Ją od zawsze wprawiało w zdumienie jak silny był Giotto. Z jednej strony było to motywujące, budujące i - dla niej - niezwykle seksowne. Z drugiej strony było to niebezpieczne i można było się bać. Ona akurat nie bała się jego, a o niego, bo wiedziała, że już każdy zdaje sobie sprawę z jego potęgi i to jego będą przede wszystkim atakować. Wierzyła w niego z całych sił, z drugiej strony zawsze obawiała się jakiegoś fortelu skierowanego na niego za każdym razem, gdy opuszczał obóz. Niemniej pomimo wszystkiego, rozpierała ją duma i nie byłaby w stanie go w tej kwestii ograniczać. Wiedziała, że tego potrzebuje dla własnego zdrowia psychicznego tak samo, jak ona łatania herosów. Elisa nigdy nie wątpiła w to, że ich kłótnie wynikają przede wszystkim z ich relacji i tego, że im na sobie zależało, a dopiero z tego wychodziła różnica zdań. W końcu z wieloma osobami się nie zgadzała na co dzień, ale że nie lubiła sporów, to jedynie machała ręką na ich opinie nie zgadzając się nimi w żadnym stopniu. Z nim musiała się kłócić, bo zależało jej na tym, by przejrzał na oczy w tym wszystkich kwestiach, które dziwnym trafem niemal zawsze dotyczyły jego partnerek słabo lub jeszcze gorzej jej zdaniem dobranych. Nie miała pojęcia, że można być stęsknionym tak bardzo za czymś, czego się nie doświadczyło. Nie sądziła, że jest to w ogóle możliwe, ale ich pocałunek udowodnił jej bardzo szybko, jak w wielkim błędzie była. Można tęsknić za niezaznanym i ona właśnie to robiła przez lata, z czego zdała sobie sprawę dopiero teraz. Wybuchnęło w niej to momentalnie łamiąc w niej wszelkie (niemal) zahamowania. Włoszka miała wrażenie, że pożądanie pali ją od środka, czego jeszcze nigdy nie odczuwała w swoim życiu. Nigdy w takim zakresie i stopniu, ale pewna była, że wpływ ma na to kilka czynników. Przede wszystkim czas, jaki na to czekała, ale także i uczucia, które widziała, że w nim się obudziły. Zupełnie jakby ktoś mu odsłonił oczy i nie musiał już chodzić po omacku i się jedynie domyślać. Była pewna, że jej uczucia są odwzajemnione, a jego zapewnienia tylko wzmocniły w niej to poczucie. Należał tylko do niej, tak samo jak ona do niego i już nic tego nie zmieni, zdawała sobie z tego perfekcyjnie sprawę. Jej oddech przyśpieszył i stał się gorętszy, gdy się z nim całowała. Jedynie resztami sił powstrzymywała się przed kolejnym krokiem bądź zwyczajnym, niecierpliwym kręceniu się. Naprawdę włożyła mnóstwo wysiłku w to, by jedynie mocno trzymać się nogami blisko jego ciała i nie robiąc więcej, niż to, co właśnie odczyniali nie mogąc się powstrzymać. Wiedziała jednak, że to wstrzymanie się wyjdzie im na dobre zarówno dla sumienia, jak i dla ich pragnień i całej relacji. Jeszcze odrobina cierpliwości... Próbowała wyrównać oddech, gdy się wreszcie od siebie nieco odsunęli, co też nie było takim prostym zadaniem. Automatycznie cmoknęła go w czoło wciąż walcząc nie tylko z rozpalonym ciałem, ale i myślami. Skinęła jedynie lekko głową uspokajając oddech i głowę. Rozumiała perfekcyjnie, w końcu sama pomimo tego, co twierdziło jej ciało, nie chciała tego. A przynajmniej nie w takim stopniu, by nie zdołała się opanować. Pragnęła go, ale bardziej jej zależało na tym, by był jej w każdym aspekcie. Przede wszystkim tylko jej. Potem mogli się kochać do upadłego i nawet tutaj, w miejscu, gdzie Nero w końcu wszystko zrozumiał i odwzajemnił. Nie zamierzała się jednak nim dzielić i być jego kompletnie, póki on nie był jej. Po prostu. Przymknęła nawet na moment oczy wiedząc, że tak szybciej się uspokoi. Zamiast wsłuchiwać się w jego ciężki oddech, skupiła się na wietrze i dźwięku wody, a oczy otworzyła ponownie dopiero, gdy poczuła jak sunie po jej szyi. Odwzajemniła ten łagodny pocałunek, który jakby przypieczętował to, czego chcieli (przynajmniej w jakimś stopniu) - poczekać, aż nie będzie jakichkolwiek przeszkód. Uśmiechnęła się ciepło napotykając jego spojrzenie. - Chcę żebyś był tylko mój, więc będę cierpliwa zarówno ciałem jak i głową, czekając na ciebie - powiedziała cicho patrząc mu z powagą w oczy.
Giotto Nero
Re: Mały wodospad Wto 02 Lip 2019, 22:57
Świetną strategią było załatwienie najpierw najsilniejszego. Giotto sam wielokrotnie zajmował się najsilniejszymi bestiami ze stad, by siać popłoch i spustoszenie w szeregach wroga. Niepisane zasady walk na szczycie miały swoje własne zastosowania, a on zawsze starał się podążać zgodnie z nimi. Jeśli już rzucał komuś wyzwanie to tylko temu, kto uważał się za potężnego. Nigdy nie atakował słabszych, bo to nie była samorealizacja, a zatracanie się we własnej sile. A on dążył do doskonałości zwłaszcza w rzemiośle wojennym. Dlatego był świadom tego, że może być potencjalnym celem ataku, gdy przyjdzie czas na większy konflikt. Znał swoją wartość i wiedział, że w boju może dać więcej niż cały zastęp herosów. Z trudem powstrzymał się od tego, by nie pójść krok dalej. Tak długo czekał na to, by znaleźć w końcu odpowiednią osobę dla siebie, że już całkowicie zatracił się w swojej pracy na rzecz obozu. Przyszło to dość nieoczekiwanie i odrobinę za późno niż mogłoby. Był jednak w takim stanie, że nie pozwolił się temu wymknąć i dlatego zrobił to, co zrobił. Zdradził Alvę, z którą teoretycznie był. Miał jednak uzasadnienie w tym, że tak naprawdę to zdradził Elisę, zwracając się w ogóle w stronę Dahlbergh. Był zagubiony w swoich własnych uczuciach i dopiero teraz je w pełni zrozumiał. Kochał Elisę, nie Alvę. Dla niego najważniejsza była dzisiaj wzajemność. Wyznali sobie to, co siedziało w nich już od dawna i zatracili się w tym, ale nie całkowicie, bo jednak pewne sprawy należało zakończyć. Najważniejsze jednak było to, że mieli przed sobą prosty plan, który miał się dokonać już niebawem. Mieli zostać oficjalnie parą, bez potrzeby chowania się z uczuciem i udawania, że nic między nimi nie ma, podczas gdy było między nimi wszystko: żar, namiętność i miłość. Przejechał jeszcze kilkukrotnie twarzą i ustami po jej policzku czy szyi, słysząc jej oddech oraz westchnienie niezadowolenia. Co innego świadome rozumienie jego podejścia i przyznanie mu racji, a co innego potrzeby cielesne. Jemu też było ciężko, bo on również w pierwszej chwili chciał skonsumować ich związek. Tymczasem musiał jeszcze chwilę poczekać, bo rudej należały się wyjaśnienia i trzeba było tę sprawę doprowadzić do końca. Znowu ją pocałował, gdy obiecała mu, że będzie cierpliwa. Dokładnie tego oczekiwał i tego się spodziewał, ale gdy już to usłyszał, wstąpiły w niego nowe siły. Czuł jej zaufanie oraz oddanie, bo nie każda kobieta byłaby zdolna do czegoś takiego jak Gatti. Bez słowa objął ją jeszcze mocniej i ponownie uniósł, zbliżając usta do jej szyi i obojczyków, które ucałował. To samo zrobił z brzegami piersi, które wystawały spod materiału stanika. Nie zapędzał się jednak i skierował wyżej, by delikatnie musnąć jej podbródek, lewy policzek, kąciki ust, aż w końcu ponownie zmysłowe wargi Włoszki. Nie mogąc się jednak powstrzymać, znów zainicjował głęboki i namiętny pocałunek, bo pragnął tego najbardziej na świecie i nie chciał z tym pragnieniem walczyć. Odsunął twarz dopiero po bardzo długiej chwili i to też niezbyt daleko od niej, mając idealny pogląd na jej oczy. Przejechał palcem po jej dolnej wardze i przymknął oczy, delektując się tą chwilą i bliskością. W głowie miał już miliony myśli, co będą robić, gdy oficjalnie się zejdą. I chciał do tego doprowadzić jak najszybciej.
Gość
Gość
Re: Mały wodospad Wto 02 Lip 2019, 23:39
Dlatego też Nero budził zarówno podziw, jak i lęk. Wiedziała doskonale, że atakuje się przede wszystkim najsilniejszego, gdy jeszcze ma się pełnię sił, co narażało do bardzo. Do tej pory wychodził z wszystkiego niemal bez szwanku, a to, co było konieczne, to opatrywała czy operowała ona czy inny z lekarzy. W innym świecie nie mogłaby go tknąć ze względu na relację, a tu doskonale wiedzieli, że będzie miała najwięcej motywacji, by mu pomóc. O dziwo, gdy leżał przed nią pokiereszowany Gio czy inna osoba, ale przede wszystkim on, to potrafiła wyłączyć swoje rozedrgane emocje i całkowicie skupić się na pracy. A ta siłą rzeczy ją jeszcze bardziej uspokajała, gdy wykonywała czynności tak dobrze jej znane. Ona od naprawdę dawna miała go w swoim sercu i była mu wierna, przynajmniej duszą, bo i ona miała kilku chłopaków. Wiedziała jednak doskonale, że ich nie kocha. Lubiła ich jednak, dobrze się przy nich czuła, więc wstępowała w te związki tym bardziej, że mężczyzna cały czas nie jej dostrzegał. Choć to gryzło jej się trochę z tym, jak traktował jej już byłych partnerów, co niby tłumaczył jej troską, ale ona dopatrywała się w tym wszystkim choć krzty zazdrości, że jej ciało jest w rękach innej osoby. Nie czuła się jednak jak zdradzona, bardziej miała świadomość tego, że to z nią zdradził Alvę. Choć ciężko jej było się wpisać w rolę kochanki, skoro to ona została obdarzona miłością. Włoszka wiedziała, że będzie w stanie cierpliwie czekać. Była pewna, że poza zwyczajną troską o matkę swojego dziecka, do niczego poważnego między nimi już nie dojdzie. A przynajmniej na to liczyła. Wiedziała jednak, że problemy się zaczną, gdy znajdzie się w jego pobliżu i przy ludziach będzie musiała jeszcze zgrywać jedynie jego przyjaciółkę. Mogła sobie pozwolić na odrobinę czułości, ale to nie było to samo i ona już teraz wiedziała, że to jedynie będzie ją frustrowało. Wyrwało jej się krótkie westchnięcie niezadowolenia, gdy się uspokoili. Umysł a ciało rządziły się odrębnymi prawami, choć ten pierwszy był silniejszy i potrafił zapanować nad drugim w znaczącym stopniu. To nie oznaczało jednak, że będzie zadowolona z takiego obrotu spraw. Znaczy jasne, cieszyła się niezmiernie, że to właśnie ją pokochał i wybrał, ale z drugiej strony wolałaby aby z rudą w ogóle nie był i nie musiała na cokolwiek czekać. Odwzajemniała namiętny pocałunek, jakim ją obdarzył. Była mu oddana i być może mało która kobieta pozwoliłaby aby jej ukochany spał przy innej kobiecie, to ona zdawała sobie sprawę z tego, że jego serce należało do niej, a cała sytuacja jest tylko chwilowa. Przymknęła oczy za sprawą jego pieszczot oddając się im w pełni, a jednocześnie walcząc z tym, by znowu się nie zapędzili. Głęboko oddychając czerpała przyjemność z dotyku jego ust, choć jej drżący oddech zdradzał, jak wiele przyjemności nią targało. Zdusiła w sobie jęk zadowolenia, gdy ponownie ją pocałował, skupiając się na odwzajemnianiu go i płynącej z tego rozkoszy. Objęła go jedną ręką, a palce drugiej ponownie wsunęła w jego włosy tym samym przez dłuższą chwilę nie pozwalając na to, by się od niej odsunął. Znowu walczyła ze swoim oddechem uśmiechając się lekko czując palec Gio na ustach. Trąciła nosem jego własny, a potem delikatnie chwyciła w zęby jego dolną wargę z cichym pomrukiem. Nie była pewna czy drugi raz głowa by wygrała tę walkę. Dlatego z niechęcią wpierw osunęła się nieco, by w końcu odpłynąć kilka metrów pozwalając, by chłodne wody ją ostudziły dosłownie i w przenośni.
Giotto Nero
Re: Mały wodospad Sro 03 Lip 2019, 02:17
Elisa była świetnym lekarzem i Giotto był gotów powierzyć swoje życie w jej ręce, co wiązało się z pełnym zaufaniem i świadomością, że jeśli ona by się za niego zabrała, to przy poważnych obrażeniach właśnie dzięki niej miałby szansę na przeżycie. Wiedział ile ryzykuje, pracując na akurat taką opinię o sobie, ale czuł się w obowiązku, by być tym najsilniejszym. Miał być pierwszą linią obrony obozu, gdyby ten miał zostać zaatakowany. Dzięki swoim umiejętnościom, determinacji i doświadczeniu, mógł zniechęcać również potencjalnych wrogów kampusu. Być może było to nieco narcystyczne myślenie, ale uparcie twierdził, że jest jednym z powodów, dla którego NoGods jeszcze nie zaatakowali ich. Zdarzało mu się zazdrość tłumaczyć troską, czego jeszcze do dzisiaj nie był w stanie zauważyć. Znał siebie doskonale, a jednak ta sfera uczuć romantycznych była dla niego zupełnie obca. Nie uczył się miłości, bo to wykraczało poza jego pojęcie świata, było to coś tak niezwykłego i nielogicznego, że ciężko było mu rozumieć sporą część tych spraw. Był jednak pewien, że gdy przyjdzie taki czas, zrozumie wszystko w mig. I zrozumiał, bo w końcu ten czas przyszedł. Nie w czas stało się to wszystko, bo powinno już mieć miejsce wcześniej. Teraz jednak należało wszystko odkręcić, co nie poprawiało jego samopoczucia, bo przecież chciał się zejść oficjalnie z Elisą od razu. To było potworne uczucie, że ma jeszcze zobowiązania wobec kogoś i nie może w pełni oddać się swojej prawdziwej miłości. Ani jej posiąść, zwłaszcza fizycznie, bo przecież napięcie urosło do tego stopnia, że gdyby nie mocne kręgosłupy moralne, skonsumowaliby swój związek już teraz nad wodospadem. Mieli jednak plan, który miał się skończyć dobrze i on już o to zadba. Oddał się w pełni doznaniu, ale w porę się z tego wycofał, kończąc kolejny namiętny pocałunek. Chciał jej tu i teraz, ale miał wewnętrzne opory, dlatego nie oponował, gdy zsunęła się i odpłynęła kawałek. To była najlepsza z możliwości - odsunąć się od siebie, by nie prowokować. Najpewniej oboje byli na granicy przyzwoitości i kolejne zbliżenie zaowocowałoby namiętnym seksem. Przepłynął kilka metrów i stanął na kamieniu, powoli wyciągając swoje zabliźnione ciało z wody. Czuł jak powietrze chłodzi go i uderza bezpośrednio o jego ciało, ale był zahartowany do tego stopnia, że nie robiło mu to żadnej różnicy. Na pewno się nie przeziębi z tego powodu, bo jego organizm działał na nieco innych zasadach. - Pora wracać. Zamierzał na nią poczekać i skorzystać z uroków nocy, by jeszcze chwilę bez krępacji pobyć trochę w jej towarzystwie. Dziś niestety nie będą spać razem, czego pragnął nade wszystko, dlatego chciał, by chociaż towarzyszyli sobie powracając do dzielnicy mieszkalnej. Nie miał pomysłu jak pozbyć się wody z ciała, dlatego poczekał aż wiatr go nieznacznie wysuszy. Bokserki i tak miał mokre, więc spodnie założył niemalże od razu.
Gość
Gość
Re: Mały wodospad Sro 03 Lip 2019, 02:54
Z pewnością Nero był silnym hamulcem zarówno dla NoGods, jak i dla innych wrogów obozu. Nie było w jej mniemaniu narcystyczne podejście, a jedynie szczere i mające pokrycie z rzeczywistością. Każdy wiedział jaki jest mężczyzna i nie mówiła tu o jego charakterze, choć częściowo też, a o jego waleczności i umiejętnościach przede wszystkim. Nawet ci, którzy nie lubili go czy wręcz z jakiś powodów nienawidzili, musieli to docenić. Nie mieli lepszego wojownika od Gio i to napawało ją niemałą dumą już od dawna. To jednak nie miało problemu, by gryźć się z jej obawą o jego krzywdę, choć jako heros akceptowała fakt, że każdy z nich może polegnąć. Nie żeby zmniejszało to jakkolwiek ból po stracie. Miłość nie była logiczna i łatwa do pojęcia. Była czymś pięknym, a jednocześnie tak trudnym, że większość lubi miała problem z ogarnięciem jej. Ona zresztą też nie do końca to pojmowała, ale była pewna swoich uczuć względem Włocha i tego, że nie raz i dwa działała pod wpływem zazdrości o niego. Zaskakujące, że żadna z panienek, którym zdarzyło się oberwać, nie powiedziała mu, za co naprawdę oberwały. Bo nie chciały go zostawić w spokoju, choć niemal natychmiastowo zwykle znajdowała się przy jego boku i to jego przekonywała do zakończenia związku. One nigdy nie miały z nią szans. Wbrew pozorom, Gatti nigdy nie okazywała tyle czułości i pieszczot swoim byłym partnerom, a już z całą pewnością nie mieli z nią prostej przeprawy. Zarówno z jej sercem, którego nigdy nie zdobyli, a także z jej ciałem. Jego jednak kochała i byłaby gotowa oddać mu się w tej sekundzie, gdyby nie ten jeden szkopuł w postaci ciężarnej partnerki. Uspokajała ją jednak myśl, że mają plan, a raczej Gio ma i zamierza go niebawem zrealizować tak, by wreszcie mogli być razem. Zabawne, że przez tyle lat cierpliwie wokół siebie krążyli (zwłaszcza ona wokół niego). a teraz problemem było wytrzymać kilka dni dłużej, gdy przyznali przed sobą jakim uczuciem się darzą i jak bardzo siebie pożądają w każdym tego słowa znaczeniu. Pływała jeszcze chwilę kojąc swoje rozpalone ciało, jak i umysł, dopóki nie usłyszała jego słów. Zerknęła na niego z łagodnym uśmiechem i przytaknęła w milczeniu, by po prostu podpłynąć do brzegu i powoli wyjść z wody. Zerknęła na księżyc i niebo próbując oszacować czas, jaki minął. Z pewnością całkiem sporo, co podsumowała tylko cichym westchnięciem. Nie mieli za dużo czasu, choć może to i dobrze? - Masz rację, niestety - mruknęła naciągając na siebie spodenki. Tym, że jej bielizna odsłaniała niemal wszystko albo, że jest kompletnie mokra się nie przejmowała. Wsunęła mokre stopy w adidasy i narzuciła na siebie koszulkę. Głównie po to, by go nie kusić. Zgarnęła jeszcze leżący na ziemi telefon wraz ze słuchawkami i stanęła obok niego zachowując jednak niewielki dystans, choć ochoty nie miała na to najmniejszej. - Śpi u ciebie? - spytała cicho sama nie wiedząc po co. Jasne, miała nadzieję, że jednak kobieta jest w swoim mieszkaniu, ale różnie mogło być.
Ostatnio zmieniony przez Elisa Gatti dnia Czw 04 Lip 2019, 19:20, w całości zmieniany 1 raz
Giotto Nero
Re: Mały wodospad Czw 04 Lip 2019, 16:34
Cienka granica dzieliła narcyzm ze szczerością i pewnością siebie, ale Giotto raczej jej nie przekroczył, bo pomimo swojej lekkiej arogancji, był bardzo rozważną osobą. Wystarczyło spojrzeć na to, jak żyje i jakimi zasadami się kieruje: mocny kręgosłup, plecy proste, zawsze gotów do walki, a przy tym świadomy swojej wartości. Najwidoczniej imponował tym kobietom, że był silny i niezależny, bo to w sumie wokół takich ludzi organizowało się wszelki możliwe formacje. Osobowość pozostawiała wiele do życzenia, ale nawet mimo tego chłodu i zdystansowania miał w sobie tyle charyzmy, że mało kto nie podda się jego woli. Giotto pamiętał, że jego byłe partnerki narzekały na wszechobecność Elisy w ich związku, co wielokrotnie podkreślały. Brunet wiedział, że Gatti maczała palce w jego rozstaniach, ale nigdy nie brał tego za coś decydującego. Miał swój rozum i przeważnie inne spojrzenie na życie, pewne cechy charakteru czy sytuacje przeważały szalę na stronę odejścia od dotychczasowych dziewczyn. Być może nie doceniał siły sprawczej ukochanej, ale nawet jeśli, to prędzej byłby wdzięczny, niż zły z powodu mieszania się do jego życia uczuciowego. Wykonał kilka kroków w przód, stając naprzeciw Elisy w bardzo małej odległości. Jej strój był mokry, bo przecież nałożyła ciuchy na niewysuszone ciało i tym samym zaszczyciła go kolejnym fajnym widokiem, na który nie mógł pozostać obojętny. Mimowolnie położył rękę na jej biodrze i wzrokiem przejechał od brzucha, aż po dekolt, w który wgapiał się dość intensywnie i może nieco natrętnie. Dopiero jej pytanie wyrwało go z chwilowego letargu. Uniósł wzrok, by spojrzeć na jej zatroskaną i nieco smutną twarz. - Nie dzisiaj - odparł spokojnie. - Ma dyżur w szpitalu - wyjaśnił, co wiązało się oczywiście z tym, że Giotto nie spędzi dzisiaj nocy z Alvą. Z resztą nawet jeśli by miał, to nie tknie rudej - co najwyżej przytuli ją, bo tak przecież wypada. Nie myślał jednak o czymkolwiek innym, ponieważ w jego mniemaniu, ich związek się już zakończył. Musiał jednak dobrać odpowiednią chwilę, by jej o tym powiedzieć. Jego pieszczoty - zwłaszcza pocałunki czy seks, były przeznaczone wyłącznie dla Elisy, której wynagrodzi te kilka dni oczekiwania najszybciej, jak tylko będzie mógł. Otworzył usta, by zaproponować coś, ale koniec końców skończyło się na westchnieniu i przejechaniu dłonią po jej mokrych włosach. Przyszło mu na myśl, że mógłby dzisiaj spać u Gatti, skoro Dahlbergh i tak będzie w domu dopiero koło godziny dziesiątej rano. Wiedział jednak, że jeśli by się na to zdecydowali, to ich noc trwałaby jeszcze długo, a wobec wewnętrznych oporów po prostu nie mógł tego zrobić. Tym razem pragnienia nie wygrały z rozsądkiem. I choć zadowolony wyraźnie nie był, bo chciał posiąść Gatti już teraz, tak jednak po raz kolejny pokazał, jak słownym jest człowiekiem. A to działało tylko na plus, wszakże obiecał jej, że będą razem i że skończy niedługo związek z Alvą. - Już nie mogę się doczekać - rzucił tak o, myśląc oczywiście o jednym: życiu z Elisą. Już sobie wyobrażał jak będą mieszkać razem, spędzać wolne chwile (nie wszystkie, bo jednak czasem trzeba od siebie odpocząć), nie będą musieli ukrywać się ze swoim uczuciem i być może w przyszłości stworzą coś nieco bardziej wyniosłego, ot choćby małżeństwo czy rodzinę z dzieckiem, mającym w sobie ich krew. Nie mogąc się powstrzymać, drugą rękę położył również na jej biodro i przysunął ją nieznacznie do siebie, inicjując namiętny pocałunek. Wiedział, że mieli jeszcze tylko kilka chwil dla siebie, dlatego zamierzał to wykorzystać na zapas. Choć z drugiej strony jemu zawsze będzie mało tych czułości i pieszczot, bo przecież dwadzieścia lat sobie tego odmawiał i do końca świata tego nie nadrobią. Ale starać się o to będą, to pewne.
Gość
Gość
Re: Mały wodospad Czw 04 Lip 2019, 21:08
Z osobowością to ona by pewnie polemizowała, choć z drugiej strony zdawała sobie perfekcyjnie sprawę, że przy niej jest trochę inną osobą. Zawdzięczali to poznaniu się jeszcze przed obozem i tym, że ich czas wspólny liczyli w bardzo długich latach. Dłuższych, niż ktokolwiek inny w obozie siłą rzeczy. Nawet te dwa lata przerwy nie wpłynęły na nich jakoś znacznie. Jasne, ona zdążyła opłakać już jego śmierć i później w jej życiu nie było za kolorowo. Gdy go ponownie spotkała, gdy przekroczyła teren obozu, trochę się bała, że przez te dwa ciągnące się w nieskończoność dla niej lata, zdążył już zapomnieć o ich przyjaźni i o niej samej. Nawet gdyby Elisa zaakceptowała jakąś pannę przy jego boku, to ta musiała zdawał sobie sprawę z tego, że był to pakiet łączony. Ona nie zamierzała tracić swojego przyjaciela na rzecz jakiejś tam cizi, więc tak czy siak byłoby jej w jego życiu nadal całkiem sporo. A że żadna jej się nie spodobała, to już w ogóle się nie krępowała w tym, by utrudnić im nieco życia. To nie tak, że wszystkich nie lubiła. Niektóre były dla niej neutralne, przynajmniej do momentu, w którym się z nim nie wiązały. Wciągnęła głośno powietrze, gdy poczuła ponownie dłoń na swoim ciele. Gdyby tylko wiedział, co czymś tak prostym dzisiaj w niej wywoływał i jak bardzo wodził ją na pokuszenie. To powinno być karalne, przynajmniej w takiej sytuacji, gdy temu pokuszeniu ulec nie mogła i nie chciała do pewnego stopnia. Nie lubiła się dzielić generalnie, a swoim mężczyzną już w ogóle. Na chwile na jej twarzy pojawiło się małe rozbawienie, gdy widziała jego wzrok na swoim ciele, ale z jakiegoś powodu wypaliła z tym pytaniem niepewna nawet czy chce znać odpowiedź. - To dobrze - mruknęła bardziej do siebie aniżeli do niego, by po chwili westchnąć i z delikatnym uśmiechem spojrzeć mu w oczy. - To nie tak, że ci nie ufam. Wiesz, że masz całe zaufanie świata ode mnie. Działa mi na nerwy po prostu wizja jej przy tobie - wyjaśniła, by nie miał wszelkich wątpliwości. To nie jego zachowania się obawiała, a rudej właśnie. Skoro jakimś cudem przekonała go do siebie, to mogła też obecnie do innych rzeczy, tym bardziej, że teraz miała argument w postaci ciąży i tych wszystkich zachcianek. Jeszcze się przed nim rozklei, jak będzie unikać jej bliskości i wtedy będzie klapa. A czuła, że Alva byłaby w stanie nawet to sobie poudawać, by osiągnąć to co chciała. Zresztą nawet gdyby miał tylko grzecznie spać z nią w jednym łóżku, irytowała ją ta myśl jak nigdy wcześniej. - Czego konkretnie kochany? - spytała przesuwając kciukiem po jego policzku. Ona nie mogła doczekać się naprawdę wielu rzeczy i w tym momencie wszystkie wiązały się z jego osobą. Przede wszystkim nie mogła się doczekać jego ponownej bliskości, z którą nie będą musieli się powstrzymywać, ale także zobaczenia miny Alvy przy jego boku (ach ta wredna natura) czy chociażby innych, pewnie zdziwionych obozowiczów. Nie mogła się doczekać, aż będzie mogła powiedzieć przyjaciółce i choć była pewna, że trzymałaby język za zębami nawet teraz, ale chciała być w porządku. Poza tym chciała się nim nacieszyć, zanim padną na nich ciekawskie spojrzenia. Przylgnęła do niego całym ciałem mając wrażenie, że przez tą krótką chwilę, już zdążyło się za tym stęsknić. Objęła go mocno i odwzajemniała ten pocałunek, który był dla niej niczym obietnica tego, co niebawem ich czeka. Po dłuższej chwili przeniosła dłonie na jego tors i spojrzała mu zadowolona w oczy. - Skoro mamy jeszcze chwilę... - wyszeptała wprost do jego ust nie potrafiąc się od nich oderwać nawet na moment i pchnęła go lekko, jednak stanowczo, póki nie oparł się plecami o jedno z drzew. Wtedy wspięła się na palce i wpiła w jego usta ponownie, zaczepiając językiem jego własny.
Giotto Nero
Re: Mały wodospad Czw 04 Lip 2019, 23:48
Była jedną z nielicznych osób, którą mógł nazwać swoją przyjaciółką już za dzieciaka i najpewniej dlatego miała u niego "taryfę ulgową". Wychowali się razem, spędzali ze sobą mnóstwo czasu i siłą rzeczy, takiego zrozumienia jak od niej, nie dostałby od nikogo innego, nawet jeśli szukałby całe życie. To było właśnie wyjątkowe w ich relacji, ponieważ Elisa miała z nim taki staż, że niektórzy mogli się dziwić, dlaczego oni jeszcze nie spróbowali wspólnego życia. Nero był przecież pragmatykiem i powinien już dawno zrozumieć, że skoro Gatti jest mu tak oddana, tak mu ufa i tak dobrze się z nią dogaduje, a poza tym jest zawsze, gdy on jej potrzebuje, to musi to coś znaczyć. Miał opory, bo nie chciał psuć tego, co było między nimi. Strach o utratę tego porozumienia był większy, niż siły, by próbować zabrnąć w to jeszcze dalej. Czuł te pragnienie również w sobie, dlatego tak trudno było mu nie dotykać jej i odrywać od niej pełne pożądania spojrzenia. Wystarczyło sobie wyobrazić jak bardzo jest to frustrująca sytuacja, gdy bardzo czegoś chcesz, wiesz, że to dostaniesz, ale nie możesz otrzymać tego przy pierwszej nadarzającej się okazji z jakiegoś prozaicznego powodu. Tak właśnie się teraz czuli i nawet jeśli walczyli z podnieceniem, to jednak część tego musiała ulecieć, by nie zwariowali z powodu przymusowego odwyku od swoich rozgrzanych ciał. Pogładził ją po włosach, domyślając się, skąd przyszło te pytanie. - Wiem - odparł spokojnie. - Ty powinnaś ze mną mieszkać - oznajmił, co było tylko zapowiedzią tego, co stanie się już niebawem. Miał silną wolę i na pewno nie zrobi nic, co mogłoby w jakiś sposób zranić Elisę. Dla niego etap z Alvą już się skończył, bo odnalazł prawdziwą miłość swego życia. Z tego powodu też nie da się namówić na nic, na żadne czułości czy pieszczoty, o stosunku już nie wspominając. Dahlbergh miała dość wysokie libido w czasie ciąży, więc to było normalne, że odczuwała większy popęd seksualny niż zwykle. To jednak nie miało znaczenia, gdyż do tego trzeba dwojga, a on zamierzał tego uniknąć. I wiedział, jak to zrobić, w końcu heloł - potrafił się powstrzymać od zbliżenia z kobietą, o której śnił od zawsze. Spojrzał jej w oczy, po czym przymknął swoje, delektując się nie tylko jej dotykiem, ale też zapachem. - Ciebie... nas. Życia z tobą - odrzekł spokojnie, a na samą myśl wspólnych chwil na jego twarz zawitał znowu mały uśmiech. Nie mogli jednak tracić czasu i skoro mieli jeszcze chwilę dla siebie, to zainicjował pocałunek: gorący i namiętny, by Elisa wiedziała, jak wielkim uczuciem darzy ją Giotto. Ta wtórowała mu i objęła go, po czym przycisnęła do drzewa, na moment odsuwając się od jego warg. By poprawić jej wygodę, złapał ją obiema dłońmi za pośladki i uniósł wysoko, by to teraz on musiał zadzierać głowę i spoglądać nieco wyżej, by móc skosztować jej ust. Docisnął jej ciało do swojego, czując jak brunetka napiera na niego nie tylko swoim ciężarem, ale przede wszystkim biustem i mimowolnie zacisnął palce na materiale spodenek jeszcze mocniej, co Gatti musiała odczuć. Oddał się temu pocałunkowi całkowicie, robił to bez wytchnienia i nie dbał nawet o to, że momentami brakowało mu oddechu. Liczył się tylko taniec języków oraz bliskość, którą mogli osiągnąć chociaż na tą krótką chwilę, którą mają dla siebie. Chciał dobrze zapamiętać smak jej warg, bo przez najbliższe kilka dni mogą nie mieć okazji na takie czułości. Chciał więc zaciągnąć trochę tego na zapas, choć w ich przypadku nie było to raczej możliwe, gdyż oni mieli ogrooomny debet takich doznań.
Gość
Gość
Re: Mały wodospad Pią 05 Lip 2019, 01:10
Jedni się dziwili, inni widzieli w nich prawdziwie oddanych przyjaciół i tak przecież właśnie było. Zresztą, to się nie zmieni, zawsze będzie jego przyjaciółką i oparciem w każdej sytuacji. Niemniej odetchnęła z ulgą te wiele lat temu, kiedy jednak Gio jej nie odrzucił. W końcu minęły dwa lata, miał inne życie, innych ludzi wokół, a oni byli tylko dziećmi. Właściwie, to Elisa uciekła od swojego życia i wszystkiego, co się z nim wiązało. On był jedynym elementem, który przy sobie trzymała, którego chciała i potrzebowała. Cieszyło ją też, że Nero to Nero i nigdy nie dopytywał, gdy zauważył, że coś się w niej zmieniło od jego wyjazdu i już wtedy nie nazywała Palermo swoim domem. Dzieciaki chętnie rozmawiały o swoim życiu, natarczywie dopytywały i w końcu Gatti zaczęła ich lać, byle już się zamknęli. On taki nie był, na całe szczęście. Wystarczył jeden i to dość niewinny można by rzec pocałunek, który rozpalił w ich ciałach ten ogień, który tlił się latami. Ona zdawała sobie z niego sprawę już od dawna i między innymi tak na nią jego dotyk działał. Normalnie przecież nie drżała z przyjemności pod spojrzeniem (nawet takich wszystko mówiącym, jak u Gio) czy prostym, niewinnym dotykiem. Kochała go i czekała na to bardzo długo, więc nie czysta, zwyczajna fizyczność się w tym kryła. Było w tym coś o wiele większego, trochę magicznego wręcz. - Powinnam - odpowiedziała cicho, ale pewna siebie i tego, że niebawem tak właśnie się stanie. Nie zamierzała tutaj udawać zaskoczonej czy zmieszanej tak szybkim oświadczeniem, że chce z nią zamieszkać. Zdawała sobie z tego sprawę i chciała dokładnie tego samego. Jeśli zaś chodzi o sprawy, o których pojęcia nie miała - nie spodziewałaby się, że była gdzieś w jego głowie czy sercu od dawna, co skrywał nie tylko przed nią, ale i sobą. Domyślała się, że nie pokochał jej w tej chwili, że zrozumiał to, co w nim było. Nigdy by jednak nie przypuszczała, że trwało to tak samo długo, jak u niej. Uśmiechnęła się ciepło na jego słowa, choć zobaczyć tego nie mógł. Nie spodziewała się, że tak mocno go weźmie uczucie, które w niej było od dawna. Nie przypuszczała, że ten pocałunek mógł obudzić w nim coś równie wielkiego, ale to tylko ją radowało, bo świadczyło o tym, że dobrze zrobili. Wreszcie. - Też tego wyczekuję... - przyznała gryząc się w język w odpowiednim momencie, by nie dodać "już od dawna". Zaraz jednak przestało mieć to jakiekolwiek znaczenie, a wystarczyło, że na nowo poczuła jego usta na swoich. Była w stanie skupić się jedynie na nich i uciszaniu przy okazji w sobie myśli więcej. Choć to nie do końca jej wychodziło jak widać. Mógł wyczuć jak się uśmiecha, gdy ją podniósł. Oddech znowu jej wariował, myśli szalały wokół jednej osoby, a ona nie potrafiła robić nic więcej, jak smakować jego ust nie chcąc, by ta przyjemność się kiedykolwiek skończyła. Mruknęła w jego usta niewyraźnie, gdy poczuła jak zaciska palce. Sama przesunęła dłoń z jego ramienia na szyję i kark przede wszystkim, lgnąc go jego ust jeszcze bardziej niż przed sekundą. Co on z nią robił? Całowała go bez opamiętania zupełnie po drodze gubiąc swoje opanowanie, które zwykle od niej biło. Przyzwoitości też nie było tu za wiele, ale na swoje usprawiedliwienie miała fakt, że czekała na to zbyt długo i byli nocą w lesie, sami. Prawdopodobnie. Czuła jednak, że te silnie nałożone hamulce zaczynając puszczać, więc z cichym jękiem oderwała się od jego ust. - Zwariuję przez ciebie - szepnęła drżącym od emocji i braku powietrza głosem. Patrzyła mu głęboko w oczy z oczywistą miłością, że nawet ślepiec by to zauważył. Wparła swoje czoło o jego i przymknęła na moment oczy próbując się uspokoić. Nie szło jej najlepiej, bo myślała wyłącznie o smaku jego warg. No cóż.
Giotto Nero
Re: Mały wodospad Pią 05 Lip 2019, 02:33
Nie mógłby odrzucić osoby, która była namiastką jego domu, za którym tęsknił jak każde dziecko. Ponadto dla niego po tych dwóch latach nic się nie zmieniło. Nie kontaktowali się przez ten czas, bo przecież istniała narracja, że Giotto umarł, ale nawet mimo to, ich relacja nie uległa żadnej zmianie. A jeśli już, to znacząco się poprawiła, choć i tak była świetna. Włoch w mig wprowadził swoją młodszą koleżankę do obozu, zapominając całkowicie o tych latach rozłąki. W momencie, gdy już się odnaleźli, na powrót zostali najlepszymi przyjaciółmi, czego efektem były częste spotkania, wizyty i oczywiście kłótnie, bo w ich przypadku to było dość normalne. Mieli inne spojrzenia na pewne rzeczy i to kłóciło się z ich wzajemną troską o siebie: oboje chcieli odciążyć te drugie, byleby tylko miało ono wygodniej. To była już reakcja łańcuchowa. Giotto zbyt długo skrywał w sobie uczucia, którymi darzył Elisę, nawet przed sobą samym. Szybko jednak zaczęło się wyjaśniać wiele rzeczy, między innymi to dlaczego był jej tak oddany, dlaczego tak bardzo kierował się opinią i dlaczego tak bardzo dopuszczał ją do siebie, choć w teorii nie łączyło ich nic więcej poza przyjaźnią. Jego podświadomość płatała mu figle i sama dopuszczała ją bliżej, jakby wiedząc o jej gorącym uczuciu, które z czasem przeszło właśnie na niego. Nie miał pojęcia od kiedy ją kochał. Wie natomiast, że nie od dziś i nie od wczoraj. Mógł ją kochać od roku, od dwóch, od pięciu, od zawsze, ale to nie miało znaczenia, bo liczyła się ta chwila. Gatti rozbudziła w nim to wszystko, co przez lata odpychał od siebie, nie chcąc krzywdzić ani innych, ani samego siebie. Wiedział, że postępuje słusznie, bo ona mu była po prostu przeznaczona. Była całe życie przy nim i teraz resztę życia spędzi z nim. Chłonął jej zapach i ciepło, zapominając całkowicie o tym, że jeszcze nie narzucił na siebie koszulki. Atmosfera podgrzewała się z minuty na minutę i tylko ostatnie dozy przyzwoitości pozwoliły im na to, by odsunąć się od siebie, a właściwie - jej odsunąć się od niego, bo tym razem on zamierzał to kontynuować dopóki, dopóty Elisa mu na to pozwalała. W innych okolicznościach pozwoliłaby mu to robić całą noc i jeszcze dłużej. Złapał oddech, niechętnie odsuwając się od jej warg. Oblizał jeszcze swoje, jak gdyby chciał doszukać się w nich resztek smaku ust swojej ukochanej. Bardzo szybko uzależnił się od tych pieszczot i już po tej chwili, miał ochotę na więcej. Dodatkowo te jej spojrzenie... żadna dotąd na niego tak nie patrzyła. Czuł jak po jego ciele rozchodzi się przyjemne ciepło. Miłość była cudownym uczuciem, a odwzajemniona jeszcze cudowniejszym. Spoglądał w jej oczy, dostrzegając w tejże chwili, jak piękne one są. Nie żeby wcześniej nie wiedział, bo Elisa była chodzącym ideałem. Teraz jednak zafascynował się tym, podczas gdy u niego rzadko się to pojawia. Przeważnie zwraca uwagę na inne aspekty fizyczności. - Ja już wariuję - odparł, na potwierdzenie swoich słów, bo przecież nie zachowywał się tak jak zawsze. Cisnęło mu się na usta więcej słów, ale tym tylko rozbudziłby ją jeszcze bardziej, a rozochocona Gatti mogła dać upust wszystkim swoim pragnieniom. On miał wewnętrzne opory przed tym, by skonsumować z nią związek tu i teraz. I chodziło tylko przyzwoitość, bo gdyby w grę wchodziło kierowanie się uczuciami takimi jak: pożądanie, miłość czy podniecenie, to oboje byliby już nadzy i to dawno. Uśmiechnął się, znowu. Naprawdę wariował! - Lisa... - ponownie wyszeptał zdrobnienie jej imienia. Sam nie wiedział po co. Chyba dla własnej przyjemności, bo kochał jej imię tak samo, jak i ją. Elisa, Lisa, Ela... wszystko to kojarzyło mu się teraz z największym dobrem, miało masę pozytywnej energii i przede wszystkim: z domem. Dopiero teraz, schodząc się z nią, poczuł się tu w końcu jak w domu. Bo tego pragnął od zawsze - miejsca do życia i partnerki do życia. Te pierwsze już znalazł dawno, drugie było przy nim od zawsze, ale dopiero teraz znalazło się we właściwym miejscu.
Gość
Gość
Re: Mały wodospad Pią 05 Lip 2019, 03:21
Ich wzajemna troska o siebie była niesamowita i momentami można by było się zastanowić, czy to nie los (albo bogowie) sobie igrali z życiem, rzucając ich tak blisko siebie od wczesnych lat. Jakby w istocie byli dla siebie stworzeni i z racji trudnego charakteru Gio, mieli się poznać znacznie wcześniej, by ten relacji nie zaszkodziła ta rozłąka. W końcu czy to nie tak, że w końcu i tak by sobie ułożyli życie z kimś innym, gdyby nie byli sobie pisani? Jedynym mężczyzną (poza Nero) w którym kiedykolwiek się zakochała, był zajęty mężczyzna, którego mieć nie mogła i z przyzwoitości nie chcąc wprowadzać zamieszania, nawet mu o tym nie powiedziała. Do reszty nigdy nie czuła nawet namiastki tego uczucia, a przy Włochu bezwstydnie się (niemal) nie hamowała. Tamtemu nawet prawdy nie powiedziała, a jego obsypywała pocałunkami żałując, że na nich kończą. Czuła, że teraz będzie tylko lepiej. Obóz traktowała jako swój dom, miała tu przyjaciół, ale siłą rzeczy czuła się nieco samotnie. Uderzało w nią to za każdym razem, gdy tylko Giotto znajdował sobie nową partnerkę i jakimś dziwnym trafem, wtedy i przy niej zaczął pojawiać się jakiś mężczyzna. Można stwierdzić nawet, że tym wszystkim właśnie próbowała dać mu szansę, na ułożenie sobie życia z kimś innym. Ostatecznie jednak i tak za każdym razem kończyło się podobnie. Cieszyła się, że nie miał na sobie koszulki. Gorąc bijący od jego ciała działał na nią niesamowicie i gdyby nie resztki przyzwoitości, które gdzieś tam w niej siedziały, pozwoliłaby całkowicie się temu pochłonąć. Jej pragnienia były całkowicie sprzeczne, ale kręgosłup moralny chciał zaczekać, aż będzie całkowicie jej. Nie żeby to przeszkadzało jej właśnie w takich długich pocałunkach, skądże znowu. Wymuszała na sobie głębokie i powolne wdechy i wydechy wiedząc, że to ją najszybciej uspokoi. O ile cokolwiek było w stanie, gdy była tak blisko mężczyzny, którego kochała niemal całe swoje życie. Kącik ust drgnął jej w uśmiechu, gdy zobaczyła, jak mężczyzna oblizuje swoje wargi i było coś w tym takiego, że pragnęła zrobić to samo. Powstrzymała się jednak wiedząc, że nic dobrego (dla ich słabnącej silnej woli) nie przyniesie. A przecież nie chciała czuć się ze sobą źle po seksie z nim, to byłoby niezwykle przykre doświadczenie. Nie chciała czuć się winna i przede wszystkim nie chciała być tą drugą, nawet jedynie w teorii. - Widzę - mruknęła dumna z siebie, bo wiedziała przecież, że dla wielu jest atrakcyjna. Nigdy jednak nie była tak pożądana, jak właśnie przez Włocha, co nie da się ukryć, było niezwykle miłym uczuciem. Uśmiechnęła się szerzej dostrzegając niewielki i u niego, co ją niesamowicie po raz kolejny dzisiaj zaskoczyła. Tyle uśmiechów, które zaprezentował jej dzisiaj, nie dostała chyba łącznie przez całą resztę swojego życia. A musiała przyznać, że kochała ten uniesiony kącik ust, zresztą jak wszystko w nim. Nic już nie mówiąc, choć na jej twarzy pojawił się ciepły uśmiech gdy usłyszała zdrobnienie, z całą delikatnością i czułością ledwie musnęła jego wargi, by zaraz zrobić to na obu policzkach, nosie, powiekach i czole. Na usta cisnęło jej się tyle słów, ale zamiast cokolwiek mówić przesunęła opuszkiem kciuka po linii jego szczęki, a nosem przesunęła po policzku. - Wiem kochany - szepnęła wreszcie w odpowiedzi na wyszeptane jej imię. Rozumiała co zamierzał jej przekazać samym brzmieniem jej imienia, tyle jej zresztą wystarczyło. Nie mogła się doczekać, kiedy Gio będzie tylko jej.
Giotto Nero
Re: Mały wodospad Sob 06 Lip 2019, 02:24
Coraz bardziej skłaniał się ku teorii, że całe te podchody z zejściem się były niczym innym jak zabawą bogów ich kosztem, co było typowe dla obu z poczetów. Ileż to już razy okazywało się, że kłody rzucane były pod nogi właśnie przez istoty mieszkające na Olimpie, w Asgardzie, czy w jakichś kryjówkach na ziemi lub innych wymiarach? Nero nie sądził, że jego ojciec Fobos mógł w tym maczać palce, bo przecież olewał go od samego początku - jak niemal wszystkie swoje dzieci. Z Nyks nie było inaczej, bo przecież potomkowie bogini księżyca również nie otrzymywali tyle atencji, co chociażby dzieci Afrodyty czy innej bogini, która kochała swoje dzieci. Biorąc pod uwagę jednak uciechy właśnie Afrodyty, Eris czy nawet wpływ Hery na świat, dopuszczał do siebie możliwość, że bogowie mogli się nimi bawić teraz. Jego również te uczucie pochłonęło całkowicie, co tylko utwierdzało go w przekonaniu, że wybrał właściwie. Już w tej chwili wszystko stało się dla niego tutaj lepsze i miało więcej sensu. Ona była jego namiastką domu i teraz wspólne życie z nią miało go na nowo stworzyć. Być może od teraz inaczej będziesz już patrzeć na obozowe obowiązki, skoro miał do kogo wracać po każdej misji. Elisa będzie na niego czekać zawsze i to był dodatkowy kopniak do tego, by wracać całym i zdrowym. Wola słabła, a jego spojrzenia już od dawna nie były właściwe. Wręcz sugerował wzrokiem, by przeszli krok dalej i kochali się bez wytchnienia. Mieli jednak w sobie na tyle ogłady i samozaparcia, by nie zrobić tego tutaj, a raczej w bardziej intymnych i co najważniejsze domowych okolicznościach. Nero chciał, by ich pierwszy raz był wyjątkowy, by zrobili to w miejscu, w którym oboje czują się bezpiecznie i które pozbawi ich jakiejkolwiek krępacji (jeśli jeszcze jakąś w ogóle mają). Wdychał jej zapach, co przynosiło ukojenie jego zszarganym nerwom. Przełknął ślinę na myśl o ostatniej wizji wysłanej mu podczas snu przez ojca, który ukazał mu w tym koszmarze martwe ciało Alvy, a tuż obok niej dziecko. Najpewniej jego potomek, który nie oddychał i leżał zakrwawiony w ramionach matki. Nie sądził, by Fobos nękał go taką wizją bez powodu, najwidoczniej coś przeczuwał, bo na Olimpie znany był z tego, że ma talent do przepowiadania najgorszego - do spełniania koszmarów. Zapomniał o tym na chwilę, by w całości oddać się tej przyjemnej chwili z Elisą, ale gdzieś tam z tyłu głowy nie dawało mu to spokoju. Nie chciał się tym z nią jednak dzielić, gdyż takie ponure wizje nie były czymś wartym poruszenia. Nie w tej chwili, gdy powinni się cieszyć sobą i swoim towarzystwem. Przymknął oczy, gdy dotykała jego twarzy, a wcześniej musnęła jego wargi swoimi, przypominając mu ich wspaniały smak. Był zakochany po uszy i choć nie było po nim tego widać, tak Gatti wiedziała, jak bardzo rozbrzmiało w nim te uczucie. Dla innych mogły być to przecież nieistotne rzeczy, ona jednak wyłapywała każdy uśmiech i czułe słowo, co w jego wykonaniu zdarzało się rzadko. Dostała tego bardzo dużo jak na niego. Przejechał twarzą po jej dekolcie, szyi i nosem posmyrał ją po policzku. Spojrzał na nią, a następnie na niebo. Był już świt. - Czas przy tobie leci bardzo szybko - zasugerował, uśmiechając się lekko. Jak widać mogli rozmawiać ze sobą całe noce i trwało to dla nich ułamek sekundy, podczas gdy w rzeczywistości przebywali w swoim towarzystwie kilka godzin. Opuścił ukochaną, po czym gdy stanęła na nogi, ujął jej dłoń w swoją i zaczął powoli zmierzać w stronę obozu. - Póki jeszcze jesteśmy daleko - dodał, bo chciał ją po prostu potrzymać za rękę. Splótł palce swojej dłoni z jej i zebrał koszulkę z ziemi, zarzucając ją na swoje ramię. Nie obchodziło go to, że mógł wyglądać komicznie, że nie powinien chodzić bez koszulki i że ktoś mógł ich zobaczyć. O tej porze rzadko kto poruszał się po obozie, a on jeszcze chwilę chciał poczuć jej dotyk na swojej skórze, tym razem mniej łapczywie.
Gość
Gość
Re: Mały wodospad Nie 07 Lip 2019, 23:58
Elisa nie sądziła, by jej matka maczała w tym wszystkim palce. W końcu to nie tak, że okazywała jej jakiekolwiek zainteresowanie czy innym swoim dzieciom. Niemniej i tak lubiła myśleć trochę naiwnie, że dlatego wolała noce i była spokojniejsza, bo właśnie Nyks otaczała ją swoją aurą i opieką. Wiedziała jednak natomiast, że są na tym świecie bogowie, który lubią się zabawić życiem, swoich albo i nie swoich nawet, dzieci. Być może stąd wynikał fakt, że mieli siebie całe życie, a dopiero po tylu latach się zeszli. Inną opcją była zwyczajna głupota, więc jednak ci bogowie brzmieli rozsądniej. Czy byli razem czy nie, ona zawsze w napięciu wyczekiwała jego bezpiecznego powrotu i jeżeli teraz miałby jeszcze bardziej na siebie uważać, ona tylko uzna to za pozytyw. Nic jej tak nie martwiło w jej życiu, jak własnie momenty, gdy nagle lądował przed nią w szpitalu Gio. Zawsze potrzebowała sekundy czy dwóch, przy strach zawładnął jej sercem, a potem zamykała to i skupiała się na niesieniu mu pomocy. Póki co dobrze jej (oraz innym lekarzom) to szło. Na całe szczęście. Miała ogromną ochotę się z nim kochać i w tym momencie nie miało do końca znaczenia gdzie. Rozpalił ją do granic i jak dla niej nawet ich poprzednie miejsce w wodzie u stóp wodospadu albo nawet kawałek dalej ukrywając się za kaskadą wody. Miała jednak w sobie na tyle siły i rozsądku by zrozumieć, że wolała mimo wszystko poczekać. Wiedziała, że to nie ucieknie, a wręcz zostanie im to wynagrodzone, gdy będą mogli mieć tylko dla siebie. Muskała ustami całą jego twarz z zamkniętymi oczami, zupełnie jakby uczyła się jej na pamięć. Składała czułe pocałunki na jego powiekach tak delikatnie, niczym dotyk pióra. Nie wiedziała, że potrafi być tak delikatna i czuła, ale przecież pierwszy raz robiła to wszystko z miłości. Pierwszy raz ktoś odwzajemnił jej uczucie. Przesunęła nosem po jego policzku chłonąc jego zapach i starając się zapamiętać te wszystkie szczegóły, każdy detal, by mogła do tego wracać myślami w najbliższych kilku dniach. Nie miała przecież pojęcia, jak szybko uda mu się porozmawiać o tym z Alvą, ale wiedziała, że nie będzie to nazajutrz rano. Musiał sobie wszystko poukładać, znaleźć spokój bijący od rudej i odpowiedni moment, by wszystko zniosła jak najlepiej. A Gatti starała się to wszystko zrozumieć. Sama również zerknęła w górę na jego słowa, dopiero po chwili wracając do niego spojrzeniem częściowo rozbawiona, a częściowo rozczulona i zaskoczona. Zawsze lepiej czuła się nocą i te jakoś szybciej jej mijały, niż mogło się to wydawać, ale nie spodziewała się świtu. Jakim cudem, skoro wciąż było jej mało, a ich chwila czułości trwała zaledwie krótką chwilę? - Wolałabym, aby się czasami zatrzymywał, szczególnie gdy jesteś ze mną - uśmiechnęła się lekko. Wiadomo, że gdyby im się ciągnęło, to raczej nie byłoby nic dobrego, ale takie zatrzymanie czasu, by mieli chwilę tylko dla siebie, było naprawdę świetną perspektywą. Szkoda, że nierealną. Niechętnie stanęła na własnych nogach już żałując, że jest tak daleko od niej. Uśmiechnęła się jednak szerzej i delikatnie ścisnęła jego dłoń, gdy splótł ich palce razem. Szła z nim spokojnie, nigdzie się przecież nie śpiesząc, choć już wiedziała, że łóżko będzie za puste. Nic jednak nie powiedziała, dopóki nie znaleźli się kilka metrów od skraju obozu. Wciąż skrywając się wśród drzew, wspięła się na palce, by powoli i namiętnie go pocałować. Pomimo wielu chęci, nie przedłużała pocałunku nie chcąc, by w takim miejscu się zapomnieli. - Śpij dobrze kochany - szepnęła jeszcze nim się od niego nieco bardziej odsunęła i ruszyła z nim dalej w stronę obozu. Gdy ich drogi się rozeszły, zerknęła jeszcze na Gio przez ramię i posyłając mu po raz ostatni tej nocy uśmiech, weszła do swojego domu. A tam? Momentalnie padła spać.