Ostatnio zmieniony przez Admin dnia Wto 04 Cze 2019, 16:12, w całości zmieniany 5 razy
Alejandro Gonzales
Re: Ogrody Demeter Wto 12 Lut 2019, 16:49
#1
Ogrody Demeter stanowiły chyba dla Alejandra sens życia - może nie był potomkiem tej bogini ale przecież w obozie był jednym z najlepszych alchemików, więc nic dziwnego, że dość często pomagał w pielęgnowaniu ogrodu aby dawał one dobre plony. Wprawdzie wielu herosów przychodziło tutaj aby odpocząć lub na randki nie doceniając ziół, które rosły wokół nich. A to przecież z tych ziół Alejandro tworzył wszelkiego rodzaju wywary i eliksiry miłosne, które na zamówienie tworzył dla swoich przyjaciół i znajomych herosów. Tego dnia był nieco dłużej w ogrodzie, chciał dokładnie sprawdzić czy konkretne zioła na pewno zdrowo rosną z tego względu, że przygotowywał pewien skomplikowany eliksir a te zioła stanowiły główny jego składnik. Nawet nie zauważył, kiedy słońce schowało się za horyzontem a świat swoją pierzyną przykryła bogini Nyks. Kiedy więc stwierdził, że nie ma sensu dalej szukać mszyc na listkach roślin, podniósł się, otrzepał ręce i ruszył w kierunku dzielnicy mieszkalnej, gdzie posiadał swój pokój. Po całym dniu koniecznie potrzebował gorącego prysznica, szczególnie że było całkiem chłodno o tej porze roku a on cały dzień był dziś na zewnątrz. Zapewne jego plany ziściłyby się, gdyby nie fakt, że usłyszał całkiem blisko znajomy głos. Tak, rozpoznał głos swojego brata, który przecież przeklęty był przez Nyks. Na początku nie skojarzył faktów, więc ruszył w kierunku Isaaca, a przynajmniej w tym kierunku, skąd dochodził dźwięk jego głosu. Kiedy zobaczył, że ten jest w tarapatach, bo zwierzęta nocne znów się na niego rzuciły, czym prędzej rozwinął swój bicz, który spoczywał na jego nadgarstku w postaci bransoletki i kilka razy zamachnął się w okolicy starając się odgonić agresywną zwierzynę. - Na serio powinieneś przeprosić Nyks, przecież tak się nie da żyć - stwierdził w końcu odganiając kolejnego ptaka, który postanowił zaatakować jego brata.
Isaac Lafaille
Re: Ogrody Demeter Wto 12 Lut 2019, 18:22
#1
Codzienna rutyna w szpitalu wydawała się czasami chłopakowi dłużyc. Chociaż nie skupiał się na przygotowywaniu lekarstw, to dzisiaj miał okropny dzień. Wszystko wyślizgiwało mu się z rąk, a prowadzenie kartotek lekarskich nie należało do najprzyjemniejszych czynności wykonywanych przez bruneta. Nie bez powodu pismo lekarskie to były bazgroły. Połowa herosów, którzy pełnili rolę medyków przy pisaniu posługiwali się własnym system znaków, i odczytanie ich hieroglifów nie należało do najprostszych czynności. Po całym dniu spędzonym w szpitalnych czterech ścianach, mógł spokojnie ruszyć do swojego mieszkania, gdzie jedyne o czym teraz marzył to cisza i spokój. Oczywiście kiedy już wychodził ze szpitala, pierwsze co usłyszał to trzepot skrzydeł i hukanie sowy. No tak, była noc. Czego innego mógł się spodziewać po bogini nocy. Przyzwyczaił się już do tego, że w jego mieszkaniu przez całą noc dało się słyszeć uderzanie dziobem o szyby. Nie zastawiając się długo naciągnął kaptur na głowę i pobiegł wprost przed siebie. Chciał jak najszybciej trafić do jakiegokolwiek pomieszczenia. Do jednej sowy, dołączył inny ptak, potem kolejny i tak za chwilę nad chłopakiem pojawiała się prawdziwa chmara nocnych zwierzątek. Zatrzymał się gdzieś próbując je odgonić przy okazji ściągając sygnet z palca by móc jakoś się obronić, gdy po chwili usłyszał jak nad jego głową trzaska bicz. Po chwili gromada ptaków odleciała, zaś Isaac niezbyt ufając chwili oddechu, zdjął jedną ze strzał z kołczana, by po chwili tylko przenieść wzrok na brata. - Wiesz, że nie próbowałem? Świetny pomysł! - odpowiedział z sarkazmem w głosie by po chwili tylko wypuścić powietrze z ust i dodać - Wybacz, ale powoli mam dosyć tego ciągłego pilnowania się przed zmierzchem. Dzięki za pomoc... Dziękował mu z całego serca. W końcu nie chciał by jakaś sowa wydłubała mu oko, albo zniszczyła fryzurę, nad którą spędził dzisiaj prawie godzinę, dążąc do tego artystycznego nieładu, który gościł na jego głowie każdego dnia.
Alejandro Gonzales
Re: Ogrody Demeter Wto 12 Lut 2019, 21:25
Kiedy tylko zwierzęta nocne zobaczyły, że nie dadzą rady pokonać dwóch herosów, widocznie wystraszyły się i uciekły aby uratować się przed smagnięciem biczem lub odleciały zwołać resztę swoich pobratymców, aby zaatakować herosów ze zdwojoną siłą. Jakikolwiek powód odlotu by nie był warto było jednak skorzystać z okazji i skryć się przed pierzyną Nyks, która postanowiła przekląć brata Alejandra. Na ustach chłopaka pojawił się uśmieszek, kiedy tylko Isaac posłużył się sarkazmem aby odpowiedzieć na jego słowa. - Oh, w takim razie dobrze, że ci podsunąłem ten pomysł - odpowiedział nie martwiąc się kolejnym atakiem. Tak właściwie to nie on był przeklęty, więc mógł całkowicie olać sprawę i pozwolić zwierzętom nocnym atakować brata, co na pewno zwiększyłoby szanse samego Alejandra w podbijaniu serc pozostałych dzieci półbogów. W końcu niestety nie tylko Alejandro był tutaj atrakcyjny, z samej racji urodzenia również Isaac zapewne był obiektem westchnień. Na pewno nie zdawał sobie sprawę, że nawet przez jakiś czas Alejandro był zauroczony nim chociaż nie wiedział czy tak powinno być skoro oficjalnie funkcjonowali jako rodzeństwo, wprawdzie przyrodnie i od tej boskiej strony ale nadal rodzeństwo. Na szczęście starszemu z dzieciaków Erosa przeszło dość szybko, dzięki czemu ich relacja nieco się ustabilizowała i teraz naprawdę była pomiędzy nimi jedynie braterska odmiana miłości. - Widzisz mój piękny, bycie medykiem ma większe konsekwencje. Mogłeś pozostać przy leczeniu złamanych serc, wyszłoby ci to na dobre - odpowiedział Alejandro, po czym objął ramieniem Isaaca i zaczął go prowadzić w stronę mieszkań, gdzie chciał go zaprowadzić do swojego pokoju, aby upewnić się, że zwierzęta nie skaziły zadrapaniem jego doskonałej cery, której to Alejandro bratu zawsze zazdrościł. - Skoro już na ciebie trafiłem i uratowałem to może zaspokoisz ciekawość swojego brata i opowiesz jak się układa twoje życie sercowe? - zaproponował. Zawsze, ale to zawsze się pytał go o jego miłostki i związki.
Ostatnio zmieniony przez Alejandro Gonzales dnia Sro 13 Lut 2019, 08:09, w całości zmieniany 1 raz
Isaac Lafaille
Re: Ogrody Demeter Wto 12 Lut 2019, 22:25
- Nie dodawaj sobie aż tyle. Przeprosiny były nie raz, nie moja wina, że ich nie przyjmuje. - skierował słowa w stronę brata, by potem tylko poprawić włosy, które ucierpiały od nadmiernego wysiłku. Nie nakładał dzisiaj na nie żadnego lakieru, więc obecnie były wygięte we wszystkie strony świata, a on sam nie chciał widzieć teraz w lustrze swojego odbicia. Obejrzał się na księżyc, na którym rzekomo bogini obserwowała świat w nocy, by po chwili tylko wrócić wzrokiem na brata. Isaac doskonale zdawał sobie sprawę ze swojej urody. Niejednokrotnie wykorzystywał ten atut w rozmowach czy prywatnych sprawach. Co prawda w ilości zdobytych kobiet i mężczyzn, daleko stał za Alejandro. Nie był w porównaniu do swojego brata, aż tak mocno kochliwy, jednak chyba znacznie bardziej to Isaac przeżywał wszelkie zdrady. Niejednokrotnie potrafił traktować osobę jak powietrze, tylko dlatego, że raz nadszarpnęła jego zaufania. O chwilowym zauroczeniu bratem, nie tylko Alejandro miał problem. Ukrywany przez Isaaca mały sekret polegał na krótkim, ledwo parodniowym zauroczeniu swoim starszym bratem. Co prawda nie darzył go miłością szczerą i jedyną, ale braterską. Zdecydowanie Alejandro był tą osobą w życiu bruneta, którą darzył szczerym zaufaniem i nieważne co by zrobił, stałby za nim murem i bronił go przed innymi. - Oczywiście. Mógłbym tak jak ty, w zaciszu własnego mieszkania rozprowadzać afrodyzjaki i eliksiry miłosne. Cóż, wybrałem jednak ratowanie urwanych kończyn i nauki na temat najróżniejszych trucizn - uśmiechnął się w stronę brata. Był to jeden z tych szczerych uśmiechów, które ukazywał niezwykle rzadko i tylko w obliczu najbliższych mu osób. - Poza tym, matka chciała, bym poszedł na medycynę, przynajmniej tyle mogę dla niej zrobić. - dodał po chwili i spojrzał na ramię chłopaka, by ruszyć wraz z nim w stronę mieszkań. - Moje życie sercowe? Ach tak, cudowne, jak zawsze. Obecnie moją miłością są kartoteki lekarskie oraz huczenie sów za oknem w nocy. Wiesz doskonale, że z nas dwóch to ty próbujesz przelecieć wszystko, co się rusza i nie ucieka od ciebie w ciągu 3 sekund. To, że jestem syna boga miłości, nie znaczy, że nie mogę bez niej żyć, Alejandro. - dodał z lekkim uśmiechem na ustach - A twoje?
Alejandro Gonzales
Re: Ogrody Demeter Sro 13 Lut 2019, 08:09
- W sumie bogów trudno jest przebłagać, racja... dobrze, że ja nie mam z żadnym na pieńku - odpowiedział Alejandro pozwalając sobie na tą lekką złośliwość wobec brata, która jednak wynikała bardziej z tego, że go lubił niż z faktycznego wkurzenia Isaaca. Czasami lubił go denerwować ale gdy tylko ktoś próbował go tknąć lub obrazić to musiał się liczyć z bliskim spotkaniem z biczem Alejandra. Bicz w magiczny sposób owinął się wokół nadgarstka chłopaka, zmniejszył się i zastygł zmieniając się w bransoletkę, która zawsze towarzyszyła starszemu potomkowi Erosa. - Nie doceniasz potęgi alchemii kochany, eliksir miłosny może być zaczątkiem zarówno uczucia jak i głębokiego obłędu, wystarczy to odpowiednio wykorzystać aby zyskać przewagę nad przeciwnikami - odparował i rozejrzał się wokół aby upewnić się, że kolejna chmara zwierząt nie przylatuje do nich aby zaatakować Isaaca. Parsknął śmiechem na jego uwagę o swoim wysokim libido, które jednak było przecież całkiem w normie! No może nieco wyższe niż u przeciętnego herosa, co zapewne było efektem działania oparów niektórych eliksirów, które czasami unosiły się nad kociołkiem, kiedy Alejandro przygotowywał kolejny wywar. Wprawdzie jako tako był niewrażliwy na uroki i eliksiry związane z miłością ale jednak czasami pewne skutki można było odczuć. - Wcale tak nie jest! Dawno seksu nie uprawiałem a faceta lub dziewczyny nadal nie mam bo jestem zbyt zajęty pomaganiem innym herosom w ich sprawach sercowych. Chociaż w sumie nie narzekałbym gdyby jakiś przystojniak się trafił. - Wzruszył ramionami i faktycznie doszedł do wniosku, że trochę się zastał jeśli chodziło o związki. W końcu jego ostatni skończył się kilka miesięcy temu, więc okres do dnia dzisiejszego Alejandro mógł śmiało nazwać posuchą. Żadnych interakcji uczuciowych, czy chociażby seksualnych potrafił być czasami frustrujący. Jakkolwiek by nie patrzeć, po części nadal był człowiekiem a nawet i bogowie czasami nie mogli utrzymać swojego popędu w ryzach. Ostatecznie, czasami Alejandro miał wrażenie, że to właśnie popęd seksualny jest jedną z głównych sił, które pcha ludzi zarówno do romansów, do rozwoju jak i głębokiej destrukcji.
Isaac Lafaille
Re: Ogrody Demeter Pią 15 Lut 2019, 22:11
Miałem lekki zastój w tym tygodniu, ale odpisy będą już regularnie!
- Masz rację. Lepiej być z nimi w pozytywnych stosunkach. Chociaż zarówno przekleństwo, jak i zbyt dobre relacje mogą mieć więcej minusów niż plusów - cóż, może trochę przesadzał, ale nie miał zbyt wielu przyjaciół wśród bogów. Można by nawet powiedzieć, że jego aktualne stosunki z bogami były negatywne. Niby tylko z Nyks był mocno skłócone, a reszta bóstw nastawiona była do bruneta w sposób neutralny. Czasami obok Alejandro czuł się znacznie młodziej. Nie jednokrotnie starszy syn Erosa bronił go przed czymś, przed czym Lafaille dałby sobie znakomicie radę sam. Sam złapał za swój łuk, by po chwili zmienił się on w sygnet, który nałożył na swój palec. - Doceniam aż za dobrze. Masz wielkie szczęście, że na razie do szpitala nie zgłosił się nikt, ze skutkami ubocznymi twoich eliksirów miłosnych, poza tym, co prawdziwego jest w wywołanym uczuciu? - zapytał i przeniósł wzrok do góry, słysząc kolejne huczenie. Kiedy nie dostrzegł żadnej sowy nadlatującej z nieba, zignorował to i wrócił wzrokiem przed siebie. Przyzwyczaił się do każdego odgłosu tych zwierząt w nocy, a będąc w zaciszu własnego mieszkania, nie przeszkadzało mu już hukanie sów czy odgłosy innych nocnych zwierząt. Widząc reakcję mężczyzny na jego wypowiedź, odwrócił tylko wzrok i pokiwał głową. Chcąc nie chcąc to z dwóch synów Erosa, zdecydowanie bardziej rozpoznawalnym w obozie był Gonzales. Może to przez jego biznes z afrodyzjakami, a może dlatego, że rzeczywiście w podbojach miłosnych mocno przebijał wyniki Isaaca. Brunet obecny był tylko przy jednym takim procesie alchemicznym swojego brata, jednak sam nigdy nie skorzystał z jego usług. Chociaż niejednokrotnie widział jak z pokoju Alejandro, wychodzi kolejna dziewczyna czy chłopak i szczerze zastanawiał się, w której sprawie tam taka osoba przybywała. - Możliwe, ale w swoim życiu miałeś momenty, gdy było ich na pęczki. Chociaż z twoją aparycją i zdolnościami perswazji potrzebujesz nie więcej niż pół godziny, by zaciągnąć kogoś do łóżka - odpowiedział, by potem spojrzeć na twarz Alejandro. Chociaż panowała noc i światła było mało, to nadal mógł śmiało powiedzieć, że Brazylijczyk był bardzo przystojny. Isaac często próbował zapanować nad sobą w sprawie miłości. Doskonale zdawał sobie sprawę ze swojej zazdrości, a tym samym tego, że nie wybaczyłby takiej osoby, chociażby jednej zdrady. Zdecydowanie była to rzecz, która odsuwała go od długoterminowych związków. - A na oku nikogo nie masz? Żadnego chłopaka ani dziewczyny?
Alejandro Gonzales
Re: Ogrody Demeter Sob 16 Lut 2019, 11:15
Był nieco zniesmaczony uwagą o skutkach ubocznych swoich eliksirów. W końcu jak można wątpić w umiejętności kogoś, kto poświęcił naprawdę dużo czasu na zostanie wręcz mistrzem, a przynajmniej jednym z najlepszych twórców eliksirów w obozie. Może nie był najlepszy, w końcu zawsze mógł się znaleźć ktoś kto robił to lepiej od niego, jednakże umiejętności chłopaka stały na naprawdę wysokim poziomie. Nie dał jednak po sobie poznać, że uwaga brata mogłaby go urazić. Zresztą nie mógł się nigdy na niego gniewać, kto by mógłby się gniewać na tak uroczą istotę? - Kochanie, istotą moich eliksirów nie jest wzbudzenie fałszywego uczucia. Wręcz przeciwnie, można to potraktować jako delikatne pchnięcie serca w konkretnym kierunku. Zawsze swoim klientom powtarzam, że kwestia zatrzymania uczucia leży już w kwestii osoby, która stara się o serce chłopaka lub dziewczyny. Potraktuj to jako... wybudowanie drogi, która skręca w konkretnym kierunku aby doprowadzić do celu podróżnika - odpowiedział nie mogąc sobie odmówić wywodu na temat swoich magicznych dzieł. Co jak co ale syn Erosa doskonale zdawał sobie sprawę z konieczności istnienia prawdziwych uczuć. Oczywiście mógł sprawić, że ktoś spojrzy na niego jako na kogoś atrakcyjniejszego, jednakże siła jego perswazji wynikająca z boskiej mocy była zupełnie czymś innym niż fałszywe uczucie, które mógłby wywołać jedynie za pomocą niezwykle stężonego eliksiru miłosnego. - Może... sam nie wiem. To znaczy, wolę na razie trzymać się od związków z daleka, przynajmniej tych poważnych. Sam wiesz, że zdarzało mi się być całkowicie nie fair wobec moich partnerów ale nie wynikało to z tego, że tego chciałem, po prostu zawsze znajdował się ktoś kto w jakiś sposób mnie poruszał a zdrada wynikała z tego, że zwykle podążam za wyborami swojego serca - odpowiedział chłopakowi i spojrzał na niego kątem oka. Jasna cera Isaaca doskonale odbijała blade światło księżyca nadając mu zupełnie nowego, jakby eterycznego wyglądu. Również Alejandro uważał brata za niezwykle przystojnego, chociaż nie był w nim już zauroczony to jednak czasami zauważał, że pojawiała się w nim chęć zobaczenia, jak smakują te jego usta. Czasami chciał go przytulić i przytrzymać w ramionach zapewniając mu bezpieczeństwo oraz zaspokajając swoją potrzebę bliskości. - Perswazji? Masz na myśli moją charyzmę, czy boskie zdolności? Jeśli to drugie to musisz wiedzieć, że zaciąganie do łóżka przy ich użyciu mi się znudziło, czasami lubię mieć wyzwanie. Hmm.. ciekawe czy ciebie bym do siebie przekonał - powiedział i aby nieco rozładować atmosferę, która zaczynała nieco nieprzyjemnie gęstnieć, trącił go łokciem w bok. Zaśmiał się i znowu się rozejrzał, aby upewnić się, czy przypadkiem nie nadlatuje kolejny zwierzęcy napastnik, aby rozprawić się jego bratem. Po krótkiej chwili dotarli pod budynek, gdzie znajdowały się pokoje dzieci greckich bogów. Spojrzał na brata. - Wejdziesz do mnie na chwilę? Ostatnio byłem w Nowym Jorku i kupiłem całkiem dobre wino.
Isaac Lafaille
Re: Ogrody Demeter Nie 17 Lut 2019, 17:08
- Nie wątpię w żadne twoje umiejętności mój drogi, jednak doskonale powinieneś wiedzieć, że wszystko w nadmiarze może szkodzić. Zarówno leki, jak i eliksiry. A co do miłości, może masz racje, jednak nadal uważam, że aby prawdziwie się zakochać, najpierw trzeba się o nią postarać. No ale cóż, każdy ma inne spojrzenie na miłość - odpowiedział w stronę brata, by na chwile zastanowić się nad swoim postrzeganiem miłości. Przez pewien czas przeglądał różne mity na temat swojego ojca i niejednokrotnie trafił na jego okrutniejszą wersję. Tą, gdzie miłość była czymś boskim, była tym, czego pragniemy, ale nie możemy otrzymać. Chyba właśnie z tą wersją ojca, był najbardziej związany Isaac. Przez swoją zazdrość nie potrafił prawdziwie pokochać, więc uznawał swoją miłość za coś nieosiągalne. - Wydaje mi się, że wszystkie dzieci bogów miłości mają z tym problem. Każdy ma inny, w twoim przypadku to to, że nie potrafiłeś utrzymać się przy jednej osobie, w moim co pewnie pamiętasz nie raz, była zazdrość o dosłownie wszystko. Czasem wydaje mi się, że poczucie czym jest prawdziwa miłość, nie jest pisana żadnemu z nas... - westchnął ciężko i uniósł twarz na księżyc. Lubił go, nie miał też przeszkód przed tym, by wpatrywać się w niego przez okno. Rozejrzał się po niebie, szukając jakiejkolwiek sowy, a następnie przeniósł wzrok na ziemię. Cóż, nie chciał ufać, niczemu co mogło wyjść i próbować zabić go w nocy. Raz w porę obudził się, gdy usłyszał syczenie nad uchem. Pozbycie się dwóch żmij z pokoju było prawdziwą udręką, ale od tamtej pory śpi przy zamkniętym oknie. - Myślałem raczej o naturalnej perswazji i swobodzie wypowiedzi i twoją charyzmę. Rozumiem też, że zmuszanie ich do spędzenia z tobą nocy okazywało się dobrym pomysłem? - odwrócił się, by ustać na chwilę, czując lekkie szturchnięcie w bok - Wiesz, z racji, że jakkolwiek jesteśmy spokrewnieni i to, że raczej znam pewne granice, musiałbyś się nieźle wysilić, albo podać mi środki odurzające czy coś tego typu. Stanął przed budynkiem, by po chwili skierować się po schodach w górę, wprost do swojego mieszkania. Miał dość dzisiejszego dnia, ale gdy usłyszał słowa Alejandro, skierował się tylko w stronę pokoju brata. - Mam słabą głowę, wiesz o tym doskonale, a wszelkie próby upicia mnie, nie skończą się dla ciebie dobrze.
/zt x2
Gość
Gość
Re: Ogrody Demeter Nie 05 Maj 2019, 13:48
Nie rozumiał dlaczego Pandora chciała zdać mu raport na zewnątrz akurat w dniu kiedy padało. Niemniej jednak zgodził się na to. Jako miejsce spotkania wybrał Ogrody Demeter, jedyne miejsce, w którym znajdowały się piękne, drewniane altany, pod których dachami można było skryć się przed deszczem. Po dotarciu na miejsce mężczyzna zrozumiał, że przybył pierwszy. Nie miał jednak zamiaru marnotrawić tego czasu. Kładąc się wygodnie na jednym z hamaków rozwieszonych wewnątrz założył słuchawki na uszy i wyciągnął z kieszeni skóry piersiówkę. Następnie z kieszeni spodni wyciągnął papierosy i zapalniczkę. Oczywiście poczęstował się grzecznie jednym szlugiem, w końcu należały one do niego, odpalił go i rozpoczął błogi stan relaksu. Zaciągając się na przemian i popijając łyczek alkoholu z piersiówki gapił się w sufit i rozmyślał o tym jaki film kinowy Dragon Balla dziś obejrzeć.
Gość
Gość
Re: Ogrody Demeter Nie 05 Maj 2019, 17:05
Wraz z jej przybyciem, wokół nich pociemniało... Nie była to jednakże szarość jak ta, co zwiastuje nadchodzący zmierzch, lecz mgławy cień, który spowił jej otoczenie; wędrował jej śladem i otulał miękko, jakby to ona miała zapowiadać noc - nie ulatujące barwy pełnego ciężkich chmur nieba. Zatrzymała się w odległości kilku kroków od niego i skrzyżowała ręce na piersi. - Kapitanie... Zwróciła się doń, wlepiając w jego oblicze spojrzenie brązowych oczu. W jej własnym nie było nic: ani zwyczajowej drwiny, ni takoż częstego znużenia. Ten wzrok równie dobrze mógł należeć do popiersia ciosanego w kamieniu... Powinna była zdać raport tuż po powrocie, lecz zamiast tego - zniknęła. Na wspomnienie tych dni odruchowo skryła dłonie w kieszeniach skórzanej kurtki i wyczuła przez materiał kształt scyzoryka ukrytego w mniejszej kieszonce wszytej wewnątrz. Martwe spojrzenie pociemniało, a towarzyszący jej cień zgęstniał na ledwie mgnienie, niemal igrając z percepcją. Chłód oplatającego szyję torkwesu przez moment zdawał się być jeszcze zimniejszy...
Gość
Gość
Re: Ogrody Demeter Nie 05 Maj 2019, 17:14
Czuł zbliżającą się Pandorę już od dłuższego momentu. Dziewczyna zawsze rozpościerała wokół siebie aurę, która wprowadzała go w dziwny nastrój. Tak było i tym razem. Kiedy stanęła przy nim spojrzał na nią swoimi oczami. Nie miał jednak zamiaru ani ściągać słuchawek, ani wyrzucać niedopalonego papierosa. Tkwili w takiej pozycji do momentu aż Folk pociągnął ostatni raz dym z końcówki papierosa. Peta wystrzelił palcami gdzieś przed siebie wypuszczając jednocześnie powoli dym z ust. Kiedy opróżnił już całkowicie płuca ściągnął słuchawki i patrząc na swoją podopieczną rzekł spokojnie: - Co masz mi do powiedzenia Reyes? Zastanawiał się dlaczego tak długo zajęło dziewczynie zebranie się do zdania raportu z misji. Czyżby był aż tak strasznym przełożonym?
Gość
Gość
Re: Ogrody Demeter Nie 05 Maj 2019, 17:44
- Niewiele - misja się nie powiodła. Niesprzyjające warunki. Przewaga liczebna przeciwnika. Ranni po naszej stronie. Mieliśmy pecha. Odparła półsłówkami, nie odrywając spojrzenia. Nie wykazywała żadnej inicjatywy - raczej reagowała na jego gesty i słowa. Zachowywała się... poprawnie. Jak żołnierz. Jak ogar. Czekała - na pytania, na zdradliwe gesty mowy ciała, na jakikolwiek sygnał, że wiedział. A przecież nie mógł wiedzieć - bo ten sekret znała tylko ona. Nawet łuczniczka nie wiedziała, jaka była prawda. A mimo to... Wciąż trzymając dłonie w kieszeni, przesunęła palcem po łuku scyzoryka, po czym obróciła go i odnalazła powierzchnię pokrytą grawerunkiem - jej ledwie wyczuwalna nierówność delikatnie drażniła skórę. Ciało kobiety przeszył dreszcz, a płuca gwałtowniej wciągnęły powietrze, gdy fala widmowych emocji odtworzyła palącą potrzebę, która zawładnęła nią w tamtej krótkiej, choć dla niej trwającej wieki chwili. Korona grzechu - zwieńczenie fatalnego finału czyjegoś istnienia - na nowo tkwiła na jej głowie...
Gość
Gość
Re: Ogrody Demeter Pon 06 Maj 2019, 21:37
Folk nie wiedział jak potoczyła się misja, którą miała dowodzić Reyes. Nie miał zamiaru dowiadywać się żadnych informacji na własną rękę. Toteż kiedy dziewczyna zaczęła odpowiadać półsłówkami na jego twarzy pojawił się lekki grymas - dokładnie taki kiedy wyrywasz sobie włosa z nosa i trafiłeś na tego, który akurat siedział mocno w skórze i zabolał jak sam skurwysyn. Następnie spojrzał na swoją podopieczną i oschłym tonem rzekł: - Szczegóły. Masz mi przedstawić cały raport. Dobrze wiesz, że nie jestem jakimś kurwa pajacem, który wszystkiego się domyśli. Ja jestem solydna firma, tak więc opowiadaj dokładnie. Co się stało, kto jest ranny i czemu nie jesteś to Ty? Wewnątrz siebie Folk miał wrażenie, że zawiódł jako kapitan. To on w końcu wybrał Reyes na dowodzącą tą misją, to przez jego wybór misja się nie powiodła.
Gość
Gość
Re: Ogrody Demeter Wto 07 Maj 2019, 16:33
- Zapłakałbyś się... Odpowiedziała zjadliwie, a pod jej skórą nie drgnął żaden mięsień. Ściągnęła jednak cień bliżej siebie, zmniejszając zasięg jego działania. Jego echo zdawało się teraz kłębić leniwie tuż na granicy ich ścierających się spojrzeń, wypełniając zawisłą między nimi ciszę. Powoli przesunęła spojrzenie po jego sylwetce - zupełnie jakby chciała ocenić czy wart był jej słów. Bez względu na wynik tego gestu, odezwała się wkrótce, przybrawszy ton cokolwiek neutralny: - Przede wszystkim: Noah i Connor nie stawili się na miejscu. Wyruszyłam więc tylko z Mattem żeby zbadać źródło odgłosów, które dobiegały do obozu. Początkowo byliśmy tylko we dwójkę, zupełnie nieświadomi, że najwyraźniej kogoś za nami wysłano. W końcu, jeszcze w borze, podjęliśmy trop, który w konsekwencji zaprowadził nas na otwartą polanę pośród bagien. Warunki nie były zbyt sprzyjające: zapadająca ciemność, śnieg, mróz, silny wiatr. A mimo to wszędzie unosił się odór gnijącego truchła. Okazało się, że mamy do czynienia z ghulem. Jako że znajdował się na wzniesieniu, podeszliśmy do niego po łuku, od boku i z dwóch stron jednocześnie. I wtedy ktoś na tyłach wystrzelił strzałę, która zwróciła uwagę potwora i nasze ciche podejście straciło sens. Ghul zaś przerwał konsumpcję i zaryczał. Urwała, jakby nagle coś sobie uzmysłowiła, lecz podjęła prędko, wciąż tym samym, beznamiętnym tonem: - Spod lodu zaczęły wyłazić utopce. Było ich sporo. Zanim pozbyto się ghula, pokraki atakowały nas z każdej strony. Zabiliśmy ich ile się dało w tamtej chwili i nakazałam się wycofać do wspólnego punktu. W międzyczasie zapadła ciemność. Ja widziałam. Matt nie. Nie mieliśmy pojęcia kto jest z nami, więc walka w takich warunkach nie miała sensu. nie bez planu i przygotowania. Matt posłuchał. Niestety podczas wycofywania, lód pod nim w pewnej chwili się załamał i jego noga utknęła. Nie wiem, w którym dokładnie momencie, ale jedna z bestii go raniła. Było ich przy nim kilka i zanim zdołałam opanować własną sytuacje oraz wspomóc jego, już krwawił, wabiąc inne. Wycofaliśmy się między drzewa i tam okazało się, że łuczniczka także nie poradzi sobie z nocną walką. Matt tracił przytomność, a jego rany były na tyle poważne, że wymagały interwencji medyka. Uciekliśmy głębiej, by zwiększyć dystans, ale woń posoki ściągała wszystko naszym śladem. Gdy zdołaliśmy wspiąć się na skalne wzniesienie, drzewa zafalowały jak wzburzone morze... Jako grand finale wylazła na nas kilkumetrowa bestia. Nie zmyliły jej nawet wypuszczone w innym kierunku strzały umazane krwią Matta. Możliwe, że był to cyklop, lecz nie miał kto tego sprawdzić, a czekanie nie wchodziło w grę. Tyle że chłopak nie mógł już uciekać, a łuczniczka niewiele widziała. Ktoś musiałby go nieść. Ktoś inny walczyć i utrzymywać dystans. Koniec końców zaprowadzilibyśmy niebezpieczeństwo pod sam obóz, więc... postanowiłam poświęcić Ainswortha. Inaczej doszłoby do walki, w której nie mielibyśmy szans, a odwrót okazałby się bezcelowy. Jedna śmierć zamiast trzech. Zamilkła, wciąż się w niego wpatrując. Jej ciemność zgęstniała i nabrała wyraźniejszych barw. Nie była już tylko cieniem, a kłębiącą się u jej stóp czernią - niby ogon grzechotnika zwiastujący nieuniknione, jeśli poddać się pokusie.
Gość
Gość
Re: Ogrody Demeter Wto 07 Maj 2019, 21:47
Z nieukrywaną obojętnością wysłuchał całego raportu Reyes. Spodziewał się, że może pójść źle, ale nie aż tak. Z powodu ich nieudolności drużyna Dionizosa straciła silnego członka w postaci dziecka Aresa. Osłabiało to bardzo ich zespół, który pomimo jego bądź Giotto nie posiadał wielu zaprawionych w boju członków. Jedyne co go cieszyło to to, że Fay ze swojej misji dała radę wrócić cała i zdrowa. Przez chwilę trwał w bezruchu huśtając się w hamaku. Po dłuższej chwili zatrzymał go jednak i z leżenia przeszedł do siadu. Następnie wstał i wyprostował się dosłownie parę centymetrów od Reyes. Przez chwilę spoglądał w jej obojętne oczy, ciemne, martwe. Nie trwało to długo, gdyż kapitan niedużo myśląc wyminął kobietę i ruszył w stronę marmurowego parapetu altany, który znajdował się za dziewczyną. Stanął przy nim i patrząc w przestrzeń rzekł: - Przeceniłem Cię Pandoro. Miałaś ich chronić, a nie porzucać na śmierć. Kurwa! Po tych słowach uderzył pięścią w marmur, na którym pojawiły się wyraźne pęknięcia.
Gość
Gość
Re: Ogrody Demeter Wto 07 Maj 2019, 22:07
- Trzeba więc było iść samemu... Nie odwracała się, mimo że teraz była wyraźnie wystawiona na atak. Możliwe, że na to właśnie liczyła, chcąc jednocześnie sprawdzić, jaki będzie jego kolejny ruch. Była przygotowana na ewentualną kontrę bądź użycie cienia do obrony. - I nie obchodzi mnie, jak bardzo się pomyliłeś w mojej ocenie. To były twoje złudzenia, nie moje. Naprawdę miałeś o mnie aż tak dobre zdanie? Zrobiła skruszoną minę podmytą teatrem. Dopiero wtedy obróciła się ku niemu, a miękkość cienistych kłębów wzniosła się ku jej sylwetce, liżąc ją niby ogień pomroczny. - Nie zapominaj, że on i tak umierał. Nie zdołałby dotrzeć żywy do obozu, a smród jego ulatującego życia wlókłby się za nami, wystawiając na żer tego, co skryło się w borze. Żałujesz, że to nie ja? Zastanów się dlaczego. Rozłożyła ręce w geście bezradności, jednak to obojętność odbiła się w jej obliczu. - Nie znamy się od wczoraj, Galichet. A jednak zaczynam wątpić w twój osąd...
Gość
Gość
Re: Ogrody Demeter Sob 18 Maj 2019, 19:49
Wciągnął głośno powietrze do płuc. Folklore nie wiedział co ma zrobić w tym momencie. Nie mógł karać Pandory za to jaka była. To była wina jego i tylko jego. Odwrócił się i zaczął powoli iść w stronę kobiety. Kiedy znalazł się dosłownie kilkanaście centymetrów od niej zatrzymał się. Spojrzał w jej oczy, a jedyne co dostrzegł to obojętność. Dziewczyny w żadnym stopniu nie ruszało to co się stało, dla niej były to jedynie straty materialne. Nie wiedział co ma powiedzieć. Po krótkiej chwili lewa dłoń Folklora powoli wyruszyła w stronę twarzy kobiety. Ułożył ją wzdłuż prawej strony żuchwy kobiety. To był dosłownie moment, mignięcie. Usta Folklora złączyły się z ustami dziewczyny. Nie oczekiwał żadnej aprobaty.. niczego. Po paru sekundach zwolnił uścisk, a ich usta rozłączyły się. Spojrzał jeszcze raz w oczy kobiety. Tym razem to jego był pełne obojętności. Nie można było dostrzec w nich złości, nienawiści, były całkowicie puste. Folk rzekł do Pandory: - To wszystko co chciałem wiedzieć. Po tych słowach odwrócił się od dziewczyny i ruszył w stronę wyjścia z altany.
(Zdecyduj Pandora czy chcesz kończyć wątek czy go kontynuować. Jeśli chcesz go skończyć to zrób z/t x2)
Gość
Gość
Re: Ogrody Demeter Pon 20 Maj 2019, 15:48
Nie takiej reakcji się spodziewała. Była gotowa na atak; w jakiś sposób na niego liczyła. Wtedy dałby jej pretekst, zamiast wymówki… Mógł dostrzec, jak jej ciało spina się na ledwie mgnienie, kiedy to powstrzymała naturalną, instynktowną reakcję, widząc ruch jego ręki. Gdy zaś się pochylił, cichy głos wlał do ucha jadowy szept:
Zabij…
Cienie wokół niej skłębiły się niczym dym niesiony nagłym wybuchem żaru i wspięły po ciele. Kiedy kapitan się odwracał, pomroczny dziryt mierzył w tył jego głowy, a część owej ciemności skryła się w jego cieniu, podążając za nim. Pandora pozwoliła mu odejść - oddalić się na stosowną odległość, by broń mogła nabrać prędkości. Mimo to, z każdym jego krokiem, w niej narastał gniew. Wiedziała, z czego wynika i świadomość ta jeno go podsycała. Broń przecięła powietrze wespół z jej pełnym irytacji warknięciem. Nie dosięgła jednak ciała kapitana, a minęła jego głowę i wbiła w uformowaną z ciemności, płaską przeszkodę, która pojawiła się w odległości kilku stóp przed nim, zaś ciemność zniknęła z jego cienia. - Stajesz się słaby, Galichet - słowa dotarły zza jego pleców, z dystansu. Kolejne jednak mógł usłyszeć już tuż przy swoim uchu: - Powinieneś się cieszyć, że wrócił ktokolwiek. Cień na nowo otulał ją niczym kokon, nieprzenikalna bariera chroniąca przed ewentualnym ostrzem. Ona sama również była gotowa na odparcie ataku.
Gość
Gość
Re: Ogrody Demeter Pon 27 Maj 2019, 21:37
Folklore wysłuchał w spokoju tego co dziewczyna miała do powiedzenia. Z początku miał zamiar odpowiedzieć dziewczynie na jej zarzuty. Stwierdził jednak, że jest ponad to i nie ma zamiaru dać się sprowokować. Zastanowiło go to jednak - czy naprawdę stał się słaby? Nie wiedział tego, miał jednak pomysł jak to sprawdzić. Powolnym ruchem sięgnął prawą dłonią do wewnętrznej kieszeni ramoneski. Wyciągnął stamtąd paczkę papierosów i zapalniczkę. Jeden ze szlugów wylądował w jego ustach, a chwile po tym sączył się już z niego powolny dym zwiastujący rozpoczęcie procesu palenia. Schował swój osprzęt zaciągając się przy tym. Następnie wyjął prawą dłonią papierosa z ust i wypuścił mozolnie dym z płuc. Po krótkiej chwili z jego ust wydobył się dźwięk układający się w słowa: - Patrząc na Twoją celność to faktycznie jestem pełen podziwu, ze ktokolwiek wrócił. I wiesz co? Masz rację. Jestem słaby. Normalnie każdy wyjebałby już z drużyny tak słabą pizdę jak Ty. A więc Reyes... Tylko na tyle Cię stać? Czy może w końcu przestaniesz szczekać i pokażesz, że przez tyle lat nie służyłaś tylko jako lalka do jebania? Zaciągnął się ponownie. Nie miał zamiaru odwracać swojego wzroku w stronę kobiety. Jego plecy były wystarczająco bezpieczne.
Gość
Gość
Re: Ogrody Demeter Pon 27 Maj 2019, 22:53
Stłumiony śmiech wybrzmiał za jego plecami i okrążał go powoli, aż wreszcie kobieta stanęła na wprost niego. Brąz spojrzenia przesuwał się nieśpiesznie po jego ciele, aż podmyte drwiną rozbawienie nie wybrzmiało zupełnie. - Więc zrób to. Skoro jestem tak słaba... - postąpiła krok naprzód - to mnie wyrzuć. - I kolejny. - Nie czyń wyjątku dla kogoś, kto nie jest go wart. Mrok lizał jej ciało niczym płonący czernią kokon, a cienie tańczyły na obliczu. Jeśli nadal jej nie powstrzymywał, pozbawiła ich zupełnie dzielącej ciała przestrzeni. Wyciągnęła dłoń, by odebrać mu papierosa. - Skoro jestem tak słabą pizdą, to za kogo miałeś pozostałych, mianując mnie kapitanem na czas misji, hmm? Jeżeli jej na to pozwolił, zaciągnęła się i przytrzymała dym w płucach. - Dlaczego miałabym to pokazywać, Galichet. Sprzedawałam ciało w zamian za informacje i przysługi. Lalka do jebania to całkiem trafne określenie. Widzisz... Prawdą nie da się mnie zranić, Folklore. Ani sprowokować... Dopiero wtedy wypuściła z ust resztki dymu. - Nie muszę ci nic udowadniać. To ty jesteś kapitanem...
Gość
Gość
Re: Ogrody Demeter Pon 03 Cze 2019, 22:36
Folk pozwolił dziewczynie na wyciągnięcie papierosa ze swojej dłoni. Nie reagował na to co mówiła. Kiedy skończyła patrząc jej w oczy rzekł: - Nie mam ochoty na Ciebie patrzeć. Po tych słowach odszedł w swoją stronę.
z/t
Efrosyni Oneiros
Re: Ogrody Demeter Wto 04 Cze 2019, 12:20
Para butów wiązanych mocno tuż nad kostką uderzała na przemian w podłoże, robiąc przy tym niewiele hałasu. Głośniejsze od leniwego kroku zdawały się odgłosy przyrody, których akurat nie brakowało w ogrodzie. Materiał szyfonowej sukienki, sięgającej za kolano powiewał delikatnie na wietrze i to właśnie z tegoż powodu nie nosiła jej zbyt często. Silniejsze podmuchy sprawiały, że wydawała się krótsza niż naprawdę, choć wciąż w granicach przyzwoitości. W duchu była wdzięczna, że nie zapomniała zabrać ze sobą kurtki, wystarczająco długiej by zasłoniła ramiona oraz dół pleców przed unoszącym się w powietrzu chłodem, ustępującym pod wieloma względami alaskańskim mrozom - te parę miesięcy temu okazały się jej kilkudniową zmorą. Nie patrzyła pod nogi, a powoli topiąc się w oceanie własnych myśli, pozwoliła im ponieść się, gdzie chciały. Przestała skupiać się także na otoczeniu, wszak ciemne tęczówki od jakiegoś czasu przesuwały się wzdłuż drobnych linijek tekstu, trzymanej w dłoniach lektury, różniącej się znacząco od starych tomiszczy, które wciskano jej w ręce jako nastolatce. Misterna okładka zdradzała, że książka była bardziej współczesna, acz to nie oznaczało, że lepsza. Na tym etapie nie martwiła się, że kartki mogą stać się trochę wilgotne wskutek kontaktu z powietrzem po porannym deszczu – wiedziała, że więcej do nich nie zajrzy. Niezmiennie pogrążona w świecie fikcji, ogarnęła za ucho kosmyk nieznacznie pofalowanych włosów.
Iwan Romanow
Re: Ogrody Demeter Wto 04 Cze 2019, 17:55
Szedł spacerowym wręcz wolnym krokiem zamyślony, a jednocześnie szare tęczówki przeskakiwały z kwiatka na kwiatek porównując je i dociekając, który z nich jest piękniejszy. Ubrany był przyzwoicie i swobodnie; granatowe chinosy, również w podobnym tego odcieniu półbuty oraz białą koszulkę polo. Jedynym elementem nader rzucającym się w oczy był sygnet z białego złota przedstawiający dwa węże, które wzajem się przeplatają, a w miejscu ich rozdziawionych szczęk widnieje szmaragd, był to jego "skarb" z którym nie rozstawał się. Tygodnie w podróży i setki odwiedzonych miejsc w najróżniejszych zakątkach świata nie były w stanie zatrzeć ze świadomości Rosjanina uroku i spokoju jakie wiązało się z tym miejscem. Odkąd pamiętał lubił przechadzać się zarówno po ogrodach Demeter jak i po parku Freji. Owszem ponad te miejsca cenił okoliczne góry i lasy w połączeniu z ich strumyczkami, rzekami i jeziorami stanowiły klejnoty koronne tegoż miejsca, obozu. Coby nie mówić Romanow, czuł się tutaj jak w domu mimo, że nie przepadał specjalnie za ludźmi ów dom zamieszkującymi. Były jednakże wśród nich wyjątki, a te wyjątki na palcach jednej dłoni można zliczyć. Nie przeszkadzało mu to w żadnym wypadku taki tryb życia prowadził i był świadom jakie niesie on konsekwencje. Mimo to wśród tego całego zgiełku obozowego był ktoś na kim Iwanowi zależało ponadprzeciętnie można rzec. Ktoś o kim myślał w samotne długie noce, gdzieś setki mil od tego miejsca. Wiedział jak życie herosa jest ryzykowne, a czas również ma swój czar i jeśli nawet ta osoba wciąż żyła to mogła już o nim zapomnieć. W końcu to była tylko jedna noc, a przynajmniej tak intensywna w emocje. Pomimo czasu jaki od tamtych wydarzeń minął nie żałował swych decyzji bowiem wiedział, że inne działania mogą jedynie przysporzyć komplikacji i niepotrzebnych nerwów, lecz mimo tego wszystkiego pragnienie, by ją ujrzeć pozostało niezmienne. Dostrzegł ją całkiem przypadkowo w momencie, kiedy wzrokiem przeskakiwał z jednego kwiatka na drugi. Nic się nie zmieniła, a raczej wyglądała jak wyjęta z jego myśli, nietknięta przez okrutny ząb czasu. Kąciki jego ust mimowolnie drgnęły, a krok stał się nieco pewniejszy. – Zdumiewające jak szybko czas płynie, czyż nie? – zapytał, a może i stwierdził podchodząc do niej niemal na wyciągnięcie rąk. Nie wiedział jak zareaguje, lecz nastawiony był na najgorsze.
Efrosyni Oneiros
Re: Ogrody Demeter Czw 06 Cze 2019, 01:29
Obóz był pełen twarzy, do których nie potrafiła dopasować imion. Ci, którzy na stałe zajęli miejsce w jej myślach albo sercu w końcu okazywali się wyłącznie wspomnieniem – z dnia na dzień coraz bardziej odległym. Niebezpiecznym było przywiązywać się do kogokolwiek. Romanow wzbudził w niej mieszane uczucia, toteż starała się nie pamiętać, że zabawił się nimi ku własnej uciesze. Odpowiadała jej jego aparycja czy sposób zachowania – wyjątkowo dystyngowany i odmienny od tego, czego doświadczyła u płci przeciwnej, acz wątpiła by było to spowodowane czymś więcej niż pożądaniem. Szukała wymówek w alkoholu, który spożyła tamtego, pamiętnego wieczoru, a mimo to mężczyzna parę razy wkradł się do jej snów. Z bezgłośnym westchnięciem zwolniła nieco chód, w pewnej chwili zaciskając mocniej palce na marginesie książki. Co jakiś czas odrywała spojrzenie od swoich butów oraz dróżki, by przyjrzeć się pobieżnie mijanym drzewom. Zapamiętała, że to miejsce zawsze wyglądało urokliwie wiosną. Postawiła przed sobą kilka powłóczystych kroków zaraz zakręciła, kolejne kilka kroków i ponowny zakręt. Czas cofnął się o kilka lat wstecz. Zatrzymała się będąc rozbawioną czymś nie do końca oczywistym. Niedługo później brązowe oczy wróciły do skanowania drobnego druku. Ze stanu zaczytania skutecznie wyrwał ją męski głos, jak również sylwetka, która wyrosła przed nią z nie wiadomo skąd. Tylko na początku wpatrywała się w przestrzeń z nieodgadniętą miną i szeroko otwartymi oczami, które walczyły z chęcią przestudiowania rysów jego twarzy. Była ciekawa, jak bardzo zmienił się od ich ostatniego spotkania. Odchrząknęła, przywołując na twarz wymuszony uśmiech. - Przerażające, jak zmieniamy się razem z nim – odparła, chcąc odzyskać dawny rezon. Posłała mu dziwne spojrzenie, będące czymś na pograniczu irytacji. Ale tylko na takie było ją stać. - Miłego spaceru - nieznacznie ściągnęła brwi. Później spróbowała go tylko wyminąć, by zakończyć te niefortunne dlań spotkanie.