Co taka dziewczyna, jak ona, robiła w takim miejscu, jak to? Rumunia była pięknym krajem, z bardzo burzliwą przeszłością i wymagającym klimatem. Alex znalazła kiedyś w obozowej bibliotece badania, które wyraźnie potwierdzały, że na tych terenach było więcej smoków i wilkołaków, niż gdziekolwiek indziej na świecie. Dzikie puszcze i upiorne legendy krążące wśród starszych mieszkańców, głównie wsi, miały w sobie sporo prawdy. Nawet tu, w Bukareszcie, który - jak na stolicę przystało- był cywilizowanym i stale rozwijającym się w stronę zachodnich realiów miastem, znalazło się kilka uliczek gdzie dobre maniery przedstawiały istnieć, a wszelkie kompasy moralne kompletnie gubiły kierunki. Jones zaszyła się w jednym z barów. Lokal mieścił się w starej kamienicy, której mury pamiętały pewnie lepsze czasy. Na chodniku przed wejściem leżało mnóstwo petów, szkła i pęknietych dachówek, a na całą okolicę niosły się odgłosy pijackich burd oraz typowe dla libacji alkoholowych rechoty przeplatane niezbyt wymyślnymi przekleństwami i nieco bardziej oryginalnymi groźbami. Alex znała właściciela lokalu, którego syn służył z nią niegdyś w obozie. Syna już na tym świecie nie było, jednak Jones nadal odświeżała tym podobne kontakty. Tutaj przyjechała uciec i zagłuszyć natrętne myśli oraz wyrzuty sumienia. Śliwowica nie pytała, ona ścinała z nóg, rozgrzewała serce i od ręki dawała amnestię na wszelkie grzechy. Przynajmniej na jeden wieczór. Heroina siedziała przy barze, patrząc się tempo w zakurzone półki z powybijanymi sękami i poniszczonym drewnem, na których prezentowały się bardzo ograniczone pod względem różnorodności alkohole. Co jakiś czas wymieniała kilka zdań z wcześniej wspomnianym znajomym, który stał tego wieczoru za barem. Staruszek był potężnej postury, jak na swoje lata i chociaż natura obdarzyła go twarzą kryminalisty oraz brutalna (którym z całą pewnością był, gdy ktoś mu podpadał), to co chwilę rozbawiał gości żartami, polewając obficie alkohol. Jones nie znała tutejszego języka, może poza kilkoma przekleństwami i toastami, dlatego nie śmiała się z innymi. Pijąc do przysłowiowego "lusterka" zaczęła się w końcu nudzić, więc aby zająć mózg czymś innym niż problemy, poczęła analizować ludzi, otoczenie. Wydedukowała między innymi to, że w kanale rzecznym na który wychodziły tylne drzwi, na bank wylądowało już sporo trupów. Co więcej, facet który obok niej siedział ukrywał się przed kimś, a za dwoma kolejnymi wystosowano list gończy. Przy ławach z tyłu lokalu zbierali się głównie żonaci alkoholicy, którzy przychodzili tu pić, zdradzali żony z dziwkami, a później zapijali wyrzuty sumienia i tak w kółko. Jones była już wystawiona i o dziwo im więcej wypiła, tym więcej bólu, nędzy i ogólnej beznadzieji dostrzegała wokół siebie. Wychyliła kolejne kieliszki, zagryzając wódkę kawałkami suszone kiełbasy - poczęstunek gospodarza.
Christopher Davies
Re: Bukareszt Pon 12 Sie 2019, 00:44
// po evencie
Po tym wszystkim się wydarzyło chyba większość obozu potrzebowała przerwy. Atak NoGods na obóz w trakcie imprezy był tak spodziewany jak śmierć podczas snu u młodej i zdrowej osoby. Wiele osób umarło, wiele osób miało poważne rany - i to głównie psychiczne, bo fizyczne dość szybko się goiły dzięki medyczej pomocy obozowych lekarzy. Nawet Chris leżał w szpitalu przez dwa dni. Musiał wyleczyć przedziurawioną nogę, żeby nie mieć powikłań. Poważnie traktował swoje zdrowie, bo wiedział, że bez dobrej kondycji ciała nie jest w stanie odpowiednio dużo trenować ani w konsekwencji zabić swojego największego wroga. A skoro o nim mowa to Chris jakiś czas temu otrzymał nowe informacje. Jeszcze przed imprezą miał wiadomość o nowym miejscu położenia swojego wroga, więc chciał to jak najszybciej sprawdzić, ale zdarzenia z ataku nieco go spowolniły. Swoją drogą miał nadzieję, że spotka Lennistera, ale nie widział go wśród członków NoGods. Nie miał też okazji, żeby dorwać jakiegoś członka wrogiego "obozu" i ich wypytać za pomocą pięści. Były tam jeszcze potwory i ogólny harmider, więc miał ograniczone możliwości. Miał tyle szczęścia (i umiejętności), że przeżył i mógł się nadal doskonalić i czekać na swoją wymarzoną zemstę. Miał nadzieję, że przyjdzie szybciej niż się spodziewał, zwłaszcza że dostał konkretną miejscowość, w której mógł znajdować się jego wróg. Problematyczne było to, że ta miejscowość znajdowała się w Rumunii. Była to jednocześnie odskocznia od obozowego życia, więc po powiadomieniu kogo trzeba, wyjechał do tego dzikiego kraju. Niestety po przyjeździe okazało się, że cała jego wycieczka poszła na marne, bo był to ślepy zaułek. Po przyjeździe na miejsce jedyne co czekało na niego to walka z orkiem. A przynajmniej tak wyglądał, choć Chris nie znał każdego potwora jaki istniał. Był bardzo głupi, bo nawet rozmawiać się z nim nie dało. Ale niestety udało mu się zranić dotkliwie ramię mężczyzny. I kiedy miał już zrezygnowany wracać do obozu, to dostał informację, że Alex krąży po Bukareszcie. Nie było jej jakiś czas w obozie i zaczęli się martwić. Także zamiast wracać do domu to po prostu pojechał jeszcze do stolicy Rumunii. Nie podobało mu się tutaj, choć teoretycznie widoki w porządku. Miał swoich informatorów, więc bez wnikania jak dokładnie znalazł ją w jakimś zapyziałym barze przejdźmy do faktu, że to zrobił. Wszedł do środka i od razu uderzył go zapach stęchlizny typowy dla takich starych kamienic. Już żałował, że tu był, widząc ponure towarzystwo i surowy wystrój. Ale chciał sprawdzić czy u Alex wszystko w porządku, skoro już był w tym samym kraju. - Niełatwo cię znaleźć - mruknął na powitanie, przysiadając się do niej bez pytania czy zaproszenia. Od razu zamówił sobie ten sam alkohol, który piła dziewczyna. - Większej nory nie mogłaś znaleźć na zapijanie smutków? - zapytał nieco rozczarowany jej wyborem, ale to że zapijała smutki widział na kilometr.
Alexandra Jones
Re: Bukareszt Pon 12 Sie 2019, 09:29
Alex potrzebowała poukładać sobie kilka rzeczy w głowie, ustalić nowe priorytety. Powinna zwrócić na to uwagę już wcześniej, więc atak na Obóz był po prostu punktem zapalnym. Syn Tartaru zburzył pozorny spokój oraz organizację dnia codziennego. Jones wiedziała, że go pokonają. Bogowie nie pozwolą by świat upadł. Może blondynka pokładała w nich zbyt wiele wiary, ale wątpiła by mieli w końcu świata jakiś interes. Jednak teraz nie ona jedyna musiała przemyśleć kilka spraw, a co poniektórzy herosi, którzy nie musieli zostać w szpitalach, ulatniali się z obozu by odetchnąć czymś innym niż smrodem palonych ciał. - O to chodziło.- Westchnęła, czując się tak, jakby ktoś otulił ją ciepłym kocem i dał w łapę gorące kakao. Towarzystwo Chrisa było jej miłe i głęboko wewnątrz doceniała, że pofatygował się aż tutaj. - Powiedzmy, że jest to ostatnie miejsce, gdzie niektórzy będą mnie szukać. - Przyznała, bo oczywiście wolałaby popijać właśnie jakieś drinki w luksusowym kurorcie tuż przy plaży. Ale czy aby na pewno na to zasługiwała? - jak się czujesz? - Zapytała już z bardziej wyczuwalną troską w głosie. Odważyła się spojrzeć na Chrisa. Oboje mieli boski urok, który roztaczali wokół siebie, sprawiając że w tym miejscu było jakby jaśniej? Byli zwyczajnie ładnymi osobami, zwłaszcza na tle zwykłych śmiertelników. A jednocześnie mieli takie same słabości, jak oni. Alex widziała, że Davies był nieco sponiewierany przez podróż, zresztą tak samo jak ona. Mimo to, były to tak drobne szczegóły, że jedynie osoba, która dobrze ich znała, mogła to zauważyć.
Christopher Davies
Re: Bukareszt Pon 12 Sie 2019, 20:12
Bogowie niestety nie działali zbyt przewidywalnie i Chris nie podzielałby jej pewności, że pokonają syna Tartaru. Bogowie mogą go ostatecznie pokonać, ale miał wrażenie, że z pomocą NoGods najpierw mogą chcieć wybić cały obóz. Miał pewne obawy, ale póki co jakoś specjalnie się tym nie zadręczał. Wiedział, że władze obozu będą nad tym dyskutować i podejmą pewnie odpowiednie kroki. A on? Był żołnierzem, więc poczeka na rozkazy. - Niektórzy czyli kto? - zapytał wprost, bo nie lubił się bawić w zgadywanki. Nie wiedział dlaczego i przed kim uciekała, ale skoro tutaj był i zamówił alkohol to miała okazję mu powiedzieć. Nie wiedział właściwie czy jego towarzystwo jest dla niej w tym momencie miłe czy nie, ale nie zamierzał się ruszyć dopóki nie uzyska odpowiedzi na nurtujące go pytania. No i aktualnie naprawdę miał ochotę się napić. - Ja? W porządku. Pytanie jak ty się czujesz? - zapytał. Był dość tolerancyjny na różne czynniki, czy to zmęczenie, czy to rany. Ramię miał względnie opatrzone, więc teraz chciał tylko wiedzieć co u Alex. Gdy otrzymał swój alkohol, wypił zawartość do dna i od razu poprosił o dokładkę. No cóż, musiał się nieco znieczulić, skoro miał pić w tak opłakanym otoczeniu. Dobrze, że chociaż towarzystwo dawało radę. - To wal. Przed kim uciekasz? - zapytał, mając nadzieję, że da radę temu zarazić. I dziewczyna nie powie czegoś w stylu "przed samą sobą", bo nie był zbyt dobry w psychologiczne zagrywki i nie potrafiłby jej pomóc. Nie wiedział od czego zacząć i czy dziewczyna chce rozmawiać o tamtej nocy. Może podczas ataku kogoś ważnego straciła? On już stracił rachubę ilu umarło, a ilu było rannych, więc zwyczajnie nie zawracał sobie tym głowy. A może powinien.
Alexandra Jones
Re: Bukareszt Pią 16 Sie 2019, 23:53
Bujnęła się na stołku, balansując na dwóch krzywych nóżkach iście w stylu pijanego mistrza. Wydęła przy tym swoje usteczka, grając perfekcyjnie zadumę. Odpowiedź nie była tak oczywista, jak można by przypuszczać. Alex mogłaby wymienić co najmniej pięć osób, którym albo ona nie chciała wchodzić w drogę, albo oni nie powinni jej. Może ucieczka nie była za bardzo w stylu Nordów, półbogów i w ogóle wojowników, jednak jakoś jej to teraz nie przeszkadzało. - Nasz kapitan na przykład. - Wychyliła kieliszek, nawet się już nie krzywiąc. Za to odstawiła go z głośniejszym stuknięciem niż wypadało. - Prawie go zabiłam. Znaczy... Wiele razy miałam ochotę już wcześniej, ale wiesz... Oczywiście z czystej litości pozwalałam mu prowadzić jego nudną, gburowatą i wkurwiającą egzystencję. - Przewróciła oczami, a jej głos wręcz ociekał ironią. - Jakoś tak wyszło, że oberwał ode mnie podczas ataku na Obóz. A nawet nie celowałam w niego. - Podsumowała, wzruszając ramionami. Zadręczała się i historia z Arthurem była jedynie szczytem góry lodowej. Nie trudno było zauważyć, że Jones i Crow są razem. Zresztą nie kryli się z tym specjalnie, chociaż Alex słyszała już nieco przytyków od damskiej części drużyny, że daje dupy dla pozycji. Póki co, to bardziej dawała ciała i to na całego. Herosi wciąż wokół niej ginęli. Patrzyła na pusty kieliszek, który obracała w dłoni. - Ja wyszłam z tego bez zadrapania, a on prawie zginął. Ba! Na pewno słyszałeś o ostatniej misji, którą dowodziłam. - Stwierdziła ciszej, bo nie było się czym chwalić. Rzeczywistość była przygnębiająca. Cały Obóz wiedział, że straciła wszystkich ludzi z wyprawy. Dowodziła, była za nich odpowiedzialna, a jako jedyna wróciła żywa.
Christopher Davies
Re: Bukareszt Sob 17 Sie 2019, 17:01
Na jej odpowiedź nie zareagował w żaden specjalny sposób, chociaż trochę go zdziwiło, że ucieka od własnego chłopaka. Bo tak, to że razem byli było ogólnie wiadome. Chris nie wiedział dokładnie co między nimi zaszło, ale pozwolił jej dokończyć tę krótką historię i przez chwilę milczał analizując jej słowa. Doszedł do wniosku, że dziewczyny jednak za bardzo wszystko brały do siebie. Czy może to bardziej on miał wszystko w dupie? Ciężko powiedzieć. - Naprawdę tym się przejmujesz, Jones? - zapytał nieco zniecierpliwiony. Wypił dwa kieliszki na raz, bo na trzeźwo nie dało się tego słuchać. Może jak już będzie wstawiony to alkohol go uwrażliwi i będzie jej w jakimś stopniu współczuł, ale obecnie jego mina mówiła "co ty pierdolisz". - Jak mnie wkurwia takie gadanie - westchnął jeszcze, po czym odwrócił się do niej. - Zabiłaś go? Nie. Zrobiłaś to celowo? Nie. Zabiłaś tych ludzi na misji? Nie. Podsumował całe jej zmartwienia i na każde pytanie odpowiedź brzmiała "nie". Dlaczego więc się zadręczała? Jaki był tego sens? - Przejmujesz się tym co ludzie powiedzą? Zawsze będą gadać i trzeba to olać albo nastrzelać ich po mordach - może nie było to jakieś wzorowe podejście, ale na pewno zdrowe dla psychiki. Może urodził się z jakąś zdolnością olewania wszystkiego i może nie wszyscy to potrafili, ale naprawdę ciężko mu było to zrozumieć jak niektórzy dostosowywali się do zdania i opinii innych osób. - Przestań się zadręczać, bo nie miałaś na to wpływu. A Arthur jeśli ma trochę oleju w głowie to nie będzie cię obwiniał - wzruszył ramionami. To najlepsza forma pocieszenia, na jaką można liczyć od Davies'a. Gówno tam była odpowiedzialna. Idąc na wyprawę każdy pilnuje swojego nosa, a skoro zginęli to byli skończonymi debilami i nie nadawali się do tej roboty. Selekcja naturalna, czy coś. Gdyby sam zginął to ostatnie czego by chciał to czyjeś pierdolenie, że "to przeze mnie Chris zginął". Jeśli już to przez siebie, bo podjął nieadekwatne decyzje i kroki.
Alexandra Jones
Re: Bukareszt Nie 18 Sie 2019, 15:50
Patrzyła na Chrisa, lekko oszołomiona jego irytacją. Uważała, że młodszych herosów trzeba było chronić. Ona tego nie potrafiła, chociaż nadal nie wiedziała, jaką inną decyzję mogłaby podjąć, tam w lesie. W milczeniu wbijała jeszcze przez chwilę spojrzenie w twarz towarzysza, na której słabe, barowe oświetlenie malowało cienie. Przez głowę Alex przeleciało, że Davies miał w tej buźce coś takiego, co kwalifikiwało go do odegrania głównej roli w remake'u Lśnienia. I chyba właśnie dzięki podchwyceniu tej myśli, pijany mózg Jones dał sobie spokój z opłakiwaniem przeszłości, a postanowił wymyślić, co dalej. - Chyba staję się zbyt miękka na tą robotę. - Prychnęła pod nosem, zerując ostatni pełny kieliszek i prosząc barmana o dolewkę. - Naskakuje na nas Nogods, łysy dyktator z Tartaru, ginie kapitan i ogólnie w obozie panuje haos. Ostatnie czego nam teraz trzeba, to kwasy w drużynach. Jesteśmy głęboko w czarnej dupie. - Podsumowała, wznosząc niemy toast w stronę Chrisa i wypijając kieliszek. - Kurwa, dlaczego kapitanowie nie wybrali jeszcze zastępców?! Jesteśmy w stanie wojny, najwyższej gotowości. Nie powinni ryzykować, że herosi zostaną po raz kolejny bez dowodzenia. - Tym razem to Alex zdawała się podirytowana. Bo akurat jeśli ona zrobi coś głupiego, nie odbije się to na obozie w takim stopniu, co idiotyczne decyzje kapitanów. A raczej brak jakichkolwiek konkretnych decyzji. -Powinniśmy coś zrobić.
Christopher Davies
Re: Bukareszt Nie 18 Sie 2019, 17:16
On nie uważał, żeby kogokolwiek trzeba było chronić. Własną dupę co najwyżej. Jego wizja pomocy polegała na nauce walki i czasem się na to godził nawet. Chociaż uważał to za stratę swojego czasu, bo mógłby robić rzeczy, które jemu się przydadzą. Nie był jakoś specjalnie pomocnym typem, chociaż na ostatnim evencie trochę sobie zaprzeczył ratowaniem Penelopy. Dalej nie wiedział czemu to zrobił zamiast oddać się w wir walki. Pewnie nie zostałby ranny gdyby to zrobił, no ale to już nieistotne. - Za mało jeszcze przeżyłaś - odniósł się do jej wieku, po czym uśmiechnął, a jego wyraz twarzy mówił "jak będziesz w moim wieku...". Prawda była taka, że była jeszcze młoda i choć staż w obozie już jakiś miała to niestety miał prawo ją ten atak przytłoczyć. - Póki co wszyscy muszą się zregenerować, nawet ci z NoGods. Nasze władze obozowe muszą wymyślić plan działania i kontrataku - stwierdził, bo chyba nie będą się jedynie bronić? Muszą też zaatakować, żeby tym razem to obóz miał przewagę. - Powinni wybrać zastępców. Ty to masz chyba spore szanse co? - zaśmiał się i szturchnął ją w bok. Abstrahując od tego, że ruchała kapitana to była raczej przyzwoitym wojownikiem. Nie miałby nic przeciwko, gdyby została wybrana. I tak robił swoje, więc jemu bez różnicy kto zostanie. Ale uważał to za naprawdę urocze, gdy tak się wszystkim przejmowała. To jednak chyba Chris miał osobną cechę charakteru, która kazała mieć mu wszystko gdzieś. - Stąd nie zrobimy nic poza piciem - mówiąc to sięgnął po kieliszek i wypił kolejnego. Nie śpieszył się z niczym, bo nie było jeszcze konkretnych rozkazów. - Co chcesz zrobić? Zaatakować NoGods w odwecie? - chciał poznać jej tok myślenia i czy ma w głowie jakiś plan, czy tylko wie, że chce coś zrobić.
Alexandra Jones
Re: Bukareszt Nie 18 Sie 2019, 19:51
Alex przewróciła oczami. Miała po dziurki w nosie ciągłego prawienia kazań. Gdyby wzrok mógł zabijać, Chris właśnie leżałby gdzieś pod barem i powoli konał. Naprawdę... - Brzmisz jak Crow. - Stwierdziła oschle, zapijając swoją mlodzieńczą furię wódką. Nie pomogło. Nadal była wzburzona, niczym morze i widać to było w jej blekitnych oczach. Pragnęła działać, czekanie ją zabijało, syn Tartaru wcale nie musiał się klopotać. - Zanim my dojdziemy do siebie, on zaatakuje ponownie. - Odparła z pełnym przekonaniem. Za kolejny tekst Chris dostał konkretnego kopniaka w piszczel. Bezczelny dupek, ot co! - Nie chcę tego. Kiedyś chciałam, już nie chcę. - Skrzywiła się, ale nie była w stanie długo powstrzymywać uśmiechu. - Zapewniam cię Davies, że gdybyś spróbował z naszym kochanym kapitanem, to nie miałbyś dość. - Tym razem to ona odwdzięczyła się kuksańcem. Następnie przeciągnęła się, wyrzucając ramiona w górę i przymykając na moment oczy. - Przeciągniemy Nogods na naszą stronę i wymyślimy, jak zabić łysego, piekielnego skurwiela. - Wzniosła kolejny toast, po czym wstała energicznie ze stołka. - A mówię "my", bo mi w tym pomożesz. - Zaszła Chrisa od tyłu i położyła mu dłonie na ramionach, by następnie o jedno z nich oprzeć również swoją brodę. - Ale wcześniej weźmiemy na wynos kilka butelek. Przenosimy imprezę Davies.
Christopher Davies
Re: Bukareszt Pon 19 Sie 2019, 00:15
Wyszczerzył się szeroko, gdy stwierdziła, że brzmi jak Crow. Cóż, oboje byli już bardziej doświadczeni niż dziewczyna i mogła się denerwować ile chciała. Widział jej wzrok, który mógłby zabijać, ale nie zrobił na nim większego wrażenia. Nie można go łatwo przestraszyć. Jej niecierpliwość była charakterystyczna dla młodego wieku, co jeszcze bardziej go bawiło. - Nie. Oni też mają rannych. Nie znamy ich planu - wzruszył ramionami. Nie ma co zbyt pochopnie reagować. Mogą na tym tylko stracić. - Naprawdę? Czyli jak ci zaproponują to odmówisz? - zapytał rozbawiony jej reakcją. Kopnięcie w piszczel poczuł, ale dzięki tolerancji nie było to dla niego specjalnie bolesne, więc nawet się nie skrzywił. - Chyba nie mógłbym dojść - poprawił ją odnośnie tego kapitana. Nie gustował w facetach, dlatego jego słowa były logiczne. Ale dziewczyna mogła nie mieć dość i jakoś specjalnie jej się nie dziwił. - Czy ty siebie słyszysz? NoGods nas nienawidzą, a ty chcesz ich przeciągnąć na naszą stronę? Nie ma szans - pokręcił głową, bo jej plan był co najmniej... beznadziejny. Podniósł wyżej brwi, gdy stwierdziła, że akurat on ma jej pomóc. Pokręcił głową, nie zgadzając się z tymi słowami całkowicie. - Co? Ja nigdzie nie idę. Zwariowałaś? To misja samobójcza! Zresztą nie znamy ich położenia - dziewczyna najwyraźniej albo za dużo wypiła albo postradała zmysły. Mogła się o niego opierać do woli, ale nie zamierzał prowadzić jej prosto w ręce wroga. - Zdajesz sobie sprawę, że oni chcą naszej śmierci? Nie wysłuchają nas tylko zabiją - powiedział jeszcze, żeby przemówić jej do rozsądku. To fakt, że mógł dużo wypić, a do tej pory było to zaledwie parę kieliszków, ale jej lekkomyślność go przerażała. Jak zginie w jego towarzystwie to mógł nie wracać do obozu. - Gdzie przenosimy? Czekaj, muszę znać konkretny plan! - powiedział, bojąc się, że nie da rady jej opanować. Czy zdoła zostawić ją na pastwę losu? Może gdyby ją zostawił to nie byłaby na tyle odważna, żeby iść na misję samobójczą? A może i tak by poszła i miałby ją na sumieniu? Odwrócił się, żeby spojrzeć jej w oczy. - Przemyślmy to przynajmniej najpierw - zaproponował, mając nadzieję, że jakaś część jej zdrowego rozsądku zareaguje na jego słowa.
Alexandra Jones
Re: Bukareszt Pon 19 Sie 2019, 00:41
Nie widziała, co by zrobiła, gdyby Arthur ją o to poprosił. Nie wiedziała, czy znów chce brać na siebie taką odpowiedzialność. Jednocześnie pragnęła odciążyć i pomóc nowemu kapitanowi. Alexandra westchnęła zniecierpliwiona, bo osobiście więcej działała, niż myślała. Poza tym, przecież nie poprowadziłaby go na śmierć. Głuptas, przecież to nielogiczne. - Po pierwsze, nie powiedziałam, za co weźmiemy się pierwsi. - Stwierdziła, nie czekając ani chwili dłużej, tylko prosząc barmana o dwie butelki na wynos. - Po drugie... - Zaczęła, odbierając szkło i uśmiechając się od ucha do ucha. -...pomyśl tylko. Ten dupek chce wybicia wszystkich bogów i herosów i ogólnie chce władać światem, co jest totalnie wbrew anarchicznej polityce Nogods. Bo nie tylko musieliby umrzeć, ale też jednak byłby jakiś władca i bóg. - Wyjaśniła, gdyż do niej dotarło to dosyć późno, a Chris... Cóż, on mógł nie czaić. - Więc idziemy do hotelu, Słoneczko. Mam nadzieję, że lubisz książki, bo zebrałam ich sporo. Trzeba znaleźć coś, co zabije sukinkota. A Nogods zajmiemy się, kiedy wrócimy do Obozu. - Zadecydowała, zmierzając w stronę wyjścia. Dzielnie, niezłomnie, pomimo zderzenia z kilkoma klientami speluny i faktem, że nogi już teraz strasznie jej się plątały. Pchnęła drzwi i wyszła na powietrze. Pachniało szczynami i smogiem, jednak Alex po kilku dniach w tym mieście, zdołała się już chyba przyzwyczaić.
Christopher Davies
Re: Bukareszt Pon 19 Sie 2019, 22:31
Och, ale Chris wiedział, że jeśli dostałaby taką propozycję to by ją po prostu przyjęła. Nie było w tym nic dziwnego a tym bardziej złego, więc miał nadzieję, że jeśli to się stanie to Alex nie będzie ani fałszywie skromna ani wymyślała czegokolwiek. - Czekaj - powiedział, gdy już zaczęła swój "w gorącej wodzie kąpany" taniec. Już zamówiła dwie butelki na wynos i już chciała iść. Do NoGods, którzy ich nienawidzą i dlatego ich zaatakowali, żeby ich powybijać. Nie przestali nawet po mowie syna Tartaru, który najwyraźniej zrobił sobie z nich bezmózgich przydupasów. Ale oni teraz mieli wparować im na tereny i liczyć, że nic im się nie stanie. Co się mogło nie udać? - Słuchaj, ja to rozumiem, ale im to nie przeszkadzało skoro dalej atakowali, nie? - odpowiedział. Naprawdę myślała, że pozjadała wszystkie rozumy? Pokręcił głową, zastanawiając się jak jej to wyperswadować. Naprawdę ostatnie czego chciał to to, żeby coś jej się stało. Odetchnął z ulgą, kiedy okazało się, że prowadzi go tylko do hotelu. Miał nadzieję, że jak już dotrą do obozu to odpowiednia ilość osób jej przemówi do rozsądku, skoro jego nie słuchała. - Dobra - westchnął, po czym zabrał swoje rzeczy i poszedł za nią, choć jego twarz nie wyrażała entuzjazmu. Wręcz przeciwnie. Ale skoro się upierała to mógł poczytać trochę książek. Może naprawdę znajdą coś wartościowego w tych jej papierach? Z westchnięciem wyszedł za nią z baru i poczłapał, gdziekolwiek go prowadziła.
Ostatnio zmieniony przez Christopher Davies dnia Wto 20 Sie 2019, 22:13, w całości zmieniany 1 raz
Alexandra Jones
Re: Bukareszt Wto 20 Sie 2019, 11:06
/ nah piszemy w tym samym temacie
Alex zadziwiająco dobrze odnajdywała się w tym mieście, chociaż w żaden sposób nie przypominało ono jej rodzinnego LA. Europa- zwłaszcza te strony- była po prostu inna niż cały zachód. Zatrzymała się w hotelu niedaleko. Nie było to pięć gwiazdek, ale Jones załatwiła sobie najlepszy pokój, jaki mogła. Nie było w nim karaluchów i pleśni, a jedyne, co dokuczało, to głośni sąsiedzi, którzy robili różne, niekoniecznie przyzwoite rzeczy. Tak więc na korytarzach i w pokojach było głośno, a Jones cieszyła się bardzo, że nie zna tutejszego języka. Co więcej, pokoje brały tu raczej same szumowiny, więc w razie ataku jakiegoś potwora, heroinie byłoby mniej szkoda tych wszystkich rozszarpanych śmiertelników. Do pokoju szli po brudnej wykładzinie, otoczeni przez kiepską imitację desek na ścianach. Mijali sporo osób, co wyraźnie wskazywało na to, że biznes, pomimo wielu tak horrendalnych zaniedbań, się kręcił. Alex przekręciła kluczyk w drzwiach i wciągnęła Chrisa do pokoju, zanim ten oberwał jakimś bliżej niezidentyfikowanym przedmiotem, wymierzonym przez wkurzoną na swojego faceta kobitę. Heroina zatrzasnęła drzwi, niezbyt przejęta tym całym burdelem. Rozejrzała się po pokoju, uważnie przyglądając się swoim rzeczom. Nie było tu zbytnej graciarni. Walizka kobiety leżała rozwalona gdzieś w kącie, na meble składało się duże łóżko, dwie szafki nocne oraz szafa na ubrania. Pokój, niczym luksusowy apartament miał bezpośredni dostęp do łazienki. Niestety nie było ciepłej wody. - Tu was zostawiłam.- Uśmiechnęła się pod nosem, gdy już miała pewność, że wszystko jest na swoim miejscu i wyciągnęła zza paska pistolet, który odłożyła na szafkę nocną. Zrzuciła z siebie kurtkę, zostając jedynie w czarnej, cienkiej koszuli i spodniach tej samej barwy. Nie trudno było zgadnąć, jaki jest jej ulubiony kolor. - Czuj się jak u siebie. - Prychnęła, otwierając butelkę alkoholu i pociągając z niej niewielkiego łyka. Chris mógł sobie zgarnąć drugą. Na zdrowie! Stopą podważyła róg dywanu i odrzuciła go na bok, ujawniając wysłużone deski podłogi. Blondynka uklękła, podważyła dwie z nich nożem i bez problemu dostała się do skrytki. Wyjęła kilka teczek z papierami i stare, niektóre nadal oprawione w skórę lub drewno, książki. Były warte bardzo dużo, a Davies zapewne już przypuszczał, w jaki sposób - ta z pozoru niewinna- Alex weszła w ich posiadanie. Po zamaskowaniu prowizorycznego sejfu, córka Aegira rozsiadła się wygodnie na łóżku. - Więc... Nie mam pojęcia, czego szukamy. Wydaje mi się, że musi być jakaś broń zdolna go zabić. Mamy do dyspozycji dwie różne kultury. Nordycką i grecką. Musi być jakiś sposób. - Stwierdziła, łapiąc się za pierwszą lepszą teczkę i zaczynając przeglądać zdjęcia. Zdaje się trafiła na jakieś badania.
Christopher Davies
Re: Bukareszt Wto 20 Sie 2019, 23:36
/ dobra, nie ogarnęłam gdzie piszemy xD
Chris bardzo uważnie patrzył na szczegóły, bo w nich zwykle najwięcej się kryło. Zanotował drogę do hotelu, a że miał dobrą orientację w terenie to poradziłby sobie już bez pomocy Alex. Jeśli odprawi go z kwitkiem po godzinie poszukiwań to przynajmniej trafi na lotnisko. Inna kwestia, że można też zamówić taksówkę albo spędzić noc w tym samym hotelu, ale nad tym będzie się zastanawiał później. Na otoczenie w samym hotelu nie bardzo zwracał już uwagę. Brudna wykładzina? Spoko. Kiepski wystrój? Nic nie szkodzi. Nie był jakimś estetą, żeby przebywać jedynie w zarąbiście ładnych pomieszczeniach. Nie lubił co prawda totalnego chlewu, ale te warunki nie były złe, toteż specjalnie nie narzekał ani nawet nie skomentował. Weszli do pokoju i Chris zrobił szybkie rozeznanie w terenie. Nie było pięknie, ale wszystko co potrzeba, czyli łóżko i szafa było. Nawet łazienka była, więc po prostu życie jak w Madrycie. Zostawił swoją torbę gdzieś pod ścianą, a kurtkę rzucił na szafę. - Zamierzam. Zresztą na trzeźwo się tego ogarnąć nie da - westchnął i faktycznie sięgnął po drugą butelkę. Naprawdę nie sądził, żeby udało im się coś wskórać, ale próbować ostatecznie mogli, prawda? Odkręcił zakrętkę i wlał w siebie pierwszą dawkę. Gdzieś z 5-6 łyków, bo łudził się, że pozwoli mu to zrozumieć dziewczynę. Ale raczej nie mieli odpowiedniej ilości alkoholu, żeby to się wydarzyło. - Skąd je wzięłaś? - zapytał podejrzliwie skąd ma tak stare księgi. Widać było na pierwszy rzut oka, że nie kupiła ich w księgarni a tym bardziej na pchlim targu. Wiedział, że nie jest takim niewiniątkiem, na jakie się kreuje, ale teraz to nawet go zaskoczyła. - Dobra. Ja wezmę grecką - westchnął i czekał aż poda mu odpowiednie księgi. Skoro tak to poszuka, chociaż nie wierzył za bardzo w cały ten plan. - Skąd wiesz, że znajdziemy to akurat tutaj? Tak ważne rzeczy nie będą spisane byle gdzie. Znając nasze szczęście to bardziej jakaś księga, której języka nawet nie znamy i ma ją sam syn Tartaru - mruknął jeszcze niezbyt optymistycznie, jak to miał w zwyczaju.
Alexandra Jones
Re: Bukareszt Czw 22 Sie 2019, 00:16
Alex głęboko wierzyła w sens swojej misji. A może raczej wolała to, niż bezczynność? Napracowała się żeby dostać te materiały, a teraz musieli się przez to przekopać. Możliwe, że nic to nie da. Ale wtedy Alex zdobędzie kolejne i kolejne, a jeśli trzeba to pójdzie do samego Tartaru, aby zdobyć te informacje. Tak po prostu należało zrobić. - Możliwe, że z pewnego archiwum. I możliwe, że było to trochę nielegalne. I możliwe, że trzymasz właśnie te same książki, które czytał Hitler. - Odparła, przyglądając się wyjętemu przez siebie zdjęciu. Na moment uniosła wzrok i posłała Chrisowi łobuzerki uśmieszek. - Zaskoczony? - Zapytała, upijając kolejne kilka łyków ze swojej butelki. Przerzucała kartki, starając się rozczytać odręczne, nieco wyblakłe pismo. Dziewczyna wskazała głową jedną z ksiąg, która była oprawiona w podejrzanie dziwną skórę. Z pewnością nie pochodziła z żadnego znanego zwierzęcia. Alex wolała tego nie analizować, bo znając życie, to była najzwyczajniej w świecie ludzka tkanka. - Nie wiem, ale liczę, że uda nam się znaleźć jakąkolwiek wskazówkę. W końcu Kronos jest z Tartaru. Został już raz pokonany. Czemu więc z tym apodyktycznym psycholem ma być inaczej? - Zmarszczyła brwi, wyraźnie zdeterminowana aby znaleźć odpowiedzi. Zrzuciła buty ze stóp i położyła się na brzuchu, głową do Chrisa. - Może uderzyć do krasnoludów? - Pomyślała głośno. W końcu to one robiły broń dla bogów. Mogliby stworzyć własny artefakt, dedykowany skurwielom z Tartaru.
Christopher Davies
Re: Bukareszt Czw 22 Sie 2019, 20:41
Według niego najpierw należało poczekać na jakieś wnioski z zebrania kapitanów i bogów, ale Alex była w gorącej wodzie kąpana. Bardzo chciała coś zrobić, żeby pomóc. Chris na ogół nie analizował zachowania ludzi, ale tutaj aż się prosiło. - Czy to nie jest tak, że tą chęcią użyteczności próbujesz zagłuszyć jakieś swoje poczucie winy? - zapytał całkiem poważnie, bo skoro miał już czegoś szukać i marnować swój czas to chociaż chciał wiedzieć z jakiego powodu. Nie zamierzał przejmować się tak jak ona i nawet nie chciało mu się szukać czegokolwiek w tych księgach, ale ostatecznie co miał lepszego do roboty? Najważniejsze, że alkohol jest. - Możliwe jest to, że ktoś cię oszukał a to jakieś bezwartościowe repliki - stwierdził, skoro już tak rozmawiali. Nie wiedział jak dokładnie to zdobyła i nie był do końca przekonany czy warto się zagłębiać, skoro może być tam jedynie stek bzdur. - Zaskoczony, że coś zdobyłaś bez niczyjej pomocy? Czy to, że nielegalnie? Właściwie na oba pytania odpowiedź brzmi nie. Nie zastanawiał się co dziewczyna jest w stanie zrobić, a co nie, więc zaskoczony nie był. - Dobra, ale to nie tak, że to bogowie pokonali Kronosa? - chciał się upewnić, bo ostatecznie był starszy i pamięć mogła mu szwankować nieco bardziej niż dziewczynie. Boskich mocy nie mieli, więc byli w dupie. Mogła istnieć jakaś broń, ale też wcale nie musiała. Może wystarczyło uderzyć go większą siłą? - Chyba lepiej do wróżek. Może magicznie sprawią, że nam się uda - podsunął ironicznie i spojrzał na nią mało optymistycznie. Nie miał pojęcia czy krasnoludy są w stanie wytworzyć broń, która zabije tego gnoja. - Nie możesz po prostu poczekać aż władza coś ustali? Może bogowie nam pomogą i pójdzie jak z płatka - powiedział, choć nie wierzył w to, że zechcą ruszyć swe leniwe dupska. Prędzej pozwolą ich wszystkich zabić. Wypił parę łyków z butelki i zaczął wertować strony księgi. - Byłaś bliżej niego? Ja miałem inne problemy i nawet nie zdążyłem zaobserwować jak dokładnie wygląda i jak się zachowuje.