Nim Seth zdołał jej do końca odpowiedzieć został zaatakowane przez jedna z harpii. W sytuacji, w jakiej się znaleźli nie było czasu na kłótnie zwłaszcza, że zapewne w tej kwestii nie doszliby do porozumienia. Oczywistym było, że nie będą toczyć między sobą walki, ale musieli uporać się ze stworzeniami, które terroryzowały właśnie obóz. Joanne nie mogła tak po prostu uciec i się chować. Nie miałaby już do czego wracać, a mimo wszystko w obozie także były osoby, które znała nie od dziś i musiała walczyć także dla nich. Joanne natychmiast przygotowała strzałę i uniosła swój łuk, gdy zaraz po ataku pierwszej harpii, druga zmierzała prosto na Setha. Syn Lokiego wykazał się jednak dobrym refleksem i strzelił do atakującego stworzenia. Blondynka jeszcze nie do końca pojmowała dlaczego obie pokraki rzuciły się akurat na Royce'a. W tej chwili wykorzystała ten fakt i podczas naciągania cięciwy zamierzyła harpię, która zadrapała Sethowi plecy. Joanne na ułamek sekundy wstrzymała oddech, po czym wypuściła strzałę wycelowaną prosto w paskudne stworzenie. Rozejrzała się dookoła, by móc dojrzeć czy żadna z bestii nie zmierza akurat na nich.
Billy Rocks
Re: Fontanna Pon 22 Lip 2019, 21:08
Skoncentrowany na polu walki nie przejął się draśnięciem, którego właściwie nawet nie poczuł. Był przyzwyczajony do ran bardziej i mniej powierzchownych, a lata doświadczenia robiły również swoje. Widząc, że Lili pomaga Amelii miał świadomość, że dziewczyny sobie poradzą. Liczył na rudowłosą i jej zdolności mając nadzieje, że się nie przeliczy. Skupił swą uwagę jednak na kotowatym przeciwniku, którego zranił, ale i zarazem rozdrażnił. Mógł więc spodziewać się większej dawki agresywności z jego strony. Sam Billy, był opanowany i spokojny. Czuł się doskonale w ogniu walki i nie mógł powiedzieć, że za tym tęsknił wszak dopiero co wrócił z misji, ale i tak było fajnie. Widząc jak zwierze próbuje się pozbyć skutków poprzedniego ataku Rocks nie czekał. Ponownie uderzył podmuchem wiatru tym razem nacierającym od góry tak aby przygnieść zwierzę do ziemi lub przynajmniej spowolnić jego reakcję. Następnie naładowaną elektrycznością katanę skierował ostrzem w stronę karagora i wystrzelił trzema pociskami w jego stronę. Był przygotowany na szybką reakcję. Nie mógł lekceważyć tego stwora i chociaż był tylko jeden, a nie jak zazwyczaj grupka to miał baczenie na każdy jego ruch.
Amelia Bowman
Re: Fontanna Wto 23 Lip 2019, 00:35
Świadomość tego jak bardzo była bezużyteczna doprowadzała ją do szaleństwa. Czuła złość, irytację i najzwyczajniej w świecie bała się. Pole bitwy nie było salą treningową, nie mogła więc liczyć na taryfę ulgową. Dlatego musiała zrobić wszystko byleby tylko nie pogorszyć swoim zachowaniem sytuacji. Starała się zapanować nad sobą, drżeniem ciała i chwilowym otępieniem umysłu. Zdawała sobie sprawę z tego że nóż, który miała przy sobie niewiele mógł zdziałać przy spotkaniu z niebezpieczną harpią. I zrozumiała to, widząc do czego doprowadziła jej bierność. Chwila,w której Billy został raniony zdawała się trwać wiecznie. Patrzyła na niego, czując narastający gniew. Zdawała sobie sprawę z tego, że mężczyzna jest silny, poradzi sobie i jednocześnie czuła się winna. Po raz kolejny ktoś przez nią oberwał. Chciała do niego podbiec, zrobić cokolwiek byleby mu pomóc ale raniona przez niego harpia ponownie zmierzała w jej kierunku. Wściekły, rozjuszony potwór wydawał się być coraz bliżej kiedy nagle nieoczekiwanie przed nią pojawiły się Zombie. Skupiła niepewny wzrok na nich a zaraz potem na Lilly. Bez zbędnych pytań wykonywała jej polecenia. Skryła się za Zombie mając nadzieję, że plan rudowłosej wypali.
Mistrz Gry
Mistrz Gry
Re: Fontanna Sro 24 Lip 2019, 15:06
Seth dzięki swoim umiejętnościom w posługiwaniu się bronią palną, mógł dobrze przygotować się do oddania odpowiedniego strzału w pikującą harpię, choć rana i obecność tej drugiej bestii przeszkadzała mu w tym. Wyjątkowo jednak trafił on na moment, w którym ani jedna, ani druga nie były dostatecznie blisko, by wyrwać go z tego chwilowego skupienia. Strzał zatem był czysty i precyzyjny - i jeden i drugi, co zaowocowało zmianą pikowania w bezwładny opad w stronę Royce i Collins. Członek NoGods wytworzył również zmaterializowaną projekcję astralną samego siebie, która posłużyła mu jako tarcza*. Joanne nie odstępowała nawet o krok Sethowi i w momencie, gdy Royce wymierzył dwa pociski w stronę oczu pikującej harpii, ona naciągnęła cięciwę i wystrzeliła strzałę prosto w głowę tej bestii, która chwilę wcześniej porysowała plecy syna Lokiego. Tak jak Royce trafił dokładnie tam gdzie chciał, tak i Collins pokazała, że znakomita z niej łuczniczka i wystrzeliła celną strzałę, która przeszyła na wylot głowę harpii. Ta zdołała wydać z siebie tylko jeden, krótki jęk, nim padła martwa. Lilly korzystając z chwili bezpieczeństwa, wytworzyła dwa zombie i rozejrzała się, dzięki czemu miała pogląd na całą sytuację. Ruszyła w stronę Amelii, która potrzebowała pomocy w boju, gdyż sam Billy nie był w stanie walczyć jednocześnie z harpią i odzyskującym powoli wzrok karagorem. Blondynka skryła się za dwoma trupami, podczas gdy Griffin wzięła na siebie obowiązek pokonania ostatniej z harpii. Bez możliwości lotu była nieco łatwiejszym przeciwnikiem, a kościane kulki rudej skutecznie uniemożliwiły jej dostęp do kogokolwiek z herosów. Atak jednak nie zranił jej w znaczący sposób, gdyż dobry refleks bestii postanowił jej odskoczyć w odpowiednim momencie i uniknąć nadziania się na barierę kościanych kolców. Harpia wrzasnęła znowu i wyraźnie rozjuszona miała ochotę znów wznieść się w powietrze, ale pocięte skrzydło nie pozwoliło jej na to. Wybrała więc obieg wokół bariery i kilka sekund jej to zajęło, nim rzuciła się do ataku na Amelię, chronioną przez jednego z wojowników zombie ze strony lewej. Bo pamiętajmy, atak zawsze nadchodzi z lewej. Billy wziął na swe barki najtrudniejszego przeciwnika. Rzucił wyzwanie jeden na jeden karagorowi, który cały piasek ze swoich oczu już wytrzepał i tylko warknął groźnie, oznajmiając Rocksowi, że czas na kolejną rundę. Potwór został przygnieciony za pomocą aerokinezy Billego i tym samym miał on dosłownie chwilę na to, by zbliżyć się do czworonoga. Elektryczne pociski trafiły karagora, jednak nie odczuł zbyt mocno ich siły, gdyż Azjata nie skumulował odpowiednich pokładów mocy. Rozjuszona bestia wyskoczyła do przodu, niwelując dość sporą odległość między nim a członkiem drużyny Asklepiosa i przygniotła go swoim ciałem, chcąc od razu zagryźć Rocksa. Tylko włożenie miecza między górną a dolną część szczęki karagora pozwoliło mu na przeżycie. Nic to jednak nie dało, gdyż skóra w okolicach pyska bestii była twarda jak stal, a elektryczność, przechodząca dotąd przez miecz przestała działać, bowiem Billy całe siły musiał włożyć w to, by nie dać się ugryźć, co było i tak sporym wyczynem, jak na różnicę sił między przeciwnikami.
Podsumowanie: - Lilly, wszystko w porządku, jesteś trochę zmęczona przez użycie sporej części swoich zdolności w krótkim odstępie czasu. - Joanne, jesteś niezauważalna dla innych bestii, masz chwilę na oddech. - Seth, dalej czujesz pieczenie na plecach, ale masz chwilę na oddech. - Billy, dalej łatwo cię zlokalizować, bólu nie czujesz po draśnięciu. Użyłeś trochę mocy, więc czujesz jakieś małe skutki tego, ale twym głównym problemem jest siłowanie się ze szczękami karagora, które są coraz bliżej twojej głowy. - Amelia, stan zdrowia bez zmian.
Zasady: - Czas na odpis do 27.07.2019 włącznie. - Nie róbcie miliona akcji. - Krótkie posty, to nie konkurs bajkopisarstwa.
Kolejka: Bez znaczenia
Wyjaśnienie: * - Dzieci Lokiego nie posiadają zdolności tworzenia barier. Nie wiem czy chodziło ci o zwykłe zasłonięcie się np. rękami, czy też o stworzenie klona, który zaabsorbował obrażenia, bo nie sprecyzowałeś tego. Uznałem więc na twoją korzyści, że harpia rąbnęła w klona, dzięki czemu nie otrzymałeś żadnych obrażeń. Proszę jednak następnym razem o sprecyzowanie sposobu obrony.
Dziękuję za kolejną turę postów, tak trzymać!
Seth Royce
Re: Fontanna Sro 24 Lip 2019, 17:23
Kiedy udało mu się zestrzelić nadlatującą harpię, a wytworzona przez niego postać skutecznie przyjęła na siebie uderzenie jej martwego cielska, Seth zatoczył się nieco i podparł bokiem o to co zostało z żywopłotu, żeby odzyskać równowagę. Gdyby nie Collins i jej refleks, z pewnością miałby problem żeby skupić się na zabiciu drugiej harpii, bo plecy coraz mocniej pulsowały mu bólem. Chciał sięgnąć do nich ręką, żeby sprawdzić ich stan, w połowie ruchu jednak gorzko tego pożałował bo naciągana skóra tylko zapłonęła silniejszym bólem. Dał sobie z tym spokój, czując jedynie jak ciepła krew wsiąka w jego koszulkę. Wiedział że jej zapach tylko zwabi więcej głodnych potworów i nie poprawiało mu to humoru. - Joanne – zaczął, ale kiedy spojrzał na nią zastanawiał się czy w ogóle był sens namawiać ją do ucieczki. Westchnął. – Jesteś cała? Chciał się wyprostować, ale przy pierwszej próbie zrezygnował z tego pomysłu i pozostał w przygarbionej pozycji przeklinając cholerne harpie w myślach. Starał się nabrać sił i obmyślić plan działania, jednak nie potrafił zebrać myśli. Przymknął oczy i starał się zregenerować chociaż odrobinę rany na plecach, czuł jednak że nie może poświęcić na to resztek już i tak naruszonych nieco sił. - Musisz się stąd zwijać – zaczął znowu po chwili otwierając oczy i spoglądając na Jo, a przez jego twarz przemknął grymas. – Nie chcesz uciekać z obozu.. to nie uciekaj. Ale nie możesz zostać przy mnie bo zaraz zleci się tutaj więcej towarzystwa. Nie sprecyzował czy chodziło mu o więcej potworów, czy raczej o członków NoGods lub herosów z obozu, żadna z tych sytuacji nie byłaby jednak dla nich wygodna. Potwory to jeszcze pół biedy, ale Seth wolał nie zastanawiać się co by zrobił gdyby pojawili się tutaj inni herosi. Przemknął spojrzeniem po Jo od góry do dołu. - Zostań w kurtce przez cały czas, dzięki temu bestie cię nie widzą - wyjaśnił, chcąc żeby zrozumiała jak istotny był ten drobny element.
Joanne Collins
Re: Fontanna Czw 25 Lip 2019, 14:57
Odetchnęła w ulgą, gdy udało jej się skutecznie postrzelić jedną z harpii. Dzięki zdolnościom Setha żadna z pokrak nie stanowiła w tej chwili dla nich zagrożenia. Niestety nie zmieniało to faktu, że i tak oboje znajdowali się w niebezpieczeństwie. Wokół nich grasowało mnóstwo potworów i w każdej chwili mogli być zaatakowani, a tym bardziej Seth, ponieważ na córkę Heliosa żaden obecnie nie zwracał uwagi. - Tak, nic mi nie jest.- odpowiedziała natychmiast synowi Lokiego. Obeszła go i spojrzała na jego plecy. Dostrzegła rozdarty materiał koszulki, która nasiągała cieknącą z ran krwią. - Dobra, będę się trzymać z daleka, ale sam musisz zająć się swoimi plecami.- powiedziała poważnie. - Poza tym, lepiej będzie jak sam stąd pójdziesz, bo doskonale wesz, że moim obowiązkiem jest bronić obozu.- dodała sugerując jednocześnie, że nie będzie mogła udawać, że nic nie widzi. Właściwie to powinna tu i teraz go unieszkodliwić, a jednak nie chciała tego zrobić. Obiecali coś sobie i nie zamierzała złamać danego słowa. Doskonale rozumiała, że nie powinni teraz walczyć tutaj ramię w ramię. Domyślała się, że w innych miejscach także znajdują się członkowie NoGods, a Seth jako jeden z nich musi wykonać jakieś zadanie, na co ona nie powinna pozwolić. Czuła się rozdarta i jednocześnie wściekła, że taka chwila jak ta nadeszła tak szybko. Musiała walczyć i bronić obozu, a z drugiej strony nie mogła walczyć przeciwko Sethowi. - A co z tobą? Ty już jesteś ranny...Jak sobie z nimi poradzisz?- zapytała szybko nim jeszcze udała się w inne miejsce, by powstrzymywać potwory przed terroryzowaniem obozu.
Gość
Gość
Re: Fontanna Czw 25 Lip 2019, 16:58
Na kilka dłuższych chwil miały mniej więcej spokój. Obserwowała sytuację zza pleców jednego z zombie. Nie była zadowolona, że harpia uniknęła ataku. Ale czego mogła się spodziewać od ptaka, który mógł się dość szybko poruszać. Plus był taki, że była zraniona w skrzydło i nie mogła odlecieć. Mimo to ruda nie spuszczała bestii z oczu, sięgnęła do ucha i zdejmując srebrny kolczyk przywołała włócznię, która po obu swoich stronach posiadała ostrza. Musiała myśleć szybko i trzeźwo. Dlatego gdy harpia zaczęła atakować z lewej strony rozkazała zombiakowi osłonić Amelkę tarczę i zamachnąć się ostrzem na stwora. Miał za zadanie skrzywdzić drugie skrzydło harpii. Lilly w tym czasie stanęła za plecami potwora i szybko przebiła go włócznią. Drugi zombie stanął przy blondynce chroniąc ją wraz z drugim nieumarłym. Jeśli ten ruch by jej nie wyszedł nakazałaby zombiakom utworzyć ścianę z tarczy i odpychać ataki stwora. Nie mogła wzbić się w powietrze, więc mogli na spokojnie spróbować odepchnąć ją jak najdalej. Ruda rzuciłaby wtedy z całej siły włócznią z zamiarem przebicia harpii i wbicia ją w ziemię. To był ostatni latający potwór, którym musieli się zająć. Na samym końcu miał być karagor, z którym Billy próbował się zmierzyć. Jego sytuacja nie wyglądała najlepiej, ale nie mogła zostawić blondynki i mu pomóc, musiała skończyć to co zaczęła.
Billy Rocks
Re: Fontanna Sob 27 Lip 2019, 23:59
Wymierzone pociski i zasłona wiatru, która spowolniła bestię w natarciu podziałały. Niestety Rocks popełnił jeden błąd za dużo, a mianowicie skierował swą uwagę na okaleczoną harpię z którą walczyła Lili i Amelia. Nim zdążył zareagować już leżał na plecach, a kotowaty próbował rozgnieść mu czaszkę swymi zębiskami. Kropelki śliny z gardzieli rozjuszonej bestii spadły na policzek Japończyka, który jedynie skrzywił się nieznacznie i siłował z potężną bestią. Wiedział, że długo tak nie wytrzyma, a ostrze, boski przedmiot zdolny zabijać potwory z ledwością naruszał twardą jak skała skórę potwora. Był w szachowej sytuacji, ale jeszcze nie było mata. Zawszę istniało jakieś wyjście. Pierwszy raz podczas tego starcia Billy poczuł złość, a raczej wyrzut na samego siebie. Dopuścił do takiej sytuacji mając tak wielkie doświadczenie w walce, głupota. Rejestrując kątem oka ruch zamarł. Jej twarz na tle nocnego nieba przykrytego zasłoną dymu i poświatą ognia wyglądała jak zjawa. Chciał krzyczeć żeby wracała do Lili, że tu nie jest jej miejsce i panuje nad sytuacją. Nie zdążył. Widząc błysk ostrza zrozumiał co chciała zrobić. Wyczekał moment i użył podmuchu wiatru by zrzucić z siebie bestię. Nie liczył, że upadnie, gdzieś daleko zależało mu jedynie na obaleniu kotowatego na bok. Energicznie wstał odbijając się dłońmi od ziemi, a tułów pochylając w przód wylądował na lekko ugiętych nogach i wbijając miecz obok sięgnął po rewolwery. Jego ukochany Colt 358 Python rozpoczął swój występ. Kule zaświszczały w powietrzu, a każda z nich mknęła w podbrzusze bestii. 9 i 11 pocisków pomknęło w stronę nieprzyjaciela, który ośmielił się zaatakować dom, rodzinę Japończyka.
Ostatnio zmieniony przez Billy Rocks dnia Nie 28 Lip 2019, 00:33, w całości zmieniany 1 raz
Amelia Bowman
Re: Fontanna Nie 28 Lip 2019, 00:15
Bezsilność była jednym z najgorszych uczuć, których doświadczyła w życiu. Stała i patrzyła na to co dzieje się wokół, próbując nie zrobić niczego co mogłoby pogorszyć sytuację. Wykonywała polecenia Lilly, licząc na to że jej plan wypali. I jednocześnie ogarnął ją paniczny strach oraz wściekłość kiedy kątek oka dostrzegła atak potworna na Billego. Obserwowała tę sytuację, a z każdą sekundą ogarniał ją coraz większy niepokój. Musiała zrobić cokolwiek byle tylko mu pomóc. Nie mogła po raz kolejny uciekać, kryć się i liczyć na ratunek innych. W zaistniałej sytuacji liczyło się tylko to, że człowiek którego kochała był w niebezpieczeństwie. Rozejrzała się wokół analizując swoją pozycję. Harpia nadal była gotowa zaatakować. Amelia liczyła na to, że Lilly da sobie z nią radę i dlatego zdecydowała się na jeden, być może nierozsądny krok. - Osłaniaj mnie - wyszeptała w kierunku rudowłosej, pierwszy raz od bardzo dawna czując, że robi to co właściwie powinna. Determinacja, adrenalina buzująca w żyłach a przede wszystkim strach spowodowany tym, że mogłaby stracić Billego sprawiły, że puściła się pędem w jego kierunku. W innej sytuacji na pewno pokusiłaby się o ucieczkę widząc z bliska tak obrzydliwe stworzenie ale teraz stało się ono jej celem. Korzystając z tego, że potwór skupiony był na mężczyźnie bez krzty zawahania wykonała jeden szybki ruch i wbiła ostrze sztyletu w jego oko.
Mistrz Gry
Mistrz Gry
Re: Fontanna Pon 29 Lip 2019, 15:47
Seth czuł w dalszym ciągu pieczenie w okolicach pleców, na co nie mógł nic poradzić, nie posiadając żadnej regeneracji dodatkowej niż ta podstawowa przysługująca każdemu herosowi. Dzięki niewielkiemu użyciu swoich zdolności, nie był aż tak zmęczony jak inni obecni na placu boju, jednakże problem polegał na tym, że został dostrzeżony nie tylko przez Joanne, ale również przez pozostałych obozowiczów, którzy znajdowali się w okolicach fontanny. Joanne bez trudu poradziła sobie z drugą harpią, a chwilę później wdała się w dyskusję z Sethem, która na dłuższą metę mogła być zgubna. Oboje pokazali jak bardzo niesubordynowani są i że nie wypełniają swoich rozkazów ani obowiązków. Do kilkudziesięciu sekund wstecz jeszcze mogło im to ujść na sucho. Teraz jednak, gdy zostali dostrzeżeni przez Billego, Lilly czy Amelię, musieli się jasno określić - albo walczą, albo Seth ucieka, a Joanne pomaga w dalszej obronie obozu. Trzeciej alternatywy nie było. Lilly wzięła na siebie ostatnią z harpii, nielota, która mimo swoich braków utrzymała się najdłużej na polu bitwy. Zombie przyjął na siebie jeden atak bestii, ale ta z łatwością poradziła sobie z kontratakiem. Była dużo szybsza od ospałego trupa, którego zamach mieczem spokojnie uniknęła. Kątem oka harpia dostrzegła, jak Griffin próbuje zaatakować ją włócznią od tyłu. Odwinęła się więc bardzo szybko i za pomocą wysokiego kopnięcia uderzyła rudą prosto w twarz swoją stopą, przy okazji rozcinając jej skórę po lewej stronie szyi swoimi pazurami. Ból był ogromny przez brak tolerancji, a krew zaczęła ulatywać z jej kilku ran. Całe szczęście atak ominął jej tchawicę czy inne ważne żyły, dzięki czemu Lilly nie otrzymała ciosu krytycznego. Ból był jednak okropny, a harpia skorzystała z jej nieuwagi i dodatkowo drapnęła ją w brzuch, zostawiając kolejny ślad, tym razem płytszy, ale równie krwawy, co w okolicach szyi. Ruda była w ogromnym niebezpieczeństwie, gdyż rozszalała bestia wrzasnęła i tym samym ogłuszyła na chwilę Lillianę. Szczęście w nieszczęściu, że jeden z zombie przyjął atak na swoją tarczę, a później został zagryziony przez żądnej krwi harpię. Zatem jeden z zombie był już niezdolny do walki. Amelia ruszyła do przodu, chcąc uratować będącego w potrzasku Billego. Było to bohaterskie, ale lekkomyślne, zwłaszcza w obliczu starcia z tak potężną bestią, jaką niewątpliwie jest karagor. W ostatniej chwili, gdy blondynka celowała ostrzem w czworonoga, ten dzięki swojemu instynktowi zorientował się we wszystkim i łapą uderzył blondynkę w bok ciała, powalając ją, a wobec jej braku szczęścia, wbijając również pazury w prawą część brzucha Bowman. Billy wykorzystał ten moment do odepchnięcia bestii od siebie, która wyleciała w powietrze za pomocą jego aerokinezy, ale w powietrzu jeszcze machnęła łapą, zostawiając kolejny ślad krwi, tym razem na klatce piersiowej Rocksa. Karagor natychmiast pochylił się i zasłonił plecami, gdzie miał coś na wzór pancerza. Przyjął pociski na swą twardą powłokę. Tylko jedna z kul trafiła celu, wywołując ogromny ból w podbrzuszu bestii, która ryknęła aż i przez moment była podatna na kolejny atak. Wszyscy dostrzegli, że Seth i Joanne nie walczą ze sobą, choć są po dwóch stronach barykady.
Podsumowanie: - Lilly, straciłaś jednego zombie, masz trzy rany od pazurów po lewej stronie szyi, z których sączy się krew oraz dwie kreski na brzuchu, z których również się ona wylewa. - Joanne, jesteś niezauważalna dla innych bestii, masz chwilę na oddech, herosi zauważyli to, że nie walczysz z Sethem. - Seth, dalej czujesz pieczenie na plecach, pozostali obecni przy fontannie zauważyli cię. - Billy, dalej łatwo cię zlokalizować, bólu nie czujesz po draśnięciu. Męczy cię używanie aerokinezy, w dodatku zostałeś zadrapany tym razem w okolicach klatki piersiowej. Nieco głębiej, gdyż siła karagora była większa, niż poprzednie rysy harpii, ale dzięki tolerancji jesteś w stanie nie zwracać na to uwagi. Zapiecze dopiero, gdy adrenalina spadnie. - Amelia, karagor wbił trzy pazury w prawą część twojego tułowia i masz tam sporej wielkości dziury. Ominęło to co prawda ważne narządy, ale krew leje się strumieniami, a ból jaki czujesz jest przerażający.
Zasady: - Czas na odpis do 01.08.2019 włącznie. - Nie róbcie miliona akcji. - Krótkie posty, to nie konkurs bajkopisarstwa.
Kolejka: Bez znaczenia
Wyjaśnienie: ---
Dziękuję za kolejną turę postów, jesteście naprawdę świetni i dotrzymujecie terminów. Brawo!
Seth Royce
Re: Fontanna Pon 29 Lip 2019, 17:45
Royce dał się obejrzeć Joanne na plecach, chociaż dobrze wiedział, że nie mają na to teraz czasu. Stracili go już wystarczająco dużo i każda kolejna sekunda wiązała się z dodatkowym ryzykiem. Odsunął się od niej o kilka kroków i rozejrzał dookoła, słuchając blondynki zdawałoby się tylko jednym uchem. Wydawało się, że największe zamieszanie zrobiło się na scenie. - Poradzę sobie Jo – odparł tylko bo akurat dostrzegł kilka spojrzeń obozowiczów na sobie. – Kurwa. – Zacisnął mocniej dłoń na broni i automatycznie wycelował w najbliższą osobę, zastanawiając się jednocześnie jak bardzo blondynka znienawidziłaby go gdyby zastrzelił jakiegoś herosa na jej oczach. Jego gest był jednak czysto obronny, ostrzegawczy i asekuracyjny. W tle słychać było donośny głos jakiegoś kapitana, który wykrzykiwał mądrości o umieraniu za siebie nawzajem. Seth miał ochotę się roześmiać, jednak ból w plecach nie nastrajał go do żartów. – Nie daj się zabić – poprosił tylko Joanne nie patrząc na nią, po czym nie czekając na odpowiedź ruszył w drugą stronę, znikając z oczu herosów między krzakami. Nie wiedział czy ktoś zdecyduje się go gonić, uznał jednak, że cokolwiek się nie wydarzy, musi znaleźć się jak najdalej od Joanne. Scena? Bar? Ulice obozu? Skierował się w stronę największego hałasu. (Pozostawiam do decyzji MG)
Joanne Collins
Re: Fontanna Pon 29 Lip 2019, 19:22
Po chwili Joanne dosłyszała tylko przekleństwo z ust Setha i podążyła natychmiast za jego wzrokiem. Zdała sobie sprawę z tego, że zbyt długo pozwoliła sobie na dyskutowanie z nim. Znaleźli się w sytuacji, której oboje się obawiali i nie wiedzieli w dodatku jak z niej wyjść tak, by żadnemu nic poza potworami nie zagroziło. Seth uniósł swoją broń i wycelował nią w jednego z herosów, który och dostrzegł. Natychmiast blondynkę przeszyło nieprzyjemne uczucie, któremu towarzyszył ścisk w żołądku. Pchnęła rękę syna Lokiego, by odebrać mu cel i spojrzała na niego jakby chciała powiedzieć "tylko spróbuj". Na ostatnie słowa Setha odepchnęła go tylko i ruszyła w stronę walki. Skoro miała na sobie kurkę, która chroniła ją przed potworami, chciała to wykorzystać i pomóc towarzyszom. Dostrzegła herosów, którzy dopiero co spoglądali w jej stronę i jednocześnie znajdowali się właśnie w opałach za sprawą karagora. Gdy tylko znalazła się w odpowiedniej odległości od potwora wyjęła kolejną strzałę i naciągnęła cięciwę. Wycelowała tak, by trafić gdzieś indziej niż w pancerz, po czym wypuściła strzałę. Natychmiast ponowiła atak z łuku, jakby to miało dać jej pewność, że uda jej się unieszkodliwić bestię.
Ostatnio zmieniony przez Joanne Collins dnia Wto 30 Lip 2019, 09:22, w całości zmieniany 1 raz
Gość
Gość
Re: Fontanna Wto 30 Lip 2019, 02:19
Ruda krzyknęła głośno, a do jej ciemnych oczu zaczęły nalewać się łzy. Ból był okropny. Chciała go jakoś zatrzymać, ale wiedziała, że jeśli teraz dotknie palcami swoich ran to je zabrudzi i możliwe, że dojdzie do zakażenia. Nie miała jednak czasu na zapobiegnięciu krwawienia. Jeden z jej zombiaków padł, a ona musiała szybko poradzić sobie z tym przeklęty już nielotem. Trzymana przez nią włócznia drżała w jej dłoniach. Już nie wiedziała czy to z przerażenia, czy zmęczenia. Żywemu jeszcze sługusowi nakazała osłaniać swoje plecy, gdyby nagle miał nadejść atak od tyłu. Obróciła kilka razy bronią w dłoniach i zadała pierwszy cios z prawej strony potwora celując w jej głowę. Następnie odwinęła włócznię i zaatakowała ją z dolnej lewej strony krzywiąc się z bólu. Odepchnęła włócznią atak stwora i kopnęła harpie w brzuch, by ta upadła na tworzący się dzięki zdolności córki Hel kolec, na który stwór miał się wbić. Z pozostałych dwóch stron szybko wytworzyły się jeszcze dwa dodatkowe kolce, aby przytrzymać bestie. Jeśli ją zabiła to odetchnęła głęboko i oderwała lewy rękaw swojej sukienki i szybko przyłożyła materiał do szyi, wycierając ją i tamując krwawienie. Kątem oka dostrzegła, że pewna dwójka nie walczy ze sobą. Dziewczynę jeszcze kojarzyła, ale tego chłopaka już nie. Gdyby jednak nie udało jej się od razu zabić odskoczyłaby unikając jej ataku i zdzieliłaby ją w pysk jednym z końców włóczni. Następnym krokiem byłoby wbicie jej ostrza w głowę tym samym kończąc jej żywot.
Amelia Bowman
Re: Fontanna Czw 01 Sie 2019, 19:14
Mogła spodziewać się tego, że jej chęć niesienia pomocy oraz strach o Billego były niewystarczającym powodem aby jej plan mógł wypalić. Nie myślała o tym jednak zbyt długo bo ból, który dopadł ją chwilę później całkowicie ją ogarnął. Z początku była oszołomiona atakiem dopiero po kilku sekundach dotarło do niej to co właściwie się stało. Bardziej zrozumiała, niż poczuła, że upada. Cały świat zawirował jej przed oczami. Drzewa, krzewy, potwory oraz sylwetki walczących zlały się w jedną, bezkształtną masę pełną rozmazanych kolorów i barw. Próbowała wziąć kilka głębszych oddechów ale przychodziło jej to z trudem. Tak samo jak próba podniesienia się z chłodnej ziemi. Udało jej się jedynie unieść lekko głowę. Spojrzała na swoje dłonie a zaraz potem zacisnęła je na ranach ale na niewiele się to zdało. Czuła jak krew spływała po jej palcach. Zdawała sobie sprawę z tego, że nie jest dobrze. Na jej twarzy trudno było jednak dostrzec panikę. Jeszcze bardziej blada zdradzała jedynie słabość. Pomimo tego, że ból był ogromny to bardziej martwiła się o to co działo się z Billym. Próbowała skupić na nim wzrok tak by nie zamknąć oczu. Przychodziło jej to z trudem bowiem gdyby to zrobiła....gdyby odpłynęła i poddała się temu czego pragnęło jej ciało poczułaby się znacznie lepiej. Musiała jednak zachować resztki czujności chociaż w obecnym stanie była i tak nieprzydatna. Po raz kolejny zawiodła.
Billy Rocks
Re: Fontanna Czw 01 Sie 2019, 20:01
Nagły gniew, który spadł na herosa, był niczym w porównaniu do wściekłości jaką odczuwał Heihachi Mishima po wyjściu z wulkanu. Płytszy oddech i poczucie bezradności sprawiły, iż strzelając w karagora Billy wyładowywał swą agresję, lecz to nie był jej koniec. Widząc, że pociski się nie imają bestii schował rewolwery do kabur i sięgnął po wbitą w ziemię kataną, którą zmaterializował w bransoletkę. Przyjdzie na nią jeszcze czas… Wściekłość jakiej nie odczuwał nigdy w swym dotychczasowym życiu przepełniła ciało Japończyka. Nic się nie liczyło dla niego w tej chwili wszelkie zmęczenie, rany, nic kompletnie. W jego oczach szalała istna furia. Nie spostrzegł, kiedy jego ciało otoczyły dziesiątki miniaturowych błyskawic tworząc powłokę przywodzącą na myśl zbroję. Spojrzał na kotowatego i sięgnął po noże. Zaatakował każdym z czterech sporych ostrzy jakie nosił przy sobie. Wzmocnione wiązką elektryczności poszybowały w przednie łapy bestii. Mając na celu jej unieruchomienie. A gdy skończyły się noże zaczął biec w stronę przeciwnika na kilka metrów przed spotkaniem „face to face” z karagorem zmaterializował katanę w prawej ręce i wykonał ślizg na kolanach przemykając pod pyskiem bestii i wbijając ostrze w nieosłoniętą pancerzem krtań.
Mistrz Gry
Mistrz Gry
Re: Fontanna Pią 02 Sie 2019, 22:12
Joanne po krótkiej wymianie spojrzeń z Sethem i odpoczynku, postanowiła wrócić do walki, chcąc wspomóc swoich towarzyszy w starciu z karagorem, który sprawiał im nie lada kłopoty. Do spółki razem z Billym dziewczyna zdecydowała się na atak od boku, chcąc trafić strzałami w nieosłonięte pancerzem części działa czworonoga. Pierwsza strzała Collins trafiła w jedną z nóg karagora, która nie była co prawda osłonięta pancerzem, ale wobec słabego trafienia, przyprawiła go tylko o lekki ból, na który co prawda zwrócił uwagę, ale w dalszej perspektywie niewiele szkód mu wyrządził. Druga z nich była celniejsza i to o wiele, bo córka Heliosa trafiła ciosem krytycznym potwora w bok jego cielska, a strzała była odpowiedniej prędkości, dzięki czemu wbiła się jeden z ważnych narządów. Polała się krew, ale też uwaga karagora została zwrócona ku Joanne, której nie był on jednak w stanie dostrzec. Ten moment wykorzystał Billy, który w napadzie furii wykonał jeden z najbardziej ryzykownych ataków w swojej karierze. Widząc spryt kotowatego, który zasłonił się pancerzem od jego pocisków, które wymierzone były dość celnie, postanowił zaryzykować atak frontalny za pomocą ostrzy, wzbogaconych energią elektryczną zesłaną przez samego Zeusa. Pierwsze dwa noże rzucone zostały celnie, ale wiercący się karagor odbił je przednimi łapami. Kolejne dwa drasnęły jego łapy, ale przeleciały przez nie, finalnie nie wykonując zamierzonego celu - bestia dalej nie była przyszpilona do podłoża. Rocks wykonał wślizg, który dzięki rozbryzganej krwi potwora był dużo łatwiejszy do wykonania, a Azjata uzyskał większą prędkość, która w ostatecznym rozrachunku wspomogła go podczas wykonywania cięcia tuż pod szyją karagora. Zwierzak machnął łapą, chcąc dorwać lecącego w jego stronę Billego, ale jego łapa zahaczyła wyłącznie o policzek syna Zeusa, zostawiając na nim płytkie ślady. Początkowo Rocks wybrał złe miejsce na wykonanie cięcia, gdyż skóra tuż pod głową była zaskakująco twarda. Dzięki swojej prędkości jednak oraz długości ostrza, przeciągnął rysę aż do miększej części ciała bestii i tym samym rozpłatał mu cały brzuch, z którego wysypały się narządy wewnętrzne. Karagor po chwili upadł, prawie przygniatając Billego, który w ostatniej chwili wyciągnął głowę spod spadającego cielska potwora. Amelia dzięki nielicznym ruchom jakie wykonywała, utrzymywała przytomność ale nie na długo. Straciła dużo krwi, przez co obraz przed jej ślepiami był niewyraźny, pojawiły się problemy z oddychaniem oraz narastające zmęczenie, które było kilka razy gorsze od wyprucia się z całej mocy magicznej. Adrenalina oraz uczucia względem Rocksa powstrzymywały ją od odpłynięcia, ale długo na tym nie pociągnie przez wzgląd na cały czas wydostającą się krew z jej kilku ran. Lilly przez obrażenia, które zadała jej harpia, nie była dziewczyna w stanie wyprowadzać tak celnych ciosów, jakie planowała. Jednakże jej przeciwniczka również zaczęła odczuwać skutki utraty skrzydła, bo krew sączyła się dalej, a wściekłość nie była wystarczającym bodźcem, by trzymać ją w formie kolejną turę. Griffin przeszła do ataku i zablokowała słabszy cios harpii, po czym wyprowadziła atak włócznią w głowę, pod którym nielotka się uchyliła. Ciosu dolnego jednak nie była w stanie już uniknąć, dzięki czemu córka Hel drasnęła dość poważnie udo potwora, prowadząc cięcie aż do lewej strony brzucha, nim ta odskoczyła z krzykiem. Kopnięcie doszło celu i prawie bestia nadziała się na wytworzony przez rudą kolec, jednakże w ostatniej chwili dzięki swojej zwinności odwinęła się i wyminęła również pozostałe kolce, które miały ją potencjalnie przytrzymać w jednym miejscu. Lilly przyjęła na siebie kolejny cios, który tym razem wprowadził ją w potrzask, gdyż harpia rzuciła się ostatkiem sił na nią i obaliła córkę Hel, wgryzając się w jej prawe ramię, co wywołało ogromny ból u rudej. Harpia była silniejsza, wścieklejsza i dlatego Griffin nie utrzymała jej za pomocą włóczni w oddali. Sytuacja była tragiczna, bo Lilly z każdą sekundą opada z sił, a pazury bestii czekają tylko na opuszczenie gardy i wbicie się w jej klatkę piersiową z impetem. Na domiar złego jej zombie rozpadł się, gdyż czas użytkowania tej mocy minął. Seth korzystając z chwili, gdy wszyscy herosi zajmowali się pozostałymi bestiami, uciekł w popłochu, udając się w jeden z portali stworzony przez syna Tartaru, dzięki czemu bezpiecznie przed bramy siedziby NoGods.
Podsumowanie: - Lilly, straciłaś oba zombie, masz trzy rany od pazurów po lewej stronie szyi, z których sączy się krew oraz dwie kreski na brzuchu, z których również się ona wylewa. Do tego harpia wgryza się w twoje prawe ramię, co wywołuje ogromny ból i opadasz z sił. - Joanne, jesteś niezauważalna dla innych bestii. - Seth, dalej czujesz pieczenie na plecach, ale uciekłeś z pola bitwy i możesz odpocząć. - Billy, dalej łatwo cię zlokalizować, bólu nie czujesz po draśnięciu. Zmęczony jesteś po użytkowaniu aerokinezy, ponadto masz lekką rysę na policzku, z której przez chwilę sączyła się krew. - Amelia, karagor wbił trzy pazury w prawą część twojego tułowia i masz tam sporej wielkości dziury. Jesteś bardzo osłabiona, nie nadajesz się do dalszej walki przez brak odporności, ledwo jesteś przytomna. Zalecana szybka interwencja medyczna, żebyś nie odpłynęła.
Zasady: - Czas na odpis do 05.08.2019 włącznie. - Nie róbcie miliona akcji. - Krótkie posty, to nie konkurs bajkopisarstwa.
Kolejka: Bez znaczenia Seth nie musi pisać posta, zniknął w portalu stworzonym przez potomka Tartaru i jest bezpieczny w siedzibie NoGods (podsumowanie czyt. punkty za udział, gdy akcja się skończy, śledź zatem ten temat).
Wyjaśnienie: Joanne... kostki chcą się chyba z tobą ożenić, bo jeśli się nie mylę, to wypadła ci jedna trójka dotąd. Reszta same pięć i sześć oczek XD
Kochani, jesteście niesamowici! Muszę was pochwalić za ten wątek, bo naprawdę świetnie sobie radzicie. Kostki wam oczywiście pomagają, ale jestem pod wrażeniem tego, jak wiele dajecie z siebie i jak bardzo rozmaite postacie się tutaj zebrały. Jestem skłonny zaryzykować, że ten temat jest najlepszym na evencie jako całokształt. Gratuluję wam i dziękuję za kolejną turę postów, już prawie jesteście w domu!
Amelia Bowman
Re: Fontanna Sob 03 Sie 2019, 12:39
Czas był na wagę złota a ona z każdą sekundą czuła się coraz gorzej. Uczucie bezsilności dopadło ją zaraz po tym jak kolejna fala bólu przeszyła jej ciało. Próbowała skupić wzrok nie tylko na Billym ale również na Lilly, która dotychczas radziła sobie bardzo dobrze. Kiedy jednak dostrzegła niewyraźny zarys rudowłosej postaci zrozumiała, że sytuacja nie jest najlepsza. Chciała jej pomóc tak jak ona to uczyniła ale nie mogła wykonać najprostszej czynności. Nawet oddychanie okazało się kłopotliwe. Dlatego starała się zachować spokój i nie wykonywała gwałtownych ruchów. Z minuty na minutę obrazy stawały się coraz bardziej niewyraźne. Ból był ogromny ale bardziej niż nim przejmowała się ilością krwi, która wypływała z ran. Widok nieprzyjemny, drażniący i niekoniecznie ciekawy potęgował tylko uczucie zmęczenia. Z trudem powstrzymywała powieki, które zaczynały jej ciążyć. W tej jednej chwili pragnęła aby obok niej znalazł się Billy. Biorąc pod uwagę okoliczności była to niemądra i egoistyczna myśl, której nie mogła się pozbyć. Chciała unieść lekko głowę by móc sprawdzić co dzieje się z Azjatą. Było to bardzo nierozsądne zachowanie. Zaatakował ją jeszcze większy, prowokujący łzy ból. Paląca suchość w gardle oraz zamglona rzeczywistość sprawiły, że ułożyła głowę na chłodnej ziemi. Czując jak słabnie zapragnęła tylko trzech rzeczy: tego by Billy był bezpieczny, wszystko okazało się złym snem a ból minął. I dlatego przymknęła powieki.
Gość
Gość
Re: Fontanna Sob 03 Sie 2019, 17:48
Była wycieńczona, jeszcze jeden taki skok harpii w jej stronę i była pewna, że nie wstanie. Z całych sił próbowała się jej pozbyć wbijając na wytworzone kościane pale. Jednak nic z tego z wycieńczenia nie zauważyła i gdy potworzyna wgryzła jej się w prawie ramię wydała z siebie tak głośny okrzyk bólu, że zapewne słychać ją było nie tylko przy fontannie. Przerażona nie wiedząc kompletnie co ma zrobić zaczęła z pięści bić ptaszydło, a gdy to nie pomogło ze łzami w oczach ostatecznie wytworzyła pięć ostrzy nad sobą, które miały przebić stwora. Najpierw jedno ostrze, które celowało w prawy bok harpii, następnie drugie kościane ostrze wycelowane w jej lewe udo. Trzeci pal wytworzyła tuż nad swoją głową, miał on przebić czaszkę stwora. Dwa pozostałe były wycelowane symetrycznie do pierwszych pali. Ostatkiem sił wyjęła szczękę stwora ze swojego ramienia i zapłakana, zakrwawiona wyczołgała się spod truchła. Usiadła trzęsąc się pod żywopłotem i oddychając płytko liczyła kolejne sekundy. Palcami ostrożnie zdjęła z ramienia materiał sukienki i oplotła nim swoje rany starając się je mocno zacisnąć, żeby zatrzymać krwawienie. Zapłakana, ubrudzona, czuła jak spływa jej krew po ręce. Nie było to wcale przyjemne uczucie. Pociągnęła nosem i skuliła się już nie będąc w stanie nikomu pomóc.
Joanne Collins
Re: Fontanna Sob 03 Sie 2019, 21:52
Dzięki temu, że była niewidoczna dla potworów atak na kotowatego przyniósł jakikolwiek skutek. Nie tylko udało jej się zranić bestię, ale odwrócić choć na moment jej uwagę. W tym momencie do akcji wkroczył ciemnowłosy heros, który pod wpływem furii rzucił się na karagora używając przy tym swoich odziedziczonych mocy. Tym sposobem, z jej pomocą, udało się mężczyźnie całkowicie powalić potwora. Gdy Joanne wiedziała, że karagor nie będzie sprawiał już kłopotów, spojrzała na blondynkę, która była ciężko ranna. Dopiero teraz dostrzegła jak źle jest dziewczyną. Choć czekała na pomoc ze strony kogoś innego niż córki Heliosa, Joanne postanowiła ruszyć od razu z ratunkiem. Wojowniczka się wykrwawiała i powoli odlatywała. W związku z tym Joanne podbiegła od razu do niej i kucnęła obok niej. - Hej, hej...nie odlatuj mi tu teraz. Otwórz oczy.- powiedziała lekko ściszonym głosem chcąc jednocześnie skupić uwagę córki Afrodyty na sobie. Dotknęła i potrząsnęła lekko jej ramionami, by w jakiś sposób ją pobudzić. Następnie grotem ze strzały rozerwała jedną z falban swojej sukni. Rozdarła materiał na tyle ile mogła i zaczęła uciskać nim ranę na boku wojowniczki. W międzyczasie umieściła swoją broń z powrotem w broszce, by skupić się teraz na rannej.
Billy Rocks
Re: Fontanna Pon 05 Sie 2019, 21:19
Gniew powoli ulatniał się z ciała Japończyka, a wraz z nim błyskawice okalające jego ciało również traciły na intensywności i sile. Odnosił wrażenie, że cios, którym wypatroszył karagora, był kumulacją negatywnej energii. Spojrzał oddychając głęboko po raz ostatni na truchło potwora chcąc upewnić się że ten nie będzie już stanowił zagrożenia. Skinieniem głowy podziękował Joannie za wsparcie z dystansu i nie zastanawiając się dłużej podbiegł do Amelii. W drodze przeładował rewolwery dostrzegł bowiem, że ruda wojowniczka bawi się z harpią w zapasy. Tym samym pozwolił, aby łuczniczka wyminęła go i pospieszyła z pomocą blondynce. Chciał już z tym skończyć i zaprowadzić porządek. Wymierzył z broni w pokaleczoną bestię i oddał trzy strzały; dwa pociski zawędrowały w tułów, a jeden w głowę. Jeśli to nie poskutkowało ponownie powtórzył tą sekwencję. Otaksował wzrokiem Lilly, wyglądała upiornie upaprana we krwi, lecz rzucała się jak flądra w sieci więc zakładał, że oberwała jedynie powierzchownie. Jeśli uporali się z harpią podbiegł do blondynki przy której już klęczała Joanne. Wystarczył rzut oka na ciało ukochanej by zlokalizować rany, przeklął w myślach siebie, swoją głupotę i brak pomyślunku. Naraził ją na cierpienie, a to w oczach Rocks’a była wielka zbrodnia. Widząc prowizoryczne opatrunki uśmiechnął się blado uklęknął obok Amelii i delikatnie jak gdyby była laleczką z porcelany podniósł ją i przytulił. Była bezpieczna w jego ramionach. – Nie odpływaj – rzucił krótko – już po wszystkim – dodał po chwili wahania i przytulił ją mocniej do piersi. – Sprawdź co z rudą i czy da radę iść? – Poprosił Joanne, po której nie widać było większego zmęczenia całym zajściem. Widział i owszem jak rozmawiała z członkiem nogods, a znajomość ludzkich serc podpowiadała mu że między parką było głębsze uczucie, lecz rzuciła się z pomocą Amelii i Japończyk odłożył tą waśń na dalszy plan. Nie interesowało go to w tym momencie liczyła się tylko kobieta, którą kochał.
Mistrz Gry
Mistrz Gry
Re: Fontanna Sro 07 Sie 2019, 14:25
Lilly została jednogłośnie zostawiona przez wszystkich, którzy zajęli się dogorywająca Amelią, podczas gdy jedna harpia jeszcze żyła i prawdopodobnie mogła powiększyć liczbę obozowych ofiar o kolejną osobę. Całe szczęście zobaczył to Billy, który wspomógł ją swoimi pistoletami i wystrzelił kilka pocisków w stronę potwora. Ból ramienia Lilly był ogromny, bo harpia wgryzła się dość mocno, nawet zahaczyła zębami o jedno miejsce i zaczęła wyrywać się, nie mogąc odsunąć twarzy od ciała Griifin. Ta ostatkiem swoich boskich sił wytworzyła kilka kolców, które całe szczęście trafiły bestię i przedziurawiły ją w kilku miejscach, mniej więcej w tym samym czasie oberwała ona również pociskami Rocksa, które ominęły córkę Hel. Harpia wydała z siebie ostatnie tchnienie i upadła bezwładnie na Lillianę. Ruda zepchnęła nielota z siebie i usiadła pod żywopłotem, trzęsąc się nie tylko z bólu ale również ze strachu, wszakże mogła zginąć i gdyby nie łut szczęścia, mogłaby dołączyć do wielu poległych herosów dzisiejszego wieczoru. Zacisk materiału na ranach się powiódł, dzięki czemu krew nie wylewała się aż tak mocno i z pewnością Griffin będzie w stanie dotrzeć do punktu medycznego bez omdlenia. Amelia zaczęła odpływać i gdyby nie szybka interwencja Joanne, która pomogła ją trochę ocucić, blondynka z pewnością straciłaby przytomność. Wobec braku jakiegokolwiek wsparcia medycznego, wszakże ani Collins ani Rocks nie należeli do obozowych lekarzy oraz niedyspozycji Lilly, która jako jedyna posiadała tego typu umiejętności, należało jak najszybciej przenieść Bowman do szpitala, bowiem potrzebowała ona natychmiastowej pomocy. Rocks przytulił ukochaną, a w tym samym momencie podbiegł do nich jeden z herosów, syn Asklepiosa, który natychmiast zaczął opatrywać rany Amelii. Jak widać walki w obozie zakończyły się i teraz przyszedł czas na odpoczynek. Dzięki szybkiej interwencji medycznej, Amelia nie straciła przytomności, a jej rany zasklepiły się. Czuła się jednak mocno osłabiona, gdyż straciła dużo krwi i z pewnością będzie mieć problemy z koncentracją przez kilka najbliższych godzin.
Podsumowanie: - Lilly, zatamowałaś krwawienie ramienia, ale bardzo cię boli całe ciało, masz kilka ran, z których dalej sączy się krew, czujesz się osłabiona i jesteś roztrzęsiona. - Joanne, z tobą wszystko dobrze. - Seth, dalej czujesz pieczenie na plecach, ale uciekłeś z pola bitwy i możesz odpocząć. - Billy, lekkie przemęczenie po używaniu mocy, reszta ran kompletnie niegroźna. - Amelia, dziury się zasklepiły, ale straciłaś bardzo dużo krwi, przez co nie jesteś w stanie poruszać się sama oraz twoja percepcja jest znacząco obniżona.
Zasady: - Tutaj kończy się udział MG, od teraz możecie pisać w dowolnych tematach w tej lokacji. - Nie obowiązuje żadna kolejka. - Nie obowiązuje żaden czas na odpis. - Każdy z was otrzymuje zt z tego tematu, o ile nie ma zamiaru tu pisać. To oznacza, że możecie pisać tutaj, jeśli macie ochotę, ale jeśli decydujecie się na wyjście, to nie musicie pisać posta, że opuszczacie te miejsce. - Od tej pory możecie odnosić się do wydarzeń z tego eventu w sesjach między sobą.
Nagrody:
Billy - 20 punktów zwykłych - 12 punków mocy (bonus +2 za dotrzymanie terminów i pokonanie głównej bestii)
Amelia - 20 punktów zwykłych - 12 punktów mocy (bonus +2 za dotrzymanie terminów i trzymanie się charakteru postaci)
Seth - 20 punktów zwykłych - 12 punktów mocy (bonus +2 za dotrzymanie terminów i wprowadzenie emocjonalnej stawki do gry)
Joanne - 20 punktów zwykłych - 12 punktów mocy (bonus +2 za dotrzymanie terminów i wprowadzenie emocjonalnej stawki do gry) - Kurtka przesiąknięta krwią dziecka Tartara, dzięki której jesteś niewidoczna dla bestii (przedmiot magiczny - zostanie dodany do twojego ekwipunku)
Lilly - 20 punktów zwykłych - 12 punktów mocy (bonus +2 za dotrzymanie terminów, element współpracy i poradzenie sobie z harpiami)
Dziękuję bardzo za udział w pierwszej części eventu, jestem z was zadowolony, od samego początku dotrzymywaliście terminów, nigdy nie było problemu z waszymi odpisami, pisaliście rzeczowo i konkretnie, a także z pomysłem. Ponadto wprowadziliście wiele fajnych wątków i osobiście uważam, że ten temat jest najlepszym z całego eventu, bo ma zarówno akcję, jak i naturalność postaci oraz pełno relacji, na które wspólnie zapracowaliście. Gratuluję, rozdajcie punkty mądrze :)
Drake Hellstorm
Re: Fontanna Sro 07 Sie 2019, 15:16
Zebrał się z ziemi nie mając sił praktycznie na nic. Gdyby miał użyć swoich boskich zdolności, to jego maksimum w tej chwili byłoby uniesienie małego kamyka, którym co najwyżej można grać w żabki nad wodą. Był zmęczony nadużywaniem mocy, bo gdyby nie to, zapewne NoGods wygraliby w tej części obozu, tymczasem on w pojedynkę załatwił akromantulę, dwa openty i jeszcze był gotów do dalszej walki z Jasonem, który się ulotnił. Miał jednak jeden problem i to dość spory - dziurę w brzuchu. Pociski nie trafiły w żadne ważne organy, ale ból był dość spory i to pomimo posiadania ogromnej tolerancji nań. Nie zamierzał jednak zająć się sobą, dlatego zlekceważył Renfri i udał się na poszukiwania Lilliany, z którą miał przecież się widzieć podczas tej imprezy, ale ostatecznie nim udał się na umówione miejsce, zaczął się atak. Miał nadzieję, że zobaczy ją całą i zdrową gdzieś w okolicach fontanny, przy której mieli się spotkać. Szedł wolnym krokiem, trzymając się ręką cały czas za krwawiącą ranę i rozglądał się po całym obozie. Ofiar było więcej niż się spodziewał, a wieść o tym, że Noemi użyła Boskiego Błogosławieństwa by wskrzesić Corvusa szybko rozeszła się po wszystkich. Drake był zaskoczony takim obrotem - skoro nawet tak wytrawni wojownicy jak Ragnar, Folklore i Corvus musieli uznać wyższość przeciwnika. I to walcząc wspólnie. Z jakim to potworem się mierzyli? Gdy dotarł w końcu do fontanny, rozejrzał się i dostrzegł swojego znajomego Billego, któremu chyba nic nie było, Amelię, z którą Rocks się zapewne spotykał i Joanne ze swojej drużyny. Uniósł rękę witając się z Collins i synem Zeusa, ale szybko ich olał, gdy tylko dostrzegł roztrzęsioną, ale i żywą Lilly. Kamień spadł mu z serca, choć sam widok był raczej zatrważający. Podszedł powoli i uważając na swój brzuch, usiał obok rudej, ciężko oddychając. - Jesteś ranna, musimy cię opatrzyć - rzucił do niej, uśmiechając się krzywo. Miał dobry humor, bo po tej całej akcji ze Scarlett i Jasonem, zobaczył w końcu coś, na czym mu zależało. Lilly żyła i choć oberwała, tak jednak jej rany nie wyglądały na takie, które mogłyby przyczynić się do poważniejszych kontuzji czy śmierci. Mimo to jednak wypadało się nią zająć, on sam średnio to potrafił, dlatego powinni udać się do szpitala.
Gość
Gość
Re: Fontanna Sro 07 Sie 2019, 15:36
Mogła wyglądać nawet jak trup, nie interesowało ją w aktualnej chwili. Billy jako jedyny pomógł jej z pierzastym stworem i była mu za to bardzo wdzięczna. Amelia nie była w najlepszym stanie, a Lilliana nie była w stanie jej pomóc. Ruszenie się z miejsca było dla niej trudne, przerażenie z niej nie schodziło. Brudnym nadgarstkiem wytarła łzy spływające jej po policzkach. To całe wydarzenie było tak okropne, że dopiero po kilku chwilach zorientowała się, że od pory ataku nie widziała nigdzie Drake'a, a mieli się spotkać właśnie tu, przy fontannie. Co mogło go zatrzymać? Serce podeszło jej do gardła, gdy tylko pomyślała, że mogło mu się coś stać. Już nawet chciała ruszyć się z miejsca, znaleźć coś do podparcia i doczłapać się do środka dużego pawilonu, ale do jej uszu dotarł dźwięk znanych kroków. Coraz więcej łez zaczęło napływać do jej oczu i gdy jej ukochany usiadł obok już chciała go zdzielić za lekkomyślność. On martwił się o nią? Ona się zajęła swoimi ranami, w jakimś stopniu oczywiście, ale to on maszerował do niej kawałek z krwawiącą dziurą, którą dostrzegła gdy siadał obok niej. Ostrożnie oparła się o jego ramię i drugą ręką dotknęła zakrwawionego materiału jego koszuli. Widziała, że pocisk nie mógł uszkodzić niczego, dlatego odetchnęła cicho i tą samą dłonią, którą sprawdzała jego ranę położyła na jego policzku, zmuszając go do spojrzenia na nią. - Kto Ci to zrobił... - wyszeptała cicho z bólem w głosie. Gdyby miała na tyle siły pewnie by zabiła osobę, która mu zrobiła krzywdę. - Mną się nie martw, to Ty jesteś w gorszym stanie. Pokaż tą ranę - dłonie tak jak i ona cała drżały. Chciała chociaż oczyścić mu ranę i zatamować ją, żeby więcej krwi się z niej nie sączyło. - Przepraszam, że mnie przy Tobie nie było, żeby Ci pomóc... - jej głos był chrapliwy, płakała cicho nie mogąc sobie wybaczyć, że nie była w stanie jakkolwiek zapobiec temu co się wydarzyło. Ostrożnie podniosła koszulę Hellstorma i przyjrzała się ranie dokładniej. Potrzebowała materiału by ją wyczyścić, a sama miała brudne ręce. Widziała, że nie da sobie rady i chyba to ją najbardziej przerażało.
Joanne Collins
Re: Fontanna Sro 07 Sie 2019, 16:16
Joanne pilnowała, by dziewczyna o blond włosach nie utraciła przytomności. Córka Heliosa nie miała doświadczenia w medycynie, więc jej pomoc ograniczała się do jakiegokolwiek utrzymania dziewczyny przy życiu. Obserwowała cały czas twarz Amelii, by być w stanie dostrzec ewentualne zmiany w jej samopoczuciu. Po chwili dołączył do nich syn Zeusa, który pomógł rozprawić się z harpią, która zaatakowała rudowłosą. Bez chwili zawahania oddała blondynkę w jego ręce, bo wręcz nie dało się dostrzec tego jak im bardzo na sobie zależało. Joanne wierzyła, że Azjata zrobi teraz wszystko, co w jego mocy by pomóc swojej ukochanej. - Zabierz ją do szpitala.- powiedziała natychmiast, gdy syn Zeusa objął ukochaną swymi ramionami. Oczywiste było, że musiał tak zrobić, ale słowa wypłynęły z jej ust automatycznie. Na słowa Azjaty skinęła głową i bez dyskusji wstała i obejrzała się, by zlokalizować miejsce, w którym obecnie znajdowała sie rudowłosa. Ruszyła w jej stronę i w miedzy czasie dostrzegła Drake'a, który zmierzał w tym samym kierunku. Odwzajemniła jego gest powitalny. Zdążyła zauważyć, że Hellstorm również jest ranny, więc zdecydowała się i tak podejść do niego i rudowłosej. - Oboje potrzebujecie opieki medycznej.- odezwała się w końcu po tym jak usłyszała jego troskliwe słowa skierowane do Lilly. Poniekąd czuła się odpowiedzialna za obecny stan rudowłosej, bo nie udało się córce Heliosa pomóc jej, kiedy tego potrzebowała.- Mogę wam jakoś pomóc?- zapytała. W przeciwieństwie do nich była zdrowa i pozbawiona ran po walce, więc chciała wykorzystać ten fakt i pomóc im w jakikolwiek sposób. Nawet jeśli miałaby to być eskorta do szpitala.
Billy Rocks
Re: Fontanna Sro 07 Sie 2019, 17:30
Uśmiechał się kącikami ust patrząc na Amelię. Bladość jej lica budziła lęk w trzewiach Japończyka, lecz iskierki w błękitnych oczach zdradzały, że wciąż jest z nim i nie wybiera się do krainy Hadesu. Gdy nadeszła pomoc, bez wahania ułożył partnerkę na noszach i pozwolił synowi Asklepiosa ją leczyć. Uzdrowiciel o cherubinkowatej twarzy, był młodszy od Rocks’a, ale widać było zaangażowanie i troskę z jaką podchodził do cierpiącej. Jego magiczna moc sprawiała, że rany po pazurach karagora zasklepiały się. Pocałował Amelię w dłoń i odszedł na chwilę dając medykowi pełne pole do popisu. Widząc Drake skinął mu głową ciesząc się że ten żyje pomimo faktu, że wyglądał na ciężko rannego. Odprowadził go wzrokiem, a gdy tak za nim podążał napotkał Joanne. Westchnął z cicha i podszedł do grupki herosów. Bez owijania w bawełnę chciał przejść do rzeczy, lecz uznał, że nie wszyscy muszą słyszeć rozmowę z córką Heliosa. – Pozwól na chwilkę – zagadnął do dziewczyny przywołując na twarz lekki uśmiech. Oddalili się od pary zakochanych herosów dając im możliwość nacieszenia się sobą. A jednocześnie pozbawiając ich możliwości usłyszenia tego o co chciał zapytać Rocks. Wolał aby na chwilę obecną jego pytania pozostały między nim, a Joanne. Nie było sensu ostrzyć wideł i ustawiać stosu na być może niewinną wojowniczkę. Billy nie oceniał z góry chciał poznać powody i dopiero wówczas zawyrokuje co z tą wiedzą zrobi. – Dlaczego jak wojownik z nogods dał ci kurtkę potwory cię nie atakowały? – Widział to w oczach karagora; szukał, węszył, nasłuchiwał i nic. Zupełnie zero reakcji. Jak gdyby dla niego Joanne rozpłynęła się w powietrzu, cholera… Gdyby mieć taką moc to wszak mogliby żyć z dala od obozu… Nagłe wizje i pragnienia o które się nie podejrzewał targnęły jego umysłem. Szybko jednak wrócił do rzeczywistość. Skupiając obsydianowe oczy na heroinie.