Był zły, czuł jak negatywne emocje narastają. Złość ta jednak miała swe odbicie w strachu. Nie martwił się o siebie, lecz o Mary i owoc ich związku. Była to naturalna reakcja organizmu tak dobrze znającego realia walki i wojny. Ponadto instynkt ostrzegał, że mężczyzna stojący naprzeciwko jest kimś więcej niż zwykłym herosem. Świadczył o tym spokój oraz wyczuwalna siła, którą udowodnił kontrując atak. Eksplozja sprawiła, że Szkot zmrużył powieki i przygotował się do walki w zwarciu dotykając sygnetu, który przemienił się w długi – półtoraręczny miecz. Rozgrzał nadgarstek młynkując bronią i wypuścił słyszalnie powietrze. Był gotowy do walki. Przełknął ślinę słysząc jak wojownik domyślił się tego co mu przyszło z takim wysiłkiem. Zagryzł zęby z kumulacji wstydu i gniewu. Jednak milczał i starał się zachować chłodny umysł. Nie mógł dać się ponieść emocjom i pozwolić na odsłonięcie gardy, gdyż wiedział, że może zakończyć się to równie szybko co ostatnia walka zawodnika mma Najmana. Zrobił krok w tył i westchnął. Czuł od pleców chłód, który koił jego nerwy. Nawet teraz ta kobieta sprawia, że potrafi się ogarnąć. Był gotowy, gdy nadszedł. Pierwszy atak zablokował klingą miecza. A siła uderzenia rozeszła się po przedramionach i barkach. Dogodna pozycja do walki umożliwiła Szkotowi szybką reakcję na cios kolankiem i zasłonił się przedramieniem chcąc uchronić tułów przed bezpośrednim atakiem i korzystając z siły uderzenia odskoczył w tył tym samym uciekając spod ostrza przeciwnika.
Mistrz Gry
Mistrz Gry
Re: Obrzeża Czw 25 Lip 2019, 22:02
Walka zaczęła się na dobre, gdy coraz większa część obozu zajęła się ogniem. Wszędzie panował chaos i zamęt, a hordy rozwścieczonych potworów wychodziły to z coraz większej ilości portali. Wyglądało na to, że zagłada obozu jest już nieunikniona. Maryline miała duży problem, gdyż potwór takiego kalibru jak Karagor zdecydowanie był groźny, a jedno z jego machnięć mogłoby z dużą łatwością zakończyć żywot zarówno jej jak i dziecka, które nosiła w sobie. Była bardzo ostrożna trzymając się z dala od zasięgu łap potwora, czym prędzej nakładając na ostrze miecza lodową powłokę, która zwiększała skuteczność broni przy zwarciu. Potwór wykonał pierwszy ruch, zamachnął się lewą łapą niszcząc dach i pozostałości budynku który stał w płomieniach z prawej strony dziewczyny, jednakże ta jakimś cudem uniknęła ataku i czym prędzej wyprowadziła swój w odsłonięty bok potwora. Karagor ryknął z bólu, lecz to nie wystarczyło by zadać mu jakieś poważne obrażenia, ale pozwoliło go spowolnić na tyle by córka Chione zamroziła podłoże pod potworem. Była teraz w dogodnej pozycji, którą chciała wykorzystać wytwarzając wielki lodowy kolec i posyłając go w potwora. Ten jednak w ostatniej chwili zdołał obrócić się wykorzystując śliskie podłoże i rozbił kolec swoim wielkim ogonem, na co dziewczyna patrzyła z lekkim niedowierzaniem. Jak potwór mógł wymyślić coś takiego, wyglądał na bezrozumne zwierze, ale wyglądało na to, że jest bystrzejszy i sprytniejszy niż wyglądał. Gdy tylko kryształy opadły na ziemię, potwór natychmiastowo wykonał machnięcie swoją prawą łapą, na co dziewczyna zdążyła zareagować wystawiając swój miecz naprzeciw i wbijając go w środek dłoni bestii, lecz impet przy uderzeniu posłał ją w stronę pobliskiej gospody, która również tliła się ogniem. Maryline leżała na ulicy, a Karagor próbował wyrwać sobie z łapy miecz, rycząc przy tym z bólu. Po drugiej stronie toczyła się za to walka pomiędzy półbogami, a między synem Hefajstosa, a synem Magniego. Obaj patrzyli na siebie i przygotowali się do walki w zwarciu wyciągając uprzednio swoje boskie bronie. Garret w pewnym momencie zerknął na leżącą na ziemi blondynkę, która trzymała się za swój brzuch po dość solidnym lądowaniu i starał się rozjuszyć Jamesa, który najprawdopodobniej domyślił się już tego, że dziewczyna jest brzemienna, jednak nie dał się wyprowadzić z równowagi. Doszło do starcia przybocznego Nogods z zastępcą Kapitana, który unosząc swój miecz zatrzymał cios, a następnie kolanko, które powstrzymał zasłaniając się w ostatniej chwili ręką. Nastąpiła lekka wymiana ciosów, która nie dała przewagi żadnemu z herosów, a jednocześnie utwierdziła ich w przekonaniu, że to nie będzie łatwa walka dla żadnego z nich. James odparował cios wymierzony w okolice obojczyka, by po chwili zamachnąć się chcąc ściąć łeb synowi Hefajstosa, lecz ten bez żadnych problemów uniknął miecza odchylając się do tyłu i wyprowadzając cięcie, które miało rozpłatać brzuch syna Magniego. Gdyby nie szybka reakcja i odskok w tył James byłby już martwy.
Zasady: - Czas na odpis do 27.07.2019 włącznie. - Nie róbcie miliona akcji. - Krótkie posty.
Kolejka: - Dowolna
Joseph Helland
Re: Obrzeża Pią 26 Lip 2019, 09:50
Joe wyszedł tylko na chwilę ze swojego domu, aby przejść się po okolicy. Nie mógł zasnąć, a na imprezę nie miał ochoty iść. Od dawna nie chodził na imprezy, nie lubił ich, nie były takie same jak kiedyś. Tego co go zastało na obrzeżach nie spodziewał się. Trochę go wcięło, ale nie miał zamiaru stać bezczynnie, gdy dostrzegł, że Karagor męczy się z ostrzem bez zastanowienia zaatakował bestię aktywując swój miecz z pierścienia. Do tego stworzył jedną iluzję samego siebie, aby odwróciła uwagę Karagora. Jako, że bestia miała jedną łapę ranną Joe postanowił zaatakować tę stronę, która była zdrowa chcąc wywołać u Karagora brak równowagi. Starał się robić szybkie cięcia odskakując w tył. Jego iluzja miała odciągać uwagę od samego siebie, aby bestia była jeszcze bardziej zdezorientowana.
Maryline DiLaurentis
Re: Obrzeża Pią 26 Lip 2019, 10:42
Kaszlała, czuła jak wszystko ją boli. Mechanicznie złapała się za brzuch w obawie, że coś może się wydarzyć niedobrego. Wypluła ślinę na ziemię powoli podnosząc się na rękach. Przez chwilę świat wirował przed jej oczami. Przetarła oczy, które zdezorientowane szukały swojego celu. Zakuło ją gdzieś w okolicach klatki piersiowej, ale podniosła się na galaretowate nogi. Widziała kątem oka jak James walczy z członkiem NoGods. Walka byłą zacięta, ale mimo to ścisnęło ją w żołądku gdy dostrzegła ten ruch, od którego mężczyzna mógł stracić życie. Warknęła głośno, czując jak chłód wokół niej się wzbiera. Strzeliła najpierw szyją, potem kilka razy poruszyła okrężnie barkami. Ktoś dołączył się do walki, to dobrze. On atakował zdrową stronę, ona dokończy robotę z ranną ręką karagora. Postawiła pierwsze kroki, rozpędziła się i biegnąc w stronę bestii wymierzyła swoją siłę w rękę stwora zamrażając ją. Jeśli nie odetnie jej normalnie mieczem, to zniszczy ją przy pomocy lodu. Zatrzymała się pięć metrów od potwora i mierzyła wciąż w jego rękę swoimi siłami zimna próbując ją zamrozić aż do kości. Jeśli to jej się udało podbiegła i wyciągnęła swój miecz by po chwili zamachnąć się na jego zamrożoną rękę. W następnej turze będzie musiała powstrzymać się od używania swoich zdolności. - Atakuj jego drugą rękę! Odbierzmy mu możliwość walki! - krzyknęła do obozowicza, który się do nich przyłączył i odetchnęła głęboko roztaczając wokół siebie chłodną aurę. Wiedziała, że to w pewien sposób pomoże James'owi. Ona też lepiej się czuła w zimnym otoczeniu. Dlatego trzymała kurczowo miecz gotowa do kolejnego ataku i do odepchnięcia możliwego ruchu ze strony bestii.
Amaya Sanchez
Re: Obrzeża Pią 26 Lip 2019, 12:48
Amaya była w drodze na imprezę, gdy pojawiły się pierwsze portale. W ciągu kilku minut obóz zajął się ogniem i krzykami przerażenia, bestie niszczące wszystko, co stanęło na ich drodze. Szybko zdała sobie sprawę, że to namiot, w którym zostało urządzone przyjęcie, jest epicentrum tych zdarzeń. Nie wiele myśląc, pobiegła w tamtą stronę, po drodze zatrzymując się przy mniej lub bardziej rannych herosach. Niestety wielu z nim nie mogła już w żaden sposób pomóc. Dawno nie widziała takiej pożogi. I szczerze mówiąc, nie była pewna, czy tym razem uda im się wyjść zwycięską ręką z potyczki. Dotarłszy na obrzeża, wzięła głębszy oddech. Paręnaście metrów przed nią zauważyła dwójkę herosów walczących z Karagorem, a kawałek dalej parę pojedynkujących się mężczyzn. W tym momencie dziękowała sobie, że wzięła z domu swój pistolet. Z miejsca, w którym stała miała w miarę ładny strzał. Z tego, co zauważyła bestia miała uszkodzoną jedną łapę, a drugą zajmował się jeden z obozowiczów. Jeśli by się dobrze ustawiła, udałoby się wycelować w głowę bestii. Podeszła kawałek bliżej, wyciągnęła broń przed siebie i poprawiła swoje ustawienie. Wycelowała, starając się nie trafić żadnego z herosów. Oddała dwa strzały.
James Anderhil
Re: Obrzeża Pią 26 Lip 2019, 21:40
Zmrużył powieki, oddychał głęboko starając się wymyślić coś co przełamie linię obrony nieprzyjaciela. Wiedział już po tych kilku „uprzejmościach”, że zarówno w posługiwaniu się boskimi mocami jak i szermierce przeciwnik jest niezły. A może i nawet lepszy od niego? To nie miało teraz jednak większego znaczenia domyślał się że na innych frontach walka toczy się równie zacięta i nie mógł go przepuścić. Myśl o najważniejszych osobach w jego życiu sprawiała, że zmęczenie i strach ulatniały się. Wiedział co zrobiłby Giotto, domyślał się iż Ragnar użyłby swojej sekretnej techniki, ba nawet podejrzewał chociaż tutaj mógł jedynie zgadywać co uczyniłby Folk. On niestety nie miał ani takich zdolności, ani talentu do łapania gadów, ani tym bardziej braku piątej klepki i robienia nielogicznych kombinacji w walce, westchnął. Ruszył z wolna centralnie na przeciwnika mierząc go wzrokiem i próbując odgadnąć w jakiej pozycji stanie przy bloku. Zaatakował z od dołu po skosie celując w lewą nogę, a konkretniej tętnice udową. Następnie zamarkował cios z prawej i uderzył z lewej tnąc od góry również na skos tym razem chcąc uderzyć w bark i jego szeroko rozumiane okolice. Starał się nie wychylać zanadto w przód cały czas zachowując odległość na skrzyżowanie kling. Po wymianie dwóch ciosów cofnął się na dwa kroki w tył i trzymając tylko prawą ręką miecz wystawił lewą przed siebie wysyłając w stronę przeciwnika niewielkie wyładowanie elektryczności. Mające raczej oślepić niżeli poważnie zranić stąd też nie marnował czasu na kumulowanie mocy tylko uderzył niewielkim wyładowaniem atmosferycznym w twarz.
Garrett Gray
Re: Obrzeża Sob 27 Lip 2019, 02:41
Garrett nie zamierzał błyskawicznie wykończyć swojego przeciwnika, gdyż doceniał jego umiejętności i postanowił zmierzyć się z nim w normalnej walce. Jako głowa NoGods powinien prezentować pewien poziom i klasę, a okazanie takiego szacunku wrogowi było czymś, co może pretendować do miana zachowania zgodnego z kanonem przyzwoitego pojedynku. To jednak wcale nie oznaczało, że nie ma zamiaru zabić Jamesa. Plan był jasny i klarowny, a on jako jeden z generałów armii najeźdźców powinien dać przykład i pokazać, jak należy postępować z ruchem oporu. Stąd też jego decyzja o przyspieszeniu tempa, gdy tylko wymienili pierwsze ciosy badając się nawzajem. Obrócił miecz w dłoni i był gotów do dalszych ruchów, pamiętając o wcześniejszym posunięciu Anderhila. Szkot często stosował różnego rodzaju zmyłki, co któregoś razu może sprawić nie lada kłopotów, gdy tylko doprowadzi Graya tam, gdzie będzie chciał. Syn Hefajstosa nie chciał dać się zepchnąć, dlatego odsunął swoją lewą nogę i uderzył pięścią w twarz Jamesa, chcąc go ogłuszyć. Ruchy Jamesa były przewidywalne, gdyż musiał dużo czasu marnować na to, by zmieniać kierunki i markować uderzenia. Garrett uniknął sprawnie wszystkich ciosów, blokując część z nich swoim ostrzem. Syn Magniego zaskoczył go jednak i wysłał wiązkę energii elektrycznej, która miała go oślepić. Odwrócił głowę i zamknął oczy, by jego gałki nie zostały poranione w żaden sposób i natychmiast wysłał instynktownie ognisty pocisk w stronę brzucha Anderhila, który miał na celu wypchnąć go i trochę poparzyć.
Mistrz Gry
Mistrz Gry
Re: Obrzeża Wto 30 Lip 2019, 13:59
Walka trwała, a obóz coraz bardziej przypominał pole bitwy, które płonęło z każdej możliwej strony. Z portali wychodziło coraz to więcej draugów, które rozlazły się po arenie. Joseph nieświadomy co dzieje się w obozie postanowił włączyć się do walki widząc bestię, która męczyła się z wyciągnięciem wbitego ostrza. Przeobraził swój pierścień w miecz, by następnie stworzyć iluzję, która miała odciągnąć uwagę potwora. Karagor natomiast uporał się z bronią tkwiącą w jego prawej łapie, wyciągając ją swoimi wielkimi zębiskami, a następnie wyrzucając w powietrze tak, że miecz wbił się w chodnik jakieś 20 m od Maryline. Plan Josepha był może na papierze dobry, lecz młody heros zapomniał chyba z jakim potworem się mierzy. Karagor miał świetny węch, a do tego cztery pary oczu, które znacznie ułatwiały mu pole widzenia i chroniły dostatecznie dobrze jego ślepe punkty. Potwór nie dał się nabrać na podstęp odwracając się plecami do zjawy, gdyż wyczuł że nie ma ona w sobie ani życia, a nie wydziela żadnego zapachu. Zniszczył jej powłokę jednym potężnym machnięciem ogonem, a następnie zwrócił się w stronę nadbiegającego Josepha rycząc tak głośno, że szybko ugasił zapędy młodego herosa i gdyby nie wejście Amayi, syn Fobosa zapewne byłby już martwy. Heroska oddała dwa celne strzały celując w łeb potwora swoim P226, trafiając pierwszym strzałem w jedno z ośmiu oczu Karagora, lecz drugi odbił się od jego twardej skóry. Skowyt który wydała bestia słychać było zapewne w całym obozie, gdyż rzucała się na wszystkie strony, a z żółtego ślepia sączyła się ciemnobrązowa wydzielina. Maryline świetnie wykorzystała moment w którym Karagor był odsłonięty, najpierw biegnąc po swój miecz, a następnie koncentrując całą swoją energię posłała w jego stronę lodowy promień, który całkowicie zamroził jego łapę. Potwór był w potrzasku, ranny i osłabiony, a to najlepsza możliwa okazja do zabicia go, jednakże w waszą stronę biegło już osiem draugów które nie zamierzały ułatwić wam sprawy. Z drugiej strony Obrzeży toczyła się walka, która była tak samo zażarta, a żaden z przeciwników nie chciał odpuścić. Wykonali kilka ciosów zmieniając pozycje miecza i zasłaniając tym samym swoje odsłonięte części ciała. Nienaganne postawy, mogły symbolizować nie tylko ich szermierskie umiejętności, lecz także oddanie dla sprawy o którą walczyli. James wykonał pierwszy krok, atakując nogę Garretta, jednak ten nie dał się podejść i skutecznie odsunął ją, a następnie wyprowadził prawy sierpowy chcąc ogłuszyć przeciwnika, jednak Anderhil także nie dał się na to nabrać i skutecznie wykonał obrót kończąc go ciosem w odsłonięty bark syna Hefajstosa, a ten w ostatnim momencie obrócił miecz tak, że jego gladius, powstrzymał nadchodzące uderzenie. Obaj panowie byli w klinczu, co poskutkowało zgęstnieniem atmosfery, gdyż ich boskie moce spotkały się w jednym punkcie tworząc iskry i wyładowania elektryczne wokół. Przez kilka chwil ich miecze były jakby połączone, a obaj herosi w tym samym czasie użyli swoich mocy wystawiając naprzeciw siebie wolne dłonie, które uprzednio wypuściły wiązkę energii i ognisty pocisk, co poskutkowało wywołaniem kolejnej eksplozji odrzucając ich od siebie na kilka dobrych metrów.
Zasady: - Czas na odpis do 02.08.2019 włącznie. - Nie róbcie miliona akcji. - Krótkie posty.
Kolejka: - Dowolna
Maryline DiLaurentis
Re: Obrzeża Sro 31 Lip 2019, 14:51
Jej plan zadziała, ręka stwora była zamrożona, teraz wystarczyło go pokonać. Dostrzegła kątem oka odmrażające się draugi. Nie mogła po raz kolejny użyć swoich zdolności, to by tylko ją wypruło i skończyłoby się na tym, że dziewczyna z wycieńczenia padłaby na ziemię. Zamachnęła się mieczem na zlodowaciałą rękę karagora z zamiarem jej odcięcia i jeśli jej się to powiodło obróciła szybko miecz w dłoniach i wbiła go w okolice serca stwora. Skończenie z tym basiorem było teraz najważniejsze. Jeśli jednak jej czynności się nie udały odskoczyła od potwora łapiąc oddech. Nie miała chwili wytchnienia i musiała na kilka sekund odpocząć. Zresztą czuła, jak pobolewa ją brzuch i plecy od upadku. Tak więc próbując po raz kolejny rzucić się w stronę stwora uniknęła jego ataku ręką i obracając się na nogach przecięła jego brzuch. Szybko obróciła się i kopnęła go, żeby upadł na ziemię. Kątem oka wciąż patrzyła na nadchodzące draugi, więc wyciągnęła zza marynarki schowany bicz i trzymając teraz dwie bronie w rękach byłą gotowa odeprzeć atak mniejszych stworów. - Przygotować się! Nie są tak straszne jak karagor, damy sobie z nimi radę. - rzuciła prędko do obozowiczy, którzy do niech dołączyli.
Garrett Gray
Re: Obrzeża Czw 01 Sie 2019, 01:20
Garrett był zadowolony z przebiegu starcia, gdyż jako honorowy wojownik uwielbiał mierzyć się z wartościowymi przeciwnikami. Z jednej strony irytował go fakt, że nie mogą skończyć już tej bitki, z drugiej jednak cenił zdolności Jamesa i to, że wytrzymał z nim tak długo. Widać było bowiem, że to nie byle jaki heros, być może ktoś wyżej postawiony w jednej z nordyckich drużyn. Gdzieś jednak z tyłu głowy cały czas się wstrzymywał od potężnych ataków, gdyż perspektywa posiadania dziecka przez Jamesa i Maryline, przesłaniała mu właściwy osąd. Anderhil trafił na dziwny etap w życiu Graya, który po stracie żony odzyskanie sensu życia widział w spłodzeniu potomka. Można było powiedzieć, że miał na tym punkcie obsesję i być może dlatego z bezlitosnej głowy NoGods, stał się dającym fory herosem. Bo trzeba było przyznać, nie walczyli na sto procent, a przynajmniej nie Garrett. Wymiana trwała i żaden z nich nie potrafił uzyskać przewagi. W końcu po zderzeniu mocy nastał wybuch, który wyrzucił w powietrze zarówno Norda, jak i Greka. Dzięki swojej tolerancji na ból nic nie poczuł, ale minęło trochę czasu, nim złapał równowagę, szorując obiema nogami po podłożu i podpierając się prawą ręką. Poczuł na palcach charakterystyczne uczucie ubrudzenia ziemią i wytrzepał dłoń, pocierając ją o drugą. Wstał i wyprostował się, spoglądając przez swoją maskę na twarz Jamesa, który wyrastał na jednego z najlepszych obozowych wojowników, przynajmniej w mniemaniu Garretta. - Masz talent, dzieciaku - pochwalił go, tak jak doświadczony wojownik młodszego kolegę. - I problem - dodał, skupiając swój wzrok na Anderhilu. Kątem oka wcześniej dostrzegł pozycje blondynki, z którą zastał go na początku starcia oraz zlustrował kilku innych półbogów, którzy przybyli pomóc w walce z karagorem. Gray uśmiechnął się, czego nie dało się dostrzec przez maskę i wystawił rękę w prawą stronę, dokładnie w kierunku Maryline. - Lód szybko topnieje - rzekł i wystrzelił w stronę DiLaurentis sporych rozmiarów kulę ognia, której nie powinna się spodziewać, wszakże była zajęta walką z potworem. Następnie uniósł drugą rękę do góry, mając ją otwartą i zaczął wystrzelać w górę ogniste kule, które zaczęły spadać w losowe miejsca na obrzeżach. Oczywiście kilka z nich było wymierzonych w Jamesa, inne w Amayę, Josepha czy znowuż w Maryline. Nawet w karagora mógł celować, nie dbał o to, kto tym oberwie. Liczyła się destrukcja, która tylko zademonstrować, jak potężnym osobnikiem jest syn Hefajstosa. No i może zranić kilku herosów, czy nawet zabić ich, jeśli nie są odporni na takie pociski.
James Anderhil
Re: Obrzeża Czw 01 Sie 2019, 19:16
Walka była zacięta, a przeciwnik znał się na rzeczy i nie wyglądało na to by miał zamiar rezygnować. Szkot spotkał w swoim życiu wielu wojowników, lecz niewielu było na poziomie Garrett’a. Szermierka i walka wręcz były ich atutami i przez to mieli tyle trudności by osiągnąć zamierzony cel to jest – pokonać przeciwnika. Gdy moce się spotkały, a fala uderzeniowa odepchnęła ich Anderhil zawirował w powietrzu i podpierając się lewą dłonią wstał z kucek. Czuł się trochę obolały i zmęczony ale to nie był jeszcze koniec. Dopiero mieli za sobą powitanie teraz czekała ich prawdziwa parada zalążków boskich mocy jakie w nich się tliły. Wiedział, że nie może odpuścić i chociażby miał zatrzymać przeciwnika własnym ciałem to tak uczyni. Nie obchodziło go to co się z nim stanie. Ktoś kto atakuje jego dom i grozi najbliższym jest jego wrogiem i dla takiej osoby nie można mieć litości. Chociaż rozsądek podpowiadał, że walka ta może się źle skończyć James jak zwykle nie słuchał. Robił to co podpowiadało mu serce. I nie zamierzał się poddawać, nie teraz. Dostrzegł kątem oka, że Mary nie walczy już sama i odetchnął z ulgą. Była w grupie bezpieczniejsza. Chociaż, czy aby na pewno? Myśl ta ledwo co przeminęła, kiedy pył i kurz wzbity w powietrze po niedawnej eksplozji opadł na ziemię ujawniając Garrett’a szykującego się do ataku swymi magicznymi mocami. – Cholera… – syknął przez zaciśnięte zęby. Anderhil skupił się i w myślach prosił praojców o łaskę i boską moc, by odeprzeć nieprzyjaciela. A gdy poczuł, że moc jest w nim uwolnił ją. Wyciągnął prawą dłoń bezpośrednio na wojownika z Nogods, a lewą w stronę nadchodzącej kuli ognia. Dwie potężne błyskawice rozjaśniły pole walki. Szkot miał nadzieje, że zdążył uchronić swoją partnerkę i jej towarzyszy przed spopieleniem.
Mistrz Gry
Mistrz Gry
Re: Obrzeża Czw 08 Sie 2019, 15:37
Walka byłą bardzo zacięta, Maryline przejęła dowodzenie i skoncentrowała się teraz na odparciu ataków Draugów, które zmierzały w jej stronę w postaci trzech osobników. Joseph natomiast pomyślał, że lepiej jest rozprawić się z ranną bestią niż odeprzeć ataki, które nadchodziły z jego lewej strony, tak więc, gdy tylko zbliżył się do karagora ten swoją prawą łapą przybił go do ziemi bez najmniejszego problemu, a następnie podrzucił do góry już i tak pogruchotane ciało 30-latka i zjadł. Karagor był naprawdę wściekły, a jego ruchy były tak mocne, że powoli kruszył lód wiążący go z podłożem. Amaya odpierała natomiast ataki draugów, które ją otoczyły i po krótkiej wymianie ciosów, zadały śmiertelne rany w udo, klatkę piersiową i plecy heroski, która padła martwa na ziemię. Wszystko to działo się naprawdę szybko, a otoczona Maryline pozbywała się to coraz większej ilości przeciwników. Pora teraz przejść do walki obu herosów, którzy prezentowali wyrównany poziom z lekką przewagą członka Nogods, który po odrzuceniu wymyślił sprytny plan. Nie bawiąc się już w kotka i myszkę, wypowiedział słowa, które miały na celu zdezorientować Jamesa, a następnie wystrzelił w kierunku córki Chione sporej ilości ognisty pocisk, który trafił niestety w trzy draugi, które po zderzeniu się z kulą rozpadły się na kawałki. Nastąpiła eksplozja, a siłą kinetyczna odrzuciła dziewczynę na jakieś 5 metrów w tył. W tym samym momencie pojawił się portal, który miał sugerować odwrót, a członek Nogods nie miał chęci by kontynuować ten cyrk. Garrett wszedł do portalu i zniknął.
Zasady: - Tutaj kończy się udział MG, od teraz możecie pisać w dowolnych tematach w tej lokacji. - Nie obowiązuje żadna kolejka. - Nie obowiązuje żaden czas na odpis. - Każdy z was otrzymuje zt z tego tematu, o ile nie ma zamiaru tu pisać. To oznacza, że możecie pisać tutaj, jeśli macie ochotę, ale jeśli decydujecie się na wyjście, to nie musicie pisać posta, że opuszczacie te miejsce. - Od tej pory możecie odnosić się do wydarzeń z tego eventu w sesjach między sobą.
James - 20 punktów zwykłych - 12 punktów boskich (+2 bonus za dotrzymanie terminów)
Garrett - 20 punktów zwykłych - 12 punktów boskich (+2 bonus za dotrzymanie terminów)
Maryline - 20 punktów zwykłych - 12 punktów boskich (+2 za dotrzymanie terminów)
Albus Persiwal Wulfryk Brian Dumbledore za to że jest najlepszy - 120 punktów zwykłych - 50 punktów boskich
Dziękuję wam za udział w pierwszej części eventu. Było krwawo, mrocznie i przede wszystkim ciekawie. Świetnie się was prowadziło, większość z was dotrzymywała terminów i zachowywaliście się bardzo naturalnie swoimi postaciami.
James Anderhil
Re: Obrzeża Sob 17 Sie 2019, 15:17
Westchnął, gdy ognista kula chybiła Mary, fakt owszem oberwała falą uderzeniową ale upadła na miękką trawę i nie wyglądało na to aby sobie coś uszkodziła. Nie obchodził go los pozostałych walczących mówiąc szczerze dopiero teraz zobaczył trupy. Nie obeszło go to specjalnie. Miał podczas ataku nogods ważniejsze sprawy niżeli rozglądanie się. Jego przeciwnik był naprawdę świetnym wojownikiem, który mógł niejednego herosa z obozu zabić z zamkniętymi oczami. Szkot miał świadomość, że na długo nie starczyłoby mu siły aby powstrzymać nieprzyjaciela, ale i tak wykonał swoją robotę. Zmaterializował miecz zamieniając go w sygnet i patrzył przez jakiś czas jeszcze za portalem w którym zniknął Garrett. Dopiero po dłuższej chwili podbiegł do Mary i podał jej dłoń by wstała z ziemi. – Jesteś cała? – pytanie płynące z troski zarówno o nią jak i dziecko, które nosi pod sercem. Mimo, że wiele się między nimi zdarzyło w dalszym ciągu pragnął się nią opiekować. Może nie aż tak bardzo jak niegdyś, lecz każdy mężczyzna powinien stanąć na wysokości i podjąć się trudnego zadania jakim była rola ojca. Nie zamierzał jej zostawić z tym problemem samej. Chociaż stwierdzenie „problem” było rażące to w oczach Szkota przyjęło to właśnie taką rolę. Strach i obawa oraz fakt, że byli herosami i mogli w każdej chwili umrzeć budziła ukryty lęk przed pozostawieniem jej w stanie „błogosławionym” bez wsparcia. Spojrzał w jej błękitne oczy i uśmiechnął się pokrzepiająco. Nie patrzył na trupy, na flaki i krew w sumie nie obchodził go też w tej chwili obóz. Chciał upewnić się czy nie oberwała ponad stan i jak się czuje.
Maryline DiLaurentis
Re: Obrzeża Pon 19 Sie 2019, 09:16
Kolejny upadek nie był aż tak przyjemny. Skrzywienie malowało się na twarzy blondynki, gdy ta próbowała przekręcić się na drugi bok. Lekkomyślność bohaterów, którzy do nich przybyli z odsieczą była doprawdy zaskakująca. Tego po już martwych herosach się nie spodziewała. Ale cóż, nie mogła się teraz nimi przejmować. Ból, który odczuwała w okolicach pleców i brzucha był niekomfortowy. Dopiero gdy siadła przed sobą dostrzegła dłoń bruneta, Anderhila. Jego pytanie było doprawdy irytujące w zaistniałej sytuacji, ale próbowała powstrzymać się od kąśliwych docinek. Złapała się za brzuch, który bolał ją w kilku miejscach i z pomocą James'a wstała z ziemi. Nie czuła się najlepiej i nie wiedziała co było teraz gorsza, to, że zostali zaatakowani, czy to że możliwe iż straci dziecko. Pokreciła głową i dopiero po kilku głębszych wdechach zebrała się w sobie by odpowiedzieć. - Nic mi nie jest, tylko trochę mnie brzuch boli - skłamała nie chcąc nazbyt zamartwiać Szkota. Nie było to w tej chwili priorytetem i zdecydowanie wolałaby nie robić scen. Odetchnęła raz, drugi, wzdychając głeboko i przełknęła ślinę, odczuwając wciąż ten sam stopień bólu. Nic się nie zmieniło, ale jednak wciąż się martwiła. Zerknęła na bruneta, który emanował troską. Może i nie byli w najlepszych relacjach ale była w stanie zrozumieć, dlaczego teraz był taki miły. Oczywiście nie podobało się to Mary w żadnym stopniu, bo dopiero teraz wykazywał chęci do rozmów i zainteresowanie, ale mogła winić też siebie za to, że nie został on odpowiednio poinformowany. - Poradziłeś sobie z nim? - miała na myśli członka NoGods, z którym tak zawzięcie walczył. Faktem było, że DiLaurentis bała się, że on znów się pojawi. Nie chciała by coś jeszcze stało się albo jej, albo Szkotowi. Ta cała sytuacja była popaprana.
James Anderhil
Re: Obrzeża Pon 19 Sie 2019, 14:59
Dostrzegł iskrę w jej spojrzeniu i zrozumiał, że pytanie które zadał było nie na miejscu. Nie chciał aby przed nim udawała, lecz kobieca duma czasem bywała nieznośna. Chociaż nie ukrywajmy wiedział dlaczego tak jest i sam był poniekąd sobie winien zaistniałej sytuacji. Niestety nic nie mógł na to poradzić nie dało się cofnąć czasu i odkręcić kilku rzeczy lub być bardziej ostrożnym przy pewnych aspektach życia towarzyskiego. Nauczka i pewna lekcja płynęły z tego, a morał już sam sobie Szkot dopowie. Mimo to nie odpuszczał spoglądał na blondynkę z zatroskaniem i chęcią pomocy. – Dasz radę iść? – Pytanie skierowane niemal szeptem bo co prawda nie potrafił ocenić faktycznego bólu jaki targa Mary, ale liczył na szczerą odpowiedź. Chciał ją jak najszybciej dostarczyć do szpitala i jeśli nawet ta nie będzie chciała to zaniesie ją tam choćby siłą. Musiała być bezpieczna i pod opieką medyków. Wolał nie ryzykować jej życiem wszak nie był świadom jak mocno oberwała. – Średnio, szczerze mówiąc. Było gorąco przez moment. Poważnie świetny wojownik z niego jest – odparł po chwili z wahaniem. Fakt, że Anderhil należał do jednych z najlepszych herosów w obozie oznaczał jedno. Gość z którym się pojedynkował był naprawdę silny. Szli łeb w łeb, a walka ta była dość wyrównana, lecz Szkot wiedział, że gdyby jeszcze chwilę pociągnęli by to starcie mogłoby być z nim krucho. Zwyczajnie nie wyrobiłby. Boska moc, której używał pochłaniała sporo energii, a ta wszak ma swoje limity i gdyby osiągnęła stan krytyczny to wówczas byłby za słaby, aby się bronić. Nie mógł wszak dopuścić następnym razem do takiej możliwości i jeśli istniała szansa na szybkie wyeliminowanie celu to właśnie z niej musiał skorzystać.
Maryline DiLaurentis
Re: Obrzeża Sro 21 Sie 2019, 13:31
Nie była pewna czy to był żart czy nie, ale faktycznie zabrakło jej siły w nogach. Wszystko co mogła wykorzystała na potwory, których i tak nie udało jej się w stu procentach pokonać. Zachowanie herosów, którzy do nich przyszli z odsieczą dodatkowo spotęgowało irytację. Dlaczego ktoś tak bezmyślnie zachowywał się w takich sytuacjach? Ból brzucha nasilił się i kobieta skuliła się momentalnie. Przełykając ciężko ślinę zerknęła ukradkiem na bruneta i pokręciła głową. - Dam radę. Bez przesady. Bywało gorzej - rzuciła niedbale i starając się wyprostować. Kilka głębszych wdechów nie pomogło i Maryline jęcząc cicho z bólu zgięła się w pół. Przez chwilę kilka naprawdę tragicznych scenariuszy przeszło jej przed oczami. Nie były to miłe wizje, ale faktem było, że przez ostatnie kilka tygodni wszystko się w ten dzień skumulowało i mogło dojść do czegoś doprawdy poważnego. Zacisnęła mocno powieki i skrzywiona zerknęła na James'a. - Chyba jednak nie dam rady... - schowała dumę w kieszeń i znów poczuła mocniejsze zakłucie w okolicach brzucha. Łapiąc się obiema rękami za brzuch już nawet nie słuchała co ma Anderhil do powiedzenia. Wiedziała, że Szkot był wprawionym wojownikiem, nie raz odczuła to na swojej własnej skórze podczas treningów. Mimo to wolała się dowiedzieć, czy wszystko było okay i czy nic poważnego się nie stało. Choć sądząc po rzezi, jaka odbyła się w obozie, może nie powinna tak zachwalać zdolności innych. Wiele osób zawiodło i poległo. Musieli się z tym niestety pogodzić i zająć sprawami bieżącymi. A Maryline nie czuła się wcale najlepiej.
James Anderhil
Re: Obrzeża Sro 21 Sie 2019, 14:07
Widział obraz bólu w jej oczach, a mimo to duma nie pozwalała jej się tak łatwo poddać. Nie patrzył ani na zraniony honor, pokrzywdzoną dumę czy utraconą samodzielność najzwyczajniej w świecie olał to wszystko na rzecz jej bezpieczeństwa. Delikatnie jak gdyby była figurką z porcelany podniósł ją na ręce nie przejmując się ewentualnymi protestami o ile miała jeszcze na nie siłę. Czuł bijący od niej chłód, lecz był on inny niż zazwyczaj, zmartwiał. Nie dopuszczał tej myśli do obiegu, nie chciał się martwić na zapas. W tej chwili była dla niego najważniejszą osobą na świecie i od niego zależało jej życie i zdrowie. – Patrz na mnie! – stanowcze stwierdzenie, które miało zelektryzować buntowniczą naturę kobiety do działania. – Zaopiekuję się tobą tylko nie odpływaj, ok? – powoli zaczynał biec. Chociaż było to określenie szumnie powiedziane. Za bardzo się bał o to że może pogłębić się jej wewnętrzna rana, aby tak ryzykować. Jego ręce zaciskały się na jej ciele tak jakby chciał uchronić ją przed wszelkim złem tego świata tuląc jednocześnie do piersi. Czuł jak serce łomocze mu w piersi, a prawdziwy strach dopiero teraz zajrzał herosowi w oczy. Nie baczył na trupy, czy dogorywających. Miał wszystkich gdzieś liczyła się tylko ona i jej bezpieczeństwo za które w tej chwili był gotów oddać nogę, rękę, czy chociażby życie. Z prostej przyczyny mimo że to co było między nimi wypaliło się darzył ją szacunkiem, mimowolną troską i uczuciem, którego sam do końca nie potrafił sklasyfikować. Wiedział jedno, gdyby ktokolwiek zagrodziłby mu w tej chwili drogę zabiłby. Będąc tuż przed wejściem do szpitala spojrzał na Mary po raz kolejny w oczach Szkota widać było determinację ale i strach. Bał się o nią i nie tylko o nią.