Bar DpyVgeN
Bar FhMiHSP


 

Bar

Idź do strony : 1, 2, 3  Next
Admin
Admin
Admin
Bar Pon 10 Cze 2019, 00:35

Noemi Enamorado
Noemi Enamorado
Re: Bar Pon 10 Cze 2019, 14:26

Niech żyje bal!

Ten dzień w końcu musiał nadejść, mimo że Corvus już od pierwszego dnia ogłoszenia wyników wyborów, harował ciężko na stanowisku kapitana, to w końcu nadeszła także i pora na oficjalną część objęcia przez niego stanowiska. Noemi pogodziła się już po części z tym, jaki "zaszczyt" spotkał Corvusa, ale nie mogła powstrzymać plątaniny negatywnych emocji, które czuła, dlatego postanowiła zagłuszyć je jakimś drinkiem i skupić się na udawaniu wśród reszty herosów radości. Jeżeli ktoś myślał, że jest zadowolona z powodu tego, że Corvus jest kapitanem, a ona jako jego dziewczyna, urosła niejako do roli jego pierwszej damy, to jest w grubym błędzie. Noemi marzył się tylko mały domek gdzieś w wysokich górach, ona i Corvus samotnie wśród leśnej głuszy, a w przyszłości także gromadka ich dzieci. Żadnych komplikacji. Niemniej jednak musiała i chciała wspierać swojego ukochanego w tej ważnej dla niego roli, którą obrał niejako dla niej, żeby nauczyć się być głową rodziny. A impreza była dobrym powodem dla niej, żeby ubrać tę piękną, czerwoną suknię, którą sobie kupiła jakiś czas temu i oczywiście wyglądała szałowo w koku i z czerwoną pomadką, na dwunastocentymetrowych szpilkach. Nie zapomniała też o innych istotnych elementach jej garderoby, które były chyba nieodłącznymi elementami każdej heroski. A mianowicie chodziło o broń, poczynając od wężowej bransoletki, którą miała wsuniętą na dłoń, poprzez ostry, srebrny sztylet przypięty do paska na jej udzie, kończąc na nożu myśliwskim w torebce przerzuconej przez ramię i uroczych niewielkich kolczykach w kształcie szurikenów, które były równie ostre, co normalna broń. Doprawdy, fantazję w doborze biżuterii Noemi miała niewybredną. Po przygodzie z wilkołakiem, w trakcie której ucierpiała jako jedyna, nadal nie doszła jeszcze do siebie i wolała być przygotowana na każdą ewentualność. Żebra prawie się już zrosły dzięki jej mocom regeneracyjnym, ale cierpiała jeszcze na delikatny ból przy oddychaniu, choć udawała, że wszystko jest już w porządku. Tak jak teraz, narzuciła na usta delikatny uśmiech, popijając powoli ananasowo-malinowego drinka zrobionego na ginie. Czekała na rozpoczęcie całej tej maskarady.
Corvus Juarez
Corvus Juarez
Re: Bar Pon 10 Cze 2019, 19:59

Juarez nie czuł w żadnym stopniu przyjemności z tej całej maskarady, jak to trafnie określiła Noemi, gdyż dla niego była ona zbędna i mógł wykonywać swoje obowiązki bez oficjalnego przyznania mu tytułu. Stąd też brak taktu i wybranie zwykłej koszuli, która dodawała mu tylko trochę elegancji, ale raczej nie była odpowiednim strojem na takie wydarzenie. Z drugiej strony - byli w obozie, więc nie było sensu się stroić w ten sposób, skoro imprezy na kampusie wyglądają zazwyczaj jak wielkie fety pełne dziczy, alkoholu i seksualnych podtekstów. Dlatego też ubrał tak zwyczajny strój jak czarna koszula, jeansy, wygodne buty oraz srebrny pierścień na palcu, który towarzyszył mu niezmiennie.
Przybył na miejsce wraz z ukochaną i niemalże od razu zostali rozdzieleni, gdyż grupa herosów chciała dowiedzieć się kilku rzeczy, a ci bardziej doświadczeni przekazali Corvusowi, jakie sprawy ma mniej więcej poruszać. Dopiero po kilkunastu minutach odpuścili mu, a sam Juarez mógł wrócić do Noemi, przy której czuł się komfortowo. Cały ten poklask, głośność tej muzyki i tłumy, gromadzące się w różnych punktach placu to nie były rzeczy dla niego. On wolał spokój i córkę Asklepiosa - zwłaszcza w takim wieczorowym wydaniu.
Nalał sobie do szklanki wody i wypił ją, opierając się o jeden ze stołów. Spojrzał na Enamorado, która w tym czasie zajmowała się swoim drinkiem.
- Dzięki, że jesteś tu ze mną - zaczął od razu, gdyż wiedział, że ani on, ani tym bardziej ona nie są tutaj z przyjemności. Doceniał jej wsparcie i to pomimo dalszej dezaprobaty do całego tego pomysłu z kapitanowaniem.
Dłonią sięgnął po jej kolczyk, głaszcząc ją delikatnie po policzku i uchu, uśmiechając się lekko przy tym.
- Wyglądasz bardzo ładnie - zwrócił uwagę, gdyż tak jak go uczyła Noemi: kobietę należy komplementować jak najczęściej, a już zwłaszcza wtedy, gdy się wystroi. Miał to nawet gdzieś zapisane w notesie, żeby nie zapomnieć. I jak widać przypomniał sobie przed samym wydarzeniem, byleby tylko nie wyjść znowu na amebę uczuciową, którą przecież w dalszym ciągu i tak jest.
Noemi Enamorado
Noemi Enamorado
Re: Bar Pon 10 Cze 2019, 21:58

Może gdyby potrafili sobie czytać w myślach, to zwinęliby się stąd do któregoś z ich pokoi zamiast bycia tutaj i udawania zadowolenia z imprezy na cześć objęcia kapitaństwa przez Corvusa. To jest to, czego Noemi pragnęła w tej chwili, choć było to do niej całkowicie niepodobne, ale wolałaby w tej chwili oddawać się fizycznym uciechom ciała swojego ukochanego, zwłaszcza po całej tej kłótni, a potem misji, w której ucierpiała i na dłuższy czas została wykluczona z takich zabaw. A wanna czekała, zwłaszcza po niedokończonych ostatnio w niej sprawach. I, bynajmniej, nie chodziło tutaj o to, że była znów zła na Corvusa, bo nie była, chciała go mieć dla siebie. Wkurzała się na resztę obozowiczów liczących na to, że Corvus zadowoli ich jakąś kwiecistą mową na temat tego, jak bardzo cieszy się, że spotkał go taki zaszczyt, choć tak naprawdę był to tylko kolejny ciąg wielu obowiązków.
Gdy ich automatycznie po przyjściu rozdzielono, westchnęła głęboko, czując lekki ból przepływu powietrza przez płuca i podeszła natychmiast do baru, żeby zamówić drinka. Z tej odległości była w stanie zobaczyć, że Corvus także nie jest zbytnio zadowolony z tej sytuacji, a także to, że jego strój nie jest zbyt adekwatny do okazji, dla której się tutaj wszyscy zgromadzili. Ale nie była w humorze, by zwracać mu na to uwagę, z resztą mógł się ubrać jak chce, w końcu wszystko na jego cześć. Powoli zaczynał przeszkadzać jej system Obozu Herosów, konieczność wykonywania często bezsensownych działań, a nawet czasem łapała się na myśli, że przeszkadza jej wszędobylska obecność i wpływ ich boskich rodziców na ich życie. Tak, śmierdziało to trochę NoGods, ale Noemi była już po prostu zmęczona ostatnimi wydarzeniami, dlatego tak bardzo we znaki dawało się jej ostatnio wszystko, co jej przeszkadzało w codziennym życiu. Chciała trochę odpocząć, ale nie mogła odpoczywać z dala od Corvusa, bo to on był jej oazą spokoju, która jak nic innego pozwalała się jej wyciszyć.
Czekała na niego poddenerwowana, a gdy przyszedł natychmiast przysunęła się do jego osoby, wypełniając pustą przestrzeń między nimi i wciągając nosem jego znajomy zapach. Odłożyła swojego drinka na blat baru, nie orientując się nawet kiedy zniknęła połowa jego zawartości i wplotła mu palce we włosy.
- Nie mogłoby mnie tutaj nie być. - Odpowiedziała zgodnie z prawdą i odwróciła w stronę baru, tyłem do reszty herosów. Potrzebowała jego bliskości, a ciężko byłoby jej to osiągnąć, gdyby wiedziała, że wszyscy śledzą każdy ich krok.
Z uwielbieniem przymknęła oczy i przytuliła policzek do jego dłoni.
- A ty jesteś dziś bardziej przystojny, niż wczoraj i mniej, niż jutro. - Powiedziała na tyle cicho, by nikt postronny nie słyszał jej słów, które były zarezerwowane tylko dla niego. Mimo wszystko doceniała jego słowa, jego starania by pamiętać te wszystkie zasady, których go uczyła, dlatego delikatnie ucałowała jego wargi, częstując go smakiem ananasów i maliny.
Ian Core
avatar
Re: Bar Wto 11 Cze 2019, 00:00

Strój na imprezę plus naszyjnik z gwiazdą, który zmienia się w miecz, oraz metalowy bat owinięty wokół bioder i przytroczony do spodni paroma skórzanymi szlufkami.

Tak… impreza. Oczywiście Ian słyszał o niej na każdym kroku i pomału zaczynał mieć jej dość zanim nadeszła. Ok musiał się na niej pojawić gdyż to jego drużyna zyskiwała nowego kapitana więc trochę głupio mu by było gdyby nie poszedł na tą uroczystość. Rano niewiele robił. Można powiedzieć, że odpoczywał, a nawet lenił się. No ale wreszcie musiał oddać się przygotowaniom do imprezy. Długo stał przed szafą i wybierał odpowiednie ciuchy. Owszem przez chwilę nawet myślał o garniturze, który wisiał w jego szafie w specjalnym pokrowcu, aby się nie kurzył. Jednak zaraz pomyślał o tym, że to jest obóz, a nie gala rozdania nagród fonograficznych czy coś podobne do takich oficjalnych rautów. Tak więc jego wybór padł na zwykły bezrękawnik z napisem Outlaw, do tego od razu dobrał skórzaną kurtkę i spodnie oraz wyciągnął szafy jedne ze swoich ulubionych butów. Wojskowe taktyki, bo o nich mowa idealnie pasowały do tego stroju. Po czym poszedł do łazienki wziął długi prysznic, a gdy wyszedł lekko wysuszył włosy. Musiał przecież jakoś wyglądać, bo chociaż zrezygnował z garjerka to jednak jakiś styl Ian miał i jakiś gust posiadał. Gdy wreszcie nadeszła odpowiednia godzina Core wstał z kanapy, odłożył gitarę na swoje miejsce, owinął i przytroczył sobie do spodni bat wykonany z metalu z powłoką ze srebra, do tego założył naszyjnik z gwiazdą, z którym się nie rozstawał od momentu gdy dowiedział się od kogo on jest i spojrzał na chwilę na swoją ulubioną broń, Łuk i kołczan ze strzałami. Lecz szybko się cofnął od niego gdyż doszedł do wniosku, że nie ma sensu iść na tańce z łukiem przewieszonym przez plecy. Zostawił więc go w pokoju i po zamknięciu drzwi ruszył za innymi herosami na miejsce imprezy. Jak mu się nie chciało tam iść. Przecież, chociaż nie stronił od ludzi i rzeczywiście na różnych galach był duszą towarzystwa to jednak w obozie nie chciał, by postrzegali go jako szalonego rockowca, imprezowicza tylko jako dobrego wojownika, który wie czego chce. Rozglądał się co jakiś czas dookoła i zastanawiał się ilu z mijających go herosów dołączyło do ich obozu w ostatnich dniach. Wreszcie po krótkim marszu doszedł na miejsce i od razu skierował się do baru. Cóż może nie był to najlepszy krok ale czuł, że musi się czegoś napić. Szedł do wyznaczonego przez siebie punktu i gdy już miał zajmować miejsce zobaczył dwójkę herosów z drużyny Asklepiosa. Był pewny, że ich kojarzył, ale ani imion, ani stanowisk nie pamiętał.
- Mam nadzieję, że nie będę wam przeszkadzał i mogę się przysiąść? – zapytał ze spokojem i spojrzał na barmana, by zamówić swój ulubiony trunek, whisky z colą. Oczywiście nie zamierzał za dużo pić. W końcu musiał być gotowy na wszystko gdyż nigdy nie wiadomo co może przynieść los.


Ostatnio zmieniony przez Ian Core dnia Wto 11 Cze 2019, 07:24, w całości zmieniany 1 raz
Corvus Juarez
Corvus Juarez
Re: Bar Wto 11 Cze 2019, 01:49

Corvus może nie miał aż tak dalekosiężnych łóżkowych planów jakie miała Noemi, ale z pewnością nie pogardziłby wieczorem spędzonym we dwoje. Zwłaszcza, że ostatnio się pokłócili oraz sama Enamorado nie była w stanie brać udziału w ich ulubionych aktywnościach. Dziś jednak musieli się stawić na miejscu, a przynajmniej on, dlatego od razu podziękował jej za to, że brunetka jest tutaj z nim. Nie musiała przecież brać w tym udziału, bo nie było takiego wymogu. To było jedynie jego życzenie, które ona spełniła. I dlatego czuł się nieco pewniej, niż jeszcze kilka minut temu, gdy porwali go na te chwilowe rozmowy.
Uspokoił się, gdy Noemi zminimalizowała dystans między nimi i skupił się tylko na niej. To była właśnie recepta na zachowanie spokoju. Objęcie jej, gdy ta wtuliła się i skupienie się wyłącznie na tym, co ona mówi, robi i o czym myśli. Bo nawet to potrafił czasem odgadnąć.
Dotyk jej palców we włosach był bardzo kojący i wywołał na twarzy Corvusa mały uśmiech.
- Obiecuję, że powiem im wszystko - zaznaczył, nawiązując oczywiście do czasowego przejęcia tytułu kapitana. Zamierzał opuścić obóz razem z Noemi i dziś to wszystkim powie, by nie spodziewali się, że on wiecznie będzie na tym stanowisku.
Odwzajemnił pocałunek ukochanej, czując nie tylko jej szminkę, ale również ananasa i malin, domyślając się, jakiego drinka wybrała. Komplement puścił mimo uszu, gdyż on się nie przejmował nigdy takimi rzeczami. Dla niego wygląd był tylko cechą powierzchowną, liczyło się dla niego to, co zrobiła za pomocą ust, a nie to, co powiedziała. Bo pocałunków brakowało mu bardzo.
Dopiero głos kogoś trzeciego przerwał im tą magiczną chwilę, a sam Corvus przymknął oczy zirytowany i nabrał powietrza do płuc, nie chcąc wybuchnąć. Nie mógł tego zrobić, ponieważ był przecież kapitanem i musiał trzymać fason. Dłoń skierował na biodro Noemi i obrócił się nieznacznie, spoglądając na Iana.
- To wolne miejsca - odparł Juarez, domyślając się, że Core nie wie, iż rozmawia ze swoim przyszłym kapitanem. Postanowił więc nie mówić mu nic do czasu, aż nie pojawi się na scenie i nie zaprezentuje tego wszystkim. Niewinnie zabawi się kosztem rockmena.
Hiszpan ponownie spojrzał na Enamorado.
- Masz na coś ochotę? - spytał, dostrzegając, że drink powoli znika. Może miała też ochotę na jedzenie? Wolał zapytać.
Arthur Crow
Arthur Crow
Re: Bar Wto 11 Cze 2019, 18:32


Arthur nigdy nie odmawiał picia i jedzenia imprezy, biesiady, uczty wszystkie lubił i jeśli chciał to chodził. Towarzystwo do obalenia łychy, czy do wciągnięcia pieczonego dzika zawszę się znajdzie, a jeśli nie to żarełkiem ten wiking nigdy nie pogardzi. Tak też i tego dnia było z tym wyjątkiem, że zamiast zbroi i wilczego futra miał na sobie granatowy garnitur oraz koszulę, lecz ta była rozpięta na kilka górnych guzików odsłaniając jego kark i skrawek potężnie zbudowanego torsu. Nie zapomniał ma się rozumieć o bransolecie wykonanej z białego złota na krańcach, której wyrzeźbiony został z dwóch stron pysk Fenrira owa miała tą magiczną zdolność zmieniania się w toporek obusieczny stanowiący w rękach herosa niezwykle efektywną jak również efektowną broń. W kaburze na lewym boku znajdował się również zmodyfikowany colt 1911. Dlaczego miał broń? Cóż Crow jako osoba o naturze wojownika nie rozstawała się ze swymi zabawkami. A to w nadziei, że może będzie mógł ich użyć, a to z przyzwyczajenia i nieustannej czujności.
Podchodząc do baru zamówił „eliksir życia” w nadziei, że ten wybitny w swej prostocie drink sprawi, iż nieco ożyje bowiem miał na karku nieprzespaną nockę, a nie miał zamiaru zamulać. Dodatkowo poprosił o małą czarna, lecz to akurat zamówienie dość konspiracyjnie złożył w obawie przed starszym bratem, który jeszcze zdzieliłby go gitarą po łbie za „czarny”. Ech… westchnął i omiótł wzrokiem salę i stoliki szukając małej i nad wyraz irytującej flądry, która niezawodnie będzie chciała go odciągnąć od baru i żarcia.
Ian Core
avatar
Re: Bar Sro 12 Cze 2019, 23:25

Ian przywykł do tego, że był traktowany raczej z góry przez większość obozowiczów. Nie miał więc nikomu za złe, że jest przez nich nie rozpoznawany. W końcu bez charakterystycznego anturażu scenicznego był prawie nie do poznania chociaż niektórzy fani zespołu, w którym grał nie mieli z tym większego problemu. Owszem sam Core często będąc poza obozem musiał nauczyć się tego, że na każdym kroku może ktoś do niego podejść i dlatego ta sytuacja wśród herosów tak bardzo go dziwiły czy też czasem irytowała. Gdy otrzymał już swojego drinka spojrzał na jak się domyślał parę i zaczął się zastanawiać, czy nie jest jak to przysłowiowe piąte koło u wozu jednakże nigdzie nie było napisane, że nie można w ich sąsiedztwie siadać lub też postarać się jakoś zagaić rozmowę. Owszem nie umknęło mu też to, że młodszy od niego mężczyzna wziął głębszy wdech i po tym zachowaniu Core mógł się domyślić, że nie jest mu w smak jego towarzystwo, a samo to jak objął dziewczynę dużo powiedziało Ianowi. Co prawda on nigdy, by tak nie zrobił ale muzyk miał dość luźne zasady jeśli chodzi o traktowanie swojej partnerki.
- Dziękuję. – powiedział lekko się uśmiechając i spojrzał na chłopaka. Świerzbiło go, by coś dodać na temat zazdrości ale nie wiedząc dokładnie z kim ma do czynienia wolał nie narobić sobie żadnych wrogów. – Przepraszam, że przeszkodziłem w rozmowie i nie podałem swojego imienia. Jestem Ian. – rzekł i wyciągnął rękę najpierw do kobiety gdyż właśnie tak go uczono, że w towarzystwie zawsze jako pierwszą powinno się przywitać płeć piękną. Miał przy tym oczywiście nadzieję, że młodszy mężczyzna nie będzie miał nic przeciwko jego w sumie przyjaznemu gestowi, który nie był niczym nietaktownym przynajmniej według brązowookiego Herosa.
Gdy czekał na reakcję kobiety kątem oka zauważył, że przy barze pojawił się kolejny nie znany mu mężczyzna. Na pierwszy rzut oka wyglądał interesująco i sadząc po jego zamówieniu mógł się domyślić, że też jest amatorem dobrej whisky. Jednak cos w postawie nowoprzybyłego bardzo nie pasowało Ianowi. Owszem Core sam był lekko spięty ale ten facet wyglądał jakby chciał się przed kimś ukryć. Oczywiście to mogły być tylko złudzenia umysłu, który codziennie gdy przebywa poza obozem narażony jest na wieczne czuwanie. Ian powoli odwrócił głowę w stronę nowoprzybyłego i przez chwilę się zastanowił, czy zagadać go o alkohol czy o dziwne zachowanie. Jednak ten bardziej neutralny temat zwyciężył.
- Widzę, że mamy podobne upodobania jeśli chodzi o drinki. – rzekł mając nadzieję, że chociaż na chwilę odciągnie myśli nowoprzybyłego herosa od tego co go ewidentnie, w przynajmniej według Iana gnębiło.
Noemi Enamorado
Noemi Enamorado
Re: Bar Czw 13 Cze 2019, 00:58

To było raczej naturalne, że potrzebowała bliskości po takim czasie rozłąki z ukochanym. Zwłaszcza po całej kłótni i po tej cholernie ryzykownej misji podczas której to na szczęście ona ucierpiała, a nie on. Z tych względów, że ona potrafiła się samoregenerować, a poza tym stawiała jego życie zawsze nad swoim. Ale, jak zwykle, stawiała obowiązek nad przyjemnościami i pojawiła się tutaj dla Corvusa. Obiecała go wspierać na tej kapitańskiej ścieżce i zamierzała tego słowa dotrzymać tym razem.
Nie mogła jednak odmówić sobie przyjemności bycia blisko niego, kiedy już do niej wrócił. Każdy milimetr odległości między nimi bolał jakby starła się ze stadem dzików kalidońskich, dlatego szybko zniwelowała tę niedogodość, wtulając się w znajome krzywizny jego ciała, gdy on przygarnął ją do siebie.
- Nie musisz im dzisiaj tego mówić - Odparła łagodnie i pogłaskała jego policzek, przenosząc swoją dłoń z jego karku, właśnie w to miejsce - Najważniejsze, że to mnie coś obiecałeś, a ja ci ufam - “Tym razem” dopowiedziała w myślach, choć nie miała zamiaru mówić tego na głos. Nadal było jej bardzo wstyd za to, że jej głupie myśli spowodowały najpoważniejszą kłótnię w ich związku. Zapomniała jak to jest ufać mu w każdym jego ruchu i  poniosłą za to wysoką karę, która przyniosła też jej charakterowi więcej pokory i cierpliwości, o które wcześniej by się nie posądzała.
Ich “romantyczny moment” przerwało nadejście herosa, którego Noemi dobrze kojarzyła z teamu Asklepiosa, wskaże to on miał o piętnaście lat dłuższy staż od niej i to jego czasem, jak była jeszcze młodsza, zadawała różne pytania i radziła się go, gdy miała jakieś dylematy dotyczące treningów, czy choćby przestrzegania zasad w obozie, których Enamorado starała się naginać na tyle, a na ile jej było wolno.
- Cześć Ian, nie poznajesz już swojej koleżanki? - Zapytała czepialsko, choć nie miała mu wcale tego za złe. Spotykali się jedynie na spotkaniach drużynowych, a tam łatwo było pominąć niektórych z nich. Z resztą odkąd Enamorado została pełnoprawnym członkiem drużyny, miała dość sporo na głowie, zaczynając o jej pracy na szpitalnym oddziale, gdzie zapierdzielała na pełen etat, a nawet i więcej.
Wplotła ponownie dłoń we włosy Corvusa, czując jak ukochany rozluźnia się pod wpływem jej dotyku. Wtedy do baru podszedł kolejny heros, którego już Noemi nie kojarzyła praktycznie w ogóle, dlatego zwróciła swoją twarz z powrotem do Corvusa. Dopiła ostatni łyk drinka i odstawiła fantazyjnie wykonaną szklankę, która była już pusta.
- Chyba napiję się tego samego, ten wieczór zapowiada się na dość długi. - Odpowiedziała Corvusowi, choć na tyle głośno, by i reszta słyszała, następnie nachyliła się nad jego uchem, gdy zamawiał u barmana kolejnego drinka i wyszeptała nieprzyzwoicie seksownym tonem wprost do jego ucha - W tej chwili mam ochotę tylko na ciebie, ale to może jeszcze odwlec się w czasie. Troszeczkę - Po tych słowach wyprostowała się i rozejrzała po sali, oceniając to, jak bardzo pomieszczenie napełniło się herosami, podczas tego, gdy skupiała się tylko na jednej osobie, która była gwiazdą tego wieczoru.
Arthur Crow
Arthur Crow
Re: Bar Czw 13 Cze 2019, 12:52

Wnet i dostrzegł swoją blondynkę, która tonęła w objęciach jakiegoś miśka. Crow z początku uznał to za majak lub jakąś halucynację po tym jak sobie co nieco powiedzieli, ale jednak nie to był fakt. Wzruszył więc ramionami i odwrócił się na pięcie w stronę baru i barmanów. Miał ochotę się trochę ocucić bo zmęczenie nieco go przygniatało aczkolwiek bywało gorzej.
Zamówiony drink był barwy bordowej i z oddali przypominał zaschniętą krew lodowego giganta ale konsystencja była w miarę płynna. Podany w śmiesznie małej fiolce zawierał połączenie kwaśności ze słodyczą, a na te dwa smaki nachodziła wódka, która dominowała. Może i nie był najsmaczniejszy jednakże blondyn machnął go na raz i westchnął z ulgą. Następnie na blacie pojawiła się mała czarna kawa, której nie słodził czekał tylko jak odrobinkę przestygnie, a w między czasie zamówił szklankę jabłkowego Jim Beam'a. Mieszanie alkoholi nie robiło wrażenia na jego bebechach, był zaprawiony w niejednej popijawie przy, której ta pamiętna z Bonusem BGC mogła odejść do lamusa.
Eliksir życia powoli zaczynał działać, a świat stał się nagle jeszcze bardziej irytujący niż przed momentem. Ale nie zdążył marudzić zbyt długo bowiem jakiś Rockman go zaczepił. Chłop miał wyczucie bo akurat barman podawał mu zamówiony kilka minut wcześniej trunek. Crow uśmiechnął się nieznacznie do czarnowłosego.
To dobrze świadczy na przyszłość. Przynajmniej sam nie będę pił. – Wzniósł szkło na niewielką wysokość ponad barową ladę w geście toastu po czym upił znaczą część jej zawartości. – Jesteś z drużyny Corvusa? – zapytał bo nie kojarzył go z twarzy, a coby nie mówić rzucał się chłopina w oczy i jeśliby należał do grup nordyckich to raczej by go znał.
Ian Core
avatar
Re: Bar Pią 14 Cze 2019, 17:46

Core w sumie większość swojej drużyny znał z widzenia, ale tylko z niewieloma jej członkami był w przyjacielskich stosunkach. Poza tym przez to, że często wyjeżdżał na koncerty z chłopakami nie wiedział co się dzieje w obozie, a informacje dochodziły do niego z dość dużym opóźnieniem. Gdy jednak omiatał okolice baru wzrokiem mimowolnie się uśmiechnął widząc swojego brata krwi. Musiał przyznać dawno nie widział Olova jednak to, że go zauważył świadczyło o tym, że Nord żyje, co bardzo mocno podniosło go na duchu. Przynajmniej nie będzie tutaj sam. Po czym pogrążył się we własnych myślach. Zastanawiał się co teraz robią jego przyjaciele z zespołu i dlaczego do niego nie dzwonią. Owszem powiedział im, że będzie zajęty i sam da im znak lecz po tym jak napisał SMSa do wokalisty i założyciela zespołu nie otrzymał od niego odpowiedzi co go trochę martwiło. Zresztą od dość dawna niepokoił się faktem, że jeśli jego przyjaciele odkryją, że gdy się z nimi żegna wcale nie przebywa u dziadków trochę go przytłaczał. Wiedział, że kiedyś będzie musiał im powiedzieć prawdę o sobie jednak jednocześnie nie chciał ich narażać. Zawsze stosował zasadę im mniej osób wie, tym lepiej. Przecież potwory polowały na niego, ale nie wiedział co by się stało gdyby, ktoś z jego znajomych nie należących do obozu Herosów poznał o nim prawdę. To czasem nawet męczyło go w snach i dlatego budził się zlany potem, a potem już nie mógł zasnąć. Ian zastanawiał się wielokrotnie jak im to powiedzieć jednak jak na razie nie znalazł sposobu na wyjawienie prawdy. I modlił się w duchu, aby nie musiał zostać postawiony pod murem, gdy jego kumple zobaczą go podczas walki. Jednak nie tylko to zaprzątało myśli czarnowłosego. Myślał też o swoich dziadkach. Tak bardzo chciał ich zobaczyć jednak przebywanie dłuższy czas poza obozem stanowiło nie tylko dla niego ale i dla jego bliskich poważne niebezpieczeństwo z tego powodu więc starał się być ze swoimi dziadkami tyle czasu ile to było możliwe. Niestety nigdy nie miał tyle czasu na to ile on sam, by chciał. Dlatego nie dostrzegł za pierwszym razem podobieństwa dziewczyny w czerwonej sukni do jego koleżanki z drużyny.
- Przepraszam Noemi. Zamyśliłem się. Wiesz jak to jest. Za dużo myśli i za dużo spraw na głowie. Cieszę się, że tutaj na ciebie wpadłem. Wyglądasz pięknie. Nie poznałem cię w tej sukni. – powiedział spokojnie patrząc na dziewczynę. Po czym zaczął się zastanawiać kim jest krótko ścięty, czarnowłosy chłopak obejmujący pannę Enamorado tak jakby, przynajmniej dla Iana, była jego własnością. Próbował sobie przypomnieć czy Noemi z kimś chodziła ostatnim razem gdy przebywał większą ilość czasu w obozie ale o zgrozo nie umiał sobie przypomnieć co zaczynało go lekko wkurzać. Myśl do cholery nakazywał sobie w myślach cały czas próbując dojść do tego co wiedział o członkini jego drużyny. Jednak niestety musiał przyznać sam przed sobą, że ma pustkę w głowie. Olśnienie przyszło w momencie, w którym usłyszał wypowiedź członka drużyny Aegira. Szybko spojrzał na swojego rozmówcę, by na chwilę powrócić do czarnowłosego chłopka siedzącego koło Noemi. Czyżby to był ten osławiony kapitan, którego mamy dziś poznać? pytał siebie w myślach jednak nie mógł ni jak znaleźć potwierdzenia dla swoich przypuszczeń w wiedzy jaką posiadał o obozie.
- Sądzę, że może być to początek pięknej znajomości. A co do picia to ja mam to samo wrażenie. – powiedział i podążył wzrokiem w kierunku stolików, by przyjacielskim machnięciem ręki przywitać się z Olovem. –Jestem z drużyny Asklepiosa i masz rację to ta drużyna, której kapitanem ma zostać Corvus. – stwierdził zgodnie z posiadaną przez siebie wiedzą. Po czym upił dość spory łyk swojego trunku. Dopiero gdy poczuł jak rozpływa się on przyjemnie po jego ciele wyciągnął rękę do nieznajomego.
- Jestem Ian. – powiedział i czekał na reakcję jak mu się zdawało Norda.
Alexandra Jones
Alexandra Jones
Re: Bar Pią 14 Cze 2019, 22:59

-> stoliki

Przemknęła między herosami, wpadając przz przypadek na jakieś laski, ale pisnęła jedynie "Sorki" i ruszyła dalej. Zatrzymała się w pół kroku, zwalniając na moment, by móc napatrzeć się na ten widok. Podeszła Arthura od tyłu, stając po jego drugiej stronie i opierając się plecami o blat.
- Przepraszam, masz może bokserki w księżyce? - Zagadnęła, niczym cesarz podrywu, imperator komplementów akermańskich, absolwent Wyższej Szkoły Bajeru. - Bo masz dupę nie z tej ziemi. - Puściła do niego oczko, szczerząc się od ucha do ucha, w ten wyjątkowy, prowokujący sposób, jak to tylko ona potrafiła.
Po chwili zerknęła na nieznajomego bruneta z dłuższymi włosami, który stał zaraz obok.
- Alexandra Jones, od tego tu z drużyny - skinęła głową na Arthura- miło cię poznać. - Wyciągnęła do niego swoją smukłą dłoń, która jakimś cudem ominęła drink Crow'a.
Obróciła się przodem do baru, patrząc na propozycję alkoholi. Przygryzła dolną wargę, intensywnie rozważając, czy kontynuować przygodę z szampanem, czy może polecieć z jakimś bardziej wymyślnym trunkiem. Żałowała teraz, że nie wzięła ze sobą swojego "talerza szczęścia", na którym ostało się jeszcze nieco truskawek.
- Martini z cytryną. - Zdecydowała w końcu, a już po chwili, gdy miała alkohol w dłoni, uniosła szklankę, jakby wznosiła toast. - Wszystkiego najlepszego na nowej drodze życia, Juarez! - Co prawdopodobnie w jej, delikatnie podpitym języku, oznaczało "Gratki!".
Arthur Crow
Arthur Crow
Re: Bar Sob 15 Cze 2019, 01:07

Posłany uśmiech w dalszym ciągu widniał na twarzy Arthura i ani myślał z niej znikać. Słowa towarzysza nieco go rozweseliły nie był wizjonerem jeśli chodzi o relacje i chyba niekoniecznie potrafił je budować. Wystarczyło tylko spojrzeć na wąskie grono znajomych wprawdzie to tylko Ruda się na tym tle wyróżnia jak czerwony kapturek wśród pustych i wyschniętych drzew. Jasne była jeszcze Jones ale dopiero zaczynali się lepiej poznawać.
Wrócił wzrokiem do czarnowłosego i tego co mówił dostrzegł gest dłoni skierowany, ku stolikom jednak nie podążył za nim spojrzeniem. Wolał zdecydowanie to co było przed nim niżeli za nim.
Jesteś optymistą z natury, czy to jednorazowa diagnoza? – zapytał wiedziony dziwną nutką ciekawości. Chcąc może delikatnie naruszyć strefę komfortu i nieco lepiej poznać rozmówcę. Skwitował dalszą wypowiedź jedynie skinieniem głowy bo wiedział o wszystkim jedynie zgadywał przynależność chłopaka.
Miło poznać nazywam się Arthur Crow i jestem z drużyny Aegira – po tych słowach bez wahania wyciągnął rękę ku nowo poznanemu wojownikowi. Jego uścisk był silny i pewny, lecz nie chciał zmiażdżyć dłoni swego towarzysza. Ot, drobny pokaz wrodzonej pewności siebie.
Słyszał, że się zbliża i przeklął pod nosem. Sądził bowiem, że zabawi czas jakiś na parkiecie mniej lub bardziej grając na jego nerwach, a przy okazji upijając się i robiąc sobie jak i jemu wstyd. A tu proszę uroczystość jeszcze się nie rozpoczęła, a w głosie heroiny już słychać było wesołą nutkę jaką pozostawia po sobie alkohol. Musi koniecznie nauczyć ją pić…
Przepraszam za te nieporozumienie – uśmiechnął się kwaśno do towarzysza z którym przyszło mu już być po imieniu. Odwrócił się bardzo wolno w stronę Alex, a emocje grały w jego wnętrzu istny koncert Wagnera, niby spokojnie i delikatnie, ale jednak z nutką stanowczości. Zmierzył ją od stóp po głowę i westchnął. Była ładnie ubrana i zapewne mógłby ją pochwalić, gdyby nie była taka… aż mu brakowało słowa. Wiedział, że nie może od niej oczekiwać ogłady i zachowania czterdziestolatki ale i tak czasem go zaskakiwała. Chyba nie przywykł do tych jej „niespodzianek”.
Gdzie zgubiłaś swojego towarzysza? – doskonale wiedział, że nie przyszła sama. Sama go o tym poinformowała, a no cóż ani go to nie zabolało, ani nie zdenerwowało. Jednak było to nietaktowne z jej strony takie zostawianie kogoś z kim było się umówionym. Crow, poważnie musiał zastanowić się nad wyciągnięciem z szafy starego homonto i nauczyć Alex szczypty kultury.
Corvus Juarez
Corvus Juarez
Re: Bar Sob 15 Cze 2019, 02:08

Corvusowi nie w smak była ta impreza, gdy tak dużo czasu stracili na tej kłótni i nie mogli się teraz nacieszyć sobą. Doceniał gest Noemi, ale żałował, że zdecydował się na przyjęcie tego tytułu. Przynajmniej z tego tymczasowego względu, którym był brak kontaktu z ukochaną przez ostatnie kilkanaście dni. To był ich pierwszy znaczący kryzys, który na nowo zdefiniował ten związek. Choć Juarez starał się o wszystkim zapomnieć, to jednak gdzieś tam z tyłu chodziła za nim cały czas myśl, że zrobił to wbrew jej woli, było to niewłaściwe i tak naprawdę to on wywołał ten konflikt. Całe szczęście, zapominał o tym za każdym razem, gdy Enamorado dotykała go i uspokajała samą swoją obecnością. Zupełnie jak teraz.
Obserwował uważnie Marcelinę, bo łatwiej było mu nie myśleć o całej tej presji związanej z imprezą i wystąpieniem. Ona była dla niego oazą i czuł się przy niej bardzo komfortowo, dlatego zawsze wracał do niej, gdy tylko miał problem z określeniem własnego miejsca w świecie. Brunetka okazywała mu odpowiednio dużo zainteresowania i zwykłą rozmową potrafiła odciągnąć go od najgorszych myśli, stresu oraz irytacji.
Uśmiechem zareagował na jej odpowiedź. Właśnie takiego wsparcia oczekiwał, nie zawiodła go. Romantyczną chwilę przerwał Ian, który właśnie się im przedstawił. Juarez, obejmujący w dalszym ciągu Noemi, spojrzał na ukochaną, gdy ta zaczęła rozmawiać z brunetem. Nim sam zdążył się odezwać, mężczyzna odszedł już w kierunku Arthura, którego Juarez powitał skinieniem głowy.
Skinął głową na słowa Noemi i poprosił o kolejnego drinka dla niej, a w międzyczasie usłyszał od niej te kuszące słowa, które nie dość, że wywołały u niego rumieniec oraz rozgrzały temperaturę jego ciała, to w dodatku pomylił się i zamiast omyłkowo kontynuował zamówienie w języku hiszpańskim. Dwa razy zbierał się jeszcze, by powtórzyć to, co miał powiedzieć, ale przez ogłupienie i słowa córki Asklepiosa, które krążyły mu w myślach, nie potrafił zdobyć się na odpowiednie skupienie. Dopiero łaskawe zrozumienie jego intencji przez barmana oszczędziło mu dalszych kompromitacji.
Spuścił głowę, czując się dość głupio i podał drinka brunetce, nie mogąc ukryć rumieńca, jaki wdał się na jego twarz.
- Proszę... - uśmiechnął się skrępowany, przekazując jej szklankę.
Jak każdy mężczyzna lubił tego typu kokieterię, ale jego powściągliwa natura nie pozwalała mu na ukrywanie takich reakcji jak zawstydzenie. Stąd też minęło kilka chwil, nim Juarez się ogarnął. Sto razy łatwiej rozmawiało mu się o sprawach natury filozoficznej czy też światopoglądowej, niż flirtowało. W tym mistrzynią była Enamorado i on tylko przyglądał się z boku, jak dziewczyna umiejętnie radzi sobie wykorzystując własny wdzięk i atuty. Często ten, na którym omyłkowo wylądowała teraz jego dłoń, gdy próbował ją objąć u dołu pleców. Szybko ją uniósł, odsuwając się nieznacznie. Jak zwykle krępował się z czułościami, gdy zaczynało się robić tłoczno. Ratunkiem dla niego okazała się być obecność Arthura.
- Wybacz na moment - rzekł w stronę Noemi i cmoknął ją w policzek, po czym podszedł w stronę członka drużyny Aegira, z którym znał się doskonale. Z niejednego chleba piec jedli, zrobili niesamowite postępy i nie raz nie dwa oglądali wspólnie Copa America po nocach, w końcu obaj kochali piłkę nożną.
- To prawda, co mówiła Alva? - spytał go od razu, chcąc uzyskać prostą odpowiedź.
W międzyczasie przywitał się z Alexandrą, która zagadała do Crowa chwilę przed nim. Nie chciał z nią jednak wchodzić w żadne dyskusje, gdyż nie mieli za bardzo tematów do rozmowy. Spodziewając się pozytywnej odpowiedzi ze strony Arthura, wyciągnął rękę w jego stronę i poklepał po ramieniu.
- Daj znać, jak się uwolnisz na chwilę. Wypijemy eliksir życia - zażartował, wiedząc doskonale, że syn Baldura załapie, o co mu chodzi.
Nie przeszkadzając dalej parze i Ianowi w rozmowie, wrócił do swojej dziewczyny, która przez kilka chwil musiała posączyć sobie drinka w samotności.
- Mogę spróbować? - spytał, wskazując głową na jej drinka. Lubił alkohol, ale dzisiaj jakoś nie przechodził mu przez gardło. Uznał więc, że może spróbowanie lżejszej jego wersji w formie drinka i to od swojej ukochanej, pozwoli mu na przełamanie tego wstrętu. Skoro ona go piła, to musiał być dobry.
Alexandra Jones
Alexandra Jones
Re: Bar Sob 15 Cze 2019, 22:24

Alex przestąpiła z nogi na nogę, czekając aż nowy kapitan Greków sobie pójdzie dalej flirtować ze swoją panią. Chciała kontynuować rozmowę z Arthurem, a najlepiej znaleźć się z nim sam na sam. Widziała tą paletę emocji w jego błękitnych oczach. Pragnęła podsycać w nim te wszystkieuczucia, grać na nerwach, prowokować, a ostatecznie zmusić go, aby ostatecznie pokazał swoje inne oblicze i wziął, co należało do niego. Na romantyka nie trafiła i powoli przestawała oczekiwać, że kiedyś dostanie od niego kwiatek, albo jakiś komplement. Swoich uczuć nie oszuka, pozostało jej mieć nadzieję, że kiedyś zaskoczą i zgrają się w tym związku.
- Świetnie dogaduje się z kuflem piwa. Poradzi sobie... - Zamieszała płyn w swojej szklance, jednocześnie stając na palcach, gdy usłyszała głos swojej siostry. Tak! Zrobił to! Grzeczny chłopiec! Obserwowała, jak Olov niesie Quinny na parkiet, szczerząc się, najwyraźniej znów bardzo z siebie zadowoleni. - Oooo... Zabije mnie za to... - Stwierdziła teatralnie rozczulonym głosem, popijając alkohol. Kiedy przedstawienie nieco ucichło, znów spojrzała na swojego blond anioła, lustrując go bezczelnie wzrokiem. Miała ochotę rozpiąć guziki jego koszuli do końca i rozczochrać nieco tą czuprynę. Jednak zdobyła się jedynie na muśnięcie palcami jego dłoni.
- "Nieporozumienie"? A więc tym teraz jestem? - Uśmiech znikł z jej twarzy, a w błękitnych oczach córy Aegira kryła się kolejna prowokacja. - Za buziaka może wysilę się na lepszy tekst. - Stwierdziła, chociaż nadal bolało ją to, że wiecznie to ona bajerowała, flirtowała i ogólnie wykazywała inicjatywę. Na dłuższą metę to było męczące. Nawet jeżeli większość z jej zachowania należało odbierać z dystansem lub brać za żart.
Dotknęła bandaża na obojczyku, bo szwy strasznie swędziały. Skrzywiła się przy tym, bo jeszcze trochę, a będą musieli założyć jej kołnierz, jak dla psa, żeby się nie drapała.
Penelope Rivera
Penelope Rivera
Re: Bar Sob 15 Cze 2019, 22:42

//

Nie dało się nie słyszeć o tym wydarzeniu chyba cały obóz huczał o tej imprezie. Jako, w Peny nie chciała stracić chyba pierwszego tak dużego wydarzenia towarzyskiego odkąd przybyła do obozu. To postanowiła sama się na nią wybrać. Chociaż nie znała osobiście osobę, dla której jest to organizowanie. Nie powstrzymało jej od pójścia i zabawienia się. Kto wie może pozna kilka nowych osób, których do tej pory nie było dane jej poznać. Przecież to była idealna okazja by trochę się rozerwać i zawrzeć jakieś znajomość. Nie była nigdy domatorem i tutaj też nie zamierzała nim być.
Jednak jak można najlepiej zacząć imprezę? Oczywiście od drinka, dlatego też od razu skierowała się stronę baru. Gdzie już z daleka dostrzegła kilka osób. Na razie nie zagadywała do nikogo tylko od razu zamówiła jakiegoś drinka. Jakie tam polecił jej barman... Większość nazw nie zbyt kojarzyła dlatego wolała skorzystać z polecenia. Najwyżej jutro będzie odczuwała skutek, jeśli okaże się zbyt mocny jak na pierwszego drinka...
Ian Core
avatar
Re: Bar Wto 18 Cze 2019, 00:22

Nieoczekiwane pojawianie się przy nich młodej nieznanej wcześniej Ianowi dziewczyny spowodowało lekki chaos w myślach czarnowłosego. Zaczął się już zastanawiać czy powinien po angielsku opuścić imprezę, czy też jednak zostać i zobaczyć jak się dalej sytuacja rozwinie. W sumie nie chciał też zostawiać nowopoznanego mężczyzny sam na sam z nieznajomą. Według Core’a dziewczyna już miała dość alkoholu ale wiedział, że tego dnia będzie tutaj wiele takich osób. Więc po gonitwie myśli jaka zapanowała w jego głowie wreszcie Ian zaczął myśleć logicznie. Chociaż nie był fanem tłumów postanowił jednak zostać. Uścisnął więc dłoń kobiety.
- Ian Core. Mnie również miło poznać. Jestem z drużyny Asklepiosa. – powiedział lekko uśmiechając się do dziewczyny. W sumie nawet podziwiał jej ekwilibrystyczne podawanie ręki. On nie byłby w stanie zrobić czegoś takiego, a przynajmniej tak mu się wydawało. Po czym zaczął obserwować swojego brata krwi. W sumie wiedział, że Olov lubi się bawić jednak nie spodziewał się po nim takiego zachowania, chociaż po wiecznie optymistycznym i wesołym Erikssonie można było spodziewać się każdego nawet najdziwniejszego wydawałoby się posstępowania. Lekko się nawet uśmiechnął gdy Nord wynosił jedną z dziewczyny na parkiet, a gdy usłyszał jego powitanie o mało nie zachłysnął się drinkiem. No tak zapomniałem jak silne płuca ma Olov zaśmiał się pod nosem. Po czym zaczął się zastanawiać jak odpowiedzieć Nordowi. Podejrzewał, że tamten będzie spodziewał się jego reakcji.
- KOPĘ CZASU BRACIE, CHWYTAJ OKAZJĘ I ZRÓB Z NIEJ POŻYTEK, JA POCZEKAM. – odkrzyknął do Erikssona choć nie był pewny czy jego głos przebije się przez szmery rozmów i muzykę jaką było aż tu słychać. Po czym skupił się na Arthurze.
- Nie mam duszy wiecznie, suszącego zęby młokosa, jestem raczej bardzo ostrożnym realistą, żeby nie powiedzieć czasem introwertykiem. Witałem mojego brata krwi. – powiedział spokojnie jakby to było zupełnie normalne. Owszem dla Core’a, było to jak najbardziej zrozumiałe. Chociaż nie pamiętał kto tak naprawdę wpadł na ten pomysł. Oczywiście teraz z perspektywy czasu nie zmieniłby tego za nic w świecie. Dlatego też z chęcią i lekką obawą wracał do obozu, bo nie wiedział czy zastanie w nim Olov’a czy też nie. Jednak jak na razie każdy powrót był dla Iana szczęśliwy i gdy tylko Core odpoczął po podróży starał się spotkać z Erikssonem. Czuł nawet, że stało się to ich mini rytuałem, lecz czarnowłosemu muzykowi to nie przeszkadzało. Kolejne wspomnienia i zamyślenia przerwał głos kolejnego Norda.
- Mnie również jest miło. – stwierdził i lekko się zmieszał, bo nie był pewny, czy nie zostało powiedziane coś więcej. Cóż czasem Core łapał takie zawiechy i potem czuł się lekko niezręcznie, aby zapytać czy nie było czegoś jeszcze powiedziane. Wytrzymał uścisk dłoni zaserwowany mu przez Norda. Przecież nie chciał mu pokazać, że jest słaby. Owszem może nie miał takiej pary w łapie jaką miał Arthur ale też do słabeuszy nie należał. Owszem zauważył również tą burzę emocji jaką spowodowało u Crowa pojawienie się lekko podpitej dziewczyny. Nie wiedział co między nimi zaszło czy też jaki był powód ich jawnej niechęci czy też czegoś innego, czego Ian nie umiał wyczuć. W końcu wyrażanie emocji nie było jego najmocniejszą stroną. Obserwował z uwagą reakcję Alexandry i Artuhra mając nadzieję, że wreszcie dostrzeże o co ten cały ambaras, jednak z zamyślenia i skupienia wyrwał go głos członka Drużyny Aegira.
- Nic się nie stało. W sumie lubię poznawać nowych ludzi… – powiedział, a w myślach dokończył. …jeśli nie są zbyt nachalni.
Arthur Crow
Arthur Crow
Re: Bar Sro 19 Cze 2019, 18:43

Arthurowi niekoniecznie podobała się sytuacja w jakiej się znalazł. Idąc na przyjęcie miał w głowie raczej prostą ścieżkę bez żadnych dodatkowych atrakcji. Jak widać droga do baru może i była prosta, lecz niespodzianki w postaci pijanej partnerki niekoniecznie miłe.
Sytuację jak i nieco humor poprawił Corvus najmłodszy spośród wszystkich kapitanów. Przybił grabę z kumplem i uśmiechnął się lekko. Ostatni mi czasy sporo spędzali razem czasu oglądając Copa America wylewając przy tym litry burbona za kołnierz. Ba! Arthur poznał nawet głęboko skrywaną tajemnicę Juareza. Prawdopodobnie jako jedyny (nie licząc oczywiście Hitlera - bo on wie wszystko, a nawet jeśli nie wie to i tak wie) skumał fakty i połączył X i Y. Zrozumiał wówczas skąd tak entuzjastyczny stosunek do jednej z reprezentacji i ich bramkarza.      
Jak zwykle świetnie poinformowany – pochwalił chłopaka. Crow nie należał do ludzi lubiących się chwalić ani też wywyższać, był raczej skromny i nie kusiła go władza. Jednak, kiedy sytuacja była wyjątkowa jak na chwilę obecną. Brał na swe barki cały ciężar związany z tym tytułem tak aby Ruda nie musiała przejmować się niczym i skupiła na pielęgnowaniu swego domowego gniazdka.
Ian okazał się być miłym człowiekiem, a przynajmniej takie robił wrażenie i to Arthurowi wystarczyło. Nie lubił wertować ludzi i osądzać ich za grzechy przeszłości wolał sam osądzić i zadecydować, a być może przed nim i czarnowłosym szykowała się jakaś dobra relacja i popijawa, której wszak nigdy nie odmówi. Niestety plany zostały nieco zmienione i blondyn musiał improwizować.
Stwierdziłbym raczej iż pesymizm ci w duszy gra kolego – oświadczył tonem poważnym ale uśmiechnął się po chwili chcąc rozluźnić atmosferę, która i tak była już luźna jak gacie Folka po 3 miesięcznej diecie (alkoholowej).    
Nie mogła wytrzymać za długo przed palnięciem kolejnego żarciku... heros westchnął. Takie oto rezultaty spiknięcia się z młodą laską przed ożenkiem trzeba ją wychować jakkolwiek, by to nie brzmiało...  
Przepraszamy was na chwilę – posłał przepraszający uśmiech w stronę zebranych i chwycił Alex pod ramię. W razie, gdyby się szamotała wywlekł ją miał gdzieś cyrki i tupanie nogą. Nie interesowały go plotki, które mogliby opowiadać za plecami. Liczyło się tylko sprostowanie młodej heroiny i wpojenia jej kilku dość istotnych zasad oraz manier.
Zaraz będziesz mogła opowiadać do woli "zabawne teksty". – Stwierdził spoglądając na kobietę zrezygnowany.    

zt 2x
Christopher Davies
Christopher Davies
Re: Bar Czw 20 Cze 2019, 21:27

// pierwszy

Oczywiście i jego nie mogło zabraknąć na masowej imprezie. Nie było ich aż tak wiele, więc korzystał z każdej okazji, kiedy mógł się napić i obserwować ludzi. Może będzie dobrze się bawił? Kto wie, może nie będzie to całkowita strata czasu. Najwyżej się nawali i też będzie fajnie.
Ubrał się dosyć luźno, choć jak patrzył na niektórych to miał wrażenie, że nie wystroił się wystarczająco. Kobiety w pięknych sukniach, niektórzy mężczyźni w garniturach... ale nie przejmował się tym. Sam miał idealnie zrobione włosy, a ubrał czarne spodnie i czarną koszulkę. Ten kolor najlepiej odzwierciadlał jego duszę.
Pierwsze co zrobił jak przyszedł na miejsce to poszedł do baru. Wiadomo, że bez alkoholu długo nie pociągnie. I tak dość długo zachował trzeźwość umysłu. Chciał się po prostu zrelaksować, a po to był alkohol. Na miejscu zamówił szklankę czystego burbona. Od razu gdy otrzymał trunek, zamoczył usta i pociągnął większy łyk. Nawet się uśmiechnął lekko, jakby z ulgą, że dotrwał do tego przyjemnego momentu.
Wtedy rozejrzał się z zainteresowaniem po pomieszczeniu. Większość osób miała jakieś towarzystwo. Ludzie się spinali, przychodzili w parach jak na jakąś szkolną potańcówkę. Trochę go to bawiło, ale ostatecznie każdy robił co chciał i jak uważał. Ale właśnie w tym momencie zobaczył młodą dziewczynę, którą widział pierwszy raz w życiu. Był już tyle lat w obozie, że znał każdego przynajmniej z widzenia. Ona musiała być od niedawna. Podszedł do niej i oparł dłoń o bark, spoglądając jej w oczy.
- Christopher Davies - podał jej dłoń, przedstawiając się. - Nie kojarzę cię. Jesteś nowa w obozie?

Penelope Rivera
Olov Eriksson
Olov Eriksson
Re: Bar Czw 20 Cze 2019, 23:59

Jest i bar. No kto by pomyślał, że akurat spotka nowego kapitana. Nie zauważył go wcześniej. Nie skupił się aż tak kiedy zobaczył braciaka. Christopher też zdążył już się zagościć przy barze. Pannicy obok niego kompletnie nie kojarzył. Ktoś nowy? Potem się przedstawi, najwyżej na treningu przetestuje się nową. Gdzie zniknęła Alex? Kurwa każdy znika w jakiś magiczny sposób. Zrobił okrężną drogę by zamówić sobie kufel porządnego ciemnego. Skierował placem na Ian’a, gdzie będzie siedział. Piwo zaczynało być nalewane, Olov podszedł do nich niezwłocznie. Klepnął lekko Ian’a po plecach. Zanim jednak z nim posiedzi musi przywitać się z tą dwójką. Stanął przy nich. Spojrzał na kobietę w czerwonej sukience.
- Hej Noemi. - Rzucił do kobiety ciepło, ależ ubrała się elegancko. Zwrócił się w sekundę na Juarez’a z uśmiechem od ucha do ucha.
- Nooo witam nowego kapitana. Trema jest? - Jeśli kapitan będzie chciał przybije z nim pione. Zaśmiał się lekko, chciał tylko zobaczyć jak tam Corvus się trzyma, ale znając go pewnie dobrze. Lecz jakieś zmartwienie odnośnie tego, zapewne znikome. Barman postawił kufel na blacie. Olov jak na sygnał, prześlizgnął się przez nich i sięgnął po kufel. Zwrócił się do brata i wystawił do niego rękę by ten mógł się z nim normalnie przywitać.
- Deviant stary byku, jak się trzymasz, nudziło Ci się beze mnie? - Prześmiewczo przywitał się z nim. Oczywistym było to, że nikomu nigdy się nie nudziło. Każdy był zarobiony od świtu do nocy, więc wiadomo na czym rzecz polega. Uniósł kufel lekko w jego kierunku by mógł się z nim zbić i upił porządnego łyka z niego.
Penelope Rivera
Penelope Rivera
Re: Bar Sob 22 Cze 2019, 20:07

Nigdy nie perforowała ubrania uroczystego, a już nie mówiąc o sukienkach. Musiała na prawdę mieć jakieś natchnienie by włożyć sukienkę, chociaż nawet tutaj nie ma gwarancji, że założy wieczorową. Peny bardziej lubiła się ubierać sportowo, wygodnie więc często wyglądała jak zwykła chłopczyca. Podobnie dzisiaj ubrała zwykłe jeansy, białą bluzkę i w pasie miała przepasaną bluzę na wszelki wypadek. Można było powiedzieć, że rzucała się w oczy wśród tych wszystkich kobiet ubranych odświętnie.
Popijała drinka, którego zaproponowała jej barman obserwując ludzi dookoła. Chociaż ich nie znała osobiście to lubiła czasem tworzyć historię o ludziach. Wtedy też przysiadł się do niej chłopak.
- Penelope Rivera, ale bardziej wole Peny - powiedziała z lekkim uśmiechem i chwytają wyciągniętą dłoń chłopaka. - Od jakiś pięciu, sześciu miesięcy jestem w obozie - odpowiedziała trafiła do obozu na początku styczniu tego roku.
Noemi Enamorado
Noemi Enamorado
Re: Bar Pon 24 Cze 2019, 20:19

Cała ta szopka zaczynała się rozkręcać, co rusz podchodziły i odchodziły od baru nowe osoby, ktoś ciągle z kimś się witał, ktoś inny rzucał jakimiś toastami na cześć Corvusa, a Noemi pierwszy raz czuła się tym wszystkim realnie przytłoczona, dlatego nie mówiła kompletnie nic, zostawiając Corvusowi pole do popisu w kwestii odpowiedzi na te wszystkie wiwaty i gratulacje. Mogłaby się wydawać przez to trochę naburmuszona, czy cokolwiek, ale starała się uśmiechać i udawać czystą radość z tych jakże rozczarowujących ją treści.
- Wybaczam tylko dlatego, że doceniłeś wybór mojej dzisiejszej kreacji. - Odparła do Iana i zwróciła uwagę na dobór jego butów do skórzanej kurtki - Czadowe buty. - Rzuciła, a gdy już opuszczał ich dwójkę dodała: - Baw się dobrze.
Mimo wszystko nie spodziewała się po Corvusie aż takiego zmieszania i problemu z połączeniem neuronalnym języka i mózgu, zwłaszcza przy tak prostej czynności jak zamówienie tego samego. Widocznie obwodowy tymczasowo się przegrzały, więc wyciągnęła go z opresji oddając pustą szklankę barmanowi, który automatycznie skumał, że oczekuje od niego tego samego, co wcześniej. W czasie przygotowywania drinka jej dłoń ponownie spoczęła na karku Corvusa, próbując go tym samym uspokoić. Nadal potrafił ją zaskoczyć, a jego amebowe przegranie mózgu uważała za wyjątkowo urocze i tylko jego bliskość pozwalała jej jakoś przeżyć ten wieczór.
- Dziękuję. - Powiedziała krótko i upiła łyk drinka czując jak jego słodycz uderza w jej kubki smakowe. Westchnęła, gdy Juarez ją opuścił i rozejrzała się ponownie dookoła, stwierdzając jedynie, że zebrało się już naprawdę dużo herosów, więc to najwyraźniej lada chwila zacznie się cała ta uroczystość, na myśl której Noemi czuła jedynie nieprzyjemne mdłości.
- Możesz. - Odpowiedziała i podała Corvusowi szklankę, gdy tylko do niej wrócił i zadał pytanie. Dziwiła się, że on, jako mało uspołeczniony heros, który aktualnie znajduje się w centrum wszelkiej uwagi, nie próbuje wcisnąć w siebie setki czegoś mocniejszego na rozluźnienie, Corvus jednak widocznie lubił chodzić spięty, kto go tak wie. Wtedy podeszła do nich ta góra mięśni w postaci syna Tyra. Noemi uśmiechnęła się.
- Hej Olov. - Odparła i upiła łyk drinka, który jej ukochany zdążył jej już pewnie oddać. Kiedy Eriksson się już oddalił w kierunku kolejnej znajomej mu twarzy, Noemi wyszeptała tylko:
- Niech to się już skończy. - Minę miała wyjątkowo zmęczoną.
Ian Core
avatar
Re: Bar Czw 27 Cze 2019, 02:15

Prowadzenie podwójnego życia, z którego jedno było związane z mitologią, a drugie z graniem koncertów po całym świecie i niemożności wyjścia spokojnie z hotelu nastręczało wielu problemów, a czasem i niewiedzy. No ale czy ktoś winił Core’a za to, że nie miał pojęcia, kto będzie nowym kapitanem drużyny, do której należał? Nawet jeśli tak było to nie dano mu tego odczuć, gdy w połowie minionego roku wrócił z kolejnej trasy zmęczony i ledwo widzący na oczy. Ok robił to co kochał ale wiązało się to z tym, że pewne sprawy mu uciekały, a niedoinformowanie było czasem gorsze niż błąd w sztuce lekarskiej czy też wykonanie jednego cięcia mieczem za mało. Ian patrzył na tych wszystkich ludzi, który gratulowali Juarezowi, a on siedział w tym całym zamieszaniu nie wypowiadając nawet słowa wsparcia. Wreszcie odwrócił się do Corvusa i z włosami spadającymi na oczy, by ukryć swoje zażenowanie i niewiedzę rzekł.
- Niech cię Asklepios prowadzi. Gratuluję. – wypowiedziawszy te słowa odwrócił się, by napić się swojego trunku i zmazać z twarzy wyraz zażenowania i wściekłości na samego siebie. Trwało to chwilę i nikt nie mógł wiedzieć, co czarnowłosy heros myśli. A przez głowę Core’a przebiegały różne obrazy podpowiadane mu przez umysł. Z wyśmiewaniem się z jego niewiedzy również. Już słyszał inwektywy i nowe miana jakie będą mu nadawane, ale jak na razie miał to gdzieś. Najwyżej znowu będzie zmuszony skopać komuś tyłek lub przypomnieć twardość pięści tkwiącej w poliku czy łamiącej nos. Ale teraz należało się bawić, a nie rozmyślać co będzie kiedyś. Pewnie gdyby nie słowa Arthura, Core nie oderwałby się od swoich czarnych wizji.
- Pesymizm czy ostrożność, a co to za różnica. Lecz nie zawsze jestem taki „rozrywkowy”. – powiedział starając się obrócić to wszystko w żart choć podejrzewał, że raczej mu to nie wyszło. Na szczęście nie musiał długo się nad tym zastanawiać gdyż w tym momencie lekkie klepnięcie w brak i dyskretne wskazanie miejsca do siedzenia. Jednak zanim się tam udał spojrzał na pannę Enamorado.
- Wiesz częste wyjazdy i powroty do obozu niestety skutkują tym, że nie widzi się jak piękne kwiaty się zmieniają w jeszcze piękniejsze i bardziej kolorowe płatki. Naprawdę masz niezły gust jeśli chodzi o ubrania i wyglądasz dziś zabójczo. – powiedział. Owszem chciał jeszcze dodać, że dziękuje za wybaczenie jednak sposób w jaki chciał to powiedzieć mógł spowodować gniew nowego kapitana, a tego Ian na pewno nie chciał. Podejrzewał, że tymi słowami, które wypowiedział i tak sobie nagrabił. Także wolał od razu po nich się oddalić razem ze swoim bratem krwi, wcześniej ściskając jego dłoń.
- Nudziłem się strasznie zwiedzając krainy starego i nowego świata. No parę paskud też udało mi się kropnąć. Czyli jednym słowem po staremu. A co u ciebie? Widziałem, że masz jak zwykle niesamowite powodzenie. – powiedział zrewanżowawszy się za jego powitanie. Owszem wiedział, że Eriksson zawsze się podobał dziewczynom w obozie. Po czym usiadł dalej od kapitana swojej drużyny i spojrzał na Olova.
- Słuchaj od jakiegoś czasu we łbie kołacze mi się jedna melodia. Jednak nie mogę do niej dopasować słów. Musimy się spiknąć i coś z tym zrobić. – rzekł ciszej, by nikt nie słyszał tego, że syn Apolla ma jeszcze tyle czasu, by ślęczeć nad nutami i od czasu do czasu grać sobie na gitarze.
Mistrz Gry
Mistrz Gry
Mistrz Gry
Re: Bar Pią 28 Cze 2019, 15:33

Herosi bawili się w najlepsze, a na imprezowym placu zaczęło się gromadzić coraz więcej osób. Nie było tu ścisku, bo jednak został wyznaczony dość duży obszar zabawy i dzięki temu wszyscy obozowicze mogli znaleźć kawałek przestrzeni dla siebie. Bogowie zarządzający obozem opuścili go kilka godzin temu: Aegir i Tyr udali się do Asgardu, a Asklepios i Dionizos na Olimp, by poinformować odpowiednio Odyna i Zeusa o nowym planie na działalność obozu - konkretniej by zgłosić dwie bardzo ważne informacje.
W stronę przebywających przy barze Corvusa i Noemi podszedł jeden z organizatorów, syn Demeter i członek drużyny Asklepiosa.
- Kapitanie, pora na przemowę - rzucił w stronę Juareza i wskazał mu ręką, w którym kierunku ma się udać.
W tym samym czasie do Iana podeszła grupa dziewczyn: dwie córki Afrodyty, jedna córka Ullra oraz jedna córka Modiego, które kojarzyły go z jego twórczości i natychmiast chórem zapytały o to, czy można zrobić sobie z nim zdjęcie. Potomkini Modiego odważyła się nawet poprosić go o jeden taniec do jednego z bardziej skocznych kawałków, który teraz był grany w głośnikach.
Olov miał trochę mniej szczęścia, bowiem zagraniem, którym teraz się pokazał, nowych fanek nie zdobył. Obracając się, szturchnął córkę Dionizosa i ta niefortunnie upuściła szklankę z drinkiem, najpewniej jakimś Mojito sądząc po mięcie na wierzchu. Ta natychmiastowo odwinęła się i otwartą dłonią uderzyła norda w policzek.
- To był mój drink, palancie! - krzyknęła wyraźnie wkurzona.
I jakby tego było mało, dostrzegł to zapewne jej chłopak - postawny potomek Aresa, który stał w oddali i załatwiał drinka dla siebie. Widząc te wydarzenie, natychmiast chwycił drinka Black Russian w dłoń i niemalże taranem przeszedł przez tłumy rozmawiających. Oberwało się między innymi Penelopie i Christopherowi, którzy zostali przesunięci albo ręką na bok tak jak Rivera, albo odepchnięci łokciem jak Davies. Syn boga wojny natychmiast wymierzył cios pięścią w stronę nosa Olova, nie pytając nawet o całą sytuację. Widać, że był w gorącej wodzie kąpany.
W tym samym czasie do Noemi podszedł młody, ledwo osiemnastoletni heros, syn Aegira.
- Można prosić do tańca? - zapytał i choć czuć było w jego głosie małą dozę niepewności, to raczej nie miał nic złego na myśli. I chyba walczył ze sobą od kilku chwil by się przemóc i o to zapytać. Albo chciał skorzystać z nieobecności Corvusa, który udał się na scenę.

Uwagi:
- Proszę o nie wykonywanie miliona akcji na post
- Każdy z zebranych przy barze ma jakąś interakcję z NPC, prosiłbym o odniesienie się do niej w postach w jakikolwiek sposób
- Czas odpisu: do 1 lipca 2019 włącznie
- Proszę o śledzenie tego tematu: parkiet-scena ponieważ będzie tam przemowa nowego kapitana, która zasięgiem dźwięku obejmuje wszystkie lokacje eventowe
- Nie róbcie głupot, pamiętajcie, że to impreza i jeszcze nawet na dobre się nie rozpoczęła!
- Corvus Juarez, otrzymujesz zt z tego tematu, odpowiedź na interakcje z NPC bądź graczami daj już w poście przy scenie, byś nie musiał pisać dwóch osobnych
Olov Eriksson
Olov Eriksson
Re: Bar Pon 01 Lip 2019, 00:21

Nareszcie chwila wytchnienia i okazja do napicia się z tym bydlakiem. Brakowało mu tego przez ten czas, tej osoby z którą może pogadać o wszystkim. Jak zawsze lekki promyk szczęścia na gębie Olova nie znikał nigdy. Uważnie słuchał tego co mówi Ian, zawsze go słuchał, kiedyś jak był gówniakiem i teraz jak już ma te dwadzieścia osiem na karku. Otworzył szerzej oczy. Powodzenie? On. No co prawda Core poznał jego byłe, które nie były z obozu lub z niego były, ale powodzeniem on by tego nie nazwał. Może nigdy na to uwagi nie zwracał. Z resztą obserwator widzi więcej, tak przynajmniej słyszał. Wyprostował się i machnął ręką.
- No co ty Deviant, jakie powodzenie. - Rzucił szybko i łyknął z kufla. Może jednak coś było na rzeczy, ale jakoś go teraz to nie interesuje. Jak będzie chciał z jakąś pannicą się zabawić to się już on o to postara. To co się działo przez ten czas jak go nie było, trzeba wyjaśnić, ale nie tutaj, woli bardziej jakiś spokojny bar, swoje domowe zacisze albo plener. Przekręcił oczami, no było coś na rzeczy.
- Wiesz, wole o ciężkich przypadkach gadać sam na sam, wiesz to dobrze. - Poprawił się i zamyślił się chwilę, nic w sumie niesamowitego się nie stało. Kontynuował.
- Aleee ale, jakoś tak nic specjalnego się nie stało, a misja tu misja tam. Te dwa miesiące co zniknąłem i nie dawałem znaku życia. To już dostałem za to odpierdol, więc potem możesz mi w morde dać. - No tak, co zrobić. Uniósł kufel i zmniejszył jego zawartość o troszkę i na wiadomość, że siedzi mu coś we łbie aż prawie się zakrztusił.
- Zawsze...ekhmekhm…mówiłem, że...ekhm...myślimy podobnie, cnie. - No i odpalił się z tym cnie, na szczęście zauważył to, może nie będzie się powtarzał.
- Też siedzi mi coś we łbie, ale za Chiny nie wiem co z tym zrobić i tak Bracie, MUSIMY KONIECZNIE. - O tym nie trzeba było nawet dyskutować. Wiadomo, że trzeba się spotkać, posiedzieć, powariować, napić się, może coś wypalić, a nóż będzie śmiesznie. Nagle słychać krzyki i wrzaski. Odwrócił się tylko i już, zaklął cicho pod nosem. “Znowu, nie dadzą mi z nim pogadać” Fanki. Poklepał tylko Ian’a po barku i życzył mu powodzenia śmiejąc się i mówiąc, że potem dokończą. Skończył swojego browara i poprosił barmana o kolejnego. Przesunął się kawałek, żeby dać dziewczyną miejsca przy Deviancie. Jak już go oblegać to na całego, niech się męczy braciok. Szturchnął kogoś jak się obracał po tym jak go zawołał dobroczyńca za barem, niech chwała mu będzie.
- O par… - Plask. Pardon kurwa? Nawet nie chciał powstrzymywać tej dziewczyny. Nie podniesie na taką ręki, a na pewno nie w takich warunkach. Czym sobie zasłużył? Dostać z otwartej o jakiegoś sprita nędznego z chwastem? Nawet go nie zaswędziało, ale no jak można komuś tak dać w mordę bez powodu. Lekko się jednak zdenerwował.
- Chyba się przesłyszałem? Uważaj następnym razem, dziewczyno. - Nie może chyba uwierzyć w to co słyszy. Co ci ludzie mają za problem w tych czasach. On nie jest w nastroju na kłótnie, na pewno nie z nią. Westchnął i już kiedy się odwracał po browara nagle zobaczył faceta który wymierza mu prostego. Nie no dość tego, jemu odda. Przesunął ciężar na tylną nogę i wystawił otwarte dłonie na zamortyzowanie uderzenia. Chce pochwycić nadgarstek przeciwnika i wykręcić go tworząc dźwignię na barku i łokci celując jego twarzą do ziemi. Podciąć go i przygnieść do ziemi, by się nie wiercił. Nie musi się tak rzucać, bydlak, przecież niema aż takiego problemu. Niech się dzieje wola bogów, a jak się uda no to tylko skwitować to kilkoma słowami. Spokojnie, nie ruszam jej. Takiej ździry to kijem nie trącać też.
Sponsored content
Re: Bar

Bar
Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Powrót do góry
Strona 1 z 3Idź do strony : 1, 2, 3  Next



Pozwolenia na tym forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
 :: OFFTOP :: Archiwum :: Fabuła :: Lokacja Eventowa-
Skocz do: