Raz, dwa. Raz, dwa, powtarzała sobie w myślach rudowłosa dziewczyna, która już od dobrej godziny biegała dookoła salki treningowej, kończąc kolejne okrążenia. Starała się skupić tylko i wyłącznie na równomiernym oddechu i na tym, aby nie zgubić gdzieś kroku, bo wtedy jej tempo by się rypło w ciągu kilku sekund. Musiała zająć czymś umysł, bo chyba by ześwirowała, jakby spędziła jeszcze chwilę we własnym mieszkaniu. A to wszystko przez serial na Netflixie, który Ruda nadrabiała ostatniej nocy. Bo po co oglądać jeden, dwa odcinki dziennie skoro można usiąść i obejrzeć wszystko na raz i spać cały dzień? Większość ludzi by sobie pomyślała "Ooo, pewnie jej się przyśni coś z odcinków, które oglądała. Może bohaterowie serialu?". Lara nie miała takiego szczęścia. Zamiast tego przez bite dziesięć godzin przeżywała na nowo cały czas powtarzające się głosowanie na kapitana Drużyny Asklepiosa. Jeszcze pół biedy, żeby to, co jej się śniło, było zgodne z prawdą i to Corvus za każdym razem wygrywał. Ale nie! Po co! Jej umysł uroił sobie, że powinien jej pokazać wizję, w której to ONA jest o krok o wygranej. Morfeusz zdecydowanie nie był w najlepszym humorze. W tym koszmarze dochodziło już do takich scen jak próby przekupienia innych obozowiczów czy centaura, aby cofnęli głosy na nią złożone. Tak bardzo zdesperowana była, żeby nie wygrać. Przecież ona się nie nadawała! Przecież ona dopiero niedawno wróciła! Tak nie można! Najgorsze w tym wszystkim było to, że nawet po przebudzeniu nie mogła się uspokoić i była święcie przekonana, że to ona wygrała wybory. Dopiero po jakichś piętnastu minutach zaczęła sobie przypominać szczegóły prawdziwego zebrania i to, że tak naprawdę nikt nawet nie zaproponował jej kandydatury, nie mówiąc już o oddaniu głosu. Gdy już się ogarnęła, to wiedziała, że nie może tak po prostu wrócić na łóżka. Nie zaryzykuje kolejnego takiego snu. Najpierw musiała zmęczyć organizm na tyle na ile mogła. Potem będzie spała jak zabita. Jak pomyślała, tak zrobiła i po zgarnięciu do torby stroju do ćwiczeń udała się do jednej z sali treningowych w koloseum, w której kończyła właśnie piętnaste okrążenie. O ile dobrze liczyła. – No dawaj! Jeszcze tylko trochę! – mruknęła do siebie Lara, zwiększając jednocześnie tempo i prawie potykając się o własne nogi.
Ostatnio zmieniony przez Lara Doherty dnia Pon 11 Mar 2019, 10:59, w całości zmieniany 10 razy
Rose Drayton
Re: 3. Sala treningowa Wto 05 Mar 2019, 22:23
Kończąc dyżur, Rose zdawała się wciąż nieobecna – dużo pacjentów, dużo emocji, wydarzenia minionych dni… nie wiedziała co ze sobą począć, spacery po obozie, w samotności były kojące, ale w tym momencie dziewczyna za żadne skarby świata, nie chciała zostać ze swoimi myślami sam na sam. Odkąd Charlie zrezygnowała z pełnienia obowiązku kapitana, córka Demeter miała tylko jednego kandydata w głowie, ale teraz, po tym wszystkim zastanawiała się, czy to był dobry pomysł. Absolutnie nie chodziło o kompetencje jej drogiego znajomego, w to wierzyła i wciąż wierzy – jednak widząc minę Noemi, a także samego Corvusa, odniosła wrażenie, że coś było nie tak. W końcu mężczyzna już kilkukrotnie odmawiał przyjęcia tytułu, być może go wcale nie chciał, ale najprawdopodobniej nie zdawał sobie sam sprawy jak wielki posłuch wśród obozowiczów posiadał. Te myśli nie mogły przestać jej trapić, z resztą podobnie jak fakt, że jej kandydatura również została zgłoszona. Uważała, że kto jak kto, ale ona była absurdalną kandydatką na stanowisko, w pewnym momencie nawet przeszło jej przez myśl, że mógł być to wredny żart, ale… przecież lubiła Alarica, więc nie mógłby jej czegoś takiego zrobić ze złośliwości. Poza tym, parę głosów dostała – może wcale nie była takim brzydkim kaczątkiem Asklepiosów? Kiedy wychodząc ze szpitala spotkała kilku znajomych ci widząc w jakim stanie była dziewczyna, polecili jej na strapienia wyżycie się podczas treningu. Rosie z westchnieniem wróciła do domu i po zastanowieniu, wybrała się w kierunku Koloseum - nie zaszkodzi spróbować, prawda? Biorąc potrzebne rzeczy zwróciła się do sąsiada o zerkanie na swojego pupila co by nie nabałaganił w mieszkaniu i wyruszyła na mordownię. Wchodząc na salę zdała sobie sprawę, jak komicznie zacznie wyglądać, gdy spróbuje użyć któregoś ze sprzętów bez jakiejkolwiek wiedzy. Odstawiła butelkę z wodą i ręcznik gdzieś z boku, a następnie rozejrzała się uważnie, szukając jakiejś znajomej twarzy, licząc, że twarz przyniesie też poczciwą duszę, która nieco ją wspomoże. Tuż przed nią śmignęła ruda kitka, pędząca w tempie, za którym Rose nawet nie miała szans nadążyć. Wydało jej się, że dziewczę pocałowane przez płomień, zaraz zemdleje lub po prostu skończy swój żywot, konając w męczarniach z połamanymi nogami. - Lara! Nie tak szybko, bo upadniesz! – krzyknęła, machając do heroski, mając nadzieję, że ta nie wścieknie się na nią, za przeszkodzenie w treningu.
Ostatnio zmieniony przez Rose Drayton dnia Sro 10 Kwi 2019, 16:59, w całości zmieniany 1 raz
Lara Doherty
Re: 3. Sala treningowa Wto 05 Mar 2019, 23:40
Wiedziała, że może to zrobić. Jeszcze jedno cholerne okrążenie i będzie mogła skończyć na dzisiaj z bieganiem. Tak mało brakowało! Jeszcze tylko pół salki! Była już na linii prostej do przysłowiowej mety, gdy do jej uszu dotarł krzyk Rose, która pojawiła się dosłownie znikąd i na dodatek znajdowała się centralnie na jej drodze. Oczy rudowłosej się rozszerzyły. Czyżby tak wkręciła się w ten swój trening, że nie zauważyła, że ktoś nowy pojawił się w pomieszczeniu? Przecież zaraz na nią wpadnie! Lara próbowała zwolnić, jednak zrobiła to zbyt szybko, przez co nogi zaczęły jej się plątać w biegu. Jakimś cudem udało jej się nie zaliczyć gleby i zatrzymała się niecałe pół metra od Drayton, stając na palcach, chcąc za wszelką cenę utrzymać równowagę i uniknąć upadku. Gdy upewniła się, że się nie wywali, dziewczyna wypuściła głośno powietrze z ust. Wszystko. Było. Pod. Całkowitą. Kontrolą. – Dobra. Udało się! – ucieszyła się Ruda, unosząc do góry palec wskazujący chcąc ukrócić ewentualny komentarz odnośnie tego, że prawie wpadła na koleżankę. – Wyhamowałam! W ostatniej chwili, ale wyhamowałam! Nawet w sytuacji, w której mogłaby wpaść na córkę Demeter z tak dużym impetem, że prawdopodobnie mogłaby przygwoździć ją do podłogi, należało szukać jakichś pozytywów, prawda? Teraz na przykład takim pozytywem — uśmiechem od losu — było to, że udało im się takowego wypadku uniknąć! Lara oddychając ciężko, przyglądała się uważnie dziewczynie z lekkim uśmiechem na ustach. Sądząc po tym, jak wyglądała, można było założyć, że dopiero niedawno przyszła do sali treningowej. Nie była ani cała czerwona na twarzy, jej ubranie nie było przepocone i nie wzdychała tak jakby właśnie przebiegła kilka kilometrów bez żadnej przerwy. Może jedynie wyglądała na nieco zmęczoną. Krótko mówiąc, w ogóle nie przypominała w tym momencie rudowłosej, która pewnie wyglądała jak diabeł, który opuścił podziemny świat, aby przespacerować się po świecie śmiertelników. – Cieszę się... Cieszę się, że cię widzę – powiedziała, przytulając krótko koleżankę. – Długo już tak tu stoisz? Bo serio, jestem prawie pewna, że jeszcze parę minut temu cię tu nie było. Po tych słowach Lara padła na pobliski materac, który leżał na ziemi. Jak jej się zrobiło dobrze, gdy plecy dotknęły tego materiału! Z trudem powstrzymała się od jęknięcia z rozkoszy. To była niewyobrażalna ulga po tak długim biegu. Trening był wymagający i wyciskał z niej siódme poty, ale był też cholernie satysfakcjonujący. Miała ochotę się śmiać z tego, że jeszcze niedawno tak się przeraziła swoim snem. W pewnym stopniu była teraz nawet zrelaksowana. Teraz gdy już zaczęła się uspokajać, Ruda wróciła wzrokiem do swojej wiernej towarzyszki, z którą niejednokrotnie pieliła ogródki obozowe. Było już dosyć późno, co prawdopodobnie znaczyło, że... – Ty tutaj od razu po dyżurze? – spytała, chociaż miała wrażenie, że i tak zna już odpowiedź. Na miejscu dziewczyny nie przychodziłaby tutaj od razu z pracy. A zwłaszcza z pracy z przychodni. Była to jedna z profesji herosów, które córka Aresa szczerze szanowała i podziwiała. A z racji tego, że połowa jej najbliższych znajomych pomagała w leczeniu herosów to była też świadoma tego, jak męczące potrafi być to zajęcie.
Ostatnio zmieniony przez Lara Doherty dnia Pon 11 Mar 2019, 11:00, w całości zmieniany 2 razy
Rose Drayton
Re: 3. Sala treningowa Sro 06 Mar 2019, 01:46
Była gotowa przyjąć na siebie koleżankę, choćby miała przypłacić to stłuczeniami i siniakami. Ugięła kolana i wystawiła przed siebie dłonie, po czym zamknęła oczy i czekała na upadek. Odliczała sekundy to zderzenia, czując się jakby właśnie startowała w misji z wylotem na księżyc, gdzie już nigdy miała nie wrócić do obecnego stanu swojego życia. A co jeśli się połamie? Albo gorzej! Co jeśli za nią znajduje się coś twardego i jej żywot zakończy się nie na misji, nie z ręki Nogods, a najzwyczajniej w świecie, za pomocą jakiegoś porzuconego, samotnego ciężarka, stanowiącego zabójczą broń, przy odpowiednim impecie uderzenia? Rose stała tak chwilę, aż usłyszała jak rudowłosa oddycha głośno i śpiesznie, jednak dopiero gdy do jej uszu doszedł głos córki Aresa, zdała sobie sprawę, że do żadnej katastrofy nie doszło. Najpierw otworzyła jedno oko, a potem kolejne i wybuchła śmiechem zasłaniając twarz dłońmi, jakby chciała ukryć swoje rozbawienie, jednak wciąż nie potrafiła powstrzymać chichotu. Rosie absolutnie nie śmiała się z Lary, raczej ubaw miała z własnych myśli i ostatecznego wyniku sytuacji, choć było jej ciut wstyd, że mimo dobrej woli, mogła spowodować gorszy wypadek – piekło wybrukowane jest dobrymi chęciami. - Wybacz, nie chciałam cię przestraszyć – zreflektowała się, a następnie poklepała dziewczynę po plecach, gdy ta ją przytuliła. Poczuła wówczas jak rudowłosa była rozgrzana i przepocona, choć wiele osób w tym momencie mogłoby poczuć obrzydzenie, Rosie nic takiego nie przeszkadzało, cieszyła się ze spotkania, a takie gesty były dla niej na wagę złota. - Ledwo przyszłam. – Poinformowała krótko i przyjrzała się jak Lara ląduje na materacu. Kiedyś słyszała, że podobno po tak wykańczającym biegu nie powinno się siadać, a tym bardziej kłaść, a im dłużej o tym myślała, to przypomniało jej się pojęcie zapaści ortostatycznej. Dziewczyna czym prędzej podeszła do materaca i nie pytając nawet o zgodę złapała Rudą za kostki, po czym uniosła jej nogi do góry. Wyglądało to dosyć specyficznie, szczególnie gdy Rose oparła stopy córki Aresa o własne biodra. - Lepiej uważaj, bo byś mi tu zemdlała, gdybyś spróbowała wstać po czymś takim. Wyobraź sobie, że w tym momencie w twoich nogach znajduje się najwięcej krwi, a gdy leżysz, cóż, nie ma jak jej przepompować do mózgu, więc następuje niedotlenienie – powiedziawszy to zaczęła zastanawiać się, czy przekazała wszystko tak jak powinna. - Czy jakoś tak to szło – dodała, uśmiechając się szeroko i delikatnie klepiąc Larę po piszczelach. Przysłuchując się pytaniu pokiwała głową, przytakując grzecznie – rozumiała zdziwienie rudowłosej, bo gdyby ktoś ją zapytał wczoraj, czy ma zamiar wybrać się na trening po ciężkim dniu, zaprzeczyłaby całkowicie, argumentując to potrzebą cichego wieczoru z herbatą i serialami lub książkami. Tym bardziej, że zwykle omijała Koloseum szerokim łukiem, chyba że potrzebna była interwencja medyczna i akurat ona zostawała wyznaczona do tego zadania. - Wierz mi, sama jestem zdziwiona – mówiąc to złapała podeszwy butów dziewczyny i zaczęła powoli machać nogami heroski, z jednej strony mając na celu zabawę, a z drugiej, świtało jej w głowie, że dobrze poruszać chyba tymi nogami, ale aż takim specem nie była. - A widzę, że przygotowujesz się do maratonu. No ktoś będzie musiał ostrzec Bogów jak nas Nogods dojadą. Filippides byłby dumny – zażartowała i uznając, że już minęło dobre kilka minut, opuściła nogi Lary na ziemię, robiąc to bardzo ostrożnie i delikatnie, jakby obchodziła się z kryształem, a nie ludzkim ciałem.
Ostatnio zmieniony przez Rose Drayton dnia Sro 10 Kwi 2019, 17:00, w całości zmieniany 1 raz
Lara Doherty
Re: 3. Sala treningowa Sro 06 Mar 2019, 19:54
Rudowłosa krzyknęła w proteście, gdy Rose nagle złapała ją za nogi. Przecież tak dobrze jej się leżało. Spojrzała na nią pytająco i już po chwili otrzymała konkretną odpowiedź. I chyba jednak wolałaby jej nie usłyszeć, ponieważ trochę się zdenerwowała tym, co mogłoby się jej stać, gdyby teraz wstała. Trzeba będzie nadrobić braki, żeby się nie skrzywdzić podczas takich niezaplanowanych wcześniej treningów. Jak złapie gdzieś Camerona lub Noemi to poprosi ich o jakieś dobre tipy. W sumie to najlepszy byłby właśnie syn Asklepiosa, bo przez jej prywatne wizyty u niego zapewne znał jej ciało lepiej niż ona sama. Wierzyła w to do tego stopnia, że mogłaby się założyć o sporą sumkę, że mógłby on na ślepo wskazać każde miejsce, w którym kiedyś miała coś złamanego bądź w inny sposób uszkodzonego. – Nie strasz mnie, Rose! – powiedziała Ruda, nie protestując jednak przeciw temu, co robiła dwudziestolatka. Uczucie było nawet przyjemne, zwłaszcza po tak dużym wysiłku fizycznym. Może jak już się ruszy z tej salki treningowej, to powinna jeszcze zahaczyć o basen albo saunę? Wtedy to już zrelaksowałaby się do maksimum. – Wydaje mi się, że w obozie są osoby, które są dużo lepiej wykwalifikowane do takiego zadania. Zresztą wolałabym nie skończyć tak samo, jak Filippides. Przynajmniej w najbliższej przyszłości – mruknęła Lara, lekko się krzywiąc, gdy w jej głowie pojawił się taki czarny scenariusz. Znając życie pewnie, gdy dobiegłaby na Olimp, to okazałoby się, że bogowie już od dawna wiedzą o ataku, tylko nie mieli czasu się tym zająć, więc w sumie bez sensu tak się śpieszyła. Oczami wyobraźni widziała dogorywającą samą siebie klęczącą przed olimpijską dwunastką, wyrzucając z siebie najostrzejsze przekleństwa, jakie znała, pomiędzy głębokimi oddechami. A każdy z nich przybliżał jej do nieuchronnej śmierci z wyczerpania. Ruda pokręciła głową, odsuwając od siebie tę myśl. Zamiast rozmyślać nad czymś, co i tak było mało prawdopodobne, przyjrzała się swoim nogom, które ponownie spoczęły na materacu. Teoretycznie powinna zaufać Rose, ponieważ to ona miała większą wiedzę medyczną, więc skoro zostawiła jej dolne kończyny w spokoju, to pewnie oznaczało to, że wszystko jest już w porządku. Z drugiej jednak strony córka Demeter nieco ją nastraszyła. Cóż, na wszelki wypadek nie miała zamiaru przez najbliższe kilka minut ryzykować gwałtownych ruchów. Nigdy nie wiadomo co może się wydarzyć. – Poza tym, gdyby śniło ci się to, co mi też byś biegała jak szalona w te i we wte – powiedziała poważnie, sięgając po swoją butelkę wody. – Miałam sen, w którym wybraliście mnie na kapitana. Wygrywałam dosłownie kilkoma głosami i próbowałam przekupić każdego, kto się napatoczył, żeby cofnęli głos oddany na mnie. Wprawdzie nie uważała, że jest aż tak kiepska, że się nie nadaje na takie stanowisko, ale była też świadoma tego, że w jej drużynie jest masa innych osób, które dużo lepiej by zarządzały tą szaloną zgrają herosów. W końcu nie liczyły się tylko umiejętności, ale także to jaką opinię się miało w obozie. A ta po tylu ucieczkach mocno ucierpiała u córki Aresa. Ona prawdopodobnie wyszłaby z siebie po pierwszych sesjach treningowych ze świeżynkami i kilku spotkaniach z Asklepiosem w celu dogadania się w pewnych kwestiach. Czasami dyskusje z bogiem lekarzy przypominałaby bardziej rzucanie grochem o ścianę. Nawet nie miało się pewności czy dostanie się jakąkolwiek odpowiedź i czy będzie związana z tematem rozmowy. – Dopiero jak się obudziłam, to ogarnęłam, że to Corvus wygrał. Dzięki niech będą Zeusowi! – powiedziała, ściszając głos przy ostatnich słowach i wznosząc oczy ku niebu. – Właśnie, co ty sądzisz o tym głosowaniu? Spodziewałaś się takiego rozrzutu głosów? Osobiście była zaskoczona tym jak wiele głosów zdobył Alaric. Możliwe, że gdyby i ona oddała wtedy na niego głos, to pociągnęłaby za sobą jeszcze inne osoby, aby na niego zagłosowały. A wtedy zamiast kapitana Juareza mieliby kapitana Daveya. Była to straszna i niepokojąca myśl. Była jednak ciekawa tego, czy jej koleżanka przewidziała taki rozwój sytuacji. W końcu była dużo lepiej niż Lara zaznajomiona z tym, jak wyglądała końcówka kariery poprzedniej pani kapitan.
Ostatnio zmieniony przez Lara Doherty dnia Pon 11 Mar 2019, 11:01, w całości zmieniany 2 razy
Rose Drayton
Re: 3. Sala treningowa Sro 06 Mar 2019, 22:04
Już niejeden protest pacjentów zdążyła przeżyć, zwykle musiała ich zmuszać do picia eliksirów leczniczych, które im były skuteczniejsze, tym gorzej smakowały, co wiązało się z niechęcią do ich picia. Nigdy nie była prawowitym lekarzem, którym mogła się mianować chociażby Noemi, Rosie raczej była czymś w połowie lekarza, a w połowie znachora. Czego nie dało doleczyć się z pomocą zwykłych przyrządów (lub nie było w pobliżu dzieci Asklepiosa) wówczas do akcji wkraczały zioła i magiczne mikstury. - Ależ ja nie straszę! Ja tylko ostrzegam i dbam o ciebie – skwitowała z uśmiechem. Faktycznie, chodziło jej jedynie o dobro Lary, otaczała opieką każdego gdy uważała to za konieczne. Rose przysłuchując się opowieści o snach, zdała sobie sprawę, że jej właściwie w ostatnim czasie śnią się same koszmary, w których zwykle umiera w jakiś dziwny sposób, a to za sprawą magii, któregoś z bóstw, a to z broni palnej wystrzelonej przez zaginionego przyjaciela. Dziewczyna nigdy jednak nie przywiązywała uwagi do marzeń sennych, w objęcia Morfeusza wpadała szybko i zwykle rankiem zapominała o jakichkolwiek przygodach. Natomiast absolutnie rozumiała, że Lara mogła przeżywać sny zupełnie inaczej. - Czy ja wiem, nie byłabyś takim złym kapitanem. Ej! Czym próbowałaś przekupywać? – zagaiła zachęcając do rozwinięcia dalszej opowieści. W sumie była ciekawa, czy również występowała w śnie rudowłosej, a co więcej co ta oferowała w zamian za zmianę głosu, jednak nie śmiała o to pytać wprost. Gdy Lara zadała jej pytanie, Primrose właśnie próbowała dosięgnąć czubków swoich butów, sprawdzając na ile jest jeszcze rozciągnięta i kiedy ścięgna zaczną protestować z bólu. Łapiąc stopy, dociągnęła głowę do kolan, a następnie w zamyśleniu wróciła do normalnego siadu. - Wiesz… ja się cieszę, że Corvus nie odrzucił tytułu, bo uważam, że jest najbardziej oddanym członkiem drużyny, ma doświadczenie, umiejętności, jest nieco skryty, ale znam go dobrze i wiem, że jeśli da mu się szansę, to zabłyśnie, a reszta kapitanów będzie się tylko od niego uczyć – stwierdziła. – Co do reszty… myślałam, że uduszę Alarica gdy dowiedziałam się, że zgłosił moją kandydaturę. Gdyby nie Noemi, to z pewnością zrewanżowałabym mu się tym samym. W ogóle odnoszę wrażenie, że jak w innych grupach wszyscy biją się o to stanowisko, tak u nas, każdy umywa od tego ręce. Czy to przez odpowiedzialność, czy brak wiary w siebie. Też zdziwiłam się, że nie był to jednogłośny werdykt. Sama się przez chwilę stresowałam, że ktokolwiek oddał na mnie głos, ale logicznie myśląc, wiedziałam, że nie będę wybrana. No błagam, potem by się śmiali z nas, że rozdajemy pluszowe misie wilkołakom – zaśmiała się z samej siebie. Przez chwilę zawahała się nim kontynuowała wypowiedzieć, nie chciała być ani impertynencka, a tym bardziej nie pragnęła wciskać swojego nosa tam gdzie nie powinna. - Lara… mogę ci zdać niedyskretne pytanie? Czemu zerkałaś tak nerwowo na Alarica? Bałaś się, że go wybiorą? I nie mów, że nie wiesz o co chodzi – wymownie poruszyła brwiami i uśmiechnęła się niczym szelma, uwielbiała słuchać historii o ludziach, ich uczuciach, relacjach, a fakt, że coś mogło łączyć córkę Aresa i syna Posejdona był wprost idealny jako temat dla typowej rozmowy między młodymi kobietami - no, powiedzmy. Oczywiście Rose nie miała na celu wprawić rudowłosej w zakłopotanie, raczej czysta ciekawość skłoniła ją do tego pytania, poza tym, kto jak kto, ale córka Demeter wiedziała o większości obozu ogromnie dużo, szczególnie dlatego, że lubiono się jej zwierzać, słuchała zawsze uważnie, a co więcej, nigdy nie zdradziła nikomu powierzonych jej sekretów. Jeśli chciano się komuś wygadać kto nie jest ścianą, a zachowa wszystko dla siebie, z pewnością mówiło się wówczas do Rose.
Ostatnio zmieniony przez Rose Drayton dnia Sro 10 Kwi 2019, 17:01, w całości zmieniany 1 raz
Lara Doherty
Re: 3. Sala treningowa Czw 07 Mar 2019, 17:20
– Nie żartuj. Wszyscy wiedzą, że nie nadaje się do tej roboty. Przez te moje ucieczki i tak dalej. Byłabym okropnym kapitanem, chyba że potrzebowalibyśmy go na jakiś miesiąc. Tyle może byśmy przetrzymali – powiedziała Lara, uśmiechając się nawet lekko. – Spójrzmy prawdzie w oczy powierzenie mi takiej funkcji na dłuższy czas wiązałoby się ze zbyt dużymi stratami. Większość herosów (a już zdecydowanie dzieci Aresa) pewnie by się nawet nie przyznało do posiadania takiej opinii na swój własny temat, nie mówiąc już o wypowiadaniu jej na głos. W końcu powinni być twardzi, ambitni i pragnący zajść w hierarchii obozowej jak najwyżej, aby przynieść chlubę swoim boskim rodzicom. Taki los półbogów. Ruda jednak była pewna swojego zdania w tej kwestii i wiedziała, że jest ono zgodne z opinią dowództwa na jej temat. Mogła należeć do grona najlepszych wojowniczek w Obozie Herosów, ale jej buntownicze tendencje działały na jej niekorzyść. Nikt nie powierzyłby jej dowództwa nad tak dużą grupą ludzi, wiedząc, że w każdej chwili mogłaby się ulotnić i wrócić w najlepszym razie po kilku dniach. Owszem, gdyby chciała, to mogłaby coś podziałać w tej kwestii. Mogłaby zagrać wszystkim na nosie i po prostu wyzwać na pojedynek Charlie, Corvusa czy jakiegokolwiek innego kapitana, który rządził w przeszłości lub będzie rządził w przyszłości, ale mijało się to z celem. Po co rujnować panujący pokój, skoro pod czyimś przywództwem wszystko szło gładko i bez większych problemów? Obozowicze mieli wystarczająco dużo zmartwień w swoich krótkich, smutnych życiach, aby jeszcze im dokładać przez swoje widzimisię. Gdyby miała być ze sobą w stu procentach szczera, to Lara widziała siebie jako kapitana tylko i wyłącznie w sytuacji, w której wiedziałaby, że nie ma innego wyjścia. I gdyby potrzebowała akurat władzy, jaką mogłoby jej dać to stanowisko. Gdyby na przykład misja, w której brałby udział ktoś z jej najbliższych przyjaciół, poszła źle i potrzebowaliby wsparcia, a kapitan z jakichś przyczyn by odmówił, Doherty wzięłaby sprawy w swoje ręce. Gdyby musiała wybierać pomiędzy podporządkowaniem się i uległością a ratowaniem bliskich wybrałaby to drugie. Nawet jeśli oznaczałoby to wzięcie na siebie masy obowiązków i wywalczenie sobie pozycji na arenie. Bo dla tych ludzi było warto. Rozmyślanie na ten temat, jednak nie miało w tej chwili zbyt dużego sensu, ponieważ nawet bez Corvusa w kolejce było paru kandydatów, którzy raczej nie odwróciliby się plecami od swoich wieloletnich sprzymierzeńców. Przynajmniej miała taką nadzieję. – Wszystkim, czym tylko mogłam. Od ciastek, alkohol i kasę po wiele innych rzeczy – przyznała rudowłosa, lekko marszcząc brwi. Szczegóły snu wprawdzie zaczynały już zanikać, ale była pewna, że niektóre z prób przekupstwa były naprawdę dziwne. – Z tego, co pamiętam to zgodziłaś się rozważyć moją propozycję w zamian za pidżamę z Azymondiasem ze Smoczego Księcia. Oh, ta animacja była taka dobra! Nie dość, że pod względem wizualnym prezentowała się fenomenalnie to jeszcze fabuła była całkiem całkiem. Wspomnienie o uroczym niebieskim smoku, którego zobaczyła na Netflixie przypomniało jej z kolei, że zostało jej pół drugiego sezonu do nadrobienia. Będzie się musiała za to zabrać jak najszybciej. Może jak obejrzy taką bajkę przed snem, to przyśni jej się coś normalnego. – Daj spokój! Gdybyś wygrała, to przynajmniej mielibyśmy jakichś przydatnych sojuszników. Pomyśl sobie tylko. Rose Drayton, córka Demeter, kapitan Drużyny Asklepiosa zawiązała pierwszy w historii Obozu Herosów sojusz z wilkołakami, który nie skończył się rozlewem krwi. I to przy pomocy pluszowych miśków! Byłabyś na językach całego Olimpu! – opowiadała, gestykulując przy tym żywo. Na wspomnienie o uduszeniu syna Posejdona, parsknęła śmiechem. – Ja na początku miałam trójkę kandydatów: Corvusa, Noemi i Alarica. Ale ogarnęłam, że zakochańce będą wszystko robić razem, więc będą dla siebie nawzajem wsparciem. A teraz na tym stanowisku potrzeba takiej fuzji tej dwójki. Więc wybór automatycznie stał się prostszy. W kwestii podziałów i braku jednomyślności w drużynie, zgadzała się z Rose tylko w pewnym stopniu. Nie musiała to zwiastować jakiejś tragedii. Przez lata ludzie zdążyli wykształcić opinie na temat swoich kolegów i koleżanek. Najważniejsze było to, że grupa z mniejszą bądź większą chęcią, zaakceptowała decyzję większości i nie zaprotestowała przeciwko Juarezowi. Mogli widzieć na tym stanowisku kogoś zupełnie innego, jednak szanowali decyzję reszty. Czasami jednak Larze się wydawało, że tej drużynie przydałby się ktoś oprócz kapitana. Może jakaś mini-rada? Wtedy obowiązki byłyby rozłożone na większą ilość osób, więc ludzie byliby bardziej zgodni co do tego, kogo chcieli na jakim stanowisku, zamiast wybierać najlepszego z najlepszych. – Nie mam pojęcia o czym... – wtrąciła rudowłosa, zanim do jej uszu dotarły ostatnie słowa córki Demeter. Ruda zmrużyła oczy i wbiła w koleżankę. Stłumiła ciche westchnięcie. Próby skłamania czy nagięcia prawdy do swoich potrzeb nie wchodziły w grę. Czy naprawdę zaskoczenie i zmartwienie, jakie poczuła podczas głosowania w gospodzie, było aż tak łatwe do zauważenia? Na samą myśl o tym, lekko się podirytowała. Przez głowę przeszła jej myśl czy nie zbyć tego pytania jakimś zabawnym komentarzem. To była jednak Rose, a nie jakiś pierwszy z brzegu obozowicz. Ona raczej nie wybiegnie zaraz na środek obozu z megafonem, aby ogłosić całemu świata, czego się dowiedziała. – Raczej byłam lekko zmartwiona. Po prostu w pewnym momencie zrozumiałam, że on mógłby wygrać to głosowanie. A ja sobie tego nie wyobrażam. Tak, znam go od lat, wiem, co potrafi i czemu niektórzy widzą w nim dobry materiał na przywódcę – przyznała Lara, mówiąc powoli i ostrożnie ważąc swoje słowa. – Ale ja nie potrafiłabym przejść z tym do porządku dziennego. Gdyby Alaric zostałby mianowany na kapitana, wszystko by się zmieniło. Możliwe, że nasza przyjaźń, cała relacja stałaby się bardziej... "profesjonalna"? Łańcuch dowództwa i jego ranga by namieszały. Nie mógłby ode mnie dostać po głowie w razie potrzeby. Kazałby mi wtedy za karę sprzątać stajnie przez miesiąc. W końcu kto to widział, żeby zwykła obozowiczka biła kapitana? Kończąc swoją spowiedź małym żarcikiem, Ruda podniosła się powoli z materaca. Miała wrażenie, że powiedziała wystarczająco. Zdradziła co czuła, nie wdając się też jakoś szczególnie w swoje bardzo prywatne rozważania na ten temat. Omiotła wzrokiem siłownię. Przerwa trwała wystarczająco długo, a córka Demeter przyszła tutaj poćwiczyć. Powinna więc dotrzymać jej towarzystwa. Miała tylko nadzieję, że Rose nie chce biegać, bo na to córka Aresa nie miała już siły tego wieczora. – Dobra! - powiedziała, klaszcząc w dłonie. – Skoro już sobie poplotkowałyśmy, to myślę, że możemy trochę poćwiczyć. W końcu po tu jesteś. Proponuje, żebyś najpierw się rozgrzała, a potem coś tam porobimy. Nie wiem, może gimnastyka? Jakieś mostki, rozciąganie się, przewroty albo spróbujemy gwiazdę zrobić?
Ostatnio zmieniony przez Lara Doherty dnia Pon 11 Mar 2019, 10:56, w całości zmieniany 1 raz
Rose Drayton
Re: 3. Sala treningowa Sob 09 Mar 2019, 00:13
Słuchając Lary, Rose zdała sobie sprawę, że aby przyznać się do swoich błędów, opowiedzieć o swoich słabościach, a przede wszystkim wznieść się ponad własne ego, trzeba mieć nie lada charakter. Pokręciła głowę na myśl o tym, że rudowłosa wciąż nie wierzyła, że mógłby być niej kapitan. Po czasie darowała sobie wdawanie się w dysputę, bo wiedziała, że nie miało to jakiegokolwiek sensu, nie przekona córki Aresa, więc pozostało tylko uszanowanie zdania rozmówczyni. - ROZWAŻYĆ. Dobrze, że się nie zgodziłam całkowicie to udałoby mi się może naciągnąć cię na skarpetki z Callumem - zaśmiała się, zerkając na swoje obecne skarpetki w kolorowe króliczki. Zwykle jej kostki były zasłonięte przez buty, spodnie lub spódnicę, a jej kreacja zawsze balansowała gdzieś na granicy elegancji, wówczas nikt nie wiedział, że jej skarpetki były całkowicie odjechane. Nigdy nie zapomni zdziwionych min gdy podczas jednego z wieczorów, po zdjęciu butów spod pięknej, welurowej spódnicy, wyłoniły się dwie różne skarpetki – jedna o wzorze smakowitych kawałków pizzy, a druga przyozdobiona dinozaurami godnymi pierwszorzędnego przedszkolaka. Gdyby ogólnie spojrzeć na zawartość jej szafy, najwięcej stanowiłyby skarpetki, pończochy i rajstopy w dziecinne, śmieszne i ekscentryczne wzorki. Choć nie wstydziła się swoich upodobań, to jednak szaloną część garderoby stanowiły te najczęściej schowane elementy. Co do samej animacji od Netflixa – zakochała się w niej od pierwszego wejrzenia, po pierwszym sezonie nie mogła się doczekać kolejnego. Całym swoim sercem była zauroczona w Callumie (rzecz jasna, czysto platonicznie). Kojarzył jej się z ulubionym bohaterem dzieciństwa (choć wtedy już takim dzieckiem, aż nie była) – Merlinem, oczywiście w wersji przedstawionej w jednej z serialowych adaptacji, bynajmniej wersji starszego pana. Rarytas jakim byłyby skarpetki z tym bohaterem mógłby doprowadzić do tego, że dziewczyna nosiłaby je raczej jako ozdobę do torebki, niżeli tak jak powinno się je nosić, ale to już pomińmy. - Następna w kolejce byłaby już tylko Pokojowa Nagroda Nobla - skomentowała wypowiedź względem swojej kandydatury. Kto wie, być może w którymś momencie, herosi potrzebowaliby swojego własnego Jimmy’ego Cartera. Rosie nie pragnęła jednak nigdy stanowiska kapitana, bycie na piedestale wymagało silnego charakteru, a ona – otwarcie mówiąc – mogłaby doznać załamania psychicznego, głównie z powodu spoczywających na niej obowiązków. - Fuzja Jaurez-Enamorado zrobi drużynie chyba najlepiej. Przynajmniej bardzo mocno w to wierzę. Zawsze łatwiej znosić wszystko gdy ma się kochającą osobę u boku - podsumowała, wypowiadając ostatnie zdanie z delikatnym smutkiem. Co były przyczyną? Rosie nigdy nie znalazła nikogo wyjątkowego, każdego obdarzała taką samą dozą miłości, wręcz ktoś mógłby stwierdzić, że zahaczało to o rodzicielską troskę. Nie wiedziała dlaczego tak się dzieje, ani w czym tkwi problem, ale nie potrafiła też patrzeć na ludzi jako obiekty zainteresowań. Już niejeden raz zastanawiała się, czy aby przypadkiem nie jest aseksualna? Z drugiej strony, mimo wielu potwierdzających tę tezę czynników, nie chciała tego akceptować, nie chciała wierzyć, było to zbyt abstrakcyjne stwierdzenie, gdy w obozie kwitło tyle romantycznych relacji. Wolała o tym zapomnieć i liczyć, że w przyszłości jakoś to wszystko się ułoży – na ile to była dobra strategia? To się okaże. Tymczasem Rose słuchając wypowiedzi Lary względem Alarica, nieco przygasła – liczyła na coś co mogłoby ją zszokować, jednak w pełni przyjęła do wiadomości wersję rudowłosej. - Rozumiem. Przepraszam, w sumie mogłam się domyślić - mruknęła. Zdążyła zaobserwować, że Al i Lara byli ze sobą blisko, lecz całkowicie wypadło jej z głowy, że mogła to być zwykła przyjaźń. W swoich myślach zdążyła już nazwać siebie hipokrytką; sama starała się być przyjaciółką wszystkich, a u rudowłosej dopatrywała się czegoś głębszego. Krytykując się w głowie, przegapiła moment, w którym jej towarzyszka zniknęła z materaca. Chwilę jej zajęło przetworzenie sytuacji i natychmiast zerwała się do pionu. - Gimnastyka brzmi dobrze, ewentualnie potem, jak będziemy mieć jeszcze siły, możemy spróbować się poobijać nawzajem – mówiąc to przybrała bojową pozycję. - Choć to pewnie ja skończę z bardziej obitym tyłkiem – zaśmiała się, po czym wzięła łyk wody i postawiła butelkę pod ścianą. Na początek zrobiła kilka przysiadów, wykroków, trochę wymachów nogami, krążenia ramion, skłony, a następnie salutując Larze udała się wykonać dwa okrążenia, w miarę szybkim tempie, nie dając długo czekać na siebie.
Ostatnio zmieniony przez Rose Drayton dnia Sro 10 Kwi 2019, 17:02, w całości zmieniany 1 raz
Lara Doherty
Re: 3. Sala treningowa Sob 09 Mar 2019, 14:15
Oh, Rose zdecydowanie mierzyła zbyt nisko. Zawarcie stałego pokoju z wilkołakami byłoby ogromnym osiągnięciem, a Pokojowa Nagroda Nobla po prostu nie była na tym samym poziomie. To się po prostu nie kalkulowało. Oczywiście, ta nagroda była bardzo prestiżowa, ale przecież mówili o heroinie, która byłaby w stanie oswoić krwiożercze bestie. Na pewno mieli jakiś boski odpowiednik nagrody Nobla, który mógłby powędrować do niej powędrować. Ruda była pewna, że istniało jakieś bóstwo odpowiedzialne za pokój. Jakby się nad tym bardziej zastanowić to mieli bogów od wszystkiego. W głowie kobiety nagle pojawiło się niewyraźne wspomnienie z lekcji mitologii, na które uczęszczała podczas pierwszych lat pobytu w Obozie Herosów. Na Zeusa, jak się nazywała ta bogini? Eerenie? Nie, to chyba jednak nie to. Zirytowało ją to, że nie może sobie tego przypomnieć. Teoretycznie powinna to wszystko wiedzieć, ale przecież tych bogów było mnóstwo! W końcu oprócz tych najważniejszych, którzy zasiadali na samym Olimpie była jeszcze masa pomniejszych bóstw, nie wspominając już o matkach i ojcach nordyckich herosów, z którymi dzielili miejsce zamieszkania. – Ejrene! – wymsknęło się Larze, która doznała nagłego olśnienia. Oczywiście! To o niej myślała! – Zapomnij o nagrodzie Nobla. Jak bogowie się dowiedzą o twoich osiągnięciach, to ściągną nas wszystkich na specjalną ceremonię na Olimpie i wręczą ci Pokojową Nagrodę Ejrene. Na następne słowa córki Demeter odnośnie związku Corvusa i Noemi, jedynie skinęła głową, żeby pokazać, że zgadza się z jej zdaniem. We dwójkę zawsze było raźniej, chociaż wiązało się to też ze zwiększoną ilością zmartwień. W przeciwieństwie do Rose zdarzyło się jej być parę razy poważnie zakochaną w swoim życiu i miała kilku chłopaków. Teraz wprawdzie była singielką, ale nie czuła się z tego powodu gorsza, a być może powinna. Większość jej przyjaciółek była młodszych od niej. Cholera, Noemi ledwo stuknęła dwudziestka, a wydawała się dojrzalsza niż ona w pewnych kwestiach i była w poważnym związku z chłopakiem, z którym zapewne planowała przyszłość. O ile w ich przypadku można było takową zaplanować. Poprzednim partnerom trudno było zaakceptować buntownicze tendencje Rudej. Pewnie głównie przez to, że przez większość czasu nie uwzględniała ich w swoich planach. Nigdy nie zabrała żadnego z nich na którąś ze swoich dłuższych ucieczek. Wyjeżdżała sama, radziła sobie sama, wracała sama. Wiedziała, że może podejmować ryzyko, zrobić coś nieszczególnie mądrego, ponieważ narażała tylko swoje zdrowie i życie. Teraz gdy od jej ostatniego związku z innym obozowiczem minęło już sporo czasu (aż wstyd mówić ile) zauważyła pewne błędy, które sama popełniła. Może powinna była bardziej ufać ludziom i ich umiejętnościom przetrwania? Naprawdę starała się stać lepszą siebie pod tym względem, ale przychodziło to jej z trudem. Chociaż zauważyła u siebie pewien progres na przestrzeni ostatnich kilku lat. W końcu człowiek uczy się całe życie. – Nie masz za co przepraszać. W końcu to normalne pytanie – powiedziała. Lara poczuła lekki ścisk w okolicach serca. Czuła się, jakby ją okłamała, a przecież wcale tak nie było. Powiedziała prawdę... W pewnym sensie. Po prostu do pewnych rzeczy nie przyznawała się jeszcze nawet przed samą sobą. A córka Demeter wyglądała teraz jak taki smutny pluszowy miś! Miała ochotę ją przytulić i wrócić do tematu rozmowy, aby w jakiś sposób przekazać jej, co naprawdę sądzi na ten temat. Ale jak opowiedzieć komuś o czymś, czego samej nie jest się pewną, a wokół jest tyle niewiadomych? Córka Aresa biła się z myślami, aż Rose się ponownie odezwała i przywróciła ją do rzeczywistości. – Spokojnie. Postaram się nie zrobić ci aż takiej krzywdy – zapewniła gorąco, obserwując początek rozgrzewki dziewczyny. Uśmiechnęła się. – Przyjaciół staram się nie wysyłać do szpitala, jeśli nie ma takiej potrzeby. Po upewnieniu się, że koleżanka poprawnie wykonuje ćwiczenia, Ruda wzięła się za własną rozgrzewkę, na którą składały się m.in krążenia głowy, nadgarstków, skrętoskłony i krążenia bioder. Niby nie było to nic specjalnie trudnego, ale uważała, że nawet takie łatwe ćwiczenia mogą być przydatne i przynieść korzyści. Każde z nich powtórzone zostało więc mniej więcej dziesięć razy. Kiedy Rose skończyła biegać, Lara kończyła akurat robić krótką serię pompek. - Niezły czas - pochwaliła ją, podnosząc się z podłogi. - To od czego byś chciała zacząć konkretnie?
Ostatnio zmieniony przez Lara Doherty dnia Pon 11 Mar 2019, 10:51, w całości zmieniany 1 raz
Rose Drayton
Re: 3. Sala treningowa Sob 09 Mar 2019, 22:47
Pokojowa Nagroda Ejrene – tak, to było zdecydowanie coś do czego chciałaby dążyć, choć odbieranie jakiejkolwiek nagrody za dobre uczynki i ugodowe rozwiązania, brzmiało z lekka… irracjonalnie? Kłóciło się z jej poglądami, przecież nigdy nie oczekiwała czegoś w zamian, samą nagrodą był widok pogodzonych osób, które wcześniej jątrzyła waśń. Poza tym ściąganie wszystkich herosów i bogów tylko dla Rose, było jej koszmarem, bycie w centrum uwagi wiązało się u niej z przeogromny stresem, który zwykle rozładowywała w samotności, tonąc w emocjach, których nie rozumiała. - Już bym wolała być chyba porwana przez Hadesa, niż być pokojową gwiazdką Olimpu, życie w sławie jest totalnie nie dla mnie - choć pewnie Persefona przeklęłaby Rosie, za takie stwierdzenie, ale dziewczyna gdzieś w środku była całkowicie pewna, że wolałaby poślubić boga podziemnego świata, blask fleszy nie była dla niej czymś pociągającym. Po krótkiej przebieżce, Rosie przetarła małym ręcznikiem swój kark, jej kondycja naprawdę zapodziała się między Netflixem, a kwiatami w ogrodzie. Z drugiej strony, zawsze gdy ktoś jej proponował wspólny trening, starała się znaleźć sprytną wymówkę, zapominając, że przecież treningi to jedno z głównych założeń obozu – czyżby była ciut nieodpowiedzialna? Na dobrą sprawę narażała innych na brak wsparcia, a także, w przypadku ataku zombie, to o ile nie uciekałaby najwolniej, tak nie wytrwałaby długodystansowego biegu. - Możemy zacząć od ćwiczeń rozciągających, a potem weźmiemy się za coś na powyginanie kręgosłupa - mówiąc to, skierowała się w stronę grubszych mat, wybrała dwie rolki w niebieskim odcieniu i wróciła do towarzyszki. Przesunęła stopą pobliski materac, robiąc miejsce, a następnie rozłożyła dwie maty tuż obok siebie. Zaproponowała kilka ćwiczeń, które pozwoliły rozciągnąć partie nóg i krocza – choć czuła ból w wielu momentach, to niepoddawana się, wiedziała, że innego sposobu nie było. Oczywiście starała się nie przegiąć w drugą stronę i nie wylądować na szpitalnym łóżku. Zmieniając ćwiczenie zdała sobie sprawę, że brakowało jej czegoś, ale na początku nie potrafiła zidentyfikować, cóż to mogło być. - Muzyka! - oświadczyła w pewnym momencie i prędko rozejrzała się za jakimś pobliskim sprzętem elektronicznym. Gdy tylko namierzyła wieżę z głośnikami, prędko doń ruszyła, zdziwiła się nieco gdy okazało się, że sprzęt był na… kasety. Przeczesała więc stertę leżącą na jednym z głośników i wybrała niepozorną kasetę z napisem „Awesome Mix Vol. 1”. Wcisnęła play, a następnie wróciła do rudowłosej z szerokim uśmiechem. - Ah! Nie mogę doczekać się mianowania kapitana, dawno nie mieliśmy w obozie porządnej imprezy. Choć ich wielką fanką nie jestem, to jednak brak jakiejś integracji – Rose rzeczywiście nie była duszą towarzystwa, a podczas wielu potańcówek podpierała ściany lub grzecznie przesiadywała wśród znajomych, dyskutując lub grając w typowe imprezowe zabawy. Jednak na ten konkretny moment, była wręcz spragniona dobrej muzyki, towarzystwa i tłumu herosów pląsającego po parkiecie. Nie zapomnijmy także o jej ulubionej części tego typu spotkań – pijanym Dionizosie i Asklepiosie, oj ta dwójka była doprawdy pocieszna w każdej formie, ale gdy obozowicze podsuwali im drinki, to stawali się wspomnieniem wartym uwiecznienia.
Ostatnio zmieniony przez Rose Drayton dnia Sro 10 Kwi 2019, 17:03, w całości zmieniany 1 raz
Lara Doherty
Re: 3. Sala treningowa Nie 10 Mar 2019, 00:22
– Tylko nie mów o tym innym, bo cię niektórzy zjedzą – ostrzegła koleżankę. Byli tacy obozowicze, którzy zaharowywali się tutaj do upadłego dla atencji bogów, licząc, że dzięki temu zostaną dostrzeżeni przez swojego rodzica, który doceni jakoś ich staranie. Wydawało im się, że zdobędą trochę ich uwagi i może przeżyją prawdziwe rodzinne chwile, nawet jeśli miałoby to być tylko krótkie spotkanie. Tym bardziej tacy ludzie nie byliby zachwyceni tym, że Rose wręcz gardzi tym, że mogłaby mieć szansę na zostanie oczkiem w głowie Olimpu. Gdy dziewczyny przystąpiły już do prawdziwych ćwiczeń, Lara po prostu starała się robić to samo co Rose, urozmaicając swój własny trening poprzez dodawanie ćwiczeń rozciągających, które podpatrzyła u innych nauczycieli podczas nauki w szkole. Sama nigdy nie specjalizowała się w gimnastyce, więc uczenie WFu było pod tym względem wyzwaniem. Udało jej się to ominąć poprzez robienie obowiązkowych zaliczeń z czegoś łatwego. Łatwego jak na jej zajęcia, które były dosyć wymagające, okej? Dużo bardziej skupiała się na grach drużynowych czy treningach siłowych. Próbowała też zachęcić uczniów do sztuk walki, chociaż z tym był problem, ponieważ niektórzy lubili się popisywać, ryzykując, że zrobią sobie krzywdę. Spojrzała lekko zdezorientowana na córkę Demeter, która nagle z maty i ruszyła w tylko sobie znanym kierunku. Lara spodziewała się, że dziewczyna pójdzie po swój telefon i przenośny głośnik. Ta jednak podeszła do wieży, która stała w sali. Zmarszczyła brwi. To ustrojstwo jeszcze w ogóle działało? Na widok kaset, aż przekrzywiła głowę w bok, aby lepiej widzieć. Kiedy ona ostatni raz widziała te kasety? Masakra... Jak ta technologia ruszyła do przodu. Teraz to wszystko leciało przez Spotify i inne tego typu aplikacje. Po wsłuchaniu się w muzykę rudowłosa zakręciła parę razy ramionami w jej rytm, po czym spróbowała zrobić szpagat, który po paru próbach wyszedł jej całkiem ekhm znośny. – Faktycznie, przydałaby się w końcu jakaś impreza. Mam nadzieję, że się zmieszczę w swoją sukienkę – zastanawiała się na głos Ruda. Wprawdzie nie należała do obżartuchów i podczas pobytu w Filadelfii dokładała wszelkich starań, aby dbać o swoją sylwetkę, to zdarzało jej się podjadać i nie trzymać wyznaczonej diety. Te wszystkie prezenty od uczniów na zakończenia roku i dni nauczyciela. A potem musiała to wszystko trzymać w swoich kuchennych szafkach. A te słodycze tylko czekały na to, żeby ktoś je zjadł. Z tego wszystkiego aż zaczęła się obawiać czy zmieści się w swoją ulubioną sukienkę. Ale przecież ona tak intensywnie ćwiczyła, odkąd wróciła! Cholera, trzeba będzie biegać te dodatkowe okrążenia, pomyślała już lekko podłamana. Jak ona się nie wciśnie w swoją sukienkę... Jak ona się nie wciśnie w swoją ulubioną czarną sukienkę! Wtedy zaczną się prawdziwe problemy. A przecież jeszcze powinna ogarnąć termin wizyty u którejś z córek Afrodyty, kiedy już ogłoszą termin imprezy. W końcu musiała zrobić coś z włosami na taką okazję. Tyle do zrobienia, a nawet nie wiadomo, ile ma czasu. – Ciekawe czy Asklepios skończy jak zazwyczaj – mruknęła, przystępując do wykonania ćwiczeń ze zwiększonym zaangażowaniem niż jeszcze chwilę wcześniej. Obozowe popijawy to było zdecydowanie coś, czego śmiertelnicy powinni im zazdrościć. Ich najlepsze imprezy nie umywały się nawet do tego, co można było doświadczyć w Obozie Herosów. Podczas takich eventów herosi nie tylko odreagowywali po ciężkich treningach i wymagających misjach. Mieli też okazję obserwować swoich boskich opiekunów w dosyć niecodziennych sytuacjach. W końcu nie każdego dnia widzi się dwóch nachlanych bogów, którzy wypominają sobie nawzajem coś, co miało miejsce kilka tysięcy lat wstecz. Ah, piękne to były wspomnienia. W duchu Lara miała nadzieję, że podczas mianowania Corvusa nie będzie inaczej. Takie akcje zawsze spajały ze sobą obozowiczów, a potem były przez następne kilka miesięcy wspominane podczas dyskusji na stołówce. – Kurdee! Teraz się przez ciebie nakręciłam na to mianowanie na kapitana! – powiedziała rozbawiona, celując w Rose oskarżycielsko palcem.
Ostatnio zmieniony przez Lara Doherty dnia Pon 11 Mar 2019, 10:56, w całości zmieniany 1 raz
Rose Drayton
Re: 3. Sala treningowa Nie 10 Mar 2019, 15:49
Na widok szpagatu, Rosie zaśmiała się nerwowo, ale gdy tylko wróciła, spróbowała także zmierzyć się z jednym z prostszych ćwiczeń gimnastycznych. Ku swojemu zdziwieniu całkiem nieźle jej to poszło, co prawda nie był to poziom reprezentowany przez rudowłosą, ale można było rzec, że jakoś to wyglądało. Ćwiczenie powtórzyła także na drugą nogę, aby przypadkiem nie doprowadzić do nierównego rozciągnięcia ścięgien. - Zawsze można wyskoczyć i kupić coś nowego – pocieszyła koleżankę, choć sama doznała dziwnego ścisku w żołądku, myśląc o swoim ulubionym komplecie imprezowym, który zakładała ostatnio… dawno temu. Kto wie ile kilo jej przybyło? Choć z drugiej strony, zawsze alarmowały ją guziki w spódnicach – gdy coraz ciężej było je zapiąć, oznaczało to rezygnację z wielu przysmaków, jednak to już chyba jest niekończące się koło każdej kobiety. Z resztą, Rose zawsze miała w podświadomości fakt, że w obozie herosów, każdy pilnuje każdego, więc gdyby coś było nie tak, z pewnością ktoś zwróciłby jej uwagę lub siłą zaciągnął na trening. Jednakże co z resztą podpunktów imprezowych? Cóż, w odróżnieniu od wielu osób, ona nie miała jakichś wygórowanych wymagań, jeśli Noemi nie złapała jej zawczasu przed imprezą, Rose potrafiła przychodzić bez jakiegokolwiek makijażu, a nawet nie zmieniała swojej fryzury – nie znaczy to, że przychodziła niezadbana. Absolutnie! Po prostu wymieniała jednie ciuchy, na nieco bardziej odpowiednie, lecz wciąż pozostawała schludną, grzeczną dziewczynką. No ale, taka już była, a zawsze gdy próbowaną ją wcisnąć w sukienkę z dekoltem, upiąć fikuśnie włosy i nałożyć tonę makijażu, to autentycznie ogłaszała protest, czasem posuwając się do ominięcia danego wydarzenia towarzyskiego. Nienawidziła czuć się niekomfortowo, szczególnie sama ze sobą, a w momencie, w którym nakładała na siebie taką „powłokę”, wydawało jej się, że staje się kimś fałszywym. Jak to się miało do tego, że uwielbiała także imprezy, gdzie należało przebrać się tematycznie? Nijak, był to inny stan rzeczy, nie chodziło o to by wyglądać seksownie, ładnie, czy kusząco. Nie raz, nie dwa wyskakiwała z najgłupszym, ale najbardziej dopracowanym, kostiumem na imprezie, już nie wspominając o doklejaniu i rzeźbieniu dziwnych części twarzy. Razu pewnego nawet próbowała przebrać się za Asklepiosa, jednak gdy zjawiła się na imprezie to bóstwo już dawno przysypiało w rozlanym, na stole, winie - a liczyła na dysonans poznawczy boga. Nawet ostatnio dywagowała sama ze sobą, czy aby nie podszkolić się w swojej drugiej mocy, wtedy nie musiałaby inwestować nawet w charakteryzację, a efekt z pewnością byłby dużo ciekawszy. - Pewnie tak, razem z Dionizosem się dobiorą i jak zwykle nordycka część wyśmieje naszych kochanych staruszków. Następnie Rose wstała i zachęciła Larę gestem aby udały się w kierunku drabinek, gdzie mogłyby przećwiczyć bezpieczne schodzenie do pozycji mostka. Niegdyś dziewczyna potrafiła zrobić to bez żadnej asekuracji z pozycji stojącej, jednak teraz wolała nie ryzykować, a trik z drabinkami znała właściwie od dzieciństwa. - Mianowanie to największy pozytyw tego całego zamieszania z wyborami, nie wiadomo kiedy zjawi się kolejna taka okazja, może tym razem w końcu nauczę się tańczyć - powiedziawszy to stanęła tyłem do drabinek i wygięła w tył, aż złapała szczebelki rękami. Ostrożnie i powoli schodziła w dół, chwilę jej to zajęło, aż w końcu postawiła dłonie na ziemi. Oddychała powoli i spokojnie, czuła jak mięśnie jej brzucha zaczynają się rozciągać. W końcu gdy nogi zaczęły drżeć, Rosie ponownie chwyciła szczebelki drabinki, tym razem idąc w górę. - Słodki Zeusie, kiedy ja się tak zaniedbałam – mruknęła przecierając czerwone oblicze. Była z lekka załamana – poziom jej umiejętności był równy ledwo co przybyłemu herosowi. Pokręciła głową z dezaprobatą i zerknęła na Larę w oczekiwaniu na uwagi lub propozycje.
Ostatnio zmieniony przez Rose Drayton dnia Sro 10 Kwi 2019, 17:03, w całości zmieniany 1 raz
Lara Doherty
Re: 3. Sala treningowa Nie 10 Mar 2019, 18:32
– Ich opiekunowie pewnie wlewają w siebie równie dużo. Jak nie więcej. Po prostu lepiej się ukrywają i nie robią tego na widoku – mruknęła pod nosem córka Aresa. – W sumie to na ich miejscu też był piła. Z taką zgrają trudno by było wytrzymać, nawet pomimo doświadczenia życiowego liczącego sobie kilka tysięcy lat. Korciło ją, żeby dodać jeszcze, że pewnie podczas obozowych imprez opiekunowie nordyckiej strony chowają się, jak jakieś małolaty w komórkach pod schodami czy w pomieszczeniach niedostępnych dla obozowiczów, ale powstrzymała się od takowego komentarza. W końcu nie wiadomo czy ktoś akurat nie słucha ich dyskusji, co mogło być nawet prawdą, biorąc pod uwagę, że to Aegir był zarządcą koloseum, w którym teraz tak intensywnie ćwiczyły. Mógł mieć oczy i uszy wszędzie, aby wiedzieć, co się dzieje na jego terenie. W sumie to jeśli nordycy zaczną przeginać na mianowaniu i zaczną jechać po greckich opiekunach (bądź, co gorsza obozowiczach) to wystarczyłoby szepnąć kilka odpowiednich słów paru osobom i już by mieli satysfakcjonujący finał imprezy w postaci ostrego mordobicia pomiędzy obozami. A ona wraz ze swoim rodzeństwem stałaby w pierwszym szeregu. Jej bracia zawsze byli tacy skorzy to bitki. Takie momenty tylko powodowały, że bardziej się do siebie przywiązywali. Aż jej się przypomniała ta bójka w pewne lato, kiedy wywołała bójkę z dzieciakami Ateny. No co? Jak zwykle ją prowokowały, to w końcu nie wytrzymała i puściły jej nerwy. Jeśli dobrze pamiętała to potem zarówno Aresiaki, jak i Ateńczycy skończyli w szpitalu. Jednak było warto dla zobaczenia złamanych nosów kilku osobników. Dobra, koniec tych wspominek, bo Lara się jeszcze wzruszy i popłacze. Kobieta podeszła za Rose do drabinek, jednak zanim sama przystąpiła do wykonywania ćwiczenia, przyjrzała się, jak je robi jej koleżanka. Na widok jej wysiłków, oczy prawie wyszły jej na wierzch. Spojrzała niepewnie na drabinki, nie ufając im do końca. Miała wrażenie, że z każdą chwilą wzrasta prawdopodobieństwo, że wyląduje połamana w szpitalu po tym treningu. Widząc, jednak że Drayton jakoś to wychodzi i nie zaczęła jeszcze wołać medyka, ruszyła w jej ślady, powtarzając jak najdokładniej każdy ruch. – Wiesz... Jak chcesz, to mogę popytać. Może znajdę kogoś, kto cię nauczy – zaoferowała się, po ostrożnym wykonaniu mostka. Wprawdzie nie mogła obiecać, że faktycznie kogoś znajdzie, ale nic przecież nie szkodziło popytać. Ona niestety odpadała, bo sama nie potrafiła tańczyć zbyt dobrze. Wyjątkiem było bardzo, ale to bardzo powolne tańce i podrygiwanie bez większego sensu w rytm jakiejś klubowej muzyki. Na tego typu eventach po prostu preferowała picie w dobrym towarzystwie, chyba że akurat puszczali jakiś dobry kawałek. W myślach Ruda już szukała wśród znajomych facetów, takiego, który prezentował odpowiedni poziom i mógłby w razie czego pomóc córce Demeter. Po chwili zastanowienia doszła do wniosku, że w sumie jej brat Matthew całkiem nieźle wywijał na parkiecie. Wprawdzie nie był jakiś genialny, ale coś tam potrafił. Jakby go znaleźć i odpowiednio urobić... W barku powinna mieć jakiś dobry alkohol. Chyba nadszedł czas na rodzinne spotkanie. – Wiesz, jeszcze mamy trochę czasu. Ja mam zamiar założyć swoją ulubioną czarną – powiedziała zdeterminowana. – Więc ty też możesz jeszcze poprawić swoją kondycję! Lara po ponownym wykonaniu mostka położyła się na chwilę na materacu, aby upewnić się, że jej kręgosłup jest jeszcze w jednym kawałku. Co jej strzeliło do głowy, żeby proponować trening gimnastyczny. Przecież mogła zaciągnąć Rose do ławek treningowych i tam by razem cisnęły! To było prostsze i na pewno bezpieczniejsze. Trudno, skoro już się na to zdecydowała, to nie będzie zmieniać zdania. I tak nie będą tu siedzieć nie wiadomo, jak długo. Jeszcze parę ćwiczeń i będą się powoli zbierać, w końcu następnego dnia czekała je typowa robota każdego obozowicza. – Możemy pochodzić teraz na rękach – zaproponowała, podnosząc się z materaca. – Nie mówię o jakiejś duże odległości, ale tak z kilka metrów? Tak, żeby się nie przemęczyć za bardzo. Mówiąc, to wskazała na pewien sprzęt sportowy, który znajdował się w odpowiedniej odległości od nich.
Ostatnio zmieniony przez Lara Doherty dnia Pon 11 Mar 2019, 10:58, w całości zmieniany 1 raz
Rose Drayton
Re: 3. Sala treningowa Nie 10 Mar 2019, 21:06
Hah, sami sobie to zwojowali, w końcu większość nordyckich obozowiczów ma charakterki po rodzicach – zaśmiała się dosyć głośno, nie zważając na fakt jakiegokolwiek podsłuchu ze strony Aegira. Wprawdzie mogłoby się jej oberwać, ale cóż poradzić skoro stwierdza się fakty? Z resztą, zawsze będąc obok Lary czuła dużą swobodę wypowiadania się, gdzie nie musiała tłamsić w sobie wszystkiego co jej się nie podobało. Rose słysząc pomysł, jakoby Lara mogłaby znaleźć dla niej kogoś kto nauczyłby ją tańczyć, speszyła się jak małe dziecko. Nie przepadała załatwiać sobie czegokolwiek przez znajomych – jasne, tak działał świat, jednak preferowała zapytać się o wszystkie szczegóły sama, znaleźć odpowiednią osobę i nie czuć, że ktoś robi coś z przymusu. Poza tym córka Demeter była wyjątkowo oporną uczennicą w kwestii tańca, doskonale o tym wiedziała Lemon, która niejeden raz, z dobrego serca, próbowała przekazać to co sama umiała. Choć przyjaciółka z drużyny Dionizosa zawsze oscylowała w rejonie baletowym i kierunkowała Rose w grację, wdzięk i szlachetność w ruchach. Od początków jednak było wiadome, że pani kwiatuszek przypominała bardziej w swoich wybrykach Isadorę Duncan, aniżeli perfekcyjną w każdym calu Margot Fonteyn, do której można porównać panią cytrynkę. Być może gdyby dać Rosie rozwinąć się w kierunku zwykłego pląsania na parkiecie to coś by z tego wyszło. - Chyba wolę znaleźć kogoś sama, zawsze to mniej niezręczne – podsumowała przyglądając się jak córka Aresa wykonuje mostek po raz kolejny. Przyglądała jej się uważnie, co by asekurować na wszelki wypadek, a gdy zauważyła, że koleżanka zaczyna się podnosić, wówczas stwierdziła, że przeniesie to na nieco wyższy poziom. Wykonała ćwiczenie dokładnie tak samo jak przy drabinkach, z tym, że dłonie powoli przesuwała po białej ścianie. Gdy dotarła do ziemi, była z siebie dumna, lecz nie przemyślała do końca jak trudne będzie podniesienie się w tym momencie. No nic, trzeba eksperymentować. Powoli przesunęła prawą rękę wyżej i zaparła się mocno, aby nie wywinąć orła. Następnie zrobiła do samo z lewą ręką, a po chwili była już w pozycji pionowej, zastanawiając się co jej strzeliło do głowy. - Mhm… chyba kondycję w przyswajaniu alkoholu – zwróciła uwagę. Ciemnowłosa zawsze stroniła od alkoholu, a wszystko dlatego, że wiedziała jak słabą głowę miała. Jeszcze gdyby ten trunek sprawiał, że ona zyskuje energii, czy pewności siebie, ale nie… niestety w jej przypadku powodowało to praktycznie natychmiastową chęć zaśnięcia. Dlatego też nie brała nigdy udziału w konkursach na picie, czy po prostu odmawiała kolejnego drinka, bo miała świadomość swoich możliwości w tej kwestii, a przysypianie na obozowych imprezach było naprawdę niebezpieczne – jeszcze ktoś stwierdzał, że taka śpiąca istotka to idealne płótno na nowe dzieło markerem. Na propozycję stawania na rękach Rosie uniosła brwi pytająco, jeszcze przed chwilą wykonanie mostka stanowiło dla nich delikatny problem, a co dopiero przejście kilku metrów z nogami w górze?! - Ja chyba zostanę jednak przy próbach zrobienia porządnej gwiazdy – rzeczywiście gwiazda wydawała się dużo prostsza, poza tym Drayton zdecydowanie najlepiej wychodziło stawanie na rękach ale w wodzie. Nie czekając na odpowiedź towarzyszki postanowiła wziąć rozbieg i w miarę celnie trafić w materac, tak aby na wszelki wypadek wylądować na nim. Wybiła się dobrze, przeniosła ładnie ciężar ciała – prawie prostopadle do ziemi, co prawda lądowanie skończyło się niemal wywrotką, ale złapała równowagę w ostatniej chwili. - Jeszcze trochę i uciekamy, nie? – zagaiła nim pociągnęła łyk wody.
Ostatnio zmieniony przez Rose Drayton dnia Sro 10 Kwi 2019, 17:04, w całości zmieniany 1 raz
Lara Doherty
Re: 3. Sala treningowa Nie 10 Mar 2019, 22:18
Lara wprawdzie nie miała zbyt dużego doświadczenia w kontaktach z nordyckimi herosami, ale z tego, co wywnioskowała z ich zachowań podczas treningów, imprez i posiłków to faktycznie duży procent dzieciaków wdał się pod względem charakterów w swoich boskich rodziców. Do tej pory, pomimo wielu lat spędzonych w obozie, jakoś nie miała okazji to zapoznania się bliżej z tymi ludźmi. Owszem, kojarzyła najpopularniejszych obozowiczów i kapitanów, ale wystarczająco trudno było zapoznać się bliżej z kimś z drużyny Dionizosa, nie mówiąc już o innej części obozu. A co do niechęci córki Demeter odnośnie szukania jej nauczyciela do tańca to nie miała zamiaru protestować. Mogła sobie tego nie życzyć. Nie zmieniało to jednak tego, że faktycznie powinna w najbliższym czasie rozejrzeć się za swoim braciszkiem. Rudowłosa udała, że nie wie, o co chodzi widząc spojrzenie Rose. Dobra, może jej pomysł nie był do końca adekwatny do ich umiejętności i możliwości, ale przecież mogły chociaż spróbować, prawda? – Jak chcesz – powiedziała Lara, wzruszając ramionami. Nie będzie jej do niczego namawiać i da jej wolną rękę. Jednak z racji tego, że sama była dosyć ambitną osóbką to nie miała zamiaru odpuścić. Owszem czuła się już coraz bardziej zmęczona, ale przecież nie będzie to miało dużego wpływu na jej ćwiczenie, prawda? Spróbowała więc stanąć na tych swoich cholernych rękach. Ku swojemu własnemu zdziwieniu udało jej się utrzymać równowagę na dłużej niż kilka sekund i już miała zrobić pierwszy krok, gdy nagle przechyliła się w bok. Nie mogąc już zapobiec własnemu upadkowi, Ruda krzyknęła donośnie, gdy się wywaliła. Na szczęście wylądowała na materacu, który leżał tuż obok. Cóż, najwyraźniej miała jeszcze za niski level, żeby swobodnie chodzić na rękach. – Odwołuje! To zdecydowanie nie był dobry pomysł! – krzyknęła, masując sobie ramię, na które upadła. Na pytanie koleżanki, pokiwała intensywnie głową. Dopóki trening szedł jej stosunkowo sprawnie i była w stanie lepiej lub gorzej wykonać wszystkie ćwiczenia to w jej oczach wszystko było okej. Ale teraz, gdy nie dość, że robiła się zmęczona, to jeszcze zaczynała ponosić porażki... Niemal natychmiast straciła ochotę na kontynuowanie treningu. Teraz marzyła jedynie o powrocie do przytulnego mieszkania i zażyciu relaksującej kąpieli w wannie. Tak, ten plan był idealny w swej prostocie. A potem obejrzy sobie kilka odcinków Smoczego Księcia. Ruda pokazała Rose na migi, że już nie ma siły wstać. – Taa, zaraz możemy iść! Jak chcesz, to możesz robić jeszcze jedną gwiazdę czy coś! – poinformowała córkę Demeter. - Ja już nie mam siły!
Ostatnio zmieniony przez Lara Doherty dnia Pon 11 Mar 2019, 10:59, w całości zmieniany 1 raz
Rose Drayton
Re: 3. Sala treningowa Pon 11 Mar 2019, 02:15
Rosie widać wyczyny Lary zaklaskała radośnie, jednak natychmiast mina jej zrzedła gdy rudowłosa straciła równowagę i upadła. Dziewczyna niewiele myśląć podbiegła do koleżanki i szybko sprawdziła, czy ta nie zrobiła sobie niczego poważnego. Po wstępnych oględzinach wszystko było w porządku. - Na szczęście nic ci nie jest – zlustrowała po raz ostatni Larę, czy aby na pewno wszystko było okej, nie chciała potem słyszeć od kogoś, że zostawiła biedną heroskę ze złamaną ręką, czy pękniętym ścięgnem. - Nie, już mi wystarczy na dzisiaj, dziękuję – uśmiechnąwszy się, Rosie pomogła wstać koleżance, a następnie szybko uprzątnęła dwie niebieskie maty, odstawiła materac na miejsce, a także wyłączyła muzykę, choć przez chwilę dywagowała czy nie spróbować, w któryś dzień podkraść kaset i starej wieży. W sumie nikt już z tego nie korzystał, a tak wiekowe cacuszko mogłoby dodać uroku w jej mieszkaniu. Postukała palcami w obudowę sprzętu i zaśmiała się do siebie – czy zostałaby posądzona o kradzież gdyby tak po prostu teraz to wyniosła? Jeszcze chwilę stukała paznokciami w zastanowieniu, ale ostatecznie postanowiła zostawić „ten wybryk” na inny czas. Chwilę potem zabrała już swoje rzeczy i zmierzała w kierunku wyjścia wraz z Larą, przy okazji planując czym się zajmie gdy wróci. W pierwszej kolejności wymagała porządnego prysznica, który zmyje już nie tylko pot z treningu, ale także trudny dnia codziennego. A co potem? Może jakaś książka? Netflix? Już tyle wieczorów spędziła na tym samym. A może po prostu pójść wcześniej spać? Wydało się to całkiem przyzwoitym planem. - Pa, Laro – pożegnała się z rudowłosą gdy wyszły na dwór, przytuliła ją ciepło na odchodne i ruszyła do swojego mieszkania.
[z/t obie]
Ostatnio zmieniony przez Rose Drayton dnia Sro 10 Kwi 2019, 17:11, w całości zmieniany 3 razy
Admin
Admin
Re: 3. Sala treningowa Pon 08 Kwi 2019, 02:04
Kończę wątek.
Podsumowanie: - Obydwoje otrzymujecie po 5 punktów zwykłych.
Anya Aleksandrovna
Re: 3. Sala treningowa Pon 13 Maj 2019, 17:45
Przeciągnęła się rozkosznie, aż poczuła charakterystyczne chrupnięcie w kręgosłupie. Mruknęła przy tym dość jednoznacznie, następnie zrobiła skłon w przód. Rozgrzewała się powoli przed treningiem, aby wykrzesać podczas tego maksimum swoich umiejętności. Nim jednak zaczęła pobudzać swoje ciało, włączyła z niedużego głośnika bluetooth ulubioną muzykę. Anya nie lubiła ciszy, a odpowiednio dobrana playlista tylko i wyłącznie napędzała ją do działania. Rytm ją stymulował, instrumenty wprawiały w drgania jej ciało, a umysł czerpał z endorfin, które jej organizm wytwarzał podczas chłonięcia kolejnych dźwięków. Aleksandrovna wyprostowała się i zaraz wychyliła do tyłu, aż nie sięgnęła rękoma podłogi. Była giętka, niczym guma. Zahartowana i niesamowicie wygimnastykowana. Jej ciało było idealne, krągłe i śmiercionośne. Pod pozorną niewinnością, jaką malowała całym swoim jestestwem, kryła się niebezpieczna i niemal niemożliwa do kontrolowania osoba. Prawdziwa burza z piorunami. Gdy stanęła w końcu, przynajmniej na chwilę, w pionie, obróciła się ku drzwiom do sali treningowej. - Hellstorm, ty fiucie... - mruknęła, po czym wykrzywiła twarz w grymasie zniesmaczenia i swoistej złości. Miał się z nią spotkać już piętnaście minut temu. Podczas ich ostatniego przypadkowego zetknięcia na terenie obozu obiecała mu, że go rozłoży na łopatki. Zamierzała dotrzymać słowa, a przynajmniej spróbować to zrobić. Ten jednak, czego się w sumie mogła spodziewać, najpewniej ją wystawił. Warknęła zirytowana i poprawiła swój sportowy stanik, który trzymał w ryzach jej słusznych rozmiarów biust. Przestąpiła z nogi na nogę, jakby sprawdzając, czy sportowe buty są na pewno na tyle wygodne, na ile być powinny i ułożyła ręce na biodrach, zahaczając tym samym o materiał leginsów, które idealnie opinały jej wyrzeźbione pośladki oraz szerokie biodra. Chcąc jakkolwiek uspokoić zirytowanie, które zaczynało brać górę nad innymi emocjami, zamknęła oczy i pozwoliła swojemu ciało na swobodne ruchy. Krążyła biodrami, przenosząc ciężar ciała kolejno z jednej nogi na drugą, starając się świadomie uruchomić tyle mięśni, ile tylko mogła. Jeśli nie przyjdzie, to obiję mu mordę choćby i przy wszystkich obozowiczach.
Drake Hellstorm
Re: 3. Sala treningowa Pon 13 Maj 2019, 23:55
Brzmiało to jak zaproszenie, aczkolwiek słowa Anyi w trybie rozkazującym były dla niego raczej zniechęceniem niż jakąkolwiek podporą do tego, by się tutaj zjawić. Co więc nim kierowało? Zwykła ciekawość, bo inaczej nie można nazwać jego chęci do wspólnego treningu z rudą. Poza skutecznością w walce nie łączyło ich praktycznie nic - nie znali się, widywali tylko tyle co kot napłakał i tak na dobrą sprawę, równie dobrze mogli nie pamiętać swoich imion. Pewnie dlatego Aleksandrovna częściej wołała do niego "fiut", "chuj" albo "skurwiel" niż używała jego imienia. Ziewnął przeciągle, podnosząc się z łóżka, na którym leżał już od dobrych kilkudziesięciu minut. Wiedział, że niebawem wybije godzina spotkania, ale Drake, jak to Drake, zaczął się dopiero przygotowywać na kilka minut przed. Spakował się i wybył z mieszkania, kierując swe kroki w stronę sali treningowej. Robił to tak leniwie i od niechcenia, a gdy dotarł już do szatni, to jedną skarpetkę zakładał kilka minut. Koniec końców jednak wcisnął się w uniform treningowy złożony z: koszulki bez rękawów, wygodnych dresów ortalionowych, skarpetek i butów. Na wszelki wypadek wziął też swój naszyjnik, z którym się nie rozstawał - zawsze mógł go zamienić w swój topór. Wyszedł z szatni i pokierował się na salę, ziewając przeciągle i masując się po karku. W tejże konfiguracji wszedł też na teren hali, dostrzegając natychmiast połać rudych włosów. Anya już się rozgrzewała i widać było, że w każdej chwili mogła rozpocząć te ich starcie. Zlustrował ją wzrokiem i musiał przyznać - ciało miała nieziemskie. Potężny biust, opięty w sportowy stanik, który jeszcze bardziej go uwydatniał, legginsy opinające jej pośladki i ten ogień w oczach. W łóżku musiała być niesamowita. I choć zrobiła na nim piorunujące wrażenie, tak nie dał po sobie tego poznać. Przeciągnął się, po czym pomasował po karku znów. - Ruda, przejdź do rzeczy, bo nie mam czasu - ziewnął w czasie wypowiadania tych słów i rzucił jej wyzwanie. Bez rozgrzewki, jak to on. - Kończ te wygibasy i zapoznaj się z matą, bo zaraz kilka razy na niej wylądujesz - rzucił niemalże prześmiewczo, choć znał doskonale potencjał Aleksandrovny. Nic jednak nie przeszkadzało mu się podroczyć z nią.
Anya Aleksandrovna
Re: 3. Sala treningowa Sro 15 Maj 2019, 16:38
Akurat kończyła rozgrzewkę, gdy jaśnie pan raczył zawitać na salę treningową. Uniosła podbródek wyzywająco i zlustrowała mężczyznę od stóp do głowy, dłużej, co na pewno mógł zauważyć, zatrzymując się w okolicach jego pasa. W końcu natrafiła na jego oczy, a prawa brew rude powędrowała nieznacznie ku górze. - Zawsze lekceważysz swoich przeciwników, czy tylko wtedy, gdy wiesz, że i tak przegrasz? - zapytała i nim podeszła do niego, spięła swoje włosy w wysoki kucyk. Na serdecznym palcu jej prawej ręki, w świetle lamp, mignął srebrny pierścień, który zamieniał się w Odalę - młot, którym władała. Nie zamierzała go jednak używać. No chyba, że Drake ją do tego zwyczajnie zmusi. Faktem było, że się nie znali. Wcale. Coś jednak wybitnie zaintrygowało rudą w osobie Hellstorma, dlatego też w dość nie do końca subtelny sposób zaproponowała mu trening. Aleksandrovna nie była mistrzynią taktu, szczególnie w przypadku osób, które w jakiś sposób ją zainteresowały. Nie wiedziała jednak, co faktycznie dojrzała w tym aż nazbyt pewnym sobie fiucie, dlatego też postanowiła się z nim zmierzyć. Wierzyła, że prawdziwa natura człowieka często wychodzi w walce. Nim zaatakowała, uśmiechnęła się delikatnie. Skoro Hellstorm nie miał czasu, nie zamierzała marnować tych łaskawie wygospodarowanych dla niej minut. Najpierw musiała zobaczyć i zrozumieć, jak reaguje. Kołysząc biodrami zbliżyła się do Drake'a, a jej luźna pozycja ciała nijak nie sugerowała zamierzeń rudej. Wtem wymierzyła mocny cios, zaciskając ręce w pięści. Zrobiła wykrok, wybijając się z lewej nogi. Prawa ręka wystrzeliła wprost w splot słoneczny mężczyzny, jednocześnie zaraz po tym, przenosząc ciężar na prawą stopę, dostawiła lewą nogę, którą zamierzała kopnąć Hellstorma w goleń. Liczyła się z jego blokadą i faktem, że może ją złapać oraz powalić. Wiedziała, co robi i była przygotowana na konsekwencje.
Drake Hellstorm
Re: 3. Sala treningowa Sro 15 Maj 2019, 17:20
Anya być może mogła się uważać za mistrzynię gier słownych oraz prowokacji, jednakże śladowe ilości ówczesnych ich kontaktów sugerowały zupełnie co innego. Aleksandrovna była prostą laską, która najpierw uderzała swoim młotem, a potem pytała. Więcej było jej fizyczności, niż merytoryki. Drake dotąd miał to gdzieś, bo każdy przecież żył, tak jak potrafił. Gdy jednak na własnej skórze przekonał się o jej podejściu (niewiele odbiegających od jego tak swoją drogą), postanowił wziąć sprawę trochę poważniejszą niż do tej pory. - Zawsze, gdy cycki to jedyna rzecz, którą sobą oferują - uśmiechnął się lekko, robiąc przytyk do tego, że Anya tylko dobrze wygląda, a jej umiejętności bitewne to bujda. Arogancją bił na kilometr i nie trzeba było długo z nim przebywać, by dostrzec, że on jest taki na co dzień. Jest synem jednego z najpotężniejszych bogów, świetnie walczy, do tego nigdy nikt nie utarł mu nosa. Jak ktoś taki mógłby w ogóle sądzić, że jest w stanie przegrać? Do Hellstorma to w ogóle nie pasowało i Anya musiała się pogodzić z tym, że takie odzywki to dla niego chleb powszedni. Jako znakomity wojownik spodziewał się pozornie zaskakującego ciosu, dlatego gdy tylko córka Magniego wykonała ruch w jego stronę, sparował jej pięść na bok, dzięki czemu minęła się ona z jego splotem słonecznym oraz ciałem, a następnie uniósł nogę, by nie wyłapać niepotrzebnego ciosu. W momencie tego ruchu cofnął swoją prawą rękę, którą wybronił się przed jej pięścią i szybkim ruchem zaatakował jej klatkę piersiową najpierw otwartą lewą dłonią, by odepchnąć ją nieznacznie od siebie, a już chwilę później poleciał za tym jego prawy łokieć, który miał ją trafić dokładnie w te miejsce, w które celowała ona (z tym, że przez jej biust z pewnością była to sprawa dużo trudniejsza). Bez ceregieli przeskoczył na drugą nogę, wykonał obrót o kilkadziesiąt stopni i wyskoczył w powietrze, wymierzając potężny cios swoją nogą prosto w jej twarz, wykorzystując nie tylko siłę swojego ciała, ale również impet, który dodał podczas wyskoku i obrotu. Był na tyle wygimnastykowany, że bez problemu dawał radę uderzać właśnie w taki sposób.
Anya Aleksandrovna
Re: 3. Sala treningowa Sro 15 Maj 2019, 21:58
Nie tylko Hellstorm miał zawyżone mniemanie o sobie. Anyi jednak nie przeszkadzało w niej samej to, że mogła uchodzić za prostą osobę. Nie miała przynajmniej nazbyt ciężkich wahań nastrojów, nie przejmowała się wieloma rzeczami i żyło jej się zwyczajnie lepiej. Nie była jednak przy tym wszystkim głupia, choć może i Drake na to liczył. Najpewniej, jak większość samców, lubował się w pustych niuniach, które, prócz rzeczonych cycków czy cipy, nie oferowały niczego więcej. - Współczuję zatem. Twoje poprzednie treningi musiały być okropne - odparła niemal ciepłym głosem, który nijak się miał do grymasu na jej twarzy. Swoista irytacja i pewność siebie emanowały z Aleksandrovny na kilometr. Była świadoma, że większość emocji można odczytać z jej nacechowanej piegami twarzy. Nie zawsze jednak. Chociażby podczas samej walki zwykła się uśmiechać. Niezbyt szeroko, lecz jednak. Uwielbiała wysiłek fizyczny, była urodzoną sportsmenką i czerpała z tego niebywałą satysfakcję. Niemal tak silną, jak z intymnych uniesień. Zaśmiała się w momencie, gdy Drake sparował jej cios. Póki co to była tylko zabawa i wiedzieli to obydwoje. Prawdziwa walka zacznie się dopiero za jakiś czas. Natychmiast, gdy jej kopnięcie nie wyszło, a jej noga zatrzymała się na podłożu, odbiła od tamtego miejsca. Uniknęła tym samym odepchnięcia, samej, niemal jednocześnie z wycelowaną ku niej ręką Hellstorma, odskakując od swojego oponenta. Jego łokieć zaś trafił ją, lecz nie w splot słoneczny; zsunął się on po przedramieniu, którym się zasłoniła. Kopnięcie w twarz tym razem pozostało w sferze marzeń półboga, gdyż ruda sprawnie, choć jednak zmusiwszy do wysiłku i jeszcze szybszej reakcji swoje ciało, uchyliła się przed uderzeniem. Wygięła się do tyłu, wsparła na rękach, kolejno wybiła mocno nogami, przerzucając je tym samym aby wylądować na ugiętych tychże i wykorzystując impet skoczyć wprost na Hellstorma, by go finalnie powalić. Wypchnęła do przodu swój łokieć, aby to właśnie nim wbić się w ciało, najlepiej klatę mężczyzny.
Drake Hellstorm
Re: 3. Sala treningowa Sro 05 Cze 2019, 19:42
Drake nigdy nie ukrywał, że jest zwolennikiem dziewczyn prostych i niezbyt mądrych - takie są bowiem prostsze w obsłudze, a jego lenistwo i podejście do życia nie pozwalało mu na wiązanie się z kimś bardziej ambitnym. Z reguły jego związki opierały się na tym, że dobrze im było w łóżku, ewentualnie fajnie wyglądali razem na obozowych imprezach. Gdy jednak przychodziło do poważniejszych rozmów, wielkich planów czy zakładania rodziny, Hellstorm zmieniał temat, gdyż on tak daleko w przyszłość nie wybiegał. Poza tym, był nieznośny momentami, a jego arogancja i przesadna pewność siebie nie pozwalały na to, by którakolwiek pokochała go za to mocniej. Stąd też jego preferencje dotyczące pustych niuni, a nie cycatych rudych Rosjanek. Być może cios był dość ryzykowny, zważywszy małą wagę tego starcia, ale Drake nie rzucał słów na wiatr i skoro zapowiedział szybki sparing, to obietnicy zamierzał dotrzymać. Szybkość jego wyskoku i obrotu była dość duża, dlatego gdy Anya uniknęła wszystkiego i postanowiła skontrować natychmiast, korzystając z jego obecności w powietrzu, Hellstorm postanowił trochę ją podpuścić. Kiedy skoczyła wprost na niego, ten kosztem swojego lądowania na obu nogach, wysunął piszczel kończyny, z której wyskoczył i uderzył nim twarz Aleksandrovny, po czym od razu upadł na plecy. Szybko przechylił się i wyprostował nogi w powietrzu, wymuszając błyskawiczne podniesienie się swojego ciała. Odzyskał równowagę i spojrzał na rudą, która miała dobry plan. - No no - zwrócił jej uwagę, bijąc kilkukrotnie brawo. - Zaskoczyłaś mnie, ruda - dodał niby z jadem, ale jednak część tych pochwał była zgodna z prawdą. - Może dam ci całusa, jeśli wytrzymasz następne pięć minut - zaproponował, po czym nie czekając na jej odpowiedź od razu wyprowadził w jej stronę kilka ciosów: najpierw zaatakował pięścią jej prawe ramię, później tą samą ręką skierował uderzenie na korpus, wymierzył kolano w jej brzuch, wyprostowaną prawą nogą chciał trącić ją w bok głowy, by finalnie wyskoczyć nieznacznie, nabrać impetu i uderzyć pięścią prosto w jej twarz, bądź gardę, którą musiałaby mieć niebywale mocną, by oprzeć się tej sile ciosu. Tempo narzucił dość duże z prostej przyczyny - spodobało mu się te starcie.
Anya Aleksandrovna
Re: 3. Sala treningowa Nie 09 Cze 2019, 23:21
Nie pierwszy raz oberwała w twarz, a uderzenie piszczelą Hellstorma nie było jeszcze aż tak tragiczne. Zważywszy na jej odporność, nie zrobiło to na niej większego wrażenia. Siniaka też mieć nie będzie. No, chyba że mężczyzna powtórzy cios i włoży w niego co najmniej trzy czwarte swojej siły. Wtedy powinno to jakkolwiek poruszyć rudą Rosjankę. Jego słowa nieznacznie rozbudziły potwora, który drzemał uśpiony w jej wnętrzu. Jedną z wielu wad Anyi było to, że dość łatwo można było ją sprowokować, a wtedy rzadko kiedy była w stanie zapanować nad swoimi emocjami. Lała się bez opamiętania, a moc, którą była obdarzona tak sowicie, jak i biustem, wyzierała z każdego fragmentu jej ciała. Dosłownie. - Z łaski swojej, przestań uderzać jak pusta panienka, które tak namiętnie ruchasz - syknęła i uśmiechnęła się dość nieprzyjemnie, co znacznie kontrastowało z jej ładną buźką. Domyśliła się, że to była prowokacja z jego strony, jednakże musiała mu przyznać, że był naprawdę bardzo szybki. Zrobiło to na niej swoiste wrażenie. Lubiła, gdy jej oponent był tak bardzo dobry, jak ona, lub nawet i nieznacznie lepszy. Aleksandrovna kochała wyzwania, a tym własnie dla niej był Hellstorm. Uosobieniem kogoś, kogo chciała pokonać. Nawet jeśli dostanie teraz w pizdę, podniesie się i będzie go lać tak długo, aż kiedyś w końcu zwycięży. Jego pięść zatrzymała się na jej ramieniu, co mięsień dwugłowy przyjął dość dobrze, natomiast kolejne uderzenie w korpus już lekko nią zachwiało. Kolano, które wymierzył w jej brzuch, sparowała rękoma, z których jedna była zaciśnięta w pięść, a druga tąż obejmowała. Twarda rzepka kolana zetknęła się więc z przeszkodą, choć i tak nie powstrzymało to uderzenia idealnie. Gdy wymierzył cios prostą nogą, wykorzystała fakt, że uderzające kolano wybiło lekko jej ręce i z całej siły uderzyła łokciem w kresę chropawą uda Hellstorma, wbijając się idealnie między mięśnie, drażniąc nerwy i powięź. To musiało zaboleć, gdyż ten punkt był jednym z wrażliwszych na ciele każdego człowieka czy półboga. Sama natomiast, gdyby faktycznie udało jej się unieszkodliwić ten atak mężczyzny, odskoczyła do tyłu i przeturlała się w swoją lewą, a Drake'a prawą stronę i nie czekając na jego reakcję znów zaatakowała, tym razem nisko, jeśli półbóg jakoś utrzymał się na nogach. Chciała, dosłownie, wbić się nogami w jego tułów, co poprzedziła krótkim rozbiegiem i wybiciem, celując stopami w okolice linii pępka Hellstorma.