Stoliki II DpyVgeN
Stoliki II FhMiHSP


 

Stoliki II

Idź do strony : 1, 2  Next
Mistrz Gry
Mistrz Gry
Mistrz Gry
Stoliki II Nie 20 Gru 2020, 21:34

kPoLiMt.jpg
Mistrz Gry
Mistrz Gry
Mistrz Gry
Re: Stoliki II Nie 20 Gru 2020, 21:34

Mamy 5 października 2020r. kilkanaście minut przed godziną 18. Wszystko oczywiście już od kilku godzin jest gotowe na tip top, z panną młodą nie ma żartów. Elisa z racji bycia córką Nyks uparła się, by chociaż namiot nad stolikami był przezroczysty u sufitu, by mogła patrzeć w niebo, które przecież uwielbia. Samo w sobie zresztą jest piękne i o ile pochmurna noc się nie trafi, to same gwiazdy będą rozświetlać i ozdabiać tę część. Dekoracje były dość subtelne, jedynie przy wejściu i nad parkietem kwiaty mogły robić wrażenie. Cała reszta to minimalizm ze sporą ilością lampek, by nie tylko oświetlić teren w środku oraz na zewnątrz, ale też po to, by tym samym ozdobić w ten sposób to miejsce.
Na zewnątrz było tylko i aż 10 stopni Celsjusza tuż po godzinie 17stej, ale dla herosów nie był to przecież większy problem. Dla większego komfortu jednak sam namiot był też ogrzewany do optymalnej temperatury, by każdy czuł się dobrze. Na szczęście niebo było czyste i zapowiadało się na pięknie rozgwieżdżone.
Na kuchni, do której wstępu nikt poza kucharzami i kelnerami wstępu nie miał, pracowano od rana, by przygotować to, czego para młoda sobie zażyczyła. Nic dziwnego, że u Nero królowała kuchnia włoska zarówno w daniach głównych, jak i przekąskach, ale to nie tak, że poza tym nie było kompletnie nic. Można było dostrzec różnego rodzaju sushi, sałatki pochodzące z wielu krajów i wiele dań typowych dla obozowej kuchni. Próżno jednak szukać typowego niezdrowego jedzenia w postaci frytek, burgerów czy innych burrito. To jednak wesele z klasą.
Choć wiele osób namawiało (głównie Elisę) do zorganizowania również ślubu, to nawet dla niej samej branie go po to, by inni byli tylko świadkami, to była już niepotrzebna szopka. Wesele było w stylu sycylijskim, więc z całą pewnością para młoda zaszczyci wszystkich pierwszym tańcem, aby następnie poczęstować wszystkich pysznym tortem, by dopiero później przejść do gorącego posiłku i kawy. Alkohol będzie tuż po tym, spokojnie alkoholicy i to w każdej formie dostępnej w obozie, nie tylko w postaci wina.
Goście nie są usadzeni konkretnie, więc siadajcie gdzie chcecie, tylko nie bijcie się o miejsca. Jedynie para młoda siedzi samotnie u szczytu namiotu, by w spokoju się sobą nacieszyć. W końcu świadków nie potrzebowali, bo już dawno byli po ślubie.
Na kilkanaście minut przed 18stą herosi zostali zaproszeni do środka, by mogli na spokojnie się rozsiąść, nim zjawi się para młoda. Stolik na prezenty (o które de facto nie prosili) znajdował się w rogu sali tuż obok wejścia. Nie chcieli, by ktoś im przeszkadzał takimi błahostkami.
Olivia Gale
Olivia Gale
Re: Stoliki II Nie 20 Gru 2020, 21:56

Outfit

- 4 -

Olivia choć o weselu wiedziała nieco wcześniej, tak nie zakładała swojego pojawienia się na nim. W sumie nie miała z kim, pary młodej w zasadzie nie zdążyła jeszcze poznać i za zwyczaj wzięła zapraszanie wszystkich, skoro działo się to w centrum obozu. Nie zakładała jednak 100% frekwencji, więc wiedziała, że jej nieobecność nie zostanie odnotowana. Stąd też brak odpowiednio wczesnych przygotowań chociażby z zakresu zakupu sukienki czy butów.
Gdy na kilka dni przed Marc jednak napomknął o wydarzeniu i uczestniczeniu w nim, od słowa do słowa wyszło, że idzie i to właśnie w jego towarzystwie. Nie miała  więc zbyt wiele czasu na przygotowania, a nie dostrzegając odpowiedniej sukienki w  swoim rozmiarze w ulubionych sklepach, była zmuszona postanowić na coś, co było już w jej szafie.
Wiedziała, że dla niektórych regionów świata czarny wyraża jedynie żałobę, ale chyba w tak nowoczesnym państwie jak Stany Zjednoczone, ludzie i herosi dostrzegali w nim ponadczasową klasykę? Miała taką nadzieję, bo właśnie w tym kolorze na jej ciele pojawiła się suknia sięgająca ziemi. Sandałki na wysokim obcasie - także czarne - jedynie drobne elementy biżuterii na jej palcach, szyi czy na uszach były w kolorze złota. Delikatny makijaż, włosy zwyczajnie rozczesane i pozostawione same sobie. Miała nadzieję, że nie przyniesie wstydu przyjacielowi.
Umówili się pod namiotem, także brunetka szybko go tam odnalazła, by następnie wspólnie skierowali swoje kroki ku stolikom.  
- Pięknie razem wyglądają - skomentowała cicho obserwując jak młoda para tańczy. - I ty też świetnie wyglądasz - pochwaliła go w końcu, bo wcześniej wypadło jej to z głowy.
Aron Ortega
Aron Ortega
Re: Stoliki II Pon 21 Gru 2020, 22:34

Ubiór

Aron bardzo cieszył się na myśl o weselu Elisy i Giotto, ponieważ od dawna szukał jakiejś możliwości, by trochę pobawić się gdzieś z Iris, a za bardzo obozu opuszczać nie chcieli, dlatego też tkwili tutaj z różnymi pomysłami, których koniec końców nie realizowali. Bogowie jednak wysłuchali ich modłów i tym samym Aron zaczął przygotowania do wielkiej nocy, jaka ich czekała. Garnitur wybrał sobie sam, stawiając na zupełnie inną kolorystykę niż zapewne większość herosów i zamówił sobie nawet drogi zegarek, by dodało mu to klasy oraz animuszu. Partnerkę zaprosił już wcześniej, co bardzo go cieszyło, bo nie dość, że córka Zeusa była piękną kobietą, to jeszcze jakiś czas temu wyznała mu całą prawdę o nich oraz o sytuacji sprzed amnezji Ortegi, co ostatecznie upewniło Boliwijczyka w tym, że ich relacja to nie jest przypadek.
Ostatnimi czasy dużo przebywali u niego i dla odmiany postanowili umówić się tym razem u niej. Zatem Aron będąc już przygotowanym do wyjścia, najpierw grzecznie zapukał, po czym zaproszony do środka wszedł. Normalnie wchodził bez pytania, ale w tym wypadku nie chciał, by Iris czuła się niekomfortowo, będąc na ten przykład nagą bądź skąpo odzianą, wszakże doskonale było wiadomo, że kobiety potrzebują dużo więcej czasu na przygotowania i być może dopiero poradziła sobie z pierwszą ich fazą.
Przywitał się z nią w zwyczajny sposób, uważając na to by nie zepsuć jej fryzury ani makijażu, dlatego też cmoknął ją nieco słabiej niż zazwyczaj, ale dalej w granicach jej wymagań. Całe szczęście Grimsdóttir zostały tylko ostatnie szlify, dlatego też Ortega nie musiał długo czekać, by wyruszyli razem w stronę namiotów rozłożonych nieopodal placu w dzielnicy greckiej. Wcześniej Aron pochwalił też kreację partnerki, bo zależało mu na tym, by od niego pierwszego usłyszała, że dobór takiej sukni był strzałem w dziesiątkę i że Iris wygląda po prostu pięknie.
Droga minęła im przyjemnie i po raz pierwszy podczas takiego wydarzenia, szli za rękę co miało symboliczny wydźwięk, gdyż to właśnie dzisiaj ujawnili światu swój związek. Wiadomym było, że nie wywołają jakiejś ogromnej sensacji, ani też nie przyćmią nowożeńców, to nie było ich celem. Niemniej jednak znalazły się pewnie osoby w towarzystwie, które mogą mieć coś przeciwko temu związkowi, chociażby przez powiązania Arona ze zmarłą narzeczoną.
Nie dostrzegając żadnych krytycznych spojrzeń w swoją stronę, Aron powędrował w stronę stolików witając się ze wszystkimi, którzy i w jego stronę rzucili jakąś grzecznościową formułkę. Dużo tego nie było, więc za bardzo głosu nie nadwyrężył. Dostrzegłszy także Olivię oraz Marca siedzących nieopodal, skinął przyjaźnie głową w ich stronę, zajmując miejsca nieco dalej, by nie przeszkadzać dzieciom Ullra i Eris w rozmowie.
Odsunął krzesełko dla Iris i kiedy ta zajęła miejsce po jego prawicy, on usiadł na siedzisku po lewej i natychmiast odwrócił się w jej stronę, lekceważąc nieco nowożeńców, którzy właśnie rozpoczęli swój pierwszy taniec.
- Nie byłem jeszcze na włoskim weselu - spojrzał na stół, na którym póki co brakowało alkoholu. Gdy tak wczytywał się w internet, szybko wyłapał, że Sycylijczycy zaczynali imprezy zupełnie inaczej niż większość nacji. Może to i lepiej?
W pewnej chwili odwrócił się na moment w stronę Giotto i Elisy, by później znów wrócić do partnerki.
- Wyglądają na szczęśliwych - choć nie znał żadnego z nich tak dobrze, jakby chciał, to jednak do Elisy pałał ogromną sympatią, głównie przez wzgląd na jej nieocenioną pomoc w jego rehabilitacji. Cieszył się, że lekarka też ma coś z życia i ma chociaż ten jeden wieczór dla siebie, w końcu tak się poświęcała dla innych. Ale uśmiechnięty Giotto Nero? To było dla niego coś nowego i zaskakującego, a jednocześnie potwierdzającego wyjątkowość tej sytuacji oraz magię instytucji małżeństwa.
Iris Grimsdóttir
Iris Grimsdóttir
Re: Stoliki II Wto 22 Gru 2020, 23:50

- 6 -

Ekscytowała się na to wesele, tym bardziej, że zapowiadało się na to, że pojawią się na nim jako para. W końcu Aron ją zaprosił i planowali przyjść razem, co już mogło wysłać innym jasny sygnał, skoro chociażby nie spotykali się na miejscu. A to, że zakochana Iris nie musiała kryć się z uczuciami też było budujące, a sam fakt pewnego zauroczenia się w niej przez Boliwijczyka tylko wszystko podkreślał. To nie miała być ich noc, ale po części też nią będzie. Spodziewała się obgadywania, być może nawet ktoś z jego dawnych przyjaciół przyjdzie im wygarnąć co o tym myśli, ale nie zamierzała się tym przejmować. W końcu odzyskała swojego mężczyznę, tak?
Grimsdóttir nie czuła potrzeby układania wymyślnych fryzur, dlatego jedynie umyła włosy, nawilżyła odpowiednią odżywką i po wysuszeniu wyprostowała je jedynie nieco, pozostawiając je rozpuszczone. Makijaż miała naprawdę delikatny, za to suknia (miała nadzieję) mogła zrobić na kim ś wrażenie. Sandałki na obcasie, ulubione perfumy mężczyzny i była gotowa. Kończyła ostatnie poprawki, gdy przyszedł jej ukochany, z którym przywitała się całusem, by zaraz wyrazić gotowość do ruszenia.
Uśmiechnęła się rozradowana, gdy Aron chwycił ją za dłoń jasno i dosadnie pokazując wszystkim wokół, że tworzą parę. A blondynka szła przy jego boku szczęśliwa i dumna jak paw. Do kilku osób mijanych posyłała mniejszy lub większy gest na znak przywitania się, jedynie do Corvusa wyszczerzyła się jak głupia. Ten w końcu od dawna wiedział o ich sytuacji, więc jej radość przynajmniej z jego strony powinna być zrozumiana. Ciekawe czy Sylvii o tym powiedział czy zachował dla siebie...
Z uśmiechem zajęła z jego pomocą wskazane krzesełko, tylko na moment zerkając w stronę parkietu, gdzie najwyraźniej młoda para rozpoczynała swój taniec. Gdy jednak Ortega zajął miejsce, skupiła się całkowicie na nim.
- Ja w sumie też nie. Takich wesel na cały obóz za wiele nie było, a tych dla wybranych gości też nie obskoczyłam za wiele - przygryzła delikatnie dolną wargę na moment przypominając sobie ten moment, gdy dowiedziała się, że jest jedną z nielicznych, którzy nie zostali zaproszeni na ślub Arona i jego byłej narzeczonej. Nie żeby w tamtym momencie chciała przyjść, ale i tak jakoś tak przykro. Szczególnie przy planowanej dużej bibie. Niemniej sekundę później zostawiła to za sobą, w końcu to przeszłość.
Na jego komentarz zerknęła na nowożeńców, chwilę im się z uśmiechem przyglądając. Dopiero potem przeniosła ponownie na niego spojrzenie.
- Tak, to prawda - odpowiedziała cicho znowu zerkając na parkiet. - Co sądzisz w ogóle o małżeństwach w obozie? Wiesz, z racji na nasze dość niebezpieczne życie? - wyrzuciła z siebie bez zastanowienia. Co prawda planował wziąć ślub, ale nigdy nie rozmawiali o tym czy naprawdę tego chciał czy wynikało to z nacisków narzeczonej. A może zwyczajnie zmienił zdanie na ten temat? Chciała wiedzieć, chyba nic dziwnego?
Marc Deverill
Marc Deverill
Re: Stoliki II Sro 23 Gru 2020, 13:30

- 4 -

Temat wesela trochę go zaskoczył, ponieważ Marc nie spodziewał się go z wielu powodów, a już tym bardziej nie przypuszczał, że się na nie wybierze. I to z Olivią, która z wielką ochotą zechciała mu towarzyszyć. Normalnie syn Eris nawet nie planowałby pojawienia się na ceremonii, ale wszystko zmieniło się, kiedy na nowo zbliżył się do brunetki. Narodziła się w nim jakaś dziwna potrzeba wybrania się na wesele, by nie tylko złożyć należne honory młodej parze, ale przede wszystkim by spędzić z Gale trochę więcej czasu i to w wyjątkowych okolicznościach. Końcowym efektem tego było umówienie się przy wejściu do namiotu, by później wspólnie zająć jakieś wygodne miejsca.
Marc był zachwycony tą wersją Olivii, gdyż był to chyba pierwszy raz, kiedy dziewczyna wyszykowała się na takie wydarzenie. Zazwyczaj chodziła w zwykłych ciuchach i tylko delikatnie podkreślała atuty swojej twarzy makijażem, tymczasem teraz była to wieczorowa wersja Gale, która bardzo przypadła mu do gustu. Nigdy nie wątpił w jej urodę, ale dziś przeszła samą siebie i - jego zdaniem - przebiła nawet pannę młodą, choć ta również wyglądała zjawiskowo.
Przywitał się z nią poprzez delikatne cmoknięcie w policzek, po czym wziął ją za rękę i zawędrował w kierunku stolików, by odnaleźć odpowiednie miejsca. Nie było imiennych tabliczek, dlatego też wybrali jeden z wolnych stolików nieopodal wyjścia, jednocześnie mając dobry pogląd na parkiet oraz bar.
Skupił się na tańcu młodej pary, nie chcąc w żaden sposób go zakłócać. Co prawda nie spodziewał się, że jego głos będzie się jakoś nieść przez cały namiot, by zagłuszać muzykę, ale nie było sensu ryzykować. Ponadto, nowożeńcy zapewne chcieli zwrócić na siebie jakoś uwagę tym tańcem. Deverill tylko spoglądał z niedowierzaniem na Giotto, po którym nie spodziewałby się aż takiego poświęcenia.
Z zamyśleń wyrwał go głos Olivii, która odnosiła się właśnie do tego scenicznego występu. Odwrócił więc głowę w jej kierunku i uśmiechnął się lekko.
- Pasują do siebie - zgodził się z partnerką. - Ty wyglądasz dużo lepiej - cisnęło mu się na usta też nazwanie jej pieszczotliwie kuoką, ale na razie się powstrzymał od tego.
Dłonią przejechał po jej włosach, odgarniając przy tym jeden niesforny ich kosmyk za ucho dziewczyny.
- Ostatnia impreza, na której razem byliśmy to był chyba bal przebierańców, co? - zaśmiał się cicho. - Ładnie wyglądałaś jako ta księżniczka, jak ona się nazywała? - spytał, bo nie znał się za bardzo na bajkach, dlatego też ciężko było mu przypomnieć sobie, jak nazywała się ta królewna. On był za to piratem, ale nie z Karaibów niestety. Ale miał przepaskę na oko!
Aron Ortega
Aron Ortega
Re: Stoliki II Sro 30 Gru 2020, 18:25

Aron będąc już przy stoliku nie dostrzegł nikogo więcej poza Marciem i Olivią, bo był pochłonięty rozmową z Iris oraz przyglądaniem się młodej parze, która właśnie zachwycała wszystkich widzów swoim niezbyt skomplikowanym, ale na pewno romantycznym tańcem. Ortega czuł się dobrze w takiej atmosferze, co potwierdzał tylko jego uśmiech, który towarzyszył mu niemalże od wejścia do namiotu. Nie można mu się było jednak dziwić w żaden sposób, gdyż syn Hekate w końcu mógł się trochę zrelaksować oraz co najistotniejsze: pokazać wszystkim, że jego związek z Iris rozkwita. Nie żeby miał ogromną potrzebę chełpienia się wszystkim na prawo i lewo, ale czuł się bardzo wyjątkowo z myślą, że córka Zeusa wybrała właśnie jego jako obiekt swoich westchnień. Miał więc pełne prawo szczerzyć się z tego powodu.
Na stołach nie było zbyt wiele, ale to mu akurat nie przeszkadzało, ponieważ nie był aż tak głodny, żeby zmuszać się do gryzienia świec czy ozdób znajdujących się wokół. Cierpliwie czekał na posiłek, który Nero na pewno im zapewnią, wszakże na tym polegało poniekąd organizowanie wesela: ludzie mieli się nabawić i najeść. Czas zajęła mu zatem rozmowa z partnerką, która - sądząc po jej minie - była nie mniej szczęśliwa niż on.
- Nic dziwnego, skoro większość nie dożywa tego - wzruszył ramionami, bo taka była akurat obozowa rzeczywistość.
Następne pytanie Grimsdóttir w żaden sposób go nie zaskoczyło, ale na pewno dało mu do myślenia. Wcześniejszy Aron na pewno potwierdziłby, że jest za małżeństwami nawet wobec takiego ryzyka, wszakże sam planował się hajtać. Jednakże czy teraz podzielał te zdanie? Nim odpowiedział, musiał się poważnie zastanowić przez te kilka chwil.
Uśmiechnął się pewnie w stronę blondynki i pogładził ją po przedramieniu.
- Wcześniej musiałem być za, to chyba oczywiste - zaśmiał się cicho. - Myślę, że nawet sekunda małżeństwa jest tego warta. Nasze życie jest tak niebezpieczne, że jeśli chce się je z kimś dzielić, to trzeba spróbować. Spójrz na nich - przeniósł spojrzenie na tańczących nowożeńców. - Myślisz, że oni żałują tej decyzji? - było to rzecz jasna pytanie retoryczne. - Jeśli miałbym kiedyś się ożenić, choćby nawet z myślą, że będzie to trwało chwilę.... nawet bym się nie zawahał - znów spojrzał na nią, tym razem intensywnie patrząc w jej tęczówki. - Zwłaszcza, jeśli moja partnerka... załóżmy hipotetycznie, że byłaby to blond córka Zeusa strzelająca czerwonymi błyskawicami, również by tego chciała - uśmiechnął się szerzej, bo wcale nie była to żadna sugestia, po czym odsunął się nieznacznie dla wygody siedzenia. - Życie bez miłości nie ma sensu - ostatni raz zerknął na młodą parę. - Oni żyją, bo mają dla kogo - po chwili znów patrzył na Iris i tym razem uśmiechnął się nieco niepoważnie, by nie wprowadzać jakiegoś melancholijnego nastroju podczas takiej uroczystości.
- A ty uważasz, że to głupota? - może ona miała inne zdanie? Wypadało się dowiedzieć.
Olivia Gale
Olivia Gale
Re: Stoliki II Czw 31 Gru 2020, 19:35

Nie było do tej pory okazji, by się tak wystroić, a to sama Gale bardzo lubiła robić. Miała jednak nadzieję, że nie urazi pary młodej swoją czarną sukienką, która może i w wielu kulturach kojarzyła się z żałobą, ale też ponadczasową elegancją, co w obozie i siłą rzeczy tym multi kulti powinno być jak najbardziej zrozumiane. A jeśli dojdą ją słuchy, że stało się niestety inaczej, postara się przeprosić i wyjaśnić sytuację. Marca właściwie po raz pierwszy widziała w takim wydaniu i musiała przyznać, że zrobił na niej spore wrażenie. No ale który mężczyzna nie wyglądałby dobrze w takim wydaniu? Kobiety lubiły na ogół mężczyzn w garniturach czy smokingach.
Zaskoczył ją nieco tym, że chwycił ją za rękę, ale pozytywnie, dlatego też zadowolona dała się prowadzić do wypatrzonego przez niego stolika. Usiadła na jednym z krzeseł tuż przy swoim towarzyszu, by zatrzymać wzrok na młodej parze zajmującej parkiet. Nie znała ich właściwie w ogóle tak na dobrą sprawę, ale z tego co zdążyła na ich temat usłyszeć, to dziwiła się nieco temu widokowi. Pewnie nie tak bardzo jak ci, co mieli doświadczenia głównie z panem młodym, a nie tak jak ona ploteczki, ale jeśli to wszystko było prawdą, to chyba tylko udowadniało jego miłość do swojej żony.
- Ty też bijesz ich na głowę - przyznała przed odpowiedzią dyskretnie się rozglądając, by ocenić ubiór innych mężczyzn. Dobrze wyglądali, ale nie zauważyła takiego, który mógłby się równać z jej przyjacielem.
Zaśmiała się cicho na jego kolejne słowa przypominając sobie - głównie z pamiątkowych fotografii - za kogo była przebrana na ostatnim ich balu przebierańców. Fakt, że pamiętał o księżniczce znacznie wszystko jej ułatwił.
- Jasmina - w końcu powiedziała cicho, ale entuzjastycznie przypominając sobie tamtą wersję siebie. Z jej karnacją to w ogóle współgrało, ale wtedy zwyczajnie miała hopla na punkcie tamtej księżniczki. - Wygrałam wtedy jakąś nagrodę... - zaczęła intensywnie myśleć nad tym wszystkim. - Za taniec? - nie była pewna, więc spojrzała na niego pytająco, bo może coś kojarzył.
Nim się spostrzegła przed nimi pojawiły się desery, a para młoda zniknęła z zasięgu wzroku. Dopiero po chwili zlokalizowała ich przy stoliku, wygląda na to, że zagadała się z Markiem.
Iris Grimsdóttir
Iris Grimsdóttir
Re: Stoliki II Pon 04 Sty 2021, 00:27

Oboje choć nie pragnęli uwagi wszystkich, to jednak trochę chcieli się pochwalić, jaką partię wyrwali i to nie tylko na to wydarzenie. On, bo miał przy sobie (chyba) dobrą, a na pewno wyjątkową córkę Zeusa, a ona (choć tylko trzy osoby z nią o tym wiedziały) tym, że zdobyła jego serce po raz drugi. Pierwszy co prawda nie był planowany z żadnej ze stron, ale tak wyszło. Tym razem jednak, choć blondynka była sobą, to chodziło w tym o to, by na nowo zaskarbić sobie sympatię mężczyzny. Dziwne by było, gdyby tego nie chciała, skoro go kocha, nie? Oboje więc uśmiechali się zarówno z powodu bycia razem, jak i tego wydarzenia, które z wielu powodów miało swoje pozytywne strony. Tych negatywnych kobieta nie dostrzegała, nie bojąc się powtórki z rozgrywki.
Przytaknęła mu głową, gdy stwierdził pewną oczywistość ich rzeczywistości obozowej. Nie była pewna jednak czy to nie świadczyło źle o tym miejscu. Herosi mając z tyłu głowy czyhającą śmierć, zamiast związać się z kimś by mieć oparcie i mieć te momenty szczęścia w życiu, które warte są tak trudnego życia - w znacznej większości woleli się zezwierzęcić i pieprzyć z kim popadnie w międzyczasie próbując nierzadko się pozabijać, bo się nie lubili, choć ze sobą sypiali. Przykre to w sumie.
Nie dziwiło ją wcale to, że Aron nie odpowiedział jej od razu, tylko potrzebował czasu na zastanowienie. W tym czasie pozwoliła sobie nalać im po szklaneczce wody, by zaraz potem upić niewiele ze swojej. Gdy Ortega zaczął odpowiadać, skupiła na nim swoje spojrzenie zabierając je z pary młodej.
Z każdym jego kolejnym słowem upewniała się, że właściwie myślą tak samo, stąd też jej narastający uśmiech. Gdy zaczął jednak sugerować Iris jako swoją przyszłą małżonkę, jej uśmiech miał nuty rozbawienia, choć w oczach można było dostrzec się praktycznie jedynie miłości. Jak tu go nie kochać?
- To jakaś sugestia? - zaśmiała się cicho, choć bardziej żartowała. W końcu Grimsdóttir była inteligentna kobietą i nie spodziewała się wielkich deklaracji, skoro ledwo weszli w ten związek. Ona była gotowa na takie zaangażowanie, kochała go dostatecznie długo i mocno o niego walczyła. On jednak nawet w pełni jej nie zdążył pokochać. Niemniej, miła perspektywa - nawet w żartach.
- Nie - odpowiedziała przeciągle na jego pytanie zastanawiając się nad szerszą wypowiedzią zerkając na porcje tortu, które przed nimi się pojawiły. - Właściwie to wyjąłeś mi wszystko to z ust, myślę tak samo jak ty - przyznała, bo właściwie nie było nad czym się tutaj rozwodzić.
- Dobry - przyznała nieco zaskoczona smakując tortu. Ona za tego typu deserami nie przepadała, ale ten nie był tak słodki, jak to na ogół bywa. Chwilę później pojawiło się jedzenie, a ona postawiła na herbatę i mięsne ravioli.
- Wiem, że nie pamiętasz, ale nie czujesz niepokoju tutaj? Słyszałam głosy, że sporo osób denerwuje się tam dużą imprezą - spytała zerkając na niego z mieszaniną zaciekawienia i troski.
Marc Deverill
Marc Deverill
Re: Stoliki II Sro 06 Sty 2021, 18:35

Marc nie był przyzwyczajony do przyjmowania komplementów, prędzej do krytyki, która non stop spotykała go w obozie za bycie dzieckiem Eris (jakby w ogóle był to jego wybór) i za swoje niezbyt pochlebne wypowiadanie się o obozie. Dlatego też podążał za instynktem i odpowiadał jej w podobny sposób, co dodając prawdziwość wywodu trochę ułatwiało sprawę. Niemniej ledwo ukrył delikatny rumieniec, który pojawił się na jego twarzy, gdy zdaniem dziewczyny - która de facto mu się podobała - wyglądał tak samo dobrze jak ona. Zamaskował to więc uchyleniem szklanki z wodą i wlaniem sobie sporej części jej zawartości do gardła.
Uśmiechnął się przyjaźnie, gdy zaczęli wspominać o balu przebierańców w przedszkolu. Deverill średnio znał się na księżniczkach i ich nie rozróżniał. Wiedział tylko, że istnieją i może jakąś by tam przywołał z pamięci. Istnieje jednak duże prawdopodobieństwo, że pomyliłby Kopciuszka ze Śpiącą Królewną, a tę z kolei ze Śnieżką. Dlatego też nie zagłębiał się w to dalej, nie chcąc udawać, że cokolwiek się na tym zna.
- Być może - odrzekł spokojnie, zastanawiając się, czy faktycznie Olivia wygrała jakąś nagrodę tamtego popołudnia. - Coś było chyba... - dodał niepewnie, bo nie był w stanie przywołać sobie żadnego kluczowego wspomnienia, które poparłoby jej wersję. - Bardzo możliwe, że za taniec, bo zawsze potrafiłaś dobrze tańczyć - przyznał, pamiętając niejedno spotkanie za dzieciaka i namawianie go do hulania w rytm muzyki. Co prawda niemal każda dziewczyna lubiła tego typu zabawę, ale nawet jak na ich mnogość, córka Ullra radziła sobie zdecydowanie lepiej, aniżeli rówieśniczki. Może trenowała to i on o tym zapomniał?
Jego wzrok przykuł deser, który wyglądał bardzo apetycznie. O dziwo miał dziś ochotę na słodkości, dlatego zabrał się zań szybko. Zasmakował mu, dlatego po pierwszym kęsie kontynuował jedzenie, aż tort zniknął z talerza.
- Zapomniałem o prezencie dla młodych - strzelił sobie w czoło otwartą ręką. Nie żeby im było coś potrzebne, ale wypadało okazać taki gest i w sumie było to trochę nietaktowne z ich strony. Dostrzegał jednak, że wielu herosów nie miało nic dla Nero, dlatego też uznał, że być może nie zostanie im to wypomniane kiedyś. Z resztą, Giotto przyjmujący prezenty? Chyba tylko od świętego Mikołaja. I to trzymając go za nogi i strasząc zrzuceniem z balkonu Burj Khalifa.
Na stołach zaczęło pojawiać się jedzenie, na co syn Eris zareagował uśmiechem. Nim jednak nałożył sobie cokolwiek, w pierwszej kolejności zamierzał zadbać o swoją partnerkę. Należało pokazać się z dobrej strony.
- Czego ci nałożyć, kuoczko? - spytał z uśmiechem na ustach, nie zasłaniając jej nic rękoma, by mogła zobaczyć wszystkie potrawy znajdujące się na stole.
Pokierowany jej preferencjami, nałożył wszystko co chciała w takiej ilości, jakiej sobie zażyczyła, po czym sam wybrał sobie dwie wersje makaronu i o dziwo wziął je na raz. Nie mieszał ich jednak, tylko ułożył naprzeciw siebie i tylko stykały się one delikatnie ze sobą. Oszczędność czasu.
- Smacznego - rzucił w jej kierunku i zaczął zajadać się makaronem z sosem na bazie śmietany, najpewniej carbonarą. Później dla odmiany spróbował też tego z sosem na bazie pomidorów, by porównać który lepszy, nim smak jednego będzie się przebijał w jego podniebieniu przez ilość zjedzonych kęsów.
- Ciekawe kiedy podadzą alkohol? - odezwał się, nie przypominając sobie dotąd wesela, które zaczynało się od tortu i obiadu bez alkoholu. Dostrzegając jednak bar obok powoli zaczął się skłaniać ku innej wersji, że jeśli ktoś będzie chciał coś wypić, będzie musiał sam sobie to załatwić i podejść. Nikt im tego nie przyniesie do stolika.
Olivia Gale
Olivia Gale
Re: Stoliki II Sob 09 Sty 2021, 22:31

Ona w tym samym czasie próbowała nadal sobie przypomnieć tamte lata i ten jeden bal przebierańców. Wspomnienia były jednak mgliste, bo kto pamiętał takie rzeczy? Ona pewnie po tygodniu o tej nagrodzie zapomniała, więc i tak dziw, że cokolwiek kojarzyła. Uśmiechnęła się jednak szeroko, gdy przyznał, że potrafiła dobrze tańczyć. Wiadomo ile mogło być w tym prawdy - w końcu byli dziećmi - ale to i tak miłe.
- Sprawdzimy później czy nadal potrafię... I czy ty potrafisz - powiedziała pewna siebie, by nie myślał sobie przypadkiem, że ta jedna z najlepszych części tego typu imprez ich ominie. A nie miała ochoty ani tańczyć sama, ani z jakimiś randomami.
Ona również zabrała się za tort, który może nie był jej idealną wersją, ale na pewno był bardzo smaczny. Podniosła ponownie na niego spojrzenie, gdy powiedział o prezencie. W pierwszej sekundzie spanikowała, ale później przypomniała sobie o adnotacji na zaproszeniu.
- Na zaproszeniu pisali, że woleliby ich nie otrzymać, bo wszystko mają - zaczęła jednocześnie lekko się rozglądając. Po chwili wskazała mu głową na stół przygotowany na prezenty, który był kompletnie pusty. - Jak widać wszyscy wzięli sobie to do serca, nie ma co się przejmować - dodała po chwili, bo normalnie to byłby ogromny nietakt, ale w warunkach obozowych młodzi mieli rację. Zresztą podejrzewała, że z ich stażem i wkładem w obóz wcale nie muszą miesiącami prosić o jakiś potrzebny im zakup.
- Makaronu carbonary, pingwinku - uśmiechnęła się słodko, by chwilę później skinąć mu głową w podziękowaniu, gdy przed nią pojawiło się dokładnie to, o co prosiła i to w wyważonej porcji. Nic dziwnego zresztą, jedli już tyle razy razem, że Marc mniej więcej wiedział, jakie jest jej zapotrzebowanie.
- Wzajemnie - rzuciła i przeszła do jedzenia posiłku, który okazał się naprawdę dobry. Zerknęła na niego, gdy spytał o alkohol, ale nawet nic nie zdążyła odpowiedzieć. Uprzedził ją DJ, który nadał o tym, że bar jest już czynny. Uśmiechnęła się rozbawiona. - Wygląda na to, że masz swoją odpowiedź - rzuciła i wróciła do posiłku.
Nie widziała zamieszania, dopóki nie usłyszała podniesionego głosu panny młodej. Zerknęła w tamtym kierunku widząc dwóch mężczyzn, którzy najwidoczniej postanowili właśnie teraz złożyć im życzenia. Dalszej części reprymendy już nie usłyszała, dlatego wróciła wzrokiem do posiłku. A raczej wróciłaby, ale dostrzegła innego mężczyznę zmierzającego w stronę stołu nowożeńców. Szturchnęła od razu Marca, głową wskazując w tamtym kierunku, bo jeśli gość nie przybiegał ze złymi wiadomościami, to chyba miał problem.
Niestety tu już nie dosłyszała o czym tam była rozmowa, ale pani Nero była ewidentnie poirytowana. Otworzyła jednak szerzej ze zdziwienia oczy, gdy przez salę poleciała ciemna masa - a później Włoszka zagroziła wszem i wobec śmiercią. Odchrząknęła przenosząc wzrok na swojego towarzysza.
- Może dobrze, że tego prezentu nie mamy - zażartowała, a później westchnęła. - Jak można przerwać komuś posiłek? To nie jest jedzenie przekąski, to pierwszy posiłek, który wszyscy jedzą razem i podejrzewam, że ostatni. Nie mogli tego zrobić później? - ona tamtych facetów nie znała, ale może Deverill nieco rozjaśni jej sytuację.
Aron Ortega
Aron Ortega
Re: Stoliki II Nie 10 Sty 2021, 18:53

Mieli prawo trochę się chwalić swoim związkiem, skoro dotąd oboje byli uznawani za rzetelnych i pracowitych herosów, którym niestety nie poszczęściło się w miłości. Aron co prawda czuł na sobie spojrzenia tych, którzy dalej nie mogli się pogodzić z jego brakiem refleksji dotyczącej śmierci narzeczonej, ale nic się tym nie przejmował. Wszystko dlatego, że przez zapomnienie tych uczuć, nie potrafił się w żaden sposób do nich odnieść. Mógł tylko odpowiadać logicznie oraz z aktualnymi odczuciami, a te w żaden sposób nie wypowiadały się o tym ani negatywnie ani pozytywnie. Taki to już los ludzi z amnezją.
Rozmowa o ślubie była normalna, bo przecież skoro byli na weselu, mogli wymienić się poglądami, a akurat o tej sprawie dotąd nie rozmawiali. Ortega uważał, że miał sensowny pogląd na to wszystko, a odpowiedź Iris tylko go upewniła w tym, że jest to rozważne. Choć jeszcze w międzyczasie musiał coś wtrącić.
- Nieee, nic z tych rzeczy - celowo przeciągnął słowa, by blondynka nie miała wątpliwości, że była to oczywista sugestia w jej stronę.
Spróbował tortu, który bardzo mu posmakował i zaczął go jeść, a w międzyczasie otrzymał kolejne pytanie od swojej partnerki. Te również go nie zaskoczyło, bo poniekąd był na nie przygotowany. Musiał jednak ubrać to jakoś dobrze w słowa, dlatego znów chwilę się zastanowił, co było dużo naturalniejsze, biorąc pod uwagę zawartość tortu w ustach i gdy przełknął go, odłożył na moment widelczyk, spoglądając znów w stronę ukochanej.
- Będę szczery - zaczął. - Nie czuję nic poza ekscytacją i zadowoleniem - przyznał bez problemu. - Bardzo mnie cieszy, że jesteśmy tu razem i świetnie się z tobą bawię - pogładził ją kciukiem po policzku, ówcześnie otulając go nieco wewnętrzną stroną swojej ciepłej dłoni. - Być może powinienem czuć jakiś niepokój, ale nic nie kojarzy mi się z tą bitwą. Bo do tego bijesz, mam rację? - dopytał, by nie mieć żadnych wątpliwości, że nie chodzi tutaj o samą atmosferę weselną i tłum ludzi, a o skojarzenie tego z obozową tragedią.
Nałożył sobie kilka pierożków ravioli i zaczął je jeść, dając tym samym chwilę Iris na to, by odpowiedziała mu coś.
- Może to nieco lekkomyślne, ale uważam, że przyda się wszystkim taka zabawa - zaczął między kolejnymi kęsami. - Obóz przeszedł wielkie zmiany, pracujemy dużo więcej, mamy mniej wolnego i wszyscy martwimy się o to, co będzie jutro - nawiązywał oczywiście do starcia z synem Tartaru. - Takie chwile jak ta pokazują, że to jest nasz dom. A w domu zasługujemy na odpoczynek i spokój - może wyjaśnił to nieco pokrętnie, ale Grimsdóttir powinna wiedzieć, co Ortega miał na myśli. - Mnie osobiście buduje myśl, że chociaż ta dwójka jest szczęśliwa. I że mogą się tym z nami podzielić. Daje mi to więcej energii niż wszystkie energetyki świata - końcówka wypowiedzi miała już charakter żartobliwy, ale poniekąd była to prawda.
- Myślisz inaczej? - odbił piłeczkę, chcąc poznać jej zdanie.
Marc Deverill
Marc Deverill
Re: Stoliki II Wto 12 Sty 2021, 21:58

Deverill przyjął to jako pewne wyzwanie. Czyżby Olivia wątpiła w jego umiejętności taneczne? Co prawda spodziewał się komentarzy i wielu oczu na sobie, jak gdyby z życzeniami dosłownego połamania sobie nóg na parkiecie, ale odczuł jakąś dziwną chęć utarcia nosa tym wszystkim idiotom, dlatego też tylko uśmiechnął się lekko, zgadzając się na taki test. Nic mu przecież nie groziło tam, a skoro już razem byli na weselu, to wypadało się bawić w najlepsze i korzystać z tej chwili normalności, której zwłaszcza Gale brakowało.
Zaśmiał się delikatnie, gdy DJ odpowiedział mu zamiast Olivii i rozejrzał się wcale nie zaskoczony tym, że natychmiast zaczęła robić się kolejka. To było typowe dla herosów, że jeśli pili alkohol, to całymi strumieniami. W dodatku mieli taki wybór, że wystawianie wszystkich rodzajów trunków na stoliki byłoby czymś niewykonalnym, tym bardziej przy takiej organizacji wesela, miejsca bowiem nie były przypisane do nikogo, dlatego też skąd młodzi mieliby pewność, że odpowiednie alkohole trafią na odpowiednie stoliki? A i weź to w ogóle spamiętaj z perspektywy kelnerów.
Deverill pomasował się po karku, spoglądając z lekkim niesmakiem na sytuację przerwania młodym posiłku. Zrobiło się przy ich stoliku niezłe zbiegowisko i póki nie pojawił się w towarzystwie Folklore, Marc nawet nie sądził, by którakolwiek z tych trzech osób była na liście dobrych znajomych małżeństwa. Po co więc wychylać się w ten sposób?
- To obozowi durnie - przyznał bez ogródek syn Eris, mając na myśli osoby Iana, Hoshiego i Lucifera. Cała trójka wydawała się być oderwana od rzeczywistości i byli traktowani jako dziwacy. Głównie przez właśnie tego typu akcje, które wszystkich zniechęcały do nich, w tym zwykłych obserwatorów. - Jak bardzo trzeba nie lubić życia, żeby drażnić Giotto? - było to pytanie retoryczne i Olivia doskonale wiedziała o co chodzi. Marc przedstawił jej przecież jakiś czas temu sylwetki poszczególnych półbogów, na których warto uważać. Syn Fobosa był na szczycie tej listy. - Chociaż jak na siebie i tak jest dziś potulny. Normalnie cała trójka byłaby już na oddziale intensywnej terapii - wzruszył ramionami, nie dbając o to, czy przez występek tych durniów całe wesele pójdzie się chrzanić. On miał ważniejsze rzeczy, ot choćby rozmowę ze swoją partnerką, która wydawała się być nieco stłamszona tą sytuacją. Ale wcale jej się nie dziwił, podczas imprez z udziałem herosów napięcie było nieporównywalnie większe niż przy ludzkich uroczystościach, bo tutaj niemal każdy miał możliwości, by kogoś zabić.
- Tak to już tutaj jest - westchnął zrezygnowany i ujął jej dłoń. - Ale nie martw się, grzeczni obrywają tylko poza obozem - żart był trochę słaby, ale warto było rozluźnić atmosferę przynajmniej między sobą, bo zanosiło się na przedwczesne zakończenie nie tylko imprezy, ale również życia syna Lokiego.
- Jak twój makaron? - spytał z grzeczności, byleby tylko nie poruszać tematu przeszkodzenia nowożeńcom w posiłku.
Olivia Gale
Olivia Gale
Re: Stoliki II Wto 19 Sty 2021, 22:46

Ona nie bardzo przejmowała się tymi wszystkimi ludźmi wokół, za wielu zresztą też nie znała. Była w obozie niecały rok, więc ciężko tu mówić o wielkich znajomościach, tym bardziej, gdy masz już znajome towarzystwo. Nie żeby unikała jakichkolwiek nowych relacji, ale też nie dążyła do nich na siłę, skoro miała swojego przyjaciela przy sobie i przede wszystkim to z nim chciała nadrobić stracony czas. Niby znali się niecałe 10 pierwszych lat życia i prawie dwa razy tyle spędzili bez siebie. A jednak ta przyjaźń (i nastoletnia miłość?) bardzo weszła im w krew i nawet po tylu latach, nie było problemem do tego wrócić.
Olivia nie dziwiła się, że alkohol trzeba sobie zamawiać przy barze. Kelnerów było sporo, ale przez czas spędzony w obozie zdążyła zaobserwować jak szybko herosi pili. Obsługa pewnie zebrałaby zamówienia i rozniosła po dwóch pierwszych stolikach i przy trzecim już ci z pierwszego by znowu coś chcieli. A tak muszą sami podnieść tyłek i pić mniej albo wziąć od razu butelkę alkoholu z sobą. Tego w obozie chyba nigdy nie zabraknie.
- Rozumiem - wtrąciła, gdy powiedział o durniach, co wcale jej nie zaskoczyło. Poznała już kilku ciekawych inaczej herosów i starała się trzymać od nich z daleka. Widzianych trzech musiała sobie dopisać od razu do listy, by nie tracić czasu. Spojrzała na Marca i wzruszyła lekko ramionami nie wiedząc, co mu odpowiedzieć. Z opisu sylwetki pana młodego wnioskowała, że właściwie trzeba był samobójcą. Tyle jej wystarczyło, by opisać poziom ich głupoty. - Może żona go hamuje - rzuciła całkiem możliwą tezą, bo jednak to ich ślub i mimo wszystko słabo, by ktoś im przed stołem zdechł. A może się myliła?
Uśmiechnęła się lekko, gdy Deverill złapał ją za dłoń, by później uśmiechnąć się lekko rozbawiona na jego kolejne słowa. Może mało pocieszające, ale w obecnej sytuacji coś to było. Wydawało się, że jest bezpieczna. Po chwili już jednak wróciła do skończenia swojej porcji makaronu. Akurat przy ostatnim kęsie mężczyzna zadał jej pytanie, więc przełknęła zawartość w buzi i uśmiechnęła się lekko.
- Bardzo dobry - przyznała szczerze i już miała coś mówić, kiedy dotarł do niej wzburzony głos panny młodej. Zerknęła w tamtą stronę, by w szoku obserwować jak Elisa poddusza jakiegoś gościa.
- Bydło? - powtórzyła za panną młodą niedowierzając, choć pokaz siły zrobił na niej wrażenie. Była pewna, że kobieta udusi tego głupiego biedaka, więc gdy go puściła, Gale odetchnęła niejako z ulgą. Wolała nie patrzeć na czyjąś śmierć, zwłaszcza taką, a nie w wyniku wypadku, bitwy czy czegoś takiego. Dlatego też przysunęła się nieco bliżej Marca i oparła głowę na jego ramieniu, wzrok skupiając na jego marynarce.
- Wesoło tu macie - przyznała siląc się trochę na rozbawiony ton, choć ta scena wywołała w niej spory niepokój. Nie spodziewała się - mimo wszystko - że może i będzie tu dochodzić do zabójstw między "swoimi" z różnych względów. Poczuła się jeszcze mniej pewna i przede wszystkim mniej bezpieczna.
Iris Grimsdóttir
Iris Grimsdóttir
Re: Stoliki II Sro 20 Sty 2021, 16:41

To, że ludzie będą oceniać ich związek, a także zarówno jego, jak i ją było nieuniknione. Tym bardziej, gdy wiele osób miało świadomość ich wcześniejszych relacji. Tylko krowa jednak nie zmienia zdania i udawanie, że w życiu tamtych herosów nie zachodzą zmiany w relacjach, czy to na plus czy na minus, jest śmieszne. Ona nie zamierzała się tym przejmować, o ile tobie graniczy się do gadania za jej plecami, a nie obrażania jej wprost czy utrudniania jej czy jemu życia na jakichś płaszczyznach.
Iris zaśmiała się pod nosem słysząc jego zaprzeczanie temu, jakoby odnosił się do niej. Mogli sobie żartować, ale oboje wiedzieli jak było. A dla Islandki to było naprawdę budujące, że Ortega nie boi się tak szybko wspomnieć o takim zaangażowanym związku, choć wiadomo, że te słowa nic w tym momencie nie oznaczają. To nie była obietnica, ani zaręczyny. Tak czy inaczej, ciepło na serduszku się zrobiło.
Uśmiechnęła się lekko, gdy Aron powiedział jej o zadowoleniu. Nie tylko dlatego, że oboje dobrze się czują tutaj ze sobą, ale też dlatego, że nic go nie dręczy. Blondynka zakładała taką opcję, a jednocześnie przypuszczała, że mózg potrafi płatać figle, więc wolała się upewnić. Tym bardziej, że żaden z niej lekarz.
Skinęła początkowo głową, by po chwili odpowiedzieć też werbalnie, bo akurat mężczyzna odwrócił spojrzenie.
- Tak, o bitwę mi chodzi - przyznała, bo przecież nie było to coś, z czym zamierzała się kryć. Zresztą jej pytanie było dość oczywiste, więc i bez tego mężczyzna by wiedział.
Sama zajęła się jedzeniem widząc jak ukochany zabiera się za drugą część wypowiedzi. Może to głupie, ale uwielbiała go słuchać, nawet gdy rozmawiali o największych pierdołach i hipotezach świata. Gdy już skończył wypowiedź, Iris uśmiechnęła się ciepło i miała właśnie odpowiadać, gdy jej uwagę przykuło zamieszanie.
- A jak widać nie wszyscy potrafią to uszanować - mruknęła w odpowiedzi na zarówno słowa Elisy o bydle i stroju faceta, jak i na jego próbę uduszenia. Nie przejęła się tym zbytnio, tym bardziej widząc, że kobieta po chwili odpuściła.
- On zdaje sobie sprawę, że odezwał się w ten sposób do dowódcy? - rzuciła jeszcze, bo jakby nie było lubiła Elise i w dodatku wiele jej zawdzięczała, więc życzyła jej jak najlepiej. Gdy zaczął się pokaz muzyki klasycznej, westchnęła i spojrzała na ukochanego ponownie.
- Wracając do najważniejszego, czyli naszej rozmowy. Zgadzam się w zupełności. Teraz herosi mogą czuć niepokój, ale gdy impreza minie, wszyscy pewnie stwierdzą, że tego potrzebowali i następna już ich tak stresować nie będzie. Poza tym, to o nich i ich szczęście tu chodzi - wskazała na młodą parę z lekkim uśmiechem. - A komu jak komu, ale im się to zwyczajnie należy - wyjaśniła swój punkt widzenia lekko muskając jego dłoń swoją.


Iris Grimsdóttir

Aron Ortega
Aron Ortega
Re: Stoliki II Sro 20 Sty 2021, 22:45

Aronowi wcale tak trudno nie było się w to zaangażować, bo świetnie dogadywał się z Iris i dotąd nie miał żadnych wątpliwości co do nich. Musiałby być naprawdę jakimś cepem, by nie dostrzegać tego, że są dla siebie stworzeni i celowo doprowadzać do końca tego związku. Zamiast tego wolał go pielęgnować i uczyć się na nowo żyć z córką Zeusa, która okazała mu nie tylko wiele wsparcia w powrocie do zdrowia, ale również miłości, która - jak widać - miała większą moc niż wszystkie lekarstwa (i energetyki) tego świata. Nic więc dziwnego, że zamierzał ją rozpieszczać różnymi słowami czy gestami, skoro tak łatwo przychodziło mu dzielenie się nimi z nią. To był ten plus jego otwartości, której jak widać nie utracił nawet przez amnezję.
Boliwijczyk przyglądał się przez chwilę tej dziwnej sytuacji i na koniec wzruszył ramionami, wzdychając przy tym lekko.
- Dziecko Lokiego, czego innego się po nim spodziewać? - pytaniem retorycznym zakończył bezsensowną dyskusję na temat nie tylko Lucifera, ale również i pozostałych gości, którzy przeszkodzili nowożeńcom w pierwszym weselnym posiłku.
Przy dźwiękach muzyki klasycznej, Ortega zajadał się ravioli, które naprawdę bardzo mu podeszły i nie zamierzał nawet próbować czego innego. Chyba, że byłaby to papryka! Między kolejnymi pierogami postanowił odnieść się do tego, o czym mówiła jego dziewczyna.
- Najważniejszego, czyli mojej rozmowy z tobą, powiedziała córka Zeusa - zaśmiał się cicho, wytykając jej trochę to, że jeśli jej priorytetem jest ta rozmowa podczas tego wesela, to pan Olimpu może być z niej dumny, bo córka wdała się w tatusia. Oczywiście wszystko miało żartobliwy ton, a że Grimsdóttir nie była jakąś tępą dzidą, która nie zrozumie żartu, raczej nie spodziewał się awantury.
- Każdemu się to należy. Miłość nie ma właścicieli - poprawił ją, bo choć romantykiem nie był, to jednak warto było uzmysłowić Iris, że jeśli chodziło o tak mocne uczucie, każdy na nie zasługiwał. Potrafiło ono wszakże wiele zmienić i to bardzo często na dobre.
- A ty czujesz niepokój? - spytał poważnie, spoglądając w jej śliczne oczy, bo ona akurat odpowiedzi uniknęła. - Bo jeśli tak, to mogę cię uratować. Na przykład wymęczyć na parkiecie, żebyś nie miała sił o tym myśleć - poruszył wymownie brwiami, informując niejako, że gdy przyjdzie do zabawy i tańców, to ruszą na parkiet, chcąc trochę poćwiczyć swoje kocie ruchy.
- Ale tak na poważnie, to jeśli nie czujesz się dobrze tutaj, to możemy sobie pójść. Mam wygodne łóżko w domu, ale to chyba wiesz? - znów zażartował, badając sytuację, czy aby na pewno wszystko jest dobrze i czy Iris faktycznie jest rozluźniona. Te uniknięcie odpowiedzi przez nią trochę go zastanawiało, ale być może dziewczyna po prostu uznała, że jej wyraz twarzy jest na tyle konkretny, by akurat o tę kwestię nie pytać.
Hoshi Usami
Hoshi Usami
Re: Stoliki II Czw 21 Sty 2021, 20:09

/przejście z parkietu/

Hoshi jakoś wolał już nie narażać się państwu młodemu. Jak widać nie tylko on gafę strzelił. Po drodze zanim zajął wcześniejszy stolik w barze wziął mocniejsze drinki dla siebie i swojego chłopaka. Jakoś Usami musiał to jakoś przetrawić. Miał nadzieję, że Ian'owi powoli wróci lepszy humor, bo niestety Japończyk wszystko popsuł. Już go przeprosił. No co poradzi? Teraz już nic.
- To na co masz chęć? Jak chcesz możemy wrócić albo do mnie albo do ciebie? - zapytał.
Brunet miał nadzieję, że Core będzie się do niego odzywać i to co zrobił nie popsuje ich nowej relacji. Jakoś Azjata tego by sobie nie wybaczył, że przez to by stracił swojego ukochanego. Hoshi cierpliwie czekał na odpowiedź.


hjPeRpq.gif
In your eyes I feel the flames of love.
I'm drowning in the sea of love.
And enough is never enough.
Marc Deverill
Marc Deverill
Re: Stoliki II Sob 23 Sty 2021, 15:13

Alkohol był jedną z nielicznych rzeczy, które były tutaj niezbędne do funkcjonowania. Po prawdzie herosi mieli wszystko, czego im potrzeba, ale jakoś tak ten alkohol był nieoceniony w życiu każdego z nich. Można wyróżnić raptem kilku półbogów, którzy nie tykali niczego, co miało procenty. I nie mówimy tu wcale o dzieciach, bo przestarzałe podejście bogów sprzyjało upijaniu się młodocianych. Reszta zaś przy każdej możliwej okazji piła. Być może dlatego, że nawet ci, którzy jako ludzie mogliby mieć słabszą tolerancję alkoholu, to po przejściu treningu w obozie stawali się kimś znacznie sprawniejszym, co wpływało chociażby na lepszy metabolizm. Wielu też zapijało smutki przy alkoholu, który rozumiał ich czasem dużo lepiej niż inni herosi.
Deverill skinął porozumiewawczo głową, spoglądając to na Olivię, to na młodą parę.
- Bardzo możliwe - potwierdził tylko jej przypuszczenia, gdyż nie widział innego powodu, dla którego Nero miałby sobie odmówić wysłania całej trójki do szpitala.
Parsknął śmiechem, gdy Ian i Hoshi znaleźli się nieopodal ich stolika, co prawda nie siadając w ich towarzystwie, ale dostatecznie blisko, by zwracać na siebie jakąś uwagę. Nie żeby myślał, że ich obecność tutaj spowoduje gniew pary młodej, który przeniesie się również na Gale i Deverilla, ale kto mógł ich tam wiedzieć? Oboje byli bardzo groźni i nawet jeśli raz Giotto się pohamował, to gdy coś wyprowadzi go z równowagi kolejny raz, może nie będzie aż tak pobłażliwy?
Syn Eris podrapał się po karku, spoglądając zniesmaczony na Elisę, która wydarła się na Lucifera i oberwało się również wszystkim pozostałym obozowiczom. Jak można psuć ludziom tak ważny dzień? W dodatku, psuć Giotto i Elisie? Już sam fakt drażnienia jego był dowodem na brak inteligencji oraz chęć śmierci, ale obrażać przy tym jeszcze ją? Czy ci ludzie naprawdę nie mieli żadnego instynktu, który kazałby im się wycofać, widząc niezbyt przychylne spojrzenia dwóch tak niebezpiecznych półbogów?
Przymknął oczy i pokiwał głową z niedowierzaniem, jacy imbecyle potrafią tutaj funkcjonować. Między innymi to był przecież jeden z powodów, dla którego Marc chciał opuścić te miejsce. Nie zauważył zatem, gdy Olivia przysunęła się w jego kierunku i oparła głowę na jego ramieniu. Otworzył oczy i spojrzał nieco zaskoczony, a jednocześnie zadowolony z tego, że Gale nie ma problemu, by być blisko niego oraz oferować mu tego rodzaju przyjemności, które wywoływały endorfiny.
- Mamy - poprawił ją z rozbawieniem. - Też jesteś częścią tego miejsca - nie żeby on sam uznawał się za kogoś ważnego w obozie, który definiował w jakimś stopniu jego społeczność, ale póki tu mieszkał, miał prawo uznawać siebie za jego część. Nie było to coś dumnego, ale na pewno nie było też obraźliwe, choć patrząc po niektórych herosach można mieć wątpliwości.
Brunet wyprostował się na krześle i objął Olivię tak, by trochę podnieść ją na duchu. Obiecał jej przecież, że przy nim nic jej się nie stanie, ale zaczął też się zastanawiać, czy może jego obecność nie wpływał negatywnie na wszystkich herosów wokół. Tego przecież nie kontrolował. Tego "piętna Eris", które wywoływało u wszystkich chęć konfliktowania się z innymi. Swoją drogą, to było bardzo dziwne, że Gale się temu przeciwstawiała i nie szukała powodów do kłótni przy nim. Może ich przyjaźń była silniejsza nawet od zdolności odziedziczonych po bogini niezgody?
- Nie przejmuj się nimi - rzucił po chwili. - Ty nikomu nie podpadłaś, więc nie masz się o co martwić. Przynieść ci coś do picia, czy może masz na coś innego ochotę? - spytał wprost, bo jeśli by się okazało, że Nowozelandka niezbyt dobrze czuje się na tym weselu, to przecież nikt ich nie skrytykuje, jeśli zaraz stąd pójdą. Marc podejrzewał nawet, że przy tej liczbie gości ich "ucieczka" nie zostałaby nawet zarejestrowana. Tym bardziej, że oboje zdawali się nie mieć żadnych przyjaciół poza sobą.
Deverill pogładził partnerkę po głowie.
- Chcesz stąd iść? - spojrzał na nią z zainteresowaniem, bo w tym momencie nie liczyło się dla niego nic poza komfortem brunetki, którą trzymał tak w swoich ramionach i nie zamierzał jej puszczać nigdzie. Przynajmniej nie samą.
Olivia Gale
Olivia Gale
Re: Stoliki II Sro 27 Sty 2021, 21:58

Olivia spodziewała się, że tak pozytywnie nacechowane wydarzenie i odbywające się po raz pierwszy od tak dawna, wywoła u herosów endorfiny i ci co przyjdą, będą chcieli się dobrze pobawić oraz cieszyć szczęściem pary młodej. Chociaż z tym drugim to już mniej patrząc po półbogach i częstej zawiści w nich siedzącej. Niemniej wydawało się skrajnie nierozsądne by przychodzić dobrowolnie do gospodarzy i jawnie okazywać niechęć. Pomijając brak kultury, to w przypadku tamtej dwójki (głównie z opisu syna Eris) wydawało się to misją samobójczą.
Słysząc bicie jego serca i miarowy oddech nieco się zaczęła uspokajać. Trwało to dłuższą chwilę, nim była w znaczącym stopniu opanowana, ale w końcu ten moment nastąpił. Zadarła nieco głowę, by spojrzeć mu na moment  w oczy, a potem znowu utkwić je w jego ubraniach. To było w reakcji a jego słowa, na co również kobieta westchnęła ciężko.
- Tak, tak - rzuciła przyznając mu rację, choć bez przekonania. Wcale nie czuła się częścią tego miejsca, nie czuła się tu zbyt dobrze i paradoksalnie większe bezpieczeństwo odczuwała na zewnątrz, aniżeli tutaj. Tu wisiało nad nimi nieustannie "możecie w każdej chwili zginąć" i było to wręcz namacalne. I choć we wcześniejszym życiu zdawała sobie z tego sprawę, to nikt jej na każdym kroku tego nie przypominał, a tutaj tak. Określiłaby chyba obóz jako najbardziej jej znane depresyjne miejsce na świecie.
Uśmiechnęła się lekko, gdy postanowił ją objąć wypuszczając z siebie powoli powietrze, co było jasnym sygnałem, że wraz z tym gestem zeszło z niej napięcie i stres związany z całą tą sytuacją. Czy Olivia była odporna na aurę syna Eris? Nie, zdecydowanie nie. Gdy był w pobliżu, a ona się wkurzała czuła, że opanowują ją znacznie silniejsze uczucie, niż wtedy gdy mężczyzny przy niej nie ma. Była jednak dość spokojną osobą, a w interakcji z nim chyba do tej pory się ani razu nie wkurzyła.
- Wiem, wiem - mruknęła z lekkim uśmiechem już nieco uspokojona. Zastanowiła się nad jego propozycją zerkając to w stronę baru, a to w stronę nietypowego koncertu. Co prawda nie uważała, że prawie nagie kobiety na weselu to szczyt klasy, ale co tam kto lubił. Może taki kaprys ma para młoda właśnie? Wróciła do niego spojrzeniem, jednak nie zdążyła odpowiedzieć na pierwsze pytanie, a padło już kolejne. W odpowiedzi uśmiechnęła się ciepło zanim zabrała głos.
- Nie, chcę się pobawić, a do tego muszę spuścić z tonu - przyznała już z nieco większym uśmiechem, bo naprawdę liczyła, że się tutaj wybawią. - Ale chętnie napiję się jakiegoś drinka, o ile do mnie dołączysz - bo mimo wszystko nie zamierzała pić sama, zresztą w jej planach nie było upijania się, a jedynie uspokojenie nerwów na co alkohol dobrze działał zazwyczaj.
Ian Core
avatar
Re: Stoliki II Sro 27 Sty 2021, 22:36

Ian nie miał za bardzo ochoty by zostawać na tej imprezie. Nie dlatego, że cokolwiek było nie tak. Po prostu chciał na spokojnie to wszystko przemyśleć. Wydawało mu się, że zrobili dobrze. W końcu dobry trunek był według muzyka dobrym prezentem. Niestety jak się okazało mógł tylko rozjuszyć Państwa młodych choć tego nie był pewny. Owszem chciał zostać ale jakoś przeszła mu ochota na zabawę. Wolał się stąd wydostać z imprezy, na której czuł się nie najlepiej, a poza tym przypomniało mu się jak stał się solowym muzykiem. Oczywiście chciał się pobawić i potańczyć ale no cóż stało się inaczej. Stracił całą radość życia. Był w kiepskim nastroju lecz gdy usłyszał głos Hoshiego natychmiast podniósł na niego swój wzrok.
- Wiesz co jakoś straciłem ochotę do zabawy. Może chodźmy do ciebie. – powiedział i wstał od stołu. Praktycznie niewiele zjadł więc chciał po prostu usiąść przy dobrym winie i dobrym posiłku.
Hoshi Usami
Hoshi Usami
Re: Stoliki II Czw 28 Sty 2021, 19:11

Zaraz Hoshi usłyszał, że Ian stracił wszelką ochotę na wszystko. W sumie nie dziwił się. Wszystko przez Azjatę i to, że chciał być po prostu miły. Poza tym także zawalił ich pierwsze wyjście do ludzi.
- Dobrze, chodźmy - przyznał.
Następnie wziął Core'a za dłoń i niezauważalnie wyszli z pomieszczenia gdzie odbywało się wesele. Razem z Ian'em Hoshi ruszył do jego pokoju.

z/t x2.


hjPeRpq.gif
In your eyes I feel the flames of love.
I'm drowning in the sea of love.
And enough is never enough.
Iris Grimsdóttir
Iris Grimsdóttir
Re: Stoliki II Czw 28 Sty 2021, 23:00

Pokiwała tylko lekko głową, bo być może było to nieco stereotypowe podejście, ale do tej pory nie poznała dziecka Lokiego, które byłoby całkowicie normalne. Może nie wszyscy byli jak Lucifer, ale po bliższym poznaniu wszyscy wydawali jej się co najmniej dziwni, a z tym określeniem było i tak stosunkowo mało.
Ona również zajadała się swoim daniem tuż po tym, jak się uspokoiło i zaczęła rozbrzmiewać spokojna muzyka. Spojrzała jednak zaraz na Arona rozbawiona, jednak starając się zrobić do tego lekko urażoną minę. Udała nawet, że szturcha go w ramię, na które w praktyce jedynie na moment położyła dłoń.
- To nie fair, wiesz, że go nie cierpię - przyznała starając się brzmieć właśnie jakby ją to zabolało, jednak po chwili zaśmiała się cicho. Nie żeby to, co powiedziała nie było prawdą, ale nie uraził jej w żaden sposób. Miała poczucie humoru i znała jego poczucie humoru też.
- Poza tym w tym momencie nasza rozmowa jest dla mnie najważniejsza, to oczywiste. Co nie oznacza, że uważam się za najważniejszą osobę na tym weselu - zaśmiała się ponownie.
Zacisnęła usta na moment w wąską linię przypominając sobie kłótnię na ten temat, której on nie będzie pamiętał. Nie miała ochoty na powtórkę, ale też nie zamierzała mu mydlić oczy, że myśli w tym aspekcie jak on.
- Nie zgadzam się - odparła krótko wracając na moment do posiłku, by zasugerować, że nie chce ciągnąć tego tematu. Jej zdaniem nie wszyscy zasługiwali na miłość, a właściwie takich osób było całkiem sporo. Nie chciała jednak dyskutować nad sprawą, która wcześniej doprowadziła ich do konfliktu.
- Potańczę jak najbardziej z wielką chęcią - uśmiechnęła się szeroko. - Nie masz się o co martwić, ja się czuję w porządku - dodała tuż po chwili, żeby nie miał wątpliwości. Może to było dziwne, ale nie czuła niepokoju. To (tego), co prawie straciła w bitwie, miała tuż przy sobie. A powtórki się nie obawiała wiedząc doskonale, że Juarez zadbał o to, by wszyscy byli bezpieczni i nikt ich tym razem nie zaskoczył w taki sam sposób.
- Naprawdę wszystko jest dobrze - uśmiechnęła się ciepło, by zaraz dodać. - Choć z tego łóżka to skorzystam, jak opuścimy to wesele niezależnie od pory - tym razem to ona poruszyła zabawnie brwiami i chwilę później złapała go za dłoń, by skinąć na parkiet, na którym zaczęli się pojawiać pierwsi goście.
Aron Ortega
Aron Ortega
Re: Stoliki II Pią 29 Sty 2021, 21:42

Ortega pozwalał sobie na dość dużo w obecności Iris, bo miał świadomość, że dziewczyna raczej go nie skrytykuje za głupie żarty i nie obrazi się za to, że nawet ona często jest ich obiektem. Nie żeby Grimsdóttir była ciepłą kluchą, która na wszystko pozwala, ale on akurat miał u niej specjalne względy i tak jak inni mogli ją irytować, tak on ją raczej rozbawiał. Córeczka Zeusa była przy nim bardzo potulna, co dobrze świadczyło nie tylko o jej zaangażowaniu w tę relację, ale również o jej tolerancji na głupoty, które czasem wygadywał syn Hekate.
Na jej odpowiedzi tylko wzruszał co chwilę ramionami, bo nie miał się raczej do czego odnosić. Zgadzali się w tym, że się nie zgadzali i na tym warto było poprzestać. Chociaż to było dość ciekawe, że zdaniem Iris nie każdy zasługiwał na miłość. Mogło to świadczyć o pewnej ignorancji i zachłanności z jej strony, by korzystać z tego samej jak najwięcej, a innym dawać ochłapy. Ortega jednak obstawiał zupełnie inną opcję, która bardziej pasowała mu do blondynki, wszakże Iris nie była zazdrosną i zawistną osobą.
Poklepał ją po główce jak jakiegoś dzieciaka, po czym zaśmiał się, bo jej te wszystkie reakcje wywołały u niego rozbawienie oraz pozwoliły mu się wyluzować. Skoro zapewniła go, że wszystko jest w porządku, to on nie miał powodów, by myśleć, że jest inaczej. Tym bardziej dlatego, że Grimsdóttir nie miałaby problemu z tym, by się do czegoś przyznać, gdyby coś nie szło po jej myśli.
Uśmiechnął się szeroko, gdy sama sobie zażartowała z łóżka, choć nie sam żart go uszczęśliwił, a jego treść.
- Moje łóżko jest twoim łóżkiem - puścił jej oczko, po czym od razu podniósł się, gdy otrzymał nieme zaproszenie do tańca. Zawędrował za Iris, przemykając zwinnie między kolejnymi stolikami oraz przechodzącymi gośćmi, po czym od razu przeszedł do tańca, przypominając sobie pierwsze, niezbyt szybkie ale też i nie jakieś specjalnie wolne ruchy. Położył dłoń na talii córki Zeusa, a drugą przytrzymywał jej dłoń, prowadząc ją w klasycznym tańcu.
W pewnej chwili zachichotał.
- Tańczę pierwszy raz od wybudzenia się. Z tobą - rzucił, patrząc w jej oczy. - To jakiś znak? - poruszył zabawnie brwiami, w podobny sposób jak ona zrobiła to kilka chwil temu. Oboje doskonale wiedzieli, że to nie był przypadek i wiele z tych gestów było wiążące, ale kto im nie pozwoli chwilę poudawać głupich, którzy nie dostrzegają, że sprzyjają im gwiazdy, że lecą na siebie i że czują do siebie coś niezwykłego?
Marc Deverill
Marc Deverill
Re: Stoliki II Pią 05 Lut 2021, 20:41

Musiało jeszcze minąć trochę czasu nim Olivia przyzwyczai się do obozowej atmosfery oraz do tego, że nawet jeśli takie wydarzenia mogą dla przeważającej większości wydawać się czymś pozytywnym, to jednak znajdą się takie ancymony, które będą chciały to w jakiś sposób zepsuć. On odgraniczał się od swojego przekleństwa, dlatego też potrafił panować nad emocjami i nigdy nie był w centrum wydarzeń, by nie kusić losu przez swoje moce. Trzeba jednak było pamiętać, że nie był jedynym dzieckiem Eris, że były tu też dzieci innych bogów takich jak chociażby Loki, które tylko czekały na wprowadzenie zamętu. No i jeszcze byli tutaj debile, którzy z niewiadomych przyczyn (czy może raczej - z powodu swojego nieogarnięcia) psuli to święto.
Marc sam nie był przekonany co do funkcji uspokajającej obozu, bo przecież żyjąc tutaj mieli niewiele mniej nerwów niż będąc na zewnątrz, ale ostatecznie nie znał przecież życia poza kampusem, dlatego też ciężko było mu rozpatrywać to w obiektywny sposób. Skoro on i jemu podobni radzili sobie i jakoś funkcjonowali, to być może ten obóz nie był taki depresyjny, jaki wydawał się być dla Nowozelandki.
Skinął głową z uśmiechem, cały czas mocno ją obejmując, by poprawić jej tym nastrój.
- To się rozumie samo przez się - powiedział lekko rozbawiony i nim wstał z krzesła, głaskał jeszcze moment Olivię. Następnie udał się w stronę baru i wziął im dwa pospolite drinki: sex on the beach oraz uprzedził jednego z kelnerów, by zerkał w ich stronę co jakiś czas i zadbał o to, by nie brakowało im napojów.
Postawił obie szklanki na stole i usiadł na swoim miejscu, nie rozglądając się wokół, dlatego też nie dostrzegł chociażby pojawienia się Jade. Deverill od razu upił trochę drinka, po czym spojrzał w kierunku Gale.
- Uspokoiło się - rzucił z małym uśmiechem i jak na złość, coś musiało się wydarzyć już kilka sekund później. Grey przystawiła Jellalowi nóż do gardła i przycisnęła go do ściany, wywołując kolejne już poruszenie wśród obozowiczów tego wieczora. Strzelił typowego facepalma i westchnął zrezygnowany, po czym spuścił głowę i pomachał nią, jakby chcąc zaprzeczyć własnej obserwacji.
- Obóz herosów - w tym momencie pasowała do niego memogenna twarz Giorgio A. Tsoukalosa znanego z serii Starożytni Kosmici, bo zrobił podobną minę do Szwajcara o greckim imieniu i nazwisku.
Wziął ponownie drinka w dłoń i przestał przejmować się wszystkim, co się dzieje wokół, skupiając swój wzrok tylko na Olivii, którą znów też objął, by nie myślała, że był to tylko chwilowy gest z jego strony.
I wtem podszedł do nich Matthew, który poprosił jego przyjaciółkę do tańca. Podniósł mu tym ciśnienie, ale póki co zachowywał pozorny spokój, spodziewając się jednak, że heros nie odpuści, skoro i tak zależało mu już wcześniej na wspólnym wieczorze z Olivią. Spojrzał na Gale i zanim ta się odezwała, postanowił odpowiedzieć za nią.
- Właśnie wybieraliśmy się na parkiet, więc odsuń się - chwycił partnerkę za rękę i błyskawicznie zaprowadził ją na parkiet, po czym zaczął krótki taniec, który miał na celu tylko odczepienie się Matthew. Położył obie ręce na jej talii i zaczął się kołysać na boki.
- Mówiłem - zaśmiał się cicho, nawiązując do ich rozmowy sprzed kilku dni, kiedy to Olivia nawet nie pamiętała tego całego Matthew, a on tak.
Iris Grimsdóttir
Iris Grimsdóttir
Re: Stoliki II Sob 06 Lut 2021, 13:12

Islandka nie miała problemu z żartami, o ile ktoś nie mówił ich celowo o tych sprawach, które wiadome było, że ją zaboli. Nie było jednak tego jakoś szczególnie dużo i korzystając z tego, że nikt poza Juarezem nie wiedział o ich wcześniejszym związku, nikt w tej kwestii się z niej nie śmiał. Corvus taki nie był, a ona już odzyskała Arona, więc była znacznie spokojniejsza niż tygodnie czy miesiące temu.
To nie tak, że Iris życzyła innym źle i chciała miłość tylko dla siebie. Widząc jednak jak niektórzy ludzie czy półbogowie bawią się innymi osobami, nierzadko udając zakochanych, by później te osoby zranić... Oni nie zasługiwali na to, by w momencie gdy sami cudem się zakochają, zostało to odwzajemnione. Generalnie "źli ludzie" na takie uczucie jej zdaniem nie zasługiwali, bo tak po części bycie kochanym to jest pewna nagroda, na którą trzeba sobie zasłużyć.
- Mam tego świadomość - uśmiechnęła się rozbawiona. W końcu ostatnimi czasy więcej nocy spędziła właśnie na jego posłaniu, a nie na swoim. Jej taki obrót spraw jak najbardziej odpowiadał, więc narzekać na to nie miała zamiaru.
Chwilę później szli już w kierunku parkietu, na którym dostrzegła kilka par i między innymi generała obozu wraz ze swoją partnerką. Uśmiechnęła się lekko na ten widok, by po chwili położyć jedną dłoń na ramieniu swojego towarzysza i zacząć bijać się w rytm lecącej muzyki.
Spojrzała Ortedze w oczy, gdy się odezwał, by po chwili parsknąć cicho śmiechem zarówno na jego słowa, jak i mimikę. Oparła się nawet czołem o jego drugie ramię na kilka sekund, by ponownie się wyprostować i patrzeć w te jego przepiękne oczy.
- To zdecydowanie znak - odparła z zadowolonym uśmiechem. - A takie znaki to ja lubię najbardziej - mruknęła zbliżając się do niego nieznacznie, jednak zostawiając mu możliwość naturalnego wymanewrowania, gdyby nie miał ochoty całować ją publicznie. Ona jak widać nie miała nic przeciwko, ale zrozumie, jeżeli on nie był na to gotowy.
Sponsored content
Re: Stoliki II

Stoliki II
Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Powrót do góry
Strona 1 z 2Idź do strony : 1, 2  Next
Similar topics
-
» Stoliki
» Stoliki
» Stoliki
» Stoliki



Permissions in this forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
 :: Strefa Gracza :: Inne :: Retrospekcje :: Wesele Elisy i Giotto Nero-
Skocz do: