Bar - Page 2 DpyVgeN
Bar - Page 2 FhMiHSP


 

Bar

Idź do strony : Previous  1, 2, 3  Next
Ian Core
avatar
Re: Bar Pon 01 Lip 2019, 00:44

I znowu cisza. To właśnie od paru dni go prześladowało. Tylko ta melodia, która nie chciała zostać ubrana w słowa. Chętnie by ją zanucił jednak gdy tylko próbował wydawało się, że nuty nie chciały do siebie pasować. To sprawiało, że Ian pomału tracił cierpliwość i być może dlatego nie mógł nic stworzyć ani napisać. Co z tego, że miał pomysł, a raczej tylko samą melodię gdy nie był na tyle spokojny i skupiony, by stworzyć tekst. Miał nadzieję, że Olov mu pomoże i znowu jakoś im się uda to spiąć razem. Kurwa, jak mnie będziesz prześladować, to nigdy nie będziesz miała słów warknął sam na siebie w myślach, a muzyka w głowie zaczęła być głośniejsza. No świetnie… Teraz jeszcze ogłuchnę od… Fuck to jest to. Ona jest nie po kolei wrzasnął na siebie i gdy zaczął ją nagle nucić od tyłu wszystko zaczęło się układać. Jednak momentalnie przestał gdy usłyszał głos Olova.
- No wiesz z jedną gadałeś, drugą wyniosłeś na parkiet… Według mnie to powodzenie. Ja tutaj siedziałem sam i żadna laska nie podeszła. Zresztą nie tęsknię za piskami i wrzaskami. – powiedział i wyszczerzył białe ząbki w uśmiechu. Cóż nie zamierzał nikomu dopiekać czy też obrażać. Wiedział, że Olov zawsze miał o wiele lepszy gust od niego co do kuperek więc Erikson mógł to uznać za komplement. I takim też on miał być. Owszem Ian też jeśli będzie chciał się z kimś zabawić to coś wyrwie ale na razie miał dość płci pięknej po tym jak o mało mu bębenki w uszach nie popękały gdy ryczące szesnastki się wydarły pod sceną.
- Spoko jak tylko zakończy się część oficjalna możemy się stąd zmyć i pogadać. Przynajmniej będziemy mieli ciszę i spokój. – stwierdził. W sumie nie chciał tu zabawić dłużej niż musiał. I tak pewnie już miał minus u nowego kapitana jak z obozu do Olimpu lub jeszcze dalej lecz taki nietakt musiał mu wybaczyć. W końcu Core miał swoje życie i swoje zobowiązania. A gdy jeszcze usłyszał coś o dawaniu w pysk od razu się ożywił. – Eeeeee…. Czekaj ty chcesz sparing ze mną teraz zorganizować? W sumie wchodzę w to. Może być ciekawie nigdy nie lałem się po ciemku. – rzekł i sam ryknął śmiechem. Oczywiście większość potworów ostatnimi czasy zabiał właśnie w nocy, a potem padał jak długi w Torbusie i budził się dopiero koło południa będąc ochrzanianym przez kumpli z zespołu, że nie śpi w nocy.
- A co do melodii to właśnie ją rozpracowałem lecz słów dalej… – zaczął i nie skończył. Pisk i wrzask jaki doleciał do herosa przyprawił go o ból w uszach oraz czuł jak wszystkie zęby mu stają na baczność. Wysłuchał prośby dziewczyn i zapozował z nimi do zdjęcia. Nawet pozwolił im dotknąć swojego tatuażu na brzuchu, lecz gdy usłyszał o tańcach spojrzał na Olova i zaczął się zastanawiać czy Eriksson przypadkiem nie wiedział co się kroi. Jednak przystał też i na tą prośbę. Ok mistrzem parkietu nie był, a w tańcu strasznie plątały mu się nogi. Wyglądało to trochę tak jakby ćwiczył trudne parady mieczem czy też sztuczki ze swoim batem, a córka Modiniego miała być jego celem lub tarczą. Miał tylko nadzieję, że w swoim szalonym nieco chaotycznym tańco-treningu nie zrobi nikomu krzywdy.


Ostatnio zmieniony przez Ian Core dnia Pon 01 Lip 2019, 14:07, w całości zmieniany 1 raz
Noemi Enamorado
Noemi Enamorado
Re: Bar Pon 01 Lip 2019, 12:17

Ech, no tak i przyszedł czas na całą tę kwiecistą przemowę Corvusa, dla której wszyscy się tutaj zebrali, choć widocznie część ze świętujących wyraźnie o tym zapomniała. Szczerze mówiąc to właśnie działało na korzyść Noemi, bo im prędzej pijani i rozbawieni się zrobią, tym mniej będą zwracać uwagę na cel tej imprezy, a jej to się może uda namówić Corvusa na przedwczesne urwanie się stąd. Chciała być z nim już sam na sam, zrzucić tę suknię, przebrać się w coś wygodniejszego i po prostu leżeć ze swoim ukochanym na łóżku kolejny raz z niezliczonych razy śledząc palcami przebieg jego blizn, świadczących o wszystkim, co sobie wywalczył.
Teraz jednak pożegnała się z nim krótkim pocałunkiem, do ostatniego momentu przedłużając moment puszczenia jego dłoni. Została sama i pozwoliła sobie na grymas niezadowolenia na twarzy, po którym całkowicie skupiła się na przemówieniu Corvusa, albo przynajmniej chciała to zrobić, ale mimo całkiem niezłej akustyki sali, w której się znajdowali, przerwały jej piski jakichś dzikich fanek Iana, na co spojrzała krytycznym wzrokiem. Co jak co, ale mogłyby zmniejszyć pisk o dwie oktawy, a Noemi może nie pękłyby bębenki w uszach. Odwróciła się w drugą stronę baru, chcąc możliwie jak najbardziej się od tych pisków odłączyć, ale tam Olov właśnie usiłował sparować cios wymierzony prosto w jego nos przez jakiegoś wściekłego syna Aresa. Nie wątpiła, że miało to związek z mokrą sukienką panienki, która stała obok i coś krzyczała.
Noemi wzięła głęboki wdech, wypiła resztę swojego drinka, przechylając po prostu szklankę i kończąc go kilkoma łykami, odwróciła się w stronę sali z zamiarem pójścia pod scenę i... Wpadła na tego młodego herosa.
- Na Zeusa, tak. - Powiedziała i przyjęła jego dłoń, którą wystawił w jej kierunku. Wszystko byle się wynieść z tego festiwalu nadmiernego testosteronu i żenady, który odgrywał się właśnie przy barze. Weszła więc na parkiet z jakimś nieznajomym jej młodszym herosem, pozwalając się mu prowadzić w tańcu, ale rozglądała się po scenie chcąc namierzyć Corvusa, by dołączyć do niego, jak już opuści resztę kapitanów.

---> Parkiet-scena.
Penelope Rivera
Penelope Rivera
Re: Bar Pon 01 Lip 2019, 13:46

Chciała wyjść do ludzi trochę się zabawić ledwo zdążyła poznać nową osobę - Christophera. Gdy przy barze zapanował jakiś harmider. Nie dość, że jakieś dziewczyny zagłuszyły przemowę nowego kapitana, że Peny słyszała tylko co drugie słowa. Typowe dla tych wydarzeń, masę obietnic i to, co zamierza zrobić. Jednak zaskoczyło ją to, że mężczyzna chce zrezygnować. Przynajmniej to wynikało z jego słów, a miała nadzieję, że dobrze zrozumiała. Naprawdę słabo było słychać przez piski oraz zdaję się zanosiło się na jakąś bójkę.
- Ej - powiedziała tylko, kiedy jakiś osiłek ją odsunął ręką jakby była rzeczą. Niestety zdążyła tylko to powiedzieć, bo ten zaraz udał się do innego mężczyzny i kobiety z plamą na sukience. Osiłek zamiast użyć głowy i spróbować wyjaśnić co w ogóle się tam stało to jak gdyby nic uderzył mężczyznę. Cóż widać było, że niektórzy wolą bardziej używać mięśni niż głowy. Nie zamierzała komentować całą tą sytuację, tylko zapomnieć o niej. Co będzie się przejmować nie swoimi sprawami.
Joanne Collins
Joanne Collins
Re: Bar Pon 01 Lip 2019, 16:08

O wydarzeniu, które teraz miało miejsce nie dało się nie usłyszeć w obozie. Od wielu dni zapowiadali ten wieczór, dlatego wieści o nim dotarły nawet do Joanne. Jeszcze tego samego dnia nie do końca była przekonana czy w ogóle przechodzić, jednak muzyka i odgłosy rozmów odbijały się echem po dzielnicy greckiej. Ostatecznie Collins zebrała się w sobie i wygrzebała z szafy jedną z tych bardziej wyjściowych sukienek, które więcej czasu spędzają na wieszaku niż na ramionach dziewczyny.
Nim dotarła do baru, który od samego początku był celem jej wyjścia, przechadzała się po bufecie, sali ze sceną i obrzeżach. Miała złudną nadzieję, że jednak coś powstrzyma ją od zatapiania czasu w kolejnym drinku, jednak nic nie wyglądało dla niej równie kusząco co lada, za którą jakiś pan szykował przeróżne trunki. Gdy była już blisko swojego celu, dostrzegła naprzykrzające się zajście między paroma osiłkami. Zapewne, gdyby posiadała jakieś pokłady altruistyczne, może spróbowałaby jakoś załagodzić powstały spór, jednak zamiast tego postanowiła przystanąć przy drugim końcu lady, by zamówić sobie jakiegoś drinka.
Mistrz Gry
Mistrz Gry
Mistrz Gry
Re: Bar Pią 05 Lip 2019, 16:53

Tyle krzyku o jednego drinka… kobieta, która zapoczątkowała całe zamieszanie znikła gdzieś w tłumie zostawiając swoje chłopaka na pastwę Olova. Cios potomka Aresa został zablokowany, lecz nord poczuł, że siła jaką jego przeciwnik dysponuje jest porównywalna do jego. Tak to jest, kiedy dwa miśki skoczą sobie do gardeł. Brakowało tylko basenu budyniu lub jak to w zwyczaju misiów bywa „miodku” i mogli walczyć.
Cios co prawda został zablokowany, lecz potomek Aresa przytomnie wystosował w stronę Olova kopniak pod kolano mający na celu zachwianie przeciwnika i udaremnienie dźwigni, którą ten próbował wystosować. Gniew i owszem przemawiał w czynach syna Aresa, lecz pamięć mięśni i swoisty talent do walki robiły swoje. Wyrwał dłoń z chwytu przeciwnika i przyjął gardę czekając na atak. Warknął jeszcze coś pod nosem odnośnie; „nietykania nie swoich zabawek”.  Olov trafił na godnego przeciwnika.  
Ian, stadko dziewczyn, które cię otoczyło było wyraźnie zachwycone faktem twojej obecności i cieszyły się, że poświęciłeś im trochę czasu na zrobienie zdjęć. W pewnym momencie jednak blondynka o dość ostrych rysach twarzy i wymalowanej pewności siebie (córka Modeigo) coś burknęła do pozostałych dziewczyn i te niepocieszone odeszły od was. – One nie będą już nam przeszkadzały – rzuciła swobodnie w stronę rockmana i przytuliła się jak kotka do jego ramienia mrucząc z cicha. – Cholera niech kończą już gadać bo chcę z tobą zatańczyć – wyraz niezadowolenia i kąśliwa uwaga w jednym wyszły z ust blondynki, lecz po chwili uśmiechnęła się promiennie.
Jedna z kobiet, które siedziały przy barze – brunetka o twarzy poznaczonej bliznami podeszła do Penelope. – Idioci… – skwitowała krótko widząc walkę mężczyzn. – Jesteś cała? – kobieta dotknęła ramienia wojowniczki i posłała jej pokrzepiający uśmiech. – Chodź na drinka z dala od tych ciołków – podała dziewczynie ramię.
Czemu tak piękna kobieta jak ty jest sama? – słodki aksamitny głos rozległ się za plecami panny Collins, kiedy się odwróciła zobaczyła przed sobą blondyna o twarzy cherubina. Punktem, który przyciągał wzrok były jego oczy intensywnie wręcz nienaturalnie niebieskie kontrastowały na tle alabastrowej twarzy i złotych jak dojrzałe kłosy zboża włosach sięgających ramion. Chłopak uśmiechnął się serdecznie i skłonił przed wojowniczką. – Mam na imię Gabriel, a panienka? – jego dźwięczny i miły dla ucha głos brzmiał nad wyraz wyraźnie pomimo faktu, że na scenie kolejni kapitanowie przemawiali.
Joanne Collins
Joanne Collins
Re: Bar Pon 08 Lip 2019, 17:16

Joanne dostała swojego wyczekiwanego drinka. Zakołysała szklanką przez co lód przemieszał się z alkoholem i dodatkami, które tam wrzucono. Ostatni raz rzuciła okiem w stronę zajścia przy barze. Widząc zmagania synów Aresa przewróciła malowniczo oczami, po czym przysunęła się jeszcze bliżej brzegu baru, by znaleźć się choć odrobinę dalej od nich niż dotychczas. Uniosła w końcu do ust naczynie wypełnione drinkiem i skosztowała jego smaku. Skinęła lekko głową z uznaniem i napiła się znowu. Długo mogła rozkoszować się smakiem dobrze przygotowanego napoju, jednak po chwili dotarł do niej być może i przyjemny dla ucha głos, jednak treść pytania niemal wprawiła ją w rozbawienie. Odchrząknęła pod nosem i obróciła się w stronę osoby, która ją zaczepiła.
- Gratuluję kreatywności...- westchnęła luźno nim jeszcze przyjrzała się nieznajomemu. Zlustrowała go z góry na dół tłumiąc w sobie zdumienie jego urodą, która była godna synów Zeusa.- Ale doceniam fatygę. Wydaje mi się, że piękne kobiety nie siedzą same z powodu braku zainteresowania, a raczej z własnego wyboru.- dodała i uśmiechnęła się nieznacznie do blondyna. Trudno było się oprzeć, by nie patrzeć w jego oczy, ponieważ mieniły się niezwykle intensywnym kolorem. Przez moment zastanawiało ją, co mogło go nakłonić do takiej, a nie innej zaczepki, ale wolała skorzystać z tego miłego gestu, zamiast dociekać i psuć dodatkowo im obojgu humor. Zapewne musiała wyglądać na mocno zdesperowaną popijając w samotności drinków, a na pewno z perspektywy osoby, która jej nie znała. Z pewnością ten widok nie zdziwiłby osoby, która w jakimś tam stopniu zdążyła ją już poznać. - Joanne.- przedstawiła się krótko i kiwnęła odruchowo głową odwzajemniając tym sposobem jego ukłon. Wskazała dłonią wolne miejsce obok siebie w geście zapraszającym, by móc z powrotem obrócić się przodem do baru, gdzie czekał jej drink.
- Czyżby nie interesowały cię wyniosłe przemowy naszych kapitanów?- zapytała, wciskając w swoje słowa choć minimum humoru unosząc jednocześnie brew. W końcu ją nigdy specjalnie nie interesowały tego typu formalności. Znalazła się tutaj, ponieważ trudno było się oprzeć i nie odwiedzić wydarzenia, o którym się słyszało niemal każdego dnia. Poza tym oferta barowa była wystarczającą pokusą, by przyciągnąć tu córkę Heliosa.


Ostatnio zmieniony przez Joanne Collins dnia Sro 17 Lip 2019, 19:23, w całości zmieniany 1 raz
Ian Core
avatar
Re: Bar Pon 08 Lip 2019, 18:34

Ian nigdy nie był mistrzem parkietu więc gdy zaczęły się przemowy kapitanów wręcz odetchnął z ulgą. Podziękował córce Modiego za taniec i odszedł do swojego stolika, by dokończyć drinka. Idąc słuchał co mają co powiedzenia kapitanowie. Zdziwił się lekko, gdy usłyszał, iż Corvus zamierza by kapitanem tylko przez jakiś czas. Core zawsze sądził, że to wielki spelndor przewodniczyć jakiejś drużynie ale sam doskonale wiedział, że się do tego nie nadawał. W końcu gdyby miał pełnić jakąś znaczącą rolę w obozie nie mógłby grać w zespole z kumplami, a doskonale wiedział, że gdyby on lub którykolwiek z chłopaków odszedł zespół by się rozpadł, a do tego Ian nie chciał dopuścić. Owszem wiedział, że teraz mają przerwę dla siebie i swoich projektów ale nigdy tak nie było, że jego kumple tak długo milczeli. No ale jeszcze mógł tą rozłąkę i ciszę jakoś wytrzymać. Niestety jego chytry plan, by dojść do stolika nie wypalił gdyż znowu został otoczony przez grupkę fanek. Owszem był już tym lekko zmęczony i gdy podeszła do niego kolejna dziewczyna miał ochotę warknąć na nią tak jak to miał w zwyczaju jeśli fanki przekraczały granice jakie sam im ustalił. Oczywiście to, że nowo przybyła pozbyła się większości jego wielbicielek bardzo mu się spodobało ale jej zachowanie już nie koniecznie.
- Słuchaj, dziękuję ci za uwolnienie mnie od tych dziewczyn ale ty chyba na za dużo sobie pozwalasz. Nie wiem co sobie o mnie myślisz ale w tym co piszą w mediach czy też w gazetach o moim powiedzmy lekkim podejściu do kobiet i zmienianiu ich jak rękawiczki nie ma za wiele prawdy. Jednym słowem nie lubię robić za czyjś wieszak. – powiedział i lekko aczkolwiek stanowczo odsunął od siebie blondynkę. Cóż Core należą do tych facetów, którzy woleli zachować swoją przestrzeń osobistą dla siebie. Zawsze to powtarzał na spotkaniach z fanami i był pewny, że tutaj w obozie było to też znanym faktem jednak widząc zachowanie córki Modiego zaczynał się zastanawiać nad prawidłowością swoich przekonań. Lecz po usłyszeniu kolejnej wypowiedzi jaka padła z ust dziewczyny lekko się zmieszał.
- Może i dla ciebie to puste słowa ale dla mnie mają one sens i chciałbym ich wysłuchać do końca. Także proszę nie wypowiadaj tak pochopnie słów, których możesz żałować. A teraz przepraszam cię ale muszę chwilę odpocząć po pobycie na parkiecie. Być może później poproszę cię do tańca ale na pewno nie teraz. – powiedział zdecydowanie i doszedł do stolika. Usiadł i wziął do ręki szklankę z niedopitym trunkiem. Po czym zaczął obserwować co dzieje się na parkiecie. Owszem słowa Folka lekko go wkurzyły gdyż ten młokos nie wiedział jak mocno poruszyły one muzyka jednak Core nie zamierzał od razu lecieć i użyć argumentów pięści oraz uzyskać przeprosiny od kapitana drużyny Dionizosa. Wolał poczekać sobie na odpowiedni moment, a impreza na pewno do takich nie należała.
Christopher Davies
Christopher Davies
Re: Bar Wto 09 Lip 2019, 00:07

- W porządku, Peny - uśmiechnął się z lekkim kiwnięciem głową. Nie miał problemu, żeby zdrabniać jej imię. A skoro ona to zaproponowała to sam automatycznie się do tego odniósł. - Możesz mi mówić Chris.
Było to dość oczywiste zdrobnienie, ale pewnie nie każdy lubi jak zdrabnia się jego imię, więc po prostu dał jej znać, że ma wybór.
- W takim razie miło mi cię poznać, mimo że z opóźnieniem - uśmiechnął się lekko zakłopotany. Pół roku to dla niego mało, ale dla dziewczyny pewnie nie.
- Często jestem nieobecny, dlatego nawet jak się minęliśmy kiedyś to cię nie zauważyłem - nie przepraszał, po prostu stwierdzał fakt.
Niestety po chwili ich rozmowa została przerwana jakimś dupkiem, który odepchnął ich ze swojej drogi. Davies poczuł uderzenie łokciem. Jęknął i spojrzał na gościa, który był powodem tego zamieszania. Ewidentnie pchał się w gips. I Christopher nie był zbyt wyrywny do bitwy, ale wiedział, że dzieci Aresa potrafią być wybuchowe i już widział jak wymierza cios Olovi.
- Przestańcie robić zamieszanie - podszedł do bijących się mężczyzn i chciał zwyczajnie załapać agresora od tyłu za ręce i odciągnąć go od drugiego, który może i nie zaczął, ale teraz brał czynny udział w bójce.
Chciał ich rozdzielić i wrócić do nowo poznanej koleżanki.
Olov Eriksson
Olov Eriksson
Re: Bar Wto 09 Lip 2019, 18:06

Jedną przeszkodą były fanki które przerwały mu pogawędkę z jego bratem. Poszedł na to, bo i tak zawsze mają czas żeby coś zrobić. Drugą była ta dziewucha co dała mu liścia na twarz, cudownie, to też da się zdzierżyć. Lecz to, że jakiś chłopaczyna rzuca się do niego, w czasie takiej uroczystość, w takim momencie, daje tylko znać o tym ile to dla niego znaczy. Chwyt nie wyszedł, zerwany, dzieciak wiedział jak się bronić. Olov jednak nie poczuł tej przyjemności z walki jak zawsze, nie z sytuacji w której nie wiedział o co chodzi. Grymas zawitał na jego twarzy, po co? Tyr mu nogi z dupy powyrywa za takie akcje. Kiedy tylko tamten się wyszarpał nord cofnął się kawałek, nie ma zamiaru się tutaj bić. W gotowości złożył opuścił gardę z twarzy przesuwając przed klatkę piersiową. Czemu tak w ogóle go zaatakował? Co tu się stało? Gdzie ta dziewczyna?
- Dosyć, ja tu napić się chce. A ta dziołcha poszła, a ja nie mam zamiaru się z tobą tutaj tłuc. Arena od tego jest. Napić chodź a nie tłuc. - Rzucił do syna Aresa czekając na jego reakcje. Jest w sumie w bezpiecznej odległości od niego, więc syn Aresa będzie musiał się naprawdę spiąć by do niego podejść, jeśli się nie uspokoi. Nie będzie tłukł swoich, chciał go tylko obezwładnić, a ten stawiał opór. Ktoś tutaj jeszcze do nich podszedł. “Tylko uważaj”
Penelope Rivera
Penelope Rivera
Re: Bar Wto 09 Lip 2019, 21:18

Sześć miesięcy to wcale nie jest tak długo jak mogło się wydawać. W końcu przez ten cały okres jakoś nie mogła jakoś poczuć się tutaj jak w domu. Może z czasem poczuje się tutaj jak w domu. Jednak prawdą jest, że pół roku to nie jest wcale tak długo jak mogło się zdawać.
- Rozumiem - powiedziała z lekkim uśmiechem do chłopaka, bo sama czasem chodziła z głową w chmurach lub też spędzała cały czas na treningach, lub bibliotece.
Nie zauważyła, kiedy do niej podeszła jakaś kobieta. Chociaż nie zarejestrowała jej pojawienia to całkowicie się z nią zgodziła. Sama uważała podobnie, a najbardziej ten, który to wszystko sprowokował.
- Tak - odpowiedziała, bo przecież mężczyzna ją tylko przesunął. Jedyne co w tym wszystkim ucierpiała to jej duma. Lecz do tego nie przyzna się na pewno. - Możemy równie dobrze ich olać i tutaj się napić - powiedziała, bo przecież nie musiały odchodzić, bo komuś zechciało się pokazywać swój testosteron.
Ian Core
avatar
Re: Bar Pon 15 Lip 2019, 14:42

Ian po odmowie kolejnej fance po prostu musiał trochę odpocząć i przemyśleć to wszystko co usłyszał. Owszem słyszał, że przy barze szykowała się jakaś bójka jednak musiał się zastanowić czy ma w niej uczestniczyć czy też nie. W końcu dopił swój trunek i udał się do baru z zamiarem zamówienia drugiej szklanki tego samego lecz wówczas usłyszał rumor i odwracając się ujrzał chaos jaki zapanował na scenie. W tym samym momencie przyśpieszył kroku i dobiegł do baru, by wszystkich zainteresować tym co odjaniepawlało się na scenie.
- Zostaliśmy zaatakowani – krzyczał do wszystkich, których mijał i gdy odstawił szklankę na blat baru dobył bicza, swojej od jakiegoś czasu ulubionej broni po czym dopadł do swojego brata krwi i jakiegoś nieznanego mu herosa.
-Jeśli chcesz się do czegoś przydać to zapychaj na scenę i tam pokaż swoją przydatność bojową. – powiedział do syna Aresa Core i stanął przy swoim bracie krwi. Już chciał zaproponować, by zorganizowali ewakuację ale w tym samym momencie zobaczył otwierające się portale i wyłażące z nich potwory. No świetnie…. Uważaj o czym myślisz, bo przy odrobinie pecha może się to spełnić pomyślał i spojrzał na Olova.
- Wiem, że wolałbyś zapewne bitkę na arenie ale mamy towarzystwo. – powiedział i stanął tak by mieć trochę wolnego miejsca po czym odciągnął prawą rękę, w której trzymał bicz na bok i zaczął go rozkręcać. Nie trwało to długo ale widząc nadchodzące w jego kierunku zagrożenie musiał zareagować. Gdy wreszcie bat był rozkręcony wykonał obrót do przodu, a bicz w wyciągniętej na bok prawej dłoni zaczął kręcić wokół własnej osi, chcąc jednym ciosem przeciąć na pół utopca będącego najbliżej niego.
Christopher Davies
Christopher Davies
Re: Bar Pon 15 Lip 2019, 19:08

Sytuacja była tu napięta, testosteron buzował w powietrzu, ale Olov próbował załagodzić sytuację, więc Chris również się uspokoił i spojrzał Na Penelopę, która właśnie rozmawiała z inną dziewczyną.
Skoro znalazła koleżankę to chyba nie powinien jej przeszkadzać, ale mając gdzieś co powinien robić, po prostu do nich wrócił.
- Hej, przepraszam za to wszystko - wskazał dłonią niedbale na obszar za swoimi plecami, gdzie odbywało się zamieszanie.
I nie zdążył nic więcej powiedzieć, bo nagle zaczęło się coś znacznie gorszego niż bójka przy barze. Atak NoGods na obóz. Świetnie, okazja do walki była jak najbardziej pożądana przez Chrisa, natomiast już potwory, które przechodziły przez teleport niekoniecznie. Wyglądało jakby mieli przez to przewagę, więc nie podobało mu się to ani trochę. Ale nie było czasu, żeby się zastanawiać, bo dwa utopce szły prosto w ich kierunku.
Christopher osłonił kobiety swoim ciałem i aktywował broń. Po chwili stał już z łukiem i naciągniętą na cięciwę strzałą. Utopce nie były ciężkim przeciwnikiem, zwłaszcza na otwartej przestrzeni, nie będąc na swoim terenie.
Automatycznie wypuścił pierwszą strzałę celując w oko pierwszego z nich i w dwie sekundy naciągnął kolejną strzałę i wypuścił, również celując w oko drugiego stwora. W bitwie czuł się jak ryba w wodzie i oprócz jego człowieczego cela to posiadał przecież umiejętność wybitnego strzelania z łuku od tatusia.
Niestety w tym czasie ktoś czaił się od tyłu na Penelopę, ale nie widział tego, bo był zajęty tymi frontowymi przeciwnikami.
Gość
Gość
avatar
Re: Bar Wto 16 Lip 2019, 14:07

Gallardo był zdziwiony tym, że krasnoludy dały się tak łatwo zahipnotyzować i to pomimo niewielkich zdolności zarówno jego, jak i jego siostry Angel. Trzymali się jednak kurczowo planu i dotąd wszystko wyszło, obóz został zaatakowany, a oni mieli element zaskoczenia, który chcieli uzyskać od samego początku. Vergilowi nie w smak była walka bez Esmery, dlatego rzucił w jej stronę tylko tęsknym spojrzeniem, gdy padł rozkaz by się rozdzielili do wyznaczonych punków. Modlił się w duchu, by dziewczyna wróciła z tego bez szwanku.
Brunetowi przyszło stworzyć drużynę z Borisem, którego nie znał zbyt dobrze, ale też nie darzył go jakąś nienawiścią, dlatego spodziewał się owocnej współpracy. Zaatakowali od strony jeziora, idąc zlodowaciałą ścieżką, wytworzoną z mocy Dostojewskiego. Dzięki ściągnięciu na siebie uwagi przez syna Tartara oraz słabym skupieniu mieszkańców obozu, przemknęli niezauważenie i znaleźli się gdzieś koło baru. Potomek Eris miał nawet ochotę siorbnąć sobie jakiś obozowy alkohol, acz powstrzymał się przed tym, wiedząc, że nadciągają kłopoty.
- Stawiam piątaka, że go nie zauważą - zwrócił się w kierunku Borisa. Gallardo widział czającego się na dwójkę herosów utopca i to wokół niego chciał zorganizować ten mały zakład.
Dobył jednego bicza, tego którego miał w swoim zegarku i chcąc wspomóc utopce w ataku, uderzył nim w nogę Penelope, w celu upewnienia się, że to on wygra zakład (o ile Dostojewski się go podejmie) i tym samym jeszcze zmniejszy szansę herosów na dostrzeżenie skrytobójczego ataku potwora.
Olov Eriksson
Olov Eriksson
Re: Bar Wto 16 Lip 2019, 22:26

- Dzięki - Rzucił do Christopher’a odnośnie osiłka z którym się tyrał, nawet nie wiedział, czy w jakiś sposób mu pomógł czy coś ale w sumie czemu nie? Nagle eksplozja, drgnął aż cały, zachciało się fanfar i innych ceregieli. Zabrzmiało jak najprawdziwszy wybuch, co okazało się jednak prawdą. Zobaczył Ian’a idącego w jego kierunku. “Atak, tutaj?!” Uśmiechnął się i zaśmiał w duchu o zapychaniu na scenę, dobre. Nawet nie zdążył się napić porządnie, a już jeden z większych koszmarów zaczął się tworzyć. Przed jego twarzą pojawiły się potwory, utopce. Reszta powinna sobie dać radę, ale nie mogą pozwolić podejść im bliżej. Nagle Quinn przeleciała mu przed twarzą i pierdolnęła ze srogim impetem w blat, nie ruszyła się ale oddycha.
- Co tu się kurwa dzieje?! - Rzucił gdzieś w przestrzeń przed sobą. Przyzwał gladiusa z pierścienia i ścisnął go w ręce. Strzelił karkiem i złożył miecz na prawym barku. Core może miał rację, że wolał teraz przetrzepać skórę temu chłystowski ale szybko jednak zmienił zdanie po tym co zaczęło się dziać dokoła. “Za dobrze mnie znasz” pomyślał i szybko chwycił za krzesło. Mhym nada się.
- Ogarniemy to Bro, ja przód robię! - Rzekł do Cora. Deviant pewnie zaraz rzuci się na jednego z nich, najlepiej dać mu jeden cel, biedny utopiec pewnie wyzionie ducha zanim pomyśli na co się porwał. Spiął się i ruszył w kierunku nadciągających pozostałych potworów. Miecz gotowy, krzesło jest, zaczynamy. Uśmiechnął się srogo, wziął spory zamach i cisnął w lewego topielca meblem. Byle by rozproszyć, na drugiego czeka co innego. Frontowy kop prosto w brzuch, żeby tak się zgiął w pół i szybkie cięcie mieczem w łeb bestii znad głowy. Potem tylko wróci gladiusa na bark i zachowa bezpieczną odległość na drugiego stwora. Rozejrzy się czy ma coś pod nogami przydatnego i zobaczy co dalej może zrobić. Musi uważać na tego trzeciego i czym prędzej pomóc reszcie.
Boris Dostojewski
Boris Dostojewski
Re: Bar Sro 17 Lip 2019, 12:29

No i stało się, w końcu nadszedł ten dzień, kiedy mieli zaatakować obóz. Prawdę powiedziawszy to koło chuja mu latali Ci ludzie, nie czuł do nich specjalnej nienawiści, ot, banany bawiły się w superbohaterów. Naprawdę było mu obojętne co się tam z nimi stanie, po prostu jarał się faktem, że będzie mógł, w końcu, do kogoś postrzelać na poważnie. Trochę mu brakowało rozlewu krwi, tym bardziej, że pozostanie w pewien sposób bezkarny. Chyba, że zginie, ale tego co przyniesie los nie był w stanie przewidzieć. Trafiło mu się, miał stworzyć drużynę z Vergilem. Nie znał gościa zbytnio, kojarzył go raczej z widzenia, nie wchodzili sobie w drogę, więc nie ma między nimi ani pozytywnej, ani negatywnej relacji, był mu raczej obojętny. Łysy miał jedynie nadzieję, że okaże się użyteczny, kiedy przyjdzie do faktycznego starcia.
Przemknięcie przez jezioro nie stanowiło dla niego żadnego wyzwania, a że zimny z niego skurwiel, wytworzył lodową ścieżkę, którą przeszli, nie martwiąc się niczym. Znaleźli się przy barze. Tyle alkoholu, żeby tylko nie ucierpiał w razie ewentualnego starcia, Ruski miał co do niego plan, ale to na później.
-Chyba aż tak tępi nie są. Chociaż chuj ich wie.
Łysy nie miał ochoty się zakładać, bo teraz był mocno skupiony na swoich, miał nadzieję, przyszłych ofiarach. Szybkim ruchem sięgnął po jeden z granatów obronnych, odbezpieczył go, a następnie rzucił, celując w tłum.
Penelope Rivera
Penelope Rivera
Re: Bar Czw 18 Lip 2019, 10:39

// przepraszam za zwłokę oraz jakoś posta

Straciła zainteresowanie tym co dzieję się pod barem, bo nie znała tych dwóch. To, co będzie się nimi przejmować po za tym wolała się napić spróbować usłyszeć cokolwiek z przemówień ze sceny. Kiedy wrócił do nich Chris uśmiechnęła się do niego i coś napomknęła, że nie szkodzi. Po przecież tak faktycznie było. Niestety nic więcej żadne z nich nie powiedziało, bo ktoś zaczął krzyczeć, że jesteśmy atakowani. Peny nie wiedziała co się właściwie dzieje, jakieś portale, z których wychodzą potwory oraz ogólne zamieszenie. Widząc to wszystko przypominała sobie słowa jakie słyszała odkąd trafiła do obozu, że tutaj jest bezpiecznie i nic nie grozi. Widocznie nie tak jak wszyscy się spodziewali. Widząc jak Chris atakuje dwóch przed nimi nie wiedziała co ma ze sobą zrobić. Wtedy poczuła ból nogi, przez który się schyliła i dotknęła nogi. Odwracając się w stronę z której nastąpił atak. Nie myśląc za wiele sięgnęła do swojej kieszeni, gdzie zawsze miała shuriken. To była jedyna broń, której czuła się pewnie. Dlatego też sięgnęła po nie i rzuciła w stronę mężczyzny z biczem.
Mistrz Gry
Mistrz Gry
Mistrz Gry
Re: Bar Sob 20 Lip 2019, 00:34

Wybuch na scenie był doskonale widoczny z miejsc przy barze. Widzieliście zatem cały spektakl z pierwszej ręki niestety miało to też i swoje słabe strony. Ogólny chaos jaki się rozpętał był paraliżujący dla wielu herosów. Nikt nie spodziewał się ataku w taki dzień, kiedy praktycznie cały obóz był bezbronny i nieprzygotowany. Wielu z tych z którymi rozmawialiście, toczyliście spory, czy piliście zostało zabitych na waszych oczach. Odłamki desek latające w powietrzu, potwory wychodzące z portali na zdezorientowanych półbogów i na sam koniec Nogods.
Syn Apollo – Ian Core jako jeden z pierwszych przeczuł nadchodzące zagrożenie i dzięki temu kilku herosów zdążyło uciec przed nadchodzącymi bestiami. Wojownik jednak nie poprzestawał na krzykach i alarmowaniu innych o niebezpieczeństwie. Ruszył do walki, a jego atak biczem przeciął człekokształtnego stwora na pół. Również jego bart krwi Olov, nie miał problemu z potworami, które mimo wszystko były wolniejsze i mniej wprawne w walce od wojownika, którego cechą szczególną było sianie krwawej jatki. Uderzenie krzesłem sprawiło, że jeden z utopców zgiął się w pół, a drugi, którego poczęstował klingą swego miecza stracił głowę. Jeszcze bezgłowy potwór próbował drapać i atakować, lecz robił to na oślep i bez żadnego efektu.
Christopher twój zmysł i umiejętności strzeleckie cię nie zawiodły. Mężnie stanąłeś w obronie niewiasty, bo nowa koleżanka Penelope była niestety już martwa – oberwała kawałkiem złamanej nogi od krzesła prosto w klatkę piersiową i zmarła po kilku chwilach. Pierwszego utopca pozbyłeś się bez większych problemów. Drugi niestety oberwał w bark, a bełt wbił się niemal po same lotki co nie zmienia fakt, że bestia pomknęła w twoją stronę z ogromna prędkością, a będąc na trzy metry od ciebie wyskoczyła w powietrze i z góry zamierzyła się szponami na atak.
Penelope poczułaś czyjąś obcą i złowrogą obecność za plecami. Powiało chłodem, a zaraz później twe ciało przeszył ból to szpony utopca przejechały wzdłuż niemal całej linii kręgosłupa. Instynkty wyrobione podczas treningów w obozie jednak zadziałały i w pewnym momencie odwróciłaś się wokół własnej osi i wbiłaś stworowi shurikena w oczodół zabijając przeciwnika. Niestety widząc to, że jesteś ranna jeden z oponentów Vergil, smagnął twą nogę biczem pozostawiając na niej sporych rozmiarów ranę, ból był paraliżujący. Byłaś w potrzasku.
Na to wszystko co działo się przy barze nałożył się ogłuszający huk granatu, gdyż jeden z członków Nogods - Boris Dostojewski, zapragnął zrobić kogel mogel z waszych mózgów. Uderzenie bezpośrednio nie zraniło dotkliwie nikogo z wyżej wymienionych, lecz ucierpieli inni herosi błąkający się w okolicy oraz utopiec, (nie żyje) który atakował Chrisa. I jego dosięgnęły efekty eksplozji bowiem stał najbliżej i dostał odłamkiem krzesła w lewy biceps.
Niestety dla was wybuch granatu przykuł uwagę kogoś jeszcze… usłyszeliście ryk smoka, a dokładniej bestii z mitów i baśni wikingów – Linnorm. Był tu i wyczuwał nasycenie krwi w powietrzu wręcz delektował się nią. Jego szmaragdowy kolor łusek poznaczony był krwawymi śladami, lecz nie była to jego krew, a jego ofiar. Rubinowe oczy spoczęły na panie Daviesie, nic jednak nie robił. Ten ogromny smoko-wąż stał oddalony od was o dwanaście metrów i spoglądał zaciekawiony, gotów uderzyć w dogodnym momencie.

Podsumowanie:
- Ian i Olov, cali pokonali prawie swych oponentów został tylko jeden ogłuszony utopiec.
- Christopher, niewielka rana powierzchowna na lewym bicepsie, nie odczuwasz jej przez wzgląd na tolerancję.
- Penelope, rana od pazurów utopca głęboka na kilka milimetrów, ciągnie się wzdłuż kręgosłupa, silnie krwawi, a także rana po smagnięciu biczem – utworzył się krwawy siniak na wysokości uda, który również krwawi, gdyż pękła skóra. Czujesz się zmęczona i osłabiona jak po gorączce. Plecy i noga niesamowicie rwą z bólu, ale możesz jeszcze walczyć.
- Boris, Vergil,  bez zmian.

Zasady:
- Czas na odpis do 22.07.2019 włącznie.
- Nie róbcie miliona akcji.
- Krótkie posty, to nie konkurs bajkopisarstwa.
- W razie jakichkolwiek niejasności pisać do: James Anderhil

Niezła zabawa się rozpoczyna, oby tak dalej!
Gość
Gość
avatar
Re: Bar Nie 21 Lip 2019, 22:58

Rzeźnia, którą robił tutaj syn Tartara bardzo podobała się Vergilowi. Zaznajomiony ze smakiem krwi i chaosem syn Eris czuł się jak ryba w wodzie, podczas gdy obozowi herosi nie wiedzieli w co ręce włożyć, z każdej strony nadchodził atak. Nie zwracał uwagi na Borisa, który odmówił zakładu, bo przecież jemu również na tym nie zależało. Nie podjęcie się go było ratunkiem dla jego pieniędzy, bo koniec końców ich przeciwnicy zorientowali się w ataku i nawet mimo interwencji bicza Vergila, dziewczynie udało się pokonać skradającego się utopca.
Odwrócił się na moment w stronę Dostojewskiego, który rzucił granat w skupisko herosów nieopodal i przeczesał dłonią włosy. Tego się kompletnie nie spodziewał, bo jego wyobrażenia starć półbogów z bestiami ograniczały się do broni białej, ewentualnie pistoletów. Tymczasem syn Ullra nie pierdolił się w tańcu, na co brunet siłą rzeczy musiał zareagować:
- O kurwa! Masz te wybuchowe? - w głowie Gallardo zrodziła się myśl, by wypierdolić wszystkich w kosmos.
Wzruszył ramionami i postanowił ponownie włączyć się do akcji. Podczas gdy Christopher i Penelope zajmowali się swoimi przeciwnikami, syn Eris zamienił bicz w zegarek i nałożył go na nadgarstek, wyciągnął oba sztylety schowane na pasku i upuścił je. W powietrzu zostały one złapane przez dwa bicze utworzone z umbrakinezy, które owinęły się wokół rękojeści broni. Z pomocą swoich nadzwyczajnych zdolności Vergil przesunął bicze w stronę wyżej wspomnianej dwójki herosów, celem wbicia im ostrzy w plecy, korzystając z ich nieuwagi.
Ian Core
avatar
Re: Bar Pon 22 Lip 2019, 14:43

Ian był zadowolony, że jego atak się powiódł. Może nie był mistrzem ale szybkość zrobiła swoje. Heros jednym płynnym ruchem nadgarstka sprawił, że bicz owinął mu się wokół ręki, a sam Core obserwował co robi Olov. Owszem wiedział, że w dwójkę są troszkę lepsi od drużyny A w robieniu rozpierdolu. Dopiero wubuch granatu tuż za nimi sprawił, że mężczyzna się odwrócił, a jego oczy lekko się zwęziły. No pięknie, jeszcze tych tutaj brakowało pomyślał i zacisnął pięści. Jednak zamiast atakować ocenił sytuację. Po czym spojrzał na Olova.
- Biorę utopca, a potem ciebie osłaniam. – powiedział cicho i znowu rozwinął bat. Szybko wprawił go w ruch i używając rozpędu zaatakował ostatniego pozostałego przy życiu utopca. Jeśli udało mu się przeciąć kreaturę na pół wykonałby szybki zwrot w lewo, owinąłby sobie na chwilę bicz wokół barku jednocześnie łapiąc go druga ręką mniej więcej w  jednej czwartej długości i wyprowadziłby atak na Borisa, który bawił się w bombera. Dopiero potem ściągnąłby wisior ze swojej szyi i przywołałby miecz, aby w razie potrzeby odeprzeć atak nieznanego biczownika. Owszem cały czas tez obserwował to co się dzieje i zauważył podstęp z cienistymi biczami.
- Uważajcie, za wami. – krzyknął po czym złapał jakieś krzesło by mieć się czym bronić przed wiszącymi w powietrzu sztyletami.
Christopher Davies
Christopher Davies
Re: Bar Pon 22 Lip 2019, 20:05

Skrzywił się nieco kiedy koleżanka Penelopy umarła na ich oczach. Nic przyjemnego, ale nie znał jej generalnie, więc jakoś płakać nie zamierzał. Cieszył się, że to nie on.
Zabił pierwszego utopca, ale drugi oberwał jedynie w bark i szybko wyskoczył do niego celem ataku. Christopher więc odskoczył od tyłu, by uniknąć pazurów stwora, w międzyczasie wyciągając strzałę z kołczanu i przykładając ją do cięciwy. Utopiec był blisko, więc strzał powinien być tylko formalnością, nawet mimo faktu, że celował w głowę. Nie zdążył jednak wypuścić strzały, bo zaraz rozległ się huk, a utopiec umarł od granatu.
Będąc chwilowo wolnym od potworów odwrócił się i widząc atak biczem na dziewczynie, zwrócił się w stronę dwóch atakujących z NoGods. Nie zastanawiając się ani chwili, wypuścił naciągniętą już strzałę, celując w serce Vergil'a, który biczem zranił Penelopę.
Gdy Chris spojrzał na bok, gdzie przed chwilą usłyszał ryk. Widząc smoka, przełknął głośno ślinę. Postanowił go obserwować, choć póki co nie zamierzał go atakować. Przez moment nawet patrzyli sobie w oczy. Davies przeczuwał, że czai się na niego, ale póki co skupił się na członkach NoGods. Musiał się ich pozbyć, bo inaczej ich tu wybiją. Nie używał jeszcze swojej mocy - poza używaniem łuku, ale na ile to moc, a na ile własne umiejętności to nawet on nie był w stanie powiedzieć.
Przysunął się bliżej Penelope, bo razem mieli większe szanse na przeżycie, więc zamierzał się tego trzymać. Sama zabiła utopca, ale była też już poraniona.
- Uważaj! - krzyknął do Penelope, bo Vergil użył swoich umiejętności do przebicia ich sztyletami. Zrobił unik i jeśli dało radę to kopem spróbował odrzucić sztylet.
Nałożył kolejną strzałę na cięciwę i wypuścił ją tym razem w stronę Borisa, bo obawiał się, że może zaraz spróbować coś odwalić.
Penelope Rivera
Penelope Rivera
Re: Bar Pon 22 Lip 2019, 20:33

Szczerze powiedziawszy nie rozwodziła się za bardzo nad śmiercią dziewczyny, która jeszcze kilka minut temu proponowała jej drinka. Gdyż działo się tutaj tyle rzeczy, że nie miała głowy nawet do żalu czy smutku nad śmiercią innej osoby. Nawet nie miała głowy do cieszenia się tym, że jednak zabiła to coś. Sama nie wiedziała jak to nazwać. Widać było jak marna jest jej wiedza na temat potworów. Oczywiście jak zwykle bywa takich chwilach obiecała sobie, że jeśli wyjdzie z tego cało to przyłoży się do edukacji. Jednak na razie się na to nie zapowiadało. Czuła jak ból pleców i uda dosłownie ją rozpiera oraz to osłabienie. Jednak nie była osobą, która się od razu podaję. Poza tym obecność Chrisa dodawała jej otuchy. Sięgnęła po raz kolejny po kolejne trzy shuriken. Modląc się by i tym razem jej nie zawiodły. Widziała mężczyznę z biczem, który jeszcze przed chwilą zranił ją w nogę. Zapragnęła zemsty, bo jak to mówią oko za oko i takie tam. Dlatego rzuciła shurikeny w jego stronę - Vergil . Miała nadzieję, że chociaż go zranią. Poczuje taki sam ból, jaki jej zafundował.
Boris Dostojewski
Boris Dostojewski
Re: Bar Pon 22 Lip 2019, 23:28

Kiedy tylko granat spełnił, może nie w zamierzany sposób, swoje zadanie - wybuchnął i zrobił zadymę, złapał w dłonie swoje podręczne karabinki mp5k. Był naprawdę zawiedziony, że granat nie wyrządził większych szkód, bowiem przyglądanie się latającym kawałkom rozerwanych ciał herosów byłoby znacznie ciekawsze i o wiele bardziej satysfakcjonujące.
-Nie tylko wybuchowe, ale kurwa nie będę marnować wszystkich na pierwszych-lepszych przyjebów.
Rosjanin raczej nigdy nie przebierał w pięknych słowach, a słuchając go często można było poczuć coś na kształt żenady. Boris był bardziej człowiekiem czynu, słowianinem z krwi i kości, lubił wypić i obić komuś mordę, a do tego nie potrzeba pięknie się wysławiać. Szybkie wycelowanie i oddanie kilku serii strzałów nie zajęłoby mu długo, celował we wrogów, którzy aktualnie stwarzali  największe zagrożenie. Z resztą. I tak nie sądził, że którekolwiek będzie w stanie uniknąć bezpośredniego ostrzału z tak bliskiej odległości. Co prawda to nie są zwykli ludzie, jednakże wciąż prędkość pocisków jest dość spora.
Olov Eriksson
Olov Eriksson
Re: Bar Pon 22 Lip 2019, 23:41

Dekapitacja się udała, drugi oszołomiony teraz tylko dobić go i idziemy dalej. Granat rzucony przez oponenta wybuchł gdzieś niedaleko.
- Psia mać - Krwawa łaźnia. Żeby granatami rzucać w nas? Cholerni terroryści. Pokaz umiejętności Ian’a jak zawsze przyjemny dla oka. Skubany jest w tym naprawdę dobry. Core dobrze ocenił sytuację.
- Przyjął! Idę wesprzeć naszych! - Rzucił do Devianta, dobrze jest mieć go po swojej stronie. Trzeba zobaczyć jak reszta, pomijając masę trupów dokoła nich i tego wielkiego węża który czeka na zaproszenie może być ciężko. Jedna z nich została dotkliwie zraniona, trzeba zadbać o rannych bo może być potem problem. Coś do osłonięcia siebie, żeby pociski jakby coś mieli nie przeszły tak łatwo. Spojrzał pod siebie.
- Witaj moja tarczo. - Schylił się i wbił miecz pod splot słoneczny topielcowi. Podniósł go i pobiegł do pozostałej dwójki herosów. Łucznik daje sobie świetnie radę on zajmie się ranną. Trzeba iść w bezpieczniejsze miejsce, tak za bar będzie dobrze. Kiedy podbiegł do nich wystawił “swoją tarczę” w kierunku przeciwników, tak by uchronić siebie i ranną Rivere. Łucznik da sobie radę, Chris miętki nie jest.
- Łoj, ludzie za bar migiem. Musimy opatrzyć Ci rany. Raz raz. - Zwrócił się do Penelope i Chrisa. Pomoże jej jeśli trzeba będzie ją tam zanieść. Nie mogą się tłuc z nimi na otwartym terenie, trzeba mieć jakąś zasłonę. Czeka tylko jak się ruszą. Spojrzał na rany kobiety, fatalnie, krwawi trzeba to szybko zdezynfekować. Obserwował mimochodem smoka, trzeba mieć pojęcie co się dzieje dokoła. Tych dwóch też widział, ale nie ma zamiaru się z nimi szarpać dopóki nie będą w korzystniejszej sytuacji, mają granaty, pewnie jakąś broń palną też, pokroju pistoletów lub innych zabawek, co jak co ale kuloodporny to on nie jest. Największy problem to ten linorn, cholerstwo chyba się zakochało w jednym z nich, nie patrzy na nic innego.
Mistrz Gry
Mistrz Gry
Mistrz Gry
Re: Bar Sro 24 Lip 2019, 23:01

Christopher byłeś cały czas czujny mimo że oberwałeś odłamkiem po wybuchu granatu to twój instynkt działania w trudnych warunkach działał niezawodnie. Widząc atak biczem na partnerkę nie chciałeś pozostać dłużny wojownikowi z nogods, a wymierzona strzała przebiła się przez lekką zbroję i trafiła napastnika kilka centymetrów pod lewy staw barkowy tym samym sprawiając, że każdy jego ruch wiązał się z bólem. Niestety nie zdążyłeś zareagować na atak Vergila i mimo próby uniku ostrze sztyletu drasnęło cię na wysokości  lewego biodra. Nałożenie kolejnej strzały było ciężką sprawą. Czułeś ból w ręce oraz teraz w biodrze jednak drewniany bełt poleciał w stronę Borisa, lecz chybił.  
Vergil twoje ataki powiodły się jednak zapłaciłeś za nie krwią. Sztylety trafiły parkę jednak ta nie stała do ciebie tyłem, a bokiem i równie miło co ty zdążyli się przywitać. Ostrze posłane na Penelope trafiło ją w żebra po lewej stronie i prześlizgnęło się po kościach zostawiając płytką, acz szpetną ranę.
Penelope przez ból jaki ci towarzyszył nie zdążyłaś uniknąć precyzyjnego ataku Vergila jednak mimo tego twoje shurikeny zawirowały w powietrzu i dwa z nich trafiły mężczyznę jeden drasnął go w policzek, a drugi zatrzymał się na zbroi.
Ian z łatwością pokonał kolejnego – osłabionego już utopca i mógł zająć się innymi wrogami. Za cel obrał Borisa, który szykował się do zrobienia sieczki z zebranych półbogów. Atak syna Apollo nieco ostudził zapędy Dostojewskiego, lecz nie całkiem. Cios batem wymierzony był w dłonie trafił i skutecznie powstrzymał wojownika z nogods przed pierwszym oddaniem strzałów. Natomiast sam Boris zaczął się bawić w Rambo tylko na mniejszą skalę. Ian nie miał za wiele czasu, był zareagować, gdy padły strzały. Pociski były nie do odparcia z tak bliska. Kilka draśnięć na tułowiu i kula w górną część prawego uda sprawiły w konsekwencji że heros z obozu padł na ziemię i to go uchroniło przed śmiercią.  
Olov wykazał się rozsądkiem, którego niejednemu brakowało. Gdy padły strzały zrobił z utopca „martwą tarczę” i tak osłaniając się dotarł do barowej lady przy której stali Christopher i Penelope. I jeśli o tym pierwszym można powiedzieć, że się trzymał tak niestety jego partnerka była bardzo osłabiona i potrzebowała wytchnienia. Kilka metrów od waszej trójki na ziemi leżał Ian, który był bardzo blisko Borisa strzelającego w uciekających od całego zamieszania herosów. Czarnowłosego chronił jedynie blat połamanego stołu i kilka krzeseł blokujących jako tako przedostanie się do niego.  


Podsumowanie:
- Christopher, rana na bicepsie oraz draśnięcie na biodrze, dzięki tolerancji jest to ból do zniesienia.
- Penelope, twój stan jest bardzo poważny do poprzednich ran to jest: rany od pazurów utopca głębokiej na kilka milimetrów, ciągnącej się wzdłuż kręgosłupa i silnie krwawiącej, oraz rany po smagnięciu biczem doszła kolejna po ataku nożem na żebra. Był to powierzchowny cios jednak bardzo bolesny.  
- Vergil, strzała tkwiąca po lotki pod lewym stawem barkowym - ból jest bardzo dotkliwy mimo tolerancji, a także zakres ruchów lewą ręką znacznie się ograniczył. Jak również zostałeś draśnięty w prawy policzek przez shuriken, ból ten jest jak najbardziej do zniesienia.
- Ian, zostałeś postrzelony w prawe udo pocisk utkwił w kości przez co dodatkowo podrażnia nerwy. A także czterokrotnie zostałeś draśnięty w; ręce, bark i lewy bok – dzięki tolerancji jednak te mniej dotkliwe rany są do wytrzymania.
- Boris, lekka opuchlizna na dłoniach praktycznie niewyczuwalna dzięki tolerancji.
- Olov bez zmian.
Zasady:
- Czas na odpis do 27.07.2019 włącznie.
- Nie róbcie miliona akcji.
- Krótkie posty, to nie konkurs bajkopisarstwa.
Kolejka:
- Ian przed Borisem.
- Cała reszta przy barze przed Vergilem.  

PS. W razie pytań proszę pisać do: James Anderhil.

Dziękuję za kolejną turę postów, tak trzymać!
Ian Core
avatar
Re: Bar Sob 27 Lip 2019, 00:29

Zagrożenie ze strony utopców zostało na szczęście zlikwidowane jednak według Iana sytuacja nadal nie wyglądała za dobrze. Owszem zdecydował się na trochę szaleńczy atak na Borisa jednak skoro miał zrobić dywersję to jednak musiał wybrać, a iść w pojedynkę na Linnorma było równoznaczne z pewną śmiercią. Nie wiedział czemu wybrał herosa z bronią palną. Być może dlatego, by uniemożliwić mu egzekucję uciekającego tłumu. Pojęcia nie miał dlaczego to zrobił. Owszem poczuł jak po jego skórze prześlizgują się gorące pociski pozostawiając po sobie draśnięcia na lewym przedramieniu, prawym przedramieniu, lewym boku i prawym barku ale najgorsze było to, że inny pocisk dosięgnął jego prawego uda i wbił się w kość. Ian syknął lekko i padł na ziemię kryjąc się ze połamanym stołem. Chwycił swój wisior od boskiego rodzica i przymknął oczy. Ojcze, boski muzyku, ty, który przemierzasz nieboskłon w rydwanie Heliosa. Usłysz mnie. Obóz jest w niebezpieczeństwie. Przekaż to Asklepiosowi i Dionizosowi wypowiedział w myślach i choć wiedział, że z góry jest to skazane na porażkę to jednak być może będzie miał szczęście. Po czym ściągnął wisior z szyi i momentalnie w jego dłoni pojawił się miecz. Kryjówka z połamanego stołu na razie spełniała swoją rolę. Core starał się nie ruszać jednak zdjęcie z siebie koszulki spowodowało lekki, daleki ból w nodze, po czym złożył bezrękawnik na pół i w miejscu zgięcia przeciął mieczem, Tak samo postąpił z drugim bokiem odzienia. Po czym rozciął nogawkę spodni i położył materiał bezrękawnika na ranie, następnie na nią, by wywołać ucisk zawinął w pozostały materiał koszulki swój bicz i położył na ranie, po czym używając całej swojej siły związał to ściśle i silnie przeciętą nogawką. Tak miał nadzieję, że udało mu się utworzyć opatrunek uciskowy. Później zaczął coś cicho pod nosem nucić, by uleczyć draśnięcia jednak nie wiedział czy mu się to powiedzie. Na koniec wziął w dłoń rękojeść miecza i na jednym z krzeseł płazem miecza zaczął wybijać wiadomość.
- - - .. - - - … - .- .-.. . - - .-. .- -. -. -.- -  ….. .-. .- -.  .- - - . … - . - -  .--  .- -. ..- .-.. .- .- -. -.-. . …---… – miał nadzieję, że Olov zrozumie jego przekaz. Owszem chciał też, by NoGodsi, ani Linnorm nie zrozumieli jego informacji. Po czym złamał nogę najbliższego krzesła, zaostrzył koniec mieczem i czekał na okazję by użyć jej jako pocisku lub dzidy.


Ostatnio zmieniony przez Ian Core dnia Sob 27 Lip 2019, 00:52, w całości zmieniany 3 razy
Sponsored content
Re: Bar

Bar
Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Powrót do góry
Strona 2 z 3Idź do strony : Previous  1, 2, 3  Next



Pozwolenia na tym forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
 :: OFFTOP :: Archiwum :: Fabuła :: Lokacja Eventowa-
Skocz do: