Ostatnimi czasy pogoda w obozie i jego okolicach nie specjalnie sprzyjała spędzaniu czasu na łonie natury. Minusowe temperatury, które zdecydowanie mógł potęgować porywisty wiatr sprawiał, że ludzie jak i półbogowie zaszyli się w swoich gniazdkach. Cała natura odpoczywała właśnie przed nadejściem wiosny. Jedynie szumiący nieopodal wodospad sprawiał wrażenie jakoby kompletnie nie obchodziły go pory roku. To właśnie nieopodal szumiącej kaskady można było zaobserwować postać. Aiden, który osobiście uwielbiał obecność zimna i jego całą aurę dzisiejszego wieczoru postanowił spędzić trochę czasu z dala od gwarów oberży czy szeptów biblioteki. Chłodny wiatr północny czeszący puste gałęzie drzew przyjemnie pieścił twarz chłopaka. Mimo przyzwoitej odporności na mróz, na jego twarzy widać było lekkie, różowe zaczerwienienia w okolicach nosa i policzków. Ciężko było się temu dziwić skoro dzisiejszy wygląd Aidena mógł lekko zszokować nieobeznanych z nastolatkiem. Lekki, rozciągnięty i niezbyt ogrzewający ciało sweter chłopaka tego wieczoru był w kolorze brudnego błękitu. Reszta zestawu, który przywdział dziś zielonooki wyglądała w miarę standardowo - czarne dżinsy, obowiązkowo z dziurami na kolanach oraz białe trampki, które jak można byłoby się spodziewać, nie zachowają swojego koloru przy takiej pogodzie. Okoliczne błoto bardzo szybko poradzi sobie z ich ekspresowym farbowaniem. Chłopak podciągnął definitywnie za długie rękawy swetra i przeczesał ręką włosy. Powoli wciągnął powietrze do płuc. Kochał to jak chłodne, orzeźwiające powietrze wypełniało i opuszczało jego płuca pozostawiając jednak po sobie lekki ślad w postaci odczucia delikatnego, aczkolwiek przyjemnego chłodu. Nastolatek przycupnął na wielkim kamieniu w odpowiedniej odległości od wodospadu. Wprost przepadał za jego szumem, ale nie chciał pozwolić ustawicznie płynącej kurtynie wody zagłuszyć swoich myśli i zakłócić tych kilku, pięknych chwil kontemplowania kompletnie o niczym.
Flora Cortez
Re: Mały wodospad Nie 10 Mar 2019, 16:00
Niezależnie od warunków atmosferycznych, każda chwila była dobra na samodoskonalenie i trening. Gdyby nie systematyczność, ktoś taki jak ona nie byłby w stanie osiągnąć wyznaczonych sobie celów. I chociaż znała dno jeziorka na pamięć, zawsze zachwycało ją od nowa. Wpadające do niego strumienie rozbijały tafle wody, zaburzając jej spokój i tworząc kręgi na powierzchni. Przez korony wysokich drzew przebijało się słońce, przygotowując tutejszą do nadchodzącej wiosny oraz tworząc wspaniałą grę świateł, przez którą część akwenu wyglądała na błyszczącą od błękitnych płomieni. Uśmiechnęła się pod nosem, kończąc obserwacje leniwie snującej się przy piachu ryby, aby zaraz obrócić się woku własnej osi i ruszyć w stronę brzegu, gdzie skryte pod jednym pniem leżały jej rzeczy. Jasnowłosa poprzez krew swojej matki była w stanie poradzić sobie bez oddychania pod wodą, a także jej ciało nie reagowało na żadne temperatury, dzięki czemu zawsze była idealna pora na kąpiel. Poczuła beznamiętny podmuch na ciele, a jej uszy pozbyły się odgłosów podwodnego świata, dzięki czemu wiedziała, że znalazła się ponad powierzchnią. Zwykle nie zamykała oczu, jednak ostatnie metry w jakiś sposób ją zahipnotyzowały i po prostu się zapomniała. Uniosła leniwie powieki, dłonią odgarniając pasma mokrych włosów na plecy oraz pozbywając się kropelek wody z twarzy. Złapała oddech, napotykając niemalże od razu wzrokiem przycupniętą nad brzegiem postać. Jeden z kamieni chyba służył chłopakowi za doskonały punkt obserwacyjny, a do tego pociągła i blada twarz miała zrelaksowany, spokojny wyraz. Doskonale rozumiała, o co mu chodziło, wodospad był nadzwyczaj przyjemnym miejscem do kontemplacji. Wrodzona nieśmiałość Flory sprawiła, że nie bardzo wiedziała, jak się zachować i czy właściwie na miejscu będzie przeszkodzenie mu w odpoczynku. Przyglądała mu się w milczeniu, przekręcając głowę na bok i lustrując jego twarz spojrzeniem morskich, głębokich oczu. Nie była osobą, która odnajdywała się w zaczepianiu ludzi oraz zawieraniu nowych znajomości, jednak znajoma twarz wydała się jej nadzwyczaj interesującym towarzyszem do rozmów. Intuicja, której zwykle się słuchała, również szeptała w głowie na korzyść ubranego w sweter młodzieńca. Podpłynęła bliżej, wysuwając dłonie niepewnie dłonie przed siebie, aby obuszkami palców chwycić krawędzi kamienia. Na zaróżowionych ustach pojawił się łagodny i zaciekawiony uśmiech.
- Co robisz?- rzuciła cicho, aby przypadkiem go nie wystraszyć. Ludzie różnie reagowali na tego typu zaczepki, zwłaszcza gdy były niespodziewane. Na wilgotnych policzkach pojawił się nieśmiały rumieniec, a w spojrzeniu widać było, jak niesamowicie jest jej głupio. Nigdy nie była popularną, pewną siebie i przede wszystkim bezpośrednią dziewczyną, które teraz cieszyły się znacznie większą akceptacją, niż takie szare myszki jak ona. Wiedziała, że intuicja jej nie zawiedzie, a przyda się ktoś odrobinę sympatyczniejszy od Errona do codziennej, zwykłej konwersacji. To była jedna z rzeczy, której zdecydowanie jej brakowało — pomimo odnalezionego poczucia przynależności, wciąż przejawiała się w jej zachowaniu i na twarzy nostalgia do tego, co zostawiła za sobą.
Ostatnio zmieniony przez Flora Cortez dnia Nie 10 Mar 2019, 17:04, w całości zmieniany 3 razy
Aiden DuVine
Re: Mały wodospad Nie 10 Mar 2019, 16:21
Niezmącony jak do tej pory spokój chłopaka zakłócił leciutki szept. Na samym początku przemknęło mu przez myśl, że to wiatr, szybko jednak pozbył się tej myśli i doskonale zdawał sobie sprawę że to nie coś, a ktoś lekko daje do zrozumienia o swojej obecności. Córka Amfitryty bynajmniej nie była mu obca. Nie znali się jakoś bliżej, ale doskonale zdawał sobie sprawę o jej pochodzeniu i tym kim jest dziewczyna. Drobna blondynka wynurzająca się z wody lekko zszokowała chłopaka. Nie do końca zdawał sobie sprawę o immunitecie dziewczyny. Ciężko było mu ukryć lekkie zdziwienie na twarzy, ale szybko postanowił on zastosować podstawową zagrywkę czyli swój uśmiech. - Erm... Cześć. Nic ciekawego. - Odpowiedział lekko zmieszany. - A Ty? Nie jest Ci zimno? Twarz chłopaka sprawiała wyraz lekkiego zakłopotania całą sytuacją. Kompletnie nie spodziewał się spotkać tutaj nikogo. W końcu niewiele osób opuszcza swoje lokum by... No właśnie by co? Chłopak dałby sobie rękę uciąć, że Flora prawie cały czas trenuje. Ciągle widuje się z nią jak biega, pływa albo strzela z łuku. Oczywiście myśli te w głowie chłopaka nie były absolutnie zarzutem. intrygowało go jednak jak to możliwe, że ma ona chęć poświęcać tak dużo swojego czasu wolnego, który mimo wszystko w obozie był rarytasem. Jemu ledwo wystarczało czasu by czytać. O spacerach jak ten nawet nie wspomni. Ciągłe doskonalenie siebie jako herosa to zajęcie na całe życie. W każdym momencie poza obozem coś może zaatakować ciebie bądź kogoś z twojej rodziny. Wszyscy doskonale zdawali sobie z tego sprawę, a Aiden po swoich urodzinach spędzonych w Alpach w zeszłym roku, byłby w stanie za tę tezę poświadczyć własną ręką. - Widzę, że ciągle w ruchu. Nie dajesz za wygraną co? - Zagaił do dziewczyny z pełnym uśmiechem na twarzy. Zdanie to było również w jego myślach wyrazem pochwały determinacji dziewczyny, która tak bardzo chce skopać komuś tyłek, że poświęca na przygotowania do tego każdą wolną chwilę.
Flora Cortez
Re: Mały wodospad Nie 10 Mar 2019, 17:01
Lubiła momenty, w których na twarzach ludzi malowały się emocje wyjęte spoza kontroli. Takie, których nie było w stanie się ukrywać, nawet jeśli trwały ułamki sekund. I tym właśnie było zaskoczenie wymalowane na jego licach, chociaż trwające nie dłużej niż zaczerpnięcie oddechu. Na jego słowa przestała przesuwać spojrzeniem po jego twarzy, zatrzymując się na zielonych oczach. Z nich również przemawiał do niej spokój i łagodność, co tylko utwierdzało Cortezównę w przekonaniu, że jej przeczucie jak zwykle było właściwie. Zmarszczyła nos i brwi, nabierając zamyślone wyrazu twarzy, zupełnie jakby nie rozumiała, o czym mówił. Ciężko było zrozumieć sens tych słów osobie, która nigdy nie odczuwała zimna ani ciepła. Pokręciła więc ostrożnie głową, cofając jedną z dłoni, aby odgarniając nią kosmyk mokrych włosów za ucho, który usilnie łaskotał ją po odkrytej szyi i obojczykach. - Trenuje. Nie, nie odczuwam zimna, ani też ciepła. Dziękuje, że pytasz. - odparła w końcu pogodnym głosem, pozwalając sobie na posłanie mu delikatnego uśmiechu. Nie miała problemu z dzieleniem się takimi informacjami, bo uznanie go za wroga uważała za niezwykle mało prawdopodobne. Aiden był osobą roztaczającą aurę tajemnicy dookoła, co mogło wzbudzać ukryte we Florze pokłady ciekawości. Na swoje nieszczęście cecha ta stanowiła jedną z jej wad, która w połączeniu z wrodzoną niezdarnością mogła sprowadzić na młodą kobietę prawdziwe nieszczęście. Wciąż jednak zachowywała optymizm. Nie czekając na zaproszenie, cofnęła ręce i podpłynęła bliżej brzegu, aby w końcu dotknąć stopami dnia. Z jej wzrostem nie było to aż tak oczywiste. Wygramoliła się z wody, bosymi stopami wchodząc na skały. Zostawiała za ślady, a korzystając z tego niedługiego spaceru, nachyliła się, łapiąc dłońmi za włosy i wyciskając z nich nadmiar wilgoci. Odetchnęła głębiej, przypominając sobie o tej konieczności, która tak oczywista — po długim przebywaniu pod powierzchnią dla blondynki nie była. Odziana w krótkie szorty i koszulkę, które przylegały jej do ciała, usiadła nieopodal — tak, aby jednak go nie zmoczyć. Nie każdy lubił chodzić mokry. Wybuchnęła śmiechem na jego słowa, tym razem potwierdzająco kiwając głową i znów kierując spojrzenie w stronę jego twarzy. - Jestem mała, nie mam tyle siły co pozostali, więc muszę sobie jakoś radzić. Nie chcę zostawić towarzyszy w tyle. A uwierz mi, całkiem inaczej trenujesz i pracujesz, gdy wykonywana czynność jest jednocześnie Twoim hobby. A Ty? Niedzielny odpoczynek od codzienności i obowiązków, na łonie natury? -zakończyła swój monolog wciąż ze śladem uśmiechu na ustach oraz z widocznymi w polikach dołeczkami, aby następnie rozejrzeć się dookoła. W powietrzu czuć było zbliżającą się wiosnę. Świergot ptaków był coraz głośniejszy, a na drzewach pojawiały się pierwsze pączki młodych liści. Zatrzymała wzrok na jednej z koron pobliskiego dębu, czując na twarzy promienie słońca.
Aiden DuVine
Re: Mały wodospad Nie 10 Mar 2019, 18:01
Kiedy Aiden zobaczył Florę wychodzącą z wody ciężko było mu nie przytaknąć do słów dziewczyny. Niestety wzrostem znacznie odbiegała prawdopodobnie od swoich rówieśników. Lekko skinął głową, wykazując zrozumienie co do słów dziewczyny. Z drugiej strony córka Amfitryty uświadomiła mu również, że odporność na temperatury i ich zmianę nie jest tylko cechą potomstwa Chione. Wydało mu się to bardzo intrygujące jak zdolności dzieci boskiego pochodzenia przeplatają się wzajemnie. Z drugiej strony to dla odmiany miłe, że ktoś w końcu nie czuje bijącego od chłopaka odczucia chłodu i bynajmniej chłopak nie myślał w tej chwili o swoim charakterze, który przecież nie był aż tak oschły. Potomstwo bogini śniegu i zimna emitowała wokół siebie chłodniejszą aurę, stanowić to mogło oczywiście przyjemne ukojenie w słoneczne dni dla współtowarzyszy jednak w zimie niekoniecznie było to cechą pożądaną. Cóż jednak mógł zrobić chłopak? Taki już był jego los i nie specjalnie mu to przeszkadzało - w końcu, rodziny się nie wybiera. - Ja? - Lekko przytaknął. - Można tak powiedzieć. - Odpowiedział, nieprzerwanie od dłuższego czasu utrzymując uśmiech na twarzy. Przeczesując ponownie włosy i poprawiając znów swoje rękawy od przydużego swetra odpowiedział. - Widzisz, bardzo lubię chłód, a chłodne powietrze to już w ogóle kocham. - Spoglądał swoimi oczami na twarz dziewczyny. - Takie spacery pozwalają mi pozbierać myśli i naładować się pozytywnie na następny tydzień. Nic chłopakowi nie poprawiało tak humoru jak lekki przymrozek z samego rana lub lekkie opady śniegu. O tyle o ile na pierwsze nie można było w ostatnim czasie narzekać o tyle ze śniegiem było marniej. Swoja drogą to intrygujące jak bardzo można uwielbiać śnieg i chłód a jak bardzo nie znosić sportów zimowych. Aiden był osobą pełną sprzeczności ale bliższych przyjaciół dawno już to nie dziwiło. Spontaniczność nie była mocną stroną chłopaka, gdyby nie liczyć tych kilku razy po alkoholu kiedy stwierdził, że trzeba rzucić wszystko i dać się porwać imprezowej atmosferze. Mimo tego chłopak wstał z kamienia na którym wcześniej spoczął. Lekko otrzepawszy się z kurzu czy piachu zaczął ściągać buty. Jego trampki bardzo szybko wylądowały pod kamieniem, a on zaczął podciągać nogawki spodni do połowy łydek. Intrygowało go jak zimna może być woda oraz czy poczuje znaczną różnicę temperatur. Poza tym uznał to za akt solidarności z Florą. Skoro ona jest cała mokra to on może sobie zamoczyć kostki. - Generalnie musisz wiedzieć, że nie umiem pływać, także przyłączyć się do Ciebie nie przyłączę. - Odpowiedział z lekko smutnym wyrazem twarzy. uważał to za stosunkowo dużą lukę w swoim przygotowaniu bojowym. Oczywiście nauka tej umiejętności znajdowała się na tak zwanej liście rzeczy do zrobienia, ale na pewno nie teraz i nie w najbliższej przyszłości. - Ale przecież pomoczyć kostki mogę. - Uśmiechnął się do niej patrząc na jej wyprostowaną postać na brzegu i wszedł do wody. Jeziorko nie było wcale takie zimne jak zwykłym śmiertelnikom czy osobom bez dużej tolerancji na zimno mogłoby się wydawać. Aiden lekko się rozczarował licząc na bardziej intensywne doznanie. Mimo wszystko samo brodzenie po krawędzi tafli sprawiało przyjemność.
Flora Cortez
Re: Mały wodospad Nie 10 Mar 2019, 21:12
Była karzełkiem na tle wielkoludów, który musiał znaleźć swój własny sposób, na dorównanie im. Najsilniejszym aspektem jasnowłosej była woda i to na niej chciała się skupić, chociaż nie zaniedbywała przy tym zręczności i szybkości, której pozazdrościć jej mogły nawet dzieciaki największych z bogów. Nigdy nie czuła jednak zazdrości o moc czy pochodzenie, czując dumę i radość z tego, co ma. Właściwie to nie była nawet wścibska, nie interesowała się pozostałymi półbogami, dopóki interakcja nie wyszła naturalnie. Nie miała pojęcia, czyim synem jest Aiden, ani jakie moce odziedziczył po rodzicu. Nie mogła też czuć otaczającej go aury. Przesunęła obuszkami palców po mokrym ramieniu, drażniąc skórę pozostałymi na niej kroplami cieczy. Ona zawsze dawała jej siłę i pewność siebie, której na co dzień tak bardzo jej brakowało. Przyglądała się, jak pojedyncza łza wody spływa w dół, a następnie niknie gdzieś w kamieniu, przywracając ją do rzeczywistości, podobnie jak głos towarzyszącego jej chłopaka. Odwzajemniła uśmiech, zazdroszcząc mu trochę tej beztroski i swawoli, bo nie wyglądał na takiego, co miał problemy z czymkolwiek w swoim obozie. -Czyli nie całkiem.-stwierdziła z delikatnym wzruszeniem ramion, śledząc wzrokiem ruch jego dłoni oraz to, jak poprawia nią jasną czuprynę. Była nieco zaskoczona jego bezpośredniością w wyrażaniu własnych uczuć, bo jej zwykle maska nieśmiałości tego zabraniała. Nie czuła się komfortowo, gdy temat schodził bezpośrednia na nią i sytuacja, w której się znalazła — że to on mówił, opowiadał, jak najbardziej jej odpowiadała.- Wiec musisz tęsknić za zimą podczas lata. Właściwie to chłód kojarzy się z opanowaniem, więc w jakiś sposób do Ciebie pasuje. W oczach dziewczyny wszystko było proste, unikała głupich tłumaczeń czy komplikacji, dopóki właśnie nie chodziło bezpośrednio o nią. Pomimo szczerości wobec innych, emocji wymalowanych w oczach czy na twarzy — zdarzało się jej okłamywać samą siebie, z czym całkiem słabo sobie radziła. Wyciągnęła ręce do góry, przeciągając się leniwie z cichym mruknięciem, przez co odsłoniła nieco skóry aż nazbyt szczupłego brzucha. Zawsze brało ją na jedzenie po pływaniu, chociaż bycie wegetarianką wcale jej życia nie ułatwiało przy pozostałych członkach swojej drużyny. Nie mogłaby niestety prawić z nim konwersacji na temat imprez czy picia, bo o ironio, będąc pod opieką Dionizosa — nawet nie piła. Okazjonalny kieliszek wina ją upijał. Przekręciła głowę w bok, zaciekawiona jego nagłą zmianą pozycji i postępowaniem, które ostatecznie zdradził jej kolejnymi słowami, które wypłynęły spomiędzy jego ust. I jakże wielkie było zdziwienie wymalowane na drobnej, bladej twarzy dziewczyny spowodowane informacją, że ktoś nie potrafił pływać. To była dla niej absolutnie nienaturalne. -Jeśli chcesz, możemy się kiedyś umówić na wspólny trening i Cię nauczę. To łatwiejsze od chodzenia i znacznie przyjemniejsze.- Nie umiała odmówić pomocy, więc propozycja wyszła od niej, zanim w ogóle pomyślała o tym, w jakiej niekomfortowej sytuacji mogło go to postawić. Odwróciła wzrok, czując, jak rumienią się jej policzki, zagryzając dolną wargę. Stukała palcami w swoje uda, obserwując go kątem oka z kamienia, na którym teraz ona znalazła swoje siedzisko, mocząc je przy okazji. Nawet jeśli kołysane wiatrem włosy zdążyły lekko przeschnąć, to ubrania nadal pozostawały ciężkie i przemoczone, na co w ogóle nie zwracała uwagi. -Nie chciałeś nigdy się nauczyć, czy może boisz się wody?-zapytała z niepohamowaną ciekawością, zanim ugryzła się w język. Uniosła gwałtownie dłonie przed siebie w geście poddania i przeprosin, sugerując mu tym samym, że nie musi odpowiadać. Nie chciała być nachalna lub naruszać jego strefy prywatności. Wciąż byli dla siebie obcy, a przy takich kontaktach Flora wydawała się przesadnie ostrożna, wręcz nudna.
Aiden DuVine
Re: Mały wodospad Nie 10 Mar 2019, 21:52
Jeśli już jesteśmy na temacie wody to należałoby wspomnieć, że to nie tak, że Aiden się boi pływać. Po prostu ma do tego żywiołu bardzo duży respekt i tak jakoś lekcje pływania nie pokrywały się dobrze z resztą zajęć w planie szkolnym. Generalnie zawsze było milion wymówek odnośnie pływania, a chłopak nie do końca za nim przepadał. Nie wiedział też do końca dlaczego tak jest, a było tak od kiedy pamięta. Kiedy mieszkali jeszcze we Włoszech siadał wraz z ojcem na plaży i wpatrywali się w wielki błękit morza. Widok ten o tyle o ile fascynujący, jest tak samo niebezpieczny i trwożny dla Aidena. - Woda jest dla mnie czymś nieokiełznanym i dlatego nie do końca chcę jej zaufać. - Wzruszył ramionami - Może to jest moja blokada. Sam nie wiem... Kostki i stopy chłopaka były przyjemnie muskane przez leciutkie fale powodowane jego brodzeniem. Mimo wszystko chłopak chciał spróbować czegoś nowego. Skoro pozwolił już sobie na ściągnięcie butów co to za problem sprawić sobie jeszcze więcej przyjemności. Podniósł delikatnie lewą nogę i powoli zaczął ją zbliżać do tafli jeziora. Centymetr po centymetrze stopa opadała na taflę wody i kiedy w końcu jej dotknęła nie zanurzyła się, a wokół niej i pod nią powstała kilkucentymetrowa warstwa lodu. To samo zrobił z drugą kończyną i już po kilku sekundach chłopak stał zaraz przy brzegu ale całkowicie na powierzchni wykreowanego przez siebie lodu. - Pływać nie pływam, ale dużo jeździłem na łyżwach. - Popatrzył na nią z rozpromienioną twarzą i lekko kiwnął głową w jej kierunku. - A ty? próbowałaś kiedyś? O tyle o ile Flora nie wyobrażała sobie osoby, która nie potrafi pływać o tyle syn Chione nie mógł uwierzyć, że ktoś kiedyś nie jeździł na łyżwach. Nie ma drugiego tak odprężającego sportu jak łyżwy - przynajmniej jego zdaniem. Swego czasu w Lyon jeździł jako jeszcze młody chłopak na zawody w tej dziedzinie, ale jego ojciec za szybko się zorientował, że może to grozić zbyt szybkim zwróceniem na siebie uwagi i tłumacząc trenerowi nadmiarem innych obowiązków wypisał Aidena z zajęć. - Zatem już wiesz, że jestem raczej z tych zimnokrwistych, może zechcesz powiedzieć jaką porę roku ty lubisz? - Zagaił chłopak lekko przykucając w tym miejscu w którym stał. Stwierdzenie, że większość osób nie lubi zimy jest chyba w tym przypadku eufemizmem. Dla innych w zimie nie ma nic pociągającego. Solidne i zakrywające ubrania, ciągłe marznięcie na zewnątrz i konieczność dbania o dobrą temperaturę ciała mogą rozdrażnić większość osób. Zielonooki osobiście obstawiał wiosnę albo lato w przypadku odpowiedzi córki Amfitryty. Z jednej strony to typowe, z drugiej jak najbardziej zrozumiałe.
Fenrir Asbjornsson
Re: Mały wodospad Pon 11 Mar 2019, 01:01
Dzisiejszego dnia pogoda była piękna. Ujemna temperatura, porywisty wiaterek... no po prostu żyć nie umierać. Tak też pewnie myślała większa część obozu. W końcu po co wyściubiać nos za drzwi na takie warunki zamiast zostać w cieplutkim pomieszczeniu. Fenrir jednak całkiem lubił takie dni. Była to idealna okazja do tego, by hartować sobie ciało. Nie dość, że człowiek trochę popracuje nad swoją kondycją to jeszcze choć odrobinę się przyzwyczai do pracy w takich warunkach, a podobno dobrze też to wpływa na krążenie. Z takim też planem na wieczór blondyn zaczął się przygotowywać do wyjścia. Nie przepadał za bardzo za ubiorem dresowym na tego typu wypady, więc jego wybór padł na ubiór, który często można zauważyć u ludzi biegających w chłodniejsze dni. Termoaktywny komplecik, który miał pomóc w utrzymywaniu temperatury ciała. Jego zdaniem doskonale dla niego się nadawał, ponieważ dzięki temu, że bardzo przylegał do ciała to doskonale uwydatniał owoc jego treningów, czyli atletyczną sylwetkę z mocno zarysowanymi mięśniami. Jego cel na dzisiaj to były okolice wodospadu. Zazwyczaj nikogo tutaj nie było, więc była to opcja na spokojne rozkoszowanie się kontaktem z surową przyrodą. Dodatkowym argumentem, który wpłynął na wybór tego miejsca był fakt, że uderzający o tafle wody wodospad przywodził mu na myśl jego ojca, więc w pewien sposób czuł jego obecność. Plan był dobry na to. Przyjść pobiegać, mieć spokój od ludzi i wrócić. Jednak coś musiało pójść nie tak i już z jakiejś odległości zobaczył obecnych tutaj innych ludzi. Było to dla mnie nie małe zaskoczenie, ale w końcu nie mam tego miejsca na wyłączność, więc może tu sobie przychodzić kto chce. Nie przejąłem się też tym zbytnio mimo tego, że akurat rozmawiali sobie tuż obok mojej stałej ścieżki biegów. Może i randomowa osoba, która przebiegnie koło nich ich wytrąci trochę z wątku, ale w końcu co mnie to obchodzi, prawda? Zaraz jak miałem ich mijać to też usłyszałem, że dziewczyna proponuje chłopakowi nauke pływania - Co on kurde... Jakieś dwadzieścia lat ma chłopak i nie umie pływać? Skąd on się urwał była to myśl, która przemknęła mi przez głowę momentalnie. Był to dla mnie totalny szok, ale także zwietrzyłem okazję na zrobienie głupiej, niezręcznej sytuacji dla dziewczyny wnioskując po reakcji chłopaka. Zatrzymałem się więc zaraz przy nich i słysząc jego wymijającą odpowiedź rzuciłem - Skoro on nie chce to ja bardzo chętnie kiedyś z tobą pouczę się pływać. Co prawda coś tam umiem, ale może nauczysz mnie czegoś nowego w tym temacie. Szczególnie to drugie zdanie było rzucone tonem wskazującym na dwuznaczność tej propozycji. Asbjornsson był pewny siebie i lubił od czasu do czasu wprowadzać ludzi w zakłopotanie, więc z niebywałą ciekawością czekał na reakcje blondynki.
Flora Cortez
Re: Mały wodospad Pon 11 Mar 2019, 02:24
Wodę powinno się szanować, bo była tym żywiołem spośród czterech, który stwarzał największe iluzje. Fałszywe poczucie bezpieczeństwa w każdej chwili zastąpić mogła brutalna siła uniemożliwiająca oddech. Dawała życie, mogąc w każdej chwili je zabrać. Dla Flory jednak była sama w sobie potęgą tak wielką i dającą tak wiele możliwości, że szczerze ją kochała. Nie potrafiła się bać tego, co kontrolowała matka, wzmacniało ją samą, czuła jednak szacunek. Jej spojrzenie tkwiło na twarzy towarzyszącego jej chłopaka z zaciekawieniem, obserwując każdy jego ruch lub mimikę ust, cień w spojrzeniu. Wierzyła w teorię naturalnych odruchów. Gdy ludzie się denerwowali lub bali, zaciskali dłonie w pięści lub dusili pomiędzy palcami materiał, natomiast w przypadku zawstydzenia szukali czegoś zimnego, łapali za ucho. Podobnie było z wyrazem spojrzenia. Uśmiechnęła się więc pod nosem. - Słusznie. Dobrze jednak jest pokonywać swoje lęki, to rozwija. Nie jestem tylko pewna, czy ja jestem odpowiednią osobą do wypowiadania się w ten sposób. - odparła z teatralnym nieco westchnięciem, drapiąc się po głowie, a następnie przeczesując palcami mokre kosmyki włosów, aby je rozdzielić. Odwróciła wzrok w stronę kołyszących się gałęzi drzew oraz samego wodospadu, którego strumień brutalnie rozcinał taflę wody, wydając z siebie przyjemny szum. Mogłaby siedzieć tu godzinami, postawić sobie malutki domek i tkwić na pozbawionym gwaru czy tłumu, skrawku ziemi. Wtedy też usłyszała charakterystyczny dla zamarzającej wody szelest, który skupił całą uwagę podopiecznej Dionizosa. Wysunęła się nieco do przodu, podpierając się jedną z dłoni o wilgotny kamień, mając teraz dokładny wgląd na stopy Aidena, pod którymi był lód. - Cóż, to może nieco utrudniać pływanie. Nigdy nie próbowałam. Nie jestem przekonana do moich umiejętności, podobnie jak z rolkami. Tego typu sporty nie są raczej moją mocną stroną. - wytłumaczyła z delikatnym wzruszeniem ramion, wcale go nie okłamując. Już przed oczyma tańczyły jej wizje upadków i kontuzji, których by się nabawiła. Wyprostowała się, układając dłonie na udach i poprawiając materiał szortów, zawiesiła na nim obuszku palców. Zadał jej trudne pytanie, bo nigdy nie zastanawiała się nad tym, która z pór roku jest jej ulubioną. Dziewczyna potrafiła dostrzec w każdej z nich unikalne piękno. Każda wzbudzała w niej pozytywne skojarzenia. - Wszystkie. Każda jest wyjątkowa. To tak, jakbyś prosił mnie o wybranie ulubionego owocu! Dodała pełnym dyplomacji głosem, skupiając się na grze skojarzeń trwającej w jej głowie. Wypełniły ją słodkie, letnie truskawki i wiosenne kwiaty, a także pomarańczowa dynia dostępna jesienią. Kwintesencją była jednak gorąca czekolada oraz cynamonowe ciastka, które uwielbiała. Flora była amatorką jedzenia, umiała naprawdę dużo zjeść. I pewnie przez rozmarzenie o ich zapachu i smaku nie zauważyła, że dołączyła do nich kolejna osoba. Pewny siebie, męski głos uderzył w jej uszy i wyrwał jej ze słodkiego świata wegetariańskich pyszności. Podskoczyła w miejscu i gwałtownie obróciła głowę, wprawiając w ruch pukle blond włosów, natrafiając jedynie na uda. Zamrugała kilkakrotnie, przesuwając spojrzeniem w górę, odchylając przy tym głowę do tyłu. Na Zeusa, dlaczego oni wszyscy przypominali olbrzymy z punktu widzenia obozowego karzełka? Zmarszczyła brwi nad tą niesprawiedliwością, zawieszając spojrzenie na twarzy blondyna o zadbanej sylwetce. I dopiero wtedy dotarł do niej sens wypowiadanych przez niego słów, wywołujący rumieńce na polikach. Cofnęła się na krawędź kamienia, kiwając przecząco głową i odwracając wzrok gdzieś na bok. Poczuła ogarniającą ją falę zawstydzenia i gule w gardle, która była niezwykle ciężka do pokonania, bo nawet nie wiedziała, co miała mu niby na te głupoty odpowiedzieć. Jej dłonie mocniej zacisnęły się na spodenkach, a ona uparcie wpatrywała się w taflę wody jeziorka. - P..Prz..Przestań opowiadać głupoty! Ktoś to źle zrozumie, będą problemy i niedopowiedzenia. - rzuciła cicho w stronę nieznajomego, łapiąc głębszy oddech. Dlaczego bogowie zsyłali na nią samych ludzi o dominującym podejściu, zamiast więcej takich Aidenów?
Aiden DuVine
Re: Mały wodospad Pon 11 Mar 2019, 14:51
Z jednej strony Aiden był wyznawcą starej jak ten świat reguły: "co cię nie zabije to cię wzmocni", z drugiej zaś ta zasada ma wyjątki, a jednym z nich jest właśnie syn Chione. Zawsze łatwiej jest wymagać czegoś od innych niż od siebie. Chłopak nie był oczywiście taki zawsze. Nie przerażała go sama myśl o pływaniu w zbiorniku zamkniętym. Problematyczne stawały się wielkie, otwarte akweny - bo to właśnie w nich człowiek stawał się niczym. Czymże była jedna dryfująca jednostka wobec całego, na ten przykład, oceanu spokojnego? Nie oszukując nikogo - niczym. - To mamy coś wspólnego! - Odpowiedział kwitując pierwszą wypowiedź Flory. Tak, przełamywanie własnych słabości to temat długi i dość kontrowersyjny. Z jednej strony należałoby je przełamywać bo przecież, to tylko drobnostka wobec innych problemów tego świata, z drugiej zaś to nasza drobnostka, która w środku naszego umysłu urosła do rangi czegoś przerażającego czy też nawet fobii. Wybranie pory roku jak i ulubionego owocu czy warzywa nie było dla chłopaka absolutnie żadnym problemem. Postanowił się szybko wtrącić tuż po słowach dziewczyny. - Marakuja. Definitywnie. - Wypalił z wyrazem rozmarzenia na twarzy. Kiedy na horyzoncie zamajaczyła postać znajomego z widzenia półboga, zielonooki nie poinformował o niej Flory ponieważ ten nie spodziewał się, że Norweg zechce do nich podejść. Kiedy zobaczył moment lekkiego zażenowania na twarzy córki Amfitryty wiedział, że następnym razem należy spodziewać się niespodziewanego. Z aparycją Fenrir może i nie miał problemu, natomiast z zachowaniem ewidentnie już tak. O tyle o ile zagajenie Cortezówny można było od samego początku traktować jako powitanie i zaproszenie do rozmowy o tyle Asbjornsson ewidentnie chciał się z Aidenem pożegnać, przynajmniej w odczuciu chłopaka. Widywali się już parę razy, a to mijając się na treningach, a to na stołówce, która była miejscem wspólnym dla obu obozowych rodzin boskich. Nigdy blondyn nie wydawał się interesującym materiałem na kompana dla DuVine'a. Mimo tego jak przystało wedle zasad, którymi zielonooki chciał się kierować zawsze starał się okazywać przyjemne nastawienie, przynajmniej do czasu. Komentarz, który nowo przybyły heros rzucił na sam początek był co najmniej niezgrabny i rzucał jego postać w niezbyt ciekawym świetle. Takie nastawienie wynikało głownie z tego, że nasz Włoch był raczej osobą wstrzemięźliwą w rzucaniu podobnych żartów. Niespecjalnie go one bawiły, a czasem wręcz wprawiały w osłupienie czy zażenowanie. Aiden postanowił zboczyć ze ścieżki, która prawdopodobnie prowadziłaby do festiwalu niedopowiedzeń i niefinezyjnych dowcipów. - Ekhm. - Lekko acz ostentacyjnie odkaszlnął. - Jak się masz Fenrirze? Wieczorny trening? Nastolatek postanowił użyć jego imienia, mimo tego, że nigdy oficjalnie nie zostali sobie przedstawieni, ale obóz nie był dużym miejscem - większość osób pamiętała imiona innych, a także czyimi potomkami są. Większość osób i tak trzymała się głownie w małych grupkach ograniczających się zazwyczaj do kilku pokrewnych bóstw.
Fenrir Asbjornsson
Re: Mały wodospad Pon 11 Mar 2019, 21:26
Po zobaczeniu reakcji Flory nie dało się nie zauważyć, że byłem rozbawiony tym co zrobiła. Stłumionego parsknięcie ze strony norwega, żeby tylko się nie roześmiać prosto w twarz dziewczyny nie dało się nie zauważyć. - Ktoś tu jest bardziej wstydliwy niż się tego spodziewałem pomyślałem po tym jak uciekła na krawędź kamienia na którym siedziała i prawie przy tym wpadła do wody. Oczywiście jak można się było spodziewać po zawstydzonej osobie odwróciła wbiła ona swoje spojrzenie w coś inny punkt niż potencjalny rozmówca w celu uniknięcia kontaktu wzrokowego. Fenrir jednak nie chciał spocząć tylko na tym co wcześniej powiedział i od razu skontrował jej wypowiedź - Uważasz, że pływanie jest głupie? Ja tylko zaproponowałem podszkolenie moich umiejętności w tym zakresie. Może i mój ojciec miał pewne koneksje z morzami - na wzmiankę na temat ojca można było zaobserwować, że ręka powędrowała mi odruchowo w kierunku naszyjnika zawieszonego na szyi - , ale nigdy jakoś nie uważałem, żeby jakoś wybitnie ta umiejętność miała mi się przydać. Resztę sama sobie dopowiedziałaś po ostatnim zdaniu wyraźnie się uśmiechnął zadowolony, że udało mu się tak obrócić sytuacje i puścił oczko do córy Amfitryty. Zaraz po tych słowach usłyszałem jak obecny tutaj chłopak chrząknął i zwrócił się do mnie. Oderwałem, więc swoje spojrzenie od Cortez i spojrzałem się mu prosto w oczy. Wiedział raczej, że teraz moja uwaga jest zwrócona ku niemu. Może i lubiłem od czasu do czasu poirytować ludzi, ale ignorowanie innych podczas rozmowy nie było w moim stylu, więc od razu odpowiedziałem mu. - Siemasz Aiden. - rzuciłem zupełnie jakbyśmy się znali od lat. Co w sumie po części było prawdą, ale nigdy dotąd nie mieliśmy okazji dłużej porozmawiać - Ano, jednak osobiście nie lubię określać tego w ten sposób. Nasze życia zmieniły się na tyle, że chyba śmiało można powiedzieć, że to nieustanny trening. Ja tylko... - tutaj na chwilę przerwałem, by się chwilę zastanowić nad odpowiednim określeniem tego co chciałem powiedzieć. - - Dokładam kolejną dawkę wysiłku do mojego życia. To było chyba dość trafne określenie na to co chciałem przekazać. W końcu w tym obozie byłem już jakieś dziesięć lat. Cała dekada ze świadomością bycia kimś więcej niż przeciętny śmiertelnik. Ze świadomością, że mogę więcej, ale także z poczuciem swego rodzaju niepewności. W końcu jeśli tylko się udasz na misję nigdy nie wiesz co Ciebie tam czeka. Stać się może wszystko i wtedy będziesz zdany tylko na to co sam potrafisz, więc moim zdaniem lepiej być przygotowanym na to bardziej niż potrzeba. - A co tam u Ciebie? Jestem w obozie już kilka dobrych lat, ale pierwsze słyszę, żebyśmy mieli w nim syna Chrześcijańskiego Boga. Podczas wypowiadania drugiego zdania skierowałem swoje spojrzenie w stronę stóp Aidena oraz zamarźniętej tafli wody pod nim. - Ciekawe czy jest na tyle rozgarnięty, by zrozumieć ten przytyk.
Flora Cortez
Re: Mały wodospad Pon 11 Mar 2019, 23:10
Sama nie wiedziała, co było gorsze — pewność siebie Norwega czy może jednak głupie, nieco żenujące dla nieśmiałej dziewczyny zagrywki. Prychnęła bezgłośnie pod nosem, czując, jak nazbyt mocno wbiła paznokcie w materiał, który okazał się zbyt cienki i tym samym odciskały swoje piętno na wilgotnej, bladej skórze. Nie mógł odpuścić. Znała go tylko z widzenia, podobnie jak drugiego ze swoich przypadkowych towarzyszy, jednak to ten władający lodem niczym księżniczka z bajki disneya, wydawał się jej być naturalnym wyborem na kolegę. Przestała wpatrywać się w lód pod jego stopami, przesuwając po jego sylwetce wzrokiem i tym samym dając mu do zrozumienia, że z małym olbrzymem kompletnie sobie nie radziła. To był zupełnie inny typ dumy i samouwielbienia niż ten, który przejawiał Erron. Wolną dłoń uniosła, nerwowo przeczesując kosmyki jasnych, niemalże suchych już włosów i zerknęła na Fenrira z dołu, niepewnie i krótko. Miał bardzo brzydkie, mało finezyjne zagrywki, a jednak z drugiej strony nawet nie sądziła, że mógł wiedzieć, kim jest persona tak nudna, jak ona. - Skoro ojciec miał koneksje, to lekcji pewnie nie potrzebujesz i radzisz sobie świetnie. - odparła automatycznie, może nieco ciszej niż chciała. Była to jednak w pewien sposób jej linia obrony i czasem pyskowała, nawet nad tym nie panując. Wypuściła cicho powietrze spomiędzy warg, kontemplując nad drugą częścią jego wypowiedzi i wciąż mając w głowie marakuje wspomnianą przez Aidena. Opuściła dłoń, przesuwając nią po brzuchu, czując, jak bardzo robi się głodna. Pech chciał, że już się zbierała do odpowiedzi, kiedy to blondyn puścił jej oczko, a ona speszyła się tylko i odwróciła spojrzenie, marząc o schowaniu się w bańce. Na szczęście pojawił się bohater. Posłała mu wdzięczne spojrzenie, dziękując w myślach Zeusowi za dodanie mu do cech charakteru znacznie większej pewności siebie, niż jej. Korzystając z okazji, że chłopcy zajęci byli sobą i konwersacją, której nawet nie słuchała, szukała drogi ucieczki z kamienia będącego w rzeczywistości pułapką. Karzełek wstał zgrabnie i żwawo ruszył do przodu, mijając olbrzyma oraz przypominając tym samym uciekający podłokietnik. Nie winiła nikogo za komentarze czy prztyczki w nos dotyczące jej marności. Zbliżyła się do brzegu, gdzie znajdował się Aiden i stanęła nieco za nim, robiąc sobie z niego jawnie tarczę i modląc się w duchu, żeby zwyczajnie ją zaczęli ignorować. Czuła się paskudnie w sytuacjach takich jak ta, gdy natłok praktycznie obcych ludzi wkraczał w jej życie w tak nietuzinkowy sposób. Zamoczyła stopy w wodzie, robiąc kilka kroków w przód i kucając, aby zawiesić spojrzenie na kryjącym się pod taflą wody i doskonale widocznym przez padające z góry słońce, dnie. Zamarznięta powierzchnia musiała zwrócić uwagę małych rybek, które nieśmiało zaczęły podpływać w kierunku śladowych ilości lodu, które wciąż kołysały się na wodzie. Żywioł przepełniał ją spokojem, dodawał pewności siebie, Przesunęła palcem po błyszczącej tafli, tworząc na niej małe, rozrastające się kręgi. Z ciekawością spojrzała na dwójkę towarzyszących jej mężczyzn, zastanawiając się, jak sobie ze sobą wzajemnie poradzą. Zgadzała się jednak z Fenrirem w kwestii zmiany życia oraz postrzegania go jako ciągły trening, który miał przygotować ich na sprostanie wymagań swoich rodziców oraz ewentualną walkę ze złem — czy coś takiego. Przypomniała sobie, że nie odpowiedziała przez całe to zamieszanie stojącemu nieopodal herosowi, na co zmarszczyła brwi i obróciła na dobre głowę w jego stronę. - Marakuja to mocna pozycja na liście ulubionych owoców, chociaż bardziej skłaniam się na kiwi albo arbuzy. Łatwo przyszedł Ci wybór ulubieńca. -rzuciła nieco pewniejszym siebie głosem, jeszcze chwilę wbijając w niego wzrok, po czym przesunęła spojrzenie na stojącego na kamieniu olbrzyma, który z tego punktu widzenia wydawał się dosięgać samego nieba. Kłamstwem byłoby stwierdzenie, że nie zaintrygowała ją wzmianka o koneksjach jego rodzica z wodą, jednak nie była typem osoby, które zapyta wprost. Zwłaszcza że dopiero pierwszy raz na dobrą sprawę rozmawiają i nawet nie wiedziała, jak oni mieli na imię. Czy nie było jednak zbyt głupio teraz pytać? - Byłbyś zdziwiony, gdyby Chrześcijański Bóg okazał się silniejszy od nas wszystkich. Miał w końcu całą moc dla siebie. Dodała jeszcze w stronę Fenrira, na tyle głośno, aby usłyszał. Wciąż unikała jednak kontaktu wzrokowego. Tak więc jasnowłosa wyprostowała głowę, zawieszając spojrzenie na wodospadzie. Myślami powróciła do swojej leżącej nieopodal torby, w której z pewnością miała coś dobrego. Poderwała się do góry z entuzjazmem, ruszając w stronę pobliskiego drzewa.
Aiden DuVine
Re: Mały wodospad Wto 12 Mar 2019, 00:15
Nord miał rację. W momencie przybycia do obozu pojęcie słów trening, wysiłek i przygotowanie zmieniało się nieodwracalnie. Stawało się to codziennością - nawykiem, tak zdrowym jak i często zabójczym, jeśli nie wpoiliśmy go sobie dostatecznie porządnie. Ostatnimi czasy Aiden poświęcał się bardziej przygotowaniu teoretycznemu niźli praktycznemu. Każdego dnia zasiadał do opasłych tomiszczy mówiących o możliwym niebezpieczeństwie krążącym po świecie i czyhającym na życie herosów. Mimo tego, że starał się dawać z siebie jak najwięcej teoria powinna iść w parze z praktyką. Biorąc pod uwagę, że spotkał on dziś dwie osoby i oboje zanim ucięli sobie wspólną pogawędkę - trenowało, Aidena naszła refleksja na temat swojej formy fizycznej. Zdecydowanie idę jutro ćwiczyć. To nie tak, że zielonooki nie praktykował żadnej aktywności ostatnimi czasy, po prostu nie specjalnie dawał z siebie wszystko, a biorąc pod uwagę jego obecną motywację, śmiało mógł liczyć na porządny wysiłek następnego dnia. Żart Fenrira bardzo rozbawił chłopaka. Był stosunkowo bystry, błyskotliwy i nieoczekiwany. Na twarzy chłopaka wymalował się szczery i pełny uśmiech. Poczucie humoru norda najwidoczniej należało do tych, które może czasem przedstawia treści niewłaściwe i niezbyt smaczne, ale za to zawsze śmieszne. - Cóż... Nie specjalnie chciałem się zdradzać. - Odpowiedział puszczając mu ostentacyjne mrugnięcie okiem, po czym delikatnym ruchem dłoni wskazał otwartą ręką na lód pod swoimi stopami. Powierzchnia kropla po kropelce powoli topniała, a sama sylwetka DuVine'a zaczęła opadać do wody. Było to na tyle spokojne i powolne, że gdyby ktoś nie spojrzał na na to co się dzieje, nie zauważyłby zbytniej różnicy. Wypowiedź Flory była już trochę, nie tyle w poważniejszym tonie, co po prostu prawdziwa. Gdyby się okazało, że nad bogami, których to my jesteśmy potomkami istniał jeszcze jeden zwierzchnik i miałby on syna, prawdopodobnie mogłoby to skutkować całkiem potężną mocą. - Ciężko zaprzeczyć. Biorąc pod uwagę ich wierzenia, to raczej w otwartym starciu Skylla, Charybda czy nawet sam Fenrir nie miałby z nim szans. - Przerwał na chwilę by skierować swój wzrok ku nordowi. - I niestety nie mówię w tym momencie o tobie. - Podniósł lekko prawy kącik ust na znak delikatnej zaczepki. Zbieżność imion była aż za nadto intrygująca żeby jej nie użyć tym razem. W końcu musiałoby to śmiesznie zabrzmieć: Fenrir pokonał Fenrira. Ciężko stwierdzić czy się cieszyć czy płakać. Zdecydowanie czas zacząć nazywać półboga Fenrira - Fenkiem, a potworowi zostawić pełne imię, w końcu z całą pewnością możemy stwierdzić, ze to właśnie monstrum było pierwsze na tym świecie. Aiden nie do końca z początku wiedział co się stało, ze dziewczyna ich opuszcza, dopiero po pewnej chwili zorientował się, że Flora poszła po swoje rzeczy, które zostawiła na brzegu zaczynając trening. Miał nadzieję, że nie zamierza ona przerwać tej niespodziewanej i spontanicznej pogawędki ze względu na przytyki potomka Thora. DuVine musiał jednak przyznać, że jeśli dziewczyna się postara to jej język może zrobić się lekko cięty biorąc pod uwagę szybkie i konkretne skwitowanie tematu pływania. Chapeau bas!
Fenrir Asbjornsson
Re: Mały wodospad Wto 12 Mar 2019, 01:20
Trzeba było przyznać, że odpowiedź dziewczyny nieco mnie zawiodła. Miałem nadzieję, że odpowie w jakiś sposób, który umożliwi mi dalsze wpędzanie jej w zakłopotanie czy inne wykorzystywanie jej słów. To jednak nie nastąpiło. - Smutek. Myślałem, że chociaż tym razem towarzyszem treningów okaże się przedstawiciel płci pięknej. Czasem to męczące, że widuje się podczas nich praktycznie samych facetów. W razie jakbyś chciała kiedyś poćwiczyć to wiesz do kogo się zgłosić, piękna. odpowiedziałem na jej odmowę odnośnie podszkolenia mnie w pływaniu. W następnej chwili odwróciłem się do Aidena ponownie i zwróciłem uwagę na to, że młody półbóg nareszcie zanurzył swoje stopy do wody. - Brawo! Małymi kroczkami do przodu. Kto wie? Może w przyszłym roku zobaczymy Ciebie pływającego wpław na drugą stronę tego jeziora? powiedziałem wyśmiewając troszeczkę go i jego strach przed wodą. Niestety dla niego, ale dalej syna Thora bawił ten fakt i możliwe, że nie odpuści mu tej ciekawostki przy ewentualnych przyszłych spotkaniach. No chyba, że rzeczywiście kiedyś zobaczy go pływającego. Wtedy będzie skłonny przejść do zaczepek typu "A pamiętasz, że kiedyś..." i tak dalej. Ciekawiło mnie gdzie leży granica na którą mogę się zapuścić bez sprowokowania go. W najgorszym przypadku (oczywiście dla Aidena, a nie Fenrira) mogłoby się skończyć na tym, że chłopak ma pokorny charakter i wszystkiego będzie cierpliwie wysłuchiwał wtedy będzie trochę szkoda tych wszystkich zaczepek. - No i wcale bym się nie zdziwił, gdyby BÓG był silniejszy od nas. W końcu on jest BOGIEM, a my PÓŁbogami. - odpowiedział dziewczynie Fenrir z tonem jakby to była dla niego oczywista oczywistość - - No i w sumie chciałbym zaznaczyć, że gdyby rzeczywiście Chrześcijański Bóg miał istnieć i byłby po naszej stronie oraz miałby takie moce o jakich mówice... to byśmy nie byli potrzebni, bo on by jednym słowem rozwiązał cały konflikt. odpowiedziałem ze wzruszeniem ramion. Było to przecież oczywiste, bo jeśli Greccy bogowie są równi Nordyckim to w sytuacji istnienia jednego Boga logicznym byłoby stwierdzenie, że uosabia on w sobie wszystkie te moce. W tym samym też momencie co rozmyślania Fernira dziewczyna zaczęła gdzieś odchodzić zupełnie bez uprzedzenia. Wzbudziło to we mnie pewną ciekawość, więc automatycznie zapytałem. - Już uciekasz od nas?
Flora Cortez
Re: Mały wodospad Sro 13 Mar 2019, 17:51
Wiedziała, że nie każdy jest w stanie do ciężkiej pracy przywyknąć i część półbogów niewiele robiła sobie z pozyskanych informacji oraz zdolności, skupiając się jedynie na dobrej zabawie. Odziedziczyła po matce łagodność i opiekuńczość, przez co z całego serca wierzyła, że jej obowiązkiem jest rozwijanie się, aby gdy nadejdzie czas — pomóc. Podobnie jak Aiden, Flora również wiele czasu poświęcała wiedzy teoretycznej, zielarstwu oraz wszelkiej maści strategiom, które mogłyby pomóc jej towarzyszom na polu bitwy. Jasnowłosa nigdy nie była mistrzem walki, a szanse, że ulegnie to zmianie, pozostają raczej znikome. Westchnęła cicho, pozwalając sobie na chwilowe przymknięcie powiek. Pobyt na łonie natury dobrze ją nastrajał, znacznie lepiej wychodziło jej skupianie myśli. Nie był to może zastrzyk pewności siebie, jednak metodami oddechowymi oraz dobrymi mantrami w głowie była w stanie sobie w jakiś sposób z nieśmiałością radzić. - Mogę to mieć na uwadze, jeśli faktycznie chcesz się skupić na treningu. - odparła w stronę Fenrira, nie mogąc mu w tej dziedzinie odmówić. Sama była uzależniona od aktywności i chociażby jeden dzień bez godzinki gimnastyki czy biegania był zmarnowany. Nie potrafiła sobie jednak wyobrazić sytuacji, że zostałaby z nim sama bez ratującego jej Aidena. Ta jego dominacja mogłaby sprawić, że w ogóle przestałaby się odzywać, nie mówiąc już o wodnych pociskach, które niekontrolowanie mogłyby zafundować mu prysznic. Tak, to się jej też zdarzało, chociaż się nie przyznawała. Nie potrafiła wyjaśnić przeczucia, że pomimo różnorodnych sposobów bycia oraz niemalże odwrotnych charakterów, wywiązała się pomiędzy nimi swoista, czerwona nić porozumienia. Nawet jeśli legenda o nich należała do chińskiej mitologii, Flora ją uwielbiała i w te słowa wierzyła. Pytanie tylko, jak wiele supełków powstanie na ich wspólnej drodze? Uniosła powieki zwabiona głosem niższego z nich, którego obdarzyła krótkim spojrzeniem, aby zaraz skupić wzrok na topniejącym lodzie. Była dla niego nadzieja na to pływanie, po prostu potrzebowała czasu. Chociaż wcale tego nie chciała, jej słowa rozpoczęły dyskusję. Nie lubiła dyskusji religijnych, więc jedynie kiwnęła w ich stronę głową, myśląc już tylko o jedzeniu. Jej stopy szybko dotykały ziemi, zbliżając niewielką postać w stronę stojącego nieopodal dębu, za którego wystającymi gałęziami znajdowało się miejsce idealne na ukrycie plecaka. Słysząc jednak słowa blondyna, obróciła głowę przez ramię i posłała mu krótkie spojrzenie. - Najpierw zjem. - odparła z cichym westchnięciem, w tym samym momencie potykając się i z trudem łapiąc równowagę, wylądowała z rękoma opartymi o konar rośliny. Do utraty gruntu pod nogami również była przyzwyczajona, więc jedynie, jak gdyby nigdy nic, cofnęła ręce i klasnęła w dłonie, pozbywając się z nich kurzu. I tak były całe poranione, więc rozcięcie w prawo czy w lewo nie robiło jej różnicy. Zgarnęła tobołek, ostrożniej i wolniej do nich wracając. Grzecznie usiadła z tyłkiem na brzegu, kładąc plecak między nogami i odpinając go, żeby zajrzeć do wnętrza. Zawsze miała przy sobie naturalne smakołyki oraz wodę. Zanim jednak złapała za swoją sałatkę, w stronę Aidena poleciała pomarańcza, a w stronę Fenrira jabłko. Nie mogłaby siedzieć i jeść tak sama, byłoby jej niewyobrażalnie głupio. Gdy wyjęła pojemnik i zdjęła pokrywkę, aż uśmiechnęła się na widok tkwiącej tam roślinności z orzechami, a do tego delikatny sos z granatu! Złapała za widelec, poszukując ukrytych tam kawałków sera, a gdy znalazła — z cichym mruknięciem zadowolenia wsunęła sobie do ust, zaraz przegryzając słodkim pomidorem. I dopiero teraz poczuła, jak bardzo była głodna. Trzymając nadzianą na widelec rukole, odchyliła głowę do tyłu, patrząc na Norwega. I była na siebie wściekła, bo do tej cholernej religii wracać nie chciała, a jednak coś nie dawało jej spokoju. - A co jeśli Bóg miałby syna albo córkę z człowiekiem, byłby taki jak my, ale miał dostęp do wszechmocy — teoretycznie? Duże, oprawione wachlarzem kruczoczarnych rzęs ślepia o morskich tęczówkach przesunęły po jego twarzy krótko, aby zaraz uciec w stronę brodzącego w lodzie fana marakui. Aż żałowała, że nie miała żadnej w plecaku. Wtedy też uświadomiła sobie, że nadal nie znała ich imion i jedynym co jej przyszło do głowy, aby nie wyjść na idiotkę, za którą tak często jasnowłose kobiety brano, było samej się przedstawić. -Jestem Flora. - rzuciła w końcu, wsuwając widelec do ust i wracając do obiadu. Rukola była zdecydowanie najlepsza!
Aiden DuVine
Re: Mały wodospad Czw 14 Mar 2019, 00:28
Przytyk, który Asbjornsson skierował ku Aidenowi nie poruszył specjalnie chłopaka. Spodziewał się, że charakter chłopaka do najlżejszych nie należy, a znosił już w życiu gorsze persony. Lekko się do niego uśmiechnął, kompletnie ignorując ironiczne gratulacje. DuVine'a ciężko było wyprowadzić z równowagi. Zazwyczaj zaskakiwał swoich oponentów słownych potyczek opanowaniem i spokojem. Najczęściej przyczyniało się to do jeszcze większego natarcia słownego ze względu na narastającą frustrację. - Hah. - Parsknął. - Może, może... Zobaczymy. - Skinął lekko głową w jego kierunku. Blondyn ruszył w kierunku swoich butów pozostawionych pod głazem i powoli zaczął je zakładać. Mimo wszystko na dłuższą metę nie czuł się komfortowo przebywając na bosaka. Siadając na ziemi poczuł wilgoć ciągnącą od ziemi. Zdecydowanie pogoda od dłuższego momentu nie dopisywała i skutkowało to otaczającą ich degrengoladą. Kiedy Flora rzuciła w jego kierunku pomarańczą był wręcz zdziwiony jej uprzejmością. Od dziewczyny biła wręcz otwartość ducha. Podziękował jej szczerym uśmiechem i skinieniem głowy. Cytrus zajmował stosunkowo wysokie miejsce i zasiadał na podium obok marakui i kiwi. Niezwykła empatia, której się nie spodziewał, zdecydowanie poprawiła mu humor na cały dzień. Zerknął na dziewczynę i jej zachwyt nad sałatką wywołał uśmiech na jego twarzy. To zadziwiające jak małe rzeczy są nam w stanie poprawić humor. - Teoretycznie? Prawdopodobnie mielibyśmy przechlapane i nie byłoby czego zbierać. Mimo wszystko jest to wszechmoc. - Odparł na jej dywagacje. - Oczywiście byłby tylko półbogiem i tak jak my, miałby ograniczone umiejętności. Mimo wszystko - Zawahał się na chwilę - to nadal jest wszechmoc. Rozważania nad istotą prawdziwie boskiego półboga były niezwykle interesujące dla Aidena. Takie gdybanie, jak uważał chłopak, jest niezwykle owocną pożywką dla mózgu. Na niektórych studiach historycznych, na które z całą pewnością się kiedyś wybierze, jest specjalny przedmiot do zadawania pytania: "co byłoby gdyby..?". Oczywiście myśli można snuć w nieskończoność, ale wbrew powszechnej opinii, przynosi to całkiem owocne skutki. - Jeśli jeszcze ktoś z tego grona mnie nie kojarzy. - Zaśmiał się głośno - Jestem Aiden.
Fenrir Asbjornsson
Re: Mały wodospad Czw 14 Mar 2019, 20:44
Blondyn był wyraźnie zadowolony z obietnicy danej mu przez dziewczynę co można było z łatwością zauważyć na jego twarzy, gdyż zarysował się na niej szeroki uśmiech. Chłopak zdecydowanie nie należał do tych osób co starają się ukrywać swoje reakcje w obawie przed zbytnim odkryciem się przed innymi osobami. Ostatecznie przecież w razie, gdyby ktoś mu miał nawrzucać to szybko, by mogli to między sobą wyjaśnić. Miało to w sumie miejsce już nie raz w trakcie jego pobytu w obozie. Zdecydowanie to właśnie takie zachowanie było swoistą marką rozpoznawczą Fenrira dla osób, które miały tą przyjemność go poznać. - W takim razie trzymam Cię za słowo i oczekuje niedługo jakiejś propozycji w tym kierunku. odpowiedziałem szybko Florze starając się sprawić, że jej odpowiedź będzie nieco bardziej zobowiązująca. Nie byłbym też sobą, gdybym nie ocenił jej ewentualnych możliwości na takowym treningu. Dziewczyna niestety nie należała do tych najbardziej postawnych, a wręcz przeciwnie była niską i drobną osobą. Zdecydowanie przy treningu na jaki bym chciał ją zabrać muszę to uwzględnić i raczej skończy się to na zwykłej "siłowni", aniżeli dodatkowo treningiem walkie. Gdy tak to sobie wszystko uświadomiłem zaświeciła mi pewna lampka w głowie. - A Ty, Aiden? Może też będziesz miał ochotę na jakiś sparing czy coś. zapytałem żywiołowo chłopaka. Może i z wyglądu nie wskazywał na to, że jest zaprawiony w bojach, ale stereotypy to stereotypy. Może fakt niechęci do wody uzupełni chociaż tym, że umie powalczyć, a norwegowi przydałby się jakiś sparing partner jako odskocznia od treningów wydolnościowych. Zaraz po tym dziewczyna zdążyła wrócić i nawet poczęstowała mnie jabłkiem, które oczywiście rzucone w moim kierunku zostało bezproblemowo złapane. - Dziękuję. od razu rzuciłem zachowują kulturę. Oczywiście także wróciliśmy znowu do dywagacji na tematy religijne i kontynuowaliśmy naszą rozkminę w temacie chrześcijańskiego półboga. Była to rozmowa raczej należąca do tych ciekawszych. W końcu kto nie lubi sobie czasem pogdybać. Jednak... syn Thora nie lubił uznawać kogokolwiek nad siebie. Duma zdecydowanie mu na to nie pozwalała, więc postarał się chociaż ukrócić ten temat idący tą stronę. - Pamiętajcie jednak o tym, że rzekomo już był taki jeden syn. Jeśli się nie mylę to został skuty przez zwykłych ludzi, a później zabity. Gdyby był taki wszechpotężny to taka sytuacja nie miałaby miejsca, prawda? dla młodego półboga taka wersja była oczywista. Zdecydowanie wątpił w to, że kiedykolwiek istniał ktoś na tyle głupi, by dać się zabić tak po prostu bez choćby próby ucieczki przy użyciu umiejętności, które dostał chcąc czy nie chcąc w prezencie od swego rodzica. Przynajmniej, gdyby na takim miejscu znalazłby się chłopak to uciekłby przy pierwszej lepszej okazji. Dziewczynie także udało się po raz kolejny chłopaka rozśmieszyć czego jednak próbował po sobie nie pokazać. Staliśmy tutaj i rozmawialiśmy już dłuższą chwilę, a ona dopiero teraz stwierdziła, że się przedstawi. W dodatku do tego dołączył Aiden, więc i ja postanowiłem, że nie pozostanę dłużny i przedstawię się od początku do końca. - Fenrir Asbjornsson, syn Thora. celowo podkreślił jako jedyny z tutaj zgromadzonych czyim potomkiem jest. Był z tego dziedzictwa niezwykle dumny.
Flora Cortez
Re: Mały wodospad Sob 16 Mar 2019, 00:06
Kiwnęła głową w stronę Fenrira, dając mu tym samym do zrozumienia, że nad czymś pomyśli. Erron zalecił jej poranne oraz popołudniowe sesje treningu fizycznego, a w międzyczasie skupienie na pozostałych aspektach przydatnych w jej sposobie przetrwania, bo walką ciężko było tu nazwać. Z drugiej jednak strony, nikt jej nie podejrzewał o żadne zdolności, patrząc na to, jak potyka się o własne nogi. W głowie istniał jednak dziwny pstryczek, swojego rodzaju przełącznik, który gwarantował jej wykorzystanie własnych gabarytów i wagi. Nadal jednak dziwiło ją to, że najpierw zwrócił się do niej, a nie do znacznie lepiej zbudowanego oraz pewnie zdolniejszego Aidena. Nie skomentowała jednak nic. Starała się nie wtrącać w prztyczki słowne dwojga herosów, bo stare powiedzenie brzmiało "Kto się czubi, ten się lubi". Co, jeśli stanęłaby na drodze pięknej, męskiej przyjaźni? Westchnęła cicho, teatralnie wywracając oczyma i na chwilę zostawiając ich samym sobie, uciekła myślami gdzieś dalej. Uczucie głodu rosło, a razem z nim pojawiał się brak energii, a przecież tyle miała jeszcze do zrobienia. Nic więc dziwnego, że Flora ruszyła w stronę tobołka, szukając w nim przygotowanego wczesnym rankiem śniadania i przekąsek. Ciągłe pozostawanie w ruchu w połączeniu z wegetarianizmem sprawiało, że pochłaniała olbrzymie ilości warzyw i owoców, przegryzając je serami wszelkiej maści czy orzechami. Gdy już obdarowała ich prezentami, usiadła i zabrała się za jedzenie, od razu zrobiło się jej lepiej. Morskie ślepia leniwie przesuwały się po twarzach towarzyszących jej mężczyzn, okazjonalnie wracając do zawartości pojemnika. - Jakie niby powinno być to ograniczenie, skoro to wszechmoc? Sama nazwa wskazuje. - odparła z nutą zaciekawienia, która zdominowała łagodny i ciepły głos. Zaraz jednak wsunęła sobie do ust sera z rukolą, ruchem głowy odgarniając niemalże suche kosmyki włosów na plecy. - Musiał tkwić w tym haczyk. Czy on przypadkiem potem nie zmartwychwstał? Musiał chcieć umrzeć, skoro się dał. Kto wie, może był nieszczęśliwym i samotnym w swojej potędze człowiekiem. Zakończyła ciszej, przenosząc wzrok na niespokojną taflę wody, wzburzoną od kaskad tkwiącego naprzeciw siedzącej dziewczyny, kilkanaście metrów dalej, wodospadu. Teoretycznie ich życie było wspaniałe, łatwiejsze i mieli coś, czego zwykli ludzie im zazdrościli, a w praktyce Cortezówna sądziła, że to oni byli w tym wszystkim najbardziej skrzywdzeni. Zdarzały się dni, gdy wracała wspomnieniami do czasów, gdy tkwiła wśród śmiertelników, niczego nieświadoma. I za każdym razem z przerażeniem odkrywała, że te chwile coraz mocniej blakną, kierując się nieuchronnie w stronę zapomnienia. Dlatego zawsze tak bardzo cieszyła się z tych kilku dni w roku z ojcem, podczas których wracała do Hiszpanii i miejsc, które kiedyś nazywała domem. Nigdy jednak nie powiedziałaby tego na głos. Wiedziała, ile dumy w półbogach wzbudzało to, czym i kim byli. To było zbyt ryzykowane, a ona nie lubiła się kłócić. Dojadła sałatkę, zamykając pojemnik oraz odkładając go do plecaka. Wyjęła z niego jeszcze drugą, mniejszą miskę, w której leżały obrane truskawki. Wciąż była głodna. Podniosła się jednak, przechadzając się wkoło przy brzegu, pozwalając wodzie moczyć zabrudzone piachem stopy. -A więc lodowy książę i burzowy wilk z całą swoją dzikością. Dobraliście się.-zaczęła, posyłając im krótkie spojrzenia, wsuwając sobie truskawkę do ust. Stanęła tyłem do jeziora, tym samym mając ich obydwu przed oczyma. Przekręciła głowę w bok, pozwalając, by końcówki włosów połaskotały jej szyję oraz odkryte ramiona. Wysunęła nieco miskę w ich stronę, sugerując, że jeśli mają ochotę, to mogą jej słodką przekąską się poczęstować. Nie była wścibska, przez co niezwykle trudno było jej prowadzić konwersację z obcymi. -Właściwie.. Skoro potrafisz wszystko zamrażać, zrobisz mi z nich sorbet, Aiden? Tylko trzeba je rozdrobnić. Zapytała, zatrzymując spojrzenie już tylko na twarzy chłopaka w swetrze, w myślach ów przysmak już pałaszując. Cholera, miał taką przydatną umiejętność! Mogłaby mieć mrożone napoje z mleka kokosowego oraz owoców.
Aiden DuVine
Re: Mały wodospad Sob 16 Mar 2019, 01:28
Aiden znał Fernira z widzenia, to prawda, ale w obozie nie było popularnym wraz z przedstawianiem się mówienie o swoim rodzicu. Nie chodziło o to, że ktoś się ich wstydził, w końcu wszyscy byliśmy w obozie dla półbogów. W tym przypadku chłopak ewidentnie chciał podkreślić swoja przynależność nie dość, że do innej niż Flora i blondyn części obozu, to także do właśnie tego boga. DuVine sam nie wiedział co powinien o tym myśleć. Z jednej strony gdzieś w głębi duszy zastanawiał się, czy to może nie jest jakiś objaw ukrytej buty chłopaka, z drugiej zaś może to zwykła chęć zainteresowania sobą płci przeciwnej - spojrzał w tym momencie na córkę Amfitryty. Obie opcje były jak najbardziej możliwe, biorąc pod uwagę silny charakter chłopaka. Nie mniej jednak konwersacja powoli zmierzała ku coraz bardziej depresyjnym tematom, czego blondyn wolałby jednak uniknąć. Postanowił zatem nie brnąć dalej w temat religii, a skupić się na czymś przyjemniejszym - wspomnieniach rodzinnych stron. Aiden nigdy specjalnie nie zagajał do ludzi skąd ci pochodzą, ale rozmyślenia na temat samotności, które zaczęła Flora przypomniały mu o jego ojcu, który najprawdopodobniej o tej porze siedział w salonie i otwierał butelkę wina do kolacji gdzieś na drugim końcu świata jakieś piętnaście godzin lotu samolotem. Chłopak i jak się spodziewał reszta jego znajomych dość mocno musieli tęsknić za swoimi małymi ojczyznami. - Tak w ogóle, skoro już się przedstawiamy i jesteśmy przy temacie haczyków czy drobnych kruczków w umowach... - DuVine uśmiechnął się lekko i uniósł prawy kącik ust. - To skąd jesteście, bo wybaczcie ten przytyk, ale nie wyglądacie na typowych amerykanów. Mistrzem konwersacji to on niestety nie był, mimo to motywowany chęcią zboczenia z poważnych tematów przełamał swoją nieśmiałość. Miał tylko nadzieję, że nie zostanie to źle odebrane, bo kto jak kto, ale niestety on nie może wytłumaczyć wypieków zażenowania na twarzy zimnem. Z drugiej strony nigdy nie czuł się zawstydzony ze względu na swoje pochodzenie. Był tak samo dumnym Francuzem jak Włochem i może dlatego tak negatywnie podszedł do tego, że Fenrir zwrócił uwagę na boskiego rodzica przy przedstawianiu siebie. Jego matki nie było przy nim nigdy, a śmieszną zasadę, że ich nieśmiertelni rodzice nie mogą się z nimi kontaktować uważał za co najmniej śmieszną. Gdzieś tam, w środku niego tliło się gorejące ognisko, czy może raczej szalejąca śnieżyca wściekłości i żalu. Często ją ukrywał i się do niej nie przyznawał, nie zmieniało to jednak faktu, że tak właśnie było. Chłodne wspomnienia o matce przerwała Flora, która ustawicznie pokazywała swój ogromny apetyt. O co jak o co, ale jeszcze nikt nigdy nie poprosił zielonookiego o zrobienie sorbetu. Z jednej strony było to mocno lekceważące w stosunku do odpowiedzialności, która spoczywała na posiadaniu mocy. Z drugiej, to jest nadal praktyczna myśl. Jak jego plany na przyszłość nie wypalą i chłopak nie umrze na misji, może zatrudni się w jakieś porządnej lodziarni albo kawiarni? - Erm... - Chłopak nie do końca wiedział jak ma zareagować. To była dość dziwna propozycja. - Nie spodziewałem się takiego pytania, powiem ci szczerze. - Blade policzki chłopaka ewidentnie wyglądały na zaczerwienione z zawstydzenia. Flora była zdecydowanie, zdaniem chłopaka, dość nieprzewidywalną personą. Swoja już drogą, że z boku musiało wyglądać to przezabawnie. Kątem oka spojrzał się w kierunku norda. Już wiedział, że nie ujdzie to jego uwadze i komentarzowi, nie był jednak pewien czego powinien się spodziewać. Na tę chwilę, w myślach Aidena tliło się od uszczypliwości, które za moment może usłyszeć. Wschodzącym słońcem na horyzoncie była nadzieja, że może jednak Fenrir spasuje i daruje sobie swoje pięć groszy? Chłopak wysunął swoją dłoń nad miskę z owocami i poczuł delikatny powiew chłodu. Nie chciał tych truskawek zamrozić, a jedynie je schłodzić, by dziewczyna dalej dopomogła sobie widelcem robiąc z tego coś pomiędzy sorbetem, a musem truskawkowym. - Proszę bardzo... - Skinął w jej kierunku głową. - No to popis umiejętności mam nadzieję, że już mamy za sobą. - Zaśmiał się, żeby całą, trochę krępującą dla siebie sytuację przemienić w żart. Był to swego rodzaju mechanizm obronny. Lepiej, żeby śmiali się z nami, a nie z nas. Takie sytuacje lubią powracać potem w formie anegdot przy spotkaniach z przyjaciółmi, a zachowując lekki dystans wychodzimy w nich na bardziej opanowanych.
Fenrir Asbjornsson
Re: Mały wodospad Nie 17 Mar 2019, 02:23
Widząc potwierdzający gest u Flory zacząłem się zastanawiać nad tym jak daleko będę mógł sobie na nim pozwolić z nią pozwolić. Po raz pierwszy w sumie Fen się bliżej przyjrzał jej fizyczności. Musiał przyznać, że na pierwszy rzut oka dziewczyna wyglądała na taką, która odwiedza co jakiś czas miejsca siłownio-podobne. Jakby się jej tak przyjrzeć jest ona dość szczupłą dziewczyną oraz widać u niej jakieś zarysy mięśni. Widać było, że dziewczyna nie próżnuje, a przynajmniej chce utrzymać dobrą sylwetkę za co zyskała już trochę w oczach chłopaka. W dzisiejszych czasach nie każdy tego pilnuje tym bardziej, że jako dzieci bogów posiadamy większy potencjał niż przeciętni śmiertelnicy, więc nie potrzebujemy tak intensywnie ćwiczyć co oni dla podobnych efektów, a i tak naturalnie posiadamy dla przykładu większą siłę. Część osób upijała się tą świadomością i nawet nie starała się. Fenrir oczywiście patrzył na tego typu osoby z pogardą, więc nie jako się ucieszył, że tu obecni nie należeli do tej grupy, bowiem Aiden również nie wyglądał na pociesznego grubaska. Norweg był pogrążony w tych rozmyślaniach i dopiero po chwili jak dotarły do niego słowa "greka" został z nich wytrącony. Pochodzenie to była zdecydowanie ostatnia rzecz o jaką można było posądzać młodego syna Thora, więc bez wahania odpowiedział. - Malownicze Trondheim w Norwegii. - wspominając to miejsce można było zauważyć, że chłopak na chwilę odpłynął na wspomnienie o rodzinnych stronach. Trzeba przyznać, że niestety chłopakowi brakowało trochę rodzimych stron. Ilości śniegu, które tam były. Ta bliskość do historii nordyckiej, którą przecież tak uwielbiał, a od dekady był w pewnym stopniu nawet jej członkiem choć nie każdy o tym wiedział. Po chwili jak każdy się wypowiedział młoda heroska znowu stwierdziła, że poczęstuje ich słodkościami i O MÓJ BOŻE... toż to były TRUSKAWKI. Gdyby któreś z nich mogło zajrzeć teraz do głowy chłopaka to zdecydowanie ujrzeli by tam scenę pokroju tej kiedy miłośnik czekolady kupuje sobie swojego pierwszego Choco kebaba w życiu. Oczywiście nawet taka sytuacja nie mogła uciec przed nim bez odpowiedniego komentarza po tym jak już odebrał swój "przydział" od dziewczyny. - Skoro zrobiłaś o mnie tak dokładny research, żeby wiedzieć jak ja kocham te owocowe rubiny to może to spotkanie było nam przeznaczone. zwróciłem się do dziewczyny zaciekawiony, czy po czymś takim się zawstydzi. Następna scena była dla mnie delikatnie mówiąc szokiem. Blondynka poprosiła chłopaka, żeby przy użyciu swojej mocy zrobił jej sorbet z truskawek. Dla mnie było to trochę marnowanie tego wspaniałego owocu. Zdecydowanie preferowałem je jeść w ich oryginalnej formie. Czasem może dodać do nich cukru czy bitej śmietany, ale to nie była częsta praktyka. Przyglądałem się jednak całej tej sytuacji uważnie wyraźnie zaciekawiony co mu z tego wyjdzie. Domyślałem się, że raczej sorbetu z krwi i kości z tego nie będzie, bo musiałby je jakoś zmiażdżyć w pierwszej kolejności, a w takim miejscu jak to nie było możliwości raczej, żeby dokonać tego w sposób higieniczny. Po krótszej chwili można było ujrzeć efekt tego działania, a były nim lekko zmrożone owoce. - Hmm, całkiem imponująca sztuczka. - skwitował to szybko Thorsson, ale równie prędko dodał do tego - - Ciekawi mnie jednak czy potrafiłbyś w drugą stronę z zimnym sercem eks?
Flora Cortez
Re: Mały wodospad Pon 18 Mar 2019, 22:13
Przyglądała się jeszcze chwilę Asbjornsson'owi, zastanawiając się, czy aby na pewno tak beztroska obietnica była dobrym pomysłem. Nie przeszkadzała jej wizja wspólnego treningu z nim, jednak problemem mogło być zorganizowanie czasu. Cortez wszystko planowała, każdy dzień miał swój porządek i kalendarz rozpisany był praktycznie na cały miesiąc. Nie lubiła tracić kontroli nad swoim życiem, a niespodzianki budziły w niej olbrzymie pokłady nieporadności. I to spojrzenie, które jawnie oceniało jej możliwości fizyczne! Norweg był naprawdę bezczelnym stworzeniem! Prychnęła cicho pod nosem, robiąc pół kroku w tył i odwracając wzrok. Oczyma wyobraźni już widziała przebieg tego treningu, którego główną atrakcją będą jego gierki słowne i zagrania, które miały na celu testowanie cierpliwości. Jasnowłosy karzeł nie miał zbyt dobrej pamięci, a szczera chęć unikania kłopotów i uzyskania opinii persony wścibskiej, wcale jej tego nie ułatwiała — kojarzenia kogoś po pierwszej wymianie zdań. Prędzej skojarzyłaby Aidena po tym, że jest fanem marakui niż po przynależności do obozu czy kolorze oczu. Takie drobne szczegóły były dla Flory ważniejsze, mocniej oddziaływały na jej skojarzenia. Nigdy jednak nie przedstawiała się sposobem, który wykorzystał Fenrir. Oczywiście była w jakiś sposób dumna ze swojego pochodzenia, jednak nie rodzic czynił człowieka. Dla niej ważniejsze były inne rzeczy, bardziej wewnętrzne i bezpośrednio powiązane ze sposobem bycia człowieka niż z byciem potomkiem Zeusa, Ateny czy nawet Sifa. Nie jej jednak było to krytykować, a poza zaskoczeniem — nie miała do chłopaka żadnych pretensji. Temat religii nie należał do najwygodniejszych, nawet jeśli w ich kręgu chrześcijan brakowało. Odetchnęła bezgłośnie, gdy DuVine uciął go i ruszył w innym kierunku, budząc również w jej głowie wspomnienie ojca. Podobnie jak u niego, o czym nie wiedziała — rodzic pozostał samotny gdzieś daleko, starając się nie myśleć o walczącej z mitologicznymi potworami jedynaczce. Na szczęście oddawał się pracy, a rozmowy telefoniczne raz w tygodniu były w ich przypadku tradycją. Cortezówna ochoczo zachęcała go też do znalezienia sobie partnerki i próby ułożenia, był przecież młody. Mężczyzna jednak upierał się w jedną miłość na całe życie, a na jego szczęście w nieszczęściu padło na żonę Posejdona. Całe szczęście, że ten miał również swoje grzeszki na sumieniu i go nie utopił. Pokręciła delikatnie do swoich przemyśleń, uśmiechając się pod nosem i podnosząc spojrzenie na mężczyznę, odganiając sprzed oczu obraz ojca i skupiając się na rzeczywistości. -Pochodzę z Hiszpanii, a potem przenieśliśmy się do Szkocji. A potem — zapewne jak wy, skończyłam w Stanach.- odpowiedziała, odwzajemniając uśmiech. Zauważyła, że obydwoje nie należą do tych ludzi popularnych i charyzmatycznych, którzy przewodzą tłumowi — w przeciwieństwie do Fenrira, który niewątpliwie miał gadane największe z nich. Musiała jednak przyznać, że Norwegia należała do jednych z najpiękniejszych krajów na świecie — oczywiście jej zdaniem. Nieco zazdrościła mu tych klifów i fiordów, otoczonych lodowatym oceanem. Bezkresnym błękitem, który nie był jeszcze przez nią odkryty. Zdecydowanie była na liście miejsc, które koniecznie chciała zobaczyć. Flora nigdy nie miała pretensji do matki, chociaż zasad związanych z brakiem kontaktu nie rozumiała wcale. Dlaczego tylko Ci najwięksi mogli rozmawiać ze swoimi dziećmi? Kłamstwem byłoby stwierdzenie, że nie była swojej rodzicielki ciekawa. Jej wyglądu, głodu, zachowania. Ojciec silnie zakorzenił w niej brak obwiniania swojej ukochanej oraz szacunek do niej. Oczywiście miała chwile buntu czy słabości, jak każdy nastolatek w okresie dojrzewania, jednak uparcie wierzyła, że sobie z tym poradziła i ma za sobą. Wilka nie trzeba było długo po owoce zapraszać. Przez jego twarz przemknęła iskra radości, która dziewczynie nie zdołała umknąć. Nie posądziłaby go o wegetarianizm, ale czyżby kochał truskawki i wszystko, co było z nimi związane? Ciężko przyznać, że nawet tak rosły i dumny mężczyzna miał swoją uroczą stronę. I już miała się odezwać, kiedy ją uprzedził i sprawił, że z niedowierzaniem patrzyła na jego twarz, zadzierając nieco brodę i odchylając głowę do tyłu. Zamrugała kilkakrotnie, czując, jak płoną jej policzki i zaczynają się trząść ręce, a tętno wzrasta do tego przypominającego uderzenia młota pneumatycznego. Pokręciła szybko głową, zaprzeczając. Jak w ogóle mógł ją o coś takiego posądzać? Fenrir miał pecha. Flora w całym swoim uroczym i szczerym sposobie bycia nad wstydem i nerwami nie panowała, a to uruchamiało system obronny, jeśli woda była w pobliżu. Nie zdążyła zareagować, kiedy z jeziora wystrzelił przypominający delfina, wodny pocisk i trafił mu prosto w twarz, chlapiąc przy okazji nieco Aidena i ją samą. Nie mogła przyznać, że nad tym nie panowała, bo chyba zapadłaby się pod ziemię, więc jedynie cofnęła się krok do tyłu i spojrzała do miski. -L..Le..Lepiej będzie, jak trochę ochłoniesz, bo wyobraźnia Cię ponosi! Szepnęła dosadnie, wypuszczając następnie powietrze ze świstem, pozwalając sobie na rozluźnienie spiętych przez tego głupka mięśni. Gdyby mogła, to najchętniej schowałaby się gdzieś przy dnie tego jeziorka. Przypomniała sobie jednak, że trzyma truskawki. Podniosła spojrzenie znad truskawek, wsuwając sobie jedną do ust. Słodki owoc był jednym z jej ulubionych, zwłaszcza w połączeniu z kiwi. Idealnie się dopełniali i blondynka była pewna, że gdyby dane im było uzyskać ludzką formę, zostaliby parą. Wracając jednak do jej nietypowej prośby i wilczego apetytu, sorbet zajął prawie cały jej umysł. Nie powinien traktować jej słów jako lekceważenie, bo bardzo mu umiejętności tworzenia mrożonych deserów zazdrościła. Była bezpośrednia oraz szczera, trzeba było oczekiwać po niej nieoczekiwanego. Przekręciła głowę, przyglądając mu się pytająco, a cień zdziwienia przemknął przez drobną buzię, na którą spływały jasne kosmyki włosów. Jej palce mocniej zacisnęły się na brzegach miski, natomiast na policzkach pojawił się cień rumieńca. -Ojej, przepraszam! Nie chciałam Cię urazić, jednak uważam, że masz tak doskonałą zdolność, że grzechem jest trzymanie jej dla siebie. Nie lubisz lodów i sorbetów?- zaczęła cicho, nieco szybciej niż zwykle, co świadczyło o jej zakłopotaniu i zawstydzeniu. Nie chciała, żeby się na nią gniewał. - Mogę Ci dać jeszcze jedną pomarańczę. Wybaczysz mi wtedy? Była tak przejęta Aidenem, że całkiem zapomniała o Fenrirze i możliwościach jego ciętego języka. Gdy dłoń nastolatka znalazła się nad miską, aż oczy jej zalśniły z zadowolenia, a spomiędzy rozchylonych delikatnie warg uciekło westchnięcie zachwytu i zadowolenia. W myślach się już tym sorbetem opychała. Grzecznie ugniatała zmrożone owoce widelcem, robiąc coś na wzór musu. Posmakowała trochę, uśmiechając się pod nosem zadowolona, jednak jedna z brwi uciekła jej nieco do góry i zasugerowała tym samym, że coś było nie tak. -Dziękuję! Jestem winna Ci przysługę! - rzuciła pogodnie, patrząc mu w oczy. Jakby zapomniała o sytuacji, która kilka minut wcześniej miała miejsce. Chwilę mamrotała coś pod nosem, po czym skupiła się całkiem na misce z sorbetem. Z trudem złapała ją w jedną z dłoni, obejmując nieco ręką i przetrzymując przy tym brzuchem, żeby nie spadła. Chciała uzyskać trochę inną, bardziej kremową oraz gęstą konsystencję. Wyłączyła się od konwersacji z dwójką półbogów, unosząc swoją dłoń tym razem nad czerwoną papką i przyglądając się jej badawczo. Struktura zaczęła nieco błyszczeć, a kilka większych kropel wody przywarło do palców dziewczyny, aby po chwili ją strzepnęła gdzieś na bok. Zamieszała widelcem, a następnie spróbowała trochę. -Idealne. Przepyszne. Mówiła bardziej do siebie niż do nich, wyjadając deser z miski. Zmarszczyła brwi i nos na słowa Norwega, nie rozumiejąc dokładnie, o co mu chodziło. Była inteligentną dziewczyną, ale w kwestiach damsko-męskich i przyznawaniu się do własnych, głębszych uczuć — trzeba się cofnąć do przedszkola, albo i dalej. Często w ogóle zapominała o ich roli w życiu. O tym, że była dziewczyną i powinna się tak zachowywać, a nie udawać bezpłciową dżdżownicę. Odważyła się w końcu podnieść wzrok na Fenrira. - A masz taką, którą chcesz zamrozić? Przykro mi, jak umarł Ci ktoś bliski Fenrirze. Muszę być jednak z Tobą szczera i mrożenie cudzego serca brzmi strasznie. Skwitowała go delikatnym wzruszeniem ramion, chociaż ton jej głosu wskazywał, że nie chciała go oceniać. Zatrzymała widelec z sorbetem przy ustach, znów zawieszając wzrok na zawartości miski. Niestety, wszystko, co dobre, musiało się w końcu skończyć, ku niezadowoleniu córki Pani oceanów.
Aiden DuVine
Re: Mały wodospad Wto 19 Mar 2019, 02:32
Napięcie pomiędzy Nordem a Hiszpanką zdecydowanie wzrastało z każdą sekundą. Uwadze chłopaka nie uszło również to, że zdecydowanie cała ta sytuacja bardziej oddziaływała na Florę aniżeli na jej słownego oponenta. Fenrir cięty język i gry słowne musiał mieć wpisane w krew. Aiden spędził trochę poznając nordycką mitologie, skoro okazało się, że nordyccy bogowie również istnieli. Z resztą, jeśli okaże się, że są jacyś półbogowie z hinduskiej mitologii nie będzie specjalnie zdziwiony. Nie do końca wiedząc jak się dalej ma zachować, chłopak zaczął bawić się przydługimi rękawami swetra - standardowa reakcja obronna. Relacje romantyczne nie były jego mocną stroną. Nie specjalnie go to w ostatnich czasach interesowało, a i również nie zamierzał się specjalnie wtrącać w nieswoje sprawy - tutaj wychodziła dość mocno oschłość charakteru blondyna. Za przyjaciela odda życie, ale obiekt swoich uczuć prędzej zamrozi niźli okaże jakiekolwiek uczucie. Norwegia była pięknym krajem, to fakt, ale było tam jeszcze kilka innych czynników wartych do rozpatrzenia rozważając osiedlenie się tam. Śnieg, zimno, lód, wieczna zima. Wszystko to oczywiście in plus. Względem Hiszpanii chłopak był wychowywany w systemie szkolnictwa opierającym się na wpajaniu, że tylko kultura francuska ma rację bytu nad innymi w tamtejszym rejonie basenu morza śródziemnego. Dodatkowo doskonale zdawał sobie sprawę, że dzieci hiszpańskie jak i włoskie nienawidzą uczyć się francuskiego. Swoją drogą to zabawne, że drugim językiem w programach kształcenia na starym kontynencie jest zazwyczaj język kraju, z którym miało się największe zatargi w przeszłości. Wracając jednak do tematu słonecznej Iberii, to mimo ustawicznej nagonki spowodowanej francuskim kagankiem oświaty, chłopak uwielbiał kulturę i tradycję tego państwa. Były to cudowne lawirowania między muzułmańskim wpływami w języku i chrześcijańskimi stylami w sztuce. Coś, zdaniem Aidena, nie do podrobienia. Intrygujące było również drugie miejsce zamieszkania dziewczyny. To tak jak obrót o sto osiemdziesiąt stopni. Zamieniamy słońce na deszcz, ciepło na zimno i voila... Szkocja! O tyle o ile na europejskim półwyspie pod względem krajobrazów było stosunkowo nudno, nie licząc kilku wyjątków, o tyle tamta część Brytyjskiego imperium była absolutnie cudowna. Sami jej mieszkańcy byli tacy jak kraina w której żyli - surowi, ale bardzo wielkoduszni. Na sam koniec i sam Blondyn postanowił dorzucić swoje trzy grosze. - Ja urodziłem się we Włoszech, ale... - Skinął lekko głową w kierunku Flory. - Podobnie jak ty z resztą, wyemigrowałem do Francji. No finalnie skończyłem tutaj. Kończąc swoją wypowiedź ostentacyjnie rozejrzał się wokół siebie. Może i stany nie były jego wymarzonym miejscem, ale któż spodziewałby się tego, że i sam Olimp zmienia swoje położenie zależnie od tego gdzie obecnie znajduje się centrum kulturalne świata. Zaraz, zaraz... Gdzie on teraz był, chyba w Nowym Jorku. Taka chyba już była sama istota półbogów. Wciąż w biegu, wciąż zmieniając coś w swoim życiu. Jednocześnie dając i odbierając życie. W tym wszystkim najbardziej podobni byli do żywiołu, którym władała urocza i drobna blondynka. Nic tak bardzo nie obrazowało życia herosa jak właśnie woda. Czasem był to płynący z wolna strumyk, czasem śmiertelna kaskada. Mimo wszystko, zawsze w ruchu. Nawet jezioro, z pozoru stałe i niezbyt aktywne, chowało w sobie tak śmiertelną jak i życiodajną energię. Chwilowa zaduma, w którą popadł Aiden prysła szybciej niż bańka mydlana. Ni stąd ni zowąd w kierunku Asbjornssona został wystrzelony wodny pocisk, który chcąc nie chcąc trafił również Włocha. Woda szybko w kontakcie ze skórą twarzy zamieniła się w kryształki lodu, z wolna opadające ku ziemi. Na bycie mokrym długo nie mógł narzekać, w końcu różnica temperatur pomiędzy tą panującą w leżącym nieopodal stawie, a tą panującą na twarzy chłopaka była tak niewielka, że proces krystalizacji przebiegł stosunkowo sprawnie. Zdecydowanie napięcie w końcu znalazło swoje ujście. Zielonooki w szybkim natłoku myśli jak powinien zareagować, po prostu postanowił całą sytuację zignorować. Nie do końca zdawał sobie też sprawę czy było to zamierzone czy też nie. Całe to zajście było co najmniej niepokojące ze względu an bezpieczeństwo całej ich trójki, a przynajmniej Aidena jako biernego obserwatora. Osobiście nie był osobą specjalnie konfliktową i często zaciskał żeby lub prezentował swój piękny uśmiech w ramach podziękowania do swojego oponenta. Bycie pokornym było wartościowe jednak, było również oznaką słabości - z czego doskonale zdawał sobie sprawę. Niemniej jednak praca nad charakterem była jednym z najtrudniejszych treningów, a mając przed sobą perspektywę ujarzmienia zimna i wiatru nie specjalnie chciało mu się jeszcze szukać czasu na ćwiczenie temperamentu. - Hah. - Lekko parsknął ze śmiechu. - To nie tak, że nie lubię. Przepadam za sorbetami. Tylko po prostu... - Tutaj na chwilę się zawahał. Po czym dodał. - Nikt jeszcze nigdy mnie o to nie prosił. Ale absolutnie nie jest to problemem. Aidonowi również zrobiło się głupio na to jak zareagowała Flora. Nie chciał, brońcie go bogowie, wpędzać kogokolwiek w poczucie winy, czy też wyrzuty sumienia. Koniec końców poczuł się całkiem doceniony. Myśl praktyczna, myślą przewodnią. Może faktycznie kariera w Starbucksie nie była taka zła. Malinowy czy truskawkowy? Nie, nie cytrynowy się nie skończył, zaraz dorobię nowego. - Żartował w myślach. - Nie, nie. Nie przejmuj się. To była przyjemność. - Odparł blondynce. Nie lubił tego całego zamieszania wokół przysług i "wiszenia" komuś czegoś. W życiu zawsze starał kierować się czystą ludzką empatią i życzliwością. Życzenie dziewczyny nie było również specjalnie skomplikowane. Nie wymagało też dużo wkładu własnego, a uśmiech na jej twarzy wystarczył w tym przypadku jako środek płatniczy. Blondyn zmierzwił lekko palcami swoje włosy. Co do byłego obiektu westchnień, potocznie zwanego eks, zdecydowanie najpierw upewniłby się, że serce owej persony jest dokładnie zmrożone, po czym roztrzaskałby je o najbliżej znajdujący się kamień. Blondyn może i nie wyglądał, ale słowo letni zazwyczaj nie opisywało jego relacji z ludźmi. Nie specjalnie przepadał za stanami pośrednimi. Ciągnącym się w nieskończoność festiwalem niedopowiedzeń i gry na własnej zazdrości czy czemuś podobnemu. Nie chciał również nigdy budować jakiejkolwiek relacji na ruinach poprzedniej. Tak samo jak można kochać na zabój, można również nienawidzić. - Widzisz... - Puścił oko tym razem w kierunku Fenrira. - Ja to bardziej z tego typu ludzi, którzy nie wchodzą dwa razy do tej samej rzeki, więc rozmrażaniem, akurat w tym przypadku, nie specjalnie bym się przejmował. Dopiero po chwili dotarł do niego sens wypowiedzi hiszpanki. Zdaje się, że dziewczyna nie do końca załapała o co chodziło nordowi. Swoja drogą topniejący, gorejacy we wnętrzu, lecz wciąż skuty lodem mięsień sercowy był piękną i bardzo romantyczną alegorią odnoszącą się do miłości. Niemniej jednak, jak już podkreślił w swojej wypowiedzi. Skoro coś zostało skute lodem, niech lodem skute pozostanie. Konwersacja całej trójki była tak chaotyczna i niesprecyzowana, że Aiden niespecjalnie by się zdziwił, gdyby zaraz pojawił się temat tego, że piramidy w Egipcie zbudowali kosmici, albo że twórca serii The Simpsons jest w stanie podróżować w czasie i właśnie z tego powodu przewidział aż tyle zdarzeń w swoim serialu. W każdym razie, mimo tego bliżej niesprecyzowanego porządku ich dyskusji, blondyn odnajdywał przyjemność w poznawaniu nowych osób i ich zdania na różne tematy. Czy mówiliśmy tutaj o ulubionych owocach, krajach pochodzenia czy chociażby chrześcijańskim półbogu. Wszyscy w troje spędzili jeszcze, dość niedługą chwilę nad wodospadem, a potem postanawiając, że należy wrócić do swoich obowiązków rozeszli się w swoich kierunkach.
[z/t]
Giotto Nero
Re: Mały wodospad Pią 28 Cze 2019, 14:57
Nero od kilku dni chodził zamyślony, czego oczywiście nie dał po sobie poznać, ponieważ miał wątpliwości, czy aby na pewno Alva Dahlbergh jest dla niego odpowiednią partnerką. Po pierwszej warstwie uciech i pozytywnej energii, przyszedł czas na nieco bardziej rozważne myśli. Jego zdaniem stało się to zbyt szybko. Sam związek z córką Freyi może i nie był czymś błyskawicznym, bo jednak dziesięć lat docierali do siebie, ale dziecko? Na to nie był gotowy. Poza tym już teraz miewał wątpliwości co do tego, czy dziecko nie będzie przeszkodą do spełniania się jako heros. Giotto przecież nie mógł ryzykować nic, by nie narazić dziecka na stratę jednego z rodziców. A on nie potrafił żyć bez ryzyka, walki i niebezpieczeństw, gdyż jego naturą nie było siedzenie w domu przy pieluchach. Zawędrował pod mały wodospad, gdzie mógł liczyć na spokój i wyciszenie. Pogoda była prześwietna, zatem mógł przebywać tutaj ile tylko chciał. Nie zanosiło się na żadne deszcze czy inne grady, które ostatnio nękają nieregularnie Europę Centralną i Wschodnią. Stanął gdzieś w oddali, mając przed sobą spływającą wodę i schował ręce do kieszeni, wzdychając głośno. Zaczął rozmyślać nad tym wszystkim, co go spotkało w ostatnim czasie. To było zbyt dużo, zbyt intensywnie i zbyt chaotycznie. Co prawda rzadko kiedy szedł zgodnie z planem, ale w tym wypadku należało to zrobić, a oni po prostu pieprzyli się bez opamiętania i już za pierwszym razem wpadli. Tylko on mógł mieć takie szczęście i podejrzewał, że bogowie maczali w tym palce, byleby tylko go usidlić. Wziął do ręki kamień i rzucił go w taflę wody, ale bez zamiaru gry w tzw. kaczki. Po prostu rzucił przed siebie i skupił się na plusku, który kamyk utworzył. Czynność powtórzył jeszcze dwukrotnie, nim uznał, że go to znudziło. Przysiadł na jednym z kamieni i pochylił się. Palcami prawej ręki przejechał po swojej twarzy, zasłaniając przy tym oczy, by móc w spokoju zastanowić się nad jedną rzeczą: co dalej?
Gość
Gość
Re: Mały wodospad Sob 29 Cze 2019, 00:17
Elisa ostatnimi dniami chodziła nieco podenerwowana. Jedyne ukojenie dla jej niespokojnych myśli i ciała przynosiła noc, wtedy naprawdę czuła jak się rozluźnia i zupełnie inaczej na wszystko patrzy. Z pewnej perspektywy. Za dnia jednak ją nosiło, bo wpadła w pewną rutynę, monotonię wręcz, która całkowicie jej nie odpowiadała. Nie lubiła takiej przewidywalności życia, nie lubiła nie mieć co robić - czytaj, nie za bardzo było kogo leczyć i opatrywać. W końcu to ją najbardziej za dnia uspokajało. Nie będzie przecież tańczyć, tego pod żadnym pozorem nie robiła przy ludziach (czy herosach, zwał jak zwał). Pozostał jej trening. Trenowała więc niemal cały czas ostatnimi dniami nie bardzo przejmując się pobolewającym barkiem. Dzisiejszego dnia jednak przy gwałtownym ruchu ciałem, a ręką przede wszystkim zabolał tak, że wiedziała, co to oznacza. Musiała chociaż dzisiaj sobie już odpuścić. Nosiło ją, dlatego początkowo próbowała rozciągnąć się i jakoś sobie pomóc, ale to nic nie dawało. Włożyła słuchawki do uszu, puściła ulubiona playlistę i poszła na obrzeża obozu w las. Gdy znalazła się dostatecznie daleko w pobliżu wodospadu, stwierdziła, że nikt jej tu znaleźć nie powinien. Rozejrzała się jeszcze w razie czego, ale nie napotykając nikogo ani niczego, zaczęła tańczyć. Tylko to ją mogło dzisiaj uratować, chociaż i tak musiała się ograniczać ze względu na bark. Coś ją jednak tknęło, by wyciągnąć jedną słuchawkę z ucha - tak w razie czego, by słyszeć, co się dzieje. Chwilę później faktycznie usłyszała, że ktoś się zbliża, więc przystanęła oparta ramieniem o pień drzewa. Obserwowała całą scenę z Nero dłuższą chwilę, zanim nie zdecydowała się do niego podejść. Przez chwilę chciała go zaskoczyć, ale po pierwsze - nie czyń drugiemu, co tobie nie miłe. Wszyscy chyba już wiedzieli, jak ona reaguje na niespodziewany dotyk. Poza tym miała jednak przed sobą taką osobę, że wcale by się nie zdziwiła, gdyby zareagował podobnie. Oparła się więc plecami o pobliskie drzewo. - Uważaj, bo głowa już ci dymi od tego myślenia - uniosła jeden kącik ust, przyglądając mu się z zaciekawieniem. Co mogło aż tak zaprzątać jego myśli? Nie wyglądał na zadowolonego z życia. Prawdę mówiąc nie wyglądał najlepiej, tym bardziej w porównaniu do poprzednich dni. Czy coś się stało? No cóż, biorąc pod uwagę kto był przed nią i tak nie sądziła, by dowiedziała się prawdy.