Nie była zbyt skłonna do siedzenia w środku. Humor jej się psuł z dnia na dzień, ale ponieważ należała do tej samej drużyny co Corvus należałoby się chociaż zjawić. Obowiązki musiała stawiać na wysokiej półce i je wykonywać, mimo iż nie była ostatnio na siłach aby robić cokolwiek. Ubrana w srebrną marynarkę i pasujące do niej spodnie w tym samym kolorze, czarną koszulkę oraz czarne buty na obcasie zatrzymała się przed ogromnym pawilonem. Wchodzenie do środka byłoby dla niej ciosem w plecy. Marszcząc czoło i przymykając oczy stanęła przy jednej z drewnianych podpórek i masując łączenie nosa z czołem próbowała się rozluźnić. Blond włosy rozwiał po chwili wiatr, jakoby chciał, żeby przestała się zadręczać niepotrzebnymi myślami i brała radość z aktualnej chwili. Jednakże nie było to wcale takie proste. Nie mogła się nawet zebrać i ogłosić paru rzeczy osobie, która powinna to wiedzieć. Westchnienie zmęczenia wyrwało się z klatki piersiowej DiLaurentis. Nawet brat gdzieś zniknął, nie mogła go namierzyć. Nie chciała wchodzić mu w dupę, ale mógłby od czasu do czasu dać znać. Możliwe, że to też jej wina, bo się odcięła od wszystkiego dookoła. Ostatnimi czasy ciągle pracowała poza obozem, nie chciała w nim przebywać, nie czuła się tu dobrze. Przybierając jednak fałszywy uśmiech na usta stanęła prosto z założonymi rękoma i oparta o podpórkę przyglądała się imprezie, która jak na razie powolutku się rozkręcała.
James Anderhil
Re: Obrzeża Wto 11 Cze 2019, 15:42
Anderhil nie przepadał za tego typu imprezami, lecz była to konieczność, a nawet obowiązek z racji pełnionej funkcji oraz faktu, że należał do jednych z najbardziej doświadczonych wojowników w obozie. Prezentował się elegancko, lecz z pewnym luzem stawiając na jako taką swobodę. Biała koszula rozpięta przy kołnierzyku na nią narzucona beżowa marynarka oraz równie beżowe garniturowe spodnie w parze z butami z cielęcej skóry stanowiły jak na tę porę całkiem przyjemne połączenie. Z dodatków oprócz okularów przeciwsłonecznych miał również sygnet z białego złota przedstawiający misternie wykonanego Uroborosa zjadającego własny ogon, była to naturalnie jego broń jak również ołówek w wewnętrznej kieszeni marynarki. Z takim zapleczem czuł się w zupełności bezpieczny.
Od jakiegoś czasu jeszcze rzadziej niż miał to niegdyś w zwyczaju przebywał wśród ludzi oraz częściej wykonywał misje w pojedynkę. Było mu z tym zwyczajnie na rękę, a za towarzystwem nie tęsknił skupiając w pełni swą uwagę na najbliższych kumplach. Dzisiejszego wieczoru jednak wszyscy byli zajęci swoimi sprawami i obowiązkami. To też pojawił się sam i nie zamierzał się nader rzucać w oczy. Stąd też nie wchodził do namiotu wypełnionego ludźmi, a przystanął przy jednym z drewnianych filarów podtrzymujących namiot i całą konstrukcję. Jego wzrok tak z początku zajęty lustrowaniem zebranych wewnątrz ludzi przeoczył białego kruczka tak wszak blisko niego. Westchnął z cicha i ruszył przed siebie chcąc się przywitać. – Cześć – odparł posyłając blondynce lekki uśmiech. To co było między nimi niegdyś jeszcze wszak tak wydawać by się mogło niedawno teraz już niemal całkiem zanikło. Przeżył to na swój sposób zatracając się w polowaniach i wybijaniu stworów grasujących po tym świecie. Próbując zagłuszyć ból tęsknoty i jednocześnie pragnienie zbliżenia. Było to nieuniknione i mógł to przewidzieć na długo nim zaczęli cokolwiek robić z tą „relacją”. Z początku wolno, lecz z każdym tygodniem coraz bardziej oddalali się od siebie i w konsekwencji rozeszli się jak rzeka na rozwidleniu. Od tych kilku tygodni był sam próbował i owszem związać się z kimś, lecz nigdy nie czuł tego co niegdyś przy niej, ot nie da się zastąpić płatka śniegu innym by pasował do układanki, każdy jest inny i wyjątkowy na swój sposób. Bolało go to jednak wiedział, że tak być musi i niczego nie da się zmienić. Spoglądał na jej twarz i czuł zwykłą troskę bez większych emocji w tym, czy innym kierunku.
Arya Padagavakar
Re: Obrzeża Wto 11 Cze 2019, 16:22
Nieoficjalnie jeszcze, ale Arya była już zastępcą Corvusa od jakiegoś czasu, toteż czuła się zobligowana do wzięcia udziału w tej imprezie. Głównie też zważywszy na to, że była jej organizatorem i czuwała nad każdym najmniejszym szczegółem. Biegała więc od kilku godzin od jednego miejsca do drugiego i upewniała się, że wszystko jest tak, jak być powinno. Dawno już nie czuła takiej presji i niemal pozwoliła na to, aby emocje wzięły górę nad zdrowym rozsądkiem. Opanowała się jednak w porę, gdy niemal wywinęła orła w swoich szpilkach, do których jednak nie była przyzwyczajona. - Co ty robisz, dziewczyno... - mruknęła sama do siebie i poprawiła buta. Poruszała też nogą kilkukrotnie, aby sprawdzić, czy nie zwichnęła stawu skokowego. Odetchnęła głęboko, gdy lekki ból odszedł w niepamięć i skupiła się w końcu na czymś przyjemniejszym. Sięgnęła po schłodzony sok (Padagavakar nie pijała alkoholu, przynajmniej nie w takich miejscach) i zaczęła się rozglądać za kimś, kogo z trudem namówiła na wyjście ze swojej nory. Niestety w pobliżu barku nie dojrzała blondwłosej istoty, toteż rozpoczęła powolne i niebywale cierpliwe poszukiwania. Domyśliła się, że dziewczyna najpewniej nawet nie zerknie na telefon - jeśli go w ogóle ze sobą wzięła - więc zrezygnowała z pomysłu dzwonienia, czy chociażby wysłania sms'a. W końcu dostrzegła DiLaurentis, lecz nie samą, jak spodziewała się ją spotkać. Dyskretnie poprawiła swoją sukienkę, a następnie powolnym krokiem przybliżyła się do Jamesa jak i heroiny. - Mary, jednak jesteś - zaczęła i wcisnęła w jej ręce sok, po czym skierowała spojrzenie na półboga i posłała mu ciepły uśmiech. - Witaj - przywitała się oraz przybliżyła nieznacznie do swojej znajomej. - Mam nadzieję, że wam nie przeszkadzam?
Maryline DiLaurentis
Re: Obrzeża Wto 11 Cze 2019, 16:40
Tańce, picie alkoholu, dobra zabawa, musiało się to obyć bez Maryline. Ona już od jakiegoś czasu uważała na swoje zdrowie, aż za bardzo chwilami. Gdy ukradkiem wyciągnęła z kieszeni pomadkę przed nią stanął James. Raczej nie mógł jej bardziej zepsuć humoru. Odkręciła więc powoli pomadkę ignorując na dłuższą metę mężczyznę, z którym jakiś czas temu jeszcze była związana. Ostrożnie nałożyła kosmetyk na swoje usta i chowając go do kieszeni marynarki odetchnęła głęboko wlepiając swoje chłodne ślepia w Anderhilla. Nie wiedziała czego oczekiwał od niej. Że ta będzie może miła dla niego? Zostawił ją samą, kiedy ona go potrzebowała przez te kilka tygodni. Dobroci od niej raczej nie uraczy. Fuknęła więc cicho czekając dalej na swoją koleżankę, która miała się zjawić kilka minut temu. Jej oczom w końcu ukazała się postać Aryi, która wcisnęła jej w dłonie sok. Zszokowana zamrugała kilka razy oczami i starając się lekko uśmiechnąć do dziewczyny podziękowała skinieniem głowy za napój. -Jestem, jestem. Raczej do środka nie będę wchodziła. - odparła spokojnie i upiła nawet łyk soku. Kątem oka zerknęła na Anderhilla, który wyglądał na stroskanego. Wypuściła powoli powietrze przez nos rozglądając się dookoła. -Nie, nie przeszkadzasz. Anderhill się zgubił. - mruknęła mierząc mężczyznę wzrokiem swoich błękitnych oczu. - Aryo, jakieś atrakcje mają być? Bo może jednak zostanę na dłużej. - przestąpiła z nogi na nogę spoglądając tym razem na dziewczynę. Wolała się już trzymać kogoś z drużyny, niż osoby, na której polegać już nie mogła. Ból w klatce piersiowej wciąż był, ale Maryline zdołała go stłumić. -Wybacz, James, ale nie mam ochoty na rozmowę z Tobą. - odparła srogo i złapała Aryę pod rękę uśmiechając się do niej lekko. Nie zależało jej już na relacji z mężczyzną. Słyszała, że smalił cholewki do Pandory, więc nie rozumiała dlaczego chłopak jeszcze za nią nie poszedł. Złapała się mechanicznie za brzuch jakby poczuła, że nie tylko ona jest zła i przymknęła na moment oczy zaciskając jednocześnie mocno zęby.
James Anderhil
Re: Obrzeża Wto 11 Cze 2019, 18:04
Delikatny uśmiech nie schodził z jego oblicza mimo przejrzystej i niewiele dającej do domysłów reakcji Maryline. Doskonale wiedział co ta może do niego czuć i jakimi emocjami pałać. Nie obawiał się ich wychodząc z jakże słusznego założenia, że to co było między nimi rozpadło się za sprawą ich dwójki i tego jak działali na siebie. Dodając do tego czas i los, które pokazały że nie była im pisana długa i szczęśliwa bajka. Pogodzenie się ze stratą przyszło zaskakująco prędko. Owszem uczucia odgrywały znaczną rolę, lecz i te dało się hartować, a z czasem przyszło zrozumienie sytuacji i przekonanie o tym iż podjęte kroki były słuszne. Co prawda James nie związał się z żadną kobietą od ich rozstania i nieprędko cokolwiek w tej materii się zmieni. Ale mimo to czuł pewien ból spotykając się z DiLaurentis, było to coś pokroju rozdrapywania starej blizny z jednej strony przywracało wspomnienia, a jednocześnie ból ostrzegał, że człowiek trochę wycierpiał i powielanie tego byłoby błędem. A mimo to podszedł wiedziony zwykłą troską, a może tylko ciekawością jak dawna partnerka zareaguje? Nie potrafił tego stwierdzić nie chciał też wybielać się jednak pokusa chwili okazała się zbyt potężna aby ją zlekceważyć. – Hej – przywitał się dość niepewnie z koleżanką Maryline, zaskoczony jej obecnością i tym że nie usłyszał jej kroków. Nitka irytacji wewnątrz go szarpnęła się nagle ganiąc postawę herosa i fakt, że tak odpłynął przy byłej partnerce. Nie miał czego szukać teraz przy blondynce może i wcześniej dałoby się cokolwiek z niej wyciągnąć chociażby zapytać o pogodę ducha? I chociaż brzmiało to kretyńsko to niczego innego nie wymyślił. Jednakże teraz w obecności nieznajomej nie chciał podejmować już jakichkolwiek prób nawiązania dialogu. – Panie wybaczą, lecz wzywają mnie obowiązki. Życzę udanego wieczoru – uśmiechnął się mimo woli i leciutko skłonił. Oddalił się spokojnym krokiem niemal pod samą kurtynę lasu skąd miał świetny widok na całe zbiegowisko, a harmider ciągnący od namiotu mieszał się z dźwiękami natury. Wyciągnął z wewnętrznej kieszeni marynarki piersiówkę i zmoczył usta niewielką ilością burbona.
Arya Padagavakar
Re: Obrzeża Sro 12 Cze 2019, 20:42
- Nawet na chwilę? - dopytała i westchnęła subtelnie. Lustrowała to Maryline, to Jamesa, z którym nigdy w życiu nie zamieniła ani jednego słowa. W końcu obóz był ogromnym miejscem, a z racji, że Arya też nieszczególnie zwiedzała jego zakątki, ani nie odczuwała głębszej potrzeby socjalizacji, wielu herosów było dla niej całkiem nieznanymi personami. Uśmiechała się delikatnie przez całą tę dziwną chwilę, podczas której Mary i Anderhill wymienili ze sobą te kilka wyrazów. Nigdy nie wypytywała dziewczyny o jej relacje, bo nie były na tyle blisko ze sobą, lecz zdecydowanie podziało się między tą dwójką coś poważnego. A widząc minę Mary oraz słysząc ton, jakim wypowiedziała swoje kwestie, łatwo było wywnioskować, że została mocno zraniona. - Powinno się odbyć oficjalne przyznanie rangi; dobrze by było, gdyby Corvus wygłosił przemówienie, ale doskonale wiemy - lub nie - że nie jest typem oratora. A tak poza tym klasycznie: dużo alkoholu, tańce, dobra muzyka. To ma być typowa luźna impreza w stylu biesiadnym, aby każdy znalazł coś dla siebie. - Wzruszyła delikatnie ramionami i założyła zbłąkany kosmyk za ucho. - Ot, kolejna sposobność do integracji między naszymi drużynami. Nie odtrąciła, a wręcz przeciwnie, z naturalnym dla siebie spokojem przyjęła rękę Maryline, choć nie spodziewała się tego gestu. Założyła jednak, że tego właśnie dziewczyna teraz potrzebuje, więc posłała jej w odpowiedzi ciepły uśmiech. Skinęła głową Jamesowi i pochyliła się nieznacznie ku DiLaurentis, gdy ta złapała się za brzuch. - Co się dzieje? Chcesz usiąść? - zapytała od razu i zmarszczyła brwi będąc zaniepokojoną jej nagłą reakcją.
Maryline DiLaurentis
Re: Obrzeża Czw 13 Cze 2019, 01:02
Świat w jej oczach kurczył się, malał. Już od kilku dłuższych tygodni męczyła się ze złym samopoczuciem i skurczami w żołądku. Nie miała zamiaru mówić o tym komukolwiek. Była w tym sama i tak już pozostanie. Kiedy James odszedł od dwójki dziewczyn Maryline odetchnęła głęboko. Cały stres, nerwy, emocje, wrzały w niej. Prawdę powiedziawszy myślała o tym, bo powiedzieć Anderhillowi o tym co się wydarzyło, ale wewnętrzny głosik rozsądku jej tego zabraniał. Podziękowała lekkim uśmiechem Aryi, za trzymanie jej za rękę. Wewnątrz bardzo tego potrzebowała. Czuła się czasem jakby w ciągu kilku sekund miała się rozpaść niczym pękająca góra lodowa. Cichy syk wydobył się z jej ust za sprawą wciąganego powietrza. Musiała szybko się wszystkiego wyzbyć z siebie i cieszyć się chwilą. No bo przecież, jest impreza, jest dobre jedzenie, dobre picie. Chociaż ona będzie musiała mimo wszystko uważać na picie i to dość bardzo. Poklepała delikatnie rękę koleżanki i prostując się powoli spojrzała na nią kręcąc głową. -Luz, Arya... po prostu... martwię się za dwoje. - zaśmiała się drętwo przeczesując włosy wolną ręką. - Będzie fajnie, na pewno. Sok mi wystarczy, tak samo jak i krótkie tańce i delikatne jedzenie. - pokiwała spokojnie głową i zachęcająco pociągnęła delikatnie koleżankę wzdłuż rozłożonego namiotu. Nie chciała wcale długo siedzieć w środku, ale zawsze mogła potowarzyszyć Padagavakar podczas imprezy, którą notabene sama zaplanowała i przygotowała. Corvus mógł być wdzięczny za posiadanie tak dobrego zastępcy. -Pozazdrościć posadki, Padagavakar. Jak tam współpraca z kapitanem? - zapytała drepcząc powoli z brunetką wzdłuż namiotu mijając powoli kolejne drewniane podpórki.
Szczerze mówiąc średnio przepadała za imprezami, zbędne bowiem było dla niej to całe szykowanie się, niektórym dziewczynom to aż odwalało i malowały się po kilka godzin, gdy jej wystarczyło pół godziny na ogarnięcie się, łącznie z włosami i ciuchami. Zawsze była jednak typem chłopczycy, wolała latanie po dworze, z czasem treningi i naukę od latania za facetami i strojeniem się dla nich. Oczywiście znała swoje atuty i potrafiła być kobieca, zdecydowanie najbardziej wychodziło to na takich imprezach, jednakże najczęściej tylko wtedy można było spotkać ją w takiej wersji. Na co dzień trzymała się raczej swoich ciuchów bojowych, idealnych do walk, które tak kochała. Zdecydowanie była uzależniona od adrenaliny ale to już raczej większość obozu wiedziała, tak samo jak to, że ma ogromne pokłady energii, które mimo wszystko potrafi nieco uspokoić, gdy wymaga tego sytuacja, na przykład przy skradaniu się. Wracając do imprezy, nie przepadała za nimi gdyż była raczej typem samotnego wilka, tłumy to nie jej rzecz, tak samo jak bycie w centrum uwagi, dlatego też zanim, o ile w ogóle, pójdzie na parkiet, chciała najpierw przejść się na świeżym powietrzu, wcześniej jednak zahaczając o bar. Co prawda nie przepadała za alkoholem, jednakże jeśli miała przeżyć ten wieczór, zdecydowanie potrzebowała drinka. Szła więc sobie spokojnie tuż przy granicy lasu, gdy nagle dostrzegła mężczyznę, również popijającego coś z piersiówki i przyglądającemu się dziewczynom. Powoli podeszła bliżej James'a, nie miała co się skradać, w takim stroju jednak ciężko. -Samotny mężczyzna, przyglądający się w oddali kobietom, mam się martwić?- uniosła lekko brwi, stojąc w niedużej odległości od niego. Kojarzyła go, w końcu nie była tu nowa, jednakże bliżej nie miała okazji poznać, co zawsze można zmienić, pytanie jednak, czy warto.
James Anderhil
Re: Obrzeża Pon 24 Cze 2019, 23:10
Oparty o pień sosny spoglądał w niebo. Nie lubił tego typu imprez i najchętniej ulotniłby się stąd, lecz czekał na oficjalną część uroczystości, a później już był wolny. Nikt, a ni nic go tu nie trzymało. Tym bardziej, że jego kumple przyszli z partnerkami, a on sam. Więc nie miał zamiaru smęcić, a przyjemnie spędzić resztę wieczoru przed telewizorem grając na konsoli w tekkena... Właśnie jego myśli swobodnie przemierzały rozległe lasy i góry Kanady, kiedy to wyczuł czyjąś obecność. Zerknął na nadchodzącą kobietę i zlustrował ją wzrokiem nim ta zdążyła się na dobre zbliżyć. Nie znał jej za dobrze ale to nic. Wszak mogli się jeszcze poznać, czyż nie? Słowa dziewczyny wywołały mimowolny uśmiech na twarzy bruneta, cóż trafna uwaga. – Zależy o co? O siebie? Raczej nie. O populację pand? Raczej tak. – Odparł grzecznie i podszedł do kobiety na stosowna odległość. – Szukasz wytchnienia od tego hałasu? – W głosie Szkota zabrzmiała nutka niepewności, tak jakby na powrót był szesnastolatkiem próbującym zagadać do atrakcyjnej kobiety, przeklął w myślach swą głupotę. – Golniesz sobie? – podał jej piersiówkę w której był burbon. Nie wiedział jak ta może zareagować i szczerze miał to gdzieś. Grzeczność to nic strasznego, a pić przy damie nie wypada, kiedy ta jest trzeźwa.
Avalon Johnson
Re: Obrzeża Pon 24 Cze 2019, 23:32
Gdyby nie fakt, że była to uroczystość pewnie i jej by tu nie było, nie miała w sumie obowiązku się pojawiać, mimo wszystko postanowiła przyjść i wspierać swoją drużynę, o ile było im to potrzebne, bo raczej wszyscy doskonale się bawili, oczywiście oprócz Avalon, która wolała łazić z drinkiem po lesie, a później się dziewczyna zastanawia dlaczego jeszcze nie ma faceta. Większość obozu właśnie tak znała, z widzenia ewentualnie paru rozmów, zwykle kojarzono ją właśnie z samotniczką, wiecznie przesiadującą na sali treningowej bądź poza obozem, nie przeszkadzało jej to jednak, uważała że po prostu nie spotkała jeszcze kogoś wartego uwagi, no i po prostu nie miała na towarzystwo czasu, jednakże w końcu kiedyś wypadałoby to zmienić i między innymi dlatego się tu pojawiła, widząc coraz więcej par czy też grupy znajomych w obozie, zrozumiała że dobrze byłoby poznać kogoś lepiej, więc czemu by nie zacząć od James'a? -To źle, lubię pandy.- skrzywiła się, jednakże tylko na chwilę, uśmiech nie potrafił jej zejść z twarzy na dłużej, szczególnie że wydawał się zabawny. -Bardziej od spoconego tłumu.- zaśmiała się lekko, nie przeszkadzały jej hałas czy światła, a nadmiar ludzi, którzy się na nią gapili, czuła to jak tylko weszła by zahaczyć o bar. Do tego tyle zakochanych gołąbków, czuła się zdecydowanie dziwnie, nie to co w tym miejscu, na świeżym powietrzu, nawet jeśli nie znała go tak jak i dziewczyn w oddali. -Nieznany napój od faceta patrzącego na grupkę dziewczyn? Chętnie.- nie, to nie było może mądre posunięcie, jednakże mimo obrzeży, nadal byli na widoku więc przecież nic jej nie zrobi, zresztą umiała się obronić, poza tym kochała ryzyko, bez niego nie ma zabawy. Chwyciła więc piersiówkę i przelała sobie nieco do szklanki, którą nadal trzymała w ręce a że była pusta to nieco ją ratował. Oddała mu po chwili piersiówkę i upiła nieco większy łyk, no i w końcu jakieś konkrety, w tym barze to ewidentnie się nie znali na doborze trunków. -A ty, zdradzisz prawdziwy powód stania tu?- rzuciła spokojnie, nadal się lekko uśmiechając, ciekawił ją, przystojny facet przy lesie, zamiast na imprezie, czyżby również nie przepadał za nimi jak ona?
James Anderhil
Re: Obrzeża Sro 26 Cze 2019, 00:27
Spoglądał na kobietę z umiarkowaną ciekawością jasne wydawała się inna niż inne i to w niej było nad wyraz widoczne. Ale nie ona pierwsza i nie ostatnia Anderhil kobiet takich jak ona widział w swoim życiu kilka. I paradoksalnie z każdą go coś łączyło. Było to czasem coś więcej niż chciał, a czasem mniej jednakże były to relacje w gruncie rzeczy pozytywne i przebiegały w pewnej harmonii. Tym bardziej, że mężczyzna nie miał niczego do stracenia, był wolny jak przysłowiowy mustang z dzikiej doliny, a zatem mógł zaoferować jej towarzystwo na dzisiejszy wieczór, o ile rzecz jasna ta będzie sobie życzyła tego. – Fakt fajne to miśki lubią; jeść, spać i jeść, a przy okazji wyglądają uroczo. – Odparł wcale nie siląc się na powagę nie miał nic do tych zwierzą wręcz przeciwnie lubił je ale smucił go fakt, że są zagrożone. Tak być nie powinno. – Czyżby zatem trafiła mi się samotniczka? – zmierzył ją uważniej i nieco teatralnie mrużąc oczy. Wyglądała na gwiazdę wieczoru, a nie kogoś z cienia. Jednak pozory lubią mylić, a te perłowe ząbki niewątpliwie lubiły błyszczeć w towarzystwie. Chociaż może nieco mniejszym niż większa część obozu? – Nie da się zaprzeczyć, że i ja nie przepadam za takimi zbiorowiskami znacznie bardziej przemawiają do mnie te oto góry, które mamy za plecami. Las, natura i cisza – jasne lubił zabawić się od czasu do czasu. Ale nie miał dziś specjalnej ochoty do błyszczenia w towarzystwie. Ostatni mi czasy odsunął się szczyptę od jakichkolwiek imprez skupiając się na wąskim gronie przyjaciół i przede wszystkim na sobie. Najwyraźniej dopadała go starość… – Bez przesadyzmu moja droga koleżanko. Gdybym chciał cię uwieść raczej obrałbym nieco bardziej ofensywną strategię. Na razie tylko rozmawiamy, a wspomniany trunek sam piłem – puścił oczko wojowniczce i uśmiechnął się widząc, że ta nie jest przesadnie ostrożna. Cenił odwagę chociaż, ta decyzja miała niewiele z nią wspólnego to jednak. Myślał nad odpowiedzią przez dłuższą chwilę spoglądając to tu to tam nie nerwowo raczej spokojnie „patrolował” okolicę. – Kontempluje nad istotą życia. I jak na chwilę obecną zostałem bez pociechy duchowej, ale jest burbon – żachnął się i upił łyka spoglądając kontem oka na brunetkę.
Avalon Johnson
Re: Obrzeża Sro 26 Cze 2019, 14:17
Możliwe że była niczym inne, nie jej to oceniać, zdecydowanie jednak nie była w typie tych które kręcą się ciągle wokół facetów, nie potrzebowała nikogo na siłę a przede wszystkim na chwilę. Nie żeby nie kręcili jej faceci, szczególnie tak przystojni, jednakże nie ciągnęło jej do romansów, wolała skupić się na sobie, ćwiczeniach czy misjach, zamiast skakać z jednego łóżka do drugiego. Miała już za sobą parę związków i również pozytywnie je wspominała, mimo bólu który się pojawiał momentami. Aktualnie jednak nie spotkała na swej drodze nikogo ciekawego, choć kto wie może w końcu jednak ktoś ją zainteresuje na tyle, by zmieniła swój styl samotniczki, pytanie czy był ktoś w obozie na tyle cierpliwy i wytrwały. Zaśmiała się lekko słysząc o pandach, miał stuprocentową rację, niby tylko jadły i spały, ponoć bywały też niebezpieczne, nie można jednak ukryć faktu że słodko wyglądały i nie znała osoby która by się na ich widok nie uśmiechnęła. Szkoda jednak że należały do gatunku zagrożonego wyginięciem, ludzie nie potrafili szanować natury, niestety. -Zgadłeś.- kiwnęła głową, nie kryła się ze swoją naturą samotniczki, przecież nie miała się czego wstydzić, wręcz przeciwnie, najlepiej rozmawiało się z kimś kto podobnie myślał. Co do jej wyglądu, faktycznie, nie pasowała do tego ta sukienka, jednakże taka była, lubiła pokazać swoje atuty, nawet jeśli nie przepadała za byciem w centrum uwagi, nie znaczy to że ma się ubierać niczym zakonnica. -Zdecydowanie popieram.- uśmiechnęła się delikatnie, rozglądając się po okolicy, uwielbiała takie miejsca, szczególnie gdy pogoda dopisywała, choć deszcz też lubiła. Zdecydowanie lepiej się myślało w ciszy i spokoju. Ogólnie też lubiła czasami gdzieś wyjść, na jakąś imprezę, trochę potańczyć, jednakże nie gdy jest tam cały obóz ludzi, dziwnie czuła się w tak dużym tłumie. -No to mamy coś wspólnego.- zaśmiała się znów delikatnie, po czym dopiła bursztynowego trunku, przecież nie będzie go sączyć przez godzinę.
James Anderhil
Re: Obrzeża Sro 26 Cze 2019, 17:20
James miał ochotę strzelić sobie w łeb. Właśnie rozmawiał z naprawdę piękną kobietą, a szło mu to jak słoniowi nawlekanie nici na igłę. Zdecydowanie był zbyt trzeźwy na bardziej zdumiewające teksty. Chociaż może to i lepiej chciał aby dziewczyna miała o nim dobre zdanie i co ważne, aby sama je wyrobiła. – Przepraszam za mój brak manier. Mam na imię James – lekki uśmiech zakłopotania mignął przez obliczę mężczyzny, lecz krótko później nawiązując kontakt wzrokowy wykonał nieznaczny ukłon. Nie miał pojęcia jaką formę przywitania preferuje jego towarzyszka, a nie chciał niczego wymuszać. Liczył się jej komfort chociaż pierwszego drinka mieli za sobą to mimo wszytko pewne zasady postępowania kierowały Szkotem w rozmowie z płcią przeciwną. – Dlaczego jesteś tutaj sama? – Zapytał, kiedy osuszył piersiówkę z ostatnich kropli alkoholu. Był faktycznie ciekawy owszem mogła być samotniczką, lecz większość facetów zabiłaby za możliwość spędzania z nią takiego wieczoru, a tu proszę. James, musiał to przyznać jego partnerka w rozmowie potrafiła się naprawdę uroczo uśmiechać, a niewątpliwie nie był to jedyny jej talent.
Avalon Johnson
Re: Obrzeża Czw 27 Cze 2019, 10:07
Zdecydowanie tak tego nie odbierała, w jej oczach był to ciekawy mężczyzna, z podobnymi do niej cechami, dzięki czemu był bardziej interesujący. W końcu bowiem spotkała kogoś kto nie jest oblegany przez kobiety, teoretycznie, bo jeśli wziąć pod uwagę tą grupkę w oddali to można uznać że jednak nadal ma pecha a w obozie żyli sami flirciarze skaczący z kwiatka na kwiatek. Wolała jednak tak szybko go nie oceniać, nigdy zresztą tego nie robiła. Dla niej bowiem nie wygląd był najważniejszy a wnętrze, miała już dość romansów i bycia zranioną, dlatego też była sama, nie wiedziała bowiem czy była już gotowa na coś stałego, ale mimo to nie chciała niczego na chwilę. -Nie szkodzi, to również mój błąd. Avalon, miło mi.- uśmiechnęła się delikatnie na widok ukłonu, miłe choć rzadko spotykane, tak jak pocałunek w dłoń, podobało się jej jednak takie przywitanie, widać że miał szacunek do innych osób. Tym razem nie pytał już o bycie samotnikiem, ewidentnie chodziło tu o partnera, w końcu mało kto chodzi na takie imprezy w samotności, zapraszając chociażby przyjaciela. Niestety, takowego aktualnie nie miała, bowiem po ostatnim rozstaniu odcięła się od wszystkich, skupiając na doskonaleniu swoich umiejętności, to samo tyczyło się partnera. -Jakoś nie spotkałam nikogo ciekawego do tej pory.- wzruszyła ramionami, nadal się uśmiechając, bo choć był to kiedyś dla niej mało przyjemny temat, teraz już serce było wyleczone i nie było problemem dla niej o tym rozmawiać, miała dystans do siebie i nie widziała w tym czegoś złego, choć nie znaczyło to że była zamknięta na facetów. Jednakże do tej pory faktycznie nikt się wokół niej nie kręcił, no może oprócz Errona, ale może dlatego że na co dzień się tak nie stroiła, zamiast tego nosiła najczęściej ciemne ciuchy, luźniejsze w których to dobrze się ćwiczy.
James Anderhil
Re: Obrzeża Czw 27 Cze 2019, 21:58
Anderhil uchodził za staromodnego jego styl, mowa ciała jak i zachowanie odchodziło w cień historii. Coraz mniej bywało w świecie dżentelmenów, którzy potrafili odpowiednio prowadzić konwersację, dbać o poziom zabawy, czy odpowiednio zaopiekować się partnerką. James przestrzegał jasno określonych zasad, którymi kierował się w życiu. Nieraz były one sprzeczne z jego emocjami jednakże postępowanie logiczne chociaż czasami ciężkie niosło ze sobą pewne plusy. By nie szukać daleko, kiedy widział że dana relacja trwa od jakiegoś czasu w pewnym zastoju, a nawet cofa się nieznacznie w tył sprawiając, iż oddalają się pewne osoby od siebie. Nie wahał się w podejmowaniu kluczowych kroków. Wiedział, czuł i postępował jak przystało na mężczyznę. Nie chciał zwodzić, czy udawać, a zwyczajnie postawić kropkę. Zdecydowanie pomimo usposobienia romantyka i filozofa było w jego przypadku dość kluczowe. A przynajmniej te jawiło się w sytuacjach naprawdę ważnych. Jak każdemu wszak i jemu zdarzały się chwile zawahania na obiadem, czy treningiem. Avalon..., powtórzył w myślach i uśmiechnął się z rozmarzeniem. Imię to kojarzyło mu się miło, acz kryło jakąś tajemnicę mroczną i zimną. Zignorował jednak to i zrzucił wątpliwości na dalszy tor by później do nich wrócić, albo i nie. – Pojmuję, cóż ktoś już niewątpliwie ma Cię na oku więc to zapewne kwestia tygodni, a może nawet i dni. – Zażartował bo był pewien, że nie mija się z prawdą. Kobiety takie jak ona nigdy są same długo. Zawszę trafi się ktoś nowy komu powierzą swe serce w nadziei, że to właśnie miłość. A różnie bywa później. – Masz może ochotę ponownie zagłębić się w nurcie tejże hałaśliwej gromadki? – spojrzał i nagle spoważniał. Wyciągnął ku niej dłoń i skłonił się lekko. – Zatańczysz? – nagle oblicze mężczyzny rozbłysło przez szeroki uśmiech i jeśli Avalon się zgodziła podał jej ramię i udali się na parkiet. Zastanawiał się jak wojowniczka radzi sobie w tańcu?
Arya musiała zająć się już rozpoczętą ceremonią, zniknęła nim zdążyła dopowiedzieć blondynce. Dziewczyna była zmęczona i znudzona tym całym cyrkiem. Ludzie wokół parkietu nagle zaczęli się schodzić, jakieś sceny przy barze. Czyżby znowu córka Aegira prowokowała i chciała komuś zasadzić kopa w dupę? Nie zdziwiłoby to Mary, zwłaszcza, że wiele razy widziała jak tamta ląduje pięści w czyjejś szczęce. DiLaurentis była jednak niezainteresowana tą całą jatką w środku i tym gdzie poszedł James. Nawet nie odprowadziła go wzrokiem. Był dla niej skreślony i jednak wolała nie widzieć go więcej na oczy. Przeszła kawałek w stronę obozu, zatrzymała się przy jednym z drzew i nerwowo zaczęła przeszukiwać kieszenie swojej marynarki. Miała ochotę zapalić, ale wiedziała, że w ciąży nie było takiej możliwości. Gdy wyciągnęła z kieszeni opakowanie po papierosach kilka razy zmięła je w dłoniach i zamroziła. Po kilku chwilach obserwowała jak jej ostatnia paczka papierosów rozpada się w jej dłoniach i spada na ziemię. Mruknęła coś cicho pod nosem i złapała się znowu za brzuch. Nie wiedziała teraz tylko czy to z nerwów czy z głodu ją brzuch rozbolał. Wchodzić do środka jej się nie chciało. Skrzywiona spojrzała w niebo i opierając się o drzewo zsunęła się po nim, aby po chwili usiąść. Zdjęła buty z obolałych stóp i postawiła obok. Obserwowanie całej imprezy z boku było lepsze niż zabawa w środku... To oczywiście była ironia, ona chciała tam być, pić ile się da, czuć się jak kiedyś... A teraz? Ma w brzuchu niespodziankę, której nikomu nie wyjawi.
Drake Hellstorm
Re: Obrzeża Nie 30 Cze 2019, 02:38
Drake nie był zachwycony tym, że Anya poszła w takie tango, iż zapomniała nawet jak się nazywa i że teoretycznie przyszli tu razem. Nie żeby go wystawiła, bo jednak przez krótką chwilę się pomiziali, ale gdy już przeszła w tryb alkoholowy, to widać było za nią tylko kurz. Pewnie już leżała najebana gdzieś w krzakach, a Hellstorm czekał przy stole grzecznie, obserwując jak organizatorzy imprezy ratują Folklore "Pakola" Galicheta przed gniewem Quinn. To był moment ku temu, by się ulotnić, ale już syn Hadesa wiedział, co tu za numer trzeba odjebać. Gdy ci wszyscy debile poszli słuchać Corvusa, który limit wypowiadanych w danym tygodniu słów przekroczył, on cichaczem dostał się do baru oraz poszedł po przekąski. Zgarnął sprytnie tackę, na którą położył kilka koreczków, jakieś kanapki, coś mięsnego i coś wegańskiego, choć to ostatnie zamierzał wyjebać do śmieci. Zabrał butelkę whiskey ze sobą i poszedł na obrzeża, mając na celu konsumpcję w spokoju. I tak wiedział, że Juarez powie coś prozaicznego, co wszyscy wiedzą. Z resztą, nie jego team - gówno go to obchodziło. Zdziwił się, gdy na miejscu zobaczył Maryline. Spojrzał na jej gładkie stopy, a tuż po tym na buty, które leżały obok. Już chciał zaśmieszkować, że dlatego tu tak jebie, ale powstrzymał się, bo widział, że dziewczyna jest w podłym nastroju. Zerknął na swoją tackę, a następnie na blondynkę. Położył butelkę whiskey obok swojej nogi i wziął do ręki małą kanapeczkę. - Głodna? - spytał, nie chcąc dopierdalać jej. Albo miała rzygać, albo kacowała, albo się źle czuła, albo rzucił ją chłopak, albo chciała kupę. Nie zgadywał, co jej dolegało. Miał zamiar poprawić jej humor jakoś, bo nie będą przecież się napierdalać w taki dzień. Z resztą po co? Usiadł obok blondynki i też zdjął buty, ziewając lekko. Chwycił jedną z kanapek i zaczął ją konsumować. - A może budyń? - powiedział, jak to w tej słynnej reklamie z budyniem*.
Obracała w dłoni srebrny pierścień. Ta czynność w pewien sposób ją uspokajała i nie musiała myśleć o aktualnych problemach jakie na nią spadły. Nie dość, ze siedziała w tym gównie sama, to jeszcze nikogo nie miała, by mógł ją wesprzeć. Wygadać też nie za bardzo się chciała, bo to jednak wszystko powinno trafić do jednych uszu. Ale te uszy najchętniej by odcięła i dała Cerberowi na pożarcie. Razem z całą resztą ciała. Nawet przez chwilę myślała, że w spokoju będzie mogła wyzywać Anderhilla od największych ciot i pizd, jakie spotkała w całym swoim życiu, ale niestety. Hellstorm szedł w jej kierunku z jakąś przedziwnie pełną jedzenia tacą i nawet kurwa się uśmiechał. To chyba nawet spotęgowało w Maryline chęć rzygnięcia. Myślała, że usłyszy jakieś docinki w jej stronę, Drake był typowym żartownisiem, którego nie omieszkała parę razy spotkać. Sama lubiła dogryzać i żartować sobie z innych, ale nie miała po prostu na to wszystko humoru. Zerknęła na niego, a potem na tackę z kanapkami i oblizała się mimowolnie. Nawet nie czekała na jego pozwolenie, wzięła jedną kanapkę i jedząc ją westchnęła zadowolona. To jednak był głód, a nie nerwy. -Oh... jakiś Ty uroczy, Hellstorm. Doprawdy... Co? Nie mogłeś już znieść tego bajzlu, w który się Galichet wpakował? Oberwał już w zęby? - spytała zajadając się kanapką. Jego przytoczenie znanej reklamy sprawiło jedynie, ze dziewczyna wywróciła oczami. Gdyby jej budyń tutaj przyniósł to pewnie by nie omieszkała go zjeść. Ona chyba teraz zjadłaby w sumie wszystko. Nie pogardziłaby nawet jakimś super wytrawnym daniem, ale kanapki niestety musiały jej wystarczyć. Spojrzała z góry na dół na mężczyznę i się zdziwiła, że on też zdjął buty. -Chcesz nas zaczadzić? - wskazała podbródkiem na jego stopy biorąc kolejną kanapkę bez jakichkolwiek skrupułów.
Drake Hellstorm
Re: Obrzeża Nie 30 Cze 2019, 15:16
Drake początkowo podszedł z myślą, by trochę się z niej pośmiać, ale widząc jej stan, nie było mu wcale do śmiechu. Ewidentnie coś ją trapiło i nie mogła korzystać z uciech dzisiejszego dnia. Po co więc tu siedziała? Co prawda to jej drużyna zyskiwała nowego kapitana, ale przy takich tłumach Juarez raczej nie spostrzegnie się, jeśli zabraknie tutaj jednego czy dwóch herosów z ekipy Asklepiosa. Było tu zbyt tłumnie, by móc ich wszystkich policzyć i dostrzec. Co prawda chciał już coś powiedzieć, gdy sama wzięła od niego kanapkę, bo to było niegrzeczne i wypadało zdzielić ją po łapach, ale skoro i tak zamierzał jej to zaproponować, to zachował komentarze dla siebie. Najwidoczniej naćpała się i miała gastrofazę, co było dość częstym widokiem na imprezach. Skąd mógł wiedzieć, że blondynka jest w ciąży i po prostu musi jeść nieco więcej, niż wymagałaby tego jej dotychczasowa dieta? Ziewnął lekko. - Nie - rzekł przeciągając ostatnią literę. - Uratowali go organizatorzy i kazali wyjść na scenę. Nie było walk w kisielu - posmutł trochę, bo naprawdę liczył na to, że Scarlett i Quinn zmierzą się w zapasach o tytuł konkubiny Folka. Na nic się to jednak zdało, gdyż dziewczyny miały klasę i postanowiły odłożyć cały ten szajz to momentu, gdy Folklore wróci i się wytłumaczy. Ale tak to już jest, jak się z kilkoma na raz świruje - w najmniej spodziewanym momencie wszystkie na raz cię ogolą. Spojrzał na nią podejrzliwie. - Tylko ciebie, bo mi kanapki wyjadasz. Ja jestem uodporniony - rzucił niedbale, jakby miało to jakiekolwiek znaczenie dla niego. Wziął do ręki jakiś wegański przysmak i siedząc, zamachnął się, by wyrzucić go gdzieś w krzaki. To samo zrobił również z następnym. Nie miał w ogóle szacunku do wegańskich potraw, bo to był wymysł jakichś chorych popierdoleńców maltretujących psy. Chwycił kanapkę i znów zaczął jeść, popijając ją od czasu do czasu łiskaczem. - A ty co tutaj tak siedzisz? - spytał z pełnymi ustami, będąc ciekaw tego, jakież to wydarzenia przygnały ją tutaj.
Maryline DiLaurentis
Re: Obrzeża Nie 30 Cze 2019, 15:40
Wsunęła pierścień na palec serdeczny i kątem oka obserwowała zachowanie Drake'a. Marnował mimo wszystko jedzenie, a dzieci w Afryce cierpiały z głodu. Mógł równie dobrze dać to jedzenie Maryline, ona nie pogardziłaby jakimkolwiek jedzeniem dzisiaj. Miała jakieś dziwne pomysły, kombinacje, jak sos ostry salsa do nachosów i słodkie, czekoladowe ciasteczka. Na samą myśl pociekła jej ślinka i oparła głowę o drzewo wzdychając głęboko. Ale by się nażarła. Wolała być na tej imprezie, Arya ją wyciągnęła, w sumie to miała nawet zostać w mieszkaniu, ale dobre jedzenie - nie mogła się temu oprzeć. Doskonale wiedziała, że może spotkać z się z niechcianymi osobami, ale takie było życie, zawsze pod górkę. Druga kanapka była już skończona, ale niestety głód nie przechodził. Wzięła kolejną, ale w głowie już sobie powiedziała, że kolejną rzecz jaką zje, to te ciasteczka na ostro. Ten mix musiał być dobry. - Szkoda... byłoby co oglądać... - zawiedziona pokręciła kilka razy głową i ugryzła kanapkę. Zmrużyła oczy słuchając go dalej i na chwilę przestała jeść. Czy on przypadkiem nie przyszedł na imprezę z kimś? Co ON tutaj robi?Nie to żeby była wścibska, ale wiele osób w obozie już było na imprezie z partnerami, a Ci sami stali gdzieś z boku lub próbowali się wpasować. Maryline została wystawiona przez Aryę, więc nie pozostało jej nic innego jak siedzenie gdzieś z boku, obserwowanie całej imprezy. Chciała być kulturalna, dlatego tu była. -Nie mam co robić w środku, już wolę sobie siedzieć i oglądać niebo. Alkohol - nie, fajki - nie. Na Tańce ochoty nie mam, bo mnie brzuch boli. - pokręciła głową i spojrzała podejrzliwie na Drake'a. - A co Cię to w ogóle interesuje? Dlaczego Ty nie jesteś w środku? - zdziwiona zrobiła kolejnego gryza kanapki i gdy znowu wyrzucił wegańskie jedzenie jebła go wolną ręką w dłoń. - To że Ty tego nie zjesz, nie znaczy, ze ja nie zjem. Zostaw to. - zmrużyła oczy i spojrzała na alkohol, który popijał. Sama by się zapewne napiła, gdyby mogła. W sumie mogła zawsze osunąć ciąże i się nie przejmować zaistniałym problemem. Ale musiała to przetrawić i zastanowić się, czy faktycznie chce to zrobić. A w pojedynkę trochę dłużej jej to zajmie.
Drake Hellstorm
Re: Obrzeża Pon 01 Lip 2019, 13:19
Drake miał gdzieś wszystkie afrykańskie dzieci oraz zgorszenie Maryline, która patrzyła na niego z wrogością, gdy ten wyrzucał wegańskie przysmaki gdzieś przed siebie. Gdyby trzeba było, to nagrałby nawet poradnik jedzenia wegańskich rzeczy, który ograniczałby się do wyjebania wszystkiego do śmietnika i dania okejki na sam koniec. Nie dbał o to, czy blondynka go skarci za to, czy też ograniczy się wyłącznie do jakichś kąśliwych komentarzy, których sobie dzisiaj nie szczędziła. Była charakterna i to było widać, ale co ją tak gryzło? Może faktycznie rozbudził jej apetyt tym budyniem? Ziewnął lekko, gdyż jego zainteresowanie tą walką było niczym słomiany zapał. Przez chwilę chciał zobaczyć te zapasy w kisielu i obity ryj Folka, ale teraz już nie miało to znaczenia, bo nawet jeśli rozwiązaliby tę sprawę między sobą, to on i tak raczej tego nie zobaczy. Najważniejsze, że miał jakieś kanapeczki i dobrze doprawione mięsko, które teraz zajadał z uśmiechem na ustach. - A tak pytam, bo wyglądasz, jakbyś się wysrać nie mogła - rzucił od niechcenia, nie siląc się na bardziej poetyckie porównania. - Anya się schlała i leży pod stołem, a mnie średnio interesuje ogarnianie jej - wzruszył ramionami. Kiedy strzeliła go po łapach, spojrzał na nią mrużąc oczy. Zaraz on ją strzeli tylko w łeb. Albo zakopie ją żywcem pod ziemią i wyrosną na niej piękne ziemniaki. Niech blondyna nie fika, bo zaraz się to może źle skończyć. - Przecież to trucizna - pokazał na wegańską rzecz i ponownie wziął ją do ręki, po czym rzucił przed siebie. Przypadkowo oberwał tym w łeb jakiś młody heros, który przestraszony przebiegł kilka metrów i zniknął gdzieś za kotarą. Hellstorm zaśmiał się, widząc spierdalajacego szczyla. - Taką rozrywkę to ja rozumiem - rzucił w stronę DiLaurentis.
Maryline DiLaurentis
Re: Obrzeża Pon 01 Lip 2019, 13:55
Oblizując usta rozmarzała o dobrym jedzeniu. Zjadłaby teraz pewnie wszystko, roztyła się i byłaby typową grubą madkom z dzieckiem, bo czemu by nie? Ale chwila, nie jednak nie, ona była z obozu. Misje były bardzo ważne, tak samo jak i odpowiedzialność za innych ciążyła na Maryline. Kolejna osoba i to w dodatku jej dziecko - zdecydowanie nie. Czyżby podjęła decyzję? Nie miała na sto procent zamiaru mówić o tym wszystkim James'owi. Z jej punktu widzenia nie było to wcale potrzebne i raczej za wiele by to nie wniosło do czegoś, co już jest przez DiLaurentis postanowione. Jakby się jeszcze bała Drake'a to może by się wzdrygnęła i przestała go trzepać po rękach. Ale miała w dupie to, że dzieli ich 7 lat, że facet jest jednak debilem i że może mu się to nie podobać. Marnował mimo wszystko jedzenie! Już mógłby je zostawić i potem dać komuś innemu, a ten pokazywał swoją nienawiść do weganów tak otwarcie. Westchnęła głęboko i zaskoczona jego słowami uniosła brew. - Anya się spiła? I nie chcesz jej ogarniać? No cóż... Aż nie wiem co powiedzieć... - ale ona zdecydowanie wiedziała co by chciała powiedzieć: "Też bym się schlała". Przygryzła dolną wargę i gdy tylko dostrzegła, ze Drake znów marnuje jedzenie i to jeszcze strasząc obozowiczy poprawiła się pod drzewem i biorąc do ręki jedno z wegańskich przysmaków zamroziła je i podała Drake'owi. - Straszenie szczyli? No ten nie wykazał się inteligencją. - zaśmiała się cicho i skończyła kolejną kanapkę. Miała jeszcze ze sobą sok od Aryi, więc upiła go spokojnie i zamykając na chwilę oczy odetchnęła głęboko. -Ahh... sama bym zabalowała... - mruknęła pod nosem i przystawiając szklankę z sokiem do ust lekko schłodziła sobie napój dłońmi. Już lepszy zimny napój niż gorący, w szczególności w taką pogodę.
Drake Hellstorm
Re: Obrzeża Pon 01 Lip 2019, 20:58
Hellstorm nie miał zamiaru oceniać nic, bo przecież nie wiedział o zawiłościach, jakie odbywały się między Maryline a Jamesem. Słyszał plotki, że spotykali się swego czasu, ale jakoś nigdy nie widział ich w obozowym kinie na randce. Być może dlatego, że w obozie nie było kina. Niemniej jednak dziecko było poważną sprawą i nawet syn Hadesa potraktowałby to poważnie. Co innego zabawa słowem i nic nie szkodzące uwagi. Tutaj przychodziła odpowiedzialność za kolejnego człowieka, czy półboga. To były kolejne wyrzeczenia, obowiązki i utrata całej młodości. Niby miała te dwadzieścia kilka lat i to był dla niej idealny czas, biorąc pod uwagę średni staż herosa, to może uda jej się dożyć osiemnastki dziecka, no ale dla niego i tak to był odległy temat. Pewnie dlatego, że o żadnej partnerce nie myślał jak o matce dla swoich dzieci. Wzruszył ramionami. - Ostatnio ja się schlałem przy niej - przyznał się. - Ale i tak nie będę jej niańczył, mam ciekawsze zajęcia - dodał niedbale. Względnie dobrze bawił się w towarzystwie DiLaurentis, no bo co złego może być w piciu, jedzeniu i rzucaniu wegańskimi przysmakami w przechodniów? Już jebać to, że jej stopy śmierdzą (albo jego, ale zwala na nią) i może troszkę swojski mają tu klimat. Przynajmniej jest zabawnie i oboje spędzają dobrze czas. Chociaż ona to trochę marudzi i pierdoli od rzeczy. Spojrzał na nią zafascynowany, gdyż jego chłód bijący z ciała nie potrafił tak zmrozić whiskey, jak jej moce. Przecież była córką Chione! - Pssst, schłodzisz mi łychę? - spytał jak dobrej kumpeli, choć znali się zaledwie z kilku rozmów i to najczęściej wyglądało: "hej" "spierdalaj". Bo na więcej tematów nie było czasu. Wręczył jej do ręki butelkę, jeśli ta zgodziła się użyczyć mu swoich zdolności. Jeśli nie, to poradzi sobie bez tego i tym samym zwilży raz jeszcze gardło, pozbywając się resztek produktów zebranych w jego jamie ustnej. - To czemu nie balujesz? - rzucił, zastanawiając się czemu blondynka nie szaleje na parkiecie z jakimś synkiem Aresa, albo cycatą biseksualną córeczką Afrodyty. Od razu po tym musiał się jeszcze napić whiskey, bo poczuł taką potrzebę. On może, haha!
Maryline DiLaurentis
Re: Obrzeża Wto 02 Lip 2019, 03:17
To co było między James'em, a Maryline już dawno się wypaliło. On chciał zająć się misjami, ona nie. On odszedł, ona została, przy nadziei. Nie chciało jej się pracować nad tym, co było już i tak zniszczone. Nie potrzebowała litości, ani tego, by ktoś głaskał ją po głowie. Sama się w to wjebała i niestety siedziała w tym sama, w gównie po szyje. Niestety wiedziała z czym to się wiąże i przez ostatnie kilka dni, kiedy to wymioty i bóle głowy męczyły ją niemiłosiernie myślała o aborcji. Męczył ją nawet gdy teraz mogła się zrelaksować, pomyśleć o niebieskich migdałach i odpocząć od przejmowania się obowiązkami. Odpowiedzialność za drugą osobę była jej dobrze znana, wiele razy na misji musiała o kogoś dbać. Ale w przypadku swojego własnego dziecka było zupełnie inaczej. Chyba to wszystko ją zdecydowanie przerastało i nie dawała sobie z tym rady. Lekko uśmiechnęła się słysząc jak Drake zalał się w trupa. Faceci mają to do siebie, że lubią alkohol bardziej od kobiet i często nie mierzą sił na zamiary. Za dużo alkoholu, czasami zdarza się i słaba głowa, porcelana z wodą. Zaskakujące było jak dużo można było wyciągnąć z tak pijanych osób... I jej stopy na pewno nie śmierdziały, tylko jego. Usiadła nieco wygodniej pod tym drzewem, opierając się na prawej ręce tak, że prawie dotykała ramienia Hellstorm'a. Drugą ręką niechętnie wzięła butelkę od mężczyzny i z obojętnym wzrokiem schłodziła mu ją, ale nie prędko oddała. Przyglądała się butelce z utęsknieniem i gdy przeszło jej, czyli po kilku minutach, wsadziła z powrotem tym razem zimniutką butelkę w rękę Drake'a. - Bo nie mogę, okay? - syknęła cicho i zapchała sobie usta kolejną kanapką. Jak tak dalej pójdzie, to wszystko wpieprzy w kilka minut i będzie narzekać, że jest potwornie głodna. I pewnie by szalała już tam między ludźmi, nieco wstawiona, ale zadowolona, tylko kurwa niestety los tak chciał, że bociek niedługo pod drzwi jej dziecko przyniesie i nie bardzo mogła sobie pozwolić na takie zabawy. A szkoda, bo ruszała się na parkiecie nie najgorzej. - Masz szczęście, że jestem w podłym humorze i nie chce mi się zadzierać nosa. - mruknęła i lekko przesunęła się w stronę drzewa, przez przypadek kopiąc jednego z butów Drake'a na bok. No nic, będzie musiał po nie później zapierdalać.