Dzisiejszy dzień rozpoczął się dla Amelii pomyślnie. Czuła się wypoczęta, zrelaksowana i nawet wyczerpujące ćwiczenia nie wpłynęły negatywnie na jej nastrój. Poszło jej całkiem dobrze i była zadowolona z efektów. Choć początkowo negatywnie zapatrywała się na treningi to z czasem zrozumiała, że bez nich nie poradziłaby sobie w sytuacjach, w których musiała stanąć twarzą twarz z prawdziwym wrogiem. Nadal jednak uważała, że wszelkie konflikty można było rozwiązać w bardziej pokojowy sposób. Stała się jednak bardziej elastyczna w swoich poglądach, dostosowała się i nie narzucała innym własnego zdania w tym temacie, tak jak zwykła to robić przez pierwsze lata swojego życia w obozie. Nadal jednak od regularnych sparingów znacznie bardziej wolała oddawać się czynnościom, które lubiła. Malarstwo, pisanie wierszy oraz pochłanianie kolejnych książek to był jej żywioł. Korzystając więc z chwili wolnego czasu udała się do biblioteki. Miała przygotowany całkiem spory spis pozycji, z którymi chciała się zapoznać. Była skupiona na poszukiwaniach, przemierzała przez kolejne alejki starając się być cicho, jednak stukot jej ulubionych, czarnych szpilek odbijał się echem od marmurowej posadzki. Kiedy ostatnia książka z listy znalazła się w jej dłoniach, ruszyła w kierunku stolików. Miała szczęście o tej porze biblioteka nie zbyt oblegana. Mogła więc w spokoju oddać się lekturze wiedząc, że nikt nie będzie jej przeszkadzał. Kiedy chciała zająć jedno z wolnych miejsc dostrzegła kogoś, kogo w tym momencie chciała ujrzeć. Przez kilka sekund nie wykonała żadnego ruchu. Wpatrywała się w Billy'ego a na jej ustach pojawił się lekki, nieco rozmarzony uśmiech. Niemal zawsze reagowała na niego w ten sam sposób. To była naturalna reakcja, taka nad którą nie potrafiła i nie chciała zapanować. Lubiła go, uwielbiała przebywać w jego towarzystwie i nawet kiedy zdarzało im się milczeć przez długie godziny, czuła się spokojna. Choć wydawałoby się, że odmienność ich charakterów mogłaby stać na przeszkodzie zbudowania jakiejkolwiek relacji to tak nie było. Amelia miała wrażenia, że Billy rozumiał ją doskonale, troszczył się o nią i był kimś komu mogła w pełni zaufać. Miała cichą nadzieję, że on odbierał ją podobnie. Westchnęła cicho, przerywając tok myśli kłębiących się w głowie i ruszyła w jego kierunku. Kiedy znalazła się obok jego stolika, odłożyła na niego książki. - Przeszkadzam? - uśmiechnęła się jeszcze szerzej i nachyliła lekko nad mężczyzną. Na tyle blisko, że mógł wyczuć zapach jej perfum. Ta sama, niezmienna od lat kwiatowa mieszanka. - Mam nadzieję, że Twoja odpowiedź będzie przecząca - wyszeptała wprost do jego ucha i przygryzła swoją dolną wargę, przez ułamek sekundy zastanawiając się nad tym czy jej zachowanie było stosowne. Choć znała Billy'ego od bardzo dawna to zdarzało się, że rozmyślać nad tym czy aby w jego towarzystwie nie uchodziła za nazbyt dziecinną. Ostatnią rzeczą jakiej pragnęła to, to aby odbierał ją jako płochliwą pannicę, która nie potrafiła o siebie zadbać. Z drugiej strony schlebiało jej, że dbał o nią i nie przeszkadzało kiedy bywał nadopiekuńczy. Nie przestając go obserwować i nie czekając na odpowiedź zajęła miejsce tuż obok, przenosząc wzrok na księgi, które studiował.
Billy Rocks
Re: Stoliki Pią 12 Lip 2019, 00:52
Wertowanie ksiąg w poszukiwaniu pradawnego artefaktu przesiąkniętego mroczną mocą było nużące. Zdecydowanie bardziej wolał akcję niżeli przesiadywanie w bibliotece tylko po to by odnaleźć jakąś wzmiankę o tym z czym będzie walczył. Owszem doceniał wiedzę jednakże jeśli już miał być w bibliotece wolał skupić się na swoich ulubionych pozycjach literackich miast bezowocnie tracić czas szukając igły w stogu siana. Przerwana cisza i miarowy energiczny stukot - wyczulone zmysły jak zwykle nie zawodziły go. Jednak co jest? Stukot nagle ucichł głowę by dał, że ktoś właśnie kieruje się w jego stronę ale może zatrzymał się przy którymś regale? Gdyż nie słyszał by ktoś siadał, a był sam w bibliotece przynajmniej w tej części. Jednak nie podniósł głowy znad książki. Skupiony w pełni na swej nudnej pracy chciał ją skończyć i wrócić do mieszkania by oddać się błogiej drzemce. Chciał odpocząć na zapas bo będąc w trakcie wykonywania zadania niespecjalnie miał możliwość zadbać o własne „ja” i wygodę. Nagle urwany dźwięk się powtórzył, a po nim wyczuł czyjąś obecność nieopodal i znajomy zapach, uśmiechnął się. Oderwał wzrok od księgi i odwrócił nieco głowę by spojrzeć na blondynkę. – Nie – odparł krótko i niemal natychmiast. Zaraz potem zerknął na książki, które ze sobą przyniosła i poczuł małe ukucie zawodu, nie było jedzenia. Westchnął z cicha i wrócił do książki. Także nie dostrzegł jak przygryza wargę i robi „tę” swoją minkę. Nie żeby jej nie lubił wręcz przeciwnie ale czego oczy nie widzą tego duszy nie żal. Po kilku minutach skończył stronę poświęconą pewnemu artefaktowi, który w XVI wieku zaginął gdzieś na morzu Salomona u wybrzeży Australii. Jak to było z jej odkrywaniem każdy wie bo to oczywista historia jednak wielu żeglarzy straciło życie pokonując nieznane wody, a jeśli były i znane to ludność mieszkająca na pobliskich ziemiach niekoniecznie przepadała za gośćmi. Stąd też tak dużo opowiadań o plemionach żywcem zjadających białych ludzi – Europejczyków. Zamknął księgę z głuchym hukiem i wstał przeciągając się. Wiedział co chciał wiedzieć i to mu wystarczyło. Zakładał, że statek na którym artefakt był wieziony zatonął, a teraz obudził się w rękach człowieka, który nie ma pojęcia z czym zadziera stąd też te morderstwa. Spojrzał na Amelię tak jakby zapomniał, że tu jest. Objął ją w tali i pocałował w policzek. – Miałabyś ochotę na wycieczkę? – zapytał z ciekawości ale i ochoty ujrzenia jej w stroju kąpielowym.
Amelia Bowman
Re: Stoliki Pią 12 Lip 2019, 21:42
Podziwiała Billy'ego za zaangażowanie w sprawy obozu. Nie mogła się z nim równać ale nie czuła się przez to gorsza. Niechętnie brała udział w misjach, musiała się do nich długo przygotowywać a na polu walki uchodziła najczęściej za najsłabsze ogniwo. Potrafiła myśleć logicznie ale bezpośrednia konfrontacja z przeciwnikiem kończyła się tym, że ktoś inny ratował ją z opresji. Przez wiele lat próbowała to zmienić. Ćwiczyła ciężko, podczas sparingów dawała z siebie dużo więcej niż kiedyś. W głowie miała jednak pewną blokadę, która sprawiała, że pośród reszty herosów uchodziła za delikatną, potrzebującą pomocy istotę. Przez lata nie udało jej się tego zmienić. Być może dlatego zwróciła uwagę na Billy'ego. Silny, pewny i zdecydowany, przy nim nie musiała udawać i starać się być lepszą wersją siebie. Nigdy nie dał jej do zrozumienia, że była gorsza bądź słabsza. Akceptował ją i to wystarczyło by polubiła go niemal od samego początku. A już na pewno po tym jak pierwszy raz wyciągnął ją z tarapatów. Na samo wspomnienie tej sytuacji na twarzy Amelii pojawił się szczery uśmiech. Pogłębiła go odpowiedź mężczyzny. - Coś ważnego? - starała się mu nie przeszkadzać ale ciekawość była silniejsza. Poza tym lubiła wiedzieć czym się zajmował, jaka misja go czekała i ostatecznie na jak długo będą musieli się znowu rozstać. Zlustrowała wzrokiem jedną z ksiąg, która leżała nieopodal i otworzyła na przypadkowej stronie. Temat wydawał jej się trochę obcy miała więc nadzieję, że w niedalekiej przyszłości Billy go jej przybliży. Przez chwilę wyglądała jakby chciała o coś zapytać ale huk zamykanej księgi sprawił, że zadrżała delikatnie. - Wycieczkę? - nie spodziewała się takiej propozycji, co nie oznacza że się nie ucieszyła. Poczuła nagłe podekscytowanie a w następnej sekundzie chwyciła go za dłoń. Lubiła niespodzianki ale jeszcze bardziej podobała jej się wizja spędzenia odrobiny czasu z człowiekiem, przy którym czuła się zwyczajnie szczęśliwa. Rzadko mieli okazję przebywać sam na sam. Billy był często zajęty ale Amelia to akceptowała. Nie robiła u wyrzutów, zdawała sobie sprawę że były sprawy ważniejsze niż jej potrzeby. Potrafiła być cierpliwa, wiedząc że takim zachowaniem zyska znacznie więcej niż pretensjami. - Oczywiście, że mam ochotę. Pamiętasz? Z Tobą nawet na koniec świata - dodała po krótkiej chwili, nie zastanawiając się nad powodem jego nagłej inicjatywy. Splotła palce z jego i westchnęła cicho. - Zdradzisz mi dokąd się udamy? - próbowała wyczytać cokolwiek z jego twarzy, jakieś emocje, coś co mogłoby naprowadzić ją na jakikolwiek trop. Kusiło ją by dopytać o szczegóły ale z drugiej strony nie chciała psuć sobie zabawy. Radosna wizja spędzenia czasu we dwoje okazała się silniejsza od ciekawości.
Billy Rocks
Re: Stoliki Sob 13 Lip 2019, 18:22
– Nie nic właściwie to jasna sprawa – odparł niemal natychmiast. Był przekonany, że upora się z nią w mig, a wizja wspólnego odpoczynku jawiła się w oczach Japończyka wyjątkowo kusząco. Tym bardziej, iż dawno nie robił sobie wakacji i chętnie odpocznie od ciągłej walki i babrania się we krwi i flakach potworów. Miał kilka propozycji co do ewentualnego wyjazdu uznał jednak, że zostawi to dla siebie i zrobi tym samym dziewczynie niespodziankę. – Tak, polecimy gdzieś razem – potwierdził jej pytanie być może zaskoczyła ją ta nagła deklaracja tego wszak nie wiedział ale sądził, że mimo wszystko oddech od obozu wyjdzie im na dobre. Spojrzał zaskoczony na rękę, którą chwyciła czasem go zaskakiwała ale odwzajemnił uścisk chciał, aby była szczęśliwa zależało mu na tym. Niestety urocza chwila nie trwała zbyt długo. Kolejne słowa blondynki sprawiły, że Billy parsknął i wykrzywił usta w uśmiechu, a raczej grymasie imitującym uśmiech. – Skoro tak to wybieram się do Hadesu – odparł śmiertelnie poważny i puścił jej dłoń. Lubił kiedy była miła, ale czasem przesadzała zapominając o tym, że żyją w świecie, gdzie miłość rodzi się i umiera szybko i tego typu deklaracje mogły być odbiciem prawdy, a nie czczym powiedzonkiem. Co więcej zdawał sobie sprawę, że mimo znaczących braków wojennym rzemiośle Amelia mogła pełnić wiele innych funkcji w obozie. On nie. A życie herosa na polu walki zależy tylko i wyłącznie od kaprysu bogów. Bo możesz i być najlepszym wojownikiem ale kiedy wrogów kupa to nawet zbroja z mithrilu nie da rady. No chyba, że jesteś Robocopem to wówczas nie ma dla ciebie mocnych. Japończyk, aż tak wysoko swoich umiejętności nie klasyfikował więc naturalnym było iż myślał często o śmierci i dawał blondynce do zrozumienia, że jeśli zginie to by związała się z kimś innym miast go opłakiwać. Z resztą była córką Afrodyty i na skinienie ma tabun chętnych więc problem polegał jedynie na wyborze spośród nich tego właściwego. Ale tym już syn Zeusa się nie przejmował. Miał to gdzieś co będzie po jego śmierci. Oswoił się z tą myślą i dlatego potrafił tyle poświęcić by cel zadania został zrealizowany. Odszedł od Amelii i poukładał księgi z których korzystał na wózku zresztą tomiszczy. Był wolny. – Zostajesz? – zagadnął. Zgłodniał od tego czytania i chciał wrzucić coś na ruszt.
Amelia Bowman
Re: Stoliki Sob 13 Lip 2019, 22:13
W odpowiedzi skinęła głową. Najwyraźniej Billy nie chciał o tym rozmawiać albo rzeczywiście sprawa była na tyle prosta, że nie było potrzeby jej roztrząsać. Poza tym bardziej niż misją zaoferowana była przyszłym wyjazdem. Wizja ta napawała ją radością, której nie potrafiła ukryć. W przeciwieństwie do mężczyzny zbyt emocjonalnie podchodziła do pewnych spraw. Nie była powściągliwa, często robiła coś za nim pomyślała, reagowała impulsywnie i chociaż wielokrotnie próbowała z tym walczyć to przy nim ciężko było nad sobą zapanować. - Mam nadzieję, że będzie tam ciepło - zamierzała wykorzystać dany im czas w jak najlepszy sposób. W głowie miała już tysiące pomysłów jednak bała się czy przypadną one Billy'emu do gustu. Postanowiła więc zatrzymać je dla siebie i dopiero na miejscu wcielić w życie. Przyjemne myśli przerwała nagła reakcja mężczyzny. Zlustrowała go uważnie i zmarszczyła brwi. Kiedy puścił jej dłoń, splotła ręce pod biustem. Posyłając mu oburzone spojrzenie dała jednocześnie do zrozumienia, że nie takiej reakcji się spodziewała. Nie oczekiwała, że będzie romantykiem ale mógł zdobyć się na coś więcej niż ironiczny śmiech. Doprawdy czy aż tak wiele wymagała od mężczyzny, którego kochała? - Skoro tam właśnie chcesz się udać - wzruszyła ramionami, starając się by ton jej głosu nie zdradzał oburzenia. Nie zamierzała się z nim kłócić, psuć sobie mile rozpoczętego dnia. Mieli wyjechać, zrelaksować się. Może właśnie podczas podróży uda jej się wykrzesać z Billy'ego chociaż namiastkę romantycznej duszy? Widząc jak mężczyzna zbiera się do wyjścia, sama odłożyła swoje książki, decydując się tylko na jedną z wielu pozycji. - Idę - krótka, rzeczowa odpowiedź wypłynęła z jej ust. Uśmiechnęła się słabo i zaraz za nim opuściła mury biblioteki. zt x 2