństwa w obozie, bo Holler nie był jakimś dużo ruchającym bóstwem, toteż i jego potomków było tu relatywnie mało. Omijały go zatem dramy związane z przyrodnim rodzeństwem.
- Nawet on czasami się myli – rzucił tylko chłodno, nie starając się ani skrytykować ani usprawiedliwić zachowania Corvusa. To były sprawy między rodzeństwem i on nie chciał się w to mieszać, tym bardziej, że sam miał swoje problemy. Bo tym ewidentnie było zbyt intensywne rozmyślanie o Tanji, wspominanie ich wyjazdu do San Jose niemal codziennie i niby przypadkowe spotkania, które tak naprawdę były często celowe z jego strony, jednak do czego sam przed sobą się nie przyznawał.
Zagotował się jednak, kiedy usłyszał, że Grey nakryła Tanję i Jellala u niego w mieszkaniu w samej bieliźnie. Choć nie powinien rościć sobie żadnych praw do Albanki, tak wspomnienie tej sytuacji zbulwersowało go. Na całe szczęście nie dał po sobie tego poznać, chyba że Jade wyhaczyła subtelne drgnięcie jego lewej powieki.
- Przyjaźnią się, mało to razy latałaś w samych gaciach po moim mieszkaniu? – rzucił, jakby faktycznie zdarzyło się to wiele razy, jednak miało to miejsce raptem raz czy dwa i to też lata temu przed wyprowadzką Jade z obozu. W tym momencie próbował usprawiedliwić Tanję w swoich oczach, gdyż nie wierzył w to, że może być coś między nią a Jellalem. Wiedział przecież doskonale, że nie spotykają się ze sobą, bo Gashi kilka razy wspominała o tym, że nikogo nie ma. Z drugiej strony… między nimi teoretycznie też nic nie było, a przespali się ze sobą kilkukrotnie podczas wyjazdu do San Jose. Może Gashi jest po prostu łatwa? Nie, to nie była prawda i on o tym doskonale wiedział.
- Nic między nimi nie ma – powiedział na głos, jednak starał się tym przekonać samego siebie, aniżeli uspokoić rozgniewaną Jade. Dopiero po chwili dostrzegł jej spojrzenie na nim i celowo odwrócił głowę, by nie patrzyła już na jego minę, która w międzyczasie z zastanowienia przeszła w pewnego rodzaju przykrość. Jeśli Tanja spotykała się z Jellalem to… lepiej niech się nie obudzi w tym szpitalu.
Mercer z uwagą spoglądał raz po raz na vipowski balkon, by nie stracić z oczu Jade, która wiele ryzykowała swoim planem. Sączył więc drinka powoli, co jakiś czas odpychając lub odganiając ręką flirtujące z nim kobiety, które najwidoczniej poczuły wiatr w żaglach i zdecydowały się uderzyć akurat do niego. Logicznie patrząc był łatwym celem, wszak siedział sam i z nikim się nie bawił, zatem znajdzie się kilka takich, które będą chciały umilić mu wieczór i go pocieszyć, nie należał przecież do najbrzydszych.
Andre uniósł brew pytająco, nie spodziewając się tego, że Grey nie będzie chciała spróbować używek leżących na stoliku.
- Twoja strata – rzucił odrobinę chłodniejszym tonem niż wcześniej, co świadczyło o tym, że postawa blondynki go zawiodła i tym samym nabrał odrobiny dystansu. Wszystko to jednak przeminęło, gdy córka Melinoe celowo poruszyła się na jego kolanach, ocierając się przy tym o krocze półboga i pobudzając go w ten sposób. Przygryzł delikatnie wargę, gdy Grey pochyliła się nad nim i niemal go nie pocałowała.
- Spełniam swoje obietnice – poruszył pewnie brwiami i uśmiechnął się pewnie, by zaraz rozchylić usta i rozpocząć pocałunek z Jade. Na początku był on subtelny, jednak gdy tylko półbogini pod przykrywką przywykła do pieszczoty, Andre natychmiast ją pogłębił, wsuwając język do ust mieszkanki obozu.
Wszystko to trwało raptem kilka sekund, gdyż półbóg poczuł się dziwnie, co od razu zwalił na działające coraz mocniej narkotyki. Nie spodziewał się w ogóle tego, że został w tym momencie zatruty i po jego ciele właśnie rozprowadzają się różne związki chemiczne, mające na celu uszkodzenie go, obniżenie jego odporności, percepcji, a może i nawet zabicie.
- Podaj mi drinka, skarbie – podbródkiem wskazał szklankę stojącą na blacie stolika i kiedy Jade mu ją podała, Andre od razu upił kilka łyków, chcąc pozbyć się nieprzyjemnego posmaku w gardle. I faktycznie na chwilę udało mu się to zrobić, stąd też pozornie poprawiło to jego samopoczucie i na jego twarz wstąpił znów pewien siebie uśmiech.
- Jak chcesz, mogę pocieszyć cię jeszcze w inny sposób – zasugerował wiadomo co. - Niedaleko stąd mam mieszkanie i spore łóżko, na którym mogłabyś się wyżyć – oblizał lekko usta, po czym zakaszlał. Zwalił to na suchość w gardle, więc tym razem wyzerował drinka, chcąc odpowiednio je zwilżyć.
- Chodźmy do mnie – zaproponował i poruszył się na siedzeniu, wymuszając tym samym na Jade powstanie. Andre zrobił od razu to samo i objął blondynkę w pasie, przejeżdżając dłonią celowo po jej pośladku.
Mercer potraktował to jako szansę i widząc, do czego to wszystko zmierza, uśmiechnął się pod nosem. Dopił więc swojego drinka i zniknął w tłumie, mając cały czas pod obserwacją opuszczających klub herosów. Kiedy już zdołał przewidzieć, w którym kierunku zmierzają, wyprzedził ich i zaczaił się w uliczce, do której następnie skierował Jade poprzez odpowiedni komunikat telepatyczny. O dziwo Andre niczego nie podejrzewał, dlatego też udało mu się bez problemu zaatakować go od tyłu i pozbawić przytomności ciosem w głowę. NoGods padł na ziemię, a Mercer spojrzał na Grey.
- W porządku? – powiedział już na głos i przeniósł wzrok na nieprzytomnego Andre. - Tamten budynek wygląda na opuszczony, tam się nim zajmiemy – wskazał palcem budynek na końcu uliczki i od razu podniósł półboga, którego potem przerzucił sobie przez ramię.
Kiedy dotarli na miejsce, Scott rozejrzał się prowizorycznie na lewo i prawo, po czym z pomocą telekinezy odblokował zamek, który sam się otworzył po chwili. Od razu skierował się schodami w dół do piwnicy, która była jeszcze bardziej zapuszczona niż sam budynek. Na szczęście nie było tu zbyt wiele zbędnych rzeczy i poza kilkoma pajęczynami oraz starymi meblami mieli dość dużo miejsca. O dziwo prąd był również włączony, co pozwoliło zapalić światło tuż nad ciałem Andre, które Mercer rzucił jak tylko zyskał ku temu sposobność.
- Ostro się naćpał – rzucił komentarzem Scott, po czym spojrzał na Jade. - To nie dragi? – uniósł lekko brew, podejrzewając przyjaciółkę o coś. Ciekawe czy trafił.
Jade Grey
Jade Grey
Re: Palenisko Nie 10 Mar 2024, 19:55

- Jak mówiłam, liczyłam na formalność i wsparcie brata. Dopiero co wróciłam do obozu, nie chciałam zostać z niego wypierdolona - wyjaśniła spokojnie na jego kpinę, wcześniej tylko wywracając oczami. Wiedziała, że zachowała się głupio, ale czy brat nie powinien stać po jej stronie i sam gołymi rękoma nie powinien zabić kogoś, kto ją skrzywdził? No właśnie. A on stwierdził, że woli oprawcę od niej. Do tej pory ją to bolało i wiedziała, że jej relacja z Corvusem już nigdy nie będzie taka sama. Skinęła tylko lekko głową na słowa o kopie, bo co jej pozostało?
- Emm... tak? Z cyckami na wierzchu, kiedy ty biegasz w samych gaciach? Chyba jak miałam 10 lat, a i to niekoniecznie. Chcesz być naiwny to bądź ale... - uśmiechnęła się rozbawiona, bo może i nie wyłapała jego drgającej powieki, tak to wyparcie też sporo mówiło.
- Tak, nic nie ma. Dlatego pół obozu plotkuje o tym, jak niemal rżnęli się w barze przy stole. Dlatego ona wciąż musi go dotykać, nazywać słoneczkiem i podrywać przy każdym spotkaniu - wywróciła oczami. Była skłonna uwierzyć w te obozowe plotki, tym bardziej, że na seksie ich złapała, a to muskanie i słoneczko i ona sama widziała i słyszała. Herosi lubili sobie dopowiadać, ale tym razem trzymali się realiów.
Dała się pocałować, co nie trwało na szczęście zbyt długo, bo Andre chyba poczuł już skutki tego pocałunku sądząc po jego minie. Bez słowa pochyliła się nieco, by sięgnąć po szklankę z alkoholem i podała ją Andre, którą szybko opróżnił. Odłożyła za niego szkło na stolik i odpowiedziała uśmiechem na jego uśmiech. Zaraz uśmiechnęła się szczerzej słysząc sugestię seksu i tego, że mężczyzna już ma ochotę opuścić tą imprezę i się zabawić. Dziw brał, że nie zaproponował kibla, ale to przecież było im na rękę.
- Chętnie - uśmiechnęła się delikatnie jakby była zawstydzona, po czym podniosła się i dała objąć w talii. Na szczęście udało jej się opanować, gdy dotknął jej tyłka, ale była blisko wyrwania mu łapy ze stawu.
Gdy tylko znaleźli się na zewnątrz, Jade pozwoliła mu prowadzić w odpowiednim kierunku. Milczeli, bo o czym mieliby rozmawiać, gdy on myślał tylko o seksie i zakładał, że ona podobnie? Uśmiechnęła się więc pod nosem na komunikat od Mercera i przygotowała się na to, że zaraz nadejdzie atak.
- Tak, spokojnie - uśmiechnęła się nawet lekko i zerknęła na wskazany budynek. Kiedy Scott podniósł ciało, jej nie pozostało nic innego jak podążyć za nim. Rozejrzała się po niewielkiej piwnicy i na leżące ciało, które przyjaciel bezceremonialnie rzucił.
- Nie, nie dragi - spojrzała na niego rozbawiona, a widząc ciekawość w jego oczach wręcz się zaśmiała. - Trucizna Asklepiosa - wyjaśniła po chwili i westchnęła cicho. - Biorąc pod uwagę to, ile prawdopodobnie wciągnął i wypił, chwilę poczekamy - dodała zaraz i ściągnęła folię z drewnianej szafki, na której sobie siadła. Faktycznie Andre potrzebował kilkunastu minut, by zacząć się w ogóle przebudzać.
- Na pewno ucieszy się na twój widok - zaśmiała się cicho, wszakże mężczyźni spotkali się już podczas misji z Tanją.
Sponsored content
Re: Palenisko

Palenisko
Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Powrót do góry
Strona 2 z 3Idź do strony : Previous  1, 2, 3  Next
Similar topics
-
» Palenisko



Pozwolenia na tym forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
 :: Obóz i okolice :: Skraj obozu-
Skocz do: